constant

Panowie,

Pragnąłbym poddać panom pod rozwagę parę różnic, dość jeszcze nowych, między

dwoma rodzajami wolności. Różnice te pozostały do dnia dzisiejszego nie zauważone, a

przynajmniej nie dość dostrzeżone. Jedną z nich jest wolność, której z takim upodobaniem

oddawały się ludy starożytne, drugą zaś wolność szczególnie cenna dla narodów

nowożytnych. O ile się nie mylę, analiza ta będzie interesująca z dwojakich względów.

Po pierwsze, konfuzjatych dwóch rodzajów wolności stała się u nas, w czasie trwania

naszej rewolucji, źródłem wielu nieszczęść. Francja okazała się zmęczona niepotrzebnymi

próbami, których autorzy, poirytowani niewielkim ich sukcesem, usiłowali przymusić ją do

cieszenia się dobrem, którego nie pragnęła wcale, i odmawiali jej tego, którego sobie życzyła.

Po drugie, byłoby interesujące i pożyteczne zastanowić się, dlaczego rząd

reprezentujący społeczeństwo, do którego dobrodziejstw zostaliśmy powołani przez naszą

szczęśliwą rewolucję (nazywam ją szczęśliwą pomimo jej ekscesów, ponieważ skupiam

wzrok na jej rezultatach), rząd, który jako jedyny dziś może udzielić schronienia wolności,

prawie zupełnie był nie znany narodom starożytności.

Wiem, że usiłowano odnaleźć jego ślady u niektórych narodów starożytnych, w

republice Sparty na przykład oraz wśród naszych przodków Galów, jednak niesłusznie. [...]

System reprezentacyjny jest odkryciem narodów nowożytnych i przekonacie się panowie, że

stan ludzkości w starożytności nie pozwalał na powstanie i zakorzenienie się instytucji tego

rodzaju. Narody starożytne nie mogły ani odczuć jej konieczności, ani docenić korzyści z niej

płynących. Właściwa im organizacja społeczna skłaniała ich do pożądania wolności zupełnie

innej niż ta, jaką wspomniany system nam zapewnia. [...]

Zastanówcie się panowie najpierw, co dzisiaj dla Anglika, Francuza, mieszkańca

Stanów Zjednoczonych Ameryki oznacza słowo „wolność”?

Dla każdego z nich jest to pewność niepodlegania niczemu innemu jak tylko prawom,

niemożność bycia ani zatrzymanym, ani uwięzionym, ani uśmierconym czy maltretowanym

w jakikolwiek sposób na skutek arbitralnej woli jednego lub wielu osobników. Jest to dla

każdego z nich prawo do wyrażania swoich poglądów, wyboru zajęcia i wykonywania go;

dysponowania swoją własnością, czy nawet jej nadużywania, poruszania się bez konieczności

proszenia o zezwolenie i zdawania sprawy z motywów i przebiegu podróży. Jest to dla

każdego z nich prawo do gromadzenia się, bądź celem omówienia interesów, bądź

wyznawania wybranego przez siebie kultu, bądź po prostu spędzenia swoich dni i godzin w

sposób bliski swoim inklinacjom i kaprysom. Jest to wreszcie dla każdego z nich prawo do

wywierania wpływu na sprawowanie rządu, bądź przez mianowanie wszystkich lub części

jego funkcjonariuszy, bądź przez reprezentacje, petycje, wnioski, które rządzący muszą w

mniejszym lub większym stopniu brać pod uwagę. Porównajcie teraz do tej wolności wolność

starożytnych.

Polegała ona na kolektywnym, lecz bezpośrednim sprawowaniu wielu części całej

władzy, na publicznym obradowaniu w sprawach wojny i pokoju, na zawieraniu przymierzy z

cudzoziemcami, uchwalaniu praw, ferowaniu wyroków, badaniu rachunków, rozporządzeń i

poczynań urzędników, stawianiu ich przed całym narodem, oskarżaniu ich, skazywaniu lub

uwalnianiu od winy; jednocześnie jednak, nazywając to wolnością, starożytni uznawali jako

1 Przedruk z: Benjamin Constant, O wolności starożytnych i nowożytnych, przełożyła Zuzanna Kosno, „Arka” 1992, nr 42 (listopad-grudzień).

