Uwagi do czytelnika elektronicznej wersji książki „Zarys psychologii eksperymentalnej”. Usunięto rysunki, wykresy, tabele oraz indeks nazwisk. Prawie wszystkie tabele zostały zamienione na tekst i opisane w jaki sposób odczytywać dane. Numeracja znajduje się na dole strony, spis treści na początu książki i powtórzony (odpowiedni fragment) na początku każdego z ośmiu działów. Wzory matematyczne przystosowano do odczytu liniowego, poprzedzając je stosownymi uwagami, które odnoszą się do wszystkich zapisów matematycznych w pliku. Poniższe uwagi, znajdują się w dokumencie:
[Uwaga: we wzorach matematycznych zapis 2A oznacza: dwa razy A; zapis A2 oznacza A z indeksem dolnym 2; zapis 2A(A-A')A' oznacza iloczyn następujących czynników: 2 razy A razy (A-A') razy A'; kreskę ułamkową zastępuje ukośnik; nawias jak w matematyce wskazuje, hierarchię wykonywania działań.]
[Uwaga: zapis nL(L1-L2)L2/SLmax oznacza, że mnożymy n razy L razy (L1-L2) razy L2 i wynik mnożenia dzielimy przez wynik iloczynu S razy Lmax.]
[Uwaga: litery greckie występujące we wzorach zastąpione zostały ich pełnymi nazwami, przy czym małe litery greckie zapisano małymi polskimi literami, duże – kapitalikami. Zapis alfaN oznacza alfa razy N.]
ZARYS PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
pod redakcją
P. FRAISSE'A i J. PIAGETA
HISTORIA METODA PERCEPCJA UWAGA MOTORYKA
Wybór, redakcja naukowa i przedmowa IDA KURCZ
Przekład JANINA DEMBSKA
WARSZAWA 1991 WYDAWNICTWO NAUKOWE PWN
Oryginał francuski:
Traite de psychologie experimentale sous la direction de Paul Fraisse et Jean Piaget, professeurs a la Sorbonne
1966, Presses Universitaires de France
Fasc. I. Histoire et methode. © 1963, PUF, 4e ed. - 1976, 6e ed. - 1989
Chap. 1. L'evolution de la psychologie experimentale, par Paul Fraisse
Chap. II. La methode experimentale, par Paul Fraisse
Chap. III. L'explication en psychologie et le paralelisme psychophysiologique,
par Jean Piaget
Fasc. VI. La perception. © 1963, PUF, 3e ed. - 1975
Chap. XVIII. Le developpement des perceptions en fonction de l' age, par Jean Piaget
Chap. XIX. Perception et estimation du temps, par Paul Fraisse
Chap. XX. La perception de l'espace, par Eliane Vurpillot
Fasc. III. Psychophysiologie du comportement. © 1966, PUF, 2e ed. - 1973
Chap. IX. Les niveaux de vigilance et l'attention, par Vincent Bloch
Fasc. II. Sensation et motricite. © 1963, PUF, 2 ed. - 1969
Chap. VII. Les liaisons sensori-motrices,par Jacques Leplat
Projekty okładki i kart tytułowych: Ewa Gierach-Radziwonowicz
Redaktor: Zofia Manterys
Redaktor techniczny: Anna Grzegorowska
Korekta Zofia Mantem, Zofia Bronicka-Wyrwas
Tytuł dotowany
przez Ministra Edukacji Narodowej
Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o o
Warszawa 1991
ISBN 83-01-10240-3
SPIS TREŚC
Przedmowa do wydania polskiego
Część pierwsza - Historia i metoda
Rozwój psychologii eksperymentalnej – Paul Fraisse
2. ROZWÓJ FILOZOFII OD XVII DO XIX WIEKU
3. FILOZOFOWIE XVIII I XIX WIEKU ORAZ IDEA POMIARU W PSYCHOLOGII
4. POSTĘPY NEUROFIZJOLOGII W XIX WIEKU
6. RÓWNANIE INDYWIDUALNE I CZAS REAKCJI
II. POCZĄTKI PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
2. HELMHOLTZ I PSYCHOFIZJOLOGIA WRAŻEŃ
3. WUNDT I POCZĄTKI PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
4. PSYCHOLOGIA TREŚCI I PSYCHOLOGIA AKTÓW
7. OD PSYCHOLOGII AKTÓW DO „GESTALTQUALITATEN" (JAKOŚCI POSTACIOWYCH)
1. NARODZINY PSYCHOLOGII PORÓWNAWCZEJ: KAROL DARWIN (1809-1882)
2. DZIEDZICZNOŚĆ PSYCHOLOGICZNA I DZIEŁO GALTONA
4. TRUDNE POCZĄTKI PSYCHOLOGII NA UNIWERSYTETACH
1. PSYCHOLOGIA FILOZOFICZNA XIX WIEKU
2. CHARCOT: HIPNOZA I HISTERIA
3. RIBOT I PODWALINY PSYCHOLOGII NAUKOWEJ
6. POWSTANIE PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ: ALFRED BINET
7. DALSZY ROZWÓJ PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
3. PROMOTOR PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ: STANLEY HALL (1844-1924)
5. STRUKTURALIZM A FUNKCJONALIZM
6. ROZKWIT PSYCHOLOGII ZWIERZĄT
III. REWOLUCJA BEHAWIORYSTYCZNA
IV. KU JEDNOŚCI PSYCHOLOGII MIMO RÓŻNORODNOŚCI PROBLEMÓW
1. WPŁYW „GESTALT" I DZIEŁO LEWINA
2. FREUD I JEGO WPŁYW NA PSYCHOLOGIĘ EKSPERYMENTALNĄ
3. ROZWÓJ PSYCHOLOGII W OSTATNICH TRZYDZIESTU LATACH
Metoda eksperymentalna - Paul Fraisse
1. ISTOTA METODY EKSPERYMENTALNEJ
1. ETAPY BADANIA EKSPERYMENTALNEGO
1. ZMIENNE NIEZALEŻNE I ZMIENNE ZALEŻNE
2. EKSPERYMENT „WYWOŁANY" I EKSPERYMENT „PRZYWOŁANY"
5. WYODRĘBNIENIE I KONTROLA ZMIENNYCH NIEZALEŻNYCH
7. TWORZENIE GRUP RÓWNOWAŻNYCH
11. EKSPERYMENTY W PRAKTYCE PSYCHOLOGICZNEJ
IV. OPRACOWANIE I UOGÓLNIANIE WYNIKÓW
Wyjaśnianie w psychologii a paralelizm psychofizjologiczny - Jean Piaget
2. USTAWICZNE PRZECHODZENIE OD POSZUKIWANIA PRAW DO HIPOTEZ WYJAŚNIAJĄCYCH
1. ANALIZA DWU HIPOTEZ WYJAŚNIAJĄCYCH
3. WŁAŚCIWOŚCI WYJAŚNIANIA PRZYCZYNOWEGO
III. RÓŻNORODNE FORMY WYJAŚNIANIA W PSYCHOLOGII
1. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM PSYCHOGENETYCZNY
2. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM PSYCHOSOCJOLOGICZNY
3. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM FIZYKALISTYCZNY
4. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM ORGANICYSTYCZNY
5. WYJAŚNIANIE PRZEZ ZACHOWANIE
6. WYJAŚNIANIE PRZEZ KONSTRUKTYWIZM GENETYCZNY
7. WYJAŚNIANIE OPARTE NA MODELACH ABSTRAKCYJNYCH
IV. WYJAŚNIANIE W PSYCHOLOGII A PROBLEM PARALELIZMU PSYCHOFIZJOLOGICZNEGO
2. ROZWIĄZANIA INTERAKCJONISTYCZNE
3. ROZWIĄZANIA PARALELISTYCZNE
V. IZOFORMIZM MIĘDZY PRZYCZYNOWOŚCIĄ A „IMPLIKACJĄ"
1. STANY ŚWIADOMOŚCI A PRZYCZYNOWOŚĆ
2. STANY ŚWIADOMOŚCI A IMPLIKACJE
3. IZOMORFIZM MIĘDZY PRZYCZYNOWOŚCIĄ A IMPLIKACJĄ
Część druga - Percepcja, uwaga, motoryka
Rozwój percepcji jako funkcja wieku – Jean Piaget
II. EFEKTY PIERWOTNE LUB EFEKTY POLA
2. PRZYKŁAD ZŁUDZENIA „PIERWOTNEGO"
6. ROLA UWAGI I ROZKŁAD PUNKTÓW FIKSACJI
7. „ZETKNIĘCIA" I „POŁĄCZENIA"
2. EKSPLORACJA A ROLA ĆWICZENIA
4. PERCEPCYJNE SYSTEMY ODNIESIENIA
7. PRZEDWNIOSKOWANIE ZWIĄZANE ZE SCHEMATYZACJĄ
IV. EWOLUCJA STAŁOŚCI PERCEPCYJNYCH ORAZ PERCEPCJA PRZYCZYNOWOŚCI
1. EWOLUCJA STAŁOŚCI WIELKOŚCI
2. PIERWSZE PRZEJAWY STAŁOŚCI WIELKOŚCI
7. PERCEPCJA PRZYCZYNOWOŚCI I PRZYCZYNOWOŚĆ SENSORYCZNO-MOTORYCZNA
V. ROZWÓJ PERCEPCJI PORUSZAJĄCYCH SIĘ PRZEDMIOTÓW ORAZ RUCHU
4. EKSPERYMENT KONTROLNY POLEGAJĄCY NA ZACIEŚNIENIU PRZESTRZENI STANOWIĄCEJ UKŁAD ODNIESIENIA
Percepcja i ocena czasu – Paul Fraisse
II. PERCEPCJA I OCENA CZASU TRWANIA
1. PRZYSTOSOWANIE ZWIERZĘCIA DO CZASU TRWANIA
2. PERCEPCJA CZASU TRWANIA U CZŁOWIEKA
3. OKRESOWOŚĆ BIOLOGICZNA U CZŁOWIEKA
5. ORIENTACJA W ODNIESIENIU DO PRZESZŁOŚCI I PRZYSZŁOŚCI
Percepcja przestrzeni – Eliane Vurpillot
2. EWOLUCJA GENETYCZNA PERCEPCJI PRZESTRZENI WEDŁUG PIAGETA
II. WŁAŚCIWOŚCI WIDZENIA DWUOCZNEGO
1. UJEDNOLICANIE DWÓCH OBRAZÓW SIATKÓWKOWYCH
2. WYZNACZANIE HOROPTERU EMPIRYCZNEGO (RZECZYWISTEGO, PRAWDZIWEGO)
3. NIEZGODNOŚĆ OBRAZÓW SIATKÓWKOWYCH I OSTROŚĆ WIDZENIA STEREOSKOPOWEGO
4. MANIPULACJA EKSPERYMENTALNA NIEZGODNOŚCIĄ SIATKÓWKOWĄ STEREOSKOPY I PSEUDOSKOPY
5. ZŁUDZENIE DYNAMICZNEJ WYPUKŁOŚCI: ZJAWISKO PULFRICHA
6. ANISEIKONIA, CZYLI NIERÓWNOŚĆ OBRAZÓW SIATKÓWKOWYCH
III. ORGANIZACJA WZROKOWEJ PRZESTRZENI PŁASZCZYZNY
3. CZY PRZESTRZEŃ PŁASZCZYZNY JEST JEDNORODNA?
IV. PERCEPCJA ODLEGŁOŚCI W WIDZENIU GŁĘBI
1. PŁASZCZYZNA PRZEDNIA POZORNA
2. BEZWZGLĘDNE OCENY ODLEGŁOŚCI
3. EKSPERYMENTY Z UŻYCIEM METODY DZIELENIA
4. PORÓWNANIA NIE GRANICZĄCYCH ZE SOBĄ ROZPIĘTOŚCI
5. ROLA NABYTYCH RAM ODNIESIEŃ
6. PRZYSWAJANIE SUBIEKTYWNEJ SKALI W WYNIKU ĆWICZENIA
7. INFORMACJE PROPRIOCEPTYWNE POCHODZĄCE OD OCZU
9. NIEZMIENNIK „WIELKOŚĆ -ODLEGŁOŚĆ"
10. WIELKOŚCI POZORNE, OBIEKTYWNE I PROJEKCYJNE
11 ZALEŻNOŚCI MIĘDZY SPOSTRZEGANĄ WIELKOŚCIĄ I ODLEGŁOŚCIĄ
V. CZY PRZESTRZEŃ WZROKOWA JEST PRZESTRZENIĄ EUKLIDESOWĄ?
1. TEORIA LUNEBURGA: GŁÓWNE ZAŁOŻENIA
2. WARUNKI EKSPERYMENTOWANIA I OGRANICZENIA TEORII
1. LOKALIZACJA DŹWIĘKU W OTWARTYM TERENIE
2. WZGLĘDNA WAGA DWUUSZNYCH PUNKTÓW ODNIESIENIA
3. ORIENTACJA NIEWIDOMYCH W PRZESTRZENI
VII. PRZESTRZEŃ DOTYKOWO-KINESTETYCZNA, CZYLI PROPRIOCEPTYWNA
1. WSKAŹNIKI DOTYKOWO-KINESTETYCZNE A SIŁA CIĘŻKOŚCI
3. ROLA BŁĘDNIKA: PERCEPCJA PRZEMIESZCZEŃ WŁASNEGO CIAŁA
VIII. KOORDYNACJA DANYCH POLISENSORYCZNYCH
2. INTERPRETACJA ZMIAN SPOSTRZEGANEGO PIONU: TEORIA POLA SENSORYCZNO-TONICZNEGO
3. ROZBIEŻNOŚĆ MIĘDZY WSKAŹNIKAMI WZROKOWYMI I SŁUCHOWYMI
4. LOKALIZACJA CZĘŚCI CIAŁA PRZY ODWRÓCONYCH WSKAŹNIKACH WZROKOWYCH
5. SZTUCZNE ZNIEKSZTAŁCENIA BODŹCÓW SŁUCHOWYCH
6. ADAPTACJA DO PRZEDŁUŻONEGO ZNIEKSZTAŁCENIA BODŹCÓW WZROKOWYCH
8. BADANIA PORÓWNAWCZE NAD ADAPTACJĄ
9. DEPRYWACJA SENSORYCZNA A PERCEPCJA PRZESTRZENI
Poziomy czujności a uwaga – Vincent Bloch
I. POJĘCIE CZUJNOŚCI. ~ DEFINICJE
II. PODSTAWOWE MECHANIZMY REGULACJI POZIOMU CZUJNOŚCI
2. UKŁAD SIATKOWATY WZBUDZAJĄCY
2. WSKAŹNIKI AKTYWNOŚCI RUCHOWEJ
3. WSKAŹNIKI CZYNNOŚCI WEGETATYWNYCH
4. NIEZGODNOŚĆ WSKAŹNIKÓW CZUJNOŚCI
2. UWAGA JAKO POZIOM CZUJNOŚCI
3. SKUPIANIE (OGNISKOWANIE) UWAGI
Połączenia sensoryczno-motoryczne – Jacques Leplat
I. ZADANIA DOPASOWYWANIA NIECIĄGŁEGO
1. DOPASOWYWANIE SENSORYCZNO-MOTORYCZNE BEZ KONTROLI WZROKOWEJ
3. MECHANIZM RUCHÓW DOPASOWYWANIA
5 AMPLITUDA A PRECYZJA PRÓBA SYNTEZY
1. POJĘCIE STEREOTYPU ORAZ POŁĄCZENIA SPONTANICZNEGO
2. WŁAŚCIWOŚCI RELACJI. BODZIEC-REAKCJA ZGODNYCH ZE STEREOTYPEM
3. POJĘCIE ODPOWIEDNIOŚCI MIĘDZY UKŁADAMI SYGNAŁÓW I REAKCJI
4. WŁAŚCIWOŚCI UKŁADÓW CHARAKTERYZUJĄCYCH SIĘ ODPOWIEDNIOŚC1Ą SYGNAŁÓW I REAKCJI
5 ORGANIZACJA POŁĄCZEŃ W CZASIE
II. ZADANIA DOPASOWYWANIA CIĄGŁEGO
2. PORÓWNANIE ŚCIGANIA PROSTEGO I ŚCIGANIA KOMPENSUJĄCEGO
3. ZALEŻNOŚĆ MIĘDZY AMPLITUDĄ REAKCJI I AMPLITUDĄ JEJ SKUTKU
4. ZWIĄZEK MIĘDZY KIERUNKAMI PRZEMIESZCZANIA SYGNAŁU I REAKCJI
5. PORÓWNANIE DOPASOWAŃ CIĄGŁYCH I NIECIĄGŁYCH
6. ZWIĄZEK MIĘDZY RUCHEM REAKCJI I PRĘDKOŚCIĄ SYGNAŁU
7. ROLA OPÓŹNIENIA W PRZEKAZYWANIU CZYNNOŚCI
8. MECHANIZMY UCZESTNICZĄCE W ZADANIACH DOPASOWYWANIA CIĄGŁEGO
9. DOPASOWYWANIE W WYNIKU PRZEMIESZCZENIA LUB NACISKU
III. NAJWAŻNIEJSZE CZYNNIKI WPŁYWAJĄCE NA ZMIANĘ POŁĄCZEŃ SENSORYCZNO-MOTORYCZNYCH
Oddajemy do rąk Czytelnika polskiego wybór rozdziałów z dziewięciotomowego Traite de psychologie experimentale, przygotowanego pod redakcją wielce zasłużonych profesorów Sorbony — Paula Fraisse'a i Jeana Piageta.
Paul Fraisse (ur. 1911) to nestor francuskiej psychologii, wieloletni dyrektor Laboratoire de Psychologie Experimentale na Sorbonie, obecnie jej emerytowany profesor i redaktor naczelny (wraz z Juanem Segui) czasopisma „L'Annee psychologique", a także redaktor serii wydawnictw psychologicznych przy Presses Univer-sitaires de France, głównego wydawnictwa naukowego we Francji.
Jean Piaget (1896-1980), szwajcarski psycholog, jeden z najbardziej znanych psychologów na świecie, założyciel słynnego genewskiego ośrodka badań z psychologii dziecka, był także przez wiele lat profesorem Sorbony, gdzie kierował katedrą psychologii genetycznej, dojeżdżając do Paryża z rodzinnej Genewy. Po przejściu Piageta na emeryturę w roku 1967 katedrę tę objął po nim Pierre Oleron.
Inicjatywa przygotowania Traite... pojawiła się już w latach pięćdziesiątych. Jeszcze żył profesor Henri Pieron (1881-1964), jeden z wielkich twórców psychologii francuskiej, wówczas emerytowany profesor Sorbony, który przed Fraissem kierował Laboratoire de Psychologie Experimentale. Wówczas to, Fraisse z Piagetem, przy życzliwym zainteresowaniu i poparciu Pierona, podjęli trud wydania wielotomowego podręcznika psychologii eksperymentalnej, czyli w ich ujęciu naukowej. Zaprosili do udziału w tym przedsięwzięciu swoich uczniów, wówczas świeżo „upieczonych" doktorów, pierwsze powojenne pokolenie psychologów francuskich, którzy zgodnie ze specjalnością i zainteresowaniami podjęli się opracowania poszczególnych rozdziałów.
Pierwsze wydanie Traite de psychologie experimentale ukazało się w latach sześćdziesiątych (tom I w 1963 r., a ostatni tom w 1965). Kolejne wydania poszczególnych tomów tej pracy, aktualizowane co kilka lat, stanowią podręcznik psychologii, z którego wciąż korzystają francuscy studenci.
Każdy z tomów poświęcony został innej dziedzinie psychologii i stanowi zbiór rozdziałów pisanych przez różnych autorów. Tom I nosi tytuł „Historia i metoda": autorami jego są Paul Fraisse, Jean Piaget i Maurice Reuchlin. Tom II. zatytułowany „Wrażenia i motoryka",
5
napisany został przez Henri Pierona, Rene Chocholle'a i Jacques'a Leplata. Autorami III tomu, pt. „Psychofizjologia zachowania", są Jacques Paillard, Vincent Bloch i Jacques Le Magnen. Tom IV, autorstwa Jean--Francois Le Ny, Gerarda de Montpellier, Genevieve Oleron i Cesara Floresa, poświęcony został problematyce „Uczenia się i pamięci". Kolejny tom — V, pod tytułem „Motywacja, emocje i osobowość", napisali Joseph Nuttin, Paul Fraisse, Richard Meili i Pierre Roubertoux. Tom VI, zatytułowany „Percepcja", przygotowali Jean Piaget, Paul Fraisse, Eliane Vurpillot i Robert Frances. Autorami tomu VII, pt. „Inteligencja", są Pierre Oleron, Jean Piaget, Barbel Inhelder i Pierre Greco. Tom VIII, pt. „Język, komunikowanie się i decyzje", opracowali Francois Bresson, Francois Jodelet i Gaston-Georges Mialaret. Ostatni tom — IX, poświęcony „Psychologii społecznej", został napisany przez Germaine de Montmollin, Rogera Lamberta, Roberta Pagesa, Claude'a Flamenta i Jeana Maisonneuve'a. Jak już wspomnieliśmy, każdy z tomów doczekał się kilku wydań w ciągu dwudziestolecia, które minęło od czasu ich pierwszej edycji.
Jeden z tomów Traite..., a mianowicie tom VII, poświęcony inteligencji, został już wcześniej w całości przełożony na język polski i wydany przez PWN w roku 1967.
Celem obecnego wyboru polskiego jest pokazanie osiągnięć francuskiej myśli psychologicznej, co przy zdominowaniu naukowego rynku wydawniczego przez autorów angielskojęzycznych może być samo przez się interesujące. Chodziło przy tym o taki wybór tekstów, który by wzbogacał o nowe treści, czy nowe ujęcia, już istniejące podręczniki rodzimego autorstwa albo też tłumaczone z angielskiego lub rosyjskiego na język polski.
Szczególnie cenne spośród różnych tekstów zawartych w Traite... wydały się nam pozycje zawarte w I tomie, zatytułowanym „Historia i metoda", zwłaszcza ze względu na nazwiska autorów — Fraisse'a i Piageta — dwóch głównych filarów francuskiej myśli psychologicznej. Aczkolwiek należą oni już do klasyków, do nauczycieli współcześnie działających psychologów francuskojęzycznych, to jednak ich prace dotyczące historii i metod, jak też ich stanowisko w podstawowych problemach psychologii, mogą także dla nas okazać się inspirujące.
I tak wybraliśmy do naszego zbioru rozdział o historii psychologii autorstwa Fraisse'a (Rozwój psychologii eksperymentalnej), zwięźle porządkujący cały dorobek naukowej psychologii europejskiej i amerykańskiej. Dostępne w języku polskim opracowania z historii psychologii dają nam perspektywę widzenia tej problematyki bądź rodzimą (Pieter, Szewczuk), bądź amerykańską (Brett), bądź radziecką (Jaroszewski). Odmienna nieco perspektywa francuska może się wydać interesująca sama przez się, a ponadto żywy i zgrabny sposób przedstawiania poruszanych zagadnień zasługuje na naszą uwagę. Z tych samych powodów zamieściliśmy też kolejny rozdział autorstwa Fraisse'a (Metoda eksperymentalna), zawierający oryginalną systematyzację metod, a zwłaszcza jego ujęcie relacji między eksperymentem a obserwacją.
Rozdział Piageta pt. Wyjaśnianie w psychologii a paralelizm psychofizjologiczny jest ciekawą próbą rozwiązania dylematu owego paralelizmu w psychologii. Obecnie
jesteśmy świadkami ponownego zainteresowania tą problematyką zarówno w filozofii, jak i w samej psychologii0.
Te trzy rozdziały o problematyce ogólnopsychologicznej zaczerpnęliśmy z I tomu Traite.... Uwzględniliśmy ponadto pewne psychologiczne problemy szczegółowe, wybrane z trzech tomów — głównie z tomu VI, poświęconego percepcji (trzy rozdziały), jak też pojedyncze rozdziały z tomu II („Wrażenia i motoryka") i z tomu III („Psychofizjologia zachowania").
Tom poświęcony percepcji wykorzystujemy prawie całkowicie, zawiera on bowiem klasyczny już dziś rozdział Piageta o rozwoju percepcji, jak też rozdział Fraisse'a o percepcji czasu, badania mało w Polsce znane, podobnie jak i badania nad percepcją przestrzeni, opisane w rozdziale Eliane Vurpillot. Z tomu II wybraliśmy rozdział Jacques'a Leplata pt. Połączenia sensoryczno-motoryczne, który przedstawia klasyczną problematykę psychologii pracy (psychologii inżynieryjnej), jak też rozdział Vincenta Blocha z tomu III, zatytułowany Poziomy czujności a uwaga, z problematyką klasyczną dla psychologii fizjologicznej. W tym miejscu chcielibyśmy wyrazić podziękowanie prof. Bogdanowi Sadowskiemu za jego pomoc w redakcji naukowej tego rozdziału.
Pominęliśmy natomiast w naszym wyborze tomy: IV („Uczenie się i pamięć"), V („Motywacja, emocje i osobowość"), VIII („Język, komunikowanie się i decyzje") i IX („Psychologia społeczna"). Jak powiedzieliśmy, tom VII („Inteligencja") już się ukazał w języku polskim. Problematyka poruszana w owych opuszczonych tomach jest dość szeroko rozwijana w publikacjach dostępnych w języku polskim, a zwłaszcza znajduje swe odbicie w nowo wydawanym kilkutomowym podręczniku psychologii pod redakcją prof. Tadeusza Tomaszewskiego. Nie będę ukrywać, że jako współautorka owego polskiego podręcznika dokonywałam niniejszego wyboru tekstów francuskich także z punktu widzenia uzupełniania się poruszanych w nich zagadnień, unikając ich dublowania.
Psychologia francuska uroczyście obchodzi w roku 1989 swoje stulecie. Trzy wydarzenia wyznaczają stulecie francuskiej psychologii naukowej: powołanie katedry psychologii eksperymentalnej i porównawczej w College de France, której kierownictwo objął Theodule Ribot (o czym Czytelnik dowie się z historycznego rozdziału Fraisse'a), powołanie laboratorium psychologii fizjologicznej w Ecole Pratique des Hautes Etudes i zorganizowanie I Kongresu Psychologii Fizjologicznej w Paryżu. Ów rok 1889, w którym obchodzono stulecie Wielkiej Rewolucji Francuskiej, wsławił się też, jak wiemy, Wielką Światową Wystawą w Paryżu i zbudowaniem wieży Eiffla. Tak więc francuska psychologia naukowa powstała w sto lat po Rewolucji. W roku, w którym Francja święci dwusetlecie Rewolucji, psychologowie francuscy organizują sesje poświęcone własnemu stuleciu. Referaty wygłoszone z tej okazji zostały opublikowane w „L'Annee psychologique" (t. 89, nr 2 z 1989 r.).
W referatach na sesji poświęconej stuleciu francuskiej psychologii przypomniano nazwiska owych wielkich, o których możemy przeczytać w rozdziale Fraisse'a
7
w niniejszym zbiorze: Ribota, Bineta, Janeta, Pierona. W odniesieniu do psychologii dziecka pojawia się jeszcze nazwisko Henri Wallona, którego dzieło w zestawieniu z dziełem Alfreda Bineta przypomina Rene Zazzo, współczesny wybitny francuski psycholog dziecka. Fraisse w cytowanym rozdziale wspomina tylko o Wallonie, głównie zajmując się historią psychologii eksperymentalnej. Znajdzie jednak miejsce dla Bineta, którego znamy ze sławnej w świecie skali inteligencji, ale który miał zainteresowania niezwykle rozległe — od medycyny i klasycznej psychologii wrażeń do badań nad inteligencją dziecka upośledzonego. Taką szerokością zainteresowań i rozległą wiedzą charakteryzują się zresztą wszyscy owi wielcy twórcy psychologii, i to nie tylko we Francji.
Współczesna psychologia francuska — wedle opinii jej seniora, profesora Fraisse'a — ma główne osiągnięcia w trzech dziedzinach: psychologii fizjologicznej, psychologii poznawczej i psychologii społecznej. Reprezentantem psychologii fizjologicznej jest właśnie wspomniany prof. Vincent Bloch, autor jednego z rozdziałów w niniejszym zbiorze. Jest on aktualnie kierownikiem Wydziału Psychofizjologii na Uniwersytecie Paris-Sud i jednym z bardziej znanych na świecie psychologów fizjologicznych. Szerokie uznanie zyskały mu prace nad fizjologią pamięci, zwłaszcza nad konsolidującą dla śladów pamięciowych rolą snu paradoksalnego. W psychologii społecznej światowy rozgłos uzyskały badania nad komunikowaniem się w grupach, prowadzone przez prof. S. Moscoviciego i jego współpracowników. Niestety, nie znajdujemy jego prac w Traite..., nie możemy więc ich przybliżyć polskiemu Czytelnikowi. Prace z psychologii poznawczej zaczęły się rozwijać już po powstaniu pierwszej wersji Traite..., ale nie włączono ich także do następnych wydań. Ciekawe osiągnięcia w tej dziedzinie mają psychologowie francuscy zajmujący się reprezentacjami (Le Ny, Segui), wyobrażeniami (Denis), pamięcią (S. Ehrich) i językiem (Noizet, Le Ny, Kail).
Mimo stuletniej tradycji psychologia francuska, podobnie jak i inne psychologie europejskie (choćby jeszcze starsza niemiecka), poddana jest obecnie presji napierającej psychologii amerykańskiej i przede wszystkim dominacji języka angielskiego w profesjonalnym piśmiennictwie. I podobnie jak w innych krajach europejskich, wiele francuskich czasopism psychologicznych dopuszcza druk artykułów w języku angielskim. Na razie opiera się temu „L'Annee psychologique", jedno z pierwszych czasopism psychologicznych na świecie, które w 1994 r. będzie obchodzić swoje stulecie. Trudno jest o jednoznaczną ocenę tego faktu dominacji języka angielskiego w publikacjach psychologicznych. Z jednej strony taka unifikacja językowa prowadzi do szybszego rozprzestrzeniania się idei, do łatwiejszego porozumiewania się, ale z drugiej — traci się niewątpliwie specyfikę narodową, utrudnia wyrażenie tego, co niepowtarzalne w każdym języku.
Niniejszy wybór ma właśnie przybliżyć to, co specyficzne dla psychologii francuskiej, ale nie tyle tej współczesnej z lat ostatnich, ile tej tradycyjnej, reprezentującej wartości dziś już klasyczne.
Ida Kurcz
Warszawa, w grudniu 1989 roku
2. ROZWÓJ FILOZOFII OD XVII DO XIX WIEKU
3. FILOZOFOWIE XVIII I XIX WIEKU ORAZ IDEA POMIARU W PSYCHOLOGII
4. POSTĘPY NEUROFIZJOLOGII W XIX WIEKU
6. RÓWNANIE INDYWIDUALNE I CZAS REAKCJI
II. POCZĄTKI PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
2. HELMHOLTZ I PSYCHOFIZJOLOGIA WRAŻEŃ
3. WUNDT I POCZĄTKI PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
4. PSYCHOLOGIA TREŚCI I PSYCHOLOGIA AKTÓW
7. OD PSYCHOLOGII AKTÓW DO „GESTALTQUALITATEN" (JAKOŚCI POSTACIOWYCH)
1. NARODZINY PSYCHOLOGII PORÓWNAWCZEJ: KAROL DARWIN (1809-1882)
2. DZIEDZICZNOŚĆ PSYCHOLOGICZNA I DZIEŁO GALTONA
4. TRUDNE POCZĄTKI PSYCHOLOGII NA UNIWERSYTETACH
1. PSYCHOLOGIA FILOZOFICZNA XIX WIEKU
2. CHARCOT: HIPNOZA I HISTERIA
3. RIBOT I PODWALINY PSYCHOLOGII NAUKOWEJ
6. POWSTANIE PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ: ALFRED BINET
7. DALSZY ROZWÓJ PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ
3. PROMOTOR PSYCHOLOGII EKSPERYMENTALNEJ: STANLEY HALL (1844-1924)
5. STRUKTURALIZM A FUNKCJONALIZM
6. ROZKWIT PSYCHOLOGII ZWIERZĄT
III. REWOLUCJA BEHAWIORYSTYCZNA
IV. KU JEDNOŚCI PSYCHOLOGII MIMO RÓŻNORODNOŚCI PROBLEMÓW
1. WPŁYW „GESTALT" I DZIEŁO LEWINA
2. FREUD I JEGO WPŁYW NA PSYCHOLOGIĘ EKSPERYMENTALNĄ
3. ROZWÓJ PSYCHOLOGII W OSTATNICH TRZYDZIESTU LATACH
Metoda eksperymentalna - Paul Fraisse
1. ISTOTA METODY EKSPERYMENTALNEJ
1. ETAPY BADANIA EKSPERYMENTALNEGO
1. ZMIENNE NIEZALEŻNE I ZMIENNE ZALEŻNE
2. EKSPERYMENT „WYWOŁANY" I EKSPERYMENT „PRZYWOŁANY"
5. WYODRĘBNIENIE I KONTROLA ZMIENNYCH NIEZALEŻNYCH
7. TWORZENIE GRUP RÓWNOWAŻNYCH
11. EKSPERYMENTY W PRAKTYCE PSYCHOLOGICZNEJ
IV. OPRACOWANIE I UOGÓLNIANIE WYNIKÓW
10
Psychologia eksperymentalna zawdzięcza swą nazwę metodzie, której celem nadrzędnym było uczynienie z psychologii dyscypliny naukowej. Nauka polega na poznawaniu praw natury, a psychologia naukowa stara się rozciągnąć obszar nauki na badanie zwierząt i ludzi, jako na cząstkę natury. Oczywiście, eksperyment nie jest jedyną metodą naukową, a psychologia naukowa nie ogranicza się ani nie będzie się ograniczała li tylko do wiedzy uzyskiwanej przez eksperymentowanie. Obserwacja, we wszystkich jej postaciach, zawsze będzie zajmować poczesne miejsce w psychologii, i o tyle trudniej będzie podważyć tę metodę, o ile zostanie ona uznana za konieczny etap postępowania eksperymentalnego, do którego trzeba się będzie ograniczać wszędzie tam, gdzie natura faktów i normy moralne nie pozwalają odwołać się do eksperymentu. Eksperyment pozostanie jednak ideałem dla uczonego i prawdą jest, że nie znamy dokładnie i wyczerpująco jakiegoś faktu, dopóki nie jesteśmy zdolni go odtworzyć. Dopiero wtedy nauka może nie tylko przewidywać zjawiska, ale także pokusić się o zastosowania naukowe w pełnym tego słowa znaczeniu.
Niniejszy rozdział nie pretenduje wcale do nakreślenia, chociażby w ogólnych zarysach, historii psychologii. Naszym zamiarem jest po prostu przypomnienie głównych etapów, genezy i ewolucji psychologii eksperymentalnej. Pozwoli to nam ustalić jej rzeczywisty zakres, odpowiadający jej definicji, nie zaś ograniczeniom narzuconym przez tradycje uniwersyteckie bądź przez opory fałszywych humanistów0.
Młody człowiek, rozpoczynając studia psychologiczne, dowiaduje się ze zdziwieniem, że jest to dyscyplina dość świeżej daty. Oczywiście, zawsze istniała psychologia „potoczna" — jak ją określił P. Guillaume (1943) — polegająca na praktycznej znajomości drugiego człowieka i samego siebie, oraz psychologia przednaukowa, reprezentowana przez pisarzy (Teofrasta, La Bruyere'a), moralistów (Marka Aureliusza, Montaigne'a, Pascala, La Rochefoucaulda) lub filozofów (Arystotelesa, Lukrecjusza).
Filozofia pojawiła się pierwsza w porównaniu z naukami ścisłymi, ponieważ pierwsza refleksja umysłu ma z reguły charakter ontologiczny. Na początku jednak nie było żadnego rozróżnienia między filozofią a nauką. Arystotelesa O duszy to przede wszystkim traktat metafizyczny, opisujący duszę jako formę żywego ciała, ale jest to także dzieło biologiczne, bogate w twierdzenia niekiedy bardzo ściśle oparte na obserwacjach filozofa, który był jednocześnie uczonym.
11
Dopiero w XVII w. nastąpi schyłek filozofii i fizyki aryslolelesowskiej, a specyficznego znaczenia nabierze problem poznania człowieka. Nowa dyscyplina nauki może się narodzić wtedy, kiedy spełnione zostają jednocześnie dwa warunki: z jednej strony rozwój myśli, pozwalający wysuwać nowe problemy, z drugiej zaś strony oddanie do dyspozycji uczonym nowych metod badawczych. Rozwój, który umożliwił wyłonienie się psychologii, miał zarazem charakter filozoficzny i biologiczny.
Postęp, jaki się dokonał w poglądach na poznanie, pomógł odkryć specyfikę psychologii. Wszystko zaczęło się od rewolucji umysłowej zapoczątkowanej przez kartezjusza (1596-1650), a skierowanej przeciwko scholastyce. Jakkolwiek sam Descartes umieszcza jeszcze wszystkie nauki na jednym drzewie, którego korzeniem jest metafizyka, a pniem fizyka, to jednak wbrew całemu poprzedniemu realizmowi zakłada, że najbardziej nam znana i bliska jest dusza, którą poznajemy bezpośrednio. Jak słusznie zauważa Canguilhem (1958), ujęcia Kartezjusza nie należy utożsamiać z XIX-wieczną introspekcją. Niemniej jednak jest ona nieślubną córką tamtej koncepcji, ponieważ Kartezjusz wprowadza do koncepcji człowieka dualizm, mianowicie dualizm duszy i ciała. Nawet jeśli gruczoł szyszynki służy tu za spoiwo, to przecież nie ustanawia on w człowieku jedności tak brzemiennej w skutki jak jedność formy i materii, jak to przedstawiał Arystoteles, który nie wyobrażał sobie formy bez materii, ani w konsekwencji — nieśmiertelności duszy. Ten dualizm ducha i ciała zapoczątkował zrazu szereg prądów sprzyjających uświadomieniu sobie, przez ludzi tej epoki, problemów psychologicznych, chociaż potem doprowadził do impasu. Duch i ciało, mimo że uznane za jeden mechanizm, badane były jednak na dwa różne sposoby. Z jednej strony bezpośrednie podejście do duszy, owej duchowej substancji, z jej skarbcem idei wrodzonych — z drugiej zaś badania empiryczne, a nawet eksperymentalne, nad mechaniką ciał, i tu już Kartezjusz potrzebował wsparcia.
Nie możemy śledzić — jak zrobiłby to historyk filozofii — dalszego rozwoju myśli kartezjańskiej, zbyt złożonej i nazbyt różnorodnej, żeby nie okaleczyli jej uczniowie. Naszkicujemy zaledwie pewne linie jej ewolucji, przyjmując za punkt wyjścia podział geograficzny, który traktujemy w gruncie rzeczy jako całkiem arbitralny, gdyż w owych stuleciach intelektualna Europa stanowiła naprawdę rzeczywistą jedność.
W Anglii pod wpływem Kartezjusza pojawiła się szkoła empiryczna, która z jego filozofii zachowała bezpośrednią intuicję naszych myśli i w ogóle życia psychicznego, ale odrzuciła natywizm. Zdaniem Kartezjusza istnieją wrodzone idee Boga, duszy, oraz idee nabyte, przekazywane duszy za pośrednictwem gruczołu szyszynki i będące znakami rzeczywistości zewnętrznej. Według locke'a (1632-1704), twórcy empiryz-mu, w jego Essay on human understanding0 (1690) wszelkie nasze idee pochodzą
12
z doświadczenia i są reprezentacjami rzeczy. Dla tej szkoły zasadniczym problemem jest rozróżnienie idei prostych i złożonych oraz odkrycie praw tworzenia idei złożonych; po raz pierwszy — chociaż nie obstając przy tym — Locke mówi o kojarzeniu jednoczesnym lub sukcesywnym idei. Empiryzm angielski rozwija się i pojawiają się kolejne niuanse stanowisk. Skojarzenia uzyskują już więcej miejsca w filozofii hume'a (1711-1776), a hartley (1705-1757) widzi w nich naczelną zasadę życia psychicznego.
„Wszelkie wrażenia zmysłowe, A, B, C itd., kojarząc się z innymi wystarczającą ilość razy, nabywają takiej mocy nad odpowiednimi ideami a, b. c itd., że jeśli choć jedno z wrażeń, np. A, jest odczuwane, potrafi ono wzbudzić w umyśle idee b, c itd., to znaczy idee odpowiadające pozostałym wrażeniom" (wg: Boring, 1929, s. 197)0.
Biorąc pod uwagę postulat dotyczący paralelizmu wrażeń oraz idei, Hartley czyni z powtarzania podstawową zasadę wszelkiego kojarzenia.
Asocjacjonizm rozwinął się i rozkwitł wraz z pojawieniem się „mechaniki umysłu" jamesa milla (1773-1836) i „chemii umysłu" jego syna, stuarta milla (1806-1873). Dochowując wierności empiryzmowi w tym, co dotyczy pochodzenia idei, cała ta szkoła rozwija psychologię, której głównym celem jest analiza życia psychicznego, ale która zawdzięcza jeszcze wszystko bystrości filozofa, kuszonego przez spójne syntezy. Przygotowuje ona jednak grunt myślowy dla tych, którzy jak Wundt czy Titchener będą szukali praw narodzin i kojarzenia idei.
Locke miał także wpływ na kontynuatorów myśli psychologicznej Kartezjusza we Francji. condillac (1715-1780), duchowny i lekarz, jest przyjacielem encyklopedystów. Jego najważniejsze dzieło — Traite de sensations (1754) ujawnia postawę ludzi mu współczesnych wobec psychologii. Empirysta z zasady, bardziej nawet niż sam Locke, pisze on traktat będący dziełem filozoficznym. Podejmuje ideę Posągu, tak modną od 1741 r. dzięki Deslandes'owi (patrz Mayer, 1956), i obdarzywszy go zmysłem węchu, z wrażenia zapachu róży wyprowadza wszystkie nasze idee i nawet wszystkie nasze zdolności umysłowe, bez jakiegokolwiek odwołania się do fizjologii. Przyrodnik i filozof Charles BONNET (1720-1793), z pochodzenia Szwajcar, dorzuci ten ostatni aspekt do swego dzieła.
Przejmując od Kartezjusza jego mechanistyczną koncepcję ciała ludzkiego, la mettrie (1709-1751), ksiądz, potem lekarz, publikuje jedno po drugim: L'histoire naturelle de l'ame (1745) i L'Homme-machine (1748). W czasie swojej choroby stwierdził on, że pozbawiająca go sił fizycznych choroba zmniejsza także moce umysłowe. La Mettrie staje się rzecznikiem determinizmu filozoficznego, zgodnie z którym myśl jest tylko rezultatem aktywności układu nerwowego.
cabanis (1757 -1808), również lekarz, przyjmuje sensualizm Condillaca i koncepcje mechanistyczne La Mettrie'go, zachowując jednak swą wiarę religijną. Sądzi on, że wrażenie jest elementem życia psychicznego i na tej zasadzie buduje swoją syntezę. Jako rewolucjoniście postawiono mu pytanie: „Czy skazani na karę gilotyny mają świadomość jeszcze po ścięciu?" i to ukierunkowało jego myślenie. Z tych poszukiwań zrodzi się jego dzieło pt. Rapports du physique et du moral de l'homme (1802), w którym stwierdza, że świadomość,
13
ów najwyższy poziom organizacji psychicznej, zależy od funkcjonowania mózgu i że dusza nie jest niezależna od ciała.
maine de biran (1766-1824) dołącza się najpierw do tego nurtu empirystycznego, lecz stopniowo jego refleksyjny umysł zwraca się ku obserwacji życia wewnętrznego; „dzięki niemu psychologia staje się techniką dziennika duszy i nauką o zmyśle wewnętrznym" (patrz Canguilhem, 1958). Jest to postawa odziedziczona po Kartezjuszu i po empiryzmie. Odwołując się z upodobaniem do doświadczenia wewnętrznego, Maine de Biran jest pierwszym z rodziny, w której w mniej lub bardziej prostej linii odnajdziemy eklektyków, Bergsona, Prousta i w pewnym sensie egzystencjalistów.
Empiryzm odrodzi się we Francji wraz z taine'em (De l'intelligence, 1870) i ribotem (La psychologie anglaise contemporaine, 1870), jako reakcja przeciwko oficjalnemu eklektyzmowi i pod bezpośrednim wpływem szkoły angielskiej.
W Niemczech rozwój myśli jest bardziej oryginalny. Stanowi on reakcję przeciwko empiryzmowi angielskiemu. Według leibniza (1646-1716) substancje proste, czyli monady, podobnie jak substancje złożone, są zdolne do aktywności. Ta zasada, przy której autor obstawał, stanie się podstawową zasadą całej szkoły psychologicznej, nazwanej psychologią aktów (Brentano, Stumpf). Szkoła ta stronić będzie od psychologii eksperymentalnej aż do czasu powstania większych syntez. C. wolff (1679-1754), uczeń i popularyzator Leibniza, propaguje w XVIII w. racjonalizm, który stworzy możliwości dla rozwoju właściwej psychologii. Ale jakby przez paradoks to właśnie kant (1724-1804) w odniesieniu do idei nada znaczący impuls pracom psychologicznym, chociaż zaprzecza Wolffowi, jakoby psychologia mogła stać się nauką.
„( ) ja podmiotowe wszystkich sądów apercepcji jest funkcją organizacji doświadczenia, nie może ono jednak stać się przedmiotem nauki, ponieważ jest warunkiem transcendentalnym każdej nauki ( ) Nie możemy ani na sobie, ani na innych przeprowadzać doświadczeń. A obserwacja wewnętrzna zniekształca swój przedmiot ( )" (cyt za Canguilhem, 1958)
Kontynuatorzy Kanta nie potrafią jednak trzymać się tej zasady epistemologicznej i zachowują tylko zasadę estetyki transcendentalnej.
Pojęcia przestrzeni i czasu nie są jedynie prostymi kopiami rzeczy, ale sposobem myślenia o nich. Sam Kant zadaje sobie jednak pytanie, od czego zależy, aby te pojęcia mogły stać się podstawami nauki. Era pokantowska będzie szukała genezy i natury owych idei przestrzeni i czasu. Psychologowie niemieccy pierwsi rozwiną badania i teorie dotyczące istoty przestrzeni i czasu.
W dużym uproszczeniu możemy przyjąć, że począwszy od Kartezjusza refleksja nad życiem psychicznym rozwijała się dwoma torami, klasycznymi zresztą i wywodzącymi się z filozofii starożytnej. Jeden tor zajmował się pochodzeniem naszych wyobrażeń oraz prawami ich łączenia, kładąc nacisk na ich genezę empiryczną i na ich kojarzenie, którego istotnymi czynnikami są: styczność i powtarzanie. Drugi tor obstaje bardziej przy czynnościach umysłu.
Inni uczeni, zwłaszcza Francuzi — od Condillaca do Cabanisa — podkreślają wagę innego wymiaru bytu człowieczego, a mianowicie ciała. Przygotowują oni grunt dla psychologii fizjologicznej.
14
Nauka w ogóle, a eksperyment w szczególności, opiera się na obserwacjach, które nie są ścisłe, jeśli się ich nie skwantyfikuje. Musimy się więc krótko zastanowić, jak rozwinęła się i przyjęła idea pomiaru w psychologii.
Pierwszy o pomiarze w psychologii mówił Niemiec wolff. On to pierwszy rozróżnił w samych tytułach swych prac psychologię empiryczną (Psychologia empirica, 1732) i psychologię racjonalną, teoretyczną (Psychologia rationalis, 1734)0. Ponadto wprowadził on do języka pojęcie psychometrii. Jego zdaniem można mierzyć wielkość przyjemności za pośrednictwem wrażeń zmysłowych, które sobie uświadamiamy, lub stopień uwagi — poprzez czas trwania argumentacji, którą potrafimy prześledzić.
Owa idea psychometrii pojawiała się, choć w sposób mglisty, w ciągu tego samego stulecia u filozofów, przyrodników (bonnet), matematyków (maupertuis, bernoulli), nie pobudzając jednak do badań, w których by stosowano pomiary. Artykuł Ramula (1960) dostarcza nam kilku przykładów pomiarów, o których myślano w tym okresie. Według ploucqueta (1764) poziom inteligencji można zmierzyć, po pierwsze — na podstawie liczby wyobrażonych przedmiotów, po drugie — biorąc pod uwagę wyrazistość owych wyobrażeń i po trzecie — określając, jaki najkrótszy czas jest niezbędny dla wytworzenia różnych wyobrażeń. Zdaniem innego z jego współczesnych uwagę można mierzyć liczbą idei, które potrafimy wyprodukować w swym umyśle, oraz czasem, w ciągu którego jesteśmy zdolni rozpatrywać bez przerwy jakąś ideę w całej jej złożoności (hagen, 1734). Ten sam autor obmyśla także całkiem możliwe do zrealizowania eksperymenty. Sugeruje na przykład, żeby starać się wzbudzić u kogoś strach, opisując grożące mu niebezpieczeństwa, a następnie obserwować rezultaty. Także kruger (1743 i 1756) obmyślił możliwy do wykonania eksperyment pomiaru wrażeń, których intensywność jest jego zdaniem proporcjonalna do siły ciała oddziałującego na nerwy, jak również do napięcia nerwowego.
Były to jednak tylko marzenia i żaden z tych filozofów nie spróbował wykonać jakiegokolwiek pomiaru i jakiegokolwiek eksperymentu. Czytelnik może jednak zauważyć, że jedynym rozważanym pomiarem był pomiar zjawisk psychicznych z punktu widzenia ich intensywności i czasu trwania. Będą to także dwa pierwsze aspekty, którymi zajmuje się od swego zarania psychologia eksperymentalna.
herbartowi (1776-1841) przypadło w udziale głosić w następnym stuleciu, z wysokości katedry otrzymanej po Kancie, że psychologia jest nauką, która powinna opierać się na doświadczeniu, metafizyce i matematyce (Psychologie als Wissenschaft neu gegruendet auf Erfahrung, Metaphysik und Mathematik, 1824-1825). Zamierzał on stworzyć nową psychologię, która jako nauka metafizyczna nie powinna się według niego różnić co do swej istoty od fizyki. Metodą psychologii powinna być przede wszystkim obserwacja,
15
nie zaś eksperymentowanie właściwe fizyce, jednakże rozważania psychologiczne muszą mieć charakter matematyczny. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że nauki matematyczne dostarczają im raczej modeli niż narzędzi.
Herbart, mimo że jego poglądy wydają się nam dziś przestarzałe, wywarł ogromny wpływ w Niemczech, zwłaszcza na Fechnera i Wundta, zarówno poprzez to, co od niego przejęli, jak i dzięki temu, co odrzucili.
Ewolucja filozofii stworzyła klimat dla rozwoju pewnego typu psychologii i dostarczyła jej pierwszych ram pojęciowych, ale dopiero rozwój fizjologii spowodował pojawienie się pierwszych problemów i pierwszych technik psychologii eksperymentalnej. Dziś jeszcze pozostają w fizjologii obszary nieznane, niemniej trudno sobie nawet wyobrazić stan wiedzy naszych przodków sprzed niespełna dwustu lat. Przypomnienie przebytej drogi pozwoli nam także zrozumieć, dlaczego psychologia powstała tak późno.
Tak jak w wielu dziedzinach psychologia była uzależniona od rozwoju fizjologii, tak też fizjologia nie mogła iść naprzód bez odkryć w dziedzinie chemii i fizyki.
W wieku XVIII fizjologia pozostaje jeszcze zdominowana przez filozofię (mechanizm, witalizm) i dopiero w 1800 r. bichat domaga się autonomii dla metody biologicznej. W ciągu XIX stulecia następuje gwałtowny rozwój dzięki uznaniu tej autonomii i dzięki odwołaniu się do metod stosowanych w fizyce i w chemii. Nauki te przekazują fizjologii nie tylko swego ducha, lecz także niezbędne narzędzia pracy; udoskonalony mikroskop, wynalazek galwanometru, cewki indukcyjnej, kimografu — to osiągnięcia pierwszej połowy XIX w.
Wielkim odkryciem fizjologii układu nerwowego jest rozróżnienie nerwów czuciowych i ruchowych (bell i magendie, 1811-1822), co pozwoli ustalić, że odruchy, o których mówiono od czasów Kartezjusza, są ruchami mimowolnymi i mają swoją siedzibę w rdzeniu kręgowym (hall, 1832). Kilka lat później Johannes mueller sformułuje prawo swoistej energii zmysłowej, zgodnie z którym dany nerw wzbudza jedynie pewien rodzaj wrażeń, tzn. nie mamy nigdy bezpośredniego poznania przedmiotów, lecz zachodzą tylko pobudzenia odpowiednich nerwów (1838). Zakres tego prawa rozszerza helmholtz (1860), wskazując, że wyróżnia ono nerwy odpowiadające nie tylko pięciu podstawowym narządom zmysłów, lecz również poszczególnym jakościom zmysłowym (barwa, wysokość dźwięków).
W latach 1848-1849 DU BOIS raymond stwierdza, że pobudzenie nerwowe nie jest niczym innym jak falą elektryczną, a bernstein z kolei wykazał (1866), że jest to fala o ładunku ujemnym. W ten sposób zostaje całkowicie obalona koncepcja „duchów żywotnych"0. W 1850 r. Helmholtz mierzy prędkość przekazywania impulsu przez nerw żaby i stwierdza, że wynosi ona zaledwie 50 m/s. Warto przy tym odnotować wątpliwości
16
wysuwane w odniesieniu do tego odkrycia przez współczesnego Helmholtzowi wybitnego fizjologa, J. Muellera, którego zdaniem dusza jest jednolita, a ruch nie może być oddzielony w czasie od swego centralnego sterowania. Jakże trudno nauce uwolnić się od filozofii! Helmholtz mierzy również prędkość przewodzenia w nerwach czuciowych człowieka, drażniąc stopę i łydkę oraz porównując czasy reakcji. Posługuje się on więc ważną techniką, która jeszcze zostanie dopracowana0.
Ośrodki nerwowe pozostają jednak mało znane do początków XIX w. Problemy metafizyczne utrudniają rozwój owocnych hipotez. Kartezjusz oddzielił duszę od ciała, duszę uznając za coś duchowego, a ciało za coś materialnego i rozciągłego w przestrzeni. Dusza nie jest rozciągła ani podzielna. Ta myśl, metafizyczna w swej istocie, zostaje zwulgaryzowana przez uczonych, którzy w miarę utożsamiania duszy z mózgiem zaczynają traktować ten ostatni jako nie zróżnicowaną całość.
Na początku stulecia znakomity anatom, lecz niestety także szarlatan, gall (1758-1828), nadał znaczną popularność idei lokalizacji funkcji psychicznych w mózgu, pobudzając w ten sposób do myślenia uczonych, którzy usiłowali zbijać jego twierdzenia. Na przykład flourens (1794-1867), posługując się metodą ablacji (usuwania), zaobserwował istnienie odmiennych funkcji mózgu, móżdżku, rdzenia przedłużonego, wzgórków czworaczych i rdzenia kręgowego, ale oprócz specyficznych czynności tych różnych ośrodków istnieją — jego zdaniem — czynności wspólne; Flourens zaprzecza zwłaszcza istnieniu różnic funkcjonalnych w mózgu.
broca, przeprowadzając sekcję mózgu afatyka, wykazał w 1861 r. istnienie ośrodka mowy w trzecim zakręcie czołowym lewej półkuli mózgu. W 1870 r. fritsch i hitzig odkrywają lokalizację ośrodków ruchowych w korze mózgowej, stosując metodę drażnienia mózgu zwierzęcia prądem elektrycznym. W następnej dekadzie zostają oznaczone najważniejsze ośrodki czuciowe. ferrier, który pierwszy odkrył ośrodek wzrokowy w płatach potylicznych, mógł napisać następujące zdania, oddające hołd metodzie eksperymentalnej:
„Dusza nie jest w żadnym razie (...) czymś w rodzaju całościowej funkcji mózgu, której przejawy można zniszczyć in toto, ale nie częściowo. Przeciwnie, jest całkiem prawdopodobne, że niektóre funkcje psychiczne zależą od określonych ośrodków w korze mózgowej".
Ten problem jedności lub wielości funkcji mózgu nie został rozwiązany, jednakże jackson (1835 -1911), a następnie sherrington (1857 -1952) dostarczyli klucza do jego rozwiązania, wprowadzając pierwszy — pojęcie integracji, a drugi — pojęcie struktury0.
17
Odkrycie na początku XIX w. prawa swoistej energii zmysłowej stanowiło bodziec dla fizjologii wrażeń zmysłowych. Należy jednak podkreślić, jako fakt wielkiej wagi, że ta gałąź fizjologii — w przeciwieństwie do innych gałęzi, w których przedmiotem badań są specjalne preparaty (zwierzęta) lub ludzie chorzy — odwołuje się zawsze, przynajmniej na początku i nawet nie zdając sobie z tego sprawy, do danych psychologicznych, mianowicie do wrażeń zmysłowych.
newton (1704), odkrywając, że mieszanina światła niebieskiego i żółtego daje światło białe, oraz tartini (1714), gdy zaobserwował, że dwom równoczesnym dźwiękom różnej wysokości wydaje się towarzyszyć dźwięk trzeci, niższy od tamtych — odwołują się do danych introspekcyjnych. Te zaś nie stanowią problemu, dopóki chodzi o zjawiska ogólne, w których niewielką rolę odgrywają różnice indywidualne lub postawy.
Na początku XIX w. fizjologowie zajmują się przede wszystkim relacjami między danymi anatomicznymi a strukturą fizyczną bodźców, tzn. związkiem między światłem a okiem lub między dźwiękiem a uchem. Kiedy J. mueller, który prawie 15% swego „Traktatu" poświęcił wrażeniom zmysłowym, opisał, w jaki sposób obraz przedmiotu powstaje na siatkówce oka, sądził wówczas, że jest już bliski wyjaśnienia percepcji. W miarę jednak coraz lepszego poznawania związków między stymulacją fizyczną i fizjologią receptorów pojawiają się problemy natury czysto psychologicznej. Wyłom w kierunku psychologii zostanie dokonany począwszy od badań nad wrażliwością dotykową, anatomicznie zupełnie różną od wzroku i słuchu. Nacisk, ruch, temperatura oddziałują wprost na nerwy, bez pośrednictwa złożonego systemu receptorów. Zaczynają się więc wyłaniać problemy natury psychofizycznej.
weberowi (1795-1878), profesorowi anatomii i następnie fizjologii w Lipsku, zawdzięczamy decydujący postęp naszej wiedzy w tej dziedzinie (1834, 1846). Wyróżnia on w dotyku trzy klasy wrażeń: nacisk, temperaturę i lokalizację. W każdej z tych dziedzin przeprowadza bardzo wiele eksperymentów. Dochodzi w ten sposób do stwierdzenia, że wrażliwość jest różna w różnych okolicach ciała. Ażeby dowieść związku między naciskiem i temperaturą, realizuje eksperyment z zastosowaniem starej monety niemieckiej — talara. Jedna taka moneta wyjęta z zimnej wody i położona na czole wydaje się cięższa niż dwie nałożone na siebie monety wyjęte z wody gorącej. Do badań nad lokalizacją wynajduje on cyrkiel, zwany odtąd cyrklem Webera lub estezjometrem, i odkrywa, że próg różnicy dwóch punktów zmienia się w zależności od miejsca ciała i jest np. 30 razy większy na przedramieniu niż na małym palcu.
Najbardziej znane eksperymenty Webera dotyczą wrażliwości na różnice, czyli czułości. Wykazał on, że jeśli ktoś potrafi odróżnić ciężar 29 uncji od ciężaru 32 uncji, to może również rozróżnić ciężar 29 i 32 drachm0, chociaż uncja waży 8 razy więcej niż drachma. Ledwie dostrzegalne różnice wrażliwości są więc w stałym stosunku do ciężaru, niezależnie od jego wielkości.
18
Optyk bouguer zaobserwował to samo prawo w fotometrii i opisał je w swym zarysie optyki (Essai d'optique, 1729), ale to Weberowi przypada zasługa uogólnienia tego prawa i określenia ledwie dostrzegalnych różnic wrażliwości w przypadku ciężaru (1/40), długości linii (1/50), wysokości dźwięków (1/60). Dzięki jego dziełu jesteśmy u progu psychofizyki, której fundamenty położy w 1860 r. Fechner.
Zanim przystąpimy do omawiania początków psychologii eksperymentalnej, wypada nam zatrzymać się nad dziejami pewnego szczególnego problemu, który ukaże metodę czasów reakcji i jej znaczenie.
Jest to znana historia. W 1796 r. w Greenwich został usunięty pewien asystent Obserwatorium, ponieważ popełnił błąd wielkości ok. 1 sekundy, posługując się metodą Bradleya przy oznaczaniu położenia gwiazd. Metoda ta polega na określaniu momentu, kiedy jakaś gwiazda przechodzi przed siatką lunety, poprzez odliczanie sekund i jednocześnie oznaczanie miejsca, w którym znajduje się owa gwiazda na sekundę przed przejściem i sekundę po przejściu; tak ustalano jej lokalizację z dokładnością do 1/10 sekundy. W 1816 r. astronomowi z Królewca — besselowi, gdy czytał tę historię, przyszło na myśl, że ów błąd nie był spowodowany niedbalstwem. Zaczął też wątpić w dokładność swych własnych szacunków. W ciągu 10 lat porównywał własne pomiary z pomiarami kolegów. Były to prawdziwe eksperymenty: Bessel stwierdził różnice sięgające 1 sekundy; zaobserwował również zmienność tych różnic. Doprowadziło go to do odkrycia, że istnieje równanie indywidualne w procesie percepcji.
W następnych dekadach astronomowie oraz fizycy, m.in. arago, próbowali wynaleźć metody — najpierw pomiaru tego równania, a następnie odejścia od metody Bradleya. Doszli w ten sposób, jeszcze przed wynalezieniem fotografii, do skonstruowania i zastosowania chronografów, które zapisywały sekundy oraz reakcję motoryczną obserwatora w chwili, gdy gwiazda przechodzi przed siatką lunety. Wraz z wprowadzaniem w życie tych innowacji technicznych zajmowali się oni również wyjaśnianiem równania indywidualnego. W latach 1860-1870 badacze dochodzą do stwierdzenia, że jest to problem natury psychologicznej i że zależy on od takich zjawisk, jak uwaga i jej ukierunkowanie. wundt buduje w 1861 r. wahadło, aby móc badać to zjawisko, zwane za Herbartem zjawiskiem komplikacji (łączenia wrażeń).
Z drugiej strony fizjolog holenderski donders (1868), zapożyczając od astronomów metodę badania czasu reakcji prostej, wpadł na pomysł jej komplikowania. Wynalazł on tzw. metodę mierzenia czasu reakcji z wyborem, w dwu jej postaciach: reakcji b („różnym bodźcom odpowiadają różne reakcje") i reakcji c (,.podmiot ma reagować na jeden bodziec i nie reagować na inne bodźce"). Ponieważ czas takiej reakcji jest dłuższy niż czas reakcji prostej, Donders sądził, że poprzez odejmowanie można będzie zmierzyć czas trwania procesu rozróżniania i procesu wyboru. Te metody były szeroko wykorzystywane w laboratorium Wundta po 1880 r. Tam właśnie lange odkrył w 1888 r., że czas reakcji jest dłuższy, jeśli uwaga jest skierowana na bodziec, a krótszy w przypadku skierowania jej na reakcję.
19
Nadszedł czas. Duch czasu, czyli Zeitgeist, jak mówi Boring, dopełnił swego dzieła. Filozofowie, którzy począwszy od Kartezjusza stawiali sobie pytania natury epistemologicznej, dotarli stopniowo do problemów psychologicznych. Jeśli byli empirystami, stawiali sobie pytanie, w jaki sposób powstają nasze złożone spostrzeżenia i jak odbywa się kojarzenie idei. Nurt idealistyczny stanowił przeciwwagę dla naiwnego realizmu i narzucił rozpatrywanie roli zarówno organizmu, jak i aktywności umysłu w powstawaniu naszych wrażeń zmysłowych i naszych idei.
Na stawiane sobie pytania psychologiczne filozofowie dają jeszcze tylko odpowiedzi teoretyczne, tworzące całe systemy, i nawet gdy są empirystami, nie odwołują się do prób eksperymentowania przy dowodzeniu swoich teorii, mimo że nie negują możliwości takich eksperymentów w psychologii.
Również przedstawiciele nauk ścisłych stają przed problemami psychologicznymi. Obserwacje fizyków, podobnie jak i astronomów, których przykład przytoczyliśmy, nasuwają problem błędów popełnianych przez narządy zmysłów. Z drugiej strony postępy w fizjologii wrażeń zmysłowych zmuszają do uznania wpływu okoliczności przestrzenno-czasowych i — w bardziej ogólnym sensie — udziału czynnika psychicznego w świadomym sprawozdaniu, jakie podmiot może dać ze swych doświadczeń.
Cóż więc dziwnego, że pierwsi psychologowie byli często z wykształcenia fizjologami (Wundt, Binet, Pawłów), a niekiedy fizykami (Fechner, Helmholtz). Ludzie ci podchodzą do problemów psychologicznych zgodnie z duchem naturalistycznym swej podstawowej dyscypliny, przyzwyczajeni do uznawania nadrzędności faktów i do przypisywania im większej wiarygodności aniżeli konstruktora umysłu. Dysponują oni ponadto subtelnościami i sekretami metodologii swej nauki i niekiedy nawet aparaturą, która umożliwia, zwłaszcza w badaniu wrażeń zmysłowych, zmienność bodźców, zarówno pod względem jakości, jak też intensywności. Jeśli takie aparaty nie istnieją, wymyślają je oni z łatwością (Wundt, Helmholtz).
Pierwszy wielki traktat z zakresu psychologii, dzieło Wundta (1873-1874), nosi tytuł: „Psychologia fizjologiczna"; pierwsze laboratorium francuskie (1889), najpierw Beaunisa, a potem Bineta, nosi nazwę: Laboratorium psychologii fizjologicznej i zostaje przypisane do Sekcji nauk przyrodniczych w Ecole Pratique des Hautes Etudes. Dziś jeszcze Sekcja ta obejmuje wiele laboratoriów psychologicznych (psychologii eksperymentalnej, psychologii dziecka, psychologii stosowanej, psychologii różnicowej itd.).
Czy może zatem dziwić typ pierwszych problemów podnoszonych przez psychologię eksperymentalną? Wrażenia zmysłowe, percepcja, uwaga, czas trwania procesów psychicznych — oto zjawiska możliwe do zmierzenia za pomocą chronoskopów i chronografów, które zostały wynalezione do pomiarów czasu trwania procesów fizycznych łub fizjologicznych i które mieli do swojej dyspozycji pierwsi eksperymentatorzy. Poniektórzy mogą mniemać, że są to problemy mniejszej wagi, w porównaniu z takimi zagadnieniami, jak uczenie się, motywacja lub wpływy społeczne. Ale przecież wyłanianie się problemów w każdej dziedzinie nauki postępuje według jej własnych praw, które w mniejszym stopniu zależą od wagi problemu, w większym zaś od złożoności
20
różnych uwarunkowań badanych zagadnień i często również od postępów w innych dziedzinach nauki. Fizjologia była uzależniona od rozwoju optyki (mikroskop), elektryczności (elektrofizjologia), a psychologia — od rozwoju fizjologii. Trzeba też było przed przystąpieniem do badania najbardziej złożonych motywacji poznać dynamikę potrzeb organicznych. Warto przypomnieć, że w chwili gdy Fechner kładł podwaliny psychofizyki, fizjologia właśnie odkryła procesy wydzielania wewnętrznego — podstawę endokrynologii — chociaż hormony będą znane dopiero 50 lat później.
Te uwagi nie są inspirowane przez redukcjonistyczny punkt widzenia w psychologii. Ma ona swą własną domenę badań — będziemy obserwować jej kształtowanie się; nie można wszakże ignorować fizjologicznych uwarunkowań postępowania człowieka.
Zamierzamy teraz odtworzyć początki rozwoju psychologii, w ich kontekście historycznym, w którym sprzęgły się ze sobą geniusz ludzi, życzliwość lub opór różnych instytucji, a także przypadek. Więcej uwagi zwrócimy przy tym na roztrząsane problemy i na nowo opracowane metody niż na teorie, bo te się zestarzały. Na początku wszystkie te czynniki były ściśle ze sobą połączone. Owe początki psychologii chcemy przedstawić wedle poszczególnych krajów. Jakkolwiek dotychczasowe rozważania miały wartość ogólną, to w szczególny sposób odnoszą się do Niemiec. Tam właśnie położono podwaliny psychologii eksperymentalnej, której metody rozpowszechniły się szybko w innych krajach. Jednakże początki psychologii eksperymentalnej w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Rosji i w Ameryce są głęboko naznaczone tradycją intelektualną tych poszczególnych krajów oraz instytucji przyjmujących nową naukę.
Dzieło Fechnera pt. Elemente der Psychophysik powstało w 1860 r. Jest ono słusznie uważane za pierwszą pracę z zakresu psychologii eksperymentalnej. Koleje życia Fechnera (1801 -1887) są zresztą bardzo złożone0. Cała jego kariera zawodowa przebiegała w Lipsku, gdzie nauczał Weber. Najpierw był lekarzem, potem fizykiem i nawet profesorem fizyki. Opublikował znakomite prace o ilościowych pomiarach prądu elektrycznego i o barwach dopełniających. Ale ten uczony jest również humanistą, który przez całe życie nie przestaje publikować — pod pseudonimem lub własnym nazwiskiem — prac z zakresu filozofii, o bardziej jednak ograniczonej wartości. Te dodatkowe zainteresowania tłumaczą fakt, że przeżywszy depresję, porzucił on fizykę i wówczas psychofizyka narzuciła mu się jako ujście dla jego zainteresowań filozoficznych:
21
wykazać tożsamość ducha i materii, dwóch twarzy tej samej rzeczywistości, które ukazują się w zależności od wewnętrznego lub zewnętrznego punktu widzenia. Ale jako fizyk nie potrafi zadowolić się samymi stwierdzeniami i rozumowaniem. Szuka podstaw naukowych dla swej teorii, przemyśliwa począwszy od 1850 r. o „prawie łączącym wzrost energii cielesnej ze wzrostem energii psychicznej". Tak oto rodzi się psychofizyka. Któż dzisiaj definiowałby ją za Fechnerem jako „ścisłą teorię o stosunkach między duszą i ciałem, a w ujęciu ogólniejszym — między światem fizycznym i światem psychicznym"?
Znaczenie dzieła Fechnera tkwi nie w jego pierwotnej motywacji, lecz w tym. że podjął on problem psychologiczny, że opracował metody eksperymentalne, aby móc ten problem rozwiązać, i wreszcie — że pokusił się o syntezę, którą nazwał prawem Webera, a którą obecnie zwiemy prawem Fechnera. Ta śmiała synteza stanowiła i nadal stanowi impuls do tysięcy badań (patrz Pieron, 1969).
Fechner postawił sobie za zadanie znalezienie sposobu określenia w kategoriach liczbowych intensywności wrażeń w stosunku do siły bodźca. Wyszedł on od bardzo słusznej idei: wrażenia nie można bezpośrednio zmierzyć w wartościach bezwzględnych. Nie mamy tu odpowiedniego miernika, możemy natomiast mierzyć bodźce i określać progi wrażliwości, a zwłaszcza progi różnicy, o których mówił Herbart i które badał już Weber. Stąd wzięła się idea Fechnera: przyjąć za wzorzec stopień różnicy, zakładając, że jeden stopień jest z psychologicznego punktu widzenia równy drugiemu. Wyszedł on zatem od tego, co dziś nazywamy prawem Webera:
DELTA R/R=K
(DELTA R podzielić na R równa się K),
gdzie K jest wartością stałą, R — wartością podniety (Reiz).
Następnie założył, że to, co jest prawdziwe w przypadku progów różnicy, można
odnieść do wszelkiego przyrostu wrażenia S. Zapisał więc:
DELTA S=(c DELTA R)/R
DELTA S równa się c razy delta R podzielić na R.
Jest to podstawowy wzór, w którym c — to współczynnik proporcjonalności. Wystarczy zatem scałkować ten wzór, aby znaleźć wartość S. Mianowicie
S = c loge R + C, gdzie: C — stała całkowania; e — podstawa logarytmów naturalnych.
Fechner nie był pierwszym, który odkrył stosunek logarytmiczny między różnego typu przyrostami. Znał prace swych poprzedników, którym zresztą przyznawał palmę pierwszeństwa. bernoulli (1738), rozpatrując relację między zdarzeniem losowym moralnym (szczęście) i materialnym (bogactwo), sądził, że zdarzenie moralne zmienia się wraz ze zmianą stosunku bogactwa do ogółu zdarzeń losowych, co przypomina prawo Webera. Laplace (1812) dał formułę matematyczną tej relacji. Astronom Steinheil (1831) odkrył, że wielkości gwiazd oceniane za pomocą oczu są uporządkowane zgodnie z postępem arytmetycznym, natomiast ich jasność, mierzona za pomocą fotometru, wykazuje postęp geometryczny.
Nie będziemy rozpatrywać tu tego prawa (patrz Pieron, 1969). Poprzestaniemy jedynie na fakcie, że Fechnerowi udało się zmierzyć — co prawda w sposób pośredni — zjawiska psychiczne, co było prawdziwą rewolucją, jak to mimo zastrzeżeń podkreśli Bergson.
Z drugiej strony, aby mocno ugruntować swoje prawo, Fechner musiał się zająć z największą wnikliwością pomiarami progów różnicy. Mamy zatem prawo sądzić,
22
że jego wkład w rozwój psychologii eksperymentalnej polega przede wszystkim na wypracowaniu trzech metod pomiaru, nadal jeszcze używanych we wszystkich badaniach nad percepcją. Są to:
metoda różnic ledwo dostrzegalnych, zwana obecnie „metodą granic",
metoda trafnych i mylnych przypadków, którą nazywamy „metodą stałych podniet",
metoda średniego błędu, zwana obecnie „metodą dopasowywania lub od twarzania"0.
Znaczenie tych metod polega nie tyle na ich wartości jako takiej, co raczej na ich wartości jako wzorca. Nadal opanowanie tych metod stanowi podstawę w kształceniu przyszłych eksperymentatorów. W rzeczywistości są to metody w swej istocie psychologiczne. Uwzględniają one trudności towarzyszące wszelkiemu pomiarowi ilościowemu. Uznają wagę zmienności doraźnych ocen i pożytek z odwoływania się do średnich. Uwzględniają możliwości zniekształceń, jakie pociąga za sobą porządek ocen, a także konieczność równoważenia tych zniekształceń. Ogólnie rzecz ujmując, Fechner zastosował w odniesieniu do błędów pomiaru psychologicznego prawo Laplace'a — Gaussa, którym właśnie zaczęto się posługiwać w różnych dziedzinach. Wraz z tym prawem wkraczała do nowej nauki idea prawdopodobieństwa, której coraz szersze zastosowania obserwujemy od stu lat.
Nie trzeba wreszcie zapominać, że w latach 1865-1876 stworzył Fechner podstawy estetyki eksperymentalnej.
Są ludzie, którzy dzięki swemu geniuszowi rozsadzają akademickie klasyfikacje dyscyplin naukowych. Do takich ludzi należy Helmholtz (1821 -1894)0. Początkowo był chirurgiem, potem profesorem fizjologii w Królewcu, Bonn i Heidelbergu, wreszcie profesorem fizyki w Berlinie. Nie jest on psychologiem, a jednak jego wpływ na rodzącą się psychologię był bardzo znaczny.
Jego podręcznik optyki fizjologicznej (Handbuch der physiologischen Optik, 1855 -1866) jest dziełem, w którym znajdują swoje miejsce fizyka, fizjologia i psychologia. To dzieło, jeszcze obecnie uważane za klasyczne, zostało przełożone na język francuski w 1867 r., a na angielski w latach 1924-1925. Inna jego praca, o wrażliwości na dźwięki, ma takie samo znaczenie w dziedzinie słuchu. Helmholtz wynalazł aparaty, metody pomiaru, posługiwał się, jak już powiedzieliśmy (s. 16-17), techniką czasu reakcji przy mierzeniu szybkości przebiegu impulsów nerwowych u człowieka. Jego teoria widzenia barw i teoria rezonansu dla słuchu zachowały nadal swą aktualność. Ponadto fizjolog ten interesował się problemami percepcji. Empirysta, na którego głęboki wpływ wywarli asocjacjoniści angielscy,
23
opracował teorię spostrzegania, zwaną teorią „nieświadomych inferencji", którą przeciwstawił teoriom natywistycznym. Jego zdaniem, każde z naszych spostrzeżeń zawiera o wiele więcej niż tylko aktualne wrażenie zmysłowe: to „więcej" pochodzi z nieodparcie nasuwających się nieświadomych wniosków, które powstają w wyniku doświadczenia; zasadniczą rolę odgrywa przy tym kojarzenie i powtarzanie. Helmholtz wyciąga z tego bardzo ważny wniosek: wartość obserwacji naukowej zależy od uprzedniego doświadczenia obserwatora. Tak więc zarówno równanie indywidualne uczonego, jak i określona atmosfera laboratorium popycha badacza do obserwowania pewnych zjawisk częściej niż innych. Ta uwaga odnosi się do wielu dyskusji naukowych.
Nie można mówić o Helmholtzu, nie wspomniawszy o młodszym od niego heringu (1834-1918)0, który zajmował się podobnymi problemami. Dzieliło ich wiele spraw, ponieważ pierwszy reprezentował empiryzm, natomiast drugi — natywizm.
Hering jako fizjolog badał spostrzeganie przestrzeni, barw, zmysł temperatury itd. Swoją karierę zakończył na słynnej lipskiej katedrze fizjologii, którą objął w 1895 r. po C. Ludwigu. Jest wynalazcą wielu przyrządów, uznanych za klasyczne w psychofizjologii wrażeń.
Wundt był jednocześnie pierwszym psychologiem i pierwszym wykładowcą tej nowej dyscypliny. W jego Instytucie Psychologii, założonym w Lipsku w 1879 r., kształcili się wszyscy pionierzy psychologii eksperymentalnej: Niemcy — Kraepelin, Kuelpe, Meumann, Amerykanie — Stanley Hall, McK. Cattell (pierwszy asystent Wundta), Muensterberg (z pochodzenia Niemiec), Scripture, Angell, Titchener (z pochodzenia Anglik), Warren, Stratton, Judd, Anglik Spearman, Francuz Bourdon, Belgowie — Thiery i Michotte.
wundt (1832-1920) odbył w Heidelbergu, a potem w Berlinie, studia z zakresu fizjologii. Od pierwszego roku swych studiów prowadził również badania i publikował prace. W 1857 r. zostaje docentem w Heidelbergu, gdzie przez wiele lat pozostanie związany z laboratorium Helmholtza. Obydwaj żywili dla siebie szacunek, ich kontaktom brak było jednak zażyłości. W ciągu 17 lat nauczania w Heidelbergu zainteresowania Wundta przechylą się stopniowo od fizjologii w kierunku psychologii. Ta zmiana jest wyczuwalna w tytułach jego prac, które najpierw zdecydowanie fizjologiczne, stają się stopniowo pracami psychologicznymi.
W latach 1858 -1862 Wundt wydaje Beitraege zur Theorie des Sinneswahrnehmung, dzieło niezbyt oryginalne, ale w którym zajmuje się on psychologią eksperymentalną, opierając się na doświadczeniach na sobie samym. Podobnie jak Herbart, Wundt utrzymywał, że psychologia powinna być dziedziną nauki, lecz odmiennie niż Herbart sądził, iż będzie to nauka eksperymentalna. Ustalił jednak pewne granice dla tego przekonania.
24
Jego psychologia, oparta na introspekcji, postępuje drogą indukcji, posługując się dwoma środkami: eksperymentem w odniesieniu do procesów niższego rzędu i historią ludów w odniesieniu do procesów wyższych. Tej drugiej części psychologii poświęci Wundt 10 tomów swej Voelkerpsychologie (1900-1920). Na początku swej kariery naukowej był całkowicie pochłonięty przez pierwszy nurt swych poszukiwań — od 1862 r. wygłasza wykłady na temat: „Psychologia z punktu widzenia nauk przyrodniczych", które utworzą nowy tom: Vorlesungen ueber die Menschen und Tierseele (1863). W 1867 r. zatytułuje swoje wykłady: „Psychologia fizjologiczna". Zostaną one uwieńczone w latach 1873-1874 pierwszym wydaniem jego wielkiego dzieła pt. Grundzuege der physiologischen Psychologie. To pierwsze dzieło, obejmujące całość psychologii, jeszcze dziś można czytać z pożytkiem. Miało ono 6 wydań — za każdym razem przejrzanych i uzupełnianych; wydanie szóste z datą: 1910-1911. Drugie wydanie zostało przełożone w 1886 r. na język francuski. Po rocznej profesurze w Zurychu Wundt obejmuje w 1875 r. katedrę filozofii w Lipsku. Jest to ważna zmiana. Oznacza ona, że Wundt zgodził się wejść formalnie w te ramy uniwersyteckie, do których należała psychologia. Czy nie był to koń trojański? W pewnym sensie nie, ponieważ Wundt ogłasza w latach następnych „Logikę", „Etykę" i „System filozofii", a wszystkie te dzieła zmierzają do ustanowienia filozofii naukowej. Z drugiej strony — tak, jeśli sobie uzmysłowimy, iż Wundt, zakładając w 1879 r. pierwszy Instytut Psychologii, tzn. w istocie laboratorium, dokonuje pierwszego oficjalnego aktu, który czyni z psychologii odrębną dziedzinę.
To utworzenie pierwszego laboratorium, w którym zdobędzie wykształcenie cała generacja psychologów i z którego wyjdzie w ciągu pierwszych dwudziestu lat setka prac eksperymentalnych, stanowi fakt historyczny wielkiej wagi. Mimo że metodą oficjalną pozostała introspekcja, to jednak sam fakt, iż laboratorium zostaje uznane za niezbędne, oznacza, że psycholog nie ogranicza się do własnej introspekcji i że czuje się zobowiązany kontrolować swoje wyniki poprzez wyniki uzyskiwane na innych osobach. Zakłada to więc, że warunki obserwacji muszą być standaryzowane, aby mogły stać się porównywalne, wzorcowe, istotne, ponieważ analityczne. Eksperymentowanie nie jest już więc tylko możliwością, wymaganiem — staje się rzeczywistością. Potrzebna jest aparatura, aby można było uściślić sytuację i zarejestrować reakcje. Wundt wymyśla wiele takich urządzeń, m.in. tachistoskop. Za jednym zresztą zamachem, wcale tego nie chcąc, psychologia zaczyna się stawać psychologią zachowania. Eksperymentator zbiera, oczywiście, obszerne protokoły introspekcyjne, lecz jednocześnie zapisuje, co badany mówi lub robi, a te wyniki nie ulegną erozji czasu, nawet gdy rozpadną się teorie.
Prace w laboratorium Wundta poświęcone są widzeniu, słyszeniu, dotykowi, smakowi, zmysłowi czasu, percepcji, czasowi reakcji, uwadze, kojarzeniu, uczuciom (badanym bądź metodą impresji, z wykorzystaniem techniki porównywania parami /Colin, 1894/, bądź metodą symptomów, przejawiających się zmianami w oddychaniu, sile mięśni, krążeniu /1895-1903/). Ażeby móc opublikować te wyniki badań, Wundt zakłada w 1881 r. czasopismo „Philosophische Studien", które wyzwoli się całkowicie z przeszłości, przekształcając się w 1903 r. w „Psychologische Studien".
25
Wundt nie był zapewne geniuszem, ale jego zdumiewająca aktywność0, erudycja i wpływ na innych czynią z niego twórcę psychologii eksperymentalnej.
W owym końcu XIX w. Niemcy poświęcają się psychologii z taką samą pasją, z jaką ona sama oddawała się fizjologii. Trudno jest spisać historię tego rozwoju, toteż nasze rozważania zakreślą jedynie jego kierunki. Najważniejsze są następujące: obok psychologii eksperymentalnej, empirycystycznej, technicznej i naukowej, zwanej krótko psychologią treści, inna psychologia, mianowicie psychologia aktów, wyłania się z tradycji filozoficznej, której podstawę stanowi aktywność umysłu.
Twórcą tej szkoły był brentano (1838-1917). Mimo że był on filozofem, ukształtowanym w tradycji arystotelesowskiej, musimy wspomnieć tu o jego dziele, ponieważ zamyślał on ustanowić psychologię empiryczną przeciwstawną psychologii eksperymentalnej. Jego Psychologie vom empirischen Standpunkte0 ukazała się w 1874 r., a więc w tym samym roku co traktat Wundta. Myśl Brentana odnajdujemy u źródeł fenomenologii (jego uczniem był Husserl); można ją dostrzec w wielu koncepcjach stanowiących kompromis między teoriami psychologicznymi Wundta i jego własnymi. Poprzez złożone powiązania uległa częściowo jego wpływowi szkoła psychologii postaci.
Psychologia Brentana jest zatem psychologią aktów. Gdy widzimy barwę, nie jest ona sama wytworem umysłu, lecz to akt jej widzenia ma charakter umysłowy. Ale akt widzenia nie ma sensu, jeśli nie polega na widzeniu czegoś. Akt odnosi się do przedmiotu, zawiera go intencjonalnie. To, co studiowali Wundt i inni, jest tylko treścią, której obiektywność może być problematyczna. Psychologia jest z istoty swej obiektywna, jeśli zajmuje się aktami umysłu ludzkiego, aktami ideacyjnymi (czucie, wyobrażenia), aktami sądzenia (spostrzeganie, poznanie, przypominanie sobie), aktami miłości i nienawiści (pragnienie, odraza...).
Poglądy Brentana wywrą wpływ na Kuelpego, w drugiej części jego życia, i na Anglików: Jamesa Warda i W. McDougalla. Ale jego prawdziwym uczniem w dziedzinie psychologii jest stumpf (1848-1936). Pasja do muzyki doprowadziła tego filozofa do zajęcia się psychologią muzyki (Tonpsychologie, 1883 -1890). Po kolejnych profesurach w Wuerzburgu, Pradze, Halle (gdzie jego uczniem, a potem docentem będzie Husserl) i w Monachium, zostaje w końcu powołany w 1894 r. na katedrę berlińską, gdzie wywarł ogromny wpływ. Wśród jego najznamienitszych uczniów odnajdujemy Gelba, Kofkę, Langfelda, a także Koehlera, który objął po nim katedrę w 1921 r. Inaczej niż Brentano formułuje Stumpf rozróżnienie między treścią i aktem. Rozróżnia on z jednej strony zjawiska (dane zmysłowe lub wyobrażeniowe), z drugiej zaś strony funkcje psychiczne (spostrzegać, pragnąć, chcieć). Jedno jest niezależne od drugiego w tym sensie, że jedno może się zmieniać niezależnie od drugiego.
26
Ebbinghaus zawdzięcza niewątpliwie swą oryginalność niezależności swego wykształcenia. Pobierał najpierw nauki w Niemczech, wędrując — jak to było w modzie — od miasta do miasta, następnie udał się do Anglii i Francji, gdzie utrzymywał się z korepetycji. Właśnie w Paryżu nabył okazyjnie Elemente der Psychophysik Fechnera, które wywarły na nim wielkie wrażenie. Jako ilustrację tego, co powiedzieliśmy o wzorcowej wartości owego dzieła, może służyć fakt, że Ebbinghaus został nim zainspirowany do studiowania bardziej złożonych procesów, takich jak pamięć. Wpadł on na pomysł wykorzystania liczby powtórzeń jako miary pamięci; jego wynalazkiem jest zastosowanie bezsensownych sylab, umożliwiające dysponowanie materiałem, w którym brak jeszcze jakichkolwiek skojarzeń. W ten sposób utworzył 2300 sylab i posługując się tym materiałem oraz utworami poetyckimi, zaczął wymyślać metody, które stały się klasycznymi w badaniu pamięci (metoda całkowitego wyuczenia się oraz metoda zaoszczędzania). Rozwiązał wiele poważnych problemów (wpływ długości prezentowanego materiału, liczba zapamiętanych elementów w zależności od liczby powtórzeń, zapominanie i jego krzywa jako funkcja czasu itd.). Wszystkie te doświadczenia będą stanowić treść jego dzieła z 1885 r. — Ueber das Gedaechtnis. Dzieło to jest przykładem jasności i precyzji oraz dowodem na to, że psychologia eksperymentalna może wyjść z dziedziny wrażeń zmysłowych pod warunkiem wprowadzenia innowacji.
Jeden fakt warto zapamiętać: będąc docentem, potem profesorem nadzwyczajnym w Berlinie, Wrocławiu i Halle, Ebbinghaus zakłada z Kónigiem czasopismo „Zeitschrift fur Psychologie und Psychologie des Sinnesorgane"', które stanie się organem niezależnych psychologów, w przeciwstawieniu do czasopisma Wundta. Dzieła Ebbinghausa: Grundzuege der Psychologie (1902) i Abriss der Psychologie (1908, przełożony także na język francuski) wywarły wielki wpływ. Historia musi również zapamiętać, że wynalazł on w 1897 r. metodę uzupełniania luk do badania umysłowych zdolności uczniów — na zamówienie ławników z Wrocławia, którzy interesowali się jak najlepszym rozkładem godzin pracy dzieci. Znana jest przydatność tego typu prób, wykorzystywanych we wszystkich testach inteligencji.
Zrodziła ją reakcja na psychologię Wundta jednego z jego uczniów. kuelpe (1862-1915), mimo że studiował równocześnie historię i psychologię, jest jednym z pierwszych wielkich psychologów, którzy zdobyli wykształcenie w swojej własnej dziedzinie wiedzy. Przez 12 lat pracował on w sposób mniej lub bardziej ciągły u Wundta. Napisał tam swój zarys psychologii (Grundriss der Psychologie, 1899), w którym poprzysiągł, że będzie mówił jedynie o faktach naukowych, bez względu na braki, jakie pociąga za sobą takie postanowienie. Nie ma więc w jego książce ani jednej strony o myśleniu. Właśnie to pominięcie zadecydowało o kierunku jego badań począwszy od 1894 r., kiedy to został mianowany profesorem w Wuerzburgu. W przeciwieństwie do Wundta uważał on, że można badać eksperymentalnie wyższe
27
procesy; zaczął wypróbowywać w odniesieniu do myślenia to, co osiągnął Ebbinghaus w badaniach nad pamięcią. W pewnym sensie poniesie zresztą klęskę, ale z tej porażki narodzi się psychologia XX wieku.
Jego metoda nie jest bynajmniej oryginalna. Jest nią introspekcja. Wyszedł on z tego samego punktu widzenia co Wundt, mianowicie założył, że psychologia jest nauką zajmującą się doświadczeniem bezpośrednim, podczas gdy fizyka interesuje się doświadczeniem pośrednim. Przeformułował w inny sposób stanowisko Wundta: psychologia jest nauką o faktach w takim stopniu, w jakim zależą one od doświadczenia podmiotu, podczas gdy fizyka również wychodzi od doświadczenia, lecz studiuje fakty w takim zakresie, w jakim są one niezależne od podmiotu. Jeśli chcemy badać myślenie, wystarczy poprosić osoby badane, aby myślały i opisywały swoje doświadczenie. Niestety, ta próba, podobnie jak pochodząca z tej samej epoki próba Bineta, nie dała jednoznacznych rezultatów. Jeśli badamy sąd, w którym badany decyduje, czy jakiś ciężar więcej waży niż inny, znajdujemy w nim mnóstwo obrazów i wrażeń zmysłowych, ale nic takiego, co by odpowiadało samemu sądowi. Aby wyjaśnić sąd, będący skojarzeniem idei, trzeba czegoś więcej niż treść indywidualnego doświadczenia. To coś zostało nazwane przez kolejnych uczniów Kuelpego, którym powierzono owe badania, Bewussteinlagen, czyli świadomymi postawami (Mach, Orth), Aufgabe (ang. set), czyli nastawieniem, dyspozycją do działania (Watt) i wreszcie tendencją determinującą (Ach).
Ażeby lepiej uchwycić treść zjawisk świadomości, psychologowie ci proponują podzielić na części daną operację umysłową i za każdym razem zwracać uwagę na jedną z tych części. Tak np. w kojarzeniu słów wyróżniają oni cztery momenty: okres przygotowawczy, pojawienie się słowa-bodźca, poszukiwanie odpowiedzi, pojawienie się reakcji słownej. Dochodzą w ten sposób do systematycznej introspekcji eksperymentalnej, która jednak nie spełni pokładanych w niej nadziei, ponieważ umyka jej rzecz najważniejsza. Stwierdzają oni, w tym samym czasie co Binet, że może istnieć myślenie bez obrazów. Będzie to miało doniosłe konsekwencje dla poglądów Kuelpego i skłoni go do skojarzenia z treścią myślenia czegoś, co zapożyczy on, za pośrednictwem Husserla, od Brentana. Są to postawy twórcze, które Kuelpe nazwie funkcjami. Jego punkt widzenia okaże się bliski stanowisku Stumpfa.
Jednakże przedwczesna śmierć przeszkodziła Kuelpemu w wyciągnięciu wszystkich konsekwencji z rewolucji, którą zapoczątkował domagając się, aby nie przyjmować w psychologii niczego, co by nie zostało oparte na doświadczeniu. Jeśli się rozpatruje myślenie z punktu widzenia psychologii treści, to sam przedmiot staje się nieuchwytny. Nadchodzi czas innej psychologii0. Nadchodzi tym bardziej, że introspekcja systematyczna — dzięki kolejnym swym gorliwym wyznawcom — dochodzi do niesprawdzalnych rozbieżności, ponieważ każdy obserwator służy sam sobie za warunek kontrolny.
28
titchener (1867-1927), uczeń Wundta, reprezentujący w Ameryce, w ciągu 35 lat swych wykładów na Uniwersytecie Cornella, psychologię treści opartą w sposób systematyczny na introspekcji, przyczyni się — poprzez pustkę swego ogromnego dzieła — do uwydatnienia podstawowych błędów tej psychologii. Zacytujmy tu jeden przykład z tych debat bez żadnej możliwej konkluzji. Titchener wyjaśnia wiele danych percepcyjnych błędem bodźca. O co tu chodzi? Weźmy np. doświadczenie z estezjometrem. Pomiędzy przypadkami wyraźnego odbierania jednego lub dwóch dotknięć rozciąga się obszar nierozróżnialności. Ktoś, kto popełnia błąd bodźca, odpowiada: „dwa dotknięcia", oceniając swoją percepcję na podstawie tego, co wie o sytuacji, natomiast psycholog, który analizuje jedynie odbierane przez siebie wrażenie, odczuwa w tym momencie coś jakby ślad ciągnący się dłużej niż jedno dotknięcie. Błąd bodźca jest natury logicznej i wynika z wnioskowania — jak mówi Titchener — ale kto to może ocenić?
Podczas gdy wraz z Kuelpem kończy się historia jednego kierunku psychologii, to psychologia aktów, którą zapoczątkował Brentano, rozwinie się wraz z psychologią postaci do takiego stopnia, że wyjdzie daleko poza okres pionierski. Jeśli mówimy o tym już teraz, to dlatego, że wraz z wyjazdem z Niemiec psychologów postaci w związku z prześladowaniami hitlerowskimi kończą się dzieje panowania psychologii niemieckiej.
Behawioryzm będzie kolejną rewolucją, a psychologia postaci stanowi reakcję przeciw atomizmowi („elementom") wszelkich kierunków asocjacjonistycznych. Pozostaje ona jednak psychologią świadomości, żeby nie powiedzieć fenomenologiczną, ponieważ ten ostatni termin został przyjęty przez jedną ze szkół filozoficznych.
Początek psychologii postaci dało nazwanie w ten sposób (Gestalt) szkoły austriackiej złożonej z bezpośrednich i pośrednich uczniów Brentana: Meinonga, Ehrenfelsa, Witaska, Benussiego. Wśród nich zwłaszcza von ehrenfels (1859-1932) pierwszy wyróżnił w spostrzeganiu jakości formalne (Gestaltqualitaeten).
Na czym polegał tu problem? Dotychczas mniemano, że percepcja składa się z elementarnych wrażeń zmysłowych. Nic oczywistszego, jeśli brać pod uwagę zlewanie się dwóch równoczesnych dźwięków lub łączenie się odrębnych wrażeń. Ale na czym polegała w tej perspektywie percepcja przestrzeni lub czasu? Wiele było rozwiązań, ale żadne nie okazało się zadowalające. lotze (1817-1881), którego zalicza, się do prekursorów psychologii, wymyślił na przykład teorię „znaków miejsca" (1852). Każde wrażenie zmysłowe ma oprócz swej jakości specyficznej pewne wyraziste cechy związane ze swą lokalizacją; przestrzeń powstaje zatem w wyniku doświadczenia z połączeń między tymi znakami miejsca i ruchem. mach (1886) uważał przestrzeń i czas za wrażenia pierwotne oraz sądził, że naprawdę istnieje zmyśl czasu. Z kolei dla von Ehrenfelsa (1890) przestrzeń i czas są nowymi jakościami, nie wynikającymi z prostej kombinacji elementów. Kwadrat składa się z czterech linii, które są danymi dostępnymi percepcji. Jednakże charakter swój zawdzięcza
29
kwadrat nie samym tym elementom; to z ich równoczesnej obecności wynurza się określona forma. To samo rozumowanie można odnieść do melodii lub rytmu, a potwierdza je fakt, że forma pozostaje, nawet jeśli zmieni się natura jej elementów. Według von Ehrenfelsa te właściwości formy wynikają nie tyle z relacji między elementami, co raczej z aktywności umysłu łączącej owe elementy. Pojęcie jakości formalnych ukazuje się zatem w perspektywie, którą otworzyła psychologia aktów. Gestaltyści zachowają pojęcie postaci, ale bez tego typu interpretacji, choć będą czuć się dłużnikami von Ehrenfelsa i innych członków szkoły austriackiej, której wpływ przedłużyli.
Pierwszym był Max wertheimer (1880-1943). Uczeń Stumpfa i Kuelpego, w ciągu wielu lat należący do szkoły austriackiej, nie może on być przypisany do jednego tylko mistrza. Swój znany eksperyment dotyczący ruchu stroboskopowego wykonał u Schumanna we Frankfurcie, a osobami badanymi byli Koehler i Koffka (1912). Przyjmijmy, że istnieją dwa bodźce świetlne: A i B. Jeśli ukazują się one kolejno w porządku: ABABAB i jeśli odstęp czasu między A i B oraz B i A jest duży, widzimy dwa kolejne bodźce. Jeśli skrócimy odstęp czasu, to w pewnym momencie spostrzegamy ruch „tam i z powrotem" między A i B. Jeśli jeszcze bardziej skrócimy odstęp czasu, widzimy dwa bodźce jednocześnie. Ten ruch, zwany zjawiskiem ę, zależy od sytuacji całościowej, a nie od poszczególnych elementów. Eksperyment ten będzie wzorcowym dla samego Wertheimera i dla postaciowców. Całość nie stanowi sumy części; jest czymś więcej, co nie może być wyprowadzone z części. Obserwacja jest rzeczą istotną.
Nie jest tu konieczny wykład podstawowych idei psychologii postaci. Nie należą one do historii, a od czasów dzieła Paula Guillaume'a (1937) stanowią część całej kultury psychologicznej. Zasady zostały sformułowane przez Wertheimera oraz jego uczniów i kolegów: koffke (1886-1941) i W. Koehlera (1887-1967). Ich los był wspólny. Wszyscy byli uczniami Stumpfa w Berlinie, w 1912 r. znaleźli się we Frankfurcie, potem znów w Berlinie (lub okolicach), gdzie Koehler objął w 1922 r. katedrę po Stumpfie. W 1921 r. założyli razem czasopismo „Psychologische Forschung". Wszyscy trzej wyjechali do Ameryki, gdzie opublikowali najważniejsze swe dzieła: Koehler — Gestalt Psychology (1929), Koffka — Principles of Gestalt Psychology (1935), i gdzie kontynuowali swoje prace0.
16
30
Do tej szkoły dołączają trzej inni wybitni psychologowie: dwaj uczniowie G. E. Muellera z Getyngi, D. katz (1884-1953) — Niemiec, który z powodów rasistowskich kończył swą karierę w Sztokholmie, oraz Duńczyk rubin (1886-1951), któremu zawdzięczamy zasadnicze rozróżnienie w percepcji figury i tła (1915), z drugiej zaś strony A. michotte z Louvain (1881 -1965). Ten ostatni przyłączył się do omawianego tu nurtu w 1923 r. Interesował się szczególnie strukturą ruchów i percepcją działania, a punktem kulminacyjnym jego dzieła było badanie przyczynowości zjawisk0.
Ludziom tym zawdzięczamy podstawowe prawa teorii postaci: prawa organizacji formy, zasady względności i transpozycji, izoformizmu struktur fizycznych oraz fizjologicznych i wreszcie dynamiki pola. Pojęcie pola, zredukowane najpierw do pola spostrzeżeniowego, rozciągnięte zostało stopniowo na pole aktywności, obejmujące świat zewnętrzny i przedmioty, aby stać się wreszcie, dzięki innemu postaciowcowi, K. lewinowi (1890-1947; również przedstawicielowi szkoły berlińskiej, który także wyemigrował do Stanów Zjednoczonych) — polem przestrzeni życiowej, obejmującym zarówno podmiot, jak i jego otoczenie w czasie i przestrzeni. Ale o Lewinie będziemy mówić później, ponieważ jego dzieło wpisuje się w kontekst całkowicie współczesny (patrz s. 66-68).
Doktrynę postaciowców wyznaczyły jej źródła. Zwrócili oni uwagę na bardzo ważne fakty, lecz przeżył się ich system interpretacji. Forma jest zjawiskiem, którego nie sposób wyjaśniać jedynie za pomocą izoformizmu struktur fizycznych i psychologicznych. Współczesna nauka poszukuje praw budowy struktur. Znaczny jest tu wkład takiego koneksjonisty, jak hebb (The organization of behavior, 1949).
Niemcy potrafiły dopuścić na swe katedry filozofii nową naukę. W Anglii katedry uniwersyteckie przez długi czas stawiały jej opór, toteż psychologia rozwinęła się poza uniwersytetami, uzależniona od dwóch wielkich osobowości: Darwina i Galtona, którzy wycisnęli szczególne piętno na szkole angielskiej.
Darwin jest powszechnie znany jako jeden z wybitnych teoretyków ewolucjonizmu. Jego podstawowe dzieło — The origin of species ~ ukazało się w 1859 r. Poza tym jego wpływ na psychologię był także bardzo znaczny dzięki sposobowi stawiania problemów, którymi Darwin się interesował.
31
Ciągłość gatunków, aż do człowieka, nie jest tylko fizyczna, ale także psychologiczna. Jeśli nie zakłada się już, że z jednej strony mamy zwierzęta-maszyny, a z drugiej człowieka, którego najważniejszą właściwością jest posiadanie duszy, to tym samym stoi otworem cała dziedzina psychologii porównawczej zajmującej się człowiekiem i zwierzętami. Sam Darwin zapoczątkował tę drogę, ogłaszając w 1872 r. pracę pt. Expression of the emotions in man and animals, w której na podstawie rozlicznych obserwacji wysnuł wniosek, że wyrażanie emocji przez człowieka jest pozostałością zachowań zwierzęcych mających charakter bezpośrednio użyteczny.
Tą nową drogą badań poszła cała psychologia zwierząt, z jej głównymi przedstawicielami: romanesem (1848 -1894) i Lloydem morganem (1852 -1936). Ten ostatni stał się sławny dzięki kanonowi noszącemu jego nazwisko (kanon Morgana), a głoszącemu, iż żadnej czynności nie należy wyjaśniać poprzez wyższe zdolności, jeśli może być wyjaśniona na poziomie niższym. Stosując ten kanon, Morgan zareagował nie tylko przeciw antropomorfizmowi Romanesa (będącego kimś w rodzaju angielskiego Fabre'a), lecz także wystąpił przeciw Darwinowi. W rzeczywistości bowiem, jak to wykazał Canguilhem (1960), Darwin nie zniża człowieka do poziomu zwierzęcia, ale podnosi zwierzę do poziomu człowieka, przypisując mu na wyrost uwagę, ciekawość, pamięć, wyobraźnię, język, rozumowanie i rozum, zmysł moralny i religijny.
Zwierzę jest studiowane jako zwierzę od czasu L. Morgana. Dopiero w Ameryce (patrz s. 50-52) nabierze pełnego rozmachu ta gałąź psychologii.
Teorie ewolucjonistyczne, czy to Lamarcka, czy Darwina, postulowały istnienie dziedziczności biologicznej i psychologicznej. Z tego postulatu narodziły się badania nad dziedzicznością, będące do dziś dnia cechą charakterystyczną psychologii angielskiej.
Pierwszy w kolejności jest na tej drodze kuzyn Darwina, galton (1822-1911), który pod wieloma względami będzie pionierem nowej psychologii w Anglii.
Galton był w ocenie wszystkich mu współczesnych umysłem genialnym. Ten bogaty arystokrata był przez całe swe życie badaczem niezależnym, interesującym się niewątpliwie psychologią, lecz także mnóstwem innych problemów, które zresztą pozostawały na ogół w związku z jego głównymi zainteresowaniami.
Owe zainteresowania ujawniają się już od pierwszego jego dzieła, Hereditary Genius (1869). Traktując sławę jako kryterium geniuszu, wykazał on, że ludzie wybitni mają najczęściej wybitnych rodziców. Oczywiście, prawo to nie pozostaje bez wyjątków, toteż począwszy już od tego pierwszego badania Galton wykorzystuje metody statystyczne — ważną innowację, do której jeszcze powrócimy. Na razie prześledzimy jego poglądy na dziedziczność, stanowiącą przedmiot prawie wszystkich jego publikacji.
W pracy pt. English men of science, their nature and nurture (1874) Galton kontynuuje poprzednie badania, posługując się po raz pierwszy pojęciami: „natura" w odniesieniu do dziedziczności i „wychowanie" w odniesieniu do środowiska.
32
Stanąwszy wobec problemu różnic indywidualnych między ludźmi, przystępuje do jego rozwiązania za pomocą tych dwu głównych zmiennych. Nic więc dziwnego, że w 1876 r. pierwszy wpadł na pomysł studiowania bliźniąt jednojajowych, które przedstawiają szczególną wartość dla rzetelnego eksperymentu, ponieważ mają to samo wyposażenie dziedziczne. Galton wysyła kwestionariusze, z których czerpie informacje, nie poddając ich jednak rygorystycznym zasadom statystyki. Metodę tę podejmą potem inni, np. Thorndike (1904), Newmann (1937), Zazzo (1960).
Inne dzieło Galtona, Inquiries into human jaculty and its development (1863), uchodzi za początek naukowej psychologii różnic indywidualnych oraz metody testów. Jego zamierzeniem był pomiar zdolności ludzkich, ponieważ był do głębi przekonany, że nastąpiła w tym zakresie degeneracja od czasów cywilizacji ateńskiej i że trzeba ulepszyć rasę ludzką, zastępując dobór naturalny doborem rozumnym. Dyscyplinie mającej zajmować się poszukiwaniem najlepszych warunków do rozmnażania się ludzi nadaje on w 1883 r. nazwę eugeniki i z myślą o rozwoju tej nauki funduje w 1904 r. dla University College laboratorium, z którego pierwszy będzie korzystał Pearson.
Selekcja rozumna wymaga dokonania bilansu możliwości każdej jednostki. I oto Galton angażuje się w pomiar zdolności ludzkich, ale najpierw zajmie się wynalezieniem metod i narzędzi. Stąd bierze początek test, sposób szybkiego pomiaru dużej liczby osób badanych, kontrastujący z eksperymentem niemieckim, pracochłonną procedurą zorientowaną na badanie kilku osób uważanych za typowe. Galton nie stara się zresztą analizować procesów, lecz usiłuje mierzyć mniej lub bardziej całościowe różnice. „Interesuje nas wynik ogólny". Przez długi czas metoda badań testowych nie wychyli się z tak obranej drogi.
Zajmując się dalej problemem różnic, konstruuje on tzw. gwizdek Galtona, przeznaczony do pomiaru najwyższego słyszalnego dźwięku, linijkę Galtona do badania zdolności oceniania odległości oraz wiele innych przyrządów, już dziś nie używanych. Jego testy są typu behawioralnego, w tym sensie, że zdaniem Galtona można zrozumieć możliwości człowieka jedynie poprzez to, co on robi. Galton jednak pozostał introspekcjonistą; jako jeden z pierwszych posługiwał się metodą kwestionariuszy dla ustalenia typów wyobraźni.
Uzbrojony we własne metody i narzędzia (z których wiele zresztą jest podobnych do używanych w tym czasie w laboratoriach niemieckich), otworzył on w 1884 r. Laboratorium antropometryczne w ramach Międzynarodowej Wystawy Zdrowia. Pragnął w ten sposób otrzymać dane statystyczne dotyczące zakresu zdolności ludzkich, rozpatrywanych z różnych punktów widzenia. Za 3 pensy zwiedzający mogli zmierzyć swoje zdolności i ten pomiar asystent odnotowywał na kartce. Prawie 10 tysięcy osób wzięło udział w tym badaniu.
O ile twórcą psychologii zwanej ogólną był Wundt, o tyle psychologia różnic indywidualnych zawdzięcza swe powstanie Galtonowi. Czy trzeba ich sobie przeciwstawiać, łącząc jednego z psychologią eksperymentalną, a drugiego z psychologią stosowaną? Byłby to błąd i nie można go popełnić obecnie, gdy stało się już oczywiste, że psychologia eksperymentalna powinna posługiwać się dwiema zmiennymi zachowania: sytuacją i osobowością (patrz w tym tomie: P. Fraisse Metoda eksperymentalna). Prawdą jest, iż psychologia różnicowa jest bliższa bezpośrednim zastosowaniom
33
niż psychologia wyższych funkcji umysłowych, co zdaje się tłumaczyć fakt, że psychologia stosowana rozwinęła się w Anglii szybciej niż psychologia eksperymentalna. Jednakże takie stwierdzenie nie może nas mylić co do natury badań i dyscyplin. Dziś właśnie psychologia stosowana często musi rozwiązywać problemy pod kątem przystosowania zarówno zadania do człowieka, jak i człowieka do zadania, i to z punktu widzenia psychologii ogólnej. Typowy jest pod tym względem kierunek rozwoju psychologii w Związku Radzieckim (patrz Bauer, 1952), podobnie jak w innym kontekście kierunek Ombredane'a i Faverge'a (1955).
Galton zainicjował również stosowanie statystyki w psychologii; jemu też zawdzięcza swój rozwój sama metoda statystyczna. Odkrył on „przy okazji", że pomiar psychologiczny, w którym nie ma ani zera, ani jednostek we właściwym sensie tego słowa (patrz Reuchlin, 1976), może się odwoływać jedynie do porównań opartych na rozkładzie statystycznym pomiarów. Przed Galtonem quetelet (1796-1874), stosując krzywą normalną Laplace'a — Gaussa do rozkładu danych biologicznych lub społecznych, stwierdził, że wzrost rekrutów zachowuje rozkład normalny. Wyciągnął jednak z tego wniosek wręcz przeciwstawny do wniosków Galtona. Dla Queteleta najważniejsza jest przeciętna, a wszystko, co się od niej odchyla, odpowiada „błędom" natury. Statystyka pozwala opisać człowieka przeciętnego. Natomiast Galton posługuje się, począwszy od swego dzieła pt. Hereditary Genius, rozkładem normalnym, chcąc skonstruować miarę geniuszu (uzdolnień genialnych) na podstawie częstości ich występowania, a więc metodę wyprzedzającą zasadę pomiaru na podstawie odchyleń standardowych.
To również Galton daje w 1877 r. początek metodzie korelacji, wychodząc od zasady regresji, by dojść do wartości średnich. Zaobserwował on, że wskaźniki wysokości ciała synów są bardziej zgrupowane wokół średniej niż wskaźniki wysokości ich ojców; wzrost syna zależy częściowo od wzrostu ojca. Galton wpadł na pomysł wyrażania w sposób graficzny zależności między wzrostem ojców i synów i wykazał istnienie linii regresji, stanowiącej podstawę współczynnika korelacji, którego symbolem jest zawsze r (regresja). pearson, podejmując dzieło matematyka francuskiego bravaisa, opracuje teorię matematyczną tego problemu (1896), pierwszy krok ku współpracy z Galtonem, która utrzyma się przez długie lata.
Badania te zapoczątkują w Anglii nową tradycję, mianowicie tradycję prac statystycznych. Pearson, Yule i wreszcie Fisher wybiją się w tej dziedzinie. fisher w latach trzydziestych XX w. zastąpi Pearsona w University College. Pozna go cały świat dzięki wynalazkowi analizy wariancji i rozwinięciu metody planowania eksperymentów, której początek dały problemy rolne (patrz Fraisse Metoda...).
Z drugiej strony psycholog angielski Spearman wprowadzi w życie bardzo owocną metodę analizy korelacji, mianowicie analizę czynnikową.
spearman (1863-1945), po początkowej karierze wojskowej, zdobył wykształcenie psychologiczne w laboratoriach niemieckich (Lipsk, Wuerzburg, Getynga), a następnie został mianowany wykładowcą i potem profesorem w University College,
34
w katedrze nazwanej Mind and Logic (umysłu i logiki). Do historii psychologii wkroczył dzięki swemu artykułowi z 1904 r., zamieszczonemu w „American Journal of Psychology", a noszącemu tytuł: General intelligence objectively determined and measured. Galton sądził, że w pomiarach psychologicznych mogą się ujawnić wspólne przyczyny zmienności. Spearman stwierdził na podstawie eksperymentów, że między wynikami osób badanych różnymi testami inteligencji występują korelacje dodatnie, które układają się hierarchicznie. Interpretował on te relacje jako zależne od wspólnej przyczyny, czynnika G, oznaczającego zdolność ogólną. Macierz korelacji można wyjaśnić poprzez wpływ tego czynnika wspólnego oraz czynników specyficznych, w zależności od próby. Później Spearman uzna jeszcze istnienie czynników grupowych. Synteza jego prac ukaże się w 1927 r. pod prostym tytułem: The Abilities of man0.
Analiza czynnikowa, rozwijana w Wielkiej Brytanii przez profesora z Edynburga - G. H. thompsona (1881 - 1955), potem przez garnetta i C. BURTA0 (1883 -1971), będącego od 1931 r. następcą Spearmana w Londynie, i wreszcie w Ameryce przez thurstone'a (1887-1955), jest nowym narzędziem analizy struktury zdolności ludzkich. Thurstone wykorzystywał różnice indywidualne i ich korelacje, aby odkryć to, co łączy czynności człowieka, czyli w rzeczywistości jego strukturę psychiczną. Metody się różnicowały, a potem do siebie zbliżały, poszerzał się zakres badań, przede wszystkim nad osobowością (Eysenck, R. B. Cattell). Pojawiła się krytyka, zwłaszcza skierowana przeciwko tym, którzy przekształcili czynniki o charakterze matematycznym i mające stanowić źródła hipotez wymagających weryfikacji — w jednostki psychologiczne, niemniej wkład analizy czynnikowej do naszej znajomości umysłu człowieka jest już znaczny i nadal bardzo obiecujący.
Można by sądzić, biorąc pod uwagę znaczenie angielskiej szkoły asocjacjonistycznej oraz sławę neurofizjologów, m.in. choćby jacksona (1835-1911), sherringtona (1857 -1952) i heada (1861 -1940), że z łatwością mogła tam ujrzeć światło dzienne psychologia eksperymentalna. Było jednak zupełnie inaczej.
Psychologię typu filozoficznego reprezentowali w Anglii pod koniec XIX w. tacy ludzie, jak ward (1843-1925) i stout (1860-1944), znajdujący się — rzecz dość zaskakująca — pod wpływem psychologii aktów. Pierwszy psycholog eksperymentalny — zgodnie z pojmowaniem tego terminu w psychologii niemieckiej — był lekarzem. To McDOUGALL (1871 -1938), z jednej strony związany również z psychologią aktów, a z drugiej - z W. Jamesem. W latach 1900-1920 był on tylko wykładowcą filozofii w Londynie, potem w Oxfordzie, zanim został profesorem na
35
Uniwersytecie Harvarda w Ameryce, gdzie zyskał sławę dzięki swej purposive psychology (psychologii celowościowej), zbliżonej do psychologii Tolmana0.
Ward domagał się od 1877 r. utworzenia w Cambridge laboratorium psychofizycznego, ale propozycję odrzucono jako bezbożną. Jednakże w 1891 r. otrzymał nieznaczny kredyt na badania. Ze swej strony fizjologom udało się utworzyć stanowisko wykładowcy psychologii eksperymentalnej i fizjologii zmysłów; objął je rivers (1864-1922), były uczeń Heringa i Kraepelina. Jego uczniem w tym małym laboratorium był Ch. S. myers (1873-1946), który objął je z kolei w 1909 r. Po wojnie 1914-1918 Myers zaniechał walki z trudnościami stwarzanymi przez uniwersytety i założył w Londynie w 1922 r. National Institute for Industrial Psychology, który cieszył się i nadal się cieszy wielkim uznaniem. bartlett (1886-1969) przejmuje pałeczkę i w 1931 r. zostaje wreszcie pierwszym profesorem psychologii eksperymentalnej na Uniwersytecie w Cambridge. W 1928 r. Spearman zamienił w Londynie swą katedrę umysłu i logiki na katedrę psychologii. Oxford będzie się opierał aż do 1947 r. Ale gwoli sprawiedliwości trzeba podkreślić, że przed utworzeniem katedr uniwersyteckich prawie wszędzie mogły powstawać laboratoria.
Aby zasygnalizować ważne daty, dodajmy, że Brytyjskie Towarzystwo Psychologiczne (British Psychological Society) zostało utworzone w 1912 r., a „British Journal of Psychology" — założone w 1904 r. przez Warda, Riversa i Myersa.
Psychologia eksperymentalna w Niemczech zrodziła się z zetknięcia się idei filozoficznych i problemów psychofizjologicznych, a naukowej psychologii angielskiej dał początek rozwój ewolucjonizmu i problemów psychologicznych, jakie z niego wynikały, natomiast psychologia francuska wyrosła z podłoża psychopatologii, ale w interpretacji nadanej przez filozofów. Pierwsza katedra psychologii, ustanowiona dla Ribota w College de France w 1889 r., nosi nazwę: katedra psychologii eksperymentalnej i porównawczej. Z drugiej strony G. Dumas wykłada w ciągu 30 lat na Sorbonie, w katedrze nazywanej katedrą psychologii eksperymentalnej, która dopiero w 1939 r. zostanie przekształcona w katedrę psychologii patologicznej; odrodziła się ona jako katedra psychologii eksperymentalnej w pełnym tego słowa znaczeniu w 1956 r. Zaraz zobaczymy, że i Ribot, i G. Dumas byli obydwaj, zwłaszcza zaś Dumas, specjalistami w zakresie psychopatologii.
Na filozofię francuską wielki wpływ wywarli w XVIII w. sensualiści; mówiliśmy o tym. jaką to reakcję wywołało u Maine de Birana. Filozofia w XIX w.,
36
zwłaszcza jej nurt psychologiczny, była zdominowana przez Victora cousina (1792-1867) i jego szkołę, zwaną eklektyczną, do której należeli: royer-collard, Th. jouffroy, Jules simon, Paul janet. Wszyscy oni znajdowali się pod głębokim wpływem Maine de Birana, ale również szkoły szkockiej XVIII w. (reid, dugald stewart), która przeciwstawiając się sceptycyzmowi i empiryzmowi Hume'a, rozwinęła koncepcje spirytualistyczne i analizowała umysł jako złożony ze zdolności. Nie mieli oni okazji przejść rewolucji kantowskiej i wierzyli, że psychologia, nauka oparta na obserwacji wewnętrznej, może dotrzeć poprzez świadomość do „zasady" duchowej człowieka. Psychologia jest więc nie tylko nauką o zjawiskach świadomości, lecz również filozofią umysłu.
Ta perspektywa, sięgająca dualizmu Kartezjusza, jest jeszcze przyjmowana przez bergsona (1859-1941), który w ślad za Ravaissonem, lecz z większym polotem, włącza się do nurtu nazwanego przez Ravaissona realizmem spirytualistycznym. W istocie Bergson, opierając się na analizach psychologicznych, próbował dowieść, że czas miniony, czyli wspomnienia, są świadectwem życia umysłowego, którego mózg jest tylko organem.
Ta orientacja filozoficzna, utrzymująca się w tradycjach uniwersyteckich, nie mogła przyjąć psychologii naukowej, a tym bardziej stanowić dla niej oparcia. Zresztą impuls przyszedł z zewnątrz, za pośrednictwem Ribota, którego miejsce jest raczej w szkole Anglików i Niemców: zaszczepił on francuską psychologię na gruncie neuropatologii umysłu, w której to dziedzinie Francja była — i to od dawna — w czołówce.
Zainteresowanie hipnozą zapuściło we Francji głębokie korzenie. Pod koniec XVIII w. mesmer, mówiący jeszcze o magnetyzmie, odnosi w Paryżu ogromne sukcesy dzięki swemu sławnemu „cebrzykowi"0. W XVIII w. ta tradycja ezoteryczna jest żywa, zwłaszcza w Anglii, gdzie braid oddziela ją wreszcie od magii, aby nadać interpretację psychologiczną zjawisku, nazwanemu wówczas hipnozą; jest to jego zdaniem sztuczny sen, cechujący się monoideizmem (tj. opanowaniem umysłu przez jedną ideę — przyp. tłum.).
We Francji podjęła na nowo ten problem szkoła z Nancy, ze swymi przedstawicielami: liebeaultem (1823-1904) oraz bernheimem (1837-1919), który posługiwał się hipnotyzmem jako metodą sugestii w leczeniu chorych nie wykazujących objawów nerwicowych. Tytuły dwóch dzieł tych lekarzy wskazują na kierunek ich myślenia: Du sommeil et des etats analogues, consideres surtout au point de vue de l'action de la morale sur la physique (Liebeault, 1866) i De la suggestion et ses applications d la therapeutique (Bernheim, 1886). Są to poprzednicy medycyny psychosomatycznej! Sam Freud, po pobycie u Charcota, przybędzie w 1889 r., by pracować u tych mistrzów.
37
charcot (1825-1893) dominuje jednak nad tą epoką. Był profesorem anatomii patologicznej (1862), a jego klinika stała się sławna w całym świecie pod nazwą: szkoła La Salpetriere (od nazwy szpitala paryskiego — przyp. tłum.). Nie miejsce tu, by omawiać jego dzieło. Należy jednak podkreślić jego ogromny wpływ, który przyciągał do La Salpetriere uczonych z całego świata. Historia odnotowała, że jego uczniami byli: Pierre Janet, Freud, a także Binet. Charcot interesował się zwłaszcza histerią. Zaobserwował pokrewieństwo rozwoju stanów hipnotycznych, od letargu do katalepsji i od somnambulizmu do histerii. Jego zdaniem fakt ulegania hipnozie jest symptomem histeroidalnym, podczas gdy szkoła z Nancy widziała w tym słusznie oznakę podatności na sugestię. Jego własny punkt widzenia doprowadził go do podejmowania się i efektywnego leczenia za pomocą hipnozy, polegającego na rozplątywaniu różnych problemów swych pacjentów. Jego sukcesy zadecydowały o podstawowych cechach nowej psychologii francuskiej.
Francja, opanowana przez filozofię eklektyczną, potrzebowała jakiegoś wkładu z zewnątrz, aby mógł się rozwinąć ruch psychologiczny. Wkład taki wniósł Ribot (1839-1915), uczeń Ecole Normale Superieure, profesor filozofii, poprzez dwa swoje dzieła: La psychologie anglaise contemporaine (1870) i La psychologie allemande contemporaine (1879). Jego przedmowa do pierwszego dzieła jest wspaniałym manifestem:
„Psychologia, o którą tu chodzi, będzie zatem ściśle eksperymentalna; jej przedmiotem będą wyłącznie zjawiska, rządzące nimi prawa i ich bezpośrednie przyczyny; nie będzie się ona zajmowała ani duszą, ani jej istotą, ponieważ zagadnienie to, jako nie podlegające weryfikacji, należy do metafizyki".
I jeszcze pod koniec życia Ribot powtórzy:
„Psychologia nie jest ani spirytualistyczna, ani materialistyczna, i nie może przyjąć żadnego z tych określeń, jeśli nie chce utracić wszelkiego prawa do miana nauki" (Przedmowa do Traite de psychologie G. Dumasa).
Ale mimo tych enuncjacji Ribot nigdy nie eksperymentował, ani zgodnie z linią Wundta, ani też według linii Galtona. Uważał, że psychopatologia dostarcza nam eksperymentów, do których wystarczy się odwołać:
„Metoda patologiczna opiera się zarówno na obserwacji właściwej, jak i na eksperymencie. Choroba jest w istocie bardziej subtelnym eksperymentem, przeprowadzanym przez samą naturę, w dobrze określonych okolicznościach i za pomocą procedur, jakimi nie dysponuje sztuka ludzka" („Psychologie" w: De la methode dans les sciences, 1909).
Znaczna część jego dzieła jest poświęcona chorobom pamięci (1881), woli (1883), osobowości (1885), uwagi (1888). W ostatnich latach swej działalności Ribot zwróci się bardziej do życia uczuciowego: Psychologie des sentiments (1896), L'imagination creatrice (1900), Logique des sentiments (1905), im vie inconsciente et les mouvements (1914).
W 1885 r. Sorbona uznaje istnienie nowej dyscypliny i powierza Ribotowi
38
wykłady z psychologii eksperymentalnej, ale to College de France ofiarowuje mu w 1889 r. katedrę psychologii eksperymentalnej i porównawczej.
Wpływ Ribota był ogromny, zwłaszcza na kilku młodych docentów filozofii, interesujących się nową psychologią. Zaproponował im drogę, jaką sam przebył, doradzając im jednak uprawianie medycyny, aby nie pracowali — jak on sam — na dokumentach z drugiej ręki. Zainicjował w ten sposób tradycję, która utrzymuje się po dziś dzień, a którą reprezentują: P. janet, G. dumas, Ch. blondel, H. wallon, A. ombredane, G. poyer, D. lagache oraz J. favezboutonier. Zasługą tego kierunku jest całościowe studiowanie człowieka. Biorąc za punkt wyjścia psychopatologię, nie można się zadowolić ani asocjacjonizmem Anglików, ani atomizmem Niemców. Psychologowie dochodzą w ten sposób do zainteresowania się przede wszystkim wyższymi procesami i osobowością w rzeczywistym sensie tego słowa. Tę postawę ilustrują dzieła Th. Ribota, P. Janeta, a także A. Bineta.
W tym miejscu trzeba powiedzieć o człowieku, który najlepiej zrealizował zamierzenia Ribota i swoim wpływem wykroczył daleko poza wiek XIX. Wpływ ten sięga niemal naszych dni.
Podobnie jak Ribot, P. Janet ukończył Ecole Normale Superieure i osiągnął tytuł docenta filozofii. Wykładał filozofię w liceum w Hawrze i rozpoczął jednocześnie studia medyczne, specjalizując się w psychopatologii. W szpitalu przeprowadzał obserwacje osób cierpiących na halucynacje i histerię; obserwacje te stanowiły podstawę jego rozprawy doktorskiej w 1889 r. pt. L'automatisme psychologique, która doczekała się dwóch wydań. Znamienny był podtytuł tej pracy: Essai de psychologie experimentale sur les formes inferieures de l'activite mentale. Praca ta przyniosła mu ogromny sukces. W 1890 r. Janet otrzymał posadę w liceum paryskim i tego samego roku Charcot powierzył mu funkcję dyrektora Laboratorium Psychologicznego w szpitalu La Salpetriere. Tam również kończy swą rozprawę doktorską w zakresie medycyny, zatytułowaną: L'etat mental des hysteriques (1893), którą Charcot opatruje przedmową, chwaląc Janeta za połączenie badań klinicznych z psychologią teoretyczną. W 1895 r. Janet został profesorem na Sorbonie, gdzie jednak nie zabawił długo, ponieważ w 1896 r. zastąpił Ribota w College de France, by zająć ostatecznie jego miejsce w 1902 r. Aż do przejścia na emeryturę w 1936 r., czyli w ciągu 40 lat, Janet uświetniał tę katedrę swymi oryginalnymi, błyskotliwymi i dowcipnymi wykładami, z których wiele zostało opublikowanych na podstawie notatek słuchaczy. Napisał wiele prac, tłumaczonych na różne języki, a jego sława miała zasięg międzynarodowy; być może, był nawet bardziej sławny w Ameryce niż we Francji.
Ażeby pozostać wiernym przyjętej zasadzie i omawiać tylko to, co miało wpływ na rozwój psychologii eksperymentalnej, nie będziemy się tu rozwodzić nad poglądami Janeta. Robimy to nie bez żalu, ponieważ niewielu ludzi odznaczało się tak wielkim bogactwem myśli i tak bardzo oryginalnymi poglądami.
Janet uprawiał psychologię eksperymentalną tak, jak ją rozumiał Ribot. W przeciwieństwie do Freuda nie ma u niego rozgraniczenia między psychologią „normalną"
39 i psychologią patologiczną, a jego ostatnie prace, bardzo oryginalne: Les debuts de l'intelligence (1935) oraz L'intelligence avant le langage (1936); wykraczają zupełnie poza jego pierwotne zainteresowania0.
Pierre Janet nie jest jednak teoretykiem, mimo płodności jego spostrzeżeń i ostatecznej ich jednolitości. Ta giętkość odróżnia go zwłaszcza od Freuda. Wychodzi on, oczywiście, od koncepcji psychologii jako nauki o „zjawiskach świadomości" i nigdy jej całkowicie nie zaniecha, ale psychopatologia ukaże mu nowy aspekt badań psychologicznych, ten sam, który Watsonowi wskaże psychologia zwierząt:
„Psychologia powinna być obiektywna w tym sensie, że ma zajmować się tym, co widzimy, czynnościami, ruchami, postawami osób badanych, uwzględniając ich własne słowa i sposób mówienia, tak aby w konsekwencji wszystkie fakty psychologiczne, nawet jeżeli poznaliśmy je już w inny sposób, można było wyrazić w jeżyku zjawisk zewnętrznych" (P. Janet, Bull. Soc. Franc. Philos., 1929, s. 79).
Unikał on jednak przesady charakteryzującej behawioryzm Watsona. Sam określa bardzo dokładnie oryginalność swej koncepcji:
„Aby zastosować w odniesieniu do ludzi psychologię zachowania, należy nie tylko zrobić miejsce dla świadomości, lecz również rozpatrywać ją jako komplikację aktu, nakładającą się na elementarne zachowania, nie zapominając przy opisie tych zachowań o ich wyższych formach, takich jak przekonania. Można nazwać tę psychologię „psychologią postępowania" (Autobiographie, Etudes philos., 1946, s. 85-86).
W ten sposób Janet ominął zakręt watsonowski; jego psychologia zachowania wyprzedza w pewnym sensie psychologię nowożytną (patrz s. 65), integrując w modelu postępowania zarówno wpływ sytuacji, jak i świadomych oraz nieświadomych reakcji jednostki na tę sytuację w celu wyjaśnienia aktów, które śledzi obserwator lub eksperymentator.
Studiował on zachowanie chorych, ale jego zainteresowania wykraczały zawsze poza ramy patologii. Szukał nieustannie filogenezy i ontogenezy zachowań, co doprowadziło go do stwierdzenia, jak wielka jest waga mowy w psychologii i jak ta mowa rodzi się z samego działania. Jest twórcą symboli, które pozostaną sławne: „koszyk", do którego dziecko zbiera jabłka, stanie się podstawą klasyfikacji; postępowanie „wartownika" alarmującego obóz legnie u źródeł pamięci. Mowa jest substytutem działania.
Był on uczniem i prawdziwym następcą Th. Ribota. Docentura z filozofii i studia medyczne zostały uwieńczone rozprawą pt. La tristesse et la joie (1900), która mu zapewniła katedrę psychologii eksperymentalnej na Sorbonie. Jego przedpołudniowe wykłady niedzielne w szpitalu Św. Anny. gdzie był dyrektorem Laboratorium Psychologicznego,
40
zyskały wielką sławę. Psychologia patologiczna, którą wykładał, miała na celu zbudowanie psychologii ogólnej, zwłaszcza psychologii życia uczuciowego. Integrował on dane z zakresu anatomii, fizjologii, psychologii, patologii, a także wyniki własnych obserwacji eksperymentalnych, dotyczących zwłaszcza emocji i ich oddziaływania na krążenie, oddychanie, ekspresję.
Jego wpływ umocni się dzięki opublikowaniu dwóch prac: Traite de psychologie (1923 -1924) oraz Nouveau traite de psychologie (l tomów, począwszy od 1931 r.). Te dzieła, reprezentatywne dla psychologii francuskiej, przyczyniły się w znacznej mierze do rozprzestrzenienia się tej nowej dziedziny nauki i są jeszcze dziś bardzo użyteczne.
Zwracaliśmy już uwagę na przebieg rozwoju charakterystyczny dla psychologii francuskiej, która od samego początku nazywała siebie eksperymentalną, aby nie można było wątpić o jej charakterze naukowym. Ale ani Ribot, ani Janet nie przeprowadzali eksperymentów, a G. Dumas poświęcił psychologii eksperymentalnej zaledwie część swej działalności.
A. binetowi (1857-1911) przypada zasługa stworzenia psychologii eksperymentalnej we właściwym tego słowa znaczeniu. Jego formacja naukowa jest dość oryginalna w porównaniu z innymi przedstawicielami tego pokolenia: studia prawnicze, następnie studia i doktorat z nauk przyrodniczych. Pozostawał wówczas, a także i potem, niejako na marginesie. College de France wolało od niego Janeta, Sorbona — G. Dumasa. Za radą Ribota wybrał również drogę poprzez szpital La Salpetriere i chociaż pierwsze dzieło Bineta wykazuje przede wszystkim wpływ Taine'a (La psychologie du raisonnement, 1886), to już następne dzieła idą w ślady Charcota (np. Le magnetisme animal, 1887; Les alterations de la personnalite, 1892).
Jednakże Binet nie jest kontynuatorem, lecz inicjatorem. Droga stanęła przed nim otworem, kiedy w 1892 r. mianowano go zastępcą dyrektora dopiero co powstałego (1889) Laboratorium Psychologii Fizjologicznej, kierowanego przez fizjologa Beaunisa.
W 1895 r. został dyrektorem tego Laboratorium, które było przypisane do Ecole Pratique des Hautes Etudes, a mieściło się na Sorbonie. Nie było tam nic z tego, co stworzył Wundt. Binet zachował swoją niezależność w stosunku do szkoły niemieckiej. W przeciwieństwie do Wundta uważał, że psychologia eksperymentalna powinna zajmować się badaniami wyższych procesów, zwłaszcza myślenia i inteligencji.
Będąc eksperymentatorem z krwi i kości, bardziej wierzył w fakty niż w teorie. Jego uległość wobec faktów zmuszała go wielokrotnie do dokonywania ewolucji swych poglądów w ciągu całej kariery naukowej.
Oryginalna była natomiast jego metoda, mianowicie metoda porównawcza. Doszedł on do psychologii poprzez badania osób wykazujących jakieś cechy szczególne; najpierw byli to chorzy umysłowo, wkrótce potem osoby wykraczające ponad przeciętność (wybitni rachmistrze, szachiści), i wreszcie dzieci, którymi z upodobaniem będzie się zajmował do końca życia, porzucając nawet swoje laboratorium w Sorbonie
41
na rzecz laboratorium szkolnego La Grangeaux-Belles.
Metoda porównawcza doprowadza Bineta do rozwinięcia psychologii indywidualnej, której głównym celem będzie zbadanie, ,jak funkcjonuje maszyna umysłowa".
Dzięki swym badaniom inteligencji, wzorowanym na Taine'ie, Binet dochodzi (całkowicie niezależnie od szkoły wuerzburskiej, od której będzie się później domagać palmy pierwszeństwa dla szkoły paryskiej) do uprawiania introspekcji systematycznej. Posługiwał się czymś, co nazwał metodą pytaniową. Punkt kulminacyjny zastosowania tej metody stanowi jego Etude experimentale de l'intelligence (1903), oparte przede wszystkim na badaniach, których obiektem były jego dwie córki: Armanda i Małgorzata. Doszedł on do tych samych wniosków co szkoła wuerzburska: istnieje myśl bez obrazu, wymykająca się introspekcji. Mimo takiego rezultatu pozostał teoretycznie wierny introspekcji, nie wierząc jednak, że zapewnia ona bezpośrednie, a tym bardziej — niezawodne poznanie zjawisk psychicznych. W praktyce porzucił introspekcję, gdy stworzył swoją Skalę metryczną inteligencji (1905, następnie 1908). Władze szkolne, w trosce o rozwój nauczania dzieci opóźnionych w rozwoju, powołały specjalną komisję i powierzyły jej opracowanie sposobów rozwiązania tego problemu. Binet zaproponował genialne rozwiązanie: bezpośrednie pomiary poziomu umysłowego, z zastosowaniem serii prób, co do których wiadomo, w jakim wieku są z powodzeniem rozwiązywane przez dzieci rozwijające się normalnie. W ten sposób dostarczył środka pozwalającego nie tyle na poznanie istoty inteligencji, co raczej na klasyfikowanie jednostek, kładąc w ten sposób podwaliny pod metody ilościowe w psychologii. W ciągu kilku miesięcy był w stanie zaproponować zadowalający test, będący po prostu owocem długoletnich badań eksperymentalnych nad pamięcią, uwagą, wyobraźnią i inteligencją dzieci. Badania te dały mu okazję do obmyślenia wielu prostych, lecz rewelacyjnych prób. Przejawem jego geniuszu było zastosowanie owych prób do określania wieku umysłowego, który można porównywać z wiekiem życia.
Poza Binetem usiłowano również, zwłaszcza w Anglii, mierzyć inteligencję, ale opierano się przy tym na próbach o charakterze sensorycznym. Binet dokonał rewolucji, mierząc inteligencję bezpośrednio na podstawie jej wyników. To właśnie eksperyment doprowadził go do zastosowań praktycznych. Dopiero sukces jego skali, zwłaszcza za granicą, skłonił go do refleksji teoretycznej. W 1907 r., nawiązawszy współpracę z Th. Simonem, którego nazwisko zostanie połączone z jego własnym w skonstruowanym teście, Binet napisze — ustosunkowując się do strukturalnej psychologii angielskiej opartej na asocjacji idei: „Tej koncepcji psychologii strukturalnej przeciwstawiamy psychologię, która cel myślenia widzi w działaniu i która nawet poszukuje istoty myślenia w systemie działania". W tym samym artykule konkluduje: „Psychologia stała się nauką o działaniu" (Annee psychol., 1908, s. 145 i 146)0.
42
Nowa psychologia dochodzi stopniowo do głosu na początku XX w. Jeden z uczniów Wundta, bourdon (1860-1943), zakłada w 1896 r. w Rennes drugie we Francji laboratorium psychologiczne, w którym prowadzi głównie badania nad percepcją. To laboratorium, przejęte po pewnym czasie przez burlouda, jest nadal jeszcze czynne. foucault (1865-1947) zakłada w 1906 r. w Montpellier laboratorium, którego niestety już nie ma0.
Nowa psychologia wzbogaca się również o własne czasopisma. W 1876 r. Ribot zakłada „Revue philosophique", będące pierwszym organem psychologii. Od tego czasu owa publikacja pozostała bardziej wierna swemu tytułowi niż wszelkim intencjom swego fundatora. W 1894 r. Binet rozpoczyna wydawanie „L'Annee psychologique". W 1904 r. Janet i Dumas zakładają „Journal de Psychologie normale et pathologique". W 1901 r. powstaje Francuskie Towarzystwo Psychologiczne (Societe Francaise de Psychologie).
Te zdobycze nie powinny jednak stwarzać złudzeń. Wprawdzie Ecole Pratique des Hautes Etudes i College de France przyjęły w swe progi psychologię naukową, ale uniwersytety przez długi czas wykazywały rezerwę. W Paryżu psychologia naukowa była wykładana najpierw w Instytucie Psychologii, założonym w 1921 r. przez H. Pierona, ale aż do 1939 r. liczniej uczęszczali na te zajęcia cudzoziemcy niż Francuzi. Dopiero ustanowienie w 1948 r. dyplomu ukończenia studiów psychologicznych zapoczątkowuje nową epokę i od tego momentu zaczynają się mnożyć katedry psychologii.
Henri pieron (1881-1964) był promotorem francuskiej psychologii nowożytnej i jak zobaczymy dalej (s. 54) — także psychologii zachowania, której poświęcił całe swoje dzieło. Po habilitacji z zakresu filozofii, odbył studia medyczne i przyrodnicze, uwieńczone w 1912 r. rozprawą doktorską z zakresu nauk przyrodniczych pt. Le mecanisme du sommeil. Cała jego kariera naukowa przebiegała w Ecole des Hautes Etudes (w 1912 r. został po Binecie dyrektorem Laboratorium Psychologii Fizjologicznej), następnie w College de France, gdzie stworzono dla niego w 1923 r. katedrę fizjologii wrażeń zmysłowych. Należy on do wielkiej tradycji neurofizjologii francuskiej. W młodości był sekretarzem Janeta, potem pracował w laboratorium Bineta. Interesowało go w psychologii wszystko, cokolwiek miało cechy naukowości, ale był przede wszystkim psychofizjologiem, a jego najlepsze prace dotyczą zwierząt, i badania wrażeń zmysłowych. Swoją działalność streścił w prowokującym tytule, jaki nadał zbiorowi artykułów: De l'actinie d l'homme — „Od ukwiału do człowieka" (1958 i 1959).
43
H. Pieron pozostawił również swój ślad w psychologii francuskiej dzięki ożywieniu instytucji i zastosowań psychologicznych. W 1911 r. podjął wraz z osobami z laboratorium A. Bineta wydawanie czasopisma „L'Annee psychologique", które ukazywało się przez 50 lat pod jego kierunkiem i przy jego znaczącej współpracy. Założył Instytut Psychologii oraz Instytut Orientacji Zawodowej. Ożywił Francuskie Towarzystwo Psychologiczne i zapewnił udział psychologii francuskiej na wszystkich kongresach międzynarodowych, począwszy od 1900 r. Był pierwszym przewodniczącym Międzynarodowej Unii Psychologii Naukowej (1951-1954).
Henri Pieron był po ostatnie dni swego życia uczonym bardzo aktywnym i świetnie poinformowanym. Pierwsze francuskie wydanie Zarysu psychologii eksperymentalnej pod redakcją P. Fraisse'a i J. Piageta zawiera dwa jego rozdziały: o psychofizyce (tom 2) i o potrzebach (tom 3), ten ostatni opublikowany pośmiertnie.0
„Psychologia amerykańska odziedziczyła swe ciało po eksperymentalistach niemieckich, ale ducha swego zawdzięcza Darwinowi" (Boring, 1950, s. 506).
Ameryka jest ziemią emigrantów. Otwarta dla wszystkich, potrafiła jednak ukształtować swoją własną tradycję i stała się z kolei dla innych źródłem i wzorem. Postanowiliśmy mówić o niej na końcu, ale nie należy sądzić, że pozostawała w tyle w stosunku do dokonań europejskich; często je nawet wyprzedzała. Z drugiej strony obfitość jej dokonań była tak różnorodna i tak wielka, że z żalem musimy pominąć historię ludzi i trzymać się tylko wielkich kierunków.
Rozwój psychologii eksperymentalnej w Ameryce jest podobny do rozwoju jej miast i przemysłu. W Europie psychologia musiała zdobywać sobie miejsce wśród innych dyscyplin i instytucji, wywalczać dla siebie uznanie jako dla odrębnej nauki, a nie tylko jako gałęzi filozofii. Ameryka jest młoda, jej uniwersytety mają za zadanie nie tyle zachowywać tradycję, co raczej tworzyć nową. Jak tylko psychologia zadomowiła się w Ameryce, nadała jej nowe oblicze, pomagając też w uświadomieniu jej własnych problemów.
Był on pierwszym psychologiem amerykańskim i miał wielu następców. Jego bardzo ciekawe życie nie jest obce czytelnikowi francuskiemu (zwłaszcza dzięki portretowi naszkicowanemu przez Rene Zazzo, 1939).
Jego powołanie podlegało wahaniom. We wczesnej młodości uprawiał malarstwo, potem studiował chemię.
44
Wreszcie podjął studia medyczne, które przerwał, by wziąć udział w ekspedycji przyrodników do dorzecza Amazonki, a następnie podróżować przez półtora roku po Niemczech. Od tego czasu jego zdrowie zaczęło szwankować i musiał często przerywać najpierw swe studia, a potem wykłady. Od tego również czasu zaczął wierzyć, że jego prawdziwym powołaniem jest filozofia, niemniej jednak kontynuował swą karierę przyrodniczą. W 1872 r. został mianowany wykładowcą fizjologii w Uniwersytecie Harvardzkim i zaczął się interesować psychofizjologią niemiecką. W 1875 r. otrzymał do dyspozycji dwa pomieszczenia, które niektórzy chcą uważać za pierwsze w świecie laboratorium psychologiczne. Tam właśnie mogli przeprowadzać pewne eksperymenty studenci uczęszczający na jego wykłady na temat „stosunku fizjologii do psychologii".
W roku 1878 rozpoczął swoje dzieło Principles of Psychology. Zamierzał je napisać w ciągu dwóch lat, a tymczasem zajęło mu ono lat dwanaście. Ale będzie to dzieło mistrzowskie, które od razu zdobędzie sukces i stanie się klasyczne zarówno dzięki zaletom formalnym, jak i dzięki intuicjom autora. A jednak w owym roku 1890, kiedy to ukazała się jego książka, porzuca on psychologię, podobnie jak zaniechał malarstwa, studiów chemicznych i medycznych, aby poświęcić się filozofii, w której to dziedzinie zyska sławę jako pragmatysta (Pragmatism, 1907).
W. James nie przeprowadzał eksperymentów i czuł nawet niechęć do tego rodzaju praktyk. Był natomiast ich inicjatorem; to on właśnie wysłał swego ucznia stanleya halla na naukę do Wundta. thorndike rozpoczął przy nim swoje eksperymenty z psychologii zwierząt; Dewey, Angell, Woodworth są jego uczniami. I to on skierował psychologię amerykańską na oryginalną drogę: funkcjonalizmu. James odrzucił atomizm współczesnej mu psychologii niemieckiej. Wyszedł, oczywiście, od świadomości, ale ważne były dla niego nie tyle dane zawarte w świadomości, co raczej zjawiska i formy świadomości: świadomość jednostkowa, której ciągłość jest podstawą tożsamości jednostki; świadomość ciągle się zmieniająca, w której dwa razy nie pojawiają się te same wrażenia lub myśli; świadomość zanurzona w świecie, z którego wybiera to, co jej odpowiada.
Wszystko to zapowiada szkołę wuerzburską i psychologię postaci oraz współbrzmi z określeniami, jakimi posługują się Brentano i Ward. Ale James nie mówi o aktach. Nasze stany świadomości są funkcją.
„Pozwalają nam one poznać rzeczy będące bądź przedmiotami i zjawiskami fizycznymi, bądź innymi stanami świadomości".
I dodaje jeszcze:
„Świadomość (...) rozwinęła się najprawdopodobniej tak jak inne funkcje, ponieważ jest ona użyteczna (...)".
To zdanie jest odkrywcze: Amerykanie czytali Darwina, a ich życie pionierów pozwalało im pojąć jego myśli nie tylko drogą czysto intelektualną.
Byłoby tu miejsce na przypomnienie gorącego sporu na temat emocji, wywołanego publikacją W. Jamesa z 1884 r., ale przytaczamy ten spór w rozdziale o emocjach (Fraisse, 1975). Wspomnijmy tu tylko, że James mówi w tym kontekście o organizmie jako całości, co zaskakująco kontrastuje z teoriami takimi jak Wundta, który uważa emocję za reakcję apercepcji na treść sensoryczną.
45
Zanim podążymy za rozwojem amerykańskiej psychologii eksperymentalnej, zastanówmy się nad jej duchem. Ta psychologia jest funkcjonalistyczna nie dlatego, że W. James przyjął taki kierunek lub że funkcjonalizm znajdzie swego teoretyka w Deweyu. Wszyscy Amerykanie stali się samorzutnie funkcjonalistami, a Boring, będący tu zarazem historykiem i świadkiem, zwraca uwagę na fakt, że kluczowym problemem dla Nowego Świata było właśnie przystosowanie do środowiska.
Ściśle biorąc, nikt nie nazywa siebie „funkcjonalistą". James i Dewey mówią tylko o funkcji. Titchener, kontynuujący w Ameryce tradycję Wundta, określa swoją własną psychologię jako strukturalistyczną, przeciwstawiając ją temu, co sam nazywa funkcjonalizmem szkoły chicagowskiej. Co to jest właściwie szkoła chicagowska? Dla historii jest to spotkanie się w Chicago, począwszy od 1894 r., J. Deweya (1859-1952)0, J. R. Angella (1869-1949), G. H. Meada i A. W. Moore'a.
Pierwszym znaczącym wkładem tej szkoły jest rozprawa Deweya pt. The reflex arc concept in Psychology (1896). Jej celem jest krytyka atomizmu, której Dewey nie kieruje na elementy świadomości, lecz na łuk odruchowy. Jego zdaniem, nie liczą się ani elementy reakcji, ani ich suma, lecz ich skoordynowanie. Prosty nawet odruch zawiera już koordynację: w gruncie rzeczy nie ma odrębnie bodźca i reakcji, ponieważ bodziec jest bodźcem tylko wtedy, kiedy powoduje reakcję, a reakcja jest reakcją jedynie dlatego, że zaistniał bodziec. Odruch — mówi Dewey — jest środkiem do ustalenia użytecznej koordynacji. Jest to akt istoty żywej, która przystosowuje się do swego środowiska.
Począwszy od tej pierwszej pozycji umacnia się główna myśl tej szkoły. Można ją w ślad za wywodem Angella — następcy Deweya — streścić w trzech twierdzeniach:
„Psychologia operacji umysłowych", w przeciwstawieniu do psychologii ele mentów umysłowych.
„Psychologia użyteczności świadomości", w której umysł traktowany jest jako „zajmujący się głównie pośredniczeniem między środowiskiem a potrzebami organizmu".
„Psychologia organicznej jedności duszy i ciała", integrująca na poziomie organizmu akty półświadome.
Szkoła chicagowska stawia jeszcze problemy psychologii w kategoriach świadomości, ale czyni to w sposób nowy. W innym kontekście społecznym, analogicznie jak to się stało z ruchem, który doprowadził do bergsonizmu lub do fenomenalizmu, koncepcje tej szkoły doprowadziłyby może do podobnej im filozofii. Wystarczy przypomnieć tu ewolucję poglądów następców Brentana. Jednakże w Ameryce owoce tej szkoły okazały się inne. Koncepcje te zostały zharmonizowane z perspektywami psychologii zwierząt, psychologii wychowawczej i zastosowaniem testów umysłowych.
46
Podkreślmy, że Watson był uczniem Angella, pod którego kierunkiem napisał w 1903 r. swoją tezę doktorską na temat fizjologicznego i psychologicznego dojrzewania białego szczura. Ale chociaż Watson całkowicie przeciwstawił się ujmowaniu zachowania w kategoriach świadomości, to jednak wierność Amerykanów dla funkcjonalistycznego punktu widzenia pozwoli psychologii współczesnej odnaleźć równowagę poprzez interpretację czynności ludzkich raczej jako postępowania (w sensie Janetowskim) niż jako zachowania (w znaczeniu nadanym przez Watsona).
Ten syn farmera przygotowywał się najpierw do stanu duchownego, zanim został profesorem filozofii w College'u Antiocha. Pierwsze studia zawiodły go na trzy lata do Niemiec. Gdy w 1874 r. ukazała się „Psychologia fizjologiczna" Wundta, Stanley Hall odkrył swoje prawdziwe powołanie i postanowił udać się na studia do Lipska. Musiał jednak na pewien czas przyjąć stanowisko tutora w Uniwersytecie Harvardzkim, co mu umożliwiło zrobienie — pod kierunkiem W. Jamesa — doktoratu z filozofii (pierwszego z zakresu psychologii naukowej, na temat percepcji przestrzeni przez mięśnie; 1878). Wtedy dopiero wyjeżdża do Lipska, gdzie pracuje z Wundtem i z fizjologiem Ludwigiem. Jakiś czas przebywa również w Berlinie, gdzie współpracuje z von Kriesem.
Po powrocie do Ameryki został przyjęty przez uniwersytet Johna Hopkinsa w Baltimore, gdzie w 1883 r. zakłada pierwsze amerykańskie laboratorium psychologiczne. Pierwsze spośród wielu innych, jako że w 1892 r. istniało już 17 takich laboratoriów. Do tego pierwszego laboratorium przychodzą: Dewey, J. McK. Cattell, Sanford, Jastrow. W 1887 r. Hall zakłada pierwsze w Ameryce czasopismo „American Journal of Psychology", a w 1888 r. staje na czele nowego Uniwersytetu Clarka w Worcester. Wykłada tam psychologię i tworzy nowe laboratorium, które powierza swemu uczniowi — Sanfordowi.
W roku 1892 z jego inspiracji 31 psychologów zakłada Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (American Psychological Association), którego został pierwszym przewodniczącym. Również on jest twórcą „Pedagogical Seminary", a w 1915 r. — „Journal of Applied Psychology".
Ten promotor psychologii amerykańskiej, który sam ocenił swoje stanowisko jako syntetyzujące, nie zadowolił się zresztą psychologią laboratoryjną.
Jego zainteresowanie fazami rozwoju zwierząt i człowieka skierowało go ku psychologii rozwojowej, gdzie wykorzystywał bardzo intensywnie metodę kwestionariuszy. Swoje główne dzieło poświęcił okresowi adolescencji.
Zawsze otwarty na wszelkie nowe nurty w psychologii, to on właśnie zaprosił po raz pierwszy do Ameryki Freuda i Junga, którzy przybywają w 1909 r. z wykładami na Uniwersytet Clarka. Z wielkim zainteresowaniem przyjął prace Pawłowa. Ostatnie dzieło Stanleya Halla pt. Senescence (1922) otwiera jeszcze inną, nową drogę w psychologii.
47
Obok Stanleya Halla wśród twórców psychologii amerykańskiej w owych latach 1880-1890 trzeba jeszcze wymienić: ladda (1842-1921), który dał Ameryce pierwszy podręcznik psychologii, o tytule wskazującym na jej główne źródła: Elements of Physiological Psychology (1887); scripture'a (1864-1945), który rozwinął laboratorium w Yale, gdzie E. E. seashore (1866-1949) poświęcił się problemom słyszenia dźwięków i przygotował pracę z zakresu psychologii muzyki; baldwina (1861-1934), który podobnie jak Scripture przeszedł formację naukową w Niemczech, ale otarł się również o paryską La Salpetriere.
Właśnie Baldwin, mimo swych preferencji dla prac teoretycznych, założył laboratoria w Toronto i w Princeton (1893) oraz czasopisma: „Psychological Review" (1894), „Psychological Index", a 10 lat później — wspólnie z Cattellem — „Psychological Bulletin". Baldwin przyjmuje podejście funkcjonalistyczne, a w jego poglądach widać wpływ teorii Darwina. Raczej teoretyk niż eksperymentator, drugą część swego życia poświęcił głównie filozofii. Był wielkim przyjacielem Francji i wiele uczynił, żeby Ameryka przystąpiła do wojny w 1917 r. Następnie, po przejściu na emeryturę, postanowił zamieszkać w Paryżu, gdzie zmarł w listopadzie 1934 r.
James McKEEN cattell (1860-1944) odegrał szczególnie ważną rolę. Dwukrotnie przebywał u Wundta, pod którego kierunkiem zrobił doktorat (1886). Po powrocie do Ameryki założył najpierw laboratorium w Pensylwanii, a następnie w 1891 r. na Uniwersytecie Columbia. Tam też pozostał przez 26 lat. Wykonał niezwykle dużo prac eksperymentalnych dotyczących czasu reakcji, skojarzeń, percepcji, czytania, psychofizyki. W związku z każdym z tych zagadnień interesował się przede wszystkim różnicami indywidualnymi, podejmując linię Galtona, ale nie pozostając pod jego wpływem.
Powszechnie wiadomo, że to on pierwszy mówił o testach umysłowych (Mental tests and their measurement, „Mind" 1890, 15, 373-380), a ponadto, pod koniec swego życia, zajmował się wiele psychologią stosowaną, zwłaszcza w wielkim zrzeszeniu prywatnym Psychological Corporation.
Był bardzo aktywny. Znany jest jako wydawca wielu czasopism. Jego wpływ został zwielokrotniony przez jego uczniów, zwłaszcza thorndike'a, o którym będzie mowa dalej, i R. S. woodwortha (1869-1962), który po długim okresie współpracy zostanie jego następcą na Uniwersytecie Columbia, gdzie wykłada aż do 1942 r. Woodworth był najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem amerykańskiej psychologii eksperymentalnej, zarówno dzięki swej wiedzy, jak i rozgłosowi swego dzieła. Był funkcjonalistą; zabiegał też bardziej o wykazanie zgodności niż rozdźwięków między psychologami. Jego dzieło — Dynamie Psychology (1918) — wieńczy liczącą sobie 20 lat koncepcję, której nadał miano „motywologii": mechanizmy uruchamiane pod wpływem wewnętrznych bodźców stają się z kolei siłami napędowymi (drive).
48
Omawiani uprzednio pionierzy byli bardziej czy mniej związani z funkcjonalizmem. Tymczasem titchener (1867-1927) przeciwstawił im inną szkołę, wierną nauce Wundta. Wielu jego kolegów również przebywało w Niemczech, ale przywieźli oni stamtąd jedynie inspirację, zachowując metody i przystosowując nową psychologię do klimatu amerykańskiego. Ich działalność dotyczyła zwierząt, dzieci, chorych psychicznie. Interesowali się różnicami indywidualnymi i zastosowaniami psychologii. Titchener zaś ograniczył się do laboratorium. Buduje on zamkniętą dziedzinę wiedzy, dotyczącą ogólnych praw umysłu. Sławę zyskał jego spór z Baldwinem (1895 -1896) na temat czasu reakcji. Lange wykazał w laboratorium Wundta, że czas reakcji przy nastawieniu motorycznym jest krótszy niż przy nastawieniu sensorycznym. Baldwin zakwestionował to prawo. Sądził on, że istnieją typy ludzi: sensoryczny i motoryczny. Titchener zwalczał tę ostatnią tezę, która zresztą nie pozostaje w niezgodzie z pierwszą. Nie dopuszczał on istnienia różnorodności umysłów, a różnice indywidualne nie stanowią według niego prawa, jeśli nie można zdefiniować warunków, od których zależą.
Zwolennik psychologii treści, do końca wierny introspekcji, do tego pochodzący z Anglii, Titchener izoluje się i będzie się izolował coraz bardziej na Uniwersytecie Cornella, gdzie nauczał w latach 1892 -1927. Ale jego autorytet i erudycja przyciągną do niego wielu uczniów. Washburn, Pillsbury, Bentley, Whipple, Baird, Boring, Dollard zdobyli wiedzę w jego szkole. Wraz z nimi tworzy on zamkniętą grupę psychologów, którzy mówią o sobie, w przeciwstawieniu do wszystkich innych, że są psychologami eksperymentalnymi. Ta postawa przyczyniła się w niemałym stopniu do nieporozumienia dotyczącego pojmowania psychologii eksperymentalnej, którą starano się odróżniać od psychologii dziecka, psychopatologii, a nawet — w czasach Titchenera — od psychologii zwierząt. Przeciwstawienie to odnajdujemy jeszcze w najnowszych pracach francuskich0.
Titchener nie był zresztą w błędzie, utrzymując, że różnice indywidualne stanowią przedmiot nauki o tyle, o ile można je wyjaśnić. W nauce postępuje się od ogółu do szczegółu. Jest także prawdą, że obecnie zaczyna się odchodzić od stwierdzania różnic indywidualnych na rzecz ustalania raczej prawa znajdującego się u podłoża tych różnic0.
49
Zoologowie uprawiali zawsze — w większym lub mniejszym stopniu — psychologię, nie zdając sobie z tego sprawy. Psychologiczny sens badań nad zwierzętami ujawnił się dzięki Darwinowi. Mówiliśmy już o wkładzie Anglików: Romanesa i Lloyda Morgana i pokazaliśmy, w jaki sposób, pod wpływem idei ciągłości linii ewolucyjnej od zwierzęcia do człowieka, usiłowali oni przypisywać zwierzętom to, co chcieli w nich znaleźć.
Z Niemiec przeniosła się do Ameryki inna jeszcze, całkowicie mechanistyczna koncepcja zachowania. Jacques loeb (1859-1924) zastosował w odniesieniu do zwierząt teorię tropizmów, które dopiero co wykryto w badaniach nad roślinami (1890). Od 1891 r. aż do śmierci Loeb wykłada w Ameryce. Jego teoria znajduje się w dialektycznej opozycji wobec teorii funkcjonalistów. Loeb zresztą zajmował się badaniami organizmów niższych, oni zaś kręgowcami.
W ujęciu funkcjonalistów psychologia jeszcze pod koniec XIX stulecia była całkowicie oparta na introspekcji, a badania zwierząt przedstawiają z tego punktu widzenia ogromne trudności. Starali się oni pokonać te trudności, odwołując się do analogii, wnioskowania lub empatii. Ale te sposoby mają jeszcze jakiś sens w zastosowaniu do wyższych kręgowców. Cóż nam pomoże empatia, jeśli studiujemy zachowanie pantofelków (paramecium)? Toteż Loeb, który badał tylko reakcje organizmów na siły fizyczne, obywa się bez niej doskonale.
W tych samych latach beer, bethe i von uexkuell, którzy stworzyli obiektywistyczną szkołę niemiecką, zrozumieli także, iż nie potrafią opisać zachowania zwierząt ani w ówczesnych kategoriach fizjologicznych, ani psychologicznych, związanych z introspekcją i subiektywizmem. Zaproponowali więc nową terminologię, posługując się słowami: „recepcja" zamiast „wrażenie", „fonorecepcja" zamiast „słuch", „rezonans" zamiast „pamięć", itd. (1899). Ale w tym samym czasie tacy biologowie, jak np. jennings (1868-1947), nie przyjmują mechanistycznego punktu widzenia, który nie wydawał się im zdolny do oddania różnorodności zachowań, nawet gdyby chodziło tylko o zachowania pierwotniaków.
Psychologia zwierząt otrzyma oryginalny impuls począwszy od pierwszych prac thorndike'a (1874-1949). Jego zainteresowanie wzbudziły Principles... W. Jamesa. Thorndike rozpoczął pod jego kierunkiem studia na Uniwersytecie Harvardzkim i zajął się inteligencją kur. Nie bardzo wiedział, gdzie mógłby je badać, umieścił je więc w swoim pokoju, a następnie w piwnicy Jamesa. Tymczasem Cattell zaproponował mu stanowisko tutora w Uniwersytecie Columbia, ofiarowując mu również miejsce dla przeprowadzania eksperymentów. Thorndike wyjeżdża, zabierając w koszyku dwie kury. W 1898 r. obronił swą pracę doktorską pt. Animal intelligence: an experimental study of the associative processes in animals. Jego rozprawa staje się sławna. Aż do jego czasów psychologia zwierząt opierała się na bardziej lub mniej systematycznych obserwacjach. Thorndike przejął od Lloyda Morgana metodę uczenia się poprzez próby i błędy oraz ideę prawa efektu. Precyzuje te poglądy, wykazując, w jaki sposób sukces utrwala skojarzenie, które do niego doprowadziło. Dał w ten sposób skojarzeniu — i bardziej ogólnie: uczeniu się — jego drugie prawo; pierwszym jest oczywiście prawo powtarzania.
50
Thorndike idzie jednak naprzód, wynajduje nowe techniki eksperymentalne, zwłaszcza puzzle-boxes, tzn. skrzynki problemów z sekretnymi zamknięciami, których mechanizm działania zwierzę musi wykryć. Wymyślił również w 1897 r. technikę labiryntów; budował je z książek ustawionych pionowo i tworzących uliczki, z których kury musiały znaleźć wyjście. Dopiero jednak small wzniesie na szczyty technikę labiryntu, budując miniaturę Hampton Court0 i każąc po niej biegać szczurom, a więc zwierzętom dobrze przystosowanym do takiej sytuacji (1900).
Rozprawa Thorndike'a zapoczątkowała cały kierunek eksperymentów nad zwierzętami, ale on sam nie pozostał długo na tej drodze. W 1899 r. Cattell poprosił go o zastosowanie tych technik badawczych w badaniach nad dziećmi. Thorndike kontynuuje zatem swe prace nad prawem efektu u dziecka i u człowieka dorosłego w Teachers College w Uniwersytecie Columbia, łącząc badania teoretyczne z zastosowaniami w praktyce0.
Wspominaliśmy już o rozprawie doktorskiej Watsona z 1903 r., do której należy jeszcze dodać jego artykuł o wrażeniach somestetycznych szczura umieszczonego w labiryncie (1907). Jest to ostatnie badanie, w którym Watson wykorzystuje przy interpretacji swych wyników wnioskowanie w kategoriach świadomości.
Zwrot ku psychologii zwierząt, zwanej porównawczą, jest wówczas w krajach anglosaskich powszechny. Powstają laboratoria przy uniwersytetach Clarka, Harvarda, Chicago. W 1910 r. jest ich osiem. W 1911 r. założony zostaje „Journal of Animal Behavior". Spośród psychologów, którzy poświęcili się tej dziedzinie badań, za największego trzeba uznać yerkesa (1876-1956). Od 1900 r. aż do emerytury w 1941 r. badał on kraby, żółwie, żaby, gołębie, kruki, świnie i małpy. Związany najpierw z Uniwersytetem Yale, przeniósł się następnie na Florydę, gdzie założył ogromne laboratorium, nazwane po jego przejściu na emeryturę Yerkes Laboratory of Primate Biology.
Rozwój psychologii zwierząt w pierwszej połowie XX w. będzie często powiązany z doskonaleniem technik badawczych. hamilton wynajduje w 1911 r. urządzenie do wielokrotnego wyboru, udoskonalone w 1915 r. przez Yerkesa. hunter wymyśla technikę reakcji odroczonych (1913) i labirynt czasowy (1920), warden — skrzynkę przeszkód (1926), lashley — aparat ze stojakiem do skoków (1930), skinner — swą sławną skrzynkę (1938).
Psychologia porównawcza toruje drogę behawioryzmowi. Odnosi ona sukcesy, ustala prawa pozwalające lepiej zrozumieć, przez analogię, najważniejsze funkcje człowieka, podsuwa metody użyteczne w psychologii dziecka. Niewątpliwie pozostaje wierna koncepcjom psychologii klasycznej, uważanej za naukę o świadomości, ale to dziedzictwo w coraz większym stopniu okazuje się bezużyteczne, nawet wręcz paraliżujące. Funkcjonalizm nadał już myśleniu psychologów inny kierunek, wysuwając na pierwszy plan pojęcie przystosowania. Z drugiej strony pierwsze sukcesy odnosi psychologia stosowana
51
dzięki wprowadzeniu testów umysłowych, które swojej skuteczności nie zawdzięczają ani introspekcji, ani interpretacji opartej na analizie świadomości0. Wybiła godzina rewolucji behawiorystycznej.
Rozwój psychologii rosyjskiej biegnie początkowo torem psychologii fizjologicznej. I. M. sieczenow (1829-1905) jest fizjologiem wykształconym w Petersburgu, a w latach 1856-1863 podróżuje po Europie, gdzie poznaje się z wszystkimi wybitnymi fizjologami, zwłaszcza niemieckimi: C. Ludwigiem, Johannesem Muellerem, Helmholtzem i z Francuzem Claude Bernardem. W ciągu swej kariery naukowej w Petersburgu, następnie w Odessie i na końcu w Moskwie interesował się układem nerwowym. Odkrył on, że odruchy rdzeniowe są spowodowane pobudzeniem ośrodków centralnych (Riefleksy gołownogo mozga, 1863). W 1870 r. opublikował rozprawę pt. „Kto powinien badać problemy psychologii i w jaki sposób". Na pytanie, kto odpowiada: fizjolog, a na pytanie, w jaki sposób — poprzez badanie odruchów.
Ta pozycja była bardzo oryginalna w czasach, kiedy jedyną metodą pozostawała introspekcja. Praca ta wyciśnie bardzo silne piętno na psychologii rosyjskiej.
I. P. pawłow (1849-1936) nie był uczniem Sieczenowa, ale znajdował się pod ogromnym wpływem jego dzieł. Także i Pawłów zaczął swoją karierę naukową jako fizjolog i zyskał sławę w tej dziedzinie, zwłaszcza dzięki odkryciu unerwienia trzustki.
Jego badania nad trawieniem doprowadziły go do opracowania technik pozwalających na pobieranie wydzielin wewnętrznych. Dzięki temu zaobserwował, że wydzielanie soku żołądkowego może nastąpić przed przyjęciem pokarmu. Odkrył również odruchy warunkowe, które nazwał zresztą początkowo odruchami psychicznymi (1903). Jego genialność polegała na zrozumieniu doniosłości tej metody dla badania wyższych czynności nerwowych i dla psychologii. Do samej śmierci tworzył swoje niezwykle płodne i jednolite dzieło. Jak zobaczymy, dostarczy on Watsonowi zasady dla obiektywnych badań nad zachowaniem. Pawłów jest jednym z najwybitniejszych twórców psychologii nowożytnej, a jego dzieło zostało uwieńczone nagrodą Nobla (1904)0.
W. M. biechtieriew (1857-1927) był raczej psychiatrą niż fizjologiem. Założył w 1907 r. w Petersburgu Instytut Psychoneurologii, gdzie wykorzystywał również metodę odruchów warunkowych. W 1910 r. opublikował pracę pt. Objektiwnaja psichołogija, a w 1917 r. Obszczyje osnowy riefleksołogii czełowieka. Biechtieriew jest twórcą terminu
52
„refleksologia" — mianem tym określa „dyscyplinę naukową, która stawia sobie zadanie studiowania reakcji na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne" (cyt. za: Bauer, 1952, s. 55)0.
W ten sposób Pawłów i Biechtieriew przed Watsonem zapoczątkowali psychologię obiektywną, nie uznając jej jednak za psychologię. Pawłów twierdził, że bada wyższe czynności nerwowe, a Biechtieriew mówił o nowej dyscyplinie — refleksologii.
Wkrótce po rewolucji bolszewickiej korniłow, stając na czele Instytutu Psychologii w Moskwie, rozwija reaktologię, opartą na rejestrowaniu czasu trwania, siły i rodzaju reakcji, dopuszczając jednak uwzględnianie w pewnej mierze doświadczeń subiektywnych. wygotskiemu (1896-1934) udało się zerwać częściowo ze stanowiskiem mechanistycznym, przyznał on bowiem pewną rolę świadomości, którą uważał za zdolność organizmu do tego, by dostarczać sobie samemu bodźców. Świadomość działa w sposób pośredni poprzez techniki instrumentalne, takie jak pamięć czy język. Uczniowie Wygotskiego: łuria (1902-1977) i leontiew (1903-1979), którzy dominują obecnie w psychologii radzieckiej0, pokusili się o syntezę poglądów swego mistrza oraz Pawłowa.
Psychology as the behaviorist views it — artykuł Watsona pod takim tytułem ukazał się wiosną 1913 r. w „Psychological Review", otwierając nową erę w psychologii w ogóle, a w psychologii eksperymentalnej w szczególności.
Nazwiemy to wydarzenie rewolucją, pod warunkiem, że właściwie umieścimy jej punkt uderzenia. Behawioryzm zmodyfikował naszą koncepcję psychologii, a zwłaszcza jej przedmiotu. Nie stanowi on jednak absolutnego początku dla takiego sposobu myślenia. W rzeczywistości praktyka znacznie wyprzedziła opracowania doktrynalne. Gdy Fechner badał progi różnicy, Wundt — czas reakcji, Ebbinghaus — zapamiętywanie bezsensownych sylab, Dumas — reakcje ciała wywołane emocjami, Binet — poziom umysłowy dzieci, czyż nie były to już badania zachowań?
Artykuł Watsona miał kapitalne znaczenie, ponieważ oznaczał gwałtowne zerwanie z uprzednimi koncepcjami, a jego autor w ciągu wielu lat będzie bronił swych pozycji z żarliwym przekonaniem, popartym temperamentem polemisty.
Samo wypracowanie doktryny zostało przygotowane przez ewolucję umysłową, której najważniejsze etapy naszkicowaliśmy uprzednio. Boring szuka początków behawioryzmu
53
aż u Kartezjusza. Poprzez swą koncepcję „zwierzęcia-maszyny" jest Kartezjusz rzeczywiście prekursorem psychologii zachowania. Podobnie La Mettrie, który rozciągnął koncepcję Kartezjusza ze zwierzęcia na człowieka (patrz s. 13). Spośród filozofów August Comte powinien otrzymać swoje miejsce w tej daleko sięgającej genealogii. Wszystkim jest znana jego teoria trzech stadiów ludzkości: teologicznego, metafizycznego i pozytywnego, czyli naukowego. To ostatnie stadium dopuszcza jedynie prawdy potwierdzone przez obserwację lub doświadczenie. W imię tego wymagania psychologia znika z systemu nauk; Comte pierwszy pokazał, że introspekcja — metoda dominująca w jego epoce — nie jest wiarygodna, ponieważ nasze życie psychiczne nie może się jednocześnie toczyć i samo siebie obserwować. Toteż zdaniem Comte'a możliwa jest tylko nauka społeczna badająca człowieka w jego relacjach z innymi ludźmi.
Pawłów był niewątpliwie pierwszym psychologiem badającym prawa zachowania bez odwoływania się do koncepcji mentalistycznych, ale to Henri Pieron po raz pierwszy z nadzwyczajną jasnością sformułował punkt widzenia i program psychologii zachowania. Dokonał tego w 1908 r. w swym wykładzie inauguracyjnym pt. L'evolution du psychisme, wygłoszonym w Ecole Pratique des Hautes Etudes. Stwierdził w nim, że psychologia, jeśli ma się stać nauką, nie może zajmować się zjawiskami świadomości, nie dającymi się zweryfikować.
„Jeśli te badania nie dotyczą świadomości, to czegóż będą dotyczyły, co by już nie było studiowane przez filozofię? Będą się odnosić do aktywności istot żywych oraz do ich związków sensoryczno-motorycznych ze środowiskiem, tzn. tego, co Amerykanie nazywają the behavior, Niemcy — das Verhalten, Włosi — il comportamento, a co my mamy prawo nazwać zachowaniem (le comportement) organizmów. Podczas gdy fizjologia zajmuje się określaniem mechanizmów, które rządzą funkcjami relacji, rozpatrywanymi oddzielnie, psychologia powinna badać złożoną grę tych funkcji oraz mechanizm ich stosowania, umożliwiający kontynuację i ciągłość życia; np. w przypadku zróżnicowania płci poszukiwanie samicy, zaakceptowanie samca — oto nieodzowne zwiastuny funkcji reprodukcyjnej, a jednak fizjologia je ignoruje" („Revue du Mois", marzec 1908, s. 292; De l'actinie a l'homme, 1958, t. I, s. 4).
Całe dzieło H. Pierona stanowi potwierdzenie tej koncepcji. Jeśli powstrzymał się on od stworzenia szkoły, to przede wszystkim dlatego, że wolał badanie faktów od sporów doktrynalnych. Ale dokonał swej własnej rewolucji przed Watsonem.
Jeszcze w 1907 r. Watson studiował „wrażenia", jakimi posługuje się szczur, aby znaleźć wyjście z labiryntu. Jak już wspominaliśmy, zrobił on swój doktorat w Chicago, gdzie został profesorem psychologii zwierząt. W latach 1908 -1920 wykładał na Uniwersytecie Johna Hopkinsa. Tam, gdzie powstało pierwsze laboratorium amerykańskie, Watson położył fundamenty behawioryzmu.
Po pierwszym artykule, opublikowanym w 1913 r., myśl Watsona wkroczyła w nowy etap, kiedy zdał sobie sprawę, że odruch warunkowy może być — jak to sam określił — „kluczem do jego konstrukcji". Temu tematowi poświęcił memoriał skierowany do przewodniczącego Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego(1916).
54
Jego główne dzieło — Psychology from the standpoint of a behaviorist (1919) — pokazuje, że wszystkie problemy psychologii można rozpatrywać z nowego punktu widzenia. Watson skruszył jeszcze wiele kopii w obronie behawioryzmu, aż nagle w 1921 r. porzucił uniwersytet, by zająć się interesami0.
Behawioryzm Watsona ma swe źródło przede wszystkim w porażce „czystej" introspekcji. Dzięki Kuelpemu i Binetowi introspekcja odsłoniła swoje granice, ponieważ musieli oni przyjąć, że istnieje myśl bez obrazów. Ale sam ten fakt trudno uznać za naukowy; nie sposób go zweryfikować i właśnie rygoryzm Titchenera ujawnił tę niemożność. W Wuerzburgu Ach utrzymywał, że obok wrażenia i obrazu istnieje jeszcze coś nieuchwytnego, co nazwał Bewusstheit, a co można oddać po angielsku słowem awareness, a po francusku — vigilance (czujność). Problem liczby i natury elementów życia psychicznego stanowił zawsze przedmiot dysput naukowych między psychologami. Titchener ujawnił u Acha to, co nazwał błędem bodźca; Ach pomylił — jego zdaniem — zjawisko świadomości z jego interpretacją, co stanowi problem z zakresu logiki. Któż mógł rozsądzić kontrowersję między Achem i Titchenerem, jeśli poprzestać tylko na tym przykładzie?
Podnoszono problem rzetelności obserwacji. Wszelka wiedza naukowa opiera się na percepcji uczonego (odczytanie znaku, śladu, obserwowanie reakcji i jakiegoś zjawiska w ogóle). Kryterium wartości obserwacji można szukać w przekonaniu lub w pewności wewnętrznej, ale prowadzą one jedynie do ustalenia spójności myśli, nie zaś do jej obiektywności. To kryterium pozostaje punktem oparcia dla filozofów, ale przedstawiciele nauk ścisłych starają się je zastąpić innym kryterium, za jakie można uznać zgodność, zbieżność obserwacji intersubiektywnych. Nauka uspołecznia podejście do zjawisk.
Watson, zostawszy zoopsychologiem, stwierdził, że trudności napotykane w introspekcji nie występują w psychologii zwierząt i że metody tej ostatniej można z powodzeniem stosować w psychologii dziecka. Psychologia powinna zatem zrezygnować z introspekcji i zadowolić się obserwacją zewnętrzną, podobnie jak wszystkie inne nauki ścisłe.
Metody nie można jednak oderwać od przedmiotu badań, toteż jej odrzucenie pociąga za sobą nowe ujęcie tego drugiego. Psychologia taka, jaką praktykował Watson, nie mogła pozostać nauką o zjawiskach świadomości. Stała się ona „badaniem tego, co ludzie robią od swych narodzin aż do śmierci", jednym słowem — nauką badającą zachowania ludzkie.
Watson nie przeczył istnieniu świadomości, jak to mu się z upodobaniem przypisuje, ale zaprzeczał temu, że świadomość może być przedmiotem badań lub wyjaśniającą zasadą. Oburzyło to niektórych spirytualistów, którzy w mniejszym lub większym stopniu pomieszali duszę, umysł i świadomość. Na pewno reakcja Watsona poszła nazbyt daleko. Aby móc lepiej badać człowieka, pozbawił go on w pewnym sensie wszelkiej treści. Ale skrajny pozytywizm Watsona okazał się pożyteczny, ponieważ uwolnił psychologię od również skrajnego egocentryzmu. Życie psychiczne nie przebiega w świadomości, niezależnie od tego, czy się ją pojmuje jako aktywną zasadę, czy też jako pole kojarzeniowe elementów umysłowych.
55
Watson doszedł do granicy: badanie zachowania polega na ustaleniu związków istniejących między bodźcami i reakcjami organizmu. Mówiąc dokładniej — jeśli mamy reakcję, musi istnieć grupa faktów ją poprzedzających lub jakiś niezmiennik będący przyczyną tego skutku. Zatem:
,jeśli mamy bodziec, psychologia powinna przewidzieć, jaka będzie reakcja; albo odwrotnie — jeśli istnieje reakcja, psychologia powinna określić naturę bodźca".
Czynności ludzkie sprowadzają się do pary: bodziec — reakcja, wyrażanej aż do dziś dnia symbolami: S — R.
Co należy tu rozumieć przez bodziec, a co przez reakcję?
Bodziec to — według Watsona — zespół podniet oddziałujących na organizm w danym momencie:
„promienie o różnej długości fali, fale dźwiękowe o różnych częstotliwościach i amplitudach, drobne cząsteczki docierające do narządów węchu (...), wreszcie ruchy mięśni i wydzieliny gruczołów, które ze swej strony mogą także służyć za bodźce, oddziałując na nerwy czuciowe".
Najczęściej zachowanie jest zdeterminowane przez cały zespół bodźców; Watson mówi wówczas o środowisku lub o sytuacji.
Przez reakcję należy rozumieć:
„całokształt zmian dokonujących się w mięśniach gładkich oraz w mięśniach i wydzielinach gruczołów".
Te definicje, budzące dziś uśmiech, wskazują na fakt, że rewolucja wykracza poza swoje cele. Z jednej strony mamy tu opis sytuacji w terminach fizycznych, z drugiej zaś opis reakcji w terminach fizjologicznych. Rygorystyczne zastosowanie tej metody doprowadziłoby do skrajnego zamieszania, bo jeśli istnieją elementy niezmienne w sytuacji i w reakcji, to można je uchwycić jedynie poprzez analizę psychologiczną, przeprowadzoną w kategoriach przedmiotów, osób i relacji — z jednej strony oraz aktów — z drugiej. Ta zdobycz będzie dziełem następnych dziesięcioleci, ale od samego początku ani Watsonowi, ani żadnemu innemu behawioryście nie udało się wprowadzić w życie swego programu w sposób dosłowny.
Fakt ten staje się oczywisty na przykładzie mowy. Watson uważał ją za zachowanie. Według niego mowa jest reakcją słowną, którą można opisać w kategoriach ruchów warg, języka, krtani itd. Tymczasem Watson, kiedy mówi o reakcjach werbalnych, nie tylko nie wykorzystuje tego aspektu psychofizjologicznego, ale zajmuje się w istocie rzeczy treścią reakcji werbalnych, tzn. systemem symboli. Interpretując zresztą te symbole jako reakcje, nadaje mowie jej prawdziwy wymiar. Mowa jest komunikowaniem informacji, nie zaś bezpośrednim uchwyceniem bytu ontologicznego.
Pozostają jeszcze, oczywiście, problemy myśli i obrazu. Watson wprowadza tu ważne rozróżnienie między zachowaniami jawnymi, łatwymi do zaobserwowania, i zachowaniami utajonymi. Jego zdaniem to, co introspekcja nazywa myślą lub obrazem, odpowiada reakcjom utajonym, zaczątkom ruchów, gestów, mimiki, a zwłaszcza słów. Ale te reakcje utajone są według Watsona raczej pozornym wyjściem niż rzeczywistością, o której można coś orzekać i którą można badać.
56
Prawdą jest jednak, jak to podkreślał Ribot i co akcentowała szkoła chicagowska, że istnieje siła sprawcza myśli, że psychologia genetyczna pokazuje synkretyzm między myślą i językiem, ale wiemy również, że u człowieka dorosłego może nastąpić całkowite zahamowanie reakcji krtaniowych.
Oskarża się często behawioryzm, iż chciał sprowadzić psychologię do fizjologii; co więcej, sam sposób, w jaki Watson definiował sytuację i reakcję, wydaje się zarzut ten usprawiedliwiać.
Słuszne jest twierdzenie, że postawę Watsona — podobnie jak i Pierona — cechował w pewnym sensie redukcjonizm. W swym wykładzie z 1908 r. Pieron mówił:
„W dniu, w którym postępy fizjologii dostarczą adekwatnego sposobu określania dla różnych typów zachowań, psychologia naukowa zatraci swą odrębność, podobnie jak fizjologia znajdzie się niewątpliwie pewnego dnia w łonie chemii, a chemia z kolei odnajdzie w fizyce symbolikę matematyczną, która pozwoli w harmonijnej jedności formuł wyrazić pozorną różnorodność zjawisk natury".
Mając to na uwadze, H. Pieron nie ustawał w śledzeniu wszelkich osiągnięć fizjologii, które umożliwiłyby lepsze zrozumienie procesów psychologicznych. Nie było też zapewne rzeczą przypadku, że jego następcą w College de France został neurofizjolog A. fessard.
Watson był — prawdę powiedziawszy — mniej klarowny, pisząc w 1914 r.:
„Nikt nie jest bardziej niż ja przekonany o całkowicie fizyko-chemicznej naturze wszelkiej reakcji, od najprostszej do najbardziej złożonej".
Chodzi tu raczej o potwierdzenie idealnej, choć w gruncie rzeczy prawie niedościgłej, zasady naukowej. Takiej postawy nie trzeba jednak uzasadniać; jest ona niezbędna dla człowieka nauki, który nigdy nie powinien a priori rozważać jakiegoś z jej przedmiotów jako nie podlegającego analizie. Powinien on ciągle postępować naprzód w swojej analizie bardziej złożonego przedmiotu za pośrednictwem przedmiotu prostszego. W ten sposób po narodzinach psychofizjologii byliśmy świadkami narodzin biofizyki i biochemii. Podobna postawa nie zakłada żadnej metafizyki i żadnego postulowania. W nauce tylko to jest nierozkładalne, co ona sama uzna za takie z uwagi na środki, jakimi dysponuje w danym momencie.
Zadziwiający paradoks: w odróżnieniu od Pawłowa lub Pierona Watson w niewielkim stopniu zajmował się wyjaśnianiem zachowania poprzez procesy fizjologiczne. Twierdził nawet, że psychologia zachowania może się obejść bez znajomości procesów nerwowych:
„Zupełnie jest możliwe, że ktoś, kto zajmie się badaniem zachowania nic nie wiedząc o współczulnym układzie nerwowym, o gruczołach i mięśniach gładkich, a nawet o ośrodkowym układzie nerwowym, napisze całkiem kompletną i ścisłą pracę na temat emocji" (Psychology from the standpoint of a behaviorist, s. 195).
Psycholog bada związki między obserwowanymi sytuacjami i reakcjami na nie. Powiedzieliśmy poprzednio, że Watson bierze za punkt wyjścia swych badań pustego człowieka.
57
Nie tylko pomija aktywność jego świadomości, lecz wydaje mu się, iż można ignorować także jego fizjologię.
Dochodzimy tu do fundamentalnego poglądu całej szkoły behawiorystycznej. Nie neguje ona, że coś się dzieje między sytuacją i reakcją, ale tym czymś się nie interesuje. Chwyta to, co znajduje się w jej zasięgu, co jest obserwowalne, a z drugiej strony sądzi, jak mówił już Pieron, że różnica między tym, co fizjologiczne, i tym co psychologiczne, jest taka jak między częścią i całością. Behawioryzm — jak powie Tolman — ma charakter molarny, w przeciwieństwie do segmentów zachowań zwanych molekularnymi. Tę postawę afizjologiczną odnajdujemy u Holta, Huntera, a zwłaszcza u Hulla, który odwołuje się wprawdzie często do czynników neurologicznych, ale bez żadnego wchodzenia w szczegóły. W pracy z 1961 r., zajmującej się pokusami, które czyhają na człowieka pracującego w laboratorium, Hull zalicza do nich pokusę zajmowania się Inner man (wnętrzem człowieka). Pokusa taka pojawia się wówczas, gdy eksperymentator, zamiast opisywać, usiłuje wyjaśniać; albo też postępuje drogą wnioskowania i postuluje zjawiska lub zdarzenia natury psychicznej, te zaś — jak mówi Hull zgodnie z najlepszą tradycją behawiorystyczną — nie mogą być przyczynami zachowań, lecz co najwyżej mogą je „wyrażać"; albo wreszcie zaczyna uprawiać fizjologię, lecz sięga wówczas do zjawisk innego rzędu. „Behavior is an acceptable subject matter in its own right". Poniższe wyznanie wiary neopozytywisty jest jednoznaczne:
„Możemy przewidywać i kontrolować zachowanie, możemy je zmieniać, możemy je kształtować według naszych kryteriów, bez potrzeby odpowiadania na pytania domagające się takich wyjaśnień, które doprowadziły badaczy do studiowania wnętrza człowieka" (Skinner, 1961).
Inna natomiast szkoła amerykańska starała się wyjaśnić zachowanie za pomocą mechanizmów fizjologicznych. weiss (1879-1931) zaproponował teorię behawioryzmu bardziej otwarcie redukcjonistyczną niż behawioryzm Watsona, sięgając aż do chemii fizycznej. Psychologia ma się zajmować procesami fizycznymi, jakie zachodzą w układzie nerwowym, koncentrując się jedynie na tych procesach, które pozostają w związku z interakcjami organizmu i środowiska. Weiss kładzie nacisk na aspekty społeczne środowiska — stąd jego doktryna zyskała miano biospołecznej0. K. S. lashley (1890-1958), uczeń i zwolennik Watsona, był również redukcjonistą, próbującym wykazać ciągłość życia organicznego od wirusa do ssaków i do umysłu ludzkiego, na który składa się już nieokreślona liczba złożonych struktur i związków. Był on zresztą przede wszystkim wybitnym eksperymentatorem. Za pomocą technik neurochirurgicznych próbował ustalić fizjologiczne prawa uczenia się, akcentując czynniki organizacji, co zbliża go pod pewnymi względami do psychologów postaci. Do tej samej tradycji należy hebb, jakkolwiek — jeśli chodzi o wyjaśnienia fizjologiczne — stoi on w opozycji do Lashleya. Podobnie jak Lashley, Hebb sądził, że należy brać pod uwagę „organizację zachowania", i taki właśnie tytuł nadał swemu znakomitemu dziełu (1949; przekład francuski — 1958)0, ale jednocześnie próbował w większym stopniu uwzględniać współczesną neurologię,
58
ujawniającą niewątpliwie ogromną złożoność ośrodków i dróg nerwowych, bez akcentowania jednak — jak to czyni Lashley — mass-action (aktywności globalnej) tkanki nerwowej. Hebb pozostał koneksjonistą, nawet gdy uważa, że istnieją pewne grupy komórek nerwowych funkcjonujące jako całościowe jednostki. Jakkolwiek stale poszukiwał struktur fizjologicznych leżących u podstaw wszelkiego zachowania, nie był on jednak redukcjonistą.
„Nie jest możliwe zastąpienie pojęć neurofizjologicznych pojęciami psychologicznymi ani teraz, ani w przyszłości, ale możliwe jest utrzymanie przekładalności terminów (translatability of terms) ... między dwiema dziedzinami dociekań" (1960).
Reakcja Watsona skierowana przeciwko mentalizmowi mogła go jedynie doprowadzić do systematycznego wystrzegania się wszelkich pojęć pseudowyjaśniających, takich jak umiejętności, tendencje, zdolności lub skłonności. Dopuszcza on dziedziczność, ale jest to dziedziczność wyłącznie fizjologiczna. Człowiek jest niewątpliwie skonstruowany tak samo jak w początkowym okresie swej ewolucji, wyposażony w proste reakcje i odruchy, ale praktycznie biorąc, jego zachowanie jest owocem uczenia się.
Watson wierzył w omnipotencję edukacji, a za naszych czasów to bez wątpienia Skinner broniłby tego często cytowanego twierdzenia Watsona:
„Dajcie mi tuzin zdrowych, dobrze zbudowanych dzieci i środowisko takiego typu, jakiego bym pragnął dla ich wychowania, a zobowiązuję się, wybierając losowo, ukształtować je w taki sposób, aby zrobić z nich takich specjalistów, jakich będę chciał: lekarza, kupca, prawnika, a nawet żebraka lub złodzieja, niezależnie od ich talentów, skłonności, tendencji, zdolności, jak również bez względu na zawód i rasę ich przodków" (Behaviorism, s. 104, w przekładzie Foulquiego, s. 126).
Taka koncepcja otworzyła, oczywiście, drogę pogłębionym badaniom nad uczeniem się. W rzeczywistości Watson wkroczył tylko z całą swą mentalnością Amerykanina, choć z pozycji bardziej skrajnych, na drogę nakreśloną przez Deweya i szkołę chicagowską, której był uczniem. Thorndike przeszedł już od psychologii zwierząt do psychologii wychowania i stosował w niej swoje prawo efektu. Watson nie poszedł w tej materii w jego ślady: satysfakcja i przykrość (brak przyjemności) należą do doświadczenia subiektywnego, które nie było mu potrzebne; częstość i świeżość — to wystarczające prawa skojarzeń, stanowiących podstawę uczenia się. Zresztą teoria odruchów warunkowych, do której się odwołuje, ogranicza się do mówienia o wzmocnieniu bodźca warunkowego przez bodziec bezwarunkowy.
Czterdzieści lat badań i bardzo wyrafinowanych dyskusji, prowadzonych czasem z nadmierną drobiazgowością, a także mnożenie się wielce pomysłowych eksperymentów — wszystko to koncentrowało się na problemach, które powyżej zarysowaliśmy w kilku zdaniach. Wsławili się tu w szczególności Guthrie, Hull, Tolman, Razran, Skinner (patrz G. de Montpellier, 1975). Narzucają się tu porównania między wzmocnieniem Pawłowa, redukcją popędów (drive) Hulla, prawem efektu Thorndike'a; a przecież każdy z nich wychodził od odmiennego aspektu tego, co bez wątpienia stanowi jeden złożony proces.
59
Badania nad uczeniem się otworzyły drogę badaniom nad motywacją. Stanowiły one także dogodny teren dla spotkania psychologii amerykańskiej z freudyzmem, w którym również tkwiło przekonanie, że pierwsze doświadczenia wychowawcze determinują w znacznej mierze naszą osobowość.
Dorzućmy jeszcze jedną uwagę. Jeśli nawet psychologowie uczenia się wiele zapożyczyli od Pawłowa, to trzeba także stwierdzić, że pozbawili oni pawłowizm jego aspektu neurofizjologicznego. Metoda odruchów warunkowych była dla Pawłowa, i jest nadal dla jego szkoły, sposobem umożliwiającym badanie wyższej czynności nerwowej. Amerykanie pomijali najczęściej ten aspekt, uznając, że jest on raczej teoretyczny niż eksperymentalny. Jest rzeczą pewną, że niektóre kluczowe pojęcia Pawłowa, jak pobudzenie czy hamowanie, są bardziej wyjaśniające niż opisowe, niemniej ich wartość heurystyczna jest niezaprzeczalna.
Jeszcze do naszych czasów konfrontowanie opisu zachowania z fizjologicznymi czy nawet fizyko-chemicznymi mechanizmami uczenia się jest jednym z najbardziej płodnych tematów badań.
Jak stwierdza Boring (op. cit., s. 645), w 1920 r. wszyscy Amerykanie stali się behawiorystami, z wyjątkiem Titchenera i jego grupy. Ale w obrębie szkoły toczyły się wielkie spory. Ich przegląd zaprezentował Francuzom Tilquin (1942).
Zanim naszkicujemy główne etapy neobehawioryzmu, musimy zaznaczyć, że obecnie wszyscy psychologowie przyjęli punkt widzenia wspólny tezom H. Pierona, P. Janeta i Watsona. Psychologia bada aktywność organizmów żywych, zależną od sytuacji fizycznych i społecznych, w jakich się znajdują. Wielu jednak psychologów wzbrania się przed nazywaniem się behawiorystami, ponieważ ta etykietka jest bardziej związana z teoretycznymi wybrykami Watsona niż z jego wkładem pozytywnym. Idąc więc śladem kontynuatorów behawioryzmu, wymienimy zaledwie kilka nazwisk, zresztą najznamienitszych, co nie oznacza wcale, że inni psychologowie są mało zasłużeni lub że powrócili do mentalistycznych nurtów psychologii.
Wobec wielkiego rozproszenia idei behawiorystycznych historia zatrzymała przede wszystkim nazwiska tych, którzy wnieśli wkład teoretyczny. Niełatwo byłoby ich sklasyfikować i nie mniej trudnym przedsięwzięciem okazałoby się zbudowanie jakiejś genealogii, zważywszy, że prawie wszyscy ci ludzie byli sobie współcześni. Wybierzmy więc za Boringiem porządek, w jakim objawiali się światu poprzez swe dzieła.
Watson dokonał rewolucji, ale jego twierdzenia teoretyczne były nazbyt doktrynerskie. Wszyscy jego następcy pogłębiają w taki czy inny sposób jego koncepcje, poszukując dróg objęcia tego wszystkiego, co psychiczne, bez odwoływania się wszakże do introspekcji.
tolman (1886-1959) dostał się w Harvardzie pod wpływ E. B. holta (1873-1946)0. Ten ostatni, raczej teoretyk niż eksperymentator, przyjął tezy behawioryzmu,
60
lecz przydał mu więcej niuansów niż sam założyciel. Dla Holta reakcja jest pewną całością, której znaczenie trzeba brać pod uwagę, przy czym nie jest ono określone przez dane świadomości, ale przez adekwatność reakcji do sytuacji.
Zwracaliśmy już uwagę na zasadniczą słabość koncepcji Watsona, polegającą na odrzuceniu rozpatrywania sytuacji i reakcji w ich związkach z organizmem. Świadomy tej słabości, Tolman przyjmuje punkt widzenia Holta i rozwija go w swych wspaniałych pracach eksperymentalnych i w swych syntezach teoretycznych, którymi uświetnił swój pobyt w Berkeley (Kalifornia) od 1918 r. aż do śmierci. Począwszy od 1922 r. Tolman uważał, że tylko purposive behaviorism (behawioryzm celowościowy) może wyjaśnić zachowania, w tym także zwierzęce. Taki też tytuł nadał wielkiemu dziełu: Purposive behavior in animals and man (1932). Zachowanie szczura w labiryncie jest skierowane na cel: szuka on pożywienia. Czy szczury są tego świadome, czy nie — nie w tym tkwi istota problemu. One coś robią i ich zachowanie ma cel. Reakcja może więc być rozpatrywana jedynie jako pewna całość, a nie jako suma lub produkt reakcji cząstkowych. Wiele badań zresztą wykazało, że ten sam cel można osiągnąć poprzez różne reakcje molekularne. Zachowanie B zależy od wielu zmiennych niezależnych: S (środowisko), lecz również P (podnieta fizjologiczna), H (dziedziczność), A (dojrzałość lub wiek) i T (uprzednie ćwiczenie) itd. Wśród zmiennych zachowania jedne są bezpośrednio obserwowalne, a o innych można wnioskować jedynie na podstawie zachowania — są to intervening variables, zmienne pośredniczące, które w zachowaniu są tym, czym w fizyce elektrony lub grawitacja; poznaje się ich skutek, nie zaś bezpośrednią obecność0.
