W Polsce płacimy niskie podatki. Zobacz, ile wynoszą stawki podatkowe w Europie
Polska należy do grupy krajów w UE, które nie łatają budżetu, łupiąc najbogatszych obywateli. Idziemy pod prąd, bo większość państw koszty walki z kryzysem zadłużenia przerzuciła na osoby zarabiające najwięcej.
Tylko kilka krajów Unii Europejskiej nakłada dziś niższe niż Polska podatki dochodowe dla osób najlepiej zarabiających. To Czechy, Węgry, Słowacja, Bułgaria i Estonia. Inne państwa zdecydowały o większym „zajęciu” dochodów osób osiągających największe zyski. Rząd Donalda Tuska się od tego powstrzymał – wynika z danych przeanalizowanych przez Ernst & Young.
Liberalne obciążenia
1 stycznia 2009 r. górna stawka podatku PIT spadła w naszym kraju z 40 do 32 proc. Osoby zarabiające do 85,5 tys. zł rocznie płacą 18 proc. Od tego czasu PIT nie był zmieniany. Tymczasem w minionych czterech latach to właśnie podatek od dochodów osobistych był w Europie podnoszony najczęściej – rządy chciały w ten sposób uchronić konkurencyjność swoich firm, utrzymując na niezmienionym poziomie lub nawet obniżając podatek od zysku przedsiębiorstw (od 2008 r. średnia stawka CIT w UE wręcz spadła z 23,9 do 23,5 proc.).
W ten sposób władze państw Unii mają nadzieję na pogodzenie dwóch spraw: utrzymanie wzrostu i konkurencyjności gospodarki z koniecznością redukcji długu i deficytu budżetowego – tłumaczy taką strategię Charles Menard z Ernst & Young.
W efekcie dziś aż 8 krajów UE pobiera od najbogatszych podatek na poziomie przekraczającym 50 proc. dochodów. W Szwecji górna stawka PIT sięga 56,6 proc., a w Hiszpanii i Francji, wliczając w to specjalną daninę przeznaczaną na subwencje socjalne, 52 proc. I w tym ostatnim kraju byłaby jeszcze wyższa, gdyby kilka dni temu Trybunał Konstytucyjny nie zablokował wprowadzenia kolejnej, 75-proc. stawki. Tylko w zeszłym roku średnie stawki podatku dochodowego, jakie płacą Francuzi, skoczyły z 34,69 do 41,17 proc.
Dziś nawet kraje uchodzące za liberalne o wiele bardziej obciążają dochody zamożnych obywateli niż polski fiskus. Górna stawka PIT w Wielkiej Brytanii to już 45 proc., a w Irlandii – 41 proc. Podatek dochodowy idzie w górę nawet w tych nielicznych krajach Europy Środkowej, które jeszcze niedawno wprowadziły radykalną reformę systemu fiskalnego.
Od 1 stycznia górna stawka PIT na Słowacji wzrosła dla osób zarabiających więcej niż odpowiednik 3,3 tys. euro miesięcznie z 19 do 25 proc. Z kolei w Czechach ten samwskaźnik ma wzrosnąć na początku przyszłego roku z 15 do 20 proc. Radykalnie niskie stawki PIT utrzymują więc już tylko najbiedniejsze kraje Unii: Rumunia i Bułgaria (10 proc.).
Bez presji
Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że w tym roku Polska powinna obniżyć do 3 proc. PKB deficyt budżetowy, a dług naszego kraju ma nadal spadać. To oznacza, że znika presja na rzecz podniesienie podatków PIT, podczas gdy w wielu innych krajach Unii uzdrowienie finansów publicznych nadal jest konieczne.
Fiskus łupie jednak indywidualnych podatników także w innym sposób: poprzez podniesienie stawek VAT. Tu nasz kraj nie wypada już tak korzystnie. Choć średnia tego podatku w Unii także wzrosła od 2009 r. z 19,8 do 21 proc., to w Polsce stawka (23 proc.) należy do wysokich w Europie.
