Walka popytu z podażą
Równoważenie popytu i podaży w punkcie chwilowej ceny rynkowej jest podstawową teorią ekonomiczną, opisującą zachowanie się rynku: dostawców i odbiorców, jako interakcji w naturalny sposób regulującej ceny. I choć jest to walka, nie chodzi wcale o wyłonienie zwycięzcy.
Wyobrażmy sobie średniowieczne miasteczko, gdzie w dzień targowy na rynku pojawiali się przyjezdni kupcy z różnorakimi towarami na sprzedaż. Stragany otwierali też rzemieślnicy wystawiając swoje wyroby, oraz okoliczni chłopi z płodami rolnymi. Od rana po rynku zaczynali kręcić się mieszczanie, a to chcąc kupić jedzenie na parę dni, a to próbując znaleźć poszukiwane narzędzia czy też zamorskie specjały. Jedna i druga strona pragnie zawrzeć transakcje, bowiem ma określone potrzeby.
Sprzedający chcą wymienić towary na gotówkę, gdyż to było ich celem - wtedy zrealizują zysk. Pieniądze są potrzebne na spłacenie kredytów i na utrzymanie, a towary mogą się popsuć. Tak więc sprzedający mają przymus pozbycia się swoich dóbr. Jest to organiczna podaż, to znaczy chęć upłynnienia towarów przed końcem dnia targowego.
Kupujący pragną wymienić gotówkę na potrzebne im rzeczy: sprzęty, tkaniny, jedzenie. Mają potrzebę umeblowania domu, uszycia ubrań czy też po prostu nakarmienia rodziny. Przyszli na targ aby zaopatrzyć się w produkty i na pewno nie wrócą do domu z pustymi rękami. Ich przymus zakupów to organiczny popyt na towary.
Wyobraźmy sobie teraz, że tak się złożyło, iż na targu pojawiło się dużo więcej chleba niż chętnych na jego kupno. Żaden piekarz nie będzie chciał zostać z niesprzedanym pieczywem, więc gdy tylko fakt ten ujrzy światło dzienne, sprzedający zaczną wszelkimi metodami zabiegać o przyciągnięcie kupujących właśnie do siebie. Ich motywem jest przymus pozbycia się chleba w zamian za gotówkę, w przeciwnym razie poniosą niepowetowaną stratę wyrzucając cały towar. W istocie jest tylko jeden sposób reakcji, a mianowicie obniżenie ceny. Być może nie będzie się to działo natychmiast, tylko stopniowo, w miarę wykupywania chleba, gdy chętnych będzie ubywać. Przewaga podaży nad popytem spowodowała spadek ceny pieczywa.
W drugą stronę działa to analogicznie. Jeśli kupujących będzie o wiele więcej niż dostępnych bochenków, piekarze dostrzegą szansę zarobku na podniesieniu cen i na pewno to zrobią obserwując bitwę kucharek o topniejące w oczach pieczywo. Przewaga popytu nad podażą powoduje podniesienie cen, po jakich będą zawierane kolejne transakcje. Można sobie wyobrazić, że ostatni bochenek pójdzie za niebotyczną kwotę.
Swoją drogą, aż się prosi, żeby pójść dalej i opisać tworzenie się bańki cenowej, ale to jednak innym razem.
Handel akcjami podlega tym samym mechanizmom co każdy inny handel w warunkach rynkowych, opisanych w ekonomii jako prawo popytu i podaży. Teoria twierdzi, że w każdym momencie na każdym rynku można określić w przybliżeniu krzywą popytu i podaży na dane towary. W popycie chodzi o to, jaką ilość towaru jest w stanie teoretycznie wchłonąć rynek przy kolejnych hipotetycznych cenach. Im większa będzie cena, tym mniej towaru odbiorcy będą w stanie zakupić, a to dlatego, że między innymi dysponują ograniczoną ilością gotówki. Z kolei podaż to ilość towaru, jaką teoretycznie producenci są gotowi dostarczyć na rynek przy kolejnych hipotetycznych poziomach cenach. Tutaj mamy z pozoru paradoks: im większa miałaby być ilość dostarczonego towaru, tym większej ceny żądają wytwórcy. Wyjaśnieniem są ograniczone moce produkcyjne oraz prawo malejących zysków przy zwiększaniu produkowanej ilości, które mają być skompensowane zwiększeniem ceny. Da się to przełknąć, choć w pierwszej chwili brzmi nielogicznie.
W każdej chwili punkt przecięcia krzywej popytu i podaży wyznacza cenę równowagi, przy której dochodzi do transakcji. Zauważmy, że przebieg jednej i drugiej krzywej może się ciągle zmieniać: wyginać oraz przesuwać. W praktyce widzimy to tak, że uczestnicy rynku choćby na opisywanym średniowiecznym targu, zmieniają wystawione ceny towarów aż dojdzie do satysfakcjonującej ich transakcji.