rzecz całkowicie do pogodzenia z ową wolnością kolektywną zupełne podporządkowanie

jednostki władzy ogółu. Nie znaleźlibyście u nich nic z tego, co stanowi o wolności u

nowożytnych. Wszelkie prywatne poczynania poddane są surowemu nadzorowi. Nie ma

niczego, co by było wyrazem indywidualnej niezależności, ani pod względem sądów, ani

wytwórczości, ani zwłaszcza religii. Możność wyboru własnego kultu, która dla nas stanowi

jedno z najcenniejszych naszych praw, w oczach starożytnych byłaby zbrodnią i

świętokradztwem. W sprawy, które nam się zdają najbardziej błahe, wkracza autorytet

społeczności, krępując wolę jednostki. [...] Władza decyduje o sprawach najbardziej

osobistych. Młody Spartanin nie może swobodnie odwiedzać swojej małżonki. W Rzymie

cenzorzy uważnym okiem śledzą życie rodziny. Prawa rządzą obyczajami, a ponieważ

obyczaje dotyczą wszystkiego, nie ma niczego, o czym by prawa nie stanowiły.

Tak więc jednostka u starożytnych, będąc władcą we wszystkich prawie sprawach

publicznych, w życiu prywatnym jest zawsze niewolnikiem. Jako obywatel decyduje o wojnie

i pokoju; jako osoba prywatna jest ograniczona, obserwowana, dławiona we wszystkich

swych poczynaniach; jako cząstka zbiorowości przesłuchuje, odwołuje z urzędu, wydaje

wyroki, pozbawia dóbr, skazuje na wygnanie lub śmierć swoich urzędników lub

zwierzchników, jako poddana zbiorowości sama może być z kolei pozbawiona swojego stanu,

wyzbyta z godności, wygnana, skazana na śmierć na skutek nieograniczonej woli całości,

której sama jest częścią. Rzecz ma się przeciwnie u narodów nowożytnych, gdzie jednostka,

będąc niezależną w życiu prywatnym, nawet w państwach o najwyższym stopniu wolności

sprawuje władzę jedynie pozornie. Jej władza jest ograniczona ,-a prawie zawsze zawieszona,

a jeżeli nawet w pewnych okresach, co prawda rzadkich i nie pozbawionych ograniczeń,

może się ona tej władzy oddawać, to jedynie po to, aby z niej zrezygnować. [...]

[...] Starożytni, jak to stwierdza Condorcet, nie znali pojęcia praw osobistych. Ludzie

byli jak gdyby jedynie maszynami, których funkcjonowanie wyznaczało prawo. To samo

uzależnienie charakteryzowało okres rozkwitu republiki rzymskiej; jednostka zagubiła się

niejako w narodzie, a obywatel w mieście.

Sięgniemy teraz do źródeł tej zasadniczej różnicy między starożytnymi a nami.

Wszystkie starożytne republiki były zamknięte w ciasnych granicach. Najludniejsza,

najpotężniejsza, najznaczniejsza z nich nie dorównywała swym obszarem najmniejszemu z

państw nowożytnych. Nieuniknioną konsekwencją znikomego obszaru łych republik był

panujący w nich wojowniczy duch; każdy naród napierał ustawicznie na swoich sąsiadów lub

się przed nimi bronił. Pchani w ten sposób koniecznością jedni przeciwko drugim, zwalczali

się lub grozili sobie bez ustanku. Ci, którzy nie chcieli być zdobywcami, nie mogli złożyć

broni, aby nie być zdobytymi. Wszyscy kupowali swój spokój, niezależność, egzystencję całą,

za cenę wojny. Była ona ciągłym ośrodkiem zainteresowania, zajęciem prawie zwyczajnym

wolnych państw starożytności. Wreszcie, co było konieczną konsekwencją tego sposobu

życia, wszystkie te państwa posiadały niewolników. Zawody fizyczne, a nawet w niektórych

państwach zawody wytwórcze, powierzone były rękom zakutym w żelazo.

Świat nowożytny przedstawia obraz najzupełniej odwrotny. Najmniejsze państwa

naszych czasów są bez porównania bardziej rozległe niż były Sparta czy Rzym w ciągu pięciu

wieków. Nawet podział Europy na kilka państw jest, dzięki postępowi oświecenia, raczej

pozorny niż rzeczywisty. Podczas gdy dawniej każdy naród tworzył wyizolowaną rodzinę,

która z zasady była wrogiem innych rodzin, obecnie ludzie żyją w masie, jakkolwiek

podzielonej na różne nazwy i o różnych rodzajach organizacji społecznej, jednak jednorodnej

w swej naturze. Jest ona wystarczająco silna, aby nie obawiać się barbarzyńskich hord.

Wystarczająco oświecona, by nie uciekać się do wojny. Jej zgodnym dążeniem jest pokój. [...]