Tak więc Tolman pomiędzy bodziec i reakcję włączył całe odziedziczone lub nabyte wyposażenie, dające się zaobserwować lub wydedukować, decydujące o wewnętrznej stałości zwierząt i ludzi. Jego teorie uczenia się i motywacji, przeniknięte duchem realizmu, wprowadzają do teorii zachowania elementy zapożyczone z freudyzmu lub psychologii postaci, choć Tolman nie związał się z żadną z tych szkół. Pozostał on autentycznym behawiorystą, który umiał zintegrować w swym systemie najbardziej konstruktywne osiągnięcia psychologów wywodzących się z nurtu świadomościowego lub fenomenologicznego. Jego ujęcie „zmiennych pośredniczących", które można zręcznie podstawić na miejsce zjawisk świadomości, odegrało znaczącą rolę w rozwoju psychologii. Zmienne te odwołują się do podmiotu, lecz nie do subiektywizmu, ponieważ bada się je drogą obserwacji podlegających kontroli.
hunter (1889-1954), dość ortodoksyjny behawiorystą z linii Watsona, chciał nawet wyeliminować termin „psychologia", niewątpliwie dwuznaczny, zważywszy na jego etymologię, i zastąpić go terminem „antroponimia". Pozostanie jednak sławny nie tyle dzięki owej sugestii, co raczej dzięki swym badaniom nad reakcjami odroczonymi i labiryntami czasowymi0.
61
C. L. hull (1884-1952) i metoda hipotetyczno-dedukcyjna. — Ma on podwójny tytuł do zajęcia miejsca w historii psychologii eksperymentalnej. Z jednej strony, nie akcentując nigdy swej przynależności do szkoły behawiorystycznej, był mimo to jednym z największych jej przedstawicieli. Oddziaływanie jego idei, promieniujące z uniwersytetu w Yale, choć z pewnym opóźnieniem, było przecież bardzo znaczne. Jeszcze w obecnych czasach wielu powołuje się na niego i jego uczniów, a jego zwolennicy zaliczają się do najwybitniejszych psychologów (J. S. Brown, J. Dollard, C. I. Hovland, N. E. Miller, O. H. Mowrer, K. W. Spence itd.).
Z drugiej strony wniósł on ważny wkład do metody eksperymentalnej, porównywalny do wkładu Lewina, pokazując, że psychologia eksperymentalna może wkroczyć w nowy etap. Po obserwacji okazjonalnej, obserwacji systematycznej, po rozpracowaniu — drogą indukcji — hipotez roboczych, Hull poleca czwartą metodę, zwaną hipotetyczno-dedukcyjna. Cechuje ją usiłowanie formalnego usystematyzowania wiedzy. Metoda ta wychodzi od serii ścisłych definicji i szczegółowo wypracowanych postulatów, aby z nich wydedukować teorie, które mogą już podlegać weryfikacji eksperymentalnej.
Zastosował tę metodę do badania zachowania, a wyniki otrzymane przez licznych badaczy, włącznie z nim samym — powszechnie znane jest prawo zwane prawem gradientu celu — stanowią podstawę jego sławnych dzieł: Principles of behavior (1943), Essential of behavior (1951), A behavior system (1952).
Zdaniem Hulla zachowanie jest rezultatem interakcji środowiska i organizmu. Umieszcza je on w ogólnych ramach biologicznego przystosowania, a pojęcie to nasunęło mu myśl o zachowaniu skierowanym na cel, jakim jest redukcja potrzeby poprzez zmianę warunków na optymalne dla życia organizmu.
Hull, mówiąc również o zmiennych pośredniczących, wprowadza pojęcie popędu (D — drive) na oznaczenie wszelkiej motywacji pierwotnej oraz pojęcie nawyku (H — habit), czyli tendencji bodźca do wywoływania przede wszystkim tej reakcji, która była uprzednio wzmacniana. Nie tu miejsce, żeby rozwijać teorie Hulla. Zapewniał on, że na 178 sformułowanych przez niego twierdzeń 121 zostało potwierdzonych eksperymentalnie, ale historia niewątpliwie zachowa raczej same próby Hulla aniżeli ich treść. Dał on przykład nadzwyczajnej dbałości o ścisłość. Można go zaliczyć do współczesnego bardzo ważnego ruchu naukowego, usiłującego stosować modele matematyczne. Jego dzieło z 1940 r. — Mathematico-deductive theory of rote learning — opublikowane we współpracy z pięciu innymi autorami, stanowi coś w rodzaju antycypacji tych modeli (patrz s. 75, § F).
B. F. skinner (1904-1990) jest najmłodszym z behawiorystów i dlatego najbardziej nam współczesnym. Wyprzedził on swoją epokę. Od doktoratu w 1931 r. bronił tezy, że wszelki związek między bodźcem a reakcją należy traktować jako odruch. Jego dzieło pt. The behavior of organisms pozwala nam usytuować tego autora jako pozytywistę0. Jego zdaniem psycholog powinien opisywać, a nie wyjaśniać.
62
Skinner rozpatruje obserwowane przez siebie zjawiska w kategoriach poprzedników i następników i szuka między nimi związków funkcjonalnych. Stwierdza oczywiście, że w tych związkach stan organizmu odgrywa pewną rolę, lecz przyjmuje w tej materii pogląd ściśle operacjonalistyczny (patrz następny podrozdział). Bada także zjawiska wzmocnienia, lecz nie mówi ani o przyjemności, ani o popędzie (drive), lecz o skutku określonego następstwa bodźców i reakcji.
Jego poszukiwanie praw dotyczących zależności między poprzednikami i następnikami doprowadza go do wyodrębnienia dwóch rodzajów zachowań: zachowań reaktywnych (respondent) — klasycznego przypadku, kiedy to reakcja następuje po bodźcu, i zachowań sprawczych (operant), kiedy reakcja wydaje się spontaniczna i niełatwo jest wykryć wywołujące ją bodźce. Pierwszej odmianie zachowań odpowiada warunkowanie klasyczne S typu pawłowowskiego, gdzie wzmocnienie jest sprzężone z bodźcem. Drugiej odmianie odpowiada warunkowanie R, podobne do warunkowania drugiego typu w klasyfikacji Konorskiego, zwane również warunkowaniem instrumentalnym; wzmocnienie jest w nim sprzężone z reakcją.
Aby badać to zachowanie, Skinner wymyślił skrzynkę, zwaną od jego nazwiska „skrzynką Skinnera". Była to po prostu klatka dla szczurów, wyposażona w dźwignię, której naciśnięcie sprawiało, że do klatki wpadało pożywienie (w postaci kulki). To bardzo proste urządzenie było tym dla warunkowania instrumentalnego, czym przetoka przełykowa dla warunkowania pawłowowskiego — środkiem, który pozwalał sprecyzować prawa zachowania, a zwłaszcza efekty wzmocnień (w stałych odstępach czasu lub po pewnej liczbie reakcji, itd.).
Wzmocnienie — zdaniem Skinnera — to wszystko to, co zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji. Skinnera można zaliczyć do linii Watsona. Jest zdecydowanie „antymentalistyczny" i wystrzega się wszelkich zmiennych pośredniczących, nawet hipotetycznych. Ma on nadzieję, że jego metoda pozwoli zobiektywizować wszelkie zjawiska. Kontrola zachowania poprzez jego skutki wydawała się Skinnerowi celem teoretycznym i praktycznym. Próbował też rozciągnąć swoje metody na zachowanie werbalne (1957). Jego ostatnie refleksje są jeszcze bardziej ogólnej natury, sięgają bowiem polityki oraz antropologii. Ostatnia jego książka pt. Beyond freedom and dignity (1971) zyskała wielki rozgłos, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.
W dziedzinie praktyki Skinner próbował zastosować swoje metody w odniesieniu do maszyn uczących (1958) — por. s. 70. Z kolei jego uczniowie posłużyli się sformułowanymi przezeń zasadami, aby rozwinąć rodzaj terapii behawioralnej opartej na wzmocnieniach pozytywnych (patrz s. 71). Wielu ma on zresztą uczniów i do dziś istnieje szkoła skinnerowska, na tyle znacząca, że mogła założyć dwa czasopisma naukowe: „Journal of the Experimental Analysis of Behavior" (1958) oraz „Journal of Applied Behavioral Analysis" (1967).
Operacjonizm nie jest szkolą, lecz zasadą naukową, która znalazła zastosowanie w psychologii wraz z rewolucją behawiorystyczną. Zdaniem Tolmana operacjonizm
63
„zmierza do zdefiniowania swoich pojęć w terminach konkretnych operacji, dających się zrealizować przez niezależnych obserwatorów" (1936).
Operacjonizm jest owocem refleksji fizyków (np. Bridgmana, 1927), filozofów z Koła Wiedeńskiego (Schlicka, Neuratha, Carnapa, Franka), ale także usiłowań psychologów, którzy poprzez badania z zakresu psychologii zwierząt oraz refleksje behawiorystów próbowali sprowadzić psychologię do konkretnych operacji zachowaniowych.
bridgman wyszedł w swych badaniach od trudności wskazanych przez teorię względności. Nie ma absolutnych wielkości czasu trwania czy odległości, są tylko przedziały, które można mierzyć; o dwóch odległościach mierzonych w różny sposób (np. długości stołu i odległości Ziemi od Księżyca) nie można nic powiedzieć, dopóki nie ustali się równoważności operacji pomiaru. Jeśli żadna operacja typu określonego przez Tolmana nie jest możliwa, znajdujemy się w obliczu pseudoproblemów. Pytanie, czy wrażenie niebieskości danego pasma widma jest dokładnie takie samo u Piotra, jak i u Pawła — oto jeden z takich pseudoproblemów. Mogę jedynie wiedzieć, czy Piotr i Paweł odróżniają, czy też nie, sąsiednie pasma widma, i wówczas spostrzeganie jest określone przez operację odróżniania. Jest to w rzeczywistości technika, którą stosuje zwierzę, posługując się kryterium ruchowym, podobnie jak człowiek uwzględniający kryterium werbalne.
Operacjonizm został więc powołany do zanegowania — ze względów epistemologicznych — subiektywnych zjawisk świadomości, tzn. tych, które nie mogą być uzewnętrznione. W sumie dostarczył on kryterium dla odróżniania tego, co jest, od tego, co nie jest naukowe. Ten ruch umysłowy zdobył w psychologii wielkie znaczenie. W rzeczywistości Tolman od wielu lat myślał takimi kategoriami, ale dopiero na Uniwersytecie Harvardzkim jego idee przybrały w pełni dopracowaną postać; rzecznikami tej grupy począwszy od 1935 r. stali się stevens i BORING0.
Operacjonizm był i jest kwestionowany. Jest rzeczą naturalną, iż niektórzy uczeni dają się kusić odkryciom, które Operacjonizm wydaje się im zakazywać. Większość jednak psychologów dopuszcza obecnie tę nowoczesną postać empiryzmu, przynajmniej jako zasadę, która pozwala odróżnić, co jest nauką, a co spekulacją umysłu0. Operacjonizm dostarczył behawioryzmowi odpowiedniego klimatu, naturalnego dlań sposobu wyrażania i adekwatnego języka.
W roku 1925 Murchison opublikował tom zatytułowany Psychologies of 1925; pięć lat później ukazała się praca Psychologies of 1930. Ta wspaniała seria,
64
w której znakomici autorzy wykładali swoje koncepcje na temat psychologii, nie miała dalszego ciągu. Dlaczego?
Nie przyjmując perspektywy historycznej, można przytaczać różne drugorzędne przyczyny, ale niewątpliwie wielka historia sprawiła, że w konsekwencji hitleryzmu spotkały się dwa światy myśli i badań: Niemcy i Austria z jednej strony, z drugiej zaś Ameryka, i że to połączenie przyśpieszyło ujednolicenie psychologii, jakie dokonuje się na naszych oczach.
W roku 1930 zmarł Titchener, szkoła postaci rozkwitała w Berlinie, Freud zaś błyszczał w Wiedniu, natomiast w Ameryce neobehawioryzm usiłował, począwszy od zerwania dokonanego przez Watsona, uczynić z psychologii naukę, która by nie fałszowała rzeczywistości. Mamy do czynienia nie z jedną, lecz z wieloma psychologiami. Dziesięć lat później, gdy wybuchła druga wojna światowa, panorama jest już odmienna. Koffka, Wertheimer, Lewin, Koehler są w Ameryce i publikują swe podstawowe dzieła w języku angielskim. Freuda i wielu jego uczniów znajdziemy w Anglii lub w Ameryce. Te kierunki myślenia zetknęły się z empiryzmem anglosaskim ku obopólnej korzyści.
Ameryka odkryła z pewnością psychologów postaci przed rokiem 1930, gdyż Koffka osiedlił się w Stanach Zjednoczonych w 1927 r. Ale ich wpływ zwiększył się po opublikowaniu dwóch podstawowych prac: w 1929 r. Koehler pisze po angielsku swoją Gestalt Psychology, a w 1935 r. Koffka wydaje swoje Principles of Gestalt Psychology.
Można powiedzieć, że Ameryka nie tylko przyjęła psychologię postaci, ale nawet w pewnym sensie ją zamerykanizowała. W rzeczywistości na początku był wielki opór wobec teorii postaci, ponieważ psychologia ta, wychodząc od fenomenalistycznego pojmowania percepcji, zdaje się być całkowicie kierunkiem mentalistycznym. Amerykanie jednak dość szybko zdali sobie sprawę, że jeśli nawet postaciowcy posługują się w znacznej mierze sprawozdaniami słownymi swych osób badanych, to procedura ta nie jest ani istotna dla teorii, ani daleka od wykorzystywania reakcji werbalnych przez behawiorystów. Gestaltyści potrafili również badać zwierzęta (książka W. Koehlera o inteligencji małp została przełożona na język angielski w 1925 r.), a także dzieci (książka K. Koffki z 1921 r. została przetłumaczona w 1924 r. na angielski pt. The growth of the Mind) oraz chorych umysłowo (A. Gelb i K. Goldstein, 1920).
Amerykanie okazali się nieczuli na zbyt teoretyczne piękno izomorfizmu, natomiast zostali urzeczeni globalizmem i krytyką adresowaną przeciwko psychologii atomistycznej. Funkcjonalistom w gruncie rzeczy bardziej odpowiada teoria struktur niż sztuczna synteza elementów. Koffka przedstawia zresztą swoje field theory of behavior (teorię pola zachowania), ekstrapolując w pewnym sensie zasady wywiedzione z badań nad percepcją.
65
Lewin pójdzie jeszcze dalej ze swą teorią pola psychologicznego.
Psychologowie postaci, wspaniali eksperymentatorzy, wzbogacili oczywiście amerykańskie badania nad percepcją, ale także nad pamięcią, uczeniem się, myśleniem. Ślady tego wpływu odnajdujemy wszędzie, mimo że gestaltyzm nie istnieje już jako szkoła. W. Koehler (1887-1967) aż do śmierci bronił swych podstawowych koncepcji, choć zdawał sobie sprawę z krytyk, jakie wzbudzały.
Zdecydowaliśmy się przedstawić w tym miejscu dzieło K. lewina (1890-1947); choć wiele osób bagatelizuje jego wczesną przynależność do szkoły postaci, to jednak przynależność ta wydaje się bardzo ważna. Jego podstawową ideą jest w istocie idea pola. Zdaniem Lewina, w każdym momencie zachowanie jednostki jest determinowane przez pewną całościową strukturę, obejmującą podmiot i jego środowisko. Ta całość to przestrzeń życiowa (life space), obejmująca całokształt zjawisk — czy to fizycznych, czy społecznych, świadomych czy nieświadomych, które oddziałują na jednostkę.
To pole jest dynamiczne. Wszelkie zachowanie zmierza do przywrócenia zachwianej równowagi między jednostką i jej środowiskiem, zachwianie bowiem jest źródłem pewnego napięcia. Jest przy tym rzeczą niewątpliwą, że Lewin, będący kolejno studentem, docentem i profesorem nadzwyczajnym w Berlinie, stosuje w odniesieniu do problemów motywacji i osobowości schematy gestaltystyczne sprawdzone najpierw w dziedzinie percepcji.
Siły, będące rezultatem napięć, oddziałują w polu psychologicznym. Żadna psychologia nie może — zdaniem Lewina — obejść się bez pojęcia przyczynowości niezależnie od tego, czy ową przyczynowość nazywa się instynktem, libido czy tendencją. W polu sił Lewina ważne jest nie tylko ukierunkowanie podmiotu, lecz także oddziałują tu siły pochodzące od innych osób, a nawet od przedmiotów, mające określoną walencję: pozytywną — jeśli są to siły przyciągające, a negatywną — w przypadku przeciwnym.
Owe pojęcia, tzw. konstrukty dynamiczne, mają u Lewina podobny status jak u Tolmana zmienne pośredniczące. Są to elementy dynamiczne, pośrednio zdeterminowane i zdefiniowane w sposób operacyjny. Teoria ma za zadanie ustalić system pojęć empirycznie sprawdzalnych.
Niezależnie od Hulla, i w tym samym czasie, Lewin opracowuje i stosuje metodę hipotetyczno-dedukcyjną, ale robi to z mniejszym niż Hull rygoryzmem i bez jego troski o kwantyfikację.
Teoria pola prowadzi do ukształtowania modelu zwanego przez Lewina topologicznym, od nazwy tej gałęzi geometrii, która wykorzystuje relacje przestrzenne figur, niezmienne mimo ciągłych przekształceń owych figur. Ten model geometryczny wywodzi się ze znaczenia, jakie przypisywał Lewin lokomocji organizmu, jego przestrzeni, rzeczywistym lub wyobrażonym odległościom między podmiotem i osobami lub przedmiotami znajdującymi się w polu, barierom, jakie mogą wystąpić między elementami pola. Swoją teorię przedstawił w Principles of topological psychology (1936). Pole psychologiczne pozwala — jego zdaniem — stawiać problemy z punktu widzenia Galileusza, a nie Arystotelesa.
66
Przeciwstawienie,jakiego Lewin dokonał w odniesieniu do tych dwóch punktów widzenia, zapewniło mu sławę0. Arystoteles określa rzeczy poprzez ich istotę, tj. w rzeczywistości poprzez przynależność do określonej klasy zdefiniowanej przez cechy wspólne dla pewnego zbioru, natomiast Galileusz ustala prawa, tzn. związki między rzeczami. Ten punkt widzenia ma dwojakie znaczenie: z jednej strony unika wyjaśnień opartych na przypisywaniu w sposób abstrakcyjny jakiejś cechy, z drugiej zaś strony zmusza do brania pod uwagę wszelkich danych determinujących zachowanie.
Tak więc to, co jednostkowe, a nie tylko to, co ogólne lub raczej — wspólne, odnajduje swój status naukowy.
Myśl Lewina odznacza się wielkim bogactwem; można niewątpliwie ją kwestionować, ale trzeba oddać hołd jej płodności, czego dowodem są prace eksperymentalne samego Lewina i jego najbliższych uczniów. Znane są powszechnie badania skutków napięcia spowodowanego przerwaniem jakiegoś zadania (Zeigarnik, 1927; Lissner, 1933), wykazanie istnienia oraz odpowiednie badania eksperymentalne poziomu aspiracji (Hoppe, 1931; Frank, 1935), badania nad frustracją i regresją (Barker, Dembo, Lewin, 1941).
Z dzieła Lewina Europa zachowała przede wszystkim dynamiczną psychologię osobowości. Jeśli chodzi o Amerykę, to przyjęła ona z entuzjazmem badania dynamiki grupowej, tzn. ostatnie dokonania Lewina. Pierwsze badanie w tej dziedzinie, zrealizowane przez Lewina, Lippitta i White'a (1939), stało się sławne, a międzynarodowy klimat tamtej epoki jeszcze je uwypuklił. Badanie to wykazało wyższość grup kierowanych przez przywódców demokratycznych zarówno nad grupami kierowanymi autokratycznie, jak i w sposób liberalny; ta wyższość wyraża się w lepszej atmosferze, w koleżeńskości, w większym poczuciu przynależności do grupy itd.
Studiując dynamikę grupową, Lewin jedynie zastosował do psychologii społecznej swoje podstawowe koncepcje z zakresu psychologii ogólnej; grupa, nie będąc pierwotną jednością, stanowi mimo to całość, której właściwości są odmienne niż sumy jej elementów składowych. Jednostka i jej otoczenie tworzą pole psychologiczne, natomiast grupa i jej otoczenie stanowią pole społeczne, w którym należy wyróżnić inne grupy i podgrupy, członków, bariery, kanały komunikacyjne itd.
Lewin, wspierany entuzjazmem i zapałem swych uczniów, dał więc faktyczne podstawy eksperymentalnej psychologii społecznej. Niewątpliwie miał prekursorów (patrz G. de Montmollin, 1969), którzy przed nim wdrażali i rozwijali metody obserwacji: badanie opinii na podstawie reprezentatywnych prób danej populacji (Gallup, 1936), skale postaw (Thurstone, 1929; Likert, 1932; Guttman, 1941), pomiary socjometryczne (Moreno, 1931). Ale dynamika grupowa wychodzi poza konstatację faktów — to są rzeczywiste eksperymenty zmieniające uwarunkowania sytuacyjne w skali zarówno małej grupy laboratoryjnej, jak i zakładu pracy lub całej dzielnicy. Lewin zresztą został poproszony o rozszerzenie swych badań w latach drugiej wojny światowej i cały swój talent oddał w służbie nowej ojczyźnie, zanim jeszcze założył po wojnie w ramach
67
Massachusetts Institute of Technology swój Research Center of Group Dynamics. Ten ważny ośrodek przeniesiono, po przedwczesnej śmierci jego założyciela, do Ann Arbor (Michigan), gdzie dyrektorem został najpierw Lippitt, a następnie Cartwright.
Czytelnika może dziwić, że nie mówiliśmy dotąd o freudzie (1856-1939), którego dzieło ma doniosłe znaczenie dla psychologii. Postąpiliśmy tak dlatego, że wpływ jego dzieła na psychologię eksperymentalną przejawił się z pewnym opóźnieniem. Nie będziemy tu szkicować biografii Freuda ani etapów jego myśli, bo nie brak znakomitych prac francuskich na ten temat (por. m.in. Lagache, 1955; Anzieu, 1959).
Freud był najpierw lekarzem, i to klinicystą. Pielęgnował i leczył chorych, posługując się w sposób nowy i oryginalny dawnymi technikami, takimi jak hipnoza, swobodne skojarzenia. Był również wybitnym teoretykiem, dbającym o skonstruowanie spójnej teorii wyjaśniającej, którą zresztą wiele razy poprawiał. Jego system jest zbudowany z pojęć, z których jedne należy zaliczyć raczej do metapsychologii aniżeli do psychologii (libido, instynkty życia i śmierci, trzy poziomy osobowości: id, ego i superego), podczas gdy inne pojęcia mogą z łatwością uzyskać status zmiennych pośredniczących i być zdefiniowane operacyjnie (obrona, opór, represja, przeniesienie itd.). Sam twórca szkoły i teorii niewątpliwie nie dbał wcale o te rozróżnienia.
Jak wiadomo, idee Freuda upowszechniały się powoli; przyczyną była może niechęć wobec panseksualizmu, a także hermetyzm i ezoteryzm autora. Psychoanaliza jest wiarą, a żeby uwierzyć, trzeba najpierw „paść na kolana" (Czyż nauczanie psychoanalizy nie jest „inicjacją"?). Ale rozprzestrzenienie się tych nowych i doniosłych idei stało się nieuniknione. Mówiliśmy już, że w 1909 r. Stanley Hall zaprosił Freuda do Ameryki. Psychoanaliza zaczęła wolno, lecz dogłębnie, zdobywać Stany Zjednoczone, i w ogóle kraje purytańskie, którym wyjaśniała konsekwencje purytanizmu i przynosiła nań lekarstwo. Tu jednak Ameryka raz jeszcze, włączając się w jakiś nurt, dokonała rzeczy oryginalnej: zasymilowała dzieło Freuda, ale w sposób bardziej empiryczny i bardziej ukierunkowany na weryfikację naukową.
Stopniowo idee Freuda w sposób bardziej lub mniej bezpośredni wywarły wpływ na powstanie i rozwój metod projekcyjnych (Rorschach, 1921; Thematic Aperception Test, 1935), tak cennych w badaniach osobowości. Jego propozycje zostały poddane weryfikacji przez odpowiednie obserwacje (por. synteza Farrella, 1954). Dostarczyły także tematów i systemu wyjaśnień badaniom psychosocjologicznym (Margaret Mead, 1942; Kardiner, 1939; Linton, 1945), a nawet zainspirowały badania laboratoryjne z zakresu psychologii człowieka i zwierząt. Prawie że nie było eksperymentatora, który by nie wykorzystywał takiej czy innej koncepcji Freuda, ale w sposób najbardziej systematyczny uczynił to R. R. sears, który przeprowadził w tej dziedzinie 150 badań (Survey of objective studies of psychoanalytic concepts, 1943). Sears dokonał tego poprzez pracę zespołową prowadzoną w
68
Institute of Human Relation w Uniwersytecie Yale, która najpierw zaowocowała serią szkiców pt. Frustration and aggression pod redakcją J. Dollarda, L. W. Dooba, N. E. Millera, O. H. Mowrera i R. R. Searsa. Widoczny był w nich wpływ Hulla, ale także Tolmana, Lewina i H. A. Murraya. Natomiast masserman prowadził badania z zakresu psychologii zwierząt, dotyczące konfliktów, stawiając problemy w kategoriach psychoanalitycznych i studiując je poprzez zachowanie. Zakończymy ten wykład oświadczeniem Tolmana:
„Klinicysta Freud i eksperymentalista Lewin — to dwaj ludzie, którzy pozostaną na zawsze w pamięci, ponieważ ich intuicje, różniące się, lecz uzupełniające się nawzajem, uczyniły po raz pierwszy z psychologii naukę stosowaną, zarówno w odniesieniu do rzeczywistych jednostek, jak i rzeczywistych społeczeństw".
Łatwiej jest pisać historię przeszłości, niż opisywać teraźniejszość. Poszczególne rozdziały Traite de psychologie experimentale (pod redakcją P. Fraisse'a i J. Piageta; przyp. red. pol.) lepiej oddają tę aktualną historię, niż to czynią ogólne komentarze. Musimy jednak spróbować przedstawić w głównych zarysach nowe badania i wyjaśniające je teorie.
W tej świeżej daty historii właściwe miejsce trzeba zapewnić wydarzeniu, które miało ogromny wpływ na rozwój psychologii w Stanach Zjednoczonych, ale także i w Europie: drugiej wojnie światowej.
W owym rozwoju należy podkreślić wagę wielu nowych dziedzin multidyscyplinarnych. Musimy też wspomnieć o psychologii poznawczej, która jest obecnie podejściem teoretycznym najbardziej płodnym w rozwiązywaniu problemów psychologicznych.
— Obydwie wojny światowe miały poważne następstwa dla rozwoju psychologii w Stanach Zjednoczonych. Pierwsza „uświęciła" testy, które okazały się użyteczne w ukierunkowywaniu i selekcjonowaniu milionów mężczyzn rzuconych w wir wojny bez specjalnego przygotowania wojskowego. W drugiej wojnie światowej, w związku z bardziej ideologicznym charakterem konfliktu (demokracja i wolność przeciw faszyzmowi), przewagę nad problemami wykrywania zdolności miały problemy moralności walczących, równowagi osobowości, stosunków społecznych w grupach. Konieczność stosowania psychologii i znaczące kredyty przyznane przez Armię, Marynarkę i Lotnictwo — to czynniki pobudzające badania w tych kierunkach.
Wiele nurtów, które zamierzamy tu opisać, zawdzięcza swój rozkwit tej wyjątkowej sytuacji.
— Psychologia eksperymentalna była najpierw podporządkowana budowaniu wiedzy o człowieku i jego zachowaniu.
69
Bardzo często konieczność zastosowań zmuszała do rozwiązań praktycznych, które wyprzedzały teorię, ponieważ nie można było czekać z poszukiwaniem rozwiązania palących problemów. Stąd rozdźwięk między zastosowaniami a opracowaniami naukowymi. Tę sytuację odnajdujemy jeszcze w medycynie, gdy wykorzystuje się wiele udanych praktyk, chociaż nie potrafi się ich wyjaśnić teoretycznie.
Postępy nauki przynoszą jednak postępy w zastosowaniach. Rozwinęły się one najpierw dzięki próbom diagnozy dla celów klinicznych, szkolnych, zawodowych (orientacja i selekcja). Opierały się na psychologii różnicowej i na naszej przybliżonej znajomości wymiarów charakteryzujących jednostki ludzkie, ujawnianych przez analizę czynnikową lub psychopatologię.
Rozwijają się następujące typy zastosowań, opartych na badaniach eksperymentalnych:
a) Ergonomia. Rozwój technologii przemysłowych, zwłaszcza w czasie drugiej wojny światowej — technologii z zakresu lotnictwa i detekcji (radar), skłonił specjalistów, by wzięli pod rozwagę możliwości człowieka, tzn. żeby przystosowali maszynę do człowieka, a nie tylko — jak dotychczas — człowieka do maszyny. Stąd rozwój w Stanach Zjednoczonych badań z dziedziny zwanej human engineering („inżynieria ludzka") lub engineering psychology („psychologia inżynieryjna"), które odwołują się do metod psychologii eksperymentalnej przy ocenie rozwiązań technicznych (stanowisko pracy, pozycja kończyn i wydatkowanie siły, odczytywanie tarcz, czynnik otoczenia). Zainteresowanie sił zbrojnych, a potem NASA, tymi problemami bardzo się przyczyniło do rozwoju tej dziedziny badań. W Anglii (1949), a następnie we Francji (1963) badania, w których współpracowali inżynierowie, fizjologowie i psychologowie, przybrały miano ergonomicznych. Obejmują one obecnie badanie systemów: człowiek — maszyna, układów, w których występują interakcje czynników ludzkich i pozaludzkich i w których wielkiej wagi nabiera problem komunikowania się.
Wśród osób, które najbardziej się przyczyniły do rozwoju tych zastosowań, można wymienić McCormicka (1957) i Chapanisa (1959) w Stanach Zjednoczonych, Faverge'a i Leplata (1958) w Belgii i Francji oraz Oszanina (1965) w Związku Radzieckim.
b) Nauczanie programowane. Ta ważna dziedzina badań i zastosowań wywodzi się bezpośrednio z prac Skinnera nad rozkładami wzmocnień w warunkowaniu sprawczym i z jego badań nad zachowaniem werbalnym.
Wyuczeniu podlegają reakcje słowne. Aby zostały one skutecznie przyswojone, trzeba rozłożyć fazy uczenia się, uczynić je bardziej aktywnymi, a zwłaszcza zorganizować je tak, żeby wzmocnienie następowało natychmiast po poprawnej odpowiedzi.
Ten program, przedstawiony przez Skinnera w 1954 r., zyskał ogromne powodzenie i dał okazję do licznych badań i różnorodnych prób zastosowania.
Koszty wprowadzania programów, niejasność co do rodzaju materiału, jaki należało zastosować, pokusa posługiwania się komputerami, które pozwalałyby na ciągłą i doraźną adaptację programu nauczania do odpowiedzi uczniów — wszystko to przeszkodziło nauczaniu programowanemu w rozprzestrzenieniu się tak szybko,
70
jak się tego spodziewano, w latach sześćdziesiątych. Pozostała jednak idea organizowania nauczania poprzez rozwijanie systemu kontroli aktywności poznawczej. Z drugiej jednak strony występuje troska, aby nie sprowadzać tej aktywności do uczenia się algorytmów, lecz rozciągnąć ją na uczenie się modeli lub ogólnych reprezentacji. Nauczanie programowane rozwinęło się niewątpliwie najbardziej w Stanach Zjednoczonych i w Związku Radzieckim (patrz Psychologia nauczania programowanego, „Bulletin de Psychologie" 1974-1975, XXVIII, 353-466).
c) Terapie behawioralne. Skoro zachowania neurotyczne są nabyte, to można by je modyfikować poprzez przyswajanie nowych zachowań, które spowodują zmiany afektywne i poznawcze u pacjenta.
Klinicyści, stwierdzając częste niepowodzenia lub zbyt powolne oddziaływania psychoterapii typu freudowskiego, doszli do wniosku, że można by osiągnąć lepsze wyniki, gdyby posłużyć się metodami opartymi na teoriach uczenia się.
Te poszukiwania były już bardzo wyraźne w książce Dollarda i Millera (1950) oraz Mowrera (1960), a utrwaliły się w pracach Saltera (1960), Wolpego (1958), Eysencka (1960a) i w wielu innych.
Metody te są oparte na odwarunkowywaniu (odczulaniu) lub na warunkowaniu typu pawłowowskiego, albo wreszcie na warunkowaniu sprawczym. W tym ostatnim przypadku usiłuje się wzmocnić zachowania pożyteczne za pomocą bardzo różnorodnych środków.
Techniki te można ocenić na podstawie ich osiągnięć. Faktem jest, że są one coraz częściej stosowane. Bywają kwestionowane na płaszczyźnie teoretycznej, ponieważ uważa się, iż leczą objawy, nie zaś przyczyny. Praktyka niewątpliwie lepiej rozgraniczy dziedziny, w których wskazane są różne formy terapii, i określi ewentualną rolę uzupełniającą tych metod (patrz Richelle, 1966, s. 180).
— Obecnie neurofizjologia w dalszym ciągu posługuje się metodą ablacji (usuwania), dokonywanej w celach eksperymentalnych u zwierząt, a w celach terapeutycznych — u człowieka, ale postępy w zakresie technik chirurgicznych, a zwłaszcza anestezji, umożliwiają przeprowadzanie bardzo subtelnych operacji mózgu, tak że mówi się nawet o psychochirurgii. Z drugiej strony, dzięki postępom elektrofizjologii stało się możliwe badanie w sposób analityczny aktywności elektrycznej mózgu, ujawnionej przez Bergera (1929), i jej związku z różnymi stanami psychicznymi. Wreszcie aparatura stereotaktyczna umożliwia elektrokoagulację ściśle zlokalizowanych struktur, drażnienie ich lub odbieranie z nich specyficznych potencjałów elektrycznych, dzięki implantowanym elektrodom, które zwierzęta, zwane chronikami, mogą nosić cały czas, wykonując jednocześnie bardzo złożone czynności.
Dzięki tym postępom techniki ujawnione zostały skomplikowane funkcje pnia mózgu, międzymózgowia i węchomózgowia. Aż do ostatnich lat fizjologowie badali przede wszystkim funkcje rdzenia i okolice czuciowe oraz ruchowe kory mózgowej. Te badania pozwoliły przede wszystkim na ustalenie prawa zależności między organizmem a środowiskiem. Obecnie znamy już różne funkcje podwzgórza w regulacji potrzeb (głód, pragnienie, seks) i ogólnie w regulacji zachowań awersyjnych oraz reakcji emocjonalnych. Z drugiej strony jądra podwzgórza, sterowane przez aktywność hormonów
71
i przez impulsy z receptorów, są także zależne od głębokich struktur kory mózgowej lub węchomózgowia (hipokamp, sklepienie, ciało migdałowate, przegroda, obręcz). Węchomózgowie było jedynie znane jako okolica węchowa, ale obecnie wiadomo, że stanowi ono część mózgu kierującą instynktami i afektami, a jego pobudzenie ma wpływ na agresywność, reakcje unikania, osiąganie satysfakcji i w ogóle na emocje. Badania wykazały (zwłaszcza Penfield, 1959), że węchomózgowie, a przede wszystkim hipokamp i także płaty skroniowe odgrywają ważną rolę w rejestrowaniu przeżyć, tzn. w funkcjonowaniu pamięci. Węchomózgowie, wraz z nową korą (neocortex) i podwzgórzem ma integrować czynności regulacyjne intero-i eksteroreceptorów, z ich konsekwencjami motywacyjnymi i afektywnymi.
Z kolei wzgórze odgrywa, poprzez swą część rozsianą (nieswoisty układ wzgórzowy), określoną rolę w łączeniu bodźców sensorycznych i przekazuje projekcje do okolic asocjacyjnych kory mózgowej.
Jeśli chodzi o pień mózgu, to neurofizjologia ujawniła funkcje tworu siatkowatego, rozciągającego się między opuszką a śródmózgowiem. Chodzi tu o jakiś układ nieswoisty, biegnący równolegle z układami: sensorycznym i motorycznym, z których otrzymuje impulsy, a jego wpływ rozciąga się na prawie wszystkie funkcje ośrodkowego układu mózgowego. Polega to na łączeniu i integrowaniu tych funkcji, a zwłaszcza na podwyższaniu lub obniżaniu poziomu czujności. Jednocześnie także problemy uwagi uzyskały nową interpretację (patrz w tym tomie: V. Bloch Poziomy czujności a uwaga).
Trzeba tu jeszcze powiedzieć o funkcjach płatów czołowych, które zaczynają być lepiej poznawane dzięki eksperymentom Fultona nad małpami i dzięki lobotomii. Ta część mózgu, pozostająca w ścisłym związku z węchomózgowiem, scala, być może, życie uczuciowe, a nawet w ogóle osobowość.
Obecnie neurofizjologia na ogół podkreśla wagę zależności pionowych w ośrodkowym układzie nerwowym, tzn. związków między okolicami czuciowo-ruchowymi i poznawczymi a ośrodkami kierującymi układem wegetatywnym i życiem uczuciowym.
Równocześnie fizjologia w mniejszym stopniu rozpatruje ośrodki nerwowe jako system połączeń między impulsami odśrodkowymi i dośrodkowymi, ale raczej jako bardzo złożony mechanizm regulacji i integracji, w którym różne części wzajemnie na siebie oddziałują. Odpowiada temu ewolucja psychologii, która nie może się już zadowalać rozpatrywaniem zachowań po prostu jako reakcji na bodźce.
Neuropsychologia — dyscyplina na skrzyżowaniu dwóch nauk, która sięga swymi początkami do pierwszych odkryć XIX-wiecznych dotyczących lokalizacji mózgowych, ukonstytuowała się naprawdę dzięki pracom Lashleya, który badał wpływ bardziej lub mniej rozległych uszkodzeń mózgu zwierząt na uczenie się. Neurologowie i psychologowie nie zadowalają się już opisem przypadków, ale badają — stosując metody psychologii eksperymentalnej — zaburzenia percepcji, pamięci, ruchów, a nawet mowy. Ta dyscyplina rozwinęła się znakomicie w ZSRR dzięki Wygotskiemu (1896-1934) i jego uczniowi - Łurii (1902-1977), w Stanach Zjednoczonych (Pribram, ur. 1919; Teuber, ur. 1916) oraz we Francji (Ajuriaguerra, ur. 1911; Hecaen, ur. 1912).
72
Organem specjalnie poświęconym tego typu badaniom jest czasopismo międzynarodowe „Neuropsychologia", założone w 1963 r.
— Dzieło Wienera (1948) na temat cybernetyki jako nauki o kontroli i komunikacji oraz praca Shannona i Weavera (1949) o teorii informacji otworzyły nowe perspektywy przed psychologią (i fizjologią).
W systemie komunikacji to, co jest przekazywane, nie zależy jedynie od treści komunikatu. Informacja, w znaczeniu nadawanym jej przez teorię informacji, nie dotyczy znaczenia przekazu, lecz jego niepewności. Można również mierzyć informację; jednostką pomiaru jest bit. Ta teoria od samego zarania była bardzo płodna w psychologii. Gdy bodźce są od siebie niezależne i bardziej lub mniej prawdopodobne, występuje zależność np. między nadaną informacją a wartością progu rozpoznania lub czasem reakcji. Pojęcie pojemności kanału przekazu informacji odrodziło pewne problemy z zakresu psychofizyki. Pozwoliło ono również analizować sekwencje językowe (redundancja informacji).
Jednakże po okresie szybkiego rozwoju badań odkryto granice tego podejścia. Człowiek jest zdolny do opracowywania poznawczego, do organizowania informacji, a więc prawa i formuły teorii informacji nie wszędzie mają zastosowanie. I tak dla pamięci bezpośredniej G. Miller (1956) zaproponował, aby nie mówić o bitach, ale o chunks (porcjach) informacji.
Mimo to cybernetyczna koncepcja człowieka, tzn. rozwój modeli analogicznych do modeli maszyn, gdzie kontrola i regulacja funkcjonowania zależy od wywołanych skutków, nadal stanowiła inspirację dla badaczy. Fizjologia, podobnie jak psychologia, wydobywa na jaw procesy retroakcji (sprzężenia zwrotnego) w wielu zachowaniach. Podejście to jeszcze bardziej się rozpowszechniło, odkąd technika komputerowa wzbogaciła nas o modele maszyn, w których odpowiedzi na dostarczone informacje zależą, od programu i od pamięci. Funkcjonowanie tych modeli stało się inspiracją dla badań integrujących procesy percepcji, pamięci i poznania w ujęciu zwanym przetwarzaniem informacji. Badania te rozwinęły się dzięki pracom Broadbenta (1958), Sperlinga (1963), Meltona (1963), Neissera (1967), Normana (1969). Będzie o nich mowa w podrozdziale poświęconym psychologii poznawczej.
— Psychologia porównawcza zwierząt i ludzi stanowiła jedno ze źródeł rozwoju psychologii. Porównanie dziecka i człowie ka dorosłego nastąpiło później. Psychologia dziecka, najpierw opisowa, a potem eksperymentalna we właściwym tego słowa znaczeniu, tworzyła się powoli. Odnalaz ła jednak swój cel w psychologii genetycznej, mniej zainteresowanej samym poznaniem dziecka, co raczej wyjaśnieniem ważnych funkcji psychologicznych poprzez zbadanie ich genezy, tzn. kolejnych etapów, którymi dokonuje się przejście od najbardziej elementarnych form zachowania do form najbardziej złożonych.
Psychoanaliza, w swym wydaniu klinicznym, obstając przy wpływie wczesnych doświadczeń i wczesnego uczenia się na osobowość człowieka dorosłego, przyczyniła się do podkreślenia znaczenia psychologii genetycznej, ale badania eksperymentalne nie przyniosły jeszcze wystarczających dowodów dla umysłów nastawionych na skrajny obiektywizm.
73
Dzieło wallona (1879-1962) stanowi w dziedzinie poznania charakteru i osobowości wkład oryginalny, gdzie rygory myślenia zintegrowane są z wielkim bogactwem obserwacji klinicznych0. Binet i claparede (1873-1940) w Genewie, zajmujący się psychologią genetyczną i psychologią dziecka, byli wybitnymi jej prekursorami. piagetowi (1896-1980) przypadło w udziale dać początki psychologii genetycznej opartej na eksperymencie0. Jego wpływ rozciąga się obecnie na cały świat. W pierwszej fazie, zaczynającej się w 1923 r., Piaget starał się przede wszystkim pokazać, że struktury inteligencji człowieka dorosłego, wraz ze wszystkimi rządzącymi nimi prawami, są ostatnim stadium ewolucji, której początek stanowią schematy czynności sensoryczno-motorycznych, stopniowo interioryzowane i przekształcane w wyniku oddziaływania struktur operacyjnych, najpierw konkretnych, a następnie formalnych. Począwszy od 1943 r. Piaget uznał za niezbędne uzupełnienie tej pierwszej części swego dzieła studium rozwojowym percepcji, ponieważ myślenie przedoperacyjne dziecka zależy bardziej od konfiguracji percepcyjnych niż od struktur umysłowych, a także dla uwydatnienia pierwotności funkcjonowania percepcji w porównaniu z funkcjonowaniem inteligencji. Przeprowadził on dziesiątki badań i opublikował wiele prac z tej dziedziny. Ukazała się także ich synteza (Les mecanismes perceptifs, 1961).
Od 1955 r. znaczną część swej działalności poświęcił Piaget Centrum Epistemologii Genetycznej (Centre d'Epistemologie genetique), gdzie prowadzono badania interdyscyplinarne z udziałem uczonych z całego świata. Jest on twórcą dyscypliny podstawowej, opartej w szerokiej mierze na eksperymencie. Wiernym odbiciem jego twórczej aktywności jest 30 tomów tego Ośrodka, jakie się dotąd ukazały.
Piaget kontynuował jednak również swoje dzieło z okresu początkowego, badając związki między operacjami a obrazami umysłowymi, pamięcią, świadomością itd. Stał się w psychologii twórcą strukturalizmu, jak to zaprezentował w niewielkiej książeczce (Le structuralisme, 1968). Jego najważniejszym dziełem w ostatnim okresie jest niewątpliwie Biologie et connaissance (1967), gdzie rozwija swój antropologiczny punkt widzenia.
74
— Od czasów Fechnera i Galtona psychologowie starali się mierzyć ilościowo wyniki swych badań i próbowali nawet przedstawiać je w postaci aksjomatów. Z ich inicjatywy rozwinęły się metody analizy czynnikowej i w ogóle psychometrii.
W ciągu drugiej wojny światowej wyłoniły się jednak nowe perspektywy zastosowania matematyki w odniesieniu do nauk humanistycznych, a zwłaszcza w badaniach nad podejmowaniem decyzji. Badania nazwane analizą zjawisk organizacyjnych poszukiwały sposobów zmaksymalizowania skuteczności bardzo złożonych decyzji. Ogromny wpływ, który stopniowo rozciągnął się również na środowiska psychologiczne, wywarło dzieło von neumanna i morgensterna pt. Theory of games and economic behavior (1944). Zaczęły się mnożyć badania nad podejmowaniem decyzji, a teoria ta znalazła przede wszystkim zastosowanie w decyzjach dotyczących wykrywania (detekcji) sygnałów przez człowieka (Tanner, Swets, 1954 — patrz Bresson, 1972). Od normatywnych modeli matematycznych przechodzono stopniowo do konstruowania deskrypcyjnych modeli eksperymentalnych. W tym zakresie bardzo ważną rolę odegrała praca shannona i weawera pt. The mathematical theory of communication (1949), ponieważ teoria informacji, aczkolwiek sformułowana dla technicznych systemów komunikacji, okazała się z miejsca bardzo płodna dla psychologii.
Wszystkie te prądy umysłowe i badania, którym początek dały problemy z zakresu wojskowości i sztuki inżynieryjnej, skrystalizowały się stopniowo, tworząc właściwą psychologię matematyczną. Jej pierwsze dzieło dotyczyło formalizacji mechanizmów uczenia się (Bush, Mosteller, 1955), tj. dziedziny, w której obecnie powstaje wiele prac. Handbook of mathematical psychology (1960-1963) i czasopismo „Journal of Mathematical Psychology" (1963) świadczą o znaczeniu z jednej strony — procesu wyjaśniania hipotez psychologicznych w kategoriach matematycznych, a z drugiej — przewidywania na podstawie sformalizowanych hipotez. Obecnie w mniejszym stopniu chodzi o kwantyfikowanie danych, co raczej o przedstawianie modeli. Korzystając z ułatwień oferowanych przez komputery, wiele zespołów w Stanach Zjednoczonych i w Europie próbuje formalizować hipotezy i weryfikować je eksperymentalnie, co stanowi kolejne rozszerzenie metody hipotetyczno-dedukcyjnej.
— Widzieliśmy już, że od samego zarania behawioryzmu psychologowie, zajmując się wyłącznie badaniem zachowania, nie czuli się dobrze w psychologii „powierzchniowej", w której chodziło tylko o bodźce i reakcje.
W sposób nieunikniony okazało się, że pełne zrozumienie zachowania jest niemożliwe, jeśli bierze się pod uwagę tylko informacje niesione bezpośrednio przez bodziec. tolman otworzył nową drogę (patrz s. 61), żądając uwzględniania zmiennych pośredniczących, odpowiadających całemu wyposażeniu dziedzicznemu i nabytemu, sam zaś mówił o cognitive map („mapie poznawczej"), aby wyjaśnić procesy uczenia się nawet u zwierząt. W tym samym czasie Bartlett (1932) mówił o schematach dla wyjaśnienia procesów zapamiętywania, postaciowcy zaś rozpatrywali percepcję jako strukturę, a inteligencję jako giętkość struktur.
75
Jednakże nurt poznawczy w psychologii objawił się w całej swej żywotności dopiero po drugiej wojnie światowej. Koncepcje te z trudem torowały sobie drogę na płaszczyźnie naukowej, pozostając przez długi czas związane z psychologią molarną, holistyczną i humanistyczną, która ujmowała problemy w kategoriach introspekcyjnych. Również operacjonizm, rozumiany w sposób fizykalistyczny, krępował rozwój tego nurtu aż do chwili, gdy zgodzono się, że można także operacjonalizować zmienne pośredniczące.
Mogła się więc wówczas zacząć rozwijać psychologia poznawcza oparta na wynikach empirycznych, pod warunkiem jednak, że potrafiłaby zająć się danymi świadomości poprzez odwołanie się do zachowań werbalnych. W centrum swych zainteresowań umieściła ona znaczenie bodźców oraz badanie procesów poznawczych lub mediacyjnych, które nadają lub przekształcają owe znaczenia.
Pierwsze sympozjum, jakie odbyło się na ten temat w Boulder (Colorado) w r. 1955, pt. Contemporary approaches to cognition, odzwierciedlało nowego ducha czasu.
Prace szkoły „New Look" („Nowy Nurt"), zajmującej się percepcją, a czynnej w latach pięćdziesiątych, kładły nacisk na aspekty poznawcze percepcji, ujęte w dynamiczną sieć motywacji (Sympozjum: Perception. An approach to personality, 1951). Dzieło Egona Brunswika (1952), prace Piageta i jego Centrum Epistemologii Genetycznej w Genewie oraz J. Brunera i jego Center for Cognitive Studies na Uniwersytecie Harvardzkim — oto typowe przykłady tego nowego podejścia do problematyki psychologicznej.
Ważnym wydarzeniem była również książka Millera, Galantera i Pribrama pt. Plans and the structure of behavior (1960), na pierwsze miejsce wysuwająca pojęcie planu przy wyjaśnianiu zachowań na bardzo różnych poziomach.
Sympozjum z 1955 r. wykazało, że psychologię poznawczą można uprawiać w dwojaki sposób. Pierwszy sposób, nowatorski, przyjmował za fakt rzeczywisty reprezentacje i czynności umysłowe, natomiast drugie podejście próbowało włączyć te nowe problemy w ramy S — R. Podejście to prezentował Osgood0. Proponował on, by pojmować zachowanie jako proces przebiegający w dwóch etapach: dekodowania znaków i zakodowywania intencji w czynnościach motorycznych lub werbalnych. W istocie rzeczy jego teoria, przyjęta przez zwolenników teorii mediacji, proponowała istnienie reprezentacji pośredniczącej, umożliwiającej skojarzenia i reprezentacje w łańcuchach S — R.
Ta dyskusja do dziś nie została zakończona. Z wyjątkiem garstki behawiorystów, w większości skinnerowców, psychologowie sądzą, że psychologia powinna się zajmować problemami reprezentacji postaw i procesów poznawczych, ale obydwie szkoły wychodzą z odmiennych założeń. Dla kognitywistów (psychologów poznawczych) najważniejsza jest kompetencja poznawcza, toteż trzeba badać jej funkcjonowanie0. Według zwolenników drugiego nurtu — neobehawiorystów, opowiadających się bądź za behawioryzmem subiektywnym (lata sześćdziesiąte), bądź za behawioryzmem społecznym (Staats, 1975) —
76
nie musi się rezygnować ani ze schematu S — R, ani z faktu, że wszystko jest konsekwencją uczenia się, które przebiega w interakcji ze środowiskiem, ale trzeba oddać należne miejsce procesom przetwarzania zachodzącym między S i R. Zwłaszcza mowa (patrz dalej § H) — wewnętrzna czy zewnętrzna — staje się ośrodkiem przetwarzania, będącego zarówno skutkiem, jak i przyczyną zachowania.
Ujęcie poznawcze narzuca się w badaniach wszelkich problemów psychologicznych. Nawet badania w dziedzinie psychologii zwierząt ukazują znaczenie zachowań eksploracyjnych, ciekawości, poszukiwania nowości (Berlyne, 1950; Harlow, 1950; Montgomery, 1951; Butler, 1953), które Berlyne określił w 1960 r. jako zachowanie „epistemiczne" (patrz Nuttin, 1975).
Jak już powiedzieliśmy, badania nad percepcją odegrały w tej dziedzinie rolę pionierską, prawdą jest bowiem, iż każdą epistemologię określa się przez jej stosunek do percepcji. Jak to sformułował J. S. Bruner — percepcja wykracza beyond the Information given (poza dostarczone informacje)0, tak że obecnie nie mówi się już o percepcji, lecz o przetwarzaniu informacji. Modele procesów percepcji (Sperling, 1963) lub pamięci (Norman, 1969; Atkinson, Shiffrin, 1968) wprowadzają ścisłą interakcję procesów odbioru, selekcji, kodowania, kategoryzacji, przechowywania i przetwarzania informacji dostarczanych podmiotowi przez środowisko bądź organizm. Także wyobrażenia zajęły ponownie swoje miejsce, nie tylko jako reakcje, lecz jako procesy dynamiczne, odgrywające rolę w zapamiętywaniu (Paivio, 1971) i w myśleniu (Piaget, 1966). Wreszcie, twórczość nie jest już rozpatrywana jedynie jako cecha osobowości, lecz uwzględnia się wszystkie jej przejawy (Guilford, 1967; Wycott, 1968).
Są to problemy specyficzne dla poznania we właściwym tego słowa znaczeniu. Ale jego rola ujawnia się też np. w procesach emocjonalnych. Istnieją, oczywiście, bezwarunkowe bodźce emocjonalne, ale emocje pojawiają się najczęściej w toku poznawania sytuacji. Niedźwiedź jest bodźcem emocjonalnym, jeśli pozostaje na wolności (por. Fraisse, 1975). Nasze reakcje emocjonalne są interpretowane na podstawie sytuacji (Schachter, Singer, 1962).
W dziedzinie motywacji ludzkiej kładzie się akcent na struktury dynamiczne typu poznawczego. Aktywność jest analizowana w kategoriach zadań, projektów, planów, na podstawie postaw i zainteresowań, oraz w kategoriach przedmiotów, które nabywają wartości poprzez wzmocnienia i nagrody o wartości emocjonalnej i informacyjnej (Weiner, 1971; Nuttin, 1975).
W badaniach nad osobowością podkreśla się znaczenie stylu poznawczego. Uwzględniał go już Rorschach w analizie swego testu, lecz ruch ten zaczął się rozwijać dzięki pracom Witkina (1965), który wyodrębnia cechę zależności bądź niezależności od pola spostrzeżeniowego, a także dzięki badaniom Berlyne'a (1960), Eysencka (1960) i innych (patrz Meili, Roubertoux, 1975).
W psychologii społecznej podejście poznawcze było zawsze bardzo ważne, ponieważ trudno byłoby ujmować sytuacje społeczne w prostych kategoriach bodźców fizycznych.
77
Początkowo jednak sama znajomość zjawisk społecznych zajmowała naczelne miejsce i dopiero stopniowo zaczęto dostrzegać w procesach poznawczych dynamiczną przyczynę zachowań społecznych Oto kilka znaczących przykładów badania Ascha (1952), a zwłaszcza Heidera (1958) nad równowagą strukturalną między rozbieżnymi danymi, które dążą do stanu równowagi poprzez procesy zmiany postaw i wysiłek poznawczy, oraz badania Festingera (1957) nad dysonansem poznawczym, stanowiące w węższy, ale bardziej sformalizowany sposób przedłużenie dociekań Heidera Drugie wydanie Handbook of social psychology (pod red Lindzeya i Aronsona, 1967) zawiera jeden rozdział Zajonca na temat teorii poznawczych, sąsiadujący z rozdziałami o teoriach „bodźca — reakcji", o teorii pola, teorii ról oraz o wpływie Freuda na psychologię społeczną
Podejście poznawcze nie przyniosło wyczerpującego wyjaśnienia zachowania, ale pozwoliło na włączenie do psychologii naukowej tematu „tabu", czyniąc ją w ten sposób pełniejszą.
— Psychologia eksperymentalna przez długi jednak czas bardzo mało zajmowała się mową Naturalnie, w psychologu genetycznej zadbano bardzo wcześnie o opis ilościowego i jakościowego rozwoju mowy dziecka, ale psychologia dostrzegała w mowie jedynie sposób wyrażania myśli
Bez wątpienia, trzeba tu wskazać na badania nad kojarzeniem słów, realizowane najpierw z punktu widzenia asocjacji idei Problemem tym zajmował się już
78
Arystoteles Galton (1879) pierwszy próbował badać czas kojarzenia idei ze słowem Stopniowo pojęcie skojarzeń słownych zaczęło dominować, toteż w badaniach w coraz większym zakresie brano pod uwagę dane z dziedziny lingwistyki (zob Meili, Roubertoux, 1975)
Nowe perspektywy otworzył Watson, czyniąc z zachowania artykulacyjnego lub werbalnego, obok organizacji wisceralnej i manualnej, jedną z trzech głównych form zachowania
Jednakże zachowanie werbalne jako takie nie pociągało behawiorystów, ponieważ doszukiwali się w nim przede wszystkim niebezpieczeństwa mentalizmu Jak pisał Kantor w 1928 r „Language can in no fashion be regarded as an expression of ideas, desires and feelings" („Języka nie można w żadnym wypadku rozpatrywać jako wyrazu myśli, pragnień i uczuć") Nawet pojęcie symbolu było obciążone piętnem mentalizmu Behawiorysci, którzy zajęli się studiami nad językiem, dokonywali obliczeń częstotliwości występowania określonych form językowych (Zipf The psychobiology of language, 1935), analizowali części mowy, rodzaje, tryby w kategoriach zachowań między osobami lub między osobami i przedmiotami (Kantor Objective psychology of grammar, 1936) Książka Skinnera pt Verbal Behavior (1957) stanowi najlepiej opracowany — i najbardziej kwestionowany — wykład teorii behawiorystycznej w tej materii Skinner kładzie w nim nacisk na zachowanie werbalne, które kształtuje się i rozwija zgodnie z prawami warunkowania sprawczego najpierw przyswajamy sprawcze reakcje słowne i pod kontrolą wzmocnień konstruujemy coraz większe jednostki
Rozwój lingwistyki miał przynieść nowe podejście Godzi się tu przypomnieć prace F de Saussure (1916), Bloomfielda (1939), Harrisa (1951), Jacobsona (1952) i Chomsky'ego (1956-1957) W ciągu długiego czasu językoznawcy nie ułatwiali współpracy z psychologami, ponieważ byli głownie pochłonięci zwalczaniem psychologizmu w lingwistyce, tzn faktycznie wyjaśnień mentalistycznych, które faworyzowały problematykę znaczenia i maskowały specyfikę języka
Spotkanie lingwistów i psychologów nastąpiło w 1951 r. podczas zebrania zorganizowanego przez Social Science Research Council na Uniwersytecie Cornella
Odtąd psycholongwistyka zaczęła się rozwijać bardzo szybko Jej rozkwit ułatwiło przyjęcie podejścia poznawczego G Miller, który interesował się językiem z punktu widzenia teorii komunikacji (1951), głosił w 1962 r w przemówieniu prezydialnym do Eastern Psychological Association „( ) I believe that one of the best ways to study a human mind is by studying the verbal systems that it uses" („ Sądzę, ze jedną z najlepszych dróg badania umysłu ludzkiego jest studiowanie systemów werbalnych, którymi się on posługuje"), nawiązując w ten sposób do Chomsky'ego, który także uważał, ze najlepszą drogą badania specyficznych właściwości inteligencji ludzkiej jest badanie zdolności językowych człowieka
Ale rozwój psycholingwistyki począwszy od lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych — to pod pewnymi względami ponowne jej odkrycie, zwłaszcza dla Ameryki
Wundt, jak to bardzo wnikliwie zaznaczono w niedawno opublikowanej książce o dziejach psycholingwistyki (Blumenthal, 1970), mógłby napisać pochwałę G Millera Kiedy Wundt przybył do Lipska w 1875 r, Uniwersytet zaofiarował mu katedrę filozofii, którą dzielił z pewnym językoznawcą Gdy założył laboratorium psychologiczne,
79
znaczną część swego dzieła poświęcił językowi (Die Sprache, 1900). Jego podejście było już podejściem poznawczym, ponieważ najważniejszy jego zdaniem proces, tzw. proces apercepcji, stanowił aktywną selekcję i strukturalizację doświadczenia wewnętrznego, w odróżnieniu od percepcji ukierunkowanej na bodźce zewnętrzne.
W Europie zresztą, która nie zaznała nigdy wybryków behawioryzmu, psychologia języka przetrwała do dziś, jak o tym świadczą prace Brunota (La pensee et la langue, 1922), J. Piageta (Le langage et la pensee chez l'enfant, 1923), P. Guillaume'a (L'imitation chez l'enfant, 1925, a zwłaszcza Les debuts de la phrase chez l'enfant, 1927) oraz dzieło Wygotskiego (Myszlenije i riecz, 1934).
Psycholingwistyka jest jednak dyscypliną nową. Lingwista N. chomsky dzięki swej pracy pt. Syntactic Structures (1957 i następnych z 1965, 1968) odegrał z pewnością decydującą rolę w jej rozwoju. Uczeń Harrisa, który próbował podzielić, a następnie poklasyfikować i rozłożyć elementy języka (Harris, 1951), porzucił on to podejście, ponieważ nie pozwalało zrozumieć, jak można tworzyć bez ograniczeń nowe struktury. Ani opisy zgodnie z łańcuchami Markowa, ani taksonomie językowe nie pozwalają wyjaśnić nieskończonych możliwości języka. Należy odkryć leżące u podstaw struktur powierzchniowych reguły gramatyczne, abstrakcyjne, stanowiące bazę wszelkich transformacji i łączące system fonologiczny z semantycznym.
Składnia staje się procesem centralnym, toteż psycholingwiści współcześni, zamiast zajmować się bezpośrednio procesami odniesień językowych w badaniach podstawowych nad znaczeniem, zajmują się rolą struktury języka (struktury głębokiej i struktury powierzchniowej) w percepcji, pamięci, rozumieniu języka oraz w wykonaniu językowym.
Powszechność reguł gramatycznych w różnych językach doprowadziła Chomsky'ego do pewnej postaci natywizmu, przewijającego się także w pracy Lenneberga (1967), który kładzie nacisk na ontogenetyczne aspekty rozwoju języka. Ujawnienie zdolności małego dziecka do szybkiego opanowania zawiłości mowy pozwala wątpić w możliwość nauczenia się wszystkiego od nowa, zgodnie z poglądem o tabula rasa, jaki prezentował rygorystyczny empiryzm.
Przyswajanie języka jest zdolnością specyficzną dla gatunku ludzkiego. Ujawnia się ona w okresie krytycznym tego rozwoju, związanym z procesami korowymi, a w szczególności z lateralizacją funkcji mózgu.
Obecnie jednak językoznawcy i psychologowie interesują się coraz bardziej problemami semantycznymi, jakkolwiek brak w ich analizach jakiejś satysfakcjonującej teorii. Początek tego nowego kierunku wyznaczyła praca Sachs (1967), w której wykazała ona, że z użytych w opowiadaniu zdań zapamiętujemy lepiej ich sens niż formę i że przechowanie zdań w pamięci jest zgodne z ich interpretacją semantyczną.
Prace Hayesa (1970) oraz H. Clarka i E. Clark (1977) dają nam przegląd aktualnych tendencji w psycholingwistyce w jej powiązaniu z psychologią poznawczą.
Może trzeba by jeszcze dodać do rozważań nad rozwojem psycholingwistyki o odnowieniu się zainteresowań zdolnościami językowymi małp człekokształtnych. Otwierają się nowe drogi badań, ważne nawet dla zrozumienia języka człowieka. Wśród prac z tej dziedziny trzeba przede wszystkim wymienić Gardnerów (1969), Rumbaugh (1976), a zwłaszcza Premacka (1977).
80
Ryzykując, że zostaniemy posądzeni o negowanie podziałów tak zawsze drogich tym, którzy starają się potwierdzić swą doktrynalną oryginalność, możemy jednak uznać, że psychologia eksperymentalna odnalazła swą jedność. Wychodząc, mimo odrębnych korzeni, od analizy zjawisk świadomości, złączyła się w punkt widzenia wspólny dla Pierona, Janeta i Watsona: przedmiotem psychologii jest człowiek w różnych rodzajach swej aktywności. Ale podczas gdy Watson i pierwsi behawioryści bardziej dbali o stworzenie nauki jako takiej niż o ukształtowanie dyscypliny adekwatnej do przedmiotu swych badań i uważali za konieczne już w punkcie wyjścia „opróżnić" człowieka i rozpatrywać go po prostu jako miejsce, w którym splatają się wszelkie relacje typu „sytuacja — reakcja", to obecnie wszyscy psychologowie, niezależnie od różnych terminologii, jakimi się posługują, uznają, że aby zrozumieć zachowanie, trzeba przyjąć oprócz zmiennych sytuacyjnych — zmienne pośredniczące, tj. zmienne związane z osobowością i będące w pewnym sensie utajonymi, ustrukturalizowanymi i uhierarchizowanymi modalnościami reakcji. Czyniąc to, pozostają wierni swojemu podstawowemu celowi: badaniu człowieka w sytuacji, tzn. w jego relacjach ze środowiskiem fizycznym i społecznym. Zmienne pośredniczące nie stanowią powrotu do wewnętrznego homunculusa, który świadomie czy nieświadomie pociągałby za sznurki. Te zmienne pośredniczące nie są też wybiegiem, który by pozwolił wprowadzić ponownie badanie zjawisk świadomości. Decydujący krok został uczyniony dzięki Janetowi i Freudowi — z jednej strony oraz Binetowi i szkole wuerzburskiej — z drugiej strony; orzekli oni ostatecznie, że treść świadomości wymyka się samej świadomości i bardziej ogólnie — że świadomość nie jest ani zwierciadłem, ani wejrzeniem w rzeczywistość wewnętrzną, lecz funkcją interpretacji zjawisk, narażoną na różne związane z tym niebezpieczeństwa. Przejawy świadomości można uchwycić poprzez zmiany zachowania, jakie powoduje uświadomienie sobie pewnej sytuacji, albo przynajmniej poprzez uzewnętrznienie werbalne tego uświadomienia. Mowa jest zatem reakcją uprzywilejowaną i jako reakcja ma ona swe wymagania i swe prawa. Nawiasem mówiąc, tłumaczy to znaczenie, jakiego nabrały obecnie badania psycholingwistyczne.
Potwierdzenie tych poglądów odnajdujemy w przemówieniu prezydialnym Hebba w Amerykańskim Towarzystwie Psychologicznym (1960), zatytułowanym: The American revolution. Jest to zdaniem Hebba rewolucja behawiorystyczna. W pierwszym etapie, który się zakończył około 1938 r., psychologia badała przede wszystkim zachowania zdeterminowane przez przekazy zmysłowe (sense dominated). Obecnie, w drugim etapie, zwraca ona więcej uwagi na zachowania poznawcze, w których dominuje przetwarzanie bodźca. A to prowadzi daleko. Hebb pisze:
„Umysł (mind) i świadomość, wrażenia i percepcje, uczucia i emocje, wszystko to są zmienne pośredniczące (intervening variables) lub konstrukty (constructs) i one — ściśle biorąc — wchodzą w skład psychologii zachowania" (s. 740).
Tam, gdzie Hebb mówi o zachowaniu, Janet mówiłby raczej o postępowaniu. Pragnęlibyśmy, aby przyłączono się do tej ostatniej terminologii.
Skoro osiągnięto zgodność w kwestii przedmiotu psychologii i jej podstawowych metod,
81
można stwierdzić również, że wielkie systemy interpretacyjne — asocjacjonizm, gestaltyzm, funkcjonalizm — nie atakują się już z taką samą gwałtownością. Historia psychologii zajmuje się obecnie historią swoich wielkich problemów: percepcji, uczenia się, procesów umysłowych itd.
Istnieją, oczywiście, powiązania między ludźmi, którzy zajmując się różnymi problemami przyjmują ten sam poziom interpretacji. W gruncie rzeczy zjawiska z dziedziny fizyki czy biologii mogą być w naukach humanistycznych badane na różnych poziomach, np. na poziomie ukrytych mechanizmów fizjologicznych czy badań opisowych zachowania lub wreszcie na poziomie systemów wyjaśniających lub modeli. Modele te mogą być typu fizycznego (energetyczne) bądź biologicznego (przystosowanie, równowaga), bądź też matematycznego. Między ludźmi pracującymi nad tym samym typem badań istnieją liczne powiązania, lecz każdy z nich skłonny jest mniemać, że najważniejsza jest perspektywa, którą on przyjmuje. Prawie nikt jednak nie kwestionuje istnienia wielu poziomów wyjaśniania, wzajemnie ze sobą połączonych. Redukcjonizm na przykład nie stanowi już problemu. Nawet psychologowie radzieccy, których najlepsze badania dotyczą — jak sami przyznają — wyższych czynności nerwowych, dopuszczają w pełni specyficzność zjawisk psychicznych i znaczenie świadomości, nie przestając jednak przestrzegać przed niebezpieczeństwem idealizmu lub — jeśli kto woli — dualizmu, który ponoć rzuca na zachowanie cień sporów ontologicznych. I mają rację, że bronią specyfiki przyjmowanej płaszczyzny naukowej.
Problem jednak pozostaje i długo jeszcze będzie się powtarzał: chodzi o związki między mechanizmami fizjologicznymi i odpowiadającymi im zachowaniami. Nikogo już nie zadowala redukcjonizm ani paralelizm, ale z drugiej strony żaden system nie wyjaśnia dostatecznie interakcji psychosomatycznych.
Psychologia eksperymentalna dowiodła poprzez poszukiwania po omacku, że jest zdolna badać coraz bardziej złożone zachowania ludzi i zwierząt. Bardzo daleko już jesteśmy od psychologii fizjologicznej Wundta, który ograniczał pole psychologii ekperymentalnej do ciasnego zakresu wrażeń zmysłowych, percepcji i reakcji motorycznych. Obecnie najtrudniejsze kwestie, takie jak motywacja, są przedmiotem rozległych i złożonych badań (patrz Nuttin, 1975), a dzieło Piageta posunęło naprzód naszą wiedzę o procesach umysłowych.
Z drugiej strony widzieliśmy rozkwit psychologii zwierząt, której osiągnięcia pozwoliły na zakwestionowanie metod z dziedziny psychologii człowieka. Ewolucjonizm, który zachęcił do badań nad zwierzętami, leży też tu u podstaw pierwszych systematycznych obserwacji dziecka, zebranych w monografiach Darwina (1877) i Preyera (1882). Metoda kwestionariuszy poszerzyła pole badań (Galton, 1876; Stanley Hall, 1891). Nadchodzi z kolei czas systematycznych badań z zakresu psychologii opisującej oraz interpretującej zachowania dziecka; rozwinęła się ona dzięki pracom Bineta, Thorndike'a, Claparede'a, Gesella, Piageta, Koffki, Wallona, Termana, Charlotty Buehler.
Minęła epoka, w której odwoływano się wyłącznie do obserwacji bezpośredniej lub pośredniej („uzbrojonej"). Eksperymentowanie w celu określenia czynników determinujących rozwój dziecka należy do powszechnej praktyki i nie zna innych granic
82
poza poszanowaniem dziecka. Mówiliśmy już, jak w wyniku badań nad dzieckiem rozwinęła się psychologia genetyczna.
Psychopatologia ze swej strony została bardzo wcześnie nazwana nauką eksperymentalną, przynajmniej we Francji, ale badania zaburzeń nerwowych i psychicznych długo pozostawały na poziomie systematycznej obserwacji. Psychopatologia staje się obecnie nauką coraz bardziej eksperymentalną, w miarę jak stosuje się wobec chorych metody wypróbowane na ludziach zdrowych (Eysenck) i w miarę jak psychiatria rozwija skuteczne sposoby interwencyjne w dziedzinie terapii (psychochirurgia, farmakologia itd.).
Wreszcie, jak już mówiliśmy, metoda eksperymentalna wkroczyła nawet do psychologii społecznej, a rozdziały XXX-XXXV francuskiego wydania Zarysu psychologii eksperymentalnej pod redakcją Fraisse'a i Piageta są najlepszą ilustracją tej ostatniej zdobyczy.
Przez długi czas różnice indywidualne zdawały się stanowić raczej zbiór stwierdzanych faktów, aniżeli przedmiot eksperymentów. Analiza czynnikowa umożliwiła dokonywanie analizy i syntezy tych stwierdzeń, dostarczając strukturalnych hipotez. Ale od czasów Galtona psychologowie zajmowali się również wyjaśnianiem pochodzenia różnic indywidualnych i zwłaszcza ocenianiem odpowiedniego w tym udziału natury i wychowania. Ten delikatny problem rozstrząsano przy użyciu różnych metod (bliźnięta, psychologia porównawcza wspólnot etnicznych itd.). Nie stracił on zresztą nadal swej aktualności.
Dochodzimy w ten sposób do pełnej psychologii (Fraisse, 1962), która potrafi brać pod uwagę i prawa ogólne, i różnice indywidualne. Najbardziej pod tym względem znaczące dokonania — chociaż i one są jeszcze szukaniem po omacku — to prace Eysencka0, który w szpitalu Maudsleya rozwinął ważną i różnorodną działalność.
Chcielibyśmy tutaj mówić jedynie o sporach wewnątrz psychologii eksperymentalnej w świetle całej psychologii.
Gwoli przypomnienia wspomnimy o wielkim sporze między psychologią eksperymentalną a fenomenologią, odradzającym stary spór między psychologią i filozofią. Istnieje niewątpliwie psychologia filozoficzna, tak jak istnieje kosmologia czy metafizyka. Oparta na refleksji, stawia sobie ona cel ontologiczny. Dzisiejsza fenomenologia, opierając się na doświadczeniu filozofa czy klinicysty, a nawet na wynikach badań, usiłuje dotrzeć do istoty postępowania. Te poczynania wywołują spory tylko wtedy, kiedy fenomenologowie uważają, że takie podejście jest wystarczające, natomiast przedstawiciele nauk ścisłych uznają za jedynie słuszne poznanie naukowe.
Wróćmy zatem do wewnętrznych sporów w dziedzinie psychologii. Nie powodują one
83
ostrych podziałów, lecz tylko różnice w położeniu akcentu. W zależności od podejmowanych problemów, od temperamentu badaczy, wreszcie od poziomu wyjaśnień, uwypuklany jest taki bądź inny aspekt metody eksperymentalnej, bez kwestionowania wszakże jej jedności i podstawowych cech charakterystycznych.
— Psychologia usiłuje odsłonić tu ważną sprawę. Cała nauka ma w założeniu charakter opisowy, tzn. jakościowy.
Ale psychologowie szybko spostrzegli, że „fakt", który wydawał się znaczący, niekoniecznie pozostawał taki sam, gdy powtórzono eksperyment. Na początku prezentowano bez różnicy wyniki otrzymane od jednej lub wielu osób badanych, zarówno w postaci ilościowej, jak i jakościowej. Prawdą jest, że bardzo szybko rozpoczęto liczenie średnich, mających reprezentować prawdziwą wartość — człowieka przeciętnego według ujęcia Queteleta.
Zwyczajowi obróbki statystycznej wyników, z zastosowaniem obliczania średnich, zmienności, istotnych różnic między średnimi, dały początek w 1900 r. prace Thorndike'a i Woodwortha nad transferem. W tym właśnie czasie wprowadzono do eksperymentów psychologicznych statystykę, której zadaniem było uwzględnienie wszystkich zebranych danych. Stopniowo upowszechnia się pogląd, że odpowiedzi odbiegające od średniej nie są „błędami", lecz wartościami mniej prawdopodobnymi od innych. Ten punkt widzenia rozwija się coraz bardziej. Na przykład E. Brunswik (1952) utrzymywał, że probabilistyczny charakter wyników nie jest spowodowany niedoskonałością metod psychologa, ani zwłaszcza brakiem kontroli zmiennych niezależnych, lecz naturą przystosowań organizmu, z istoty swej zmiennych, ponieważ możliwych jest wiele funkcjonalnie równoważnych reakcji na tę samą sytuację0.
To podejście probabilistyczne czasem wyprzedzało, a niekiedy znajdowało się w tyle za postępami metody statystycznej. Rozwinęło się dzięki fisherowi i metodzie planów eksperymentalnych, opracowywanych za pomocą analizy wariancji (The design of experiments, 1935). Kiedy wiele zmiennych oddziałuje równocześnie, nie usiłuje się już neutralizować kilku z nich, żeby dopuścić zmienność tylko jednej, lecz rozważa się wiele sytuacji z wieloma wartościami zmiennych — pod względem ich jakości lub ilości — i rachunek statystyczny określa prawdopodobieństwo istotnego oddziaływania jednych zmiennych na drugie.
W obliczu takiej perspektywy, w której — trzeba to powiedzieć — udział zjawisk psychologicznych może być zamaskowany przez aparat matematyczny, inni uczeni kontynuowali badania podstawowe w psychologii. Pawłów, Binet, psychologowie postaci, Piaget należą do tego nurtu; nawiasem mówiąc — wszyscy oni są Europejczykami. Zasługują na miano „pionierów", ponieważ wyruszyli na poszukiwanie terenów dotąd nie eksplorowanych, nieznanych powiązań między środowiskiem, osobowością i zachowaniem. Czyż trzeba potępiać ich metodę, ponieważ zbyt mało troszczyli się o zasady statystyki? Niewątpliwie lekceważenie tych zasad może spowodować przyznanie wartości ogólnego prawa mniej lub bardziej szczególnym przypadkom.
84
Ale na odwrót, nowej intuicji nie należy lekceważyć tylko dlatego, że brak jej weryfikacji statystycznej.
Po pionierach do innych już psychologów należy zorganizowanie badań na odkrytych obszarach i uczynienie faktów „prawdopodobnych" faktami „pewnymi" według kanonu rachunku statystycznego. Zresztą cytowani przez nas wybitni autorzy uświadamiali sobie ten problem. Sam Binet pisał:
„Temu, kto sądzi, że sprawił cud, i donosi nam o nim z entuzjazmem i bez namysłu, odpowiadamy: proszę to powtórzyć 20 razy i przeliczyć w procentach".
Podobnie Piaget, który jeśli nawet sam nie weryfikuje swych hipotez, to może się pochlubić pracami swych bliższych lub dalszych uczniów, uzasadniającymi pod względem statystycznym jego własne wyniki.
Jednakże spór między ilością i jakością ma niekiedy inne źródła, bliższe przeciwieństwu między metodą eksperymentalną a metodą kliniczną, czyli badaniem przypadków.
Jedna podchodzi podobno w sposób cząstkowy do badania osobowości, druga zaś traktuje ją całościowo. Jak już jednak wyjaśniliśmy w innym miejscu (Fraisse, 1974), metoda kliniczna, gdy służy badaniom (a nie diagnozie lub poradnictwu), stanowi etap niezbędny, odpowiadający fazie obserwacji w schemacie Claude Bernarda. Ta faza jest tym bardziej nieodzowna, im bardziej złożone są problemy i w im większym stopniu zachowanie jest wynikiem coraz liczniejszych i bardziej od siebie wzajemnie zależnych zmiennych. Nauka idzie ciągle naprzód dzięki analizie, pod warunkiem jednak, że wcześniej zostały wyodrębnione ważne zależności. Niekiedy lepiej dochodzimy do tego poprzez obserwacje jakościowe, innym zaś razem — dzięki skomplikowanym opracowaniom obserwacji skwantyfikowanych (korelacje: prosta i wielokrotna, analiza wariancji, analiza czynnikowa, itd.). Kończymy ten podrozdział słowami Ewangelii: „Kto inny sieje, kto inny zbiera żniwo". Czyż jeden i drugi nie są niezbędni?
— Laboratorium przyciąga swoją ścisłością i jest nieodzowne, aby można było kontrolować i analizować zmienne. Jednocześnie jednak psychologowi towarzyszy zawsze obawa, aby się nie oddalić od normalnego życia i nie badać tylko człowieka sztucznego.
Obydwa podejścia są słuszne. Każdy z nas jest wyczulony na jedno lub drugie. Zdarza się również, że ten sam psycholog przechodzi w rozwoju dialektycznym od badań laboratoryjnych do terenowych. Takie przejście jest widoczne np. w dziele Lewina. Zresztą psychologia społeczna stwarza po temu szczególne warunki.
Trochę odmienny spór, odpowiadający jednak analogicznym podejściom, istnieje między badaniami podstawowymi a zastosowaniami. Jedne wypływają niekiedy z drugich: test Bineta — Simona, rezultat dziesięciu lat badań nad inteligencją, stanowi dobitny tego przykład. Ale bardzo często wymagania zastosowań narzucają prowizoryczne rozwiązania empiryczne, a te dopiero wysuwają problemy teoretyczne. Wiemy, jaką rolę odegrało w dziejach psychologii zagadnienie równania indywidualnego. Seguin wymyślił w 1842 r. specjalnie przytwierdzane plansze do nauczania oligofreników. Ukazaliśmy konsekwencje rozległych zastosowań metod
85
psychologicznych przez armię amerykańską w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej. Testy projekcyjne, skale postaw były narzędziami praktycznymi, zanim otworzyły drogę badaniom osobowości. Ta lista musiałaby być dłuższa, gdyby miała być wyczerpująca.
Wracając do naszych początkowych rozważań — nie ma żadnej wątpliwości, że laboratorium powinno czerpać swe problemy z bieżącego życia. Jest to konieczne nawet w psychologii zwierząt. Zgodnie z tym stanowiskiem postępuje szkoła obiektywistyczna lorenza. Ekologiczny punkt widzenia E. brunswika, chociaż zupełnie odmienny, pozostaje w tym samym nurcie myślenia. Nie rezygnując z żadnego wymagania psychologii eksperymentalnej, żąda on od eksperymentów, żeby były coraz bardziej reprezentatywne, tzn. żeby brały pod uwagę wszystkie zmienne ekologiczne. Brunswik dał piękny przykład swej metody, badając stałość wielkości u dziecka w licznych sytuacjach jego normalnego, codziennego środowiska. Stałość ta okazała się jeszcze bardziej absolutna w tych warunkach niż w laboratorium.
Aby nie utracić swych zdolności rozwojowych, psychologia musi wychodzić od rzeczywistych zachowań, bardzo złożonych w swych uwarunkowaniach i przebiegu. Może z tego jednak zdać sprawę — a nie tylko o tym mówić — poprzez analizę i symulację, odwołującą się najpierw do sytuacji uproszczonych. Psychologia zapamiętywania poczyniła ogromne postępy dzięki wynalazkowi sylab bezsensownych. Potem, gdy znano już podstawowe prawa, można było przystąpić do badania bardziej złożonych sytuacji, jak np. te, w których stosuje się słowa o znanych właściwościach (częstość użycia, wartość asocjacyjna). Obecnie można badać pamięć zdań i tekstów opierając się na analizach lingwistycznych. Podobnie percepcja może przechodzić od badania postaci w figurach geometrycznych do badania postaci w codziennym doświadczeniu (Brunswik). Raz poznane prawa reakcji emocjonalnych mogą być weryfikowane w sytuacjach wystandaryzowanych, lecz złożonych, jak np. sytuacja filmu. Moglibyśmy mnożyć przykłady. Nie znaczy to jednak, że to, co proste, wyjaśnia to, co złożone, ale że poznanie prostszego pozwala wyjaśnić interakcje charakteryzujące to, co złożone.
Troszcząc się o prostotę, psychologia eksperymentalna musiała jednak zapomnieć na początku o różnicach indywidualnych. Potem zaczęła je włączać, posługując się najpierw grupami w miarę możliwości jednorodnymi pod względem wieku, płci, kultury itd. Stopniowo różnice indywidualne stały się problemem podstawowym. Nauczywszy się opracowywać, dzięki Fisherowi, eksperymenty wieloczynnikowe. integruje ona obecnie zmienne sytuacyjne i zmienne osobowościowe.
Nasza konkluzja jest zdecydowanie optymistyczna. Psychologia eksperymentalna panuje nad swą metodą. Potrafi obecnie rozważać wszelkie zawiłości realnego życia. Teren, który zdobyła, staje się coraz bardziej rozległy, ale został on zaledwie wykarczowany.
Nowożytne dzieje psychologii dopiero się rozpoczynają.
86
1. ISTOTA METODY EKSPERYMENTALNEJ
1. ETAPY BADANIA EKSPERYMENTALNEGO
1. ZMIENNE NIEZALEŻNE I ZMIENNE ZALEŻNE
2. EKSPERYMENT „WYWOŁANY" I EKSPERYMENT „PRZYWOŁANY"
5. WYODRĘBNIENIE I KONTROLA ZMIENNYCH NIEZALEŻNYCH
7. TWORZENIE GRUP RÓWNOWAŻNYCH
11. EKSPERYMENTY W PRAKTYCE PSYCHOLOGICZNEJ
IV. OPRACOWANIE I UOGÓLNIANIE WYNIKÓW
Psychologia eksperymentalna zawiera zasób wiedzy psychologicznej zdobytej przy zastosowaniu metody eksperymentalnej. Metoda ta, od stu lat płodna w naukach fizycznych, przyrodniczych i humanistycznych, nie wymaga już przedstawienia. Byłoby zresztą trudno dodać cokolwiek do dzieła Claude Bernarda; niemniej w każdej dziedzinie nauki metoda eksperymentalna ma swoje procedury i swoje reguły — rezultat trudności, jakie badacze napotykali i pokonywali w przeszłości. Naszym zamiarem jest próba przedstawienia specyficznych problemów eksperymentalnego podejścia w psychologii.
87
Niezależnie od tego, co stanowi przedmiot poszczególnych procedur eksperymentalnych, metoda pozostaje w zasadzie ta sama. Chociaż pierwszym odruchem eksperymentatora jest posłuszeństwo wobec faktów, to jednak nie poprzestaje on na tym. Jego ideałem jest wytworzenie faktu0, a może dojść do tego tylko wtedy, kiedy zna wszystkie warunki jego powstawania. Odtąd potrafi już przewidywać fakty. Żeby jednak dotrzeć do tej granicy, eksperymentator musi prześledzić sieć relacji miedzy wszystkimi charakterystycznymi zdarzeniami. Im bardziej jego obiekt jest złożony, tym dłuższe i trudniejsze jest to zadanie.
Trzeba rozwikłać splątany węzeł. Aby to osiągnąć, należy postępować etapami. Każdy z tych etapów obejmuje w istocie ustalenie relacji między dwoma lub wieloma zdarzeniami. Uhierarchizowana sieć tych powiązań stanowi trzon nauki.
Metoda eksperymentalna jest w rzeczywistości sposobem poznania. Jej podstawową cechą jest dążność do spójnego systemu związków kontrolowanych przez eksperyment. Ten sposób poznania różni się bardzo istotnie od poznania filozoficznego, które — aby dojść do możliwie najbardziej spójnego systemu wiedzy — opiera się na oczywistości twierdzeń i na wymogach krytycznego myślenia. Rozumowaniem kierują prawa myślenia, natomiast w przypadku nauki tę kontrolę zapewnia weryfikacja empiryczna. Co prawda, zadanie eksperymentatora nie polega jedynie na rejestrowaniu faktów lub nawet związków. Działalność naukowa jest również wytworem myśli, toteż — jak to wskazał Claude Bernard — należy mówić nie tyle o metodzie, co raczej o rozumowaniu eksperymentalnym. Fakt jest przywoływany lub prowokowany przede wszystkim dla zweryfikowania hipotezy postawionej przez eksperymentatora. Fakt sam w sobie nie ma wartości; wartość tę zyskuje dzięki idei, która się z nim wiąże, lub dzięki dowodowi, którego on dostarcza (Bernard, 1952, s. 93). Czym jest jednak fakt w psychologii? Historia psychologii jest w pewnym sensie historią odpowiedzi na to pytanie (patrz w tym tomie: P. Fraisse Rozwój psychologii eksperymentalnej). Wyjdźmy tu od tego, co można uważać za powszechnie przyjęte, chociaż różnie bywa formułowane.
Przedmiot psychologii stanowi psychika ludzka lub lepiej — dla uniknięcia terminu „psychika", zawierającego aspekt tajemniczości, a nawet ezoteryzmu — osobowość człowieka, rozpatrywana jako zmierzająca do jedności integracja wszystkich jej procesów.
Istotne trudności wyłaniają się w psychologii w związku z dualizmem w sposobach ujmowania osobowości. Każdy człowiek jest zdolny do dwojakiego poznania. Pierwsza droga — to doznawanie własnych wrażeń, uczuć lub myśli. Druga droga pozwala mu ujrzeć siebie, jak żyje i działa, na wzór tego, jak widzi innych; z tego punktu widzenia zna on siebie tak samo, jak zna innych.
Filozofia przywiązuje ogromne znaczenie do tego wewnętrznego zrozumienia samego siebie, żywiąc skrytą nadzieję, iż dotrze w ten sposób do zasad całej aktywności psychicznej, albo też sądząc, że uda się tym sposobem wykryć źródła intencjonalności. Psycholog ma inną postawę. W miarę jak ten wgląd wewnętrzny staje się coraz trudniejszy do wyrażenia,
88
przekonuje się on, że aspekt ten nie może być faktem naukowym. To, co nie da się wyrazić słowami w naszej percepcji natury, czynów drugiego człowieka lub dzieł sztuki, wymyka się rzeczywiście nauce, ale trzeba też zrozumieć, że niektórzy przywiązują więcej wagi do tych jednostkowych wrażeń niż do nauki.
Zauważmy zresztą, że ten wgląd wewnętrzny podmiotu sam przez się nie powoduje braku ciągłości między psychologią a innymi naukami przyrodniczymi. W rzeczywistości ów wgląd wewnętrzny — jeśli pominąć trudności z opisaniem go za pomocą słów — można wyrazić za pomocą języka w taki sam sposób, w jaki komunikujemy otrzymane informacje o naszym środowisku. Te zachowania werbalne muszą być rozpatrywane jako akty podmiotu, podobnie jak wszystkie inne akty. Dotyczy to zarówno ich natury, jak i zakresu. W wyniku utrwalonego uprzedzenia — zresztą zupełnie zrozumiałego — każdy sądzi, że dzięki własnej intuicji zna siebie lepiej, niż mogą go poznać inni, ale już mądrość ludowa odkryła, że lepiej widzimy źdźbło w oku bliźniego niż belkę w naszym własnym oku. Nastał czas psychoanalizy, która z naddatkiem wykazała, że zjawiska świadomości, zwane danymi bezpośrednimi, są konstruktami, mechanizmami obronnymi, tzn. systemami reagowania, nie zaś czystym wglądem w tworzenie się tego, czego prawdziwym źródłem jest jaźń. Z tego tytułu dane te mają ogromne znaczenie i — jak to zobaczymy — dają się uchwycić badaniu eksperymentalnemu.
Ostatecznie osobowość poznajemy— jak to wyraził Pierre Janet — poprzez postępowanie. Odnosi się to zarówno do poznania drugiego człowieka, jak i siebie samych. Pozajemy siebie poprzez nasze reakcje na sytuacje, wobec których stajemy. Te reakcje ludzkie nie polegają jedynie na gestach lub słowach, lecz obejmują również nasz własny sposób interpretowania zarówno sytuacji, jak i odpowiedzi, które na nie dajemy.
Jeśli w każdym przypadku człowiek jest poznawany na podstawie obserwacji jego zachowań, to uprawnione jest podejście eksperymentalne dotyczące przede wszystkim zachowań drugiego człowieka, przy czym te zachowania obejmują również wyrażanie przez niego reakcji wewnętrznych oraz interpretację własnych czynów.
Faktem psychologicznym jest więc zachowanie i jako takie implikuje ono schemat relacji, które bada psycholog. W istocie, zachowanie jest przejawem osobowości w jakiejś danej sytuacji. Jeśli oznaczymy zachowanie literą R (by pozostać wiernym tradycji anglosaskiej, gdzie R — to początkowa litera w wyrazach: response — odpowiedź i reaction — reakcja), to zależy ono od natury osobowości (P—personality) w konfrontacji z określoną sytuacją (S). Można zatem napisać: R =f(P, S). Ten sposób rozpatrywania zachowania oznacza, oczywiście, zajęcie stanowiska wobec historycznych kontrowersji (por. Fraisse Rozwój psychologii...). Wielu psychologów przez długi czas uznawało świadomość za siłę sprawczą ludzkich zachowań. Rewolucja przeciwko temu nie dającemu się dziś utrzymać stanowisku polegała na tym,
89
że wszelkie zachowania zaczęto traktować jako reakcje na bodźce. Koncepcję tropizmów sformułowaną przez Loeba można uznać za pogląd skrajny, który w płaszczyźnie bardziej ogólnej odnajdujemy u Watsona, a z pewnymi zmianami u Hulla. Ich zdaniem R =f(S). Woodworth wykazał w 1929 r., że schemat ten należy skomplikować, wprowadzając doń rolę organizmu, i zaproponował sekwencję: S — O — R. Jednakże pojęcie „organizm" przywołuje jedynie biologiczne uwarunkowania zachowań. Niewątpliwie ma ono tę przewagę, że można wykorzystywać te same ramy odniesień zarówno w psychologii zwierząt, jak i w psychologii człowieka. Wprowadza wszakże niemożliwe do przyjęcia ograniczenia. Zresztą pojęcie organizmu jest również niewystarczające w psychologii zwierząt. Dlatego też wolimy mówić za kilku autorami, m.in. Lewinem i R. B. Cattellem, że to osobowość odgrywa rolę w reakcji na daną sytuację.
Aby uniknąć wszelkiej dwuznaczności, trzeba natychmiast dodać, że każdy człon podstawowej relacji należy rozpatrywać w zależności od przypadku na różnych poziomach. Zachowanie jest aktem podmiotu. Ten akt, tzn. reakcja na sytuację, jest w mniejszym lub większym stopniu przetwarzany na różnych poziomach osobowości. Im wyższy stopień przetwarzania, tym większa rola, jaką odgrywa osobowość, i tym bardziej aspekt własnej aktywności bierze górę nad reakcją stereotypową. Czym innym jest odruch i automatyzm, a czym innym akt ideo-motoryczny.
Zachowanie (R). — To samo zachowanie można rozpatrywać na różnych poziomach. Ma ono swoje komponenty fizjologiczne (wydzielnicze, neurowegetatywne, motoryczne), ale również swoją strukturę całościową i w końcu swój wynik. Na przykład reakcja werbalna, która zgodnie z naszym ujęciem jest aktem, może być analizowana na poziomie produkcji fonemów, z zastosowaniem technik elektrofizjologicznych, albo też na poziomie natury fonemów, struktury gramatycznej, struktury znaczeń lub po prostu na poziomie wpływu wywieranego na słuchacza.
Sytuacja (S). — Sytuację można również analizować na różnych poziomach. Tworzą ją przede wszystkim bodźce fizyczne, które działają na nasze receptory zmysłowe. Światło, hałas, zapachy wywierają swój specyficzny wpływ. Ale sytuacja odpowiada także percepcji przedmiotów i relacji między nimi lub między osobnikami, a percepcje te są jednocześnie zdeterminowane przez zjawiska obiektywne oraz przez znaczenia, jakie im przypisuje osoba spostrzegająca0.
Ten ostatni punkt widzenia zwraca naszą uwagę na fakt, że sytuacja w swych najbardziej złożonych aspektach odnosi się zawsze do jednostki, o której mówimy, iż „znajduje się w jakiejś sytuacji". W eksperymencie sytuacja jest wymyślona, skonstruowana przez eksperymentatora, ale nie może się on zadowolić jedynie jej opisem przy użyciu narzędzi pomiaru lub tym,
90
jak on sam ją widzi. O ile takie podejście jest do przyjęcia w prostych przypadkach, kiedy sytuacja jest jednoznaczna, o tyle ze wzrostem jej złożoności eksperymentator powinien starać się poznać, jak osoba badana „widzi" sytuację. Może to się samo w sobie stać celem eksperymentu, jak to jest w niektórych badaniach nad percepcją. Badanie stałości wielkości — to nic innego niż badanie związku między opisem fizycznym przedmiotu i jego percepcją przez osobę badaną. Gdy struktura sytuacji jest wieloznaczna, jak w atramentowych plamach Rorschacha, wówczas sposób widzenia charakterystyczny dla osoby badanej ujawnia jej osobowość. Reakcja zależy w większym stopniu od spostrzegającego podmiotu niż od bodźca.
Nawet w eksperymentach, w których faktycznym celem badań nie jest percepcja, „własne widzenie" podmiotu pozostaje ważną zmienną. Osoba badana interpretuje zawsze sytuację, a zwłaszcza intencje eksperymentatora; ważne jest zatem, by starał się on rozpatrywać sytuację nie z własnego punktu widzenia, lecz z punktu widzenia osoby badanej. W praktyce ważne jest zawsze uzupełnienie protokołu z eksperymentu rozmową z badanym lub wypełnieniem przez niego kwestionariusza, którego wyniki pozwolą wyłowić możliwe różnice interpretacji.
Wreszcie, duże znaczenie dla wyjaśnienia zachowania ma interakcja między sytuacją a sposobem rozumienia jej przez badanego, w zależności od jego osobowości (jego organizmu, doświadczenia, temperamentu, potrzeb itd.). Jeśli to też uwzględnimy, musimy lepiej sprecyzować naszą podstawową formułę: R =f(S, P), poprawiając ją na: R =f(w nawiasie połączone obustronną strzałką S i P), gdzie podwójna strzałka wskazuje, iż zachowanie zależy od interakcji zachodzącej między sytuacją a osobowością badanego.
Po wniesieniu tych kilku drobnych uzupełnień trzeba niewątpliwie jeszcze dodać, że ta interakcja nie ogranicza się do aspektu odczutego i wyrażonego werbalnie przez badany podmiot. Jego zachowanie może zależeć od różnych sytuacji, których on sobie nie uświadamia lub które mogą oddziaływać bez udziału świadomości. Eksperymentator, badając wpływ sytuacji, powinien zawsze brać pod uwagę poziomy, które analizuje, sposób oceniania sytuacji przez osobę badaną oraz głębsze znaczenie, jakie pozwalają założyć występujące reakcje.
Wyjaśnianie zachowań może odsłonić jeden lub więcej aspektów, a niekiedy wszystkie aspekty. O tym nie należy zapominać. Zwróćmy także uwagę na następujący fakt: sytuację tworzy środowisko fizyczne, obecność przedmiotów naturalnych lub wyprodukowanych, zwierzęta i w końcu inne osoby. Jeśli przeważa ten ostatni aspekt, sytuację nazywamy społeczną, a psycholog bada zachodzące w niej stosunki interpersonalne lub stosunki między jednostką a grupą.
Osobowość (P). — Osobowość cechuje się oczywiście różnymi poziomami integracji. Przyjmijmy za punkt wyjścia definicję Sheldona: osobowość jest „dynamiczną organizacją aspektów poznawczych, afektywnych, wolicjonalnych, fizjologicznych i morfologicznych jednostki".
W poszczególnych przypadkach wchodzi w grę taki lub inny poziom (albo wiele poziomów). Przytoczmy przykład, aby lepiej to zrozumieć. Mając do czynienia z dzieckiem, które odczuwa trudności w nauce czytania, psycholog może zadać sobie pytanie, czy chodzi tu o zaburzenia wzroku, czy o niedorozwój umysłowy, czy o złe nawyki, będące owocem niewłaściwych metod pedagogicznych, czy o brak motywacji, czy też o trudności charakterologiczne lub rodzinne.
91
Dobry klinicysta myśli o tych wszystkich możliwych przyczynach; dobry eksperymentator musi umieć wyłuskać wchodzące w grę obszary osobowości i uwzględniać je zarówno w projekcie badań, jak i przy opracowywaniu wyników.
Może wydawać się paradoksem rozważanie osobowości jako zwykłej zmiennej, wchodzącej w określone relacje. Jeżeli całe badanie psychologiczne jest ześrodkowane na poznaniu osobowości, jednej lub wielu, to nie można zapominać, że nie uda się jej pojąć inaczej, niż traktując ją jako splot relacji między sytuacjami i zachowaniami.
Są trzy klasyczne sposoby podejścia do tych relacji:
A) Badanie funkcji psychicznych, czyli tego, jak ta sama osobowość reaguje na systematyczne (jakościowe lub ilościowe) zmiany sytuacji. Schemat jest wówczas następujący (patrz ryc. l, gdzie S, S', S" to różne sytuacje, którym odpowiadają różne reakcje: R, R', R").
Ryc. 1. (schemat powiązań P z S, S', S" i R, R', R")
Przykłady: przebieg adaptacji do ciemności (R) w zależności od czasu (S); stopień wyuczenia (R) w zależności od liczby powtórzeń (S); reakcje obronne (R) na różne poziomy frustracji (S).
B) Badanie struktury, kiedy to poszukuje się związku między otrzymanymi odpowiedziami (reakcjami) na różne sytuacje. Rozmaitym sytuacjom (S1, S2, S3) odpowiadają różne reakcje (R1, R2, R3). Badanie dotyczy tu relacji między R1, R2, R3 itd., charakterystycznych dla naszej struktury osobowości.
Przykłady: zależności między reakcjami na różne sytuacje emocjonalne; relacje między poziomami wydajności w różnych zadaniach itd.
W badaniach tych stosuje się zazwyczaj takie narzędzia, jak korelacje i analiza czynnikowa.
C) Badania różnic indywidualnych, w których rozpatruje się reakcje różnych osobowości na tę samą sytuację S.
Różnice między R1, R2, R3 ... ujawniają zróżnicowanie istniejące między P1, P2, P3 (ryc. 2).
Ryc. 2. (schemat powiązań S z P1, P2, P3 i R1, R2, R3)
92
Niekiedy bada się różnice między jednostkami, kiedy indziej zaś porównuje się reakcje grup różniących się jedną lub wieloma cechami (wiek, płeć, pochodzenie etniczne, poziom kulturalny itd.). W tym przypadku uwydatnia się jeden aspekt osobowości, wspólny w różnym stopniu wszystkim członkom danej grupy.
Przykłady: zmienność wydajności (w jakiejkolwiek bądź dziedzinie) u poszczególnych jednostek; rozwój percepcji w zależności od wieku i płci; podobieństwa i odmienności emocjonalnych reakcji mimicznych u różnych ludów.
Te trzy podejścia uzupełniają się wzajemnie0, nawet jeśli nawyki akademickie i nakazy praktyki sprawiają, że badania te powierza się niekiedy różnym specjalistom.
Jeśli nawet przypadek lub zły duch wywróci do góry nogami najlepiej skodyfikowane procedury, to wystarczy na ogół pamiętać, że podejście eksperymentalne obejmuje cztery fazy:
obserwację, która pozwala wyłowić najważniejsze fakty i dokładnie się z nimi zapoznać;
sformułowanie hipotez na temat zależności, jakie mogą zachodzić między faktami;
właściwy eksperyment, mający na celu weryfikację hipotez;
opracowanie wyników oraz ich interpretację.
Będziemy kolejno rozpatrywać te etapy rozumowania eksperymentalnego, lecz od razu zdajmy sobie sprawę, że ich znaczenie jest bardzo zmienne, w zależności od fazy rozwoju nauki. Obserwacja odgrywa kapitalną rolę w naukach młodych i w przypadku nowych problemów. W psychologii wiele badań opiera się jeszcze na systematycznych obserwacjach. W naukach bardziej dojrzałych pierwszy eksperyment pociąga za sobą następny, poddający się już bardziej precyzyjnej weryfikacji lub szerszemu uogólnieniu wyników.
Czy istnieje rzeczywiście różnica co do istoty tych dwóch etapów badań? Za Claude Bernardem odpowiadamy: nie, precyzując wszakże to, co je różni.
W XIII wieku Roger Bacon odróżniał obserwację bierną i potoczną od obserwacji czynnej i naukowej. W każdej obserwacji, podobnie jak w każdym eksperymencie, badacz stwierdza jakiś fakt, będący zawsze w pewnym zakresie odpowiedzią na pytanie.
93
Można tu dodać banalną prawdę, zapominaną jednak przez wielu, iż znajdujemy tylko to, czego szukamy. Poradnie, laboratoria dysponują pełnymi szafami sprawozdań z obserwacji, a nie robi się z tego żadnego użytku, i nigdy się nie zrobi, ponieważ obserwacje te gromadzono bez postawienia wyraźnych pytań. A zatem różnica między obserwacją a eksperymentem dotyczy natury pytania. W obserwacji pytanie jest w zasadzie otwarte. Badacz nie zna odpowiedzi na nie lub ma o niej mgliste wyobrażenie. W eksperymencie, przeciwnie, pytanie stało się hipotezą, tzn. zakłada istnienie związku między faktami, co ma właśnie zweryfikować eksperyment.
Istnieje jednak również coś, co przyjęto nazywać „eksperymentowaniem, żeby zobaczyć, co z tego wyjdzie", kiedy to eksperymentator nie dysponuje odpowiedzią na swoje pytanie, toteż postanawia obserwować zachowania osoby badanej będące reakcją na stworzone przezeń sytuacje. W tym przypadku niewielka różnica, jaką można odnotować między obserwacją i eksperymentem, jest różnicą stopnia. W obserwacji sytuacje są określone mniej rygorystycznie niż w eksperymencie, ale — jak to zobaczymy — z tego punktu widzenia można też odnaleźć różne elementy pośrednie między obserwacją naturalną a obserwacją kontrolowaną.
Trzecia różnica między obserwacją a eksperymentem, będąca również różnicą stopnia, dotyczy nie tyle kontroli sytuacji, co raczej dokładności rejestrowania zachowań osoby badanej. Obserwacja musi się często zadowalać mniej rygorystycznymi procedurami, niż jest to dopuszczalne w eksperymencie, a nasze postępy w zakresie metodologii obserwacji będą się zasadniczo obracały wokół tego, jak zapewnić rygory obserwacji bez odwoływania się do standaryzowanych sytuacji eksperymentalnych, gdzie ograniczona jest liczba możliwych do przewidzenia odpowiedzi.
Jest jednak oczywiste, że wszystko, cokolwiek mówimy na temat obserwacji, odnosi się również do eksperymentu, zwłaszcza jeżeli zawiera on pewien stopień złożoności.
Rozróżnia się obserwację okazjonalną i obserwację systematyczną.
A) Obserwacja okazjonalna (przypadkowa) nie jest podporządkowana żadnym regułom. Psycholog może jej dokonywać w życiu codziennym, na sobie samym lub na swym otoczeniu. Jej rola w ogólnym rozwoju nauki zmniejsza się, w miarę jak dana dyscyplina naukowa konstytuuje się jako zasób wiedzy. Mimo to obserwacja nie przestaje wywierać wpływu na postawy i myślenie każdego psychologa.
Zbliżone do tych obserwacji, zrodzonych z codziennego życia, są obserwacje dokonywane przypadkowo w przebiegu działalności zawodowej, np. pedagoga, dziennikarza, inżyniera. Dokładne określenie tych form aktywności i fakt powtarzania się pozwala już na obserwacje bardziej oryginalne i o większej doniosłości. Wyniki są siłą rzeczy jeszcze bardziej interesujące, jeżeli obserwacja okazjonalna dokonuje się w pracy zawodowej lub w badaniach naukowych psychologa. Mamy tu na myśli przypadki, gdy psycholog wciągnie się w obserwację, której wcale nie planował.
94
W ten sposób zostały dokonane wielkie odkrycia. W 1888 r. Fere, lekarz-neuropsychiatra z Bicetre, zwrócił uwagę na wypowiedzi pewnej pacjentki o nienormalnie suchej skórze. Pacjentka ta twierdziła, że odczuwa mrowienie skóry i włosów, zwłaszcza kiedy jest zimno i sucho. Wpadł wówczas na pomysł, aby zmierzyć ładunek elektrostatyczny skóry po jej potarciu i stwierdził, że ładunek ten znika pod wpływem pewnych bodźców. Dokonane zostało odkrycie odruchu psychogalwanicznego. Podobnie Pawłów wykrył odruchy warunkowe w trakcie swych eksperymentów nad fizjologią trawienia; zaobserwował on wydzieliny, których nie można było wyjaśnić procesami biochemicznymi.
B) Obserwacja systematyczna przebiega według ścisłego planu, który tym samym ogranicza pole badań.
Ta obserwacja może być zwana naturalną, jeśli bada się zachowania jednostek w warunkach ich codziennego życia. Psychologia pracy i psychologia społeczna posługują się głównie tą techniką: obserwacją zachowań osób kupujących, robotników na stanowiskach pracy, wszelkiego rodzaju ankietami. Niekiedy obserwator próbuje „patrzeć, nie będąc widzianym"; powiemy dalej o technikach najczęściej wykorzystywanych w tym celu. Czasem obserwator wkracza w życie ludzi, próbując uchwycić ich zachowania i wypowiedzi w ramach ich codziennej działalności, zawodowej lub rodzinnej, i starając się zmniejszyć w miarę możności dystans społeczny między ankieterami a osobami ankietowanymi.
Obserwację można nazwać kliniczną w takim znaczeniu, jakie nadał temu terminowi Lagache (1949). W tym przypadku warunki środowiska są ustalone przez badacza. Wywiad kliniczny, jaki praktykuje się w czasie porad lekarskich lub w szpitalach — to właśnie tego typu obserwacja; wywiad taki ma swoje ramy, zwyczaje i cele, nawet jeśli przebiega w formie rozmowy całkowicie swobodnej i nie kierowanej. Wchodzą tu też liczne obserwacje dynamiki małych grup. Uczestnicy są umieszczani w określonej sytuacji i tam obserwowani, przy czym albo nie zdają sobie z tego sprawy, albo też — najczęściej — są o tym poinformowani.
Oprócz środowiska obserwator precyzuje niekiedy zadanie, jakie osoba(-y) obserwowana(-e) powinna(-y) wykonać. Lagache mówi wówczas o clinique armee (badanie „uzbrojone"). W tym przypadku zbliżamy się bardzo do warunków eksperymentalnych i można niekiedy mieszać tę obserwację z eksperymentem typu „żeby zobaczyć...". Różnica dotyczy w istocie pozostawienia większej swobody osobie badanej, ponieważ obserwacja, aby uzasadniała swą nazwę, nie powinna burzyć spontaniczności zachowań.
Obserwacja ma we wszystkich naukach swoje trudności i swoje pułapki. W psychologii należy ona do kwestii najbardziej delikatnych, ale udało się określić najważniejsze związane z nią problemy. Obserwacja jest zawsze percepcją jakiegoś zdarzenia, zachowania, dokumentu. Nie ma jednak nic bardziej zwodniczego niż percepcja, choć — zgodnie z etymologią tego słowa — można mniemać, że pozwala nam adekwatnie uchwycić jej przedmiot. W rzeczywistości ma ona swoje prawa i swoje ograniczenia.
95
Spośród mnóstwa podniet, które w każdej chwili bombardują nasze receptory, chwytamy zaledwie kilka — bądź dlatego, że narzucają się nam swoją intensywnością lub że decydują tu postawy odbiór ten uwrażliwiające, korespondujące z naszą aktualną działalnością. Dokonujemy więc selekcji spośród wszystkich możliwych informacji, w zależności od kierunku naszego działania; co więcej — jeśli stymulacja nie jest dokładnie zdeterminowana, interpretujemy ją zgodnie z naszymi oczekiwaniami, a ściślej — zgodnie z naszą osobowością (Fraisse, 1951, 1961a).
W miarę jak obserwacja naukowa staje się poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, zaczynamy mieć do niej zaufanie i są szansę, że żaden ważny fakt nie zostanie pominięty. Ale postawa nazbyt ukierunkowana kładzie nam klapki na oczach i stwarza ryzyko, że niejednoznaczne wskazówki będziemy interpretować zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Reuchlin (1950) zrealizował badanie nad możliwościami obserwacji w sytuacji wystandaryzowanej. Osoby badane wykonywały w obecności dwóch obserwatorów dwa testy manualne. W badaniach wstępnych sporządzono listę wszystkich możliwych zachowań przy rozwiązywaniu tych testów (np. w teście kostek Kohsa: zmienić kostkę, upuścić jedną kostkę, zadawać pytania itd.). Lista obejmowała 24 cechy, a obserwatorzy mieli odnotowywać pojawianie się poszczególnych cech. Porównanie dwóch protokołów z obserwacji wykazało, że w przypadku sześciu spośród 24 cech obserwowano istotnie różne częstotliwości ich występowania, a to dlatego, że jeden z obserwatorów pominął wiele reakcji werbalnych badanych osób. Innymi słowy — jeden z nich selekcjonował swoje obserwacje, bardziej zwracając uwagę na zachowania ruchowe niż na ekspresję werbalną.
Poza tą selektywnością percepcja jest również ograniczona przez naszą zdolność pojmowania. W jakimś momencie jest nam bardzo trudno uchwycić jednocześnie dane pochodzące z różnych kanałów sensorycznych. Ponadto, w obrębie tego samego narządu zmysłów nie możemy spostrzegać jednocześnie wielu zjawisk, ponieważ nasze pole pojmowania nie przekracza 5-7 elementów dyskretnych.
Ubóstwo naszych równoczesnych obserwacji można zrekompensować jedynie przez odwołanie się do innych sposobów rejestrowania. Film, fotografia, magnetofon pozwalają obecnie utrwalić umykającą nam obserwację i powtarzać ją tak często i przez tak długi czas, jak to jest konieczne. Wszyscy o tym wiedzą, a mimo to zbyt wiele osób zawierza jeszcze z całym spokojem swoim oczom i uszom. Środki rejestracji, które można wykorzystać w warunkach zapewniających wystarczającą dyskrecję, mają również tę przewagę, że przeciwdziałają przemijającemu charakterowi zachowań psychologicznych, pozwalają je bowiem utrwalać.
Prawdę mówiąc, w niektórych przypadkach przeszkodę w obserwacji stanowi nie tyle ulotny charakter zachowań, co raczej zbyt długie trwanie obserwowanego zjawiska. Botanicy znaleźli lekarstwo na tę niedogodność, szczególnie wyrazistą w ich dyscyplinie, wykorzystując film i technikę rejestracji za pomocą kadrowania. Technika przyspieszenia pozwala wówczas odtworzyć zjawisko. Tę metodę stosowano często w psychologii; np. można badać stopień wzburzenia jednostki lub grupy, robiąc zdjęcia co sekundę. Owa technika kinematograficzna to nic innego niż tzw. technika próbek czasowych (ang. time sampling): nie mogąc rejestrować całego długo trwającego zachowania,
96
obserwator zadowala się notowaniem co jakiś czas (np. co 5 sekund) zachowania badanej osoby lub grupy osób. Rozkład obserwacji w czasie zależy, oczywiście, od rodzaju badanej aktywności.
Obserwacja może uchwycić w sposób wiarygodny jedynie zachowania uzewnętrznione, wsparte słowami lub ruchem. Nie obserwujemy inteligencji, lecz sposób rozwiązywania problemów; ani też towarzyskości, lecz to, ile razy i z ilu osobami badany podmiot kontaktuje się w danej sytuacji.
Aby obserwacja była owocna, powinna być analityczna. Niewątpliwie, analiza musi uchwycić znaczące fragmenty zachowań, lecz w tym zakresie pociąga psychologów — z niewielu wyjątkami — raczej synkretyzm niż nadmierna szczegółowość.
Bronienie się przed przedwczesnymi wnioskami i uogólnieniami — to zatem jedyny sposób, żeby zapewnić obserwacji maksimum obiektywizmu, którego wyznacznikiem jest potencjalna lub aktualna zgodność wielu obserwatorów. Jeśli to kryterium nie jest respektowane, obserwacja traci wszelki sens i gromadzi jedynie bardziej lub mniej subiektywne odczucia jednostki.
Jeśli jednak chcemy zapewnić precyzję i obiektywność obserwacji, zasadniczym problemem wydaje się problem terminologii w języku opisu. Nie wystarczy obserwować fakty. Ażeby możliwa była zgodność między wielu obserwatorami lub przynajmniej żeby przekazana obserwacja była zrozumiała i dla czytelnika, i dla osoby notującej, stosowane terminy muszą być zdefiniowane operacyjnie, tzn. powinny być opisowe i możliwie najmniej interpretujące. Nie obserwuje się zachowania zwanego „oralnym", lecz po prostu ssanie kciuka, ubranka itd.
Wszystko to są rozważania wprowadzające do problemu zapisu. Co więc notować? Podstawowe działanie przebiega w dwóch fazach. Ankieta wstępna powinna pozwolić na wyodrębnienie pola obserwacji i sporządzenie listy zachowań, które należy rejestrować. W obserwacji właściwej możliwe są dwie podstawowe techniki: albo rejestruje się jedynie wystąpienie lub nieobecność jakiegoś zachowania, a końcowy protokół wykaże zaobserwowane częstotliwości; albo też, poprzez bardzo subtelną analizę, staramy się ocenić intensywność lub czas trwania zachowań. Przy rejestrowaniu intensywności wykorzystuje się technikę skal szacunkowych; jest ich wiele rodzajów, a ograniczymy się tu tylko do ich wyliczenia.
Dla każdego zachowania można oznaczać jego intensywność na skali 3-, 5lub niekiedy 7-punktowej, przy czym intensywność zostaje określona za pomocą przymiotnika lub przysłówka; np. intensywność reakcji emocjonalnej, takiej jak drżenie ręki, może obejmować trzy stopnie: mocno, średnio, wcale. Skala 5-punktowa wprowadza większe niuanse. Wszystko zależy przy tym od obserwowanej cechy i od możliwej precyzji ocen.
Ta sama technika może być jeszcze bardziej wysubtelniona: na wektorze oznaczamy krzyżykiem punkt, który ma charakteryzować intensywność jakiegoś zachowania. W przykładzie na ryc. 3 krzyżyk naniesiony na odcinek wskazuje intensywność pośrednią między „średnio" i „wcale", bliżej jednak tego ostatniego bieguna.
97
Ryc. 3 (przedstawia odcinek opisany następująco: lewy koniec to BARDZO, środek ŚREDNIO, prawy koniec WCALE; na odcinku bliżej prawego końca krzyżykiem zaznaczono punkt)
C) Jeśli zachowania przejawiają nie tylko różnice w intensywności, lecz także różnice jakościowe, każdy przejaw cechy można scharakteryzować poprzez pełniejszy jej opis. Najprostszym przypadkiem jest tu podział dychotomiczny.
Obecność obserwatora wprowadza nową zmienną w środowisku osoby obserwowanej i wpływa w mniejszym lub większym stopniu na jej zachowanie. Odnosi się to już do mikrofizyki, gdzie obserwacja wprowadza źródło nieokreśloności, a w sposób oczywisty — do psychologii zwierząt i człowieka, kiedy osoba obserwowana widzi obserwatora jako takiego.
Rozwiązanie trudności polega na tym, żeby widzieć nie będąc widzianym, jeśli to tylko możliwe. W tym celu psychologowie wymyślili pokoje z jednokierunkową przesłoną (ang. one way screen). Dobrze oświetlone pomieszczenie, w którym znajdują się osoby obserwowane, jest oddzielone lustrem bez podlewu od pogrążonego w ciemności pokoju, w którym przebywa obserwator. W tej sytuacji osoba obserwowana widzi tylko lustro, natomiast obserwator może prowadzić obserwację, sam nie będąc widzianym; system mikrofonów i telefonów umożliwia mu zresztą percepcję hałasów i słów. Techniką tą posługiwał się wielekroć Gesell w badaniu małych dzieci. Korzysta z niej często psychologia społeczna.
Inny sposób postępowania badawczego polega na zastąpieniu obserwatora urządzeniami rejestrującymi, kamerami, magnetofonami. Jeśli nawet są one widoczne, to mniej onieśmielają osobę obserwowaną niż obecność człowieka. Współczesne techniki telewizyjne łączą korzyści z jednokierunkowych przesłon i z rejestracji kinematograficznej. Kamera filmowa rejestruje zachowanie, co zostaje natychmiast przekazane do odbiornika telewizyjnego, umożliwiając dokonywanie obserwacji na odległość i przez wiele osób. Ta metoda jest użyteczna zarówno w badaniach, jak i w nauczaniu.
Techniki te są jednak wykorzystywane tylko w pewnych przypadkach. Najczęściej obserwator jest obecny i musi zdawać sobie sprawę, że wprowadza dodatkowe dane do samej obserwacji. Jego dyskrecja, takt, możliwie największa bliskość z osobą obserwowaną — to czynniki zmniejszające, jak już powiedzieliśmy, nieuniknione skutki jego obecności.
Obserwator stanowi zatem element obserwowanej sytuacji. Mówiliśmy już, że to, co obserwuje, zależy w sposób szczególny od jego postaw. Trzeba jednak pogłębić ten problem, zwłaszcza jeśli obserwacja dotyczy złożonych aspektów charakteru lub osobowości.
98
W takim przypadku nie sama tylko obecność obserwatora może wywierać wpływ na osobę obserwowaną; widzialny czy też niewidzialny, obserwator jest bardziej lub mniej zdolny do oceny czyjegoś zachowania.
Estes (1937), w badaniach prowadzonych w ciągu roku szkolnego przez 20 różnych psychologów, otrzymał możliwie najbardziej obiektywne oceny dotyczące cech osobowości ośmiu badanych. Następnie sfilmował on zachowanie się tych osób w jasno określonych i bardzo wyrazistych sytuacjach (zdjąć marynarkę, włożyć krawat, bawić się, a nawet bić się z kimś). Te krótkie sekwencje zostały dwukrotnie zaprezentowane 35 sędziom-obserwatorom, którymi byli psychiatrzy i psychologowie kliniczni z dwuletnią praktyką. Mieli oni oceniać cechy osobowości, które stanowiły przedmiot długofalowych badań. Obserwacje sędziów mogły zostać porównane ze stosunkowo obiektywnymi danymi z owych badań. Okazało się, że wartość dokonanych obserwacji zależała od sędziów0. Dziesięciu najlepszych sędziów było takimi w odniesieniu do wszystkich obserwowanych cech, a uzyskiwane przez nich wyniki miały 33-procentową przewagę nad wynikami dziesięciu gorszych sędziów. Ani wiek, ani staż zawodowy, ani fakt zaliczenia zajęć z psychoanalizy nie wywarł systematycznego wpływu na otrzymane wyniki.
Badania te nie powinny jednak prowadzić do wniosku, że umiejętność obserwacji jest darem wrodzonym lub zdolnością ogólną.
Vernon (1933) na podstawie swych badań podzielił obserwatorów na 3 grupy:
tych, którzy trafnie osądzają samych siebie; odznaczają się oni wysoką inteligencją i poczuciem człowieczeństwa;
tych, którzy trafnie oceniają swych przyjaciół i ich wiedzę; są oni mniej uspołecznieni niż ich poprzednicy (z grupy a), lecz mają bardziej artystyczne usposobienie;
tych, którzy osądzają trafniej osoby obce; są oni bardzo inteligentni, artystycznie uzdolnieni, ale pod pewnymi względami aspołeczni.
Na ogół wydaje się, że ważnym czynnikiem, sprzyjającym bogactwu i dokładności obserwacji dotyczących osobowości, jest podobieństwo zachodzące między obserwatorem i osobą obserwowaną. Mężczyźni trafniej oceniają mężczyzn, a kobiety — inne kobiety. Podobnie jest w przypadku ludzi tej samej rasy lub z tych samych środowisk społecznych.
Widać od razu, że reguła ta ma swoje ograniczenia. Obserwator ma tendencję do osądzania osoby przez siebie obserwowanej na podstawie swych własnych uprzedzeń w stosunku do niej, jej środowiska lub rasy. Ale czy jesteśmy bardziej obiektywni, gdy spostrzegamy drugiego człowieka poprzez przesłonę stereotypów? W ten sposób powracamy do naszych poprzednich konkluzji: obserwacja, aby być obiektywną,
99
musi dokładnie rejestrować zachowania i nie zapuszczać się nieopatrznie w całościowe oceny bardzo złożonych cech osobowości.
Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń obserwacja może odznaczać się pewnym obiektywizmem. „Gdy gra jest warta świeczki", znajdujemy rozwiązanie odwołując, się do wielu obserwatorów, którzy sporządzają notatki, jeden niezależnie od drugiego. Mnożenie liczby obserwatorów niekoniecznie musi zwiększyć rzetelność notatek, ponieważ wszystkie one mogą być obciążone tym samym systematycznym błędem (przykład: ocena Murzynów przez Białych i odwrotnie), ale zwiększa ich wiarygodność, tzn. prawdopodobieństwo, że inna grupa obserwatorów dojdzie do tych samych wniosków. Na przykład, żeby uzyskać współczynnik rzetelności = 0,90, potrzeba było 4 sędziów do oceny wiadomości szkolnych i 18 sędziów do oceny impulsywności (Symonds, 1931).
Problemów związanych z samoobserwacją jest bardzo wiele, toteż chcielibyśmy w tym podrozdziale rozważyć tylko jeden jej aspekt. Często w badaniach osobowości lub stosunków interpersonalnych obserwator korzysta z dokumentów sporządzonych przez samą osobę badaną. Tak jest w przypadku autobiografii, listów, nie mówiąc już o autoanalizie. Najczęściej jednak w badaniach bardziej systematycznych samoobserwacja przyjmuje postać odpowiedzi na kwestionariusz przygotowany przez obserwatora. W tym przypadku nie obserwujemy zachowania osoby badanej, lecz zwracamy się do jej doświadczenia. Na przykład w odpowiedzi na pytanie: „Czy się gniewasz, jeśli ktoś się z ciebie naśmiewa?" zastępuje się obserwację, która jest możliwa, lecz trudna do zrealizowania, wskazówką dostarczoną przez samą osobę badaną i opartą na wielu jej obserwacjach.
Oczywiście, wiele stopni pośrednich można napotkać na drodze od obserwacji do samoobserwacji. Gdy osoba badana odpowiada na kwestionariusz pisemnie, u siebie bądź w sytuacji zbiorowej, chodzi wówczas przede wszystkim o samoobserwację. Jeżeli natomiast mamy do czynienia z kwestionariuszem ustnym, stanowiącym jedynie pretekst do rozmowy z osobą badaną, wówczas jesteśmy bardzo blisko obserwacji.
Metoda kwestionariuszy przynosi bardzo wiele pożytku. Poza tym, że zastępuje hipotetyczne obserwacje szybko uzyskiwanymi danymi, pozwala też zgromadzić informacje o zachowaniach, których nie można obserwować w sposób bezpośredni. Tak jest np. w przypadku pytań: „Czy śniło ci się kiedy, że zmarł twój ojciec?" lub „Czy zaglądasz pod łóżko przed zaśnięciem?"
Pozwala ona również poznać reakcje osoby badanej na sytuacje, w których obserwacja byłaby utrudniona. Na przykład: „Czy boisz się ciemności?" lub „Czy lubisz długo grać w tę samą grę?"
Kwestionariusz jest wreszcie niezbędny, gdy chcemy poznać reakcje emocjonalne osób badanych, ich zainteresowania, postawy, opinie. Na przykład: „Czy wydaje, ci się, że nie jesteś rozumiany?" lub „Czy wolałbyś być architektem, chemikiem, czy też dyrektorem domu handlowego lub fabryki?"
100
Trudno nam tu przedstawić teoretyczne i praktyczne podstawy metody kwestionariuszy. Podkreślmy jedynie, że z naszego punktu widzenia obserwator powinien traktować odpowiedzi na pytania kwestionariusza jako zachowania, a nie jako dane mające treść obiektywną. Zwracaliśmy uwagę na trudności obserwacji dotyczącej drugiego człowieka, a siłą rzeczy i siebie samego. Psychologowie badali, przede wszystkim w celach praktycznych, wszystkie możliwe zniekształcenia odpowiedzi w kwestionariuszu: brak szczerości, wpływ sądów wartościujących na zachowania poddane ankietowaniu, tzn. wpływ tego, co się uznaje za dobre lub społecznie akceptowane, oraz tego, co uważane jest za złe lub społecznie niepożądane. Jeżeli ponadto samoobserwacja dotyczy nasilenia jakiejś cechy, każdy z nas ma własną skalę wartości, którą u zawodowego obserwatora równoważy suma doświadczeń.
W zastosowaniu kwestionariuszy do celów klinicznych psychologowie nauczyli się odróżniać treść jawną odpowiedzi od ich treści ukrytej i rozwinęli systemy interpretacji, jak np. w MMPI0. Jest bardzo ważne, aby psychologowie korzystający z ankiet i kwestionariuszy nie zapominali, że samoobserwacja nie dostarcza bezpośrednich danych, mających bezdyskusyjną wartość, lecz jedynie przynosi odpowiedź, którą trzeba zinterpretować.
Ta faza badań jest najważniejsza, ale jednocześnie najtrudniejsza do sprecyzowania, a zwłaszcza do znormalizowania. Hipoteza jest fazą twórczą rozumowania eksperymentalnego — w fazie tej badacz wyobraża sobie związek, jaki mógłby istnieć między dwoma faktami. Wypracowanie hipotez jest dziełem myśli. W odróżnieniu od fazy obserwacji czynnej lub eksperymentowania badacz nie robi na pozór nic, ale ten właśnie moment nadaje jego pracy wartość nowatorską.
Przy opracowywaniu hipotez można zastosować wszelkie heurystyki, jakie obmyśla się zazwyczaj w odniesieniu do inwencji, intuicji, ale także różnorakich poszukiwań po omacku. Każde odkrycie, czy to wielkie, czy małe, ma swoją własną historię. Inwencja jest dziełem wyobraźni, lecz wyobraźnia byłaby bezsilna, gdyby nie opierała się na wspaniałej kulturze krytyki naukowej. Ta z kolei, choć zawsze użyteczna, jest nieodzowna w naukach empirycznych, a psychologia zalicza się obecnie do tej właśnie kategorii. Jedynie ta wiedza krytyczna pozwala dostrzec płodne zestawienia i uniknąć kroczenia wydeptanymi ścieżkami.
Spróbujmy ustalić kilka cech i wskazać kilka powszechnie uznanych zasad. Rozróżnimy dwie wielkie kategorie hipotez: hipotezy indukcyjne i hipotezy dedukcyjne.
Wypływają one z obserwacji zdarzeń, która może zachodzić we wszystkich opisanych przez nas poprzednio okolicznościach. Hipoteza jawi się wówczas jako możliwa
101
odpowiedź na pytanie postawione sobie przez badacza, a jej istotę stanowi przypuszczenie istnienia takiego związku między faktami, że obecność lub modyfikacja jednego pociąga za sobą obecność lub modyfikację drugiego i wyjaśnia go w pewnym stopniu.
Posłużmy się przykładem, do którego nie raz jeszcze się odwołamy. W wyniku licznych obserwacji, prowadzonych w rozmaitych okolicznościach, mogliśmy zauważyć, że zachowania ludzi w sytuacji oczekiwania były bardzo zróżnicowane. Dlaczego? Oto pytanie, które towarzyszy nam od momentu rozpoczęcia systematycznych obserwacji. Jest oczywiste, że zachowania te zależą w znacznym stopniu od okoliczności, warunków i celu oczekiwania, tzn. od sytuacji (S), ale nas interesują tutaj przede wszystkim powiązania, jakie mogą istnieć między owymi zachowaniami a cechami osobowości (P).
Nie wystarczy, oczywiście, powiedzieć, że różnorodność tych zachowań (od łagodności do agresywności, od spokoju do podniecenia) zależy od zróżnicowania osobowości. O hipotezie można mówić dopiero wówczas, gdy staramy się wyjaśnić związek między obserwowalnymi faktami. Tak więc w szeregu badań (Fraisse, Orsini, 1955, 1957) próbowaliśmy powiązać „oczekujące" zachowania ze stałością emocjonalną. Na podstawie naszych obserwacji doszliśmy do sformułowania następującej hipotezy: rola oczekiwania jako źródła reakcji nie dostosowanych do sytuacji zmniejsza się w miarę wzrostu stałości emocjonalnej podmiotu.
W bardziej zaawansowanym stadium badań hipotezę można wyprowadzać z już znanych relacji lub z uogólniających je teorii. Przytoczmy jeszcze przykład z naszych badań. Opracowanie teoretycznej syntezy dotyczącej roli postaw w percepcji doprowadziło nas do porównania dwóch następujących praw:
a) próg rozpoznania słowa (czyli minimalny czas ekspozycji umożliwiający identyfikację) jest tym niższy, im częściej słowo to występuje w języku;
b) próg rozpoznania jakiegokolwiek bodźca jest niższy, jeśli postawa podmiotu poprzedzająca spostrzeganie jest adekwatna, tzn. jeśli dysponuje on jakąś wiedzą o tym, co zostanie mu przedstawione.
Rozważając te dwa prawa, można z nich wyprowadzić następującą hipotezę: próg rozpoznania słowa występującego jednakowo często ulega obniżeniu przy adekwatnej postawie poprzedzającej percepcję, tzn. do efektu częstotliwości dochodzi wpływ postawy (Fraisse, Blancheteau, 1963). Widzimy, że hipoteza ta nic nie zawdzięcza obserwacji, lecz została wyprowadzona na podstawie zasobu już posiadanej wiedzy.
Można w dedukcji pójść jeszcze dalej. W wystarczająco zaawansowanym stadium nauki można opracować szereg postulatów i wyciągnąć z nich możliwe do zweryfikowania wnioski, przy czym trzon teorii zostanie uwierzytelniony metodą kolejnych przybliżeń. Hull (l951 b) nazwał taką metodę, którą stosował z powodzeniem w dziedzinie uczenia się, metodą hipotetyczno-dedukcyjną (patrz Fraisse Rozwój psychologii..., s. 62).
102
Dobra hipoteza — to niewątpliwie taka, która będzie owocować i umożliwi nauce uczynienie kroku naprzód (choćby bardzo małego). To powiedziawszy i myśląc przede wszystkim o tych, którzy stawiają pierwsze kroki, można sprecyzować kilka cech formalnych każdej dobrej hipotezy:
Hipoteza musi stanowić adekwatną odpowiedź na postawione pytanie. Jest to stwierdzenie „zdroworozsądkowe", które trudno wyjaśnić. Jednakże „adekwatny" nie znaczy „wyczerpujący". Hipoteza wyjaśnia najczęściej zaledwie część faktów, ale w dziedzinie nauki nie trzeba się obawiać żmudnego posuwania się naprzód. Wrócimy jeszcze do tego tematu.
Hipoteza musi brać pod uwagę zdobytą wiedzę i z tego punktu widzenia powinna być prawdopodobna. Niewątpliwie najlepsze hipotezy przecierają szlaki, otwierają nowe drogi, ale nigdy nie negują rezultatów osiągniętych drogą naukową.
Hipoteza powinna być możliwa do zweryfikowania. Jest to kryterium najważniejsze i najbardziej brzemienne w konsekwencje.
a) Operacyjny charakter hipotez: hipoteza wyraża relację między dwiema klasami faktów. Innymi słowy — hipoteza polega na konceptualizacji, która jako taka ma zasięg ogólny. Tak jest w przypadku relacji, jaką ustanowiliśmy między przystosowaniem do sytuacji oczekiwania a stałością emocjonalną. Ale tego typu relacja nie może być zweryfikowana na takim poziomie ogólności. W eksperymencie badamy poszczególne sytuacje i odpowiedzi (reakcje). Ustalamy związki między zachowaniami obserwowanymi w jednej lub — w ostateczności — w wielu sytuacjach oczekiwania a wynikami badanej osoby w jednej lub w wielu próbach, co pozwala określić w przybliżeniu jej stałość emocjonalną. Na przykład w jednym z eksperymentów badaliśmy: 1) większe lub mniejsze pogorszenie wyników szybkości reakcji, spowodowane oczekiwaniem; 2) wyniki prób o charakterze projekcyjnym, w których osoba badana miała interpretować obrazy i dokończyć historyjkę przedstawiającą sytuację oczekiwania. W przypadku stałości emocjonalnej zastosowaliśmy również dwa różne kryteria: jedno dotyczące różnic związanych z wiekiem, ponieważ wiadomo, że przeciętnie stabilność emocjonalna zwiększa się w miarę rozwoju dziecka; drugie kryterium wyprowadzono z próby wykonaniowej — chodziło mianowicie o obniżenie poziomu wykonania zadania sprawdzającego zręczność ruchową, gdy błędy mogą być usprawiedliwione silnym hałasem.
Hipotezę o zasięgu ogólnym można zweryfikować tylko w szczególnych, wzorcowych przypadkach. Jedynie nowe eksperymenty pozwalają potwierdzić wzorcowy charakter przypadków i ogólny charakter relacji. Wrócimy do tego problemu w stadium opracowywania wyników. W praktyce powtarzanie eksperymentów i różnorodność sytuacji umożliwiają krok po kroku weryfikację stopnia ogólności prawa; dlatego właśnie nauka czyni postępy dzięki licznym rzeszom badaczy, którzy przeprowadzają wiele eksperymentów, często bardzo do siebie zbliżonych.
W każdym eksperymencie weryfikuje się tylko jedną relację między poszczególnymi sytuacjami, nawet jeśli na początku hipoteza była znacznie bardziej ambitna. Istnieje więc ruch dialektyczny między myślą a eksperymentami, które przebiegają od ogółu do szczegółu. Hipotezy nigdy do końca nie można zweryfikować, ale przybliżenie staje się coraz większe.
103
Odnosi się to raczej do nauk humanistycznych niż do przyrodniczych bądź fizycznych, w których łatwiej jest wyodrębnić przypadek wzorcowy.
b) Weryfikacja może być bezpośrednia lub pośrednia. Weryfikacja jest bezpośrednia, gdy obydwa składniki jakiejś hipotetycznej relacji mogą być przedmiotem obserwacji bezpośredniej. Przykład taki prezentowaliśmy powyżej: wpływ postawy nakładał się na efekt częstotliwości przy określaniu progu rozpoznawania. Często jednak hipoteza jest bardziej złożona i zakłada istnienie zmiennej pośredniczącej, która nie może być poddana weryfikacji bezpośredniej.
Na przykład hipotezy o naturze czopków umożliwiających widzenie barw mogły być dotąd przedmiotem jedynie pośrednich weryfikacji. Najbardziej prawdopodobna hipoteza musi brać pod uwagę wszystkie znane fakty. W miarę poszerzania się naszej wiedzy zacieśnia się stopniowo nasz zakres wyboru. W przykładzie z widzeniem barw weryfikacja bezpośrednia okaże się możliwa, gdy pozwolą na to postępy w dziedzinie histologii i biochemii.
Inne hipotezy, zwłaszcza takie, w których w grę wchodzą czynniki lub cechy osobowości, motywacje, ogólne właściwości zachowania, jak np. siła nawyku u Hulla, będą mogły w zasadzie być poddawane jedynie weryfikacjom pośrednim, tzn. opartym na konsekwencjach, jakie z nich można wyprowadzić. Hipoteza teoretyczna staje się coraz bardziej prawdopodobna wraz ze wzrostem liczby przewidywanych przez nią faktów.
c) Weryfikacja jest w praktyce zawsze tylko częściowa. Podkreślaliśmy już ten aspekt dwukrotnie, ale musimy jeszcze do niego powrócić. W fizjologii dowody są możliwe. Ablacje, resekcje, uszkodzenia organów — wszystko to pozwala ustalić dokładne znaczenie funkcjonalne danej części organizmu. Można się przybliżyć do tego ideału w psychofizjologii zwierząt, nie można go jednak osiągnąć w psychologii. Zachowanie, jak widzieliśmy, zależy od dwojakiego typu zmiennych: od sytuacji i od osobowości. W każdym jednak z tych typów wchodzi w grę wiele zmiennych i mimo wszelkich zastrzeżeń (o czym będzie mowa w następnym podrozdziale) obserwowane zachowanie zależy w pewnym stopniu od tej zmiennej, którą bierzemy pod uwagę. Stopień weryfikacji wyraża się najczęściej za pomocą kryterium statystycznego: hipoteza jest sprawdzalna np. na poziomie 0,05, co oznacza, że jest tylko 5 szans na 100, aby stwierdzona różnica (lub korelacja) nie została przypisana jakimś szczególnym cechom zastosowanej próbki obserwacji. Oznacza to, że zmienna podlegająca manipulacji odgrywa pewną rolę, ale tylko w powiązaniu z innymi zmiennymi, które wzmacniają lub osłabiają jej oddziaływanie.
Częściowa weryfikacja hipotezy wyklucza hipotezę odwrotną, ale nie wyklucza wpływu innych zmiennych, które mogą odgrywać rolę uzupełniającą. Tak więc w teorii uczenia się autorzy mogli weryfikować znaczenie skojarzeń powstających między różnymi sygnałami sytuacji i opracowali zbiór hipotez zwanych S — S. Inni badacze dowiedli wagi powiązań między sygnałami sytuacji a odpowiedzią na nie, wykorzystując proces zwany wzmacnianiem; te hipotezy, nazwane hipotezami S — R, nie wykluczają wcale poprzednich (S — S). Naszym zdaniem procesy uczenia się integrują te złożone aspekty, przy czym — w zależności od sytuacji — jeden z tych dwóch układów ma rolę dominującą.
104
Często właśnie dzięki stawianiu czoła hipotezom i dzięki próbom syntezy zachodzą w nauce najbardziej znaczące postępy. Świadczy o tym zarówno rozwój teorii w fizyce, jak i w psychologii.
Zadaniem eksperymentu jest zweryfikowanie istnienia związku między dwoma porządkami faktów. Zasada ogólna jest zawsze ta sama: zmienić jedną daną i obserwować konsekwencje tej zmiany w zachowaniu.
Czynnik manipulowany przez eksperymentatora nazywany jest zmienną niezależną, a czynnik, na który ona wpływa — to zmienna zależna. W dalszych rozważaniach będziemy systematycznie stosować tę terminologię.
To rozróżnienie, wprowadzone przez Claude Bernarda, jest bardzo użyteczne w psychologii. Eksperyment „wywołany" (provoque) jest najczęstszy i najbardziej klasyczny. Badacz oddziałuje na zmienną niezależną i obserwuje wyniki tego oddziaływania. Eksperyment jest nazywany „przywołanym" (invoque), kiedy manipulowanie zmienną niezależną dokonuje się bez udziału eksperymentatora. Tak jest w przypadku uszkodzeń mózgu spowodowanych ranami lub chorobami albo też w przypadku różnic poziomu kulturalnego wywołanych nierównością szans życiowych; podobnym przykładem może być biologiczna identyczność bliźniąt jednojajowych. W powyższych przykładach trzeba zebrać wszystkie przypadki, w których taka czy inna zmienność występuje w takiej czy innej formie u jednostki i może być wykorzystana jako zmienna niezależna. Te przypadki są bezcenne, ponieważ eksperymentator nie ma czasu na wprowadzanie zmiennych, których oddziaływanie byłoby zbyt powolne (np. system edukacji), i nie ma też prawa eksperymentować na człowieku, gdyby to miało spowodować poważne bądź nieodwracalne zaburzenia fizjologiczne lub psychologiczne. Eksperyment może być równocześnie „przywołany" ze względu na jedną zmienną i „wywołany" — z uwagi na inną.
Eksperyment zmierza do udowodnienia hipotezy. Towarzyszy mu więc troska o zweryfikowanie jak największej liczby ewentualnych zmiennych i o możliwie jak najdokładniejsze rejestrowanie odpowiedzi — zachowań. Oczywiście, łatwiej zmierzać do tego ideału w laboratorium, gdzie zarówno materiały, jak i pomieszczenia zostały podporządkowane temu celowi. Jeśli mowa o laboratorium, to nie mamy wcale na myśli rozległych pomieszczeń w specjalnych budynkach. Spokojne pomieszczenie może spełniać tę rolę w szkole,
105
szpitalu lub w koszarach. Istnieją nawet laboratoria-ambulanse.
W każdym przypadku laboratorium stwarza środowisko sztuczne. Jego celem nie jest zresztą — poza wyjątkowymi przypadkami — stworzenie lub odtworzenie warunków naturalnych i sytuacji-miniatur. Podejście eksperymentatora jest analityczne; stara się on stworzyć sytuacje możliwie najbardziej ujawniające wpływ rozpatrywanej zmiennej. Postępuje on w tym samym duchu co fizyk lub biolog. O ile w stadium obserwacji musi często odwoływać się do obserwacji naturalistycznej, aby móc dotrzeć do źródeł, o tyle w eksperymencie powinien udowodnić istnienie jakiejś relacji i starać się wyeliminować przesłaniające ją wpływy. Laboratorium może być efektywne tylko wtedy, kiedy uda się zastosować środki izolujące dane zjawisko.
W tym stadium pracy naukowej nie ma niebezpieczeństw w takim podejściu analitycznym. Niebezpieczeństwo mogłoby się pojawić, gdyby eksperymentator chciał przenieść bez zastrzeżeń swoje wyniki laboratoryjne do życia codziennego, gdzie faktycznie występują te zmienne, które on zneutralizował. Nie zapominajmy, że eksperyment jest przede wszystkim podporządkowany prawom tworzenia nauki i że wynikające z niego zastosowania nie dadzą się wyprowadzić w sposób mechaniczny.
Jednakże nie wszystkie eksperymenty można przeprowadzać w laboratorium; dotyczy to zwłaszcza eksperymentów z psychologii społecznej lub psychologii stosowanej. W tych przypadkach eksperymentator może wprowadzić modyfikację jakiejś zmiennej, ale poza tym musi zachować normalne warunki życia ludzi. Tak np. może wprowadzić w jednej lub wielu klasach nowe metody pedagogiczne i po pewnym czasie zmierzyć ich skuteczność, porównując te klasy z innymi, w których owej zmiany nie wprowadzono. Można również modyfikować w kilku urzędach postawy zwierzchników wobec personelu i oceniać porównawczo wyniki, itd.
Okazuje się jednak natychmiast, że podobne eksperymenty — a zasługują one na to miano — pozostawiają wiele zmiennych nie kontrolowanych. Za przykład może tu posłużyć jakakolwiek zmienna z uprzednio podanych przykładów: osobowość nauczycieli lub zwierzchników, rodzaj klas lub grup, postawy, jakie w badanych grupach wywołują przedłużające się eksperymenty. Przypomnijmy sobie przygody i przykre niespodzianki, z jakimi spotykały się eksperymenty prowadzone w fabryce Hawthorne. Jednakże mnożenie eksperymentów wywodzących się z tej hipotezy może zwiększyć wartość dokonanych weryfikacji.
Klasyczną cechą laboratorium psychologicznego jest przeciążenie materiałem. Jaką odgrywa on rolę? Materiał jest tylko środkiem umożliwiającym kontrolowanie różnych zmiennych niezależnych oraz określenie wartości i zalet zmiennej zależnej, tzn. reakcji osoby badanej.
Materiał może być bardzo skomplikowany, ale może też być bardzo prosty. W dziedzinie języka zwłaszcza można przeprowadzić wiele badań, wykorzystując papier i ołówek, a nawet stoper. Wróćmy jednak do trzech zmiennych występujących w relacji psychologicznej, by ukazać w skrócie naturę i rolę materiału w psychologii człowieka.
106
A) Sytuacja. — Celem jest maksymalne sprecyzowanie sytuacji i jej odmian. Wchodzą tu w grę wszystkie narzędzia przeznaczone do pomiaru i do wytworzenia w sposób kontrolowany zmiennych fizycznych środowiska: światłomierz, decybelometr, audiometr, a także olfaktometr, grawimetr itd.
W badaniach nad percepcją stosuje się różnorodne urządzenia służące do ekspozycji. Wymienimy tu np. tachistoskopy, przeznaczone do kontroli czasów ekspozycji.
W odniesieniu do pamięci niezbędna jest także aparatura do kontroli czasów ekspozycji i odstępów między kolejnymi ekspozycjami: cylindry, które przesuwają bodźce ukazujące się w okienku, urządzenia projekcyjne itd.
Badania z dziedziny sensomotoryki oraz uczenia się wykorzystują materiał, który wyznacza zadanie.
Mówiliśmy już, że w badaniach nad mową oraz inteligencją symboliczną materiał zredukowany jest do minimum. Niekiedy laboratorium jest tak urządzone, że stwarza sztuczne warunki przebywania: pokoje Witkina do orientacji przestrzennej, laboratoria Kleitmana do badań nad snem, a obecnie pomieszczenia odtwarzające warunki życia astronautów, gdzie jednocześnie prowadzone są badania fizjologiczne i pewne badania psychologiczne.
B) Osobowość. — Gdy chcemy kontrolować zmienne osobowościowe, najczęściej wykorzystywanym materiałem są różnego rodzaju testy (Pichot, 1949).
Aby wywołać zmiany fizjologiczne, laboratorium przekształcamy w klinikę, jak np. w badaniach z zakresu farmakodynamiki.
C) Reakcja. — Ważnym zadaniem materiału jest rejestrowanie odpowiedzi (reakcji). Jeśli posługujemy się wskaźnikami fizjologicznymi (por. Paillard, 1973), w grę wchodzą urządzenia rejestrujące, takie, jak EEG (elektroencefalograf), EDG (elektrodermograf) oraz EMG (elektromiograf). Film utrwala mimikę i złożone zachowania, magnetofon — reakcje werbalne. Szereg aparatów służy do pomiaru czasu trwania zjawisk, np. zwykłe czasomierze, chronoskopy (Hippa, Aronsvala), obecnie zazwyczaj elektroniczne. Bardzo często stosuje się poligrafy z silnikiem synchronicznym, pozwalające rejestrować moment zadziałania bodźca(-ów) i moment reakcji itd.
Niekiedy wreszcie wystarcza zwykła kartka do notowania dla osoby badanej lub dla eksperymentatora.
Wartość eksperymentu nie zależy od wartości zastosowanego materiału, lecz od bogactwa hipotez i od precyzji niezbędnych weryfikacji. Niemniej wiele z tych warunków kontrolnych byłoby niemożliwych bez materiału, a w licznych przypadkach postępy w zakresie eksperymentowania zależą od postępów techniki.
W naszych dotychczasowych rozważaniach nie rozpatrywaliśmy jeszcze klasycznej zasady eksperymentu: zmieniać tylko jedną zmienną, utrzymując bez zmian wszystkie pozostałe. Taka reguła stwarza wiele problemów i stopniowo zobaczymy, jak są one rozwiązywane w praktyce. Organizacja eksperymentu i opracowanie wyników mają właśnie zapewnić w miarę możności przestrzeganie tej reguły.
107
Jej zasadność może być jednak zakwestionowana. Czy można wyizolować jakąś zmienną? Na płaszczyźnie teoretycznej pytanie to jest nie do rozwiązania, ale całe stulecie eksperymentowania pokazało możliwość rozwiązania tego problemu, jeśli się podejmie środki ostrożności i jeżeli uwzględnia się także wyniki otrzymane w zbliżonych warunkach. Często spostrzegamy, że to, co braliśmy za zmienną niezależną, wcale nią nie było, i że zachowanie badanego można było wyjaśnić za pomocą innych zmiennych. Jest to klasyczna trudność w dziedzinie eksperymentowania; podobnych kłopotów nie uniknęły również nauki fizyko-chemiczne i biologiczne.
Jeśli nawet odpowiedź na postawione pytanie jest twierdząca, to okazuje się, że nie zawsze łatwo jest wyizolować zmienną. Możliwe są wówczas dwa podejścia. Jedno polega na zneutralizowaniu zmiennej(-ych), których nie można utrzymać jako stałych; zobaczymy, jakie konkretne środki pozwalają to osiągnąć. Drugie podejście, nowsze, to przygotowanie planów eksperymentalnych z wieloma zmiennymi, a analiza wariancji umożliwia określenie ich względnego wpływu na wyniki (patrz s. 117). Ale co z kontrolą innych zmiennych? Jeśli chodzi o zmienne sytuacyjne, to możemy je zaplanować, osobowość jednak nie jest robotem, który wykonuje całymi dniami, a nawet latami, stereotypowe zadania. Uwaga, motywacja, stan gotowości osoby badanej podlegają ciągłej zmienności. Te fluktuacje tłumaczą, dlaczego co chwila zmieniają się reakcje jednostki, co prawda w pewnych granicach. Jak się przekonamy, statystyka pozwala odróżnić w dobrze skonstruowanym eksperymencie to, co istotne, od spraw drugorzędnych.
Zanalizujemy obecnie problemy związane ze zmiennością zmiennych niezależnych (takich jak np. sytuacja czy osobowość) i zmiennych zależnych (reakcja).
Każda sytuacja ma dwa zasadnicze aspekty: środowisko, tzn. warunki, w których podmiot ma coś zrobić, oraz zadanie, określone przez materiał, na którym podmiot ma wykonywać działania w zależności od otrzymanych poleceń (instrukcji).
A) Środowisko. — Można w nim wyróżnić dwa aspekty:
a) Środowisko fizyczne. Wyznaczają je warunki sensoryczne i przestrzenno-czasowe, tzn. ramy, w których osoba badana ma wykonać pewne zadanie. Te warunki powinny być bardzo starannie kontrolowane, ponieważ mogą wywierać bezpośredni lub pośredni wpływ na jej zachowania.
Wpływ jest bezpośredni, gdy warunki środowiska nakładają się na bodźce właściwe dla zadania. Tak jest np. w przypadku wszelkich eksperymentów dotyczących słuchu, kiedy to hałas w pomieszczeniu modyfikuje warunki eksperymentu. W licznych eksperymentach z zakresu percepcji wzrokowej oświetlenie oraz tło, na którym pojawiają się właściwe bodźce — są zmiennymi, których nie można pominąć. Oto dlaczego laboratoria dysponują pokojami dźwiękoszczelnymi, pokojami zaciemnianymi lub z kontrolowanym oświetleniem.
Przykład z zupełnie innej dziedziny — rozmieszczenie przestrzenne osób badanych może mieć bezpośredni wpływ na zachowanie jednostek lub grup. W badaniach dynamiki grupowej
108
układ stołów jest specjalnie pomyślany, aby złagodzić możliwe niedogodności.
Wpływ jest pośredni, jeśli środowisko nie modyfikuje warunków zadania, lecz oddziałuje na podmiot, bardziej lub mniej zmieniając jego nastawienie uczuciowe wobec zadania (atmosferę), jego motywację, zmęczenie0.
W ostatnich dekadach tymi czynnikami bardzo interesował się przemysł. Niewątpliwie środowisko nabiera coraz większego znaczenia, w miarę jak staje się ono coraz bardziej sztuczne. Krańcowym przykładem jest obecnie przypadek kosmonautów w ich „kabinie". Nawet w laboratorium nie można nie doceniać tych problemów.
b) Środowisko społeczne. Obecność eksperymentatora i współtowarzyszy jest bardzo ważną zmienną sytuacyjną. Nie będziemy się nad tym rozwodzić, ponieważ to, co powiedzieliśmy na s. 98, odnosi się również do eksperymentu. Tworzy to całą sferę problemów specyficznych dla psychologii społecznej. Często trzeba neutralizować owe zmienne środowiskowe, ale jest to możliwe tylko wtedy, kiedy znamy naturę ich oddziaływania; wiele eksperymentów nie stawia sobie innego celu poza studiowaniem owej zmiennej niezależnej, której skutków nie można przewidzieć a priori. Zasadą przestrzeganą w tych eksperymentach jest utrzymywanie w stanie nie zmienionym wszystkich innych warunków i różnicowanie jedynie rodzaju otoczenia społecznego. Możliwy wpływ nie jest jednak wartością absolutną — zależy on od zadania, a niekiedy od osobowości badanego. Weźmy przykład ze środowiska uniwersyteckiego. Są studenci, którym dobrze pracuje się w bibliotekach, innym zaś — źle. Ani w tej dziedzinie, ani w wielu innych nie możemy się obecnie pokusić o szersze uogólnienia.
B) Zadanie. — Określają je formy aktywności badanego — lub jeśli kto woli: materiał, który może odgrywać bardzo ważną rolę lub sprowadzać się do minimum — oraz instrukcja, stanowiąca istotną część eksperymentu. Poprzez instrukcję eksperymentator określa sytuację tak, jak postanowił ją zdefiniować, nadaje jej takie, jak chce, znaczenie. Ponadto precyzuje ona rodzaj oczekiwanej odpowiedzi (szybka reakcja, uczenie się, rozwiązywanie problemu), która może być określona bądź nieokreślona, w zależności od badanych problemów. Instrukcja ustala także pewien poziom motywacji, wskazując wagę, jaką eksperymentator przywiązuje do osiągnięć i do ewentualnych porażek, jednym słowem — do odpowiedzi.
Wreszcie instrukcja ma na celu umożliwienie wszystkim osobom badanym podejście do zadania w jak najbardziej zbliżonych warunkach.
Zredagowanie jej nie zawsze jest łatwe. Eksperymenty dotyczące stałości kształtu przedstawiają pod tym względem wyraźną trudność: powiedzieć osobie badanej, aby odtworzyła to, co widzi, brzmi wieloznacznie, zważywszy, że w zależności od postawy albo zobaczy ona przedmiot w jego kształcie fizycznym, albo też projekcję.
109
Rozsądek nakazuje wypróbowanie instrukcji, oszlifowanie jej w eksperymentach wstępnych, tak żeby była rozumiana w sposób jednoznaczny.
C) Zmiany jakościowe oraz ilościowe. — Różnego typu sytuacje można zmieniać w rozmaity sposób. Zmiana jest ilościowa, jeśli zmienna przybiera różne wartości, które można uszeregować na kontinuum. Ta forma klasycznej zmienności najbardziej zaowocowała w naukach fizyko-chemicznych, natomiast nie zawsze jest ona możliwa w psychologii; jednakże stosowanie tej formy nieustannie się rozszerza. Fizyczna zmienność warunków środowiska — to przypadek najprostszy i najbardziej popularny.
Czynnik ilościowy nie sprowadza się tylko do intensywności. Z ilością mamy również do czynienia w przypadku: długości materiału do wyuczenia się (np. czas t na nauczenie się listy słów, której długość jest równa l, wynosi t = kl2, gdzie k jest wartością stałą); liczby powtórzeń niezbędnych do osiągnięcia danego wyniku; czasu przyznanego osobie badanej na wykonanie zadania; odległości dzielącej zwierzę od wyznaczonego celu lub od kary, której może uniknąć (por. gradienty zbliżania się i unikania — J. S. Browna); częstości używania słów w języku; ilości informacji, itp. Techniki pomiarów przy użyciu skal porządkowych lub interwałowych, opracowywanych w badaniach wstępnych, zwiększają ciągle liczbę zmiennych, które można ocenić pod względem ilościowym (por. Reuchlin, 1976).
Liczne są jednak przypadki, gdy zmiana sytuacji ma charakter jakościowy. Sytuacje różnią się ze względu na jakieś przyjęte kryterium. Można w ten sposób porównać czas reakcji na światło lub dźwięk, przy czym osoba badana jest lub nie jest uprzedzana jakimś sygnałem itd. W jaki sposób skojarzenia werbalne podlegają wpływowi gramatycznych funkcji słów (rzeczowniki, przymiotniki, czasowniki itd.)? Jaki wpływ na zapamiętywanie ma to, czy materiał jest lub nie jest znaczący?
W psychologii społecznej zmiany jakościowe są najczęstsze: obecność lub nieobecność kolegi lub kierownika, zmiany kontekstów sytuacyjnych itd.
D) Organizacja zmian. — Niezależnie od tego, czy zmiany są jakościowe, czy ilościowe, punktem wyjścia są różne sytuacje: S1, S2 itd. Kolejność ich występowania ma ogromne znaczenie. Badany podmiot po zaistnieniu reakcji na S1 nie jest już zupełnie tym samym podmiotem. Możemy mieć tu do czynienia z procesem facylitacji (np. przy uczeniu się), ale również z procesem hamowania (np. w przypadku porażki). Kolejność występowania sytuacji jest zatem bardzo ważna. Eksperymentator ma do wyboru trzy rozwiązania:
Może uważać, że kolejność zmian jest sama w sobie zmienną, i w tym przypadku ma przed sobą przynajmniej dwie zmienne niezależne, musi się więc odwołać do planu eksperymentu. Tę ogólną technikę omówimy w następnym podrozdziale (por. s. 117).
Stara się zneutralizować skutki wynikające z porządku przedstawiania zmiennych. Jest to częsty wypadek. Jeżeli zmiany wynikające z kolejności zmiennych są minimalne, okresowe i odwracalne (np. przyzwyczajenie lub przejściowe znużenie), może postąpić w trojaki sposób:
110
Nie brać pod uwagę tej zmiennej. Taka postawa jest uzasadniona jedynie w eksperymentach wstępnych albo wtedy, kiedy zmiany jakościowe pozwalają przewidzieć uboczne skutki kolejności (np. kolejność słów w teście badającym swobodne skojarzenia).
Neutralizować skutki kolejności za pomocą metody równoważenia, zwanej również metodą rotacji. Polega ona na odwrotnej kolejności przedstawiania niż dotychczasowa. Przypuśćmy, że mamy dwa bodźce: S1 i S2, które można przed stawić kolejno wiele razy w porządku naprzemiennym: S1S2 i S2S1, itd. Posłużmy się jeszcze przykładem z dziedziny psychofizyki, dzięki której metodologia psychologiczna zaczęła uświadamiać sobie swoje problemy. Kiedy próg określany jest za pomocą serii bodźców rosnących, to po niej następuje seria malejąca, aby zrównoważyć efekty seryjności. Z tego samego powodu po dopasowaniu reakcji ruchowej do bodźców począwszy od ich wartości najwyższej następuje dopasowywanie rozpoczynające się od najniższej wartości bodźca.
Rotacja naprzemienna jest uzasadniona wówczas, gdy wiele razy powtarza się te same pomiary. Jeżeli liczba tych kolejnych powtórzeń jest ograniczona, można poprzestać jedynie na zmianie lustrzanej, typu S1S2S2S1, gdzie zakłada się, że efekt porządku S1 strzałka S2 zostanie zrównoważony przez porządek S2 strzałka odwrotna S1. Można też uniknąć takiego założenia, uciekając się do równoważenia, które oddziałuje już nie na jedną, lecz na dwie osoby badane. Pierwszy badany poddawany jest próbom np. w porządku S1S2S2S1, drugi zaś — w porządku S2S1S 1S2- W jednym z eksperymentów (Fraisse, 1961a), w którym mieliśmy do czynienia z czterema zmianami uszeregowanymi po dwie (S1S2s1s2), posłużyliśmy się następującym równoważeniem w odniesieniu do czterech osób badanych:
s1s2S1S2S2S1s2s1,
s2s1S2S1S1S2s1s2
S1S2s1s2s2s1S2S1
S2 S1s2s1s1s2S1S2
Wystarczy posłużyć się wówczas czterema badanymi lub wielokrotnością liczby „4", aby otrzymać plan zrównoważony, w którym można sumować otrzymane wartości, zakładając, że efekt kolejności został odpowiednio zrównoważony.
— Zneutralizować efekt kolejności, przedstawiając bodźce w przypadkowym porządku i zmieniając ten porządek w kolejnych seriach. Jest to zasada metody stałych podniet w psychofizyce. Jeśli można stosować wobec tej samej osoby badanej wiele serii, to można też zmieniać porządek w odniesieniu do kolejnych badanych. Metoda ta pozwala oczekiwać, że przypadkowe efekty kolejności wzajemnie się zneutralizują. Badacze w coraz mniejszym jednak stopniu zawierzają ślepemu przypadkowi, z góry organizują więc przypadek poprzez losowanie lub posługując się tabelami liczb losowych (Fisher, Yates, 1957).
c) Gdy zmiany spowodowane kolejnością zmienności są znaczące, trwałe i mniej lub bardziej nieodwracalne, wówczas poprzednio wymienione metody nie znajdują zastosowania.
Rozwiązanie polega wtedy w zasadzie na odwołaniu się do dwóch grup (lub większej liczby) badanych. Jedna osoba na przykład zostanie poddana badaniu w sytuacji S1, inna — w sytuacji S2 itd. To podejście z powodzeniem zastosował
Woodrow (1934) dla określenia wielkości przedziału indyferencji w percepcji czasu, tzn. przedziału, który nie jest ani przeceniany, ani niedoceniany. Owa wartość zależy tak bardzo od zastosowanych serii, że wszelka inna postać eksperymentu przyniosłaby niepewne rezultaty. Woodrow pokonał tę trudność jedynie w ten sposób, że w odniesieniu do każdego przedziału czasu posłużył się odrębnymi grupami badanych (por. w tym tomie: P. Fraisse Percepcja i ocena czasu). Ogólnie rzecz biorąc, można zresztą posługiwać się wieloma grupami, aby uniknąć metody równoważenia i rotacji, ale ta procedura zajmuje dużo czasu. Należy ją natomiast stosować wtedy, kiedy te same osoby badane muszą kolejno przejść przez kilka prób, które mają wywołać jakieś trwałe zmiany. Staje się ona zresztą bardziej złożona. Tak jest np. w przypadku uczenia się. Weźmy klasyczny przykład: Czy zmiana rodzaju aktywności między uczeniem się a przypominaniem zmieni to ostatnie? Możliwe są w zasadzie dwa podejścia:
Te same osoby badane powtarzają wiele razy eksperyment, ucząc się za każdym razem innego materiału, uznanego jednak za równoważny; modyfikacji podlegają jedynie czynności między uczeniem się i przypominaniem. W tym przypadku można się wszakże obawiać przystosowania się do sytuacji, umyślnych przypomnień między dwoma etapami eksperymentu, interferencji materiałów nazbyt podobnych.
Tworzy się dwie grupy badanych, które uczą się tego samego materiału, lecz których czynności między uczeniem się a przypominaniem nie są jednakowe. W tym przypadku różnicę między wskaźnikami przypominania przypisuje się temu właśnie zróżnicowaniu czynności, pod warunkiem, sformułowanym już w naszym poprze dnim przykładzie, że grupy będą równoważne. Temu ważnemu problemowi po święcimy następny podrozdział. Dodajmy tutaj, że w tym typie planów eksperymentalnych jedną grupę uważa się często za kontrolną0.
Przytoczmy przykład badań nad transferem w procesie uczenia się. Czy pierwsze uczenie się ułatwia drugie uczenie się innego materiału? Czy istnieje na przykład przenoszenie wprawy w uczeniu się na pamięć w języku I na takież uczenie się w innym języku (II)? Konieczne są wówczas dwie równoważne grupy, a plan eksperymentu jest na ogół następujący:
Grupa eksperymentalna
Pretest w języku II — trening w języku I — posttest w języku II.
Grupa kontrolna
Pretest w języku II — brak treningu — posttest w języku II.
Plan ten można uzasadnić w następujący sposób:
a) Grupa kontrolna jest niezbędna, ponieważ w czasie treningu w języku I, zwłaszcza jeśli ten trening trwa długo, a tym bardziej jeśli był włączony w zajęcia szkolne, osoby badane mogły z różnych powodów poczynić postępy w uczeniu się na pamięć w języku II. Czy więc owe postępy należy zawdzięczać specjalnemu treningowi, czy też czynnikom bardziej ogólnym?
112
Grupa kontrolna, poddana posttestowi po jednakowo długo trwającym treningu, pozwala odpowiedzieć na to pytanie.
b) Pretest spełnia dwie fukcje: sprawdzania postępów między pretestem i posttestem oraz weryfikacji równoważności dwóch grup ze względu na badaną zależność.
Metoda grup kontrolnych jest wykorzystywana w sposób klasyczny za każdym razem, gdy badamy wagę wpływu sytuacji na zachowanie (specyficzne efekty uczenia się, skutki farmakodynamiczne, zmiany wprowadzone do środowiska lub w zadaniach wykonywanych w warsztatach bądź biurach itp.).
Jest to problem delikatny, a równocześnie fundamentalny. Dwie grupy nigdy nie są absolutnie równoważne, ale jak można osiągnąć wystarczający poziom równoważności?
Oto podstawowa zasada: dwie grupy muszą być równoważne przynajmniej w odniesieniu do badanych problemów — grupa dzieci w tym samym wieku, tej samej płci, o tym samym poziomie umysłowym, podobne przypadki patologiczne itp.
Pierwszy problem, który trzeba rozwiązać i który wymaga niekiedy, by mu poświęcić wstępną fazę eksperymentu, polega na określeniu, jakie są te istotne zmienne, których równoważność ma być skontrolowana. Czy jest to poziom intelektualny? Czy poziom społeczno-ekonomiczny? A może jakieś cechy charakteru?
Gdy ta pierwsza kwestia zostanie rozwiązana, trzeba znaleźć właściwe kryteria (niekiedy testy) równoważności, a problem staje się bardziej delikatny, gdy przechodzimy od zmiennych biologicznych do zmiennych społecznych lub zmiennych osobowościowych.
W praktyce postępuje się często w taki oto sposób. Aby utworzyć grupy równoważne, wychodzi się od populacji już jednorodnej pod wieloma względami, obejmującej np. dzieci w danym wieku, z tej samej dzielnicy, studentów z danego kierunku i na określonym poziomie, robotników wykonujących ten sam zawód itp. To początkowe udogodnienie stanie się ograniczeniem w fazie końcowej. Otrzymane wyniki będą dotyczyły jedynie badanej populacji. Rzadko jednak zdarzają się badania, w których można by wykorzystać dwie równoważne próby tak, żeby były reprezentatywne dla populacji danego kraju. A nawet w takim przypadku trudno byłoby ekstrapolować otrzymane wyniki, np. z Francji na Chiny.
Wychodząc od jakiejś określonej populacji, możemy postępować w różnoraki sposób, zależnie od pożądanego stopnia równoważności.
A) Wybiera się losowo osoby badane z danej populacji. Jeśli jest ona dostatecznie jednorodna z punktu widzenia badanych zmiennych, można się spodziewać, że nieuniknione różnice indywidualne zostaną wyrównane. Ta metoda jest tym bardziej wiarygodna, im większą liczebność mają utworzone grupy i im bardziej jednorodna jest populacja. Popełniliśmy jednak duży błąd zwracając się przy pomiarze złudzeń wzrokowych w percepcji kształtów geometrycznych do mieszkańców domu akademickiego,
113
reprezentujących różne kierunki studiów. Okazało się, że ta populacja nie mogła być uważana za jednorodną: studenci kierunków ścisłych i humanistyki uzyskiwali w badaniach zupełnie odmienne wyniki (Fraisse, Vautrey, 1956).
B) Jeśli znamy zmienne, które nieodzownie trzeba skontrolować, można z tego punktu widzenia zweryfikować równoważność grup. Najprostszy przypadek przytoczyliśmy powyżej (s. 112), mianowicie przypadek jednorodności lub podobieństwa próby, na której oparto równoważenie, oraz tej, która stanowi przedmiot eksperymentu.
Jednakże w tym przypadku mogą wystąpić różne stopnie równoważności:
można się zadowolić równoważnością średnich z dwóch grup. Równoważność jest pełna wtedy, gdy brak istotnej różnicy między obydwiema grupami;
można też wymagać, aby poziomy wykonania pretestu były równoważne ze względu na średnią i na wariancję;
można wreszcie utworzyć grupy zwane parzystymi lub połączonymi w pary. Na podstawie jednej lub wielu prób wstępnych badane osoby, które uzyskały podobne wyniki, przydziela się odpowiednio po jednej do każdej z grup. Najdoskonalszą możliwą równoważność osiągamy w przypadku bliźniąt jednojajowych, gdy każdy członek pary zostaje przydzielony do jednej z dwóch grup.
Osobowość stanowi integrację różnorodnych zjawisk i sił; niektóre z nich mogą być wywołane i zmodyfikowane w wyniku działalności eksperymentatora, natomiast jeśli chodzi o inne, to można tylko wykorzystać zmiany przywołane, dokonane przez przyrodę czy społeczeństwo.
A) Zmiany „wywołane". — a) Zmiany biologiczne: możliwe jest często oddziaływanie na fizjologiczne lub psychofizjologiczne składniki zachowania. Zacytujmy kilka przykładów:
Oddziaływania farmakodynamiczne na osoby „normalne" lub na chorych: leki odurzające mogą wpływać na inteligencję (kwas glutaminowy), na emocjonalność (leki uspokajające, tzw. neuroleptyki), na wydajność (amfetamina) itd.
Poprzez deprywacje lub nasycenie, poprzez oddziaływania farmakodynamiczne lub sytuacje społeczne można wpływać na motywacje pierwotne (np. głód, pragnienie, seks).
Modyfikacje w zakresie stymulacji mogą wpływać na organizm pośrednio, poprzez swe oddziaływania ogólne na cały organizm. Tak jest m.in. w przypadku skutków przedłużającej się deprywacji sensorycznej (Bexton, Heron i Scott, 1954).
Rozróżnienie pomiędzy wpływem bezpośrednim i pośrednim jest niekiedy sprawą delikatną.
b) Zmiany psychologiczne: eksperymentator ma pewien margines wpływu na sposób ujmowania sytuacji przez osobę badaną. Przytoczymy dwa najbardziej oczywiste przypadki:
— Wpływ na postawy. Jak już mówiliśmy (por. s.96), badany musi dokonać wyboru
114
z całokształtu zjawisk danej sytuacji. Zadaniem instrukcji jest właśnie ukierunkowanie tego wyboru. Zmieniając zarazem instrukcję i postawy, możemy badać skutki tej zmiennej. Pionierzy psychologii eksperymentalnej odkryli różnice, jakie powoduje nastawienie motoryczne lub sensoryczne w szybkości czasu reakcji. Najnowsze prace zajmowały się wpływem postaw kierowanych lub spontanicznych na percepcję, pamięć, rozwiązywanie problemów.
— Wpływ na motywację. Omawialiśmy już tę sprawę, ale tym razem chodzi o motywację zmienianą bezpośrednio przez instrukcję, która podnosi (lub nie podnosi) wartość wyników, jakie mają być osiągnięte, posługując się klasycznymi wzmocnieniami: motywacją społeczną („Ludzie Twego pokroju osiągają taki to a taki wynik"); zainteresowaniem wynikami szkolnymi lub bodźcami finansowymi („Wynik będzie się liczył przy egzaminie" lub „Otrzymasz taką to a taką nagrodę za takie to a takie wykonanie"); zainteresowaniem samym sobą (osoba badana jest informowana o swoich wynikach albo po prostu o sukcesie lub porażce. Podawane wyniki mogą być prawdziwe, ale też niekiedy są „podrabiane", aby stworzyć zgodnie z zamierzeniem odpowiednią liczbę sytuacji powodzenia lub porażki).
Tak więc badamy wpływ poziomu motywacji na wszelkie rodzaje zachowań, ale także konflikty tych motywacji itd.
— Oprócz wyraźnego oddziaływania eksperymentatora na osobę badaną trzeba sobie zdawać sprawę z jego utajonego wpływu. Badany nie jest w eksperymencie osobą bierną; snuje on hipotezy dotyczące sytuacji i oczekiwań eksperymentatora. Praktyka pokazuje, że może być do tego stopnia konformistą, iż zadaje cierpienie innej osobie badanej, jeśli wymaga się od niego odgrywania roli eksperymentatora (eksperyment Milgrama, 1974). Ogólnie biorąc, zachowanie eksperymentatora oraz hipotezy osoby badanej doprowadzają do takiego ukierunkowania aktywności, iż rezultaty odpowiadają oczekiwaniom eksperymentatora. Zostało to nazwane efektem Rosenthala (1966).
B) Zmiany „przywołane". — Nie można zmieniać wieku, płci, temperamentu i charakteru, uprzedniego doświadczenia, środowiska społecznego, samooceny itp. osób badanych. A tymczasem wszystkie te zmienne mają ogromny wpływ na ich zachowania. Aby je wykryć, wystarczy posłużyć się różnicami spowodowanymi przez naturę i społeczeństwo. Wystarczy wówczas utworzyć dwie lub wiele grup, które będą się charakteryzowały w różnym stopniu jakąś rozpatrywaną cechą. Jest to klasyczna metoda psychologii różnicowej, ale jeśli nie ogranicza się do stwierdzania i pomiaru różnic, jest także jedną z metod psychologii eksperymentalnej, ponieważ umożliwia badanie zależności między różnymi sferami osobowości. Przedmiotem psychologii jest właśnie osobowość, i nie wystarczy badać np. praw zapamiętywania, jeśli nie zamierzamy dowiedzieć się również, jak na te prawa wpływają inteligencja, charakter i zainteresowania osób badanych. Początkowo psychologia eksperymentalna nie brała pod uwagę różnic indywidualnych i niwelowała je, poszukując ogólnych tendencji, ale w drugim etapie właśnie różnice stały się przedmiotem studiów i próbowano je wyjaśniać odtwarzając je poprzez oddziaływanie na podlegające kontroli zmienne osobowościowe.
Problem pozostaje ciągle ten sam: trzeba utworzyć grupy równoważne,
115
z dodatkowym jednak utrudnieniem — grupy te, oceniane jako absolutnie równoważne pod założonymi „podstawowymi" względami, muszą być jednak różne w tym aspekcie, który zamierzamy zmieniać.
Eksperyment posuwa się naprzód kolejnymi przybliżeniami, wydobywającymi na jaw, poprzez sukcesy i porażki, owe zmienne zwane „podstawowymi".
Przytoczymy tylko jeden przykład. Wydaje się, że badania rozwojowe nie powinny nasuwać większych trudności w tych krajach, w których dobrze funkcjonują różne instytucje państwowe. A jednak bardzo trudno uzyskać dla każdego wieku grupy równoważne choćby pod względem poziomu umysłowego. Klasy siedmiolatków w danym obszarze geograficznym stanowią mieszaninę bardzo różnych jednostek, chociaż wszystkie systemy szkolne wprowadzają pewną formę selekcji. Jak odnaleźć wśród młodzieży w wieku 14 lat, a zwłaszcza wśród dorosłych, grupy porównywalne do grup siedmiolatków?
Każda reakcja osoby badanej ma pewne znaczenie, jednakże eksperymentator nie może zadowolić się dwiema reakcjami odpowiadającymi dwom stopniom zmiennej niezależnej, aby zdecydować, czy zróżnicowanie reakcji zależy, czy nie zależy od zróżnicowania zmiennej. Taki wniosek jest możliwy w fizyce, niekiedy w fizjologu, ale okazuje się nie do pomyślenia w psychologii, ponieważ nigdy nie można wystarczająco skontrolować wszystkich zmiennych S i P (sytuacyjnych i osobowościowych).
Weźmy przykładowo najprostszą reakcję: zareagować możliwie najszybciej na pojawienie się bodźca. Czas poszczególnych reakcji zmienia się tak znacząco, że psychologowie myśleli nawet, aby z tej próby zrobić test uwagi. Jeśli chcę badać wpływ siły bodźca na czas reakcji (por. Chocholle, 1969), to muszę, oczywiście, zneutralizować te przypadkowe fluktuacje, by otrzymać w każdej sytuacji wiele reakcji, których tendencje centralne można by porównać z ich wariancją, posługując się testem istotności, jak np. t Studenta. Z przytoczonej tu procedury wynika, że nasze rezultaty mają charakter probabilistyczny, ponieważ w podanym przykładzie jeden lub wiele czasów reakcji na najmniejszą intensywność bodźca mogło być dłuższych od czasu reakcji na najbardziej intensywny bodziec, podczas gdy średni czas reakcji jest krótszy w przypadku większej siły bodźca.
W ostatnim przykładzie eksperyment był możliwy z udziałem jednej osoby badanej. Natychmiast jednak nasuwa się pytanie: Czy uzyskany wynik zależy od szczególnej właściwości podmiotu, czy też ma wartość ogólną? Ten drugi punkt widzenia jest podstawowy, gdy powstaje nowa dyscyplina wiedzy0. Prowadzi to do korzystania z udziału wielu osób badanych, co jest nieodzowne, w miarę jak sytuacja staje się coraz bardziej złożona. W ostateczności podstawowe prawa sensoryczne można ustalać na jednej lub dwóch osobach
116
badanych w toku bardzo długich eksperymentów.
Z drugiej strony zwiększanie liczby badanych jest konieczne zawsze wtedy, kiedy trzeba zrównoważyć plan eksperymentu, a zwłaszcza wówczas, gdy bada się zmienne P (osobowościowe), a różnym badanym odpowiadają różne stopnie zmiennej.
Im bardziej zwiększa się liczbę pomiarów i osób badanych, tym otrzymana średnia jest bliższa wartości, którą byśmy uzyskali, gdyby owa liczba była nieskończona.
Stopień ufności, który możemy przyznać jakiejś średniej albo tendencji centralnej zależy więc od liczby wykonanych pomiarów. Trzeba wszakże pamiętać, że możliwy błąd średniej nie jest odwrotnie proporcjonalny do liczby pomiarów, lecz do ich
pierwiastka kwadratowego ( E = sigma/pierwiastek z N). Innymi słowy, jeśli zwiększymy liczbę pomiarów z 25 do 49, to zmniejszymy możliwy błąd w proporcji 5:7.
Nasz tok rozumowania w tym rozdziale był taki, jak gdyby istniała „prawdziwa" wartość reakcji, do której można by się zbliżyć, mnożąc liczbę pomiarów lub osób badanych i neutralizując wpływy zakłócające. Coraz bardziej jednak odchodzimy od takiego stawiania sprawy. Każda reakcja zależy od wielu zmiennych, może więc być jedynie mniej lub bardziej prawdopodobna, w zależności od zmienności zmiennych niezależnych. Wszelka odpowiedź ma charakter stochastyczny, toteż statystyczne opracowanie danych nie jest zabiegiem, który ma wydobywać czysty metal z rudy, lecz narzędziem pozwalającym bliżej opisać rzeczywiste zachowania.
Zmiana tylko jednej zmiennej nie zawsze okazuje się możliwa; wiele już razy natrafiliśmy na tę trudność. Dodajmy teraz, że ten typ eksperymentu nie jest idealny, ponieważ na ogół różne zmienne działają równocześnie, determinując nasze zachowania. Ten wzgląd, wraz z ułatwieniami oferowanymi przez analizę wariancji, doprowadził psychologów (w ślad za agronomami i biologami) do posługiwania się coraz bardziej skomplikowanymi planami eksperymentalnymi. W istocie, każdy eksperyment jest organizowany według pewnego planu, który jest po prostu schematem logicznym regulującym naturę i kolejność różnych faz eksperymentu. Plan najprostszy sprowadza się do porównania wyników odpowiadających dwom wartościom zmiennej niezależnej. Owe dwie wartości mogą odpowiadać różnicy ilościowej (przykład: dwa czasy trwania, dwie intensywności) bądź różnicy jakościowej (czas reakcji na jakiś dźwięk lub światło). Krańcowym przypadkiem różnicy jakościowej jest występowanie lub nieobecność danej zmiennej. Dla każdej wartości zmiennej otrzymujemy zbiór pomiarów od jednej lub wielu osób badanych. Porównania dokonuje się za pomocą testu statystycznego (t Studenta lub chi2), pozwalającego orzec, czy rezultaty otrzymane w takiej bądź innej sytuacji uprawniają do odrzucenia hipotezy zerowej, tzn. do traktowania dwóch zbiorów pomiarów
117
jako nie należących do tej samej jednorodnej całości. W tym przypadku różnicę między wynikami dwóch zbiorów pomiarów można wyjaśnić, z określonym poziomem prawdopodobieństwa, różną wartością zmiennej niezależnej. W przypadku więcej niż dwóch wartości zmiennej niezależnej porównywanie parami grup wyników trwa bardzo długo i może prowadzić do błędów.
Oczywiście, w eksperymentach funkcjonalnych, w których zmiany zmiennej niezależnej mają charakter ilościowy, nie ma już takich problemów. Najważniejszą rzeczą jest poznać sposób zmienności zmiennej zależnej lub — jeśli kto woli — jej prawo; tak jest np. w przypadku krzywej uczenia się lub krzywej zapominania. Ale inaczej rzeczy się mają w eksperymentach czynnikowych0, kiedy to różnice związane z wartością zmiennej niezależnej mają charakter jakościowy, co zdarza się bardzo często. Trzeba wówczas umieć ujawnić względną rolę jednej z tych wartości. Analiza wariancji, którą zawdzięczamy Fisherowi (1925), pozwala we wszystkich przypadkach, kiedy dysponujemy wieloma zbiorami pomiarów tej samej zmiennej niezależnej, odpowiadających różnym okolicznościom, określić istotną rolę tego lub innego zbioru pomiarów. Zasada tej analizy jest prosta, analogiczna do zasady t Studenta. Na początku traktuje się wszystkie grupy pomiarów jako należące do tej samej całości, tzn. przyjmuje się hipotezę zerową0. Oblicza się wówczas wariancję całkowitą, która stanowi po prostu sumę wariancji różnych grup pomiarów. Można to zresztą pokazać, porównując dwie oceny wariancji pomiarów. Jedna jest obliczona w taki sposób, aby nie dopuścić do interwencji wpływu ewentualnych różnic między średnimi z próbek pomiarów, uzyskanych dla różnych wartości zmiennej niezależnej. Druga ocena dopuszcza, oprócz zmian wpływających na pierwszą ocenę („błąd"), te właśnie różnice średnich. Te dwie oceny powinny być jednakowe (ich stosunek, czyli stosunek F Snedecora, przyjmuje wówczas wartość 1,00), jeśli nie ma różnic między średnimi, tzn. jeśli ta zmienna niezależna nie ma wpływu na zjawisko. W rzeczywistości można tylko wymagać, aby stosunek F nie był istotnie wyższy od 1,00, a tabela Snedecora pozwala stwierdzić, czy tak właśnie jest.
Wreszcie, analiza wariancji pozwala orzec, czy dana zmienna niezależna wywiera jakiś szczególny wpływ, bez konieczności bezpośredniego pomiaru tego wpływu. Jest to więc metoda wykrywania zmiennych wywierających wpływ.
Analiza wariancji otworzyła perspektywy stosowania eksperymentu w naukach (opartych na teorii prawdopodobieństwa). Do tej pory trudno było układać plany biorące pod uwagę więcej niż jedną zmienną niezależną. Jak widzieliśmy, sprawa polegała wówczas na neutralizowaniu wpływu drugiej zmiennej, na ogół porządku ich występowania, który mógł oddziaływać utrudniająco lub ułatwiające, czyli krótko mówiąc — prowadzić do zniekształcenia wyników.
Ten ważny krok został uczyniony w dniu, kiedy postanowiono posłużyć się różnymi, lecz równoważnymi grupami osób badanych, aby zbadać wpływ jednej zmiennej niezależnej, przy czym niektóre osoby podlegały, a inne — nie podlegały oddziaływaniu tej zmiennej.
118
Dlaczegóżby jednak nie zmierzyć jednocześnie wpływu różnych zmiennych niezależnych, jeśli zapewniona jest już równoważność grup? W takim właśnie kierunku zmierzały plany eksperymentów Fishera, pomyślane najpierw dla rolnictwa. W tej dziedzinie efektywny eksperyment musi brać jednocześnie pod uwagę co najmniej rodzaj gruntu, nawozy, ziarno. Zbyt kosztowną i często daremną rzeczą byłoby zmienianie tylko jednej z tych zmiennych. Plany eksperymentalne wkroczyły do psychologii ok. 1940 r., a obecnie stanowią część składową aktualnie stosowanej metodologii0.
A) Plany czynnikowe. — Plan jest nazywany czynnikowym, jeśli wykorzystujemy wszelkie możliwe kombinacje wartości różnych wybranych zmiennych niezależnych. Weźmy najprostszy przypadek. Postanowiono zbadać dwie wartości dwóch zmiennych niezależnych: A1 i A2 oraz B1 i B2; możliwe są cztery kombinacje (jak to pokazano w tabeli 1): A1B1 dla grupy I; A1B2 dla grupy III; A2 B1 dla grupy II; A2B2 dla grupy IV.
Tabela l
Objaśnienie zawartości tabeli: pierwszy wiersz w drugiej i trzeciej kolumnie zawiera kolejno zmienne A1 i A2, pierwsza kolumna w drugim i trzecim wierszu zawiera kolejno zmienne B1 i B2.
Pozostałe cztery pola tabeli wypełniają grupy I, II, III, IV.
Grupy I, II, III, IV muszą być równoważne. Można by zresztą wyobrazić sobie, że te same 4 osoby badane podlegają czterem sytuacjom, gdyby dało się przyjąć, że kolejność przechodzenia przez te sytuacje nie ma żadnego znaczenia.
Przytoczymy przykład konkretyzujący ten problem. Przypuśćmy, że zamierzamy badać wpływ oczekiwania na czas reakcji i ustalamy dwa różne czasy oczekiwania: 20 s (A1) i 60 s (A2) i dwa warunki, które nazwiemy oczekiwaniem obojętnym — B1 (czas zwykłej reakcji prostej) i oczekiwaniem połączonym z lękiem — B2 (reagując osoba badana aplikuje sobie prąd elektryczny).
Plany takie zapewniają trojaką korzyść (Reuchlin, 1953):
Każdy pomiar lub każda grupa pomiarów przyczynia się do rozwiązania dwóch postawionych problemów: wpływu czasu trwania oczekiwania i natury tego oczekiwania. Aby zbadać wszystkie te problemy, zmieniając przy tym za każdym razem tylko jedną zmienną, potrzeba by było nie czterech, lecz ośmiu grup osób badanych (A1 i A2 w warunkach B1, a potem B2; następnie B1 i B2 w przypadku A1 i potem w A2).
Podstawa wnioskowania jest szersza. W naszym przykładzie badany jest wpływ dwóch czasów trwania oczekiwania na dwie różne sytuacje oczekiwania. Można więc w konsekwencji przegrupować wyniki i sprawdzać je oddzielnie:
119
wpływ krótkiego oczekiwania (A1), grupa I + grupa III;
wpływ długiego oczekiwania (A2), grupa II + grupa IV;
następnie
wpływ oczekiwania obojętnego (B1), grupa I + grupa II;
oraz
wpływ oczekiwania z lękiem (B2), grupa III + grupa IV, i porównywać globalny wpływ natury oczekiwań.
c) Wyłania się możliwość oceny ewentualnych interakcji badanych zmiennych. Mówimy, że występuje interakcja dwóch zmiennych niezależnych, jeśli wpływ jednej z nich na zmienną zależną jest zdeterminowany wartością drugiej. W naszym przypadku mogłoby to oznaczać, że wpływ natury oczekiwania zależy od czasu trwania tego oczekiwania, że np. w porównaniu z oczekiwaniem obojętnym oczekiwanie z lękiem ma odmienny wpływ na czas reakcji, w zależności od tego, czy czas ten jest krótki, czy długi. Aby go poznać, wystarczy porównać różnicę między grupami II i I z różnicą między IV i III. Jeśli różnice w obydwu przypadkach nie są tego samego rzędu, występuje interakcja, jeśli są takie same — interakcja nie zachodzi.
Analiza wariancji pozwala odpowiedzieć na to pytanie, podobnie jak na dwa pytania dotyczące odpowiedniego wpływu każdej z dwu zmiennych. Interakcję można jednak sprawdzać tylko w przypadku planów czynnikowych takiego typu jak przytoczony przez nas, tzn. w przypadku planów kompletnych.
Taki plan czynnikowy może prowadzić do analizy wariancji według następującego schematu:
Źródło zmienności między czasami oczekiwania (A1 i A2);
między naturą oczekiwań (B1 i B2);
interakcja A i B;
wewnątrz grup (błąd eksperymentu).
Plan czynnikowy można, oczywiście, zastosować w odniesieniu do więcej niż dwóch czynników i więcej niż dwu wartości każdego czynnika, ale wówczas zwiększa się liczba klatek planu i w konsekwencji jego nieelastyczność. W przypadku dwu zmiennych i trzech różnych ich stopni mielibyśmy 3x3 = 9 klatek; w przypadku trzech zmiennych i dwóch ich stopni otrzymalibyśmy 2x2x2 = 8 klatek; w przypadku trzech zmiennych o trzech wartościach byłoby 3 x 3 x 3 = 27 klatek. Posłużmy się sformułowaniem ogólnym: w przypadku dwóch czynników o odpowiednich wartościach K i L mielibyśmy plan z KxL klatkami; w przypadku trzech czynników o odpowiednich wartościach K, L i M otrzymalibyśmy plan z K x L x M klatkami, itd.
W przytoczonym przez nas przykładzie przyjęliśmy dwie zmienne niezależne odpowiadające sytuacji, ale plan czynnikowy o dwóch zmiennych oferuje również możliwość badania interakcji zachodzącej między sytuacją a osobowością. Możemy zatem badać wpływ dwóch czasów oczekiwania (długiego i krótkiego w przypadku oczekiwania obojętnego) na czas reakcji w zależności od dwóch kategorii osób badanych, odznaczających się dużą lub małą stałością emocjonalną. Te dwie kategorie zostają wyróżnione w badaniu wstępnym, którego zadaniem jest pomiar stałości emocjonalnej. Plan taki przedstawia tabela 2.
120
Tabela 2
W tabeli podano grupy dla oczekiwania krótkiego OK i długiego OD przy stałości emocjonalnej małej SEM i dużej SED:
OK oraz SEM – grupa I
OK oraz SED – grupa II
OD oraz SEM – grupa III
OD oraz SED – grupa IV
Grupy I i III są równoważne i składają się z osób o małej stałości emocjonalnej; analogicznie, grupy II i IV obejmują badanych o dużej stałości emocji. Można by zresztą zaproponować kolejne kombinacje obydwu planów. Mielibyśmy wówczas trzy zmienne po dwa stopnie każda, co dałoby plan zawierający 2x2x2 = 8 klatek i wymagający ośmiu badanych grup (patrz tab. 3).
Tabela 3
Tabela opisuje osiem grup o następujących cechach: oczekiwaniu obojętnym, krótkim lub długim OOK lub OOD; oczekiwaniu z lękiem, krótkim lub długim OLK lub OLD; stałości małej lub dużej SM lub SD:
OOK oraz SM – grupa I
OOK oraz SD – grupa II
OOD oraz SM – grupa III
OOD oraz SD – grupa IV
OLK oraz SM – grupa V
OLK oraz SD – grupa VI
OLD oraz SM – grupa VII
OLD oraz SD – grupa VIII
B) Plany w postaci kwadratu łacińskiego. — Plan czynnikowy jako jedyny z planów pozwala badać interakcję dwóch lub większej liczby zmiennych; widzieliśmy jednak, że kompletna kombinacja wielu zmiennych o wielu wartościach prowadzi szybko do eksperymentów, które trudno jest realizować. Można jednak zachować pewne korzyści planu czynnikowego upraszczając procedurę. Do tego celu służy właśnie plan w postaci kwadratu łacińskiego. Zasadza się on na tym, że każda para modalności powinna być zrealizowana tylko jeden raz. Stosuje się go wtedy, kiedy chce się badać jednocześnie trzy zmienne, z których każda ma kilka stopni zmienności.
W praktyce organizuje się eksperymenty w taki sposób, że wiersze i kolumny odpowiadają jednej zmiennej stałej, przy czym każdy wiersz i każda kolumna obejmują trzy modalności trzeciej zmiennej. A więc mamy eksperyment z trzema zmiennymi, z których każda ma trzy modalności0. Odpowiedni plan czynnikowy obejmowałby 27 klatek. Plan w postaci kwadratu łacińskiego ma ich tylko 3x3 i przedstawia się następująco:
K1K2K3 — to modalności pierwszej zmiennej;
L1L2L3 — to modalności drugiej zmiennej;
ABC0 — to modalności trzeciej zmiennej (patrz tab. 4).
121
Tabela 4
Opis tabeli: na początku każdej z trzech kolumn są modalności pierwszej zmiennej: K1 K2 K3, na początku każdego wiersza są modalności drugiej zmiennej: L1 L2 L3, na przecięciu wierszy i kolumn są modalności trzeciej zmiennej: A B C.
Czyli odczytujemy:
L1 + K1 wynik odczytu A
L1 + K2 wynik odczytu B
L1 + K3 wynik odczytu C
L2 + K1 wynik odczytu B
L2 + K2 wynik odczytu C
L2 + K3 wynik odczytu A
L3 + K1 wynik odczytu C
L3 + K2 wynik odczytu A
L3 + K3 wynik odczytu B
A, B i C odnajdujemy w każdym wierszu i w każdej kolumnie0. Ten plan jest w zasadzie jedynie ulepszeniem planów, w których zmieniano losowo jedną zmienną, aby ją zneutralizować. To, że wiersze i kolumny są jednorodne, zapewnia możliwość trzykrotnego przegrupowania wyników w zależności od wierszy, kolumn i liter, co pozwala badać wpływ trzech zmiennych.
Rozważmy ponownie nasz przykład ze s. 119 — 120. Jeśli A i B — to odpowiednio oczekiwania krótkie i długie, plan w postaci kwadratu łacińskiego będzie miał 4 klatki (tab. 5), zamiast ośmiu — jak w planie czynnikowym.
Tabela 5
W tabeli kolumny to stałość mała lub duża: SM, SD; wiersze to oczekiwanie obojętne, bądź z lękiem OO, OL.
OO + SM – wynik odczytu w tabeli – A
OO + SD – wynik odczytu w tabeli – B
OL + SM – wynik odczytu w tabeli – B
OL + SD – wynik odczytu w tabeli – A
Jeśli nie można w tym przypadku zbadać interakcji, to można zneutralizować jej efekt, mnożąc ewentualne odmiany planów w postaci kwadratu łacińskiego. Tak więc porządek AB może stać się porządkiem BA, a BA może stać się AB (więcej szczegółów na ten temat — patrz Reuchlin, 1953, s. 71).
Raz jeszcze zmienne mogą odnosić się jedynie do sytuacji lub odwrotnie, włączać jednocześnie zmienne S i zmienne P. W każdej klatce można wykorzystać te same osoby badane (lub nawet jedną z nich), jeśli powtarzanie i kolejność eksperymentów nie stanowią problemu. W przeciwnym przypadku wykorzystuje się grupy badanych uznane za równoważne.
C) Plany w postaci kwadratu grecko-łacińskiego. — Plan w kształcie kwadratu łacińskiego pozwala wziąć pod uwagę trzy zmienne. Plan w postaci kwadratu grecko-łacińskiego umożliwia uwzględnienie czterech zmiennych. Zasadza się on na połączeniu z każdą literą łacińską planu o trzech zmiennych — litery greckiej, która odpowiada wartościom czwartej zmiennej niezależnej. Rozkład liter greckich podlega temu samemu prawu co rozkład liter łacińskich, tzn. powinien być kompletny w każdym wierszu i w każdej kolumnie,
122
tak że każde wystąpienie trzeciej zmiennej (litera łacińska) pojawia się tylko raz w połączeniu z wystąpieniem czwartej zmiennej (litera grecka). Na przykład dla trzech wartości każdej z czterech zmiennych można ułożyć następujący plan:
A alfa B beta C gamma
E gamma C alfa A beta
C beta A gamma B alfa
Istnieją plany jeszcze bardziej skomplikowane, ale wszystkie opierają się na tej samej zasadzie: należy przegrupować wyniki cząstkowe i porównać je z całością pozostałych rezultatów, przy czym analiza wariancji nie jest jedynym narzędziem statystycznym, ale jest niewątpliwie narzędziem najlepiej dostosowanym.
Konieczna jest jasność poglądów w kwestii użyteczności tych planów. Pozwalają one zdać sobie sprawę, czy dana zmienna niezależna ma dający się wyrazić wpływ, lecz nie pozwalają dowieść, na czym polega jej oddziaływanie na zmienną zależną, tzn. nie można na ich podstawie sformułować prawa. Plany z wieloma zmiennymi mają swój własny cel wówczas, gdy mogą doprowadzić do jakiejś decyzji praktycznej, jak np. w rolnictwie czy w psychologii stosowanej. W naukach podstawowych stanowią one jedynie etap badań, a testy istotności oddziaływania lub interakcji zmiennych powinno się zawsze interpretować zgodnie z naszą ogólną wiedzą psychologiczną.
Między teorią a praktyką istnieje przepaść, której nie potrafią usunąć najbardziej kompletne przedsięwzięcia. We wszystkich naukach uczymy się eksperymentować na ćwiczeniach odbywanych pod kierunkiem wykładowcy. Nie bez pożytku może być jednak parę ogólnych uwag.
