Wzorce kultury – kalokagathia
Szeroka, humanistyczna definicja kultury jako ideału, zespołu wartości do których się świadomie dąży i które są przekazywane zakłada istnienie modelu, idealnego wzorca będącego celem, a zarazem miernikiem poziomu osiągania go.
Używane tutaj pojęcia: - wartość; - ocena; - wzorzec sprawiają często kłopoty definicyjne. Najtrudniej zdefiniować samą wartość. Aksjologia, teoria wartości – nauka o wartościach jaka powstała w obrębie filozofii przy końcu XIX wieku za sprawą austriackiego filozofa Franza Brentano ( 1838 – 1917, główna praca O źródle poznania moralnego) znalazła kontynuację i rozwinięcie w tzw. badeńskiej szkole neokantyzmu (także zwanej południowo-zachodnią) w osobach takich myślicieli jak: Heinrich Rickert ( 1863 – 1936) i Hugo Munsterberg ( 1863-1916). Rickert uznaje za cel filozofii interpretację sensu ludzkiego życia z punktu widzenia obowiązujących wartości. To, że wartości „obowiązują” oznacza wg przedstawicieli tej szkoły, że są trwale związane ze światem człowieka, choć ranga tego „związania” jest różna. Wartość jest nam dostępna nie bezpośrednio, ale poprzez realnie istniejące dobro (np. obraz, utwór muzyczny). Na dobru tym wartość jest niejako „ umocowana”.
Wartość przejawia się w procesie wartościowania. Wartościowanie przebiega w psychice jednostki, choć nie jest procesem dowolnym. Samej zaś wartości nie da się tak prosto zdefiniować: nie jest ona sprowadzalna ani do dobra na którym jest umocowana, ani do wartościowania. Wartością jest bowiem zarówno to, co jest konkretnie irrealne – np. ten oto obraz, jak i abstrakcyjnie irrealne – np. piękno. Kłopot ze zdefiniowaniem wartości polega na tym, że są one czymś źródłowym, prafenomenem; należą do tego typu pojęć najwyższych co: byt, świadomość, egzystencja.
Można jednak wartości opisać. Różnica między wartością a nie-wartością; czymś co tylko istnieje, po prostu „jest” dobrze jest widoczna gdy odwołamy się do języka negacji. Zanegowane „coś” – byt przestaje istnieć, przechodzi w niebyt. Zanegowany stół nie staje się anty-stołem, tylko go nie ma. Inaczej jest z wartościami. Negacja wartości rodzi bowiem antywartość, wartość ujemną, swoje przeciwieństwo ( dobro-zło; sprawiedliwość – niesprawiedliwość). Wartości nie istnieją zatem po prostu, tak jak krzesła czy stoły, ale ich istnienie polega na tym ,że są obowiązujące. (Geltung). „Obowiązywanie” wartości oznacza, że poniekąd narzucają się one podmiotowi, choć z różną ważnością.
I tak Rickert dzieli wartości ze względu na obowiązywanie na: 1/ indywidualno-subiektywne; 2/ ogólno-subiektywne; 3/ obiektywne. Pierwsza grupa obejmuje jednostkowe upodobania, skłonności, kaprysy. Druga związana jest z kryterium także subiektywnym, ale powszechnie występującym. Należą tutaj np. wartości hedonistyczne: ładny ubiór, dobre jedzenie. Najbardziej obowiązujący charakter mają wartości tylko trzeciej grupy, obowiązują niezależnie od indywidualnych sądów, czy zachowań podmiotów wobec nich. Podmiot je rozpoznaje, ale ich nie tworzy.
Rickert podzielił także wartości na sześć grup: - wartości logiki (prawdy); - w. estetyki (piękna); - w. mistyki (bezosobowej świętości); w. etyki (moralne); w. erotyki (szczęścia); w. religii (osobowej świętości). Zaproponowany przez niego podział wartości nie jest jedynym, ani zapewne nie wyczerpuje tematu. To co jest tu ważne to wskazanie na odmienny od rzeczy status wartości, ich opisanie przez urzeczywistnianie i ich „obowiązywanie”(Geltung).