Ponadto, gdybym mógł pozwolić sobie na dygresję, która niestety byłaby zbyt długa,

wykazałbym panom, poprzez analizę obyczajów, zwyczajów, sposobu handlowania

kupieckich narodów starożytności, że nawet ich handel był niejako przesiąknięty duchem

epoki, atmosferą wojny i wrogości, która je otaczała. Handel był wówczas szczęśliwym

przypadkiem: obecnie jest czymś zwyczajnym, jedynym celem, powszechnym dążeniem,

prawdziwym życiem narodów. Pragną one spokoju, a wraz z nim dobrobytu, a jako źródła

dobrobytu, wytwórczości. Wojna staje się z każdym dniem coraz bardziej nieskutecznym

środkiem osiągnięcia ich pragnień. Ani jednostki, ani narody nie są w stanie osiągnąć jej

drogą korzyści, które równałyby się rezultatom spokojnej pracy i regularnych wymian

handlowych. Starożytni poprzez zwycięską wojnę zdobywali niewolników, daniny, nowe

ziemie, pomnażając przez to bogactwo ogólne i jednostkowe. Nowożytnych zwycięska wojna

musi kosztować zawsze więcej, niż przynosi zysku.

Wreszcie, dzięki handlowi, religii, postępowi intelektualnemu i moralnemu ludzkości,

narody europejskie nie znają już niewolnictwa. Wolni ludzie muszą wykonywać wszystkie

zawody, zaspokajać potrzeby społeczności.

Z łatwością można przewidzieć nieunikniony rezultat tych różnic.

Po pierwsze, rozległość kraju o tyleż pomniejsza znaczenie polityczne przypadające w

udziale każdej jednostce. Najciemniejszy republikanin Rzymu i Sparty był potęgą. Rzecz się

ma zupełnie inaczej ze zwykłym obywatelem Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych.

Jego osobisty wpływ jest ledwie wyczuwalnym elementem woli społecznej, która nadaje

kierunek rządowi.

Po drugie, obalenie niewolnictwa pozbawiło wolnych ludzi wolnego czasu, którym

dysponowali z tej racji, że większość prac spoczywała na barkach niewolników. Dwadzieścia

tysięcy Ateńczyków nie mogłoby obradować każdego dnia na placu publicznym, gdyby nie

niewolnicza ludność Aten.

Po trzecie, w przeciwieństwie do wojny, handel nie pozostawia w życiu człowieka

przerw na bezczynność. Ciągłe oddawanie się życiu politycznemu, codzienne rozprawianie o

sprawach państwowych, dyskusje, narady, cały ten ruch wokół stronnictw, niezbędne agitacje,

czyli przymusowe wypełnienie, aby użyć tego terminu, życia wolnych narodów starożytności,

które, pozbawione tej możliwości czułyby się przygniecione ciężarem bezczynności, narodom

współczesnym przyniosłoby tylko zamęt i zmęczenie, gdyż każda ich jednostka zajęta swoimi

spekulacjami, przedsięwzięciami, korzyściami, które uzyskuje lub ma nadzieję uzyskać,

zgadza się na oderwanie się od swoich zajęć tylko chwilowo i to w najmniejszym zakresie.

Wreszcie, handel wzbudza w człowieku gorące umiłowanie indywidualnej

niezależności. Zaspokaja on ich potrzeby, spełnia pragnienia bez ingerencji władzy.

Ingerencja ta jest prawie zawsze – nie wiem zresztą, dlaczego mówię prawie – ingerencja ta

zawsze jest czymś, co przeszkadza i krępuje. Za każdym razem, kiedy władza usiłuje wtrącić

się do prywatnych spekulacji, spekulującym przynosi to utrapienie. Za każdym razem, kiedy

rządy usiłują zająć się naszymi interesami, robią to gorzej i kosztowniej od nas samych. [...]

Ateny [...] były najbardziej handlową ze wszystkich greckich republik: obywatele ich

cieszyli się więc nieskończenie większą wolnością indywidualną niż obywatele Rzymu i

Sparty. Gdybym mógł wdać się w szczegóły historyczne, wykazałbym wam, że handel

spowodował zaniknięcie u Ateńczyków wielu z tych cech, które różniły narody starożytne od

nowożytnych. [...]

Ponieważ jednak w Atenach istniało również wiele z innych okoliczności

decydujących o charakterze narodów starożytnych; ponieważ istniała ludność niewolnicza, a

terytorium było mocno ściśnięte, znajdujemy tam ślady wolności właściwej starożytnym.