A) Kontrola zmiennych. — Jeżeli celem eksperymentu jest ujawnienie oddziaływania jednej lub wielu zmiennych niezależnych na jakąś zmienną zależną, eksperymentator (E) musi szczególnie zatroszczyć się o kontrolę wszystkich zmiennych.
a) Zmienne S (sytuacyjne): wyposażenie laboratorium (pokoje dźwiękoszczelne, pokoje zaciemnione lub z regulowanym oświetleniem) ma za zadanie kontrolę własności środowiska, natomiast różnorakie urządzenia wyznaczają zadania. Przygotowany materiał musi być praktyczny oraz odpowiedni do postawionego problemu. Jakkolwiek rozwaga, doświadczenie w pracy umysłowej i praktyka pozwalają na oszczędność czasu i pieniędzy, niemniej jednak nie zaszkodziłoby, gdyby eksperymentator oraz przygotowani współpracownicy byli pierwszymi osobami badanymi w takim eksperymencie i mogli ocenić ewentualne występowanie zmiennych powodujących zakłócenia.
Z drugiej strony, jeśli osoby badane nie są obznajmione z praktyką psychologiczną, to otoczenie i materiał eksperymentalny nie powinny przynajmniej wywoływać niepokoju swym wyglądem. Wreszcie, eksperymentator nie powinien zapominać, że sam jest jedną ze składowych sytuacji globalnej. Wyjaśniliśmy to już na s. 98.
123
b) Zmienne P (osobowościowe): są one bardziej subtelne i bardziej złożone od poprzednich zmiennych.
Eksperymentator musi powiadomić osobę badaną, jakie czeka ją zadanie. Tej informacji udziela za pomocą instrukcji. Przygotowanie instrukcji jest rzeczą bardzo ważną. Jeśli jest wspólna dla wszystkich badanych osób, to musi być przygotowana na piśmie i nie ulegać zmianie po rozpoczęciu eksperymentu. Od instrukcji zależy nie tylko zrozumienie zadania, ale także zamierzeń eksperymentatora; jedno i drugie przyczynia się do utrwalenia postawy badanych, która powinna być możliwie jak najbardziej niezmienna i jednolita. Czy nie trzeba by zastąpić eksperymentatora magnetofonem? Nie jest to niemożliwe, lecz rzadko bywa pożądane, ponieważ osoby badane mogą mniej się koncentrować; wydaje się im wówczas, że to ich nie całkiem dotyczy.
Instrukcja powinna być „dotarta", tzn. wcześniej wypróbowana na kilku osobach. Nie zawsze łatwo jest się wyrazić w sposób jasny i jednoznaczny. Instrukcję można powtórzyć, ale należy unikać komentowania jej. Gdy jest gotowa, najlepiej nauczyć się jej na pamięć i prezentować ją wolno i z przekonaniem.
Instrukcja stanowi część całościowo zdefiniowanej sytuacji eksperymentalnej i powinna zapewnić współdziałanie osoby badanej. Już rekrutacja osób badanych jest bardzo ważnym etapem. Jeśli nie przeprowadza jej bezpośrednio eksperymentator, lecz odpowiedzialni reprezentanci ugrupowań lub instytucji, trzeba uważać, w jaki sposób te osoby postronne mogą przedstawiać eksperyment ewentualnym osobom badanym. W szczególności eksperymentator musi podjąć decyzję, czy osoby badane mają znać, czy też nie, prawdziwy cel eksperymentu. W tej materii nie ma jakiejś ogólnie przyjętej reguły; wszystko zależy od zastosowanych zmiennych. Dodajmy jeszcze, że wyjaśnienia ustne nie zawsze są wystarczające. Podobnie jak w niektórych testach, pożyteczne jest zastosowanie, jeśli to możliwe, kilku prób wstępnych, które by pozwoliły osobie badanej oswoić się z zadaniem, a eksperymentatorowi — sprawdzić zrozumienie instrukcji.
Współdziałać, czyli wykazywać wystarczająco dobrą wolę w realizacji zaproponowanych celów — to jedna sprawa. Druga sprawa — to być włączonym w eksperyment. W niektórych eksperymentach staramy się zmieniać albo motywację osób badanych w poszczególnych momentach badania, albo też motywację jednej grupy badanych w porównaniu z motywacją innej grupy. Jednym z klasycznych sposobów, zwłaszcza w sytuacjach szkolnych lub uniwersyteckich, jest przedstawianie jednego z zadań jako zadania nie mającego dalszych konsekwencji, a drugiego — jako przeznaczonego do mierzenia ważnej zdolności, szybkości, inteligencji, pamięci lub w ogóle wydajności. Inny sposób polega na zastosowaniu systemów nagród, a nawet gratyfikacji. Ale ten sposób jest niekiedy dość delikatny. Aby zaistniała motywacja, nagroda musi zależeć od rezultatu, co pozostaje w niezgodzie z zasadą stałego wynagrodzenia, niekiedy użytecznego (opłacanie osób badanych). Prawdą jest, że można w tym przypadku stosować — jako dodatkową zmienną — premiowanie.
Jeśli motywacja jest silna, pojawia się inna trudność: obawa porażki może przeważać nad nadzieją sukcesu. Okazuje się, że związek między motywacją ujawnianą a motywacją rzeczywistą nie jest wcale prosty.
124
Do zagadnienia instrukcji można dołączyć inne, dotyczące tego, na ile osoba badana powinna być informowana w trakcie eksperymentu o swoich wynikach cząstkowych. Zdarza się, że badany nie może nie znać swoich rezultatów (jak np. przy rozwiązywaniu problemów); najczęściej jednak nie jest on bezpośrednio informowany o jakości swojej odpowiedzi. Eksperymentator komunikujący wyniki musi wiedzieć, że zmienia postawę osoby badanej, gdy dostarcza jej punktów odniesienia. Ponadto wywołuje coś w rodzaju wewnętrznej rywalizacji, wzbudzając nastawienie na sukces lub na porażkę w zależności od poziomu aspiracji osoby badanej. Jest zresztą rzeczą możliwą i niekiedy interesującą oddziaływanie na te reakcje poprzez komunikowanie mniej lub bardziej spreparowanych wyników, świadczących zarówno o powodzeniu, jak i o porażce, jeśli osoba badana nie dysponuje wystarczającymi kryteriami oceny własnej wydolności.
c) Zmienna zależna: sprecyzowaliśmy korzyści, jakie może zapewnić rejestrowanie reakcji organizmu, mięśniowej lub werbalnej, w sposób możliwie ciągły i dostatecznie dokładny, uwzględniający zmienność badanego zachowania. Trudność, jaką odczuwa przy tym eksperymentator, zasadza się na tym, aby można było kontrolować równocześnie warunki zadania i rejestrację odpowiedzi. Niekiedy prowadzenie skomplikowanego eksperymentu wymaga obecności dwóch lub większej liczby eksperymentatorów. Jeśli eksperymentator sam zapisuje odpowiedzi, byłoby z pożytkiem, żeby wcześniej przygotował wystarczająco klarowne listy odpowiedzi, tak aby ryzyko błędu (np. wpisania cyfry w niewłaściwej kolumnie) zostało sprowadzone do minimum.
B) Oszczędność a skuteczność. — Koszty finansowe eksperymentów są często bardzo wielkie, ale koszt ludzki bywa jeszcze większy. Przygotowanie, przeprowadzenie, opracowanie wyników eksperymentu — to zajęcie powolne; trudno pozyskać do niego osoby badane i niepodobna żywić nadziei na nieograniczoną ich liczbę. Z tych wszystkich powodów lepiej jest wszystko przemyśleć przed rozpoczęciem eksperymentu, zachować ostrożność przez cały czas jego trwania, a zwłaszcza organizować eksperymenty próbne z udziałem kilku badanych osób w różnych stadiach przygotowywania materiałów i opracowywania planu eksperymentu.
Z drugiej strony, eksperyment godny tej nazwy nie może być podjęty, zanim nie ustali się metody opracowania wyników. Nie pora na dostrzeganie trudności, gdy wyniki są już zgromadzone. To właśnie wymaganie doprowadziło Fishera do opracowania planów eksperymentalnych.
Błędy mogące narazić eksperyment na kompromitację są różnego rodzaju i również w tej dziedzinie nic nie potrafi zastąpić lekcji, jaką daje praktyka.
Błędy rozumowania mogą wystąpić przy stawianiu hipotezy, jej definiowaniu, przy przechodzeniu od hipotezy ogólnej do reprezentatywnych zmiennych, podobnie jak i przy myślowym opracowywaniu wyników.
125
Również błędy statystyczne — nie mówiąc już o błędach w obliczeniach — czyhają na eksperymentatora, jeśli nie ma on wystarczających kompetencji. Przykłady: użycie nieadekwatnych testów statystycznych lub użycie ich w nieodpowiednich okolicznościach (gdy nie jest zapewniony rozkład normalny wyników lub nieodpowiedni jest dobór prób, itd.).
Chcielibyśmy zwrócić nieco uwagi na inny typ błędów, mianowicie na te, które tkwią w samej organizacji eksperymentu, zwłaszcza na zniekształcenia wynikające nieuchronnie z kolejności przedstawiania sytuacji osobom badanym. Chodzi tu o błędy nazywane systematycznymi. Ich rodzaj zależy, oczywiście, od badanego problemu, toteż sklasyfikowanie ich przyniosłoby niewiele pożytku. Postanowiliśmy przedstawić kilka najczęstszych błędów systematycznych, które można napotkać w badaniach nad percepcją. Błędy te są niejako wzorcowe, ponieważ łatwiej je wyodrębnić tu niż w innych dziedzinach. Możliwe jest w gruncie rzeczy dwojakie poznanie bodźca — poprzez zastosowanie pomiarów fizycznych oraz poprzez percepcyjne oceny podmiotu. Nawet gdy nie jest możliwy pomiar fizyczny, sam fakt stwierdzenia istotnych różnic między reakcjami wielu osób badanych stanowi wskaźnik „subiektywizmu" owych ocen.
Błędy percepcji odegrały zresztą znaczną rolę w rozwoju wiedzy psychologicznej, np. równanie indywidualne — na początku XIX w. czy też złudzenia wzrokowe — od drugiej połowy XIX w. po dziś dzień. Piaget oparł wiele swych praw dotyczących rozwoju percepcji na badaniu złudzeń (1961). Te błędy systematyczne pozwoliły również umocnić i wyklarować metodologię eksperymentalną, zwłaszcza dzięki badaniom z zakresu psychofizyki.
Przytoczmy kilka najbardziej rozpowszechnionych błędów.
A) Błąd czasu (ang. time error). — Jeśli porównujemy kolejno dwa bodźce, to na ocenę drugiego bodźca wpływa prezentacja bodźca pierwszego. Jeśli traktujemy pierwszy bodziec jako wzorcowy, a drugi — jako bodziec porównywany, to możemy powiedzieć, że punkt subiektywnej równości (PSR) różni się od wartości wzorca. Mamy wówczas do czynienia z błędem stałym, najczęściej negatywnym, tzn. PSR jest oceniany jako mniejszy od wzorca. Na przykład w serii ciężarków marny oceniać ten, który wydaje się równy pierwszemu; stwierdzamy, że drugi ciężarek jest lżejszy od pierwszego (patrz Woodworth Psychologia eksperymentalna, rozdz. XVIII).
Błąd ten zależy od siły bodźców, od dzielącego je przedziału, od ćwiczenia i oczywiście od bodźców, które można wstawić między bodziec wzorcowy i bodziec porównywany. Zależy on również od możliwej gamy bodźców porównywanych — np. Lambercier (1946) wykazał, że osoba badana ma tendencję do wybierania wartości średniej (efekt serii).
Do właściwego błędu czasu trzeba dodać wpływ kolejności samych porównywanych bodźców. Jeżeli zmienność zachodzi systematycznie od bodźca największego do najmniejszego lub odwrotnie, to występuje tendencja do spostrzegania jako dłużej trwającej modalności występującej jako pierwsza (największej lub najmniejszej). Ten sam efekt odnajdujemy przy porównywaniu przestrzenno-czasowym. Na przykład gdy porównujemy długości dwóch odcinków prostej przedstawionych równocześnie,
126
fakt, iż zaczynamy porównanie od odcinka krótszego lub dłuższego niż odcinek wzorcowy, jest przyczyną systematycznego błędu takiego właśnie typu.
B) Błędy asymilacji lub kontrastu. — Jeśli dwa porównywane bodźce są do siebie podobne, to mogą się wzajemnie do siebie jeszcze bardziej upodabniać; przeciwnie, różnice minimalne, ale dostrzeżone, są zwykle wyolbrzymiane. Prawa te odnoszą się do błędów czasu, ale mają zasięg bardziej ogólny, wykraczający poza ramy percepcji. Zjawisko to jest widoczne w złudzeniu Delboeufa: koło wewnętrzne jest oceniane jako większe od przyjętego za wzorzec, jeżeli otaczające je koło zewnętrzne jest niewiele odeń większe. Gdy różnica między dwoma kołami zwiększa się, błąd zmienia znak: małe koło jest oceniane jako mniejsze od wzorca.
Zjawisko asymilacji jest bardzo ważne; często jest ono opisywane jako redukcja ocen (szacunków) do tendencji centralnej. Widzieliśmy już, na czym polega efekt serii. Ogólnie biorąc — nie doceniamy wartości największych, a przeceniamy najmniejsze. Helson (1947) wyjaśnił to zjawisko, odwołując się do pojęcia poziomu adaptacji. Biorąc pod uwagę kontekst zastosowanych bodźców, osoba badana przyjmuje pewien poziom przystosowania, w porównaniu z którym ocenia wszystkie pozostałe podniety.
To pojęcie poziomu przystosowania pozwala przede wszystkim zdać sobie sprawę ze zjawisk zakotwiczenia. Dodatkowe doświadczenia sensoryczne wpływają zresztą na zmianę percepcji stosowanych bodźców. Na przykład, jeśli poklasyfikujemy na 9 kategorii, od najlżejszego do najcięższego, ważąc w dłoni ciężarki o wadze od 200 do 400 g, to kategoria „średnia" będzie z grubsza odpowiadała średniej geometrycznej szeregu bodźców, tj. 248 g. Jeśli jednak przed zaklasyfikowaniem każdego ciężarka porównujemy go, ważąc w ręce z ciężarkiem 90-gramowym, wówczas kategoria średnia będzie odpowiadała 186 g. Jeśli natomiast porównywany ciężarek wyniesie 900 g, kategoria średnia będzie się równać ok. 387 g. Decydują więc zjawiska asymilacji. Jednakże w pewnych przypadkach, przy bardziej zróżnicowanych wartościach, przewagę może uzyskać kontrast.
W eksperymentach dotyczących takiego zakotwiczenia jak wyżej wspomniane kontekst jest jasny. Nie trzeba jednak zapominać, że mniej lub bardziej domyślny kontekst odgrywa zawsze pewną rolę, stanowiąc ramy odniesienia. Jego znaczenie wzrasta w miarę wzrostu wieloznaczności bodźców i aspektu afektywnego zastosowanych norm. W percepcji społecznej lub estetycznej takie ramy odniesienia są podstawowe.
C) Wpływ aktywności i postaw osób badanych. — Oprócz błędów wynikających z kolejności i organizacji bodźców istnieją błędy spowodowane sposobem od działywania osoby badanej na prezentowane dane. Binet wykazał w 1895 r., że pewne złudzenia percepcyjne zwiększają się z wiekiem, można by powiedzieć — z doświadczeniem osób badanych.
Złudzenie ciężaru — Charpentiera (zwane również złudzeniem Demoora) jest tego najlepszym przykładem: z dwóch równych pozornie ciężarków tego samego typu ten, który ma mniejszą objętość, wydaje się cięższy. Inne złudzenia mają w tych
127
samych warunkach tendencje pomniejszające, jak np. złudzenie Muellera — Lyera. Fraisse (1956) i Piaget (1958), posługując się metodą tachistoskopową, odkryli, że owe prawa rozwojowe są bardziej złożone, niż to sądził Binet. Rola aktywności percepcyjnej może istotnie zostać zmodyfikowana, jeśli po prostu wpływa się na czas ekspozycji dzięki zastosowaniu tachistoskopu. Aktywność podmiotu może również być przyczyną błędu nazwanego przez Piageta błędem centracji: bodziec, na którym fiksuje się wzrok lub — bardziej ogólnie — ten, na który zwracamy uwagę (Fraisse, Ehrlich, Vurpillot, 1956), jest przeceniany w porównaniu z innymi.
Ogromny wpływ mają również postawy poprzedzające percepcję (patrz Fraisse, 1961). Uwrażliwiają one odbiór bodźców oczekiwanych (obniżenie progu). Mogą też zniekształcić percepcję zgodnie z przyjętym schematem percepcyjnym. Znaczenie lub wartość afektywna bodźców oddziałują na percepcję ich kształtu lub wielkości (np. eksperyment Brunera i Goodman, 1948, wykazujący przecenianie wielkości monet przez ubogie dzieci).
Nie leżało w naszych zamiarach sporządzenie pełnej listy błędów systematycznych, które mogą się pojawić przy każdej percepcji. Chcieliśmy dać jedynie przykład zniekształceń, jakie może spowodować kontekst sytuacyjny, postawa osób badanych, kolejność eksperymentów. Im bardziej wieloznaczny jest bodziec, tym większego znaczenia nabierają te zjawiska. Można przypuszczać, że zniekształcenia, błędy pojawiają się we wszystkich eksperymentach, lecz najczęściej brak nam obiektywnych odniesień, niezbędnych do ich wykrycia. Nie można być dość ostrożnym, gdy przeprowadza się eksperyment. Podobnie jest również przy opracowywaniu wniosków.
Najbardziej pasjonującą częścią eksperymentu jest niewątpliwie etap przekształcenia surowych danych w wyniki znaczące, dzięki zastosowaniu procedur, w których wyobraźnia i kultura naukowa odgrywają wielką rolę. Ta faza eksperymentu obejmuje trzy zasadnicze momenty: opracowanie wyników, wyjaśnianie, uogólnianie.
Gdy dysponujemy już różnorodnymi i niekiedy niezgodnymi danymi, pierwsze zadanie będzie polegało na ich uporządkowaniu, tzn. na sklasyfikowaniu otrzymanych wyników i takim ich pogrupowaniu, aby eksperymentator mógł je objąć jednym rzutem oka. Owe klasyfikacje powinny być dostosowane do zmiennych niezależnych, nie należy jednak zapominać, że tych klasyfikacji może być wiele. Aby wydobyć znaczenie (sens) wyników, trzeba mnożyć wyjaśnienia.
Trzy podstawowe narzędzia pozwalają dokonać tych pogrupowań:
128
Tabele. — Wszyscy znają ich zastosowanie. Aby mogły one być użyteczne, muszą być jasne. Wyniki mogą być w nich uszeregowane według wartości surowych w tablice liczebności bądź tablice procentowe. W każdym przypadku trzeba znaleźć klasyfikację najbardziej reprezentatywną i klarowną.
Wykresy. — Nie upieramy się przy procedurze spopularyzowanej przez całą nowożytną technikę. Niemniej wypada podkreślić, że wykresy mają tę przewagę, iż pokazują związki między dwoma lub wieloma zmiennymi, a przekształcając cyfry w linie lub w bryły, pozwalają lepiej ująć całe mnóstwo wyników, aniżeli to robią tabele, często przeciążone nazbyt drobiazgową informacją.
Ten sposób ma wszakże pewną niedogodność. Jeżeli wyraża wielką liczbę wyników, to reprezentacja ta zależy od przyjętych skal. Różnica l mm w stosunku do centymetra mierzonego na skali metrowej pozostaje nie zauważona, natomiast nabiera znaczenia, jeżeli (na ogół zmieniając zasadę pomiaru) będzie to skala milimetrowa.
Z drugiej strony, skale niekoniecznie muszą być arytmetyczne. Wiele zjawisk (w dziedzinie psychofizyki, w teorii informacji) wydaje się nam prostszymi, jeśli przyjmie się logarytmiczną skalę wartości zmiennej niezależnej. Eksperymentator dokonujący tego przekształcenia podąża wówczas za ogólną zasadą całej metodologii naukowej: zmierzać do prostoty relacji między zmiennymi, a jeśli nie widać jej od razu, to postulować ją i w tej perspektywie przegrupowywać wyniki. Najczęściej zasada ta przynosi owoce.
C) Opracowanie statystyczne. — Często jest ono związane z poprzednio omówionymi procedurami. Porządkowanie wyników liczbowych polega najczęściej na znalezieniu podstawowych parametrów ich rozkładu, tzn. zazwyczaj wskaźnika tendencji centralnej oraz wskaźnika dyspersji wartości wokół tendencji centralnej. Jeżeli rozkład danych jest quasi-normalny, chodzi o średnią i odchylenie standardowe; jeśli rozkład jest nieregularny — chodzi o medianę i o odchylenie półćwiartkowe. W przypadku szczególnego typu rozkładu, np. w kształcie i lub j, lepiej zadowolić się wykresem.
Trzeba może zwrócić uwagę na fakt, że rozkład nie mający postaci krzywej Laplace'a — Gaussa nie jest wcale mniej wiarygodny, lub powiedzmy lepiej — mniej reprezentatywny dla danego zjawiska niż rozkład normalny. Nie wszystkie zbiory pomiarów dadzą się ułożyć zgodnie z zasadą rozkładu dwumianowego. Jeśli jednak rozkład oddala się od normalności, uzasadnione staje się pytanie, czy nieregularność bądź stwierdzone niesymetryczności nie są rezultatem jakiegoś artefaktu proceduralnego (niedostatecznej liczby pomiarów, zbyt wielu wartości zmiennej niezależnej).
Te grupowania stanowią dopiero pierwszy etap. Opracowanie statystyczne musi pójść dalej.
a) W eksperymentach funkcjonalnych eksperymentator musi poszukiwać, poza przedstawieniem graficznym, także zasady teoretycznej y = f(x), która mogłaby powiązać zmienną niezależną i zmienną zależną, a niekiedy powinien posługiwać się testami statystycznymi, pozwalającymi orzec, czy rezultaty empiryczne odpowiadają, czy też nie, przyjmowanej zasadzie teoretycznej.
129
b) W eksperymentach czynnikowych, których zadaniem jest ukazanie wpływu jednego lub wielu czynników, ogólna zasada opracowania statystycznego polega na postawieniu pytania, czy można przyjąć daną hipotezę zerową, czy też, przeciwnie, należy ją odrzucić. Odrzucenie hipotezy oznacza, że różne grupy wyników nie mogą należeć (z danym stopniem prawdopodobieństwa) do tego samego zbioru. Różne techniki, takie jak t Studenta, chi2, F Snedecora, analiza wariancji, mają tu zastosowanie. Testy nieparametryczne pozwalają obecnie na rozpatrywanie rozkładów, które nie są rozkładami normalnymi (patrz Faverge, 1962, rozdz. XIV).
Analiza kowariancji, niedostatecznie jeszcze wykorzystywana, pozwala z drugiej strony zadecydować, czy różnice międzyosobnicze bądź międzygrupowe są istotne, nawet gdy różny jest początkowy poziom wykonania (patrz Faverge, 1962, rozdz. XII).
Analizy te mają na celu wykrycie prawdopodobnego oddziaływania zmiennej niezależnej. Są jednak jeszcze inne metody, których zadaniem jest wykrycie istnienia oraz intensywności związku między dwiema zmiennymi zależnymi. Najbardziej odpowiednia jest wówczas metoda korelacji. Niektórzy sądzą, że korelacje są użyteczne jedynie w psychologii stosowanej. Błąd ten jest bardzo szkodliwy w skutkach. Zwykła korelacja ujawnia związek między dwiema zmiennymi (np. między poziomem inteligencji ojców i dzieci); korelacja wielokrotna pozwala rozszyfrować relację między dwiema zmiennymi, utrzymując jako stałą trzecią zmienną.
Nie wszystkie możliwości oferowane przez metodę korelacji są jednakowo wykorzystywane. Spośród obecnie wyróżnianych trzech metod najczęściej stosowane są korelacje R, czyli korelacje między wynikami otrzymanymi w różnych testach przez tę samą grupę jednostek. Technika Q, ustalająca korelację między dwiema seriami pomiarów, pochodzących od dwóch jednostek lub dwóch grup jednostek, ma mniejszy zasięg. A przecież pozwala ona porównywać strukturę profilów psychologicznych — sposób bardzo użyteczny w badaniach osobowości. Wreszcie technika P, również użyteczna w badaniach struktury osobowości, polega na szukaniu korelacji między dwoma typami reakcji tej samej osoby badanej w różnych momentach; jest to sposób badania wzorców reakcji.
Jeśli eksperymentator ma przed sobą macierz korelacji, może za Spearmanem i Thurstone'em postawić pytanie, czy zbioru interkorelacji nie uda się wyjaśnić wpływem kilku tylko czynników. Innymi słowy, szuka on, posługując się analizą czynnikową, zespołu prostszych wyznaczników niż wielość zmiennych niezależnych, charakteryzujących każdą próbę.
Analiza czynnikowa, podobnie jak metoda korelacji, z której się wywodzi, pozwala odkryć i kontrolować hipotezy. Trzeba jednak przyznać, że analiza czynnikowa w różnych jej postaciach (jedno- lub wieloczynnikowa) może psychologowi zapewnić jedynie dość słabe przybliżenie wpływu zmiennych psychologicznych, ponieważ postuluje ona strukturę addytywną tych oddziaływań, a nie relacje uhierarchizowane, jakie sugerują wszelkie inne sposoby rozpatrywania zmiennych psychologicznych. Nauka jednak czyni postępy posługując się często na wpół adekwatnymi środkami — pod warunkiem wszakże, by uczeni mieli świadomość względności swoich opracowań.
130
Opracowanie wyników stwierdza fakty; jednakże nauka, aby iść naprzód, musi poszukiwać wyjaśnień. Analiza czynnikowa w swoim zakresie stanowi próbę wykroczenia poza czyste stwierdzanie. Postuluje ona prawdopodobny wpływ zjawisk w formie matematycznej, ale mogłyby one otrzymać inny status, gdyby spojrzeć na nie od strony fizjologii lub psychologii.
Wyjaśniać — to znaczy badać w każdym przypadku, czy ustalony typ relacji nie stanowi szczególnego przypadku bardziej ogólnego prawa, znanego i w mniejszym lub większym stopniu zweryfikowanego.
Oczywiście, rodzaje poszukiwanych wyjaśnień mogą być rozmaite. Można stawiać sobie pytania na poziomie mechanizmów fizjologicznych albo też na poziomie zmiennych sytuacyjnych; można również badać, czy szeregu wyników nie dałoby się wyjaśnić wpływem zmiennych pośredniczących, których istnienie zakładamy (czynniki są właśnie takimi zmiennymi), a których rola zmienia się w zależności od ich płodności interpretacyjnej i od ich zgodności z innymi zmiennymi pośredniczącymi. Błędem byłoby w istocie sądzić, że danemu wynikowi odpowiada jeden tylko sposób wyjaśniania. Zawsze można stosować w odniesieniu do jednego zdarzenia różne klucze. Podstawowym błędem przy szukaniu wyjaśnienia jest branie racji cząstkowej za rację ogólną. Stwierdzenie to jest już prawdziwe, gdy pozostajemy na jednej płaszczyźnie wyjaśniania, a tym bardziej — gdy przyjmuje się różne płaszczyzny wyjaśniania danego zjawiska. Żeby wyjść poza ogólniki, weźmy prosty przykład agresywnej reakcji emocjonalnej po zablokowaniu potrzeby. Można tę reakcję wyjaśnić:
a) za pomocą relacji między faktami poprzedzającymi a reakcją (związek między barierą i agresywnością);
b) za pomocą mechanizmów fizjologicznych (wydzielanie adrenaliny, pobudzenie ośrodków podkorowych, ruch w kierunku napotkanej przeszkody);
c) poprzez odwołanie się do zmiennych pośredniczących, takich jak frustracja. Wszystkie trzy systemy wyjaśniania są adekwatne, ale żaden nie wystarcza samo przez się. Uzupełniają się one wzajemnie (patrz w tym tomie: J. Piaget Wyjaśnianie w psychologii a paralelizm psychofizjologiczny).
Należy sobie uświadomić paradoksalną sytuację eksperymentu. Według klasycznego schematu eksperymentator, opierając się na różnorodnych obserwacjach, formułuje hipotezę, która ustala związek między dwoma pojęciami, a więc ma ona z konieczności charakter ogólny. Ale gdy tylko eksperymentator przystępuje do eksperymentu weryfikującego tę hipotezę, porzuca on przyjęty poziom i wybiera konkretną sytuację, w której obserwuje jakąś szczególną reakcję. Przechodząc od ogółu do szczegółu, eksperymentator ma nadzieję, że uda mu się wybrać przykład reprezentatywny, a nie jakiś jednostkowy przypadek. Ale skoro badana relacja jest już
131
zweryfikowana na wybranym przezeń konkretnym przypadku, to czy ma on prawo postąpić tym razem od szczegółu do ogółu i przyjąć, że hipoteza została zweryfikowana w sensie ogólnym? Czy może rozciągnąć na całą klasę to, co zaobserwował w pojedynczym przypadku? Odpowiedź pozytywna równałaby się ignorowaniu przypadkowości wszelkich sytuacji; odpowiedzieć: „nie" w sposób absolutny — to uniemożliwiać rozwój nauki i zadowolić się jedynie katalogowaniem faktów. Ten spór między dwoma skrajnymi poglądami stanowi dylemat całej epistemologii. Na jednym krańcu racjonaliści uważają, że pojęcie sięga istoty rzeczy, że definicji odpowiada podstawowa cecha zjawiska i że ścisłość formalna pozwala określić jego zakres; na drugim końcu rygorystyczni empiryści nie zgadzają się, żeby ogólność pojęcia oprzeć na czymś innym niż suma doświadczeń.
Spór ten, przewijający się przez wszystkie epoki, konkretyzuje się za naszych czasów w przeciwstawieniu dwóch podejść w psychologii: fenomenologii i operacjonizmu (patrz Fraisse Rozwój psychologii..., s. 64).
Fenomenologia szuka istoty zjawiska w przeżywanym doświadczeniu. W związku ze swobodną zmiennością wyobrażeń filozofa sądzi się, że możliwe jest uchwycenie czynnika niezmiennego (inwariantu), nadającego znaczenie danemu zjawisku. W ten sposób postępuje Sartre w swoim Esquisse d'une theorie des emotions, nie starając się wcale ustanowić relacji między faktami poprzedzającymi i ich następstwami, lecz raczej usiłując ukazać znaczenie emocji jako stosunku podmiotu do świata swych przeżyć. Znamy jego rozwiązanie: emocja jest zachowaniem magicznym, przekształcającym naturę sytuacji. To rozwiązanie nic lub prawie nic nie zawdzięcza danym empirycznym; jest owocem doświadczenia psychicznego, aktywności umysłu, jakby powiedział prekursor fenomenologii — Brentano, nie zaś wnioskowania opartego na eksperymencie.
Operacjonizm — to pozytywizm. Nie chce on stwierdzać nic, co by wykraczało poza operacje pozwalające ustalić określone relacje. Jest to stanowisko przezorne, toteż uczony czuje się zawsze bliższy empiryzmowi niż racjonalizmowi. Jednakże sam uczony nie może się obejść bez pojęć; operacjonista ucieka się do tych, które cieszą się powszechną akceptacją lub ogólnym znaczeniem, co stanowi sprzeniewierzenie się podstawowym zasadom i nie jest nawet rozwiązaniem skutecznym, ponieważ nauka rozwija się wykuwając pojęcia adekwatne do faktów naukowych.
Rozwiązanie dylematu drogą pośrednią — via media — polega na poniechaniu uogólnienia opartego na istocie zjawisk, które Lewin określił jako arystotelesowe (patrz Fraisse Rozwój psychologii..., s. 67), i uznawaniu jedynie uogólniania opartego na indukcyjnym wnioskowaniu na podstawie jednego lub wielu faktów oraz przyznaniu mu prawdopodobnej tylko wartości. Jeśli jakaś relacja może być w ten sposób uogólniona tytułem próby, to trzeba sobie uświadomić, że wartość uogólnienia nie polega faktycznie na dobrej analizie pojęciowej jej wyznaczników, lecz na kolejnym potwierdzeniu danej relacji w wielu różnych, ale zbliżonych do siebie eksperymentach. Tłumaczy to, dlaczego nauka nie składa się jedynie z kilku „wzorcowych" eksperymentów, takich, które są ozdobą podręczników, lecz z niezliczonych badań, których weryfikacje zwiększają stopniowo wartość każdego uogólnienia
Ponieważ chcemy obecnie opisać bardziej dokładnie proces uogólniania, wypada zauważyć,
132
że obejmuje on cztery różne aspekty procesu eksperymentalnego: sytuację, reakcję, osobowość badanych i relacje między tymi aspektami.
Uogólnianie sytuacji. — Kiedy badam jakieś konkretne oczekiwanie, to czy mogę we wnioskach z mego eksperymentu mówić o oczekiwaniu w ogóle? Analiza oparta na wielu obserwacjach pozwala mi już ograniczyć proponowane uogólnienie do pewnych typów oczekiwania, ale nawet na tym poziomie trzeba dysponować badaniem reakcji po oczekiwaniach o niejednakowym czasie trwania i w odmiennych sytuacjach, aby uogólnienie otrzymanego wyniku nabrało większej wartości.
Uogólnianie reakcji. — Badam w czasie oczekiwania reakcję zniecierpliwienia. Uogólniające twierdzenie, iż oczekiwanie wywołuje reakcje zniecierpliwienia, jest uzasadnione tylko wtedy, kiedy krok za krokiem stwierdzam różne przejawy, które można podciągnąć pod pojęcie zniecierpliwienia. Z naukowego punktu widzenia nie jest możliwe przejście od nieokreślonego do określonego zniecierpliwienia. Nauka jest ostrożna i z tej rozwagi czerpie pewność swych poglądów.
Uogólnianie na poziomie osób. — Ze zniecierpliwienia niektórych osób w związku z oczekiwaniem nie można wyciągać wniosków dotyczących całej ludzkości. Wartość wniosków jest związana z reprezentatywnością badanej próby populacji. Kilku dobrze dobranych studentów reprezentuje może ogół studentów, ale na pewno nie reprezentują oni młodzieży, ani tym bardziej ludzi lub lepiej: Człowieka. Tu również nauka postępuje poprzez kolejne przybliżenia, zwiększając zakres zależności, w miarę jak zostaje ona stwierdzona w coraz liczniejszych i bardziej różnorodnych populacjach. Pozostając przy tych trzech aspektach, łatwo sobie wyobrazić, że pod koniec tak zróżnicowanych badań związek między oczekiwaniem a stałością emocjonalną zostanie niewątpliwie potwierdzony, z uwzględnieniem jednak wielu modulacji związanych z wyodrębnieniem odpowiednich podklas, dotyczących zarówno rodzaju oczekiwania, jak i typu reakcji emocjonalnych, a także względnej podatności różnych osób w zależności od wieku, płci, temperamentu lub pochodzenia etnicznego.
Uogólnianie relacji. — Ustanowienie związku między dwiema zmiennymi może się odbywać na różnym poziomie uogólnienia. Na pewnym poziomie relacja ma charakter opisowy, lecz w miarę ustalania istnienia podobnych relacji staje się możliwe porównanie ich i ujawnienie bardziej ogólnego związku, który nazwiemy wyjaśniającym w stosunku do pojedynczych zachowań. Tak np. warunkowanie było najpierw szczególną zależnością — pies wydziela ślinę na dźwięk dzwonka — następnie stało się bardziej ogólne, gdy podobny związek wystąpił między bardzo różnymi reakcjami i nie mniej zróżnicowanymi bodźcami. Zdobyło ono jeszcze większy stopień ogólności, gdy w wyniku analizy ustalono, iż proces ten odpowiada wystąpieniu związku między dwoma pobudzeniami dotychczas od siebie niezależnymi itp. Jednakże te kolejne uogólnienia mają wartość jedynie dzięki mnóstwu wyprowadzonych hipotez, a zwłaszcza dzięki eksperymentalnej ich weryfikacji. To, co wyżej powiedzieliśmy o niezbędnej ostrożności przy formułowaniu uogólnień,
133
odnosi się również do prób uogólniania wyników otrzymanych w laboratoriach i do ich rozciągania na praktykę. Raz jeszcze zarówno entuzjazm, jak i sceptycyzm nie są wcale postawami naukowymi. Wszystkim wiadomo, że warunki praktyki cechuje złożoność, którą redukuje laboratorium. Niektórzy wiedzą również, że istotne zależności wykrywa się za tę właśnie cenę. Odważna rozwaga sprawia, że praktyka i nauka łączą się stopniowo.
Zadanie eksperymentatora ani się nie zaczyna, ani nie kończy z przeprowadzeniem eksperymentu. Jego obserwacje i doświadczenia są od początku ukierunkowane przez pewną ideę, jaką sobie on tworzy o człowieku i jego psychice. Działalność naukowa eksperymentatora pozostaje pod wpływem tego ukrytego modelu, który przekształca się w modele coraz bardziej precyzyjne i bardziej złożone. Mówimy raczej o modelach niż o teoriach. To rozróżnianie odpowiada kolejnym etapom rozwoju nauki. Były teorie asocjacjonistyczne i teorie postaci, które oferowały bardzo ogólne zasady wyjaśniające. Dziś eksperymentator nie może sobie pozwolić na przedstawianie swych wyników w tak ogólnych perspektywach. Próbuje zatem wypracować modele ujawnianych procesów, modele przetwarzania informacji, modele językowe, modele osobowości itd. Te modele są bliższe faktów; mogą od nich uzyskać nie tyle weryfikację, co raczej potwierdzenie; mogą mieć wartość heurystyczną i sugerować eksperymenty.
Możemy być źle zrozumiani przez kogoś, kto sądzi, że metoda eksperymentalna sprowadza się do rozsądnej praxis. Znajdujemy tylko to, czego szukamy, a to, co znajdujemy, ma dla nauki jedynie taką wartość, jaką przedstawia cegła w budowie domu.
Metoda eksperymentalna jest formą podejścia intelektualnego, rozumowaniem posiadającym własną logikę, lecz również własne wymagania techniczne. Postępuje ona bez pośpiechu, ale temu, kto akceptuje jej powolność, a nawet ociężałość, zapewnia radość pewności, cząstkowej może, lecz rozstrzygającej.
2. USTAWICZNE PRZECHODZENIE OD POSZUKIWANIA PRAW DO HIPOTEZ WYJAŚNIAJĄCYCH
1. ANALIZA DWU HIPOTEZ WYJAŚNIAJĄCYCH
3. WŁAŚCIWOŚCI WYJAŚNIANIA PRZYCZYNOWEGO
III. RÓŻNORODNE FORMY WYJAŚNIANIA W PSYCHOLOGII
1. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM PSYCHOGENETYCZNY
2. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM PSYCHOSOCJOLOGICZNY
3. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM FIZYKALISTYCZNY
4. WYJAŚNIANIE PRZEZ REDUKCJONIZM ORGANICYSTYCZNY
5. WYJAŚNIANIE PRZEZ ZACHOWANIE
6. WYJAŚNIANIE PRZEZ KONSTRUKTYWIZM GENETYCZNY
7. WYJAŚNIANIE OPARTE NA MODELACH ABSTRAKCYJNYCH
IV. WYJAŚNIANIE W PSYCHOLOGII A PROBLEM PARALELIZMU PSYCHOFIZJOLOGICZNEGO
2. ROZWIĄZANIA INTERAKCJONISTYCZNE
3. ROZWIĄZANIA PARALELISTYCZNE
V. IZOFORMIZM MIĘDZY PRZYCZYNOWOŚCIĄ A „IMPLIKACJĄ"
1. STANY ŚWIADOMOŚCI A PRZYCZYNOWOŚĆ
2. STANY ŚWIADOMOŚCI A IMPLIKACJE
3. IZOMORFIZM MIĘDZY PRZYCZYNOWOŚCIĄ A IMPLIKACJĄ
Zarys psychologii eksperymentalnej powinien niewątpliwie podjąć dwa zagadnienia: wyjaśnianie i paralelizm, ponieważ obydwa nieuchronnie narzucają się eksperymentaliście. Wypada zresztą stwierdzić, że te dwa problemy wzajemnie się implikują, wystarczy zatem uznać ważność jednego, aby to pociągnęło za sobą ważność drugiego.
135
Problem wyjaśniania (eksplanacji) staje przed eksperymentalistą nie z racji apriorycznych zasad zawartych w definicji psychologii lub w regułach metody eksperymentalnej, ale dlatego że etapy wszelkich spontanicznych i autonomicznych badań eksperymentalnych rozkładają się wedle kolejnych stadiów, przy czym te z nich, które wykraczają poza pewien poziom, odpowiadają temu, co powszechnie przyjęto w nauce nazywać weryfikacją hipotezy wyjaśniającej.
Weźmy przykład jakiegokolwiek „złudzenia" geometrycznego, np. złudzenie Muellera — Lyera. Obserwacja ujawniła najpierw fakt, że pozioma linia prosta o długości L wydaje się subiektywnie dłuższa, jeśli jest z obydwu stron zakończona skrzydełkami skierowanymi na zewnątrz, w porównaniu z linią o tej samej długości, ale ze skrzydełkami skierowanymi do wewnątrz lub w ogóle bez żadnych skrzydełek (ryc. 1).
Ryc. 1. Rysunek przedstawia dwa odcinki o długości L, których końce są początkami dodatkowych krótkich odcinków (skrzydełek) skierowanych ukośnie w górę i w dół, na zewnątrz lub do wewnątrz odcinka L. W pierwszym przypadku powstała figura w kształcie dwóch niepełnych trapezów równoramiennych połączonych krótszą podstawą (L=A) ale bez podstawy dłuższej (B). W drugim przypadku mamy dwa połączone dłuższą podstawą trapezy (L=B'), bez krótszych podstaw A'. A" to odcinek będący różnicą długości podstawy dłuższej i krótszej.
Pierwszym zadaniem eksperymentatora będzie zweryfikowanie, czy zjawisko to ma charakter ogólny, tj. czy chodzi tu o prawo. Kolejne etapy (ale niekoniecznie następujące bezpośrednio po sobie, w porządku chronologicznym, jako że są umysły, które usiłują wymijać etapy i szukać wyjaśnień lub przyczyn, zanim dobrze poznają prawa) będą się odznaczały coraz bardziej zaawansowanymi przybliżeniami do ustalenia praw. Na przykład można zmieniać figury i w ten sposób określać, w jakiej postaci i przy jakich proporcjach złudzenie jest maksymalne; albo też można sprawdzać, czy złudzenie jest równie silne pod względem ilościowym w każdym wieku, czy też zwiększa się lub zmniejsza wraz z rozwojem człowieka; albo wreszcie można badać w podobny sposób efekty powtarzania lub ćwiczenia itd. Jednakże te eksperymenty, poświęcone ustaleniu faktów ogólnych lub praw o zróżnicowanym zasięgu, wcześniej czy później zostaną zastąpione eksperymentami nastawionymi z kolei na weryfikację hipotez wyjaśniających. Ta nowa orientacja może się ujawnić w dwojaki sposób: w braku powiązań lub w większej bądź mniejszej ciągłości z tym, co ja poprzedzało.
Podejście polegające na braku ciągłości charakteryzuje hipotezy wyjaśniające wyrosłe na marginesie ustalania praw wyjściowych. Przypuszczano na przykład, że złudzenie Mullera — Lyera jest wynikiem ruchu oczu przebiegających wzdłuż linii L, której długość trzeba ocenić: dzięki skrzydełkom zwróconym na zewnątrz, ruchy te doprowadzają do przecenienia długości linii śledzonej wzrokiem, podczas gdy skrzydełka zwrócone do wewnątrz przeszkadzają w przemieszczaniu wzroku i powodują jej niedocenienie. Takie jednak hipotezy wyjaśniające, nawet zrodzone na marginesie szukania praw wyjściowych, nie stanowią przeszkody w pracy eksperymentalnej, a nawet niekiedy jej sprzyjają, i to niemal niezależnie od ich słuszności.
136
Konkretna hipoteza, o jakiej tu mowa, dała w istocie początek dwom typom owocnych badań kontrolnych, które wprawdzie ją zdementowały, lecz doprowadziły również do ustalenia nowych praw, dopełniających prawa poprzednie. Jedno z takich badań kontrolnych polegało na pomiarze złudzenia za pomocą tachistoskopu o czasach ekspozycji zbyt krótkich, aby mogły wchodzić w grę ruchy gałki ocznej: złudzenie trwało nadal, co wykluczyło sprawdzaną hipotezę, niemniej pozwoliło na sformułowanie prawa rozkładu błędów w zależności od czasu trwania ekspozycji0. Drugi typ badania kontrolnego polegał na rejestrowaniu ruchów oczu, co także nie potwierdziło hipotezy, ale doprowadziło do stwierdzenia nowych faktów ogólnych. Jeśliby natomiast hipoteza została potwierdzona, otrzymalibyśmy inne prawa, ale ponadto jeszcze coś, co byłoby początkiem wyjaśnienia. Problemem jest więc ustalenie, na czym polega wyjaśnienie, czyli eksplanacja, i jaki jest jego związek z prawami.
Poszukiwanie wyjaśnienia może jednak pozostawać w całkowitym związku z ustalaniem praw wyjściowych. Na przykład zmieniając własności figury, aby ustalić, w jakich warunkach uzyskujemy maksimum złudzenia, będziemy po prostu zmieniać kąt między „skrzydełkami" albo też (co wynika z poprzedniej modyfikacji) zmieniać kąt ich nachylenia w stosunku do prostej L, której długość jest oceniana. Nieuchronnie wyłania się wówczas pytanie, czy to właśnie kąt jest przyczyną złudzenia, i oto już mamy hipotezę wyjaśniającą. Badania kontrolne pokazują jednak, że kąt nie jest głównym czynnikiem, mimo iż odgrywa pewną rolę, i że podstawowy okazuje się tu stosunek między dłuższymi i krótszymi bokami równoległymi (B i A lub B' i A' na ryc. 1) trapezów utworzonych przez figurę Muellera — Lyera (figura ta zawiera istotnie dwa trapezy połączone albo dłuższą albo krótszą wspólną podstawą, przy czym druga podstawa nie jest wykreślona). Tak więc sprowadzenie tego klasycznego złudzenia do postaci trapezów stanowi początek wyjaśnienia, jeszcze bardzo skromnego, ponieważ problem przenosi się teraz na szukanie przyczyny niedoceniania dłuższej podstawy trapezów, a przeceniania ich krótszej podstawy0.
Wiadomo, że pozytywizm Augusta Comte'a odrzuca badanie przyczyn, uważając, że rola nauki ogranicza się do ustalania praw. Eksperymentalista przesiąknięty apriorycznymi zasadami wyłonionymi z metodologii pozytywistycznej mógłby zatem utrzymywać, że nie będzie poszukiwał owych przyczyn, lecz zadowoli się weryfikowaniem praw dotyczących percepcji trapezu. Ale przykład ten pokazuje właśnie, że badacz na tym nie poprzestaje. W istocie zawsze wtedy, gdy porównywane są percepcyjnie dwie nierówne długości: A i B i gdy różnica między nimi A < B wykracza znacznie poza wartości progowe, wówczas A jest niedoceniane,
137
natomiast B — przeceniane. Trudno doprawdy wyobrazić sobie, żeby uważny eksperymentator nie sformułował w takiej czy innej postaci pytania, dlaczego rzecz nie ma się podobnie w przypadku podstaw trapezu. Odpowiedź, że w pewnych przypadkach, kiedy A < B, różnica jest wzmacniana (kontrast), a w innych osłabiana (asymilacja) — nie na długo wystarczy, ponieważ trzeba będzie jeszcze ustalić, w jakich warunkach lub pod wpływem jakich czynników przewagę ma kontrast, a kiedy asymilacja. Tak więc badanie warunków i czynników ma niewątpliwie charakter wyjaśniający. Inna możliwa odpowiedź (i za nią właśnie się opowiadamy) — to twierdzenie, że różnice A" między długościami podstaw A i B (spostrzegane jako przedłużenia krótszej podstawy A lub A' — patrz ryc. 1) mają w trapezie charakter figuralny (w przeciwstawieniu do prostokąta, gdzie różnica między dłuższymi i krótszymi bokami nie jest spostrzegana jako element należący do figury) i że relacje między podstawami A lub B oraz różnicą A" są wówczas podporządkowane efektom kontrastu, które pomniejszają różnicę A", a zatem świadczą o niedocenianiu B (lub B'), bez potrzeby odwoływania się do asymilacji. Dochodzimy w ten sposób do nowych „praw" lub uzasadnionych nimi zależności (zarazem możliwych do zweryfikowania i do obliczenia) między B i A" itd. Niezależnie od tego, w jakim je wyrazimy języku, te cząstkowe prawa „wyjaśniają" globalny związek między B i A, dostarczając argumentu już przy pierwszym podejściu. Oczywiście, to pierwsze przybliżenie stwarza nowe pytania, pobudzające do szukania nowych praw i nowych wyjaśnień. I tak dalej0.
Jeśli ta potrzeba wyjaśnień przejawia się już w analizie względnie elementarnych szczebli hierarchii, jak w przytoczonym przypadku percepcji, to tym bardziej dotyczy zachowań bardziej złożonych, w obrębie których każdy nowy stan wydaje się rezultatem jakiegoś przekształcenia. Właśnie badanie tych przekształceń stanowi cechę charakterystyczną wyjaśniania. Trzeba wszakże odnotować, że niejednokrotnie wyjaśnienie pozostaje ukryte i wychodzi na jaw dopiero wówczas, gdy powstaną wątpliwości co do istoty zachodzącego przekształcenia. Na przykład wielu autorów przyjęło bez dyskusji, że rozwój struktur poznawczych dziecka jest rezultatem nieprzerwanego ciągu uczenia się, czy to w wyniku oddziaływania środowiska wychowawczego, czy też w wyniku doświadczenia nabytego w kontakcie z przedmiotami. Otóż takie całościowe wyjaśnianie (często ukryte) będzie odwoływać się do bardziej szczegółowych analiz wyjaśniających mechanizmy uczenia się. Tymczasem eksperymenty B. Inhelder, H. Sinclair i M. Bovet0 wykazały, że dokładnie takie same warunki uczenia się doprowadzają do zupełnie odmiennych wyników, w zależności od poziomu osoby badanej, a zatem samo uczenie się jest podporządkowane rozwojowi; żeby więc wyjaśnić rozwój, pozostają nam dwie hipotezy, zakładające bądź wrodzoność, z uwzględnieniem stopniowego dojrzewania w realizacji programu dziedzicznego, bądź system regulacji i samoregulacji, czyli równoważenia stopniowego i majoryzującego (tzn. z przyjęciem względnych optymalizacji). Obydwie te hipotezy można uznać za wyjaśniające, dodające czynniki endogenne do nabytków egzogennych (uczenie się), niezbędnych, lecz przecież niewystarczających.
138
Okazuje się jednak od razu, że hipotezy te wywołują wiele nowych pytań: z jednej strony odsyłają nas do biologii, jako że dziedziczność i samoregulacja to czynniki najczęściej występujące w procesach organicznych, i na tym gruncie należy szukać mechanizmów sprawczych; z drugiej strony, na gruncie zachowań psychologicznych trzeba określić względny wpływ owych czynników, a zwłaszcza sprecyzować w każdym przypadku spowodowane i uwarunkowane nimi przekształcenia, co wymaga szeregu nowych wyjaśnień.
Przyjmując więc, że wszelka analiza eksperymentalna doprowadza jednocześnie do ujawnienia faktów ogólnych, czyli praw, i do sformułowania hipotez wyjaśniających, których zasadność zostaje poddana weryfikacji w pewnej liczbie eksperymentów, pozostaje nam we wprowadzeniu do tej rozprawy zbadać, co znamionuje „eksplikacyjny" charakter danej hipotezy lub systemu weryfikowanych zależności, w przeciwieństwie do charakteru czysto „ustalającego" lub „konstatującego" związki stwierdzane bez żadnego innego zamiaru, jak tylko w celu określenia ich ogólności. Chcemy, oczywiście, spróbować pokazać te różnice, nie troszcząc się o żadne pojęcia aprioryczne dotyczące praw i przyczyn i nie badając nawet odpowiedników tych problemów w naukach innych niż psychologia, np. w fizyce i biologii. Jedynie na gruncie eksperymentu psychologicznego zamierzamy badać, czy istnieje jakieś kryterium odróżniające wyjaśnianie (przyczyny) i zwykły opis (fakty ogólne, czyli prawa).
W przykładzie z zakresu percepcji, który nam pokazał, w jaki sposób poszukiwanie wyjaśnienia przedłuża samorzutnie ustalanie praw i niejednokrotnie nim kieruje, trzeba najpierw zauważyć, że hipotezy wyjaśniające, zaproponowane dla uświadomienia sobie praw, polegają również (niezależnie od tego, czy są, czy nie są potem weryfikowane eksperymentalnie) na odwoływaniu się do praw. Niezależnie od tego, czy przyjmiemy ruchy oczu, kąty czy trapezy jako mające „wyjaśnić" przecenianie prostej poziomej w figurze Mułlera — Lyera ze skrzydełkami zwróconymi na zewnątrz, w każdym z tych trzech przypadków chodzi o wiązkę praw (dotyczących tych ruchów, kątów itd.), z czego wyciąga się następnie prawo przeceniania, które należało zinterpretować. Wydaje się zatem (ale tylko przy pierwszym podejściu), że w umyśle eksperymentatora pojęcie przyczyny miesza się z pojęciem prawa i że zwłaszcza wtedy ulegamy temu pomieszaniu (często zamierzonemu pod wpływem pozytywizmu), kiedy ograniczamy się do określenia „przyczyny" jako „regularnego następstwa".
Przeanalizujmy jednak dokładniej hipotezę wyjaśniającą ruchy oczu, która okazała się fałszywa w przypadku figury Muellera — Lyera, i porównajmy ją z hipotezą pokrewna, która okazała się adekwatna w przypadku innego złudzenia;
139
zbadajmy także, zestawiając te dwie sytuacje, co wyjaśnianie przyczynowe dodaje do zwykłego ustalania praw.
Ryc. 2. Rysunek przedstawia dwa odcinki równej długości umieszczone pionowo jeden nad drugim A i B oraz poziomo jeden za drugim A' i B'. W obu przypadkach na jednej prostej.
Ów drugi przykład złudzenia (który ukazuje zresztą, podobnie jak pierwszy, że potrzeba wyjaśnień narzuca się nieuchronnie w toku badań) — to przecenianie wyżej położonego elementu A w przypadku porównywania dwóch linii pionowych A i B, równej długości, umieszczonych tak, ze jedna stanowi przedłużenie drugiej (ryc. 2) Wiadomo też, że dwie linie poziome równej długości, A' i B', nie powodują — w takiej samej sytuacji — błędów systematycznych (z wyjątkiem pewnych indywidualnych efektów ubocznych), jeśli natomiast linia pionowa A jest umieszczona powyżej linii B, to będzie przeceniana w stosunku do B. Jeżeli psycholog ma ambicję być kimś więcej niż zwykłym zbieraczem faktów, powinien szukać przyczyny powyższego zjawiska Sformułowaliśmy zatem hipotezę0, ze ponieważ linie poziome są odbierane jako symetryczne, przeto punkty fiksacji rozłożą się symetrycznie na A' i B' (np. w okolicy środka A' i B'), a ruchy porównywania oscylujące między tymi centracjami na A' i B' nie spowodują zniekształcających asymetrii, jeśli natomiast linie pionowe A i B są spostrzegane jako asymetryczne (jedna skierowana ku ziemi, a druga ku górnej, otwartej przestrzeni), to uprzywilejowane punkty fiksacji będą usytuowane na wierzchołkach linii A i B, stąd rozstęp między tymi dwoma wierzchołkami będzie bardziej sprzyjał elementowi A, działając na niekorzyść dolnej części B Dlatego analiza kinematograficzna ruchów oczu, przeprowadzona przez Vinh-Banga w odniesieniu do tych figur, wykazała istotnie 1) skumulowanie punktów centracji na wierzchołkach linii pionowych A i B, natomiast w okolicy środka figury utworzonej przez linie poziome A' i B'; 2) równy rozkład ruchów porównywania A' B' i B' A' w przypadku linii poziomych, nierówny zaś (BA > AB) w przypadku linii pionowych
Dlaczego zatem hipoteza dotycząca roli ruchów oczu ma charakter wyjaśniający w tej sytuacji, a nie ma takiego charakteru w przypadku figury Mullera — Lyera? I czego nas uczy to porównanie, jeśli chodzi o rozróżnienie między „prawami" i „przyczynami"?
Hipoteza ta mogła całkiem dobrze odnieść sukces w przypadku figury Mullera — Lyera (i zostanie niewątpliwie podjęta pewnego dnia w bardziej adekwatnej postaci), ale poniosła porażkę z dwóch różnych, choć niewątpliwie uzupełniających się powodów. Pierwszy powód — to ten, że prawo rozkładu ruchów oczu przy eksplorowaniu tej figury nie było w zgodzie z prawem przeceniania szacowanego odcinka prostej. Mamy więc przed sobą dwa prawa, poprawne z eksperymentalnego punktu widzenia, lecz żadne z nich nie da się wywieść z drugiego. Ten banalny fakt ma jednak podstawowe znaczenie i pokazuje od razu,
140
że „przyczyny" nie należy szukać na poziomie „prawa", lecz raczej na drodze wywodzenia jednego prawa z innego czy z jakiegoś zbioru praw, zatem na poziomie konstrukcji dedukcyjnych (prostych i natychmiastowych, jak to tylko możliwe). Drugi powód, obok poprzedniego, jest ten, że w postaci, którą początkowo nadano tej hipotezie, nie udało się jasno przedstawić rzeczywistego substratu (w tym przypadku fizjologicznego), zapewniającego powiązanie między ruchem gałki ocznej — z jednej strony a wyspecjalizowanym organem do rejestracji długości linii prostej (komórki siatkówki itd.) — z drugiej strony. Innymi słowy, aby nastąpiło wyjaśnienie, nie wystarczy wywieść prawo w sposób formalny; trzeba ten wywód oprzeć na rzeczywistym podłożu (substracie) lub na konkretnym bądź abstrakcyjnym „modelu", co umożliwi przedstawienie wchodzących w grę relacji i w sposób ogólniejszy — koordynację różnych płaszczyzn rzeczywistości lub wprowadzenie między ustalonymi prawami pewnej hierarchii z punktu widzenia dziedziny ich zastosowania (świadome oceny, zachowania zewnętrzne, prawa fizjologiczne itd.).
Jeśli natomiast hipoteza dotycząca ruchów oczu wydaje się mieć charakter wyjaśniający w przypadku linii pionowych z ryc. 2, to dzieje się tak dlatego, że mogą być spełnione oba warunki. Z jednej strony prawa przeceniania i prawa rozkładu — zarówno ruchów porównywania, jak i punktów fiksacji —wydają się pozostawać w zgodzie ze sobą do tego stopnia, że można wywieść pierwsze z drugich poprzez wprowadzenie praw zaobserwowanych w odniesieniu do szczegółowych skutków przeceniania w wyniku centracji (Fauville, Hillebrand, Piaget i Morf, Fraisse itd.). Z drugiej strony można konstruować schematy lub modele pozwalające skoordynować różne zaobserwowane prawa (zjawiska ogólne), ustalając hierarchię dziedzin ich zastosowania. W ten sposób ustanowi się stosunek odpowiedniości między przecenianiem wskutek centracji (o tyle, o ile reakcje percepcyjne dadzą się wyrazić za pomocą ocen itd.) a probabilistycznymi modelami „zetknięć" (les rencontres) i „połączeń w pary" (les couplages), czyli powiązań między „zetknięciami" (patrz w tym tomie: J. Piaget Rozwój percepcji jako funkcja wieku, podrozdz. III i IV), które z kolei powiąże się — z różnym przybliżeniem — z modelami fizjologicznymi (zagęszczenie komórek w plamce żółtej, mikroruchy eksploracyjne nastawione na regulację czuwania lub uwagi itd.).
Drugi przykład hipotezy wyjaśniającej można podać z dziedziny kształtowania się pojęć zachowania masy u dziecka, jak np. w przypadku kulki plasteliny przekształconej w wałeczek0; zachowanie ilości masy jest spontanicznie przyswajane przez dziecko dopiero ok. 7 r. ż. Pierwszą proponowaną niekiedy interpretacją jest to, że mamy tu do czynienia ze zwykłym stwierdzeniem empirycznego faktu. Ale długie utrzymywanie się tego zjawiska nie podlegającego zmianom i jego zsynchronizowanie z pierwszymi „operacjami" logiczno-matematycznymi (seriacją itp.) wskazuje, iż w grę wchodzą inne czynniki, i to endogennej natury. J. Bruner proponował, by widzieć w tym uogólnienie zasady tożsamości: „ta sama plastelina" pociąga za sobą „tę samą ilość". Kiedy jednak dziecko mówi: „Nic nie zabrano ani dodano" lub:
141
„Jedynie wydłużono" (najczęstsze argumenty), jest to coś więcej niż stwierdzenie tożsamości; mamy tu do czynienia z „operacją tożsamościową ( + 0) grupowania", ściśle połączoną z addytywną strukturą operacyjną, co daleko wykracza poza czystą tożsamość. Ostatnia hipoteza, do jakiej doszliśmy, potwierdzona kontrolnymi eksperymentami, głosi zatem, że zachowanie masy wynika z podwójnego zrozumienia faktu, iż zmiana kształtu nie jest spowodowana przemieszczeniami kawałków przedmiotu, ani zwłaszcza tym, że w każdym przemieszczeniu to, co jest dodane w punkcie docelowym, równa się temu, co zostało zabrane w punkcie wyjściowym. Tymczasem dziecko, skoncentrowane najpierw wyłącznie na punktach docelowych działania, widzi tylko nowy, w porównaniu z poprzednim, kształt przedmiotu, nie interesując się samym procesem przekształcania, i traktuje przemieszczenie jako pewien rodzaj wytworu. Dopiero wtedy, kiedy potrafi sprowadzić przemieszczenie do zwykłej zmiany położenia, chwyta istotę zachowania masy i można by nazwać „przemiennością" tę nową relację, w której B przemieszczone w stosunku do A nie zmienia ilości A + B (przemienność jest tu przypadkiem szczególnym, zachodzącym w porządku liniowym A + B = B + A): istotne jest zrozumienie, że jeśli A było dodane w pozycji końcowej, to musiało zostać zabrane z pozycji początkowej.
Łatwo jest teraz skontrolować tę hipotezę wyjaśniającą i sprecyzować jej istotę. Jeśli chodzi o kontrolę, to zamiast po prostu ugniatać palcami kulkę, aby ją wydłużyć w wałeczek, wystarczy urwać jeden lub kilka kawałków i umieścić je w jednej linii; w tym przypadku osiągamy często już w wieku 5 lat wczesne pojęcia zachowania masy, prawdopodobnie stałe u badanych dzieci, które nie ujawniły tego podczas zwykłych prób. Dzieciom tym udaje się rzeczywiście opanować próby w postteście, po prawidłowych reakcjach na czynności odrywania kawałków plasteliny, aby je umieścić obok. Wskazuje to, że zachowanie masy jest wynikiem takiej przemienności, kiedy w grę wchodzi kompensacja między odejmowaniem na początku a dodawaniem w punkcie docelowym0.
Dlaczego jednak taką interpretację można uznać za wyjaśniającą, a nie sprowadzającą się do zwykłego opisu? Problem tkwi w tym, żeby zrozumieć, dlaczego dziecko dochodzi do wydania sądu o zachowaniu masy, chociaż przedtem myślało inaczej, a rozwiązanie tego problemu może jak zawsze polegać na wykryciu przyczyn takiego przekształcenia, podobnie jak w odniesieniu do percepcji chodziło o znalezienie przyczyn pozornej zmiany długości linii prostej, gdy jest prezentowana pionowo, a nie poziomo. W obecnie jednak rozważanym przypadku przyczyny te uwydatniają istnienie niezgodności na poziomie pojęciowym, nie zaś eksploracji okulomotorycznej (za pomocą ruchów oczu). W obydwu przypadkach psycholog (podobnie zresztą jak fizyk, biolog itp.) konstruuje model dedukcyjny, usiłując dojść do takich racji, które traktuje jako konieczne, a potem konfrontuje go z faktami, mogącymi model ten potwierdzić. Ponieważ jednak chodzi tu o niezgodności na poziomie pojęciowym, podmiot sam konstruuje tego rodzaju modele i problem sprowadza się wówczas po prostu do ustalenia, czy model psychologa pozostaje w zgodzie z modelem podmiotu.
142
To zagadnienie, pozornie „proste", jest w rzeczywistości pełne zasadzek, bo jeśliby wyjaśnianie, tu i gdziekolwiek indziej, sprowadzało się do „przypisania" obiektom procesów analogicznych do operacji teoretycznych, to te „atrybucje" mogą okazać się zbyt łatwe i w konsekwencji zniekształcające, gdy same obiekty pełnią funkcję podmiotów. Dlatego w psychologii dziecka istnieje ciągłe ryzyko, że dziecku przypisze się rozumowanie samego psychologa. Na szczęście uwzględnienie kolejnych stadiów rozwoju umożliwia obserwatorowi bezustanną decentrację, a nawet go do niej zmusza. Mogliśmy więc z P. Greco wyciągnąć następujący wniosek w rozdziale o epistemologii psychologii0: „Psycholog ciągle się obawia, że odtwarza badanego na swój własny obraz; a badany mu to oddaje z nawiązką".
Z omówienia powyższych przykładów możemy wyciągnąć wniosek, że konieczne jest rozróżnienie trzech rodzajów postępowania w badaniach psychologicznych, przy czym pierwsze podejście pozostaje na poziomie ustalania prawidłowości, podczas gdy obydwa pozostałe są charakterystyczne dla wyjaśnienia przyczynowego.
1° Najpierw ustalane są fakty ogólne, czyli prawa. Trzeba tu przyznać, że eksperymentalne stwierdzenie faktu doprowadza zawsze do wykrycia praw. Nawet trzecie podejście, polegające na wprowadzeniu substratu lub modelu i układu powiązań między wyjściowymi prawami, sprowadza się do ustalenia lub przewidzenia nowych praw, ponieważ te powiązania również tłumaczy się za pomocą praw, ale bardziej subtelnych niż te, które trzeba wyjaśnić.
Jednakże prawo samo przez się nic jeszcze nie wyjaśnia, ponieważ ogranicza się do stwierdzenia ogólności jakiejś rzeczywistej relacji (następstwa, korelacji itd.). Wyjaśnianie zaczyna się wraz z koordynacją praw, a ta koordynacja przejawia się w dwóch komplementarnych postaciach (2° i 3°).
2° Do zwykłego ustalenia prawidłowości dochodzi, po pierwsze, nowy element, nie ujęty w samej idei prawa; jest to konstrukcja o charakterze dedukcyjnym (choćby bardzo prosta w niektórych przypadkach); za jej pomocą wyprowadzamy prawo, które mamy wyjaśnić, z praw, które — jak się sądzi — powinny je wyjaśnić (i rzeczywiście wyjaśniają, jeśli konstrukcja jest właściwa z dedukcyjnego punktu widzenia i jeśli zostanie zweryfikowana przez eksperyment). Prawo samo przez się nie zawiera jeszcze konstrukcji dedukcyjnej, ponieważ wynika jedynie z uogólnienia indukcyjnego, w którym mają co prawda swój mniejszy lub większy udział dedukcje probabilistyczne, ale dokonywane pod kątem zwykłego ustalania ogólności rozważanego prawa. Wyjaśnienie zakłada natomiast system takich praw, w którym jedno może być skonstruowane lub zrekonstruowane drogą dedukcji na podstawie innych praw, i to jest właśnie pierwsza specyficzna właściwość wyjaśniania, w przeciwieństwie do samego ustalania prawa. Nie jest to wszakże jego jedyna cecha,
143
ponieważ wydedukowanie jakiegoś prawa na podstawie zbioru innych praw nie stanowi jeszcze wyjaśnienia „przyczynowego"0.
3° Trzeba zatem rozważyć trzecie podejście, stanowiące niezbędne uzupełnienie dwóch poprzednich, oraz drugą specyficzną właściwość wyjaśnienia przyczynowego: dedukowanie prawa będącego przedmiotem wyjaśniania, na podstawie systemu obejmujących je praw, nie pozostaje tylko rozwiązaniem idealnym lub „logicznym", lecz odnosi się do „realnego" podłoża (substratu) lub „modelu", uznanego za nadający się do takiej dedukcji i do „reprezentowania" różnorodnych związków. Na przykład w przypadku cytowanego wyżej złudzenia, kiedy to górna linia pionowa jest przeceniana w stosunku do dolnej, stanowiącej jej przedłużenie, mamy do czynienia z trzema prawami: a) z prawem wyrażającym przecenianie elementu wyżej położonego; b) z prawem opisującym skupianie się punktów centracji wzroku na wierzchołkach linii pionowych (a więc przyznającym uprzywilejowaną pozycję części znajdującej się między dwoma wierzchołkami, w przeciwieństwie do części środkowej i dolnej niżej umieszczonej linii pionowej); c) wreszcie z prawem wyrażającym fakt, że element, na którym skupia się wzrok, jest przeceniany w zależności od stopnia tej centracji. Można więc wywieść prawo a z praw b i c, ale to nie wystarczy, by nadać wyjaśnieniu charakter przyczynowy, ponieważ pozostaje jeszcze przedstawienie sobie, „na czym to polega", tzn. dostarczenie bardziej lub mniej realnego modelu, który pozwoliłby jednocześnie zrozumieć pozorne wydłużenie, będące wynikiem centracji wzroku, oraz sposób, w jaki proces ten odnosi się do wyżej położonej linii pionowej, wchodzącej w grę w tym prawie (1°). W miarę potrzeby będzie to model czysto fizjologiczny lub połączony ze schematem probabilistycznym albo ograniczający się wyłącznie do tego schematu itd. Nawet jednak w tym ostatnim przypadku model nie pozostanie jedynie formalny, inaczej myliłby się z dedukcją (2°); będzie on polegał na „wyobrażeniu, na czym polega" dokonywanie się wydłużenia, na schematycznym przedstawieniu wchodzących ewentualnie w grę rzeczywistych faktów. Będzie on więc zawsze w zamierzeniu „realny", nawet jeśli ograniczy się do schematycznych przedstawień, ocenianych potem jako przesadzone.
Idealne wnioskowanie przyczynowe, zarówno w psychologii, jak i gdzie indziej, będzie zatem polegało na konstrukcji dedukcyjnej zastosowanej do tworzenia zjawisk, a będzie ona tym lepsza, im bardziej jej wyniki będą odpowiadały związkom między przedmiotami, i to w taki sposób, że porządek wnioskowania wyjaśniającego odzwierciedlałby kolejność poprzedników
144
i następników występujących w rzeczywistym przebiegu zdarzeń w czasie. Innymi słowy, wyjaśnianie przyczynowe zakończy się sukcesem, jeśli każdemu przekształceniu relacji między przedmiotami będzie odpowiadało przekształcenie lub operacja w zakresie wnioskowania, które faktycznie jest kopią rzeczywistości. Causa seu ratio mówił Kartezjusz: przyczyna jest koordynacją logiczną (2°) „rzutowaną" na koordynację rzeczywistą (3°).
To rzutowanie koordynacji logicznej na koordynację rzeczywistą można interpretować w następujący sposób, przynoszący dość precyzyjne rozróżnienie między przyczynowością i ustalaniem praw. Badacz oddający się eksploracji zjawisk, żeby je stwierdzić lub po prostu opisać (ustalić prawo), bądź żeby je wyjaśnić, może oczywiście posłużyć się tylko własnymi operacjami, jedynymi narzędziami poznawczymi, jakimi dysponuje w każdej sytuacji. Ale w przypadku ustalania prawa ogranicza się do „zastosowania" tych narzędzi wobec przedmiotów, po to, żeby je opisać lub zmierzyć, czyli nadać obserwowalnym zjawiskom postać logiczno-matematyczną. Natomiast w przypadku ustalania przyczynowości operacje podmiotu są „przypisywane" przedmiotom w tym sensie, że przedmioty te otrzymują rangę „operatorów", a ich działania lub przekształcenia są pojmowane jako izomorficzne, czyli analogiczne do naszych własnych operacji, co czyni je zrozumiałymi. W fizyce na przykład coraz więcej zjawisk, i to najważniejszych, jest interpretowanych według modelu „grup przekształceń" (żeby nie wspomnieć tu o różnych geometriach, najpierw wymyślonych przez podmiot, a następnie przypisanych samym przedmiotom, jak w przypadku grawitacji einsteinowskiej). Podobnie jest w psychologii, tym bardziej że przedmioty jej badań są również podmiotami. Wyjaśnienia proponowane w odniesieniu do mechanizmów percepcji mogą więc wynikać z przyjęcia modeli — bądź w pewnym sensie dynamogeometrycznych, jak w przypadku teorii „katastrof (gwałtownych zmian formy) R. Thoma, bądź probabilistycznych (jak nasz model), bądź w swej istocie logicznych (jak np. model „identyfikacji" J. Brunera itd.). Sugerowane powyżej wyjaśnienie, dotyczące genezy pojęcia zachowania masy, polega na pokazaniu, jak te pojęcia stają się — logicznie rzecz biorąc — konieczne z punktu widzenia operacji psychologa, i na przypisaniu analogicznych operacji badanym podmiotom, po to, aby sprawdzić, że wszystko jest w porządku i że owe atrybucje nie są iluzoryczne. Mówiąc krótko — we wszystkich dziedzinach ustalania przyczynowości — po to, żeby znaleźć „rację" dla ustalonych zależności, włącza się je w struktury, których obiektywność zwiększa się przy kolejnych przybliżeniach, lecz których konstrukcja jest wynikiem działań podmiotu.
Tak pojmowane wyjaśnienie ma dwie właściwości, które klasycznie przypisuje się przyczynowości, w przeciwstawieniu do zwykłego ustalania prawa: a) nieodzowność związków między przyczynami i skutkami, wywodząca się z ich „dedukcyjności"; b) realność tego związku przyczynowego, leżącego u podstaw mierzonych zjawisk (wykraczającego zatem poza czysty fenomenalizm), którą zapewnia model służący za podłoże wnioskowania.
Te dwie charakterystyczne cechy wyjaśnienia przyczynowego, wykraczające poza ramy zwykłego ustalania prawa, różnią się zresztą od siebie z następującego powodu. Koordynacja praw w obrębie tego, co stanowi o ich „dedukcyjności" w ramach systemów,
145
jakie te prawa tworzą, opiera się jedynie na zasadach wnioskowania logiczno-matematycznego, które pozostają zasadami formalnymi. Modele służące za podłoże do wnioskowania wymagają natomiast koordynacji różnych płaszczyzn bądź dziedzin rzeczywistości i w konsekwencji obejmują zbiór sądów egzystencjalnych. Ta druga koordynacja, „rzeczywista", a nie tylko formalna, dopuszcza w szczególności dwie ważne pododmiany. Jedna odwołuje się do uhierarchizowania płaszczyzn rzeczywistości; np. modele organicystyczne są skoncentrowane na reprezentacji połączeń nerwowych i odpowiadających im reakcji, a w bardziej ograniczonym zakresie — na wtórnych zjawiskach świadomości, podczas gdy inne modele będą oparte na zachowaniu ujmowanym w sposób całościowy itd. Druga pododmiana koordynacji bierze pod uwagę odpowiedniość lub izomorfizm dziedzin rzeczywistości wzajemnie do siebie niesprowadzalnych; tutaj właśnie wyłania się problem paralelizmu lub izoformizmu między strukturami charakterystycznymi dla stanów świadomości oraz odpowiadającymi im strukturami organicznymi.
Jeśli chodzi o weryfikację hipotez wyjaśniających, to należy przypomnieć ważne analizy krytyczne Poppera, odnoszące się zarówno do psychologii, jak i do innych nauk eksperymentalnych. Zdaniem tego autora siła badań kontrolnych zawsze zasadza się na ich negatywnym charakterze w tym sensie, że badanie faktów może rzeczywiście wykazać fałszywość sprawdzanego przypuszczenia, nigdy jednak nie wystarczy do wykazania prawdy. Nawet gdy wszystkie dane eksperymentalne zdają się przyznawać rację temu przypuszczeniu, nie wiadomo w rzeczywistości, jakie nie znane jeszcze czynniki mogą wchodzić w grę, dodatkowo lub wręcz zamiast czynnika, który chcemy sprawdzić; stąd sławne sformułowanie Poppera, w myśl którego hipotezy najbardziej płodne są najłatwiejsze do sfalsyfikowania. O ile jednak taką ograniczającą interpretację warto z pewnością zapamiętać, o tyle pozostanie faktem, że kolejne badania kontrolne wnoszą niekiedy postęp dzięki przybliżeniom, mogą zatem zwiększyć wiarygodność i prawdopodobieństwo postawionej hipotezy. W przypadku opisanej poprzednio „przemienności" stwierdza się na przykład, że wychodząc od pojedynczych kawałków plasteliny, aby je zlepić w kulkę, ułatwiamy trochę zrozumienie zachowania masy — w porównaniu z prostymi zmianami kształtu kulki — ale postęp jest wyraźniejszy, jeśli oderwie się kawałek plasteliny z jakiegokolwiek bądź miejsca kulki jako całości, by go natychmiast przyczepić w innym miejscu. Należy więc wyróżnić stopnie w zrozumieniu faktu, że zmiany kształtu są spowodowane jedynie przemieszczeniami, a zwłaszcza faktu, że zmiany te polegają na dodaniu w jednym miejscu tylko tego, co zostało odjęte w innym. Zatem, jeśli czynnik, do którego się odwołujemy tytułem wyjaśnienia, daje się powodować zmianom, a nie jest po prostu obecny bądź nieobecny, czyli „wszystko albo nic", to weryfikacja obejmuje więcej aspektów pozytywnych niż w tym ostatnim przypadku, można więc mówić o przybliżeniach zmierzających w kierunku obiektywizmu. Z drugiej strony, hipoteza, która okazuje się sfalsyfikowana w pewnych sytuacjach, może taką nie być w innych sytuacjach, tak że przed odrzuceniem modelu podważonego niekiedy przez kilka faktów, istnieje możliwość różnych sposobów wyjaśniania. To właśnie ukazała w fizyce historia konfliktów między korpuskularną i falową teorią światła.
146
Wiemy, że istnieje, niestety, w psychologii wielka mnogość możliwych typów wyjaśniania, że jest ich więcej (a to wiele mówi) niż w biologii, i dużo więcej niż w naukach ścisłych, jak fizyka czy chemia teoretyczna. Przyczyny tego nie należy doszukiwać się przede wszystkim w braku zgody przy ustalaniu faktów i praw. Wcześniej czy później udaje się osiągnąć porozumienie w tym zakresie, a jeśli istnieją nadal dziedziny dość rozlegle, w których pewne fakty są przyjmowane i uznawane za ogólne jeszcze przed przeprowadzeniem weryfikacji eksperymentalnej (np. w psychologii klinicznej), to jednak weryfikacja zawsze w końcu ma ostatnie słowo. Różnorodność wyjaśnień zależy w nieco większym stopniu od koordynacji wyprowadzanych praw, i to nie dlatego, że reguły wnioskowania różnią się u poszczególnych autorów, ale z tego względu, że o ile pewne szkoły starają się bardzo o spójność dedukcji (np. współczesne amerykańskie teorie uczenia się), o tyle inne troszczą się o to znacznie mniej. Ważniejszego jednak (i to o wiele) powodu wielości form wyjaśniania należy upatrywać w różnorodności „modeli", co przedstawia przynajmniej tę korzyść, że możemy zweryfikować różnicę między tym, co nazwaliśmy (w podrozdz. II) koordynacją logiczną, a koordynacją rzeczywistą sposobów wyjaśniania przyczynowego. Trzeba zresztą powiedzieć więcej: jeśli przyjmowane „modele" różnią się między sobą do tego stopnia, że niekiedy bardziej hamują, niż wspomagają, pracę eksperymentatora, wynika to rzeczywiście z trudności spowodowanych koniecznością dawania rozwiązania — zarazem możliwego teoretycznie do przyjęcia i płodnego (lub przynajmniej wygodnego) heurystycznie — problemu relacji między strukturami reakcji świadomych a strukturami organicznymi. Daremnie byłoby zaprzeczać istnieniu problemu lub uważać go za przestarzały, źle postawiony itd. W ostatecznym rozrachunku wyborem modeli wyjaśniających kieruje zawsze postawa, jaką się przyjmuje wobec tego problemu; stąd różnorodność modeli, zależna raczej od złożoności samej dziedziny psychologii aniżeli od niespójności teorii bądź metod.
To powiedziawszy, postarajmy się sklasyfikować, z punktu widzenia tylko psychologii eksperymentalnej, najważniejsze typy wyjaśnień, do jakich może odwołać się badacz, bez koncentrowania na razie tej klasyfikacji wokół problemu paralelizmu psychofizjologicznego, ponieważ hipoteza, jaką dopiero co sformułowaliśmy na temat roli tego zagadnienia, musi być zweryfikowana a posteriori, a nie ukierunkowywać a priori naszą analizę.
Niemniej pierwsza uwaga, jaka się sama nasuwa przy próbie takiej klasyfikacji, dotyczy istnienia dwóch ważnych typów lub przynajmniej dwóch biegunów w aktualnie istniejących modelach wyjaśniających, w zależności od tego, czy: a) są ukierunkowane na redukcję tego, co bardziej złożone, do tego, co prostsze, czyli tego, co ma charakter psychologiczny, do zjawisk pozapsychologicznych, czy też b) zmierzają do konstruktywizmu pozostającego w mniejszym lub większym stopniu w granicach „zachowania" (la conduite). Ponieważ modele typu redukcjonistycznego mogą albo pozostawać w granicach samej psychologii, albo przeciwnie — zmierzać do zredukowania tego, co psychiczne,
147
do rzeczywistości zewnętrznej, otrzymujemy zatem faktycznie trzy wielkie kategorie (A-C), przy czym dwie ostatnie zawierają jeszcze po trzy odmiany:
Mamy najpierw coś, co nazwiemy redukcjonizmem psychologicznym, a polega on na szukaniu wyjaśnienia pewnej liczby reakcji lub różnorodnych zachowań za pomocą tej samej zasady przyczynowej, która pozostaje niezmienna w toku przekształceń. Przykład tego rodzaju wyjaśnień znajdziemy w najnowszych eksperymentalnych pracach psychoanalityków o inspiracji freudowskiej, zajmujących się relacjami „przedmiotowymi".
Wyróżniamy następnie różne formy redukcjonizmu, zmierzające do wyjaśnienia reakcji bądź zachowań poprzez odwołanie się do rzeczywistości wykraczającej poza granice psychologii. Stąd trzy jego odmiany:
B1) Wyjaśnienia socjologiczne w psychologii, lub w ogólności psychospołeczne, zmierzające do interpretowania reakcji indywidualnych w zależności od interakcji zachodzących między jednostkami lub między strukturami grup społecznych różnych szczebli.
B2) Wyjaśnienia o charakterze fizykalnym, które wychodząc od izoformizmu struktur psychicznych i struktur organicznych zgodnie z modelami pola, opierają ostatecznie te modele na rozważaniach fizycznych (np. psychologowie postaci wywodzący się od Koehlera).
B3) Wyjaśnienia w ogólności organicystyczne, kładące nacisk na redukcję pierwiastka psychologicznego do fizjologicznego.
C) Można wreszcie uważać za „konstruktywistyczne" te typy wyjaśnień, które przyznając oczywiście pewien udział redukcjom (bo jest to przynajmniej jeden z aspektów wszelkiego wyjaśniania), kładą głównie nacisk na procesy konstrukcyjne. Ta ich właściwość przeciwstawia omawianą formę wyjaśniania typowi A, ale jednocześnie odróżnia ją od odmian B, ponieważ w miarę zapewniania udziału konstrukcjom w dziedzinie zachowań bądź w sferze czynności umysłowych, osiąga my równocześnie pewną specyficzność psychologiczną, której nie da się sprowadzić do właściwości społecznych, fizycznych bądź organicznych. Wyróżnimy tu trzy rodzaje modeli:
C1) Modele typu „teorii zachowania", które mimo tak znacznych różnic, jakie istnieją np. między Hullem i Tolmanem, mają wspólną cechę, polegającą na skoordynowaniu różnych praw uczenia się w systemy ukierunkowane na nabywanie nowych zachowań.
C2) Modele czysto genetyczne, dopatrujące się w rozwoju — istnienia pewnych mechanizmów konstruktywnych, zdolnych do wyjaśniania nowych zachowań, bez odwoływania się do nabytego doświadczenia.
C3) Wreszcie modele zwane „abstrakcyjnymi" nie dlatego, żeby miały rezygnować z realnego podłoża w tym znaczeniu, w jakim przedstawiliśmy przyczyny (w podrozdz. II) jako wyjaśniające zastosowanie wnioskowania do tego typu podłoża, lecz z tego względu, że wzbraniają się przed wyborem między różnymi możliwymi podłożami, aby lepiej uwydatnić — w najbardziej ogólnej postaci, odpowiadającej wymaganiom psychologii — mechanizm samych konstrukcji.
Tak naszkicowany obraz mógłby pretendować do pewnej kompletności,
148
oczywiście pod warunkiem, że zachowa się ewentualne miejsce dla sytuacji pośrednich. Z drugiej strony jest samo przez się zrozumiałe, że nie obejmuje on metod, które można by nazwać „przedeksplikacyjnymi". Na przykład tzw. metodę analizy czynnikowej trudno byłoby zmieścić w poprzednio omówionych kategoriach, głównie dlatego, że sama przez się nie stanowi modelu wyjaśniającego. Jako technika zapewnia ona ewentualne przejście od ustalenia prawa — do przyczynowości, lecz gdy „czynniki" raz już zostały określone, pozostaje cały problem nadania im znaczenia wyjaśniającego, a dobrze wiadomo, jak każdy autor może je wykorzystać w takim czy innym kierunku. Na przykład między R. Meilim, który łączy analizę czynnikową ze schematami postaciowymi, a autorami, którzy usiłują skoordynować tę samą analizę ze schematami zachowania (C1), oraz C. Spearmanem, twórcą metody czynnikowej i autorem „neogenezy", bardzo niewiele jest wspólnych koncepcji wyjaśniających.
To powiedziawszy, wypada kolejno przestudiować każdą z siedmiu kategorii modeli wyjaśniających, aby z ich porównania wydobyć aspekty bądź wspólne, bądź dopełniające się.
Przypatrzmy się pokrótce, tytułem przykładu tego pierwszego nurtu, według jakiego schematu kilku współczesnych eksperymentalistów-freudystów (Hartmann, E. Kris, Spitz i K. Wolf, Glover, Th. Benedek itd.) wyjaśnia tworzenie się relacji „przedmiotowych" w ciągu pierwszych miesięcy rozwoju dziecka. Wybierzemy jako nić przewodnią piękne studium Th. Gouin-Decarie, dotyczące 90 dzieci badanych w wieku 3-20 miesięcy, które poddano próbom o zwiększającym się stopniu trudności, badając powstawanie schematu stałości przedmiotu (co pozwoliło autorce odnaleźć bez żadnych zmian kolejność naszych stadiów kształtowania się pojęcia „przedmiotu"), i równoległym próbom badającym ustalenie relacji „przedmiotowych" w afektywnym i freudowskim znaczeniu tego słowa.
Utrzymywaliśmy niegdyś, że wyjaśnienie freudowskie stanowiło w tym względzie model „identyfikacji" meyersonowskiej: ta sama „energia psychiczna" („libido"), skoncentrowana najpierw na pewnych czynnościach organizmu (stadium oralne i następnie analne), zostaje przeniesiona na całokształt aktywności własnej (narcyzm) i wreszcie na osoby z zewnątrz (wybór „przedmiotu" i powstanie relacji przedmiotowych); nowe zachowania są zatem wynikiem zwykłego przemieszczenia ładunków afektywnych lub zaangażowania energii psychicznej, nie zaś konstruktywnej strukturalizacji. Trzeba przyznać, że obecnie sytuacja jest bardziej zróżnicowana, w związku ze stanowiskiem Hartmanna na temat niezależności systemu ,ja" oraz dzięki bezpośrednim obserwacjom i badaniom eksperymentalnym związanym z ponowną analizą tych pierwszych stadiów rozwoju afektywnego.
Aktualny schemat opiera się zatem, z grubsza biorąc, na trzech następujących stadiach. W pierwszym stadium noworodek jest skoncentrowany na sobie samym, bez żadnego jednak zróżnicowania swego „ja". Potrzeby fizjologiczne i wynikające z nich ośrodki zainteresowań mogą jednak tworzyć „wysepki stałości" (Escalona),
149
z którymi łączy się energia psychiczna, ale których nie da się oddzielić od aktywności podmiotu. W ciągu drugiego stadium reakcje oczekiwania i pewne uprzywilejowane percepcje (uśmiech) wprowadzają zaczątek granic, wprawdzie ruchomych, między aktywnością własną a tym, co można by nazwać „obiektami pośredniczącymi", takimi jak „uśmiechnięta twarz ludzka" (Spitz). Trzecie wreszcie stadium zapewniałoby stałe odróżnianie podmiotu i przedmiotu, wraz z „wyłanianiem się elementów utrzymywanych w stanie zarodkowym w poprzedzających etapach" (Gouin); stąd świadomość ,ja" oraz „kateksja", obejmująca rzeczywiste przedmioty, na które jest skierowane libido; stąd również niepokój (lęk) związany z utratą przedmiotu miłości itd.
Widać więc, że mamy jednocześnie do czynienia ze strukturalizacją i różnicowaniem się punktów angażowania energii afektywnej. Co więcej, tej strukturalizacji towarzyszą nieodłącznie ważne zmiany w sferze poznawczej (oczekiwania, uwaga, stałość przedmiotu itd.), które rozsądni autorzy będą traktować po prostu jako równoległe do przemian afektywnych, podczas gdy inni (np. Odier) zechcą je tym przemianom podporządkować. Sprawą jednak najważniejszą z punktu widzenia rozpatrywanego tu schematu wyjaśnień jest zrozumienie, jak dokonują się owe zmiany w sferze afektywnej; wydaje się, że nie ma tu jeszcze „konstrukcji" czysto afektywnej, ale występuje tożsamość czasowa pewnej stałej „energii", zmieniającej po prostu punkty odniesienia; zmiana jakościowa wynikałaby z samych tych przemieszczeń bądź z redystrybucji energii, wraz z jej „wykluwaniem się", a nie poprzez nowe złożenia.
Pozostaje nam w konsekwencji jedno z dwojga: albo będziemy wierni temu schematowi identyfikacji i tożsamość „libido" nie będzie stanowiła zasady wyjaśniania rozwoju — odnajdziemy ją zatem w strukturalnych przekształceniach całościowych (różnicowanie się ,ja", itd.), albo dla każdego z przekształceń odrębnie skoordynuje się procesy konstrukcji typu poznawczego z konstrukcją czysto afektywną, co sprowadzi się znowu do przekroczenia modeli identyfikacji. Jednym słowem, wyjaśnienie przez identyfikację uzupełnia się i koryguje samo przez się, pod wpływem wewnętrznych modyfikacji freudyzmu0, w kierunku konstruktywizmu (por. modele typu C, w kierunku C1 i C2).
150
Jeśli mechanizm identyfikacji nie jest wystarczający w granicach samej psychologii, to dzieje się tak dlatego, że w logice redukcjonizmu leży kontynuowanie redukcji poza określone granice. Można zatem starać się redukować w dół (organicyzm) lub — że się tak wyrazimy — w bok, ponieważ podmiot od chwili urodzenia pozostaje w relacjach z innymi podmiotami; stąd modele wyjaśniające typu socjologicznego, do omówienia których właśnie przystępujemy.
Taki sposób wyjaśniania odnajdujemy dziś we wszystkich dziedzinach afektywności elementarnej (nurt psychoanalizy zwanej kulturową — Fromm itd.), w zachowaniach w ogóle (R. Benedict, M. Mead itd.), w reakcjach poznawczych (począwszy od J. M. Baldwina i P. Janeta, do prac Wygotskiego i Łurii nad rolą języka, i poprzez nasze własne pierwsze prace), aż po właściwe zachowania społeczne (socjometria itd.).
Zasada jest tu następująca. Gdy w ciągu rozwoju jakieś nowe zachowanie wzbogaca zachowania poprzednie, jest ono w znacznie mniejszym stopniu przypisywane konstrukcjom wewnętrznym aniżeli wpływowi interakcji zachodzących w życiu społecznym. W tym sensie redukcja zachowań jednostki do struktur społecznych nie wyklucza wcale schematów konstrukcyjnych, tyle że konstrukcja zostaje przemieszczona na płaszczyznę interakcji zbiorowych, zamiast być zależną przede wszystkim od mechanizmów psychobiologicznych. Kiedy np. Janet wyjaśnia pojawienie się myślenia refleksyjnego (które nakłada się na przekonania bezpośrednie lub podporządkowane), odwołując się do zachowania społecznego polegającego na dialogu i do jego interioryzacji w postaci dyskusji z sobą samym, wówczas mamy do czynienia z konstrukcją nowego zachowania, ale na płaszczyźnie interindywidualnej i zespołowej, a nowość takiego zachowania zostaje zredukowana do mechanizmu zewnętrznego, bez wywodzenia z konstrukcji wewnętrznej, opartej na wcześniejszych poziomach zachowań.
Dwie uwagi należy poczynić w związku z takim modelem wyjaśniania, nie podważając jednak bynajmniej jego wartości. Po pierwsze, wcześniej czy później odwoła się on do wewnętrznego konstruktywizmu jako niezbędnego dopełnienia konstrukcji zespołowej. Na przykład sądziliśmy najpierw, że współdziałanie interindywidualne wystarcza dla wyjaśnienia kształtowania się logicznych struktur w ciągu rozwoju dziecka (logika relacji oparta na odwrotności itp.), ale następnie musieliśmy: a) przyznać, że to kształtowanie zakładało także, jako równie konieczny warunek, wewnętrzny mechanizm konstrukcyjny oparty na koordynacji działań podmiotu i na ich interioryzacji w operacjach; b) uznać, że samo współdziałanie sprowadzało się ze swej strony
151
do skoordynowania czynności, i to zgodnie z tymi samymi prawami operacyjnymi, które występują w koordynacjach intraindywidualnych, tak że między koordynacją interindywidualną i tymi koordynacjami istnieje relacja kołowa, a nie tylko zależność jednokierunkowa.
Po drugie, wyjaśnienie socjologiczne, doprowadzone do dość znacznego stopnia precyzji (niezależnie zresztą od redukcji pierwiastka psychologicznego do społecznego ), dochodzi do takiego punktu, że trzeba się odwołać do modeli abstrakcyjnych, izomorficznych w stosunku do tych, jakie można wykorzystać przy wyjaśnieniu o charakterze psychologicznym (patrz podrozdz. III, punkt C3). Cała twórczość Levi-Straussa (zwłaszcza jego piękne prace na temat stosunków pokrewieństwa) prowadzi np. do zastosowania — w odniesieniu do stosunków społecznych — pewnych dużych struktur algebry ogólnej (sieci itd.), tak że wyjaśnienie socjologiczne zbiega się wówczas z podobną matematyzacją cech jakościowych, jak to ma miejsce przy analizie konstruowania struktur logicznych. Jest zatem oczywiste, że w dniu, kiedy konkretna mikrosocjologia będzie się inspirowała takimi modelami (wykraczając poza naiwną i — prawdę powiedziawszy — jeszcze nie socjologiczną konceptualizację socjometrii Morena0), redukcjonizm psychosocjologiczny nie tylko będzie wymagał pewnego konstruktywizmu umysłowego (zgodnie z naszą pierwszą uwagą), lecz także okaże się całkiem zbieżny ze sposobami wyjaśniania wywodzącymi się z tzw. modeli abstrakcyjnych.
Jeśli jest rzeczą naturalną, że redukcjonizm o kierunku w bok, jak np. redukcja pierwiastka psychologicznego do społecznego, dochodzi ostatecznie do schematów interakcji, a nie do prostej redukcji (taki jest bowiem sens dwóch uwag końcowych przy omawianiu punktu B1), to przeciwnie, można uważać, że wyjaśnienie polegające na redukcji wyższego do niższego oznacza, tym razem zdecydowane zwycięstwo redukcjonizmu. Modelu szczególnie śmiałego i eleganckiego dla zilustrowania tego typu prób dostarczają sposoby wyjaśnień proponowane przez teorię postaci, zmierzające nie tylko do pomniejszenia zjawisk umysłowych (zwłaszcza percepcji i inteligencji) i zredukowania ich do zjawisk fizjologicznych, lecz także do podporządkowania tych ostatnich, za pośrednictwem schematów pola, strukturom fizycznym. Stąd pewne interpretacje, sprowadzające niemal wprost to, co psychologiczne, do tego, co fizyczne, jak w przypadku „dobrych form" percepcyjnych, które miałyby się ograniczać do struktur „postaci fizycznych", tak samo jak one poddanych zasadzie równowagi i prawu najmniejszego działania.
Znanym przykładem tego sposobu interpretacji są after effects, czyli efekty następcze, badane przez Koehlera i Wallacha (1944), a polegające na zmianie ocen wielkości lub kształtów spostrzeganej figury, gdy percepcja ta następuje w tym samym obszarze pola widzenia po percepcji innej, odmiennej figury. Hipoteza wyjaśniająca sprowadza się więc — kiedy już pobudzenia określono w kategoriach różnic potencjału,
152
a oceny długości w kategoriach oporu elektrycznego tkanek — do wiązania obserwowanych zjawisk ze zmianami nasycenia (satiation). Wyróżniając nasycenie stałe (silniejsze u człowieka dorosłego niż u dziecka) oraz chwilowe i zlokalizowane zwiększanie się nasycenia stałego w wyniku przyglądania się figurom, przywrócenie równowagi (szybsze lub wolniejsze, zależnie od siły nasycenia stałego) poprzez proces homeostatyczny i wreszcie samonasycenie (self-satiation) zależne od fiksacji wzroku (gorsze u dziecka, stąd rozleglejszy obszar słabego nasycenia), dochodzimy do schematu wyjaśniającego, który uwzględnia nie tylko obserwowane zjawiska, lecz także ich ewolucję z wiekiem. Trzeba tylko odnotować, że pod wpływem orientacji fizykalistycznej (Koehler był fizykiem, a Waliach chemikiem, zanim poświęcili się psychologii) autorzy ci chcą pominąć wszelki udział aktywności funkcjonalnej podmiotu, nie wykorzystując możliwości, jakie w tej dziedzinie otwiera ich homeostatyczna koncepcja nasycenia, ani też zależności między samonasyceniem a centracją wzroku.
Nasza rola nie polega tu na osądzaniu wartości wzmiankowanych teorii, lecz tylko na przeanalizowaniu treści proponowanych modeli wyjaśniających. Ograniczymy się z tego punktu widzenia do trzech następujących uwag.
Po pierwsze, jeśli modele fizykalistyczne stanowią ideał o istotnym znaczeniu, to niewątpliwie narzucą się w sposób tym bardziej pociągający, kiedy biologia sama nas do tego przekona i kiedy ewentualna redukcja pewnych struktur psychologicznych do określonych struktur fizycznych dokona się poprzez wyraźną uprzednią redukcję tych pierwszych do struktur biologicznych. W tym zakresie jest możliwe, że odwoływanie się do form równowagi specyficznych dla pola maskuje często pewne formy równoważenia poprzez aktywną kompensację ze strony podmiotu. Stwierdzając na przykład, z jaką częstością stałość percepcji dochodzi do „nadstałości"0, można by się odwołać do nadkompensacji, wywodzonych przez ostrożność raczej z modeli biologicznych niż z równowagi fizycznej jako takiej. To jednak wcale nas nie oddala od fizykalizmu, a dlaczego tak się dzieje, zobaczymy wkrótce.
Po drugie, jeżeli poprzednia uwaga wydaje się mieć znaczenie ograniczające, to można proponować przedłużenie fizykalizmu poprzez uzupełnianie modeli gestaltystycznych innymi modelami. Odniesienia psychologów postaci do fizyki są dobierane w dziedzinie zjawisk o strukturze nieaddytywnej, a zatem nieodwracalnej. Otóż Pianek wykazał, że najważniejszy podział dychotomiczny w fizyce — to podział na zjawiska nieodwracalne (np. termodynamiczne) i zjawiska odwracalne (kinetyczne i mechaniczne). Gdybyśmy więc pragnęli wykorzystać możliwie najpełniej analogie fizyczne, dotarlibyśmy do odkrycia w psychologii podobnego podziału, przeciwstawiającego struktury całościowe o układzie addytywnym i odwracalnym (struktury operacyjne inteligencji) strukturom elementarnym, tj. postaciom. Nie jest to już zgodne z teorią postaci, natomiast niewątpliwie wzoruje się na szerzej pojętym fizykalizmie.
Stąd nasza trzecia uwaga. Najbardziej interesujące dla psychologii w odniesieniu do fizyki nie jest, być może w ścisłym tego słowa znaczeniu, redukcja struktur umysłowych (np. percepcyjnych) do struktur fizycznych (takich jak pole elektromagnetyczne),
153
lecz analogia między sposobem porządkowania właściwym dla tych pierwszych struktur a sposobem stosowanym przez fizyka, aby osiągnąć znajomość tych drugich struktur. Z tego punktu widzenia przedział między zjawiskami nieodwracalnymi i odwracalnymi jest także przedziałem między dziedziną wyjaśnień o charakterze przede wszystkim probabilistycznym a prostą dedukcją. Analogie fizykalistyczne sugerują więc nie tylko stosowanie redukcji, lecz także wykorzystywanie abstrakcyjnych modeli. Wiadomo -zwłaszcza, jak ścisłe pokrewieństwo istnieje między schematami wyjaśniającymi termodynamiki a tymi, które są stosowane w teorii gier, teorii decyzji i teorii informacji0. W tym też kierunku wielu autorów szuka dziś swych modeli wyjaśniających w dziedzinie percepcji0, a to, co przypomnieliśmy przed chwilą o nadstałości w spostrzeganiu, można z łatwością odnieść do takich właśnie modeli (przykładem mogą tu być ostrożne „decyzje" zapobiegające ewentualnemu błędowi lub utracie informacji).
Krótko mówiąc, godne zapamiętania korzyści z redukcjonizmu fizykalistycznego — to z jednej strony większa precyzja, jaką można by w niektórych przypadkach dodać do redukcjonizmu organicystycznego, z drugiej zaś ułatwienie otwarcia na pewne modele abstrakcyjne, najbardziej płodne, jakimi obecnie dysponujemy.
Usiłując zredukować zjawiska psychiczne do reakcji fizjologicznych, dołączamy do wielkich tradycji psychologii eksperymentalnej. Ponieważ dla wielu autorów psychologia stanowi obszar nakładania się tego, co biologiczne, na to, co społeczne, zatem uprzywilejowanym sposobem wyjaśniania (zarezerwowanym dla psychologa w tych zakresach, w których nie jest podporządkowany socjologii) będzie redukcja od wyższego do niższego, tzn. asymilacja do modeli fizjologicznych.
Można by mnożyć przykłady takich redukcji, gdyby sięgnąć aż do prac Helmholtza i Heringa nad percepcją. Wybierzmy przykład, może najbardziej klasyczny, lecz jednocześnie najbardziej pouczający, jeśli chodzi o główną ideę bronioną w tym rozdziale, a mianowicie o komplementarność modeli redukcjonistycznych i „abstrakcyjnych" modeli konstruktywistycznych. Psychologia asocjacjonistyczna, z której wywodzą się, mimo jej uproszczeń, późniejsze prace z psychologii eksperymentalnej, usiłowała sprowadzić całokształt struktur umysłowych do zakładanego elementarnego mechanizmu kojarzenia. Ale jak można sobie uzmysłowić ten mechanizm, zwłaszcza w jego najprostszej postaci kojarzenia przez styczność? Odpowiedzi szukano najpierw w redukcji do czysto formalnych modeli fizjologicznych (torowanie nerwowe itp.), potem udzielił jej w sposób definitywny Pawłów, przedstawiając swoje odruchy warunkowe jako „całkowicie identyczne" z „asocjacjami psychologów", i jako obejmujące nawet to, „co genialny Helmholtz określił [w dziedzinie spostrzeżeń] sławnym terminem <<wnioskowanie nieświadome>>.
154
Właściwością redukcji jest jednak wywoływanie nowych problemów poprzez nieustanne cofanie się. Podczas gdy psychologowie odkrywali coraz większą złożoność uczenia się przez kojarzenie (rola antycypacji, wzmocnień, motywacji, problemy stałości itd.), fizjologowie kontynuowali swą pracę, starając się odpowiedzieć na wiele pytań pozostawionych w zawieszeniu przez ciągle hipotetyczną interpretację Pawłowa (pojęcia irradiacji, indukcji itd., niewiele wykraczające poza ramy ustalania praw). Nie wspominając o nowych technikach, które umożliwiły postępy w tej analizie (zwłaszcza elektrofizjologicznych), ograniczymy się do przytoczenia, za pięknym przeglądem A. Fessarda i H. Gastauta (1958), dwóch najważniejszych tematów podejmowanych badań: z jednej strony — roli wielkich struktur anatomiczno-czynnościowych (twór siatkowaty, układ integracyjny międzymózgowia, układ asocjacyjny kory mózgowej), z drugiej zaś — interpretacji na poziomie neuronów.
Otóż, nawet gdyby zatrzymać się tylko przy tym ostatnim punkcie, wielkie znaczenie dla teorii sposobów wyjaśniania ma zbadanie, jak postępują autorzy, by zdać sprawę z faktu, iż jakiś sygnał s, skojarzony z jakąś reakcją r, może zająć miejsce bodźca bezwarunkowego S, aby doprowadzić do reakcji R. Z jednej strony eksperyment dostarcza zbioru informacji istotnych, ale ograniczonych, np. że uczenie się (przynajmniej u osób dorosłych) nie może zależeć od przyrostu rozgałęzień w zakończeniach synaptycznych i od tworzenia nowych synaps, lecz jedynie od nowego funkcjonowania już istniejących połączeń; że warunkowanie każe się domyślać struktury typu tworu siatkowatego, obejmującej wiele komórek o gwiaździstych rozgałęzieniach. Z drugiej jednak strony chodzi o połączenie tych informacji w jeden schemat wyjaśniający. Tak więc albo schemat, który zamierzamy zbudować, jest od razu pomyślany w postaci sztucznego, mechanicznego modelu, ukazującego po prostu (ale z jakąż pomysłowością!), pod jakimi warunkami można osiągnąć wynik, który mamy wyjaśnić; takimi modelami są np. sławne „maszyny" Greya Waltera. Albo też konstruujemy teoretyczny model pola siatkowatego neuronów, w rodzaju pięknej sieci Fessarda, której wszystkie elementy mają identyczne właściwości (stąd rola wyznacznika historycznego przy wyborze preferowanych dróg), ale z możliwością wprowadzenia pewnej stabilności homeostatycznej mimo zastępowalności tras. Oczywiste jest wówczas, że takie modele (zarówno drugie, jak i pierwsze) wywołują pewne problemy logiczno-matematyczne, dotyczące bądź struktury, bądź dynamiki, których współzależność podkreśla sam Fessard.
Z punktu widzenia dynamiki chodzi przede wszystkim o wyjaśnienie, „dlaczego" przejścia są takie a nie inne, i naturalnie odwołujemy się wówczas do schematu probabilistycznego, jako że sieć Fessarda jest przez niego przedstawiona jako „sieć stochastyczna przyporządkowana" — stochastyczna, ponieważ z każdym elementem neuronalnym układu łączy się pewne prawdopodobieństwo wyładowań, zależne z kolei od czasu, a przyporządkowana, ponieważ jest powiązana z innymi analogicznymi polami neuronalnymi, których wpływom podlega (A. Rapaport, Shimbel itd. spróbowali dokonać opracowania matematycznego analogicznych problemów).
Z kolei z punktu widzenia struktury (wszelka struktura jest pomyślana z genetycznego punktu widzenia jako na przemian czynnik lub produkt dynamicznego funkcjonowania) jest samo przez się zrozumiałe, że wybór modelu „sieci" pociąga za sobą szereg istotnych następstw, ponieważ „sieć" jest jedną z najbardziej reprezentatywnych struktur algebry ogólnej (logiki i matematyki)
155
oraz strukturą, z której wywodzi się zwłaszcza logika zdań. Wypada tu przypomnieć, że właśnie McCulloch i Pitts (1943) wykazali, na czym polega izomorfizm między różnymi kombinacjami połączeń neuronalnych a logicznymi połączeniami międzyzdaniowymi0 (i ogólniej — połączeniami w algebrze Boole'a), co wystarcza, żeby pokazać, jak model sieci dociera prędzej czy później do najbardziej śmiałych modeli „abstrakcyjnych".
Krótko mówiąc, przykład ten wykazuje dostatecznie, że redukcjonizm organicystyczny nie jest wcale sprzeczny z odwoływaniem się do modeli abstrakcyjnych, z tej choćby przyczyny, że w miarę jak neurologia zmierza do coraz większej precyzji (czy się to łączy, czy nie, z próbami mechaniczno-fizjologicznymi), wkracza ona w nurt problemów prawdopodobieństwa i algebry ogólnej. Oto dlaczego jeden z naszych współpracowników, wracając z odwiedzin w zespole McCullocha, opisywał tych badaczy jako siedzących na dwóch stołkach: na jednym badali pod mikroskopem zespoły neuronów, a na drugim przeprowadzali obliczenia logiczne.
Ale nawet niezależnie od modeli abstrakcyjnych, do których mogą doprowadzić wyjaśnienia typu organicystycznego, ważne jest, aby psychologowie zwrócili uwagę, że istnieje wśród biologów i neurologów ogólna tendencja do zastępowania schematów asocjacjonistycznych strukturami homeostatycznymi, opartymi na procesach regulacji. Nawet tzw. łuk odruchowy (chodzi o odruchy sensu stricto, a nie warunkowe) nie jest już uważany za łuk typu klasycznego „bodźca — reakcji", lecz za serwomechanizm, a więc układ homeostatyczny ze sprzężeniami zwrotnymi. Z drugiej strony K. H. Pribramowi udało się wykazać kontrolę korową impulsów wejściowych (inputs), „przygotowującą mechanizm receptorowy do tego, aby niektóre z tych impulsów stały się bodźcami, podczas gdy inne zostały pominięte"0. Jasne jest wobec tego, że tak uogólniając rolę i różnorodność systemów regulacyjnych, neurologia zmierza w tym samym kierunku co psychologiczna analiza zachowań, ponieważ w swym rozwoju wszelka czynność, poczynając od kształtowania się pierwszych nawyków aż do tworzenia się operacji, przechodzi przez ciągle korygowane i wzmacniane próby (sprzężenia zwrotne ujemne lub dodatnie), a więc obejmuje mechanizmy regulacji i samoregulacji (dla których operacja jako taka stanowi zarówno uwieńczenie, jak i regulację „doskonałą", ze wstępnym korygowaniem błędów, a nie tylko ich późniejszą eliminacją). Wynikają z tego dwie konsekwencje. Po pierwsze, „redukcje" organicystyczne są coraz mniej redukujące, a nawet przeciwnie — sugerują istnienie systemu szczebli hierarchicznych, z możliwością interakcji między piętrami, lub co najmniej z ciągłymi analogiami funkcjonalnymi; stąd wyjaśnienia przez wzajemne asymilacje, nie zaś przez deformujące asymilacje od wyższego do niższego. Po drugie, w miarę jak w samym organizmie systemy regulacji usiłują zdominować to, co zostało zaprogramowane dziedzicznie, konieczne okazuje się dopasowanie do tych podstawowych danych — jak to dalej zobaczymy — wyjaśnień opartych na wrodzoności.
156
Trzy odmiany modeli wyjaśniających, które mamy jeszcze przeanalizować, nie odrzucają żadnej z poprzednich form redukcjonizmu, lecz uzupełniają je swoistym konstruktywizmem psychologicznym, opartym na prawach bądź samego zachowania (C1, bądź rozwoju genetycznego i umysłowego jednocześnie (C2), bądź też na strukturach abstrakcyjnych, implikujących zachowania umysłowe (C3).
Można najpierw odwołać się tylko do zachowania, co naturalnie implikuje podłoże organicystyczne, ale także wprowadza pojęcie konstrukcji nowych struktur, rozpatrywanych na wyższym szczeblu. Na przykład jedno z centralnych pojęć teorii uczenia się sformułowanej przez C. Hulla (1943), mianowicie pojęcie „hierarchicznych rodzin nawyków", odpowiada strukturze globalnej, której moc wyjaśniająca jest względnie niezależna od możliwych redukcji typu organicystycznego, do jakich schemat wyjaśniania nie odwołuje się bezpośrednio. Podobnie sign-gestalt-expectations Tolmana obejmują organizację całokształtu relacji, również na poziomie globalnym zachowania, między signifiant (tym, co oznacza), signifie (tym, co jest oznaczane) i antycypacją faktu, iż dane zachowanie doprowadzi od jednego do drugiego aspektu pola ustrukturowanego.
Na czym więc polega wyjaśnianie, na tym wyższym szczeblu, w porównaniu z poziomem połączeń nerwowych? Te ostatnie pozostają, zdaniem Hulla, hipotetyczne i po prostu wywnioskowane (przynajmniej te, do których on sam się odwołuje); są to jedynie zmienne pośredniczące między środowiskiem fizycznym a obserwowalnymi reakcjami, które charakteryzują zachowanie. Wyjaśnianie zatem ma zapewnić więź przyczynową między warunkami środowiska a tymi obserwowalnymi reakcjami. Ale na czym polega sama ta przyczynowość?
Czytając C. Hulla, którego system interpretacji idzie jeszcze dalej, odnosimy na pierwszy rzut oka wrażenie, że mamy do czynienia jedynie z prawami, bez żadnego odniesienia do przyczynowości. Są to prawa dotyczące samych skojarzeń, redukcji potrzeby, wzmocnień (sukcesów itd.) konsolidujących skojarzenia, gradientów celu (przyśpieszenie reakcji w pobliżu celu), kształtowania się i hierarchizacji rodzin nawyków itd. Tu wszakże, jak i gdziekolwiek indziej, przyczynowość zasadza się na dedukcyjnych powiązaniach między owymi prawami, na dedukcji zastosowanej do podłoża przedstawionego jako rzeczywiste, którym jest w tym przypadku zbiór pojęć opisujących reakcje na poziomie zachowania (co teoretycy zachowania nazywają „konceptualizacją", w przeciwstawieniu do właściwych praw). Na czym więc w systemie Hulla polega ta dedukcja praw, będąca elementem sprawczym wyjaśnienia czysto przyczynowego?
Hull i jego kontynuatorzy dali na to pytanie trzy kolejne odpowiedzi. Pierwsza polegała na zwykłym uporządkowaniu otrzymanych praw; posługiwali się oni przy tym jedynie językiem potocznym, tzn. wykorzystywali ten sposób wnioskowania, który logicy nazywają (z odrobiną wyższości) wnioskowaniem „naiwnym". Dochodziło tu wszakże jakieś przeczucie drugiej odpowiedzi, ponieważ Hull, nie budując jeszcze schematu probabilistycznego, wskazywał zawsze w pierwszych swych pracach na wchodzące w grę częstości, i to ze zbijającą nieraz z tropu liczbą miejsc po przecinku.
157
Drugiej odpowiedzi udzielili Bush i Mosteller (1955) w swej podstawowej pracy, zapoczątkowującej probabilistyczną teorię uczenia się. W tym przypadku dedukowanie praw przebiega more mathematico: mając daną sytuację o takich a takich parametrach, można za pomocą tych praw wywieść wniosek, że prawdopodobieństwo uczenia się będzie zgodne z tym sposobem obliczania.
Trzeciej odpowiedzi dostarczył sam Hull, który — w następstwie dyskusji wywołanych jego referatem na Międzynarodowym Kongresie Psychologicznym w Paryżu w 1938 r. — wracał przez Anglię, aby tam spotkać się z logikiem Woodgerem, specjalistą w zakresie aksjomatyki teorii biologicznych. Pod jego wpływem Hull postanowił dokonać, z pomocą logika Fitscha, formalizacji swego systemu wyjaśniania. Wyniknęła z tego teoria dedukcyjna more logico, która tym razem prezentuje w sposób całkowicie jawny wszystkie powiązania systemu. Udowodniono potem, że można równie łatwo sformalizować system Tolmana, a nasz współpracownik, L. Apostel (1959), opublikował w „Etudes d'Epistemologie genetique" piękne, całościowe studium, dostarczając m.in. zarysu czegoś w rodzaju algebry uczenia się i wyprowadzając w tego typu interpretacjach formalne prawa z wchodzących w grę operatorów.
Ważna też tu może być konstatacja, że ten wybitnie eksperymentalny nurt psychologii odwołał się do dwóch rodzajów modeli abstrakcyjnych, jednego o charakterze probabilistycznym, odsłaniającego przyczynowość typu statystycznego, i drugiego — logicznego, ukazującego powiązania dedukcyjne systemów wyjaśniających. Z drugiej strony jest samo przez się zrozumiałe, że to odwołanie się do schematów dedukcyjnych w niczym nie zaprzecza aspektowi redukcjonistycznemu tych systemów, ponieważ — jak to widzieliśmy w punkcie B2 — ewentualne redukcje do poziomu połączeń nerwowych stawiają na tym niższym szczeblu pytania, do rozwiązania których może okazać się konieczne odwołanie się do schematów probabilistycznych lub do schematów algebraicznych typu analogowego.
Co się tyczy mniej lub bardziej konstruktywistycznych czy redukcjonistycznych aspektów wyjaśnień właściwych behawioryzmowi, byliśmy w ostatnich latach świadkami ewolucji szczególnie interesującej z punktu widzenia przyczynowości psychologicznej. W swym kształcie początkowym, od Watsona do Hulla, behawioryzm przedstawia minimum konstruktywizmu, polegającego na wytwarzaniu nabytych zachowań, opartych na nawykach i rodzinach nawyków, oraz maksimum redukcjonizmu, odwołującego się do schematu „bodźca — reakcji", podporządkowującego te zachowania naciskom egzogennym, jakie narzuca środowisko; stąd koncepcja Hulla, rozpatrująca reakcje jako „funkcjonalne kopie" bodźców. Redukcjonizm ten podporządkowuje podmiot przedmiotom. Wraz z Signgestalts (znakami-postaciami) Tolmana podmiot staje się coraz bardziej aktywny, organizując po części swoje środowisko, lecz dalej istotny pozostaje prymat czynnika egzogennego. Później jednak okazało się, że zespołowi autorów, których można nazwać neobehawiorystami, udało się odkryć szereg faktów, coraz bardziej podważających ów prymat i zdających się naginać poprzednie wyjaśnienia swej szkoły w kierunku przyczynowości endogennej, związanej z aktywnością podmiotu.
Wypada tu najpierw przypomnieć sławne sformułowanie H. F. Harlowa: „Uczyć się, jak się uczyć", opisujące mechanizm zarazem bardzo ogólny i nie dający się zredukować
158
do trzech kluczowych pojęć w behawiorystycznych teoriach uczenia się: bodźców specyficznych, wyznaczonych przez nie reakcji oraz wzmocnień pochodzących z zewnątrz, a ułatwiających lub hamujących owe połączenia. W istocie, owo uczenie się, jak się uczyć, zakłada transfer skumulowany, a nie specyficzny, z jednej formy różnicowania na inną, co wydaje się bliższe naszemu tzw. zasilaniu (l'alimentation) schematów i ich koordynacji przez wzajemną częściową asymilację, aniżeli schematowi S — R, a to zmierza przecież w kierunku przyczynowości endogennej.
Do tego samego nurtu można zaliczyć prace B. Berlyne'a o roli ciekawości i zainteresowań w skuteczności uczenia się i odróżnianie przez niego reakcji-kopii typu hullowskiego i reakcji-przekształceń, zmieniających reakcję-kopię w inną. Otóż Berlyne zakłada, jeśli chodzi o pierwsze z tych czynników, że wchodzą tu w grę wzmocnienia wewnętrzne, a nie zewnętrzne; wprowadza to wymiar funkcjonalny i w konsekwencji udział czynników endogennych, nie poddanych samemu tylko oddziaływaniu przedmiotów. Jeśli chodzi o jego „reakcje-przekształcenia", to ich oczywiste znaczenie polega na włączeniu do języka behawiorystów i na konceptualizacji tego, co my nazywamy „operacjami"; trudno zaś je interpretować bez odwołania się do mechanizmów endogennych.
Podobnie jest z pojęciem „mediacji", stosowanym przez H. i T. Kendlerów w interesujących pracach nad uczeniem się zmiany (odwracania) reakcji (nie mówiąc już o „mediacjach" Osgooda w dziedzinie języka). Na przykład, gdy trzeba wybierać małą kostkę po tym, jak nauczyliśmy się preferować dużą, albo dużą białą kostkę po małej czarnej, to takie odwrócenia są łatwe poczynając od wieku 8 lat, natomiast wcześniej wymagają one nowego uczenia się. Kendlerowie dostrzegają w tym słusznie udział nowego czynnika, mediacyjnego, w takim sensie, że odwraca wpływ bodźców; zatem jego charakter operacyjny, a więc endogenny, wydaje się oczywisty, ponieważ implikuje klasyfikację z negacją. Podobnie rzecz się ma ze zmianami kodowania, o których mówi P. Bryant w celu wyjaśnienia zachowania ilości przy przelewaniu płynów, zależnie od tego, czy owo zakodowanie odnosi się do położenia płynu w naczyniu, czy też bierze pod uwagę zmiany przestrzenne w dwóch wymiarach: pionowym i poziomym.
Krótko mówiąc, wyjaśnienie behawiorystów ewoluowało w dwóch zasadniczych punktach. Po pierwsze, fakty wykazały, że rozwój umysłowy nie sprowadza się do kolejnego uczenia się tego samego typu, podporządkowanego naciskowi bodźców zewnętrznych, lecz przeciwnie, że uczenie się ulega zmianie zależnie od konstrukcji endogennych właściwych rozwojowi, co B. Inhelder, H. Sinclair i M. Bovet udało się zweryfikować eksperymentalnie i pokazać kolejne stadia tego rozwoju0. Po drugie, schemat „bodziec — reakcja" nie jest wyłącznie jednokierunkowy (S strzałka R), ponieważ podmiot jest wrażliwy na dany bodziec (zależnie od „kompetencji", różnych dla różnych poziomów) tylko wtedy, gdy równocześnie asymiluje go do schematów, które staną się źródłem reakcji (stąd S dwie strzałki o przeciwnych zwrotach R). Zasadniczym problemem przyczynowości jest więc konstrukcja schematów.
159
Według pierwszych teoretyków uczenia się wyjaśniało ono cały rozwój umysłowy, z wyjątkiem tego, co związane było ze skutkami dojrzewania, które to skutki traktowano jako powiązane w różny sposób z prawami uczenia się. Natomiast zdaniem niektórych teoretyków rozwoju dojrzewanie i uczenie się, zależne od środowiska, stanowią jedynie dwa wchodzące w grę czynniki, nie wyczerpujące wszakże zbioru możliwych konstrukcji. Nie przerażając się zresztą groźbą „mentalizmu", zakazanego przez tych pierwszych teoretyków, zastępują oni samo pojęcie zachowania (le comportement) pojęciem „postępowanie" (la conduite), rozumiejąc je, za P. Janetem i innymi, jako zachowanie plus czynności zinterioryzowane, którym towarzyszą różne postacie „uświadomienia". Widać wyraźnie na podstawie tych paru niuansów, że mamy do czynienia z różnymi od poprzedniego sposobami wyjaśniania (podrozdz. III, punkt C1), odmiennymi także od różnych rodzajów redukcjonizmu (A do B3).
Trzeba tu najpierw wymienić E. von Holsta, K. Lorenza i N. Tinbergena, przedstawicieli tej szkoły psychologii porównawczej, którą nazwano „etologiczną" lub także „obiektywną" i której naczelna idea ma charakter psychofizjologiczny, a jest nią pojęcie „aktywności spontanicznej" organizmu, odrębnej od wszelkiej „reakcji" i przejawiającej się w różnych ruchach rytmicznych (badanych przez Adriana), jak również w ruchliwości globalnej nowo narodzonego człowieka. Ale chociaż autorzy ci kładą nacisk na aktywność organizmu i na aktywność podmiotu psychologicznego, to nie pomijają przy tym wcale środowiska, a teoria „wrodzonych wyzwalaczy" instynktów (dziedziczne i specyficzne znaki percepcyjne, wywołujące np. podążanie za matką u młodych kurcząt, kacząt itd.) zakłada ścisłą interakcję między przedmiotem i podmiotem, której subtelna przyczynowość zasługiwałaby na bardziej szczegółową analizę.
Aby jednak ułatwić porównanie z teoretykami uczenia się u człowieka, niech nam będzie wolno zacytować nasze prace jako przykład tej postaci wyjaśnienia (C2), jeśli bowiem również obstawaliśmy przy owej aktywności podmiotu (zwłaszcza w zakresie struktur poznawczych), to próbowaliśmy przede wszystkim wyprowadzić na jej podstawie wyjaśnienie rozwoju psychicznego. Chcielibyśmy zatem przedstawić w kilku słowach specyficzną formę wyjaśnienia przyczynowego, którą się posługiwaliśmy.
Przyjąwszy, że czynności podmiotu mają od samego zarania pewną strukturę (z początku ubogą, ale wówczas regulowaną przez dziedziczność), reakcje na środowisko są, z jednej strony, reakcjami asymilacji, zmierzającymi do włączania przedmiotów w owe struktury, a z drugiej strony — reakcjami akomodacji, zdążającymi do zmian, tzn. do różnicowania się samych struktur w zależności od sytuacji. Pojawia się więc od samego początku konieczność procesu równoważenia osiąganego drogą kombinowania się różnych form asymilacji i akomodacji. Równoważenia polegają na kompensowaniu zakłóceń zewnętrznych — bądź poprzez włączenie ich do struktur początkowych, bądź drogą przekształceń — a z tego wynika, że kolejne konstrukcje, jakie można zawdzięczać tym interakcjom, będą się opierać na coraz bardziej złożonych regulacjach, uczestniczących w koordynacji czynności.
160
Ukierunkowane od samego początku na przybliżoną odwracalność, regulacje te będą się ostatecznie wyrażały poprzez systemy operacji lub zinterioryzowanych czynności, skoordynowanych w sposób odwracalny, i właśnie ta konstrukcja operacji będzie odpowiedzialna za kolejne stadia inteligencji.
W ten sposób interpretacja ukierunkowana na konstrukcję struktur operacyjnych odnajduje w niej struktury logiczno-matematyczne. Istotna jest tu jednak uwaga, że nie chodzi wcale o logikę z góry ustaloną, jaką posługuje się psycholog, np. w formalizacji systemu Hulla, ale wyłącznie o operacje i o logikę samego podmiotu, przy czym problemem centralnym było od początku poznanie, jak się owa logika kształtuje. Próbowano więc, przed odwołaniem się do modeli abstrakcyjnych, znaleźć genetyczne wyjaśnienie przyczynowości, przy czym zastosowano model nawiązujący nie tylko do dojrzewania, uczenia się i wpływów społecznych, lecz także do samego równoważenia, pojmowanego jako proces sekwencyjny, o charakterze samoregulacyjnym i jednocześnie probabilistycznym. Równoważenie przez regulację jest nieodzowne z tego względu, że czynności spontaniczne czy też narzucone przez środowisko wymagają bezustannie nowych akomodacji do przedmiotów i nowych między nimi koordynacji, obydwa zaś te procesy są wystawione na liczne zakłócenia, które trzeba neutralizować bądź ujawniać luki do zapełnienia. Stąd konieczność ciągłych regulacji poprzez korygowanie lub wzmacnianie, jako źródła kompensacji (które z poznawczego punktu widzenia wyrażają się m.in. przez negację i afirmację). Występują trzy etapy owych kompensacji, które wynikają z konieczności równoważenia asymilacji i akomodacji: 1) zachowania zmierzające po prostu do eliminacji zaburzeń lub pominięcia ich za pomocą różnych sposobów tłumienia; 2) przemieszczanie równowagi, którego celem jest integracja zakłóceń poprzez kształtowanie podsystemów; wreszcie 3) zachowania polegające na asymilacji lub przekształceniu zakłóceń w wewnętrzne odmiany systemu, ze ścisłą przy tym kompensacją afirmacji i negacji (te ostatnie są związane m.in. z różnicami między podsystemami). Jednym słowem, wyjaśnianie przez równoważenie opiera się na procesach regulacji kompensujących, które równoważąc ostatecznie negacje i afirmację, dochodzą do przemienności (patrz wyżej eksperymenty nad zachowaniem masy — przyp. red. pol.) i na ogół do operacyjnej odwracalności, czemu towarzyszą ponadto ciągłe endogenne rekonstrukcje danych egzogennych, co czyni nierozłącznymi kompensacje i konstrukcje.
Dochodzi do tego wymiar probabilistyczny, nie dlatego żeby stan końcowy był najbardziej prawdopodobny od samego początku, lecz z tego względu, że każdy etap staje się kolejno najbardziej prawdopodobny w zależności od poprzedniego (a pierwszy — zależnie od obserwowalnych danych wyjściowych), co stanowi ciąg sekwencyjny0 dających się zmieniać prawdopodobieństw. Na przykład w przypadku wymienialności najbardziej prawdopodobną reakcją początkową jest centracja tylko na punkcie docelowym przemieszczenia, najpierw dlatego, że jest on bliżej celu i jego znaczenie przeważa nad punktem wyjścia, a następnie z tego powodu, że łatwiej jest myśleć o jednej tylko sytuacji niż o dwóch naraz; stąd zmiana kształtu traktowana jest jako przyrost masy. Z kolei druga reakcja,
161
która staje się najbardziej prawdopodobna (nie będąc taką poprzednio) — to stwierdzenie, że temu pozornemu przyrostowi towarzyszy zmniejszanie się w innym wymiarze (kulka staje się wałeczkiem itp.); stąd rosnące prawdopodobieństwo pojmowania tych dwóch zmian, idących w odwrotnym kierunku, jako współzależnych, i z kolei pojawia się prawdopodobieństwo zapoczątkowania centracji na samym przekształceniu. Właśnie wtedy, i tylko wtedy, nowa relacja staje się prawdopodobna, mianowicie relacja kompensacji między tym, co zostało odjęte na początku przemieszczenia, a tym, co zostało dodane na końcu.
Można już zatem stwierdzić, że ów schemat przyczynowości równoważenia otwiera się na abstrakcyjny model probabilistyczny i na modele algebraiczne, ale pozostaje jeszcze ustalić, w imię jakiej konieczności wewnętrznej tak się zawsze dzieje, co spróbujemy pokazać (w podrozdz. 7) w wymiarze bardziej ogólnym.
Najpierw jednak trzeba zasygnalizować problem, który nieustannie nasuwa się przy wyjaśnianiu przez konstruktywizm genetyczny, a który nowe ujęcie zyskał w badaniach T. Bowera. Chodzi mianowicie o zagadnienie tego, co wrodzone, i tego, co nabyte, ponieważ cechy wrodzone mogą się przejawiać od momentu narodzin albo też stopniowo, w miarę dojrzewania układu nerwowego. Ten ostatni czynnik, chociaż jeszcze niezbyt dobrze poznany, pojawia się nagle, co między innymi zdaje się wskazywać na sekwencyjny charakter głównych stadiów operacji umysłowych, które w badaniach porównawczych wykryto w bardzo różnych cywilizacjach. Jednakże fakt, że zależnie od otoczenia może wystąpić znaczne opóźnienie bądź przyśpieszenie przeciętnego wieku, w którym kształtuje się dane stadium, wskazuje, że ćwiczenie i wpływy społeczne odgrywają równie ważną, jeśli nie ważniejszą rolę. Bowerowi natomiast udało się zaobserwować, że wkrótce po urodzeniu pojawiają się pewne zachowania wrodzone, które wszakże zanikają, aby później dać miejsce rekonstrukcji w szerszym zakresie. W dziedzinie koordynacji wzroku i chwytania Bower stwierdził na przykład, że 11-dniowe niemowlęta wyciągają rękę w kierunku spostrzeganego przedmiotu, zaciskając ją, a dowodem istnienia już w tym celowości jest fakt, że gdy zastąpimy ciało stałe obrazem wykonanym za pomocą polaroidu, postępują one tak samo i płaczą z rozczarowania, jeśli odkryją, że nie dotykają niczego. Otóż zachowanie to zanika następnie, a ok. 5 mies. ż. ustępuje miejsca regularnemu chwytaniu, którego wszystkie etapy opisaliśmy. Bower przedstawia się więc nie jako empirysta ani jako zwolennik wrodzoności, lecz jako konstruktywista, kiedy stwierdza, że zadatki wrodzone zanikają, gdy brak ćwiczenia. Co się zaś tyczy tego ostatniego, to jeśli się je wprowadza w momencie występowania koordynacji wrodzonej, ogranicza się ono do niewielkiego przyśpieszenia późniejszych konstrukcji, ale już po zupełnym zatarciu zachowania początkowego. Z tych bardzo interesujących faktów można wyciągnąć to, co wynika z punktu widzenia wyjaśniania rozwoju: 1) niektóre zachowania, mające znaczenie funkcjonalne, mogą być przygotowane przez zadatki wrodzone; 2) zadatki te zacierają się, jeśli nie zostaną zintegrowane z ogólnym zachowaniem; 3) nie wystarczają one zatem do wyjaśnienia późniejszych struktur, mimo że odgrywają pewną rolę w ich przebiegu; 4) istotne znaczenie ma więc konieczność ciągłej rekonstrukcji, szczebel po szczeblu, tego, co nie zostało osiągnięte na szczeblu poprzednim; 5) owe rekonstrukcje są rezultatem samoregulacji, które zdominowują i włączają czynniki dziedziczne.
162
Mimo to natywizm staje się znów modny w pewnych środowiskach, zwłaszcza pod wpływem lingwisty N. Chomsky'ego, który wbrew konstruktywistycznym aspektom swoich „gramatyk transformacyjnych" wierzy w istnienie „stałego wrodzonego jądra", obejmującego najbardziej ogólne relacje logiczno-językowe, takie jak relacja między podmiotem a orzeczeniem. Otóż, przyjęcie owej wrodzoności sprowadza się do tego, że problem zostaje przekazany do wyjaśnienia biologii, gdzie obecnie jest niemożliwy do rozwiązania, a wyjaśnianie związku podmiotu z orzeczeniem przez przypadek i selekcję naturalną pozbawiłoby ów problem wszelkiej konieczności logicznej (co uznał K. Lorenz, a priori przypisując poznaniu dziedziczność, lecz ostrożnie przywracając ją w prostych „ wrodzonych hipotezach roboczych"), i co więcej — pozostałoby interpretacją wyłącznie werbalną, z braku jakiegokolwiek dowodu. Z drugiej strony, właściwości wiązane z tym „stałym wrodzonym jądrem" znajdują uzasadnienie w rozwoju inteligencji sensoryczno-motorycznej, wcześniejszej niż mowa, i to właśnie podkreślają obecnie wszyscy autorzy, niegdyś oczarowani hipotezą Chomsky'ego (R. Brown, E. H. Lenneberg, D. McNeil i inni).
Jeśli wyjaśnianie przyczynowe polega na wyprowadzeniu praw ustalających związki między przedmiotami, które są przedstawiane jako zależne od pewnego rzeczywistego podłoża, i jeśli zakłada ono wobec tego trzy warunki: 1) znać prawa, 2) wybrać schemat dedukcyjny i 3) wybrać podłoże, do którego odnosi się dedukcja (społeczeństwo, układ nerwowy, zachowanie, sposoby postępowania, itd.) — to można wówczas na dwa odrębne sposoby zdefiniować wyjaśnianie oparte na abstrakcyjnych modelach; jeden sposób będzie bardziej ogólny, a drugi — bardziej szczegółowy.
a) W sposób ogólny powiemy, że odwołujemy się do modeli abstrakcyjnych wtedy, kiedy zamiast zadowolić się — jako schematem dedukcyjnym (element 2 wyjaśniania) — wnioskowaniem „naiwnym", opartym na języku potocznym, wybieramy schemat dedukcyjny o charakterze technicznym, zapożyczonym z rachunku prawdopodobieństwa (klasyczna teoria prawdopodobieństwa, teoria gier lub decyzji, teoria informacji, itd.) bądź z algebry ogólnej, obejmującej algebrę Boole'a i logikę (teoria sieci, teoria grup, logika formalna zdań itd.). Zgodnie z taką ogólną koncepcją odwołanie się do modeli abstrakcyjnych uzupełnia więc którąkolwiek z rozważanych dotąd form wyjaśniania, gdy tylko zechcemy osiągnąć wyższy stopień dokładności niż we wnioskowaniu potocznym. To odwołanie się oznacza najpierw, iż język potoczny zostaje zastąpiony językiem ścisłym, ale z kolei prowadzi to oczywiście do nowych postępów w zakresie wyjaśniania, w miarę jak wybrany schemat dedukcyjny zaczyna wprowadzać specyficzne relacje, które mogą być w danym przypadku użyteczne. Na przykład wprowadzenie struktury „sieciowej" lub „grupowej" może ukazać bardzo bogaty zbiór relacji odpowiednio określonych, ale niekoniecznie dotąd dostrzeganych. Jednakże zgodnie z definicją (a), wprowadzenie abstrakcyjnego modelu nic nie zmienia we wcześniej wybranym podłożu (punkt 3);
163
zawsze będzie chodziło o te same relacje nerwowe, o to samo zachowanie itd., rozpatrywane w szczegółach.
b) W sposób bardziej specyficzny można powiedzieć o wyjaśnianiu przez model abstrakcyjny, gdy w odniesieniu do zbioru praw bądź faktów ogólnych: 1) posłużymy się technicznym schematem dedukcyjnym, 2) ale bez wyboru określonego rzeczywistego podłoża, 3) i próbując je zastąpić tym, co mogłoby ono mieć wspólnego z różnymi możliwymi modelami. Jeśli sam ów model jest „abstrakcyjny" to termin „abstrakcyjny" oznacza po prostu: „wspólny różnym możliwym do przyjęcia modelom rzeczywistym". Ponieważ ideał wyjaśniania polega na wyodrębnieniu warunków koniecznych i wystarczających jakiegoś zbioru faktów, przeto model abstrakcyjny 3 zmierza do spełnienia tych warunków, a jeśli nawet nie osiągnie owej ogólności, to przynajmniej uda mu się wydzielić pewną liczbę warunków wystarczających. Gdy na przykład, chcąc wyjaśnić efekt percepcyjny przeceniania w wyniku centracji, posługujemy się schematem prawdopodobieństwa „zetknięć" (elementarnych punktów spostrzeganej linii i elementów organów receptorowych podmiotu) oraz „połączeń w pary" (albo odpowiedniości między zetknięciami w różnych obszarach figury, jako że owe zetknięcia mogą nie wykazywać takiego samego zagęszczenia w różnych obszarach), wówczas z braku rzeczywiście pewnych danych wzbraniamy się przed precyzowaniem, czy te zetknięcia zależą od gęstości komórek w siatkówce, od liczby mikroruchów eksploracyjnych gałki ocznej, itp., a nawet przed dokładnym ustaleniem, czy owe połączenia w pary są wynikiem połączeń nerwowych, czy też pozostają abstrakcjami, wyrażającymi udział świadomej percepcji podmiotu. Jeśli zatem nie wybieramy wchodzącego w grę rzeczywistego podłoża 3, lecz szukamy, co może być wspólnego w różnych wyobrażalnych podłożach, to zastosowany model wystarczy, aby zrozumieć zaobserwowane prawa, i to właśnie uzasadnia jego użycie, bo skoro jest poprawny, to zostanie prędzej czy później zastosowany w odniesieniu do jednego z owych rzeczywistych, aktualnie możliwych do przyjęcia rodzajów podłoża.
Pod tymi dwiema postaciami, a i b, wyjaśnianie poprzez abstrakcyjne modele oddaje zatem trojakiego rodzaju usługi. Po pierwsze, dodaje precyzji dedukcjom, jeśli są nieprecyzyjne; tego typu usługi domagał się Hull od logicznej formalizacji swej teorii i nic więcej nie uzyskał, niemniej to już stanowi postęp w wyjaśnianiu, ponieważ polega ono na dedukowaniu zjawisk.
Po drugie, abstrakcyjny schemat pozwala na odkrycie nowych zależności między faktami ogólnymi lub prawami poprzednio nieporównywalnymi. Na przykład w rozwoju operacji umysłowych dziecka (patrz podrozdz. III, punkt C2) można zaobserwować pojawienie się szeregu nowych konstrukcji w wieku 11-12 lat, takich jak pojęcie proporcji, podwójne systemy odniesień, rozumienie zależności fizycznych między akcjami i reakcjami itd. Na pozór nic nie uzasadnia równoczesności tych konstrukcji, w których nie dostrzega się pokrewieństwa. Skonstruowaliśmy jednak, aby uświadomić sobie operacyjny charakter logiki zdań, „grupę" czterech przekształceń (izomorficzną w stosunku do grupy Kleina), której istnienie umknęło uwadze logików. Mając dany operator, taki jak implikacja (p implikuje q), możemy: 1) odwrócić go przez negację N (p i nie-q); 2) przekształcić go w jego odwrotność R (q implikuje p); 3) przekształcić go podwójnie w korelat C (nie-p i q); i 4) pozostawić go tożsamym, czyli identycznym (I).
164
Mamy zatem: NR = C, CR = N, CN = R, NRC = I. Grupa ta jest interesująca z psychologicznego punktu widzenia, ponieważ stapia w jeden system dwie postacie odwracalności dotychczas oddzielne (między 7 i 11-12 r. ż.): inwersję N i odwrotność R. Można więc zakładać, że wyraża ona zarazem naturalne uwieńczenie operacji genetycznie wcześniejszych i punkt wyjścia operacji zdaniowych, kształtujących się między 11-12 a 14-15 r. ż. Otóż okazuje się, że nowe schematy operacyjne, o które tu chodzi (proporcje itd.) można właśnie sprowadzić do takiej grupy. Schemat abstrakcyjny pozwala więc odkryć pokrewieństwo, które umykało badaniu „naiwnemu", nie opartemu na dowodzeniu algebraicznym0.
Po trzecie, schemat abstrakcyjny może dostarczyć nowych powiązań przyczynowych tam, gdzie nie może ich uchwycić zwykła analiza. Wiadomo na przykład, że von Neumann i Morgenstern skonstruowali na użytek ekonomistów model probabilistyczny zwany „teorią gier" lub „teorią decyzji", który pozwala obliczyć, jaką strategię musi przyjąć gracz w różnych sytuacjach, aby otrzymać maksimum zysku przy minimum straty (kryterium Bayesa) lub żeby maksymalnie zminimalizować straty spowodowane podstępami przeciwnika (kryterium minimaksu). Można również schemat ten zastosować do zysków i strat informacji. Otóż, podejmując na nowo teorię progów percepcji (która dotychczas nie zapewniła sobie wystarczającego przybliżenia matematycznego), W. P. Tanner (z Michigan) potrafił zastosować teorię gier, wykorzystując tabele wypłat do badania progów różnicy na tle „szumu". Wyniki tych badań wystarczyły do zmodyfikowania interpretacji przyczynowej zjawiska: zamiast wyjaśniać je po prostu dokładnością zapisów percepcyjnych, wprowadza się „decyzje" w znaczeniu nieświadomych wnioskowań indukcyjnych, co stanowi niejako powrót do Helmholtza...
Ogólnie biorąc, można utrzymywać, że zastosowanie schematów abstrakcyjnych powinno zapewnić pewien status ustalaniu praw i precyzji wyjaśnieniom konstruktywistycznym, które zmierzają do uwydatnienia aktywności podmiotu. Tam, gdzie hipotezy redukcjonistyczne podporządkowują to, co wyższe, temu, co niższe, schemat abstrakcyjny, nie negując w niczym konieczności związków z organizmem, wydobywa ponadto specyfikę i nowość konstrukcji tworzonych na poziomie zachowania i postępowania. Podobnie zresztą jak neurologia (będąca nauką o faktach)
nie potrafi wyjaśnić, dlaczego 2 + 2 = 4 ani dlaczego A = A (równoważności, których konieczność nie opiera się na faktach, ale na regułach dedukcyjnych), tak też zjawiska świadomości, chociaż zależą od organizmu, nie mogą uzyskać interpretacji genetycznej bez odwołania się do modeli abstrakcyjnych, których sama istota polega właśnie na konieczności dedukcji. Ale czy nie wchodzimy w różne błędne koła, jako że te modele są produktami pewnego świadomego działania i znajdują ponadto zastosowanie w neurologii, od której przecież oczekuje się, że zda nam sprawę ze zjawisk psychologicznych? Byłyby to rzeczywiście błędne koła, gdyby rozważenie zagadnienia paralelizmu psychofizjologicznego nie umożliwiło nam sprecyzowania ich natury.
165
Z poprzednich rozważań można zapamiętać przynajmniej dwie konkluzje. Z jednej strony — wyjaśnianie psychologiczne musi nieodzownie zapewniać ciągłe powiązania między tym, co wyższe, i tym, co niższe, a więc związki, dla których niezastąpionego modelu dostarcza organicyzm, tj. modelu mogącego doprowadzić aż do fizykalizmu, nawet jeśli omawiane zależności nie polegają na czystych redukcjach, lecz obejmują zawsze w pewnej części interakcje lub wzajemne asymilacje między procesami różnych szczebli. Z drugiej strony, aby móc interpretować wyższe zachowania, łącznie z ich właściwościami świadomościowymi, konieczne jest odwołanie się do pewnego konstruktywizmu, z jego technicznymi wymaganiami (modele abstrakcyjne). Nie ma chyba sprzeczności między tymi dwoma wnioskami, ponieważ nieuchronna tendencja redukcjonistyczna nie prowadzi nigdy do prostej identyfikacji wyższego i niższego, lecz łączy się wcześniej czy później z wymaganiem wprowadzania konstrukcji, a także dlatego, że wyjaśnienia konstruktywistyczne nie mogą wychodzić od niczego i postulują ciągłą więź między punktami dojścia i punktami wyjścia. Zresztą, jak widzieliśmy, interpretacja neurologiczna i organicystyczna, dzięki subtelności przyjmowanych wyjaśnień, sama odwołuje się do schematów dedukcyjnych lub abstrakcyjnych, których logicznej konieczności nie da się sprowadzić do faktów materialnych.
Pozostaje wszakże wielki problem. To, co powiedzieliśmy o podwójnym ruchu, w kierunku redukcji i uzupełniających konstrukcji, nie przedstawia większych trudności, dopóki chodzi o zależności między organizmem, czyli tym, co fizjologiczne, i obserwowalnym zachowaniem zewnętrznym, a więc żeby tak powiedzieć — materialnym. Problemy te są jednak stawiane w innych kategoriach, albo raczej komplikują się one przez dodanie nowego wymiaru, odkąd w grę wchodzi świadomość. Proces uświadamiania sobie odgrywa w istocie podstawową rolę w następstwie etapów lub w hierarchii szczebli, które postuluje konstruktywizm. Z drugiej strony, z organicystycznego lub redukcjonistycznego punktu widzenia, przebudzenie, czujność itd., czyli krótko — pojawienie się lub nasilenie stanu świadomości — wydają się odpowiadać zmianom stanu neuronów i napięcia tworu siatkowatego. Jaki jest zatem związek między świadomością a procesami organicznymi, czyli materialnymi?
Aby przezwyciężyć te trudności, nieuniknione wydaje się — oprócz wyjaśnień typu redukcjonistycznego lub konstruktywistycznego, których celem jest połączenie różnych szczebli wyjaśniania w sensie ich nakładania się — przyjęcie takiej metody interpretacji, która brałaby pod uwagę, na każdym szczeblu lub począwszy od pewnego poziomu, relacje między świadomością a organizmem, inaczej mówiąc — miedzy aspektem zewnętrznym lub materialnym wchodzącego w grę procesu a jego aspektem wewnętrznym, lub świadomościowym, w miarę jego udziału. Na przykład, jeśli prawdziwość 2 + 2 = 4 jako taka jest nie do pomyślenia poza świadomością matematyka (choćby miał on 7 lat),
166
to jednak, aby uznał on tę konieczność, pewne połączenia neuronów muszą umożliwić jego świadomą aktywność. Problem ten odnajdujemy na wszystkich poziomach, gdzie w grę wchodzą stany świadomości, od percepcji aż do najbardziej abstrakcyjnego myślenia.
Jaka jest zatem natura tego związku między połączeniami fizjologicznymi a procesami świadomości, dla których te pierwsze stanowią podstawę? Czy jest to jeszcze związek przyczynowy i czy należy wprowadzić tu nowy typ wyjaśnień, obok poprzednio omawianych? Czy może powinniśmy się posłużyć nowymi kategoriami powiązań i mówić o odpowiedniości, paralelizmie lub izomorfizmie, tzn. odwołać się do sposobów interpretacji, które nie polegają już właściwie na wyjaśnianiu, lecz poprzestają na przyjęciu ogólnego statusu przystępności, mającego zwłaszcza uprzywilejowywać analizę bez ryzyka sprzeczności? Oto odwieczny problem, o który potyka się każdy rodzaj wyjaśniania w psychologii i który odkrywamy na nowo, porównując po prostu ze sobą te różne rodzaje wyjaśnień. Zaiste, trudno byłoby pogodzić lub porównywać nurty redukcjonistyczne i tendencje konstruktywistyczne, nie dostrzegając pojawienia się znowu owego problemu świadomości jako przeszkody dla pierwszych, a programu badawczego dla drugich.
Uściślijmy jeszcze, że nie chodzi tu o problem duszy i ciała — jak to niekiedy nazywano — lecz wyłącznie o problem świadomości i struktur fizjologicznych leżących u jej podstaw. Mówić o duszy, to albo doszukiwać się substancji dla świadomości, co równałoby się przesądzaniu rozwiązania problemu, albo oznaczać globalnie tym słowem złożone pojęcie „wyższa czynność nerwowa + świadomość", i cały problem znajdzie się wówczas w obrębie „duszy" jako takiej. Zatem rozprawianie o tym, jak ochrzcić tę gałąź medycyny, którą jedni nazywają „psychosomatyczną", a inni — kortykowisceralną (korowo-trzewną), to na ogół dysputa czysto werbalna; wszyscy są zgodni co do tego, że leczenie psychologiczne może w niektórych przypadkach oddziaływać na dolegliwość somatyczną, co jednak nie rozstrzyga kwestii, czy jako przyczyna zadziałała tu świadomość, czy też aktywność nerwowa, którą podmiot po prostu sobie wtedy właśnie uświadamia.
Wobec tego na płaszczyźnie faktów istnieją jedynie dwie grupy rozwiązań, podlegających weryfikacji, tzn. takich, co do których można oczekiwać, że eksperyment prędzej czy później pozwoli na dokonanie wyboru (co jeszcze nie nastąpiło): albo zachodzi interakcja (przyczynowa) świadomości i odpowiadających jej procesów nerwowych, albo chodzi o dwa równoległe szeregi zjawisk, których odrębność wyklucza możliwość oddziaływania jednych na drugie? Można by jeszcze ciągnąć dalej te hipotezy, przekształcając je w twierdzenia metafizyczne, takie jak idealizm, zgodnie z którym wszystko jest świadomością lub reprezentacją, ale problem znajdzie się wówczas na płaszczyźnie nadmiernie szerokiej, ponieważ trzeba będzie określać relacje między tymi szczególnymi reprezentacjami, jakimi są ciało i jego układ nerwowy, a innymi reprezentacjami, które stanowią samą świadomość.
Rozwiązania interakcjonistyczne wydaje się potwierdzać potoczna obserwacja. Gdy kieliszek wina wprowadza nas w stan euforii, odczuwamy pokusę,
167
aby w tym dostrzegać bezpośrednie oddziaływanie organizmu na świadomość; gdy zaś poruszamy ręką, o którym to ruchu świadomie zadecydowaliśmy, wówczas oczywisty wydaje się nam bezpośredni wpływ świadomości na organizm. Ale kiedy usiłujemy analizować zależności przyczynowe, zarówno w jednym, jak i w drugim kierunku, to okazują się one właściwie niezrozumiałe.
W istocie, powiedzieć, że to przede wszystkim świadomość może wpływać na jakiś proces fizjologiczny, oznaczałoby, że ma ona swój bezpośredni udział w zależnościach przyczynowych właściwych temu procesowi, które stanowią szczególny przypadek przyczynowości fizykochemicznej (chyba że się jest witalistą i wtedy sprowadzi się to do przypisania „sile witalnej" wszystkich trudności, jakie zasygnalizujemy w odniesieniu do świadomości). Niezależnie jednak od tego, czy owa przyczynowość jest natury mechanicznej (wprowadzić coś w ruch, zmienić jego prędkość lub drogę, itd.), czy termodynamicznej (przekształcenie jednego rodzaju energii w inny, zmiana entropii itd.), czy też elektromagnetycznej i kwantowej — zawsze obejmuje ona system wymiernych i dających się obliczyć przekształceń, respektujący pewne niezmienniki lub zasady zachowania masy, a owe związki przyczynowe zakładają istnienie masy, sił lub energii w postaciach, które się zmieniają w zależności od zastosowanej skali, ale zawsze podlegają tym samym ogólnym warunkom przekształceń i zachowania masy, składających się na jeden spójny system. Otóż zakładanie, że świadomość uczestniczy w roli czynnika w takim systemie przyczynowości, implikuje oczywiście, że przypisuje się jej takie same właściwości jak systemowi, na który ma jakoby oddziaływać. Świadomość powinna by więc zgodnie z tym założeniem najpierw stanowić masę; nikt jej jednak nigdy nie przydawał takiego statusu, chociaż klasyczny spirytualizm czynił z duszy „substancję" porównywalną z substancją materii (mens agitat molem), i jeśli nawet psychologia naukowa usunęła to pojęcie z arsenału swych pojęć, to pojawia się ono w postaci domyślnej, gdy tylko dopuści się możliwość oddziaływania świadomości na mechanizm fizyczny. W istocie, oddziaływanie to zakłada istnienie siły, w jakiejkolwiek bądź postaci (siła we właściwym sensie tego słowa, praca, moc itd.), lub „energii psychicznej", która z kolei dopuszcza możliwość reakcji między siłami. Otóż siła jest wielkością wymierną, obejmującą relacje między masą i prędkością (f = mg, itd.), toteż mówienie o energii, żeby ukryć owe trudności, w rzeczywistości je zwielokrotnia, ponieważ implikuje to dwie konsekwencje przekształceń jednych energii w inne oraz zachowania energii, co nie ma sensu w przypadku ewentualnego oddziaływania świadomości na ciało. Krótko mówiąc, dwie największe trudności interpretacji polegają z jednej strony na tym, że nie ma żadnej jednorodności między przyczyną (świadomość) i skutkiem (zmiana organiczna), z drugiej zaś strony — że w ogóle nie widać, jak system materialny (fizyczny), zmodyfikowany przez świadomość, mógłby przestrzegać zasad zachowania masy i energii (jakakolwiek by była ich istota i skala), nie mówiąc już o drugiej zasadzie termodynamiki.
W rzeczywistości, gdy próbujemy sobie przedstawić oddziaływanie świadomości na ciało, wyobrażamy sobie coś w rodzaju podszewki materialnej lub eterycznej, która byłaby nosicielką świadomości i działała w jej imieniu, gdy ta ma wywołać jakąś aktywność organizmu. Jest to wówczas równoznaczne z uznaniem, że nie świadomość „oddziałuje" w tym przypadku, lecz odpowiednie funkcje nerwowe.
168
Z pewnością funkcje nerwowe, którym towarzyszy świadomość, nie są identyczne z funkcjami bez świadomości; badania elektrofizjologiczne dotyczące stanów czuwania, przebudzenia itd. wskazują, jak to już mówiliśmy, że pojawienie się lub zmiany nasilenia świadomości odpowiadają zmianom stanu neuronów lub napięcia układu siatkowatego. A skoro te dwa typy funkcjonowania nie są identyczne, to czy nie są zasadne twierdzenia interakcjonistów, że świadomość zmienia funkcjonowanie układu nerwowego? Pojawia się jednak problem, Jak?" Przyczyna przebudzenia ze snu lub wzbudzenia czujności — to zbiór zdarzeń x, zewnętrznych lub wewnętrznych w stosunku do organizmu, które modyfikują funkcjonowanie układu nerwowego y, a obserwacja zdaje się wskazywać, że relacja xy lub proces y towarzyszą świadomości. Czy istotą świadomości jest w tym przypadku „uświadomienie" przyczyn, które zmodyfikowały funkcjonowanie układu nerwowego, czy też uświadomienie samego tego funkcjonowania, a więc relacji xy lub mechanizmu y (albo jakiejś ich części), a jeśli tak jest, to albo świadomość nie jest przyczyną, ale tylko jednym z aspektów całościowego procesu (np. jego aspektem wewnętrznym), albo też jest ona przyczyną, a wtedy trzeba jej przyznać siły, energie, masy itd., i znów popadamy w poprzednie tarapaty.
Po drugie, bezpośrednie oddziaływanie przyczynowe procesu organicznego na świadomość również nie jest zrozumiałe. Proces taki polega na zdarzeniach materialnych implikujących masę, siłę, opór, energię itd. Aby owe fizyczne zdarzenia mogły wpłynąć modyfikująco na świadomość, muszą one w niej znaleźć sposób zastosowania — podobnej jak one natury — polegający na przemieszczaniu masy, przyspieszaniu ruchu danego przedmiotu, zmniejszaniu oporu itd., bo w przeciwnym razie ów wpływ stanie się niezrozumiały. I rzeczywiście, jeśli kieliszek wina wprawia nas w wesołość, można to tłumaczyć przyśpieszeniem skojarzeń, zniesieniem hamowania, itd. Czy jest to wszakże działanie wywierane „na świadomość", czy też na układ połączeń nerwowych, które świadomość jedynie sobie „uświadamia", zgodnie z rolą, jaką w pewnej mierze wskazuje już sama jej nazwa?
Te trudności nie do przezwyciężenia skłaniają wielu autorów do przyjmowania istnienia dwóch odrębnych szeregów zjawisk: jednego — utworzonego przez stany świadomości i drugiego — przez towarzyszące im procesy nerwowe (każdemu stanowi świadomości odpowiada taki proces, ale odwrotność nie musi być prawdziwa), i do twierdzenia, że związek między składnikami jednego i drugiego szeregu nie jest nigdy związkiem przyczynowym, lecz tylko odpowiedniością, lub — jak się to na ogół mówi — „paralelizmem". W tym drugim rozwiązaniu można wyróżnić wiele pododmian. Na przykład paralelizm klasyczny był atomistyczny i szukał odpowiedniości jednego elementu do drugiego (stąd poszukiwania odpowiednika fizjologicznego dla każdego wrażenia, każdej „asocjacji" itd.). Teoria postaci (patrz podrozdział III, punkt B2) mówi natomiast o zasadzie izomorfizmu, zakładając odpowiedniość struktury. Inny podział (niezależny od poprzedniego) przeciwstawia autorów o tendencjach dualistycznych („dusza" i ciało) przedstawicielom nurtu monistycznego,
169
którzy widzą w obydwu szeregach dwa oblicza tej samej rzeczywistości, ujmowanej od wewnątrz (świadomość) lub od zewnątrz (fizjologia). Monizm organicystyczny będzie poza tym kładł nacisk na fizjologię i dostrzeże w świadomości jedynie „epifenomen" itd.
Druga grupa rozwiązań usuwa skutecznie trudności, jakie napotykał interakcjonizm. Jednakże w tej postaci, w jakiej się te rozwiązania na ogół prezentuje, pojawiają się nowe trudności, nie mniej poważne. Istotnie, jeżeli świadomość jest jedynie subiektywnym aspektem pewnych czynności nerwowych, to nie sposób już zrozumieć, na czym polegałaby jej funkcja, ponieważ te czynności wystarczają za wszystko. To, czy bodziec zewnętrzny wywołuje reakcję przystosowawczą, czy problem z wyższej matematyki jest rozwiązywany przez rzeczywisty mózg, czy przez „mózg elektroniczny", itd. — można wyjaśnić bez świadomości. Można, oczywiście, utrzymywać, że cały problem został źle postawiony i że świadomość nie ma większego znaczenia funkcjonalnego niż jakaś neutralna mutacja (lub a fortiori letalna, tzn. zejściowa) w genetyce biologicznej. Trzeba jednak odpowiedzieć, że świadomość podlega różnorakim prawom i że zarówno w psychogenezie, jak w socjogenezie, kształtowaniu się coraz bardziej złożonych zachowań towarzyszy nie tylko poszerzenie pola świadomości, lecz także, a nawet przede wszystkim, coraz bardziej wyrafinowana strukturyzacja tego pola. Cała historia nauki, aby posłużyć się jednym tylko przykładem, jest historią postępu świadomego poznania, a odnosi się to także do dziejów psychologii behawiorystycznej (por. podrozdz. III, punkt C1), która abstrahuje od świadomości, czyniąc jednak interesujący użytek ze świadomej refleksji.
Z punktu widzenia badań czysto psychologicznych o znaczeniu świadomości świadczą dwie grupy faktów. Po pierwsze, świadomość przejawia się poprzez aktywność, która nawet jeśli nie jest przyczynowa (zobaczymy w podrozdz. V, za pomocą jakiej innej struktury spełnia ona w rzeczywistości owo wymaganie), to jednak podlega prawom. Aktywność ta polega na „refleksji" i obejmuje, m.in. w jej najogólniejszej postaci, to, co nazwano „uświadomieniem". Claparede, który był funkcjonalistą, sformułował jedno z jej praw. Jego zdaniem uświadomienie pojawia się w związku z nieprzystosowaniem; tak np. małym dzieciom, w wieku, kiedy uogólniają one do przesady i bez żadnej kontroli, trudniej jest znaleźć cechy wspólne dwóch obiektów (np. posiadanie skrzydełek przez pszczołę i muchę) niż różnice między nimi (np. że jedna żądli, a druga — nie). Wynika to z faktu — mówi Claparede — że uogólnianie zasadza się na podobieństwach i dlatego przychodzi dzieciom łatwo, jest więc w konsekwencji mało świadome, natomiast różnice utrudniają to uogólnianie, powodują więc uświadomienie sobie tego, co jest przyczyną braku przystosowania. Przyjmując strukturalistyczny punkt widzenia, wolimy utrzymywać0, że uświadomienie postępuje od peryferii do centrum, tzn. od wyników aktu (osiągniętych lub jeszcze w stanie nieprzystosowania) do mechanizmów wewnętrznych, stąd między innymi pojawia się opóźnienie w uświadamianiu operacji (uświadamiamy sobie liczby lub klasy, zanim zdamy sobie sprawę z wywołujących je operacji dodawania itd.); świadomość nie jest więc w żadnym razie ani odśrodkowa, ani ośrodkowa,
170
jak to mniemali zwolennicy klasycznej introspekcji fizjologicznej, ale raczej dośrodkowa lub retrospektywna!
Drugą grupę faktów ujawniły nam nowe badania nad stanami czuwania itd., do których już się odwoływaliśmy. Wynika z tego ogólne zainteresowanie zagadnieniami świadomości, i nawet w perspektywie materializmu dialektycznego, który życie psychiczne uważa za „odbicie" rzeczywistości, świadomość ma spełniać szczególną funkcję — mianowicie ma to być „odbicie odbicia", czyli odbicie do kwadratu (Leontiew).
Jeśli zatem świadomość ma do wykonania specyficzne czynności, nie można jej sprowadzać do rzędu epifenomenu. Problem więc pozostaje i żeby rozwiązanie polegające na przyjęciu dwóch szeregów „równoległych" lub izomorficznych zaspokoiło rzeczywiście naszą potrzebę rozumienia, dobrze byłoby, aby jeden z tych szeregów nie zatracił całkowicie swego znaczenia funkcjonalnego, tak by można było uchwycić, choćby w minimalnym zakresie, na czym polega wzajemne dopełnianie się tych dwóch różnorodnych i nie powiązanych przyczynowo szeregów oraz ich nieodzowność dla funkcjonowania życia psychicznego.
Nauki bardziej niż psychologia zaawansowane w rozwoju dawno już zrozumiały, że w przypadku nierozwiązywalnych lub kryzysogennych problemów postęp jest zazwyczaj możliwy poprzez analizę używanych dotąd pojęć i ich zakresów, a więc poprzez wewnętrzną (i niezależną od filozofii) krytykę epistemologiczną. Tak właśnie należy postąpić w odniesieniu do zagadnienia świadomości i ciała, krępujące bowiem w idei paralelizmu jest niewątpliwie to, że wydaje się on implikować istnienie dwóch typów czynności, które jako paralelne są porównywalne, a mimo to niezależne, bo bez wzajemnych powiązań. Przypuśćmy jednak, wprost przeciwnie, że więzi przyczynowe właściwe organizmowi odpowiadają w świadomości zupełnie innym zależnościom, które również mogą dotyczyć zdarzeń i powstawać w związku z nimi, ale przyjmują formę stwierdzeń, ocen i związków logicznych (łącznie z przedlogicznymi) bądź aksjologicznych, a nie formę przyczynowości. W tym przypadku izomorfizm (ale w sensie odpowiedniości struktur, abstrahując od ich treści) polegałby na szukaniu — w obu szeregach — dopełniających się zdarzeń, opisywanych wszakże w zupełnie różnych językach i już bez nieprzyjemnego poczucia, że istnieją dwa analogiczne szeregi, przy czym jeden jest bezużyteczny i stanowi tylko kopię lub odbicie drugiego. Jednym słowem, ciało działałoby w sposób przyczynowy, niezależnie od świadomości, podobnie jak świat fizyczny podlega swym prawom niezależnie od ludzi — artystów lub nawet uczonych — którzy go kontemplują, natomiast świadomość wyrażałaby swe reprezentacje i swe uczucia zgodnie ze swymi możliwościami i na sposób ludzkich obserwatorów rzeczywistości. W istocie, nawet tam, gdzie człowiek zmienia naturę lub wywraca jej porządek, utrzymuje się dualizm między rzeczywistością a ideą, jaką się o niej tworzy; podobnie tam, gdzie funkcjonowanie układu nerwowego połączone ze świadomością różni się od takiegoż funkcjonowania
171
bez udziału świadomości, występuje podstawowa różnica strukturalna między tym, co spostrzega świadomość, lub w sposobie jej organizacji, a tym, co dokonuje się na zasadzie przyczynowości w spostrzeganych i odczuwanych zdarzeniach materialnych. Jednakże, i to jest istotne, mimo tego dualizmu może tu wystąpić izomorfizm, nawet coraz dalej idący, poczynając od pierwszych form całościowych, aż do wyższych form rozumowych lub estetycznych, jako że między przyczynowością, którą umysł odkrywa lub rekonstruuje w rzeczywistości, a typami specyficznych powiązań, które byliśmy zmuszeni przypisać świadomości, ustala się stosunek odpowiedniości, najpierw mniej lub bardziej mglistej, a następnie coraz bardziej precyzyjnej. A zatem w kategoriach epistemologicznych wypada nam teraz kontynuować tę analizę, wychodząc od hipotezy, że aby dotrzeć do istoty „paralelizmu", jaki istnieje między sekwencjami przyczynowymi właściwymi procesom fizjologicznym (tzn. materialnym) i sekwencjami świadomymi, trzeba najpierw wyodrębnić możliwe izomorfizmy między pojęciami służącymi do uchwycenia tych pierwszych sekwencji a sposobami powiązań właściwych tym drugim.
Widzieliśmy już (podrozdz. IV,2), że pozbawione jakiejkolwiek racji jest stosowanie pojęcia przyczynowości do zależności między procesem fizjologicznym a świadomością związaną z tym procesem. Gdyby bowiem chcieć ściśle traktować warunki zależności przyczynowej, to nie wiadomo, do jakiego punktu świadomości można by odnieść siły cielesne wchodzące w grę w przyczynowości fizycznej, ponieważ świadomość nie jest przestrzenna, ani też jak to zrobić, gdyż nie ma ona masy ani nie stawia oporu. Trzeba by wszakże pójść jeszcze dalej i stwierdzić, że oddziaływanie (które tym razem jest niezaprzeczalne) świadomości na siebie samą, inaczej mówiąc — jednego stanu świadomości na drugi, także nie należy do kategorii przyczynowości. Jednakże przypomnijmy najpierw, że mówimy tu tylko (podrozdz. IV i V) o samej świadomości, a nie o zachowaniu lub postępowaniu w ogóle, dla których uświadomienie stanowi jedynie ograniczony i często bardzo zawężony aspekt. Inaczej wszystko to, co dotąd powiedzieliśmy i co powiemy, mogłoby się słusznie wydawać sprzeczne z tym, co mówiliśmy poprzednio (podrozdz. I-III), gdyż tam właśnie próbowaliśmy analizować podstawowe rodzaje wyjaśnień przyczynowych stosowanych w psychologii zachowań. Co więcej, jeśli chodzi o świadomość jako taką i wydzieloną z ogólnego kontekstu postępowania, jest rzeczą naturalną, że podobnie jak „zdrowy rozum" i dziecko zaczynają od animowania lub psychomorfizowania świata fizycznego (celowość itd.), tak też początkowa i przedkrytyczna, czyli „naiwna", tendencja polega na zmaterializowaniu świadomości, tzn. na ujmowaniu jej za pomocą pojęć zaczerpniętych z potocznego doświadczenia ze światem fizycznym, a więc pojęć substancji i przyczyny. Oto dlaczego trzeba sobie postawić pytanie, czy zasadnicze trudności z problemem paralelizmu nie biorą się stąd, że niedostatecznie sprecyzowano, jakie specyficzne pojęcia można zastosować w odniesieniu do samej tylko świadomości, i że zamiast nimi nieustannie posługiwano się formami powiązań, które pasują lepiej lub gorzej do przyczynowości materialnej
172
(fizycznej lub fizjologicznej), ale które nie mają być może sensu w odniesieniu do „stanów świadomości" i chyba nie więcej — w odniesieniu do świadomych struktur wewnętrznych (pojęcia, wartości), czyli do uświadomienia struktur leżących u jej podstaw.
Godna uwagi jest w istocie niefrasobliwość, z jaką wielu znamienitych psychologów posługiwało się pojęciami fizycznymi, by mówić o świadomości. Janet (1926) używał słów: „siła syntezy" i „siła psychologiczna". Wyrażenie „energia psychiczna" pojawia się często, natomiast „praca świadomości" jest wyrażeniem wręcz banalnym. Otóż, albo jedno, albo drugie: albo odwołujemy się implicite do fizjologii i wówczas pozostaje nam sprecyzować, a właściwie zmierzyć owe siły, albo też mówimy o świadomości i pozostajemy na gruncie metafory z braku jakiejkolwiek definicji używanych pojęć, porównywalnej z tymi, które stosuje się na gruncie praw fizycznych i przyczynowości. Pojęcia te zakładają w istocie, bezpośrednio lub pośrednio, pojęcie masy lub substancji, które nie mają żadnego sensu w sferze świadomości.
Możemy zatem uściślić te wstępne rozważania, stwierdzając, że pojęcia przyczynowości nie da się zastosować do świadomości. Można je z pewnością odnieść do zachowania, a nawet do postępowania, stąd różne wyodrębnione przez nas rodzaje wyjaśnień przyczynowych. Nie jest ono jednak „odpowiednie" w odniesieniu do świadomości, ponieważ jeden stan świadomości nie jest „przyczyną" drugiego, lecz pociąga go za sobą w innych kategoriach. Spośród wyróżnionych przez nas siedmiu rodzajów wyjaśniania jedynie modele abstrakcyjne (podrozdz. III, punkt C3) można odnieść do struktur świadomych, właśnie dlatego że mogą abstrahować od tego, co nazwaliśmy rzeczywistym „podłożem". Aby jednak można było mówić o przyczynowości, dedukcja nasza musi się odnosić do jakiegoś podłoża, które tym się różni od samej dedukcji, że przedstawiane jest w kategoriach materialnych (nawet jeśli chodzi o zachowanie i postępowanie). Co więcej (i jest to weryfikacja tego, o czym obecnie mówimy), trudności interakcjonizmu biorą się właśnie stąd, że usiłował on rozszerzyć sferę przyczynowości na samą świadomość.
Skoro żadnego z podstawowych pojęć przyczynowości fizycznej, z wyjątkiem czasu i prędkości, nie da się odnieść do zjawisk świadomości, a zwłaszcza pojęcia substancji (jedynego, któremu psychologia eksperymentalna odmówiła przyjęcia w ciężkim spadku, jaki jej zostawiła psychologia filozoficzna), pozostaje tylko wybór między dwoma członami alternatywy: albo świadomość jest niczym, albo należy do oryginalnych i swoistych kategorii, ignorujących zjawiska materialne. Otóż, istnieją takie kategorie. Zaczniemy od opisania ich w stanach świadomości nieodłącznych od wyższych zachowań, ponieważ przejawiają się wówczas w swych najbardziej charakterystycznych formach, a następnie przejdziemy do stanów bardziej elementarnych, aby zobaczyć, czy znajdziemy ich odpowiednik w tych ogólniejszych formach.
W sferze inteligencji zasadniczym sposobem powiązań, właściwym świadomości logicznej,
173
jest implikacja (w bardzo zresztą różnych znaczeniach), zgodnie z którą jedno lub wiele twierdzeń pociąga za sobą w sposób konieczny inne twierdzenie. Na przykład prawdziwość 2 + 2 = 4 nie jest „przyczyną" prawdziwości 4 — 2 = 2 w takim sensie, jak uderzenie jedną kulą bilardową o drugą jest przyczyną wprawienia tej ostatniej w ruch albo jak bodziec jest jedną z przyczyn reakcji. Prawdziwość 2 + 2 = 4 (mówimy właśnie „prawdziwość", bo słowo to wyraźnie odwołuje się do świadomości autora sądu) „implikuje" prawdziwość 4 — 2 = 2, a to zupełnie inna rzecz. W rzeczywistości ta implikacja cechuje się poczuciem konieczności, która jest czymś zupełnie różnym od determinacji przyczynowej, ponieważ ta ostatnia nie dopuszcza wyjątków, gdy tymczasem konieczność stanowi zobowiązanie, które należy respektować, co nie zawsze jest przestrzegane, tak że logik Lalande wypowiadał implikację mówiąc: „p implikuje q dla uczciwego człowieka", aby w ten sposób podkreślić jej normatywny charakter. Podobnie wartość jakiegoś celu „pociąga za sobą" wartość środków, które trzeba zastosować, ponieważ ta implikacja wartości wzmacnia w świadomości szereg przyczynowy działań między zastosowaniem środków a osiągnięciem celu, nie sprowadzając się wszakże do tego. W przypadku uczuć moralnych uznawanie jakiejś zasady zobowiązuje także do jej stosowania, a to zobowiązanie (lub konieczność moralna analogiczna do implikacji) jest odczuwane nawet wtedy, gdy zostaje pogwałcone. W dziedzinie prawa Kelsen nazwał „osądzaniem" relację, która pociąga za sobą prawomocność aktu prawnego wynikającą z bardziej ogólnej zasady, i obstawał przy tym, że owo osądzanie dotyczy obowiązku bycia (sollen), a nie z samego faktu (sein) itd.
Otóż naszym zdaniem, im bardziej schodzi się do mniej rozwiniętych stanów świadomości, odnajduje się także relacje tego typu. Istotnie, najbardziej zapewne ogólną właściwością świadomości jest nadawanie „znaczeń", ujmowanie aspektów poznawczych (odnoszących się do kategorii prawdy bądź fałszu) lub afektywnych (wartości), albo najprawdopodobniej — do obydwu naraz. Odpowiednikiem owych znaczeń w postępowaniu jest istnienie schematów asymilacji: przedmiot spostrzegany przez niemowlę jest przez nie pojmowany jako coś do „chwytania" lub „huśtania" itd. Jednakże z punktu widzenia rzeczywistego zachowania ta asymilacja jest jedynie związkiem przyczynowym między przedmiotem wywołującym reakcję a schematem działania umożliwiającym włączenie go do określonej gamy reakcji; „znaczenie" tych bodźców i ruchów istnieje tylko dla obserwatora. Jeśli natomiast podmiot uświadamia sobie tę integrację ze znanym schematem, to wyrazi się ona właśnie poprzez ową swoistą kategorię, jaką jest „znaczenie" przypisywane występującym tu spostrzeżeniom i ruchom. Z drugiej strony zależność między znaczeniami polega, najogólniej biorąc, na stosunku implikacji: bliska odległość, w której lokalizowany jest spostrzegany przedmiot, „implikuje" możliwość chwycenia go, natomiast jego pozycja wisząca „implikuje" możliwość huśtania nim itd. Claparede mówił nawet, że dla psa Pawłowa dźwięk dzwonka „implikuje" pożywienie, co byłoby prawdziwe, gdyby pies uświadamiał sobie ten fakt, ale może być wytłumaczone jedynie w języku przyczynowości schematów czynnościowych, jeśli sobie tego nie uświadamia. Nazwiemy „implikacją w szerokim znaczeniu" lub dokładniej „implikacją znaczeniową" tę ogólną zależność, której implikacja w logice stanowi tylko szczególne uwieńczenie,
174
przy czym owa implikacja znaczeniowa kieruje samą relacją między znakiem a tym, co on oznacza (signifiant i signifie), poprzez kategoryzacje lub oznaczanie, począwszy od poziomu percepcji. Otóż, ani związki między znaczeniami, ani relacje między znakiem (signifiant) a tym, co on oznacza (signifie), nie odwołują się do przyczynowości. Nasza hipoteza głosi zatem, że sposób powiązania właściwy zjawiskom świadomości — to nic innego jak implikacja znaczeniowa, której wyższe formy, sygnalizowane powyżej, stanowią specyficzny przypadek.
W tak przedstawionym działaniu świadomości niczego już nie można pominąć. Na przykład wszystkie nauki dedukcyjne (logika i matematyka), sztuki piękne, moralność i prawo opierają się na różnych formach świadomej implikacji, a jeśli układ nerwowy potrafi tak doskonale sprawić, że są one możliwe, ponieważ faktycznie przyczynia się do powstania ich materialnego podłoża, to wynika z tego, że potrzebna jest świadomość, aby ocenić prawdy i wartości, tzn. aby dojść do implikacji jako takich, które je w określony sposób charakteryzują.
Możemy już zatem powrócić do zagadnienia paralelizmu psychofizjologicznego, wysuwając hipotezę, że paralelizm stanów świadomości i odpowiadających im procesów materialnych sprowadza się do izomorfizmu systemów implikacji znaczeniowych i pewnych systemów odwołujących się do przyczynowości.
Zauważmy najpierw, że w takim ujęciu kwestia paralelizmu nie jest tylko specyficzna dla psychologii, lecz można ją odnaleźć, chociaż w zupełnie innych kategoriach, w centralnym problemie, badanym od zarania dziejów aż po nasze dni przez wszystkie wielkie doktryny epistemologiczne, jakim jest zgodność między matematyką a rzeczywistością fizyczną. Istotnie, matematyka i logika stanowią rozległy system implikacji, a przecież owe abstrakcje pojęciowe, w których pozytywizm logiczny chce widzieć jedynie język, i to nawet tautologiczny (teza, z którą nie zamierzamy tu dyskutować), są zupełnie wystarczające do wyrażenia znanych praw fizyki, jak również jej związków przyczynowych. Nic to jeszcze nie mówi o stosunkach między świadomością a procesami fizjologicznymi, ponieważ chodzi tu o jej relacje z zewnętrznym światem fizycznym, a zwłaszcza dlatego, że logika i matematyka stanowią wyższą i bardziej wypracowaną formę świadomej refleksji. Ale wskazuje to, i jest to pierwszy ważny punkt, że między systemem implikacji a systemami o charakterze przyczynowym może istnieć ścisła relacja izomorficzna.
Po drugie, wypada przypomnieć, że problem paralelizmu psychofizjologicznego nie jest już stawiany dokładnie w tych samych kategoriach, odkąd rozpatruje się go z punktu widzenia nabywania świadomości i jej przemian w ciągu rozwoju. Zmienia się ona z wiekiem, powiększa się jej zakres i wzbogaca strukturyzacja. Wynika stąd, że opierając się jedynie na rezultatach kilku czynności i nie docierając do ich wewnętrznych mechanizmów, świadomość sięga stopniowo do pewnych aspektów tych mechanizmów i osiąga w mniejszym lub większym stopniu te rejony, w których owe mechanizmy zależą
175
jednocześnie od struktur zachowania i od ich interakcji z procesami fizjologicznymi. Trzeba zatem przyjąć, że izomorfizm implikacji znaczeniowych i przyczynowości właściwej zachowaniu psychofizjologicznemu kształtuje się stopniowo, że postępuje coraz szybciej i że nie jest zjawiskiem statycznym, nie zmieniającym się w toku stadiów rozwojowych.
Aby udowodnić tę hipotezę, trzeba by dysponować dającymi się zweryfikować faktami, a nie ograniczać się tylko do abstrakcyjnego rozumowania. Jeszcze do tego nie doszliśmy, ale przy aktualnym stanie wiedzy mamy już do dyspozycji trzy źródła informacji, z których jedne dotyczą elektrograficznych analiz stanu czuwania itd., inne — danych z dziedziny mechanofizjologii, pozostałe zaś — badań nad mechanizmem równoważenia.
Co się tyczy pierwszego źródła informacji, to gdyby można potwierdzić, że czynności fizjologiczne, którym towarzyszy świadomość, różnią się od czynności nieświadomych (zmiany stanu neuronów lub napięcia układu siatkowatego w momencie obudzenia lub zmian nasilenia świadomości), mogłoby się wtedy okazać, że istnieje jeden (lub wiele) system neurologiczny S, współistniejący ze świadomością C, którego funkcje regulacyjne, jeśli je rozpatrujemy w stosunku do całego układu nerwowego i do organizacji procesów fizjologicznych w ogóle, pokrywałyby się dokładnie z tymi, które interakcjoniści przypisują samej świadomości C, gdy zakładają, że oddziałuje ona bezpośrednio na ciało. Gdyby tak było (że system S odpowiada „możliwym do zlokalizowania" organom lub jakimkolwiek złożonym interakcjom funkcjonalnym), cały problem sprowadzałby się do relacji między świadomością C i owym systemem S, ujmowanym jako system fizjologiczny. Na tej płaszczyźnie izomorfizm implikacji znaczeniowych w C i relacji przyczynowych w S byłby bardziej ścisły, niż to się na ogół przyjmuje, i w tym ograniczonym obszarze byłaby niemal dopuszczalna cząstkowa hipoteza monistyczna, zgodnie z którą systemy S i C są jedynie dwiema stronami — zewnętrzną (przyczynową) i wewnętrzną (implikacyjną) — tej samej rzeczywistości.
Jeśli chodzi o dane mechanofizjologiczne, to maszyny „naśladujące" pracę mózgu i myślenie dostarczają nam znakomitych przykładów izomorfizmu między implikacją logiczno-matematyczną i przyczynowością czysto mechaniczną lub elektroniczną, pozostającą w pewnym związku z przyczynowością fizjologiczną. „Sztuczny mózg" jest rzeczywiście zdolny nie tylko do obliczeń o zadziwiającej złożoności, lecz również do znajdowania nowych dowodów0. Każda z operacji, jakimi się on posługuje, jest izomorficzna względem operacji logicznej lub matematycznej, zachodzi więc całkowity izomorfizm między systemem operacji świadomych a systemem mechanicznym. Pozostaje wszakże pewna różnica: matematyk ocenia prawdziwość lub fałszywość twierdzeń, osądza więc nieustannie trafność twierdzeń i ich powiązań. Natomiast maszyna ogranicza się do produkowania wyników,
176
które mają dokładnie określone znaczenie z punktu widzenia jej konstruktora, lecz w stosunku do których sama pozostaje obojętna, ponieważ jest ściśle zdeterminowana i działa wyłącznie na zasadzie prostej przyczynowości; jest co prawda zdolna do poprawek i regulacji (sprzężenia zwrotne), lecz znowu bez ich oceny, a jedynie w zależności od samych wyników, wyznaczonych przyczynowo przez program. Jest to więc różnica, którą obiektywnie można by pominąć: matematyk uprawia naukę w imię trafności swych implikacji, natomiast maszyna wytwarza na zasadzie przyczynowości z taką samą obojętnością jak kamyk przybiera postać pięknego kryształu, jeśli trafią się odpowiednie warunki.
Można więc zrozumieć, dlaczego połączenia neuronowe, których izomorfizm z operatorami zdań logicznych wykazał McCulloch, mogą dojść na drodze relacji przyczynowych do wytwarzania kombinacji izomorficznej z 2 + 2 = 4, bez jednoczesnego stwierdzania jej prawdziwości, ponieważ konieczność logiczna nie dotyczy samego zjawiska, lecz niezbędności uświadomienia nieodłącznego od implikacji. Można więc zakładać pełny izomorfizm, zachodzący między przyczynowo regulowanym systemem połączeń nerwowych lub zachowaniem, dający się uświadamiać (abstrakcje prowadzące do refleksji — les abstractions reflechissantes), a kolejnymi równoważeniami w konstrukcjach struktur „grupy", „sieci" itd., oraz świadomym systemem implikacji i sądów, posługujących się tymi samymi strukturami jako instrumentami walidacji i wnioskowania dedukcyjnego, co wcale nie znaczy, że ten system świadomy traci coś ze swej oryginalności i specyfiki funkcjonalnej (zużywa on zresztą od 12 do 15 lat na swą konstrukcję od momentu narodzin).
Te uwagi prowadzą nas do trzeciej grupy faktów, najbardziej niewątpliwie wymownych, jeśli chodzi o izomorfizm świadomych implikacji i o przyczynowość fizjologiczną. Jest to paralelizm narzucający się dość wyraźnie między przyczynowym i sekwencyjnym procesem równoważenia (patrz wyżej, s.160), który z fizjologicznego punktu widzenia polega na ciągu regulacji i samoregulacji, a świadomym procesem wzrastającej spójności sądów, co tłumaczy rozwijającą się odwracalność operacyjną odpowiednich struktur logiczno-matematycznych. Odwracalność operacji — to w istocie nic innego niż właściwe myśleniu, implikacyjne wyrażanie przyczynowego procesu równoważenia, jako że równowaga jest systemem kompensacji między czynnościami rzeczywistymi i potencjalnymi, a system operacji świadomych uzasadnia właśnie te czynności w terminach dokonanych lub możliwych przekształceń odwracalnych. Widzieliśmy (podrozdz. III,6), jak można wyjaśnić przyczynowo rozwój umysłowy, przywołując szereg poziomów równowagi, z których każdy staje się najbardziej prawdopodobny w relacji do poprzedniego, na zasadzie gry korekcyjnej lub kolejnych kompensacji, dochodzących do coraz rozleglejszej i bardziej stabilnej organizacji. Zatem sprzężeniom zwrotnym (niezależnie od ich natury), stanowiącym strukturę przyczynową takiego systemu rozwojowego, odpowiadają w świadomości powiązania o charakterze implikacji, wprowadzające do myślenia ciągle wzrastającą spójność, tak że można sądzić, iż operacje stanowią w każdym obszarze kres owych ciągów regulacji (a więc jakby regulacje „doskonałe" w sensie cybernetycznym, zastępujące korekcje po fakcie — wstępnym korygowaniem błędów). Taki model, którego mechanizmy należy, oczywiście, sprecyzować jeszcze z punktu widzenia zarówno algebraicznego (związki między systemami), jak i cybernetycznego,
177
nadawałby pojęciu struktury (lub różnych struktur, ponieważ każda w swej genezie wywodzi się z poprzednich) podwójny charakter: przyczynowy, jeśli chodzi o ich kształtowanie się w zachowaniu, jak również o ich funkcjonowanie w mózgu, oraz implikacyjny w tym, co dotyczy pojęć, sądów i rozumowania, jakie wyprowadza z nich podmiot w swym świadomym myśleniu. Obydwie te strony cechuje ciągły konstruktywizm, jako że przyczynowość cybernetyczna z pętlami, podobnie jak struktury operacyjne o charakterze implikacyjnym, prowadzi do wciąż powtarzających się procesów samoorganizacji.
Uwaga końcowa. — Ów konstruktywizm można by przypisać samej świadomości, która — jak już mówiliśmy — zmienia się bardzo z wiekiem. A tymczasem mamy przed sobą wiele rzeczy nieznanych, tak że naprawdę źle się czujemy, gdy w roku 1974 posługujemy się słownictwem wprawdzie używanym, ale przestarzałym, mówiąc o „świadomości" lub jej „stanach" itd., gdy tymczasem jedynie proces „uświadomienia" nadaje się do analizy, jako współodpowiedzialny za konceptualizację działania jako takiego przez podmiot. Nie wiemy natomiast, czy przed pojawieniem się tego integrującego mechanizmu mogły istnieć chwilowe i lokalne stany świadomości, nie zintegrowane w jeden system. Najważniejszy problem, którego na szczęście nie rozpatrywaliśmy w tym rozdziale, gdyż obecnie jest on nie do rozwiązania, to problem początków świadomości, wcześniejszej niż mowa. Oczywiste natomiast wydaje się, że istnieją różne poziomy świadomości, nawet u człowieka dorosłego. Na przykład spoglądanie na zegarek, gdy się przed chwilą już to zrobiło, i rozpoznawanie już znanej godziny świadczy, że pierwsze odczytanie zegarka było również świadome, ponieważ inaczej nie byłoby rozpoznania, nie zintegrowane jednak, bo po upływie minuty zanikła już świadomość tego czynu. Jest bardzo prawdopodobne, że „subcepcja" jest podobnej natury, jak też wiele innych form nieświadomości, bliższych implikacji niż przyczynowości, zwłaszcza „przedświadomość", która ma się stać świadomością. To właśnie w obrębie czynności sensoryczno-motorycznych odnajdujemy izomorfizm między implikacją a przyczynowością; pierwsza odnosi się do logicznej już formy schematów i koordynacji, którym wcześniej czy później towarzyszy świadomość o różnym stopniu integracji (chociaż nic nam nie wiadomo o początkach tej świadomości), druga zaś dotyczy materialnych aspektów działania. Jakkolwiek niełatwo jest poznać początki i sposób pojawienia się świadomości, oraz to, na czym polegają jej szczeble i formy poprzedzające integrację poznawczą, jaką jest „uświadomienie", nie przeczy to jednak zaproponowanej interpretacji, dotyczącej ogólnych związków między implikacją a przyczynowością, chociaż stwarza inne problemy, aktualnie nie rozwiązane. Można by z pewnością mówić o „życiu psychicznym" wszędzie tam, gdzie mówiliśmy o świadomości, i przeciwstawiać je „życiu organicznemu", ale to w niczym nie rozwiązuje kwestii pozostających w zawieszeniu, a ponieważ główną właściwością owego życia psychicznego jest kierowanie się świadomością, wydawało nam się pożądane skoncentrowanie się na niej, z tym zastrzeżeniem, że powinna objąć wszystko, co ja przygotowuje w schematach działania lub umiejętności. Z tego zaś wynika, że dziedziny, w których stosunki miedzy czynnościami umysłowymi podmiotu i ich warunkami organicznymi, a więc między psychologią i fizjologią
178
wykazują największe różnice i wymagają wobec tego najbardziej systematycznej ostrożności metodologicznej, są zarazem obszarami najbardziej świadomego myślenia i dlatego, mimo pułapek języka potocznego, mówiliśmy tylko o „świadomości".
Pozostaje nam zrozumieć relacje między tym, czego dowiedzieliśmy się o wyjaśnianiu w psychologii (podrozdz. I-III), a tym, co wydaje się zawierać ów izomorfizm między implikacją świadomą a przyczynowością fizjologiczną.
Otóż, wyjaśnianie przyczynowe zakłada (patrz podrozdz. II) trzy istotne momenty: 1) ustalanie praw; 2) ich dedukcję za pomocą struktur logiczno-matematycznych; 3) włączenie tej dedukcji do modelu, służącego jej za rzeczywiste podłoże i umożliwiającego rekonstrukcję materialną lub pojęciową (ale w tym przypadku — w kategoriach konkretnej reprezentacji) zjawiska, które mamy wyjaśnić. Jednym słowem, wyjaśnienie przyczynowe polega na asymilacji faktu eksperymentalnego do struktur operacyjnych, ale podczas gdy w trakcie ustalania praw operacje te są po prostu „stosowane" do przedmiotów, aby z nich wydobyć relacje, właściwa przyczynowość rozpoczyna się, gdy te same operacje są bardziej konkretnie „przypisane" przedmiotom, pojmowanym wówczas jako prawdziwe operatory, odgrywające swoje role operacyjne niezależnie od podmiotu. Cała historia przyczynowości fizycznej, od addytywnych i zarazem przestrzennych koncepcji atomistów greckich aż do modeli „grup" itd. w fizyce współczesnej, wydaje się weryfikować taką interpretację.
Po tym przypomnieniu zrozumiałe jest, że wyjaśnianie przyczynowe obejmuje dwojakiego rodzaju elementy. Są to, z jednej strony, właściwości przedmiotu, które usiłujemy poprzez wyjaśnianie coraz bardziej uściślić, ustalając prawa i konstruując adekwatny model, którego kolejne przybliżenia są narzucane przez rzeczywistość. Przedmiot wszakże jest tylko granicą (w sensie matematycznym), nigdy w pełni osiągalną, do której przybliżamy się w nieskończoność dzięki postępom obiektywnego poznania, będącego procesem, a nie stanem. Z drugiej strony wchodzi więc w grę, i to także w sposób konieczny, aktywność podmiotu, uczestnicząca w wyprowadzaniu praw, warunkująca też konstrukcję modelu (ale nawet na gruncie psychofizjologii nie należy zapominać, że gdy mówi się o ciele i o mechanizmach nerwowych, czyli organicznych, chodzi zawsze o pojęcia zależne częściowo od współczesnego stanu fizjologii). To nieodzowne i nieodłączne współdziałanie eksperymentu i teoretycznego wnioskowania wskazuje, że w wypracowywaniu wyjaśnienia przyczynowego posługujemy się izomorfizmem, pożądanym jednak i zamierzonym, między przyczynowością właściwą przedmiotom (pojmowanym jako operatory niezależne od podmiotu) a implikacją właściwą dla świadomości podmiotu, jako że dedukcja jest szczególnym przypadkiem systemów implikacyjnych. Ten wewnętrzny izomorfizm, tkwiący w samym wyjaśnianiu przyczynowym, jest oczywiście bardzo subtelny, jako nieodłączny od wszelkich teorii, ale świadomość potoczna, i to na wszystkich poziomach, nie robi nic innego poza włączaniem się w podobne działania, ponieważ świadomość jest to zawsze znaczenie lub interpretacja, nie zaś po prostu lustrzane odbicie, jak to niegdyś sądzili przedstawiciele psychologii introspekcyjnej.
179
Przypomnijmy jeszcze, że te uwagi pozwalają lepiej zrozumieć wzrastające powodzenie modeli abstrakcyjnych w wyjaśnieniach, których poszukuje psychologia współczesna. Z siedmiu wyróżnionych przez nas typów wyjaśniania (w podrozdz. III) sześć pierwszych (A-C2) koncentruje się w istocie na modelach rzeczywistych, czyli konkretnych (przyczynowość właściwa) i różnią się one od siebie jedynie odmianą modelu lub rozważanego rzeczywistego podłoża. Przeciwnie, modele abstrakcyjne (C3) odróżniają się przede wszystkim wykorzystywanym sposobem dedukcji (moment 2 wyjaśniania) i są skoncentrowane na implikacji dedukcyjnej; stąd ich możliwe zastosowanie do struktur świadomości (zresztą, oczywiście, nie jest to jedyne zastosowanie, ponieważ dedukcję abstrakcyjną można odnieść również do rzeczywistego podłoża [moment 3], zgodnie z zasadą izomorfizmu).
Główne wyniki naszej analizy są zatem następujące: a) dominującymi i uprzywilejowanymi kierunkami wyjaśniania w psychologii są redukcjonizm organicystyczny oraz interpretacja za pomocą modeli abstrakcyjnych; b) te dwa kierunki, organicystyczny i dedukcyjny, nie pozostają wcale w sprzeczności, lecz wzajem się dopełniają. Uzasadnialiśmy dotąd owo dopełnianie się, stwierdzając tylko, że każdy typ wyjaśniania odwołuje się, z jednej strony, do explicite lub implicite przyjmowanego organicyzmu, a z drugiej — do modeli abstrakcyjnych; dodając ponadto, że im bardziej ścisłą dyscypliną będzie się stawała neurologia, tym więcej będzie potrzebowała modeli dedukcyjnych. Możemy teraz zinterpretować to dopełnianie się wzajemne obydwu kierunków, opierając się na głębszych przesłankach: jeśli paralelizm między zjawiskami świadomości i procesami fizjologicznymi zależy właśnie od izomorfizmu między systemami implikacji znaczeniowych i systemami materialnymi o porządku przyczynowym, to jest oczywiste, że ten paralelizm pociąga za sobą również nie tylko dopełnianie się, lecz także w ostatecznym rachunku uzasadnione przekonanie o izomorfizmie schematów organicystycznych i schematów logiczno-matematycznych wykorzystywanych przez modele abstrakcyjne.
Jeszcze słowo. Próba analizy (w podrozdz. IV i V), dotyczącej relacji między strukturami świadomości i strukturą organizmu, wydaje się wskazywać, że istnieje pewna ciągłość między typami wyjaśnień stosowanych w psychologii naukowej a spontanicznymi interpretacjami właściwymi świadomości, ponieważ posługują się one od dawna pojęciami znaczenia i implikacji znaczeniowej. Jest to niewątpliwie hołd złożony świadomości, ale nie jest to wcale podpis in blanco dla introspekcji, ponieważ wypada jeszcze odróżnić świadomość elementarną, skoncentrowaną na „ja", oraz świadomość zdecentrowaną, jaką usiłuje wytworzyć myślenie operacyjne i nauka. Otóż brakiem introspekcji jest to, że ,ja" dominuje nad nią w sposób systematyczny, a jeśli to ,ja" jest zarazem ,ja" filozofa, może być bardzo zręczne i potężne. Psychologia jest coraz bardziej otwarta na problemy świadomości, ale gdy ją wykorzystuje w celach poznawczych, usiłuje wówczas przestrzegać zasad decentracji.
II. EFEKTY PIERWOTNE LUB EFEKTY POLA
2. PRZYKŁAD ZŁUDZENIA „PIERWOTNEGO"
6. ROLA UWAGI I ROZKŁAD PUNKTÓW FIKSACJI
7. „ZETKNIĘCIA" I „POŁĄCZENIA"
2. EKSPLORACJA A ROLA ĆWICZENIA
4. PERCEPCYJNE SYSTEMY ODNIESIENIA
7. PRZEDWNIOSKOWANIE ZWIĄZANE ZE SCHEMATYZACJĄ
IV. EWOLUCJA STAŁOŚCI PERCEPCYJNYCH ORAZ PERCEPCJA PRZYCZYNOWOŚCI
1. EWOLUCJA STAŁOŚCI WIELKOŚCI
2. PIERWSZE PRZEJAWY STAŁOŚCI WIELKOŚCI
7. PERCEPCJA PRZYCZYNOWOŚCI I PRZYCZYNOWOŚĆ SENSORYCZNO-MOTORYCZNA
V. ROZWÓJ PERCEPCJI PORUSZAJĄCYCH SIĘ PRZEDMIOTÓW ORAZ RUCHU
4. EKSPERYMENT KONTROLNY POLEGAJĄCY NA ZACIEŚNIENIU PRZESTRZENI STANOWIĄCEJ UKŁAD ODNIESIENIA
Rozpatrywanie rozwoju percepcji nastręcza problemy nie tylko z genetycznego punktu widzenia, ale także z punktu widzenia mechanizmów spostrzegania.
