Sądzę, iż książka ta stanowi doskonałą receptę na życie, postępowanie, zachowanie. Nie stanowi jednak typowego poradnika, który udzielałby rad w konkretnej, zaistniałej sytuacji. Ma ona bowiem na celu, uzmysłowienie odbiorcy tego, w jaki sposób działają mechanizmy ludzkiego zachowania, co determinuje człowiecze poczynania, a także czy to od samego człowieka zależą jego własne decyzje. Sądzę, że adresatami utworu nie są wyłącznie wyznawcy chrześcijaństwa, bowiem autor rzadko odnosi się w niej do postaci Boga- a bynajmniej nie jest widoczne w bezpośredniej relacji), brak też jakichkolwiek odsyłaczy do dziesięciu przykazań Bożych, bądź też kościelnych, za wyjątkiem dwóch rozdziałów, w których pojawia się refleksja o istocie duszy i przykazaniu miłości, i które insynuują czytelnikowi, że twórca książki jest wierzącym. Jednak adresat nie musi ich w ogóle czytać albo uznawać, bowiem jako stworzenie boskie, wyposażony jest w wolną wolę, dzięki której decyduje o tym, jak postąpić, a jak nie; co też będę starała się wykazać, w dalszej części moich rozważań. Autor nie usiłuje wskazać odbiorcy tego, czy konkretny rodzaj postępowania jest grzeszny, albo czy wiodą ku zbawieniu; ani też które uczynki uchodzą za dobre, które zaś są piętnowane. Mimo że autor książki jest osobą silnej i niczym niezmąconej wiary; próbuje przekazać odbiorcy wzorzec działania, w żaden sposób nie będący zależnym od jakiegokolwiek wyznania- konstruuje więc wzorzec uniwersalny. Wojtyła odnosi się do tego, czym kierują się istoty ludzkie, do człowieczej psychiki i poczucia moralności.
Dokonuje nasz Polak w swej książce dogłębnej analizy skomplikowanego procesu, określanego mianem "czynu". Deliberuje Wojtyła o tym, co czyn warunkuje, co wywiera wpływ na jego wykonanie, czy istnieje możliwość odwrotu od wykonania uczynku przy uświadomieniu sobie, że ów czyn jest naganny, bądź jego wykonanie przyczyni się do czyjegoś cierpienia lub skrzywdzi bliźniego. Na kartach tej książki, odnajdujemy próbę uzasadnienia fenomenu istoty ludzkiej w wyjątkowym, a jednocześnie zasadniczym typie ludzkiej egzystencji, jakim jest akt, czyn, działanie. Człowieczy czyn wyziera poniekąd z wnętrza jestestwa, ujawnia go, świadczy o jego doniosłości lub znikomości, o jego uduchowieniu i wrażliwości, a równolegle opisuje stosunek działającej jednostki względem innych jednostek i zbiorowości. Czyn stanowi więc osobliwą emanację człowieka i nosi w sobie człowieczą refleksję i człowieczą empirię. Autor ukazuje czyn jako swoistą najznamienitszą chwilę doświadczenia własnego "ja" oraz innego "ty". Nawołuje więc Wojtyła, że ów podmiot istniejący- stanowiący źródło czynu-to wyłącznie osoba, byt personalny; gdyż to osoba w człowieku funkcjonuje. Dalej pisze: "Doświadczenie każdej rzeczy, która znajduje się poza człowiekiem, łączy się zawsze z jakimś doświadczeniem samego człowieka. Człowiek nigdy nie doświadcza czegoś poza sobą, nie doświadczając w jakiś sposób siebie w tym doświadczeniu. Kiedy jednak mowa o doświadczeniu człowieka, to chodzi nade wszystko o fakt, że człowiek styka się, tzn. nawiązuje kontakt poznawczy z sobą samym".
