Piecioksiag蔰derly'ego T4 Zdobyta Forteca

R. A. Salvatore


Zdobyta Forteca

(The Fallen Fortress)


Pi臋cioksi膮g Cadderly鈥檈go

Ksi臋ga IV


T艂umaczenie: Robert Lipski


Dla Nancy,

za prawdziw膮 odwag臋.




Prolog


Aballister szed艂 wzd艂u偶 ulicy Lakeview w Carradoonie. Czarny p艂aszcz, owini臋ty ciasno wok贸艂 chudego jak tyka cia艂a, ochrania艂 go przed lodowatymi podmuchami wiatru wiej膮cego od strony Jeziora Impresk. By艂 w Carradoonie zaledwie jeden dzie艅, ale ju偶 dowiedzia艂 si臋 o szale艅czych wydarzeniach w Dragon鈥檚 Codpiece. Cadderly, jego porzucony syn, najwyra藕niej zdo艂a艂 umkn膮膰 oddzia艂owi asasyn贸w, kt贸rych Aballister wys艂a艂 na zgub臋 syna.

Zachichota艂 na t臋 my艣l, z jego spierzchni臋tych ust, zniszczonych wypowiadaniem szale艅czych zakl臋膰 i ogniskowaniem fal energii, s艂u偶膮cych niszczycielskim celom, doby艂 si臋 przeci膮g艂y 艣wist.

Cadderly uciek艂? Aballister u艣miechn膮艂 si臋, rozbawiony t膮 my艣l膮.

Cadderly zrobi艂 co艣 wi臋cej. Wraz ze swymi przyjaci贸艂mi zdo艂a艂 zlikwidowa膰 ca艂y kontyngent Nocnych Masek, ponad dwudziestu zawodowych zab贸jc贸w, a tak偶e zabi艂 Bogo Ratha, drugiego co do wa偶no艣ci, po Aballisterze, czarnoksi臋偶nika z Zamczyska Tr贸jcy.

Lud Carradoonu opowiada艂 o wyczynach m艂odego kap艂ana z Biblioteki Naukowej. Szeptano r贸wnie偶, 偶e Cadderly mo偶e by膰 ich nadziej膮 w tych mrocznych czasach.

Czarnoksi臋偶nik nie czu艂 ojcowskiej dumy z powodu wyczyn贸w syna. Mia艂 w艂asne plany zwi膮zane z tym regionem; misj臋 podbicia go zleci艂 mu awatar z艂ej bogini Talony. Wiosn膮 ubieg艂ego roku zadanie to wydawa艂o si臋 艂atwe; si艂y Zamczyska Tr贸jcy liczy艂y w贸wczas ponad osiem tysi臋cy wojownik贸w, czarownik贸w oraz kap艂an贸w Talony. I nagle Cadderly powstrzyma艂 Barjina, pot臋偶nego kap艂ana, kt贸ry odwa偶y艂 si臋 wymierzy膰 cios w samo serce si艂 dobra tej krainy 鈥 Bibliotek臋 Naukow膮. P贸藕niej poprowadzi艂 elfy z Shilmisty na zach贸d ku wielkiemu zwyci臋stwu nad goblinami i olbrzymami, zmuszaj膮c rozproszone grupy poplecznik贸w Zamczyska Tr贸jcy do powrotu do mrocznych g贸rskich jaski艅.

Nawet Nocne Maski, prawdopodobnie najbardziej przera偶aj膮ca grupa asasyn贸w z centralnych rejon贸w Krain, nie zdo艂a艂y powstrzyma膰 Cadderly鈥檈go. A teraz zima zbli偶a艂a si臋 szybkimi krokami, spad艂 ju偶 pierwszy 艣nieg i inwazja Zamczyska Tr贸jcy na Carradoon musia艂a zosta膰 od艂o偶ona.

Nadchodzi艂 zmierzch, kiedy Aballister skr臋ci艂 na po艂udnie z Bulwaru Mostowego, mijaj膮c niskie drewniane budynki portowego miasta. Przeszed艂 przez otwart膮 bram臋 miejskiego cmentarza i rzuci艂 proste zakl臋cie, aby odnale藕膰 nieoznaczony gr贸b Bogo Ratha. Odczeka艂, a偶 zapadnie noc, wyrysowa艂 w 艣niegu i b艂ocie wok贸艂 mogi艂y kilka ochronnych run, po czym owin膮艂 si臋 szczelniej p艂aszczem. By艂o straszliwie zimno.

Kiedy zgas艂y 艣wiat艂a miasta, a na ulicach zapanowa艂a cisza, czarnoksi臋偶nik zacz膮艂 wypowiada膰 inkantacj臋, przywo艂anie skierowane do innego 艣wiata. Trwa艂o to kilka minut, podczas kt贸rych Aballister skierowa艂 sw贸j umys艂 ku mrocznemu obszarowi pomi臋dzy 艣wiatami, czekaj膮c na spotkanie przywo艂ywanego ducha w po艂owie drogi. Zako艅czy艂 zakl臋cie prostym wezwaniem 鈥 鈥濨ogo Rath鈥.

Wiatr zdawa艂 si臋 ogniskowa膰 wok贸艂 wychudzonego czarnoksi臋偶nika, powoduj膮c wirowanie mgie艂 zawieszonych nad grobem.

Nagle blade opary si臋 rozst膮pi艂y i przed Aballisterem pojawi艂o si臋 widmo. Pomimo i偶 niematerialne, przypomina艂o Bogo, takiego jakim czarnoksi臋偶nik go pami臋ta艂. Z prostymi, przet艂uszczonymi w艂osami zaczesanymi na jedn膮 stron臋 i oczami poruszaj膮cymi si臋 pytaj膮co, podejrzliwie, z boku na bok. Jednak pewna r贸偶nica w jego wygl膮dzie sprawi艂a, 偶e nawet twardy Aballister skrzywi艂 si臋 z niesmakiem. 艢rodek klatki piersiowej Bogo przecina艂a d艂uga, g艂臋boka, krwista rana. Cho膰 by艂o do艣膰 ciemno, Aballister zdo艂a艂 zajrze膰 w g艂膮b cia艂a widma, poprzez jego 偶ebra i p艂uca, i dostrzec fragment widmowego kr臋gos艂upa.

Top贸r 鈥 wyja艣ni艂 Bogo smutnym, wibruj膮cym g艂osem. Przy艂o偶y艂 przezroczyst膮 d艂o艅 do rany i b艂ysn膮艂 pos臋pnym u艣miechem. 鈥 Chcia艂by艣 dotkn膮膰?

Aballister setki razy mia艂 do czynienia z prezentuj膮cymi rozmaite rany duchami i wiedzia艂, 偶e nawet gdyby chcia艂, nie zdo艂a艂by jej dotkn膮膰, mia艂 bowiem przed sob膮 jedynie widmo, ostatni obraz materialnego cia艂a Bogo. Duch nie m贸g艂 zrobi膰 czarnoksi臋偶nikowi krzywdy, nie m贸g艂 go nawet dotkn膮膰, a dzi臋ki mocy magicznego wezwania musia艂 udzieli膰 mu prawdziwych odpowiedzi na co najmniej kilka pyta艅. Mimo to Aballister ponownie si臋 skrzywi艂 i ostro偶nie cofn膮艂 o krok, przej臋ty wstr臋tem na my艣l, 偶e mia艂by w艂o偶y膰 d艂o艅 w g艂膮b tej odra偶aj膮cej rany.

Cadderly i jego przyjaciele ci臋 zabili 鈥 zacz膮艂.

Tak 鈥 odrzek艂 Bogo, cho膰 s艂owa Aballistera nie by艂y pytaniem, lecz stwierdzeniem. Czarnoksi臋偶nik w duchu skarci艂 siebie za nieostro偶no艣膰 i g艂upot臋. Mia艂 prawo zada膰 jedynie kilka pyta艅, zanim zakl臋cie przestanie dzia艂a膰, a duch zostanie uwolniony. Upomnia艂 si臋, 偶e musi ostro偶niej dobiera膰 s艂owa, by jego stwierdzenia nie zosta艂y wzi臋te za pytania.

Wiem o tym i s艂ysza艂em, 偶e wyeliminowali oddzia艂 asasyn贸w 鈥 oznajmi艂.

Widmo jakby si臋 u艣miechn臋艂o, Aballister za艣 nie by艂 pewien, czy sprytna istota nie kusi go do utraty kolejnego pytania. Chcia艂 kontynuowa膰 rozmow膮 wed艂ug obmy艣lonego uprzednio schematu, ale nie m贸g艂 oprze膰 si臋 pokusie.

Czy wszyscy... 鈥 zacz膮艂 wolno, usi艂uj膮c okre艣li膰 naj艂atwiejszy spos贸b na poznanie losu oddzia艂u zab贸jc贸w, po czym roztropnie przerwa艂, stwierdziwszy, 偶e musi by膰 bardziej konkretny i zako艅czy膰 zwyci臋sko t臋 cz臋艣膰 rozmowy. 鈥 Kt贸rzy z asasyn贸w jeszcze 偶yj膮?

Tylko jeden 鈥 odpar艂 pos艂usznie Bogo. 鈥 Zdradziecki firbolg imieniem Vander.

I zn贸w pu艂apka nie do unikni臋cia.

Zdradziecki? 鈥 powt贸rzy艂 Aballister. 鈥 Czy Vander do艂膮czy艂 do naszych wrog贸w?

Tak... i tak.

Niech to szlag! 鈥 rzuci艂 w my艣lach Aballister. Komplikacje. Wygl膮da艂o na to, 偶e jego syn potrafi艂 skutecznie wszystko zagmatwa膰.

Udali si臋 do biblioteki? 鈥 spyta艂. 鈥 Tak.

Przyjd膮 do Zamczyska Tr贸jcy?

Duch zacz膮艂 si臋 rozp艂ywa膰, nie odpowiedzia艂. Aballister zrozumia艂, 偶e pope艂ni艂 b艂膮d, zadaj膮c pytanie wymagaj膮ce supozycji, pytanie, na kt贸re obecnie nie m贸g艂 uzyska膰 oczekiwanej odpowiedzi.

Nie pozwoli艂em ci odej艣膰! 鈥 zawo艂a艂, bezskutecznie usi艂uj膮c zatrzyma膰 bezczeln膮 istot臋. Wyci膮gn膮艂 r臋ce. Obie przesz艂y na wylot przez przezroczyste widmo, spr贸bowa艂 wi臋c dosi臋gn膮膰 my艣lami to, czego nie by艂 w stanie uchwyci膰 fizycznie.

Sta艂 samotnie na cmentarzu. Zrozumia艂, 偶e duch Bogo wr贸ci, kiedy b臋dzie zna艂 konkretn膮 odpowied藕 na zadane pytanie. Ale kiedy to nast膮pi? 鈥 zamy艣li艂 si臋. I jakie jeszcze nieszcz臋艣cia zd膮偶y spowodowa膰 Cadderly ze swymi przyjaci贸艂mi, zanim Aballister otrzyma informacj臋 potrzebn膮, by po艂o偶y膰 kres dzia艂aniu uci膮偶liwej grupki?

Ej, ty tam? 鈥 rozleg艂 si臋 okrzyk od strony bulwaru, a zaraz potem da艂 si臋 s艂ysze膰 tupot st贸p na kamiennym bruku. 鈥 Kto si臋 szwenda o zmierzchu po cmentarzu? St贸j i ani kroku dalej!

Aballister prawie nie zauwa偶y艂 dw贸ch miejskich stra偶nik贸w, kt贸rzy wbiegli na cmentarz, wypatrzyli go i p臋dem ruszyli w jego stron臋. My艣la艂 o Bogo, martwym Barjinie, ongi艣 najpot臋偶niejszym kleryku z Zamczyska Tr贸jcy, i o Ragnorze, r贸wnie偶 ju偶 nie偶yj膮cym, najpot臋偶niejszym wojowniku Zamczyska. Co wi臋cej, my艣la艂 te偶 o Cadderlym, sprawcy wszystkich jego problem贸w.

Stra偶nicy byli ju偶 przy Aballisterze, kiedy ten rozpocz膮艂 kolejne zakl臋cie.

Uni贸s艂 obie r臋ce w g贸r臋, podczas gdy tamci pr贸bowali go pochwyci膰. D藕wi臋k ostatniej runy uaktywniaj膮cej zakl臋cie sprawi艂, 偶e obaj m臋偶czy藕ni zostali wyrzuceni w powietrze i ci艣ni臋ci bezw艂adnie do ty艂u, natomiast Aballister w mgnieniu oka przes艂a艂 swe materialne cia艂o do prywatnej komnaty w Zamczysku Tr贸jcy.

Oszo艂omieni 偶o艂nierze podnie艣li si臋 z wilgotnej ziemi, spojrzeli z niedowierzaniem jeden na drugiego i wybiegli za bram臋 cmentarza z g艂臋bokim prze艣wiadczeniem, 偶e najlepiej b臋dzie nie wspomina膰 nikomu o wydarzeniach, jakie rozegra艂y si臋 w tym przera偶aj膮cym, pos臋pnym miejscu.


* * *


Cadderly siedzia艂 na p艂askim dachu wysuni臋tego pi臋tra Biblioteki Naukowej, patrz膮c, jak s艂o艅ce rozpo艣ciera l艣ni膮ce palce wzd艂u偶 nizin na wsch贸d od 艂a艅cucha g贸r. Inne palce rozci膮ga艂y si臋 w d贸艂 stromych szczyt贸w, docieraj膮c a偶 do dachu, na kt贸rym siedzia艂 m艂ody kap艂an, i 艂膮czy艂y si臋 z plamami s艂onecznego 艣wiat艂a pokrywaj膮cymi po艂acie bujnych traw. G贸rskie strumienie o偶y艂y, migocz膮c srebrzy艣cie, a jesienne li艣cie o odcieniach br膮zu, 偶贸艂ci, czerwieni i jasnego oran偶u zdawa艂y si臋 bucha膰 p艂omieniami.

Percival, bia艂a wiewi贸rka, skaka艂 wzd艂u偶 rynny na dachu, kiedy nagle dostrzeg艂 m艂odego kap艂ana, a Cadderly o ma艂o nie wybuchn膮艂 艣miechem, widz膮c, z jak膮 gorliwo艣ci膮 zwierz膮tko zapragn臋艂o do niego do艂膮czy膰 鈥 wiedzia艂, i偶 pragnienie to wyp艂ywa艂o z wiecznie nienasyconego brzuszka Percivala. Si臋gn膮艂 r臋k膮 do sakwy przy pasie, wyj膮艂 kilka orzech贸w i rzuci艂 je przed wiewi贸rk臋.

Mia艂 wra偶enie, 偶e wszystko jest zupe艂nie normalnie, tak samo jak zawsze. Percival hasa艂 beztrosko w艣r贸d ulubionych orzeszk贸w, a s艂o艅ce pi臋艂o si臋 coraz wy偶ej na niebosk艂onie, pokonuj膮c ch艂贸d p贸藕nej jesieni, nawet tu, na tak wysoko po艂o偶onym p艂askowzg贸rzu G贸r 艢nie偶nych.

Cadderly potrafi艂 jednak zajrze膰 pod fasad臋 owego spokoju. Sytuacja by艂a daleka od normalno艣ci. Tak dla niego, jak i dla ca艂ej Biblioteki Naukowej. Sporo w臋drowa艂. By艂 w Shilmi艣cie i w Carradoonie, bra艂 udzia艂 w bitwach, ucz膮c si臋 z do艣wiadczenia prawdy o bezwzgl臋dno艣ci 艣wiata, i zrozumia艂, 偶e kap艂ani z biblioteki, m臋偶czy藕ni i kobiety, kt贸rych przez ca艂e 偶ycie podziwia艂, nie byli wcale tak uczeni ani tak pot臋偶ni, jak mu si臋 wydawa艂o.

Jedno szczeg贸lne wra偶enie zdominowa艂o my艣li Cadderly鈥檈go, kiedy tak siedzia艂 na nas艂onecznionym dachu 鈥 wydawa艂o mu si臋, 偶e co艣 bardzo z艂ego dzia艂o si臋 z zakonem Deneira i zakonem kap艂an贸w Oghmy, drugiej co do wielko艣ci sekty istniej膮cej w bibliotece. Czu艂, 偶e procedura sta艂a si臋 tu wa偶niejsza ani偶eli konieczno艣膰, a kap艂an贸w parali偶owa艂y stosy bezu偶ytecznych pergamin贸w, w贸wczas gdy konieczne by艂o zdecydowane dzia艂anie.

Cadderly wiedzia艂, 偶e gnij膮ce korzenie si臋ga艂y coraz g艂臋biej. Pomy艣la艂 o Bezimiennym, 偶a艂osnym tr臋dowatym, kt贸rego spotka艂 w drodze powrotnej z Carradoonu. Bezimienny przyby艂 do biblioteki szukaj膮c pomocy, ale okaza艂o si臋, 偶e kap艂ani tak Deneira, jak i Oghmy byli bardziej przej臋ci w艂asnymi niepowodzeniami podczas pr贸b leczenia ni偶 skutkami trawi膮cej go bezlitosnej choroby.

Tak 鈥 uzna艂 Cadderly 鈥 w tej wspania艂ej bibliotece dzia艂o si臋 co艣 bardzo z艂ego. Po艂o偶y艂 si臋 na wznak na szarym, pokrytym drobnymi wg艂臋bieniami dachu i leniwie rzuci艂 kolejny orzeszek zajadaj膮cemu Percivalowi.



1

Bez poczucia winy


Duch us艂ysza艂 zew p艂yn膮cy z oddali ponad szaraw膮 pustk膮 pos臋pnego 艣wiata. 呕a艂obne d藕wi臋ki nie nios艂y ze sob膮 konkretnych s艂贸w, a jednak upi贸r mia艂 wra偶enie, 偶e wzywa艂y go po imieniu 鈥 Duchu. To go przyzywa艂o, 艣ci膮ga艂o na powr贸t z b艂ota i cuchn膮cych wyziew贸w jego wiecznego piek艂a. Duchu, powt贸rzy艂a melodia. Plugawe widmo spojrza艂o na otaczaj膮ce go warcz膮ce, przykurczone cienie i pot臋pione dusze. On r贸wnie偶 by艂 mrocznym cieniem, cierpi膮c膮 istot膮, ponosz膮c膮 kar臋 za grzeszny, 艂ajdacki 偶ywot.

A teraz co艣 go przywo艂ywa艂o, wyrywa艂o z otch艂ani cierpienia d藕wi臋kami znajomej melodii.

Znajomej?

Cienka ni膰 鈥 resztka 艣wiadomo艣ci dawnej istoty 鈥 napi臋艂a si臋, usi艂uj膮c skojarzy膰, czym jest 贸w zew, przypomnie膰 sobie poprzednie 偶ycie przed ow膮 okrutn膮, pust膮 egzystencj膮.

Duch pomy艣la艂 o promieniach s艂o艅ca, cieniach i zabijaniu...

Ghearufu! Z艂y Duch zrozumia艂. Ghearufu, magiczny przedmiot, kt贸ry towarzyszy艂 mu przez tyle dziesi臋cioleci, przyzywa艂 go i usi艂owa艂 wydoby膰 z najg艂臋bszej otch艂ani piekie艂!


* * *


Cadderly! Cadderly? 鈥 zawo艂a艂 Vicero Belago, g艂贸wny alchemik Biblioteki Naukowej, kiedy ujrza艂 m艂odego kap艂ana i Danic臋 wchodz膮cych do jego pracowni na drugim pi臋trze wielkiego budynku. 鈥 M贸j ch艂opcze, jak to dobrze, 偶e do nas wr贸ci艂e艣!

呕ylasty m臋偶czyzna dos艂ownie paroma susami znalaz艂 si臋 przy drzwiach, zwinnie omijaj膮c sto艂y zastawione rozmaitymi zlewkami, fiolkami i w臋偶ownicami, z kt贸rych kapa艂 dziwny p艂yn, oraz stosami grubych ksi膮g. Dopad艂 celu, gdy Cadderly przest膮pi艂 pr贸g pracowni, oplataj膮c m艂odego kap艂ana ramionami i klepi膮c go mocno po plecach.

Cadderly spojrza艂 bezradnie ponad ramionami Belago na Danic臋, mniszka za艣 mrugn臋艂a do艅 filuternie i u艣miechn臋艂a si臋, ukazuj膮c r贸wne, bia艂e z臋by.

S艂yszeli艣my, 偶e mia艂e艣 na karku jakich艣 zab贸jc贸w, m贸j ch艂opcze 鈥 wyja艣ni艂 Belago, ponownie oddalaj膮c si臋 od Cadderly鈥檈go na odleg艂o艣膰 wyci膮gni臋tej r臋ki i przygl膮daj膮c mu si臋, jakby spodziewa艂 si臋 ujrze膰 sztylet asasyna wystaj膮cy z plec贸w m艂odzie艅ca. 鈥 Obawia艂em si臋, 偶e ju偶 nigdy nie wr贸cisz. 鈥 艢cisn膮艂 mocno rami臋 Cadderly鈥檈go, najwyra藕niej zdumiony jego siln膮 muskulatur膮, kt贸ra zmieni艂a si臋 w tak kr贸tkim czasie, odk膮d m艂ody kap艂an opu艣ci艂 bibliotek臋. Niczym zatroskana ciotunia, przesun膮艂 d艂oni膮 po g臋stej kasztanowej czuprynie m艂odzie艅ca, odgarniaj膮c z jego twarzy niesforne kosmyki.

Nic mi nie jest 鈥 odrzek艂 spokojnie Cadderly. 鈥 To domostwo Deneira, a ja jestem jego uczniem. Czemu nie mia艂bym tu wr贸ci膰?

Te pokorne s艂owa uspokoi艂y podekscytowanego alchemika, podobnie jak powa偶ny wyraz szarych oczu Cadderly鈥檈go. Ju偶 chcia艂 co艣 odpowiedzie膰, ale s艂owa uwi臋z艂y mu w gardle i jedynie pokiwa艂 g艂ow膮.

O, i lady Danica 鈥 podj膮艂 po chwili. Delikatnie pog艂adzi艂 g臋stw臋 jej truskawkowoblond w艂os贸w, u艣miechaj膮c si臋 przy tym szczerze. Jednak u艣miech prawie natychmiast znik艂 z jego ust. Belago spu艣ci艂 wzrok i posmutnia艂. 鈥 S艂yszeli艣my o Prze艂o偶onym na Ksi臋gach Averym 鈥 rzek艂 p贸艂g艂osem, kiwaj膮c g艂ow膮 z wyrazem smutnego zamy艣lenia.

Na wspomnienie korpulentnego Avery鈥檈go Schella, kt贸ry zast臋powa艂 mu ojca, Cadderly poczu艂 pod sercem bolesne uk艂ucie. Chcia艂 wyja艣ni膰 nieszcz臋snemu Belago, 偶e duch Avery鈥檈go 偶y艂 teraz z ich bogiem. Od czego mia艂by jednak zacz膮膰? Belago nie zrozumia艂by 鈥 nikt, kto nie wkroczy艂 do 艣wiata duch贸w i nie do艣wiadczy艂 boskiego, chwalebnego uniesienia, nie zdo艂a艂by tego poj膮膰. W tej sytuacji ka偶de u偶yte przez Cadderly鈥檈go s艂owo by艂oby jedynie n臋dzn膮 namiastk膮 prawdy, typowym pocieszeniem, kt贸re zwykle m贸wi si臋 i s艂yszy w podobnych przypadkach, kompletnie pozbawionym wewn臋trznego przekonania.

Powiedziano mi, 偶e chcia艂e艣 ze mn膮 m贸wi膰? 鈥 rzek艂 Cadderly g艂o艣niejszym tonem, zmieniaj膮c temat i nadaj膮c temu stwierdzeniu rang臋 pytania.

Tak 鈥 odpar艂 p贸艂g艂osem Belago. Przesta艂 wreszcie kiwa膰 g艂ow膮, a jego oczy rozszerzy艂y si臋, gdy zajrza艂 w g艂膮b przepe艂nionych spokojem szarych oczu m艂odzie艅ca. 鈥 O, tak! 鈥 zawo艂a艂, jakby dopiero teraz sobie o tym przypomnia艂. 鈥 Chcia艂em, naturalnie, 偶e chcia艂em!

Wyra藕nie zbity z tropu, kilkoma susami dotar艂 do niewielkiej szufladki. Przez chwil臋 gmera艂 przy ogromnym p臋ku kluczy, mamrocz膮c co艣 pod nosem.

Sta艂e艣 si臋 bohaterem 鈥 stwierdzi艂a Danica, przygl膮daj膮c si臋 nieporadnym poczynaniom alchemika.

Cadderly nie m贸g艂 zaprzeczy膰 tej opinii. Vicero Belago nigdy dot膮d nie przejawia艂 podobnej rado艣ci na jego widok, bo zawsze by艂 wymagaj膮cym klientem i cz臋sto stawia艂 Belago zadania wykraczaj膮ce znacznie poza jego i tak ju偶 niepo艣lednie zdolno艣ci. Jedno z jego ryzykownych zlece艅 doprowadzi艂o nawet kt贸rego艣 razu do ca艂kowitego zniszczenia pracowni alchemika.

Od tego czasu up艂yn臋艂o jednak du偶o wody 鈥 by艂o to jeszcze przed wielk膮 bitw膮 w Shilmi艣cie i wypadkami w Carradoonie, mie艣cie na wschodzie, le偶膮cym nad brzegami Jeziora Impresk.

Zanim Cadderly sta艂 si臋 bohaterem.

Bohater.

C贸偶 za ironia 鈥 pomy艣la艂 m艂ody kap艂an. W Carradoonie nie zrobi艂 wi臋cej ani偶eli Danica czy kt贸ry艣 z braci Bouldershoulder贸w, Ivan albo Pikel. A na dodatek, w przeciwie艅stwie do swych zahartowanych w boju przyjaci贸艂, jeszcze w Shilmi艣cie uciek艂 z pola walki, gdy偶 nie by艂 w stanie znie艣膰 upiornego, bitewnego koszmaru.

Ponownie przeni贸s艂 wzrok na Danic臋 鈥 spojrzenie jej br膮zowych oczu stara艂o si臋 go pocieszy膰 jak tylko mog艂o. Jak偶e by艂a pi臋kna 鈥 sylwetk臋 mia艂a smuk艂膮 i zgrabn膮 jak m艂odziutka sarna, g臋ste w艂osy opada艂y jej mi臋kko na ramiona. Pi臋kna i nieokie艂znana 鈥 stwierdzi艂, bo wewn臋trzna moc wyra藕nie przebija艂a z jej lekko sko艣nych ciemnych oczu.

I zn贸w pojawi艂 si臋 przed nimi Belago. Wydawa艂 si臋 zdenerwowany, obie r臋ce trzyma艂 za plecami.

Zostawi艂e艣 to tutaj, kiedy wr贸ci艂e艣 z puszczy elf贸w 鈥 wyja艣ni艂, wyci膮gaj膮c lew膮 r臋k臋. Trzyma艂 w niej sk贸rzany pas z szerok膮, p艂ytk膮 kabur膮 z jednej strony, w kt贸rej tkwi艂a kr贸tka r臋czna kusza.

Nie mia艂em poj臋cia, 偶e mog臋 jej potrzebowa膰 w spokojnym Carradoonie 鈥 odrzek艂 Cadderly, bior膮c pas i bez wahania zapinaj膮c go wok贸艂 bioder.

Danica ze zdziwieniem przygl膮da艂a si臋 m艂odemu kap艂anowi. Kusza sta艂a si臋 dla Cadderly鈥檈go symbolem przemocy i przedmiotem, ze wzgl臋du na ow膮 przemoc, budz膮cym w nim odraz臋. Wiedzieli o tym wszyscy, kt贸rzy go znali. Widz膮c, 偶e przypasuje znienawidzony or臋偶 z niesamowit膮 艂atwo艣ci膮, wr臋cz ostentacyjnie, Danica poczu艂a pod sercem niepokoj膮ce uk艂ucie.

Cadderly zauwa偶y艂 w jej spojrzeniu zak艂opotanie. Zmusi艂 si臋, by to zaakceptowa膰, bo jak przypuszcza艂, w najbli偶szym czasie obr贸ci w perzyn臋 wi臋kszo艣膰 pogl膮d贸w na sw贸j temat. Zdo艂a艂 bowiem ujrze膰 niebezpiecze艅stwa gro偶膮ce Bibliotece Naukowej w taki spos贸b, w jaki nikt inny ich nie postrzega艂.

Zauwa偶y艂em, 偶e prawie wyczerpa艂e艣 sw贸j zapas be艂t贸w 鈥 wykrztusi艂 Belago 鈥 znaczy... bo ja chcia艂em powiedzie膰, 偶e... t臋 parti臋 zrobi艂em dla ciebie za darmo. 鈥 Wyci膮gn膮艂 do przodu drug膮 r臋k臋, w kt贸rej trzyma艂 bandolier uzupe艂niony specjalnie wykonanymi be艂tami do niewielkiej kuszy. 鈥 Pomy艣la艂em, 偶e jestem ci to winien... Wszyscy jeste艣my ci to winni, Cadderly.

S艂ysz膮c to absurdalne stwierdzenie, m艂odzieniec o ma艂o nie wybuchn膮艂 艣miechem, ale zdo艂a艂 si臋 pohamowa膰 i z szacunkiem przyj膮艂 od alchemika cenny podarunek, dzi臋kuj膮c mu g艂臋bokim i pe艂nym powagi skinieniem g艂owy. Be艂ty by艂y rzeczywi艣cie niezwyk艂e: po艣rodku wydr膮偶one, w otworze za艣 znajdowa艂a si臋 specjalna fiolka, kt贸r膮 Belago nape艂ni艂 wybuchowym olejem grom贸w.

Dzi臋kuj臋 ci za podarunek 鈥 rzek艂. 鈥 B膮d藕 pewien, 偶e dopomog艂e艣 sprawie biblioteki w naszych wci膮偶 trwaj膮cych zmaganiach ze z艂ym Zamczyskiem Tr贸jcy.

S艂owa te mile po艂echta艂y Belago. Ponownie pokiwa艂 g艂ow膮 i gor膮co u艣cisn膮艂 d艂o艅 Cadderly鈥檈go. Wci膮偶 jeszcze sta艂 w tym samym miejscu, u艣miechaj膮c si臋 od ucha do ucha, gdy Cadderly i Danica wyszli ju偶 na korytarz.

Cadderly wyczuwa艂 sta艂y niepok贸j dziewczyny i widzia艂 rozczarowanie maluj膮ce si臋 na jej twarzy. Mru偶膮c powieki, zdecydowa艂 si臋 zagra膰 w otwarte karty.

Wyzby艂em si臋 wyrzut贸w sumienia, nie ma bowiem we mnie miejsca na poczucie winy. 鈥 To by艂o wszystko, co m贸g艂 w tej sytuacji powiedzie膰. 鈥 Nie teraz, gdy zosta艂o mi jeszcze tyle do zrobienia. Ale nie zapomnia艂em Barjina ani tego fatalnego dnia w katakumbach.

Danica odwr贸ci艂a wzrok, spogl膮daj膮c w g艂膮b korytarza, i wsun臋艂a mu r臋k臋 pod rami臋, okazuj膮c zaufanie.

Kolejna posta膰, kszta艂tna i bez w膮tpienia kobieca, pojawi艂a si臋 w korytarzu, gdy Cadderly i Danica szli w kierunku jej pokoju w po艂udniowej cz臋艣ci kompleksu. Czuj膮c zapach wonnych egzotycznych perfum, Danica mocniej 艣cisn臋艂a rami臋 Cadderly鈥檈go.

B膮d藕 pozdrowiony, przystojny Cadderly 鈥 zamrucza艂a pi臋kna kap艂anka, odziana w karmazynow膮 szat臋. 鈥 Nie wyobra偶asz sobie, jak si臋 ciesz臋, 偶e wr贸ci艂e艣.

U艣cisk Daniki niemal przerwa艂 dop艂yw krwi do d艂oni Cadderly鈥檈go; poczu艂 mrowienie w plecach. Wiedzia艂, 偶e si臋 czerwieni 鈥 jego twarz przybra艂a barw臋 purpury, jak g艂臋boko rozci臋ta, zmys艂owa suknia kap艂anki Histry. Nagle u艣wiadomi艂 sobie, 偶e by艂a to prawdopodobnie najskromniejsza z sukien, w jakiej kiedykolwiek mia艂 okazj臋 widzie膰 lubie偶n膮 kap艂ank臋 bogini mi艂o艣ci, Sune, ale wi臋kszo艣膰 innych ludzi raczej nie uzna艂aby tego stroju za skromny. Z przodu widnia艂 g艂臋boki dekolt w kszta艂cie litery V, tak g艂臋boki, 偶e gdyby Cadderly stan膮艂 na palcach, m贸g艂by zobaczy膰 p臋pek kap艂anki, a cho膰 suknia by艂a d艂uga, mia艂a z przodu g艂臋bokie rozci臋cie, kt贸re, gdy kobieta przyj臋艂a typow膮 dla siebie kusz膮c膮 poz臋, ukazywa艂o jej smuk艂膮, zgrabn膮 nog臋.

Histra nie wydawa艂a si臋 niezadowolona, na widok skrzywionej miny Cadderly鈥檈go i zaci艣ni臋tych gniewnie warg Daniki. Ugi臋艂a nog臋 w kolanie i lej膮ce fa艂dy sukni rozsun臋艂y si臋 mi臋kko na boki, ods艂aniaj膮c pi臋kne, kszta艂tne udo.

Cadderly g艂o艣no prze艂kn膮艂 艣lin臋 i zda艂 sobie spraw臋, i偶 wpatruje si臋 zbyt intensywnie w obna偶on膮 nog臋 Histry, dopiero gdy ma艂e paznokcie Daniki wyora艂y g艂臋bokie bruzdy w jego ramieniu.

Odwied藕 mnie, m艂ody Cadderly 鈥 zamrucza艂a Histra. Spojrza艂a lekcewa偶膮co na kobiet臋 przywieraj膮c膮 do boku Cadderly鈥檈go. 鈥 Naturalnie, kiedy nie b臋dziesz trzymany na tak kr贸tkiej smyczy. 鈥 Wolnym, lubie偶nym krokiem wesz艂a do pokoju, a mi臋kki trzask zamykanych drzwi uton膮艂 w mla艣ni臋ciu gwa艂townie prze艂ykanej przez Cadderly鈥檈go 艣liny.

Ja... 鈥 b膮kn膮艂, spogl膮daj膮c wreszcie Danice prosto w oczy. Odpowiedzia艂a u艣miechem. Ruszyli dalej.

Nie obra偶aj si臋 鈥 powiedzia艂a protekcjonalnym tonem. 鈥 Rozumiem zwi膮zek 艂膮cz膮cy ciebie i kap艂ank臋 Sune. Szczerze m贸wi膮c, jest raczej 偶a艂osna.

Cadderly z zak艂opotaniem spojrza艂 na Danic臋. Je偶eli m贸wi艂a prawd臋, to co mia艂y znaczy膰 w膮skie stru偶ki krwi, kt贸re zacz臋艂y sp艂ywa膰 po jego muskularnym ramieniu?

Oczywi艣cie, 偶e nie jestem zazdrosna o Histr臋 鈥 ci膮gn臋艂a Danica. 鈥 Ufam ci z ca艂ego serca. 鈥 Tu偶 przed swoim pokojem zatrzyma艂a si臋 i spojrza艂a z ukosa na Cadderly鈥檈go, jedn膮 r臋k膮 g艂adz膮c go lekko po twarzy, a drug膮 obejmuj膮c go mocno w pasie. 鈥 Ufam ci, a poza tym 鈥 doda艂a zajadle gwa艂towniejszym tonem, wchodz膮c do pokoju 鈥 gdyby kiedy艣 zachcia艂o ci si臋 chwileczki zapomnienia z t膮 t臋p膮, wymalowan膮 g贸r膮 dygocz膮cego mi臋cha, przemodelowa艂abym jej facjat臋 tak, 偶e musia艂aby szuka膰 nosa gdzie艣 w okolicy ucha.

To rzek艂szy, znikn臋艂a w swoim pokoju, aby przynie艣膰 ksi臋g臋 z notatkami, kt贸re sporz膮dza艂a wsp贸lnie z Cadderlym na zbli偶aj膮ce si臋 spotkanie z dziekanem Thobicusem.

M艂ody kap艂an pozosta艂 na korytarzu, zastanawiaj膮c si臋 nad pogr贸偶k膮 i w g艂臋bi duszy 艣miej膮c si臋 z jej potencjalnej realno艣ci. Danica by艂a o dobr膮 stop臋 ni偶sza od niego i o sto funt贸w l偶ejsza. Porusza艂a si臋 z gracj膮 tancerki, a walczy艂a jak pok膮sany przez pszczo艂y nied藕wied藕. Nie przejmowa艂 si臋 jednak jej gro藕bami. Histra przez ca艂e 偶ycie 膰wiczy艂a si臋 w sztuce uwodzenia i nie kry艂a si臋 ze swymi praktykami w stosunku do Cadderly鈥檈go.

Tyle tylko, 偶e jej wysi艂ki by艂y z g贸ry skazane na przegran膮: 偶adna inna kobieta nie by艂a w stanie przerwa膰 wi臋zi 艂膮cz膮cej Cadderly鈥檈go z Danica.


* * *


Poczernia艂a, zw臋glona r臋ka wysun臋艂a si臋 ze 艣wie偶o przekopanej ziemi, rozpaczliwie chwytaj膮c grunt. Druga r臋ka, podobnie zw臋glona, z艂amana i zgi臋ta pod groteskowym k膮tem pomi臋dzy nadgarstkiem a 艂okciem, pod膮偶y艂a jej 艣ladem, wbijaj膮c si臋 w b艂oto i rozrywaj膮c naturalne okowy p臋taj膮ce plugawe cia艂o.

Wreszcie istota zdo艂a艂a wygrzeba膰 si臋 na tyle, by unie艣膰 bezw艂os膮 g艂ow臋 ponad kraw臋d藕 p艂ytkiego grobu i ponownie omie艣膰 spojrzeniem 艣wiat 偶ywych.

Poczernia艂a g艂owa obr贸ci艂a si臋 na szyi, kt贸ra by艂a teraz ju偶 tylko such膮 pofa艂dowan膮 sk贸r膮, przylegaj膮c膮 ciasno do ko艣ci, rozgl膮daj膮c si臋 naoko艂o. Przez kr贸tk膮 chwil臋 istota zastanawia艂a si臋, co si臋 w艂a艣ciwie wydarzy艂o. Jak to si臋 sta艂o, 偶e zosta艂a pochowana?

Niedaleko od tego miejsca, u podn贸偶a niewielkiego pag贸rka, dostrzeg艂a po艣wiat臋 p艂yn膮c膮 z lamp zapalonych wewn膮trz chaty na ma艂ej farmie.

Obok chaty sta艂 drugi budynek, obora.

Obora!

Drobny strz臋p 艣wiadomo艣ci nale偶膮cej niegdy艣 do cz艂owieka znanego jako Duch zawiera艂 wspomnienie tej obory. Duch ujrza艂, jak to cia艂o zosta艂o spalone w艂a艣nie w tej oborze przez nikczemnego Cadderly鈥檈go!

Zaczerpn膮艂 odrobin臋 powietrza 鈥 czynno艣ci tej w odniesieniu do nieumar艂ego nie mo偶na by艂o nazwa膰 oddychaniem 鈥 i wydosta艂 reszt臋 swego skurczonego, sczernia艂ego cia艂a z jamy. W jego 艣wiadomo艣ci wci膮偶 rozbrzmiewa艂y nuty owej odleg艂ej, acz dziwnie znajomej melodii.

Duch niezdarnie i sztywno pocz艂apa艂 w stron臋 obory, a z ka偶dym kolejnym krokiem odzywa艂y si臋 w nim coraz to nowsze wspomnienia tamtego feralnego, strasznego dnia.

Wykorzysta艂 Ghearufu, posiadaj膮ce pot臋偶n膮 moc artefaktu, aby zamieni膰 si臋 na cia艂a z firbolgiem Vanderem, kt贸ry by艂 bezwoln膮 ofiar膮 jego wyobra藕ni. Dysponuj膮c cia艂em i si艂膮 olbrzyma, pogruchota艂 nast臋pnie w艂asne cia艂o i cisn膮艂 je na drugi koniec obory.

A wtedy Cadderly je spali艂.

Upi贸r spojrza艂 na swoje obci膮gni臋te pofa艂dowan膮, sp臋kan膮 sk贸r膮 ko艅czyny i wystaj膮ce 偶ebra 鈥 pust膮 skorup臋, kt贸ra jakim艣 cudem nadal 偶y艂a.

Cadderly spali艂 jego cia艂o. Jego cia艂o!

Plugaw膮 istot臋 trawi艂a niepohamowana, 艣lepa nienawi艣膰. Duch chcia艂 zabi膰 Cadderly鈥檈go, zabi膰 ka偶dego, kto by艂 bliski sercu m艂odego kap艂ana. Mia艂 ochot臋 zabi膰 kogokolwiek.

Dotar艂 do obory. My艣li o Cadderlym rozp艂yn臋艂y si臋, zast膮pione przez niezogniskowany gniew. Drzwi znajdowa艂y si臋 po drugiej stronie, ale poj膮艂, 偶e obecnie wcale nie musi z nich korzysta膰 i 偶e zmieni艂 si臋 do tego stopnia, i偶 zwyczajne deski nie mog膮 go zatrzyma膰.

Skurczone cia艂o zafalowa艂o, sta艂o si臋 niematerialne i Duch 艣mia艂o przeszed艂 przez 艣cian臋.

Zanim jeszcze powr贸ci艂 do 艣wiata materialnego, us艂ysza艂 r偶enie konia i ujrza艂 nieszcz臋sne zwierz臋, wyra藕nie sp艂oszone, z sier艣ci膮 zroszon膮 potem. Widok ten natchn膮艂 go rado艣ci膮 鈥 fale nowej rozkoszy przepe艂ni艂y go, gdy poczu艂 wo艅 strachu bij膮c膮 od zwierz臋cia. Spokojnym krokiem podszed艂 do wierzchowca; g艂odny j臋zyk wysun膮艂 si臋 z jego ust. Po obu stronach sk贸ra na j臋zyku by艂a zw臋glona, a spiczasty koniec si臋ga艂 teraz sporo poni偶ej poczernia艂ej brody. Rumak nawet nie zar偶a艂, zbyt przera偶ony, by si臋 poruszy膰 czy cho膰by zaczerpn膮膰 oddechu.

Z g艂o艣nym westchnieniem Duch przy艂o偶y艂 lodowate d艂onie po obu stronach pyska zwierz臋cia. Wierzchowiec pad艂 martwy.

Nieumar艂y zasycza艂 z rozkoszy, ale cho膰 zadowolony z dokonanego zab贸jstwa, nie by艂 nim bynajmniej nasycony. Pragn膮艂 czego艣 wi臋cej ni偶eli 艣mierci zwyk艂ego zwierz臋cia. Przemaszerowa艂 przez obor臋 i ponownie przenikn膮艂 przez 艣cian臋, wchodz膮c w kr膮g 艣wiat艂a p艂yn膮cy z wn臋trza chaty. W jednym z pokoi wida膰 by艂o poruszaj膮c膮 si臋 sylwetk臋.

Duch dotar艂 do frontowych drzwi niezdecydowany, czy ma przej艣膰 przez drewno, wyrwa膰 drzwi z zawias贸w, czy po prostu zapuka膰 i pozwoli膰, by owca sama wpu艣ci艂a wilka do 艣rodka. Kwestia ta zosta艂a jednak rozwi膮zana niezale偶nie od woli monstrum, kiedy odwr贸ci艂o wzrok od drzwi i w niewielkiej szybie po raz pierwszy ujrza艂o swoje odbicie.

Z pustych oczodo艂贸w bi艂a czerwona po艣wiata. Duch nie mia艂 ju偶 nosa 鈥 w jego miejscu zia艂a teraz czarna dziura okolona postrz臋pionymi fragmentami zw臋glonej sk贸ry.

Na widok tego upiornego odbicia drobna cz膮stka 艣wiadomo艣ci Ducha, w kt贸rej zawiera艂y si臋 wspomnienia z jego 偶ycia i 偶ycia jako takiego, wpad艂a w panik臋. D藕wi臋k nieludzkiego skowytu sp艂oszy艂 wszystkie zwierz臋ta na farmie i zburzy艂 spok贸j cichej jesiennej nocy skuteczniej ni偶 jakakolwiek burza. Wewn膮trz domu tu偶 za drzwiami rozleg艂o si臋 szuranie, ale rozjuszony potw贸r ju偶 tego nie us艂ysza艂. Z si艂膮 przekraczaj膮c膮 mo偶liwo艣ci ka偶dego 艣miertelnika wbi艂 ko艣ciste d艂onie w sam 艣rodek drzwi i szarpn膮艂 nimi na boki, roz艂upuj膮c i rozdzieraj膮c drewno jak cienki pergamin.

Sta艂 przed nim m臋偶czyzna w mundurze carradoo艅skiego stra偶nika miejskiego; na jego twarzy malowa艂o si臋 przera偶enie, otwarte usta zastyg艂y w niemym krzyku, a oczy zdawa艂y si臋 wypada膰 z orbit.

Duch wpad艂 do wn臋trza chaty i rzuci艂 si臋 na swoj膮 ofiar臋.

Pod wp艂ywem upiornego dotkni臋cia sk贸ra m臋偶czyzny zacz臋艂a si臋 starze膰, w艂osy z kruczoczarnych sta艂y si臋 siwe i pocz臋艂y wypada膰 ca艂ym gar艣ciami. W ko艅cu m臋偶czyzna odzyska艂 g艂os i zawy艂, a potem zaskowycza艂 przeci膮gle, bezradnie wymachuj膮c r臋kami.

Duch zamachn膮艂 si臋, mierz膮c w gard艂o stra偶nika, i w chwil臋 potem jego wrzask zamieni艂 si臋 w bulgot zalewanych krwi膮 p艂uc.

Stw贸r us艂ysza艂 szuranie st贸p i uni贸s艂 wzrok znad swej ofiary, by ujrze膰 drugiego m臋偶czyzn臋 stoj膮cego nieco g艂臋biej wewn膮trz chaty, w drzwiach niewielkiej kuchni.

O bogowie 鈥 wyszepta艂 m臋偶czyzna i jednym susem ponownie znik艂 wewn膮trz pomieszczenia, zatrzaskuj膮c za sob膮 drzwi.

Duch jedn膮 r臋k膮 uni贸s艂 trupa i wyrzuci艂 go przez roztrzaskane drzwi na podw贸rze. Przep艂yn膮艂 przez hol, rozkoszuj膮c si臋 now膮 zbrodni膮. Ale wci膮偶 odczuwa艂 niedosyt. Jego cia艂o zn贸w zafalowa艂o. Przeszed艂szy przez pomieszczenie, pokona艂 kolejne drzwi.

Drugi m臋偶czyzna, r贸wnie偶 stra偶nik, stan膮艂 przed morderczym widmem i jak op臋tany zacz膮艂 wymachiwa膰 szabl膮, usi艂uj膮c rozsieka膰 monstrum na kawa艂ki. Bro艅 jednak nie czyni艂a Duchowi najmniejszej szkody, przechodz膮c przez bezcielesn膮, eteryczn膮 mgie艂k臋, w kt贸r膮 si臋 zmieni艂.

M臋偶czyzna usi艂owa艂 uciec, lecz Duch stale by艂 przy nim, przep艂ywaj膮c przez przedmioty, o kt贸re potyka艂 si臋 stra偶nik, i przenikaj膮c przez 艣ciany tylko po to, by zast膮pi膰 przera偶onej ofierze drog臋, gdy ta zatrzaskiwa艂a za sob膮 kolejne drzwi.

Ta koszmarna zabawa ci膮gn臋艂a si臋 w niesko艅czono艣膰, a偶 wreszcie bezradny m臋偶czyzna wydosta艂 si臋 z chaty i potykaj膮c si臋 na stopniach werandy, wypu艣ci艂 trzyman膮 w r臋ku szabl臋. Podni贸s艂 si臋 niezdarnie i co si艂 w nogach pogna艂 w mrok nocy, zawodz膮c przez ca艂y czas jak oszala艂y.

Duch m贸g艂 w ka偶dej chwili powr贸ci膰 do materialnej postaci i rozerwa膰 m臋偶czyzn臋 na strz臋py, ale nie wiedzie膰 czemu czu艂, 偶e to wra偶enie, wo艅 przera偶enia jest dla艅 jeszcze przyjemniejsza ni偶eli samo zabijanie. Dzi臋ki niemu czu艂 si臋 silniejszy, jak gdyby w jaki艣 spos贸b karmi艂 si臋 emocjami i wrzaskami przera偶onego m臋偶czyzny.

Teraz jednak by艂o po wszystkim, m臋偶czyzna znikn膮艂 w oddali, a drugi nie 偶y艂, w konsekwencji wi臋c nie m贸g艂 przysporzy膰 mu ani odrobiny rozrywki.

Duch ponownie zawy艂, gdy drobna cz膮stka 艣wiadomo艣ci, jak膮 jeszcze zachowa艂, zacz臋艂a zastanawia膰 si臋 nad tym, czym si臋 sta艂, a raczej czym stworzy艂 go ten nikczemny m艂ody kap艂an, Cadderly. Duch nie pami臋ta艂 zbyt wiele ze swego poprzedniego 偶ycia 鈥 wiedzia艂 tylko, 偶e nale偶a艂 do najwy偶ej op艂acanych zab贸jc贸w w krainach 偶ywych; by艂 zawodowym morderc膮, artyst膮 w dziedzinie zbrodni.

A teraz sta艂 si臋 nieumar艂ym, duchem, upiorem, widmem, o偶ywion膮 skorup膮 pe艂n膮 z艂ej energii.

Po ponad stu latach posiadania Ghearufu Duch traktowa艂 cielesne pow艂oki w diametralnie r贸偶ny spos贸b ni偶 pozostali ludzie. Wielokrotnie wykorzystywa艂 moce magicznego urz膮dzenia, by dokona膰 zamiany cia艂, zabi膰 swoj膮 poprzedni膮 pow艂ok臋 i zaw艂adn膮膰 now膮. Teraz jakim艣 sposobem jego dusza, lub przynajmniej jaka艣 jej cz膮stka, ponownie wr贸ci艂a do 艣wiata 偶yj膮cych. Duch dziwnym zrz膮dzeniem losu zmartwychwsta艂.

Ale jak to si臋 sta艂o? Duch nie w pe艂ni przypomina艂 sobie, dok膮d trafi艂 po 艣mierci 鈥 ale mia艂 mgliste przeczucie, 偶e nie by艂o to szczeg贸lnie przyjemne miejsce. W jego my艣lach pojawi艂a si臋 wizja otaczaj膮cych go warcz膮cych, gro藕nych cieni i czarnych, zakrzywionych szpon贸w, tn膮cych ze 艣wistem powietrze.

Co nakaza艂o mu wsta膰 z grobu, jaka si艂a zmusi艂a jego dusz臋 do powrotu do krainy 偶yj膮cych?

Przebieg艂 wzrokiem po palcach r膮k i st贸p w poszukiwaniu regeneracyjnego pier艣cienia, kt贸ry nosi艂 niegdy艣 Duch. Jednak jak przez mg艂臋 przypomina艂 sobie, 偶e pier艣cie艅 贸w odebra艂 mu Cadderly.

Upi贸r poczu艂 zew wiatru, bezg艂o艣ny, lecz ponaglaj膮cy. I znajomy. Zwr贸ci艂 pa艂aj膮ce czerwonym blaskiem oczy w g贸r臋, ku odleg艂ym szczytom, i ponownie us艂ysza艂 wo艂anie.

Ghearufu!

Morderczy upi贸r zrozumia艂, przypominaj膮c sobie, i偶 s艂ysza艂 t臋 melodi臋 nawet w otch艂ani mrocznego pot臋pienia. Ghearufu go przyzywa艂o. Dzi臋ki mocy tego magicznego urz膮dzenia Duch ponownie m贸g艂 st膮pa膰 po ziemi. P贸ki co, nie potrafi艂 oceni膰 sytuacji. By艂 zbyt skonfudowany, poruszony i zak艂opotany.

Ponownie spojrza艂 na swe zw臋glone r臋ce i pokryty sp臋kan膮 sk贸r膮 tors, zastanawiaj膮c si臋, czy nie zaszkodzi mu 艣wiat艂o dzienne.

Jaka przysz艂o艣膰 czeka艂a Ducha w tym stanie? Jakie nadzieje m贸g艂 jeszcze 偶ywi膰 w sobie nieumar艂y?

Bezg艂o艣ne wezwanie rozleg艂o si臋 ponownie.

Ghearufu!

Urz膮dzenie chcia艂o powr贸ci膰 do Ducha. Poprzez jego moc dusza nieumar艂ego z ca艂膮 pewno艣ci膮 zdo艂a pozyska膰 dla siebie jak膮艣 now膮 pow艂ok臋 鈥 偶yj膮c膮 pow艂ok臋.

W Carradoonie, niedaleko od zabudowa艅 farmy, przera偶ony stra偶nik potykaj膮c si臋, dopad艂 niezdarnie do zamkni臋tej bramy, wrzeszcz膮c o duchach i op艂akuj膮c rzewnymi 艂zami zamordowanego towarzysza. Je艣li wartownicy przy bramie mieli jakiekolwiek w膮tpliwo艣ci, co do szczero艣ci jego s艂贸w, wystarczy艂 jeden rzut oka na jego twarz, oblicze nie trzydziestolatka, lecz s臋dziwego starca, aby mu uwierzyli.

W nieca艂e p贸艂 godziny p贸藕niej z Carradoonu w kierunku farmy wyruszy艂 spory oddzia艂 zbrojnych, kt贸rzy mieli rozprawi膰 si臋 z morderczym widmem. Towarzyszyli im kap艂ani Ilmatera. Zanim jednak dotarli na miejsce, Duch znikn膮艂. To st膮paj膮c po ziemi, to p艂awi膮c si臋 w powietrzu, pod膮偶y艂 w 艣lad za wo艂aniem Ghearufu, jego jedyn膮 nadziej膮 oswobodzenia.

Przemarszowi upiora towarzyszy艂y jedynie odg艂osy nocnych zwierz膮t 鈥 beczenie przera偶onej owcy i trwo偶liwe pohukiwania sowy.



2

Przekroczy膰 granic臋


艢wit min膮艂 ju偶 dawno, ale w pokoju, do kt贸rego wszed艂 Cadderly, nadal by艂o ciemno 鈥 zas艂ony w oknach pozostawa艂y zaci膮gni臋te.

M艂ody kap艂an podszed艂 bezszelestnie do 艂贸偶ka i ukl膮k艂, nie chc膮c wyrywa膰 Prze艂o偶onej na Ksi臋gach Pertelopy ze snu.

Je偶eli Prze艂o偶ony na Ksi臋gach Avery by艂 dla Cadderly鈥檈go przybranym ojcem, to roztropna Pertelopa musia艂a by膰 jego matk膮. Teraz, posiad艂szy ca艂kiem now膮 umiej臋tno艣膰 zag艂臋biania si臋 w harmonijn膮 pie艣艅 Deneira, Cadderly poczu艂, 偶e potrzebowa艂 Pertelopy bardziej ni偶 kiedykolwiek. Ona bowiem r贸wnie偶 s艂ysza艂a tajemnicze d藕wi臋ki niecichn膮cej nigdy pie艣ni, ona r贸wnie偶 wykroczy艂a poza tradycyjne granice klerykalnego zakonu. Gdyby Pertelopa znalaz艂a si臋 u boku Cadderly鈥檈go podczas jego rozmowy z Thobicusem, z pewno艣ci膮 by go popar艂a i dziekan by艂by zmuszony przyj膮膰 prawd臋 o mocy m艂odzie艅ca.

Pertelopy z nim jednak nie by艂o. Le偶a艂a w 艂贸偶ku, trawiona 艣mierteln膮 chorob膮, uwi臋ziona w mocy zakl臋cia, nad kt贸rym ju偶 nie panowa艂a. Jej cia艂o uleg艂o nieodwracalnej przemianie i przypomina艂o teraz skrzy偶owanie mi臋kkiej, g艂adkiej ludzkiej sk贸ry pokrytej ostrymi z膮bkami szorstkiej sk贸ry rekina, a co za tym idzie, obecnie ani woda, ani powietrze nie by艂y w stanie zaspokoi膰 fizycznych potrzeb Prze艂o偶onej.

Cadderly pog艂adzi艂 japo w艂osach, w kt贸rych widnia艂o wi臋cej pasemek siwizny, ni偶 sobie przypomina艂 鈥 jak gdyby Pertelopa mocno si臋 zestarza艂a. Zdziwi艂 si臋 nieco, gdy otworzy艂a oczy, w kt贸rych wci膮偶 dostrzec mo偶na by艂o dawny, przenikliwy b艂ysk, i u艣miechn臋艂a si臋 do niego.

Z najwi臋kszym wysi艂kiem odpowiedzia艂 jej spojrzeniem.

Musisz odzyska膰 si艂y 鈥 wyszepta艂. 鈥 Potrzebuj臋 ci臋. Pertelopa ponownie si臋 u艣miechn臋艂a i wolno przymkn臋艂a powieki.

Cadderly westchn膮艂 z rezygnacj膮. Zacz膮艂 odwraca膰 si臋 od 艂贸偶ka, nie chc膮c nadwer臋偶a膰 w膮t艂ych si艂 Pertelopy, gdy Prze艂o偶ona niespodziewanie odezwa艂a si臋 do niego.

Jak ci posz艂o spotkanie z dziekanem Thobicusem? Cadderly odwr贸ci艂 si臋 zaskoczony si艂膮 jej g艂osu, a jeszcze bardziej zdumiony faktem, i偶 wiedzia艂a o jego spotkaniu z dziekanem. Od wielu dni nie wychodzi艂a z pokoju, a on podczas 偶adnej ze swych wizyt nawet s艂owem nie wspomnia艂 o zbli偶aj膮cym si臋 spotkaniu.

Powinien by艂 si臋 domy艣li膰, 偶e b臋dzie o tym wiedzia艂a. Zastanawiaj膮c si臋 nad tym, skarci艂 si臋 w duchu, 偶e przecie偶 ona r贸wnie偶 s艂ysza艂a pie艣艅 Deneira. Ona i Cadderly zostali po艂膮czeni nadprzyrodzon膮 moc膮, kt贸rej inni kap艂ani nie byli w stanie zrozumie膰, z艂膮czeni wsp贸lnot膮 k膮pieli w falach rzeki, kt贸r膮 by艂a pie艣艅 ich boga.

Nie najlepiej 鈥 odrzek艂.

Dziekan Thobicus nie rozumie 鈥 stwierdzi艂a Pertelopa, a Cadderly domy艣li艂 si臋, 偶e musia艂a przecierpie膰 wiele podobnych spotka艅 z Thobicusem i innymi kap艂anami niepojmuj膮cymi natury jej szczeg贸lnej wi臋zi z Deneirem.

Zakwestionowa艂 moje pe艂nomocnictwo w sprawie napi臋tnowania Kierkana Rufo. Powiedzia艂, 偶e nie wolno mi by艂o tego uczyni膰 鈥 wyja艣ni艂 m艂odzieniec. 鈥 I rozkaza艂, bym przekaza艂 Ghearufu...

Urwa艂, zastanawiaj膮c si臋, jak mo偶na w kilku s艂owach opisa膰 niebezpieczne urz膮dzenie. Pertelopa jednak 艣cisn臋艂a mocno jego d艂o艅 i u艣miechn臋艂a si臋, a on zda艂 sobie spraw臋, 偶e zrozumia艂a.

Dziekan Thobicus poleci艂 mi przekaza膰 je bibliotecznemu nadzorcy.

A ty, rzecz jasna, jeste艣 temu przeciwny?

Boj臋 si臋 tego 鈥 przyzna艂 Cadderly. 鈥 Ten artefakt posiada w艂asn膮 wol臋, nieomal 偶yj膮c膮 moc, kt贸ra jest w stanie zaw艂adn膮膰 ka偶dym, kto si臋 nim pos艂uguje. Ja r贸wnie偶 musia艂em stawia膰 op贸r kusz膮cej mocy Ghearufu, odk膮d zdj膮艂em 贸w artefakt ze spalonych zw艂ok asasyna.

To brzmi do艣膰 arogancko, m艂ody kap艂anie 鈥 przerwa艂a mu Pertelopa, k艂ad膮c nacisk na s艂owo 鈥瀖艂ody鈥.

Cadderly zamilk艂 na chwil臋, zastanawiaj膮c si臋 nad odpowiedzi膮. By膰 mo偶e jego odczucia da艂o si臋 okre艣li膰 mianem aroganckich, ale mimo to wierzy艂, 偶e ma racj臋. Potrafi艂 kontrolowa膰 moc Ghearufu, a w ka偶dym razie panowa艂 nad ni膮 do tej pory. Wiedzia艂, 偶e obecnie dysponuje nowymi niezwyk艂ymi umiej臋tno艣ciami, kt贸re by艂y darem Deneira, a kt贸rych za wyj膮tkiem Pertelopy nie posiadali inni kap艂ani z jego zakonu.

To dobrze 鈥 powiedzia艂a Pertelopa, odpowiadaj膮c na w艂asne oskar偶enie.

Cadderly spojrza艂 na ni膮 ze zdziwieniem, niezupe艂nie pojmuj膮c, do czego prowadzi艂o jej rozumowanie.

Deneir ci臋 wezwa艂 鈥 wyja艣ni艂a. 鈥 Musisz wierzy膰 w ten zew. Kiedy po raz pierwszy poczu艂e艣 rodz膮ce si臋 w tobie moce, obawia艂e艣 si臋 ich i nie rozumia艂e艣. Dopiero kiedy zacz膮艂e艣 w nie wierzy膰, pozna艂e艣 mo偶liwo艣膰 ich wykorzystania i wi膮偶膮ce si臋 z nimi ograniczenia. Podobnie musi by膰 z twoim instynktem i emocjami, odczuciami wzmocnionymi przez pie艣艅 rozbrzmiewaj膮c膮 nieprzerwanie w twoim umy艣le. Wierzysz, 偶e w艂a艣ciwie post臋pujesz z Ghearufu?

Wierz臋 鈥 odrzek艂 stanowczo Cadderly, nie bacz膮c na arogancki ton swego g艂osu. 鈥 I wiem.

I w kwestii napi臋tnowania Rufo?

Cadderly zamy艣li艂 si臋 nad tym pytaniem, sprawa Rufo wi膮za艂a si臋 bowiem z wi臋ksz膮 ilo艣ci膮 edykt贸w dotycz膮cych procedury post臋powania w tego typu sytuacjach, kt贸r膮 przecie偶 do艣膰 jawnie omin膮艂.

Uczyni艂em to, co nakazywa艂a etyka Deneira 鈥 stwierdzi艂. 鈥 Jednak Thobicus w膮tpi, 偶e mia艂em prawo pi臋tnowania Rufo.

Patrzy na to ze swojej perspektywy, podczas gdy moc dziekana w podobnych sytuacjach bierze si臋 z innego 藕r贸d艂a.

Z utworzonej hierarchii 鈥 doda艂 Cadderly. 鈥 Hierarchii, kt贸ra pozostaje 艣lepa na prawd臋 Deneira 鈥 zachichota艂, a w d藕wi臋ku tym mimowolnie zabrzmia艂a drwina. 鈥 Hierarchia ta b臋dzie ogranicza膰 nasze poczynania, dop贸ki krwawa cena wojny z Zamczyskiem Tr贸jcy nie wzro艣nie dziesi臋cio-, a mo偶e nawet stukrotnie.

Rzeczywi艣cie tak b臋dzie?

By艂o to proste pytanie, zadane bez ogr贸dek przez kap艂ank臋, kt贸ra nie mia艂a nawet do艣膰 si艂y, by podnie艣膰 si臋 na 艂贸偶ku. W rozumieniu Cadderly鈥檈go jednak sens tego pytania nabra艂 bardziej z艂o偶onego charakteru, daj膮c do zrozumienia, 偶e jedyn膮 mo偶liw膮 odpowiedzi膮 by艂 on sam i jego poczynania w przysz艂o艣ci. Czu艂 w g艂臋bi serca, 偶e Pertelopa wezwa艂a go, by zapobieg艂 w艂asnej przepowiedni, prosi艂a, by uzurpowa艂 dla siebie najwy偶sz膮 pozycj臋 w hierarchii zakonu Deneira i po艂o偶y艂 wreszcie kres zagro偶eniu ze strony Zamczyska Tr贸jcy.

Jej nie艣mia艂y u艣mieszek potwierdzi艂 te przypuszczenia.

Czy ty kiedykolwiek odwa偶y艂a艣 si臋 sprzeciwi膰 woli dziekana i zakwestionowa膰 jego pozycj臋 w zakonie? 鈥 spyta艂 ostro Cadderly.

Nigdy nie by艂am w r贸wnie rozpaczliwej sytuacji 鈥 odpar艂a. Jej g艂os nagle os艂ab艂, jakby wyczerpa艂a odk艂adan膮 na t臋 chwil臋 rezerw臋 si艂. 鈥 Powiedzia艂am ci, kiedy po raz pierwszy odkry艂e艣 w sobie dar 鈥 ci膮gn臋艂a, przerywaj膮c co chwil臋 dla zaczerpni臋cia oddechu 鈥 偶e b臋dziesz musia艂 sprosta膰 licznym wymaganiom i twoja odwaga wielokrotnie zostanie wystawiona na pr贸b臋.

Cadderly? 鈥 dobieg艂o nagle od strony drzwi, a Cadderly, ogl膮daj膮c si臋 przez rami臋, ujrza艂 Danic臋. Mia艂a pos臋pn膮 min臋. Za jej plecami sta艂a pi臋kna Shayleigh, wojowniczka elf贸w z Shilmisty; jej z艂ote w艂osy l艣ni艂y, a fio艂kowe oczy b艂yszcza艂y niczym jutrzenka. Nie przywita艂a si臋 z Cadderlym, mimo i偶 nie widzia艂a go od wielu tygodni, wyra偶aj膮c tym samym szacunek dla powagi jego spotkania.

Dziekan Thobicus ci臋 szuka 鈥 wyja艣ni艂a p贸艂g艂osem wyra藕nie zaniepokojona Danica. 鈥 Nie odda艂e艣 Ghearufu... 鈥 zawiesi艂a g艂os, podczas gdy Cadderly spojrza艂 w stron臋 艂贸偶ka i Pertelopy, na jej twarz bardzo star膮 i bardzo zm臋czon膮.

Odwagi 鈥 wyszepta艂a Pertelopa i w chwil臋 p贸藕niej, gdy Cadderly patrzy艂 na ni膮 przepe艂niony g艂臋bokim zrozumieniem, spokojnie i cicho umar艂a.


* * *


Cadderly nie zapuka艂 ani nie zaczeka艂 na pozwolenie, by wej艣膰 do gabinetu dziekana Thobicusa. Chudy jak szczapa m臋偶czyzna siedzia艂 w swoim fotelu, wygl膮daj膮c przez okno. M艂ody kap艂an wiedzia艂, 偶e dziekan otrzyma艂 w艂a艣nie informacj臋 o 艣mierci Prze艂o偶onej Pertelopy.

Czy post膮pi艂e艣 tak, jak ci kaza艂em? 鈥 zapyta艂 Thobicus, gdy zauwa偶y艂 przyby艂ego.

M艂odzieniec podszed艂 do jego biurka.

Tak.

To dobrze 鈥 odpar艂 Thobicus i jego gniew przygas艂, zast膮piony smutkiem z powodu odej艣cia Pertelopy.

Poprosi艂em Danic臋 i Shayleigh, aby zaczeka艂y przy frontowej bramie, podczas gdy krasnoludy i Vander zajm膮 si臋 przygotowaniem dla nas prowiantu na drog臋 鈥 oznajmi艂 Cadderly, a m贸wi膮c te s艂owa, za艂o偶y艂 sw贸j niebieski, szerokoskrzyd艂y kapelusz.

Do Shilmisty? 鈥 spyta艂 niepewnie Thobicus, obawiaj膮c si臋 odpowiedzi.

Jedna z jego propozycji z艂o偶onych Cadderly鈥檈mu brzmia艂a, aby wybra艂 si臋 on jako emisariusz do kr贸la elf贸w Elberetha, ale dziekan w g艂臋bi duszy domy艣la艂 si臋, co w rzeczywisto艣ci zamierza m艂ody kap艂an.

Nie 鈥 pad艂a kr贸tka odpowied藕.

Thobicus siedzia艂 sztywno na krze艣le, a na jego ogorza艂ym, wychudzonym obliczu malowa艂a si臋 konsternacja. Dopiero teraz zauwa偶y艂, 偶e Cadderly zaopatrzy艂 si臋 w kusz臋, a pier艣 przecina mu bandolier z wybuchowymi be艂tami. Przy szerokim pasie zwiesza艂a si臋 druga z jego niekonwencjonalnych broni 鈥 wiruj膮ce dyski, tu偶 obok za艣 stercza艂a tulejka, kt贸r膮 Cadderly zaprojektowa艂 tak, by wysy艂a艂a skupiony promie艅 艣wiat艂a.

Thobicus zastanawia艂 si臋 przez chwil臋. Nie podoba艂o mu si臋 to, co zobaczy艂.

Przekaza艂e艣 Ghearufu bibliotecznemu nadzorcy? 鈥 rzuci艂 ostro.

Nie.

Thobicus zadr偶a艂 z narastaj膮cej w艣ciek艂o艣ci. Pr贸bowa艂 co艣 powiedzie膰, zamiast tego jednak oblizywa艂 na przemian to g贸rn膮, to zn贸w doln膮 warg臋.

Powiedzia艂e艣, 偶e zrobi艂e艣 tak, jak ci kaza艂em! 鈥 wybuchn膮艂 w ko艅cu i by艂 to pierwszy wybuch w艣ciek艂o艣ci tego z natury spokojnego m臋偶czyzny, jaki mia艂 okazj臋 ogl膮da膰 Cadderly.

Post膮pi艂em tak, jak nakazywa艂 mi Deneir 鈥 wyja艣ni艂 Cadderly.

Ty arogancki... blu藕nierczy... 鈥 wykrztusi艂 dziekan, a gdy wsta艂 od sto艂u, jego twarz przybra艂a barw臋 purpury.

Nie s膮dz臋 鈥 poprawi艂 spokojnym tonem m艂ody kap艂an. 鈥 Uczyni艂em tak, jak nakazywa艂 mi Deneir, i ty r贸wnie偶 post膮pisz zgodnie z jego wol膮. Zejdziesz za mn膮 do frontowego holu, by 偶yczy膰 moim przyjacio艂om i mnie pomy艣lno艣ci i szcz臋艣cia podczas naszej wyprawy do Zamczyska Tr贸jcy.

Dziekan usi艂owa艂 mu przerwa膰, lecz co艣, czego nie potrafi艂 zrozumie膰, co艣, co wdziera艂o si臋 w g艂膮b jego my艣li, zmusi艂o go do milczenia.

A potem zajmiesz si臋 przygotowaniem do wiosennej ofensywy 鈥 doda艂 Cadderly 鈥 opracowuj膮c plan rezerwowy, w razie gdyby mnie i moim przyjacio艂om si臋 nie uda艂o.

Jeste艣 szalony! 鈥 rykn膮艂 Thobicus.

Nie s膮dz臋.

Thobicus chcia艂 si臋 odci膮膰 jakim艣 celnym stwierdzeniem, gdy nagle zda艂 sobie spraw臋, 偶e Cadderly nie wypowiedzia艂 na g艂os ani s艂owa. Oczy dziekana zw臋zi艂y si臋, by zaraz potem si臋 rozszerzy膰, kiedy u艣wiadomi艂 sobie, 偶e co艣 go dotkn臋艂o... docieraj膮c w g艂膮b jego my艣li.

O co ci chodzi? 鈥 rzuci艂 rozpaczliwie.

Nie musisz m贸wi膰 鈥 zapewni艂 go telepatycznie Cadderly.

To...

...niedorzeczno艣膰, obraza mojej pozycji 鈥 doko艅czy艂 g艂o艣no Cadderly, zanim zd膮偶y艂 to uczyni膰 Thobicus. Dziekan ponownie osun膮艂 si臋 na fotel.

Czy zdajesz sobie spraw臋 z konsekwencji swojego czynu? 鈥 zapyta艂 telepatycznie.

Czy zdajesz sobie spraw臋, 偶e m贸g艂bym roznie艣膰 tw贸j umys艂 w drobny mak? 鈥 odpar艂 z przekonaniem Cadderly.

I czy zdajesz sobie spraw臋, 偶e moja moc pochodzi od Deneira?

Na twarzy Thobicusa pojawi艂 si臋 wyraz zak艂opotania i niedowierzania. Co sugerowa艂 ten zapalczywy m艂odzieniec?

Cadderly鈥檈mu nie podoba艂a si臋 ta paskudna gierka, ale nie mia艂 czasu, by post膮pi膰, jak nakazywa艂y skomplikowane procedury obowi膮zuj膮ce w Bibliotece Naukowej. Telepatycznie nakaza艂 dziekanowi wsta膰, a nast臋pnie stan膮膰 na biurku. Zanim zorientowa艂 si臋, co si臋 dzieje, Thobicus patrzy艂 na niego z wysoko艣ci blatu biurka.

Cadderly przeni贸s艂 wzrok na okno, a Thobicus wyczu艂, 偶e m艂ody kap艂an zastanawia si臋, z jak膮 艂atwo艣ci膮 przysz艂oby mu przekona膰 dziekana, aby przez nie wyskoczy艂. I nagle uwierzy艂, 偶e Cadderly by艂by zdolny to uczyni膰! Poczu艂 si臋 zwolniony z mentalnego u艣cisku. Osun膮艂 si臋 za d臋bowe biurko i ci臋偶ko zasiad艂 w swoim mi臋kkim fotelu.

Okazywanie mojej dominacji nad tob膮 wcale mnie nie bawi 鈥 wyja艣ni艂 Cadderly, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e najlepiej b臋dzie, je偶eli pomo偶e odzyska膰 zdruzgotanemu m臋偶czy藕nie cho膰 odrobin臋 jego utraconej dumy. 鈥 Posiadam moc boga, w kt贸rego obaj wierzymy. W ten w艂a艣nie spos贸b Deneir wyja艣nia ci, 偶e jestem w艂a艣ciw膮 osob膮 do realizacji tego zadania. To znak dla nas obu, nic wi臋cej. Wszystko o co prosz臋...

Ka偶臋 ci臋 napi臋tnowa膰! 鈥 wybuchn膮艂 Thobicus. 鈥 Dopilnuj臋, 偶eby艣 zosta艂 wyprowadzony z biblioteki w kajdanach, a opuszczaj膮c ten region, b臋dziesz cierpia艂 niewys艂owione katusze. Ka偶dy krok b臋dzie dla ciebie tortur膮!

Jego s艂owa bole艣nie ubod艂y m艂odego kap艂ana, kt贸ry sta艂 spokojnie, gdy dziekan kontynuowa艂 swoj膮 tyrad臋, gro偶膮c mu ka偶d膮 mo偶liw膮 kar膮 stosowan膮 w szeregach zakonu Deneira. Cadderly zosta艂 wychowany wed艂ug praw tego zakonu i w przekonaniu, 偶e s艂owo dziekana jest absolutn膮 艣wi臋to艣ci膮, tote偶 przerazi艂a go perspektywa wydalenia ze wsp贸lnoty, nawet w 艣wietle wi臋kszej prawdy pobrzmiewaj膮cej w d藕wi臋kach odwiecznej pie艣ni Deneira. W tej przera偶aj膮cej chwili skoncentrowa艂 swe my艣li na Pertelopie, wspominaj膮c ze smutkiem, jak nakazywa艂a mu, by nie zatraci艂 swych przekona艅 ani odwagi.

Us艂ysza艂 pie艣艅 harmonii rozlegaj膮c膮 si臋 pod jego czaszk膮, wszed艂 w jej kusz膮cy nurt i ponownie odnalaz艂 te kana艂y energii, kt贸re pozwala艂y mu wkroczy膰 w prywatne zakamarki umys艂u dziekana Thobicusa.

Cadderly i dziekan opu艣cili bibliotek臋 w kilka minut p贸藕niej, by stwierdzi膰, 偶e Danica, Shayleigh, olbrzym Vander (kt贸ry wykorzystuj膮c swe magiczne umiej臋tno艣ci, sta艂 si臋 obecnie wysokim, rudobrodym wojownikiem) i dwa krasnoludy, kr臋py, 偶贸艂tobrody Ivan oraz barczysty Pikel, o zafarbowanej na zielono brodzie, kt贸rej ko艅ce zgarni臋te do ty艂u za uszami splecione by艂y w warkocze i po艂膮czone z d艂ugimi, si臋gaj膮cymi do po艂owy w艂osami, ju偶 na nich czekali.

U艣miechni臋ty dziekan 偶yczy艂 Cadderly鈥檈mu i pi膮tce jego przyjaci贸艂 pomy艣lno艣ci przy realizacji ich najtrudniejszej i najwa偶niejszej zarazem misji, po czym rado艣nie pomacha艂 r臋k膮 na po偶egnanie, gdy sz贸stka 艣mia艂k贸w wyruszy艂a w drog臋 przez G贸ry 艢nie偶ne.



3

Usprawiedliwienia


Aballister nachyli艂 si臋 nad ramieniem Dorigen, co bynajmniej nie przypad艂o kobiecie do gustu. Oderwa艂a wzrok od obraz贸w wewn膮trz kryszta艂owej kuli i energicznie pokr臋ci艂a g艂ow膮, tak by jej d艂ugie, szpakowate w艂osy smagn臋艂y w艣cibskiego Aballistera po twarzy.

Stary mag cofn膮艂 si臋 o krok, wyj膮艂 spomi臋dzy warg pojedynczy d艂ugi w艂os i spojrza艂 gniewnie na Dorigen.

Nie s膮dzi艂am, 偶e stoisz tak blisko 鈥 rzuci艂a cichym, przepraszaj膮cym g艂osem.

Oczywi艣cie 鈥 odpar艂 Aballister z podobnie udawan膮 szczero艣ci膮. Dorigen zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e by艂 w艣ciek艂y, ale r贸wnie dobrze wiedzia艂a, 偶e prze艂knie t臋 uraz臋 bez s艂owa skargi.

Aballister st艂uk艂 w艂asne urz膮dzenie do namierzania, magiczne zwierciad艂o, i do艣wiadczenie to odebra艂o mu odwag臋 do kolejnych eksperyment贸w. Teraz potrzebowa艂 Dorigen, poniewa偶 w sztuce jasnowidzenia czarodziejka mia艂a do艣膰 du偶膮 wpraw臋.

Powinienem by艂 da膰 ci zna膰, 偶e tu jestem, i zaczeka膰, a偶 zako艅czysz poszukiwania 鈥 rzek艂, a w jego s艂owach zabrzmia艂a przepraszaj膮ca nuta; Dorigen nigdy dot膮d nie s艂ysza艂a od niego podobnego usprawiedliwienia.

Tak by艂oby najlepiej 鈥 stwierdzi艂a, a w jej bursztynowych oczach zal艣ni艂y iskierki...

Czego? 鈥 zastanawia艂 si臋. Aballister. Jawnej nienawi艣ci? Ich zwi膮zek coraz bardziej si臋 rozpada艂. By艂o tak od powrotu Dorigen z Shilmisty, po upokarzaj膮cej pora偶ce, do kt贸rej znacznie przyczyni艂 si臋 opuszczony syn Aballistera.

Czarnoksi臋偶nik odegna艂 od siebie te rozwa偶ania.

Znalaz艂a艣 ich? 鈥 spyta艂 zdecydowanym tonem. On i Dorigen mogli uregulowa膰 rachunki, kiedy ju偶 zostanie usuni臋te bezpo艣rednie zagro偶enie, ale p贸ki co, oboje musieli stawi膰 czo艂o powa偶niejszym problemom. Poprzedniej nocy duch Bogo Ratha powr贸ci艂 do Aballistera z informacj膮, 偶e Cadderly faktycznie wyruszy艂 w drog臋 do Zamczyska Tr贸jcy.

Raport wzbudzi艂 w starym czarnoksi臋偶niku jednocze艣nie l臋k i rozbawienie. Aballister by艂 op臋tany my艣l膮 o podbiciu ca艂ego okolicznego regionu 鈥 cel ten zosta艂 mu zlecony przez awatara samej bogini Talony 鈥 za艣 jedn膮 z najpowa偶niejszych przeszk贸d do osi膮gni臋cia tego celu by艂 bez w膮tpienia Cadderly.

Nie m贸g艂 opanowa膰 podniecenia wywo艂anego 艣wiadomo艣ci膮 zbli偶aj膮cego si臋 pojedynku. Musia艂 stawi膰 czo艂o swemu niesamowitemu synowi i nie m贸g艂 si臋 ju偶 tego doczeka膰. Zgodnie z tym, co mu doniesiono, Cadderly nie wiedzia艂 nawet o wi臋zi 艂膮cz膮cej go z Aballisterem, tote偶 my艣l o zdruzgotaniu zapalczywego m艂odzie艅ca, zar贸wno w pojedynku na czary jak i emocjonalnie poprzez ujawnienie mu tego sekretu, wywo艂ywa艂a na w膮skich, surowych ustach Aballistera szeroki, z艂owieszczy u艣mieszek.

W przeciwie艅stwie do Aballistera, Dorigen na wie艣膰 o wyprawie Cadderly鈥檈go ogarn臋艂o przera偶enie. Nie mia艂a ochoty ponownie zmierzy膰 si臋 z m艂odym kap艂anem i jego brutalnymi przyjaci贸艂mi, zw艂aszcza teraz, gdy wci膮偶 jeszcze czu艂a b贸l w pogruchotanych przez Cadderly鈥檈go d艂oniach. Wiele jej zakl臋膰 wymaga艂o precyzyjnych ruch贸w d艂oni, a z powodu zgi臋tych nienaturalnie palc贸w i uszkodzonych staw贸w od dnia powrotu z puszczy niejedno z nich obr贸ci艂o si臋 przeciwko niej.

Nie widz臋 Cadderly鈥檈go 鈥 odpar艂a po d艂u偶szej chwili wpatrywania si臋 w mgliste obrazy wewn膮trz kryszta艂owej kuli. 鈥 Podejrzewam, 偶e on i jego towarzysze dopiero opu艣cili bibliotek臋, je偶eli w og贸le wyruszyli w drog臋, a nie odwa偶臋 si臋 wykorzysta膰 mego magicznego wzroku tak blisko warowni naszych wrog贸w.

Dwie godziny i nic? Niczego nie wypatrzy艂a艣? 鈥 Aballister nie wydawa艂 si臋 zadowolony. Kr膮偶y艂 pod 艣cian膮, przesuwaj膮c ko艣cistymi, suchymi palcami po zas艂onie oddzielaj膮cej to pomieszczenie od buduaru Dorigen.

Na twarzy czarnoksi臋偶nika pomimo l臋ku, jaki gnie藕dzi艂 si臋 w jego sercu, pojawi艂 si臋 u艣miech, kiedy przypomnia艂 sobie uciechy, jakim wsp贸lnie z Dorigen oddawa艂 si臋 za t膮 kotar膮.

Tego nie powiedzia艂am 鈥 odpar艂a ostro Dorigen, domy艣laj膮c si臋, co by艂o przyczyn膮 pob艂a偶liwego u艣miechu maga, i ponownie skupi艂a wzrok na kryszta艂owej kuli.

Aballister natychmiast podszed艂 do niej i stan膮wszy z ty艂u, ponownie zacz膮艂 podgl膮da膰 przez rami臋. W pierwszej chwili w kryszta艂owej kuli dostrzeg艂 jedynie szar膮 mg艂臋, ale stopniowo, wraz z kolejnymi s艂owami inkantacji wypowiadanej przez Dorigen, obraz zacz膮艂 si臋 zmienia膰 i przybiera膰 konkretn膮 form臋. W szkle ukaza艂y si臋 podn贸偶a G贸r 艢nie偶nych, najprawdopodobniej po艂udniowo-wschodni kraniec ich pot臋偶nego masywu, bowiem wida膰 by艂o wyra藕nie drog臋 wiod膮c膮 do Carradoonu. Na drodze co艣 si臋 porusza艂o 鈥 co艣 szkaradnego.

Asasyn 鈥 wyszepta艂 Aballister.

Dorigen z zaciekawieniem spojrza艂a na starego czarnoksi臋偶nika.

W tej sprawie duch Bogo by艂 dziwnie tajemniczy 鈥 wyja艣ni艂 Aballister. 鈥 Ta istota, kt贸r膮 wypatrzy艂a艣, by艂a jednym z przyw贸dc贸w oddzia艂u Nocnych Masek, zwanym, jak wida膰 ca艂kiem s艂usznie, Duchem. Najwidoczniej nasz drogi Cadderly odebra艂 Duchowi magiczny artefakt, a teraz ta plugawa kreatura powr贸ci艂a, by go odzyska膰. Czy przez swoj膮 kul臋 potrafisz wyczu膰 jej moc?

Oczywi艣cie, 偶e nie 鈥 odpar艂a z oburzeniem Dorigen.

A zatem udaj si臋 w g贸ry i miej oko na tego stwora 鈥 warkn膮艂 Aballister. 鈥 Bardzo mo偶liwe, 偶e zyskali艣my pot臋偶nego sprzymierze艅ca, kt贸ry, jak dobrze p贸jdzie, upora si臋 z naszymi k艂opotami, zanim zdo艂aj膮 dotrze膰 do Zamczyska Tr贸jcy.

Nie zrobi臋 tego.

Aballister wyprostowa艂 si臋, jakby zosta艂 spoliczkowany.

Nie odzyska艂am jeszcze si艂 鈥 wyja艣ni艂a Dorigen. 鈥 Nie mog臋 polega膰 na swoich zakl臋ciach. Ka偶esz mi zbli偶y膰 si臋 do jakiego艣 paskudnego, z艂owrogiego Ducha i twego niebezpiecznego syna, mimo i偶 wiesz, 偶e nie odzyska艂am jeszcze ca艂kowitej sprawno艣ci manualnej? Nie jestem teraz w stanie wykorzysta膰 w pe艂ni swych umiej臋tno艣ci.

Jej wzmianka o Cadderlym jako synu Aballistera sprawi艂a, 偶e stary mag si臋 skrzywi艂; w lot poj膮艂, i偶 chcia艂a da膰 mu do zrozumienia, 偶e ca艂y problem wynika艂 po艣rednio z jego winy.

Masz do dyspozycji kogo艣, kto du偶o lepiej ni偶 ja zdo艂a oszacowa膰 moc tego nieumar艂ego monstrum 鈥 ci膮gn臋艂a Dorigen, id膮c 艣mia艂o za ciosem. 鈥 Kogo艣, kto w razie konieczno艣ci by艂by w stanie nawi膮za膰 kontakt z t膮 istot膮 i lepiej ode mnie okre艣li jej zamiary.

Gniew Aballistera zel偶a艂, gdy zda艂 sobie spraw臋, kogo ma na my艣li Dorigen.

Druzil 鈥 powiedzia艂, wymieniaj膮c imi臋 swego sprzymierze艅ca, z艂o艣liwego impa pochodz膮cego z ni偶szych 艣wiat贸w.

Druzil 鈥 zawt贸rowa艂a drwi膮co Dorigen.

Aballister uni贸s艂 chud膮 d艂o艅 do spiczastego podbr贸dka i b膮kn膮艂 co艣 pod nosem. Mimo to nadal nie wydawa艂 si臋 przekonany.

Poza tym 鈥 zamrucza艂a Dorigen 鈥 je偶eli zostan臋 w Zamczysku, mo偶e ty i ja... 鈥 Nie doko艅czy艂a tej my艣li, ale Aballister, pod膮偶aj膮c za jej spojrzeniem, zatrzyma艂 wzrok na dziel膮cej pok贸j kotarze. Jego ciemne oczy rozszerzy艂y si臋 ze zdumienia, a d艂o艅 opad艂a ci臋偶ko do boku.

Kontynuuj poszukiwania mego sy... Cadderly鈥檈go 鈥 poleci艂. 鈥 Powiadom mnie natychmiast, gdy tylko uda ci si臋 go zlokalizowa膰. B膮d藕 co b膮d藕 mam swoje sposoby i mog臋 zaatakowa膰 tego nieroztropnego ch艂opaka, zanim zdo艂a zbli偶y膰 si臋 do Zamczyska Tr贸jcy.

To rzek艂szy, opu艣ci艂 komnat臋. Wydawa艂 si臋 podniecony, ale krok mia艂 dziarski i zuchwa艂y. Dorigen ponownie skupi艂a wzrok na kryszta艂owej kuli. Nie zacz臋艂a jednak od razu wypatrywa膰 Cadderly鈥檈go, lecz pogr膮偶y艂a si臋 z zamy艣leniu, rozwa偶aj膮c spos贸b, jaki wybra艂a, by pozosta膰 w Zamczysku Tr贸jcy.

Da艂a Aballisterowi nadziej臋. Z艂udn膮 nadziej臋.

Nie kocha艂a go ju偶, nie darzy艂a go nawet szacunkiem, cho膰 z ca艂膮 pewno艣ci膮 nale偶a艂 do najpot臋偶niejszych mag贸w, jakich kiedykolwiek spotka艂a. Dorigen podj臋艂a decyzj臋 鈥 sk艂oni艂o j膮 do tego przemo偶ne pragnienie bezpiecznego dotrwania do ko艅ca ca艂ej tej przygody. Zna艂a si臋 dostatecznie dobrze i wiedzia艂a, 偶e w puszczy elf贸w Cadderly nie藕le napsu艂 jej krwi.

Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 zastanawia艂a si臋 nad zamiarami, jakie Aballister 偶ywi艂 wobec swego syna. Czarnoksi臋偶nik mia艂 sprzymierze艅c贸w, zakl臋te monstra trzymane w specjalnych klatkach na terenie pozaplanarnej posesji. Wszystko, czego teraz potrzebowa艂, to aby Dorigen wskaza艂a mu w艂a艣ciwy kierunek, miejsce, gdzie obecnie znajduje si臋 Cadderly.

Dorigen spu艣ci艂a wzrok, spogl膮daj膮c na swe wci膮偶 jeszcze opuchni臋te i pogruchotane d艂onie, przypominaj膮c sobie pora偶k臋 poniesion膮 w Shilmi艣cie, i po raz kolejny stwierdzi艂a w duchu, 偶e Cadderly m贸g艂 j膮 w贸wczas zabi膰, gdyby tylko zechcia艂.


* * *


Pierwszy ob贸z rozbili w wysoko po艂o偶onej prze艂臋czy G贸r 艢nie偶nych, ukryci przed zacinaj膮cym lodowatym wiatrem w ma艂ej niszy skalnej 艣ciany. Gigantyczne cielsko Vandera sta艂o si臋 kolejn膮 przeszkod膮 dla mro藕nej wichury (zimno zdawa艂o si臋 nie mie膰 na firbolga 偶adnego wp艂ywu) i wkr贸tce Ivan i Pikel zdo艂ali roznieci膰 ognisko. Mimo to wiatr nieuchronnie odnajdywa艂 drog臋 do gromadki 艣mia艂k贸w i niebawem nawet krasnoludy zacz臋艂y si臋 trz膮艣膰 i zaciera膰 r臋ce, trzymaj膮c je blisko ognia. Typowe dla Pikela 鈥濷ooo鈥 coraz cz臋艣ciej przypomina艂o 鈥濷-o-o-o鈥, gdy zawodz膮c, g艂o艣no szcz臋ka艂 z臋bami.

Cadderly pogr膮偶ony w g艂臋bokim zamy艣leniu w og贸le nie zwraca艂 uwagi na fakt, i偶 jego palce zacz臋艂y przybiera膰 sinaw膮 barw臋. Z pochylon膮 g艂ow膮 i na wp贸艂 przymkni臋tymi oczami siedzia艂 najdalej od ogniska, je艣li nie liczy膰 Vandera, kt贸ry w og贸le wyszed艂 poza obr臋b skalnej niszy, a lodowaty wicher bezlito艣nie omiata艂 jego rumiane policzki.

Potrzebujesz snu 鈥 wybuchn膮艂 Ivan, zwracaj膮c si臋 do zamy艣lonego kap艂ana.

O-o-o 鈥 potakn膮艂 z entuzjazmem Pikel.

B-b-b臋dzie trudno zasn膮膰 na t-t-takim mrozie 鈥 powiedzia艂a do艣膰 g艂o艣no Danica, wprost do ucha Cadderly鈥檈go.

Czw贸rka przyjaci贸艂 spojrza艂a po sobie, po czym przenios艂a wzrok na Cadderly鈥檈go. Danica wzruszy艂a ramionami i przysun臋艂a si臋 bli偶ej ognia, bez przerwy zacieraj膮c r臋ce, ale Ivan, zawsze nieco bardziej bezpo艣redni i zdecydowany w dzia艂aniu, wzi膮艂 艂uk Shayleigh, si臋gn膮艂 nim ponad ogniskiem i kilka razy stukn膮艂 Cadderly鈥檈go w g艂ow臋.

M艂odzieniec uni贸s艂 wzrok.

Co?

M贸wilimy, co tu je trocha za zimno, coby spa膰 鈥 burkn膮艂 do niego Ivan, a ka偶demu jego s艂owu towarzyszy艂 unosz膮cy si臋 w powietrze bia艂awy ob艂oczek oddechu. Cadderly powi贸d艂 spojrzeniem po zmarzni臋tych i trz臋s膮cych si臋 przyjacio艂ach i po raz pierwszy zda艂 sobie spraw臋, 偶e i jemu jest troch臋 zimno.

Deneir nas ochroni 鈥 zapewni艂 i przywo艂a艂 w my艣lach stronice z Ksi臋gi Uniwersalnej Harmonii, naj艣wi臋tszej ksi臋gi swego boga. Ponownie us艂ysza艂 p艂ynne d藕wi臋ki nieko艅cz膮cej si臋 pie艣ni i wydoby艂 z nich wzgl臋dnie proste zakl臋cie, powtarzaj膮c je, dop贸ki czar nie obj膮艂 swym zasi臋giem wszystkich jego przyjaci贸艂.

Oo! 鈥 wykrzykn膮艂 Pikel i tym razem jego z臋by nie szcz臋kn臋艂y.

Zimno znikn臋艂o i nie by艂o lepszego okre艣lenia na wra偶enie, jakie ogarn臋艂o ich wszystkich, gdy b艂ogos艂awione zakl臋cie Cadderly鈥檈go zacz臋艂o dzia艂a膰.

Trocha d艂ugo to trwa艂o 鈥 powiedzia艂 jeszcze Ivan, rozk艂adaj膮c si臋 na wygodnej (w ka偶dym razie dla krasnoluda) skalnej p贸艂ce, sk艂adaj膮c r臋ce pod g艂ow臋 i zamykaj膮c oczy.

Ju偶 w kilka minut p贸藕niej krasnoludy pochrapywa艂y w najlepsze, a nied艂ugo po nich usn臋艂a Shayleigh; wojowniczka pod艂o偶y艂a pod g艂ow臋 obie r臋ce, a d艂onie zacisn臋艂a mocno na uchwycie swego d艂ugiego 艂uku. Cadderly ponownie przyj膮艂 pozycj臋 kontemplacyjn膮, a Danica podejrzewaj膮c, 偶e jej ukochany strasznie si臋 czym艣 zadr臋cza, st艂umi艂a w sobie pragnienie snu i czuwa艂a nad nim, siedz膮c oparta plecami o skaln膮 艣cian臋.

Wola艂a, by Cadderly z w艂asnej woli otworzy艂 si臋 przed ni膮, zagajaj膮c rozmow臋, kt贸rej niew膮tpliwie potrzebowa艂. Zna艂a go jednak na tyle dobrze, 偶e wiedzia艂a, i偶 by艂 w stanie tak siedzie膰 i rozmy艣la膰 nad jakim艣 problemem przez wiele godzin, a mo偶e nawet dni.

Zrobi艂e艣 co艣 z艂ego 鈥 bardziej stwierdzi艂a, ni偶 zapyta艂a. 鈥 A mo偶e chodzi o Avery鈥檈go?

Cadderly spojrza艂 na ni膮, a wyraz zdumienia maluj膮cy si臋 na jego twarzy sporo Danice wyja艣ni艂, cho膰 mniszka nie mia艂a jeszcze pewno艣ci, kt贸re z jej podejrze艅 okaza艂o si臋 trafne.

Nie zrobi艂em nic z艂ego 鈥 rzek艂 po chwili Cadderly niepewnym tonem, a wnikliwa Danica w mig zorientowa艂a si臋, co musia艂 przeskroba膰.

To zdumiewaj膮ce, jak diametralnie dziekan Thobicus zmieni艂 zdanie co do naszej wyprawy 鈥 rzuci艂a p贸艂g艂osem.

Cadderly nieznacznie zmieni艂 pozycj臋 鈥 kolejny dow贸d dla czujnego oka Daniki.

Dziekan jest kap艂anem Deneira 鈥 odpar艂, jakby to wszystko t艂umaczy艂o. 鈥 Poszukuje wiedzy i harmonii, a je艣li zg艂臋bi prawd臋, nie powinien pozwoli膰, by duma przeszkodzi艂a mu w zmianie decyzji.

Danica pokiwa艂a g艂ow膮, cho膰 na jej twarzy wci膮偶 jeszcze dostrzec mo偶na by艂o pow膮tpiewanie.

Post膮pili艣my s艂usznie 鈥 powiedzia艂 stanowczo m艂ody kap艂an.

Dziekan tak nie uwa偶a艂.

Pozna艂 prawd臋.

Czy偶by? 鈥 spyta艂a Danica. 鈥 A mo偶e zosta艂 do tego zmuszony?

Cadderly odwr贸ci艂 wzrok i spojrza艂 na Vandera, kt贸ry na granicy rzucanego przez ognisko blasku, smagany mro藕nym wiatrem, pe艂n膮 piersi膮 ch艂on膮艂 rze艣kie powietrze i czujnie pe艂ni艂 wart臋, pomimo i偶 jego wzrok kierowa艂 si臋 cz臋艣ciej ku czystemu, rozgwie偶d偶onemu niebu ni偶 srogiemu krajobrazowi surowych naje偶onych ostrymi turniami g贸r.

Co mu zrobi艂e艣? 鈥 naciska艂a Danica. 鈥 M艂odzieniec natychmiast przeni贸s艂 na ni膮 wzrok, ale mniszka wytrzyma艂a jego spojrzenie; wierzy艂a w swego kochanka, ufa艂a, 偶e nie m贸g艂by jej ok艂ama膰.

Przekona艂em go 鈥 wyrzuci艂 z siebie Cadderly.

Za pomoc膮 czar贸w.

Jak偶e doskonale mnie znasz! 鈥 pomy艣la艂 Cadderly ze szczerym zdumieniem.

Musia艂o si臋 tak sta膰 鈥 rzek艂 p贸艂g艂osem.

Danica ukl臋k艂a i pokr臋ci艂a g艂ow膮, a jej migda艂owe br膮zowe oczy si臋 rozszerzy艂y.

Mia艂em pozwoli膰 Thobicusowi, by powi贸d艂 nas wszystkich ku nieuchronnej zgubie? 鈥 zapyta艂 Cadderly. 鈥 A tak by si臋 sta艂o...

Thobicus?

Cadderly si臋 zmiesza艂. Nie rozumia艂, dlaczego Danica mu przerwa艂a i co mia艂o znaczy膰 jej ni to stwierdzenie, ni to pytanie.

I czyja duma TERAZ wp艂ywa na zmian膮 podejmowanej decyzji? 鈥 rzuci艂a oskar偶ycielsko. Cadderly w dalszym ci膮gu nie rozumia艂. 鈥 M贸wisz o DZIEKANIE Thobicusie? 鈥 akcent, jaki po艂o偶y艂a na tym tytule, wyja艣ni艂 wszystko.

Nawet prze艂o偶eni z biblioteki rzadko zwracali si臋 do najwy偶szych w hierarchii kap艂an贸w z pomini臋ciem stosownego dla nich tytu艂u.

Cadderly przez d艂u偶sz膮 chwil臋 zastanawia艂 si臋 nad pope艂nionym lapsusem... Do tej pory, m贸wi膮c o szacownym dziekanie, nigdy nie zapomina艂 o jego tytule, a gdyby jemu lub komukolwiek innemu zdarzy艂o si臋 go pomin膮膰, zabrzmia艂oby to do艣膰 chropowato, 偶eby nie powiedzie膰, niestosownie. Teraz jednak z jakiego艣 powodu samo nazwisko Thobicusa zdawa艂o si臋 brzmie膰 bardziej adekwatnie i do tego d藕wi臋cznie.

U偶y艂e艣 czar贸w w stosunku do przyw贸dcy twojego zakonu 鈥 oznajmi艂a Danica.

Zrobi艂em to, co by艂o konieczne 鈥 upiera艂 si臋 Cadderly. 鈥 Nie obawiaj si臋, Thobicus 鈥 tym razem naprawd臋 chcia艂 powiedzie膰 鈥瀌ziekan Thobicus鈥 鈥 nie b臋dzie pami臋ta艂, co si臋 wydarzy艂o. Modyfikacja jego pami臋ci by艂a bardzo prostym zabiegiem, a teraz jest przekonany, i偶 wys艂a艂 nasz膮 grupk臋 na misj臋 zwiadowcz膮. Oczekuje, 偶e niebawem wr贸cimy, by z艂o偶y膰 mu raport o aktywno艣ci wojsk wroga, aby m贸g艂 przeprowadzi膰 sw贸j krety艅ski plan wielkiego natarcia.

Wypowiadane z niewiarygodn膮 oboj臋tno艣ci膮 s艂owa Cadderly鈥檈go wywo艂a艂y w Danice przera偶enie. Mimowolnie cofn臋艂a si臋 w stron臋 ska艂y, kr臋c膮c g艂ow膮. Usta mia艂a otwarte.

Ile tysi臋cy zabitych poch艂on臋艂aby ta wojna?! 鈥 zawo艂a艂 m艂ody kap艂an.

S艂ysz膮c jego s艂owa, Vander obejrza艂 si臋 przez rami臋, a zaspana Shayleigh otworzy艂a jedno oko. Co by艂o do przewidzenia, krasnoludy beztrosko chrapa艂y dalej.

Nie mog艂em do tego dopu艣ci膰, pozwoli膰, aby Thobicus zrealizowa艂 swoje zamierzenia 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly, ignoruj膮c pozbawione s艂贸w oskar偶enie Daniki. 鈥 Nie mog艂em pozwoli膰, by tch贸rzostwo jednego cz艂owieka spowodowa艂o 艣mier膰 setek, a mo偶e nawet tysi臋cy niewinnych ludzi. Zw艂aszcza 偶e wymy艣li艂em du偶o lepszy spos贸b, by po艂o偶y膰 kres zagro偶eniu.

Dzia艂asz na bazie przypuszcze艅 鈥 rzuci艂a z niedowierzaniem w g艂osie Danica.

Na bazie prawdy! 鈥 odkrzykn膮艂 gniewnie, a ton jego g艂osu nie pozostawia艂 najmniejszej w膮tpliwo艣ci, i偶 m艂ody kap艂an wierzy z ca艂ego serca w to, co m贸wi.

Dziekan jest twoim zwierzchnikiem 鈥 upomnia艂a go nieco 艂agodniej Danica.

Jest moim zwierzchnikiem z punktu widzenia fa艂szywej hierarchii 鈥 odpar艂, podobnie jak ona spuszczaj膮c z tonu. Spojrza艂 na Shayleigh i Vandera, kt贸rzy z o偶ywieniem 艣ledzili przebieg ich gor膮cej, z za艂o偶enia prywatnej dyskusji. 鈥 W rzeczywisto艣ci najwy偶sz膮 osob膮 w hierarchii kap艂an贸w Deneira by艂a Prze艂o偶ona na Ksi臋gach Pertelopa 鈥 doko艅czy艂.

To stwierdzenie zbi艂o Danic臋 z tropu, g艂贸wnie dlatego 偶e sama darzy艂a Pertelop臋 ogromnym szacunkiem i nie w膮tpi艂a, i偶 Prze艂o偶ona nale偶a艂a do najroztropniejszych spo艣r贸d gospodarzy Biblioteki Naukowej.

To Pertelopa powiedzia艂a mi, co powinienem uczyni膰 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly. Nagle zacz膮艂 sprawia膰 wra偶enie ma艂ego, s艂abego, bezbronnego i zagubionego, pomimo i偶 maskowa艂 to przesadn膮 pewno艣ci膮 siebie i uporem.