Chwiejność i niejednoznaczność terminu „ wartość” wynika z różnorakich trudności, czasem także natury językowej. Wskażmy kilka z nich: 1/ Wartość może oznaczać zarówno rzecz jak i własność, cechę rzeczy. ( piękno w obrazie: nazwa abstrakcyjna – własność; piękny obraz: nazwa konkretna – rzecz). By uniknąć nieporozumień lepiej używać wartości w rozumieniu własności: piękno jako własność abstrakcyjna obrazu. Przedmiot zaś nazywać np. dobrem. Obraz zatem ma wartość, ale nie jest wartością. Jest dobrem, przedmiotem.
2/ Terminu „wartość” zwykliśmy także używać w języku na oznaczenie czegoś dodatniego: zdrowie, piękno, mądrość. W takiej sytuacji co zrobić z chorobą, brzydotą, głupotą? Czym one są? Antywartościami, wartościami ujemnymi? Nie mają wartości? Aksjolodzy nie odmawiają im wartości, inaczej niż w języku potocznym, gzie raczej nie mówimy, ze choroba jest wartością.
3/ Termin wartość ma także stare, zakorzenione znaczenie ekonomiczne: coś ma wymierną materialną wartość, np. cenę. To także może rodzić nieporozumienia. Dlatego w wielu klasyfikacjach wartości nie wymienia się wartości materialnych.
Wartość – ocena - norma
Kolejnym problemem jest spór subiektywizmu i obiektywizmu aksjologicznego o sposób istnienia wartości. Rodzi się on na bazie rozważań kto tworzy wartości: czy tkwią one immanentnie w rzeczy/bycie, a my je tylko poznajemy czy też odwrotnie: wartości zależą całkowicie od podmiotu: indywidualnego czy grupowego, są jego ocenami. Subiektywizm aksjologiczny głosi, że rzeczy same przez się nie posiadają wartości, dopiero my je im nadajemy. Wartości zatem są subiektywne. Pogląd ten może przybrać kilka postaci: - relatywizm aksjologiczny, głoszący względność wartości: coś jest wartościowe nie samo przez się, tylko dla kogoś lub do czegoś. Inna postacią subiektywizmu jest wariabilizm aksjologiczny: wartość jest i subiektywna i zmienna: raz coś jest wartością, później nie. Jest to zależne nie tylko od osoby ( to głosi relatywizm), ale też od sytuacji, historii. Dalej – sceptycyzm aksjologiczny – głosi, ze wartości są niepoznawalne, bo są jedynie wyrazem naszych zmiennych upodobań , postaw itp.
Subiektywiści swoje stanowisko opierają na nierozróżnianiu sądów wartościujących/ sądów o wartościach od sądów stwierdzających fakty. Gdy mówię: „ Uważam ten obraz za wartościowy”, albo „ Wszyscy uważają ten obraz za wartościowy” to nie wypowiadam się o wartości tylko o faktach tj. o tym ,że ktoś tak sądzi, a nie że tak jest. Sądy te nie są tożsame z sądami wartościującymi, ani sądy wartościujące z nich nie wynikają. Dlatego rozbieżność postaw nie jest argumentem na rzecz subiektywności wartości. Ocena a wartość to inne sfery. Ocena jest zawsze subiektywna, choć może być powszechnie podzielana. Ocena jest sądem o wartości, ale samej wartości nie tworzy. Ta bowiem przysługuje rzeczy niezależnie. Obiektywizm aksjologiczny ( Rickert, Scheler, Hartmann)zatem głosi, że wartości nie są tożsame z ocenami, przysługuje im własny, niezależny od podmiotu sposób istnienia. Jesteśmy też w stanie ( zapewne nie wszyscy) mieć aprioryczną wiedzę o wartościach. Zwolennicy tego stanowiska jako podstawową cechę wartości wskazują ich autoteliczny charakter. Wartość jest autoteliczna gdy jest ważna i obowiązuje ze względu na nią samą, nie zaś, że względu na swój nośnik ( np. osobę, która ja reprezentuje, dzieło które ją przedstawia itp. Tak więc istnieje wartość osoby ludzkiej jako osoby nie zaś konkretnego XY, wartość prawdy czy piękna bez względu na konkretny sąd czy dzieło sztuki.