Cóż zatem sprawia, iż człowiek dokonując jakiegoś czynu, musi zetknąć się z samym sobą? Co stanowi substancję łączącą doświadczenie i istotę ludzką? Odpowiedź jest prosta- to człowiecze czyny. To one umożliwiają ludziom wykorzystanie ich doświadczeń, umiejętności, wiedzy. Co jednak ma wpływ na to, że człowiek coś uczyni lub wykorzysta swą życiową mądrość? Czy w człowieku utkwione jest coś, co podpowiada mu, jak winien postępować? Albo może czyni to presja otoczenia, znajomych, idoli? A może wreszcie, to istota ludzka samodzielnie i autonomicznie sama stanowi o sobie, własnych pragnieniach, potrzebach, odczuciach. Odważę się stwierdzić, że człowiek samoistnie i swobodnie dysponuje możliwością zadecydowania o tym, który krok wykonać do przodu, kiedy wstrzymać chód, i kiedy się wycofać. Jego działania zależne są bowiem od niego samego, a to z tego względu, że istota ludzka posiada nieskończony zakres wolności, która w postaci wolnej woli- umożliwia mu podejmowanie kroków decyzyjnych.
W II rozdziale swojej książki, o tytule "Analiza sprawczości na tle dynamizmu człowieka", filozof mówi: "wolność najwłaściwiej unaocznia się każdemu człowiekowi w przeżyciu mogę - nie muszę.(...) Między mogę a nie muszę kształtuje się bowiem ludzkie chcę - ono zaś stanowi zdynamizowanie właściwe woli". Fragment ów, jakże klarownie i prosto, uzmysławia nam pojęcie i znaczenie słowa "wolność". Jest więc ona dla nas rozróżnieniem pomiędzy tym, co powinniśmy, a co jest dla nas możliwe. Śmiało można postawić znak równości między ludzkim "pragnę" a wolnością. Gdy nawet na chwilkę zatrzymamy się nad zagadnieniem wolnej woli, dostrzeżemy z łatwością, że jest to wątek priorytetowy dla istot ludzkich, równolegle jednak jawi się ów problem jako coś nadzwyczaj skomplikowanego i niełatwego. Czy wolność woli jednoznaczna jest z możliwością postępowania według własnych zachcianek? Czy może jest to wybór między dobrem i złem? Spostrzec można, iż wolności woli opiera się na swoistej autonomiczności. W chwili, gdy cos lub ktoś nakłania mnie do działania, czuję, że moja wolność jest zagrożona i ograniczona. Istota ludzka nie istnieje w próżni, zawsze otacza i ogranicza go materia, cielesność. W pewnym sensie jesteśmy więc zależni od mocy natury. Uniknąć tego w naszej egzystencji zwyczajnie nie możemy. Istnieje więc ograniczenie, którego żadnym sposobem nie da się wytępić. Papież- Polak sądzi, że aktywność jednostki nagromadza się w akcie działania. Czyn wywołuje zmiany w otoczeniu oraz naszym wnętrzu. Samostanowienie rozumiane jako władanie sobą stanowi źródło wolności. "Sobie panowie" - w taki sposób określa ludzi prawdziwie wolnych. Istota ludzka, która nie potrafi ujarzmić samej siebie, nie może posiadać wolności. A bez tej z kolei, nie istnieje żadna moralność i człowiek, a w ich miejsce pojawia się ograniczona maszyna.
Wolność zaobserwować możemy w akcie działania- tzw. actus humanus - działaniu ludzkim, z którego wynika, że istota ludzka jest w pełni świadoma swych poczynań. Czasem jednak powiadamy, że coś przebiega "mimo naszej woli", lub nawet "wbrew" i jest to na ogół coś, czego nie możemy odczuć i do czego się nie przyczyniliśmy -(actus hominis - coś się dzieje w człowieku).
Raz dostrzegamy, że "działamy", innym znów razem odnotowujemy, że "coś się w nas dokonuje". Pierwsza możliwość wskazuje, na stronę czynną czasownika "działać" oraz sprecyzowany podmiot "ja", który jest kreatorem konkretnej czynności. Druga zaś możliwość- to strona bierna czasownika "dziać się" w formie zwrotnej; która nie wskazuje na podmiot lub przedmiot czynność wykonujący. Dość powiedzieć, że sami jesteśmy twórcami jakiś poczynań- actus humanus (działanie ludzkie) - jest oznaczeniem czynu, którego ja-człowiek jestem sprawcą. Actus hominis (coś się w nas dzieje) - jest oznaczeniem tych wszystkich "uczynień", jak by powiedział kard. Karol Wojtyła, w których człowiek "jako konkretne ja nie jest czynny, w którym nie przeżywa jako ja swej sprawczości" .