Potrzebuj臋 ci臋 obok siebie 鈥 rzuci艂 do Daniki na tyle cicho, by Shayleigh i Vander nie zdo艂ali go us艂ysze膰. Wojowniczka elf贸w u艣miechn臋艂a si臋 i ostentacyjnie zamkn臋艂a fio艂kowe oczy, a Cadderly zrozumia艂, 偶e jej czujne uszy wychwyci艂y ka偶d膮 wypowiedzian膮 przeze艅 sylab臋.

Danica przez d艂u偶sz膮 chwil臋 wpatrywa艂a si臋 w gwia藕dziste niebo, po czym przysun臋艂a si臋 do Cadderly鈥檈go, 艂agodnie uj臋艂a go za rami臋 i przytuli艂a si臋 do niego. S艂owa by艂y zb臋dne.

Cadderly wiedzia艂, 偶e Danica nie wyzby艂a si臋 wszystkich w膮tpliwo艣ci, podobnie zreszt膮 jak i on sam. Sporo ryzykowa艂, dokonuj膮c mentalnego ataku na Thobicusa, i z ca艂膮 pewno艣ci膮 obr贸ci艂 w perzyn臋 fundamenty bractwa i przyj臋tej w bibliotece hierarchii zakonnej. Robi艂 to, co w g艂臋bi serca uwa偶a艂 za w艂a艣ciwe, ale czy to wystarczy艂o, by usprawiedliwi膰 jego posuni臋cie?

Zdaj膮c sobie spraw臋, ile ludzkich 偶ywot贸w zale偶a艂o od jego decyzji, Cadderly musia艂 wierzy膰, 偶e tak.


* * *


W obozie na szlaku, z dala od Cadderly鈥檈go i jego towarzyszy, spa艂o smacznie czterech poszukiwaczy przyg贸d 鈥 zapalonych w臋drowc贸w. Nie zauwa偶yli b艂臋kitnawych odcieni w ognisku ani nie dostrzegli wyzieraj膮cego spomi臋dzy j臋zor贸w ognia psiego pyska impa Druzila.

Zdyszany Druzil mrucza艂 pod nosem soczyste przekle艅stwa, a trzask p艂omieni zag艂usza艂 odg艂osy jego w艣ciek艂o艣ci. Imp nie znosi艂 wychodzenia na zwiady, bowiem w jego mniemaniu wi膮za艂o si臋 to nieod艂膮cznie z ci膮gn膮cymi si臋 w niesko艅czono艣膰 godzinami nudy sp臋dzanymi na wys艂uchiwaniu dono艣nego chrapania niekonsekwentnych ludzi.

By艂 jednak sprzymierze艅cem Aballistera. S艂u偶y艂 mu (aczkolwiek nie zawsze z ochot膮), a kiedy Aballister otworzy艂 w Zamczysku Tr贸jcy mi臋dzyplanarne przej艣cie i wyda艂 mu stosowny rozkaz, Druzilowi nie pozostawa艂o nic innego, jak tylko mu si臋 podporz膮dkowa膰.

Ogromny tunel prowadzi艂 poprzez przej艣cia w wymiarach do ogniska, kt贸re Dorigen wypatrzy艂a i namierzy艂a u podn贸偶a wschodniego masywu G贸r 艢nie偶nych. U偶ywaj膮c niebieskiego proszku z magicznego woreczka, Druzil zmieni艂 normalne ognisko we wrota podobne do tych z Zamczyska Tr贸jcy. Teraz 艣ciska艂 w 艂apce sakiewk臋 z czerwonym proszkiem, kt贸ry zamkn膮艂 za nim przej艣cie.

Druzil wstrzyma艂 si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋 z rzuceniem proszku, zastanawiaj膮c si臋, jak bardzo m贸g艂by narozrabia膰, pozostawiaj膮c mi臋dzyplanarne przej艣cie otwarte. Jakiego bigosu mog艂aby narobi膰 gromadka mieszka艅c贸w kt贸rego艣 z ni偶szych 艣wiat贸w?

Zmitygowa艂 si臋 jednak i sypn膮艂 czerwony proszek w p艂omienie. Gdyby nie zamkn膮艂 przej艣cia i przedosta艂yby si臋 przez nie niew艂a艣ciwe istoty, siej膮c 艣mier膰, chaos i zniszczenie, unicestwi艂yby r贸wnie偶 plany podboju tego regionu przez Zamczysko Tr贸jcy.

Siedzia艂 w p艂omieniach przez ponad godzin臋, obserwuj膮c pojedynczych ludzi.

Aballister bene tellemara 鈥 mrucza艂 wielokrotnie s艂owa, kt贸re w j臋zyku ni偶szych 艣wiat贸w przyr贸wnywa艂y inteligencj臋 maga 鈥 pana Druzila 鈥 do inteligencji zwyk艂ego 艣limaka.

Jakie艣 poruszenie z boku, za obozowiskiem, przyku艂o uwag臋 Druzila i przez par臋 chwil s膮dzi艂 鈥 ba, nawet mia艂 tak膮 nadziej臋 鈥 偶e wydarzy si臋 co艣 fascynuj膮cego. Okaza艂o si臋 jednak, i偶 to tylko jeden z ludzi pe艂ni膮cych wart臋 okr膮偶a艂 ob贸z 鈥 i by艂 najprawdopodobniej tak samo znudzony jak imp. W chwil臋 p贸藕niej m臋偶czyzna znikn膮艂 mu z oczu, rozp艂ywaj膮c si臋 w ciemno艣ci.

Min臋艂a kolejna d艂uga chwila i ogie艅 zacz膮艂 przygasa膰. Druzil musia艂 mocno si臋 skuli膰, aby nie by艂o go wida膰 spomi臋dzy p艂omieni. Energicznie pokr臋ci艂 g艂ow膮, a jego obwis艂e uszy za艂opota艂y gwa艂townie.

Aballister bene tellemara 鈥 sycza艂 gniewnie raz po raz, powtarzaj膮c te s艂owa jak litani臋 maj膮c膮 ochroni膰 go przed nud膮.

Czarnoksi臋偶nik wys艂a艂 go w drog臋, obiecuj膮c, 偶e misja z pewno艣ci膮 mu si臋 spodoba, ale Druzil przyzwyczajony, 偶e najcz臋stszym zaj臋ciem dla takich jak on chowa艅c贸w by艂o stanie na warcie albo zbieranie sk艂adnik贸w potrzebnych do rozmaitych zakl臋膰, niejednokrotnie s艂ysza艂 podobne k艂amstwa. Nawet tajemnicze s艂owa Dorigen dotycz膮ce 鈥瀔ogo艣, kto mo偶e sta膰 si臋 impowi nad wyraz bliski鈥 nie natchn臋艂y jego serca now膮 nadziej膮. Cadderly wyruszy艂 w drog臋 do Zamczyska Tr贸jcy i w艂a艣nie tam chcia艂 si臋 obecnie znale藕膰 Druzil, by ogl膮da膰 na w艂asne oczy magiczne eksplozje, kiedy Aballister rozwali wreszcie swego k艂opotliwego syna w drobny mak.

Imp ponownie us艂ysza艂 jakie艣 d藕wi臋ki dochodz膮ce z obrze偶a obozu; przypomina艂o to zduszony j臋k, a zaraz potem osobliwe szuranie.

Uni贸s艂 sw贸j psi pysk ponad p艂omienie, aby si臋 lepiej przyjrze膰, i ujrza艂 cofaj膮cego si臋 carrodoo艅skiego stra偶nika z szabl膮; usta m臋偶czyzny otwarte by艂y niewiarygodnie szeroko w bezg艂o艣nej parodii krzyku.

Ale to widok stworzenia uparcie pod膮偶aj膮cego za stra偶nikiem wywo艂a艂 na gadzim grzbiecie impa dreszcz rozkoszy.

Przypuszcza艂, i偶 TO musia艂o by膰 niegdy艣 cz艂owiekiem, teraz jednak by艂o jedynie zw臋glonym i poczernia艂ym trupem, odra偶aj膮cym i pokurczonym, kt贸ry sprawia艂 wra偶enie, jakby 偶ar wytopi艂 z jego cia艂a wszystkie p艂yny ustrojowe. Druzil czu艂 wo艅 pot臋偶nego z艂a, kt贸re uczyni艂o tego trupa nieumar艂ym.

Pysznie 鈥 wychrypia艂.

Stra偶nik nada艂 si臋 cofa艂 i w dalszym ci膮gu usi艂owa艂 wyda膰 z siebie okrzyk. Stw贸r odbi艂 w bok szabl臋 przera偶onego m臋偶czyzn臋 i schwyci艂 go za nadgarstek, a Druzil a偶 pisn膮艂 z zadowolenia, bowiem niemal w tej samej chwili sk贸ra na twarzy nieszcz臋snego stra偶nika pomarszczy艂a si臋 i po偶贸艂k艂a jak pergamin, jego w艂osy straci艂y m艂odzie艅czy blask, posiwia艂y, a potem ca艂ymi gar艣ciami zacz臋艂y wypada膰.

Duch zn贸w uderzy艂 stra偶nika 鈥 tym razem w twarz, a oczy m臋偶czyzny natychmiast nap臋cznia艂y, jakby mia艂y lada moment wypa艣膰 z orbit. Z otwartych ust doby艂 si臋 gard艂owy, zduszony bulgot i 艣wist oddechu, gdy偶 postarza艂e gwa艂townie p艂uca nie mia艂y do艣膰 si艂, by nabra膰 odpowiedniej ilo艣ci powietrza.

Umieraj膮cy m臋偶czyzna zatoczy艂 si臋 w ty艂, potkn膮艂 o le偶膮c膮 na ziemi k艂od臋 i run膮艂 jak d艂ugi. Jego usta nadal by艂y szeroko otwarte.

Krzyk dobiegaj膮cy z drugiego ko艅ca obozu 艣wiadczy艂, 偶e ha艂as obudzi艂 pozosta艂ych. Silny m臋偶czyzna, wojownik, s膮dz膮c po mocno umi臋艣nionej klatce piersiowej i ramionach, przebieg艂 przed ogniskiem i 艣mia艂o sun膮艂 na spotkanie z monstrum. Jego wielki miecz przeci膮艂 powietrze, zanurzaj膮c si臋 w ramieniu istoty.

Wydawa艂o si臋, 偶e ostrze przecina tkanki, a jednak przesz艂o przez nieumar艂ego na wskro艣, jak gdyby monstrum by艂o jedynie bezcielesnym widmem. Duch zaatakowa艂, wyci膮gaj膮c przed siebie jedyne sprawne rami臋 i szukaj膮c kolejnej ofiary dla swego niezaspokojonego g艂odu.

Druzil rado艣nie zaklaska艂 w pulchne, nieproporcjonalne du偶e 艂apki. To widowisko zdecydowanie przypad艂o mu do gustu. Inni m臋偶czy藕ni poderwali si臋 ze swych pos艂a艅. Jeden, wrzeszcz膮c na ca艂e gard艂o, pogna艂 w kierunku lasu. Dwaj pozostali bez namys艂u ruszyli na pomoc 艣mia艂emu towarzyszowi.

Stw贸r schwyci艂 jednego z nich za w艂osy i najwyra藕niej nie zwracaj膮c uwagi na zadawane przez niego raz po raz ciosy toporem, odchyli艂 g艂ow臋 m臋偶czyzny w bok i wgryz艂 mu si臋 w gard艂o. Potem cisn膮艂 okrwawionego trupa z tak膮 si艂膮, i偶 zw艂oki roztrzaska艂y si臋 o drzewa, dwadzie艣cia st贸p za obozowiskiem.

Dwaj pozostali napatrzyli si臋 ju偶 do艣膰, a 艣ci艣lej m贸wi膮c, widzieli ju偶 zbyt wiele. Zawr贸cili i rzucili si臋 do ucieczki 鈥 jeden z nich ogarni臋ty bezbrze偶n膮, dojmuj膮c膮 zgroz膮 odrzuci艂 od siebie bezu偶yteczn膮 bro艅.

Duch rzuci艂 si臋 w ich stron臋, ale nie zdo艂a艂 schwyci膰 偶adnego z uciekaj膮cych. Zatrzyma艂 si臋 i stoj膮c w bezruchu, przez chwil臋 patrzy艂 na umykaj膮cych stra偶nik贸w, po czym min膮wszy zniszczone obozowisko, ruszy艂 w dalsz膮 drog臋 w g艂膮b G贸r 艢nie偶nych, jak gdyby ca艂a ta rze藕 by艂a jedynie przypadkowym spotkaniem. Druzil zrozumia艂 w贸wczas, 偶e stw贸r napawa艂 si臋 wrzaskami uciekaj膮cych ludzi, czerpi膮c perwersyjn膮 przyjemno艣膰 z ich 艣miertelnego przera偶enia.

Druzil polubi艂 t臋 istot臋.

Imp wyszed艂 z p艂omieni, spojrza艂 w d贸艂 na postarza艂ego umieraj膮cego cz艂owieka, kt贸ry z trudem chwyta艂 powietrze, sprawiaj膮c wra偶enie, jakby ka偶dy ruch powodowa艂 niewys艂owiony b贸l. Us艂ysza艂 trzask p臋kaj膮cej ze staro艣ci ko艣ci ramieniowej m臋偶czyzny, kiedy stra偶nik uni贸s艂 r臋k臋 do g贸ry, a w chwil臋 p贸藕niej rozleg艂 si臋 j臋k zmieszany ze 艣wistem ci臋偶kiego oddechu.

Imp zachichota艂 i odwr贸ci艂 wzrok. Pods艂ucha艂 fragment rozmowy Aballistera z duchem Bogo Ratha i cho膰 by艂a do艣膰 tajemnicza, domy艣li艂 si臋, i偶 owa upiorna kreatura musia艂a mie膰 z Cadderlym na pie艅ku. Nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e stw贸r wiedzia艂, dok膮d zmierza 鈥 nie zada艂 sobie nawet trudu, by ruszy膰 w po艣cig za uciekaj膮cymi stra偶nikami.

Druzil wykorzysta艂 si艂臋 woli, aby sta膰 si臋 niewidzialnym, i zatrzepota艂 b艂oniastymi, nietoperzowymi skrzyd艂ami, wyruszaj膮c tropem monstrum. Kto wie, pomy艣la艂, mo偶e omyli艂 si臋, w膮tpi膮c w obietnice Aballistera, 偶e ta misja przypadnie mu do gustu.



4

Przedsmak nadchodz膮cych zdarze艅


Aballister przeszed艂 przez rozleg艂膮 komnat臋 wype艂nion膮 klatkami, podziwiaj膮c swoj膮 prywatn膮 mena偶eri臋 egzotycznych potwor贸w.

Dorigen zlokalizowa艂a m艂odego kap艂ana i jego przyjaci贸艂 鈥 rzek艂 p贸艂g艂osem, zatrzymuj膮c si臋 mi臋dzy dwoma najwi臋kszymi klatkami, w kt贸rych znajdowa艂y si臋 osobliwie wygl膮daj膮ce bestie, krzy偶贸wki dw贸ch lub wi臋cej normalnych zwierz膮t.

Jeste艣 g艂odna? 鈥 spyta艂 lwiopodobn膮, skrzydlat膮 kreatur臋, kt贸rej ogon naszpikowany by艂 dziesi膮tkami mocnych jak stal kolc贸w. Stw贸r rykn膮艂 w odpowiedzi i uderzy艂 pot臋偶n膮 paszcz膮 w pr臋ty klatki.

A wi臋c le膰 鈥 zanuci艂 艣piewnie czarnoksi臋偶nik, otwieraj膮c drzwi klatki, a gdy potw贸r majestatycznie przemaszerowa艂 obok niego, przesun膮艂 ko艣cistymi palcami po jego g臋stej grzywie. 鈥 Dorigen doprowadzi ci臋 do mego niegodziwego syna. Daj mu nauczk臋.

Stary czarnoksi臋偶nik cmokn膮艂 g艂o艣no. Sp臋dzi艂 wiele godzin swego wolnego czasu w tym pozaplanarnym obszarze.

Stworzy艂 to miejsce, kiedy jeszcze uczy艂 si臋 w Bibliotece Naukowej. W贸wczas jego najwi臋kszym zmartwieniem by艂o to, i偶 wy偶si rang膮 kap艂ani zawsze patrzyli mu przez rami臋, upewniaj膮c si臋, 偶e jego prace s膮 zgodne ze 艣cis艂ymi regu艂ami obowi膮zuj膮cymi w zakonie. Nie wiedzieli, 偶e Aballister zdo艂a艂 ich okpi膰, stwarzaj膮c pozaplanarny sp艂achetek realnej przestrzeni, by m贸c w nim kontynuowa膰 swoje najcenniejsze i najniebezpieczniejsze eksperymenty.

Mia艂o to miejsce dwadzie艣cia lat temu, gdy Cadderly by艂 jeszcze ma艂ym dzieckiem, a 鈥 jak stwierdzi艂 w duchu mag 鈥 lwiopodobne monstrum i towarzysz膮ca mu tr贸jg艂owa bestia r贸wnie偶 by艂y m艂ode.

Aballister wybuchn膮艂 艣miechem na t臋 my艣l 鈥 wysy艂a艂 dw贸jk臋 swoich dzieci, by u艣mierci艂y trzecie.

Dwie ogromne bestie wysz艂y w 艣lad za magiem z komnaty i przesz艂y przez kolejne drzwi pozaplanarnej posesji prowadz膮ce na skalisty masyw nad Zamczyskiem Tr贸jcy, gdzie czeka艂a ju偶 Dorigen z kryszta艂ow膮 kul膮 w d艂oni.


* * *


Jeste艣my za wysoko 鈥 zaprotestowa艂 Vander, gdy gromadka w臋drowc贸w pod膮偶a艂a w膮skim g贸rskim szlakiem na wysoko艣ci po艂owy mierz膮cego oko艂o dwadzie艣cia tysi臋cy st贸p masywu.

Przy drodze dostrzec mo偶na by艂o kilka nagich krzew贸w, ale og贸lnie rzecz bior膮c, wiod艂a ona po艣r贸d nagich, naruszonych srogim wiatrem ska艂, tu wypi臋trzonych i ostrych, 贸wdzie za艣 p艂askich i r贸wno wyg艂adzonych. Na tej wysoko艣ci niepodzielnie panowa艂a zima. Pokrywa 艣niegu by艂a g艂臋boka, a uk膮szenia wiatru, pomimo magicznych zakl臋膰 ochronnych Cadderly鈥檈go, zmusza艂y w臋drowc贸w, by raz po raz zacierali grabiej膮ce nieustannie r臋ce. W膮ski szlak by艂 dok艂adnie omieciony 鈥 wicher szala艂 tu do tego stopnia, i偶 na szorstkich kamieniach 艣nieg nie by艂 w stanie utrzyma膰 si臋 d艂u偶ej.

Musimy trzyma膰 si臋 z dala od ni偶szych szlak贸w 鈥 odrzek艂 Cadderly, krzycz膮c, by pozostali mogli go us艂ysze膰 poprzez niecichn膮cy ryk wichury. 鈥 Pod膮偶a nimi wiele goblin贸w i gigant贸w, kt贸rzy umkn臋li z Shilmisty, a teraz powracaj膮 do swych g贸rskich jaski艅.

Lepiej stawi膰 czo艂o im ni偶 istotom, kt贸re mo偶emy napotka膰 na tej wysoko艣ci 鈥 odpar艂 Vander. Dono艣ny g艂os mierz膮cego dwana艣cie st贸p olbrzyma o rudej, pokrytej obecnie drobinkami lodu brodzie bez trudu pokona艂 zawodz膮cy j臋k wiatru. 鈥 Nie znasz istot zamieszkuj膮cych krainy wiecznych 艣nieg贸w, m艂ody kap艂anie.

Ogorza艂y firbolg mia艂 najprawdopodobniej w tej kwestii spore do艣wiadczenie i krasnoludy, Shayleigh i Danica spojrzeli na Cadderly鈥檈go w nadziei, 偶e ostrze偶enie Vandera wywrze na艅 jaki艣 wp艂yw.

Tak jak tyn wielgi ptak, c贸偶em go wykikowa艂, tyn co mia艂 skrzyd艂a rozpoztarte jedyn... 鈥 wtr膮ci艂 Ivan.

To by艂 orze艂 鈥 rzuci艂 z naciskiem Cadderly, cho膰 tylko Ivan widzia艂 tajemnicze lataj膮ce stworzenie. 鈥 Niekt贸re z or艂贸w w G贸rach 艢nie偶nych s膮 do艣膰 spore, ale w膮tpi臋...

A majom skrzyd艂a milowej rozpinto艣ci? 鈥 wtr膮ci艂 Ivan.

W膮tpi臋, aby rzeczywi艣cie taka rozpi臋to艣膰 wchodzi艂a w gr臋 鈥 doko艅czy艂 Cadderly, na co Ivan tylko pokr臋ci艂 g艂ow膮 i poprawiwszy he艂m zaopatrzony w poka藕n膮 par臋 jelenich rog贸w, spojrza艂 spode 艂ba na m艂odzie艅ca.

Tymczasem Cadderly znalaz艂 sobie kolejnego dyskutanta, bowiem nagle za jego plecami stan臋艂a Danica i po艂o偶y艂a mu r臋k臋 na ramieniu. Spojrza艂 na ni膮.

Nie boj臋 si臋 tych potwor贸w 鈥 wyja艣ni艂a pospiesznie, bowiem jako jedyna rozumia艂a, ile trudu kosztowa艂o m艂odego kap艂ana, aby jego wyprawa mog艂a doj艣膰 do skutku. 鈥 Ale grunt na tym szlaku jest zdradliwy i wiatr dmie z ogromn膮 si艂膮. Wystarczy po艣lizgn膮膰 si臋 i mo偶na zosta膰 zmiecionym w d贸艂 stoku.

Spojrza艂a w prawo, ku kraw臋dzi ska艂y i doda艂a z艂owr贸偶bnie:

A nad nami zwiesza si臋 gruba pokrywa 艣niegu.

Cadderly nie musia艂 spogl膮da膰 w g贸r臋, by wiedzie膰, 偶e mia艂a na my艣li ca艂kiem realne zagro偶enie lawinowe. Po drodze min臋li wiele pozosta艂o艣ci po osuni臋ciach si臋 wielkich 艣niegowych czap, cho膰 wi臋kszo艣膰 tych lawin musia艂a mie膰 miejsce w ubieg艂ym roku, najprawdopodobniej podczas wiosennych roztop贸w.

Cadderly wzi膮艂 g艂臋boki oddech i raz jeszcze powt贸rzy艂 sobie w duchu, co by艂o sekretn膮 przyczyn膮 jego w臋dr贸wki akurat tym, a nie innym szlakiem, i pozosta艂 nieugi臋ty.

艢nieg jest tu sezonowy 鈥 odpar艂, zwracaj膮c si臋 do Vandera. 鈥 Za wyj膮tkiem najwy偶szych g贸rskich szczyt贸w, ale tam przecie偶 nie idziemy.

Vander chcia艂 co艣 powiedzie膰 鈥 Cadderly domy艣la艂 si臋, 偶e firbolg wysunie argument, jakoby wspomniane przeze艅 przera偶aj膮ce istoty o tej porze roku, kiedy pokrywa 艣nie偶na by艂a dostatecznie gruba, cz臋sto i ch臋tnie opuszcza艂y wy偶sze partie g贸r. Zanim jednak zd膮偶y艂 wypowiedzie膰 pierwsz膮 sylab臋, Cadderly przerwa艂 mu telepatycznie magicznym b艂aganiem, by zamilk艂 i natychmiast ruszy艂 w drog臋, sugeruj膮c przy tym, i偶 gdyby nie przed艂u偶aj膮cy si臋 post贸j i bezcelowa dyskusja, mogliby pr臋dzej dotrze膰 do teren贸w, na kt贸rych panowa艂y du偶o zno艣niejsze warunki. Vander chrz膮kn膮艂 i odwr贸ci艂 si臋, zarzucaj膮c na jedno rami臋 p艂aszcz z futra bia艂ego nied藕wiedzia, a wszyscy pozostali zauwa偶yli, 偶e jego druga r臋ka spoczywa niepewnie na rze藕bionej r臋koje艣ci wielkiego miecza.

Co si臋 tyczy wiatru i lodu 鈥 rzuci艂 Cadderly do Daniki 鈥 je艣li b臋dziemy szli ostro偶nie i zwart膮 grupk膮, nic nie powinno si臋 nam przydarzy膰.

Chyba 偶e porwi nas przelatujoncy ptak 鈥 rzuci艂 oschle Ivan.

To by艂 zwyk艂y orze艂 鈥 rzek艂 z nieco wi臋kszym naciskiem Cadderly, odwracaj膮c si臋 do krasnoluda. By艂 w艣ciek艂y. Ivan wzruszy艂 ramionami i pomaszerowa艂 przed siebie. Pikel, najwyra藕niej nie zwracaj膮c uwagi na k艂贸tni臋, ch臋tny p贸j艣膰 wsz臋dzie tam, gdzie go zaprowadz膮 pozostali, podrepta艂 ra藕no za naburmuszonym bratem.

Widzia艂y艣 kiedy or艂a ze czteryma 艂apami? 鈥 warkn膮艂 Ivan przez rami臋, kiedy wraz z Pikelem oddalili si臋 do艣膰 znacznie od Cadderly鈥檈go.

Pikel zastanawia艂 si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋 nad jego pytaniem i nagle stan膮艂 jak wryty, u艣miech znik艂 z jego twarzy, a z ust doby艂o si臋 przeci膮g艂e: O-o-o-o. Potem, przebieraj膮c szybko nogami, podbieg艂, by zr贸wna膰 si臋 z maszeruj膮cym dziarsko Ivanem. Wsp贸lnie szli za firbolgiem lub te偶 obok niego, kiedy szlak by艂 dostatecznie szeroki, by ich pomie艣ci膰. W ci膮gu ostatnich dni firbolg i krasnoludy mocno si臋 zaprzyja藕nili, nieustannie wymieniaj膮c si臋 opowie艣ciami o ukochanych, ojczystych stronach, miejscach zbli偶onych pod wzgl臋dem surowo艣ci krajobrazu i zamieszkanych przez rozmaite gro藕ne bestie.

Cadderly szed艂 za nimi, pogr膮偶ony w my艣lach, usi艂uj膮c usprawiedliwi膰 si臋 przed samym sob膮 za atak na Thobicusa i zastanawiaj膮c si臋 nad tym, co go czeka艂o. Mia艂 przed sob膮 trudne zadanie 鈥 zniszczenie Zamczyska Tr贸jcy, ale po tym czeka艂a go jeszcze solidna przeprawa z kap艂anami w bibliotece.

Danica zosta艂a nieco w tyle. Spos贸b, w jaki potraktowa艂 j膮 przed chwil膮 Cadderly, wycisn膮艂 z jej oczu 艂zy b贸lu, rozgoryczenia i pogardy.

On jest przera偶ony 鈥 powiedzia艂a Shayleigh, podchodz膮c do mniszki.

I uparty 鈥 doda艂a Danica.

Szczery u艣miech wojowniczki elf贸w okaza艂 si臋 zara藕liwy i usun膮艂 w cie艅 pos臋pne my艣li dr臋cz膮ce Danic臋. M艂oda mniszka ucieszy艂a si臋, 偶e ponownie ma u swego boku Shayleigh, czuj膮c nieomal siostrzan膮 wi臋藕 艂膮cz膮c膮 j膮 z uduchowion膮 wojowniczk膮. Wiele elf贸w z Shilmisty w niewybredny spos贸b drwi艂o z Shayleigh, nie mog膮c pogodzi膰 si臋 z faktem, i偶 zaprzyja藕ni艂a si臋 ona z krasnoludem, ta jednak nic sobie nie robi艂a z ich docink贸w, puszczaj膮c je mimo uszu.

W nieca艂e p贸艂 godziny p贸藕niej na ods艂oni臋tym odcinku szlaku, gdzie g贸rskie zbocze ci膮gn膮ce si臋 po prawej stronie opada艂o 艂agodnie, po lewej za艣 by艂o przera偶aj膮co strome, Vander stan膮艂 gwa艂townie i rozsun膮艂 r臋ce na boki, aby zatrzyma膰 krasnoludy. Zn贸w zacz膮艂 sypa膰 艣nieg, a wiatr ch艂osta艂 lepkimi, bia艂ymi p艂atkami, wi臋c wszyscy w臋drowcy, bez wyj膮tku, musieli naci膮gn膮膰 mocniej na g艂owy kaptury swych podr贸偶nych p艂aszczy. Widoczno艣膰 by艂a tak s艂aba, 偶e Vander nie zorientowa艂 si臋 w pierwszej chwili, czym konkretnie jest osobliwy kszta艂t, kt贸ry dostrzeg艂 przed sob膮 na skraju g贸rskiej drogi.

Olbrzym niepewnie post膮pi艂 krok naprz贸d, do po艂owy wyjmuj膮c z pochwy sw贸j wielki, prosty miecz. Ivan i Pikel cofn臋li si臋 i spoza firbolga spojrzeli jeden na drugiego. Jednocze艣nie pokiwawszy g艂owami, 艣cisn臋li w obu r臋kach sw膮 bro艅, cho膰 nie mieli poj臋cia, co mog艂o tak bardzo zaalarmowa膰 Vandera.

Po chwili firbolg wyra藕nie si臋 rozlu藕ni艂, a krasnoludy ponownie pokiwa艂y g艂owami i na powr贸t wcisn臋艂y r臋ce pod po艂y grubych p艂aszczy.

Dwa kroki dalej kszta艂t, kt贸ry Vander zidentyfikowa艂 jako stert臋 艣niegu, wypr臋偶y艂 si臋 w g贸r臋 niczym w膮偶 i wystrzeli艂 w kierunku olbrzyma, ocieraj膮c si臋 o jego wyprostowane palce.

Vander krzykn膮艂 i odskoczy艂 w ty艂, chwytaj膮c si臋 za d艂o艅, kt贸ra nagle zacz臋艂a ocieka膰 krwi膮.

Tyn pokrwawiony 艣nieg go uchapa艂! 鈥 zawo艂a艂 Ivan i da艂 susa do przodu, tn膮c z ca艂ej si艂y swoim wielkim toporem.

Zakrzywione ostrze przesz艂o na wylot przez osobliwe monstrum i brz臋kn臋艂o o znajduj膮ce si臋 pod nim kamienie, odcinaj膮c prawie jedn膮 czwart膮 cia艂a stwora.

Ale ta cz臋艣膰 nadal 偶y艂a, a co wi臋cej, okaza艂a si臋 r贸wnie zajad艂a, jak jej wi臋kszy odpowiednik, i teraz by艂y ju偶 dwa potwory, z kt贸rymi musieli si臋 zmierzy膰.

Vander post膮pi艂 naprz贸d, siek膮c trzymanym w zdrowym r臋ku mieczem. I z dw贸ch potwor贸w zrobi艂y si臋 trzy.

Ivan poczu艂 pal膮cy b贸l w ramieniu, ale o艣lepiony zacinaj膮cym wiatrem i bitewnym sza艂em, nie zdawa艂 sobie sprawy z rezultat贸w swego dzia艂ania. Raz po raz d藕wiga艂 sw贸j olbrzymi top贸r w g贸r臋, bezmy艣lnie mno偶膮c liczebno艣膰 armii potwor贸w.

Ledwie Cadderly zd膮偶y艂 zorientowa膰 si臋 w sytuacji, gdy zza jego plec贸w dobieg艂 przera藕liwy krzyk Shayleigh. M艂ody kap艂an odwr贸ci艂 si臋 b艂yskawicznie, jego oczy rozwar艂y si臋 szeroko, gdy ujrza艂 prawdziwe oblicze 鈥瀘r艂a鈥 Ivana, przypominaj膮c膮 lwa besti臋, wi臋ksz膮 od cz艂owieka, o rozpi臋to艣ci skrzyde艂 rz臋du do dwudziestu pi臋ciu st贸p. Pikuj膮ca w d贸艂 kreatura nie zbli偶y艂a si臋 do Shayleigh i Daniki, lecz prze艂amuj膮c impet lotu nurkowego, stan臋艂a w powietrzu d臋ba i uni贸s艂szy w g贸r臋 ogon, smagn臋艂a nim z ca艂ej si艂y.

W stron臋 dw贸ch wojowniczek pomkn膮艂 grad 偶elaznych ostrzy.

Danica odepchn臋艂a Shayleigh w bok, po czym wykona艂a kilka niewiarygodnie zwinnych ruch贸w ca艂ym cia艂em, cudem niemal unikaj膮c powa偶niejszego trafienia. Mimo to na bia艂ym tle jej sk贸ry pojawi艂a si臋 smuga czerwieni, stru偶ka krwi, kt贸ra sp艂yn臋艂a po ramieniu, rozoranym przez jeden z kolc贸w.

Shayleigh b艂yskawicznie unios艂a sw贸j 艂uk, ale lwiopodobny stw贸r oddali艂 si臋 ju偶 szerokim 艂ukiem, i wypuszczona przez elfa strza艂a znikn臋艂a gdzie艣 w艣r贸d wiruj膮cego 艣niegu i ch艂oszcz膮cych podmuch贸w wiatru.

Znajduj膮cy si臋 na najbardziej wysuni臋tej pozycji Vander ponownie zosta艂 zraniony i krzykn膮艂 przera藕liwie 鈥 m艂ody kap艂an nie wierzy艂, 偶e dumny, obdarzony stoick膮 natur膮 firbolg w og贸le mo偶e by膰 do tego zdolny. Cadderly dziarsko ruszy艂 naprz贸d, by sprawdzi膰, co by艂o tego powodem, i po chwili stan膮艂, mru偶膮c powieki i kr臋c膮c z niezadowoleniem g艂ow膮, gdy偶 jak si臋 okaza艂o, jego przyjaciele zostali otoczeni ciasnym korowodem czego艣, co wygl膮da艂o na o偶ywiony 艣nieg! M艂ody kap艂an nie wierzy艂 w艂asnym oczom. Zadawane przez jego przyjaciela rozpaczliwe ciosy okazywa艂y si臋 nieskuteczne 鈥 a raczej zdawa艂y si臋 s艂u偶y膰 drugiej stronie, bowiem po ka偶dym z nich przybywa艂o coraz wi臋cej napastnik贸w.

Cadderly z艂膮czy艂 si臋 z pie艣ni膮 Deneira, logik膮 w艂adaj膮c膮 harmoni膮 jego wszech艣wiata. Ujrza艂 przestrze艅, ale nie sfer臋 niebiesk膮, lecz magiczny wymiar mocy 偶ywio艂贸w maj膮cej sw膮 podstaw臋 w energii. Proste i ewidentne prawdy w mig podpowiedzia艂y mu, 偶e 艣nieg najlepiej zwalczy膰 ogniem. Prawie nie zastanawiaj膮c si臋 nad tym, co robi, uni贸s艂 zaci艣ni臋t膮 pi臋艣膰 w stron臋 najwi臋kszego fragmentu monstrum oddzielaj膮cego go od jego przyjaci贸艂 i wypowiedzia艂 s艂owo: Fete! 鈥 co w j臋zyku elf贸w oznacza ogie艅.

Struga p艂omieni wystrzeli艂a ze z艂oto-onyksowego pier艣cienia na palcu Cadderly鈥檈go, omiataj膮c 艣nie偶ne potwory furi膮 skwiercz膮cego 偶ywio艂u. O偶ywiony 艣nieg zmieni艂 si臋 w par臋 i rozproszy艂 na wszystkie strony pod wp艂ywem silnych podmuch贸w wiatru.

Nagle co艣 mocno uderzy艂o Cadderly鈥檈go w plecy, ciskaj膮c go na ziemi臋. Ogarn膮艂 go strach, 偶e lwiopodobne monstrum powr贸ci艂o. Odwr贸ci艂 si臋, unosz膮c przed sob膮 wyprostowan膮 r臋k臋 z zaci艣ni臋t膮 pi臋艣ci膮.

Ujrza艂 stoj膮c膮 za nim Danic臋, os艂aniaj膮c膮 go swym cia艂em, i zrozumia艂, 偶e to ona go popchn臋艂a. Mia艂a teraz przed sob膮 kolejnego potwora, kt贸ry w艂a艣nie w艂膮czy艂 si臋 do walki, besti臋, kt贸ra najwyra藕niej mia艂a chrapk臋 na zaj臋tego czym innym m艂odego kap艂ana.

Chimera? 鈥 tyle偶 zapyta艂, co stwierdzi艂 Cadderly, kiedy tr贸jg艂owy skrzydlaty potw贸r rzuci艂 si臋 na Danic臋. Jego centralny 艂eb i tors nale偶a艂y do lwa, tak samo jak w przypadku drugiego potwora, ten jednak mia艂 r贸wnie偶 pomara艅czow膮 艂uskowat膮 szyj臋 zako艅czon膮 smocz膮 g艂ow膮 i z ty艂u trzeci膮 g艂ow臋 czarnego koz艂a.

Stw贸r stan膮艂 d臋ba w powietrzu; z jego pyska buchn膮艂 j臋zor p艂omieni.

Danica rzuci艂a si臋 w bok, podskoczy艂a w g贸r臋 i uchwyciwszy si臋 kamiennego wyst臋pu nad g艂ow膮, podci膮gn臋艂a wysoko nogi, unikaj膮c ognistego podmuchu. Kiedy p艂omie艅 wygas艂, zeskoczy艂a na skaln膮 p贸艂k臋, ale po艣lizgn臋艂a si臋, bowiem ogie艅 wytopi艂 艣nieg i os艂abi艂 wytrzyma艂o艣膰 kamiennego pod艂o偶a. By艂o tak zimno, 偶e na skale prawie natychmiast utworzy艂a si臋 nowa warstwa pokrywy lodowej i m艂oda mniszka przewr贸ci艂a si臋 ci臋偶ko na plecy. I w tej samej chwili ze艣lizn臋艂a si臋 z kraw臋dzi p贸艂ki.

艢wiat Cadderly鈥檈go stan膮艂 w miejscu.


* * *


Nieco dalej, na 艣cie偶ce, Shayleigh robi艂a morderczy u偶ytek ze swego 艂uku, 艣l膮c jedn膮 strza艂臋 za drug膮 w cielsko lwiopodobnego potwora. Nawet przy pot臋偶nym wietrze wiele z jej strza艂 dosi臋g艂o celu, monstrum by艂o jednak nader 偶ywotne i kiedy jego miotaj膮cy ostre kolce ogon przeci膮艂 powietrze, okaza艂o si臋, 偶e Shayleigh nie ma si臋 gdzie ukry膰 przed zab贸jczymi pociskami.

Skrzywi艂a si臋, s艂ysz膮c g艂uche odg艂osy uderze艅, gdy kilka ostrzy unieruchomi艂o j膮 w na wp贸艂 le偶膮cej, na wp贸艂 siedz膮cej pozycji na g贸rskim zboczu. Poczu艂a nagle ciep艂o w艂asnej, 偶yciodajnej krwi wyp艂ywaj膮cej z kilku ran. Mimo to na艂o偶y艂a kolejn膮 strza艂臋 na ci臋ciw臋 i wypu艣ci艂a j膮, posy艂aj膮c chy偶y pocisk w silnie umi臋艣nion膮, szerok膮 pier艣 stwora.


* * *


Cadderly run膮艂 p艂asko na kamienie, rozpaczliwie wyci膮gaj膮c r臋k臋 w stron臋 Daniki, kt贸ra zdo艂a艂a uchwyci膰 si臋 ska艂y kilka st贸p poni偶ej kamiennej p贸艂ki. Najprawdopodobniej nie mog艂a wspi膮膰 si臋 po oblodzonej powierzchni ze wzgl臋du na ch艂oszcz膮ce podmuchy wiatru i zacinaj膮cy 艣nieg, a Cadderly pomimo i偶 wypr臋偶a艂 si臋 jak struna, nie m贸g艂 jej dosi臋gn膮膰.

艢piewa艂, a wraz z pie艣ni膮 Deneira ponownie odnalaz艂 przestrze艅 偶ywio艂贸w, tym razem szukaj膮c odpowiedzi w krainie powietrza. Danica us艂ysza艂a jego pie艣艅 i b艂agalnie unios艂a wzrok. Wiedzia艂a, 偶e na jednej r臋ce nie utrzyma si臋 ju偶 d艂ugo.

Kilka chwil p贸藕niej Cadderly zako艅czy艂 pie艣艅, przeni贸s艂 wzrok na Danic臋 i dodaj膮c do swoich s艂贸w magiczn膮 moc, nakaza艂 jej, aby do niego podskoczy艂a. Zrobi艂a to, ufaj膮c swemu kochankowi. Ich d艂onie musn臋艂y si臋 przez mgnienie oka, ale jednocze艣nie mniszka us艂ysza艂a, jak Cadderly wypowiada prastar膮 runiczn膮 formu艂臋, s艂owo inicjuj膮ce zakl臋cie, i poczu艂a lekkie 艂askotanie, gdy moc przep艂yn臋艂a mi臋dzy nimi.

A potem run臋艂a w d贸艂.

Cadderly nie mia艂 czasu, by obserwowa膰 jej opadanie, musia艂 w pe艂ni wierzy膰 w objawione prawdy swego boga. Rozejrza艂 si臋 woko艂o i z ulg膮 stwierdzi艂, 偶e silny wiatr dzia艂a艂 na ich korzy艣膰, zmuszaj膮c dwa skrzydlate potwory do zatoczenia szerszego 艂uku, aby mog艂y ponownie zbli偶y膰 si臋 do skalnej p贸艂ki.

W oddali przed nimi Vander wykorzysta艂 utworzon膮 przez ogie艅 Cadderly鈥檈go wyrw臋, by wydosta膰 si臋 z pier艣cienia 艣nie偶nych potwor贸w, i zabra艂 ze sob膮 Ivana, podrywaj膮c go w powietrze r臋k膮 obdart膮 prawie ze sk贸ry.

Pikel wspi膮艂 si臋 na kamie艅, ale ponownie zosta艂 otoczony i jak oszala艂y t艂uk艂 paskudne stwory swoj膮 grub膮 pa艂k膮.

Cadderly uni贸s艂 onyksowy pier艣cie艅, lecz pozycja, w jakiej si臋 znajdowa艂, nie sprzyja艂a uaktywnieniu artefaktu. Miast tego, da艂 si臋 ponie艣膰 pie艣ni, wkraczaj膮c w kr膮g ognia.

Bracie m贸j! 鈥 zawo艂a艂 przeci膮gle Ivan, wyrywaj膮c si臋 z u艣cisku Vandera. Spodziewa艂 si臋, 偶e firbolg ruszy w 艣lad za nim, ale kiedy si臋 odwr贸ci艂, smutna prawda uderzy艂a go jak obuchem.

艢nie偶ne istoty zada艂y Vanderowi sporo ran, na obu r臋kach i nogach, a prawdopodobnie w momencie gdy olbrzym pochyli艂 si臋, by podnie艣膰 Ivana 鈥 rozora艂y mu r贸wnie偶 bok twarzy. W ka偶dym z tych miejsc sk贸ra Vandera po prostu si臋 rozpu艣ci艂a, pozostawiaj膮c ziej膮ce, krwawe rany. Oszo艂omiony i bliski omdlenia firbolg ledwie trzyma艂 si臋 na nogach.

Oo, au! 鈥 rozlega艂o si臋 z przodu przeci膮g艂e wo艂anie.

Pikel potrzebowa艂 pomocy.

Ivan ruszy艂 p臋dem w kierunku brata i nagle odskoczy艂 w ty艂, gdy wok贸艂 Pikela pojawi艂 si臋 kr膮g ognia.

Bracie m贸j! 鈥 zawo艂a艂 powt贸rnie, przekrzykuj膮c ryk p艂omieni. Chcia艂 rzuci膰 si臋 naprz贸d, pragn膮艂 skoczy膰 w strzelaj膮ce wysoko j臋zory 偶ywio艂u i umrze膰 u boku ukochanego brata. 呕ar by艂 jednak zbyt wielki, a p艂omienie si臋gaj膮ce kilkana艣cie st贸p w g贸r臋 rozchodzi艂y si臋 coraz dalej na zewn膮trz. Para miesza艂a si臋 z p艂omieniami, w miar臋 jak 艣nieg, l贸d i potwory poch艂ania艂 ogie艅.

Ogarni臋ty rozpacz膮 us艂ysza艂 nagle okrzyk nadziei Cadderly鈥檈go wo艂aj膮cego Pikela:

Nie poddawaj si臋! Wytrzymaj!

Ko藕li 艂eb mocno r膮bn膮艂 Ivana w rami臋, a lwia 艂apa trafi艂a go w g艂ow臋, rzucaj膮c do ty艂u. Uderzy艂 w kolano Vandera, r贸g na jego he艂mie rozora艂 sk贸r臋 firbolga, a impet uderzenia zwali艂 olbrzyma z n贸g. Vander run膮艂 ca艂ym ci臋偶arem na Ivana.


* * *


Krew zala艂a jedno z czystych fio艂kowych oczu Shayleigh. Dostrzeg艂a jednak Cadderly鈥檈go, le偶膮cego na skalnej p贸艂ce, i chimer臋 atakuj膮c膮 krasnoluda, a potem wzbijaj膮c膮 si臋 mi臋kko w g贸r臋 wraz z kolejnym, gwa艂townym podmuchem wiatru.

Cadderly wyj膮艂 jaki艣 ma艂y przedmiot, poszpera艂 przy grubym pasie przecinaj膮cym uko艣nie jego pier艣 i zacz膮艂 艣piewa膰. Widz膮c rozpacz w oczach m艂odego kap艂ana, Shayleigh domy艣li艂a si臋, 偶e lwiopodobna bestia powr贸ci艂a. Oddalona o kilkana艣cie st贸p od p贸艂ki by艂a ledwie widoczna. Shayleigh wiedzia艂a, 偶e za cel obra艂a Cadderly鈥檈go i by膰 mo偶e r贸wnie偶 le偶膮cego niedaleko krasnoluda oraz firbolga.

Potw贸r ostro wytraci艂 impet lotu i stan膮艂 d臋ba, jego zab贸jczy ogon wyprysn膮艂 do przodu.

Nie! 鈥 zawo艂a艂a wojowniczka elf贸w, unosz膮c sw贸j d艂ugi 艂uk. Spogl膮daj膮c trwo偶liwie wzd艂u偶 szlaku, zauwa偶y艂a, 偶e w powietrzu przed kap艂anem pojawi艂a si臋 migocz膮ca, p艂on膮ca po艣wiata. Z艂o偶y艂a to na karb z艂udzenia wywo艂anego przez 艣nieg i wiatr 鈥 i nagle zobaczy艂a, jak trafiaj膮ce w t臋 niemal niewidoczn膮 barier臋 kolce zawracaj膮, by ugodzi膰 cielsko kompletnie zaskoczonej bestii!

Strugi krwi bryzn臋艂y z lwiej piersi, impet trafie艅 cisn膮艂 wielk膮 besti臋 w ty艂. Odwracaj膮c si臋, Shayleigh zobaczy艂a, 偶e Cadderly przyj膮艂 pozycj臋 do strza艂u, a praw膮 r臋k臋, w kt贸rej trzyma艂 kusz臋, opar艂 na nadgarstku lewej. Szybko pos艂a艂a strza艂臋 w bok monstrum, uznawszy, 偶e kusza Cadderly鈥檈go jest za ma艂a, by mog艂a uczyni膰 mu wi臋ksz膮 szkod臋.

Be艂t pomkn膮艂 w stron臋 potwora. Lew zarycza艂 鈥 a potem zawy艂 jeszcze g艂o艣niej, gdy ostrze wbi艂o mu si臋 w nos. Przez chwil臋 be艂t wydawa艂 si臋 ma艂y jak cier艅 na tle pot臋偶nej bestii i nagle p臋k艂, gruchocz膮c fiolk臋 oleju grom贸w. Eksplozja, jaka w贸wczas nast膮pi艂a, rozerwa艂a na strz臋py pysk i k艂y potwora, a grot be艂tu wbi艂a daleko w g艂膮b jego twardego czerepu.

Cadderly przekonany, 偶e zdo艂a艂 skutecznie upora膰 si臋 ze 艣nie偶nymi istotami, przeni贸s艂 wzrok na powr贸t w stron臋 kr臋gu ognia. Z szeregu wrog贸w pozosta艂a ju偶 tylko chimera unosz膮ca si臋 gdzie艣 na wietrze, poza zas艂on膮 艣niegu.

Za tob膮! 鈥 krzykn臋艂a nagle Shayleigh, odwracaj膮c si臋 i wypuszczaj膮c dwie chy偶e strza艂y. Pikuj膮ca w d贸艂 chimera rykn臋艂a, jej smoczy 艂eb znalaz艂 si臋 dok艂adnie na wprost Cadderly鈥檈go, gotowy wypu艣ci膰 ku niemu strug臋 ognia.

Cadderly odpowiedzia艂 szybkim i prostym kontrzakl臋ciem, zaczerpni臋tym z 偶ywio艂u wody. Silny strumie艅 buchn膮艂 z jego d艂oni w tej samej chwili, gdy smocza g艂owa zion臋艂a ogniem. Ogniste tchnienie rozp艂yn臋艂o si臋 w chmurze nieszkodliwej pary.

Chimera przebi艂a si臋 przez szary woal nad g艂ow膮 m艂odego kap艂ana, szpony na przednich 艂apach dosi臋g艂y go i przewr贸ci艂y na ziemi臋.

Ty bezmy艣lnie pomieszany worku z czyn艣ciami cia艂! 鈥 krzykn膮艂 Ivan, kt贸ry wreszcie wyczo艂ga艂 si臋 spod powalonego olbrzyma. Dwoma susami dopad艂 艣migaj膮cego tu偶 nad skaln膮 p贸艂k膮 potwora, po czym podskoczywszy, chwyci艂 obur膮cz rogi na g艂owie czarnego koz艂a i okrakiem zasiad艂 na grzbiecie bestii.

Shayleigh, mierz膮ca w potwora z 艂uku, ju偶 mia艂a pos艂a膰 chimerze kolejn膮 strza艂臋, gdy wtem os艂upia艂a ze zdumienia. Mimowolnie zwolni艂a ci臋ciw臋.

Zza kraw臋dzi skalnej p贸艂ki wy艂oni艂a si臋 Danica. St膮pa艂a w powietrzu!

Chimera, odwracaj膮c wszystkie trzy g艂owy, by spojrze膰 na tych, kt贸rzy pozostali na skalnej p贸艂ce, a mo偶e na rozjuszonego krasnoluda gramol膮cego si臋 niezdarnie coraz wy偶ej na jej grzbiet, nie zauwa偶y艂a Daniki. Pot臋偶ne kopni臋cie dziewczyny strzaska艂o lwi膮 szcz臋k臋 i o ma艂o nie str膮ci艂o w d贸艂 pot臋偶nego potwora, a w chwil臋 p贸藕niej, zanim jeszcze chimera zd膮偶y艂a zareagowa膰, zwinna mniszka znalaz艂a si臋 tu偶 obok Ivana. Z pochewki w cholewie buta wyj臋艂a sztylet o srebrnej r臋koje艣ci w kszta艂cie smoka, po czym zajadle zacz臋艂a d藕ga膰 kryszta艂owym ostrzem ogromny lwi 艂eb. Jeszcze zacieklej poczyna艂 sobie Ivan, kt贸ry 艣ciskaj膮c kurczowo rogi, szarpa艂 brutalnie ko藕li 艂eb w prz贸d i w ty艂.

Chimera zrobi艂a ostry zwrot przez skrzyd艂o, zbli偶aj膮c si臋 do skalnej p贸艂ki, a Shayleigh skrz臋tnie wykorzysta艂a t臋 okazj臋, by pos艂a膰 jej dwie kolejne strza艂y. W chwil臋 potem bestia i dw贸jka przyjaci贸艂 znikn臋艂a w艣r贸d wiruj膮cych p艂atk贸w 艣niegu. Zaraz jednak pojawi艂a si臋 ponownie, a wojowniczka przygotowa艂a si臋 do jeszcze jednego strza艂u. Nagle Ivan drgn膮艂 gwa艂townie i spojrza艂 na Shayleigh z niedowierzaniem; jedna z jej strza艂, rozszczepiona na dwoje, zwisa艂a z jego przystrojonego jelenimi rogami he艂mu.

Ej! 鈥 rykn膮艂 krasnolud, a Shayleigh natychmiast opu艣ci艂a 艂uk. Ivan drogo jednak zap艂aci艂 za t臋 chwil臋 dezorientacji, gdy偶 ko藕li 艂eb wyrwa艂 si臋 z jego uchwytu i trzasn膮艂 go mocno w czo艂o.

Ivan wyplu艂 z膮b, chwyci艂 koz艂a obur膮cz za rogi i odpowiedzia艂 w ten sam spos贸b, przy czym Shayleigh odnios艂a wra偶enie, 偶e jego cios okaza艂 si臋 du偶o bardziej efektywny.

Zaraz potem znowu znikn臋li w艣r贸d o艣lepiaj膮cych tuman贸w unoszonego wiatrem 艣niegu. Zapad艂a cisza, je偶eli nie liczy膰 przeci膮g艂ego zawodzenia wiatru. Vander poruszy艂 si臋 i podpar艂 na 艂okciach; magiczna 艣ciana ognia wytworzona przez Cadderly鈥檈go przygas艂a, ukazuj膮c Pikela, kt贸ry siedz膮c wygodnie na kamieniu, korzysta艂 z okazji, pa艂aszuj膮c z apetytem barani udziec, wyj臋ty z plecaka i upieczony w magicznym ogniu.

Oo 鈥 mrukn膮艂 zielonobrody krasnolud i na widok zdumionej miny Cadderly鈥檈go schowa艂 po艂e膰 mi臋siwa za plecami.

Widzisz ich? 鈥 spyta艂a Shayleigh, ku艣tykaj膮c w stron臋 kap艂ana i kieruj膮c jego wzrok na powr贸t ku otwartemu niebu.

Cadderly rozejrza艂 si臋 uwa偶nie. Kiedy ponownie spojrza艂 na Shayleigh, jego my艣li o uje偶d偶aj膮cych monstrum przyjacio艂ach zosta艂y zast膮pione potrzeb膮 natychmiastowego udzielenia pomocy rannej wojowniczce. Dosi臋g艂o j膮 kilka ostrzy 鈥 jedno przeora艂o jej bok g艂owy, 偶艂obi膮c w nim paskudn膮 ran臋, drugi kolec zag艂臋bi艂 si臋 w udzie, trzeci przebi艂 nadgarstek, tak 偶e nie by艂a w stanie zacisn膮膰 d艂oni, czwarty natomiast wystawa艂 spomi臋dzy 偶eber. Cadderly nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e Shayleigh utrzymywa艂a si臋 na nogach, a co dopiero m贸wi膰 o strzelaniu z 艂uku.

Natychmiast ws艂ucha艂 si臋 w pie艣艅 Deneira, przywo艂uj膮c magi臋, kt贸ra pozwoli艂aby mu zasklepi膰 rany na ciele Shayleigh. Wojowniczka milcza艂a i ze stoickim spokojem, zaciskaj膮c jedynie usta, wytrzymywa艂a operacj臋 wyjmowania przez Cadderly鈥檈go d艂ugich kolc贸w. Przez ca艂y czas trzyma艂a w d艂oniach 艂uk i spogl膮da艂a w niebo, wypatruj膮c zaginionych przyjaci贸艂. Mija艂y minuty. Cadderly zdo艂a艂 zamkn膮膰 najwi臋ksz膮 z ran, a Shayleigh da艂a znak, 偶e p贸ki co, to powinno jej wystarczy膰.

M艂odzieniec nie sprzeciwia艂 si臋 i ponownie skupi艂 uwag臋 na poszukiwaniach Daniki i Ivana.

Je偶eli potw贸r ich zrzuci... 鈥 zacz臋艂a z艂owr贸偶bnym tonem Shayleigh.

Danica nie spadnie 鈥 zapewni艂 j膮 Cadderly 鈥 dop贸ki dzia艂a zakl臋cie, kt贸re na ni膮 rzuci艂em. Ani nie pozwoli spa艣膰 Ivanowi.

W jego g艂osie brzmia艂o niezachwiane przekonanie, ale i tak westchn膮艂 z ulg膮, kiedy ujrza艂 chimer臋 mkn膮c膮 jak burza z powrotem w stron臋 skalnej p贸艂ki. Shayleigh unios艂a 艂uk, ale rana w nadgarstku nie pozwoli艂a jej dostatecznie szybko napi膮膰 ci臋ciwy. Cadderly wystrzeli艂 z kuszy. Chimera zwinnym skr臋tem ca艂ego cia艂a zesz艂a z toru pocisku i be艂t chybi艂.

Potw贸r zarycza艂 przeci膮gle, mijaj膮c Cadderly鈥檈go i Shayleigh, ale ich nie zaatakowa艂, dwoje przyjaci贸艂 za艣 natychmiast zauwa偶y艂o, 偶e dwie z jego g艂贸w 鈥 koz艂a i smoka 鈥 unosi艂y si臋 bezw艂adnie na wietrze. Ivan, trzymaj膮c si臋 lwiej grzywy trzeciego 艂ba, wyda艂 przeci膮g艂y okrzyk rado艣ci i szarpn膮艂 rdzawe, g臋ste kud艂y w nadziei, 偶e uda mu si臋 przej膮膰 kontrol臋 nad wielk膮 besti膮.

Skacz! 鈥 zawo艂a艂a Danica do krasnoluda, gdy na wprost nich pojawi艂a si臋 g贸ra. Kiedy mijali skalny wyst臋p, zeskoczy艂a z grzbietu potwora, staj膮c w powietrzu jak na twardym gruncie. Pikel pisn膮艂 tylko: O-o-o-o, a Vander a偶 wytrzeszczy艂 oczy ze zdumienia, schodz膮c w d贸艂, by do艂膮czy膰 do Cadderly鈥檈go i Shayleigh.

Skacz! 鈥 powt贸rzy艂a Danica i tym razem przy艂膮czyli si臋 do niej r贸wnie偶 Cadderly i Shayleigh.

呕贸艂tobrody krasnolud zdawa艂 si臋 ich nie s艂ysze膰, Danica za艣 pospiesznie zesz艂a z kamiennego wyst臋pu, na wypadek gdyby bestia ponownie zacz臋艂a lecie膰 w g贸r臋. Chimera kierowana bolesnymi szarpni臋ciami za grzyw臋, stosowanymi ze zmiennym skutkiem przez upartego Ivana, zrobi艂a zwrot przez skrzyd艂o i zacz臋艂a si臋 oddala膰, ale jednocze艣nie sta艂a si臋 wy艣mienitym celem zar贸wno dla Shayleigh jak i dla Cadderly鈥檈go. Strza艂a wojowniczki wbi艂a si臋 g艂臋boko w jej pier艣, a be艂t Cadderly鈥檈go trafi艂 monstrum w skrzyd艂o; eksplozja znajduj膮cego si臋 w pocisku 艂adunku roztrzaska艂a ko艣膰 i wprawi艂a potwora w ostry korkoci膮g.

Ivan szarpa艂 i ci膮gn膮艂 jak oszala艂y, szukaj膮c dogodnego miejsca do l膮dowania, gdy kreatura, bij膮c rozpaczliwie skrzyd艂ami, zawr贸ci艂a ku ogromnej g贸rze.

Skacz! 鈥 rzucili b艂aganie przyjaciele krasnoluda zgromadzeni na skalnym wyst臋pie.

艢niegowa zaspa! 鈥 rykn膮艂 pe艂en nowej nadziei Ivan, kieruj膮c 艂eb stwora na bia艂y kopiec wystaj膮cy ponad g艂adkim zboczem g贸ry, jakie艣 dziesi臋膰 do dwunastu st贸p nad kamienn膮 p贸艂k膮. 鈥 艢niegowa zaspa!

Myli艂 si臋 jednak: pod calowej grubo艣ci warstw膮 艣niegu znajdowa艂 si臋 zwodniczy, wystaj膮cy g艂az.

Bum! 鈥 skomentowa艂, krzywi膮c si臋, Pikel, gdy chimera i Ivan ostro r膮bn臋li w ska艂臋, krasnolud za艣, odbiwszy si臋 w ty艂, odrywaj膮c si臋 i ze艣lizguj膮c, zatrzyma艂 si臋, o dziwo w pozycji stoj膮cej, na kamiennym wyst臋pie poni偶ej.

Konaj膮ca chimera jeszcze przez chwil臋 miota艂a si臋 dziko na skale, dop贸ki nast臋pna strza艂a Shayleigh nie zag艂臋bi艂a si臋 w lwim czerepie, skracaj膮c agoni臋 monstrum.

Ivan odwr贸ci艂 si臋, by spojrze膰 na Cadderly鈥檈go i pozosta艂ych; jego oczy przez chwil臋 obraca艂y si臋 niezale偶nie w oczodo艂ach. Jakim艣 cudem wci膮偶 mia艂 na g艂owie he艂m, zaopatrzony w jelenie rogi, w kt贸rym, co r贸wnie zdumiewaj膮ce, nadal tkwi艂a roz艂upana na dwoje strza艂a Shayleigh.

Kto m贸g艂 wiedzie膰? 鈥 spyta艂 niewinnie Ivan, usi艂uj膮c bezskutecznie wzruszy膰 ramionami, po czym run膮艂 na ziemi臋, twarz膮 do do艂u, jak podci臋te drzewo.



5

Sprawdzian si艂y woli


Cadderly i Shayleigh podbiegli natychmiast do oszo艂omionego krasnoluda, ale Danica zawr贸ci艂a na skaln膮 p贸艂k臋, schwyci艂a Cadderly鈥檈go za r臋k臋 i odwr贸ciwszy do siebie, zasypa艂a jego usta s艂odkimi poca艂unkami. Cofn臋艂a si臋 szybko, a jej oblicze rozpromieni艂o si臋 podziwem, szacunkiem i ekstaz膮. Oddycha艂a szybko, kr贸tkimi, gwa艂townymi westchnieniami; jej oczy kr膮偶y艂y to w jedn膮, to w drug膮 stron臋 od otwartej przestrzeni za kamiennym wyst臋pem, poprzez jej ob艂o偶one zakl臋ciem stopy, do cz艂owieka, kt贸ry uratowa艂 jej 偶ycie.

Chc臋 to zrobi膰 jeszcze raz! 鈥 wykrztusi艂a, jakby po prostu musia艂a to powiedzie膰.

Cadderly wydawa艂 si臋 zaskoczony, dop贸ki nie u艣wiadomi艂 sobie, 偶e jego ukochana spacerowa艂a w powietrzu. Jakie偶 to musia艂o by膰 niewiarygodne prze偶ycie! Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w Danic臋. Potem, przypomniawszy sobie sytuacj臋 Ivana, przeni贸s艂 wzrok na Pikela, kt贸ry ponownie zacz膮艂 rado艣nie pogryza膰 pieczony udziec (najwidoczniej Ivan nie by艂 powa偶nie ranny), i na ska艂臋, na kt贸rej Ivan i chimera w do艣膰 gwa艂towny spos贸b zako艅czyli szale艅cz膮 przeja偶d偶k臋. Wszystko to wydawa艂o si臋 czystym szale艅stwem zawartym w desperackim planie, od powodzenia kt贸rego m贸g艂 zale偶e膰 los wszystkich mieszka艅c贸w tego regionu.

Br膮zowe, b艂yszcz膮ce oczy Daniki powiedzia艂y Cadderly鈥檈mu co艣 jeszcze. M艂ody kap艂an z wolna zajmowa艂 w ca艂ej tej historii czo艂ow膮 pozycj臋, nieuchronnie przejmuj膮c dowodzenie nad wypraw膮. Wzi膮艂 na siebie t臋 odpowiedzialno艣膰 ju偶 w chwili, gdy przy pomocy czar贸w zmusi艂 dziekana Thobicusa do zmiany zdania, lecz teraz, kiedy poczu艂 jej prawdziwe brzemi臋, zaniepokoi艂 si臋.

Do tej pory zawsze by艂 uzale偶niony od swych pot臋偶nych przyjaci贸艂. On wskazywa艂 drog臋, a oni podst臋pem i mieczem realizowali szczeg贸艂y planu. Teraz, s膮dz膮c po spojrzeniu Daniki, brzemi臋 Cadderly鈥檈go si臋 powi臋kszy艂o. Jego przybieraj膮ca na sile magiczna moc sta艂a si臋 podstawow膮 broni膮 grupy.

Nie wzdraga艂 si臋 przed t膮 now膮 rol膮, zamierza艂 przecie偶 walczy膰 ca艂ym swoim sercem, do ostatniego tchu. Zastanawia艂 si臋 wszak偶e, czy zdo艂a sprosta膰 oczekiwaniom przyjaci贸艂 i czy b臋dzie w stanie nadal wywo艂ywa膰 贸w osobliwy b艂ysk w oczach Daniki.

Tego by艂o ju偶 dla niego za wiele. To, co zacz臋艂o si臋 jako chichot zak艂opotania, przerodzi艂o si臋 w niemal histeryczny atak 艣miechu. Cadderly uspokoi艂 si臋 dopiero na widok wstaj膮cego i podchodz膮cego ku niemu Vandera. Cho膰 rozleg艂e rany firbolga jakim艣 sposobem zacz臋艂y si臋 ju偶 goi膰, twarz olbrzyma wykrzywia艂 grymas b贸lu i nie by艂o mu wcale do 艣miechu.

Powiedzia艂em ci, 偶e weszli艣my za wysoko 鈥 rzuci艂 cichym, acz stanowczym g艂osem.

Cadderly zamy艣li艂 si臋 przez chwil臋, po czym zacz膮艂 wyja艣nia膰 olbrzymowi, 偶e podczas gdy osobliwe, 艣nie偶ne istoty mog艂y by膰 naturalnymi mieszka艅cami tego regionu, zar贸wno chimera jak i druga ze skrzydlatych bestii 鈥 zmutowana mantikora, by艂y istotami magicznymi, kt贸rych nie spotyka si臋 powszechnie w艣r贸d skutych lodem prze艂臋czy ogromnego g贸rskiego masywu. Nie zd膮偶y艂 nawet doko艅czy膰, gdy zrozumia艂 sugestie, jakie mimowolnie zawar艂 w swojej my艣li.

Magiczne istoty?

Ale偶 ze mnie g艂upiec, pomy艣la艂, a Vander i pozostali ujrzeli jedynie zak艂opotanie maluj膮ce si臋 na jego twarzy. M艂ody kap艂an zamkn膮艂 oczy i mentalnie zacz膮艂 sondowa膰 okolic臋 w poszukiwaniu magicznego oka namierzaj膮cego ich maga 鈥 bowiem z ca艂膮 pewno艣ci膮 kto艣 musia艂 skierowa膰 tu owe potwory!

Prawie natychmiast wyczu艂 po艂膮czenie wskazuj膮ce kierunek, ni膰 magicznej energii, kt贸ra mog艂a pochodzi膰 wy艂膮cznie od magalokalizatora, i szybko rzuci艂 przeciwzakl臋cie, kt贸re utworzy艂o drug膮 ni膰, aby przerwa艂a pierwsz膮. Nast臋pnie przywo艂a艂 formacj膮 obronn膮, g臋sty woal, kt贸rym otoczy艂 siebie i swoich przyjaci贸艂, barier臋 nie do przenikni臋cia dla w艣cibskich, wypatruj膮cych z oddali oczu.

O co chodzi? 鈥 spyta艂a Danica, gdy Cadderly w ko艅cu otworzy艂 oczy.

Cadderly pokr臋ci艂 g艂ow膮, po czym spojrza艂 na Vandera.

Znajd藕 jakie艣 os艂oni臋te miejsce, gdzie mogliby艣my rozbi膰 ob贸z i uleczy膰 nasze rany 鈥 poleci艂.

Danica nadal na niego patrzy艂a, oczekuj膮c wyja艣nie艅, ale m艂ody kap艂an w odpowiedzi znowu tylko pokr臋ci艂 g艂ow膮; by艂o mu g艂upio, 偶e wcze艣niej nie ostrzeg艂 wszystkich przed pr贸bami zlokalizowania ich przez z艂ych czarnoksi臋偶nik贸w.

Ponownie zastanowi艂 si臋, czy nie zawiedzie tych, kt贸rzy w niego wierzyli.


* * *


Chimera i mantikora by艂y dzie艂ami Aballistera, to on dzi臋ki swej wielkiej mocy da艂 im 偶ycie i przyspieszy艂 osi膮gni臋cie dojrza艂o艣ci, a kiedy monstra zgin臋艂y w g贸rach, mag poczu艂 pustk臋, jakby odebrano mu cz臋艣膰 jego w艂asnej energii. Opu艣ci艂 swoj膮 prywatn膮 komnat臋 tak szybko, 偶e nawet nie zada艂 sobie trudu, by zamkn膮膰 ksi臋g臋 zakl臋膰 czy ob艂o偶y膰 wej艣cie czarami przeciwko intruzom. Przemaszerowa艂 korytarzem do komnaty Dorigen i za艂omota艂 do drzwi, odrywaj膮c czarodziejk臋 od jej studi贸w.

Znajd藕 ich 鈥 warkn膮艂, kiedy Dorigen otworzy艂a drzwi, i zdecydowanym krokiem wszed艂 do 艣rodka.

Czego si臋 dowiedzia艂e艣? 鈥 spyta艂a.

Znajd藕 ich! 鈥 rozkaza艂 ponownie. Odwr贸ci艂 si臋 i schwyciwszy Dorigen za r臋k臋, zmusi艂 j膮, by usiad艂a przed kryszta艂ow膮 kul膮.

Dorigen wyrwa艂a d艂o艅 z u艣cisku Aballistera i ostro zmierzy艂a go wzrokiem.

Znajd藕 ich! 鈥 burkn膮艂 po raz trzeci, nie cofaj膮c si臋 ani o cal przed jej gro藕nym spojrzeniem.

Dorigen zrozumia艂a, i偶 Aballisterowi naprawd臋 si臋 spieszy艂o. Dostrzeg艂a to w jego oczach. Gdyby nie by艂 przera偶ony, z pewno艣ci膮 nie potraktowa艂by jej tak obcesowo. Odkry艂a kryszta艂ow膮 kul臋 i przez d艂u偶sz膮 chwil臋 wpatrywa艂a si臋 w jej wn臋trze, usi艂uj膮c ponownie nawi膮za膰 kontakt z Cadderlym. Min臋艂o kilka chwil, podczas kt贸rych wewn膮trz kuli wida膰 by艂o jedynie k艂臋bi膮c膮 si臋 szar膮 mg艂臋.

Dorigen naciska艂a, rozkazuj膮c mgle, by utworzy艂a obraz.

I wtedy kula zupe艂nie sczernia艂a.

Dorigen bezradnie spojrza艂a na Aballistera, a stary mag odsun膮艂 j膮 na bok i sam zaj膮艂 jej miejsce. Zaatakowa艂 kul臋 ca艂膮 sw膮 magiczn膮 moc膮 i si艂膮 woli spr贸bowa艂 usun膮膰 czarn膮 barier臋. Kto艣 zastosowa艂 zakl臋cie przeciwdzia艂aj膮ce pr贸bom lokalizacji. Aballister warkn膮艂 i doda艂 do kolejnej pr贸by nieco wi臋cej magicznej mocy, niemal przebijaj膮c si臋 przez czarny woal. Moc zap贸r ochronnych nie pozostawia艂a najmniejszych w膮tpliwo艣ci co do osoby broni膮cego.

Nie! 鈥 warkn膮艂 Aballister i raz jeszcze napar艂 na barier臋, zdecydowany za wszelk膮 cen臋 si臋 przez ni膮 przebi膰.

Kula pozosta艂a ciemna.

Niech go szlag! 鈥 rykn膮艂, uderzeniem r臋ki str膮caj膮c kul臋 ze stojaka. Dorigen zd膮偶y艂a j膮 chwyci膰, zanim stoczy艂a si臋 z kraw臋dzi sto艂u. Ujrza艂a skrzywion膮 z b贸lu twarz Aballistera, cho膰 uparty mag nie z艂apa艂 si臋 za puchn膮c膮 ju偶 z wolna d艂o艅.

Tw贸j syn jest jeszcze bardziej zdumiewaj膮cy... 鈥 zacz臋艂a, ale Aballister przerwa艂 jej kr贸tkim, i艣cie zwierz臋cym warkni臋ciem.

Poderwa艂 si臋 z siedzenia tak gwa艂townie, 偶e przewr贸ci艂 sto艂ek.

M贸j syn to dokuczliwy owad 鈥 prychn膮艂, rozmy艣laj膮c o wielu mo偶liwo艣ciach odp艂acenia Cadderly鈥檈mu i jego przyjacio艂om za utrat臋 chimery i mantikory. 鈥 Nast臋pn膮 niespodziank膮, jak膮 im szykuj臋, b臋dzie pokaz mo偶liwo艣ci mojej pot臋gi.

Dreszcz przeszed艂 Dorigen po plecach. Nigdy dot膮d nie s艂ysza艂a w g艂osie Aballistera podobnej determinacji. By艂a uczennic膮 maga i widzia艂a wiele pokaz贸w jego niewiarygodnej pot臋gi, ale zdawa艂a sobie spraw臋, i偶 by艂 to jedynie drobny u艂amek tego, co naprawd臋 potrafi.

Znajd藕 ich! 鈥 sykn膮艂 ponownie Aballister przez zaci艣ni臋te z臋by. Oddech mia艂 przyspieszony, sycz膮cy i by艂 bliski niekontrolowanego wybuchu w艣ciek艂o艣ci. Dorigen nigdy dot膮d nie widzia艂a go w podobnym stanie. Gwa艂townie odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i wyszed艂 z komnaty, zatrzaskuj膮c za sob膮 drzwi.

Dorigen pokiwa艂a g艂ow膮, daj膮c do zrozumienia, 偶e spr贸buje, ale gdy stwierdzi艂a, 偶e Aballister nie wr贸ci zbyt pr臋dko, odstawi艂a kul臋 na podstawk臋 i nakry艂a j膮 chust膮. Cadderly rzuci艂 przeciwzakl臋cie i urz膮dzenie namierzaj膮ce nie b臋dzie dzia艂a膰 co najmniej przez dzie艅. Ale Dorigen nie spodziewa艂a si臋 odnie艣膰 nazajutrz wi臋kszego sukcesu, gdy偶 Cadderly najwyra藕niej zdo艂a艂 przejrze膰 jej zamiary i nie pozwoli zaskoczy膰 si臋 po raz drugi. Spojrza艂a na zamkni臋te drzwi i ponownie stwierdzi艂a, 偶e Aballister nie doceni艂 mocy swego syna. Ani si艂y wsp贸艂czucia 鈥 pomy艣la艂a, patrz膮c na swe zaci艣ni臋te, wci膮偶 jeszcze goj膮ce si臋 r臋ce, w pe艂ni przekonana, 偶e gdyby nie mi艂osierdzie Cadderly鈥檈go, nie by艂oby jej teraz w艣r贸d 偶ywych. Z drugiej wszak偶e strony, Cadderly nie pojmowa艂 mocy swego ojca. Dorigen cieszy艂a si臋, 偶e to nie ona, a Druzil zosta艂 wys艂any w pobli偶e m艂odego kap艂ana, mia艂a bowiem wra偶enie, 偶e gdy Aballister powt贸rnie zaatakuje Cadderly鈥檈go, zr贸wna z ziemi膮 ca艂y 艂a艅cuch G贸r 艢nie偶nych.


* * *


Kiedy Danica si臋 obudzi艂a, ognisko ju偶 dogasa艂o, a jego po艣wiata z trudem rozja艣nia艂a drobny fragment rozleg艂ej jaskini, w kt贸rej si臋 znajdowali.

Us艂ysza艂a pe艂ne zadowolenia pochrapywanie krasnolud贸w 鈥 tubalne Ivana i 艣wiszcz膮ce Pikela, i poczu艂a, 偶e tu偶 za ni膮, pod 艣cian膮, le偶y pogr膮偶ona w spokojnym 艣nie Shayleigh. Vander r贸wnie偶 spa艂, oparty o g艂az, po drugiej stronie ogniska.

Noc by艂a ciemna i spokojna, 艣nieg przesta艂 pada膰, cho膰 przez otw贸r do wn臋trza jaskini wpada艂o przeci膮g艂e, j臋kliwe, lecz niezbyt g艂o艣ne zawodzenie 艂agodniejszego ni偶 przedtem wiatru. Na poz贸r w obozowisku wszystko wydawa艂o si臋 w porz膮dku, ale instynkt mniszki wyra藕nie podpowiada艂, 偶e tak nie by艂o.

Podpar艂a si臋 na 艂okciach i rozejrza艂a. W jaskini nieco z boku ja艣nia艂o drugie 藕r贸d艂o 艣wiat艂a, przes艂oni臋te sylwetk膮 siedz膮cego na ziemi Cadderly鈥檈go. Cadderly? Danica spojrza艂a w stron臋 szerokiego wej艣cia do jaskini, gdzie powinien sta膰 na warcie m艂ody kap艂an.

Cadderly siedzia艂 ze skrzy偶owanymi nogami przed zapalon膮 艣wieczk膮, a na ziemi przed nim le偶a艂 roz艂o偶ony pergamin, kt贸rego ko艅ce doci艣ni臋te zosta艂y ma艂ymi kamykami. Obok znajdowa艂y si臋 przybory do pisania. Ksi臋ga Uniwersalnej Harmonii i 艣wi臋ta ksi臋ga Deneira 鈥 obydwie by艂y otwarte. Danica podkrad艂a si臋 bli偶ej, us艂ysza艂a cichy 艣piew Cadderly鈥檈go i ujrza艂a, jak m艂ody kap艂an rzuca na kamienie przed sob膮 kilka drobnych kawa艂k贸w ko艣ci s艂oniowej. Zapisa艂 co艣 na pergaminie, po czym rzuci艂 w powietrze przed sob膮 nieu偶ywane pi贸ro, a kiedy opad艂o na ziemi臋, zaznaczy艂 jego kierunek. Danica przebywa艂a w towarzystwie kap艂an贸w dostatecznie d艂ugo, by wiedzie膰, 偶e jej ukochany zajmowa艂 si臋 obecnie jakim艣 wr贸偶biarskim zakl臋ciem.

O ma艂o nie podskoczy艂a i nie krzykn臋艂a, gdy poczu艂a na plecach czyj膮艣 r臋k臋, zdo艂a艂a si臋 jednak opanowa膰, a w chwil臋 potem okaza艂o si臋, 偶e skradaj膮c膮 si臋 za ni膮 osob膮 by艂a fio艂kowooka Shayleigh. Wojowniczka elf贸w spojrza艂a z zaciekawieniem na Cadderly鈥檈go, a potem raz jeszcze na Danic臋, kt贸ra tylko pokr臋ci艂a g艂ow膮 i roz艂o偶y艂a bezradnie r臋ce.

Cadderly przeczyta艂 jaki艣 fragment z ksi臋gi, po czym si臋gn膮艂 do plecaka i wyj膮艂 ze艅 ma艂e, oprawione w z艂oto lusterko oraz dwie r臋kawiczki nie od pary 鈥 bia艂膮 i czarn膮.

Danica sta艂a zaskoczona 鈥 Cadderly zabra艂 z sob膮 Ghearufu, z艂y tr贸jelementowy artefakt noszony przez asasyna, ten sam, kt贸ry dziekan Thobicus nakaza艂 mu odda膰 w celu zbadania przez bibliotecznych kap艂an贸w. Znaczenie Ghearufu budzi艂o w my艣lach Daniki tysi膮ce pyta艅. Z tego, co widzia艂a i co powiedzia艂 jej Cadderly, wnosi艂a, i偶 by艂 to artefakt s艂u偶膮cy do op臋tywania, przejmowania cia艂 鈥 czy to mo偶liwe, 偶e dziwne zachowanie Cadderly鈥檈go, jego histeryczny atak 艣miechu na skalnej p贸艂ce i sp贸r przy wyborze szlaku mog艂y by膰 w jaki艣 spos贸b zwi膮zane z Ghearufu! Czy Cadderly rzeczywi艣cie walczy艂 przeciwko czemu艣, co chcia艂o go op臋ta膰, przeciwko jakiej艣 z艂ej istocie, kt贸ra za膰miewa艂a jego umys艂, prowadz膮c ich wszystkich ku zgubie?

Shayleigh po艂o偶y艂a d艂o艅 na plecach Daniki i spojrza艂a na mniszk臋 z zatroskaniem, ale poruszenie z boku w mgnieniu oka przyku艂o uwag臋 ich obu. Vander trzema szybkimi krokami podszed艂 do Cadderly鈥檈go i chwyciwszy go za ty艂 tuniki, podni贸s艂 z ziemi.

Co ty wyprawiasz? 鈥 rzuci艂 firbolg. 鈥 Pe艂nisz wart臋 ze 艣rodka jas... 鈥 S艂owa uwi臋z艂y mu w gardle, ca艂a krew odp艂yn臋艂a z rumianej twarzy. Przed nim na ziemi le偶a艂o Ghearufu, z艂e urz膮dzenie, kt贸re na tyle tragicznych lat uczyni艂o ze艅 swego niewolnika.

Danica i Shayleigh pospiesznie si臋 do nich zbli偶y艂y; Danica obawia艂a si臋, 偶e Vander zaskoczony i przera偶ony m贸g艂by cisn膮膰 Cadderlym na drugi koniec jaskini.

Co ty wyprawiasz? 鈥 powt贸rzy艂a za firbolgiem, ale wypowiadaj膮c te s艂owa, stan臋艂a przed Vanderem i strategicznie przytkn臋艂a kciuk do witalnego punktu na jego przedramieniu, delikatnie zmuszaj膮c olbrzyma, aby rozlu藕ni艂 uchwyt.

Cadderly skrzywi艂 si臋 i obci膮gn膮艂 tunik臋, po czym ukl膮k艂, by zebra膰 z ziemi swoje rzeczy. W pierwszej chwili wydawa艂 si臋 zak艂opotany, ale kiedy ujrza艂 nieugi臋te spojrzenie Daniki, jego stalowoszare oczy r贸wnie偶 nabra艂y ostrego wyrazu.

Nie powiniene艣 by艂 zabiera膰 tego ze sob膮 鈥 powiedzia艂a do niego Danica.

Cadderly nie odpowiedzia艂 od razu, cho膰 g艂os w jego my艣lach krzycza艂, 偶e to w艂a艣nie Ghearufu by艂o g艂贸wn膮 przyczyn膮 ich obecno艣ci tutaj. Pozosta艂a tr贸jka wymieni艂a zatroskane spojrzenia.

Wyruszyli艣my w drog臋 do Zamczyska Tr贸jcy 鈥 rzuci艂a Danica.

To tylko jeden z powod贸w 鈥 odpar艂 tajemniczo Cadderly. Nie by艂 pewien, czy powinien powiedzie膰 im prawd臋, czy te偶 nie, bo nie by艂 pewien, czy chcia艂, by towarzyszyli mu do straszliwego miejsca, gdzie Ghearufu mog艂o zosta膰 zniszczone.

Danica poczu艂a, 偶e mi臋艣nie Vandera napinaj膮 si臋 i raz jeszcze napar艂a ca艂ym cia艂em na firbolga, aby mie膰 pewno艣膰, 偶e nie rzuci si臋 nagle i nie udusi m艂odego kap艂ana.

Czy zawsze ukrywasz r贸wnie wa偶ne tajemnice przed swoimi towarzyszami podr贸偶y? 鈥 spyta艂a Shayleigh. 鈥 A mo偶e uwa偶asz, 偶e wzajemne zaufanie nie jest najwa偶niejsz膮 spraw膮 dla wszystkich bior膮cych udzia艂 w awanturniczej wyprawie?

Zamierza艂em wam powiedzie膰! 鈥 uci膮艂 ostro Cadderly.

Kiedy? 鈥 rzuci艂a stoj膮ca po drugiej stronie Danica. Cadderly spojrza艂 pomi臋dzy dwiema wojowniczkami na oblicze rozw艣cieczonego Vandera i wyra藕nie straci艂 rezon.

Czy Ghearufu przej臋艂o nad tob膮 w艂adz臋? 鈥 spyta艂a bezceremonialnie mniszka.

Nie! 鈥 odkrzykn膮艂 natychmiast Cadderly. 鈥 Aczkolwiek pr贸bowa艂o. Nie wyobra偶acie sobie, jak wielkie z艂o drzemie w tym artefakcie.

Vander krzykn膮艂, daj膮c do zrozumienia, i偶 poczu艂 na w艂asnej sk贸rze jadowite uk膮szenie Ghearufu na d艂ugo wcze艣niej, nim jeszcze Cadderly dowiedzia艂 si臋 o istnieniu tego przedmiotu.

Do czego wi臋c mo偶e s艂u偶y膰? 鈥 burkn臋艂a Shayleigh.

Cadderly zagryz艂 doln膮 warg臋, spogl膮daj膮c na boki. Podejrzewa艂, 偶e towarzysze w臋dr贸wki nie popr膮 jego planu i nadal b臋d膮 uwa偶a膰 za g艂贸wny cel misji Zamczysko Tr贸jcy. M艂ody kap艂an zn贸w poczu艂 w膮tpliwo艣ci zwi膮zane z narzucon膮 mu rol膮 przyw贸dcy wyprawy. Zdecydowa艂, 偶e powinien wyt艂umaczy膰 wszystko swoim przyjacio艂om 鈥 by艂 im to winien. Wyja艣nienia, kt贸re pragn膮艂 z艂o偶y膰, dyktowa艂 rozs膮dek, poniewa偶 oczekiwa艂, 偶e przyjaciele do艂膮cz膮 do艅 podczas realizacji najbardziej niebezpiecznego z zada艅, jakie mu przysz艂o wype艂ni膰.

Wyszli艣my na poszukiwanie Zamczyska Tr贸jcy 鈥 zacz膮艂, a sumienie sprawi艂o, 偶e s艂owa ledwie przechodzi艂y mu przez gard艂o. 鈥 Ale to tylko jeden z naszych cel贸w. Dokona艂em rozlicznych bada艅 i odkry艂em, 偶e jest tylko kilka, dos艂ownie kilka, sposob贸w na pe艂ne zniszczenie Ghearufu.

I to by艂o takie pilne? 鈥 spyta艂a Danica.

Tak 鈥 odpar艂 gniewnie Cadderly.

S艂ysz膮c ton jego g艂osu, tr贸jka przyjaci贸艂 ponownie wymieni艂a zatroskane spojrzenia, a Danica, zatrzymuj膮c wzrok na Ghearufu, wyszczerzy艂a z臋by w grymasie w艣ciek艂o艣ci.

Gdybym pozostawi艂 Ghearufu w bibliotece 鈥 wyja艣ni艂 po chwili Cadderly spokojnym i opanowanym g艂osem 鈥 kto wie, jakie nieszcz臋艣cia wydarzy艂yby si臋 tam do naszego powrotu. A gdyby艣my zabrali je do Zamczyska Tr贸jcy, nasi wrogowie mogliby znale藕膰 jaki艣 spos贸b na wykorzystanie go przeciwko nam. Do tego jednak nie dojdzie 鈥 rzek艂 z naciskiem. 鈥 Jest spos贸b, aby na zawsze zlikwidowa膰 zagro偶enie, jakie stanowi Ghearufu. W艂a艣nie dlatego wyruszyli艣my akurat tym wysoko po艂o偶onym g贸rskim szlakiem 鈥 doda艂, kieruj膮c wzrok na Vandera. 鈥 Niedaleko st膮d znajduje si臋 szczyt owiany w tych stronach legendarn膮 s艂aw膮.

Fyrentennimar?! 鈥 wykrzykn臋艂a Danica, a Shayleigh na d藕wi臋k budz膮cego groz臋 imienia mimowolnie j臋kn臋艂a.

Szczyt nosi nazw臋 Nightglow 鈥 ci膮gn膮艂 niewzruszenie Cadderly. 鈥 Przed wieloma dekadami m贸wiono, 偶e w jego wn臋trzu nocami gorej膮 p艂omienie, a po艣wiat臋 t臋 wida膰 tak z Carradoonu, jak i z rozleg艂ych po艂aci L艣ni膮cych R贸wnin.

Wulkan 鈥 skonstatowa艂 Vander, przypominaj膮c sobie niego艣cinny pejza偶 ojczystych stron naje偶ony ostrymi, ociekaj膮cymi law膮 szczytami.

Smok 鈥 poprawi艂a Danica. 鈥 Stary i jak m贸wi膮 legendy, czerwony.

Naprawd臋 stary, skoro m贸wi膮 o nim opowie艣ci sprzed dwustu, a nawet wi臋cej lat 鈥 doda艂a ponuro Shayleigh. 鈥 I to nie jest tylko legenda 鈥 zapewni艂a. 鈥 Galladel, poprzedni kr贸l Shilmisty, pami臋ta艂 tego smoka i spustoszenie, jakie stary Fyren czyni艂 tak w puszczy, jak i w Carradoonie.

Tyn g艂upi ch艂opak chce 艂obudzi膰 smoka?? 鈥 rykn膮艂 Ivan, podbiegaj膮c do zebranych wok贸艂 Cadderly鈥檈go przyjaci贸艂. W ca艂ym zamieszaniu nikt nie zauwa偶y艂, 偶e ucich艂o rytmiczne pochrapywanie krasnolud贸w.

Uch-uchchch 鈥 rzek艂 Pikel do Cadderly鈥檈go, machaj膮c w t臋 i z powrotem palcem tu偶 przed jego twarz膮.

Chcesz, aby Ghearufu zosta艂o zniszczone? 鈥 spyta艂 Cadderly bez ogr贸dek, zwracaj膮c si臋 do Vandera, kt贸rego uwa偶a艂 za najlepszego kandydata na sprzymierze艅ca w obliczu narastaj膮cej fali protest贸w.

Firbolg sprawia艂 wra偶enie niezdecydowanego.

Za jak膮 cen臋? 鈥 spyta艂a Danica, zanim Vander zdo艂a艂 zebra膰 my艣li. 鈥 Smok 艣pi od stuleci, to oznacza ca艂e stulecia spokoju. Ile istnie艅 ludzkich zdo艂a zaspokoi膰 jego g艂贸d, gdy si臋 przebudzi?

M贸j tato zawsze mnie m贸wi艂: stary smok se smacznie 艣pi, nie bud藕 go, bo b臋dzie z艂y 鈥 wtr膮ci艂 Ivan.

Ehe 鈥 doda艂 Pikel, kiwaj膮c zdecydowanie g艂ow膮. Cadderly westchn膮艂 z rezygnacj膮, w艂o偶y艂 Ghearufu do plecaka i zarzuci艂 go sobie na rami臋.

Nakazano mi zniszczy膰 Ghearufu 鈥 rzek艂 z rezygnacj膮 w g艂osie. 鈥 Jest tylko jeden spos贸b.

A wi臋c to b臋dzie musia艂o poczeka膰 鈥 odpar艂a Danica. 鈥 Zagro偶enie dla ca艂ego regionu...

Jest tymczasowe i dotyczy jedynie 偶yj膮cych tu obecnie mieszka艅c贸w 鈥 doko艅czy艂 filozoficznie Cadderly. 鈥 Ghearufu nie jest tymczasowe. By艂o i jest plag膮, odk膮d zosta艂o stworzone, wiele tysi膮cleci temu, w kt贸rym艣 z ni偶szych 艣wiat贸w. Nie zmuszam was do tego 鈥 ci膮gn膮艂 spokojnie. 鈥 Ta misja zosta艂a mi zlecona przez boga, kt贸rego nie czcicie. Id藕cie i narad藕cie si臋. Decyzj臋 mo偶ecie podj膮膰 wsp贸lnie b膮d藕 indywidualnie. To moje zadanie, w wy post膮picie wedle waszego uznania. I masz racj臋 鈥 rzek艂 do Shayleigh, niemal przepraszaj膮cym tonem. 鈥 Pope艂ni艂em b艂膮d, nie m贸wi膮c wam tego wszystkiego, kiedy tylko opu艣cili艣my bibliotek臋. Sytuacja by艂a... trudna. 鈥 To rzek艂szy, spojrza艂 na Danic臋; wiedzia艂, i偶 tylko ona zdawa艂a sobie spraw臋, przez co musia艂 przej艣膰, aby przekona膰 dziekana Thobicusa.

Pozostali wolno przeszli na drugi koniec jaskini, raz po raz spogl膮daj膮c przez rami臋 na Cadderly鈥檈go.

Tyn ch艂opak og艂upio艂 鈥 stwierdzi艂 z naciskiem Ivan, na tyle g艂o艣no, by Cadderly m贸g艂 go us艂ysze膰.

Pod膮偶a za g艂osem serca 鈥 odpar艂a cicho Danica.

Ja r贸wnie偶 nie w膮tpi臋 w szczero艣膰 Cadderly鈥檈go 鈥 doda艂a Shayleigh. 鈥 Mam zastrze偶enia jedynie co do jego roztropno艣ci.

Pikel znowu kiwn膮艂 g艂ow膮 potakuj膮c.

Obudzi膰 smoka 鈥 zamrucza艂 ponownie Vander i pokr臋ci艂 g艂ow膮.

Czerwonego 鈥 doda艂a trafnie Danica, gdy偶 czerwone jaszczury uwa偶ane by艂y za najbardziej podst臋pne, plugawe i pot臋偶ne spo艣r贸d wszystkich z艂ych smok贸w. 鈥 By膰 mo偶e naprawd臋 starego czerwonego smoka.

Pikel zn贸w zacz膮艂 kiwa膰 g艂ow膮, a偶 w pewnym momencie Ivan klepn膮艂 go solidnie w potylic臋.

Oo 鈥 rzuci艂 zielonobrody krasnolud, spogl膮daj膮c na brata.

Nie p贸dziesz budzi膰 偶adnych glizdawc贸w 鈥 burkn膮艂 Ivan tak, by mie膰 pewno艣膰, 偶e Cadderly zn贸w go us艂yszy.

Obawiam si臋 czego艣 innego 鈥 stwierdzi艂a Danica. 鈥 Czy Cadderly鈥檈go faktycznie prowadzi s艂uszn膮 drog膮 jego b贸g, czy mo偶e to Ghearufu wiedzie go do miejsca, gdzie znajdzie dla siebie pot臋偶nego sprzymierze艅ca?

Ta my艣l wstrz膮sn臋艂a pozosta艂ymi; Shayleigh i Vander westchn臋li przeci膮gle, a Pikel i Ivan wydali d艂ugie: Oooooo 鈥 ten ostatni zreszt膮 po chwili, u艣wiadomiwszy sobie, 偶e na艣ladowa艂 Pikela, przekrzywi艂 nieznacznie g艂ow臋 i spojrza艂 podejrzliwie na brata.

I co robimy? 鈥 zapyta艂a Shayleigh.

Stali przez chwil臋 w milczeniu, a偶 w ko艅cu Danica zadecydowa艂a.

G艂贸wnym zagro偶eniem jest teraz Zamczysko Tr贸jcy.

Ale nie mo偶emy zabra膰 ze sob膮 Ghearufu 鈥 rzek艂 z naciskiem Vander, z trudem zachowuj膮c spokojny ton g艂osu. 鈥 Mo偶emy zakopa膰 ten artefakt gdzie艣 w g贸rach i wr贸ci膰 po niego p贸藕niej, kiedy ju偶 uporamy si臋 z nasz膮 misj膮.

Cadderly si臋 nie zgodzi 鈥 stwierdzi艂a Shayleigh, spogl膮daj膮c na zdeterminowanego m艂odego kap艂ana.

A winc nie b臋dziemy jego prosi膰 鈥 zdecydowa艂 Ivan i mrugn膮艂 porozumiewawczo.

Spojrza艂 na Danic臋 i pokiwa艂 g艂ow膮, a Danica, rzuciwszy smutne spojrzenie na m臋偶czyzn臋, kt贸rego kocha艂a, odpowiedzia艂a w ten sam spos贸b. Podesz艂a do Cadderly鈥檈go. Ivan spodziewa艂 si臋, 偶e m艂ody m臋偶czyzna lada moment zwali si臋 jak k艂oda na ziemi臋.

Nie p贸jdziecie na Nightglow 鈥 oznajmi艂 Cadderly, kiedy Danica zbli偶y艂a si臋 do niego.

Nie odpowiedzia艂a. Mimowolnie zaciska艂a i rozlu藕nia艂a d艂o艅 trzyman膮 przy boku, a Cadderly nie przeoczy艂 tego gestu.

Ghearufu jest najwa偶niejsze 鈥 powt贸rzy艂.

Danica nadal milcza艂a. Cadderly czyta艂 w jej my艣lach 鈥 stwierdzi艂, 偶e w jej wn臋trzu trwa obecnie zaci臋ta walka pomi臋dzy podj臋t膮 decyzj膮 a jej realizacj膮, kt贸ra r贸wnie dobrze mog艂a by膰 przez niego poczytana za zdrad臋.

Zacz膮艂 nuci膰 pod nosem, podczas gdy Danica podesz艂a do niego jeszcze bli偶ej. Nagle jej dzia艂anie nabra艂o cech gwa艂towno艣ci 鈥 spr贸bowa艂a go pochwyci膰, ale ze zdumieniem stwierdzi艂a, 偶e jego cia艂o sta艂o si臋 niematerialne.

Pom贸偶cie mi! 鈥 zawo艂a艂a do przyjaci贸艂, a ci w mgnieniu oka do niej podbiegli; Ivan i Pikel zanurkowali, by schwyci膰 Cadderly鈥檈go za nogi, zderzyli si臋 jednak g艂owami, spletli w zapa艣niczym u艣cisku i dopiero po d艂u偶szej chwili zorientowali si臋, 偶e pochwycili nawzajem jeden drugiego.

A cielesna posta膰 Cadderly鈥檈go coraz bardziej nik艂a i rozmywa艂a si臋, a偶 w ko艅cu wiatr uni贸s艂 j膮 hen w dal.



6

Na szlaku


Druzil siedzia艂 na z艂amanym pniaku, stukaj膮c nerwowo szponiastymi paluchami o chude nogi. Zna艂 drog臋 st膮d do Biblioteki Naukowej i wiedzia艂, 偶e z艂owrogie monstrum skr臋ci艂o w niew艂a艣ciw膮 stron臋 i obecnie zmierza艂o ku rozleg艂ym g贸rskim ost臋pom.

Niespecjalnie si臋 tym rozczarowa艂 鈥 w gruncie rzeczy wcale nie mia艂 ochoty na ponown膮 wizyt臋 w okolicy okropnej biblioteki i w膮tpi艂, aby nawet tak pot臋偶ny Duch by艂 w stanie stawia膰 d艂u偶ej czo艂o pot臋偶nej mocy licznych 偶yj膮cych tam kap艂an贸w dobra. Imp by艂 jednak powa偶nie zak艂opotany. Czy tym stworem kierowa艂 jaki艣 konkretny cel, jak pocz膮tkowo wydawa艂o si臋 Druzilowi lub raczej jak nakazywa艂 mu wierzy膰 Aballister? A mo偶e ta nikczemna istota po prostu b艂膮dzi艂a po g贸rskich szlakach, niszcz膮c wszystkich, kt贸rych spotyka艂a na swojej drodze?

Ta my艣l nie dawa艂a impowi spokoju. Wychodz膮c z logicznego za艂o偶enia, stwierdzi艂, i偶 musia艂 istnie膰 jaki艣 wa偶ny zwi膮zek z tym potworem, co艣, co najprawdopodobniej 艂膮czy艂o si臋 r贸wnie偶 z osob膮 Cadderly鈥檈go. No bo je艣li nie, to dlaczego Aballister mia艂by nakazywa膰 mu sta艂膮 obserwacj臋 nieposkromionej, niepohamowanej istoty?

Zbyt wiele pyta艅 k艂臋bi艂o si臋 pod czaszk膮 impa, zbyt wiele mo偶liwo艣ci, by m贸g艂 rozwa偶y膰 ka偶d膮 z nich. Spotka艂 monstrum brutalnie toruj膮ce sobie drog臋 wzd艂u偶 p贸艂nocnego szlaku, p艂osz膮ce zwierzyn臋 i wyrywaj膮ce ro艣liny z nies艂abn膮c膮, niewyczerpan膮 dziko艣ci膮. W chwil臋 p贸藕niej spojrza艂 w g艂膮b siebie, ogniskuj膮c ca艂膮 uwag臋 na tym magicznym obszarze, kt贸ry by艂 wsp贸lny dla wszystkich pozaplanarnych istot, i przes艂a艂 swoje my艣li ponad g贸rskimi prze艂臋czami, usi艂uj膮c nawi膮za膰 telepatyczny kontakt ze swym panem-czarnoksi臋偶nikiem. Pomimo i偶 jego zew by艂 niespodziewany i gwa艂towny, 偶eby nie powiedzie膰 rozpaczliwy, zdziwi艂 si臋, gdy Aballister natychmiast odpowiedzia艂 na jego mentalne 鈥瀢ej艣cie鈥.

Gdzie jest Cadderly? 鈥 dosz艂y do艅 my艣li czarnoksi臋偶nika. 鈥 Czy Duch go dopad艂?

W ten spos贸b Druzil otrzyma艂 odpowied藕 na wiele swoich pyta艅. Mentalne przes艂uchanie Aballistera trwa艂o dalej 鈥 czarnoksi臋偶nik szpikowa艂 my艣li Druzila seriami pyta艅 w tak szybkim tempie, 偶e nie mia艂 nawet czasu, by na nie odpowiedzie膰. Sprytny imp zrozumia艂 natychmiast, 偶e ma przewag臋 podczas tego kontaktu i 偶e Aballister rozpaczliwie oczekuje jego odpowiedzi.

Druzil zatar艂 gorliwie szponiaste 艂apki, napawaj膮c si臋 sw膮 wy偶szo艣ci膮, przekonany, 偶e jest w stanie, na zasadzie wymiany co艣 za co艣, uzyska膰 odpowiedzi na wszystkie dr臋cz膮ce go pytania. Kiedy w kilka minut p贸藕niej otworzy艂 oczy, mia艂 ju偶 ca艂kiem inny pogl膮d na obecn膮 sytuacj臋. Teraz widzia艂 j膮 z odmiennej perspektywy. Aballister by艂 zdenerwowany, Druzil czu艂 to wyra藕nie, 艣wiadczy艂a o tym zar贸wno gwa艂towno艣膰 telepatycznych odpowiedzi czarnoksi臋偶nika, jak r贸wnie偶 fakt, i偶 tym razem niewiele spraw pozosta艂o niedopowiedzianych.

Mag by艂 cz艂owiekiem skrytym, niech臋tnym do dzielenia si臋 informacjami, o kt贸rych nie musieli wiedzie膰 maluczcy.

Ale nie tym razem. Teraz udzieli艂 Druzilowi ca艂ej masy informacji, zar贸wno na temat Ducha, jak i Cadderly鈥檈go.

Wyci膮gn膮wszy z tego stosowne wnioski, imp stwierdzi, 偶e Aballister niebezpiecznie balansowa艂 nad granic膮, kt贸rej przekroczenie mog艂o nie tak dla niego, jak dla jego sprzymierze艅c贸w mie膰 fatalne skutki. Od czasu gdy czarnoksi臋偶nik przywo艂a艂 Druzila, by mu s艂u偶y艂, imp pragn膮艂 pozna膰 pe艂en zakres mocy Aballistera. Widzia艂, jak czarnoksi臋偶nik powala swego rywala piorunem, dos艂ownie go spopielaj膮c, widzia艂, jak ciska w g艂膮b jaskini, w kt贸rej ukrywa艂y si臋 zbuntowane gobliny, kul臋 ognia, powoduj膮c ogromny zawa艂 i 艣mier膰 wszystkich znajduj膮cych si臋 tam istot. Wraz z nim uda艂 si臋 r贸wnie偶 do odleg艂ej krainy na P贸艂nocy, gdzie by艂 艣wiadkiem, jak Aballister zlikwidowa艂 ca艂e plemi臋 taer贸w, w艂ochatych bia艂ych stworze艅.

Druzil wiedzia艂 jednak, i偶 by艂a to zaledwie namiastka tego, co dopiero mia艂o nast膮pi膰. Cho膰 nigdy nie darzy艂 czarnoksi臋偶nika szacunkiem (jak zreszt膮 偶adnej innej istoty z Planu Materialnego), zawsze wyczuwa艂 wewn臋trzn膮 moc tego cz艂owieka. Aballister, nerwowy i dra偶liwy, rozw艣cieczony faktem, 偶e jego w艂asny syn m贸g艂 zagra偶a膰 planom dokonania przez niego podboju ca艂ego regionu, by艂 niczym kocio艂, kt贸ry lada moment mo偶e eksplodowa膰. A Druzil, istota do szpiku ko艣ci z艂a, podst臋pna i fa艂szywa, uwa偶a艂 obecn膮 sytuacj臋 za idealnie przepyszn膮.