Naród tworzy prawa, bada postępowanie urzędników, wzywa Peryklesa do rozliczenia się ze

swoich poczynań, skazuje na śmierć wszystkich generałów, którzy dowodzili w bitwie pod

Argos. Jednocześnie ostracyzm, samowładztwo zalegalizowane i wychwalane przez

wszystkich ówczesnych ustawodawców, ostracyzm, który wydaje się i powinien się nam

wydawać oburzającą niesprawiedliwością, dowodzi, że jednostka w Atenach była

podporządkowana supremacji ciała społecznego w stopniu, jaki nie istnieje w żadnym z

wolnych państw Europy.

Z tego, co wyłożyłem powyżej, wynika, że nie możemy już cieszyć się wolnością

starożytnych, wolnością, na którą składa się aktywne i stałe uczestnictwo w kolektywnej

władzy. Wolność, która jest naszym udziałem, polega na spokojnym oddawaniu się osobistej

niezależności. Udział we władaniu narodem, przynależny w starożytności każdemu, nie był,

tak jak za naszych czasów, abstrakcyjnym domniemaniem. Wola każdego obywatela miała

realny wpływ, z praktykowania tej woli czerpał on żywą i częstą przyjemność. W rezultacie,

starożytni byli gotowi do wielu poświęceń dla zachowania swoich praw politycznych oraz

uczestnictwa w zarządzaniu państwem. Każdy z nich, odczuwając z dumą, ile wart był jego

głos, znajdował w tej świadomości własnego znaczenia głębokie zadośćuczynienie.

Zadośćuczynienie to dla nas jest już niedostępne. Jednostka, zagubiona w tłumie,

prawie nigdy już nie dostrzega wpływu, jaki wywiera. Wola jej nigdy nie odciska się na

zbiorowości; nic nie stwierdza w jej oczach wartości jej współdziałania. Praktykowanie praw

politycznych daje nam więc tylko część satysfakcji, jaką czerpali z niego starożytni, a

jednocześnie postęp cywilizacji, komercyjne nastawienie epoki, łączność między narodami,

zwielokrotniły i nieskończenie zróżnicowały sposoby osiągnięcia jednostkowego szczęścia.

Wynika stąd, że powinniśmy być o wiele bardziej niż starożytni przywiązani do naszej

osobistej niezależności. Starożytni bowiem, poświęcając tę niezależność dla praw

politycznych, poświęcali mniej, aby osiągnąć więcej, podczas gdy my, czyniąc to samo

poświęcenie, dalibyśmy więcej, aby otrzymać mniej.

Celem starożytnych był podział władzy pomiędzy wszystkich obywateli tej samej

ojczyzny i to właśnie nazywali oni wolnością. Celem nowożytnych jest niczym nie zmącone

korzystanie z dobrodziejstw indywidualnej niezależności, a wolnością są dla nich gwarancje,

zapewnione im w tym celu przez instytucje. [...]

Stwierdziłem na początku, że ludzie o dobrych zresztą intencjach, nie dostrzegłszy

tych różnic, przyczynili się do niezmierzonego zła w czasie naszej długiej i burzliwej

rewolucji. Ludzie ci czerpali jednak wiele swoich teorii z dzieł filozofów, którzy nie

podejrzewali nawet, jakim modyfikacjom uległy przez dwa tysiące lat dyspozycje ludzkości.

Spróbuję poddać analizie systemu najznakomitszego z nich, Jana Jakuba Rousseau, i

wykazać, że przenosząc w czasy współczesne zakres kolektywnej zwierzchności przynależnej

innym wiekom, ten wzniosły geniusz poruszany najczystszym umiłowaniem wolności

dostarczył niemniej zgubnych pretekstów niejednej tyranii. Oczywiście, odsłaniając to, co

uważam za ważką pomyłkę, zachowam oględność w krytyce i poważanie w potępieniu.

Prawda powinna jednak wziąć górę nad rozważaniami czerpiącymi swą potęgę z blasku

niezwykłego talentu i autorytetu ogromnej sławy. Zresztą, jak się tym przekonamy, pomyłki,

z którą mam zamiar się rozprawić, nie należy przypisywać głównie Rousseau: jest ona o wiele

bardziej dziełem jednego z jej sukcesorów, mniej elokwentnego, lecz nie mniej surowego i po

tysiąckroć bardziej skłonnego do przesady. Jest nim ksiądz de Mably, mogący uchodzić za

reprezentanta systemu, w którym, zgodnie z maksymą wolności starożytnej, obywatele winni

być całkowicie zniewoleni, aby naród mógł być suwerennym, a jednostka winna być

niewolnikiem, aby lud był wolny.

