3. Co wywołało powódź w lipcu 1997?
Powódź w lipcu 1997 w Polsce wywołały ulewne opady na południu kraju w dniach od 3 do 8 lipca. Opady te były wywołane specyficznym układem ośrodków niżowych nad Europą południową i środkowo – wschodnią, podczas gdy kraje Europy zachodniej były pod wpływem niżu znad Skandynawii, który dostarczał zimnego powietrza zasobnym w parę wodną niżom z południa.
Tak więc – szczególną cechą tej sytuacji atmosferycznej było duże natężenie i długi czas trwania opadów o wielkim zasięgu terytorialnym obejmującym nie tylko Polskę, ale także Czechy, Słowację i Austrię.
4. Co to spowodowało?
Intensywne opady deszczu – osiągające najwyższe wartości – doprowadziły do gwałtownego przyboru wód już 5 lipca. Na całej długości Odry zanotowano przekroczenie stanów alarmowych. W Opolu 11 lipca absolutne maksimum zostało przekroczone o 173 cm, a stan alarmowy utrzymywał się przez 17 dni.
5. Trochę liczb…
W wyniku tej powodzi śmierć poniosło 55 osób.
Pod wodą znalazło się 672 tysiące hektarów ziemi.
Podczas powodzi ewakuowano 162 tysiące osób.
Zalanych lub podtopionych zostało 1358 miejscowości.
Uszkodzonych lub zniszczonych przez powódź zostało 46 tysięcy domów i mieszkań.
Szacuje się, że łącznie wskutek żywiołu ucierpiało ok. 1,2 miliona osób w Polsce.
Powódź zniszczyła 3 172 kilometry dróg i 2 tysiące kilometrów linii kolejowych.
Zniszczonych zostało 480 mostów a 245 zostało uszkodzonych.
Powódź spowodowała zniszczenia w 2 tysiącach większych zakładów przemysłowych i 200 tysięcy małych firm usługowych.
Powódź zniszczyła 127 zabytkowych kamienic, 20 kościołów różnych wyznań, 10 pałaców, 13 muzeów i 4 wyższe szkoły artystyczne.
Ogółem straty materialne oceniono na 14 miliardów złotych.
6. Pomoc powodzianom w Opolu
Pierwsi ewakuowani z terenów objętych powodzią w wyznaczonych przez Miejski Sztab Przeciwpowodziowy punktach ewakuacji (internaty zespołu szkół mechanicznych oraz elektrycznych, szkoły podstawowe 3, 5, 29, a także II LO) pojawili się już w godzinach wieczornych 10 lipca. Do 16 lipca przez punkty ewakuacyjne przewinęło się 885 osób
z Opola i wielu innych miejscowości w kraju. Nieco później przebywało w nich średnio 550 osób, które korzystały z pełnej opieki miasta (noclegi, wyżywienie, pomoc socjalna oferowana przez MOPS).
7. Należy zaznaczyć, że powodzianie znajdowali miejsca także w akademikach Uniwersytetu Opolskiego i Politechniki Opolskiej, a także w miejscach parafialnych. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej pracował w systemie całodobowym.
Co więcej, znajdowali się wówczas także ludzie dobrego serca, którzy zapraszali do swoich domów obce osoby dotknięte klęską i oferowały im mieszkanie i wyżywienie.
8. Niemal natychmiast po przyjściu fali, 10 lipca zorganizowano kilka punktów przyjmowania darów: w ratuszu, na stadionie „Gwardii”, w hali widowiskowej „Okrąglak”,
w magazynach Opolskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego przy ulicy Wschodniej.
Dary przekazywane były powodzianom śmigłowcami, samochodami osób prywatnych i firm oraz transportem wodnym przy pomocy wojska, policji i WOPR.
9. POWÓDŹ 1997 ROKU JAKA KATASTROFA SPOŁECZNA I KULTUROWA
Rozmiary powodzi na Odrze i jej dopływach były tak wielkie, że przy ówczesnym stanie zabezpieczenia powodziowego musiała nastąpić katastrofa. Sprawniejsze systemy ostrzegania mogły jedynie zmniejszyć element zaskoczenia.
Władze i służby kryzysowe nie były w ogóle przygotowane do walki z kataklizmem, Brakowało sprzętu, środków transportu i komunikacji, a przede wszystkim jednego ośrodka decyzyjnego.
10. Dla mieszkańców Opola informacje o nadchodzącej fali powodziowej były odległe
i zbyt abstrakcyjne, by je poważnie traktować. Środki masowego przekazu również nie dostrzegały wagi problemu i nie mobilizowały społecznej czujności. Dopiero zalanie Nysy
i Kędzierzyna-Koźla uświadomiło mieszkańcom Opola możliwość wylania Odry.
Słynna folklorystka, profesor Simonides, mieszkająca blisko 30 lat na wyspie Pasieka
w Opolu, tak po roku wspomniała tamtą sytuację: „Nawet przy wylewającej się Odrze nie mieliśmy wody w piwnicy. Nie wierzyłam w powódź […] niestety nad ranem 10 lipca, sytuacja gruntownie się zmieniła. Nie było już czasu na nic […]. Podświadomie jak każdy człowiek wierzyłam w to, że takie okrutne przeżycia zdarzają się obcym, ale nie mnie”.