Utrzymanie relatywnie niskich stawek podatków od dochodów osobistych spowodowało, że polski rząd nie miał już możliwości dalszego obniżenia wysokości CIT, jak to zrobiło wiele innych krajów Unii. Pozostała więc wprowadzona przed 10 laty przez rząd Leszka Millera stawka 19 proc. Nadal jest ona jednak niższa niż średnia w Unii (23,5 proc.). Co więcej, w okresie kryzysu okazało się, że część krajów, które do tej pory miały radykalnie niskie stawki, teraz musiały z nich zrezygnować. Rząd Roberta Fico podniósł na przykład od nowego roku z 19 do 23 proc. stawkę CIT, mimo że była ona jednym z istotnych argumentów dla przyciągnięcia kluczowych inwestorów jak Peugeot, Kia i Volkswagen.
Co jeszcze ujednolicić?
Oprócz niskich stawek bardzo ważne jest również, aby były one stabilne, bo w ich oparciu są dokonywane inwestycje pomyślane na lata, o ile nie dziesięciolecia – uważa Charles Menard.
Jeśli chodzi o CIT, to w UE widoczna jest wyraźna tendencja nie tyle do jego podwyższania, ile do ujednolicania jego podstawy. W przyjętej w ubiegłym roku Zielonej Księdze rządy Niemiec i Francji ustaliły program harmonizacji podatku CIT najpierw w obu krajach, a potem w całej Unii. To inicjatywa dla Polski bardzo niekorzystna, bo stawki w obu krajach (ok. 33 proc.) są o wiele wyższe niż u nas.
Berlin i Paryż dążą jednak także do ujednolicenia w UE nie tylko wysokości, lecz także zasad opodatkowania firm, w tym reguł amortyzacji czy odliczeń odsetek płaconych od kredytów inwestycyjnych.
Plany Niemiec i Francji idą zresztą jeszcze dalej: oba kraje chcą doprowadzić do jednolitego podatku od nośników energii w Unii oraz od transakcji finansowych.
Na razie postęp w tym względzie jest jednak niewielki, bo decyzje w tej sprawie wymagają jednolitego poparcia wszystkich krajów Unii Europejskiej. Poza Polską projekt Merkel i Hollande’a kwestionują m.in. Wielka Brytania i Szwecja.
Osiem krajów UE zabiera bogatym ponad 50 proc. zysku na podatki
autor: Łukasz Zalewski31.12.2012, 07:00; Aktualizacja: 31.12.2012, 08:11
Wprowadzenie we Francji w ostatnim czasie 75-proc. stawki dla podatników zarabiających powyżej 1 mln euro rocznie spowodowało, że najbogatsi Francuzi zaczęli rezygnować z obywatelstwa i przyjmują obywatelstwo belgijskie. Na taki ruch zdecydował się m.in. światowej sławy aktor Gerard Depardieu, co odbiło się głośnym echem na świecie.
W Polsce też obowiązuje 75-proc. stawka podatku dochodowego. Nakładana jest ona jednak tylko na podatników, którzy nie ujawnili dochodów (lub których dochody nie znajdują pokrycia w ujawnionych źródłach), i często nazywana jest konfiskatą mienia. Zarobki i wiele innych dochodów jest opodatkowanych progresywną skalą podatkową z dwiema stawkami – 18 i 32 proc. Pojawiają się też pomysły (a nawet projekty ustaw), aby przywrócić trzecią stawkę – 40-proc. lub wprowadzić nową, 50-proc. Eksperci twierdzą jednak, że systempodatków dochodowych byłby bardziej sprawiedliwy, gdyby obowiązywała jedna, liniowa stawka PIT.
Dr Janusz Fiszer, partner w PwC, docent Uniwersytetu Warszawskiego, przyznaje, że pojęcie sprawiedliwości w podatku dochodowym od osób fizycznych jest kwestią bardzo względną. – Dla jednych ekspertów sprawiedliwość oznacza progresję, a nawet bardzo ostrą progresję – stwierdza. Dla innych – do których zalicza się nasz rozmówca – sprawiedliwość podatkowa oznacza mniej więcej równe obciążenie dochodów.
