Maria Rosa
Obecnie łatwo zauważyć ogromną potrzebę tworzenia ośrodków, w których udziela się pomocy osobom z zaburzeniami mowy. W zasadzie ludzie nie zdają sobie sprawy, że istnieje taka konieczność. Kiedy słyszą o terapiach logopedycznych, kojarzy im się to z korekcją wad wymowy, a tymczasem problem jest o wiele bardziej rozległy i złożony. Jedną z takich instytucji, które wychodzą naprzeciw temu zagadnieniu, jest Ośrodek terapeutyczny Stowarzyszenia Twórców i Zwolenników Psychostymulacji we Wrocławiu. Miałam to szczęście, że mogła wiele razy uczestniczyć w zajęciach tam prowadzonych i obserwować zarówno uczestników, jak i terapeutów. Swoją pracę chciałabym poświecić właśnie opisowi tego, czemu miałam okazję się przyjrzeć i jakie wywarło to na mnie wrażenie.
Kiedy wchodzi się do ośrodka, od razu wyczuwa się atmosferę podniecenia, radości i jakiegoś wyczekiwania. Już w korytarzu jest bardzo głośno, zupełnie inaczej niż w poczekalni do szpitala czy do gabinetu typowego logopedy. Wygląda na to, że pacjenci i ich rodziny przychodzą tu z ochotą, nie z przymusu. Mimo że przyjazd codziennie lub kilka razy w tygodniu często wymaga od nich niemałego wysiłku, wiele osób bowiem pokonuje setki kilometrów, to widać jaką sprawia im to przyjemność. Jestem pełna podziwu szczególnie dla rodziców i opiekunów, którzy mają w sobie tyle motywacji i wiary, że terapia przyniesie efekty. Poświęcają mnóstwo czasu dla swoich bliskich i zawsze są gotowi ich wesprzeć, a wiadome jest, że nie od razu widać owoce, czasami trzeba na nie bardzo cierpliwie poczekać. Ponadto przebywając tam miałam wrażenie, że uczestników i terapeutów łączą nawet nie przyjacielskie, ale rodzinne stosunki. Wszyscy się znają, otaczają się wzajemną troską, lubią ze sobą spędzać czas. Kolejną ważną sprawą, która od razu rzuca się w oczy, jest dbanie o komfort psychiczny pacjentów. Po wykonaniu jakiegoś zadania, nawet jeżeli jest to niewielki postęp w terapii ogólnej, pacjent zawsze usłyszy pochwałę, jego wysiłki zostają nagrodzone uśmiechem, przytuleniem, miłymi słowami. Może wydawać się to rzeczą banalną, ale silnie motywuje do dalszej pracy. Wielu pacjentów w ośrodku bardzo mocno przeżywa porażki, często i frustracje, wynikające na przykład z niemożności wypowiedzenia prostego słowa. Dlatego takie wsparcie nie pozwala upaść na duchu i wzmacnia chęć do podejmowania kolejnych wysiłków.
W ośrodku prowadzone są zajęcia grupowe i indywidualne zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Na początek chciałabym zatrzymać się na terapii grupowej dla dzieci. Jedną z ciekawszych form są zajęcia z wyobraźni. Każdy kurs poświęcony jest innej tematyce, na ogół dotyczy ona życia codziennego. Tak więc dzieci poprzez zabawę dowiadują się na przykład, jak kupuje się kwiaty w kwiaciarni, jak zachować się na poczcie, czy jak przygotowuje się potrawy wigilijne. Myślę, że jest to niezwykle cenne, ponieważ dzieci obserwują, w jaki sposób rozwiązuje się przeróżne problemy w konkretnej sytuacji i dodatkowo mogą w tym uczestniczyć. Jest to doskonała metoda uczenia analogicznego myślenia.
Zawsze na początku zajęć terapeuta opowiada, czego będą one dotyczyć. Posługuje się przy tym różnymi rekwizytami i wiele razy powtarza ich nazwy. Również mali pacjenci mają obowiązek powtarzać za nim i jednocześnie, wspomagani przez opiekunów, wykonywać rytmogesty. Następnie, w zależności od tematyki, każde dziecko indywidualnie albo w grupie wykonuje jakieś polecenie. Może być to na przykład podniesienie zapalonej świeczki z podłogi i podanie jej następnej osobie. Wszystkiemu towarzyszy mowa: dziecko razem z terapeutą opowiada, co w danej chwili robi, zadaje adekwatne do sytuacji pytania. Częste powtarzanie zdań i kluczowych słów, także przez całą grupę, stymuluje słuchową pamięć słowną. Dzięki temu pacjenci mają szansę skojarzyć wypowiedzi z sytuacją. Ten rodzaj zajęć ma ogromny wpływ na rozwój rozumienia przekazu słownego, ale też pomaga pokonać problemy w zakresie mowy czynnej.
