Droga Polski do UE
Dzień 1 maja 2004 roku to data szczególna dla milionów Polaków, żyjących w kraju nad Wisłą. Wtedy bowiem, Polska wraz z dziewięcioma innymi państwami stała się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Zanim jednak nastąpił, ten historyczny moment w dziejach naszego narodu, musimy odbyć sentymentalną podróż wstecz, by przekonać się jak wielu wybitnych Polaków z mozołem pracowało na ten sukces. Sukces Polski, jako byłego kraju postkomunistycznego, a przede wszystkim Polski, jako kraju, który od zarania dziejów kształtował historię Europy, starego kontynentu.
Zacznijmy naszą podróż od drugiej połowy lat 80-tych. Nastąpiło wtedy nawiązanie stosunków dyplomatycznych naszego kraju z Europejską Wspólnotą Gospodarczą (EWG). Było to we wrześniu 1988 roku. Rok później Polska podpisała umowę w sprawie handlu
i współpracy gospodarczej, a pierwszym ambasadorem akredytowanym przez Brukselę został Jan Kułakowski. Ponadto nasz kraj, podobnie jak Węgry, został objęty programem PHARE,
w ramach którego najbardziej uprzemysłowione państwa świata skupione w Grupie G-7, przyznały bezzwrotną pomoc na restrukturyzację gospodarek tych państw. Koordynacją pomocy miała się zająć Komisja Wspólnot Europejskich. Oczywiście wszystko to, nie było by możliwe, gdyby nie zaczątki transformacji ustrojowej i ekonomicznej naszego kraju.
Po transformacji ustrojowej w Polsce, nasze wzajemne stosunki z EWG znacznie się pogłębiły. A mianowicie państwa Wspólnoty Europejskiej stały się głównym partnerem handlowym naszego kraju. Bez ceł mogliśmy eksportować towary do krajów Wspólnoty. Dzięki temu pojawiła się sposobność, aby Polska tak jak i wiele innych krajów, byłego bloku wschodniego przystąpiła do Wspólnoty Europejskiej. I tak oto Polska w maju 1990 r. złożyła wniosek o rozpoczęcie negocjacji dotyczących umowy o stowarzyszeniu ze Wspólnotami,
a na czele ekipy negocjującej stanął Jacek Saryusz-Wolski. Był to niewątpliwie pierwszy krok Polski, na długiej drodze do zostania członkiem dzisiejszej Unii Europejskiej.
Zastanówmy się zatem, co różniło inne państwa członkowskie, takie jak chociażby Wielka Brytania czy też i Dania, które po dość krótkim okresie przygotowawczym wstępowały do wspólnoty, od Polski i innych krajów postkomunistycznych? No więc, wiele. Przede wszystkim sytuacja geopolityczna w Europie, po upadku ZSRR. Formowanie się nowych państw, wojna na Bałkanach, rozpad Czechosłowacji - takie gwałtowne wydarzenia budziły niepokój w Brukseli i obawy o rozprzestrzenianie się istniejących konfliktów.
A ponadto sama Unia musiała przejść szereg reform, przed przyjęciem nowych członków.
Powróćmy jednak do meritum sprawy, czyli drogi naszego kraju by stać się członkiem UE. Dnia 16 grudnia 1991 roku w Brukseli podpisano Układ Europejski ustanawiający stowarzyszenie między Rzeczpospolitą Polską a Wspólnotami Europejskimi oraz ich państwami członkowskimi. Układ Europejski choć nie dawał żadnych gwarancji wejścia Polski do Wspólnoty, za to stwarzał ramy do dialogu politycznego, współpracy gospodarczej
i kulturalnej oraz ustanawiał podstawy do pomocy finansowej i technicznej dla Polski. Przede wszystkim jednak układ stanowił pomost do dalszej integracji naszego państwa z Unią Europejską (powołaną do życia w 1993 roku na mocy traktatu z Maastricht). Kolejnym nader ważnym etapem dla Polski był szczyt Rady Europejskiej w Kopenhadze w czerwcu 1993 roku. Wtedy to bowiem Rada Europejska wyraziła wolę przyjęcia krajów stowarzyszonych do Unii Europejskiej i sformułowała kryteria, które musiały spełnić państwa Europy Środkowej
i Wschodniej, aby stać się jej członkami. A dotyczyły one następujących kwestii:
kryteria polityczne : osiągnięcie przez państwa kandydujące stabilności instytucji gwarantujących demokrację, rządy prawa, ochronę praw mniejszości i praw człowieka
kryteria ekonomiczne : funkcjonowanie sprawnej gospodarki rynkowej oraz zdolność do sprostania konkurencji w ramach Unii Europejskiej
kryterium zdolności : zdolność do przyjęcia obowiązków oraz zdolność do korzystania z praw wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej
Znaczącym jest też fakt, iż sama Unia Europejska postawiła warunek, że rozszerzenie
o nowe państwa jest możliwe, o ile nie zahamuje to tempa procesu integracji europejskiej.