Norma tym różni się też od oceny, że odnosi się nie do przedmiotu, ale do sposobu jego interpretacji. Norma opiera się na ocenie, ale poza nią wychodzi w stronę pożądanych sposobów zachowań. Związek między oceną a normą jest bardzo wyraźny w dziedzinie moralności, słabszy w przypadku ocen estetycznych. Niespełnianie norm wiedzie do sankcji społecznych: są one wyraźne w dziedzinie moralnej, jako restrykcje prawne czy obyczajowe. Wartości estetyczne czy dianoetyczne, jako nie mające charakteru kategorycznego, a często zalecany czy preferencyjny, nie prowadzą do takiej normatywności jak wartości moralne. Dlatego np. brak wiedzy, głupota nie spotyka się z potępieniem, podobnie jak sposób ubierania się/ piękno/brzydota bo nie zagraża to innym. Wartości , które wiodą do norm cechują się większą powinnością ( wg R. Ingardena),niż wartości tylko zalecane, preferencyjne. Wartości zalecane nie są też powszechnie przyjmowane i są przez to narażone na większą subiektywność.
Normatywny wzorzec kultury
Normatywny typ definiowania kultury eksponuje więc ocenność, funkcjonowanie przekazywanych treści jako obwarowanych sankcjami wzorów wartości, idei czy symboli. Wymogi takie precyzuje definicja podana przez T. Parsonsa i A. L. Kroebera, gdzie kulturę rozumie się jako: „ przekazane i wytworzone treści i wzory wartości, idei i innych symbolicznie znaczących systemów, będące czynnikami kształtującymi ludzkie zachowania, oraz wytwory stanowiące produkt zachowania.” Wzory sposobów myślenia i działania, sankcjonowane wartościami będącymi ich podstawą, tworzą normy lub standardy zachowań pożądanych.
Rozważmy zatem pojęcie kalokagathii, zbadajmy rezonans semantyczny tego pojęcia, jego nośność dzisiaj. Czy jest to kategoria wartościująca czy już tylko opisowa? W greckiej literaturze, poczynając od eposów Homera po pisma filozoficzne Platona i Arystotelesa, kalon (piękno) określa idealną wartość, będącą jednym z najważniejszych wyznaczników oceny człowieka. Czynić coś ze względu na piękno (dia to kalon) oznacza działanie wykonywane nie dla przyjemności czy praktycznej korzyści, ale ze względu na nie samo, piękno w nim zawarte. Piękne są czyny człowieka ze względu na ich szlachetność, męstwo, dzielność; piękna jest dusza człowieka tak postępującego, czy ciało wykonujące jej polecenia. Realizować ideał piękna to traktować go jako kanon i dążyć do jego naśladownictwa. W Grecji, w okresie archaicznym, gdy formował się szlachecki kodeks honorowy najważniejsze były cnoty heroiczne dające doczesną i wieczną sławę. U elegika spartańskiego Tyrtajosa ( VII w. p.n. e. ) Czytamy: „Oto jest cnota i to jest zasługa wśród ludzi najlepsza/ najpiękniejsza, gdy człek młody poszczyci się nią/ Wspólna to chluba dla miasta i ludu całego zarazem / Jeśli z uporem ktoś trwa w pierwszym szeregu wśród walk”1. Jest to najstarszy, obok Solona, poeta w utworach którego pojawia się już złożony termin kalos k^ agathos – piękny i dobry.