Podobnie dzieje się na giełdzie. Oferty zakupu i sprzedaży akcji każdej ze spółek widzimy w tak zwanych arkuszach ofert. Ich zawartość może się ciągle zmieniać. Zobaczmy jak wygląda przykładowy arkusz po zamknięciu sesji. Zupełnie nieważne jaka to spółka i kiedy, bo zawsze jest to jest podobnie.
Arkusz Kupna | Arkusz sprzedaży |
---|---|
Liczba K | Cena K |
100 | 26,10 |
42 | 26,03 |
127 | 26,02 |
150 | 26,01 |
200 | 26,00 |
1000 | 26,00 |
35 | 25,70 |
60 | 25,01 |
40 | 25,00 |
150 | 24,50 |
50 | 24,40 |
40 | 24,10 |
70 | 24,01 |
300 | 23,30 |
50 | 23,00 |
461 | 21,43 |
169 | 21,20 |
200 | 20,10 |
100 | 20,02 |
200 | 19,20 |
280 | 18,00 |
500 | 0,01 |
Specjalnie wstawiłem tutaj cały arkusz, żeby pokazać zjawisko opisywane już wcześniej: różniące się cele, oczekiwania i sytuacja poszczególnych inwestorów. Długa strona Sprzedaży oznacza, że występujące w niej pakieciki akcji są wystawione do sprzedaży po uwidocznionych cenach. Jeśli obecnie kurs wynosi około 26 złotych, to na co liczy inwestor, który chce sprzedać swoje akcje za 50 złotych? Nie wiemy, ale zapewne po tyle je kupił i nie chce oddać taniej gdyż boi się straty. Natomiast zlecenia sprzedaży po sto złotych i więcej to albo zabawa, albo czysta naiwność.
To co widzimy jednak na górze, to spread pomiędzy najlepszą ofertą Kupna (26,10) i najlepszą ofertą Sprzedaży (26,78). Gdyby w tym stanie rzeczy rynek był dalej otwarty, nie zachodziłyby żadne transakcje. Strona kupująca trwa przy swoim, to znaczy deklaruje chęć zakupów po cenach podanych po lewej stronie, a strona sprzedająca pozbędzie się akcji po cenach widocznych po prawej stronie. Nie zachodzą żadne transakcje i mówimy, że rynek dla akcji tej spółki znajduje się w równowadze.
Do transakcji dojdzie dopiero wtedy, gdy pojawi się nowa oferta (albo ulegnie zmianie któraś z wystawionych) pokrywająca się z istniejącą. Innymi słowy, jeżeli pojawi się kupujący z gotówką i przemożną chęcią kupienia akcji, to chcąc mieć już teraz akcje nie ma wyboru - musi zaakceptować wystawioną ofertę Sprzedaży. Jeżeli nie wystarczą mu 154 akcje po 26,78 złotych, to kolejne 1500 akcji może mieć już po 26,85 złotych. Jeśli rzeczywiście będzie dokonywał takich transakcji, to ich efekt ujrzymy na wykresie w postaci rosnącego kursu. Oznacza to, że pojawił się popyt. I cena idzie w górę, zgodnie z opisanym wyżej prawem równoważąc popyt i podaż.
Nietrudno sobie wyobrazić co się stanie, gdy pojawi się człowiek chcący natychmiast sprzedać swoje akcje. Musi on zaakceptować ofertę kupna, czyli zgodzić się na cenę 26,10. Ale za tyle może on sprzedać zaledwie 100 akcji. Jeśli ma ich więcej, to kolejne 42 sztuki pójdą po 26,03 złote, i tak dalej. Pojawiająca się podaż, czyli konieczność sprzedaży, ciągnie cenę w dół.
Oczywiście zapis transakcji i zawartość arkuszy na bieżąco obserwują inni inwestorzy, zarówno ci posiadający gotówkę, jak i akcje. Widząc zmieniającą się sytuację mogą chcieć jakoś ją wykorzystać, to znaczy wystawić odpowiednie zlecenie zmieniając tym samym zawartość arkuszy i korzystając z fali popytu i podaży aby kupić taniej, a sprzedać drożej. Przynajmniej teoretycznie jest to możliwe, więc rynek reaguje cały czas. Jednak sesja kończy się o 16:30 (po wcześniejszym równoważeniu rynku) i ten kto nie dokonał transakcji, nie wie co będzie jutro. Rynek wystartuje od nowa, naładowany nowymi informacjami, emocjami i oczekiwaniami. Tak jak na targu, gdzie rano przyjeżdżają dostawcy ze świeżym towarem i handel zaczyna się od zera, w zupełnie nowej sytuacji. Całkowicie nieważne jest co działo się wczoraj. Ani nawet 5 minut wcześniej.