W toku moich rozmyślań, najważniejsze jest to, by uzmysłowić sobie, że samoświadomość i wolność to momenty wskazujące na różnice pomiędzy czynem a uczynnieniem. To bowiem- jak np. oddech lub procesy chemiczne, przejęzyczenie- dokonuje się bez udziału mojej woli i jest autotelicznie nieświadome. Nie tworzy go, ani moja świadomość, ani też chęci; co jednak nie oznacza, że nie mogę być ich świadoma. Odbyć się to jednak może wyłącznie drogą wyjątkowego aktu gnosis- kompletnie różnego od odkrywanego uczynnienia. Rzecz wygląda inaczej w przypadku czynu.
Bowiem do jego przymiotów należą: bycie wolnym i bycie świadomym; co jest następstwem faktu, iż twórcą czynu może być wyłącznie osoba- ta bowiem jedynie wyposażona jest w świadomość i wolność.
Kiedy w chwili obecnej kreślę te zdania, czynność, którą właśnie wykonuję- pisanie; stanowi nie tylko czynność niezależną (piszę owe wywody, bo tego pragnę), ale też świadomością ( w toku pisania wyraźnie istnieje wątek świadomości, który powoduje, że posiadam wiedzę o tym, że "piszę" i "co piszę", bez potrzeby wykonywania nowych, konkretnych aktów gnostycznych).
Dwie te chwile- każda w różny sposób-pozwala mi sprawować kontrolę nad moim czynem: wolność (wola) - nad jego istnieniem (zaistnieniem i trwaniem), świadomość - nad jego postacią. Wydawać się może, że wspaniale odda się realność aktu działania, o ile stwierdzi się, że świadomość sprawuje pieczę nad tym, czy to, co dokonałem było tym konkretnym czynem- (by to moje pisanie było "pisaniem o wolności", a nie np. dowolnym pisaniem o czymkolwiek).
Aby jednak można było mówić o czynie zaistniałym i spełnianym, należy sprawić, abym wciąż go pragnęła i umożliwiła tym samym ujawnienie się go w moim zakresie wolności.
Problematyka czynu jest niezwykle szeroka i niezwykle ciężko ograniczyć się wyłącznie do znaczenia terminu "wolność". Wraz z nim funkcjonują pojęcie: woli i pragnienia. Wskazywać to może na to, że wolność unaocznia się wyłącznie wtedy, gdy jest przymiotem czegoś, a nie zaś bytem autonomicznym. Moim celem nie jest nakreślenie całej budowy aktu działania, bowiem może to stanowić przedmiot obszerniejszych rozważań. Ja pragnę tylko podkreślić, że czyn jest wolny z tego względu, że się go pragnie, choć wcale się nie musi pragnąć. Stąd też, pragnienie tego, "co mogę, ale nie muszę" ,konkretyzujące podjętą decyzję ( wybór zaś implikuje decyzję), wywołują istnienie owego czynu i jego realizację aż po moment ziszczenia. Żaden akt działania, zainicjowany przez wolny wybór, nie rozrasta się poniekąd "siłą bezwładności", jak ciało - w ruchu jednostajnym, ale winien być stale podtrzymywany przez to samo pragnienie, które motywowało podjęcie konkretnej decyzji. Tak więc proste "chcieć" umiejscowione jest nie tylko na starcie czynu, ale wyziera z niego całego. Stąd też uzasadnione jest twierdzenie o wolności aktu działania, bowiem tylko pragnienie jest całkowicie wolne samo w swej istocie.
Pragnienie zawsze wychodzi od kogoś, kto pragnie. Akt pragnienia pochodzi od pewnego "ja" i ukierunkowany jest na jakąś rzecz ("coś"), której pragnę. Abym mogła czegoś pragnąć, musi istnieć to w obrębie obszaru mojej świadomości.