Ksiądz de Mably, podobnie jak Rousseau i wielu innych wziął, w ślad za

starożytnymi, autorytet ciała społecznego za wolność i wszystkie sposoby wydały mu się

dobre, aby autorytet ten rozciągnąć na tę oporną część istnień ludzkich, nad których

niezależnością ubolewał. We -wszystkich swych dziełach wyraża żal, że prawo dosięga

jedynie czynów. Pragnąłby, aby mogło ono dosięgnąć myśli, najbardziej przelotnych odczuć,

aby ścigało człowieka bez ustanku, nie pozostawiając mu schronienia, w którym mógłby

umknąć jego władzy. Ledwie zauważył u jakiegoś narodu stosowanie represyjnych środków,

a już wydawało mu się, że poczynił odkrycie i stawiał je za wzór; nienawidził indywidualnej

wolności, tak jak nienawidzi się osobistego wroga i skoro tylko natykał się w historii na

naród, który był jej całkowicie pozbawiony, nie mógł powstrzymać się od podziwiania go,

nawet jeśli brakło mu całkiem wolności politycznej. Wpadał w zachwyt nad Egipcjanami,

ponieważ, jak powiadał, wszystko u nich regulowane było prawami, łącznie z wypoczynkiem

i potrzebami, wszystko uginało się przed potęgą ustawodawcy; każda chwila dnia wypełniona

była jakimś obowiązkiem. Nawet miłość poddawała się tej poważnej ingerencji, gdyż to

właśnie prawo otwierało lub zamykało podwoje małżeńskiej łożnicy.

Sparta, łącząca system republikański z tym samym zniewoleniem jednostek,

wzbudzała w umyśle tego filozofa jeszcze żywszy entuzjazm. Ten wielki klasztor wydawał

mu się ideałem republiki doskonałej. Dla Aten żywił głęboką pogardę z chęcią powiedziałby

o tym narodzie, najpierwszym w Grecji, to, co pewien akademik i wielki pan mówił o

Akademii Francuskiej: „Cóż za przerażający despotyzm! Każdy robi tam, co chce”. Należy

dodać, że wielmoża ten miał na myśli Akademię taką, jaką była trzydzieści lat temu. [...]

Jeśli podzielacie teraz panowie pogląd, który w moim przekonaniu wynika niezbicie z

tych faktów, to uznacie wraz ze mną następujące prawdy:

Niezależność jednostki jest najważniejszą ze współczesnych potrzeb. Nie należy więc

nigdy żądać jej poświęcenia dla wolności politycznej.

Wynika z tego, że żadna z licznych i zbyt wychwalanych instytucji, które w

republikach starożytnych krępowały wolność jednostki, nie byłaby do przyjęcia w czasach

współczesnych.

Zdawałoby się, że prawdy tej nie trzeba udowadniać. Dzisiejsze rządy nie skłaniają się

wcale do naśladowania republik starożytności. A jednak jakkolwiek instytucje republikańskie

znajdują u nich niewielkie uznanie, to wykazują one dziwne upodobanie do niektórych

republikańskich zwyczajów. Przykre to, że są to właśnie te zwyczaje, które pozwalają

skazywać na wygnanie czy pozbawianie dóbr. Pamiętam, że w 1802 r. w ustawie o sądach

specjalnych znalazł się artykuł wprowadzający we Francji grecki ostracyzm i Bóg jeden wie,

ilu elokwentnych mówców prawiło nam w obronie tego artykułu (zanim został on wycofany!)

o wolności Aten i wszystkich poświęceniach, jakie jednostka powinna dokonać dla jej

zachowania. Podobnie, w okresie o wiele bliższym, kiedy lękliwe władze usiłowały nieśmiałą

ręką pokierować wyborami w sposób dla siebie dogodny, pewna gazeta, nie zarażona

bynajmniej republikanizmem, zaproponowała wskrzeszenie rzymskiej cenzury celem

odsunięcia niebezpiecznych kandydatów.

Sądzę więc, że nie będzie zbędną dygresją, jeżeli na poparcie moich twierdzeń

powiem parę słów o tych dwóch tak chwalonych instytucjach.

Ateński ostracyzm opierał się na założeniu, że społeczeństwo ma wszelką władzę nad

swoimi członkami. Założenie to mogło go usprawiedliwiać, a w państwie tak niewielkim, w

którym siła jednostki mogła zachwiać potęgą mas, ostracyzm mógł posiadać pozory

użyteczności. U nas jednakże jednostki mają prawa, które społeczeństwo winne jest

respektować, a ich wpływ jest, jak to już zauważyłem, tak bardzo zagubiony w mnogości

innych, jednakowych lub przewyższających go wpływów, że wszelkie represje, motywowane

koniecznością jego pomniejszenia są zbędne, a przez to niesprawiedliwe. Nikt nie ma prawa

skazywać obywatela na wygnanie, jeżeli wyrok taki nie został wydany przez legalny sąd,

zgodnie z wyraźnym prawem, przypisującym karę wygnania do czynu, którego jest winnym.