Jeśli chodzi o pierwszy punkt widzenia, to warto zauważyć, że o ile struktury intelektualne, mowa, wyższe formy afektywności itd. różnią się znacznie u dziecka
182
i u człowieka dorosłego (nie tylko pod względem stopnia, ale także jakościowo), o tyle percepcja zmienia się w dużo mniejszej mierze. Efekty, które nazwiemy „pierwotnymi" lub „efektami pola" (patrz podrozdz. II) zachowują z wiekiem te same prawa jakościowe i zmieniają się jedynie pod względem ilościowym. Fakty te wydają się potwierdzać dość prymitywny czy raczej elementarny charakter spostrzeżeń. Można więc zapytać, czy istnieją stadia w rozwoju percepcji.
W dziedzinie operacji umysłowych (patrz Piaget, Inhelder, 1969b) mówimy o stadiach, określając tym mianem etapy rozwoju następujące po sobie w stałym porządku (mimo możliwych przyspieszeń lub zwolnień), mające pewną strukturę całościową0, w których kolejno następuje integracja struktur wcześniejszych do późniejszych i w ten sposób każde stadium przygotowuje następne, wyznaczając jednocześnie kres pewnych aspektów stadium poprzedniego. Tymczasem w obszarze percepcji nic podobnego nie zachodzi. „Efekty poła" rozwijają się ilościowo w sposób tak ciągły, że każdy podział na stadia byłby sztuczny. Jeśli chodzi o „czynności percepcyjne" (patrz podrozdz. III), to prezentują one, z perspektywy stadiów, sytuację pośrednią między efektami pola a inteligencją. Z jednej strony można mówić o etapach, oddzielonych często względnie wyraźnymi granicami, np. w wieku ok. 6-7 lat obserwujemy początek pewnych efektów powtarzania lub ćwiczenia, nie obserwowanych uprzednio (patrz tab. 8), albo też początek odniesień do tła w próbach ze współrzędnymi percepcji (patrz tab. 11). W następstwie tych etapów nie odnajdujemy jednak ani struktur całościowych, obejmujących wszystkie właściwości z tego samego poziomu, ani zwłaszcza kolejnych integracji tych struktur ogólnych, jak to jest w przypadku hierarchii stadiów inteligencji.
Rozwój percepcji wzbudza problemy interesujące same przez się z genetycznego punktu widzenia, ale jego badanie jest nie mniej pouczające z punktu widzenia mechanizmów samej percepcji. Na przykład okazuje się, że reakcje percepcyjne na różne prezentowane bodźce dają różne krzywe rozwojowe. Już Binet rozróżniał „złudzenia" zmniejszające się w miarę rozwoju umysłowego oraz takie, które się nasilają. Są też i takie (a jest to może przypadek najbardziej powszechny), które rosną aż do pewnego wieku, a następnie maleją. Te fakty genetyczne nasuwają dwa zasadnicze pytania z punktu widzenia mechanizmów percepcji: a) Czy należy najpierw wyjaśnić owe różnice w reakcjach, kiedy tylko zostaną wyodrębnione różne płaszczyzny lub poziomy tego, co globalnie nazywa się percepcją i co rzeczywiście jest połączone lub nie wyodrębniane w spostrzeżeniach człowieka dorosłego? b) Czy też trzeba się zwłaszcza starać, by zdać sobie sprawę ze związków zachodzących między różnymi rodzajami konstrukcji umysłowych odpowiadających tym różnicom w percepcji, szukając ich odmiennych źródeł rozwojowych? W tym przypadku analiza źródeł genetycznych przeradza się bez naruszenia ciągłości w poszukiwanie wyjaśnienia przyczynowego, ponieważ w zależności od tego, czy uznamy, że efekty pola (których zniekształcające przejawy maleją z wiekiem) wywołują czynności percepcyjne (których skutki wzrastają z wiekiem), czy tez przeciwnie, ze wywodzą się z nich w sposób pośredni — dojdziemy do zupełnie odmiennej interpretacji percepcji.
183
W dalszym ciągu rozważań ograniczymy się jedynie do podania kilku typowych przykładów eksperymentów (nie pretendując do ich kompletności), jakie można przeprowadzić, czy to aby uwidocznić różne formy ewolucji percepcji, czy też żeby spróbować, poprzez analizę rozwojową, dotrzeć do genezy czynników wyjaśniających. Może zadziwić liczba „złudzeń" wybranych jako przykłady tych dwu kategorii eksperymentów, toteż przyda się niewątpliwie krótkie uzasadnienie.
Można by w gruncie rzeczy sądzić, że istnieją — z jednej strony — mechanizmy samej percepcji, z drugiej zaś strony mechanizmy jej zniekształceń, czyli „złudzeń". Na przykład analizując takie figury jak Muellera — Lyera, wypadałoby wyodrębnić z jednej strony procesy „normalnej" oceny długości, z drugiej zaś czynniki szczególne, zakłócające taką ocenę. Takie jednak rozgraniczenie jest inspirowane, być może, modelami zapożyczonymi z badań nad wyższymi czynnościami poznawczymi, w obrębie których rzeczywiście uzasadnione jest wyodrębnianie np. struktury rozumowania prawidłowego oraz struktury błędów. Ale i w tym przypadku jest to uprawnione jedynie wtedy, kiedy podmiot sam retrospektywnie dochodzi (wcześniej lub później) do takiego rozróżnienia; inaczej będziemy zajmować się logiką, a nie psychologią (podobnie jak w badaniu percepcji powstaje często ryzyko ulegania fizycznemu bądź obiektywnemu punktowi widzenia, zamiast pozostawania na terenie ściśle psychologicznym). Tymczasem w dziedzinie percepcji podmiotowi nie tylko prawie nigdy nie udaje się oddzielić błędów systematycznych od swych w przybliżeniu dokładnych spostrzeżeń, ale co więcej, można wręcz zadać pytanie, czy występowanie zniekształceń nie jest nieodłączne od samej natury mechanizmów percepcyjnych, które realizują się poprzez losowe pobieranie próbek, zamiast dostarczać dokładną „kopię" przedmiotu. Można nawet posunąć się dalej i utrzymywać, że wszelkie poznanie (zarówno reprezentacja, jak i percepcja) jest z początku zniekształcające z powodu różnego rodzaju „centracji" i że tylko „decentracje" prowadzą do obiektywizmu0. W tym przypadku daremnie byłoby oddzielać badanie deformacji, czyli „złudzeń", od badania normalnych ocen percepcyjnych, bo podobnie jak analiza błędów systematycznych inteligencji dziecka (np. braku pojęcia zachowania masy — patrz Piaget, Inhelder, 1969b, podrozdz. II) potrafi jedynie ukazać przyszłą rolę struktur operacyjnych, tak też badanie „złudzeń" lub zniekształceń percepcji stanowi, być może, najlepsze wprowadzenie do badania ogólnych mechanizmów percepcji w jej rozwoju.
Pierwsza kategoria zjawisk percepcji, obejmująca większość wzrokowych złudzeń geometrycznych, cechuje się ilościowym zmniejszaniem się ich efektów z wiekiem, przynajmniej od poziomu, kiedy możliwy jest pomiar eksperymentalny (4-5 r. ż.). Binet nazywał je „złudzeniami wrodzonymi"; skłania to do wysunięcia dwóch obiekcji:
184
1) takie efekty mogą wynikać z ogólnych praw równowagi, bez konieczności odwoływania się do mechanizmów czysto dziedzicznych; 2) nie wiemy też, czy nie występuje zwiększanie się takich efektów między narodzinami a 4- 5 r. ż. Możemy je nazywać „pierwotnymi", ale w całkowicie względnym znaczeniu (jako wcześniejsze od innych), nie genetycznym — ze względu na uwagę 2. Może lepiej je nazwać „efektami pola", nie solidaryzując się tym samym z ogólną interpretacją pola, w znaczeniu, jakie nadaje temu pojęciu teoria postaci. W odniesieniu do percepcji wzrokowej chodziłoby tu więc o pole centracji, tzn. o natychmiastowe interakcje powstające między równocześnie spostrzeganymi elementami w momencie jednej fiksacji wzroku. W istocie, efekty te występują w badaniach tachistoskopem przy tak krótkich czasach (mniej niż 0,4 s), iż można całkowicie wykluczyć rolę ruchów eksploracyjnych, przynajmniej tych, które w tym czasie mogłyby zajść.
Dwie cechy ogólne (których związek jest uderzający) efektów pola są następujące: 1) zachowują one te same właściwości jakościowe w każdym wieku, odkąd ich pomiar staje się możliwy, oraz 2) maleje nieco ich intensywność (mierzona ilościowo) od 5 - 6 r. ż. do wieku dojrzałego.
Aby określić stałe właściwości jakościowe tych efektów, nie wystarczy ustalić, że złudzenie zachowuje tę samą ogólną formę, np. w prostokącie bez wyrysowanej przekątnej dłuższy bok jest przeceniany w stosunku do krótszego, i to bez odwrócenia kierunku w pewnym wieku. Należy jeszcze zmieniać wielkości figur w taki sposób, aby ustalić: przy jakich proporcjach lub wewnętrznych stosunkach przestrzennych złudzenie jest maksymalne (będziemy mówić w tym przypadku o maksimum przestrzennym, w przeciwieństwie do maksimum czasowego, zależnego od czasu trwania ekspozycji); przy jakich stosunkach przestrzennych złudzenie może być ewentualnie odwrócone i przechodzi przez maksimum przestrzenne ze znakiem ujemnym; i wreszcie, przy jakich stosunkach złudzenie przechodzi przez punkt neutralny (średnie złudzenie zerowe) między jego postacią dodatnią i ujemną. Możemy powiedzieć, że złudzenie zachowuje swą formę jakościową w każdym wieku, jeśli średnio biorąc znajdujemy stale dla tych samych proporcji figuralnych porównywalne maksima przestrzenne, dodatnie i ujemne, i ten sam punkt średniego złudzenia zerowego.
Weźmy dla przykładu uproszczoną formę złudzenia Delboeufa. Przedstawiamy osobie badanej dwa równe koła: A1 i A2, przy czym A2 pozostaje niczym nie ograniczone, podczas gdy A1 jest wpisane w koło współśrodkowe B; w tym przypadku a1 pod wpływem B wydaje się subiektywnie większe od A2. Koło A1 pozostaje stałe i ma np. 18 mm średnicy; A2 przyjmuje wielkości zmienne (od 14 do 24 mm, co l mm). Aby określić interesujące nas wartości (maksimum przestrzenne dodatnie i ujemne oraz średni błąd zerowy), zmieniamy wielkość B, pozostawiając bez zmian A1: B będzie miało zatem 19, 20, 22, 24, 26, 30, 38, 48, 58, 68, 90, 110, 130 i 150 mm średnicy i dla każdej z tych wielkości dokonuje się pomiaru A1, posługując się zmiennymi wymiarami A2, w taki sposób, żeby wyznaczyć punkt subiektywnego
185
zrównania, czyli wielkość błędu (różnica między kołem A1 a wielkością koła A2 widziana subiektywnie jako równa A1, przy czym różnica ta jest najczęściej wyrażana w procencie A1). Ponadto, pomiarów tych dokonuje się przy różnych wartościach B u przynajmniej 20 badanych w każdej z poszczególnych grup wieku od 5 do 12 r. ż. i u osób dorosłych. Otrzymujemy w ten sposób stosunkowo kompletny obraz rozwoju efektu pierwotnego w zależności zarazem od zmian figury i od poziomu wieku.
Najbardziej pouczającym rezultatem tego eksperymentu było stwierdzenie, iż wartości obydwu maksimów przestrzennych, dodatniego i ujemnego, oraz średniego złudzenia zerowego nie zmieniały się z wiekiem, lecz oscylowały wokół tych samych średnich: maksimum dodatniego, gdy A' (tj. szerokość pierścienia między kołami B i A1)0 (3 jest wykładnikiem potęgi) jest równe A1/6, a więc gdy promienie kół A1 i B pozostają w stosunku 3:4; maksimum ujemnego, gdy A' = 1,5 do 2,5 A, średnie zaś złudzenie zerowe jest bliskie równości: A' = A. Eksperyment został ponadto przeprowadzony z zastosowaniem kół A1 o średnicach wynoszących 18, 24, 30, 36 i 72 mm, ażeby móc ocenić rolę wielkości absolutnej figur; rezultaty nie uległy żadnej zmianie. Biorąc średnią wszystkich poziomów wieku i wszystkich figur, otrzymano zestawienie zamieszczone w tabeli 1.
Drugim interesującym rezultatem tego eksperymentu było stwierdzenie, że jakkolwiek postać krzywej pozostaje ta sama w każdym wieku, to ilościowy przyrost złudzenia (wartość P) zmniejsza się z wiekiem. Przykład ten ilustruje tabela 2.
Stałość jakościowa tego złudzenia, pomimo ilościowego zmniejszania się z wiekiem, wyłania zatem problem wspólny dla wszystkich złudzeń pierwotnych. Jak wyjaśniać te stałe reakcje, i to tak ściśle związane z obiektywnymi zmianami figury, iż należy przypuszczać, że zależą w istocie od tego, w jaki sposób podmiot patrzy na tę figurę (termin „patrzeć" implikuje możliwość wyboru lub przynajmniej polaryzację danych, jakie można „zobaczyć")? Aby znaleźć właściwy kierunek myślenia, spróbujemy sformułować zachodzące zależności, przedstawione w tabeli 1.
Jest przede wszystkim oczywiste, że przyczyna subiektywnego powiększenia koła A1 nie tkwi tylko w kole B, ponieważ powiększenie jego rozmiarów wywołuje złudzenie o znaku ujemnym. Zatem dominującą rolę odgrywa stosunek między średnicą A i wielkością A', ponieważ A > A' wywołuje złudzenie dodatnie, A < A' — złudzenie ujemne, natomiast A = A' — złudzenie zerowe. Spróbujmy to wyrazić w postaci różnic pomnożonych przez mniejszą z dwóch porównywanych wielkości, a więc: 2(A-A')A' dla A > A' oraz 2(A'-A)A dla A' > A, przy czym współczynnik 2 oznacza, że porównanie jest dwukrotne (pierścień A' znajduje się na obu krańcach średnicy A). Te różnice są z drugiej strony odwrotnie proporcjonalne do powierzchni S, ponieważ złudzenie maleje wraz ze zwiększaniem się figur. Wreszcie, trzeba przewidzieć, że element odniesienia A musi być wyrażony w ułamku całkowitej długości figury, czyli A/(A +2A'), bo gdybyśmy chcieli uogólnić te relacje na różne figury (Muellera — Lyera itd.), to nie jest obojętne, czy figury będą wydłużone, czy skrócone, albo czy elementy w kształcie linii prostej będą prostopadłe, czy też biegną prosto itd. Otrzymujemy w ten sposób hipotetyczny wzór:
P = 2A(A-A')A'/S(A+2A') dla A < A'
oraz
P' =2A(A'-A)A/S(A+2A') dla A > A'
[Uwaga: we wzorach matematycznych zapis 2A oznacza: dwa razy A; zapis A2 oznacza A z indeksem dolnym 2; zapis 2A(A-A')A' oznacza iloczyn następujących czynników: 2 razy A razy (A-A') razy A'; kreskę ułamkową zastępuje ukośnik; nawias jak w matematyce wskazuje, hierarchię wykonywania działań.]
Tak więc, obliczając te wartości teoretyczne, znajdujemy krzywą odpowiadającą w zadowalający sposób krzywej eksperymentalnej: błąd dodatni 6-7 razy większy od ujemnego0; maksimum dodatnie dla A' = A/6 (zatem A' = 0,166); średni błąd zerowy dla A' = A i maksimum ujemne dla A' = 1,7 do 1,8 A (a więc między 1,5 i 2,5 A).
186
Tabela 1. Uproszczone złudzenie Delboeufa w zależności od zmian A' (w % A1)
Wartości A' i P odczytane z tabeli wynoszą odpowiednio:
A'=0,02-0,04;P=4,1
A'=0,05-0,08; P=5,6
A'=0,1; P=9,2
A'=0,16; P=11,7
A'=0,2; P=11.4
A'=0,3; P=8,0
A'=0,5; P=2,3
A'=0,8; P=0,7
A'=1,0; P=-1,0
A'=1,5; P=-2,1
A'=2,0; P=-1,9
A'=2.5; P=-2,0
A'=3,0; P=-0,6
A'=3,5; P=0
Wartości A' są wyrażane w ułamkach A1, Ponadto symbolem P będziemy określać przyrost złudzenia. Posługujemy się tu symbolem, który Duliem zastosował do przekształceń nieskompensowanych a dlaczego - zobaczymy dalej
Tabela 2. Uproszczone złudzenie Delboeufa (w % A) dla koła o średnicy równej 18 mm
W tabeli podano wartości procentowe złudzenia Delboeufa w różnych przedziałach wartości wiekowych dla różnych średnic kół B.
Zbędne jest przytaczanie innych przykładów tych pomiarów złudzeń pierwotnych0; zasada jest zawsze taka sama: zmienia się figury i dokonuje się pomiarów dla każdej formy figuralnej i każdej grupy wieku. Utrzymywanie się pozycji maksymalnych i pośredniego punktu neutralnego, podobnie jak zmniejszanie się ilościowe złudzeń z wiekiem, zostało zweryfikowane dla złudzeń prostokąta, kątów i rombu, łuków, równoległoboków, trapezów i złudzeń Muellera — Lyera (które mają taką samą strukturę percepcyjną) oraz dla złudzenia przestrzeni podzielonych itd. W każdym z tych przypadków mogliśmy odnaleźć, mutatis mutandis, to samo prawo ogólne, o którym będzie mowa w podrozdziale II, 9.
Wypadałoby najpierw spróbować wyjaśnić przytoczone przed chwilą prawo, skoro przyjęliśmy, że można je generalizować. Chodzi więc o znalezienie czynników wspólnych wszystkim okresom życia (w przeciwieństwie do bardziej złożonych czynności, o których powiemy w podrozdz. III), i to takich, które dadzą się zmierzyć eksperymentalnie.
We wszystkich złudzeniach wywodzących się z tego prawa uderza fakt, że zniekształcenia można zawsze tłumaczyć efektem kontrastu (lub wzmacniania różnic). W przypadku kół Delboeufa małe koło A1 nie jest, jak można by sądzić, subiektywnie powiększane w wyniku asymilacji do dużego współśrodkowego koła B; to raczej różnica A' między dwoma kołami jest pomniejszana przez A, gdy A > A', czego efektem jest subiektywne powiększenie A1 i zmniejszenie B0 (stąd odwrócenie, gdy A < A'). Podobnie jest w przypadku trapezu0 (a więc także w przypadku figury Muellera — Lyera, będącej podwójnym trapezem)0,
188
w którym dłuższa podstawa B jest pomniejszana, a krótsza podstawa A — powiększana, ponieważ różnica miedzy nimi (A') jest niedoceniana pod wpływem B.
Wyjaśnić należy zatem efekt kontrastu. Pierwszy etap tego wyjaśnienia musi polegać na udowodnieniu, że percepcja nie przybiera postaci identycznej kopii lub ścisłego pomiaru, lecz funkcjonuje jak coś w rodzaju pobierania próbki, kiedy to nie ujmuje się wszystkich punktów lub mikroodcinków figury, lecz stosuje się wybór czy też losowe wyciąganie, i wtedy te elementy lub mikroelementy, które zostały szczęśliwie wybrane bądź napotkane, byłyby przecenione w stosunku do pozostałych. Nie wyjaśnia to efektu kontrastu, lecz raczej możliwość zawyżonych ocen, które mogą pojawiać się w sposób systematyczny (termin przecenianie bądź zawyżanie ocen ma, naturalnie, jedynie sens względny).
Tak więc, jeśli zaczniemy eksperymentować, dostrzegamy od razu istnienie czynnika lub grupy czynników uczestniczących w tym sensie w każdej percepcji wzrokowej (i bez wątpienia w innych dziedzinach), wspólnych dla wszystkich okresów życia; czynnikiem tym jest fakt, że elementy, na których koncentruje się wzrok, są przeceniane w porównaniu z pozostałymi. Zjawisko to jest złożone i już od samego początku wyróżniliśmy w nim cztery lub pięć możliwych składników: 1) przecenianie elementów usytuowanych w dołku środkowym (plamka żółta) pola widzenia, w przeciwieństwie do jego obszarów peryferycznych; 2) intensywność lub uwaga; 3) czas trwania centracji; 4) porządek następstwa (ostatni element jest przeceniany; jest to klasyczny „błąd czasu"); 5) obiektywna wyrazistość (odległość od podmiotu, oświetlenie itd.). Nie będziemy omawiać każdego z tych czynników0. Ograniczymy się do przytoczenia kilku eksperymentów, dodając do tego to, co można wywnioskować z szachownicy Helmholtza (środek szachownicy oglądany z bliska zawiera kwadraty normalne, a na obrzeżach kwadraty są coraz bardziej ściągnięte, ponieważ linie proste zmieniają się w hiperbole) i z wcześniejszych eksperymentów F. Hillebranda (1928) oraz A. Fauville'a (1947) (pomiary dokonywane pierścieniem Landolta, ze znacznie zawyżonymi ocenami w obszarze centralnym).
Pierwszym interesującym faktem jest „błąd wzorca", który wprawdzie nie prowadzi do podziału analizowanych tu czynników, warto jednak poznać jego konsekwencje dla pomiarów percepcji w ogóle. Gdy przedstawiamy osobie badanej zmienne i jeden element stały (rozpoznawany przez nią jako taki), wykazuje ona tendencję do przeceniania tego elementu, ponieważ przyjmuje go za punkt odniesienia i bardziej się na nim skupia (czy to ze względu na całkowity czas trwania, czy na intensywność lub uwagę, czy też — na ostatnim miejscu — ze względu na porządek następstwa czasowego). Błąd wzorca udowadnia sam przez się istnienie zjawisk centracji. Jako przykład, który jednocześnie ukaże nam konieczność brania pod uwagę
189
tego błędu w pomiarach eksperymentalnych, weźmy błąd w widzeniu głębi w pomiarach stałości wielkości. Wiadomo, że w porównaniach parami dziecko od 5 do 7 r. ż. pomniejsza nieco, średnio biorąc, element oddalony, w wyniku niedostatecznej stałości, podczas gdy dorosły, jak to mogliśmy stwierdzić z Lambercierem, podaje z reguły zawyżoną systematycznie ocenę z uwagi na nadkompensację lub „nadstałość". Tak więc uzyskane rezultaty różnią się znacznie, w zależności od tego, czy umieszcza się wzorzec dalej, a zmienne bliżej, czy odwrotnie, ponieważ błąd wzorca odgrywa zależnie od sytuacji rolę kumulującą lub antagonizującą. Porównując pionowe pręty, dla których wzorzec wynosi 10 cm, umieszczone w ten sposób, że jeden pręt był blisko osoby badanej, a drugi w odległości 3 m, uzyskaliśmy z Lambercierem wyniki, które ukazuje tabela 3.
Tabela 3. Rola błędu wzorca w porównaniach dotyczących widzenia głębi
W tabeli podano wiek badanych w latach – WB, usytuowanie wzorca bliskie – UB, usytuowanie wzorca dalekie – UD.
WB=5-7; UB=-6,87;=UD=+4,35
WB=7-8; UB=-2,15;=UD=0
WB dorośli; UB=+2,50; UD=+11,95
Widać zatem, że u dziecka, które dewaloryzuje przedmiot oddalony, lecz przecenia wzorzec, to obniżanie wartości odległych jest większe, gdy dotyczy zmiennej, a zostaje skompensowane w przypadku wzorca. Natomiast u dorosłego, który przecenia element oddalony, zawyżenie oceny okazuje się nieznaczne w przypadku zmiennej (ponieważ jest ona niedoceniona jako element zmienny), a duże w przypadku wzorca (w wyniku skumulowania się z błędem wzorca).
Dodajmy, że aby wyeliminować błąd wzorca, wystarczy upozorować przy każdym pomiarze jego zmianę, jako zachodzącą jednocześnie ze zmianą zmiennej; ponieważ sytuacja jest wówczas obiektywnie taka sama, świadczy to, iż zjawisko powyższe zależy od prostych efektów centracji.
Wracając do tych efektów, spróbujmy dowieść roli czasu trwania centracji, tzn. czynnika, którego nie można zresztą całkowicie oddzielić od porządku następstwa, bo jeśli ekspozycja jednego bodźca trwa dłużej niż następnego, to pierwszy jest tym samym spostrzegany częściowo po tym drugim. Można jednak nadać tym dwom czynnikom charakter antagonistyczny (I) lub skumulowany (II)0. W sytuacji I przedstawiamy wzorzec (odcinek prostej = 40 mm)
190
pokazywany przez 1,5 s oraz zmienne (linie proste o długości 34 do 46 mm, narastającej o 2 mm), widziane każda przez l s, lub odwrotnie (wzorzec — l s, a zmienna — 1,5 s), przy czym obydwa znikają równocześnie w kolejnych ekspozycjach. W sytuacji II wzorzec i zmienna są prezentowane równocześnie, ale pierwszy znika po l s, a zmienna — po 1,5 s, lub odwrotnie. Otrzymujemy wówczas dane przedstawione w tabeli 40.
Tabela 4. Wpływ czasu trwania centracji połączony z efektami następczymi (w % wzorca)
W tabeli podano wiek i liczbę badanych oraz wynik sytuacji I, wynik sytuacji II
6-8 lat, liczba badanych 31 i 21; sytuacja I 0,48;sytuacja II 0,29
9-10 lat, liczba badanych 41; sytuacja I 0,85;sytuacja II 1,64
dorośli, liczba badanych 89 i 64; sytuacja I 0,35;sytuacja II 1,16
Jak widać, błąd czasu trwania skumulowany z błędem następstwa (II) jest ponad dwa razy większy od błędu czasu trwania antagonistycznego do błędu następstwa (I). Błąd I nie jest jednak ani zerowy, ani ujemny, chociaż został bardzo osłabiony przez efekty następstwa. Te z kolei są oczywiście także efektami centracji, ponieważ chodzi po prostu o przecenianie spowodowane poprzedzającą je centracją.
Jeśli chodzi o wyodrębnienie zjawisk uwagi w stosunku do czynnika topograficznego (plamka żółta — widzenie obwodowe), to dokonali tego Fraisse, Ehrlich i Vurpillot (1956), posługując się elegancką techniką tachistoskopową. Osobie badanej przedstawia się równocześnie dwa z trzech odcinków prostej, przedzielonych odstępem przekraczającym nieco ich długość. Jeden z odcinków znajduje się w środku, a dwa pozostałe — z prawej lub lewej strony, ale tylko jeden z nich jest pokazywany jednocześnie z odcinkiem środkowym. Ponadto narzuca się badanemu albo jeden punkt fiksacji na odcinku środkowym, albo jednocześnie dwa „punkty uwagi" rozmieszczone na bliższych środka końcach odcinków bocznych. Wyniki przedstawia tabela 5.
Tabela 5. Zawyżanie oceny w zależności od środkowego punktu fiksacji (I) lub dwóch punktów kontrolowania uwagi (II) (Fraisse, Ehrlich, Vurpillot, 1956)
Tabela zamieniona na tekst: dla dwóch prób podano liczbę badanych, liczbę osób przeceniających, przecenianie odcinka.
I próba 15, 8, 3procent
II próba 15, 0, 17 procent
191
Taki układ pozwala więc na niewielkie zawyżenie oceny odcinka środkowego, gdy na nim jest skupiona uwaga (w innych układach tachistoskopowych tych autorów otrzymujemy dla dwóch odcinków przeciętnie od +3 do +17,6% przeceniania odcinka środkowego), oraz na znaczne przecenianie odcinków bocznych, gdy na nie zwrócona jest uwaga. Istnieje zatem, oprócz „centracji wzroku" (efekt topograficzny), coś, co można nazwać „centracją uwagi", zbieżną na ogół z tą pierwszą, ale możliwą do rozdzielenia, jak wynika z tego eksperymentu. Dodajmy, że zdaniem autorów drugi efekt można wyprowadzić również ze schematu prawdopodobieństwa „zetknięć", o czym będzie mowa w podrozdziale II, 7.
Na podstawie tych różnych faktów (podrozdz. II, 4-6), z których przytoczyliśmy jedynie próbki, można zatem wyciągnąć wniosek, że patrząc na jakąś figurę, nie spostrzegamy wszystkich jej części w tym samym stosunku; wystarczy, żeby jakaś część była napotykana częściej od innych, a spowoduje to chwilowe lub systematyczne jej przecenianie. Na przykład, prezentując osobom dorosłym 4 figury (ryc. l)0, Vinh-Bang (patrz Piaget, 1961, s. 139) otrzymał następującą liczbę centracji spontanicznych ruchów gałki ocznej, rejestrowanych techniką filmową (tab. 6).
Ryc. l Rysunek przedstawia odcinki różnej długości.
Tabela 6. Liczba centracji na dłuższych (7,5 cm) i krótszych (2,5 cm) odcinkach
Można więc stwierdzić, że kiedy oceniany jest odcinek l(dłuższy), koncentrujemy się na nim bardziej niż na odcinku 2, którego rola jest bezużyteczna dla tego porównania, i ta koncentracja jest proporcjonalnie silniejsza niż w sytuacji odwrotnej — tzn. gdy porównujemy dwa małe odcinki „2". Wtedy na dłuższych odcinkach uzyskujemy centrację w średniej proporcji 12% wobec 46,8% (podczas gdy w pierwszej sytuacji mamy tylko 0,6% wobec 48,3%). Widać także, iż w liczbach bezwzględnych figury A i B obejmują 9 do 10 centracji wobec 5,5 do 7 w przypadku figur D i C (centracji liczonych jako przerwy w całokształcie ruchów eksploracyjnych, które nasuwają problem ogólniejszej natury; patrz podrozdz. III, 2).
192
Dotychczasowe fakty nie dostarczają nam jeszcze materiału do ewentualnego wyjaśnienia prawa złudzeń pierwotnych. Aby dojść do takiego wyjaśnienia, trzeba zatem starać się rozłożyć zjawisko centracji. Problem ten wszakże nie pozostanie jedynie w sferze rozważań teoretycznych (bez czego zresztą nie znalazłby tu miejsca), gdyż wyjaśni go ukazanie nowych faktów eksperymentalnych.
A) Zjawisko centracji można tłumaczyć przecenianiem elementu, na którym się koncentrujemy, i wzrasta ono wraz z czasem centracji aż do pewnego pułapu. Ten subiektywny przyrost wielkości elementu podlegającego centracji nie jest liniowy, ponieważ nie przebiega bez końca, lecz przyjmuje postać funkcji wykładniczej. Aby móc ją zinterpretować — patrz wzory l i 2 — weźmy najprostszy model polegający na wyobrażeniu sobie przypadkowych „zetknięć" (rencontres) jednostek linii, na której skupiamy wzrok (jakaś arbitralna liczba równych odcinków), i jednostek narządów odbiorczych, czyli receptorów (nie wypowiadamy się, czy chodzi o jednostki statyczne, jak np. komórki, czy kinetyczne, jak mikroruchy skaczące po tych odcinkach). Łatwo wtedy zdać sobie sprawę z przyrostu wykładniczego tego efektu, jeśli przyjmie się, że każde zetknięcie zwiększa ten efekt, ale także z tego, iż już dokonane zetknięcie nie odgrywa dalej roli, gdy zostanie przypadkowo powtórzone.
a) Niech N oznacza liczbę elementów możliwych do napotkania na linii L.
b) Niech n oznacza liczbę elementów napotykanych w czasie t.
c) n elementów napotykanych spotyka się z alfaN elementów możliwych do napotkania.
[Uwaga: litery greckie występujące we wzorach zastąpione zostały ich pełnymi nazwami, przy czym małe litery greckie zapisano małymi polskimi literami, duże – kapitalikami. Zapis alfaN oznacza alfa razy N.]
W tym przypadku, po pierwszych n zetknięciach w t1 z alfaN elementami pozostanie N1 elementów jeszcze nie napotkanych, czyli:
N1 =N-N[l-(l-alfa)] = N(l-alfa).(1)
Po następnych n zetknięciach (w czasie t2) pozostanie N2 elementów nie napotkanych:
N2 =N-N[1-(l-alfa)2] = N(l-alfa)2. (2)0
I tak dalej, a więc N3 = N(1 —alfa)3, itd. Suma elementów napotkanych alfaN + alfaN1 + alfaN2 + ... po każdym nowym zbiorze n zetknięć rośnie więc zgodnie z funkcją wykładniczą, może zatem odpowiadać faktom eksperymentalnym.
B) Drugą zasadniczą sprawą jest wyobrażenie sobie, co nastąpi przy obecności dwóch linii prostych: L1 i L2. Nic nie świadczy o tym, że liczba zetknięć wzrasta z taką samą szybkością na obu tych elementach, a podrozdziały II, 3-6 wskazują wręcz na prawdopodobieństwo niejednorodności efektów na L1 i L2. Trzeba więc spowodować więcej zetknięć na L1, lub L2, odpowiednio l: n zetknięć na jednej i na drugiej prostej. Nazwiemy te odpowiedniości „połączeniami" (couplages) i wyróżnimy zarazem dwie odmiany połączeń: otrzymamy więc „połączenie zupełne", jeśli zagęszczenie zetknięć (ich liczba na jednostkę długości) jest takie samo na L1 i L2, oraz „połączenie niezupełne", jeśli to zagęszczenie jest niejednakowe.
193
Te pojęcia pozwalają rozróżnić dwa typy podstawowych błędów: „błąd podstawowy I" jest absolutnym przecenianiem prostej L ze względu na liczbę zetknięć; „błąd podstawowy II" — to względne przecenianie prostej L1 w stosunku do innej prostej (L2) ze względu na nierówną gęstość połączeń, a więc ze względu na połączenia niezupełne. W przypadku połączeń zupełnych błąd podstawowy II jest zerowy, niezależnie od wartości (wspólnej wówczas dla L1 i L2) błędu podstawowego I. O ile połączenia niezupełne są spowodowane niejednakowym zagęszczeniem zetknięć, tzn. w rzeczywistości zniekształcającym działaniem centracji, o tyle połączenia zupełne można uznać za przejaw decentracji, tzn. procesu koordynacji poszczególnych centracji, którego wynikiem jest kompensowanie błędów II, zawinionych przez centrację.
Jeśli liczba zetknięć wynosi alfaN na L1 w czasie t oraz betaN na L2 (gdy L1 = L2 lub gdy część L1 jest tej samej długości co L2), nazwiemy „prawdopodobieństwem połączenia zupełnego" p alfa = p beta takie prawdopodobieństwo, że w momencie T otrzymamy SIGMAalfaN = SIGMAbetaN. Tak więc, nie wysuwając apriorycznych hipotez co do stopnia zależności lub niezależności pxalfa. i pxbeta, można przyjąć, że z uwagi choćby na stopniowy przyrost zetknięć, zamiast pokrycia od razu wszystkich możliwych do napotkania odcinków lub też zamiast przyrostu zgodnie z prostym prawem liniowym, małe jest prawdopodobieństwo, abyśmy otrzymali p alfa, = p beta, z wyjątkiem dwóch przypadków: na początku procesu, gdy zetknięcia są jeszcze bardzo nieliczne i mają dużo więcej szans, aby były jednorodne; a także w przypadku bardzo dokładnej eksploracji, a zatem pod koniec procesu wzrostu (plateau funkcji wykładniczych). Natomiast w przedziale między nimi jest bardziej prawdopodobne, że obie krzywe wzrostu zetknięć odchylą się od siebie bardziej lub mniej znacząco (przejaw błędu podstawowego II), przy czym to odchylenie osiąga w pewnym punkcie maksimum.
Właśnie tego typu rozważania mogą zostać sprawdzone eksperymentalnie: jeśli wyniki potwierdzą istnienie takiego maksimum czasowego (należy je odróżnić od maksimum przestrzennego z podrozdz. II,2), świadczy to o istnieniu dwóch czynników, niezależnie od tego, czy chodzi o wzrost liczby zetknięć, czy o połączenia niezupełne, czy też o jakiś inny analogiczny model.
Tak więc, badając z Vinh-Bangiem, a potem z Matalon, wpływ czasu trwania ekspozycji tachistoskopowej różnych złudzeń, analizowanych dotychczas bez ograniczeń czasu, stwierdziliśmy właśnie, że maksimum czasowe wynosi dla nich około 0,1-0,2 s, lub niekiedy 0,5-0,8 s, przy czym rzadkie wyjątki były jedynie pozorne0, ponieważ nie można było określić, co dzieje się poniżej wartości 0,01 -0,02 s. Warto zresztą odnotować, że rezultaty są zazwyczaj bardziej oczywiste, gdy posługujemy się oddzielnymi grupami badanych
194
dla każdego czasu ekspozycji, aby uniknąć nakładania się wpływów ćwiczenia. Taka interpretacja jest wszakże interesująca sama przez się, zwłaszcza jeśli porówna się rosnące serie czasów trwania z seriami malejącymi. Przykład pomiarów dotyczących tych samych osób badanych w serii rosnącej, pokazujących przecenianie linii pionowej w figurze o kształcie (odwrócone T) z wymuszoną fiksacją bądź na stałej linii pionowej = 30 mm (na wysokości 10 mm od podstawy), bądź też na zmiennej linii poziomej (na dwóch punktach, każdy w odległości 10 mm od punktu przecięcia) — patrz tabela 7.
Tabela 7. Średnie błędy systematyczne (w % linii pionowej) dla figury w kształcie (odwrócone T), w zależności od czasów trwania ekspozycji (w sekundach)
Jak widać, istnieje wyraźne maksimum czasowe i w przeciwieństwie do maksimum przestrzennego nie ustala się ono ani z wiekiem, ani wraz z punktem fiksacji, co jest podwójnie pouczające. Fakt, że maksimum czasowe wymaga dłuższych czasów ekspozycji u dziecka, jest oczywisty, jeśli zależy od stopnia strukturalizacji figury, a więc od wzrostu liczby zetknięć. Podobnie jest, jeśli przemieszcza się fiksację na linię poziomą, co zakłada centracje bardziej rozproszone.
Ogólnie biorąc, istnienie takich maksimów czasowych łatwo wyjaśnić na podstawie poprzedniego schematu. Nie wynikają one z błędu podstawowego I, tzn. z absolutnego przeceniania spowodowanego liczbą zetknięć, lecz z błędu podstawowego II, tzn. z różnicy między wzrostem liczby zetknięć na jednej z linii figury w porównaniu z linią drugą. Jeśli przedstawimy te przyrosty za pomocą funkcji wykładniczych, to maksimum czasowe będzie odpowiadało wówczas punktowi największego odchylenia między tymi krzywymi (na ryc. 2 przedstawiono to za pomocą pionowej linii przerywanej). Zjawisko to stanowi zatem dla nas najlepszą wskazówkę, przemawiającą za poprzednio przedstawionym schematem.
Ryc. 2 przedstawia wykres. Na osi poziomej czas (t), na osi pionowej zetknięcie (R).
195
Aby zakończyć rozważania na temat złudzeń pierwotnych, pozostaje nam przypomnieć, że wzór zaproponowany w podrozdz. II, 2 dla przedstawienia złudzenia Delboeufa może zostać uogólniony. Chcemy też pokazać, jak można wyjaśnić to uogólnienie na podstawie danych zaprezentowanych w podrozdziałach II, 3-7.
Badając, metodą omówioną pokrótce w podrozdz. II, 1, złudzenia dotyczące prostokątów (przecenianie dłuższego boku), półprostokątów (figura w kształcie l (odwrócone T) ujawnia efekty dwóch półprostokątów, połączone z przecenianiem linii pionowych, które to przecenianie jest już „wtórne"), kątów i rombów, łuków, równoległoboków, trapezów i figury Muellera — Lyera (podwójny trapez), podzielonych przestrzeni itd., usiłowaliśmy w każdym przypadku wyjaśnić eksperymentalnie otrzymane krzywe (ich maksima przestrzenne, dodatnie i ujemne, jak również ich punkt średniego złudzenia zerowego). W ten sposób, krok za krokiem, mogliśmy stwierdzić, że uogólnienie wzoru z podrozdz. II, 1 jest możliwe w następującej postaci:
P=[L1-L2)L2/S][nL/Lmax]=nL(L1-L2)L2/SLmax
[Uwaga: zapis nL(L1-L2)L2/SLmax oznacza, że mnożymy n razy L razy (L1-L2) razy L2 i wynik mnożenia dzielimy przez wynik iloczynu S razy Lmax.]
gdzie: P — zniekształcenie (przecenianie lub niedocenianie) mierzone na jednej z długości figury, traktowanej jako stała i wybranej jako jednostka (P jest dodatnie, jeśli elementem stałym jest L1, a ujemne — jeśli jest nim L2).
L1 — większa z dwóch porównywanych długości, np. średnica A wewnętrznego koła Delboeufa, jeśli A > A', lub L1 = A' (szerokość pierścienia między dwoma kołami), jeśli A'>A. W prostokącie L1 — to dłuższy bok, itd.
L2 — mniejsza z dwóch porównywanych długości.
Lmax — maksymalna długość figury (w figurze Delboeufa Lmax = L1 + 2L2; w przypadku prostokąta Lmax = L1, itd.).
S — powierzchnia porównywanego pola międzyL1 i L2. W przypadku figury liniowej eksperyment pokazuje, że trzeba napisać: S = (Lmax)2, ponieważ — jak to zobaczymy — wyrażenie S oznacza w rzeczywistości zbiór możliwych połączeń figury.
n — liczba odrębnych porównań L1i L2; w figurze Delboeufa n = 2, w prostokącie n = l, w kreskowanej figurze Oppel-Kundt n = liczba przerw.
L — długość stanowiąca odniesienie (obecność L jest konieczna z matematycznego punktu widzenia, aby było tyle samo długości w liczniku, ile w mianowniku).
Taki wzór pozwoli obliczyć maksima przestrzenne i punkty teoretycznie neutralne na podstawie samych tylko obiektywnych zmienności figury. Jak dotąd, zgodność z krzywymi eksperymentalnymi była zadowalająca. Wydaje się, że zbieżność tę można wyjaśnić w następujący sposób, na podstawie wyników zaprezentowanych w podrozdziałach II, 3 - 7.
Przyjmijmy, że prezentowana figura stwarza okazję dla pewnej liczby zetknięć na swych różnych liniach prostych oraz połączeń, czyli odpowiedniości od l do n między tymi zetknięciami. Możemy wówczas wyróżnić dwa typy przypadków. Albo wszystkie linie figury są sobie równe, jak np. w kwadracie; w tym przypadku nie ma powodu, aby zetknięcia były różnorodne pod względem gęstości; zatem połączenia będą zupełne i w zasadzie nie wystąpi złudzenie. To właśnie charakteryzuje „dobre postaci", gdzie brak systematycznych zniekształceń
196
oznacza jedynie prawdopodobne skompensowanie chwilowych lub częściowych zniekształceń, spowodowanych wpływem centracji. Albo też, przeciwnie, linie figury są różnej długości i mało jest szans, aby zetknięcia były w tym przypadku jednorodne; wystąpią więc połączenia niezupełne, będące źródłem złudzeń. Zatem wyrażenie podstawowe (L1 —L2)L2 oznacza właśnie te połączenia, które mają najwięcej szans, żeby być niezupełnymi: są to „połączenia różnicy" między zetknięciami na linii L2 a różnicą (L1 —L2) pomiędzy tą linią i L1 Te połączenia przeciwstawia się „połączeniom podobieństwa" między L2 a częścią L1 równą L2; wyrazi je wzór L22 lub ogólnie L2 (są to więc jedyne połączenia, które tworzą „dobrą postać"). Zrozumiałe, że wyrażenie S odpowiada jedynie zbiorowi możliwych połączeń, a stosunek (L —L2)L2/S — liczbie połączeń różnicy ze względu na ten zbiór; ten stosunek wyraża więc ostatecznie prawdopodobieństwo niezupełnych połączeń dla danej figury.
Jeśli chodzi o formułę nL/Lmax, to można ją interpretować przez analogię jako wyrażającą prawdopodobieństwo zetknięć na L w stosunku do tych, które są możliwe na całej długości, ponieważ nie jest obojętne, czy figura ma postać liniową (w tym przypadku Lmax może być różne od L1), czy też linie są np. prostopadłe (jak w prostokącie, gdzie Lmax = L1).
W sumie, prawo względnych centracji wyraża zatem po prostu prawdopodobieństwo deformacji percepcji danej figury, w zależności od jej zmienności, i naturalnie — bez pretendowania do przewidzenia bezwzględnej wartości tych zniekształceń.
Po przedstawieniu niezbędnych uwag dotyczących mechanizmów percepcji, które z wiekiem nie ulegają ilościowej zmianie, wypada teraz zaprezentować kilka przykładów czynności percepcyjnych, które doskonalą się lub nawet kształtują z wiekiem.
Czynnością percepcyjną będziemy nazywać wszelkie ustalanie relacji między elementami spostrzeganymi w różnych polach (co w aspekcie wzrokowym obejmuje przynajmniej jedną zmianę centracji). Jest wiele elementów pośrednich wiążących owe czynności i efekty pola. Przyjęliśmy na przykład (podrozdz. II,7 i 8), że gdy zwiększa się stopniowo czasy trwania ekspozycji, wówczas połączenia, początkowo względnie zupełne, z wolna przestają nimi być i stają się takimi na powrót przy czasach trwania bliskich patrzeniu bez ograniczeń; zatem połączenia względnie zupełne na początku i końcu procesu nie są tej samej natury, ponieważ pierwsze są automatyczne i wywołane niewielką liczbą zetknięć, ostatnie natomiast są „aktywne" i spowodowane coraz bardziej zaawansowaną eksploracją.
Co więcej, jest rzeczą jasną, że dana centracja — to jedynie migawka, wycięta ze strumienia ruchów oczu i będąca najczęściej wynikiem wyboru
197
spośród wielu innych możliwych centracji. Z tego względu należy zapytać, czy genetycznie rzecz biorąc czynności percepcji stanowią rozszerzenie zakresu i zmienności początkowych efektów pola, jak zdaje się zakładać teoria postaci, czy też przeciwnie, efekty pola stanowią podstawę różnorodnych czynności, które występują w takiej lub innej formie w każdym wieku, ale rozwijają się i doskonalą aż do wieku dojrzałego. Czynności percepcyjne są w istocie bardzo różne: eksploracje proste lub spolaryzowane, przemieszczenia lub zmiany wielkości, kształtów (a więc proporcji między wielkościami) w przestrzeni lub w czasie, przemieszczenia kierunku, ustalanie odniesień, antycypacje, schematyzacje itd. Co więcej, aczkolwiek czynności te są zorientowane na decentracje, a zatem na zmniejszanie się błędów z wiekiem, doprowadzają one często — chociażby z tej przyczyny, że zbliżają percepcyjnie elementy dotychczas rozdzielone — do nowych efektów deformujących, czyli do „złudzeń wtórnych". Zniekształcenia nasilają się zatem z wiekiem nie dlatego, że mechanizm je powodujący ulega wzmocnieniu (chodzi tu, przeciwnie, o efekty kontrastu itd., analogiczne do efektów pierwotnych), lecz z tego względu, iż owe czynności ustalania relacji, z których zniekształcenia te pośrednio wynikają, rozwijają się jako źródło porównań. Skłania to nas do poglądu, że złudzenia pierwotne również zależą od analogicznego mechanizmu, jaki leży u podstaw wczesnych czynności percepcyjnych i strukturalizacji.
Typowym przykładem czynności percepcyjnej pochodzenia pierwotnego (por. odruch orientacyjno-badawczy Pawłowa), która jednak rozwija się z wiekiem, przyjmując coraz bardziej złożone formy, jest czynność eksploracyjna (żeby nie powiedzieć: system wielorakich czynności eksploracyjnych). Eksperyment typu dotykowo-kinestetycznego pozwoli zrozumieć ten problem, ponieważ przedstawia w pewnym powiększeniu to, co eksploracja wzrokowa objawia w sposób bardziej subtelny. Dzieciom w wieku od 4 do 8-9 lat dajemy do rozpoznania za pomocą dotyku różne przedmioty lub deseczki o różnych kształtach geometrycznych (klasyczna próba stereognozji); stwierdzamy wtedy, że o ile dzieci 7-8-letnie oddają się systematycznej eksploracji szczegółów konturów i kształtu całościowego (wracając bezustannie np. do środka w przypadku gwiazdy lub do osi — w przypadku krzyża lotaryńskiego), o tyle malcy 4-5-letni nie robią nic: chwytają przedmiot i trzymają go nieruchomo w zagłębieniu dłoni, oczekując — żeby tak powiedzieć — aż kształt sam się objawi. Podobne zjawisko obserwujemy też, gdy badamy za pomocą filmowania eksploracyjne ruchy oczu, tzn. sposób, w jaki różne osoby badają wzrokiem figurę, którą mają w jakiś sposób określić lub ocenić (np. porównać długość dwóch linii prostych). Otóż, w celu porównania dwóch linii poziomych, z których jedna stanowi przedłużenie drugiej i których rzutowane obrazy mają od 55 do 66 mm długości, dorośli ustalają punkty centracji we wnętrzu prostokąta o wymiarach 9,9 x 31,7 mm, podczas gdy dzieci 6-letnie rozmieszczają swoje centracje wewnątrz prostokątów o wymiarach 26,3 x 48,3 mm, co oznacza rozproszenie lub względny brak dopasowania fiksacji bądź eksploracji0.
198
Tym właśnie trudnościom systematycznej eksploracji u małych dzieci trzeba niewątpliwie przypisać „globalny" lub „synkretyczny" charakter ich percepcji, nie odpowiadający dobrze określonym prawom strukturalizacji (jak efekty pierwotne), lecz pokazujący po prostu braki w czynnościach analitycznych lub eksploracyjnych.
Ta różnica w postawach eksploracyjnych przed 7-8 r. ż. i w okresach późniejszych jest najbardziej widoczna w eksperymentach dotyczących wpływu powtarzania bądź ćwiczenia, które oczywiście bezpośrednio zależą od precyzji kolejnych eksploracji. Tak więc poprosiliśmy G. Noeltinga (1961) w odniesieniu do złudzenia Muellera — Lyera oraz S. Ghoneina (1959) w odniesieniu do niedoceniania dłuższej przekątnej rombu (efekt kąta), aby zmierzyli u osób badanych od 5 - 6 r. ż. do wieku dorosłego wpływ bezpośrednich powtórzeń w 20-40 kolejnych pomiarach przy zastosowaniu metody dopasowywania. Wynik tych obu pomiarów był następujący: zmniejszanie się złudzenia w miarę powtarzania jest z wiekiem coraz silniejsze, ale rozpoczyna się ono przeciętnie dopiero w wieku 7 lat (w 5-6 r. ż. nie występuje w ogóle lub jest bardzo słabe i nieistotne na poziomie t Studenta; patrz tab. 8).
Tabela 8. Wpływ powtarzania na złudzenia Mullera — Lyera i rombu*
Tabelę zamieniono na tekst; po nazwie złudzenia i liczbie powtórzeń następuje szereg pięciu liczb oddzielonych średnikami, które są odczytem z tabeli dla poszczególnych grup wiekowych: 5-6 lat; 7-8 lat; 9-10 lat; 11-12 lat; Dorośli. Złudzenie jest wyrażane w procencie wzorca.
Złudzenie Muellera — Lyera 1-9; 24,8; 24,4; 22,8; brak danych ; 17,9
Złudzenie Muellera — Lyera 16-20; 24,5; 22,0; 19,1 brak danych; 11,8
Złudzenie Rombu 1-10; -27,8; -23,6; -18,5; -19,7; -16,0
Złudzenie Rombu 31-40; -22,5; -18,0; -13,5; -11,5; 7,9
Zauważmy w związku z tym, że owo zmniejszanie się złudzenia pod wpływem ćwiczenia łatwo można wyjaśnić w schemacie przedstawionym w podrozdz. II, 7 wzrostem połączeń zupełnych w wyniku coraz aktywniejszej eksploracji. Wchodzący w grę proces odpowiada więc dwom liniom przerywanym na ryc. 2 (przedłużenie funkcji wykładniczych), które dążą do zbieżności, kiedy patrzenie zachodzi bez ograniczeń. Fakt, że powtarzanie nie pociąga za sobą istotnych efektów przed 7 (lub 6) r. ż., można powiązać z bardziej opóźnionym na ogół (dłuższe czasy trwania) charakterem maksimum czasowego u małych dzieci.
Percepcyjna czynność eksploracji, połączona z czynnościami polegającymi na dokonywaniu „przemieszczeń" (transports) i przekształceń przestrzenno-czasowych między odległymi elementami, ma jako cel ogólny zapewnić udział kompensacji w efektach centracji i w konsekwencji zmniejszyć złudzenia pierwotne. Zdarza się jednak również,
199
że w efekcie ustalania relacji miedzy elementami, które dotychczas były rozdzielane, lub kumulowania punktów centracji na określonej, istotnej części figur (co nazwiemy „polaryzacją" eksploracji), powstają złudzenia wtórne. Są one wynikiem takich samych efektów centracji jak w przypadku złudzeń pierwotnych, tyle że zostają wywołane pośrednio przez te czynności, bez działania których w ogóle by nie wystąpiły.
A) Weźmy za przykład tych efektów polaryzacji przecenianie linii pionowych w porównaniu z liniami poziomymi oraz przecenianie tej z dwu równych linii pionowych, która stanowi przedłużenie drugiej w górnej części pola. Niejednokrotnie usiłowano wyjaśnić te efekty wrodzoną anizotropią pola widzenia. Pierwszą trudnością w tym względzie był fakt, że takie efekty częściej się zwiększają aniżeli zmniejszają z wiekiem. Oto na przykład rezultaty uzyskane wspólnie z B. Matalon dla ekspozycji w tachistoskopie figury w kształcie L (te same osoby badane przy każdym z zastosowanych czasów trwania ekspozycji; patrz tab. 9).
Tabela 9. Przecenianie linii pionowej w figurze prostokątnej w zależności od czasu trwania ekspozycji i od punktów fiksacji
Odczyt z tabeli. Kolejne 6 liczb w każdym wierszu (oddzielonych średnikami) to wynik przy czasie trwania odpowiednio: 0,04s 0,1 s 0,2 s 0,5 s 1,0s bez ograniczeń
Dzieci 5-7 lat,
Fiksacja na V (linia pionowa); 5,6; 6,2; 6,4; 3,1; 3,6; 2,0
Fiksacja na H (linia pozioma); -2,0; -3,0; -4,0; -7,4; -8,0; -6,0
Dorośli
Fiksacja na V (linia pionowa); 6,5; 7,9; 7,8; 7,9; 6,8; 5,6
Fiksacja na H (linia pozioma); 4,2; 2,7; 3,0; 3,4; 2,8; 3,2
Jak widać, przy wszystkich czasach trwania błąd osoby dorosłej jest większy niż błąd dzieci w wieku 5-7 lat. Widać zwłaszcza, co jest wręcz rewelacyjne, że dorośli popełniają niewielki błąd w odniesieniu do linii pionowej, gdy kierują uwagę na linię poziomą, natomiast badane dzieci przeceniają tę ostatnią; musi zatem wchodzić w grę coś w rodzaju schematyzacji albo też centracje bardziej „rozproszone" rozwijają się z wiekiem, a ich wpływ daje się odczuć nawet przy bardzo krótkich czasach trwania.
Jeśli chodzi o przecenianie wyżej położonej z dwóch linii pionowych, z których jedna stanowi przedłużenie drugiej, to błąd zmniejsza się z wiekiem, gdy linie te są zbliżone, natomiast zwiększa się, gdy są one oddalone, przy czym występuje tu stopniowe przechodzenie od jednej do drugiej z tych dwu sytuacji rozwojowych, w miarę zwiększania się odległości między porównywanymi elementami. O tym, że nie chodzi tu tylko o wrodzoną anizotropię pola widzenia, świadczy, poza tymi wskaźnikami rozwojowymi, również fakt, że gdy porównujemy dwie linie skośne (45stopni), z których jedna stanowi przedłużenie drugiej, wówczas na ogół przeceniany jest element niżej położony.
B) Wyjaśnienie oparte na skutkach centracji wydaje się wręcz narzucać, ponieważ chodzi raczej o błędy funkcjonowania niż o struktury dziedziczne.
200
Proste wyjaśnienie polega więc na odwołaniu się do spolaryzowanych eksploracji. Linia pozioma jest spostrzegana jako symetryczna (z wyjątkiem kilku jednostkowych przesunięć w bok), toteż centracja jest najchętniej kierowana na środek. Natomiast linia pionowa jest asymetryczna: ku dołowi nie może ona przekroczyć poziomu ziemi, w górze zaś mogłaby przedłużać się w nieskończoność. A zatem jej wierzchołek jest znaczącą wskazówką i on przede wszystkim staje się obiektem centracji. W związku z tym porównanie dwóch linii poziomych nie stwarza okazji do żadnego systematycznego przeceniania, natomiast skupiając się kolejno na dwóch wierzchołkach linii pionowych umieszczonych jedna nad drugą faworyzujemy przestrzeń zawartą między tymi wierzchołkami, a więc tym samym linię pionową wyżej położoną, ignorujemy zaś część środkową i dolną linii znajdującej się niżej.
Narzuca się tu eksperyment kontrolny z zastosowaniem techniki rejestracji ruchów oczu. Chodzi jednak o to, na jakiej wysokości umieści się linie pionowe w stosunku do bazowej linii poziomej odpowiadającej poziomowi widzenia. Dokonaliśmy pomiarów z Vinh-Bangiem, wybierając cztery pozycje0: linia bazowa na poziomie środka dolnej linii pionowej; to samo w odniesieniu do górnej linii pionowej; linia bazowa usytuowana u podstawy linii pionowej dolnej; wreszcie — położona u wierzchołka górnej pionowej. Obliczyliśmy zatem procent centracji na każdej z trzech części obydwu linii pionowych. Prowadziliśmy także rejestrację ruchów oczu na dwóch 5-centrymetrowych liniach poziomych, przedzielonych odstępem" 2 cm, z obliczaniem centracji na trzech częściach każdej z tych linii.
Jednakże tylko w sytuacji II (linia bazowa przechodząca przez górną linię pionową) centracje były częstsze na jednej trzeciej linii dolnej w stosunku do wierzchołka tej linii. Poza tym naturalnym wyjątkiem centracje były liczniejsze w górnej jednej trzeciej wyżej położonej linii pionowej (20,2% wobec 17,3%; 20,1% wobec 18,2%; 24,0% wobec 16,0%), a bez wyjątku w górnej jednej trzeciej dolnych linii pionowych (patrz tab. 10).
Tabela 10. Średnie częstości centracji na częściach: a (górnej), b (środkowej) i c (dolnej) linii pionowych: górnej (I) i dolnej (II) oraz na częściach: a (lewej), b (środkowej) i c (prawej) linii poziomych: I — lewej i II — prawej
Zawartość tabeli.
Pierwsza liczba dla linii pionowej, druga liczba dla linii poziomej (a — to jedna trzecia cześć linii poziomej najbardziej oddalona w sytuacji I od środkowego punktu figury, a najbliższa w sytuacji II; b — to części środkowe.
Sytuacja I a; 20,8; 9,8
Sytuacja I b; 17,0; 12,0
Sytuacja I c; 19.0; 24,7
Odstęp; 0,15; 7,0
Sytuacja II a; 27,9; 24,7
Sytuacja II b; 11,4; 13,0
Sytuacja II c; 3,8; 8,9
Ogółem I; 56,8; 46,5
Ogółem II; 43,1; 46,5
Można zatem stwierdzić, że centracje są dokładnie symetryczne na dwóch liniach poziomych, podczas gdy — jak było do przewidzenia — części środkowa i dolna niżej położonej linii pionowej są pomijane w stosunku do jej wierzchołka i do całej wyżej położonej linii pionowej. Przecenianie tej ostatniej zostaje w ten sposób definitywnie wyjaśnione.
Jeśli zaś chodzi o przecenianie linii pionowych w porównaniu z poziomymi, podlega ono tej samej zasadzie: żeby oszacować linię poziomą, wystarczy skoncentrować się na jej środku, podczas gdy percepcja linii pionowej, jako asymetrycznej,
201
zakłada bardziej zaawansowaną eksplorację, z polaryzacją w kierunku wierzchołka. Interpretację taką potwierdzają zarejestrowane centracje na figurze tworzącej kąt prosty.
Problem oceniania już nie długości, lecz kierunku linii pionowych, poziomych i skośnych jest zbliżony do poprzednio omawianych. Prymitywna forma takiej oceny polega na szacowaniu kierunku w zależności od linii wzroku. Liczne prace, spośród których najświeższe zawdzięczamy H. Wernerowi i jego szkole, wykazały zmienność takich ocen zależnie od pozycji ciała (sensori-tonic fieldtheory). Czynność percepcyjna na wyższym poziomie pojawia się wtedy, kiedy podmiot nie ocenia już kierunku wyłącznie w stosunku do własnego punktu widzenia, ale wykorzystuje odniesienia zewnętrzne do określonej figury, wytworzone przez jej otoczenie. Poprosiliśmy więc P. Dadsetana o przeanalizowanie, w odniesieniu do różnych okresów życia, sposobu oceny horyzontalności prostej wyrysowanej wewnątrz trójkąta lub kwadratu w różnych pozycjach (linia pozioma = 4,5 cm; trójkąty prostokątne i równoramienne, o bokach 6,5, 6,5 oraz 9,2 cm, z nachyleniem przeciwprostokątnej od 10 do 60stopni). Utrudnienie percepcji linii powstałe w związku z bliskością boków trójkąta można usunąć dopiero przez odniesienie do brzegów kartonu, na którym została wyrysowana ta figura. Konieczne jest więc wystąpienie percepcyjnej czynności ustalenia odniesienia i rzecz w tym, aby poznać, jak czynność ta ewoluuje z wiekiem i w miarę rozwoju operacyjnych systemów dla układów współrzędnych. Co się tyczy tych ostatnich, zastosowano próbę, którą wypracowaliśmy z B. Inhelder, polegającą na przewidywaniu położenia lustra wody w naczyniu, które przechylane jest w różny sposób (próba udaje się dopiero w wieku 9-10 lat). Średnie wyników percepcji uzyskanych przez P. Dadsetana przedstawia tabela 11.
Tabela 11. Średnia przedziałów zmienności w ocenach linii poziomej (w stopniach) wrysowanej w trójkąty o nachyleniu przyprostokątnej od 10 do 60 stopni
Zamiana tabeli na tekst:
5 lat, wartość odczytu z tabeli 3,8
6 lat, wartość odczytu z tabeli 4,8
7 lat, wartość odczytu z tabeli 4,0
8 lat, wartość odczytu z tabeli 3,0
9 lat, wartość odczytu z tabeli 3,0
10 lat, wartość odczytu z tabeli 2,2
11 lat, wartość odczytu z tabeli 1,7
dorośli, wartość odczytu z tabeli 0,8
Widzimy, że błąd wzrasta najpierw do wieku 6 lat; dzieci poniżej 5 r. ż. mniej zwracają uwagi na sam trójkąt. Od 7 do 9 r. ż. występuje kompromis między wpływem trójkąta a odniesieniami do tła; te ostatnie dominują dopiero ok. 10-11 r. ż. Właśnie w wieku ok. 10-11 lat badani przez P. Dadsetana uzyskali pozytywne wyniki w próbie operacyjnej (odpowiednio w 71 i 83%). Jeśli chodzi o korelacje między dwoma rodzajami prób, to nie były one istotne w wieku 5-6 lat, a osiągnęły wysoką istotność w wieku 10-11 lat. Korelacje te dowodzą zwłaszcza wyprzedzenia czynności percepcyjnych przez procesy reprezentacji. W tego typu sytuacji ustalanie odniesienia do tła nie narzuca się z punktu widzenia percepcji, dopóki nie pojawi się intencja uwolnienia się od najbliższej figury (trójkąta otaczającego linię, której kierunek trzeba ocenić).
202
Inaczej mówiąc — w takim przypadku czynność percepcyjna jest kierowana przez reprezentację, przy wykorzystaniu, oczywiście, procedur i narzędzi czysto percepcyjnych.
Ta rola umysłowej reprezentacji, polegająca na nadawaniu kierunku czynnościom percepcyjnym, nie ma ich zastępować, lecz poprzez zarysowanie — żeby tak powiedzieć — tła problemów, które percepcja powinna rozwiązać we właściwy sobie sposób, jest szczególnie ważna w dziedzinie schematyzacji. Zdaniem J. Brunera (1958) najważniejszą funkcją percepcji jest „kategoryzacja" w znaczeniu identyfikacji, która polega na rozpoznaniu w jakimś przedmiocie reprezentanta pewnej klasy, np. „to (kształt, barwa, chropowatość itd.) jest pomarańcza". Jest jednak zrozumiałe, że klasa jako taka nie jest postrzegalna, toteż między samym przedmiotem, postrzeganym w polu percepcyjnym, a abstrakcyjną i ogólną klasą, odwołującą się do inteligencji, włącza się szereg elementów pośredniczących, badanych przez Brunera, a ponadto (równie znakomicie) przez F. Bressona (1958), które można objąć wspólnym mianem schematów percepcyjnych. Nie wchodząc w szczegóły, jako że problem nie został jeszcze opracowany z rozwojowego punktu widzenia, ograniczmy się do stwierdzenia, że przez schemat percepcyjny rozumiemy produkt czynności percepcyjnych przemieszczania i przekształcania0 w czasie i przestrzeni, polegający na tym, że wobec przedmiotów analogicznych lub identycznych (w rzeczywistości) podmiot stosuje takie same formy eksploracji i ustalania relacji, co prowadzi do ich rozpoznawania (chociaż nie polega ono na samej tylko percepcji).
Ryc. 3 Rysunek przedstawia kwadrat, którego dolna krawędź stanowi strzałkę z grotem zarówno z lewej jak i z prawej strony krawędzi. Górna krawędź zaopatrzona jest w odcinki stanowiące odwrotność grotów i dochodzące do górnej krawędzi z prawej i lewej strony. Te dodatkowe odcinki autor nazywa skrzydełkami.
Badania rozwojowe pozwalają zatem wykazać, że takie schematy percepcyjne wchodzą w grę nawet w dziedzinach, gdzie efekty pola są szczególnie „brzemienne". Próbowaliśmy to udowodnić, badając od wieku 5 lat do okresu dorosłego opór „dobrej postaci", np. kwadratu, przed procesami zaburzającymi. Posłużyliśmy się w tym celu złudzeniem Muellera — Lyera (w taki sposób, jak to zrobił niegdyś E. Rubin, wymyślając złożone figury poprzez połączenie dobrej postaci z tym złudzeniem — patrz ryc. 3). Opór kwadratu będzie wówczas mierzony stopniem dokładności, z jaką jego górna podstawa (wielkość stała: 5 cm)
203
będzie oceniana jako równa dolnej (wielkość zmienna: od 4,4 cm0 do 8 cm), która dzięki skrzydełkom zwróconym do wewnątrz jest niedoceniana, tamta zaś przeceniana w wyniku zwrócenia skrzydełek na zewnątrz. Rzeczą istotną jest, aby na początku ustalić dla każdego badanego stopień złudzenia Muellera — Lyera w tej nałożonej postaci; w tym celu przyjęliśmy (Piaget, Maire, Privat, 1954) następujące miary, użyteczne dla poszukiwanej interpretacji:
1) MuC — pomiar złudzenia Muellera — Lyera na figurze identycznej jak przed stawiona na ryc. 3, z tą różnicą, że usunięto boki kwadratu.
2) MuC' — ten sam pomiar pod koniec eksperymentu.
3-5) MuG 5, 10 i 20 — ponieważ błąd MuC wystąpił ze szczególnym nasileniem u małych dzieci, kontrolowaliśmy go, przemieszczając dolną linię poziomą (skrzydełka zwrócone do wewnątrz) za pomocą suwaka i przeprowadziliśmy pomiary (jak w MuC) od 10 cm do 20 cm w odstępach 5 cm.
6) Cl — porównanie górnej i dolnej podstawy kwadratu ze skrzydełkami (ryc. 3); linie boczne zostały tu przywrócone.
7) C2 — globalna ocena kształtu0 tej samej figury co na ryc. 3, tzn. kwadratu (lub trapezoidu — przy zmiennych wielkościach dolnej podstawy), w terminach: „kwadrat" lub „nie-kwadrat" w przypadku osób dorosłych oraz „kwadratowa szyba okienna" itd.
8) C'1 — ponowne wykonanie czynności C1 wkrótce po C2 (w rzeczywistości C2 w większym stopniu uwalnia podmiot od zniekształcającego wpływu skrzydełek, ponieważ dotyczy kształtu całościowego, toteż warto po niej wrócić do oceny boków).
9) Na koniec określaliśmy próg równości, porównując właściwy kwadrat z trapezoidem (o zmiennych dolnych podstawach), co polegało na kontrolowaniu stopnia dokładności spostrzegania przedstawianych figur, pozbawionych jednakże skrzydełek.
Rezultaty czynności l - 8 przedstawia tabela 12.
Widzimy przede wszystkim, że złudzenie Mullera — Lyera (MuC i MuG) jest silniejsze u dzieci niż u dorosłych i zmniejsza się systematycznie z wiekiem, co stanowi nowy przykład ewolucji złudzenia pierwotnego, który można dorzucić do przykładu przedstawionego w tabeli 2.
Tabela 12. Błędy systematyczne (w % wzorca = 5 cm)
Zamiana tabeli na tekst.
Najpierw podano wiek (i liczbę badanych), a następnie wartości błędów
4-6 lat (36); MuC 40,8; MuC' 39,2; MuG5 38,4; MuG10 36,0; MuG20 34,2; C1 16,6; C2 5,6; C'1 13,4
7-8 lat (30); MuC 30,8; MuC' 25,8; MuG5 26,4; MuG10 25,6; MuG20 25,6; C1 7,4; C2 4,3; C'1 6,4
9-10 lat (29); MuC 22,6; MuC' 19,4; MuG5 20,4; MuG10 21,4; MuG20 23,6; C1 6,2; C2 3,8; C'1 5,4
Dorośli (25); MuC 21,8; MuC' 17,2; MuG5 17,8; MuG10 22,2; MuG20 23,2; C1 3,2; C2 2,0; C'1 2,6
204
Obliczając średnią wyników MuC i MuG (ogółem: pięciu wartości) dla osób w różnym wieku, widzimy, że złudzenie to jest 1,7 raza silniejsze w wieku 4-6 lat, 1,28 raza silniejsze w wieku 7-8 lat i 1,03 raza w wieku 9-10 lat niż u osób dorosłych.
Stwierdzamy następnie, że efekty czynności Cl i Cl, które można nazwać „absolutnymi efektami Rubina", są średnio 5,1 raza silniejsze w wieku 4-6 lat, 2,4 raza w wieku 7 - 8 lat i 2,0 razy w wieku 9 -10 lat niż u dorosłych. Aby jednak ocenić ten „efekt Rubina", trzeba odliczyć złudzenia Muellera — Lyera zachodzące w tych samych warunkach, czyli MuC. Nazwiemy zatem „względnym efektem Rubina" wartości C1 i C'1 podzielone przez MuC i MuC', co wynosi 0,35 w wieku 4-6 lat, 0,25 w wieku 7-8 lat oraz 0,13 u osób dorosłych. Możemy wówczas obliczyć to, co nazwiemy oporem dobrej postaci kwadratu, a co otrzymamy w wyniku operacji odwrotnej, tzn. podzielenia MuC i MuG przez Cl i Cl. Dokonawszy obliczeń dla każdej odmiany, otrzymujemy następujące średnie ogólne (tab. 13).
Tabela 13. Opór kwadratu i porównanie wyników dzieci oraz osób dorosłych
Zamiana tabeli na tekst.
Pierwsza liczba to wartość oporu kwadratu w danej grupie wiekowej, druga liczba to iloraz oporu kwadratu osoby dorosłej, która wynosi 7,37 i oporu kwadratu dziecka w danej grupie wiekowej:
4-6 lat; 2,47; 2,98;
7-8 lat; 3,92; 1,88;
9-10 lat; 3,75; ; 1,96;
Jak widać, opór kwadratu jest trzy razy większy u dorosłych niż w wieku 4 - 6 lat. Jeśli z drugiej strony określimy progi (lub półprogi) równości między kwadratami i trapezoidami (czynność 9), to stwierdzimy jej zasięg trzy razy większy w wieku 4-6 lat niż u osób dorosłych. Można by to interpretować u dzieci jako silną pregnancję postaci kwadratowej, co jednak, jak wskazywałyby tabele 12 i 13, należy raczej rozumieć jako większą elastyczność, czyli mniejszą spójność tej figury.
Możemy więc z tego wywnioskować, że „dobra postać pierwotna", czyli efekt pola, nakłada się z wiekiem na „dobrą postać wtórną", czyli schemat percepcyjny, którego opór jest wyższy, ponieważ bazuje na bardziej zaawansowanych procedurach eksploracji percepcyjnej i porównywania. Transponując na znany kształt kwadratu wcześniejsze reakcje percepcyjne w obecności takich figur (porównanie długości boków, ich równoległości, równości kątów, ewentualnie przekątnych), podmiot dochodzi w ten sposób do kształtu tym lepszego, im bardziej odpowiednie czynności percepcyjne zostały ujęte w schematy. Z drugiej jednak strony, jasne jest, że nie warto się upierać, iż taka schematyzacja jest wyłącznie wynikiem czynności percepcyjnych jako takich, należy natomiast uznać, iż te ostatnie są prawdopodobnie w znacznym stopniu ukierunkowane przez czynności reprezentacji oraz czynności operacyjne. Nie znaczy to — i trzeba to podkreślić — że wiedza pojęciowa bezpośrednio modyfikuje spostrzeganie (wystarczy spojrzeć na tabelę 12, przedstawiającą złudzenia Mullera — Lyera u studentów psychologii, którzy wiedzieli, że porównywane odcinki są równe!), lecz że wzbogaca je pośrednio, wskazując, jak należy ukierunkować percepcję i w konsekwencji, co należy robić, aby spostrzegać pełniej i niekiedy nawet bardziej dokładnie.
205
Przytoczmy wreszcie jeden lub dwa przykłady, w których przemieszczenia, transpozycje i schematyzacje mogą się przekształcić w antycypacje, a nawet w „przedwnioskowanie" (w takim znaczeniu, że jakiś aspekt danego schematu percepcyjnego pociąga za sobą inne aspekty poprzez coś w rodzaju natychmiastowej implikacji, która modyfikuje percepcje).
Przykładu antycypacyjnej postawy percepcyjnej dostarczył D. Usnadze przy użyciu urządzenia, które przejęliśmy z Lambercierem, aby je zastosować w odniesieniu do dzieci w wieku 5-7 lat. Za pomocą tachistoskopu prezentowaliśmy dwa różnej wielkości koła: A i C, o średnicy 20 i 28 mm, trzy razy pod rząd w czterech próbach (F1-F4). W każdej próbie po trzech ekspozycjach A < C pokazuje się natychmiast dwa koła, ale tym razem równej wielkości: B1 = B2 = 24 mm średnicy. Badany przecenia wtedy B1, spostrzegane na miejscu A, i nie docenia B2, spostrzeganego na miejscu C. Ten efekt kontrastu między dwoma kołami B i ich poprzednikami A i C jest sam w sobie efektem pierwotnym. Powstaje on jedynie wtedy, gdy poprzednie koła (A i C) pozostają w jakiejś relacji do następnych (B1 i B2), i rzecz w tym, aby się dowiedzieć, czy ta relacja zakłada antycypację (Einstellung według terminologii Usnadzego), czy też wywodzi się raczej z efektu pierwotnego w znaczeniu after-effects (efektów następczych) Koehlera i Wallacha.
Aby przyczynić się do rozwiązania tego problemu, przedstawiliśmy ponadto, po serii F1 -F4, dziesięć razy z rzędu (E1 -E10) same tylko koła B1 i B2, tak aby móc badać wygasanie efektu, a nie tylko jego powstawanie. Eksperyment to delikatny od początku do końca, ponieważ chodzi o pomiar subiektywnego wyrównania między dwoma B, i badając ten efekt należy baczyć, aby nie zniweczyć właściwego efektu globalnego. Przeanalizujemy więc reakcje zachodzące z wiekiem (tab. 14).
Tabela 14. Efekt Usnadzego (w % z 24 mm) w fazach powstawania (F) i wygaszania (E)
Zamiana tabeli na tekst następująca:
Podano wyniki dla trzech grup wiekowych; 5-6 lat (20-28), 6-7 lat (22-30), dorośli (20-32). Większe liczby w nawiasach odnoszą się do badanych w próbach F, pozostałe zaś - w próbach E.
F1; 2,5; 2,9; 5,0;
F2; 4,6; 5,8; 7,5;
F3; 6,2; 7,5; 10,4;
F4; 8,3; 9,2; 11,3;
E1; 6,7; 6,2; 9,0;
E2; 5,4; 4,6; 7,9;
E3; 5,0; 4,2; 6,7;
E4; 5,0; 3,7; 6,2;
E5; 4,6; 3,3; 4,6;
E6; 3,9; 2,9; 4,2;
E7; 3,7; 2,5; 3,3;
E8; 3,9; 2,1; 2,5;
E9; 3,7; 2,1; 2,3;
E10; 4,2; 1,7; 2,1
Dwa wyniki wyłaniają się z tej tabeli. Po pierwsze, że dla czterech kolejnych ekspozycji (F1 -F4) efekt zwiększa się z wiekiem. Ponieważ jednak efekty kontrastu same zmniejszają się z wiekiem, to zwiększaniu ulega efekt uchwycenia relacji czasowych między trzema ekspozycjami kół różnej wielkości (w każdej serii F) oraz następną ekspozycją dwóch równych kół. Drugi wynik, wyjaśniający ten pierwszy, polega na tym, że te niższe efekty u dzieci wolniej wygasają, podczas gdy dorośli osiągają zarazem efekt silniejszy i szybsze hamowanie. Obliczając wyniki E w procencie wyniku uzyskanego w F4, otrzymujemy dane jak w tabeli 14 bis.
206
Tabela 14 bis. Wyniki tabeli 14 w % F4
Zamiana na tekst , analogicznie jak w tabeli 14.
F1; 36; 34; 42;
F2; 58; 63; 66;
F3; 77; 85; 92;
F4; 100; 100; 100;
E1; 81; 63; 76;
E2; 66; 46; 67;
E3; 65; 38; 56;
E4; 63; 34; 52;
E5; 64; 31; 42;
E6; 55; 26; 35;
E7; 52; 21; 30;
E8; 52; 19; 24;
E9; 50; 20; 20;
E10; 53; 13; 16;
Hamowanie efektów jest zatem bardzo powolne w wieku 5 - 6 lat, gdy efekty początkowe są najsłabsze, a ulega przyspieszeniu w wieku 6-7 lat. Wygląda to tak, jakby zachowanie małych dzieci świadczyło raczej o perseweracji od Fl do E10, aniżeli o antycypacji, i jak gdyby w wyniku rozwoju dołączała się do tego lub raczej zastępowała persewerację aktywna antycypacja, której działanie wyjaśnia hamowanie zachodzące w toku serii ekspozycji E i pozwala na antycypowanie stałej równości kół.
Można by co prawda próbować interpretować te zjawiska za pomocą schematu efektów następczych (after-effects) Koehlera, który zniekształcenia percepcji przypisywał oporności elektrycznej tkanek nerwowych i modyfikacjom wynikającym z nasycenia. Uważa się, że dziecko przejawia stałe nasycenie słabe i zdaniem Koehlera fiksacje wzroku, gorsze u dziecka (samonasycenie — self-satiatiori), miałyby powodować powstawanie rozległych obszarów słabego nasycenia, ponieważ mogłoby to wyjaśniać słabsze efekty w wieku 5-7 lat. Z drugiej strony, ponieważ wszelkie nasycenie spowodowane oglądaniem jakiejś figury jest tylko chwilowym i zlokalizowanym wzrostem stałego nasycenia, przywrócenie równowagi (podczas prób wygaszających E) powinno być szybsze u dorosłych pod wpływem silniejszego nasycenia stałego, zgodnie z procesem homeostatycznym.
Ocena zasadności tego schematu wyjaśniania należy do psychofizjologów. W obecnym stanie rzeczy brak mu jednak wymiaru funkcjonalnego, ponieważ Koeh-ler wyklucza jakikolwiek wpływ ćwiczenia lub aktywności na poziom nasycenia; skoro jednak zakłada on powiązanie między samonasyceniem (self-satiation) a cent-racją wzroku, można tu doszukać się pewnego uelastycznienia tego stanowiska. Tymczasem istotne dla nas pozostaje: a) że podmiot uczestniczący w serii ekspozycji ukierunkowanych na nierówność bądź równość dwóch kół antycypuje w mniejszym lub większym stopniu dalszy ciąg tej serii; b) że ta antycypacja modyfikuje jego wcześniejszą percepcję; c) że modyfikacje zmieniają się z wiekiem, ponieważ sama ta antycypacja rozwija się w miarę wzrastania i prawdopodobnie w powiązaniu z organizacją całej działalności, łącznie z inteligencją.
Przekształcenia czynności percepcyjnych następujące wraz z rozwojem nie wyrażają się jedynie w postępie schematyzacji i mogących z nich wynikać lub towarzyszących ich powstawaniu antycypacji, lecz również poprzez wewnętrzną organizację schematów percepcyjnych. Gdy dany schemat wykazuje cechy a, b i c,
207
występujące zawsze łącznie, wówczas może wystarczyć, że kiedy a i b są wyraźnie spostrzeżone, to pojawia się również c i wywiera wpływ na wynik percepcji, ponieważ a i b pociągają za sobą c poprzez coś w rodzaju implikacji lub przedwnioskowania. Już Helmholtz dopuszczał możliwość takiego „nieświadomego rozumowania". Hering zwalczał tę hipotezę w imię fizjologii, zarzucając, zresztą niesłusznie, swojemu wielkiemu adwersarzowi, że wprowadza wnioskowanie z poziomu wyższego na poziom spostrzegania. Natomiast Pawłów, którego trudno posądzać o zaniedbywanie fizjologii lub o nadmierną skłonność do psychologii, chwali „genialnego Helmholtza", że uciekł się do tego nieświadomego rozumowania, które on sam interpretował za pomocą warunkowania.
Pouczający przykład (ponieważ uzupełnia to, czego można dowiedzieć się o seriacji z punktu widzenia wyobrażeń — patrz Piaget, Inhelder, 1969 a, podrozdz. VII i o operacjach — Piaget, Inhelder, 1969b, podrozdz. III) stanowią oceny percepcyjne uczestniczące w obrębie konfiguracji seryjnej i mniej lub bardziej zmieniane z wiekiem w zależności od tego, czy opierają się, czy też nie, na schemacie percepcyjnym serii.
Trzeba naturalnie, aby problem miał jakiś sens, stosować w badaniu dość duże figury, gdyż inaczej kształt całości będzie spostrzegany jako efekt pola i żadna czynność percepcyjna nie będzie już konieczna (w omawianych okresach rozwoju, co wcale nie znaczy, że tak samo jest w stadiach rzeczywiście elementarnych, kiedy to figura 5-centymetrowa może równie dobrze stwarzać okazję do tak globalnej percepcji, iż okaże się konieczna aktywna analiza, zanim ustali się to, co będzie stanowiło następczy efekt pola). Wraz z A. Morfem posługiwaliśmy się zatem (Piaget, Morf, 1958) figurami o wymiarach 32 x 40 cm, przedstawiającymi serie kresek pionowych nierównej długości, w liczbie 81 lub 17. W tych seriach linia wierzchołków kresek przyjmuje postać bądź prostej nachylonej (stałe różnice między dwoma kolejnymi elementami), bądź wypukłą (różnice malejące), bądź wreszcie wklęsłą (różnice wzrastające), ale ta ostatnia struktura jest mniej interesująca z uwagi na to, że małe dzieci plączą wzrastające różnice między kreskami z przyrostem długości samych kresek.
Zadanie polega na ocenie percepcyjnej, czy taka lub inna różnica między sąsiadującymi ze sobą elementami, wybranymi z początku serii (np. różnica między elementami B i C z serii A < B < C <...), jest równa, mniejsza czy większa od różnicy między dwoma sąsiadującymi elementami usytuowanymi na końcu serii (np. między X i Y, jeśli seria kończy się na X < Y < Z). Widać wówczas od razu, że te oceny są bardzo łatwe, jeśli opieramy się na linii wierzchołków, a trudniejsze w przypadku bezpośredniego porównania między parami BC i XY. Linia wierzchołków pozostaje jednak pozorna, ponieważ nie jest narysowana; wynika ona ze schematu bądź zastosowanego bezpośrednio do figury na podstawie wcześniejszych nawyków percepcyjnych, bądź też konstruowanego w trakcie eksperymentu.
Trzeba zatem rozróżnić tu trzy rodzaje możliwych przedwnioskowań:
A) Przedwnioskowanie o charakterze indukcyjnym (przejście od części do całości), pozwalające przechodzić od detalu figury do schematu całościowego (i to zarówno w przypadku jego konstrukcji, jak i prostego rozpoznania). Otóż, to przedwnioskowanie wchodzi niewątpliwie w grę, ponieważ w figurze złożonej z 81
208
lub nawet z 17 elementów badany nie dostrzega poszczególnych elementów, lecz zadowala się kilkoma częściowymi wskaźnikami, które mu wystarczają do odtworzenia pełnej linii wierzchołków.
Przedwnioskowanie o charakterze dedukcyjnym (przejście od całości do części), wchodzące w grę wówczas, gdy przy porównywaniu różnic między BC i XY badany opiera się na linii wierzchołków, zamiast zadowolić się porównaniem bezpośrednim.
Wreszcie przedwnioskowanie postępujące od części do części, gdy badany, nie obejmując całej linii wierzchołków, dokonuje jednak krok za krokiem uogólnień (np. gdy różnica między C i D jest oceniana jako równa BC w wyniku prawie natychmiastowego oglądu).
Aby móc analizować te trzy rodzaje przedwnioskowania, dysponujemy trojakiego typu kryteriami. Są to: 1) Obserwacja okulomotorycznego zachowania się osoby badanej, w jakim stopniu jest ono widoczne bez aparatów rejestrujących. Widać dobrze, czy porównanie BC i XY jest bezpośrednie (tzn. gdy podmiot przeskakuje bezpośrednio od jednego krańca serii do drugiego), czy też ogląda on najpierw linię wierzchołków. 2) Fakt, że linia wierzchołków, oceniana często na początku jako niejednorodna (partie prostoliniowe i partie wklęsłe lub wypukłe), zmienia się subiektywnie w trakcie jej eksploracji percepcyjnej (przemieszczenie punktu załamania między częścią prostoliniową i częścią zakrzywioną itd.). 3) Fakt, że kolejne sądy, często na początku niespójne (np. AB = BC i BC = CD, lecz AB < CD, itd.), mogą stopniowo doprowadzić do zgodności.
Oto na początek proste zestawienie odpowiedzi prawidłowych (większy, mniejszy lub równy) w porównaniach na odległość (między parami wybranymi odpowiednio z pierwszej i z ostatniej połówki serii), co nie oznacza jeszcze odwołania się do linii wierzchołków, lecz wskazuje na wzrastające prawdopodobieństwo takiego odwołania się (patrz tab. 15).
Tabela 15. Procent odpowiedzi prawidłowych w porównaniach na odległość przy 81 elementach
Kolejne liczby w wierszach to procent odpowiedzi prawidłowych w grupach wiekowych : 5 lat; 6 lat; 7 lat; 8 lat; 9 lat; 10 lat.
Dla linii wierzchołków wypukłej
Odpowiedzi natychmiastowe; 22; 62; 76; 75; 76; 100
Po wahaniu; 11; 25; 24; 25; 24; 0
Dla linii wierzchołków prostej
Odpowiedzi natychmiastowe; 20; 16; 33; 37; 45; 60
Po wahaniu; 20; 33; 3; 26; 13; 0
Aby móc zanalizować te rezultaty, poprosiliśmy osoby badane o wstępne globalne określenie — w serii złożonej z 17 elementów — kształtu figury (Pg), bez precyzowania jednak czegokolwiek o linii wierzchołków; następnie na końcu badania prosiliśmy o szczegółowy opis owej linii wierzchołków (Ds). Między tymi dwoma poleceniami odnotowaliśmy ekstrapolację percepcyjną Ep (patrz punkt C = przechodzenie od części do części), wskaźniki zgodności Co lub niezgodności
209
oraz wskaźniki procesów wnioskowania Pd, wyrażającego się przejściem od całości do części w spontanicznym zachowaniu osób badanych (tab. 16).
Tabela 16. Procent typów reakcji (w proporcji: przynajmniej jedna u każdego badanego) w seriach złożonych z 17 elementów.
Zamiana tabeli na tekst. Kolejne pięć liczb to odczyt z tabeli dla poszczególnych grup wiekowych 6 lat, 7 lat, 8 lat; 9 lat; 10 lat.
Linia; wierzchołków wypukła
Pg; 0; 37; 40; 67; 100;
Ds; 0; 0; 0; 18; 37;
Ep; 10; 39; 44; 0; 0;
Pd; 0; 0; 0; 6; 28;
Co; 10; 72; 43; 60; 67;
Linia; wierzchołków prosta
Pg; 0; 15; 40; 55; 100;
Ds; 0; 27; 33; 47; 89;
Pd; 0; 25; 33; 47; 89;
Co; 0; 14; 54; 83; 100;
Ta znaczna zgodność w wieku 7 lat wynika z faktu, że większość badanych widzi wówczas linię wierzchołków jako prostą
Jak widać, poprawna w przybliżeniu percepcja globalna Pg wcale jeszcze nie implikuje możliwości precyzyjnego opisu linii wierzchołków (Ds), natomiast opis ten (dokonany przecież po fakcie) koreluje dość dokładnie ze wskaźnikami wnioskowania; otóż, powtórzmy raz jeszcze, wskaźników tych dostarcza nam zachowanie osoby badanej, natomiast kolumna Pd odpowiada reakcji werbalnej na wyraźne pytanie pod koniec eksperymentu.
Jeśli chodzi o te wnioskowania, to trudnym do rozwiązania problemem jest, oczywiście, odróżnienie przedwnioskowania typowo percepcyjnego od wnioskowania związanego z reprezentacją lub nawet operacyjnego, które mogą mu towarzyszyć bądź nawet je zastępować. Występują tu faktycznie dwa problemy, wymagające zresztą wielu bardzo zaawansowanych badań. Pierwszym problemem jest sprawa kryterium, które pozwoliłoby potwierdzić istnienie przedwnioskowania. Otóż fakt, że podmiot uprawia świadome wnioskowanie (łatwe do rozpoznania, kiedy wyraźnie "rozumuje", w sposób operacyjny, trudne natomiast do ustalenia, gdy chodzi o wnioskowanie związane z reprezentacją, ale mające charakter przedoperacyjny, a zwłaszcza domyślny), nie świadczy ani za istnieniem, ani przeciw istnieniu przedwnioskowania percepcyjnego. Można je zaś rozpoznać przede wszystkim dzięki zmianom progów w dokonywanych na polecenie porównaniach.
Drugi problem stanowią możliwe powiązania między wnioskowaniem na podstawie reprezentacji a percepcyjnymi czynnościami schematyzacji, łącznie z ich ewentualnym przedłużeniem w postaci przedwnioskowania. W istocie, rozumie się samo przez się, że jeśli badany, postawiony wobec naszych konfiguracji, które obejmują 17 lub 81 elementów, zaczyna je strukturalizować w sposób poznawczy lub operacyjny, rozpoznając w myśli (a nie tylko dzięki samej percepcji) uszeregowanie według różnic stałych lub różnic malejących, to tym samym zmodyfikuje swoje procesy eksploracji percepcyjnej i potrafi od razu odnieść się do linii wierzchołków, aby ułatwić sobie wymagane porównania dwóch par elementów. Mamy tu zatem nowy przykład czynności inteligentnej ukierunkowującej czynności percepcyjne
210
(w sensie nadania im kierunku), ale nie zastępującej owych czynności. W szczególnych jednak przypadkach widać jasno, że: a) to ukierunkowanie eksploracji wywołuje najpierw uruchomienie już znanego schematu percepcyjnego (proste szeregowanie odpowiada dobrej postaci, której schematyzacja jest niewątpliwie prawie tak zaawansowana, począwszy od pewnego poziomu wieku, jak schematyzacja kwadratów omawianych w podrozdz. II,5, a szeregowanie elementów przyjmujących kształt paraboli, nawet jeśli nie jest znane, może być spostrzegane jako podobne lub różne w porównaniu z szeregowaniem prostym); b) schemat ten pociąga za sobą własne implikacje w postaci przedwnioskowania. Stąd możliwość interwencji owych mechanizmów w porównaniach dokonywanych na odległość, nawet wtedy, kiedy badany ogranicza się pozornie do rozumowania werbalnego.
Ogólnie biorąc, można ująć te fakty w terminach stadiów (niekompletnych) percepcji, o których była mowa we „Wprowadzeniu":
W stadium I, które u różnych badanych może trwać aż do wieku 6-7 lat, nie ma żadnego odniesienia do linii wierzchołków ani żadnego wnioskowania na podstawie porównywania wyizolowanych par. Figura całościowa pozostaje niejednorodna (prostoliniowa część linii wierzchołków w stosunku do jej części parabolicznych).
W stadium II (7 - 8 r. ż.) mamy jednocześnie do czynienia z lokalnymi ekstrapolacjami percepcyjnymi (kategorie C wyróżnionych wyżej typów przedwnioskowania) oraz z postępem w spójności i w percepcji globalnej; jest to zatem początek procesów przedwnioskowania typu indukcyjnego (kategoria A), stanowiących czynniki organizacji schematu figury.
Między stadiami II i III obserwujemy pewne załamanie spójności w związku z tym, że zanikają ekstrapolacje, a przedwnioskowanie typu B jest zaledwie w trakcie organizacji. To przedwnioskowanie charakteryzuje stadium III, a towarzyszy mu na ogół wnioskowanie na podstawie reprezentacji, przy czym i jedne, i drugie polegają na zastosowaniu wymaganych porównań do już istniejącego schematu odniesień.
Staraliśmy się podać szczegóły tej ewolucji, aby wykazać, jak złożone i powikłane są rozwijające się interakcje, łączące czynności percepcji i reprezentacji, zwłaszcza o charakterze operacyjnym: podczas gdy jedne są w pewnej mierze zakładane przez drugie, te z kolei reagują najczęściej zwrotnie, ukierunkowujące i w konsekwencji pośrednio klaryfikująco.
Wszystkie czynności percepcyjne, których dotąd przytoczyliśmy zaledwie kilka przykładów, odznaczają się tymi samymi właściwościami: polegają na ustaleniu nowych relacji, korygujących pewne poprzednie błędy, ale produkują też niekiedy nowe błędy i wcześniej czy później włączają się w schematyzm czynności w ich całokształcie, łącznie z czynnościami inteligentnymi, przy czym zalążki tych procesów występują wcześniej.
Z tej racji godną uwagi formą czynności percepcyjnych są koordynacje regulacji,
211
prowadzące do „stałości percepcyjnych"0, które stanowią zapowiedź operacyjnych schematów zachowania masy. Co prawda gestaltyści, sprowadzając stałości do homeostazy, nie uważają ich już za przejaw pierwotnych efektów pola ze względu na wczesny wiek ich pojawiania się. My, przeciwnie, sądzimy, że równoważenie charakterystyczne dla stałości jest wynikiem aktywnej kompensacji, rozwijającej się z wiekiem (od połowy l r. ż. do 12-13 lat) i ujawniającej wszystkie właściwości czynności percepcyjnych, łącznie z wytwarzaniem nowych błędów systematycznych (spowodowanych w szczególnych przypadkach nadkompensacjami, które są źródłem „nadstałości"). Spróbujemy uzasadnić te twierdzenia, biorąc za przykład stałość wielkości i przytaczając eksperymenty, które z jednej strony ukazują jej ewolucję z wiekiem, z drugiej zaś jej charakter procesu aktywnej regulacji.
Od czasu eksperymentów Beyrla (1926) wszyscy autorzy zgodnie przyznają, że przy porównywaniu parami (jeden przedmiot bliski, a drugi — daleki) następuje z wiekiem modyfikacja błędu. Na przykład pokazujemy badanemu jeden pręt długości 10 cm z odległości l m, a drugi taki sam z odległości 3 lub 4 m, przy czym wzorcem jest bądź element bliski, bądź oddalony. Sprawa, który pręt przyjmujemy za wzorzec, musi być starannie rozważona, ponieważ błąd wzorca sumuje się z błędem widzenia głębi i albo go wzmaga, albo też maskuje w zależności od przypadku. Dziecko w wieku 5 do 7 lat nie docenia elementu odległego; ok. 7-8 r. ż. błąd ma tendencję do zanikania, a następnie do odwrócenia kierunku. To odwrócenie nie umknęło niewątpliwie uwagi autorów, którzy niekiedy je sygnalizują, ale być może sprawia im kłopot, ponieważ nie obstają przy jego istnieniu. Tymczasem z Lambercierem wykryliśmy niemal powszechne u dorosłych zjawisko przeceniania elementów oddalonych, stosując w naszych eksperymentach czarne pręty cylindryczne o średnicy l mm; za wzorzec przyjęliśmy pręt o wysokości 10 cm. Zostały one umieszczone na dość szerokiej płaszczyźnie, ograniczonej w głębi ścianą o jednolitej barwie, przy czym podjęto wszelkie środki ostrożności w celu uniknięcia układu odniesień. Zauważmy jednak, że owo zjawisko nadstałości można zaobserwować tylko wtedy, kiedy pręty są w pozycji pionowej, bo jeśli się je umieści poziomo, to łatwiej sobie wyobrazić ich zanikanie i zredukowany zostaje wówczas efekt nadstałości. Niektóre wyniki w widzeniu głębi otrzymane z odległości 4 m od 7-8 r. ż. do wieku dojrzałego ilustruje tabela 170.
Jeśli chodzi o wyniki uzyskane z odległości 3 m dla wieku 5 - 8 lat i u dorosłych — patrz tabela 3.
212
Tabela 17. Błędy systematyczne w porównywaniu wielkości (rzeczywistych) w widzeniu głębi (w % do wzorca) Błąd negatywny wyraża niedocenianie elementu oddalonego, natomiast błąd pozytywny — nadmierną stałość
Tabela podaje błąd przy pozycji wzorca bliskiej – pierwsza liczba i dalekiej – druga liczba w poszczególnych grupach wiekowych:
7-8 lat; -2; + 4;
8-10 lat; + 3; + 18;
10-12 lat; + 6; +16;
12-14 lat; + 9; +16;
Dorośli; + 10; + 24;
Stwierdziliśmy w ten sposób, że nadstałość dochodzi u dorosłych do 24% z odległości 4 m (i do 12% z odległości 3 m — patrz tab. 3). Otóż ta nadkompensacja
daje nam dwie cenne wskazówki. Po pierwsze, świadczy ona, że ewolucja stałości percepcji z wiekiem nie jest wcale tak słaba, jak to się niekiedy stwierdza, bo jeśli weźmie się pod uwagę ten błąd pozytywny, to odchylenie między średnim błędem w 5 r. ż. a błędem człowieka dorosłego wynosi przynajmniej 20%, nie przesądzając o tym, co się dzieje od momentu narodzin do 5 r. ż. (z braku właściwych miar; co się tyczy danych jakościowych — patrz podrozdz. IV, 2). Po drugie, istnienie nadstałości pokazuje, że równowaga właściwa stałości nie jest jednak ani dokładna, ani automatyczna, jakby tego należało oczekiwać od równowagi fizycznej, tak jak ją rozumieją psychologowie postaci. Równowaga jest wynikiem aktywnych kompensacji ze strony podmiotu, stanowiących reakcję na zakłócenia zewnętrzne, z możliwością nadkompensacji, którą można tłumaczyć albo za pomocą schematu wywodzącego się z teorii gier lub z teorii decyzji (patrz Bresson, 1972), albo prościej — zachowaniem unikającym błędu (ale w tym przypadku — jedynie błędu negatywnego!).
Skoro występuje tego typu ewolucja w zakresie porównań parami dotyczących widzenia głębi od wieku 5 lat do okresu dojrzałości, wypada nam ustalić, zanim przejdziemy do porównań seryjnych, kiedy zaczyna się ten rozwój. Nie wyklucza on bynajmniej możliwości istnienia wrodzonego podłoża organizacji, powstającej w połączeniu z udoskonaleniami wynikłymi z ćwiczenia, a zwłaszcza ze stopniowego rozszerzania się zakresu odległości, w odniesieniu do których pojawia się przynajmniej przybliżona stałość. Oto dlaczego podstawową rzeczą będzie poznać możliwie dokładnie reakcje w ciągu pierwszych miesięcy życia, jednakże trudności eksperymentowania są, niestety, tym większe, im młodsze jest niemowlę.
Niemniej dysponujemy dwiema grupami wyników, dotyczących dzieci w wieku od 10-12 do 50-52 tygodni. Jedne zgromadził R. M. Cruikshank (1941) z inspiracji E. Brunswika, inne zaś — J. Misumi (1951). Cruikshank badał 73 niemowląt w wieku 10-50 tygodni, pokazując im przedmioty dwojakiej wielkości z dwóch odległości:
Sytuacja A; Wielkość w cm 19; Odległość w cm 25
Sytuacja B; Wielkość w cm 19; Odległość w cm 75
Sytuacja C; Wielkość w cm 57; Odległość w cm 75
213
Proponowana interpretacja jest następująca: Jeśli reakcje dziecka na sytuacje A i C są identyczne, to wielkość odpowiadająca z grubsza obrazowi na siatkówce byłaby tu determinująca, podczas gdy reakcje zróżnicowane świadczyłyby o początku stałości wielkości. Otóż, wyraźne różnicowanie wykryto w wieku 6 miesięcy, kompletny brak różnicowania zaobserwowano do ok. 4-5 mies. ż., a sytuację pośrednią — między wymienionymi okresami życia. Cruikshank i Brunswik wysuwają wniosek, że przybliżona stałość wielkości pojawia się w drugiej połowie l r. ż., ale dopuszczają wraz z Beyrlem (współpracownikiem Brunswika z okresu wiedeńskiego) rozwój tej stałości aż do wieku ok. 12 lat.
Misumi objął badaniami 457 niemowląt od 12 do 52 mies. ż. Na początku założył, że z dwóch identycznych przedmiotów dzieci w tym wieku preferują większy, przynajmniej do pewnych wymiarów, przekraczających zazwyczaj używaną skalę, a ponadto wolą również przedmiot znajdujący się bliżej. W kontekście możliwie najbardziej naturalnym Misumi badał reakcje niemowląt na przedmioty pokazywane im z odległości 15 - 20 cm, a zatem w zasięgu chwytania. Wpadł on na podstawowy rezultat Cruikshanka: stałość zaczyna się w wieku 6 miesięcy. Reakcje dzieci młodszych zdają się mieć podobny kierunek, ale są bardziej nieokreślone i tym mniej istotne, im młodsze jest badane dziecko.
Jeśli chodzi o ustalenie początku stałości wielkości na wiek 6 miesięcy, dane te wydają się zbieżne. Są mniej zgodne, jeśli chodzi o początkowe wyniki negatywne, które Cruikshank i Brunswik traktują jako zaprzeczające wszelkiej stałości, a Misumi uznaje za niezdecydowane, z zastrzeżeniem, że pewne obserwacje zdają się wskazywać na wyjściową trudność w rozróżnianiu samych wielkości (niezależnie od odległości). Ograniczmy się zatem do skomentowania reakcji utrwalających się od wieku 6 miesięcy.
Narzuca się tu pierwsza uwaga. Chodzi o przestrzeń bliską i nic nie wskazuje jeszcze na wystarczające rozróżnianie wielkości ani też odległości w bardziej odległej przestrzeni. Obserwowano często w tych okresach rozwoju ruchy chwytania skierowane do księżyca, ale zdaniem Sterna trzeba odróżniać ruchy wyrażające po prostu zainteresowanie (wyciągnięcie ramienia) od właściwych prób chwytania (z tendencją do chwytania obiema rękami). Skrupulatna obserwacja naszych własnych dzieci nie rozproszyła wątpliwości dotyczących tego rozróżnienia.
Druga uwaga jest bardziej zasadnicza. Nawet w bliskiej przestrzeni stałość spostrzegania można jasno potwierdzić dopiero począwszy od 6 mies. ż. Otóż przeciętnie w wieku ok. 4,5 miesiąca następuje koordynacja wzroku i chwytania, a dwie podstawowe konsekwencje tego faktu są następujące: z jednej strony dziecko może w ten sposób odkryć, że pozorna wielkość wzrokowa0 zmienia się, w miarę jak przedmiot zbliża się bądź oddala od oczu, gdy tymczasem wielkość dotykowo-kinestetyczna chwytanego przedmiotu pozostaje nie zmieniona. Z drugiej strony, próby chwytania pociągają za sobą systematyczne ćwiczenie w ocenianiu odległości i w ustalaniu relacji między pozornymi wielkościami wzrokowymi oraz wielkością dotykowo-kinestetyczną.
214
Wypada wreszcie przypomnieć, że ok. 9 -10 mies. ż. spostrzegane przedmioty nie są pojmowane jako trwające w czasie, tzn. nie występuje początkowo poszukiwanie przedmiotów znikających z pola spostrzegania (przechodzących za zasłonę itd.) Nabycie schematu ciągłości trwania przedmiotu jest wynikiem pracy inteligencji, w połączeniu z organizacją przemieszczeń i pozycji (Piaget, 1937)0; nie zapewnia tego sama percepcja.
Te trzy połączone fakty prowadzą do podjęcia problemu, o którym myślano nazbyt mało: Dlaczego pojawia się stałość percepcji wielkości, gdy wystarczyłaby w zupełności inteligencja, aby nas uwolnić od wielkości pozornych (siatkówkowych). tak jak to się udaje w przypadku odległości przekraczających sferę stałości (np. w górach, w samolocie itd.), i jak potrafi ona zapewniać ciągłość trwania przedmiotów wychodzących poza pole spostrzeżeniowe? Odpowiedzi można chyba szukać w koordynacji dziedzin dotykowo-kinestetycznej i wzrokowej. Ponieważ wielkość dotykowo-kinestetyczna jakiegoś przedmiotu pozostaje stała, a koordynacja wzroku i chwytania prowadzi do ustanawiania coraz to liczniejszych związków (wzmacnianych następnie przez uczenie się i naśladownictwo, itd.) między strefami wzrokowymi i dotykowo-kinestetycznymi, to do owej wzrokowej stałości spostrzegania wielkości może doprowadzić konieczność (lub prościej: nawyk) działania tak, aby zapewnić równoważność między niezmiennymi wielkościami dotyko-wo-kinestetycznymi i wielkościami wzrokowymi, a także i z tego względu, ze wielkość pozorna, czyli zmienna rzutowania (obrazu), nie ma sama przez się żadnego praktycznego znaczenia.
Zanim jednak przestudiujemy ten ostatni punkt (patrz podrozdz. IV,4). jak również zagadnienie oceny odległości (podrozdz. IV, 5), pozostaje nam uzupełnić obraz ewolucji stałości przez rozpatrzenie porównań dotyczących serii.
Wszyscy autorzy uznają ewolucję stałości w porównaniach parami, jeśli jednak chodzi o porównywanie seryjne (jeden element bliski oraz uporządkowany zbiór elementów odległych, między którymi osoba badana musi znaleźć element równy elementowi bliskiemu), to tacy autorzy, jak Burzlaff, a następnie Koffka i inni. utrzymują, że reakcje pozostają takie same niezależnie od wieku i nie podlegają żadnemu rozwojowi. Stąd ich konkluzja, że ponieważ porównywanie seryjne lepiej odpowiada temu, z czym mamy do czynienia w rzeczywistości, to stałość nie ewoluuje z wiekiem! Jednakże Lambercier (1946) wykazał, że: a) owa pozorna stałość potwierdza się tylko wtedy, kiedy element bliski jest równy środkowemu spośród odległych elementów serii, natomiast błędy są znaczne, gdy dobiera się element bliski
215
jako równy innemu elementowi serii; b) nawet w przypadku równości z wartością środkową występuje niedocenianie tego odległego elementu środkowego jeszcze w 5 r. ż., a błąd zerowy pojawia się dopiero w wieku 6 lat.
Prezentowano 6 serii po 15 elementów (3,5-10,5 cm; 4,5-11,5 cm; 6,5-13,5 cm; 7,5-14,5 cm; 9,5-10,5 cm oraz 12,5-19,5 cm), których wartości środkowe wynoszą: 7, 8, 10, 11, 13, 16 cm. Element bliski mierzy 10 cm i znajduje się w odległości l m od badanego, natomiast cała seria znajduje się w odległości 4 m. Rezultaty Lamberciera (w kategoriach ocen subiektywnych) przedstawia tabela 18.
Tabela 18. Porównania serii z identycznym wzorcem (10 cm) przy zmienności środkowych wartości dla serii złożonych z 15 elementów
Tabela zamieniona na tekst w następujący sposób: kolejne liczby w wierszach (oprócz pierwszej) to odczyt z tabeli dla czterech różnych grup wiekowych - 5-6 lat, 6-7 lat, 7-8 lat, dorośli. Pierwsza liczba to wartość środkowa dla której odczytywany jest wynik doświadczenia.
7; 8,5; 8,3; 8,4; 8,6;
8; 9,5; 9,0; 8,9; 9,3;
10; 10,5; 10,0; 9,8; 10,2;
11; 11,0; 10,3; 10,1; 10,4;
13; 12,4; 12,2; 11,1; 10,9;
16; 13,7; 13,4; 13,0; 12,7;
Tak zwane utrzymywanie się stałości w porównaniach seryjnych odnosi się więc tylko do sytuacji sztucznej, w której wzorzec jest równy elementowi środkowemu prezentowanych serii, i można ją wówczas wyjaśnić wewnętrznymi regulacjami w obrębie serii.
Co się tyczy mechanizmu stałości wielkości, można przypuszczać, że chodzi o taką koordynację wielkości pozornej, czyli projekcyjnej Ga oraz odległości Di między podmiotem i przedmiotem, kiedy wielkość rzeczywista Gr jest wynikiem mnożenia (w czysto logicznym, a nie arytmetycznym znaczeniu terminu): Ga razy Di = Gr. Warto zatem badać, przyjmując hipotezę rozwoju stałości z wiekiem, czy dziecko pozostaje bardziej niż my zdominowane przez wielkość pozorną, czy też nie docenia odległości, czy wreszcie przejawia obydwie te właściwości jednocześnie. Trzeba wszakże zauważyć, że ponieważ percepcje pozostają częściowo nieodwracalne lub, co się sprowadza do tego samego, nie stanowią pełnego układu addytywnego (wyraża to sam fakt istnienia „złudzeń"), nie można wyciągać z poprzedniego równania równości Ga = Gr podzielić na Di lub Di = Gr podzielić na Ga. Oznacza to, że wielkości pozorne Ga bądź odległości Di, mierzone oddzielnie, niekoniecznie muszą być równoważne z tym, czym są w układzie Ga razy Di = Gr, właśnie z powodu braku możliwości inwersji. Nie jest to jednak powód, żeby nie badać faktów.
Tak więc ocena wielkości projekcyjnych wydaje się lepsza u dziecka niż u dorosłego. Najbardziej dokładna technika badania polega tu na umieszczeniu w płaszczyźnie poziomej samego pręta (bez krążka u podstawy), o długości 10 cm, w odległości 1 m od osoby badanej, i drugiego pręta w odległości 4 m,
216
którego wysokość widziana przez badanego jest regulowana mechanicznie. Zadanie polega na ocenie, kiedy wielkość pręta bardziej odległego ma tę samą wielkość pozorną co pręt bliski (obiektywnie biorąc — jest tak w przypadku długości 40 cm — w kategoriach wielkości projekcyjnych). Osoba dorosła z łatwością pojmuje polecenie, natomiast żeby je zrozumiało dziecko, konieczny jest pokaz wstępny, polegający na malowaniu białą farbą, na małej przenośnej szybie, pozornej wielkości figurek umieszczonych w dwóch lub trzech różnych odległościach. Skoro jednak polecenie zostanie przyswojone, wówczas dziecko w wieku 6-8 lat daje oceny percepcyjne z nieco większą pewnością niż dorosły (patrz tab. 19).
Tabela 19. Oceny subiektywne (w cm) przy porównaniach wielkości projekcyjnych
Tabela zamieniona na tekst w następujący sposób: kolejne liczby w wierszach (każdy wiersz to inna grupa wiekowa) są odczytem z tabeli odpowiednio dla wartości oceny średniej, maksymalnej, minimalnej.
6-8 lat; 22,0; 40,5; 11,0;
8-10 lat; 16,8; 31,5; 10,5;
10-12 lat; 12,5; 17,0; 9,0;
12-14 lat; 13,5; 24,0; 8,7;
Dorośli; 16,0; 26,5; 9,0;
Zauważmy, że można znaleźć dzieci w wieku 6-8 lat nie popełniające błędów (40 cm), co się później nie zdarza, z wyjątkiem wytrawnych kreślarzy. Błąd średni wzrasta aż do 10-12 r. ż. (12,5 cm), a potem nieco się zmniejsza.
Jeśli chodzi o ocenę odległości w widzeniu głębi, to klasyczna technika polega na podzieleniu danej odległości na dwie części, aby w ten sposób ustalić, czy część oddalona jest oceniana tak samo jak część bliska. M. Denis-Prinzhorn (1961) zechciała na naszą prośbę badać te reakcje w zależności od wieku; rozróżniła ona sytuacje, w których centracja dotyczyła części bliskiej (AV), oraz sytuacje z centracją na części oddalonej (VB), przy czym pierwsza sytuacja wydawała się bardziej naturalna dla dziecka, druga zaś dla dorosłych0 (patrz tab. 20).
Tabela 20. Błędy systematyczne w ocenie odległości w widzeniu głębi
Tabela zamieniona na tekst w następujący sposób: kolejne liczby w wierszach (każdy wiersz to inna grupa wiekowa) są odczytem z tabeli odpowiednio dla wartości oceny średniej, minimalnej, maksymalnej. W nawiasie podano liczbę badanych. AV — część bliska; VB — część oddalona.
Centracja na AV
5-7 lat (45); -12,0; -31,0; + 8,5;
9-10 lat (30); -6,3; -24,0; + 14,5;
Dorośli (30); + 3,0; -26,0; + 28,5;
Centracja na VB;
5-7 lat (31); -5,2; -24,0; + 16,0
9-10 lat (30); -3,0; -19,5; + 16,5
Dorośli (30); + 8,5; -24,5; + 42,5
217
Małe dzieci nie doceniają odległości w widzeniu głębi, natomiast dorośli ją przeceniają. Reakcje te, podobnie jak oceny wielkości projekcyjnych, są więc zgodne z błędami obserwowanymi w widzeniu wielkości rzeczywistych: te ostatnie są niedoceniane w widzeniu głębi przez małe dzieci, gdyż są one jednocześnie bardziej wrażliwe na wielkość pozorną i mniej zdolne do oceny odległości.
Mariannę Denis analizowała ponadto stałość widzenia głębi u osób, których wyniki przedstawiono w tabeli 20. Posłużyła się pionowymi prętami i uzyskała średnie wartości: -8,2 w wieku 5-7 lat, -3,2 w wieku 9-10 lat, +16,7 u dorosłych; potwierdza to ogólne wyniki z tabel 3 i 17 (przejście od zaniżonej stałości u dzieci do nadstałości końcowej), ale z dłuższym utrzymywaniem się niedostałości aż do 9 -10 r. ż. W ekspozycji poziomej niedostałość wynosi -13,9 w 5-7 r. ż., a osoby dorosłe przejawiają już tylko nadstałość ( + 0,8), zapewne w związku z łatwością wykorzystywania pozornego zjawiska ucieczki.
Co się tyczy korelacji między tymi stałościami a oceną odległości, M. Denis stwierdziła, że jest ona bardzo istotna w wieku 5-7 lat, gdy centracja dotyczy bliskiej części AV (co wydaje się naturalną postawą dziecka), a następnie zmniejsza się wydatnie z wiekiem, co zdawałoby się wskazywać na interakcję odległości i oceny wielkości rzeczywistych, dopóki stałość tych ostatnich pozostaje w stadium tworzenia się lub rozwoju, oraz na postępującą autonomię obydwu rodzajów ocen, gdy coraz bardziej się automatyzują.
Ogólna interpretacja, jaka wyłania się z tych faktów, to stwierdzenie, że nawet jeśli uda się wykazać istnienie pewnej zdolności wrodzonej w ocenie odległości i wielkości (co nie wydaje się nam konieczne, ale nie można tego wykluczyć), to i tak procesy konstrukcji okażą się niezbędne, i będzie to faktycznie część znacząca. Nie udałoby się zresztą sprowadzić stałości do prostych efektów pola, zważywszy, że te procesy konstrukcji mają charakter rozwojowy i że obejmują udział różnorodnych czynności.
Wypada jednak podkreślić, że ciągle jeszcze nie dysponujemy dostateczną ilością informacji o naturze tych szczególnych czynności. Z grubsza widać dobrze, iż stałość wielkości jest wynikiem pewnego rodzaju kompensującej koordynacji między wielkością pozorną Ga, odległością Di oraz wielkością rzeczywistą Gr, w postaci:
218
Ga razy Di = Gr, tak że jeśli zmniejsza się Ga, zwiększa się Di, lub odwrotnie (podobnie jak stałość kształtu polega na kompensacji zachodzącej między kształtem pozornym i przesunięciem kąta, a stałość barw — na kompensacji między barwą pozorną i oświetleniem itd.). Nie wiadomo jednak dokładnie, na czym polega rzeczywiste funkcjonowanie takich regulacji kompensacyjnych. Z bardzo ogólnego punktu widzenia można te regulacje porównać z tym, co powstaje w dziedzinie badań dotyczących zachowania inteligencji (Piaget, Inhelder, 1969 b, podrozdz. II), w takim sensie, że i w tym przypadku odkryty został pewien niezmiennik dzięki grze kompensacji: kulka gliny przekształcona w wałeczek zachowuje swoją ilość materii — powie dziecko 8-letnie (ale nie młodsze) — bo gdy przybrała na szerokości, wówczas tyle samo straciła na grubości. Trzeba jednak czekać do wieku 7-8 lat, aby pojawiło się to pojęcie zachowania masy, podczas gdy stałość zostaje zapoczątkowana w wieku 6 miesięcy; ponadto w przypadku niezmienników reprezentacji niezbędny jest mechanizm oparty na operacjach, gdy tymczasem w przypadku stałości wystarczą nieświadome regulacje. Dzieje się tak dlatego, że gdy powstaje problem zachowania masy, dwie cechy przedmiotu zostają obiektywnie przekształcone (w przytoczonym przykładzie szerokość i grubość), natomiast w przypadku stałości percepcyjnych trzeba rozróżniać między obiektywną właściwością zniekształcającą (np. odległością lub oświetleniem) a właściwością zniekształconą w stosunku do sytuacji całościowej lub sytuacji podmiotu (pozorna barwa lub wielkość), przy czym sam przedmiot nie ulega zmianom; w pierwszym przypadku konieczne są właściwe operacje dla „zrozumienia" przekształceń przedmiotu, w drugim wystarczają regulacje, aby „dostrzec", co pozostało nie zmienione w zmodyfikowanej sytuacji. Mimo że zachowanie ciągłości trwania przedmiotu, będące pierwszą w kolejności formą zachowania inteligencji, rozpoczyna się w drugiej połowie pierwszego roku życia, i nie chodzi wtedy jeszcze o przekształcenie przedmiotu, lecz o prostą zmianę jego położenia, to jednak ponieważ przemieszczenie (przesłonięcie itd.) usuwa przedmiot z pola spostrzegania, trzeba się w tym przypadku odwołać do inteligencji.
Jeśli jednak te regulacje kompensujące, uczestniczące w stałościach percepcyjnych, pozostają jeszcze pełne zagadek, w porównaniu z mechanizmami operacyjnymi mimo wszystko bardziej przejrzystymi, to dzieje się tak niewątpliwie dlatego, że rozwiązania tych problemów rozwoju genetycznego i ich przyczynowego wyjaśnienia trudno jest znaleźć w obszarze być może sztucznie ograniczonym, jakim jest sama percepcja. Mechanizmy percepcji zależą od całej działalności podmiotu, a czynności percepcyjne są podporządkowane całokształtowi czynności sensoryczno-motorycznych. I dlatego stałości percepcyjnych nie można wyjaśnić bez udziału i wkładu czynników wykraczających poza poziom samego spostrzegania. Odwołaliśmy się już (w podrozdz. IV, 2) do hipotezy zakładającej niezbędność powiązania między sferami: wzrokową i dotykowo-kinestetyczną, aby móc zrozumieć początki stałości wielkości. Ta ostatnia wszakże dziedzina jest podporządkowana prawom działania całościowego, co pozwala przypuszczać, że istnieją złożone interakcje między kształtowaniem się stałości percepcyjnych a tworzeniem się schematu ciągłości trwania przedmiotu. Może w badaniu takich interakcji uda się znaleźć nić przewodnią nawiązującą do początków odwracalności operacji intelektualnych,
219
o czym wydają się świadczyć badania przedmiotu ujmowanego jako trwały i organizacja grupy przemieszczeń (ponieważ obie struktury są współzależne) — czyli owe na wpół odwracalne formy strukturyzacji, tzn. regulacje kompensujące przyczyniające się do stałości percepcji.
Ta bardzo prawdopodobna interakcja mechanizmów percepcyjnych oraz inteligencji sensoryczno-motorycznej może być już obecnie bardziej szczegółowo analizowana w tych obszarach percepcji, które odpowiadają sensoryczno-motorycznym schematom przyczynowości, o czym świadczy fakt, że Michotte już w swym podstawowym dziele na temat pierwszego z tych aspektów przyczynowości potrafił zaproponować rozwiązanie owego problemu powiązań rozwojowych. Zbadamy ponownie to rozwiązanie w świetle pewnych stosunkowo świeżych danych, co doprowadzi nas do poszukiwania choćby niewielkiej interakcji, a nie tylko prostego powiązania.
Odnotujmy zresztą, że nie tylko z powodu ewentualnych powiązań między stałością percepcji a inteligencją sensoryczno-motoryczną podejmujemy tu zagadnienie rozwoju percepcji przyczynowości u dzieci. Tę ostatnią kwestię można całkiem logicznie umieścić w niniejszym rozdziale, poświęconym rozpatrywaniu stałości, ponieważ percepcja przyczynowości sama wchodzi w zakres stałości w szerokim tego słowa znaczeniu. Z jednej strony ona również opiera się na zachowaniu jakiejś własności, tyle że owa własność nie dotyczy jednego tylko przedmiotu (wielkości, kształtu, barwy itd.), lecz powiązania między dwoma przedmiotami: jest to zachowanie ruchu przechodzącego od sprawcy A do odbiorcy B. Z drugiej strony to zachowanie (utrzymanie własności — przyp. tłum.) zależy od systemu kompensacji (mimo że Michotte nie kładł nacisku na ten aspekt); kompensacja zachodzi wówczas między tym, co traci sprawca A (w ruchu itd.), a tym, co zyskuje odbiorca B dzięki działaniu A.
Idąc w ślad za obserwacjami Dunckera i Metzgera, Michotte skrupulatnie ustalił prawa owej percepcji zależności przyczynowych. W pewnych ściśle określonych warunkach, gdy poruszający się obiekt A dotknie obiektu B, który dotąd pozostawał w bezruchu (lub poruszał się w inny sposób przed zetknięciem z A, w inny zaś sposób — po tym zetknięciu), odnosi się wrażenie, że B zaczyna, się poruszać (lub zmienia prędkość) albo że ruch B stanowi przedłużenie ruchu A i wynika z niego jako jego „uzupełnienie" (l'ampliatiori). To percepcyjne wrażenie przyczynowości przybiera trzy zasadnicze formy: „pociągnięcia" (l'entrainement), gdy sprawca A, dotarłszy do odbiorcy B, towarzyszy mu po zetknięciu; „popchnięcia" (le lancement), gdy B rusza sam, natomiast A nieruchomieje lub zwalnia prędkość; „przyśpieszenia" (le declenchement), jeśli prędkość B po zetknięciu przewyższa prędkość A przed tym zetknięciem. Co więcej, a jest to istotne dla dalszych rozważań, dorosłe osoby badane odnoszą na ogół wrażenie popchnięcia, nawet jeśli poruszający się obiekt A przybliża się tylko do B, nie wchodząc z nim w kontakt przestrzenny.
220
Przypomnijmy ponadto, że prawa owej percepcji przyczynowości nie dotyczą jedynie sfery wzrokowej, którą zajmował się szczególnie Michotte. On sam kładł stale nacisk na istnienie dotykowo-kinestetycznej percepcji przyczynowości i choć nie analizował jej eksperymentalnie, to zwracał uwagę na jej uprzedniość genetyczną w porównaniu ze wzrokową percepcją przyczynowości0; bardzo wcześnie, i to zarówno za pomocą nóg, jak i rąk, noworodek jest w stanie odkryć percepcyjnie, że ciągnie przedmiot albo nim rzuca, albo uruchamia go w wyniku pchnięcia.
Istnieją również schematy przyczynowości związane z inteligencją sensoryczno-motoryczną. Długo niegdyś dociekaliśmy, w jaki sposób, ledwie zakończy się koordynacja wzroku i chwytania (między 3 a 6 mies. ż. u naszych dzieci), dziecko chwyta przypadkowo sznurek zwisający z daszka kołyski i pociągając za ten sznurek odkrywa, że może w ten sposób poruszyć wszystkie przedmioty zawieszone u tego daszka. Wystarczy teraz zawiesić tam, po kilku godzinach lub dniach, jakiś nowy przedmiot (po zdjęciu poprzednich), aby dziecko szukało sznurka i pociągało za niego, spoglądając jednocześnie na zawieszony przedmiot. Zachowanie takie stwarza okazję do najbardziej pouczających uogólnień, dowodząc między innymi, że kontakty przestrzenne nie są ani ujmowane, ani traktowane jako niezbędne: dziecko pociąga za sznurek, gdy przestaje się huśtać przedmiot znajdujący się na końcu tyczki w odległości 2 m od kołyski; pociąga za sznurek, gdy dobiega końca gwizd za parawanem, itd.
Michotte w ostatniej części swego dzieła na temat przyczynowości, rozpatrując nasze obserwacje, wysuwa hipotezę o prawdopodobnym wywodzeniu się przyczynowości sensoryczno-motorycznej z przyczynowości percepcyjnej: niemowlę, dostrzegłszy wzrokowo, a zwłaszcza za pomocą dotyku i kinestezji, całokształt powiązań między „pociągnięciem", „popchnięciem", „przyśpieszeniem", wyprowadza z tego bardziej ogólny schemat, którym może posługiwać się w swych przejawach inteligencji sensoryczno-motorycznej.
Pojawia się tu wszakże pewna trudność. Powtarzając z Lambercierem eksperymenty Michotte'a dotyczące spostrzegania przyczynowości przez dzieci w wieku 5-12 lat, wykryliśmy te same co on zjawiska, z wyjątkiem dwóch istotnych różnic (nie ma sensu przedstawiać ich w sposób drobiazgowy, bo można je zrozumieć bez zestawień statystycznych). Pierwsza różnica polega na tym, że spostrzegając sekwencje ruchu A i B, małe dziecko (poniżej 7 r. ż.) dostrzega zetknięcie się A i B tam, gdzie dorosły widzi wyraźnie przerwę (dochodzącą do 2 lub 3 mm, ale naturalnie — próg różnicy jest tym większy, im większa jest prędkość). Druga różnica, i to jest istotne, polega na tym, że badani w wieku 5 i 6 lat niemal bez wyjątku nie dostrzegają relacji przyczynowej w tych sekwencjach, w których nie widzą zetknięcia. Zatem, jakikolwiek byłby związek między tymi dwoma zjawiskami (jest on niewątpliwie kołowy), okazuje się on interesujący z dwojakiego punktu widzenia.
Po pierwsze, to wymaganie styku u najmłodszych badanych, które można dokładniej zbadać, wydaje się wskazywać, że przyczynowość w percepcji wzrokowej wynika z transponowania bądź z ustalania odpowiedniości między procesami dotykowo-kinestetycznymi a wzrokowymi
221
(przez analogię do tego, co sugerowaliśmy w podrozdziale IV,2 na temat transponowania niezmienników wielkości dotykowo-kinestetycznych na stałość wielkości w percepcji wzrokowej). Powrócimy za chwilę do tego problemu ogólnego, jeśli jednak chodzi o zetknięcie, to właśnie w sferze dotykowo-kinestetycznej nie ma przyczynowości bez zetknięcia (popchnięcia itd.), podczas gdy w sferze wzrokowej dziecko jest bardziej skłonne do przyjmowania wszystkiego, cokolwiek mu się sugeruje, mogłoby więc równie dobrze jak dorosły dostrzegać „popychanie na odległość", gdy sprawca A zatrzymuje się na kilka milimetrów od odbiorcy B, który zaczyna się wówczas poruszać. Być może dlatego, że małe dzieci są jeszcze tak blisko dotykowo-kinestetycznych źródeł wzrokowej percepcji przyczynowości, nie dostrzegają one żadnej przyczynowości tam, gdzie brak jest zetknięcia.
Po drugie, samo to wymaganie zetknięcia jest interesujące z punktu widzenia genezy percepcji, a nie z uwagi na przyczynowość sensoryczno-motoryczną. Widać rzeczywiste trudności, jakie nastręcza owa przyczynowość. Początkowe formy przyczynowości sensoryczno-motorycznej świadczą o zupełnym nieuwzględnianiu zetknięć (por. przyglądanie się sznurkowi zwisającemu z daszka kołyski) i nie są na ogół ani obiektywne (sama czynność jako taka jest długo jedyną znaną przyczyną, np. czynność pociągania sznurka, w przeciwstawieniu do roli tego sznurka jako przedmiotu połączonego z daszkiem), ani też umiejscowione w przestrzeni (m.in. z powodu braku zetknięć). W ciągu drugiej połowy pierwszego roku życia owa przyczynowość sensoryczno-motoryczna zaczyna się obiektywizować (w odniesieniu do osób i do rzeczy) i lokalizować w przestrzeni, w powiązaniu z odpowiednimi konstrukcjami schematu ciągłości trwania przedmiotu oraz ze strukturowaniem się przestrzeni w obiektywne „grupy". Przyczynowość wypracowana przez inteligencję sensoryczno-motoryczna stanowi w ten sposób część obszernej konstrukcji całościowej, polegającej na organizowaniu bliskiego i rzeczywistego otoczenia. Jak zatem uznać, że początkowe postacie tej przyczynowości sensoryczno-motorycznej wywodzą się z percepcji przyczynowości już całkowicie wypracowanej i wymagającej m.in. owych zetknięć jeszcze w wieku 5-7 lat?
Przeciwnie, jeśli nawet te fakty czynią mało prawdopodobnymi związki proste bądź bezpośrednie, prowadzące od percepcji do schematu sensoryczno-motorycznego, to nie wykluczają one bynajmniej wzrastającej interakcji tych procesów, naturalnie pod warunkiem, że również percepcja podlega ewolucji. Jest natomiast bardzo prawdopodobne, że począwszy od nie zróżnicowanych postaci wyjściowych późniejsza obiektywizacja i „uprzestrzennienie" (umiejscowienie w przestrzeni) przyczynowości sensoryczno-motorycznej będą szły w parze z powstawaniem przyczynowości percepcyjnej, dotykowo-kinestetycznej i wzrokowej, stopniowo przystosowywanej; w ten sposób pojawią się zmiany użyteczne tak dla jednej, jak i dla drugiej konstrukcji.
Dwa podstawowe problemy (por. podrozdz. IV,6), które w badaniach rozwoju stałości pozostawialiśmy na razie w zawieszeniu, to kształtowanie bądź natura zachodzących tu regulacji kompensujących oraz relacje między tymi stałościami lub kompensacjami
222
i organizacja całokształtu czynności. Analiza percepcji przyczynowości pozwoli nieco sprecyzować obydwa te problemy w kilku najważniejszych punktach.
A) Odnotujmy najpierw, że percepcja (jako pojęcie) przyczynowości obejmuje udział kompensacji. Gdy przesuwamy ciężki przedmiot, spostrzegamy z jednej strony ruchy i wydatkowany wysiłek, z drugiej zaś strony opór przedmiotu i nadany mu ruch. Gdy przyglądamy się figurom Michotte'a, widzimy z jednej strony ruch — na ogół przerwany — obiektu A, w momencie zaś zetknięcia z B doświadczamy wzrokowego wrażenia popchnięcia lub uderzenia itd. Z drugiej strony spostrzegamy ruch, jakiego nabiera B, połączony z wrażeniem wzrokowym, że B porusza się z większą lub mniejszą łatwością (co nazwiemy jego „oporem": jeśli na przykład ruch, jakiego nabiera B, jest wolniejszy niż uprzedni ruch A, to wrażenie przyczynowości jest silniejsze, ponieważ B wydaje się ciężki — wystarczy „widzieć" jego powolny ruch).
Jeśli nazwiemy M (A) ruch A przed zetknięciem, M (B) — ruch B po zetknięciu, F — wrażenie popchnięcia itd. wytworzone przez A, natomiast R — wrażenie oporu (w określonym znaczeniu) wytwarzanego przez B, to otrzymamy następujące równanie, z którego można wyciągnąć wszystkie odmiany opisane przez Michotte'a:
M(A) + F = M(B) + R.
Mamy tu więc system kompensacji, i to w obrębie samej percepcji. Jeśli chcemy przesunąć ciężką szafę, to wcale nie w rezultacie wnioskowania pojęciowego czujemy, że nasze ruchy i popchnięcia są albo za słabe, żeby przesunąć mebel (w tym przypadku nie występuje percepcja przyczynowości), albo też są wystarczająco silne, a wtedy pokonują opór i przemieszczają przedmiot, odpowiednio do wydatkowanego przez nas wysiłku. Otóż, w sferze wzrokowej dostrzegamy te same związki, a problem polega na tym, by zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Odwołać się do nabytego doświadczenia — to tylko program i do tego niekompletny; trzeba jeszcze ustalić, jak się to doświadczenie kształtowało.
B) Zatem korzyści wynikające z percepcji przyczynowości, w porównaniu z prostymi stałościami, polegają z jednej strony na tym, że gra ona na dwóch zakresach: dotykowo-kinestetycznym i wzrokowym, z drugiej zaś strony — że wzrokowa percepcja przyczynowości jest niezrozumiała bez jej odpowiednika dotykowego. Jest niemal pewne, że jakaś istota czysto wzrokowa, nie posiadająca ani ruchliwości, ani mięśni, ani ścięgien, nie dostrzegłaby „popchnięć", „zderzeń", „oporów" itd. w figurkach A i B Michotte'a, lecz po prostu ładne figurki zmieniające kształty0. Ponieważ jednak począwszy od koordynacji wzroku i chwytania, następnie w ciągu całego uczenia się naśladownictwa i wreszcie każdego dnia, w trakcie niemal każdej czynności konkretnej, dziecko uczy się transponować to, co dotykowo-kinestetyczne, na to, co widziane, i odwrotnie, poprzez asymilację we właściwym znaczeniu tego terminu (tzn. w tym sensie, że pióro, które trzymam w ręku, jest spostrzegane jednocześnie jako pióro, które widzę) — zatem sekwencje przyczynowe spostrzegane wzrokowo
223
muszą wywodzić swoje znaczenie percepcyjne z wcześniej spostrzeganych sekwencji dotykowo-kinestetycznych. Oznacza to, że tylko te ostatnie, które jako jedyne były sekwencjami bezpośrednio przyczynowymi, mogły dostarczyć schematów dynamicznych (wysiłek, popchniecie, opór itd.), a nie wyłącznie kinematycznych, do których sekwencje wzrokowe, a może i czysto kinematyczne, zostały zasymilowane.
Tę asymilację pomiędzy zakresem wzrokowym i dotykowo-kinestetycznym można kontrolować eksperymentalnie, zwłaszcza w jedynym z dwóch kierunków tego przebiegu, który sam jest zadziwiający, tzn. tam, gdzie percepcja wzrokowa modyfikuje percepcję dotykowo-kinestetyczną. Wiadomo na przykład, że wspierając się laską, lokalizujemy wrażenie oporu na jej końcu, a nie w ręku. Przedstawiliśmy badanym dzieciom (przy współpracy z J. Maroun) wyłożony filcem tor, na którym zostały umieszczone, w odległości kilku centymetrów od siebie, ciężkie pudełka A, B, C itd., tak aby badany mógł za pomocą grabków popchnąć pudełko A, które z kolei popychało B itd.; zadanie polegało na wskazaniu, gdzie dzieci „wyczuwały" zderzenie. Grupa I rozpoczynała z otwartymi oczami (O. O.) a kontynuowała z oczami zamkniętymi (O. Z.); grupa II — na odwrót. Rezultaty 172 z 246 odpowiedzi udzielonych przez 16 dzieci w wieku 6-7 lat oraz 308 z 530 odpowiedzi uzyskanych od 36 osób dorosłych — patrz tabela 21.
Tabela 21. Procent lokalizacji uderzenia typu D (na samych pudełkach), R (na końcu grabków) oraz M (rączka grabków, ręce lub ramiona)
Tabela zamieniona na tekst. Pierwsza liczba w wierszu – wynik dla D, kolejne dla R i M.
W eksperymencie pierwsza grupa miała najpierw oczy zamknięte, potem otwarte. Druga grupa odwrotnie.
Grupa I –oczy zamknięte
6-7 lat; 16,6; 57,2; 26,2;
Dorośli; 28,4; 56,8; 14,8;
Grupa I –oczy otwarte
6-7 lat; 19,4; 44,9; 35,7;
Dorośli; 47,2; 45,4; 7,4;
Grupa II –oczy zamknięte
6-7 lat; 34,9; 31,2; 33,9;
Dorośli; 48,5; 38,4; 13,1;
Grupa II –oczy otwarte
6-7 lat; 42,4; 25,6; 32,0
Dorośli; 53,2; 37,0; 9,8
Widzimy, że efekt D (i częściowo R) zwiększa się z wiekiem. Okazuje się też, że osoby rozpoczynające z otwartymi oczami wykazują następnie, gdy mają zamknięte oczy, częściej (w %) efekty D niż badani z grupy I, kiedy ci mają zamknięte oczy.
Krótko mówiąc, nie jest przesadny sąd, iż w percepcji przyczynowości mamy do czynienia nie tyle z dwoma oddzielnymi seriami, co raczej z rezultatem ciągłych interakcji między dotykowo-kinestetycznymi oraz wzrokowymi jej postaciami, przy czym genezy aspektów dynamicznych (popchnięć, uderzeń, oporu itd.), w przeciwieństwie do kinematycznych, należy szukać w tych pierwszych. Tak więc dotykowo-kinestetyczne percepcje przyczynowości są wyraźnie związane ze schematyzacją całości działania z tej prostej racji, że w dziedzinie owych percepcji jedyną dostrzegalną przyczyną jest zawsze właściwe działanie: nie percypuje się dotykiem działania przyczynowego jakiegokolwiek przedmiotu A, zewnętrznego wobec właściwego działania, na równie zewnętrzny przedmiot B. Oto dlaczego sugerowaliśmy
224
(w podrozdz. IV,7) istnienie interakcji między przyczynowością sensoryczno-motoryczną i percepcyjną.
C) Przechodząc wreszcie do regulacji kompensujących, które jako jedyne wydają się nam podatne na ujmowanie przyczynowego charakteru sekwencji (bo gdyby skutek nie był spostrzegany jako zyskujący to, co traci przyczyna, nie byłoby wrażenia przyczynowości, lecz tylko wrażenie prostego następstwa), domyślamy się, w jakim kierunku można próbować precyzować ich mechanizmy. Michotte słusznie opisuje sekwencję przyczynową w kategoriach „uzupełnienia": ruch obiektu A znajduje przedłużenie w ruchu obiektu B, który wydaje się tym samym, jakkolwiek został zmodyfikowany. Autor ten jednak wyjaśnia owo „uzupełnienie" jedynie w kategoriach teorii postaci, co naszym zdaniem czyni mało zrozumiałym wrażenie „wytwarzania", ponieważ przedłużający się ruch jest nadal tylko ruchem, a system pozostaje w ten sposób kinematyczny. Wyjaśnijmy więc rzecz w kategoriach czynności percepcyjnych: antycypacji, „przeniesień" wzrokowych poruszającego się obiektu z jednej pozycji do następnej. Początkowy ruch obiektu A, czyli M'1 (A), jest śledzony wzrokiem jako mający nadal trwać w identycznej postaci M'1 (A). Podobnie, początkowy ruch obiektu B, czyli Ml (B), który może też być brakiem ruchu, jest spostrzegany jako mający się utrzymać w postaci M'1 (B). Okazuje się jednak, że końcowy ruch A, czyli M2(A), różni się od M'1(A), ponieważ A uległ spowolnieniu lub znieruchomieniu, i że ruch końcowy B, czyli M2(B), różni się od M'1 (B), gdyż obiekt B zaczął się ruszać lub zmienił prędkość. Zachodzi więc relacja między tymi dwiema spostrzeganymi zmianami lub dwoma zmodyfikowanymi przedłużeniami, ponieważ zostały one zmodyfikowane w tym samym punkcie zetknięcia A i B; stąd „uzupełnienie" M1 (A) przez M2(B), ale również regulacja kompensująca, będąca źródłem owego uzupełnienia:
M'1(A)-M2(A)<=>M2(B)-M'1(B).
Jeśli tę kompensację da się przełożyć na wrażenia dynamiczne, a nie pozostanie ona po prostu kinematyczna, to dzieje się tak z dwu powiązanych ze sobą przyczyn. Po pierwsze, jak widzieliśmy, zachodzi odpowiedniość między sferą wzrokową i dotykowo-kinestetyczną, tak że stwierdzone wzrokowo zetknięcie w pełnym ruchu jest „spostrzegane" jako potrącenie, a samym ruchom towarzyszą wrażenia pchnięcia i oporu, zwłaszcza gdy bilans ruchów nie jest dokładny (podczas gdy M, F i R z równania w podrozdz. IV,6 zawsze zdążają do równowagi)0. Druga przyczyna tkwi jednak w obrębie sfery wzrokowej: przeniesienie wzrokiem sprawcy A, spowodowane ruchem podążania oczu0, a następnie zahamowanie tego przeniesienia M1(A) w punkcie zderzenia, co utrudnia jego przejście w M'1(A), nowe przeniesienie B w M2(B), kompensujące zatrzymanie M1(A), itd. — składają się na dynamikę wzroku, zdolną do współgrania, punkt po punkcie (w tym sensie, że to właśnie obecność B zatrzymuje ruchy oczu,
225
przemieszczające obiekt A w M1(A), wytwarzając w ten sposób opór itd.), z dynamiką dotykowo-kinestetyczną przedmiotu, spostrzeganą wzrokowo, ponieważ ta wspólna schematyzacja wystarcza być może do zapewnienia regulacji kompensującej.
D) Prawdą jest, że Michotte czyni rozróżnienie między „ruchem" spostrzeganym jako dynamiczny oraz „przemieszczeniem" przez pociągnięcie. „A robi wszystko; B nie robi nic" — mówi jeden z badanych0. Ale czy trzeba się zadowalać opisem dokonanym przez osoby badane, żeby podnieść do zasady wyjaśniającej wszelkie wrażenia „nieintrospekcyjne", nawet doszukując się tam postaci"? Czy też problem nie polega na zrozumieniu, dlaczego istnieją odrębne wrażenia samego ruchu oraz przemieszczenie w wyniku popchnięcia i dlaczego to odróżnienie wpływa w szczególny sposób na postaci „przyczynowe" (tu także termin „rozdwojenie na poziomie świadomości" jest jedynie nazwaniem subiektywnego wrażenia, które należy wyjaśnić w inny sposób niż przez nie samo)?
W istocie, rozróżnienie między samymi ruchami a przemieszczeniami wywołanymi popchnięciem występuje często poza percepcją przyczynowości i sam Michotte je sygnalizuje, ze zwykłą sobie wnikliwością, w sytuacji, w której wiele przedmiotów porusza się tym samym ruchem, wspólnym dla jakiejś całości: w tym przypadku „ruch" łączy się z całością jako taką, podczas gdy każdy element wydaje się jedynie „przemieszczać". Jeśli patrzymy na dwa podobne przedmioty: A i B, poruszające się równocześnie, przyczepione jeden do drugiego bądź oddzielone stałym przedziałem (B na przodzie, oddzielone od A odstępem równym l cm lub 2 cm), to obserwujemy takie samo zjawisko: całość jest w „ruchu", a każdy z elementów jest „przemieszczany". Czy chodzi tu o postać? Z pewnością, ale dla kogoś, kto nie zgadza się z duchem teorii postaci ani nie przyjmuje czysto fenomenologicznego punktu widzenia Michotte'a, nie pozostaje nic innego, jak zrozumieć tę postać jako funkcję czynności podmiotu i ich prawdopodobnych powiązań z przedmiotami. Otóż, jasne jest w takich sytuacjach, że „ruch całości" zależy od przeniesień wzroku, zachodzących wzdłuż trasy dwóch przedmiotów: A + B i rejestrujących to, co zostało spostrzeżone w poprzednich momentach, tak że jeśli każdy przedmiot weźmiemy oddzielnie, A lub B, to wydaje się on tylko „przemieszczać". Dzieje się tak dlatego, że nie wymaga on żadnego specjalnego przeniesienia wzroku , ponieważ wchodzi w skład całości. Jeżeli z kolei A i B są najpierw nieruchome i gdy A, umieszczone w pewnej odległości od B, wyrusza pierwsze, osiąga B i „pociąga je za sobą" lub „popycha", to mamy do czynienia z nowym zjawiskiem, polegającym na tym, że A stwarza okazję do niezależnego przeniesienia wzroku i że ten „ruch" jest dlań charakterystyczny. Jeśli zatem w pewnych warunkach prędkości i ciągłości przestrzennej oraz czasowej (całkowitej lub przybliżonej) ruch przedmiotu B wydaje się stanowić przedłużenie ruchu przedmiotu A, będąc jednocześnie, co jest istotne, ruchem zaaplikowanym do zaczynającego się poruszać przedmiotu, wówczas samo to przeniesienie wzroku przechodzi od A do B (w przypadku popchnięcia) albo też włącza B w całość (w przypadku pociągnięcia za sobą), i w takich sytuacjach rozumie się samo przez się,
226
że ruch B objawi się jedynie jako wymuszone „przemieszczenie", a nie jako właściwy nowy ruch (z wyjątkiem sytuacji, gdy jego prędkość jest większa i stąd przyśpieszenie). Występują zresztą godne uwagi odmiany reakcji między pociągnięciem i popchnięciem, ponieważ wrażenie prostego „przemieszczenia" słabnie wraz z prędkością i odległością (wyjście z „promienia oddziaływania").
Jeśli ta analiza jest poprawna, to wydaje się bardzo prawdopodobne, że dynamika przenoszenia wzroku odgrywa pewną rolę we wzrokowej percepcji przyczynowości, analogicznie do roli dynamiki działania i motoryki podmiotu w dotykowo-kinestetycznej percepcji przyczynowości. Zredukowanie efektów Michotte'a do uprzedniego doświadczenia nie wyjaśnia wszystkiego, bo trzeba ponadto zrozumieć, jak to doświadczenie zostało ujęte przyczynowo albo przynajmniej w jaki sposób jego interpretacja pojęciowa mogła wyrazić się następnie w percepcji. Jednakże wyjaśnienie subiektywnych wrażeń poprzez samo tylko pojęcie postaci ma sens jedynie pod warunkiem, że owe postacie wynikają z praw równowagi lub z zasady najmniejszego działania itd. Tymczasem „uzupełnienie" Michotte'a, będące trafnym opisem uzyskanych wrażeń, nie odwołuje się ani do mechanizmów równowagi, ani kompensacji, a tylko one mogą mieć charakter wyjaśniający. Michotte słusznie twierdzi, że przemieszczenie B „przedłuża" ruch A, co sugeruje w pewnym stopniu zachowanie go, ale jednocześnie mówi on, że te dwa zjawiska nie są tożsame, co implikuje coś w rodzaju „tworzenia"; pozostaje wtedy połączyć to zachowywanie i tworzenie, co postuluje termin „rozdwojenie na poziomie świadomości", ale to ostatnie pojęcie może nabrać pełnego znaczenia tylko pod warunkiem, że stwarza pole do wyjaśnień, nie pozostając na etapie opisu. Oto dlaczego dynamika przeniesień wzroku wydaje się niezbędna do wyjaśnienia tego, co podmiot „widzi", czyli spostrzega wzrokowo w przedmiotach. Dostarcza ona owej syntezy zachowywania i tworzenia, na której zasadza się wszelka przyczynowość, dotycząca zarówno reprezentacji, jak i percepcji0.
30
227
E) Hipoteza brzmi więc: 1) dane wzrokowe są spostrzegane dzięki asymilacji do „zasobów percepcyjnych" podmiotu, tzn. w danym przypadku do jakiejś identyfikacji poruszającego się przedmiotu w trakcie zmian jego pozycji i (w przypadku fiksacji wzroku nie na nieruchomym punkcie wyjścia, ale na poruszającym się obiekcie) do ruchu samych oczu, umożliwiającego zorientowanie ruchu poruszającego się obiektu w stosunku do punktu wyjścia0; 2) owe zjawiska wzrokowe, w których łączą się w nierozdzielną interakcję czynności podmiotu i cechy przedmiotów, same są nieustannie asymilowane do schematów intersensorycznych (bądź wielomodalnych), ponieważ figury nie są spostrzegane jako płaskie, lecz jako bryły, przedmioty materialne, którym mogą odpowiadać zarówno wrażenia kinestetyczno-dotykowe, jak i wzrokowe, tak jak to się dzieje z niemal wszystkimi przedmiotami naszej codziennej percepcji (z wyjątkiem płynów lub gazów, stanowiących inną formę wielomodalnej substancjalności, która tu nie zachodzi, poza przypadkiem pchnięcia na odległość).
To powiedziawszy, cztery zmienne wchodzące w grę w poprzednich rozważaniach (w punkcie C) można interpretować, jak następuje:
1) Spostrzegany ruch A przed zderzeniem wynika równocześnie z ruchu przedmiotu i z przeniesienia wzrokowego (lub siatkówkowego) podmiotu. Jednakże oprócz tych czynników wzrokowych wchodzi tu już nieodzownie w grę czynnik kinestetyczno-dotykowy, ponieważ A jest spostrzegane jako przedmiot, a choć podmiot mówi o tym w niewielkim stopniu, to wystarczy jednak przeczytać odpowiedzi osób badanych przytoczone przez Michotte'a, aby stwierdzić, że owa właściwość istnieje bezustannie w domyśle. Podmiot nie precyzuje także subiektywnego (siatkówkowego) kształtu przedmiotu A i innych spostrzeganych przedmiotów, ponieważ te dane są same przez się oczywiste.
2) W punkcie zderzenia albo A kontynuuje swoją drogę (pociągnięcie) i wówczas jest spostrzegane jako wywierające na B ciągły nacisk, czego znowu nie sposób pojąć bez przedłużenia przenoszenia wzroku i bez asymilacji do percepcji dotykowo-kinestetycznej. „On go łapie w locie", mówi osoba cytowana przez Michotte'a; zatem, jeśli można rozpoznać wzrokowo czynności łapania i latania, to dzieje się tak dlatego, że jedną czynność znamy dobrze z percepcji zarówno dotykowej, jak i wzrokowej, drugiej zaś przypisujemy znaczenie materialne, a nie tylko kinematyczne. Jeżeli A po zderzeniu zatrzymuje się lub nagle zwalnia, następuje wówczas chwilowe zablokowanie lub zahamowanie przenoszenia wzroku i natychmiastowa asymilacja do dotykowo-kinestetycznego schematu czynności ciała w stosunku do napotkanego przedmiotu. Jeśli ów przedmiot B pozostaje nieruchomy, to nie ma faktycznie percepcji przyczynowości, lecz zatrzymanie się ruchu A wobec B; jeśli natomiast B zaczyna się poruszać,
228
to mamy w tym przypadku: a) kontynuację przenoszenia wzroku po chwilowej przerwie oraz b) asymilację do czynności dotykowo-kinestetycznej, polegającej na przezwyciężaniu przeszkody zewnętrznej. Z tych dwóch powodów oddziaływanie A na B jest spostrzegane nie jako prosta kontynuacja lub zachowanie „tego samego" ruchu, lecz jako kombinacja przekazywania i wytwarzania. Nazwiemy ją pchnięciem (poussee; F), nie podkładając pod to pojęcie nic ponad to, co widzą badani Michotte'a, z tym, że staramy się wydobyć znaczenie dotykowo-kinestetyczne z wyrażeń, którymi się posługują, ponieważ terminy: „uderzać", „trącać", „pchać", „wyrzucać" itd. mają znaczenie wzrokowe jedynie poprzez odniesienie do innych układów sensorycznych i nie znaczą nic dla „czystych" figur.
3) Ruch przedmiotu B jest z całą pewnością wytworzony, ponieważ jego punktem wyjścia jest moment spoczynku i następuje on po ruchu przedmiotu A. Z wyżej omówionych powodów nie jest on jednak spostrzegany jako samowytworzony lub jako „ruch" właściwy. Przenoszenie wzroku obejmuje go (pociągnięcie) lub go dubluje w toku kontynuacji ruchu A sprzed zderzenia; stąd charakterystyka toru B jako „zmiany miejsca". Wynika z tego, że B jest spostrzegany jako przedmiot popchnięty (pociągnięty lub przyśpieszony) przez przeniesiony nań ruch A; jest to właśnie „uzupełnienie" i „rozdwojenie na poziomie świadomości" Michotte'a, wyjaśniane jednak jako utrzymywanie się identyfikującego przenoszenia się wzroku (częściowa identyfikacja ruchów, ale nie przedmiotów), a nie jako zjawiska pierwotne lub postacie niezależne od czynności podmiotu.
4) Z tego jednak wynika, że ponieważ B jest także spostrzegane jako ciało stałe itd., jego przemieszczenie może być z kolei „widziane" jako zachowanie prędkości A lub jako zwalnianie tej prędkości, wraz z tym wszystkim, co obejmuje opór wobec pchnięcia, o którym była mowa w punkcie 2. Dwa czynniki współdziałają w wy tworzeniu tego wrażenia oporu. Pierwszy — to hamowanie samego przenoszenia wzroku, który ze stałą prędkością śledzi poruszający się przedmiot A i przechodzi następnie w przeniesienie pozorne Tpv o tej samej prędkości, hamowane jednak przez mniejszą prędkość B; jeśli więc wystąpi wrażenie pchnięcia w punkcie 2, to odpowiada temu wrażenie, że „B tym trudniej pchnąć, im wolniej się porusza"; nazywamy to oporem R. Drugim czynnikiem jest raz jeszcze asymilacja tego, co wzrokowe, do tego, co dotykowo-kinestetyczne, nadająca przedmiotom pozór ciężaru lub lekkości.
F) Temu właśnie zagadnieniu oporu R przedmiotu B najbardziej sprzeciwiał się Michotte w odniesieniu do naszej interpretacji. Jego pierwsze zastrzeżenie dotyczyło tego, że badane osoby rzadko wypowiadają to wrażenie w sposób spontaniczny. Ale ilu badanych zauważa, że B porusza się wolniej niż A? Czy fakt niemówienia o czymś oznacza, że tego w ogóle nie dostrzegli? Ilu spośród nich precyzuje, że chodzi o ciała stałe? Jeśli zaś explicite deklarują, że widzą „pchnięcie" B przez A (patrz punkt 2), to dlaczego mieliby obstawać przy fakcie, że B łatwiej lub trudniej daje się pchnąć, jeżeli jest to dla nich samo przez się zrozumiałe? Jak wytłumaczyć, że dziewięciu spośród 10 wytrenowanych badanych osób widzi znaczącą różnicę między ekspozycjami poziomymi i pionowymi, a w tym ostatnim przypadku — między wznoszeniem się w górę i schodzeniem w dół? Jak wyjaśnić efekt Grubera (upadek poziomego
229
przedmiotu, opartego jednym końcem na podstawie, gdy ta zostanie przesunięta) bez odwoływania się do wrażenia oporu (nawet z przerwą lub nawet z wznoszeniem się przedmiotu w górę), skoro efekt ten jest spowodowany usunięciem oporu?
Skutki zahamowania były zresztą badane przez Levelta w laboratorium Michotte'a (op. cit., s. 73-75). Przedmiot M przemieszczający się na jednorodnym tle przechodzi od prędkości 31 cm/s do 5 cm/s. W drugiej sytuacji to zwolnienie zbiega się ze zmianą barwy dwóch części nowego tła; w sytuacji trzeciej spowolnienie następuje wtedy, kiedy M dociera do innego przedmiotu N; natomiast w czwartej zachodzi ono w czasie przechodzenia M przed N, z dokładnym dopasowaniem czasów trwania i długości drogi do przejścia. Tak więc zwolnienie jest odbierane jako „zahamowanie" w ok. 13-20% przypadków — w odniesieniu do dwóch pierwszych sytuacji, w 34% przypadków — w stosunku do sytuacji trzeciej, a w 58% — w stosunku do czwartej. Michotte wyprowadza z tego wniosek, że chodzi tu o wpływ przyswojonej wiedzy, bez efektu czysto percepcyjnego, ale musimy przyznać, że jesteśmy nieco zakłopotani takimi rozróżnieniami0. Przeciwnie, w naszych eksperymentach nad percepcją prędkości udało nam się wykazać0, że w czasie przechodzenia przedmiotu przed przyciągającym wzrok nieruchomym przedmiotem następuje pozorna zmiana prędkości poruszającego się przedmiotu, spowodowana zwolnieniem samego przenoszenia wzroku (ruchów oczu). Wydaje nam się więc całkiem prawdopodobne, że różnica między sytuacja III, a zwłaszcza IV u Levelta. w porównaniu z I i II, polega na zahamowaniu ruchu przenoszenia się wzroku, które dołącza się do obiektywnego zwolnienia poruszającego się przedmiotu0. Jest to ten rodzaj czynników, tak istotnych w percepcji prędkości (pozwoliły nam one podważyć — dzięki nowym wynikom eksperymentalnym0 — interpretację Browna), które zdają się wymagać udziału oporu R w percepcji przyczynowości, bez odwoływania się nawet do nieuchronnej asymilacji schematu percepcji wzrokowej do schematów dotykowo-kinestetycznych.
Jednym słowem, percepcja przyczynowości jawi się nam jako wrażenie wytwarzania, lecz w obrębie pewnego układu, zapewniającego przekazywanie przy udziale kompensacji, które utrzymują równowagę między tym, co robi i wydatkuje sprawca A, oraz tym, co robi i zyskuje odbiorca B. W ten sposób można w całości utrzymać doskonały opis Michotte'a, wyjaśniając jednak w kategoriach czynności podmiotu to, co teoria postaci przedstawia bez reszty w kategoriach przeżytych zjawisk lub całościowych samowystarczalnych form.
Ponadto, mechanizmy regulacyjne uczestniczące w tej szczególnej postaci stałości,
230
jaką stanowi percepcja przyczynowości, przedstawiają tę ogólną korzyść, że orientują nas nie tylko w kierunku koordynacji spostrzeżeń pochodzących z różnych układów sensorycznych, lecz także w kierunku podporządkowania percepcji instancjom od niej wyższym, gdyż odwołują się do schematów czynności jako całości. Jednocześnie jednak dostrzegamy wielość tak postawionych problemów, których rozwiązanie wymagałoby nowych badań, poczynając od pełniejszego studium na temat genezy relacji między sferą wzrokową i dotykowo-kinestetyczną (w takim znaczeniu, jakie przyjmowała już szkoła lipska, mówiąc o polisensorycznych spostrzeżeniach dziecka)0.
Jeśli definiuje się czynności percepcyjne poprzez ustalanie relacji między elementami spostrzeganymi w odrębnych polach centracji0, to będą one oczywiście uczestniczyć w percepcji poruszających się przedmiotów oraz ruchu, może się więc okazać użyteczne dostarczenie kilku wskazówek dotyczących ewolucji tego typu spostrzeżeń z wiekiem, niezależnie od ewolucji przyczynowości.
Od dawna interesowano się kształtem, jaki przybierają pewne figury, gdy wprawia się je w bardzo szybki ruch obwodowy (de circumduction). Dwaj uczniowie von Weizseckera, neurologowie Auersperg i Buhrmester, podjęli ten problem w odniesieniu do kwadratu, aby zweryfikować centralną hipotezę teorii weizsaeckerow-skiej dotyczącą Gestaltkreis (całości obejmujące spostrzeżenia i ruch), zgodnie z którą ruchy oczu (okulomotoryka) uczestniczą w percepcji kształtów. Zasługą tych badaczy było pokazanie, że przy mniejszych prędkościach, gdy jeszcze wyraźnie spostrzegamy kwadrat, który się przemieszcza, występują już problemy, ponieważ może tu w grę wchodzić spostrzeganie wielu nakładających się, nieruchomych kwadratów, albo jeszcze ich przemieszczający się ślad. Jeśli widzimy tylko jeden kwadrat poruszający się ze stałą prędkością, wówczas — jak przypuszczają oni — wchodzi w grę antycypacja ruchu, czyli „prolepsis". Celem dla tych dwu badaczy było wykazanie jej istnienia w fazach późniejszych, przy zwiększaniu prędkości. Podjęliśmy także ten eksperyment we współpracy z Lambercierem, Beggertem, Aeblim i Gantenbein w odniesieniu do dzieci w wieku 5 -12 lat i do dorosłych, aby zbadać
231
rolę motoryki w tych różnych okresach życia, lecz udało się nam zaoszczędzić sobie „prolepsis" na korzyść prostych czynności „przenoszenia" (le transport) przestrzenno-czasowego, co prawda z możliwością, ale bez konieczności antycypacji.
Eksponowany jest kwadrat biały na czarnym tle (eksperyment odbywa się w zaciemnionym pokoju), o bokach równych 25 mm i grubości linii 2 mm. Średnica zataczanego koła wynosi 35 mm, a prędkość wzrasta od 2-3 do 400 obrotów na minutę. Osoba badana jest umieszczona w odległości 1 m lub 3 m od kwadratu (taka zmiana odległości pozwala już kontrolować rolę motoryki, ponieważ zwiększenie odległości, zmniejszając wyrazistość, zmniejsza również kąt widzenia, a zatem ułatwia ruch śledzenia wzrokiem przez zmniejszenie jego amplitudy). Miarą efektu jest liczba przebiegów na minutę odpowiadająca przejściu z jednej z kolejnych faz do fazy następnej (jako wskaźniki przyjęliśmy pojawienie się fazy II i III).
Faza I: spostrzegamy kwadrat w ruchu, w postaci wyraźnej i stałej.
Faza pośrednia I-II: kwadrat ulega zakłóceniu i obserwujemy pojawienie się zdecentrowanych krzyży.
Faza II: pośrodku figury pojawia się wielki, prosty nieruchomy krzyż (rezultat zlania się dwóch boków wewnętrznych [1-4] kwadratu w pozycjach głównych z ryc. 4) i wpisuje się w duży kwadrat o zaokrąglonych narożnikach, którego boki powstają z wydłużenia się boków zewnętrznych (5 - 8) będącego w ruchu kwadratu w pozycjach głównych ukazanych na ryc. 4.
Ryc. 4
Rysunek przedstawia cztery kwadraty tworzące symetryczny krzyż. Kontury kwadratów zachodzą na siebie w narożnikach. Cyframi 1, 2, 3, 4 oznaczono boki kwadratów leżące wewnątrz krzyża; 1 to dolna krawędź górnego kwadratu, 2 to lewa krawędź prawego kwadratu, 3 jest górną krawędzią dolnego kwadratu, 4 to prawa krawędź lewego kwadratu. Cyfry 4, 5, 6, 7 oznaczają: górną, prawą dolną lewą krawędź krzyża a tym samym odpowiednie boki kwadratów. I tak : 4 jest górnym bokiem górnego kwadratu; 5 jest prawym bokiem prawego kwadratu; 6 jest dolnym bokiem dolnego kwadratu i 7 to lewy bok lewego kwadratu. Środkową część krzyża, nie należącą do żadnego kwadratu oznaczono literą s.
Faza pośrednia II-III: prosty krzyż ulega pogrubieniu i zmienia się bardziej lub mniej gwałtownie w krzyż podwójny.
Faza III (obraz zlany): podwójny krzyż, nieruchomy, choć migoczący (= bokom wewnętrznym kwadratu), wpisany w dużą kwadratową ramę (25 + 35 = 60 mm) o zaokrąglonych narożnikach.
Pomiar faz pośrednich jest u dziecka sprawą delikatną, ale można założyć ich czas trwania - bądź stały, bądź proporcjonalny do czasu trwania faz głównych. Wyodrębnienie liczby obrotów na minutę, odpowiadającej pojawieniu się fazy II, będzie się więc sprowadzało do mierzenia, z jaką prędkością podmiot jest zdolny spostrzegać nadal kwadrat (z odliczeniem długości trwania fazy pośredniej I-II). Otóż stwierdza się, że ta prędkość wzrasta z wiekiem (to samo dotyczy fazy III -patrz tab. 22).
232
Tabela 22. Prędkości krytyczne (obroty na minutę) w zależności od wieku i odległości przy pojawieniu się fazy II (krzyż pojedynczy) i III (krzyż podwójny). Badano 20 osób w każdym wieku w oddzielnych grupach — przy odległości 1 i 3 m Osoby badane przy odległości 3 m były ponownie badane przy odległości l m i te wyniki są podane w nawiasach Natężenie oświetlenia średnie i stałe.
Tabelę zamieniono na tekst w następujący sposób: w każdym wierszu pierwsza liczba odnosi się do odległości 1m, druga do 3m. Liczby w nawiasach jak wyżej.
5-6 lat;
Faza II; 141 (148); 160;
Faza III; 225 (216); 220;
7-8 lat;
Faza II; 155 (153); 164;
Faza III; 230 (228); 232;
10-12 lat;
Faza II; 172 (172); 184;
Faza III; 232 (225); 245;
Dorośli;
Faza II; 186 (184); 193
Faza III; 264 (274); 296
Widzimy, że w każdej grupie wieku prędkości krytyczne są wyższe przy odległości 3 m niż przy 1 m, co potwierdza rolę motoryki: przy 3 m kąt widzenia był dużo mniejszy niż przy odległości l m, a ruchy podążania wzrokiem miały mniejszą amplitudę, ich prędkość i zdolność przystosowania są wyższe od prędkości ruchu obwodowego dopiero przy 160 przebiegach na minutę w wieku 5-6 lat, w porównaniu ze 141 -148 przebiegami na minutę przy odległości 1 m. Z drugiej strony widzimy, jak regularny jest postęp tej motoryki z wiekiem.
Można kontrolować tę rolę motoryki, wprowadzając białe kółeczko w środku omawianego urządzenia, mające służyć za punkt fiksacji. Widzimy wówczas, że w ciągu fazy II pojedynczy krzyż podwaja się, a w ciągu fazy I kwadrat rozmywa się i traci swój wyraźny kolor. Gdy natomiast wpatrujemy się w kwadrat, wówczas kółeczko wydaje się wprawione w ruch obwodowy (przez odpowiedni ruch względny).
Dla wyjaśnienia tych zjawisk czynność percepcyjna „przenoszenia" wzroku wydaje się wystarczająca, bez odwoływania się do „prolepsis". W ciągu fazy I wzrokowe przeniesienie kwadratu z jednej pozycji do drugiej zapewnia jego tożsamość (można bowiem spostrzegać tożsamość tak jak różnice). W fazie II prędkość ruchu obwodowego utrudnia przenoszenie (ciągle związane z ruchem gałek ocznych), toteż amplituda ruchów śledzenia wzrokiem zmniejsza się coraz bardziej: boki kwadratu przemieszczają się wówczas w wyniku percepcji lub możliwych „zetknięć" w przestrzeni dodatkowej e, położonej między wewnętrznymi bokami 1-4 (ryc. 4), czego rezultatem jest zlanie się tych boków w pojedynczy krzyż. Wreszcie faza III oznacza zatrzymanie śledzenia wzrokiem i pojawienie się obrazu zlanego.
To wyjaśnienie zasugerowało nam interpretację słynnego ruchu stroboskopowego, o którym wiadomo od czasów Meili'ego i Toblera (1931), że tym łatwiej go uzyskać, im młodsze jest dziecko. Weźmy dwa paski: A i B, równoległe i pionowe, o długości 20 cm i szerokości l cm, eksponowane w odległości 3 m od osoby badanej (w zmiennej odległości jeden od drugiego), w sposób naprzemienny, tzn. gdy jeden się pojawia, drugi już obiektywnie znika. Można oprócz odległości między paskami zmieniać jeszcze odpowiednio przedział czasu między kolejnymi ekspozycjami, czas ekspozycji, punkt fiksacji i oświetlenie.
233
Gdy szybkość alternacji (prędkość - częstotliwość) jest niska, widzimy kolejno dwa odrębne paski (faza I, zwana „fazą następstwa", odpowiadająca I fazie spostrzegania kwadratu w poprzednim eksperymencie). Gdy szybkość ta rośnie, dostrzegamy tylko jeden pasek skaczący od jednej pozycji do drugiej; jest to zjawisko zwane „ruchem pozornym" lub stroboskopowym (będzie to zatem faza II, zwana „fazą ruchu", odpowiadająca II fazie pojedynczego krzyża w zjawisku Auersperga i Buhrmestera). Wreszcie przy znacznych prędkościach widzimy dwa nieruchome paski (faza III, czyli faza zlanego obrazu, zwana „fazą jednoczesności").
Maria-M. Gantenbein (1952), która podjęła, w ślad za Meilim i Toblerem, badanie zależności tych zjawisk od wieku, analizując w różnych grupach wieku zmienność wszystkich czynników, posłużyła się następującym pomiarem. Pozostawiając stały stosunek między czasami ekspozycji i czasami przerw między nimi, zmieniała prędkość kątową krążków tachistoskopu, na których były wyrysowane paski; mierzyła w ten sposób czas niezbędny do pojawienia się fazy II (ruchu) i III (jednoczesności), przy czym czas był wyrażany w milisekundach (ms), co jest odwrotnością prędkości. W tabeli 23 czas krótki oznacza więc, że potrzeba dużej prędkości - częstotliwości, aby zjawisko wystąpiło, natomiast czas długi, odpowiadający percepcji dzieci, oznacza, że wystarczą małe prędkości, aby dzieci mogły już spostrzegać ruch pozorny (dane w tabeli dotyczą 104 badanych w wieku 6-13 lat oraz 20 osób dorosłych)0.
Tabela 23. Pojawienie się ruchu pozornego (M = faza II) i jednoczesności (S = faza III) w zależności od punktów fiksacji pomiędzy paskami lub na pasku A
Tabela zamieniona na tekst. Kolejne liczby w poszczególnych wierszach to: pojawienie się ruchu pozornego dla fiksacji pośrodku; pojawienie się jednoczesności dla fiksacji pośrodku; pojawienie się ruchu pozornego dla fiksacji na pasku; pojawienie się jednoczesności dla fiksacji na pasku.
Wiek badanych 6 lat; 1048; 129; 1257; 161
Wiek badanych 7 lat; 998; 114; 1170; 129
Wiek badanych 8 lat; 986; 110; 1066; 123
Wiek badanych 9 lat; 736; 91; 888; 108
Wiek badanych 10 lat; 712; 79; 763; 97
Wiek badanych 11 lat; 661; 68; 713; 79
Wiek badanych 12 lat; 550; 63; 647; 71
Wiek badanych 13 lat; 273; 68; 369; 73
Wiek badanych dorośli; 160; 57; 218; 71
Zachodzi więc z wiekiem wyraźne zmniejszenie ruchu stroboskopowego, bo żeby mógł powstać, konieczne są coraz większe prędkości. Ponadto widać, że efekt jest słabszy przy wpatrywaniu się w środek aniżeli przy fiksacji wzroku na pasku wyjściowym; powrócimy do tego w następnym podrozdziale.
To zmniejszanie się efektu z upływem lat, w porównaniu z doskonalącą się w miarę rozwoju zdolnością do podążania wzrokiem za nieruchomym obiektem,
234
znaną z poprzedniego eksperymentu (podrozdz. V,l), sugeruje podobne jak tam wyjaśnienie. Odnotujmy najpierw, że także i tu wielu obserwatorów (Van der Waals i Roelofs, Wertheimer i inni) zasygnalizowało występowanie faz pośrednich: następstwa dwóch pasków (jak w fazie I), ale z ruchami pojawiania się i znikania, lub ruchu jednego tylko paska, ale ze zmienną intensywnością, itd. Zauważmy następnie, że podczas gdy O. Fischer (1886) lub G. D. Higginson (1926) próbowali wyjaśnić ruch pozorny przez ruchy oczu, to Guilford i Helson (1929), a potem Hulin i Katz (1934) wykazali, że o ile istnieje ruch oczu „tam i z powrotem" między dwoma paskami w I fazie (następstwa), o tyle w fazie II nie występują już ruchy oczu odpowiadające percypowanemu ruchowi pozornemu.
Zatem w nawiązaniu do analogii między trzema fazami podstawowymi a pośrednimi w tym eksperymencie i w poprzednim (z tą obiektywną różnicą, że chodzi tu o przedmioty nieruchome, a nie o poruszający się obiekt, za którym podąża wzrok), zachowanie się wzroku — jeśli tak można powiedzieć — jest analogiczne w obydwu przypadkach: najpierw przystosowawcze przenoszenie (faza I — tu przechodzenie od jednego przedmiotu do drugiego), następnie obiektywna prędkość prześciga przenoszenie (faza II — tu prędkość - częstotliwość) i wreszcie znieruchomienie wzroku, z wyjątkiem przypadkowej eksploracji (faza III). Nasuwa się więc następująca interpretacja.
Zamiast wyjaśniać ruch pozorny zwarciem między jednym pobudzeniem a drugim, jak to czyni Wertheimer (wyjaśnienie zdementowane przez słynny eksperyment Pierona, który otrzymał piękny ruch pozorny, poleciwszy badanym patrzeć na dwa przedmioty: A i B oddzielnie, okiem lewym na jeden i prawym na drugi, co zakładałoby trudne do przyjęcia zwarcie między jedną półkulą mózgową a drugą), czy nie można by go pojmować właśnie jako wyniku owego nieudanego przeniesienia, podjętego, ale poniechanego w fazie II? W fazie l przemieszczanie od A do B jest możliwe0 i pozwala na ich lokalizację i odróżnienie (nieidentyczność).
235
W ciągu fazy II zarysowuje się przeniesienie od A do B (ponieważ występują dwa pobudzające cele), ale nie dochodzi ono do skutku z braku czasu; ustaje w tym przypadku możliwość zlokalizowania przedmiotów (por. przemieszczanie się boków kwadratu w fazie II w zjawisku Auersperga) i w konsekwencji trudno je rozróżnić; stąd możliwość identyfikacji przechodzenia A w B (mówimy: możliwość, ponieważ konieczny jest bez wątpienia jeszcze jeden czynnik). Faza III wreszcie byłaby związana z ustaniem wszelkich prób prznoszenia wzroku.
To wyjaśnienie uwzględniałoby zmniejszanie się efektu z wiekiem, ponieważ szybkość i dopasowywanie przeniesień wzrokowych wzrastają w miarę rozwoju (por. tab. 22), co wydłuża fazę I kosztem fazy II. Pozostaje tylko zrozumieć, w jaki sposób przemieszczanie jedynie podjęte i następnie zaniechane z braku czasu, a więc niepełne, może się wyrazić ruchem pozornym z A do B. Zaczątek przenoszenia wystarczy jednak, by wyjaśnić ruchy cząstkowe postrzegane w fazach pośrednich: pojawianie się A, potem B oraz ich zniknięcie można rzeczywiście wyjaśnić małymi przesunięciami. Wystarczy je tylko połączyć na nowo w pewną całość — i pod tym względem rozważania psychologów postaci zachowują, oczywiście, wartość, co wprowadza drugi czynnik, uzupełniający poprzedni. Otóż, wprowadzenie tego drugiego czynnika okazało się konieczne nie tylko z uwagi na potrzeby naszkicowanej tu teorii, ale także ze względu na drugie podstawowe zjawisko genetyczne (interesujące jest tu porównanie między genezą rzeczywistą a „genezą aktualną"): w przeciwieństwie do większości zjawisk, które słabną z wiekiem, ruch stroboskopowy nasila się w miarę powtarzania lub ćwiczenia, zwłaszcza od wieku 9-10 lat (9-21% różnicy między pierwszą i drugą ekspozycją w wieku 5-8 lat, a 68-97% między wiekiem 9 lat i wiekiem dojrzałym; wg: Gantenbein, 1954). Jeśli następuje wzmocnienie w wyniku treningu, to dlatego że dochodzi drugi czynnik, a ponieważ wystąpienie niepełnego przeniesienia wzroku wystarczy, by uzasadnić jednocześnie utratę lokalizacji lub tożsamości i pojawienie się ruchów cząstkowych, pozostaje już tylko odwołać się do możliwości połączenia tego wszystkiego w jedną całość.
Pierwszy eksperyment kontrolny powinien pozwolić, jeśli nie na potwierdzenie tej hipotezy o niepełnym przeniesieniu wzroku, to przynajmniej na obalenie jej, o ile jego wynik okaże się negatywny. Większość autorów uznaje, że ruch pozorny można uzyskać tym łatwiej, im mniejsza jest odległość między A i B. Jedynie Korte (1915), odmiennie niż inni psychologowie postaci, stwierdził występowanie ruchów optymalnych niezależnie od odległości, pod warunkiem zwiększania odstępu czasu. O ile jednak odległość zbyt duża uniemożliwia wszelką próbę przeniesienia, a bardzo mała ułatwia przeniesienia zupełne, o tyle odległość średnia powinna sprzyjać przeniesieniu niepełnemu. M. M. Gantenbein podjęła więc ten problem, wybierając jednak mało korzystny punkt fiksacji (punkt środkowy — patrz tab. 23), aby uniknąć sytuacji, że zbyt łatwe osiągnięcia dzieci mogłyby uniemożliwić porównywanie jednej odległości z drugą (natomiast autorzy pracujący z dorosłymi wybrali lepsze punkty fiksacji lub, co jeszcze korzystniejsze, brak jakiejkolwiek fiksacji). Rezultaty pokazuje tabela 24.
236
Tabela 24. Wpływ odległości między paskami A i B (10 osób badanych w każdej grupie wieku)
Tabela zamieniona na tekst. Każdy wiersz to inna grupa wiekowa. Pierwsza liczba odnosi się do odległości 10cm, druga 50cm, trzecia 80cm.
5 lat; 1137; 1261; 1288;
6 lat; 1078; 1240; 1287;
7 lat; 1083; 1210; 1265;
8 lat; 994; 1137; 1205;
9 lat; 903; 1050; 1150;
10 lat; 765; 855; 936;
11 lat; 659; 795; 870;
12 lat; 661; 708; 786;
13 lat; 590; 663; 710;
Dorośli; 209; 271; 383
Podobnie jak w tabeli 23, obserwuje się i w tej tabeli uderzające zmniejszenie efektu z wiekiem. Zauważyć też można zwiększenie się tego efektu wraz z odległością, co pozostaje w sprzeczności z większością danych, ale może być wyjaśnione niekorzystnym punktem fiksacji. Prowadzi to wówczas do następującej interpretacji: 1) Ruch pozorny należałoby tłumaczyć bardzo ważnym czynnikiem, mianowicie niepełnym przeniesieniem wzroku (czynnik a), który jako przeniesienie zapoczątkowane wyjaśnia ruchy pojawienia się itd., a jako przeniesienie niepełne — utratę tożsamości i lokalizacji przedmiotów A i B. Ruch ten mógłby być również wywołany przez czynnik dodatkowy, normalnie powodowany przez pierwszy czynnik i jemu podporządkowany, a mianowicie przez zdolność łączenia cząstkowych ruchów pozornych w jedną całość (czynnik b). 2) W zwykłych sytuacjach, przy nie najbardziej sprzyjającym punkcie fiksacji (na części zewnętrznej lub też przy braku fiksacji), wystarcza to do włączenia czynnika a, ale najlepszy efekt uzyskujemy przy małych odległościach, które faworyzują czynnik b. 3) W sytuacji zaprezentowanej w tabeli 24 (punkt fiksacji niekorzystny) zapoczątkowane przeniesienia wzroku są tym bardziej niepełne, im bardziej zwiększa się odległość, wzmacnia to zatem czynnik a, natomiast czynnik b, choć nie uprzywilejowany przy tej odległości, wchodzi jedynie w grę jako wciągnięty przez a (połączenie ruchów cząstkowych w jedną całość).
Drugi eksperyment kontrolny również jest pouczający. W zjawisku Auersperga i Buhrmestera niepełne przeniesienie wzroku z fazy II (które w tym przypadku nie ma charakteru hipotetycznego) można tłumaczyć m.in. ogólnym obniżeniem wartości tej części przestrzeni, stanowiącej układ odniesienia, która zawiera się między zewnętrznymi bokami figury (duży kwadrat o zaokrąglonych wierzchołkach, otaczający pojedynczy krzyż). Zjawisko to można wyizolować, wprawiając w ruch obwodowy jeden pionowy pasek: dodatkowa przestrzeń wewnętrzna, zawarta między skrajnymi pozycjami A i B, jest wówczas wyraźnie zacieniona.
Warto także zauważyć, że zjawisko to, w złagodzonej postaci, odnajdujemy w przypadku, gdy chodzi o ocenę długości prostoliniowego toru przebywanego przez szybki ruchomy obiekt0. W odniesieniu do ruchu stroboskopowego Scholz (1924)
237
zasygnalizował dość silne analogiczne zjawisko. Maria Gantenbein próbowała je zweryfikować, pytając badane osoby (z wyjątkiem bardzo małych dzieci), czy przestrzeń zawarta między paskami A i B w fazie II wydaje się im „ta sama co przed chwilą" (faza I), czy też się „zmniejszyła lub zwiększyła"? Rezultaty przedstawiono w tabeli 25.
Tabela 25. Porównanie przestrzeni zawartej między paskami A i B w fazach I i II (w % osób badanych). Tabela zamieniona na tekst w taki sposób, że kolejne liczby to: odległość w cm; liczba osób badanych; niedocenianie w fazie II; równość ocen; przecenianie w fazie II; odmowa odpowiedzi;
10; 20; 5; 75; 10; 10
20; 99; 48; 42; 5; 5
50; 20; 50; 35; 5; 10
80; 20; 70; 30; 0; 0
Zachodzi więc progresywne niedocenianie w zależności od odległości, podczas gdy takiego niedoceniania nie obserwujemy ani w fazie I (następstwa), ani w fazie II (zlewania się).
Otóż, w innych cytowanych przypadkach to niedocenianie jest spowodowane przeniesieniami wzroku za poruszającym się obiektem, czy to chodzi o przeniesienie całkowite, dotyczące szybko poruszającego się obiektu (ocena prędkości na prostoliniowym torze), czy też o przeniesienie niepełne, ale z wysiłkiem, aby jeszcze podążać za poruszającym się obiektem (faza II w zjawisku Auersperga). W obydwu tych przypadkach jasne jest, że ponieważ wzrok podąża za obiektem będącym w ruchu, to przestrzeń stanowiąca układ odniesienia nie jest już wystarczająco często „napotykana", aby jej wielkość mogła być adekwatnie oceniona0. Ponownie widzimy, że to zacieśnienie dodatkowej przestrzeni w ruchu pozornym wydaje się wskazywać, iż zachodzi nie tyle przeniesienie zupełne wzroku (choć rejestracja ruchów oczu pokazuje coś przeciwnego), co raczej próba przeniesienia, pociągająca jeden z elementów ku drugiemu, przy braku czasu na ich zlokalizowanie, a więc także rozróżnienie, i ograniczająca się do przypisania im ruchów cząstkowych, które końcowa percepcja łączy wreszcie w jedną całość. Odpowiedź, że to ścieśnienie przestrzeni będącej układem odniesienia wynika po prostu z faktu, iż ruch pozorny jest subiektywnie takim ruchem jak każdy inny i że wszelki ruch pociąga za sobą to zacieśnienie — nie ograniczyłoby naszej interpretacji, ponieważ należałoby jeszcze wiedzieć, dlaczego ruch powoduje w ogóle takie zacieśnienie. Poza tym chodzi tu o dwa elementy: A i B,
238
obiektywnie nieruchome, których jedyny związek z ruchem polega na tym, że to właśnie podmiot próbuje je „przemieścić" — jeden na drugi. Ponieważ jest to ta sama percepcyjna czynność przenoszenia wzroku, pozwalająca albo odnieść jeden przedmiot nieruchomy do drugiego, aby je ze sobą porównać, albo odnieść przedmiot do niego samego, kiedy jest w ruchu, aby go ze sobą porównać, pozwala to — gdy starczy czasu — na zlokalizowanie i rozróżnienie lub zidentyfikowanie tych przedmiotów. Jest więc rzeczą całkiem naturalną, że kiedy brak czasu i gdy przenoszenie wzroku pozostaje wobec tego niepełne, zachodzi właśnie nierozróżnianie lub pomieszanie między aktem odniesienia jednego nieruchomego przedmiotu do drugiego, jeśli obydwa są wyodrębnione i zlokalizowane, oraz aktem podążania wzrokiem za przedmiotem w ruchu i identyfikowania go w trakcie tego ruchu w jego obiektywnych dyslokacjach kinematycznych, w efekcie czego dyslokacja subiektywna (występująca w przypadku niepełnego przeniesienia wzroku) zostaje przyjęta za wskaźnik, ale jest to wskaźnik mylący.
Tych kilka próbek eksperymentów, wybranych spośród wielu, wydaje się wskazywać, że w dziedzinie percepcji, podobnie jak w innych funkcjach poznawczych, wymiar rozwojowy jest nieodzowny jako jedynie zdolny do ukazania mechanizmów konstrukcji. Temu spostrzeżeniu w niczym nie przeczy fakt, że rozdział II dotyczył procesów, które w ogóle nie zmieniają się z wiekiem, bo żeby do nich dotrzeć, trzeba je właśnie analizować z punktu widzenia rozwoju. Dużą niewątpliwie przeszkodą w rozwoju percepcji stanowi fakt, że okres najbardziej interesujący — to pierwsze miesiące życia, ale opiera się on jakiemukolwiek subtel-niejszemu eksperymentowaniu, podczas gdy operacje umysłowe kształtują się niejako na naszych oczach od momentu narodzin do 14-15 r. ż. Jednakże dane zebrane na temat ewolucji percepcji pozwalają już wysunąć kilka problemów i to jest pierwszy krok do ich rozwiązania...
Pierwszym z tych głównych problemów jest — jak nam się wydaje — problem związków między czynnościami percepcyjnymi, jako źródłem ustalania relacji i w konsekwencji strukturalizacji, oraz efektami pierwotnymi, czyli efektami pola. W takiej koncepcji jak teoria postaci, która uważa się za wyłącznie strukturalistyczną i nie zajmuje się funkcjonowaniem, ponieważ ma ono charakter konstruktywny, strukturalizacja jest pojmowana, przynajmniej w prostych przypadkach, jako natychmiastowa i automatyczna, a więc wywodząca się z efektów pola. To, co nazywamy czynnościami percepcyjnymi (a co ta szkoła określa raczej jako „postawy" analityczne itd.), można więc pojmować tylko jako rozszerzenie reakcji pierwotnych, pod względem zakresu i zmienności, i to w sytuacjach zbyt złożonych, aby strukturalizacja mogła być natychmiastowa. Ponieważ jednak badanie rozwoju ukazuje nam wiele przypadków, w których czynności percepcyjne, nasilając się z wiekiem, doprowadzają do nowych efektów, porównywalnych z tymi, które nie zmieniają się jednakowo po 5 - 6 r. ż., a więc do nowych efektów pola, rzecz polega na tym, by się przekonać,
239
czy i te efekty pierwotne nie ukształtowały się jak owe efekty wtórne, tyle że dużo wcześniej i w zależności od bardziej elementarnych czynności percepcyjnych.
Graficznie można przedstawić trzy rodzaje krzywych rozwoju i problem polega na ustaleniu, jak ekstrapolować dwie pierwsze. Krzywa typu I (ryc. 5a), obrazująca efekty pierwotne, wyraża ich ilościowe zmniejszanie się z wiekiem, ale ponieważ pomiary rozpoczynają się dopiero od 5 r. ż., można ekstrapolować odcinek wcześniejszy jako zmniejszanie się począwszy od punktu wyjścia, albo też jako osiągnięcie maksimum przez krzywą typu III (ryc. 5c). Krzywa typu II (ryc. 5b), obrazująca efekty wtórne (pośrednie rezultaty czynności percepcyjnych), wyraża ich ilościowy przyrost z wiekiem. Jak jednak wykazał Fraisse, zawsze można znaleźć populacje dorosłych, które dostarczą przykładów albo plateau bez końcowego zmniejszenia, albo też niewielkiego zmniejszenia efektów, co doprowadza do krzywej typu III (ryc. 5c). Jeśli chodzi o tę ostatnią krzywą, której częstość występowania wykazały różne badania, wywodzące się z naszych dociekań genetycznych (Wursten, Lambercier, Vurpillot i inni), to należy się zdecydować, czy chodzi o jakąś szczególną krzywą, którą można by dodać do dwóch krzywych klasycznych, czy też ona właśnie reprezentuje normalną ewolucję, a różnice między typami I - III dotyczą wówczas tylko odchyleń w czasie.
240
Otóż, dwojakiego rodzaju fakty, spośród wielu innych, wydają się przemawiać na korzyść tego ostatniego rozwiązania. Pierwszy ich rodzaj odwołuje się jedynie do porównań analogicznych: jest to podobieństwo między krzywymi typu III (geneza rzeczywista) i krzywymi z maksimum czasowym, omawianymi w podrozdz. II,8 („geneza aktualna" w rozumieniu Sandera). Jest to jednak tylko analogia, widzieliśmy bowiem (por. III,2), w jaki sposób efekty powtarzania stanowią przedłużenie efektów czasu trwania ekspozycji, a Noelting (1961) zaobserwował u dzieci 5-6-let-nich początkowy średni przyrost złudzenia Muellera — Lyera w miarę powtarzania, przed następującą później stabilizacją.
Drugiego rodzaju fakty są bardziej konkretnej natury. W pewnych przypadkach można wykazać, że z wiekiem wzrasta liczba efektów pola i ich zakres. Na przykład stwierdziliśmy (Piaget, B. Stettler von Albertini), że figury tworzące dobre postaci, skrzyżowane ze sobą (trójkąt nałożony na prostokąt, na koło itd.), w których jednak każda figura podstawowa (trójkąt itd.) sama jest przedstawiona za pomocą linii przerywanych, a nie za pomocą linii ciągłych — dawały okazję do reakcji bardzo różniących się w zależności od wieku: podczas gdy małe dzieci spostrzegają stos „patyczków", „zapałek" itd., to starsze natychmiast rozróżniają całe figury i ich krzyżowanie się, a średnie dochodzą też do tego, ale po dłuższej lub krótszej eksploracji. Można zatem śledzić w tym przypadku powstawanie tego, co staje się efektem pola, począwszy od pewnego poziomu, jako zautomatyzowany skutek uprzednich czynności percepcyjnych. Jedyna różnica polega na tym, że chodzi tu o czynności percepcyjne i o efekty pola, niezależnie od ich zniekształceń, nie zaś o powstawanie błędów wtórnych.
Ryc. 6
Rysunek przedstawia równoległobok z wpisanym w niego trójkątem, którego podstawa jest również podstawą równoległoboku, a wierzchołek leży na przeciwległym boku równoległoboku,. Odległość wierzchołka trójkąta od górnego lewego wierzchołka równoległoboku wynosi około jednej czwartej długości podstawy równoległoboku. Na rysunku znajduje się jeszcze jeden odcinek, który łączy wierzchołek trójkąta z podstawą, leżący na prostej równoległej do drugiego boku równoległoboku (nie do podstawy).
Trzecia grupa faktów prowadzi nas do tych błędów. Istnieją efekty złożone, jak np. złudzenie równoległoboku Sandera (ryc. 6), które jeśli są badane jako funkcja wieku, dostarczają typowych krzywych z ryc. 5c (jak to w szczególnym przypadku stwierdził Vinh-Bang0), ale których poszczególne elementy, wzięte każdy oddzielnie, dają krzywe typu I. W gruncie rzeczy bowiem błędy te polegają na niedocenieniu dłuższej przekątnej równoległoboku i przecenianiu krótszej, a każdy z tych efektów jest pierwotny (krzywe typu I), gdy się je rozpatruje oddzielnie. Efekty tego rodzaju same sprowadzają się do funkcji kątów i do kontrastu długości boków (por. prostokąty), które również mają charakter pierwotny. Jeśli zatem każdy z elementarnych efektów jest sam przez się pierwotny (krzywa I) i jeśli ich wypadkowa w figurze Sandera ma charakter wtórny (krzywa typu III), to jedynie dlatego, że figura ta jest nazbyt skomplikowana, aby mogła być natychmiast ustrukturyzowana przez małe dzieci 5-7-letnie,
241
i że potrzebny jest w tym celu udział percepcyjnych czynności eksploracyjnych itd. Efekt globalny narasta więc wraz z rozwojem czynności strukturalizacji, aż do pewnego maksimum, począwszy od którego inne czynności (porównania analityczne itd.) pociągają za sobą takie kompensacje, które łagodzą efekt złudzenia. Jeśli tak się dzieje w przypadku figury Sandera między 5-7 r. ż. a wiekiem dorosłym, to czy nie jest możliwe, że podobnie, ale dużo wcześniej, rzecz ma się w przypadku prostszych figur, jak np. prostokąta, którego równoległości, równość par boków, równość kątów itd. rzucają się nam w oczy, podczas gdy niemowlę kilkumiesięczne potrzebuje może dłuższej eksploracji, żeby nadać im strukturę? Nasz prowizoryczny wniosek jest zatem taki, iż w każdym wieku istnieją niewątpliwie czynności percepcyjne, w których efekty pola stanowią fundament, jeśli chodzi o ich ogólną strukturalizację, jej zaś z kolei towarzyszą zniekształcenia spowodowane centracją. W istocie, jeśli połączenia między polami prowadzą do decentracji, stanowiących warunek obiektywnej adekwatności, to wszelka percepcja hic et nunc (a są to specyficzne właściwości percepcji) jest związana z centracją i z tego względu ma charakter zniekształcający.
Jednakże to zagadnienie podporządkowania efektów pola czynnościom percep-cyjnym prowadzi do drugiego podstawowego problemu, którego jednak granice tego rozdziału nie pozwalają szerzej rozwinąć. Jest to problem relacji między samymi tymi czynnościami a całokształtem działania, którego schematyzacja — to nic innego niż to, co oznacza się terminem „inteligencja". Pozostaje wiele do zrobienia w tym zakresie, np. zbadanie tego, co dotyczy związku między początkiem stałości percepcyjnych i organizacją sensoryczno-motoryczną, prowadzącą w ciągu pierwszych 18 miesięcy życia do konstrukcji ciągłości trwania przedmiotu oraz przestrzeni jednorodnej (w przeciwieństwie do wielu wzajemnie nie skoordynowanych obszarów: smakowego, wzrokowego, dotykowo-kinestetycznego itd. w początkowych fazach rozwoju) i zdecentrowanej (w przeciwieństwie do początkowej koncentracji na własnym ciele), obejmującej wszystkie przedmioty, włącznie z własnym ciałem. Inny problem polega na zbadaniu relacji między percepcją przyczynowości oraz konstrukcją sensoryczno-motoryczną przyczynowości i sekwencji czasowych, wzajemnie uwarunkowanych zresztą przez konstrukcje poprzednie. Ale droga najbardziej ogólna polega na porównywaniu pewnych pojęć lub struktur operacyjnych, których rozwój znamy dobrze na poziomie reprezentacji, z całokształtem obszarów percepcji, z którymi rozwój ten może się wiązać. Aluzję do tego typu poszukiwań poczyniliśmy (w podrozdz. III,4) przy omawianiu współrzędnych percepcji i współrzędnych reprezentacji; zresztą ze swej strony (Piaget, 1961, rozdz. VII) próbowaliśmy prześledzić pewną liczbę tych analiz porównawczych, ale dziedzina jest bardzo rozległa i jej badanie może zaledwie stanowić przyczynek do bardziej zaawansowanego poznania inteligencji, jak również samej percepcji.
II. PERCEPCJA I OCENA CZASU TRWANIA
1. PRZYSTOSOWANIE ZWIERZĘCIA DO CZASU TRWANIA
2. PERCEPCJA CZASU TRWANIA U CZŁOWIEKA
3. OKRESOWOŚĆ BIOLOGICZNA U CZŁOWIEKA
5. ORIENTACJA W ODNIESIENIU DO PRZESZŁOŚCI I PRZYSZŁOŚCI
Czas i przestrzeń to pojęcia zapożyczone przez psychologię — w pierwszym okresie jej rozwoju — od filozofii. Obydwa odnoszą się do nieokreślonego środowiska, w którym toczą się wydarzenia rozpatrywane z punktu widzenia następstwa lub odległości.
Kiedy człowiek stwierdza, że żyje w „danym czasie", potwierdza po prostu swoje uwikłanie w wielorakie zmiany. Psychologia czasu — to zatem nic innego jak badanie wszelkich zachowań człowieka w stosunku do zmian (Fraisse, 1967). Wśród owych zachowań percepcja i ocena czasu dotyczą bezpośrednio uchwycenia różnych cech stawania się. Zmiany, o których tu mowa, odnoszą się zarówno do środowiska fizycznego, technicznego, społecznego, w którym żyjemy, jak i do naszego organizmu. W każdym momencie podmiot styka się z dwojakiego rodzaju zdarzeniami: zewnętrznymi i wewnętrznymi, które spostrzega w różnym stopniu.
Pojawiają się tu trzy typy problemów:
1. Spostrzeganie następstwa. — Nie ma zmiany, a więc i czasu, dopóki nie ma następstwa faz lub stanów. Jakie są warunki spostrzegania następstwa? Oto pierwszy problem, wiążący się ze zmianą u samych narodzin doświadczania czasu.
2. Spostrzeganie trwania. — Dwie fazy zmian następują po sobie z większą lub mniejszą szybkością. Między nimi biegnie czas trwania. Percepcja trwania,
243
która nie może być oddzielona od jego oceny, zależy od różnych aspektów zmiany i od ich relacji do przeżywającego je podmiotu.
3. Orientacja w czasie. — Wśród wielu nieokreślonych zmian są takie, które przez swą okresowość (dni, pory roku itd.) dostarczają systemu odniesienia, pozwalającego umiejscowić, datować daną zmianę. Jakie wskaźniki umożliwiają taką orientację?