– Mówiąc „mniej więcej”, mam na myśli potrzebę zapewnienia osobom o bardzo niskich dochodach pewnego minimum, tak aby mogły one zaspokajać podstawowe potrzeby i nie były zdane na pomoc społeczną – wyjaśnia ekspert. Podobny pogląd prezentuje Józef Banach, radca prawny w InCorpore Banach Szczepanik Partnerzy.
– Powinniśmy w Polsce unikać karania osób lepiej zarabiających, a co za tym idzie wprowadzić liniową stawkę PIT przy jednoczesnym znacznym podwyższeniu kwoty wolnej od podatku jako elementu wspomagania osób o najniższych dochodach – uważa. – W takim rozwiązaniu – tłumaczy – osoby o niskich dochodach nie płaciłyby podatku w ogóle lub płaciłyby relatywnie niższy.
Józef Banach przekonuje, że tylko stawka liniowa w PIT może być rozpatrywana jako sprawiedliwa w klasycznym ujęciu sprawiedliwości, czyli przykładaniu tej samej miary do każdego człowieka.
Zwraca uwagę, że jeżeli podatnik zarabia więcej, to i tak płaci kwotowo wyższą daninę. Zdaniem Józefa Banacha stawka progresywna PIT jest z założenia niesprawiedliwa, gdyż osoba lepiej zarabiająca jest niejako karana – w imię dość pokrętnie rozumianej solidarności społecznej. Zwrócił na to uwagę również wspomniany Gerard Depardieu, uzasadniając decyzję o wyjeździe z Francji z powodu wprowadzenia 75-proc. stawki.
– Wyjeżdżam, bo wy (władza.) uważacie, że należy karać ludzi za sukces, talent, twórczość. Czy to nie jest właśnie żałosne? – stwierdził.
Janusz Fiszer przekonuje, że w przypadku stawek progresywnych u większości podatników natychmiast pojawia się chęć obniżenia podstawy opodatkowania – na różne sposoby. W przypadku podatku liniowego taka pokusa znika.
W Polsce opodatkowanie stawką liniową mogą wybrać przedsiębiorcy (19 proc.). – Gdy wprowadzono taką, notabene bardzo dobrą możliwość, wielu podatników stało się – mniej lub bardziej realnie – przedsiębiorcami – przypomina Janusz Fiszer.
Zwraca też uwagę, że stawki liniowe obowiązują w wielu państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Wahają się one od 10 do 25 proc. Jego zdaniem, gdyby nie kryzys finansowy z lat 2008–2009 i trwające problemy strefy euro, a tym samym zwiększone potrzeby budżetowe poszczególnych państw, systemy podatków o stawkach liniowych byłyby stosowane jeszcze częściej. W ocenie Józefa Banacha w Polsce stawka takiego podatku mogłaby wynosić między 18 a 20 proc.
Renata Dłuska, partner, radca prawny i doradca podatkowy w MDDP Doradztwo Podatkowe, zwraca z kolei uwagę na to, jak podatki postrzegają podatnicy.
– Sprawiedliwość i podatki to dla większości z nich pojęcia, które mają niewiele punktów wspólnych – stwierdza.
autor: T.B.02.08.2012, 13:37; Aktualizacja: 02.08.2012, 13:40
25 proc. naszej comiesięcznej pensji oddajemy państwu. Głównym obciążeniem naszych dochodów są podatek PIT oraz składka na ubezpieczenie społeczne – wynika z raportu PwC, „Opodatkowanie osób fizycznych w Unii Europejskiej”. Nie odbiegamy w tym zakresie od europejskiej średniej. Najwięcej pieniędzy zostaje w kieszeni m.in. Cypryjczyków, Maltańczyków i Słowaków, gdzie podatki są najniższe – pisze portal newseria.pl
Autorzy raportu przeanalizowali obciążenia podatkowe podatników we wszystkich krajach Unii Europejskiej.