W takiej postaci termin ten nie występuje jeszcze u Homera, choć jego bohaterowie, zwłaszcza Achilles będą przez późniejszych badaczy takim mianem określani. Aristos jest piękny i dobry – to człowiek szlachetnie urodzony, a piękno jego duszy harmonizuje z pięknem zewnętrznym: jest proporcjonalnie zbudowany, wysoki, szlachetnym obliczu.
Harmonia, stanowiąca dla Greków podstawową zasadę organizującą rzeczywistość, przejawia się tutaj jako odpowiedniość między wnętrzem człowieka a jego zewnętrznością. Aristoi, szlachetnie urodzeni, posiadają arete, cnotę. Nie bez przyczyny osnowa obu terminów: aristos i arete jest taka sama. Arete jest więc wartością przysługującą szlachcicowi, dopiero później, w okresie klasycznym, wraz z powstaniem filozofii, pojęcie to nabierze ogólnego, bezosobowego znaczenia.
Wcześniej pole semantyczne tego terminu jest jeszcze mało zróżnicowane- - arete jest sprawnością a więc może być zarówno tężyzną fizyczną jak i dzielnością czy męstwem. Dużą wagę przykładali Grecy do budowy cielesnej: ważna jest proporcja sylwetki, odpowiedni głos i aparycja. Piękny wygląd i sylwetka są darami tyche (losu) mają więc boską proweniencję. Są dane darmo, ale nie na darmo.
Tylko ten jest prawdziwie piękny, tylko ten zasługuje na miano kalos k’agathos, kto dorównuje czynami pięknu swej postaci. Niegodny czyn pozbawia człowieka cnoty, oraz zadaje kłam jego pięknu zewnętrznemu, wypacza je. Prawdziwe piękno płynie zatem z dobrej duszy, duszy cnotliwej. A ponieważ greckie widzenie świata przenika immanentna konieczność i przyczynowość to, zgodnie z zasadą Mojry, czyny mają swe konsekwencje. Postępując niegodnie nie tylko narażamy się na utratę czci ale i na zemstę bogów bo nie dorównaliśmy darowi urody jaki został nam ofiarowany. W efekcie cierpimy nie tylko my ale i cały nasz ród, gdyż hańba jest dziedziczona. „ Ród swój hańbi nieszczęśnik, bezcześci wyniosłą urodę/ Rozpacz ma jeno i wstyd za towarzyszy swych dróg „ – pisze poeta.2 Czym zatem jest arete dla Greka epoki homeryckiej? Dlaczego w pojęciu tym skupia się wychowawcza treść epoki w swej najczystszej postaci?
Po pierwsze arete jest sprawnością uznawaną publicznie, przez innych ludzi. Czy dotyczy to zalet ciała jak siła, chyżość, zdrowie czy przymiotów ducha jak bystrość czy męstwo muszą być one obiektywnie uznane i potwierdzone. Stąd tak wielkie zamiłowanie Hellenów do walki, współzawodnictwa. Wychowawczą atmosferę tamtych czasów oddaje znana dewiza równania w górę, do najlepszych, nigdy zaś w dół. „Bym się nad innych wsławiał przez waleczność moję” – mówi Homer ustami jednego ze swych bohaterów3 To zawołanie powtarzać będą wychowawcy wielu pokoleń młodych Greków, przypomni je także renesans.
Jest jeszcze jeden kontekst społecznego wymiaru cnoty. Skoro przestrzeń wspólna, np. pole bitwy jest właściwym miejscem przejawiania się arete to dzieje się tak dlatego, że cnocie musi towarzyszyć społeczne uznanie, aplauz, to wszystko co Grecy określali terminem time ( cześć ).