Na te wszystkie pytania istota żywa daje odpowiedzi sytuujące się na dwóch poziomach. Jedne odpowiedzi są wspólne zwierzęciu i człowiekowi. Percepcja następstwa, ocena czasu trwania, orientacja w czasie — wszystkie organizmy, choć w różnym stopniu, uwzględniają te czynniki zmian jako determinanty swoich zachowań. Podłoże biologiczne jest tu wspólne, a badania psychofizjologiczne pozwalają stopniowo poznać jego naturę. Inne odpowiedzi są właściwe tylko człowiekowi. Implikują one reprezentację różnych aspektów zmian i „obróbkę" psychiczną danych doświadczenia. Ta zdolność pozwala człowiekowi nie tylko przystosować się do zmian, lecz również poznać ich prawa i w pewnej mierze zapanować nad czasem.
Spostrzegamy bodźce środowiska dopiero wtedy, kiedy nastąpi pobudzenie ośrodków odbiorczych w korze mózgowej. Możemy zakładać w analizie wstępnej, że pobudzeniu tych ośrodków towarzyszy równoczesna percepcja i że następującym po sobie podnietom odpowiada percepcja następstwa. Takie rozumowanie implikuje jednak, iż percepcja następstwa nie zależy wyłącznie od następstwa zdarzeń, lecz również od warunków spostrzegania. Jeżeli odstęp między dwoma zdarzeniami jest bardzo wyraźny, to taka analiza problemu przynosi niewiele korzyści, gdyż istotne jest wówczas spostrzeganie czasu trwania tego odstępu. Problem następstwa jest interesujący dopiero na progu przechodzenia od równoczesności do następstwa. W tym przypadku wszystko, co opóźnia lub przyspiesza przekaz informacji od bodźca do ośrodków odbiorczych, warunkuje spostrzegany porządek. Z tego punktu widzenia rozróżnimy czynniki fizyczne, biologiczne i psychologiczne.
Przypomnijmy je tu tylko. Błyskawica i grzmot są równoczesne, lecz błyskawicę spostrzegamy, zanim rozlegnie się grzmot, ponieważ prędkość światła jest dużo większa niż prędkość dźwięku.
A) Odległość receptorów od kory mózgowej. — Czynnik ten ma znaczenie jedynie w przypadku bodźców dotykowych. Klemm (1925) wykazał, że dwa równoczesne pobudzenia czoła i uda są spostrzegane jako następujące po sobie. Jednoczesność
244
jest odbierana tylko wtedy, kiedy podrażnienie uda poprzedza podrażnienie czoła o 2-3,5 cs (centysekundy)0; jest to czas odpowiadający dość ściśle czasowi trwania przewodzenia impulsu nerwowego od uda do kory mózgowej.
B) Natura i struktura receptorów zmysłowych. — a) Komórki receptorowe na szych zmysłów mają różne czasy latencji (utajenia). W najlepszych warunkach nieprzekraczalny czas latencji bodźców wzrokowych jest wyższy o 4 cs od czasu latencji bodźców słuchowych (Pieron, 1955, s. 46). Czas latencji charakterystyczny dla bodźców dotykowych jest zbliżony do czasu latencji bodźców słuchowych. Ponadto latencja zależy od siły bodźca i zjawisko to ma wielkie znaczenie w widzeniu. Czynniki te mogą odgrywać rolę w percepcji następstwa dwóch bodźców niejednorodnych, a nawet w spostrzeganiu dwóch jednoczesnych podniet wzrokowych oddziałujących na różne komórki receptoryczne. Jeśli dwie małe powierzchnie świecące, znajdujące się blisko siebie i mające różną intensywność, zabłysną równocześnie, to te dwa światła nie wydają się jednoczesne. Pojawia się percepcja ruchu pozornego, od najsilniej do najsłabiej świecącej powierzchni. Ponadto, ruch pozorny powstaje wtedy, kiedy dwa bodźce następują szybko jeden po drugim (patrz poniżej, punkt C).
b) Różne receptory mają także właściwą sobie inercję. Jest to cecha bardzo ważna w przypadku percepcji następstwa pobudzeń oddziałujących na te same komórki. i rzeczywiście, jeśli pobudzenia pojawiają się bardzo często, wywołują one percepcję ciągłości. Jeśli natomiast są trochę mniej częste, zachodzi percepcja ciągłości, ale o różnym stopniu (migotanie w przypadku wzroku, trzaski — w przypadku słuchu, wibracje — w przypadku dotyku). Właściwy próg nieciągłości wynosi ok. l cs w przypadku słuchu i dotyku, a 10 cs w przypadku wzroku (Pieron, 1955, s. 396-397).
C) Ruch pozorny. — Jeśli bodźce są identyczne i pobudzają ten sam narząd zmysłów w różnych punktach, wówczas między percepcją jednoczesności i następst wa powstają zjawiska integracyjne pod postacią ruchu pozornego. Ten sam bodziec wydaje się przemieszczać od miejsca pojawienia się pierwszego bodźca do miejsca, w którym pojawi się drugi bodziec. Granice czasowe zależą, zgodnie z prawem Kortego, od intensywności bodźców i od ich odległości. Jeśli chodzi o wzrok, to Wertheimer sądził, że optymalny ruch pozorny zachodzi wtedy, kiedy odstęp czasu między dwoma bodźcami wynosi 6 cs, a ruch ten zanika całkowicie, ustępując miejsca percepcji następstwa, gdy przedział czasu osiąga 20 cs. Zjawisko ruchu pozornego obserwujemy również w przypadku dotyku (Benussi, 1917). To, że rozpatrujemy zazwyczaj problem progu następstwa dwóch sąsiednich bodźców w zależności od odległości receptorów zmysłowych, nie oznacza wcale, iż proces integracji dwóch kolejnych bodźców w ruch pozorny ma charakter obwodowy. Wertheimer (1912) i psychologowie postaci wysunęli hipotezę dotyczącą pojawiania się krótkiego spięcia między punktami odbiorczymi kory mózgowej, lecz Pieron (1933) wykazał, że zjawisko to jest innej natury,
245
ponieważ ruch pozorny zachodzi także wtedy, kiedy pobudzamy najpierw jakiś punkt prawego pola oka prawego, a potem — lewego pola oka lewego, czyli że odbiór bodźców różni się w obu oczach i przekazywany jest do różnych półkul mózgowych. Uszkodzenia kory mózgowej jeszcze bardziej utrudniają oddzielenie kolejnych bodźców. Na przykład próg przejścia od percepcji ruchu pozornego do percepcji następstwa wyniósł w jednym z eksperymentów Brennera (1956): 21,7 cs u osób tzw. normalnych, a 46,4 cs u osób z uszkodzeniem mózgu.
Postawa podmiotu. — Szybkość spostrzegania nie zależy jedynie od czasu latencji receptorów i od ich odległości od mózgu, lecz również od postawy podmiotu. Już Wundt, W. James i Titchener zaobserwowali, że bodziec, na który skierowana jest uwaga, bywa szybciej spostrzegany niż bodziec nieoczekiwany. Wynika z tego, że z dwóch bodźców, które oddziałują na organizm w takich samych warunkach, bodziec, na który zwracamy uwagę, wydaje się wyprzedzać ten drugi. Piaget (1946, s. 120) stwierdził, że jeśli dzieci patrzyły na jedną z dwu lamp (z odległości l m, umieszczonych symetrycznie w stosunku do osi ich ciała), które zapalały się równocześnie, to 80% błędów wynikało z ich mniemania, że lampa, na którą patrzyły, zapaliła się wcześniej. Oczywiście, w tym badaniu pewną rolę mogło odgrywać opóźnienie spowodowane działaniem jednego z bodźców na obwód siatkówki. Sweet (1953) mierzył opóźnienie widzenia obwodowego w stosunku do centralnego; wyniosło ono 1 cs przy 10stopniach i 2 cs przy 40stopniach oddalenia od plamki żółtej. To opóźnienie nie wystarczy jednak do wyjaśnienia takich wyników, jakie otrzymał Piaget. Stone (1926) przeprowadził bardzo precyzyjny eksperyment w celu zmierzenia właściwej roli uwagi. Badał on granice odstępu czasu, przy którym jakiś dźwięk i percepcja dotykowa wydają się równoczesne, w zależności od tego, czy uwaga kierowana jest na dźwięk, czy na dotknięcie. Uwaga byłaby odpowiedział na za przesunięcie w czasie równe 5 cs; tę wartość udało się potwierdzić Rubinowi (1932). Uwaga może być z góry ukierunkowana przez instrukcję lub przez kontekst percepcyjny. Może ona również odgrywać rolę z tej prostej przyczyny, że z dwóch bodźców jeden sam przez się interesuje nas bardziej niż drugi (Whipple, 1898). W tym przypadku bodziec „interesujący" będzie się wydawał wyprzedzać ten drugi, nawet gdyby obiektywnie były one równoczesne. W takiej sytuacji z reguły światło wydaje się wyprzedzać dźwięk — zwłaszcza wtedy, gdy źródło dźwięku jest ukryte (Bald i in., 1942).
Organizacja bodźców. — Rozróżnianie następstwa jest tym łatwiejsze, im bardziej są wewnętrznie zorganizowane bodźce tej samej natury percepcyjnej. To prawo wydaje się prawdziwsze, jeśli się je rozpatruje a contrario. Dwa różne dźwięki łatwo jest uszeregować i określić, czy np. dźwięk wyższy wyprzedza dźwięk niższy, czy też po nim następuje. Jeśli jednak mamy światło i dźwięk, to równoczesność lub porządek następstwa niełatwo dostrzec. Problem taki został już postawiony w związ ku z równaniem indywidualnym. W jednym z eksperymentów nad reakcjami złożonymi Wundt zaobserwował,
246
że błąd w określaniu miejsca wskazówki na tarczy w momencie, gdy słychać jakiś dźwięk, wynosi 10 cs, przy czym błąd ten może iść w dwóch kierunkach, niewątpliwie w zależności od postawy osoby badanej. Guinzburg (1928) stwierdził, że margines nieodróżnialności światła i dźwięku sięga 12 cs; chodzi tu o odstęp czasu, w którym ani kolejność, ani równoczesność nie są spostrzegane z całkowitą pewnością. Według Cohena (1954) ta strefa nieokreśloności wynosi tylko l cs dla dwóch bodźców słuchowych lub dotykowych. Sięga ona natomiast 3 cs dla bodźców słuchowego i dotykowego, a 8 cs — dla bodźców słuchowego i wzrokowego. Zdaniem I. Hirsha (1959) oraz I. Hirsha i C. E. Sherricka (1961) próg spostrzegania kolejności zawsze wynosi 2 cs, jeśli mamy do czynienia z dobrze przygotowanymi osobami badanymi. Zmienia się natomiast w granicach od 6 do 12 cs przy określaniu kolejności dźwięku i światła przez badanych nie mających wprawy (Hirsh, Fraisse, 1964). Ważnym czynnikiem jest powtarzanie zadania, umożliwiające uczenie się, zwłaszcza w początkowym okresie (Gengel, Hirsh, 1970).
C) Spostrzeganie kolejności. — Spostrzeganie następstwa pozwala dostrzec kolejność, mimo że dwa te aspekty są odrębne. Cokolwiek jednak sprzyja percepcji następstwa, ułatwia też spostrzeganie kolejności. Jeżeli słyszeliśmy lub widzieliśmy szereg złożony z kilku liter, łatwo możemy je odtworzyć w tym samym porządku, ale trudniej byłoby w porządku odwrotnym, a jeszcze trudniej — w całkiem innej kolejności.
Organizacja bodźców zależy od wielu właściwości, z których najważniejsza wydaje się jakościowa tożsamość podniet. Jeżeli przedstawimy wzrokowo kolejno trzy cyfry, np. 7 — 2 — 3, i jednocześnie drogą słuchową trzy inne cyfry, np. 9 — 4 — 5, to badany może odtworzyć te bodźce tylko w ten sposób, że powtarza serię słuchową po serii wizualnej lub odwrotnie, tzn. 7, 2, 3, 9, 4, 5 lub 9, 4, 5, 7, 2, 3 (Broadbent, 1958, s. 213). Podniety wzrokowe zorganizowały się między sobą i podobnie podniety słuchowe. To zjawisko grupowania może również zachodzić ze względu na miejsce pobudzenia, np. gdy jedna seria dociera do ucha za pośrednictwem jednej słuchawki, a druga równocześnie do drugiego ucha za pośrednictwem drugiej słuchawki. To samo prawo potwierdza się jeszcze, gdy słyszymy równocześnie dwa głosy na zakresach o różnej częstotliwości (Broadbent, 1958, s. 212-213).
Drugim podstawowym czynnikiem umożliwiającym organizację bodźców jest szybkość, z jaką następują po sobie. Powinna ona pozwolić na spostrzeganie elementów oddzielnie, ale musi być dość znaczna, aby organizacja była samorzutna. Na przykład w badaniach Broadbenta badany tylko wtedy staje się zdolny do łączenia cyfr w obu seriach, gdy odstęp czasu między bodźcami sięga od 1,5 do 2 cs. Wykazaliśmy również, że jeśli dwa bodźce następują po sobie w odstępie czasu przekraczającym 2 cs, to przestają się samorzutnie organizować (patrz dalej, s. 254).
Gdy porządek następstwa nie jest wyznaczony przez organizację zdarzeń, wówczas dane percepcyjne są nietrwałe i potrzeba dodatkowych informacji, żeby zrekonstruować następstwo zdarzeń. Jak widzieliśmy, dźwięk i światło trudno uszeregować. Piaget (1946, s. 91-92) wykazał, że dziecko 5-letnie z trudnością pojmuje kolejność zatrzymania się dwóch figurek, przemieszczanych równolegle i w tym samym kierunku na stole, jeśli porządek przestrzenny nie podtrzymuje porządku czasowego.
247
Jeżeli na przykład figurka, która zatrzymuje się pierwsza, przebywa także mniejszą odległość, dziecko 5-letnie waha się przy określeniu porządku czasowego zatrzymań. Dziecko 7-letnie nie popełnia już tego błędu, ponieważ potrafi zdać sobie sprawę z pozycji wyjściowej i końcowej, z prędkości obiektów ruchomych, i w ten sposób wesprzeć rozumowaniem ulotną percepcję. Podobnie, nadal według Piageta (1946, s. 265-266), łatwo nam jest przywołać porządek zdarzeń z naszego życia należących do tej samej naturalnej serii, jak np. wydarzenia z naszego życia osobistego, z przebiegu naszej kariery zawodowej, przeżywane wydarzenia polityczne, lecz wydarzenia z różnych serii będziemy zdolni uporządkować tylko za pomocą rekonstrukcji umysłowej, w której posłużymy się punktami odniesienia i uwzględnimy równocześnie kolejność wydarzeń i odstępy czasu między nimi.
Dwa następujące po sobie zdarzenia są rozdzielone czasem. Ten przedział czasu jest bądź wyznaczony przez dwa odrębne zdarzenia, bądź przez pojawienie się i znikanie tego samego bodźca. Czas trwania jest zjawiskiem obiektywnym, użytecznym dla organizmów w ich przystosowaniu się do środowiska ekologicznego. W jakich warunkach i w jakiej mierze mogą one ten czas trwania brać pod uwagę? Wiadomo, że człowiek spostrzega trwanie i że potrafi je ocenić z pewnym przybliżeniem, lecz także zwierzę jest już zdolne uwzględniać to zjawisko, jak to wykazują zwłaszcza eksperymenty z zakresu warunkowania. Rozpatrzymy kolejno przystosowanie się zwierząt, a następnie ludzi do czasu trwania.
Zachowanie jest reakcją na pewną sytuację. Tej reakcji jednak nie można opisać wyłącznie w kategoriach bodźców różniących się tylko jakością lub intensywnością. Trzeba również brać pod uwagę ich czas trwania lub oddzielający je odstęp czasu. Eksperymenty z dziedziny warunkowania umożliwiły badanie roli czasu trwania w zachowaniu zwierząt.
A) Warunkowanie opóźnione. — Wszelkie warunkowanie jest już przystosowaniem do następstwa dwóch zdarzeń, ponieważ pierwszy bodziec (zwany warunkowym) pozwala antycypować bodziec drugi, zwany bezwarunkowym. Warunkowanie może jednak również uwzględniać odstęp czasu między dwoma bodźcami i w takim przypadku reakcja warunkowa pojawi się dopiero po pewnym czasie, mniej więcej równym odstępowi czasu między bodźcem warunkowym i bezwarunkowym. Mamy wówczas do czynienia z podwójnym bodźcem warunkowym: pobudzeniem sygnałowym i czasem trwania między dwoma pobudzeniami.
Istnieją dwie odmiany warunkowania opóźnionego. W warunkowaniu odroczonym bodziec warunkowy ma długi czas trwania, a bodziec bezwarunkowy pojawia się
248
pod koniec tego czasu. Jeśli, przeciwnie, bodziec warunkowy trwa krótko i jeśli odstęp czasu dzielący go od bodźca bezwarunkowego jest „pusty", mówimy o warunkowaniu śladowym.
Te rodzaje warunkowania zostały wykryte w laboratorium Pawłowa począwszy od 1907 r. (Dmitriev, Kochigina, 1959)0. Pawłów i jego współpracownicy pokazali, iż można wytworzyć u psa okresowe odruchy ślinowe, np. co 30 minut, jeśli zwierzęta są karmione w tych samych porach. Pawłów i jego szkoła nazywają tę formę reakcji warunkowaniem „na czas", ponieważ na pozór jedynie czas, tzn. przedział między dwoma bodźcami bezwarunkowymi, mógł być sygnałem. Zajmiemy się bliżej tą postacią warunkowania przy omawianiu orientacji w czasie (por. s. 282). Jest jednak oczywiste, że istnieje pokrewieństwo między warunkowaniem opóźnionym i warunkowaniem na czas, które jest łańcuchem warunkowań opóźnionych. Termin „opóźniony" odpowiada w zasadzie procesowi, jaki można tu obserwować. W istocie, w wywołaniu reakcji czas przerwy odgrywa stopniowo coraz większą rolę. Na początku reakcja pojawia się natychmiast po bodźcu warunkowym. Stopniowo reakcja opóźnia się, a w przypadku odruchu ślinowego, badanego przez Pawłowa, opóźnienie prawie zrównuje się z odstępem czasu między bodźcami, lecz całkowicie się z nim nie pokrywa. To warunkowanie jest trudne do wytworzenia, a ponadto nie jest możliwe u wszystkich zwierząt. Pawłów twierdzi, że czas jest słabym bodźcem. Łatwiej jest natomiast wytworzyć warunkowanie odroczone niż warunkowanie śladowe, tzn. bodziec ciągły sprzyja powstaniu opóźnienia reakcji. Można nawet zaobserwować u tego samego psa podwójne warunkowanie opóźnione. Na przykład możemy uzyskać warunkowanie opóźnione o 15 s w pierwszym pokoju i drugie — opóźnione o 60 s — w drugim pomieszczeniu, ale dopiero po dość długiej tresurze, w czasie której mogą się także rozwinąć stany neurotyczne (Chu-Tsi-Tsiao, 1959).
Czy reakcję opóźnioną można wytworzyć na podstawie odruchu obronnego? Szkoła rosyjska wykazała istnienie takiej możliwości w ramach warunkowania na czas. Na przykład Bieritowowi (Dmitriev, Kochigina, 1959) udało się w 1932 r. wytworzyć po 40 powtórzeniach odruch warunkowy na czas w wyniku drażnienia prądem elektrycznym, co 5 minut, przedniej łapy psa. Na minutę przed następnym bodźcem zwierzę, raczej senne między drażnieniami, zdawało się budzić, potrząsało głową i podnosiło łapę.
Rodnick (1937), badając ludzi, stwierdził, że można wytworzyć pewne opóźnienie reakcji psychogalwanicznej. Bodźcem warunkowym było światło zapalające się na 20,2 s przed bodźcem elektrycznym. W tym przypadku u 20 osób badanych czas latencji reakcji psychogalwanicznej zwiększył się w wyniku 47 wzmocnień z 4,4 s do 10,1 s. W analogicznej sytuacji, ale przy warunkowaniu śladowym, gdy odstęp czasu między bodźcem bezwarunkowym a warunkowym wynosił 17,4 s, czas latencji wzrósł od 4,1 s do ok. 8,2 s po 374 wzmocnieniach. Latencja zwiększa się więc w obydwu przypadkach, ale czy można rzeczywiście mówić o warunkowaniu opóźnionym?
249
Wydaje się, że bodziec elektryczny wywołuje na wstępie reakcję lękową i że ta staje się nieco opóźniona w miarę kolejnych powtórzeń.
Jednakże opóźnione warunkowanie instrumentalne typu obronnego jest chyba trudne do zaobserwowania. Kappouf i Schlosberg (1937) nie mogli wytworzyć odroczonego warunkowania unikania (zgięcia łapy przez szczura w reakcji na bodziec elektryczny), przy czym czas trwania bodźca warunkowego sięgał od 0,33 do 7 s, w zależności od zwierzęcia. Reakcja pojawiała się zawsze od początku działania bodźca warunkowego. Warnerowi (1932) nie udało się wytworzyć warunkowania śladowego u szczurów. Miały one przeskoczyć z jednej przegrody do drugiej w reakcji na drażnienie prądem elektrycznym, poprzedzane sygnałem w odstępach l, 10, 20, 30 s, w zależności od grupy. Wytworzenie reakcji warunkowej było tym łatwiejsze, im odstęp czasu był krótszy (okazało się niemożliwe przy odstępie 30 s), ale nie pojawiła się w ogóle żadna reakcja opóźniona.
Co może być przyczyną tego niepowodzenia? Czy nie to, że reakcje antycypowane nie muszą wygasać, ponieważ wzmocnienie przez unikanie i tak zachodzi, jeśli tylko reakcja jest wystarczająco szybka? Opóźnienie nie miałoby znaczenia z biologicznego punktu widzenia. Tę interpretację zdaje się potwierdzać fakt, że Ruchowi (1931) udało się uwarunkować odruch obronny w sytuacji, gdy opóźnienie było czymś, z czego zwierzę musiało zdawać sobie sprawę. Umieszczono szczura na kracie A; żeby dotrzeć do swego pokarmu, musiał on przebyć inną kratę (B), za którą znajdowały się drzwiczki C. Z początku B znajdowało się pod napięciem, a C było zamknięte na zamek, jeśli więc zwierzę zapuściło się do B, mogło tylko wrócić do A. Po pewnym czasie w B wyłączono prąd, a w C otworzono zamek, choć pozornie drzwiczki pozostawały zamknięte. Zwierzę musiało wykorzystać ten moment, żeby przebyć B i C, bo jeśliby zostało w A, zaaplikowano by mu po pewnym czasie prąd elektryczny. Aby rozwiązać ten problem, zwierzę musiało więc oszacować taki czas trwania, który byłby dłuższy od czasu pozostawania B pod prądem, ale jednocześnie krótszy niż czas dzielący początek eksperymentu od momentu, gdy z kolei A zostanie podłączone do prądu. Jest to okres pewności. Tresura przebiegała dość szybko i można było wyznaczyć dosyć precyzyjnie próg. Buytendijk (1935), posługując się metodą podobną do stosowanej przez Rucha, zauważył, że reakcje antycypowane są jednak częstsze niż reakcje opóźnione, jak zawsze w tych typach warunkowania. Wnikliwe obserwacje Blancheteau (1965 i 1967), który powtórzył te eksperymenty na szczurach, pokazały, że jeśli nawet szczur bierze pod uwagę czas, to jednak nie czas trwania jest bodźcem zasadniczym. Zwierzę nie reguluje swego postępowania ze względu na środek okresu pewności, lecz na wstrząsy elektryczne, których chce uniknąć. Niektóre szczury próbują uciekać, gdy tylko się da, z kraty A, inne zwlekają możliwie jak najdłużej z przybyciem do B. Zresztą odsetek udanych akcji nie przekracza w najlepszym razie 50%. Utrzymanie wzmocnień negatywnych w A lub B jest niezbędne do utrzymania tego procentu.
B) Warunkowanie sprawcze (operant). — Pozwala ono również ujawnić regulacje czasowe w zachowaniach zwierząt. W programie wzmocnień ze stałym odstępem czasu (FI — ang. fixed interval), gdy nagroda jest przyznawana za każdą reakcję następującą
250
w określonym odstępie czasu (np. 20 s) po ostatniej nagrodzonej reakcji i gdy reakcje pojawiające się przed końcem tego okresu nie są nagradzane, stwierdza się, że na początku tego odstępu czasowego zwierzę w ogóle nie reaguje; zachowuje pewną przerwę, a następnie przyspiesza coraz bardziej swoje reakcje (naciskanie dźwigni), w miarę jak ów odstęp czasu dobiega końca.
Najbardziej adekwatny do badania efektu czasu jest jednak program wzmacniania zwany DRL (zróżnicowane wzmacnianie wolnego tempa reakcji). W programie tym nagrodę można uzyskać za pierwszą reakcję następującą po poprzednio nagrodzonej, pod warunkiem, że reakcja ta nie pojawi się przed określonym upływem czasu; w przeciwnym wypadku okres nieskuteczności jest ponownie liczony od reakcji antycypowanej. Przyjmijmy na przykład DRL = 20 s; jeśli pierwsza reakcja nastąpi w 21 sekundzie, zostanie natychmiast nagrodzona, ale jeśli wystąpi w 19 sekundzie, badany będzie musiał czekać jeszcze przynajmniej 20 s (czyli ogółem 39 s), aby móc otrzymać swój pokarm (Blancheteau, 1969, s. 215).
Za pomocą tej metody można uzyskać dość dobre rezultaty (Sidman, 1955). Przy odstępie czasu równym 20 s odpowiedzi skupiają się między 16 i 20 sekundą, z 50-procentowym prawdopodobieństwem powodzenia. Widać, że odpowiedzi są raczej antycypowane. Trzeba jeszcze dodać, że jeśli wybrany odstęp czasu przekracza u szczura 20 s, to uczenie się jest utrudnione lub w ogóle nie występuje.
Sidman zastosował procedurę zwaną „swobodnym unikaniem", analogiczną do zachowania unikającego. Drażnienie prądem elektrycznym powtarzane jest tu regularnie co pewien czas według ustalonego przedziału S — S (odstęp między dwoma impulsami), ale jeśli szczur naciśnie na dźwignię w tym przedziale czasu, to następny bodziec elektryczny wystąpi pod koniec okresu R — S (reakcja — bodziec elektryczny; Sidman, 1953). Jeżeli R — S jest dużo krótszy niż S — S, to naciśnięcie na dźwignię spowoduje wcześniejsze wstrząsy elektryczne. Tak więc warunkowanie jest łatwe tylko wtedy, kiedy przedział R — S jest równy lub większy od przedziału S — S.
Można zapytać, czy w tym ostatnim przypadku chodzi właśnie o dostosowanie czasowe, jako że na ogół stwierdza się, iż naciskanie dźwigni powtarza się dość szybko, co byłoby efektywnym przystosowaniem się w celu zdobycia pokarmu, nawet jeśli to przystosowanie nie jest „ekonomiczne". Tymczasem Sidman (1966) stwierdził, że można było zaobserwować pewne przystosowanie do upływu czasu, gdy reakcje nie okazywały się efektywne dla nadrobienia opóźnienia po pewnym stałym upływie czasu. Ten stały odstęp, w którym naciskanie jest nieskuteczne, może sięgać 60 s, gdy czas trwania R — S wynosi 6 s.
W tego typu badaniach zajmowano się wiele wskazówkami, jakie może wykorzystywać zwierzę. Wskazówki wewnętrzne, jak rozwój reakcji lękowych, mogą odgrywać pewną rolę, lecz trudno to udowodnić.
Zaobserwowano natomiast w tych programach badań zaczątki łańcucha spontanicznej aktywności, nie mającej bezpośredniego związku z zadaniem. Może to być łańcuch niejednorodnych reakcji: przemieszczenia w klatce, zabiegi higieniczne itd. Stereotypowy charakter tych zachowań skłonił Skinnera do określenia ich jako „przesądnych". Może także wystąpić szereg reakcji jednorodnych, jak np. reakcja małpy liżącej swoją szyję.
251
Daje się zauważyć, że te sekwencje zachowań są wzmacniane, jeśli towarzyszy im osiągnięcie celu. Nabierają one wówczas wartości wskazówek czasowych. Można to sprawdzić, powodując zakłócenie tych czynności. Jeśli na przykład przeszkadzamy zwierzęciu w czynności lizania się, smarując ogon szczura lub szyję małpy cuchnącym płynem, stwierdzimy, że wyniki w DRL obniżają się.
W tych programach FI, w których między wzmocnieniami pozwala się zwierzętom wykonywać proste zadania, takie jak obracanie kół napędowych, można stwierdzić wydłużenie czasu trwania przerwy. Rilling (1967) wykrył tę rolę aktywności. Gołąb miał przed sobą trzy krążki do dziobania, umieszczone obok siebie. Ptak miał najpierw dziobać krążek środkowy, który zapalał się i pozostawał oświetlony w ciągu jednego z dwu stałych okresów trwania (dwie wartości FI). Gdy tylko krążek środkowy przestawał świecić, jedno dziobnięcie krążka bocznego zapewniało pożywienie. Każdemu krążkowi odpowiadał określony przedział czasu trwania. Jeśli ptak pomylił krążek, mechanizm przestawał funkcjonować w ciągu jednej minuty (wzmocnienie negatywne). Autor stwierdził, że gołębie dziobały wielokrotnie krążek środkowy w przypadku długiego odstępu czasu, a wykonywały niewiele dziobnięć, gdy przedział czasu był krótki. Rozróżnianie czasów trwania wydaje się zależeć od liczby dziobnięć w ocenianym przedziale czasu.
Te wskazówki, związane z wrażeniami wewnętrznymi lub lepiej — z aktywnością, są jednak słabymi wskazówkami. Wykazano, że skoro tylko zwierzę dysponuje wskazówkami zewnętrznymi przy kierowaniu swymi czynnościami odroczonymi, rola różnicowania czasu sensu stricto staje się bez znaczenia (patrz na temat warunkowania sprawczego syntetyczne opracowanie Blancheteau, 1969).
C) Rozróżnianie czasów trwania. — Inna metoda pozwala badać percepcję czasu trwania u zwierząt. Zwierzę może nauczyć się wykorzystywać czas trwania jako kryterium prawidłowej reakcji. Woodrow (1928) nauczył małpy szukać przynęty dopiero po spostrzeżeniu dłuższego z dwóch pustych przedziałów czasu. W tych warunkach małpy nauczyły się odróżniać czas 1,5 s do 2,25 s.
W skrzynce Skinnera udało się nauczyć gołębie odróżniania dwóch czasów trwania jednego bodźca (oświetlenie powierzchni). Po jednym z czasów trwania dziobanie krążka wywoływało wzmocnienie. Po drugim czasie nie było wzmocnienia czynności dziobania. Zwierzęta wyćwiczono najpierw, aby reagowały dopiero po zakończeniu działania bodźca, a następnie wprowadzano program wzmacniania. Gdy zwierzę nie brało pod uwagę czasów trwania bodźców, otrzymywało wzmocnienie w 50% przypadków, jeśli obydwa bodźce pojawiały się z tą samą częstotliwością. Zaobserwowano lepsze wyniki, gdy możliwe było rozróżnianie. Dokładność bardziej zależała od wartości względnej czasów trwania niż od ich wartości absolutnej. Próg różnicy wynosił 25% w przypadku czasów trwania od 10 do 30 s, niezależnie od tego, czy stosowano metodę stałych podniet (Stubbs, 1968), czy też metodę granic (Perikel, Richelle, Maurissen, 1974).
Opierając się na spontanicznym zachowaniu zwierząt, które miały do wyboru dwie trasy i wybierały dłuższą, Sams i Tolman (1925) umyślili oferować szczurom możliwość wyboru między dwoma identycznymi korytarzami, przy czym w jednym były one przetrzymywane l minutę, a w drugim — 6 minut. Stopniowo szczury nauczyły się wybierać korytarz, w którym przetrzymywano je najkrócej, co implikuje rozróżnianie czasów trwania zatrzymania.
252
Anderson (1932) zastosowała tę samą metodę i wykazała, że szczury były bardziej wrażliwe na względną różnicę czasów trwania niż na różnicę absolutną (96% udanych prób przy czasach trwania l -4 s; 65% przy czasie trwania l - 1,5 s). Hull poddał krytyce te eksperymenty, ponieważ wzmocnienie następowało wcześniej w przypadku wyboru krótszego zatrzymania, nie można więc mieć pewności, czy bodźcem stanowiącym podstawę rozróżniania był czas trwania. Natomiast Cowles i Finan (1941) posłużyli się inną, bardziej efektywną metodą, mianowicie labiryntem w kształcie litery Y. Zwierzę wprowadzano do części trzonowej labiryntu, w której było przetrzymywane. W zależności od tego, czy czas przetrzymania był krótki czy długi, zwierzę powinno było wybrać jedno lub drugie rozgałęzienie. Uczenie się okazało się możliwe, choć było trudniejsze niż przy zastosowaniu metody Samsa i Tolmana. Sześć spośród dziewięciu szczurów badanych przez Cowlesa i Finana nauczyło się, po 600 próbach, odróżniać czas 10 i 30 s, osiągając powodzenie w 70% przypadków. Heron (1949), posługując się tą metodą, wykrył znaczne różnice indywidualne: spośród 11 zwierząt trzy odróżniały tylko 5 s od 45 s, cztery dotarły do odróżniania 5 s od 25 s, trzy inne — 5 s od 20 s i jedno zwierzę — 5 s od 10 s.
Te eksperymenty wskazują zatem, że zwierzę jest zdolne do oceny czasu trwania w różnych jego postaciach. Ocenianie to jest trudne do wyuczenia i nie jest dokładne. Różne warunki przystosowania do czasu trwania dają rezultaty, które trudno jest ze sobą porównywać. Ważną rolę odgrywa sytuacja.
Jakie są jednak mechanizmy tego uczenia się? Proponowano dwa różne typy wyjaśnień. Pawłów wysunął hipotezę procesu hamowania, które zachodzi podczas warunkowania opóźnionego. Prawdą jest, że wszelkie bodźce pojawiające się w czasie opóźnienia wywołują reakcje opóźnione. Jak widzieliśmy, zwolennicy Skinnera kładą raczej nacisk na wytwarzanie się łańcuchów czynności, które służyłyby za wskazówkę. Istnieją, być może, dwa mechanizmy odpowiadające dwom różnym typom reakcji, ale niezbyt dobrze znamy zachodzące tu procesy regulacyjne.
A) Percepcja czasu trwania. — Kiedy czas trwania jest krótki (krótszy od ok. 2 s), możemy to spostrzec; gdy przekracza tę wartość, potrafimy go jedynie oszacować. Percepcja jest natychmiastową reakcją na wystąpienie bodźca. Jeśli mówimy, że możemy spostrzegać czas trwania, oznacza to, że jesteśmy w stanie uchwycić kolejne zmiany niemal jednocześnie z ich zachodzeniem. Psychologowie wyjaśniali ten fakt, mówiąc o psychologicznej teraźniejszości (patrz Fraisse, 1967, rozdz. III). Spostrzegamy zmiany ciągłe, takie jak zachmurzanie się nieba czy ruch, z oznakami ich prędkości, oraz szybkie zmiany skokowe, jak stuknięcia metronomu, które charakteryzują się określoną częstotliwością. Możemy również percypować coś w rodzaju braku zmian i wtedy spostrzegamy czas trwania między początkiem i końcem dwóch zmian. Jeżeli podnieta jest ciągła, mówimy o czasie wypełnionym; jeśli odstęp czasu jest odgraniczony jedynie dwoma sygnałami, wyznaczającymi jego początek i koniec, mówimy o czasie pustym, przy czym obydwa te wyrażenia charakteryzują naturę zmiany fizycznej.
253
W obrębie percepcji początek i koniec należą do tego samego aktu spostrzegania. Wykraczając poza niego, człowiek przystępuje do oceny i posługuje się wówczas wieloma wskazówkami eksteroceptywnymi oraz interoceptywnymi (patrz podrozdz. 3).
Czas trwania jest zatem spostrzegany jako właściwość organizacji następstwa. Występuje on jedynie tam, gdzie istnieje organizacja, oraz w jej granicach. Tam, gdzie organizacja następstwa jest utrudniona, trwanie jest spostrzegane w sposób mało pewny. Pokazaliśmy już, że trudniej jest porównywać ze sobą czas trwania dwóch sąsiadujących odstępów czasu między sekwencją bodźców niejednorodnych (np. dźwięk — światło — dźwięk) aniżeli dwa przedziały czasowe rozgraniczające trzy identyczne dźwięki. Tak więc, jeżeli odstęp czasu między skrajnymi dźwiękami wynosi l s i jeśli zmieniamy miejsce bodźca znajdującego się między nimi, w związku z czym badany porównuje dwa tak rozgraniczone przedziały czasowe, to stwierdzamy wówczas, że obszar nieokreśloności (w którym trudno jest zdecydować, czy pierwszy odstęp jest dłuższy, czy krótszy od drugiego) wynosi 6 cs w przypadku trzech dźwięków, a 19,6 cs wtedy, gdy światło występuje między dwoma dźwiękami. Seria złożona z trzech dźwięków wyznacza rzeczywiście jakąś znaczącą organizację, natomiast światło nie tworzy naturalnego ciągu z dwoma ograniczającymi je dźwiękami. W tym przypadku osoby badane mogą porównać czasy trwania jedynie poprzez nakładanie na następstwo bodźców niejednorodnych jakiegoś następstwa jednorodnego, np. ruchów ręki lub dźwięków mowy wytwarzanych równocześnie z bodźcami (Fraisse, 1952). Inne wyjaśnienie jest możliwe na podstawie percepcji rytmu. Rytm ma swoistą strukturę (jamb, daktyl itd.). Jest ona spostrzegana tylko wtedy, gdy uchwyci się w tej samej teraźniejszości psychologicznej jej elementy i stosunki czasu ich trwania. Jeśli proporcjonalnie wydłużymy wszystkie czasy trwania tej samej struktury, to można określić moment, w którym nie spostrzegamy już rytmu, lecz szereg nie związanych ze sobą dźwięków. Próg ten zostaje osiągnięty, gdy przedziały czasowe wynoszą średnio ok. 2 s. Wraz z organizacją zanika percepcja i rozróżnianie czasów trwania składających się na rytm (Fraisse, 1974).
B) Metody. — Wiele jest możliwości badania tego, jak człowiek potrafi uchwycić czas trwania, w związku z czym studia te były bardzo zróżnicowane, w zależności od różnych aspektów problemu.
Uściślijmy najpierw metody, jakie są do dyspozycji w tych badaniach.
Sądy absolutne. Człowiek reaguje na odczuwany czas trwania, co wyraża najprościej, stwierdzając, że czas jest zbyt długi lub zbyt krótki, tzn. odwołując się do subiektywnych mierników czasu, w jakim zazwyczaj mieści się dane zdarzenie. Te opisy jakościowe są często jedynym sposobem dostępnym w badaniach nad osobami chorymi umysłowo, ale nasza wiedza poczyniła postępy przede wszystkim dzięki zastosowaniu metod ilościowych.
Szacunek ilościowy, czyli ocena słowna posługująca się jednostkami czasu. Była to metoda najczęściej stosowana. Nie jest ona jednak najbardziej dokładna. Nie jesteśmy zbyt zręczni w posługiwaniu się jednostkami konwencjonalnymi.
Ocena poprzez odtwarzanie (reprodukcję). Osoba badana jest proszona o od tworzenie czasu trwania odpowiadającego czasowi wzorcowemu. Ta metoda jest korzystna,
254
ponieważ pozwala uniknąć wszelkiego odnoszenia do jednostek abstrakcyjnych, ale stosuje się ją jedynie w przypadku czasów trwania nie przekraczających kilku minut.
d) Ocena poprzez wytwarzanie (produkcję). Badany musi wykonać zadanie w ciągu ustalonej jednostki czasu.
Trzy ostatnie metody należały do najczęściej stosowanych. Czy dają one te same wyniki? Wiele badań poświęcono temu ważnemu problemowi, lecz ich rezultaty nie są niepodważalne.
Rzetelność każdej z tych trzech metod jest na ogól zadowalająca (rzędu 0,80 lub wyższa; patrz Doob, 1971), ale nie można ustalić ich hierarchii. Dokładność owych metod, mierzoną błędami stałymi, trudno ocenić. Gilliland i Humphreys (1943) zaobserwowali, że błędy były mniejsze przy reprodukowaniu niż przy produkowaniu (ocena słowna powoduje tu największe błędy). Taki rezultat stwierdzano najczęściej (Clausen, 1950; McConchie, Rutschmann, 1971). Najpoważniejszym wynikiem jest niewątpliwie stwierdzenie ujemnej korelacji między oceną słowną a wytwarzaniem, co łatwo zrozumieć, jako że obie te metody odwołują się do tych samych jednostek. Ta korelacja jest jednak niewysoka i waha się od 0,35 do 0,60. Wyniki odtwarzania nie korelują z wynikami uzyskanymi innymi metodami.
Jeśli chodzi o zmienność inter- i intraindywidualną, to autorzy zgodnie oceniają, że metoda odtwarzania daje najmniej zmienne wyniki.
Porównywaliśmy w sposób systematyczny (Fraisse i in., 1962) szacunki czasu uzyskane metodą oceny, odtwarzania i wytwarzania w odniesieniu do ciągłego bodźca dźwiękowego o czasach trwania od 21 do 45 s. Korelacje między wynikami otrzymanymi za pomocą różnych metod nie są istotne, przy czym najważniejsza korelacja — między oceną i wytwarzaniem — wynosi —0,37. Zmienność wyników pokazuje tabela 1.
Tabela l
Kolejne liczby w wierszu odpowiadają kolejno wartościom: zmienności interindywidualnej N = 22; zmienności intraindywidualnej; błędu stałego, dla różnych metod oceny czasu trwania.
Szacunek ilościowy; sigma = 34,7%; sigma = 28,7%; + 17,8%
Wytwarzanie; sigma= 23,3%; sigma= 20,9%; -8,9%
Odtwarzanie; sigma= 13,5%; sigma= 18,8%; -5,8%
e) Ocena przez porównanie. Eksperymentator lub osoba badana wytwarzają dwa okresy trwania, które badany musi porównać. Tą metodą posługiwał się często Piaget (1946 i 1961).
Porównanie, zamiast być bezpośrednie i zawierać jedynie dwie odpowiedzi (krótszy, dłuższy), może być pośrednie oraz ilościowe. Po zaprezentowaniu dwóch bodźców, które mają być porównane, dajemy osobie badanej dwa nierówne odcinki linii prostej. Długość pierwszego odpowiada pierwszemu czasowi trwania, a osoba badana musi ocenić, przez porównanie, długość drugiego czasu, zaznaczając go kreską na drugim odcinku (lub też rysując go). Tak postąpił np. Ornstein (1969).
255
Nie trzeba zapominać, że przy posługiwaniu się metodami odtwarzania i porównania następstwo dwóch czasów trwania powoduje to, co nazywamy błędem czasu (ang. time-order error). Pierwszy czas trwania jest na ogół oceniany jako krótszy od drugiego (błąd zwany negatywnym), ale przy czasach krótszych niż 2 s znajdujemy niekiedy błąd o odwrotnym kierunku (patrz Doob, 1971).
Należy wreszcie dodać, że wyniki uzyskane różnymi metodami mogą różnić się zależnie od długości badanych czasów trwania i od sytuacji eksperymentalnej, ponieważ szacunki czasu trwania są bardzo wrażliwe na zjawiska kontekstu, porządku lub zakotwiczenia.
C) W badaniach nad percepcją czasu trwania nasuwa się wiele problemów:
a) Próg czasu trwania. W jakich warunkach czas trwania pojawia się jako odrębne zjawisko percepcyjne? Mamy tu do czynienia z dwiema sytuacjami:
Czas pusty. Próg czasu trwania odpowiada tu progowi przechodzenia od jednoczesności do następstwa dwóch bodźców. Próg ten wynosi l cs w przypadku bodźców dotykowych i słuchowych, 10 cs w przypadku bodźców wzrokowych i 5 -10 cs, kiedy dwa bodźce są niejednorodne.
Czas wypełniony. Progiem jest tu przejście od podniet o charakterze przelot nym do podniet trwałych. Trudno określić tę granicę, ale według Durupa i Fessarda (1930) można tu znaleźć wartości porównywalne z wartościami określonymi poprze dnio: 1-5 cs w przypadku bodźców słuchowych, 11-12 cs w przypadku bodźca świetlnego.
b) Jakość spostrzeganych czasów trwania i przedział indyferencji. Wszyscy autorzy, którzy interesowali się czasem, doszli do wniosku, że wśród spostrzeganych czasów trwania jest wiele stref odpowiadających jakościowo różnym percepcjom (Vierordt, 1868; Katz, 1906; Schultze, 1908). Zestawiając różne analizy, można wyróżnić trzy strefy:
1. Przedziały czasu krótkie, mniejsze od ok. 0,5 s. W przypadku tych czasów trwania spostrzega się raczej granice niż sam odstęp czasu; granice te sprawiają wrażenie jakiejś jedności.
2. Przedziały indyferentne, tzn. ani krótkie, ani długie, wynoszące ok. 0,5 -1 s. W tym przypadku granice i przedział czasu tworzą jedność.
3. Przedziały długie, ok. l - 2 s, w których przewagę ma percepcja przedziału czasu i w których trzeba pewnego wysiłku, aby połączyć dwie granice w tę samą jedność.
Te trzy zakresy zostały ustalone empirycznie, a wyniki nabierają wartości, ponieważ różni badacze doszli do tych samych wniosków.
Poza tymi aspektami jakościowymi wykazano jeszcze w 1864 r. (Hóring), że krótkie przedziały czasu były przeceniane, długie zaś — niedoceniane, co prowadziło bezpośrednio do stwierdzenia, że w przypadku wartości pośredniej istnieje pewien przedział indyferencji, który jest spostrzegany bez systematycznego błędu i który subiektywnie nie wydaje się ani długi, ani krótki.
Co prawda taką wartość obojętną (indyferentną) znajdujemy w większości badań z dziedziny psychofizyki, w których występuje zakotwiczenie szacunków wychodzących od wartości centralnej jako punktu odniesienia. Fakt ten jest szczególnie oczywisty w przypadku percepcji słabo określonych, takich jak przedziały czasowe Hollingworth, 1909).
256
(Wykazaliśmy, że można znaleźć wartość indyferencji dla każdej z badanych rozpiętości czasu trwania, które należało odtworzyć. Punkt indyferencji wynosi: 1,15 s dla czasów trwania między 0,2 i 1,5 s oraz 3,65 s w przypadku czasów trwania sięgających od 0,3 do 12 s (Fraisse, 1948). To bardzo już powszechnie znane zjawisko wyjaśnia niewątpliwie, dlaczego w początkowym okresie badań nad czasem autorzy znajdowali wartości przedziału indyferencji sięgające od 0,36 do 5 s. Różnice te można wytłumaczyć tym, że wartość indyferencji zależy od zakresu badanych czasów trwania.
Czy jednak to stwierdzenie podaje w wątpliwość istnienie przedziału indyferencji niezależnego od zakresu badanych bodźców? Nie. Woodrow (1934) stwierdził przedział indyferencji trwający ok. 0,6 s, przy czym każda z grup badanych odtwarzała tylko jeden czas trwania, czyli w sytuacji, w której przedział indyferencji nie może już być konsekwencją zakotwiczenia na średniej wartości czasów trwania jako bodźców. Przedział czasu wynoszący 0,3 s był przeceniany przez 6,2% badanych, a przedział równy 1,2 s nie doceniało 2,1% badanych. W przypadku wypełnionych czasów trwania Stott (1935) stwierdził przedział indyferencji wynoszący 0,9 s.
Czy nie ma żadnego związku między przedziałem indyferencji, który moglibyśmy nazwać absolutnym, a przedziałami względnymi, zależnymi od warunków eksperymentu? Nic nie pozwala odpowiedzieć na to pytanie w sposób poparty dowodami, ale można przypuszczać, że przedział czasu = 0,6 s odpowiada w rzeczywistości rozpiętości spostrzeganych czasów trwania, ponieważ 0,6 jest prawie średnią geometryczną skrajnych granic spostrzeganych czasów trwania (od 15-20 cs do ok. 1,8-2 s).
c) Spostrzegane czasy trwania a zmiany fizyczne. Czas trwania jest zawsze czasem trwania pobudzenia. Jak więc właściwości bodźca wpływają na percepcję czasu trwania, przy uwzględnieniu tych efektów ogólnych, o których mówiliśmy dotychczas?
Zauważmy od razu, że efekty, które zamierzamy analizować, są niewielkie. W percepcji czasu trwania we wszystkich przypadkach działają te same mechanizmy. Loeb, Behar i Warm (1966) wykazali na przykład, że istnieje korelacja między dwiema modalnościami (= 0,70) dla szacunku odstępów przedzielających bodźce świetlne od wzrokowych trwających l - 5 s. Korelacje w obrębie tej samej modalności są tego samego rzędu (0,70). Co nie przeszkadza, że mogą wystąpić stałe błędy systematyczne, związane z warunkami pobudzenia.
1. Spostrzeganie czasów pustych. Problemy pojawiające się w tym przypadku — to wpływ bodźców stanowiących granice. Czy spostrzegamy odstęp między tymi bodźcami niezależnie od ich natury i czasu trwania? Relacje są w rzeczywistości bardzo złożone. Raz granice są wcielone do przedziału czasowego, innym znów razem łatwo je wydzielić. Wymienimy tu jedynie dobrze potwierdzone fakty.
— Przy równym czasie trwania odstęp między bodźcami wzrokowymi jest dłuższy niż odstęp między bodźcami dotykowymi bądź słuchowymi (Meumann, 1893). Fakt ten można wyjaśnić czasem trwania właściwym dla wchodzących w grę procesów sensorycznych.
W przypadku krótkich czasów trwania, jeśli pierwszy bodziec jest silny (dla
257
modalności słuchowej), odstęp wydaje się krótszy. Natomiast wydaje się on dłuższy, jeżeli silny jest drugi bodziec (Benussi, 1936, s. 335). Te relacje da się wyjaśnić przez zestawienie z faktem, że przy równym czasie trwania dźwięk bardziej intensywny wydaje się dłuższy (patrz niżej — punkt 2). W pierwszym przypadku dźwięk „zjada" odstęp czasu, który wskutek efektu kontrastu wydaje się skrócony, natomiast w drugim przypadku dźwięk powoduje wydłużenie odstępu.
— Odstępy czasu między dźwiękami wysokimi wydają się dłuższe niż między dźwiękami niskimi (Triplett, 1931). Z drugiej strony, im większa jest różnica w wysokości dźwięków, tym dłuższy wydaje się czas trwania odstępu między nimi (Cohen, Hansel i Sylvester, 1954a).
2. Percepcja czasów wypełnionych
Wypełnione przedziały czasu nie są na ogół spostrzegane ani jako dłuższe (jak to sądził Meumann, 1896), ani jako krótsze od przedziałów pustych (Fraisse, 1948 a). Jednakże to ogólne prawo musi zostać zrelatywizowane, jako że ludzie popełniają dość stałe błędy systematyczne w jednym lub drugim kierunku. Fakt ten stwierdzili Triplett (1931), posługując się metodą odtwarzania, oraz Gavini (1959) za pomocą metody porównań. Niewątpliwie mogą wchodzić w grę różnice postaw.
Podzielone odstępy czasu (wypełnione bodźcami nieciągłymi) wydają się dłuższe niż odstępy puste o tym samym czasie trwania, a efekt jest tym znaczniejszy im odpowiednio większa liczba bodźców wtrąconych (Hall, Jastrow, 1886; Munsterberg, 1889; Israeli, 1930; Buffardi, 1971). Zjawisko to przypomina złudzenie przestrzenne zwane złudzeniem Oppla. W obydwu zresztą przypadkach można stwierdzić maksimum tego złudzenia (odstęp czasu 600 ms między dźwiękami; Fraisse, 1965).
Przy jednakowym czasie trwania bodźce wzrokowe wydają się dłuższe od bodźców słuchowych (Goldstone, Boardman i Lhamon, 1959).
Dźwięk bardziej intensywny wydaje się dłuższy od mniej intensywnego (G. Oleron, 1952); Frankenhaeuser i jego współpracownicy stwierdzili, że subiektywne zwiększanie czasu trwania wzrastało zgodnie z funkcją logarytmiczną intesywności dla bodźców elektrycznych, wibracyjnych lub słuchowych (patrz Berglund i współpr., 1969).
Dźwięk wysoki wydaje się dłuższy od dźwięku niskiego (Triplett, 1931; Cohen, Hansel i Sylvester, 1954b).
3. Czas trwania zmian ciągłych. Czas trwania, który mamy oceniać, może dotyczyć zmiany ciągłej. Ta zmiana może się odnosić do jakości bądź siły bodźca lub też ruchu, jeśli mamy do czynienia z przemieszczaniem tego samego bodźca.
— Jeżeli dwa pobudzenia następują po sobie w czasie, ale w różnych miejscach, subiektywny czas trwania przedziału czasowego jest tym większy, im większa jest odległość między kolejnymi pobudzeniami. Jakkolwiek zauważalne, nie jest to zjawisko na dużą skalę. Jeśli dziesięciokrotnie zwiększymy przebywaną przestrzeń, subiektywny czas trwania wzrośnie o ok. 12%. Ta relacja została sprawdzona dla przestrzeni wzrokowej (Abbe, 1936 i 1937; Cohen, Hansel, Sylvester, 1953 — którzy nazwali to zjawisko efektem kappa) oraz dla przestrzeni dotykowej przez Suto (1952, 1955). Badania Japończyków dowodzą, że czynnikiem decydującym jest przestrzeń pozorna (subiektywna), a nie przestrzeń fizyczna lub kąt widzenia (Suto, 1957).
258
— Czy prędkość ruchu ma jakiś wpływ na subiektywny czas trwania? J. F. Brown (1931) sądzi, że tak. Przesuwał on przed osobą badaną pasek papieru z wyrysowaną na nim figurką. Pasek ten przechodził między dwoma bocznymi ekranami, które tworzyły granice jego przesuwu. Zadaniem badanego było regulowanie prędkości przesuwu aż do momentu, gdy czas pojawiania się figurki będzie się wydawał równy odstępowi czasu między dwoma sygnałami słuchowymi lub wzrokowymi. Brownowi udawało się zwiększać pozorną prędkość figurki poprzez zmniejszanie po prostu oświetlenia. Ta modyfikcja pociągała za sobą zmniejszenie pozornego czasu trwania. Rezultat ten, zbliżony do efektu kappa uzyskiwanego przy wydłużaniu przestrzeni, świadczyłby, że równanie t = e/v ma podstawy psychologiczne. Porównując dwa czasy trwania, Bonnet (1964) wykrył również kompensowanie się przestrzeni i prędkości.
Z kolei Piaget (1961, s. 344 - 350) relacjonuje eksperymenty, w których subiektywny czas trwania zależy bezpośrednio od prędkości. Badani porównywali dwa czasy trwania wynoszące po 5 s, w ciągu których przesuwały się z różną prędkością muszki umocowane na nitce w odległości 10 cm jedna od drugiej. Uwzględniając fakt, że drugi czas trwania jest przeceniany w stosunku do pierwszego (błąd czasu związany z pozycją), stwierdził on jednak, że szybszemu przesuwaniu odpowiada najczęściej dłuższy czas trwania (w eksperymencie uczestniczyły osoby dorosłe). Ten wpływ prędkości na czas trwania nie był spowodowany faktem, że przy większej prędkości badany widzi przesuwanie się większej liczby muszek. Rezultat jest w istocie ten sam, jeśli rozmieścimy muszki w taki sposób, że ta sama ich liczba przesuwa się z każdą z badanych prędkości. Według Piageta, spostrzegany czas trwania podlega analogicznym prawom jak czas trwania reprezentacji przedoperacyjnej i dopiero na poziomie myślenia operacyjnego t = e/v.
— Czasy trwania zmian jakości bądź intensywności nie były dostatecznie zbadane. Jednakże Fraisse i G. Oleron (1950) wykazali, że subiektywny czas trwania dźwięku o wzrastającym natężeniu jest tym krótszy, im większa zmiana natężenia. Osoby badane odtwarzały ton o wzrastającym natężeniu, którego czas trwania wynosił 70 cs, posługując się kluczem wytwarzającym dźwięk o natężeniu 60 dB (patrz tab. 2).
Tabela 2
Pierwsza wartość to zmienne natężenie dźwięku, druga odpowiadający mu czas trwania odtwarzania.
24-84 dB; 67,9 cs;
44-84 dB; 70,7 cs;
64-84 dB; 76,4 cs
Zjawiska tego nie można jednak interpretować jako stanowiącego po prostu efekt szybkości zmiany. W istocie, w przypadku jednakowego poziomu początku i końca tonu efekt jest znaczniejszy przy czasie trwania 135 cs, kiedy to szybkość zmiany jest mniejsza, niż przy czasie trwania wynoszącym 40 cs. Co prawda badani zauważają lepiej zmianę natężenia, gdy czas trwania jest dłuższy, przynajmniej w ramach naszego eksperymentu.
- Wrażliwość na różnice a skale czasu. Problem wrażliwości na różnice czasu stał się przedmiotem badań w XIX w. pod wpływem Webera i Fechnera.
259
Dopiero jednak wiek XX pozwolił uzyskać rezultaty, które mają wystarczające podstawy statystyczne. Problem ten ma zresztą jedynie względne znaczenie. Omówiliśmy już trudności związane z dokładną oceną czasu trwania. Problem jest jeszcze trudniejszy, gdy się go rozpatruje pod kątem progów różnicy.
Wydaje się, że najpoważniejsze wyniki otrzymał Woodrow (1930), posługując się metodą odtwarzania i wykorzystując jako wartość progową stosunek błędu standardowego do średniej. Stwierdził on następujące wartości:
0,2 s - 10,3% 0,6 s - 7,8% 1,0 s - 8,6% 2,0 s - 10,1% 4,0 s - 16,4% Od 5 do 30 s - 16-17%
Badani Woodrowa odtwarzali kolejno 50 razy ten sam przedział czasu. Stwierdzono większe wartości, gdy badany nie znał uprzednio czasu trwania przedziału, który miał odtworzyć. Odwrotnie, można otrzymać nieco niższe wartości w wyniku systematycznego ćwiczenia, zwłaszcza przy krótszych czasach trwania. Renshawowi (1932) udało się uzyskać u pięciu osób badanych, po treningu trwającym 159 dni, średnią zmienność równą 1,2% przy odtwarzaniu czasu trwania wynoszącego l s.
Stosując metodę porównywania dwóch pustych czasów trwania, Blakely (1933) stwierdził odpowiednie progi tego samego rzędu co Woodrow. Jednakże przy czasach trwania 6-30 s mierzone progi osiągały wartość 20-30%. Pumpian-Mindlin (1935) udało się zaobserwować podobne progi w przedziałach czasu od 30 s do 10 min (przy użyciu metody odtwarzania).
W przypadku czasów trwania wynoszących kilka sekund wartość progu nie wykazuje różnicy, bez względu na to, czy odstępy czasu były puste, czy wypełnione (Stott, 1935) i czy wyznaczono je dla bodźców słuchowych, czy dla wzrokowych (Smali, Campbell, 1962; Treisman, 1963; Koster i in., 1964). W badaniach nad progiem różnicy czasu trwania dźwięków samogłoskowych, których doniosłość dla fonetyki jest oczywista, wykryto odpowiednie progi rzędu 20-25% przy czasach trwania równych 10-30 cs, odpowiadających czasom trwania samogłosek w języku (Creelman, 1962; Rossi, 1972).
W przypadku dłuższych czasów trwania ocena czasu podlega silnym błędom systematycznym, w zależności od natury tego, co trwa, jak to zobaczymy dalej.
Przytoczone przez nas procenty wskazują jednak, że dla czasów trwania wynoszących kilka minut zachowuje ważność prawo Webera. Jeśli zaś chodzi o spostrzegane czasy trwania w ścisłym znaczeniu tego terminu, to nie ma ono zastosowania. Ułamek różnicy jest minimalny w przypadku przedziału indyferencji. Jest on większy przy krótszych lub dłuższych czasach trwania.
Przyjmując punkt widzenia prawa Fechnera, można zapytać, czy spostrzegane czasy trwania tworzą kontinuum, którego wartości pozostawałyby w zgodności z logarytmem fizycznych czasów trwania. Jak wiadomo, prawa Fechnera nie da się sprawdzić w sposób bezpośredni. Posługując się opracowaną przez Plateau metodą średnich odstępów, Edgell (1903) stwierdził, że ocena czasu trwania pośredniego
260
między dwoma innymi danymi czasami odpowiada dość dokładnie ich średniej arytmetycznej, a nie ich średniej geometrycznej.
Współczesne badania psychofizyczne, przeprowadzone metodą Stevensa i polegające na bezpośrednim ustalaniu skal subiektywnego natężenia, potwierdzają ten wynik. Gregg (1951) badał, jak szacowane są pełne czasy trwania, które miały subiektywnie odpowiadać (jako bodźcom wzorcowym) połowie czasów równych 0,4 s, 0,8 s, 1,6 s, 2,4 s i 4,8 s. Stwierdził on, że oszacowania osób badanych odpowiadają przeciętnie (w przybliżeniu) bodźcowi trwającemu połowę czasu. Roos i Katchmar (1951) uzyskali nieco odmienny wynik w przypadku pustych czasów trwania, wynoszących 5-60 s, zastosowali jednak metodę pomijającą niezbędną poprawkę dla błędów pozycji. Stevens i Galanter (1957) uzyskali zależność liniową między czasem obiektywnym i czasem subiektywnym, kiedy wynosiły one 0,25 - 4 s. Ekman i Frankenhaeuser (1957) utrzymują, że wykryli zależność potęgową dla czasów trwania od l do 20 s, ale wyniki te są dyskusyjne, ponieważ ich osoby badane, odtwarzając w przypadkowo pomieszanej kolejności czasy trwania podawanych im wzorców czasowych lub czasy odpowiadające połowie wartości tych wzorców, przejawiły przede wszystkim efekt zakotwiczenia na wartości średniej (z przecenianiem wartości najniższych i niedocenianiem najwyższych). Autorzy nie wyciągnęli wniosków z tego zniekształcenia.
Bjórkman i Holmkvist (1960) zaobserwowali dla czasów trwania w granicach l - 7 s zależność liniową między czasem obiektywnym i czasem ocenianym za pomocą metody dopasowania (zatrzymania drugiego bodźca, gdy wydaje się równy pierwszemu), ale z systematycznym błędem niedoceniania, który można niewątpliwie przypisać błędowi pozycji. Wykryli oni taką samą zależność liniową z niedocenianiem tego samego rzędu w przypadku dopasowania do połowy bodźca wzorcowego. Autorzy ci uważają, że wykryli zależność potęgową metodą odtwarzania, przy zastosowaniu długich odstępów czasu między bodźcem i reakcją. Ich rezultaty byłyby przekonujące, gdyby pokazali zmienność swych pomiarów. Można zasadnie zapytać, czy prawo psychofizyczne w postaci logarytmicznej lub potęgowej stosuje się w odniesieniu do czasu. Zresztą sam Fechner sądził, że jego prawo ma jedynie zastosowanie do wymiaru intensywności wrażeń. Czas trwania oraz złożony charakter zmian są innej natury i zobaczymy dalej, że sama natura zmian wpływa w sposób bardzo systematyczny na ocenę czasu trwania, co może sprawić, że wszystkie uzyskane wyniki dotyczące prostych zmian staną się jedynie ciekawostkami laboratoryjnymi.
Gdy czas trwania przekracza czasowe pole percepcji, możemy jedynie posłużyć się globalną oceną, a wiemy przecież, jaka jest trudna i niepewna.
Zasadniczą różnicę między czasem trwania spostrzeganym i ocenianym można ukazać w różnoraki sposób. Subiektywnie biorąc, bezpośrednie uchwycenie czasu trwania odpowiadającego zmianom dostrzeganym w tej samej całości jest całkowicie odmienne od uchwycenia dłuższego czasu trwania, który składa się z pokawałkowanych doznań
261
i jest oceniany jedynie pośrednio. Z obiektywnego punktu widzenia sygnały alfabetu Morse'a, składające się z uderzeń krótkich i długich, są łatwe do rozróżnienia, natomiast dłuższe czasy trwania wprowadzają nas w taką niepewność, że człowiek współczesny nosi przy sobie zegarek, choć nie nosi ani metra, ani termometru.
Wykazaliśmy eksperymentalnie (Fraisse, 1948), że 6-letnie dzieci odtwarzają czasy trwania od 0,5 do 1 s z precyzją i zmiennością tego samego rzędu co dorośli, natomiast czas trwania 20 s, zwłaszcza pusty, jest oceniany przy użyciu metody reprodukcji zupełnie inaczej przez dzieci niż przez dorosłych, co wyraźnie dowodzi, że wchodzące w grę mechanizmy nie są tożsame (patrz s. 272). Nie czyniąc wciąż rozróżnienia między percypowaniem i ocenianiem, psychologowie stawiają problem „jak" jedynie w przypadku czasów trwania wykraczających poza pole spostrzeżeniowe.
Rozróżnienie między czasem trwania spostrzeganym i ocenianym można sformułować inaczej. Ponieważ we wszystkich przypadkach istnieje jakieś następstwo, można powiedzieć, że nie ma czasu trwania, jeśli nie wchodzi w grę pamięć. Mogłoby tu znaleźć zastosowanie rozróżnienie między pamięcią krótkotrwałą i długotrwałą, z których każda ma swoje własne prawa. Zobaczymy, jak owocnie wykorzystał to zróżnicowanie Ornstein (1969), rozpatrując ocenę czasu trwania jako funkcję przechowywania informacji.
Ocenę czasu trwania należy z drugiej strony odróżniać od jego pomiaru. Wszystkie nasze sposoby pomiaru (zegary, klepsydry) są oparte na ocenie ilości ruchu, pod warunkiem, że ruch ten powstaje w sposób jednostajny: ruchy wahadła w zegarze, impulsy o regularnym rytmie, przemieszczanie się ruchomego obiektu z jednostajną prędkością. Punkty odniesienia (skale, liczniki) umożliwiają precyzyjny pomiar każdego czasu trwania, subiektywnie przez nas doświadczanego lub nie. Jednakże bezpośrednie oceny czasu trwania naszych czynności mogą być zbliżone do ocen w układzie metrycznym, pod warunkiem, że nasza praca odznacza się pewną jednostajnością i że możemy określić całą wykonaną jej ilość. Na przykład piechur, który przemaszerował 5 km, wie, iż szedł około godziny, a robotnik wykonujący regularną pracę może ocenić jej czas trwania na podstawie wykonanych sztuk. Ocena czasu trwania jest we wszytkich tych przypadkach wynikiem dokonanego obliczenia. Ważnym problemem dla psychologii jest poznanie mechanizmów i czynników warunkujących nasze oceny czasu trwania, kiedy nie mamy wystarczających wskaźników umożliwiających pomiar.
Ogólnie biorąc, należy w ślad za Doobem (1971) rozróżniać dwa poziomy oceny (w jego terminologii: poziomy osądu) czasu trwania. Na poziomie wyjściowym ocena opiera się na bezpośrednich wskaźnikach, których dostarczają nam kolejne uchwycone zmiany i które zależą od warunków, jakie wkrótce omówimy. Jednakże ta ocena podlega w pewnym stopniu reewaluacji na podstawie innych wskazówek, pochodzących z naszego minionego doświadczenia i z reguł szacowania czasu trwania, jakie ono wytworzyło. Możemy do pewnego stopnia przyjąć postawę bardziej subiektywną lub bardziej obiektywną w odniesieniu do przeżytego czasu trwania. Zdaniem Dooba osądy pierwotne są oparte na wskazówkach nie zwerbalizowanych, natomiast osądy wtórne — na wskazówkach możliwych do wyrażenia w formie werbalnej. Można rozdzielić te dwie oceny, pozwalając osobie badanej
262
na skorygowanie osądów pierwotnych lub ściślej — na ich skompensowanie (Arons, London 1969). Wiele sprzecznych rezultatów w dziedzinie oceny czasu da się niewątpliwie wytłumaczyć tym podwójnym poziomem osądów.
Trzy czynniki uczestniczące w ocenach czasu trwania były przedmiotem szczególnie wnikliwych badań: natura sytuacji, motywacja i stan biologiczny. Te trzy czynniki nie są zresztą od siebie niezależne. Zobaczymy niejednokrotnie, że pozostają one w interakcji, nawet gdy jesteśmy zmuszeni badać je oddzielnie.
W każdej sytuacji należy rozróżniać dwa aspekty: środowisko i wykonywane zadanie.
a) Wpływ środowiska. Oddziaływanie środowiska można badać jedynie w zestawieniu z charakterem realizowanego zadania. Niewiele wiemy na ten temat. Hirsh, Bilger i Deatherage (1956) wykazali, że gdy czynność osoby badanej polegała tylko na odtwarzaniu czasu trwania wedle podanego bodźca wzorcowego, to na odtwarzanie czasów trwania wynoszących 1-16 s nie miał wpływu żaden z czterech warunków, takich jak: pokój oświetlony, hałaśliwy lub cichy; pokój ciemny, hałaśliwy lub cichy. Jeżeli warunki przy odtwarzaniu są odmienne niż przy działaniu bodźców wzorcowych, wydaje się, że fakt działania bodźca w ciemności, a udzielania odpowiedzi w świetle, lub odwrotnie, nie ma żadnego wpływu. Jednakże reakcja, tzn. reprodukcja, jest systematycznie dłuższa od bodźca prezentowanego w ciszy, jeśli ta reprodukcja następuje w hałasie wynoszącym 80 dB, niż w przypadku odwrotnym. Można powiedzieć, że w porównaniu z hałasem cisza powoduje przecenianie czasu trwania, natomiast ciemność i światło nie dają żadnego efektu.
Jerison (1955) otrzymał wyniki na pozór odmienne. W rzeczywistości jego metoda i warunki były całkiem inne. Eksperyment trwał długo (2 godz.), osoba badana wykonująca skomplikowane zadanie musiała co 10 minut naciskać klucz (metoda wytwarzania). Jeśli zmienimy poziom szumu zakłócającego z 77,5 dB na 115, 5 dB, to oceny osoby badanej stają się znacząco niższe. Czas przeżywany staje się przeceniany, co można tłumaczyć faktem, że osoba badana jest wówczas w sytuacji traumatyzującej, ponieważ musi wykonywać trudne zadanie w ogłuszającym hałasie. Nie chodzi tu tylko o prosty wpływ kontekstu; decydujące znaczenie mają niewątpliwie wpływy afektywne.
Czemu zaś należy przypisać rezultaty uzyskane przez M. Frankenhaeusera (1960): bezpośredniemu czy pośredniemu wpływowi środowiska? Osoba badana siedzi w kabinie przy końcu drążka obracającego się wokół osi z taką prędkością, że podlega on powstałej sile odśrodkowej równej 3 g; odtwarzane przez nią wypełnione odstępy czasu, wynoszące 5-20 s, są w takiej sytuacji systematycznie krótsze (o ok. 12%) niż w warunkach normalnych.
Izolacja w naturalnych grotach lub w specjalnych pomieszczeniach, w których osoba badana jest pozbawiona wszelkiej informacji czasowej pochodzącej ze świata zewnętrznego (następstwo dni i nocy, zegarki, różne wskazówki itd.), powoduje znaczne niedocenianie obiektywnego czasu trwania. Na przykład Siffre (1963) był przekonany, że pozostawał 33 dni sam w grocie, gdy tymczasem przebywał tam 58 dni. Sześć osób badanych przez Vernona i McGilla (1963) skracało przeciętnie (ze znacznymi różnicami indywidualnymi) o ok. 24 godziny pobyt czterodniowy.
263
Speleolodzy czescy, którzy przebywali 21 dni pod ziemią, sądzili, że upłynęło zaledwie 15 dni (Jirka, Valousek, 1967). Wszystkie wyniki idą w tym samym kierunku, a uzyskiwały je zarówno osoby bierne, jak i osoby aktywne. W badaniach czeskich 3 osoby badane miały program „dziennych" czynności wyznaczonych „subiektywnie" ocenianymi okresami: 3 godziny pracy, 3 godziny odpoczynku, 3 godziny snu. Osoby te miały wskazywać moment, w którym ich zdaniem zaczynał się i kończył każdy okres. Niedocenianie wynosiło 20% dla okresów pracy, 40% dla okresów odpoczynku i 79% dla okresów snu. Rodzaj czynności wpływał zgodnie z prawami, które poznamy w punkcie b, ale błąd stały wykazywał zawsze ten sam kierunek. Odnotujmy wreszcie, że wpływ izolacji na ocenę krótkich czasów trwania, rzędu 20-120 s, był taki sam przy zastosowaniu zarówno metody produkcji, jak i reprodukcji. Błąd rósł zresztą wraz z przedłużaniem izolacji. Wynosił on np. 10% po upływie 10 dni, a 100% — po 4-5 miesiącach (Fraisse, 1968).
b) Wplyw zadania. Wiemy dobrze, że zależnie od naszych czynności czas wydaje się nam krótki lub długi. Wszystkie badania potwierdzały te obserwacje. Nie wystarcza jednak samo zarejestrowanie wyników. Trzeba próbować znaleźć zasadę wyjaśniającą te różnice. Jest to rzecz trudna z uwagi na możliwą różnorodność zadań i okoliczności, w których zadania te są wykonywane.
Najogólniej przyjętą zasadę, która wydaje się najlepiej oddawać wyniki, można sformułować w następujący sposób: jeśli wszystkie pozostałe czynniki są jednakowe, to im wyższy poziom aktywności, tym krótszy wydaje się czas jej trwania. Niewątpliwie, pojęcie poziomu aktywności lub zachowania jest dość ogólne. Rezultaty najlepszych badań bliżej precyzują jego znaczenie. Wielu autorów badało w porównywalnych warunkach oceny okresów kilkuminutowych. Jeśli podzielimy dychotomicznie uzyskane przez nich wyniki, zaliczając do pierwszej kategorii czasy trwania oceniane jako najdłuższe, do drugiej zaś czasy oceniane jako najkrótsze, to możemy je zestawić w sposób podany w tabeli 3.
Analiza tej tabeli wskazuje w sposób oczywisty, że czasy trwania wydają się krótsze, jeśli aktywność, w jaką angażuje się osoba badana, jest bardziej zajmująca i bardziej złożona. Te globalne rezultaty zostały zresztą potwierdzone przez badania zrealizowane na podstawie bardziej systematycznych hipotez. Tak np. słuchanie wydaje się dłuższe niż przepisywanie (Swift, McGeoch, 1925). Słuchanie i czytanie zdaje się trwać dłużej niż pisanie pod dyktando, mimo obiektywnie jednakowych czasów trwania (Spencer, 1921).
Dewolfe i Duncan (1959) weryfikowali systematycznie to prawo, posługując się trzema zadaniami o różnych poziomach aktywności: odpoczywać z zamkniętymi oczyma nic nie robiąc; pisać litery alfabetu w porządku odwrotnym; rozwiązywać anagramy. W zależności od grupy jedna z tych czynności była wykorzystywana jako zadanie wzorcowe (26 s), druga zaś — jako zadanie porównawcze, przy czym osoba badana otrzymywała polecenie, aby poświęcić temu drugiemu zadaniu tyle samo czasu co pierwszemu. Uwzględniając pozytywny błąd czasu (czas trwania produkcji zawsze dłuższy od czasu wzorcowego), zadanie o wyższym poziomie aktywności było regularnie oceniane jako krótsze od zadania z poziomu niższego.
Jak jednak interpretować ten wpływ poziomu aktywności? Wydaje się, że
264
Tabela 3
Tabela zamieniona na tekst. Najpierw podano autora i datę (1); następnie działania z grupy ‘czasy trwania względnie długie’ (2); na końcu działania z grupy ‘czasy trwania względnie krótkie’ (3).
(1) Yerkes, Urban (1906). (2) Nic nie robić. Słuchać czytania. (3) Napisać dyktando.
(1) Spencer (1921). (2) Słuchać prozy lub wiersza. Czytać prozę lub poezję. (3) Napisać dyktando.
(1) Axel (1924). (2) Oceniać czas pusty. Stukać (tapping). Pisać jedynki (cyfrę 1). (3) Szukać analogii. Skompletować szeregi cyfr. Dodawać.
(1) Gulliksen (1927). (2) Odpoczynek z próbą zaśnięcia. Trzymać wyciągnięte ramiona. Słuchać metronomu. (3) Czytać tekst przed lustrem. Pisać dyktando. Wykonywać dzielenie.
(1) Loehlin (1959). (2) Koncentrować się na przemijającym czasie. Pisać jedynki. Myśleć o czymś przyjemnym. (3) Znaleźć ukryte figurki. Rozwiązać trudne anagramy. Odpowiedzieć na kwestionariusz dotyczący doświadczania czasu.
wchodzą tu w grę dwa czynniki. Jeden należy — jak się zdaje — do sfery afektywnej: im wyższy jest poziom aktywności (nie przekraczający jednak możliwości osoby badanej), tym bardziej interesujące jest zadanie. Zobaczymy dalej, że im większe zainteresowanie pracą, tym krótszy wydaje się jej czas. Drugi czynnik oddziałuje na poziomie samego zadania. Na ogół zadania odpowiadające wyższemu poziomowi aktywności są mniej pokawałkowane lub w każdym razie ich części przyczyniają się do otrzymania jednego rezultatu końcowego (wykonać określone działanie, znaleźć określone rozwiązanie). Innymi słowy, osoba badana doświadcza liczniejszych zmian w czynnościach o niskim poziomie niż w czynnościach wyższego rzędu. Można też powiedzieć, że im większa jednolitość zadania, tym wydaje się ono krótsze. Harton (1938) sprawdził bezpośrednio to prawo. Osoby badane miały oceniać z jednej strony czas trwania zadania odznaczającego się jednolitością (nauczyć się dość trudnego labiryntu umysłowego), a następnie czas jakiejś pracy bardziej rozdrobnionej (nauczyć się wielu małych labiryntów tego samego typu). Całkowity czas trwania każdego zadania był identyczny, ale został on oceniony na 305 s w przypadku pojedynczego labiryntu i na 441 s w przypadku wielu labiryntów.
W innego rodzaju eksperymentach (Ornstein, 1969) osoby badane miały oceniać w stosunku do wzorcowego czasu trwania czas wyświetlania filmu (100 s) pokazującego 26 ruchów nowoczesnego tańca. Przed prezentacją filmu poszczególne grupy badanych ćwiczono w ocenie tych ruchów jako dwóch, sześciu lub jedenastu odrębnych całości. Im bardziej pokawałkowana była całość filmu, tym zdawał się on trwać dłużej (w porównaniu z dwoma wyodrębnionymi ruchami sześć ruchów wydawało się trwać 1,3 raza dłużej, a jedenaście ruchów — 1,6 raza dłużej).
W sytuacji laboratoryjnej piloci twierdzili, że czas trwania równy 10 minut jest krótszy,
265
jeśli wykonywali oni zadanie polegające na wzrokowo-ruchowym śledzeniu ruchomego celu niż wtedy, kiedy poddano ich działaniu różnych i nieprzewidzianych bodźców (następujące po sobie oświetlenie i ciemność, hałas i cisza, obrót lub brak obrotu krzesła, na którym siedzieli; Aitken, Gedye, 1968).
Doszliśmy w ten sposób do wniosku, że „poziom aktywności" wywiera wpływ jedynie wtedy, gdy istnieje ścisły związek między stopniem aktywności a doświadczanymi zmianami. Gdy odwołamy się do ilości zmian, nasza interpretacja niezaprzeczalnego wpływu zadania ma tę korzyść, że proponuje hipotezę pozostającą w bezpośrednim związku z istotą czasu trwania, która polega właśnie na wielości zmian.
Nasuwa się wówczas jedno pytanie. Czy ilość zmian odgrywa tu rolę jako wartość absolutna, czy też względna, bądź też — innymi słowy — czy podstawowym czynnikiem oceny czasu trwania jest ilość zmian czy też ich ilość w jednostce czasu, a więc częstotliwość? Udało się nam sprawdzić wpływ częstotliwości w prostych przypadkach. Jeżeli w ciągu 10 s eksponujemy bodźce wzrokowe lub słuchowe z pewną częstotliwością lub badany odtwarza ruchowo daną częstotliwość i jeśli następnie prosimy go o odtworzenie z inną częstotliwością równoważnego czasu trwania, to otrzymujemy rezultaty przedstawione w tabeli 4 (Fraisse, 1961b).
Tabela 4
Tabela zawiera wartości częstotliwości wzorcowej i odtwarzania, dla różnych bodźców.
Czarne punkty przesuwające się z tą samą prędkością; Wzorzec: 2/s; Odtwarzanie: 6/s; odczyt - 7,0 s; Wzorzec: 6/s; Odtwarzanie: 2/s; odczyt - 8,5 s
Dźwięki; Wzorzec: 1/s; Odtwarzanie: 3/s; odczyt - 7,5 s; Wzorzec: 3/s; Odtwarzanie: 1/s; odczyt - 10,5 s
Badany stuka w tempie zbliżonym do wskazanego; Wzorzec: 1/s; Odtwarzanie: 3/s; odczyt - 8,1 s; Wzorzec: 3/s; Odtwarzanie:1/s; odczyt - 11,2 s
Te trzy eksperymenty, przeprowadzone z udziałem różnych osób badanych, wykazują dużą zgodność. Większej częstotliwości odpowiada ocena czasu trwania jako dłuższego, mimo że ta relacja między częstotliwością a spostrzeganym czasem trwania nie jest wprost proporcjonalna. Jeżeli pomnoży się częstotliwość przez 3, to wynikające z tego przecenianie czasu jest rzędu 8-17%. Ornstein (1969) polecał swym badanym ocenić w jednostkach czasu długość trwania serii sygnałów dźwiękowych (regularnych lub nieregularnych), których częstotliwość wynosiła 40, 80 bądź 120 na minutę. Szacunek wzrastał wraz z częstotliwością (a więc z liczbą dźwięków): 9 minut oceniano jako 6,4 minuty w przypadku częstotliwości 40 sygnałów na minutę; jako 7,9 minuty — w przypadku 80 sygnałów na minutę; wreszcie jako 9 minut — w przypadku 120 sygnałów na minutę. Trzeba przy tym zauważyć za Doobem (1971), że ten wpływ częstotliwości prowadzi — przy uwzględnieniu częstotliwości zerowej, tzn. wtedy, kiedy nic się nie dzieje (pusty przedział czasu) — do układania się wyników w krzywą w kształcie litery U.
266
W istocie, pusty czas trwania jest na ogół oceniany jako dłuższy od czasu wypełnionego kilkoma bodźcami. Ale czy można mówić o kontinuum od pustego odstępu czasu do odstępów wypełnionych bodźcami? W bardziej złożonych sytuacjach nie znaleźliśmy tego efektu częstotliwości. Poszczególnym grupom osób badanych przedstawiano widoki Paryża (kolorowe przeźrocza), zmieniając liczbę widoków i czas trwania prezentacji każdego z nich, bez stosowania jakiejkolwiek przerwy między ekspozycjami. Mogliśmy w ten sposób porównać średnie szacunki (w jednostkach czasu) tego samego czasu trwania prezentacji, ale z podwojoną częstotliwością, i czasu trwania o połowę krótszego. Dodajmy jeszcze, iż przed eksperymentem nie uprzedzono osób badanych, że będą musiały natychmiast oceniać czas projekcji — miało to ich powstrzymać od obliczania. Wyniki przedstawia tabela 5.
Tabela 5
Tabela zamieniona na tekst. Pierwsza liczba to czas trwania ekspozycji; druga to oceniany czas trwania.
16 widoków po 4 s każdy;
64 s; 83,7 s;
32 widoki po 2 s każdy;
64 s; 79,1 s;
16 widoków po 8 s każdy;
128 s; 171,2 s;
32 widoki po 4 s każdy;
128 s; 188,8 s;
Przecenianie czasu było powszechne, ale analiza wariancji wykazała, że oceny były tego samego rzędu dla tego samego czasu trwania, niezależnie od częstotliwości. Szacunki osób badanych uwzględniały więc absolutną liczbę zmian i odpowiedni czas ich trwania; taki rezultat potwierdziliśmy w innym badaniu, w którym ponadto wystąpiły odstępy czasu między prezentacją każdego widoku. Czyżby częstotliwość wywierała wpływ jedynie wtedy, kiedy spostrzegana jest jako taka (Fraisse, 1961b)? Analogiczny eksperyment z małymi dziećmi wskazał na występowanie u nich zjawiska przeceniania czasu wtedy, gdy oglądały więcej przeźroczy. Kompensacja między liczbą widoków i czasem ich trwania nie pojawia się przed 13 r. ż. (Fraisse, Zuili, 1966). Ten eksperyment prowadzi do wniosku, że dorośli opierają się częściej na wtórnych ocenach, natomiast dzieci okazują się wrażliwsze na bardziej bezpośrednie wskazówki.
W czynnościach złożonych zmiany znajdujące oddźwięk w ocenie czasu trwania nie są, oczywiście, takie, jakie może opisać fizyk; są to zmiany spostrzegane przez podmiot. A to zależy przede wszystkim od jego postawy. Możemy być wyczuleni na cel końcowy i wtedy wszelkie działania pośredniczące zacierają się jak części w obrębie całości. Czas wydaje się wówczas krótki. Możemy również wyodrębniać etapy naszej aktywności i wówczas czas będzie się wydawał dłuższy. Podobne efekty wynikają ze struktury samego zadania. Na przykład czas niezbędny do wykonania bardziej skomplikowanego mnożenia wyda się krótszy od takiego samego czasu poświęconego na wykonanie nieciągłych serii mnożeń i oddzielnych działań dodawania.
267
Ten podstawowy sposób oceny, poprzez liczbę zmian, może współzawodniczyć z oceną wtórną, opartą na zasadzie metrycznej lub pseudometrycznej (gdzie w grę wchodzi ilość wykonanej pracy — liczba wytworzonych przedmiotów, przebyta odległość itd.).
Posługiwanie się tymi dwoma kryteriami: liczbą zmian lub ilością wykonanej pracy zmienia się w zależności od natury zadania. W przypadkach wątpliwych jedne osoby wybiorą pierwsze kryterium, inne osoby — kryterium drugie.
Tak np. Axel (1924) zapytał badane przez siebie osoby, jakimi posługiwały się kryteriami przy ocenie czasu trwania różnych zadań. Uzyskał on m.in. wyniki przedstawione w tabeli 6.
Tabela 6
Tabela zamieniona na tekst. Kolejne liczby w wierszu to: ocena ilość pracy; niezbędnej energii (i ilość pracy); inne wskaźniki. Dane w procentach.
Próba skreślania znaków; 80,9; 2,9; 16,2
Próba analogii; 14,7; 77,9; 7,4
Próba uzupełniania szeregów cyfr; 8,8; 80,9; 10,3
W próbie wykreślania liczba skreślonych znaków dostarcza doskonałej podstawy do oceny i osoby badane lubią się do niej odwoływać. W trudniejszych zadaniach ilość pracy nie jest pewnym wskaźnikiem, toteż badani powołują się także na włożony wysiłek lub wydatkowaną energię, tzn. odwołują się do poziomu aktywności. Zobaczymy dalej (s. 272), że małe dzieci posługują się zarówno jednym, jak i drugim kryterium, ale ponieważ nie są zdolne do oceny ilości pracy w złożonych sytuacjach, popełniają zatem charakterystyczne błędy.
Nasza podstawowa hipoteza, że ocena czasu trwania opiera się — na poziomie wstępnym — na liczbie spostrzeganych zmian, znalazła potwierdzenie w ważnej pracy Ornsteina (1969), opartej na własnych badaniach autora. Wyróżnia on percepcję bezpośrednią (input register); miałaby ona odgrywać rolę, którą określiliśmy jako przechowanie w pamięci, a jego wielkość można by uznać za podstawowy wskaźnik.
Przechowanie spostrzeganych zdarzeń zależy od tych samych praw co percepcja, ponieważ jest funkcją zdarzeń sensorycznych oraz sposobu kodowania informacji przez podmiot. Im prostsze jest kodowanie (np. zadanie jednorodne z uwagi na swój charakter lub sens), tym mniej miejsca zajmuje w pamięci. Ornstein próbował sprawdzić specyficzną rolę przechowania, opierając się najpierw na bardzo powszechnym zjawisku pozycyjnego błędu czasu. Pierwszy przedział czasu wydaje się krótszy, ponieważ zajmuje mniej miejsca w pamięci niż przedział późniejszy. Na tej zasadzie Ornstein skonstruował eksperyment, który wydał mu się kluczowy. Osoby badane uczyły się kojarzyć 10 słów z 10 dźwiękami. W jednej sytuacji dźwięki te były neutralne, w innej — ostre i nieprzyjemne. Eksperyment wstępny wykazał,
268
że skojarzenia z dźwiękami neutralnymi były lepiej zapamiętywane niż skojarzenia z dźwiękami ostrymi. W ciągu siedmiu prób, po 6 minut każda, badani uczyli się tych dziesięciu skojarzeń. Do porównań posłużyło 6-minutowe nagranie muzyczne. Niektórzy badani oceniali czas trwania uczenia się skojarzeń bezpośrednio po wysłuchaniu taśmy z muzyką, inni — po dwóch tygodniach. Oceny natychmiastowe są w obydwu sytuacjach tej samej wielkości, z lekkim przecenianiem (25%) czasu trwania zadania. Po upływie dwóch tygodni badani uczący się skojarzeń z dźwiękami ostrymi nie doceniali o 33% czasu trwania uczenia się, natomiast dla dźwięków neutralnych niedocenianie wyniosło 5%. To niedocenianie odpowiada znaczeniu przechowania w pamięci. W istocie, po dwóch tygodniach liczba zapamiętanych skojarzeń wynosiła 4,8 w przypadku dźwięków ostrych i 7,3 w przypadku dźwięków neutralnych.
W innym eksperymencie Ornstein kładł nacisk na znaczenie kodowania dla wielkości miejsca zajmowanego w pamięci przez informację. Osoby badane musiały przyglądać się przez minutę gryzmołom, w których można było wykryć zarys słowa. W jednym przypadku schematyczny rysunek dostarczał pewnych wskazówek przed rozpoczęciem oglądania, w drugim — po tym fakcie. W obydwu przypadkach czas trwania oglądania gryzmołów był prawie jednakowo niedoceniany w porównaniu z grupą kontrolną, w której badani nie otrzymywali wskazówek. Osoby, które poproszono wkrótce potem o opisanie figury, używały dużo mniej słów, gdy otrzymywały wskazówki, aniżeli w sytuacji kontrolnej. Wyniki te potwierdzają fakt, że wielkość miejsca, jakie zajmują w pamięci uzyskane informacje, jest podstawowym czynnikiem przy ocenie czasu trwania. Powyższa teoria, która przedstawia tę korzyść, że ocenę czasu trwania wiąże z przetwarzaniem informacji, znajduje zresztą uzasadnienie w doświadczeniach życia codziennego. Gdy sięgamy pamięcią wstecz, jakiś okres naszego życia, o którym zachowaliśmy wiele wspomnień (np. interesująca podróż), wydaje nam się dłuższy od takiego samego okresu, lecz wypełnionego banalnymi czynnościami.
Rolę pamięci w ocenie czasu jeszcze bardziej uwydatnia przykład młodej osoby badanej, która miała bardzo poważne zaburzenia pamięci po przebytej operacji neurochirurgicznej. Gdy osobę tę poproszono o odtwarzanie pustych odstępów czasu, trwających 1 - 300 s, jej dokładność była zadowalająca aż do 20 s, jakkolwiek począwszy od 5 s przejawiała znaczną zmienność, ale od 20 s ocena była niemal proporcjonalna do pierwiastka kwadratowego czasu trwania, który należało odtworzyć. Tak np. odtworzenie 300 ms dawało wartość ok. 70 s (Richards, 1973).
Aby się przekonać, że zainteresowanie lub znudzenie ma wielki wpływ na naszą ocenę czasu trwania, nie trzeba się odwoływać do eksperymentów, tak oczywiste jest nasze doświadczenie indywidualne. Badania jednak umożliwiają pełniejsze wyjaśnienie wpływu motywacji na ocenę czasu trwania.
Być może, należy za Guyau (1902) założyć, że uświadamiamy sobie czas trwania (podobnie jak przestrzeń) dopiero wtedy, kiedy zaistnieje przedział czasu między momentem wzbudzenia potrzeby a jej zaspokojeniem, tzn. wtedy, gdy czas stawia nam pewien opór. Poza tym przypadkiem, żyjemy wśród zachodzących zmian nie zastanawiając się nad ich czasowym charakterem. Stąd podstawowe prawo, sformułowane przez Wundta (1886),
269
a potem przez Katza (1906): „Za każdym razem, gdy zwracamy uwagę na bieg czasu, wydaje się on wydłużać".
Prawo to uwzględnia fakt, że człowiek wie, iż czas mija, ale nasze wrażenie jego trwania jest zupełnie różne, zależnie od tego, czy uświadamiamy sobie, czy też nie, jego wpływ.
Można całkiem prosto zweryfikować to prawo, zwracając dobrowolnie naszą uwagę na czas, tzn. na bieg zmian. Nigdy jedna minuta nie wydaje się nam tak długa jak wtedy, kiedy obserwujemy sekundnik zegarka, gdy przebiega 60 kresek minuty. Nasze motywacje oddziałują na naszą ocenę czasu trwania w zależności od tego, czy w większym bądź w mniejszym stopniu skierowują naszą uwagę na czas.
Możemy, tytułem hipotezy, wyróżnić trzy przypadki:
a) W danym momencie nasze zainteresowanie jest całkowicie skierowane na jakąś aktywność późniejszą, przy czym obecna sytuacja nie wymaga od nas specjalnej aktywności. Sytuacją typową jest sytuacja oczekiwania — w przedpokoju, na dworcu itd. We wszystkich tych przypadkach czas trwania wydaje się długi, zbyt długi. Takie wydłużenie czasu trwania zachodzi również wtedy, kiedy chodzi o oczekiwanie upragnionego wydarzenia (np. przybycia kogoś bliskiego), bądź też wydarzenia, którego się boimy (np. czekanie u dentysty). Falk i Bindra (1954) zaobserwowali, że osoby badane, które miały przez naciskanie guzika wyznaczyć wielokrotnie czasy trwania wynoszące 15 s, podawały krótsze czasy (przecenianie) w grupie, w której po takim czasie następował szok elektryczny, w porównaniu z sytuacją, gdy ten czas kończył jakiś dźwięk. Przeceniały one zatem czas trwania związany z oczekiwaniem na nieprzyjemne wydarzenie. Z tym rezultatem warto porównać ciekawy eksperyment Langera, Wapnera i Wernera (1961), w którym 16 badanych oceniało czas trwania równy 5 s w następujących okolicznościach. Umieszczeni na wózku poruszającym się po szynach ze stałą prędkością, mieli oni jechać nim do przodu przez 5 s (metoda produkcji). W czasie jazdy mieli zasłonięte oczy, ale przed odjazdem zapoznawali się z sytuacją, która odznaczała się tym, że w jednym przypadku istniała możliwość niebezpieczeństwa, mianowicie korytarz, gdzie odbywał się eksperyment, kończył się przepaścią (klatka schodowa), w drugim zaś przypadku nie groziło niebezpieczeństwo, bo jazda rozpoczynała się od klatki schodowej. Dla odległości wyjściowej wynoszącej 15 stóp i przy prędkości 2 mile na godzinę ocena czasu trwania jazdy wynosiła 3,37 s w przypadku niebezpieczeństwa, a 4,22 s, gdy niebezpieczeństwo nie groziło.
Ważnym faktem jest skierowanie uwagi na „mijanie czasu", tzn. na te drobne wydarzenia bez żadnego związku i konsekwencji, które składają się na przeżywany okres oczekiwania.
b) W danym momencie nasze zainteresowanie wykonywanym zadaniem nie jest wystarczające, aby nas całkowicie zaabsorbować i odwrócić uwagę od tego, co ma nastąpić. Taka sytuacja jest charakterystyczna dla wszystkich przypadków, kiedy nie zadowalają nas aktualne czynności i gdy pragniemy, aby one ustały i żebyśmy mogli robić coś innego0. Im większy jest ten brak zainteresowania aktualnym zadaniem,
270
tym czas wydaje nam się dłuższy. W eksperymencie Loehlina (1959) osoby badane oceniały wiele zadań trwających każde po 5 minut, a także określały na skali pięciopunktowej stopień zainteresowania lub znudzenia poszczególnymi zadaniami. Loehlin stwierdził korelację ro = 0,61 między szacowanym czasem trwania a stopniem nudności zadań. Motywacja do aktualnego zadania może się zmieniać z bardzo różnych powodów. Różne możliwe drogi — a jest ich wiele — nie zostały jeszcze systematycznie zbadane, jednakże wszystkie uzyskane wyniki są ze sobą zgodne.
Jeśli zainteresowanie zadaniem zwiększy się, czas wydaje się krótszy. Dobrze wiedzą robotnicy, że aby czas się nie dłużył, trzeba więcej pracować (Jahoda, 1941). Harton (1938) wykazał, że gdy tylko zwiększano trochę trudność zadania, czas zdawał się skracać. Wyniki Rosenzweiga i Kohta (1933) idą w tym samym kierunku, a autorzy ci również sądzą, że im wyższy jest poziom motywacji, tym krótsze wydaje się zadanie.
Nasza motywacja zależy także od przewidywanych konsekwencji danej aktywności. Harton (1939) w eksperymencie uczenia się labiryntu umysłowego pozwalał osobom badanym przewidywać za pomocą odpowiednich wskazówek powodzenie lub porażkę, a poprzez zmianę ścieżek labiryntu bez wiedzy osób badanych doprowadzał je do sukcesu lub niepowodzenia w przewidzianym terminie: 52 osoby (spośród 57) oceniły czas uwieńczony powodzeniem jako krótszy od czasu kończącego się niepowodzeniem. Liczenie na sukces wyraźnie zwiększa zainteresowanie zadaniem.
Jednakże podwyższanie poziomu motywacji może wzbudzić obawę przed porażką i oba badane czynniki mogłyby wówczas popaść w konflikt. Badani przez R. D. Meade'a (1960) rozwiązywali łamigłówki w dwóch sytuacjach o różnym poziomie motywacji: w jednym przypadku zadanie zostało przedstawione jako test inteligencji, w drugim zaś — jako próba dla celów badawczych. Obmyślił on też dwa poziomy przewidywania powodzenia. Eksperymentator uprzedzał osobę badaną, że powie „dobrze" za każdym razem, gdy badany połączy trafnie dwa elementy, w odwrotnym natomiast przypadku nie powie nic. W sytuacji pozwalającej przewidywać sukces eksperymentator udzielał 10 wskazówek pozytywnych w ciągu trwającego 5 minut zadania; w drugim przypadku nie dawał żadnej wskazówki.
Ocenę czasu trwania (w minutach) w 4 sytuacjach przedstawia tabela 7.
Tabela 7
Tabela podaje ocenę czasu trwania (w min.) przy wysokim i niskim poziomie motywacji, przy różnych zachowaniach eksperymentatora
Wskazanie postępu; 3,4; 4,6
Żadnych wskazówek; 5,5; 5,1
Można zauważyć, że połączenie silnej motywacji i przewidywania sukcesu powoduje wydatne niedocenianie czasu trwania (3, 4 minuty), natomiast silna motywacja z prawdopodobieństwem porażki pociąga za sobą przecenianie czasu
271
(5,5 minuty to najwyższa wartość w tej tabeli). Jednakże przewidywanie sukcesu lub porażki ma duży wpływ tylko na jednostki o wysokim poziomie motywacji.
Meade (1966) stwierdził również, że czas był oceniany jako dłuższy, gdy osoba badana dreptała w miejscu, a jako krótszy w tych sytuacjach, kiedy szła naprzód lub cofała się. Chodzi tu o serię prób z uczeniem się złożonego labiryntu. Badany, któremu zawiązano oczy, nie widział, co robi. W jednym przypadku mówiono mu, że nie oddala się od punktu wyjścia znajdującego się pośrodku trasy, w innym przypadku — że posuwa się coraz bardziej do przodu, a w jeszcze innym — że coraz bardziej się cofa. Meade interpretuje ten rezultat, twierdząc, że badani drepczący w miejscu byli jak ludzie pozbawieni informacji, natomiast pozostałe grupy otrzymywały informację, która się jakoś organizowała i służyła im za drogowskaz.
Poza motywacją do bieżącego zadania wielkie znaczenie ma antycypowanie tego, co nastąpi. Dziecku wydaje się, że jakaś praca trwa dłużej, jeżeli śpieszy się ono, żeby pójść bawić się z kolegami. Znajduje się ono wówczas w sytuacji konfliktowej zbliżonej do frustracji, która jest charakterystyczna dla oczekiwania.
c) Aktywność bieżąca jest bardzo interesująca i nic od niej nie odciąga. W tym przypadku wiemy, że czas wydaje się krótki zarówno dziecku, jak i człowiekowi dorosłemu, nawet jeśli zdaje on sobie sprawę, że uczucie to jest mylące. Innymi słowy, im bardziej zwiększa się motywacja do aktualnie wykonywanej czynności, tym czas wydaje się krótszy. Jak działa motywacja? Jej wpływ przejawia się na dwóch poziomach. Przede wszystkim determinuje ona reakcje afektywne na czas trwania, które mają być wyrażone za pomocą sądów absolutnych typu: „czas nie mija" bądź „czas szybko mija". Te pierwotne oceny mogą współistnieć z dokładną znajomością czasu, jaki rzeczywiście upłynął, i są nawet często wzmacniane przez kontrast między nimi a danymi obiektywnymi.
Motywacja jednak może także wywierać wpływ na nasze bezpośrednie oceny czasu. Wchodzi wówczas w grę ten sam mechanizm, poprzez który przejawia się istota aktywności.
Jeżeli „czas mi się dłuży", jestem wyczulony na wszelkie zmiany oddzielające mnie od końca bieżącej aktywności i pozorna częstotliwość zmian jest znaczna. Jeśli natomiast „czas mi się nie dłuży", jestem pochłonięty jakąś czynnością, której poszczególne momenty zlewają się w większym lub mniejszym stopniu. Zwrócenie uwagi na zmiany pociąga za sobą systematyczne błędy niedoceniania lub przeceniania, nie tak jednak wielkie, jak to wynikałoby ze sformułowań dotyczących naszych reakcji afektywnych. Rozdźwięk między reakcjami afektywnymi a ocenami wtórnymi powiększa się zresztą z wiekiem. Dziecko bardziej niż dorosły zawierza swemu pierwszemu wrażeniu, a badania rozwojowe problemu oceny czasu trwania uzasadniają tę interpretację.
a) Małe dziecko jest wrażliwe na czas trwania, jeśli stanowi on przeszkodę dla jego pragnień, ale czy jest zdolne czas ten oszacować?
Z pewnością ocenianie jednostek czasu jest jeszcze trudniejsze dla dziecka niż dla osoby dorosłej. Dopiero w wieku ok. 9-10 lat staje się ono zdolne do takiej systematycznej oceny, brak jej jednak jeszcze wszelkiej precyzji, toteż np. oceny czasu trwania wynoszącego 20 s rozciągają się między 30 s a 5 min (Fraisse, 1948).
272
Najważniejsze wyniki można było także uzyskać przy użyciu metod reprodukcji i porównania.
Otrzymane wyniki ujawniają, co następuje:
1. Percepcja czasu trwania jest u dziecka bardzo zbliżona do takiej percepcji u człowieka dorosłego. Co najwyżej jest bardziej zmienna. Poniższe wyniki, otrzymane w grupach 12-osobowych o różnym wieku, są bardzo klarowne (Fraisse, 1948), jak to widać w tabeli 8, która prezentuje wartości średnich i odchyleń standardowych.
Tabela 8
Tabela zamieniona na tekst. Pierwsza liczba odnosi się do dźwięku ciągłego podczas prezentacji wzorca i podczas odtwarzania, druga do pustego.
Wiek badanych - 6 lat; wzorcowy czas trwania 0,5 s
0,53 ±0,17; 0,56 ±0,15;
Wiek badanych - 6 lat; wzorcowy czas trwania 1,0 s
1,08 ±0,30; 0,94+0,25;
Wiek badanych - 8 lat; wzorcowy czas trwania 0,5 s
0,58 ±0,17; 0,57 ±0,1 3;
Wiek badanych - 8 lat; wzorcowy czas trwania 1,0 s
1,04 ±0,22; 1,05+0,25;
Wiek badanych - 10 lat; wzorcowy czas trwania 0,5 s
0,60±0,19; 0,59+0,17;
Wiek badanych - 10 lat; wzorcowy czas trwania 1,0 s
0,98 ±0,24; 1,15+0,23;
Wiek badanych - dorośli; wzorcowy czas trwania 0,5 s
0,51 ±0,07; 0,51 ±0,07;
Wiek badanych - dorośli; wzorcowy czas trwania 1,0 s
1,03 ±0,19; 0,94 ±0,11;
2. Ocena dłuższych czasów trwania jest dużo bardziej niedokładna i stwarza okazję do popełniania systematycznych błędów, których znaczenie trzeba poddać analizie.
W wieku 6 lat reprodukcja czasu trwania wynoszącego 20 s daje następujące wyniki (Fraisse, 1948):
20 s wypełnione - 22,2 s ±19,0
20 s puste- 11,2 s ±10,6
wypełnione oznacza dźwięk ciągły podczas prezentacji wzorca i podczas odtwarzania
Te średnie wyniki, wskazują, że wypełnione czasy są przeceniane, natomiast niedoceniane są czasy puste. Analiza odchyleń standardowych uwydatnia z kolei zmienność zachowań. Niektórym dzieciom 6-letnim nie udaje się odtworzyć pustego czasu trwania wynoszącego 20 s: gdy rozlega się drugi dźwięk, pierwszy należy już jakby do zamierzchłej przeszłości. Inne dzieci potrafią odtworzyć oba dźwięki, lecz nie wprowadzają między dźwięki wystarczającego odstępu czasu: dla nich przerwa jest niemal bez znaczenia.
Wypełnione czasy trwania są natomiast przeceniane. To przecenianie wzrasta z wiekiem. Prosiliśmy dzieci o reprodukowanie czasu trwania równego 30 s za pomocą urządzenia przedstawionego na ryc. l. Za dobrą odpowiedź uważano taką reprodukcję, która nie odbiegała od wzorcowego czasu trwania więcej niż o 5 s. Przez tę próbę przeszło 33 dzieci w różnych grupach wieku; każde z nich wykonało 5 odtworzeń (patrz tab. 9).
273
Ryc. 1. Chronotest
Na płytce miedzianej przemieszcza się za pomocą ramienia obracającego się wokół osi szczoteczka miedziana, która trze o płytkę. Taśmy izolacyjne rozgraniczają trzy strefy A, B C i w zależności od strefy w której znajduje się szczoteczka kiedy badany naciska przycisk zapala się jedna z trzech lamp zielona biała lub czerwona. Eksperyment przebiega w następujący sposób osoba badana (która nie widzi powierzchni płytki) jest najpierw proszona o zwrócenie uwagi na czas trwania pewnego szmeru. Ten czas trwania odpowiada czasowi niezbędnemu do tego aby szczoteczka przesunęła się od punktu D o 180 stopni tzn. do środka strefy B. Szmer jest wytwarzany przez silnik uruchamiający szczoteczkę. Dostarczywszy w taki sposób wzorcowego czasu trwania eksperymentator sprowadza ręką szczoteczkę do punktu D. Wyjaśnia osobie badanej że usłyszy ponownie taki sam szmer i wtedy ma za zadanie nacisnąć przycisk w momencie kiedy uzna że ten drugi szmer trwał tyle samo co pierwszy. Badany zostaje również uprzedzony że jeśli odtworzy czas zbyt krotki, to zapali się lampka zielona, jeśli zbyt długi — lampka czerwona, a przy dokładnym odtworzeniu czasu trwania — lampka biała Schemat urządzenia pokazuje, ze istnieje margines tolerancji dokładności, odpowiadający kątowi przebytemu przez szczoteczkę w strefie B. Ten kąt może zresztą ulegać zmianie przez skrócenie lub wydłużenie odległości szczoteczki w stosunku do środka osi. W przeprowadzonych eksperymentach margines ten odpowiadał ok. ±14% wzorcowego czasu trwania
Tabela 9
Tabela zamieniona na tekst. Kolejne liczby w wierszu obrazują procent odpowiedzi trafnych; zbyt długich; zbyt krótkich
6 lat; 22,0; 54,6; 23,4
8 lat; 39,3; 28,7; 33,0
10 lat; 49,3; 21,3; 29,4
Te wyniki dobitnie pokazują, że postęp zachodzący z wiekiem dzieci przejawia się zwłaszcza w zmniejszeniu częstości odpowiedzi zbyt długich (Fraisse, Orsini, 1958).
Jednakże owe systematyczne błędy i ta zmienność zdają się mniej świadczyć o niezdolności dziecka, a raczej o braku wprawy. I rzeczywiście, w tych samych warunkach eksperymentalnych dziecko 7-letnie dochodzi w wyniku uczenia się do takich rezultatów jak dorośli (intensywne uczenie się w ciągu 3 tygodni) i te osiągnięcia dziecka są trwałe, jak to potwierdziły badania kontrolne wykonane po trzech miesiącach (Orsini, wyniki nie publikowane; patrz tab. 10).
Dodajmy, że występuje transfer tego uczenia się na czasy trwania nieco krótsze lub nieco dłuższe. Te wyniki udało się uzyskać, ponieważ stworzono warunki kontrolne dla odpowiedzi dziecka, co na ogół nie zdarza się w eksperymentach badających czas.
3. Czy ściśle biorąc — dzieci oceniają czas trwania na podstawie takich samych wskaźników jak dorośli? Na to trudne pytanie — będące przedmiotem kontrowersji
274
Tabela 10
Tabela zamieniona na tekst. Kolejne liczby są zobrazowaniem jakości odtwarzanie dla poszczególnych grup badanych w procentach. Pierwsza liczna – odtwarzanie dokładne, druga – odtwarzanie zbyt długie, trzecia – zbyt krótkie.
Dzieci przed uczeniem się: 9,6; 78,0; 12,4;
Dzieci po uczeniu się: 45,5; 23,6; 30,9;
Dzieci 3 miesiące później: 40,9; 29,1; 30,0;
Dorośli: 36; 29; 35
(Piaget, 1946; Fraisse, Vautrey, 1952; Fraisse, 1957; Piaget, 1966) — zadowolimy się przedstawieniem następujących odpowiedzi.
Jeśli ocena czasu opiera się na wskaźnikach metrycznych lub parametrycznych, jak np. ilość wykonanej pracy czy długość przebytej drogi, dziecko, które nie jest jeszcze zdolne do myślenia operacyjnego, popełnia poważne błędy, pozostające w bezpośrednim związku z jego ocenami ilości. Tak na przykład, jeśli woda z okrągłego naczynia wypływa przez rurę w kształcie odwróconej litery Y, o jednakowej średnicy, regulowanej za pomocą jednego zaworu, do dwóch naczyń różnego kształtu i pojemności i jeśli pozwalamy płynąć wodzie tak długo, aż pełna będzie butelka o mniejszej pojemności, druga zaś tylko częściowo wypełniona, małe dziecko ocenia, że do butelki pełnej woda płynęła dłużej i że jest w niej więcej płynu (Piaget, 1946, s. 130). Błąd popełniony przez dziecko w odniesieniu do wykonanej czynności odbija się na jego ocenie czasu trwania. Oczywiście, od 7 r. ż. dziecko będzie zdolne poprawić te pierwotne intuicje za pomocą rozumowania, które wychodzi od równoczesności początku i końca przepływu wody. Piaget jednak (1946, s. 253 - 256) przeprowadził również następujący eksperyment. Dziecko miało przełożyć z jednego pudełka do drugiego w jednym przypadku płytki drewniane, w innym — płytki ołowiane, posługując się przy tym małymi szczypczykami. Czas trwania przekładania był jednakowy w obydwu przypadkach, o czym dziecko nie wiedziało. Przekładanie płytek drewnianych było oczywiście łatwiejsze, toteż dziecko przełożyło ich więcej niż płytek ołowianych. Niektóre dzieci (mniejsza część), zapytane, odpowiedziały, że przekładanie płytek drewnianych trwało dłużej, „ponieważ włożyłem(-am) ich więcej". Miało to uzasadniać ich ocenę czasu trwania. Odwoływały się zatem do ilości wykonanej pracy. Inne dzieci, które sądziły, że przekładanie płytek ołowianych trwało dłużej, dawały wyjaśnienia dość niezręczne, odwołujące się jednak do trudniejszego charakteru zadania. Ta trudność prowadziła w istocie rzeczy do kierowania uwagi na każdą zmianę. Liczyło się każde „przełożenie". Przypadek ten przypomina marsz w zaspach śniegu, w którym każdy krok jest wydarzeniem. W tym drugim przypadku dzieci oceniały czas trwania na podstawie liczby zauważonych zmian (patrz też s. 264).
Podobne wyniki otrzymaliśmy, porównując czas trwania trasy dwóch figurek. Niektóre odpowiedzi opierały się na ilości wykonanej pracy, inne — na aktywności przypisywanej figurkom przez mechanizm identyfikacji lub projekcji (Fraisse, Vautrey, 1952). Prawdę powiedziawszy, o ile Piaget dopuszcza, że dorośli wykorzystują jedną lub drugą formę kryteriów przy ocenianiu czasu trwania, o tyle sądzi on, że dziecko, zanim wkroczy (ok. 7 r. ż.)
275
w stadium operacji konkretnych, ocenia czas trwania jedynie na podstawie wyników czynności, nie zaś na podstawie reakcji na doświadczane zmiany.
Istniałyby zatem dwa kolejne stadia. Od dawna zajmowaliśmy się tym problemem (Fraisse, 1957, s. 234 i 267). Powiedzieliśmy już, że dziecko przed 7 r. ż. może popełnić poważne błędy, gdy posługuje się ocenami typu metrycznego, ponieważ jest niezdolne do połączenia wszystkich elementów sytuacji. Jednakże cytowany powyżej eksperyment Piageta, w którym dziecko porównywało dwie formy aktywności, wskazuje, że przed wejściem w stadium operacji konkretnych jest ono już zdolne posługiwać się — z mniejszym lub większym powodzeniem — dwoma sposobami oceny czasu trwania. Charakter zadania powoduje zresztą te same systematyczne błędy u dziecka i u dorosłego (Axel, 1924), a wpływ ten jest nawet silniejszy u dziecka. To samo można powiedzieć o wpływie motywacji.
Istotna różnica między dzieckiem a dorosłym jest ta, że dziecko dokonuje przede wszystkim ocen pierwotnych na podstawie jednego tylko systemu wskaźników, który zależy od sytuacji. W miarę rozwoju dziecka jego sądy wtórne stają się liczniejsze i kompensują oceny pierwotne. Dziecko uczy się wykorzystywać wiele typów wskazówek, a zwłaszcza je zestawiać, co wymaga na ogół aktywności operacyjnej, jak mniema Piaget.
b) Osoby starsze: „W miarę starzenia się czas wydaje nam się krótszy" (W. James, 1891). To prawo, potwierdzone przez liczne świadectwa, nigdy jednak nie zweryfikowane na płaszczyźnie eksperymentalnej, jest bez wątpienia trafne, ale tylko — jak podkreśla sam autor — w odniesieniu do oceny długich czasów trwania, przekraczających jeden dzień. Trudność weryfikacji polega niewątpliwie na trudności zorganizowania eksperymentów obejmujących dość długie okresy. Tłumaczy ją zresztą dwoista natura sądów, jakie mamy odnośnie do długości trwania. Starzec potrafi oceniać czas trwania, podobnie jak człowiek dorosły, na podstawie osądów wtórnych. Prawo W. Jamesa jest trafne jedynie w odniesieniu do ocen pierwotnych, tzn. tego, co natychmiast jest odczuwane. Jednakże w eksperymencie dotyczącym oceniania czasu trwania ocena pierwotna bywa uzupełniana przez osąd wtórny oparty na wiedzy.
Subiektywne skrócenie czasu trwania jest prawdopodobnie wynikiem oddziaływania wielu przyczyn, wzajemnie zależnych. Jedna z przyczyn jest natury biologicznej. Spowolnienie funkcji życiowych może wytworzyć pewien rozdźwięk między rytmem życia w młodości i w starości. Można się jednak powołać na fakt, że starzec odczuwa mniej zmian, ponieważ żyje spokojniej, a zwłaszcza dlatego, że w toku swej aktywności zauważa mniej zmian niż poprzednio, ponieważ stają się one zbyt nawykowe. Mamy tu do czynienia jedynie z odmianą bardziej ogólnego prawa: jeśli wielokrotnie powtarzamy zadanie, to czas wydaje się nam coraz krótszy.
Wreszcie, należy wziąć pod uwagę, że lata przeżywane są oceniane w ich relacji do lat minionych. Z tego zaś punktu widzenia sześćdziesiąty rok życia wydaje się krótszy od dwudziestego.
a) Rola temperatury. Francois (1927) pierwszy wykazał, że istnieje wpływ metabolizmu biologicznego na ocenę czasu trwania. Stwierdził
276
on, że podwyższeniu ciepłoty ciała towarzyszy zwiększona częstotliwość stukania u osób badanych, które proszono, by wykonywały jedno uderzenie na sekundę. Badano zmiany dobowych fluktuacji ciepłoty ciała ludzkiego. Hoagland (1933) zauważył to samo zjawisko, gdy ciepłota ciała zwiększała się wskutek choroby lub w wyniku naświetlania. Odwrotnie, osoby badane zanurzone w bardzo zimnej wodzie (4stopnie) zwalniały swoje tempo mówienia, gdy polecano im liczyć do sześćdziesięciu (Baddeley, 1966).
Fakt ten wydaje się wystarczająco potwierdzony, jeśli chodzi o stukanie lub liczenie, tzn. o rytmiczność cechującą się określoną częstotliwością. Szukano też jego potwierdzenia w badaniach na produkowanie lub szacowanie przedziałów czasu od 10 do 30 s w różnych porach dnia. Samoistny wzrost temperatury powodował przecenienie przerw — rzędu 20% — w porównaniu z ocenami przy najniższych temperaturach. Korelacja między temperaturą ciała a ocenami badanymi metodą wytwarzania wynosiła —0,44, natomiast +0,30 w przypadku ocen wyrażanych w jednostkach czasu (Pfaff, 1968).
Wszyscy cytowani autorzy szukają w tych faktach argumentu na rzecz istnienia zegara biologicznego, przyspieszanego przez temperaturę. Być może tak jest, ale nie należy zakładać tu jakiegoś mechanicznego wpływu tej zmiennej. Korelacje wykryte przez Pfaffa nakazują ostrożność. Znaczne są różnice indywidualne. Eksperyment Lockharta (1967) wyznacza oczywiste granice tego wpływu. Posługując się metodami produkcji i oceniania czasów trwania wynoszących od 8 do 44 s w trzech różnych typach warunków temperatury pomieszczenia: 4stopnie, 27stopni i 43stopnieC, tzn. w pomieszczeniu zimnym, umiarkowanym i bardzo gorącym, zaobserwował on, że przy temperaturach skrajnych czasy trwania były bardziej przeceniane niż w przypadku temperatury średniej. W ten sposób wydaje się obalone poprzednie prawo. Jednakże sam autor zauważa, że osoby badane w temperaturach skrajnych reagowały przede wszystkim na niewygodę spowodowaną przez sytuację. Czynnik temperatury przestawał tu być najbardziej istotny, co wcale zresztą nie dziwi. Przy 27stopniach temperatura ciała osób badanych (mierzona w odbytnicy) pozostała w korelacji z ich ocenami, podobnie jak w badaniach Pfaffa.
b) Wpływy farmakodynamiczne. Od dawna już ludzie spostrzegli, że pod wpływem pewnych „środków odurzających" czas zdawał się biec szybciej lub wolniej. Udało się sprecyzować eksperymentalnie pewną liczbę twierdzeń, chociaż nasza wiedza w tej dziedzinie jest bardzo niedokładna. Znamy przyczyny tej względnej ignoracji. Te same środki nie mają jednakowego wpływu na różne temperamenty, a ich skutki są u każdego zależne od zastosowanej dawki. Z drugiej strony, względy etyczne i konieczność pozyskania współpracy badanych zmuszają do stosowania słabych dawek. Tymczasem eksperymenty, jeśli mają uzyskać moc dowodową, powinny być przeprowadzane z udziałem wielu osób badanych. Trzeba także raz jeszcze podkreślić, że pod wpływem środków farmakologicznych badani mają często podwójną ocenę: tę, jaką im sugeruje bezpośrednie doświadczenie, i ocenę bardziej realistyczną, odpowiadającą osądowi wtórnemu, ponieważ są oni na ogół uprzedzani, że ich oceny czasu podlegają zakłóceniom. Poprawki następują spontanicznie.
Wyniki, jakimi dysponujemy, mają więc jedynie charakter sygnalizacyjny.
1. Wpływ haszyszu, meskaliny i marihuany. Moreau de Tours sygnalizował w 1845 r.,
277
a w ślad za nim wielu innych autorów, że w stanach upojenia wywołanych tymi środkami czas wydaje się trwać dłużej. Tymczasem Favilli (1937) wykazał, że to wrażenie nie przeszkadzało osobom badanym oceniać dość precyzyjnie czas trwania, a nawet go nie doceniać. Potwierdza to nasze rozważania z poprzedniego podrozdziału. Marihuana, uważana również za środek pobudzający, powoduje tego samego rzędu przecenianie czasu (Weil, Zinberg, Nelsen, 1968).
2. Wpływ chininy, tyroksyny i kofeiny. Sterzinger (1935, 1938) stwierdził, że badani proszeni o ocenianie czasu pewnej czynności (15 minut, metodą produkcji) na ogół oceniali go jako dłuższy pod wpływem chininy (niedocenianie) i trochę krótszy — pod wpływem tyroksyny (przecenianie). Zjawisko to przebiegało jednak odwrotnie w przypadku oceniania krótszych czasów trwania przy zastosowaniu chininy. Te rezultaty, uzyskane w badaniach prowadzonych z udziałem niewielu osób badanych i w warunkach nie znormalizowanych, można uznać jedynie za coś w rodzaju sygnału.
Frankenhaeuser (1959), posługując się metodą oceny czasów trwania od 12 do 53 s, nie stwierdził wpływu chininy, zaobserwował natomiast oceny nieco dłuższe pod wpływem kofeiny.
Wpływ pentobarbitalu i metamfetaminy. Frankenhaeuser zauważył, że czasy trwania od 12 do 53 s były systematycznie oceniane jako krótsze pod wpływem pentobarbitalu aniżeli pod wpływem metamfetaminy. W przypadku zastosowania metody produkcji czas równy 10 s zdawał się trwać 9,4 s pod wpływem pentobar bitalu, a 7,8 s pod wpływem metamfetaminy. Te rezultaty są zgodne: czas wydaje się krótszy pod wpływem pentobarbitalu niż pod wpływem metamfetaminy.
Wpływ podtlenku azotu (N2O). Steinberg (1955) zaobserwował, że pod wpływem podtlenku azotu (30% w mieszaninie z tlenem) badani doznawali bardzo różnych subiektywnych wrażeń: wydawało się im, że czas biegnie szybciej lub przeciwnie — wolniej. Jednakże liczenie do 30 z szybkością jeden na sekundę nie zmieniało się przy tych doznaniach. Ten rezultat wcale nie zadziwia. Liczenie lub stukanie w tempie jeden na sekundę odpowiada pewnemu automatyzmowi, a jego regulacja różni się od regulacji oceny czasu trwania. Taki sam wynik uzyskał Frankenhaeuser (1959), wykazując ponadto, że oceny czasu trwania pod wpływem podtlenku azotu są znacząco krótsze0. Żadna z 12 badanych przez niego osób nie stwierdziła, że czas biegnie wolniej, pod wpływem podtlenku azotu; narzekały one natomiast na „utratę poczucia czasu".
e) Wpływ LSD 25. Benda i Orsini (1959) stwierdzili, że produkowanie czasu trwania równego 10 s było przeceniane o 15% pod wpływem LSD 25 (dawka l gamma na l kg). Jednakże rezultaty różnych badań nie są zbieżne. Najczęściej badani mówili, że stracili poczucie czasu, i stosowali własne ramy odniesienia (patrz Doob, 1971).
278
Reasumując, można powiedzieć, że meskalina, tyroksyna, kofeina, amfetamina powodują przecenianie czasu, natomiast środki uspokajające, uśmierzające, chinina i podtlenek azotu oddziałują w kierunku odwrotnym. Nie oznacza, to jednak, że podobnym skutkom odpowiadają identyczne mechanizmy. Jedne środki oddziałują być może bezpośrednio na procesy biologiczne, inne natomiast — jak się wydaje—w sposób pośredni, angażując wytwory wyobraźni i powodując tym samym pewną ilość subiektywnie większych zmian, stanowiących podstawę systematycznych błędów oceny. Być może, LSD 25 ma specjalne działanie, a zjawiska przeceniania rozciągają się też na inne rodzaje percepcji.
Różne sposoby oceny czasu. — Wpływy farmakodynamiczne pozostają po części w związku ze zjawiskami oceny czasu trwania w warunkowaniu opóźnionym. Nasze oceny opierają się niewątpliwie na mechanizmach biologicznych, których jeszcze nie znamy, ale które są chyba wspólne zwierzęciu i człowiekowi. Odgrywają one, być może, pewną rolę w uczeniu się oceny czasu trwania przez małe dziecko lub w procesach integracji czasowej wszystkich danych doświadczenia, jakie uprzednio rozpatrywaliśmy (patrz s. 267). Ponadto jednak w ocenach tych wchodzą w grę również procesy ewaluacji właściwe człowiekowi, które można sprowadzić do trzech:
Właściwy pomiar czasu przez odczytanie pozycji wskazówki na danej skali.
Quasi-pomiar za pośrednictwem globalnej ilości zachodzących zmian (przebyte kilometry, stosy wyprodukowanych rzeczy itd.). Ten quasi-pomiar odznacza się taką samą niedokładnością jak ocena ilości i podlega tym samym błędom, np. u małych dzieci. Oba sposoby oceny nie wymagają wcale przeżywania lub spowodowania stwierdzanych zmian, a jedynie osiągnięcia rozwoju umysłowego odpowiadającego piagetowskiemu stadium operacji konkretnych.
Globalna ocena ilości doświadczonych zmian, w której ważną rolę odgrywa wielkość zakresu przechowania w pamięci. Pojęcie to dostarcza sposobu wyjaśniania wspólnego dla przeceniania i niedoceniania wynikłych z różnych źródeł: w zależności od wpływu natury zadania, od motywacji, środków farmakologicznych, wieku. Owa globalna ocena typu pierwotnego zostaje porównana z osądami wtórnymi zależnymi od naszych minionych doświadczeń i od przyjętych norm. Właśnie w odniesieniu do tych ostatnich rozwijają się sądy na temat krótkości lub długości czasu, zabarwione reakcjami afektywnymi.
W całkowicie nieznanej przyszłości, w której wszelkie zmiany byłyby niemożliwe do przewidzenia, zarówno zwierzę, jak i człowiek podlegaliby jedynie prądowi, który by ich niósł jak rzekę od źródeł do morza. W rzeczywistości jednak, jeśli nawet wiele zmian jest nieprzewidzianych, powstają one zawsze na tle okresowych zmian w Kosmosie, związanych z odpowiednimi pozycjami gwiazd: rytm dobowy związany z obrotami Ziemi dookoła własnej osi, miesiące, lata. Owe okresowe zmiany, ów odwieczny powrót do tej samej kolei rzeczy, pozwalają usytuować dany moment
279
w stosunku do takiego czy innego momentu tych okresowości. Pozwalają one również na wprowadzenie kwantyfikacji czasu za pomocą liczby okresów (np. lat) lub ich podziałów.
Aby przedstawić problem orientacji w czasie, musimy odwołać się bezpośrednio do najbardziej zwyczajnych doświadczeń ludzkich, ale także do doświadczeń o charakterze wybitnie intelektualnym.
Psychologia orientacji w czasie powinna ten problem podjąć od podstaw i wykazać najpierw, że okresowe zmiany kosmiczne powodują również w organiz mach zmiany periodyczne, a zatem w procesie orientowania się w czasie każda istota dysponuje dwoma systemami wskazówek: zewnętrznym i wewnętrznym.
Jeśli co 30 minut pokazujemy psu proszek mięsny, to po wielu powtórzeniach pies zaczyna wydzielać ślinę, zanim podamy mu pożywienie. Jeżeli co 5 minut drażnimy łapę psa prądem, to po 40 powtórzeniach odruch obronny wystąpi tylko na minutę poprzedzającą drażnienie (patrz s. 249).
Te uwarunkowania na czas wytwarzają się tym lepiej, im powtarzanie jest regularniejsze, tzn. jeśli następuje w tych samych odstępach czasu. Bodźcom tym odpowiada ustalenie się cyklu periodycznych zmian w organizmie, który zdaniem Pawłowa charakteryzuje się wystąpieniem fazy hamowania między bodźcami, właściwym zaś bodźcem jest pobudzenie wewnętrzne ujawniające się pod koniec okresu.
Zasługą Pawłowa i jego szkoły jest zwrócenie uwagi na warunkowanie na pobudzenia okresowe w ściśle określonych sytuacjach, natomiast psychologia zwierząt i człowieka już pod koniec XIX w. wykryła analogiczne zjawiska dotyczące niezliczonych gatunków i bardzo różnorodnych sytuacji. Znamy liczne przypadki przystosowania do zjawisk periodycznych. Convoluta, małe płaskie robaki, tworzące duże ciemnozielone plamy na mokrym piasku plaż w czasie odpływu, wciskają się w głąb piasku, gdy tylko zaczyna się przypływ. Te reakcje, zsynchronizowane z rytmem pływów, występują jeszcze w ciągu kilku dni po umieszczeniu robaków w akwarium. Wykazano, że reakcje te są nabyte, ponieważ nie wytwarzają się one u zwierząt hodowanych w akwarium (patrz Fraisse, 1957, s. 20).
Najlepiej jednak znany ze wszystkich tych zjawisk jest rytm okołodobowy. Następstwu dni i nocy odpowiadają u różnych gatunków różnorodne formy zachowań, jak się zdaje — pochodzenia endogennego, regulowane jednak przez periodyczność bodźców zewnętrznych, nazywanych synchronizatorami (niem. Zeitgeber). Na przykład samica świetlika zapalająca swą latarenkę nocą, aby przywołać samce, i gasząca ją z nastaniem dnia, kontynuuje swe świecenie wyłącznie w nocy w ciągu czterech lub pięciu dni, jeśli zostanie umieszczona w nieprzerwanej ciemności.
280
Stałość rytmu — jak to nazwał H. Pieron (1910) — wydaje się zatem związana z doświadczeniem i stanowi przystosowanie poprzez antycypację zmian.
Takie przystosowanie jest możliwe tylko pod warunkiem, że fazom aktywności zewnętrznej odpowiadają fazy ewolucji wewnętrznej, determinujące w określonym momencie odpowiednie zachowanie.
Na przykład, jeżeli pszczoły znajdują pożywienie przez kilka dni z rzędu w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, to w następne dni pojawią się tam o tej samej porze, mimo że pokarm zostanie zabrany (Beling, 1929). Renner (1955) wykazał, że orientacja pszczoły ma charakter wewnętrzny, bo gdy nauczono ją szukać pożywienia o określonej stałej godzinie i następnie przetransportowano samolotem z Paryża do Nowego Jorku, to w Nowym Jorku reagowała ona o godzinie „paryskiej", nie biorąc pod uwagę przesunięcia czasu. Zjawiska te są obecnie badane pod nazwą rytmu okołodobowego (franc. rythmes circadiens — od łac. circa diem); nazwą zresztą uzasadnioną, ponieważ wykazują one swoistą periodyczność, dokładnie wynoszącą nie 24 godz., lecz ok. 24 ±3 godziny.
U człowieka również obserwujemy zjawiska przystosowania do okresowości. Marquis (1941) zwrócił uwagę na ich występowanie u noworodka. Trzy grupy dzieci umieszczono zaraz po urodzeniu w łóżeczkach umożliwiających rejestrację ilościową ich aktywności. Dzieci z pierwszej grupy karmiono za każdym razem, gdy się tego domagały krzykiem, i odbywało się to przeciętnie co 3 godz. 20 min. Dzieci z drugiej grupy karmiono co 3 godz., a z ostatniej grupy — co 4 godz. Również dwie ostatnie grupy przystosowały się stopniowo do periodyczności posiłków, tzn. ich aktywność, minimalna między posiłkami, zaczynała wzrastać w momencie poprzedzającym karmienie. Dziewiątego dnia noworodki przystosowane do rytmu 3-godzinnego przestawiono na rytm 4-godzinny. Wykazywały one wówczas wzmożoną aktywność między trzecią i czwartą godziną każdego cyklu, a ta aktywność była znacznie większa niż u dzieci karmionych od początku co 4 godziny. Rytm okołodobowy, determinujący okresy aktywności i cykle zaspokajania najbardziej podstawowych potrzeb (głód, pragnienie, sen), wyciska głębokie piętno na wszystkich czynnościach fizjologicznych organizmu. Jedne rytmy okołodobowe występują od urodzenia, inne utrwalają się stopniowo w warunkach, w których znaczną rolę odgrywa dojrzewanie i doświadczenie. Wszyscy wiedzą, że występują zmiany temperatury ciała w ciągu dnia, ale udowodniono również okresowość wielu funkcji fizjologicznych: wytwarzania cukru i wapnia, funkcjonowania dróg żółciowych, poziomu limfocytów itd. (Reinberg, Ghata, 1964). Rytmy te utrzymują się przez pewien czas, nawet jeśli zmienia się rytm aktywności. Na przykład, jeśli pielęgniarki przechodzą ze zmiany dziennej na nocną, następuje stopniowe odwrócenie krzywych temperatury, ale jest ono całkowite dopiero po 30-40 dniach (Toulouse, Pieron, 1907). Jeżeli przekraczamy szybko wiele sfer godzinowych podróżując samolotem, zachowujemy się po trosze jak pszczoły Rennera i trzeba nam przynajmniej trzech dni, aby nasz rytm biologiczny zsynchronizował się z rytmem okołodobowym i społecznym.
281
Zmiany związane bardziej bezpośrednio z rytmem posiłków również mają swoistą trwałość. Na przykład liczba leukocytów wzrasta w porze posiłków i zjawisko to utrzymuje się przez kilka dni po zmianie godzin posiłków (Vrin, Zenkevich, 1952, w: Dmitriew i Kochigina, 1959).
Tych kilka faktów wybranych spośród wielu innych wskazuje, że nasz organizm przejawia regularność zegara. Zmiany w organizmie są względnie zsynchronizowane ze zmianami w środowisku zewnętrznym. Jeśli powstaje rozziew między tymi dwoma systemami, organizm stopniowo przystosowuje się do nowej okresowości zewnętrznej, pod warunkiem, że będzie ona trwała ok. 24 godz. (od 21 do 28 godz.). Jeżeli w eksperymentach w głębokich jaskiniach lub w specjalnych pomieszczeniach wyeliminujemy wszelkie wskazówki okresowości zewnętrznej i zostawimy człowiekowi swobodę działania według własnego upodobania, stwierdzimy, że rytmy okołodobowe, podobnie jak rytm temperatury, zachowają stałą okresowość (Colin i in., 1968). Chociaż cykle aktywności i snu nie są zsynchronizowane z rytmem okołodobowym, to jednak stwierdza się, że rytm aktywności wynosi nadal ok. 24 godz. — z dość znaczną zmiennością — mimo że człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy (Biological rhythms, 1970). Ten zegar biologiczny, którego rola przy ocenianiu czasu wydaje się wtórna, ma wielkie znaczenie w orientacji w czasie.
Polega ona na usytuowaniu określonego stadium zmiany w stosunku do cyklu owych zmian. Wszystkie opisane przez nas fakty wskazują, że człowiek dysponuje podwójnym systemem wskazówek pozwalających mu na usytuowanie się w stosunku do cyklu dobowego.
Pierwszym i najważniejszym jest niewątpliwie system wskazówek dostarczanych przez bieg dnia i nocy, a zwłaszcza przez pozycję słońca i cieni (zegar słoneczny). Aby lepiej sprecyzować te wskazówki, człowiek wynalazł zegary, które rozkładają dobę 24-godzinną na periodyczne mikroruchy, pozwalające odczytać ze znaczną dokładnością godzinę na tarczy.
Drugi system odpowiada wskazówkom dostarczanym przez rytmy organizmu zależne od rytmów aktywności, potrzeb i ich zaspokajania, które z kolei zależą w codziennym życiu od rytmu dni i nocy. Codzienne doświadczenie ujawnia nam rolę tych wskazówek. Wiemy, że zbliża się godzina posiłku, ponieważ odczuwamy głód, a porę snu obwieszcza nam uczucie zmęczenia. Już W. James (1891) opowiadał historię oligofreniczki niezdolnej nauczyć się odczytywania godziny, ale domagającej się codziennie posiłku o tej samej stałej godzinie. Eksperyment McLeoda i Roffa (1935) wykazał, że osoba badana, całkowicie odizolowana od środowiska fizycznego i społecznego, mogła po 4 dniach oceniać godzinę z pewnym błędem, który jednak nie przekraczał 40 minut. Dziennik eksperymentu wskazywał, że orientowała się ona według rytmu swych podstawowych potrzeb (głód i sen)0. Boring i Boring (1917)
282
systematycznie budzili osoby badane pomiędzy północą a godz. 5 rano; przeciętny błąd tych osób w ocenie czasu wynosił tylko 50 minut, co świadczy o ich możliwości orientowania się w czasie bez odwoływania się do jakichkolwiek wskazówek zewnętrznych.
Korzystanie z tych wskazówek wewnętrznych odgrywa coraz mniejszą rolę w miarę rozwoju społeczeństw, w rzeczywistości bowiem odpowiada ono sposobowi życia bardziej pierwotnemu, w którym wskazówki są bezpośrednio związane z powszechnymi formami aktywności. Orientowanie się według zewnętrznych systemów periodycznych, naturalnych lub sztucznie wytworzonych, jest bardziej skomplikowane i wymaga umieszczenia danej wskazówki w jakimś następstwie okresowych zmian.
Trudności tej orientacji ujawniają się w powolnym rozwoju prawidłowego wykorzystania nazw oznaczających różne momenty cyklu czasowego. Dopiero w wieku 5 lat dziecko określa bez pomyłki rano i popołudnie, a w wieku 7-8 lat potrafi dobrze nazwać pory i kolejne dni roku.
Systemy wskazówek wewnętrznych i zewnętrznych pozwalają na orientację w czasie teraźniejszym. Zwierzę jest zdolne tylko do takiej orientacji. Człowiek może ponadto umieszczać ten moment w stosunku do zmian przeszłych i przyszłych. Innymi słowy, potrafi on uobecniać przeszłość i przyszłość (patrz Fraisse, 1967). Ta zdolność podlega rozwojowi. Jej początki sięgają pierwszych lat życia, przy czym w pierwszym stadium rozwija się możliwość reprezentacji zmian, a w drugim — organizowania ich w taki sposób, aby można było jak najwierniej odtworzyć przeżyte lub wyobrażone sekwencje; wreszcie w stadium trzecim rozwija się zdolność ustalania relacji między tymi sekwencjami, tzn. zdolność sytuowania łańcuchów zmian w stosunku wzajemnym, co pozwala przede wszystkim na datowanie wydarzeń. Tymczasem, jak wykazał Piaget (1946), dziecko osiąga to stadium dopiero wtedy, kiedy staje się zdolne do operacji umysłowych — ok. 7 r. ż.
Począwszy od tego momentu dziecko i człowiek dorosły stają się zdolni do orientowania się w najbardziej złożonych zmianach. Społeczeństwo dzięki swej pamięci zbiorowej przedłuża stopniowo doświadczenie indywidualne, tak że człowiek może się sytuować w stosunku do całej przeszłości świata, a jego zdolność do wyobrażania, planowania, a także w pewnym sensie tworzenia przyszłości otwiera przed nim nowe horyzonty.
2. EWOLUCJA GENETYCZNA PERCEPCJI PRZESTRZENI WEDŁUG PIAGETA
II. WŁAŚCIWOŚCI WIDZENIA DWUOCZNEGO
1. UJEDNOLICANIE DWÓCH OBRAZÓW SIATKÓWKOWYCH
2. WYZNACZANIE HOROPTERU EMPIRYCZNEGO (RZECZYWISTEGO, PRAWDZIWEGO)
3. NIEZGODNOŚĆ OBRAZÓW SIATKÓWKOWYCH I OSTROŚĆ WIDZENIA STEREOSKOPOWEGO
4. MANIPULACJA EKSPERYMENTALNA NIEZGODNOŚCIĄ SIATKÓWKOWĄ STEREOSKOPY I PSEUDOSKOPY
5. ZŁUDZENIE DYNAMICZNEJ WYPUKŁOŚCI: ZJAWISKO PULFRICHA
6. ANISEIKONIA, CZYLI NIERÓWNOŚĆ OBRAZÓW SIATKÓWKOWYCH
III. ORGANIZACJA WZROKOWEJ PRZESTRZENI PŁASZCZYZNY
3. CZY PRZESTRZEŃ PŁASZCZYZNY JEST JEDNORODNA?
IV. PERCEPCJA ODLEGŁOŚCI W WIDZENIU GŁĘBI
1. PŁASZCZYZNA PRZEDNIA POZORNA
2. BEZWZGLĘDNE OCENY ODLEGŁOŚCI
3. EKSPERYMENTY Z UŻYCIEM METODY DZIELENIA
4. PORÓWNANIA NIE GRANICZĄCYCH ZE SOBĄ ROZPIĘTOŚCI
5. ROLA NABYTYCH RAM ODNIESIEŃ
6. PRZYSWAJANIE SUBIEKTYWNEJ SKALI W WYNIKU ĆWICZENIA
7. INFORMACJE PROPRIOCEPTYWNE POCHODZĄCE OD OCZU
9. NIEZMIENNIK „WIELKOŚĆ -ODLEGŁOŚĆ"
10. WIELKOŚCI POZORNE, OBIEKTYWNE I PROJEKCYJNE
11 ZALEŻNOŚCI MIĘDZY SPOSTRZEGANĄ WIELKOŚCIĄ I ODLEGŁOŚCIĄ
V. CZY PRZESTRZEŃ WZROKOWA JEST PRZESTRZENIĄ EUKLIDESOWĄ?
1. TEORIA LUNEBURGA: GŁÓWNE ZAŁOŻENIA
2. WARUNKI EKSPERYMENTOWANIA I OGRANICZENIA TEORII
1. LOKALIZACJA DŹWIĘKU W OTWARTYM TERENIE
2. WZGLĘDNA WAGA DWUUSZNYCH PUNKTÓW ODNIESIENIA
3. ORIENTACJA NIEWIDOMYCH W PRZESTRZENI
VII. PRZESTRZEŃ DOTYKOWO-KINESTETYCZNA, CZYLI PROPRIOCEPTYWNA
1. WSKAŹNIKI DOTYKOWO-KINESTETYCZNE A SIŁA CIĘŻKOŚCI
3. ROLA BŁĘDNIKA: PERCEPCJA PRZEMIESZCZEŃ WŁASNEGO CIAŁA
VIII. KOORDYNACJA DANYCH POLISENSORYCZNYCH
2. INTERPRETACJA ZMIAN SPOSTRZEGANEGO PIONU: TEORIA POLA SENSORYCZNO-TONICZNEGO
3. ROZBIEŻNOŚĆ MIĘDZY WSKAŹNIKAMI WZROKOWYMI I SŁUCHOWYMI
4. LOKALIZACJA CZĘŚCI CIAŁA PRZY ODWRÓCONYCH WSKAŹNIKACH WZROKOWYCH
5. SZTUCZNE ZNIEKSZTAŁCENIA BODŹCÓW SŁUCHOWYCH
6. ADAPTACJA DO PRZEDŁUŻONEGO ZNIEKSZTAŁCENIA BODŹCÓW WZROKOWYCH
8. BADANIA PORÓWNAWCZE NAD ADAPTACJĄ
9. DEPRYWACJA SENSORYCZNA A PERCEPCJA PRZESTRZENI
Spostrzegamy przedmioty jako usytuowane jedne w stosunku do drugich i pozostające między sobą w relacjach odległości. Badanie percepcji tych zależności topologicznych i metrycznych, dotyczących lokalizacji i odległości, jest przedmiotem niniejszego rozdziału.
Nasuwa się tu kilka uwag wstępnych.
1. Termin „obiekt" jest używany w sensie bardzo ogólnym i obejmuje zarówno spostrzegającą jednostkę, jak i każdy dający się wydzielić percepcyjnie element.
2. Nie istnieje „jedna" przestrzeń, lecz „wiele" przestrzeni i konieczne jest odróżnienie wielorakich przestrzeni, rozpatrywanych w matematyce, od przestrzeni fizycznej i od przestrzeni percepcyjnych. Przestrzeń matematyczna jest zbudowana na podstawie niewielkiej liczby aksjomatów i opisana przez określoną geometrię. Niektóre z tych geometrii mogą być zastosowane, z mniejszym lub większym powodzeniem, do przestrzeni fizycznej lub do którejś z przestrzeni percepcyjnych.
3. Każda istota żyjąca posiada narządy zmysłów, za pośrednictwem których wchodzi w kontakt ze światem fizycznym. Przestrzeń percepcyjna tej istoty będzie więc zależeć z jednej strony — od układów sensorycznych, w które została wyposa żona, a z drugiej — od właściwości świata fizycznego, w którym żyje; np. nasz świat jest oświetlany bądź przez Słońce, bądź za pomocą elektryczności i podlega przyciąganiu ziemskiemu.
System relacji przestrzennych wytworzony przez człowieka niewidomego od urodzenia nie może być taki sam jak u człowieka widzącego, ponieważ tylko wzrok pozwala równocześnie spostrzegać oddalone od siebie obiekty. Nasza wrażliwość proprioceptywna dostarcza nam informacji, które zależą od przyciągania ziemskiego. Jeśli to ostatnie zostanie zmodyfikowane lub wyeliminowane, np. w wirówce lub w kabinie rakiety kosmicznej, to dane zmysłowe ulegają przekształceniu. Nietoperz orientuje się w przestrzeni dzięki ultradźwiękom, których nie odbierają ludzie. Można tu mnożyć przykłady0.
4. Posiadanie spójnego systemu relacji przestrzennych implikuje ustalenie stosunków odpowiedniości:
a) między wzajemnymi relacjami fizycznymi różnych punktów przestrzeni fizycznej a dostarczanymi przez nie pobudzeniami sensorycznymi;
285
b) między różnymi danymi sensorycznymi uzyskanymi od tego samego zbioru obiektów.
Ta koordynacja nie następuje natychmiast; stanowi ona owoc uczenia się. Niewidomy od urodzenia, jeśli został poddany odpowiedniej operacji, dysponuje tymi samymi informacjami wzrokowymi co normalnie rozwijająca się jednostka, ale nie spostrzega on tych samych co ona relacji między różnymi punktami pola widzenia (von Senden, 1932; Pokrowskij, 1953). Nie rozpoznaje on również wzrokowo przedmiotu, który doskonale identyfikuje za pomocą dotyku. Rolę pierwszoplanową w integracji różnych danych odgrywa tu motoryka. Gdy taka integracja jest pełna, jednostka dysponuje stałym układem odniesień — reprezentacją przestrzeni — z którym konfrontowana jest każda nowa percepcja.
Każdy typ wrażliwości daje nam pewną ilość informacji na temat stosunków przestrzennych, jakie istnieją między przedmiotami. W zależności od rozpatrywane go narządu zmysłów te informacje są mniej lub bardziej ograniczone. W codziennych jednak warunkach życia normalna jednostka dysponuje różnorakimi danymi zmysłowymi, wzajemnie zgodnymi, i trudno jest wydzielić względne znaczenie jednych bądź drugich. Będziemy oddzielnie rozpatrywać wkład każdego typu wrażliwości zmysłowej i omawiać przestrzeń wzrokową, słuchową, proprioceptywną; jednakże to praktyczne dla nas rozróżnienie pozostaje w rzeczywistości raczej sztuczne.
Mimo że truizmem jest powiedzenie, iż żyjemy w przestrzeni trójwymiarowej, to przecież istnieją przestrzenie jedno-, dwu-, n-wymiarowe. Czasoprzestrzeń w teorii względności jest tylko przykładem przestrzeni wielowymiarowej. Eksperymentalnie badano jedynie przestrzenie dwu- i trójwymiarowe.
Przestrzeń matematyczna jest określona przez daną geometrię, tzn. przez „zbiór wszystkich pojęć i wszystkich własności, które zostają zachowane, gdy daną figurę poddaje się wszelkim przekształceniom przynależnym do danej grupy" (Klein, 1872, cyt. za: Verriest, 1956, s. 169). Taka geometria odpowiada każdej grupie przekształceń.
A) Przestrzeń i geometria euklidesowe. — Przestrzeń euklidesową określa się w stosunku do trzech osi współrzędnych, odpowiadających trzem wymiarom. Dwie pierwsze, usytuowane na tej samej płaszczyźnie, tworzą między sobą kąt 90stopni, dając linię pionową i poziomą. Trzecia oś jest prostopadła do płaszczyzny dwóch pierwszych i przechodzi przez ich początek.
W przestrzeni euklidesowej położenie danego punktu wyznaczają trzy współrzędne prostokątne względem osi odniesienia. Linie proste, kąty, linie równoległe i odległości nie ulegają zmianie przy przemieszczeniach w przestrzeni euklidesowej. Z drugiej strony, istnienie osi odniesienia umożliwia mierzenie przestrzeni. Na przykład na płaszczyźnie odległość między dwoma punktami równa się pierwiastkowi kwadratowemu z sumy kwadratów różnic ich współrzędnych prostokątnych.
286
B) Przestrzenie i geometrie topologiczne, rzutowe, afiniczne itd. — Geometria topologiczna określa całokształt własności danej figury, które nie ulegają zmianie przy przekształceniach ciągłych. Przekształcenie ciągłe to np. takie, jakiemu podlega figura narysowana na płytce plastykowej, niekoniecznie płaskiej, którą można nierównomiernie rozciągać w różnych kierunkach. W przestrzeni topologicznej relacje między punktami lub przedmiotami są następujące: sąsiedztwa, rozdzielności, porządku, domknięcia i ciągłości. Te relacje znajdują swój odpowiednik w pod stawowych prawach organizacji percepcji przestrzeni: bliskości, podziału, następstwa, wewnętrzności — zewnętrzności. W trakcie przemieszczeń przedmiotu zachowują się jedynie te proste relacje, pozwalając na istnienie homeomorfizmów; nie odnosi się to jednak do odległości między punktami ani też do linii prostych, kątów czy linii równoległych. Nie jest tu możliwy żaden pomiar, nie ma ogólnego układu od niesienia; możliwe jest jedynie usytuowanie danego przedmiotu w stosunku do sąsiedniego.
Wiele geometrii tworzy pewien rodzaj przejścia między topologią a geometrią euklidesową. Geometria rzutowa jest to geometria relacji perspektywicznych w odniesieniu do pewnego punktu widzenia. W czasie przemieszczeń nie ulegają zmianie jedynie linie proste, a także pewne stosunki ilościowe — w przeciwieństwie do linii równoległych, kątów i odległości.
Jeżeli do praw geometrii rzutowej dodać niezmienność linii równoległych, to otrzymamy geometrię afiniczną. Jeśli dodamy jeszcze niezmienność kątów, mamy do czynienia z geometrią podobieństw.
Jak widać, te różne geometrie stanowią ograniczenie geometrii euklidesowej. Wszystkie określane przez nie własności przestrzeni odnajdujemy w geometrii euklidesowej, ale nie odwrotnie.
C) Geometrie nieeuklidesowe. — Jednym z aksjomatów geometrii Euklidesa jest aksjomat prostych równoległych: „Przez dany punkt można przeprowadzić tylko jedną prostą równoległą do danej prostej". Jeśli ten aksjomat zastąpimy innym: „Na płaszczyźnie zawierającej daną linię prostą i dany punkt można poprowadzić przez ten punkt wiele prostych, które nie przecinają danej prostej", to otrzymamy geometrię hiperboliczną, czyli geometrię Łobaczewskiego, której odpowiada przestrzeń o krzywiźnie ze znakiem ujemnym. Jeżeli natomiast zastąpi się ten aksjomat jeszcze innym: „Dwie proste położone na tej samej płaszczyźnie mają zawsze jeden punkt wspólny" — co oznacza, że przez dany punkt nie można poprowadzić żadnej prostej równoległej do danej prostej — otrzymujemy geometrię eliptyczną (Riemanna) której odpowiada przestrzeń o krzywiźnie ze znakiem dodatnim.
Wydaje się, że przestrzeń astronomiczna jest lepiej określona przez geometrię nieeuklidesową aniżeli przez euklidesową. Natomiast przestrzeń fizyczną, w której żyjemy, można rozpatrywać z dostatecznym przybliżeniem, uwzględniając zakres naszej percepcji, jako przestrzeń euklidesową.
W eksperymentach dotyczących percepcji przestrzeni dane zwane obiektywnymi: wymiary bodźca, odległość między obiektami oraz ukierunkowanie są przedstawiane w euklidesowym układzie odniesień.
287
Jeśli jednak przyjmiemy, że przestrzeń fizyczna jest przestrzenią euklidesową, to nie wynika z tego, iż przestrzenie percepcyjne i reprezentacje umysłowe są również takimi przestrzeniami, ani też — jeśli nawet tak jest u dorosłych — że dziecko, przychodząc na świat, posługuje się od razu systemem relacji euklidesowych między obiektami.
Prowadzona dzień po dniu obserwacja własnej trójki dzieci i proste eksperymenty pozwoliły Piagetowi stwierdzić, że spójna przestrzeń sensoryczno-motoryczna najbliższego otoczenia tworzy się w ciągu pierwszych 18 miesięcy życia (Piaget, 1950). Wyróżnia on trzy wielkie etapy tej ewolucji.
Od narodzin do 4 mies. ż. dziecko spostrzega jedynie przestrzenie niejednorodne, cząstkowe, z których najbardziej pierwotna jest przestrzeń oralna (Stern, 1928). Przestrzenie: wzrokowa, dotykowa, słuchowa i związana z położeniem ciała współistnieją, ale każda jest ograniczona do odpowiedniego układu sensorycznego i żadna relacja nie zachodzi między różnymi kategoriami danych sensorycznych. Dźwięk grzechotki nie jest kojarzony z widokiem tej zabawki w ruchu. Nawet w obrębie jednego obszaru sensorycznego dostrzegane relacje są jedynie rzędu topologicznego.
Około 4 mies. ż. pojawia się koordynacja między chwytaniem i widzeniem, a następnie między innymi przestrzeniami sensorycznymi. W tym czasie przedmioty nie mają jeszcze cechy stałości trwania i brak jakiegokolwiek rozróżnienia między zmianą stanu (fizycznego) i zmianą położenia (przestrzennego) (Poincare, 1905). Przedmiot ukryty na oczach dziecka za zasłoną nie jest przez nie szukany, jak gdyby zniknął zupełnie, gdy zszedł z pola widzenia. Butelka ze smoczkiem, którą niemowlę potrafi już trzymać, by z niej pić, nie zostaje rozpoznana ani chwytana, gdy jest podawana odwrotnym końcem, a więc przy zmienionym wyglądzie (Piaget, 1950, s. 112).
Poczynając od 9 mies. ż. dziecko rozpoznaje znany przedmiot pomimo przekształceń, jakim ulega obraz owego przedmiotu na siatkówce, takich jak powiększanie lub zmniejszanie w zależności od oddalenia, zmiany rzutu w wyniku obrotu. Przedmiot schowany pod poduszkę jest poszukiwany — nabrał on cechy trwałości.
Wreszcie w 18 mies. ż. można mówić o istnieniu spójnej przestrzeni, w której przedmioty zachowują trwałość, pozostają między sobą w relacjach przestrzennych i są usytuowane w stosunku do podmiotu.
Rozwój, jaki następuje w ciągu tych 18 miesięcy, jest głównie wynikiem aktywności ruchowej dziecka. To ona pozwoliła mu stopniowo rozciągnąć eksploatowany teren od ust do pola chwytania, a następnie — pola chodzenia. Ona też umożliwiła mu ważne rozróżnienie między zmianą stanu i zmianą położenia. Istotnie, gdy przedmiot zmienia miejsce, dane sensoryczne podlegają takim samym przekształceniom, jak gdyby zmieniał się jego stan fizyczny. Wystarczy jednak odwrotne przemieszczenie się podmiotu w stosunku do przedmiotu,
288
aby mógł on odtworzyć poprzednie dane sensoryczne w przypadku zmiany położenia, natomiast nic takiego nie zachodzi w przypadku zmiany stanu fizycznego.
Wreszcie, aktywne grupy przemieszczenia: oddalać, przybliżać przedmiot, obracać go, odwracać, obrać tę lub inną drogę do tego samego miejsca, stają się stopniowo przedmiotem reprezentacji. Pozwalają one na rozróżnienie między ruchami podmiotu w stosunku do przedmiotu i przedmiotu w stosunku do podmiotu oraz na usytuowanie jednych przedmiotów w stosunku do innych.
W ciągu tych 18 miesięcy ustalone przez dziecko relacje przestrzenne, początkowo wyłącznie topologiczne, stają się stopniowo relacjami rzutowymi i metrycznymi. Odniesienia, najpierw bardzo lokalne (przestrzeń ust), stają się coraz bardziej ogólne; pozostają one jeszcze skoncentrowane na własnym ciele dziecka, a punkty widzenia nie są skoordynowane. Dopiero w ciągu następnych lat tworzy się — dzięki rozwojowi reprezentacji przestrzeni — układ odniesień zewnętrzny wobec podmiotu i przedmiotów. Przebieg tego rozwoju jest podobny do rozwoju przestrzeni sensoryczno-motorycznej: najpierw ograniczona do relacji topologicznych, przestrzeń ta staje się stopniowo rzutowa i metryczna i ostatecznie zostaje ukształtowana ok. 9-10 r. ż. (Piaget, Inhelder, 1948).
Przestrzeń wzrokowa jest najlepiej zbadana eksperymentalnie spośród wszystkich przestrzeni percepcyjnych. O tej przewadze zadecydowało wiele przyczyn, z których wymieńmy: bogactwo i różnorodność dostarczanych informacji, możliwość jednoczesnego ustalania relacji przestrzennych między dużą liczbą elementów, wreszcie fakt, że przestrzeń ta jest jedynym źródłem przekazów sensorycznych na temat dalszej przestrzeni. Inne rodzaje wrażliwości pozwalają objąć jedynie ograniczoną przestrzeń, i to dzięki systemowi relacji ustanawianych krok za krokiem. Nic więc dziwnego, że reprezentacja przestrzeni przez podmiot, i w konsekwencji — jego ramy odniesień, mają przede wszystkim charakter wizualny, i to w każdych okolicznościach. Osoba widząca, której nałoży się przepaskę na oczy, nie znajduje się w takiej samej sytuacji jak osoba niewidoma: pierwsza z nich odniesie informacje słuchowe i proprioceptywne przede wszystkim do wzrokowych ram odniesienia, co uczyni jej sytuację uprzywilejowaną bądź niekorzystną w porównaniu z tą drugą osobą, w zależności od charakteru zadania, jakie mają wykonać.
Ta uprzywilejowana rola percepcji wzrokowej opiera się po części na pewnych właściwościach tego układu sensorycznego, a zwłaszcza na widzeniu dwuocznym. Zanim przejdziemy do omówienia obuoczności, wydaje się nam pożyteczne zdefiniowanie niektórych terminów.
1. Linia bazowa (la ligne de base) — to linia teoretyczna, łącząca środki obydwu źrenic; jej długość określa odległość między źrenicami i wynosi przeciętnie 60 mm.
2. Płaszczyzna czołowa (le plan coronal) — to płaszczyzna prostopadła do osi pionowej ciała, usytuowana w głowie. Płaszczyzna czołowa przechodzi przez linię bazową i odgrywa rolę uprzywilejowaną.
289
3. Płaszczyzna środkowa (le plan median) — to płaszczyzna pionowa symetrii głowy; dzieli ona linię bazową na dwie równe części.
4. Płaszczyzna przednia (le plan frontal) — to płaszczyzna pionowa prostopadła do płaszczyzny środkowej, a zatem równoległa do linii bazowej.
Jednym z podstawowych czynników percepcji wzrokowej jest istnienie dwojga oczu, a więc dwóch obrazów siatkówkowych, nieidentycznych, choć dotyczących tego samego przedmiotu. Tak zwana niezgodność obrazów siatkówkowych (la disparation retinienne) odgrywa ważną rolę we wzrokowej percepcji przestrzeni.
A) Rola punktu fiksacji. — „Punkt chwilowej fiksacji — to miejsce odniesienia dla całego pola widzenia" (Osgood, 1953, s. 250). W wyniku automatycznej regulacji wzrokowo-ruchowej konwergencja obu gałek ocznych i akomodacja soczewki pociągają za sobą wytworzenie się na dwóch plamkach żółtych obrazu obszaru objętego fiksacją. Ta regulacja jest możliwa począwszy od pierwszego miesiąca życia, ale do ukończenia 9 miesięcy nie jest całkowicie ukształtowana (Preyer, 1882, cyt. za: Piaget, 1950).
B) Rywalizacja dwuoczna. — Gdy obrazy wytworzone na obydwu siatkówkach nazbyt się od siebie różnią, np. wtedy, gdy jednemu oku prezentuje się linie pionowe, drugiemu zaś — linie poziome, możliwe są różne ewentualności. Albo jeden z obrazów zostaje całkowicie pominięty, a tylko drugi jest odbierany; w tym przypadku może wystąpić naprzemienność: raz ignorowany jest obraz z oka lewego, raz z prawego. Albo też obydwa obrazy współistnieją, sprawiając jednak wrażenie, jak gdyby jeden był przesunięty w głąb wobec drugiego. Albo wreszcie pewne części jednego z obrazów łączą się z częściami obrazu drugiego. W każdym razie percepcja jest wtedy mało stała i niedokładna.
C) Punkty korespondujące oraz horopter teoretyczny. — Poza sytuacjami laboratoryjnymi tylko wyjątkowo możemy widzieć podwójne przedmioty, jakkolwiek otrzymujemy dwa różne obrazy na obydwu siatkówkach. Doskonałość ujednolicania tych obrazów stanowi problem, którego następujące rozwiązanie zaproponował Huygens trzysta lat temu: „Natura zadbała w sposób całkiem szczególny, aby naszych dwoje oczu nie ukazywało podwójnego przedmiotu. Sprawiła więc, że każdy punkt w głębi oka ma odpowiadający sobie punkt w głębi drugiego oka, tak że gdy jeden punkt przedmiotu jest zarysowany na jednym z tych odpowiadających sobie punktów, wówczas ukazuje się on pojedynczo, taki, jaki jest faktycznie" (Huygens, 1704, cyt. za: Le Grand, 1956, s. 208). Mueller (1826) nadał nazwę punktów korespondujących tym punktom obu siatkówek, w których jednoczesne pobudzenie wywołuje percepcję jednego bodźca. W przypadku, gdy dwa obrazy nie powstają w korespondujących punktach siatkówek, mamy do czynienia z diplopią (czyli widzeniem podwójnym). Zjawisko to łatwo można zaobserwować,
290
gdy utkwimy wzrok w ołówku trzymanym w wyciągniętej ręce i następnie umieścimy palec drugiej ręki między oczami i ołówkiem: palec ten jest widziany jako podwojony (diplopia skrzyżowana); jeśli natomiast wpatrujemy się w palec, wówczas ołówek jest widziany podwójnie (diplopia homonimiczna). W życiu codziennym widzenie podwójne jest nadzwyczaj rzadkie, zwłaszcza w odniesieniu do znanych przedmiotów.
„Dla danej pozycji oczu horopterem nazywamy położenie punktów (przedmiotów), których obrazy powstają w korespondujących punktach siatkówek" (Le Grand, 1956, s. 215). Horopter jest to powierzchnia obejmująca punkt fiksacji i wszystkie punkty przestrzeni, których obraz powstaje w punktach korespondujących. Horopter teoretyczny (geometryczny), czyli koło Vietha — Muellera, jest szczególnym przypadkiem horopteru, jak to wykazali Hering (1861) i Helmholtz (1867). Odpowiada on przecięciu horopteru z płaszczyzną przechodzącą przez środki obu źrenic oraz punkt fiksacji (ryc. 1.)
Ryc. 1. Horopter teoretyczny: koło
Vietha-Mullera (Wg: Le Grand,
1956, rys. 62, s. 215)
O.L — oko lewe, O.P — oko prawe; wt, u2 — kąty widzenia punktów F, M
A) Przy braku widzenia podwójnego. — Horopter empiryczny (rzeczywisty), mierzony przy braku widzenia podwójnego, nie zbiega się dokładnie z kołem Vietha—Muellera. Wyznacza się go w następujący sposób. W widzeniu dwuocznym badany skupia wzrok na punkcie F; eksperymentator może przesuwać od przodu do tyłu — w stosunku do płaszczyzny przedniej — nitkę pionową, która ukazuje się w widzeniu bocznym. Począwszy od pewnej pozycji wyjściowej eksperymentator przybliża tę ruchomą nitkę do osoby badanej, aż przestanie ją ona widzieć podwójnie, co daje próg podwójnego widzenia homonimicznego; gdy próg ten zostanie wyznaczony, eksperymentator w dalszym ciągu przesuwa nitkę aż do chwili, gdy badany widzi ją znowu podwójnie — otrzymujemy wtedy próg skrzyżowanego widzenia podwójnego. Zmieniając obwodowo pozycję wyjściową nitki pionowej, otrzymujemy serię pomiarów, na podstawie których można skonstruować krzywe progów homonimicznego i skrzyżowanego dla widzenia bocznego; rzeczywisty horopter znajduje się w równej odległości od obydwu krzywych.
291
Wyniki, jakie otrzymali Fischer (1924) oraz Ames, Ogle i Gliddon (1932), wykazują zgodność. Dla punktu fiksacji odległego o 30 lub 40 cm rzeczywisty horopter sytuuje się w połowie drogi między kołem Vietha —Muellera i styczną do tego koła w punkcie F. Ogle wyjaśnia ten fakt asymetrią0 między polem nosowym i polem skroniowym każdego oka i podaje wzór dla horopteru rzeczywistego.
ctg ul — ctgu2 = H,
gdzie H oznacza asymetrię siatkówkową; ul i u2— kąty widzenia punktów M i F przez każde oko (ryc. 2).
Ryc. 2. Horopter rzeczywisty (Wg: Le Grand, 1956, rys. 63, s. 216)
B) Metoda noniusza dwuocznego. — Horopter można obliczyć dokładniej metodą noniusza dwuocznego, zaproponowaną przez Volkmanna, ulepszoną przez Van der Meulena (cyt. za: Le Grand, 1956, s. 217) i następnie przez Amesa, Ogle'a i Gliddona (1932). Osoba badana wpatruje się w punkt obojgiem oczu i widzi (obwodowo) naprężoną pionową nitkę; między badanym a nitką znajdują się kratki, umieszczone w taki sposób, że nitka zostaje podzielona na odcinki widoczne na przemian albo tylko okiem prawym, albo tylko lewym. Odległość nitki od badanego zmienia się, aż zobaczy on wszystkie jej odcinki w jednej linii.
Jednooczny obraz siatkówkowy jest rzutem na płaszczyznę obiektów trójwymiarowych usytuowanych w różnej odległości od podmiotu. Z braku wszelkiego innego wskaźnika informacje niesione przez ten obraz nie pozwalają umieszczać różnych punktów pola widzenia
292
wzajemnie w stosunku do siebie wzdłuż trzeciego wymiaru, a wiec uniemożliwiają spostrzeganie wypukłości. Te ostatnią zapewnia jednoczesne zastosowanie dwóch różnych perspektyw, jakie ten sam przedmiot dostarcza obojgu oczom. Ową niewielką różnicę między dwoma obrazami siatkówkowymi tego samego przedmiotu nazywa się niezgodnością siatkówek (siatkówkową). Weźmy dwa punkty: A i B, sąsiadujące ze sobą i położone z dwu stron płaszczyzny środkowej; A znajduje się w odległości d od oczu podmiotu, B — w odległości nieco mniejszej (d — Ad); odcinek AB jest widziany przez oko lewe pod kątem ul, a przez oko prawe — pod kątem u2. Jeśli A i B nie są umieszczone na tym samym horopterze, to ich obrazy nie powstają w punktach korespondujących obydwu siatkówek, zachodzi więc niezgodność dwuoczna, czyli paralaksa stereoskopowa, będąca wynikiem różnicy ul — u2 (ryc. 3).
Ryc. 3. Wyznaczanie ostrości widzenia stereoskopowego (Wg: Le Grand, 1956, rys. 66. s. 221). Na wprost patrzącego znajdują się punkty A i B. Z obu punktów poprowadzono proste zarówno do oka prawego jak i lewego. Oznaczając oko prawe literą P, a oko lewe literą L, można opisać powstałe kąty w następujący sposób: kąt LAP to kąt alfa, kąt LBP to kąt beta, kąt BLA to kąt u1, kąt BPA to kąt u2.
Można zmierzyć próg percepcji owej paralaksy i w konsekwencji ostrość widzenia stereoskopowego. Ta ostatnia wykazuje ogromną czułość, a jej próg wynosi ok. 5" (sekund kątowych), co oznacza, że zmiana głębi o 0,4 mm jest spostrzegana z odległości 1 m (w przypadku odległości międzyźrenicznej = 63 mm) albo też że przedmiot znajdujący się w odległości 2600 m od osoby badanej jest spostrzegany jako znajdujący się przed innym, umieszczonym w nieskończoności.
Pomiary ostrości widzenia stereoskopowego można dokonać za pomocą urządzenia Galifreta (1940), w którym badany ocenia względną odległość dwóch nitek pionowych widzianych przez otwór w ekranie. Do najczęściej używanych należy urządzenie Howarda i Dolmana (Howard, 1919), opiszemy je więc tutaj. Osoba badana manipuluje za pomocą sznureczków dwoma prętami pionowymi o średnicy równej l cm, oddalonymi od siebie o 5 cm, tak długo aż obydwa pręty ukażą się jej w tej samej od niej odległości. Różnica między rzeczywistymi odległościami każdego pręta od osoby badanej stanowi miarę, za pomocą której można ocenić próg paralaksy odpowiadający rzeczywistej odległości między tą osobą a prętami. Dla odległości wynoszącej 6 m błąd, którego wielkość nie przekracza 3 cm, popełnia 85% badanych (Le Grand. 1956. s. 222).
293
Jeśli zastosujemy duże odległości, rzędu 70 do 1000 m (Teichner i in., 1955), oraz prostokątne płytki zamiast pionowych prętów, to posługując się techniką Howarda — Dolmana zaobserwujemy, że próg odróżniania głębi zwiększa się wraz z odległością w sposób wykładniczy.
Euklides pierwszy zaproponował wyjaśnienie względności percepcji głębi przez niezgodność obrazów siatkówkowych. Teoria ta, zwana statyczną, okazuje się ciągle jeszcze najbardziej zadowalająca. Briicke (1841) przeciwstawił jej teorię dynamiczną, zgodnie z którą percepcję wypukłości powoduje zmienność kąta konwergencji wzroku, zależnie od tego, czy wpatrujemy się w punkt A, czy w B. Przypuśćmy, że ten kąt ma wartość a, gdy fiksowany jest punkt A, i wartość /?, gdy fiksacji podlega punkt B. Różnica beta-alfa przedstawia również paralaksę stereoskopową i wobec tego otrzymujemy:
beta-alfa = u1-u2 = omega DELTA 1/d = omega DELTAd/d2
(gdzie omega wyraża odległość międzyźreniczną).
Jest możliwe, że zmienność konwergencji polepsza spostrzeganie wypukłości, ale trudno to przypisać tylko owej zmienności. W widzeniu tachistoskopowym przemieszczenia wzroku i w konsekwencji zmiany konwergencji nie zachodzą z powodu braku czasu, a jednak występuje percepcja wypukłości.
Najlepszych dowodów na rolę niezgodności obrazów siatkówkowych dostarczają eksperymenty przy użyciu przyrządów optycznych: stereoskopów, ikonoskooów, pseudoskopów.
Pierwszy stereoskop lustrzany, zbudowany przez Wheatstone'a w 1838 r., szybko został zastąpiony stereoskopami pryzmatycznymi (ryc. 4).
Ryc. 4. Schemat stereoskopu pryzmatycznego (Wg: Woodworth, 1949, rys. 205, s. 890)
Promienie wysłane przez dwa obrazki f i f' są odbite przez pryzmaty P i P' w taki sposób, że wydają się pochodzić z jednego punktu F, w którym następuje konwergencja obu oczu.
294
Przyrządy te pozwalają przekazać do każdego oka obraz odmiennego przedmiotu. Przedmiotami były dwuwymiarowe rysunki lub fotografie, przedstawiające tę samą figurę lub nawet tę samą scenę w nieco różnej perspektywie. Osoba badana spostrzega tylko jeden przedmiot, ale trójwymiarowo.
Kiedy natomiast dwa obrazki są identyczne, badany spostrzega jeden płaski przedmiot. Jeśli zamieni się obrazki lewy z prawym, części przedmiotu trójwymiarowego, które widać było poprzednio z przodu, widziane są obecnie z tyłu (ryc. 5).
Ryc. 5. Stereogramy (Wg: Bartley, 1958, rys. 10.15, s. 230)
Dwa takie same obrazy dają na ryc. 5a — percepcję ostrosłupa ściętego a na ryc. 5b — percepcję korytarza Mniejszy z dwóch kwadratów pojawia się albo z przodu (a), albo z tylu (b) w stosunku do większego
Telestereoskopy i ikonoskopy są to stereoskopy Wheatstone'a tak zmodyfikowane, aby umożliwiały przekazywanie dwóch obrazów na podstawie jednego obrazka F. Odległość między lusterkami M i N (patrz ryc. 6, 7, 8) może być jednak albo zbyt duża, albo zbyt mała. W pierwszym przypadku (ryc. 6) występuje nadmierna niezgodność siatkówek. Lusterka M, bardzo odsunięte od siebie, przekazują oczom, za pośrednictwem lusterek N, bardzo różne i wyraźnie obwodowe aspekty przedmiotu F. Aspekty te korespondują z tymi, jakie są dostarczane w widzeniu normalnym przez ten sam przedmiot F, gdy jest on umieszczony w znacznej odległości od osoby badanej. Rzeczywiste różnice głębi różnych części F są wiec wyraźnie powiększane przez telestereoskop.
Ryc. 6 Telestereoskop lustrzany (Wg: Bartley, 1958, rys. 10.17, s. 233)
Ryc. 7. Ikonoskop lustrzany (Wg: Bartley, 1958, rys. 10.18, s. 234)
Ryc. 8. Pseudoskop lustrzany (Wg: Bartley, 1958, rys. 10.19, s. 234)
295
Jeśli natomiast lusterka M znajdują się blisko siebie (ryc. 7), niezgodność siatkówek zostaje zredukowana i wypukłość znacznie się zmniejsza.
Pseudoskop (ryc. 8) jest zbudowany w taki sposób, że wysyła do oka lewego to, co normalnie powinno przyjmować oko prawe, i odwrotnie. Niezgodność zostaje odwrócona: dalsze części bodźca są spostrzegane jako bliskie, a części bliskie — jako dalej położone. Jest to jednak do przyjęcia tylko w przypadku, gdy percepcja taka nie pozostaje w kłopotliwej sprzeczności z naszą wiedzą. Gdy bodźcem jest fotografia twarzy ludzkiej, trudno widzieć jako wklęsłe to, co powinno być wypukłe, i odwrotnie. Znajomość przedmiotu staje się wówczas czynnikiem istotnym i ma pierwszeństwo przed niezgodnością siatkówkową.
Jeśli percepcję wypukłości należy przypisać przede wszystkim niezgodności dwuocznej, wspomaganej być może przez konwergencję gałek ocznych, czy oznacza to, że percepcja ta jest niemożliwa w widzeniu jednoocznym? Tak nie jest. Występuje też jednooczne spostrzeganie wypukłości, polegające na działaniu trzech czynników. Najważniejszym jest paralaksa ruchów głowy. Poruszając głowa z prawa w lewo i z góry na dół. można otrzymać dla tego samego przedmiotu różne aspekty perspektywiczne. Wrażenie wypukłości powstaje wówczas w wyniku szybkiego następstwa różnych obrazów na tej samej siatkówce.
Dwa inne czynniki: zmienność akomodacji i aberracja chromatyczna oka mogą również odgrywać pewną rolę. Wydaje się, iż oko ma tendencję do akomodacji w środkowym obszarze, blisko plamki żółtej. Gdy następuje fiksacja wzroku na ściśle określonym punkcie przedmiotu i oko akomoduje się tak, aby przedmiot ten był wyraźnie widziany, wówczas każda jasna plama usytuowana nieco przed punktem fiksacji będzie miała niewielką aureolę czerwieni, a plama położona z tyłu — aureolę niebiesko-zieloną. Te barwne aureole, zasygnalizowane przez Polacka (1923), pozwalają na uszeregowanie trzech obszarów głębi i wywołują wrażenie wypukłości. Fakt. że wrażliwość jednooczna na zmiany odległości zmniejsza się w świetle jednobarwnym (Pieron, 1927b), wydaje się potwierdzać tę hipotezę.
Sztuczną niezgodność siatkówek można wywołać umieszczając ciemne szkło między jednym okiem i oglądanym obiektem. W eksperymencie Pulfricha (1923) obiektem był mały ruchomy przedmiot, poruszający się w tę i z powrotem po linii prostej w płaszczyźnie przedniej badanego. W widzeniu normalnym osoba badana spostrzega prawidłowo przemieszczenia poruszającego się przedmiotu, ale jeśli przed jednym okiem umieścimy przyciemnione szkło, spostrzegany tor przybiera kształt elipsy, a przedmiot wydaje się przechodzić kolejno do przodu i do tyłu w stosunku do płaszczyzny przedniej. Mechanizm tego złudzenia polega na różnicy czasów latencji wrażeń świetlnych jednego i drugiego oka. Kolejne pozycje zajmowane przez poruszający się przedmiot są spostrzegane z opóźnieniem przez oko „zaciemnione" (im mniej jasny bodziec, tym więcej czasu trzeba do powstania wrażenia); w tym samym momencie obrazy dostarczane przez przedmiot nie zajmują więc odpowiadających sobie punktów na obu siatkówkach —
296
ta niezgodność powoduje przemieszczenie głębi spostrzeganego przedmiotu. Weźmy przypadek, gdy przyciemnione szkło (V) jest umieszczone przed okiem lewym. W chwili tl przedmiot przesuwający się od strony lewej do prawej ukazuje się w punkcie a oku prawemu oraz w punkcie b oku lewemu i jest spostrzegany jako jeden przedmiot, umieszczony w punkcie O1, a więc z tyłu płaszczyzny przedniej. Jeśli w momencie t2 przemieszcza się on od strony prawej do lewej, wówczas ukazuje się w punkcie c oku prawemu, a w d — oku lewemu, jest zatem spostrzegany jako jeden przedmiot, znajdujący się w O2, tym razem z przodu płaszczyzny przedniej (ryc. 9).
Ryc. 9. Zjawisko Pulfricha. Schemat mechanizmu złudzenia wypukłości dynamicznej (Wg: „La Biologie" 1937. s. 90. rys 4. wydaw. Masson)
Im większy rozdźwięk między latencjami percepcji obu oczu (co otrzymujemy bądź zwiększając prędkość poruszającego się obiektu, bądź umieszczając pośrodku — tzw. interpozycja — szkła o wzrastającej gęstości optycznej), tym wyraźniejsze zjawisko. Stosunek luminancji wydaje się czynnikiem najważniejszym, ale zlanie obu obrazów siatkówkowych w jeden tyłko przedmiot jest utrudnione, gdy ten stosunek jest duży. Z drugiej strony, przy danym stosunku efekt okazuje się słabszy, jeśli poziom luminancji jest zbyt wysoki (Liang, Pieron, 1942).
Zdarza się, że oczy nie są identyczne i że jedno oko daje większy obraz niż drugie. W przypadku niewielkiej aniseikonii małe przedmioty są wprawdzie zlewane w jeden, ale zachodzi zniekształcenie wypukłości. Jeśli wytworzymy sztuczną aniseikonię, umieszczając powiększającą soczewkę między prawym okiem a polem widzenia,
297
to przedmioty znajdujące się w prawej części pola wydają się dalsze i większe, natomiast przedmioty z lewej połowy — bliższe i mniejsze.
W przypadku znacznej aniseikonii małe przedmioty zlewają się w jeden, natomiast przedmioty duże uzyskują podwójne brzegi.
Za dwuwymiarową można uważać przestrzeń płaszczyzny pionowej prostopadłej do kierunku wzroku. Dane typu wyłącznie wzrokowego pozwalają zorganizować zawartość takiej płaszczyzny w dwóch wymiarach: z góry na dół i ze strony lewej do prawej, na podstawie lokalizacji rzutów przedmiotów na siatkówce. Tak więc przykładowo przedmiot należący do górnej prawej części pola widzenia tworzy obraz w dolnej lewej części każdej siatkówki.
To proste oznaczenie położenia jednego elementu w stosunku do drugiego w dwóch wymiarach może dokładnie odzwierciedlać relacje w przestrzeni fizycznej jedynie w tym przypadku, zresztą najczęstszym, gdy podmiot jest w postawie stojącej lub siedzącej, z podniesioną głową, tak że oś jego głowy zbiega się z pionową linią siły ciężkości. W miarę jak głowa się pochyla, aż do sytuacji gdy podmiot znajduje się w pozycji głową w dół, zwykłe zlokalizowanie obrazów punktów pola na siatkówce nie wystarcza do dokładnego ich usytuowania. Wskaźniki proprioceptywne, w powiązaniu z siłą ciężkości, muszą się wówczas łączyć ze wskaźnikami wzrokowymi. W sytuacji nieważkości górę i dół określa się na podstawie kierunku ruchów fiksacyjnych oka. W eksperymentach, które omawiamy dalej, oś głowy podmiotu pokrywa się na ogół z fizyczną linią pionową (siły ciężkości), z wyjątkami, które wskażemy.
Usytuowanie jakiegoś punktu na płaszczyźnie w stosunku do drugiego jest możliwe tylko wtedy, gdy potrafimy je odróżnić. Najmniejszy kąt0, pod jakim dwa punkty są widziane oddzielnie, stanowi miarę ostrości widzenia. Ta z kolei zależy bezpośrednio od rozmieszczenia receptorów sensorycznych na siatkówce. W istocie, aby można było spostrzec dwa punkty, ich obrazy muszą się wytworzyć na dwóch receptorach siatkówkowych; gdy zaś pobudzona jest jedna komórka siatkówki, spostrzegamy tylko jeden punkt. Komórki" receptorowe siatkówki są dwojakiego rodzaju: czopki i pręciki; pierwsze funkcjonują przy silnym oświetleniu, drugie zaś — przy słabym. Ponadto prawie wszystkie czopki należą do środkowej części siatkówki i są szczególnie zagęszczone w plamce żółtej, natomiast pręciki, nieobecne w tej plamce, są rozmieszczone na obwodzie siatkówki i zbiegają się (wiele naraz) z jedną komórką dwubiegunową. Wynika z tego, że ostrość widzenia nie jest jednakowa u tej samej osoby,
298
jeśli jest mierzona w świetle słabym lub silnym, w widzeniu centralnym lub obwodowym. W widzeniu centralnym i przy dobrym oświetleniu może ona osiągnąć 5", zmniejsza się natomiast szybko, gdy pogarsza się oświetlenie i gdy punkty, które trzeba odróżnić, są rzutowane w obszarze obwodowym siatkówki. Wartość progu ostrości musi więc zawsze odpowiadać warunkom, w jakich jest mierzona. Pomiaru tego dokonuje się za pomocą różnych optotypów. Przytoczymy tu przykładowo pierścienie Landolta, tzn. koła z przerwą w jednym punkcie; minimalna szerokość szczeliny, powodująca spostrzeganie braku ciągłości, reprezentuje wielkość progu ostrości widzenia.
Ostrość wyrównania, czyli ostrość widzenia linii (l'acuite-vernier), jest bardzo precyzyjna i może osiągać wartość 3-5"(sekund kątowych). Mierzy się ją na podstawie percepcji uszeregowania dwóch pionowych odcinków linii prostej, lekko odsuniętych od siebie; kąt widzenia odpowiadający minimalnemu dostrzegalnemu odstępowi stanowi miarę progu ostrości widzenia linii.
Wartości uzyskane dla progów ostrości przerwy, wyrównania czy głębi są bardzo zbliżone u tej samej jednostki, w związku z czym przypisuje się im ten sam rodowód fizjologiczny (Le Grand, 1956, s. 223).
A) Płaszczyzna środkowa pozorna0 (le median apparent). — to płaszczyzna pionowa prostopadła do linii, która łączy środki dwóch gałek ocznych, równo od nich oddalona. „Płaszczyzna środkowa pozorna (...) to percepcja, która zachodzi (...), gdy wpatrujemy się w jakiś przedmiot, ze wzrokiem skierowanym prosto przed siebie; w tym przypadku oczy zbiegają się w środkowej płaszczyźnie głowy, zgodnie ze środkową płaszczyzną ciała" (Bourdon, 1902, s. 147).
a) Metoda pomiaru Bourdona. Bourdon dokonał na sobie samym wielu pomiarów płaszczyzny środkowej pozornej w różnorodnych warunkach: widzenia dwuocznego lub jednoocznego w polu widzenia bogatym we wskazówki lub przy jego braku. Bodźcem był strumień świetlny 0,4 x 30 mm, pionowy, znajdujący się na wysokości oczu, w odległości 2 m od podmiotu. Ten strumień światła dochodził przez szczelinę wyciętą w przedniej ściance pudełka, w którym znajdowała się lampa. Pudełko mogło być przemieszczane od strony lewej do prawej na szynach za pośrednictwem sznureczków, które pociągała osoba badana.
Gdy pomiary przeprowadzano w pomieszczeniu oświetlonym, w którym znajdowało się wiele przedmiotów, a więc w polu widzenia bogatym we wskazówki, zmienność obserwowana w 20 kolejnych pomiarach była niewielka: przeciętnie 8 mm, niezależnie od tego, czy były one wykonane przy widzeniu dwuocznym, czy też przy jednoocznym.
W widzeniu jednoocznym płaszczyzna środkowa pozorna jest nieco przesunięta w stosunku do pozycji wyznaczonej w widzeniu obuocznym: o 5 mm w stronę prawą w przypadku oka prawego, a 21 mm w stronę lewą w przypadku lewego oka.
299
Gdy te same obserwacje przebiegają w ciemności, występuje większa zmienność0 między kolejnymi pomiarami i większe przesunięcie między płaszczyznami: widzenia dwu-ocznego, jednoocznego lewego i jednoocznego prawego (28 - 52 mm). Z drugiej strony, płaszczyzna środkowa pozorna, czy to w widzeniu jednoocznym, czy obuocznym, ma tendencję do przemieszczania się przy powtarzaniu pomiarów w pomieszczeniu nie oświetlonym.
b) Aparat Helda. Held i Bossom (1961) obmyślili metodę pomiaru płaszczyzny środkowej pozornej, polegającą na dopasowywaniu nie tyle pozycji bodźca, co raczej samego badanego. Osoba badana siedzi na krześle obrotowym, które może przesuwać za pomocą nóg, przy czym głowę ma unieruchomioną wskutek gryzienia się zębami w płytkę pokrytą woskiem. Cała górna część ciała osoby badanej znajduje się wewnątrz obszernego bębna, o średnicy 1,5 m, który eksperymentator może przemieszczać, obracając go wokół tej samej osi co krzesło. Na wewnętrznej ścianie bębna znajduje się pionowa linia-bodziec. o długości 5 cm. Poziomy otwór, wycięty w ekranie, pozwala badanemu widzieć wewnętrzną ścianę bębna na znacznej szerokości (90stopni na prawo i na lewo od środka), ale nie pozwala mu widzieć nic poza tym.
Pomiary można wykonywać w całkowitej ciemności — linia jest wtedy oświetlona szczelina albo w pełnym świetle i wówczas linię stanowi zwykła czarna kreska. Kierunek linii bodźcowej nadaje pozycja wskazówki połączonej z bębnem, natomiast kierunek linii głowy badanego wyznacza pozycja innej wskazówki, połączonej z krzesłem.
Przed każdym pomiarem eksperymentator umieszcza bęben (a zatem li-nię-bodziec) w określonym punkcie, a osoba badana jest proszona o obracanie krzesła, aż linia znajdzie się — jej zdaniem — w płaszczyźnie środkowej.
B) Horyzont pozorny. — Horyzont pozorny to płaszczyzna pozioma wyznaczająca pozycję punktów, które wydają się równo oddalone od góry i od dołu w naszym polu widzenia. Bourdon (1902, s. 153 i nast.) określił na sobie samym horyzont pozorny w świetle i w ciemności. Nazywa on horyzontem rzeczywistym odległość środka źrenicy od ziemi, mierzoną w chwili, gdy osoba badana ma wrażenie, iż patrzy prosto przed siebie. W trakcie eksperymentu autor unieruchamiał głowę, zatapiając zęby w poziomej płytce z wosku, i dopasowywał poziomą linię świetlną o wymiarach 5 x 0,4 mm. Ta linia świetlna ukazywała się w odległości 0,5 m od oczu osoby badanej i dochodziła przez szczelinę wykonaną w przedniej części pudełka połączonego z tubusem mikroskopu, który Bourdon podnosił lub obniżał za pomocą śruby.
Horyzont pozorny, czy to mierzony w widzeniu dwuocznym, czy też jednoocznym, znajduje się ok. 1 cm powyżej horyzontu rzeczywistego. Podobnie jak przy pomiarach płaszczyzny środkowej, jego zmienność w kolejnych pomiarach jest większa w ciemności.
300
C) Pozorne linie pionu i poziomu — Przy braku jakiejkolwiek wskazówki empirycznej i dodatkowych wskaźników wzrokowych pionowość linii może być wyznaczona w widzeniu dwuocznym z dokładnością sięgającą 30' (minut kątowych). W widzeniu jednoocznym asymetria pionowych linii południków obydwu siatkówek powoduje pojawienie się błędu systematycznego.
Nazwijmy H linię poziomą odpowiadającą przecięciu płaszczyzny poziomej, która przechodzi przez linię bazową i odległą płaszczyznę przednią, a V — linię pionową wyznaczoną przez przecięcie tej samej płaszczyzny przedniej i płaszczyzny środkowej. Można oznaczyć, w widzeniu jednoocznym, południki: poziomy (h) i pionowy (v), które na każdej siatkówce tworzą obraz linii H i V. Volkmann (1863) stwierdził, że południki poziome H i h pokrywają się ze sobą, natomiast pionowe V i v dążą w kierunku górnej części siatkówki, a zatem w dół pola widzenia, i spotykają się na poziomie ziemi; kąt a, dzielący V od r, przyjmuje tę samą wartość dla każdego oka tej samej osoby, różną natomiast u różnych osób; przeciętna jego wielkość wynosi 1stopień.
Helmholtz mierzył ten kąt a, doprowadzając do pozornej równoległości pionowej dwie nitki umieszczone na średnicy dwóch tub jednoocznych.
A) Przepoławianie odległości na płaszczyźnie. — Percepcję odległości na płaszczyźnie badano metodą przepoławiania, której zasada jest następująca: mając dane dwa punkty, należy znaleźć trzeci, który jest równo oddalony od nich obu i znajduje się na tej samej linii. Volkmann (1863) umieścił trzy pionowe nitki w tej samej płaszczyźnie przedniej, przy czym nitka środkowa, ruchoma, była przesuwana w obu kierunkach, aż wydała się równo oddalona od dwóch pozostałych; przeciętny błąd wynosił prawie 1%. Z kolei Kundt (1863) podzielił na dwie równe części linię poziomą i stwierdził, że środek jednego odcinka widziany pod katem 10stopni może być wyznaczony z dokładnością do ok. 1stopnia.
W widzeniu dwuocznym przepoławianie odległości na płaszczyźnie odznacza się zatem dużą dokładnością. Nie jest tak natomiast w przypadku widzenia jednoocznego albo jeśli wzrok osoby badanej może swobodnie eksplorować pole widzenia.
B) Asymetria siatkówkowa i HMD. — W widzeniu jednoocznym można zaobserwować błąd systematyczny przy przepoławianiu jakiejś długości: środek subiektywny nie jest usytuowany w tym samym miejscu dla oka prawego i lewego. Ta asymetria siatkówkowa, zauważona przez Kundta (1863), została ponownie wykryta i badana eksperymentalnie przez K.T. Browna (1953). Osoba badana, siedząca w odległości 2 m od białej linii, długości 255 mm, dopasowuje położenie punktu świetlnego tak, aby znalazł się pośrodku tej linii. Eksperyment prowadzono przez wiele tygodni, w ciągu których pomiary były dokonywane na przemian w widzeniu jednoocznym (oko prawe lub lewe) i w widzeniu dwuocznym dla linii pionowych i poziomych. Pojawiające się błędy systematyczne ewoluują z upływem czasu. Można je scharakteryzować następująco:
301
1) błędy mierzone na południku pionowym są niezależne od mierzonych na południku poziomym;
2) błędy mogą nie osiągać tego samego rzędu wielkości w widzeniu okiem prawym w porównaniu z widzeniem okiem lewym, ale na danym południku zmieniają się zawsze w sposób zgodny przy widzeniu dwuocznym.
Brown przypisuje te zjawiska dwom czynnikom: pierwszy, centralny, byłby odpowiedzialny — jego zdaniem — za zgodność zmian zaobserwowanych przy widzeniu dwuocznym; drugi, optyczny, byłby związany z asymetrią siatkówkową i odpowiedzialny za błąd charakterystyczny dla każdego oka.
Efekt centracji. — Kiedy wzrok jest fiksowany na określonym punkcie płaszczyzny, przestrzeń owej płaszczyzny staje się niejednorodna, a fiksowany obszar wydaje się powiększony w porównaniu z obszarami, na których nie skupia się wzrok. Przy porównywaniu długości odcinków poziomych, z których jeden obejmuje punkt fiksacji wzroku, a drugi znajduje się w polu widzenia obwodowego, dochodzi do przeceniania wielkości pierwszego odcinka (Piaget, 1942). Na zjawisko to, nazwane przez Piageta centracją, wywierają wpływ czynniki pozaprzestrzenne. Jeśli uwagę podmiotu przyciąga obszar podlegający fiksacji, zwiększa się efekt centracji; można go jednak odwrócić, gdy uwaga jest skupiona na odcinku obwodowym (Fraisse, Ehrlich, Vurpillot, 1956). Różne czynniki przejściowe wchodzą również w grę w tej niejednorodności przestrzeni; odcinek fiksowany najdłużej lub jako ostatni jest przeceniany w porównaniu z innymi (Piaget, Morf, 1954).
Złudzenie pionu. — Porównanie odcinków poziomych i pionowych ukazuje inny błąd, znany pod nazwą złudzenia pionu, co może być częściowo przypisane szczególnej właściwości pola widzenia dwuocznego. Pole to przyjmuje z grubsza kształt elipsy o dłuższej osi poziomej. Gdy dwa równe odcinki, jeden pionowy, drugi poziomy, pojawiają się w polu widzenia, długość pierwszego będzie częściowo oceniana względem krótszej osi pola, natomiast długość drugiego odcinka — względem osi dłuższej. W wyniku efektu kontrastu pierwszy odcinek będzie przeceniany, ponieważ jest porównywany do czegoś krótszego, drugi zaś — niedoceniany, ponieważ porównuje się go z czymś dłuższym. Ta interpretacja, zaproponowana przez Kuelpego (1893), została podjęta przez Kuennapasa (1957, 1959), który badał wpływ zmian kształtu pola widzenia na złudzenie pionu. W pierwszym eksperymencie wyeliminował on wszelkie odniesienie dla wzroku, każąc porównywać w ciemności dwa odcinki oświetlonej figury w kształcie L. Odcinek pionowy był nadal przeceniany w stosunku do poziomego, ale błąd okazał się o 30% mniejszy od wielkości, jaką osiągał u tych samych badanych, ale w warunkach widzenia normalnego. W innym eksperymencie Kuennapas (1959) polecał swym badanym nosić matowe okulary, w których regulowany otwór mógł przybierać różne kształty, zmieniając w ten sposób pole widzenia jedno- lub dwuocznego, tak że stawało się kwadratowe, prostokątne, eliptyczne z dłuższą osią pionową lub poziomą. Wydaje się, że przecenianie linii pionowej jest funkcją stosunku V/H, gdzie V wyraża długość osi pionowej, H — długość osi poziomej, i że błąd ten jest rzeczywiście związany z kształtem pola widzenia dwuocznego.
302
Natomiast czynnikiem tym nie da się wyjaśnić całkowicie złudzenia pionu, ponieważ utrzymuje się ono, choć nieco złagodzone, gdy pole widzenia przyjmuje kształt elipsy o dłuższej osi pionowej.
Można wyznaczyć eksperymentalnie miejsce punktów, które są przez osobę badaną spostrzegane w jednakowej odległości. Za wzorzec służy nitka pionowa, usytuowana w płaszczyźnie środkowej; osoba badana fiksuje na niej wzrok w ciągu całego eksperymentu, który polega na takim rozmieszczeniu serii pionowych nitek, ukazujących się w widzeniu obwodowym, aby wszystkie były spostrzegane w tej samej odległości d, co nitka wzorcowa. Eksperyment można powtarzać dla różnych wartości d. Wyniki uzyskane przez różnych autorów (Hering, 1864; Ogle, 1950) są zgodne. Przy niewielkiej odległości d płaszczyzna przednia pozorna jest walcem o pionowych tworzących, którego przekrój poziomy pokrywa się niemal zupełnie z horopterem rzeczywistym. W miarę zwiększania się d zmniejsza się wklęsłość (względem podmiotu) płaszczyzny przedniej pozornej, aż płaszczyzna ta zleje się z rzeczywistą płaszczyzną przednią przy pewnej wartości d, nazywanej odległością abatyczną (abathique), czyli zbaczającą.
Jeśli d przekracza wartość abatyczną, to płaszczyzna przednia staje się wypukła względem podmiotu. Ta odległość abatyczną, mierzona eksperymentalnie, zmieniała się u 36 osób badanych od 40 do 185 cm, ze średnią wynoszącą 100 cm (Kroencke, 1921, cyt. za: Le Grand, 1956, s. 246).
Wykorzystuje się dwojakiego typu kwantyfikacje spostrzeganych odległości: oceny względne i absolutne. Przy pierwszym typie badani są proszeni albo o zrównanie, albo o porównanie dwóch odległości prezentowanych jednocześnie; przy typie drugim oceniają oni wartość wyodrębnionej odległości. Ta wszakże ocena jest absolutna jedynie z nazwy, ponieważ jej wartość zostaje wyrażona w jednostkach pomiaru, a więc w stosunku do jakiejś innej odległości, przyjętej za wzorzec. Oceniać odległość — to zatem nic innego, jak umieszczać ją na skali pomiaru przyjętej za układ odniesienia.