Zupełnie inny charakter mają zajęcia grupowe dla afatyków. Miałam okazję uczestniczyć w dwóch rodzajach ćwiczeń. Pierwszy skupiał się na treningu fonacyjnym. Na początek pacjenci naśladowali pohukiwania sowy czy szum lasu. Dalej ich zadanie polegało na głośnym ziewaniu, a potem na mocnym wydmuchiwaniu powietrza. W związku z tym, że był to okres przedświąteczny, terapeuta, w dalszej części zajęć, zaproponował zaśpiewać kolędę - najpierw bardzo wolno, przy wyraźnym artykułowaniu głosek, potem coraz szybciej. Ostatnim punktem ćwiczeń był masaż. Terapeuta oklepywał plecy pacjentów, którzy w tym czasie musieli głośno „wyśpiewywać” samogłoskę „a”. W tym miejscu okazało się, że wydawanie okrzyków sprawia dorosłym dużą przyjemność, cieszą się z tego, że potrafią wydobywać z siebie takie dźwięki.
Drugi rodzaj ćwiczeń polegał na rozwiązywaniu zagadek logicznych. Dorośli otrzymali kawałki sznurka, z którego musieli ułożyć kopertę, ale tak, aby w żadnym miejscu sznurek nie był podwójny. Inne zadanie polegało na tym, żeby narysować na kartce bez odrywania ręki trzy krzyżujące się kółka. Dało się zauważyć, że jest to dla nich ciekawe doświadczenie. Starannie i z ogromnym skupieniem próbowali rozwiązać zadania.
Najbardziej zapadły mi w pamięć zajęcia indywidualne prowadzone dla Kamila – chłopca z dziecięcym porażeniem mózgowym. Jest to zaburzenie czynności ośrodkowego układu nerwowego, które w tym przypadku prawdopodobnie powstało w czasie porodu. Z tych objawów, które są najbardziej widoczne, można wyróżnić niedowład obu kończyn górnych i dolnych. Kamil nie może chodzić, często ma problem z chwytaniem i trzymaniem przedmiotów. Zauważyłam również, że ma pewne trudności z połykaniem. Porażeniu mózgowemu towarzyszy również dyzartria, która dotyczy, między innymi, zaburzenia artykulacji. Wielu uczonych podkreśla, że gdy zaburzona jest motoryka całego ciała, wystąpi również upośledzenie w zakresie motoryki mowy. U Kamila porażenie jest tak silne, że chłopiec w ogóle nie mówi. Czasami wydaje pojedyncze dźwięki, pojękiwania. Za to z drugiej strony doskonale rozumie mowę. Potrafi wskazać właściwy obrazek, który przedstawia przedmiot lub osobę, opisaną przez terapeutę. Zazwyczaj najpierw pokazuje ilustrację oczami, dopiero potem próbuje ją uchwycić. Kiedy usłyszy pochwałę za dobrze wykonane polecenie, najczęściej się uśmiecha. Na ogół potrafi się skoncentrować i słucha z zaciekawieniem zagadek, chociaż zdarza mu się, że nagle wykonuje jakieś gwałtowne ruchy – odrzuca do tyłu głowę, szybko porusza nogami. Te wzmożone odruchy można uznać za jeden z symptomów dyzartrii.
Na zajęciach indywidualnych pojawiły się także pytania o ilość – Kamil musiał wskazać, na którym obrazku jest więcej przedmiotów – oraz zagadki przestrzenne, gdzie chłopiec miał wybrać większą lub mniejszą maskotkę. Za każdym razem doskonale wypełniał zadanie.
Kamil sprawił na mnie bardzo dobre wrażenie, jest niezwykle sympatycznym chłopcem i dużą przyjemność sprawiało mi patrzenie, jak świetnie rozumie polecenia i znakomicie sobie z nimi radzi. Zawdzięcza to nie tylko długotrwałej terapii, ale także swojej mamie, która poświęca mu cały swój czas, ćwiczy z nim i często do niego mówi. Dlatego też świadomość, że prawdopodobnie Kamil nigdy nie nauczy się artykułować, jest dla mnie bardzo przykra. Z drugiej jednak strony jeszcze bardziej umacnia mój szacunek dla mamy Kamila, która nie poddaje się pomimo wszystko.
Uczestniczenie w zajęciach ośrodka terapeutycznego nie tylko dało mi możliwość obserwowania zachowań osób z zaburzeniami mowy. Mogłam również przyjrzeć się, jak w rzeczywistości wygląda praca terapeuty. Obie sprawy są dla mnie bardzo cenną nauką. Uświadomiłam sobie, jak niezwykle ważna w życiu człowieka jest umiejętność mówienia i jak istotne jest pomaganie innym, żeby tę umiejętność posiedli. Teraz zdaję sobie sprawę, że te starania wymagają dużo sił, cierpliwości i pełnego zaangażowania terapeuty. Mając taki wzór, będzie mi łatwiej dążyć do celu, jakim jest stanie się wykwalifikowanym logopedą.