Imp zatrzepota艂 skrzyd艂ami i pomkn膮艂 w g贸r臋 za niewidocznym ju偶 teraz widmem. Nie by艂o to zbyt trudne. 艢lad przej艣cia potwora znaczy艂y 艣mier膰 i zniszczenie 鈥 a co za tym idzie 艂atwo go by艂o odnale藕膰, i Druzil w ci膮gu godziny zdo艂a艂 wypatrzy膰 istot臋. Postanowi艂 nawi膮za膰 z ni膮 kontakt, zacie艣ni膰 wi臋藕, zanim stw贸r dopadnie Cadderly鈥檈go i Aballister zechce wykorzysta膰 jego niszczycielskie moce dla swoich cel贸w. Niewidzialny, przelecia艂 przed maszeruj膮cym Duchem i przysiad艂 na nisko zwieszaj膮cej si臋 ga艂臋zi sosny, nieco dalej przy 艣cie偶ce, kt贸r膮 pod膮偶a艂 upi贸r.

Kiedy Druzil go min膮艂, Duch zacz膮艂 w臋szy膰 nerwowo i nawet raz, cho膰 raczej leniwie, zamachn膮艂 si臋 r臋k膮, lecz imp by艂 zbyt szybki i zwinny, by nieumar艂y zdo艂a艂 go dosi臋gn膮膰. Kiedy tylko znalaz艂 si臋 poza jego zasi臋giem, Duch jakby o nim zapomnia艂. Kiedy jednak podszed艂 bli偶ej, imp si臋 zmaterializowa艂.

Jestem przyjacielem 鈥 oznajmi艂 zar贸wno telepatycznie, jak i we wsp贸lnym.

Stw贸r warkn膮艂 i przy艣pieszy艂 kroku, wyci膮gaj膮c przed siebie poczernia艂e rami臋.

Przyjaciel 鈥 powt贸rzy艂 Druzil, tym razem warcz膮cym j臋zykiem mieszka艅c贸w ni偶szych 艣wiat贸w.

Zbli偶aj膮ca si臋 bez przerwy istota nie odpowiedzia艂a; skoncentrowa艂a si臋 na Druzilu, traktuj膮c impa jak kolejne stworzenie, kt贸re nale偶a艂o usun膮膰.

Druzil zaatakowa艂 wi臋c upiora telepatycznym ogniem zaporowym, my艣lami kojarz膮cymi si臋 na wszelkie mo偶liwe sposoby z sojuszem czy nawet przyja藕ni膮, ale potw贸r w dalszym ci膮gu nie odpowiada艂.

Jestem przyjacielem, ty g艂upi stworze! 鈥 wykrzykn膮艂, staj膮c i opieraj膮c zaci艣ni臋te w pi臋艣ci 艂apki na biodrach.

Istota znajdowa艂a si臋 o kilka jard贸w od niego. Obna偶aj膮c z臋by, jednym susem znalaz艂a si臋 tu偶 obok Druzila, jej niez艂amana r臋ka zatoczy艂a 艂uk. Imp pisn膮艂 i nagle u艣wiadamiaj膮c sobie zagro偶enie, rozpaczliwie zatrzepota艂 skrzyd艂ami, chc膮c wzbi膰 si臋 w powietrze.

Duch jednym ciosem z艂ama艂 ga艂膮藕, cisn膮艂 j膮 w bok i smagn膮艂 pot臋偶nie r臋k膮, a Druzil, uwi臋ziony w艣r贸d listowia, zacz膮艂 desperacko walczy膰 o 偶ycie, 艂opocz膮c skrzyd艂ami i szarpi膮c pazurami, aby przebi膰 si臋 przez otaczaj膮c膮 go g臋stwin臋 i znale藕膰 si臋 na otwartej przestrzeni. Zn贸w sta艂 si臋 niewidzialny, ale monstrum i tak zdawa艂o si臋 go wyczuwa膰, gdy偶 niezmiennie i nieub艂aganie pod膮偶a艂o jego 艣ladem.

Stw贸r by艂 tu偶 za nim.

Przypominaj膮cy bicz ogon Druzila, ociekaj膮cy zab贸jczym jadem, trafi艂 go w twarz, 偶艂obi膮c g艂臋bok膮 bruzd臋 w jego zapad艂ym policzku.

Istota nawet si臋 nie skrzywi艂a. Pot臋偶ne rami臋 zn贸w unios艂a w g贸r臋, wyrywaj膮c pot臋偶ny konar i tworz膮c w艣r贸d g臋stwiny szczelin臋, dostatecznie du偶膮, by kolejny atak m贸g艂 zako艅czy膰 si臋 sukcesem.

Druzil szarpa艂 艂apkami i kopa艂, walcz膮c jak szalony z ograniczaj膮cymi jego ruchy ga艂臋ziami. Nagle uwolni艂 si臋, wzbi艂 w powietrze i paroma szybkimi machni臋ciami skrzyde艂 poszybowa艂 poza zasi臋g warcz膮cego potwora.

W chwil臋 p贸藕niej nieumar艂y wy艂oni艂 si臋 spod brutalnie zniszczonego drzewa i ruszy艂 dalej wzd艂u偶 艣cie偶ki, najwyra藕niej nie przejmuj膮c si臋 d艂u偶ej istot膮, kt贸ra wymkn臋艂a si臋 jego straszliwej mocy.

Bene tellemara 鈥 wymamrota艂 wstrz膮艣ni臋ty do g艂臋bi imp, przysiadaj膮c na szczycie wielkiego g艂azu wznosz膮cego si臋 nad 艣cie偶k膮 i obserwuj膮c oddalaj膮cego si臋 r贸wnym, niewzruszonym krokiem potwora. 鈥 Bene tellemara.


* * *


Brn膮c po pas w 艣niegu, Cadderly uni贸s艂 wzrok, wodz膮c spojrzeniem w g贸r臋 stromego zbocza ku spowitemu w艣r贸d mgie艂 wierzcho艂kowi Nightglow. Nawet wykorzystuj膮c zakl臋cia maj膮ce chroni膰 go przed ch艂odem, czu艂 uk膮szenia zacinaj膮cego wiatru i jego nogi z wolna pocz臋艂o ogarnia膰 odr臋twienie. Zastanawia艂 si臋 nad u偶yciem najpot臋偶niejszej magii, tak jak to uczyni艂 umykaj膮c swoim zdezorientowanym przyjacio艂om, aby wspi膮膰 si臋 po stoku omiatanej wiatrem g贸ry, prosto na szczyt.

Szybko jednak zmieni艂 zamiar, gdy偶 zda艂 sobie spraw臋, 偶e nie powinien niepotrzebnie marnowa膰 czarodziejskiej energii, skoro czeka艂o go spotkanie ze starym, czerwonym smokiem. Pokr臋ci艂 zdecydowanie g艂ow膮 i krok za krokiem ruszy艂 dalej, wyjmuj膮c jedn膮 nog臋 z g艂臋bokiego, lepkiego 艣niegu i stawiaj膮c j膮 pewnie przed sob膮, przesuwaj膮c si臋 wy偶ej i wy偶ej.

Wzesz艂o s艂o艅ce, by艂o jasno i spokojnie 鈥 Cadderly mru偶y艂 powieki przed ostrymi refleksami promieni s艂o艅ca odbijaj膮cych si臋 w dziewiczym 艣niegu. Co pewien czas fragment 艣nie偶nej pokrywy ugina艂 si臋 i przesuwa艂 ze skrzypieniem pod jego ci臋偶arem. Cadderly nieruchomia艂 wtedy, spodziewaj膮c si臋 ujrze膰 sun膮c膮 w jego stron臋 lawin臋. Odnosi艂 wra偶enie, 偶e s艂yszy jaki艣 d藕wi臋k 鈥 by膰 mo偶e to Danica wo艂a艂a go po imieniu. Nie by艂o to wszak niemo偶liwe 鈥 przyjaci贸艂 pozostawi艂 niedaleko od tego miejsca i powiedzia艂 im, dok膮d si臋 wybiera. Ta my艣l sprawi艂a, 偶e ponownie u艣wiadomi艂 sobie, jak ods艂oni臋ty i bezbronny musia艂 si臋 teraz wydawa膰 鈥 ot, czarna kropka po艣r贸d rozleg艂ej po艂aci bieli, pn膮ca si臋 w g贸r臋, niezdarnie i z ogromnym wysi艂kiem.

Czy w pobli偶u znajdowa艂y si臋 kolejne chimery lub jakie艣 inne skrzydlate bestie spragnione jego krwi? 鈥 zastanawia艂 si臋. Zanim rozpocz膮艂 pokonywanie ostatniego etapu stromizny, na kt贸rej si臋 obecnie znajdowa艂, dokona艂 w my艣lach mentalnej lustracji, wypatruj膮c oznak usi艂uj膮cych go namierzy膰 czarnoksi臋偶nik贸w. Nie wykry艂 niczego konkretnego, aczkolwiek na wszelki wypadek rzuci艂 kilka urok贸w i zakl臋膰 ochronnych.

Nadal jednak, stoj膮c na otwartej przestrzeni na zboczu g贸ry, m艂ody kap艂an nie wydawa艂 si臋 zadowolony. 艢ci膮gn膮艂 mocniej skraj p艂aszcza wok贸艂 szyi, zastanawiaj膮c si臋 ponownie nad magicznym sposobem u艂atwienia sobie tej 偶mudnej wspinaczki. Ostatecznie jednak poprzesta艂 wy艂膮cznie na determinacji.

Bola艂y go nogi i coraz ci臋偶ej oddycha艂, tak z powodu rozrzedzenia powietrza, jak i wyczerpania. Nieco wy偶ej odnalaz艂 otulon膮 wianuszkiem mgie艂 nag膮 ska艂臋 i troch臋 si臋 zdziwi艂, dop贸ki nie u艣wiadomi艂 sobie, 偶e w tej partii g贸ry by艂o zdecydowanie cieplej. Kieruj膮c si臋 w stron臋 藕r贸d艂a ciep艂a, omin膮艂 ostry, stercz膮cy wyst臋p skalny i natrafi艂 na sporych rozmiar贸w jaskini臋, cho膰 z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie do艣膰 du偶膮 dla doros艂ego smoka.

Zrozumia艂 jednak, 偶e odnalaz艂 Fyrentennimara, bowiem tylko jeden gatunek stworze艅 by艂 w stanie emanowa膰 tak du偶o ciep艂a, by stopi膰 艣nieg na zboczu zimnej, omiatanej bezlitosnymi wichrami Nightglow. Zdj膮艂 peleryn臋 i roz艂o偶ywszy na ziemi, usiad艂 na niej, aby zaczerpn膮膰 oddech i da膰 odpocz膮膰 zdr臋twia艂ym nogom. Ponownie powraca艂 my艣lami do pot臋偶nego wroga, kt贸remu mia艂 niebawem stawi膰 czo艂o, i rozpatrywa艂 repertuar zakl臋膰, kt贸rych m贸g艂 potrzebowa膰, aby mie膰 cho膰by cie艅 szansy na powodzenie rozpaczliwej misji.

Rozpaczliwej? 鈥 wyszepta艂, rozwa偶aj膮c brzmienie pos臋pnego s艂owa. Cho膰 gotowy na wszystko, zastanawia艂 si臋, czy w tej sytuacji bardziej adekwatnym okre艣leniem nie by艂oby 鈥瀗ieroztropnej鈥 lub 鈥瀝yzykownej鈥.



7

Strach


Cadderly nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e temperatura powietrza tak bardzo i tak szybko wzros艂a, gdy wszed艂 do mrocznego otworu pieczary.

Znalaz艂 si臋 raczej w tunelu ni偶 w jaskini 鈥 艣ciany by艂y w膮skie i nier贸wne, korytarz bieg艂 prosto ku sercu g贸ry.

M艂ody kap艂ana zdj膮艂 sw贸j p艂aszcz podr贸偶ny, zwin膮艂 dok艂adnie i w艂o偶y艂 do plecaka, starannie otulaj膮c nim Ksi臋g臋 Uniwersalnej Harmonii. Zastanawia艂 si臋, czy nie zostawi膰 wielkiej ksi臋gi i kilku najcenniejszych dla艅 przedmiot贸w przy wej艣ciu w obawie, 偶e je艣li nawet zdo艂a prze偶y膰 spotkanie z Fyrentennimarem, niekt贸re z jego rzeczy mog膮 zosta膰 spalone. Pokr臋ci艂 jednak zuchwale g艂ow膮 i ponownie zarzuci艂 sobie plecak na rami臋. Nie czas na my艣lenie negatywne 鈥 stwierdzi艂 w duchu. Wyj膮艂 cylindryczn膮 tulejk臋 i zdj膮艂 nasadk臋 z jednego ko艅ca, a z wn臋trza (a raczej z ob艂o偶onego specjalnym zakl臋ciem dysku) pop艂yn膮艂 艣wietlny promie艅. Cadderly pomaszerowa艂 przed siebie, przywo艂uj膮c w my艣lach pie艣艅 Deneira. Wiedzia艂, 偶e je艣li m贸g艂 mie膰 cho膰 cie艅 szansy przeciwko wielkiemu smokowi, najprawdopodobniej b臋dzie musia艂 zrobi膰 natychmiastowy u偶ytek ze swej magicznej mocy.

Dwadzie艣cia minut p贸藕niej wci膮偶 jeszcze szed艂, st膮paj膮c ostro偶nie po obluzowanych kawa艂kach ska艂. 呕ar by艂 coraz silniejszy; na jego czole pojawi艂 si臋 pot i wp艂ywa艂, piek膮c, do k膮cik贸w jego szarych oczu. Przemierzaj膮c korytarz, min膮艂 kilka wi臋kszych kom贸r. Czu艂 si臋 do艣膰 niepewnie w o艣wietlonym w膮skim tunelu, w gro藕nych, nieprzeniknionych ciemno艣ciach. Ruchem nadgarstka przekr臋ci艂 tulejk臋 i nieznacznie powi臋kszy艂 szeroko艣膰 promienia, ale mimo to musia艂 t艂umi膰 w sobie nerwowe pragnienie przywo艂ania odpowiedniego zakl臋cia i o艣wietlenia ca艂ego korytarza.

Odetchn膮艂 swobodniej, gdy ponownie znalaz艂 si臋 w tunelu zbyt w膮skim, aby m贸g艂 si臋 przeze艅 przecisn膮膰 jakikolwiek smok. Pod艂o偶e opada艂o 艂agodnie i regularnie na przestrzeni dalszych stu st贸p i nagle spadek stawa艂 si臋 ostry, niemal pionowy. Szeroki otw贸r w ziemi zia艂 pos臋pn膮 czerni膮. Siedz膮c na kraw臋dzi wej艣cia do tunelu, Cadderly poprawi艂 pasy plecaka i przypi膮艂 艣wietln膮 tulejk臋 do bandoliera, kieruj膮c promie艅 w d贸艂. W chwil臋 potem zsun膮艂 si臋 wolno i ostro偶nie w g艂膮b.

W tunelu by艂o duszno, 艣ciany napiera艂y na niego, ale Cadderly nieugi臋cie schodzi艂 dalej, przesuwaj膮c si臋 w d贸艂, gdy nagle otw贸r pod nim poszerzy艂 si臋. Przez kr贸tk膮 chwil臋 jego stopy kopa艂y powietrze i o ma艂o nie run膮艂 w d贸艂. Zdo艂a艂 si臋 jednak zatrzyma膰, zahaczaj膮c o wyst臋p skalny, i uni贸s艂szy wysoko nogi, zapar艂 si臋 stopami o kamienn膮 艣cian臋. Drug膮 r臋k膮 si臋gn膮艂 niepewnie po 艣wietln膮 tulejk臋 i wymierzywszy j膮 pod k膮tem w d贸艂, stwierdzi艂, 偶e dotar艂 do sklepienia rozleg艂ej pieczary o wysokim suficie, jak si臋 obawia艂, bowiem 艣wiat艂o nie ukaza艂o jej pod艂o偶a.

Po raz pierwszy, odk膮d wszed艂 do tunelu, zastanawia艂 si臋, czy obrana przeze艅 droga prowadzi do smoka. Jak wszystko na to wskazywa艂o, niewielki tunel w zboczu g贸ry nie by艂 otworem wej艣ciowym dla tego gada. Cadderly nie przewidzia艂, 偶e wewn膮trz g贸ry mo偶e znajdowa膰 si臋 ca艂y kompleks licznych i niejednokrotnie niemo偶liwych do przej艣cia tuneli.

M艂ody kap艂an zaw臋zi艂 szeroko艣膰 promienia 鈥 smuga 艣wiat艂a wdar艂a si臋 w mroczn膮 czelu艣膰 poni偶ej. I nagle zdo艂a艂 dostrzec delikatn膮 zmian臋 cienia 鈥 ciemniejsz膮 powierzchni臋 pod艂o偶a, mniej wi臋cej dwadzie艣cia st贸p ni偶ej. Przez chwil臋 zastanawia艂 si臋 nad zej艣ciem w d贸艂 鈥 gdy nagle przypomnia艂 sobie o bandolierze zawieraj膮cym fiolki z gro藕nym olejem gromowym.

Cadderly przekl膮艂 w duchu swego pecha 鈥 je偶eli mia艂 kontynuowa膰 zej艣cie t膮 drog膮, musia艂 uciec si臋 do magii 鈥 magii, o kt贸rej wiedzia艂, 偶e b臋dzie mu potrzebna w pe艂nym zakresie podczas spotkania ze starym Fyrenem. Z westchnieniem rezygnacji skoncentrowa艂 si臋 na pie艣ni Deneira, przypominaj膮c sobie t臋 cz臋艣膰, kt贸r膮 zaintonowa艂 dla Daniki, gdy mniszka osun臋艂a si臋 z g贸rskiego traktu. W chwil臋 potem schodzi艂 ku pod艂o偶u jaskini, maszeruj膮c ra藕no w powietrzu.

Zrozumia艂 przyczyn臋 uniesienia Daniki, jej zapieraj膮ce dech w piersiach podniecenie i ekscytacj臋, b臋d膮ce mimowolnymi reakcjami na efekt tego zakl臋cia. Logika podpowiada艂a mu, 偶e powinien run膮膰 w d贸艂, a jednak tak si臋 nie sta艂o. Robi膮c u偶ytek z magii, przeciwstawia艂 si臋 prawom natury, i musia艂 przyzna膰, 偶e wra偶enie towarzysz膮ce st膮paniu w powietrzu by艂o niewiarygodne, jeszcze wspanialsze ni偶 wkraczanie do 艣wiata duch贸w czy utrata cielesnej postaci, gdy p艂awi艂 si臋 w powietrzu, niesiony podmuchami wiatru.

W chwil臋 p贸藕niej m贸g艂 ju偶 stan膮膰 na kamiennej posadzce, ale nie zrobi艂 tego. Szed艂 dalej, unosz膮c si臋 krok za krokiem nad ziemi膮. Przepe艂nia艂a go dojmuj膮ca rado艣膰. Wiedzia艂, i偶 nie powinien korzysta膰 teraz z magii, lecz dzi臋ki niej st膮pa艂 bezszelestnie. Nim zakl臋cie przesta艂o dzia艂a膰, u艣miecha艂 si臋 ju偶 pomimo osobliwo艣ci sytuacji oraz faktu, 偶e umkn膮艂 swoim przyjacio艂om i w pojedynk臋 wyruszy艂 na spotkanie niebezpiecze艅stwa.

呕ar przybiera艂 jednak na sile, a dziwne warczenie przypomnia艂o Cadderly鈥檈mu, 偶e jego droga zbli偶a si臋 ku ko艅cowi. Przez kilka chwil sta艂 w bezruchu na skraju kolejnej wielkiej pieczary i nas艂uchiwa艂 z uwag膮, ale nie m贸g艂 by膰 pewny, czy regularny oddech, kt贸ry wydawa艂o mu si臋, 偶e s艂yszy, by艂 tylko dzia艂aniem jego wyobra藕ni, czy d藕wi臋kami wydawanymi przez smoka.

Jest tylko jeden spos贸b, by si臋 o tym przekona膰 鈥 mrukn膮艂 pos臋pnie, zmuszaj膮c si臋, by ponownie ruszy膰 naprz贸d. Szed艂 teraz mocno skulony, trzymaj膮c przed sob膮 kusz臋 i 艣wietln膮 tulejk臋.

Zauwa偶y艂, 偶e pieczar臋 wype艂niaj膮 kamienie, a co dziwniejsze, wszystkie one maj膮 podobn膮 wielko艣膰 i jednakowy czerwony odcie艅. Zastanawia艂 si臋, czy mog艂y by膰 dzie艂em smoka, na przyk艂ad pozosta艂o艣ci膮 po jego ognistym oddechu. Widzia艂 kota wypluwaj膮cego kulki sier艣ci, czy by艂o wi臋c mo偶liwe, by smok wyrzuca艂 z siebie kamienie? Na t臋 my艣l Cadderly zachichota艂, ale niemal w tej samej chwili u艣miech znik艂 z jego ust, a oczy rozszerzy艂y si臋 ze zdumienia.

Jeden z kamieni do niego mrugn膮艂!

Cadderly zamar艂 w bezruchu, usi艂uj膮c skierowa膰 promie艅 艣wiat艂a ze swej tulejki na tajemnicze stworzenie. Gdzie艣 z boku kolejny 鈥瀔amie艅鈥 przesun膮艂 si臋, przykuwaj膮c uwag臋 m艂odzie艅ca. Kiedy kap艂an powi贸d艂 naoko艂o promieniem ze 艣wietlnej tulejki, stwierdzi艂, 偶e to, co wzi膮艂 za kamienie, by艂o w rzeczywisto艣ci dziesi膮tkami ropuch, kt贸re siedz膮c na kamiennym pod艂o偶u, si臋ga艂y Cadderly鈥檈mu nieco powy偶ej pasa.

W tej samej chwili gdy u艣wiadomi艂 sobie, i偶 nie powinien wykonywa膰 偶adnych gwa艂townych ruch贸w i jak najspokojniej omin膮膰 te dziwaczne stworzenia, jedna z ropuch zwinnym susem znalaz艂a si臋 za jego plecami. Pomimo wcze艣niejszego postanowienia, odwr贸ci艂 si臋 wi臋c energicznie, a promie艅 艣wiat艂a z jego tulejki, przecinaj膮c mrok, sp艂oszy艂 kilka przysadzistych potwor贸w.


* * *


Nie wlez臋 tam, coby walczy膰 ze z jakim艣 glizdawcem! 鈥 zaprotestowa艂 Ivan, krzy偶uj膮c grube, ogorza艂e ramiona na piersiach, mniej wi臋cej trzy cale ponad poziomem g艂臋bokiego 艣niegu. Krasnolud z rozmys艂em odwr贸ci艂 wzrok od stromych stok贸w Nightglow.

Uch, och 鈥 mrukn膮艂 Pikel.

Cadderly jest tam, na g贸rze 鈥 upomnia艂a Danica upartego 偶贸艂tobrodego krasnoluda.

To Cadderly je g艂upi 鈥 odburkn膮艂 natychmiast Ivan. Nagle wielkie rami臋 owin臋艂o si臋 wok贸艂 niego i zosta艂 wyd藕wigni臋ty w g贸r臋, a potem przyci艣ni臋ty do boku Vandera.

Hi, hi, hi. 鈥 Rado艣膰 Pikela nie zdo艂a艂a poprawi膰 Ivanowi nastroju.

Dlaczego, ty z艂odziejski, ukradziony bez krasnoludy synu czerwonow艂osego smoka? 鈥 rykn膮艂 Ivan, kopi膮c zaciekle, acz bezskutecznie, uwi臋ziony w pot臋偶nym u艣cisku firbolga.

Powinni艣my natychmiast wyruszy膰 ku jaskini 鈥 skonstatowa艂a Danica.

艢ladem Cadderly鈥檈go 鈥 przytakn臋艂a Shayleigh.

Mogliby艣my si臋 pospieszy膰? 鈥 spyta艂 Vander. 鈥 Ivan gryzie mnie w r臋k臋.

Danica wyruszy艂a natychmiast, wspinaj膮c si臋 tak szybko, jak to by艂o mo偶liwe, w g贸r臋 stoku, pod膮偶aj膮c za widocznym w 艣niegu 艣ladem Cadderly鈥檈go. Tu偶 za ni膮 sz艂a Shayleigh; zwinna, lekko st膮paj膮ca wojowniczka elf贸w bez trudu radzi艂a sobie w g艂臋bokim 艣niegu. Trzyma艂a 艂uk w gotowo艣ci do strza艂u, podczas gdy Danice przypad艂a rola przewodniczki. Za ni膮 maszerowa艂 Vander, t艂umi膮c w sobie przemo偶n膮 ch臋膰 walni臋cia par臋 razy ku艂akiem w twardy czerep Ivana, kolumn臋 za艣 zamyka艂 Pikel, sun膮c ra藕no szerokim przej艣ciem w 艣niegu utorowanym przez pot臋偶nego firbolga.

W kilka minut p贸藕niej znale藕li si臋 na pozbawionej 艣niegu skalnej p贸艂ce, przed wej艣ciem do jaskini. Shayleigh zajrza艂a do 艣rodka, wykorzystuj膮c powszechn膮 dla elf贸w zdolno艣膰 postrzegania 藕r贸de艂 ciep艂a, ale ju偶 po chwili cofn臋艂a si臋 i bezradnie wzruszy艂a ramionami wyja艣niaj膮c, 偶e powietrze wewn膮trz jest zbyt nagrzane, aby mog艂a cokolwiek wypatrzy膰.

Cadderly wszed艂 do 艣rodka 鈥 stwierdzi艂a Danica, zar贸wno aby poinformowa膰 o tym pozosta艂ych, jak i po to, by doda膰 sobie otuchy. 鈥 My r贸wnie偶 musimy to zrobi膰.

Ni 鈥 pad艂a 艂atwa do przewidzenia odpowied藕 Ivana.

Zakl臋cie, kt贸rym ob艂o偶y艂 ci臋 wczoraj wieczorem Cadderly, nied艂ugo przestanie dzia艂a膰 鈥 upomnia艂a go Shayleigh. 鈥 Tu, w wysokich g贸rach, nawet jak dla grubosk贸rego krasnoluda jest zdecydowanie za zimno.

Lepij zmarzn膮膰, ni偶 da膰 si臋 usma偶y膰 鈥 burkn膮艂 Ivan.

Danica zignorowa艂a jego s艂owa i wesz艂a do jaskini. Shayleigh pokr臋ci艂a g艂ow膮 z podziwem i ruszy艂a za m艂od膮 mniszk膮. Vander postawi艂 Ivana na ziemi; oba krasnoludy spojrza艂y na firbolga z zaciekawieniem.

Nie b臋d臋 ci臋 zmusza艂 do wej艣cia do smoczej jaskini 鈥 wyja艣ni艂 firbolg i nie czekaj膮c na odpowied藕, z pewnym wysi艂kiem wcisn膮艂 si臋 do w膮skiego otworu wej艣ciowego pieczary.

Ooo 鈥 j臋kn膮艂 Pikel, kt贸ry teraz, gdy sytuacja stawa艂a si臋 krytyczna, do reszty straci艂 humor.

Ivan, pe艂en wahania, sta艂 w zamy艣leniu i spl贸t艂szy grube, ogorza艂e ramiona na piersiach, nerwowo tupa艂 stop膮 w wilgotne pod艂o偶e. Pikel spojrza艂 na brata, na jaskini臋, znowu na brata i jeszcze raz na jaskini臋, niepewny, jak powinien post膮pi膰.

Oj, daj spok贸j 鈥 warkn膮艂 do艅 Ivan w kilka sekund p贸藕niej 鈥 nie zostawim tego tympog艂owego durnia, coby sam walczy艂 ze smokiem!

Pyzate oblicze Pikela wyra藕nie si臋 rozpromieni艂o, gdy Ivan schwyci艂 go za r臋k臋 i poprowadzi艂 ku grocie. Kiedy jednak zielonobrody krasnolud przypomnia艂 sobie, 偶e maszeruj膮 tak rado艣nie, zmierzaj膮c na spotkanie z czerwonym smokiem, u艣miech natychmiast znik艂 z jego mi臋sistych warg.


* * *


Druzil, znajduj膮cy si臋 nieco dalej na szlaku wiod膮cym na Nightglow, w zamy艣leniu obserwowa艂 czarne sylwetki znikaj膮ce jedna po drugiej w k艂臋bach wiruj膮cych mgie艂; nie mia艂 zielonego poj臋cia, sk膮d wzi膮艂 si臋 w艣r贸d nich firbolg.

Dlaczego olbrzym mia艂by przy艂膮czy膰 si臋 do dru偶yny Cadderly鈥檈go? 鈥 zastanawia艂 si臋, ale by艂 w pe艂ni przekonany, 偶e inne odleg艂e sylwetki, zw艂aszcza dwie ni偶sze i bardziej kr臋pe ni偶 pozosta艂e, musia艂y nale偶e膰 do przyjaci贸艂 Cadderly鈥檈go.

Nieumar艂e monstrum wydawa艂o si臋 pewne swego tryumfu. Druzil nie potrafi艂 stwierdzi膰, czy stw贸r faktycznie 鈥瀢idzia艂鈥 znajduj膮c膮 si臋 w oddali dru偶yn臋, ale i tak szed艂 przed siebie ca艂kiem ra藕no i wr臋cz pa艂a艂 w艣ciek艂o艣ci膮. Co艣 kierowa艂o tym upiorem, prowadz膮c go bez wahania po艣r贸d blasku dnia i mrok贸w nocy. Nie zwalnia艂 ani nie odpoczywa艂 (zm臋czony Druzil pragn膮艂 obecnie cho膰 odrobiny wytchnienia!) i wraz z Druzilem zdo艂a艂 przeby膰 pot臋偶ny dystans w kr贸tkim czasie.

Teraz, gdy ich cel by艂 wyra藕nie widoczny, stw贸r jeszcze bardziej przyspieszy艂, brn膮c ze zjadliw膮 zaciek艂o艣ci膮 ku podstawie pozbawionych drzew stok贸w Nightglow. Przedziera艂 si臋 z furi膮 przez 艣nieg, jakby bia艂y puch 艂膮czy艂 z Cadderlym tajemny spisek, maj膮cy na celu nie dopu艣ci膰 nieumar艂ego zab贸jcy do kap艂ana.

Jako istota z ognistych ni偶szych 艣wiat贸w, Druzil nie przepada艂 za zimnym 艣niegiem. Jednak jako istota ze 艣wiata chaosu, 偶wawo i ch臋tnie pod膮偶a艂 艣ladem nieumar艂ego monstrum i zaciera艂 pulchne 艂apki na my艣l o piekle, jakie rozp臋ta si臋 ju偶 niebawem.


* * *


Cadderly mi臋kko stawia艂 kolejne kroki, zmierzaj膮c ku odleg艂emu wyj艣ciu z pieczary. Wielkie czerwone ropuchy znowu si臋 uspokoi艂y, ale m艂ody kap艂an czu艂 na sobie wzrok wielu z nich i wiedzia艂, 偶e obserwowa艂y go z 偶ywym zainteresowaniem.

Pokonawszy kolejnych kilka st贸p, znalaz艂 si臋 dok艂adnie naprzeciwko otworu wyj艣ciowego; dziesi臋膰 szybkich krok贸w i wyszed艂by poza pieczar臋. Zatrzyma艂 si臋, usi艂uj膮c zebra膰 odwag臋 do biegu i okre艣li膰, co by艂oby dla艅 najlepsze w tej k艂opotliwej sytuacji. Niepewnie zacz膮艂 wychyla膰 si臋 do przodu, obliczaj膮c w my艣lach sekundy dziel膮ce go od rozpocz臋cia biegu.

Nagle jedna z ropuch da艂a susa, blokuj膮c sob膮 wyj艣cie.

Oczy Cadderly鈥檈go rozszerzy艂y si臋 ze strachu i zacz臋艂y poszukiwa膰 innej drogi. Za jego plecami ropuchy zbi艂y si臋 w ciasn膮 gromadk臋, pozbawiaj膮c go mo偶liwo艣ci odwrotu.

Czy dzia艂aj膮 w spos贸b przemy艣lany? 鈥 zastanawia艂 si臋 kompletnie zdumiony m艂ody kap艂an. Niezale偶nie od tego, co nimi powodowa艂o, wiedzia艂, 偶e musi dzia艂a膰 szybko. Skupi艂 ca艂膮 uwag臋 na magii, kt贸r膮 dysponowa艂, zastanawiaj膮c si臋, jakiej pomocy mo偶e oczekiwa膰 ze strony pie艣ni Deneira. Zdecydowa艂 si臋 na dzia艂anie bardziej bezpo艣rednie i zacz膮艂 omiata膰 znajduj膮c膮 si臋 przed nim ropuch臋 promieniem 艣wiat艂a ze swojej tulejki, w nadziei 偶e uda mu si臋 sp艂oszy膰 uparte stworzenie.

Ropucha osun臋艂a si臋 jeszcze ni偶ej, szoruj膮c wielkim brzuszyskiem po kamieniach. Nagle targn臋艂a si臋 gwa艂townie ku g贸rze 鈥 Cadderly w pierwszej chwili obawia艂 si臋, 偶e na niego skoczy 鈥 ale tylko g艂owa zwierz臋cia wyprysn臋艂a do przodu, jego pysk otworzy艂 si臋 szeroko i z wn臋trza buchn臋艂a struga ognia.

Cadderly odskoczy艂 w ty艂, gdy tu偶 przed nim eksplodowa艂a niewielka kula ognista, osmalaj膮c mu twarz. Wyda艂 g艂o艣ny okrzyk zdumienia i us艂ysza艂, jak ropuchy za jego plecami, g艂o艣no szuraj膮c, przesuwaj膮 si臋 po kamiennym pod艂o偶u. Instynktownie uni贸s艂 kusz臋. Nie obejrza艂 si臋 鈥 przez ca艂y czas wzrok mia艂 utkwiony w wylocie groty znajduj膮cym si臋 na wprost niego 鈥 i nacisn膮艂 spust kuszy. Natychmiast zerwa艂 si臋 do biegu, pod膮偶aj膮c za wypuszczonym be艂tem, obawia艂 si臋 bowiem, 偶e tuzin niewielkich ognistych kul z gardzieli czyhaj膮cych za nim ropuch spopieli go, zanim zdo艂a cho膰 o kilka krok贸w zbli偶y膰 si臋 do wyj艣cia.

Pysk 偶aby rozwar艂 si臋 szeroko, a lepki j臋zyk zwinnie schwyci艂 be艂t i wci膮gn膮艂 mi臋dzy mi臋siste wargi. Be艂t nie wybuch艂! Najwidoczniej j臋zyk z艂apa艂 go, nie prze艂amuj膮c fiolki. Cadderly za艣, biegn膮c co si艂 w nogach w stron臋 ropuchy, pozbawiony innych mo偶liwo艣ci ucieczki oraz ewentualnej obrony, nawet nie mia艂 w r臋kach swojej magicznej laski ani wiruj膮cych dysk贸w. Ponownie machn膮艂 艣wietln膮 tulejk膮, maj膮c z艂udn膮 nadziej臋, i偶 uda mu si臋 sp艂oszy膰 niesamowit膮 ropuch臋.

Zwierz臋 siedzia艂o w kompletnym bezruchu, obserwuj膮c go i czekaj膮c. Nagle wyda艂o dziwne czkni臋cie, jego gardziel wyd臋艂a si臋 gwa艂townie i zaraz potem skurczy艂a, a w chwil臋 p贸藕niej ropucha eksplodowa艂a. Szcz膮tki jej cia艂a i wn臋trzno艣ci rozlecia艂y si臋 na wszystkie strony.

Cadderly uni贸s艂 skrzy偶owane r臋ce na wysoko艣膰 twarzy, przebiegaj膮c w艣r贸d krwawych rozbryzg贸w, i pochyli艂 g艂ow臋, by nie wyr偶n膮膰 czo艂em w kraw臋d藕 niskiego sklepienia tunelu. Dopiero gdy przebieg艂 dobrych kilkana艣cie jard贸w w g艂膮b korytarza, odwa偶y艂 si臋 obejrze膰 przez rami臋 dla pewno艣ci, 偶e ropuchy nie pod膮偶y艂y za nim w po艣cig.

Przera偶ony, bieg艂 nieprzerwanie przed siebie kr臋tym korytarzem, raz po raz zatrzymuj膮c si臋 i spogl膮daj膮c wstecz. Wiedzia艂, a raczej czu艂, 偶e tunel wok贸艂 niego wyra藕nie si臋 poszerzy艂.

Nagle stan膮艂 jak wryty; nie my艣la艂 ju偶 o ropuchach, gdy偶 bardziej zaniepokoi艂 go odg艂os regularnego oddechu, kt贸ry w g艂臋bi tunelu przypomina艂 ryk rozszala艂ej burzy. Wolno odwr贸ci艂 g艂ow臋 i jeszcze wolniej uni贸s艂 trzyman膮 w d艂oni tulejk臋.

Och, m贸j drogi Deneirze 鈥 wyszepta艂 bezg艂o艣nie, wodz膮c 艣wietlnym promieniem wzd艂u偶 艂uskowatego boku niewiarygodnie d艂ugiego i niewiarygodnie wielkiego smoka. 鈥 Och, m贸j drogi Deneirze.

艢wiat艂o omiot艂o ostre, przypominaj膮ce groty w艂贸czni rogi smoka, jego przera偶aj膮c膮, naje偶on膮 spiczastymi wypustkami czaszk臋, zamkni臋te 艣lepia i zatrzyma艂o si臋 na paszcz臋ce, kt贸ra bez trudu, jednym k艂apni臋ciem, mog艂aby prze艂ama膰 na p贸艂 wielkiego Vandera.

Och, m贸j drogi Deneirze 鈥 wymamrota艂 m艂ody kap艂an, a potem ukl膮k艂, cho膰 nawet nie zdawa艂 sobie sprawy z tego, i偶 ugi臋艂y si臋 pod nim kolana.



8

Stary Fyren


Bestia mierzy艂a co najmniej sto st贸p d艂ugo艣ci, zwini臋ty ogon nast臋pne sto st贸p, ca艂e jej cia艂o za艣 pokrywa艂y wielkie, zachodz膮ce na siebie 艂uski.

Cadderly nie w膮tpi艂 ani przez chwil臋, 偶e te g艂adkie, czerwone p艂ytki by艂y r贸wnie twarde, jak hartowana stal. Wielkie, b艂oniaste skrzyd艂a stwora le偶a艂y teraz z艂o偶one i owini臋te wok贸艂 bestii jak kocyk wok贸艂 niemowl臋cia. To z艂udzenie nie mog艂o jednak przy膰mi膰 prawdy o Fyrentennimarze. Czy wi臋c niepok贸j wzbudza艂y sze艣ciocalowej g艂臋boko艣ci 艣lady szpon贸w w kamieniach opodal przednich 艂ap smoka? 鈥 zastanawia艂 si臋 Cadderly. Ilu ludzi musia艂 spa艂aszowa膰, 偶eby zaspokoi膰 g艂贸d i m贸c spokojnie przespa膰 ca艂e stulecia?

Niebawem Cadderly po raz chyba tysi臋czny podzi臋kowa艂 bogom, 偶e dotar艂 do Fyrentennimara, kiedy ten jeszcze spa艂. Gdyby wpad艂 tu jak burza, a stary Fyren akurat by czuwa艂, Cadderly nawet nie zd膮偶y艂by zorientowa膰 si臋, co go zabi艂o. Mimo to nadal dopisywa艂o mu szcz臋艣cie 鈥 偶adna z ropuch nie pod膮偶y艂a jego 艣ladem. Najwidoczniej ma艂e istoty by艂y sprytniejsze, ni偶 si臋 wydawa艂o. Wiedzia艂 wszak偶e, i偶 drzemka smoka mo偶e si臋 sko艅czy膰 w ka偶dej chwili. Musia艂 dzia艂a膰 szybko, wznie艣膰 magiczne bariery obronne i przygotowa膰 si臋 do walki z budz膮c膮 groz臋 besti膮.

Przywo艂a艂 w my艣lach pie艣艅 Deneira, ale przez d艂u偶szy czas (przera偶ony Cadderly mia艂 wra偶enie, i偶 trwa艂o to ca艂e wieki) nie by艂 w stanie u艂o偶y膰 d藕wi臋k贸w w jakiej艣 logicznej sekwencji, nie potrafi艂 w pe艂ni doceni膰 harmonii muzyki i odnale藕膰 w jej mistycznych tonach w艂a艣ciwej dla religijnego oddania ogniskowej. To w艂a艣nie ta harmonia i zrozumienie uniwersalnych prawd u偶ycza艂y Cadderly鈥檈mu magicznej mocy.

Wreszcie zdo艂a艂 utworzy膰 magiczn膮 kul臋 ochronn膮, 偶ywio艂owe przeciwie艅stwo otaczaj膮cego go powietrza, kt贸re, jak mia艂 nadziej臋, uchroni go przed ognistym tchnieniem smoka. Wyj膮艂 Ksi臋g臋 Uniwersalnej Harmonii i otworzy艂 na stronie, kt贸r膮 zaznaczy艂 przed opuszczeniem Biblioteki Naukowej. Pochodzenie smok贸w nie jest powszechnie znane, jednak uczeni zgadzaj膮 si臋 na og贸艂, i偶 nie podlegaj膮 one naturalnym i powszechnym prawom. Ze wzgl臋du na ich rozmiary nie istnia艂o logiczne wyt艂umaczenie, w jaki spos贸b skrzyd艂a obci膮gni臋te b艂oniast膮 sk贸r膮 utrzymywa艂y smoki w powietrzu, a jednak gady te nale偶a艂y do najszybszych spo艣r贸d powietrznych stworze艅. Typowa magia druid贸w, skuteczna wobec najpot臋偶niejszych zwierz膮t, nie mia艂a zbyt wielkiego wp艂ywu na smoki, tote偶 kap艂ani i czarnoksi臋偶nicy, usi艂uj膮cy przetrwa膰 w o wiele dzikszym 艣wiecie, przed wieloma tysi膮cami lat opracowali specjalne zakl臋cia ochronne. Stronica w Ksi臋dze Uniwersalnej Harmonii ukaza艂a Cadderly鈥檈mu te zakl臋cia, wiod膮c jego my艣li ku pie艣ni Deneira w nieco inny spos贸b, zmieniaj膮c niekt贸re d藕wi臋ki.

Niebawem wzni贸s艂 barier臋 ochronn膮, znan膮 jako smokownyk, ci膮gn膮c膮 si臋 kilka st贸p przed nim i si臋gaj膮c膮 od 艣ciany do 艣ciany. Jak g艂osi艂y stare pisma, pot臋偶ny jaszczur nie by艂 w stanie przekroczy膰 jej fizycznie.

Fyrentennimar poruszy艂 si臋 niespokojnie; Cadderly domy艣li艂 si臋, 偶e smok prawdopodobnie wyczu艂, i偶 w pomieszczeniu pojawi艂a si臋 obca magiczna energia. M艂ody kap艂an wzi膮艂 g艂臋boki oddech i raz po raz powt贸rzy艂 sobie w duchu, 偶e musi doprowadzi膰 do ko艅ca t臋 najwa偶niejsz膮 w 偶yciu misj臋, musi wierzy膰 w swoj膮 magi臋 i w siebie. Wyj膮艂 z plecaka Ghearufu, od艂o偶y艂 na bok sw膮 n臋dzn膮 bro艅 (nawet jego pot臋偶na kusza nie by艂aby w stanie uczyni膰 wi臋kszej szkody bestii takiej jak ta), po czym otar艂 spocone d艂onie o materia艂 tuniki.

Wypowiedzia艂 proste zakl臋cie, po kt贸rym kla艣ni臋cie w d艂onie zabrzmia艂o jak odg艂os gromu. Wielkie skrzyd艂a zafurkota艂y, bij膮c powietrze, i przednia cz臋艣膰 cia艂a jaszczura si臋 unios艂a. W mgnieniu oka 艂eb starego Fyrena wystrzeli艂 w g贸r臋, zawisaj膮c o kilka st贸p przed Cadderlym, a m艂ody kap艂an z trudem st艂umi艂 w sobie ch臋膰 padni臋cia na kl臋czki lub na twarz przed wspania艂ym stworzeniem. Jak m贸g艂 przypuszcza膰, 偶e jakiekolwiek zakl臋cie z jego repertuaru zdo艂a pokona膰 przera偶aj膮cego Fyrentennimara?

I te oczy! L艣ni膮ce, przenikaj膮ce na wskro艣 艣lepia, kt贸re zlustrowa艂y m艂odego kap艂ana wzd艂u偶 i wszerz, nim jeszcze pad艂o pierwsze s艂owo. Bij膮ce z nich 艣wiat艂o by艂o tak intensywne jak to, kt贸re p艂yn臋艂o z magicznej tulejki Cadderly鈥檈go.

S艂abo艣膰 w nogach m艂odego kap艂ana wzros艂a dziesi臋ciokrotnie, kiedy smok, zm臋czony, zaspany i wyra藕nie nie w nastroju do rozmowy, zion膮艂 ogniem. Struga p艂omieni buchn臋艂a w stron臋 Cadderly鈥檈go, ale rozdzieli艂a si臋, trafiaj膮c w magiczn膮 kul臋, i otoczy艂a go feeri膮 iskier. Pod wp艂ywem ataku przezroczysta kula przybra艂a zielonkawy odcie艅; ochronny b膮bel w pierwszej chwili wydawa艂 si臋 gruby, ale b艂yskawicznie zacz膮艂 robi膰 si臋 coraz cie艅szy, w miar臋 jak smok kontynuowa艂 ognisty atak.

Pot la艂 si臋 z Cadderly鈥檈go 鈥 j臋zyk wysech艂 mu w ustach na wi贸r i zacz臋艂y go sw臋dzie膰 plecy, jakby wyparowa艂a ca艂a znajduj膮ca si臋 w jego ciele wilgo膰. J臋zyczki dymu unios艂y si臋 z brzeg贸w jego tuniki; w jednej r臋ce trzyma艂 adamantowe, wiruj膮ce dyski, ale upu艣ci艂 je, kiedy metal zacz膮艂 go parzy膰. Rozgrzan膮 艣wiec膮c膮 tulejk臋 przerzuca艂 nerwowo z r臋ki do r臋ki.

Ogie艅 nap艂ywa艂 nieprzerwanie, w miar臋 jak p艂uca wielkiego smoka wyrzuca艂y sw贸j 艂adunek. Czy stary Fyren nigdy nie sko艅czy?

Nagle by艂o po wszystkim.

Och, m贸j drogi Deneirze 鈥 wyszepta艂 m艂ody kap艂an, kiedy zielona po艣wiata jego magicznej kuli wyblak艂a, i rozejrza艂 si臋 woko艂o, wodz膮c wzrokiem po pod艂o偶u jaskini, poza chronionym przez niego obszarem. Nie potrzebowa艂 艣wietlnej tulejki, by podziwia膰 efekty smoczego dzie艂a. Stopiony kamie艅 艣wieci艂 jasnym blaskiem, bulgota艂 i szybko zastyga艂, a na twardniej膮cym pod艂o偶u kszta艂towa艂y si臋 wyra藕ne fale 鈥 jawny wyznacznik mocy p艂omienia jaszczura.

Cadderly uni贸s艂 wzrok, by ujrze膰, jak przeci臋te w膮skimi pionowymi szparkami gadzie oczy smoka rozszerzy艂y si臋 z niedowierzaniem, 偶e kto艣 by艂 w stanie przetrwa膰 burz臋 jego ognistego oddechu. Owe z艂owieszcze 艣lepia za chwil臋 zn贸w si臋 zw臋zi艂y, a smok wyda艂 ciche, gro藕ne warczenie, po kt贸rym pod stopami Cadderly鈥檈go zadr偶a艂a ziemia.

W co ja si臋 wpakowa艂em? 鈥 biadoli艂 Cadderly, ale natychmiast odepchn膮艂 przera偶aj膮c膮 my艣l, gdy偶 zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e je艣li nie zniszczy Ghearufu, jego z艂a moc rozprzestrzeni si臋 na obszarze ca艂ego regionu.

O wielki Fyrentennimarze 鈥 zacz膮艂 odwa偶nie. 鈥 Jestem jedynie ubogim i pokornym kap艂anem, przyby艂em do ciebie w dobrej wierze.

Fyren gwa艂townie wci膮gn膮艂 powietrze, a p艂aszcz Cadderly鈥檈go owin膮艂 si臋 wok贸艂 cia艂a kap艂ana, nieomal poci膮gaj膮c go do przodu, poza lini臋 magicznego smokownyku.

Cadderly wiedzia艂, co zaraz nast膮pi, i rozpaczliwie zanurzy艂 si臋 w pie艣ni, 艣piewaj膮c co si艂 w p艂ucach, by wzmocni膰 os艂abion膮 barier臋 ogniow膮. Smok zion膮艂 ogniem jeszcze zajadlej ni偶 poprzednio, cho膰 mog艂o si臋 to wyda膰 niemo偶liwe. Cadderly ujrza艂, jak cienki zielonkawy b膮bel znika, poczu艂 pal膮cy 偶ar i pomy艣la艂, 偶e to ju偶 koniec, 偶e lada chwila spali si臋 na popi贸艂.

Zielon膮 kul臋 zast膮pi艂a jednak niebieska i raz jeszcze p艂omienie zosta艂y odparte. Cadderly鈥檈go bola艂o ca艂e cia艂o, jakby przespa艂 p贸艂 dnia na pra偶膮cym s艂o艅cu, a na dodatek zacz臋艂y pali膰 si臋 sznurowad艂a jego but贸w. Pospiesznie zdusi艂 drobne p艂omyki.

Przybywam w pokoju! 鈥 zawo艂a艂 g艂o艣no, kiedy huragan ognia usta艂, a 艣lepia Fyrena jeszcze bardziej rozszerzy艂y si臋 z niedowierzania. 鈥 Pragn臋 jedynie, by艣 wy艣wiadczy艂 mi drobn膮 przys艂ug臋, a potem b臋dziesz m贸g艂 ponownie zapa艣膰 w krzepi膮cy sen!

Zdziwienie przerodzi艂o si臋 w niepohamowany gniew, wybuch, jakiego Cadderly nigdy dot膮d nie widzia艂, ani nie przypuszcza艂, i偶 jest w og贸le mo偶liwy. Smok otworzy艂 szeroko paszcz臋, rz臋dy dziesi臋ciocalowych k艂贸w b艂ysn臋艂y przera藕liwie 鈥 po czym jego 艂eb wyprysn膮艂 do przodu, a szyja rozci膮gn臋艂a si臋 niczym cia艂o atakuj膮cego w臋偶a.

Cadderly j臋kn膮艂 i o ma艂o si臋 nie przewr贸ci艂, przez mgnienie oka by艂 przekonany, 偶e lada moment straci przytomno艣膰, a w chwil臋 potem 偶ycie. Jednak pomimo przera偶enia o ma艂o nie wybuchn膮艂 艣miechem, gdy unosz膮c wzrok, ujrza艂 Fyrentennimara z pyskiem wci艣ni臋tym i dziwnie zdeformowanym przez lini臋 magicznego smokownyku. Przypomina艂o to twarze psotnych ch艂opc贸w z Biblioteki Naukowej przyci艣ni臋te do szyb w oknach komnat zaj臋ciowych i strasz膮ce znajduj膮cych si臋 wewn膮trz uczni贸w. Jego niezamierzone rozbawienie wyra藕nie pomog艂o, smok bowiem cofn膮艂 si臋 i rozejrza艂 woko艂o; po raz pierwszy wydawa艂 si臋 zbity z tropu.

Z艂odziej! 鈥 rykn膮艂 Fyrentennimar, a moc jego g艂osu odrzuci艂a Cadderly鈥檈go do ty艂u.

Nie z艂odziej 鈥 zapewni艂 roztropnie jaszczura Cadderly. 鈥 Pokorny kap艂an...

Z艁ODZIEJ I K艁AMCA! 鈥 rykn膮艂 Fyrentennimar. 鈥 Pokorni kap艂ani nie pozostaj膮 przy 偶yciu po tchnieniu Fyrentennimara Wielkiego. Jakie skarby zabra艂e艣?

Nie przyby艂em po skarby 鈥 o艣wiadczy艂 stanowczo Cadderly. 鈥 Ani by zak艂贸ci膰 sen najwspanialszego spo艣r贸d jaszczur贸w.

Fyrentennimar chcia艂 rzuci膰 ostr膮 ripost臋, zmitygowa艂 si臋 jednak, jakby komplement Cadderly鈥檈go da艂 mu do my艣lenia.

Jak ju偶 wspomnia艂em, chodzi o drobn膮 przys艂ug臋 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly, id膮c 艣mia艂o za ciosem. 鈥 B艂ahostk臋 dla Fyrentennimara Wielkiego, ale wykraczaj膮c膮 poza mo偶liwo艣ci kogokolwiek we wszystkich krainach. Je偶eli to dla mnie zrobisz...

ZROBI臉?! 鈥 zarycza艂 smok, a Cadderly, kt贸rego w艂osy zosta艂y zdmuchni臋te do ty艂u si艂膮 gor膮cego oddechu potwora, zastanowi艂 si臋, czy nie dozna艂 trwa艂ego uszkodzenia s艂uchu. 鈥 Fyrentennimar nie b臋dzie niczego robi艂! Nie jestem zainteresowany twoj膮 b艂ahostk膮, nieroztropny kap艂anie. 鈥 Zlustrowa艂 grunt przed Cadderlym, jakby usi艂owa艂 odkry膰, czym jest niewidzialna przeszkoda blokuj膮ca jego ruchy.

Cadderly rozwa偶a艂 kilka mo偶liwych w tej sytuacji alternatyw dzia艂ania. Czu艂, 偶e najlepszym wyj艣ciem by艂o dla艅 dalsze karmienie bestii pochlebstwami. Czyta艂 wiele opowie艣ci o heroicznych poszukiwaczach przyg贸d graj膮cych na ego smok贸w, a zw艂aszcza smok贸w czerwonych, kt贸re w艣r贸d jaszczur贸w posiadaj膮 opini臋 najbardziej pr贸偶nych.

Gdybym tylko m贸g艂 ci臋 lepiej widzie膰... 鈥 rzek艂 dramatycznym tonem. Pstrykn膮艂 palcami, jakby nagle przysz艂a mu do g艂owy jaka艣 my艣l, po czym wyj膮艂 d艂ug膮, cienk膮 r贸偶d偶k臋 i wypowiedzia艂 s艂owa: 鈥 Domin Ulu.

W mgnieniu oka rozleg艂a komnata sk膮pana zosta艂a w magicznym blasku i jego oczom ukaza艂a si臋 ca艂a wspania艂o艣膰 Fyrentennimara. Gratuluj膮c sobie w duchu, Cadderly schowa艂 r贸偶d偶k臋 pod p艂aszcz i rozejrza艂 si臋 uwa偶nie woko艂o, dostrzegaj膮c po raz pierwszy stert臋 skarb贸w ukryt膮 nieznacznie za cielskiem wielkiego smoka.

Czy chcia艂e艣 lepiej przyjrze膰 si臋 mnie 鈥 zacz膮艂 podejrzliwie Fyrentennimar 鈥 czy te偶 moim skarbom, pokorny Z艁ODZIEJU?

S艂ysz膮c te s艂owa, Cadderly zamruga艂 powiekami i stwierdzi艂, 偶e by膰 mo偶e pope艂ni艂 b艂膮d. Pysk Fyrena wykrzywiony by艂 jawn膮 偶膮dz膮 mordu. Nagle m艂odzieniec poczu艂, 偶e jego 艣wiec膮ca tulejka nagrzewa si臋, i gdy nie by艂 w stanie utrzyma膰 jej w d艂oni, upu艣ci艂 j膮 na ziemi臋. Przypadkiem dotkn膮艂 przedramieniem sprz膮czki pasa i skrzywi艂 si臋 z b贸lu, gdy jego naga sk贸ra musn臋艂a rozpalony metal. Dopiero po chwili zrozumia艂, co si臋 dzia艂o, i przypomnia艂 sobie, 偶e wiele smok贸w mia艂o r贸wnie偶 dost臋p do sfer magicznych mocy. Musia艂 dzia艂a膰 szybko, musia艂 upokorzy膰 jaszczura i sprawi膰, by stary Fyren sam zapragn膮艂 z nim m贸wi膰. Natychmiast zacz膮艂 艣piewa膰, ignoruj膮c celowo smu偶ki dymu unosz膮ce si臋 z jego sk贸rzanego pasa, tu偶 przy 艂膮czeniu sprz膮czki.

W powietrzu nad 艂bem Fyrentennimara pojawi艂 si臋 wiruj膮cy kr膮g magicznych ostrzy.

Mog臋 poci膮膰 ci臋 na kawa艂ki! 鈥 przestrzeg艂 Cadderly i si艂膮 woli zmusi艂 ostrza, by opu艣ci艂y si臋 nieco ni偶ej, niemal tu偶 nad g艂ow臋 smoka. Mia艂 bowiem nadziej臋, 偶e stary Fyren pochyli si臋 albo wr臋cz po艂o偶y na ziemi, co da艂oby mu poczucie fizycznej przewagi. Liczy艂 przy tym, 偶e jego prezentacja mocy da jaszczurowi do zrozumienia, i偶 kontynuowanie tego pojedynku nie by艂oby rozs膮dnym posuni臋ciem.

A wi臋c niech tak si臋 stanie! 鈥 rykn膮艂 stary Fyren, t艂uk膮c skrzyd艂ami, i uni贸s艂szy 艂eb jeszcze wy偶ej, zuchwale rzuci艂 wyzwanie zakl臋ciu.

Trysn臋艂y snopy iskier, gdy ostrza zgrzytn臋艂y o smoczy pancerz. Drobne od艂amki 艂usek posypa艂y si臋 woko艂o, a ku bezgranicznemu przera偶eniu Cadderly鈥檈go ryk Fyrentennimara nie by艂 odg艂osem przera偶enia, lecz rado艣ci. Smoczy ogon przeci膮艂 powietrze, t艂uk膮c zaciekle w magiczn膮 barier臋; fale uderzeniowe zatrz臋s艂y ca艂膮 pieczar膮, zbijaj膮c Cadderly鈥檈go z n贸g.

Granica smokownyku wytrzyma艂a, cho膰 Cadderly obawia艂 si臋, i偶 sklepienie oka偶e si臋 zbyt s艂abe. Dopiero teraz zda艂 sobie spraw臋, jak by艂 s艂aby i ods艂oni臋ty, i jak 偶a艂o艣nie musia艂 wygl膮da膰 w oczach smoka, kt贸ry prze偶y艂 wiele stuleci i po偶ar艂 setki ludzi du偶o pot臋偶niejszych od niego.

Wytworzy艂 kul臋 chroni膮c膮 go przed ognistym tchnieniem i barier臋, kt贸rej bestia nie by艂a w stanie przekroczy膰 (aczkolwiek Cadderly obawia艂 si臋, 偶e ta ostatnia nie wytrzyma ju偶 zbyt d艂ugo), ale jak膮 obron臋 m贸g艂 wymy艣li膰 przeciwko bez w膮tpienia pot臋偶nemu asortymentowi zakl臋膰 Fyrentennimara? Zrozumia艂, 偶e kl臋ska mo偶e nast膮pi膰 szybciej, ni偶 mu si臋 wydawa艂o, kiedy jaszczur wyrwa艂 ze 艣ciany solidny fragment ska艂y i cisn膮艂 we艅 z ca艂ej si艂y!

Smok smagn膮艂 艂bem w prz贸d i w ty艂, ponownie rzucaj膮c wyzwanie magicznym ostrzom Cadderly鈥檈go i drwi膮c z jego zakl臋cia. Szpony przednich 艂ap wy偶艂obi艂y g艂臋bokie bruzdy w kamiennym pod艂o偶u pieczary, a wielki ogon ch艂osta艂 na wszystkie strony, roztrzaskuj膮c g艂azy i rozszczepiaj膮c 艣ciany.

Cadderly鈥檈mu nie zosta艂o du偶o czasu 鈥 wiedzia艂, 偶e w swoim arsenale zakl臋膰 nie ma niczego, co mog艂oby cho膰 zrani膰 gigantycznego potwora.

Pozosta艂a mu tylko jedna mo偶liwo艣膰, cho膰 obawia艂 si臋 jej prawie tak jak Fyrentennimara. Pie艣艅 Deneira nauczy艂a go, 偶e magiczne moce wszech艣wiata mog膮 by膰 dost臋pne z wielu r贸偶nych perspektyw, a spos贸b, w jaki kto艣 je czerpie, determinuje przynale偶no艣膰, magiczn膮 sfer臋 znajduj膮cych si臋 wewn膮trz zakl臋膰. Cadderly na przyk艂ad podchodzi艂 do energii wszech艣wiata r贸偶norako 鈥 aby nakre艣li膰 kr膮g magicznego smokownyku, dzia艂a艂 inaczej ni偶 w贸wczas, gdy wszed艂 w sfer臋 ognia, by stworzy膰 barier臋 chroni膮c膮 przed ognistym tchnieniem Fyrentennimara.

Deneir by艂 b贸stwem poezji i duch贸w powietrza, popieraj膮cym i akceptuj膮cym miliony przemy艣lanych, rozwa偶nych osi膮gni臋膰. Jego pie艣艅 rozbrzmiewa艂a w niebiosach, pulsuj膮c moc膮 wielu takich energii, a co za tym idzie, kap艂an zestrojony w jedno z pie艣ni膮 tego boga m贸g艂 odnale藕膰 dost臋p do magii oraz rozmaite perspektywy pozwalaj膮ce mu nagina膰 i przesy艂a膰 energie wszech艣wiata w niezliczonych kierunkach. Jeden z nich jednak by艂 absolutnie przeciwstawny do harmonii my艣lenia Deneira, tylko tam 偶aden d藕wi臋k nie brzmia艂 czysto i nie spos贸b by艂o osi膮gn膮膰 nawet najmniejszej namiastki harmonii. By艂a to sfera chaosu, dysonansu i totalnego braku logiki.

Tam w艂a艣nie musia艂 uda膰 si臋 Cadderly.

***

To ji pi臋ciokrasnoludowy skok! 鈥 zaprotestowa艂 Ivan, trzymaj膮c mocno nadgarstek Daniki.

M艂oda mniszka nie widzia艂a pod艂o偶a znajduj膮cego si臋 poni偶ej pionowej rynny i musia艂a wierzy膰 w szacunki pos艂uguj膮cego si臋 termowizyjnym wzrokiem Ivana. Pi臋ciokrasnoludowy skok oznacza艂 w przybli偶eniu 20 st贸p i nie przedstawia艂 si臋 obiecuj膮co. Danica us艂ysza艂a jednak dono艣ne jak grom kla艣ni臋cie Cadderly鈥檈go i w g艂臋bi serca wiedzia艂a, 偶e jej ukochany znajdowa艂 si臋 w potrzebie. Uwolni艂a si臋 z u艣cisku Ivana, przepe艂z艂a do ko艅ca w膮skiej, pionowej rynny i bez wahania skoczy艂a w mrok.

Modli艂a si臋 o szybk膮 reakcj臋 w momencie l膮dowania, licz膮c, i偶 s艂abe 艣wiat艂o pochodni, kt贸r膮 Shayleigh trzyma艂a nad otworem rynny, poka偶e pod艂o偶e jeszcze przed jej upadkiem.

Ujrza艂a szaro艣膰 i przesun臋艂a kostki st贸p w bok, uderzy艂a w ziemi臋 i przeturla艂a si臋, wykonuj膮c lekki skr臋t ca艂ym cia艂em. Zrobi艂a przewr贸t w ty艂 i do艣膰 niezdarnie stan臋艂a na nogi. Nie zwalniaj膮c, aby wytraci膰 impet l膮dowania, wybi艂a si臋 w g贸r臋, wykonuj膮c salto w ty艂. Wyl膮dowa艂a na ugi臋tych nogach i zn贸w wyprysn臋艂a w powietrze, tym razem kozio艂kuj膮c w prz贸d. Poturla艂a si臋 po ziemi, podnios艂a i p臋dem ruszy艂a przed siebie, wytracaj膮c reszt臋 impetu w d艂ugich, szybkich susach.

A 偶ebym si臋 tak urodzi艂 lubioncym wi艅sko faerisem 鈥 mrukn膮艂 z niedowierzaniem Ivan, obserwuj膮c z g贸ry jej kr贸tki popis.

Pomimo ci膮g艂ego utyskiwania krasnolud nie m贸g艂 pozwoli膰, by jego przyjaciele nara偶ali si臋 na niebezpiecze艅stwo sami, i zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e ka偶da chwila wahania sprawi, i偶 Danica b臋dzie musia艂a w pojedynk臋 stawi膰 czo艂o nieznanym przeciwnikom.

Nie pr贸buj mi臋 z艂apa膰, dziewczyno! 鈥 ostrzeg艂 tu偶 przed skokiem.

Technika l膮dowania Ivana nie r贸偶ni艂a si臋 od stylu Daniki. Jednak偶e podczas gdy mniszka turla艂a si臋 po ziemi i wykonywa艂a zgrabne przewroty, zmieniaj膮c kierunek subtelnymi mi臋kkimi zwrotami cia艂a, Ivan po prostu odbija艂 si臋 od kamienistego pod艂o偶a. Mimo to w mgnieniu oka by艂 zn贸w na nogach. Poprawi艂 sw贸j he艂m, zaopatrzony w wielkie, jelenie rogi, i gdy Danica przebieg艂a obok niego, pod膮偶aj膮c za niecichn膮cymi, nap艂ywaj膮cymi od wschodu odg艂osami, schwyci艂 mocno po艂臋 ci膮gn膮cego si臋 za ni膮 p艂aszcza.

Jako nast臋pny na dole znalaz艂 si臋 Vander 鈥 ciasny komin sprawi艂 firbolgowi wi臋cej k艂opot贸w ni偶 nie tak du偶y (jak na olbrzyma) spadek. Shayleigh skoczy艂a w jego wyczekuj膮ce ramiona i odbiwszy si臋 zwinnie, pop臋dzi艂a w 艣lad za Ivanem i Danic膮.

Pikel skoczy艂 ostatni, a Vander z艂apa艂 r贸wnie偶 i jego. Oczy firbolga z zaciekawieniem lustrowa艂y spoczywaj膮cego w jego ramionach krasnoluda, b艂yskawicznie wychwytuj膮c brak czego艣 nader istotnego.

A twoja pa艂...? 鈥 zacz膮艂, odpowied藕 za艣 pozna艂 ju偶 w chwil臋 p贸藕niej, gdy 鈥瀌rzewko鈥 Pikela, beztrosko rzucone przez krasnoluda w g艂膮b rynny, odbi艂o si臋 od czaszki firbolga.

Ups 鈥 b膮kn膮艂 przepraszaj膮co zielonobrody krasnolud i widz膮c kwa艣n膮 min臋 Vandera, ucieszy艂 si臋, 偶e nie mieli czasu, by podyskutowa膰 d艂u偶ej na ten bolesny temat.

Danica w jednej chwili zdystansowa艂aby Ivana 鈥 tyle tylko 偶e krasnolud 艣ciska艂 z ca艂ej si艂y po艂臋 ci膮gn膮cej si臋 za ni膮 peleryny. Z miejsca, w kt贸rym si臋 obecnie znajdowali, us艂yszeli gard艂owy ryk Fyrentennimara i cho膰 nie byli w stanie wychwyci膰 s艂贸w, d藕wi臋ki bezb艂臋dnie wskazywa艂y im kierunek.

Ivan ucieszy艂 si臋, widz膮c doganiaj膮c膮 ich z wolna Shayleigh z 偶agwi膮 w r臋ku.

Min臋li par臋 kom贸r, przebiegli przez kilka w膮skich i jeden szeroki korytarz. Narastaj膮cy 偶ar wystarczy艂, by zorientowali si臋, 偶e pieczara smoka znajdowa艂a si臋 coraz bli偶ej, i z przera偶eniem u艣wiadomili sobie, 偶e Fyrentennimar najprawdopodobniej niedawno zia艂 ogniem.

Shayleigh wyprzedzi艂a Ivana 鈥 wydawa艂a si臋 r贸wnie zrozpaczona, jak Danica, a krasnolud skrz臋tnie wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i schwyci艂 r贸wnie偶 po艂臋 jej p艂aszcza. Rozumia艂, dlaczego tak im si臋 spieszy艂o, i wiedzia艂, 偶e obie wojowniczki mia艂y teraz przed oczami wizj臋 upieczonego na chrupko Cadderly鈥檈go, a mimo to pozostawa艂 nieugi臋tym pragmatykiem. Gdyby mia艂 tu co艣 do powiedzenia, ani Danica, ani Shayleigh nie gna艂yby jak oszala艂e wprost w rozdziawion膮 i wyczekuj膮c膮 paszcz臋 starego Fyrena.

P艂omie艅 pochodni Shayleigh ukaza艂 im, 偶e zbli偶ali si臋 do kolejnej rozleg艂ej pieczary. W oddali przed nimi migota艂o jakie艣 艣wiat艂o, kt贸re nasun臋艂o wszystkim bez wyj膮tku ten sam, niezbyt przyjemny wniosek.

W tym momencie, pomimo swych wcze艣niejszych utyskiwa艅 i t臋pego uporu, Ivan okaza艂 prawdziw膮, p艂yn膮c膮 prosto z serca lojalno艣膰. S膮dz膮c, 偶e w pieczarze przed nimi czeka艂 przera偶aj膮cy Fyrentennimar, twardy krasnolud szarpn膮艂 mocno po艂y obu p艂aszczy, poci膮gaj膮c Shayleigh i Danic臋 do ty艂u, a sam, nie zd膮偶ywszy nawet wyj膮膰 swego dwuostrzowego bojowego topora, wpad艂 do wn臋trza pieczary.

Gdy znalaz艂 si臋 dwa kroki od progu, elastyczny j臋zor przeci膮艂 powietrze, dosi臋gn膮艂 go, omota艂 wilgotnym splotem i poci膮gn膮艂 w bok. Danica i Shayleigh, kt贸re tu偶 za nim wpad艂y do 艣rodka, stwierdzi艂y, 偶e wn臋trze komory pe艂ne jest wyj膮tkowo wystraszonych, czerwonych ropuch. Zauwa偶y艂y Ivana, a raczej jego buty wystaj膮ce z pyska wyra藕nie zadowolonej ropuchy po prawej stronie. Danica ruszy艂a w tym kierunku, ale na jej drodze wykwit艂a nagle miniaturowa kula ognia, a zaraz potem eksplodowa艂a druga, gdy kolejne ropuchy przesz艂y do ataku.

Shayleigh rzuci艂a pochodni臋 na kamienie przed sob膮, b艂yskawicznie zdj臋艂a z ramienia 艂uk i zacz臋艂a zbiera膰 艣mierciono艣ne 偶niwo.

Ivan nawet nie wiedzia艂, co go trafi艂o, ale czu艂, i偶 nie by艂o mu zbyt wygodnie, a poza tym nie m贸g艂 si臋gn膮膰 r臋kami za siebie po top贸r, kt贸ry mia艂 przytroczony na plecach. Jako 偶e nigdy nie nale偶a艂 do os贸b, kt贸re trac膮 g艂ow臋 w krytycznej sytuacji, natychmiast obra艂 jedyne w jego obecnym po艂o偶eniu wyj艣cie i zacz膮艂 jak oszala艂y targa膰 ca艂ym cia艂em w prz贸d i w ty艂, gryz膮c i szukaj膮c d艂o艅mi czego艣, co m贸g艂by schwyci膰 i ukr臋ci膰. Jelenie rogi na jego he艂mie zahaczy艂y o jaki艣 przedmiot powy偶ej, a Ivan, nie omieszkawszy wykorzysta膰 nadarzaj膮cej si臋 okazji, b艂yskawicznie z ca艂ej si艂y uni贸s艂 g艂ow臋 do g贸ry.

Ropucha da艂a pot臋偶nego susa w stron臋 Shayleigh, lecz trzy strza艂y wypuszczone jedna po drugiej dosi臋g艂y zwierz臋 jeszcze w powietrzu i rzuci艂y je martwe na ziemi臋. Dwie nast臋pne ropuchy skoczy艂y jednocze艣nie na wojowniczk臋 elf贸w i cho膰 u艣mierci艂a je bezb艂臋dnie pos艂anymi strza艂ami, nie zdo艂a艂a unikn膮膰 zderzenia. Jedna trafi艂a j膮 w rami臋, druga za艣 w golenie i wojowniczka, straciwszy r贸wnowag臋, run臋艂a w ty艂.

Czeka艂oby j膮 twarde l膮dowanie na kamiennym pod艂o偶u pieczary, gdyby Vander, kt贸ry akurat wszed艂 do 艣rodka, nie schwyci艂 jej 艂agodnie jedn膮 r臋k膮 i nie podtrzyma艂. Firbolg w jednej chwili stan膮艂 u jej boku, a jego wielki miecz 艣mign膮艂 w prz贸d i w ty艂, rozcinaj膮c na p贸艂 obie atakuj膮ce ropuchy.

Z boku wyskoczy艂a trzecia ropucha, ale Pikel jednym susem znalaz艂 si臋 mi臋dzy ni膮 a Shayleigh, unosz膮c ponad ramieniem swoj膮 grub膮, g艂adk膮 pa艂k臋 wyciosan膮 z pnia drzewa i 艣ciskaj膮c niezawodn膮 bro艅 za jej w臋偶szy koniec. Z g艂o艣nym okrzykiem rado艣ci odbi艂 lec膮c膮 ropuch臋 w bok. Spad艂a na ziemi臋 oszo艂omiona, a Pikel stan膮艂 nad ni膮 i rozgni贸t艂 na miazg臋 dwoma pot臋偶nymi ciosami.

Danica run臋艂a na wznak i przeturla艂a si臋 gwa艂townie, pragn膮c uciec przed ognistymi wybuchami. Podci膮gn臋艂a kolana do siebie, w nadziei 偶e po przewrocie w ty艂 zdo艂a si臋 g艂adko podnie艣膰, i przesuwaj膮c d艂o艅mi po butach, wyj臋艂a z pochewek dwa sztylety, jeden o z艂otej r臋koje艣ci w kszta艂cie tygrysa, drugi srebrny z wizerunkiem smoka.

Poderwa艂a si臋 i rzuci艂a, trafiaj膮c ropuch臋 znajduj膮c膮 si臋 najbli偶ej. Stworzenie zamkn臋艂o 艣lepia i opad艂o brzuchem na ziemi臋. Danica nie potrafi艂a stwierdzi膰, czy by艂o martwe. Nie mia艂a r贸wnie偶 czasu, aby to sprawdzi膰. Tu偶 przy niej znalaz艂a si臋 kolejna ropucha i wystrzeli艂a w jej stron臋 sw贸j lepki j臋zyk.

Danica wybi艂a si臋 pionowo w g贸r臋 jak mangusta podczas walki z jadowitym w臋偶em; podci膮gaj膮c oba kolana do piersi. Kiedy dotkn臋艂a stopami ziemi, podskoczy艂a powt贸rnie, tym razem wybijaj膮c si臋 w g贸r臋 i do przodu, zanim ropucha zd膮偶y艂a ponownie splun膮膰 o艣lizg艂ym j臋zorem. Tym razem dziewczyna spad艂a prosto na 艂eb p艂aza. Stoj膮c pewnie na jednej nodze, zakr臋ci艂a si臋 jak fryga; jej twarz znalaz艂a si臋 przez moment tu偶 obok kostki, podczas gdy druga jej noga wystrzeli艂a wysoko w g贸r臋. Kiedy zako艅czy艂a obr贸t, a przyspieszenie osi膮gn臋艂o szczyt, napi臋艂a mi臋艣nie tn膮cej powietrze stopy i wbi艂a j膮 z idealn膮 precyzj膮 w wy艂upiaste 艣lepie ropuchy.

Si艂a uderzenia zmusi艂a Danic臋 do zeskoczenia z zabitego zwierz臋cia. Mniszka odwr贸ci艂a si臋 zwinnie, poszukuj膮c kolejnego celu. W pierwszej chwili pomy艣la艂a, 偶e ropucha, kt贸r膮 ujrza艂a nieco z boku, nale偶y do najbardziej osobliwych krzy偶贸wek stworze艅, jakie kiedykolwiek ogl膮da艂a. I wtem u艣wiadomi艂a sobie, 偶e jelenie rogi nie nale偶a艂y do ropuchy, lecz do niestrawnego krasnoluda, kt贸rego stworzenie nieroztropnie po艂kn臋艂o.

Rogi drgn臋艂y gwa艂townie w prz贸d i w ty艂, po czym z powsta艂ego otworu wy艂oni艂a si臋 pokryta 艣luzem g艂owa Ivana. Krasnolud chrz膮kn膮艂 i wykonawszy niezgrabny skr臋t, odwr贸ci艂 si臋, by spojrze膰 na swoje pi臋ty, wystaj膮ce z pyska ropuchy, oraz na przygl膮daj膮c膮 mu si臋 z niedowierzaniem Danic臋.

Mog艂aby艣 mi臋 pomoc wydosta膰 si臋 stund? 鈥 zapyta艂 krasnolud, a Danica ujrza艂a, 偶e 艣lepia martwej ju偶 ropuchy wysuwaj膮 si臋 mocno z orbit, by po chwili ponownie wr贸ci膰 na swoje miejsce, gdy Ivan, z typow膮 dla siebie nonszalancj膮, wzruszy艂 ramionami.


* * *


Znajoma pie艣艅 rozbrzmiewa艂a w umy艣le Cadderly鈥檈go, ale nie da艂 si臋 ponie艣膰 jej harmonijnemu nurtowi. Miast tego zacz膮艂 艣piewa膰 j膮 wspak, na wyrywki, wybieraj膮c te nuty, kt贸re wydawa艂y si臋 najbardziej nieharmonijne. Dreszcz przeszy艂 go do szpiku ko艣ci; mia艂 wra偶enie, jakby pod wp艂ywem magicznego ataku rozpada艂 si臋 na kawa艂ki. By艂 dok艂adnie tym, czym nie powinien by膰 kap艂an Deneira, drwi膮c z harmonii wszech艣wiata, przeinaczaj膮c d藕wi臋ki ponadczasowej pie艣ni, by pobrz臋kiwa艂y bole艣nie w jego umy艣le, i zamykaj膮c bramy za 艣cie偶kami przedstawionych mu przez pie艣艅 objawie艅.

G艂os Cadderly鈥檈go brzmia艂 ochryple, skrzekliwie, a jego gard艂o zapchane by艂o flegm膮. Bola艂a go g艂owa, fale dreszczy raz po raz przep艂ywa艂y wzd艂u偶 jego kr臋gos艂upa.

Mia艂 wra偶enie, 偶e traci zmys艂y; straci艂 je, trafi艂 do miejsca, gdzie ka偶dy logiczny tok rozumowania zdawa艂 si臋 b艂膮dzi膰 bez celu w zakamarkach nonsensu, gdzie jeden doda膰 jeden r贸wna艂o si臋 trzy albo dziesi臋膰. Podobnie by艂o z emocjami Cadderly鈥檈go. By艂 w艣ciek艂y, z艂y... ale na co?

Wiedzia艂 jedynie, 偶e przepe艂nia go rozpacz. I nagle poczu艂 si臋 wszechmocny, niepodatny na zranienia, mia艂 ochot臋 przest膮pi膰 magiczn膮 barier臋 i da膰 Fyrentennimarowi prztyczka w nos.

Nadal charcz膮c, opiera艂 si臋 harmonicznemu strumieniowi cudownej pie艣ni, zaprzeczaj膮c uniwersalnym prawdom, kt贸re mu ukaza艂a. Nagle zda艂 sobie spraw臋, 偶e rozp臋ta艂 w swym umy艣le co艣 strasznego i 偶e nie by艂 w stanie powstrzyma膰 zmieniaj膮cych si臋 b艂yskawicznie obraz贸w i przyprawiaj膮cych go o b贸l dreszczy.

Jego umys艂 pracowa艂 wyrywkowo, jak ko艂o fortuny, przenikaj膮c dost臋py do magicznych, pozbawionych podstaw energii. Spada艂 i spada艂, zag艂臋biaj膮c si臋 w bezkresn膮 czelu艣膰, z kt贸rej nie by艂o ucieczki. Po偶re smoka albo smok jego, ale tak czy inaczej, Cadderly鈥檈mu by艂o to oboj臋tne. Z艂ama艂 samego siebie 鈥 jedyna logiczna my艣l, kt贸rej by艂 si臋 w stanie uchwyci膰 na d艂u偶ej ni偶 mgnienie oka, brzmia艂a, 偶e przekroczy艂 granic臋 i ogarni臋ty desperacj膮 rzuci艂 si臋 w otch艂a艅 ostatecznego, bezkresnego, odwiecznego chaosu.

W dalszym ci膮gu wyrzuca艂 z siebie ochryp艂e dysonansowe d藕wi臋ki, rozbrzmiewaj膮ce na chybi艂 trafi艂 dzikimi p贸艂prawdami i k艂amstwami w g艂臋bi jego umys艂u. Tym razem jeden plus jeden r贸wna艂o si臋 siedemna艣cie.

Jeden plus jeden.

Mimo nies艂abn膮cego ataku na umys艂, m艂ody kap艂an w dalszym ci膮gu przywo艂ywa艂 w duchu proste r贸wnanie: jeden doda膰 jeden. Sto r贸偶nych odpowiedzi, kt贸re nap艂yn臋艂y do艅 jedna po drugiej, gromadzi艂o si臋 w przypadkowy spos贸b w艂a艣nie w tym miejscu, w jego umy艣le, gdzie 偶adna z zasad czy regu艂 nie by艂a prawdziwa.

Tysi膮c innych, pozbawionych sensu odpowiedzi przemkn臋艂o obok niego. Cadderly nie zatrzymywa艂 ich ani kolejnej nawa艂y my艣li, o kt贸rych wiedzia艂, 偶e s膮 bez wyj膮tku k艂amstwami.

Jeden plus jeden r贸wna艂o si臋 dwa.

Cadderly uchwyci艂 si臋 tej my艣li, tej nadziei. Proste r贸wnanie, prosta logiczna prawda zabrzmia艂a w艣r贸d chaosu niczym pojedyncza nuta harmonii.

Jeden plus jeden r贸wna si臋 dwa!

Cienka nitka pie艣ni Deneira rozbrzmia艂a w umy艣le Cadderly鈥檈go jednocze艣nie, a zarazem obok niecichn膮cego ani na chwil臋 chaotycznego crescendo. Dla m艂odego kap艂ana by艂a niczym lina ratunkowa, wi臋c uchwyci艂 si臋 jej gor膮czkowo 鈥 nie po to jednak, by wydosta膰 si臋 ze sfery chaosu, lecz by nie straci膰 w niej r贸wnowagi umys艂u. Nie by艂o to proste, ale uda艂o mu si臋.

Teraz przeszuka艂 niebezpieczn膮 sfer臋, odnalaz艂 w niej obszar emocjonalnego tumultu i przenicowanej etyki, po czym cisn膮艂 go ca艂膮 moc膮 swego umys艂u w Fyrentennimara.

W艣ciek艂o艣膰 smoka nieprzerwanie trwa艂a, a Cadderly zrozumia艂, 偶e nie uda艂o mu si臋 przenikn膮膰 wrodzonej magicznej bariery ochronnej bestii. Nagle u艣wiadomi艂 sobie, 偶e usiad艂, 偶e w kt贸rym艣 momencie podczas tej mentalnej podr贸偶y wstrz膮sy pod艂o偶a wywo艂ane przez miotaj膮cego si臋 w艣ciekle Fyrena zwali艂y go z n贸g.

Ponownie przeszuka艂 najdogodniejszy dla jego cel贸w obszar chaosu 鈥 tym razem by艂o to zupe艂nie inne miejsce 鈥 i zn贸w cisn膮艂 nim w jaszczura. Powt贸rzy艂 t臋 czynno艣膰 po raz trzeci i czwarty. Coraz mocniej 艂upa艂o go pod czaszk膮, gdy powtarza艂 uporczyw膮 i trudn膮 do wykonania magiczn膮 czynno艣膰, bombarduj膮c upartego smoka fa艂szywymi emocjami i przekonaniami.

W pieczarze panowa艂a grobowa cisza 鈥 s艂ycha膰 by艂o jedynie tajemnicze szuranie dochodz膮ce z pieczary ropuch. M艂odzieniec otworzy艂 powoli oczy i ujrza艂 siedz膮cego przed nim, spokojnie przygl膮daj膮cego mu si臋 starego Fyrena.

B膮d藕 pozdrowiony, pokorny kap艂anie 鈥 rzek艂 spokojnym, kontrolowanym tonem smok. 鈥 Wybacz mi m贸j wybuch. Nie wiem, co we mnie wst膮pi艂o. 鈥 Zamruga艂 gadzimi 艣lepiami i rozejrza艂 si臋 z zaciekawieniem woko艂o. 鈥 A teraz opowiedz mi o tej ma艂ej przys艂udze, kt贸r膮 mia艂bym ci wy艣wiadczy膰.

Cadderly r贸wnie偶 zamruga艂 z niedowierzaniem.

Jeden plus jeden r贸wna si臋 dwa 鈥 mrukn膮艂 pod nosem. 鈥 Mam nadziej臋.



9

Moc artefaktu


Danica jako pierwsza dotar艂a do ko艅ca tunelu prowadz膮cego ku smoczej pieczarze. Na czworakach przekrad艂a si臋 zwinnie do granicy o艣wietlonego obszaru i rozejrza艂a woko艂o. Gdy jej wzrok pad艂 na majestatycznego jaszczura, poczu艂a, jak odp艂ywaj膮 z niej wszystkie si艂y 鈥 stw贸r by艂 stokro膰 bardziej przera偶aj膮cy, ni偶 mo偶na by艂o si臋 spodziewa膰 na podstawie opiewaj膮cych go legend. I nagle delikatne rysy Daniki wykrzywi艂 grymas zdumienia, wywo艂any niespodziewanym widokiem.

Cadderly sta艂 tu偶 obok smoka, rozmawiaj膮c z nim spokojnie i wskazuj膮c na Ghearufu, czarn膮 i bia艂膮 r臋kawiczk臋 oraz oprawne w z艂oto zwierciade艂ko, kt贸re po艂o偶y艂 nieopodal na kamieniach.

Danica o ma艂o nie krzykn臋艂a, gdy poczu艂a dotkni臋cie na nodze. U艣wiadomi艂a sobie jednak, i偶 by艂a to Shayleigh, kt贸ra skrada艂a si臋 jej 艣ladem, tak jak to wcze艣niej zaplanowa艂y. Wojowniczka elf贸w r贸wnie偶 wygl膮da艂a na wstrz膮艣ni臋t膮 tym, co dzia艂o si臋 w pieczarze.

Powinny艣my wej艣膰 do 艣rodka? 鈥 wyszepta艂a do Daniki. Danica zdezorientowana zastanawia艂a si臋 nad tym przez d艂u偶sz膮 chwil臋. Cadderly chyba panowa艂 nad sytuacj膮; czy ich niespodziewane pojawienie si臋 zaskoczy smoka i wprawi go w zdumienie?

Pr贸bowa艂a zaprzeczy膰, gdy z g艂臋bi tunelu dobieg艂o zniecierpliwione wo艂anie.

Co tam widzicie?! 鈥 rzuci艂 Ivan, od st贸p do g艂贸w ubabrany 艣luzem z wn臋trzno艣ci ropuchy i wyra藕nie niezadowolony.

Spojrzenie 艣wiec膮cych 艣lepi smoka pomkn臋艂o b艂yskawicznie w g艂膮b tunelu. Danica i Shayleigh ponownie poczu艂y, jak pod jego wp艂ywem mi臋kn膮 im kolana.

Kto o艣miela si臋 wkracza膰 nieproszony do jaskini 鈥 zacz膮艂 wielki jaszczur, ale nagle urwa艂 i przekrzywi艂 masywny 艂eb, aby lepiej m贸c s艂ysze膰 to, co zawzi臋cie szepta艂 do艅 Cadderly.

Wejd藕cie 鈥 rzuci艂 w chwil臋 p贸藕niej, kieruj膮c zaproszenie w g艂膮b tunelu. 鈥 Witajcie, przyjaciele pokornego kap艂ana!

D艂u偶sz膮 chwil臋 zaj臋艂o Danice i Shayleigh zebranie w sobie odwagi, by wej艣膰 do pieczary smoka. Podesz艂y do Cadderly鈥檈go; Danica uj臋艂a go pod r臋k臋 i spojrza艂a mu w oczy z wyrazem niedowierzania oraz nieskrywanego podziwu.

Cadderly poczu艂 na sobie ci臋偶ar tego ufnego spojrzenia. Ponownie zosta艂 postawiony w roli przyw贸dcy, lidera swoich przyjaci贸艂. Tylko on zdawa艂 sobie spraw臋, jak krucha mog艂a by膰 jego w艂adza nad smokiem, a teraz gdy zjawili si臋 Danica i inni, ich los spoczywa艂 wy艂膮cznie w jego r臋kach. Podziwiali go i wierzyli w niego, ale Cadderly nie by艂 pewny, czy posiada tyle mocy, by nie zawie艣膰 pok艂adanego w nim zaufania. Czy kiedykolwiek zdo艂a艂by upora膰 si臋 z brzemieniem winy, jakie spad艂oby na jego barki, gdyby zawi贸d艂 i kt贸ry艣 z jego przyjaci贸艂 przyp艂aci艂 to 偶yciem? Chcia艂 by膰 teraz w domu, w bibliotece, i siedz膮c na sk膮panym w s艂o艅cu dachu, karmi膰 orzechami Percivala, jedynego przyjaciela, kt贸ry niczego od niego nie 偶膮da艂 (poza orzechami, ma si臋 rozumie膰).

Smok mnie lubi 鈥 wyja艣ni艂, sil膮c si臋 na szeroki od ucha do ucha u艣miech. 鈥 I Fyrentennimar, wielki Fyrentennimar, zgodzi艂 si臋 dopom贸c w rozwi膮zaniu mojego problemu 鈥 doda艂, wskazuj膮c w stron臋 Ghearufu.

Danica spojrza艂a na wci膮偶 jeszcze 艣wiec膮ce kamienne pod艂o偶e w pobli偶u wej艣cia do jaskini i domy艣li艂a si臋 bez trudu, 偶e smok co najmniej raz musia艂 zion膮膰 ogniem.

Cadderly wydawa艂 si臋 jednak ca艂y i zdrowy 鈥 a na dodatek pewny siebie. Danica chcia艂a zapyta膰 go o dziwny bieg wydarze艅, ale zamilk艂a, widz膮c jego zatroskane spojrzenie, i domy艣li艂a si臋, 偶e najlepiej b臋dzie wszelk膮 dyskusj臋 od艂o偶y膰 na p贸藕niej, kiedy ju偶 znajd膮 si臋 w bezpiecznej odleg艂o艣ci od smoka.

Ivan i Pikel wmaszerowali do jaskini i stan臋li 鈥 Vander, id膮cy z ty艂u, o ma艂o si臋 o nich nie potkn膮艂.

Uch, och! 鈥 skrzekn膮艂 Pikel na widok jaszczura, a twarz Ivana wyra藕nie zblad艂a.

KRASNOLUDY! 鈥 zarycza艂 Fyrentennimar, a si艂a jego ryku zmiot艂a brody trzech przyjaci贸艂, 偶贸艂t膮, rud膮 i zielon膮, do ty艂u, 偶ar oddechu za艣 sprawi艂, 偶e dwa krasnoludy i firbolg gwa艂townie zmru偶yli powieki.

Znowu przyjaciele! 鈥 zawo艂a艂 do smoka Cadderly i konstatuj膮c, 偶e spragnione skarb贸w smoki nie przepada艂y za spragnionymi skarb贸w krasnoludami, gestem da艂 zna膰 trzem przyjacio艂om, by trzymali si臋 blisko wylotu tunelu.

Fyrentennimar wyda艂 z siebie d艂ugie, niskie warczenie. Nie wygl膮da艂 na przekonanego. Jego gniew okaza艂 si臋 jednak kr贸tkotrwa艂y. Mrugn膮艂 z zaciekawieniem, spojrza艂 niemal b艂agalnie na Cadderly鈥檈go, po czym przeni贸s艂 wzrok na Ghearufu.

Znowu przyjaciele 鈥 potakn膮艂.

Cadderly spojrza艂 na Ghearufu, a w duchu stwierdzi艂, i偶 najlepiej b臋dzie, je艣li wykonaj膮 swoje zadanie i wynios膮 si臋 st膮d jak najszybciej.

Sta艅cie za mn膮 鈥 ostrzeg艂 dwie kobiety.

Po chwili da艂 si臋 s艂ysze膰 g艂o艣ny 艣wist nabieranego do p艂uc powietrza. Tym razem, kiedy Fyrentennimar zion膮艂 ogniem, miejsce stanowi膮ce jego cel by艂o w czarodziejski spos贸b os艂oni臋te specjalnym zakl臋ciem. P艂omie艅 omi贸t艂 Ghearufu i pod艂o偶e. Stopione kamienie strzeli艂y b膮blami, a Ghearufu nieomal gniewnie zasycza艂o 鈥 jak gdyby tkwi膮ca w nim moc stawia艂a op贸r niewiarygodnemu atakowi.

Oooo 鈥 mrukn膮艂 z niedowierzaniem Ivan. Pikel opar艂 r臋ce na biodrach i w艣ciekle warkn膮艂 na brata za ukradzion膮 kwesti臋.

Od s艂贸w nie przeszed艂 jednak do r臋koczyn贸w, gdy偶 krasnoludy poczu艂y przejmuj膮cy 偶ar smoczego tchnienia. Vander schwyci艂 obu braci i jednym susem cofn膮艂 si臋 do 艣ciany, po czym uni贸s艂 do g贸ry r臋k臋, aby os艂oni膰 oczy przed o艣lepiaj膮cym blaskiem.

Smok nadal zion膮艂 ogniem. Z wn臋trza p艂omienia dobieg艂a seria gwa艂townych wybuch贸w, po czym w g贸r臋 wystrzeli艂 snop g臋stego szarego dymu, okr膮偶aj膮c s艂up ognia i przy膰miewaj膮c jego ostre 偶贸艂te 艣wiat艂o.

Cadderly skin膮艂 na Danic臋 i Shayleigh, przekonany, 偶e smoczy p艂omie艅 spe艂ni艂 swoje zadanie.

Struga ognia znikn臋艂a, a Fyrentennimar usiad艂 na kamiennej posadzce. Gadzie 艣lepia lustrowa艂y pod艂o偶e i magiczny artefakt. Ponad Ghearufu nadal unosi艂 si臋 s艂up dymu. Na obu r臋kawicach ta艅czy艂y ma艂e p艂omyki; z艂ote obramowania wok贸艂 zwierciade艂ka stopi艂y si臋 i rozp艂yn臋艂y w 偶贸艂taw膮 ka艂u偶臋. Samo lusterko pulsowa艂o i dziwnie si臋 wydyma艂o, ale poza tym wydawa艂o si臋 nietkni臋te.

Czy ju偶 po wszystkim, pokorny kap艂anie? 鈥 spyta艂 Fyrentennimar.

Cadderly nie by艂 pewny. G臋sty dym zdawa艂 si臋 wirowa膰 coraz szybciej 鈥 powierzchnia lustra p臋cznia艂a i sp艂aszcza艂a si臋 regularnie.

I nagle zwierciad艂o p臋k艂o.

Niebieski kapelusz Cadderly鈥檈go pofrun膮艂 w powietrze, p艂aszcz zakry艂 mu g艂ow臋 i ramiona, po czym wyprostowa艂 si臋 na ca艂ej d艂ugo艣ci, szarpany raz po raz ostrym wirem. Dym w艣ciekle k艂臋bi艂 si臋 wko艂o, a odg艂os wiatru zmieni艂 si臋 w grzmi膮cy ryk.

Strza艂y Shayleigh wypad艂y z jej ko艂czanu i uderzywszy Cadderly鈥檈go w plecy, polecia艂y dalej. M艂ody kap艂an z trudem m贸g艂 utrzyma膰 si臋 na nogach, odchylaj膮c si臋, by stawi膰 czo艂o pot臋偶nej, przyci膮gaj膮cej go sile. Wszystkie drobne przedmioty utworzy艂y bez艂adn膮 stert臋, opadaj膮c na p臋kni臋te zwierciade艂ko. Wci膮偶 jeszcze rozpalone i p贸艂p艂ynne kamieniste pod艂o偶e zafalowa艂o wok贸艂 藕r贸d艂a tej niesamowitej, wci膮gaj膮cej mocy.

Co艣 mocno uderzy艂o Cadderly鈥檈go w 艂ydki, o ma艂y w艂os nie zbijaj膮c go z n贸g. Spojrza艂 w d贸艂, by ujrze膰 Shayleigh o艣lepion膮 w艂asnymi rozwianymi w艂osami, drapi膮c膮 obur膮cz kamienne pod艂o偶e w beznadziejnej pr贸bie znalezienia w nim jakiegokolwiek oparcia. Cadderly upad艂 na ni膮 i wojowniczka elf贸w poszorowa艂a po kamieniach ku 偶ywio艂owi.

Pogr膮偶ona w medytacji Danica sta艂a nieruchomo o kilka st贸p dalej. Mia艂a zamkni臋te oczy, a stopy rozstawione pewnie i szeroko. Przy wej艣ciu do tunelu Vander i krasnoludy utworzy艂y 艂a艅cuch 鈥 firbolg trzyma艂 Pikela, a Pikel Ivana. Nagle Pikel rozlu藕ni艂 uchwyt, a Ivan krzykn膮艂. Opiera艂 si臋 ss膮cej sile na tyle d艂ugo, by Pikel rzuci艂 si臋 naprz贸d i schwyci艂 go za kostki.

Pokorny kap艂anie! 鈥 rykn膮艂 zbity z tropu Fyrentennimar, a w por贸wnaniu z zawodzeniem rozszala艂ej wichury nawet g艂os smoka brzmia艂 dziwnie cicho i s艂abo.

Cadderly zawo艂a艂 Shayleigh i gdy wichura przybra艂a na sile, poczu艂, 偶e i jego co艣 ci膮gnie w kierunku 藕r贸d艂a 偶ywio艂u. Z ty艂u Danica otworzy艂a oczy i troska o przyjaci贸艂 wytr膮ci艂a j膮 z medytacyjnego transu. Rzuci艂a si臋 naprz贸d, chwytaj膮c zwinnie Cadderly鈥檈go, ale kiedy spr贸bowa艂a si臋 zatrzyma膰, okaza艂o si臋 to niemo偶liwe 鈥 impet skoku sprawi艂, 偶e przelecia艂a nad m艂odym kap艂anem oraz Shayleigh i nagle to ona znalaz艂a si臋 najbli偶ej w艣ciek艂ego wiru.

Ivan i Pikel unosili si臋 teraz w powietrzu 鈥 Pikel z ca艂ej si艂y trzyma艂 Ivana za kostki, za艣 Vander, stoj膮cy z ty艂u, jedn膮 r臋k膮 chwyci艂 Pikela za nog臋, a drug膮 przytrzymywa艂 si臋 ostrego skalnego wyst臋pu.

Przera藕liwy krzyk Daniki, kiedy znalaz艂a si臋 ponad szalej膮cym wirem, sprawi艂, 偶e ca艂a krew odp艂yn臋艂a z twarzy Cadderly鈥檈go. Shayleigh spad艂a na ni膮 ca艂ym ci臋偶arem, a w chwil臋 p贸藕niej do艂膮czy艂 do nich Cadderly.

Co ja zrobi艂em, pokorny kap艂anie?! 鈥 zawo艂a艂 zak艂opotany smok. Wida膰, 偶e najbardziej przej膮艂 si臋 faktem, i偶 zgromadzone przez niego skarby zacz臋艂y odpowiada膰 na zew wichury i 艣migaj膮c w powietrzu, odbija艂y si臋 z wielk膮 si艂膮 od jego grzbietu i rozpostartych skrzyde艂. C贸偶 wart jest taki skarb? 鈥 zastanawia艂 si臋, a b臋d膮c stale pod wp艂ywem magicznego zakl臋cia chaosu, doszed艂 do wniosku, 偶e wiatr ju偶 wkr贸tce oczy艣ci jaskini臋 ze sterty bezwarto艣ciowego 艣miecia.

Oooooo! 鈥 zawy艂 Pikel o艣lepiony w艂asn膮 brod膮. Mi臋艣nie jego muskularnych ramion pulsowa艂y ostrym b贸lem wskutek nies艂abn膮cego naporu, a noga 艣ciskana grubymi palcami Vandera pali艂a 偶ywym ogniem. Ba艂 si臋, 偶e zostanie rozdarty na dwoje, ale wiedz膮c, 偶e od niego zale偶y 偶ycie ukochanego brata, nie rozlu藕nia艂 u艣cisku.


* * *


Cadderly poczu艂 przejmuj膮cy 偶ar, mia艂 wra偶enie, jakby wszystkie wn臋trzno艣ci przez sk贸r臋 wyrwa艂y si臋 z jego cia艂a. Spada艂, zanurza艂 si臋 w szarej mgle, opadaj膮c spiralnie w d贸艂, pozbawiony wszelkiej kontroli. Plusn膮艂 w b艂otnist膮 brej臋, stan膮艂 w si臋gaj膮cym do kolan b艂ocku i z niedowierzaniem spojrza艂 na siebie, po czym rozejrza艂 si臋 woko艂o. By艂 nagi i brudny, ale poza tym nic mu si臋 nie sta艂o; znajdowa艂 si臋 na rozleg艂ej r贸wninie pos臋pnej szaro艣ci, w jeziorze brejowatego b艂ocka rozci膮gaj膮cego si臋 wok贸艂 niego jak okiem si臋gn膮膰.

Danica i Shayleigh sta艂y nieopodal, ale z jakich艣 powod贸w, kt贸rych m艂ody kap艂an nie pojmowa艂, w dalszym ci膮gu by艂y odziane. Cadderly ze wstydem skrzy偶owa艂 przed sob膮 ramiona; zauwa偶y艂, 偶e obie jego towarzyszki uczyni艂y dok艂adnie tak samo.

Usta Daniki poruszy艂y si臋, jakby chcia艂a zapyta膰: gdzie jeste艣my? 鈥 ale poniewa偶 nikt nie by艂 w stanie udzieli膰 jej odpowiedzi, postanowi艂a z tego zrezygnowa膰.

***

Daleko w dole, na pokrytym 艣niegiem zboczu Nightglow, Druzil podrapa艂 si臋 po szpetnym pyszczku i popatrzy艂 na drgaj膮ce gwa艂townie cia艂o nieumar艂ego.

Duch od d艂u偶szego czasu nie zrobi艂 ani jednego kroku, i po raz pierwszy od kilku dni Druzil zobaczy艂, 偶e niezmordowana kreatura przystaje. Zatrzyma艂a si臋, ale wyra藕nie dr偶a艂a.

Dlaczego to robisz? 鈥 rzuci艂 pod nosem niewidzialny imp, maj膮c nadziej臋, 偶e stw贸r go nie zlokalizowa艂 i nie przywo艂a艂 jakiej艣 sobie tylko znanej mocy, by go odnale藕膰 i zniszczy膰.

Dr偶enie przerodzi艂o si臋 w gwa艂towne dygotanie. Druzil pisn膮艂 i obronnym gestem zas艂oni艂 si臋 skrzyd艂ami, ale te, jako 偶e by艂y niewidzialne, nie mog艂y ukry膰 przed nim przera偶aj膮cego widoku.

Nagle cia艂o nieumar艂ego wyda艂o seri臋 gwa艂townych trzask贸w, poczernia艂膮 sk贸r臋 pokry艂a siateczka drobnych p臋kni臋膰 i w jasne czyste niebo wystrzeli艂y smu偶ki ciemnego dymu.

Ej, co jest? 鈥 spyta艂 imp w chwil臋 p贸藕niej, kiedy nieumar艂a istota zmieni艂a si臋 w stert臋 zw臋glonych, pogruchotanych w drobny mak szcz膮tk贸w.


* * *


Cadderly nadal to rozgl膮da艂 si臋 woko艂o, to spogl膮da艂 na siebie b膮d藕 na swoje przyjaci贸艂ki. Danica r贸wnie偶 stara艂a si臋 zas艂oni膰 r臋kami, ale Cadderly uzna艂, 偶e to nie mia艂o wi臋kszego sensu, by艂a wszak kompletnie ubrana.

Ale czy na pewno?

G艂o艣ne zawodzenie z oddali sprawi艂o, 偶e w mgnieniu oka odzyskali czujno艣膰. Shayleigh przykucn臋艂a, odwr贸ci艂a si臋 wolno i rozejrza艂a, trzymaj膮c zaci艣ni臋te pi臋艣ci w obronnej pozycji przed sob膮.