Niewielkie różnice są oceniane dość dokładnie. Gibson (1951, s. 183) prosił osoby badane o oceny wielkości różnych odstępów, wyznaczonych przez przedmioty znajdujące się w pokoju. Badani mieli oceniać na przemian odległość dzielącą jeden przedmiot od drugiego (przestrzeń pusta) oraz odległość między dwiema częściami tego samego przedmiotu (przestrzeń wypełniona). Rzeczywiste wartości tych odległości wynosiły od 5 do 100 cm, a osoba badana podawała swa odpowiedź posługując się elastyczną metalową miarką centymetrową.
303
Przestrzenie puste były zazwyczaj nieco niedoceniane, a przestrzenie wypełnione — przeceniane, ale błędy były niewielkie zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku. W prawie analogicznej sytuacji Brunswik (1944) uzyskał równie dobre oceny dla odległości od 25 cm do 1,5 km. Osobie badanej przerywano wielokrotnie bieżące zajęcia i proszono ją o ocenę bądź odległości od przedmiotu, w który się wpatrywała w danym momencie, bądź wielkości tego przedmiotu. Korelacja między odległościami rzeczywistymi i ocenianymi 57 przedmiotów była zbliżona do 1.
Jenkin i Hyman (1959) pytali swych badanych, jaka odległość dzieli ich od muru, oddalonego faktycznie o 9 m. Błąd nie przekraczał średnio 1% u 60 osób badanych, lecz zmienność była dość znaczna (odchylenie standardowe = 2,1 m).
Gdy pomiary przeprowadza się w otwartym terenie i w odniesieniu do wielkich odległości, błąd wydaje się zmierzać na ogół w kierunku niedoceniania. Gibson i Bergman (1954) polecali uczącym się pilotażu oceniać w jardach odległości wahające się między 47 i 360 m. Na rozległym, płaskim terenie, pokrytym murawą, ustawiono 18 stałych celów w postaci różnobarwnych metalowych prostokątów. Osoby badane mogły zająć 6 różnych stanowisk w terenie; łącząc starannie cele i stanowiska, można było uzyskać 108 odległości i uniemożliwić osobie badanej wytworzenie stałej ramy odniesień z elementów terenu, jak to mogłoby się zdarzyć, gdyby dana osoba znajdowała się zawsze w tym samym punkcie.
Ryc. 10. Stosunek między odległościami ocenianymi i rzeczywistymi. Średnie wyniki otrzymane w badaniu 45 lotników (Wg: Gibson, Bergman, 1954. s. 476)
304
Autorzy uzyskali zależność liniową miedzy odległościami rzeczywistymi i ocenianymi (patrz ryc. 10). Błąd popełniany przez badanego w czasie oceniania zwiększa swą wartość bezwzględną wraz z odległością, natomiast błąd względny, obliczony w procentach, pozostaje taki sam, niezależnie od wartości ocenianej odległości.
Zapożyczymy od Denis (Denis-Prinzhorn, 1960) praktyczne rozróżnienie, jakie ustanowiła ona między odległością i rozpiętością, rezerwując pierwszy termin do pomiaru przestrzeni dzielącej cel od podmiotu, drugi zaś — do pomiaru przestrzeni znajdującej się między dwoma celami.
Najpowszechniej używaną obecnie metodą pomiaru jest dzielenie na części. Badany jest proszony o podzielenie pewnej odległości na n równych części. Jak się wydaje, pierwszy zastosował ją Issel (1907). Na płycie długości 5 m umieścił on 2 pary pionowych prętów, o wysokości 21,2 cm; oba pręty z każdej pary były oddalone od siebie o 42 mm i ustawione symetrycznie po obydwu stronach linii pozornej, odpowiadającej środkowej płaszczyźnie osoby badanej. Rozpiętość wyznaczoną przez obie pary prętów badany miał podzielić na dwie percepcyjnie równe części za pomocą piątego pręta. Posłużono się 5 rozpiętościami, od 20 do 100 cm; odległość dzieląca oczy osoby badanej od rzeczywistego środka danej rozpiętości mogła przybierać 9 wartości, od 80 do 400 cm. Wysokość i szerokość pola widzenia była ograniczona; końce prętów ani brzegi płyty nie były widoczne. Autor, jedyna osoba badana, dokonał 250 dopasowań w każdej z 45 sytuacji eksperymentalnych. Przeciętnie biorąc, rozpiętość bardziej oddalona była zawsze przeceniana w porównaniu z bliską, a błąd zmniejszał się wraz ze zwiększaniem się odległości dzielącej badanego od rzeczywistego środka rozpiętości, wzrastała natomiast wraz z wielkością rozpiętości zarówno jego wartość bezwzględna, jak i względna. Inna praca z tego samego okresu (Filhene, cyt. za: Bailliart, 1939, t. 2, s. 822) potwierdziła rezultaty Issela dla odległości 10 m. Powyżej 20 m efekt powinien być odwrotny: niedoceniane byłyby rozpiętości odległe. Nowsze badania wykazały jednak wystąpienie przeceniania dalszych rozpiętości przy odległościach dochodzących do kilkuset metrów (Gruber, 1954; Purdy, Gibson, 1955).
Purdy i Gibson dokonywali pomiarów na rozległym, porosłym murawą terenie, otoczonym po bokach drzewami i domami. Paliki rozmieszczano co 23 m (25 jardów) wzdłuż pozornej linii prostej biegnącej od osoby badanej tak, że nie mogła ich ona widzieć. Rozpiętości do podziału przez badanego były wyznaczane wzdłuż tej prostej przez dwa stałe cele, którymi były albo dwa duże białe prostokąty, albo sama osoba badana i jeden prostokąt. Jeden cel ruchomy, także w kształcie prostokąta, był umocowany na rowerze. Rowerzysta poruszał się wzdłuż linii pozornej, orientując się według palików, to zbliżając się, to znów oddalając od osoby badanej. Ta ostatnia miała za zadanie zatrzymać ów ruchomy cel, dając znak gwizdkiem, gdy wydawało się jej, że jest równo oddalony od dwóch stałych celów (uzyskiwano wtedy przepołowienie lub też znajduje się bądź w jednej trzeciej, bądź w dwóch trzecich tej rozpiętości (otrzymywano wtedy podział na trzy części). Każdy z 40 badanych wykonywał 6 podziałów na dwie i 4 podziały na trzy części,
305
przy czym połowa osób dokonywała swych pomiarów w porządku wstępującym (rower oddalał się), druga zaś połowa — w porządku zstępującym (rower zbliżał się). Wraz z wielkością dzielonej rozpiętości (23, 46, 68, 137 i 274 m) zwiększała się wartość bezwzględna błędów, pozostały one jednak stałe, jeśli chodzi o wartości względne, tzn. gdy były obliczane w procentach od rzeczywistej wielkości rozpiętości (średnio 3,1%). Zależność liniową między odległościami rzeczywistymi i spostrzeganymi stwierdzoną dla ocen bezwzględnych odnajdujemy więc także dla ocen względnych.
Przecenianie lub niedocenianie rozpiętości odległych, w porównaniu z bliskimi, budziło wiele kontrowersji, a wyniki eksperymentów są często sprzeczne. Widzieliśmy, że u Purdy'ego i Gibson (1955) nie wystąpiło w sposób systematyczny ani przecenianie, ani niedocenianie, natomiast Gilinsky (1951), w rezultacie eksperymentu z dzieleniem rozpiętości w przedziale od 2,4 do 60 m, wysunęła hipotezę, że przestrzeń wzrokowa jest jako całość niedoceniana, i to poczynając już od małych odległości. To niedocenianie wzrasta wraz z oddaleniem, aż do wartości asymptotycznej, różnej u poszczególnych badanych i w różnych sytuacjach (patrz tab. 1). Niestety, w przytoczonym eksperymencie brały udział tylko 2 osoby badane, uogólnienie jego wyników wydaje się zatem przedwczesne.
Tabela 1. Plan eksperymentu przeprowadzonego metodą dzielenia (Wg: Purdy, Gibson, 1955)
Tabela zamieniona na tekst. W kolejnych dziesięciu wierszach przedstawiono wyniki eksperymentu. Pierwsza liczba to kolejny nr oceny, następnie mamy dwie grupy wyników; pierwsza związana jest z sytuacją ‘rower zbliża się’, druga z sytuacją ‘rower oddala się’.
1; 300 (300-0) rozpiętość dzielona na dwa; 300 (0-300) rozpiętość dzielona na dwa;
2; 150 (150-0) rozpiętość dzielona na dwa; 150 (150-300) rozpiętość dzielona na dwa;
3; 150 (300-150) rozpiętość dzielona na dwa; 150 (0-150) rozpiętość dzielona na dwa;
4; 75 (200-225) rozpiętość dzielona na trzy; ; 75 (0-75) rozpiętość dzielona na trzy;
5; 75 (225-150) rozpiętość dzielona na trzy; 50 (25-75) rozpiętość dzielona na dwa;
6; 50 (200-150) rozpiętość dzielona na dwa; 75 (75-150) rozpiętość dzielona na trzy;
7; 75 (150-75) rozpiętość dzielona na trzy; 50 (100-150) rozpiętość dzielona na dwa;
8; 50 (125-75) rozpiętość dzielona na dwa; 75 (150-225) rozpiętość dzielona na trzy;
9; 75 (75-0) rozpiętość dzielona na trzy; 50 (175-225) rozpiętość dzielona na dwa;
10; 50 (50-0) rozpiętość dzielona na dwa; 75 (225-300) rozpiętość dzielona na trzy;
W tabeli tej dane są wyrażone w jardach a nie w metrach
Metoda pomiaru odległości odgrywa niewątpliwie ważną rolę, toteż można by postawić pytanie, czy czasem zastosowanie metody dzielenia nie powoduje przeceniania przestrzeni odległej.
Istotnie, jeśli przeprowadzamy porównanie dwóch nie stykających się rozpiętości, mierząc punkt subiektywnego zrównania metodą dopasowywania lub metodą stałych podniet, to uzyskujemy niedocenianie rozpiętości odległej przez tę samą osobę badaną,
306
która ją przeceniała, gdy posługiwała się metodą dzielenia (Issel, 1907). Rezultaty tego samego rzędu uzyskał później Smith (1958). Dokonywał on pomiarów w wielkiej sali o wymiarach 108 x 2,75 m, w znacznie bardziej naturalnych warunkach widzenia niż Issel, wiele było bowiem wskazówek dodatkowych i badany mógł poruszać głową. Rozpiętością wzorcową był prostokąt nawoskowanego płótna, o wymiarach 1,4 m (szerokość) x 3 m (długość), rozpostarty na podłodze, w odległości 4,5 i 7,5 m od stóp osoby badanej. Inne płótno, tej samej szerokości, umieszczone także na podłodze, mogło być częściowo zwijane i przybierać w ten sposób różne długości; jego stały kraniec, najbardziej oddalony, znajdował się w odległości 38 m od osoby badanej. Mierzono subiektywne zrównywanie dwóch rozpiętości metodą porównywania. Średni błąd wynosił u 23 badanych ok. 46 cm, co odpowiadało niedocenianiu rozpiętości odległej, wynoszącemu 15% rozpiętości bliższej.
Podstawowy rezultat tych różnych badań — to stwierdzenie, że badany, nawet bez specjalnego treningu, potrafi ocenić i porównać bez większego błędu odległości i rozpiętości w przedziale od kilku centymetrów do 300 m, z tym zastrzeżeniem, że będzie to robił w warunkach widzenia normalnego, dwuocznego i w polu widzenia bogatym we wskazówki. Zagadnienie rodzaju stosowanych wskazówek i ich względnego znaczenia dało początek wielu badaniom eksperymentalnym.
Owe wskazówki są bardzo różne i nie należy zapominać, że ich względna waga zależy, w dużej części, od sytuacji eksperymentalnej. Na przykład taka wskazówka jak konwergencja, efektywna przy małych odległościach, może się okazać zupełnie bez znaczenia dla odległości dużych.
Gdy mamy ocenić odległość dzielącą dwa przedmioty, nie opieramy się jedynie na wskazówkach przez nie dostarczonych, lecz całe pole widzenia służy nam za ramy odniesienia.
A) Względna wielkość przedmiotów. — W trakcie naszych przemieszczeń w świecie fizycznym nauczyliśmy się dostrzegać pewien związek między wymiarami siatkówkowymi znanego nam przedmiotu a wielkością przemieszczenia, jakie musimy wykonać, aby ten przedmiot osiągać.
B) Maskowanie. — Przedmiot częściowo maskujący inny przedmiot jest usytuowany przed nim. Aby ta wskazówka odgrywała jakąś rolę, trzeba oczywiście, aby przedmioty te były wyraźnie wyodrębniane przez osobę spostrzegającą.
C) Perspektywa. — Dwie linie równoległe zdają się łączyć w nieskończoności i wydają się tym bliżej siebie, im bardziej oddalone są od nas; nazywamy to perspektywą liniową. Z drugiej strony, im dalej znajduje się jakiś przedmiot, tym mniej spostrzegamy w nim szczegółów, takich jak nierówność konturów lub powierzchni. Kontrast między częściami oświetlonymi i zaciemnionymi przedmiotu jest tym wyraźniejszy, im bliżej nas jest ów przedmiot. Również kolory zacierają się wraz z odległością, a w dali dominują składniki niebieskie (perspektywa powietrzna).
307
D) Cienie. — Rozłożenie świateł i cieni informuje nas o względnej głębi różnych elementów pola widzenia. Strona oświetlona przedmiotu jest bliżej źródła światła niż strona zaciemniona; cienie rzucane przez przedmioty pozwalają ustalić ich względne usytuowanie w stosunku do tego samego źródła światła. Kiedy światło jest rozproszone, np. w czasie lekkiej mgły, nie ma w ogóle cieni i popełniamy wówczas duże błędy w ocenie nawet niewielkich odległości.
E) Względny ruch przedmiotów. — Rzeczywiste przemieszczenie przedmiotów w stosunku do nieruchomego podmiotu albo też przemieszczenie pozorne elementów pola widzenia w trakcie ruchów głowy dostarczają nam wskazówek o względnym usytuowaniu przedmiotów. Gdy dwa poruszające się obiekty mają tę samą prędkość, dalszy przemieszcza się dużo wolniej niż ten, który znajduje się bliżej nas.
Wyobraźmy sobie, że patrząc przed siebie widzimy uszeregowane: kołek w odległości 50 cm, drzewo w odległości 50 m i górę oddaloną o 5 km, gdy zaś kręcimy głową w którąś stronę, wówczas pozorne przemieszczenie kołka będzie dużo większe niż drzewa, a przemieszczenie drzewa większe niż przemieszczenie góry.
W pewnych sytuacjach ruch ciała osoby badanej pociąga za sobą zmiany spostrzeganej odległości. Goldstein (1959) badał u 33 osób efekt przyspieszenia liniowego. Osoba badana siedziała w aucie, którego prędkość mogła się zmieniać od O do 80 km/godz. i odwrotnie. Jej pole widzenia było ograniczone przez coś w rodzaju budki i widziała ona tylko tarczę świetlną o średnicy ok. 3 cm, umieszczoną w niezmiennej odległości 1,5 m. Proszono każdego badanego, aby powiedział, czy odległość między nim a tarczą zmienia się i w jakim kierunku; 52% badanych stwierdziło, że spostrzegana odległość zwiększa się wraz ze wzrostem prędkości jazdy (przyspieszenie dodatnie), a zmniejsza się w przeciwnym przypadku (przyspieszenie ujemne); 14% badanych uznało, że zmienia się również wielkość tarczy.
F) Rozwój genetyczny. — Opisany przed chwilą system odniesień wzrokowych jest przyswajany stopniowo, a percepcja odległości doskonali się w ciągu rozwoju genetycznego. Cruikshank (1941) zaobserwował, że o ile dziecko rozróżnia popraw nie od 6 mies. ż. odległości bliskie, o tyle aż do wieku 5 lub 6 lat popełnia duże błędy w ocenie odległości dalekich.
W nowszych badaniach Denis (Denis-Prinzhorn, 1960) polecała dzieciom w wieku 6 i 9 lat, jak również grupie kontrolnej dorosłych, przeprowadzać przepołowienie rozpiętości wynoszącej 2,4 m, ograniczonej przez pionowo ustawione na dużym stole pręty. Dzieci na ogół nie doceniały rozpiętości odległej, w porównaniu z bliską, przy czym błąd ten zmniejszał się między 6 i 9 r. ż., a zastąpiony został przez przecenianie w tej samej sytuacji u osób dorosłych.
E. J. Gibson (Gibson, Bergman, 1954; Gibson, Bergman, Purdy, 1955; Purdy, Gibson, 1955) badała wpływ systematycznego uczenia się na pomiary odległości metodą dzielenia. W pierwszej fazie osoby badane uczyły się dzielić rozpiętość 300-jardową na odcinki po 25 jardów. Wybrane miejsce i zastosowany materiał były takie same jak opisane na s. 305, w eksperymencie dotyczącym dzielenia. Tyczka osadzona dokładnie w odległości 10 jardów od osoby badanej stanowiła stałą i znaną odległość wzorcową, a cel umieszczony w odległości 300 jardów był drugą wskazówką.
308
Osoba badana znała więc i miała ciągle przed oczami odległości wynoszące 10 i 300 jardów. Proszono ją następnie o podzielenie owych 300 jardów na dwie równe części poprzez zatrzymanie ruchomego celu w punkcie, który wydawał się badanemu odpowiedni. Rowerzysta zsiadał wtedy ze swej „maszyny", szedł pieszo aż do punktu rzeczywiście odpowiadającego połowie dzielonej odległości i osadzał tam tyczki. Badany mógł więc zobaczyć, o ile się pomylił i w jakim kierunku. Następnie przeprowadzano pomiary, aby wyznaczyć połowę rozpiętości 150-jardowej itd. Teren został w ten sposób podzielony na kolejne części (podział podwójny, potrójny), aż tyczki pojawiły się co 25 jardów.
W drugiej fazie badani mieli za zadanie bądź ocenić w jardach, bądź podzielić na części odległości i rozpiętości od 52 do 395 jardów, ale na innym terenie niż ten, który służył do treningu. Nie mogli oni zatem wykorzystać elementów pola widzenia — drzew lub domów — jako wskaźników poprzednio skojarzonych z pewnymi ocenami odległości. Uzyskane rezultaty w ocenach bezwzględnych okazały się lepsze niż w grupie kontrolnej, nie poddanej uprzedniemu treningowi (patrz tab. 2).
Tabela 2. Wpływ uczenia się na oceny odległości (w jardach) (Wg: Gibson, Bergman, Purdy, 1955, s. 98)
Tabela zamieniona na tekst w następujący sposób: pierwsza liczba w wierszu to odległość rzeczywista, druga to odległość oceniana przez grupę eksperymentalną, trzecia liczba jest odległością ocenianą przez grupę kontrolną. Średnie wyniki bezwzględnych ocen odległości wyrażone w jardach.
52; 63,6; 47,3;
68; 71,4; 60,5;
107; 107,7; 86,8;
126; 115,4; 102,2;
139; 148,7; 105,6;
154; 181,4; 124,6;
166; 163,0; 131,0;
188; 188,6; 151,2;
219; 190,7; 171,9;
232; 238,5; 234,5;
252; 255,0; 218,5;
274; 267,2; 240,3;
287; 315,4; 348,4;
304; 280,0; 274,2;
328; 311,3; 356,5;
342; 309,2; 288,3;
369; 360,9; 400,0;
395; 333,8; 353,5;
Jest więc możliwe, że uczenie się pozwoliło osobom badanym na wytworzenie w umyśle subiektywnej skali, której jednostką byłaby odległość równa 25 jardów i która pozostawałaby w psychofizycznej zależności od podniet dostarczanych przez ów szczególny teren — ziemię pokrytą murawą.
Dokonywanie podziału natomiast nie podlega wpływowi uprzedniego uczenia się; również uświadamianie osobie badanej popełnionego przez nią błędu w czasie pobieżnego oceniania i poprawianie tego błędu nie powoduje żadnego polepszenia późniejszych jej ocen.
Jeśli wyeliminuje się wszelkie wskaźniki zewnętrzne i zachowa stałą wielkość obrazu przedmiotu na siatkówce, to czy będziemy jeszcze mogli rozróżniać jego oddalenie? Inaczej mówiąc, czy będziemy mogli spostrzegać odległości na podstawie
309
samych tylko wskaźników proprioceptywnych pochodzących od oczu, a mianowicie akomodacji, konwergencji i regulacji otworu źrenicznego? Wydaje się to teoretycznie możliwe. Gdy zbliżamy przedmiot do oczu, soczewka zwiększa swoją krzywiznę, gałki oczne obracają się i zmniejsza się średnica źrenicy — wszystko to ma na celu wytworzenie tak wyraźnego obrazu siatkówkowego na plamce żółtej, jak to tylko możliwe. Krzywizna soczewki i napięcie mięśni ocznych zapewniają stymulację proporcjonalną do odległości dzielącej nas od przedmiotu, w który się wpatrujemy.
Podjęto wiele badań, aby wykazać rolę wskaźników proprioceptywnych i wyodrębnić udział każdego z nich w percepcji odległości (patrz Woodworth, 1949, s. 900-919). Zanim przystąpimy do omówienia tego problemu, wypada zrobić dwie uwagi. Po pierwsze, ogromnie trudno jest wyizolować trzy wchodzące w grę czynniki, ponieważ zmianie jednego towarzyszy prawie zawsze zmiana dwóch pozostałych, z wyjątkiem sytuacji laboratoryjnych, bardzo sztucznych, co do których nigdy nie można mieć pewności, czy całkowicie eliminują zmienność obrazu siatkówkowego.
Można by sądzić, że ponieważ konwergencja jest zjawiskiem dwuocznym, to wystarczy posługiwać się widzeniem jednoocznym, aby ją wyeliminować. Nic podobnego, regulacja wzrokowo-ruchowa jest bowiem typu odruchowego, a dwoje oczu pracuje zawsze zespołowo. Fakt zasłonięcia jednego oka nie hamuje wcale konwergencji, co najwyżej czyni ją niezbyt dokładną i zmienną.
Po drugie, wzrokowe dane proprioceptywne mogą nas jedynie informować o bardzo bliskiej przestrzeni. Niedokładność dostarczanych danych zaczyna się przy odległości 3 m, a powyżej 20 m ani akomodacja, ani konwergencja nie ulegają zmianie wraz ze wzrostem odległości.
A) Punkty świetlne Bourdona. — Pierwsze dokładne pomiary bezpośrednie, dotyczące roli ocznych wskaźników proprioceptywnych, przeprowadził Wundt w 1862 r. Hillebrand (1894) zaproponował inną metodę, ale lepsza jest technika Bourdona (1902), ją więc opiszemy. Bourdon umieszczał osoby badane przed dwoma punktami świetlnymi, różnie usytuowanymi w głębi, jeden w odległości 20 m, a drugi w odległości l lub 2 m, tak jednak, że ich kąty widzenia były identyczne. Wielkość obrazu siatkówkowego nie mogła zatem stanowić żadnego wskaźnika. Wyeliminowane zostały także wszystkie wskazówki zewnętrzne: osoba badana znajdowała się w długim, ciemnym korytarzu. Każdy z punktów świetlnych pochodził z otworu o średnicy regulowanej za pomocą przesłony, wyciętego w przedniej ścianie czarnego pudełka, w którym znajdowała się zapalona lampka elektryczna. W widzeniu jednoocznym i przy braku ruchów głowy żaden badany nie mógł odróżnić, który punkt jest bardziej oddalony — ten, który znajdował się w odległości 2 m, czy też 20 m.
W widzeniu dwuocznym w analogicznych warunkach eksperymentalnych badany był niezdolny do podania bezwzględnych, poprawnych ocen odległości. Punkt odległy o 4 m wydawał mu się oddalony równie dobrze o 3 m, jak i o 10 m. Jeśli osoba badana uważała, iż znajduje się w ogromnej sali, zdarzało się jej przypisać punktowi oddalonemu o 10 m odległość 50 lub 100 m. A zatem, przy braku wskaźników zewnętrznych,
310
a zwłaszcza niezgodności siatkówkowej (obydwa obrazy punktu świetlnego, prawy i lewy, są identyczne) percepcja odległości bardzo się pogarsza.
Bappert (1923) podjął eksperyment Bourdona i uzupełnił go odległościami nie przekraczającymi l m. Udoskonalił on technikę i mierzył równocześnie ruchy oczu osoby badanej, wykonywane przez nią przy porównywaniu parami odległości 16,5 i 25 cm, 25 i 50 cm oraz 33,3 i 50 cm. Mimo że zarejestrowane ruchy oczu odpowiadały zmianom odległości, odpowiedzi okazały się gorsze, niż gdyby je dawano przypadkowo. Ten ostatni fakt Osgood (1953, s. 268) przypisywał utajonemu oddziaływaniu normalnych wskaźników odległości. Brak zmian wielkości obrazu siatkówkowego i jasności bodźca był dla osoby badanej znakiem, że odległość również nie uległa zmianie.
B) Pomiary stereoskopowe. — Rezultaty otrzymane w wyniku eksperymentalnych manipulacji konwergencją za pośrednictwem stereoskopów są bardzo różne.
Kiedy konwergencja dwojga oczu zachodzi pod pewnym kątem, a linie wzroku przecinają się w pewnej odległości, wtedy przedmiot widziany jako pojedynczy przy tym kącie konwergencji wydaje się usytuowany w tej właśnie odległości. W rzeczywistości, im bliżej znajduje się dany przedmiot, tym większa musi być konwergencja oczu, aby obydwa obrazy siatkówkowe mogły zlać się w jeden; można więc sądzić, że odwrotnie, im większa konwergencja, tym przedmiot wydaje się bliższy. Wheatstone
Ryc. 11. Stereoskop lustrzany Carra (Wg: Carr, 1935, s. 248, za: Woodworth, 1949, s. 915)
O.L. i O.P. — to środki obrotu oczu. Oko lewe O.L. otrzymuje światło, emitowane przez źródło światła, poprzez płytkę ze szkła nieprzezroczystego G, odbite w zwierciadle M. Odległość miedzy O.L. i G może być zmieniana poprzez przesuwanie tuby C i wahać się od 25 do 40 cm. Mimo tej zmiany wielkość obrazu siatkówkowego pozostaje stała, ponieważ jest wyznaczona przez średnicę okrągłego otworu Y, zrobionego w ekranie przesłonowym. Jasność tego obrazu pozostaje również stała. Urządzenie jest dokładnie symetryczne dla oka prawego. Każda luneta może się obracać dokoła O.L. i O.P., nie powodując zmian obrazu siatkówkowego, lecz zmieniając punkt konwergencji oczu (F), który może w związku z tym zajmować różne pozycje na linii AB (obroty muszą, oczywiście, przebiegać symetrycznie do O.L. i O.P.). Osoba badana może przesuwać do przodu lub do tyłu płytkę metalową wzdłuż linii AB i doprowadzić ją do pozornej odległości od krążka świetlnego wysyłanego przez urządzenie
311
(1852) pierwszy pomyślał o zastosowaniu stereoskopu do zmian konwergencji, przy zachowaniu stałej wielkości obrazów siatkówkowych oraz ich niezgodności. Model stereoskopu lustrzanego, spełniającego te warunki, został wykonany przez Carra (patrz ryc. 11).
Swenson (1932), posługując się stereoskopem Carra (1935, s. 248), zmieniał oddzielnie zarówno rzeczywistą odległość tarczy świetlnej, jak i odległość punktu konwergencji oczu. Wielkość pozorna zwiększała się wraz z odległością punktu konwergencji w przypadku rzeczywistej stałej odległości i zmieniała się również, choć w mniejszym stopniu, wraz ze wzrostem tej rzeczywistej odległości.
Czy można z tego wyciągnąć wniosek, jak to zrobił Swenson, że wzrokowe wskaźniki proprioceptywne odgrywają główną rolę w percepcji małych odległości, natomiast akomodacja ma tylko 1/3 udziału w efektywności konwergencji? Woodworth (1949, s. 917) zgodziłby się z tym zdaniem, gdyby urządzenie odpowiadało ściśle wymaganym warunkom, wydaje się jednak, że tak nie jest: wskaźniki wzrokowe nie są całkowicie wyeliminowane w stereoskopie Carra. Zmiany zachodzą w mikrostrukturze obrazu szkła nieprzezroczystego, gdy zbliża się ono lub oddala i zmiany te dostarczają punktu odniesienia dla jednoocznego widzenia odległości. Gdyby nieprzezroczyste szkło było zupełnie gładkie i identyczne przy wszystkich odległościach, jaki bodziec byłby potrzebny, aby spowodować akomodację — zapytuje Woodworth.
Tabela 3. Zmiany odległości pozornej jako funkcja odległości rzeczywistej i konwergencji (Wg: Swenson, 1932, cyt. za: Woodworth, 1949, s. 916)
Tabela zamieniona na tekst. Kolejne liczby w wierszu to: odległość punktu konwergencji; pozorna odległość przy rzeczywistej odległości od nieprzeźroczystej płytki – 25 cm; pozorna odległość przy rzeczywistej odległości od nieprzeźroczystej płytki – 30 cm; pozorna odległość przy rzeczywistej odległości od nieprzeźroczystej płytki – 40 cm.
25 cm; 24,80; 26,51; 27,54
30 cm; 28,55; 29,88; 31,74
40 cm; 36,95; 36,36; 39,81
Liczby w tabeli wyrażają średnie odległości (w cm), oceniane na oko przez 5 badanych
W każdym razie wydaje się, że wzrokowe wskaźniki proprioceptywne odgrywają rolę jedynie w sytuacjach laboratoryjnych, gdy stymulacja jest bardzo zubożona. Przewagę mają wskaźniki wzrokowe i niezgodność siatkówek, jeśli można się nimi posługiwać, natomiast akomodacja i konwergencja odgrywają jedynie rolę wsparcia, i to przy małych odległościach.
Pomysłowe, lecz skomplikowane urządzenie, zwane anaglifem (Bernyer, Durup, Pieron, 1942), wprowadza konflikt między pozorną wielkością przedmiotu a stopniem konwergencji oczu. Gra cieni w anaglifie pozwala zmienić odchylenie i wielkość obrazów stereoskopowych, znajdujących się w stałej odległości od oczu. Dzięki zastosowanej technice linie wzroku skierowane na dwa obrazy krzyżują się; staje się wówczas możliwa z jednej strony zmiana w kierunku przeciwnym wielkości obrazu siatkówkowego, z drugiej zaś — zmiana pozornej odległości mierzonej za pomocą konwergencji.
312
Ten konflikt percepcyjny jest rozwiązywany drogą kompromisów, różnych u poszczególnych osób. Oceny odległości wydają się wszakże sterowane raczej przez wielkość pozorną aniżeli przez stopień konwergencji.
Omawianie percepcji odległości, w jakiej znajduje się dany przedmiot, bez brania równocześnie pod uwagę jego wielkości, może się wydać sztuczne. Jest rzeczą pewną, że w warunkach widzenia naturalnego i gdy przedmioty są znane, istnieje związek między ocenami wielkości i ocenami odległości. Zobaczyliśmy już, że odległości są spostrzegane dość dokładnie, gdy wiele jest wskaźników, ale sytuacja zmienia się, gdy brak jest tych wskazówek. Zbadamy zaraz, czy podobnie rzecz się ma z wielkością. Przyjmuje się od dawna, że w sytuacji widzenia normalnego spostrzegana wielkość przedmiotu jest zbliżona do jego wielkości fizycznej (rzeczywistej) przy pewnym promieniu odległości, natomiast w sytuacji widzenia zredukowanego ta spostrzegana wielkość zbliża się do wielkości odpowiadającej kątowi widzenia, pod jakim ukazuje się przedmiot w zależności od swego oddalenia. W pierwszym przypadku mówimy o stałości wielkości.
Eksperyment Holwaya i Boringa (1941) jest bardzo przekonujący. Osoba badana zostaje umieszczona na przecięciu dwóch korytarzy w kształcie litery L. W jednym z korytarzy, w stałej odległości od osoby badanej, znajduje się tarcza świetlna Sc o dającej się regulować średnicy. W drugim korytarzu inna tarcza świetlna Ss jest umieszczona w odległości od badanego, która może się wahać od 3 do 36 m. Eksperymentator ustala średnicę tarczy Ss w taki sposób, aby kąt widzenia był zawsze równy 1stopień, niezależnie od odległości dzielącej tarczę od osoby badanej. Dostarcza więc badanemu obrazu siatkówkowego o stałej wielkości i stałej intensywności światła. Wielkość tarczy Sc była dopasowywana tak, aby wydawała się równa tarczy Ss przy różnych odległościach od Ss i w czterech sytuacjach eksperymentalnych: 1) w widzeniu dwuocznym; 2) w widzeniu jednoocznym; 3) w widzeniu jednoocznym, ze sztuczną źrenicą, która redukowała, nie eliminując całkowicie, wskazówki optyczne dostarczane przez ściany korytarza; 4) w widzeniu jednoocznym, ze sztuczną źrenicą i czarnymi tkaninami na ścianach korytarza, a więc przy braku wskazówek wzrokowych dostarczanych przez światło odbite (patrz ryc. 12).
Obserwuje się stałość wielkości w dwóch pierwszych sytuacjach, a nawet nadstałość w pierwszej sytuacji. W miarę eliminacji wskaźników i przy zachowaniu tylko wielkości obrazu siatkówkowego jako punktu odniesienia percepcja wykazuje tendencję, aby stosować się do prawa kąta widzenia.
Czy z eksperymentu Holwaya i Boringa można wyciągnąć wniosek, że stałość wielkości jest związana z dokładną percepcją odległości, co tłumaczyłoby fakt zaniku stałości przy braku jakiegokolwiek wskaźnika odległości? Pytaniu daleko do prostoty, a badania nad stałością wielkości pokazały, że istnieje tu wiele czynników, z których znaczna część wiąże się z przedmiotem podlegającym pomiarowi. Ograniczymy się do rozpatrzenia problemu relacji między wielkością i odległością.
313
Ryc. 12. Wpływ wskaźników odległości na pozorną wielkość przedmiotu (Wg: Holway, Boring, 1941) Oś X - odległość (w stopach) bodźca wzorcowego SS, oś Y - średnica dopasowywanej tarczy SC
Linie przerywane odpowiadają teoretycznym odpowiedziom obliczonym bądź jako funkcja prawa kąta widzenia (linia pozioma), bądź też jako funkcja prawa stałości (linia nachylona). Krzywe A, B, C, D zostały wy rysowane na podstawie wyników eksperymentalnych: A — widzenie dwuoczne; B — widzenie jednooczne; C — widzenie jednooczne ze sztuczną źrenicą; D — widzenie jednooczne, sztuczna źrenica, tunel redukcyjny
W przestrzeni fizycznej typu euklidesowego występuje stosunek niezmienniczości miedzy wielkością fizyczną e danego przedmiotu, odległością R, jaka go dzieli od obserwatora, oraz kątem widzenia beta pod jakim jest on przez niego widziany. Jeśli R jest mierzone wzdłuż linii wzroku, otrzymujemy zależność:
tg(beta/2)=(e/2R) Stevens, 1951, s. 872
Jeśli kąt beta jest tak mały, że tgbeta jest prawie równy kątowi B, to otrzymamy:
beta =e/R (w radianach).
Ryc. 13. Geometria oka (Wg: Boring, Langfeld, Weld, 1948, s. 232)
Dwie linie: AB i A'B' są jednakowej długości; bardziej oddalona linia A'B' daje mniejszy obraz siatkówkowy LL' niż linia AB (MM'). Linie CD i A'B', spostrzegane pod tym samym kątem widzenia, dają ten sam obraz LL', mimo że są różnej wielkości
314
Ta zależność implikuje pewną liczbę wniosków:
- jeśli dany jest kąt, to wielkość i odległość zmieniają się proporcjonalnie;
- jeśli dane są kąt i odległość, to wielkość może przyjąć tylko jedną wartość;
- jeśli dane są kąt i wielkość, to odległość może przyjąć tylko jedną wartość;
- jeśli dana jest wielkość, to kąt i odległość zmieniają się odwrotnie proporcjonalnie;
- jeśli dana jest odległość, to kąt i wielkość zmieniają się wprost proporcjonalnie.
Te wnioski są ważne, gdy rozważa się fizyczne wielkości i odległości rzeczywiste, ale nie stosują się do wielkości i odległości spostrzeganych. Stosunek niezmienniczości między wielkością i odległością spostrzeganą można by sformułować następująco: obraz siatkówkowy lub kąt widzenia danej wielkości określają jednoznaczną zależność między odległością pozorną i wielkością pozorną. Gilinsky (1951) nadała postać matematyczną tej zależności, wprowadzając jednocześnie kilka dodatkowych parametrów:
d/D=A/(A+D)(1)
s/S=B/(A+D) (2)
B= A+ delta(3)
gdzie: d oznacza odległość spostrzeganą; D — odległość rzeczywistą; s — wielkość spostrzeganą; S — wielkość rzeczywistą; A — jest parametrem charakterystycznym dla każdej osoby badanej — jest to wartość maksymalna d, odpowiadająca odległości, w jakiej wydają się nam usytuowane obiekty astronomiczne, np. księżyc; natomiast delta jest odległością (30 - 60 cm), w jakiej zazwyczaj oglądamy przedmioty i przy której wielkość pozorna i wielkość rzeczywista pokrywają się. Gilinsky (1951) sądziła, że potrafi wykazać eksperymentalnie istnienie parametru A i trafność swych wzorów w następujący sposób.
W pierwszym eksperymencie kazała podzielić rozpiętość 3-metrową, jak też 6-metrową (od O do 3 m i od 6 do 12 m od podmiotu) na równe części po 30 cm każda, oraz odległość wynoszącą 14 m (od O do 14 m od podmiotu) na równe odcinki metrowe. Następnie, posługując się równaniem l, obliczyła z uzyskanych rezultatów pierwszą wartość parametru A. W drugim eksperymencie poleciła tym samym osobom badanym oceniać — metodą porównywania z szeregiem zmiennych —
wielkość pozorną księżyca i obliczyła drugą wartość A za pomocą równania:
A = d =S/fi , gdzie S — to wielkość pozorna księżyca, fi — kąt widzenia księżyca.
Obydwie wartości uzyskane dla A są dość zbliżone.
Dowód Gilinsky'ej jest niepewny, i to z wielu powodów, z których przytaczamy tylko dwa. Po pierwsze, jest rzeczą dziwną, iż niedocenianie dalszych odległości nie znajduje potwierdzenia w wynikach badań innych autorów, przeprowadzonych na większych populacjach. Stałość spostrzeganych odległości występuje u badanych przez Grubera (1954)
315
oraz Purdy'ego i Gibson (1955), natomiast zdaniem Gilinsky'ej, gdy zwiększa się odległość rzeczywista, wówczas odległość oceniana zdąża do asymptoty. Sam także wzór nie ustrzegł się krytyki, chociażby dlatego, że wyklucza wszelką możliwość przeceniania odległości. W jaki sposób d mogłoby w podanym równaniu przekroczyć wartość D, bez wprowadzania czegoś niemożliwego (Gruber, 1956)?
Złudzenie księżyca na horyzoncie. Wielkość siatkówkowego obrazu księżyca jest stała, niezależnie od położenia księżyca na sklepieniu niebieskim Tymczasem księżyc wydaje się większy, gdy pojawia się na horyzoncie, aniżeli w punkcie zenitu Od Ptolemeusza do Boringa (1943), poprzez Keplera, Kartezjusza i Helmholtza, złudzenie to powodowało wiele kontrowersji. Wydaje się, iż u jego źródeł znajduje się efekt kontrastu, wynikający z pozornego obniżenia sklepienia nieba. Podmiotowi w postawie stojącej sklepienie niebieskie wydaje się bardziej odległe w wymiarze horyzontalnym niż w wertykalnym Przyjmując, ze znajduje tu zastosowanie prawo kąta widzenia, mamy do czynienia z jednym obiektem — księżycem, który daje obraz siatkówkowy o stałej wielkości i którego spostrzegana odległość w położeniu A (na horyzoncie) jest większa niż odległość w położeniu B (w zenicie). Gdy dwa przedmioty są widziane pod tym samym kątem widzenia, bardziej oddalony wydaje się większy od tego, który znajduje się bliżej Księżyc jest więc spostrzegany jako większy — na horyzoncie. To wyjaśnienie nasuwa z kolei problem Dlaczego sklepienie niebieskie wydaje się obniżone? Tu również proponowano różne wyjaśnienia Na przykład odległość horyzontalna może być przeceniana, ponieważ między podmiotem a horyzontem znajdują się różne obiekty, natomiast żaden z nich nie występuje między podmiotem a punktem zenitu Wydaje się nawet, ze zjawisko to zależy od podniesienia oczu w czasie wpatrywania się w księżyc i ze odwrotne zjawisko występuje, gdy obserwator leży na ziemi (Jampolsky, 1940-41, Boring, 1943)
Polemika dotycząca słuszności matematycznego stosunku niezmienniczości między spostrzeganą wielkością i odległością może trwać nadal — pod warunkiem, że obydwa ostatnie terminy da się wyrazić liczbowo. I w tym tkwi zasadnicza trudność. Istotnie, przypuśćmy, że jakiś przedmiot, np. pionowy metalowy pręt, znajduje się w pewnej odległości od osoby badanej; w tej sytuacji można określić pewną liczbę wskaźników. Najpierw możemy zmierzyć w centymetrach odległość rzeczywistą, czyli fizyczną, oraz wielkość rzeczywistą, czyli fizyczną, oraz kąt, pod jakim jest widziana ta odległość. Dane te są stałe i niezależne od podmiotu; pozwalają one obliczyć wielkość obrazu przedmiotu na siatkówce, tzn. jego wielkość projekcyjną. Następnie można poprosić badanego o ocenę rzeczywistej wielkości przedmiotu — bądź bezwzględną, bądź w porównaniu z szeregiem zmiennych; uzyskamy w ten sposób pozorną wielkość obiektywną przedmiotu. Ale możemy również poprosić osobę badaną, by oszacowała pozorną wielkość projekcyjną tego przedmiotu, tzn. aby wybrała spośród pobliskich zmiennych taką, która dawałaby obraz siatkówkowy równy pod względem wielkości dalekiemu przedmiotowi-bodźcowi. Jest rzeczą pewną, iż odpowiedzi udzielane przez tę samą osobę na ten sam bodziec będą się zmieniały w zależności od instrukcji. W sytuacji niejednoznacznej, gdy zadowolimy się prośbą, aby osoba badana stwierdziła, w jakiej wielkości „widzi" przedmiot daleki, odpowiedź będzie zależała od postawy (obiektywnej lub projekcyjnej), jaką osoba ta przyjmie bardziej lub mniej świadomie. Postawa będzie zależała od interpretacji instrukcji przez badanego; może też zmieniać się w różnych momentach i zależeć od różnych zmiennych sytuacji eksperymentalnej.
316
Można zauważyć, że niezależna od instrukcji wielkość pozorna przyjmie wyższą wartość niż rzeczywista wielkość projekcyjna i jest w większym lub mniejszym stopniu zbliżona do rzeczywistej wielkości obiektywnej. Można zatem powiedzieć, przyjmując definicję operacyjną, że we wszystkich przypadkach występuje stałość wielkości. W rzeczywistości ocenianie wielkości obiektywnej i ocenianie wielkości projekcyjnej — to zupełnie odrębne zadania. Pierwsze wymaga od osoby badanej aktywnego wykorzystania całego układu wskaźników percepcyjnych: wielkości obrazu siatkówkowego i pozornej odległości, a wiec układu, na stopień perfekcji którego ma wpływ uprzednie doświadczenie podmiotu. Chodzi tu o zadanie złożone, w którym udział swój mają percepcja, reprezentacja, inteligencja, nabyte doświadczenie; odgrywa również rolę znajomość wielkości przedmiotów (Ittelson, 1951; Slack, 1956), toteż można zaobserwować u osób dorosłych zarówno przypadki „nadstałości" (przeceniania przedmiotu odległego), jak i „podstałości", spowodowane niedoskonałością mechanizmu układu wskaźników.
Ocena wielkości projekcyjnej wymaga natomiast, aby osoba badana odnosiła swój sąd tylko do jednego wskaźnika — obrazu siatkówkowego, z pominięciem innych i abstrahując od wszystkiego, co może wiedzieć o danym przedmiocie. Jest zatem możliwe, że dzieci spełniają lepiej warunki tej instrukcji niż dorośli (Piaget, Lambercier, 1951). Nawet jednak u dzieci pozorna wielkość projekcyjna zbliża się do rzeczywistej wielkości obiektywnej. Przemawiałoby to za istnieniem automatycznego układu wskaźników wielkości i odległości. Zdaniem psychologów postaci taki automatyczny układ, bardzo pierwotny, świadczący o istnieniu stałości percepcyjnych, wyjaśnia ich obecność u zwierząt oraz u noworodków. Zwiększenie stopnia stałości z wiekiem, istnienie przypadków nadstałości u osób dorosłych, wpływ różnych czynników: zdobytego doświadczenia, znaczenia przedmiotu itd. — wszystko to wskazuje, że na ten automatyczny układ nakłada się aktywny udział wszystkich wymienionych wskaźników (Piaget, 1961, s. 264).
A) Paradoks wielkości — odległości. — Gruber (1954) dawał osobom badanym niejednoznaczną instrukcję odwołującą się do postawy świadomościowej, prosząc je, aby „starały się zobaczyć, kiedy dwa trójkąty przybierają jednakową wielkość".
W pierwszej części eksperymentu umieszczał on równoboczny trójkąt wzorcowy, o wysokości 15 cm, w odległości 165 cm od osoby badanej, oraz inny trójkąt, o regulowanej wysokości, w odległości 330 cm, odległość kątowa między dwoma trójkątami wynosiła 10stopni. Badany przeprowadzał 20 pomiarów dopasowywania wielkości Następnie proszono go o regulowanie odległości dzielącej go od trójkąta wzorcowego, tak aby wydawała mu się równa połowie odległości dzielącej go od trójkąta zmiennego, i to 10 razy z rzędu
W drugiej części eksperymentu kąt między zmienną a wzorcem wynosił 37stopni, zmienna ta zajmowała kolejno 6 pozycji 450, 350, 250, 200, 300 i 400 cm od osoby badanej Trójkąt wzorcowy znajdował się w odległości równej połowie odległości od danej zmiennej W każdej z tych pozycji osoby badane dokonywały 6 dopasowań wielkości, 6 dopasowań połówek odległości i 6 dopasowań całej odległości, zmieniając oddalenie trójkąta wzorcowego Dla pomiarów odległości wysokość tego trójkąta wynosiła 2 cm, a dla pomiarów wielkości — 10 cm.
317
Obiekt oddalony był niedoceniany i błąd zwiększał się wraz z oddaleniem, przechodząc od 4% przy odległości 200 cm do 23% przy 400 cm. Z drugiej strony, całkowita odległość była przeceniana w stosunku do połowy odległości prawie o 17%, niezależnie od wartości odległości przyjętej za wzorzec. Relacja między ocenami wielkości i odległości nie jest zatem bezpośrednia, jak to przewiduje hipoteza niezmiennika „wielkość — odległość", lecz odwrotna. Obiekt daleki jest oceniany odpowiednio jako mały i odległy lub jako duży i bliski, co Gruber określa mianem „paradoksu wielkości — odległości".
B) Porównanie ocen obiektywnych i projekcyjnych:
a) W niewielkiej odległości od osoby dorosłej. Jenkin i Hyman zastosowali technikę bardzo podobną do techniki Grubera. Ustawili oni bliżej trójkąt wzorcowy i dalej inny trójkąt, którego wysokość mogła być zmieniana przez eksperymentatora według wskazań osoby badanej. Kąt między trójkątami wynosił 90stopni. Dobrym wskaźnikiem odległości był rząd krzeseł, znajdujący się między osobą badaną a zmienną eksperymentalną. Eksperymentator podawał kolejno dwie instrukcje: albo dopasować wielkość zmiennej do rzeczywistej wielkości wzorca (obiektywna wielkość pozorna), albo wielkość zmiennej do projekcyjnej wielkości wzorca (projekcyjna wielkość pozorna). Stosunki liczbowe dla odległości: podmiot — zmienna do podmiot—wzorzec mogły przybierać cztery wartości: 900/450 cm; 900/60 cm; 450/30 cm; 450/450 cm. Wysokość wzorca wynosiła 8,5 cm dla ocen obiektywnych, a 6,5 cm — dla ocen projekcyjnych. Bezwzględnego szacunku odległości (9 m) dokonano w końcowej fazie eksperymentu.
Nie było żadnej korelacji między ocenami obiektywnymi i projekcyjnymi. Korelacja między bezwzględnymi ocenami odległości a obiektywnymi ocenami wielkości była statystycznie ujemna, natomiast dodatnia okazała się korelacja między spostrzeganą odległością i spostrzeganą wielkością projekcyjną.
b) Przy dużych odległościach. Gilinsky (1955) podjęła w otwartym terenie to samo porównanie między obiektywnymi i projekcyjnymi ocenami wielkości, posługując się trójkątami wzorcowymi o wysokości 107 i 198 cm, umieszczonymi w odległości sięgającej od 30 do 1200 m, oraz trójkątem zmiennym, usytuowanym w odległości 30 m. Przy instrukcjach dotyczących ocen obiektywnych im bardziej zwiększała się odległość, tym bardziej wielkość trójkąta dopasowywanego zbliżała się do wielkości wzorca, aby w końcu ją przekroczyć. Przy instrukcjach dotyczących ocen projekcyjnych wartości zrównania zmniejszały się wraz z oddaleniem, a więc zgodnie z wielkością obrazu na siatkówce, ale utrzymywał się błąd tego samego rodzaju: pozorna wielkość projekcyjna znajdowała się zawsze pomiędzy wielkością fizyczną i wielkością projekcyjną przedmiotu.
Wydaje się więc, iż obiektywne i projekcyjne oceny wielkości nie ewoluują w taki sam sposób w miarę wzrostu odległości dzielącej podmiot od przedmiotu.
c) U dziecka. Piaget i Lambercier (1951) zastosowali do porównań dwa metalowe pręty: pręt wzorcowy, o wysokości 10 cm, został umieszczony w odległości l m, a pręt traktowany jako zmienna — w odległości 4 m od osoby badanej. Przy ocenach obiektywnych dziecko 7-letnie lekko nie docenia (2%) wielkości pręta oddalonego, natomiast osoba dorosła przecenia tę wielkość (10%). Przy instrukcjach „projekcyjnych" najdokładniejsze wyniki uzyskały dzieci w wieku 7-8 lat; błąd zwiększał się między 7 a 12 r. ż., potem nieco się zmniejszał, ale zawsze pozostawał większy od błędu popełnianego przez małe dzieci (patrz tab. 4).
318
Tabela 4. Rozwój ocen wielkości w zależności od wieku (Wg: Piaget, Lambercier, 1951)
Liczby wyrażają w milimetrach punkty subiektywnego zrównania, obliczone na podstawie pierwszych pomiarów w każdej grupie wieku Pręt wzorcowy, mierzący 100 mm, powinien mieć w dokładnej ocenie obiektywnej 100 mm, każda więc liczba wyższa od 100 wskazuje na niedocenianie, a niższa od 100 — na przecenianie odległego elementu zmiennego Ponieważ pręt blisko usytuowany znajduje się w odległości 1 m od osoby badanej i ma 100 mm wysokości, zatem pręt odległy o 4 m powinien mieć 400 mm wysokości, aby dać taką samą wielkość projekcyjną Tak więc przy pomiarach projekcyjnych dokładna ocena powinna wynieść 400 mm, im bardziej otrzymane dane odbiegają od tej wartości, tym większy błąd.
Tabela zamieniona na tekst w następujący sposób: dla różnych grup badanych podano dwie liczby pierwsza to ocena wielkości obiektywna, druga to ocena wielkości projekcyjna.
Wiek 7-8 lat; liczba osób badanych = 36;
102; 220;
Wiek 8 - 10 lat; liczba osób badanych = 24;
112; 168;
Wiek 10-12 lat; liczba osób badanych = 24;
110; 125;
Wiek 12-14 lat; liczba osób badanych = 27;
112; 135;
Dorośli liczba osób badanych = 42;
90; 160;
Korelacja dodatnia miedzy ocenami wielkości i odległości obiektywnych wystąpiła u bardzo małych dzieci, ale brak jakiejkolwiek zależności między obydwoma rodzajami ocen u starszych dzieci i u osób dorosłych (Denis-Prinzhorn, 1960).
Czy przytoczone eksperymenty pozwalają na wyciągnięcie wniosku o istnieniu stosunku niezmienniczości między spostrzeganą wielkością i spostrzeganą odległością? Nie sądzimy. Pewne jest, że wszelkie wskaźniki, których dostarcza pole widzenia, jak też ich treść odnosząca się do odległości, w jakiej znajduje się dany przedmiot, pomagają nam w ocenie wielkości fizycznej tego przedmiotu. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że gdy brak owych wskaźników, popełniamy grube błędy i opieramy nasze sądy na jedynych dostępnych wskazówkach, takich jak: znana wielkość znajomego przedmiotu (Hastorf, 1950; Ittelson, 1951; Slack, 1956), względna wielkość przedmiotów widzianych równocześnie (Hochberg, Hochberg, 1952) lub wielkość obrazu siatkówkowego w przypadku przedmiotu pojedynczego i nieznanego (Holway, Boring, 1941). Niemniej prawdą jest, że wielkość pozorna — projekcyjna i obiektywna — jakiegoś przedmiotu pomaga nam w ocenie jego oddalenia. Jednakże zależność między wielkością i odległością nie ma nic z prostoty i logiczności sformułowań dotychczas zaproponowanych.
Gibson (1951) widzi w relacjach między spostrzeganą wielkością i odległością jedynie czynnik drugorzędny, a najważniejszą rolę przypisuje temu, co nazywamy fakturą.
Punkt wyjścia jego argumentacji jest następujący: z jednej strony jedynym prawdziwym bodźcem oddziałującym na siatkówkę jest względna intensywność docierających do niej strumieni światła; z drugiej strony siatkówka jest powierzchnią dwuwymiarową, na której odbija się świat w trzech wymiarach, co można sprowadzić do zbioru powierzchni odbijających, mniej lub bardziej nachylonych w stosunku do pozornej płaszczyzny przedniej. Obraz siatkówkowy dostarczany przez dane pole widzenia odznacza się więc pewną fakturą optyczną, której elementami są różnice intensywności między bodźcami świetlnymi otrzymywanymi przez sąsiadujące ze sobą punkty siatkówki.
319
Akomodacja oka polega na tym, aby jak najlepiej oddać ostrość tych przejść; nagłe przejścia odpowiadają granicom przedmiotów, stopniowe zaś — przechodzeniu od światła do cienia na mniej lub bardziej ciągłej powierzchni. Te zmiany natężenia światła przebiegają zarówno w południkach poziomych, jak i pionowych.
Gdy powierzchnia odbijająca znajduje się w płaszczyźnie przedniej, jej faktura odbija się na siatkówce zgodnie z odpowiedniością wzajemnie jednoznaczną: przejścia cechuje ta sama regularność na siatkówce, co na powierzchni. Jeśli natomiast powierzchnia odbijająca jest nachylona w stosunku do płaszczyzny przedniej, to regularności faktury powierzchni odpowiada nieregularność faktury optycznej: gęstość przejść wzrasta w sposób ciągły wzdłuż jednego z południków. To zagęszczenie faktury w jedną stronę stanowi miarę kierunku i stopnia nachylenia powierzchni. Zmianami gęstości faktury optycznej rządzą prawa geometrii rzutowej: zagęszczenie wokół danego punktu obrazu siatkówkowego odpowiada odległości, w jakiej znajduje się odpowiedni punkt w rzeczywistości.
Do zmiennych gęstości dochodzą zmienne niezgodności faktury dla obu oczu.
A) Tunel optyczny Gibsona. — Gibson (patrz Gibson, Purdy, Lawrence, 1955) dostarczył pomysłowego dowodu na rolę faktury optycznej w percepcji głębi, posługując się tunelem optycznym. Urządzenie to składa się z 9 równoległych płyt, prostopadłych do linii wzroku osoby badanej. W każdej płycie znajduje się okrągły otwór. Otwory, umieszczone jeden za drugim, są identyczne. Płyty są na przemian pomalowane na biało i czarno oraz oświetlone w jednakowy sposób. Osoba badana, która jednym okiem „przechodzi" przez szereg tych otworów, ma do czynienia z bodźcem złożonym z kół współśrodkowych, na przemian białych i czarnych. Gdy płyty są równo od siebie oddalone, faktura optyczna obrazu siatkówkowego jest nieregularna, ponieważ widoczna część płyty jest tym mniejsza, im bardziej płyta jest oddalona od oka (ryc. 14). Badany spostrzega wtedy albo bryłę walca zakreskowanego na biało i czarno, albo stożek ścięty. Jeśli ustawi się odległości płyt w taki sposób, że widzialna część każdej z nich ma za podstawę ten sam kąt widzenia, faktura optyczna staje się jednorodna (ryc. 15), ale percepcja jest wówczas niejedno znaczna: 25% badanych widzi płaską powierzchnię, inni — coś trójwymiarowego o głębi dużo słabszej niż w poprzednim przypadku.
Zastosowanie tunelu optycznego w różnych wariantach pozwoliło wykazać, że gradient faktury wywołuje percepcję głębi, ale że nie koniecznie występuje proporcjonalna zależność między tym gradientem a spostrzeganym nachyleniem. Faktura jest wskaźnikiem głębi, pozwala ustalić relację między pozornym nachyleniem a rozłożeniem tworzących je elementów, nie wystarcza jednak do wyznaczenia dokładnej percepcji trzeciego wymiaru.
B) Rola faktury w porównaniu z innymi wskaźnikami odległości. — Gruber i Whitehouse (cyt. za: Denis-Prinzhorn, 1960, s. 202) wprowadzili konflikt między fakturą a niezgodnością siatkówkową w pomiarach metodą dzielenia. Posłużyli się oni powierzchnią stołu o wymiarach 9 m x 86 cm, pokrytą czerwono-białą szachow nicą. Powierzchnię tę można było zasłaniać przed wzrokiem osób badanych. Rozpiętość, którą należało podzielić, była ograniczona dwoma metalowymi prętami
320
Ryc. 14. Przekrój podłużny pseudotunelu optycznego (Wg: Gibson, Purdy, Lawrence, 1955, rys 1, s. 3)
Ryc. 15. Przekrój podłużny tunelu optycznego skonstruowanego w taki sposób, że widzialne części różnych płyt są widziane pod tym samym kątem (Wg Gibson, Purdy, Lawrence, 1955, rys 3, s 4) o wysokości 90 cm; trzeci pręt był przez osobę badaną przesuwany za pomocą nylonowej żyłki do osiągnięcia subiektywnego środka rozpiętości. Pomiary dotyczyły 6 rozpiętości w 4 sytuacjach eksperymentalnych: w widzeniu dwuocznym, w jednoocznym, z fakturą widoczną lub bez niej. Czynnik faktury wydaje się najważniejszy. Błąd, wyrażony w procentach połowy rozpiętości, zwiększał się stopniowo w następującym porządku: widzenie dwuoczne z fakturą, widzenie jednooczne z fakturą, widzenie dwuoczne bez faktury, widzenie jednooczne bez faktury (w tych dwu ostatnich przypadkach pomiar dotyczył przestrzeni pustych, nie znajdujących się na powierzchni).
Przestrzeń fizyczna może być uznana za euklidesową, przynajmniej w zakresie odległości dostępnych naszemu spostrzeganiu. Ale czy nasza przestrzeń percepcyjna jest także przestrzenią euklidesową i czy subiektywne pojęcie odległości pokrywa się z odległością fizyczną wyznaczoną przez współrzędne prostokątne?
321
Luneburg (1947) i jego następcy (Blank, 1953) opracowali matematyczną teorię przestrzeni wzrokowej w widzeniu dwuocznym. Teoria ta próbuje wykazać, że przestrzeń wzrokowa jest przestrzenią o krzywiźnie ujemnej, opisaną w sposób zadowalający przez hiperboliczną geometrię Łobaczewskiego. Funkcja zwana odległością psychometryczną wiąże punkty fizycznej przestrzeni euklidesowej z punktami spostrzeganymi w przestrzeni wzrokowej. W funkcji tej wchodzą w grę współrzędne kartezjańskie punktów fizycznych, kąty konwergencji oczu i dwa parametry: K oraz a, których wielkość jest charakterystyczna dla każdego podmiotu; a jest właściwością indywidualną wrażliwości dwuocznej na różnice głębi; K — to współczynnik krzywizny przestrzeni wzrokowej, cecha stała u danej osoby, określająca kształt linii geodezyjnych, wzdłuż których obserwator ocenia odległości.
Jeśli K ma wartość dodatnią, uzyskujemy pomiar odpowiadający geometrii eliptycznej. Jeśli K jest ujemne, to odpowiednia będzie geometria Łobaczewskiego. Gdy K jest równe zeru, i tylko w tym przypadku, pomiar należy do geometrii euklidesowej.
Można przedstawić w przestrzeni euklidesowej geometrie nieeuklidesowe za pomocą procedury podobnej do tej, która daje powierzchnię kuli ziemskiej na mapie geograficznej. Na przykład na płaszczyźnie poziomej XY, przechodzącej przez środki obu oczu, linie proste nazywane geodezyjnymi, stanowiące najkrótszą drogę od jednego punktu do drugiego, można opisać za pomocą równania:
Widać z tego, że linia prosta jest reprezentowana przez prostą tylko wtedy, gdy K ma wartość zerową. W teorii Luneburga linie spostrzegane jako proste (np. punkty uszeregowane w przedniej płaszczyźnie pozornej) są utożsamiane z liniami geodezyjnymi.
Odległość psychometryczną D(P1P2) między dwoma spostrzeganymi punktami P1 i P2 wyraża wzór (1):0
2sinh/(-K do potęgi 1/2)[(-K do potęgi 1/2)(D(P1P2)/2C]={[(x1-x2) do kwadratu+(y1-y2) do kwadratu+(z1-z2) do kwadratu]/[(1+K(r1 do kwadratu)/4)(1+K(r2 do kwadratu)/4)]}do potęgi 1/2
gdzie x, y, z są to współrzędne kartezjańskie w przestrzeni euklidesowej, których pochodzenie jest utożsamiane z egocentrum, czyli z subiektywnym środkiem linii celu; XY — to płaszczyzna pozioma, przechodząca przez środki oczu; XZ — płaszczyzna środkowa, a YZ — subiektywna płaszczyzna przednia; x1; y1 zl — to współrzędne punktu P1; x2, y2, z2 — współrzędne P2; r1 — odległość spostrzegana między egocentrum i P1; r2 — odległość między P2 a egocentrum; C — stała przyjęta arbitralnie; K — współczynnik krzywizny.
322
Bardziej praktyczne może być wyjaśnienie powyższego wyrażenia w kategoriach współrzędnych biegunowych:
x = r cos fi cos TETA,
y = r sin fi, (2)
z = r cos fi sin TETA,
gdzie fi i TETA — to kąty, jakie tworzy wektor promienia danego punktu z płaszczyznami XZ oraz XY. W płaszczyźnie poziomej XY wzór (1) przyjmuje wówczas postać (3):
[((-K do potęgi 1/2)sinh)/2][(-K do potęgi 1/2)(D(P1P2)/2C)]={[r1 do kwadratu +r2 do kwadratu - 2r1r2cos(fi1-fi2)]/[(1+K(r1 do kwadratu)/4)(1+K(r2 do kwadratu)/4)]}do potęgi 1/2
Wreszcie, odległość spostrzegana r miedzy podmiotem a jakimś punktem P oraz kąt konwergencji (gamma) oczu w tym punkcie są powiązane wzorem:
r = 2[e do potęgi (minus sigma razy gamma)] .
Teoria Luneburga dała sposobność do wielu rozwinięć matematycznych, w które już nie wchodzimy, oraz do eksperymentowania w bardzo specyficznych warunkach.
Wszystkie eksperymenty odbywają się w całkowitej ciemności. Bodźcami są punkty świetlne, których intensywność jest regulowana w taki sposób, że nie rozsiewają wokół siebie światła i że wszystkie wydają się mieć jednakową jaskrawość. Osoba badana siedzi z unieruchomioną głową, ale może poruszać oczami, a nawet jest do tego zachęcana. Sztywny i stały układ kartezjański pozwala na fizyczne usytuowanie punktów. Wszelkie dopasowania wykonuje sam eksperymentator według ustnych wskazówek osoby badanej, przy czym nie widzi ona nigdy urządzenia eksperymentalnego w świetle dziennym. Ponadto wszystkie punkty świetlne są umieszczone na płaszczyźnie poziomej XY, przechodzącej przez środki obrotu gałek ocznych.
Ryc. 16a. Pozioma płaszczyzna fizyczna
Punkt świetlny P jest umieszczony na kole Vietha —Muellera, na którym można wyznaczyć kąt gamma konwergencji oczu (O.L. i O.P.). Płaszczyzna środkowa przecina koło Vietha — Muellera w punkcie I. Prosta IP tworzy kąt FI z tą płaszczyzną środkową
Ryc. 16b. Pozioma płaszczyzna wzrokowa
Kiedy punkt fizyczny P przebiega po kole Vietha — Muellera, a spostrzegany punkt P' przebiega półokrąg o promieniu R, wówczas kąt widzenia FI' jest traktowany jako równy kątowi fizycznemu FI (Wg: Jonckheere, w: Jonckheere,
Mandelbrot, Piaget, 1958. rys. Ia i Ib. s. 124)
323
Warunki eksperymentalne są zatem bardzo ścisłe: bodźce są usytuowane wyłącznie w płaszczyźnie poziomej, a jedynymi ich wskaźnikami wzrokowymi są wrażenia konwergencji obu gałek ocznych.
Jedna z podstawowych hipotez Luneburga brzmi następująco: można zakładać, że gdy dana osoba chwyta jakiś przedmiot, wówczas kojarzy odległość, jaką zakreśla jej ręka, z kątem konwergencji oczu na tym przedmiocie. Jest więc prawdopodobne, że dopóki kąt konwergencji pozostaje taki sam, dopóty wiąże się z nim ta sama odległość do pokonania ruchem. Innymi słowy — podmiot ów będzie przypisywał tę samą odległość wszystkim punktom, które spostrzega pod tym samym kątem widzenia, a zatem na łuku koła, którego sam jest środkiem. Jeśli przypomnimy sobie, że miejscem punktów fizycznych, dla których kąt konwergencji pozostaje niezmienny, jest koło Vietha — Muellera (KVM), to możemy przedstawić graficznie współzależność między płaszczyzną fizyczną i płaszczyzną wzrokową (ryc. 16a i b ).
W trojakiego typu eksperymentach starano się zweryfikować wzory Luneburga.
A) Metoda punktów świetlnych. — Przy użyciu tej metody parametry a i K są mierzone bezpośrednio. Pierwszy eksperyment pozwala uzyskać wartość a dla każdej osoby badanej. Ma ona przed sobą trzy punkty świetlne: P1, P2 i P3; P1 i P2 leżą na tym samym kole Vietha — Muellera (KVM), odpowiadającym kątowi gamma konwergencji oczu; P3 znajduje się na innym kole KVM, odpowiadającym kątowi konwergencji gamma' (gamma' > gamma). Osoba badana dopasowuje położenie P2 na swoim KVM
wydaje się jej równa odległości P1P2
w taki sposób, że odległość P2P3
Pomiary przeprowadzamy przy różnych położeniach P1, i P2, a wiec przy różnych wartościach kątów fi1, fi2, i fi3, i wyprowadzamy z nich wartość sigma.
Biorąc za punkt wyjścia wzór (2) i zdając sobie sprawę, iż na tym samym KVM rl = r2, otrzymujemy
Y=AX-B
X = 4sin2[1/2(fi3 -fi1)],
Y = 4sin2[l/2(fi2 -fi1)]
A= [r1/r2][(1+K(r2 do kwadratu)/4)/(1+K(r1 do kwadratu)/4)]
B=r1/r2+r2/r3-2
gdzie:
A i B są to dwie stałe, dotyczące tego samego podmiotu i dwóch danych KVM.
Można sporządzić wykres X i Y na podstawie danych eksperymentalnych i oszacować wartości A i B, a potem wyprowadzić z B wartość sigma za pomocą wzoru (4):
B do potęgi 1/2= 2sinh[sigma/2(gamma'-gamma)].
324
Ryc. 17. Eksperymenty z trzema punktami
(Wg: Jonckheere, w: Jonckheere, Mandelbrot,
Piaget, 1958, rys. 2a i 2b, s. 129 i 130)
a) płaszczyzna fizyczna; b) płaszczyzna wzrokowa Dwa punkty P1 i P2 znajdują się na kole Vietha — Muellera o kącie konwergencji gamma, a punkt P3 — na KVM o kącie konwergencji gamma'. Płaszczyzna środkowa przecina pierwsze koło w punkcie I, drugie zaś - w punkcie I', i tworzy z prostą IP1, kąt FI1 z IP2 - kąt FI2, z I'P3 - kąt FI3, gdy trzy punkty P1, P2 i P3 są spostrzegane jako znajdujące się na jednej linii
W drugim eksperymencie dodajemy czwarty punkt świetlny (P4) na KVM odpowiadającym kątowi konwergencji gamma'. Osoba badana musi tym razem dopasować P4 w taki sposób, że jako równe spostrzega odległości P1P2 i P3P4. Stałą A znajdujemy w wyniku analogicznego obliczenia, jakie wykonano w pierwszym eksperymencie. Wykorzystując wartość a uzyskaną w tamtym eksperymencie, można obliczyć K za pomocą równania:
A =e do potęgi (sigma(gamma'-gamma))[(1+ Ke do potęgi(-2sigma gamma)/(1+Ke do potęgi(-2sigma gamma')
Za hipotezą Luneburga przemawiają wyniki otrzymane przez Zajackowską (1956). Wartości uzyskane przez nią dla stałej K są ujemne u 30 osób badanych i wahają się między —0,05 i —1,06, ze średnią równą —0,63. Ponieważ żadna wartość K nie jest dodatnia, wydaje się uzasadnione niestosowanie geometrii eliptycznej jako odpowiedniej dla wzrokowej przestrzeni konwergencji obu oczu na płaszczyźnie.
325
B. Metoda odległości abatycznej (zbaczającej). — Inna technika eksperymentalna jest oparta na pomiarze odległości abatycznej (patrz s. 303). Można obliczyć wartość odległości abatycznej (x0) na podstawie uzyskanych wartości K i sigma.
Linia prosta równoległa do czoła, leżąca w płaszczyźnie poziomej, może być utożsamiana z linią geodezyjną symetryczną w stosunku do płaszczyzny środkowej; jej równanie będzie miało postać:
K(x kwadrat+y kwadrat)/4=1-Dx
Na podstawie wzorów 2 i 4 otrzymujemy:
[e do potęgi(sigma gamma)-Ke do potęgi(-sigma gamma)]/[(e do potęgi(sigma gamma0)-Ke do potęgi(-sigma gamma0) = cosfi
gdzie: gamma = gamma0, gdy fi = 0, a stąd:
brak wzoru
Jeśli założymy, że y0 x0 reprezentuje w przybliżeniu odległość międzyźreniczną, to równania te pozwalają obliczyć wartość teoretyczną x0.
Wystarczy wobec tego zestawić tę wartość teoretyczną z wartością x0 otrzymaną eksperymentalnie. W tym celu umieszczamy przed osobą badaną dwa punkty: P1 i P2 w płaszczyźnie poziomej i w jednakowej od badanego odległości fizycznej x. Następnie umieszczamy punkt P3 między P1 i P2, tak że wydaje się on osobie badanej w tej samej odległości co P1 i P2. Zmieniamy odległość x, aż P1; P2 i P3 będą rzeczywiście na jednej linii wtedy, gdy tak są spostrzegane.
Wartości eksperymentalne i teoretyczne x0 wykazują wystarczającą zgodność. Z drugiej strony można obliczyć wielkość K i sigma na podstawie wartości uzyskanych eksperymentalnie dla x0; wszystkie wartości otrzymane w ten sposób wahają się od 0 do — 1 (Zajackowska, 1956). Istnieje więc zbieżność z rezultatami uzyskanymi metodą punktów świetlnych (podrozdz. 3A). Pozwala to twierdzić, że odległość x0 (mierzona wzdłuż osi środkowej, między linią bazową i przednią płaszczyzną pozorną), na której punkty są w rzeczywistości i w percepcji uszeregowane na jednej linii, jest powiązana z wartością K krzywizny wzrokowego systemu pomiarowego.
C. Aleje. — Trzecim sposobem przeprowadzania eksperymentu są aleje. Eksperyment Hillebranda (1902) z równoległymi alejami podjął ponownie Luneburg. Osoba badana ma do dyspozycji pewną liczbę par punktów świetlnych; najdalsze (A1 B1) znajdują się w jednakowej od niej odległości, symetrycznie względem płaszczyzny środkowej. Badany musi rozmieścić inne, bliższe punkty świetlne w dwóch rzędach, poczynając od A1 i B1 w taki sposób, że kolejne punkty tworzą dwie proste równoległe. Wszystkie punkty świecą się w ciągu całego eksperymentu. Można zauważyć, że owe rzędy, spostrzegane jako równoległe, są lekko wygięte i przecinają się za osobą badaną.
Eksperyment z alejami, jaki w badaniach odległości przeprowadził Blumenfeld (1913), powtórzony przez Hardy'ego, Randa i Rittlera (1951), wykorzystuje ten sam materiał przy innej instrukcji. A1 i B1 pozostają stałe i świecące podczas całego
326
eksperymentu, natomiast każda para A2B2, A3B3...AnBn punktów ruchomych jest kolejno dopasowywana w taki sposób, aby jej odstęp A;B; wydawał się równy odstępowi A1B1. Gdy dopasowywanie jest zakończone dla jednej pary, jej punkty przestają świecić; widoczne jednocześnie są zatem tylko punkty A1B1 oraz para punktów podlegających dopasowywaniu. Rezultaty uzyskane w tym drugim eksperymencie różnią się wyraźnie od wyników eksperymentu pierwszego: aleje wyznaczające odległości są zawsze zewnętrzne w stosunku do alei równoległych (ryc. 18).
Ryc. 18. Aleje (Wg: Le Grand, 1956, s. 256)
Kółka białe wskazują trasę alei równoległych (Hillebranda), czarne — alei wyznaczających odległości (Blumenfelda)
Osoba badana stara się dostrzec co innego przy obu instrukcjach. Można to sprawdzić, pytając ją, czy pary punktów są jednakowo odległe w alejach równoległych; odpowiada ona, że nie, podobnie jak punkty w alejach wyznaczających odległości nie tworzą — jej zdaniem — linii prostych. Jeśli dwie proste równoległe nie są jednakowo oddalone, nie możemy się znajdować w przestrzeni zakreślonej przez geometrię euklidesową.
Czy można z tego wyciągnąć wniosek, że przestrzeń wzrokowa nie jest w całości przestrzenią euklidesową? Nie chodzi tu o podejmowanie ogólnego problemu pomiaru przestrzeni spostrzeganych ani o poddawanie pod dyskusję teorii Luneburga w tym świetle; wykraczałoby to znacznie poza ramy tej pracy. Zwróćmy po prostu uwagę, że metoda pomiaru przestrzeni wzrokowej, różna od metody pomiaru przestrzeni fizycznej, każe postulować istnienie odpowiedniości wzajemnie jednoznacznej między tymi dwiema przestrzeniami. Tymczasem w warunkach normalnego widzenia wydaje się to niemożliwe: dwa różne zbiory bodźców mogą spowodować taką samą percepcję, podobnie jak ten sam bodziec może spowodować różne" percepcje u tej samej osoby. Skłoniło to Luneburga do ograniczenia odpowiedniości jedno-jednoznacznej między bodźcami fizycznymi i odległościami spostrzeganymi do bardzo małych elementów, nie związanych z jakimiś ramami odniesienia. Jego metoda pomiaru ogranicza się zatem do bardzo specyficznej przestrzeni wzrokowej, w której bodźcami są jedynie porównywane punkty świetlne, a danymi sensorycznymi — różne stopnie konwergencji obu gałek ocznych.
327
W tak bardzo dokładnie określonych granicach i zamykając się jedynie w płaszczyźnie poziomej, eksperyment dostarczył solidnej argumentacji na korzyść tej teorii. Przestrzeń wzrokowa konwergencji oczu może być — jak się wydaje — opisana raczej przez geometrię Łobaczewskiego niż przez geometrię euklidesową. Ale daleko jeszcze do uogólnienia tego faktu na całokształt przestrzeni wzrokowej.
Percepcji przestrzeni słuchowej daleko do bogactwa i różnorodności percepcji wzrokowej. Nie może być mowy o metodach pomiaru przestrzeni słuchowej, a spostrzegane relacje są fragmentaryczne i niedokładne. Słuch pozwala nam, w pewnych granicach, określić, w jakim kierunku i w jakiej odległości znajduje się źródło dźwięku.
A. W życiu codziennym. — Gdy jakiś dźwięk dochodzi do naszych uszu, mamy tendencję do obracania głowy w jego kierunku, aby doprowadzić przypuszczalne źródło tego dźwięku do naszej płaszczyzny środkowej i skierować tam, jeśli to możliwe, nasz wzrok. Ten ruch orientacyjny dostarcza nam dwojakiego rodzaju wskazówek. Zetknięcie się naszej linii widzenia ze źródłem dźwięku umożliwia usytuowanie go w ramach naszych odniesień wzrokowych. Z drugiej strony, wrażenia proprioceptywne informują nas o kącie obrotu naszej głowy w stosunku do jej pierwotnej pozycji. Z dużą trudnością oceniamy odległość, z jakiej dźwięk został emitowany, jeśli nie mamy o nim żadnej informacji. Zupełnie inaczej jest w przypadku znajomych i złożonych hałasów: motoru auta, gwizdu pociągu, głosu ludzkiego, z którymi codzienne doświadczenie nauczyło nas kojarzyć ich natężenie w zależności od odległości. Zmniejszenie natężenia nie jest zresztą jedyną modyfikacją, jakiej podlega dźwięk. Zdaniem von Hornbostela (1923) dźwięk złożony staje się uboższy i zmienia barwę w miarę oddalania się; tony niskie są mniej pochłaniane przez przeszkody i zyskują przewagę wraz z odległością. Dźwięki bliskie wydają się zatem bardziej zagęszczone (mniej rozproszone) niż dźwięki dalekie.
B. W klatce dźwiękowej. — Komuś, kto zostałby zawieszony i unieruchomiony gdzieś w przestrzeni, trzy płaszczyzny umożliwiłyby zlokalizowanie źródła dźwięku: może on pochodzić z góry lub z dołu w stosunku do płaszczyzny poziomej przechodzącej przez oba bębenki uszne; albo też z przodu lub z tyłu w stosunku do płaszczyzny przedniej, która przechodziłaby również przez obydwa bębenki; albo wreszcie od strony prawej lub lewej względem płaszczyzny środkowej ciała.
Sytuację eksperymentalną najbardziej zbliżoną do tej, którą tu sobie wyobraziliśmy, stanowi klatka dźwiękowa. Osoba badana siedzi z wyprostowaną klatką piersiową, z głową unieruchomioną, z zasłoniętymi oczami, w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, pozbawionym echa. Jej głowa znajduje się w środku metalowego poziomego koła,
328
podzielonego na stopnie: 0 stopni znajduje się naprzeciwko osoby badanej; 90 stopni — naprzeciwko prawego ucha; 180 stopni — za nią; 270 stopni — naprzeciwko ucha lewego. Do tego poziomego koła są przymocowane koła pionowe, jako południki kuli. Eksperymentator wysyła z dokładnie określonego punktu kuli dźwięk: słowo, dźwięk gwizdka, trzask i prosi badanego o wskazanie palcem źródła odebranego dźwięku.
Eksperyment ten pokazuje, że dokładność lokalizacji krótkiego dźwięku w przestrzeni nie osiąga wcale tego samego poziomu w trzech wymiarach. Rozróżnianie góry i dołu jest bardzo słabe i na ogół występuje tendencja do umieszczania wyżej w przestrzeni dźwięków wyższych niż dźwięków niskich, co pozostaje w zgodzie z potocznym użyciem takich terminów jak: „górne tony" dla oznaczenia tonów wysokich lub „spod ziemi" — dla głosu niskiego. Rozróżnienie między przodem i tyłem nie jest wcale lepsze i podobnie jak w przypadku odróżniania góry i dołu najgorsze wyniki uzyskujemy przy dźwiękach emitowanych w płaszczyźnie środkowej.
W gruncie rzeczy słuch dostarcza tylko jednej dokładnej informacji przestrzennej: usytuowania dźwięku na prawo lub na lewo w stosunku do płaszczyzny środkowej. Ta lateralizacja jest konsekwencją różnicy rozmieszczenia obu uszu w przestrzeni względem źródła dźwięku. Podobnie jak istnieje paralaksa dwuoczna, tak też występuje paralaksa dwuuszna.
Jeśli źródło dźwięku jest umieszczone w płaszczyźnie środkowej, to droga pokonywana przez dźwięk do obydwu uszu jest taka sama, toteż można sądzić, że otrzymują one takie samo bezpośrednie pobudzenie. Jest tak, oczywiście, tylko wtedy, kiedy emitowany dźwięk nie może się odbić o ściany lub o jakiś przedmiot w pomieszczeniu, w którym znajduje się osoba badana. Jeśli natomiast źródło dźwięku jest umieszczone na prawo lub na lewo od płaszczyzny środkowej, to fala dźwiękowa musi pokonać większą odległość, by dotrzeć do jednego ucha, niż do drugiego ucha, co powoduje różnice czasu, natężenia i fazy między dwojgiem uszu.
Klatka dźwiękowa pozwala mierzyć wartość progu lateralizacji słuchowej danego dźwięku na różnych warstwicach. Gdybyśmy wszakże chcieli zbadać odpowiednie znaczenie innych dwuusznych wskaźników lokalizacji, musielibyśmy odwołać się do innych metod.
A. Metody stymulacji dychotycznej. — W normalnych warunkach słyszenia niezgodność pobudzania receptorów w czasie, różnice natężenia lub przesunięcie faz fal dźwiękowych odbieranych równocześnie przez oboje uszu zmieniają się zawsze współzależnie. Dwa są sposoby pomiaru właściwej wagi każdego z tych czynników: można albo zmieniać jeden z nich, podczas gdy inne pozostają stałe, albo też wprowadzić je w stan konfliktu i obserwować, od jakiego poziomu poczynając wpływ jednego czynnika znosi wpływ drugiego lub zyskuje nad nim przewagę.
329
Niezależna stymulacja obydwu uszu, czyli stymulacja dychotyczna, możliwa jest za pomocą dwojakiego rodzaju aparatów: rurkowych i telefonicznych. Urządzenie rurkowe jest podobne do obuusznego stetoskopu. Dwie rurki są ściśle przymocowane do uszu lub w nie włożone, a następnie łączą się w jedną rurkę w pobliżu źródła dźwięku. Jedna z rurek zawiera część rozsuwaną, co pozwala regulować jej długość, i w konsekwencji — dodatkowy czas przebiegu dźwięku w tej rurce. Natężenie dźwięku w rurce można zmniejszać przez ściskanie jej.
W urządzeniu telefonicznym stosuje się słuchawki; każda z nich ma własny obwód ze wzmacniaczami, które umożliwiają zmianę natężenia dźwięku, oraz z kondensatorami do regulowania czasu i fazy. Źródłem dźwięku o częstotliwości identycznej dla obu uszu jest oscylator.
Dźwięki przekazywane do obu uszu są odbierane jako pojedynczy dźwięk, pochodzący z jednego punktu przestrzeni.
B. Wyniki eksperymentów. — Badano przede wszystkim obuuszne różnice natężenia i czasu0. Każdy z tych czynników może sam wywołać lokalizację obwodową.
Różnica natężenia. Można sądzić, że dźwięk docierający do ucha bardziej oddalonego od jego źródła jest w warunkach normalnych mniej intensywny od tego, który dochodzi do ucha bliższego. Jest tak z dwóch przyczyn o różnym znaczeniu. Ma on większą odległość do pokonania, ale ten wpływ jest minimalny, toteż można go pominąć. Natomiast cień głowy przeszkadza w odbiorze dźwięku przez ucho znajdujące się z przeciwnej strony względem źródła owego dźwięku. Gdy fale dźwiękowe są długie, konieczność okrążenia głowy, aby dotrzeć do bardziej oddalonego ucha, powoduje niewielką stratę natężenia; inaczej jest w przypadku fal krótkich, którym odpowiadają wysokie częstotliwości. Perot (1921) stwierdza, że lokalizacja od strony intensywniejszego dźwięku jest możliwa dla różnicy w grani cach 25-8% przy przejściu od jednej amplitudy dźwięku do innej, o 8,3 raza większej. W przypadku dźwięków o dużym natężeniu wystarczy różnica 4%, aby można było oznaczyć kierunek. Przy użyciu dźwięków o częstotliwości od 256 do 1024 Hz Stewartowi (1922) udało się osiągnąć przemieszczenie kątowe ich źródła, proporcjonalne do logarytmu natężenia: 50% różnicy natężenia pociąga za sobą odchylenie o prawie 15 stopni; jeśli jakieś natężenie sześciokrotnie przewyższa inne, odchylenie dochodzi do 35 stopni.
Różnica czasu. Perot (1921) zapożyczył od Labrouste'a prostą technikę pomiaru progu lateralizacji słuchowej. Umieścił on w obu uszach końcówki rurki gumowej, przymocowanej w swej części środkowej do deseczki z podziałką. Gdy uderza się w środkową część rurki, osoba badana lokalizuje dźwięk w płaszczyźnie środkowej. Gdy lekko uderzamy z prawej lub z lewej strony środka, wywołana tym różnica natężenia jest bardzo nieznaczna. Można na podziałce odczytać minimalne odchylenie, przy którym dźwięk jest odbierany raczej na prawo lub raczej na lewo (patrz ryc. 19). Łatwo następnie przekształcić odchylenie przestrzenne w odstęp czasu, pamiętając o tym, że dźwięk przebiega z prędkością ok. 300 m/s w wąskim przewodzie.
330
Ryc. 19. Pomiar bilateralnej lokalizacji słuchowej (Wg: Fraisse, 1956, s. 129)
Woodworth (1949, s. 705) podaje następujący sposób obliczenia obuusznej różnicy czasu, odpowiadającej lateralizacji źródła dźwięku, zależnie od jego usytuowania w przestrzeni.
Jeśli źródło dźwięku znajduje się blisko jednego ucha, to musi przebiec ok. 27,5 cm, aby dotrzeć do drugiego ucha; jest to różnica maksymalna. Gdy źródło oddala się od głowy, wówczas różnica odległości staje się praktycznie niezależna od odległości bezwzględnej i zależy jedynie od jego kierunku w stosunku do płaszczyzny środkowej. Jeśli przyjmiemy, że głowa jest kulą o promieniu = 8,75 cm, to można obliczyć różnicę czasu między dwoma uszami (Ds) na podstawie dowolnego kierunku określonego przez kąt TETA, jaki tworzy on z płaszczyzną środkową (ryc. 20).
Ryc. 20. Gdy źródło dźwięku jest dość odległe, fale docierające do obu uszu biegną niemal równolegle. Linie pomocnicze ilustrują geometrycznie wzór D = r(TETA + sinTETA) (Wg. Woodworth. 1949. rys. 143, s. 704)
Dla źródła bliskiego mamy zatem: Ds = 8,75 razy 2TETA
Dla źródła dalekiego: Ds = 8,75 (TETA + sinTETA). Kąt TETA jest wyrażany w radianach. Jeśli przyjąć, że w temperaturze 20stopni dźwięk rozchodzi się z prędkością 344 m/s, to sprowadzając różnicę odległości Ds do różnicy czasu Dt wyrażonej w milisekundach, otrzymujemy: Dt = 0,254 razy 2TETA dla źródła bliskiego, Dt = 0,254 (TETA+sinTETA) dla źródła oddalonego.
331
Perot uzyskał z wyćwiczonymi osobami badanymi próg różnicy równy 1 cm, co odpowiada różnicy czasu dla obu uszu wynoszącej 0,03 ms. Klemm (1920) ponowił eksperymenty z klatką dźwiękową i trzaskami dychotycznymi; otrzymał on porównywalne progi, wahające się w granicach 0,03 i 0,3 ms.
C. Różnica fazy. — W danym momencie fala dźwiękowa znajduje się w różnych fazach, gdy dociera do ucha prawego bądź lewego; różnica fazy nie jest stała i stanowi wskaźnik kierunku tylko wtedy, gdy dźwięk zachowuje pewną stałą wysokość i gdy nie ulega zmianie pozycja głowy. Perot (1921) zauważył, że przesunięcie o 0,014 okresu przy częstotliwości 200 Hz pociąga za sobą lateralizację dźwięku. Wydaje się jednak niemożliwe uzyskanie przesunięcia fazy bez wywołania zmian częstotliwości i bezwzględnej różnicy czasu.
Krótko mówiąc — mimo że trzy czynniki obuuszne są zdolne do spowodowania lateralnej lokalizacji słuchowej, to najważniejsza jest niezgodność czasu. Różnica czasu równa 0.000024 s wystarczy do zniesienia efektu wywołanego różnicą natężenia o 1600% (12 dB; Shaxby, Gage, cyt. za: Pieron, 1955, s. 322).
A. Postawienie problemu. — Wiadomo, że osoby niewidome orientują się doskonale w pomieszczeniu, które znają, i że można przypisać tę dobrą organizację znanej im i bliskiej przestrzeni wytworzeniu się systemu odniesień proprioceptywnych: tyle kroków do stołu, ruch ramienia o takiej amplitudzie, aby osiągnąć trzecią półkę w szafie, itd. Ale niektórzy niewidomi wykazują tę samą łatwość przemieszczania się w miejscach zupełnie im nie znanych, można więc postawić pytanie, jakimi kierują się wówczas wskazówkami. Wysunięto dwie hipotezy. Zgodnie z pierwszą szczególny rozwój wrażliwości na dotyk i ciepło pozwala niewidomym odbierać strumień powietrza wysyłany przez ich oddechy i ruchy, odbity przez daną przeszkodę; owa wrażliwość jest szczególnie duża na poziomie czoła. Według drugiej hipotezy echo kroków odbijające się od otaczających obiektów dostarcza wskaźników słuchowych; głównym zadaniem laski niewidomego jest właśnie wywołanie silnego, regularnego hałasu, który może odbijać się od murów bądź mebli. Uzasadnienie tej ostatniej interpretacji udało się potwierdzić eksperymentalnie.
Pierwszy eksperyment (Supa, Cotzin, Dallenbach, 1944) dotyczył czterech osób badanych: dwóch dorosłych, niewidomych od bardzo wczesnego wieku (przed 5 r. ż.), i dwóch osób widzących, w tym samym wieku i z tego samego kręgu kulturowego. Eksperymenty przeprowadzano w dużym pomieszczeniu. Badany, z przepaską na oczach, idzie prosto przed siebie w kierunku przeszkody i ma sygnalizować: 1) pierwszy punkt, w którym dostrzega istnienie owej przeszkody; odległość między tym punktem a przeszkodą stanowi miarę „percepcji odległości"; 2) punkt, w którym — jak sądzi — jest możliwie najbliżej przeszkody, ale nie dotyka jej, co stanowi miarę „percepcji bliskości". Pierwsza próba (wstępna) zaznajamia badanych z sytuacją eksperymentalną i służy osobom widzącym do wdrożenia się w przemieszczanie się przy braku wskaźników wzrokowych. Następnie rozpoczynają się próby właściwe.
332
Osoba badana ma przewiązane oczy w taki sposób, że nie może do niej dotrzeć żadne światło. Każda próba odbywa się w dwóch sytuacjach: w sytuacji A badany nosi obuwie i chodzi po twardej powierzchni; w sytuacji B jest tylko w skarpetkach i porusza się po dywanie, a zatem hałas jego kroków jest dużo słabszy niż w A. Przeszkodę stanowi specjalna płyta, którą eksperymentator może przemieszczać w taki sposób, że znajduje się ona w różnych odległościach od punktu wyjściowego osoby badanej. Z kolei badany czeka na zewnątrz, aż płyta zostanie umieszczona na swoim miejscu, następnie jest prowadzony, nie widząc tego, do punktu wyjścia, którego położenie w stosunku do całości pomieszczenia nie jest mu znane. W każdej próbie mierzy się odległość w przypadku percepcji odległej i bliskiej oraz liczbę prób niezbędnych do osiągnięcia celu, tzn. zbliżenia się do przeszkody bez zderzenia się z nią.
Wyższość niewidomych w tym zadaniu, zupełnie wyraźna na początku, szybko znika, gdy w sytuacjach eksperymentalnych prawie nie ma już punktów wspólnych z warunkami ich życia codziennego. Osoby widzące bardzo szybko się uczą: 4 badane osoby miały na końcu wyniki zbliżone. Pierwsze próby pokazały, że wyniki są gorsze w sytuacji B niż w A i że jeżeli podwoimy grubość dywanu, stają się jeszcze gorsze, co wydaje się wskazywać na to, że odgłos kroków jest wykorzystywany jako wskazówka.
B. Percepcja dotykowa nie jest ani konieczna, ani wystarczająca. — Z kolei poddano dokładnej weryfikacji rolę percepcji dotykowej. Najpierw eksperymentatorzy wykazali, że wskaźniki dotykowe nie są niezbędne do wykrycia przeszkód, pod warunkiem, że nie zostały wyeliminowane wskaźniki słuchowe. Osoby badane wykonywały te same co poprzednio pomiary, mając jednak na głowie kapelusz i coś w rodzaju filcowego hełmu, nie sięgającego ramion, który zatrzymywał dopływ powietrza, odbity lub bezpośredni, ale nie uniemożliwiał słyszenia. Ręce były przyodziane w grube rękawiczki, a zatem osłonięte zostały wszystkie części skóry, które mogłyby być pobudzane w czasie przemieszczeń. W tych warunkach percepcja przeszkód okazała się minimalnie gorsza niż poprzednio; to niewielkie pogorszenie wykonania zadania można przypisać wyciszeniu hałasów przez hełm.
Eksperymentatorzy wykazali następnie, że wskaźniki dotykowe również nie wystarczają do sygnalizowania przeszkody. Hełmy i rękawiczki zastąpiono kulkami Quiesa i grubymi płatami waty umieszczonymi na uszach, co czyniło osoby badane sztucznie głuchymi. W tej sytuacji w 100 kolejnych próbach żadnemu badanemu nie udało się odebrać przeszkody bez zderzenia się z nią. Takie same niepowodzenia zaobserwowano, gdy zamiast wyeliminować wszelkie bodźce słuchowe, eksperymentator za pośrednictwem słuchawek przekazywał do uszu osoby badanej ciągły dźwięk, dostatecznie silny, aby zamaskować wszelkie zmiany dźwiękowe z otoczenia, zwłaszcza odgłos kroków.
Ostatnia próba, najważniejsza, była następująca. Eksperymentator, z otwartymi oczami, zmierzał regularnym krokiem w kierunku przeszkody, niosąc na ramieniu mikrofon zwrócony w kierunku tej przeszkody. Dźwięk jego kroków, odbity od płyty, był przekazywany przez mikrofon do słuchawek, które miała na uszach osoba badana. Siedziała ona w innym pomieszczeniu, całkowicie dźwiękoszczelnym,
333
i miała za zadanie sygnalizować eksperymentatorowi, za pośrednictwem innego mikrofonu, zbliżanie się do przeszkody. Badany dysponował więc tylko wskaźnikami słuchowymi. Uzyskane rezultaty okazały się niemal tak dobre jak w próbach kontrolnych, gdzie dostępne były wszystkie wskaźniki poza wzrokowymi (patrz tab. 5).
Tabela 5. Procent zderzeń z przeszkodą w stosunku do liczby prób (Wg: Woodworth, Schlosberg, 1954, s. 360)
Nie widzący, bez hełmów i bez kulek w uszach; 5 procent zderzeń
Nie widzący w hełmach; 7 procent zderzeń
Nie widzący z kulkami w uszach; 100 procent zderzeń
Niewidomi i głusi; 68 procent zderzeń
Jedyny wskaźnik, którego nie udało się wyizolować w tej serii prób, to wpływ ciśnienia atmosferycznego na małżowinę uszną i błonę bębenkową. Podjęcie tych samych prób w odniesieniu do badanych głuchych i niewidomych wykazało, że chociaż zachowali oni całkowitą wrażliwość uszu na dotyk, to jednak nie byli zdolni do wykrycia obecności przeszkód (Worchel, Dallenbach, 1947).
C. Względne znaczenie różnych informacji słuchowych. — Kiedy została już wykazana najważniejsza rola bodźców słuchowych w lokalizacji przeszkód, zaczęto badać (Cotzin, 1950), jakie jest względne znaczenie różnych właściwości dźwięków. Udoskonalono próbę z mikrofonem. Nie był on już noszony przez eksperymentatora, lecz przez poruszający się wózek, którego ruch i zatrzymywanie się były bezpośrednio sterowane za pośrednictwem pedału przez osobę badaną, siedzącą w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Dźwięk, odbity przez ekran-przeszkodę, był emitowany przez oscylograf umieszczony na wózku i mógł zmieniać bądź swe natężenie, bądź częstotliwość (od 128 do 10000 Hz). Próg dostrzegalnego natężenia dźwięku mierzono dla odległości od jednej do sześciu stóp (0,31-1,83 m) między wózkiem a ekranem; jego wartość była jednakowa dla wszystkich odległości, co pozwoliło wyeliminować wpływ zmian natężenia dźwięków w wykrywaniu przeszkód. Wydawało się natomiast, że bardzo znaczną rolę odgrywała częstotliwość. Wszyscy badani potrafili wskazać przeszkodę i zatrzymać się w odległości 30 cm od niej przeciętnie w 38 na 40 prób, gdy dźwięk miał częstotliwość 10000 Hz, natomiast popełniali grube pomyłki w przypadku dźwięków niższych. Tak więc najlepszym wskaźnikiem przeszkód są tony wysokie, o dużej częstotliwości.
Informacje dotykowo-kinestetyczne pochodzą od receptorów zmysłowych znajdujących się w skórze, mięśniach, ścięgnach, stawach i w uchu wewnętrznym. Mimo że są to receptory, których powierzchnia kontaktu ze światem zewnętrznym jest bardzo rozległa,
334
to jednak przekazywane przez nie informacje nie odznaczają się taką dokładnością jak w przypadku wzroku. Nie można ich wszakże pomijać, jak to wykazały badania nad deprywacją sensoryczną i konfliktami między danymi sensorycznymi różnego pochodzenia.
Spośród danych dotykowo-kinestetycznych, które informują nas o naszym usytuowaniu w przestrzeni fizycznej, najważniejsze okazują się te, które dotyczą kinestezji i zmysłu równowagi; spośród informacji dotykowych pewną rolę odgrywają jedynie dane związane z ciśnieniem. Receptory znajdujące się w mięśniach wskazują na stopień ich kurczenia się lub napięcia: tonus (napięcie mięśniowe) umożliwia naszym członkom i naszemu ciału przyjęcie określonego położenia, a skurcze mięśni synergistycznych (współdziałających) i rozkurczę mięśni antagoni-stycznych regulują w sposób bardzo dokładny ruchy jednostki. Receptory stawów mają za zadanie rejestrowanie wzajemnego położenia różnych części naszego szkieletu. Zasadniczą funkcją błędnika, znajdującego się w uchu wewnętrznym, jest zapewnienie nam równowagi, inaczej mówiąc — zapobieganie naszym upadkom; padamy tylko wtedy, gdy ciężar różnych części naszego ciała jest źle rozłożony w stosunku do wieloboku sił. Okazuje się więc natychmiast, że główną funkcją naszej propriocepcji jest umożliwienie koordynacji skurczów naszych mięśni z wpływami przyciągania ziemskiego. Jest pewne, że gdy człowiek nie podlega temu przyciąganiu — co zdarza się coraz częściej w związku z rozwojem astronautyki — pro-priocepcja jest wyraźnie zakłócona. W chwili obecnej skutki takich zakłóceń w odniesieniu do percepcji przestrzeni pozostają jeszcze problemem otwartym.
Schemat ciała to struktura nabyta, która sprawia, że jednostka może wytworzyć sobie, niezależnie od chwili i warunków, obraz różnych części swego ciała, bez otrzymywania bodźców zmysłowych ze świata zewnętrznego. Struktura ta umożliwia nie tylko uświadamianie sobie egzystencji każdej części ciała: palca, nosa, kolana itd., ale równocześnie poczucie przynależności tych wszystkich części do jednej i tej samej istoty. Z drugiej strony, i właśnie na tym polega znaczenie schematu ciała dla percepcji przestrzeni, jest on ramą odniesień wewnętrznych, dzięki której każda część ciała jest usytuowana w stosunku do innej. Powstawanie tych ram wewnętrznych poprzedza i warunkuje zewnętrzne ramy odniesienia.
Znaczenie istnienia i integralności schematu ciała przejawia się zwłaszcza wtedy, gdy występują w nim zaburzenia. Najwięcej uwagi schematowi ciała poświęcili właśnie patologowie, mamy więc do dyspozycji wiele obserwacji klinicznych, natomiast nie podjęto jeszcze żadnych badań eksperymentalnych.
A) Rozwój genetyczny. — Wydaje się, że schemat ciała powstaje w ciągu sześciu pierwszych lat życia. Zespół fantomu, tzn. wrażenie istnienia amputowanej części ciała, pojawia się prawie u wszystkich osób po amputacji, jeśli operacja ta odbyła się po 6 r. ż.
335
Nie znajdujemy przypadków tych przywidzeń u dzieci przed 6 r. ż. ani też u osób upośledzonych umysłowo w stopniu głębokim (Hecaen, Ajuriaguerra, 1952). Fantom kończyny pojawia się natychmiast po operacji, następnie zjawisko stopniowo traci na sile, by zniknąć zupełnie po upływie pewnego czasu, różnego u poszczególnych jednostek.
Nie udało się wszakże zaobserwować występowania podobnych fantomów w przypadku wrodzonego braku palca, ręki, stopy itd. Na przykład Weinstein (1964) stwierdził 13 przypadków fantomów na 71 przypadków zaniku kończyn. Natomiast spośród 25 badanych przez Simmela (1961), u których nastąpił zanik jakiejś części ciała, tylko jedna osoba doznawała wrażenia istnienia brakującego członka, a do tego nie wiadomo, czy nie wchodziła w grę sugestia, spowodowana zadawanymi pytaniami.
Również w wieku 6 lat zostaje nabyta zdolność odróżniania prawej i lewej strony własnego ciała; jednakże bezbłędne rozpoznawanie strony prawej i lewej może też rozwinąć się znacznie później, dopiero ok. 9 r. ż. (Benton, Menefee, 1955). To odróżnienie stron wydaje się związane z dominacją jednej półkuli mózgowej nad drugą i z posługiwaniem się raczej jedną niż drugą ręką (leworęczni i praworęczni).
Benton (1959) badał u 100 dzieci w wieku 5;6-6;5 odróżnianie lewej i prawej strony, posługując się prostymi próbami typu: dotknąć prawego oka lewą ręką — raz z otwartymi oczami, raz z zamkniętymi. Stwierdził on średnio 12,4 przypadków pozytywnych na 16 prób. U tych samych dzieci mierzył również lokalizację palca — z pomocą lub bez pomocy wzroku; dziecko miało pokazać palec lub palce, których dotknął eksperymentator. Autor stwierdził 36,1 prób udanych na 50 zrealizowanych.
B) Obserwacje Tastevina. — Poza badaniem zaburzeń patologicznych można wprowadzać zakłócenia schematu ciała w sposób bardzo prosty, zmieniając zwykłą pozycję części ciała w stosunku do innej. Tastevin (1937) polecił skrzyżować osobie badanej dwa palce, np. środkowy i wskazujący, w taki sposób, aby strona dłoniowa palca środkowego stykała się ze stroną grzbietową wskazującego. Za pomocą specjalnego cyrkla, którego jedno ramię kończyło się ostrym szpicem, a drugie kulką, działał on równocześnie na powierzchnie dłoniowe obydwu palców w punktach położonych w tej samej odległości od ich nasady. Jeśli osoba badana miała oczy zamknięte, czuła ostrze szpica na palcu, którego dotykano kulką, i odwrotnie. Przypisywała więc otrzymywany bodziec palcowi, który powinien znajdować się w danym miejscu, gdyby zachowany był normalny układ palców.
Gdy w tych samych warunkach skrzyżowania palców Tastevin umieścił cyrkiel na palcach w taki sposób, że szpic dotykał zewnętrznej powierzchni palca środkowego, a kulka — powierzchni wewnętrznej palca wskazującego, osoba badana spostrzegała swoje palce między ramionami cyrkla, położone obok siebie, jakby w ogóle nie były skrzyżowane. Jeśli natomiast szpic znajdował się na powierzchni wewnętrznej palca środkowego, a kulka — na powierzchni zewnętrznej palca wskazującego, cyrkiel był wyczuwany między palcami, podczas gdy w rzeczywistości było odwrotnie. Spostrzeżenia są przenoszone i lokalizowane błędnie tam, gdzie powinny wystąpić, gdyby palce były położone zgodnie ze schematem ciała.
336
Każdy błędnik zawiera trzy półkoliste przewody, znajdujące się w przybliżeniu w trzech wzajemnie prostopadłych płaszczyznach, co czyni z niego trójwymiarowy układ odniesienia. Przewody te są wypełnione płynem, tzw. endolimfą. Podstawa każdego przewodu ulega rozszerzeniu, tworząc ampułkę zawierającą galaretowatą substancje, tzw. kopułkę, w której zanurzone są długie włoski komórek unerwianych przez część przedsionkową nerwu słuchowego. Gdy poruszamy głową, endolimfą zostaje wprawiona w ruch, jej ciśnienie ulega zmianie, kopułka odchyla się, pociągając za sobą włoski komórek zmysłowych, co powoduje pobudzenie włókien nerwowych.
Pobudzenie jest możliwe jedynie podczas przemieszczeń endolimfy, a więc w przypadku gwałtownych zmian pozycji głowy. Jeśli ruch trwa nadal jako jednostajny, to pobudzenie znika. Łatwo to wykazać eksperymentalnie. Osoba badana, z przepaską na oczach, siedzi na lekko obracającym się wokół osi krześle i ma za zadanie wskazać przez podniesienie ręki, czy znajduje się w ruchu oraz jaki jest jego kierunek; opuszcza rękę, gdy sądzi, że jest w stanie bezruchu. W momencie, gdy krzesło zaczyna się obracać dokoła swej osi, osoba badana podlega przyspieszeniu; spostrzega wówczas ruch i poprawnie pokazuje jego kierunek. Jeśli krzesło porusza się ruchem jednostajnym, to przewody półkoliste i wypełniająca je endolimfą mają taką samą prędkość przemieszczania, toteż badany nie odbiera już stymulacji i sądzi, że nie porusza się. Gdy spowodujemy nagłe zwolnienie ruchów krzesła, endolimfą zostaje wprawiona w ruch w stosunku do ścianek przewodu i pod wpływem tego ujemnego przyspieszenia osoba badana odbiera ruch o kierunku przeciwnym do rzeczywistego kierunku obrotu. Przewody półkoliste są więc wrażliwe na ruchy o zmiennym kierunku i na przyspieszenie kątowe. Z kolei inne części błędnika: łagiewka i woreczek, reagują na przyspieszenie liniowe, a zatem na ruchy translokacyjne i na siłę ciężkości. Zakończenia nerwowe znajdujące się w plamkach woreczka i łagiewki są komórkami, których włoski pływają w substancji galaretowatej; znajdują się w niej małe kryształki węglanu wapnia, tzw. otolity, które pod wpływem przyciągania ziemskiego wywierają ciśnienie na włoski. Gdy przemieszczamy się w linii prostej, bezwładność otolitów powoduje odchylenie się włosków w różnych kierunkach, co pobudza odpowiednie komórki nerwowe, do których włoski te należą.
Narządy błędnika regulują stan równowagi statycznej i dynamicznej, umożliwiając nam w ten sposób utrzymanie określonej pozycji ciała poprzez dokładną regulację skurczów mięśni. Z drugiej strony, dzięki naszej wrażliwości na przyspieszenie liniowe (łagiewka i woreczek) lub kątowe (przewody półkoliste), pozwalają nam one dostrzec ruchy niejednostajne, pomimo braku jakiegokolwiek wskaźnika wzrokowego.
Udało się dokonać pomiaru owej wrażliwości na ruch za pomocą podnośników lub krzeseł obrotowych; mierzono minimalne przyspieszenie, jakie może już wywołać wrażenie przemieszczenia u osoby badanej z zasłoniętymi oczami. Otrzymane progi wynoszą: 2 cm/s dla percepcji przemieszczania w dół; 3,2 cm/s — dla przemieszczania w górę (Gurnee, 1931).
337
Odtwarzanie ruchu o określonej amplitudzie. — Weber (1927) wykazał, że za wskaźnik amplitudy może służyć siła rozciągania przy przemieszczaniu ramienia. Posłużył się on linijką Galtona, zaadaptowaną przez Michotte'a pod nazwą kinezymetru. Urządzenie składa się z linijki z podziałką centymetrową, z suwaka i z dwóch zderzaków. Pierwszy zderzak, umieszczony w punkcie O, służy za punkt wyjścia; eksperymentator umieszcza drugi zderzak, ruchomy, w jakimś punkcie linijki. Osoba badana, z przepaską na oczach, trzyma suwak między palcami i przesuwa go na odległość dzielącą obydwa zderzaki. Suwak zostaje następnie doprowadzony do punktu wyjściowego i eksperymentator usuwa ruchomy zderzak, prosząc osobę badaną, aby wykonała przesunięcie identyczne z pierwszym. Weber prosił każdego badanego o 50 pomiarów, zachowując stały odstęp między zderzaka mi. W 25 pomiarach do suwaka przymocowywał ciężarek w czasie próby, a usuwał go przy odtwarzaniu ruchu. Stwierdził on, że w pierwszym przypadku odtwarzany ruch był za długi, natomiast w drugim przypadku — za krótki. Ciężar suwaka i odległość jego przesuwu kombinują się w taki sposób, że dwa ruchy są spostrzegane jako mające tę samą amplitudę wtedy, gdy wymagają tego samego nakładu energii.
Ocena odległości na podstawie danych proprioceptywnych. — Odległości od 5 do 15 cm można oceniać z dość dużą dokładnością, przemieszczając w powietrzu palec bez odwoływania się przy tym do wzroku (Amir, Kugelmass, 1959). Osoba badana, z przepaską na oczach, jest proszona o umieszczenie swego palca wskazującego w płaszczyźnie środkowej, w odległości 5, 10 lub 15 cm bądź od czubka nosa, bądź od szczytu mostka. Ruch palca wykonywany jest albo poczynając od ciała osoby badanej, albo od jakiegoś punktu przestrzeni, wyraźnie wykraczającego poza granicę 15 cm. W sumie odtwarzane odległości są za krótkie, gdy punktem odniesienia jest nos, i to zwłaszcza przy odległości 15 cm, a za długie, gdy punktem takim jest mostek. Jeśli te same pomiary są wykonywane z otwartymi oczami, występuje ogólna tendencja do zbyt małych przemieszczeń, ale różnica między dwiema sytuacjami — z pomocą lub bez pomocy wzroku — nie jest statystycznie istotna.
To przecenianie amplitudy ruchu w porównaniu z rzeczywiście zrealizowaną występuje również w próbie trafiania (Sandstróm, 1951). Osoba badana siedzi przy stole, na którym narysowany jest czarny punkt, w odległości 25 cm od niej. Zadanie polega na wbiciu szpilki pod blatem stołu, naprzeciwko punktu-celu. Okazuje się, że punkt ukłucia jest dużo bliżej osoby badanej niż punkt spostrzegany, przy czym błąd dochodzi do 40% u mężczyzn, a do 90% u kobiet (Sandstróm, Lundberg, 1956).
Przy braku jakiegokolwiek odniesienia wzrokowego potrafimy sprawić, aby oś naszego ciała przyjęła niemal dokładnie fizyczną linię pionową, opierając się jedynie na przekazach pochodzenia proprioceptywnego. Osoba badana w ciemnym pomieszczeniu, unieruchomiona w fotelu, który można przechylać na boki, potrafi doprowadzić ten fotel do pozycji pionu fizycznego, z przeciętnym błędem niższym od 2% (Witkin, 1949).
338
W tej sytuacji dopasowanie polega na wyrównaniu danych sensorycznych typu proprioceptywnego pochodzących z prawej i lewej połowy ciała, mianowicie położenia otolitów w uchu wewnętrznym oraz nacisku ciała osoby badanej na siedzenie, oparcie i ramiona fotela.
Powtarzanie pomiarów przynosi pewne polepszenie wykonania zadania. Badani przez Pearsona i Hauty'ego (1959) dopasowywali kolejno 24 razy, po ciemku, do linii pionowej fotel, w którym siedzieli. Niektórzy wykonywali 24 dopasowania bez żadnej poprawki. W przypadku innych osób po każdym dopasowaniu zapalano światło i eksperymentator przesuwał wskazówkę na tarczy z podziałką, aż jej pozycja odpowiadała spostrzeganemu położeniu linii pionowej. W innych jeszcze przypadkach eksperymentator doprowadzał fotel do położenia w pionie fizycznym po każdym pomiarze. W tych trzech sytuacjach przechylenie wyjściowe fotela było zawsze na tę samą stronę dla jednych badanych, a na przemian na lewą lub prawą stronę — dla innych osób. Błąd malał wraz z powtarzaniem pomiarów w 6 grupach eksperymentalnych, ale było to szczególnie wyraźne u badanych, którzy otrzymywali informacje o wynikach. Nie miało wielkiego wpływu to, czy znajomość wyników zapewniały wskaźniki wzrokowe, czy proprioceptywne, natomiast naprzemienność odchyleń wyjściowych (w stronę lewą lub prawą) przyczyniała się do większej poprawności wykonania zadania.
Jak już widzieliśmy, każda modalność zmysłowa: wzrok, słuch, propriocepcja, dostarcza nam informacji o wzajemnym usytuowaniu różnych elementów świata fizycznego. Wydaje się jednak, że tylko informacje wzrokowe mogą nam zapewnić ustrukturalizowanie odległej przestrzeni percepcyjnej i że przestrzeń wzrokowa jest najbardziej zbliżona do fizycznej przestrzeni euklidesowej. Od dawna zatem występuje tendencja do tego, by ograniczać badania percepcji przestrzeni do przestrzeni wzrokowej. Współczesne badania, dopuszczające konflikt między danymi wzrokowymi i słuchowymi lub proprioceptywnymi, wykazały, że to ograniczenie nie było uzasadnione i że informacje pozawzrokowe odgrywają ważną rolę w tworzeniu przestrzeni percepcyjnej.
W życiu codziennym lokalizujemy się natychmiast w przestrzeni, w tym sensie, że wiemy, czy nasze ciało jest wyprostowane, czy pochylone, a w tym ostatnim przypadku — w jakim kierunku i w jakim stopniu. Wykorzystujemy przy tym dwa rodzaje odniesień. Z jednej strony, świat, który nas otacza, dostarcza nam bardzo wielu odniesień wzrokowych, a zwłaszcza wielu linii pionowych i poziomych. Z drugiej strony, podlegamy przyciąganiu ziemskiemu, wyznaczającemu pion fizyczny. Przekazy z naszych przewodów półkolistych i z mięśni, które kurczą się w trakcie dostosowywania naszej postawy do siły ciężkości,
339
informują nas w każdym momencie o naszym położeniu w przestrzeni (Pieron, 1949).
Informacje wzrokowe i proprioceptywne są wręcz nadmierne, toteż nasza ocena pionu jest bardzo precyzyjna. Gdy dysponujemy jedną tylko kategorią danych — czy to wzrokowych, czy proprioceptywnych — pionowość jest jeszcze spostrzegana bardzo dokładnie. Ale gdy aferentne przekazy proprioceptywne i wzrokowe niosą informacje sprzeczne lub nakładają się jeszcze inne bodźce zmysłowe, np. słuchowe bądź błędnikowe, wówczas spostrzegany pion może bardzo się różnić od pionu fizycznego.
A) Efekt Auberta. — Aubert (1861) pierwszy zasygnalizował występowanie efektu, który nosi obecnie jego imię. Jeśli w ciemności ktoś przechyla na bok głowę, to linia świetlna, obiektywnie pionowa (równoległa do pionu murarskiego), wydaje mu się odchylona w przeciwnym kierunku; aby móc ją dostrzec jako pionową, trzeba ją przechylić w tę samą stronę co głowę (efekt Auberta). Popełniany błąd wynosi 18 - 25stopni, gdy głowa znajduje się pod kątem 90stopni (Bourdon, 1902, s. 167). Mueller (1916) wykrył efekt Auberta w przypadku znacznych przechyleń głowy badanego, ale stwierdził, że błąd jest odwrotny, gdy mają one małą amplitudę. W tym ostatnim przypadku subiektywna linia pionowa jest przechylona w kierunku przeciwnym do przechylenia głowy (efekt E).
Witkin i Asch (1948) podjęli systematyczne badania nad efektem Auberta. Mierzyli oni błąd popełniany w dopasowywaniu po ciemku — do linii pionowej — świecącego pręta, zmieniając jego położenie wyjściowe oraz stopień przechylenia osoby badanej. Mogło ono przybierać różne wartości (0 – 90 stopni) i dotyczyć całego ciała lub tylko głowy. Aparatura unieruchamiająca pozwalała utrzymać badanego w pożądanej pozycji, przy zapewnieniu mu dostatecznej wygody.
Urządzenie eksperymentalne składa się z fotela i pomieszczenia (pokoju), które mogą być niezależnie od siebie przechylane pod różnymi kątami. Osoba badana może dopasowywać do linii pionowej albo siebie samą, albo cały pokój, albo jakiś jego element. Można zatem mierzyć dwa rodzaje pecepcji pionu: spostrzeganie osi własnego ciała oraz percepcję jakiegoś elementu pola widzenia.
Osoba badana siedzi w fotelu, z oparciami pod głowę, ręce i stopy, a to w celu spowodowania rozlicznych wrażeń nacisku, które będą się zmieniały wraz z przechyleniem fotela. Ten ostatni może być przechylany w prawą lub lewą stronę za pomocą korbki albo przez eksperymentatora, albo też przez samego badanego (ryc. 21).
Fotel znajduje się w małym pomieszczeniu o długości 1,83 m, szerokości 1,52 m i wysokości 1,52 m. Usunięto tylną ścianę tego pokoju, aby eksperymentator mógł czuwać nad przebiegiem badania. Korbka 2 umożliwia zmianę orientacji pokoju w kierunku lewym lub prawym, w granicach 35stopni z każdej strony.
Gdy fotel jest przechylony, a pokój — zaciemniony, osoba badana widzi jedynie świecący pręt. W tych warunkach Witkin i Asch (1948) wykryli efekt E przy nieznacznych przechyleniach (28 - 45stopni) oraz efekt Auberta, gdy ciało osoby badanej znajdowało się w linii poziomej (por. tab. 6). Jeśli badany leży na lewym boku, to jego subiektywny pion jest przechylony w lewo; gdy spoczywa na boku prawym, wówczas pion przechyla się w prawo.
340
Ryc. 21. Pokój i fotel Witkina (Wg- Crafts, Schneirla, Robinson, Gilbert, 1950, rys 38, s 359)
Zgodnie z wynikami Witkina i Ascha, już samo położenie głowy wydaje się odpowiedzialne za obserwowane efekty; przechylanie całego ciała nie wnosi dodatkowych zmian.
Znaczne różnice międzyosobnicze przejawiają się w stopniu popełnianego błędu. Wielkość błędu wydaje się również zmieniać w zależności od pozycji pręta przed dopasowywaniem.
Inny błąd w spostrzeganiu pionu powstaje wtedy, kiedy osoba badana przechyla głowę w dół, a nie w bok. Linia prosta jest spostrzegana jako pionowa tylko wówczas, gdy przybliża się jej dolną część do stóp badanego, w płaszczyźnie środkowej (Hering, 1861). To samo zjawisko występuje również, gdy ograniczymy się do spuszczenia oczu, bez pochylania głowy.
Tabela 6. Błędy dopasowania pionu i poziomu w zależności od przechylenia ciała (Wg Witkin. Asch. 1948, s. 605) Średnia jest obliczona na podstawie wszystkich dopasowań pręta do linii pionu i poziomu przez 23 osoby badane. Nie wzięto pod uwagę kierunku błędu (w prawo bądź w lewo)
Liczby obrazują kolejno: średnie błędy przechylenie w lewo, średnie błędy przechylenie w prawo, średnie błędy ogółem (w stopniach)
Przechylona tylko głowa o 45°; 6; 5,7; 5,9
Ciało przechylone o 28stopni; 7,6; brak; brak
Ciało przechylone o 42stopni; 5,5; 6,4; 5,9
Ciało w linii poziomej; 18,5; 13,7; 16,1
W pozycji stojącej; brak; brak; 1,5
341
Percepcja pozornego poziomu nie była przedmiotem tak wielu badań, ale wydaje się, że w wyniku przechylania głowy podlega proporcjonalnie takim samym zmianom jak spostrzeganie pionu (Jampolsky, 1940-41).
Ruchy obrotowe oczu, gdy mają one podążać za linią świetlną, która tworzy kąt z osią głowy, odgrywają zapewne jakąś rolę w popełnianych błędach. Złudzenie opisane przez Hennga mogło być zatem przypisywane obrotom zlewającym. Le Grand (1956, s. 247-248) w następujący sposób wyjaśnia to zjawisko załóżmy ze mamy prostą AB, która tworzy kąt jota z prostą prostopadłą do płaszczyzny poziomej przechodzącej przez oczy i punkt fiksacji, oraz rzuty A1 i A2 punktu A na linie wzroku O1 F i O2F. Na podstawie zależności właściwych dla trójkątów podobnych, w tym przypadku: FA1,A2 i FO1O2
Można napisać:
A1A2 /omega= (AF sin jota)/d
gdzie omega oznacza odległość międzyźreniczną, a d = FC.
Kąt fi między AA1, i AA2 jest mały, można go więc wyrazić w radianach za pomocą wzoru
fi= A1A2 /(AFcos jota)
stąd
fi= (omegotg jota)/d
Ryc. 22 Obroty zlewające (Wg Le Grand, 1956, rys 75, s. 248)
B) Rola wzrokowych ram odniesienia. — Za pomocą urządzenia opisanego uprzednio (podrozdz. 1 A) Witkin (1949) badał wpływ ram odniesień wzrokowych na percepcję pionu. Małe pomieszczenie eksperymentalne jest oświetlone; dwie tablice zawieszone na ścianach szarego koloru i białe kreski dla uwydatnienia krawędzi ścianek oferują osobie badanej ramy odniesień wzrokowych bogate w linie proste. Reszta laboratorium jest pogrążona w ciemności i nie dostarcza żadnego wskaźnika. Eksperymentator przechylał stopniowo albo sam fotel, albo tylko pokój, albo obydwa jednocześnie.
342
W pierwszej fazie eksperymentu badany jest proszony o podanie swoich wrażeń, a zwłaszcza o wskazanie, czy spostrzega ruch własnej osoby, pokoju lub obydwu jednocześnie i w jakim kierunku. Gdy eksperymentator przemieszcza fotel, podczas gdy pokój pozostaje nieruchomy w pozycji pionowej, osoba badana prawidłowo spostrzega wykonany ruch. Jeśli natomiast fotel pozostaje w pozycji stałej, a przemieszcza się pokój, to badany ma wrażenie, że przechyla się nieco w kierunku przeciwnym do rzeczywistego przemieszczenia pokoju. Przemieszczanie to nie zawsze jest spostrzegane, a jeśli tak, to jest wyraźnie niedoceniane. Gdy fotel i pokój są jednocześnie przemieszczane w przeciwnych kierunkach, badany odbiera poprawnie kierunek własnego przemieszczenia, ale ma wrażenie, że odbywa się ono z większą prędkością, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Jeżeli obydwa przemieszczenia następują w tym samym kierunku, wówczas prędkość jest odbierana jako bardzo mała. Wydaje się więc, że w sytuacji niejednoznacznej badany skłania się do sądu, iż główna część ruchu ma źródło w nim samym, a nie w pomieszczeniu, które na podstawie całego swego uprzedniego doświadczenia traktuje jako stałe.
W drugiej fazie eksperymentu badacz ustawia albo fotel, albo pokój, albo obydwa w sposób nieco przechylony i prosi badanego, aby przywrócił pionowe położenie fotela lub pokoju (patrz tab. 7).
Tabela 7 Błędy zaobserwowane w dopasowywaniu fotela lub pokoju do linii pionu w zależności od wyjściowego przechylenia jednego i drugiego (Wg Witkin, 1949, s 10)
Konflikt między sensorycznymi danymi proprioceptywnymi i wzrokowymi ramami odniesień nie kończy się kompromisem, jakby to wynikało z tabeli 7. Odpowiedni udział każdej ze składowych bardzo się zmienia u poszczególnych osób — są osoby, które wydają się brać pod uwagę tylko jednego rodzaju dane: albo wzrokowe, co w badanej sytuacji pociąga za sobą duże błędy, albo proprioceptywne, co umożliwia niemal dokładne dopasowanie. Z drugiej strony, dość wysoka korelacja występuje między wynikami tej samej osoby badanej w różnych próbach dopasowywania, co pozwoliło Witkinowi na wysunięcie hipotezy, że każdy człowiek wykazuje określony rodzaj preferencji co do sposobu percepcji. Badania różnicowe i genetyczne wykazały, że dzieci bardziej niż dorośli, a kobiety bardziej niż mężczyźni biorą pod uwagę informacje wzrokowe, z uszczerbkiem dla informacji pochodzenia proprioceptywnego.
343
C) Wpływ współwystępowania bodźców sensorycznych. — a) Bodźce słuchowe. Subiektywna linia pionu może zostać przemieszczona pod wpływem innych czynników niż tylko przechylenie ciała osoby badanej lub ramy odniesień wzrokowych. Drażnienie elektryczne mięśni po prawej stronie szyi, pobudzenie słuchowe tylko prawego ucha (Werner, Wapner, Chandler, 1951) powodują przechylenie w lewo subiektywnej linii pionu. W przypadku pobudzenia obu uszu linia ta odchyla się w stronę przeciwną w stosunku do ucha, do którego dotarł najbardziej intensywny dźwięk. Gdy oba pobudzenia mają jednakową siłę, nie obserwuje się żadnego przemieszczenia spostrzeganej linii pionu (Chandler, 1961).
b) Eksperymentalne zmiany siły przyciągania ziemskiego. Przy manipulacjach eksperymentalnych przechylaniem ciała siła przyciągania ziemskiego pozostaje nie zmieniona i stanowi stałe odniesienie przy wyznaczaniu kierunku pionowego linii prostej. Co najwyżej trudniej jest wtedy dostrzec ten kierunek niż wówczas, gdy linia ta pokrywa się z osią ciała. Natomiast dodanie siły odśrodkowej, łączącej się z siłą ciężkości, zmienia kierunek siły oddziałującej na ciało i czyni z niej mylący wskaźnik pionu fizycznego. Aby zbadać to zjawisko, Witkin (1950) posłużył się aparaturą dość podobną do maneżu. Małe pomieszczenie, do którego podłogi umocowany jest fotel, zostaje wprawione w jednostajny ruch obrotowy, o regulowanej prędkości, za pomocą silnika połączonego z tym fotelem przez sztywne metalowe ramię (ryc. 23). Osoba badana zostaje wprowadzona do tego pokoju z przepaską na oczach, nie wie zatem, jak jest skonstruowane urządzenie i jakiego rodzaju ruch może ono produkować. Zastosowanie odpowiedniej podpórki uniemożliwia jakikolwiek ruch głowy podczas obrotu pokoju i eliminuje również wszelkie nieprzyjemne doznania, jakie mogłyby przy tym wystąpić. Gdy badany siedzi już w fotelu, zdejmuje mu się przepaskę z oczu, uruchamia silnik i maneż zaczyna się kręcić. Doznawane wrażenia są różne u poszczególnych osób. Jedni mają uczucie poruszania się w pomieszczeniu o prostych ścianach. Inni mówią, że widzą pokój w pozycji prostej, ale wiedzą na podstawie odczuć związanych z własną pozycją, że jest on przechylony. Inni wreszcie odnoszą wrażenie, że nie tylko ich ciało, ale także pokój ulega przechyleniu.
Ryc. 23. Wirówka Witkina (Wg: Witkin, 1950. s. 94)
344
Pomiary percepcji pionu polegają tu na dopasowywaniu świecącego pręta w pokoju obrotowym. Jeśli występują wzrokowe ramy odniesienia do pionu, tj. wtedy, gdy pokój jest oświetlony, błąd wzrasta wraz z prędkością obrotu, ale pozostaje nieznaczny. Jeśli brak odniesienia wzrokowego, a więc w ciemności, błąd jest dużo większy, a kierunek subiektywnej linii pionu zbliża się do kierunku wypadkowej obu sił (ciężkości i odśrodkowej; por. ryc. 24 i tab. 8). Kierunek błędu jest zawsze taki sam: przechylenie pręta ku środkowi maneża.
Ryc. 24. Zmiany percepcji pionu
F oznacza siłę odśrodkową; P — siłę ciężkości; R jest wypadkową obydwu sił. P jest stałe, natomiast R i TETA zmieniają się wraz z F, a wiec z prędkością obrotu wirówki. Kąt TETA jest zawarty między wektorem siły ciężkości P a wektorem wypadkowej R, obliczany na podstawie wzorów:
tg TETA=F/P i F=V kwadrat/gr
gdzie V to prędkość obrotu; r — promień bieżni; g — przyciąganie ziemskie
Tabela 8. Odchylenie subiektywnej linii pionu w stosunku do pionu fizycznego (Wg: Witkin, 1950, s. 98)
Prędkość obrotu - mała; Wartość kąta TETA 20 stopni 5 minut; Odchylenie pionu subiektywnego w świetle 3 stopnie 1 minuta; Odchylenie pionu subiektywnego w ciemności 10 stopni 7minut
Prędkość obrotu - duża; Wartość kąta TETA 33 stopnie 4minuty; Odchylenie pionu subiektywnego w świetle 6 stopni 3minuty; Odchylenie pionu subiektywnego w ciemności 24 stopnie 7 minut;
Teoria pola sensoryczno-tonicznego0, sformułowana przez Wernera i Wapnera (1952), oferuje interpretację spójną z wielką liczbą przytoczonych tu danych. Ma ona tę rzadką zasługę, że nie ogranicza się do przestrzeni wzrokowej, ale ujmuje percepcję przestrzeni jako wypadkową integracji działania w danym momencie wszystkich bodźców zmysłowych na osobę badaną, niezależnie od tego, czy pochodzą one od przedmiotu, czy też od samego podmiotu. Teoria ta opiera się na kilku podstawowych postulatach, które mają wartość — zdaniem ich autorów — dla wszystkich rodzajów percepcji (Wapner, Werner, 1957). Ograniczymy się tu do zbadania ich trafności w dziedzinie relacji przestrzennych. Autorzy przyjęli za przykład zmiany kilku prostych spostrzeżeń: subiektywnego pionu, środkowej płaszczyzny pozornej, bilateralnej lokalizacji słuchowej, następujących pod wpływem zmiany przedmiotu bądź podmiotu.
Postulat I głosi, że każda percepcja odpowiada jakiejś relacji między stanem psychofizjologicznym organizmu i bodźcami psychofizycznymi pochodzącymi od przedmiotu.
345
Wszelka zmiana wprowadzona do jednego z nich (przedmiotu lub podmiotu) pociąga za sobą nierównowagę w relacji: podmiot — przedmiot. W wyniku reaktywnej zmiany drugiego członu pojawia się nowa równowaga, zaznaczająca się w modyfikacji percepcji. Jeśli przez R oznaczymy relację: podmiot — przedmiot, przez Ox lub Oy , — stan organizmu, a przez Sx lub Sy — stan bodźca, otrzymujemy stałą relację w przypadku OxRSx lub Oy RSy, oraz relację niestałą, gdy mamy OxRSy lub Oy RSx. W przypadku percepcji linii prostej OxRSx odpowiada percepcji pionu, a OxRSy — percepcji nachylenia (ukośności).
Postulat II dotyczy tendencji do stabilizacji. Jeśli zależność między bodźcem i aktualnym stanem organizmu nie jest stała i jeśli bodziec jest niezmienny, wówczas zmienia się stan organizmu, aby doprowadzić do stabilizacji relacji. Inaczej mówiąc, jeśli mamy OxRSy to występuje tendencja do zmiany Ox w Oy aby uzyskać OyRSy.
Postulat III stwierdza naturę sensoryczno-toniczną stymulacji, co przynosi rozwiązanie problemu interakcji bodźców pochodzących od przedmiotu i od podmiotu. Ponieważ reakcje psychofizjologiczne organizmu dają początek stymulacji przekazywanej drogami eksteroceptywnymi (wzrok, słuch, dotyk), proprioceptywnymi lub interoceptywnymi (trzewnymi), stymulacje te są zawsze natury sensoryczno-tonicznej.
Postulat IV rozróżnia dwa rodzaje stymulacji: przedmiotowe (objectales) i obce (etrangeres). Rozróżnienie to jest oparte na funkcjonalnym znaczeniu bodźca. Na przykład dźwięk jest stymulacją przedmiotową, jeśli zadanie podmiotu polega na zlokalizowaniu go w przestrzeni; ale ten sam dźwięk staje się stymulacją obcą, jeśli zadaniem podmiotu jest opisać, co widzi, lub zaznaczyć litery w tekście podczas trwania tego dźwięku.
Postulat V dotyczy funkcjonalnej równoważności bodźców. Różne bodźce mogą wywoływać tę samą percepcję. Równoważność może istnieć między czynnikami stanu organizmu, np. percepcja pionu może podlegać takiej samej zmianie w wyniku przechylenia głowy (efekt Auberta lub efekt E) lub bezpośredniego drażnienia mięśni szyi (Wapner, Werner, Chandler, 1951), w wyniku bodźców słuchowych (Chandler, 1961) lub obrotu całego ciała (Witkin, 1950). W tych wszystkich okolicznościach spostrzegana linia pionu jest przemieszczona w stronę przeciwną w stosunku do ciała, które podlega stymulacji z zewnątrz. Równoważność może także występować w odniesieniu do przedmiotu. Subiektywna płaszczyzna środkowa może być przemieszczona albo poprzez wprowadzenie asymetrii w lokalizacji, gdy przedmiot znajduje się w lewej lub prawej części pola (Wapner, Werner, Bruell, Goldstein, 1953), albo też przez istnienie asymetrii tkwiącej w przedmiocie, który jest usytuowany pośrodku pola (Wapner, Werner, 1955).
Trzeci rodzaj równoważności może istnieć między skutkami stymulacji obcych i przedmiotowych. Na przykład w percepcji pionu położenie wyjściowe dopasowywanego przedmiotu (pręta, który trzeba ustawić pionowo) powoduje te same konsekwencje co przechylenie ciała. Jeśli pręt jest przechylony w lewo przed dopasowywaniem lub jeśli ciało osoby badanej jest przechylone w prawo podczas dopasowywania, to pozorna linia pionu jest przemieszczana w lewo.
Postulat VI dotyczy przekazywania zastępczego. Jedna postać stymulacji może być zastąpiona inną, nie powodując zmiany wyniku; procesy sensoryczno-toniczne można wyjaśnić aktywnością somatotoniczną lub percepcyjną.
346
Ryc. 25. Hipotetyczny mechanizm przemieszczania spostrzeganej linii pionowej pod wpływem przechylenia ciała (Wg: Wapner, Werner, 1957, ryc. 1. s. 6)
Autorzy podają kilka przykładów, obrazujących hipotetyczne mechanizmy zmiany percepcji. Wybierzemy spośród nich dwa.
Pierwszy przykład ma na celu wyjaśnienie przemieszczenia subiektywnej linii pionu w wyniku przechylenia na bok tułowia. Gdy badany znajduje się w pozycji pionowej i ma przed sobą prosty pręt, wówczas mamy do czynienia z symetrycznym rozkładem sensoryczno-tonicznym, oś ciała pokrywa się z „osią równowagi"; otrzymujemy stałą relację O0RS0 (ryc. 25a). Na ryc. 25b osoba badana jest przechylona w lewo, a pręt pozostaje nadal w położeniu zgodnym z pionem fizycznym. Jednakże od momentu, gdy badany zaczyna się przechylać, ciężar jego ciała skłania go do upadku i wtedy dodatkowe siły muszą wspomóc stronę prawą, aby przeszkodzić upadkowi; otrzymujemy zatem relację asymetryczną O+RS0. Z drugiej strony oś równowagi przesuwa się na prawo; aby przywrócić relację symetrii, trzeba przekształcić S0 w S+, a więc przemieścić pręt w kierunku prawym, aż stanie się równoległy do osi równowagi (ryc. 25c).
Ryc. 26. Hipotetyczny mechanizm przemieszczeń subiektywnej płaszczyzny środkowej pod wpływem asymetrycznego położenia prostokąta w polu widzenia (Wg: Wapner, Werner, 1957, rys. 3, s. 8)
Strzałka ŚPF oznacza położenie środkowej płaszczyzny fizycznej: a) środek prostokąta znajduje się w środkowej płaszczyźnie fizycznej; b) prostokąt znajduje się na lewo od środkowej płaszczyzny fizycznej; zależność niestała; c) oś równowagi jest przesunięta w lewo. tak ze przechodzi przez środek prostokąta, a subiektywna płaszczyzna środkowa jest również przesunięta w lewo
347
Drugi przykład pokazuje przemieszczenie płaszczyzny środkowej w zależności od asymetrycznej lokalizacji przedmiotu w płaszczyźnie przedniej. Niech przedmiotem będzie narysowany prostokąt. Jeśli jest on umieszczony symetrycznie w stosunku do środkowej płaszczyzny fizycznej (ŚPF), relacja O0RS0 jest stała i oś równowagi pokrywa się z osią środkową. Jeżeli umieścimy prostokąt w lewej części pola w taki sposób, że prawy bok prostokąta pokrywa się z płaszczyzną środkową, to stymulacje przekazywane przez przedmiot nie są już symetryczne i występuje relacja O0RS-. Stan organizmu O0 zmierza wówczas do O-, ażeby mogła ustalać się stała relacja O-RS-; oś równowagi przechyla się w lewo, a pozorna płaszczyzna środkowa również przesuwa się w lewo (efekt Roelofsa, 1935; patrz ryc. 26).
Jackson (1953) poddał systematycznym badaniom rozbieżność między wskaźnikami wzrokowymi i słuchowymi. Osoba badana siedzi przed rozmieszczonymi na łuku okręgu 5 lampkami, połączonymi z 5 dzwonkami, które znajdują się za lampkami i są niewidoczne dla badanego. W ślad za każdym zapaleniem się lampki rozlega się dźwięk dzwonka, ale nie musi to być dzwonek umieszczony w tym samym punkcie co lampka. Zadaniem osoby badanej jest wskazać, możliwie najszybciej, który dzwonek zadzwonił. Eksperyment przebiega w dwóch sytuacjach: z oczami otwartymi lub zamkniętymi. W pierwszej sytuacji wskaźniki wzrokowe i słuchowe mogą się zgadzać lub nie zgadzać, a osoba badana zostaje uprzedzona o możliwej rozbieżności między lokalizacją dźwięku i światła. Druga sytuacja ma charakter kontrolny i mierzy się w niej lokalizację kierunku jedynie na podstawie wskaźników słuchowych. Każdy badany wykonuje 10 pomiarów dla każdego z 5 możliwych źródeł dźwięku w obydwu sytuacjach. W sytuacji I wzajemne usytuowanie bodźców słuchowych i wzrokowych przybiera wszystkie wartości, jakie są możliwe w tym urządzeniu.
W drugim eksperymencie zapalenie lampki zostaje zastąpione przez strumień pary wodnej, a dzwonek — przez gwizdek, co zwiększa powiązanie funkcjonalne między obydwoma bodźcami.
Gdy bodziec wzrokowy zgadza się ze słuchowym (ekspozycja tego samego punktu), poprawia to poziom wykonania pierwszego: lokalizacja jest dokładniejsza niż w przypadku, gdy działa tylko bodziec słuchowy (sytuacja II). Jest ona natomiast wyraźnie gorsza, gdy występuje niezgodność źródła obu bodźców; jeśli występuje różnica od 20 do 30 stopni w położeniu bodźców wzrokowych i słuchowych, to 43% odpowiedzi jest sterowanych lampką w eksperymencie pierwszym, a 97% — parą w eksperymencie drugim. W przypadku rozbieżności między bodźcami badani mają więc tendencję do ufania w większym stopniu informacjom wzrokowym.
Witkin, Wapner i Leventhal (1952) oddziaływali z kolei na dwuuszną różnicę czasu. Osoba badana, siedząca w pomieszczeniu dźwiękoszczelnym, widzi naprzeciwko siebie eksperymentatora w trakcie czytania. Jest on usytuowany w taki sposób, że jego usta znajdują się dokładnie w środkowej płaszczyźnie osoby badanej, a dźwięk jego głosu dochodzi do niej za pośrednictwem niewidocznego mikrofonu i dwóch rurek o regulowanej długości. Można więc do woli zmieniać dwuuszną różnicę czasu i przemieszczać
348
w sposób sztuczny słuchowe wskaźniki lokalizacji źródła dźwięku, zachowując przy tym stałe wskaźniki wzrokowe (pozycja ust eksperymentatora).
Osoba badana jest proszona o przerwanie eksperymentatorowi, gdy będzie miała wrażenie, że dźwięk nie dochodzi z płaszczyzny środkowej, lecz jest przemieszczony w kierunku lewym lub prawym (uprzedzono ją, że z przyczyn technicznych coś takiego może się zdarzyć). Mierzymy zatem próg bilateralnej lokalizacji słuchowej w dwóch sytuacjach:
1) z zamkniętymi oczami, a więc tylko na podstawie wskaźników słuchowych;
2) z otwartymi oczami, a zatem przy rozbieżności wskaźników wzrokowych i słuchowych.
Próg lokalizacji jest wyraźnie wyższy w tym drugim przypadku (patrz tab. 9)
Tabela 9. Próg bilateralnej lokalizacji słuchowej przy mylących wskaźnikach wzrokowych lub bez nich (Wg: Witkin, Wapner, Leventhal, 1952, s. 62)
Zamiana tabeli na tekst. Pierwsza i druga wartość liczbowa dotyczy wartości progu mężczyzn, trzecia i czwarta to wartości progu kobiety.
Przy mylących wskaźnikach wzrokowych (oczy otwarte); 8,5 cm; 28 stopni; 11,3 cm; 38 stopni
Bez wskaźników wzrokowych (oczy zamknięte); 5,2 cm; 17 stopni; 5,5 cm; 18 stopni
Dane w centymetrach wyrażają średnią różnicę długości przewodów, która wpływa na lokalizacje dźwięku. Dane w stopniach wywodzą się z przekształcenia poprzednich danych w odchylenia kątowe i stanowią one miarę wielkości kąta utworzonego przez środkową płaszczyznę fizyczną i linię teoretyczną, która łączy źródło dźwięku ze środkiem głowy badanego, gdy odbiera on ten dźwięk poza płaszczyzną środkową.
Mniej jest pomyłek w przypadku dźwięków z płaszczyzny środkowej niż w przypadku dźwięków bocznych. Ponadto relacje są wyraźnie szybsze, gdy występują tylko bodźce słuchowe (próba z zamkniętymi oczami), aniżeli wtedy, kiedy dwie kategorie wskaźników, wzrokowe i słuchowe, pozostają w niezgodzie.
A) Lokalizowanie palca widzianego w lustrze. — Można w celach eksperymentalnych wprowadzić zaburzenia w schemacie ciała po prostu przez odwrócenie danych wzrokowych za pomocą lustra. Osoba badana znajduje się w pozycji siedzącej, z łokciem podpartym, z lewą ręką podniesioną i dłonią obróconą w kierunku ucha (Jackson, Zangwill, 1952). Poszczególne palce są, każdy oddzielnie, połączone z urządzeniem rejestrującym ich zginanie. Są one ponumerowane od l do 5, poczynając od kciuka, a instrukcja, bardzo zresztą prosta, każe zgiąć możliwie najszybciej palec, którego numer wywoła eksperymentator. Czas reakcji jest rejestrowany w trzech sytuacjach eksperymentalnych. W sytuacji I badany nie widzi swojej ręki. W sytuacji II widzi ją w lustrze, a zatem jego ręka lewa wygląda na prawą. W sytuacji III widzi swą rękę bezpośrednio. Rezultaty uzyskane w 50 pomiarach w odniesieniu do każdego palca i każdej sytuacji przez 25 osób badanych wskazują,
349
że — przeciętnie biorąc — nie ma różnicy między sytuacjami I i III. Normalne widzenie nie jest pomocne w lokalizacji palców. Jeśli jednak dane wzrokowe pozostają w niezgodzie z nabytym schematem ciała, to czas reakcji jest dłuższy i pojawiają się błędy.
Ryc. 27. Ręka japońska
B) Ręka japońska. — Złudzenie zwane ręką japońską pozwala na wprowadzenie rozbieżności między danymi wzrokowymi a schematem ciała. Osoba badana krzyżuje ręce, odwracając je grzbietami dłoni (patrz ryc. 27), w taki sposób, że palce lewej ręki są skierowane od strony prawej do lewej, a palce ręki prawej — od strony lewej do prawej. Eksperymentator prosi badanego, aby poruszył palcem przez niego wskazanym, zwracając przy tym uwagę, by go nie dotknąć. W większości przypadków badany porusza odpowiednim palcem lewej ręki, gdy wskazany jest jakiś palec prawej ręki, i odwrotnie.
A) Odwrócenie dwuusznej różnicy czasu. — Pseudofon (Young, 1928) pozwala odwrócić kierunek dwuusznej różnicy czasu. Urządzenie składa się z dwóch rogów, z których każdy biegnie od jednego ucha, okrąża głowę i otwiera swą tubę po stronie przeciwnej,
Ryc. 28. Pseudofon Younga (1928)
350
a zatem dźwięk wychodzący z punktu usytuowanego na lewo od nosiciela aparatu dochodzi do lewego ucha później niż do prawego; źródło dźwięku jest wtedy spostrzegane po stronie prawej (ryc. 28). Sam Young nosił ten dziwny aparat przez 18 dni. Lokalizował on poprawnie dźwięki, gdy mógł widzieć ich źródło; natomiast przy braku odniesień wzrokowych mógł określić źródło hałasów jedynie na podstawie informacji z pseudofonu. Ta odwrócona lokalizacja słuchowa nie uległa zmianie w ciągu 18 dni; skoro tylko usunięto pseudofon, wszystko wróciło do normy; eksperyment nie pozostawił żadnych śladów. W czasie tego eksperymentu Youngowi udało się jednak uniknąć niebezpiecznych kolizji, dzięki wzmożonej uwadze i powtarzaniu sobie, że gdy hałas zdaje się pochodzić ze strony lewej, to jego źródło znajduje się faktycznie z prawej. Wydaje się, że nie nastąpiła u niego integracja danych wzrokowych i proprioceptywnych (właściwych) z danymi słuchowymi (mylącymi). Nie wystąpiła też adaptacja, a jedynie decyzja, aby reagować raczej na bodźce wzrokowe niż na słuchowe.
B) Przenośny pseudofon elektroniczny. — Held (1955) posługiwał się aparatem przenośnym, zmieniającym funkcjonalnie pozycję uszu w stosunku do pozycji głowy. Do każdego ucha osoby badanej są przekazywane bodźce dźwiękowe mikrofonu połączonego ze słuchawką. Ta z kolei otoczona jest poduszeczką, która przechwytuje inne dźwięki niż te przekazywane przez mikrofon. Dwa mikrofony odbiorcze są umieszczone na krańcach ruchomej osi, która może się pokrywać z linią międzyuszną bądź się od niej odchylać o kąt ustalany przez eksperymentatora (por. ryc. 29). W tym ostatnim przypadku dwuuszna różnica czasu zostaje zmodyfikowana, a wraz z nią pozorna lokalizacja źródła dźwięku.
Ryc. 29. Pseudofon elektroniczny (Wg: Freedman, 1965, s. 303)
351
Układ elektroniczny przekazywania i wzmacniania dźwięków mieści się w kamizelce (Held, 1955) lub w pudełku (Freedman, 1965), które badany może nosić na plecach.
Pomiar lokalizacji źródła dźwięku jest przeprowadzany w następujący sposób. Przed eksperymentalną fazą badania i po jej zakończeniu badany, siedząc w ciemności, ustawia całe swoje ciało w taki sposób, że źródło dźwięku wydaje mu się usytuowane w pozornej płaszczyźnie środkowej (patrz s. 300). W czasie tego pomiaru badany nosi pseudofon, którego oś pokrywa się z osią międzyuszną, podczas gdy w fazie eksperymentalnej, zwanej adaptacyjną, oś pseudofonu zostaje odchylona o 22stopnie w stosunku do osi międzyusznej.
Przed eksperymentem lokalizacja słuchowa w płaszczyźnie środkowej jest bardzo dokładna i niewiele się zmienia (2 - 3stopnie). Po 20-minutowej adaptacji występuje już systematyczne odchylenie, osiągające przeciętnie 10stopni po upływie godziny. Gdy przedłuża się okres adaptacji aż do 7 godzin, wówczas zachodzi ciekawe zjawisko; osoba badana odnosi wrażenie, że istnieją dwa źródła dźwięku: jedno silne, odbiegające zaledwie o 1stopień lub 2stopnie od obiektywnej płaszczyzny środkowej, oraz drugie słabsze, odchylające się od niej o wiele stopni. Noszenie pseudofonu spowodowało, że pojawił się obszar niepewności w lokalizacji słuchowej.
A) Wykazanie istnienia adaptacji i jej skutków. — Stratton (1897) pierwszy poddał się przez dłuższy czas poważnemu zniekształceniu informacji wzrokowych. Zaintrygowany faktem, że sytuujemy percepcyjnie w sposób adekwatny górę i dół przedmiotów w naszych wzrokowych percepcjach, podczas gdy obraz siatkówkowy jest odwrócony, zadał on sobie pytanie, czy odpowiedniość między rozmieszczeniem punktów przestrzeni i ich rzutu na siatkówce jest wrodzona i absolutna, czy też może być ona nabyta. Wykazując, że osoba dorosła jest zdolna zaadaptować się do sztucznego przestawienia obrazów siatkówkowych, Stratton sądził, że dostarczy ważnego argumentu przemawiającego za nabytym charakterem percepcji przestrzeni. Nosił więc przez tydzień mały aparacik jednooczny, składający się z dwóch dwuwypukłych soczewek, które odwracały równocześnie górę i dół, stronę prawą i lewą. Wadą tego urządzenia było ograniczanie zasięgu pola widzenia i znoszenie wskaźników dwuocznych. Nadmiernie skrępowany na początku we wszystkich działaniach, Stratton przystosował się dość szybko i po upływie 8 dni potrafił przemieszczać się bezkolizyjnie w tym nowym świecie wizualnym.
Eksperyment był wielokrotnie powtarzany, z pewnymi udoskonaleniami, ale bez zasadniczej modyfikacji. Ewert (1930) skonstruował aparat dwuoczny, który Snyder (Snyder, Pronko, 1952) ulepszył i nosił przez 30 kolejnych dni. Urządzenie to ograniczało pole widzenia do 20stopni i zapewniało, oprócz odwracalności góra — dół i strona prawa — lewa, widzenie w trzecim wymiarze. Najbardziej różnorodne badania prowadzono w laboratorium psychologii eksperymentalnej w Innsbrucku. Aby określić znaczenie siły ciężkości w przystosowaniu do zmienionych informacji wzrokowych,
352
badacze z tego ośrodka wyizolowali różne inwersje pola. Za pomocą zwykłego poziomego lusterka, noszonego w daszku czapki nad oczami, uzyskiwali oni proste odwrócenie góry i dołu. Natomiast inwersję: strona prawa — lewa badano za pomocą lunety pryzmatycznej. Inne wreszcie modyfikacje pola widzenia otrzymano dzięki zastosowaniu lunet półpryzmatycznych lub szkieł różnego koloru dla każdego oka (Kohler, 1951).
Warto zaznaczyć, że użycie pryzmatów pociąga za sobą liczne dodatkowe zniekształcenia. Promienie świetlne są odkształcone, i to tym bardziej, im większy jest kąt padania. Obiekt widziany przez takie lunety jest tym bardziej przemieszczony, im bardziej jest oddalony od obserwatora; powoduje to zniekształcenia przedmiotów, względne zmiany w położeniu różnych elementów pola widzenia, zwłaszcza w ocenach odległości, co się pogarsza z każdym ruchem głowy. Osoba w takich okularach widzi więc zawsze świat w trakcie ustawicznych zniekształceń, w którym przedmioty są zdolne do ruchów pozornych i nie znajdują się tam, gdzie podmiot spodziewa się je dosięgnąć.
Jakiekolwiek by były zniekształcenia powodowane przez szkła, ten, kto je nosi, jest osobą dorosłą i ma system odniesień dobrze zorganizowanych i wypróbowanych w niezliczonych okolicznościach. Ale oto znalazł się on nagle we władzy zafałszowanych informacji wzrokowych. Przy każdym ruchu ma przed sobą alternatywę:
1) albo zintegrować zniekształcone dane wzrokowe ze swym dawnym systemem odniesień; w tym przypadku wystąpi rozbieżność między informacjami wzrokowymi a tymi, których dostarczają inne modalności zmysłowe, i co najważniejsze — reakcje ruchowe tej osoby są niedostosowane;
2) albo też zmodyfikować układ relacji między informacjami sensorycznymi a efek tywną reakcją na nie.
Badany, który nałożył zniekształcające okulary, postępuje z początku w sposób niezborny: siada obok krzesła, potyka się, trafia widelcem obok kawałka mięsa na talerzu, itd. Szybko wszakże jego reakcje stają się adekwatne. Na podstawie treści dzienników prowadzonych przez różne osoby badane można sądzić, że przystosowanie przebiega szybciej u tych, którzy czynią świadomy i aktywny wysiłek, aby zreorganizować pole percepcyjne. U badanych, którzy od początku prowadzą w normalnych warunkach życie aktywne, zaburzenie trwa krócej. Jeden z nich już szóstego dnia odbył zjazd narciarski (Kohler, 1951), inny z łatwością poruszał się pieszo po ulicy po upływie 10 dni, a na rowerze — po 39 dniach (Kottenhoff, 1957). Powoli i z wahaniami wypadło chodzenie po zygzakowatej linii, namalowanej na podłodze pokoju, mimo że bez trudu badany chodził już po ulicy. Wykonanie takiego zadania manualnego jak umieszczanie kart do gry w przegródkach, bardzo zakłócone tuż po założeniu okularów przez badanego, doskonaliło się i po 20 dniach jego wykonanie przekroczyło nawet poziom osiągany przed rozpoczęciem próby (Snyder, Pronko, 1952). Czy zatem niemal doskonała adaptacja zachowania osób noszących deformujące okulary do nowych informacji wzrokowych oznacza, że zanikają stare ramy odniesienia na korzyść nowych i że podmiot spostrzega przedmioty tak jak przed nałożeniem okularów? Nic mniej pewnego.
Dzienniki prowadzone przez badanych pokazują, że często są oni niezdolni do opisania nowego aspektu świata, a nawet do odpowiedzi na proste pytanie:
353
Czy przedmioty stoją prosto, czy są odwrócone? Stratton miał wrażenie, że znajduje się w pozycji głową na dół w normalnym otoczeniu. Kottenhoff (1957), którego okulary odwracały stronę prawą i lewą, jeździł na motocyklu mając wrażenie, że „trzyma się lewej strony", jak to jest przyjęte w Anglii. Najbardziej charakterystyczna jest odpowiedź Snydera (Snyder, Pronko, 1952): „Wolałbym żebyście o nic mnie nie pytali. Wszystko wyglądało bardzo dobrze, dopóki nie zadaliście mi tego pytania. Teraz, gdy sobie przypomnę, jak wyglądały przedmioty, zanim nałożyłem okulary, muszę stwierdzić, że obecnie wydają mi się na opak. Ale do chwili, gdy mnie o to zapytaliście, byłem tego zupełnie nieświadomy i w ogóle o tym nie myślałem".
Najbardziej prawdopodobna byłaby hipoteza o współistnieniu dwóch sprzecznych systemów odniesień, z których starszy i bardziej solidny nie jest już adekwatny, a nowszy pozostaje jeszcze słaby i niepełny. Percepcja podwójnego źródła dźwięku po nałożeniu pseudofonu (Held, 1955) przemawiałaby za taką właśnie interpretacją.
Gdy osoba badana zdejmie deformujące okulary, przechodzi przez pewien okres nieprzystosowania, dużo krótszy, ale równie ostry jak brak adaptacji na początku eksperymentu. Przedmioty są wówczas spostrzegane jako przemieszczone lub zniekształcone w kierunku przeciwnym do przemieszczenia lub do deformacji spowodowanej przez okulary.
B) Analityczne studium adaptacji. — Po próbach pokazania adaptacji do zniekształceń wzrokowych psychologowie zajęli się badaniami tego, na czym polegała owa adaptacja. Podczas gdy pierwsi psychologowie, zainteresowani tym problemem, posługiwali się dużymi zniekształceniami z prostym lub podwójnym odwróceniem pola widzenia, to prawie wszystkie nowsze badania dotyczą skutków ograniczonych przemieszczeń lub obrotów pola widzenia za pośrednictwem okularów pryzmatycznych.
Noszenie okularów pryzmatycznych o 20-30 dioptriach powoduje wystąpienie szeregu deformacji, takich jak boczne przemieszczenie pola niezależnie od kierunku widzenia, pewna liczba zniekształceń obrazu w zależności od kierunku widzenia, pojawienie się kolorowych prążków wzdłuż konturów przedmiotów.
a) Adaptacja koordynacji sensoryczno-motorycznej. Hay i Pick (1966) kazali nosić badanym przez siebie osobom okulary pryzmatyczne o 20 dioptriach, które powodowały przemieszczenie boczne o 11stopni. W ciągu 6 dni noszenia okularów badani wykonywali swe zwykłe zajęcia; w regularnych odstępach mierzono ewolucję różnych koordynacji sensoryczno-motorycznych. Zdejmowano okulary w czasie próby i mierzono adaptację na podstawie nasilenia efektu następczego.
Podczas wykonywania próby badany siedzi przed aparaturą, która składa się:
1) z szeregu celów wzrokowych w postaci cyfr, usytuowanych co 2 cm na 50-centymetrowej poziomej podziałce cyfrowej;
2) z trzech celów słuchowych, którymi są trzy niewidoczne źródła dźwięku, umieszczone za podziałką cyfrową: jedno — w płaszczyźnie środkowej badanego, drugie — o 5 cm w lewo, trzecie — o 5 cm w prawo w stosunku do pierwszego;
3) z celów manualnych w postaci 30 przycisków, umieszczonych co 2 cm pod podziałką; te przyciski, podobnie jak ręka i ramię osoby badanej, są ukryte pod poziomą płytką.
354
W zależności od próby osoba badana miała zlokalizować dźwięk lub cel wzrokowy, odpowiadając ustnie, za pomocą rąk lub obracając głowę.
Ażeby zmierzyć koordynację „oko — głowa", proszono osobę badaną, aby obracała głowę do momentu, gdy cyfra wywoływana przez eksperymentatora ukazywała się naprzeciw niej (w jej pozornej płaszczyźnie środkowej). Następnie polecano badanemu nacisnąć odpowiedni przycisk, aby zmierzyć w ten sposób koordynację „oko — ręka".
Z kolei badany musi się obrócić, aby doprowadzić źródło dźwięku do swojej pozornej płaszczyzny środkowej (koordynacja „ucho — głowa"), i nacisnąć poniżej właściwy przycisk (koordynacja „ucho — ręka").
Potem poleca się mu zwrócić przodem do innego źródła dźwięku, prosząc, aby wymienił cyfrę, która wydaje mu się najbliższa tego źródła (koordynacja „ucho — oko"). Wreszcie mierzymy koordynację „głowa — ręka", prosząc badanego, by z przesłoniętymi oczami wskazał ręką kierunek pozornej płaszczyzny środkowej.
W stałych odstępach czasu wykonano 10 pomiarów dla każdego rodzaju koordynacji; rezultaty pokazano na ryc. 30.
Ryc. 30. Ewolucja sześciu koordynacji sensoryczno-motorycznych w ciągu 6-dniowego zniekształcenia widzenia przez noszenie okularów pryzmatycznych (Wg: Hay, Pick. 1966)
Otrzymano 6 krzywych ewolucji w czasie, które układają się w charakterystyczny sposób. Koordynacja „ucho — głowa" nie ulega zmianie; nie ma efektu następczego, a zatem brak jest adaptacji. W koordynacjach: „ucho — ręka" i „głowa — ręka" uczestniczy ręka pod nieobecność bodźców wzrokowych; ewoluują one jednakowo z upływem czasu, każąc domyślać się (Hay, Pick, 1966) wpływu czynnika proprioceptywnego. Adaptacja zaobserwowana w tych koordynacjach dotyczy przede wszystkim spostrzeganego położenia ręki osoby badanej. W koordynacjach: „ucho — oko" i „oko — głowa", odmiennie niż w poprzednich, wchodzi w grę wzrok, lecz nie odwołują się one w ogóle do ręki. Obydwie te koordynacje mają równoległy przebieg i wykazują oddziaływanie czynnika wzrokowego. Adaptacja następuje tu na poziomie oka, lecz może dotyczyć spostrzeganej pozycji oczu.
355
Koordynacja „oko — ręka" podlega najszybszej i najsilniejszej adaptacji, co jest zupełnie normalne, ponieważ łączy ona efekt adaptacji ręki i adaptacji oka, odizolowanych w poprzednich koordynacjach.
b) Adaptacja do zniekształceń wzrokowych. O ile koordynacje sensoryczno-motory-czne stabilizują się zadowalająco po kilku godzinach lub dniach, o tyle różnorodne zniekształcenia percepcji, spowodowane zastosowaniem pryzmatów, rozwijają się powoli, ale utrzymują się długo. Po 42 dniach noszenia okularów pryzmatycznych stopień adaptacji zmienia się od 10 do 50%, zależnie od rozpatrywanego zniekształcenia (Pick, Hay, 1966).
Widać zatem, że jeśli następuje szybka adaptacja zachowania, to percepcja po 42 dniach noszenia okularów różni się bardzo od percepcji przed posługiwaniem się nimi.
Gdy zniekształcenie widzenia jest stosunkowo słabe, jak np. w przypadku przemieszczeń lateralnych o 11-15 stopni lub kątowych o 15-20 stopni, wówczas po kilku minutach ujawnia się pewien stopień adaptacji. Większość nowszych badań dotyczy więc okresów bardzo krótkich, od kilku minut do kilku godzin, a ich tematem jest istota zjawiska adaptacji.
Można wyróżnić sześć stanowisk teoretycznych, różniących się stopniem formalizacji, jak też liczbą weryfikujących je badań eksperymentalnych. Przytoczymy, raczej dla porządku, bo nikt już nie broni tego stanowiska, interpretację adaptacji jako świadomego wysiłku nastawionego na poprawę. Zdaniem Gibsona (1933) adaptacja i jej efekty następcze obserwowane po noszeniu deformujących okularów należą do tej samej rodziny co następcze efekty figuralne, przy czym adaptacja zachodzi tylko na drodze wzrokowej, a polepszenie wyników wzrokowo-ruchowych trzeba przypisać wyłącznie modyfikacji percepcji wzrokowej.
Według behawiorystów (Taylor, 1962; Singer, Day, 1965) adaptacja polega na uczeniu się nowych reakcji ruchowych. Harris (1963, 1965) przypisuje adaptację wyłącznie poziomowi percepcji proprioceptywnej; badany stopniowo czuje swoją rękę, potem głowę, a wreszcie całe ciało tam, gdzie je widzi.
Zdaniem Helda zmiany, jakie wywołuje adaptacja, nie dotyczą ani percepcji wzrokowej, ani proprioceptywnej, lecz korelacji między danym ruchem a odpowiadającym mu wzrokowym sprzężeniem zwrotnym.
Wymieńmy na koniec interpretację zakładającą całościową reorientację percepcyjnych ram odniesienia. Interpretacje Harrisa i Helda wywołały największą liczbę badań, toteż je właśnie tu rozpatrzymy.
A) Adaptacja jest proprioceptywna. — Szereg eksperymentów przeprowadzono według następującego modelu. W ciągu okresu zwanego adaptacyjnym osoba badana siedzi z głową całkowicie unieruchomioną, widzi swoją prawą rękę i cel wzrokowy poprzez pryzmaty powodujące przemieszczenie lateralne o 11 stopni — zależnie od przypadku — jedno- lub dwuoczne. W ciągu 3 minut wykonuje 90 szybkich, rytmicznych ruchów wskazywania ręką celu wzrokowego. Miarą adaptacji jest różnica między wykonaniem przed okresem adaptacji
356
i po jego zakończeniu. Pretesty i posttesty są wykonywane po ciemku, badany nie nosi okularów pryzmatycznych i nie widzi swej ręki. Wskazuje on kolejno palcem cel wzrokowy, którym jest wąska smuga światła, niewidzialne źródło dźwięku i pozorna płaszczyzna środkowa. Obserwuje się stopniowo ten sam procent błędów we wskazywaniu celu wzrokowego, słuchowego lub płaszczyzny środkowej, gdy wykonywane jest ono ręką prawą, tj. tą, która była używana przy widzeniu przez okulary pryzmatyczne (Harris, 1963; Hamilton, 1964). Błąd jest taki sam, gdy pretesty i posttesty są wykonywane przy widzeniu tylko okiem lewym, jeśli w okresie adaptacji wykorzystywano pryzmat jednooczny dla oka prawego (Pick, Hay, Pabst, 1963). Nie zauważa się natomiast żadnego zjawiska adaptacji, jeśli wskazywanie odbywa się ręką, która nie była widziana przez pryzmat. Wszystkie te rezultaty są zbieżne i mają charakter wyłącznie proprioceptywny. Percepcja wzrokowa nie podlega żadnej zmianie, mimo zniekształcenia wywołanego przez pryzmat, zmienia się natomiast percepcja przestrzennej lokalizacji ręki. Rozumiemy wobec tego, że każda czynność ręki zaadaptowanej jest skażona błędem, ponieważ ręka jest spostrzegana gdzie indziej, nie zaś tam, gdzie obiektywnie się znajduje, i ponieważ nie zachodzi transfer z jednej ręki na drugą.
Są natomiast przypadki, w których można obserwować transfer z jednej ręki na drugą, zwłaszcza gdy pryzmat jest noszony w ciągu wielu godzin i przez osobę w ruchu. Zdaniem Harrisa transfer jest wówczas wynikiem zmiany spostrzeganej pozycji głowy, oczu, a także innych części ciała. Wiele argumentów przemawia za taką interpretacją. Przyjmijmy, że Stratton czuł swoje członki „w miejscu, które mu wskazywała nowa percepcja wzrokowa" (Stratton, 1896, s. 615). Osoba badana przez Kohlera przemieszczała się z głową zwróconą zawsze w jedną stronę, gdy kazano jej patrzeć prosto przed siebie. Kiedy Kohler sam ustawiał głowę tej osoby, miała ona wrażenie, że nastąpił obrót głowy o wiele stopni (Kohler, 1951, s. 23-24). Wreszcie Kalii i Freedman (1966a i b), którzy wykryli transfer z jednej ręki na drugą, mimo że głowa badanego pozostawała w bezruchu, zauważyli zarazem systematyczne zniekształcenie widzenia. Błąd dotyczył wówczas spostrzeganego położenia gałki ocznej, a ponadto wchodził w grę wpływ proprioceptywny pochodzący z mięśni oka. Hay i Pick (1966) są niemal zgodni z tą interpretacją, która ich drugi czynnik, zwany wzrokowym, zmienia na czynnik proprioceptywny zlokalizowany w mięśniach oczu.
B) Adaptacja polega na ponownej korelacji sensoryczno-motorycznej (Held, Freedman, 1963). — Held i jego uczniowie przedsięwzięli wiele badań, których celem było ukazanie znaczenia stymulacji reaferentnej w ogranizacji przestrzeni percepcyjnej.
Termin „bodźce reaferentne" zaproponował von Holst (1954), który rozróżnia pobudzenia sensoryczne niezależne od aktywności podmiotu, nazywane eksaferentnymi (ex-afferentes), oraz pobudzenia sensoryczne pojawiające się podczas wykonywania ruchów przez podmiot, i te nazywa reaferentnymi (reafferentes). Koordynacje wzroku i motoryki mają polegać na ustanowieniu zależności między dwoma rodzajami informacji przekazywanych równocześnie do ośrodkowego układu nerwowego; jedne z tych przekazów dotyczą amplitudy i kierunku ruchu, drugie zaś — modyfikacji obrazów siatkówkowych w następstwie tego ruchu. Taki system korelacji występuje u każdej osoby dorosłej, a wprowadzenie okularów pryzmatycznych zmienia relację między dwoma rodzajami danych,
357
dotyczących reakcji ruchowej (ang. output) i wzrokowego sprzężenia zwrotnego (ang. feed-back). Adaptacja polegałaby na ponownej korelacji między dwoma systemami, z których każdy zachowuje swą wewnętrzną spójność.
Held zgrupował swoje badania wokół trzech tematów.
Aby możliwa była ponowna korelacja, osoba badana musi w czasie noszenia okularów pryzmatycznych lub pseudofonu oddawać się dowolnej aktywności. Jeśli brak jest działania lub osoba jest bierna, to wzrokowe sprzężenie zwrotne nie będzie mogło się łączyć z przekazami motorycznymi (eksperymenty nad ponowną aranżacją).
Jeśli zniekształcenie wprowadzone do stymulacji sensorycznej jest niestałe i zmienne, to ponowna korelacja nie będzie możliwa, a poprzedni układ korelacji zostanie zachwiany (eksperymenty nad dyschronizacją).
Jeśli osoba badana zostaje pozbawiona możliwości oglądania rezultatu swych ruchów, to układ korelacji nie wytworzy się (eksperymenty dotyczące wczesnych deprywacji u zwierząt).
Ryc. 31 Aparat Helda i Gottheba (1958)
a) Wpływ ruchów dowolnych. Eksperyment pilotażowy został przeprowadzony przez Helda i Heina (1958), z zastosowaniem skrzynki Helda i Gottlieba (1958), pokazanej na ryc. 31. Pomiaru przystosowania dokonywano za pomocą testu trafiania. Cel stanowi krata ukryta przed badanym przez pokrywkę skrzynki, przy czym krata odbija się w przechylonym lusterku, tak że podmiot widzi jedynie pozorny jej obraz na płaszczyźnie stołu. Drugą funkcją tego lusterka jest ukrycie ręki badanego w czasie próby trafiania. Badany widzi zatem pozorny obraz celu, ale nie widzi ręki, i ma za zadanie zaznaczyć ołówkiem kąty kwadratu. Dziesięć wskazań każdego kąta jest wykonywanych przed okresem adaptacji i po nim.
358
W ciągu 3-minutowego okresu adaptacji pryzmaty odchylające położenie o 11 stopni są umieszczone przed oczami osoby badanej, natomiast usunięte jest lusterko, tak że badany widzi swoją rękę przez pryzmaty. Porównuje się trojakiego rodzaju warunki adaptacji: A — brak ruchu, ręka pozostaje nieruchoma; B — ruch bierny, ramię badanego jest przymocowane do szyny, która może obracać się na powierzchni stołu po łuku koła, którego środkiem jest łokieć, przy czym ruch ten jest powodowany przez eksperymentatora; C — ruch aktywny, w podobnej sytuacji jak w B, z tym że badany porusza dowolnie swoim ramieniem, w tym samym tempie — 60 ruchów na minutę — jak w B. Efekt następczy obserwujemy jedynie w przypadku ruchu aktywnego w czasie adaptacji.
W wielu eksperymentach przeciwstawiano wpływ ruchów biernych temu, jaki na adaptację do zniekształconych informacji sensorycznych wywierają ruchy aktywne. Niektórzy autorzy wykazali wprawdzie, że można osiągnąć pewną adaptację mimo braku ruchów dowolnych (Weinstein, Sersen, Fisher, Weisinger, 1964), niemniej jednak przyjmuje się na ogół, że aktywność dowolna przyśpiesza i wzmaga adaptację.
b) Eksperymenty nad dyschronizacją (le desarrangement). Jeśli umieścimy przed oczami osoby badanej dwa pryzmaty o równej mocy, obracające się w odwrotnych kierunkach z jednakową prędkością, to otrzymamy pryzmat o zmiennej mocy. Dzięki temu przyrządowi zmienia się ciągle pozorna lokalizacja jakiegoś przedmiotu lub ręki osoby badanej, niezależnie od dowolnych ruchów tejże osoby. Jeśli podejmiemy eksperyment Helda i Heina (1958), posługując się w okresie adaptacji pryzmatem o zmiennej mocy, to zobaczymy, że rozrzut punktowań zwiększa się, ale bez zmiany ich lokalizacji. Zastosowanie pryzmatu o zmiennej mocy nie spowodowało adaptacji u żadnego z badanych, niezależnie od tego, czy ich ruchy były aktywne, czy bierne. Co więcej, uprzednie koordynacje sensoryczno-motoryczne uległy degradacji, i to zwłaszcza w grupie wykonującej ruchy aktywne, gdzie brak odpowiedniości między wykonywanym ruchem a wzrokowym sprzężeniem zwrotnym stał się bardziej rażący (Held, Freedman, 1963).
Analogiczne eksperymenty nad dyschronizacją słuchową przeprowadzono przy zastosowaniu dwóch źródeł szumu stereofonicznego, przekazywanego przez mikrofon i utrudniającego powiązanie dwuusznych różnic czasu z ruchami osoby badanej. Uzyskano podobne wyniki. Pogorszenie lokalizacji słuchowej jest bardzo niewielkie u osób unieruchomionych w łóżku, a bardzo znaczne u osób przemieszczających się aktywnie w okresie adaptacji (Held, Freedman, 1963; Freedman, Pfaff, 1962).
c) Eksperymenty deprywacyjne na zwierzętach. Held i Hein (1963) hodowali w ciem ności 10 par kotów, od momentu narodzin. Począwszy od wieku 8 do 12 miesięcy każdą parkę umieszczano na 3 godziny w specjalnym urządzeniu (ryc. 32). W każdej parze jeden kot był aktywny, drugi bierny. Kot bierny, umieszczony w koszyku, mógł poruszać łapkami, ale nie widział ich. Kot aktywny tkwił w uprzęży, mógł się poruszać do woli, a jego ruchy z góry w dół, z prawa w lewo i od przodu do tyłu były przekazywane do koszyka kota biernego. Zmiany stymulacji wzrokowych były w rezultacie takie same u obu kotów, ale dla kota aktywnego stanowiły one wzrokowe sprzężenie zwrotne w stosunku do jego własnych ruchów, inaczej natomiast przebiega ło to u kota biernego. Każdego dnia poddawano badaniu stawianie łapek przez koty. Koty aktywne zachowywały się normalnie, natomiast koty bierne ujawniały duże
359
Ryc. 32. Urządzenie zrównujące przemieszczenie i wzrokowe następcze sprzężenie zwrotne u kota poruszającego się w sposób dowolny (A) i u kota biernego (B). (Wg: Held, Hein, 1963)
braki w zakresie koordynacji sensoryczno-motorycznych. Held i Hein wyciągnęli z tego eksperymentu wniosek, że okres ćwiczeń, w którym ruchy dowolne i wzrokowe sprzężenia zwrotne mogą być ze sobą powiązane, jest nieodzowny do powstania koordynacji sensoryczno-motorycznej i do adaptacji w zakresie percepcji przestrzeni.
Wytworzenie nowych koordynacji sensoryczno-motorycznych wydaje się możliwe u człowieka i u wyższych ssaków, np. u małp (Foley, 1940). Tej plastyczności nie dostrzegamy na niższych szczeblach rozwoju filogenetycznego; tak np. ryby (von Holst, Mittelstaedt, 1950), kurczęta (Pfister, 1955; Hess, 1956) nie potrafią przystosować się do okularów pryzmatycznych Hess wybrał 28 piskląt, które podzielił na 2 grupy: kontrolną i eksperymentalną. Od urodzenia kurczęta nosiły na głowie hełm gumowy z okularami i z otworem na dziób. W grupie kontrolnej okulary były ze zwykłego szkła; w grupie eksperymentalnej zastosowano okulary pryzmatyczne o kącie odchylenia 7 stopni. Lokalizację przestrzenną mierzono, na podstawie dziobania .przez kurczaka główki gwoździa wbitego w glinianą płytkę, codziennie i co 4 dni. Przy odstępach jednodniowych ślady dzioba były rozproszone wokół główki gwoździa w grupie kontrolnej, a w grupie eksperymentalnej — wokół jakiegoś punktu, odsuniętego od gwoździa o odległość równą przemieszczeniu spowodowanemu przez pryzmat. W ciągu następnych dni grupę eksperymentalną podzielono na dwie podgrupy: w pierwszej pożywienie znajdowało się w dużym naczyniu, tak że błędy w dziobaniu nie wywoływały żadnych sankcji; w drugiej ziarna rozsypano na ziemi, tak że błąd w ich zlokalizowaniu powodował utratę pożywienia. Czwartego dnia można było zauważyć, że u wszystkich kurcząt rozproszenie dziobnięć zmniejszyło się, ale nie uległa zmianie ich lokalizacja.
360
W obydwu podgrupach eksperymentalnych błąd lokalizacji był taki sam. Doświadczenie nie przyniosło żadnej adaptacji; zmniejszenie rozproszenia było wynikiem dojrzewania. „Kara" za błędy w podgrupie II nie pomogła w ich naprawieniu, ale tak skutecznie przeszkodziła kurczętom w pożywianiu się, że większość z nich piątego dnia zdechła.
Skutki okresu deprywacji sensorycznych w różnych sferach zachowania są od niedawna przedmiotem badań. Przez deprywację sensoryczną rozumiemy maksymalne wyeliminowanie stymulacji wzrokowej, słuchowej, dotykowej i proprioceptywnej.
Stosowane są tu dwie techniki eksperymentalne: albo całkowicie pozbawia się bodźców, albo też maksymalnie się je ujednolica. Osoba badana znajduje się więc w kompletnej ciemności bądź w rozproszonym świetle, które nie pozwala jej ani dostrzec kształtów, ani nawet zlokalizować ściany pokoju. Albo też mamy do czynienia z dźwiękoszczelnym pomieszczeniem, albo stały, jednorodny hałas przesłania wszystkie możliwe odmiany bodźców słuchowych. Osoba badana leży na miękkim materacu, który daje takie samo wrażenie ucisku dla całego ciała. Lekkie ubranie, rękawiczki, siatki redukują w znacznym stopniu bodźce dotykowe. Próba trwa wiele dni; jedyne przerwy — to badania testowe i załatwianie potrzeb fizjologicznych.
Ponieważ badani mogli wcześniej wytworzyć sobie jakieś skojarzenia wzrokowo-ruchowe i dysponują zorganizowaną reprezentacją przestrzeni, co jest normalne u osób dorosłych, zatem okresy jedno- lub dwutygodniowej deprywacji sensorycznej powodują jedynie przejściowe zaburzenia percepcji przestrzeni, w sumie dość nieznaczne. Stałość wielkości nieco się pogarsza po deprywacji (Doane i in., 1959; Zubeck i in., 1961). Próg percepcji głębi nie zmienia się po 48 godzinach deprywacji (Vernon i in., 1959), ale zwiększa się nieco po 7 dniach (Zubeck i in., 1961). Zadania wzrokowo-ruchowe są kończone przedwcześnie; rysunek w lustrze pogarsza się już po 48 godzinach deprywacji sensorycznej (Vernon i in., 1959).
I. POJĘCIE CZUJNOŚCI. ~ DEFINICJE
II. PODSTAWOWE MECHANIZMY REGULACJI POZIOMU CZUJNOŚCI
2. UKŁAD SIATKOWATY WZBUDZAJĄCY
2. WSKAŹNIKI AKTYWNOŚCI RUCHOWEJ
3. WSKAŹNIKI CZYNNOŚCI WEGETATYWNYCH
4. NIEZGODNOŚĆ WSKAŹNIKÓW CZUJNOŚCI
2. UWAGA JAKO POZIOM CZUJNOŚCI
3. SKUPIANIE (OGNISKOWANIE) UWAGI
Za podstawę klasyfikacji zachowań przyjmujemy ich kierunek, cel lub motywy. Pozwoli to nam zdefiniować pewną liczbę specyficznych zachowań, takich jak: ucieczka lub atak, poszukiwanie pożywienia, partnera seksualnego, nabywanie nowych zachowań, zapominanie ich, inteligentne przystosowanie się do nowych sytuacji, komunikowanie się itd. Jednakże, oprócz tego aspektu kierunkowego, jakościowego, zachowania charakteryzuje również aspekt ilościowy (wyrażający ich nasilenie). Czynności ukierunkowane na te same cele mogą być wykonywane z niewielkim wydatkowaniem energii, w stanie zbliżonym do senności, lub przeciwnie — z ogromnym nakładem energii, w stanie silnego pobudzenia.
362
Owe różnice nasilenia czujności można oceniać bądź według kryteriów subiektywnych — mówimy wówczas o stopniu zaangażowania danej osoby w działaniu, o jej poczuciu automatyczności wykonania lub przeciwnie — o wysiłku i napięciu, bądź też według kryteriów obiektywnych uwzględniających poziom funkcjonowania układu nerwowego i sfery somatycznej, stanowiący podłoże badanego zachowania. Przy obydwu jednak podejściach oceniamy sprawność, czyli wydajność zachowania, tzn. stosunek między efektem a ponoszonymi kosztami, czy to psychologicznymi, czy też biologicznymi.
W psychologii od dawna znane jest pojęcie dynamizmu psychicznego, a także w języku potocznym uznaje się istnienie siły moralnej, mówi się o napięciu umysłowym, o energii psychicznej. Najbardziej usystematyzowaną hierarchię zjawisk psychologicznych, opartą na ocenie poziomów umysłowych, znajdujemy u Janeta (1923). Jego zdaniem zachowania odruchowe, automatyczne, należy przeciwstawić zachowaniom wyższego rzędu, inteligentnym, nie tylko ze względu na mniejszą złożoność i niższy stopień rozwoju tych pierwszych, ale także dlatego, że implikują one niższy poziom napięcia psychicznego. Napięcie psychiczne jest to zatem zdolność wzniesienia się z jednego poziomu zachowania na inny. Jednakże owo napięcie reprezentuje, zdaniem Janeta, coś więcej niż zwykłą siłę — którą zresztą autor przeciwstawia napięciu — zakłada ono bowiem wydatkowanie energii: skuteczne i dostosowane do sytuacji.
W fizjologii Cannonowi (1915) przede wszystkim zawdzięczamy zwrócenie uwagi na mobilizację energetyczną organizmu w sytuacjach naglących, wymagających szybkiego i skutecznego przystosowania do zmian środowiska zewnętrznego. Ze swych znanych badań nad strachem i gniewem wyciągnął on wniosek, że aktywacja układu współczulnego (sympatycznego), powodując obniżenie poziomu adrenaliny we krwi, ułatwia ważne funkcje ruchowe i wegetatywne, bezpośrednio lub pośrednio uwikłane w procesy życiowe. Nie wchodząc w dyskusje, jakie wywołał ten teleologiczny aspekt emocji (patrz Fraisse, 1975), nadmienimy jedynie, że koncepcja, w myśl której emocje charakteryzuje pewien poziom wydatkowania energii, została odniesiona przez Pierona (1927a), a następnie przez wielu autorów amerykańskich (Duffy, 1934; Skinner, 1938; Freeman, 1948) do całości zachowań. Ich zdaniem, podobnie jak i Janeta, istnieje hierarchia zachowań, ale odmiennie niż on uważają, iż stopnie nasilenia nie należą wyłącznie do sfery psychiki, lecz znamionują funkcjonowanie całego organizmu. Poziomy zachowania mogą więc zależeć od stopnia mobilizacji energetycznej organizmu. Najbardziej uporządkowany wykład tej tezy przedstawił G. L. Freeman (1948) w swej pracy pt. The energetics of human behavior, a następnie Elisabeth Duffy w serii artykułów zebranych w książce pt. Activation and behavior (1962).
Częściej jednak niż określeniem stopnia mobilizacji energetycznej psychofizjologowie współcześni posługują się pojęciem aktywacji. Aktywacja oznacza zarazem szybki wzrost aktywności ośrodkowego układu nerwowego oraz wynikającą z tego wzrostu intensyfikację procesów obwodowych0. Termin ten wyraża zatem w sensie ścisłym pewną zmianę stanu. Dlatego też wydaje nam się dość dwuznaczne mówienie o poziomie czy stopniu aktywacji (Malmo, 1959), a lepiej chyba posługiwać się tym terminem tylko wtedy,
363
gdy chcemy odwołać się do przejścia z jednego poziomu aktywności do innego, wyższego.
Termin ten jednak zawdzięcza swój sukces „teorii aktywacji", zaproponowanej w 1951 r. przez Lindsleya dla ujęcia i opisania zjawisk emocjonalnych. Podobnie jak poprzednich autorów, Lindsleya uderzył fakt, że różnica między zachowaniami emocjonalnymi i nieemocjonalnymi dotyczy nie tyle istoty zjawiska, co raczej jego intensywności, i że emocja jest jedynie skrajnym przejawem cech, które można w pewnym stopniu zaobserwować we wszelkich reakcjach (patrz Fraisse, 1975). Teoria Lindsleya opierała się na najnowszych odkryciach w dziedzinie fizjologii, dotyczących struktur nerwowych odpowiedzialnych za utrzymywanie stanu czuwania (la veille); dostrzegała ona w emocji zjawisko aktywacji procesów nerwowych podobne, choć bardziej intensywne, do tego, które powoduje przejście ze stanu snu do stanu czuwania. Jeśli się w gruncie rzeczy uznało, że ta sama struktura (nerwowa — przyp. B.S.) jest odpowiedzialna za przebudzenie i za wyładowanie emocjonalne, to można też sądzić, że pośrednie poziomy stanu pobudzenia uda się wytłumaczyć zmianami napięcia tej struktury. Można nadać temu ujęciu postać schematu, przedstawiając poziomy funkcjonowania procesów nerwowych na skali, której dolny kraniec odpowiadałby stanowi snu, a górny — stanowi nadmiernego pobudzenia, takiemu jak wściekłość.
Zakres i złożoność wymiany między organizmem a środowiskiem zewnętrznym, a także możliwości adaptacyjne ustroju, są przede wszystkim funkcją poziomu aktywności ośrodkowych struktur nerwowych. Dlatego też zmiany poziomu aktywności nerwowej określa się na ogół według skutków, jakie wywołują w sferze zachowania, tzn. na podstawie zmian poziomu czujności (la vigilance). Przyjmuje się bowiem, że aktywacja procesów nerwowych pociąga za sobą podwyższenie poziomu czujności. Oznacza to, iż różne są poziomy czujności i że zależą one od poziomów aktywności procesów nerwowych. Na tę korelację między poziomem aktywności psychologicznej i fizjologicznej zwrócił już uwagę Head (1923), który zresztą wprowadził pojęcie czujności w naukach neurologicznych. Wprowadziwszy zamierzoną dwuznaczność tego terminu, Head używał go zarówno w sensie ściśle etymologicznym, jako terminu psychologicznego, jak i w sensie fizjologicznym, dla określenia stanu funkcjonowania ośrodków nerwowych. Określał on czujność jako fizjologiczną zdolność organizmu do czynności przystosowawczych, niezależnie od charakteru samego przystosowania. Dlatego Head mógł opisywać zmiany poziomu czujności zarówno w rdzeniu kręgowym żaby, jak i w korze mózgowej człowieka. Niewielka jest zatem różnica między tym, co Head określał jako czujność, a tym, co współcześni neurofizjologowie nazywają pobudliwością lub napięciem ośrodków — chyba tylko ta, że termin „czujność" zakłada wyraźne odniesienie do relacji między hierarchią zachowań a poziomami aktywności owych ośrodków.
Przede wszystkim jednak do sukcesu terminu „czujność" przyczyniły się — jak to zobaczymy — postępy elektroencefalografii (EEG); istotnie, obserwuje się w aktywności EEG dość wyraźnie zaznaczone poziomy, korelujące w wysokim stopniu z pewnymi stadiami w hierarchii zachowań.
Wydaje nam się wszakże bardziej jasne i rozsądne rozdzielanie obydwu tych obszarów badań; dlatego z jednej strony będziemy mówić o poziomach aktywności nerwowej, pobudliwości lub napięciu, z drugiej zaś — o poziomach czujności,
364
będących widocznym skutkiem tych procesów w zachowaniu. Powrót do pierwotnego znaczenia słowa „czujność" wydaje nam się tym bardziej uzasadniony, że od kilku lat, w ślad za Macworthem (1950), termin ten w pracach z zakresu psychologii stosowanej jest w większym lub mniejszym stopniu zastępowany terminem uwaga i w węższym znaczeniu określa zdolność do wykrywania bodźców nieoczekiwanych, o intensywności nieco ponadprogowej (patrz Buckner, McGrath, 1963).
Reasumując — można zakładać, iż między snem a stanami najwyższego pobudzenia istnieje szereg poziomów wzbudzenia lub poziomów czujności, stanowiących wymiar intensywności zachowań. Te różne poziomy czujności są utrzymywane przez zmienne napięcie ośrodków nerwowych: wszelka aktywacja procesów nerwowych musi się wyrażać zwiększeniem czujności. W takim ujęciu nie ma istotnej różnicy np. między przebudzeniem, w którym aktywacja procesów nerwowych przejawia się w przechodzeniu od snu do czuwania, a wzbudzeniem uwagi, kiedy to wyższy poziom aktywacji pociąga za sobą przejście od stanu czuwania z rozproszoną uwagą (la veille diffuse) do stanu czuwania z ukierunkowaną uwagą (la veille attentive); podobnie, nowa aktywacja może wyrażać przejście do stanu emocjonalnego (ryc. 1).
Ryc. 1. Schemat relacji między poziomami czujności, aktywacji ośrodków nerwowych oraz wykonania zadania. Na rysunku przedstawiono prostą czujności i krzywą wykonania na jednym wykresie. Oś pozioma to poziom aktywności ośrodków nerwowych, oś pionowa to dla prostej czujności – poziom czujności, dla krzywej wykonania – poziom wykonania danego zadania. Poziom czujności ma następujące fazy: sen, uwaga rozproszona, uwaga ukierunkowana – emocje, nadmierne pobudzenie. Prosta czujności jest zbliżona do wykresu funkcji y = x. Jej kolejne etapy to przebudzenie, wzbudzenie uwagi, wzbudzenie emocji. Krzywa wykonania pokrywa się z prostą czujności na odcinku od wzbudzenia uwagi, do wzbudzenia emocji, po czym zakrzywia się parabolicznie do dołu – poziom wykonania danego zadania spada.
Będziemy posługiwać się tym schematem, ponieważ jego prostota pozwoli nam opisać główne stany czuwania. Niezbędne są jednak dwie uwagi:
1. O ile początkowo można było sądzić, iż globalna aktywność ośrodków nerwowych jest minimalna podczas snu, a maksymalna np. w chwilach wściekłości, o tyle zaraz zobaczymy, że to pozornie oczywiste ujęcie nie da się już utrzymać po najnowszych pracach, rzucających światło na różnice jakościowe w poziomach aktywności nerwowej.
365
Poza tym okazało się, że podczas snu paradoksalnego (por. niżej) aktywność mózgu jest wyższa niż w czasie czuwania.
2. Pojęcie wzrostu poziomu czujności w kolejnych etapach nie implikuje faktu, iż zdolności przystosowawcze organizmu zwiększają się w sposób równie monotonicz-ny. Począwszy od wysokiego poziomu czujności większość zachowań podlega zakłóceniom i teoretycznie dla każdego typu zachowania przystosowawczego istnieje optymalny jej poziom (por. ryc. l, a także Fraisse, 1975, s. 93); na to ostatnie ujęcie zwrócili uwagę Freeman (1948) oraz Hebb (1955).
Do niedawna fizjologowie bardziej interesowali się badaniem mechanizmów snu niż mechanizmami regulującymi utrzymanie stanu czuwania, które uważano za zjawisko samo w sobie oczywiste. Jednakże w szeregu badań wykazano, że poziom stymulacji pochodzącej ze świata zewnętrznego może determinować w pewnym stopniu stany czuwania. Speranskiemu i Gałkinie, cytowanym przez Pawłowa (1954), udało się, gdy pozbawili psa — w celach eksperymentalnych — bodźców wzrokowych, słuchowych i smakowych, wywołać u zwierzęcia niemal nieprzerwane stany snu. Ozorio de Al-meida oraz Pieron (1924) zwrócili uwagę na rolę wpływów tonicznych z narządu dotyku w utrzymaniu stanu czuwania u żaby. W 1935 r. Bremer wprowadził ważne pojęcie dynamogenii sensorycznej (la dynamogenie sensorielle). Porównywał on w zapisie elektroencefalograficznym skutki dwóch typów przecięcia pnia mózgu kota: jednego cięcia dokonano na poziomie kręgów szyjnych (w wyniku otrzymano preparat tzw. izolowanego mózgowia), drugiego zaś — na poziomie mostu (preparat tzw. izolowanego mózgu). W pierwszym przypadku zapisy bioelektrycznej czynności kory mózgowej nie różniły się od zapisów u zwierząt nie poddanych temu zabiegowi; natomiast w drugim przypadku zaobserwowano stałą obecność fal wolnych, o wysokiej amplitudzie, charakterystycznych dla stanów snu. Okazało się, że w preparatach „izolowanego mózgu" dochodzą do kory mózgowej tylko impulsy wzrokowe i węchowe, natomiast przekazy dostarczane przez inne nerwy czaszkowe (zwłaszcza nerw słuchowy i trójdzielny) są przerwane wskutek cięcia przeprowadzonego przez śród-mózgowie. Bremer wyciągnął z tego wniosek, że jeśli ośrodkowy układ nerwowy zostaje pozbawiony dopływu większości bodźców ze świata zewnętrznego, organizm zapada w sen; w konsekwencji utrzymanie stanu czuwania wynikałoby z aktywności dynamogennej wrażeń zmysłowych.
Należy podkreślić, że to ważne pojęcie dynamogenii sensorycznej leży u podstaw zespołu współczesnych badań nad zjawiskami wywołanymi eksperymentalną deprywacją sensoryczną. Istotnie, badania te, zapoczątkowane w laboratorium Hebba i stanowiące obecnie ważną dziedzinę psychologii eksperymentalnej, wykazały zakłócający wpływ izolacji sensorycznej — nawet częściowej i trwającej stosunkowo krótko — na sferę percepcji, inteligencji i osobowości.
366
Idee Bremera zyskały pośrednie potwierdzenie dzięki odkryciu w Los Angeles, przez Moruzziego i Magouna (1949), właściwości czynnościowych układu siatkowatego pnia mózgu. Struktury tego układu są po części odpowiedzialne za utrzymywanie się stanu czuwania, ponieważ poziom ich aktywności sam w pewnej mierze zależy od pobudzenia zmysłów. W przeciwieństwie jednak do tego, czego można by oczekiwać w związku z eksperymentem Bremera, dynamogenia sensoryczna nie jest wynikiem pobudzenia kory mózgowej przez bodźce specyficzne. Jej mechanizm polega na pobudzeniu układu siatkowatego, który z kolei wpływa na ruchowe i wegetatywne czynności kory. Można wykazać, że sen w przypadku preparatów „izolowanego mózgu" Bremera nie był wynikiem przerwania dróg czuciowych biegnących do kory, lecz powodowało go zahamowanie oddziaływań na nią ze strony układu siatkowatego.
U podstawy mózgu, w środkowej części pnia mózgu, rozciąga się od rdzenia przedłużonego do podwzgórza struktura znana od dawna anatomom pod nazwą tworu siatkowatego (ryc. 2). Nazwa ta pochodzi od sieciowego utkania tej struktury złożonej z pokaźnej liczby komórek nerwowych (obejmuje ona 9/10 komórek pnia mózgu), splątanych i wzajemnie połączonych siecią powiązań (ryc. 3). Twór siatkowaty występuje u wszystkich kręgowców, a jego znaczenie wzrasta wraz z poziomami hierarchii w świecie zwierząt; do niedawna był on terra incognita („ziemią nieznaną") na mapach układu nerwowego. Współczesne badania wykazały, że struktura ta stanowi coś w rodzaju wzmacniacza i rozdzielnika informacji niesionej przez impulsy nerwowe.
367
Ryc. 2. Schemat mózgu kota, ukazujący położenie tworu siatkowego, rozkład kolaterali dróg aferentnych oraz projekcje wzbudzające kory mózgowej. (Wg: Starzl, Taylor, Magoun, 1951)
Ryc. 3. Sieć neuronalna układu siatkowatego (Wg- Scheibel, Scheibel, 1957) Przekrój pnia mózgu bardzo młodego szczura, przedstawiający jeden tylko neuron tworu siatkowatego Można zauważyć, że akson dzieli się na odcinki tylny i przedni, obydwa bardzo długie i wypuszczające wiele bocznic (kolaterali).
Owa informacja ilościowa jest czerpana albo ze środowiska zewnętrznego, w postaci dośrodkowych impulsów nerwowych, które pochodzą z narządów zmysłów, albo też ze środowiska wewnętrznego, co następuje za pośrednictwem propnoceptorów i interoceptorów. Jest ona również wywołana przez stymulację, jaką wywierają zmiany składu chemicznego krwi — wzrost poziomu adrenaliny we krwi (Bonvallet, Dell, Hiebel, 1954), zwiększenie zawartości dwutlenku węgla (Hugelin, Bonvallet, Dell, 1959). Powraca wreszcie do całego organizmu pod postacią odśrodkowych impulsów nerwowych, które wywierają wpływ facylitujący na motorykę, układ wegetatywny, korę mózgową0.
Wykazano, że:
a) Układ siatkowaty wzbudzający (USW) jest miejscem, w którym zbiegają się wszystkie połączenia sensoryczne. Od każdego narządu odbiorczego, np. od oka, ucha, receptorów dotyku, receptorów napięcia i ruchu mięśni, biegną włókna nerwowe, które po przejściu przez szereg stacji przekaźnikowych docierają do okolic recepcyjnych kory mózgowej. Włóknami tymi przebiegają impulsy nerwowe informujące nas o wszelkich zmianach w środowisku zewnętrznym lub o naszym wobec niego położeniu. Ale te same receptory wysyłają również rozgałęzienia, które wnikają w obręb tworu siatkowatego (ryc. 2). Techniki elektrofizjologiczne pozwoliły wykazać, że w jednym i tym samym punkcie owego tworu, i nawet w tym samym neuronie, mogą zbiegać się impulsy pochodzące z bardzo różnych receptorów. Te niejako uboczne oddziaływania wydają się więc tracić swoją specyficzność i pełnią rolę informacyjną już tylko jako ogólna masa impulsów docierających do USW.
368
Wynika z tego, że wszelkie działanie bodźca na organizm ma dwojaki skutek: jest źródłem specyficznej informacji docierającej do ośrodków wyspecjalizowanymi drogami, a jednocześnie stanowi globalny wskaźnik ilościowy przekazywany za pośrednictwem rozlanej struktury, jaką jest twór siatkowaty.