Nikt nie ma prawa wyrywać obywatela ze swojej ojczyzny, właściciela ziemskiego z

posiadłości, odrywać kupca od interesu, męża od żony, ojca od dzieci, pisarza od uczonych

medytacji, starca od swoich przyzwyczajeń. Każde wygnanie polityczne jest politycznym

zamachem. Każdy wyrok skazujący na wygnanie wydany przez zgromadzenie dla rzekomego

zbawienia publicznego jest zbrodnią tego zgromadzenia przeciwko zbawieniu publicznemu,

które przejawia się jedynie w poszanowaniu praw, przestrzeganiu form i zachowywaniu

gwarancji. [...]

Panowie, nie jesteśmy ani Persami podległymi despocie, ani Egipcjanami rządzonymi

przez kapłanów, ani Galami, których druidzi mogą złożyć w ofierze, ani też Grekami czy

Rzymianami, dla których uczestnictwo we władaniu społeczeństwem było rekompensatą za

brak wolności osobistej. Jesteśmy ludźmi nowożytnymi, pragnącymi korzystać ze swoich

praw i rozwijać swoje zdolności w sposób, jaki nam się podoba obrać nie szkodząc innym.

[...]

Widzicie panowie, że moje obserwacje w żaden sposób nie dążą do pomniejszenia

wartości wolności politycznej. Nie wyciągam bynajmniej z przedłożonych wam faktów

wniosków, jakie wyciągają niektórzy. Twierdzą oni, że skoro starożytni byli wolni, a my nie

możemy już być tak wolni jak oni, to jesteśmy przeznaczeni do tego, aby być niewolnikami.

Chcieliby oni ustanowić nowe państwo, wyposażone w pewne elementy, które, jak twierdzą,

są jedynie odpowiadającymi sytuacji dzisiejszego świata. Elementy te to przesądy, aby w

ludziach wzbudzić lęk, egoizm, aby ich zdeprawować, frywolność, aby ich ogłupić, wulgarne

uciechy, aby ich upodlić, despotyzm, aby nimi rządzić; no i oczywiście wiedza oparta na

faktach i nauki ścisłe służące umocnieniu despotyzmu. Dziwne by było, gdyby taki właśnie

był rezultat czterdziestu wieków, w czasie których ludzkość wzbogaciła się moralnie i

materialnie; trudno mi to sobie wyobrazić.

Z tego, co nas różni od starożytności wyciągam wnioski zgoła odmienne. Zamiast

osłabiać gwarancje, należy rozszerzać uprawnienia. To, czego się domagam, to nie rezygnacja

z wolności politycznej, lecz wzbogacenie jej o wolność osobistą.

[...] o ile wolność odpowiadająca nowożytnym różni się od wolności starożytnych, to

despotyzm, który był możliwy w starożytności nie jest już możliwy w czasach nowożytnych.

Z faktu, że jesteśmy bardziej niż starożytni pozbawieni wolności politycznej i zwykle mniej o

nią zabiegamy, może wynikać, że zbyt czasem zaniedbujemy, i zawsze niesłusznie,

gwarancje, jakie nam ona zapewnia. Zarazem jednak, ponieważ o wiele bardziej niż starożytni

przywiązani jesteśmy do wolności indywidualnej, będziemy jej w razie potrzeby bronić z o

wiele większą zręcznością i wytrwałością; dysponujemy też dla jej obrony środkami, jakich

starożytni nie mieli.

Handel sprawia, że działania arbitralnej władzy mogą się odbić na naszej egzystencji

w sposób bardziej dotkliwy, gdyż aby dosięgnąć naszych bardziej różnorodnych spekulacji,

musi ona pomnażać swoje metody; jednakże ten sam handel ułatwia wymknięcie się jej

poprzez zmianę natury własności, która staje się dzięki tym zmianom prawie nieuchwytna.

Handel nadaje własności nową wartość: obieg; bez obiegu Własność jest jednoznaczna

z użytkowaniem, a władza zawsze może dosięgnąć użytkowania poprzez odebranie korzyści z

niego płynących; obieg jednakże stawia tym działaniom niewidoczną i niezwyciężoną

przeszkodę.

Konsekwencje handlu sięgają jeszcze dalej. Nie tylko czyni on ludzi wolnymi, ale

poprzez stworzenie kredytu sprawia, że to władza staje się zależna.