Je偶eli obawia艂a si臋 ataku, dlaczego nie zdj臋艂a z ramienia swego 艂uku? 鈥 zastanawia艂 si臋 Cadderly. Pokiwa艂 zdecydowanie g艂ow膮 i porzuciwszy bezsensown膮 skromno艣膰, wyprostowa艂 si臋.

W oddali rozbrzmia艂 kolejny ryk, tym razem b贸lu, a zaraz potem da艂o si臋 s艂ysze膰 g艂o艣ne pla艣ni臋cie.

Gdzie my jeste艣my? 鈥 spyta艂a Danica. 鈥 I dlaczego tylko ja nie mam na sobie ubrania?

Shayleigh popatrzy艂a na ni膮 z niedowierzaniem, po czym przeci膮gn臋艂a pow艂贸czystym spojrzeniem po swoim ciele.

Wysoka fala nap艂yn臋艂a w ich kierunku, sprawiaj膮c, i偶 poziom b艂ota podni贸s艂 si臋 i si臋gn膮艂 im a偶 do pasa.

Cadderly skrzywi艂 si臋, czuj膮c dotyk ohydnej brei, i po raz pierwszy poczu艂 odra偶aj膮cy fetor.

Co spowodowa艂o tak wielk膮 fal臋? 鈥 wyszepta艂a Shayleigh, a jej s艂owa przypomnia艂y Cadderly鈥檈mu, 偶e dyskomfort mo偶e by膰 najmniejszym z ich problem贸w.

Nagle z b艂ocka o dwadzie艣cia st贸p od nich wy艂oni艂 si臋 upi贸r.

By艂o to widmo niewielkiego asasyna zjedna r臋k膮 skrzywion膮 pod osobliwym k膮tem; gro藕ne oczy postaci zw臋zi艂y si臋, gdy ich dostrzeg艂a.

Asasyn 鈥 wyszepta艂a Danica. 鈥 Ale on nie 偶yje, a my... Spojrza艂a na Cadderly鈥檈go rozszerzonymi oczami.

Zostali艣my pochwyceni przez Ghearufu 鈥 odrzek艂 Cadderly, nie chc膮c rozwa偶a膰 mo偶liwo艣ci, 偶e oni r贸wnie偶 byli martwi.

Zostali艣cie pochwyceni! 鈥 rykn臋艂a pot臋偶nym g艂osem niewielka, zniewie艣cia艂a posta膰. 鈥 Zostali艣cie pochwyceni, by nale偶ycie was ukara膰!

U偶yj 艂uku! 鈥 zawo艂a艂a do Shayleigh przera偶ona jak nigdy dot膮d Danica.

Wojowniczka elf贸w ponownie spojrza艂a na ni膮 z niedowierzaniem, po czym przenios艂a wzrok na nagie 鈥 tylko dla jej oczu 鈥 rami臋.

Danica skrzywi艂a si臋 i zaj臋艂a miejsce pomi臋dzy Shayleigh a Cadderlym, zagradzaj膮c drog臋 zbli偶aj膮cemu si臋 do nich upiorowi.

Cadderly opu艣ci艂 wzrok, wpatruj膮c si臋 w b艂ocko, by oczy艣ci膰 umys艂 i posegregowa膰 wszystko to, co us艂ysza艂 i zobaczy艂. Dlaczego tylko on jeden by艂 nago? A przynajmniej dlaczego tak postrzega艂 samego siebie? Podobnie jak Danica, kt贸ra sama to powiedzia艂a. A je偶eli Shayleigh s膮dzi艂a, 偶e ma na ramieniu sw贸j 艂uk, i uwa偶a艂a, 偶e zachowa艂a odzienie i bro艅, dlaczego do tej pory nie zrobi艂a z nich u偶ytku?

D艂onie Daniki zacz臋艂y kre艣li膰 w powietrzu tu偶 przed ni膮 skomplikowane, mi臋kkie figury. Widmo Ducha wyra藕nie si臋 tym nie przej臋艂o i dalej bieg艂o w ich stron臋 poprzez szlam. Danica zauwa偶y艂a, 偶e Duch jakby ur贸s艂 i 偶e coraz bardziej si臋 powi臋ksza.

Cadderly 鈥 wyszepta艂a, bowiem ich przeciwnik mierzy艂 teraz pe艂ne dziesi臋膰 st贸p, czyli wzrostem dor贸wnywa艂 Vanderowi. Kolejny krok i wzrost upiora powi臋kszy艂 si臋 dwukrotnie.

Cadderly!

Ka偶dy z nich postrzega艂 siebie nagim, pozosta艂ych za艣 tak, jak wygl膮dali, zanim wpadli w pu艂apk臋 Ghearufu 鈥 skonstatowa艂 Cadderly, wiedz膮c, 偶e w fakcie tym musia艂o kry膰 si臋 co艣 nad wyraz istotnego. Przesun膮艂 d艂o艅mi po swoim ciele, zastanawiaj膮c si臋, czy jego rzeczy by艂y niedostrzegalne tylko dla jego oczu, i 艂udz膮c si臋, i偶 wyczuje na biodrze znajomy kszta艂t ma艂ej, acz pot臋偶nej kuszy, czekaj膮cej, by wyj膮艂 j膮 ze sk贸rzanej pochwy. Jego palce napotyka艂y jednak tylko sk贸r臋 i wilgotne, 艣liskie placki br膮zowego, odra偶aj膮cego, cuchn膮cego szlamu.

Widmo mia艂o obecnie trzydzie艣ci st贸p wzrostu; na s艂abiutk膮 obronn膮 postaw臋 Daniki zareagowa艂o gromkim, ironicznym 艣miechem. Z g艂o艣nym mla艣ni臋ciem jedna noga upiora unios艂a si臋 z b艂ocka i z艂owrogo zawis艂a w powietrzu.

Kara! 鈥 rykn膮艂 Duch, z impetem opuszczaj膮c stop臋.

Danica rzuci艂a si臋 w bok, rozbryzguj膮c b艂oto, a gdy ponownie si臋 pojawi艂a, jej truskawkowoblond w艂osy oblepia艂 g臋sty br膮zowy szlam.

Gro藕ny plusk wyrwa艂 Cadderly鈥檈go z zamy艣lenia. Jego szare oczy rozszerzy艂y si臋, gdy rozgl膮da艂 si臋 woko艂o, przera偶ony, 偶e Duch m贸g艂 zmia偶d偶y膰 Danic臋. Shayleigh b艂yskawicznie podskoczy艂a do mniszki, odci膮gaj膮c j膮 od gigantycznego monstrum.

Duch jednak straci艂 zainteresowanie Danica, maj膮c przed sob膮 Cadderly鈥檈go, przyczyn臋 ca艂ego nieszcz臋艣cia, niszczyciela jego w艂asnej cielesnej pow艂oki i drogocennego Ghearufu.

Pojedna艂e艣 si臋 ze swoim bogiem? 鈥 spyta艂 drwi膮co gromkim g艂osem.

Gdzie my jeste艣my? 鈥 To pytanie nie dawa艂o Cadderly鈥檈mu spokoju, a teraz gdy us艂ysza艂 gro藕b臋 upiora, utwierdzi艂 si臋 w przekonaniu, 偶e jednak nie byli martwi. Mimo to miejsce, w jakim si臋 znale藕li, w du偶ej mierze przypomina艂o Cadderly鈥檈mu 艣wiat duch贸w, kt贸ry mia艂 okazj臋 ju偶 kilkakrotnie odwiedzi膰.

Danica i Shayleigh znalaz艂y si臋 nagle przed m艂odym kap艂anem. Danica wskoczy艂a na jedn膮 z n贸g olbrzyma, drapi膮c go i gryz膮c z ty艂u, pod kolanem. Upi贸r wierzgn膮艂 z ca艂ej si艂y, pr贸buj膮c si臋 od niej uwolni膰, ale je艣li jej gwa艂towny i cokolwiek chaotyczny atak zdo艂a艂 wyrz膮dzi膰 mu jak膮艣 szkod臋, u艣miechni臋ty, bynajmniej tego nie okazywa艂.

Narzucona s艂abo艣膰 鈥 mrukn膮艂 Cadderly, usi艂uj膮c przyspieszy膰 tok my艣lenia. Jego postrzeganie samego siebie, wizje dw贸ch przyjaci贸艂ek oraz upiornego nemezis musia艂y by膰 kwesti膮 percepcji, jako 偶e zar贸wno on, jak i jego towarzyszki s膮dzili, i偶 s膮 nadzy, a jednocze艣nie ka偶de z nich widzia艂o pozosta艂膮 dw贸jk臋 w pe艂ni ubran膮.

Shayleigh pu艣ci艂a drug膮 nog臋 potwora, gdy Duch uni贸s艂 j膮 wysoko nad g艂ow膮 Cadderly鈥檈go.

Cadderly! 鈥 krzykn臋艂y jednocze艣nie Danica i wojowniczka elf贸w.

Wielka stopa opad艂a. Danica omal nie zemdla艂a na my艣l, 偶e jej ukochany za moment zostanie zgruchotany.

Cadderly jednak schwyci艂 stop臋 upiora jedn膮 r臋k膮 i jakby od niechcenia utrzymywa艂 j膮 spokojnie nad g艂ow膮. On r贸wnie偶 zacz膮艂 rosn膮膰.

Co si臋 dzieje?! 鈥 wykrzykn臋艂a sfrustrowana, przera偶ona mniszka, spadaj膮c z kolan olbrzyma i z pluskiem nurzaj膮c si臋 w brei. Shayleigh pochwyci艂a j膮 i podtrzyma艂a, obdarzaj膮c wsparciem, kt贸rego sama r贸wnie偶 potrzebowa艂a.

Cadderly by艂 teraz o po艂ow臋 mniejszy od upiora, kt贸ry wyra藕nie si臋 tym zaniepokoi艂. M艂ody kap艂an pchn膮艂 stop臋 w g贸r臋, odrzucaj膮c Ducha w ty艂, tak silnie, 偶e upi贸r z pluskiem wyl膮dowa艂 w szlamie. Zanim zdo艂a艂 si臋 podnie艣膰, Cadderly ur贸s艂 jeszcze bardziej. Teraz by艂 wy偶szy od przeciwnika.

Mimo to Duch zaatakowa艂 i z g艂o艣nym warkni臋ciem zamkn膮艂 znienawidzonego wroga w silnym u艣cisku.

Danica i Shayleigh oddali艂y si臋 nieco od tytan贸w 鈥 nie rozumia艂y, co si臋 dzieje, ani nie mog艂y zaofiarowa膰 Cadderly鈥檈mu swojej pomocy.

Pot臋偶ne ramiona Cadderly鈥檈go wypr臋偶a艂y si臋 i skr臋ca艂y, podobnie jak ramiona Ducha. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 偶aden z walcz膮cych nie by艂 w stanie zdoby膰 cho膰by niewielkiej przewagi.

Duch targn膮艂 g艂ow膮 i wgryz艂 si臋 mocno w szyj臋 Cadderly鈥檈go. To on jednak, a nie Cadderly, krzykn膮艂 z b贸lu, bowiem nie ugryz艂 mi臋kkiej, cienkiej sk贸ry, lecz stalow膮 zbroj臋!

Stw贸r uni贸s艂 jedn膮 r臋k臋, jego palce zmieni艂y si臋 w ostrza. Z ca艂ej si艂y pchn膮艂 nimi w rami臋 Cadderly鈥檈go.

M艂ody kap艂an j臋kn膮艂 z b贸lu, ale jego r臋ka sta艂a si臋 w艂贸czni膮 i pogr膮偶y艂a w brzuchu upiora.

Sk贸ra Ducha rozst膮pi艂a si臋 wok贸艂 ostrza i r臋ka-w艂贸cznia przesz艂a przez jego cia艂o bez jednego dra艣ni臋cia. W tej samej chwili cia艂o widma zamkn臋艂o si臋 wok贸艂 ko艅czyny Cadderly鈥檈go, unieruchamiaj膮c j膮. Usta monstrum rozchyli艂y si臋 niewiarygodnie szeroko, staj膮c si臋 paszcz膮 w臋偶a, z kt贸rej wystawa艂y d艂ugie, jadowe k艂y.

Cadderly 鈥 wyszepta艂a Danica, s膮dz膮c, 偶e chwile jej ukochanego s膮 ju偶 policzone i 偶e lada moment zar贸wno ona, jak i Shayleigh podziel膮 jego los. Nie by艂a w stanie opisa膰 tego, co czu艂a, prawie zapomnia艂a o oddychaniu.

Cadderly nawet nie mrugn膮艂 okiem. Jego g艂owa pogrubi艂a si臋, oblicze sp艂aszczy艂o jak g艂ownia m艂ota i wyprysn臋艂o do przodu. Tym razem jego atak zupe艂nie zaskoczy艂 Ducha, bowiem w臋偶owe szcz臋ki asasyna rozszczepi艂y si臋, pop臋kane, a strugi krwi zmy艂y pal膮cy jad.

Oczy Ducha rozszerzy艂y si臋 wskutek b贸lu i szoku, kiedy unieruchomiona r臋ka Cadderly鈥檈go ponownie zacz臋艂a zmienia膰 kszta艂t i wytworzone na niej d艂ugie, stercz膮ce pod k膮tem ostrza rozdar艂y boki korpusu upiora.

Cadderly zrozumia艂, 偶e ta gra polega艂a na szybko艣ci reakcji my艣lowych, umiej臋tno艣ci odpowiedzi obron膮 na atak i wewn臋trznym przygotowaniu (tak, to by艂o kluczowe s艂owo) na najbardziej przera偶aj膮ce widoki i niemo偶liwe sytuacje.

Uda艂o mu si臋 wprawi膰 Ducha w oszo艂omienie, zbijaj膮c go z tropu, a co za tym idzie, mia艂 szans臋 p贸j艣膰 za ciosem i rozstrzygn膮膰 t臋 rozgrywk臋 na swoj膮 korzy艣膰.

Jego wolna r臋ka sta艂a si臋 toporem, ostra jak brzytwa kraw臋d藕 d艂oni rozp艂ata艂a bok szyi Ducha. Z艂y tytan zareagowa艂 dostatecznie szybko, by na jego r臋ce pojawi艂a si臋 tarcza, ale Cadderly r贸wnocze艣nie wypu艣ci艂 z siebie ogon, taki sam jak u mantikory, kt贸r膮 pokona艂 wcze艣niej na g贸rskim szlaku. W momencie gdy jego d艂o艅-top贸r opad艂a z brz臋kiem na tarcz臋 przeciwnika, d艂ugi spr臋偶ysty ogon smagn膮艂 jak biczem i kilka 偶elaznych ostrzy zag艂臋bi艂o si臋 w piersi upiora.

Cadderly z ca艂ej si艂y szarpn膮艂 uwi臋zion膮 w ciele Ducha r臋k膮; sk贸ra upiora sta艂a si臋 jednak tak elastyczna i rozci膮gliwa, 偶e powtarza艂a ka偶dy jego ruch, chroni膮c tym samym stwora przed niechybnym rozdarciem na dwoje. Ogon ponownie przeci膮艂 powietrze, ale na piersi Ducha pojawi艂 si臋 ju偶 gruby pancerz, kt贸ry os艂oni艂 go do艣膰 skutecznie przed silnymi ciosami.

Cadderly zmusi艂 Ducha do wykorzystania pe艂ni jego mentalnych umiej臋tno艣ci. Wiedzia艂, 偶e by艂a to swego rodzaju gra w szachy, gra jednoczesnych posuni臋膰 i przewidywania strategii i obrony.

W臋偶owa szcz臋ka widma b艂yskawicznie zmieni艂a kszta艂t 鈥 Cadderly zdziwi艂 si臋, 偶e z艂y asasyn, kt贸ry dotychczas broni艂 si臋 zaciekle, by艂 jeszcze w stanie dokona膰 kolejnej przemiany. I w tym samym czasie g艂owa m艂odzie艅ca zmieni艂a si臋 w 艂eb smoka, przybieraj膮c kszta艂t 艂ba Fyrentennimara.

W臋偶owe 艣lepia Ducha rozszerzy艂y si臋 z niedowierzaniem. Usi艂owa艂 zmieni膰 swoj膮 g艂ow臋 w kszta艂t mog膮cy odeprze膰 atak, 偶eby pokona膰 smocze tchnienie. Jego procesy my艣lowe nie okaza艂y si臋 dostatecznie szybkie. Cadderly zion膮艂 ogniem, a struga p艂omieni omiot艂a oblicze Ducha, wypalaj膮c tkanki a偶 do ko艣ci, ods艂aniaj膮c czaszk臋, na wp贸艂 ludzk膮, na wp贸艂 w臋偶ow膮, zawieszon膮 na chudej szyi tytana.

Miotany falami agonii i cierpienia Duch nie panowa艂 ju偶 nad sob膮 ani nie kontrolowa艂 mentalnej obrony. Ogon mantikory pos艂a艂 w jego pier艣 p贸艂 tuzina 偶elaznych ostrzy, a r臋ka-top贸r Cadderly鈥檈go pogr膮偶y艂a si臋 g艂臋boko w jego obojczyku.

Wydaj膮c smoczy ryk tryumfu, Cadderly szarpn膮艂 sw膮 uwi臋zion膮 r臋k膮 w prz贸d i w ty艂, rozcinaj膮c Ducha na p贸艂 na wysoko艣ci pasa. G贸rna po艂owa cia艂a pokonanego tytana plusn臋艂a w mu艂, obryzguj膮c Danic臋 i Shayleigh strugami cuchn膮cego b艂ocka. Prawie natychmiast korpus zabitego powr贸ci艂 do swych normalnych rozmiar贸w i zaraz potem znik艂 w toni brunatnego jeziora. Dr偶膮ce nogi Ducha, zmniejszaj膮c si臋, przewr贸ci艂y si臋 i niemal bezg艂o艣nie pogr膮偶y艂y w odra偶aj膮cym szlamie.

G艂owa Cadderly鈥檈go zn贸w przybra艂a ludzki kszta艂t, gdy m艂ody kap艂an spojrza艂 na swe wstrz膮艣ni臋te towarzyszki. Widzia艂 je tylko przez moment, bowiem nagle pot臋偶na 艣ciana czerni z niesamowit膮 szybko艣ci膮 wyruszy艂a mu na spotkanie, a uderzywszy w ni膮, pogr膮偶y艂 si臋 w otch艂ani nie艣wiadomo艣ci i zapomnienia.



10

W powietrzu


Uuf 鈥 j臋kn臋li unisono Ivan i Pikel, kiedy si艂a pot臋偶nej burzy os艂ab艂a gwa艂townie i obaj padli plackiem na kamienn膮 pod艂og臋. Vander r贸wnie偶 j臋kn膮艂 i zatoczy艂 si臋 na 艣cian臋; mi臋艣nie jego ramion dr偶a艂y z wysi艂ku. Wichura po prostu usta艂a, a gdy rozwia艂 si臋 dym, mo偶na by艂o dostrzec le偶膮cych jedno na drugim Danic臋, Cadderly鈥檈go i Shayleigh.

Wszystko w porz膮dku, pokorny kap艂anie? 鈥 spyta艂 ze szczerym zatroskaniem Fyrentennimar.

Cadderly spojrza艂 na smoka i pokiwa艂 g艂ow膮, zadowolony, 偶e zakl臋cie, kt贸re rzuci艂 na starego Fyrena, nie zosta艂o rozproszone przez jego duchow膮 nieobecno艣膰. Danica podnios艂a si臋 z wysi艂kiem, a Cadderly zwl贸k艂 si臋 z Shayleigh; stawy bola艂y go przy ka偶dym kroku. W g艂臋bi serca wiedzia艂, 偶e jego pojedynek z Duchem rozgrywa艂 si臋 nie w sferze fizycznej, lecz mentalnej, o czym zdawa艂 si臋 艣wiadczy膰 fakt, i偶 ani Danica, ani Shayleigh nie by艂y ub艂ocone i wygl膮da艂y tak samo, jak przed rozpocz臋ciem tej niezwyk艂ej podr贸偶y.

Mimo to, m艂ody kap艂an mia艂 wra偶enie, jakby zosta艂 dotkliwie poturbowany.

Co to by艂 za potw贸r? 鈥 spyta艂a Danica. 鈥 Wydawa艂o mi si臋, 偶e m贸wi艂e艣, i偶 asasyn nie 偶yje i odszed艂 na zawsze.

To nie by艂 Duch 鈥 odrzek艂 Cadderly 鈥 a przynajmniej niezupe艂nie. To, co widzieli艣my, by艂o form膮 Ghearufu, prawdopodobne po艂膮czeniem mocy magicznego artefaktu i duszy jego w艂a艣ciciela.

Gdzie? 鈥 dopytywa艂a si臋 Shayleigh.

Na to pytanie Cadderly nie mia艂 gotowej odpowiedzi.

W jakim艣 zapomnianym zak膮tku pomi臋dzy planami istnienia 鈥 odpar艂, wzruszaj膮c ramionami, by da膰 do zrozumienia, 偶e jest to tylko przypuszczenie. 鈥 Ghearufu istnia艂o od wielu tysi膮cleci, zosta艂o stworzone przez pot臋偶nych mieszka艅c贸w dziedzin chaosu. W艂a艣nie dlatego przyby艂em tutaj jeszcze przed rozpocz臋ciem naszej w艂a艣ciwej misji, wyprawy do Zamczyska Tr贸jcy.

Nie m贸g偶e艣 zostawi膰 tego ze z kap艂anami? 鈥 burkn膮艂 Ivan, rozgarniaj膮c nerwowo stop膮 od艂amki kamieni i 偶wiru w poszukiwaniu he艂mu, kt贸ry wichura zdar艂a mu z g艂owy.

Cadderly mia艂 ochot臋 ponownie wr贸ci膰 w swych wyja艣nieniach do sedna tej wyprawy, do jej wagi, i przekona膰 ich, jak istotne by艂o zniszczenie Ghearufu dla og贸lnego schematu uniwersalnej harmonii. Chcia艂 powiedzie膰, 偶e by艂o to o wiele wa偶niejsze ni偶 cokolwiek, co mog艂o zagrozi膰 ich b艂ahym i niewiele znacz膮cym na szersz膮 skal臋 偶ywotom. Zrezygnowa艂 z tego wszak偶e wiedz膮c, 偶e filozoficzne argumenty nie zdo艂a艂yby przebi膰 si臋 przez tward膮 jak ska艂a czaszk臋 pragmatycznego krasnoluda.

Danica po艂o偶y艂a mu r臋k臋 na ramieniu, a gdy odwr贸ci艂 si臋 do niej, pokiwa艂a g艂ow膮. Znowu mu ufa艂a 鈥 widzia艂 to w jej oczach. Cieszy艂 si臋 z tego zaufania i jednocze艣nie si臋 go obawia艂.

Skin膮艂 na Danic臋 i Shayleigh, aby podesz艂y i do艂膮czy艂y do pozosta艂ej tr贸jki przy wej艣ciu.

O wielki Fyrentennimarze! 鈥 zawo艂a艂 do smoka, k艂aniaj膮c si臋 nisko i z szacunkiem. 鈥 S艂owa bog贸w okaza艂y si臋 prawdziwe. 鈥 Podni贸s艂 jedn膮 ze zniszczonych, wci膮偶 jeszcze dymi膮cych r臋kawic. 鈥 Nic w ca艂ych Krainach, pr贸cz tchnienia wielkiego Fyrena, nie by艂o w stanie zniszczy膰 Ghearufu. 呕adna moc we wszystkich Krainach nie mo偶e r贸wna膰 si臋 jadowi twego p艂omiennego oddechu! 鈥 S艂owa te nie by艂y do ko艅ca prawdziwe, ale jako 偶e smok najwyra藕niej wci膮偶 jeszcze znajdowa艂 si臋 pod wp艂ywem zakl臋cia chaosu, m艂ody kap艂an uzna艂, i偶 odrobina pochlebstw z pewno艣ci膮 mu nie zaszkodzi.

Fyrenowi te s艂owa wyra藕nie przypad艂y do gustu. Wypi膮艂 i tak ju偶 obszern膮 pier艣 i dumnie uni贸s艂 do g贸ry rogaty 艂eb.

A teraz moi przyjaciele i ja p贸jdziemy ju偶, a ty powr贸cisz do przerwanego snu 鈥 wyja艣ni艂 Cadderly. 鈥 Nie l臋kaj si臋, nie b臋dziemy bowiem ju偶 wi臋cej zak艂贸ca膰 twojej drzemki.

Musisz ju偶 i艣膰, pokorny kap艂anie? 鈥 spyta艂 jakby ze smutkiem smok, na co Pikel odpowiedzia艂 pe艂nym zdumienia i wsp贸艂czucia: Ooo!, Ivan za艣 stekiem najbardziej niewybrednych i zgo艂a niezwyk艂ych przekle艅stw.

Cadderly odpowiedzia艂 kr贸tkim:

Tak.

Nakaza艂 smokowi, by si臋 po艂o偶y艂 i zapad艂 w sen, po czym odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 wyj艣cia i stan膮艂 czekaj膮c, a偶 do艂膮cz膮 do niego przyjaciele.

A co z ropuchami? 鈥 spyta艂, przypominaj膮c sobie o nich po raz pierwszy, odk膮d jego wzrok pad艂 na przera偶aj膮cego smoka.

Plof 鈥 zapewni艂 go Pikel.

Powiniene艣 bardziej przejmowa膰 si臋 pogod膮 鈥 mrukn膮艂 ponuro Vander. 鈥 Nie pojmujesz, jak silne bywaj膮 burze w tak wysokich partiach g贸r ani ile mo偶e nas kosztowa膰 twoja nieprzemy艣lana wycieczka.

Cadderly przyj膮艂 jego po艂ajank臋 bez s艂owa i nie zareagowa艂, gdy do firbolga do艂膮czy艂 Ivan, a nawet Shayleigh. M艂ody kap艂an chcia艂 si臋 broni膰, przekona膰 ich wszystkich tak jak Danic臋, 偶e zniszczenie Ghearufu by艂o priorytetem i 偶e nawet gdyby mia艂o to op贸藕ni膰 do wiosny ich wypraw臋, nawet gdyby mieli przyp艂aci膰 偶yciem spotkanie z Fyrenem, a wojna z Zamczyskiem Tr贸jcy poch艂on臋艂aby jeszcze wiele tysi臋cy ofiar, to zniszczenie blu藕nierczego Ghearufu by艂o tego warte. M艂odszy Cadderly po prostu zaatakowa艂by swoich oskar偶ycieli. Obecnie jednak tylko sta艂 w milczeniu i nie broni艂 si臋 przed atakami usprawiedliwionego gniewu przyjaci贸艂.

Dokona艂 wyboru w dobrej wierze, podj膮艂 jedyn膮 decyzj臋, jak膮 mog艂y zaakceptowa膰 jego wiara i serce, i by艂 w stanie ponie艣膰 jej konsekwencje 鈥 dla niego samego, dla jego przyjaci贸艂 i dla ca艂ego regionu. Lojalna i ufna Danica, 艣ciskaj膮ca go mocno za r臋k臋, dawa艂a mu do zrozumienia, 偶e nie b臋dzie musia艂 ponosi膰 tych konsekwencji samotnie.

Przejdziemy przez prze艂臋cze w wysoko po艂o偶onych partiach g贸r 鈥 powiedzia艂a, kiedy gniew Vandera nareszcie os艂ab艂.

I zwyci臋偶ymy czarnoksi臋偶nika Aballistera oraz jego s艂ugi w fortecy naszych wrog贸w.

Mo偶e ja by艂bym w stanie tamt臋dy przej艣膰 鈥 potakn膮艂 firbolg. 鈥 Wszak pochodz臋 z mro藕nych g贸r. Moja krew jest gor膮ca i g臋sta, a nogi d艂ugie i silne, dobre do przedzierania si臋 przez zwa艂y 艣nie偶nego puchu.

Ja ni mam takich d艂ugich n贸g 鈥 wtr膮ci艂 sarkastycznie Ivan.

Co mi臋 proponuisz? 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do Cadderly鈥檈go. 鈥 Jakie zaklyncia i ile? G艂upi kap艂anie, skoro chcia艂偶e艣 tutej przyj艣膰, czemu nie zaczeka艂偶e艣 do lata?

Ta 鈥 niespodziewane potakni臋cie Pikela urazi艂o Cadderly鈥檈go bardziej ni偶 jakakolwiek k膮艣liwa uwaga zrz臋dliwego Ivana. Nagle odwr贸ci艂 si臋 do Daniki i ujrza艂 figlarne iskierki migoc膮ce w jej oczach.

Jak przyjazny jest ten smok? 鈥 spyta艂a i wzrok wszystkich pad艂 na ogromnego Fyrena.

Cadderly natychmiast si臋 u艣miechn膮艂, cho膰 zrozumienie sensu jej s艂贸w zaj臋艂o Ivanowi nieco wi臋cej czasu.

O ni, tego ju偶 za wiele. Ni ma mowy! 鈥 rykn膮艂 偶贸艂tobrody krasnolud, ale widz膮c rado艣膰 i podniecenie na twarzach Cadderly鈥檈go i Daniki oraz szczere u艣miechy Shayleigh i firbolga, zrozumia艂, 偶e w tej sytuacji jego protesty nie maj膮 wi臋kszego znaczenia.


* * *


Rozbity w drobny mak! 鈥 przekaza艂 telepatycznie Druzil po raz chyba dziesi膮ty. 鈥 Rozbity w drobny mak! Zniszczony!

Z drugiego ko艅ca mentalnego 艂膮cza nie nap艂yn臋艂a b艂yskawiczna odpowied藕, jakby Aballister nie rozumia艂, co imp ma konkretnie na my艣li. Ju偶 dwukrotnie nakaza艂 Druzilowi odnale藕膰 nieumar艂e monstrum i odkry膰, co spowodowa艂o zniszczenie cielesnej pow艂oki z艂ej istoty. W obu przypadkach imp odpowiedzia艂, 偶e tego zadania nie da si臋 wykona膰, gdy偶 nie ma poj臋cia, gdzie powinien rozpocz膮膰 poszukiwania. Niezale偶nie od tego, dok膮d uda艂 si臋 Duch, Druzil wiedzia艂, i偶 z pewno艣ci膮 do 偶adnego z miejsc na Planie Materialnym. Zjadliwie upomnia艂 Aballistera, 偶e da艂 mu tylko jeden czerwony i jeden niebieski woreczek z magicznym proszkiem, a co za tym idzie, poprzez brak umiej臋tno艣ci przewidywania maga, chochlik znalaz艂 si臋 o dobrych sto mil od Zamczyska Tr贸jcy bez mo偶liwo艣ci przej艣cia przez czarodziejskie mi臋dzyplanarne wrota.

Druzil poczu艂 przes艂an膮 do艅 przez Aballistera fal臋 w艣ciek艂o艣ci. Umys艂 impa przeszy艂 ostry b贸l; obawia艂 si臋, 偶e sam narastaj膮cy gniew czarnoksi臋偶nika by艂 w stanie go zabi膰. Nigdy dot膮d nie czu艂 w Aballisterze podobnej w艣ciek艂o艣ci, nigdy nie do艣wiadczy艂 z jego strony podobnego popisu czystej, niepohamowanej mocy, podobnie zreszt膮 ze strony 偶adnego z pot臋偶nych mieszka艅c贸w ni偶szych 艣wiat贸w, z kt贸rymi mia艂 do czynienia przez wiele ostatnich stuleci.

Druzil pr贸bowa艂 zerwa膰 po艂膮czenie 鈥 w przesz艂o艣ci czyni艂 to wielokrotnie 鈥 ale telepatyczna wi臋藕 z Aballisterem okaza艂a si臋 silniejsza, ni偶 przypuszcza艂.

Aballister przerwa艂 wreszcie po艂膮czenie i uwolni艂 wyczerpanego impa. Druzil osun膮艂 si臋 na pie艅 strzaskanego drzewa, opieraj膮c smutno psi pyszczek na szponiastych, z艂膮czonych 艂apkach. Spojrza艂 na rozsypane woko艂o 偶a艂osne szcz膮tki nieumar艂ego monstrum i pow臋drowa艂 spojrzeniem ku Nightglow, ku mgle i chmurom, gdzie znikn臋li Cadderly i jego towarzysze.

Aballister pragn膮艂, by Druzil odnalaz艂 m艂odego kap艂ana i pod膮偶a艂 za nim krok w krok, a nawet gdyby nadarzy艂a si臋 okazja, podj膮艂 pr贸b臋 zabicia Cadderly鈥檈go.

Ani pro艣b膮, ani gro藕b膮 Aballister nie zdo艂a艂by zmusi膰 do tego Druzila. Imp wiedzia艂, 偶e nie by艂 przeciwnikiem godnym Cadderly鈥檈go, i zdawa艂 sobie r贸wnie偶 spraw臋, 偶e jedyn膮 osob膮 w ca艂ym regionie, kt贸ra mog艂a mu sprosta膰, by艂 Aballister...

Druzil nie mia艂 z艂udze艅, 偶e Aballister nie chcia艂 dopu艣ci膰, by do tego dosz艂o. Likwidacja Cadderly鈥檈go, pomimo satysfakcji, jak膮 mog艂a przynie艣膰 magowi, gdyby dokona艂 tego osobi艣cie, stanowi艂a do艣膰 k艂opotliw膮 niedogodno艣膰, bowiem Aballister mia艂 teraz na g艂owie moc innych problem贸w. Nieumar艂ego uwa偶a艂 za potencjalnego sprzymierze艅ca. A teraz upiora ju偶 nie by艂o. Druzil za艣 czu艂, i偶 do jego zniszczenia m贸g艂 ca艂kiem skutecznie przyczyni膰 si臋 nie kto inny, jak w艂a艣nie Cadderly.

Imp wierzy艂 r贸wnie偶, 偶e jego w艂asny udzia艂 w tym dramacie dobieg艂 ko艅ca. Stw贸r by艂 przewodnikiem, wiod膮cym go do Cadderly鈥檈go. Bez niego Druzil w膮tpi艂, aby potrafi艂 odnale藕膰 m艂odego kap艂ana. Teraz za艣, gdy podmuchy lodowatego wiatru przybiera艂y na sile, u艣wiadomi艂 sobie, i偶 jego powr贸t do Zamczyska Tr贸jcy potrwa dobrych par臋 tygodni, a do tej pory po Cadderlym zostanie jedynie sm臋tna szkar艂atna plama na kt贸rej艣 z kamiennych posadzek w pos臋pnej warowni.

Bene tellemara 鈥 powtarza艂 raz po raz imp, przeklinaj膮c nierozwag臋 Aballistera, kt贸ry nie da艂 mu wi臋cej woreczk贸w z magicznym, otwieraj膮cym tajemne przej艣cia proszkiem, okropn膮 pogod臋, nieumar艂e monstrum, pora偶k臋 Ducha i ma si臋 rozumie膰, Cadderly鈥檈go.

Pomimo i偶 czu艂 si臋 fatalnie, nie ruszy艂 dalej w kierunku Nightglow. W og贸le nie ruszy艂 si臋 z miejsca. Przez wiele godzin 艣nieg osiada艂 na jego psim pyszczku i z艂o偶onych skrzyd艂ach, ale uparty imp siedzia艂 w kompletnym bezruchu na pniu z艂amanego drzewa, mamrocz膮c raz po raz pod nosem: Bene tellemara.

***

Nie wiem, jak d艂ugo to zakl臋cie b臋dzie dzia艂a艂o na Fyrena 鈥 rzek艂 Cadderly w jaki艣 czas p贸藕niej, gdy smok gorliwie poprowadzi艂 ich do wyj艣cia ze swojej kryj贸wki, ogromnej jaskini na p贸艂nocnym zboczu g贸ry z wej艣ciem dostatecznie du偶ym, by potw贸r m贸g艂 wylatywa膰 i wlatywa膰 do艅 na roz艂o偶onych szeroko ogromnych skrzyd艂ach.

To b臋dzie nie lada ucicha dla starego Fyrena, kiedy se przypomni, kiem ji, gdy b臋dziemy siedzie膰 na jego grzbiecie tysionc st贸p nad ziemiom! 鈥 prychn膮艂 g艂o艣no Ivan, na co czw贸rka kompan贸w zareagowa艂a z wyrzutem, a Pikel bez wahania przydzwoni艂 mu pi臋艣ci膮 po g艂owie.

Ale ty 偶e艣 sam powiedzia艂... 鈥 zacz膮艂 偶贸艂tobrody krasnolud, zwracaj膮c si臋 do Cadderly鈥檈go.

To, co powiedzia艂em, nie jest informacj膮 przeznaczon膮 dla Fyrentennimara 鈥 wyszepta艂 oschle Cadderly. Smok, co prawda, w pewnym oddaleniu od nich wpatrywa艂 si臋 w wyj膮c膮 zawieruch臋, okre艣laj膮c kurs lotu, ale Cadderly czyta艂 wiele legend opowiadaj膮cych o niezwyk艂ych zmys艂ach smoczego rodu i o tym, 偶e nieopatrznie szepni臋te s艂owo kosztowa艂o 偶ycie 艣mia艂k贸w, kt贸rzy, gdyby nie g艂upota, bez trudu mogliby poradzi膰 sobie z 艂asym na pochlebstwa jaszczurem.

Lot b臋dzie szybki 鈥 skonstatowa艂a Shayleigh. 鈥 Nie b臋dziesz musia艂 utrzymywa膰 smoka d艂ugo w mocy zakl臋cia.

Cadderly zauwa偶y艂, 偶e nieustraszona wojowniczka elf贸w nie mog艂a ju偶 doczeka膰 si臋 lotu, podobnie zreszt膮 jak Danica. Nastr贸j podskakuj膮cego rado艣nie i klaszcz膮cego raz po raz w d艂onie Pikela nietrudno by艂o odgadn膮膰.

Co ty na to? 鈥 spyta艂 Cadderly Vandera, jedynego cz艂onka ich grupy, kt贸ry nie wypowiedzia艂 si臋 otwarcie w tej sprawie.

Wygl膮da na to, 偶e jeste艣 mocno zdesperowany, skoro podejmujesz tak radykalne 艣rodki 鈥 mrukn膮艂 ostro firbolg. 鈥 Ale mam wobec ciebie d艂ug wdzi臋czno艣ci, i je艣li zdecydujesz si臋 na t臋 przeja偶d偶k臋, to z ch臋ci膮 b臋d臋 ci towarzyszy艂. 鈥 Spojrza艂 z ukosa na sarkaj膮cego Ivana. 鈥 Podobnie jak, nie w膮tpi臋, krasnolud.

O kiem m贸wisz? 鈥 odwarkn膮艂 Ivan.

Zostaniesz sam w tej jaskini i b臋dziesz czeka艂, a偶 smok powr贸ci? 鈥 spyta艂 jakby od niechcenia firbolg.

Ivan zastanawia艂 si臋 nad tym przez chwil臋, po czym sapn膮艂 dziarsko:

Racja.

Nied艂ugo potem opu艣cili jaskini臋 g艂贸wnym wej艣ciem, dostaj膮c si臋 w sam 艣rodek 艣nie偶ycy, kt贸ra do tej pory rozszala艂a si臋 na dobre. Wichura nie by艂a jednak w stanie spowolni膰 lotu smoka, a 偶ar z jego wn臋trza, 偶ar nadaj膮cy moc przera偶aj膮cemu tchnieniu jaszczura, dostatecznie ogrzewa艂 sz贸stk臋 przyjaci贸艂.

Odchylony w ty艂, z zamkni臋tymi oczami, Cadderly zaj膮艂 miejsce tu偶 za 艂bem starego Fyrena, u podstawy jego w臋偶owej szyi. Ponownie zanurzy艂 si臋 w sferze chaosu i zogniskowa艂 ca艂膮 energi臋 na przed艂u偶enie dzia艂ania tak wa偶nego dla wszystkich zakl臋cia. Ku jego zdumieniu, smok wydawa艂 si臋 zadowolony z faktu, i偶 ma na swoim grzbiecie gromadk臋 je藕d藕c贸w, i wyra藕nie rozkoszowa艂 si臋 mo偶liwo艣ci膮 ponownego wyj艣cia ze swej jaskini. My艣l ta obudzi艂a w Cadderlym t艂umione dot膮d l臋ki (co Ivan powiedzia艂 o tym, 偶e nie nale偶y budzi膰 艣pi膮cego jaszczura?) zwi膮zane z lud藕mi zamieszkuj膮cymi ten region, a zw艂aszcza Carradoon, le偶膮cy raczej niedaleko, jak na mo偶liwo艣ci gigantycznych smoczych skrzyde艂. Podj膮艂 wszak偶e decyzj臋 i musia艂 wierzy膰 w jej roztropno艣膰, a tak偶e mie膰 nadziej臋, 偶e wszystko potoczy si臋 po jego my艣li.

Danica siedzia艂a tu偶 za ukochanym, oplataj膮c go r臋kami, cho膰 stara艂a si臋 w miar臋 mo偶liwo艣ci nie zak艂贸ca膰 skupienia m艂odego kap艂ana.

Wzbili si臋 ponad obszar burzy, gdzie 艣wieci艂o jasne s艂o艅ce, a powietrze by艂o ch艂odne i rze艣kie. Kiedy min臋li pu艂ap chmur, Fyren spikowa艂 ostro w przesmyk mi臋dzy dwiema g贸rami i wchodz膮c w w膮sk膮 prze艂臋cz, wykona艂 skr臋t ca艂ym tu艂owiem. Jego b艂oniaste skrzyd艂a pochwyci艂y pr膮dy wznosz膮ce i wykorzysta艂y je w pe艂ni, gdy smoczysko wysz艂o z ostrego zwrotu, osi膮gaj膮c pr臋dko艣膰 wykraczaj膮c膮 poza wszelkie wyobra偶enia jego do g艂臋bi poruszonych je藕d藕c贸w.

Rozkoszuj膮c si臋 doznaniem po stokro膰 bardziej ekscytuj膮cym ani偶eli st膮panie w powietrzu, Danica pu艣ci艂a Cadderly鈥檈go, wyrzuci艂a obie r臋ce szeroko w g贸r臋 i pozwoli艂a, by wiatr rozwia艂 jej bujne, acz wiecznie zmierzwione w艂osy.

艢wiat pod nimi zmieni艂 si臋 w rozmyt膮 plam臋. Ivan skar偶y艂 si臋, 偶e jest mu niedobrze, ale nikt go nie s艂ucha艂 ani si臋 tym nie przejmowa艂.

W b艂yskawicznym tempie zbli偶ali si臋 do olbrzymiego wzg贸rza i wszyscy, z wyj膮tkiem pogr膮偶onego w g艂臋bokim skupieniu Cadderly鈥檈go, wydali g艂o艣ny okrzyk, obawiaj膮c si臋, 偶e w nie uderz膮.

Fyrentennimar nie by艂 jednak nowicjuszem w lataniu i w mgnieniu oka wzg贸rze zosta艂o w tyle, za nimi.

To ci goblini syn! 鈥 rykn膮艂 Ivan, zbyt poruszony, by pami臋ta膰, 偶e mia艂 przecie偶 zwymiotowa膰. 鈥 Jeszcze raz! 鈥 zawo艂a艂 w przyp艂ywie rado艣ci, a smok najwyra藕niej go us艂ysza艂, bowiem jak burza zacz膮艂 艣miga膰 tu偶 nad kolejnymi wi臋kszymi i mniejszymi szczytami, jakie znalaz艂y si臋 na ich drodze, a okrzyki rado艣ci niebawem zag艂uszone zosta艂y gard艂owymi zawodzeniami aplauzu pewnego 偶贸艂tobrodego krasnoluda.

Nikt z nich nie wiedzia艂, z jak膮 pr臋dko艣ci膮 podr贸偶owali, ba, nikt nie by艂 nawet w stanie poj膮膰 szybko艣ci smoczego lotu. W ci膮gu zaledwie kilku minut zostawili za sob膮 masyw G贸r 艢nie偶nych i teraz ju偶 wszyscy, nawet Vander i Ivan, nie mieli w膮tpliwo艣ci, 偶e pomys艂 z wykorzystaniem w formie 艣rodka lokomocji oswojonego jaszczura by艂 jak najbardziej trafiony.

I nagle, zgo艂a niespodziewanie, wielki Fyrentennimar stan膮艂 d臋ba, zawis艂 nieruchomo w powietrzu, a jego wielki rogaty 艂eb i otwarta naje偶ona tr贸jk膮tnymi z臋bami paszcza odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 Cadderly鈥檈go.

Uch, och 鈥 mrukn膮艂 Pikel, domy艣laj膮c si臋, 偶e zabawa dobieg艂a ko艅ca.

Cadderly siedzia艂 zupe艂nie nieruchomo, obawiaj膮c si臋, i偶 oto utraci艂 w艂adz臋 nad gigantyczn膮 besti膮. Nie potrafi艂 przewidzie膰 mocy magii chaosu, bowiem bra艂a ona swe podstawy w braku wszelkiej logiki i nie dawa艂a si臋 okre艣li膰 harmoni膮 pie艣ni Deneira.

Odwr贸ci艂 si臋 do Daniki i Shayleigh, kt贸re nie wygl膮da艂y ju偶 na rozbawione i weso艂e, i do Vandera, kt贸ry z powag膮 kiwa艂 g艂ow膮, jakby z g贸ry przypuszcza艂, 偶e tak w艂a艣nie sko艅czy si臋 ta przygoda. Chcia艂 zawo艂a膰 do smoka, zapyta膰 Fyrentennimara, co si臋 sta艂o, ale siedz膮c na grzbiecie lataj膮cej bestii, wisz膮cej tysi膮c st贸p nad ziemi膮, nie potrafi艂 zebra膰 w sobie do艣膰 odwagi.


* * *


Dorigen patrzy艂a ze zdumieniem, jak drewniane drzwi jej komnaty wyginaj膮 si臋 i skrzypi膮 dono艣nie. Wielkie drewniane b膮ble wybrzuszy艂y si臋 do wn臋trza pomieszczenia, po czym si臋 cofn臋艂y. Czarodziejka przezornie stan臋艂a pod 艣cian膮, aby znale藕膰 si臋 poza zasi臋giem zagro偶enia.

Po艣rodku drzwi uformowa艂 si臋 najwi臋kszy b膮bel, kt贸ry przez d艂u偶sz膮 chwil臋 nabrzmiewa艂, rozci膮gaj膮c drewno do granic mo偶liwo艣ci. Nagle drzwi rozlecia艂y si臋 w drzazgi 鈥 ka偶dy z ostrych od艂amk贸w pob艂yskiwa艂 srebrno wskutek zawartej w nim energii. Srebrne iskierki niemal natychmiast sta艂y si臋 niebieskawe i 偶adna z drzazg nie spad艂a na ziemi臋 ani nie uderzy艂a w przeciwleg艂膮 艣cian臋 鈥 wszystkie po prostu rozp艂yn臋艂y si臋 w powietrzu.

Aballister wpad艂 przez wy艂amane drzwi do wn臋trza komnaty.

Duchowi si臋 nie uda艂o 鈥 rzek艂a Dorigen, zanim zas臋piony mag zdo艂a艂 powiedzie膰 cho膰 jedno s艂owo.

Aballister stan膮艂 za progiem i podejrzliwie zmierzy艂 czarodziejk臋 wzrokiem.

Widzia艂a艣 to w swojej szklanej kuli 鈥 sykn膮艂, wskazuj膮c na przedmiot stoj膮cy na stole.

Wystarczy艂o, 偶e na ciebie spojrza艂am 鈥 odrzek艂a pospiesznie Dorigen w obawie, 偶e mag potraktuje j膮 tak jak przed chwil膮 drzwi. Odgarn臋艂a z twarzy kosmyki szpakowatych w艂os贸w, powiod艂a po nich pokrzywionymi palcami i wykona艂a ca艂膮 seri臋 innych ruch贸w, kt贸re mia艂y ukoi膰 narastaj膮cy gniew Aballistera.

Czarnoksi臋偶nik faktycznie zdawa艂 si臋 balansowa膰 na granicy nieokie艂znanego wybuchu w艣ciek艂o艣ci. Jego g艂臋boko osadzone ciemne oczy zw臋zi艂y si臋 niebezpiecznie, ko艣ciste palce zaciska艂y si臋 i rozlu藕nia艂y przy bokach.

Wida膰 wyra藕nie, co ci臋 trapi 鈥 mrukn臋艂a oschle Dorigen, wiedz膮c, 偶e ten w艂a艣nie fakt szczeg贸lnie niepokoi czarnoksi臋偶nika. Zna艂a umiej臋tno艣ci t艂umienia uczu膰 Aballistera, a tak偶e zami艂owanie do tajemniczo艣ci i dwuznaczno艣ci, dzi臋ki czemu jego rywale i wrogowie nie byli w stanie zyska膰 nad nim przewagi emocjonalnej.

Opanowanie i dystans, oto sekrety si艂y czarnoksi臋偶nika鈥 鈥 mawia艂 cz臋sto, ale to nale偶a艂o ju偶 do przesz艂o艣ci, odk膮d sprawie Zamczyska Tr贸jcy zacz膮艂 zagra偶a膰 pomys艂owy i nad wyraz uci膮偶liwy Cadderly.

Widzia艂a艣 to w swojej kryszta艂owej kuli 鈥 powt贸rzy艂 oskar偶ycielsko mag, a jego g艂os zmieni艂 si臋 w ciche warczenie. Dorigen zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e nie by艂oby roztropnie zaprzecza膰 po raz drugi jego s艂owom.

Chimera i mantikora zosta艂y pokonane? 鈥 tyle偶 oznajmi艂a, co zapyta艂a, podejrzewa艂a bowiem, 偶e tak musia艂o si臋 sta膰, po ostatnim wybuchu gniewu Aballistera, kiedy przesta艂o dzia艂a膰 jej zakl臋cie lokalizacyjne.

Aballister potwierdzi艂 ich pora偶k臋 skinieniem g艂owy.

A teraz nieumar艂y 鈥 ci膮gn臋艂a Dorigen.

Nie wiesz, 偶e to Cadderly przyczyni艂 si臋 do jego upadku 鈥 uci膮艂 Aballister. 鈥 Druzil zajmuje si臋 tym na bie偶膮co. Sprawdza, co si臋 konkretnie wydarzy艂o.

Dorigen pokiwa艂a g艂ow膮, ale mia艂a na ten temat inne zdanie. Je偶eli Duch zosta艂 zniszczony, to z ca艂膮 pewno艣ci膮 musia艂 w tym macza膰 palce niewiarygodny Cadderly. Niezale偶nie od tego, czy otwarcie si臋 do tego przyznawa艂, czy nie, Aballister r贸wnie偶 to wiedzia艂.

Czy mamy jeszcze co艣, co mogliby艣my wykorzysta膰 przeciwko niemu? 鈥 spyta艂a Dorigen.

Zlokalizowa艂a艣 go przy pomocy swojej kryszta艂owej kuli? 鈥 odburkn膮艂 gniewnie Aballister.

Dorigen odwr贸ci艂a wzrok, nie chc膮c, by jej prze艂o偶ony ujrza艂 gniew maluj膮cy si臋 w jej bursztynowych oczach. Je偶eli uwa偶a jej pr贸by lokalizacji za 偶a艂osne, czemu nie zajmie si臋 t膮 spraw膮 osobi艣cie? B膮d藕 co b膮d藕, Aballister nie by艂 w tym wzgl臋dzie nowicjuszem. Obserwowa艂 poczynania Barjina, odk膮d kap艂an dosta艂 si臋 do Zamczyska Tr贸jcy, i nawet zniszczy艂 swe drogocenne, czarodziejskie zwierciad艂o, przenosz膮c przez nie pot臋偶ne zakl臋cie. Od tej pory zaprzesta艂 podejmowania pr贸b lokalizacyjnych za wyj膮tkiem jednego nieudanego przedsi臋wzi臋cia w komnacie Dorigen.

No wi臋c, uda艂o ci si臋? 鈥 spyta艂 Aballister. Dorigen spojrza艂a na niego spode 艂ba.

Nawet proste zakl臋cia s膮 w stanie zapobiec pr贸bom lokalizacji 鈥 odrzek艂a 鈥 A mog臋 ci臋 zapewni膰, 偶e tw贸j syn nie ma najmniejszych problem贸w z takimi czarami!

Oczy Aballistera si臋 rozszerzy艂y. Wydawa艂 si臋 wstrz膮艣ni臋ty faktem, 偶e Dorigen tak obcesowo si臋 do niego odezwa艂a, a na dodatek raz jeszcze podkre艣li艂a, 偶e najwi臋kszym zagro偶eniem dla Zamczyska Tr贸jcy by艂 nie kto inny jak w艂a艣nie syn Aballistera. Czarnoksi臋偶nik dos艂ownie trz膮s艂 si臋 z w艣ciek艂o艣ci i przez chwil臋 zastanawia艂 si臋, czy nie wykorzysta膰 swej olbrzymiej mocy, by da膰 Dorigen nauczk臋, kt贸rej si臋 domaga艂a.

Przygotuj si臋 do obrony 鈥 powiedzia艂a mu czarodziejka.

I zn贸w jej osch艂y ton zdumia艂 starego maga. Cadderly nigdy nie zbli偶y si臋 do Zamczyska Tr贸jcy 鈥 tak jej obieca艂. Z艂owieszczy u艣mieszek rozpromieni艂 jego oblicze. Mag wyra藕nie si臋 uspokoi艂.

Nadszed艂 czas, abym osobi艣cie zaj膮艂 si臋 moim k艂opotliwym synem.

Opuszczasz fortec臋? 鈥 spyta艂a z niedowierzaniem Dorigen.

Ja nie, ale moja magia owszem 鈥 poprawi艂 Aballister. 鈥 G贸ry zadr偶膮 w posadach i nawet niebo b臋dzie wo艂a膰 o 艣mier膰 tego nieroztropnego go艂ow膮sa Cadderly鈥檈go! Zobaczmy, jak kap艂an poradzi sobie z moc膮 maga!

Cmokn膮艂 z zadowoleniem i odwr贸ciwszy si臋, pospiesznie wyszed艂 z komnaty.

Dorigen rozpar艂a si臋 w fotelu i wpatrzy艂a si臋 w zniszczone drzwi, kt贸rych resztki tkwi膮ce we framudze dymi艂y jeszcze przez d艂u偶szy czas po wyj艣ciu Aballistera. B臋dzie nadal pr贸bowa膰 szcz臋艣cia ze szklan膮 kul膮, ale bardziej z ciekawo艣ci wywo艂anej przez tego m艂odego kap艂ana i jego wyj膮tkowych przyjaci贸艂 ani偶eli przez wzgl膮d na Aballistera.

Prawd臋 m贸wi膮c, Dorigen mia艂a wra偶enie, i偶 na kilka minut przed gwa艂townym przybyciem Aballistera zdo艂a艂a nawi膮za膰 ni膰 kontaktu, ale nie mia艂a pewno艣ci, tote偶 nie wspomnia艂a o tym rozw艣cieczonemu magowi. By艂o to ulotne wra偶enie silnego p臋du powietrza, wolno艣ci, latania.

Nie widzia艂a smoka, nie by艂a nawet pewna, czy faktycznie nawi膮za艂a kontakt z Cadderlym. Je偶eli jednak to by艂 m艂ody kap艂an, Dorigen przypuszcza艂a, 偶e w jaki艣 spos贸b przemieszcza艂 si臋 szybciej, ni偶 tego oczekiwano, i ju偶 niebawem zapuka do bram Zamczyska Tr贸jcy.

Aballister nie musia艂 o tym wiedzie膰.



11

Bicz bo偶y


WROGOWIE?! 鈥 Na d藕wi臋k przypominaj膮cego ryk gromu pytania Fyrentennimara sz贸stka bezbronnych przyjaci贸艂 z przera偶enia wstrzyma艂a oddech.

Jeste艣my przyjaci贸艂mi 鈥 odrzek艂 cicho Cadderly, podczas gdy smok wykona艂 ca艂膮 seri臋 gwa艂townych wzlot贸w i opadni臋膰, kt贸re w przypadku tak gigantycznej istoty stanowi艂y nieodzowny element manewru okre艣lanego potocznie mianem nieruchomego 鈥瀦awi艣ni臋cia w powietrzu鈥.

W臋偶owa szyja Fyrentennimara wygi臋艂a si臋, gdy smok przekrzywi艂 艂eb nieomal jak zaciekawiony czym艣 pies. 鈥 Czy ONI s膮 wrogami?! 鈥 rykn膮艂 ponownie smok.

Oni? 鈥 spyta艂 przepe艂niony now膮 nadziej膮 Cadderly. 鈥 Kto?

Fyrentennimar pokiwa艂 艂bem i wybuchn膮艂 艣miechem.

Oczywi艣cie, oczywi艣cie! 鈥 rykn膮艂, a z jego g艂osu znik艂a nuta smoczej histerii. 鈥 Wasze oczy nie s膮 tak bystre jak moje. Musz臋 o tym pami臋ta膰.

O jakich potencjalnych wrogach m贸wisz? 鈥 spyta艂 zniecierpliwiony Cadderly, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e Fyrentennimar m贸g艂 jeszcze nie wiadomo jak d艂ugo gada膰, natomiast wi膮偶膮ce zakl臋cie mia艂o z ca艂膮 pewno艣ci膮 ograniczone i niezbyt d艂ugotrwa艂e dzia艂anie.

Tam, na szlaku 鈥 wyja艣ni艂 smok. 鈥 Poch贸d goblin贸w i gigant贸w.

Cadderly odwr贸ci艂 si臋 do Daniki i Shayleigh.

Powinni艣my rusza膰 dalej 鈥 rzuci艂. 鈥 Mog臋 nak艂oni膰 Fyrentennimara, aby sprowadzi艂 nas na ziemi臋 daleko od taboru potwor贸w.

Ile ich jest? 鈥 spyta艂a pos臋pnie Shayleigh, zaciskaj膮c mocno d艂o艅 na 艂uku, a w jej fio艂kowych oczach pojawi艂y si臋 charakterystyczne iskierki. Widz膮c jej spojrzenie, zar贸wno Cadderly, jak i Danica domy艣lili si臋, 偶e wojowniczka elf贸w chce przeszkodzi膰 monstrom w kontynuowaniu przemarszu.

Cadderly spojrza艂 na Danic臋, szukaj膮c wsparcia. Nie doczekawszy si臋 aprobaty, powiedzia艂:

Nie wiem, jak d艂ugo jeszcze pozostanie spokojny. Ryzyko...

Ca艂y ten lot to jedno wielkie ryzyko 鈥 odpar艂a stanowczo Danica, a Shayleigh potakn臋艂a skinieniem g艂owy.

Gdyby Shilmista by艂a waszym domem, nie pozwoliliby艣cie tak szybko i beztrosko powr贸ci膰 gigantom i goblinom do ich g贸rskich jaski艅 鈥 powiedzia艂a do Cadderly鈥檈go wojowniczka elf贸w. 鈥 My, le艣ne istoty, wiemy doskonale, co czeka nas wiosn膮.

Je偶eli zniszczymy Zamczysko Tr贸jcy, by膰 mo偶e potwory ju偶 nie powr贸c膮 鈥 skonstatowa艂 Cadderly.

Czy gdyby艣 pochodzi艂 z Shilmisty, zaryzykowa艂by艣?

S艂ysz膮c logiczne wnioski Shayleigh, Danica pokiwa艂a g艂ow膮, ale kiedy ujrza艂a ponur膮 min臋 Cadderly鈥檈go, u艣miech znikn膮艂 z jej ust.

Niech nasi przyjaciele zadecyduj膮 鈥 zaproponowa艂a.

Nie zdaj膮c sobie sprawy, 偶e zrz臋dliwemu Ivanowi szale艅czy lot nies艂ychanie przypad艂 do gustu, Cadderly natychmiast przysta艂 na t臋 propozycj臋.

Do tej pory Ivan, Pikel i Vander, rozkoszuj膮c si臋 powietrznymi akrobacjami wielkiego, czerwonego smoka, wisz膮cego prawie nieruchomo w powietrzu, nie ws艂uchiwali si臋 w dyskusj臋.

Ivanie 鈥 zawo艂a艂a Danica do krasnoluda 鈥 co by艣 powiedzia艂 na okazj臋 rozwalenia 艂b贸w paru goblinom?!

呕贸艂tobrody krasnolud rykn膮艂, Pikel pisn膮艂 rado艣nie, a Danica u艣miechn臋艂a si臋 filuternie do Cadderly鈥檈go. M艂ody kap艂an 艂ypn膮艂 na ni膮 spode 艂ba, stwierdzaj膮c, 偶e Danica, je偶eli chodzi艂o o spos贸b, w jaki zwr贸ci艂a si臋 do Ivana, zagra艂a niezbyt uczciwie 鈥 kt贸ry krasnolud odpowiedzia艂by 鈥瀗ie鈥 na takie pytanie?

Wykorzystajmy odpowiednio przewag臋, kt贸r膮 mamy dzi臋ki naszemu nowemu sprzymierze艅cowi 鈥 powiedzia艂a Shayleigh do przybitego m艂odego kap艂ana.

Cadderly opar艂 si臋 wygodniej o 艂uskowat膮 smocz膮 szyj臋, usi艂uj膮c po艂apa膰 si臋 w tej pogmatwanej sytuacji. Wiedzia艂, 偶e powinni uda膰 si臋 bezpo艣rednio do Zamczyska Tr贸jcy, 偶e ka偶da walka teraz zmniejsza艂a ich szans臋 na sukces w p贸藕niejszej walnej bitwie. Zw艂aszcza gdyby smok uwolni艂 si臋 spod wp艂ywu wi膮偶膮cego go zakl臋cia.

Ale czy by艂 ju偶 gotowy na Zamczysko Tr贸jcy? Po walce o zniszczenie Ghearufu i tytanicznym pojedynku z Duchem, nie by艂 tego taki pewien. Do tej pory jego my艣li zaprz膮ta艂o g艂贸wnie Ghearufu, a teraz kiedy upora艂 si臋 ju偶 z tym zadaniem, zacz膮艂 popatrywa膰 w przysz艂o艣膰, gdzie czekali go pot臋偶ni czarnoksi臋偶nicy i wspaniale wyszkolona wroga armia, stanowi膮ca doborow膮 obsad臋 g贸rskiej twierdzy.

Cadderly potrzebowa艂 odrobiny wytchnienia, czasu na zastanowienie si臋 nad zagro偶eniami, kt贸re oczekiwa艂y go na ko艅cu tej d艂ugiej drogi. Stwierdzi艂, 偶e atak na oddzia艂 goblin贸w przy znacznym udziale smoka mo偶e da膰 mu t臋 upragnion膮 odrobin臋 zw艂oki.

Poza tym on r贸wnie偶, tak jak Shayleigh, obawia艂 si臋 o los Shilmisty, a jedno spojrzenie w g艂膮b jej zasmuconych fio艂kowych oczu sprawi艂o, 偶e poczu艂 gdzie艣 pod sercem bolesne uk艂ucie. Zauwa偶y艂, 偶e jego r贸wnie偶 podnieca perspektywa wykorzystania pe艂nej mocy smoka z powietrza, gdzie byli zasadniczo bezpieczni.

Wydaje si臋, 偶e to wrogowie, o Wielki Fyrentennimarze! 鈥 odkrzykn膮艂 do smoka. 鈥 Czy mogliby艣my co艣 z nimi zrobi膰?

W odpowiedzi smok opu艣ci艂 jedno skrzyd艂o i zrobi艂 zwrot, opadaj膮c z zapieraj膮c膮 dech w piersiach pr臋dko艣ci膮 ku ziemi, po czym wyr贸wna艂 lot i wykorzysta艂 uzyskane przyspieszenie, by zatoczy膰 szeroki 艂uk wok贸艂 najbli偶szej g贸ry. Z tak niskiego pu艂apu grupka przyjaci贸艂 nie mia艂a najmniejszych k艂opot贸w z lokalizacj膮 ogromnego taboru potwor贸w (musia艂o by膰 ich dobrych kilka setek), g艂贸wnie plugawych, przygarbionych goblin贸w, ale tu i 贸wdzie kroczyli majestatycznie giganci, sun膮cy wolno wzd艂u偶 szlaku przecinaj膮cego niezbyt szerok膮 dolin膮, otoczon膮 stromymi, kamienistymi zboczami.

Fyrentennimar trzyma艂 si臋 blisko wzg贸rz i szerokim 艂ukiem oddali艂 si臋 od potwor贸w. W ci膮gu kilku sekund dolina i tabor pozosta艂y daleko w dole, za nimi.

Powiedz mi, pokorny kap艂anie 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do Cadderly鈥檈go wyra藕nie podniecony smok.

Cadderly ponownie spojrza艂 na przyjaci贸艂, aby potwierdzili sw膮 decyzj臋, i ujrza艂 pi臋膰 skierowanych w jego stron臋, potakuj膮cych bezg艂o艣nie g艂贸w.

To wrogowie 鈥 potwierdzi艂 Cadderly. 鈥 Jaka jest nasza rola w tej walce?

WASZA ROLA? 鈥 zawt贸rowa艂 z niedowierzaniem wielki potw贸r. 鈥 Trzymajcie si臋 mego kolczastego grzbietu tak mocno, jak tylko potraficie!

Zrobi艂 zwrot, jego skrzyd艂a skierowa艂y si臋 niemal prostopadle ku ziemi (na co Ivan i Pikel zgodnie zareagowali przeci膮g艂ym okrzykiem rado艣ci), po czym 艣mign膮艂 jak strza艂a i zwinnie przemkn膮艂 wzd艂u偶 zbocza g贸ry, gdzie znajdowa艂 si臋 jego cel.

Gromadka przyjaci贸艂 poczu艂a ciep艂o wzbieraj膮ce wewn膮trz jaszczura, p艂omienie gniewu rozpalaj膮ce si臋 w 偶o艂膮dku starego Fyrentennimara. Gadzie 艣lepia zw臋zi艂y si臋 z艂owrogo, a Cadderly zacz膮艂 si臋 zastanawia膰, czy ten scenariusz faktycznie mu si臋 podoba.

Lec膮c wzd艂u偶 podn贸偶a g贸ry, dotarli do wej艣cia w膮skiej doliny. Smok nadal trzyma艂 si臋 tu偶 przy skalnej 艣cianie; naje偶ona ostrymi z臋bami powierzchnia kamienistego zbocza przemyka艂a obok sz贸stki wstrz膮艣ni臋tych przyjaci贸艂 tak szybko, 偶e zmieni艂a si臋 w rozmyt膮 szar膮 plam臋.

Smok wyr贸wna艂 lot i opad艂 jeszcze ni偶ej 鈥 jego szerokie skrzyd艂a mija艂y szorstkie 艣ciany w odleg艂o艣ci nie wi臋kszej ni偶 tuzin st贸p. Gobliny i giganci, pod膮偶aj膮cy na ko艅cu taboru, odwr贸cili si臋, wydaj膮c przera藕liwe wrzaski, ale smok lecia艂 tak szybko, 偶e nie zd膮偶yli si臋 rozproszy膰, zanim ich dopad艂.

Struga pal膮cego ognia spad艂a na szeregi potwor贸w niczym bicz bo偶y. Gobliny zwija艂y si臋 w skulone, poczernia艂e kule, pot臋偶ni giganci padali jak 艣ci臋te drzewa, na pr贸偶no bij膮c r臋kami zab贸jcze p艂omienie poch艂aniaj膮ce ich cia艂a.

Po przelocie smoka w niebo wzbi艂a si臋 chmura gryz膮cego dymu. Jego p艂omienie wygas艂y, zanim dotar艂 do czo艂a d艂ugiej kolumny, ale Fyrentennimar dumnie utrzymywa艂 niski pu艂ap lotu, by wrogowie ujrzeli go, a ich serca przepe艂ni艂y si臋 trwog膮.

W ca艂ej dolinie zapanowa艂 chaos. Potwory posz艂y w rozsypk臋. Giganci mia偶d偶yli gobliny i wpadali na siebie nawzajem; gobliny, aby wydosta膰 si臋 z pu艂apki, u偶ywa艂y wszelkich mo偶liwych metod 鈥 gryz艂y, kopa艂y i szarpa艂y swoich ziomk贸w, a gdy kt贸ry艣 zbyt 艣mia艂o stawa艂 im na drodze, nie waha艂y si臋 nawet przed u偶yciem miecza.

Och, m贸j drogi Deneirze 鈥 mrukn膮艂 Cadderly, ponownie czuj膮c l臋k na widok niewiarygodnej wprost pot臋gi smoka i dojmuj膮cej zgrozy, jak膮 Fyrentennimar wzbudzi艂 w sercach 偶a艂osnych, znajduj膮cych si臋 w kotlinie istot.

Nie 鈥 poprawi艂 si臋 Cadderly 鈥 nie 偶a艂osnych. To byli naje藕d藕cy z Shilmisty, plaga, kt贸ra skala艂a i naruszy艂a puszcz臋 elf贸w, a ich r臋ce plami艂a krew le艣nego ludu ksi臋cia Elberetha.

Plaga, kt贸ra bez w膮tpienia powr贸ci艂aby ponownie wiosn膮, by doko艅czy膰 dzie艂a.

Shayleigh z powa偶n膮 min膮 zmru偶y艂a fio艂kowe oczy i wypu艣ci艂a z 艂uku kilka celnych strza艂. Ujrza艂a, jak jeden z goblin贸w mierzy w smoka ze swego topornego 艂uku, ale ma艂o inteligentna kreatura nie by艂a w stanie nale偶ycie oszacowa膰 niesamowitej pr臋dko艣ci jaszczura i strza艂a niegro藕nie przeci臋艂a powietrze daleko za celem. Shayleigh lepiej w艂ada艂a 艂ukiem i jej strza艂a pogr膮偶y艂a si臋 w ustach plugawego, kln膮cego na czym 艣wiat stoi goblina.

Natychmiast wypu艣ci艂a drug膮 strza艂臋 鈥 tym razem trafiaj膮c kolejnego goblina w plecy i k艂ad膮c trupem paskudn膮 kreatur臋.

Cadderly skrzywi艂 si臋, wiedzia艂 bowiem, 偶e akurat ten goblin nie stanowi艂 dla nich zagro偶enia 鈥 chcia艂 jedynie wydosta膰 si臋 z kotliny. M艂ody kap艂an zn贸w poczu艂 znajomy niesmak.

I nagle przypomnia艂 sobie puszcz臋 elf贸w, razy zadane przez naje藕d藕c贸w Shilmi艣cie. To byli wrogowie 鈥 zadecydowa艂 w ko艅cu, a w jego gardle pocz膮艂 wzbiera膰 smak zemsty. Zanurzy艂 si臋 w pie艣艅 Deneira i w tej samej chwili na jego obliczu pojawi艂 si臋 pos臋pny grymas, identyczny jak u wojowniczki elf贸w. D藕wi臋ki g艂o艣no i wyra藕nie rozbrzmiewa艂y pod jego czaszk膮, jakby Deneir aprobowa艂 jego decyzj臋, i m艂ody kap艂an gorliwie zanurzy艂 si臋 w nurcie pie艣ni.

Fyrentennimar wzbija艂 si臋 wy偶ej, w miar臋 jak kotlina si臋 zw臋偶a艂a. Kiedy tylko znalaz艂 si臋 poza stromymi 艣cianami, ponownie zako艂owa艂, wykonuj膮c ostry zwrot na skrzyd艂o, i raz jeszcze spikowa艂 w stron臋 oddzia艂u potwor贸w.

Te, kt贸re znajdowa艂y si臋 na czele taboru, mia艂y tymczasem szans臋 uciec, wymykaj膮c si臋 przez w膮ski wylot kotliny na rozleg艂膮 r贸wnin臋, gdzie mog艂y si臋 rozproszy膰.

Cadderly powstrzyma艂 je. Zakrzykn膮艂 do kamiennych 艣cian na kra艅cu doliny, koncentruj膮c sw膮 magi臋 na jednym z wysokich, 艂ukowatych sklepie艅. Znajduj膮cy si臋 najbli偶ej potw贸r, t艂usty gigant, dotar艂 do przej艣cia i w tej samej chwili ska艂y o偶y艂y, k艂api膮c raz po raz jak ogromna paszcza i zmieniaj膮c zaskoczonego olbrzyma w krwaw膮 miazg臋. Drugi gigant stan膮艂 jak wryty, wpatruj膮c si臋 w ska艂y w niemym os艂upieniu. Aby sprawdzi膰 t臋 niewiarygodn膮 pu艂apk臋, schwyci艂 znajduj膮cego si臋 tu偶 przy nim bezradnego goblina i cisn膮艂 go przed siebie. Wrzaskom goblina towarzyszy艂y mlaskaj膮ce, wilgotne odg艂osy prze偶uwania, i trwa艂y jeszcze d艂ugo po tym, jak przera藕liwe krzyki ucich艂y, a po drugiej stronie przej艣cia ziemia us艂ana zosta艂a szcz膮tkami cia艂a plugawej kreatury.

Cadderly straci艂 z oczu ponur膮 scen臋 z chwil膮 ponownego pojawienia si臋 smoka. Dla jaszczura zwrot by艂 bardzo ostry, ale mimo to olbrzymi Fyrentennimar musia艂 przeby膰 spory dystans poza kraw臋d藕 kotliny, aby go wykona膰.

Niech spu艣ci mnie na ziemi臋! 鈥 powiedzia艂a Danica do Cadderly鈥檈go.

I mnie! 鈥 doda艂 siedz膮cy nieco z ty艂u Vander. Firbolg i Danica wymienili podniecone spojrzenia, nie mog膮c ju偶 doczeka膰 si臋 walki rami臋 przy ramieniu.

Cadderly pokr臋ci艂 g艂ow膮 na ten niedorzeczny pomys艂 i zamkn膮艂 oczy, pogr膮偶aj膮c si臋 g艂臋biej w pie艣ni.

Postaw mnie na ziemi, stary Fyrenie! 鈥 zawo艂a艂a mniszka, a Cadderly鈥檈mu oczy o ma艂o nie wysz艂y z orbit, gdy pos艂uszny smok zawis艂 w powietrzu przy pobliskim wzg贸rzu i najpierw Danica, a zaraz potem Vander zeskoczyli z grzbietu wielkiego monstrum i zanim Cadderly zd膮偶y艂 zareagowa膰, pospiesznie zbiegli po zboczu.

Hej, omija nas ca艂y ubaw! 鈥 stwierdzi艂 Ivan, kiedy jaszczur ponownie wzbi艂 si臋 w powietrze. Krasnolud zacz膮艂 m贸wi膰 do smoka, ale Pikel schwyci艂 go za brod臋 i przyci膮gn膮wszy do siebie, wyszepta艂 mu co艣 do ucha.

Ivan rykn膮艂 rado艣nie i oba krasnoludy spr贸bowa艂y spe艂zn膮膰 z grzbietu smoka, przesuwaj膮c si臋 w stron臋 jego skrzyde艂.

Co wy wyprawiacie? 鈥 rzuci艂 Cadderly.

Powiedz tymu jaszczurowi, coby trzyma艂 mocno! 鈥 odkrzykn膮艂 Ivan, po czym znikn膮艂 z oczu m艂odzie艅ca, przesuwaj膮c si臋 wolno, acz regularnie w d贸艂 po 艂uskowatym cielsku. W chwil臋 potem zn贸w wystawi艂 g艂ow臋. 鈥 Tylko coby nie za mocno! 鈥 dorzuci艂 i ju偶 go nie by艂o.

Co? 鈥 mrukn膮艂 z niedowierzaniem Cadderly. Zrozumia艂 dopiero po d艂u偶szej chwili. 鈥 Fyrentennimarze! 鈥 krzykn膮艂 zdesperowany.


* * *


Danica i Vander pobiegli ku szerokiemu kra艅cowi kotliny w poszukiwaniu monstr贸w, kt贸re mog艂y odnale藕膰 drog臋 po艣r贸d k艂臋b贸w smrodliwego dymu. Min臋艂o zaledwie kilka minut, odk膮d zeszli z grzbietu Fyrentennimara. W tym czasie wielki smok ponownie zako艂owa艂 i przygotowa艂 si臋 do powt贸rnego przelotu, a dw贸jka wojownik贸w wypatrzy艂a ju偶 kilka goblin贸w i jednego zwalistego giganta, schodz膮cych po nagim kamienistym zboczu i zmierzaj膮cych w ich kierunku.

Firbolg i mniszka skin臋li do siebie porozumiewawczo i rozdzielili si臋 w kryj贸wkach za pobliskimi g艂azami.

Gobliny i gigant patrzyli cz臋艣ciej za ni偶 przed siebie. Do tego stopnia l臋kali si臋 smoka, 偶e nie dostrzegli niebezpiecze艅stwa.

Danica wybieg艂a zza ska艂y, ciskaj膮c sztyletami i powalaj膮c dwa gobliny, skoczy艂a naprz贸d, przeturla艂a si臋 po ziemi przed zaskoczonymi adwersarzami i poderwa艂a si臋, zadaj膮c seri臋 brutalnych cios贸w.

Ko艣ci twarzy p臋ka艂y pod wp艂ywem uderze艅, a d藕gaj膮ce jak no偶e palce mniszki gruchota艂y tchawice. Zanim jeszcze Danica wytraci艂a impet, cztery z dziesi臋ciu goblin贸w le偶a艂y martwe u jej st贸p.

Z艂y gigant oddalony bardziej ni偶 pozosta艂e potwory odwr贸ci艂 si臋, by stawi膰 czo艂o jej atakowi, ale zauwa偶ywszy jakie艣 poruszenie z drugiej strony, okr臋ci艂 si臋 na pi臋cie, unosz膮c do ciosu ogromn膮 maczug臋.

Tu偶 obok przemkn膮艂 goblin, 艂ypi膮c na Danic臋 i wrzeszcz膮c z przera偶enia.

Vander rozp艂ata艂 go na dwoje.

Krewniak gigant贸w 鈥 rzek艂o monstrum z maczug膮 do Vandera be艂kotliwym, grzmi膮cym j臋zykiem gigant贸w wzg贸rzowych.

Vander warkn膮艂, zgrzytn膮艂 z臋bami i rzuci艂 si臋 naprz贸d, a jego wielki miecz zatoczy艂 szeroki 艂uk. Wzg贸rzowy gigant cofn膮艂 si臋, unosz膮c maczug臋 szale艅czym, obronnym gestem. Szcz臋艣liwym trafem maczuga znalaz艂a si臋 na linii ciosu opadaj膮cego miecza Vandera i szerokie ostrze zag艂臋bi艂o si臋 na dobrych kilka cali w twardym drewnie.

Vander usi艂owa艂 wyrwa膰 miecz, uwolni膰 go, ale ostrze uwi臋z艂o na dobre.

Gigant wzg贸rzowy, du偶o wi臋kszy i kilka razy ci臋偶szy od wa偶膮cego 800 funt贸w Vandera, skoczy艂 naprz贸d, wypuszczaj膮c pa艂k臋 i rozk艂adaj膮c szeroko r臋ce, aby zamkn膮膰 przeciwnika w morderczym u艣cisku.

Vander wykona艂 skr臋t ca艂ym cia艂em i trzasn膮艂 go pi臋艣ci膮. Cios by艂 silny, ale nie zdo艂a艂 spowolni膰 impetu nacieraj膮cego olbrzyma. Firbolg upad艂 ci臋偶ko pod dwiema tonami cielska giganta.

Cztery pozosta艂e gobliny popatrywa艂y to na siebie, to na Danic臋 鈥 ka偶dy z nich czeka艂, aby to nie on, lecz jego kompan wykona艂 pierwszy ruch. Okr膮偶y艂y pozornie nieuzbrojon膮 mniszk臋, a jeden z nich uni贸s艂 do g贸ry w艂贸czni臋.

Teraz kiedy przesta艂o dzia艂a膰 zaskoczenie, Danica przybra艂a pozycj臋 obronn膮; w obecnej sytuacji wola艂a obra膰 taktyk臋 defensywn膮.

Gobliny rozstawi艂y si臋 wok贸艂 niej, ale mniszka nie straci艂a rezonu i odwraca艂a si臋 powoli, by 偶adna z kreatur nie zasz艂a jej od ty艂u.

Jeden z goblin贸w wypchn膮艂 do przodu dzier偶膮c膮 d艂ugie drzewce r臋k臋, a Danica wykona艂a ruch, jakby mia艂a rzuci膰 si臋 naprz贸d. Zatrzyma艂a si臋 jednak natychmiast, stwierdzaj膮c, 偶e manewr goblina by艂 typow膮 zmy艂k膮, i zanurkowa艂a w lewo, wyrzucaj膮c nog臋 tu偶 nad ziemi膮, by trafi膰 znajduj膮cego si臋 najbli偶ej stwora w kolano.

Goblin wypr臋偶y艂 sztywno ca艂e cia艂o, po czym run膮艂 na ziemi臋, 艣ciskaj膮c zgruchotane kolano.

Danica ju偶 by艂a na nogach i 艣widrowa艂a wzrokiem przeciwnika, oceniaj膮c jego umiej臋tno艣ci i usi艂uj膮c na podstawie ruch贸w cia艂a odgadn膮膰 jego zamiary.


* * *


Cadderly dostrzeg艂 tocz膮c膮 si臋 z boku walk臋 i ujrza艂 Vandera pogrzebanego pod zwa艂ami cielska monstrualnego giganta wzg贸rzowego. Usi艂owa艂 co艣 wymy艣li膰, aby mu pom贸c, ale nagle zn贸w zamkn臋艂y si臋 wok贸艂 niego 艣ciany kotliny, gdy Fyrentennimar wszed艂 w nast臋pny zapieraj膮cy dech w piersiach lot nurkowy.

Shayleigh zwinnie przesun臋艂a si臋 na grzbiecie smoka, postanawiaj膮c odegra膰 wa偶k膮 rol臋 w bitwie, i raz po raz szy艂a z 艂uku. Z pocz膮tku strzela艂a na o艣lep, cho膰 prawie ka偶da z jej chy偶ych strza艂 dosi臋ga艂a celu, po czym skoncentrowa艂a sw膮 uwag臋 na gigancie. Zanim Fyrentennimar oddali艂 si臋 od bestii, w jej piersi utkwi艂o p贸艂 tuzina strza艂.

Zejd藕 ni偶y, ty pozbawiajoncy mi臋 rozrywki jaszczurze! 鈥 rozleg艂 si臋 okrzyk z do艂u, informuj膮cy Cadderly鈥檈go, 偶e Ivan i Pikel zaj臋li ju偶 swoje pozycje. M艂ody kap艂an pad艂 plackiem na brzuch i wyjrza艂 ponad przedni膮 kraw臋dzi膮 smoczego skrzyd艂a.

W szponach 艂ap Fyrentennimara tkwili obaj bracia Bouldershoulderowie. Smok zni偶y艂 lot, a Pikel zawy艂 z rado艣ci, gdy opu艣ciwszy sw膮 pa艂k臋 鈥 wykorzystuj膮c jedynie przyspieszenie potwora 鈥 roz艂upa艂 czaszk臋 gigantowi, kt贸ry zbyt wolno pr贸bowa艂 si臋 uchyli膰.

Ivan z drugiej strony zamachn膮艂 si臋 toporem, ale fatalnie chybi艂 celu i wielkie p贸艂koliste ostrze przeci臋艂o jedynie powietrze.

Piaskowiec! 鈥 rykn膮艂 sfrustrowany krasnolud.

Cadderly nie by艂 w stanie pogodzi膰 si臋 z morderczym ob艂臋dem, jaki rozp臋ta艂 si臋 wok贸艂 niego. Bezradnie kr臋c膮c g艂ow膮, usiad艂 i si臋gn膮艂 r臋k膮 do sakiewki wype艂nionej jagodami. Z rezygnacj膮 w g艂osie wypowiedzia艂 ostatnie s艂owa zakl臋cia, po czym wydoby艂 gar艣膰 jag贸d i rozrzuci艂 je woko艂o.

Nasiona, trafiaj膮c w cel, eksplodowa艂y niewielkimi p艂omieniami, a wybuchaj膮c, oszo艂omi艂y i poparzy艂y gigant贸w oraz porazi艂y, a nawet u艣mierci艂y kilka goblin贸w.

Fyrentennimar ponownie zako艂owa艂, zbli偶aj膮c si臋 do przew臋偶enia kotliny, ale przyjaciele wiedzieli, 偶e nie wyleci ponad kraw臋d藕 doliny i 偶e nalot jeszcze si臋 nie sko艅czy艂.

Gromada stwor贸w zebra艂a si臋 na drugim kra艅cu kotliny, zamkni臋ta w艣r贸d strzelistych, kamiennych 艣cian i powstrzymywana o偶ywiaj膮cym ska艂y zakl臋ciem Cadderly鈥檈go. Monstra wpad艂y w jeszcze wi臋kszy sza艂, gdy smok po raz kolejny spikowa艂 w ich stron臋. Giganci przeciskali gobliny przez wielkie przej艣cie (jeden z nich unikn膮艂 nawet zmia偶d偶enia i wyj膮c na ca艂e gard艂o, co si艂 w nogach pogna艂 w d贸艂 kamienistego zbocza po drugiej stronie), po czym, przera偶eni widmem straszliwego smoka, zacz臋li walczy膰 mi臋dzy sob膮.

W臋偶owa szyja Fyrentennimara wystrzeli艂a do przodu, a zaraz potem pojawi艂y si臋 p艂omienie. Smoczy pysk przesuwa艂 si臋 z boku na bok, zmieniaj膮c k膮t ziania ogniem i omiataj膮c strug膮 pal膮cego oddechu ca艂膮 mas臋 olbrzymich stwor贸w.

I trwa艂o to 鈥 jak dla zdezorientowanego i oszo艂omionego Cadderly鈥檈go 鈥 zdecydowanie za d艂ugo.

Dogorywaj膮ce kreatury, a w艂a艣ciwie 偶ywe pochodnie, wydawa艂y przeci膮g艂e wrzaski 鈥 gromada potwor贸w zdawa艂a si臋 tworzy膰 obecnie jedn膮 wielk膮, p艂ynn膮 i bulgocz膮c膮 upiorn膮 mas臋.

Oo 鈥 mrukn膮艂 z podziwem Pikel. Krasnolud wisz膮cy w smoczym u艣cisku mia艂 doskona艂y widok na kotlin臋, w kt贸rej rozgrywa艂a si臋 masakra.

Ivan, potrz膮saj膮c z niedowierzaniem g艂ow膮, nie potrafi艂 dobra膰 s艂贸w, aby mu odpowiedzie膰.


* * *


Danica zauwa偶y艂a wzbieraj膮c膮 w goblinie panik臋, wiedzia艂a, 偶e kreatura mia艂a ch臋膰 rzuci膰 w艂贸czni臋 jak najdalej od siebie i uciec. Przeszy艂a go wzrokiem, zmuszaj膮c, by spojrza艂 jej prosto w oczy, a jej spojrzenie mia艂o niemal hipnotyczn膮 moc. Zatrzyma艂a w艂贸cznika jeszcze przez chwil臋, dop贸ki przera偶ony goblin z pa艂k膮, kt贸rego mia艂a po prawej, nie wykona艂 pierwszego ruchu.

Danica wyprostowa艂a si臋 i jakby odpr臋偶y艂a, cho膰 przez ca艂y czas 艣widrowa艂a wzrokiem zastraszonego oponenta. Nagle pochyli艂a si臋 i odwr贸ci艂a, chwytaj膮c r臋kami opadaj膮c膮 w jej stron臋 pa艂k臋, a nast臋pnie kopni臋ciem pod kolana zbi艂a zaskoczonego goblina z n贸g i przerzuci艂a go nad sob膮.

Goblin drgn膮艂 gwa艂townie, oczy wysz艂y mu z orbit, a Danica, cho膰 nie widzia艂a w艂贸czni wbitej w plecy goblina, wiedzia艂a, 偶e idealnie poj臋艂a zamiary swoich przeciwnik贸w i jak zawsze wykaza艂a si臋 doskona艂ym wyczuciem czasu.

Poderwa艂a si臋 jak fryga, wyrywaj膮c pa艂k臋 z r膮k dogorywaj膮cej kreatury, i cisn臋艂a ni膮 w pier艣 nast臋pnego atakuj膮cego goblina. Stw贸r przez chwil臋 mia艂 k艂opoty z niespodziewanie rzuconym pociskiem, ale zdo艂a艂 odbi膰 go swoim topornym mieczem. Kiedy ponownie zwr贸ci艂 uwag臋 na Danic臋, jej stopa z impetem wbi艂a mu si臋 w gard艂o. A Danica ju偶 okr臋ca艂a si臋 na pi臋cie 鈥 przeskoczy艂a nad martwym w艂a艣cicielem pa艂ki i wyrwa艂a z jego plec贸w w艂贸czni臋. Po trzech d艂ugich susach cisn臋艂a niezr臋cznie broni膮. W艂贸cznia chybi艂a celu, ale podci臋艂a nogi prawowitemu w艂a艣cicielowi i to tak skutecznie, 偶e goblin nawet nie j臋kn膮wszy, run膮艂 ci臋偶ko twarz膮 do ziemi i le偶a艂 przez chwil臋 na brzuchu, usi艂uj膮c otrz膮sn膮膰 si臋 z oszo艂omienia.

W chwil臋 potem Danica znalaz艂a si臋 przy nim i dobi艂a go. Odwr贸ci艂a si臋, by spojrze膰 na ostatniego pozosta艂ego przy 偶yciu goblina, pierwszego z czterech, kt贸remu zaserwowa艂a swoje niskie kopni臋cie.

Na wp贸艂 odpychaj膮c si臋 jedn膮 nog膮, na wp贸艂 pe艂zn膮c, usi艂owa艂 zacisn膮膰 d艂onie na strzaskanym kolanie. Min膮艂 niezdarnie swoich dw贸ch kompan贸w, gobliny, kt贸re umar艂y trafione celnie sztyletami. Pragn膮c si臋 w nie uzbroi膰, zacz膮艂 ich szuka膰, macaj膮c na o艣lep r臋kami, i nagle znieruchomia艂, przera偶ony, 偶e Danica by艂a szybsza.


* * *


Vander bezskutecznie ok艂ada艂 pi臋艣ciami le偶膮cego na nim olbrzyma i miota艂 si臋 jak oszala艂y, a nawet w przyp艂ywie depresji wgryz艂 si臋 z臋bami w grub膮, mi臋sist膮 szyj臋 stwora. Jednak pomimo zaci臋to艣ci ataku silny firbolg wydawa艂 si臋 male艅ki w por贸wnaniu z pot臋偶nym gigantem wzg贸rzowym.

Vander z trudem oddycha艂 i zastanawia艂 si臋, jak d艂ugo wytrzyma przygnieciony cielskiem dwutonowego olbrzyma. Niebawem wszak偶e musia艂 zrewidowa膰 swoje obliczenia, bowiem jego przeciwnik zacz膮艂 podskakiwa膰, odbijaj膮c si臋 wielkimi 艂apskami od ziemi i opadaj膮c ca艂ym ci臋偶arem na nieszcz臋snego Vandera.

W pierwszej chwili firbolg mia艂 ochot臋 zwin膮膰 si臋 w k艂臋bek. Zda艂 sobie jednak spraw臋, 偶e jego cia艂o, niezale偶nie od tego, co zrobi, nie wytrzyma d艂ugo tak wielkiego naporu 鈥 ju偶 pierwsze uderzenie wyssa艂o mu ca艂e powietrze z p艂uc, a pomi臋dzy nast臋pnymi ledwie m贸g艂 zaczerpn膮膰 tchu. Za ka偶dym razem gdy gigant ci臋偶ko na niego spada艂, Vander spodziewa艂 si臋, 偶e potrzaska mu 偶ebra.

Bez zastanowienia wykorzysta艂 kr贸tk膮 chwil臋 swobody, aby podci膮gn膮膰 nogi wysoko, do brzucha; dopisa艂o mu szcz臋艣cie, bowiem gdy olbrzym ponownie na niego run膮艂, jego w艂asny ci臋偶ar wbi艂 mu kolana Vandera g艂臋boko w 偶o艂膮dek. Gigant odbi艂 si臋 jeszcze wy偶ej ni偶 poprzednio, maksymalnie prostuj膮c r臋ce, aby opadaj膮c, zada膰 swemu przeciwnikowi ostatni, mia偶d偶膮cy cios.

Podci膮gn膮wszy stopy wysoko, Vander wyrzuci艂 je do przodu w 艣lad za odsuwaj膮cym si臋 od niego ka艂dunem stwora, by wbi膰 je w olbrzyma, zanim opadaj膮c, uzyska najwi臋ksze jak do tej pory przyspieszenie. Zdesperowany, napar艂 z ca艂ej si艂y 鈥 jego mi臋艣nie n贸g napi臋艂y si臋 jak stalowe liny. Gigant, kt贸rego bandzioch zawisa艂 dobrych kilka st贸p nad ziemi膮, uni贸s艂 r臋k臋 i na odlew trzasn膮艂 Vandera w twarz, omal nie pozbawiaj膮c go przytomno艣ci.

Vander przyj膮艂 uderzenie, ale skoncentrowa艂 ca艂膮 uwag臋 na nogach i st臋kaj膮c z wysi艂ku, wyprostowa艂 je powoli.

Gigant uni贸s艂 si臋 o kilka cali; Vander wiedzia艂, 偶e nie utrzyma go d艂ugo. Kopn膮艂 po raz ostatni, usi艂uj膮c pozyska膰 dla siebie kilka cennych sekund i odrobin臋 przestrzeni, po czym podkuli艂 nogi i przeturla艂 si臋 w bok, opieraj膮c ga艂k臋 r臋koje艣ci miecza o ziemi臋 i kieruj膮c ostrze pionowo ku g贸rze.

Oczy olbrzyma rozszerzy艂y si臋 z przera偶enia, gdy opadaj膮c, rozpaczliwie zamacha艂 r臋kami, ale nie zdo艂a艂 si臋 odsun膮膰 ani umkn膮膰 zab贸jczego jelca. Miecz wbi艂 si臋 w jego cia艂o pomi臋dzy 偶o艂膮dkiem a klatk膮 piersiow膮, a ostrze przesuwaj膮c si臋 ku g贸rze, rozp艂ata艂o diafragm臋. Gigant opad艂 na wyci膮gni臋te, dr偶膮ce teraz r臋ce, amortyzuj膮c upadek, i ostrze Vandera nie pogr膮偶y艂o si臋 ju偶 g艂臋biej w jego ka艂dunie.

Vander by艂 wolny, ale nie odtoczy艂 si臋 natychmiast w bok, by wype艂zn膮膰 spod g贸ruj膮cego nad nim olbrzyma. Schwyci艂 obur膮cz r臋koje艣膰 miecza i pchn膮艂 silnie ku g贸rze, wbijaj膮c go g艂臋biej w cia艂o giganta.

Dr偶膮ce ramiona ugi臋艂y si臋 i gigant osun膮艂 si臋 w d贸艂 ostrza, wydaj膮c d艂ugi, cichy j臋k, gdy tr贸jk膮tny szpic miecza natrafi艂 na jego kr臋gos艂up, przerywaj膮c na moment proces opadania. Jednak ju偶 w chwil臋 potem czubek miecza przebi艂 plecy potwora, kt贸ry znieruchomia艂, nie czuj膮c ju偶 b贸lu.

Vander, ponownie przygnieciony ogromnym ci臋偶arem, szarpn膮艂 kilkakrotnie r臋koje艣ci膮 miecza, aby upewni膰 si臋, 偶e wr贸g nie 偶yje, po czym zacz膮艂 wolno, z niewiarygodnym wysi艂kiem wype艂za膰 spod martwego olbrzyma.

Danica, uporawszy si臋 ze swoimi przeciwnikami, niebawem podesz艂a i przykucn臋艂a obok niego.


* * *


Kiedy w ko艅cu smocze p艂omienie wygas艂y, ca艂a gromada stwor贸w, skupiona przy w臋偶szym kra艅cu kotliny, zmieni艂a si臋 w jednolit膮, bezkszta艂tn膮, zw臋glon膮 i dymi膮c膮 mas臋.

Potwory znajduj膮ce si臋 za smokiem mog艂y spr贸bowa膰 zaatakowa膰 lec膮cego nisko jaszczura, ale ich strach przed zab贸jczym monstrum okaza艂 si臋 silniejszy, i nie o艣mieli艂y si臋 do niego zbli偶y膰.

Ivan i Pikel wymachiwali w ich stron臋 broni膮 i wymy艣lali niewybredne obelgi, pr贸buj膮c je zmusi膰, by podesz艂y bli偶ej.

Dobra, chcecie, to se uciekajcie, tch贸rze! 鈥 rykn膮艂 wreszcie Ivan.

W chwil臋 potem, kiedy smok wypu艣ci艂 krasnoludy ze swych szpon贸w, Ivan wyda艂 kr贸tki okrzyk zdumienia. Obaj z Pikelem pokonali dziel膮cy ich od ziemi dystans pi臋tnastu st贸p, odbili si臋 od gruntu i aczkolwiek oszo艂omieni, wyl膮dowali zwinnie na nogach.

Pi臋膰dziesi膮t st贸p za nimi umykaj膮cy giganci i gobliny odwr贸cili si臋 i patrzyli z zaciekawieniem, szukaj膮c drogi ucieczki.

Pokorny kap艂anie, skacz! 鈥 rykn膮艂 Fyrentennimar, wyrywaj膮c Cadderly鈥檈go z chwilowego os艂upienia. M艂ody kap艂an spojrza艂 na Fyrena, zastanawiaj膮c si臋, czy etyczne zakl臋cie przesta艂o dzia艂a膰 i czy niebawem przyjdzie mu po偶egna膰 si臋 z 偶yciem. 鈥 SKACZ! 鈥 rykn膮艂 ponownie Fyrentennimar, a si艂a roz艂upuj膮cego ska艂y g艂osu nieomal str膮ci艂a Cadderly鈥檈go z pokrytego hask膮 siedziska. Oboje z Shayleigh w mgnieniu oka przepe艂zli po naje偶onym kolcami grzbiecie i ogonie jaszczura, po czym zeskoczywszy na ziemi臋, do艂膮czyli do czekaj膮cych na nich Ivana i Pikela.

Zabawy ze smoczyskamy 鈥 mrukn膮艂 sarkastycznie Ivan.

Shayleigh unios艂a 艂uk, ale musia艂a zamkn膮膰 oczy i odwr贸ci膰 g艂ow臋, gdy Fyrentennimar, trzepocz膮c skrzyd艂ami, zako艂owa艂 w powietrzu, wzbijaj膮c z ziemi ogromn膮 chmur臋 dymu i kurzu. Smok spikowa艂 nisko, stan膮艂 d臋ba w powietrzu, po czym run膮艂 jak burza na ostatni膮 gromad臋 potwor贸w. Jego ogon ch艂osta艂 powietrze, szponiaste przednie 艂apy rozcina艂y wszystko, co znalaz艂o si臋 na ich drodze, ogromne tylne kopa艂y z niewiarygodn膮 si艂膮. B艂oniaste skrzyd艂a wzbija艂y huraganow膮 wichur臋. Cios smoczego ogona wybi艂 w powietrze cztery gobliny, rzucaj膮c je na 艣cian臋 kotliny z tak膮 si艂膮, 偶e wi臋kszo艣膰 ko艣ci w ich cia艂ach zosta艂a doszcz臋tnie pogruchotana, po czym sam ogon uderzy艂 w kamienne zbocze, pozostawiaj膮c na nim ogromn膮 szczelin臋 i szkar艂atn膮 rozmazan膮 plam臋 w miejscu, gdzie znajdowa艂y si臋 gobliny. Gigant, oszala艂y ze zgrozy, uni贸s艂 maczug臋 i rzuci艂 si臋 do ataku.

Paszcza Fyrentennimara zamkn臋艂a si臋 wok贸艂 jego cia艂a i d藕wign臋艂a je w powietrze. Piszcz膮c przera藕liwie jak zwierz臋 w rze藕ni, olbrzym uwolni艂 jedn膮 r臋k臋 z paszczy potwora i r膮bn膮艂 sw膮 偶a艂osn膮 maczug膮 w opancerzony 艂eb.

W odpowiedzi Fyrentennimar przegryz艂 giganta na p贸艂 鈥 jego nogi opad艂y z pla艣ni臋ciem na kamienie.

Nawet grubosk贸ry Ivan by艂 wstrz膮艣ni臋ty dokonan膮 przez smoka masakr膮, widokiem masy palonych 偶ywcem cia艂 i pogruchotanych zw艂ok wrog贸w, kt贸rzy znale藕li si臋 zbyt blisko rozjuszonego jaszczura.

Cieszem si臋, co on je po naszej stronie 鈥 rzek艂 Ivan zdyszanym g艂osem, kt贸ry brzmia艂 prawie jak szept.

S艂ysz膮c te s艂owa, Cadderly skrzywi艂 si臋 na wspomnienie tonu g艂osu Fyrentennimara, kiedy jaszczur nakaza艂 mu zeskoczy膰 na ziemi臋. Obserwowa艂 uwa偶nie 偶ar艂oczne, po偶膮dliwe ruchy smoka, gdy stary Fyren rozkoszowa艂 si臋 dokonywan膮 rzezi膮 i rozlewem krwi.

A jest? 鈥 mrukn膮艂 pod nosem.



12

Chaos


Pogruchotane cia艂o giganta przelecia艂o nad kraw臋dzi膮 doliny, l膮duj膮c ci臋偶ko obok Vandera i Daniki i turlaj膮c si臋 w d贸艂 kamienistego zbocza.

Us艂yszeli odg艂osy masakry rozgrywaj膮cej si臋 w kotlinie, potworne, pierwotne ryki smoka i wrzaski przera偶onych, skazanych na 艣mier膰 istot. Ani Danica, ani Vander nie 偶a艂owali z艂ych goblin贸w czy giganta, ale popatrywali na siebie nawzajem z nieskrywanym przera偶eniem, zdj臋ci zgroz膮 na widok burzy, jaka rozszala艂a si臋 w skalistej kotlinie. Danica skin臋艂a na firbolga, by ruszy艂 w stron臋 wej艣cia do doliny, podczas gdy ona wybra艂a trudniejsz膮, cho膰 kr贸tsz膮 drog臋 w g贸r臋 zbocza.

Zanim jeszcze dosta艂a si臋 na szczyt, ujrza艂a potwory oraz fragmenty ich cia艂 wyrzucane w powietrze, spadaj膮ce na ziemi臋 i rozrzucane gniewnie na wszystkie strony. Ledwie utrzymuj膮c nerwy na wodzy, nie zdo艂a艂a pohamowa膰 zduszonego chichotu, bowiem scena ta przypomina艂a jej prac臋 Pikela w kuchni Biblioteki Naukowej, gdzie op臋tany mani膮 zostania druidem krasnolud uparcie (i niezdarnie) podrzuca艂 sa艂atk臋 warzywn膮 pomimo gromkich protest贸w Ivana.

Nagle ogon smoka musia艂 trafi膰 w kamienn膮 艣cian臋. Danica za艣 pomimo i偶 od miejsca uderzenia dzieli艂o j膮 czterdzie艣ci st贸p litej ska艂y, straci艂a grunt pod nogami i ci臋偶ko wyl膮dowa艂a na siedzeniu.


* * *


Cadderly wszed艂 w stan p贸艂snu, zag艂臋biaj膮c si臋 w pie艣艅 Deneira, i mentalnie spr贸bowa艂 dotrze膰 do Fyrentennimara. Wej艣cie zagrodzi艂a mu 艣ciana czerwieni.

Czego si臋 dowiedzia艂e艣? 鈥 spyta艂a Shayleigh, widz膮c na twarzy m艂odego kap艂ana zatroskanie, a nawet strach.

Cadderly nie odpowiedzia艂. Ponownie zanurzy艂 si臋 w pie艣艅 Deneira i spr贸bowa艂 dotrze膰 do smoka. Jednak偶e dziki sza艂 Fyrentennimara uniemo偶liwi艂 mu dost臋p i nawi膮zanie z jaszczurem jakiegokolwiek kontaktu.

W g艂臋bi serca wiedzia艂, 偶e stary Fyren nie b臋dzie ju偶 uwa偶a艂 go za sojusznika, gdy偶 w trakcie tej masakry powr贸ci艂 do swej prawdziwej, og贸lnie m贸wi膮c do艣膰 paskudnej natury. Pod膮偶y艂 wi臋c za d藕wi臋kami pie艣ni ku sferze chaosu, pragn膮c w ni膮 wej艣膰 i ponownie spr贸bowa膰 ob艂askawi膰 smoka.

Na chwil臋 otworzy艂 oczy, ujrza艂, jak smok krwawo rozprawia si臋 z paroma pozosta艂ymi przy 偶yciu potworami, i wyczu艂, 偶e w obecnej sytuacji 偶adne zakl臋cie chaosu nie by艂oby w stanie przedrze膰 si臋 przez instynktown膮 barier臋 ochronn膮 rozjuszonego jaszczura.