Klasyczny eksperyment Moruzziego i Magouna (1949) stanowi dobrą ilustrację tych faktów. Autorzy, stwierdziwszy, że stymulacja układu siatkowatego wzbudzającego prądem elektrycznym pociąga za sobą pobudzenie kory mózgowej (por. niżej), uzyskali takie samo pobudzenie poprzez stymulację obwodową drogi czucia somatycznego, gdy droga ta została przecięta na poziomie śródmózgowia; natomiast po przecięciu tworu siatkowatego stymulacja taka nie powoduje pobudzenia kory mózgowej, mimo że droga czucia somatycznego pozostała nietknięta. W pierwszym przypadku, mimo że przekaz sensoryczny nie dociera do kory mózgowej, jej wzbudzenie następuje drogami wtórnymi, poprzez projekcje do układu siatkowatego wzbudzającego. W przypadku drugim, tzn. wtedy, kiedy przekaz sensoryczny dochodzi do kory, nie następuje jej wzbudzenie, ponieważ zostały przerwane szlaki siatkowato-korowe. Uogólnienie tej obserwacji prowadzi do następującego ważnego wniosku: zasadniczym warunkiem, niezbędnym do wywołania wzbudzenia kory mózgowej w wyniku stymulacji sensorycznej, jest dojście impulsów do tworu siatkowatego lub pobudzenie go w wyniku tej stymulacji (ryc. 4).
Ryc. 4. Równoczesne skutki stymulacji sensorycznej, która pociąga za sobą aktywację korowych funkcji ruchowych lub wegetatywnych (Wg Bloch, 1965)
Bodziec słuchowy (strzałka) powoduje reakcję wzbudzenia widoczną w elektrokortykogramie (okolice asocjacyjna - OA i słuchowa - OS), facylituje odruch monosynaptyczny (odruch dwuneuronowy, OM) reakcję elektrodermalną (RED) i powoduje podwyższenie ciśnienia etniczego (CT) Wszystkie te skutki działania bodźca dokonują się za pośrednictwem układu siatkowatego wzbudzającego Bezpośrednie drażnienie tego układu wywołuje identyczne skutki
Trzeba jeszcze dodać, że kora mózgowa może uczestniczyć w swym własnym wzbudzeniu, ponieważ szlakami korowo-siatkowatymi udaje się wywołać jej pobudzenie za pośrednictwem USW (Bremer, Terzuolo, 1953).
b) W zależności od rodzaju pobudzenia dostarczanego przez różne drogi sensoryczne lub przez chemiczne zmiany w środowisku wewnętrznym, zachodzą różnice w poziomie aktywności układu siatkowatego, które wielu fizjologów przyjęło określać jako napięcie (tonus) tworu siatkowatego.
Te zmiany napięcia w układzie siatkowatym można wykryć, badając efekty ich wpływu na aktywność kory mózgowej i na pobudliwość układów ruchowego i wegetatywnego.
369
c) W istocie aktywność podtrzymywana przez układ siatkowaty powoduje uogólnione efekty facylitujące. Aksony neuronów tworu siatkowatego tworzą drogi eferentne wstępujące, prowadzące do kory mózgowej, lub zstępujące, biegnące do motoneuronów (neuronów ruchowych) i do neuronów współczulnych efektorowych w rdzeniu kręgowym (ryc. 3).
Drogi wstępujące układu siatkowatego docierają w sposób rozsiany do całej kory mózgowej. Konsekwencją tej projekcji, obejmującej wszystkie okolice kory, jest to, że każdy wzrost napięcia układu siatkowatego pociąga za sobą uogólnioną aktywację kory mózgowej. Owa aktywacja wyraża się w zapisie elektroencefalograficznym klasyczną „reakcją zatrzymania" lub „reakcją wzbudzenia", tzn. zanikiem fal wolnych o wysokiej amplitudzie, charakterystycznych dla stanów snu i spoczynku, oraz za stąpieniem ich falami o dużej częstotliwości i niskiej amplitudzie.
Drogi zstępujące układu siatkowatego wywierają wpływ facylitujący na neurony ruchowe w rdzeniu kręgowym, a więc powodują obniżenie progu dla wykonywania ruchów i wzrost napięcia mięśni utrzymujących położenie ciała. Wreszcie owe drogi oddziałują także na neurony współczulne rdzenia kręgowego; wzbudzenie układu siatkowatego wywołuje nasilenie funkcji układu współczulnego, np. przyśpieszenie rytmu serca, wzrost ciśnienia tętniczego, rozszerzenie źrenic, reakcje elektrodermalne itd. Należy jeszcze podkreślić, że wszystkie te efekty facylitujące przejawiają się równocześnie i że ich źródłem są te same obszary struktur siatkowatych, stanowią one zatem jednolity układ funkcjonalny0. Oznacza to, że aktywacja układu siatkowatego powoduje równocześnie wzrost aktywności mózgu, obniżenie progów wywoływania ruchów i nasilenie czynności układu współczulnego. W odniesieniu do zachowania taki proces umożliwia obfitszą ilościowo i bogatszą jakościowo wymianę między organizmem i światem zewnętrznym; inaczej mówiąc — prowadzi on do podwyższenia poziomu czujności.
d) Stymulację układu siatkowatego można stosować w eksperymencie chronicz nym, u zwierząt nie znieczulonych i mających swobodę ruchów, za pomocą uprzednio na stałe implantowanych elektrod, połączonych z urządzeniami do drażnienia mózgu i do odbioru EEG długimi elastycznymi przewodami albo na zasadzie przekaźnika radiowego. Równoczesne badanie w tym przypadku zachowania i zapisu elektroencefalograficznego
370
daje znaczne korzyści dla badania procesów czujności. W istocie, jeśli intensywność stymulacji, wystarczająco słaba na początku, jest stopniowo zwiększana, otrzymujemy, poczynając od stanu snu, sekwencję zachowań, które można by sklasyfikować według omawianej powyżej (s. 364) skali. Obserwujemy kolejno lekkie podniesienie głowy, otwarcie oczu, potem ruchy eksploracyjne głowy, prostowanie ciała, badanie otoczenia; następnie ta aktywność nasila się, aby przekształcić się w bezładne ruchy, którym towarzyszą oznaki rozregulowania czynności układu wegetatywnego, gdy stymulacja osiąga maksymalną wielkość.
Obserwacje te wskazują, iż te same obszary układu nerwowego — zależnie od wielkości pobudzenia — mogą sterować zmianami czujności, leżącymi u podstaw różnorodnych zachowań, takich jak proste pobudzenie, nasilenie uwagi, wyładowanie emocjonalne. Owe struktury nerwowe wydają się więc odpowiedzialne za zmiany nasilenia tego wymiaru zachowania, który wiąże się z ukierunkowaną uwagą (por. s. 362-363).
W dalszej części niniejszych rozważań przyjmiemy za model skalę czujności, na której przebudzenie i wzbudzenie uwagi (a moglibyśmy też dodać — wzbudzenie emocji; por. Fraisse, 1975) mają wspólnie reprezentować — na dwóch różnych płaszczyznach — przejście od jednego do innego poziomu czujności, odpowiadające wzbudzeniu układu siatkowatego.
Wskaźniki fizjologiczne były rozważane przez Paillarda (1973). Rozpatrujemy tu jedynie inne rodzaje danych, które pozostają w związku ze zmianami czujności.
A) Elektroencefalogram (EEG). — Od czasu pionierskiej pracy Bergera (1929) to właśnie — jak już mówiliśmy — wyniki badań EEG nadały kształt koncepcjom dotyczącym poziomów czujności.
U wszystkich badanych kręgowców ogólny obraz EEG jest związany z czujnością; w stanach snu i przy niskim poziomie czujności występują korowe potencjały elektryczne o dużym napięciu, wahające się dość regularnie, z niską częstotliwością; gdy zwiększa się poziom czujności, zmniejsza się amplituda owych potencjałów, rytmy stają się mniej regularne i wzrasta ich częstotliwość. Według hipotez wysuniętych przez Adriana i Matthewsa (1934) można zakładać, że w pierwszym przypadku rytmiczna aktywność jest wynikiem synchronizacji różnorakich czynności komórek kory mózgowej, w drugim zaś przypadku — rezultatem desynchronizacji. Mówi się więc często o aktywności „zsynchronizowanej" dla oznaczenia zapisu EEG wykonanego podczas snu lub czujności rozproszonej i o „aktywności zdesynchronizowanej" — w przypadku czujności wzmożonej.
U człowieka można wyodrębnić pięć charakterystycznych okresów (faz) EEG — patrz ryc. 5. Fazy te odpowiadają dość dokładnie różnym poziomom czujności, zależnie od zmian zachowania.
371
Ryc. 5. Najważniejsze dające się zidentyfikować stadia w zapisie elektroencefalograficznym u człowieka
Czujność wzmożona zapis zdesynchronizowany duża aktywność o niskim napięciu Czujność rozproszona rytm (8-12 Hz) w postaci charakterystycznych wrzecion
Sen Faza 1. sen bardzo lekki, aktywność „alpha" ulega „rozrzedzeniu", zmniejsza się jej częstotliwość (rytm theta) Faza 2 sen lekki, przypływy aktywności „sigma" (8-15 Hz), zwane wrzecionami, i obecność potencjałów wywołanych przez bodźce zewnętrzne (iglice V, zespoły K, patrz lewa część zapisu) Faza 3 pojawienie się fal polimorficznych „delta" (1-3 Hz) Faza 4 sen głęboki, generalizacja monomorficznych fal „delta" Faza 5 sen „paradoksalny" (prawdopodobnie głęboki), zapis nie różni się od zapisu czuwania (od którego rożni się pod innymi względami ruchami oczu, spadkiem napięcia mięśniowego itd)
Trzeba wszakże zaznaczyć, że odmiany zapisu EEG nie tworzą kontinuum; mamy raczej do czynienia z następowaniem po sobie różnych stanów. Charakterystyki przejść od jednego stanu do drugiego są mało poznane, z wyjątkiem przejścia od zapisu zsynchronizowanego do zdesynchronizowanego; jest to reakcja wzbudzenia lub reakcja zatrzymania (zanik rytmu a i przejście od zapisu czujności rozproszonej do zapisu czujności wzmożonej).
Mamy wiele dowodów eksperymentalnych, iż te reakcje zatrzymania lub wzbudzenia odzwierciedlają wpływ aktywacji układu siatkowatego na korę mózgową.
Analizując poszczególne okresy EEG, można dojść do wniosku, że im bardziej zdesynchronizowany jest zapis, tym większe napięcie układu siatkowatego i tym wyższy poziom czujności0. Widać jednak wyraźnie na ryc. 5, że o ile obraz EEG jest bogaty w informacje
372
dla najniższych poziomów czujności, o tyle nie pozwala wyodrębnić u człowieka — poza reakcją zatrzymania — zmian w obrębie czujności wzmożonej, najbardziej właśnie interesujących psychofizjologa. Można zatem wyróżnić w stanie czuwania jedynie dwie fazy: czujności rozproszonej, czyli stanu „odpoczynku zmysłów", któremu towarzyszy rytm a, oraz czujności wzmożonej, czyli „zwiększonej uwagi", którą wyraża zapis zdesynchronizowany, występujący również w takiej samej postaci w stanach maksymalnego pobudzenia0.
B) Inne wskaźniki aktywności mózgu. — Aktywacja kory mózgowej wyraża się w zmianach potencjału stałego. Stymulacja układu siatkowatego powoduje u zwierzęcia potencjał ujemny na powierzchni kory mózgowej, który może się utrzymywać przez wiele sekund. I na odwrót — sen jest poprzedzony powolną zmianą tego potencjału na dodatni. Zbliżonym zjawiskiem jest tzw. fala oczekiwania (por. niżej), możliwa do zarejestrowania również u człowieka.
U podstaw tych zjawisk znajdują się prawdopodobnie zmiany w krążeniu krwi w mózgu (patrz Hugelin, 1969). Pośrednie i bezpośrednie pomiary wykorzystania składników krwi przez tkankę mózgową mogą stanowić wskaźnik fluktacji czujności. Bilans ten podlega rzeczywiście zmianom pod wpływem nawet najsłabiej aktywizujących bodźców i w pewnych warunkach może pozwolić na ocenę zlokalizowanego wzbudzenia korowego.
Skurcze mięśni prążkowanych przejawiają się w trojakiego typu czynnościach: a) w ruchu właściwym, gdzie owa aktywność jest umiejscowiona w czasie i przestrzeni odpowiednio do danej reakcji; b) w regulacji postawy ciała, gdzie aktywność ta pociąga za sobą ogólne znieruchomienie ciała, mające na celu bądź przeciwstawienie się działaniu siły ciężkości, bądź przygotowanie do określonej późniejszej czynności, bądź wreszcie utrzymanie napięcia (tonusu) czynnościowego dzięki stale utrzymującej się, nieznacznej aktywności układu nerwowego. Ponieważ napięcie to odzwierciedla stan czynnościowy ośrodków sterujących czuwaniem, badanie napięcia mięśniowego jest źródłem informacji dotyczących poziomu czujności. Napięcie to można oceniać bądź na podstawie zapisu elektromiograficznego z pewnej grupy mięśni w stanie spoczynku, bądź też badając pośrednio wahania pobudliwości motoneuronów na podstawie oceny odruchu ścięgnowego.
A) Elektromiografia (EMG). — Zsumowane potencjały aktywności mięśni można odprowadzać z powierzchni skóry. Otrzymany elektromiogram jest pośrednim wskaźnikiem
373
aktywności mięśni znajdujących się pod skórą. Przy braku jakiegokolwiek ruchu można obserwować zmieniającą się aktywność elektromiograficzną. Jeśli potrafimy wyodrębnić aktywność uczestniczącą bezpośrednio w utrzymaniu postawy ciała, możemy zakładać, że ta aktywność szczątkowa stanowi świadectwo napięcia mięśniowego, które z kolei odzwierciedla poziom czujności. Z tego powodu wiele prac psychologicznych odwołuje się do owego wskaźnika uzyskanego z części ciała nie podlegającej — w danym momencie — kontroli ze strony badanego. Korelacja EMG z innymi wskaźnikami czujności jest wyraźna zwłaszcza w czasie snu, gdy wraz z jego głębokością zmniejsza się aktywność EMG i może całkowicie zaniknąć podczas snu paradoksalnego. Można też jednak wykazać korelacje między wskaźnikiem EMG i fazami uczenia się (patrz Duffy, 1962), ale trudność w wykorzystaniu tego wskaźnika tkwi w wyborze umiejscowienia elektrod, które muszą znaleźć się w części ciała nie uczestniczącej w wykonaniu, np. w okolicy mięśni karku itd. Pytanie jednak, czy tego typu szczególne formy aktywności mięśniowej są reprezentatywne dla globalnych zmian tonusu mięśniowego?
B) Badanie odruchów monosynaptycznych. — Odruchy ścięgnowe albo miotatyczne (na rozciąganie) są odruchami monosynaptycznymi przeciwstawiającymi się działaniu siły ciężkości, która powodując rozciąganie mięśnia, wywołuje odruchowy jego skurcz. Jeżeli odruch taki wywołujemy systematycznie, co pewien czas uderzając w ścięgno (np. odruch kolanowy lub ze ścięgna Achillesa) z jednakową stałą siłą, to obserwujemy, że reakcje zmieniają się w czasie. Owe wahania wielkości odruchu przypisuje się zmianom pobudliwości neuronów ruchowych rdzenia kręgowego (motoneuron a, a zwłaszcza y, sterujący motoryką wrzecion), które z kolei podlegają wpływom ze strony układu siatkowatego. Dlatego badania odruchów ścięgnowych są bardzo dobrym wskaźnikiem poziomu napięcia i poziomu czujności (Paillard, 1955).
Jeśli się założy, iż zmiany poziomu czujności odzwierciedlają stopień aktywności, rozwijającej się równolegle w różnych sferach funkcjonowania, to można również odwołać się do wskaźników funkcjonowania układu wegetatywnego. Przytoczymy tu dwa z nich tytułem przykładu: zmiany częstości skurczów serca i elektrodermogram.
A) Elektrokardiogram (EKG). — Szerokie zastosowanie znalazły badania zmian częstości skurczów serca, łatwo dostępne dzięki technice EKG. Częstość skurczów serca, obniżona podczas snu, wzrasta w czasie wykonywania zadań psychometrycznych i wykazuje korelacje z fazami uczenia się i z poziomem motywacji (Malmo, Balanger, 1967).
Jednakże Lacey (1959) zaobserwował, że w sytuacjach powiązanych z pobieraniem informacji ze środowiska (słuchanie opowiadania, obserwacja wizualna itd.) częstość skurczów serca zmniejsza się w czasie wykonywania zadania, natomiast zwiększa się w sytuacjach wyłączenia się ze środowiska (liczenie w myśli, układanie zdań itd.).
374
B) Elektrodermogram (EDG). — Od bardzo dawna odruch psychogalwaniczny (lub reakcja elektrodermalna) był wykorzystywany w badaniach psychofizjologicznych jako wskaźnik składnika emocjonalnego reakcji behawioralnych, zarówno u człowieka, jak i u zwierząt. Wiadomo, że ta przejściowa zmiana własności elektrycznych skóry jest konsekwencją wydzielania potu na sygnał pochodzący z dróg układu współczulnego. Oprócz tych gwałtownych zmian można również zaobserwować powolne zmiany poziomu oporu skóry, wykazujące zależność od zmian poziomu czujności. Istotnie, wielu autorów zauważyło, że w stanach niskiej czujności, takich jak odpoczynek, relaks czy sen, dość wysoki jest opór skóry dłoni. Przeciwnie, wzrost poziomu czujności w wyniku sytuacji narzucających wysiłek, uwagę, napięcie emocjonalne, przejawia się zmniejszeniem oporu skóry. Na podstawie tych faktów wskaźnik ten znalazł zastosowanie w bezpośrednich i ciągłych pomiarach zmian poziomu czujności (patrz Woodworth, 1949; Woodworth, Schlosberg, 1954). Fakty te przyczyniły się w dużej mierze do ugruntowania pojęcia ciągłości (kontinuum) czujności, przez analogię do sposobów zmiany tego wskaźnika. Udało się jednak wykazać (Bloch, 1965), że zmiany stałego poziomu oporu (lub przewodnictwa) skóry nie stanowią miarodajnego wskaźnika poziomów czujności. Te zmiany są zresztą jedynie po części wypadkową obecności — lub braku — przerywanych wyładowań, identycznych pod względem ich charakteru z właściwymi reakcjami elektrodermałnymi. Udało się także wykazać (Bloch, 1965), że te reakcje elektrodermalne są sterowane na poziomie układu siatkowatego i że odbijają one zmiany jego stanu. Zmiany aktywności elektrodermalnej, tzn. częstość i amplituda reakcji ełektrodermalnych, stanowią zatem bezpośredni wyraz stanu pobudliwości systemu regulującego poziom czujności (patrz ryc. 4 i 6). Związek tej aktywności z pobudzeniem układu siatkowatego wyjaśnia powodzenie stosowania tego wskaźnika w badaniach psychofizjologicznych.
Ryc. 6. Wskaźniki elektrodermograficzne poziomów czujności
a) osoba badana podczas odpoczynku, b) osoba badana w czasie ożywionej rozmowy z eksperymentatorem
Posługiwanie się schematem, zgodnie z którym zmiany poziomu czujności przypisuje się zmianom w nasileniu aktywności układu nerwowego, sprawiło, iż niektórzy autorzy zaczęli zakładać, że wszystkie wskaźniki fizjologiczne powinny mieć podobny przebieg i że w pewnych granicach mogą się wzajemnie zastępować. Tymczasem powszechnie stosowane w praktyce rejestracje poligraficzne wykazują, że korelacje wewnątrz- i międzyosobnicze
375
między wskaźnikami aktywacji są niekiedy słabe. Przyczynia się do tego, z jednej strony, fakt, iż obserwowane przejawy fizjologiczne jedynie odzwierciedlają aktywność określonego systemu funkcjonalnego, który ma własne sposoby regulacji (por. Paillard, 1973). Z drugiej strony wskaźniki napięcia tworu siatkowatego wchodzą w złożone wzajemne zależności między układem siatkowatym a kontrolującymi go strukturami, zwłaszcza korą mózgową. Na przykład zmiany aktywności elektrodermalnej w stanie czuwania wyrażają chwilową przewagę aktywności jednej lub drugiej z owych struktur albo odzwierciedlają stan równowagi między nimi. Istnieją wreszcie indywidualne wzorce reakcji na sytuacje standardowe; wagę tych konfiguracji w dziedzinie wskaźników wegetatywnych zaakcentował Lacey (1950). Prace szkoły N. Millera (1959), które wykazały istnienie warunkowania instrumentalnego reakcji wegetatywnych, pozwalają nam lepiej zrozumieć owe konfiguracje. W rozwoju ontogenetycznym niektóre z tych reakcji mogą otrzymywać wzmocnienie dodatnie lub ujemne, tak że w danej sytuacji istniejąca organizacja tych reakcji w wieku dojrzałym stanowi odbicie historii jednostki (Miller).
Nie możemy tu omawiać ważnego problemu mechanizmów snu, obecnie należących do najważniejszych zagadnień neurofizjologii. Różne kwestie związane ze snem będą podejmowane w podrozdziale następnym, poświęconym przebudzeniu. Ale w ogólnych rozważaniach o poziomach czujności musimy choćby pospiesznie zaznaczyć, że niepodobna obecnie rozpatrywać snu w ogóle jako najniższego poziomu czujności. Z jednej strony sen nie cechuje się globalną redukcją ilościową aktywności struktur nerwowych. Z drugiej strony — i to przede wszystkim — musimy wprowadzić rozróżnienie między snem właściwym, czyli „snem wolnofalowym", a „snem paradoksalnym", o którym można by powiedzieć, że stanowi trzeci stan, tak samo różniący się od snu i czuwania, jak te dwa stany od siebie.
A) Sen „o falach wolnych" (wolnofalowy). — Mówiliśmy niedawno, że EEG i pomiary progów umożliwiają wyodrębnienie pewnej liczby faz głębokości snu wolno-falowego, stanowiących poziomy najmniej sporne, ponieważ są najlepiej określone na skali czujności. Prawdą jest także, iż na pierwszy rzut oka pogłębianie się snu odpowiada stopniowemu spadkowi napięcia układu siatkowatego. Dlatego właśnie można było uważać sen po prostu za skutek zmniejszenia aktywności struktur regulujących poziom czujności. Deaferentacja tych struktur, powodowana zmniejszeniem się dopływu bodźców sensorycznych — taka, którą wprowadza się dobrowolnie w zachowaniu poprzedzającym sen — może wywołać proces „lawinowy" (Bremer), w trakcie którego spadałoby stopniowo napięcie układu siatkowatego. Jednakże tym teoriom snu biernego udało się przeciwstawić teorie deaktywacji opartej na udziale różnych struktur, które w czasie zasypiania oddziałują hamująco na mechanizmy czujności (patrz Dell i in., 1961; Bloch, 1965). Znana jest obecnie pewna liczba struktur mózgowia, które mogą oddziaływać w ten właśnie sposób.
376
Co więcej, upodobnienie skali czujności do wymiaru czynności układu nerwowego o rosnącej intensywności mogłoby implikować redukcję ilościową tej aktywności podczas snu. Tymczasem najnowsze dane z badań aktywności pojedynczych komórek (zarejestrowanej za pomocą mikroelektrody) wskazują, iż w czasie snu struktury nerwowe w istocie nie pozostają w spoczynku. Aktywność komórek nerwowych wcale tak bardzo się nie zmniejsza (niektóre komórki są nawet bardziej aktywne niż w stanie czuwania), ale wykazuje pewne szczególne właściwości: fale grupują się w odmienny sposób (Evarts, 1965). Trudno tu mówić o zmianie ilościowej; jest to raczej zmiana jakościowa. Wreszcie, na płaszczyźnie biochemicznej, globalna produkcja energii pozostaje bez zmian w czasie snu i nie zmienia się też zużycie tlenu (Mandel, Godin, 1965).
B) Sen paradoksalny. — Ten typ snu, odkryty w 1953 r. przez Aserinsky'ego i Kleitmana, przysparza wiele trudności koncepcji kontinuum czujności. Sen ten jest „paradoksalny" (Jouvet, 1962) z powodu jego obrazu w zapisie EEG, niczym się nie różniącego od stanu wzmożonej czujności. Co więcej, sen paradoksalny cechują liczne przejawy pobudzenia nerwowego: aktywność pojedynczych komórek nerwowych kory mózgowej lub tworu siatkowatego jest w czasie tego snu większa niż w stanie czuwania. Ta aktywacja mózgu wyraża się wzrostem metabolizmu: zwiększeniem przepływu krwi przez mózg i wzrostem zużycia tlenu; silnym wyładowaniom nerwowym na poziomie mostu i dróg wzrokowych (tzw. iglicom mostowo-kolankowato-potylicznym) towarzyszą skurcze mięśni kończyn oraz epizody szybkich ruchów gałek ocznych. Z drugiej strony sen paradoksalny cechuje się zniesieniem napięcia mięśniowego i znacznym obniżeniem wrażliwości na bodźce, które to zjawiska są niewątpliwie spowodowane działaniem odśrodkowych wpływów hamujących. Z jednej strony ów sen jest paradoksalnie aktywny, z drugiej stanowi stan maksymalnej izolacji od świata zewnętrznego i z tego tytułu zasługuje, aby znaleźć się na najniższym poziomie skali czujności. Wiele teorii próbowało uwypuklić znaczenie tego stanu, który u człowieka dorosłego obejmuje 20% ogólnego czasu snu i wydaje się ponadto połączony z marzeniami sennymi (Dement, Kleitman, 1957). Znaczna część owych teorii (patrz Hennevin, Leconte, 1971) głosi, iż te przejawy wzbudzenia wewnętrznego albo podtrzymują okresowo mechanizmy czujności w czasie snu, albo zapewniają im dojrzewanie w rozwoju ontogenetycznym, kiedy to procent snu paradoksalnego jest dużo większy niż w wieku dojrzałym. Jednakże fakt, że u zwierząt po uczeniu się następuje systematyczny wzrost ilościowy snu paradoksalnego (Leconte, Hennevin, Bloch, 1973), pozwala sądzić, że jedną z funkcji tego paradoksalnego wzmożenia snu jest zapewnienie konsolidacji śladów pamięciowych informacji zdobytej w czasie czuwania0.
377
W wyżej proponowanym schemacie widzieliśmy, że przejście z jednego poziomu czujności do wyższego umożliwia aktywacja procesów nerwowych. W przypadku przejścia ze stanu snu do stanu czuwania owa aktywacja przejawia się w tym, co w języku potocznym nosi miano obudzenia lub przebudzenia.
Przebudzenie może następować w sposób na pozór spontaniczny; obecnie nic prawie nie wiemy o wewnętrznych mechanizmach, które mogą wywołać obudzenie, zwłaszcza gdy jest ono uwarunkowane na czas. Gdy jednak przebudzenie jest wyraźnie zdeterminowane przez bodźce zewnętrzne (lub nawet wewnętrzne, jak np. te, które są związane ze skurczami żołądka), wówczas możemy pokusić się o analizę istoty owych bodźców wzbudzających. Rzeczywiście, podczas snu organizm w dalszym ciągu podlega stałemu dopływowi bodźców. Dla wielu z tych bodźców można ujawnić techniką potencjałów wywołanych (patrz dalej) dotarcie przekazów sensorycznych aż do poziomu kory mózgowej, mimo że nie pociągają one żadnej zmiany w poziomie snu. A zatem, spośród tych wszystkich bodźców, z których wiele kontynuuje swoje oddziaływanie na wyższe ośrodki nerwowe, tylko niektóre mają moc rozbudzenia organizmu. Możemy postawić pytanie, jakie warunki są niezbędne do tego, by bodźce te mogły spowodować przebudzenie. Owe warunki wydają się sprowadzać do trzech najważniejszych właściwości bodźców: intensywności, nowości oraz ładunku motywacyjnego lub emocjonalnego; są to cechy, które możemy odnaleźć w opisie bodźców mogących wzbudzać uwagę.
CECHY BODŹCÓW ROZBUDZAJĄCYCH
A) Intensywność. — Pewien poziom siły bodźca rozbudzającego wydaje się na pierwszy rzut oka najważniejszym warunkiem jego skuteczności. Na tej właśnie cesze jest oparte jedno z kryteriów oceny głębokości snu; sen jest uznawany za tym głębszy, im wyższy jest próg intensywności bodźca niezbędnego dla spowodowania obudzenia (Kleitman, 1963). Zastosowanie metod psychofizycznych pozwala na zadowalające uwierzytelnienie danych EEG, dotyczących stadiów głębokości snu (ryc. 7).
Jeśli chodzi o mechanizmy fizjologiczne, to zasadne jest mniemanie, że dla zwiększenia napięcia układu siatkowatego, które wydatnie spada podczas snu i podlega oddziaływaniom hamulcowym, konieczne są bodźce o znacznej sile. Można również zakładać, że intensywność sama przez się, pomijając znaczenie bodźca, może wystarczyć do wywołania aktywacji układu siatkowatego za pośrednictwem bocznic (kolaterali) dróg sensorycznych.
Doświadczenie wszakże pokazuje, że ta właściwość, mimo że tak ważna, nie stanowi zasadniczego warunku stymulacji rozbudzającej, a potoczne obserwacje obfitują w przykłady przebudzeń wywołanych bardzo słabymi bodźcami bądź snu nie zakłóconego bodźcami bardzo silnymi.
B) Nowość. — Pod tym terminem rozumiemy zmiany w środowisku sensorycznym osoby śpiącej. Istotnie, sen nie zostaje przerwany, jeśli właściwości działających bodźców niewiele się zmieniają albo gdy zmiana ich intensywności następuje stopniowo. Przeciwnie — a jest to fakt z obserwacji potocznej — każda gwałtowna zmiana w zespole bodźców pociąga za sobą przebudzenie.
378
Ryc. 7 Krzywe progów siły bodźca niezbędnej do wywołania reakcji elektrodermalnej u kota (Wg- M. C. Tngona, V. Bloch, dane nie publikowane)
Od strony prawej do lewej krzywe dla poziomów czuwania z uwagą ukierunkowaną rozproszoną, snu wolnofalowego snu paradoksalnego w zapisie EEG
a) stymulacje układu siatkowatego, b) dźwięki o częstotliwości 5000 Hz (każdy punkt reprezentuje wartość przeciętną)
Także w tym przypadku fizjologia układu siatkowatego może nam dostarczyć danych, które pozwolą zinterpretować powyższe zjawisko. Twór siatkowaty podlega w stanie czuwania kontroli hamulcowej pochodzenia korowego, stanowiącej część składową korowo-siatkowatego ujemnego sprzężenia zwrotnego (Hugelin, Bonvallet, 1957). To właśnie wyładowanie w układzie siatkowatym, powodując uogólnione wzbudzenie kory mózgowej,
379
wywołuje i reguluje mechanizmy korowe, które z kolei obniżają napięcie układu siatkowatego. W czasie snu napięcie to jest niskie0 i w konsekwencji takie samo jest również napięcie w obrębie kory mózgowej. Gdy siła bodźca wzrasta stopniowo, napięcie układu siatkowatego powoli się podnosi, a napięcie korowe, o takim samym przebiegu, powoduje stopniowe włączanie się hamowania i przeciwstawia się w ten sposób aktywacji układu siatkowatego w zakresie funkcji ruchowych (Hugelin, Bonvallet, 1957) i wegetatywnych (Bloch, Bonvallet, 1959). Jeśli jednak bodziec zaczyna, działać nagle, wzbudzenie układu siatkowatego następuje zbyt szybko, aby mogło być kontrolowane przez wzbudzenie kory mózgowej, a pozbawione hamulca, pociąga za sobą całkowite jej pobudzenie oraz ułatwia pojawianie się funkcji motorycznych i wegetatywnych (patrz ryc. 8).
Ryc. 8. Schemat siatkowato-korowo-siatkowatego obwodu sterowania (Wg: Hugelin, Bonvallet, 19576)
Wejście do warstw korowych jest zaznaczone linią przerywaną. Wielkość elementów schematu reprezentuje wielkość wzmocnienia na poziomie różnych struktur, a grubość kresek — względną intensywność przekazywanej informacji w różnych częściach obwodu
USW — układ siatkowaty wzbudzający; USWW — układ siatkowaty wzbudzający wstępujący; ZKUD — zstępujący korowy układ deaktywacyjny; FUSZ — facylitujący układ siatkowaty zstępujący
Rodzaj reakcji będzie więc zależeć od stałej czasu systemu korowo-siatkowatego — system jest stabilny, jeśli bodziec wyjściowy przejawia powolne zmiany, a niestały — jeśli zmienia się gwałtownie.
Jeśli gwałtowna zmiana opiera się nie na zwiększeniu siły bodźca, lecz raczej na gwałtownym ustaniu jego oddziaływania (warunek ten wystarcza często do spowodowania obudzenia), to możemy przypuszczać, że wchodzą tu w grę analogiczne mechanizmy fizjologiczne. Rzeczywiście, gdy ustaje działanie bodźca, wówczas inne elementy zespołu bodźców z otoczenia nabierają nagle względnie nowej intensywności w wyniku efektu kontrastu, którego mechanizmy zaczyna właśnie przybliżać nam neurofizjologia (patrz niżej).
380
C) Znaczenie. — Zabarwienie emocjonalne lub motywacyjne bodźców odgrywa niewątpliwie główną rolę w wywołaniu przebudzenia, toteż nie bez racji cytowane są zawsze przykłady z życia codziennego (matkę obudzi westchnienie dziecka, podczas gdy nawet hałas nie wyrwie jej ze snu, itd.). Ten problem znaczenia bodźców wzbudzających stawia jednak psychofizjologię wobec rzeczywistego paradoksu. Jak w istocie można ocenić, czy układ nerwowy — którego zmiana aktywności pociąga za sobą zniesienie krytycznej reaktywności determinującej właśnie sen (Pieron, 1913) — jest zdolny rozróżnić bodziec, który ma spowodować wzbudzenie jego samego (tzn. układu)? Ten trudny problem zdolności odróżniania (mocy dyskryminacyjnej) podczas snu może prowadzić do wielu hipotez. Wszystkie one jednak powinny zakładać, że podczas snu aktywność układu nerwowego, chociaż wydatnie zmodyfikowana, nie zostaje zniesiona (istnienie marzeń sennych przytaczane jest zresztą od dawna jako argument) i że jest ona wrażliwa na zmiany pochodzące ze świata zewnętrznego. W związku z utratą świadomości, charakterystyczną dla snu, przyjmuje się, że najwyższe struktury mózgowe zostają „odłączone" od świata zewnętrznego. W takim przypadku należałoby zakładać zachowanie swego rodzaju „czujności" przez ośrodki niższe i dopuszczać możliwość istnienia sensorycznej mocy dyskryminacyjnej w tych właśnie ośrodkach.
Ponieważ integracja bodźców wewnętrznych, związanych z podstawowymi procesami regulacji, dokonuje się w obszarach podkorowych, nietrudno jest przyjąć trwanie ich skutków podczas snu oraz ich oddziaływanie na systemy wzbudzania.
Bodźce zewnętrzne natomiast czerpią prawie całe swe znaczenie z nabytych doświadczeń. Oznacza to, że problem rozróżniania bodźców rozbudzających sprowadza się do zagadnienia powstawania odruchów warunkowych podczas snu. Mimo licznych prób eksperymentalnych i reklamy pewnych firm produkujących magnetofony — reklamy opartej na wierze w nauczanie „hipnopedyczne", które niegdyś lansował Huxley w swoim Nowym wspaniałym świecie — nie udało się nigdy udowodnić możliwości nabycia odruchów warunkowych podczas snu, być może z wyjątkiem niezbyt głębokich jego faz (patrz wnioski Emmonsa i Simona, 1955 oraz Simona, 1965), albo gdy samo występowanie snu było wątpliwe. Na przykład Beh i Barratt (1965) zaobserwowali u człowieka, że dźwięk skojarzony z szokiem w czasie głębokiego snu mógł, w wyniku warunkowania, spowodować wywołaną reakcję bioelektryczną w korze (zespół K) i że ten sam dźwięk, ale już nie dźwięki o zbliżonej częstotliwości, wywoływał także, przy powrocie do stanu czuwania, reakcję zatrzymania rytmu a. Jest wszakże możliwe, iż obecność zespołu K świadczy o bardzo krótkim przebudzeniu; w tym przypadku skojarzenie powstałoby poza rzeczywistym snem. Taką hipotezę wysunął Izquierdo wraz z współpracownikami (1965). W bardzo pomysłowym eksperymencie wytworzyli oni warunkowanie u kota, posługując się samą reakcją wzbudzającą EEG jako reakcją instrumentalną, co pozwoliło uniknąć zastosowania szoku elektrycznego podczas snu. Zdaniem tych autorów połączenie bodźca warunkowego i bezwarunkowego może nastąpić jedynie w okresach przebudzenia wywołanego działaniem czynnika wzmacniającego.
Dysponujemy natomiast licznymi próbami eksperymentalnymi dotyczącymi utrzymania podczas snu tych warunkowań, które wytworzono w stanie czuwania0.
381
To ich przetrwanie wyraża się w ten sposób, że bodziec, który nabrał mocy warunkowania, zachowuje zdolność do tego, by wywoływać podczas snu:
wzbudzenie (przejście do fazy snu mniej głębokiego lub całkowite przebudzenie), coś w rodzaju składnika szczątkowego pierwotnej reakcji. Na przykład Rowland (1957) uzyskał u kota wybiórcze obudzenie na dźwięk połączony uprzednio z elektro wstrząsem. Oswaldowi, Taylorowi i Treismanowi (1960) udało się wykazać, że u człowieka łatwiej jest spowodować przebudzenie, gdy się wymienia imiona własne (zwłaszcza imię osoby badanej), na które — zgodnie z podaną instrukcją — następowała podczas czuwania reakcja polegająca na ruchu ręki;
pierwotną reakcję warunkową bez objawów obudzenia. W ten sposób Granda i Hammach (1961) zdołali otrzymać u badanych osób instrumentalne reakcje róż nicowania (nacisnąć klucz dla umknięcia wstrząsów elektrycznych) nawet na bardzo głębokich poziomach elektroencefalograficznych snu. Trigona, Ciancia i Bloch (1968) wykazali z kolei w przypadku warunkowania u kota (w czasie czuwania) reakcji elektrodermalnej na dźwięk o wartości progowej, że dźwięk ten zachowywał swoje znaczenie i wywoływał reakcję we wszystkich fazach snu.
Z obserwacji tych wynikają dwie poważne konsekwencje: jedna na płaszczyźnie badań nad zjawiskami percepcji, druga zaś łącząca się z badaniem warunkowania.
Trzeba niewątpliwie przyjąć, że podczas snu zachodzi utrzymanie percepcyjnej mocy różnicującej.
Z drugiej strony istnieje możliwość wzbudzenia warunkowania śladowego. Trudno jest obecnie, zważywszy stan naszej wiedzy o śnie, wiązać te zjawiska z aktywnością takiej czy innej struktury nerwowej. Możliwe są wszakże dwie hipotezy: albo w obszarze korowym przebiega warunkowanie śladowe, jak to zawsze twierdzili Pawłów i jego szkoła, toteż należy przypuszczać, że uśpiona kora mózgowa zachowuje moc różnicowania oraz zdolność do wzbudzenia struktur siatkowatych, które spowodują jej własne wzbudzenie; albo też miejscem warunkowania śladowego są struktury podkorowe, co implikuje również, że odróżnianie dokonuje się na tym poziomie. Dane eksperymentalne są fragmentaryczne, ale wydają się przemawiać w chwili obecnej za tą ostatnią hipotezą.
Jeśli przyjmiemy, że „habituacja", tzn. zanik poprzednio istniejącej reakcji, stanowi najbardziej pierwotną formę uczenia się, to klasyczne eksperymenty Sharplessa i Jaspera (1956) wykazują istotnie, że odróżnianie bodźców jest możliwe podczas snu nawet przy rozległych uszkodzeniach kory mózgowej. Autorzy ci, uzyskawszy zniesienie u kota reakcji przebudzenia na dźwięki o stałej częstotliwości, powtarzane w sposób identyczny bez wzmacniania, wykazali, że każda ekspozycja dźwięku o nowej częstotliwości powodowała natychmiastowe obudzenie. Usunięcie rozległych obszarów kory, w tym wszystkich obszarów słuchowych, wcale nie przeszkadzało w odróżnieniu dźwięków, które uległy habituacji, oraz nowo prezentowanych dźwięków. Po takich jednak uszkodzeniach kory niemożliwe okazało się odróżnianie tonów melodycznych.
uczeniu się. Byliśmy natomiast zmuszeni przerwać szybko pracę, ponieważ osoby badane, po kilku nocach eksperymentu, budziły się regularnie przy ekspozycji materiału do wyuczenia się na pamięć, mimo że był on przemieszany z bodźcami neutralnymi o takiej samej intensywności. Materiał ten zatem nabiera w ciągu kolejnych przebudzeń szczególnego znaczenia, które utrzymuje się podczas snu.
382
Jeśli się odwołać do prac Diamonda i Neffa (1957), którzy wykazali, że u przebudzonego zwierzęcia odróżnianie tonu podstawowego utrzymywało się po zniszczeniu ośrodków słuchowych, natomiast dla rozróżnienia melodii konieczna była nie uszkodzona kora, to można wyciągnąć wniosek z poprzednich eksperymentów, że siedziba procesów różnicowania jest niewątpliwie ta sama zarówno podczas snu, jak i czuwania.
Mimo że dane, jakimi dysponuje literatura z zakresu psychofizjologii, nie pozwalają na sformułowanie definitywnych wniosków o roli struktur podkorowych w wytwarzaniu warunkowania, to jednak wydaje się nie podlegać dyskusji, że warunkowanie może być utrzymane po całkowitym usunięciu kory mózgowej. Na przykład Sagerowi (cyt. za: Fessard, 1958) udało się stwierdzić u psa po tym zabiegu przetrwanie komponentu „wegetatywno-afektywnego" (pobudzenie, piloerekcja, rozszerzenie źrenic itd.) jako uprzednio nabytego warunkowania obronnego na określony bodziec. Mimo braku kory mózgowej zwierzęta potrafiły jeszcze odbierać znaczenie bodźca. Musimy jednak ponownie zwrócić uwagę, że ta zdolność odróżniania wydaje się w zasadzie dotyczyć bodźców o silnym ładunku motywacyjnym i reakcji typu pobudzenia emocjonalnego; większość eksperymentów dotyczyła istotnie sygnałów kojarzonych z drażnieniem prądem elektrycznym lub — u zwierząt — z potrzebami pokarmowymi. Oznacza to, że właśnie afektywne zabarwienie bodźców związanych z podstawowymi potrzebami przechowuje się w czasie snu. A to uwydatnia ponownie istnienie pokrewieństwa między mechanizmami przebudzenia i bardziej ogólnym procesem aktywacji.
Czy owa zdolność odróżniania jest tej samej natury co zdolność wchodząca w grę w prostych eksperymentach dotyczących „subcepcji"? Wiadomo, że pewne reakcje wegetatywne (jak np. reakcja elektrodermalna) mogą być wywołane u człowieka przez bodźce podprogowe uprzednio uwarunkowane na poziomie nadprogowym (Lazarus, Mac Cleary, 1951). Nie dysponujemy obecnie żadnymi danymi, aby móc odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wszakże odnotować, iż w tego typu eksperymencie również mogą oddziaływać bodźce o silnym ładunku emocjonalnym, mimo że są podawane w warunkach nie pozwalających na ich dające się zwerbalizować rozpoznanie.
Reasumując — zostaje zachowana zdolność odróżniania tych bodźców, które mają wartość sygnału alarmowego, nawet gdy nie są uświadamiane przez osobę badaną, jak to jest w przypadku snu lub bodźców podprogowych. Być może, owo rozróżnianie, mniej ostre aniżeli w stanie czuwania, dokonuje się na poziomie struktur siatkowatych, ale ostatecznie właśnie aktywacja układu siatkowatego, wywołana przez te bodźce, pociąga za sobą wzbudzenie organizmu — zarówno sfery wegetatywnej, jak i kory mózgowej.
Stan czuwania nie jest jedynym poziomem na skali czujności i można by nawet mówić o poziomach natężenia czuwania, analogicznie do poziomów głębokości snu. Istnienie fluktuacji w zakresie czujności może się przejawiać albo w różnym wykonaniu zadań psychometrycznych, albo poprzez wskaźniki fizjologiczne, które — jak się przypuszcza —
383
wyrażają poziom aktywności nerwowej lub somatycznej uruchomionej w tych zadaniach. Jak widzieliśmy, na pierwszy rzut oka zachodzi pewien paralelizm między zmiennością wyników wykonania i różnymi przejawami aktywności nerwowej. W zależności jednak od typu zadania, w które uwikłany jest podmiot, wchodzą w grę dwa czynniki, komplikujące ową relację. Pierwszy czynnik jest związany z samym wykonaniem, które może wymagać pewnego optymalnego poziomu czujności, a poza nim ulega zakłóceniu (patrz Fraisse, 1975, s. 93-97). Rycina 9, zapożyczona od Cardo (1961), ukazuje zależność krzywoliniową, jaka może wystąpić między poziomem wykonania w próbie uczenia się u szczura a stopniowym wzrostem ośrodkowego napięcia nerwowego pod wpływem środków farmakologicznych (patrz również ryc. 12).
Ryc. 9. Zależność między poziomem osiągnięć w przypadku warunkowania instrumentalnego u szczura a zmianami poziomu czuwania spowodowanymi środkami farmakologicznymi (Wg: Cardo, 1961, s. 62)
A — średni poziom wykonania po wstrzyknięciu chlorpromazyny (która obniża poziom czujności); B — średni poziom wykonania u zwierząt z grupy kontrolnej; C, D, E — średnie poziomy wykonania po wstrzyknięciu zwiększanych dawek amfetaminy (która podnosi poziom czujności)
Drugi czynnik pozostaje w związku z wydajnością osoby badanej. Ten sam poziom wykonania może być osiągnięty przy bardzo różnym wydatku energetycznym. Na przykład badany może utrzymywać stały poziom wykonania przez dłuższy czas dzięki dodatkowej mobilizacji funkcji fizjologicznych; w tym przypadku przez odniesienie do wydatkowania energii zaobserwowanego na początku zadania powiemy, że wydajność obniżyła się. Również u osób badanych, które przez dłuższy czas były pozbawione snu, stwierdza się, że wykonanie zadań psychometrycznych wzbudzających motywację może w niewielkim tylko stopniu odbiegać od wykonania charakterystycznego dla grupy kontrolnej, nie poddanej takiej deprywacji. Ale wydajność okazuje się niska, jeśli wziąć pod uwagę poważny wzrost napięcia mięśniowego (Wilkinson, 1961), wydalania katecholamin z moczem (Hasselman, Schaff, Metz, 1960).
Poprzednie rozważania nasuwają przypuszczenie, że w stanie czuwania nie ma ścisłego paralelizmu między poziomami wydajności i poziomem ilościowym aktywności nerwowej regulującej wydatkowanie energii; przybliżeniem będzie zatem mówienie, w przypadku stanu czuwania, o różnych poziomach czujności, w podwójnym jej aspekcie: psychologicznym i fizjologicznym. Zobaczymy zresztą, że fluktuacje czujności, oceniane na podstawie zmiennej wydajności, mogą korelować ze zmianami aktywności fizjologicznej.
Możemy rozróżnić dwa rodzaje zmian wydajności: zmiany długotrwałe oraz szybkie fluktuacje.
384
A) Zmiany długotrwałe. — Aktywność podlega okresowym zmianom. Badania wyników zadań psychometrycznych wskazują, że u człowieka wykonanie jest przeciętnie maksymalne bądź w połowie dnia, bądź wieczorem, natomiast najniższe wartości osiąga po obudzeniu i przed zaśnięciem (Kleitman, 1963). Viaud (1945) wykazał ze swej strony istnienie dwóch maksimów (3 godziny i 10 godzin po przebudzeniu) i zaobserwował, że te okresy maksymalnej aktywności podlegają w największym stopniu krzepiącej mocy poprzedzającego je snu. W każdym przypadku owe krzywe zmiennej wydajności zdają się wykazywać dość dobrą korelację z krzywymi rytmu dobowego funkcji wegetatywnych, zwłaszcza ze zmianami ciepłoty ciała (ryc. 10).
Ryc. 10. Zależność miedzy ciepłotą ciała a szybkością dodawania w okresach pozbawienia snu (Wg: Loveland, Williams, 1963, s. 926)
B) Szybkie zmiany wydajności. Uwaga i jej fluktuacje. — Na omówione powyżej zmiany o znacznej amplitudzie nakładają się gwałtowne fluktuacje wydajności, których rozliczne przejawy w badaniach eksperymentalnych znalazły ucieleśnienie w pojęciu chwiejności uwagi, przejętym z języka potocznego. Od zarania psychologii eksperymentalnej kładziono rzeczywiście nacisk na fluktuacje wrażeń elementarnych (zmienność progów chwilowych), złożonych percepcji (oscylacje figur dwuznacznych), czasu utajenia prostych reakcji ruchowych (czas reakcji), złożonych zadań sensorycz-nomotorycznych (testy skreśleń — tests de barrage, itp.), wydajności umysłowej. Jednakże uwaga, której zmienność ujawniają wszystkie te próby, pozostaje nadal trudna do zdefiniowania. Przekonamy się o tym w następnym podrozdziale.
W klasycznym rozdziale, jaki w Nouveau traite de psychologie pod redakcją Dumasa poświęcił Pieron (1934) uwadze, można znaleźć przegląd prac, z którego wynika, że sam termin „uwaga" był często pomijany przez psychologów eksperymentalnych.
385
Natomiast Pieron zaobserwował niemal powszechną zgodność stanowisk co do tego, jakie zjawiska należy zaliczyć do uwagi. Można je sprowadzić do dwóch zasadniczych faktów: „wzrostu poziomu aktywności percepcyjnej, ruchowej i umysłowej" oraz „przewagi jednej formy aktywności nad wszystkimi innymi formami, jakie są możliwe w danej chwili". Później już Pieron (1963) dał w swym Słowniku następującą definicję terminu „uwaga": „selektywne ukierunkowanie umysłu, obejmujące wzrost wydajności w pewnym rodzaju aktywności, przy zahamowaniu czynności konkurencyjnych"0.
Uwaga implikuje zatem przede wszystkim pewien poziom czujności, pewien stopień mobilizacji procesów nerwowych. Na kontinuum „sen — czuwanie" sytuuje się ona między stanem czujności rozproszonej a stanem nadmiernego pobudzenia.
W perspektywie, jaką przyjęliśmy w tym rozdziale, można więc określić uwagę jako szczególny poziom natężenia czuwania na skali intensywności zachowań. Wynika z tego, że pojawienie się uwagi jest uwarunkowane wzbudzeniem procesów nerwowych, które umożliwiają przejście od pewnego stopnia czuwania do innego, wyższego — mówimy wówczas o wzbudzeniu uwagi, przez analogię do zwykłego obudzenia, a implikuje to również różne stopnie uwagi; i wreszcie — że silna aktywacja, podnosząc jeszcze poziom czujności, hamuje zachowanie kierowane uwagą.
Rozpatrzymy więc wzbudzenie uwagi, jej utrzymanie, fluktuacje i wreszcie zanik.
Jak zresztą widzieliśmy, charakterystyczny dla uwagi jest jej aspekt wybiórczości, zogniskowanie aktywności zakładające zahamowanie aktywności konkurencyjnych. Przed nami stoi więc zadanie zbadania stanu aktualnego hipotez neurofizjologicznych, aby móc sobie zdać sprawę z owych procesów.
W trakcie eksperymentów ze zwierzętami (patrz s. 370) obserwuje się gradację zjawisk w miarę zwiększania siły bodźców. W związku z tym można stwierdzić, co następuje: wzbudzenie uwagi, tzn. zaczątek zachowania eksploracyjnego, następuje wtedy, gdy prąd drażniący układ siatkowaty wzbudzający ma większą wartość niż ten, który spowodował przejście od snu do czuwania, charakteryzującego się otwarciem oczu i lekkim uniesieniem głowy. Ta obserwacja wskazuje, że wzbudzenie uwagi oznacza właśnie przejście do wyższego poziomu czujności aniżeli ten, który charakteryzuje zwykłe czuwanie. Pokazuje ona również, iż uwaga wydaje się pozostawać w zależności od tych samych struktur nerwowych, które regulują poziomy czuwania. Rzeczywiście, właściwości bodźców mogących spowodować wzbudzenie uwagi są takie same jak w przypadku przebudzenia. Przypomnijmy, że są to: intensywność, nowość i ładunek afektywny bodźców.
386
A) Intensywność. — Znaczenie tej właściwości wydaje się równie oczywiste jak w przypadku przejścia od snu do czuwania. Zdefiniowaliśmy w gruncie rzeczy uwagę jako odnoszącą się do wysokiego poziomu na skali czujności i wiemy także, iż napięcie tworu siatkowatego zależy przede wszystkim od dynamogennego działania bodźców sensorycznych. Samo wszakże stwierdzenie owego czynnika intensywności przysparza trudności w związku z tym, że uwagę określa także jej charakter selektywny. Jeśli jakiś silny bodziec wzmaga czujność, to reaktywność organizmu powinna być zwiększona wobec wszystkich obecnych w tym momencie bodźców; jest to właśnie specyficzne działanie facylitujące bodźca typu pobudzeniowego, charakterystyczne dla uwagi.
Tymczasem Sokołów (1958) zaobserwował, że absolutny próg wzrokowy jest obniżony podczas „reakcji orientacyjnej" wywołanej przez bodziec słuchowy; wydaje się zatem ważne, aby organizm był przygotowany do przyjęcia dodatkowej informacji niesionej przez modalności sensoryczne różne od modalności bodźca pierwotnego. Jednakże ta facylitacja międzyzmysłowa miała miejsce tylko wtedy, kiedy dźwięk został wcześniej podany raz lub dwa razy, tzn. gdy została osłabiona jego cecha nowości. Przy pierwszej prezentacji dźwięku reakcja orientacyjna miała charakter bardziej ograniczony i pociągała za sobą obniżenie zdolności odbierania bodźców pozasłuchowych.
B) Nowość. — Nowość bodźca lub zmiana lokalizacji jego źródła stanowi bardzo ważną cechę bodźców „prosechogennych"0.
Nowość może polegać na zmianie fizycznych własności bodźca albo na pojawieniu się bodźca poprzednio nieobecnego. W obydwu tych przypadkach reprezentuje ona zmianę w następstwie czasowym wydarzeń. Ale uwaga jest w szczególny sposób wzbudzana również przez zmiany typu przestrzennego, poprzez wszystko, co jest przemieszczeniem lub ruchem źródła bodźców w stosunku do pozycji narządów zmysłów. Owa zdolność prosechogenna ruchu jest cechą pierwotną. U wielu zwierząt — np. u owadów, u których badano to zjawisko — przemieszczenie obiektów stanowi zasadniczy bodziec zdolny wzbudzić ich uwagę. Udało się wykazać, że u żaby (Lettvin i in., 1961) niektóre komórki siatkówki, a u kota (Hubel, Wiesel, 1962) pewne komórki kory mózgowej reagują jedynie na przemieszczanie się przedmiotów i ujawniają wyładowania zmieniające się zależnie od prędkości i kierunku tego ruchu. Można również sądzić, że nawet przy braku tych wyspecjalizowanych receptorów kombinacja reakcji on i off0 (patrz niżej), w czasie przesuwania się źródła bodźca względem receptora, sprawia, że stymulujący efekt bodźca jest większy niż przy bodźcach stacjonarnych.
387
Dwojakiego rodzaju mechanizmy przyczyniają się — na dwóch poziomach organizacji układu nerwowego — do zredukowania efektów bodźców, które powtarzają się bez zmian.
Przede wszystkim na obwodzie narządy recepcyjne mają zdolność adaptacji, która pociąga za sobą mniej lub bardziej szybkie zmniejszenie lub zniesienie przekazywania informacji do ośrodków, gdy sygnał jest ciągły i stały. Wiadomo, iż we włóknach aferentnych, wiodących od większości narządów zmysłów, częstotliwość potencjałów czynnościowych zmniejsza się z różną szybkością, a w niektórych włóknach owe potencjały zanikają całkowicie, gdy zastosowana stymulacja jest utrzymywana na poziomie niezmiennym (włókna on). Oznacza to, że owo przedłużone utrzymanie stymulacji nie stanowi już źródła informacji o pobudzeniu receptora. Przeciwnie, w przypadku wielu receptorów właśnie ustanie stymulacji powoduje napływ impulsów sensorycznych; jest to efekt off, przenoszący w ten sposób do ośrodków informację dotyczącą owej szczególnej zmiany bodźca, jaką stanowi jego zatrzymanie. Ta właściwość receptorów wyjaśnia więc po części charakter prosechogenny zmian środowiska zewnętrznego, czy to polegających na dopływie nowych bodźców, czy też przeciwnie — na zaniku bodźca uprzednio występującego.
Istnieją jednak mechanizmy ośrodkowe, niezbyt dobrze znane, które w znacznym stopniu uczestniczą w kontrolowaniu informacji zmysłowych i przeciwstawiają się stałemu utrzymywaniu uwagi w odniesieniu do wielkiej rozmaitości bodźców, dochodzących w każdej chwili do organizmu.
Jeśli skupimy uwagę na bodźcu całkiem nowym, implikuje to istnienie procesu pociągającego za sobą brak reakcji na bodźce, które zatraciły charakter nowości. W ślad za autorami anglosaskimi (Dodge, 1923) przyjęto nazywać ten hipotetyczny proces „habituacją"0. Wygasanie reakcji spowodowane jest utratą treści znaczącej przez bodziec wywołujący ową reakcję. Ta utrata może być konsekwencją dwojakiego sposobu prezentacji bodźców:
Poprzez niewzmacnianie: gdy po bodźcu sygnałowym nie następuje czynnik wzmacniający, reakcja warunkowa lub „przedwarunkowa" (Pieron, 1958) wygasa, np. odruch mrugania znika po powtórzeniu groźby pięścią, jeśli po tym grożeniu nie następuje uderzenie. W tych przypadkach wygasanie jest wynikiem utraty znaczenia przez bodziec (patrz następny podrozdział), a mechanizmy tego wygasania wchodzą w zakres ogólnych prawideł warunkowania.
Poprzez zwykle powtarzanie: gdy jakiś bodziec jest często powtarzany, wówczas reakcje nań wykazują tendencję do zanikania w związku z samym faktem powtarzania go albo, jeśli kto woli, wskutek utraty cechy nowości znaczeniowej bodźca. Ponieważ zjawisko to jest bardzo istotne dla zrozumienia mechanizmów uwagi, właśnie nim zajmowano się w ostatnich latach. Owa habituacja przejawia się przede wszystkim na płaszczyźnie zachowania. Natychmiastowa reakcja organizmu na nagłą zmianę środo wiska zewnętrznego, nazwana przez Pawłowa „reakcją orientacyjną", szybko wygasa po kilku powtórzeniach wywołującego ją bodźca. Reakcja ta zawiera dwa rodzaje komponentów:
388
charakteryzuje ją aspekt specyficzny, przejawiający się szeregiem zmian przystosowawczych w systemach recepcji zmysłowej, których dotyczy wywołujący je bodziec (ukierunkowanie selektywne), ale ma ona też aspekt niespecyficzny, polegający na ogólnym wzbudzeniu, przygotowującym do działania. Najbardziej oczywistym wskaźnikiem psychofizjologicznym tego ostatniego komponentu jest reakcja wzbudzenia kory mózgowej, wyrażająca się w zapisie elektroencefalograficznym pojawieniem się rytmów szybkich o niskiej amplitudzie, które następują nagle (z latencją rzędu 300 ms), bez stadium przejściowego, po rytmach wolnych o wysokim napięciu, charakterystycznych dla niskich poziomów czujności. W 1936 r. Durup i Fessard wykazali, że u człowieka reakcję zatrzymania rytmu a łatwiej uzyskać, jeśli wywołujący ją bodziec pobudza uwagę osoby badanej. Zaobserwowali oni również, że jeśli bodziec jest podawany bez żadnej zmiany, w regularnych odstępach czasu, to staje się on stopniowo coraz mniej skuteczny i wreszcie reakcja zatrzymania przestaje się pojawiać. Identyczne wnioski można wyciągnąć z badań nad innymi wskaźnikami aktywacji u zwierząt (Rheinberger, Jasper, 1937) i u człowieka, zwłaszcza reakcji elektrodermalnej (Davis, 1934).
Wszystkich jednak zjawisk nie można wytłumaczyć adaptacją narządów recepcyjnych. Każde nowe pojawienie się serii bodźców wywołuje krótkie wyładowanie we włóknach czuciowych, nawet w przypadku receptorów łatwo ulegających adaptacji. Tymczasem najprostsza hipoteza zjawiska habituacji polega na założeniu, że osłabienie wpływu bodźców pojawia się na jakimś odcinku swoistych dróg sensorycznych. Od czasu pierwszych badań Hernandez-Peona, Sherrera i Jouveta (1957) w wielu pracach posługiwano się techniką potencjałów wywołanych, zbieranych na wszystkich poziomach dróg sensorycznych, aby wykazać osłabienie przekazu sensorycznego w następstwie powtarzania bodźców. Autorzy ci zarejestrowali u kotów w eksperymencie chronicznym złożone potencjały wywołane pierwszego odcinka dróg słuchowych (jądro ślimaka) w odpowiedzi na krótkie dźwięki powtarzane co 2 sekundy. Po tysiącznej prezentacji bodźca amplituda tych potencjałów uległa zmniejszeniu. Taki rezultat oznacza, iż przekaz sensoryczny wydaje się zredukowany w trakcie habituacji od pierwszych jej etapów, przy czym pierwsze połączenie synaptyczne odgrywa rolę czegoś w rodzaju zaworu, który zamyka się stopniowo, w miarę jak bodziec zatraca swój charakter nowości. Aby wyjaśnić tę „aferentną habituację neuronalną" Hernandez-Peon (1961) wysunął hipotezę o oddziaływaniu hamującym pochodzenia ośrodkowego na pierwszą synapsę, za co jest odpowiedzialny twór siatkowaty.
Podano jednak w wątpliwość fakt obniżania się amplitudy potencjałów wywołanych w pierwszych synapsach w miarę habituacji. Na przykład Worden i Marsh (1963), rejestrując potencjały ślimaka (w ciągu dwóch 6-godzinnych sesji) wywoływane dźwiękami powtarzanymi co sekundę lub co 2 sekundy, nie zauważyli istotnych zmian amplitudy tych potencjałów, a u niektórych zwierząt amplituda nawet wzrastała. Trzeba zresztą zaznaczyć, że w eksperymencie Hernandez-Peona i współpracowników „habituacja" potencjałów wywołanych następuje na długo po zniknięciu behawioralnych i elektroencefalograficznych składowych wygasania. Już Sharpless i Jasper (1956) zaobserwowali (por. cytowane wyżej badania, s. 382), że habituacja w przypadku reakcji wzbudzenia korowego nie zależy od obniżenia aktywności dróg swoistych, ponieważ amplituda potencjałów w korze słuchowej, świadcząca o dotarciu przekazu do kory mózgowej,
389
nie zmniejsza się, i to nawet po zaniku reakcji wzbudzenia. Odwrotnie, potencjały wywołane w okolicy wzrokowej w mózgu mogą wykazywać oznaki habituacji przed zmniejszeniem amplitudy reakcji zarejestrowanych z ciał kolankowatych bocznych (Cavaggioni, Gianelli, Santibanez, 1959).
Jest wreszcie mało prawdopodobne, aby układ siatkowaty wzbudzający oddziaływał hamująco na przenoszenie impulsów w drogach czuciowych w trakcie ponawianej stymulacji. W istocie habituację uzyskuje się dość łatwo w preparacie „mózgu izolowanego" (patrz wyżej), a więc pozbawionego znacznej części tworu siatkowatego; natomiast po cięciu wykonanym ku tyłowi od mostu, które uwalnia układ siatkowaty wzbudzający od kontroli hamulcowej pochodzącej z opuszki, bardzo trudno otrzymać zjawisko habituacji (Mancia, Meulders, Santibanez, 1959).
Z tych wszystkich eksperymentów wynika, że podstawowy aspekt habituacji nie polega na kontrolowanym zablokowaniu swoistych dróg sensorycznych, lecz raczej na zmianach reaktywności nieswoistych struktur powodujących wzbudzenie. Istotnie pierwsze elementy reakcji uwagi, znikające w miarę powtarzania bodźca, to te, które zależą, jak mówiliśmy, od aktywacji układu siatkowatego, a mianowicie wzbudzenie kory mózgowej, reakcja elektrodermalna itd.
Udało się wykazać (Horn, Hill, 1964; Scheibel, Scheibel, 1965) za pomocą mikro-elektrod rejestrujących aktywność pojedynczych komórek układu siatkowatego, że w komórkach tych występuje najczęściej zjawisko szybkiej habituacji do powtarzanego bodźca (ryc. 11). Wydaje się więc obecnie możliwe, że prosechogenne znaczenie cechy nowości bodźca pozostaje w związku z właściwościami systemu regulowania czujności.
Ryc. 11. „Habituacja" komórki układu siatkowatego na powtarzaną stymulację nerwu kulszowego (wyładowania w obrębie tego samego neuronu siatkowatego zebrane przez mikroelektrodę) (Na podstawie: Scheibel, Scheibel, 1965, s. 283) C — reakcja komórki na bodziec 1, D — reakcja komórki na bodziec 121, E — reakcja komórki na bodziec 181 Poniżej - wzorzec 60 Hz i 100 mikroV
C. Znaczenie. — Znaczenie, czyli ładunek motywacyjny, może być związane z właściwościami wrodzonymi osobnika: bodziec może stanowić sygnał niebezpieczeństwa lub przeciwnie — rzecz niezbędną do przeżycia jednostki bądź gatunku. Trzeba odnotować, że w rozwoju filogenetycznym pojawienie się reakcji na bodźce-znaki
390
(takie jak cienie wywołujące reakcje skioptyczne0 u mięczaków; Pieron, 1958), a nie tylko na bodźce-czynniki (Viaud, 1945), przedstawia ważny etap ewolucji zachowań. W fazie początkowej reakcje te stanowią pierwotną formę reakcji afektywnych, które Pieron (1927) nazwał afektami elementarnymi. Nawet u człowieka dorosłego, który ogromną większość znaczeń bodźca nabył w trakcie swego rozwoju osobniczego lub społecznego, pewne modalności sensoryczne mają większą niż inne moc wzbudzającą. Pieron (1958) stwierdził, że ta zdolność zmienia się w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do zdolności rozróżniania bodźców. Udało mu się ustalić klasyfikację różnych bodźców elementarnych, w której — poczynając od widzenia aż do oparzenia — współczynniki percepcji wrażeń zmysłowych zmniejszają się, w miarę jak wzrasta współczynnik afektywności.
W przypadku — najczęstszym — gdy bodźce nabrały wartości sygnału w wyniku warunkowania, ich moc prosechogenna jest, podobnie jak ich zdolność wzbudzania, o tyle większa, o ile dziedzina, której dotyczy znaczenie, odnosi się do podstawowych potrzeb. Wykazały to zwłaszcza badania nad reakcją orientacyjną i nad elektroen-cefalograficzną reakcją wzbudzenia.
Mówiliśmy wyżej o pokrewieństwie przejawów i przyczyn wzbudzenia uwagi oraz przebudzenia. Doszliśmy już do tego, by uwzględniać udział struktur regulujących czujność w procesach uwagi. Obecnie zajmiemy się bliżej tym udziałem. W tym celu odwołamy się do rozpatrzenia klasycznego dowodu, który — jak się na ogół sądzi — stanowi dobry wskaźnik uwagi. Dowodem takim jest czas reakcji (por. Chocholle, 1969).
a) Korelacje między czasem reakcji i aktywacją elektrokortykogramu0. Walsh (1952) oraz Fraisse i współpracownicy (1959) nie stwierdzili u człowieka korelacji między czasem reakcji a występowaniem lub nieobecnością rytmu a w trakcie prezentacji bodźca, a Dustman i współautorzy (1962] zaobserwowali jedynie bardzo nieznaczne skrócenie (12 ms) czasu reakcji, gdy bada się go w okresie desynchronizacji czynności elektrycznej kory mózgowej. Tymczasem Fraisse i Voillaume (1961), w badaniach percepcji za pomocą tachistoskopu, uzyskali korelację między subiektywną oceną stopnia uwagi a obecnością zdesynchronizowanego rytmu EEG. Z kolei Lansing (1957) i Lindsley (1960) zauważyli, że nawet przy występowaniu rytmu a czasy reakcji są krótsze, gdy bodźce zbiegają się z określoną fazą tego rytmu. Ten ostatni fakt tłumaczy, być może, brak korelacji w poprzednich doświadczeniach. Jakkolwiek by było, Lindsley wysunął następującą hipotezę: potencjały odbierane z powierzchni głowy w postaci regularnej aktywności o znacznej amplitudzie (rytm a) mogą odzwierciedlać aktywność zsynchronizowanych jednostek elementarnych, charakteryzujących się nieciągłymi rytmicznymi wyładowaniami; właśnie podczas tych wyładowań bodziec osiąga największą skuteczność.
391
Przeciwnie, zbyt szybka aktywność obserwowana pod nieobecność rytmu a odpowiada desynchronizacji aktywności komórek kory mózgowej; tak wiec w każdym momencie przynajmniej jedna grupa komórek jest aktywna, toteż przekaz sensoryczny, niezależnie od jego rozmieszczenia w czasie, dociera do aktywnej kory mózgowej.
Zresztą, jeśli bodziec jest poprzedzony sygnałem ostrzegawczym, to czas reakcji okazuje się zawsze krótszy w przypadku optymalnego odstępu między dwoma bodźcami (por. Chocholle, 1969). Sygnał ostrzegawczy pociąga zawsze za sobą zablokowanie rytmu a. Fakt ten ilustruje zasadniczą właściwość uwagi, polegającą na wprawieniu organizmu w stan gotowości poprzez aktywację układu siatkowatego.
b) Skutki stymulacji tworu siatkowatego. Freeman (1948) wykazał, że wartości czasu reakcji zależą od poziomu czujności ocenianego na podstawie oporu elektrycznego skóry. Do pewnej granicy, gdzie krzywa załamuje się (optimum czujności; por. wyżej), szybkość czasów reakcji jest wprost proporcjonalna do poziomu przewodnictwa elektrycznego skóry.
Fuster (1957) oddziaływał bezpośrednio na poziom czujności u małpy, stosując stymulację elektryczną tworu siatkowatego; udało mu się znacznie skrócić w ten sposób czasy reakcji złożonej. Wreszcie S. Requin (1966) otrzymała u kota krzywą podobną do krzywej Freemana; odkładając na osi odciętych wielkość napięcia bodźców drażniących twór siatkowaty, a na osi rzędnych — wartości czasów reakcji (ryc. 12).
Ryc. 12. Skrócenie czasów reakcji u kota w wyniku drażnienia tworu siatkowatego (Wg: Requin, 1966)
W sytuacji czasu prostej reakcji słuchowej z sygnałem przygotowawczym, utrwalonej u kota w wyniku warunkowania, drażnienie tworu siatkowatego w obrębie śródmózgowia dokonuje się na 500 ms przed sygnałem. Dla poszczególnych wartości napięcia i dla 32 prób obserwowane efekty są wyrażane przez odniesienie do średniego czasu utajenia 96 reakcji uzyskanych przy braku drażnienia w trakcie tej samej sesji eksperymentalnej. Warto zwrócić uwagę na istnienie „optimum", ponieważ polepszanie wykonania ustaje przy wyższych wartościach drażnienia tworu siatkowatego. Należy się tu odwołać do schematu teoretycznego na ryc. 1.
Stwierdzenie optymalnej wartości wzbudzenia tworu siatkowatego — to również wniosek, do którego doszedł w swych badaniach Goodman (1968); u małpy najkrótsze czasy reakcji uzyskuje się przy zastosowaniu bodźców w okresach, kiedy przeciętna aktywność wielu pojedynczych komórek układu siatkowatego osiąga wielkość pośrednią między stanem snu i nagłego przebudzenia.
392
Wreszcie Bathien (1971) zaobserwował, że u człowieka stopniowy wpływ poziomu uwagi, narzuconego przez zadania o wzrastającej złożoności, na różne odruchy rdzeniowe można porównać z efektem drażnienia tworu siatkowatego u kota stopniowo narastającym prądem. Badania te pozwoliły w pewnej mierze ustalić miarodajność testów uwagi, dzięki ukazaniu ich zróżnicowanego wpływu na owe odruchy rdzeniowe.
Wszystkie te obserwacje dostarczają wskazówek dotyczących zjawiska, które można nazwać uwagą dowolną. Może tu znaleźć zastosowanie schemat, który przyjęliśmy uprzednio dla opisania właściwości bodźców prosechogennych. Uwaga dowolna polega w istocie na facylitującej postawie przygotowawczej. Czynnikiem wywołującym tę postawę jest w gruncie rzeczy bodziec warunkowy, który pojawia się w miejsce bodźców bezwarunkowych wywołujących normalnie przebudzenie i czujność. Jest to zatem rzeczywiste wzbudzenie warunkowe, przejawiające się w postawie przygotowawczej. Świadczą o tym zarejestrowane wskaźniki fizjologiczne czujności: np. sygnał „Uwaga!", jeśli jest skuteczny, wywołuje reakcję wzbudzenia EEG lub wzrost wyładowań EDG (patrz ryc. 13).
Ryc. 13. Wzbudzenie uwarunkowane przez sygnał przygotowawczy podczas badania czasu reakcji u człowieka
Warto zauważyć, że sygnał „Uwaga!" powoduje reakcję elektrodermalną świadczącą o wzroście poziomu czujności. Bodziec świetlny i reakcja nań (o czasie utajenia = 180 ms) również powodują wyładowanie EDG o niższej amplitudzie
c) Okres przygotowawczy i fala oczekiwania. G. Walter i współpracownicy (1964) wykazali, że u człowieka — w przedziale czasu między sygnałem przygotowawczym a bodźcem wywołującym reakcję — następuje powolna zmiana potencjału powierzchniowego kory mózgowej; zjawisko to otrzymało nazwę fali oczekiwania lub CNV (contingent negative variation). Wydaje się ono związane ze stopniem aktywacji układu siatkowatego. Otóż, Besret i Requin (1969) stwierdzili, że amplituda fali oczekiwania jest tym większa, im krótsze są czasy reakcji (ryc. 14). Fala ta pozwala przewidywać skuteczność reakcji ruchowej i odzwierciedla stopień gotowości uwagi badanego.
To, że najważniejszym aspektem owego okresu przygotowawczego jest wzrost czujności, wykazuje również facylitujący wpływ napięcia mięśniowego na czasy reakcji (Freeman, 1933). Między „napięciem" i „uwagą" istnieje coś więcej niż zwykła gra słów0 — występuje tu bezpośrednia zależność funkcjonalna.
393
Ryc. 14. Zależność między czasem reakcji i amplitudą fali oczekiwania w okresie przygotowawczym (na podstawie: Besret, Requin, 1969) S, — bodziec przygotowawczy (słaby trzask), S2 — sygnał do reakcji (słaby błysk). Warunki kontrolne bodźce są podawane bez wymagania reakcji, TR — wyprostowanie stopy.
Gdy badany zwiększa swe napięcie mięśniowe (np. zaciskając pięść), podnosi zarazem poziom aktywności układu siatkowatego za pośrednictwem dróg pochodzących od proprioceptorów. Wykazano projekcję do układu siatkowatego włókien pochodzących z układu ruchowego; poprzez drażnienie tych włókien u kota można spowodować wzrost pobudliwości tworu siatkowatego (Bloch i in., 1965).
Musimy wreszcie zaznaczyć, że zgodnie z założeniem niektóre zadania mają wywoływać uwagę, nie powodując wszakże stanu permanentnego napięcia. Tak jest np. w przypadku konduktora pociągu, którego zadanie było przedmiotem analizy Ombredane'a (1955). Autor ten stwierdził, że słowo „uwaga" nie nadaje się do opisu stanu osób uwikłanych w tego rodzaju zadania. Stan napięcia, oczekiwania oraz zahamowania bieżących trosk występuje może u początkującego maszynisty kolejowego,
394
ale „stary maszynista roztrząsa swobodnie swe troski i radości, bez pośpiechu czy opóźnienia hamuje i rusza machinalnie na sygnał. Trudno byłoby mu powiedzieć, czy robi to z uwagą, czy też nie" (Ombredane, Faverge, 1955).
Uwaga nie ogranicza się do wzbudzenia, które — jak widzieliśmy — wywiera uogólniony wpływ facylitujący i może być jedynie przygotowaniem do aktywności specyficznej. Wszyscy psychologowie kładą w istocie nacisk na tę właściwość uwagi, która polega na skupieniu pobudzeń (ogniskowaniu) w obszarze receptorowym lub efektorowym oraz implikuje hamowanie w obszarach konkurencyjnych.
Pierwszy etap tego skupiania pobudzeń może już wystąpić na poziomie narządów zmysłów, przynajmniej w przypadku wzroku, który ma u człowieka największe znaczenie. Wiadomo rzeczywiście, iż odruch fiksacji ma za zadanie doprowadzić do obszaru żółtej plamki (centralna okolica siatkówki, gdzie zdolność odróżniania jest maksymalna) obraz przedmiotu, którego zmiany dostrzegane w widzeniu obwodowym stanowią bodziec wyzwalający.
Mało wiemy o mechanizmach tego ważnego odruchu poza tym, że uruchamiają one wyższe struktury mózgu i że jego powstawanie w procesie ontogenezy trwa stosunkowo długo (Lesevre, 1964). Ale z racji ograniczonej przestrzeni plamki żółtej, która w czasie jednej fiksacji pozwala dostrzec niewielką tylko liczbę przedmiotów, fiksacja stanowi ważne źródło ogniskowania percepcji. Oto dlaczego badanie punktów fiksacji i porządku, w jakim następują, a zwłaszcza czasu trwania każdej kolejnej fiksacji, umożliwia bezpośrednią ocenę uwagi wzrokowej. Takie badanie jest możliwe w przypadku rejestracji ruchów oczu, ustalającej pozycje i czasy trwania fiksacji, które można odnieść do punktów przedmiotu-bodźca (ryc. 15 i 16). Te techniki (patrz Levy-Schoen, 1969) mogą polegać albo na rejestracji fotograficznej przemieszczeń kątowych wąskiej wiązki światła (widzialnego lub podczerwonego) odbitej przez rogówkę oka bądź przez lusterko umocowane na oku, albo też na rejestracji filmowej ruchów oczu, albo wreszcie na rejestrowaniu zmian potencjałów towarzyszących ruchom gałek ocznych (elektrookulografia).
Jest wszakże możliwe, gdy osoba badana ma pewną wprawę, oddzielenie fiksacji wzroku od uwagi poprzez wywołanie dowolnego widzenia podwójnego, w którym punkt fiksacji jest rzutowany w środku obu plamek żółtych, podczas gdy punkt, na którym skupia się uwaga, rzutowany jest na dwa punkty spoza siatkówek. Trudność przeprowadzenia takiej operacji wskazuje, jak silnie są powiązane funkcjonalnie fiksacja i uwaga.
Ten szczególny przypadek widzenia dobrze ilustruje podwójny aspekt uwagi: bodziec obwodowy wywołuje wzbudzenie ogólne, w które włącza się odruch fiksacji; natomiast właściwa fiksacja spełnia wówczas funkcję ogniskowania, charakterystyczną dla uwagi.
Nawet jednak w tym przypadku „centracja percepcji" nie zawsze zbiega się z kierunkiem patrzenia. Fraisse i Vurpillot (1956) wykazali, że fiksacja wzroku i ukierunkowanie uwagi mogą być rozdzielone w owym zjawisku.
395
Ryc. 15 U dołu zapis ruchów oczu (zebranych metodą optyczną), odpowiadający eksploracji wzrokowej przedstawionego wyżej rysunku (Wg Yarbus, 1967) Zwraca tu uwagę częstotliwość fiksacji na interesujących punktach oraz wciągnięcia się wzroku w strukturę podmiotu bodźca
Wybiórcze ukierunkowanie uwagi implikuje zatem przede wszystkim procesy centralne. Neurofizjologia próbuje obecnie podjąć ten trudny problem, dotykający faktycznie bardziej jeszcze skomplikowanego problemu świadomości.
Nadmienialiśmy już, że na wszystkich poziomach czujności można odebrać w jądrach przekaźnikowych dróg sensorycznych lub z kory mózgowej potencjały wywołane, odzwierciedlające przechodzenie przekazów sensorycznych i ich pojawienie się lub przekształcenie w poszczególnych okolicach kory. Można by zapytać, czy zbadanie owych wskaźników pomoże zrozumieć, jak wśród tych wszystkich przekazów,
396
które docierają do owych okolic, dokonuje się wybiórcze zwiększenie uprzywilejowanego przekazu, odzwierciedlające skupienie na nim uwagi.
Możemy się odwołać do dwojakiego typu hipotez: albo założyć istnienie specyficznego mechanizmu wzmacniającego oddziaływanie bodźca prosechogennego, albo też badać mechanizmy hamulcowe bodźców konkurencyjnych.
A) Wzmacnianie oddziaływania bodźca prosechogennego. — Wykazano, że u zwierząt i u człowieka potencjały wywołane przez bodźce o stałym natężeniu mają zmienną amplitudę i kształt związany ze spontanicznymi lub wywołanymi eksperymentalnie zmianami poziomu uwagi.
Literatura przedmiotu, mimo że bardzo bogata, może jednak być nieco myląca, ponieważ potencjały wywołane są bardzo złożone i wynikają ze zbiegu wielu czynników. Gdy jednak postaramy się wybrać z różnych badań tylko to, co może być rzeczywiście porównane, wówczas to, czego nas te techniki uczą, można streścić w następujący sposób:
— Potencjały odbierane z okolic korowych pierwszorzędowych obejmują przynajmniej dwa rodzaje składników. Po pierwsze, serię wyładowań o krótkim okresie utajenia, które odpowiadają potencjałowi synaptycznemu komórek korowych lub zmianom potencjałów dendrytów, informującym o dotarciu przekazu sensorycznego. Wykazano niedawno (Debecker, Desmedt. Manii, 1965), że u człowieka ten potencjał pierwotny pojawia się jedynie wtedy, gdy oddziałujący bodziec jest spostrzegany przynajmniej w 25% ekspozycji. O ile jednak pierwotny potencjał wywołany można w taki sposób, w warunkach optymalnych,
397
wiązać z progami percepcji, o tyle inne składniki reakcji korowej wykazują właśnie zmiany związane z uwagą. Po tej grupie pierwotnej następuje, z pewnym opóźnieniem, zespół potencjałów o bardzo złożonym kształcie i dużo większych fluktuacjach, który może być odebrany z okolic pierwszorzędowych (reakcje niespecyficzne lub „siatkowate"; Brazier, 1964), lecz również z obszarów asocjacyjnych kory (u zwierząt reakcje „wtórne" — patrz Buser, Borenstein, 1957; albo też reakcje „asocjacyjne" — patrz Albe-Fessard, Rougeul, 1958). Amplituda tej reakcji zwiększa się, gdy badany skupia uwagę na wywołującym ją bodźcu. Desmedt (Debecker i in., 1965) wykazali, że jeśli osoba badana otrzyma polecenie skupienia uwagi na jakimś bodźcu dotykowym (np. liczenie w myśli słabych wstrząsów, skierowanych na palec), to potencjał wywołany czucia somatycznego zawiera komponenty wtórne o dużej amplitudzie; znikają one, gdy uwaga badanego rozprasza się w związku z jednoczesnym podawaniem mu bodźców słuchowych (patrz ryc. 17).
3,4 mA
94
Ryc. 17. Zmiana potencjału wywołanego dla czucia somatycznego w wyniku skupienia uwagi (Wg: Debecker, Desmedt, Manii, 1965, s. 903) Zapisy uzyskano poprzez integrację 200 reakcji, obliczoną automatycznie przez urządzenie z pamięcią elektroniczną. Bodźcem był krótki elektrowstrząs (3,4 mA), skierowany na palec.
Zapis 1: Badany otrzymał instrukcję, aby skupić uwagę na wrażeniach związanych z zadaniem i liczyć w myśli wstrząsy (procent ich wykrycia zaznaczono po prawej stronie rysunku).
Zapis 2: Polecono osobie badanej, aby liczyła trzaski akustyczne podawane przez drugi, niezależny program przez cały czas eksperymentu.
Trzeba zwrócić uwagę na wystąpienie późnej składowej o wysokiej amplitudzie potencjału czucia somatycznego w sytuacji 1 (skupienie uwagi) i jej zanik w sytuacji 2 (rozproszenie uwagi)
Zwiększone skupienie uwagi na dźwiękach, kiedy to trzeba oceniać ich różną intensywność, pociąga za sobą również zwiększenie słuchowego potencjału wywołanego (Davis, 1964). Te fluktuacje potencjałów wywołanych zdają się wreszcie korelować ze zmianami czujności ocenianymi na podstawie wykonania zadań psychometrycznych o długim czasie trwania; skoki uwagi, których przejawem jest brak wykrycia sygnału wzrokowego, można z kolei wyjaśnić zmniejszeniem amplitudy wzrokowych potencjałów wywołanych (Haider, Spong, Lindsley, 1964).
Zresztą „wtórna" reakcja wywołana w korze mózgowej wykazuje zmienność topograficzną, co wydaje się wskazywać na jej rozprzestrzenienie się na większym obszarze kory,
398
gdy badany skupia uwagę na bodźcu. Garcia-Austt, Bogacz i Vanzulli (1963) stwierdzili istotnie takie rozprzestrzenienie, gdy osoba badana musiała liczyć błyski światła. Owo rozprzestrzenienie polega w zasadzie na tym, że reakcje nie są już ograniczone do pierwotnych okolic czuciowych, lecz obejmują również okolice asocjacyjne. Badania te pokazują nam zatem, że uwaga przejawia się jednocześnie poprzez wzrost aktywności okolic kory mózgowej, na które oddziałuje dany bodziec, i przez dotarcie przekazu do rozległych obszarów kory mózgowej. Termin „skupienie" lub „zogniskowanie" uwagi jest więc określeniem, które nie oddaje zjawisk ośrodkowych.
o ile uwaga odgrywa w obrębie pola spostrzegania rolę przesłony, o tyle — przeciwnie — powoduje mobilizację ośrodków na korzyść bodźca prosechogennego. Jak można by rozumieć to zwiększenie skutków przekazów prosechogennych? Czy wynika ono bezpośrednio z aktywacji struktur regulujących poziomy czujności? Ta ostatnia kwes tia jest obecnie bardzo zaciemniona przez sprzeczne dane pochodzące z eksperymentów z zakresu neurofizjologii (patrz dyskusja nad tym problemem u Weinbergera, 1971). Jeśliby rzeczywiście odwołać się już nie do kryteriów behawioralnych uwagi, lecz do zmian w zapisie EEG, to widać na ogół, że potencjały wywołane w korze mózgowej (pierwotne bądź wtórne) mają często większą amplitudę, gdy zapis jest „zsynchronizowany", tzn. gdy świadczy o niskim poziomie czujności. Z kolei u zwierząt drażnienie układu siatkowatego powoduje na ogół obniżenie potencjałów wywołanych. Ta sprzeczność zniechęcała często neurofizjologów. Warto wszakże odnotować kilka faktów, które rzucą, być może, nieco światła na mechanizmy uwagi.
W momencie wzbudzenia kory mózgowej potencjały wywołane mogą wykazywać znaczną amplitudę, jeśli powodujący je bodziec jest również odpowiedzialny za reakcję wzbudzenia. To, co wywołuje nagłe wzbudzenie uwagi, powoduje więc równocześnie rozproszoną aktywację kory mózgowej i nasilenie przekazów sensorycznych. Czas trwania tej facylitacji można ocenić dla potencjału pierwotnego (Dumont, Dell, 1960) na 100 - 250 ms, a więc okres zbieżny z czasem trwania przejawów ruchowych reakcji orientacyjnej. Dumont i Dell (1960) oraz Bremer, Stoupel i Van Reth (1960) wykazali, że jeśli pierwotne potencjały korowe są wywoływane nie przez bodziec naturalny, ale przez podrażnienie elektryczne dróg sensorycznych, wówczas pobudzenie układu siatkowatego znacznie ułatwia wystąpienie tych potencjałów. Przypuszcza się, że jeśli bodziec jest dostatecznie silny, to przekaz sensoryczny może pokonać właściwości refrakcyjne neuronów korowych, pobudzanych zresztą przez wpływy aktywujące nieswoiste, pochodzące z układu siatkowatego, które wyraża w zapisie EEG rytm wzbudzenia.
Wpływ aktywacji układu siatkowatego na neurony kory mózgowej jest zatem podwójny: z jednej strony powoduje on obniżenie ich progu reakcji na przekazy specyficzne, zwiększa ich zakres i ułatwia przekazywanie w obrębie kory mózgowej; z drugiej strony zwiększa on ich samorzutną aktywność, której przejawem są rytmy wzbudzenia. Z faktu konwergencji na tych samych neuronach bodźców specyficznych i niespecyficznych można wnioskować, że jeśli te ostatnie mają przewagę, to powodują niedrożność (okluzję) neuronów, które stają się odporne na przekazy specyficzne. Ostatnie zjawisko można wykazać poprzez wstrzyknięcie amfetaminy (Bremer, Stoupel, 1959), tzn. środka farmakologicznego, który wzmaga napięcie układu siatkowatego, wywołuje silne wzbudzenie i znosi facylitację ze strony potencjałów wywołanych.
399
Sygnalizowano zresztą często, że stosowanie dużych dawek tego rodzaju środków pobudzających, aczkolwiek podnosi ogólny poziom aktywności, to jednak pociąga za sobą równocześnie obniżenie czujności. Odnajdujemy tu, na poziomie mechanizmów, pojęcie „optimum aktywacji", często podnoszone i akcentowane w dziedzinie zachowania (por. wyżej).
Bremer i współpracownicy (1960) zaproponowali interpretację probabilistyczną tych zjawisk. Aktywacja układu siatkowatego o przeciętnej sile eliminuje z reakcji na impulsy specyficzne pewną liczbę neuronów korowych. Równocześnie jednak wzmacnia ona zdolność przekazywania najbardziej specyficznych bodźców sensorycznych i zwiększa wewnątrzmózgowe oddziaływanie neuronów pobudzanych przez te impulsy. Mamy tu więc do czynienia z wybiórczością, ogniskowaniem, które znika, gdy wzbudzenie staje się nazbyt silne; w tym przypadku przewaga oddziaływań typu hamulcowego odpowiada za zjawisko zaćmienia umysłu, charakterystyczne dla stanów skrajnego pobudzenia emocjonalnego.
Całkiem inną koncepcję mechanizmów uwagi opracowano w następnych latach. Najpierw Naatanen (1967) i Karlin (1970), krytykując eksperymenty oparte na badaniu potencjałów wywołanych, zwrócili uwagę na pewne trudności metodologiczne. W szczególności na fakt, iż bodźce właściwe i niewłaściwe nie są najczęściej podawane w sposób przypadkowy, co pozwala osobom badanym antycypować pojawienie się właściwych bodźców. W takich warunkach obserwowane zmiany potencjałów wywołanych można interpretować w kategoriach procesu przygotowawczego, bez konieczności odwoływania się do pojęcia ogniskowania. Zdaniem Karlina fluktuacje potencjałów wywołanych są podtrzymywane przez zmiany wolnego potencjału korowego — zwłaszcza fali oczekiwania — i odzwierciedlają aktywację układu siatkowatego charakterystyczną dla zjawisk przygotowawczych (por. wyżej). Zgodnie z tą hipotezą można następująco interpretować wyniki badań Donchina i Cohena (1967): w badaniach wybiórczości uwagi wolny potencjał korowy, podobny do fali oczekiwania, powstaje stopniowo w czasie między bodźcami właściwymi i ustaje wraz z ich pojawieniem się.
B) Hamowanie bodźców konkurencyjnych. — Zamiast doszukiwać się mechanizmów odpowiedzialnych za zwiększenie przekazów sensorycznych, które przenoszą informację zawartą w bodźcu prosechogennym, można założyć, że skupienie (ogniskowanie) uwagi jest rezultatem hamowania przekazów pochodzących od innych bodźców. Szereg eksperymentów zrealizowanych przez Jouveta (1960) i Hernandez-Peona (1961) doprowadziło tych autorów do wysunięcia przypuszczenia, że istnieje urządzenie kontrolne, które dopuszcza do kory mózgowej jedynie bodźce mające znaczenie, natomiast pozostałe są zablokowane na obwodzie. Na przykład u kota potencjały słuchowe zarejestrowane na poziomie obwodowej stacji przekaźnikowej (jądro ślimaka) mogą zanikać, gdy uwaga zwierzęcia jest odciągnięta przez bodziec w wysokim stopniu prosechogenny (mysz; Hernandez-Peon, Sherrer, Jouvet, 1956). Jouvet (1957) uzyskał u człowieka zmniejszenie amplitudy wzrokowych potencjałów wywołanych w drogach kolankowato-ostrogowych, gdy osoba badana skupiała uwagę na bodźcach pozawzrokowych.
Taka kontrola obwodu przez ośrodki centralne jest zupełnie możliwa; wiele danych z zakresu anatomii i fizjologii wykazało istnienie dróg odśrodkowych, prowadzących
400
bądź w kierunku stacji przekaźnikowych w drogach sensorycznych, bądź docierających aż do receptorów. Jednakże taka interpretacja eksperymentów zrelacjonowanych powyżej i innych podobnych była wielokrotnie kwestionowana (patrz np. Huge-lin, Dumont, Paillas, 1960; Horn, 1965), toteż należy uważać ten problem za otwarty. W każdym razie nie wiemy, jaki mechanizm wywołuje taką wybiórczą kontrolę typu hamulcowego.
Ostatecznie wydaje się, że ogniskowanie można rozumieć jako wynik procesu kontrastowego, opartego na naturze bodźców prosechogennych. Jeśli zakłada się, że bodźce te mają takie cechy, jak intensywność, nowość i ładunek afektywny, które w danym momencie odróżniają je od innych bodźców, to można uznać, że wzbudzenie uwagi wyłącznie im przynosi korzyść. Deutsch i Deutsch (1963) zauważyli, że nie jest konieczne odwoływanie się do systemu analiz, które porównywałyby względną wagę wszystkich przekazów, jednych w stosunku do drugich; oddziaływanie każdego bodźca zależy tylko od bezpośrednio poprzedzającego stanu systemów regulacji czujności. Wreszcie prace Ecclesa (1965) nad hamowaniem presynaptycznym pozwalają zakładać selekcję przekazów, jeszcze zanim dotarły one do synaps neuronów pośredniczących (interneuronów) w rdzeniu bądź w tworze siatkowatym. Przekaz „ważny", tzn. mający w danym momencie stosunkowo większą intensywność niż pozostałe, jest zdolny do zniesienia oddziaływania tych ostatnich na ośrodkowy układ nerwowy. W tym przypadku selekcja czy zogniskowanie następowałyby od razu na wejściu do układu receptorowego, i to bez udziału mechanizmu hamowania odśrodkowego.
W trakcie naszych rozważań mówiliśmy, że restytucja informacji nabytej podczas czuwania jest możliwa we wszystkich fazach snu. Zresztą sztuczne zwiększenie czujności w wyniku drażnienia układu siatkowatego u zwierzęcia wcale nie wpływa dodatnio na wyniki prób badających przechowanie wyników uczenia się (patrz Bloch, 1970). Przyswojenie zależy natomiast od poziomu czujności. Widzieliśmy powyżej, iż nie ma żadnego dowodu na to, aby uczenie się było możliwe w czasie snu. Natomiast obserwacja oparta na zdrowym rozsądku poucza, że wzbudzenie typu emocjonalnego podczas czuwania zwiększa prawdopodobieństwo utrwalenia towarzyszącego mu wydarzenia. W szeregu eksperymentów wykonanych na zwierzętach (Bloch, Denti, Smaltz, 1966; Bloch, Deweer, Hennevin, 1970; Deweer, 1970) udało się wykazać, że wzrost czujności zachodzący przez krótki czas w trakcie przyswajania informacji był nieodzowny dla przechowania wyników uczenia się. Wiadomo, że po zarejestrowaniu informacji następuje krótki, kilkuminutowy okres, zwany konsolidacją śladów pamięciowych, który zakłada istnienie procesu nerwowego przedłużającego utrzymanie informacji. Okres ten jest znany dzięki temu, że wszelkie zakłócenie aktywności nerwowej (elektrowstrząs, narkoza itd.), następujące wkrótce po przyswojeniu informacji, powoduje amnezję wsteczną. Bardzo słabe drażnienie tworu siatkowatego (rzędu 5 mikroA), jeśli tylko jest dokonywane w okresie konsolidacji śladu pamięciowego, znacznie ułatwia zapamiętywanie. Zjawisko takie udało się stwierdzić w odniesieniu do różnych typów uczenia się, łącznie z uczeniem się negatywnym
401
(wygasaniem). Można więc sądzić, że każda nowa informacja, zanim wejdzie do pamięci, musi przez pewien czas podlegać obróbce. Skuteczność tego przetwarzania wydaje się zależeć od optymalnego poziomu czujności. Niewykluczone jednak, że jeśli po przyswojeniu informacji następuje sen paradoksalny (por. s. 377), to musi ona być na nowo przetworzona, aby można było zapewnić długotrwałe jej przechowanie. Trzeba w związku z tym podkreślić, że owe dwie zasadnicze fazy zapamiętywania — jedna, przebiegająca podczas aktywnego czuwania, i druga, w czasie głębokiego snu — zależą od wzbudzenia układu siatkowatego.
I. ZADANIA DOPASOWYWANIA NIECIĄGŁEGO
1. DOPASOWYWANIE SENSORYCZNO-MOTORYCZNE BEZ KONTROLI WZROKOWEJ
3. MECHANIZM RUCHÓW DOPASOWYWANIA
5 AMPLITUDA A PRECYZJA PRÓBA SYNTEZY
1. POJĘCIE STEREOTYPU ORAZ POŁĄCZENIA SPONTANICZNEGO
2. WŁAŚCIWOŚCI RELACJI. BODZIEC-REAKCJA ZGODNYCH ZE STEREOTYPEM
3. POJĘCIE ODPOWIEDNIOŚCI MIĘDZY UKŁADAMI SYGNAŁÓW I REAKCJI
4. WŁAŚCIWOŚCI UKŁADÓW CHARAKTERYZUJĄCYCH SIĘ ODPOWIEDNIOŚC1Ą SYGNAŁÓW I REAKCJI
5 ORGANIZACJA POŁĄCZEŃ W CZASIE
II. ZADANIA DOPASOWYWANIA CIĄGŁEGO
2. PORÓWNANIE ŚCIGANIA PROSTEGO I ŚCIGANIA KOMPENSUJĄCEGO
3. ZALEŻNOŚĆ MIĘDZY AMPLITUDĄ REAKCJI I AMPLITUDĄ JEJ SKUTKU
4. ZWIĄZEK MIĘDZY KIERUNKAMI PRZEMIESZCZANIA SYGNAŁU I REAKCJI
5. PORÓWNANIE DOPASOWAŃ CIĄGŁYCH I NIECIĄGŁYCH
6. ZWIĄZEK MIĘDZY RUCHEM REAKCJI I PRĘDKOŚCIĄ SYGNAŁU
7. ROLA OPÓŹNIENIA W PRZEKAZYWANIU CZYNNOŚCI
8. MECHANIZMY UCZESTNICZĄCE W ZADANIACH DOPASOWYWANIA CIĄGŁEGO
9. DOPASOWYWANIE W WYNIKU PRZEMIESZCZENIA LUB NACISKU
III. NAJWAŻNIEJSZE CZYNNIKI WPŁYWAJĄCE NA ZMIANĘ POŁĄCZEŃ SENSORYCZNO-MOTORYCZNYCH
Jeśli nawet jest możliwe, ze względu na wygodę oraz jasność wykładu, rozdzielanie aspektów percepcyjnych i ruchowych jakiejś czynności, to przecież pozostają one niewątpliwie dwoma ściśle ze sobą powiązanymi przejawami jednego i tego samego zjawiska. Związki te są tym bardziej niepodważalne, im bardziej złożona jest czynność, im liczniejszych i bardziej zorganizowanych wymaga form kontroli, Nie dziwi zatem, że rozwój zastosowań psychologii do prac typu manualnego (np. w związku z doskonaleniem zawodowym i ergonomią) stanowił w ostatnich latach bodziec do wielu eksperymentów,
403
których celem była ocena roli owych połączeń i ich wpływu na skuteczność zarówno działania, jak i uczenia się. Niektóre modele, jak ten przejęty z teorii procesów komunikowania się, wraz z pojęciami sprzężenia zwrotnego (ang. feed-back) i przekazu informacji, przyczyniły się również do poszerzenia perspektyw, a także do wzrostu liczby prac eksperymentalnych w tej dziedzinie.
Postanowiliśmy zaprezentować najważniejsze rezultaty, osiągnięcie których było możliwe dzięki zastosowaniu metod eksperymentalnych w rozwiązywaniu praktycznych problemów pracy. Nie staraliśmy się umieszczać tych wyników w ramach jednej teorii, lecz przedstawiamy je na ogół w ich perspektywie źródłowej. Ponadto jakakolwiek synteza wydaje się jeszcze przedwczesna, nie bez pożytku może być pokazanie pewnej różnorodności stanowisk autorów przeprowadzonych eksperymentów.
Zajmiemy się najpierw połączeniami na poziomie zadań dopasowywania nieciąg-łego i ciągłego. W tych pierwszych bodźce są wyizolowane i niezależne od określonych reakcji; w połączeniach drugiego typu bodźce zmieniają się w zależności od czasu i rodzaju reakcji. Zainteresujemy się także kilkoma czynnikami odpowiedzialnymi za połączenia sensoryczno-motoryczne.
Rozróżnimy tu z jednej strony przypadek, kiedy to bodziec i reakcja są od siebie niezależne, a z drugiej taki, kiedy połączenia między układami bodźców i reakcji ustalają się stopniowo. W pierwszym przypadku napotkamy problemy związane z naturą kontroli percepcyjnej i z precyzją wykonania, w drugim natomiast — problemy dotyczące raczej organizacji czynności i dokładności reakcji.
Połączenie jednego bodźca z jedną reakcją
Już w 1886 r. Jastrow postawił pytanie, z jaką dokładnością badani mogą. nie posługując się wzrokiem, odtworzyć odległość za pomocą ruchu ramienia lub ręki. W niezbyt odległych czasach badania ruchów „po omacku" otrzymały nowy impuls ze strony psychologów specjalizujących się w problemach organizacji pracy. Okazało się istotnie, że na pewnych, bardzo złożonych stanowiskach pracy, wyposażonych w wiele urządzeń sterujących, operator musi manipulować niektórymi z tych urządzeń bez pomocy wzroku, absorbowanego w tym czasie przez inne zadania; rzeczą ważną stało się określenie precyzji owych ruchów. Brown, Knauft i Rosenbaum (1947) badali zmiany dokładności zależnie od kierunku ruchu i jego amplitudy, przy czym ruch był zawsze kierowany, w takim sensie, że kierunek nadawano badanemu z zewnątrz. Należało odtworzyć cztery odległości, przy czym ruch odbywał się bądź w płaszczyźnie poziomej (daleko —blisko, blisko —daleko, od środka do strony prawej, od strony prawej do środka), bądź w płaszczyźnie pionowej (z góry na dół i z dołu do góry).
404
Powszechna jest tendencja do przeceniania odległości małych (stały błąd dodatni) i do niedocenienia odległości dużych (stały błąd ujemny). Błąd względny (wielkość bezwzględna błędu podzielona przez odległość do przebycia) zmniejsza się na ogół, gdy zwiększa się amplituda reakcji; przy tej samej odległości błąd ten jest większy w przypadku ruchów dośrodkowych (daleko —blisko, od strony prawej do środka) niż w przypadku ruchów odśrodkowych (blisko — daleko, od środka do strony prawej).
Dokładność reakcji, oceniana na podstawie ich zmienności, rośnie wraz z odległością. Przy ruchach dośrodkowych i dużych odległościach (10 i 40 cm) jest ona większa niż przy ruchach odśrodkowych i mniejszych odległościach (0,6 i 2,5 cm).
Sam kierunek ruchu można uznać za zmienną zależną, gdy reakcja nie jest sterowana. Fitts (1947) badał na przykład, z jaką precyzją udawało się ustalić położenie różnie rozmieszczonych obiektów (celów). Z największą dokładnością były lokalizowane cele umieszczone naprzeciw operatora. W miarę jak odchylały się one od środka, dokładność celowania malała; przy kącie 135stopni była dwukrotnie gorsza niż w środku. Ponadto obiekty umieszczone poniżej linii celu są zazwyczaj dokładniej lokalizowane niż obiekty położone powyżej tej linii. I wreszcie, badany spostrzega na ogół jako niżej położone — niż to jest w rzeczywistości — te obiekty, które znajdują się wysoko, a jako wyżej leżące — obiekty usytuowane niżej.
Pierwszego rozróżnienia można dokonać między ruchami, których amplituda jest ograniczona przez czynniki zewnętrzne (np. zderzak w przypadku dźwigni), oraz takimi, których amplitudę wyznaczają jedynie wskazówki wzrokowe. W badaniach Barnesa (1936,1949) okazało się, że drugi typ ruchów wymaga o 17% więcej czasu niż pierwszy. Reuchlinowi i Bacherowi (1957) udało się wykazać, za pomocą techniki czynnikowej P (analiza pomiarów pochodzących od jednego badanego w różnym czasie i w odmiennych warunkach), względną niezależność procesów wzbudzanych przez obydwa rodzaje ruchów.
Wymagania dotyczące precyzji mogą być nader różne, ważne jest więc określenie wpływu, jaki wywiera zwiększenie roli wzroku — „ładunku wzrokowego" (la charge visuelle), jak to się niekiedy mówi — na organizację całokształtu aktu motorycznego. Wiele elementów odpowiedzi na to pytanie przynoszą badania Simona (1959). Zastosowane w nich urządzenie przedstawiono na ryc. 1. Naprzeciw osoby badanej znajdują się dwie gałki połączone z tarczami o promieniu 5 cm, na których zostały namalowane wycinki jasne w odstępach równych 70stopni, 100stopni, 115stopni i 175stopni. Zadanie polega na kręceniu kolejno obydwiema gałkami ręką prawą, zawsze w tym samym kierunku, ażeby doprowadzić następny jasny wycinek do miejsca oznaczonego kreską znajdującą się nad tarczą. Stosowano dwa typy tarcz: A i B, różniące się kątem wewnętrznym jasnych wycinków: T i 20stopni. Sygnał świetlny zapala się, gdy dopasowanie jest poprawne, tzn. gdy wycinek biały znajduje się pod kreską. System elektroniczny pozwala określić czasy manipulowania każdą z gałek (czas, w ciągu którego osoba badana dotyka gałki) i czasy przemieszczania ręki z lewa na prawo i z prawa na lewo.
Ryc. 1. Schemat zadania dopasowywania oraz różnych sytuacji eksperymentalnych (Wg: J. R i B. P. Simon, 1959)
405
Na rycinie 1 przedstawiono cztery sytuacje eksperymentalne. W sytuacji I badany obraca kolejno dwie tarcze typu B; w sytuacji II — tarczę typu A z lewej strony, a tarczę typu B — z prawej itd. Oto najważniejsze rezultaty:
a) dopasowanie precyzyjne (tarcze A) wymaga prawie dwukrotnie więcej czasu niż dopasowanie „z grubsza" (tarcze B);
b) precyzja dopasowywania powoduje zmianę nie tylko czasu trwania ruchu obrotowego, lecz także czasu przemieszczania ręki. Czasy te są dwa razy dłuższe, gdy poprzedzają precyzyjne dopasowanie lub po nim następują. Różnice są szczególnie wyraźne między sytuacjami I i IV (patrz tab. 1). W omawianym eksperymencie ruchy obrotowe i ruchy przemieszczania mogą wydawać się dość niezależne od siebie.
Wyniki wskazują jednak, że ruch złożony nie może być uważany za sumę niezależnych elementów. Gdy w pewnych momentach ruchu zmienimy warunki percepcji, zmianie podlega całokształt czynności, a nie tylko ta część, wobec której zastosowano modyfikację. Precyzja dopasowywania kieruje zatem w znacznej mierze strukturą aktu motorycznego.
Ustalanie różnych momentów ruchu metodą kontaktu elektrycznego jest wyraźnie sztuczne; nie uwzględnia ona rzeczywistego pojawienia się aktu motorycznego, i nic dziwnego, że momenty te nie są niezależne. Można przypuszczać, że niekiedy
406
Tabela 1. Porównanie czasów trwania przemieszczania ręki (Wg: J. R. i B. P. Simon, 1959)
Kierunek różnic jest zgodny z tym, czego każe oczekiwać hipoteza, iż precyzyjne dopasowywanie poprzedzające (1, 2. 3, 4) przemieszczenie lub po nim następujące (5, 6, 7, 8) przedłuża jego czas trwania Wartości t są istotne na poziomie 0,01, z wyjątkiem pozycji 8
Kolejne wartości w wierszu to nr eksperymentu, kierunek różnic(np. T3>T1), średnia wartość różnic (w sekundach), czas trwania przemieszczanie ręki.
1; T3>T1; 0,31; 6,22
2; T7>T5; 0,18; 2,98
3; T6>T2; 0,49; 5,77
4; T8>T4; 0,25; 4,04
5; T5>T1; 0,33; 5,38
6; T7>T3; 0,20; 4,36
7; T4>T2; 0,27; 4,23
8; T8>T6; 0,03; 0,64
9; T7>T1; 0,51; 8,59
10; T8>T2; 0,52; 6,52
inny podział wycinków mógłby pokazać ich niezależność. Annett, Golby i Kay (1958) rejestrowali czasy elementów ruchu, stosując omówioną powyżej technikę kontaktu elektrycznego i technikę filmową. Zadanie polegało na umieszczeniu kołeczkow w otworach płyty, przy czym w warunkach eksperymentalnych dobrano cztery średnice owych otworów, wyznaczając tym samym cztery typy tolerancji.
Ryc. 2. Wpływ dokładności na czas wykonania elementów składowych ruchu (Wg: Annett, Golby, Kay, 1958)
M, M' — czasy przemieszczania ręki z , ładunkiem wzrokowym", P. P' — czasy wkładania, A, B, C, D reprezentują stopnie tolerancji, od najniższego do najwyższego, na osi rzędnych — czasy wykonania
407
W technice filmowej czas „przemieszczania z ładunkiem wzrokowym" jest to czas niezbędny do doprowadzenia kółeczka do otworu, obejmujący 15/16 trajektorii tego ruchu, podczas gdy w technice kontaktu elektrycznego czas ten odpowiada całej długości trajektorii. Czasy wkładania różnią się od czasu odpowiadającego ostatniej szesnastej części trajektorii. Rycina 2 ukazuje rezultaty zastosowania obydwu technik; można powiedzieć, że nowa definicja „przemieszczania z ładunkiem wzrokowym" czyni je prawie niezależnym od różnych tolerancji (wielkości otworu). Dopasowanie do danej tolerancji wchodziłoby zatem w grę jedynie w ostatniej fazie przemieszczania, a modyfikacja reakcji byłaby w tym przypadku o wiele bardziej zlokalizowana, niż wskazywałaby na to technika kontaktu elektrycznego.
Mechanizm ruchów szybkiego dopasowywania badano na prostych zadaniach za pomocą wykresów. Rozróżniano często ruchy pierwotne, czyli zwykłe przemieszczanie się w kierunku celu, i bardziej precyzyjne ruchy wtórne, polegające na dokonaniu końcowego dopasowania (Brown, Slater-Hammel, 1949). W jednym zadaniu, w którym chodziło o możliwie najszybsze doprowadzenie wskazówki (plamki) świetlnej do środka ekranu oscyloskopu za pomocą dźwigni, Taylor i Birmingham (1948) analizowali reakcje w kategoriach pozycji, prędkości i przyśpieszenia (ryc. 3).
Ryc. 3. Badanie reakcji dopasowywania (Wg- Taylor, Birmingham, 1948)
Na pierwszym wykresie A'A przedstawia odległość plamki od środka; A'B' — czas reakcji; BF — czas odpowiedzi (wykonania reakcji). Nachylenie krzywej wyraża prędkość; jej zmiany pokazuje wykres b. Maksimum prędkości DD' odpowiada w przybliżeniu połowie całkowitego czasu trwania ruchu. Nachylenie poprzedniej krzywej daje nam przyśpieszenie (druga pochodna, której zmiany są ukazane na ostatnim wykresie — c). Maksimum pierwszego przyspieszenia CC' jest dodatnie i znajduje się na początku wykonania reakcji. Przyspieszenie drugie, ujemne, EE', plasuje się na końcu i odpowiada hamowaniu (lub opóźnieniu). Widzimy, że przyśpieszenie ciągle się zmienia i że występuje brak symetrii między strefami przyśpieszenia i opóźnienia w wykonaniu reakcji. Skoro stwierdzamy, że na ogół CC' jest większe od EE', a D/F — większe od BD, to można stąd wysnuć wniosek, że faza przyśpieszenia jest bardziej zaakcentowana i krótsza niż faza hamowania. To ostatnie zjawisko nie ma jednak wartości ogólnej, ponieważ badając inne rodzaje ruchu de Montpellier (1935) stwierdził, iż faza przyśpieszenia dodatniego jest dłuższa od fazy przyśpieszenia ujemnego.
408
Amplituda reakcji stanowi zmienną zachowania przystosowawczego, której wpływ był przedmiotem kontrowersji. Pierwsze, pobieżne podejście do tego problemu polega na postawieniu pytania, czy czas trwania ruchu zmienia się wraz z jego amplitudą.
Pewna liczba prac eksperymentalnych przynosi odpowiedź negatywną na to pytanie. Na przykład Bryan (1892) stwierdził, że przy amplitudach zmieniających się od l do 40 mm prędkość punktowania (tapping) zawierała się między 4,6 i 6 uderzeniami na sekundę. Podobnie Freeman (1914), badając ruchy przy pisaniu, zauważył, iż czas trwania ruchu pozostawał na ogół stały, nawet gdy zmieniały się rozmiary liter.
Ponowne zainteresowanie tym problemem spowodowały próby zastosowania analizy operacyjnej do badania zachowań ruchowych. Ażeby ten sposób analizy, dostosowany zwłaszcza do fizycznych systemów przekazu, przede wszystkim do serwomechanizmów, można było odnieść do człowieka, jego samego trzeba móc traktować jako układ liniowy. Ta hipoteza liniowości może się wyrażać w zachowaniu ruchowym stałością czasu trwania ruchu, bez względu na jego amplitudę (Ellson, 1949, 1959; Fitts, 1951. s. 1328; 1954). Taylor, Walker i Householder (1946, cyt. za: Ellson, 1949) dostarczyli dowodów eksperymentalnych wspierających tę hipotezę. Okazało się, że w zadaniu, w którym badani mieli poruszać rylcem w kierunku odpowiadającym liniom-bodźcom mniej lub bardziej oddalonym od punktu wyjścia, wzrost prędkości ruchu korekcyjnego był w przybliżeniu liniowy w zależności od amplitudy ruchu.
Hipoteza liniowości, możliwa również do przyjęcia w pewnych zadaniach polegających na dopasowywaniu ciągłym (de Montpellier, 1935, s. 67), nie da się jednak utrzymać w odniesieniu do całokształtu zachowań motorycznych, a zwłaszcza w stosunku do reakcji nieciągłych. Searle i Taylor (1948), a następnie Brown i Slater-Hammel (1949) wykazali, że czas niezbędny dla ruchu pierwotnego wzrastał wraz z jego amplitudą, ale nie był do niej proporcjonalny. Na przykład w eksperymencie Searle'a i Taylora (1948), gdy amplituda ruchu zwiększała się szesnastokrotnie (z 5 do 80 mm), czas wykonania zwiększał się zaledwie dwukrotnie. Nietrudno zatem zrozumieć, że w przypadku zmian o niewielkiej amplitudzie można było niekiedy przyjmować stałość czasów. Z kolei Brown i Slater-Hammel stwierdzili, że logarytmy średniej prędkości lub maksymalne wielkości ruchów są zależne liniowo od logarytmu długości przemieszczenia, tzn. zależność między prędkością (e) i przemieszczeniem (l) przyjmuje postać: v = alb(v równa się a razy l do potęgi b). Hipoteza wysunięta przez de Montpelliera (1935, s. 72), zgodnie z którą „czas trwania ruchu wzrasta w przybliżeniu tyle, ile wynosi pierwiastek kwadratowy amplitudy", jest jedynie szczególnym przypadkiem tej ostatniej zależności, jeśli podstawi się W niej b = 1/2.
Nieco później Harris i Smith (1954) wykazali na przykładzie obrotów o 40, 80 i 120stopni, że istnieje niemal liniowa zależność między amplitudą obrotu i jego czasem trwania.
Próbowano wyjaśnić sprzeczność stwierdzoną w poprzednich wynikach, łącząc zmienne „amplituda" i „precyzja" w pojęcie względnej dokładności,
409
określone przez współczynnik tolerancji amplitudy. Pozostaje wówczas udowodnić hipotezę dotyczącą stałości czasów wykonania w przypadku tej samej względnej dokładności i znaleźć ewentualną prostą zależność między tymi dwoma zmiennymi. Teoria procesów komunikacji miała dostarczyć tym ideom ram teoretycznych i przyczynić się do nadania kierunku pracom eksperymentalnym podejmowanym w tej dziedzinie.
Fitts (1954) zaproponował określenie trudności wykonania ruchu na podstawie jego względnej precyzji. Przyjęty przez niego wskaźnik trudności (Id) wyznaczony jest za pomocą wzoru:
Id =-log(o podstawie 2)(l/2A)=log(o podstawie 2)(2A/l)
gdzie l oznacza tolerancję narzuconą ruchowi o amplitudzie A. Wskaźnik ten zinterpretowano w sposób dość dyskusyjny jako miarę ilości informacji dostarczonej przez ruch. Fitts sformułował hipotezę, iż czas ruchu t pozostaje w zależności liniowej z tym wskaźnikiem, a więc:
t = a log(2A/l) + b, (1)
gdzie a i b są wielkościami stałymi. To równanie zachowuje ważność jedynie wtedy, gdy badany pracuje zgodnie ze swymi maksymalnymi możliwościami.
Eksperymentalna weryfikacja równania l została najpierw podjęta w zadaniu polegającym na punktowaniu (por. ryc. 4). Badany miał uderzać kolejno i możliwie jak
Ryc. 4 Aparat do punktowania (tapping) używany przez Fittsa (1954)
najszybciej w dwie płyty metalowe, których szerokość / i rozstawienie A mogły przybierać cztery różne wartości: l = 0,6 cm, 1,3 cm, 2,5 cm lub 5 cm; A = 5 cm, 10 cm, 20 cm lub 40 cm. Rejestrowano średni czas wykonania i ilość informacji przy wszystkich kombinacjach wartości tych zmiennych; zostały one naniesione na wykres (ryc. 5). Można zauważyć liniowy charakter dopasowania, co stanowi potwierdzenie hipotezy wyrażonej równaniem 1. Wypada jednak stwierdzić, że układy wymagające mniejszej ilości informacji pociągają za sobą czasy trwania dłuższe od oczekiwanych. Crossman (1957) sądzi, że w tym przypadku badany nie będzie wykorzystywał całego możliwego marginesu tolerancji i narzuci swemu ruchowi więcej ograniczeń niż to konieczne.
410
Ryc. 5. Relacja miedzy wskaźnikiem trudności i czasem (dopasowywania od strony prawej) (Wg: Fitts, 1954)
Inne eksperymenty Fittsa dotyczyły zadania typu: tapping (punktowanie), ale z zastosowaniem cięższego niż poprzednio, metalowego ołówka; umieszczanie kołeczków w otworach o zmiennej średnicy; nawlekanie krążków na pręty, przy czym środkowy otwór w każdym krążku miał różną wielkość promienia. Model dopasowywania liniowego, choć nie pasuje tak dobrze jak w pierwszym przykładzie, dostarcza jednak trafnego — w większości przypadków — przybliżenia.
Można sądzić, że model ten wyraża pewne hipotezy o zachowaniu osoby badanej. Będzie się ona starała wykonywać ruch o jednolitej amplitudzie A, której losowe zmiany przedstawia wartość l. W tym przypadku, jak to wykazał Crossman (1957), byłoby lepiej w równaniu (1) zastosować A zamiast 2A (co przy obliczaniu sprowadzałoby się do wyeliminowania jednej wielkości stałej). Welford (1960) skrytykował ten model i zaproponował hipotezę, że badany stara się raczej wykonywać ruchy, których amplituda utrzymuje się w pewnych granicach. Mielibyśmy zatem zachowanie zbliżone do sytuacji wyboru, ponieważ osoba badana ograniczałaby stopniowo ruchy nie odpowiadające wymaganiom zadania. Ta eliminacja stawałaby się coraz bardziej precyzyjna w miarę zbliżania się do celu, a więc uwzględniałaby zarazem zmiejszenie prędkości przy zbliżaniu się do celu (Annett, Golby, Kay, 1958). Takiej interpretacji lepiej odpowiadałoby równanie:
t = K log[(A + 0,5 l)/l] = K log(A/l + 0,5)
411
(gdzie K jest wielkością stałą), które zapewnia lepsze dopasowanie (Welford, 1960). Formuła ta, przypominająca prawo Fechnera, czyni z tolerancji l coś w rodzaju progu rozróżniania amplitud.
Jak wynika z tych rozważań, hipoteza liniowości, gdyby została zweryfikowana, zależałaby od tego, czy badany dopasuje precyzję swego ruchu do jego amplitudy, aby utrzymać tę samą względną dokładność. Odchylenia od liniowości wskazują natomiast, iż ze wzrostem amplitudy jednostka ma tendencję do zwiększania względnej precyzji swoich ruchów.
Hipoteza wyrażona za pomocą równania (1) rzuca nowe światło na spory dotyczące związku między prędkością i dokładnością. Jeśli zostanie przyjęta, świadczy to, iż owe dwie zmienne łączy jedna tylko relacja i że ich zmienność nie może być niezależna. Ten związek zakłada stałość zdolności człowieka do wykonania danego zadania, która to zdolność odzwierciedlałaby możliwości układu ośrodkowego w zakresie kontrolowania organizacji reakcji (Fitts, 1954).
Połączenia między układami bodźców i reakcji. Natura połączeń
Aby zrozumieć, jak łączą się między sobą układy sygnałów i reakcji, konieczne okazuje się często wprowadzenie różnych mechanizmów. Zajmiemy się obecnie niektórymi spośród tych mechanizmów. Zbadamy też, jaką rolę w organizacji czynności odgrywa rozkład czasowy prezentacji owych sygnałów.
Różne możliwe połączenia między układami bodźców i reakcji nie odznaczają się na ogół tym samym prawdopodobieństwem wyboru. Pojęcie stereotypu wyraża uprzywilejowanie pewnych skojarzeń. Na przykład mówimy o stereotypie kierunku, gdy podmiot przejawia tendencję do wiązania danego przemieszczenia urządzenia sterującego z określonym przemieszczeniem sygnału.
Istnienie jakiegoś stereotypu jest na ogół ustalane dla określonej grupy w sposób statystyczny; o jego sile będzie świadczyć liczba członków grupy przejawiających zgodne z nim zachowanie. Wysunięto hipotezę (Holding, 1957), że zachowanie grupy odzwierciedla konflikt istniejący u każdego z jej członków między tendencjami do różnych możliwych reakcji.
Typowy eksperyment z tej dziedziny zawdzięczamy Warrickowi (1947), cytowanemu przez Fittsa (1951) i Chapanisa (1949). Polegał on na przedstawieniu osobie badanej urządzenia pokazanego na ryc. 6; jest to pudełko z 5 lampkami i gałką sterowniczą. Lampki są rozmieszczone w linii poziomej i świeci się tylko skrajna lampka. Osoba badana jest proszona o przekręcenie gałki tak, aby spowodować zapalenie lampki środkowej. Niezależnie od tego, jak to uczyni, rezultat zostaje osiągnięty, co pozwala powtórzyć próbę po kilku dniach.
412
Ryc. 6. Badanie stereotypów (Wg: Warrick, 1947)
S. A. - reakcje w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. C A. - reakcje w kierunku przeciwnym; I - reakcje niespójne, raz w jednym, raz w drugim kierunku; kółeczko białe — lampka zapalona
Otrzymujemy w efekcie trzy kategorie reakcji: dwukrotny obrót gałki w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, dwukrotny obrót w kierunku przeciwnym i wreszcie dwa obroty w różnych kierunkach. W przypadku układu A występuje silna tendencja do kojarzenia obrotu w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara z przemieszczaniem sygnału świetlnego ze strony lewej na prawą. Odwrotne działanie występuje mniej klarownie, jakkolwiek jest jeszcze bardzo wyraźne. Stereotyp już się jednak nie pojawia, gdy gałka sterownicza i sygnał są rozmieszczone w sposób odpowiadający układowi B; częstotliwość reakcji różnego typu nie jest wówczas wystarczająco zróżnicowana.
Holding (1957) systematycznie badał urządzenia, w których sygnał i gałka sterownicza znajdowały się w różnych płaszczyznach. Zaobserwował on, że wystąpienie stereotypu dla jednego kierunku sygnału nie pociągało za sobą jego występowania przy kierunku odwrotnym, ponieważ badani przejawiają silną tendencję do reagowania kręceniem gałką w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, niezależnie od sytuacji.
Na ogół stereotypy występują wyraźniej, gdy gałka sterownicza i sygnał znajdują się na tej samej płaszczyźnie. Wówczas stereotyp powstaje w wyniku oczekiwania, iż sygnał zostanie przemieszczony w tym samym kierunku co ruch gałką sterowniczą. Skoro sterowanie odbywa się przez obrót gałką, oczekuje się na ogół (dla odpowiednich pozycji, występujących najczęściej), że sygnał poruszy się w tym samym kierunku co jakiś punkt na skali gałki sterowniczej. Jeśli na przykład znajduje się ona na prawo od skali pionowej, to reakcja w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara kazałaby się spodziewać przemieszczenia celu w kierunku do góry.
Badani leworęczni wykazują tendencję do dawania większej liczby odpowiedzi w kierunku przeciwnym od ruchu wskazówek zegara niż ludzie praworęczni, i to nawet wtedy, gdy posługują się ręka prawą. W przypadku zaś osób praworęcznych obsługiwanie urządzeń ręką lewą
413
nie ujawnia istotnych tendencji do preferowania określonego kierunku (Holding, 1957).
Inna postać stereotypu wiąże się z zależnością między intensywnością sygnału a ruchem gałki sterowniczej. Na przykład Bradley (1959) prosił swych badanych, aby kręcili gałką w taki sposób, żeby „zwiększać światło" lub je „zmniejszać". Przy zastosowaniu pierwszej instrukcji 29 spośród 30 badanych odpowiadało obrotem gałki w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara; w przypadku instrukcji drugiej 19 spośród 30 badanych reagowało w kierunku odwrotnym. A więc 48 spośród 60 badanych (80%) kojarzyło „zwiększenie światła" z kierunkiem ruchu wskazówek zegara, „zmniejszenie" zaś — z kierunkiem przeciwnym. Mamy tu zatem wyraźny stereotyp oparty na bardzo silnej tendencji, o której już mówiliśmy, do reakcji w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara niezależnie od rodzaju instrukcji.
Wydaje się, że można by przypisać stereotypom genezę fizjologiczną lub kulturową — zresztą te dwa źródła mogą być mniej lub bardziej dokładnie przemieszane. Stereotypy kierunkowe zależałyby zatem od tego, w jaki sposób osoba badana organizuje swoje pole widzenia, w związku z czym reakcje mogą się zmieniać wraz z jej usytuowaniem w stosunku do urządzenia eksperymentalnego (Fitts, 1951). Stereotypy wyrażałyby więc pewne uprzywilejowane powiązania między przestrzenią zewnętrzną, eksteroceptywną, w której umieszczone są sygnały, i przestrzenią naszego ciała, proprioceptywną, w której następuje organizacja reakcji (Ombredane, Faverge, 1955).
Vince (1951) wykazał, że skojarzenia bodźca i reakcji zgodne ze stereotypem przyjętym w danej populacji dają sposobność do wystąpienia krótszych czasów reakcji niż inne rodzaje skojarzeń (nawet po długim okresie uczenia się). Różnice między typami relacji można również zaobserwować w zadaniach polegających na powtarzaniu. Na przesuwającym się pasku papieru była wykreślona linia prosta wraz z punktami poniżej i powyżej tej prostej. Reakcja osoby badanej miała polegać na przemieszczeniu dźwigni w tym kierunku, w którym pojawiał się cel w postaci punktu (reakcja zgodna ze stereotypem) lub w kierunku przeciwnym. Odpowiedź typu „dobrze" lub „źle" zapisywała się na taśmie tak, że badany mógł natychmiast poznać swoje wyniki. Rezultaty te ujawniły niewiele różnic między dwoma układami bodźca i reakcji, gdy punkt pojawiał się co 4 s, gdy natomiast pokazywał się co 2 s, błędów było dwukrotnie więcej w przypadku układu niezgodnego ze stereotypem, a różnica ta zaostrzała się przy większych prędkościach. Wyniki zadania respektującego stereotyp zmieniały się w niewielkim stopniu aż do odstępu półsekun-dowego między pojawianiem się punktów; w przypadku przeciwnego zadania wyraźne obniżenie wyników następowało poczynając od interwałów krótszych niż sekundowe.
Stwierdzono również (Mitchell, Vince, 1951), że skojarzenia zgodne ze stereotypem są mało wrażliwe na zadania interferujące.
414
Jak widzieliśmy, w obrębie jednego układu sygnałów i reakcji może wystąpić uprzywilejowane skojarzenie, stanowiące stereotyp. Ale same te układy mogą być różne, np. sygnały mogą być eksponowane poziomo, pionowo itd., a odpowiedzi mogą być dawane za pomocą dźwigni, gałki, przycisku pionowego itd. Skojarzenia, które powstają między tymi różnymi układami, nie są bynajmniej jednakowo skuteczne w tym sensie, że zmienia się dzięki nim możliwa do osiągnięcia precyzja i prędkość. Dla wyrażenia tej ich niejednakowej efektywności zaproponowano pojęcie odpowiedniości między sygnałami i reakcjami (Fitts, Seeger, 1953; Fitts, Deininger, 1954).
Fitts i Seeger (1953) dawali osobom badanym zadania, w których występowało w zmiennych układach po osiem bodźców i reakcji (ryc. 7). W układzie oznaczonym
Ryc. 7. Badanie eksperymentalne odpowiedniości bodźców i reakcji (Wg Fitts, Seeger, 1953)
SA, SB, SC - układy sygnałów, RA, RB, RC- - układy reakcji
symbolem A bodźcem było zapalenie jednej z ośmiu lampek rozmieszczonych w kształcie koła; reakcja miała polegać na przemieszczaniu metalowego ołówka — poczynając od środka, w jednym z ośmiu możliwych kierunków. W układzie B sygnałem było zapalenie się jednej z czterech lampek lub dwu lampek sąsiadujących ze sobą; reakcja polegała na przemieszczeniu metalowego ołówka w kierunku jednego z ośmiu punktów na kwadracie; punkty narożne odpowiadały dwom zapalonym sąsiadującym lampkom. Układ C zawierał dwie pary elementów: sygnałem było zapalenie się jednej lub dwóch lampek (jednej w każdej parze), a reakcja polegała na przemieszczaniu jednego lub dwóch metalowych ołówków, poczynając od środka obydwu par. Stereotypy były respektowane w dziewięciu skojarzeniach bodźca i reakcji, dających się zrealizować na podstawie tych trzech układów. Osiem sygnałów miało jednakowe prawdopodobieństwo wystąpienia; dla każdej kombinacji obliczono średnią czasów reakcji i procent fałszywych odpowiedzi (tab. 2). Można zauważyć efekt interakcji wyjaśniającej niejednakową efektywność reakcji, gdy zmienia się bodziec (lub odwrotnie).
415
Tabela 2. Badanie odpowiedniości między układami bodźców i reakcji (Wg: Fitts, Seeger, 1953) Tabela usunięta.
Pierwsza liczba w każdej klatce oznacza średni czas reakcji, druga — procent błędów. Litery odnoszą się do układów z ryc. 7
Dla określonego sygnału lub reakcji kombinacje najlepsze ze względu na obydwa kryteria — to takie, w których bodźce i reakcje są zorganizowane według tego samego schematu. Zgodność jest więc związana z podobieństwem układów bodźców i reakcji. Autorzy przedstawili te wyniki w terminach teorii informacji. Odpowiednie zatem skojarzenie bodźca i reakcji — to takie, które umożliwia przetworzenie jak największej ilości informacji w danej jednostce czasu. Korzyść z tego języka polega na tym, że pozwala on interpretować zjawiska w kategoriach kodowania; stopień odpowiedniości będzie maksymalny wówczas, gdy procesy kodowania są proste, a może to nastąpić wtedy, kiedy istnieje podobieństwo strukturalne w prezentacji sygnałów i reakcji. Wydaje się, że najwyższy stopień odpowiedniości osiągany jest wówczas, gdy mamy do czynienia z sygnałami proprioceptywnymi (Ombredane, Faverge, 1955). Sposoby kodowania sygnału i reakcji są wtedy identyczne i każda reakcja staje się bodźcem dla następnej. Można w ten sposób wyjaśnić, dlaczego w miarę uczenia się wzrasta szybkość i precyzja zadań manualnych, ponieważ wiadomo skądinąd, że kontrola wykazuje tendencję do stawania się coraz bardziej proprioceptywną. Odpowiedniość byłaby zatem funkcją wspólnej struktury przestrzenno-czasowej bodźców i reakcji i osiągałaby swoje maksimum, gdy przestrzeń sygnałów zetknie się z przestrzenią ciała i obydwie połączą się w ten sam schemat.
Potwierdzenie tej interpretacji można również znaleźć w pracach ukazujących wpływ względnej pozycji sygnałów i reakcji (Morin, Grant, 1955) oraz pozycji badanego (Humphries, 1958).
Układy, w których sygnały i reakcje wykazują odpowiedniość, słabo poddają się procesowi uczenia się. Im większe odchylenie od zgodności, tym bardziej znaczące okazują się efekty uczenia się. Natomiast poza dziedziną uczenia się układy zgodne zachowują swoją wyższość (Fitts, Seeger, 1953; Garvey, Knowles, 1954).
416
Zakłócenia wywołane przez obowiązek pracy w coraz szybszym tempie są tym bardziej odczuwalne, w im mniejszym stopniu respektowana jest odpowiedniość w stosowanych układach. W eksperymencie Knowlesa, Garveya. i Newlina (1953), kiedy jedna lampka zapala się na tablicy sygnalizacyjnej, badany odpowiada naciśnięciem jednego lub kilku odpowiednich przycisków na tablicy reakcji (ryc. 8). Jeśli np.
Ryc. 8. Układy sygnałów i reakcji (Wg: Knowles, Garvey, Newlin, 1953) S —R1- układ ,.zgodny": S —R2 — układ „niezgodny"
lampka A3 zapali się, badany naciska w urządzeniu R1 guzik A3, a w urządzeniu R2 — guziki A oraz 3. Sygnały są eksponowane w czterech różnych prędkościach: 0,38; 0,49: 0,60; 0,65 na sekundę. Badani pracują kolejno z dwiema kombinacjami układu, z których każdy zawiera serię złożoną ze 100 sygnałów. Wyniki, przedstawione na ryc. 9, pokazują, że wpływ prędkości, mało istotny przy zgodnym skojarzeniu sygnału i reakcji, nabiera znaczenia przy skojarzeniu niezgodnym.
Ryc. 9. Wpływ prędkości jako funkcja odpowiedniości (Wg: Knowles, Garvey, Newlin, 1953)
417
Układy, w których sygnały i reakcje są zgodne, okazują się o wiele mniej podatne na wpływ interferencji zadań niż układy „niezgodne". Na przykład Garvey i Knowles (1954) dodawali do zadań podobnych do powyżej omawianych (patrz ryc. 8) zadanie uboczne, polegające na liczeniu stuknięć produkowanych przez głośnik. Czasy reakcji wzrosły w sposób statystycznie istotny w przypadku układów niezgodnych, natomiast niewiele różniły się przy układach zgodnych.
Vince (1950,1951) wykazał eksperymentalnie, że urządzenia respektujące odpowiedniość zmniejszają różnice interindywidualne zarówno na początku pracy, jak i po dłuższym uczeniu się. Wysunął on także hipotezę, że układy niezgodne odwołują się w znacznej mierze do inteligencji i że zaobserwowane różnice w wydajności osób badanych pozostają w związku z różnicami poziomu umysłowego.
Reasumując — wydaje się, iż wpływ odpowiedniości między układami bodźców i reakcji wzrasta, w miarę jak bardziej ograniczające stają się warunki, w których ma być wykonane zadanie. Owe środki ograniczające mogą być rozmaite: prędkość, równoczesne zadania uboczne, wymaganie precyzji itd. Wydaje się, że wprowadzenie tych środków sprawia, iż ponownie ujawniają się różnice wyjściowe między układami.
Bodziec może być eksponowany po reakcji badanego na poprzedni bodziec lub przed nią. W drugim przypadku antycypacja umożliwia organizację działania, ponieważ reakcja może być przygotowana w czasie wykonywania poprzedniej reakcji.
Można sobie wyobrazić wiele sposobów zaznajomienia się osoby badanej z bodźcem, zanim zostanie wywołana reakcja. Uczenie się, jeśli pozwala dostrzec sekwencje bodźców, stanowi uprzywilejowany sposób wytwarzania takiej wstępnej informacji (antycypacja percepcyjna Poultona, 1957c). Można również zaprezentować bodziec bezpośrednio przed zakończeniem uprzedniej reakcji (antycypacja receptywna Poultona, 1957c). Właśnie tą drugą metodą posłużymy się przy omawianiu modyfikacji zachowania, gdy badany ma możliwość antycypowania przyszłych bodźców i organizacji ich kolejności.
A) Rola antycypacji. — Wpływ antycypowanego prezentowania informacji badał Leonard (1953. 1954). posługując się bardzo prostym urządzeniem. Pierwszy eksperyment polegał na ekspozycji kolejnego sygnału S2 między S1 i R1 (S1 i R1 — to odpowiednio: sygnał poprzedzający i odpowiadająca mu reakcja). Urządzenie sygnalizacyjne zawierało pięć lampek, rozmieszczonych na wierzchołkach pięcioboku ustawionego równolegle do płaszczyzny czołowej. Urządzenie reakcyjne obejmowało pięć krążków, umieszczonych podobnie jak odpowiadające im lampki, oraz jeden krążek centralny, w jednakowej odległości od pięciu pozostałych. Osoba badana miała za zadanie dotknąć metalowym ołówkiem krążka centralnego, a następnie peryferycznego odpowiadającego zapalonej lampce. W sytuacji kontrolnej wracała ponownie do krążka centralnego i w momencie, gdy ołówek zetknął się z nim, zapalała się nowa lampka na co reakcją miało być dotknięcie krążka odpowiadającego jej położeniem.
W sytuacji eksperymentalnej następna lampka zapalała się już w momencie, gdy ołówek dotknął krążka peryferycznego, badany jednak musiał zawsze wracać do środka, zanim wykonał nową reakcję. Każdy badany wykonywał 2 serie po 100 reakcji każda. Dla każdej reakcji rejestrowano: a) czas, w ciągu którego metalowy ołówek dotykał krążka centralnego; b) czas przejścia od krążka centralnego do peryferycznego; c) czas zetknięcia z krążkiem peryferycznym; d) wreszcie czas powrotu do krążka centralnego. Średnie czasy odpowiadające ostatnim 25 reakcjom przedstawiono w tabeli 3 (czas resztowy, bardzo zresztą nikły, odnosi się do nieprawidłowych reakcji).
Tabela 3. Rola antycypacji. Średnie czasy reakcji (w sekundach) odpowiadające różnym sytuacjom (Wg: Leonard, 1953)
Tabela zamieniona na tekst; pierwsza liczba w wierszu to czas reakcji grupy kontrolnej, druga – czas reakcji grupy eksperymentalnej.
Środek; 0,39; 0,19;
Od środka; 0,15; 0,17;
Peryferie; 0,20; 0,19;
Do środka; 0,11; 0,14;
Resztowy; 0,04; 0,03;
Całkowity; 0,89; 0,72;
Średnia prędkość wykonania operacji globalnej jest wyraźnie wyższa w grupie, która korzystała z antycypowanej ekspozycji sygnału. Ta przewaga wynika w istocie ze skrócenia w sytuacji eksperymentalnej czasu zetknięcia się metalowego ołówka z krążkiem centralnym; jest ona nieco zmniejszona przez czasy przemieszczania, które są w tej sytuacji nieznacznie dłuższe. Obydwa te wyniki zostały zresztą potwierdzone w analogicznym eksperymencie tego samego autora.
Modyfikacja struktury zachowania pozwala lepiej uchwycić mechanizm prowadzący do polepszenia uzyskanej wydajności, gdy przyznamy badanemu możliwość antycypowania. Mamy wówczas do czynienia z zachodzeniem na siebie w czasie momentów czynności: wyboru i ruchu. Wybór kierunku zostaje zapoczątkowany w czasie trwania ruchu powrotnego do środka, co wyjaśniałoby z jednej strony nieco dłuższy czas tego ruchu w sytuacji eksperymentalnej, z drugiej zaś — zmniejszenie czasu pozostawania w strefie centralnej. Reakcja w przypadku antycypacji jest w związku z tym o wiele bardziej regularna, jak o tym świadczy np. równy czas pozostawania ołówka na tarczach centralnej i peryferycznych.
B) Antycypacja w zadaniach złożonych. — Owa złożoność pojawia się, gdy wiele możliwych do przewidzenia bodźców następuje po sobie bardzo szybko, przy czym każdy wymaga odmiennej reakcji. Rozkład czasowy tych reakcji w stosunku do pojawienia się bodźców stanowi często istotny aspekt analizy połączeń sensoryczno-motorycznych.
Bartlett (1947) jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na znaczenie tego problemu, ale dopiero Conradowi zawdzięczamy najlepszą z ilustracji eksperymentalnych. Autor ten (1951, 1954) posługiwał się aparaturą złożoną z czterech tarcz; każda z nich była połączona z kluczem do alfabetu Morse'a. Na każdej tarczy znajdowało się sześć równo od siebie odległych znaków oraz wskazówka, której prędkość obrotu różniła się nieznacznie na kolejnych tarczach, dla uniknięcia regularnego następstwa sygnałów.
419
Takim sygnałem było przejście wskazówki przez cel. Osoba badana musiała wówczas zareagować, naciskając na klucz odpowiadający danej tarczy. Prędkość obrotu tarczy mogła przybierać wartości: 40, 60, 80, 100, 120 lub 160 sygnałów na minutę. Momenty pojawiania się sygnału i reakcji były równolegle rejestrowane.
Przeciętna dokładność reakcji jest stała dla różnych prędkości (tab. 4); na poziomie globalnym charakterystyki czasowe reakcji są więc niezależne od właściwości bodźców.
Tabela 4 Wpływ zmiany prędkości bodźców na wydajność pracy (Wg: Conrad, 1954)
Pierwsza liczba w wierszu to prędkość (liczba sygnałów na minutę), druga to częstość pominięć, trzecia - precyzja.
40; 0,0075; 0,26;
60; 0,0616; 0.26;
80; 0,1525; 0,25;
100; 0,282; 0,24;
120; 0,3441; 0,25;
140; 0,4500; 0,24;
160; 0,5000; 0,24;
Zmieniała się natomiast znacznie, wraz z prędkością, częstotliwość pominięć. Badanie źródła tych pominięć pozwoliło sprecyzować istotę mechanizmu organizacji czasu. Najpierw stwierdzono właściwy efekt prędkości: dla tego samego odstępu czasu między kolejnymi sygnałami procent sygnałów pominiętych wzrastał wraz z przeciętną szybkością ekspozycji. Wydaje się ponadto, że pominięcia nie były przypadkowe, okazują się bowiem liczniejsze, gdy sygnał pojawiał się krótko przed reakcją lub niedługo po niej. Analiza zarejestrowanych obserwacji wskazuje również, iż reakcje poprzedzały odpowiadający im sygnał lub następowały po nim (ryc. 10), przy czym ich pozycja zależała od czasowej struktury sekwencji.
Ryc.10. Analiza reakcji w zależności od interwałów R1-S2 i S2-S3 (Wg- Conrad, 1955a)
Dwa wektory prezentują skale czasowe tej samej prostej prostopadłej odpowiadają identyczne momenty R1 - reakcja antycypowana, R2 — reakcja następująca po S,
Rozważając sekwencje: R1, S2 i S3, Conrad (1955a) określił trzy kategorie interwałów między R1 i S2 oraz S2 i S3: krótkie (sięgające 1/2 sekundy, a nawet z wartościami ujemnymi w przypadku, gdy Rj pojawia się po S2), średnie (od 1/2 do 1 s), długie (powyżej 1 s). Autor ten stwierdził, że jeśli odstęp R,— S2 jest krótki, a S2 —S3 — długi, wówczas 90% reakcji R2 zostaje wykonanych po pojawieniu się S2. Jeśli natomiast R1— S2 jest długi, a S2 — S3 — krótki, to 60-80% reakcji R2 występuje przed pojawieniem się S2. Jeśli obydwa przedziały są krótkie, wówczas reakcje R2 występują w większości po S2; jeśli zaś obydwa odstępy czasu są długie, reakcje będą przede wszystkim antycypowane.
420
Reakcji nie można zatem uważać jedynie za odpowiedź na sygnał: jest ona odpowiedzią na bardziej złożoną sytuację, można by więc zastąpić pojęcie bodźca fizycznego pojęciem sygnału psychologicznego (Conrad, 1956). Ponadto, reakcja nie zmierza jedynie do maksymalnego zbliżenia z sygnałem, ale raczej do ułatwienia odpowiedzi na sygnał lub na kolejne sygnały; musi ona wyznaczyć dla każdego kolejnego sygnału sekwencję zapewniającą najlepszą sytuację dla odpowiedzi.
C) Organizowanie przez podmiot sekwencji czasowej sygnałów. — W dotychczas badanych sytuacjach pojawienie się sygnałów było regulowane niezależnie od osoby badanej. Jedynie poprzez usytuowanie swych reakcji mogła ona najlepiej organizować czas. Pozwalając badanemu regulować również bieg sygnałów, umożliwiamy mu dodatkowo wzajemne dopasowanie struktury reakcji i bodźców.
Conradowi (1956) zawdzięczamy także jeden z najbardziej typowych eksperymentów z tego zakresu. Jego urządzenie składało się z ośmiu tarcz zegarowych, z zaznaczonymi punktami na pozycjach 6 i 12. Badany miał naciskać klucz odpowiadający tej tarczy, której wskazówka przechodziła przez określony punkt: jeżeli reakcja nie pojawiała się w porę, wskazówka zatrzymywała się i badany tracił jeden punkt; jeśli odpowiedź nadchodziła we właściwym czasie — zyskiwał punkt. W każdej chwili osoba badana mogła odczytać swój wynik na umieszczonym naprzeciwko liczniku. Zadanie było najpierw wykonywane w rytmie swobodnym, a badany mógł w każdej chwili regulować za pomocą przycisku prędkość silnika poruszającego wskazówki. Rejestrowano czas trwania próby, następnie prezentowano taką samą serię sygnałów w takim samym czasie, ale ze stałą prędkością, regulowaną niezależnie od osoby badanej. Kontrola przez samego badanego przejawiała się przede wszystkim w zmniejszaniu rozrzutu długości odstępów między bodźcami: badany starał się wydłużać odstępy krótkie i w nieco mniejszym stopniu skracać przedziały długie. Ponadto średnia ocen była lepsza w sytuacji kontrolowanej niż przy regulacji niezależnej od badanego. Stwierdzono bardzo wysoką korelację (0,92) między zmniejszeniem różnic w strukturze czasowej bodźców w obydwu tych sytuacjach a polepszeniem wydajności.
W zupełnie odmiennym eksperymencie (zlokalizować reakcję na kwadratowej macierzy przycisków w zależności od lokalizacji sygnału) Knowles, Garvey i Newlin (1953) również wykazali, że w przypadku przeciętnej prędkości pojawiania się bodźców wykonanie reakcji w tempie swobodnym przynosiło lepsze rezultaty niż przy tempie narzuconym; podczas gdy w pierwszym przypadku, przy prędkości 0,45 bodźca na sekundę, nie stwierdzano błędów, to było ich 36% w przypadku drugim. Tempo narzucone współgrało tu wprawdzie z regularną ekspozycją bodźców, ale nie wszystkie one były chwytane z taką samą łatwością.
Regulacja przez badanego prędkości przepływu sygnałów wydaje się zatem ważnym czynnikiem w efektywnym organizowaniu czasu działania. Pomaga ona osobie badanej w przystosowaniu struktury zadania do własnych możliwości. Conrad (1955) określił tę czasową organizację zachowania (timing) jako „stwarzanie warunków czasowych najbardziej sprzyjających wystąpieniu reakcji". Są to warunki pozwalające reagować „bez nadmiernego pośpiechu, we właściwym momencie i bez uszczerbku dla organizmu".
421
Połączenia sensoryczno-motoryczne nabierają szczególnej wagi w czynnościach, w których reakcja jest równie ciągła jak bodźce, do których musi się ona dopasować. Te ruchy dopasowywania ciągłego spotyka się w wielu codziennych zadaniach i operacjach zawodowych (prowadzenie pojazdu, odcięcie kawałka tkaniny lub zszycie jej zgodnie z wykrojem, itd.).
Badania eksperymentalne tego typu połączeń przeprowadzano za pomocą różnorodnych urządzeń, ale w ostatnich latach skoncentrowały się one na zadaniach tzw. śledzenia lub ścigania celu0 (ang. tracking). Do rozwoju badań w tej dziedzinie przyczyniły się w znacznej mierze osiągnięte dzięki elektronice postępy w konstruowaniu urządzeń eksperymentalnych i w procedurach rejestracji.
Odznaczają się one obecnością dwóch elementów:
cel, stały lub ruchomy; w tym ostatnim przypadku jego ruch jest niezależny od reakcji osoby badanej;
znak, którego przemieszczenia są kontrolowane przez badanego, ten zaś musi starać się doprowadzić do spotkania owego znaku z celem.
Zadania ścigania można zaliczyć do dwóch następujących typów:
Ryc. 11 Schemat urządzenia do ścigania prostego (Wg: Hartman. Fitts, 1955)
O - operator, C - sterowanie Sc - regulacja amplitudy sterowania, E rejestracja, Gc - generator ruchu celu. Sd - regulacja amplitudy sygnału TETA - zmiana napięcia pochodząca od generatora, TETA0 — zmiana napięcia wynikająca z ruchu osoby badanej
422
Cel jest ruchomy. — Jedynie ruch znaku jest wówczas kontrolowany przez osobę badaną. Jest to najbardziej klasyczne zadanie ścigania celu — dawniej nazywaliśmy je ściganiem prostym, przy czym przymiotnik nie odnosił się do charakteru pracy pod miotu. Zadanie to można wykonać za pomocą prostego urządzenia mechanicznego (Poulton, 1955) lub też przy zastosowaniu urządzenia elektronicznego (Hartman, Fitts, 1955; patrz ryc. 11). Reakcje badanego następują za pośrednictwem dźwigni, przycisku lub korbki. Sygnał może się przemieszczać w jednym lub w dwóch kierunkach i podobnie reakcje mogą być wykonywane za pomocą jednego lub dwu urządzeń sterujących.
Cel jest stały (nieruchomy). — Ruch znaku zależy jednocześnie od osoby badanej i od impulsów od niej niezależnych. Ten typ zadania został określony jako ściganie kompensujące. W istocie, badany musi w pewnym sensie skompensować impulsy przesyłane do znaku, aby ten pozostawał w styku z nieruchomym celem.
Schematy na ryc. 12 i 13 pokazują dwa możliwe urządzenia. W przypadku układu Helsona, jeśli generator biegu działa w stałym kierunku i ze stałą prędkością, to badany musi kręcić korbką ze stałą prędkością, aby utrzymać znak naprzeciwko celu. Nato-
Ryc. 12. Schemat urządzenia do ścigania celu (Wg: Helson, 1949)
Ryc. 13. Schemat urządzenia do ścigania kompensującego (Wg- Hartman, Fitts. 1955)
Ta sama legenda jak do ryc. 11, S — urządzenie różnicujące między TETAC i TETA0
423
miast w powszechnie stosowanych zadaniach ścigania celu prędkość i kierunek przemieszczania się znaku zmieniają się zgodnie z uprzednio ustalonym programem.
Najczęściej stosowanym kryterium oceny wyników w zadaniach ze ściganiem celu jest czas lub procent czasu, w którym znak pokrywa się z celem lub znajduje się w jego bliskości.
Jeśli impulsy dostarczane przez generator są jednakowe, to reakcje okazują się identyczne w obydwu typach ścigania celu; pozwala nam to porównać dwa sposoby nadawania sygnałów i lepiej zrozumieć mechanizmy połączeń sensoryczno-motorycz-nych. Zapożyczymy od Poultona (1952a, b) przykłady eksperymentów oraz interpretację tego problemu.
W ściganiu prostym podmiot widzi jednocześnie bodziec (niekiedy ruchomy cel) i skutek swej reakcji (przemieszczenie znaku), może zatem uchwycić pośrednio związek między nimi. Praca osoby badanej polega na czymś w rodzaju kopii, która staje się tym dokładniejsza, im bardziej cykliczny jest tor ruchu bodźca i im dłużej trwa uczenie się.
W przypadku ścigania kompensującego podmiot nie potrafi odróżnić, co w przemieszczaniu się znaku pochodzi od niego samego, a co należy przypisać impulsom generatora biegu. Tak więc, ponieważ bezpośredni efekt reakcji nie może być dostrzeżony wzrokowo, utrudnione jest uczenie się relacji między zakresem a nawet kierunkiem przemieszczeń urządzenia sterującego i ich wpływem na znak. Przeciwnie, impulsy pochodzące z generatora mogą być bezpośrednio dostrzeżone tylko wtedy, gdy osoba badana powstrzyma się od reakcji, chyba że informacja o nich zostanie wydedukowana — na podstawie informacji proprioceptywnych spowodowanych przez reakcję — z odchylenia między celem i znakiem; ta ostatnia operacja jest naturalnie bardzo złożona.
Aby uwierzytelnić tę analizę, Poulton (1952b) dostarczał badanemu pracującemu nad zadaniem ścigania kompensującego:
informacji o ruchu bodźca. Równolegle do prostoliniowego toru znaku eks ponowany jest cel, który pokazuje ruch bodźca (ruch, który byłby dostrzeżony, gdyby badany nie reagował). Średni błąd jest wówczas znacznie zredukowany. Wskazówki wzrokowe dostarczone przez ruch bodźca są więc efektywnie spożytkowywane przez osobę badaną;
informacji o skutku reakcji. Wciąż równolegle do toru znaku, można tym razem zobaczyć, jak przebiegałoby przemieszczanie się znaku, gdyby jego tor zależał jedynie od impulsów pochodzących od osoby badanej. Ten typ informacji jest mniej efektywny od poprzedniego.
Rycina 14, która przedstawia schematycznie te rezultaty, pokazuje również, iż ściganie proste ma przewagę nad ściganiem kompensującym z percepcją ruchu bodźca, chociaż dostarczone w obu przypadkach informacje są identyczne. Owa wyższość wynika z tego, że w pierwszym przypadku zarówno efekty ruchów urządzenia sterującego, jak i bodziec należą do sfery wzrokowej, natomiast w drugim przypadku reakcja jest spostrzegana jedynie drogą proprioceptywną.
424
Ryc. 14. Porównanie różnych typów ścigania celu (Wg: Poulton, 1952)
1 — ściganie kompensujące; 2 — ściganie kompensujące z informacją o ruchu reakcji; 3 — ściganie kompensujące z informacją o ruchu bodźca; 4 — ściganie proste
Kontrola reakcji będzie więc bardziej efektywna, jeśli reakcja ta zostanie odebrana w tej samej sferze percepcyjnej co ukierunkowujący ją sygnał; kontrola taka pozwala natychmiast dostrzec błąd.
Zmieniając amplitudę reakcji, modyfikujemy kontrolę proprioceptywną czynności, a gdy zmieniamy amplitudę skutku reakcji, wówczas zmianie podlega kontrola wzrokowa. W zadaniach ścigania celu łatwo jest zmienić obydwa czynniki i ocenić odpowiednio ich rolę.
Pierwsze eksperymenty były przede wszystkim poświęcone amplitudzie reakcji, natomiast rozkład bodźców pozostawał nie zmieniony. Zmianę amplitudy za pomocą urządzenia obrotowego, korbki, kółka czy przycisku można uzyskać modyfikując bądź stosunek redukcji prędkości, bądź średnicę urządzenia sterującego. Posługując się urządzeniem przedstawionym na ryc. 12 (ściganie celu z prędkością stałą), Helson sprawdzał eksperymentalnie kilka prędkości obrotów (2-200 obrotów na minutę) i dwie średnice korbki (5,6 cm oraz 11,3 cm). Stwierdzono, że w przypadku prędkości w przedziale 100 - 200 obrotów wzrost amplitudy reakcji, czy to spowodowany przyrostem prędkości kątowej, czy też zwiększeniem średnicy, pozwala osiągnąć najbardziej dokładne dopasowania. Przy tym zwiększenie amplitudy spowodowane prędkością kątową wydaje się bardziej efektywne niż to, które jest wynikiem przyrostu wielkości promienia dla prędkości średnich. Eksperymenty Lincolna (1954) potwierdzają takie rezultaty.
425
Mało zajmowano się rolą amplitudy efektu reakcji. Helson (1949) wykazał w zadaniach ścigania wspomaganego, że zwiększenie tej amplitudy prowadziło do polepszenia osiągnięć. Aby potwierdzić ten rezultat, zaobserwowany też przez Garveya i Hensona (1959), wysunął on hipotezę, że osoba badana pracuje z marginesem stałej tolerancji, co pociąga za sobą zwiększenie precyzji, gdy wzrasta wpływ błędów (błąd jest tu ujmowany na poziomie sterowania, a nie sygnału).
Badania Hartmana i Fittsa (1955) są dlatego tak ważne, że rozpatrują jednocześnie zmiany amplitudy sygnału i reakcji. Schemat urządzenia sygnalizacyjnego i sterującego został przedstawiony na ryc. 15.
Ryc. 15. Schemat urządzenia do zadania ścigania celu (Wg: Hartman, Fitts, 1955)
Urządzenie sterujące — to pozioma dźwignia, na której badany opiera przedramię i którą może wprawiać w ruch w kierunku poziomym za pomocą rączki (regulacja zdalna). Cel i znak przemieszczają się w kierunku poziomym, a osoba badana musi starać się utrzymywać je w jednej linii. Będziemy tu rozpatrywać jedynie przypadek ścigania prostego (ryc. 11). Stosowane są trzy typy tras, różniące się złożonością. Pięć amplitud sygnału określonych jest w kategoriach odległości między skrajnymi punktami przesuwu (dwadzieścia pięć czterdziestych cm, dwadzieścia pięć dwudziestych cm, 2,5 cm, 5 cm, i 10 cm, odpowiadających kątom widzenia od 30" do 8 stopni). Amplitudy obrotów (dla skrajnych punktów przesuwu) wynoszą: 5stopni, 10stopni, 20stopni, 40stopni, 80stopni. Kryterium stanowi procent czasu zrównania się znaku z celem przy dopuszczalnej pięcioprocentowej tolerancji amplitudy; badany wykonuje 25 kombinacji amplitudy z typem trasy.
Rycina 16 ukazuje rezultaty ścigania prostego i złożonego w przypadku toru prostego. Jeśli prawo Webera zastosujemy do relacji między dokładnością (procent czasu zrównania z celem, w skrócie: czas na celu) i amplitudą przemieszczeń sygnału oraz urządzenia sterującego, to możemy stwierdzić, że:
przy stałej amplitudzie przemieszczania sygnału czas na celu jest stały niezależnie od tego, jaka jest amplituda przemieszczenia urządzenia sterującego, ponieważ tolerancja zmienia się proporcjonalnie do amplitudy owego przemieszczenia; a zatem przy danej osi odciętych rzędne wszystkich linii prostych powinny być identyczne; przy stałej amplitudzie reakcji procent czasu na celu jest taki sam, niezależnie od amplitudy przemieszczenia sygnału, ponieważ tolerancja jest proporcjonalna do amplitudy ruchu sygnału.
426
Ryc. 16. Wpływ amplitudy przemieszczeń sygnału i reakcji (Wg: Hartman, Fitts, 1955)
a) trasa prosta; b) trasa złożona; Sc — amplituda przemieszczania urządzenia sterującego
Krzywe odpowiadające poszczególnym amplitudom powinny być zatem równoległe. Wreszcie, jeśli ułamek Webera odgrywa rolę w obu przypadkach, to krzywe na ryc. 16 powinny zbiegać się z linią równoległą do osi odciętych. Tymczasem nic z tego, ponieważ procent czasu na celu wzrasta jednocześnie z amplitudą przemieszczenia sygnału i amplitudą reakcji.
427
Zależność między czasem t na celu i amplitudą ruchu sygnału (lub reakcji) — s, w granicach warunków badanych przez Hartmana i Fittsa, przybiera postać:
t = a + b log s,
gdzie a i b są wielkościami stałymi.
Pewne interakcje sygnału i reakcji wskazują, że amplituda ruchu celu ma tym większy wpływ, im rozleglejsza jest sama reakcja.
Gdy trasa staje się bardziej złożona, przewaga dużych ruchów sterowania zmniejsza się (krzywe są bardziej zbliżone), natomiast korzyść spowodowana amplitudą przemieszczenia sygnału wykazuje tendencję rosnącą. Reasumując — wzrost amplitudy sygnału lub reakcji może ułatwiać rozróżnianie informacji percepcyjnych, zarówno wzrokowych, jak i proprioceptywnych. Sposób spożytkowania tych informacji ulega ponadto zmianie w zależności od momentu i zadania. Na początku uczenia się, podobnie jak w przypadku trudnych zadań, badany wykorzystywał przede wszystkim informacje wzrokowe (krzywe reakcji są zbliżone, ale ich nachylenie jest tu istotne). Gdy zadanie jest łatwe (np. gdy sygnał przemieszcza się regularnie między dwoma skrajnymi niezmiennymi punktami, co pociąga za sobą powtarzający się, prosty ruch reakcji), kontrola reakcji staje się bardziej proprioceptywna (krzywe amplitud reakcji są bardziej rozrzucone).
Gdy zadanie ścigania kompensującego polega na utrzymywaniu wskazówki na tarczy zegarowej w określonej pozycji za pomocą gałki sterowniczej, można stwierdzić, że pozycje 9 i 12 (na tarczy z podziałem godzinowym) są uprzywilejowane (Fitts, Simon, 1952). Aby wyjaśnić to zjawisko, Loveless (1956) wprowadził trzy czynniki:
a) hipotezę translokacyjną: każe ona oczekiwać przemieszczenia wskazówki-znaku na prawo w przypadku ruchu gałki sterowniczej w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara; dzięki tej hipotezie można mówić o jednym przekręceniu gałki w prawo lub w lewo i odnieść w ten sposób jej obrót do ruchu punktu usytuowanego na wierzchołku koła (Fitts, Simon, 1952);
b) hipotezę rotacyjną: każe ona oczekiwać przemieszczenia wskazówki-znaku w tym samym kierunku co obrót gałki sterowniczej;
c) wpływ pozycji, co sprawia, że na pewnych częściach tarczy zegarowej możliwe są lepsze osiągnięcia niż na pozostałych, niezależnie zresztą od połączenia sygnału z urzą dzeniem sterującym.
Roli tych trzech czynników dowiedziono w eksperymencie, w którym zmieniały się pozycje celu (3,6,9 i 12 na tarczy zegarowej) oraz relacje między ruchami znaku i gałki sterowniczej. Te relacje są bezpośrednie lub odwrócone, w zależności od tego, czy obroty gałki i znaku dokonują się (lub nie dokonują) w tym samym kierunku. Wydaje się, że:
a) obydwie hipotezy, translokacyjną i rotacyjna, wchodzą w grę przy wykonywaniu zadania,
428
przy czym druga odgrywa ważniejszą rolę; czynnik wpływu pozycji można uwzględniać jedynie w przypadku pozycji 6 i 12, gdzie jest on korzystny;
b) układy realizujące najlepsze dopasowanie — to te, w których obydwie hipotezy prowadzą do identycznych manewrów, tzn. układy 12 i 9 w przypadku zależności bezpośredniej. Gorsze rezultaty w przypadku zastosowania innych układów biorą się stąd, że albo jedna, albo druga hipoteza, albo też żadna z nich nie pozwala uzyskać oczekiwanego rezultatu.
Na szczególne znaczenie hipotezy translokacyjnej zwrócił uwagę ten sam autor w przypadkach ścigania celu, w których sygnały przemieszczają się na skalach prostoliniowych, a także Green, Norris i Spragg (1955) w przypadku ścigania oburęcznego.
Mitchell i Vince wykazali, że relacje kierunkowe między sygnałem i reakcją miały większe znaczenie w zadaniach dopasowywania nieciągłego niż w tych, które dotyczyły dopasowania ciągłego. Na przykład, gdy nie jest przestrzegany stereotyp kierunku lub gdy połączenia są modyfikowane w toku pracy, wyraźniejsze pogorszenie rezultatów można zaobserwować w przypadku nieciągłości.
To, że badany zna zależność kierunkową między sygnałem i reakcją, stanowi ewentualny czynnik wyjaśniający powyżej wzmiankowane zjawisko. Wydaje się, że w trakcie zadania dopasowywania uwaga może być skierowana albo na rezultaty działania, na jego odchylenia od zamierzonego celu, albo na samą reakcję. Ten ostatni typ postawy jest na ogół właściwy początkom uczenia się, natomiast pierwszy z wymienionych typów jest charakterystyczny dla osób bardziej doświadczonych. Aby wyraźnie ukazać wpływ tych dwóch postaw, Mitchell i Vince (1951) odwrócili w czasie ćwiczenia relacje między sygnałem a reakcją i rejestrowali rezultaty przed tą zmianą oraz po niej. Okazało się, że wpływ zmiany był bardziej wyraźny, gdy została ona dostrzeżona, ale nie był jednakowo ważny w obydwu rodzajach dopasowywania. W zadaniu powolnego dopasowywania nieciągłego wszyscy badani zauważali zmianę, ale gdy stawała się ona szybsza, dość wysoki ich procent nie zdawał sobie z tego sprawy. Natomiast w zadaniach dopasowywania ciągłego odwrócenie kierunku było jeszcze rzadziej spostrzegane. W grupach zaś, które zauważyły to odwrócenie kierunku, spadek przeciętnych wyników między „po" i „przed" okazał się mniej istotny w przypadku dopasowywania ciągłego. Na przykład przy dopasowywaniu ciągłym badani przejawiali tendencję do koncentrowania się raczej na rezultatach swych reakcji niż na samych reakcjach, co wyjaśniałoby mniejszy wpływ relacji kierunkowych. Gdy jednak z jakiejkolwiek bądź przyczyny wzrastała złożoność zadania, relacje te nabierały większego znaczenia.
W zwyczajnych urządzeniach istnieje stały związek między przemieszczeniem urządzenia sterującego i odpowiadającego mu sygnału. Ta właściwość pozwala określić stosunek redukcji prędkości, stanowiący wartość stałą owego układu.
429
W typie sterowania zwanym bezpośrednim bądź precyzyjnym przemieszczenie sygnału zbiega się z przemieszczeniem urządzenia sterującego, toteż o pozycji tego sygnału można łatwo wnioskować na podstawie pozycji gałki sterowniczej. Aby lepiej zrozumieć istotę połączeń sensoryczno-motorycznych i ewentualnie polepszyć ich wydajność, zastanawiano się nad zmianą tego typu połączenia. W tym celu odwołano się do serwomechanizmów, czyli układów sterowania, które oddzielają źródło energii od źródeł sterowania (Guilbaud, 1957). Rola ruchu osoby badanej polega jedynie na wywołaniu i wyzwoleniu energii pochodzącej z jakiegoś źródła zewnętrznego; na przykład to nie energia wywołana przez kręcenie gałką aparatu radiowego zwiększa intensywność nadawanego przekazu — kręcenie gałką ma jedynie efekt wyzwalający.
A) Różne rodzaje ścigania wspomaganego. — Radykalna modyfikacja zwykłych połączeń polega na tym, że ruchowi urządzenia sterującego każe się odgrywać jedynie rolę pośredniczącą w wyzwalaniu przemieszczenia, po czym przemieszczenie jest kontynuowane ze stałą prędkością, nawet po ustaniu ruchu. Na przykład w zadaniu prostego ścigania celu, w którym prędkość celu jest stała, badany nie musi przejawiać żadnej reakcji, począwszy od momentu gdy urządzenie sterujące zostanie dobrze wyregulowane, tzn. gdy nada ono znakowi prędkość analogiczną do prędkości celu po doprowadzeniu do ich wzajemnego zetknięcia. Przykładem sterowania prędkością jest akcelerator samochodowy.
Między tym sterowaniem prędkością i sterowaniem pozycją istnieje szereg regulacji pośrednich, charakterystycznych dla zadań ścigania wspomaganego (aided tracking; Chapanis, 1960). Ten typ ścigania celu jest kombinacją dwóch poprzednich układów połączeń: ruch urządzenia sterującego pociąga za sobą przemieszczenie znaku i jednocześnie nadaje mu prędkość zależną od amplitudy owego przemieszczenia. Aby sobie wyobrazić taki układ powiązań, można by za Fittsem (1951) porównać go z mechanizmem zbudowanym na zasadzie zegara, który nie tylko nastawiałby zegar na właściwą godzinę, gdyby się on śpieszył, ale także zwalniałby jego ruch. „Stałą czasu wspomagania" (w sekundach) nazywany jest stosunek między — z jednej strony — przemieszczeniem znaku na stopień obrotu urządzenia sterującego (w jednostkach długości na stopień) a z drugiej — prędkością znaku na stopień obrotu urządzenia sterującego (w jednostkach długości na sekundę i na stopień obrotu; R, Chernikoff, F. V. Taylor, 1957). Stała ta reprezentuje czas uzyskany na jeden stopień obrotu dzięki połączeniu sterowania pozycją ze sterowaniem prędkością obrotu; może się ona zmieniać od zera (sterowanie prędkością) do nieskończoności (sterowanie położeniem), przy czym wartości pośrednie między tymi dwiema granicami wyznaczają ściganie wspomagane,
B) Rola wspomagania. — Czy pojęcie wspomagania, ważne z punktu widzenia mechaniki, jest również ważne z psychologicznego punktu widzenia? Innymi słowy, czy ułatwiamy pracę osoby badanej, zmieniając w wyżej pokazany sposób związki istniejące między reakcją i jej skutkiem? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale prosta i zależy przede wszystkim od następujących czynników:
a) istota przebiegu: wspomaganie przyniesie większe korzyści, jeśli impulsy skierowane na cel (ściganie proste) lub na znak (ściganie kompensujące) będą się mniej różniły
430
pod względem kierunku i prędkości. Przewaga wspomagania polegałaby w danym przypadku na tym, że badany byłby zwolniony od obserwacji prędkości lub błędów prędkości; jedyną użyteczną informacją jest dla niego amplituda błędu, toteż jego zachowanie sprowadzałoby się do korygowania odchylenia. W przypadku przesuwów, w których ważne są zmiany prędkości, komponent prędkości zmusza badanego do szeregu bardzo szybkich dopasowań nieciągłych, które komplikują jego reakcję (Chernikoff, Taylor, 1957);
b) stała czasu wspomagania: jej wpływ zmienia się wraz ze złożonością przebiegu ścigania, zwłaszcza w zależności od rozkładu prędkości;
c) rodzaj ścigania: ze względu na różnice między urządzeniami eksperymentalnymi nie jest rzeczą łatwą dostarczenie bardzo dokładnych wskazań; można jedynie przed stawić zarysowujące się tendencje. Gdy przebieg ścigania jest skomplikowany, tzn. obejmuje różne zmiany kierunku i prędkości, wówczas bezpośrednie proste ściganie przynosi lepsze rezultaty niż wszelkie inne systemy. Gdy przebieg ten staje się prostszy, owa przewaga ulega stonowaniu i można nawet stwierdzić, że wraz z wprowadzeniem komponentu prędkości ściganie kompensujące okaże się efektywniejsze niż ściganie proste (Chernikoff, Taylor, 1957).
Rycina 17 ukazuje złożoność interakcji między trzema wymienionymi czynnikami i po części wyjaśnia pozornie sprzeczne wyniki, uzyskiwane w różnych badaniach (Lincoln, Smith, 1952; Chernikoff, Birmingham, Taylor, 1955).
Ryc. 17. Porównanie ścigania prostego i kompensującego w zależności od stałości czasu wspomagania oraz od złożoności przebiegu (Wg: Chernikoff, Taylor, 1957)
431
Trzy typy sterowania (pozycja, wspomaganie, prędkość) wydają się przedstawiać różne i dość specyficzne wymagania. Efekty transferu od jednego do drugiego typu są stosunkowo słabe. Uczenie się w przypadku sterowania pozycją wywołuje nawet wystąpienie transferu negatywnego, gdy przechodzi się od jednego do któregoś z pozostałych układów (Lincoln, 1954).
W niektórych zadaniach reakcja podmiotu może spowodować skutki, których nie da się natychmiast dostrzec. Weźmy na przykład rezultat manewru kołem sterowym statku; nowy kurs nie jest od razu widoczny. Problemy praktyczne tego typu zasugerowały podjęcie badań nad rolą zwłoki następującej między reakcją a jej skutkiem. To opóźnienie może być dwojakiego rodzaju: opóźnienie przekazywania, kiedy skutek reakcji jest po prostu odroczony, oraz opóźnienie wykładnicze, gdy skutek rozkłada się w czasie i osiąga punkt kulminacyjny dopiero pod koniec danego okresu. Pierwsze opóźnienie jest określane przez jego czas trwania, natomiast drugi rodzaj opóźnienia — przez czas niezbędny do osiągnięcia rezultatu reprezentującego 63% wyniku końcowego (ryc. 18). W przypadku zadania polegającego na prostym ściganiu celu rycinę 18 można interpretować następująco: w czasie tl badany oddziałuje na urządzenie sterujące; jeśli przekaz jest bezpośredni, to znak osiąga natychmiast swoje nowe położenie (linia ciągła), jeśli natomiast jest odroczony, ta nowa pozycja zostanie osiągnięta dopiero po pewnym czasie (linie przerywane), zgodnie ze wskazanymi warunkami.
Ryc. 18. Typ opóźnienia w przekazywaniu działania (Wg: Conklin, 1957)
432
Warrick (1949) wykazał, na podstawie zadania ścigania kompensującego z zastosowaniem średnio skomplikowanego obwodu, że czas na celu zmniejsza się wraz z wydłużaniem zwłoki w przekazywaniu. To zmniejszanie jest znaczące nawet w przypadku opóźnień wynoszących 0,06 s, co odpowiada progowi spostrzegania opóźnienia. Zwłoka w przekazie może więc zakłócić wykonanie zadania, zanim badany uświadomi to sobie.
Gdy opóźnienie jest wykładnicze i wzrastające, czas na celu także zmniejsza się odpowiednio (Warrick, 1950; Conklin, 1957). W zadaniu ścigania kompensującego stwierdzono, iż zakłócenie spowodowane opóźnieniem wzrasta wraz ze złożonością przebiegu, tzn. z nieregularnością zmian prędkości. W miarę jak antycypacja przebiegu staje się coraz trudniejsza i coraz ważniejsze są przewidywania krótkoterminowe, opóźnienie staje się coraz bardziej zakłócające.
Badano również przypadek pośredni między dwoma omówionymi opóźnieniami (odroczonym i wykładniczym). Ten przypadek cechuje się (patrz ryc. 18) tym, że informacja o skutku reakcji jest najpierw podawana wolniej niż w przypadku opóźnienia wykładniczego, a następnie szybciej. Porównując te dwa przypadki, Conklin (1957) wykazał, że w ściganiach prostych i kompensujących opóźnienie wykładnicze zapewniało wyższe rezultaty niż uzyskiwane przy opóźnieniu pośrednim (gdy czasy trwania opóźnień wynosiły 0,25 s, l s, 4 s i 16 s). Informacja dostarczona na początku jest szczególnie efektywna. Jeśli jej brak, choćby częściowo, to badany nie spostrzega rezultatu swego działania przed upływem kilku ułamków sekundy i skutek reakcji staje się trudny do skontrolowania i przewidzenia. Wreszcie, kiedy zwłoka ta się zwiększa, ściganie staje się niemożliwe, a reakcje są niespójne.
Dla celów aplikacyjnych akcent położony jest przede wszystkim na korzyści wczesnej prezentacji wyników działania; mówi się tu o sygnalizacji przyspieszonej (ang. quickened) lub przedwczesnej (Birmingham. Taylor, 1954; Taylor, 1957).
Badanie zapisów otrzymanych w trakcie wykonywania zadań ścigania celu ujawnia dwa typy zachowań (Hill, Gray, Ellson, 1947; Poulton, 1957a). Pierwszy typ ilustruje krzywa schodkowa ze zmianami o niewielkiej amplitudzie; badany próbuje poprawiać, gdy tylko dostrzeże, błędy, tzn. odchylenia między pozycją znaku i celu. Drugi typ zachowania daje krzywą bardziej gładką, ale ze zmianami o znacznej amplitudzie; zapis odzwierciedla ogólną drogę znaku. W pierwszym przypadku reakcja jest wywołana przez bodźce doraźne, w drugim zależy raczej od bodźców poprzedzających. Względna waga tych zachowań jest zmienna, przy czym pierwsze charakteryzuje przede wszystkim wczesne stadia uczenia się i skomplikowane przebiegi.
A) Reakcje dopasowania do błędów krótkotrwałych. — Pierwszą metodę analizowano pod kątem ciągłości kontroli (Craik, 1947; Hick, 1948; Vince, 1948; Cher-nikoff, Taylor, 1952). Krzywa schodkowa, o której mówiliśmy, odpowiada kolejnym poprawkom, o średnim rytmie: jedna poprawka co pół sekundy (Craik, 1947, 1948).
Tempo to jest najszybsze z możliwych do osiągnięcia wtedy, gdy badany reaguje na sygnały dyskretne. Czas trwania pół sekundy można uważać za sumę czasu reakcji (0,2 + 0,3 s) i czasu ruchu (0,25 s). Suma ta odpowiada czasowi refrakcji psychicznej, która następuje po pojawieniu się bodźca, kiedy to nie może jeszcze wystąpić reakcja na drugi bodziec. Te rozważania doprowadziły do hipotezy balistycznej (Craik), zgodnie z którą ruch pojawiający się w reakcji na bodziec może być modyfikowany dopiero po upływie pół sekundy od wystąpienia tego bodźca. Już Woodworth (1899) zaobserwował, że ruchy wykonywane w tempie szybszym niż dwa na sekundę nie mogą być kontrolowane w trakcie ich wykonywania i zależą pod względem dokładności od początkowego impulsu. Zdaniem Craika, kontrola może wchodzić w grę przy wprawianiu w ruch, a percepcja rezultatów pozwala w sposób bardziej precyzyjny regulować mechanizm będący czymś w rodzaju wewnętrznej redukcji prędkości.
Ryc. 19. Urządzenie do rejestrowania reakcji dopasowywania nieciągłego (Wg: Vince, 1948)
Ryc. 20. Rejestrowanie reakcji w przypadku dwóch prędkości sygnału (Wg: Vince, 1948)
Vince sprawdzał tę hipotezę za pomocą urządzenia przedstawionego na ryc. 19. Na określony sygnał słuchowy lub wzrokowy (eksponowany za pomocą klucza Morse'a) badany miał doprowadzić metalowy ołówek możliwie jak najbliżej dolnej linii, nie przekraczając jej wszakże. Sygnały były wysyłane regularnie w sekwencjach o odpowiedniej częstotliwości (20, 40, 60, 80, 100, 120, 200 sygnałów na sekundę).
434
Vince wyróżnił trzy poziomy dokładności (patrz ryc. 20). Gdy czas trwania ruchu jest równy lub dłuższy od 0,6 s, błędy (w procentowej wartości amplitudy) są niewielkie; można przyjąć wówczas istnienie kontroli wzrokowej lub nawet kinestetycznej w trakcie wykonywania ruchu, co na wykresach wyraża się załamaniem krzywej zapisu. W czasie ruchu trwającego od 0,6 do 0,4 s błędy dochodzą do prawie 7,5%, ponieważ krótkie trwanie reakcji wyklucza wówczas wszelkie dopasowywanie wzrokowe. Stwierdza się zresztą, że ten poziom dokładności — to właśnie poziom ruchów wykonywanych z zamkniętymi oczami, gdy wykluczone jest jakiekolwiek korygowanie wzrokowe w toku reakcji. Dokładność wyznaczana jest tu impulsem początkowym, o ile nie zadziałają wskazówki kinestetyczne. Te zresztą mogłyby wchodzić w grę jedynie przy czasie trwania reakcji sięgającym 0,25 s. Poniżej tej wartości czasu reakcji procent błędu wzrasta, a kontrola sensoryczna zachodzi jedynie w odniesieniu do grup ruchów, co można stwierdzić przez gromadzenie się w zapisie błędów w przypadku ruchów o zbliżonych amplitudach.
Za pomocą analogicznego urządzenia Vince (1948) ukrywał linię bodźca po upływie 0,15 s od ukazania się sygnału; jest to czas odpowiadający czasowi reakcji; ruch musi się wówczas zakończyć bez jakiejkolwiek wskazówki wizualnej. Wyniki uzyskane w takich warunkach porównuje się z wynikami odpowiadającymi warunkom kontrolnym. Gdy ruch trwa mniej niż 0,4 s, wskaźniki dokładności są analogiczne, gdy natomiast trwa dłużej i mogą wchodzić w grę poprawki w trakcie wykonywania go w warunkach kontrolnych, wówczas błędy są dużo większe w przypadku linii ukrytej.
B) Reakcje dopasowania do struktury sygnału. — Już Craik (1947) przeciwstawiał kontroli nieciągłej proces ciągły, w którym badany usiłuje przyswoić sobie ogólny ruch ściganego celu. Ten drugi proces jest charakterystyczny dla końcowych etapów uczenia się i można go łatwiej zauważyć w zadaniach odznaczających się pewną regularnością. Jak się wydaje, występują tu dwojakiego typu informacje: takie, które wywodzą się z wcześniejszych reakcji, oraz informacje mające swe źródło w aktualnie spostrzeganym błędzie lub w bezpośrednio poprzedzającym przedziale czasu.
Pierwszy typ informacji można rozpatrywać w kategoriach antycypacji. Poulton (1954) pozwalał na ukazanie się zapisu zadania ścigania celu, trwającego od 0,1 do 8 s, zanim badany miał wykonać reakcję. W tabeli 5 przedstawiono wyniki uzyskane w przypadku dwóch prędkości przebiegu zapisu.
Tabela 5. Wpływ antycypowanej prezentacji przebiegu celu (Wg: Poulton, 1954)
Tabela zamieniona na tekst; pierwsza wartość w wierszu dotyczy dużej prędkości i czasu antycypacji 0,1 s, druga wartość dotyczy dużej prędkości i czasu antycypacji 8 s, trzecia wartość to odczyt z tabeli dla małej prędkości i czasu antycypacji 0,1 s, ostatnia dotyczy małej prędkości i czasu antycypacji 8 s.
Średnie opóźnienie (w sekundach); 0,14; 0,22; 0,04; 0,01
Błąd średni (w sekundach); 0,16; 0,06; 0,10; 0,07
Średnia liczba zmian prędkości w ciągu 30 s; 46; 30; 37; 32
435
Okazuje się, że antycypacja może kompensować wpływ prędkości. Jest ona przede wszystkim istotna w przypadku dużych prędkości i pozwala wówczas uzyskać zapis o wiele bardziej wyrównany (trzecie kryterium wskazuje, że zapis jest w tym przypadku najbardziej wygładzony).
Można również oceniać rolę antycypacji maskując sygnał i badając następujące potem zmiany reakcji. Gottsdanker (1956) mierzył prędkość ściganego celu w momencie maskowania i prędkość reakcji osoby badanej w wyniku tego maskowania. Stwierdził on, że różnica między tymi dwiema prędkościami jest tym większa, im bardziej nieregularny i złożony jest tor. Wykazał również (1952), że przewidywanie przyśpieszeń było równe zeru. Poulton (1957a) prosił osoby badane, aby zamykały co 5 sekund oczy na pół sekundy (nadal w zadaniu ścigania celu); na 12 badanych ośmiu przynajmniej w jakimś okresie badania uzyskiwało lepsze rezultaty w sytuacji eksperymentalnej aniżeli w kontrolnej (gdy oczy mieli cały czas otwarte). Również 30% podobnych prób jednominutowych zakończyło się lepszymi rezultatami w sytuacji eksperymentalnej — w porównaniu z kontrolną. A zatem badany może nadal reagować z pewną dokładnością mimo braku wskazówki wzrokowej, co stanowi potwierdzenie hipotez dotyczących antycypacji i nieciągłości dopasowań. Jeśli jednak informacja wzrokowa nie jest pełna, jak to się zdarza wtedy, gdy cel i znak są prezentowane w sposób przerywany, to wykonanie ulega obniżeniu. To obniżenie jest tym większe im mniejsza częstotliwość owych przerw (Battig, Voss, Brogden, 1955; Bennett, 1956; Poulton, 1957a). Przerywanie sygnału (celu) jest bardziej kłopotliwe niż przerywanie reakcji (znaku). Potwierdzałoby to hipotezę, że w omawianych poprzednio zadaniach dopasowywania aktywność receptorów jest ciągła, mimo że reakcje modyfikowane są w sposób nieregularny (Noble, Fitts, Warren 1955; Poulton, 1957a; Howell, Briggs, 1959).
Uprzednie zapoznanie się z zapisem celu, np. pod względem jego właściwości geometrycznych, pozwala na dokładniejsze ściganie go, ale okazuje się mniej efektywne niż informacje kinestetyczne i wzrokowe uzyskane w trakcie wykonywania takiego samego zadania (Poulton, 1957b, c).
Analizę mechanizmów dopasowywania kontynuowano i uzupełniono, porównując regulację wynikającą z przemieszczenia lub z nacisku. Wiadomo, że skurcze mięśni mogą być dwojakiego rodzaju: izotoniczne, gdy pobudzenie mięśnia powoduje zmianę jego długości, oraz izometryczne, gdy pobudzenie nie wywołuje wyczuwalnej zmiany długości, lecz zmienia napięcie w kończynach. Analogicznie można zaliczyć układy sterowania do dwóch skrajnych typów: przez przemieszczanie i przez naciskanie. W sterowaniu poprzez przemieszczanie uczestniczy w regulacji ruch osoby badanej i we wszystkich punktach toru ruchu siła, którą należy pokonać na określoną jednostkę długości, jest identyczna (np. kierownica pojazdu, gałka regulatora w aparacie radiowym). Sterowanie przez nacisk polega na nieznacznym przemieszczeniu, które jednak wzrasta; efekt jest tym większy, im silniejszy zastosujemy nacisk.
436
Gibbs (1954), posługując się zadaniem ścigania kompensującego, porównywał sterowanie przez przemieszczenie i przez nacisk, dokonywane za pomocą dźwigni poziomej, którą osoba badana trzymała oburącz. Czułość dźwigni (redukcja prędkości) była optymalna w obu przypadkach. Wyniki uzyskane przy sterowaniu przez nacisk są znacząco wyższe niż w przypadku sterowania przez przemieszczanie, i to zwłaszcza w trakcie ujemnego przyspieszenia przebiegu, narzuconego wskazówce kontrolnej, tzn. w chwilach, gdy badany zwalniał nacisk. Ponadto reakcja na zmiany kierunku była dużo wcześniejsza przy sterowaniu za pomocą nacisku. Wyższość tego typu sterowania potwierdził ten sam autor w zadaniach dopasowywania nieciągłego, zarówno w odniesieniu do czasów reakcji, jak i czasów ruchu.
Gibbs szukał wyjaśnienia tych różnic w sposobie kontroli. Jego zdaniem, kontroli ruchu nie można przypisywać receptorom kinestetycznym, które wskazują położenie w sposób ciągły. Wydaje się raczej, że jest ona wypadkową procesu integracyjnego, łączącego odpowiednie informacje o prędkości i czasie trwania ruchu. Owa kontrola miałaby zatem charakter nieciągły, ponieważ nieciągłość jest związana z czasem trwania procesu integracji, który pozwala ocenić w danym momencie położenie jakiegoś członka ciała. W przypadku sterowania przez nacisk „wyładowania izometryczne określałyby w sposób ciągły aktualny stan napięcia danej kończyny" i szybkość zmiany; ta dodatkowa informacja redukowałaby zatem czas niezbędny dla procesu integracji.
Weiss (1954, 1955) pokazał, że gdy sygnał jest zamaskowany i podmiot musi wykonać reakcję dopasowania bez kontroli wzrokowej, przy różnych warunkach amplitudy i nacisku, wówczas;
w przypadku danego nacisku błąd względny maleje wraz z amplitudą;
w przypadku danej amplitudy błąd zmienia się w niewielkim stopniu wraz z naciskiem.
Przemieszczenie dostarcza zatem sygnałów, które są lepiej spożytkowywane niż sygnały spowodowane naciskaniem. Dostarcza również bardziej dokładnej skali odróżniania sygnałów dzięki wielkiej różnorodności wchodzących w grę receptorów zmysłowych i dzięki łatwiejszej konceptualizacji dostarczanych przez nie informacji.
A) Podstawianie połączeń. — Wszelkie uczenie się motoryczne można opisać w kategoriach ewolucji połączeń sensoryczno-motorycznych. Nie jest to ta sama czynność, którą odtwarza się coraz szybciej w kolejnych stadiach jej nabywania, lecz różne czynności regulowane przez sygnały, które zmieniają się pod względem ich istoty i organizacji. Guillaume (1947) mógł już powiedzieć, że „strukturalizacja" percepcji jest — jego zdaniem — głównym elementem nawyku ruchowego. Przed nim Bryan i Harter (1897, 1899) oraz Book (1925) — pierwsi w odniesieniu do uczenia się kodu telegraficznego, ostatni natomiast do pisania na maszynie — wyraźnie pokazali znaczenie przekształceń czynności.
437
Te przekształcenia są uwarunkowane ewolucją kontroli percepcyjnej, która na początku ma przede wszystkim charakter eksteroceptywny. Na przykład osoba ucząca się pisać na maszynie spogląda często na klawiaturę i bardzo jej przeszkadza, gdy się jej utrudnia korzystanie ze wzroku. Potem kontrola staje się coraz bardziej proprioceptywna, ponieważ reakcje same są sygnałami do następnych reakcji. Proces ten bardzo trafnie opisał Van der Veldt (1928) w przypadku uczenia się skojarzeń między słowami i znakami klawiatury w maszynie do pisania; można go przedstawić tak jak w schemacie na ryc. 21. W pierwszym rzędzie (a) uwidoczniono, jak każda reakcja jest skojarzona z innym bodźcem eksteroceptywnym.
Ryc. 21. Schemat różnych możliwych organizacji sygnałów i reakcji
Wraz z postępami uczenia się reakcja staje się sygnałem do następnego ruchu (R1S2 , R2S3 itd.). Można zresztą uprościć symbolikę i zaznaczać jedynie te reakcje, które wzajemnie się zazębiają, tworząc coraz obszerniejsze jednostki kontrolowane wewnętrznie i tylko od czasu do czasu odwołujące się dodatkowo do kontroli eksteroceptywnej (np. R4 jest kontrolowane przez R3 i S4). Posłużenie się sekwencją reakcji pozwala badanemu zmniejszyć liczbę bodźców niezbędnych do regulacji ruchu i stanowi ważny czynnik zwiększania prędkości.
W psychologii zwierząt rola różnych sposobów percepcji została ujawniona w uczeniu się labiryntów. W miarę jak deficyt lub deficyty sensoryczne dotyczą większej liczby zmysłów, uczenie się staje się coraz bardziej utrudnione. Głuche i ślepe szczury uczą się wolniej niż tylko ślepe, a te ostatnie nawet po wielu próbach pozostają poniżej poziomu pełnych osiągnięć, uzyskiwanych bardzo szybko przez szczury całkowicie sprawne słuchowo i wzrokowo (Honzik, 1936, cyt za: Gagne, Fleishman, 1959). Eksperyment ten wskazuje w każdym razie na niewystarczalność samej kontroli kinestetycznej w powstawaniu nawyku motorycznego.
De Montpellier (1935) zaproponował hipotezę zakładającą udział mechanizmów sensoryczno-motorycznych przy wyjaśnianiu przekształceń reakcji w przebiegu uczenia się. Prosił on osoby badane, aby palcami lub ołówkiem obwodziły drogę biegnącą przez pewną liczbę punktów. Wzrok, który na początku odgrywał rolę zasadniczą, ponieważ „spojrzenie poprzedzało reakcję", stawał się coraz mniej ważny, bo oko wpatrywało się już tylko w jeden punkt kartki.
438
Dominującemu wpływowi wzroku towarzyszyła troska o dokładne odtworzenie modelu, co zapobiegało jakiejkolwiek modyfikacji ruchu. Pojawienie się kontroli proprioceptywnej stopniowo eliminowało ten wpływ hamujący i pociągało za sobą wystąpienie prostszych reakcji (mniej kanciastych), bardziej zresztą oszczędnych z punktu widzenia wydatkowanej energii.
B) Procesy intelektualne. — Ewolucja związków sensoryczno-motorycznych w kierunku formy, jaką przybiorą pod koniec procesu uczenia się, przejawia się w usiłowaniu nadania organizacji, której podstawę stanowią prawdopodobnie czynniki natury intelektualnej. Kategoryzacji, w której Bruner (1958) dostrzegał zasadniczy mechanizm percepcji, odpowiadałby tu schemat sensoryczno-motoryczny ukierunkowujący przebieg czynności i zmieniający się zależnie od uzyskiwanych rezultatów.
Van der Veldt (1928) jeden z pierwszych uczynił wzmiankę o udziale i przekształcaniu się tych schematów w trakcie uczenia się, które polegało na przekładaniu sylab jakiegoś słowa na rozkład maskowanych lampek na klawiaturze. „Schemat przewodni", najpierw o charakterze „wzrokowym i intelektualnym", wzbogacany stopniowo o elementy kinestetyczne, traci swą wartość modelową, aby przybrać wartość symbolu („schemat-etykieta"). W końcu schemat w ogóle znika, a wówczas słowo — zgodnie z określeniem Guillaume'a (1947) — nabiera wartości motorycznej.
Bardziej pogłębione badania procesów intelektualnych wchodzących w grę w trakcie uczenia się przeprowadził Vince (1953). Sygnałami były koła pokazywane w wąskim okienku, pozwalającym zobaczyć tylko jedno koło. Koła te były rozmieszczone na kartce według modelu przedstawionego na ryc. 22.
Ryc. 22. Model prezentacji sygnałów w eksperymencie Vince'a (1953)
Ryc. 23. Trzy stadia reakcji w eksperymencie Vince'a (1953)
Za pomocą ołówka, który dotykał kartki zawsze na poziomie otworu okiennego, osoba badana musiała przekreślać kolejne ukazujące się koła. Opierając się na kształcie reakcji (ryc. 23), można wyróżnić trzy stadia w uczeniu się:
a) stadium oczekiwania: badany oczekuje pojawienia się koła, aby przemieścić ołówek; temu stadium odpowiada zapis schodkowy;
439
b) stadium przewidywania: osoba badana, dostrzegłszy sekwencje biegnące w tym samym kierunku, może przygotowywać swoje reakcje, ale gdy kierunek się zmienia, popełnia ona błędy, odpowiadające „dziobom" w zapisie;
c) stadium antycypacji zmiany kierunku: badany zrozumiał organizację serii. Na początku badania proszono uczestniczące w nim osoby o naszkicowanie, w jaki sposób wyobrażają sobie rozmieszczenie kół. Połowa tych rysunków wykazywała zniekształcenia, które odpowiadają na ogół anomaliom, jakie można zaobserwować w zapisie reakcji. Rysunek można więc wyjaśniać nie tylko obiektywną organizacją punktów, ale także rodzajem reakcji: był więc on (tzn. rysunek) wynikiem kombinacji informacji wzrokowych i proprioceptywnych. Jak to już zauważył de Montpellier (1935), istnieją złożone interakcje między rysunkiem i reakcjami. Na rolę reakcji zwrócono pośrednio uwagę, prosząc badanych, aby śledzili tylko następowanie po sobie kół, bez wykonywania jakiejkolwiek reakcji manualnej. Znikały w tym przypadku zniekształcenia odpowiedzi, aby ponownie wystąpić u tych osób badanych, które poproszono, aby w myśli połączyły koła linią.
Vince zaobserwował typowe różnice w sposobie podejścia do tej próby. Badani, którzy wykazali największe postępy, skupiali się na zadaniu i modyfikowali stosowaną przez siebie strategię w zależności od doznawanych porażek, aby w ten sposób polepszyć swoje wyniki. Podobnie Ombredane (1955) wysunął hipotezę w odniesieniu do uczenia się labiryntu, że rozróżnienie prawidłowych i nieprawidłowych uliczek ułatwiała plastyczność schematu stanowiącego podstawę konstrukcji tego labiryntu. Badani, którzy osiągali złe wyniki w badaniu Vince'a, to tacy, którzy albo nie formułowali problemu — oczekując rozwiązania intuicyjnego, albo też stawiali zagadnienie w sposób nieprawidłowy — widząc w nim np. kwestię szybkości reakcji.
Między intelektualnymi i motorycznymi aspektami określonej czynności istnieją zatem złożone relacje: reakcje i stanowiący ich podstawę schemat działania są wzajemnie od siebie zależne. Aktywność umysłowa jest w tym sensie związana z aktywnością ruchową, że rozwój tej pierwszej zależy od istoty tej drugiej;
440
organizacja sekwencji bodźców będzie się zatem zmieniała w zależności od wykonanych wcześniej reakcji. Potwierdzeniem tego jest fakt, iż uczenie się wyłącznie sensoryczne nie powoduje tych samych typów błędów w prezentowanym schemacie i że nie może być ono całkowicie zastąpione uczeniem się motorycznym (Van der Veldt, 1928).
Zaburzenie połączeń sensoryczno-motorycznych — to jedna z istotnych cech charakterystycznych procesu starzenia się. Można powiedzieć, że aż do dość zaawansowanego wieku zwolnienie szybkości wykonywania zadań sensoryczno-motorycznych nie jest spowodowane obniżeniem sprawności układów sensorycznych lub ruchowych. To na poziomie organizacji czynności, tzn. na poziomie przejawów układów sensorycznych i ruchowych, zwykło się coraz zgodniej sytuować zmiany prowadzące do owego spowolnienia. Welford (1958, 1960) dokonał syntezy licznych badań, stanowiących oparcie eksperymentalne dla tych stwierdzeń. Pierwsza analiza czynności polega na odróżnieniu czasu samego ruchu od czasów zwanych czasami postoju, w ciągu których nie widać żadnej reakcji, lecz które odpowiadają momentom podejmowania decyzji, organizacji i działania. Na przykład Singleton (1954) prosił osoby badane o poruszanie dźwignią w rowkach urządzenia przedstawionego na ryc. 24.