11. Miejscem tłumnie odwiedzanym były wały Odry. Ludzie spacerowali całymi rodzinami nadbrzeżnymi bulwarami, ulicami, robili zdjęcia podekscytowani niezwykłością rozgrywających się zdarzeń. Przekazywali najświeższe informacje sąsiadom i znajomym, którzy nie mogli wyjść nad rzekę. Sytuację tę Janina Hajduk-Nijakowska określiła mianem ZBRATANIA W GAPIOSTWIE. Jeszcze 9 lipca tłumy ludzi docierały do ogrodu zoologicznego, by zobaczyć „ogród w czasie powodzi”.
W obliczu katastrofy i tak dużego zagrożenia dla życia nie zabrakło w tamtym czasie turystów. Według Piotra Chmielewskiego jest to przykład TURYSTYKI DO MIEJSC KATASTROFY wynikającej z ludzkiej ciekawości, która NARAŻA NA NIEBEZPIECZEŃSTWO CIEKAWSKICH I UTRUDNIA ZARZĄDZAJĄCYM KRYZYSAMI PROWADZENIE AKCJI RATOWNICZEJ.
12. Reporter „Dziennika Zachodniego” podał konkretne przykłady owej „turystyki katastroficznej” 1997: „We Frankfurcie nad Odrą czynna była restauracja, z której oglądano wzbierającą falę – cena piwa rosła wraz poziomem wody. Pojawiły się gadżety. Sprzedawano koszulki z napisem Powódź pięćsetlecia. Doszło do tego, że policja niemiecka każe mandatami gapiów, dla których powódź jest tylko widowiskiem”. Pomysł ten chciał podzielić w Polsce właściciel warszawskiego biura oferując przeloty nad zalanym Opolem, Kłodzkiem, Raciborzem i Wrocławiem, ale z powodu protestu Polskiej Izby Turystycznej wycofał się
z tego.
13. Historyk Jan Kracik analizując zachowania Polaków w XVI, XVII i XVIII stuleciu wobec zbliżającej się zarazy podkreśla, że „w obrębie jednej formacji kulturowej postawy duchowe człowieka wobec elementarnych zagrożeń, przerastających w jednostkowe
i zbiorowe możliwości zapanowania nad kataklizmem, są niezwykle do siebie podobne mimo różnic miejsca i czasu. Gdy chwiały się fundamenty osobistego świata, a jutro było niepewne wielu oddawało się zapamiętale zabawie, pijaństwu, rozpuście. Chęć odwrócenia resztki życia w przyjemność, bez liczenia się z umierającymi obok, czy rozpasanie zagłuszające lęk stanowiły jeden ze sposobów ucieczki przed obsesją śmierci”.
Tak też działo się w Opolu, kiedy to mieszkańcy podzieleni byli na pokrzywdzonych
i „uratowanych”. Po drugiej stronie Odry trwały imprezy i pijaństwo, gdy tymczasem zalana część miasta ratowała swój dorobek. Prawobrzeżna część miasta stała się miejscem nierozumiejącym, obcym, skupiającym ludzi niedoświadczonych przez los. Ogródki piwne wokół ratusza do późnych godzin nocnych przepełnione były ludźmi, którym tragedia współmieszkańców z drugiego brzegu nie przeszkadzała w głośnej zabawie.
14. Według psychologa Andrzeja Eliasza „reakcje mieszkańców zagrożonych powodzią, którzy mówili: nie ma u nas powodzi, jest tylko wysoka woda. Specyficzną jednak reakcją na zagrożenie klęską jest przecenianie cykliczności zjawisk przyrody. Na przykład
z przekonania, że duża powódź w danym regionie występuje raz na kilkadziesiąt lat może brać się przekonanie mieszkańców rejonów narażonych na niebezpieczeństwo powodzi, że teraz nic im nie grozi, bo przecież ostatnia powódź była stosunkowo niedawno”.
Pierwsza noc powodzi z 10 na 11 lipca 1997 była dla ludzi źródłem głębokich przeżyć egzystencjalnych. Nad lewobrzeżną częścią miasta, która szybko pogrążyła się w głębokiej ciemności pojawi się zapalony nieboskłon pogodnej, gwiaździstej, letniej nocy. Dla znajdujących się w ciężkim stresie powodzian sytuacja ta niosła z sobą silne doznania „wertykalnego porządku świata” i poczucie nicości jednostki.
15. Dach stał się miejscem sąsiedzkich spotkań, nierzadko przy grillu, wyprowadzenia psów na spacer, dogodnym punktem obserwacji zalanego miasta i sąsiadów na innych dachach. „Na dachu sielanka. Przerwaliśmy grę w karty, przeszkodziliśmy paniom odzianym w kostiumy plażowe w opalaniu się – relacjonuje z pokładu śmigłowca dostarczającego żywność powodzianom reporter NTO. – Lecąca tym samym śmigłowcem dwuosobowa ekipa Polskiej Kroniki Filmowej stopuje kamerę, ma za złe te scenę. A co niby pozostało ludziom uwięzionym w wieżowcach podtopionych przez wodę?”.
16. Dary, wypłaty zapomóg, kredyty, przydziały mieszkań zastępczych skłóciły ludzi, ujawniając zawiść i pazerność. Zaczęto sobie zazdrościć, wręcz nienawidzić wzajemnie, co działało na zasadzie „czemu on dostał, a ja nie?”. W związku z tym wielu wójtów oskarżonych o niesprawiedliwy rozdział darów zrezygnowało z pełnienia swoich funkcji,
a jesienią – z tego samego powodu – samobójstwo popełnił ksiądz proboszcz.