Wr贸膰 szybko na drugi koniec doliny 鈥 zwr贸ci艂 si臋 najspokojniej jak potrafi艂 do Shayleigh. 鈥 Przygotuj sw贸j 艂uk.

Wojowniczka elf贸w zmierzy艂a go wzrokiem, rozwa偶aj膮c implikacje wynikaj膮ce z jego pos臋pnego tonu.

Zakl臋cie przesta艂o dzia艂a膰?

Przygotuj sw贸j 艂uk 鈥 powt贸rzy艂 Cadderly.

Z taboru monstr贸w nie zosta艂o ju偶 wiele; Fyrentennimar upora艂 si臋 z nimi w ci膮gu kilku minut. Cadderly przywo艂a艂 zakl臋cie ochronne, nakre艣li艂 na pod艂o偶u kotliny lini臋 smokownyku i otoczy艂 magiczn膮 os艂on膮 przeciwogniow膮 siebie oraz dwa krasnoludy.

Co robisz? 鈥 burkn膮艂 Ivan, jak zawsze podejrzliwy wobec wszelkiej magii, zw艂aszcza gdy zaledwie sto st贸p dalej szala艂 op臋tany 偶膮dz膮 mordu czerwony smok.

To zakl臋cie 偶ywio艂贸w 鈥 usi艂owa艂 pospiesznie wyja艣ni膰 Cadderly. 鈥 W moim przypadku powstrzyma smoczy ogie艅.

Uch, och 鈥 mrukn膮艂 Pikel, domy艣laj膮c si臋 przyczyny takiego, a nie innego zachowania Cadderly鈥檈go.

W waszym przypadku zmniejszy ogie艅, ale niezupe艂nie 鈥 doko艅czy艂 m艂ody kap艂an. 鈥 Podejd藕cie do 艣ciany i znajd藕cie jak膮艣 ska艂臋, za kt贸r膮 mo偶ecie si臋 ukry膰.

Krasnoludom nie trzeba by艂o tego powtarza膰. Zazwyczaj bracia pozostaliby dzielnie u boku swego przyjaciela, gotowi do walki, tym razem jednak chodzi艂o, b膮d藕 co b膮d藕, o smoka.

Tak wi臋c Cadderly pozosta艂 samotnie po艣rodku kotliny, otoczony 艣ladami rzezi, rozdartymi na strz臋py pozosta艂o艣ciami smoczego gniewu. Pochyli艂 si臋, nabra艂 gar艣膰 ziemi ze 艣ladu 艂apy Fyrentennimara, po czym wyprostowa艂 si臋 i zebra艂 w sobie, upominaj膮c si臋 w duchu, 偶e post膮pi艂 zgodnie z 偶yczeniem Deneira. Zniszczy艂 Ghearufu.

Mimo to pomy艣la艂 o Danice, swojej ukochanej, i nowym 偶yciu, jakie rozpocz膮艂 w Carradoonie, po czym stwierdzi艂, 偶e wcale nie chce umiera膰.

Fyrentennimar po艂kn膮艂 w ca艂o艣ci ostatniego, kul膮cego si臋 trwo偶liwie goblina i odwr贸ci艂 si臋. Zw臋偶one gadzie oczy rzuca艂y, nawet w 艣wietle dnia, ostry blask. Prawie natychmiast owe 艣wietlne strugi skupi艂y si臋 na Cadderlym.

Dobra robota, o wielki jaszczurze! 鈥 zawo艂a艂 Cadderly w nadziei, 偶e jego przypuszczenia oka偶膮 si臋 b艂臋dne i 偶e smok nadal znajduje si臋 pod wp艂ywem zmieniaj膮cego jego kodeks moralny zakl臋cia.

POKORNY KAP艁ANIE... 鈥 odrzek艂 Fyrentennimar, a Cadderly pomy艣la艂, 偶e od jego ryku pop臋kaj膮 mu b臋benki w uszach. Odk膮d ob艂o偶y艂 smoka zakl臋ciem, s艂ysza艂 ten podniesiony g艂os tylko dwukrotnie, za ka偶dym razem gdy smok podejrzewa艂, 偶e w pobli偶u znajduj膮 si臋 wrogowie.

Przykulony jak pies go艅czy, id膮c na czterech 艂apach, z b艂oniastymi skrzyd艂ami z艂o偶onymi na plecach, jaszczur szybko pokona艂 po艂ow臋 dystansu, jaki dzieli艂 go od Cadderly鈥檈go.

Wy艣wiadczy艂e艣 nam ogromn膮 przys艂ug臋 鈥 zacz膮艂 m艂odzieniec.

POKORNY KAP艁ANIE! 鈥 przerwa艂 mu Fyrentennimar. W my艣lach Cadderly鈥檈go rozbrzmiewa艂a pie艣艅 Deneira.

Potrzebowa艂 jakiej艣 dywersji, czego艣 fizycznego i pot臋偶nego, co da艂oby mu czas potrzebny na przebrni臋cie przez tony zakl臋膰, kt贸rych jeszcze do ko艅ca nie pojmowa艂.

Wy艣wiadczy艂e艣 nam przys艂ug臋 zar贸wno w jaskini, jak i p贸藕niej, gdy przewioz艂e艣 nas na swym grzbiecie przez g贸ry 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly, maj膮c nadziej臋, 偶e zyska na czasie, pos艂uguj膮c si臋 pochlebstwami. Wci膮偶 s艂ysza艂 w my艣lach pie艣艅 swego boga, d藕wi臋ki potrzebnego mu zakl臋cia stawa艂y si臋 z ka偶d膮 chwil膮 wyra藕niejsze 鈥 ale nadesz艂a ju偶 pora, by艣...

POKORNY KAP艁ANIE!

Cadderly nie potrafi艂 znale藕膰 odpowiedzi na grzmi膮cy ryk, 艣wiadcz膮cy niezbicie, 偶e Fyrentennimar nie zaspokoi艂 jeszcze 偶膮dzy zabijania. Z cichym warczeniem, od kt贸rego pod stopami Cadderly鈥檈go zadr偶a艂a ziemia, smok post臋powa艂 ku niemu.

Te 艣lepia! Cadderly poch艂oni臋ty ich hipnotycznym wp艂ywem utraci艂 swe wewn臋trzne skupienie. Poczu艂 si臋 bezradny, bezwolny w obliczu tej niemal boskiej kreatury, niewyobra偶alnej w swej pot臋dze grozy, i zrozumia艂, 偶e jego chwile s膮 ju偶 policzone. Walczy艂 o oddech, usi艂uj膮c st艂umi膰 w sobie panik臋, kt贸ra nakazywa艂a mu natychmiast wzi膮膰 nogi za pas.

Fyrentennimar by艂 ju偶 tu偶 tu偶. Jakim cudem zdo艂a艂 podej艣膰 tak blisko?

艁eb smoka odchyli艂 si臋 wolno do ty艂u. W臋偶owa szyja wygi臋艂a si臋 w 艂uk. Przednie 艂apy przylgn臋艂y do masywnej piersi stwora, podczas gdy tylne zapar艂y si臋 mocno w miejscu.

Wyno艣 si臋 stamtund! 鈥 rykn膮艂 z boku Ivan, domy艣laj膮c si臋, i偶 bestia szykuje si臋 do skoku.

Cadderly us艂ysza艂 te s艂owa i z ca艂ego serca si臋 z nim zgadza艂, ale mia艂 wra偶enie, 偶e jego nogi wros艂y g艂臋boko w ziemi臋. Nad g艂ow膮 艣mign臋艂a mu strza艂a i uderzaj膮c w nieprzenikniony, naturalny 艂uskowy pancerz jaszczura, p臋k艂a na dwoje.

Skupiony na Cadderlym-oszu艣cie Fyrentennimar w og贸le nie zwr贸ci艂 na to uwagi.

Spo艣r贸d wszystkich rzeczy, jakie mia艂 okazj臋 ogl膮da膰 w swym 偶yciu Cadderly z Carradoonu, 偶adna nie budzi艂a w nim tak czystej i niepohamowanej grozy, jak widok szykuj膮cego si臋 do skoku Fyrentennimara.

Ogromny smok z pr臋dko艣ci膮 偶mii rzuci艂 si臋 naprz贸d, mkn膮c ku Cadderly鈥檈mu z paszcz膮 otwart膮 tak szeroko, 偶e m贸g艂by na raz po艂kn膮膰 go ca艂ego. W jego szcz臋kach b艂yszcza艂y rz臋dy tr贸jk膮tnych k艂贸w wielko艣ci m臋skiego przedramienia.

W tym u艂amku sekundy Cadderly鈥檈go zawi贸d艂 wzrok, jakby jego umys艂 po prostu nie przyjmowa艂 do wiadomo艣ci rejestrowanego obrazu.

Nagle wygl膮d oddalonego o dwana艣cie st贸p Fyrena uleg艂 diametralnej zmianie. Jego 艂eb przekrzywi艂 si臋 ostro w bok i dziwnie zniekszta艂ci艂, jakby natrafi艂 na jak膮艣 stawiaj膮c膮 znaczny op贸r kulist膮 pow艂ok臋.

Smokownyk 鈥 mrukn膮艂 Cadderly, a powodzenie zakl臋cia natchn臋艂o jego serce odrobin膮 nadziei.

Stary Fyren kr臋ci艂 si臋 i szamota艂, wyginaj膮c niewidzialn膮 barier臋. Ani na chwil臋 si臋 nie poddawa艂. Jego wielkie tylne 艂apy wyora艂y w kamieniach g艂臋bokie bruzdy, a g艂odne szcz臋ki raz po raz k艂apa艂y z艂owrogo, poszukuj膮c czego艣, co mog艂yby rozszarpa膰. Cadderly zacz膮艂 艣piewa膰. Obok jego g艂owy znowu 艣wisn臋艂a strza艂a, rani膮c Fyrentennimara w oko.

Smok rozpostar艂 skrzyd艂a i wzbi艂 si臋 w powietrze. W chwil臋 potem rykn膮艂 przeci膮gle i zasycza艂, nabieraj膮c g艂臋boko powietrza.

Cadderly zamkn膮艂 oczy i 艣piewa艂 dalej, koncentruj膮c my艣li na d藕wi臋kach pie艣ni Deneira. P艂omienie otoczy艂y go, osmalaj膮c i stapiaj膮c kamienie u jego st贸p. Jego przyjaciele krzykn臋li g艂o艣no, przypuszczaj膮c, 偶e m艂ody kap艂an zosta艂 spopielony, ale on ich nie s艂ysza艂. Ochronna kula energii zaskwiercza艂a, rozb艂yskuj膮c jasn膮 zieleni膮, i sta艂a si臋 niebezpiecznie cienka, jakby lada moment mia艂a znikn膮膰, lecz Cadderly tego nie widzia艂.

S艂ysza艂 teraz tylko pie艣艅 Deneira i muzyk臋, niebia艅skich sfer.


* * *


Kiedy Danica dotar艂a do kraw臋dzi g贸rskiej kotliny i ujrza艂a, 偶e jej ukochany dos艂ownie tonie w strugach ognia, ugi臋艂y si臋 pod ni膮 nogi, a serce zatrzepota艂o w piersi 鈥 mia艂a wra偶enie, 偶e zatrzyma si臋 na zawsze. Instynkt wojowniczki podpowiada艂 jej, by pod膮偶y艂a na pomoc ukochanemu, ale c贸偶 mog艂a poradzi膰 przeciwko potworowi pokroju Fyrentennimara? Jej d艂onie i stopy stanowi艂y zab贸jcz膮 bro艅 dla ork贸w, goblin贸w, a nawet gigant贸w, ale nie uczyni艂yby najmniejszej szkody os艂oni臋temu grub膮 艂usk膮 cielsku jaszczura. Danica umia艂a trafi膰 sztyletami o kryszta艂owych ostrzach w serce ogra z odleg艂o艣ci dziesi臋ciu st贸p, ale bro艅 ta wobec ogromu Fyrentennimara wydawa艂a si臋 nader niepozorna.

Ogie艅 smoka wygas艂 i patrz膮c na Cadderly鈥檈go, tak zuchwale stoj膮cego naprzeciw jaszczura w otwartej kotlinie, Danica wiedzia艂a, 偶e musi mu pom贸c.

Fyrentennimar zwany przera偶aj膮cym?? 鈥 krzykn臋艂a z niedowierzaniem. 鈥 W moim mniemaniu jest on s艂ab膮, drobn膮 istot膮! Udaje pot臋偶nego, ale w chwili zagro偶enia jak tch贸rz kuli ogon pod siebie!

Smok odwr贸ci艂 艂eb w stron臋 stoj膮cej na kraw臋dzi kotliny wojowniczki.

Szpetny glizdawiec! 鈥 rzuci艂a drwi膮co Danica, u偶ywaj膮c chyba najbardziej obra藕liwego dla smok贸w okre艣lenia. 鈥 Szpetny, s艂aby glizdawiec!

Ogon smoka drgn膮艂 niebezpiecznie, gadzie oczy zw臋zi艂y si臋 w szparki, a w艣r贸d ska艂 rozbrzmia艂o niskie, dono艣ne warczenie Fyrentennimara.

Stoj膮c obok rozsierdzonego smoka, Cadderly ponownie zacz膮艂 intonowa膰 pie艣艅. W g艂臋bi serca cieszy艂 si臋 z tej chwili odpr臋偶enia, ale obawia艂 si臋, 偶e Danica przekroczy艂a wobec wybuchowego smoka granic臋 bezpiecze艅stwa.

A tymczasem Danica zarechota艂a g艂o艣no do starego Fyrena, z艂o偶y艂a r臋ce na brzuchu i zatrz臋s艂a si臋 ze 艣miechu. W duchu by艂a jednak powa偶na i skupiona. Przypomnia艂a sobie pradawne pisma Penpanga D鈥橝hna, wielkiego mistrza jej sekty.

Nauczysz si臋 przewidywa膰 atak swego wroga 鈥 obieca艂 wielki mistrz. 鈥 Nie b臋dziesz reagowa膰, lecz dzia艂a膰, zanim jeszcze tw贸j wr贸g wykona sw贸j ruch. Kiedy 艂ucznik strzeli, jego cel przestanie istnie膰. Gdy szermierz uderzy na wprost, jego wr贸g, ty, znajdziesz si臋 za jego plecami.

A kiedy smok zionie ogniem, trafi jedynie w nag膮 ska艂臋. Danica potrzebowa艂a tych s艂贸w, zw艂aszcza teraz gdy wielki 艂eb Fyrentennimara ko艂ysa艂 si臋 w powietrzu sto st贸p ni偶ej. Pisma Penpanga D鈥橝hna by艂y 藕r贸d艂em jej si艂y, 偶yciow膮 inspiracj膮, i musia艂a w nie teraz wierzy膰 nawet w obliczu rozw艣cieczonego czerwonego smoka.

Szpetny, wstr臋tny Fyrentennimar, kt贸remu wydaje si臋, 偶e jest taki mocny! 鈥 zanuci艂a. 鈥 Jego szpony nie rozerw膮 bawe艂ny, jego oddech nie zapali polana!

Nie by艂 to mo偶e zbyt udany rym, ale s艂owa te ubod艂y przesadnie dumnego Fyrentennimara dotkliwiej ni偶 jakakolwiek bro艅. Smocze skrzyd艂a za艂opota艂y energicznie, unosz膮c jaszczura w powietrze 鈥 powiedzmy, prawie unosz膮c.

W tym momencie Cadderly doko艅czy艂 zakl臋cie i kamienie pod Fyrentennimarem zmieni艂y kszta艂t, o偶y艂y i pochwyci艂y tylne 艂apy smoka. Stary Fyren rozci膮gn膮艂 si臋 na ca艂膮 d艂ugo艣膰, niemal jak spr臋偶yna, po czym opad艂 ca艂ym ci臋偶arem na ziemi臋, ale nawet szarpi膮c si臋 i miotaj膮c, nie by艂 w stanie uwolni膰 si臋 z uchwytu kamienistego pod艂o偶a.

Natychmiast zorientowa艂 si臋, kto by艂 przyczyn膮 jego uwi臋zienia; odwr贸ci艂 wielki 艂eb, uderzaj膮c z impetem w barier臋 smokownyku.

Cadderly zblad艂 鈥 czy jego kula ochronna wytrzyma drugi pal膮cy podmuch smoczego oddechu?

Skrzyd艂a nie s膮 w stanie unie艣膰 jego ka艂duna 鈥 zawo艂a艂a Danica. 鈥 Jego ogon nie zmia偶d偶y艂by nawet muchy.

Przeci膮g艂y ryk smoka odbi艂 si臋 gromkim echem od g贸rskich 艣cian tuzin mil dalej, a zwierz臋ta i potwory w ca艂ych G贸rach 艢nie偶nych pospieszy艂y do swych nor w poszukiwaniu schronienia. W臋偶owa szyja jaszczura wystrzeli艂a naprz贸d i struga ognia omiot艂a Danic臋.

Kamienie stopi艂y si臋 i 艣wiec膮c膮 czerwon膮 rzek膮 sp艂yn臋艂y z kraw臋dzi kotliny. Pikel skulony poni偶ej, w niszy, pisn膮艂 przera偶ony i p臋dem opu艣ci艂 swoj膮 kryj贸wk臋.

Cadderly, balansuj膮c na granicy paniki, by艂 niemal pewny, 偶e jego ukochana zgin臋艂a. W g艂臋bi serca czu艂, 偶e pomimo tego, co podpowiada艂o mu sumienie, nic 鈥 ani zniszczenie Ghearufu, ani upadek Zamczyska Tr贸jcy 鈥 nie mog艂o by膰 warte tak wielkiej straty.

Uspokoi艂 si臋 wszak偶e, przypomniawszy sobie, o kim my艣la艂, 艣wiadom wiedzy i czarodziejskich umiej臋tno艣ci ukochanej Daniki. Musia艂 w ni膮 wierzy膰, tak jak ona nigdy nie zw膮tpi艂a w niego. Musia艂 ufa膰 w s艂uszno艣膰 jej decyzji.

Jego rogi grz臋zn膮 w sklepionych przej艣ciach 鈥 ci膮gn臋艂a 艣piewnie Danica, za艣miewaj膮c si臋 w g艂os, gdy ponownie pojawi艂a si臋 na kraw臋dzi kotliny, trzydzie艣ci st贸p dalej od poprzedniego miejsca. 鈥 I w og贸le nie ma mi臋艣ni, tylko sam t艂uszcz!

Oczy Fyrentennimara rozszerzy艂y si臋 z w艣ciek艂o艣ci i niedowierzania. T艂uk艂 gniewnie ogonem i 艂apami, raz po raz wal膮c 艂bem o barier臋 smokownyku, a gdy trzepota艂 skrzyd艂ami, pot臋偶ny podmuch wiatru porywa艂 i unosi艂 w dal le偶膮ce obok niego trupy goblin贸w.

Podobnie jak Danica, Cadderly u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, cho膰 wiedzia艂, 偶e do zwyci臋stwa w tej walce by艂o jeszcze daleko. Fyren uwolni艂 jedn膮 艂ap臋 z kamiennego pod艂o偶a i niebawem zrobi to samo z drug膮. M艂ody kap艂an zako艅czy艂 nast臋pne zakl臋cie, wydobyte ze sfery czasu, i cisn膮艂 fale magicznej energii na zdezorientowanego smoka.

Stary Fyren poczu艂 rozlu藕niaj膮cy si臋 u艣cisk kamieni wok贸艂 uwi臋zionej nogi, kt贸ry zaraz potem zn贸w si臋 zacie艣ni艂. Smok, pomimo swego znacznego wieku i nabytej przez lata wiedzy, nie zrozumia艂 znaczenia tego faktu, nie potrafi艂 poj膮膰, dlaczego dolina nagle wyda艂a mu si臋 wi臋ksza. Wyczu艂 w tym z艂e moce Cadderly鈥檈go i rzuci艂 w艣ciek艂e spojrzenie na pozornie 鈥瀙okornego鈥 kap艂ana.

Co艣 ty zrobi艂?! 鈥 rykn膮艂 ostro.

Nagle drgn膮艂, uderzony od ty艂u przez Vandera. Miecz firbolga z impetem spad艂 na ods艂oni臋te tylne 艂apy jaszczura.

Pora rusza膰! 鈥 rzuci艂 Ivan do brata i dwa krasnoludy z pochylonymi nisko g艂owami wyprysn臋艂y zza ogromnych g艂az贸w.

Wielkiemu Fyrentennimarowi cios firbolga nie wyrz膮dzi艂 偶adnej szkody. Trafiony ogonem smoka, Vander z hukiem r膮bn膮艂 w kamienn膮 艣cian臋 kotliny. By艂 jednak uparty. W mgnieniu oka zn贸w sta艂 na nogach. Zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 w obecnej sytuacji 偶aden z cz艂onk贸w ich dru偶yny nie m贸g艂 podda膰 si臋 b贸lowi czy najstraszliwszym nawet l臋kom. W starciu z tak bezlitosnym i straszliwym wrogiem nie by艂o mowy o jakiejkolwiek zw艂oce czy odwrocie. Nale偶a艂o dzia艂a膰 szybko i zdecydowanie.

Cadderly skrz臋tnie wykorzysta艂 dan膮 mu przez firbolga szans臋.

Fale energii zn贸w pomkn臋艂y ku swemu celowi, a stary Fyren odni贸s艂 wra偶enie, 偶e kotlina jeszcze bardziej si臋 powi臋kszy艂a.

I nagle smok zrozumia艂 鈥 鈥瀙okorny鈥 kap艂an odbiera艂 mu jego wiek! Dla smoka za艣 wiek by艂 miar膮 jego wielko艣ci i si艂y. 鈥濻tary Fyren鈥 by艂 dla 偶a艂osnej dru偶yny 艣mia艂k贸w prawie nie do pokonania. Ale 鈥瀖艂ody Fyren鈥, jakim si臋 nieoczekiwanie sta艂, znalaz艂 si臋 w nie lada k艂opotach.

Nietoperzoskrzyd艂a traszka ze spuchni臋tym 艂bem... Uciekaj, uciekaj, zanim zginiesz! 鈥 zawo艂a艂a Danica.

Bezpo艣rednie zagro偶enie stanowi艂y nacieraj膮ce na艅 krasnoludy oraz 鈥瀙okorny鈥 kap艂an ze sw膮 paskudn膮 magi膮. Fyrentennimar opiera艂 si臋 na zdroworozs膮dkowym my艣leniu i wiedzia艂, 偶e powinien natychmiast odwr贸ci膰 艂eb w stron臋 p臋dz膮cych jak burza krasnolud贸w i zmieni膰 obu braci w kupk臋 popio艂u. Tak podpowiada艂 mu rozs膮dek, aczkolwiek 偶aden szanuj膮cy si臋 czerwony smok nie m贸g艂 pu艣ci膰 p艂azem obelgi, jak膮 stanowi艂o dla艅 przyr贸wnanie go do 鈥瀗ietoperzoskrzyd艂ej traszki鈥, tote偶 艂eb Fyrentennimara ponownie zwr贸ci艂 si臋 ku kraw臋dzi kotliny i struga ognia buchn臋艂a w stron臋 Daniki. A w ka偶dym razie w kierunku miejsca, gdzie jeszcze przed chwil膮 si臋 znajdowa艂a.

Zanim p艂omienie wygas艂y, a z kamiennej p贸艂ki ponownie sp艂yn臋艂a rzeka stopionej ska艂y, Ivan i Pikel zabrali si臋 ostro do dzie艂a, tn膮c i siek膮c zapami臋tale, a o ile wcze艣niej ich bro艅 odbi艂aby si臋 nieszkodliwie od pancerza 鈥瀞tarego Fyrena鈥, teraz gdy 艂uski smoka by艂y mniejsze i cie艅sze, rozr膮bywali je i roz艂upywali z niemal dziecinn膮 艂atwo艣ci膮. Po zaledwie trzech zamaszystych ciosach top贸r Ivana zanurzy艂 si臋 g艂臋boko w cielsku smoka.

Strza艂y Shayleigh z r贸wn膮 艂atwo艣ci膮 przebija艂y smocze 艂uski. Wojowniczka elf贸w mia艂a tak celne oko, 偶e nast臋pnych sze艣膰 strza艂, jakie opu艣ci艂y jej ko艂czan, przeszy艂o cielsko smoka na obszarze o 艣rednicy nie wi臋kszej ni偶 rondo kapelusza Cadderly鈥檈go.

Cadderly by艂 straszliwie wyczerpany. Powieki opada艂y mu ci臋偶ko na oczy, serce wali艂o w piersi jak m艂otem. Mimo to ponownie zatopi艂 si臋 w pie艣ni, uparcie wbijaj膮c wzrok w rogatego potwora i kieruj膮c ku niemu fale magicznej energii.

Tym razem Fyrentennimar by艂 przygotowany na czarodziejski atak i zakl臋cie zosta艂o zniwelowane.

Cadderly zaatakowa艂 go ponownie i jeszcze raz. M艂ody kap艂an prawie nic nie widzia艂, z trudem przypomnia艂 sobie, co w艂a艣ciwie robi i dlaczego. Pod czaszk膮 czu艂 upiorne pulsowanie; mia艂 wra偶enie, jakby ka偶da uncja magicznej energii, kt贸r膮 uwalnia艂, pochodzi艂a z zapas贸w jego w艂asnej mocy 偶yciowej.

Niemniej jednak 艣piewa艂 dalej.

I nagle poczu艂, 偶e le偶y na ziemi, a z g艂owy, kt贸r膮 przy upadku uderzy艂 o kamienie, cieknie mu krew. Uni贸s艂 wzrok i z rado艣ci膮 stwierdzi艂, 偶e jego zakl臋cie po raz kolejny dosi臋g艂o celu, gdy偶 Fyrentennimar nie by艂 ju偶 tak wielki jak niegdy艣 鈥 rozmiarem dor贸wnywa艂 teraz gigantom wzg贸rzowym. Cadderly wiedzia艂 jednak, 偶e moc zakl臋cia niebawem pry艣nie i Fyrentennimar odzyska odebrane mu setki lat 偶ycia. Musieli uderzy膰 na smoka ju偶, teraz, natychmiast. Potrzebowa艂 jakiego艣 ofensywnego zakl臋cia, kt贸rym m贸g艂by zmia偶d偶y膰 potwora podczas dzia艂ania czaru pomniejszaj膮cego.

Nie potrafi艂 jednak odnale藕膰 w my艣lach d藕wi臋k贸w pie艣ni Deneira. Nie by艂 w stanie przypomnie膰 sobie nazwy 艣wi臋tej ksi臋gi, nie pami臋ta艂 nawet w艂asnego imienia. B贸l pulsowa艂 mu w skroniach, nie pozwalaj膮c zebra膰 my艣li. Oddycha艂 z ogromnym wysi艂kiem, gdy偶 ca艂膮 pier艣 przeszywa艂o mu upiorne k艂ucie. Przy艂o偶y艂 d艂o艅 do rozko艂atanego serca i natrafi艂 palcami na bandolier, po czym, pod膮偶aj膮c za jedyn膮 sensown膮 my艣l膮, jaka przysz艂a mu do g艂owy, wydoby艂 sw膮 r臋czn膮 kusz臋.

Ivan i Pikel uwijali si臋 jak w ukropie, usi艂uj膮c unikn膮膰 ch艂oszcz膮cych cios贸w przednich 艂ap potwora. Ivan zarobi艂 w g艂ow臋 skrzyd艂em, ale zahaczy艂 toporem o g贸rn膮 cz臋艣膰 艂apy smoka i wbi艂 ostrze g艂臋biej.

Vander zada艂 kolejny cios w tylne 艂apy jaszczura i tym razem przeci膮艂 艂uski i wy偶艂obi艂 w ciele potwora nielich膮 bruzd臋. Fyrentennimar rykn膮艂 z b贸lu i odwr贸ci艂 sw膮 w臋偶ow膮 szyj臋, by skierowa膰 rozdziawion膮, naje偶on膮 ostrymi k艂ami paszcz臋 w stron臋 niebezpiecznego olbrzyma.

Firbolg wyszarpn膮艂 miecz z rany, dzia艂aj膮c szybko, 偶eby nie zosta膰 przegryzionym na dwoje.

Dobr膮 chwil臋 Cadderly 艂adowa艂 i napina艂 ci臋ciw臋 kuszy, a gdy ponownie skierowa艂 wzrok ku polu bitwy, ujrza艂 Fyrentennimara stoj膮cego na p艂askim g艂azie, naprzeciw niego, i wpatruj膮cego si臋 we艅 z odleg艂o艣ci zaledwie kilku st贸p!

Krzykn膮艂 i nacisn膮艂 spust 鈥 be艂t wbi艂 si臋 w nozdrza potwora i eksploduj膮c, pozbawi艂 go cz臋艣ci pyska. Cadderly resztkami si艂 odpe艂z艂 na czworakach w stron臋 kamiennej 艣ciany kotliny i nawet nie zobaczy艂 efekt贸w swego strza艂u. Uspokoi艂 si臋 dopiero, gdy spojrzawszy za siebie, stwierdzi艂, i偶 艂eb Fyrentennimara znalaz艂 si臋 tak blisko niego i przekroczy艂 magiczn膮 lini臋 smokownyku, poniewa偶 Vander pot臋偶nym ciosem odr膮ba艂 go od w臋偶owej szyi.

Pikel sta艂 przy le偶膮cym na ziemi korpusie, mamrocz膮c pod nosem: Oooo. Cadderly, z wolna wracaj膮c do siebie, nie zrozumia艂 w pierwszej chwili przyczyny zatroskania zielonobrodego krasnoluda, dop贸ki nie ujrza艂 czubka g艂owy Ivana wype艂zaj膮cego z mozo艂em spod szerokiej piersi martwego jaszczura. Miotaj膮c siarczyste przekle艅stwa, kt贸re mog艂yby zawstydzi膰 nawet najbardziej wulgarnego robotnika portowego, Ivan wydosta艂 si臋 spod trupa, odbijaj膮c gwa艂townie w bok wyci膮gni臋t膮 ku niemu pomocn膮 d艂o艅 Pikela. 呕wawo poderwa艂 si臋 na nogi, opar艂 obie r臋ce na brodzie i przeszy艂 Vandera gro藕nym spojrzeniem.

Tak si臋 ko艅czy przyja偶d偶ka na glizdawcach! 鈥 burkn膮艂, spogl膮daj膮c gniewnie na Cadderly鈥檈go. 鈥 No i?! 鈥 rykn膮艂 do skonfudowanego firbolga.

Vander spojrza艂 na Pikela, spodziewaj膮c si臋 z jego strony wyja艣nie艅, ale zielonobrody Bouldershoulder tylko wzruszy艂 ramionami i z艂膮czy艂 r臋ce za plecami.

Przesu艅 tyn ze w艂ok, cobym m贸g艂 wyjun膰 m贸j top贸r! 鈥 rykn膮艂 Ivan i to wyja艣ni艂o jego zdenerwowanie. Zdegustowany pokr臋ci艂 g艂ow膮, podrepta艂 do Cadderly鈥檈go i do艣膰 bezceremonialnie pom贸g艂 mu si臋 podnie艣膰. 鈥 Ani mi臋 si臋 wa偶 zabiera膰 jeszcze kiedy艣 ze z nami jakiego艣 g艂upiego glizdawca! 鈥 warkn膮艂, d藕gaj膮c Cadderly鈥檈go w pier艣 grubym paluchem. Pchn膮艂 go mocno i oddali艂 si臋 w poszukiwaniu dogodnego miejsca, gdzie m贸g艂by poby膰 przez chwil臋 sam i przemy艣le膰 w spokoju to i owo.

Pikel pod膮偶y艂 za nimi, ale wcze艣niej przystan膮艂 i pocieszaj膮co poklepa艂 Cadderly鈥檈go po ramieniu.

Kiedy Cadderly spojrza艂 na Pikela, pomimo b贸lu i wyczerpania musia艂 si臋 u艣miechn膮膰.

Dop贸ki wszystko sz艂o dobrze, beztroski krasnolud nie przejmowa艂 si臋 zbytnio k艂opotliwymi szczeg贸艂ami 鈥 czemu da艂 wyraz, gdy maszeruj膮c ra藕no za naburmuszonym bratem, nie pr贸bowa艂 ukry膰 radosnego chichotu.

Cadderly pokr臋ci艂by g艂ow膮 z niedowierzania, ale obawia艂 si臋, 偶e ten wysi艂ek kosztowa艂by go utrat臋 tak cennej i nader chwiejnej r贸wnowagi.

Nic jej nie jest 鈥 rzek艂a Shayleigh, podchodz膮c bli偶ej i pod膮偶aj膮c za jego zatroskanym spojrzeniem ku p贸艂ce skalnej.

Jakby na potwierdzenie s艂贸w wojowniczki elf贸w, w chwil臋 p贸藕niej w wej艣ciu do kotliny pojawi艂a si臋 Danica, biegn膮ca co si艂 w nogach ku swemu ukochanemu.

U艣cisn臋艂a mocno Cadderly鈥檈go i przytuli艂a do siebie, a on naprawd臋 potrzebowa艂 jej wsparcia, okaza艂o si臋 bowiem, i偶 walka ze smokiem wyczerpa艂a go bardziej, ni偶 przypuszcza艂, i gdyby nie Danica, run膮艂by na ziemi臋 jak d艂ugi.



13

Zaufanie


Dostrzeg艂a smoka, kt贸ry ponownie powr贸ci艂 do swych rzeczywistych rozmiar贸w, le偶膮cego bez 偶ycia na kamiennej p贸艂ce, i skoncentrowa艂a uwag臋 na jego odci臋tym 艂bie spoczywaj膮cym o kilka st贸p od 艂uskowego kad艂uba. Woko艂o roztacza艂a si臋 upiorna scena.

Dorigen ujrza艂a dymi膮ce, zw臋glone i rozdarte na strz臋py cia艂a goblin贸w i gigant贸w 鈥 by艂y ich ca艂e dziesi膮tki. Z kotliny za艣 wychodzili niew膮tpliwie utrudzeni, ale bez powa偶niejszych obra偶e艅 鈥 Cadderly, Danica w otoczeniu dw贸ch krasnolud贸w, wojowniczka elf贸w i zdradziecki firbolg.

Dorigen ponownie osun臋艂a si臋 na fotel, pozwalaj膮c, by obraz w kryszta艂owej kuli si臋 rozp艂yn膮艂. W pierwszej chwili zdziwi艂a si臋, 偶e tak 艂atwo zdo艂a艂a pokona膰 magiczne bariery Cadderly鈥檈go i zlokalizowa膰 m艂odego kap艂ana, ale gdy ujrza艂a potworn膮 rze藕 i furi臋 Fyrentennimara, zrozumia艂a, co by艂o tego przyczyn膮.

S膮dzi艂a, 偶e b臋dzie 艣wiadkiem 艣mierci Cadderly鈥檈go i ko艅ca zagro偶enia dla Zamczyska Tr贸jcy. Omal nie przywo艂a艂a Aballistera i ma艂o brakowa艂o, a poradzi艂aby mu, by opanowa艂 twierdz臋 i skaptowa艂 Fyrentennimara jako sprzymierze艅ca podczas planowanego ataku na Carradoon.

Ku jej zdumieniu Cadderly pomniejszy艂 smoka 鈥 jak przypuszcza艂a Dorigen, odbieraj膮c mu jego wiek 鈥 ale jej reakcja na ten fakt i odczucia, jakie nurtowa艂y j膮 podczas ogl膮dania tej nier贸wnej walki, by艂y jeszcze bardziej zadziwiaj膮ce.

Poczu艂a smutek na my艣l o niechybnej 艣mierci Cadderly鈥檈go. Logicznie rzecz bior膮c, powinna uwa偶a膰 jego zgon za pomy艣lny dla plan贸w i ekspansji Zamczyska Tr贸jcy. Ingerencji m艂odego kap艂ana nie mo偶na by艂o ju偶 d艂u偶ej tolerowa膰, i zabijaj膮c go, Fyrentennimar oszcz臋dza艂 jedynie Aballisterowi mn贸stwa k艂opot贸w. Logicznie rzecz bior膮c, Dorigen nie powinna 偶ywi膰 wsp贸艂czucia dla Cadderly鈥檈go, gdy 贸w sta艂 z pozoru bezradny przed budz膮cym trwog臋 jaszczurem.

Ale tak w艂a艣nie by艂o. W milczeniu sekundowa艂a Cadderly鈥檈mu i jego dzielnym towarzyszom w ich tytanicznej walce, a gdy firbolg zaszed艂 smoka od ty艂u i zamaszystym ci臋ciem odr膮ba艂 mu g艂ow臋, a偶 poderwa艂a si臋 z miejsca i krzykn臋艂a z rado艣ci.

Dlaczego tak uczyni艂a?

Dokona艂a艣 dzi艣 jakich艣 obserwacji?

S艂owa te zaskoczy艂y Dorigen do tego stopnia, 偶e o ma艂o nie spad艂a z fotela. Szybko nakry艂a kul臋 materia艂em, cho膰 w jej wn臋trzu znowu nic nie by艂o wida膰. Wyprostowa艂a si臋 niezdarnie i zebra艂a w sobie, gdy Aballister, ods艂oniwszy kotar臋, kt贸ra pe艂ni艂a obecnie funkcj臋 drzwi, wszed艂 do komnaty.

Druzil straci艂 kontakt z m艂odym kap艂anem 鈥 ci膮gn膮艂 niewinnie. 鈥 Wygl膮da na to, 偶e ca艂kiem dobrze mu idzie przeprawa przez g贸ry.

呕eby艣 tylko wiedzia艂, jak dobrze 鈥 pomy艣la艂a Dorigen, ale nie powiedzia艂a tego g艂o艣no. Aballister nie m贸g艂 przypuszcza膰, 偶e m艂ody kap艂an znajdowa艂 si臋 zaledwie o dzie艅 drogi od Zamczyska Tr贸jcy. Nie m贸g艂 r贸wnie偶 wiedzie膰, 偶e Cadderly i jego przyjaciele oka偶膮 si臋 na tyle pot臋偶ni i pomys艂owi, 偶e zdo艂aj膮 pokona膰 tak strasznego przeciwnika jak stary Fyren.

Czego si臋 dowiedzia艂a艣? 鈥 spyta艂 podejrzliwie Aballister, wyrywaj膮c Dorigen z chwilowego zamy艣lenia.

Ja? 鈥 odpar艂a niewinnie Dorigen, stukaj膮c si臋 palcem w pier艣, a jej bursztynowe oczy rozszerzy艂y si臋 w wyrazie udawanego zdziwienia.

Gdyby Aballister nie by艂 w tej chwili poch艂oni臋ty innymi sprawami, bez trudu zdemaskowa艂by przesadn膮 i niezbyt udan膮 reakcj臋 defensywn膮 czarodziejki.

Tak, ty 鈥 odrzek艂. 鈥 Czy zdo艂a艂a艣 nawi膮za膰 dzi艣 kontakt z Cadderlym?

Dorigen spojrza艂a na kryszta艂ow膮 kul臋, zamy艣li艂a si臋 przez chwil臋, po czym rzuci艂a:

Nie. 鈥 Kiedy odwr贸ci艂a wzrok, stwierdzi艂a, 偶e Aballister przygl膮da si臋 jej podejrzliwie.

Dlaczego si臋 zawaha艂a艣, zanim odpowiedzia艂a艣? 鈥 zapyta艂.

Wydawa艂o mi si臋, 偶e nawi膮za艂am kontakt 鈥 sk艂ama艂a 鈥 ale po namy艣le dosz艂am do wniosku, 偶e po艂膮czy艂am si臋 tylko z jakim艣 goblinem.

Skrzywienie ust Aballistera 艣wiadczy艂o, i偶 mag nie by艂 zbytnio przekonany.

Obawiam si臋, 偶e tw贸j syn celowo sabotuje podejmowane przeze mnie pr贸by lokalizacji 鈥 doda艂a, po艣piesznie zmuszaj膮c maga do obrony.

Druzil po raz ostatni widzia艂 Cadderly鈥檈go w pobli偶u g贸ry o nazwie Nightglow 鈥 rzek艂 Aballister, a Dorigen pokiwa艂a g艂ow膮. 鈥 W tym rejonie zbiera si臋 w艂a艣nie burza 艣nie偶na, a wi臋c jest ma艂o prawdopodobne, aby odszed艂 daleko.

To wydaje si臋 logiczne 鈥 potakn臋艂a Dorigen, cho膰 doskonale zna艂a prawd臋.

Z艂y czarnoksi臋偶nik u艣miechn膮艂 si臋 zjadliwie.

Zbiera si臋 艣nie偶yca 鈥 podj膮艂 z namys艂em 鈥 ale takiej 艣nie偶ycy jak ta, kt贸ra ju偶 wkr贸tce si臋 rozp臋ta, m贸j roztropny syn z pewno艣ci膮 jeszcze nigdy nie widzia艂.

Tym razem to Dorigen rzuci艂a na艅 podejrzliwe spojrzenie. 鈥 Co艣 ty zrobi艂?

Zrobi艂? 鈥 Aballister wybuchn膮艂 艣miechem. 鈥 Lepiej zapytaj mnie, CO ZROBI臉! 鈥 Okr臋ci艂 si臋 na pi臋cie, a Dorigen stwierdzi艂a, 偶e od roku, odk膮d Barjin wkroczy艂 do Biblioteki Naukowej, jeszcze nigdy nie widzia艂a go r贸wnie o偶ywionego. 鈥 Znudzi艂a mi si臋 ju偶 ta gra! 鈥 rzuci艂 gro藕nie 鈥 i teraz j膮 zako艅cz臋.

Pstrykn膮wszy palcami, wyszed艂 z komnaty, pozostawiaj膮c pogr膮偶on膮 w zamy艣leniu Dorigen. Zas艂ona pe艂ni膮ca obecnie rol臋 drzwi w艣ciek艂ym falowaniem odzwierciedli艂a gniew Aballistera, a Dorigen nie by艂a w stanie powstrzyma膰 dreszczy, kiedy pomy艣la艂a o magii, jak膮 czarnoksi臋偶nik mia艂 niebawem skierowa膰 przeciwko Cadderly鈥檈mu.

Albo ku miejscu gdzie wierzy艂, 偶e Cadderly powinien si臋 znajdowa膰.

Dlaczego nie powiedzia艂a prawdy swemu mentorowi? 鈥 zastanawia艂a si臋 Dorigen. Aballister planowa艂 co艣 wielkiego, by膰 mo偶e nawet zamierza艂 osobi艣cie rozprawi膰 si臋 z Cadderlym, Dorigen za艣 nie powiedzia艂a mu, 偶e zna jego obecne miejsce pobytu, ani 偶e m艂ody kap艂an znajduje si臋 w odleg艂o艣ci wielu mil od Nightglow. Racjonalne wydawa艂o si臋, 偶e powinna przekazywa膰 Aballisterowi prawdziwe informacje, by m贸g艂 on wreszcie rozliczy膰 si臋 z niepokornym synem, gdyby bowiem pr贸ba ataku Cadderly鈥檈go na Zamczysko Tr贸jcy zako艅czy艂a si臋 sukcesem, Dorigen bez w膮tpienia znalaz艂aby si臋 w powa偶nych tarapatach.

Przesun臋艂a palcami po skrzywionym nosie, odgarn臋艂a drugie w艂osy z twarzy i spojrza艂a na materia艂 zakrywaj膮cy kryszta艂ow膮 kul臋. Cadderly m贸g艂 nazajutrz dotrze膰 do Zamczyska Tr贸jcy, a ona nie powiedzia艂a o tym Aballisterowi!

Poczu艂a si臋 w dziwny spos贸b oderwana od tocz膮cych si臋 wok贸艂 niej wypadk贸w, jak stoj膮cy na uboczu obserwator.

Cadderly m贸g艂 j膮 zabi膰 podczas wojny w Shilmi艣cie, gdy le偶a艂a nieprzytomna u jego st贸p. Pogruchota艂 jej d艂onie, odebra艂 magiczne artefakty, wykluczy艂 j膮 z walki.

By膰 mo偶e to honor dyktowa艂 obecnie Dorigen spos贸b post臋powania, czu艂a bowiem, i偶 pomi臋dzy ni膮 a m艂odym kap艂anem istnieje pewna niewypowiedziana umowa.

Mia艂a wobec niego pewien d艂ug, a co za tym idzie, postanowi艂a nie wtr膮ca膰 si臋 do tej rozgrywki, sta膰 z boku, podczas gdy tamci dwaj rozstrzygn膮 mi臋dzy sob膮, kt贸ry z nich jest silniejszy. Ojciec czy syn.


* * *


Powr贸ciwszy do swoich prywatnych komnat, Aballister uj膮艂 w dr偶膮ce d艂onie dymi膮ce szklane naczynie z dziobkiem. Skoncentrowa艂 my艣li na Nightglow, g贸rze b臋d膮cej jego celem, ogniskuj膮c magiczn膮 energi臋 na zawarto艣ci naczynia, eliksirze wielkiej mocy.

Wym贸wi艂 s艂owa zakl臋cia, wypowiadaj膮c prastare sylaby w stanie bliskim pe艂nej medytacji, zatracaj膮c si臋 w wirze rozszala艂ej, nabieraj膮cej mocy energii.

Trwa艂o to blisko godzin臋, dop贸ki wibruj膮ca moc wewn膮trz naczynia nie wezbra艂a do tego stopnia, 偶e zagrozi艂a pot臋偶n膮 eksplozj膮, kt贸ra zr贸wna艂aby z ziemi膮 ca艂e Zamczysko Tr贸jcy.

Wtedy mag cisn膮艂 naczynie na drugi koniec pokoju, gdzie roztrzaska艂o si臋 o 艣cian臋. Ponad wszystkim unios艂a si臋 szara chmura dymu, wiruj膮ca i wydaj膮ca gro藕ne warkni臋cia.

Mykos, mykos, makom deignin 鈥 wyszepta艂 Aballister. 鈥 Ruszaj w drog臋, ruszaj w drog臋, moje z艂otko.

Szara chmura, jakby us艂yszawszy s艂owa czarnoksi臋偶nika, przedosta艂a si臋 przez szczelin臋 w kamiennej 艣cianie, pokona艂a wszystkie mury na swej drodze i opu艣ci艂a Zamczysko Tr贸jcy. Wzbi艂a si臋 wysoko w g贸r臋. Przez ca艂y czas rozrastaj膮c si臋 i ciemniej膮c, poszybowa艂a w dal. Kiedy przesuwa艂a si臋 nad g贸rami, z jej wn臋trza dobiega艂y odg艂osy grzmot贸w i raz po raz wytryskiwa艂y o艣lepiaj膮ce b艂yskawice.

Przep艂ywa艂a nad strzelistymi szczytami G贸r 艢nie偶nych, nieodparcie kieruj膮c si臋 ku regionom otaczaj膮cym Nightglow.

***

Cadderly i jego przyjaciele zauwa偶yli osobliw膮 chmur臋 du偶o ciemniejsz膮 ni偶 te, kt贸re wisia艂y na niebie. Cadderly dostrzeg艂 r贸wnie偶, 偶e podczas gdy wi臋kszo艣膰 chmur zdawa艂a si臋 p艂yn膮膰 z zachodu na wsch贸d, co by艂o typowe dla warunk贸w pogody tamtego regionu, tajemnicza chmura przesuwa艂a si臋 dok艂adnie na po艂udnie.

Nied艂ugo potem us艂yszeli pierwszy huk grzmotu, przera藕liwy, acz odleg艂y ryk, kt贸ry sprawi艂, 偶e pod ich stopami zadr偶a艂a ziemia.

Grzmot? 鈥 burkn膮艂 Ivan. 鈥 Kto s艂ysza艂, coby we 艣rodku zimy szala艂y burze?

Cadderly nak艂oni艂 Vandera, aby poprowadzi艂 ich wy偶ej, sk膮d mogliby zobaczy膰, co dzieje si臋 w opuszczonym przez nich regionie. Kiedy dotarli na wy偶ej po艂o偶ony p艂askowy偶, sk膮d pomi臋dzy kilkoma innymi szczytami mogli dostrzec kszta艂t odleg艂ego Nightglow, Cadderly nie by艂 ju偶 wcale taki pewny, czy ma ochot臋 to zobaczy膰.

O艣lepiaj膮co bia艂e pioruny, doskonale widoczne nawet z tak du偶ej odleg艂o艣ci w艣r贸d zapadaj膮cego z wolna zmierzchu, bi艂y jeden po drugim w zbocza g贸ry, roz艂upuj膮c ska艂y, rozszczepiaj膮c drzewa i wypalaj膮c 艣nieg. Pot臋偶na wichura prawie poziomo ugina艂a sosny porastaj膮ce ni偶sze partie stok贸w, a pokrywa lodu zbieraj膮ca si臋 b艂yskawicznie w艣r贸d grubych konar贸w dociska艂a je jeszcze g艂臋biej do ziemi.

Post膮pili艣my s艂usznie, wybieraj膮c przeja偶d偶k臋 na smoku 鈥 stwierdzi艂a Shayleigh, poruszona podobnie jak jej towarzysze ogromem burzy.

Vander chrz膮kn膮艂, jakby chcia艂 potwierdzi膰, 偶e ostrzega艂 przed tym, lecz prawd臋 m贸wi膮c, nawet firbolg dorastaj膮cy w surowym klimacie p贸艂nocnego masywu Grzbietu 艢wiata nie potrafi艂 wyt艂umaczy膰 tak ogromnej mocy burzy.

Kolejny pot臋偶ny piorun uderzy艂 w g贸rskie zbocze, rozja艣niaj膮c pog艂臋biaj膮c膮 si臋 szar贸wk臋, a gdy przebrzmia艂 huk grzmotu, rozleg艂 si臋 ryk olbrzymich mas 艣niegu osypuj膮cych si臋 wielk膮 lawin膮 w d贸艂 p贸艂nocnego stoku Nightglow.

Kto kiedy s艂ysza艂 o czym艣 lakiem? 鈥 spyta艂 z niedowierzaniem Ivan.

Najgorsze by艂o jednak dopiero przed nimi. Kolejne b艂yskawice i grad zacz臋艂y siec zbocze g贸ry i obszar wok贸艂 niej. Potem nadesz艂o tornado, czarniejsze ni偶 zapadaj膮ca noc. Okr膮偶y艂o Nightglow, wyrywaj膮c drzewa i 偶艂obi膮c g艂臋bokie wyrwy w ogromnych zwa艂ach 艣niegu.

Musimy rusza膰 鈥 upomnia艂 wszystkich firbolg, bowiem jak s艂usznie stwierdzi艂, zar贸wno on, jak i jego przyjaciele zobaczyli do tej pory a偶 nadto.

Wszyscy skwapliwie zgodzili si臋 z t膮 opini膮. Doskonale zdawali sobie spraw臋, 偶e to, co w艂a艣nie wydarzy艂o si臋 na Nightglow, by艂o wi臋cej ani偶eli zwyk艂膮 鈥瀦imow膮 burz膮鈥.

Niebawem Vander znalaz艂 dla nich niezamieszkan膮 jaskini臋, po艂o偶on膮 nieopodal kotliny krwawej masakry, i ca艂a grupka ucieszy艂a si臋 niezmiernie ze schronienia przed 偶ywio艂em, kt贸ry tak nieoczekiwanie okaza艂 sw膮 mordercz膮 i przera偶aj膮c膮 natur臋. W jaskini znajdowa艂y si臋 trzy komory, a niskie sklepienie i niewielki otw贸r wej艣ciowy skutecznie zapobiega艂y wtargni臋ciu do wn臋trza gwa艂townych podmuch贸w lodowatego wiatru.

Vander i krasnoludy roz艂o偶yli swoje 艣piwory w komorze wej艣ciowej, kt贸ra by艂a najwi臋ksza. Cadderly wybra艂 dla siebie najmniejsz膮, po艂o偶on膮 po lewej, Danica i Shayleigh za艣 ulokowa艂y si臋 w komorze po艂o偶onej po prawej stronie.

Niebawem zapad艂 zmierzch, a potem gwia藕dzista i spokojna noc, jak偶e odmienna od niedawnej burzy. Wkr贸tce wn臋trza kom贸r rozbrzmia艂y znajomym grzmi膮co-pogwizduj膮cym pochrapywaniem krasnolud贸w.

Danica przekrad艂a si臋 do komory wej艣ciowej i ujrza艂a Vandera siedz膮cego przy wylocie jaskini. Pomimo 偶e ponownie zg艂osi艂 si臋 na ochotnika do pe艂nienia warty, spa艂 smacznie, a Danica wcale nie mia艂a mu tego za z艂e. Wydawa艂o si臋, i偶 teraz s膮 bezpieczni, zupe艂nie jakby ca艂y 艣wiat zrobi艂 sobie przerw臋 od ogarniaj膮cego go chaosu, tote偶 mniszka cichaczem, nie budz膮c pozosta艂ych, w艣lizgn臋艂a si臋 do komory Cadderly鈥檈go.

M艂ody kap艂an siedzia艂 na 艣rodku pieczary, pochylony nad male艅k膮 艣wieczk膮. Pogr膮偶ony w g艂臋bokiej medytacji, nie s艂ysza艂, kiedy Danica si臋 do niego zbli偶y艂a.

Powiniene艣 si臋 przespa膰 鈥 zaproponowa艂a, k艂ad膮c delikatnie d艂o艅 na ramieniu ukochanego.

Cadderly otworzy艂 zaspane oczy i pokiwa艂 g艂ow膮. Si臋gn膮艂 przez rami臋, by uj膮膰 d艂o艅 Daniki i poci膮gn膮wszy delikatnie, nak艂oni艂, aby usiad艂a tu偶 obok niego.

Odpocz膮艂em 鈥 zapewni艂.

Danica zna艂a kilka przywracaj膮cych si艂y technik medytacyjnych i nie w膮tpi艂a w prawdziwo艣膰 jego s艂贸w.

Droga by艂a du偶o trudniejsza, ni偶 si臋 spodziewa艂e艣 鈥 powiedzia艂a p贸艂g艂osem, a w jej zazwyczaj spokojnym g艂osie zabrzmia艂a nuta niepokoju. 鈥 A najtrudniejsze jest zapewne przed nami.

M艂ody kap艂an domy艣li艂 si臋, o co jej chodzi艂o. On r贸wnie偶 by艂 przekonany, 偶e 艣nie偶na burza, kt贸rej atak na zbocze Nightglow mieli okazj臋 ogl膮da膰, by艂a niczym innym jak wizyt贸wk膮 Aballistera. I on r贸wnie偶 by艂 przera偶ony. W ci膮gu ostatniego roku prze偶yli wiele trudnych chwil, podobnie jak w czasie bie偶膮cej wyprawy, ale je艣li uzna膰, 偶e burza by艂a jedynie nik艂膮 zapowiedzi膮 nadchodz膮cych trudno艣ci, najpowa偶niejsze przeszkody wci膮偶 mieli jeszcze przed sob膮 鈥 czeka艂y na nich w Zamczysku Tr贸jcy. Po ataku chimery i mantikory Cadderly domy艣li艂 si臋, 偶e Aballister pr贸bowa艂 si臋 do nich dobra膰, ale nie doceni艂 jego wielkiej mocy.

Wci膮偶 mia艂 w my艣lach wspomnienia lawin i straszliwego tornada. Ostatnimi czasy r贸wnie偶 pos艂ugiwa艂 si臋 pot臋偶n膮 magi膮, lecz ten pokaz daleko wykracza艂 poza jego mo偶liwo艣ci, a nawet poza granice jego wyobra藕ni!

Usi艂uj膮c zachowa膰 rezon, zamkn膮艂 oczy i westchn膮艂.

Nie spodziewa艂em si臋 a偶 tylu k艂opot贸w 鈥 stwierdzi艂.

I do tego jeszcze smok 鈥 doda艂a Danica. 鈥 Nadal nie mog臋 uwierzy膰. 鈥 Urwa艂a, a jej g艂os przeszed艂 w pe艂ne niedowierzania westchnienie.

Wiedzia艂em, 偶e rozprawa ze starym Fyrenem nie b臋dzie 艂atwym zadaniem 鈥 przyzna艂 Cadderly.

Musieli艣my zahacza膰 o to miejsce? 鈥 W mi臋kkim g艂osie Daniki nie pozosta艂 nawet 艣lad gniewu.

Cadderly pokiwa艂 g艂ow膮.

Teraz kiedy Ghearufu zosta艂o zniszczone, 艣wiat b臋dzie o niebo lepszym miejscem, a je偶eli dodamy jeszcze do tego 艣mier膰 Fyrentennimara... Cho膰 musz臋 przyzna膰, 偶e nawet w naj艣mielszych marzeniach nie bra艂em tego pod uwag臋... w og贸le o tym nie my艣la艂em. Bardzo mo偶liwe, 偶e destrukcja Ghearufu by艂a najwa偶niejszym dokonaniem ca艂ego mojego dotychczasowego 偶ycia.

Smutny u艣miech pojawi艂 si臋 na ustach Daniki, kiedy dostrzeg艂a wilgotny b艂ysk w ledwie otwartych, ale z ca艂膮 pewno艣ci膮 pogodnych szarych oczach Cadderly鈥檈go.

Chyba nie najwa偶niejszym spo艣r贸d osi膮gni臋膰, jakich masz jeszcze dokona膰 鈥 rzuci艂a znacz膮co.

Oczy Cadderly鈥檈go rozszerzy艂y si臋 i kap艂an spojrza艂 na Danic臋 ze szczerym podziwem.

Jak偶e doskonale go zna艂a. Rozmy艣la艂 w艂a艣nie o licznych dokonaniach czekaj膮cych go w przysz艂o艣ci, o zadaniach, jakie postawi przed nim Deneir ze wzgl臋du na szczeg贸ln膮 wi臋藕, jaka ich 艂膮czy艂a. Danica dostrzeg艂a to, spogl膮daj膮c w jego oczy, i pomimo i偶 nie zna艂a szczeg贸艂贸w, potrafi艂a rozszyfrowa膰 jego my艣li.

Widz臋 przed sob膮 drog臋 鈥 powiedzia艂 niezbyt g艂o艣nym, acz stanowczym tonem. 鈥 Niew膮tpliwie pe艂na jest niebezpiecze艅stw i licznych przeszk贸d. 鈥 Ironia tych s艂贸w sprawi艂a, 偶e mimowolnie zachichota艂, a Danica, kt贸ra nie zrozumia艂a aluzji, spojrza艂a na niego pytaj膮co. 鈥 Nawet po tym, czego byli艣my 艣wiadkami, zanim rozbili艣my ob贸z w tej jaskini, 艣miem twierdzi膰, 偶e w przysz艂o艣ci najwi臋ksze k艂opoty czekaj膮 mnie w艂a艣nie ze strony przyjaci贸艂 鈥 wyja艣ni艂.

Danica zesztywnia艂a i odwr贸ci艂a si臋 bardziej ku niemu.

Nie z twojej 鈥 zapewni艂 j膮 pospiesznie Cadderly. 鈥 Przewiduj臋 wielkie zmiany w Bibliotece Naukowej, drastyczne zmiany niewzbudzaj膮ce aprobaty tych, kt贸rzy maj膮 najwi臋cej do stracenia.

Dziekan Thobicus?

Cadderly z ponur膮 min膮 pokiwa艂 g艂ow膮.

I prze艂o偶eni 鈥 doda艂. 鈥 Hierarchia odesz艂a od ducha Deneira, jej si艂膮 nap臋dow膮 sta艂y si臋 fa艂szywe tradycje i stosy bezwarto艣ciowych pergamin贸w.

Ponownie zachichota艂, ale w jego g艂osie wyra藕nie zabrzmia艂a sm臋tna nuta.

Czy zdajesz sobie spraw臋 z tego, co zrobi艂em Thobicusowi, aby pozwoli艂 nam wyruszy膰 na t臋 wypraw臋? 鈥 zapyta艂.

Oszuka艂e艣 go 鈥 odpar艂a Danica.

Zdominowa艂em 鈥 poprawi艂 Cadderly. 鈥 Wszed艂em do jego umys艂u i nagi膮艂em jego wol臋. Podejmuj膮c t臋 pr贸b臋, mog艂em go zabi膰 lub te偶 moje uporczywe my艣li mog艂y pozosta膰 w nim do ko艅ca 偶ycia.

Na twarzy Daniki pojawi艂 si臋 wyraz zak艂opotania, kt贸re szybko zmieni艂o si臋 w przera偶enie.

Hipnoza?

Co艣 o wiele gorszego 鈥 odrzek艂 pos臋pnie m艂odzieniec. 鈥 Pod wp艂ywem hipnozy m贸g艂bym przekona膰 Thobicusa do zmiany my艣lenia. 鈥 Wyra藕nie zawstydzony, odwr贸ci艂 wzrok. 鈥 Ja nie przekona艂em Thobicusa. Wymusi艂em zmian臋 wbrew jego woli, a potem jeszcze raz wszed艂em w jego umys艂 i zmodyfikowa艂em mu pami臋膰 tak, by oby艂o si臋 bez 偶adnych reperkusji, kiedy... je偶eli powr贸cimy do biblioteki.

Migda艂owe oczy Daniki przepe艂ni艂 wyraz g艂臋bokiego szoku. Wiedzia艂a, 偶e Cadderly鈥檈go dr臋czy艂a 艣wiadomo艣膰 tego, co zrobi艂 z dziekanem Thobicusem, ale podejrzewa艂a, 偶e jej ukochany po prostu rzuci艂 na prze艂o偶onego jaki艣 urok.

To, o czym m贸wi艂 Cadderly, pomimo i偶 efekt przypomina艂 dzia艂anie uroku, wydawa艂o si臋 du偶o bardziej z艂owrogie.

Uj膮艂em jego wol臋 w d艂o艅 i zmia偶d偶y艂em 鈥 przyzna艂 Cadderly. 鈥 Odebra艂em mu ca艂膮 energi臋. Je艣li Thobicus przypomni sobie to zdarzenie, jego duma nigdy nie otrz膮艣nie si臋 z przebytego szoku.

Dlaczego to zrobi艂e艣? 鈥 spyta艂a p贸艂g艂osem Danica.

Bo moj膮 drog臋 wytyczy艂y si艂y o niebo pot臋偶niejsze ode mnie 鈥 rzuci艂 Cadderly. 鈥 I pot臋偶niejsze od Thobicusa.

Ilu tyran贸w m贸wi艂o dok艂adnie to samo? 鈥 naciska艂a Danica, staraj膮c si臋, by w jej s艂owach nie zabrzmia艂a nuta sarkazmu.

Cadderly u艣miechn膮艂 si臋 bezradnie i pokiwa艂 g艂ow膮.

Tego si臋 w艂a艣nie obawiam. Mimo to wiedzia艂em dok艂adnie, co musz臋 zrobi膰 鈥 ci膮gn膮艂. 鈥 Ghearufu musia艂o zosta膰 zniszczone. Badanie tak niebezpiecznego i pot臋偶nego z艂ego artefaktu spowodowa艂oby jedynie lawin臋 nieszcz臋艣膰, a wojna z Zamczyskiem Tr贸jcy, je艣li faktycznie do niej dojdzie, zmieni艂aby si臋 w parodi臋, kt贸rej nie spos贸b tolerowa膰, niezale偶nie od tego, kt贸ra strona oka偶e si臋 zwyci臋ska. Wci膮偶 jeszcze czuj臋 niesmak po tym, co zrobi艂em z Thobicusem 鈥 przyzna艂. 鈥 Ale zrobi艂bym to ponownie i by膰 mo偶e b臋d臋 musia艂, je艣li potwierdz膮 si臋 moje obawy.

Umilk艂 na chwil臋, zastanawiaj膮c si臋 nad nieprawid艂owo艣ciami, kt贸re osobi艣cie mia艂 okazj臋 ogl膮da膰, nad zaobserwowanymi w Bibliotece Naukowej wieloma przypadkami odej艣cia od prawdziwej 艣cie偶ki Deneira, poszukuj膮c jakiego艣 trafnego przyk艂adu, kt贸ry m贸g艂 przedstawi膰 Danice.

Je偶eli m艂ody kleryk w bibliotece ma natchnienie 鈥 powiedzia艂 w ko艅cu 鈥 inspiracj臋, kt贸ra, jak wierzy, pochodzi od samego boga, nie mo偶e jej wykorzysta膰, nie uzyskawszy uprzednio aprobaty dziekana.

Thobicus musi nadzorowa膰... 鈥 zacz臋艂a Danica, podchodz膮c do sytuacji z pragmatycznego punktu widzenia.

Proces ten trwa cz臋sto oko艂o roku 鈥 przerwa艂 Cadderly, kt贸ry nie mia艂 ochoty na wys艂uchiwanie logicznych argument贸w dla dzia艂ania, kt贸re w g艂臋bi serca uwa偶a艂 za niew艂a艣ciwe. S艂ysza艂 je przez ca艂e 偶ycie z usta Prze艂o偶onego na Ksi臋gach Avery鈥檈go, a skutek by艂 taki, i偶 obudzi艂y w nim narastaj膮c膮 oboj臋tno艣膰, oboj臋tno艣膰 tak wielk膮, 偶e by艂 bliski wyst膮pienia z zakonu Deneira.

Widzia艂a艣, jak dzia艂a Thobicus 鈥 rzuci艂 stanowczo. 鈥 Stracony rok minie i cho膰 my艣li o opowie艣ci, jak膮 m艂ody kleryk zamierza艂 przela膰 na papier, lub obrazie, kt贸ry pragn膮艂 namalowa膰, pozostawi膮 owo szczeg贸lne natchnienie, aura, co艣 boskiego, co mog艂o w danej chwili poprowadzi膰 jego d艂o艅, nieodwracalnie przeminie.

M贸wisz na przyk艂adzie osobistego do艣wiadczenia 鈥 skonstatowa艂a Danica.

Wielokrotnie tak by艂o 鈥 odrzek艂 bez wahania Cadderly. 鈥 Teraz ju偶 wiem, 偶e wiele rzeczy, z kt贸rymi przyzwyczai艂em si臋 偶y膰, nale偶y zmieni膰, ale nie chc臋 tego robi膰. Nie chc臋, bo po prostu si臋 boj臋.

Przy艂o偶y艂 palec do ust Daniki, powstrzymuj膮c j膮 przed zadaniem 艂atwego do przewidzenia pytania.

Ty do nich nie nale偶ysz 鈥 zapewni艂 j膮, a potem zamilk艂 i ca艂y 艣wiat, nawet pochrapywanie krasnolud贸w przycich艂o, jakby w wyrazie pe艂nego oczekiwania. 鈥 Aczkolwiek wydaje mi si臋, 偶e stosunki mi臋dzy nami r贸wnie偶 musz膮 ulec zmianie 鈥 ci膮gn膮艂. 鈥 To, co zacz臋艂o si臋 w Carradoonie, musi rozkwitn膮膰 albo umrze膰.

Danica uj臋艂a go za nadgarstek, odsun臋艂a jego r臋k臋 od twarzy i zmierzy艂a go wzrokiem, nie maj膮c pewno艣ci, czego jeszcze mo偶e si臋 po nim spodziewa膰.

Wyjd藕 za mnie 鈥 poprosi艂 nagle. 鈥 Formalnie. Danica zamruga艂a powiekami, po czym zamkn臋艂a oczy, a w nast臋pnej sekundzie echo wypowiedzianych przed chwil膮 s艂贸w po tysi膮ckro膰 rozbrzmia艂o w jej uszach. Tak d艂ugo czeka艂a na t臋 chwil臋, tak bardzo jej pragn臋艂a, a zarazem si臋 jej obawia艂a. Pomimo bowiem i偶 z ca艂ego serca kocha艂a Cadderly鈥檈go, rola 偶ony wi膮za艂a si臋 w Faerunie z pe艂nieniem roli s艂u偶膮cej. Danica za艣, dumna i 艣mia艂a, nie s艂u偶y艂a nikomu.

Pog贸d藕 si臋 ze zmianami 鈥 rzek艂 Cadderly. 鈥 Pog贸d藕 si臋 z drog膮, jak膮 obior臋 na reszt臋 mego 偶ycia! W pojedynk臋 to mi si臋 nie uda, najdro偶sza. 鈥 Przerwa艂 i zawaha艂 si臋 na chwil臋. 鈥 Nie chc臋 dzia艂a膰 sam! Gdy sko艅cz臋 to, czego 偶膮da ode mnie Deneir, spogl膮daj膮c na swe dzie艂o, nie zaznam satysfakcji bez ciebie u mego boku.

Kiedy TY sko艅czysz? 鈥 zawt贸rowa艂a Danica, k艂ad膮c w pytaniu nacisk na zaimek osobowy i usi艂uj膮c okre艣li膰 precyzyjniej rol臋, jak膮 w tym wszystkim wyznaczy艂 dla niej Cadderly.

M艂odzieniec zamy艣li艂 si臋 nad jej s艂owami i ekspresj膮, z jak膮 je wypowiedzia艂a.

Jestem kap艂anem Deneira 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 Wiele bitew, ku kt贸rym mnie kieruje, musz臋 stacza膰 samotnie. My艣l臋 o tym tak jak ty o swoich studiach. I wiem, 偶e przy osi膮gni臋ciu ka偶dego celu moja satysfakcja by艂aby pe艂niejsza, gdyby...

A co z moimi studiami? 鈥 przerwa艂a mu Danica. Cadderly by艂 przygotowany na to pytanie, rozumia艂 przyczyn臋 zatroskania Daniki.

Kiedy rozbi艂a艣 g艂az i osi膮gn臋艂a艣 Gigel Nugel 鈥 zacz膮艂, nawi膮zuj膮c do prastarego sprawdzianu umiej臋tno艣ci, kt贸ry Danica niedawno przeprowadzi艂a 鈥 o czym w贸wczas my艣la艂a艣?

Danica przypomnia艂a sobie to zdarzenie i na jej twarzy pojawi艂 si臋 szeroki promienny u艣miech.

Czu艂am, jak obejmujesz mnie ramieniem 鈥 odpar艂a. Cadderly pokiwa艂 g艂ow膮 i przytuliwszy j膮 do siebie, poca艂owa艂 mocno w policzek.

Mamy sobie nawzajem tyle do pokazania 鈥 stwierdzi艂.

By膰 mo偶e z uwagi na swoje studia b臋d臋 zmuszona ci臋 opu艣ci膰 鈥 powiedzia艂a Danica, odsuwaj膮c si臋 od niego.

Cadderly wybuchn膮艂 艣miechem.

Je艣li b臋dziesz musia艂a odej艣膰, to odejdziesz 鈥 stwierdzi艂. 鈥 Ale wr贸cisz do mnie albo ja przyb臋d臋 do ciebie. Wierz臋, Danico, 偶e nasze 艣cie偶ki nigdy si臋 nie rozdziel膮. Wierz臋 w ciebie i w siebie.

W tej samej chwili oblicze Daniki rozchmurzy艂o si臋, u艣miechn臋艂a si臋 szeroko, a w jej oczach zab艂ys艂y 艂zy rado艣ci. Przytuli艂a do siebie Cadderly鈥檈go, ca艂uj膮c go d艂ugo i mocno w usta.

Cadderly 鈥 rzuci艂a filuternie, a jej odrobin臋 t臋skny, odrobin臋 lubie偶ny u艣mieszek da艂 mu przez chwil臋 sporo do my艣lenia. Dreszcze przesz艂y mu po plecach, gdy Danica doda艂a po chwili: 鈥 Jeste艣my sami.

Du偶o p贸藕niej, tej samej nocy, tul膮c w ramionach u艣pion膮 Danic臋, podczas gdy z komory obok dochodzi艂o jednostajne chrapanie krasnolud贸w, Cadderly opar艂 si臋 plecami o 艣cian臋, powracaj膮c w my艣lach do odbytej niedawno rozmowy.

Ilu tyran贸w m贸wi艂o dok艂adnie to samo? 鈥 wyszepta艂 w pust膮 ciemno艣膰. 鈥 Ponownie zacz膮艂 zastanawia膰 si臋 nad swoimi poczynaniami, a zw艂aszcza nad ogromnym wysi艂kiem ca艂ego regionu wok贸艂 Jeziora Impresk.

Z ca艂ego serca wierzy艂, 偶e wszyscy odczuj膮 te zmiany jako lepsze i 偶e biblioteka ponownie znajdzie si臋 na prawdziwej 艣cie偶ce Deneira. Wierzy艂, 偶e droga wytyczona przez b贸stwo, kt贸remu ufa艂, jest s艂uszna. Ilu jednak tyran贸w m贸wi艂o dok艂adnie to samo?

Wszyscy 鈥 odpar艂 pos臋pnie Cadderly po d艂u偶szej chwili i mocniej przytuli艂 do siebie 艣pi膮c膮 Danic臋.



14

Forteca


Aballister rozpar艂 si臋 wygodnie w swoim fotelu, wyczerpany czarnoksi臋skim atakiem. Zaatakowa艂 Cadderly鈥檈go ca艂膮 swoj膮 moc膮, bezlito艣nie siek膮c gradem i piorunami rozleg艂y g贸rski obszar. Czarnoksi臋偶nik promienia艂 rado艣ci膮, zastanawiaj膮c si臋, co Cadderly, zak艂adaj膮c, 偶e w jaki艣 niewiarygodny spos贸b uda艂o mu si臋 pozosta膰 przy 偶yciu, m贸g艂 teraz my艣le膰.

Aballister poczu艂 w umy艣le jakby szarpni臋cie, delikatne sondowanie. Wiedzia艂, 偶e to Druzil, i w gruncie rzeczy oczekiwa艂 tego po艂膮czenia. U艣miech czarnoksi臋偶nika zmieni艂 si臋 w g艂o艣ny 艣miech. Co imp, kt贸ry znajdowa艂 si臋 tak blisko Nightglow, m贸g艂 teraz o nim my艣le膰? Pragn膮c jak najszybciej si臋 tego dowiedzie膰, wpu艣ci艂 go do swego umys艂u.

B膮d藕 pozdrowiony, drogi Druzilu 鈥 rzek艂.

Bene tellemara!

Aballister cmokn膮艂 z rado艣ci.

Ale偶, m贸j drogi Druzilu 鈥 pomy艣la艂 po chwili. 鈥 W czym problem?

Imp wyda艂 z siebie ca艂膮 seri臋 wrzask贸w, przekle艅stw i be艂kotliwych, obra藕liwych d藕wi臋k贸w, skierowanych przeciwko Aballisterowi i czarnoksi臋偶nikom w og贸le. Znalaz艂 si臋 w zasi臋gu dzia艂ania burzy, grad sch艂osta艂 go od st贸p do g艂owy, a jeden z piorun贸w omal nie spali艂 偶ywcem. Teraz, zzi臋bni臋ty i 偶a艂osny, pragn膮艂 jedynie wr贸ci膰 do Zamczyska Tr贸jcy.

M贸g艂by艣 po mnie wyj艣膰? 鈥 poprosi艂 telepatycznie.

Brak mi energii 鈥 pad艂a stanowcza odpowied藕 Aballistera. 鈥 Odk膮d pozwoli艂e艣 Cadderly鈥檈mu si臋 wymkn膮膰, by艂em zmuszony przej膮膰 sprawy w swoje r臋ce. Nadal czekaj膮 mnie liczne przygotowania, na wypadek gdyby 鈥 cho膰 to ma艂o prawdopodobne 鈥 Cadderly lub kt贸ry艣 z jego krety艅skich przyjaci贸艂 zdo艂ali prze偶y膰.

Bene tellemara 鈥 wyszepta艂 pod nosem sfrustrowany imp. Teraz gdy by艂 przekonany, 偶e potrzebowa艂 Aballistera, starannie otoczy艂 si臋 barier膮 niewinnych my艣li, by mag nie us艂ysza艂 obelg.

Lepiej, abym by艂 przy tobie, je艣li Cadderly przyb臋dzie 鈥 podj膮艂, usi艂uj膮c znale藕膰 jaki艣 argument przekonuj膮cy upartego czarnoksi臋偶nika. Za pomoc膮 swej magii pot臋偶ny Aballister m贸g艂 teleportowa膰 si臋 do miejsca, gdzie znajdowa艂 si臋 Druzil, przej膮膰 impa i powr贸ci膰 z nim bezpiecznie do Zamczyska Tr贸jcy w niespe艂na dwie minuty.

M贸wi艂em ci, 偶e jestem zbyt zm臋czony 鈥 odpar艂 Aballister, a Druzil zrozumia艂, 偶e mag zwyczajnie chcia艂 go w ten spos贸b ukara膰. 鈥 Lepiej, aby艣 by艂 przy mnie? 鈥 rzuci艂 drwi膮co czarnoksi臋偶nik. 鈥 Wys艂a艂em ci臋 na misj臋 najwy偶szej wagi i zawiod艂e艣! Moim zdaniem lepiej, abym sam stawi艂 czo艂o Cadderly鈥檈mu, ni偶 trzyma艂 u swego boku zawodnego i k艂opotliwego impa. Nie wiem jeszcze, co spowodowa艂o zniszczenie Ducha, Druzilu, ale je艣li oka偶e si臋, 偶e by艂e艣 w to w jaki艣 spos贸b zamieszany, wierz mi, kara, jak膮 dla ciebie wymy艣l臋, b臋dzie naprawd臋 straszna.

Najprawdopodobniej to sprawa twojego syna 鈥 nadesz艂a odpowied藕 z umys艂u Druzila.

Imp poczu艂 fale niezogniskowanej mentalnej energii, gniewu tak wielkiego, 偶e Aballister nie odczeka艂 nawet chwili, by nada膰 emocjom form臋 s艂own膮. Domy艣li艂 si臋, 偶e to jego wzmianka o Cadderlym jako synu Aballistera ponownie poruszy艂a w magu wra偶liw膮 strun臋, pomimo i偶, jak wszystko wskazywa艂o, czarnoksi臋偶nik upora艂 si臋 ju偶 z uci膮偶liwym problemem.

Odnajdziesz cia艂a Cadderly鈥檈go i jego przyjaci贸艂 鈥 poleci艂 Aballister. 鈥 A potem wr贸cisz na swych w膮tlutkich skrzyd艂ach! Nie mam zamiaru tolerowa膰 d艂u偶ej twojej niekompetencji, Druzilu! Strze偶 si臋 nast臋pnej burzy, jak膮 wy艣l臋 w g贸ry! 鈥 To rzek艂szy, bezceremonialnie przerwa艂 po艂膮czenie, pozostawiaj膮c Druzila zzi臋bni臋tego w艣r贸d 艣niegu.

Imp przetrawia艂 powoli ostatnie s艂owa Aballistera. Nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e czu艂 si臋 mocno zdegustowany nieracjonalnymi oskar偶eniami i ci膮g艂ymi pogr贸偶kami czarnoksi臋偶nika. Aczkolwiek musia艂 przyzna膰, 偶e nie by艂y one go艂os艂owne. Druzil nie m贸g艂 uwierzy膰 w dokonan膮 przez Aballistera dewastacj臋 Nightglow i otaczaj膮cych g贸ry teren贸w. By艂 jednak zzi臋bni臋ty, czu艂 si臋 fatalnie, znajdowa艂 si臋 prawie w samym sercu dzikich g贸r i przez ca艂y czas musia艂 otrzepywa膰 艣nieg, kt贸ry b艂yskawicznie gromadzi艂 si臋 na jego b艂oniastych skrzyd艂ach.

Fakt, 偶e Druzilowi nie podoba艂o si臋 miejsce, w kt贸rym obecnie przebywa艂, ale poczu艂 ulg臋, gdy Aballister odm贸wi艂 sprowadzenia go z powrotem do Zamczyska Tr贸jcy. Je艣li m艂ody kap艂an faktycznie umkn膮艂 furii Aballistera, a Druzil wcale nie uwa偶a艂 tego za nieprawdopodobne, imp wola艂 znale藕膰 si臋 jak najdalej od miejsca potyczki czarnoksi臋偶nika z synem. Druzil stoczy艂 niegdy艣 z Cadderlym mentalny pojedynek i zosta艂 pokonany. Walczy艂 r贸wnie偶 z kobiet膮 imieniem Danica i ponownie poni贸s艂 kl臋sk臋. Przeciwko wojowniczce nawet jego straszliwa trucizna okaza艂a si臋 nieskuteczna. Repertuar sztuczek, jakimi dysponowa艂 Druzil, je偶eli chodzi艂o o m艂odego kap艂ana, wyczerpywa艂 si臋 niepokoj膮co szybko.

Stawka by艂a zdecydowanie wyg贸rowana.

Ale te g贸ry! Druzil by艂 istot膮 z ni偶szych 艣wiat贸w, mrocznej krainy czarnych p艂omieni i g臋stego dymu. Nie przepada艂 za ch艂odem, nie znosi艂 wilgoci paskudnego 艣niegu, a refleksy s艂o艅ca od zalegaj膮cych g贸rskie stoki zwa艂贸w 艣niegu razi艂y jego wra偶liwe oczy. Mimo to musia艂 i艣膰 dalej, p贸ki w ko艅cu nie dotrze do celu i nie stanie twarz膮 w twarz ze swoim panem, czarnoksi臋偶nikiem.

W ko艅cu.

Druzilowi podoba艂o si臋 brzmienie tej my艣li. Otrzepa艂 艣nieg ze skrzyde艂 i leniwie wzbi艂 si臋 w powietrze. Natychmiast stwierdzi艂, 偶e poszukiwanie Cadderly鈥檈go by艂o zbyt ryzykownym i nieroztropnym dzia艂aniem. Tote偶 zacz膮艂 z wolna oddala膰 si臋 od otaczaj膮cych Nightglow ogromnych zwa艂贸w 艣niegu. Nie skierowa艂 si臋 r贸wnie偶 na p贸艂noc, ku Zamczysku Tr贸jcy. Druzil uda艂 si臋 na wsch贸d, aby najkr贸tsz膮 drog膮 opu艣ci膰 G贸ry 艢nie偶ne i dotrze膰 do teren贸w, gdzie znajdowa艂y si臋 otaczaj膮ce Carradoon fermy.


* * *


Przygotuj swoje 艣rodki obronne 鈥 powiedzia艂a Dorigen, wchodz膮c niespodzianie i bez zapowiedzi do komnaty Aballistera.

Czego si臋 dowiedzia艂a艣? 鈥 warkn膮艂 znu偶ony mag.

Cadderly 偶yje!

Widzia艂a艣 go? 鈥 uci膮艂 Aballister, podrywaj膮c si臋 gwa艂townie z fotela, a w jego ciemnych oczach pojawi艂y si臋 gniewne b艂yski.

Nie 鈥 sk艂ama艂a Dorigen. 鈥 Ale wci膮偶 dzia艂aj膮 zakl臋cia uniemo偶liwiaj膮ce mi jego lokalizacj臋. A zatem m艂ody kap艂an z pewno艣ci膮 偶yje.

Reaguj膮c w spos贸b odwrotny od spodziewanego przez Dorigen, Aballister wybuchn膮艂 艣miechem i klepn膮艂 d艂oni膮 w oparcie krzes艂a. Wydawa艂 si臋 niemal rozbawiony. Nast臋pnie przeni贸s艂 wzrok na swoj膮 wsp贸艂pracownic臋 i w wyrazie niedowierzania, maluj膮cym si臋 na jej twarzy, wyczyta艂 wiele pyta艅.

Ten ch艂opak sprawia, 偶e to naprawd臋 staje si臋 zabawne! 鈥 rzek艂 do niej stary czarnoksi臋偶nik. 鈥 Od dziesi臋cioleci nie mia艂em do czynienia z podobnym wyzwaniem!

Dorigen pomy艣la艂a, 偶e mag jest bliski ob艂臋du. Chcia艂a krzykn膮膰, 偶e jeszcze nigdy nie spotka艂 si臋 z podobnym przeciwnikiem, ale zatrzyma艂a t臋 niebezpieczn膮 my艣l dla siebie.

Musimy si臋 przygotowa膰 鈥 powt贸rzy艂a spokojnie. 鈥 Cadderly 偶yje i by膰 mo偶e umkn膮艂 twej w艣ciek艂o艣ci, poniewa偶 znajduje si臋 bli偶ej, ni偶 oboje przypuszczamy.

Aballister spowa偶nia艂, odwr贸ci艂 si臋 do Dorigen plecami; z艂o偶y艂 r臋ce i przez chwil臋 jego palce porusza艂y si臋 nerwowo.

To twoje zakl臋cia lokalizacyjne doprowadzi艂y do tego, 偶e wywo艂a艂em burz臋 wok贸艂 Nightglow 鈥 stwierdzi艂 stanowczym tonem.

Pos艂u偶y艂e艣 si臋 bardziej sugesti膮 Druzila ni偶 moj膮 鈥 poprawi艂a go pospiesznie, obawiaj膮c si臋, z uwagi na nieobliczalny charakter i niewiarygodnie niebezpieczny nastr贸j Aballistera, przyj膮膰 na siebie cho膰 odrobin臋 jego ewentualnego niepowodzenia.

Westchn臋艂a i zauwa偶y艂a, 偶e Aballister niemal niedostrzegalnie pokiwa艂 g艂ow膮.

Przygotuj... 鈥 zacz臋艂a po raz trzeci, ale mag odwr贸ci艂 si臋 energicznie, a gdy ujrza艂a jego twarz, g艂os zamar艂 jej w gardle.

Och, z pewno艣ci膮 b臋dziemy gotowi! 鈥 sykn膮艂 Aballister przez zaci艣ni臋te z臋by. 鈥 I by艂oby lepiej dla Cadderly鈥檈go, gdyby zgin膮艂 na Nightglow podczas burzy!

Powiadomi臋 偶o艂nierzy 鈥 powiedzia艂a Dorigen i odwr贸ci艂a si臋 ku drzwiom.

Nie!

To s艂owo sprawi艂o, 偶e stan臋艂a jak wryta. Wolno odwr贸ci艂a g艂ow臋, by spojrze膰 przez rami臋 na Aballistera.

To sprawa osobista 鈥 wyja艣ni艂 i powi贸d艂 wzrokiem ku wiruj膮cej mgle, wisz膮cej przy 艣cianie na drugim ko艅cu pokoju, wej艣ciu do pozaplanarnej przestrzeni, kt贸r膮 sam stworzy艂.

Nie b臋dziemy potrzebowali wojska.

***

Stoj膮c na po艂o偶onej wysoko skale, spogl膮dali na widoczne w dali nowe blanki i pojedyncz膮 wie偶yc臋. Z zewn膮trz Zamczysko Tr贸jcy nie wygl膮da艂o zbyt okazale ani gro藕nie, nawet pomimo dobudowanych niedawno element贸w. Vander, kt贸ry widzia艂 sie膰 tuneli pod skalist膮 ostrog膮, wyja艣ni艂, 偶e w rzeczywisto艣ci by艂o inaczej. Obecnie prace przy nowych murach, ze wzgl臋du na trudne zimowe warunki, sz艂y opieszale, aczkolwiek stra偶nik贸w z pewno艣ci膮 by艂o pod dostatkiem 鈥 kr膮偶yli po wytyczonych trasach; raz po raz zacierali r臋ce, aby zniwelowa膰 efekty dzia艂ania lodowatego wiatru.

To g艂贸wne wej艣cie 鈥 wyja艣ni艂 Vander, wskazuj膮c na centralny obszar znajduj膮cej si臋 najbli偶ej 艣ciany. Olbrzymie wrota, d臋bowe i obite metalowymi ta艣mami, by艂y g艂臋boko osadzone w 艣cianie i otoczone licznymi kru偶gankami, po kt贸rych przechadzali si臋 wartownicy. 鈥 Za tymi wrotami znajduje si臋 wej艣cie do tunelu, strze偶one przez opuszczan膮 krat臋 i drugie podobne do tych wie偶yc. Na naszej drodze co krok napotykamy wspaniale wyszkolonych, dobrze uzbrojonych, znaj膮cych sw贸j fach wartownik贸w.

Ba, przeca nie przejdziemy tamuj przez frontowy drzwi! 鈥 zaprotestowa艂 Ivan i tym razem znalaz艂 poparcie w grupie przyjaci贸艂.

Danica gorliwe przyzna艂a mu racj臋, upominaj膮c wszystkich, 偶e jedyn膮 szans膮 powodzenia misji by艂o dzia艂anie z zaskoczenia, Shayleigh za艣 sugerowa艂a, 偶e powinni zjawi膰 si臋 tu wraz z ca艂膮 armi膮 Carradoonu.

Cadderly prawie nie s艂ysza艂 ich s艂贸w, usi艂uj膮c odnale藕膰 jakie艣 zakl臋cie, kt贸re pozwoli艂oby im na dostanie si臋 do wie偶y, a jednocze艣nie nie nadwer臋偶y艂o zbytnio jego wci膮偶 jeszcze ograniczonego zasobu energii.

Jego przyjaciele zachowywali niezmienny optymizm, wierz膮c, 偶e uda mu si臋 upora膰 z k艂opotami. Cadderly by艂 zadowolony, 偶e tak g艂臋boko mu ufaj膮, a w g艂臋bi serca pragn膮艂 podziela膰 ich przekonania. Tego ranka, gdy opuszczali jaskini臋, a niebo nad ich g艂owami by艂o niewiarygodnie wr臋cz czyste i b艂臋kitne, Ivan w paru kr贸tkich s艂owach powiedzia艂, co my艣li o wczorajszej burzy nad Nightglow, nazywaj膮c j膮 prost膮 czarodziejsk膮 sztuczk膮, i zruga艂 Aballistera, 偶e nie trafi艂 w zamierzony cel.

Pierwsza zasada przy czarach ze strzylaniem brzmi 鈥 rykn膮艂 krasnolud 鈥 musisz trafi膰 we w艂obrany cel!

Oo, o! 鈥 przytakn膮艂 gorliwie Pikel, po czym r贸wnie偶 beztrosko potraktowa艂 niedawn膮 burz臋, kwituj膮c j膮 nieco zduszonym: 鈥 Ho, hi, hiii.

Cadderly wiedzia艂, jak by艂o naprawd臋. Zrozumia艂 moc niewiarygodnego pokazu czarnoksi臋偶nika. Nadal wierzy艂 w pot臋g臋 Deneira, ale obrazy w艣ciek艂o艣ci Aballistera uderzaj膮cej falami w zbocza g贸ry nie dawa艂y mu spokoju przez ca艂y ranek.

Odegna艂 od siebie te my艣li i spr贸bowa艂 skoncentrowa膰 si臋 na obecnej sytuacji.

Jest tam jeszcze jakie艣 inne wej艣cie? 鈥 us艂ysza艂 pytanie zadane przez Danic臋.

U podn贸偶a wie偶y 鈥 odrzek艂 Vander. 鈥 Aballister wprowadzi艂 nas... wprowadzi艂 Nocne Maski przez mniejsze, s艂abiej strze偶one drzwi. Mag nie chcia艂, aby inni mieszka艅cy Zamczyska dowiedzieli si臋, 偶e wynaj膮艂 asasyn贸w.

Za du偶o otwartej przestrzeni 鈥 zauwa偶y艂a Danica.

Wie偶a znajdowa艂a si臋 w pewnej odleg艂o艣ci za dwiema uko艣nymi 艣cianami i cho膰 ona r贸wnie偶 nie zosta艂a jeszcze wyko艅czona, wznosi艂a si臋 dumnie na wysoko艣膰 nowych trzynastu st贸p, a jej platformy zdobi艂y prowizoryczne blanki. Nawet gdyby przyjaciele zdo艂ali przedrze膰 si臋 przez szeregi stra偶y na po艂o偶onych najbli偶ej murach, kilku 艂ucznik贸w na szczycie tej jednej wie偶y mog艂oby skutecznie zatru膰 im 偶ycie.

Jakie znasz sztuczki, coby odwr贸ci膰 jeich uwagie, kiedy bedziem biec w tamte stron臋? 鈥 spyta艂 Ivan Cadderly鈥檈go, bezceremonialnie klepi膮c m艂odego kap艂ana w rami臋, aby przerwa膰 jego przed艂u偶aj膮ce si臋 rozmy艣lania.

Z prawej strony jest najbli偶ej do wie偶y 鈥 stwierdzi艂 m艂odzieniec. 鈥 Ale to oznacza艂oby, 偶e musieliby艣my przebiec pewien dystans pod g贸r臋 i w razie ataku byliby艣my praktycznie ods艂oni臋ci. Twierdz臋, 偶e powinni艣my zaatakowa膰 z lewej, zej艣膰 po zboczu kamiennego cypla i obej艣膰 ni偶szy mur.

Tyn mur je strze偶ony 鈥 zaprotestowa艂 Ivan.

Cadderly skwitowa艂 jego wypowied藕 znacz膮cym u艣miechem.

Nast臋pnie przez blisko godzin臋 grupka przyjaci贸艂 maszerowa艂a na szczyt skalistego wyst臋pu znajduj膮cego si臋 wysoko nad Zamczyskiem Tr贸jcy. Z tego miejsca, pozwalaj膮cego im dostrzec to, co znajdowa艂o si臋 po bokach najwy偶szego frontowego muru, ujrzeli 偶o艂nierzy, w tym tak偶e wielkie, w艂ochate, mierz膮ce dziesi臋膰 st贸p wzrostu ogry, a nawet jednego giganta.

Cadderly wiedzia艂, 偶e stan膮艂 przed nie lada pr贸b膮 鈥 bowiem jego przyjaciele wierzyli tak w niego, jak i w jego umiej臋tno艣ci. Gdyby ta wielka chmara wojsk dopad艂a ich, zanim przekrocz膮 wewn臋trzn膮 bram臋, by艂oby po nich.

Wie偶a sta艂a w odleg艂o艣ci trzydziestu jard贸w od frontowego muru i czterdziestu jard贸w od najdalej wysuni臋tego ko艅ca muru, kt贸ry zamierzali obej艣膰. Ivan potrz膮sn膮艂 w艂ochat膮 g艂ow膮, a Pikel doda艂 zduszone: Ooo 鈥 daj膮c do zrozumienia, 偶e nawet krasnoludy, najbardziej zahartowani w bojach cz艂onkowie grupy, nie uznali tego pomys艂u za najlepszy.

Cadderly pozosta艂 jednak nieugi臋ty; jego twarz rozpromienia艂 radosny u艣miech.

Pierwszy ostrza艂 postawi ich w stan gotowo艣ci, a po drugim powinni zaj膮膰 takie pozycje, 偶e b臋dziemy mogli 艣mia艂o przedrze膰 si臋 do muru 鈥 wyja艣ni艂.

Pozostali spojrzeli po sobie zak艂opotani. Na ich twarzach malowa艂o si臋 niedowierzanie. Wi臋kszo艣膰 spojrze艅 koncentrowa艂a si臋 na ko艂czanie Shayleigh i kuszy wisz膮cej u boku Cadderly鈥檈go.

Na m贸j znak, kiedy trzecia seria ognistych pocisk贸w pomknie w kierunku frontowego muru, pobiegniemy jak najszybciej do wie偶y 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly. 鈥 Ty poprowadzisz 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do Daniki.

Mniszka, cho膰 w dalszym ci膮gu nie wiedzia艂a, co mia艂 na my艣li Cadderly, m贸wi膮c o 鈥瀞eriach 鈥瀒 鈥瀘strzale鈥, u艣miechn臋艂a si臋 porozumiewawczo, zadowolona, 偶e m艂odzieniec nie traktuje jej protekcjonalnie i nie pr贸buje chroni膰, gdy sytuacja zmusza wszystkich do wype艂niania konkretnych zada艅. Wiedzia艂a, 偶e niewielu m臋偶czyzn w Faerunie pozwoli艂oby ukochanym kobietom nara偶a膰 si臋 na niebezpiecze艅stwo, i jej wielka mi艂o艣膰 do Cadderly鈥檈go wynika艂a w pewnym stopniu z pok艂adanego w niej przez m艂odego kap艂ana zaufania, ogromnego szacunku, jakim j膮 darzy艂.

Je艣li wypatrz膮 nas 艂ucznicy z wie偶y 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly, kieruj膮c te s艂owa do Shayleigh 鈥 b臋dziesz musia艂a ich usun膮膰.

O jakim ostrzale m贸wisz? 鈥 spyta艂a Shayleigh, zm臋czona jego tajemniczymi gierkami. 鈥 Jakie ogniste pociski?

Ale Cadderly odp艂yn膮艂 my艣lami, pogr膮偶aj膮c si臋 jak zawsze podczas rzucania zakl臋膰 w g艂臋bokiej koncentracji, i nie odpowiedzia艂. W chwil臋 p贸藕niej zacz膮艂 艣piewa膰 p贸艂g艂osem, a jego przyjaciele spr臋偶yli si臋, oczekuj膮c, by magia zacz臋艂a dzia艂a膰.

Wow 鈥 mrukn膮艂 Pikel w tej samej chwili, gdy jeden z wartownik贸w przy frontowej bramie wyda艂 okrzyk zdumienia.

W powietrzu zaroi艂o si臋 ni st膮d ni zow膮d od p艂on膮cych kul i ogromnych w艂贸czni; pociski zadudni艂y o mury obronne. 呕o艂nierze w pop艂ochu rzucali si臋 na ziemi臋; jeden z gigant贸w d藕wign膮艂 p艂aski kawa艂ek ska艂y i po艂o偶y艂 t臋 prowizoryczn膮 tarcz臋 przed sob膮.

Ostrza艂 usta艂 po kilku sekundach; p艂omienie zgas艂y, jakby ich w og贸le nie by艂o, a na murach nie pozosta艂 nawet najdrobniejszy 艣lad zaciek艂ego ataku. Mimo to 偶o艂nierze nie opu艣cili swych kryj贸wek, g艂o艣no wykrzykuj膮c rozkazy i wskazuj膮c miejsca w艣r贸d wzg贸rz, daleko za murami, gdzie potencjalnie mia艂y znajdowa膰 si臋 ukryte stanowiska machin obl臋偶niczych nieznanego wroga.

Cadderly da艂 znak Danice i ona, a zaraz za ni膮 Shayleigh, wyruszy艂y w drog臋 ku wie偶y, przeskakuj膮c zwinnie od jednego g艂azu do drugiego. Najwyra藕niej, jak dot膮d, dywersja spe艂ni艂a swoje zadanie, gdy偶 wartownicy wydawali si臋 bardziej interesowa膰 wzg贸rzami rozci膮gaj膮cymi si臋 po bokach mur贸w twierdzy.

Druga iluzoryczna 鈥瀞alwa鈥 przedosta艂a si臋 poza frontowy mur i g艂贸wn膮 bram臋, skupiaj膮c uwag臋 na wewn臋trznym odcinku, gdzie mia艂a zosta膰 wzniesiona trzecia 艣ciana. Zgodnie z przypuszczeniami Cadderly鈥檈go, 偶o艂nierze znajduj膮cy si臋 przy bocznej 艣cianie b艂yskawicznie zaj臋li pozycje obronne za gwarantuj膮cym bezpieczne schronienie du偶o grubszym murem frontowym.

Wybuchy ponownie trwa艂y zaledwie kilka sekund, tym razem jednak wartownicy byli bliscy pora偶ki i wszyscy bez wyj膮tku skuleni przywarli ca艂ym cia艂em do blaszek lub zimnej 艣ciany grubego muru obronnego. 呕aden z nich nie skierowa艂 wzroku na po艂udniowy zach贸d ku stromi藕nie, z kt贸rej nadci膮ga艂a grupka zdeterminowanych przyjaci贸艂.

Danica i Shayleigh bez przeszk贸d doprowadzi艂y pozosta艂ych do opuszczonej obecnie, prostopad艂ej 艣ciany, przemkn臋艂y wzd艂u偶 jej podstawy, oddalaj膮c si臋 od frontowego muru, po czym ostro偶nie wyjrza艂y na opustosza艂y dziedziniec.

Cadderly zaj膮艂 pozycj臋 na czele grupy i uni贸s艂 d艂o艅 do g贸ry, nakazuj膮c przyjacio艂om, aby si臋 zatrzymali. Skoncentrowa艂 si臋 na frontowej 艣cianie i szepn膮艂 do otaczaj膮cych go cz膮steczek powietrza, postrzegaj膮c ich natur臋 objawion膮 przez d藕wi臋ki pie艣ni Deneira. Powoli, subtelnie, u偶ywaj膮c aktywizuj膮cych s艂贸w i energii magii kap艂an贸w, zmieni艂 sk艂ad tych cz膮steczek, 艂膮cz膮c je i zag臋szczaj膮c.

Wok贸艂 frontowej 艣ciany i cz臋艣ci dziedzi艅ca pojawi艂 si臋 opar g臋stej mg艂y.

Ruszajcie 鈥 wyszepta艂 Cadderly do Daniki i skin膮艂 na krasnoludy, by pod膮偶y艂y za mniszk膮, po czym da艂 znak Shayleigh, aby zaj臋艂a pozycj臋 z dogodnym widokiem na szczyt wie偶y. Dzielna mniszka bez wahania pogna艂a przed siebie, 艣migaj膮c zygzakiem po twardej, zamarzni臋tej ziemi.

Nagle, zgo艂a instynktownie, Cadderly wyj膮艂 艂uk z d艂oni Shayleigh.

Celuj w platform臋 na wie偶y 鈥 rzek艂 szorstko, rzucaj膮c na bro艅 zakl臋cie i oddaj膮c 艂uk wojowniczce elf贸w.

Danica pokona艂a dwadzie艣cia st贸p i znalaz艂a si臋 w po艂owie drogi do wie偶y, zanim wypatrzyli j膮 znajduj膮cy si臋 na szczycie budowli wartownicy. Trzej 艂ucznicy wzi臋li bro艅 i zacz臋li co艣 krzycze膰, gdy wtem strza艂a Shayleigh trafi艂a jednego z nich w rami臋. M臋偶czyzna run膮艂 w d贸艂, jak ci艣ni臋ta szmata. Dwaj pozostali wpadli w panik臋, a ich usta rozchyli艂y si臋 szeroko, gdy usi艂owali ostrzec krzykiem swoich kompan贸w przy frontowej bramie.

Ale ze szczyt贸w wie偶y nie dobieg艂 nawet najcichszy d藕wi臋k, gdy偶 zaczarowana strza艂a ob艂o偶y艂a to miejsce zakl臋ciem ciszy.

Dwaj pozostali wartownicy zacz臋li szy膰 z 艂uk贸w do Daniki, ale mniszka bieg艂a zygzakiem i zbyt szybko, by kt贸rykolwiek z nich zdo艂a艂 j膮 trafi膰. Strza艂y odbija艂y si臋 od zmarzni臋tej ziemi albo p臋ka艂y, ale Danica, gnaj膮c co si艂 w nogach, wykonuj膮c zwinne zwody i uniki, a nawet przewroty, kt贸rych wartownicy nie byli w stanie przewidzie膰, nie zosta艂a nawet dra艣ni臋ta.

Hi, hi, hi 鈥 zachichota艂 Pikel, biegn膮c wraz z Ivanem daleko za mniszk膮 i raduj膮c si臋 co niemiara rozgrywaj膮cym si臋 na jego oczach widowiskiem.

Riposta Shayleigh okaza艂a si臋 niewiarygodnie celna 鈥 jej strza艂y 艣miga艂y pomi臋dzy kamiennymi blokami blanek, zmuszaj膮c stra偶nik贸w, by miast mierzy膰 do Daniki, pochylali g艂owy nisko nad kamienn膮 platform膮 wie偶y. Mimo to dwaj m臋偶czy藕ni, nadal bezskutecznie, usi艂owali krzykn膮膰, by ostrzec swych towarzyszy przed niebezpiecze艅stwem.

Vander podni贸s艂 Shayleigh z ziemi; posadzi艂 j膮 sobie na ramiona i pogna艂 w 艣lad za krasnoludem.

Cadderly ponownie skoncentrowa艂 si臋 na frontowej 艣cianie, wywo艂uj膮c kolejn膮 iluzoryczn膮 salw臋, aby mie膰 pewno艣膰, 偶e 偶o艂nierze nie o艣miel膮 si臋 wychyli膰 nawet nos贸w ze swoich kryj贸wek. Zadowolony z w艂asnego sprytu, pobieg艂 za oddalaj膮cymi si臋 przyjaci贸艂mi.

Kiedy Danica dotar艂a do wie偶y, drzwi w murze budowli otworzy艂y si臋 szeroko i z wn臋trza wypad艂 wymachuj膮cy mieczem szermierz. Zawsze czujna, zrobi艂a g艂adki przewr贸t w prz贸d i znalaz艂szy si臋 wewn膮trz zataczanego przez bro艅 艂uku, zada艂a wartownikowi silny cios podstaw膮 d艂oni w szcz臋k臋, skutecznie wykluczaj膮c go z walki.

Jeden z 艂ucznik贸w wychyli艂 si臋 nad kraw臋dzi膮 platformy, zamierzaj膮c u艣mierci膰 Danic臋 celnym strza艂em. Zanim zd膮偶y艂 napi膮膰 ci臋ciw臋, strza艂a Shayleigh roz艂upa艂a mu obojczyk.