Ryc. 24. Schemat urządzenia do badania reakcji, stosowanego przez Singletona (1954)
Badany rozpoczynał od punktu C i poruszał możliwie najszybciej dźwignię w kierunku punktów E lub E', w zależności od wskazań sygnału świetlnego. Rejestrowano czas przemieszczenia z C do J, z J do E lub E', z E lub E' do J, z J do C i czasy postoju w J, C i E. Czasy ruchu niewiele się zmieniały w różnych grupach wieku, natomiast począwszy od 50 r. ż. czasy postoju wzrastają niezwykle wyraźnie. Zmniejszenie prędkości jest zatem spowodowane w dużo mniejszym stopniu czynnikami peryferycznymi na poziomie mięśni, a raczej niższą wydolnością procesów ośrodkowych, nadających kształt i kierunek aktywności ruchowej.
Również zmniejszaniu zdolności ogólnych należy bez wątpienia przypisać malejącą z wiekiem plastyczność schematów sensorycznych i sensoryczno-motorycznych.
441
Osoba badana w zaawansowanym wieku może wprawdzie utrzymać wysoki poziom wydajności w znanym sobie zadaniu, ale ma trudności z przystosowaniem się do zadania, nawet podobnego, w którym jednak odmienne są relacje między bodźcem i reakcją. Na przykład Welford prosił swoich badanych o pisanie cyfr od O do 9 w sposób normalny, a następnie wspak, rejestrując prędkość wykonania zadania (tab. 6). Jak można zauważyć, zależność czasu od wieku badanych była istotniejsza w przypadku ludzi starszych.
Tabela 6. Czasy pisania dziesięciu cyfr (Wg: Brown, cyt za: Welford, 1958)
Tabela zamieniona na tekst. Najpierw podano przedział wiekowy badanych (w latach), następnie czas pisania prostego, czas pisania wspak w pierwszej próbie i na końcu czas pisanie wspak w drugiej próbie.
20-29; 7,3; 21,3; 12,4
30-39; 7,7; 20,3; 14,5
40-49; 9,3; 33,8; 20,9
50-59; 7,7; 31,9; 22,8
60-69; 11,7; 34,9; 25,1
70-79; 12,5; 55,5; 37,2
W miarę odchodzenia od połączeń zgodnych ze stereotypem i wprowadzania skomplikowanego kodowania między układem sygnałów i reakcji obserwujemy zmniejszanie się wydajności, proporcjonalnie o wiele większe w latach zaawansowanych niż w młodszych, jak gdyby wprowadzenie nowych, nieoczekiwanych połączeń stanowiło dla badanych trudną do przebycia przeszkodę. Uwidocznił to Kay (1954) dzięki aparatowi, którego schemat przedstawiono na ryc. 25. Urządzenie to składa się z szeregu 12 lamp i z równoległego szeregu 12 kluczy Morse'a, odległego od poprzedniego o ok. 90 cm. Do aparatu dołączony jest system kodowania (karta kodowa), który może być umieszczony bezpośrednio nad szeregiem reakcji (I), pod szeregiem sygnałów (III) lub między szeregiem reakcji szeregiem sygnałów (II).
Ryc. 25. Aparat do badania złożonego systemu kodowania (Wg: Kay, 1954)
Strzałki pionowe ciągłe i przerywane ukazują przykład odpowiedniości między sygnałem i reakcją
442
Gdy zapala się lampka, klucz, który należy nacisnąć, jest wyznaczony następującą instrukcją:
a) traktuj światełka jako ponumerowane od 1 do 12, począwszy od strony lewej;
b)określ rząd zapalającej się lampki;
c) znajdź tę liczbę na karcie;
d) naciśnij klucz znajdujący się pod tą liczbą.
Z każdą osobą badaną odbywano eksperyment w każdej pozycji karty kodowej, z 20 kolejnymi sygnałami w każdej z tych sytuacji. Rejestrowano czas wykonania i błędy.
W przypadku zadania I, najłatwiejszego, wpływ wieku był nieznaczny, stawał się większy w zadaniu II, a zwłaszcza w III (ryc. 26).
Ryc. 26. Relacje między wiekiem, liczbą błędów i poziomami trudności (Wg: Kay. 1954)
Analiza metody wykonania, dokonana na podstawie błędów, umożliwiła zinterpretowanie tych rezultatów. Osiągnięcie powodzenia jest uwarunkowane przez poprawne wykonanie szeregu kodowań przestrzennych i symbolicznych, a błędy można często przypisać wyeliminowaniu jednego z tych systemów kodowania. Pierwszy błąd, bardzo częsty w stadium III, polega na pominięciu początkowego kodowania przestrzennego (oznaczenie rzędu lampek) i na kodowaniu światła z zastosowaniem kodu odpowiedzi (w przykładzie na tablicy lampka byłaby oznaczona jako l i naciskany miałby być pierwszy klucz). W przypadku drugiego błędu wszystko przebiega tak, jakby osoba badana nie zdawała sobie sprawy z symbolicznego systemu kodowania: reaguje na światło kluczem z tego samego szeregu. W tym przypadku wykorzystuje ona bezpośrednią odpowiedniość przestrzenną
443
lub — co według Kaya jest bardziej prawdopodobne — koduje światło i reakcję na tej samej karcie; pozwala to uniknąć trudności oceny uszeregowania pionowego, lecz znosi efekt kodu symbolicznego.
Te dwa typy błędów, bardzo częste u osób badanych w zaawansowanym wieku, ujawniają trudność, jaką sprawia tym osobom wykonanie w tej samej próbie dwóch operacji kodowania: za pomocą karty i uszeregowania; wydaje się nawet, że wpływy tych dwóch czynników nie tylko się sumują, ale wzajemnie się wzmacniają. Badani w starszym wieku tracą prawdopodobnie częściowo możliwość organizowania działania na podstawie wielu reguł operacyjnych. Dlatego wprowadzenie skomplikowanych związków między układami sygnałów i reakcji uwydatnia różnice wydajności spowodowane wiekiem.
Z eksperymentów tego typu można również wyprowadzić wniosek o istnieniu pewnego oporu osób starszych wobec zmiany zachowania, mimo że doświadczyli złych jego skutków. Mamy do czynienia jakby z ich odmową uwzględniania informacji niesionej przez błędy oraz zrezygnowania z własnych hipotez roboczych. Badany może wyrażać tę odmowę w sposób bardziej lub mniej świadomy, składając winę na funkcjonowanie aparatu lub próbując udowodnić wartość swojej reakcji. Brak plastyczności schematów działania wydaje się zatem charakterystycznym skutkiem wieku.
Abbe M. 1936 The spatial effect upon the perception of time „Jap J. Exp. Psychol.", 3, 1-52
Abbe M. 1937 The temporal effect upon the perception of space „Jap J. Exp. Psychol.", 4, 85-93
Adey W. R. 1964 L'elaboration et le stockage de l'information dans le systeme nerveux (W ) A M Monnier Actualites neurophysiologiques Paris, Masson, 1964, s 263-295
Adrian E.D. 1918 O fizycznym podłożu wrażeń zmysłowych Tłum. J Konorski i A Szwejcerowa Warszawa, „Książka"
Adrian E. D., Matthews B. H. C. 1934 The interpretation of potential waves m the cortex „J Physiol London", 81, 440-471
Aitken R.C. B., Gedye J.L. 1968 A study of two factors which affect arousal level and the apparent duration of a ten-minute interval „Brit. J. Psychol.", 59, 253 - 263
Albe-Fessard D., Rougeul A. 1958 Actwites d'origine somesthesique evoquees sur le cortex non specifique du chat anesthesie au chloralose „E. E. G. clin. Neurophysiol", 10, 131-152
Allport G. W. 1937 Personality a psychological interpretation New York, Henry Holt
Allport G. W. 1955 Becoming New Haven Conn, Yale University Press — Wyd. pol. Osobowość i religia Tłum. Hanna Bartoszewicz, Anna Bartkowicz, Irena Wyrzykowska Warszawa 1988, Pax
Ames A. G., Ogle K. N., Gliddon G. H. 1932 Size and shape of ocular images I Methods of determination and physiologic significance „Arch. Opht", 7, 576 - 597
Amir N., Kugelmass S. 1959 The kinesthetic estimation of distances in relation to the midline of the body in normal persons „Acta Psychol", 16, 235-244
Andersen Angehne C 1932 Time discrimination in the white rat „J Comp Psychol", 13, 27-55
Andrews T. G. (ed ) 1948 Methods of psychology New York —Wyd. franc. Methodes de la psychologie Tłum. P. Fraisse 2t, Paris, PUF, 1952
Annett J., Golby C. W., Kay H., 1958 The measurement of elements m an assembly task The information output of the human motor system „Quart. J. Exp. Psychol.", 10, 1-11
Anzieu D. 1959 L'auto-analyse Paris, PUF
Apostel L. 1959 Logique et apprentissage „Etudes d'Epistemologis genetique" Vol VIII (Logique, apprentissage et probabilite), s 1-138.
Arons M, London H 1969 Correcting for compensation m studies of time estimation „Psychon Sci", 17, 319-320
Aronson E 1972 Social animal San Francisco, London, W H Freeman Co —Wyd. pol. Człowiek —istota społeczna Tłum. J Radzicki (red nauk — A Fraczek) Warszawa 1978, PWN wyd 2 — 1987
Arystoteles 1988 De anima - Wyd. pol. O duszy Tłum. P. Siwek Warszawa 1972, PWN wyd 2 - 1988, „Bibl. Klasyków Psychologii"
Asch S. E. 1952 Social Psychology New York, Prentice Hall
Asennsky E., Kleitman N. 1953 Regularly occunng periods of eye mobilny, and concomitant phenomena dunng sleep „Science", 118, 273-274^pAtkinson R C, Shiffnn R M 1968 tiuman memory A proposed system and its control processes (W ) K. W. Spence, J. T. Spence (eds) The psycholoqy of learning and motivation New York, Academic Press
Aubert H. 1861 Eine scheinbare beteunde Drehung von Objekten bei Neigung des Kopfes „Virchows Arch", 20, 381
Auersperg A., Buhrmester H. C. 1936 Experimenteller Beitrag zur Frage des Bewegtsehens „Zeitschrf Sinnesphysiol", 66, 274-309
Axel R. 1924 Estimation of time „Arch. of Psychol", XII, 74
Baddelay A. D., 1966 Time estimation at reduced body temperature „Amer J. Psychol", 79, 475 - 479
Bald L., Berrien F. K.,Pnce J. B., Spragueb R. O. 1942 Errors in perceiving the temporal order of auditory and visual stimuli „J. App Psychol", 26, 382-388
Baldwin J. M. 1895-1896 Mental development in the child and the race London
Bappert J. 1923 Neue Untersuchungen zum Problem des Verhaltnisses von Akkommodation und Konvergenz zur Wahrnehmung der Tiefe „Z f Psychol", 90, 167-203
Barker R.G., Dembo Tamara, Lewin K. 1941 Frustration and regression an experiment with young children „U Iowa St Child Welfare", 18 l
Barnes R. M. 1936 An investigation of some hand motions used in factory work University of Iowa, „Studies in Engineering", 6
Barnes R. M. 1949 Motion and time study New York, J Wiley and Sons, wyd. 3
Bartlett F. C. 1932 Remembering A study in experimental and social psychology Cambridge, University Press
Bartlett F. C. 1947 The measurement of human skill „Brit Med J", 4510 1 835
Bartley S. H. 1958 Principles of perception New York, Harper Brothers
Bathien N. 1971 Reflexes spinaux chez l'Homme et niveaux d'attention „E E G clin Neurophysiol ", 30, 32-37
Battig W. F. Voss J. F. Brogden W. J. 1955 Effect of frequency of target intermittence upon tracking „J Exp Psychol", 49, 244-248
Bauer R. A. 1952 The new man in Soviet Psychology Cambridge, Harvard University Press
Beh Helen C., Baratt P. E. H. 1965 Discrimination and conditioning during sleep as indicated by electroencephalogram „Science", 147, 1470-1471
Beling L. 1929 Ueber das Zeitgedachtnis der Bienen „Z vergl Physiol", 9, 259-338
Bell Ch 1811 Idea of a new anatomy of the brain London
Benda Ph., Orsini Francine 1959 Etude experimentale de l'estimation du temps sous L S D 25 „Annales medico-psychologiques", 3 1-8
Beneze G. 1954 La methode experimentale Paris, PUF
Bennett C. A. 1956 Sampled-data tracking Sampling of the operator's output „J Exp Psychol", 51, 425-438
Benton A. L. 1959 Finger localization and finger praxis „Quart. J. Exp. Psychol.", 11, 39-44
Benton A. L., Menefee F. L. 1957 Handedness and right-left discrimination,Child Developm", 28, 237-242
Benussi V. 1917 Versuche zur Analyse taktil erweckter Scheinbewegungen „Arch. Ges Psychol", 36, 59-135
Benussi V. 1913 1936 Psychologie der Zeitauffassung Heidelberg, Winter
Berger H. 1929 Ueber das Elektroenkephalogramm des Menschen „Arch. Psychiat Nervenkr", 87, 528-570
Berglund B., Berglund U., Ekman G., Frankenhaeuser M. 1969 The influence of auditory stimulus intensity on apparent duration „Scand J Psychol", 10, 21 26
Bergson H. 1907 Matiere et memoire Essai sur la relation du corps a lesprit Paris, Alcan —Wyd. pol. Materia i pamięć Tłum. W Filewicz Warszawa 1926, Wydawn. Kasy im Mianowskiego, także Tłum. K. Bobrowska Warszawa 1930, Kasa im. Mianowskiego, wyd 10
Bergson H. 1911 Essai sur les donnees immediates de la conscience Paris, Alcan, wyd 8 —Wyd. pol. O bezpośrednich danych świadomości Tłum. K. Bobrowska Warszawa 1913
Bergson H. 1934 La pensee et le mowement Essais et conferences Paris, Alcan, wyd 2 —Wyd. pol. Myśl i ruch Wstęp do metafizyki Intuicja filozoficzna Postrzeżenie zmiany Dusza i ciało Tłum. P Beylin i K. Błeszyński Warszawa 1963, PWN, Wstęp do metafizyki Tłum. K. Błeszyński Kraków 1910, Gebethner
Berlyne D. E. 1950 Novelty and cunosity as determinants of exploratory behavior „Br J Ps", 47,68-80
Berlyne D. E. 1960 Conflict, arousal and curiosity New York, McGraw-Hill
Berlyne D. E. 1965 Structure and direction in thinking New York, Wiley — Wyd. pol. Struktura i kierunek myślenia Tłum. J. Radzicki Warszawa 1969, PWN
Berlyne D. E. 1970 Les equivalences psychologiques et les notions quantitatives „Etudes d'Epistemologie genetique" Vol XII (Theone du comportement et operations), s l -103
Berlyne D. E. 1970 Attention as a problem in behawior theory (W ) D. Mostofsky Attention Contemporary theory and analysis New York, Appleton
Bernard Cl. 1952 Introduction a l'etude de la medecine experimentale Paris Flammanon
Bernheim H. 1866 De la suggestion et ses applications a la therapeutigue Paris, A Michel
Bernheim H. 1886 De la suggestion dans l'etat hypnotique et dans l etat de veille Paris
Bernheim H. 1917 Automatisme et suggestion Paris, Alcan —Wyd. pol. Automatyzm i sugestia Tłum. A. Arct i S. Błachowski Poznań 1924, Fiszer i Majewski
Bernyer G., Durup G., Pieron H. 1939 Contribution a l'etude des conflits perceptifs Relation des appreciations de distance et de dimension „Annee psychol", 40, 15-51
Bertrand F. L. 1930 Alfred Binet et son oeuvre Paris, Alcan
Besret Annie, Requin J. 1969 Onde d'expectative et niveau de performance dans une situation de temps de reaction „C R Soc Biol", 163, 1875-1879
Bexton W. H., Heron W., Scott T. H. 1954 Effects of decreased vanation in the sensory environment „Canad J Psychol", 8, 70-76
Beyrl F. 1926 Ueber die Grossenauffassung bei Kindern „Z Psychol", 700, 344-371
Biechtieriew W. M. 1907, 1910 Objektiwnaja psichołogija St. Peterburg — Wyd. franc. La psvchologie objective Paris, Alcan, 1913
Biechtieriew W. M. 1917 Obszczyje osnowy riefleksologii czełowieka Rukowodstwo k objektiwnomu izuczeniju licznosti Wyd. 4 — Moskwa 1928
Binet A. 1886 La psychologie du raisonnement Paris Alcan
Binet A. 1887 Le magnetisme animal Paris, Alcan
Binet A. 1892 Les alterations de la personnalite Paris, Alcan
Binet A. 1903 Etude experimentale de l intelligence Paris, L Reinwald
Binet A. 1906 Lame et le corps Paris —Wyd. pol. Dusza i cialo Tłum. Wanda Bruner Lwów 1912, Polskie Towarzystwo Nakładowe
Binet A. 1909 Les idees modernes sur les enfants Paris, Flammarion —Wyd. pol. Pojęcia nowoczesne o dzieciach Rozwój fizyczny i umyslowy u dziecka w wieku szkolnym Tłum. M. Szymanowska Warszawa 1919 Wyd. 3 - Warszawa 1928, Nasza Księgarnia
Biological rhythms in psychiatry and medecine 1970 Cheve Chase, Institute of Mental Health
Birmingham H. P., Kahn A., Taylor F. V. 1954 A demonstration of quickening in multiple coordinate control tasks Naval Research Laboratory, Washington DC, N R L Rep n 4380
Bjorkman M., Holmqvist O. 1960 The time error in the construction of a subjective time scale „Scand J Psychol", 1, 7-13
Blake R. R., Ramsay G. V. 1951 Perception An approach to personality New York, Ronald
Blakely W. 1933 The discrimination of a short empty temporal interval Praca doktorska, Univ of Illinois Library
Blancheteau M. 1965 Contribution a l'etude des estimations temporelles chez l'aninial par la technique du double evitement „Annee psychol", 65, 325 - 355
Blancheteau M. 1967 Effets sequentiels dans l'estimation du temps par double evitement chez le rat „Annee psychol", 69, 209-246
Blancheteau M. 1969 Conduites instrumentales et estimations des durees chez l'animal, Annee psychol 69, 209-246
Blank A. A. 1953 The Luneburg theory of binocular visual space „J Opt Soc Amer" 43, 717-727
Bloch V. 1954 Sur les conceptions actuelles de l'emotion (W ) Psychologie du XX siecle Paris, PUF
Bloch V. 1965 Le controle central de l activte electrodermale Paris, Masson
Bloch V. 1970 Facts and hypothesis concerning memory consolidation processes,Brain Res", 24 561 - 575
Bloch V., Bonvallet Marthe 1959 Controle cortico-reticulaire de l'activite electrodermale „J Physiol", Paris, 57, 405-406
Bloch V, Bonvallet Marthe 1960 Le declenchement des reponses electrodermales a partir du systeme reticulaire facilitateur „J Physiol", Paris, 52 25-26
Bloch V., Denti Alicia, Schmaltz G. 1966 Effets de la stimulation reticulaire sur la phase de consolidation de la trace mnesique „J Physiol", Paris 58, 469-470
Bloch V., Deweer B., Hennevin Elisabeth 1970 Suppression de l'amnesie retrograde et consolidation d'un apprentissage a essai unique par stimulation reticulaire „Physiol Behav", 5, 1235-1241
Bloch V., Valat Michele, Roy J. C. 1965 Influences des afferences musculaires sur le tonus reticulaire „J Physiol", Paris, 57 561-562
Bloomfield L. 1939 Linguistic Aspects of Science (W ) International Encyclopedia Unified Science, I (4) Blumenfeld W. 1913 Untersuchungen ueber die scheinbare Grosse im Sehraume, Z. f Psychol u Physiol d Sinnesorg", 65, 241-404
Blumenthal A. L. 1970 Languaae and psycholoqy Htstorical aspects of psycholinquistics New York Wiley
Bonnet C. 1964 La vitesse percue et la relation V = E/T „Annee psychol', 64 47-60
Bonvallet Marthe 1966 Systeme nerveux et viqilance Paris PUF
Bonvallet Marthe, Dell P., Hiebel G. 1954 Tonus sympathique et activite electrique corticale „E E G clin Neurophysiol" 6, 119-144
Bonvallet Marthe, Newman-Taylor A. 1957 Neurophysiological evidence for a differential organization of the mesencephalic reticular formation „E E G clin Neurophysiol ", 22, 35 - 75
Bonvallet Marthe, Zbrozyna A. 1963 Les commandes reticulaires du systeme autonome et en particulier de l'innervation sympathique et parasympathique de la pupille „Arch. ital Biol", 101, 174-207
Boring E. G. 1929 A history of experimental psycholoqy New York Appleton-Century-Crofts wyd 2 - 1950
Boring E. G. 1942 Sensation and perception in the historv of experimental psvchology New York Appleton Century
Boring E. G. 1943 The moon illusion,Amer J Physics" 11 55-60
Boring E. G., Boring L. D. 1917 Temporal judgments after sleep (W:) Studies in Psychology Titchener commemorative volume, s 225-279
Boring E. G., Langfeld H. S., Weld H. P. 1948 Foundations of Psychology New York, Wiley and Sons
Bouguer P. 1729 Essai d optique Paris
Bourdon B. 1902 La perception visuelle de l espace Paris, Schleicher
Bradley J. V. 1959 Direction-of-knob turn stereotypes,J Appl Psychol" 43,21 24
Brazier Mary 1964 Information carrying characteristics of brain responses (W ) The basis of mental activity
Bremer F. Stoupel N. 1959 Etude pharmacologique de la facilitation des reponses evoquees corticales dans l'eveil reticulaire,Arch. int Pharmacodyn" 122, 234-248
Bremer F., Terzuolo C. 1953 Interaction de l'ecorce cerebrale et de la formation reticulee du tronc cerebral dans le mecanisme de l'eveil et du maintien de I etat vigile „Arch. int Physiol", 45 56 57
Brenner M. W. 1956 The effect of brain damaged on the perception of apparent movement „J Person", 25, 202-211
Brentano F. 1874 Psychologie vom empirischen Standpunkte Leipzig
Brentano F. 1934 Vom Ursprung sittlicher Erkenntnis Leipzig F. Meiner, wyd 3 —Wyd. pol. O źródle poznania moralnego Tłum. Cz. Porębski Warszawa 1989, PWN
Bresson F. 1958 Perception et indices perceptifs et influence des schemes inductifs sur la perception (W ) Logique et perception „Etudes d'Epistemologie genetique" t VI Paris PUF
Brett G. S. 1953 History of psychology London, R. Kegan and Paul —Wyd. pol. Historia psychologii Tłum. Janina Makota Warszawa 1969, PWN, wyd 2 - 1987
Bridgman P. W. 1927 The logic of modern physics New York
Broadbent D. E. 1958 Perception and commumcation New York, London Pergamon Press
Bronckart J. P. 1976 Genese et organisation des formes verbales chez l'enfant Bruxelles, Dessart & Mardaga
Brown C. W., Ghiselli E. E. Scientific method in psychology New York, McGraw-Hill
Brown J. F. 1931 On time perception in visual movement fields „Psychol Forsch", 14, 233-248
Brown J. S., Knauft E. B., Rosenbaum G. 1947 The accuracy of positioning reactions as a function of direction and extent Office of Naval Research Rep NS ori, 57
Brown J. S, Slater-Hammel A T 1949 Discrete movements in the horizontal plane as a function of their length and direction „J Exper Psychol", 39, 84-95
Brown K. T. 1953 Factors affecting differences in apparent size between opposite halves of a visual meridian „J Opt Soc Amer", 43, 464-472
Brucke E. 1841 Ueber die stereoskopischen Erscheinungen „Ar f Anat Phys", (cyt. za Le Grand, 1956)
Bruner J. S. 1948 Symbolic value as an organizing factor in perception,J Soc Psychol", 27, 203-208
Bruner J. 1958 Les processus de preparation a la perception (W ) Logique et perception „Etudes d'Epistemologie genetique", t VI Paris, PUF
Bruner J. S. 1973 Beyond the Information given New York, J. Wiley —Wyd. pol. Poza dostarczone informacje Tłum. Barbara Mroziak (red nauk — T Tomaszewski) Warszawa 1978, PWN
Bruner J. S., Goodman Cecile C. 1948 Value and need as organizing factors in perception,J. Abnorm Soc Psychol", 42, 33-44 —Wyd. pol. Wartość i potrzeba jako czynniki organizujące spostrzeganie (W ) J. S. Bruner Poza dostarczone informacje Warszawa 1978, PWN, s 99-120
Brunot F. 1922 La pensee et la langue Paris
Brunswik E. 1944 Distal focussing of perception size constancy in a representatwe sample of situations „Psychol Monog", 56, n° 254, 1-49
Brunswik E. 1952 The conceptual framework of psychology (W:) International Encyclopedia of unified science Vol l, nr 10 The University Chicago Press
Brunswik E., Cruikshank R. M. 1937 Perceptual size-constancy in early infancy „Psychol Bull", 34, 713-714
Bryan W. L. 1892 On the development of voluntary motor ability „Amer J Psychol", 5, 125-204
Bryan W. L., Harter N. 1897 1899 Studies on the telegraphic language The acquistion of a hierarchy of habits „Psychol Rev", 4, 27-53, ibid. 6, 345-375
Buckner D. N., McGrath J. J. (ed) 1963 Vigilance A symposmm New York, McGraw-Hill
Buffardi L. 1971 Factors affecting the filled-duration illusion in the auditory, tactual, and visual modalities „Percept Psychophysics", 10, 292-294
Buhler Charlotte 1928 Kindheit und Jugend Leipzig, S Hirzel, wyd 3 — Wyd. pol. Dziecięctwo i młodość Geneza świadomości Tłum. W. Ptaszyńska Warszawa 1933, Nasza Księgarnia
Burzlaff W. 1931 Methodologische Beitrage zum Problem der Farbenkonstanz „Z Psychol", 119, 311-365
Buser P., Borenstern P. 1957 Reponses corticales secondaires a la stimulation sensorielle chez le chat curarise et anesthesie „E E G clin Neurophysiol", suppl 6, 89-108
Bush R. B., Mosteller F. 1955 Stochastic models for learning New York, Wiley
Buytendijk F. J. J., Fischel W., Ter Laag P. B. 1935 Ueber den Zeitsinn der Tiere „Arch. Neerl Physiol", 20, 123-154
Cabanis P. J. G. 1802 Rapports du physique et du moral de l'homme Paris
Canguilhem G. 1958 Qu'est-ce que la psychologie?' „Rev Metaph Mor", 12-25
Canguilhem G. 1960 L'homme et l'animal du point de vue psychologique selon Ch. Darwin „Rev d'Hist des Sciences", XIII, 81-94
Canguilhem G. 1961 Psychologie animale (W ) Histoire generale des Sciences T III,1, s 469-484 Paris, PUF Cannon W. B. 1915 Bodily changes in pain, hunger,fear and rage An account of researches into the function of emotional excitement New York, Appleton
Cardo B. 1961 Rapports entre le niveau de vigilance et le conditionnement chez l'animal Paris, Masson
Carr H. 1935 An introduction to space perception New York, Longmans
Cattell J. McKeen 1890 Mental tests and their measurement „Mind", 75
Cavaggioni A, Gianelli, G, Santibanez H. G. 1959 Effect of repetitive photic stimulation on responses evoked in the lateral geniculate body and the yisual cortex „Arch. Ital Biol", 97, 266 - 275
Centenaire de Th Ribot 1939 Jubile de la psychologie scientifique francaise (1839-1889-1939) Agen Imprimerie Moderne
Chandler K. A. 1961 The effect of monaural and binaural tones of different intensities on the visual perception of verticality „Amer J Psychol", 74, 260 - 265
Chapanis A. 1959 Research techniques in human engineering Baltimore, John Hopkins Press
Chapanis A., Garner W. R. Morgan C. T. 1949 Applied experimental psychology New York, J Wiley and Sons
Chaplin J. P., Krawiec T. S. 1960 Systems and theories of psychology New York, Holt, Reiehart and Winston
Chernikoff R., Birmingham H. P., Taylor F. V. 1955 A comparison of pursuit and compensatory tracking under conditions of aiding and no aiding „J Exp Psychol", 49, 55 - 59
Chernikoff R., Taylor F. V. 1952 Reaction time to kinesthetic stimulation resulting from sudden arm displacement „J Exper Psychol", 43, 1-8
Chernikoff R., Taylor F. V. 1957 Effects of course frequency and aided time constant on pursuit and compensatory trackmg „J Exper Psychol", 53, 285-292
Chocholle R. 1969 Le temps de reaction (W:) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P. Fraisse et J. Piaget T II, s 63-124 Paris, PUF, 1963, wyd 2 - 1969
Chomsky N. 1957 Syntactic structures La Haye, Mouton
Chomsky N. 1965 Aspect s of the theory of syntax Cambridge, MIT Press —Wyd. pol. Zagadnienia teorii składni Tłum. I Jakubczak Wrocław, Ossolineum, 1982
Chomsky N. 1968 Language and Mind New York, Harcourt, Brace and World
Chu-Tsi-Tsiao 1959 Switching of short delay into long delay conditioned reflexes „Pav J High Nerv Activ", 9, 512-519
Claparede E. 1905 Psychologie de l enfant et pedagogie experimentale Geneve —Wyd. pol. Psychologia dziecka i pedagogika eksperymentalna Tłum. Franciszka Baumgarten (pod red F Znanieckiego) Warszawa 1918, E. Wende i S-ka, także Tłum. M. Górska Warszawa 1928, Nasza Księgarnia, wyd 3 - 1936
Claparede E. 1924 Comment diagnostiquer les aptitudes chez les ecoliers Paris, Flammarion —Wyd pol. Jak rozpoznawać uzdolnienia uczniów Tłum. J Jastrzębska Lwów —Warszawa 1934, Książnica-Atlas
Clark H., Clark Eve V. 1977 Psychology and language an introduction to psycholingwstics New York, Harcourt, Brace and Jovanovich
Clausen J. 1950 An evaluation of experimental methods of time judgement „J Exp Psychol", 40, 756-761
Cohen J. 1954 The expenence of time „Acta Psychol", 10, 207-219
Cohen J., Hansel C. E. M.,Sylvester J. D. 1953 A new phenomenon in time judgment „Nature Lond", 172, 901-903 Cohen J., Hansel C. E. M.,Sylvester J. D. 1954a An experimental study of comparativejudgments of time „Brit J Psychol", 45 108-114
Cohen J., Hansel C. E. M., Sylyester J. D. 1954b Interdependence of temporal and auditory judgments „Nature Lond", 174, 642-646
Colin J. i in 1968 Rhythm of the rectal temperature dunng a 6-month free running experiment „J App Physiol", 25, 170-176
Condillac E. B. de 1746 Essai sur l ongine des connaissances humaines Paris —Wyd. pol. O pochodzeniu poznania ludzkiego Tłum. K Bronczyk Kraków 1952
Condillac E B de 1754 Traite des sensations Paris —Wyd. pol. Traktat o wrażeniach Tłum. A. Lange Warszawa 1887, toż Tłum. W. Wojciechowska Warszawa 1958, PWN
XVIIe Congres international de psychologie, 1966 Compte-rendu Moscow 1969
Conklin J. E. 1957 Effect of control lag on performance in a tracking task „J Exper Psychol", 53, 261-268
Conrad R. 1951 Speed and load stress in a sensori-motor skill „Br J Ind Med", 8, 1-7
Conrad R. 1954 Missed signals in a sensori-motor skill „J. Exp. Psychol.", 48, 1-9
Conrad R. 1955a Adaptation to time in a sensori-motor skill „J Exper Psychol" 49, 115-121
Conrad R. 1955b Timing „Occup Psychol" 29, 173-181
Conrad R. 1956 The timing of signals in skill „J Exper Psychol", 57, 365-370
Contemporary approaches to cognition (symp)
Cotzin M., Dallenbach K. M. 1950 Facial vision the role of pitch and loudness in the perception of obstacles by the blind,Amer J Psychol", 63, 485-515
Couturat L. 1903 Opuscules et fragments medits de Leibnitz Paris
Cowles J. T., Finan J. L. 1941 An improved method for establishing temporal discrimination in white rats „J Psychol", 11, 335-342
Crafts L. W., Schneirla T. C., Robinson G. A., Gilbert G. M. 1950 New York, McGraw-Hill
Craik K. J. W. 1947 Theory of the human operator in control systems „Brit J Psychol", 37, 56-61, ibid. 38, 142-148
Creelman C. D. 1962 Human discrimination of auditory duration „J Acoust Soc America", 34, 582 - 593
Cronbach L. J. 1957 The two disciplines of scientific psychology „Amer Psychologist", 12, 671-684
Crossman E. R. F. W. 1957, The speed and accuracy of simple hands movements (W:) The nature and acquisition of industrial skills Birmingham, Joint Committee on mdustnal efficiency in Industry
Cruikshank Ruth M. 1941 The development of visual size constancy in early infancy „J Gen Psych",58, 327-351
Current trends in information theory 1953 University of Pittsburgh Press
Darwin Ch. 1859 On the origin of species by means of natural selection London — Wyd. pol. O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras istot organicznych Tłum. W. Mayzel Warszawa 1873, J. Sikorski, także O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt Tłum. Sz. Dickstein i J, Nusbaum (Hilarowicz) Warszawa 1955, PWRiL, toż w Dzieła wybrane, t 2 Warszawa 1959, PWRiL
Darwin K. 1872 The expression of the emotions in man and animals London, Murray —Wyd. pol. Wyraz uczuć u czlowieka i zwierząt Tłum. K. Dobrski Warszawa 1873, J. Sikorski, także Wyraz uczuć u ludzi i zwierząt Tłum. R. J. Wojtusiak Warszawa 1959, PWRiL, także O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt Tłum. Zofia Majlert i K. Zacwilichowska wyd 2 Warszawa 1988, PWN, „Bibl. Klasyków Psychologii"
Darwin Ch. 1877 A biographical sketch of an infant „Mind"
Darwm Ch 1889 The descent of man and selection in relation to sex London, J Murray, wyd 2 —Wyd pol. O pochodzeniu człowieka Tłum. M. Ilecki Warszawa 1936
Davis H. 1964 Enhancement of evoked cortical potentials in humans related to a task requinng a decision „Science", 145, 182-183
Davis R. C. 1934 Modification of the galvanic reflex by daily repetition of a stimulus „J Exp Psychol", 17, 504-535
Debecker J., Desmedt J. E., Manil Jacqueline 1965 Sur la relation entre le seuil de perception tactile et les potentiels evoques de l'ecorce cerebrale somato-sensible chez l'Homme „C R Acad Sci Paris" 260, 687 689
Dell P., Bonvallet Marthe, Hugehn A. 1961 Mechanisms ofreticular deactivation (W ) The nature of sleep London, Churchill, s 86-102
Dement W., Kleitman N. 1957 The relation of eye movments during sleep to dream activity an objective method for the study of dreaming „J. Exp. Psychol.", 53, 339 - 346
Denis-Prinzhorn M. 1960 Perception des distances et constance des grandeurs (etude genetique) „Archives de Psychol", 37, 181-309
Descartes R. 1637 Discours de la methode Paris — Wyd. pol. Rozprawa o metodzie właściwego kierowania rozumem i poszukiwania prawdy w naukach Tłum. W Wojciechowska Kraków 1950, PAU, toż Tłum. T Boy-Żelenski Warszawa 1921, Gebethner i Wolff, toż Warszawa 1952, PIW
Descartes R. (Kartezjusz) 1641 Meditationes de prima philosophia Paris — Wyd. pol. Medytacje o pierwszej filozofii Wraz z zarzutami uczonych i odpowiedziami autora Tłum. Maria i Kazimierz Ajdukiewiczowie, Stefan Świeżawski i Izydora Dąmbska Warszawa 1958, PWN
Descartes R. 1649 Traite des passions de lame Paris —Wyd. pol. Namiętności duszy Tłum. L Chmaj Warszawa 1938, toż Warszawa 1958, PWN, toż Warszawa 1986, PWN, „Bibl Klasyków Psychologii"
Descartes R. 1664 L'homme La description du corps humain Paris —Wyd. pol. Człowiek. Opis ciala ludzkiego Tłum. A. Bednarczyk Warszawa 1989, PWN
Deutsch J. A., Deutsch D. 1963 Attention some theoretical considerations „Psychol Rev ", 70, 80 - 90
Deweer B. 1970 Acceleration de l'extinction d'un conditionnement par stimulation reticulaire „I Physiol", 62, 270-271
Dewey J. 1896 The reflex arc concept in psychologa
Dewey J. 1910 How we think? Boston, D. C. Heath —Wyd. pol. Jak myślimy? Tłum. Z. Bastgenowna Lwów 1934, Książnica-Atlas, toż Warszawa 1957, Książka i Wiedza, to? Warszawa 1988, PWN, „Bibl Klasyków Psychologii" (red nauk — Cz Nosal)
Dewolfe R. i C. S.,Duncan C.P. 1959 Time estimation as a function of level of behavior of successive tasks,J. Exp Psvchol", 56, 153-158
Diamond I. I. Neff W. D. 1957 Ablation of the temporal cortex and discrimination of auditory patterns „J Neurophysiol", 20, 300-315
Dmitriew A. S. Kochigina A. M. 1959 The importance of time as stimulus of conditioned reflex activity „Psychol Bull", 56, 106- P2
Doane B. K., Mahatoo W., Heron W., Scott T. H. 1959 Changes in perceptual function after isolation „Canad J. Psychol", 13. 210-219
Dodge R. 1923 Habituation to rotation „J exp Psychol", 6, 1-35
Dollard J., Miller N. E. 1950 Personality and psychotherapy New York, McGraw Hill —Wyd. pol. Osobowość i psychoterapia Tłum. zbiorowe pod red Hanny Malewskiej i Józefa Radzickiego Warszawa 1969, PWN
Dollard J., Doob L. W., Miller N. E., Mowrer O. H., Sears R. R. 1939 Frustration and aggression New Haven, Yale Univ Press
Donders F. C. 1868 Die Schneligkeit psychischer Processe „Arch. Anat Physiol", 675-681
Doob L. 1971 Patterning of time New Haven London,Yale University Press
Du Bois Raymond E. 1848-1849 Untersuchungen ueber tierische Elektrizitat Leipzig
Du Bois Raymond E. 1872 Ueber die Grenzen des Naturerkennens Leipzig —Wyd pol. Granice poznania natury Tłum. M Massonius Warszawa 1898, J Sikorski
Duffy Elizabeth 1934 Emotion an exemple of the need for reorientation in psychology „Ps Rev", 41, 184-198
Duffy Flizabeth 1962 Activation and behavior New York, I Wiley
.Dumas G. 1900 La tristesse et la joie Paris, Alcan
Dumas G. (ed) 1923-1924 Traite de psychologie Paris, Alcan
Dumas G. (ed) 1931 Nouveau traite de psychologie T l-VII Paris, Alcan
Dumont Suzanne, Dell P. 1960 Facilitation reticulaire des mecanismes visuels corticaux „E E G, clin Neurophysiol", 12. 769-796
Durup G., Fessard A. 1930 Le seuil de perception de duree dans l'excitation visuelle „Ann Psychol ", 31, 52-62
Durup G., Fessard A. 1936 L'electroencephalogramme de l'Homme, observations physiologiques relatives a l'action des stimuli visuels et auditifs,,Annee psychol", 36, 1-32
Dustman R. E., Boswell R. S., Porter P. B. 1963 Beta-brain waves as an index of alertness „Science", /37, 533-534
Ebbinghaus H. 1885 Ueber das Gedachtnis Leipzig, Luncker
Ebbinghaus H. 1902, 1905, 1911 Giundzuge der Psychologie Leipzig, Veit
Ebbinghaus H. 1908 Abris der Psychologie Leipzig, Veit
Eccles J. C. 1964 The physiology of synaptses Berlin, Gottlngen, Heidelberg, Springer Verlag —Wyd pol. Fizjologia synaps nerwowych Tłum. K Kądzielawa i J. Trąbka Warszawa 1968, PZWL
Eccles J. C. 1965 Presynaptic inhibition in the central nervous system „Acta Physiologica Acad Sci Hungana", 26, 163-180
Edgell B. 1903 On time judgements „Amer J Psychol", 14, 418-438
Ekman G., Frankenhaeuser M. 1957 Subjective time scales,Rep Psychol Lab Univ ", Stockholm, nc 49
Ellson D. G. 1949 The application of operational analysis to human motor behavior „Psychol Rev" 56 9-17
Ellson D. G. 1959 Linear frequency theory as behavior theory (W ) Psycholog y A study of a science, vol 2, New York, McGraw Hill, s 637-662
Emmons W. H., Simon C. W. 1954 The non-recall of materiał presented during sleep „Rand Co Res Mem", n° 1444
Estes S. G. 1937 The judgment of personality on the basis of brief records of behavior Cambridge, Harvard College Library
Evarts E. V. 1965 Neuronal activity in visual and motor cortex dunng sleep and waking (W:) Aspeits anatomo-fonctionnels de la physiologie du sommeil Paris, s 189-209, seria C N R S
Ewert P. H. 1930 The effect of inverted retinal stimulation upon spatially coordinated behavior, Genet Psychol Monog", 7, 177-363
Eysenck H. J. 1960a Behaviour therapy and nevroses New York, Pergamon Press — Wyd. franc. Conditionnement et nevroses Paris, Gauthier Villars, 1962
Eysenck H. J. 1960b The structure of human personality London, Methuen, wyd 2
Eysenck H. J. 1964 Sense and non-sense in psvcholoqy Harmondsworth, Penguin Books Ltd —Wyd. pol. Sens i nonsens w psychologii Tłum.. M. Brzezińska Warszawa 1965, PWN, wyd 2 — 1971
Falk J. L.,Bindra D. 1954 Judgment of time as a function of serial position and stress „J Exp Psychol" 47, 279-284
Farrell B. A. 1954 The scientific testtng ofpsychoanalytic findings and theorv (W ) H. Brand The study of personality a book of readings New York, Wiley
Fauville A. 1947 „Miscel Psyc A Michotte", s 323-340
Faverge J. M. 1950 L'analyse de la variance en psychologie „Annee psychol", 49, 341-358
Faverge J. M. 1962 Methodes statistigues en psychologie appliquee T 1-2 Paris, PUF, wyd 3
Faverge J. M., Leplat J., Guiguet B. 1958 L'adaptation de la machine a l'homme Paris, PUF
Favilli M. 1937 La percezione del tempo nell'ebbrezza mescalinica „Rass Stud Psichiatr" 26,455-462
Fechner G. T. 1860 Elemente der Psychophysik Leipzig Breitkopf und Hartel
Feokritova Y. P. 1912 Le temps, excitateur conditionnel de la glande salivaire (praca doktorska w jęz. ros.) St Peterburg
Fere C. 1888 Notes sur les modifications de la resistance electrique sous l'influente des excitations sensorielles et des emotions „C R Biol Mem", 40, 217-219
Fessard M. A., Gastaut H. 1958 Correlations neuro-physiologiques de la formation des reflexes conditionnels (W ) Le conditionnement et l apprentissage Paris, PUF
Festinger L. 1957 A theory of cognitive dissonance Evanston, Row Peterson
Festinger L., Katz D. 1959 —Wyd. franc. Les methodes de recherche dans les scrences sociales Tłum. H. Lesage 2 t Paris, PUF
Fischer F. P. 1924 Ueber asymmetrien des Gesichtsinns, speziell der Raumsinns beider Augen Pfluger Arch. ges. Phys", 204, 203-233
Fischer O. 1886 Psychologische Analyse der Stroboskopischen Erscheinungen „Phil Stad" 3,128-150
Fisher R. A. 1925 —Wyd. franc. Les methodes statistiques adaptees a la recherche scientifique Tłum. I Bertrand Paris, PUF, 1947
Fisher R. A. 1935 The design of experiments Edinburgh, Oliver and Boyd
Fisher R. A., Yates F. 1957 Statistical tables for biological agricultural and medical research London Oliver and Boyd
Fitts P. M. 1947 A study of location discrimination ability (W ) P. M. Fitts (ed ) Psychological retearch in equipment design Army Air Force, Aviation Psychology Program, Research Rep 19
Fitts P. M. 1951 Engineering psychology and equipment design (W:) S. S. Stevens (ed) Handbook of experimental psychology New York, J Wiley and Sons, s 1287-1340
Fitts P. M. 1954 The information capacity of the human motor system in controlling the amplitude of movement „J Exper Psychol", 47, 381-391
Fitts P. M., Deninger R. L. 1954 S — R compatibility Correspondence among paired elements within stimulus and response codes „J Exper Psychol", 48, 483 - 492
Fitts P. M., Seeger C. M. 1953 S — R compatibility Spatial characteristics of stimulus and response codes „J Exper Psychol", 46, 199-210
Fitts P. M., Simon C. W. 1952 Some relations between stimulus patterns and performance in a continuous dual pursuit task „J Exper Psychol", 43, 428 - 436
Flugel J. C. 1951 A hundred years of psychology London, Duckworth, wyd 2
Fodor A. J., Bewer T. G., Garett M. F. 1974 The psychology of language New York, McGraw-Hill
Foley J. P. (Jr) 1940 An experimental investigation of the eiffect of prolonged inversion of the visual field in the rhesus monkey (Macacca Mulatta) „J Genet Psychol", 56, 21-51
Foucault M. 1901 La psychophysique Paris, Alcan
Foulquie P. 1951 La psychologie contemporame Paris, PUF
Fraisse P. 1948a Etude comparee de la perception et de restimation de la duree chez les enfants et chez les adultes „Enfance", l. 199-211
Fraisse P. 1948fb Les erreurs constantes dans la reproduction de courts intervalles temporels „Arch. de Psychol", 32, 161-176
Fraisse P. 1951 L'influence des attitudes et de la personnalite sur la perception „Annee psychol", 51, 237-248
Fraisse P. 1952 La perception de la duree comme organisation du successif „Annee psychol", 52 39-46
Fraisse P. 1953 La perception comme processus d'adaptation „Annee psychol", 53, 443-461
Fraisse P. 1956,1974 Manuel pratique de psychologie experimentale Paris, PUF (wyd 4 — 1974) — Wyd. pol. Podręcznik ćwiczeń z psychologii eksperymentalnej Tłum. Ida Kurcz Warszawa 1960, PWN
Fraisse P. 1957, 1967 Psychologie du temps Paris, PUF (wyd 2 - 1967)
Fraisse P. 1961a Le role des attitudes dans la perception (W:) Les attitudes Paris, PUF
Fraisse P 1961 b Influence de la duree et de la frequence des changements sur l'estimation du temps „Annee Psychol", 61, 325-339
Fraisse P. 1962 Vers une psychologie complete „Psychol franc.", 7, 165-177
Fraisse P. 1965 L'Oppel — Kundt temporel ou l'influence de la frequence des sons sur la perception du temps „Psychol franc.", 10, 352-358 Fraisse P. 1968 Le rythme teille — sommeil et lestimation du temps (W:) J Ajuriaguerra (ed) Cycles biologiques et psychiatrie Paris, Masson
Fraisse P. 1974 Psychologie du rythme Paris, PUF
Fraisse P. 1975 Les emotions (W ) Le traite de psychologie experimentale Sous la direction de P Fraisse et J. Piaget T. V., s 97-181 Paris, PUF, 1963, wyd 3 - 1975
Fraisse P., Blancheteau M. 1963 Le seuil de reconnaissance des mots sommation des effets de la frequence et de l'attente categorielle „Annee psychol", 33, 281-292
Fraisse P., Bonnet C., Gelly N., Michaut G. 1962 Vergleich der Zeitschatzungsmethoden „Zeit fur Psychol", 167, 268-277
Fraisse P., Durup G., Voillaume C. 1959 Alerte psychologique et alerte physiologique L'independance du temps de reaction par rapport a la presence ou au blocage de l'alpha „Annee psychol ", 59, 345 - 353
Fraisse P., Ehrlich S, Vurpillot E. 1956 Etudes de la centration perceptive par la methode tachistoscopique „Arch. Psychol", XXXV, 193-214
Fraisse P., Oleron Genevieve 1950 La perception de la duree d'un son d'intensite croissante „Annee psychol", 50, 327-343
Fraisse P., Orsini F. 1955, 1957 Etude experimentale des conduites temporelles I L'Attente „Annee psychol", 1955, 55, 27-39, II Etude genetique de l'attente „Annee psychol", 1957, 57, 359-365
Fraisse P., Orsini Francine 1958 Etude experimentale des conduites temporelles III Etude genetique de l'estimation de la duree „Annee psychol", 58, 1-6
Fraisse P., Vautrey P. 1952 La perception de l'espace, de la vitesse et du temps chez l'enfant de cinq ans „Enfance", 5, 1-20, 102-119
Fraisse P., Vautrey P. 1956 The influence of age, sex, and specialized traning on the vertical-horizontal illusion „Quart. J. Exp. Psychol.", 8, 114-120
Fraisse P., Voillaume C. 1961 Capacite d'apprehension, niveau d'attention et blocage du rythme alpha „Annee psychol", 61, 51-57
Fraisse P., Zuili N. 1966 Lestimation de la duree (W:) Psychologie et epistemologie genetiques Paris, Dunod, s 253-269
Frangois M. 1927 Contribution a l'etude du sens du temps la temperature interne comme facteur de variation de l'appreciation subjective des durees „Annee psychol", 28 186 204
Frankenhaeuser M. 1959 Estimation of time An experimental study Stockholm, Almqvist and Wiksell
Frankenhaeuser M. 1960 Subjective time as affected by gravitational stress „Scand J Psychol", 1,1-6
Freedman S. J. 1965 Remarks on the relation between perception and motion (W ) Symposium Bel-Air, II Desafferentation experimentale et clinique Geneve, Georg and Cle, s 298-306
Freedman S. J., Pfaff D. W. 1962 The effect of dichotic noise on auditory localization „J Aud Res ", 2, 305-310
Freeman F. N. 1914 Experimental analysis of the writing movement „Psychol Monogr", XVII, 4, (cały n° 75), 1-46
Freeman G. L. 1933 The facilitating and inhibitory effects of muscular tension upon performance „Amer J Psychol", 45, 17-52
Freeman G.L. 1948 The energetics of human behavior Ithaca, N Y,, Cornell Univ Press
Freud S. 1900 Ueber den Traum Leipzig —Wyd. pol. O marzeniu sennym Tłum. Beata Rank Lipsk 1923, Wydawn Psychoanalityczne, także Marzenia senne Tłum. W Szewczuk Warszawa 1987, PWN (W:) Psychopatologia życia codziennego Marzenia senne)
Freud S. 1901 zur Psychopathologie des Altagslebens Ueber Vergessen, Versprechen, Vergreifen, Aberglaube und Irrtum Leipzig —Wyd. pol. Psychopatologia życia codziennego O zapominaniu, pomyłkach, zabobonie i błędach Tłum. L. Jekels i Helena Ivanka Lwów 1913, H. Altenberg
Freud S. 1905 Drei Abhandlungen zur Sexualtheorie Leipzig —Wyd. pol. Trzy rozprawy z teorii seksualnej Tłum. L Jekels i M Albiński Lipsk 1924, Wydawn Psychoanalityczne
Freud S. 1910 Ueber Psychoanalyse Leipzig —Wyd. pol. O psychoanalizie pięć odczytów wygloszonych na uroczystość jubileuszu zalożenia Clark University Tłum. L Jekels Lwów 1911, H Altenberg
Freud S. 1920 Jenseits des Lustprinzips Leipzig — Wyd. pol. Poza zasadą przyjemności Tłum. J. Prokopiuk Warszawa 1976, PWN
Freud S. 1924 Vorlesungen zur Emfuhrung in die Psychoanalyse Leipzig — Wyd. pol. Wstęp do psychoanalizy Tłum. S. Kempnerówna i W. Zaniewicki Warszawa 1935, J. Przeworski, toż Warszawa 1957, KiW, wyd 3 - Warszawa 1982, PWN (red. nauk. - G Bychowski), wyd 4 - 1985
Freud Z. 1987 Psychopatologia życia codziennego Marzenia senne Tłum. Ludwik Jekels i Helena Ivanka oraz W. Szewczuk Warszawa, PWN, „Bibl Klasyków Psychologii"
Fromm E. 1941 Escape from freedom New York, Rinehart —Wyd. pol. Ucieczka od wolności Tłum. O. i A. Ziemilscy Warszawa 1970, Czytelnik
Fromm E. 1951 The forgotten language An introduction to the understanding of dreams, faire, tales and mythes New York, Grove Press —Wyd. pol. Zapomniany język Wstęp do rozumienia snów, baśni i mitów Tłum. J. Marzęcki Warszawa 1972, PIW
Fromm E. 1956 The art of loving New York —Wyd. pol. O sztuce miłosci Tłum. A Bogdański Warszawa 1971, PIW
Fuster J. M. 1957 Tachistoscopic perception in monkeys „Fed Proc", 16-43
Gagne R. M., Fleishman E. A. 1959 Psychology and human performance New York, Holt, Rinehart and Winston
Galifret Y. 1940-1941 La mesure du seuil des perceptions des profondeurs relatives „Annee psychol", 41-42, 168-201
Galton F. 1869 Hereditary Genius London
Galton F. 1874 English men of science, their natur and nurture London
Galton F. 1879-1880 Psychometric experiments „Brain", 2
Galton F. 1883 Inquiries into human faculty and its development London, Macmillan
Gantenbein Marie M. 1952 Recherche sur le developpement de la perception du mouvement avec l'age (mouvement apparent dit stroboscopique) „Arch. Psychol", XXXIII, 197-294
Gardner R. T., Gardner Beatrice A. 1969 Teaching sign language to a chimpanzee „Science", 165, 664-672
Garvey W. D., Henson J. B. 1959 Interactions between display gam and task-induced stress in manual trackmg „J Appl Psychol", 43, 205-208
Garvey W. D., Knowles W. B. 1954 Response time patterns associated with vanous display-control relationships „J Exper Psychol", 47, 315-322
Gavini H. 1959 Contribution a l'etude de la perception des durees breves comparaison des temps vides et des temps pleins „J Psychol norm et pathol", 56, 455-468
Gengel R. W., Hirsh I. J. 1970 Temporal order the effect of single versus repeated presentations, practice, and verbal feedback „Percept Psychophysics", 7, 209-211
Ghoneim S. 1959 Les deformations perceptives du losange de l'enfant a l'adulte „Arch. Psychol", XXXVII, 1-99
Gibbs C. B. 1954 The continuous regulation of skilled response by kinaesthetic feed-back „Brit. J Psychol", 45, 24-39
Gibson Eleonor J., Bergman R. 1954 The effect of training on absolute estimation of distance over theground „J. Exp. Psychol.", 48, 473-482
Gibson Eleonor J., Bergman R., Purdy J. 1955 The effect of prior training with a scale of distance on absolute and relative judgments of distance over ground „J Exp Psychol", 50, 97 -105
Gibson J. J. 1933 Adaptation, after effect, and contrast in the perception of curved lines „J Exp Psychol", 16, 1-31
Gibson J. J. 1951 The perception of the visual world Boston, Houghton Mifflin
Gibson J. J., Purdy J., Lawrence L. 1955 A method of controlling stimulation for the study of space perception, the optical tunnel „J. Exp. Psychol.", 50, l -14
Gilinsky A. S. 1951 Perceived size and distance in visual space „Psychol Rev", 55, 460-482
Gilinsky A. S. 1955 The effect of attitude upon the perception of size „Amer J Psychol", 68, 173-192
Gilliland A. R., Humphreys D. W. 1943 Age, sex, method and interval as variables in time estimation „J. Genet Psychol" 63, 123-130
Goldstein A. G. 1959 Linear acceleration and apparent distance „Percept Motor Skills", 9, 267-269
Goldstone S., Boardman W. K., Lhamon W. T. 1959 Intersensory comparisons of temporal judgments „J Exp Psychol", 57, 243-248
Goodman S. J. 1968 Visual-motor reaction times and brain stem multiple-unit activity „Exp Neurol", 22, 367-378
Gottsdanker R. M. 1952 The accuracy of prediction motion „J Exper Psychol", 43, 26 - 36
Gottsdanker R. M. 1956 Prediction-span, speed of response, smoothness and accuracy in tracking „Percept Motor Skills", 6, 171-182
Gouin-Decarie Therese 1962 Inteligence et affectivite chez le jeune enfant Neuchatel et Paris, Delachaux & Niestle
Granda A. M., Hammach J. T. 1961 Operant behaviour during sleep „Science", 133, 1485
Green R. F..Norns E. B.,Spragg S. D. S. 1955 Compensation tracking performance as a function of the direction and piane of movement of the control cranks relative to movement of the target „J Psychol", 40, 403-410
Gregg L. W. 1951 Fractionation of temporal intervals „J Exp Psychol", 42, 307-312
Gruber H. E. 1954 The relation of perceived size to perceived distance „Amer J Psychol", 67, 411-426
Gruber H. E. 1956 The size-distance paradox a reply to Gilinsky „Amer J Psychol", 69, 469-476
Guilbaud G. Th. 1957 La cybernetique Paris, PUF
Guilford J. P. 1954 Psychometric methods New York, McGraw-Hill, wyd 2
Guilford J. P. 1956 Fundamental statistics in psychology and edutation New York, McGraw-Hill — Wyd pol. Podstawowe metody statystyczne w psychologii i pedagogice Tłum. J Wojtyniak Warszawa 1960, PWN, wyd 2 - 1964
Guilford J. P. 1967 The nature of human inteligente New York, McGraw-Hill —Wyd. pol. Natura inteligencji czlowieka Tłum. B. Czarniawska, W. Kozłowski, J. Radzicki, Warszawa 1978, PWN
Guilford J. P., Helson H. 1929 Eye-movements and the phi-phenomenon „Amer J Psychol", 41, 595-606
Guillaume P. 1925 Limitation chez l enfant Paris, Alcan
Guillaume P. 1927 Les debuts de la phrase dans le langage de l'enfant „Journal de Psychologie", 24, 1-25
Guillaume P. 1936, 1948 Psychologie de la forme Paris, Flammarion
Guillaume P. 1942 Introduction a la psychologie Paris, Vrin
Guillaume P. 1947 La formation des habitudes Paris, PUF, wyd 2
Guillaume P. 1948 Manuel de psychologie Paris (wyd. 10 - 1960, Paris, PUF) - Wyd. pol. Podręcznik psychologii Tłum. M Kreutz i H Suchorzewski Warszawa 1958, PWN, wyd 2 — 1959
Guinzburg R. L. 1928 E possibile l'appredimenti di sensazioni eterogenee come perfettamente simultanee „Arch. ital Psicol", 6, 103 -114
Gurnee H. 1931 The effect of visual stimulus upon the perception of bodily motion „Amer J Psychol", 43, 26-48
Guyau J. M. 1902 La genese de l idee de temps Paris, Alcan, wyd 2
Haider M., Spong P., Lindsley D. B. 1964 Attention, vigilance and cortical evoked potentials in Humans „Science", 145, 180-182
Halberg F. 1960 Temporal coordination of physiologic function (W:) Cold Spring Harbor Symposia on Quantitative Biology New York, Long Island Biol Assoc, s 289-310
Hall G. Stanley 1883 The contents of childrens mind —Wyd pol. Znaczenie studiów nad dziećmi Tłum. K. Krol Warszawa 1903, M Arct
Hall G. Stanley 1922 Senescence, the last half of life
Hall G. S., Jastrow J. 1886 Studies of rhythm „Mind", 11, 55 62
Handbook of mathematical psychology 1960 -1963
Hardy L. H., Rand G., Rittler M. C. 1951 Investigation of visual space The Blumenfeld Alleys „Arch Ophtal", 45, 53-63
Harlow H. F. 1950 Analysis of discrimination learning by monkeys "J. Exp. Psychol.", 40, 26-39
Harris C. S. 1963 Adaptation to displaced vision visual, motor or proprioceptive change „Science", 140, 812-813
Harris C. S. 1965 Perceptual adaptation to inverted, reversed and displaced vision „Psychol Rev ", 72, 419-444
Harris S. J., Smith K. V. 1954 Dimensional analysis of motion VII Extent and direction of manipulative movements as factors in defining motions „J Appl Psychol", 38, 126-130
Harris Z. S. 1957 Methods in structural linguistics Chicago, University of Chicago
Hartley D. 1749 Observations on men, his frame, his duty and his expectations London
Hartman B. O., Fitts P. M. 1955 Relation of stimulus and response amplitude to tracking performance „J Exper Psychol", 49, 82-92
Harton J. J. 1938 The influence of the difficulty of activity on the estimation of time „J Exp Psychol", 23, 270-287, 428-433
Harton J. J. 1939 An investigation of the influence of success and failure on the estimation of time „J Gen Psychol", 21, 51-62
Hastorf A. H. 1950 The influence of suggestion on the relationship between stimulus size and perceived distance „J Psychol", 29, 195-217
Hay J. C., Pick H. L. (Jr) 1966 Visual and proprioceptive adaptation to optical displacement of the visual stimulus „J Exp Psychol", 71, 150 158
Hayes J. R. (ed) 1970 Cognition and the developpement of language New York, Wiley
Head H. 1923 The conception of nervous and mental energy II Vigilance A physiological state of the nervous system „Brit. J Psychol", 14, 126
Hebb D. O. 1949 The organisation of behavior A neurophisiological theory New York, Wiley
Hebb D. O . 1955 Drives and the CNS (Conceptual nervous system) „Psychol Rev" 62, 243-254
Hebb D. O. 1958 1972 Textbook of psychology Philadelphia, W. B. Saunders -Wyd. pol. Podręcznik psychologii Tłum. J Pałczynski, J. Siuta Warszawa 1969, PWN, wyd 2 - 1973
Hebb D. O. 1960 The american revolution „Amer Psychologist", 15, 735-745
Hecaen H., Ajuriaguerra J. de 1952 Meconnaissances et hallucinations corporelles Paris, Masson
Heidbreder E. 1933 Seven psychologies New York, Appleton-Century
Heider F. 1958 The psychology of interpersonal relations New York, J Wiley
Held R. 1955 Shifts in binaural localization after prolonged exposures to atypical combinations of stimuli „Amer J Psychol", 68, 526-548
Held R., Bossom J. 1961 Neonatal deprivation and adult rearrangement complementary teclinique for analyzing plastic sensory-motor coordinations „J Comp Physiol Psychol", 54, 33 - 37
Held R., Freedman S. J. 1963 Plasticity in human sensori-motor control „Science", 142, 455-462
Held R., Gottlieb N. 1958 Technique for studying adaptation to disarranged hand-eye coordination „Percept Motor Skills", 8 83 86
Held R., Hein A. V. 1958. Adaptation of disarranged hand-eye coordination contingent upon re-afferent stimulation. „Percept. Motor Skills", 8, 87-90.
Held R., Hein A. V. 1963. Movement-produced stimulation in the development of visually guided behavior. „J. Comp. Physiol. Psychol.", 56, 872-876.
Helmholtz H. von 1850. Ueber die Methoden, kleinste Zeitheile zu messen, und ihre Anwendung fur physiologische Zwecke.
Helmholtz H. von 1855, 1860, 1867. Handbuch der physiologischen Optik. T. I-III. Wyd. 3 - Hamburg 1909-1911. — Wyd. franc.: Optique physiologique. Tłum. Javal, Klein. Paris, Masson.
Helson H. 1947. Adaptation level as frame of reference for prediction of psychological data. „Amer. J. Psychol.", 60, 1-29.
Helson H. 1949. Design of equipment and optimal human operation. „Amer. J. Psychol.", 62, 473 - 497.
Hennevin Elisabeth, Leconte P. 1971. La fonction du sommeil paradoxal: faits et hypotheses. „Annee psychol.", 71, 489-519.
Herbart J. F. 1824-1825. Psychologie als Wissenschaft neu gegruendet, auf Erfahrung Metaphysik und Mathematik.
Hering E. 1861. Beitrdge zur Physiologie. Leipzig, Engelmann.
Hering E. 1864. Das Gesetz der identischen Sehrichtungen. „Ar. f. An. Phys.", 27.
Hernandez-Peon R. 1961. Reticular mechanisms of sensory control. (W:) W. A. Rosenblith (ed.) Sensory communication. New York, M.I.T. Press and John Wiley, s. 497-520.
Hernandez-Peon R., Sherrer H., Jouvet M. 1956. Modification of electric activity in cochlear nucleus during „attention" in unanesthetized cats. „Science", 123, 331-332.
Hernandez-Peon, Jouvet M., Sherrer H. 1957. Auditory potentials at the cochlear nucleus during acoustic habituation. „Acta neurol. latino-amer", 3, 114-116.
Heron W. T. 1949. Time discrimination in rats. „J. Comp. Physiol. Psychol.", 42, 27-31.
Hess E. H. 1956. Space perception in the chick. „Scientific American", 195, 71-80.
Hess R. (Jr.). 1954. The diencephalic sleep center. (W:) Brain mechanisms and consciousness. Oxford, Blackwell, s. 117-136.
Hick W. E. 1948. Discontinuous functioning of the human operator in pursuit tasks. „Quart. J. Exp. Psychol.", ;, 36-50.
Higginson G. D. 1926. The visual apprehension of movement under successive retinal excitations. „Amer. J. Psychol.", 37, 63-115.
Hilgard E. R., Marquis D. G. 1961. Conditioning and learning. London, Methuen. — Wyd. pol.: Procesy warunkowania i uczenia się. Tłum. J. Radzicki. Warszawa 1968, PWN.
Hill H., Gray F., Ellson D. G. 1947. Wave length and amplitude characteristics of tracking error curves. Engineering Division. Air materiał command. Dayton, Ohio, Rep. n° T.S.E. A.A.-694-2D.
Hillebrand F. 1894. Das Verhaeltnis von Akkommodation und Konvergenz zur Tiefenlokalisation. „Z. f. Psychol.", 7, 97-151.
Hillebrand F. 1902. Theorie der scheinbaren Groesse bei binokularem Sehen. „Abh. d. Wiener Akad. Matbem. naturwiss. Klasse", 72, Sonderabdruck.
Hillebrand F. 1928. „Zeitsch. f. Psychol.", 59.
Hirsh I. J. 1959. Auditory perception of temporal order. „J. Acoust. Soc. Amer.", 31, 759-767.
Hirsh I. J., Bilger R. C., Deatherage B. H. 1956. The effect of auditory and visual background on apparent duration. „Amer. J. Psychol.", 69, 561 - 574.
Hirsh L J., Fraisse P. 1964. Simultaneite et succession de stimuli heterogenes. „Annee psychol.", 64, l -19.
Hirsh I. J., Sherrick C. E. (Jr.). 1961. Perceiyed order in different sense modalities. „J. Exp. Psychol.", 62, 423-432.
Hoagland H. 1933. The physiological control of judgments of duration: evidence for a chemical clock. " J. Gen. Psychol", 9, 267-287.
Hochberg C. B., Hochberg J. G. 1952. Familiar size and the perception of depth. „J. Psychol.", 34, 107-114.
Hochberg J. 1964. Perception. Englewood Cliffs, N. J., Prentice-Hall Inc. - Wyd. pol.: Percepcja. Tłum. B. Baranowski. Warszawa 1970, PWN.
Holding D. H. 1957. Direction of motion relationships between controls and displays moving in different planes. J. Appl. Psychol.", 41, 93-97.
458
Hollingworth H. L. 1909. The inaccuracy of movement. „Arch. of Psychol.", XI, 13.
Holst E. von. 1954. Relations between the central nervous system and the peripheral organs. „Brit. J. Anim. Behav.", 2, 89-94.
Holst E. von, Mittelstadt H. 1950. Das Reafferenz prinzip, „Die Naturwissenschaften", 20, 464-476.
Holway A. H., Boring E. G. 1941. Determinants of apparent visual size with distance variant. „Amer. J. Psychol.", 54, 21-37.
Honzik C. H. 1936. The sensory basis of maze learning in rats. „Comp. Psychol. Monogr.", XIII, 64.
Hoering A. 1864. Versuche ueber das Unterscheidungsvermoegen des Hoersinnes fur Zeitgroessen. Tuebingen.
Horn G. 1965. Physiological and psychological aspects of selective perception. (W:) D. S. Lehrman, R. A.
Hinde, E. Shaw Advances in the study of behavior. Vol. I, New York — London, Academic Press, s. 155-215.
Horn G., Hill R. M. 1964. Habituation of the response to sensory stimuli of neurons in the brain stem of rabbits. „Nature", 202, 296-298.
Hornbostel E. M. von. 1923. Beobachtungen ueber ein- und Zweiohriges Hoeren. „Psychol. Forsch.", 4, 64-114.
Howard H. J. 1919. A test for the judgment of distance. „Amer. J. Ophtal", 2, 656-675.
Howell W. C., Briggs G. E. 1959. The effects of visual noise and locus of perturbation on tracking performance. „J. Exp. Psychol.", 58, 166-173.
Hubel D. H., Wiesel T. N. 1962. Receptive fields, binocular interaction and functional architecture in the cat's visual cortex. „J. Physiol.", 760, 106-154.
Hugelin A. 1969. L'activation. Physiologie des etats de veille et de sommeil. Electroencephalogramme. (W:) C. Kayser (ed.). Physiologie. Paris, Flammarion. T. 2, s. 953-1009.
Hugelin A., Bonvallet Marthe. 1957a. Tonus cortical et controle de la facilitation motrice d'origine reticulaire. „J. Physiol.", Paris, 49, 1171-1200.
Hugelin A., Bonvallet Marthe. 1957b Etude experimentale des interrelations retico-corticales. Proposition d'une theorie de l'asservissement reticulaire a un systeme diffus cortical. „J. Physiol.", Paris, 49, 1201 -1204.
Hugelin A., Bonvallet M., Dell P. 1959. Activation reticulaire et corticale d'origine chemoceptive au cours de l'hypoxie. „E.E.G. clin. Neurophysiol.", 11, 325-340.
Hugelin A., Dumont S., Paillas N. 1960. Formation reticulaire et transmission des informations auditives au niveau de l'oreille moyenne et des voies acoustiques centrales. „E.E.G. clin. Neurophysiol.", 12, 797-818.
Hulin W. S., Katz D. 1934. Eye-movements and the phi-phenomenon. „Amer. J. Psychol.", 46, 332-334.
Hull C. L. 1943. Principles of behauior. New York, Appleton Century Croffts.
Hull C. L. 1951a. Essentials of behavior. New Haven, Yale Univ. Press.
Hull C. L. 1951 b. The hypothetico-deductive method. (W:) M. H. Marx (ed.) Psychological theory: contemporary readings. New York, The Macmillan Co, s. 218-233.
Hull C. L. 1952. A behavior system: An introduction to behavior theory concerning the individual organism. New Haven, Yale University Press.
Hull C. L., Hovland C. I. et al. 1940. Mathematico-deductive theory of rote learning. New Haven, Yale University Press.
Hume D. 1739-1740. Treatise on human nature. London. — Wyd. pol.: Traktat o naturze ludzkiej. Tłum. Cz. Znamierowski. Kraków 1951, PAU; wyd. 2 - 1963, PWN.
Hume D. 1748. An enquiry concerning human understanding. London. — Wyd. pol.: Badania dotyczące rozumu ludzkiego. Tłum. J. Łukasiewicz i K. Twardowski. Lwów 1919, Polskie Tow. Filozoficzne; toż: Warszawa 1977, PWN.
Humphries M. 1958. Performance as a function of control-display relations, positions of the operator and locations of the control. „J. Appl. Psychol", 42, 311-316.
Hunter W. S. 1913. The delayed reaction in animals and children. „Beh. Monogr.", 6.
Hunter W. S. 1920. The temporal maze and kinaesthetic sensory processes in the white rat. „Psychobiol.", 2, 1-17.
Huxley A. L. 1932. Brave new world. London. — Wyd. pol.: Nowy wspanialy świat. Tłum. S. Kuszelewska. Warszawa 1933, Wydawn. „Rój".
Inhelder Barbel, Piaget J. 1955 De la logique de lenfant a la logique de ladolescent Essai sur la construction des structures operatoires formelles Paris, PUF —Wyd. pol. Od logiki dziecka do logiki młodzieży Rozprawa o kształtowaniu się formalnych struktur operacvjnych Tłum. K Tyborowska Warszawa 1970, PWN
Inhelder B., Sinclair A., Blanchet A., Piaget J. 1975 Relations entre les conservations d'ensembles d'elements discrets et celles des quantites continues „Annee psychologique"
Inhelder Barbel, Sinclair Hermime et Bovet Magah 1974 Apprentissage et structures de la connaissance Paris, PUF
Israeli N. 1930 Illusions in the perception of short time intervals „Arch. of Psychol", XIX, 113
Issel E. 1907 Messende Versuche ueber binokulare Entfernungs Wahrnehmung Freiburg, praca doktorska
Ittelson W. H. 1951 Size as a cue to distance static localization,Amer J Psychol", 64, 54-67
Izquierdo I., Wyrwicka W., Sierra G., Segundo J. P. 1965 Etablissement dun reflexe de trace pendant le sommeil natural chez le chat (W:) A. M. Monnier (ed) Actuahtes neurophysiologiques 5 serie, Paris, Masson, s 277-296
Jackson C. V. 1953 Visual factors in auditory localization „Quart. J. Exp. Psychol.", 5, 52 - 65
Jackson C. V., Zangwill O. L. 1952 Experimental finger dyspraxia „Quart. J. Exp. Psychol.", 4, 1-10
Jahoda Marie 1941 Some socio-psychological problems of factory life „Brit. J Psychol", 31, 191-206
James W. 1890 Principles of psychology 2t New York, Holt, toż London, Macmillan, 1891 — Wyd franc. Precis de psychologie Tłum. Baudin, Bertier Paris, Riviere, 1932
James W. 1899 Talks to teacher on psychology, and to students on some of life s ideats New York — Wyd pol. Pogadanki psychologiczne Tłum. I Moszczeńska Warszawa 1918, Wydawn M Arcta, wyd 6 - 1931
James W. 1907 Pragmatism London, Longmans —Wyd. pol. Pragmatyzm Tłum. W. M. Kozłowski Warszawa 1911, Kasa im Mianowskiego, także: Tłum. E. Z. Naniecki Warszawa 1957, KiW
Jampolsky P. 1940-1941 De la vue et du sens statique,Annee psychol", 41-42, 46-64
Janet Pierre 1893 L etat mental des hysteriques Paris Alcan
Janet Pierre 1889 L automatisme psychologique Essai de psychologie experimentale sur les formes inferieures de l activite humaine Paris, Alcan
Janet Pierre 1923 La tension psychologique et ses oscillations (W:) G. Dumas (ed) Traite de psycholoqie Paris, Alcan
Janet Pierre 1926 De langoisse a l'extase T. II Paris Alcan
Janet Pierre 1935 Les debuts de l'intelligence Paris Flammarion
Janet Pierre 1936 L' inteligence avant le langage Paris Flammarion
Janet Pierre 1946 Autobiographie
Jaroszewskij M. G. 1966 Istorija psihologii Moskwa Mysl, wyd 2 — 1976 — Wyd pol. Historia myśli psychologicznej Tłum. A. Kowaliszyn (red. nauk. — T. Tomaszewski) Warszawa 1987, PWN
Jaroszewskij M. G. 1971 Psihologija w XX stoletu Moskwa Politiczeskaja Litieratura wyd 2 — 1974 - Wyd. pol. Psychologia XX wieku Tłum. I. Obuchowska Warszawa 1985 PWN
Jastrow J. 1886 The perception of space by disparate senses, Mind II 539 554
Jenkin N., Hyman R. 1959 Attitude and distance estimation as variables in size matching „Amer J Psychol", 72, 68-76 Jenson H. E. 1955 Effect of acoustic noise on time judgment USAF,WADC Tech Rep n 55-358
Jirka Z., Valousek C. 1967 Time estimation during prolonged stay underground „Studia Psychol", 9, 194-198
Jonckheere A., Mandelbrot B., Piaget J. 1958 La lecture de lexperience Paris, PLF
Jouvet M. 1957 Etude neurophysiologique chez l'Homme de quelques mecanismes sous-corticaux de l'attention „Psychol francaise", 2, 250
Jouvet M. 1962 Recherches sur les structures nerveuses et les mecanismes responsables des dlfferentes phases du sommeil physiologique „Arch. ital Biol", 100, 125-206
Kalii R. E., Freedman S. F. 1966a Intermanual transfer of compensation for displaced vision „Percept Motor Skills" 22, 123-126
Kalii R. E., Freedman S. F. 1966b Persistence of ocular rotation following compensation for displaced vision „Percept Motor Skills", 22, 135-139
Kantor J. R. 1936 An objective psycholoqy of grammar Bloomington, Indiana University
Kappouf W. E., Schlosberg H. 1937 Conditioned responses in white rat III Conditioning as a function of the length of the period of delay „J Genet Psychol", 50, 27-45
Karlin L. 1970 Cognition, preparation, and sensory-evoked potentials „Psychol Bull", 73, 122-136
Katz D. 1906 Experimentelle Beitrage zur Psychologie des Vergleichs im Gebiet des Zeitsinns „Z Psychol Physiol" Sinnesorg", 42, 302-340, 414-450
Kay H. 1954 The effects of position in a display upon problem solving „Quart. J Exp Psychol", 6, 155 169
Kayser Ch. 1952 Le rythme nycthemeral des mouvements d'energie „Rev Scient", 90, 173-228
Kleitman N. 1963 Sleep and wakefulness Chicago — London, Univ of Chicago Press, wyd 2 popr
Klemm O. 1920 Untersuchungen ueber die Lokalisation von Schalbreizen Ueber den Einfluss des binauralen Zeitunterschiedes auf die Lokalisation „Arch. ges. Psychol", 40, 117-146
Klemm O. 1925 Ueber die Wirksamkeit kleinster Zeitunterschiede,Arch. ges. Psvchol" 50, 204-220
Knowles W. B., Garvey W. D., Newlin E. P. 1953 The effect of speed and load on display-control relationships „J Exp Psychol", 46, 65 - 75
Koffka K. 1919 Beitrage zur Psychologie der Gestalt Leipzig, J. A. Barth —Wyd. ang. Principles of Gestalt psychology New York, Harcourt, Brace Co, London 1935
Koffka K. 1921 Die Grundlagen der psychischen Entwicklung Leipzig —Wyd ang The growth of the mind 1924
Kohler I. 1951 Ueber Aufbau und Wandlungen der Wahrnehmungswelt „Oesterreichische Akademie der Wissenschaften", 227, 1-118
Kohler W. 1929 1959 Gestalt psychology New York, The American Library (1959)
Kohler W. 1959 Gestalt Psychology today „Amer Psychologist", 14, 727-734
Kohler W., Waliach H. 1944 Figural after effects „Proc Amer Philos Soc", 88, 269-357
Kohlmann T. 1950 Das Psychologische Problem der Zeitschatzung und der experimentelle Nachweis semer diagnostischen Anwendbarkeit „Wien E Nervenheilk", 3, 241-260
Korte A. 1915 Kinematoscopische Untersuchungen „Zeitsch f Psychol", 72, 193-296
Koster W. G., Aarts J., Bos A. 1964 Estimation of short time intervals I P O, „Annual Progress Report"
Kottenhoff H. 1957 Situational and personal influences on space perception with experimental spectacles „Acta Psychol", 75, 79-97 151-161
Kulpe O. 1893 Grundnss der Psychologie auf experimenteller Grundlage dargestellt Leipzig, Engelmann
Kundt A. 1863 Untersuchungen ueber Augenmass und optische Tauschungen „Poggendorffs Annalen", 70, 118-158
Kunnapas T. M. 1957 The vertical-horizontal illusion and the visual field „J Exp Psychol", 53,405 - 407
Kunnapas T. M. 1959 The vertical-horizontal illusion in artificial visual fields „J Psychol", 47, 41-48
Lacey J. I. 1950 Individual differences in somatic response patterns „J Comp Physiol Psychol", 43, 338-350
Lacey J. I. 1959 Psychophysiological approaches to the evaluation of psychotherapeutie process and outcome (W:) E A Rubinstein, M B Parloff (eds) Research in psychotherapy Washington A P A, s 160-209
Ladd G. T. 1887 Elements of physwlogical psychologv
Lagache D. 1949 L unite de la psychologie Paris, PUF
Lagache D. 1949 Psychologie clinique et methode clinique „Evol psychiat", 155-174
Lagache D. 1955 La psychanalyse Paris, PUF, seria „Que sais-je?", n° 660
Lambercier M. 1946 La constante des grandeurs en comparaisons senales „Archives de Psychol", XXXI, 78-282
La Mettrie J. O. de 1745 L'histoire naturelle de lame Paris
La Mettne J. O. de 1748 L Homme-machine Paris —Wyd. pol. Czlowiek-maszyna Tłum. S Rudniański Warszawa 1925, toż Warszawa 1953, PWN, wyd 2 - 1984
Lange L. 1888 Neue Experimente uber den Vorgang der einfachen Reaction auf Sinnesreizen „Philos St", 4, 479-510
Langer J. Wapner S. Werner H. 1961 The effect of danger upon the expenence of time Amer J. Psychol", 74, 94-97
Lansing R. W. 1957 Relation of brain and tremor rhythms to visual reaction-time „E E G clin Neurophysiol", 9, 497
Laplace P. S. de 1812 Theorie analytique des probabilites Paris
Lashley K. S. 1930 The mechanism of vision I A method for rapid analysis of pattern vision in the rat „J Genet Ps", 37, 453-460
Lazarus R, MacCleary R.. A . 1951 Autonomie distinction without awareness A study of subception „Psychol Rev", 58, 113-122
Le Bon G. 1895 La psychologie de lafoule Paris, wyd 35 - 1928 -Wyd. pol. Psychologia tłumu Tłum. B. Kaprocki Lwów 1930, Księgarnia W. Igla, wyd 3 - Warszawa 1986, PWN, „Bibl. Klasyków Psychologii"
Le Bon G. 1929 Lois psychologiques de l evolution des peuples (wyd 17) Paris —Wyd. pol. Psychologia rozwoju narodów Tłum. J. Ochorowicz Warszawa 1897, Drukarnia Artystyczna S. Sikorskiego
Leconte P., Hennevin Elisabeth, Bloch V 1973 Analyse des effets d'un apprentissage et de son niveau d'acquisition sur le sommeil paradoxal consecutif „Bram Res ", 49, 367 - 380
Le Grand Y. 1956 Optique physiologique T 2 Lespace visuel Paris, Ed Revue d'Optique
Leibniz G. W. 1704 Neue Abhandlungen ueber den menschlichen Verstand Wyd. franc. Nouveaux essais sur l entendement humam 1765 —Wyd. pol.: Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego Tłum. Izydora Dąmbska Warszawa 1955, PWN
Leibniz G. W. 1969 Wyznanie wiary filozofa Tłum. S. Cichowicz Warszawa, PWN
Lenneberg E. H. 1967 Biological foundations of language New York, Wiley
Leonard J. A. 1953 Advance information in sensori-motor skills „Quart. J Exp Psychol", 5, 141 -149
Leonard J. A. 1954 An experiment with occasional false information „Quart. J. Exp. Psychol.", 6, 79-85
Leontiew A. N. 1950 Umstwiennoje razwitije riebionka Moskwa —Wyd. pol. Rozwój umysłowy dziecka Tłum. Halina Handelzalc Warszawa 1951, Czytelnik
Leontiew A. N. 1959 Oczerk razwitija psichiki Moskwa —Wyd. pol. O rozwoju psychiki Tłum. S Koza, A. Jurkowski Wybór i opracowanie — M. Maruszewski Warszawa 1962, PWN
Lesevre Nicole 1964 Les mouvements oculaires dexploration Paris
Lettvin J Y., Maturana H. R., Pitts W.H., McCulloch W. S. 1961 Two remarks on the visual cortex of the frog (W:) W. A. Rosenbhth (ed) Sensory commumcation New York, J. Wiley, s 757 776
Levelt W., Flores d'Arcais G. 1978 Studies in the perception of language Chichester, Wiley
Levi-Strauss Cl. 1949 Le structures elementaires de la parente Paris, PUF
Levy-Schoen Ariane 1969 Letude des mouvements oculaires Paris, Dunod
Lewin K. 1935 A dynamic theory of personality New York, McGraw-Hill
Lewin K. 1936 Principles of topological psychology New York, McGraw-Hill
Lewin K. 1959 Psychologie dynamique Paris, PUF
Lewin K., Lippitt R., White R. 1939 Patterns of aggressive behavior in experimentally created social climates „J of Social Psychology", 10
Liang T., Pieron H. 1942-1943 Recherches sur la latence de la sensation lumineuse par la methode de l'effet chronostereoscopique „Annee psychol", 43 -44, l - 53
Liebeault A. 1866 Du sommeil et des etats analogues conslderes surtout au point de vue de laction de la morale sur la physique Paris
Likert R. 1932 A teclinique for measurement of attitudes „Archiv of Psychology", 40
Lincoln R. S 1954 Rate accuracy in handwheel tracking J Appl Psychol", 38, 195-201
Lincoln R. S., Smith K. U. 1951 Transfer of traning in tracking performance at different target-speeds „J Appl Psychol", 35, 358-362
Lincoln R. S., Smith K. U. 1952 Systematic analysis of factors determining accuracy in visual tracking „Science", 116, (3008), 183-187
Lindsley D. B. 1951 Emotion (W ) S. S. Stevens (ed) Handbook of experimental psychology" New York, John Wiley, s 473-517
Lindsley D. B. 1960 Attention, consciousness, sleep and wakefulness (W:) Handbook of physiology Washington, Amer Physiol Soc, s 1553-1593
Lindzey G., Aronson E. (eds) 1967,1968 The handbook of social psychology Reading, Addison-Wesley, wyd 2
Lissner K. 1933 Die Entspannung von Bedurfnissen durch Ersatzhandlungen „Ps Forsch", 18, 218 250
Locke J. 1690 Essay on human understandmg — Wyd. pol. Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego Tłum. B. Gawęcki T. I i II Warszawa 1955, PWN
Lockhart J. M. 1967 Ambient temperature and time estimation „J. Exp. Psychol.", 73, 286-291
Loeb M., Behar I., Warm J. S. 1966 Cross modal correlations of the perceived durations of auditory and visual stimuli „Psychon Sci", 6, 87
Loehlin J. C. 1959 The influence of different actvities on the apparent length of time „Psychol Monog", 73, 4
Lorenz K. Vergleichende Verhaltenslehre Vien
Loveland N . T., Williams H. L. 1963 „Percpet Motor Skills",11
Loveless N. E. 1956 Display control relationships on circular and linear scales „Brit J Psychol", 47, 271-282
Luneburg R. K. 1947 Mathematical analysis of binocular vision Princeton Univ Press
Łuria A. R. 1962 Wysszyje korkowyje funkcii czełowieka i ich naruszenija pri lokalnych porazenijach mozga Moskwa —Wyd. pol. Zaburzenia wyższych czynności korowych wskutek ogniskowych uszkodzeń mózgu Tłum. pod red. I Walda Warszawa 1967, PWN
Łuria A. R. 1968 Malen kaja kniżka o bolszej pamiati Um mnemonista Moskwa, Izd Moskowskogo Uniwiersitieta —Wyd. pol. O pamięci, która nie miała granic Tłum. J Przesmycka (red. nauk. — M Maruszewski) Warszawa 1970, PWN
Łuria A. R. 1971 Potierannyj i wozwraszczennyj mir Istorija odnogo ranienija Moskwa, Izd Moskowskogo Uniwiersitieta —Wyd. pol. Świat utracony i odzyskany Historia pewnego zranienia Tłum. A Kowaliszyn Warszawa 1976, PWN, wyd 3 - 1984
Łuria A. R. 1973 Osnowy nejropsichologii Moskwa —Wyd. pol. Podstawy neuropsychologii Tłum. Danuta Kądzielawa Warszawa 1976, PZWL
Łuria A. R. 1976 Problemy neuropsychologii i neurolingwistyki Wybór prac Tłum. E. Madejski Warszawa, PWN
Mac Corquodale K., Meehl P. E. 1948 On a distinction between hypothetical constructs and intervening variables „Psychol Rev", 55, 95-107
Mach E. 1886 Beitrage zur Analyse der Empfindungen Jena
Macworth N. H. 1950 Researches on the measurement of human performance „Med Res Council spec Rep Senes", 268
Magnes J., Moruzzi G., Pompeiano 1961 Electroencephalogram synchronizing structure in the lower brain stem (W:) Ciba Symposium on the Nature of Sleep London, s 57-58
Magoun H. W. The walking brain —Wyd. pol. Czuwający mózg Tłum. B. Żernicki Warszawa 1961, PZWL
Maisonneuve J. 1963, 1969 La sociometrie et l etude des relations preferentielles (W:) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P Fraisse et J. Piaget T. IX Paris, PUF, wyd 2 — 1969
Malmo R. B. 1959 Activation A neuropsychological dimension „Psychol Rev", 66, 367-386
Malmo R. B., Balanger D. 1967 Related physiological and behavioral changes what are their determinants? (W:) A R N M D, vol XIV Sleep and altered states of consciousness Baltimore, Williams and Wilkins Co, s 288-318
Mancia M., Meulders M., Santibanez H. G. 1959a Changes of photically evoked potentials in the visual pathway of the „cerveau isole" cat „Arch. ital. Biol.", 97, 378-398
Mancia M., Meulders M., Santibanez H. G. 1959b Changes of photically evoked potentials in the visual pathway of the midpontine pretrigeminal cat „Arch. ital Biol", 97, 399-413
Mandel P., Godin Y. 1965 Approches biochimiques au probleme du sommeil (W:) Aspects anatomo-fonctionnels de la physiologie du sommeil Paris, seria CNRS,s 13-34
Marquis D. P. 1941 Learnnig in the neonate „J. Exp. Psychol.", 29, 263-282
Marx M. H. (ed) 1951 Psychological theory contemporary readings New York, Macmillan Co
Mayer J. 1956 Illusions de la philosophie experimentale au XVIIIe siecle „Rev gen des Sciences", 63, 353-362
McConchie R. D., Rutschmann J. 1971 Human time estimation on differences between methods „Percept Motor Skills" 32, 319-336
McCormick D. 1957 Human engineenng New York, McGraw-Hill
McCulloch W. S., Pitts W. 1943 A logical calculus of the ideas immanent in nervous activity „Bull Math Biophys", K 45-133
McGuigan F. J. 1960 Experimental psychology A methodological approach Englewood Chffs, Prentice Hall
McLeod R. B. Roff M. F. 1935 An experiment in temporal disonentation „Acta Psychol", l, 381-423
Mead G. H. 1934 Mind, self and society Chicago, University of Chicago Press —Wyd. pol. Umysł, osobowość i społeczeństwo Tłum. Z Wolinska Warszawa 1975, PWN
Mead Margaret 1970 Culture and commitment A study of the generation gap Garden City, N Y Doubleday — Wyd. pol. Kultura i tożsamość Studium dystansu międzypokoleniowego Tłum. J. Hołowka Warszawa 1978, PWN
Meade R. D. 1960 Time estimates as affected by need tension and rate of progress „J of Psychol", 50, 173-177
Meade R. D. 1966 Progress direction and psychological time „Percept Motor Skills", 23, 115-118
Meili R., Roubertoux P. 1975 La structure de la personnahte (W ) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P Fraisse et J Piaget T V, s 183-287 Paris, PUF 1963, wyd 3-1975
Meili R., Tobler E. 1931 „Arch. Psychol"
Melton A. W. 1963 Implications of short term memory for general theory of memory „Journal of Verbal Learning and Verbal Behavior", 2, 1-21
Meumann E. 1893 Beitrage zur Psychologie des Zeitsinns „Phil Stud", 8, 431-519, 1894, 9, 264-306
Meumann E. 1896 Beitrage zur Psychologie des Zeitbewusstseins „Phil Stud", 12, 128-254
Michotte A. 1946 La perception de la causalite Louvain Institut Superieur de Philosophie
Michotte A. 1961 Theorie de la causalite phenomenale Nouvelles perspectu cs (W: ) Causalite, permanence et realite phenomenale „Studia Psychologica" Louvam, Paris
Michotte A., Thmes 1963 Sur la causalite perceptive „Journal psychologique"
Milgram S. 1974 Obedience to authority London, Tavistock, 1964 —Wyd franc. Soumission a l autorite Paris, Calmann-Levy, 1974
Miller G. A. 1951 Language and commumcation New York, McGraw-Hill —Wyd. franc. Langage et communication Paris, PUF, 1956
Miller G. A. 1962 Some psychological studies of grammar „American Psychologist", 17, 748-762
Miller G. A., Galanter E., Pribram K. H. 1960 Plans and the structure of behavior New York Holt — Wyd pol. Planv i struktura zachowania Tłum. A. Grzybowska i A. Szewczyk Warszawa 1980, PWN
Miller N. E. 1969 Learning of visceral and glandular responses „Science", 163
Misumi J. 1951 Experimental studies on the development of visual size-constancy in early infancy „Kyushu-Psych Stud", 1, 91-117
Mitchell M. J. H., Vince M. A. 1951 The direction of movement of machine controls „Quart. J Exp Psychol", 3
Montgomery K. C. 1951 The relation between exploratory behavior and spontaneous alternation in the white rat „J Comp Phys Psychol", 44 582-589
Montmollin Germaine de 1969 L' interaction sociale dans les petits groupes (W ) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P. Fraisse et J. Piaget T. IX, s. 1-58 Paris, PUF, 1965, wyd 2 - 1969
Montpellier G. de 1935 Les alterations morphologiques des mouvements rapides Louvam
Montpellier G. de 1975 L'apprentissage (W ) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P. Fraisse et J. Piaget T. IV, s 47-131 Paris, PUF wyd 3 - 1975
Moore T. M. (ed) 1975 Cognitive development and the acquisition of lanauage New York, Academic Press
Moreno J. 1951 Experimental method and the science
Morin R. E., Grant D. A. 1955 Learning and performance on a key-pressing task as function of the degree of spatial S — R correspondence „J. Exp. Psychol." 49 39 47
Moruzzi G., Magoun H. W. 1949 Brain stem reticular formation and the activation of the E E G E EG clin Neurophysiol",1, 455 473
Mowrer O. H. 1959 Wyłaniająca się synteza teorii zachowania się Psychologia Wychowawcza 4 1960 l
Mowrer O. H. 1960 Learning theory and behavior New York J Wiley
Muller G. E. 1916 Ueber das Aubertsche Phanomen Z f Psychol II 49 109 244
Muller J. 1826 zur tergleichenden Physioloqie des Gesichtsinnes der Menschen und der Tiere Leipzig
Muller J. 1838 Handbuch der Physioloqie des Menschen 1833 1840 cz V - 1838 Leipzig
Munsterberg J. 1889 Beitrage zur experientellen Psycholoqie Freiburg-Br Siebeck
Murchison C. (ed ) 1925 Psychologies of 1925 Worcester
Murchison C. (ed) 1930 Psychologies of 1930 Worcester
Murchison C., Boring E. G. (eds) 1930 1932 A history of psychology in autobiography 4t Clark University Press
Murphy G. 1949 Historical introduction to modern psychology New York Harcourt Brace wyd zmien.
Naatanen R. 1967 Selective attention and evoked potentials Annales Acad Sci Fennicae 151 l 226
Naville P. 1942 La psychologie science du comportement le behaviorisme de Watson Paris Gallimard
Neisser U. 1967 Cognitive psycholoqy New York Appleton
Neumann J. von Morgenstern O. 1944 Theory of games and economic behavior
Newton I. 1704 Optics London S. Smith
Noble M. Fitts P. M. Warren C. F. 1955 The frequency response of skilled subiects in a pursuit tracking task J Exp Psvchol 49 249-256
Noelting G. 1961,Arch. Psychol
Noizet G. 1980 De la perception a la comprehension du langage Paris PUF
Norman D. A. 1969 Memorv and attention An introduction to human Information processing New York Wiley
Norman D. 1970 Models of memory New York Academic Press
Nuttin J. 1965 La structure de la personnalite Paris PUF — Wyd. pol. Struktura osobowości Tłum. T. Kołakowska Warszawa 1968 PWN
Nuttin J. 1975 La Motivation (W ) Traile de psychologic experimentale Sous la direction de P Fraisse et J. Piaget T. V s. 6 96 Paris PUF 1963 wvd 3 - 1975
Ogle K. N. 1950 Researches in binocular vision Philadelphia Saunders
Oleron Genevieve 1952 Influence de l'intensite d un son sur l' estimation de sa duree apparente Annee psychol" 52 383-392
Oleron P. Piaget J. Inhelder Barbel Greco P. 1963 L'intelligence (W ) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P. Fraisse et J Piaget T. VII Paris PUF wyd 2 — 1969 — Wyd pol. Inteligencja Tłum. M. Przetacznikowa Warszawa 1967 PWN
Ombredane A. Faverge J. M. 1955 L'analyse du travail Paris PUF
Ornstein R. E. 1969 On the experience of time Baltimore Penguin Books
Osgood C. E. 1953 Method and theory in txpeimental psyhology New York Oxford University Press
Osgood C. E. Seboek T. A. (eds) 1962 Psycholinquistics A survey of theory and research Baltimore Waverly Press wyd 2
Osgood C. E. Suci G. J. Tannenbaum P. H. 1957 The measurement of meanmg Urbana University of Illinois Press
Oswald I. Taylor A. M., Treisman M. 1960 Discrimination responses to stimulation during human sleep, Brain 83 440
Oszanin (Ochanin) D. 1965 Psychologie et technique Moscou
Ozorio de Almeida M., Pieron H. 1924 Action de la peau sur l etat generał du systeme nerveux chez la Grenouille C. R. Soc Biol 90 422-424
Paillard J. 1973 L'utilisation des indices physioloqiques en psychologie (W:) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P. Fraisse et J. Piaget T. III, s. 5 81 Paris PUF 1966 wyd 2 - 1973
Paivio A. 1971 Imagery and verbal processes New York, Holt, Rinehart, Winston
Pawłow I. P. 1932 Izbrannyje proizwiedienija Moskwa - Wyd. pol. Odpowiedź fizjologa psychologom i inne pisma Tłum. L. Skarzyński Warszawa 1990, PWN, „Bibl Klasyków Psychologii"
Pawłow I. P. 1974 Lekcii o rabotie boszich połuszarij golownogo mozga Moskwa AN SSSR —Wyd. pol. Wykłady o czynności mózgu Tłum. S. Miller Warszawa 1938, Wydawn „Rój", toż Warszawa 1951, 1955, PZWL
Pawłow I. P. 1948 Dwadcatiletnij opyt objektiwnogo izuczenija wysszej nierwnoj diejatielnosti (powiedienija) żiwotnych Moskwa, Gosudarstwiennoje Izd — Wyd. pol. Dwadzieścia lat badań wyższej czynności nerwowej (zachowania się) zwierząt Tłum. T Klimowicz Warszawa 1951, PZWL
Pawłow I. P. 1949 Izbrannyje proizwiedienija Leningrad, Politiczeskaja Litieratura, Moskwa 1949, AN SSSR - Wyd. pol. Wybór pism Tłum. L Skarzynski Warszawa 1951, PZWL
Pawłow I. P. 1951 Lekcii o rabotie gławnych piszczewaritielnych zelez Moskwa, AN SSSR —Wyd pol. Wvklady o czynności głównych gruczołom trawiennych Tłum. B. Sabat Warszawa 1952, PZWL
Pearson R. G., Hauty G. T. 1959 Adaptative processes determning proprioceptive perception of verticality „J Exp Psychol", 55, 367-371
Penfield W., Roberts I. 1959 Speech and brain mechanisms Princeton, Princeton University Press
Perception An approach to personality 1951 (Sympozjum)
Penkel J. J., Richelle M., Maunssen J. 1974 Control of key pecking by the duration of a visual stimulus „J Exp Anal Behav", 22, 131-134
Perot A. 1921 Sur la sensation d'onentation dans l'audition naturelle „J de Physique", II, 4, 97-106
Peterfalvi J. M. 1970 Introduction a la psycholinguistique Paris, PUF
Pfaff D. 1968 Effects of temperature and time of day on time judgments „J Exp Psychol", 76, 419-422
Pfister H. 1955 Ueber das Verhalten der Huhner beim Tragen von Prismen Innsbruck, praca doktorska
Piaget J. 1923 Le langage et la pensee chez l enfant Neuchatel, Delachaux & Niestle —Wyd. pol. Mowa i myślenie u dziecka Tłum. J. Kałudzka Lwów 1929, Książnica-Atlas
Piaget J. 1924 Lejugement et le raisonnement chez l enfant Neuchatel, Delachaux & Niestle —Wyd. pol. Sąd i rozumowanie u dziecka Tłum. J. Suchodolska Lwów 1939, Ksiąznica-Atlas
Piaget J. 1926 La representation du monde chez l enfant Paris —Wyd. pol. Jak sobie dziecko świat przedstawia Tłum. D. Ziembińska Lwów —Warszawa b r Ksiąznica-Atlas
Piaget J. 1932 Le jugement moral chez l enfant Paris — Wyd pol. Rozwój ocen moralnych dziecka Tłum. T. Kołakowska Warszawa 1967, PWN
Piaget J. 1936 La naissance de l inteligence chez l enfant Neuchatel, Delachaux & Niestle —Wyd. pol. Narodziny inteligencji dziecka Tłum. M. Przetacznikowa Warszawa 1966, PWN
Piaget J. 1937, 1950 La construction du reel chez l enfant Neuchatel et Paris, Delachaux & Niestle
Piaget J. 1942 Classes, relations et nombres Paris, Vrin
Piaget J. 1946 Le developpement de la notion de temps chez l enfant Paris, PUF
Piaget J. 1953 The problem of consciousness in child psychology (W ) Probtems of consciousness Confer Macy Foundat New York, t IV, s 136-177
Piaget J. 1957 Les notions de vitesse, d'espace parcouru et de temps chez l'enfant de cinq ans, Enfance", 10, 1-9
Piaget J. 1958 Assimilation et connaissance (W ) „Etudes d'Epistemologie genetique", vol V (La lecture de lexperience) Paris, PUF
Piaget J. 1961 Les mecanismes perceptifs Paris, PUF
Piaget J. 1965 Sagesse et illusions de la philosophie Paris — Wyd. pol. Mądrość i złudzenia filozofii Tłum. M. Mikłasz Warszawa 1967, Pax
Piaget J. 1966 Problemes du temps et de la fonction (W ) Epistemologie du temps Paris, PUF rozdz I, s 1-66
Piaget J. 1967 Biologie et connaissance Paris, Gallimard
Piaget J. 1968 Le structuralisme Paris, PUF, wyd 3 —Wyd. pol. Strukturalizm Tłum. S. Cichowicz Warszawa 1973, Wiedza Powszechna
Piaget J. 1971 Psychologie et epistemologie Paris, Ed Gonthier —Wyd pol. Psychologia i epistemologia Tłum. Z. Zakrzewska Warszawa 1977, PWN,Bibl Psychologii Współczesnej"
Piaget J. 1972 Epistemologie des sciences de l'homme Paris, Gallimard
Piaget J. 1974 La prise de conscience Paris, PUF
Piaget J. 1975 L'equilibration des structures cognitives Probleme central du developpement Paris, PUF, „Etudes d'Epistemologie genetique", vol XXXIII —Wyd. pol. Równoważenie struktur poznawczych Centralny problem rozwoju Tłum. Z. Zakrzewska (red. nauk. — A. Szemińska) Warszawa 1981, PWN, „Bibl Psychologii Współczesnej"
Piaget J. Six etudes de psychologie Paris —Wyd. pol. Studia z psychologii dziecka Tłum. T. Kołakowska Warszawa 1966, PWN
Piaget J., Greco P. Logique et connaissance scientifique Encyclopedie de la Pleiade
Piaget J., Grize J. B., Szemińska A., Vinh Bang A. 1968 Epistemologie et psycholoqie de la fonction Paris, PUF
Piaget J., Inhelder Barbel 1948 La representation de lespace chez lenfant Paris, PUF
Piaget J., Inhelder Barbel 1958 Memoire et intelligence Neuchatel, Delachaux & Niestle
Piaget J., Inhelder Barbel 1966 La psychologie de lenfant Paris, PUF, „Que sais-je?
Piaget J., Lambercier M. 1943a La comparaison visuelle des hauteurs et distances variables dans le plan fronto-parallele „Arch. Psychol'", XXIX, 172-253
Piaget J., Lambercier M. 1943b Le probleme de la comparaison visuelle en profondeur (constance de la grandeur) et l'erreur systematique de l'etalon „Arch. Psychol", XXIX, 255-308
Piaget J., Lambercier M. 1944 Essai sur un effet d'„Einstellung" survenant au cours de presentations visuelles successives (effet Usnadze) „Arch. Psychol", XXX, 139-196
Piaget J., Lambercier M. 1951a La comparaison des grandeurs projectives chez l'enfant et chez l'adulte „Arch. Psychol", XXXIII, 81-130
Piaget J., Lambercier M. 1951b La perception d'un carre anime d'un mouvement de circumduction (effet Auersperg et Buhrmester) „Arch. Psychol, XXXIII, 131-195
Piaget J., Lambercier M . 1958 La causalite perceptive visuelle chez l'enfant et chez l'adulte,Arch Psychol", XXXVI, 77-201
Piaget J., Lambercier M., Boesch E., Albsrtim Barbara von 1942 Introduction a l'etude des perceptions chez l'enfant et l'analyse d'une illusion relative a la perception visuelle de cercles concentriques (Delboeuf) „Arch. Psychol", XXIX, l -107
Piaget J., Maire F, Privat F. 1954 La resistance des bonnes formes a l'illusion de Muller-Lyer,Arch Psychol", XXXIV, 155-201
Piaget J., Maroun J. 1958 La localisation des impressions d'impact dans la causalite perceptive tactilo-kmesthesique „Arch. Psychol", XXXVI, 202-235
Piaget J., Morf A. 1954 L'action des facteurs spatiaux et temporels de centration dans Testimation visuelle des longueurs „Arch. de Psychol", XXXII, 243-288
Piaget J., Szemińska A. 1941 La genese du nombre chez lenfant Neuchatel, Deldchaux & Niestle
Piaget J., Vinh-Bang A., Matalon B. 1958 Note on the law of the temporal maxrmum of some optico-geometric illusions „Amer J. Psychol", 71, 277-288
Pichot P. 1947 L'origine francaise des tests form-board et leurs applications cliniques „Egypt J. Psychol", 3, 1-14
Pichot P. 1949 Les tests mentaux en psychiatrie Paris, PUF
Pick H. L. (Jr), Hay J. C. 1966 Gaze contingent adaptation to prism spectacles,,Amer J Psychol" 79, 443-450
Pick H. L. (Jr), Hay J. C., Pabst J. F. 1963 Kinesthetic adaptation to visual distortion Komunikat w Midwestern Psychological Association, Chicago
Pieron H. 1908 Levolution du psychisme Paris
Pieron H. 1910 Levolution de la memoire Paris, Flammanon
Pieron H. 1912 Le mecanisme du sommeil Paris
Pieron H. 1913 Le probleme physoilogique du sommeil Paris, Masson
Pieron H. 1922 L'orientation auditive laterale (revue critique) „Annee psychol" 23, 186-213
Pieron H. 1927a Psychologie experimentale Paris, Colin
Pieron H. 1927b Du role des cercles de diffusion chromatique sur la retine dans la perception monoculaire de la profondeur „C R Soc Biol", s 5
Pieron H. 1933 Remarques sur la perception du mouvement apparent „Annee psychol", 34, 245-248
Pieron H. 1934 Lattention (W:) G Dumas (ed) Nouveau traite de psychologie Paris PUF
Pieron H. 1949 Relation des receptions visuelles et labyrinthiques dans les reactions spatiales „Annee psychol", 57, 161-172
Pieron H. 1954 Histoire succinte des congres internationaux de psychologie „Annee psychol" 54, 397-405
Pieron H. 1955 La sensation guide de vie (W ) Les aspects spatiaux du quantitatif, s 284-335 Paris, Gallimard, wyd 3
Pieron H. 1958 De lactime a l'homme Paris, PUF
Pieron H. 1963 Vocabulaire de la psychologie Paris, PUF, wyd 3
Pieter J. 1972 Historia psychologii Warszawa, PWN, wyd 2 - 1974
Poincare H. 1905 La valeur de la sciente Paris, Flammanon
Pokrowskij A. J. 1953 (w jęz. ros.) A propos du developpement des perceptions visuelles et des jugements chez des aveugles nouvellement operes, a la lumiere des travaux de l Pavlov „Wiestn Oftal " 32 (6), 6-17 — W)d ang London (I D), A russian report on the post operative newly seeing „Amer J Ps}Lhol" 1960, 73 478-482
Polack A. 1923 Le determinisme phisiologique de reflexe accommodateur de l'oeil „C R Acad Sci", s. 407
Poulton E. C. 1952a Perceptual anticipation in tracking with two-pointer and one-pointer displays „Brit. J Psychol ' 43 222-229
Poulton E. C. 19526 The basis of perceptual anticipation in tracking „Brit. J Psychol " 43, 295 - 302
Poulton E. C. 1954 Eye —hand span in simple serial tasks „J Exp. Psychol", 47, 403-410
Poulton E. C. 1957a On the stimulus and response in pursuit tracking „J Exp Psychol", 53, 189-194 Poulton E. C. 1957b Learning the statistical properties of the imput in pursuit tracking „J Exp Psychol", 54, 28-32
Poulton E. T. 1957c On prediction in skilled movements „Psychol Bull" 54, 467-478
Premack D. 1977 Intelligence in ape and men Hillsdale, N. J., Erlbaum
Prever W. Th. 1882 Die Seele dis Kindes — Beobachtungen ueber die geistige Entwicklung des Menschen in den ersten Lebensjahren Leipzig - Wyd. pol. Rozwój umysłowy dziecka od pierwszego dnia życia oraz wskazówki do czynienia obserwacji dla rodziców i wychowawców Tłum. M. Flaum Warszawa 1895 T. Paprocki
Pribram K. H. 1969 Congres international de Psychologie de Moscou, 1966 Vol XVIII
Problemes de psycholinquistique 1963 Symposium de l'Association de Psychologie scientifique de Langue francaise Paris PUF
La psychologii du XXe siecle 1954 Numer specjalny, Journal de Psychol norm path ", 47-51, l -228
Pulfrich C. 1923 Die Stereoskopie im dienste der Photometne und Pyrometne Berlin
Pumpian-Mindlin F. 1935 Ueber die Bestimmung der bewussten Zeitschatztung bei normalen und dementen Epilcptikern „Arch. Suiss Neurol", 36, 291-305 Purdy J., Gibson Fleonor J. 1955 Distance judgments by the method of fractionation „J Exp Psychol", 50 374-380
Ramul K. 1960 The problem of measurement in the psychology of the eighteenth century „Amer Psychologist" 75, 256-265
Rapaport D. 1960 On the psychoanalytic iheory of motivation (W ) M. R. Jones (ed) Nebraska Symposmm on Motivation Lincoln, Nebr Univ Press
Recherches sur le developpement des perceptions 1942-1961 „Arch. de Psych", XXIX-XXXVII
Reinberg A., Ghata J. 1964 Les rythmes boilogiques Paris, PUF, „Que sais-je?", n 734
Renner M. 1955 Fin Transozeanversuch zum Zeitsinn der Honigbiene „Naturwiss", 42, 540-541
Renshaw S. 1932 An experimental companson of the production and auditory discrimination by absolute impression of a constant tempo „Psychol Bull", 29, 9, 659
Requin Sylvie 1966 Amelioration du temps de reaction simple par stimulation de la formation reticulaire chez le chat Resultats prelimmaires „C R Soc Biol", 760, 1290-1294
Reuchlin M. 1950 Contribution aux methodes d observation du comportement „Annee psychol", 49, 119-157
Reuchlin M. 1953 Utilisation en psychologie de certains plans d'experience Annee psychol"
Reuchlin M. 1957 Histoire de la psychologie Paris PUF, „Que sais-je?, n" 732
Reuchlin M. 1962 Les methodes quantitatives en psychologie Paris, PUF
Reuchlin M. 1976 La mesure en psychologie (W ) Traite de psychologie experimentale Sous la direction de P. Fraisse et J. Piaget T. I, s. 185-221 Paris, PUF, 1963, wyd 4 - 1976, wyd 6 - 1989
Reuchlin M., Bacher F 1957 Analyse factonelle de temps de reaction selon un plan P. „Biotypol", 18, 155-167
Rheinberger M., Jasper H. H. 1937 Electrical activity of the cerebral cortex in the unanaesthetized cat „Amer J Physiol", 119, 186-196
Ribot Th. 1870 La psychologie anglaise contemporaine Paris, Alcan, — Wyd. pol. Współczesna psychologia pozytywna w Anglii Tłum. J. Ochorowicz Warszawa 1876 Wyd. M. Glucksberga
Ribot Th. 1873 L'heredite psychologique Paris — Wyd. pol. Dziedziczność psychologiczna Tłum.S. Bartoszewicz Warszawa 1885,Wyd. im. T. T. Jeża
Ribot Th. 1879 La psychologie allemande contemporaine Paris, Alcan, — Wyd. pol. Współczesna psychologia niemiecka Tłum. W. M. Kozłowski i S. Bartoszewicz Warszawa 1901,Wyd. „Przeglądu Filozoficznego"
Ribot Th. 1881 Les maladies de la memoire Paris, Alcan —Wyd. pol. Choroby pamięci Tłum. J. Steinhaus Warszawa 1886, A. W. Gruszecki
Ribot Th. 1883 Les maladies de la volonte Paris — Wyd. pol. Choroby woli Tłum. J. K. Potocki Warszawa 1887, A. W. Gruszecki
Ribot Th. 1885 Les maladies de la personnalite Paris —Wyd. pol. Choroby osobowości Tłum. J. K. Potocki Warszawa 1885, A. W. Gruszecki, wyd 2 - 1887
Ribot Th. 1888 Psychologie de l attention Paris —Wyd. pol. Psychologia uwagi Tłum. J. K. Potocki Warszawa 1892, M Arct
Ribot Th. 1896 Psychologie des sentiments Paris —Wyd. pol. Psychologia uczuć Tłum. K Olkuszko Warszawa 1901,Wyd. „Przeglądu Filozoficznego"
Ribot Th. 1900 Essai sur l'imagination creatce Paris, Alcan —Wyd. pol. O wyobraźni twórczej Studium psychologiczne Tłum. K. Olkuszko Warszawa 1901,Wyd. „Głosu"
Ribot Th. 1905 Logique des sentiments Paris, Alcan —Wyd. pol. Logika uczuć Tłum. K Błeszyński Kraków 1911, Krakowska Spółka Wydawnicza
Ribot Th. 1909 Psychologie (W ) De la methode dans les sciences Paris
Ribot Th. 1912 Z zagadnień psychologii uczuć Świadomość uczuciowa Pamięć uczuciowa Antypatia O istocie przyjemności O pewnej postaci zludzema uczuciowego Tłum. H. Świerczewski Lwów, H. Altenberg
Ribot Th. 1914 La vie inconsciente et les mouvements Paris
Richards W. 1973 Time reproductions by H. M. „Acta Psychol" 37, 279-282
Richelle Mm 1966 Le conditionnement operant Neuchatel, Delachaux & Niestle
Riesen A. H., Aarons L. 1959 Visual movement and intensity discrimination in cat afier early deprivation of pattern vision „J Comp Physiol Psychol", 52, 142-149
Rilling M. 1967 Number of responses as a stimulus in fixed interval and fixed ratio schedules "J. Comp Physiol Psychol", 63, 60-65
Rodnick E. H. 1937 Characteristics of delayed and trace conditioned responses „J Exp Psythol, 20, 409-425
Roelofs C. O. 1935 Optische Lokalisation,Arch. Augenheilk", 109, 395-415
Romanes G. J. 1888 Mental evolution in man — Wyd. pol. Umysłowy rozwój człowieka Początek ludzkiej zdolności Tłum. K. Hertz T. I. - Warszawa 1895 T. II - Warszawa 1897 Wyd. Przeglądu Tygodniowego"
Roos S., Katchmar L. 1951 The construction of a magnitude function for short time intervals „J Psychol", 64, 397-401
Rorschach H. 1921 Psychodiagnostik Bern
Rosenthal R. 1966 Experimenter effects in behavioral research New York, Appleton
Rosenzweig S. 1933 Preferences in the repetition on successful and unsuccessful actvities as a function of age and personality „J Genet Psychol" 42, 423-441
Rosińska Z, Matusewicz Cz. 1982 Kierunki współczesnej psychologii ich geneza i rozwój Warszawa PWN, wyd 2 - 1984
Rossi M. 1972 Le seuil dlfferentiel de duree (W ) Papers in linguistics and phonetics to the memory of Pierre De Lattre La Haye, Paris, Mouton
Rowland V. 1957 Differential electroencephalographic response to conditioned auditory stimuli in arousal from sleep „E E G clin Neurophysiol", 9, 585
Rubin E. 1915 Synsoplevede Figurer Copenhagen, Gyldendalska —Wyd. niem Visuell wahrgenommene Figuren 1921
Rubin E. 1932 Gerauschverschiebungversuche „Acta Psychol", 4, 203 - 236
Ruch F. L. 1931 L'appreciation du temps chez le rat blanc „Ann Psychol", 32, 118-130
Rumbaugh D. M. 1976 Language learning by a chimpanzee The Lana Project, New York, Academic Press
Sachs Jacqueline S. 1967 Recognition memory for syntactic and semantic aspects of connected discourse „Perception and Psychophysics", 2, 437-442
Salter A. 1950 Conditioned reflex therapy New York, Creative Age Press
Sams C. F., Tolman E. C. 1925 Time discrimination in white rats „J Comp Psychol", 5, 255-263
Sandstrom C. I. 1951 Orientation in the present space Stockholm, Almqvist and Wiksell
Sandstrom C. I., Lundberg I. 1956 A genetic approach to sex differences in localization „Acta Psychol ", 12, 247-253
Sartre J. P. 1940 Esquisse d'une theorie des emotions Paris
Saussure F. de 1916 Cours de linguistique generale Paris, Payot —Wyd. pol. Kurs językoznawstwa ogólnego Tłum. Krystyna Kasprzyk Warszawa 1961, PWN
Schachter S. 1959 The psychology of afiliation Stanford University Press
Schachter S., Singer I. E. 1962 Cognitive, social and physiological determinants of emotional state „Psychological Review", 69, 379-399
Scheibel M. E., Scheibel A. B. 1957 (W ) Reticular formation of the brain London, Churchill, s 31-55
Scheibel M. E., Scheibel A. B. 1965 The response of reticular units to repetitive stimuli „Arch. ital Biol", 703, 279-299
Scholz W. 1924 Experimentelle Untersuchungen ueber die phanomenale Grosse von Raumstrecken die durch Sukzessiv-Darbietung zweier Reize begrenzt werden, Psychol Forsch", 5, 219-272
Schultze O. 1908 Beitrage zur Psychologie des Zeitbewusstseins „Arch. ges. Psychol", 13, 275-351
Searle L. V., Taylor F. V. 1948 Studies of tracking behavior I Rate and time characteristics of simple corrective movements „J Exp Psychol", 38, 615-631
Sears R. R. 1943 Survey of objective studies of psychoanalytic concepts,Soc Sci Res Council Bull" 51,
Senden M. von 1932 Raum und Gestaltauffassung bei operieren Blendgeborenen vor und nach der Operation Leipzig, Barth
Shannon C. E. Weawer W. 1949 The mathematical theorv of commuincation Urbana, University of Illinois Press
Sharpless S. K., Jasper H. H. 1956 Habituation of the arousal reaction,Brain", 79, 655-680
Sidman M. 1953 Avoidance conditionnig with brief shock and no exteroceptive warning signal „Science", 118, 157-158
Sidman M. 1955 Techniques for the assessing the effects of drugs on timning behavior „Science", 122, 925
Sidman M. 1966 Avoidance behavior (W:) W. K. Hoing (ed) Avoidance behawior New York, Appleton-Century-Crofts, s 448-498
Sieczenow I. M. 1863 Riefleksy gołownogo mozga „Miedicinskij Wiestnik", 47-48, (wyd. książkowe — 1866), —Wyd. pol. Odruchy mózgowe Tłum. L. Uszkiewiczowa 1954, toż Warszawa 1986, PWN
„Bibl Klasyków Psychologii"
Sieczenow I M 1870, 1873 Komu i kak razbratywat psichołogiju „Wiestnik Jewropy", 1873, t II
Siffre M. 1963 Hors du temps Paris, Julliard
Simmel M. L. 1961 The absence of phantoms for congenitally missing limbs „Amer J Psychol", 74, 467-470
Simon C. W., Fmmons W. H. 1955 Learning during sleep „Psychol Bull", 52, 328
Simon J. R., Simon B. P. 1959 Duration of movements in a dial setting task as a function of the precision of manipulation „J Appl Psychol" 43. 389 - 394
SingerG.,Day R. H. 1965 Sensory and perceptual spatial adaptation with after effects evidence for two processes Proceedings of a Conference on Perceptual development its relation to theories of intelligence and cognition Chicago, Jenkin N. et Pollack H. edit
Singleton W. T. 1954 The change of movement timing with age „Brit. J. Psychol" 45 166-172
Skinner B. F. 1938 The behavior of organisms New York, Appleton-Century-Crofts
Skinner B. F., 1954 The science of learning and the art of teaching „Harvard Educ Rev ", 24, 86 - 97
Skinner B. F. 1957 Verbal behavior New York, Appleton-Century-Crofts, toż London, Methuen
Skinner B. F. 1960 The science of learning and the an of teaching (W:) A A Lumsdaine, R. Glaser Teaching machines and programmed learning Washington, National Educ Assoc, s 99 113
Skinner B. F. 1961 The flight from the laboratory (W ) Current trends in psychological theory Univ Pittsburg Press, s 50-69
Skinner B. F. 1971 Beyond freedom and dignity New York —Wyd. pol. Poza wolnością i godnością Tłum. W Szelenberger Warszawa 1978, PIW
Slack C. W. 1956 Familiar size as a cue to size in the presence of conflicting cues „J Exp Psychol", 52 194-198
Small A. M. (Jr), Campbell R. A. 1962 Temporal differential sensitivity for auditory stimuli „Amer J Psychol", 75, 401-410
Small W. S. 1899 — 1900 An experimental study of the mental processes of the rat „Am J Psychol" 11 133-164
Small W. S. 1900-1901 Experimental study of the rat „Amer J Psychol", 12, 206-239
Smith O. W. 1958 Distance constancy „J. Exp. Psychol.", 55, 388-389
Snyder F. W., Pronko N. H. 1952 Vision with spatial inversion Kansas Univ of Wichita Press
Sokołow E. N. 1960 Neuronal models and the orientating reflex (W ) Mary Brazier (ed) Transactions of the third Conference New York, J. Macy Jr. Foundation, s. 187-276
Solomon R. L. 1949 An extension of control group design „Psych Bull", 46, 137-150
Spearman Ch. 1904 General intelligence objectively determined and measured London
Spearman Ch. 1923 The nature of intelligence London
Spearman C. 1927 The abilities of man, their nature and measurement New York, Macmillan
Spencer L. T. 1921 Experiments in time estimation using different interpolations „Amer J Psychol", 32, 557-562
Sperling G. 1963 A model for visual memory tasks „Human factors", 5, 19-31
Starzl T. E., Taylor C. W., Magoun H. W. 1951 „J Neurophysiol", 14
Stemberg A 1955 Changes in time perception induced by an anaesthetic drug „Brit. J Psychol", 46 273-279
Stern W. 1928 Psychologie der fruhen Kindheit bis zum sechsten Lebensjahre Leipzig, Quelle und Meyer —Wyd. pol. Inteligencja dzieci i młodzieży Tłum. T. Klimowicz Warszawa 1927, Książnica Atlas
Sterzinger O. 1935 Chemopsychologische Untersuchngen uber den menschlichen Zeitsinn „Z Psychol' 134, 100-131
Sterzinger O. 1938 Neue chemopsychologische Untersuchngen ueber den menschlichen Zeitsinn „Z Psychol", 143, 391-406
Stevens S. S. 1951 Handbook of experimental psychology New York Wiley and Sons
Stevens S. S., Galanter E. 1957 Rating scales and category scales for a dozen perceptual continua „J Exp Psychol", 54, 377-411
Stewart G. W. 1922 The intensity logarithmic law and the difference of phase effect in binaural audition „Psychol Monog", 31, 140, 30-44
Stone S. A. 1926 Prior entry in the auditory-tactual complication „Amer J Psychol", 37, 284-287
Stott L. H. 1935 Time order errors in the discrimination of short tonal durations „J Exp Psychol", 18, 741-766
Stratton G. M. 1896 Some preliminary experiments in vision without inversion of the retinal image „Psychol Rev", 3, 611-617
Stratton G. M. 1897 Vision without inversion of the retinal image „Psychol Rev", 4, 341-360, 463-481
Stubbs A. 1968 The discrimination of stimulus duration by pigeons „J Exp Anal Behav",11, 223-238
Stumpf K. 1883-1890 Tonpsychologie Leipzig, Hirzel
Supa M., Cotzin M., Dallenbach K. M. 1944 „Facial vision", the perception of obstacles by the blind „Amer J Psychol", 57, 133 183
Suto Y. 1952 The effect of space on time estimation in tactual space „Jap J Psychol", 22, 189-201
Suto Y. 1955 The effect of space on time estimation (S effect) in tactual space II The role of vision in the S-effect upon the skin „Jap J Psychol" 26, 135
Suto Y. 1957 Role of apparent distance in time perception „Research Rep Tokyo Elect Engineering College, 73 82
Sweet A. L. 1953 Temporal discrimination by the human eye „Amer J Psychol", 66, 185-198
Swenson H. A. 1932 The relative influence of accomodation and convergence in thejudgment of distance „J Gen Psychol", 7, 360-380
Swift E. Y.,McGeoch J. A. 1925 An experimental study of the perception of filled and empty time „J Exp Psychol" 8, 240-249
Symonds P. M. 1931 Diagnosting personalny and conduct New York, Appleton-Century
Szewczuk W. 1972 Wielki spór o psychikę Psychologia na przelotnie XIX i XX wieku Warszawa, PWN
Szewczuk W. 1974 Atlas psychologiczny Warszawa 1974, PWN, wyd 2 - 1979
Taine H. 1870 De l'intelliqence Paris, Hachette — Wyd. pol. O inteligencji Tłum. S. Tomaszewski Warszawa 1873
Tanner W. P. (Jr), Swets J. A. 1954 A decision-making theory of human detection „Psychol Rev", 61, 401-409
Tastevin J. 1937 En partant de rexperience d Aristote les deplacements artificiels des parties du corps ne sont pas suivis par le sentiment de ces parties ni par les sensations qu'on peut y produire L'Eincephale", 32, 57-158
Taylor F. V., Birningham H. P. 1948 The acceleration pattern of quick manual corrective responses „J Exp Psychol" 38, 783-795
Taylor J. G. 1962 The behavioral basis of perception New Haven and London, Yale Univ Press
Teichner W. H., Kobrick J. L.,Wehrkamp R. F. 1955 The effects of terrain and observation distance on relative depth discrimination „Amer J Psychol 68 193-208
Thorndike E. L. 1898 Animal inteligence an experimental study of the associative processes in animals „Ps Monogr", 8
Thorndike E. L. 1901 How chlldren learn the principles and techniques of problem-solving „Nat Soc Educ", 49, 196-216
Thorndike E. L. 1904 An introduction to the theory of mental and social measurements New York
Thorndike E. L. 1931 Human learning New York Century — Wyd. pol. Uczenie się ludzi Tłum. S. Mika Warszawa 1990 PWN Bibl Klasyków Psychologii"
Tilquin A. 1942 Le behaviorisme Paris Vrin
Titchener E. B. 1898 A primer of psycholoqy —Wyd. pol. Początki psychologii Tłum. Cz. Znamierowski Warszawa 1917,Wyd. M Arcta, wyd 6 - 1928
Titchener E. B. 1909-1912 A rextbook of psychology New York —Wyd. franc. Manuel de psychologie Tłum. H. Lesage Paris, Alcan, 1922 — Wyd. pol. Podręcznik psychologii Tłum. A. Chojecki, Warszawa 1929, Instytut Popularno Naukowy
Tolman E. C. 1932 Purposive behavior in animals and man New York, Appleton-Century-Crofts
Toulouse E., Pieron H. 1907 Le mecanisme de l'inversion chez l'Homme du rythme nycthemeral de la temperature „J physiol patii gen", 3 425 - 440
Treisman M. 1963 Temporal discrimination and the indifference interval implications for a model of the „internal clock,Psychol Monographs" 77, n 576
Trigona Marie-Claire, Ciancia Francine Bloch V 1968 La profondeur du sommeil paradoxal chez le Chat seuils de stimulation reticulaire et detection des stimuli sonores, signifiants ou non,J Physiol", Paris, 60, 559 560
Triplett D. 1931 The relation between the physical pattern and the reproduction of short temporal intervals a study in the perception of filled and unfilled time „Psychol Monogr" 41 4, n 187
201-265
Underwood B. J. 1957 Psychological research New York, Appleton-Century-Crofts
Van der Veldt 1928 L apprentissage du mouvement et l'automatisme Paris, J Vrin
Vernon J. A., McGill T. E. 1963 Time estimations during sensory deprivation „J Gen Psychol", 69, 11-18
Vernon J. A., McGill T. E., Gulick W. L., Candland E. K. 1959 Effect of sensory deprivation on some perceptual and motor skills „Perceptual Motor Skills", 9, 91 - 97
Vernon P. E., 1933 Some characteristics of the good judge of personalny „J Soc Psychol", 4, 45-58
Verriest G. 1956 Les nombres et les espaces Paris, Armand Colin
Viaud G. 1954 Le pouvoir reparateur du sommeil et les variations diurnes de l'activite „C r Soc Biol", Paris, 139, 553-555
Vierordt K. 1868 Der Zeitsinn nach Versuchen Tubingen
Vince M. A. 1948 Corrective movements in a pursuit task „Quart. J. Exp. Psychol.", l, 85 -103
Vince M. A. 1953 The part played by intellectual processes in a sensori-motor performance „Quart J Exp Psychol", 5, 75-86
Volkmann A. W. 1863-1864 Physiologische Untersuchngen im Gebiete der Optik Leipzig, Breitkopf und Hartel Vurpillot Eliane 1956 Perception de la distance et de la grandeur des objets „Annee psychol", 56, 437-452 Vurprllot Eliane 1962 La theorie du champ sensori-tonique de Werner et Wapner „Annee psychol ", 62, 423-447 Vurpillot Eliane 1965 La distinction entre illusions primaires et secondaires se justifie-t-elle? (W ) Psychologie et epistemologie genetiques, themes piagetiens Paris, Dunod, s 285-299
Wallon H. 1934 1949 Les orgines du caractere chez l enfant Paris, Boivin, wyd 2 — 1949, PUF
Wallon H. 1942 De l acte a la pensee Essai de psychologie comparee Paris, Flammanon —Wyd. pol. Od czynu do myśli Tłum. A. Szemińska i H. Ryll Warszawa 1950, PZWS
Walsh E. G. 1952 Visual reaction-time and the alpha rythm, and an investigation of the scannings hypothesis „J Physiol", London, 118, 500-508
Walter W. G., Cooper R., Aldridge W. J., McCallum W. C., Winter A. L. 1964 Contingent negative variation an electric sign of sensori-motor association and expectancy in the human brain „Nature", 203, 380-384
Wapner S., Werner H. 1955 Gestalt laws of organization and organismic theory of perception effect of asymmetry induced by the factor of similarity on the position of the apparent median pianę and apparent horizon „Amer J Psychol ", 68, 258 - 265
Wapner S,, Werner H. 1957 Perceptual development An investigation within the framework of sensory-tonic field theory Worcester. Mass, Clark Univ Press
Wapner S., Werner H., Bruell J. H., Goldstem A. G. 1953 Fxperiments on sensory-tonic field theory of perception VII Effect of asymmetrical extent and starting positions of figures on the visual apparent median pianę „J Exp Psychol", 46, 300-307
Wapner S., Werner H., Chandler K. A. 1951 Experiments on sensory tonic field of perception I Effect of extraneous stimulation on the visual perception of verticality „J Exp Psychol", 42, 341 - 345
Warner L. H. 1932 The association span of the white rat „J Genet Psychol", 41 57-90
Warrick M. J. 1947 Direction of movement in the use of control knows to position visual indicators (W:) P. M. Fitts (ed) Psychological research on equipment design U. S. Goverriment Printing Office s. 137-146 Warrick M. J. 1949 The effect of transmission type control lags on tracking accuracy USAF Air Materiał Command, Techn. Rep, 5916
Warrick M. J. 1950 Effect of controller lag, gear ratio, frequency of pointer oscillatton and their interaction on compensatory tracking Mimeographed, Aero Medical Laboratory, Wright Field AFB, Dayton, Ohio
Watson J. B. 1907 Kinesthetic and organie sensations their role in the reaction of the white rat to the maze,Ps Monogr", 33
Watson J. B. 1913 Psychology as the behaviorist views it „Psych Review"
Watson J. B. 1919 Psychology from the standpoint of a behaviorist Philadelphia, Lippincott —Wyd. pol. Psychologia z punktu widzenia behawiorysty Tłum. Jerzy Siuta Warszawa 1990, PWN, „Bibl. Klasyków Psychologii" Watson J. B. 1925 Behavwnsm London
Weber C. O. 1927 The properties of space and time in kinesthetic fields of force „Amer J Psychol", 38, 597-606
Weber E. H. 1834 De pulsu, resorptione, auditu et tactu Leipzig, Koehler
Weber E. H. 1846 Tastsinn und Gemeingefuhl „Handworterb Phys Wagner", 3(2), 481-588
Weil A. T., Zinberg N. E., Nelsen J. M., 1968 Clinical and psychological effects of marihuana in man „Science", 762, 1234-1242
Weinberger N. M. 1971 Attentive processes (W ) J. L. McGaugh (ed) Psychobiology behawior from a biological perspective New York, Acad Press, s 130-187
Weiner B. 1971 Theories of motivation From mechanism to Cognition Chicago, Mackham Publ Comp
Weiner W. B., Palermo D. S. (eds) 1974 Cognition and the symbolic processes New York, J Wiley
Weinstern J., Sersen E. A., Fisher L., Weisinger M. 1964 Is reafference necessary for visual adaptation? „Percep Motor Skills", 18, 641-648
Weinstern S., Sersen E. A., Vetter R. J. 1964 Phantoms and somatic sensation in cases of congenital aplasia „Cortex", 1, 276-290
Weiss B. 1954 The role of proprioceptive feedback in positionnig responses J Exp Psychol", 47, 215-227
Weiss B. 1955 Movement error, pressure variation, and the range effect J Exp Psychol", 50, 191-196
Welford A. T. 1958 Ageing and human skill Oxford University Press (G B)
Welford A. T. 1960 The measurement of sensory-motor performance Survey and reappraisal of twelve years' progress „Ergonomics", 3, 189-230
Werner H., Wapner S., 1952 Toward a general theory of perception „Psychol Rev', 59, 324 338
Werner H., Wapner S., Chandler K. A. 1951 Experiments on sensory-tonic field theory of perception II Effect of supported und unsupported tilt of the body on visual perception of verticality „J Exp Psychol", 42, 346-350
Wertheimer M. 1912 Experimentelle Studien ueber das Sehen von Bewegung „Z fur Psychol", 61, 161-265
Westcott M. R. 1968 Toward a contemporary psychology of intuition New York, Holt
Wheatstone C. 1838 On some remarkable, and hitherto, unobserved phenomena of binocular vision Cz 1 „London Royal Soc Philos Trans", 371-394
Wheatstone C. 1852 On some remarquable, and hltherto unobserved phenomena of binocualr vision Cz 2 „Philos Mag Serie", 4 (3), 504-523
Whipple G. M. 1898 On nearly simultaneous clicks and flashes „Amer J Psychol", 10, 280-286
Wiener N. 1948 Cybernetics or control and communication in the animal and the machine Paris, Hermann
Wilkinson R. T. 1961 Effects of sleep deprivation on performance and muscle tension (W ) G E W Wolstenholme, M O'Connor The nature of sleep London, Churchill, s 329 - 336
Witkin H. A. 1949 Perception of body position and of the position of the visual field „Psychol Monog", 63, n° 7, 302, s 1-46
Witkin H. A. 1950 Perception of the upright when the direction of the force acting on the body is changed „J Exp Psychol", 40, 93-106
Witkin H. A., Asch S. E. 1948 Studies in space orientation Perception of the upright in the absence of a visual field „J. Exp. Psychol.", 38, 603-614
Witkin H. A. i in. 1954 Personality through perception On experimental and clinical study New York Harper and Row
Witkin H. A., Wapner S., Leventhal T. 1952 Sound localization with conflicting visual and auditory cues „J. Exp. Psychol.", 43, 58-67
Wohlwill J. F. 1960 Developmental studies of perception „Psychol Bull", 57, 249-288
Wolf T. H. 1973 Alfred Binet Chicago, Univ Chicago Press
Wolff Ch. 1732 Psychologia empirica
Wolff Ch. 1734 Psychologia rationalis
Wolman B. B. 1960 Contemporary theories and systems in psychology New York, Harper and Brothers
Wolpe J. 1958 Psychotherapy by reciprocal inhibition Standford, Standford University Press
Woodrow H. 1928 Behavior with respect to short temporal stimulus forms „J. Exp. Psychol.", 11, 167-193, 259-280
Woodrow H. 1930 The reproduction of temporal intervals „J Exp Psychol", 13, 473-499
Woodrow H. 1934 The temporal indifference interval determined by the method of mean error „J Exp Psychol", 17, 167-188
Woodworth R. S. 1899 The accuracy of voluntary movement „Psychol Rev Monogr Suppl", vol III, 13
Woodworth R. S. 1918 Dynamic psychology New York, Columbia Univ Press
Woodworth R. S. 1929 Psychology New York, Holt
Woodworth R. S. 1931, 1948 Contemporary schools of psychology New York, Ronald
Woodworth R. S. 1938 Experimental psychology New York, Holt, — Wyd. franc. Psychologie experimentale Tłum. Irenę Lezine, A. Ombredane Paris, PUF, 1949
Woodworth R. S., Schlosberg H. 1954 Experimental psychology New York, Holt, Rinehart, Winston — Wyd pol. Psychologia eksperymentalna Tłum. J. Ekel, A. Lewicki, E. Vielrose (red. nauk. — A. Lewicki) T. I i II Warszawa 1963, PWN, wyd 2 - 1966-1967
Worchel P., Dallenbach K. M. 1947 „Facial vision", perception of obstacles by the deaf-blind „Amer J Psychol", 60, 502-553
Worden F. G., Marsh J. T. 1963 Amplitude changes of auditory potentials evoked at cochlear nucleus during acoustic habituation „E E G clin Neurophysiol", 15, 866-881
Wundt W. 1858-1862 Beitrage zur Theorie des Sinneswahrnehmung Leipzig, C F Wintersche
Wundt W. M. 1863 Vorlesungen ueber die Menschen- und Thierseele Hamburg —Wyd. pol. Wykłady o duszy ludzkiej i zwierzęcej Zasady psychologii Tłum. L Masłowski T. I i II Kraków 1874-1875, A Dygasiński i Małuja
Wundt W. M. 1868 Lehrbuch der Physiologie des Menschen Leipzig —Wyd. pol. Fizyologia Tłum. A. Stockmann Warszawa 1871
Wundt W. 1873-1874 Grundzuge der physiologischen Psychologie Leipzig, W Engelmann — Wyd franc. Elements de psychologie physiologique 2t Tłum. E. Rouvier (z wyd 2) Paris Alcan, 1886
Wundt W. M. 1896 Grundriss der Psychologie Leipzig, Engelmann —Wyd. pol. Psychologia Warszawa 1904-1906, Wydawn. „Głosu"
Wundt W. 1900 Vollkerpsychologie T I-II (T II Die Sprache) Leipzig, Engelmann, wyd 2 - 1911-1920
Wygotskij L. S. 1930 Osnownyje tieczenija sowriemiennoj psichołogii Moskwa —Wyd. pol. Nowe kierunki psvchologii Tłum. J. Bogdański Lwów 1936, Gubrynowicz i Syn
Wygotskij L. S. 1934 Myszlenije i riecz Moskwa —Wyd. pol. Myślenie i mowa (W ) Wybrane prace psychologiczne Tłum. Edda Flesznerowa i Józef Fleszner Warszawa 1971, PWN, wyd 2 — 1989, „Bibl Klasyków Psychologii"
Wygotskij L. S. 1956 Izbrannyje psichołogiczeskie issledowanija Moskwa —Wyd. pol. Narzędzie i znak w rozwoju dziecka Tłum. Barbara Grell Warszawa 1978, PWN
Yarbus A. L. 1967 Eye movements and vision Tłum. L. A. Riggs New York, Plenum Press
Young P. T. 1928 Auditory localization with acoustical transposition of the ears „J Exp Psychol", 11, 399-429
Zajackowska A. 1958 Experimental determination of Luneburg's constants a and K „Quart. J Exp Psychol", 8, 66 78
Zazzo R. 1942 Psychologiies et psychologie d Amerique Paris, PUF
Zazzo R. 1960 Manuel pour l'examen psychologique de lenfant Neuchatel, Delachaux & Niestle
Zeigarnik B. 1927 Ueber das Behalte von erledigten und unerledigten Handlungen „Ps Forsch", 9, 1-85
Zeigarnik Bluma W. 1962 Patołogija myszlenija Moskwa Izd Moskowskogo Uniwiersitieta — Wyd. pol. Patologia myślenia Tłum. I. Obuchowska Warszawa 1969, PWN
Zeigarnik Bluma W. 1971 -1973 Osnowy patopsichologii Licznost i patologija diejatielnosti Moskwa — Wyd. pol. Podstawy patopsychologii klinicznej Tłum. A. Marciszewska i H. Zaborowska Warszawa 1978, PWN, wyd 2 - 1983
Zipf G. K. 1935 The psycho-biology of language Boston, Houghton-Mifflin
Zubeck J. P., Pushkar D., Sansom W., Gowing J. 1961 Perceptual changes after prolonged sensory isolation (darkness and silence) „Canad J Psychol", 15, 83-100
Opracowała Janina Dembska
0 Por. Ray Jackendoff Consciousness and the computational mind. Cambridge (MA) 1987, The MIT Press.
0 Czytelnik znajdzie w bibliografii podstawowe pozycje tej historii. Chcemy tu jednak podkreślić, że rozdział nasz wiele zawdzięcza fundamentalnemu dziełu E. G. Boringa pt. A history of experimental psychology, wyd. l - 1929, wyd. 2 - 1950.
W uzupełnieniu bibliografii podanej przez autora rozdziału dołączamy do bibliografii ogólnej kilka najważniejszych pozycji dotyczących historii psychologii, które ukazały się w języku polskim (m.in. Brett, Pieter, Szewczuk, Jaroszewski, Matusewicz i Rosińska) (przyp. red. pol.).
0 Wszystkie tytuły podajemy w tekście w ich brzmieniu oryginalnym. Szczegółowe informacje bibliograficzne dotyczące przekładu na język polski są zamieszczone w bibliografii na końcu książki lub niekiedy dołączone do przypisów autorskich (przyp. tłum.).
0 Cytat pochodzi z dzieła D. Hartleya pt. Observations on men, his frame, his duty and his expectations, 1749 (przyp. tłum.).
0 Ale to nie Wolff stworzył termin „psychologia". Canguilhem w swych dociekaniach historycznych, które zechciał nam udostępnić, odkrył, ze termin ten znajduje się u Leibniza we fragmencie pochodzącym z okresu po 1696 r., opublikowanym przez L. Couturata w Opuscules etfragments inedits de Leibnitz. Paris 1903, s. 526.
0 Esprits animaux — tak określa Kartezjusz podniety zmysłowe przenikające poprzez nerwy do mózgu. Termin polski przyjęto za A. Sikorą (Spotkania z filozofią. Wyd. 6. Warszawa 1983, Iskry). W. Tatarkiewicz nazywa je „impulsami materialnymi" (Historia filozofii. Wyd. 10. Warszawa 1983, PWN, t. II, s. 70) (przyp. red. pol.).
0 Ażeby ocenić tempo rozwoju naszej wiedzy, warto przypomnieć o tym, że w 1908 r. Head zaledwie przeczuł istnienie oddzielnych włókien nerwowych wrażliwości na dotyk i na ból, które zostały wyodrębnione dopiero w latach 1930-1940, jak również fakt, że do dziś dnia nie jest dobrze znana fizjologia widzenia barw. Również dopiero w 1889 r. Cajal wykazał, że komórka nerwowa tworzy wraz ze swymi włóknami odrębną całość. Odkrycie to dostarczyło modelu fizjologicznego asocjacjonizmowi.
0 Aby zakończyć te wstępne rozważania, dodajmy jeszcze, że poznawanie funkcjonowania układu wegetatywnego zaczyna postępować naprzód dopiero w drugiej połowie XIX w. W tym samym czasie odkryto funkcjonowanie gruczołów wydzielania wewnętrznego (dokrewnych), przy czym pierwsze odkrycie dotyczyło wytwarzania glikogenu przez wątrobę (Claude Bernard, 1853). Pierwszym wyodręb nionym hormonem była adrenalina (1901).
0 Drachma jest jednostką masy lub objętości w angielskim systemie miar, równą 1/16 uncji, czyli 1.772 g (przyp. red. pol.).
0 Najważniejsze jego prace psychologiczne: Zendavesta oder ueber die Dinge des Himmels und des Jenseits, 1851; Elemente der Psychophysik, 1860; Vorschule der Aesthetik, 1876; In Sachen der Psychophysik, 1877; Revision der Hauptpunkte der Psychophysik, 1882
We Francji dzieła i poglądy Fechnera najpełniej przedstawił Foucault (1901).
0 O tych metodach - patrz Fraisse (1974).
0 Z dzieł Helmholtza wymienimy: Handbuch der physiologischen Optik (1855-1866); Die Lehre von den Tonempfindungen als physiologischer Grundlage fuer die Theorie der Musik, 1863; Populaere Wissenschaftliche Vortraege, 1865-1871; Wissenschaftliche Abhandlunqen, 3 t, 1882, 1883. 1895.
0 Z dzieł Heringa wymienimy: Beitrdge zur Physiologie, 1861-1864; Die Lehre vom binokularen Sehen, 1868; Zur Lehre vom Lichtsinn, 1872-1874; Grundzuge der Lehre vom Lichtsinn, 1905-1920.
0 Boring z humorem odnotowuje, że w ciągu 68 lat działalności naukowej Wundt napisał 53735 stron, czyli około 2 stron dziennie lub jedno słowo co 2 minuty!
0 Tłumaczenie francuskie pochodzi z 1944 r. i nosi tytuł: Psychologie du point de vue empirique. Wymieńmy ponadto: Untersuchungen zur Sinnespsychologie, 1907 oraz Von der Klassifikation der Psychischen Phaenomene. 1911.
0 Oprócz prac psychologicznych Kuelpe pozostawił również dzieła filozoficzne. Warto zapamiętać: Grundriss der Psychologie, 1885; Einleitung in die Philosophie, 1895, 7 wydań; Die Philosopie der Gegenwart in Deutschland, 1902, 5 wydań; Versuche ueber Abstraktion, 1904 (na I Kongresie psychologii eksperymentalnej w Berlinie); Erkenntnistheorie und Naturwissenschaft, 1910; Psychologie und Medizin, 1912; Vorlesungen ueber Psychologie, 1920 (wydane pośmiertnie przez K. Buehlera).
0 Spośród dzieł psychologów postaci wymienimy:
Maxa wertheimera — Experimentelle Studien ueber das Sehen von Bewegungen. „Zeits. Psychol." 1912, 61, 161-265, będące sprawozdaniem z eksperymentu cytowanego w tekście; Untersuchungen zur Lehre von Gestalt. „Psychol. Forsch." 1921, 1, 47-58, stanowiące pierwszy manifest szkoły; Productive thinking. 1945.
W. koehlera — Intelligenzpruefung die Menschenaffen (1917) zostało przełożone przez. P. Guillaume'a na język francuski pt. L'intelligence des singes superieurs, 1931; Die physischen Gestalten in Ruhe und im stationdren Zustand, 1920; Gestalt psychology, 1929; The place of value in a world of facts, 1938; Dynamics in Psychology, 1940.
K. koffki — Beitraege zur Psychologie der Gestalt. „Zeits. Psychol." 1913. 67. 353-449. potem w 1915 i 1919 r. i następnie w „Psychol. Forsch." do 1932 r.; Die Grundlagen der psychischen Entwicklung: eine Einfuehrung in der Kinderpsychologie, 1921; Principles of Gestalt Psychology, 1935.
0 Wiele prac inspirowanych przez Michotte'a opublikowali jego uczniowie (Van der Veldt. de Montpellier. Fraisse. Nuttin). Jego główne dzieło: La perception de la causalite pochodzi z 1946 r.
0 Przełożone na język francuski pt. Les aptitudes de l'homme, leur nature et leur mesure, Brachet, 1932.
0 Wyniki prac pochodzących z laboratorium C. Burta okazały się sfałszowane, w związku z czym obecnie psychologowie nie powołują się na te prace (przyp. red. pol.).
0 Dzieła McDougalla miały wielkie znaczenie i wywarły duży wpływ. Wymienimy tu: Physiological psychology, 1905; Introduction to social psychology, 1908; Body and Mind, 1911; Psychology, the study of behaviour, 1912; Outline of psychology, 1923; Outline of abnormal psychology. 1926.
0 Sławny „cebrzyk" — to wanna drewniana pełna drutów i innego żelastwa, w której umieszczał swych pacjentów Mesmer (przyp. red. pol.).
0 Oprócz wymienionych dzieł można przytoczyć jeszcze: L'etat mental des hysteriques, 1892; Les nevroses et les idees fixes, 1898; Les obsessions et la psychasthenie, 2 t., 1903; Les medications psychologiques, 3 t., 1919; De l'angoisse a l'extase, 1926; L'evolution de la memoire et de la notion de temps, 1928; La force et la faiblesse psychologique, 1930.
0 Najważniejsze dzieła A. Bineta są następujące: La psychologie du raisonnement, 1886; Le magnetisme animal (wspólnie z Ferem, 1887); Les alterations de la personnalite, 1892; Introduction a la psychologie experimentale, 1894; La psychologie des grands calculateurs et joueurs d'echecs, 1894; Contributions a l'etude du systeme nerveux sousintestinal des insectes (rozprawa doktorska, 1894); La suggestibilite. 1900; L'etude experimentale de l'intelligence, 1903; L'alme et le corps (1906; wyd. pol. Dusza i ciało. Tłum. Wanda Bruner, Lwów 1912); Les idees modernes sur les enfants (1911; wyd. pol. Pojęcia nowoczesne o dzieciach. Rozwój fizyczny i umysłowy u dziecka w wieku szkolnym. 1911. Tłum. Maria Szymanowska. Wyd. 3 - 1928),
0 Zasygnalizujmy tu bourdona La perception visuelle de l'espace, 1902; Lintelligence, 1926.
Z prac foucaulta wymieńmy: La psychophysique, 1901; Cours de psychologie, 1926-1928, 2 t.; La mesure de l'intelligence chez les ecoliers, 1933.
Wreszcie burloud (1888-1954), kontynuujący przede wszystkim tradycję szkoły wuerzburskiej, napisał: La pensee d'apres les recherches experimentales de H. J. Watt, de Messer et de Buehler, 1927; Principe d'une psychologie des tendances, 1938; Le caractere, 1942; Psychologie, 1948.
0 Spośród dzieł Henri Pierona wymienimy: La psychologie du reve du point de vue medical, 1902; Technique de psychologie experimentale (współautorstwo Toulouse'a), 1904; Levolution de la memoire, 1910; Le probleme physiologique du sommeil, 1913; Le cerveau et la pensee, 1923; Psychologie experimentale, 1927; Psychologie zoologique, 1941; La sensation, guide de vie, 1946; Psychologie differentielle, 1949; Traite de psychologie appliquee. 1949-1959.
0 Dewey jest bardziej znany jako psycholog i filozof wychowania, której to dziedzinie poświęcił największą część swej kariery naukowej, najpierw w Chicago, ale zwłaszcza w Teachers College w Uniwersytecie Columbia, od 1904 do 1930 r. Spośród jego dzieł wymienimy: Psychology, 1886; Human nature and conduct, 1922.
W języku polskim ukazało się, Jak myślimy Deweya, Warszawa 1988, PWN, „Bibl. Klasyków Psychologii (przyp. red. pol.)
0 A tymczasem Francja, z Ribotem i Janetem, potrafiła przyjąć słowo „eksperymentalny" we właściwym jego znaczeniu — metody naukowej, a nie przedmiotu lub teorii albo wreszcie miejsca pracy.
0 Spośród najważniejszych dzieł Titchenera wymienimy: An outline of psychology, 1896; Experimental psychology: a manual of laboratory practice, 1901-1905; Lectures on the elementary psychology of feeling and attention, 1908; Lectures on the elementary psychology of thought processes, 1909; A Outlook of psychology, 1909-1910. W języku francuskim opublikowano Manuel de psychologie, 1922, w tłumaczeniu H. Lesage'a (wyd. pol. Podręcznik psychologii. Tłum. Artur Chojecki. Warszawa 1929, Kasa im. Mianowskiego).
0 Labirynt ten zbudowano na wzór Hampton Court Pałace w Londynie (przyp. tłum.).
0 Najważniejsze dzieła Thorndike'a — to: Animal intelligence. „Psychol. Monog.", 1898; Educational psychology, 1903; An introduction to the theory of mentol and social measurements, 1904; Educational psychology, 3 t., 1913-1914; Fundamentals of learning, 1932; Human nature and the social order, 1940.
W języku polskim ukazało się Thorndike'a Uczenie się ludzi. Warszawa 1990, PWN, „Bibl. Klasyków Psychologii" (przyp. red. pol.).
0 Powszechnie wiadomo, że praktyka testów umysłowych zyskała ogromny impuls w Ameryce i gdzie indziej dzięki sukcesom odniesionym przez metody, którymi posługiwano się w 1917 r. przy formowaniu armii amerykańskiej. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że właśnie Yerkes kierował wówczas służbami psychologicznymi tej armii.
0 Dzieła Pawłowa ukazały się w przekładzie na język francuski: Les reflex.es conditionnels, 1927 (wyd. ros. Uslownyje riefleksy, 1926): Typologie et pathologie de l'activite nerveuse superieure, 1955 (wyd. ros. Fizjologija i patologija wysszej nierwnoj diejatielnosti, 1930); Oeuvres choisies, 1954 (wyd. ros. Izbrannyje trudy. Moskwa 1951). W języku polskim ukazało się J.P. Pawłowa Dwadzieścia lat badań wyższej czynności nerwowej (zachowania się) zwierząt. Warszawa 1952, PZWL (przyp. red. pol.).
0 W języku francuskim dostępne są następujące prace Biechtieriewa: L'activite psychique et la vie, w przekładzie Dr. Kervala, Paris, Boulanger, 1907 (wyd. ros. Psichika i żizn'. Wyd. 2. S. Peterburg 1904); La psychologie objectwe, tłum. Kostyleff, Paris, Alcan, 1913 (wyd. ros. Objektiwnaja psichologija. S. Peterburg 1907-1910); La reflexologie collective, tłum. Kostyleff, Neuchatel, Delachaux & Niestle, 1957 (wyd. ros. Kollektiwnaja riefleksołogija. Piotrograd 1921, Kolos).
0 W czasie pisania niniejszego rozdziału wymienieni psychologowie radzieccy jeszcze żyli. Daty ich śmierci pochodzą od redaktora wydania polskiego (przyp. red. pol.).
0 Wymienimy jeszcze następujące prace Watsona: Behavior: on introduction to comparative psychology, 1914; Behaviorism, 1925; The behavior of the newborn infant. 1929.
0 Z prac Weissa wymieńmy Theoretical basis of human behavior, 1925.
0 Nie wymienia go jednak autor rozdziału (P. Fraisse) w załączonej bibliografii. Chodzi praw dopodobnie o pracę Hebba pt. The organisation of behavior. A neurophysiological theory (przyp. tłum.).
0 Główne dzieła Holta: The concept of consciousness, 1914. The freedom wish and its place m ethits, 1915; i zwłaszcza Animal drive and the learning proces 1931
0 Amerykanie posługiwali się najpierw zamiennie terminami: zmienne pośredniczące (interi ening variables) i konstrukty hipotetyczne (hypothetical constructs), ale MacCorquodale i Meehl (1948) zaproponowali, aby traktować „zmienne pośredniczące" jako pojęcie klasyfikujące relacje empiryczne, natomiast "konstrukty hipotetyczne" maja oznaczać procesy lub zjawiska hipotetyczne
0 Z dzieł Huntera wymienimy: The delayed reaction in animals and children. „Behavior Monogr". 1913; The temporal maze and kinesthetic sensory processes in the white rat. „Psychobiol." 1920, 2, 1-18; Psychology and anthroponymy, w: Murchison Psychologies of 1925, s. 83-107 i Psychologies of 1930, s. 281-300.
0 Z prac Skinnera zacytujemy: The concept of the reflex in the description of behavior. „J. Gen. Psychol." 1931, 5, 427-458; The behavior of organisms: an experimental analysis, 1938; Science and human behavior, 1953; Verbal behavior, 1957.
0 Podstawowe prace z zakresu operacjonizmu psychologicznego to: S. S. Stevens The operational basis of psychology. „Amer. J. Psychol." 1935, 47, 323-330; E. C. Tolman An operational analysis of demands. „Erkenntnis" 1936, 6, 383-390; E. G. Boring Temporal perception and operationism. „Amer. J. Psychol." 1936, 48, 509 - 522; i zwłaszcza Symposium on operationism. „Psychol. Rev." 1945, 52, 241 - 294, z udziałem Boringa, Bridgmana, Feigla, Israela, Pratta, Skinnera.
0 Od roku 1950 wydawany jest w Stanach Zjednoczonych „Annual Review of Psychology", który stanowi roczny przegląd najważniejszych osiągnięć w wybranych dziedzinach psychologii (przyp, red. pol.).
0 Przytoczony tekst, jak również wyjątki z najważniejszch jego dzieł można znaleźć w pracy pt. Psychologie dynamique, pod redakcją C. Faucheux. Paris. Presses Universitaires dc France. 1959.
0 Przypominamy, że tekst autora pisany był w 1963 r. i poprawiany w 1976 oraz 1989 r. (przyp. red. pol.).
0 Z dzieł Wallona wymienimy: Lenfant turbulent, 1925; Les origines du caractere chez l'enfant, 1933 i 1949; Levolution psychologique de lenfant, 1941; De l'acte a la pensee, 1942 (wyd. pol. Od czynu do myśli. Szkic z zakresu psychologii porównawczej. Tłum. A. Szemińska i H. Ryll. Warszawa 1950, PZWS); Les origines de la pensee chez l'enfant, 1942
0 Z bardzo znaczącego dorobku Piageta wymienimy zwłaszcza: Le langage et la pensee chez lenfant, 1923 (wyd. pol. Mowa i myślenie u dziecka. Tłum. Jadwiga Kałudzka. Lwów 1929, Książnica-Atlas; wyd. 2 — Warszawa, w druku PWN, „Biblioteka Klasyków Psychologii"); La causalite physique chez lenfant, 1927; La naissance de Iintelligence de lenfant, 1935 (wyd. pol. Narodziny inteligencji dziecka. Tłum. Maria Przetacznikowa. Warszawa 1966, PWN); La construction du reel chez lenfant, 1937; La genese du nombre chez lenfant (z A. Szemińską), 1941; Le developpement de la notion de temps chez lenfant, 1946; Les notions de mouvement et de vitesse chez lenfant, 1946; La formation du symbole chez lenfant, 1945; La psychologie de Iintelligence, 1947; Le developpement des quantites chez lenfant (z B. Inhelder), 1941; La representation de lespace chez lenfant, 1948; Introduction d l'epistemologie genetique, 1950; La genese de l'idee de hasard chez l'enfant (z B. Inhelder), 1951; De la logique de lenfant d la logique de l'adolescent (z B. Inhelder), 1966 (wyd. pol. Od logiki dziecka do logiki młodzieży. Tłum. Kazimiera Tyborowska. Warszawa 1970, PWN); Biologie et connaissance, 1967; Memoire et intelligence (z B. Inhelder), 1968; La prise de conscience, 1974; Reussir et comprendre, 1974; Adaptation vitale et psychologie de Iintelligence, 1974
0 Method and theory in experimental psychology. New York, Oxford Press, 1953 oraz The measurement of meaning. Urbana, Univ. of Illinois Press, 1957.
0 Reprezentatywna dla tego nurtu jest książka pod redakcją W. B. Weinera i D. S. Palermo Cognition and the symbolic processes, New York, J. Wiley, 1974.
0 Jest to także tytuł książki tego autora, wydanej w 1973 r. (New York, Wiley), a w przekładzie polskim Barbary Mroziak — w 1978 r. (PWN, pod redakcją naukową Tadeusza Tomaszewskiego) (przyp. tłum.).
0 W Wundt Die Sprache, 1 t, Leipzig, Engelmann, 1900 (patrz wybór u Blumenthala, 1970), J Piaget Le langage et la pensee chez l enfant, Neuchatel, Delachaux & Niestle, 1923 (wyd pol. — patrz przypis 47), P Gulllaume Limitation chez l enfant Paris, Alcan, 1925, P Gulllaume Les debuts de la phrase dans le langage de l enfant „Journal de Psychologie" 1927, 24, l-25, L S Wygotski Myszlenije i riecz Moskwa 1934 (wyd ang Language and thought Cambridge, MIT Press, 1962, wyd pol. Myślenie i mowa, w Wybrane prace psychologiczne Tłum. Edda Flesznerowa i Józef Fleszner Warszawa 1971, PWN, wyd 2 - 1989, „Biblioteka Klasyków Psychologii"), G K Zipf The psycho-biology of language Boston, Houghton-Mifflin, 1935, J R Kantor An objective psychology of grammar Bloomington, Indiana University, 1936, Z S Harris Methods m structural linguistics Chicago, University of Chicago, 1957, N Chomsky Syntatic structures La Haye, Mouton, 1957, B F Skinner Verbal behavior London, Methuen, 1957, G A Miller Some psychological studies of grammar, „American Psychologist" 1962, 17 748-762, C E Osgood, T A Seboek (eds) Psycholinguistics A survey of theory and research Baltimore, Waverly Press, 1962, wyd 2, Problemes de psycholinguistique Symposium de l'Association de Psychologie scientifique de Langue francaise, Paris, Presses Universitaires de France, 1963, N Chomsky Aspects of theory of syntax Cambridge, MIT Presse, 1965 (wyd pol. Zagadnienia teorii składni Tłum. Ireneusz Jakubczak Wrocław 1982, Ossolineum), J S Sachs Recognition memory for syntactic and semantic aspects of connected discourse „Perception and Psychophysics" 1967, 2, 437-442, E H Lenneberg Biological foundations of language New York, Wiley, 1967, N Chomsky Language and Mind New York, Harcourt, Brace & World, 1968, J M Peterfalvi Introduction a la psycholinguistique Paris, Presses Universitaires de France, 1970, A L Blumenthal Language and psychology Historical aspects of psycholinguistics New York, J Wiley, 1970, J R Hayes (ed) Cognition and the development of language New York, Wiley, 1970, T M Moore (ed) Cognitive development and the acquisition of language New York, Academic Press, 1975, A J Fodor, T G Bewer, M F Garrett The psychology of language New York, McGraw-Hill 1974, J Bronckart Genese et organisation des formes verbales chez l enfant Bruxelles, Dessart & Mardaga, 1976, H Clark, E Clark Psychology and language an introduction to psycholinguistics New York, Harcourt Brace & Jovanovich, 1977, W Levelt, G Flores d'Arcais Studies m perception of language Chichester Wiley, 1978, G Noizet De la perception a la comprehension du langage Paris, PUF, 1980
0 H. J. Eysenck Dimensions of personality, 1947 (tłum. franc. Paris, Presses Universitaires, 1950); The scientific study of personality. New York, Praeger, 1952; The biological basis of personality. Springfield, Illinois, Ch. C. Thomas, 1967.
0 Brunswik idzie jeszcze dalej. W jego ujęciu ekologicznym sama sytuacja też się zmienia, a psychologia powinna mniej się zajmować średnimi, a więcej — korelacjami między sytuacjami a zmiennymi reakcji.
0 Mówimy o ideale dalekim do osiągnięcia nawet w naukach najbardziej zaawansowanych. W tej jednak perspektywie trzeba rozumieć entuzjazm uczonych, kiedy udało się im urzeczywistnić przemiany radioaktywne, skonstruować sztucznego satelitę Ziemi lub zrealizować proces zapłodnienia w probówce.
0 Biorąc pod uwagę te poziomy, zarówno reakcji, jak i sytuacji, E. Brunswik (1952, s. 50) skonstruował schemat ukazujący możliwe poziomy analizy. Odróżnia on bodźce odległe (dystalne) od bodźców bliskich (proksymalnych); pierwsze odpowiadają przedmiotom z otoczenia i temu, co nazywamy „sytuacją", drugie zaś — specyficznym podnietom, tzn. temu, co nazywamy „stymulacją". To samo rozróżnienie odnajdujemy między reakcjami proksymalnymi (np. aktywność mięśni) i reakcjami dystalnymi, które są właściwymi aktami. Te rozróżnienia odpowiadają również molekularnemu i molarnemu opisowi sytuacji i reakcji (Tolman).
0 Przy podejściu C bada się zwłaszcza różnice między pojedynczymi osobami (lub grupami osób), ale również w podejściach A i B wykorzystuje się na ogół udział wielu osób badanych. W podejściu A, żeby lepiej wyizolować wpływ funkcjonalny cech indywidualnych i łatwiej je uogólnić, uciekamy się do wielu osób badanych. W podejściu B duża liczba badanych jest również regułą, ponieważ strukturę osobowości można ujawnić poprzez ustalenie kowariancji R1, R2, R,, analogicznych u wszystkich badanych osób.
0 Zależy ona również od innych czynników, które warto wymienić:
Od osobowości badanego. Z grubsza biorąc, ekstrawertycy są łatwiejsi do obserwacji niż introwertycy, podobnie jak łatwiej jest obserwować ludzi o zdecydowanej osobowości niż osoby mniej się wyróżniające.
Od typu cech. Zwykle cechy ujawniane (ang. overt qualities), takie jak nieśmiałość—impulsywność lub dominacja —uległość, są dokładniej oceniane niż cechy ukryte (ang. covert qualities), np. obiek tywizm — subiektywizm.
0 Minnesota Multiphasic Personality Inventory, tzn. Wielowymiarowy Inwentarz Osobowości Minnesota (przyp. red. pol.).
0 Przypominam sobie swoje zdziwienie jako młodego kierownika ćwiczeń praktycznych, kiedy organizując eksperyment dotyczący wpływu dystrakcji na wydajność (czytanie podczas próby polegającej na wykreślaniu znaków), spostrzegłem, że u wielu osób badanych ten warunek powodował zwiększenie, nie zaś zmniejszenie liczby wykreślonych znaków w danej jednostce czasu tego przedmiotu, jeśli oprze się na danych świadomości.
0 Thorndike i Woodworth posłużyli się po raz pierwszy w 1901 r. porównaniem dwóch grup, badając efekty dwóch sekwencji uczenia się: ABC i ADC. W 1908 r. Winch zastosował po raz pierwszy grupę kontrolną w eksperymencie badającym transfer uczenia się; praktyka ta przyjęła się po 1920 r. (Solomon, 1949).
0 Wymagania zastosowań są niewątpliwie różne, aczkolwiek dane zachowanie nabiera sensu jedynie w porównaniu z zachowaniami innych osób, a bardziej ogólnie — w porównaniu z normą uzyskaną za pomocą standaryzacji.
0 Obszerniej zagadnienie to omawiają Reuchlin (1953) i Fraisse (1974).
0 Nie należy mylić eksperymentu czynnikowego z analizą czynnikową.
0 Ten punkt wyjścia jest uzasadniony jedynie wtedy, kiedy wariancje różnych zbiorów wyników są w przybliżeniu jednorodne, a rozkład wyników następuje zgodnie z prawem Laplace'a i Gaussa.
0 Analiza wariancji została tu wybrana jako przykład narzędzia umożliwiającego badanie ewentualnej roli wielu zmiennych, jednakże plany eksperymentów nie muszą być podporządkowane zastosowaniu tej metody
0 Przedstawiamy przykład z trzema modalnościami, lecz mogą być plany z czterema, pięcioma, sześcioma itd. modalnościami.
0 Kontynuując zwyczaj, od którego przyjął swą nazwę kwadrat z literami alfabetu łacińskiego.
0 Istnieje, oczywiście, wiele możliwych kombinacji liter. Tabela 15 z książki Fishera i Yatesa zapewnia sposób wylosowania kwadratu łacińskiego ze zbioru możliwych kwadratów.
0 Patrz w tym tomie: J. Piaget Rozwój percepcji jako funkcja wieku, podrozdz. III.
0 Tamże, początek podrozdz. II.
0 Tamże, podrozdz. II-IV.
0 Inhelder. Sinclair, Bovet, 1974.
0 Patrz J Piaget Rozwój percepcji..., podrozdz. VI
0 Patrz s 219, kiedy to dziecko powiada, że jest więcej plasteliny w wałeczku niż było w kulce (przyp red pol.)
0 Na ten temat patrz B. Inhelder, A. Sinclair, A. Blanchet i J. Piaget, 1975.
0 Logique et connaissance scientifique. „Encyclopedie de la Pleiade" s. 989.
0 Taka dedukcja wystarczy w matematyce, gdzie na ogół nie mówi się o „przyczynach", chociaż G. Bouligand posługuje się terminem „przyczynowość", jeśli dedukcja dostarcza racji dla jakiegoś twierdzenia. Owej „przyczynowości", w porównaniu z przyczynowością w naukach eksperymentalnych, brakuje jednak drugiej specyficznej właściwości, o której będzie mowa i która dotyczy stopnia odwołania się do rzeczywistości mającej stanowić podłoże wnioskowania.
0 Właśnie w celu pokazania tej wewnętrznej ewolucji zacytowaliśmy freudystów, którzy pozostali ortodoksyjnymi, w przeciwieństwie do analityków angielskich (Bowlby itd.) i do Fromma, Alexandra, Eriksona itd., a nie odwołaliśmy się do najznakomitszego teoretyka wyjaśniania psychoanalitycznego — D. Rapaporta. Trzeba jednak wskazać tu na fakt, interesujący dla dalszej części tego rozdziału, że wyjaśnianie psychoanalityczne i jego przedstawiciel — D. Rapaport zwracają się, jeśli nie ku modelom abstrakcyjnym, to przynajmniej ku fizykalizmowi zachowującemu możliwe pochodne teoretyczne wszelkiego bardziej wypracowanego fizykalizmu. Rapaport ukazuje na przykład, że stałość kateksji (ilość energii psychicznej, jaką dysponujemy) może dać początek dwom różnym hipotezom: albo ta ilość jest teoretycznie stała, z nieskończenie małymi zmianami w znaczeniu twierdzenia d'Alemberta, albo też wchodzą w grę alternatywne zjawiska natury fizjologicznej, które rekompensują utratę kateksji zaangażowanej w struktury i w konsekwencji „związanej". W obydwu przypadkach trzeba wprowadzić szereg nowych rozróżnień, toteż Rapaport zarzuca Freudowi, że wyróżnił tylko kateksję „mobilną" i kateksję „związaną". Jego zdaniem, trzeba ponadto wyróżnić struktury redukujące wyładowanie entropiczne, aby osiągnąć zneutralizowanie kateksji, oraz warunki strukturalne redukujące po prostu „przemieszczalność" kateksji, aby ją przekształcić w kateksję „związaną". Ponadto, jeśli wystarczająca ilość kateksji jest zaangażowana w tworzenie danej struktury, tylko jedna jej część staje się „związana", podczas gdy inna zostaje uwolniona; to uwolnienie odpowiada wówczas mobilizacji energii. Rapaport odnotowuje wreszcie (w pracy pt. Attention cathexis, 1960, w której usiłuje przerzucić pomost między procesami afektywnymi a elementarnymi strukturami poznawczymi, jak np. uwaga), że struktury wzbudzone przez kateksję są modyfikowane i następnie stabilizowane, natomiast struktury nie podlegające oddziaływaniu kateksji tracą na dłuższy czas swoją stabilność i spójność. Zdaniem tego autora istnieje wiec paralelizm z koncepcjami Piageta dotyczącymi „zasilania" sensorycznomotorycznych schematów asymilacji, a zasilane schematy, dzięki temu samemu machanizmowi, zasilają z kolei inne.
0 Patrz Maisonneuve (1963), który przedstawia dokonane w tej dziedzinie postępy.
0 Patrz J. Piaget Rozwój percepcji..., podrozdz. VII.
0 Obliczanie informacji jest rzeczywiście wzorowane na obliczaniu entropii w termodynamice.
0 Na przykład W. P. Tanner i jego zespół w odniesieniu do teorii progów (patrz wyżej punkt C3).
0 Koniunkcja, dysjunkcja, niezgodność, wyłączenie, implikacja itd.
0 Congres international de Psychologie de Moscou, vol. XVIII, s. 184.
0 Loc. cit., PUF, 1974.
0 „Sekwencyjnym" nazywamy ciąg, którego każdy etap jest konieczny do powstania następnego.
0 Patrz J. Piaget. B. Inhelder, 1969.
0 Patrz La prise de conscience, Presses Universitaires de France, 1974.
0 Maszyna przeprowadziła niedawno dowód na twierdzenie Euklidesa w sposób — aż wstyd przyznać — zupełnie nowy. Przyjmijmy, że mamy trójkąt równoramienny ABC, w którym B jest wierzchołkiem, a bokami: AB = BC. Trzeba wykazać, że kąt BAC jest równy kątowi ACB. Euklides wykreślił dwusieczną kąta itd. Maszyna odpowiedziała po prostu: bok AB jest równy bokowi CB. gdy wychodzi się od tego samego punktu B; bok AC jest wspólny dla obu rozważanych kątów, a zatem BAC = ACB, ponieważ mogą być symetrycznie nałożone jeden na drugi.
0 A nie po prostu „cechę dominującą", jak ogólniejsze stadia wyróżnione przez Freuda. Wallona itd
0 O „decentracji" patrz niżej — podrozdz. II. 7.
0 Zatem A' = B-A1.
0 Zauważmy przy tym, że nie zawsze łatwo jest uzyskać złudzenie negatywne, ponieważ w związku z tym, że koło B jest oddalone od A, podmiot zaczyna je ignorować, jeśli nie przyjmie postawy globalnej, a więc nieanalitycznej.
0 Znajdziemy jednak drugi nieco dalej — patrz tab. 12, pomiary MuC i MuG (Mueller—Lyer).
0 Na temat złudzenia dotyczącego B — patrz Piaget, 1961, s. 79-85.
0 Patrz w tym tomie: J. Piaget Wyjaśnianie w psychologii a paralelizm psychofizjologiczny, podrodz. I. l,
0 Piaget, 1961, s. 62-74.
0 Tamże, rozdz. II.
0 Porządek następstwa wyraża się przecenianiem elementu spostrzeganego na końcu (błąd czasu). Błąd czasu trwania i błąd następstwa miałyby zatem charakter kumulacyjny (II), kiedy elementy są prezentowane jednocześnie i gdy element, który znika ostatni, jest również tym, który jest spostrzegany dłużej. Natomiast obydwa błędy są antagonistyczne (I), kiedy jeden element jest prezentowany w trakcie-ekspozycji innego i kiedy element spostrzegany jako ostatni jest spostrzegany krócej (ponieważ znikają one razem).
0 Piaget. Morf (1954).
0 Zadanie polegało na porównywaniu długości odcinków: l i 1' oraz 2 i 2'.
0 W oryginale błędny zapis wzoru: N2 = N-N[-(l-alfa)2] = N(l-alfa)2 (przyp. tłum.).
0 Na przykład Ghoneim wykazał, że niedocenianie dłuższej przekątnej rombu jest tym większe, im krótszy jest czas trwania, poczynając od 0,02 s. Gdy rozpoczął jednak w innej grupie badanych od 0.01 s, maksimum doszło do 0,04 s!
0 Patrz pomiary Vinh-Banga, w: Piaget, 1961, s. 177-180.
0 Linie pionowe miały 9 cm długości, z przerwą równą l cm.
0 „Przemieszczenie" polega na odnoszeniu — za pomocą wzroku — jednego przedmiotu do innego dla ustalenia relacji między nimi, kiedy są one zbyt oddalone od siebie, aby możliwa była ich interakcja bezpośrednia w jednym polu centracji. „Przekształcenie" — to przemieszczenie całego kompleksu relacji.
0 W oryginale chyba przez pomyłkę podano: 44 cm (przyp. tłum.).
0 Nasza praca o charakterze ogólnym (Piaget, 1961) zawiera na s. 247 nieprzyjemną pomyłkę w opisie tego eksperymentu. Należy czytać: „oceniać globalnie", a nie „oceniać prawdopodobnie".
0 „Percepcyjną stałością" wielkości, kształtu, barwy, intensywności dźwięku itd. nazywamy zjawisko polegające na tym, że z reguły spostrzegamy w przybliżeniu wielkość (itd.) rzeczywistą przedmiotu, pomimo oczywistych zmian spowodowanych oddaleniem, położeniem lub oświetleniem itd.
0 Patrz Piaget, Lambercier, 1943b itd.
0 Tzn. wielkość obrazu na siatkówce oka (przyp. red. pol.).
0 Stadia ukonstytuowania się przedmiotu są z grubsza następujące: 1) nawet jeśli ruch chwytania przedmiotu jest już rozpoczęty, to z chwilą przesłonięcia przedmiotu nie następuje poszukiwanie go za zasłoną; 2) zaczyna się szukanie, jeśli umieścimy przedmiot za zasłoną A z lewej strony dziecka, gdzie znajduje ono ten przedmiot; jeśli jednak następnie umieścimy tenże przedmiot za zasłoną B, z prawej strony dziecka, to wraca ono do A, pomijając w ten sposób kolejne lokalizacje przedmiotu; 3) szukanie w zależności od lokalizacji. Można wyróżnić 10 etapów — wykrytych przez Th. Gouin-Decarie (1962| w badaniach dotyczących 90 dzieci kanadyjskich — z zachowaniem ścisłego porządku następstwa.
0 Eksperyment przebiega następująco (patrz M. Denis-Prinzhorn, 1961, s. 332-335 i 271): Osoba badana siedzi na krześle o regulowanej wysokości i widzi, na wysokości linii wzroku równej 12 cm (patrzy przez poziomą szparę o wymiarach 12x1,5 cm, znajdującą się w stałej odległości od oczu), szeroką płaszczyznę o niewidocznych granicach, na której są umieszczone jeden za drugim 2 poziome pręty: A i B, o długości 20 cm, prostopadle do linii wzroku (posłużono się także małymi kulkami, aby uniknąć wskaźników wielkości, ale rezultaty okazały się takie same). Następnie pręt pośredni V umieszczano w zmiennych pozycjach (przy każdej manipulacji zaciągano zasłony), aż badany ocenił odległość A V jako równą VB (lub odwrotnie, w zależności od tego, czy centracja dokonywała się w przedziale AV, czy VB). Odległość AB wynosiła 240 cm, przy czym bliższy był element A.
Systematyczny błąd negatywny oznacza, że bardziej odległy przedział VB jest niedoceniany, tzn. subiektywny punkt środkowy V znajduje się bliżej A niż B (konieczny jest wówczas większy przedział VB, aby mógł być oceniony jako równy AV). Błąd pozytywny oznacza natomiast, że przedział VB jest przeceniany, tzn. subiektywny środek V jest bliższy B niż środek rzeczywisty.
0 W oryginale: la causalite visuelle (dosłownie: przyczynowość wzrokowa) jest skrótem właściwego pojęcia: „percepcja wzrokowa przyczynowości". To samo dotyczy skrótu: la causalite tactilo-kinesthetique (dosłownie: przyczynowość dotykowo-kinestetyczna), zamiast właściwego pojęcia: „dotykowo-kines-tetyczna percepcja przyczynowości". W przekładzie nie zachowuję tych form skrótowych (przyp. tłum.).
0 A jeśli jakimś cudem „widziałaby" przyczynowość, należałoby niewątpliwie zrewidować teorie dziedziczności, zanim można by przyznać samej tylko percepcji wzrokowej tak zadziwiające zdolności.
0 Jeśli chodzi o szczegóły - patrz Piaget, Lambercier (1958), s. 151 -156 i 168-173, prop. l -10 oraz Piaget, 1961, s. 299-301, prop. 45-50.
0 Jeśli chodzi o powody naszych przypuszczeń, że ruch oczu zapewniający podążanie wzrokiem za przedmiotem, „przenosi" ten przedmiot z jednej pozycji na drugą, aby zachować jego tożsamość — patrz podrozdz. V,l, 2 i 3.
0 Theorie de la causalite phenomenale. Nouvelles perspectives (W:) Causalite, permanence et realite phenomenale. „Studia Psychologica", Louvain-Paris. 1961, s. 23.
0 Michotte (Theorie de la causalite phenomenale. Nouvelles perspectives, s. 67) dziwi się naszemu wiązaniu percepcji przyczynowości oraz „stałości", ponieważ jego zdaniem stałości są ukierunkowane na zachowanie (masy itp.), przyczynowość zaś — na tworzenie. Jest jednak coś z tego zachowywania w przyczynowości, ponieważ istnieje przekazywanie, co Michotte dopuszcza pod mianem „przedłużenia", a także jest tworzenie w „stałościach", ponieważ pozorna (subiektywna) wielkość czy kształt itd. ulegają zmianie, a wielkości i kształty rzeczywiste można odnaleźć w przebiegu i w łonie tej zmiany. Co więcej, jeśli rozróżnia się stałość jednego przedmiotu (klasyczne pojęcie stałości) i stałość dwóch przedmiotów, to rozumie się samo przez się, że podobnie jak przyczynowość, opierająca się na przenoszeniu impulsu z jednego przedmiotu na drugi, owo przekazywanie, które podlega zachowaniu, jest równocześnie tworzeniem z punktu widzenia drugiego przedmiotu. Michotte nie mówi nic innego.
Odnotujmy przy okazji, że w rozprawie Michotte'a i Thinesa Sur la causalite perceptive („Journal psychologique", 1963) dyskusja nad naszym równaniem (MA + F = MB + R) zawiera dość sporo nieporozumień, zwłaszcza na s. 30. gdzie autorzy zdają się sądzić, iż działanie A jest nieodłączne od jego wpływu na B, i mówią, że „może ono zatem z trudem znaleźć sobie miejsce w pierwszym członie równania". Jednakże równanie ma sens tylko wtedy, kiedy rozdziela za pomocą analizy to, co podmiot przypisuje A (pierwszy człon), a co B (drugi człon). Niewątpliwie, ten sposób analizy może wydać się „dość sztuczny" (s. 29): nic bardziej zrozumiałego, jeśli nie jest przekonujący. Ale z kolei można odczuwać pewien niepokój, gdy widzi się, jak szkoła z Louvain przypisuje wpływowi nabytej wiedzy lub „kontekstu" wszystkie dane niezgodne z „uzupełnieniem ruchu", zwłaszcza piękne eksperymenty Kanizsy, Metellego i Tognazza, dotyczące czynności przyciągania. Otóż, zjawiska te wydają się dość zrozumiałe, jeśli ujmuje się je w perspektywie roli przenoszenia wzroku, który w momencie gdy podąża za przedmiotem A, zostaje przyciągnięty przez przedmiot B, do którego zbliża się A, jeśli ów przedmiot B przemieszcza się z kolei w kierunku A. „Przyciąganie" tłumaczy wówczas z większym lub mniejszym przybliżeniem dynamikę ruchów oczu (na temat tej roli przemieszczeń wzrokowych i w ogóle ruchów oczu, niesłusznie pomniejszanej przez psychologów postaci, patrz Piaget Mecanismes perceptifs, s. 304 i 309 - 342).
0 Ruch i prędkość w przypadku wymuszonej fiksacji wzroku na punkcie wyjściowym są również spostrzegane, lecz dzieje się tak dzięki ruchowi i prędkości przebiegu pobudzeń, kolejno pojawiających się na siatkówce. Patrz Piaget Les mecanismes perceptifs, s. 339-340.
0 Michotte rzeczywiście nie wierzył w uczenie się percepcyjne pod wpływem doświadczenia, gdy tymczasem dowody istnienia takich oddziaływań są obecnie coraz częstsze i gdy nawet gestaltysta tego pokroju co Waliach zdecydował się zaakceptować rolę „pamięci" w spostrzeganiu.
0 Mecanismes perceptifs, s. 238.
0 Michotte, wierny tradycji gestaltystycznej, uważa, iż ruchy oczu nie mają wpływu na percepcję. Wystarczy jednak przeanalizować efekt Auersperga (kwadrat wpisany w koło), inspirowany przez Gestaltkreis V. von Weizsaeckera, aby stwierdzić kształtującą rolę przenoszenia wzroku (nawet bez odwoływania się do „prolepsis") w ustalaniu kształtów spostrzeżonych w fazie II (patrz .Mecanismes perceptifs, s. 309-318).
0 Niezgodność między ocenami przestrzennymi, czasowymi i kinematycznymi.
0 Eksperyment, który nam zasugerował F. Bresson, ale którego realizacja techniczna nastręcza jeszcze zbyt wiele trudności, polegałby na rejestrowaniu — za pomocą elektromiografów — ewentualnych symptomów towarzyszących percepcji wzrokowej różnych sekwencji, przyczynowych i pozaprzyczynowych.
0 Zauważmy, że centracja nic jest specyficzna dla sfery wzrokowej. Lambercier znalazł błąd wzorca w sferze dotykowo-kinestetycznej, a B. Scharf — w dziedzinie słuchu (eksperymenty jeszcze nie opublikowane).
0 Chodzi o średnią wyników dwóch badanych grup, z których jedna rozpoczynała od pierwszej fiksacji, aby przejść następnie do drugiej, a grupa druga — odwrotnie. Odległość między paskami wynosiła 20 cm.
0 Myślimy tu o prostym „przeniesieniu" wzroku, np. takim, które robi się w celu porównania dwóch oddalonych od siebie przedmiotów, kiedy wymagana jest ocena ich wielkości. W tym przypadku czynność percepcyjna przeniesienia polega na odniesieniu wzrokiem jednego z dwóch elementów do drugiego. W tym szczególnym przypadku nie wymagamy od badanego, aby porównywał paski A i B, ale ponieważ ukazują się one jeden bezpośrednio po drugim, musi nastąpić przeniesienie wzroku z jednego paska na drugi i w konsekwencji automatyczne przemieszczenie (tzn. niezamierzone, jak w porównaniu wielkości). Podobnie, gdy badany podąża wzrokiem za poruszającym się obiektem (jak w przypadku kwadratu wprawionego w ruch obwodowy — patrz podrozdz. V, 1). zachodzi przeniesienie wzroku z tego choćby powodu, że wzrok podąża za poruszającym się obiektem i odnosi bezustannie do następnej pozycji to, co było widoczne na pozycji poprzedniej, a co pozwala zachować identyczność obiektu, w miejsce dostrzegania nieciągłej różnorodności lub przemieszczającego się śladu. W szczególnym przypadku fazy I omawianego eksperymentu przeniesienie wzroku zapewnia, wprost przeciwnie, odrębność i nieidentyczność przedmiotów, ponieważ badany ma jeszcze czas, żeby je porównać w różnych pozycjach. W ciągu fazy II pełne przeniesienie wzroku nie jest już możliwe, stąd zanik odrębności (pomieszanie nieidentyczności z tożsamością), ale przenoszenie zostaje niewątpliwie zapoczątkowane, z czego biorą się konsekwencje, które pokażemy.
0 Mowa o tym w związku z percepcją prędkości (Piaget, 1961, tab. 110 i 111). — Byłoby interesujące uzupełnić ten podrozdział (V) dyskusją na temat mechanizmów percepcji prędkości. Percepcja ta zdaje się opierać na mechanizmach porządkowych (porównanie dwóch poruszających się obiektów) lub hiper-porządkowych (porównanie odstępów między poruszającymi się obiektami), nie zaś — jak sądził Brown — na stosunku między przebywanymi przestrzeniami oraz czasami subiektywnymi; i to nawet wtedy, kiedy spostrzegamy tylko jeden poruszający się obiekt, drugi zaś jest tworzony przez ruchy oka lub przez następstwo pobudzenia i wygaszania w obszarach siatkówki pobudzonych przez ten obiekt. Nie dysponujemy jeszcze wystarczającymi danymi rozwojowymi, aby ta dyskusja mogła być przedstawiona w tym rozdziale.
0 Owe niepełne zetknięcia wyjaśniają to zjawisko. Podobnie jak w przypadku krótkich ekspozycji tachistoskopowych absolutnie niedoceniana jest długość spostrzeganych elementów, chociaż w tym przypadku na nich koncentruje się wzrok w wyniku wymuszonej ccntracji.
0 Patrz Piaget, 1961, s. 60.
0 Autor posługuje się nie używaną już obecnie jednostką czasu — centysekundą (cs), tzn. setną części sekundy (przyp. tłum.).
0 Zapożyczamy wiele wskazówek z tego historycznego artykułu, przełożonego z języka rosyjskiego na angielski.
0 Trzeba tu dodać przypadek szczególny, lecz bardzo interesujący. Chodzi mianowicie o sytuację, gdy czas wyznaczony na wykonanie jakiejś czynności, którą należy ukończyć, jest zbyt krótki. Pojawia się wtedy pośpiech. Ten czas zbyt krótki sprawia wówczas wrażenie, że jest długi, zgodnie z prawem Katza.
0 Krytyka metody Steinberga skierowana jest także przeciwko jednej z metod Frankenhaeusera, który usiłuje wnioskować o ocenie czasu teraźniejszego na podstawie zmian w szybkości czytania cyfr — zadanie, jakie badani powinni wykonywać w tempie wynoszącym jedną cyfrę na sekundę. Omawiamy tutaj jedynie te jego wyniki, kiedy badani oceniali czas trwania pod koniec okresu poświęconego czytaniu cyfr. co stanowiło jedną z form aktywności.
0 Po dłuższym przebywaniu w izolacji następuje stopniowa zmiana rytmów biologicznych, które nie są już podtrzymywane przez rytm okołodobowy.
0 Ograniczymy się w tym rozdziale do percepcji przestrzeni u człowieka. Brak nam miejsca, aby podjąć problem orientacji i homing u zwierząt.
0 Ta jednooczna asymetria H wyraża zmiany odchylenia miedzy punktami korespondującymi, w zależności od tego, czy znajdują się w skroniowej, czy też w nosowej części siatkówki.
0 Kąt ten mierzymy przyjmując za wierzchołek punkt, w którym linia bazowa przecina płaszczyznę środkowa.
0 Patrz przypis 22 w: J. Piaget Rozwój percepcji jako funkcja wieku (przyp. red. pol.).
0 Jest możliwe, że na pomiary w pomieszczeniu nie oświetlonym wywarł wpływ ruch autokinetyczny, mimo że bodźcem byta linia, a nie punkt (ruch autokinetyczny, czyli subiektywne przemieszczenie punktu świetlnego w ciemności, jest szczególnie wyrazisty, gdy punkt jest bardzo mały).
0 Wzory zostały zaczerpnięte z artykułu Jonckheere'a (Jonckheere, Mandelbrot, Piaget, 1958). Z artykułu tego korzystaliśmy w znacznym stopniu przy pisaniu niniejszego podrozdziału.
0 Patrz na ten temat całościowy przegląd krytyczny Pierona (1922).
0 Bardziej obszerne omówienie tej teorii można znaleźć w przeglądzie krytycznym E. Vurpillot (1962).
0 Redakcję naukową polskiego przekładu tego rozdziału oraz przypisy zawdzięczamy Prof dr hab Bogdanowi Sadowskiemu (przyp red pol.)
0 I w konsekwencji mobilizację energetyczną, jakiej wymaga to zintensyfikowanie procesów obwodowych
0 Pojęcia „dynamogenii sensorycznej" i „dynamogenii układu siatkowatego" nie implikują, ze układ nerwowy czerpie energię (we właściwym tego słowa znaczeniu) ze środowiska zewnętrznego i rozdziela ją efektorom Układ nerwowy nie przenosi energii, lecz przekazuje informacje w postaci kodu cyfrowego (częstotliwość impulsów), które doprowadzają w efekcie końcowym do wystąpienia pobudzenia lub hamowania. Gdy mówimy, ze układ siatkowaty wzbudzający (USW) jest układem nieswoistym, to chcemy jedynie wskazać, ze struktura ta jest przede wszystkim wrażliwa na całokształt dochodzących do niej impulsów, w mniejszym natomiast stopniu na treść formalną przekazów. Ale jak to dalej zobaczymy, wydaje się, ze znaczenie pewnych przekazów, szczególnie ważnych, może być rozróżniane już na poziomie tego typu struktur
0 W wyniku pierwszych eksperymentów Magouna i Rhinesa przyjęto istnienie dwóch układów wzbudzających: układu wzbudzającego wstępującego, wywierającego wpływ na korę mózgową, oraz układu wzbudzającego zstępującego, ułatwiającego funkcje neuronów ruchowych. Jednakże fakty doświadczalne pochodzące z prac Hugelina i Bonvallet (1957) pozwalają wnioskować, iż te same obszary tworu siatkowatego oddziałują facylitująco w kierunku wstępującym na korę mózgową i w kierunku zstępującym, wpływając na czynności ruchowe. Zresztą Bloch i Bonvallet (1960) oraz Bonvallet i Zbrozyna (1963) wykazali, że te same obszary tworu siatkowatego mogą być źródłem równoczesnego oddziaływania na korę mózgową, na motorykę i na układ współczulny. Bonvallet i Newman-Taylor (1957) udowodnili jednak istnienie pewnego zróżnicowania w układzie siatkowatym wzbudzającym: aktywacja obszaru przedniej części śródmózgowia powoduje natychmiastowe, okresowe i trwałe wzbudzenie, natomiast pobudzenie części tylnej — wzbudzenie opóźnione, o silniejszym dzialaniu, bardziej niestałe. Wreszcie, układ siatkowaty wzbudzający jako całość nie stanowi sumy struktur siatkowatych, które obejmują wielką liczbę jąder komórkowych o zróżnicowanych funkcjach: jądra szwu, miejsce sinawe (locus coeruleus), jądro czerwienne, istotę czarną itd. Co więcej, pewne obszary opuszki, spełniające funkcje hamowania, wydają się odgrywać rolę hamulca wobec układu wzbudzającego (patrz Bonvallet, 1966).
0 Nie rozstrzygnięto dotąd kontrowersji dotyczącej „snu paradoksalnego", który — ściśle mówiąc zawdzięcza swą nazwę towarzyszącemu mu zapisowi zdesynchronizowanemu (por. s. 377).
0 U zwierzęcia częstotliwość czynności bioelektryczne) mózgu, rejestrowanej bezpośrednio z powierzchni kory mózgowej w momencie wzbudzenia, wykazuje zmienność korelującą z innymi wskaźnikami czujności; nasilenie wzbudzenia układu siatkowatego wyraża się wzrostem częstości rytmów czuwania. Zresztą dzięki temu, że można u zwierzęcia zmienić czynności struktur głębokich, udaje się wyodrębnić bardziej zróżnicowane poziomy czujności. Tak jest np. w przypadku rejestrowania czynności hipokampa, której znaczne zróżnicowanie wiąże się z różnymi stadiami uczenia się (Adey, 1964). Także u człowieka najbardziej subtelne metody analizy EEG (analiza spektralna, topogramy, chronogramy itd.) pozwolą może w przyszłości rozróżnić stadia czuwania.
0 Na przełomie lat 1970/1980 opublikowano szereg prac na temat snu u ludzi. Sugeruje się w nich, że sen paradoksalny niekoniecznie jest najgłębszym okresem snu — za taki uważa się obecnie tzw. sen delta, wyodrębniony z 4 fazy snu wolnofalowego. Znaczenie snu paradoksalnego dla konsolidacji pamięci jest obecnie kwestionowane (przyp. red. pol. — B. S.).
0 Przynajmniej w śnie wolnofalowanym (patrz s. 376-377).
0 W nie publikowanym eksperymencie, który przeprowadziliśmy wspólnie z F. Bressonem w 1953 r., nie mogliśmy znaleźć żadnego dowodu na uczenie się przez sen metodą zaoszczędzania przy ponownym
0 Te dwie właściwość i uwagi: intensywność i selektywność można wyjaśnić — jak to zaproponował Berlyne (1970) — w kategoriach teorii informacji. Pierwsza właściwość odnosi się do ilości informacji przekazanej ze środowiska zewnętrznego lub wewnętrznego i spożytkowanej w zachowaniu; druga natomiast uwzględnia fakt, że zdolność przekazywania w organizmie jest ograniczona i że pociąga za sobą operację wyboru.
0 Wzbudzających uwagę. Jest to neologizm wprowadzony przez Pierona (1934), pochodzący od greckiego słowa (usunięte słowo= uważny). Jednakże pierwsze znaczenie tego greckiego przymiotnika wg Słownika grecko-polskiego pod red. Z. Abramowiczówny (Warszawa 1962, PWN, t. III) brzmi: znajdujący się blisko, bardzo bliski, najbliższy. Bodziec „prosechogenny" może dlatego wzbudzać uwagę, że sygnalizuje coś bardzo bliskiego, oczekiwanego, a więc wiąże się z pierwszym znaczeniem przymiotnika (usunięte słowo greckie), nie ma zaś sam związku z uwagą (przyp. red. pol. - B. S.).
0 Tzn. reakcji na włączenie i wyłączenie (przyp. red. pol. — B. S.)
0 Habituacja, czyli uczenie się negatywne, jest w rzeczywistości szczególnym przypadkiem wygasania, a jedyna różnica polega na tym, że wygasanie oznacza na ogól zanik reakcji wprowadzonych przez eksperymentatora (warunkowanie), habituacja natomiast — zanik reakcji istniejących przed eksperymentem.
0 Jest to reakcja polegająca na ucieczce od nagle zacienionego miejsca (przyp. red. pol. — B. S.)
0 Elektrokortykogram — czynność bioelektryczna kory, zapis EEG odbierany z kory mózgowej (przyp. red. pol. — B. S.).
0 Gra słów istnieje tylko między terminami francuskimi (la tension = napięcie i l'attention = uwaga) (przyp. tłum.).
0 W oryginale w terminach: „taches de poarsiate, "poursuite" cel jest tylko domyślny (przyp. tłum.).
0 Bibliografia została sporządzona do wydania polskiego i obejmuje w zasadzie pozycje wymienione przez Autorów w tekście i w bibliografiach do poszczególnych prac z francuskiego wydania Traite de psychologie experimentale, sous la direction de P. Fraisse et J. Piaget. Dołączono ponadto inne prace wymienionych w tekście autorów, jeśli zostały przełożone na język polski, a także kilka pozycji z zakresu historii psychologii.