W Polsce średnia pensja po odliczeniu obciążeń podatkowych i składek ubezpieczeniowych wynosi dziś około 75 procent i jest niemal zbieżna z unijną średnią (76 proc.). Lwią część naszych pensji wciąż pochłaniają składki na ubezpieczenie społeczne – 13 procent. Więcej od nas oddają na ten cel Francuzi, Estończycy i Czesi. Najniższe składki w Europie są w Danii. Na podatek dochodowy od osób fizycznych (PIT) idzie z naszych pensji ok. 11 proc.
„Kraje, które pozwalają swoim obywatelom na zachowanie największej kwoty pensji netto, czyli tego, co otrzymujemy na rękę, to są Cypr i Malta” – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Joanna Narkiewicz–Tarłowska, starszy menadżer w dziale prawno-podatkowym PwC – „To są także kraje z podatkiem liniowym, czyli Słowacja, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Litwa, Łotwa i Estonia.
Podatek liniowy korzystny dla podatników
W portfelu podatników z tych krajów zostaje około 80 proc. ich comiesięcznegowynagrodzenia. Co warto zaznaczyć, przeciętne wynagrodzenie netto osób zarabiających średnią krajową w krajach, które wprowadziły podatek liniowy jest wyższe – o 5 procent – od średniej, notowanej w krajach z tradycyjną skalą podatkową. W pierwszym przypadku jest to 79 proc., w drugim – 74 proc..
„Podatek liniowy jest z pewnością bardziej korzystny dla podatników, bo wraz ze wzrostem wynagrodzenia wzrasta stawka podatkowa i osoby o wyższych dochodach, które inwestują, prowadzą działalność gospodarczą mogą korzystać z tych niższych stawek” – tłumaczy ekspertka PwC.
Z drugiej strony, podatek liniowy może zmniejszyć wpływy do budżetu państwa. „Wiemy, że np. kraje takie jak Rumunia i Słowacja przymierzają się do zmiany tego modelu na system progresywny w związku z obecną trudną sytuacją gospodarczą” – zaznacza Joanna Narkiewicz–Tarłowska.
Wyniki tegorocznego badania zbliżone są do ubiegłorocznych rezultatów. Zmiany w systemach podatkowych wprowadziło kilka państw.
„Węgry na przykład wprowadziły 16-procentowy podatek liniowy i ulgi prorodzinne. Dzięki temu osoby posiadające rodziny, korzystając ze wspólnych rozliczeń z małżonkiem, osiągają wyższe pensje netto. W podobnym kierunku poszła Szwecja, gdzie również daje się zauważyć nieznaczny wzrost wynagrodzeń” – wymienia ekspertka.
Nowości w czasie dekoniunktury
Można się jednak spodziewać, że dalsza dekoniunktura i idące w ślad za nią problemy budżetowe zmuszą niektóre europejskie rządy do zwiększenia obciążeń podatkowych. Zapowiadają to m.in. Czesi, Portugalczycy i Włosi. Wyjątkiem pod tym względem jest Łotwa, która zamierza obniżyć podatki w najbliższym czasie o 5 pkt. procentowych.
W kierunku zwiększania obciążeń poszła już balansująca na granicy bankructwa Grecja. Wprowadziła tzw. podatek solidarnościowy, płacony przez najlepiej zarabiających, co spowodowało, że pensja netto w ujęciu procentowym do pensji brutto spadła.
„W pewnym stopniu kryzys oddziałuje na wynagrodzenia w sensie nominalnym, czyli zarabiamy kwotowo mniej” – przyznaje Joanna Narkiewicz–Tarłowska z PwC.
Podobne zjawisko udało się zauważyć w Luksemburgu, który w związku z problemami budżetowymi wprowadził tzw. podatek kryzysowy. Ten jednak w pewnym stopniu został zrekompensowany ulgami prorodzinnymi.