Drugi 艂ucznik, oparty plecami o kamienny wyst臋p, wystrzeli艂, trafiaj膮c Vandera w pier艣, ale pojedyncza strza艂a nie zdo艂a艂a nawet spowolni膰 marszu olbrzyma. Wyj膮c i warcz膮c gro藕nie, firbolg wyszarpn膮艂 z cia艂a niewielkie drzewce i cisn膮艂 precz.

Shayleigh, znajduj膮ca si臋 dziesi臋膰 st贸p nad ziemi膮, mia艂a teraz du偶o lepsze pole ostrza艂u, u艣miechn臋艂a si臋 wi臋c ponuro i wypu艣ci艂a kolejn膮 strza艂臋.

Pocisk odbi艂 si臋 od prostok膮tnego kamienia blanki i rykoszetowa艂, trafiaj膮c wrogiego 艂ucznika w oko. M臋偶czyzna run膮艂 w ty艂, otwieraj膮c szeroko usta 鈥 najwyra藕niej wydaj膮c agonalny okrzyk b贸lu. Ale w obj臋tym zakl臋ciem ciszy obszarze nie rozleg艂 si臋 偶aden d藕wi臋k.

Ivan i Pikel weszli za Danica do wie偶y; Cadderly zauwa偶y艂, 偶e wewn膮trz rozgorza艂a zaci臋ta walka. Pobieg艂 co si艂 w nogach, niemal zderzaj膮c si臋 z Vanderem, ale zanim on, firbolg i wojowniczka elf贸w dotarli na miejsce, pi膮tka goblin贸w strzeg膮ca parteru wie偶y by艂a ju偶 martwa.

Danica ukl臋k艂a pod kolejnymi drzwiami, znajduj膮cymi si臋 na ko艅cu niewielkiego pomieszczenia, uwa偶nie ogl膮daj膮c tkwi膮cy w nich zamek. Odpi臋艂a sprz膮czk臋 od paska, rozprostowa艂a j膮 w z臋bach, po czym delikatnie wsun臋艂a w otw贸r zamka i zacz臋艂a przesuwa膰 j膮 na boki.

Szybciej! 鈥 rzuci艂a Shayleigh stoj膮ca w drzwiach prowadz膮cych na zewn膮trz.

Dziedziniec rozbrzmiewa艂 gromkimi okrzykami: 鈥濿rogowie w wie偶y!鈥 Wojowniczka elf贸w wzruszy艂a ramionami, po czym wychyli艂a si臋 na zewn膮trz i paroma celnymi strza艂ami zmusi艂a wrog贸w do przyspieszonego odwrotu. Teraz gdy jeden jej ko艂czan by艂 pusty, a zapas strza艂 w drugim z ka偶d膮 chwil膮 topnia艂, po偶a艂owa艂a swojej decyzji o przy艂膮czeniu si臋 do walki w kotlinie.

Cadderly przyci膮gn膮艂 j膮 za 艂okie膰 i zamkn膮艂 drzwi. Dla kap艂ana b艂ahostk膮 by艂o dotarcie w magiczny spos贸b do natury drewna i spowodowanie jego wypaczenia, by drzwi na dobre zaklinowa艂y si臋 we framudze. Dla lepszego zabezpieczenia Vander u艂o偶y艂 jeszcze przed drzwiami stert臋 martwych goblin贸w, po czym wzrok wszystkich ponownie skierowa艂 si臋 na Danic臋.

Szybciej! 鈥 ponagli艂a Shayleigh, a s艂owo to nabra艂o jeszcze wi臋kszego znaczenia, gdy nagle co艣 ci臋偶kiego z hukiem zadudni艂o w drzwi wie偶y.

U艣miechn膮wszy si臋 do przyjaci贸艂, Danica wsun臋艂a prowizoryczny wytrych za ucho i pchni臋ciem otworzy艂a drzwi, ukazuj膮c znajduj膮ce si臋 za nimi prowadz膮ce w d贸艂 schody.

Cadderly ze zdziwieniem spojrza艂 na kamienne stopnie.

S艂abo strze偶one i bez pu艂apek? 鈥 zastanowi艂 si臋 g艂o艣no.

Mia艂y zamontowan膮 pu艂apk臋 鈥 wyja艣ni艂a Danica. Wskaza艂a na drut biegn膮cy z boku framugi i zabezpieczony drug膮 cz臋艣ci膮 jej pasa. Nikt z nich nie mia艂 jednak czasu podziwia膰 zr臋cznej mniszki, bowiem zn贸w da艂o si臋 s艂ysze膰 dono艣ne 艂omotanie do drzwi i w szczelinie drewna pojawi艂 si臋 nagle czubek wielkiego topora.

Ivan i Pikel wysforowali si臋 przed Danic臋 i pognali schodami w d贸艂.

U podn贸偶a schod贸w znajdowa艂y si臋 kolejne drzwi, ale zadziorni bracia tylko pochylili g艂owy, schwycili si臋 za r臋ce i jeszcze przyspieszyli kroku. Za nimi pod膮偶yli Shayleigh i Vander, kt贸ry za pomoc膮 magii zmniejszy艂 si臋 do rozmiar贸w cz艂owieka, oraz Cadderly. Poch贸d zamyka艂a Danica.

Mog膮 by膰 ob艂o偶one zakl臋ciami! 鈥 zawo艂a艂 Cadderly, domy艣laj膮c si臋 zamiar贸w braci.

Bouldershoulderowie bez namys艂u staranowali jednak wrota, powoduj膮c seri臋 gwa艂townych eksplozji, i ci艣ni臋ci impetem wybuchu do przodu, poturlali si臋 po ziemi w k艂臋bach czarnego dymu i drzazg z roztrzaskiwanych drzwi. Mieli du偶o szcz臋艣cia, 偶e tak szybko przebili si臋 przez drewnian膮 barier臋, bowiem z framug po obu stronach wysun臋艂y si臋 r贸wnie偶 ma艂e, cienkie ostrza ociekaj膮ce trucizn膮. W podziemnych tunelach za drzwiami rozleg艂 si臋 przeci膮g艂y j臋k rogu. Prawdopodobnie magiczny alarm 鈥 pomy艣la艂 Cadderly.

Co偶e艣 powiedzia艂? 鈥 zawo艂a艂 Ivan, przekrzykuj膮c upiorny jazgot, kiedy reszta grupy zesz艂a do ni偶szego korytarza.

Niewa偶ne 鈥 odrzek艂 kr贸tko Cadderly. Jego g艂os brzmia艂 ponuro, pomimo i偶 Pikel podskakiwa艂 przed nim zabawnie, usi艂uj膮c zawzi臋cie zdusi膰 smu偶ki dymu unosz膮ce si臋 z jego osmalonych pi臋t i po艣ladk贸w. Przybyli do Zamczyska Tr贸jcy tak nieliczn膮 grup膮 w 艣ci艣le okre艣lonym celu, kt贸rym by艂o usuni臋cie przyw贸dc贸w wrogiego spisku, ale zadanie to wydawa艂o si臋 teraz niewykonalne, gdy wok贸艂 nich rozbrzmiewa艂y syreny alarmowe, a wrogowie zaciekle szturmowali zamkni臋te drzwi.

Oj, daj 偶e spok贸j, 艂odrobina rozrywki jeszcze nikomu nie zaszkodzi艂a! 鈥 zawo艂a艂 Ivan do wyra藕nie zatroskanego m艂odego kap艂ana. 鈥 Trzym si臋 mego p艂aszcza, ch艂opcze! Doprowadzem ci臋 tam, gdzie chcesz doj艣膰!

Oooo 鈥 zapiszcza艂 Pikel i bracia pognali naprz贸d. Napotkali op贸r, zanim jeszcze pokonali zakr臋t i przedarli si臋 jak burza przez stoj膮c膮 na ich drodze grupk臋 goblin贸w, bezlito艣nie siek膮c i pior膮c kompletnie zaskoczone stworzenia. Niewiele z nich zdo艂a艂o uciec.

Kt贸ryndy?! 鈥 zawo艂a艂 Ivan ze siekni臋ciem, wydobywaj膮c ostrze swego wielkiego topora z plec贸w goblina, kt贸ry poda艂 ty艂y o u艂amek sekundy za p贸藕no.

O艣wietlony blaskiem pochodni korytarz za martwym goblinem ukazywa艂 rz膮d drzwi i co najmniej dwa tunele. Przyjaciele spojrzeli na Cadderly鈥檈go, ale m艂ody kap艂an bezradnie wzruszy艂 ramionami 鈥 by艂 tak zak艂opotany, 偶e nie potrafi艂 udzieli膰 natychmiastowej odpowiedzi. Seria eksplozji za nimi oznajmi艂a, 偶e ich wrogowie pokonali drugie drzwi i nie zdo艂ali rozbroi膰 zamontowanej za nimi pu艂apki.

Ivan kopni臋ciem otworzy艂 najbli偶sze drzwi, prowadz膮ce do komnaty, wewn膮trz kt贸rej znajdowa艂a si臋 kompania 艂ucznik贸w i kilku gigant贸w sprawnie obs艂uguj膮cych balist臋.

Nie tutej 鈥 wyja艣ni艂 gderliwie, pospiesznie zatrzaskuj膮c drzwi, i pop臋dzi艂 dalej.

W szale艅czym boju, jaki si臋 w贸wczas rozpocz膮艂, Cadderly zupe艂nie straci艂 orientacj臋. Min臋li wiele rozmaitych wej艣膰, pokonali mas臋 zakr臋t贸w i po艂o偶yli trupem spor膮 ilo艣膰 zaskoczonych wrog贸w. Niebawem dotarli do starannie wykutych korytarzy, gdzie w 艣cianach widnia艂y r贸偶ne znaki i relikty przypominaj膮ce kszta艂tem 艂z臋, powszechnie znany symbol Talony.

Cadderly spojrza艂 na Vandera, licz膮c, 偶e firbolg odnajdzie w tym miejscu jaki艣 znak, kt贸ry pozwoli okre艣li膰 w艂a艣ciw膮 drog臋 w labiryncie tuneli, ale Vander nie mia艂 pewno艣ci.

Wy艂adowanie elektryczne odrzuci艂o Pikela od nast臋pnych drzwi. Ivan warkn膮艂 gwa艂townie i wyr偶n膮艂 barkiem w drewnian膮 barier臋, wdzieraj膮c si臋 do kolejnego d艂ugiego i w膮skiego korytarza, kt贸rego 艣ciany by艂y tym razem wy艂o偶one gobelinami przedstawiaj膮cymi Pani膮 Trucizn, u艣miechaj膮c膮 si臋 z艂owieszczo, jakby wita艂a wdzieraj膮cych si臋 do twierdzy intruz贸w. Niez艂omny Pikel, kt贸remu kosmyki zielonych w艂os贸w odpl膮ta艂y si臋 ze sztywno splecionego warkocza, natychmiast do艂膮czy艂 do brata.

Dwadzie艣cia krok贸w dalej ca艂膮 grup臋 otoczy艂y nieprzeniknione ciemno艣ci.

Nie zatrzymujcie si臋! 鈥 rzuci艂a Shayleigh do krasnolud贸w, bowiem jej czujny elfi s艂uch wychwyci艂 dochodz膮ce z ty艂u odg艂osy zbli偶aj膮cych si臋 wrog贸w.

Cadderly poczu艂 na twarzy p臋d powietrza, gdy wojowniczka wypu艣ci艂a kolejn膮 strza艂臋. Nie przej膮艂 si臋 jednak zbytnio tym, co robi艂a Shayleigh, gdy偶 maca艂 przy paskach swego plecaka w poszukiwaniu 艣wietlnej tulejki albo magicznej r贸偶d偶ki, kt贸re mog艂yby rozproszy膰 spowijaj膮cy ich mrok.

Najwyra藕niej wyczuwaj膮c, 偶e si臋 zatrzyma艂, Danica uj臋艂a m艂odego kap艂ana za rami臋 i poci膮gn臋艂a w g艂膮b korytarza, aczkolwiek uczyni艂a to nad wyraz delikatnie, by nie przeszkodzi膰 mu w tym, co akurat robi艂.

Rozleg艂 si臋 g艂o艣ny trzask i zgrzyt kamienia o kamie艅, po kt贸rym da艂o si臋 s艂ysze膰 coraz bardziej odleg艂e: Ooooo.

Domin Ulu! 鈥 zawo艂a艂 Cadderly, unosz膮c do g贸ry r贸偶d偶k臋, i ciemno艣膰 si臋 rozproszy艂a, ukazuj膮c tak膮 oto scen臋: Cadderly sta艂 z r贸偶d偶k膮 w d艂oni, Shayleigh z napi臋tym do strza艂u 艂ukiem, podczas gdy Danica i Vander w podobnych jak oni pozycjach obronnych przesuwali si臋 wolno wzd艂u偶 艣cian.

Ale Ivan i Pikel znikn臋li.

Pu艂apki! 鈥 zakrzykn臋艂a Danica, wyczuwaj膮c w pod艂o偶u przed sob膮 niewielkie zag艂臋bienie. 鈥 Ivan!

Odpowiedzi nie by艂o, a Danica nie potrafi艂a otworzy膰 艣ci艣le dopasowanej klapy, nie zauwa偶y艂a bowiem 偶adnych wy偶艂obie艅 dla r膮k ani specjalnych uchwyt贸w.

Naprz贸d! 鈥 zawo艂a艂a nagle Shayleigh, poci膮gaj膮c za sob膮 Cadderly鈥檈go i napinaj膮c ci臋ciw臋 艂uku. 呕o艂nierze wroga znajdowali si臋 w drzwiach zaledwie pi臋膰dziesi膮t st贸p od nich.

Danica przeskoczy艂a nad pu艂apkami. Vander powr贸ci艂 do swej prawdziwej postaci i przest膮pi艂 ukryt膮 zapadni臋, unosz膮c w jednym r臋ku Cadderly鈥檈go.

Zamknijcie oczy 鈥 wyszepta艂 do przyjaci贸艂 m艂ody kap艂an, po czym skierowa艂 r贸偶d偶k臋 w stron臋 drzwi i wymamrota艂: 鈥 Mas Ulu!

Struga o艣lepiaj膮cego 艣wiat艂a wyprysn臋艂a z r贸偶d偶ki, mieni膮c si臋 feeri膮 zieleni, oran偶u i ca艂ym spektrum barw w serii kr贸tkich, ra偶膮cych, jaskrawych b艂ysk贸w.

W chwil臋 p贸藕niej by艂o po wszystkim, a 偶o艂nierze, bezradnie przecieraj膮c oczy i zatrzymuj膮c si臋 u wylotu korytarza, zacz臋li wpada膰 jeden na drugiego.

Naprz贸d! 鈥 powt贸rzy艂a Shayleigh, wypuszczaj膮c dwie kolejne strza艂y w zdezorientowan膮 t艂uszcz臋. Pozosta艂a tr贸jka ruszy艂a w kierunku drzwi na drugim ko艅cu korytarza, nawo艂uj膮c, aby do nich do艂膮czy艂a.

Kiedy wojowniczka elf贸w odwr贸ci艂a si臋, by pod膮偶y膰 za przyjaci贸艂mi, stwierdzi艂a, 偶e ona r贸wnie偶 pad艂a ofiar膮 magicznego b艂ysku Cadderly鈥檈go. Jej fio艂kowe niegdy艣 oczy by艂y teraz przekrwione i czerwone. Sz艂a niepewnie korytarzem, usi艂uj膮c oszacowa膰, z kt贸rego miejsca powinna skoczy膰.

Wr贸cimy po ciebie! 鈥 zawo艂a艂a Danica, ale Shayleigh ju偶 wybi艂a si臋 w g贸r臋, wyl膮dowa艂a pi臋tami na kraw臋dzi zapadni, klapa otworzy艂a si臋, a wojowniczka elf贸w przez chwil臋, kt贸ra zdawa艂a si臋 trwa膰 ca艂膮 wieczno艣膰, chwia艂a si臋 na skraju mrocznej czelu艣ci.

Vander rzuci艂 si臋 naprz贸d i l膮duj膮c p艂asko na brzuchu, kurczowym gestem wyrzuci艂 w jej stron臋 r臋k臋. Pochwyci艂 tylko powietrze, bowiem Shayleigh run臋艂a w ty艂, w g艂膮b diabelnej otch艂ani, a uchylna klapa natychmiast si臋 za ni膮 zamkn臋艂a.

Danica znalaz艂a si臋 przy firbolgu i poci膮gn臋艂a go za r臋kaw, a do mniszki do艂膮czy艂 Cadderly, unosz膮c do g贸ry swoj膮 r贸偶d偶k臋.

Mas Ulu! 鈥 powt贸rzy艂 p贸艂g艂osem i jaskrawy rozb艂ysk ponownie porazi艂 oczy wrogich 偶o艂nierzy. Tym razem wielu z nich zdo艂a艂o zmru偶y膰 powieki i natarcie, cho膰 nieco spowolnione, nie zosta艂o zatrzymane.

Vander jako pierwszy pobieg艂 ku drzwiom na drugim ko艅cu korytarza i prawie uda艂o mu si臋 tam dotrze膰, gdy nagle cz臋艣膰 korytarza zmieni艂a po艂o偶enie, unosz膮c si臋 pod ostrym k膮tem w stosunku do reszty.

Zdumiony firbolg upad艂 bokiem na pod艂og臋-艣cian臋, kt贸ra nagle sta艂a si臋 pochy艂a, i znik艂 swym przyjacio艂om z oczu, gdy ten niewielki fragment korytarza pu艂apki b艂yskawicznie wykona艂 p贸艂obr贸t wok贸艂 osi.

Danica jednym susem pokona艂a uko艣nie nachylony odcinek tunelu i kopn臋艂a w drzwi, roztrzaskuj膮c zamek.

Drzwi uchyli艂y si臋 ze skrzypni臋ciem, a mniszka schwyci艂a je i otworzy艂a na o艣cie偶, jakby prowokowa艂a aktywizacj臋 znajduj膮cych si臋 w nich pu艂apek.

Przera偶ony Cadderly podbieg艂 do niej, niespokojnie spogl膮daj膮c przez rami臋 w stron臋 miejsca, gdzie znikn臋艂a tr贸jka jego przyjaci贸艂, i ku 艣cianie, kt贸ra poch艂on臋艂a firbolga.

Danica uj臋艂a go za r臋k臋 i wci膮gn臋艂a do 艣rodka 鈥 korytarz by艂 tym razem kr贸tki, 艣ciany pozbawione gobelin贸w, a kilka st贸p dalej znajdowa艂y si臋 nast臋pne drzwi. Kiedy tylko przest膮pili pr贸g, za ich plecami osun臋艂a si臋 ogromna kamienna p艂yta, blokuj膮c im drog臋 odwrotu, za艣 drzwi na wprost zosta艂y zablokowane przez krat臋, kt贸ra ze zgrzytem opad艂a z otworu w suficie. Natychmiast zorientowali si臋, 偶e wpadli w pu艂apk臋, ale nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, dop贸ki Danica w chwil臋 p贸藕niej nie zauwa偶y艂a, 偶e boczne 艣ciany tunelu zacz臋艂y wolno, acz nieub艂aganie zbli偶a膰 si臋 do siebie.



15

艢wi臋to s艂owo


Danica opar艂a si臋 plecami o 艣cian臋, napieraj膮c z ca艂ej si艂y, a jednocze艣nie spr贸bowa艂a zaprze膰 si臋 nogami o g艂adkie pod艂o偶e. Mimo to przesuwa艂a si臋 naprz贸d, a korytarz niebezpiecznie si臋 zw臋偶a艂.

Cadderly nerwowo rozgl膮da艂 si臋 woko艂o, wodz膮c wzrokiem od kamiennego g艂azu, przez 偶elazn膮 krat臋, po znajduj膮ce si臋 po obu stronach 艣ciany. Usi艂owa艂 przywo艂a膰 pie艣艅 Deneira, ale w jej lirycznych tonach nie przypomina艂 sobie niczego, co mog艂oby im teraz pom贸c.

Szeroko艣膰 mi臋dzy 艣cianami wynosi艂a osiem st贸p.

Siedem.

Cadderly st艂umi艂 w sobie panik臋, zamkn膮艂 oczy i zmusi艂 si臋 do koncentracji, staraj膮c si臋 przywo艂a膰 w sobie wiar臋 w harmonijn膮 muzyk臋. Poczu艂, 偶e Danica gwa艂townie szarpie go za r臋k臋, ale zignorowa艂 ten gest. Poci膮gn臋艂a go mocniej i jeszcze raz, zmuszaj膮c, by na ni膮 spojrza艂.

U艂贸偶 obie r臋ce sztywno przed sob膮 鈥 powiedzia艂a, odwracaj膮c d艂onie Cadderly鈥檈go wn臋trzami do g贸ry. Patrzy艂 z zaciekawieniem, jak uk艂ada si臋 pionowo na jego d艂oniach, opieraj膮c stopy o jedn膮, a wyci膮gni臋te do przodu r臋ce o drug膮 zbli偶aj膮c膮 si臋 艣cian臋.

Nie mo偶esz... 鈥 zacz膮艂, ale jeszcze gdy wypowiada艂 te s艂owa, 艣ciany znalaz艂y si臋 w zasi臋gu Daniki, przywar艂y do jej wyprostowanych ko艅czyn i znieruchomia艂y, zatrzymane przez zesztywnia艂膮, pogr膮偶on膮 w medytacji mniszk臋, zupe艂nie jakby umieszczono mi臋dzy nimi stalow膮 belk臋.

Cadderly wyj膮艂 r臋ce spod brzucha Daniki 鈥 by艂a tak wypr臋偶ona, 偶e bez podpierania utrzyma艂a poziom膮 pozycj臋, po czym prawie 鈥瀗a si艂臋鈥 oderwa艂 wzrok od zdumiewaj膮cego widoku i skupi艂 si臋 na wa偶niejszym zadaniu.

Je偶eli wr贸g wyczu艂, 偶e 艣ciany przesta艂y si臋 przesuwa膰, on i Danica mogli si臋 wkr贸tce spodziewa膰 wizyty niezbyt mile widzianych go艣ci. Wyj膮艂 kusz臋 i na艂o偶y艂 wybuchowy be艂t.

Us艂ysza艂 dochodz膮ce zza kraty i drzwi mamrotanie, po czym przesun膮艂 si臋 bli偶ej, nas艂uchuj膮c.

Bugayarggrrr mukadig 鈥 rozleg艂o si臋 gard艂owe warczenie, a Cadderly, znaj膮cy biegle liczne j臋zyki u偶ywane w Faerunie, zrozumia艂, i偶 stoj膮cy za drzwiami ogr upiera艂 si臋, 偶e do tej pory 艣ciany musia艂y ju偶 zrobi膰, co do nich nale偶a艂o.

Cadderly cofn膮艂 si臋, prze艣lizgn膮艂 pod Danica i opar艂 kusz臋 na jej wypr臋偶onych sztywno plecach. Obok po艂o偶y艂 r贸wnie偶 wiruj膮ce dyski, aby mie膰 je pod r臋k膮, a w wolnej d艂oni 艣cisn膮艂 swoj膮 wys艂u偶on膮, a obecnie r贸wnie偶 zaczarowan膮 lask臋.

Rozleg艂 si臋 g艂uchy zgrzyt, gdy krata zacz臋艂a si臋 podnosi膰, po czym Cadderly us艂ysza艂 szcz臋k klucza w zamku. Zaczerpn膮艂 g艂臋boko powietrza i opar艂 mocniej kusz臋 na ciele mniszki, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e musia艂 powstrzyma膰 wrog贸w dostatecznie d艂ugo, by Danica mog艂a uwolni膰 si臋 z niewygodnej pozycji i wraz z nim dotrze膰 do korytarza za drzwiami.

Drzwi uchyli艂y si臋 i oczom Cadderly鈥檈go ukaza艂o si臋 oblicze rozgor膮czkowanego ogra, kt贸ry z podnieceniem wodzi艂 wzrokiem doko艂a w poszukiwaniu zmia偶d偶onych szcz膮tk贸w intruz贸w.

Be艂t Cadderly鈥檈go trafi艂 go dok艂adnie w przerw臋 mi臋dzy przednimi z臋bami. M艂ody kap艂an odwa偶nie ruszy艂 do ataku, si臋gaj膮c po swoje wiruj膮ce dyski.

Policzki ogra w dziwny spos贸b nap臋cznia艂y, oczy nieomal wysz艂y mu z orbit, po czym jego wargi obwis艂y, a spomi臋dzy nich buchn臋艂a struga krwi i pogruchotanych z臋b贸w.

Duh, Mogie? 鈥 spyta艂 oszo艂omiony drugi ogr, gdy strz臋p cia艂a, kt贸ry jeszcze przed chwil膮 by艂 jego kompanem, osun膮艂 si臋 na ziemi臋. Pochyli艂 si臋 nisko, usi艂uj膮c ustali膰, co si臋 w艂a艣ciwie sta艂o, po czym spojrza艂 w kierunku komnaty-pu艂apki, i dok艂adnie w tej samej chwili adamantowe wiruj膮ce dyski Cadderly鈥檈go trafi艂y go prosto w nos.

Cadderly mocno skr臋ci艂 nadgarstkiem, 艣ci膮gaj膮c dyski do siebie; kr膮偶ki uderzy艂y go w d艂o艅, ale zaraz cisn膮艂 nimi ponownie z jeszcze wi臋kszym impetem. D艂o艅 ogra zacz臋艂a si臋 unosi膰, lecz nie zdo艂a艂a zablokowa膰 ciosu i pocisk trafi艂 stwora w oko.

Mimo to r臋ka ogra nadal unosi艂a si臋 ku g贸rze, zapl膮ta艂a si臋 w szpagat i Cadderly nie zdo艂a艂 we w艂a艣ciwy spos贸b 艣ci膮gn膮膰 kr膮偶k贸w do siebie, by m贸c zaatakowa膰 po raz trzeci. Zawsze got贸w do improwizacji, szybko uni贸s艂 obur膮cz zaczarowan膮 lask臋 i trzasn膮艂 ni膮 z ca艂ej si艂y w grube przedrami臋 oszo艂omionego ogra.

Nast臋pne uderzenie skierowa艂 ni偶ej, trafiaj膮c w ods艂oni臋te 偶ebra, i ogr, zgodnie z oczekiwaniami Cadderly鈥檈go, instynktownie smagn膮艂 r臋k膮 w d贸艂. Cadderly za艣 raz jeszcze uderzy艂 wysoko, trafiaj膮c w i tak ju偶 zgruchotany i krwawi膮cy nos ogra. Nast臋pnie, id膮c za ciosem, zmieni艂 uchwyt na swojej lasce i ga艂k膮 w kszta艂cie baraniego 艂ba bezb艂臋dnie trzasn膮艂 potwora w nasad臋 czaszki. Stw贸r osun膮艂 si臋 na kolana, jego r臋ce zwis艂y bezw艂adnie po bokach. Cadderly uderza艂 raz po raz, to z jednej, to z drugiej strony. Nagle Danica znalaz艂a si臋 obok niego, wyrzucaj膮c kolano do g贸ry i trafiaj膮c p贸艂przytomne, kl臋cz膮ce monstrum w podbr贸dek. 艁eb ogra wyprysn膮艂 gwa艂townie do ty艂u i wreszcie ogromny stw贸r osun膮艂 si臋 na pod艂og臋 obok swego martwego kompana.

Za艂aduj! 鈥 rzuci艂a Danica do Cadderly鈥檈go, podaj膮c mu kusz臋. Z ty艂u dobieg艂 chrz臋st mia偶d偶onego drewna, gdy zamykaj膮ce si臋 艣ciany zgruchota艂y otwarte drzwi.

呕adne z nich nie odwa偶y艂o si臋 spojrze膰 za siebie.


* * *


Komin by艂 艣liski i stromy, a Shayleigh pomimo rozpaczliwych wysi艂k贸w nie by艂a w stanie si臋 zatrzyma膰. W ko艅cu zdo艂a艂a jako艣 zaprze膰 si臋 o spadziste pod艂o偶e i si臋gn臋艂a w g贸r臋, usi艂uj膮c si臋 czego艣 uchwyci膰. Bezskutecznie. Sklepienie rynny podobnie jak pod艂o偶e by艂o idealnie g艂adkie.

W umy艣le wojowniczki elf贸w pojawi艂 si臋 co najmniej tuzin nader paskudnych wizji, w kt贸rych najcz臋艣ciej zar贸wno ona jak Ivan i Pikel l膮dowali w szerokim dole, gdzie nadziewali si臋 na ostre, pokryte siln膮 trucizn膮 tyczki. W innych wizjach spada艂a nieco p贸藕niej ni偶 krasnoludy i nadziewaj膮c si臋 na szpikulce, ci臋偶arem opadaj膮cego cia艂a nabija艂a cia艂a obu braci jeszcze g艂臋biej na wyimaginowane zatrute ostrza.

Trzymaj膮c z ca艂ej si艂y sw贸j 艂uk, Shayleigh przesun臋艂a si臋 nieznacznie w bok i opar艂a stopy o jedn膮, a u艂o偶one uko艣nie rami臋 o drug膮 艣cian臋 w膮skiego szybu. Unios艂a g艂ow臋 i spojrza艂a w czelu艣膰, maj膮c nadziej臋, 偶e zanim w co艣 uderzy, zostanie wcze艣niej ostrze偶ona.

Termicznym wzrokiem dostrzeg艂a 艣lady spadaj膮cych t臋dy krasnolud贸w; na pod艂odze i zakrzywionych 艣cianach wci膮偶 jeszcze wida膰 by艂o plamy ciep艂a pozostawione przez Ivana i Pikela.

Na ko艅cu rynny znajdowa艂a si臋 艣lepa 艣ciana, a Shayleigh na u艂amek sekundy przed uderzeniem w ni膮 zrozumia艂a, 偶e skoro nigdzie nie wida膰 krasnolud贸w, p艂yta musia艂a by膰 po prostu uchyln膮 klap膮. Uderzy艂a w ni膮 i przecisn臋艂a si臋 na drug膮 stron臋, ale szeroko roz艂o偶onymi r臋kami uchwyci艂a si臋 艣cian po obu stronach klapy. Jej 艂uk spad艂 w czelu艣膰 i zaraz potem us艂ysza艂a st臋kni臋cie krasnoluda oraz niezbyt g艂o艣ny plusk.

Klapa odchyli艂a si臋 z powrotem, przyszpilaj膮c przedramiona Shayleigh do kamiennej 艣ciany. Wojowniczka trzyma艂a si臋 uparcie, domy艣laj膮c si臋, 偶e mog艂a to by膰 jedyna droga wyj艣cia z podst臋pnej pu艂apki.

Cieszem si臋, co tobie si臋 uda艂o 鈥 powiedzia艂 z do艂u Ivan. 鈥 Ale jakby艣 zobaczy艂a, jak daleko je na d贸艂, to pewno da艂aby艣 se spok贸j ze z tom klapom.

Shayleigh spojrza艂a w d贸艂 i ujrza艂a rozmyte, pod艣wietlone termiczne kszta艂ty Ivana i Pikela, stoj膮cych po pas w m臋tnawej wodzie. Nie by艂a w stanie oszacowa膰 rozmiar贸w pomieszczenia, ale nie wydawa艂o si臋 du偶e i nie zauwa偶y艂a, 偶eby znajdowa艂o si臋 w nim inne wyj艣cie.

Nic wam nie jest? 鈥 spyta艂a.

Tylko my przemokli 鈥 odburkn膮艂 Ivan. 鈥 I zarobi艂em guza, kiedy brat spad mi臋 na 艂eb.

Pikel zacz膮艂 pogwizdywa膰 i odwr贸ci艂 si臋, a w chwil臋 p贸藕niej zakr臋ci艂 na pi臋cie i rzucaj膮c si臋 na brata, omal nie wepchn膮艂 go pod wod臋.

O co ci chodzi? 鈥 spyta艂 Ivan.

Pikel pisn膮艂 i zawzi臋cie usi艂owa艂 wydoby膰 obie nogi z wody.

Nagle Ivan krzykn膮艂 i pod藕wign膮艂 Pikela w g贸r臋, a potem zacz膮艂 siec toporem na prawo i lewo. Bryzgi wody dosi臋ga艂y nawet Shayleigh uwi臋zionej wysoko pod sufitem.

Co si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂a.

Oba krasnoludy brodzi艂y w wodzie, t艂uk膮c broni膮 br膮zowaw膮 brej臋.

Tam co艣 je! Co艣 d艂ugiego i 艂ob艣liz艂ego! 鈥 odkrzykn膮艂 Ivan. Podbieg艂 do 艣ciany bezpo艣rednio pod wojowniczk膮 elf贸w i zacz膮艂 podskakiwa膰, na pr贸偶no usi艂uj膮c dosi臋gn膮膰 jej st贸p. Pikel natychmiast wskoczy艂 mu na plecy, gramol膮c si臋 po nich ku g贸rze, ale Ivan pochyli艂 si臋, wi臋c wyl膮dowa艂 twarz膮 w b艂otnistej wodzie. 呕贸艂tobrody krasnolud bez chwili wahania wspi膮艂 si臋 na plecy powalonego brata.

Shayleigh przez ca艂y czas b艂aga艂a ich, aby si臋 uspokoili. Wreszcie zdo艂ali jako艣 och艂on膮膰, kompletnie wyczerpani. Podejmowane przez nich wysi艂ki pochwycenia st贸p wisz膮cej wojowniczki spe艂z艂y jednak na niczym.

U偶yjcie mojego 艂uku 鈥 podsun臋艂a Shayleigh.

Eee? 鈥 pisn膮艂 zak艂opotany Pikel, ale Ivan zrozumia艂. Brodz膮c po pas w wodzie, gmera艂 r臋kami na wszystkie strony, a偶 w ko艅cu wydoby艂 upuszczony 艂uk i zaczepi艂 go o stop臋 Shayleigh.

Na pewno mocno si臋 trzymasz? 鈥 spyta艂 uprzejmie.

Pospieszcie si臋 鈥 odpar艂a Shayleigh, a Ivan podskoczy艂 i wspi膮艂 si臋 po 艂uku, by m贸c dosi臋gn膮膰 buta wojowniczki elf贸w.

Wejd藕 po mnie 鈥 poleci艂a Shayleigh. 鈥 Wr贸膰 do korytarza i znajd藕 co艣, czego mog艂abym si臋 z艂apa膰.

Odwa偶ny Ivan mia艂 pewne opory przeciwko takiemu rozwi膮zaniu, ale zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 by艂o ono najpraktyczniejsze, zw艂aszcza 偶e jego brat wci膮偶 tkwi艂 na dole, wydaj膮c zatroskane: Och 鈥 uch.

Ivan spu艣ci艂 wzrok i ujrza艂, 偶e Pikel stoi, jakby kij po艂kn膮艂 鈥 a zaledwie o stop臋 dalej, niemal na wysoko艣ci wzroku zielonobrodego krasnoluda, na wy艂aniaj膮cej si臋 z wody gi臋tkiej szyi ko艂ysze si臋 tr贸jk膮tny, z艂owrogi 艂eb w臋偶a.

M贸j brat 鈥 wyszepta艂 Ivan, ledwie mog膮c wydoby膰 z siebie g艂os. Mia艂 ch臋膰 zeskoczy膰 do wody pomi臋dzy Pikela a w臋偶a.

Wspinaj si臋 鈥 ponagli艂a Shayleigh.

Pikel zacz膮艂 ko艂ysa膰 si臋 w tym samym rytmie co w膮偶, pogwizduj膮c z cicha. Mog艂o si臋 wydawa膰, i偶 robi膮 to do艣膰 zgodnie, w niemal taneczny spos贸b, a w膮偶 nie sprawia艂 wra偶enia, jakby zamierza艂 zaatakowa膰 krasnoluda.

Wspinaj si臋 鈥 powt贸rzy艂a Shayleigh. 鈥 Pikel nie b臋dzie m贸g艂 dosta膰 si臋 na g贸r臋, je艣li ty tego nie zrobisz pierwszy.

Ivan zawsze chroni艂 brata i teraz w g艂臋bi serca co艣 nakazywa艂o mu zawr贸ci膰. Mia艂 ochot臋 z dzik膮 zawzi臋to艣ci膮 ruszy膰 na pomoc Pikelowi, rzucaj膮c si臋 z g贸ry na niebezpiecznego gada. Zdo艂a艂 st艂umi膰 w sobie ten impuls z dw贸ch powod贸w 鈥 poniewa偶 zgadza艂 si臋 z logicznym rozumowaniem Shayleigh, a poza tym, potwornie ba艂 si臋 w臋偶y. Powoli pi膮艂 si臋 w g贸r臋, chwytaj膮c fa艂dy ubrania Shayleigh, i w ko艅cu stwierdzi艂, 偶e mia艂a racj臋, uspokojony nieprzerwanym pogwizdywaniem Pikela, spokojn膮 melodi膮, kt贸ra znacznie roz艂adowa艂a napi臋cie paskudnej sytuacji.

Przepe艂z艂 po plecach Shayleigh i przeczo艂ga艂 si臋 przez w膮ski otw贸r pomi臋dzy ni膮 a ci臋偶k膮 klap膮. Kiedy znalaz艂 si臋 w pochy艂ym szybie, stan膮艂 bokiem, zapieraj膮c si臋 d艂o艅mi i stopami o przeciwleg艂e 艣ciany.

Pikel? 鈥 spyta艂a z niepokojem Shayleigh, gdy pogwizdywanie ucich艂o.

Oo, oi! 鈥 dobieg艂a weso艂a odpowied藕 z do艂u i Shayleigh poczu艂a na stopie znaczny ci臋偶ar, gdy drugi z braci zacz膮艂 wspina膰 si臋 po 艂uku.

Wchodz膮c wy偶ej, Pikel przezornie zdj膮艂 艂uk z nogi wojowniczki, po czym w艣lizgn膮艂 si臋 do tunelu i przeszed艂szy nad rozci膮gni臋tym w poprzek szybu Ivanem, zapieraj膮c si臋 mokrymi sanda艂ami o bok brata, wyci膮gn膮艂 r臋ce, pomagaj膮c Shayleigh. To by艂a najtrudniejsza cz臋艣膰 tej czynno艣ci, bowiem Pikel i Ivan musieli w jaki艣 spos贸b odchyli膰 klap臋 zapadni na dostatecznie d艂ug膮 chwil臋, aby Shayleigh zdo艂a艂a wype艂zn膮膰 na zewn膮trz, a jednocze艣nie da膰 wojowniczce co艣, czego mog艂aby si臋 schwyci膰.

Pikel opar艂 koniec swej pa艂ki o klap臋 pomi臋dzy roz艂o偶onymi i zbola艂ymi r臋kami Shayleigh.

Kiedy m贸j brat pchnie, pu艣cisz si臋 jednom rynkom i z艂apiesz si臋 mi臋 鈥 poleci艂 Ivan. 鈥 Gotowa?

Otwieraj 鈥 poprosi艂a Shayleigh, a Pikel powoli zacz膮艂 dociska膰 pa艂k臋 ku do艂owi.

Kiedy tylko nacisk zel偶a艂, Shayleigh si臋gn臋艂a r臋k膮 w stron臋 Ivana. Chybi艂a, a jej uchwyt drug膮 r臋k膮 nie by艂 do艣膰 mocny, aby mog艂a si臋 utrzyma膰. Z g艂o艣nym okrzykiem zacz臋艂a spada膰.

Ivan schwyci艂 j膮 za nadgarstek, jego grube paluchy zacisn臋艂y si臋 mocno i przytrzyma艂y Shayleigh przy kraw臋dzi wilgotnej 艣ciany.

O-o-o-o 鈥 j臋kn膮艂 Pikel, kiedy ca艂a grupka zacz臋艂a zsuwa膰 si臋 niebezpiecznie w stron臋 zapadni.

Ivan zacisn膮艂 z臋by, warkn膮艂 i wypr臋偶y艂 pot臋偶ne plecy, zapieraj膮c si臋 z ca艂ych si艂. Pikel za艣, cho膰 bola艂y go ramiona od napierania pod niewygodnym k膮tem, ani na chwil臋 nie przesta艂 dociska膰 ko艅ca pa艂ki do klapy, dop贸ki Shayleigh nie znalaz艂a si臋 wewn膮trz pochy艂ego szybu. Przepe艂z艂a po Ivanie i zaj臋艂a miejsce obok Pikela, a zielonobrody krasnolud pozwoli艂, by klapa powr贸ci艂a na miejsce. Nast臋pnie wypr臋偶y艂 si臋 prostopadle do swego 偶贸艂tobrodego brata, a Shayleigh przepe艂z艂a po nim wy偶ej i przyj臋艂a tak膮 sam膮 pozycj臋 jak Ivan.

W chwil臋 potem Ivan przeszed艂 po Pikelu, zapieraj膮cym si臋 o 艣ciany nieco poni偶ej wojowniczki elf贸w, i wspi膮wszy si臋 na ni膮, powt贸rzy艂 manewr. Zaraz potem wgramoli艂 si臋 na niego Pikel i odwracaj膮c si臋 do Ivana bokiem, uformowa艂 kolejny szczebel tej 偶ywej trzyosobowej drabiny.

Ech? 鈥 pisn膮艂 Pikel, ponownie zapieraj膮c si臋 r臋kami i nogami o 艣ciany szybu za 艂agodnym zakr臋tem, sk膮d nie by艂o ju偶 wida膰 zapadni.

Co偶e艣 wypatrzy艂? 鈥 spyta艂 Ivan i wspi膮艂 si臋 wy偶ej, by si臋 z nim zr贸wna膰. Za moment on r贸wnie偶 ujrza艂 w 艣cianie szybu w膮skie, r贸wnoleg艂e linie, tworz膮ce kszta艂t drzwi. Zapar艂 si臋 nogami o plecy Pikela i zacz膮艂 gmera膰 palcami przy 艣cianie. Poczu艂 lekkie wg艂臋bienie 鈥 jedynie krasnolud m贸g艂by wyczu膰 tak nieznaczn膮 r贸偶nic臋 w r贸wnej z pozoru 艣cianie 鈥 i pchn膮艂 mocno.

Sekretne drzwi uchyli艂y si臋, ukazuj膮c ich oczom d艂ugi korytarz biegn膮cy podobnie tak jak ten w g贸r臋, ale mniej stromy. Ivan odwr贸ci艂 si臋, by spojrze膰 na Shayleigh i Pikela.

Wiemy, co jest nad nami 鈥 stwierdzi艂a Shayleigh.

Ale czy uda si臋 nam 艂otworzy膰 klap臋? 鈥 odpar艂 Ivan.

Ciii... 鈥 rzuci艂 Pikel i ruchem brody wskaza艂 nowo odkryty pasa偶. Kiedy pozostali umilkli, us艂yszeli dochodz膮ce stamt膮d odg艂osy zaci臋tej walki, jakby gdzie艣 niedaleko toczy艂a si臋 nielicha potyczka.

To mogom by膰 przyjaciele i mogom nas potrzebowa膰! 鈥 rykn膮艂 Ivan i wbieg艂 do nowego tunelu, bezceremonialnie popychaj膮c przed sob膮 Pikela i Shayleigh. Sarkaj膮c, 偶e zn贸w b臋d膮 musieli i艣膰 pod g贸rk臋, zamkn膮艂 za nimi drzwi do korytarza.

Ruszyli w dalsz膮 drog臋. Sz艂o im si臋 du偶o lepiej, gdy偶 stromizna by艂a znacznie 艂agodniejsza.

Nied艂ugo potem dotarli do rozwidlenia dr贸g 鈥 jeden tunel prowadzi艂 dalej pod g贸r臋, drugi za艣, znacznie w臋偶szy, opada艂 pod k膮tem w d贸艂. Instynkt podpowiedzia艂 im, 偶e musz膮 i艣膰 wy偶ej, gdy偶 pozostawili przyjaci贸艂 na wy偶szym poziomie, ale odg艂osy walki dochodzi艂y z dolnego tunelu.

To mo偶e by膰 Cadderly 鈥 stwierdzi艂a Shayleigh.

Ty wielki psie! 鈥 dobieg艂 z do艂u znajomy g艂os.

Zdrajco! 鈥 rykn膮艂 inny, jeszcze dono艣niejszy.

Zanim jeszcze Ivan zd膮偶y艂 krzykn膮膰: 鈥濾ander!鈥, Pikel rzuci艂 si臋 na 艂eb, na szyj臋 do tunelu i b艂yskawicznie zacz膮艂 ze艣lizgiwa膰 si臋 w d贸艂.


* * *


Kt贸re drzwi? 鈥 zastanawia艂 si臋 Cadderly i przest膮piwszy cia艂a zabitych ogr贸w, rozejrza艂 si臋 woko艂o, lustruj膮c wiele mo偶liwych do wyboru wyj艣膰 z owalnego pomieszczenia.

Zauwa偶y艂 przy tym sporo wyrytych w 艣cianach symboli 鈥 tr贸jz臋b贸w z ma艂ymi butelkami nad ka偶dym ostrzem, na kt贸re naniesiony by艂 tr贸jk膮tny motyw z kroplami 艂ez, bardziej konwencjonalnym symbolem z艂ej bogini Talony.

Musimy by膰 blisko kaplicy 鈥 wyszepta艂 Cadderly do Daniki. Jakby na potwierdzenie tych s艂贸w znajduj膮ce si臋 w oddali drzwi otworzy艂y si臋 na o艣cie偶 i do owalnej komnaty wszed艂 odziany w zielonoszare 艂achmany 鈥 szaty Talony, okropnie wygl膮daj膮cy m臋偶czyzna o ciele pokrytym przera偶aj膮cymi bliznami.

Danica przybra艂a nisk膮, obronn膮 pozycj臋, a Cadderly wymierzy艂 z kuszy w twarz kap艂ana.

M臋偶czyzna tylko si臋 u艣miechn膮艂 i w chwil臋 p贸藕niej wszystkie drzwi wewn膮trz owalnej komnaty otworzy艂y si臋 z hukiem. Cadderly i Danica znale藕li si臋 w obliczu ca艂ej hordy ork贸w, goblin贸w i z艂owrogo u艣miechaj膮cych si臋 m臋偶czyzn, w tym kilku nosz膮cych szaty kap艂an贸w Talony. Dw贸jka przyjaci贸艂 odwr贸ci艂a si臋, spogl膮daj膮c ku korytarzowi pu艂apce 鈥 jedynej mo偶liwej drodze ucieczki, ale boczne 艣ciany by艂y z艂膮czone i nic nie wskazywa艂o, aby mia艂y si臋 rozsun膮膰.

Z jakiego艣 powodu wrogowie nie zaatakowali natychmiast. Stali, spogl膮daj膮c to na Cadderly鈥檈go i Danic臋, to na kap艂ana, kt贸ry jako pierwszy zjawi艂 si臋 w owalnym pomieszczeniu; by艂 on najwyra藕niej ich przyw贸dc膮.

S膮dzili艣cie, 偶e p贸jdzie wam tak 艂atwo? 鈥 wrzasn膮艂 m臋偶czyzna o ciele pooranym bliznami. 鈥 My艣leli艣cie, 偶e uda si臋 wam wej艣膰 do fortecy i nikt nie b臋dzie pr贸bowa艂 wam w tym przeszkodzi膰?

Cadderly po艂o偶y艂 d艂o艅 na ramieniu Daniki, powstrzymuj膮c j膮 przed rzuceniem si臋 na paskudnego m臋偶czyzn臋. Mog艂a go dopa艣膰, mo偶e nawet zabi膰, ale nie mieli najmniejszych szans na pokonanie tej t艂uszczy. Chyba 偶e...

Cadderly us艂ysza艂 pie艣艅 rozbrzmiewaj膮c膮 w jego my艣lach; mia艂 dziwne wra偶enie, 偶e jaki艣 pot臋偶ny s艂uga jego b贸stwa przyzywa艂 go, instruowa艂, nak艂aniaj膮c, by ws艂ucha艂 si臋 w harmoni臋 niebia艅skich d藕wi臋k贸w.

Z艂y duchowny cmokn膮艂, klasn膮艂 w d艂onie i pod艂oga przed nim unios艂a si臋 gwa艂townie, wybrzuszy艂a i przybra艂a ogromny, humanoidalny kszta艂t.

呕ywio艂aki 鈥 wyszepta艂a Danica, przykuwaj膮c uwag臋 Cadderly鈥檈go.

Faktycznie, na znak z艂ego kap艂ana pojawi艂y si臋 przed nim dwie istoty z 偶ywio艂u ziemi, a Cadderly doszed艂 do wniosku, 偶e m臋偶czyzna 贸w musia艂 dysponowa膰 olbrzymi膮 moc膮, by rozkazywa膰 tak pot臋偶nym sprzymierze艅com. Odegna艂 jednak od siebie te mroczne my艣li i ponownie wszed艂 w nurt pie艣ni, kt贸ra narastaj膮c, osi膮gn臋艂a dudni膮ce crescendo.

On rzuca czary! 鈥 zawo艂a艂 jeden z kap艂an贸w, a s艂owa ostrze偶enia sprawi艂y, i偶 ca艂a wroga grupa natychmiast przesz艂a do dzia艂ania. Piechota natar艂a jak burza, wymachuj膮c broni膮, z ust ogarni臋tych 偶膮dz膮 mordu wojownik贸w ciek艂y kropelki 艣liny. 艁ucznik uni贸s艂 艂uk i wypu艣ci艂 chy偶膮 strza艂臋, klerycy za艣 zaj臋li si臋 rzucaniem zakl臋膰, jedni wytwarzaj膮c energi臋 obronn膮, inni za艣 przywo艂uj膮c pot臋偶n膮 magi臋, by zaatakowa膰 intruz贸w.

Danica zawo艂a艂a do ukochanego i odruchowo kopn臋艂a, odbijaj膮c w ostatniej chwili strza艂臋 wymierzon膮 w pier艣 Cadderly鈥檈go. Chcia艂a go ochroni膰, wiedzia艂a, 偶e ich chwile s膮 z ca艂膮 pewno艣ci膮 policzone, 偶e nie maj膮 chwili do stracenia...

Z ust m艂odzie艅ca pad艂o jedno s艂owo 鈥 je偶eli to w og贸le by艂o s艂owo. Przypomina艂o d藕wi臋k, a by艂o tak czyste i perfekcyjne, 偶e Danic臋 przebieg艂 po plecach gwa艂towny dreszcz rado艣ci, zapraszaj膮cy j膮 w otch艂a艅 idealnego rezonansu i unieruchamiaj膮cy jak w transie swym przemo偶nym pi臋knem.

Na wrogach Cadderly鈥檈go d藕wi臋k ten wywar艂 zgo艂a odmienny wra偶enie, bowiem 藕li ludzie i potwory nie mog艂y znie艣膰 艣wi臋tej harmonii pie艣ni Deneira. Gobliny, orkowie i niekt贸rzy ludzie, przyk艂adaj膮c r臋ce do krwawi膮cych ust, martwi lub nieprzytomni, z pop臋kanymi b臋benkami, osuwali si臋 na ziemi臋. Inni zachwiali si臋 na nogach, gdy naga chwa艂a prawdy Deneira pozbawi艂a ich mocy, 偶ywio艂aki za艣 zapad艂y si臋 na powr贸t w kamienn膮 posadzk臋, wycofuj膮c si臋 do swego prawdziwego 艣wiata.

Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 Danica sta艂a, dygocz膮c na ca艂ym ciele; oczy mia艂a zamkni臋te, a gdy przebrzmia艂o ostatnie echo idealnego d藕wi臋ku, zda艂a sobie spraw臋, i偶 d艂ugie wahanie mog艂o okaza膰 si臋 fatalne w skutkach. W g艂臋bi duszy oczekiwa艂a, 偶e lada moment opadnie j膮 偶膮dna walki t艂uszcza potwor贸w. Kiedy jednak otworzy艂a oczy, ujrza艂a tylko trzech wrog贸w trzymaj膮cych si臋 jeszcze na nogach: kap艂ana, kt贸ry jako pierwszy wszed艂 do komnaty, jego wsp贸艂pracownika pod 艣cian膮 (obaj przyk艂adali d艂onie do uszu) i trzeciego m臋偶czyzn臋, nie kap艂ana, lecz 偶o艂nierza, kt贸ry sprawia艂 wra偶enie mocno zak艂opotanego.

Danica rzuci艂a si臋 naprz贸d i wytr膮ci艂a miecz z r臋ki 偶o艂nierza. M臋偶czyzna uni贸s艂 wzrok, aby na ni膮 spojrze膰, w dalszym ci膮gu zbyt oszo艂omiony, by m贸c zareagowa膰, mniszka za艣 schwyci艂a go za prz贸d tuniki i rzuci艂a si臋 w ty艂, opieraj膮c stopy na jego brzuchu. Gdy znalaz艂 si臋 wysoko nad ni膮, wyprostowuj膮c kolana, cisn臋艂a go brutalnie na 艣cian臋 obok Cadderly鈥檈go. 呕o艂nierz r膮bn膮艂 w ni膮 z impetem, a z jego ust doby艂 si臋 j臋k b贸lu. Danica w mgnieniu oka znalaz艂a si臋 przy nim, unosz膮c d艂o艅 do zadania ostatniego ciosu.

Nie zabijaj go 鈥 zawo艂a艂 Cadderly, bowiem m艂ody kap艂an zrozumia艂, 偶e skoro ten cz艂owiek unikn膮艂 cierpie艅 wywo艂anych przez jego naj艣wi臋tsze zakl臋cie, je艣li by艂 w stanie wytrzyma膰 moc d藕wi臋ku b臋d膮cego esencj膮 czystej harmonii, jego dusza nie mog艂a by膰 skalana z艂em.

Cadderly spojrza艂 na艅 z ukosa, ale natychmiast dostrzeg艂 cienie przycupni臋te na ramionach m臋偶czyzny 鈥 uosobienie aury 偶o艂nierza. Nie by艂y to plugawe z艂e istoty, kt贸re m艂ody kap艂an postrzega艂, gdy w podobny spos贸b lustrowa艂 pot臋pionych ludzi.

Danica, ufaj膮c w trafno艣膰 os膮du Cadderly鈥檈go, unieruchomi艂a r臋k臋 偶o艂nierza bolesnym uchwytem, a Cadderly skupi艂 uwag臋 na wci膮偶 jeszcze trzymaj膮cym si臋 na nogach kap艂anie.

B膮d藕 przekl臋ty! 鈥 warkn膮艂 g艂o艣no przyw贸dca o ciele porytym g艂臋bokimi bliznami, a jego be艂kotliwy i podniesiony g艂os pozwoli艂 Cadderly鈥檈mu domy艣li膰 si臋, 偶e wypowiedziane przeze艅 艣wi臋te s艂owo pozbawi艂o z艂ego duchownego s艂uchu.

Gdzie jest Aballister?! 鈥 zawo艂a艂 Cadderly, a m臋偶czyzna spojrza艂 na艅 z zaciekawieniem, po czym postuka艂 si臋 w uszy, potwierdzaj膮c przypuszczenia m艂odzie艅ca.

Obaj kap艂ani Talony zacz臋li 艣piewa膰 jak op臋tani, rozpoczynaj膮c rzucanie nowego zakl臋cia, a Danica, trzasn膮wszy obezw艂adnionym 偶o艂nierzem o ziemi臋, zwinnie i mi臋kko jak kotka wyprysn臋艂a naprz贸d.

Wracaj! 鈥 ostrzeg艂 Cadderly, powoduj膮c w umy艣le mniszki istn膮 hu艣tawk臋 emocji. Wiedzia艂a, jak wa偶ne by艂o unieszkodliwienie kap艂an贸w, zanim sko艅cz膮 przygotowywa膰 zakl臋cia, ale nie mog艂a przy tym w膮tpi膰 w moc ostrze偶e艅 Cadderly鈥檈go.

Przepe艂niony niez艂omn膮 pewno艣ci膮 siebie, czuj膮c si臋 niepokonany w starciu ze z艂ymi kap艂anami, Cadderly zanurzy艂 si臋 w nurcie boskiej muzyki i zaintonowa艂 pie艣艅. Poczu艂 fale powoduj膮ce odr臋twienie energii, gdy kap艂an znajduj膮cy si臋 nieco z boku rzuci艂 na艅 parali偶uj膮ce zakl臋cie, ale 偶e by艂 otoczony ochronn膮 barier膮 niebia艅skich d藕wi臋k贸w, czar ten nie wywar艂 na艅 najmniejszego wp艂ywu.

Kap艂an o ciele pokrytym bliznami uni贸s艂 r臋k臋 i cisn膮艂 ogromny klejnot pulsuj膮cy uwi臋zion膮 w jego wn臋trzu energi膮. Danica rzuci艂a si臋 do przodu, aby go przechwyci膰, tak jak zrobi艂a to ze strza艂膮, podczas gdy Cadderly wskaza艂 na tn膮cy powietrze przedmiot i g艂o艣no krzykn膮艂.

Po艣wiata wewn膮trz klejnotu wygas艂a, a Danica instynktownie, a raczej za telepatycznym przyzwoleniem Cadderly鈥檈go, pochwyci艂a kamie艅.

M艂odzieniec schwyci艂 Danic臋 za ty艂 tuniki i ca艂y czas 艣piewaj膮c, poci膮gn膮艂 j膮 do ty艂u. Z ka偶dym kolejnym d藕wi臋kiem w jego my艣lach rozb艂yskiwa艂y r贸wnania i liczby. Ujrza艂 matryc臋, z kt贸rej sk艂ada艂a si臋 otaczaj膮ca go przestrze艅, oraz powi膮zania i g臋sto艣膰 poszczeg贸lnych jej element贸w. Energia p艂yn臋艂a z pochodni umieszczonych w uchwytach na 艣cianach. R贸wnie wyra藕nie ujrza艂 inn膮, bardziej statyczn膮 energi臋, ogromn膮 moc wi膮偶膮c膮, kt贸ra utrzymywa艂a wszystkie elementy przestrzeni na swoim miejscu.

Z艂y kap艂an zn贸w zacz膮艂 艣piewa膰, ale tym razem przysz艂a kolej na Cadderly鈥檈go. M艂ody kap艂an skoncentrowa艂 si臋 na owej wi膮偶膮cej sile, powtarzaj膮c r贸wnania i zmieniaj膮c ich czynniki, zast臋puj膮c prawd臋 fa艂szem.

Nie, nie fa艂szem 鈥 stwierdzi艂. Nie by艂o to zakl臋cie chaosu, kt贸rego u偶y艂 przeciwko staremu Fyrenowi. W odkrytych r贸wnaniach Cadderly odnalaz艂 alternatywn膮 prawd臋, skrzywienie, cho膰 nie spaczenie prawa fizyki. Si艂膮 woli i moc膮 pie艣ni Deneira nagi膮艂 si艂臋 wi膮偶膮c膮, ogniskuj膮c j膮 na wrogim przyw贸dcy o ciele pooranym bliznami, zmieniaj膮c go w 艣rodek grawitacji.

W tej samej chwili wszystko, co nie by艂o w jaki艣 spos贸b przymocowane, a znajdowa艂o si臋 w pobli偶u z艂ego duchownego, unios艂o si臋 z pod艂o偶a, kieruj膮c si臋 ku kap艂anowi Talony.

Martwi i nieprzytomni 偶o艂nierze 鈥瀞padli鈥 na swego przyw贸dc臋; nie osuwali si臋 po pod艂odze, ale po prostu si臋 od niej odrywali i opadali na niego ci臋偶ko, jakby posadzka by艂a nachylona pod do艣膰 sporym k膮tem. Biurko z komnaty znajduj膮cej si臋 za zdumionym kap艂anem r膮bn臋艂o go mocno w plecy; ca艂a masa innych wi臋kszych i mniejszych przedmiot贸w przywiera艂a do艅, jakby m臋偶czyzna zmieni艂 si臋 w olbrzymi 偶yj膮cy magnes. Dwie pochodnie znajduj膮ce si臋 w obszarze skrzywionej rzeczywisto艣ci nachyli艂y si臋 ku niemu i wolno wysuwaj膮c si臋 z obsad, znieruchomia艂y pod k膮tem w metalowych obejmach, a ich p艂omienie skierowane by艂y w przeciwn膮 stron臋 ni偶 plugawy kap艂an. Duchowny, stoj膮cy wcze艣niej nieco z boku, teraz wisia艂 w powietrzu zwr贸cony stopami ku swemu prze艂o偶onemu i kurczowo trzyma艂 si臋 framugi.

Na ten widok Danica nie mog艂a powstrzyma膰 si臋 od 艣miechu. Zachichota艂a pod nosem. Sterty cia艂 i rozmaitych przedmiot贸w spada艂y na pokrytego bliznami przyw贸dc臋, uderzaj膮c ze wszystkich stron w jego cia艂o.

Kap艂an znajduj膮cy si臋 z boku pomieszczenia spad艂 ostatni i z g艂uchym pla艣ni臋ciem wyl膮dowa艂 na ciele martwego orka. I wtedy wszystko zacz臋艂o si臋 od nowa. Wszystkie nieprzymocowane na sta艂e lub nieopieraj膮ce si臋 o nic rzeczy, znajduj膮ce si臋 w odleg艂o艣ci pi臋膰dziesi臋ciu st贸p od z艂ego duchownego, zacz臋艂y spada膰 na niego jak grad, a偶 w ko艅cu pos臋pny kap艂an znik艂 zupe艂nie pod stert膮 cia艂 i pochodz膮cych z s膮siednich komnat przedmiot贸w. Z wn臋trza ogromnego stosu dobieg艂 j臋k 鈥 dobywa艂 si臋 g艂贸wnie z ust mocno poturbowanego duchownego, kt贸ry leg艂 gdzie艣 na dnie tej bez艂adnej pl膮taniny.

Jego wsp贸艂pracownik, le偶膮cy na skraju sterty, rzuci艂 Cadderly鈥檈mu spojrzenie pe艂ne nienawi艣ci i z uporem raz jeszcze zaintonowa艂 swoj膮 pie艣艅.

Nie r贸b tego! 鈥 ostrzeg艂 go Cadderly. Kap艂an zamilk艂, ale nie ze wzgl臋du na ostrze偶enie Cadderly鈥檈go. Z tej samej komnaty, z kt贸rej wcze艣niej wypad艂o biurko, wylecia艂 teraz niewiarygodnie t艂usty gigant i r膮bn膮艂 w stos z tak wielk膮 si艂膮, 偶e cia艂a znajduj膮ce si臋 po przeciwnej stronie, bli偶ej Cadderly鈥檈go i Daniki, osun臋艂y si臋 w d贸艂, po czym ponownie powr贸ci艂y na swoje miejsce. Wtedy dopiero z艂y duchowny o ciele pokrytym bliznami zamilk艂 po raz pierwszy, a Cadderly skrzywi艂 si臋 z niesmakiem, wyobra偶aj膮c sobie jego cia艂o zmia偶d偶one przez olbrzyma.

Gigant jednak wcale nie by艂 martwy. Wr臋cz przeciwnie. Rycza艂 i miota艂 si臋, ciskaj膮c na wszystkie strony trupami, po czym zacz膮艂 rozrywa膰 je na strz臋py i rzuca膰 na stert臋.

Jak d艂ugo to potrwa? 鈥 zapyta艂a Danica. W jej rozbieganych oczach malowa艂o si臋 przera偶enie, bowiem nie widzia艂a dla siebie ani dla Cadderly鈥檈go mo偶liwo艣ci wydostania si臋 z tego pomieszczenia. Wielu ludzi, kt贸rzy stracili przytomno艣膰 w chwili wypowiedzenia 艣wi臋tego s艂owa, powraca艂o powoli do siebie, a rozjuszony gigant by艂 lekko ranny.

W Cadderlym zacz膮艂 narasta膰 niepok贸j, mroczne obawy w zwi膮zku z tym, co musia艂 uczyni膰, by doprowadzi膰 t臋 walk臋 do ko艅ca. Przetrz膮sn膮艂 sw贸j repertuar zakl臋膰, ws艂uchuj膮c si臋 skwapliwie w d藕wi臋ki pie艣ni i poszukuj膮c czego艣, co pozwoli艂oby jemu i Danice wydosta膰 si臋 z tej komnaty bez konieczno艣ci dokonywania kolejnej masakry. Ale co z jego przyjaci贸艂mi? 鈥 zastanawia艂 si臋. Gdyby dotarli tu za nimi, w momencie gdy zakl臋cie przestanie dzia艂a膰, stan膮 w obliczu ogromnej i trudnej do pokonania armii.

Nieugi臋ty kap艂an le偶膮cy na brzegu stosu ponownie zaintonowa艂 zakl臋cie; 偶o艂nierz spoczywaj膮cy opodal niego cisn膮艂 sztyletem w Cadderly鈥檈go, ale efekt by艂 taki, jakby chcia艂 dorzuci膰 no偶em do szczytu strzelistej g贸ry 鈥 smuk艂e ostrze g艂adko opad艂o w d贸艂, pogr膮偶aj膮c si臋 w plecach martwego goblina. Gigant zacz膮艂 wygrzebywa膰 si臋 spod stosu cia艂, a jego oblicze wykrzywi艂 grymas niepohamowanej nienawi艣ci.

Cadderly spojrza艂 na Danice i klejnot 鈥 bry艂臋 bursztynu, kt贸r膮 trzyma艂a w d艂oni. Spo艣r贸d wielu przeciwno艣ci, jakim musia艂 stawi膰 czo艂o, najtrudniejsz膮 walk膮 by艂 dla艅 pojedynek z w艂asnym sumieniem. Nie m贸g艂 jednak teraz zawie艣膰, nie m贸g艂 pozwoli膰, by jego s艂abo艣膰 zagrozi艂a powodzeniu misji i 偶yciu setek prawych mieszka艅c贸w tego regionu.

Machn膮艂 r臋k膮 w stron臋 klejnotu, wypowiedzia艂 kilka s艂贸w i bursztyn zn贸w zacz膮艂 艣wieci膰, emanuj膮c magiczn膮 energi膮.

Rzu膰 go 鈥 poleci艂 mniszce.

W nich?

Cadderly zamy艣li艂 si臋 przez chwil臋 i wzruszy艂 ramionami, jakby to nie mia艂o znaczenia.

W bok 鈥 powiedzia艂, wskazuj膮c na framug臋, kt贸rej przytrzymywa艂 si臋 drugi kap艂an.

Danica chyba w dalszym ci膮gu nie rozumia艂a, o co mu chodzi, ale rzuci艂a trzymany w r臋ku bursztyn. Kamie艅 przez kilka st贸p lecia艂 spodziewanym torem, lecz po wej艣ciu w przestrze艅 zakrzywion膮 zakl臋ciem Cadderly鈥檈go zacz膮艂 spada膰 ostrym 艂ukiem w kierunku zgromadzonej po艣rodku komnaty sterty i uderzy艂 w ni膮 z g艂uchym 艂upni臋ciem.

W tej samej chwili pojawi艂 si臋 o艣lepiaj膮cy b艂ysk i ogromny stos stan膮艂 w ogniu. Ludzie wydali przeci膮g艂y, przera藕liwy wrzask, ale ju偶 po chwili zamilkli. Gigant miota艂 si臋 jak oszala艂y, lecz nie mia艂 dok膮d uciec, a wszystko, czego si臋 dotkn膮艂, po偶era艂y pomara艅czowo-czerwone p艂omienie. Mog艂o si臋 wydawa膰, 偶e trwa艂o to w niesko艅czono艣膰, ale min臋艂o zaledwie kilka minut, gdy jedynym rozlegaj膮cym si臋 w komnacie odg艂osem by艂 trzask wyg艂odnia艂ych p艂omieni.


* * *


Pikel przedar艂 si臋 przez kolejn膮 nachylon膮 pod k膮tem zapadni臋 i wyl膮dowa艂 pi臋tna艣cie st贸p ni偶ej, na pod艂odze korytarza, wydaj膮c dono艣ne: Ouf!

Oszo艂omiony i niezdolny do odzyskania r贸wnowagi, odwr贸ci艂 g艂ow臋 i ujrza艂 Vandera 鈥 a w ka偶dym razie jego mechate buty potykaj膮ce si臋 o cia艂a kilku martwych ogr贸w. Aby dotrzyma膰 mu kroku, pod膮偶y艂y w ich stron臋 jeszcze jedne buty, nale偶膮ce prawdopodobnie do giganta wzg贸rzowego, a tak偶e brudne, go艂e stopy kolejnego ogra.

Pikel wiedzia艂, 偶e Vander go potrzebuje, tote偶 wyda艂 zdecydowane chrz膮kni臋cie i zacz膮艂 podnosi膰 si臋 z pod艂ogi.

Spadaj膮cy Ivan trafi艂 go w plecy, odbi艂 si臋 od mi臋kkiego l膮dowiska i pogna艂 przed siebie, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e Vander jest w rozpaczliwej sytuacji. Gigant wzg贸rzowy opl贸t艂 go wielkimi 艂apskami, a ogr z wielk膮, nabit膮 kolcami maczug膮 okr膮偶a艂 ich, wyczekuj膮c na dogodny moment do ataku.

Zdrajco! 鈥 rykn膮艂 ponownie gigant.

Vander uderzy艂 czo艂em, roz艂upuj膮c nos olbrzyma. Z g艂o艣nym rykiem gigant okr臋ci艂 si臋 na pi臋cie i pchn膮艂 Vandera na 艣cian臋 z tak膮 si艂膮, 偶e ca艂y korytarz zadr偶a艂 w posadach. Firbolg cofn膮艂 si臋 o krok, usi艂uj膮c unie艣膰 sw贸j miecz, ale ogr zaszed艂 go z boku i zamaszystym ciosem trafi艂 maczug膮 w g艂ow臋. Jeden z kolc贸w zag艂臋bi艂 si臋 w czaszce Vandera.

Osuwaj膮c si臋 na kolana, umieraj膮cy firbolg zauwa偶y艂, jak Ivan rusza do ataku, heroicznym wysi艂kiem pchn膮艂 mieczem do przodu niczym w艂贸czni膮. Ostrze rozp艂ata艂o rami臋 giganta, odrzucaj膮c go na 艣cian臋. Olbrzym osun膮艂 si臋 po niej na ziemi臋, a jego wielkie d艂onie usi艂owa艂y uchwyci膰 ogromn膮 bro艅, aby wyszarpn膮膰 jaz rany.

Maczuga ogra opad艂a ponownie i Vander straci艂 przytomno艣膰.

W ciemnych oczach Ivana zakr臋ci艂y si臋 艂zy, gdy co si艂 w nogach gna艂 wzd艂u偶 korytarza. Rzuci艂 si臋 na rannego olbrzyma i opu艣ci艂 sw贸j wielki top贸r na jego grub膮 czaszk臋. Ogr rykn膮艂 na widok krasnoluda i zacz膮艂 sadzi膰 w jego stron臋, wymachuj膮c dziko maczug膮.

Ivan odskoczy艂, a naje偶ona kolcami bro艅 ogra wy偶艂obi艂a g艂臋bokie bruzdy na twarzy olbrzyma. Jej oszo艂omiony w艂a艣ciciel wy艂o偶y艂 si臋 jak d艂ugi na ziemi.

Duh 鈥 j臋kn膮艂 g艂upkowato, po czym uskoczy艂 w bok, gdy top贸r Ivana rozp艂ata艂 mu nog臋. Zaciek艂y krasnolud zacz膮艂 r膮ba膰 na lewo i prawo jak oszala艂y drwal i cztery ciosy p贸藕niej ogr osun膮艂 si臋 na kamienne pod艂o偶e.

Gigant znajduj膮cy si臋 za Ivanem j臋kn膮艂 i usi艂owa艂 si臋 podnie艣膰. Po g艂o艣nym: Oooo! rozleg艂 si臋 g艂uchy 艂omot 鈥瀌rzewka鈥 trafiaj膮cego w cia艂o, a na ustach 偶贸艂tobrodego krasnoluda wykwit艂 radosny u艣miech.

Pikel ponownie da艂 oszo艂omionemu olbrzymowi po 艂bie i uni贸s艂 bro艅 do trzeciego ciosu. Uparty behemot pochwyci艂 jednak jego pa艂k臋 i odci膮gn膮艂 na bok.

Pikel zwolni艂 uchwyt jednej r臋ki na w臋偶szym ko艅cu pa艂ki i wymierzy艂 ni膮 w twarz olbrzyma, kt贸ry najwyra藕niej kompletnie nie zdawa艂 sobie sprawy, co si臋 dzieje, dop贸ki z lu藕nego r臋kawa kaftana Pikela nie wyprysn臋艂a d艂uga, gi臋tka szyja zako艅czona tr贸jk膮tnym, rozwartym pyskiem, w kt贸rym b艂yska艂y ociekaj膮ce jadem z臋by.

W膮偶 uk膮si艂 giganta w twarz.

Olbrzym pu艣ci艂 pa艂k臋 i gwa艂townie si臋 odsun膮艂, z przera偶eniem przytykaj膮c obie d艂onie do rany pal膮cej 偶ywym ogniem.

Us艂ysza艂 dono艣ne: Ooooo! Pikela, kiedy krasnolud z pa艂k膮 w d艂oni zamierza艂 si臋 do ciosu, ale nie zobaczy艂 ju偶 morderczego uderzenia.

Pozbawiony broni, znajduj膮cy, si臋 na drugim ko艅cu pomieszczenia ogr uni贸s艂 obie r臋ce do g贸ry i zawo艂a艂 o lito艣膰.

Jego r臋ce, pomimo 偶e do艣膰 grube, nie mog艂y mierzy膰 si臋 z si艂膮 furii Ivana. Vander le偶a艂 za nim martwy, a krasnolud nie by艂 w nastroju do wys艂uchiwania gard艂owego be艂kotu zdesperowanej 偶a艂osnej kreatury. Top贸r krasnoluda opada艂 raz po raz, rozcinaj膮c cia艂o i ko艣ci, a zanim Shayleigh zjawi艂a si臋 obok Ivana i po艂o偶y艂a mu d艂o艅 na ramieniu, aby go uspokoi膰, wrzaski ogra umilk艂y na zawsze.



16

Zew wiatru


M臋偶czyzna przy murze j臋kn膮艂, a Danica w mgnieniu oka zjawi艂a si臋 przy nim i gwa艂townie wykr臋ciwszy mu r臋ce o ty艂u, pchn臋艂a twarz膮 na twarde kamienie.

Jak d艂ugo twoje zakl臋cie b臋dzie blokowa膰 nam drog臋? 鈥 rzuci艂a do Cadderly鈥檈go.

Nied艂ugo 鈥 odrzek艂 m艂ody kap艂an, zdziwiony szorstkim tonem dziewczyny.

A co zrobimy z tym tutaj? 鈥 Danica szarpn臋艂a brutalnie r臋ce je艅ca, a z ust m臋偶czyzny doby艂 si臋 przeci膮g艂y j臋k b贸lu.

Potraktuj go 艂agodnie 鈥 rzek艂 Cadderly.

Tak jak ty tamtych? 鈥 spyta艂a sarkastycznie, wskazuj膮c r臋k膮 dymi膮c膮 stert臋.

Dopiero teraz Cadderly zrozumia艂 przyczyn臋 jej gniewu. Bitwa zmieni艂a si臋 w prawdziw膮 jatk臋, o czym przypomnia艂 im dusz膮cy smr贸d spalonych cia艂.

Dlaczego nie powiedzia艂e艣 mi, co si臋 stanie, kiedy rzuc臋 ten klejnot? 鈥 pytanie Daniki brzmia艂o jak rozpaczliwe b艂aganie.

Cadderly z trudem przystosowywa艂 si臋 do nowej sytuacji, w kt贸rej ich role uleg艂y diametralnemu odwr贸ceniu. Zazwyczaj to on mia艂 zbyt mi臋kkie serce i pakowa艂 swych przyjaci贸艂 w tarapaty, nie chc膮c zabija膰 wrog贸w bez wyra藕nej konieczno艣ci. W Shilmi艣cie oszcz臋dzi艂 Dorigen, darowa艂 jej 偶ycie, gdy nieprzytomna le偶a艂a u jego st贸p, cho膰 Danica wyra藕nie nakaza艂a mu, by j膮 dobi艂. Teraz za艣 okaza艂 si臋 bezlitosny, post臋puj膮c wbrew swym pokojowym instynktom, tak bowiem nakazywa艂a mu ich obecna sytuacja. Nie czu艂 wyrzut贸w sumienia 鈥 wiedzia艂, 偶e wszyscy, kt贸rzy zgin臋li w ognistym piekle, byli lud藕mi z艂ymi i plugawymi 鈥 ale ch艂odna reakcja Daniki zdziwi艂a go niezmiernie.

Ponownie szarpn臋艂a je艅ca za ramiona, jakby wykorzystywa艂a jego b贸l, aby sprawi膰 przykro艣膰 Cadderly鈥檈mu, daj膮c do zrozumienia, 偶e post臋powa艂 wbrew w艂asnym utartym zasadom.

On nie jest z艂ym cz艂owiekiem 鈥 rzek艂 spokojnie Cadderly.

Mniszka zawaha艂a si臋, jej migda艂owe sko艣ne oczy poszukiwa艂y w szarych oczach Cadderly鈥檈go oznak szczero艣ci. Zawsze potrafi艂a czyta膰 w my艣lach m艂odego kap艂ana i obecnie tak偶e wierzy艂a, 偶e m贸wi prawd臋 (cho膰 nie potrafi艂a powiedzie膰, z jakiego 藕r贸d艂a pochodzi艂a posiadana przez niego wiedza).

A oni byli 藕li? 鈥 rzuci艂a r贸wnie ostrym tonem, wskazuj膮c na stert臋.

Tak 鈥 odpar艂 Cadderly. 鈥 Kiedy wypowiedzia艂em 艣wi臋te s艂owo, jak si臋 poczu艂a艣?

Wspomnienie owej ulotnej chwili sprawi艂o, 偶e na twarzy Daniki pojawi艂 si臋 wyraz odpr臋偶enia i rozlu藕nienia. Jak si臋 czu艂a? Czu艂a mi艂o艣膰 i spok贸j przenikaj膮cy na wskro艣 ca艂e jej cia艂o, jakby nic, co z艂e i plugawe, nie mog艂o si臋 w贸wczas do niej zbli偶y膰.

Widzia艂a艣, jak zadzia艂a艂o na tamtych 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly, odnajduj膮c odpowied藕 na swoje pytanie w zadumanym i powa偶nym wyrazie twarzy mniszki.

Rozumuj膮c logicznie, Danica nieznacznie spu艣ci艂a z tonu.

Ale na tego tu nie zadzia艂a艂o w ten sam spos贸b 鈥 powiedzia艂a.

Bo on nie jest z艂y 鈥 stwierdzi艂 Cadderly.

Danica rozlu藕ni艂a u艣cisk. Ponownie spojrza艂a na Cadderly鈥檈go, a jej spojrzenie zn贸w sta艂o si臋 ch艂odne, lecz by艂o w nim wi臋cej rozczarowania ani偶eli gniewu.

Cadderly zrozumia艂, ale nie mia艂 dla swej ukochanej innych odpowiedzi. W tej grupie opr贸cz z艂ych potwor贸w by艂y istoty ludzkie, ludzie obok goblin贸w. Danica czu艂a si臋 rozczarowana, bowiem Cadderly uczyni艂 to, co by艂o konieczne, w pe艂ni odda艂 si臋 walce. By艂a na niego z艂a, kiedy oszcz臋dzi艂 Dorigen, ale tamten gniew bra艂 si臋 w g艂贸wnej mierze z l臋ku przed czarodziejk膮. Prawd臋 m贸wi膮c, mniszka kocha艂a Cadderly鈥檈go przede wszystkim za jego mi艂osierdzie, sumienie, kt贸re nakazywa艂o mu za wszelk膮 cen臋 unika膰 koszmar贸w 艣mierci i bitewnej zgrozy.

Cadderly odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 na stert臋 trup贸w. Podda艂 si臋 i ca艂ym sercem w艂膮czy艂 si臋 do walki.

Musia艂o tak by膰 鈥 Cadderly nie mia艂 co do tego 偶adnych w膮tpliwo艣ci. To, co uczyni艂, przerazi艂o go w takiej samej mierze jak Danic臋, ale nawet gdyby m贸g艂, nie zmieni艂by swojej decyzji. Jego przyjaciele znale藕li si臋 w sytuacji bez wyj艣cia, podobnie zreszt膮 jak ca艂y ten region, g艂贸wnym dla nich zagro偶eniem byli mieszka艅cy tej fortecy 鈥 s艂udzy z艂a. To Zamczysko Tr贸jcy, a nie Cadderly, by艂o odpowiedzialne za 艣mier膰 tych ludzi.

Pomimo i偶 jego rozumowanie by艂o jak najbardziej logiczne, Cadderly nadal czu艂 w piersi ucisk, spogl膮daj膮c na stos trup贸w, a wyraz rozczarowania na twarzy Daniki sprawi艂, 偶e co艣 bole艣nie zak艂u艂o go pod sercem.


* * *


Musimy rusza膰! 鈥 powiedzia艂a Shayleigh do Ivana, ci膮gn膮c krasnoluda za r臋k臋 i ogl膮daj膮c si臋 przez rami臋 w g艂膮b korytarza, sk膮d dochodzi艂 odg艂os krok贸w wielu obutych st贸p.

Ivan westchn膮艂, spogl膮daj膮c na Vandera, a zw艂aszcza na jego zmia偶d偶on膮, zniekszta艂con膮 g艂ow臋. Us艂yszawszy za plecami podobne westchnienie, odwr贸ci艂 si臋 i ujrza艂 Pikela. Zmierzy艂 brata wzrokiem, bowiem w postawie Pikela dostrzeg艂 co艣, co ju偶 na pierwszy rzut oka wyda艂o mu si臋 podejrzane.

Jak偶e艣 si臋 uwolni艂 艂od wen偶a? 鈥 spyta艂, przypominaj膮c sobie nagle ich niedawne przej艣cia.

Pikel zagwizda艂 i w tej samej chwili gruby splot w臋偶owego cielska odwin膮艂 si臋 z jego szyi, a tr贸jk膮tny gadzi 艂eb zawis艂 w powietrzu tu偶 obok policzka zielonobrodego krasnoluda.

Shayleigh i Ivan cofn臋li si臋 gwa艂townie; Ivan obronnym gestem uni贸s艂 wielki top贸r, zatrzymuj膮c go w p贸艂 drogi mi臋dzy sob膮 a swym kompletnie zdezorientowanym bratem.

Du-id! 鈥 oznajmi艂 rado艣nie Pikel, g艂aszcz膮c w臋偶a, kt贸ry sprawia艂 wra偶enie, jakby pieszczota krasnoluda przypad艂a mu do gustu. Pikel machn膮艂 r臋k膮, daj膮c do zrozumienia, 偶e powinni ju偶 rusza膰 w drog臋.

Du-id? 鈥 spyta艂a Shayleigh Ivana, gdy Pikel w podskokach pogalopowa艂 przed siebie.

Chce by膰 druidem 鈥 wyja艣ni艂 Ivan i ruszy艂 za bratem. 鈥 Nie wi, co krasnoludy nie mogom by膰 druidami.

Shayleigh przez d艂u偶sz膮 chwil臋 zastanawia艂a si臋 nad jego s艂owami.

W膮偶 te偶 nie wie 鈥 stwierdzi艂a, po czym rzuciwszy jeszcze jedno, ostatnie, smutne spojrzenie na martwego Vandera, pomaszerowa艂a 艣ladem krasnolud贸w.


* * *


Stokrotne dzi臋ki 鈥 wyszepta艂 偶o艂nierz do Cadderly鈥檈go, przez ca艂y czas spogl膮daj膮c na zw臋glon膮 stert臋 cia艂 swoich kompan贸w. W pewnej chwili sterta rozpad艂a si臋, a spalone zw艂oki rozsypa艂y si臋 po pod艂odze, gdy osobliwe zakl臋cie Cadderly鈥檈go utraci艂o sw膮 moc.

Gdzie jest Aballister? 鈥 spyta艂 m艂ody kap艂an. Usta m臋偶czyzny zaci臋艂y si臋 w cieniutk膮 kresk臋. Cadderly jednym susem omin膮艂 Danic臋, schwyci艂 m臋偶czyzn臋 za ko艂nierz i pchn膮艂 go z ca艂ej si艂y na 艣cian臋.

Nadal jeste艣 je艅cem! 鈥 warkn膮艂. 鈥 Mo偶esz okaza膰 si臋 pomocny, a w贸wczas wynagrodzimy ci臋 sowicie. Albo stwierdzimy, 偶e jeste艣 nieprzydatny...

M贸wi膮c te s艂owa, przeni贸s艂 wzrok na zw臋glone cia艂a, a niewypowiedziana gro藕ba ods膮czy艂a ca艂膮 krew z twarzy je艅ca.

Prowad藕 nas do czarnoksi臋偶nika 鈥 poleci艂 Cadderly. 鈥 Najkr贸tsz膮 drog膮.

M臋偶czyzna spojrza艂 na Danic臋, szukaj膮c u w niej wsparcia, ale mniszka oboj臋tnie odwr贸ci艂a wzrok. Gest ten nie oddawa艂 rozterki, jaka panowa艂a w jej sercu. Zachowanie Cadderly鈥檈go i gro藕by pod adresem je艅ca, o kt贸rym jeszcze przed chwil膮 pochlebnie si臋 wypowiada艂, wprawi艂y j膮 w os艂upienie. Nigdy nie widzia艂a, by Cadderly鈥檈go dzia艂a艂 z r贸wnym wyrachowaniem, 鈥瀗a zimno鈥, i cho膰 rozumia艂a przyczyn臋 takiego post臋powania, nie by艂a w stanie st艂umi膰 narastaj膮cego w jej wn臋trzu l臋ku.

Jeniec przeprowadzi艂 ich przez boczne drzwi na drugi koniec owalnej komnaty. Przeszli zaledwie trzy kroki, gdy Cadderly ponownie schwyci艂 m臋偶czyzn臋, pchn膮艂 go na 艣cian臋 i zacz膮艂 brutalnie zdziera膰 ze艅 kolejne elementy czyni膮cej nielichy ha艂as zbroi. Nie oszcz臋dzi艂 r贸wnie偶 zaopatrzonych w grub膮, tward膮 podeszw臋 but贸w 偶o艂nierza.

Cicho 鈥 wyszepta艂. 鈥 Zosta艂a mi do stoczenia ju偶 tylko jedna walka. Pojedynek z samym Aballisterem.

M臋偶czyzna warkn膮艂 i odepchn膮艂 Cadderly鈥檈go, ale w u艂amek sekundy p贸藕niej poczu艂 na swym gardle czubek ostrza sztyletu Daniki.

Mag jest pot臋偶ny 鈥 ostrzeg艂, roztropnie staraj膮c si臋 zachowa膰 mi臋kki ton g艂osu.

Cadderly pokiwa艂 g艂ow膮.

I obawiasz si臋 konsekwencji, je偶eli zdo艂a nas pokona膰 鈥 stwierdzi艂.

Usta m臋偶czyzny ponownie sta艂y si臋 w膮sk膮 kresk膮. Nie odpowiedzia艂. Cadderly nakaza艂 Danic臋, aby zostawi艂a ich na chwil臋 samych, po czym ponownie jego twarz znalaz艂a si臋 przy obliczu 偶o艂nierza. Z臋by mia艂 zaci艣ni臋te, mi臋艣nie napi臋te jak postronki.

A zatem wybieraj 鈥 rzek艂 niskim, gro藕nym tonem. 鈥 Jeste艣 w stanie zaryzykowa膰 kl臋sk臋 Aballistera?

M臋偶czyzna rozejrza艂 si臋 nerwowo, ale tym razem milcza艂.

Aballistera tu nie ma 鈥 upomnia艂 go Cadderly. 鈥 Nie ma tu 偶adnego z twoich sprzymierze艅c贸w. Jeste艣my tylko ty i ja, a wiesz dobrze, na co MNIE sta膰.

M臋偶czyzna natychmiast ruszy艂 dalej. Szed艂 ostro偶nie, jego nagie stopy niemal bezszelestnie przesuwa艂y si臋 po posadzce korytarza. Min臋li kilka bocznych tuneli, niejednokrotnie s艂ysz膮c dochodz膮ce stamt膮d odg艂osy poszukuj膮cych ich 偶o艂nierzy. Za ka偶dym razem, gdy w pobli偶u znajdowa艂a si臋 grupa po艣cigowa, Danica nerwowo spogl膮da艂a na Cadderly鈥檈go, daj膮c mu do zrozumienia, 偶e to na nim spoczywa艂a odpowiedzialno艣膰 za tego cz艂owieka, kt贸ry m贸g艂 przecie偶 zdradzi膰 ich jednym kr贸tkim okrzykiem.

呕o艂nierz zachowywa艂 si臋 jednak jak na wzorowego je艅ca przysta艂o i skradaj膮c si臋 cicho, mija艂 jedno po drugim kolejne stanowiska wart i grup patrolowych.

Jednak偶e kiedy weszli do nast臋pnego d艂ugiego korytarza, na drugim jego ko艅cu pojawi艂a si臋 dru偶yna goblin贸w, odcinaj膮c im drog臋 ucieczki. Sze艣膰 tych stworze艅 ruszy艂o ostro偶nie w ich kierunku, dobywaj膮c mieczy.

Jeniec zwr贸ci艂 si臋 do nich w ich ochryp艂ym, gard艂owym j臋zyku, kt贸ry Cadderly zna艂 na tyle, by zrozumie膰, 偶e m臋偶czyzna pocz臋stowa艂 potwory zgrabnym k艂amstewkiem, jakoby on i mniszka wracali w艂a艣nie z pewnej wa偶nej misji i udawali si臋 do Aballistera, by przekaza膰 mu 艣wie偶o zdobyte nader istotne informacje.

Mimo to gobliny 艂ypn臋艂y podejrzliwie na Cadderly鈥檈go i Danic臋, po czym wymieni艂y mi臋dzy sob膮 kilka uwag 鈥 w膮tpliwo艣ci, jak domy艣la艂 si臋 m艂ody kap艂an.

Kiedy wzorowy jeniec si臋 odwr贸ci艂, na jego twarzy malowa艂o si臋 szczere zatroskanie.

Danica nie czeka艂a na nieuchronny w tej sytuacji tok wypadk贸w. Da艂a pot臋偶nego susa, trafiaj膮c najbli偶szego goblina w gard艂o, okr臋ci艂a si臋 jak fryga, kopi膮c drugiego w pier艣, a trzeciemu cisn臋艂a w twarz sztyletem. Przykucn臋艂a, by unikn膮膰 zamaszystego ci臋cia mieczem, i wybiwszy si臋 w g贸r臋, pocz臋stowa艂a goblina z mieczem podw贸jnym kopni臋ciem w twarz i klatk臋 piersiow膮.

Dwa gobliny przebieg艂y obok niej, wol膮c uciec, ni偶 zmierzy膰 si臋 z Cadderlym i 偶o艂nierzem, ale Cadderly ciosem zaczarowanej laski zgruchota艂 jednemu z nich kolano, drugim za艣 skutecznie zaj膮艂 si臋 zaradny jeniec.

Danica okr臋ci艂a si臋 na pi臋cie i celnym kopni臋ciem rzuci艂a jednego z goblin贸w na 艣cian臋. Stw贸r odbi艂 si臋 mocno od kamiennej powierzchni, a Danica, obdarzona doskona艂ym wyczuciem czasu, ponownie wyrzuci艂a nog臋 w g贸r臋. Goblin zn贸w odbi艂 si臋 od muru i raz jeszcze zosta艂 ci艣ni臋ty w ty艂 idealnym kopni臋ciem z obrotu. Za czwartym razem mniszka pozwoli艂a mu wreszcie upa艣膰 na ziemi臋 i przeskakuj膮c nad le偶膮cym, rzuci艂a si臋 na goblina, kt贸ry do tej pory jakim艣 cudem zdo艂a艂 si臋 jej wymkn膮膰. Jedn膮 r臋k臋 zacisn臋艂a na jego podbr贸dku, podczas gdy drug膮 schwyci艂a go za w艂osy z ty艂u czaszki.

Goblin pisn膮艂. Usi艂owa艂 jeszcze stan膮膰 i odwr贸ci膰 si臋, ale Danica by艂a szybsza; jednym gwa艂townym, zdecydowanym ruchem ramion skr臋ci艂a mu kark.

Padnij! 鈥 wrzasn臋艂a, znalaz艂szy si臋 nagle za plecami Cadderly鈥檈go. M艂ody kap艂an rzuci艂 si臋 na ziemi臋, a stoj膮cy przed nim goblin zosta艂 zupe艂nie zaskoczony przez Danic臋, kt贸ra sun膮c jak burza, wymierzy艂a mu straszliwy cios w wyj膮tkowo paskudn膮 g臋b臋. Przelecia艂 kilka st贸p w ty艂, r膮bn膮艂 z g艂o艣nym st臋kni臋ciem o kamienie, a Danica przebieg艂a obok niego.

Goblin, kt贸rego trafi艂a w gard艂o, podni贸s艂 si臋 ju偶 na kolana i w艂a艣nie usi艂owa艂 wsta膰. Danica wybi艂a si臋 mocno w g贸r臋 i opad艂a ca艂ym ci臋偶arem na chudy grzbiet stwora, wbijaj膮c mu oba kolana w kr臋gos艂up. Wyj臋艂a zza cholewy buta d艂ugi sztylet, woln膮 r臋k膮 chwyci艂a przeciwnika za w艂osy i odci膮gn膮wszy mu g艂ow臋 do ty艂u, zgrabnym ruchem przeci膮gn臋艂a kryszta艂owym ostrzem po jego gardle.

Podobnie post膮pi艂a z goblinem, kt贸rego wcze艣niej trafi艂a sztyletem w twarz 鈥 ko艅cz膮c tym samym jego cierpienia. A kiedy si臋 odwr贸ci艂a, ujrza艂a, 偶e Cadderly i jeniec przygl膮daj膮 si臋 jej z niedowierzaniem.

Nie pertraktuj臋 z goblinami 鈥 stwierdzi艂a, ocieraj膮c ostrze sztyletu w brudn膮 tunik臋 jednego z martwych goblin贸w.

Nie zdo艂a艂by艣 jej uciec 鈥 rzek艂 do je艅ca Cadderly, kiedy 偶o艂nierz z niedowierzaniem spojrza艂 na m艂odego kap艂ana. 鈥 Pomy艣la艂em sobie, 偶e powiniene艣 to wiedzie膰 鈥 doda艂.

Niezw艂ocznie ruszyli w dalsz膮 drog臋; kap艂an i Danica chcieli jak najszybciej znale藕膰 si臋 daleko od miejsca okrutnej rzezi. Jeniec milcza艂, ale prowadzi艂 ich w do艣膰 szybkim tempie, i niebawem w tunelach zrobi艂o si臋 ciszej 鈥 mniej by艂o r贸wnie偶 kr膮偶膮cych w pobli偶u 偶o艂nierzy.

Cadderly czu艂, 偶e 艣ciany na tym odcinku nie by艂y tworami natury, pomimo i偶 otacza艂a ich lita ska艂a. Bez trudu odbiera艂 emanacj臋 magii, kt贸ra zosta艂a wykorzystana do stworzenia tego miejsca, zupe艂nie jakby pot臋偶ny dweomer usun膮艂 naturaln膮 ska艂臋 spomi臋dzy tych solidnych 艣cian.

Wra偶enia te wzbudzi艂y w m艂odym kap艂anie istn膮 hu艣tawk臋 emocji. Cieszy艂 si臋, 偶e jeniec najwyra藕niej nie pr贸bowa艂 ich zwodzi膰 i 偶e poszukiwania by膰 mo偶e ju偶 niebawem dobiegn膮 ko艅ca. Pr贸cz tego jednak bardzo si臋 martwi艂; skoro bowiem Aballister stworzy艂 owe tunele, w magiczny spos贸b wydzieraj膮c lit膮 ska艂臋 korytarzy, to 艣nie偶yca na Nightglow by艂a jedynie nik艂ym u艂amkiem jego prawdziwej mocy.

Co艣 jeszcze pojawi艂o si臋 w my艣lach Cadderly鈥檈go, ulotne, odleg艂e wo艂anie, jakby kto艣 go przyzywa艂. Zatrzyma艂 si臋 i zamkn膮艂 oczy.

Cadderly.

Us艂ysza艂 to wyra藕nie, cho膰 niezbyt g艂o艣no. Dotkn膮艂 przechowywanego w kieszeni amuletu, kt贸ry zdoby艂 jaki艣 czas temu i kt贸ry pozwala艂 mu na nawi膮zywanie kontaktu z impem Druzilem. Przedmiot by艂 ch艂odny, co oznacza艂o, 偶e chochlika nie by艂o w pobli偶u.

Cadderly.

Nie by艂 to Druzil i jak s膮dzi艂 Cadderly, r贸wnie偶 nie Dorigen. A zatem kto? 鈥 zastanawia艂 si臋 m艂ody kap艂an. Kto potrafi艂 dostroi膰 si臋 do niego na tyle dobrze, 偶e zdo艂a艂 bez jego wiedzy czy zezwolenia nawi膮za膰 z nim kontakt telepatyczny?

Otworzy艂 oczy, zdecydowany stawi膰 op贸r wszystkiemu, co mog艂o okaza膰 si臋 zwodnicze.

Ruszamy 鈥 rzuci艂 do swoich towarzyszy, do艂膮czaj膮c do nich ra藕nym krokiem.

Wo艂anie jednak nie ucich艂o, wci膮偶 je s艂ysza艂 鈥 ulotne i odleg艂e. Najbardziej niepokoi艂 go fakt, i偶 wydawa艂o mu si臋 ono dziwnie znajome.



17

Krasnoludzkie podchody


Musimy porusza膰 si臋 cicho 鈥 poinformowa艂a krasnoludy Shayleigh, podejmuj膮c, jej zdaniem, oczywiste 艣rodki ostro偶no艣ci. Mimo to ju偶 niebawem zrozumia艂a, 偶e poj臋cie 鈥瀋icho鈥 w rozumieniu Ivana i Pikela mia艂o zgo艂a odmienne ni偶 dla niej znaczenie. Tupot but贸w Ivana rozbrzmiewa艂 gromkim echem w艣r贸d kamiennych 艣cian, a przy ka偶dym kroku sanda艂y Pikela wydawa艂y podw贸jne kla艣ni臋cie, odbijaj膮c si臋 od pod艂ogi i stopy krasnoluda.

Przeszli przez kilka drugich, mrocznych korytarzy 鈥 jedyne 艣wiat艂o rzuca艂y pochodnie umieszczone w metalowych obr臋czach na 艣cianach. Pokonawszy zakr臋t i nisko sklepione przej艣cie, napotkali korytarz, w kt贸rym w 艣cianach widnia艂y misy wype艂nione jakim艣 przezroczystym wodnistym p艂ynem. Ivan, kt贸rego okropnie suszy艂o, przystan膮艂, by si臋 napi膰, ale Pikel szybko podbi艂 mu d艂o艅 i gro藕nie pokiwa艂 bratu palcem przed samym nosem.

Uch-uch 鈥 mrukn膮艂 zielonobrody krasnolud i podskoczywszy wysoko, wyj膮艂 z uchwytu pochodni臋. W dalszym ci膮gu kiwaj膮c palcem wci艣ni臋tej pod pach臋 r臋ki, przytkn膮艂 p艂on膮c膮 g艂owni臋 do powierzchni p艂ynu. Substancja zasycza艂a i wzburzy艂a si臋, a w chwil臋 potem w g贸r臋 wzbi艂a si臋 chmurka gryz膮cego, siwego dymu. Ivan zmarszczy艂 nos. Pikel wystawi艂 j臋zyk i burkn膮艂: B艂e.

Sk膮d on wiedzia艂? 鈥 spyta艂a Shayleigh, zwracaj膮c si臋 do Ivana, kiedy ju偶 opu艣cili stref臋 cuchn膮cego gazu.

Ivan wzruszy艂 ramionami.

W tem jego druidzkiem zami艂owaniu musi co by膰.

Du-id! 鈥 potakn膮艂 Pikel.

Tak, Du-id 鈥 mrukn膮艂 Ivan. 鈥 A mo偶e po prostu 偶e艣 wiedzia艂, 偶e to miejsce jest domen膮 Talony, bogini trucizn.

Pikel nie odpowiedzia艂. Szed艂 za bratem i wojowniczk膮 elf贸w, chichocz膮c pod nosem: Hi, hi, hiiii...

Za ostrym za艂omem korytarza tr贸jka przyjaci贸艂 napotka艂a oczekuj膮cych ich wrog贸w.

Shayleigh wypu艣ci艂a chy偶膮 strza艂臋 pomi臋dzy ko艂ysz膮cymi si臋 g艂owami krasnolud贸w, trafiaj膮c dow贸dc臋 oddzia艂u, orka, w pier艣 i k艂ad膮c go trupem na miejscu.

Ropucha? 鈥 rykn膮艂 Ivan, nawi膮zuj膮c do gry, kt贸r膮 wsp贸lnie z bratem uwielbiali. Pikel stan膮艂 przed nim, na wprost kolejnego orka, a Ivan 偶wawym susem wspi膮艂 si臋 na barki brata. Pikel upad艂 do przodu, chwytaj膮c Ivana za stopy, a jego ruch by艂 tak gwa艂towny, 偶e nada艂 偶贸艂tobrodemu krasnoludowi, spadaj膮cemu wahad艂owo w d贸艂, znaczne przyspieszenie. Zdumiony ork zastyg艂 w bezruchu, pozbawiony wszelkiej mo偶liwo艣ci obrony, a top贸r Ivana rozp艂ata艂 mu czaszk臋, rozcinaj膮c j膮 nieomal na dwoje.

Taktyka ta sprawi艂a, 偶e krasnoludy upad艂y plackiem na kamienn膮 posadzk臋, podczas gdy kilkunastu 偶o艂nierzy wroga, ci膮gle ca艂ych i zdrowych, trzyma艂o si臋 na nogach (cho膰 po tym, jak ujrzeli swego kamrata nieomal rozp艂atanego na dwoje, bynajmniej nie spieszno im by艂o do ataku). Jako 偶e pomi臋dzy nimi a Shayleigh znajdowa艂o si臋 idealnie czyste pole do strza艂u, wahanie bynajmniej nie wysz艂o im na dobre. Wojowniczka elf贸w w b艂yskawicznym tempie pocz臋艂a szy膰 z 艂uku; prawie nie celowa艂a, 艣l膮c jedn膮 strza艂臋 za drug膮 w sk艂臋bion膮 mas臋 wrogich cia艂.

Kilka sekund p贸藕niej niedobitki wrogiego oddzia艂u zarz膮dzi艂y pospieszny odwr贸t.

A teraz p贸jdziemy dalej, ale tym razem naprawd臋 CICHO 鈥 rzuci艂a Shayleigh przez zaci艣ni臋te z臋by.

Cicho?! 鈥 rykn膮艂 z niedowierzaniem Ivan. 鈥 A jak, mo偶e dajta mi臋 tu ca艂om band臋 tych 艂ajdak贸w!

Oo, oj! 鈥 zawo艂a艂 Pikel. Zgodni bracia spojrzeli jednocze艣nie na Shayleigh, by ujrze膰, 偶e wojowniczka elf贸w, oparta plecami o 艣cian臋 przy za艂omie korytarza, spogl膮da wstecz, trzymaj膮c 艂uk w gotowo艣ci do strza艂u.

Chyba wasze 偶yczenie si臋 spe艂ni艂o 鈥 wyja艣ni艂a. 鈥 Gobliny prowadzone przez ogra.

Ivan i Pikel pospiesznie do艂膮czyli do niej przy zakr臋cie i skin臋li g艂owami jeden do drugiego, jakby bezg艂o艣nie omawiali taktyk臋 kolejnej potyczki. Ivan si臋 pochyli艂, a Pikel wlaz艂 mu na ramiona i opieraj膮c si臋 o 艣cian臋, zacisn膮艂 palce uniesionej d艂oni na za艂omie muru, tak by nadchodz膮cy mogli j膮 wyra藕nie zobaczy膰. Ivan da艂 Shayleigh znak, 偶eby cofn臋艂a si臋 o kilka krok贸w. Zza zakr臋tu wy艂oni艂 si臋 ogr; s膮dz膮c po wysoko艣ci, na jakiej widzia艂 r臋k臋 Pikela, spodziewa艂 si臋 sporych rozmiar贸w przeciwnika. Gdy potw贸r si臋 zamachn膮艂, Pikel odskoczy艂 w ty艂 i wielka maczuga odbi艂a si臋 ze stukotem od powierzchni kamiennej 艣ciany.

Top贸r Ivana pogr膮偶y艂 si臋 w udzie dow贸dcy wrogiego oddzia艂u, rozdzieraj膮c mi臋艣nie i 艣ci臋gna.