Miarą i wyznacznikiem mojej arete jest zatem uznanie jej przez innych, poświadczenie. Te dwa dobra: wewnętrzne – arete i zewnętrzne – cześć są ze sobą nieodłącznie związane. Osoba posiada arete o ile wyraża się to w oddawanej jej przez innych czci. W starogreckim sposobie myślenia brak jest pojęć odpowiadających sumieniu indywidualnemu – greckie sumienie jest zbiorowe, publiczne.4 Ciążenie ku zbiorowości tak charakterystyczne dla tej mentalności także tu się uwidacznia. Ważne jest to co ponadjednostkowe, wartość jednostki zyskuje swą podstawę ontyczną poprzez uznanie ze strony innych. W okresie klasycznym filozofowie zmodyfikują nieco to przekonanie – cześć będzie miała kilka postaci a samo zjawisko rozważane będzie bardziej abstrakcyjnie. Zawsze jednak mocną stroną greckiego życia duchowego będzie akcent na to co wspólne, co łączy a nie dzieli.
Bohaterzy Homera czy Hezjoda traktują cześć tak przynależną do cnoty jak światło do słońca. Im większa cnota bohatera tym większej ma on prawo domagać się czci. Występuje także zwrotność relacji: ktoś doznaje czci to znaczy, że jego cnota jest uznana. Dlatego Greków pod Troją nie oburza zachowanie Achillesa wycofującego się z pola bitwy, co stanowi zagrożenie dla losów wojny. Achilles jest największym wojownikiem, jego waleczność jest niekwestionowana, ma zatem prawo domagać się adekwatnej czci ze strony równych sobie. Nie znano wtedy jeszcze, albo nie był preferowany patriotyzm, motyw miłości ojczyzny. Nie zapominajmy jednak, że mieć poczucie własnej wartości i żądać dla siebie uznania może tylko ten, kto spełnia ideał kalokagathii, posiada pełnię arete. Człowieka takiego Arystoteles nazywa słusznie dumnym, a posiadaną przezeń cnotę – cnotą wielkoduszności ( megalopsychia ).
Wg Arystotelesa na cnotę wielkoduszności składa się: 1/ kalokagathia jako ideał moralno-estetyczny; 2/ poczucie własnej wartości czyli świadomość i rozpoznanie swojej kondycji wśród innych ludzi co owocuje dążeniem do rzeczy wielkich a pogardą wobec tego co małe i nikczemne ; 3/ oczekiwanie dla siebie uznania ze strony innych ze względu na posiadaną cnotę; 4/ uzasadniona duma i miłość do samego siebie (philautia).
Wielkoduszność jest więc koroną cnót, nie jest możliwa do osiągnięcia bez połączenia piękna z dobrem ( kalokagathii ), a sprawy czci są dla niej bardzo ważne. Człowiek wielkoduszny pragnie innych darów losu: bogactwa, władzy, pozycji w sposób umiarkowany; nie cieszy się nadmiernie gdy je posiada ani też nie smuci w razie niepowodzenia.
Porównując cnotę wielkoduszności i ideał człowieka słusznie dumnego z akcentowaną w średniowieczu zależnością człowieka od Boga i jego znikomością łatwiej zrozumieć, że wiekom średnim greckie ideały i dążenia do egzekwowania czci wydawać się mogły przejawem pychy. Odmienne wzorce zachowań moralnych i kanony pożądanych wartości skutkowały, także w czasach późniejszych, stawianiem przed jednostką zupełnie innych wymagań. Asceza, poświęcanie się dla innych, poczucie marności tego świata a więc i znikoma wartość uznania z jego strony nie mogły sprzyjać postawie człowieka słusznie dumnego i jego wyniosłości. Duma czy miłość siebie samego poczytywane były za objaw pychy i zarozumiałości, nadmierne eksponowanie własnej osoby i przywiązywanie wagi do spraw błahych. Także i dzisiaj domaganie się uznania dla siebie traktuje się czasem, zwłaszcza w krajach tradycyjnie katolickich, jako nieskromność, megalomanię, brak pokory. Widać tu wyraźnie wpływ chrześcijańskiego, zwłaszcza katolickiego systemu etycznego, gdzie duma, czy miłość samego siebie traktowana jest jako przywiązywanie wagi do spraw błahych, bo doczesnych. Domaganie się dla siebie uznania, także poprzez to co się w sensie materialnym osiągnęło w życiu, stanowi ciągle, np. w Polsce, coś podejrzanego.