Prorodzinna Unia, na czele z Francją i Czechami
Nie tylko Luksemburg traktuje rodziny w sposób uprzywilejowany. Ulgi rodzinne, możliwość wspólnego rozliczania się z małżonkiem albo z dzieckiem oraz całe prorodzinne systemy odliczeń stosowane są w całej Unii Europejskiej.
„Kraj, który w najbardziej korzystny sposób traktuje rodziny to Francja, która ma specjalny system podziału dochodów przez wszystkich członków rodziny, nie tylko przez małżonków. Podobnie Republika Czeska” – wymienia Joanna Narkiewicz–Tarłowska.
Z analiz, przeprowadzonych przez specjalistów PwC wynika, że na zastosowaniu ulg rodzinnych podatnik zyskuje średnio 15 proc. średnich zarobków.
Marzenie skarbówki: opodatkować nawet to, czego nie ma i nigdy nie było
autor: Łukasz Zalewski23.07.2012, 08:40; Aktualizacja: 23.07.2012, 08:43
Jeśli ktoś szuka logiki w poczynaniach fiskusa, nie nadaje się do pracy w urzędzie skarbowym. Fiskus żąda podatku od pracowników, którym pracodawca opłacił wyjazdy i imprezy integracyjne, basen czy zajęcia na sali gimnastycznej. Nieważne, że część z nich została w domu, nie umie pływać lub ma złamaną rękę.
Fiskus uwielbia zasady i grę w zachowanie pozorów. Oprócz tego jego specjalnością są gry wojenne. W ostatnich tygodniach przeprowadza na masową skalę ćwiczenia z tzw. nieodpłatnych świadczeń. Zdarza się bowiem, że pracodawca w przypływie dobroci ofiaruje swoim pracownikom różnego rodzaju świadczenia, jak wyjazdy integracyjne, zajęcia na basenie, wstęp na salę gimnastyczną, na której można pograć w piłkę nożną czy koszykówkę. Daje też kawę, herbatę, ciasteczka w trakcie pracy oraz bilety do kina, teatru czy na koncert. I bywa także, że z dostępu do tych świadczeń mogą skorzystać wszyscy chętni – pracodawca nie wprowadził limitów, jeśli chodzi o grupę uprawnionych. I w tym momencie do gry mogą wkroczyć urzędnicy skarbówki.
Wymachując ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych, informują, że wszyscy pracownicy, którzy mogli skorzystać z dodatkowych świadczeń, otrzymali przychód i teraz trzeba zapłacić PIT. Pracownicy są oburzeni, bo na wyjeździe, w sali sportowej czy na basenie chcą integrować się ze sobą, a nie z fiskusem. A jeszcze płacić mu za to pieniądze? Zaczynają się podchody.
Sprawa idzie do sądu, najczęściej z inicjatywy pracodawcy. Okazuje się bowiem, że nie wszyscy pracownicy skorzystali z tego, co firma im proponowała. Niektórzy wolą spędzić czas w domu, zamiast na integracyjnym wyjeździe. Inni nie potrafią pływać, więc nie mają zamiaru chodzić na basen. I tak dalej. A nikt nie sprawdzał, kto z jakich zajęć korzystał, wszak żadna z tych rzeczy nie jest obowiązkowa. Dlatego nie sposób stwierdzić, kto ma przychód, a kto nie, zgodnie z zasadą: jeśli nie można przyporządkować przychodu do konkretnego pracownika, to go nie ma.
Fiskus ma jednak swój pomysł na rozwiązanie tego problemu. Twierdzi, że wydatki na świadczenia trzeba podzielić na wszystkich pracowników, którym świadczenie „postawiono do dyspozycji”. A jeśli pracodawca chce ustalić, komu doliczyć wartość świadczenia do pensji, to nie powinien robić trudności, tylko sporządzić listę z niego korzystających. Jeśli nie ustali, to powinien świadczenie doliczyć do pensji każdemu pracownikowi. Wziął, nie wziął, korzystał czy nie. Ważne jest bowiem, że mógł to zrobić.