Nie mog膮c powstrzyma膰 impetu, ranny ogr kontynuowa艂 obr贸t, odwracaj膮c si臋 plecami do Shayleigh. Drgn膮艂 dwukrotnie, gdy groty strza艂 roz艂upa艂y mu obojczyk, a potem potkn膮艂 si臋, straci艂 r贸wnowag臋 i run膮艂 do ty艂u. Jedna ze strza艂 p臋k艂a na dwoje pod jego ogromnym ci臋偶arem, ale druga wbi艂a si臋 tak idealnie, 偶e kiedy monstrum upad艂o na wznak, drzewce pogr膮偶y艂o si臋 po lotki w jego ciele, przeszywaj膮c serce, a tr贸jk膮tny grot wy艂oni艂 si臋 z przodu klatki piersiowej.

Do tej pory gobliny, pod膮偶aj膮ce dwa kroki za ogrem, pokona艂y zakr臋t i stwierdzi艂y, 偶e dow贸dca zgin膮艂. Te, kt贸re sz艂y na czele grupy, nie zd膮偶y艂y nawet dobrze zorientowa膰 si臋 w sytuacji. Pikel, przykucni臋ty w k膮cie, zamachn膮艂 si臋 swoj膮 pa艂k膮, trafiaj膮c w golenie i przewracaj膮c dwa ze znajduj膮cych si臋 najbli偶ej niego stwor贸w wprost pod nogi Ivana. 呕贸艂tobrody krasnolud, siek膮c zajadle swym wielkim toporem, upora艂 si臋 z nimi b艂yskawicznie. Reszta oddzia艂u z typow膮 dla goblin贸w lojalno艣ci膮 sprawnie si臋 wycofa艂a.

Wr贸c膮 od frontu 鈥 rzuci艂a pos臋pnie Shayleigh.

Tak, i te g艂upie gobliny us艂yszom bitewny zgie艂k i wr贸com drugom stronom ze setkom albo i wiency swoich! 鈥 potakn膮艂 Ivan.

Bardzo mo偶liwe, 偶e twoje 偶yczenie faktycznie si臋 spe艂ni, Ivanie 鈥 odpar艂a ponuro wojowniczka elf贸w. 鈥 Kto wie, mo偶e ju偶 niebawem ca艂e wojsko Zamczyska Tr贸jcy we藕mie nas w kleszcze.

Podesz艂a do zakr臋tu korytarza, wyjrza艂a, po czym pobieg艂a w g艂膮b tunelu, licz膮c na to, 偶e zdo艂a wypatrzy膰 jak膮艣 boczn膮 odnog臋, kt贸ra pozwoli艂aby im wydosta膰 si臋 z tego 鈥瀢膮skiego gard艂a鈥.

Pikel, kt贸ry poj膮艂 ju偶, w jak trudnym znale藕li si臋 po艂o偶eniu, wy艂膮czy艂 si臋 z rozmowy. Opad艂szy na kl臋czki, pe艂z艂 wzd艂u偶 艣ciany, t艂uk膮c czo艂em w podejrzanie jego zdaniem wygl膮daj膮ce kamienie.

Co on wyprawia? 鈥 spyta艂a Shayleigh, przera偶ona z pozoru irracjonalnym zachowaniem krasnoluda.

Zanim jeszcze zd膮偶y艂a wypowiedzie膰 te s艂owa, Pikel wyr偶n膮艂 czo艂em w kolejny kamie艅. Odwr贸ci艂 si臋 do Ivana, u艣miechaj膮c si臋 od ucha do ucha, i pisn膮艂 co艣 ochryple.

Tam je korytarz! 鈥 rykn膮艂 Ivan, opadaj膮c na kolana obok brata, i obaj zacz臋li grzeba膰 paluchami przy kraw臋dziach obluzowanego kamienia.

Przy korytarzach zawsze som ukryte tunele 鈥 wyja艣ni艂 Ivan wyra藕nie zdezorientowanej Shayleigh. 鈥 Odp艂ywa niemi woda we w razie powodzi.

Czujne uszy Shayleigh wychwyci艂y odg艂os krok贸w zbli偶aj膮cych si臋 z obu stron.

Szybciej! 鈥 rzuci艂a do krasnolud贸w, po czym wyj臋艂a z uchwytu w 艣cianie p艂on膮c膮 偶agiew. Pobieg艂a najdalej, jak mog艂a, w g艂膮b korytarza i zawr贸ci艂a co si艂 w nogach, zanurzaj膮c po drodze pochodni臋 w ka偶dej z mijanych mis i gasz膮c tkwi膮ce w 艣cianach 偶agwie. Wkr贸tce korytarz za ni膮 wype艂ni艂 si臋 chmur膮 cuchn膮cego, kwa艣nego dymu i zrobi艂o si臋 w nim kompletnie ciemno. Shayleigh bez trudu dostrzeg艂a jednak w oddali czerwone punkciki 艣lepi goblin贸w.

Uparciuchy 鈥 burkn臋艂a i wybieg艂szy zza za艂omu muru, pogna艂a w przeciwnym kierunku, powtarzaj膮c te same czynno艣ci. Zanim powr贸ci艂a do krasnolud贸w, oddzia艂y wrog贸w zbli偶aj膮ce si臋 z obu stron by艂y tu偶 tu偶. Jaki艣 goblin wyjrza艂 zza za艂omu muru i w tej samej chwili pad艂 ze strza艂膮 tkwi膮c膮 w oczodole.

Pospieszcie si臋! 鈥 wyszepta艂a ochryple Shayleigh, kaszl膮c, gdy dotar艂y do niej cuchn膮ce opary.

Sama si臋 pospiesz 鈥 odburkn膮艂 Ivan. Szarpni臋ciem przewr贸ci艂 wojowniczk臋 na ziemi臋 i praktycznie wcisn膮艂 j膮 w g艂膮b otworu, spychaj膮c w d贸艂 b艂otnistego, spadzistego tunelu. Nast臋pnym 艣mia艂kiem by艂 Pikel. Chichocz膮c, po艂o偶y艂 na stromi藕nie za sob膮 w艂asn膮 pa艂k臋 i top贸r Ivana.

Co on robi? 鈥 spyta艂a Shayleigh, ale Pikel przy艂o偶y艂 tylko do ust pulchny paluch i wyszepta艂: Ciii!

Ivan zaj膮艂 miejsce przy za艂omie muru i zmru偶y艂 powieki, by nie zdradzi艂 go b艂ysk oczu. Gobliny min臋艂y go, pow艂贸cz膮c nogami.

Z drugiej strony korytarza wy艂oni艂a si臋 kolejna grupa wrog贸w.

Jest ich wiency, ni偶 my my艣leli! 鈥 rykn膮艂 Ivan w ochryp艂ym, gard艂owym j臋zyku goblin贸w. Gobliny znajduj膮ce si臋 po tej samej stronie co krasnolud, usi艂uj膮c przebi膰 wzrokiem mrok i cuchn膮ce opary, doby艂y broni.

Na nich! W nich bij! 鈥 wrzasn膮艂 Ivan, a kilka goblin贸w powt贸rzy艂o jego zawo艂anie i z impetem natar艂o na nadci膮gaj膮cy oddzia艂.

W mgnieniu oka dwie grupy zwar艂y si臋 w morderczej walce, przy czym ka偶da z dru偶yn uwa偶a艂a stron臋, przeciwn膮 za intruz贸w, kt贸rzy wdarli si臋 do Zamczyska Tr贸jcy.

Ivan spokojnie podszed艂 do otworu wej艣ciowego prowadz膮cego w g艂膮b sekretnego tunelu. Pikel wyci膮gn膮艂 r臋k臋, aby mu pom贸c, lecz Ivan zawaha艂 si臋, bowiem mia艂 ogromn膮 ochot臋 w艂膮czy膰 si臋 do walki. Wreszcie cierpliwo艣膰 Pikela si臋 wyczerpa艂a. Si臋gn膮wszy obiema r臋kami, schwyci艂 brata za kostki i zbiwszy go mocnym szarpni臋ciem z n贸g, wci膮gn膮艂 do wn臋trza tunelu, a potem przepe艂z艂 po nim, rozci膮gni臋tym jak k艂oda na ziemi, i si臋gn膮艂 po le偶膮cy opodal kamie艅, aby umie艣ci膰 go z powrotem na swoim miejscu. Tym razem to on si臋 zawaha艂, urzeczony potyczk膮 w g艂贸wnym korytarzu. Widz膮c przebiegaj膮ce obok niego, siek膮ce si臋 nawzajem gobliny, mimowolnie zachichota艂.

Ivan, kt贸ry nigdy nie przepu艣ci艂 okazji, by odp艂aci膰 bratu pi臋knym za nadobne, z艂apa艂 Pikela za kostki i hojnie przeci膮gn膮艂 go twarz膮 po b艂ocku.

W jaki艣 czas potem tr贸jka przyjaci贸艂 odnalaz艂a wyj艣cie z b艂otnistego tunelu i znalaz艂a si臋 w kamiennym korytarzu, w przyzwoitej odleg艂o艣ci od miejsca, gdzie toczy艂a si臋 walka. Ivan i Pikel szli na przedzie, a ich ub艂ocone twarze wyra偶a艂y zaci臋t膮 determinacj臋.

W ci膮gu nast臋pnych kilku minut Shayleigh niejednokrotnie kr臋ci艂a g艂ow膮 ze zdumieniem, widz膮c, jak krasnoludy kr膮偶膮 po labiryncie tuneli, pokonuj膮c jeden korytarz za drugim i tych kilka goblin贸w, kt贸re nieopatrznie stan臋艂y im na drodze. Shayleigh nie przypomina艂a im ju偶 o zachowaniu ciszy. Wiedzia艂a, 偶e ich ucieczka by艂a jedynie tymczasowa i 偶e niezale偶nie jak cicho by si臋 poruszali, pr臋dzej czy p贸藕niej natrafiana zorganizowan膮 obron臋.

Wojowniczka elf贸w u艣miechn臋艂a si臋, zadowolona z obecno艣ci u jej boku braci Bouldershoulder贸w. Widzia艂a krasnoludy w akcji, gdy walczy艂y w obronie Shilmisty. Niech wrogowie wyjd膮 nam na spotkanie 鈥 stwierdzi艂a. Niech stan膮 twarz膮 w twarz z odwa偶nymi, skorymi do bitki krasnoludami.

Ivan i Pikel zwolnili i jakby nieco ucichli, dotar艂szy do schod贸w, kt贸re pi臋艂y si臋 w g贸r臋, odchodz膮c od skrzy偶owania czterech rozleg艂ych korytarzy. Ko艅ca schod贸w nie by艂o z do艂u wida膰. Idealne miejsce na zasadzk臋. Us艂yszeli 艣piew dochodz膮cy od strony stopni, g艂os by艂 pot臋偶ny, dono艣ny. Korytarz za nimi i dwa boczne wydawa艂y si臋 puste, przemkn臋li wi臋c chy偶o w kierunku podestu.

Schody prowadzi艂y w g贸r臋, dok艂adnie tak jak przypuszczali, ale na jednym z wy偶szych stopni dostrzegli buty giganta. Wielkie monstrum, kompletnie pozbawione s艂uchu, pod艣piewywa艂o rado艣nie, fa艂szuj膮c co niemiara i najwyra藕niej nie zdaj膮c sobie sprawy z obecno艣ci w Zamczysku Tr贸jcy nieproszonych go艣ci.

Na g贸r臋, szybko 鈥 rzuci艂 Ivan do Shayleigh i mrugn膮wszy do brata, poci膮gn膮艂 go za sob膮. Grzmi膮cy g艂os giganta zag艂usza艂 ha艂as, jaki robili, wchodz膮c po drewnianych stopniach.

Shayleigh rozejrza艂a si臋 nerwowo, uznawszy, 偶e ich obecna sytuacja nie przedstawia si臋 zbyt r贸偶owo. Jednak ju偶 w chwil臋 p贸藕niej us艂ysza艂a pe艂en rado艣ci wrzask krasnolud贸w, a zaraz potem g艂uchy 艂omot i trzask, gdy top贸r Ivana i pa艂ka Pikela dosi臋g艂y n贸g giganta. Grunt zadr偶a艂 pod jej stopami, gdy olbrzym stoczy艂 si臋 po schodach.

Shayleigh zastanawia艂a si臋, czy nie warto by艂oby pos艂a膰 w spadaj膮ce monstrum kilku strza艂, ale us艂ysza艂a, 偶e w trzech korytarzach za jej plecami zaroi艂o si臋 nagle od wrogich 偶o艂nierzy. Odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i wypu艣ci艂a strza艂臋 w g臋stniej膮c膮 chmar臋 cia艂 za swoimi plecami, nie czekaj膮c na efekty.

Olbrzym, wci膮偶 偶ywy i ogarni臋ty w艣ciek艂o艣ci膮, le偶a艂 na plecach, zwr贸cony g艂ow膮 do Shayleigh, ze stopami opartymi na jednym z wy偶szych stopni. Usi艂owa艂 si臋 podnie艣膰, ale ca艂ym cielskiem tarasowa艂 niezbyt szerokie schody i w tej niezr臋cznej pozycji, ze zranionymi obiema nogami, jedynie miota艂 si臋 偶a艂o艣nie.

Shayleigh wyj臋艂a kr贸tki miecz i skoczy艂a naprz贸d, a odbijaj膮c si臋 od twarzy potwora, nieomal potkn臋艂a si臋 o jego wielki, stercz膮cy nos. Olbrzym si臋gn膮艂 w jej stron臋, ale wojowniczka zwinnie si臋 uchyli艂a i ci臋ciem miecza rozp艂ata艂a d艂o艅, kt贸ra znalaz艂a si臋 zbyt blisko. Potw贸r uni贸s艂 olbrzymi膮 nog臋 i ugi膮艂 jaw kolanie, tworz膮c w ten spos贸b 偶yw膮 zapor臋, lecz Shayleigh bez wahania wbi艂a ostrze miecza g艂臋boko w jego udo i zapora natychmiast znikn臋艂a jej z drogi.

Kiedy przebieg艂a po gigantycznym korpusie, ujrza艂a Pikela nadchodz膮cego z przeciwnej strony i przeciskaj膮cego si臋 pod uniesion膮 nog膮 olbrzyma. Krzykn臋艂a, obawiaj膮c si臋, 偶e Pikel niechybnie zostanie zmia偶d偶ony, ale krasnolud wcisn膮艂 si臋 ju偶 zwinnie pomi臋dzy schody a ogromny po艣ladek monstrum.

U podn贸偶a schod贸w zaroi艂o si臋 od 偶o艂nierzy wroga; jedni wspinali si臋 na cielsko powalonego giganta, inni napinali 艂uki, mierz膮c w Shayleigh i Ivana, gdy 偶贸艂tobrody krasnolud pospieszy艂 z pomoc膮 wojowniczce elf贸w.

Ob艂askawiony w膮偶 Pikela ugryz艂 olbrzyma poni偶ej plec贸w i jak by艂o do przewidzenia, gwa艂towny skurcz, jaki targn膮艂 ca艂ym cia艂em giganta, nada艂 Pikelowi potrzebne przyspieszenie. Zapieraj膮c si臋 ramieniem, pchn膮艂 pot臋偶nie i z g艂o艣nym st臋kni臋ciem wzi膮艂 na swoje wielkie barki cielsko behemota, oddzielaj膮c przyjaci贸艂 od ci偶by wrog贸w do艣膰 osobliw膮 偶yw膮 tarcz膮. Gigant st臋kn膮艂 par臋 razy, gdy strza艂y pogr膮偶y艂y si臋 w jego piersi, a potem, pchni臋ty z ca艂ej si艂y przez niezmordowanego Pikela, run膮艂 w d贸艂, tarasuj膮c wej艣cie na schody.

Pikel poklepa艂 w臋偶a po 艂bie i w艂o偶y艂 go z powrotem do r臋kawa kaftana, po czym kilkoma susami do艂膮czy艂 do przyjaci贸艂 i mijaj膮c w podskokach Ivana, odebra艂 od niego ukochan膮 pa艂k臋.

Shayleigh ponownie pokr臋ci艂a g艂ow膮.

Silniejszy c贸偶e艣 my艣la艂a, ni? 鈥 spyta艂 Ivan, poci膮gaj膮c j膮 za sob膮.

U szczytu schod贸w nie napotkali 偶adnych wrog贸w. Ivan i Pikel natychmiast stan臋li rami臋 przy ramieniu i ruszyli dalej, kontynuuj膮c 偶wawy bieg w bojowej formacji. Jedynymi odg艂osami, jakie obecnie s艂ysza艂a Shayleigh, by艂o echo tupotu sanda艂贸w i but贸w krasnolud贸w, i pomimo i偶 fakt ten dodawa艂 jej nieco otuchy, w g艂臋bi serca nie przypuszcza艂a, aby ten szale艅czy p臋d na o艣lep korytarzami Zamczyska m贸g艂 ich dok膮dkolwiek zaprowadzi膰.

W ko艅cu zdo艂a艂a zatrzyma膰 rozp臋dzonych, ogarni臋tych bitewnym sza艂em braci, przypominaj膮c im o zadaniu odnalezienia wyj艣cia z labiryntu korytarzy i odszukania Cadderly鈥檈go i Daniki.

Kiedy krasnoludy zamilk艂y, zdo艂ali us艂ysze膰 nieokre艣lony d藕wi臋k, dochodz膮cy z korytarza po lewej. Shayleigh zamierza艂a ju偶 szepn膮膰, 偶e powinni p贸j艣膰 鈥 naturalnie jak najciszej 鈥 w t臋 w艂a艣nie stron臋, ale jej s艂owa uton臋艂y w radosnym ryku: Oo, oo! Pikela, a w chwil臋 potem dwa krasnoludy, tupi膮c i ha艂asuj膮c tak samo albo g艂o艣niej ni偶 dotychczas, ponownie ruszy艂y do ataku.



18

Pi膮ty naro偶nik


Tam 鈥 rzek艂 jeniec do Cadderly鈥檈go i Daniki, wskazuj膮c na drug膮 stron臋 ostatniego rozga艂臋zienia dr贸g, gdzie znajdowa艂y si臋 zwyczajne z pozoru drzwi. 鈥 To wej艣cie do komnat mag贸w.

Cadderly.

W umy艣le m艂odego kap艂ana ponownie rozleg艂o si臋 wo艂anie dochodz膮ce z jakiego艣 niezbyt odleg艂ego miejsca. Cadderly zamkn膮艂 oczy i skoncentrowa艂 si臋, by stwierdzi膰, 偶e zew dochodzi艂 ni mniej ni wi臋cej, tylko zza tych zwyczajnych d臋bowych drzwi. Gdy ponownie otworzy艂 oczy, ujrza艂, 偶e Danica przygl膮da mu si臋 z zaciekawieniem.

M臋偶czyzna nie k艂amie 鈥 rzuci艂 do niej Cadderly. Wi臋zie艅 wyra藕nie si臋 rozlu藕ni艂.

A wi臋c dlaczego nie ma tu stra偶nik贸w? 鈥 spyta艂a Danica, zwracaj膮c si臋 bardziej do je艅ca ani偶eli do Cadderly鈥檈go.

M臋偶czyzna nie potrafi艂 odpowiedzie膰.

To czarnoksi臋偶nik 鈥 przypomnia艂 im obojgu Cadderly. 鈥 Z tego co s艂yszeli艣my, pot臋偶ny czarnoksi臋偶nik. Bardzo mo偶liwe, 偶e jest tu jaki艣 stra偶nik albo specjalne ochronne zakl臋cie.

Danica brutalnie popchn臋艂a m臋偶czyzn臋 naprz贸d.

Ty prowadzisz 鈥 rzuci艂a lodowatym tonem. Cadderly natychmiast stan膮艂 obok je艅ca i chwytaj膮c go za rami臋, podtrzyma艂 przed upadkiem, po czym upomnia艂 wzrokiem Danic臋.

Idziemy razem? 鈥 By艂o to tyle偶 pytanie co stwierdzenie. Danica przenios艂a wzrok na drzwi, na Cadderly鈥檈go, a wreszcie na 偶o艂nierza. Rozumia艂a pow贸d wsp贸艂czucia, sympatii i ch臋ci ochrony tego bezradnego je艅ca ze strony Cadderly鈥檈go. Wiedzia艂a, 偶e jej ukochany wyczuwa艂 dobro膰 natury tego cz艂owieka i nie chcia艂 wykorzystywa膰 go w charakterze mi臋sa armatniego.

On i ja p贸jdziemy przodem 鈥 zadecydowa艂a, uwalniaj膮c rami臋 m臋偶czyzny z 艂agodnego u艣cisku Cadderly鈥檈go. 鈥 Ty idziesz za nami.

Mniszka mi臋kko pokona艂a rozwidlenie korytarzy, skuli艂a si臋 nisko i rozejrza艂a woko艂o. Odwr贸ci艂a si臋 do Cadderly鈥檈go, wzruszy艂a ramionami, po czym da艂a je艅cowi znak, by do niej do艂膮czy艂, i dotar艂a do drzwi 鈥 a raczej prawie jej si臋 to uda艂o.

Stw贸r pojawi艂 si臋, mo偶na by rzec, znik膮d, staj膮c si臋 najpierw czarn膮 kresk膮, kt贸ra rozszerzaj膮c si臋 na prawo i lewo, sta艂a si臋 najpierw dwu-, a nast臋pnie tr贸jwymiarowa. Przed zdumion膮 tr贸jk膮 w powietrzu zako艂ysa艂o si臋 pi臋膰 w臋偶owych 艂b贸w.

Hydra.

Danica zatrzyma艂a si臋 gwa艂townie i skoczy艂a w lewo, by znale藕膰 si臋 poza zasi臋giem trzech olbrzymich g艂贸w. Jeniec, nie tak szybki jak mniszka, zrobi艂 zaledwie jeden krok, zanim potworna paszcza schwyci艂a go w pasie.

M臋偶czyzna wrzasn膮艂 i zacz膮艂 bez艂adnie uderza膰 pi臋艣ciami w pokryty 艂uskami 艂eb, podczas gdy ostre jak ig艂y z臋by rozszarpywa艂y jego cia艂o. Drugi 艂eb opad艂 na niechronion膮 g艂ow臋 m臋偶czyzny i jego krzyki urwa艂y si臋 nagle. Oba 艂by pracowa艂y unisono i po chwili hydra rozerwa艂a cia艂o m臋偶czyzny na dwoje.

Na ten widok Cadderly o ma艂o nie zemdla艂. Uni贸s艂 przed sob膮 na艂adowan膮 kusz臋, przesuwaj膮c ni膮 z boku na bok, usi艂uj膮c pod膮偶a膰 za nieomal hipnotycznym ruchem faluj膮cych 艂b贸w.

Gdzie strzela膰?

Wypali艂 w sam 艣rodek olbrzymiego cielska, a hydra zawy艂a z w艣ciek艂o艣ci, kiedy be艂t wbi艂 si臋 w jej cia艂o i eksplodowa艂. Dwa 艂by opad艂y nisko, usi艂uj膮c pochwyci膰 klucz膮c膮 zwinnie Danic臋, dwa nadal po偶era艂y cia艂o zabitego m臋偶czyzny, pi膮ty za艣 wystrzeli艂 w stron臋 Cadderly鈥檈go. Potw贸r mia艂 za kr贸tk膮 szyj臋, ale impet ataku pi膮tej g艂owy zmusi艂 ca艂膮 reszt臋 wielkiego cielska do post膮pienia o kilka krok贸w do przodu.

Danica ruszy艂a w stron臋 Cadderly鈥檈go, ale gwa艂townie zmieni艂a kierunek, gdy tu偶 obok niej przemaszerowa艂a hydra, i postanowi艂a zaj艣膰 monstrum od ty艂u. Zawo艂a艂a do m艂odzie艅ca, aby ucieka艂, pomimo i偶 nie widzia艂a go ju偶 spoza cielska potwora.

Pierwszy 艂eb hydry wyprysn膮艂 naprz贸d jak strza艂a, mierz膮c w m艂odego kap艂ana i wypr贸bowuj膮c jego nerwy, gdy ten usilnie pr贸bowa艂 powt贸rnie za艂adowa膰 bro艅. W臋偶owa paszcza znajdowa艂a si臋 w odleg艂o艣ci zaledwie dw贸ch st贸p od niego, gdy Cadderly uni贸s艂 w ko艅cu rami臋 i wypali艂; be艂t odbi艂 si臋 od sze艣ciocalowych k艂贸w, 艣migaj膮c w g艂膮b paszczy monstrum, gdzie eksplodowa艂 ze zduszonym hukiem.

艁eb i szyja opad艂y p艂asko na pod艂og臋. Atak potwora zosta艂 spowolniony, ale nie powstrzymany.

Dwa 艂by, kt贸re atakowa艂y Danic臋, i jeden, kt贸ry sko艅czy艂 ju偶 z martwym je艅cem, p艂ynnym ruchem przeci臋艂y powietrze, a m艂ody kap艂an roztropnie odskoczy艂 w ty艂, unosz膮c obronnym gestem swoj膮 w臋drown膮 lask臋, by odeprze膰 bezpo艣redni atak.

Wiedzia艂, 偶e powinien znale藕膰 si臋 w miar臋 daleko od monstrum, aby za艂adowa膰 swoj膮 kusz臋 i zatopi膰 si臋 w pie艣ni Deneira, a nast臋pnie wydoby膰 z jej d藕wi臋k贸w najbardziej odpowiednie zakl臋cie. Jednak po艣r贸d chaosu 艣migaj膮cych g艂贸w, gdy stw贸r pod膮偶a艂 za nim krok w krok, Cadderly nie by艂 w stanie us艂ysze膰 pie艣ni i musia艂 skoncentrowa膰 si臋 wy艂膮cznie na wymachiwaniu przed sob膮 magiczn膮 lask膮. Raz szcz臋艣liwie uda艂o mu si臋 trafi膰 i ga艂k膮 w kszta艂cie baraniego 艂ba utr膮ci艂 z膮b jednej z w臋偶owych szcz臋k.

Z paszczy monstrum doby艂 si臋 ryk, a Cadderly instynktownie 艣mign膮艂 pod ni膮, u偶ywaj膮c w臋偶owej szyi w charakterze os艂ony przed dwoma innymi atakuj膮cymi go 艂bami.

Czwarta g艂owa, znajduj膮ca si臋 nieco dalej na prawo, wyplu艂a precz tors martwego m臋偶czyzny i zapewne pochwyci艂aby m艂odego kap艂ana, gdyby Danica nie pojawi艂a si臋 nagle, wymierzaj膮c straszliwe kopni臋cie w jej doln膮 偶uchw臋.

Paszcza potwora zamkn臋艂a si臋 z k艂apni臋ciem, kawa艂ek rozdwojonego, dygocz膮cego j臋zyka spad艂 z pla艣ni臋ciem na pod艂og臋.

Cadderly nadal zmierza艂 w kierunku drzwi, koncentruj膮c si臋 na za艂adowaniu kuszy. Danica by艂a tu偶 przy nim i patrzy艂a wstecz, na hydr臋, kt贸ra sun膮c oci臋偶a艂ym krokiem, odwraca艂a si臋 w ich stron臋.

Wchod藕! 鈥 krzykn臋艂a, ale Cadderly pomimo swej desperacji mia艂 do艣膰 rozs膮dku, by nie zbli偶y膰 si臋 do drzwi. Wiedzia艂, 偶e by艂y ob艂o偶one zakl臋ciem, czu艂 emanuj膮c膮 z nich moc. Stoj膮c rami臋 w rami臋 z Danica, ponownie uni贸s艂 kusz臋, jakby zamierza艂 pocz臋stowa膰 hydr臋 kolejnym be艂tem. I nagle odwr贸ci艂 si臋, posy艂aj膮c pocisk w zamek drzwi i wyrywaj膮c w drewnie ogromn膮 dziur臋.

Danica uderzy艂a Cadderly鈥檈go w rami臋, odpychaj膮c go w bok. Zatoczy艂 si臋 na 艣cian臋 oszo艂omiony, a kiedy spojrza艂 w drug膮 stron臋, ujrza艂 ukochan膮 otoczon膮 czterema klapi膮cymi zajadle gadzimi 艂bami. Skoczy艂a w stron臋 bestii, jednym susem znajduj膮c si臋 w zasi臋gu jej olbrzymich szcz臋k, obracaj膮c si臋 jak fryga i t艂uk膮c oraz kopi膮c we wszystko, co znalaz艂o si臋 w pobli偶u.

Jeden 艂eb odwr贸ci艂 si臋 dostatecznie daleko, aby m贸c jej dosi臋gn膮膰, ale Danica schwyci艂a go za r贸g, po czym gwa艂townym skr臋tem r臋ki skierowa艂a wielki pysk w bok, by nie zdo艂a艂 pochwyci膰 jej w pasie, lecz szerokie chrapy bole艣nie uderzy艂y j膮 w 偶ebra.

Druga r臋ka Daniki wystrzeli艂a w przeciwn膮 stron臋, jej wypr臋偶one sztywno palce przebi艂y 艣lepie drugiego k艂api膮cego 艂ba.

Teraz wszystkie g艂owy hydry by艂y zwr贸cone w kierunku jej grubego korpusu.

Danica schwyci艂a na wp贸艂 o艣lepiony 艂eb, opar艂a si臋 plecami o grub膮 w臋偶ow膮 szyj臋, po czym uchyli艂a si臋, gdy nast臋pna g艂owa run臋艂a w jej kierunku, a jej szeroko rozwarte szcz臋ki wgryz艂y si臋 g艂臋boko w s膮siedni膮 szyj臋. Zanim hydra u艣wiadomi艂a sobie sw贸j b艂膮d, poszkodowana g艂owa by艂a ju偶 martwa.

Danica nadal znajdowa艂a si臋 mi臋dzy m艂otem a kowad艂em, ale be艂t, odbiwszy si臋 od 艂usek pokrywaj膮cych jedn膮 z szyj hydry, trafi艂 bezb艂臋dnie w drug膮. Pierwszy 艂eb, kt贸ry zosta艂 trafiony, odwr贸ci艂 si臋 gwa艂townie w stron臋 nowego przeciwnika, podczas gdy moc eksplozji, jaka nast膮pi艂a w chwil臋 p贸藕niej, odrzuci艂a drugi 艂eb stwora w bok, otwieraj膮c sporych rozmiar贸w luk臋, kt贸ra by艂a dla Daniki jedyn膮 szans膮 ucieczki.

Drzwi s膮 strze偶one zakl臋ciem 鈥 zawo艂a艂 Cadderly do dziewczyny, kiedy skierowa艂a si臋 ku nisko sklepionemu przej艣ciu. Nie musia艂 tego robi膰, bowiem Danica wcale nie zamierza艂a przebiega膰 na drug膮 stron臋. Stan臋艂a i czuj膮c paszcz臋k臋 tn膮c膮 powietrze tu偶 za jej plecami, wybi艂a si臋 w g贸r臋, uchwyci艂a si臋 g贸rnej cz臋艣ci framugi i podci膮gn臋艂a.

Kilkakrotnie b艂ysn膮艂 piorun; z obu stron ob艂o偶onej magicznym zakl臋ciem framugi buchn臋艂y p艂omienie.

Pozosta艂y tylko dwa 艂by, pora偶ona hydra si臋 cofn臋艂a. W臋偶owe szyje by艂y spl膮tane; gadzie 艣lepia, spogl膮daj膮c na dw贸jk臋 艣mia艂k贸w, przepe艂ni艂y si臋 nagle szacunkiem.

Cadderly usi艂owa艂 wymierzy膰 w jeden z 艂b贸w hydry, ale zawaha艂 si臋 w obawie, 偶e m贸g艂by spud艂owa膰.

A niech ci臋! 鈥 sykn膮艂 w艣ciekle po d艂u偶szej chwili, kt贸r膮 po prostu zmarnowa艂. Pos艂a艂 be艂t w cielsko hydry, najwyra藕niej nie czyni膮c jej wielkiej szkody, ale potw贸r mimo wszystko cofn膮艂 si臋 o krok. 呕yj膮ce 艂by hydry sykn臋艂y unisono. Stw贸r odskoczy艂 w bok, trzy martwe szyje odbi艂y si臋 z g艂uchym pla艣ni臋ciem od pod艂o偶a.

Strzelaj w moje plecy 鈥 poleci艂a Danica i zanim Cadderly zd膮偶y艂 zapyta膰, o co jej chodzi, rzuci艂a si臋 naprz贸d, pomi臋dzy ko艂ysz膮ce si臋 艂by, zwabiaj膮c je ku sobie. 鈥 Teraz! 鈥 rozkaza艂a.

Cadderly musia艂 jej zaufa膰. Jego kusza szcz臋kn臋艂a, a Danica run臋艂a nagle na plecy 鈥 be艂t przeci膮艂 powietrze ponad ni膮, trafiaj膮c i rozoruj膮c wyj膮tkowo zdumiony w臋偶owy pysk.

Ta ranna g艂owa pozosta艂a jednak przy 偶yciu i le偶膮ca na plecach Danica ujrza艂a nagle nad sob膮 dwie k艂api膮ce paszcz臋ki.

Nie! 鈥 krzykn膮艂 Cadderly i odwa偶nie rzuci艂 si臋 naprz贸d, zaciskaj膮c obie d艂onie na lasce z ga艂k膮 w kszta艂cie baraniego 艂ba. Danica kopn臋艂a w g贸r臋 najpierw jedn膮, a potem drug膮 nog膮, nie dopuszczaj膮c bli偶ej atakuj膮cych j膮 艂b贸w. Cadderly zauwa偶y艂, 偶e g艂owa, kt贸r膮 zrani艂, wydawa艂a si臋 艣lepa, i przeskoczywszy ponad Danica, uderzy艂 w gadzi 艂eb trzyman膮 obur膮cz lask膮. G艂owa odskoczy艂a w ty艂, a Cadderly pod膮偶y艂 za ni膮, zasypuj膮c j膮 gradem cios贸w.

Drugi 艂eb zaatakowa艂 Cadderly鈥檈go od ty艂u, ale Danica unios艂a nogi w g贸r臋, po czym raptownie je opu艣ci艂a, jej plecy wygi臋艂y si臋 w hak i mniszka zgrabnym susem poderwa艂a si臋 z ziemi. Jednym skokiem dopad艂a 艂ba 艣cigaj膮cego jej kochanka, pochyli艂a si臋, wyj臋艂a zza cholewy buta sztylet, po czym wyprostowa艂a si臋 i wbi艂a n贸偶, a偶 po srebrn膮, rze藕bion膮 w kszta艂cie smoka r臋koje艣膰, w 偶uchw臋 potwora.

R臋ce Cadderly鈥檈go pracowa艂y niezmordowanie, zmieniaj膮c i tak ju偶 zniekszta艂cony pysk w krwaw膮 miazg臋.

Ostatnia g艂owa wyprysn臋艂a w g贸r臋, ale Danica jedn膮 r臋k膮 obj臋艂a jej grub膮 szyj臋 i wraz z wielkim 艂bem unios艂a si臋 w powietrze, trzymaj膮c z ca艂ych si艂 r臋koje艣膰 zakrwawionego sztyletu. Oplot艂a mocno szyj臋 monstrum, unios艂a do g贸ry jedn膮 nog臋, po czym si臋gn臋艂a woln膮 r臋k膮, by wyj膮膰 z pochewki przy cholewce buta drugi sztylet.

Kiedy potw贸r zacz膮艂 si臋 miota膰 i szale膰, z ca艂ych si艂 obj臋艂a go za szyj臋 i ani na chwil臋 nie rozlu藕ni艂a u艣cisku. Dopiero gdy monstrum si臋 uspokoi艂o, wbi艂a ostrze drugiego no偶a w jego 艣lepie, wyrwa艂a sztylet z rany i wbi艂a go jeszcze raz.

Potw贸r ponownie wpad艂 w furi臋. Cadderly, usi艂uj膮c zbli偶y膰 si臋 do Daniki, smagni臋ty uderzeniem grubej szyi hydry, zosta艂 odrzucony o dziesi臋膰 st贸p w g艂膮b korytarza.

Danica nie poddawa艂a si臋 jednak 鈥 trzymaj膮c oba sztylety wbite w cia艂o potwora, raz po raz manipulowa艂a nimi w prz贸d i w ty艂 lub kr臋c膮c r臋koje艣ciami, obraca艂a kryszta艂owe ostrza w ranach. Wreszcie run臋艂a ci臋偶ko na plecy, odbijaj膮c si臋 od kamiennego pod艂o偶a, a monstrualna szyja opad艂a na jej cia艂o.

Oszo艂omiona mniszka nie by艂a w stanie zaczerpn膮膰 tchu, prawie nic nie widzia艂a i prawie nie czu艂a d艂oni zaci艣ni臋tych na r臋koje艣ciach no偶y. Instynkt nakazywa艂 jej dzia艂a膰, za wszelk膮 cen臋 wydosta膰 si臋 spod ci臋偶kiego brzemienia monstrum, podpowiadaj膮c, 偶e 艂eb hydry 艂atwo m贸g艂 si臋 odwr贸ci膰 i przegry藕膰 j膮 w pasie na dwoje.

Ale hydra ju偶 si臋 nie poruszy艂a, a w chwil臋 p贸藕niej Cadderly stan膮艂 nad Danica i uwolni艂 ramiona mniszki, zdejmuj膮c z nich ci臋偶k膮, bezw艂adn膮 w臋偶ow膮 szyj臋.


* * *


Shayleigh us艂ysza艂a dochodz膮cy z przodu pomruk, d藕wi臋k wielu zduszonych g艂os贸w. Ju偶 mia艂a ostrzec braci Bouldershoulder贸w, ale krasnoludy najwyra藕niej r贸wnie偶 go us艂ysza艂y, bowiem pochyli艂y g艂owy i przyspieszy艂y kroku. Sanda艂y Pikela k艂apa艂y, a buty Ivana dudni艂y o pod艂o偶e.

Shayleigh bezszelestnie ruszy艂a za nimi, z 艂ukiem gotowym do strza艂u.

Za za艂omem korytarza natrafi艂a na prosty odcinek, przecinaj膮cy dwa rozwidlenia tuneli i ko艅cz膮cy si臋 podw贸jnymi wrotami.

Zbyt wielu! 鈥 wyszepta艂a ochryple, zwalniaj膮c. 鈥 Zbyt wielu!

Podw贸jne drzwi stan臋艂y im na drodze, a w chwile, p贸藕niej wisia艂y ju偶 przekrzywione na wy艂amanych zawiasach. Ivan i Pikel wpadli do 艣rodka, unosz膮c wysoko bro艅.

Uch, och 鈥 wymamrota艂 zadowolony krasnolud, oddaj膮c idealnie my艣li brata, znale藕li si臋 bowiem w ogromnej sali jadalnej, kt贸ra obecnie musia艂a pe艂ni膰 r贸wnie偶 rol臋 sztabu dowodzenia; w pomieszczeniu znajdowa艂y si臋 d艂ugie rz臋dy sto艂贸w i wi臋cej ni偶 tylko paru wrog贸w.

Shayleigh westchn臋艂a bezradnie i podbieg艂a, by zr贸wna膰 si臋 z rozjuszonymi krasnoludami, kt贸re w swym zapami臋taniu min臋艂y ju偶 kilka pustych sto艂贸w.

Grupka ork贸w siedz膮cych opodal drzwi ledwie zd膮偶y艂a unie艣膰 wzrok znad mis, gdy spad艂y na nie krasnoludy: Ivan siek膮c, kopi膮c i d藕gaj膮c swym rogatym he艂mem, a Pikel wal膮c gdzie popad艂o kolanami, 艂okciami i czo艂em i wymachuj膮c jak oszala艂y swoj膮 grub膮 pa艂k膮.

Tylko jeden z sze艣ciu ork贸w zdo艂a艂 w og贸le podnie艣膰 si臋 z krzes艂a, ale zanim kompletnie zaskoczony zrobi艂 chocia偶 dwa kroki, strza艂a trafi艂a go w bok g艂owy i run膮艂 martwy na pod艂og臋.

Krasnoludy i Shayleigh tu偶 za nimi ruszyli do natarcia. Wojowniczka elf贸w wiedzia艂a, 偶e ich jedyn膮 nadziej膮 by艂o pozostawa膰 stale w ruchu i przebi膰 si臋 szybko przez zdezorientowan膮 chmar臋 wrog贸w, aby potwory nie zd膮偶y艂y si臋 zorganizowa膰. W biegu wypu艣ci艂a kolejn膮 strza艂臋, trafiaj膮c w rami臋 jakiego艣 m臋偶czyzn臋 z 艂ukiem.

Sto艂y przewraca艂y si臋, a krzes艂a przesuwa艂y po pod艂odze, gdy ludzie i potwory pospiesznie umykali z drogi rozjuszonemu 偶ywio艂owi w postaci tr贸jki ogarni臋tych bitewnym sza艂em napastnik贸w. Jeden goblin mia艂 pecha, potykaj膮c si臋 o krzes艂o swego kompana. Kiedy krasnoludy min臋艂y to miejsce, zar贸wno goblin, jak i owo nieszcz臋sne krzes艂o le偶eli rozp艂aszczeni na pod艂odze. Jeden ogr nie uciek艂, ale spl贸t艂 ramiona na piersiach i zapar艂 si臋 w miejscu, s膮dz膮c, 偶e stanowi przeszkod臋 nie do pokonania.

Dozna艂 uszczerbku czego艣 wi臋cej ni偶 tylko dumy, kiedy Ivan przebieg艂 mi臋dzy jego szeroko rozstawionymi nogami i ci膮艂 w g贸r臋 swym wielkim toporem. Ogr zatoczy艂 si臋, przyciskaj膮c d艂onie do zniszczonych klejnot贸w rodowych, a przebiegaj膮cy akurat tu偶 obok Pikel zaprawi艂 go pa艂k膮 w kolano. Ogr nie zd膮偶y艂 nawet osun膮膰 si臋 na ziemi臋, kiedy Shayleigh wyskoczy艂a w g贸r臋 i opieraj膮c jedn膮 stop臋 na jego policzku, a drug膮 na 偶ebrach, 偶wawo przebieg艂a po boku padaj膮cego stwora.

Wygl膮da艂o na to, 偶e w ataku krasnolud贸w nie by艂o 偶adnej metody, 偶adnego konkretnego celu poza, ma si臋 rozumie膰, og贸lnym chaosem.

Naraz Pikel dostrzeg艂 miejsce, gdzie wydawano posi艂ki, d艂ugi kontuar biegn膮cy wzd艂u偶 przeciwleg艂ej 艣ciany.

Oooo 鈥 skrzekn膮艂, pokazuj膮c w jego stron臋 grubym paluchem.

Jeden z trzech s艂u偶膮cych uni贸s艂 kusz臋, ale pad艂 przeszyty strza艂膮 Shayleigh. Drugi zas艂oni艂 si臋 jak tarcz膮 drewnian膮 tac膮, lecz top贸r rozp艂ata艂 j膮 g艂adko na dwoje, podobnie jak znajduj膮c膮 si臋 za ni膮 twarz m臋偶czyzny. Tarcza trzeciego, blaszany garnek, wydawa艂a si臋 bardziej odpowiednia, ale Pikel wyr偶n膮艂 w ni膮 swoj膮 pa艂k膮 tak mocno, 偶e naczynie odbi艂o si臋 w ty艂, trafiaj膮c s艂u偶膮cego w twarz i wykluczaj膮c go z dalszej gry.

Tr贸jka przyjaci贸艂 b艂yskawicznie znalaz艂a si臋 na korytarzu. Shayleigh obraca艂a si臋 na pi臋cie, raz po raz szyj膮c z 艂uku, bowiem w ich stron臋 zmierza艂a poka藕na czereda nieprzyjaci贸艂. Zalicza艂a jedno trafienie po drugim, ale nic nie wskazywa艂o, by mia艂a szans臋 powstrzyma膰 nadci膮gaj膮c膮 hord臋.

Ivan i Pikel, przeskoczywszy lad臋, znale藕li si臋 po dw贸ch stronach wojowniczki elf贸w, uzbrojeni w stosy metalowych talerzy, i zacz臋li energicznie ciska膰 nimi w zbli偶aj膮c膮 si臋 watah臋 ludzi i potwor贸w. Talerze zawirowa艂y w powietrzu i z g艂o艣nym brz臋kiem pocz臋艂y trafia膰 w znajduj膮cych si臋 coraz bli偶ej wrog贸w.

Manewr ten da艂 Shayleigh czas, by ponownie mog艂a zrobi膰 u偶ytek ze swego morderczego 艂uku.

Hi, hi, hiii 鈥 zachichota艂 Pikel, po czym zeskoczy艂 z kontuaru i schwyci艂 garniec pe艂en g臋stej zielonkawej zupy. Cisn膮艂 go, rozlewaj膮c brej臋 woko艂o, i pod艂oga przy kontuarze sta艂a si臋 nagle niebezpiecznie 艣liska, o czym ju偶 niebawem mia艂y przekona膰 si臋 monstra pod膮偶aj膮ce na czele atakuj膮cej t艂uszczy.

Krasnolud, wspinaj膮c si臋 ponownie na kontuar, zaopatrzy艂 si臋 r贸wnie偶 w chochl臋 pe艂n膮 wrz膮tku.

Strza艂a 艣wisn臋艂a Ivanowi tu偶 nad uchem, wbijaj膮c si臋 w 艣cian臋 za krasnoludem. Shayleigh skupiona na najwi臋kszym z nadci膮gaj膮cych potwor贸w, jeszcze jednym ogrze, zauwa偶y艂a kucaj膮cego nieco z boku, za przewr贸conym sto艂em, 艂ucznika.

We藕 si臋 za jeich 艂ucznik贸w! 鈥 zawo艂a艂 Ivan. 鈥 Ja i m贸j brat zajmiem si臋 temi g艂upkami, co podejdom bli偶ej!

Ta propozycja wydawa艂a si臋 rozs膮dna i wojowniczka elf贸w zmusi艂a si臋, by pohamowa膰 nerwy, i ignoruj膮c bezpo艣rednie zagro偶enie, zawierzy膰 swoim towarzyszom. Przesun臋艂a 艂uk w bok, dostrzegaj膮c wystaj膮ce nieroztropnie zza blatu sto艂u biodro wrogiego 艂ucznika, kt贸ry w艂a艣nie napina艂 ci臋ciw臋, i b艂yskawicznie pos艂a艂a mu strza艂臋.

Zbli偶aj膮cy si臋 ogr zarobi艂 cztery strza艂y w pier艣, ale uparcie brn膮艂 naprz贸d w stron臋 Pikela i bezradnej Shayleigh.

Oczy krasnoluda rozszerzy艂y si臋 w udawanym przestrachu i Pikel nagle si臋 skuli艂, jakby rozpaczliwie chcia艂 si臋 ukry膰 za kontuarem, a Shayleigh, widz膮c jego reakcj臋, krzykn臋艂a na ca艂e gard艂o. Pikel wyprostowa艂 si臋 w ostatniej chwili i zamaszystym gestem chlusn膮艂 wrz膮tkiem w oczy wielkiego ogra.

Jak by艂o do przewidzenia, ogr zatoczy艂 si臋, unosz膮c r臋ce do poparzonych oczu. Ten krok drogo go kosztowa艂. Straci艂 r贸wnowag臋, 艣lizgaj膮c si臋 w ka艂u偶y zielonkawej zupy, i wyr偶n膮艂 kolanami o niski kamienny kontuar. Osuwaj膮c si臋 na ziemi臋 i usi艂uj膮c odzyska膰 r贸wnowag臋 i zdolno艣膰 normalnego widzenia, poczu艂 pal膮cy b贸l i jasne 艣wiat艂o rozb艂ys艂o mu przed oczami 鈥 za spraw膮 grubej, twardej pa艂ki Pikela, kt贸ra zmiot艂a mu czubek g艂owy.

Pikel od艂o偶y艂 na bok ubabran膮 m贸zgiem pa艂k臋 i zgarn膮艂 kolejn膮 parti臋 talerzy, ciskaj膮c nimi energicznie we wrog贸w, ci jednak, zgo艂a niespodzianie, wydawali si臋 bardziej skorzy do ucieczki ni偶 do ataku na intruz贸w.

W kuchenny walce ni ma lepszego nad Bouldershouldera 鈥 mrukn膮艂 Ivan, a jeden rzut oka na otaczaj膮cy ich chaos i rze藕 wystarczy艂, by Shayleigh w zupe艂no艣ci si臋 z nim zgodzi艂a.

Wojowniczka elf贸w wiedzia艂a jednak, 偶e b臋d膮 potrzebowa膰 wi臋cej ani偶eli wst臋pnej furii, by zwyci臋偶y膰 w tej walce. Przy 偶yciu pozosta艂y tuziny wrog贸w, a w jadalni pojawili si臋 ju偶 nowi, kt贸rzy przewracali sto艂y i pok艂adali si臋 na pod艂odze za nimi. Ujrza艂a, 偶e kolejny 艂ucznik wygl膮da ponad kraw臋dzi膮 sto艂u opodal i unosi 艂uk.

Shayleigh b艂yskawicznie napi臋艂a ci臋ciw臋, a je偶eli chodzi艂o o celno艣膰, nie mia艂a sobie r贸wnych. Podczas gdy strza艂a m臋偶czyzny poszybowa艂a niegro藕nie, zbyt wysoko i daleko od zamierzonego celu, Shayleigh praktycznie bez wysi艂ku trafi艂a wrogiego 艂ucznika mi臋dzy oczy. Satysfakcja wojowniczki okaza艂a si臋 wszak偶e kr贸tkotrwa艂a, bowiem Shayleigh u艣wiadomi艂a sobie nagle, 偶e zosta艂o jej ju偶 tylko pi臋膰 strza艂, a zapas metalowych talerzy Ivana i Pikela mala艂 w zastraszaj膮cym tempie.


* * *


Cadderly ukl膮k艂 przy tym, co pozosta艂o z je艅ca, oderwanej g艂owie i ramionach m臋偶czyzny. Poczu艂 pod sercem dotkliwe uk艂ucie wyrzut贸w sumienia, w jego my艣lach przewija艂y si臋 mroczne obrazy os膮dzaj膮ce go i jawnie stwierdzaj膮ce, 偶e to on ponosi win臋 za 艣mier膰 tego nieszcz臋艣nika.

Danica stan臋艂a przy m艂odym kap艂anie, nak艂aniaj膮c go, by wsta艂.

Cadderly odsun膮艂 jej r臋k臋 i wpatrywa艂 si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋 w upiorne szcz膮tki. Mia艂 ochot臋 wej艣膰 do krainy duch贸w, odnale藕膰 zmar艂ego i...

I co? 鈥 zastanawia艂 si臋 Cadderly. Czy by艂 w stanie 艣ci膮gn膮膰 jego dusz臋 z powrotem? Obejrza艂 si臋 na nadgryzion膮 doln膮 cz臋艣膰 cia艂a 偶o艂nierza. Dok膮d mia艂by sprowadzi膰 jego dusz臋? Czy posiada艂 moc 艂膮czenia rozdartych cia艂?

To nie twoja wina 鈥 wyszepta艂a Danica, doskonale zdaj膮c sobie spraw臋, co go nurtowa艂o. 鈥 Da艂e艣 temu cz艂owiekowi szans臋. To du偶o wi臋cej ni偶 zaproponowaliby mu inni, znalaz艂szy si臋 na naszym miejscu.

Cadderly prze艂kn膮艂 艣lin臋 i wsta艂. Hydra zaatakowa艂a ich troje, mog艂aby rozedrze膰 na p贸艂 Danic臋, gdyby mniszka nie by艂a dostatecznie szybka i zwinna. Nawet gdyby Cadderly pozwoli艂 je艅cowi, aby zatrzyma艂 swoj膮 bro艅, w膮tpliwe, by okaza艂a si臋 ona skuteczna w przypadku tak gwa艂townego i szybkiego ataku, z jakim mieli do czynienia.

Musimy ju偶 i艣膰 鈥 powiedzia艂a Danica, a Cadderly ponownie pokiwa艂 g艂ow膮, odwracaj膮c si臋 w stron臋 wisz膮cych lu藕no, nadpalonych i naruszonych wybuchem drzwi. Przest膮pi艂 pr贸g rami臋 w rami臋 z Danica, by znale藕膰 si臋 w niewielkim przedpokoju. Nie napotkali 偶adnych 偶yj膮cych wrog贸w, ale to bynajmniej ich nie uspokoi艂o, bowiem z parapetu biegn膮cego wysoko wzd艂u偶 艣cian pomieszczenia spogl膮da艂y na nich szczerz膮ce z臋by gargulce, 艣ciskaj膮c w 艂apach ostre jak ig艂y sztylety 鈥 ulubion膮 bro艅 Talony. Demoniczne reliefy pokrywa艂y kamienn膮 powierzchni臋 kolumn; hordy upiornych istot ta艅czy艂y wok贸艂 zwodniczo pi臋knej Pani Trucizn. Na 艣cianach wisia艂y gobeliny przedstawiaj膮ce krwawe sceny bitew, w kt贸rych tabuny z艂ych goblin贸w i ork贸w, zaopatrzonych w bro艅 ociekaj膮c膮 krwi膮 i truj膮cym jadem, bezlito艣nie 艣ciga艂y umykaj膮ce gromady ludzi i elf贸w.

W pomieszczeniu dominuj膮cym przedmiotem by艂 fotel. Sta艂 na podwy偶szeniu otoczonym z dw贸ch stron wysokimi 偶elaznymi pos膮gami dzikich wojownik贸w dzier偶膮cych w jednym r臋ku wielkie miecze, a w drugim niegro藕nie wygl膮daj膮ce w膮skie sztylety. Nie by艂o wida膰 drugich drzwi, aczkolwiek fragment 艣ciany bezpo艣rednio za fotelem by艂 przes艂oni臋ty kotar膮.

Maj膮c obok siebie wiecznie czujn膮 Danic臋, Cadderly przywo艂a艂 pie艣艅 Deneira, poszukuj膮c w jej d藕wi臋kach czego艣, co ujawni艂oby natur臋 wielu spo艣r贸d otaczaj膮cych go przedmiot贸w. Odpr臋偶y艂 si臋 nieznacznie, gdy nie wykry艂 na kamiennych gargulcach 偶adnych magicznych zakl臋膰, ale gdy skoncentrowa艂 uwag臋 na 偶elaznych pos膮gach, o ma艂o nie cofn膮艂 si臋 o kilka krok贸w.

Ich fragmenty 鈥 g艂owy, usta i r臋ce 鈥 przesycone by艂y magiczn膮 energi膮.

Golemy? 鈥 wyszepta艂a Danica, widz膮c, 偶e oczy m艂odego kap艂ana si臋 rozszerzaj膮.

Cadderly nie by艂 co do tego przekonany. Golemy by艂y magicznymi istotami od st贸p do g艂贸w, o偶ywionymi bry艂ami 偶elaza, kamienia czy innego wystarczaj膮co mocnego do tego celu budulca. Ich obecno艣膰 by艂aby tu ca艂kiem uzasadniona, gdy偶 tego typu potwory tworzyli cz臋sto pot臋偶ni magowie b膮d藕 kap艂ani, by pe艂ni艂y p贸藕niej rol臋 ich stra偶nik贸w. Po tym, co Cadderly us艂ysza艂 na temat Aballistera, mo偶liwo艣膰 posiadania przez maga 偶elaznych golem贸w, najpot臋偶niejszych spo艣r贸d tego typu stworze艅, nie by艂a wcale wykluczona. Cadderly spodziewa艂 si臋 jednak, i偶 taki stw贸r b臋dzie emanowa艂 du偶o pot臋偶niejsz膮 magiczn膮 moc膮.

Dok膮d teraz? 鈥 spyta艂a Danica, a ton jej g艂osu da艂 Cadderly鈥檈mu do zrozumienia, 偶e mniszka coraz bardziej si臋 niepokoi, stoj膮c bezradnie w przedsionku komnaty czarnoksi臋偶nika.

Cadderly zamy艣li艂 si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋. Czu艂, 偶e powinni podej艣膰 do kotary, ale je艣li to faktycznie by艂y 偶elazne golemy, kiedy przejdzie tamt臋dy wraz z Danica...

Odegna艂 od siebie straszliw膮 my艣l.

Kotara 鈥 powiedzia艂 z wahaniem. Danica ruszy艂a naprz贸d, ale Cadderly schwyci艂 j膮 za r臋k臋. Nie wierzy艂 w siebie, lecz Danica wierzy艂a w niego, i w tej sytuacji powinien i艣膰 obok niej, a nie z ty艂u.

Ko艅cem laski odsun膮艂 kotar臋, ukazuj膮c znajduj膮ce si臋 za ni膮 drzwi. Zacz膮艂 si臋 odwraca膰, by u艣miechn膮膰 si臋 do Daniki, ale zanim kt贸rekolwiek z nich zdo艂a艂o zareagowa膰, 偶elazne pos膮gi odwr贸ci艂y si臋, a miecze zatrzyma艂y zaledwie o cal, jeden przed, a drugi za nimi.

Wypowiedz has艂o 鈥 za偶膮da艂y jednocze艣nie pos膮gi.

Cadderly zauwa偶y艂, 偶e Danica spr臋偶y艂a si臋 do skoku na metalowego przeciwnika. Kilka przelotnych d藕wi臋k贸w przemkn臋艂o w jego my艣lach i ujrza艂, jak w ramionach 偶elaznych pos膮g贸w gromadzi si臋 coraz pot臋偶niejsza moc 鈥 narasta艂a ona zw艂aszcza w r臋kach dzier偶膮cych sztylety. Nie potrzebowa艂 magii, by domy艣le膰 si臋, 偶e czubki tych w膮skich ostrzy by艂y z ca艂膮 pewno艣ci膮 powleczone trucizn膮.

Wypowiedz has艂o 鈥 za偶膮da艂y ponownie pos膮gi. Cadderly skoncentrowa艂 si臋 na magicznej energii i stwierdzi艂, 偶e osi膮gn臋艂a ona niebezpieczne crescendo.

Nie ruszaj si臋 鈥 wyszepta艂 do Daniki, wyczuwaj膮c, 偶e gdyby zada艂a pierwszy cios, dwa sztylety dosi臋g艂yby jej z mordercz膮 i bezlitosn膮 precyzj膮.

Danica opu艣ci艂a r臋ce, cho膰 bynajmniej nie wygl膮da艂a na rozlu藕nion膮. Zaufa艂a jego os膮dowi, ale Cadderly mia艂 powa偶ne w膮tpliwo艣ci, czy post膮pi艂a s艂usznie. Magiczna energia sprawia艂a wra偶enie, jakby niebawem mia艂a nast膮pi膰 eksplozja, a Cadderly w dalszym ci膮gu nie wiedzia艂, w jaki spos贸b m贸g艂by j膮 rozproszy膰 albo zniwelowa膰.

Odni贸s艂 wra偶enie, 偶e golemy zaczynaj膮 si臋 niecierpliwi膰.

Wypowiedz has艂o. 鈥 Ich r贸wnoczesny za艣piew brzmia艂 niczym ostatnie ostrze偶enie.

Cadderly chcia艂 powiedzie膰 Danice, aby uskoczy艂a w bok, maj膮c nadziej臋, 偶e zwinna mniszka zdo艂a unikn膮膰 d藕gni臋cia sztyletem czy ciosu kt贸rego艣 z ogromnych mieczy.

Has艂o brzmi: Bonaduce 鈥 dobieg艂o zza drzwi. G艂os nale偶a艂 do kobiety i dw贸jka przyjaci贸艂 natychmiast go rozpozna艂a.

Dorigen! 鈥 wyszepta艂a Danica, a na jej twarzy natychmiast pojawi艂 si臋 grymas gniewu.

Cadderly podziela艂 jej odczucia i wiedzia艂, 偶e zaufanie Dorigen by艂oby z ca艂膮 pewno艣ci膮 odruchem zrodzonym z czystej depresji.

Jednak偶e co艣 w s艂owie 鈥濨onaduce鈥 tr膮ci艂o w m艂odym kap艂anie wra偶liw膮 strun臋 鈥 to s艂owo zdawa艂o si臋 by膰 prawdziwe i znajome.

Bonaduce! 鈥 zawo艂a艂 Cadderly. 鈥 Has艂o brzmi: Bonaduce!

Wyraz niedowierzania na twarzy Daniki zmieni艂 si臋 w absolutne os艂upienie, kiedy golemy na powr贸t przybra艂y swe oboj臋tne, nieruchome pozycje.

Cadderly r贸wnie偶 nic z tego nie rozumia艂. Dlaczego Dorigen chcia艂a im pom贸c, zw艂aszcza gdy znale藕li si臋 w tak powa偶nych opa艂ach? Podszed艂 do drzwi i odsun膮艂 kotar臋 do samego ko艅ca.

Na drzwiach na pewno s膮 pu艂apki 鈥 rzuci艂a p贸艂g艂osem Danica, chwytaj膮c Cadderly鈥檈go za rami臋, aby powstrzyma膰 go przed uj臋ciem znajduj膮cego si臋 na drzwiach metalowego pier艣cienia.

Cadderly pokr臋ci艂 g艂ow膮 i schwyci艂 za pier艣cie艅. Zanim Danica zd膮偶y艂a zaprotestowa膰, mocnym szarpni臋ciem otworzy艂 drzwi.

Znale藕li si臋 w komfortowo urz膮dzonej komnacie. Sta艂o w niej sporo wy艂o偶onych mi臋kkimi poduszkami foteli, na 艣cianach wisia艂y gobeliny w stonowanych barwach, a na pod艂odze le偶a艂 gruby w艂ochaty dywan z nied藕wiedziej sk贸ry. Jedynym kanciastym przedmiotem w komnacie by艂o drewniane biurko stoj膮ce w k膮cie naprzeciw drzwi. Siedzia艂a przy nim Dorigen, stukaj膮c cienk膮 r贸偶d偶k膮 w skrzyde艂ko swego skrzywionego, 藕le zro艣ni臋tego nosa.

Danica b艂yskawicznie przybra艂a postaw臋 obronn膮 i si臋gn臋艂a jedn膮 r臋k膮 do cholewy buta po znajduj膮cy si臋 tam sztylet.

Czy wspomina艂am ju偶, jak bardzo mnie zdumiewacie? 鈥 zapyta艂a ze spokojem czarodziejka.

Cadderly telepatycznie nakaza艂 Danice, aby si臋 pohamowa艂a i da艂a mu szans臋 na rozeznanie si臋 w sytuacji.

Czy偶 my nie mamy r贸wnie wielkiego powodu do zdumienia? 鈥 odrzek艂 m艂ody kap艂an. 鈥 Poda艂a艣 nam has艂o.

Aby osobi艣cie mog艂a nas zabi膰 鈥 doda艂a ponuro Danica i podrzuci艂a sztylet na d艂oni, chwytaj膮c za ostrze, by w razie potrzeby b艂yskawicznie cisn膮膰 nim w Dorigen.

Rzeczywi艣cie jest taka mo偶liwo艣膰 鈥 przyzna艂a czarodziejka. 鈥 Posiadam rozliczne moce 鈥 postuka艂a si臋 ko艅cem r贸偶d偶ki w policzek 鈥 kt贸rych mog艂abym u偶y膰 przeciwko wam i by膰 mo偶e tym razem nasz pojedynek zako艅czy艂by si臋 inaczej.

ZAKO艃CZY艁BY? 鈥 zauwa偶y艂 Cadderly.

Mog艂oby si臋 tak zdarzy膰, gdybym zamierza艂a ponownie z wami walczy膰 鈥 wyja艣ni艂a Dorigen.

Danica pokr臋ci艂a g艂ow膮, wyra藕nie nieprzekonana. Cadderly r贸wnie偶 nie m贸g艂 uwierzy膰 w nag艂膮 przemian臋 wewn臋trzn膮 Dorigen. Zag艂臋bi艂 si臋 w d藕wi臋kach swojej pie艣ni, wypatruj膮c aurory 鈥 obrazu aury.

Na delikatnych ramionach czarodziejki pojawi艂y si臋 cienie 鈥 odzwierciedlenie uczu膰 w jej sercu i my艣lach. Nie by艂y to jednak z艂e istoty, kt贸rych spodziewa艂 si臋 Cadderly, ale spokojne, ciche i wyczekuj膮ce cienie.

Cadderly powr贸ci艂 z domeny magii i spojrza艂 na Dorigen z narastaj膮cym zaciekawieniem. Zauwa偶y艂, 偶e Danica przesun臋艂a si臋 o krok, i zrozumia艂, 偶e usi艂owa艂a w ten spos贸b powi臋kszy膰 dystans mi臋dzy nimi, tak by w razie niebezpiecze艅stwa czarodziejka mog艂a skoncentrowa膰 si臋 naraz tylko na jednym celu.

Ona m贸wi prawd臋 鈥 oznajmi艂 m艂ody kap艂an.

Dlaczego? 鈥 zapyta艂a oschle Danica. Cadderly nie potrafi艂 odpowiedzie膰.

Poniewa偶 jestem ju偶 zm臋czona t膮 wojn膮 鈥 odrzek艂a Dorigen. 鈥 A poza tym znudzi艂o mi si臋 odgrywanie roli s艂u偶膮cej Aballistera.

Wydaje ci si臋, 偶e koszmar Shilmisty tak 艂atwo zostanie przez wszystkich zapomniany? 鈥 spyta艂a Danica.

Nie pragn臋, by ten koszmar si臋 powt贸rzy艂 鈥 odpar艂a pospiesznie Dorigen. 鈥 Jestem zm臋czona. 鈥 Unios艂a r臋ce do g贸ry, palce wci膮偶 mia艂a powyginane wskutek terapii, jak膮 zastosowa艂 wobec niej Cadderly. 鈥 I pogruchotana. 鈥 Te s艂owa ubod艂y Cadderly鈥檈go, ale ton g艂osu Dorigen by艂 mi臋kki i 艂agodny. 鈥 Mog艂e艣 mnie zabi膰, m艂ody kap艂anie 鈥 ci膮gn臋艂a. 鈥 Prawdopodobnie m贸g艂by艣 to zrobi膰 nawet teraz, pos艂uguj膮c si臋 moim w艂asnym pier艣cieniem, kt贸ry, jak widz臋, nosisz, albo w jaki艣 inny, r贸wnie skuteczny spos贸b.

Cadderly bezwiednie zacisn膮艂 pi臋艣膰 i wyczu艂 kciukiem kszta艂t pier艣cienia z osadzonym w nim onyksem.

Ja za艣 mog艂am pozwoli膰 golemom, aby was zabi艂y 鈥 doda艂a Dorigen. 鈥 Albo gdy tylko przest膮pili艣cie pr贸g tego pokoju, zaatakowa膰 was ca艂膮 seri膮 morderczych zakl臋膰 z mojego bogatego repertuaru.

Czy to ma by膰 zap艂ata z twojej strony? 鈥 spyta艂 Cadderly. Dorigen wzruszy艂a ramionami.

Raczej efekt znu偶enia 鈥 odpar艂a i w jej g艂osie rzeczywi艣cie da艂o si臋 wyczu膰 zm臋czenie. 鈥 Przez wiele lat trwa艂am u boku Aballistera, obserwuj膮c, jak urasta w pot臋g臋 i tworzy armi臋, pos艂uguj膮c si臋 obietnicami chwa艂y i zdobycia w艂adzy nad ca艂ym regionem.

Na t臋 my艣l Dorigen wybuchn臋艂a 艣miechem.

Sp贸jrz na nas teraz 鈥 mrukn臋艂a pos臋pnie. 鈥 Garstka elf贸w, dwa g艂upawe krasnoludy i dw贸jka dzieci 鈥 tu z niedowierzaniem wskaza艂a r臋k膮 na Cadderly鈥檈go i Danic臋 鈥 powali艂y nas na kolana.

Danica przesun臋艂a si臋 jeszcze bardziej w bok, a Dorigen skrzywi艂a si臋 nagle i smagn臋艂a r贸偶d偶k膮 w d贸艂 przed sob膮.

Mam kontynuowa膰? 鈥 spyta艂a, d藕gaj膮c r贸偶d偶k膮 powietrze. 鈥 Czy pozwolimy rozegra膰 t臋 parti臋 tak, jak od pocz膮tku planowali to bogowie?

Kolejny bezg艂o艣ny przekaz wdar艂 si臋 w g艂膮b my艣li Daniki, zmuszaj膮c j膮 do spokoju.

Co masz na my艣li? 鈥 spyta艂 Cadderly.

Czy偶 to nie oczywiste? 鈥 odpar艂a Dorigen i zachichota艂a, przypominaj膮c sobie, 偶e Cadderly nie wie, i偶 Aballister jest jego ojcem. 鈥 Ty kontra Aballister, bo przecie偶 o to w艂a艣nie chodzi w tej wojnie.

Cadderly i Danica spojrzeli na siebie nawzajem, zastanawiaj膮c si臋, czy Dorigen nie straci艂a przypadkiem zmys艂贸w.

To nie by艂o zamiarem Aballistera 鈥 ci膮gn臋艂a Dorigen, chichocz膮c przy ka偶dym s艂owie. 鈥 Nie wiedzia艂 nawet, 偶e 偶yjesz, kiedy Barjin rozpocz膮艂 atak na Bibliotek臋 Naukow膮.

Na d藕wi臋k imienia nie偶yj膮cego kap艂ana Cadderly mimowolnie si臋 skrzywi艂.

I z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie by艂o to r贸wnie偶 twoim zamiarem 鈥 ci膮gn臋艂a Dorigen. 鈥 Nie rozumia艂e艣 i nadal nie rozumiesz podstawowego znaczenia tego pojedynku, ba, nie mia艂e艣 nawet poj臋cia o istnieniu Aballistera.

Bredzisz 鈥 rzek艂 Cadderly. 艢miech Dorigen przybra艂 na sile.

By膰 mo偶e 鈥 potakn臋艂a. 鈥 A mimo to musz臋 wierzy膰, 偶e co艣 wi臋cej ni偶 zwyk艂y zbieg okoliczno艣ci doprowadzi艂 do tego spotkania. Po cz臋艣ci sta艂o si臋 to za spraw膮 Aballistera i niew膮tpliwie srogo tego po偶a艂uje. On te偶 odegra艂 w tym wszystkim swoj膮 rol臋.

Wszczynaj膮c wojn臋 鈥 stwierdzi艂 Cadderly.

Ocalaj膮c ci 偶ycie 鈥 poprawi艂a Dorigen. Oblicze Cadderly鈥檈go jeszcze bardziej spos臋pnia艂o. 鈥 Po艣rednio 鈥 doda艂a pospiesznie czarodziejka. 鈥 Nienawi艣膰 Aballistera wobec Barjina, jego g艂贸wnego rywala, sprawi艂a, i偶 nie m贸g艂 poj膮膰, 偶e staniesz si臋 truj膮cym cierniem, kt贸ry doprowadzi do unicestwienia jego najskrytszych marze艅.

Ona k艂amie 鈥 stwierdzi艂a Danica, przesuwaj膮c si臋 o kolejny cal w stron臋 biurka i najwyra藕niej szykuj膮c si臋 do skoku, z zamiarem ukr臋cenia karku sprytnej, uwielbiaj膮cej zagadki czarodziejce.

Pami臋tasz swoje ostatnie spotkanie z Barjinem? 鈥 zapyta艂a Dorigen.

Cadderly pos臋pnie skin膮艂 g艂ow膮 鈥 nigdy nie zapomni tamtego fatalnego dnia, kiedy po raz pierwszy zabi艂 cz艂owieka.

Krasnolud, ten z 偶贸艂t膮 brod膮, znajdowa艂 si臋 pod wp艂ywem pot臋偶nego zakl臋cia Barjina 鈥 ci膮gn臋艂a Dorigen i m艂ody kap艂an natychmiast ujrza艂 t臋 scen臋 w my艣lach, prze偶ywaj膮c j膮 raz jeszcze.

Ivan, kt贸ry maszerowa艂 w kierunku z艂ego kap艂ana, zatrzyma艂 si臋 nagle i zesztywnia艂 jak pos膮g, a Cadderly zosta艂 praktycznie bezbronny. Nie by艂 w贸wczas pot臋偶nym kap艂anem, z trudem potrafi艂 pokona膰 zwyczajnego goblina, i z艂y duchowny z ca艂膮 pewno艣ci膮 by go zabi艂.

Ivan jednak w ostatniej chwili uwolni艂 si臋 spod wp艂ywu pora偶aj膮cego zakl臋cia i uratowa艂 Cadderly鈥檈go od niechybnej 艣mierci.

Aballister zniwelowa艂 czar kap艂ana 鈥 oznajmi艂a Dorigen. 鈥 Ale nie uwa偶aj go za swego przyjaciela. Nie darzy ci臋 bynajmniej mi艂o艣ci膮, czemu da艂 jawny wyraz, wynajmuj膮c oddzia艂 zab贸jc贸w, kt贸rzy mieli zlikwidowa膰 ci臋 w Carradoonie.

Dlaczego wi臋c mi pom贸g艂? 鈥 zapyta艂 Cadderly.

Poniewa偶 Aballister bardziej ni偶 ciebie l臋ka艂 si臋 Barjina 鈥 odpar艂a Dorigen. 鈥 Nie przypuszcza艂, jak niemi艂膮 niespodziank臋 zwi膮zan膮 z m艂odym kap艂anem Cadderlym szykuj膮 mu bogowie.

Jak zatem powinienem rozegra膰 ko艅c贸wk臋 tej partii, o roztropna Dorigen? 鈥 zapyta艂 sarkastycznie Cadderly, zm臋czony m臋tnymi wywodami czarodziejki i jej ci膮g艂ymi tajemniczymi odniesieniami do bog贸w.

Dorigen skin臋艂a r臋k膮 w stron臋 przeciwleg艂ej 艣ciany i wypowiedzia艂a s艂owa zakl臋cia, kt贸re ukaza艂o ich oczom niewielkie przej艣cie utkane z k艂臋b贸w szarej, wiruj膮cej mg艂y.

Polecono mi, abym ci臋 zaatakowa艂a, wykorzystuj膮c w tym celu wszystkie swoje moce, a nast臋pnie si臋 wycofa艂a. Pr贸bowa艂am oddzieli膰 ci臋 od twoich przyjaci贸艂 i przeprowadzi膰 przez te drzwi 鈥 wyja艣ni艂a. 鈥 Za nimi znajduje si臋 prywatna posesja Aballistera, miejsce, w kt贸rym postanowi艂 zg艂adzi膰 m艂odego kap艂ana, przysparzaj膮cego mu tylu k艂opot贸w.

Cadderly bacznie przygl膮da艂 si臋 Dorigen, analizuj膮c jej aur臋 i usi艂uj膮c stwierdzi膰, jakie atuty przeciwko nim mog艂a jeszcze skrywa膰 w zanadrzu sfrustrowana czarodziejka. Danica, oczekuj膮c odpowiedzi, spojrza艂a na m艂odego kap艂ana, ale ten tylko wzruszy艂 ramionami. Nie wiedzie膰 czemu, by艂 w g艂臋bi duszy pewien, 偶e Dorigen ponownie m贸wi prawd臋.

W ten oto spos贸b poddaj臋 si臋 i oddaj臋 w wasze r臋ce 鈥 powiedzia艂a Dorigen ku absolutnemu zdziwieniu Cadderly鈥檈go i Daniki.

Kobieta po艂o偶y艂a r贸偶d偶k臋 na blacie biurka i rozsiad艂a si臋 wygodnie na fotelu.

Id藕 i doko艅cz t臋 rozgrywk臋, m艂ody kap艂anie 鈥 zwr贸ci艂a si臋 do Cadderly鈥檈go, raz jeszcze wskazuj膮c na drzwi z k艂臋b贸w wiruj膮cej mg艂y. 鈥 Niechaj o losie tego regionu, jak chce tego przeznaczenie, zadecyduje osobisty pojedynek mi臋dzy tob膮 a Aballisterem.

Nie wierz臋 w przeznaczenie 鈥 odrzek艂 stanowczo Cadderly.

A wierzysz w wojn臋? 鈥 zapyta艂a Dorigen.

Nie r贸b tego 鈥 wyszepta艂a przez rami臋 Danica. Dorigen ponownie u艣miechn臋艂a si臋 promiennie.

Has艂o 鈥濨onaduce鈥 przeniesie r贸wnie偶 i ciebie przez t臋 magiczn膮 bram臋.

Nie r贸b tego 鈥 powt贸rzy艂a Danica, tym razem g艂o艣niej. Cadderly wolno skierowa艂 si臋 w stron臋 艣ciany.

Cadderly! 鈥 zawo艂a艂a za nim Danica.

M艂ody kap艂an nie s艂ysza艂. Przyby艂 tu, by pokona膰 Aballistera, aby zapobiec wojnie i 艣mierci tysi臋cy niewinnych ludzi. To mog艂a by膰 pu艂apka, te wrota mog艂y przenie艣膰 go do kt贸rego艣 z nieznanych 艣wiat贸w i pozostawi膰 tam na ca艂膮 wieczno艣膰. Cadderly nie m贸g艂 jednak zignorowa膰 informacji uzyskanych od Dorigen ani prawdy, kt贸r膮 postrzega艂 dzi臋ki swojej magii.

Us艂ysza艂, 偶e Danica pod膮偶a za nim szybkim krokiem.

Bonaduce! 鈥 zawo艂a艂, rzuci艂 si臋 w wir szarych mgie艂 i znikn膮艂.



19

Przyjaciele zgubieni, przyjaciele odnalezieni


Czterostopowej wysoko艣ci kontuar otacza艂 z dw贸ch stron tr贸jk臋 przyjaci贸艂, a grube, si臋gaj膮ce sufitu kolumny wspiera艂y go przy obu ko艅cach mierz膮cej osiem st贸p frontowej lady. Za plecami mieli 艣cian臋 z niewielk膮 przerw膮, aby mo偶na by艂o z jednej strony wej艣膰 za kontuar, dostatecznie szerok膮, by pomie艣ci膰 dwa gobliny albo jednego postawniejszego m臋偶czyzn臋. Jak dot膮d tylko jeden wrogi 偶o艂nierz pr贸bowa艂 si臋 tamt臋dy przecisn膮膰, ale zosta艂 skutecznie zdmuchni臋ty strza艂膮 z morderczego 艂uku Shayleigh.

Kiedy czereda nieprzyjaci贸艂 podesz艂a bli偶ej, Ivan i Pikel weszli na kontuar, miotaj膮c stamt膮d najprzer贸偶niejsze obelgi i wygra偶aj膮c pi臋艣ciami, cho膰 ani jeden 偶o艂nierz wroga nie zbli偶y艂 si臋 jak dot膮d na odleg艂o艣膰 ciosu. Kiedy Ivan oznajmi艂, 偶e orkowie 鈥瀝odz膮 si臋 tylko po to, by obciera膰 ogrom zasmarkane nosy鈥, trzy humanoidy o 艣wi艅skich pyskach zaciekle ruszy艂y do ataku. Pierwszy, usi艂uj膮c rzuci膰 si臋 na Pikela, po艣lizgn膮艂 si臋 w ka艂u偶y rozlanej zupy, jedna noga wyjecha艂a spod niego, podczas gdy druga wystrzeli艂a wysoko w g贸r臋. R膮bn膮艂 mocno w kontuar, opieraj膮c jedn膮 stop臋 na wysoko艣ci kostki o kraw臋d藕 blatu, a Pikel skrz臋tnie przygwo藕dzi艂 mu pa艂k膮 palce i napieraj膮c ca艂ym cia艂em, zmia偶d偶y艂 je o lad臋.

Orkowie znajduj膮cy si臋 z ty艂u r贸wnie偶 o ma艂o nie potracili r贸wnowagi, ale do zachowania jej, kiedy zatoczyli si臋 na kontuar, znacznie przyczyni艂 si臋 ich pechowy kompan le偶膮cy obecnie na ziemi. Top贸r Ivana z chrz臋stem wgryz艂 si臋 w bok czaszki jednego, jednak drugi zdo艂a艂 unikn膮膰 zamaszystego ciosu pa艂ki Pikela. Wkr贸tce zosta艂 zmia偶d偶ony o 艣cian臋 kontuaru, gdy ca艂a gromada jego kompan贸w, widz膮c, 偶e intruzi znale藕li si臋 w potrzasku, ruszy艂a na nich hurmem.

Nie damy im rady! 鈥 zawo艂a艂a Shayleigh.

Zajmij si臋 艂ucznikami 鈥 odrzek艂 Ivan, posapuj膮c i wzdychaj膮c przy ka偶dym s艂owie, zaciekle wymachuj膮c toporem, by powstrzyma膰 napieraj膮c膮 t艂uszcz臋. 鈥 Ja i m贸j brat zajmiem si臋 temi tutaj!

Shayleigh bezradnie spojrza艂a na sw贸j prawie opr贸偶niony ko艂czan. Si臋gn臋艂a d艂oni膮 po kr贸tki miecz, gdy jaki艣 偶o艂nierz obieg艂 kontuar, odnajduj膮c luk臋 przy 艣cianie, ale b艂yskawicznie dosz艂a do wniosku, 偶e nie ma czasu na wdawanie si臋 w walk臋 wr臋cz. 呕al jej by艂o tej strza艂y, mimo to pos艂a艂a j膮 mi臋dzy oczy 偶o艂nierza, w nadziei 偶e jego gwa艂towna 艣mier膰 wzbudzi w pozosta艂ych cho膰 odrobin臋 wahania, zanim zdecyduj膮 si臋 uczyni膰 to samo co on.

Kontuar zachwia艂 si臋 nagle, kiedy ogr run膮艂 z ty艂u na szeregi atakuj膮cych, i Shayleigh przez chwil臋 mia艂a wra偶enie, 偶e niska zapora p臋knie, a ona sama zostanie zmia偶d偶ona o 艣cian臋 bezlitosnym naporem cia艂 atakuj膮cych nieprzyjaci贸艂. Jej poczynania dyktowa艂o przera偶enie 鈥 odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 kontuaru i pos艂a艂a strza艂臋 w twarz ogra. Stw贸r run膮艂 do ty艂u, a nap贸r na lad臋 zdecydowanie zmala艂. Mimo to bariera nadal wydawa艂a si臋 mocno rozchybotana, tote偶 wojowniczka elf贸w wspi臋艂a si臋 na p贸艂k臋 przy 艣cianie, aby mie膰 stamt膮d lepszy widok na ca艂e pomieszczenie.

Jaki艣 m臋偶czyzna opar艂 si臋 d艂o艅mi i jedn膮 stop膮 o kontuar i wybi艂 si臋 w g贸r臋, licz膮c, 偶e krasnoludy s膮 zbyt poch艂oni臋te walk膮, aby mog艂y go powstrzyma膰.

Top贸r Ivana w mgnieniu oka rozp艂ata艂 mu kr臋gos艂up, cho膰 za t臋 chwil臋 oderwania od zasadniczej potyczki krasnolud zap艂aci艂 poharatanym biodrem. Ivan skrzywi艂 si臋 z b贸lu, warkn膮艂, by zapomnie膰 o ranie, i ci膮艂 zaciekle w stoj膮cego naprzeciw goblina. Jego wielki top贸r roz艂upa艂 na dwoje uniesion膮 w艂贸czni臋 stwora i jego plugaw膮, skierowan膮 ku g贸rze twarz.

Ivan nie potrafi艂 w tej chwili napawa膰 si臋 swoimi wyczynami, bowiem nap贸r mieczy, w艂贸czni, paskudnie zaostrzonych tyczek i tn膮cych powietrze sztylet贸w nie s艂ab艂 ani na chwil臋. Krasnolud uskakiwa艂 i odsuwa艂 si臋, uchyla艂 i parowa艂, raz po raz zadaj膮c cios ofensywny. Nagle w powietrzu 艣wisn臋艂a strza艂a, pogr膮偶aj膮c si臋 do po艂owy w g臋stej 偶贸艂tej brodzie, a fale b贸lu, jakie przeszy艂y krasnoluda, u艣wiadomi艂y mu, 偶e zosta艂 r贸wnie偶 dra艣ni臋ty w policzek.

M贸wi艂偶em ci, coby艣 si臋 zajmne艂a 艂ucznikami! 鈥 zawo艂a艂 gniewnie do Shayleigh, ale jego w艣ciek艂o艣膰 prys艂a, gdy spogl膮daj膮c w stron臋, sk膮d nadlecia艂a strza艂a, ujrza艂 wrogiego 艂ucznika le偶膮cego plackiem na ziemi, ze strza艂膮 Shayleigh wystaj膮c膮 z czo艂a.

Niewa偶ne 鈥 burkn膮艂 pokornie i uskoczy艂 przed nisko wymierzonym ci臋ciem miecza, opuszczeniem stopy przygwa偶d偶aj膮c ostrze broni do blatu. Nast臋pnie kopni臋ciem roztrzaska艂 m臋偶czy藕nie szcz臋k臋, posy艂aj膮c go nieprzytomnego do ty艂u, w rozszala艂膮 ci偶b臋. Natychmiast jego miejsce zaj臋艂o dw贸ch innych, a Ivan zn贸w znalaz艂 si臋 pod solidnym naporem.

Pikelowi nie wiod艂o si臋 lepiej. U艣mierci艂 trzech przeciwnik贸w, jednego po drugim, ale krwawi艂 z kilku ran, a jedna by艂a do艣膰 powa偶na. Wymachiwa艂 pa艂k膮 w prz贸d i w ty艂, usi艂uj膮c zapomnie膰 o zm臋czeniu w muskularnych ramionach i ewidentnej bezsensowno艣ci swoich wysi艂k贸w.

Odskoczy艂 w lewo, zbijaj膮c w bok pchni臋cie w艂贸czni, ale ostrze miecza prze艣lizgn臋艂o si臋 tu偶 za jego wysuni臋t膮 do przodu pa艂k膮, uderzy艂o w co艣, co znajdowa艂o si臋 pod jego r臋kawem, po czym cofn臋艂o si臋, pozostawiaj膮c na przedramieniu Pikela krwaw膮 bruzd臋.

J膮艂! 鈥 pisn膮艂 zielonobrody krasnolud, obronnym gestem przyci膮gaj膮c r臋k臋 do boku. Jednak ju偶 w chwil臋 p贸藕niej zupe艂nie zapomnia艂 o b贸lu, prze偶ywszy straszliwy szok, gdy z r臋kawa jego kaftana spad艂a na kontuar g贸rna po艂owa oswojonego przeze艅 w臋偶a.

O-o-o-o-o-o-o! 鈥 zawy艂 Pikel, a jego ma艂e n贸偶ki zatupa艂y gwa艂townie w miejscu. 鈥 O-o-o-o-o-o-o!

Szermierz zada艂 szale艅cze pchni臋cie, ale Pikel schwyci艂 ostrze woln膮 r臋k膮 i odepchn膮艂 je w bok, nie zwracaj膮c uwagi na krwawe bruzdy pojawiaj膮ce si臋 na wewn臋trznej stronie jego nagiej d艂oni. Druga r臋ka krasnoluda wystrzeli艂a naprz贸d, a g贸rny koniec pa艂ki wyr偶n膮艂 napastnika w twarz. Pikel uj膮艂 bro艅 obur膮cz i trzema szybkimi ciosami rozp艂aszczy艂 m臋偶czyzn臋 na pod艂odze. Nast臋pnie jednym uderzeniem odrzuci艂 wstecz goblina, kt贸ry wykorzystuj膮c okazj臋, pr贸bowa艂 wspi膮膰 si臋 na kontuar kilka st贸p dalej. Ci臋偶ka pa艂ka 艣miga艂a w prz贸d i w ty艂, zbijaj膮c na boki rozmait膮 bro艅 i gruchocz膮c ko艣ci. T艂uk艂a na prawo i lewo z nies艂abn膮c膮 si艂膮. Nic nie mog艂o powstrzyma膰 natarcia rozjuszonego krasnoluda.

O-o-o-o-o-o-o!

Ogr rozepchn膮艂 na boki ludzi i ork贸w, aby dosta膰 si臋 do kontuaru, i odwa偶nie, acz nieroztropnie, wybi艂 si臋 w g贸r臋.

Pikel zmia偶d偶y艂 mu kolano, wykona艂 pe艂ny obr贸t i trafi艂 stwora ponownie w klatk臋 piersiow膮, gdy ten zacz膮艂 upada膰. Cios odrzuci艂 ogra w t艂ocz膮c膮 si臋 pod kontuarem ci偶b臋. Widz膮c, 偶e spadaj膮cy potw贸r powali na ziemi臋 znajduj膮cych si臋 najbli偶ej wrog贸w, rozszala艂y krasnolud zeskoczy艂 z szerokiego blatu.

O-o-o-o-o-o!

Jaki艣 szermierz pchn膮艂 mieczem, mierz膮c w Ivana, lecz Pikel zmia偶d偶y艂 mu 艂okie膰 o kraw臋d藕 kontuaru, zanim jeszcze jego miecz zdo艂a艂 dosi臋gn膮膰 celu.

Ej, on je m贸j! 鈥 zacz膮艂 protestowa膰 Ivan, ale Pikel go nie s艂ysza艂 i zawodz膮c przeci膮gle, raz po raz uderza艂 swoj膮 pa艂k膮.

Jego nast臋pny cios zgruchota艂 kark m臋偶czyzny, ale krasnolud wykona艂 zbyt zamaszyste uderzenie, muskaj膮c Ivana i zrzucaj膮c go do ty艂u, poza kontuar. Nawet nie zdawa艂 sobie sprawy, 偶e zosta艂 sam. Widzia艂 jedynie martwego w臋偶a, z kt贸rym zd膮偶y艂 si臋 ju偶 zaprzyja藕ni膰. Biega艂 w t臋 i z powrotem po kontuarze, nie okazuj膮c zm臋czenia gnie偶d偶膮cego si臋 w jego pracuj膮cych zawzi臋cie ko艅czynach, nie czuj膮c b贸lu promieniuj膮cego z coraz wi臋kszej ilo艣ci ran, a w ustach mia艂 jedynie s艂odycz zemsty, gdy bezlito艣nie ch艂osta艂, a nawet zacz膮艂 zmusza膰 do odwrotu zebrany przed kamiennym kontuarem, ogarni臋ty nag艂ym wahaniem t艂um nieprzyjaci贸艂.

Potrzebujemy wiency wsparcia od frontu! 鈥 rykn膮艂 gniewnie Ivan do Shayleigh, kiedy pomog艂a mu si臋 podnie艣膰.

A strza艂y? 鈥 wyja艣ni艂a Shayleigh, wskazuj膮c na sw贸j pusty ko艂czan i jedn膮 strza艂臋, kt贸r膮 na艂o偶y艂a na ci臋ciw臋.

Ivan uni贸s艂 r臋k臋 i wyszarpn膮艂 strza艂臋 z policzka.

Masz tu jeszcze jednom 鈥 mrukn膮艂 ponuro. Nagle drgn膮艂 gwa艂townie, w nader osobliwy spos贸b, po czym si臋gn膮艂 za siebie i wyj膮艂 z plec贸w kolejne drugie drzewce.

Oczy Shayleigh rozszerzy艂y si臋, kiedy patrz膮c ponad krasnoludem, dojrza艂a odwr贸cony st贸艂, przesuni臋ty przez kilku wrogich 偶o艂nierzy tak, by ukryci za nim 艂ucznicy mogli posy艂a膰 strza艂y w g艂膮b luki za kontuarem. B艂yskawicznie unios艂a 艂uk i wypu艣ci艂a strza艂臋, a mimo 偶e trafi艂a tylko w drewniany blat, ukryci za nim 艂ucznicy mimowolnie pochylili g艂owy.

Przyniosem ci par臋 strza艂! 鈥 rykn膮艂 Ivan, odwracaj膮c si臋 i rozgl膮daj膮c woko艂o, po czym pogna艂 przed siebie co si艂 w nogach.

Jaki艣 艂ucznik wychyli艂 g艂ow臋, usi艂uj膮c wymierzy膰 w ma艂y, szybko przemieszczaj膮cy si臋 cel. Kiedy jednak rycz膮cy w艣ciekle krasnolud podbieg艂 bli偶ej, 艂ucznikowi pu艣ci艂y nerwy i jego strza艂a poszybowa艂a ku sufitowi.

Ivan widzia艂 teraz tylko to, co mia艂 bezpo艣rednio przed sob膮; zignorowa艂 wrog贸w krzycz膮cych i wskazuj膮cych na niego z boku. Pochyli艂 g艂ow臋 i jak taran wyr偶n膮艂 w ci臋偶ki st贸艂, stawiaj膮c go na nogi i wskakuj膮c na blat.

Trzej znajduj膮cy si臋 pod nim oszo艂omieni 艂ucznicy unie艣li wzrok, zaskoczeni. Nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo byli ods艂oni臋ci, teraz gdy bariera znalaz艂a si臋 nad ich g艂owami. U艣wiadomili to sobie dopiero, gdy strza艂a ze 艣wistem przeszy艂a powietrze i czaszk臋 jednego z nich.

Dwie pary oczu zwr贸ci艂y si臋 w stron臋 Shayleigh; obaj m臋偶czy藕ni z ulg膮 przyj臋li widok goblina p臋dz膮cego w stron臋 wojowniczki elf贸w i za cen臋 w艂asnego 偶ycia przechwytuj膮cego kolejn膮 wypuszczon膮 przez ni膮 strza艂臋.

Ivan zeskoczy艂 z blatu sto艂u i p艂azem topora r膮bn膮艂 jednego z pozosta艂ych przy 偶yciu 艂ucznik贸w. Drugi, zanim krasnolud zd膮偶y艂 ponownie unie艣膰 sw贸j wielki top贸r, morderczym gestem doby艂 sztyletu i wysun膮艂 uzbrojon膮 r臋k臋 do przodu.

Ivan pu艣ci艂 stylisko swojej ulubionej broni, da艂 susa i zacisn膮艂 silne d艂onie po bokach g艂owy ostatniego 艂ucznika.

Sztylet rozora艂 mu rami臋, ale Ivan z g艂uchym warkni臋ciem pchn膮艂 z ca艂ej si艂y ku g贸rze, rozp艂aszczaj膮c czubek g艂owy m臋偶czyzny o sp贸d blatu. Napiera艂 jednak dalej i zapar艂szy si臋 mocno nogami o ziemi臋, a barkami o st贸艂, pod藕wign膮艂 wysoko i energicznie niema艂y ci臋偶ar. Pochyli艂 g艂ow臋, kiedy st贸艂 wyprysn膮艂 na stop臋 w powietrze, a nast臋pnie zacz膮艂 opada膰, ale nadal trzyma艂 w g贸rze unieruchomion膮 obur膮cz g艂ow臋 艂ucznika.

Za艂o偶eni si臋, co musia艂o bole膰 鈥 mrukn膮艂 krasnolud, kiedy st贸艂 z hukiem opad艂 w d贸艂, mia偶d偶膮c czaszk臋 m臋偶czyzny.

艁ucznik siedzia艂 niezdarnie, nogi mia艂 dziwnie podkurczone, oczy zamkni臋te. Ivan mimo to trzasn膮艂 go w twarz, by usun膮膰 go z drogi, po czym podni贸s艂 sw贸j top贸r oraz le偶膮ce opodal ko艂czany i p臋dem pogna艂 z powrotem w stron臋 kontuaru.

Be艂t z kuszy przebi艂 mu 艂ydk臋 i krasnolud run膮艂 twarz膮 na ziemi臋, ale w oka mgnieniu zn贸w by艂 na nogach i gna艂 jak burza, zagryzaj膮c z b贸lu mi臋siste wargi.

Shayleigh odwr贸ci艂a si臋 i, chc膮c nie chc膮c, musia艂a pos艂a膰 trzeci膮 i ostatni膮 strza艂臋 w twarz orka, kt贸ry przepe艂z艂 nad kontuarem, usi艂uj膮c zaj艣膰 od ty艂u rozszala艂ego i uwijaj膮cego si臋 jak fryga Pikela. Kiedy odwr贸ci艂a si臋 ponownie w stron臋 Ivana, tu偶 przed ni膮 pojawi艂 si臋 kolejny goblin. W przyp艂ywie desperacji, nie maj膮c czasu, by doby膰 miecza, smagn臋艂a na odlew wielkim 艂ukiem, usi艂uj膮c zmusi膰 plugaw膮 kreatur臋 do odwrotu.

Twoja by膰 martwa 鈥 obieca艂 goblin, ale Shayleigh pokr臋ci艂a g艂ow膮, a nawet si臋 u艣miechn臋艂a, widz膮c wielkie pokrwawione ostrze topora unosz膮cego si臋 z ty艂u za g艂ow膮 paskudnego stwora.

Ivan przebieg艂 po plecach padaj膮cego goblina.

Masz tu swoje strza艂y! 鈥 zawo艂a艂, przekazuj膮c Shayleigh prawie trzy pe艂ne ko艂czany. Nie zd膮偶y艂 us艂ysze膰 jej odpowiedzi, bowiem obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i zamaszystym ciosem topora odbi艂 w bok podst臋pne pchni臋cie w艂贸czni.

Shayleigh r贸wnie偶 si臋 odwr贸ci艂a, nak艂adaj膮c strza艂臋 na ci臋ciw臋 i strzelaj膮c nad kontuarem, naprzeciwko Ivana; pos艂a艂a tam jedn膮, a zaraz potem drug膮 strza艂臋, bowiem nagle na ich niewielki posterunek ruszy艂o r贸wnocze艣nie zaciek艂e natarcie z trzech stron.

Martwy w膮偶! 鈥 wo艂a艂 Ivan, pobudzaj膮c rozjuszonego brata do walki. 鈥 Martwy w膮偶!

O-o-o-o-o-o-o! 鈥 zawy艂 Pikel i kolejny wr贸g zosta艂 zmieciony w bok.

Shayleigh wiedzia艂a jednak, 偶e aby przetrwa膰, b臋d膮 potrzebowa膰 czego艣 wi臋cej ni偶 bojowego sza艂u Pikela i ponad czterdziestu strza艂, kt贸re przyni贸s艂 Ivan. Jej r臋ce pracowa艂y nieprzerwanie, naci膮gaj膮c i zwalniaj膮c ci臋ciw臋, strzelaj膮c w bok i ponad Pikelem. Ka偶da ze strza艂 by艂a celna i zab贸jcza, ale na miejsce jednego u艣mierconego wroga b艂yskawicznie przybywa艂o dw贸ch nast臋pnych.

***

Bonaduce! 鈥 zawo艂a艂a Danica i ruszy艂a w stron臋 艣ciany, daj膮c wielkiego susa w drzwi z wiruj膮cej mg艂y. R膮bn臋艂a mocno o kamienie i oszo艂omiona upad艂a na plecy, by ponownie znale藕膰 si臋 w komnacie Dorigen.

Zwinnie wykona艂a przewr贸t w ty艂. Czu艂a si臋 zdradzona i bezbronna.

Dorigen pozby艂a si臋 Cadderly鈥檈go, a wci膮偶 mia艂a swoj膮 r贸偶d偶k臋. Danica ponownie przeturla艂a si臋 w ty艂, podnosz膮c si臋 z ziemi w bezpiecznej, jak si臋 jej zdawa艂o, odleg艂o艣ci od siedz膮cej nadal na fotelu czarodziejki.

Has艂o brzmia艂o: Bonaduce 鈥 rzuci艂a oskar偶ycielskim tonem.

Tylko ci, kt贸rych Aballister pragnie ujrze膰, maj膮 prawo wej艣膰 do jego prywatnych komnat, niezale偶nie od tego, czy znaj膮 has艂o 鈥 wyja艣ni艂a spokojnie Dorigen. 鈥 Chcia艂 spotka膰 si臋 z Cadderlym. Najwidoczniej ciebie nie wzi膮艂 pod uwag臋.

Danica gwa艂townym ruchem wyrzuci艂a przed siebie jedn膮 r臋k臋 i sztylet o kryszta艂owym ostrzu pomkn膮艂 w stron臋 Dorigen. Trysn臋艂y skry, gdy trafi艂 w magiczn膮 tarcz臋 i spad艂 z brz臋kiem na pod艂og臋 obok czarodziejki. Dorigen leniwym ruchem skierowa艂a swoj膮 r贸偶d偶k臋 w stron臋 Daniki, unosz膮c r臋k臋 do g贸ry, jakby ostrzega艂a mniszk臋, aby nie podchodzi艂a bli偶ej.

Zdrajczyni 鈥 wyszepta艂a Danica, a Dorigen ka偶d膮 sylab臋 tego s艂owa skwitowa艂a przeci膮g艂ym ruchem g艂owy. 鈥 Wydaje ci si臋, 偶e zabijesz mnie t膮 r贸偶d偶k膮? 鈥 Zacz臋艂a kr膮偶y膰 wok贸艂 czarodziejki, przesuwaj膮c si臋 mi臋kko, zwinnie i pewnie, z idealn膮 r贸wnowag膮, gotowa w ka偶dej chwili rzuci膰 si臋 na uzbrojon膮 w magiczny artefakt Dorigen.

Nie chcia艂abym pr贸bowa膰 鈥 odpar艂a szczerze Dorigen.

Jedno zakl臋cie, Dorigen 鈥 warkn臋艂a Danica 鈥 albo jedna pr贸ba u偶ycia r贸偶d偶ki. To wszystko, na co b臋dziesz mia艂a czas.

Nie chcia艂abym pr贸bowa膰 鈥 powt贸rzy艂a kobieta, tym razem dobitniej i na podkre艣lenie swoich s艂贸w upu艣ci艂a r贸偶d偶k臋 na blat biurka.

Danica wyprostowa艂a si臋 nieznacznie 鈥 wydawa艂a si臋 szczerze zak艂opotana.

Nie ok艂ama艂am ci臋 鈥 wyja艣ni艂a Dorigen, 鈥 Ani nie pos艂u偶y艂am si臋 oszustwem, by skierowa膰 Cadderly鈥檈go do miejsca, w kt贸rym nie mia艂by si臋 znale藕膰.

I zn贸w s艂owa Dorigen potwierdzi艂y jej wiar臋 w to, 偶e spotkanie zainicjowa艂 los. Danica nie by艂a o tym przekonana tak g艂臋boko jak czarodziejka. Wierzy艂a w wewn臋trzn膮 moc i wolny wyb贸r, a nie w przeznaczenie, kt贸re niejako z g贸ry wytycza 艣cie偶ki naszego 偶ycia.

Aballister niew膮tpliwie ukarze mnie za to, 偶e umo偶liwi艂am m艂odemu kap艂anowi wej艣cie do jego domeny 鈥 ci膮gn臋艂a Dorigen, pomimo i偶 na twarzy Daniki wci膮偶 malowa艂o si臋 pow膮tpiewanie. 鈥 Mia艂 nadziej臋, 偶e zabij臋 Cadderly鈥檈go, a przynajmniej nadwer臋偶臋 zapasy jego magicznej mocy. 鈥 Zachichota艂a i odwr贸ci艂a wzrok.

Danica zda艂a sobie spraw臋, 偶e mog艂aby wskoczy膰 na biurko i udusi膰 czarodziejk臋, zanim ta zd膮偶y艂aby zareagowa膰. Nic ruszy艂a si臋 jednak z miejsca, poruszona brzmi膮c膮 w jej g艂osie wyra藕n膮 nut膮 szczero艣ci.

Aballister s膮dzi艂, 偶e zagro偶eniu dla Zamczyska Tr贸jcy po艂o偶y kres z艂y Duch, plugawa personifikacja Ghearufu 鈥 podj臋艂a Dorigen.

Duch, kt贸rego wys艂ali艣cie naszym 艣ladem 鈥 rzuci艂a oskar偶ycielskim tonem Danica.

Niezupe艂nie 鈥 odpar艂a ze spokojem Dorigen. 鈥 Prawd膮 jest, 偶e Aballister wys艂a艂 Nocne Maski do Carradoonu w celu u艣miercenia Cadderly鈥檈go, ale powr贸t Ducha by艂 zwyczajnym przypadkiem, fortunnym zbiegiem okoliczno艣ci, o ile zdo艂a艂 to stwierdzi膰 Aballister. Nie wiedzia艂, 偶e Cadderly pokona widmo. 鈥 Raz jeszcze zachichota艂a osobliwie. 鈥 S膮dzi艂, 偶e wywo艂ana przez niego burza zniszczy was wszystkich i zapewne tak by si臋 sta艂o, ale Aballister nie wiedzia艂, 偶e do tej pory byli艣cie ju偶 daleko od Nightglow. Na pewno by si臋 przerazi艂, gdyby wiedzia艂, 偶e Cadderly鈥檈mu uda艂o si臋 pokona膰 nawet starego Fyrena, po tym jak przesta艂 panowa膰 nad jego umys艂em.

Pod Danic膮 nagle ugi臋艂y si臋 kolana, jej migda艂owe oczy otworzy艂y si臋 szeroko.