Pieniądze, powiada pewien francuski autor, są najniebezpieczniejszą bronią

despotyzmu; jednocześnie jednak jego najpotężniejszym hamulcem. Kredyt posłuszny jest

jednostce: siła jest tu bezużyteczna; kiedy pieniądze zostają ukryte lub znikają, wszystkie

operacje państwowe zostają zawieszone. Kredyt u starożytnych nie miał podobnego

znaczenia. Ich rządy były silniejsze od jednostek, dzisiaj jednostki są silniejsze od władz

politycznych. Bogactwo jest potęgą, którą można się posłużyć w każdej chwili i w każdych

okolicznościach, a w związku z tym bardziej realną i dającą się lepiej wykorzystać. Władza

grozi, bogactwo wynagradza, oszukując władzę można się jej wymknąć; aby wkraść się w

łaski bogactwa, należy mu służyć: ono więc musi odnieść zwycięstwo.

Indywidualna egzystencja jest dla tych samych przyczyn mniej włączona w życie

polityczne. Ludzie daleko przenoszą swoje skarby, ze sobą zaś unoszą wszelkie przyjemności

życia. Handel zbliżył narody i upodobnił do siebie ich zwyczaje i obyczaje; głowy państw

mogą być wrogami, lecz narody są sobie bliskie.

Niechże więc władza się z tym pogodzi: wolność jest nam potrzebna i będziemy ją

mieli. Ponieważ jednak wolność, jakiej my potrzebujemy różni się od wolności starożytnych,

jej organizacja musi być inna niż organizacja wolności starożytnej. Ta ostatnia cechowała się

lym, że im więcej człowiek poświęcał czasu i sił na praktykowanie swych praw politycznych,

tym bardziej czuł się wolny; ta zaś wolność, do której my jesteśmy przeznaczeni, tym bardziej

będzie nam droga, im więcej nasze życie polityczne pozostawi nam czasu na nasze prywatne

interesy.

Stąd też, panowie, wywodzi się konieczność systemu reprezentacyjnego. System

reprezentacyjny jest niczym innym jak organizacją, przy pomocy której naród zrzuca na barki

kilku jednostek ciężar tego, czego nie może lub nie chce robić sam. Ubodzy sami zajmują się

swoimi interesami; ludzie bogaci zaś biorą sobie zarządców [...]. W tym się zawiera historia

narodów starożytnych i nowożytnych. System reprezentacyjny jest pełnomocnictwem

nadanym pewnej liczbie ludzi przez naród, który pragnie obrony swych interesów, a nie ma

czasu, aby zawsze bronić ich sam. Ludzie bogaci musieliby jednak być szaleni, by biorąc

sobie zarządców, nie poddawać uważnemu i surowemu osądowi, czy zarządcy ci spełniają

obowiązki, czy ich nie zaniedbują, czy nie są skorumpowani lub też nieudolni; toteż aby

ocenić pełnomocników, mocodawcy wykazujący rozwagę pilnie śledzą interesy, których

prowadzenie im powierzyli. Podobnie i społeczeństwa, które, aby cieszyć się odpowiednią dla

nich wolnością, uciekają się do systemu reprezentacyjnego, sprawować muszą aktywny i stały

nadzór nad swoimi reprezentantami, oraz zastrzec sobie okresowo prawo – nie przedzielone

zbyt długimi przerwami – do ich usunięcia, jeżeli zdradziliby oni jego życzenia, i do cofnięcia

władzy, której by nadużyli.

Z faktu bowiem, że wolność nowożytna różni się od wolności starożytnej, wynika, że

jest ona również zagrożona innego rodzaju niebezpieczeństwem.

Niebezpieczeństwo wolności starożytnej polegało na tym, że ludzie, zajęci wyłącznie

zapewnieniem sobie udziału we władzy, zbyt mało sobie cenili prawa osobiste i korzyści z

nich płynące.

Niebezpieczeństwem wolności nowożytnej jest zaś to, że zaabsorbowani cieszeniem

się naszą wolnością prywatną i zagonieni w poszukiwaniu zysku, zbyt łatwo możemy

zrezygnować z należącego się nam prawa do udziału we władzy politycznej.

Depozytariusze władzy nie omieszkują nas do tego nakłaniać. Jakże chętnie

oszczędziliby nam wszelkiego trudu, z wyjątkiem obowiązku posłuszeństwa i płacenia! Już

słyszę, jak mówią: „Jaki właściwie jest cel wszystkich waszych wysiłków, pobudka waszej

pracy, przedmiot waszych nadziei? Czyż nie jest nim szczęście? Dajcie nam więc wolną rękę,

a my wam to szczęście damy”. O nie, panowie, nie dawajmy im wolnej ręki. Jakkolwiek

wzruszająca byłaby tak czuła troska, prośmy władzę o pozostanie w swoich granicach.