Prócz sporów o zajęcia sportowe i wycieczki do sądów trafiają także kłótnie o dostęp do kawy z mlekiem i cukrem. Albo herbaty. Co ciekawe, fiskus nie zawsze bywa tutaj konsekwentny. Czasem macha ręką i uznaje, iż fakt, że firma oferuje swoim pracownikom bezpłatny dostęp do gorących napojów, nie jest jeszcze powodem, aby płacili od tego podatek dochodowy. Ale częściej upiera się, że taki poczęstunek jest dla pracowników przychodem ze stosunku pracy. I tu znów pojawia się problem: kto pił, a kto nie pił. A jak pił, to ile. Gorzką kawę lub herbatę, czy może jeszcze słodził i podlewał obficie mlekiem?
Oj, nie ma pewnie nasza skarbówka czym się zajmować. Na szczęście jest kilka rzeczy stałych, nawet w tym pełnym pułapek i zawiłości świecie.
Jeśli mąż użyczył żonie środki trwałe (np. pożyczył jej samochód), nie będzie musiała od tego zapłacić PIT, wystarczy, że podziękuje ślubnemu. I jeśli dostaniemy jakiś dyplom (plakietkę czy odznaczenie branżowe), też nie będziemy musieli za to płacić podatku. W każdym razie na razie.
Wzrost podatków osobistych na świecie to efekt kryzysu. Polska niechlubnym liderem
autor: Agnieszka Pokojska13.11.2012, 08:25; Aktualizacja: 13.11.2012, 08:29
Efektywna stopa opodatkowania osób fizycznych oraz górny próg na świecie w 2012 rokuźródło: DGP
W Europie Środkowo Wschodniej jesteśmy niechlubnym liderem, jeśli chodzi o wysokość obciążeń podatkowych dla osób fizycznych, wynika z raportu KPMG.
Firma ta obliczyła, że dla dochodu odpowiadającego 100 tys. dol. brutto rocznie efektywna stopa podatku dochodowego powiększonego o obowiązkowe koszty ubezpieczeń społecznych ponoszonych przez pracownika to 35,3 proc.
– Przykładowo u naszych najbliższych sąsiadów – na Słowacji i w Czechach, stawka ta wynosi ok. 25 proc. – twierdzi Andrzej Marczak, partner i szef zespołu ds. PIT w KPMG w Polsce.
Lepiej wypadamy na tle wszystkich zbadanych 114 krajów, gdzie Polska zajęła 70. pozycję (patrząc w kolejności od najniższych do najwyższych obciążeń). Najwyższe stawki podatków osobistych – według raportu KPMG – nadal obowiązują w Europie Zachodniej (średnia dla tego regionu 46,1 proc.), następnie w Afryce Zachodniej (40 proc.), Australii i Nowej Zelandii (39 proc.) oraz w Europie Północnej (36,5 proc.). Najniższe zaś na Bliskim Wschodzie. Wynika to najprawdopodobniej z tego, że w niektórych krajach tego regionu w ogóle nie płaci się PIT. Również Europa Wschodnia może się pochwalić niskimi stawkami podatku osobistego (16,7 proc.). To wynik stosowania niskich podatków liniowych. Spośród dziewięciu krajów Europy Środkowo-Wschodniej tylko Polska i Ukraina utrzymują system opodatkowania progresywnego.
Ponadto w tegorocznym badaniu KPMG odnotowało wzrost średniej, jeśli chodzi o najwyższe progi podatkowe w skali świata – o 0,3 pkt proc. (z 28,6 proc. do 28,9 proc.).
Brad Maxwell, partner i szef globalnego zespołu doradztwa podatkowego w KPMG w Szwajcarii, tłumaczy to m.in. spowolnieniem gospodarczym oraz rosnącym zadłużeniem wielu krajów. W konsekwencji państwa wprowadzają nowe stawki lub podnoszą dotychczasowe. Tak przykładowo stało się we Francji, gdzie najwyższa stawka podatku dochodowego (uchwalona w październiku tego roku) wynosi 75 proc.
Ksera:
Polski system podatkowy, Grzegorz Szczodrowski, wyd. PWE (162-168)