Lecz abym mogła "pragnąć" w ogóle powinnam posiadać zdolność pragnienia względem określonych przedmiotów. A zatem, obok konkretnych aktów pragnienia, podkreśla się istotę samej zdolności pragnienia, czyli woli. Ta, jako taka- posiada potencjalną wolność i dzięki niej, o całym "ja" pragnącym władającym wolą- rzec można, że jest całkowicie wolne.
Ta nierozerwalnie złączona z wolą - wolność potencjalna "ja" pragnącego, aktualizuje się w jednostkowych aktach pragnienia tego, "co mogę, ale nie muszę".
Wola to władza intelektualna osoby, a więc taka jej prawidłowość (umiejętność), dzięki której może ona realizować właściwe akty, czynności; czyli- najprościej mówiąc- umożliwia ona urealnienie czynów.
Urzeczywistnienie się wolnych aktów działania, a więc chcianych- żąda tego, by wolę cechowała wolność, autonomiczność i otwartość. Akt działania jest wolny dlatego, że jest upragniony przez istotę ludzką, wyposażoną w wolną wolę. Podczas, gdy o człowieku powiemy, że jest wolny z racji posiadanej przez siebie wolnej woli; o woli natomiast, że jest wolną- bowiem może łaknąć czegoś, lecz nie musi; to o czynie orzekniemy, że jest wolny, bowiem pragnie go jego twórca. Fakt, iż istota ludzka wyposażona jest w wolną wolę i w takim znaczeniu jest wolną, posiada dalekosiężne następstwa, które- moim zdaniem- należy tu wykazać. Człowiek jako "ja pragnące", które chce dokonać czynu, choć nikt go do tego nie zmusza; unaocznia się jako ich twórca, który obarczony jest pełną odpowiedzialnością za ich wykonanie. Nie stanowi więc "ja pragnącego" w pełni zdeterminowanego, ale determinującego akt działania, a równocześnie samego siebie. . "Kiedy chcę czegokolwiek, wówczas równocześnie stanowię o sobie" -podkreślił Papież-Polak, a skoro tak, to poprzez wolną wolę nie tylko jestem jednostką autonomiczną w chwili, gdy dokonuje tego lub owego; ale jestem wolna, w chwili formowania samej siebie.
Dlatego też pisze papież Polak o autodeterminizmie jednostki i jej odpowiedzialności za akt działania i samą siebie.
Reasumując, pragnę podkreślić, że jesteśmy wolni, o tyle, o ile nasze akty działania wypływają z głębi naszej osobowości. Wolność jednoznaczna jest więc z byciem sobą, personalną dynamicznością. To ja, pragnę wyrazić siebie i wciąż to czynię. Co więcej, żadna presja, a ni też przemożny wpływ niczego na mnie nie wymusza. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że fasadowość jest męcząca i, że czujemy się komfortowo tylko wtedy, gdy nie udajemy nikogo przed nikim. Jednak w wolności przychodzi nam samo stanowić o sobie. W chwili, gdy postawię na wolność, pozostanę sobą. Wolność, niestety, często jest odrzucana, a szczególnie w chwili, gdy stajemy się świadomi odpowiedzialności za jej przejawy. Książka Papieża-Polaka uzmysłowiła mi znaczenie i rolę wolności i jej implikacji w życiu codziennym. Nie istnieje siła, która nakazałby mi pójść do kina lub teatru, do sięgnięcia po konkretny wiersz lub esej. Najprościej mówiąc- JESTEM WOLNA! I to w mojej gestii leży wybór życiowego postępowania. Oczywiście, w chwili, gdy pragnę życia, które nie wyrządzałoby innym krzywd i wiodło mnie ku szczęściu, przyjmie na swe barki ogrom odpowiedzialności za swą wolność, i nim coś uczynię, dokładnie rozważę i przemyślę wszelakie możliwe następstwa mojego wyboru i ich koherencję z moim systemem aksjonoramtywnym. Sądzę, że zapoznanie się z ta publikacją wzbogaciło moje wnętrze i mimo że kosztowało mnie to wiele wysiłku intelektualnego nie żałuję, że stałam się kolejnym adresatem papieskiego przesłania. Unaoczniło mi ono wiele istotnych problemów, którym wcześniej nie poświęcałam nawet chwili refleksji i zadumy.