Niechaj będzie ona tylko sprawiedliwa, a my już zajmiemy się własnym szczęściem.

Czyż korzystanie z praw, nie połączone z gwarancjami, mogłoby nam to szczęście

zapewnić? Gdzie znaleźlibyśmy te gwarancje, gdybyśmy zrezygnowali z wolności

politycznej? Zrezygnowanie z niej byłoby, panowie, szaleństwem podobnym szaleństwu

człowieka, który chciałby zbudować na piasku budynek bez fundamentu tylko dlatego, że

mieszka dopiero na pierwszym piętrze.

A zresztą panowie, czy szczęście, jakiegokolwiek by nie było rodzaju, jest naprawdę

jedynym celem rodzaju ludzkiego? Nasza kariera byłaby w takim wypadku bardzo zawężona,

a nasze przeznaczenie mało wzniosłe. Wolność polityczna, dając wszystkim bez wyjątku

obywatelom możność sprawowania pieczy nad najświętszymi ich interesami, poszerza ich

umysł, uszlachetnia myśli, ustanawia między nimi rodzaj równości intelektualnej będącej

chwałą i potęgą narodu.

Toteż spójrzcie, jak pierwsza instytucja, zwracająca narodowi wolność polityczną, od

razu go uszlachetnia. Spójrzcie, jak nasi rodacy wszelkich klas i profesji, wychodząc poza

krąg swoich zwykłych zajęć i prywatnych interesów, znajdują się nagle wyniesieni na poziom

ważnych funkcji, które powierza im konstytucja, jak z rozwagą dokonują wyboru, z energią

stawiają opór, niweczą podstępy, stawiają czoła groźbie, szlachetnie opierają się pokusie.

Spójrzcie jak czysty, głęboki i szczery patriotyzm triumfuje w naszych miastach,

odżywa nawet w najmniejszych osadach, przenika do warsztatów, pobudza do życia wsie, jak

świadomość naszych praw i konieczności zapewnienia im gwarancji wypełnia sprawiedliwy i

prawy umysł użytecznego rolnika i zapobiegliwego kupca, którzy doświadczeni w historii

krzywd, których doznali, i nie mniej światli co do tego, jakich środków wymaga zapobieżenie

im, obejmują jednym spojrzeniem całą Francję i, będąc przekazicielami wdzięczności narodu,

wynagradzają swoimi głosami trzydziestoletnią wierność zasadom w osobie

najznakomitszego z obrońców wolności.

Zamiast więc panowie rezygnować z którejś z tych dwóch rodzajów wolności, należy,

jak to wykazałem, nauczyć się godzić jedną z drugą. [...]

Dzieło ustawodawcy nie jest dokończone przez to tylko, że dał on ludowi spokój.

Nawet jeżeli lud jest zadowolony, pozostaje jeszcze wiele do zdziałania. Instytucje winne są

dokończyć moralnej edukacji obywateli. Powinny, szanując jednocześnie indywidualne prawa

obywateli, licząc się z ich niezależnością nie mącąc spokoju ich zajęć, poświęcić część

swojego wpływu na sprawy publiczne, wzywać ich do współdziałania w sprawowaniu władzy

przez oddanie jej swojej determinacji i swoich głosów, zagwarantować im prawo do kontroli i

nadzoru poprzez wyrażanie opinii i kształtując ich w ten sposób do tych szczytnych funkcji,

obdarzyć ich zarazem i pragnieniem, i zdolnością ich spełniania.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Induction Generator Based System Providing Regulated Voltage With Constant Frequency
Constant current driving of the RGB LED
Constant darkness is a circadian metabolic signal
Byzantine Constantinople
constans Plamka and exit work of elektro?d novou
OMNEM ARTEM NATURAE IMITATIONEM FUISSE ET ESSE CONSTAT
constantine
Millennium's End Terror on the Constantinople
FX 7600UCI Constant DCW do FX
[Mises org]Raico,Ralph The Place of Religion In The Liberal Philosophy of Constant, Toqueville,
open inflation, the four form and the cosmological constant
Constantijn Huygens
Modified PWM Control for the DC AC Inverter With a Non Constant Voltage Source
[2003] Constant Voltage Permanent Magnet Wind Generator
constantine
Constant B O wolności starożytnych
Constant ?olphe
PBO TD03 F02 Report of constant?lculation when docking
Constant current driving of the LEDs group
Constant katalog czesci [DE]

więcej podobnych podstron