Kolejny etap to niewątpliwie szczyt w Atenach, dnia 8 kwietnia 1994 roku. Minister spraw zagranicznych RP, Andrzej Olechowski składa na ręce prezydencji greckiej oficjalny wniosek o członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Dnia 3 maja 1995 r. zostaje opublikowana przez Komisję Europejską tzw. „Biała Księga”. Dokument, w którym określono kolejność działań dostosowujących polskie prawo do przepisów obowiązujących
w Unii Europejskiej. Ze swej strony Polska powołała na mocy ustawy Komitet Integracji Europejskiej jako organ naczelny administracji rządowej, który wykonywać miał swoje zadania za pomocą Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. W styczniu 1997 roku rząd przyjął Narodową Strategię Integracji. W dokumencie tym określono główne cele i drogi dochodzenia Polski do członkostwa w Unii Europejskiej.
W grudniu 1997 roku, podczas szczytu Unii Europejskiej w Luksemburgu zapada decyzja
o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z krajami aspirującymi do wejścia do UE, w tym
z Polską. Rada Ministrów RP powołuje na stanowisko pełnomocnika rządu do spraw negocjacji z Unią Europejską Jana Kułakowskiego. Negocjacje rozpoczęły się w marcu 1998 roku. Dotyczyły one m.in. zweryfikowania prawa polskiego pod kątem zgodności z prawem unijnym. No a przede wszystkim od ustalenia warunków członkostwa w trzydziestu obszarach negocjacyjnych. Do najważniejszych kwestii spornych dochodziło w obszarach takich jak chociażby rolnictwo, ochrona środowiska, kwestia podatków, a także kwestia swobodnego przepływu osób państw członkowskich. Dużo emocji budziła sprawa wysokości dopłat do produkcji rolnej oraz długość okresu przejściowego na zakup ziemi przez cudzoziemców. Druga kwestia sporna dotyczyła dostępu Polaków do rynku pracy krajów członkowskich. W tych obszarach wynegocjowano okresy przejściowe. Okresy przejściowe dotyczyły również wielkości emisji zanieczyszczeń i wysokości podatku VAT.
W grudniu 2002 r. na szczycie UE w Kopenhadze nastąpiło zamknięcie wszystkich obszarów negocjacyjnych. Rada Europejska podjęła decyzję o rozszerzeniu wspólnoty o 10 krajów, w tym i o Polskę. Traktat akcesyjny podpisany został w Atenach 16 kwietnia 2003 roku, przez m.in. ówczesnego premiera RP Leszka Millera, Ministra Spraw Zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza oraz Sekretarz Komitetu Integracji Europejskiej, Sekretarz Stanu w MSZ Danutę Hübner.
Dalsza procedura obejmowała ratyfikację układu przez państwa członkowskie, Parlament Europejski i państwa kandydujące. W Polsce na podstawie artykułu 90 konstytucji polskiej zgodę na ratyfikację traktatu akcesyjnego mógł wyrazić Sejm lub można było w tej sprawie zarządzić referendum. Zdecydowano o zarządzeniu referendum, bowiem elitom politycznym zależało, aby tak doniosła decyzja zyskała silniejszą legitymizację w postaci woli ogółu narodu. I tak oto referendum akcesyjne przeprowadzone zostało w dniach 7-8 czerwca 2003 roku. Trwało dwa dni, gdyż chodziło o uzyskanie frekwencji powyżej 50 %, ponieważ tylko w tym wypadku wynik referendum byłby wiążący. W głosowaniu wzięło udział 58,85% uprawnionych. Pytanie postawione społeczeństwu brzmiało : "Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej". Na to pytanie twierdząco odpowiedziało 77,45 % głosujących. Polacy nie zawiedli. Choć nie brakowało
w społeczeństwie polskim wielu eurosceptyków, w tym także wśród elit politycznych.
Dnia 1 maja 2004 roku traktat akcesyjny wszedł w życie. Polska, wraz z 9 innymi państwami, stała się członkiem Unii Europejskiej. Marzenie wielu milionów Polaków wreszcie się ziściło.
I choć dziś minęło już wiele lat od tamtego historycznego wydarzenia, a UE boryka się
z poważnymi problemami, jak chociażby mocno dający się we znaki światowy kryzys gospodarczy, a wielu eurosceptyków złowieszczo wróży rychły upadek Unii Europejskiej, niemniej jednak kraje członkowskie dochodzą do porozumienia, wiedzą co to konsensus,
i mówiąc kolokwialnie dają radę. Jak mawia mój kumpel: „No i co, można!”, a no można.