Tak, obserwowa艂am t臋 bitw臋 鈥 wyja艣ni艂a Dorigen 鈥 ale nie powiedzia艂am o tym Aballisterowi. Chcia艂am zobaczy膰 jego zdziwienie, kiedy Cadderly, szybciej ni偶 przypuszcza艂, zjawi si臋 u bram Zamczyska Tr贸jcy.

Czy to ma by膰 skrucha? 鈥 spyta艂a Danica.

Dorigen wbi艂a wzrok w blat biurka i powoli pokr臋ci艂a g艂ow膮, wodz膮c pokrzywionymi, zdeformowanymi palcami po d艂ugich, szpakowatych w艂osach.

Przypuszczam, 偶e raczej pragmatyzm 鈥 powiedzia艂a, spogl膮daj膮c na Danic臋. 鈥 Aballister pope艂ni艂 mas臋 b艂臋d贸w. Nie wiem, czy pokona Cadderly鈥檈go albo ciebie i twoich przyjaci贸艂. A je艣li nawet zwyci臋偶y, czy偶 mogliby艣my 艂udzi膰 si臋, 偶e zdo艂amy podbi膰 ten region, skoro stracili艣my przez was po艂ow臋 ca艂ej naszej armii?

Danica stwierdzi艂a, 偶e jej wierzy, i sta艂a si臋 jeszcze bardziej podejrzliwa, obawiaj膮c si臋, 偶e czarodziejka rzuci艂a na ni膮 jaki艣 urok.

To, 偶e przesz艂a艣 na nasz膮 stron臋, nie zdo艂a wymaza膰 zbrodni, jakich dokona艂a艣 w ostatnich miesi膮cach 鈥 stwierdzi艂a ponuro.

Nie 鈥 potakn臋艂a bez wahania Dorigen. 鈥 I nie nazwa艂abym tego 鈥瀦mian膮 stron鈥. Zobaczymy, kto zwyci臋偶y po tamtej stronie 鈥 wskaza艂a wiruj膮c膮 bram臋 mgie艂 na 艣cianie. 鈥 Zobaczymy, dok膮d zaprowadzi nas przeznaczenie.

Danic膮 pokr臋ci艂a g艂ow膮 z pow膮tpiewaniem.

Nadal nie rozumiesz, prawda? 鈥 zapyta艂a ostro Dorigen, a s艂ysz膮c zmian臋 tonu jej g艂osu, zwinna mniszka natychmiast przybra艂a nisk膮 pozycj臋 defensywn膮.

O czym ty m贸wisz? 鈥 rzuci艂a Danica.

G艂o艣na odpowied藕 Dorigen sprawi艂a, 偶e Danice zmi臋k艂y kolana. By艂 to dla niej tak wielki i niespodziewany cios, i偶 przez moment nie mog艂a wydoby膰 z siebie g艂osu.

Aballister jest ojcem Cadderly鈥檈go!

***

W miar臋 jak trwa艂a zaci臋ta walka w jadalni, z tr贸jki znajduj膮cych si臋 w potrzasku przyjaci贸艂 najlepiej radzi艂 sobie Ivan. W ciasnym przej艣ciu z boku kontuaru niski, kr臋py krasnolud i jego wielki top贸r tworzyli nieprzeniknion膮 barier臋. Ludzie i potwory atakowali go dw贸jkami, ale nie mieli najmniejszych szans na przedarcie si臋 przez jego zaciek艂膮 obron臋. Ivan by艂 powa偶nie ranny, ale rycz膮c na ca艂e gard艂o, zaintonowa艂 pie艣艅 bitewn膮 krasnolud贸w, kt贸ra zaabsorbowa艂a go tak dalece, 偶e przesta艂 odczuwa膰 b贸l i uparcie nie pozwala艂 os艂abn膮膰 swoim poranionym ko艅czynom.

Mimo to nieustaj膮cy nap贸r wrog贸w nie pozwala艂 mu dotrze膰 do brata lub Shayleigh, wyra藕nie potrzebuj膮cych pomocy. Jedyne, co m贸g艂 zrobi膰, to pokrzykiwa膰 raz po raz: 鈥濵artwy w膮偶!鈥, aby wzm贸c zajad艂o艣膰 furii Pikela.

Shayleigh powali艂a pierwszego m臋偶czyzn臋, kt贸ry pr贸bowa艂 przesadzi膰 kontuar, a nast臋pnego adwersarza 鈥 nied藕wie偶uka 鈥 trafi艂a czterema wypuszczonymi jedna po drugiej strza艂ami tak precyzyjnie, 偶e stw贸r by艂 martwy, zanim jeszcze osun膮艂 si臋 na kamienny blat. Nast臋pn膮 strza艂臋 pos艂a艂a w bok, mi臋dzy nogami Pikela, trafiaj膮c orka w twarz, po czym obr贸ci艂a si臋 na pi臋cie, gdy kolejny wr贸g, goblin, wskoczy艂 na kontuar. Strzeli艂a mu w pier艣, sadzaj膮c go brutalnie na blacie, po czym kolejn膮 strza艂膮 zgasi艂a iskierki p艂on膮ce w jego oczach.

Gobliny, znajduj膮ce si臋 za t膮 ofiar膮, okaza艂y si臋 jednak sprytniejsze ni偶 zazwyczaj, bowiem martwa kreatura nie osun臋艂a si臋 na ziemi臋. U偶ywaj膮c jej krwawi膮cego cia艂a w charakterze tarczy, nast臋pny z goblin贸w zdo艂a艂 wspi膮膰 si臋 na kontuar. Shayleigh i tak go u艣mierci艂a, trafiaj膮c w oko, kiedy wyjrza艂 ponad ramieniem martwego kompana, ale chaos, jaki nasta艂, gdy dwa stwory run臋艂y za kamienn膮 barier臋, da艂 kolejnemu goblinowi wolny i 艂atwy dost臋p do wojowniczki elf贸w.

Shayleigh, nie maj膮c czasu na za艂o偶enie kolejnej strza艂y, instynktownie si臋gn臋艂a po 艂uk. Smagn臋艂a trzymanym jedn膮 r臋k膮 艂ukiem, odbijaj膮c w bok pchni臋cie w艂贸czni, i w ostatniej chwili zdo艂a艂a wypchn膮膰 r臋k臋 z mieczem do przodu, by sun膮cy za ni膮 goblin si艂膮 rozpadu nadzia艂 si臋 na kr贸tkie, lecz zab贸jcze ostrze.

Energicznym szarpni臋ciem odrzuci艂a trupa w bok i wyrwa艂a miecz z bezw艂adnego cia艂a. Wyborne ostrze, ob艂o偶one silnymi zakl臋ciami elf贸w, rzuca艂o silny blask. Shayleigh nie zd膮偶y艂a jednak unie艣膰 艂uku i wiedzia艂a, 偶e by艂o raczej ma艂o prawdopodobne, aby w tej walce zrobi艂a jeszcze z niego u偶ytek. Upu艣ci艂a go na pod艂og臋 i rzuci艂a si臋 naprz贸d, atakuj膮c kolejnego wroga, zanim zd膮偶y艂 zeskoczy膰 z blatu.

Goblin by艂 wytr膮cony z r贸wnowagi, dopiero co rozpocz膮艂 zeskok na pod艂og臋, kiedy Shayleigh znalaz艂a si臋 przy nim, a jej miecz 艣mign膮艂 najpierw w jedn膮 stron臋 鈥 zbijaj膮c w膮t艂膮 obron臋 stwora 鈥 i zaraz potem w drug膮. Zanim goblin zd膮偶y艂 doj艣膰 do siebie, Shayleigh pchn臋艂a mieczem do przodu, przebijaj膮c g艂adko i czysto jego gard艂o. Odbi艂a si臋 w g贸r臋, u偶ywaj膮c w tym celu jego ramion, i znalaz艂a si臋 na blacie w tej samej chwili co nast臋pny wrogi 偶o艂nierz. M臋偶czyzna nie spodziewa艂 si臋 ataku i zosta艂 zepchni臋ty w ty艂, w g艂膮b napieraj膮cej ci偶by, daj膮c Shayleigh mo偶liwo艣膰 powalenia kr贸tkim ci臋ciem kolejnego orka, kt贸ry stan膮艂 jej na drodze.

Zabi艂a go czysto i zr臋cznie, ale kiedy pochyli艂a si臋 do uderzenia, nad ramieniem stwora wystrzeli艂a w艂贸cznia.

Shayleigh wyprostowa艂a si臋, usi艂uj膮c zachowa膰 przytomno艣膰 umys艂u po艣r贸d ogarniaj膮cego j膮 nagle pal膮cego 偶aru i przy膰miewaj膮cego wzrok b贸lu. Ujrza艂a w艂贸czni臋 zwisaj膮c膮 z jej biodra i m臋偶czyzn臋, kt贸ry schwyci艂 drugi koniec d艂ugiego drzewca. Gdyby zdo艂a艂 je przekr臋ci膰...

Shayleigh ci臋艂a w艂贸czni臋 mieczem, nieco poni偶ej zwie艅czenia metalowego grotu. Ostrze elf贸w bez trudu przer膮ba艂o drewno, ale wstrz膮s, jaki temu towarzyszy艂, omal nie pozbawi艂 Shayleigh przytomno艣ci. Zrobi艂o jej si臋 ciemno przed oczami. Walczy艂a dalej jedynie dzi臋ki uporowi, zmuszaj膮c dzier偶膮c膮 miecz r臋k臋 do wykonywania najbardziej pospolitych ofensywnych ci臋膰, aby powstrzymywa膰 przeciwnik贸w na dystans, dop贸ki nie min膮 ogarniaj膮ce j膮 raz po raz fale s艂abo艣ci.

Ooooooooo! 鈥 Pa艂ka Pikela zatoczy艂a szeroki 艂uk przed twarz膮 zdumionego ogra. Olbrzym machn膮艂 r臋k膮, usi艂uj膮c pochwyci膰 osobliw膮 bro艅, ale pa艂ki ju偶 tam nie by艂o, gdy偶 krasnolud uni贸s艂 j膮 wysoko nad g艂ow膮.

Duh? 鈥 spyta艂 g艂upkowato ogr. Pa艂ka spad艂a z impetem na jego czaszk臋.

Ogr pokr臋ci艂 g艂ow膮, jego mi臋siste wargi plasn臋艂y dono艣nie. Uni贸s艂 wzrok, by sprawdzi膰, co go trafi艂o. Podnosi艂 g艂ow臋 coraz wy偶ej i wy偶ej, jego spojrzenie przenios艂o si臋 a偶 na sufit, i nagle run膮艂 w ty艂, przywalaj膮c swoim cielskiem trzech mniejszych kompan贸w.

Pikel, kt贸ry tymczasem zeskoczy艂 na ziemi臋 przy drugim ko艅cu kontuaru, nie widzia艂 upadku ogra. Jaki艣 m臋偶czyzna poderwa艂 si臋, a krasnolud pad艂 plackiem na ziemi臋, uderzaj膮c pa艂k膮, by zbi膰 przeciwnika z n贸g.

Miecz rozora艂 Pikelowi biodro, ale krasnolud, z twarz膮 przy ziemi, jeszcze wyra藕niej ujrza艂 swego martwego w臋偶a. Jego pa艂ka ze 艣wistem przeszy艂a powietrze, odrzucaj膮c g艂ow臋 szermierza w bok i gruchocz膮c mu kr臋gos艂up.

Oooooooooo! 鈥 Pikel poderwa艂 si臋 b艂yskawicznie w nowym przyp艂ywie furii. Pobieg艂 w przeciwn膮 stron臋, t艂uk膮c za偶arcie swoim 鈥瀌rzewkiem鈥, aby wrogowie nie przedostali si臋 za kontuar, i czym pr臋dzej zawr贸ci艂, powalaj膮c po drodze wspinaj膮cego si臋 na podwy偶szenie goblina.

Stw贸r zatoczy艂 si臋 do ty艂u i uderzy艂, a tak偶e, jak si臋 okaza艂o, zahaczy艂 szcz臋k膮 o kraw臋d藕 kontuaru. Nie by艂a to dobra pozycja, gdy偶 pa艂ka Pikela mia艂a tendencj臋 do nader szybkiego opadania.

Jak d艂ugo zdo艂a jeszcze wytrzyma膰? Pikel pomimo swojej w艣ciek艂o艣ci nie m贸g艂 zaprzeczy膰, 偶e jego ruchy sta艂y si臋 wolniejsze, nap贸r wrog贸w ani troch臋 nie os艂ab艂, za艣 na miejsce jednego zabitego pojawia艂o si臋 zaraz dw贸ch nast臋pnych. Na dodatek jego przyjaciele byli mocno poranieni, obficie krwawili i prawie zupe艂nie opadli z si艂.

Po drugiej stronie sali jaki艣 m臋偶czyzna wyprysn膮艂 nagle w powietrze i wymachuj膮c bezradnie r臋kami i nogami, przelecia艂 nad stoj膮cym przed nim ogrem. Pikel, zaciekawiony, obejrza艂 si臋 za siebie, aby zobaczy膰, jak z piersi ogra wy艂ania si臋 ostrze wielkiego miecza. Z moc膮, jakiej krasnolud nigdy dot膮d nie widzia艂, tajemniczy napastnik szarpn膮艂 ku g贸rze uwi臋zionym w ciele martwego ogra mieczem, rozcinaj膮c klatk臋 piersiow膮 i obojczyk stwora a偶 do boku jego szyi.

Olbrzymia r臋ka zamaszystym ruchem uderzy艂a w rami臋 ogra z tak膮 si艂膮, 偶e bezw艂adne truch艂o, kozio艂kuj膮c w powietrzu, ulecia艂o w dal, a Vander 鈥 VANDER! 鈥 ruszy艂 ra藕no przed siebie, zamaszystymi ci臋ciami miecza u艣miercaj膮c po dw贸ch wrog贸w naraz.

Oo, oi! 鈥 zawo艂a艂 Pikel, wskazuj膮c grubym paluchem w stron臋 drzwi. Shayleigh r贸wnie偶 zauwa偶y艂a firbolga i widok ten doda艂 jej otuchy i nowych si艂. Walcz膮c z orkiem na blacie kontuaru, zada艂a cios woln膮, lew膮 r臋k膮, roztrzaskuj膮c stworowi szcz臋k臋. Zrobi艂a zw贸d mieczem, jakby chcia艂a wykona膰 pchni臋cie, po czym trzasn臋艂a orka pi臋艣ci膮 drugi i trzeci raz.

Ork zachwia艂 si臋, balansuj膮c niebezpiecznie na kraw臋dzi kontuaru. Jakim艣 cudem zdo艂a艂 uchyli膰 si臋 przed mieczem Shayleigh, ale wojowniczka elf贸w wyrzutem stopy trafi艂a go w pier艣, odrzucaj膮c do ty艂u.

Vander nadchodzi! 鈥 zawo艂a艂a, aby powiadomi膰 o tym fakcie Ivana, i podbieg艂a do najdalszego kra艅ca kontuaru, przykucaj膮c nisko i tn膮c mieczem, by zmusi膰 do odwrotu nast臋pnego potencjalnego napastnika.

Tyn ichni pier艣cie艅! 鈥 rykn膮艂 Ivan prosto w twarz stoj膮cego przed nim m臋偶czyzny, maj膮c na my艣li czarodziejski pier艣cie艅 regeneracyjny Vandera 鈥 pier艣cie艅, kt贸ry ju偶 wcze艣niej (a jak si臋 okaza艂o, r贸wnie偶 i tym razem) wskrzesi艂 martwego firbolga.

Dziki 艣miech Ivana sprawi艂, 偶e jego przeciwnik stan膮艂 jak wryty. Krasnolud uni贸s艂 top贸r nad ramieniem, za艣 zbity z tropu m臋偶czyzna odpowiedzia艂 wyrzuceniem wysoko w g贸r臋 swego miecza.

Ivan opu艣ci艂 jedn膮 r臋k臋, a drug膮 wypchn膮艂 energicznie do przodu, trafiaj膮c styliskiem topora w twarz zdumionego m臋偶czyzny. Tamten run膮艂 w ty艂, oszo艂omiony, Ivan za艣, podrzuciwszy top贸r w g贸r臋, jednym p艂ynnym ruchem schwyci艂 go r臋kami i ci膮艂 uko艣nie, rozr膮buj膮c przeciwnikowi obojczyk.

Po艣rodku sali w艂贸cznik d藕gn膮艂 firbolga swoj膮 broni膮 w biodro, zadaj膮c mu niegro藕n膮 ran臋. Vander odwr贸ci艂 si臋 i kopn膮艂; jego ci臋偶ki but trafi艂 m臋偶czyzn臋 w brzuch i wbijaj膮c si臋 wysoko, dosi臋gn膮艂 a偶 do 偶eber. Si艂a kopni臋cia by艂a tak pot臋偶na, 偶e m臋偶czyzna zosta艂 wyrzucony na pi臋tna艣cie st贸p w g贸r臋.

Vander odwr贸ci艂 si臋 w drug膮 stron臋 i wk艂adaj膮c w ci臋cie ca艂y ci臋偶ar swego cia艂a, rozp艂ata艂 na dwoje goblina.

Tego by艂o ju偶 za wiele dla jego znajduj膮cych si臋 najbli偶ej kompan贸w. Wyj膮c z przera偶enia, w po艣piechu wybiegli z sali.

Vander mia艂 przed sob膮 zbyt wielu przeciwnik贸w, aby przejmowa膰 si臋 uciekaj膮cymi goblinami. Jaki艣 ogr stan膮艂 mu na drodze i r膮bn膮艂 go maczug膮 w pier艣. Vander nawet nie mrugn膮艂 powiek膮, tylko u艣miechn膮艂 si臋 z艂owrogo, by da膰 przeciwnikowi do zrozumienia, 偶e nie zosta艂 zraniony.

Duh?

Dlaczego oni musz膮 to stale powtarza膰? 鈥 mrukn膮艂 ze zdumieniem firbolg, a jego miecz zmi贸t艂 zdziwionemu ogrowi g艂ow臋 z ramion.

Grupka przyjaci贸艂, broni膮ca si臋 przy kontuarze, skojarzy艂a sobie przemarsz Vandera ze statkiem przedzieraj膮cym si臋 przez szkwa艂; firbolg, brn膮c naprz贸d, rozrzuca艂 na wszystkie strony cia艂a bezradnych goblin贸w, ork贸w i ogr贸w, a jego drog臋 znaczy艂y stosy pogruchotanych cia艂 i ka艂u偶e krwi. W minut臋 znalaz艂 si臋 przy kontuarze, rozcinaj膮c na dwoje wszystkich wrog贸w, kt贸rzy stan臋li mu na drodze. Pikel zeskoczy艂 na ziemi臋 obok niego i wsp贸lnie utworzyli z boku lady luk臋, aby m贸g艂 do nich do艂膮czy膰 Ivan.

Zanim we trzech dotarli do Shayleigh, wojowniczka elf贸w usiad艂a na blacie kontuaru, opieraj膮c si臋 ci臋偶ko o filar, bowiem pozostali jej przeciwnicy, przera藕liwie wrzeszcz膮c, w pop艂ochu wybiegli z sali.

Vander podni贸s艂 rann膮 wojowniczk臋 elf贸w, uk艂adaj膮c j膮 sobie w zag艂臋bieniu ramienia.

Musimy st膮d ucieka膰 鈥 powiedzia艂.

艁oni wr贸com 鈥 przytakn膮艂 Ivan. Spojrzeli na Pikela, kt贸ry wolno, niemal z nabo偶n膮 czci膮, cal po calu wysuwa艂 z podartego r臋kawa doln膮 po艂ow臋 cia艂a zabitego w臋偶a, za艣 z jego ust raz po raz dobywa艂o si臋 zduszone: Oooooo.



20

Cios za cios


Cadderly nie pojmowa艂, gdzie si臋 w艂a艣ciwie znalaz艂. Ta komnata, wy艂o偶ona pluszem i wy艣cie艂ana kobiercami, nie przypomina艂a w niczym surowych kamiennych pomieszcze艅 w podziemiach Zamczyska Tr贸jcy. Z艂ote ornamenty w kszta艂cie li艣ci i wspaniale tkane kobierce zdobi艂y 艣ciany, a ka偶dy z nich przedstawia艂 wizerunek Talony albo jej symbol. Sufit pokrywa艂y p艂askorze藕by oraz dekoracje z jakiego艣 nieznanego Cadderly鈥檈mu egzotycznego drzewa. Ka偶de z dziewi臋ciu krzese艂 w ogromnym pomieszczeniu 鈥 ich oparcia i siedzenia zrobione by艂y w kszta艂cie 艂ez 鈥 wydawa艂o si臋 godne sterty smoczych skarb贸w; w nogach i pod艂okietnikach migota艂y wielkie, b艂yszcz膮ce klejnoty, tapicerka za艣 wykonana by艂a z najprzedniejszego jedwabiu. Ca艂y ten wystr贸j kojarzy艂 si臋 Cadderly鈥檈mu z pa艂acem pewnego paszy w odleg艂ym Calimporcie albo z prywatnymi komnatami jednego z lord贸w z Waterdeep.

Dop贸ki nie wejrza艂 g艂臋biej. Pie艣艅 Deneira rozbrzmia艂a samorzutnie w jego uszach, jakby b贸g przypomina艂 mu, i偶 to pomieszczenie nie by艂o pospolite, podobnie jak niezwyk艂y by艂 jego gospodarz. By艂a to komnata pozaplanarna, stwierdzi艂 Cadderly. Stworzona dzi臋ki magii, utkana w najdrobniejszych szczeg贸艂ach z czarnoksi臋skiej energii.

Przygl膮daj膮c si臋 uwa偶niej najbli偶szemu z krzese艂, teraz gdy pie艣艅 rozbrzmiewa艂a dono艣nie w jego my艣lach, Cadderly stwierdzi艂, 偶e klejnoty by艂y rozmaitymi wariacjami magicznej energii, g艂adki jedwab za艣 stanowi艂 jedynie warstw臋 energetycznej pow艂oki i nic poza tym.

Przypomnia艂 sobie to, czego do艣wiadczy艂 w wie偶y czarodzieja Belisariusa, kiedy pokona艂 iluzorycznego minotaura w iluzorycznym labiryncie. Wtedy w艂a艣nie przenicowa艂 dzie艂o maga, si臋gaj膮c w g艂膮b gardzieli minotaura, i wydoby艂 ze艅 stworzon膮 przez siebie iluzj臋 serca potwora. Teraz za艣, w tym nieznanym i wyra藕nie niebezpiecznym otoczeniu, potrzebowa艂 czego艣, co doda艂oby mu otuchy. Ponownie skoncentrowa艂 si臋 na krze艣le, pochwyci艂 skraj jego magicznego pola i przetworzywszy, rozci膮gn膮艂 je i sp艂aszczy艂.

St贸艂 lepiej tu b臋dzie pasowa膰 鈥 oznajmi艂, domy艣laj膮c si臋, 偶e jego gospodarz, Aballister, s艂yszy ka偶de s艂owo. I tak oto krzes艂o zmieni艂o si臋 w st贸艂 z polerowanego drewna, o grubych, 艂ukowatych nogach ozdobionych wizerunkami oczu, 艣wiec i zwoj贸w 鈥 symboli b贸stwa Cadderly鈥檈go i brata owego boga, Oghmy.

M艂odzieniec spojrza艂 na jedyne widoczne wyj艣cie z ogromnego pomieszczenia, wielkie drzwi o rze藕bionym, 艂ukowatym sklepieniu znajduj膮ce si臋 dok艂adnie naprzeciw 艣ciany, przez kt贸r膮 si臋 tu dosta艂. Zmieni艂 nieznacznie pie艣艅 Deneira, poszukuj膮c niewidzialnych przedmiot贸w lub innych pozaplanarnych przestrzeni w tym obszarze, ale nie dostrzeg艂 艣ladu Aballistera.

Podszed艂 do stworzonego przez siebie sto艂u, dotykaj膮c d艂o艅mi g艂adkiej, l艣ni膮cej powierzchni. U艣miechn膮艂 si臋, gdy poczu艂 艂agodn膮 inspiracj臋 鈥 jak si臋 domy艣li艂, bosk膮 鈥 po czym przywo艂a艂 swoj膮 magi臋 i zogniskowa艂 ca艂膮 uwag臋 na najbli偶szym gobelinie, zmieniaj膮c na nim wz贸r. Przywo艂a艂 obraz wspania艂ego gobelinu, kt贸ry znajdowa艂 si臋 w wielkiej sali Biblioteki Naukowej, wyobra偶aj膮c sobie jego najdrobniejsze szczeg贸艂y i odtwarzaj膮c je偶 idealn膮 precyzj膮 i dok艂adno艣ci膮.

Krzes艂o za jego plecami sta艂o si臋 biurkiem, na kt贸rym znalaz艂 si臋 ka艂amarz ozdobiony runami Deneira. Drugi kobierzec zamieni艂 si臋 w zw贸j Oghmy, s艂owa naj艣wi臋tszej modlitwy tego b贸stwa zast膮pi艂y poprzedni wizerunek z艂ej Talony i jej zatrutego sztyletu.

Cadderly poczu艂, 偶e stworzone przez niego obrazy dodaj膮 mu si艂; mia艂 wra偶enie, jakby to dzie艂o przybli偶a艂o go do boga, 藕r贸d艂a jego mocy. Im bardziej zmienia艂 pok贸j, tym bardziej przypomina艂 on 艣wi膮tyni臋 w Bibliotece Naukowej, a co za tym idzie, ros艂a pewno艣膰 siebie m艂odego kap艂ana. Z ka偶dym stworzonym obrazem kultu Deneira, w my艣lach i sercu Cadderly鈥檈go coraz g艂o艣niej rozbrzmiewa艂a 艣wi臋ta pie艣艅.

Nagle Aballister 鈥 to musia艂 by膰 on 鈥 stan膮艂 w ornamentowanym wej艣ciu do rozleg艂ej komnaty.

Wprowadzi艂em pewne... poprawki 鈥 rzek艂 Cadderly do zagniewanego maga, rozk艂adaj膮c szeroko r臋ce. Zuchwa艂a postawa mia艂a ukry膰 przed jego wrogiem zdenerwowanie, ale Cadderly nie m贸g艂 poradzi膰 sobie z potem, kt贸ry pokrywa艂 wn臋trza jego d艂oni.

Gwa艂townym ruchem Aballister klasn膮艂 w d艂onie i wykrzykn膮艂 s艂owo mocy, kt贸rego Cadderly nie rozpozna艂. W mgnieniu oka nowy klerykalny wystr贸j znikn膮艂, a komnata powr贸ci艂a do poprzedniego stanu.

Co艣 w ge艣cie czarnoksi臋偶nika, kr贸tkim wybuchu gniewu z natury opanowanego cz艂owieka, tr膮ci艂o w Cadderlym znajom膮 nut臋, zabijaj膮c mu niez艂ego 膰wieka.

Nie przepadam za dekorowaniem moich prywatnych komnat wizerunkami fa艂szywych bo偶k贸w 鈥 oznajmi艂 spokojnym tonem mag.

Cadderly pokiwa艂 g艂ow膮, a na jego ustach zaigra艂 weso艂y u艣miech; wdawanie si臋 w potyczki s艂owne kompletnie mija艂o si臋 z celem. Mag stan膮艂 pod 艣cian膮 przy wej艣ciu, jego czarne szaty w osobliwy spos贸b unosi艂y si臋 za nim w powietrzu; spojrzenie pustych oczu zatrzyma艂o si臋 na m艂odym kap艂anie.

Cadderly odwr贸ci艂 si臋 bokiem do m臋偶czyzny, obserwuj膮c uwa偶nie ka偶dy ruch niebezpiecznego czarnoksi臋偶nika i pozwalaj膮c, by pie艣艅 Deneira swobodnie przep艂ywa艂a w jego my艣lach. Wybra艂 ju偶 kilka zakl臋膰 ochronnych i mia艂 je w pe艂nej gotowo艣ci do zaktywizowania.

Okaza艂e艣 si臋 trudnym przeciwnikiem 鈥 podj膮艂 Aballister 艣wiszcz膮cym g艂osem; gard艂o mia艂 uszkodzone wskutek wieloletniego wymawiania z偶eraj膮cych energi臋 inkantacji. 鈥 Ale nie powiem, ma to swoje dobre strony.

Cadderly skoncentrowa艂 si臋 nie na konkretnych s艂owach, ale na tonie jego g艂osu. By艂o w nim co艣, co nie dawa艂o mu spokoju, co艣 co kojarzy艂o mu si臋 z jakim艣 odleg艂ym miejscem i co przywodzi艂o na my艣l wspomnienia Carradoonu sprzed wielu lat.

Bo widzisz, omin臋艂aby mnie ca艂a zabawa 鈥 ci膮gn膮艂 Aballister. 鈥 Mog艂em siedzie膰 tu sobie wygodnie i pozwoli膰, by moje wspania艂e wojska ujarzmi艂y tutejsze ludy, opanowa艂y ca艂y region i przekaza艂y go w me r臋ce. Uwielbiam rz膮dzi膰, kocham intrygi, ale podb贸j r贸wnie偶 mo偶e by膰 przepyszny. Zgodzisz si臋 ze mn膮?

Nie smakuje mi jad艂o zdobyte kosztem innych 鈥 odrzek艂 Cadderly.

Ale偶 tak! 鈥 o艣wiadczy艂 natychmiast czarnoksi臋偶nik.

Nie! 鈥 odpar艂 jeszcze szybciej m艂ody kap艂an. Czarnoksi臋偶nik skwitowa艂 jego ripost臋 艣miechem.

Jeste艣 tak dumny ze swych dotychczasowych osi膮gni臋膰, z podboj贸w, kt贸re doprowadzi艂y ci臋 do tej twierdzy. Zabija艂e艣, drogi Cadderly. Zabija艂e艣 ludzi. Czy potrafisz zaprzeczy膰 i powiedzie膰, 偶e czyni膮c to, nie czu艂e艣 owego dziwnego 艣wierzbienia, wra偶enia w艂adzy i pot臋gi?

By艂o to absurdalne stwierdzenie. My艣l o zabijaniu, samym akcie zabijania, budzi艂a w Cadderlym wy艂膮cznie odraz臋. Jednak偶e gdyby mag powiedzia艂 mu to przed kilkoma tygodniami, kiedy czu艂 艣wie偶o na swych barkach brzemi臋 winy spowodowane zabiciem Barjina, moc tych s艂贸w okaza艂aby si臋 dla艅 zgubna. To nale偶a艂o ju偶 jednak do przesz艂o艣ci. Cadderly pogodzi艂 si臋 z tym, co przygotowa艂o dla艅 przeznaczenie, przyj膮艂 narzucon膮 mu rol臋. Jego dusza nie op艂akiwa艂a ju偶 Barjina ani innych, kt贸rych zmuszony by艂 zabi膰.

Zrobi艂em to, co musia艂em 鈥 odrzek艂 ze szczerym przekonaniem w g艂osie. 鈥 Ta wojna nigdy nie powinna by艂a wybuchn膮膰, ale je艣li ma si臋 zako艅czy膰, b臋d臋 rozgrywa艂 t臋 parti臋 tak, aby wygra膰.

Dobrze 鈥 zamrucza艂 czarnoksi臋偶nik. 鈥 Maj膮c sprawiedliwo艣膰 po swojej stronie?

Tak 鈥 odrzek艂 Cadderly z niez艂omn膮 pewno艣ci膮 siebie.

Jeste艣 z siebie dumny? 鈥 spyta艂 Aballister.

Uciesz臋 si臋, kiedy ca艂y region b臋dzie wreszcie bezpieczny 鈥 odpar艂 Cadderly. 鈥 To nie kwestia dumy. To kwestia moralno艣ci i, jak sam powiedzia艂e艣, sprawiedliwo艣ci.

C贸偶 za zarozumia艂o艣膰 鈥 rzek艂 czarnoksi臋偶nik, bardziej do siebie ni偶 do Cadderly鈥檈go, i zachichota艂. Przy艂o偶y艂 chudy palec do wyd臋tych warg i z uwag膮 przypatrywa艂 si臋 m艂odemu kap艂anowi, lustruj膮c go od st贸p do g艂贸w.

Cadderly鈥檈mu wyda艂o si臋 to nad wyraz osobliwe, jakby ten cz艂owiek spodziewa艂 si臋, 偶e z jakiego艣 powodu m艂odzieniec b臋dzie pragn膮艂 jego aprobaty, albo jakby dokonana przez maga ocena potencja艂u Cadderly鈥檈go mog艂a mie膰 dla niego wielkie znaczenie.

Jeste艣 dumnym kogucikiem w lisiej norze 鈥 zdecydowa艂 po chwili. 鈥 Pewno艣膰 siebie i b艂yskotliwo艣膰 szybko rozp艂ywaj膮 si臋 w ka艂u偶y krwi.

Sprawa jest wa偶niejsza od mojej dumy 鈥 odpar艂 pewnie Cadderly.

Ale w艂a艣nie o twoj膮 dum臋 tu chodzi! 鈥 odci膮艂 si臋 Aballister. 鈥 I o moj膮. TO JEST NASZA SPRAWA. C贸偶 mamy w tym n臋dznym pa艣mie nieszcz臋艣膰, kt贸re nazywamy 偶yciem, je艣li nie w艂asne osi膮gni臋cia i spu艣cizn臋, kt贸r膮 zostawiamy po sobie?

Cadderly skrzywi艂 si臋, s艂ysz膮c te s艂owa. Nie m贸g艂 si臋 nadziwi膰, 偶e kto艣 tak inteligentny, kto praktykowa艂 czarodziejskie sztuki tajemne, m贸g艂 by膰 tak wielkim egoist膮 i egocentrykiem.

A co z cierpieniami, kt贸re spowodowa艂e艣? 鈥 spyta艂 z niedowierzaniem m艂ody kap艂an. 鈥 Potrafisz je zignorowa膰? Nie s艂yszysz krzyk贸w umieraj膮cych i umar艂ych, kt贸rych wys艂a艂e艣 na tamten 艣wiat?

Oni s膮 niewa偶ni! 鈥 warkn膮艂 Aballister, ale gwa艂towno艣膰 jego reakcji da艂a Cadderly鈥檈mu do zrozumienia, 偶e trafi艂 w czu艂y punkt i 偶e by膰 mo偶e w tym cz艂owieku pod tward膮 skorup膮 egoizmu i nieczu艂o艣ci zachowa艂y si臋 jeszcze resztki sumienia. 鈥 Tylko JA si臋 licz臋 鈥 burkn膮艂 gniewnie Aballister. 鈥 MOJE 偶ycie, MOJE cele.

Cadderly o ma艂o nie zemdla艂. S艂ysza艂 ju偶 wcze艣niej te same s艂owa, wypowiedziane w identyczny spos贸b. Ponownie w jego my艣lach pojawi艂 si臋 obraz Carradoonu, ale by艂 bardzo zamglony, rozmyty w oparach... czego? 鈥 zastanawia艂 si臋 Cadderly. Odleg艂o艣ci?

Ponownie uni贸s艂 wzrok, by ujrze膰, jak czarnoksi臋偶nik nuci co艣 i porusza przed sob膮 palcami jednej r臋ki, podczas gdy w drugiej, wyci膮gni臋tej, trzyma ma艂膮, metalow膮 r贸偶d偶k臋.

Cadderly zgani艂 w duchu w艂asn膮 g艂upot臋, kt贸ra sprawi艂a, 偶e na chwil臋 straci艂 czujno艣膰. Zacz膮艂 艣piewa膰 na ca艂e gard艂o, pragn膮c za wszelk膮 cen臋 zainicjowa膰 zakl臋cia obronne, zanim mag usma偶y go 偶ywcem.

S艂owa uwi臋z艂y mu w gardle, gdy nagle strzeli艂 piorun; potworny huk og艂uszy艂 go, a b艂ysk o艣lepi艂.

Wspaniale! 鈥 pochwali艂 mag, widz膮c, jak eksplozj臋 wch艂ania b艂臋kitna po艣wiata otaczaj膮ca Cadderly鈥檈go.

Cadderly, odzyskawszy zdolno艣膰 normalnego widzenia, zlustrowa艂 sw膮 tarcz臋 ochronn膮 i stwierdzi艂, 偶e ten jeden atak znacznie j膮 naruszy艂 鈥 by艂a bardzo cienka.

Strzeli艂 drugi piorun, roztrzaskuj膮c si臋 u st贸p Cadderly鈥檈go i osmalaj膮c dywan, na kt贸rym sta艂.

Ile jeste艣 w stanie wytrzyma膰? 鈥 zawo艂a艂 nagle rozw艣cieczony mag. Zacz膮艂 艣piewa膰 po raz trzeci, a Cadderly stwierdzi艂, 偶e jego zakl臋cie ochronne nie wytrzyma mocy kolejnego ataku.

Si臋gn膮艂 do swojej sakwy i wyj膮艂 gar艣膰 zaczarowanych nasion. Musia艂 uderzy膰 szybko, by przerwa膰 zakl臋cie maga. Wy艣piewa艂 r贸偶ne zakl臋cia i rozrzuci艂 nasiona po komnacie, wywo艂uj膮c seri臋 g艂o艣nych ognistych wybuch贸w.

Wszystko rozmy艂o si臋 w feerii wiruj膮cych p艂omieni, ale Cadderly by艂 do艣膰 roztropny, by wiedzie膰, 偶e tym prostym zakl臋ciem nie zdo艂a pokona膰 przeciwnika. Kiedy tylko nasiona wylecia艂y z jego d艂oni, zainicjowa艂 kolejn膮 pie艣艅.

Aballister sta艂, dygocz膮c z w艣ciek艂o艣ci. W komnacie wok贸艂 niego widnia艂y 艣lady sadzy 鈥 tu i 贸wdzie w g贸r臋 unosi艂y si臋 smu偶ki dymu; po magicznym gobelinie za jego plecami przesuwa艂y si臋, skwiercz膮c i strzelaj膮c iskrami, male艅kie j臋zyki ognia. Mag jednak wydawa艂 si臋 nietkni臋ty i nagle wszystko wok贸艂 niego powr贸ci艂o do poprzedniego nienaruszonego stanu.

Jak 艢MIA艁E艢? 鈥 zapyta艂 czarnoksi臋偶nik. 鈥 Nie wiesz, kim jestem?

Dziki wzrok maga i maluj膮ce si臋 w nim niedowierzanie, poruszy艂y Cadderly鈥檈go, ponownie przywodz膮c do艅 odleg艂e obrazy i wspomnienia, sprawiaj膮c, 偶e ni st膮d ni zow膮d poczu艂 si臋 dziwnie ma艂y. Nic z tego nie pojmowa艂 鈥 jak膮 niez艂omn膮 w艂adz臋 m贸g艂 mie膰 nad nim ten stary mag?

Twoja magia upora艂a si臋 z moimi piorunami 鈥 rzek艂 cmokaj膮c Aballister. 鈥 Jak sobie poradzisz z ogniem?

Powietrze przeci臋艂a ma艂a, 艣wiec膮ca kula, a Cadderly, zdezorientowany, nie zd膮偶y艂 wypowiedzie膰 przeciwzakl臋cia. Kula ognia przetoczy艂a si臋 po pokoju, ogarniaj膮c wszystko, za wyj膮tkiem obszaru, gdzie sta艂 otoczony zakl臋ciem ochronnym Aballister. Wok贸艂 Cadderly鈥檈go powietrze rozjarzy艂o si臋 nagle jasn膮 zieleni膮, gdy m艂ody kap艂an u偶y艂 tego samego zakl臋cia, kt贸re ochroni艂o go przed ognistym oddechem Fyrentennimara. Skutki rzuconego przez maga czaru okaza艂y si臋 jednak zdradzieckie. Z kobierc贸w buchn膮艂 dym, ze wszystkich stron trysn臋艂y snopy iskier, zapocz膮tkowuj膮c reakcj臋 艂a艅cuchow膮, uwalniaj膮c膮 magiczn膮 energi臋. Ka偶da z iskier sprawia艂a, 偶e na powierzchni kulistej energii otaczaj膮cej Cadderly鈥檈go wykwita艂a zielona lub niebieska plamka i jego os艂ona stawa艂a si臋 coraz cie艅sza. Na dodatek nic nie chroni艂o m艂odego kap艂ana przed g臋stym dymem, kt贸ry wdziera艂 mu si臋 do oczu i zatyka艂 gard艂o.

Cadderly s艂ysza艂, 偶e Aballister przygotowuje si臋 do kolejnego zakl臋cia. Instynktownie wyrzuci艂 przed siebie zaci艣ni臋t膮 pi臋艣膰 i zawo艂a艂: Fete! Struga ognia wystrzeli艂a z jego pier艣cienia i w tej samej chwili rozleg艂 si臋 huk kolejnego pioruna.

Tym razem grom zdo艂a艂 przebi膰 si臋 przez b艂臋kitn膮 os艂on臋, a fala uderzeniowa trafi艂a Cadderly鈥檈go w pier艣 i cisn臋艂a w ty艂, na pal膮c膮 si臋 艣cian臋. Jego w艂osy zacz臋艂y si臋 skr臋ca膰, a niebieska peleryna i tylna cz臋艣膰 ronda szerokoskrzyd艂ego kapelusza sczernia艂y, li藕ni臋te ognistymi j臋zorami.

Kiedy powietrze wok贸艂 Cadderly鈥檈go ponownie sta艂o si臋 czyste, zn贸w ujrza艂 przed sob膮 Aballistera; stary mag sta艂 sztywno, nietkni臋ty, a jego wychud艂e oblicze wykrzywia艂 grymas w艣ciek艂o艣ci. Jak膮 posiad艂 magi臋, 偶e by艂 w stanie przebi膰 si臋 przez podobno niemo偶liw膮 do przenikni臋cia os艂on臋 magicznej energii? 鈥 zastanawia艂 si臋 m艂ody kap艂an. Cadderly wiedzia艂, 偶e moc czarnoksi臋偶nika by艂a pod wieloma wzgl臋dami pot臋偶niejsza od magii kleryk贸w, ale nie spodziewa艂 si臋, 偶e Aballister dysponuje tak niewiarygodnymi systemami obronnymi.

Poczu艂, jak narasta w nim panika, ale skoncentrowa艂 si臋 na koj膮cej boskiej pie艣ni i odegna艂 od siebie wszelkie niepokoje i obawy. Dzia艂a艂 szybko, tworz膮c to samo odbijaj膮ce pole ochronne, kt贸rego u偶y艂 przeciwko mantikorze 鈥 jego jedyn膮 szans膮 by艂o sprawi膰, by magia czarnoksi臋偶nika skierowa艂a si臋 przeciwko niemu samemu.

Aballister by艂 szybszy 鈥 ponownie wykona艂 kilka zr臋cznych ruch贸w ko艣cistymi palcami i wypowiedzia艂 艣piewne runiczne zakl臋cia. Strugi zielonkawej energii wytrysn臋艂y z koniuszk贸w jego palc贸w i przemkn臋艂y przez komnat臋. Pierwsza, pal膮ca bole艣nie, trafi艂a Cadderly鈥檈go w rami臋. Mimo to m艂ody kap艂an uparcie trwa艂 w koncentracji; wytworzy艂 przed sob膮 migocz膮ce pole si艂owe i drugi pocisk, a tak偶e sun膮cy tu偶 za nim trzeci wnikn臋艂y w nie na u艂amek sekundy, by zaraz potem wy艂oni膰 si臋 z niego i pomkn膮膰 z powrotem w kierunku starego maga.

Oczy Aballistera rozszerzy艂y si臋 ze zdumienia i czarnoksi臋偶nik instynktownie zacz膮艂 uchyla膰 si臋 na boki. Podobnie jednak, jak w przypadku Cadderly鈥檈go, ochronna kula maga wch艂on臋艂a mierz膮c膮 do艅 energi臋.

B膮d藕 przekl臋ty! 鈥 rykn膮艂 w艣ciekle Aballister. Wyci膮gn膮艂 przed siebie metalow膮 r贸偶d偶k臋 i z jej ko艅ca wystrzeli艂 kolejny piorun, a Cadderly, wci膮偶 jeszcze oszo艂omiony i obola艂y po wcze艣niejszym trafieniu, krztusz膮c si臋 gryz膮cym, 艣ciskaj膮cym w gardle dymem, uchyli艂 si臋 pospiesznie.

Piorun trafi艂 w odbijaj膮ce pole si艂owe i zawr贸ci艂, by z hukiem i w艣r贸d snop贸w r贸偶nobarwnych iskier eksplodowa膰 na powierzchni ochronnej kuli energetycznej Aballistera.

B膮d藕 przekl臋ty! 鈥 warkn膮艂 ponownie Aballister.

Cadderly wychwyci艂 w jego g艂osie nut臋 w艣ciek艂o艣ci i zacz膮艂 si臋 zastanawia膰, czy mag wykorzysta艂 ju偶 ca艂y asortyment zakl臋膰 ofensywnych lub czy, by膰 mo偶e, zbli偶a艂a si臋 pora rozproszenia jego ochronnej, energetycznej kuli. Mocno poturbowany, usi艂owa艂 trzyma膰 si臋 kurczowo tej nadziei, wykorzystuj膮c jawne zdenerwowanie i gniew Aballistera jako litani臋 maj膮c膮 chroni膰 go przed b贸lem, zw膮tpieniem i bezradno艣ci膮. Pr贸bowa艂 powtarza膰 sobie w duchu, 偶e jest z nim Deneir i 偶e jak na razie nie zosta艂 pokonany.

Kolejny piorun wystrzeli艂 w jego stron臋 鈥 tym razem nisko, wypalaj膮c czarn膮 bruzd臋 w dywanie i w艣lizguj膮c si臋 pod tarcz臋 ochronn膮 Cadderly鈥檈go.

M艂ody kap艂an poczu艂, jak piorun wybucha mu pod stopami, i nagle znalaz艂 si臋 w powietrzu, kozio艂kuj膮c, wyrzucony w g贸r臋 si艂膮 eksplozji.

Nie takie du偶e to twoje pole ochronne! 鈥 zawo艂a艂 Aballister, a w jego g艂osie ponownie zabrzmia艂a nuta pewno艣ci siebie. 鈥 A powiedz no mi, jak ono sobie radzi, je艣li chodzi o boki?

Le偶膮c na pod艂odze i usi艂uj膮c otrz膮sn膮膰 si臋 z oszo艂omienia, Cadderly zda艂 sobie spraw臋, 偶e niebawem umrze. Skoncentrowa艂 swe my艣li na ostatnim pytaniu czarnoksi臋偶nika i stwierdzi艂, 偶e mag zaintonowa艂 kolejne zakl臋cie, ale tym razem spogl膮da艂 i kierowa艂 swoj膮 metalow膮 r贸偶d偶k臋 w bok, na 艣cian臋.

M艂odego kap艂ana ogarn臋艂a depresja i instynktowna 偶膮dza przetrwania, kt贸ra na chwil臋 przy膰mi艂a wszelki b贸l. Us艂ysza艂 pie艣艅 Deneira, przypomnia艂 sobie most, kt贸ry zwali艂 w Carradoonie, i 偶ar艂oczne, kamienne 艣ciany w g贸rskiej dolinie. Zdesperowany, wyszuka艂 偶ywio艂owy odpowiednik nagiej 艣ciany znajduj膮cej si臋 za jego plecami.

Piorun Aballistera trafi艂 w 艣cian臋 z boku i odbi艂 si臋 od niej pod w艂a艣ciwym k膮tem. Cadderly skoncentrowa艂 si臋 na 艣cianie, kt贸r膮 mia艂 za sob膮, magiczn膮 energi膮 obj膮艂 jej kamienn膮 powierzchni臋 i wydoby艂 fragment muru, zmieniaj膮c jego kszta艂t.

Piorun uderzy艂 w tyln膮 艣cian臋 i odbi艂by si臋 od niej pod idealnym k膮tem, by u艣mierci膰 Cadderly鈥檈go, ale powierzchnia muru zmieni艂a si臋 i nie by艂a ju偶 p艂aska jak dotychczas. Grom rykoszetowa艂 wi臋c od nachylonej pod k膮tem powierzchni, po czym przeci膮艂 pok贸j, by ponownie trafi膰 w pole si艂owe otaczaj膮ce maga i rozbi膰 si臋 o nie w fontannie jasnych, r贸偶nokolorowych iskier.

Cadderly, wci膮偶 le偶膮c na posadzce, zamkn膮艂 oczy i zanurzy艂 si臋 w g艂臋bokich falach pie艣ni. W powietrzu zaroi艂o si臋 od kolejnych magicznych pocisk贸w, kt贸re, omijaj膮c jego odbijaj膮c膮 tarcz臋, pikowa艂y w d贸艂, mierz膮c w m艂odego kap艂ana.

Boska pie艣艅 nak艂ania艂a Cadderly鈥檈go, by zatopi艂 si臋 w jej najs艂odszych d藕wi臋kach, d藕wi臋kach uzdrawiaj膮cej magii, ale Cadderly zrozumia艂, 偶e najmniejsza chwila zw艂oki wykorzystana na uleczenie jego ran zaowocowa艂aby jedynie kolejnymi atakami ze strony czarnoksi臋偶nika.

Skierowa艂 pie艣艅 w inn膮 stron臋, us艂ysza艂 w艂asny ochryp艂y, przepe艂niony b贸lem g艂os i pomy艣la艂, 偶e prawie na pewno udusi si臋 kwa艣nym, gryz膮cym dymem. Kolejny pocisk trafi艂 go w twarz, osmalaj膮c mu policzek. Mia艂 wra偶enie, jakby magiczny powiew przepali艂 mu sk贸r臋 i tkanki a偶 do ko艣ci.

艢piewa艂 na ca艂e gard艂o, kieruj膮c pie艣艅 ku 偶ywio艂owej p艂aszczy藕nie ognia i wydoby艂 z niej unosz膮c膮 si臋 w powietrzu kul臋 ognia, z wn臋trza kt贸rej w stron臋 czarnoksi臋偶nika wystrzeli艂a smuga p艂omieni.

Cadderly tego nie widzia艂, ale us艂ysza艂 agonalny krzyk Aballistera, a zaraz po tym da艂 si臋 s艂ysze膰 tupot oddalaj膮cych si臋 krok贸w, dochodz膮cy z kamiennego holu na drugim ko艅cu komnaty.

Dym zg臋stnia艂 jeszcze bardziej. Cadderly zacz膮艂 si臋 dusi膰.

Musia艂 si臋 st膮d wydosta膰!

Pr贸bowa艂 wstrzyma膰 oddech, ale nie mia艂 ju偶 powietrza. Musia艂 wspom贸c si臋 pie艣ni膮, ale jego umys艂 by艂 nazbyt ot臋pia艂y, przepe艂niony chaotycznymi wizjami jego w艂asnej, niechybnej 艣mierci.

Kopa艂 nogami i pe艂z艂 na o艣lep, chwytaj膮c si臋 brzeg贸w wypalonego, poszarpanego dywanu. Podci膮ga艂 si臋, brn膮c nieugi臋cie w nadziei, 偶e dobrze zapami臋ta艂, gdzie znajduje si臋 wyj艣cie z komnaty.



21

Zawieszenie broni?


Danica przez d艂u偶sz膮 chwil臋 wpatrywa艂a si臋 t臋po w Dorigen. Niepewna swoich odczu膰 i oszo艂omiona otrzymanymi od czarodziejki informacjami, nie mia艂a poj臋cia, co pocz膮膰 w tej k艂opotliwej sytuacji. I co mia艂a zrobi膰 z niebezpieczn膮 przeciwniczk膮, kobiet膮, z kt贸r膮 ju偶 wcze艣niej walczy艂a, czarodziejk膮, kt贸r膮 kaza艂a Cadderly鈥檈mu zabi膰, kiedy Dorigen le偶a艂a nieprzytomna i bezradna u jego st贸p w mrocznej Shilmi艣cie?

Nie mam zamiaru si臋 w to miesza膰 鈥 stwierdzi艂a Dorigen, usi艂uj膮c odpowiedzie膰 na kilka pyta艅 maluj膮cych si臋 wyra藕nie na delikatnej twarzy Daniki. 鈥 I wyst臋powa膰 przeciwko Cadderly鈥檈mu, tobie czy kt贸remu艣 z waszych przyjaci贸艂.

Przyjaciele! W ca艂ym szale艅stwie kilku ostatnich minut 鈥 walce z hydr膮, rozpaczliwej pr贸bie dopadni臋cia czarnoksi臋偶nika Aballistera 鈥 Danica prawie o nich zapomnia艂a.

Gdzie oni s膮? 鈥 spyta艂a.

Dorigen roz艂o偶y艂a r臋ce w ge艣cie zdumienia.

Zostali艣my rozdzieleni w korytarzu z ca艂膮 mas膮 pu艂apek 鈥 wyja艣ni艂a Danica, domy艣laj膮c si臋, 偶e Dorigen najprawdopodobniej nie wie, w jaki spos贸b dotarli do tego pomieszczenia. 鈥 Ogarn臋艂a nas ciemno艣膰, a w pewnej chwili koniec korytarza przechyli艂 si臋 pod k膮tem, gdy jeden z naszych pr贸bowa艂 przeze艅 przej艣膰.

Obszar komnat kleryk贸w 鈥 przerwa艂a Dorigen. 鈥 S膮 do艣膰 sprawni, je艣li chodzi o obron臋 swego terytorium.

Dr偶膮cy ton g艂osu kobiety, gdy m贸wi艂a o klerykach, natchn膮艂 Danic臋 nadziej膮, 偶e jawna rywalizacja wewn膮trz Zamczyska Tr贸jcy mog艂a okaza膰 si臋 jedn膮 z najwi臋kszych s艂abo艣ci wroga.

Krasnoludy i elf wpadli w pu艂apki umieszczone w pod艂odze 鈥 ci膮gn臋艂a Danica, cho膰 zastanawia艂a si臋, czy powinna przekazywa膰 wrogiej czarodziejce informacje, kt贸re ta mog艂aby p贸藕niej wykorzysta膰 przeciwko zaginionym przyjacio艂om mniszki. Czu艂a, 偶e mo偶e ufa膰 Dorigen, 偶e musi jej zaufa膰, i ta 艣wiadomo艣膰 wzbudzi艂a w niej podw贸jny niepok贸j, o偶ywiaj膮c u艣pione obawy przed z艂ymi urokami czarodziejki. Danica zag艂臋bi艂a si臋 w sobie, si臋gaj膮c do ukrytych pok艂ad贸w dyscypliny i silnej woli. Zaledwie kilka urok贸w by艂o w stanie pokona膰 barier臋 jej odporno艣ci mentalnej nabytej drog膮 偶mudnego treningu, zw艂aszcza w sytuacji gdy by艂a 艣wiadoma potencjalnego niebezpiecze艅stwa.

Kiedy ponownie skupi艂a wzrok na Dorigen, czarodziejka wolno pokr臋ci艂a g艂ow膮. Mia艂a do艣膰 ponur膮 min臋.

Olbrzym wpad艂 w pu艂apk臋 w 艣cianie 鈥 podj臋艂a Danica, pragn膮c doko艅czy膰 my艣l, zanim kobieta rzuci na ni膮 kt贸re艣 ze swoich zakl臋膰.

A zatem, jak wszystko na to wskazuje, mia艂 wi臋cej szcz臋艣cia ni偶 pozostali 鈥 stwierdzi艂a Dorigen. 鈥 Rynn膮 w 艣cianie powinien by艂 dotrze膰 do po艂o偶onego ni偶ej korytarza, ale zapadnie... 鈥 Z艂owr贸偶bnie zawiesi艂a g艂os i wolno pokr臋ci艂a g艂ow膮.

Je偶eli oni nie 偶yj膮... 鈥 ostrzeg艂a Danica, podobnie jak czarodziejka pozostawiaj膮c kwesti臋 niedoko艅czon膮, a gdy Dorigen wsta艂a z fotela, natychmiast przybra艂a nisk膮 pozycj臋 defensywn膮.

Zobaczmy, jaki spotka艂 ich los 鈥 odpar艂a czarodziejka, najwyra藕niej nie przejmuj膮c si臋 pogr贸偶k膮. 鈥 Potem zadecydujemy, co dalej.

Danica zacz臋艂a si臋 prostowa膰, gdy drzwi komnaty otworzy艂y si臋 na o艣cie偶 i do 艣rodka wpad艂a mieszana dru偶yna uzbrojonych stra偶nik贸w 鈥 zar贸wno ork贸w jak i ludzi. Danica rzuci艂a si臋 w stron臋 Dorigen, ale czarodziejka wypowiedzia艂a pospiesznie kr贸tkie zakl臋cie i znikn臋艂a, a d艂onie mniszki pochwyci艂y tylko powietrze.

Danica odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 sze艣ciu 偶o艂nierzy, kt贸rzy dobywszy broni, ustawili si臋 przed ni膮 p贸艂kolem i wolno, acz nieub艂aganie zbli偶ali si臋 ku niej.

Sta膰! 鈥 rozleg艂 si臋 g艂o艣ny okrzyk i Dorigen zn贸w sta艂a si臋 widzialna, stoj膮c przy 艣cianie za 偶o艂nierzami.

Stra偶nicy stan臋li raptownie i z niedowierzaniem obejrzeli si臋 do ty艂u, spogl膮daj膮c na Dorigen.

Og艂osi艂am zawieszenie broni 鈥 wyja艣ni艂a Dorigen. M贸wi膮c, patrzy艂a bezpo艣rednio na Danic臋. 鈥 Walka ma by膰 przerwana, przynajmniej dop贸ki nie zostan膮 rozwi膮zane pewne hm... du偶o wa偶niejsze sprawy.

呕aden z wojownik贸w nie schowa艂 miecza do pochwy. Popatrywali to na mniszk臋, to na czarodziejk臋, to na siebie nawzajem w poszukiwaniu jakiego艣 wyja艣nienia, jakby obawiali si臋, 偶e padli ofiar膮 sprytnego oszustwa.

Co si臋 dzieje? 鈥 rzuci艂 ostro ogorza艂y ork do czarodziejki. 鈥 Mam w sali jadalnej pi臋膰dziesi臋ciu zabitych.

Na t臋 wie艣膰 w oczach Daniki zap艂on臋艂y radosne iskierki. By膰 mo偶e jej przyjaciele nadal 偶yj膮.

Pi臋膰dziesi臋ciu zabitych, a gdzie s膮 wrogowie? 鈥 spyta艂a wiedziona niepohamowan膮 ciekawo艣ci膮.

Zamknij si臋! 鈥 rykn膮艂 do niej ork, a widz膮c jego gwa艂towny wybuch w艣ciek艂o艣ci, Danica mimowolnie si臋 u艣miechn臋艂a. Ork rzadko przejmowa艂 si臋 艣mierci膮 swoich kompan贸w, je艣li tylko zagro偶enie dla jego w艂asnej bezcennej sk贸ry zosta艂o skutecznie wyeliminowane.

Rozejm obowi膮zuje 鈥 przypomnia艂a Dorigen.

Ogorza艂y ork spojrza艂 na stoj膮cego przy nim 偶o艂nierza, r贸wnie偶 orka 鈥 jego brudne 艂apska nerwowo zaciska艂y si臋 na r臋koje艣ci miecza. Danica wiedzia艂a, 偶e stwory tymi gestami porozumiewa艂y si臋 mi臋dzy sob膮, zastanawiaj膮c si臋 nad ewentualnym atakiem i jego potencjalnymi skutkami, i wszystko wskazywa艂o, 偶e Dorigen przejrza艂a ich zamiary 鈥 bowiem ni st膮d ni zow膮d zaintonowa艂a cich膮, melodyjn膮 pie艣艅. Ponownie sta艂a si臋 niewidzialna, a orkowie zwr贸cili si臋 w stron臋 Daniki, rykn臋li i ruszyli do ataku.

Czarodziejka pojawi艂a si臋 nagle przed ogorza艂ym orkiem, wyci膮gaj膮c obie r臋ce przed siebie; palce mia艂a roz艂o偶one szeroko, kciuki styka艂y si臋 pod k膮tem. Ork obronnym gestem uni贸s艂 r臋ce do g贸ry, gdy wtem z palc贸w Dorigen buchn臋艂y strugi ognia. 呕ar艂oczne j臋zory pokona艂y lich膮 barier臋 cia艂a, muskaj膮c twarz i pier艣 stwora.

Drugi ork ruszy艂 dziarsko na Danic臋. Mniszka pobieg艂a w kierunku biurka, wybijaj膮c si臋 w g贸r臋, jakby chcia艂a nad nim przeskoczy膰. Ork zamachn膮艂 si臋, mierz膮c w dziewczyn臋, a Danica wyl膮dowa艂a mi臋kko na ugi臋tych nogach i kopni臋ciem odbi艂a skierowane ku niej ostrze. Stw贸r ponownie usi艂owa艂 j膮 dosi臋gn膮膰, lecz schwyci艂a go za nadgarstek, a nast臋pnie woln膮 r臋k臋 zacisn臋艂a na jego podbr贸dku. Gwa艂townie szarpn臋艂a g艂ow臋 przeciwnika w ty艂 i w prz贸d, a po silnym ciosie w gard艂o ork, z trudem chwytaj膮c powietrze, osun膮艂 si臋 ci臋偶ko na ziemi臋. W mgnieniu oka Danica postawi艂a stop臋 na jego twarzy, gotowa zgruchota膰 mu kark, gdyby kt贸ry艣 z jego kompan贸w spr贸bowa艂 si臋 do niej zbli偶y膰.

呕aden nie podj膮艂 jednak tego ryzyka i wszyscy za wyj膮tkiem jednego w艂o偶yli miecze do pochew. Ostatni 偶o艂nierz, dzier偶膮cy jeszcze w r臋ku miecz, spojrza艂 na Dorigen i le偶膮cego tu偶 przed ni膮 na ziemi dymi膮cego trupa, przeni贸s艂 wzrok na zajad艂膮, bezwzgl臋dn膮 Danic臋 i niemal natychmiast uzna艂, 偶e jego kompani post膮pili s艂usznie, rezygnuj膮c z tej walki.

Og艂aszam zawieszenie broni 鈥 zwr贸ci艂a si臋 Dorigen do 偶o艂nierzy i 偶aden z nich nie uczyni艂 nic, by da膰 do zrozumienia, 偶e nie zgadza si臋 z jej decyzj膮. Odwr贸ci艂a si臋 wi臋c do Daniki i pokiwa艂a g艂ow膮. 鈥 Idziemy do sali jadalnej.


* * *


Cadderly le偶a艂 na kamiennej posadzce, wci膮gaj膮c powietrze do podra偶nionego, suchego gard艂a. Ogie艅 w komnacie za jego plecami wygas艂 zupe艂nie, po偶eraj膮c magiczn膮 manifestacj臋 zas艂on, gobelin贸w, dywan贸w i drewna.

M艂odzieniec zrozumia艂, 偶e ten rozleg艂y korytarz by艂 wy艂膮cznie obrazem kamieni, a jego magiczne pola zbyt zag臋szczone, aby mog艂y je rozproszy膰 byle p艂omienie. Czu艂 si臋 bezpiecznie 鈥 nie obawia艂 si臋 ju偶 nadci膮gaj膮cego ognia i stwierdzi艂, 偶e to nader ciekawe, i偶 przedmioty znajduj膮ce si臋 w obszarach pozaplanarnej przestrzeni podlega艂y takim samym prawom jak prawdziwe rzeczy materialne.

Jak m贸g艂by si臋 przedstawia膰 potencja艂, gdyby pos艂uguj膮c si臋 magi膮, zdo艂a艂 wytworzy膰 co艣 w obszarze pozaplanarnym i sprowadzi艂 to na powr贸t do swojego 艣wiata? 鈥 zastanawia艂 si臋.

Od艂o偶y艂 jednak rozmy艣lania nad t膮 kwesti膮 na dalszy plan, upominaj膮c si臋 w duchu, 偶e obecne zadanie by艂o du偶o pilniejsze i wa偶niejsze ni偶 hipotetyczne mo偶liwo艣ci pojawiaj膮ce si臋 w jego wiecznie pytaj膮cych my艣lach. Ukl膮k艂 i dostrzeg艂 na czarnej od sadzy pod艂odze 艣lady pozostawione przez Aballistera. By艂y niewyra藕ne, rozmazane i szeroko rozstawione, z czego wywnioskowa艂, 偶e czarnoksi臋偶nik opuszcza艂 komnat臋 biegiem.

Kilkana艣cie jard贸w dalej, gdzie w 艣cianach po obu stronach widnia艂o kilkoro drzwi, mag najwyra藕niej musia艂 zorientowa膰 si臋, 偶e zostawia za sob膮 艣lady, bowiem trop zwyczajnie znikn膮艂, a Cadderly musia艂 sam dociec, dok膮d uda艂 si臋 Aballister.

W dalszym ci膮gu kl臋cz膮c, wyj膮艂 kusz臋 i za艂adowa艂 wybuchowy be艂t. Po艂o偶y艂 bro艅 na pod艂odze przed sob膮 i delikatnym skinieniem g艂owy stwierdzi艂, 偶e mia艂 nad Aballisterem jedn膮 zasadnicz膮 przewag臋 鈥 najwi臋ksz膮 przewag臋, jak膮 m贸g艂 mie膰 kap艂an nad magiem. Uzna艂, 偶e Aballister post膮pi艂 nierozs膮dnie, przerywaj膮c pojedynek niezale偶nie od tego, jak bole艣nie zrani艂 go wytworzony przez m艂odego kap艂ana s艂up ognia, bowiem Cadderly mia艂 teraz mo偶liwo艣膰 ponownego zag艂臋bienia si臋 w pie艣艅 Deneira. Pozwoli艂 wi臋c, by jej nurt zani贸s艂 go w g艂膮b sfery uzdrowie艅.

Przesun膮艂 d艂oni膮 po oparzonym policzku, zamykaj膮c ran臋 i idealnie 艂膮cz膮c sk贸r臋, by nie pozosta艂 najmniejszy 艣lad. Nast臋pnie po艂o偶y艂 r臋k臋 na piersi, gdzie widnia艂 znak po uderzeniu pioruna.

Kiedy w kilka minut p贸藕niej wsta艂 i wyprostowa艂 si臋, jego obra偶enia nie wydawa艂y si臋 ju偶 powa偶ne.

Ale dok膮d mam i艣膰? 鈥 zastanawia艂 si臋 m艂ody kap艂an. I jakie pu艂apki i zakl臋cia zastawi艂 sprytny Aballister?

Podszed艂 do najbli偶szych drzwi, zwyczajnych i bez 偶adnych oznacze艅, znajduj膮cych si臋 najbli偶ej niego, po lewej. Przez chwil臋 lustrowa艂 je w poszukiwaniu ewentualnych pu艂apek, po czym przy pomocy swej magii przyjrza艂 si臋 im znacznie uwa偶niej. Wydawa艂y si臋 zwyczajne i 鈥 o ile Cadderly zdo艂a艂 stwierdzi膰 鈥 by艂y otwarte.

Wzi膮艂 g艂臋boki oddech, aby troch臋 och艂on膮膰, wysun膮艂 kusz臋 przed siebie, uj膮艂 jedn膮 r臋k膮 klamk臋 i przekr臋ci艂. Us艂ysza艂 cichy szcz臋k i syk, kiedy kraw臋d藕 drzwi przesuwa艂a si臋 po framudze.

Nagle drzwi rozwar艂y si臋 na o艣cie偶 i klamka wyrwa艂a mu si臋 z r臋ki. Rozszala艂y podmuch zasysaj膮cego wiatru pochwyci艂 Cadderly鈥檈go, wci膮gaj膮c go w stron臋 otwartych drzwi. Jego oczy rozszerzy艂y si臋 ze strachu, gdy u艣wiadomi艂 sobie, 偶e by艂o to wej艣cie prowadz膮ce do innego 艣wiata 鈥 jednego z ni偶szych plan贸w, jak mo偶na si臋 by艂o domy艣la膰 po warcz膮cych cieniach i kwa艣nym dymie wype艂zaj膮cych w bezkresn膮, mroczn膮 rozci膮gaj膮c膮 si臋 pod nim przestrze艅.

Cadderly z艂apa艂 si臋 framugi i trzyma艂 z ca艂ej si艂y, 艣ciskaj膮c r贸wnie mocno sw膮 drogocenn膮 kusz臋. Wisia艂 poziomo w powietrzu, wypr臋偶ony jak struna ponad progiem, z nogami skierowanymi w g艂膮b ni偶szego 艣wiata. Poczu艂 na ciele przera偶aj膮ce 艂askotanie, znak, 偶e z艂e istoty zbli偶y艂y si臋 do niego i dotyka艂y go! Nap贸r by艂 zbyt silny; Cadderly zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e nie wytrzyma d艂ugo. Zacisn膮艂 mocniej palce i zmusi艂 si臋 do osi膮gni臋cia stanu pe艂nego spokoju. Tak jak uczyni艂 to wcze艣niej w komnacie Aballistera, wykorzysta艂 swoje niezwyk艂e umiej臋tno艣ci, by zbada膰 magi臋 tego obszaru, a tak偶e drzwi oraz progu.

Naturalnie ca艂e to przej艣cie by艂o czarodziejskie, ale Cadderly wypatrzy艂 pewne jedyne w swoim rodzaju miejsce, w kt贸rym magiczna energia by艂a inna i bardziej intensywna ni偶 gdzie indziej. Trzymaj膮c si臋 teraz ju偶 tylko jedn膮 r臋k膮, uni贸s艂 w drugiej kusz臋 i wymierzy艂.

Nie mia艂 pewno艣ci, czy ten punkt by艂 faktyczn膮 bram膮, prawdziwym kluczem do przej艣cia mi臋dzyplanarnego, ale jego poczynania zrodzi艂y si臋 z desperacji. Skierowa艂 kusz臋 ku obszernemu celowi i zwolni艂 spust. Be艂t nie trafi艂 dok艂adnie w wyznaczone miejsce, ale na tyle blisko, 偶e eksplozja, jaka nast膮pi艂a w momencie prze艂amania ampu艂ki, dosi臋g艂a celu.

Wiatr usta艂. Instynkt i narastaj膮ca wiedza Cadderly鈥檈go na temat magii nakazywa艂y mu niezw艂ocznie przeturla膰 si臋 przez pr贸g i podkurczy膰 nogi, aby znalaz艂 si臋 mo偶liwie jak najdalej od drzwi. Mia艂 do艣膰 oleju w g艂owie, by nie kwestionowa膰 tego zewu, i rozpaczliwie da艂 susa za pr贸g, na u艂amek sekundy przed tym, jak drzwi gwa艂townie zacz臋艂y si臋 zamyka膰. Dosi臋g艂y go w p贸艂 skoku i uderzy艂y w bok, a w chwil臋 p贸藕niej zatrzasn臋艂y si臋 z hukiem. Uderzy艂 w przeciwleg艂膮 艣cian臋 i zatrzyma艂 si臋 鈥 nogi i doln膮 cz臋艣膰 plec贸w mia艂 posiniaczone i mocno poobijane. Obejrza艂 si臋 za siebie i ze zdumieniem stwierdzi艂, 偶e drzwi nap臋cznia艂y i zmieniaj膮c kszta艂t, zakleszczy艂y si臋, nieomal stapiaj膮c si臋 z okalaj膮c膮 je framug膮.

Najwyra藕niej pozaplanarna posesja samorzutnie chroni艂a si臋 przed powstawaniem szczelin przestrzennych. Cadderly u艣miechn膮艂 si臋 zadowolony, 偶e dzie艂o Aballistera by艂o tak przemy艣lane i perfekcyjne i 偶e nie p艂awi艂 si臋 teraz w jakiej艣 niby-przestrzeni, mrocznym, plugawym obszarze pomi臋dzy znanymi 艣wiatami.

Dziesi臋膰 krok贸w dalej w 艣cianie korytarza widnia艂o kolejnych dwoje drzwi.

Jedne by艂y zwyczajne 鈥 jak te, kt贸re spotka艂 przed chwil膮 鈥 drugie za艣 obite metalowymi ta艣mami i z dziurk膮 od klucza poni偶ej masywnej klamki.

Cadderly przypatrzy艂 im si臋 uwa偶nie, poszukuj膮c pu艂apek, a lustruj膮c framugi, szuka艂 punkt贸w 艣wiadcz膮cych, i偶 mog艂o to by膰 kolejne przej艣cie prowadz膮ce do innego 艣wiata. Nie zauwa偶ywszy 偶adnych niebezpiecze艅stw, dotkn膮艂 r臋k膮 klamki i nacisn膮艂.

Drzwi by艂y zamkni臋te na klucz.

Przez nast臋pne kilka sekund Cadderly鈥檈mu przysz艂o niejednokrotnie na my艣l, 偶e za tymi drzwiami Aballister m贸g艂 przetrzymywa膰 kt贸re艣 ze swych ulubionych zwierz膮tek, a m艂ody kap艂an absolutnie nie mia艂 ochoty na zawieranie bli偶szej znajomo艣ci z kolejn膮 hydr膮 czy innym, jeszcze gorszym paskudztwem.

Przeciwko takiemu rozumowaniu przemawia艂 argument, 偶e r贸wnie dobrze za tymi drzwiami m贸g艂 ukrywa膰 si臋 Aballister, lecz膮c odniesione w pojedynku rany i przygotowuj膮c jakie艣 diabelskie zakl臋cie ze swego bogatego repertuaru.

Cadderly wymierzy艂 kusz臋 w zamek i wypali艂, zakrywaj膮c oczy przed spodziewanym b艂yskiem. Wykorzysta艂 ten moment, by za艂adowa膰 kolejny be艂t, a gdy ponownie spojrza艂 w t臋 stron臋, w miejscu gdzie znajdowa艂 si臋 zamek i klamka, zia艂a osmolona, strz臋piasta dziura, a same drzwi zwisa艂y lu藕no i jakby nieco krzywo w zawiasach.

Cadderly przesun膮艂 si臋 w bok i pchn膮艂 drzwi, trzymaj膮c kusz臋 gotow膮 do strza艂u. Opu艣ci艂 bro艅 i u艣miechn膮艂 si臋 ponownie, gdy stwierdzi艂, i偶 pomieszczenie, do kt贸rego dotar艂, by艂o warsztatem alchemika.

Co mog艂oby wykurzy膰 ci臋 z kryj贸wki, czarnoksi臋偶niku? 鈥 wymamrota艂 pod nosem. Zamkn膮艂 za sob膮 drzwi i podszed艂 do sto艂u, kt贸rego blat zastawiony by艂 rozmaitymi naczyniami i zlewkami.

Cadderly czyta艂 wiele tekst贸w na temat wywar贸w i magicznych ingrediencji i cho膰 nie by艂 alchemikiem, wiedzia艂, kt贸re substancje mo偶na 艣mia艂o i bezpiecznie miesza膰. Wa偶niejsze by艂o jednak, i偶 wiedzia艂 r贸wnie偶, czym grozi艂o po艂膮czenie niekt贸rych pozornie nieszkodliwych substancji.


* * *


Ivan i Pikel, gnaj膮c jako pierwsi wzd艂u偶 szerokiego korytarza, skr臋cili do jednej z bocznych komnat i wybieg艂szy tylnymi drzwiami, znale藕li si臋 w innym tunelu. Vander by艂 tu偶 za nimi i wci膮偶 trzyma艂 w ramionach Shayleigh, cho膰 wojowniczka elf贸w dosz艂a ju偶 do siebie i domaga艂a si臋, by postawi艂 j膮 na ziemi. Podczas tego szale艅czego biegu 偶aden nieprzyjaciel nie pr贸bowa艂 ich zatrzyma膰. 呕o艂nierze, kt贸rych napotykali 鈥 w tym nawet dwa ogry 鈥 na ich widok b艂yskawicznie podawali ty艂y. Ivan, kt贸rego rany by艂y powa偶niejsze, ni偶 si臋 wydawa艂o, nie pr贸bowa艂 ich 艣ciga膰.

Krasnolud chcia艂 jedynie odnale藕膰 Cadderly鈥檈go i Danic臋 albo znale藕膰 jakie艣 miejsce, gdzie on i tr贸jka jego przyjaci贸艂 mogliby si臋 schowa膰, opatrzy膰 rany i nabra膰 si艂.

Otwieraj膮c tylne drzwi w kolejnej komnacie, dwa krasnoludy ze zdumieniem napotka艂y na swej drodze m臋偶czyzn臋 zmierzaj膮cego dok艂adnie w przeciwn膮 stron臋. 呕o艂nierz si臋gn膮艂 d艂oni膮 do klamki, gdy zarobi艂 cios pa艂k膮 Pikela, i pokonawszy ca艂膮 szeroko艣膰 korytarza, z impetem plasn膮艂 o 艣cian臋. Krasnoludy wypad艂y na korytarz i dopadaj膮c m臋偶czyzny jednocze艣nie 鈥 Ivan z lewej, a Pikel z prawej 鈥 pocz臋stowa艂y twarz nieszcz臋艣nika nader solidnymi sierpowymi.

Ivan zastanawia艂 si臋 nad dobiciem nieprzytomnego 偶o艂nierza, ale gdy przyjaciele go min臋li, zdecydowanym gestem zarzuci艂 sobie na rami臋 top贸r i pobieg艂 za nimi.

Cholerny m艂odzik 鈥 mrukn膮艂, maj膮c na my艣li Cadderly鈥檈go. Stwierdzi艂 przy tym w duchu, 偶e najprawdopodobniej zaczyna艂 mu si臋 udziela膰 nawyk Cadderly鈥檈go, kt贸ry cz臋sto darowywa艂 偶ycie swoim wrogom.

W bok! 鈥 zawo艂a艂a Shayleigh, kiedy Vander i Pikel mijali wej艣cie do bocznego tunelu.

Oo! 鈥 pisn膮艂 Pikel i on oraz firbolg przyspieszyli kroku, podczas gdy zza za艂omu korytarza za nimi wy艂oni艂a si臋 grupa 偶o艂nierzy wroga.

Ivan wdar艂 si臋 dziko w ich szeregi, tn膮c zapami臋tale swoim wielkim toporem.

Dwadzie艣cia st贸p dalej Vander postawi艂 Shayleigh na ziemi, a wojowniczka elf贸w natychmiast pu艣ci艂a w ruch sw贸j d艂ugi, 艣mierciono艣ny 艂uk. Firbolg stan膮艂 obok Pikela, gotowy przebi膰 si臋 przez szeregi wrog贸w, aby tylko pom贸c Ivanowi. Ledwie zd膮偶yli zrobi膰 dwa kroki, gdy Shayleigh zawo艂a艂a:

Z drugiej strony!

I rzeczywi艣cie 鈥 z po艂o偶onej nieco dalej bocznej odnogi do korytarza, w kt贸rym si臋 znajdowali, wdziera艂a si臋 fala nieprzyjaci贸艂 z pot臋偶nym kontyngentem ogr贸w na czele. Shayleigh w mgnieniu oka wypu艣ci艂a trzy strza艂y, powalaj膮c biegn膮cego na czele ogra, ale inny zaj膮艂 zaraz jego miejsce, przebiegaj膮c po plecach zabitego, kiedy ten zwali艂 si臋 na ziemi臋.

Shayleigh wystrzeli艂a ponownie, celnie, i na艂o偶y艂a kolejn膮 strza艂臋 na ci臋ciw臋. Nie zdo艂a艂a jednak powstrzyma膰 napieraj膮cej ci偶by. Nawet gdyby ka偶dy jej strza艂 by艂 idealny i zab贸jczy, wrogowie po prostu by j膮 stratowali, wdeptali w ziemi臋 dok艂adnie tam, gdzie sta艂a.

Zn贸w wystrzeli艂a i nagle tu偶 przy niej pojawi艂 si臋 ogr, unosz膮c do g贸ry maczug臋 鈥 a z jego otwartych szeroko ust doby艂 si臋 zwyci臋ski okrzyk.

Vander trzasn膮艂 go przedramieniem w szcz臋k臋 i odrzuci艂 w ty艂 mi臋dzy jego kompan贸w. Wielki miecz firbolga przeci膮艂 powietrze oraz brzuch kolejnego ogra i zmusi艂 reszt臋 wrog贸w do wycofania si臋 na stosown膮 odleg艂o艣膰.

Ivan r膮ba艂 i ci膮艂, ka偶de jego uderzenie dosi臋ga艂o celu. Ujrza艂 ulatuj膮ce w g贸r臋 rami臋, od艂膮czone od korpusu ogra, i u艣miechn膮艂 si臋 ponuro, ale u艣miech znik艂 z jego ust, gdy obracaj膮c si臋, zarobi艂 od kt贸rego艣 z goblin贸w maczug膮 w twarz i straci艂 jeden z przednich z臋b贸w.

Oszo艂omiony, ale nadal za偶arcie wymachuj膮cy toporem, cofn膮艂 si臋 o kilka krok贸w, wiedz膮c, 偶e gdyby upad艂, wataha wrog贸w w mgnieniu oka rzuci艂aby si臋 na niego. Us艂ysza艂 rozlegaj膮ce si臋 nieopodal wo艂anie brata oraz chrz膮kni臋cie i j臋k kt贸rego艣 z nieprzyjaci贸艂, gdy pa艂ka Pikela plasn臋艂a z impetem w nag膮 sk贸r臋. Co艣 rozp艂ata艂o mu czo艂o. O艣lepiony w艂asn膮 krwi膮 ci膮艂 zamaszy艣cie na odlew i napotka艂 solidny op贸r. Z boku zn贸w doszed艂 go g艂os Pikela. Chwiej膮c si臋 na nogach, ruszy艂 w t臋 stron臋.

Pa艂ka ogra trafi艂a 偶贸艂tobrodego krasnoluda poni偶ej plec贸w, wyrzucaj膮c go w powietrze. Ivan zbi艂 z n贸g kilka cia艂, kt贸re znalaz艂y si臋 na jego drodze 鈥 w tym na ko艅cu Pikela, i wyl膮dowa艂 bezw艂adnie na swoim bracie.

Pikel zwl贸k艂 z siebie Ivana i podnosz膮c si臋, energicznie zacz膮艂 t艂uc pa艂k膮 znajduj膮c膮 si臋 przed nim t艂uszcz臋. Pisn膮艂 rozpaczliwie, b艂agaj膮c brata, by do niego do艂膮czy艂, a Ivan chcia艂 to zrobi膰, lecz nogi odm贸wi艂y mu pos艂usze艅stwa. Usi艂owa艂 wsta膰, pr贸bowa艂 si臋 podnie艣膰, by stan膮膰 u boku brata. Nagle u艣wiadomi艂 sobie, 偶e zgubi艂 gdzie艣 sw贸j top贸r, a jakby tego by艂o ma艂o, 偶e nie panowa艂 nad nogami, zacz膮艂 mu szwankowa膰 wzrok. Ciemno艣膰 ogarn臋艂a jego my艣li, podobnie jak wcze艣niej oczy, i ostatnie, co poczu艂, to dotyk ma艂ych, acz silnych d艂oni na swoich ramionach, kiedy kto艣 zacz膮艂 odci膮ga膰 go w g艂膮b korytarza.


* * *


Przy wej艣ciu do jadalni powita艂y ich j臋ki i krzyki rannych. Danica ruszy艂a naprz贸d; instynkt podpowiedzia艂 jej, 偶e w pierwszej kolejno艣ci powinna rozejrze膰 si臋 po sali i poszuka膰 przyjaci贸艂. Nagle zatrzyma艂a si臋 i odwr贸ci艂a energicznie, krzy偶uj膮c przed sob膮 d艂onie.

Widok zabitych kompan贸w wprawi艂 偶o艂nierzy, kt贸rzy towarzyszyli Danice i Dorigen, we w艣ciek艂o艣膰, i obaj stan臋li przed mniszk膮, wymierzaj膮c w jej stron臋 w艂贸cznie; na ich twarzach malowa艂a si臋 mordercza zaci臋to艣膰.

Zawieszenie broni obowi膮zuje 鈥 powiedzia艂a ze spokojem Dorigen, bynajmniej niezaskoczona widokiem zwa艂贸w zabitych i rannych 偶o艂nierzy z Zamczyska Tr贸jcy.

Jeden z w艂贸cznik贸w cofn膮艂 si臋, ale drugi sta艂 sztywno, jakby kij po艂kn膮艂, zastanawiaj膮c si臋, czy konsekwencja jego niepos艂usze艅stwa by艂aby w stanie przy膰mi膰 satysfakcj臋, jak膮 da艂oby mu u艣miercenie wrogiej wojowniczki.

Danica idealnie odczytywa艂a jego my艣li; widzia艂a k艂臋bi膮c膮 si臋 w jego oczach nienawi艣膰.

Zr贸b to 鈥 powiedzia艂a zuchwale, pragn膮c tej walki r贸wnie mocno jak on.

Dorigen po艂o偶y艂a d艂o艅 na ramieniu m臋偶czyzny. Iskierki elektrycznych wy艂adowa艅 prze艣lizgn臋艂y si臋 po ciele czarodziejki, sp艂ywaj膮c w d贸艂 jej ramienia, do koniuszk贸w palc贸w, powalaj膮c m臋偶czyzn臋 na ziemi臋 i odrzucaj膮c o dobrych kilkana艣cie st贸p do ty艂u. 呕o艂nierz przetoczy艂 si臋 na bok i usiad艂; r臋kaw jego sk贸rzanej tuniki dymi艂, metalowy grot w艂贸czni by艂 rozszczepiony na dwoje, w艂osy stercza艂y dziko na wszystkie strony.

Nast臋pnym razem umrzesz 鈥 obieca艂a pos臋pnie Dorigen, zwracaj膮c si臋 do niego i innych 偶o艂nierzy, t艂ocz膮cych si臋 nerwowo nieopodal. 鈥 Zawieszenie broni obowi膮zuje.

Skin臋艂a na Danic臋, kt贸ra pospiesznie rozejrza艂a si臋 po sali. W chwil臋 p贸藕niej stwierdzi艂a, 偶e jej przyjaciele zmienili kamienny kontuar na drugim ko艅cu sali w dogodny do obrony szaniec. Odnalezienie ich 艣lad贸w i stwierdzenie, dok膮d si臋 udali, opuszczaj膮c jadalni臋, nie by艂o trudne, bowiem hojnie znaczyli sw贸j szlak krwi膮.

Milady Dorigen! 鈥 zawo艂a艂 jaki艣 m臋偶czyzna, zatrzymuj膮c si臋 zdyszany przed czarodziejk膮 i jej 偶o艂nierzami. 鈥 Mamy ich!

Migda艂owe oczy Daniki rozb艂ys艂y na ten okrzyk i mniszka pospiesznie przebieg艂a przez sal臋.

Gdzie? 鈥 spyta艂a Dorigen.

Dwa tunele dalej 鈥 odrzek艂 m臋偶czyzna z rado艣ci膮 w g艂osie, ale jego u艣miech wyra藕nie przygas艂, kiedy dostrzeg艂 biegn膮c膮 ku niemu, wyra藕nie woln膮, Danic臋.

Zacisn膮艂 d艂o艅 na r臋koje艣ci miecza, lecz pomimo i偶 mocno zak艂opotany, nie pr贸bowa艂 wykonywa膰 wobec niebezpiecznej mniszki 偶adnych gwa艂towniej szych ruch贸w.

Nie 偶yj膮? 鈥 spyta艂a ostro Danica.

M臋偶czyzna spojrza艂 b艂agalnie na Dorigen, a czarodziejka skinieniem g艂owy nakaza艂a mu odpowiedzie膰.

O ile mi wiadomo, 偶yj膮 鈥 odrzek艂. 鈥 Ale zostali wzi臋ci w kleszcze i znajduj膮 si臋 pod silnym naporem naszych wojsk.

Danica ponownie si臋 zdziwi艂a, widz膮c wyraz szczerego zaniepokojenia na twarzy Dorigen.

Szybko 鈥 rzuci艂a czarodziejka, ujmuj膮c dziewczyn臋 za r臋k臋 i zrywaj膮c si臋 do biegu. Pobieg艂y co si艂 w nogach, a 偶o艂nierze w pierwszej chwili zdezorientowani, otrz膮sn膮wszy si臋 z oszo艂omienia, natychmiast pod膮偶yli ich 艣ladem.


* * *


Pikel uchyla艂 si臋 to w jedn膮, to w drug膮 stron臋, powstrzymuj膮c zamaszystymi ciosami swojej pa艂ki napieraj膮cych wrog贸w, podczas gdy Shayleigh posy艂a艂a zza niego zab贸jcze pierzaste strza艂y. Pa艂ka Pikela rzadko trafia艂a w co艣 innego ni偶 bro艅 kt贸rego艣 z nieprzyjaci贸艂, ale korytarz szybko zape艂nia艂 si臋 zabitymi i rannymi.

Shayleigh opr贸偶ni艂a jeden ko艂czan i b艂yskawicznie zacz臋艂a uszczupla膰 zawarto艣膰 drugiego.

Ogr? 鈥 us艂ysza艂a ryk Vandera i obr贸ci艂a si臋 na pi臋cie.

Ogr min膮艂 rozszala艂ego firbolga i rzuci艂 si臋 na wojowniczk臋 elf贸w. Ta b艂yskawicznie napi臋艂a 艂uk i niemal z przy艂o偶enia pocz臋stowa艂a potwora zab贸jczym pociskiem 鈥 d艂ugie drzewce a偶 po lotki pogr膮偶y艂o si臋 w t艂ustym cielsku. Ogr nie zatrzyma艂 si臋 jednak, a cios jego wielkiej maczugi rzuci艂 Shayleigh na 艣cian臋 i na Ivana. P贸艂przytomna, usi艂owa艂a na艂o偶y膰 na ci臋ciw臋 kolejn膮 strza艂臋, podczas gdy potw贸r sun膮艂 wolno, acz nieub艂aganie w jej stron臋.

Pikel obejrza艂 si臋 przez rami臋 鈥 i ostrze miecza prze艣lizgn臋艂o si臋 po jego opuszczonej pa艂ce, kalecz膮c mu bark.

Au! 鈥 j臋kn膮艂 i odwr贸ci艂 si臋, by dostrzec kolejny miecz, przecinaj膮cy powietrze z drugiej strony i zag艂臋biaj膮cy si臋 w jego drugim ramieniu. 鈥 Au!

Rzuci艂 si臋 naprz贸d, markuj膮c 艣mia艂y wypad, a gdy jego przeciwnicy wycofali si臋 na stosown膮 odleg艂o艣膰, zamachn膮艂 si臋 z ca艂ej si艂y pa艂k膮, przenosz膮c przyspieszenie, jakie mu da艂 obr贸t cia艂a, na trzymane w r臋kach grube 鈥瀌rzewko鈥.

Ogr rykn膮艂, kiedy jego ko艣膰 biodrowa p臋k艂a z g艂uchym trzaskiem, a zaraz potem przechyli艂 si臋 mocno w bok.

Nast臋pna strza艂a Shayleigh pogr膮偶y艂a si臋 w jego piersi, za艣 ci臋偶ki miecz Vandera rozp艂ata艂 mu bok. Run膮艂 ci臋偶ko na Pikela, kt贸ry mamrocz膮c: Uch 鈥 ach, rzuci艂 si臋 do przodu, desperacko usi艂uj膮c zej艣膰 z linii upadku powalonego giganta.

M臋偶czyzna za Pikelem 鈥 skoncentrowany w pe艂ni na krasnoludzie, nie zareagowa艂 dostatecznie szybko i zosta艂 zmia偶d偶ony pod wa偶膮cym sze艣膰set funt贸w cielskiem ogra.

Pikel, le偶膮c plackiem na ziemi, zacz膮艂 wyczo艂giwa膰 si臋 pospiesznie spod bezw艂adnego torsu ogra i min膮wszy biodra stwora, wype艂z艂 偶wawo mi臋dzy jego nogami.

Inni wrogowie przebiegli po plecach giganta i czekali cierpliwie, a偶 krasnolud zn贸w si臋 pojawi, a gdy tak si臋 sta艂o, zaatakowali go z niebywa艂膮 wr臋cz zaci臋to艣ci膮.

Au! Au! 鈥 popiskiwa艂 raz po raz Pikel, zaliczaj膮c jedno trafienie po drugim. Rozpaczliwie usi艂owa艂 odzyska膰 r贸wnowag臋 i odwr贸ci膰 si臋, by uderzeniami pa艂ki odpowiedzie膰 na wymierzane mu pchni臋cia.

W powietrzu nad jego g艂ow膮 艣wisn臋艂a strza艂a i wykorzysta艂 t臋 szans臋 oraz os艂on臋, jak膮 da艂o mu spadaj膮ce cia艂o, by wyturla膰 si臋 zupe艂nie spod cia艂a zabitego ogra. Trzema niezdarnymi krokami znalaz艂 si臋 przy Shayleigh; wojowniczka elf贸w, chwiej膮c si臋 na nogach, trzyma艂a miecz nisko przed sob膮.

Razem 鈥 wymamrota艂a do Pikela, ale w tej samej chwili kto艣 rzuci艂 w ni膮 maczug膮 i trafiona w g艂ow臋, run臋艂a ci臋偶ko na ziemi臋.

W powietrzu wok贸艂 krasnoluda zaroi艂o si臋 nagle od maczug i sztylet贸w. Pikel zr臋cznymi smagni臋ciami pa艂ki zdo艂a艂 zbi膰 niekt贸re z nich. Nagle spojrza艂 w bok i zdziwiony ujrza艂 r臋koje艣膰 sztyletu wystaj膮c膮 z jego ramienia, a spuszczaj膮c wzrok, z jeszcze wi臋kszym zdumieniem stwierdzi艂, i偶 nie wiedzie膰 czemu, r臋ka odm贸wi艂a mu nagle pos艂usze艅stwa i zwis艂a bezw艂adnie przy boku.

Usi艂owa艂 si臋 cofn膮膰, ale potkn膮艂 si臋 o Shayleigh i gdy upad艂, nie mia艂 ju偶 si艂y wsta膰.

Opieraj膮c si臋 policzkiem o kamienie, maj膮c otwarte tylko jedno oko, Shayleigh zauwa偶y艂a, 偶e wrogowie wolno, acz nieub艂aganie zbli偶aj膮 si臋 w jej stron臋, ale bliska utraty przytomno艣ci, gdy w jej my艣lach panowa艂 nieopisany chaos, nie by艂a w stanie poj膮膰 ponurych konsekwencji wynikaj膮cych z tego faktu.

Ujrza艂a tylko czer艅, gdy ci臋偶ki but r膮bn膮艂 w kamienn膮 posadzk臋 tu偶 przy jej twarzy, a toporny obcas znalaz艂 si臋 zaledwie o cal od jej krwawi膮cego nosa.



22

Atut


Cadderly wybieg艂 z warsztatu alchemicznego, zamykaj膮c za sob膮 uszkodzone drzwi. W chwil臋 p贸藕niej le偶a艂 ju偶 plackiem na ziemi, za艣 obite metalem odrzwia spoczywa艂y pod przeciwleg艂膮 艣cian膮 korytarza, zmienione w stert臋 dopalaj膮cych si臋 drzazg. Cadderly nie spodziewa艂 si臋, 偶e jego mikstura zareaguje tak szybko! Podni贸s艂 si臋 energicznie; pogna艂 w g艂膮b korytarza i zdo艂a艂 utrzyma膰 si臋 na nogach, gdy drugi wybuch zatrz膮s艂 wszystkimi 艣cianami w okolicy, roztrzaskuj膮c w drobny mak drzwi naprzeciwko warsztatu alchemicznego i pokrywaj膮c mury korytarza g臋st膮 siateczk膮 p臋kni臋膰.

Pokona艂 za艂om korytarza i spogl膮daj膮c wstecz, ujrza艂, jak wielka ognista kula wype艂nia przestrze艅 pomi臋dzy zniszczonymi wej艣ciami. Mia艂 tylko nadziej臋, 偶e drugie drzwi, kt贸re wysadzi艂, nie stanowi艂y jeszcze jednego przej艣cia do ni偶szych 艣wiat贸w i 偶e w korytarzu nie zaroi si臋 od z艂ych, przera偶aj膮cych stwor贸w z dolnych plan贸w.

Min膮艂 kolejne drzwi i przebiegaj膮c obok nast臋pnych, zahamowa艂 raptownie 鈥 te bowiem wykonane by艂y nie z drzewa, ale z 偶elaza i co dziwniejsze, by艂y otwarte.

Co艣 ty zrobi艂? 鈥 dobieg艂 go gniewny okrzyk z wn臋trza pomieszczenia.

Zmusi艂em ci臋, aby艣 stawi艂 mi czo艂o 鈥 odrzek艂 bezg艂o艣nie Cadderly, a grymas zadowolenia zmy艂 z jego twarzy wszelkie oznaki niepokoju.

Podszed艂 wolno do 偶elaznych drzwi i otworzy艂 je na o艣cie偶.

Wzd艂u偶 obu pot臋偶nych 艣cian komnaty rozmieszczone by艂y r贸偶nych rozmiar贸w klatki i przeszklone pojemniki, a m艂odego kap艂ana powita艂 w艣ciek艂y ha艂as mieszaj膮cego si臋 ze sob膮 warczenia, pisk贸w i ochryp艂ego skrzeczenia. Mag sta艂 naprzeciw niego przy nast臋pnych drzwiach, pomi臋dzy czterema najwi臋kszymi klatkami. Trzy z nich by艂y puste 鈥 czy偶by tam w艂a艣nie zamkni臋te by艂y mantikora, chimera i hydra? 鈥 zastanawia艂 si臋 Cadderly 鈥 w czwartej wszak偶e znajdowa艂a si臋 istota, kt贸ra mia艂a wyrosn膮膰 na zaiste przera偶aj膮c膮 besti臋. M艂ody smok o czarnych, l艣ni膮cych 艂uskach zw臋zi艂 gadzie 艣lepia, wpatruj膮c si臋 w Cadderly鈥檈go.

M艂ody kap艂an zauwa偶y艂 lekkie dr偶enie ramion zm臋czonego maga, dobitnie 艣wiadcz膮ce, 偶e jego magiczne moce zosta艂y znacznie uszczuplone. S艂up ognia wytworzony przez Cadderly鈥檈go musia艂 r贸wnie偶 dosi臋gn膮膰 Aballistera, bowiem szyja maga by艂a zaczerwieniona i pokryta b膮blami, a jego kosztowna niebieska szata zwisa艂a w strz臋pach.

Kolejny wybuch zatrz膮s艂 pozaplanarn膮 posesj膮.

Aballister zgrzytn膮艂 z臋bami i pokr臋ci艂 g艂ow膮. Usi艂owa艂 co艣 powiedzie膰, ale z jego ust dobywa艂 si臋 jedynie zduszony pomruk.

Cadderly nie wiedzia艂, jak ma post膮pi膰. Czy powinien za偶膮da膰, aby czarnoksi臋偶nik si臋 podda艂? On r贸wnie偶 by艂 zm臋czony, by膰 mo偶e r贸wnie mocno, jak stary czarnoksi臋偶nik. A do ko艅ca tego pojedynku by艂o jeszcze daleko.

Wszczynanie wojny przeciwko elfom z Shilmisty by艂o z艂em 鈥 rzek艂 m艂ody kap艂an, usi艂uj膮c nada膰 swemu g艂osowi spokojny, zr贸wnowa偶ony ton. 鈥 Podobnie jak atak Barjina na Bibliotek臋 Naukow膮.

Czarnoksi臋偶nik zachichota艂.

A co z atakiem w Carradoonie 鈥 spyta艂 zuchwale 鈥 kiedy wysta艂em asasyn贸w, aby ci臋 zabili?

Cadderly wiedzia艂, 偶e tamten prowokuje go do dzia艂ania, nak艂ania do wykonania pierwszego ruchu. Ponownie spojrza艂 na m艂odego czarnego smoka, kt贸ry wpatrywa艂 si臋 we艅 wyg艂odnia艂ym wzrokiem.

Zawsze jest mo偶liwo艣膰, by si臋 podda膰 鈥 rzuci艂, usi艂uj膮c oszacowa膰 pewno艣膰 siebie czarnoksi臋偶nika.

No c贸偶, gdyby艣 si臋 podda艂, m贸g艂bym to przyj膮膰... lub nie! 鈥 odpar艂 sarkastycznie Aballister. W jego ciemnych oczach rozb艂ys艂y nagle 偶ywe iskierki, a d艂onie zacz臋艂y wykonywa膰 koliste, p艂ynne ruchy.

Cadderly b艂yskawicznie uni贸s艂 kusz臋 i bez wahania pos艂a艂 w stron臋 Aballistera wybuchowy be艂t. Mierzy艂 celnie, ale be艂t odbi艂 si臋 od nowo powsta艂ej magicznej os艂ony czarnoksi臋偶nika i trafiaj膮c w 艣cian臋 za jego plecami, wyrwa艂 w niej spor膮 dziur臋. Na osmalonych kraw臋dziach otworu pojawi艂y si臋 iskry, si艂a eksplozji grozi艂a rozproszeniem magicznej energii wi膮偶膮cej 鈥 energii, kt贸ra i tak zosta艂a ju偶 naruszona przez trwaj膮c膮 a偶 do tej pory seri臋 wybuch贸w, jakie mia艂y miejsce w warsztacie alchemicznym.

Gdy tylko jego be艂t chybi艂 celu, Cadderly u艣wiadomi艂 sobie, 偶e jest praktycznie bezbronny. Wybieraj膮c konwencjonaln膮 metod臋 ataku, nie otoczy艂 si臋 os艂on膮 pola si艂owego. Na szcz臋艣cie czarnoksi臋偶nik postanowi艂 zaatakowa膰 go ogniem, ciskaj膮c w drugi koniec pokoju niewielk膮 p艂on膮c膮 kul臋. Pocisk uderzy艂 w Cadderly鈥檈go i wypali艂by mu w艂osy oraz twarz, gdyby nie cienka, acz nadal obecna os艂ona przed ogniem, kt贸ra przyjmuj膮c na siebie impet trafienia, rozjarzy艂a si臋 jasn膮 zieleni膮.

M艂ody kap艂an szybko otrz膮sn膮艂 si臋 z szoku, si臋gaj膮c do swojej sakiewki po znajduj膮ce si臋 w niej nasiona. Wrzuci艂 je jednak na powr贸t do mieszka i o ma艂o nie zemdla艂, okaza艂o si臋 bowiem, 偶e to nie on ani mag mieli teraz zaatakowa膰.

Czarny smok splun膮艂 stru偶k膮 kwasu mi臋dzy pr臋tami klatki.

Cadderly krzykn膮艂 i okr臋ciwszy si臋 na pi臋cie, run膮艂 w bok. Instynkt podpowiedzia艂 mu, aby nie wyrzuca艂 r膮k do przodu (gdyby to bowiem zrobi艂, prawie na pewno zosta艂yby spopielone). Wykorzysta艂 to, czego nauczy艂a go Danica, staraj膮c si臋, by mo偶liwie jak najmniejszy fragment jego cia艂a znalaz艂 si臋 na linii ataku.

Kwas przeci膮艂 uko艣nie jego pier艣, pal膮c i parz膮c sk贸r臋. Turlaj膮c si臋 po pod艂odze, Cadderly zauwa偶y艂, 偶e jego tunika i bandolier p艂on臋艂y.

Pali艂 si臋 jego bandolier!

Wyj膮c z b贸lu i przera偶enia, m艂ody kap艂an poderwa艂 si臋 na kl臋czki i 艣ci膮gn膮艂 przez g艂ow臋 szeroki sk贸rzany pas. S膮dz膮c najwyra藕niej, 偶e szala zwyci臋stwa przechyla si臋 na jego korzy艣膰, Aballister nie zwraca艂 uwagi na jego szale艅cze zachowanie i pogr膮偶y艂 si臋 w skupieniu, przygotowuj膮c kolejne zakl臋cie.

Cadderly energicznie zakr臋ci艂 nad g艂ow膮 p艂on膮cym bandolierem i cisn膮艂 go w drugi koniec komnaty, po czym rzuci艂 si臋 na ziemi臋, przyjmuj膮c pozycj臋 embrionaln膮 z r臋kami splecionymi za g艂ow膮.

Aballister krzykn膮艂 ze zgrozy i szoku, a smok zarycza艂, gdy eksplodowa艂 pierwszy wybuchowy be艂t.

Niewielkie bomby wybucha艂y jedna po drugiej, a odg艂os kolejnych eksplozji wydawa艂 si臋 coraz g艂o艣niejszy. Metalowe groty i brzechwy be艂t贸w ze 艣wistem przecina艂y powietrze, odbijaj膮c si臋 od pr臋t贸w klatek, rykoszetuj膮c od kamiennych 艣cian i rozbijaj膮c szk艂o.

Cadderly nie liczy艂 eksplozji, ale wiedzia艂, 偶e w bandolierze mia艂 ponad trzydzie艣ci be艂t贸w. Mocniej zacisn膮艂 d艂onie z ty艂u g艂owy i krzykn膮艂, cho膰by tylko po to, by zag艂uszy膰 panuj膮cy w pomieszczeniu ha艂as.

Nagle by艂o po wszystkim, a Cadderly odwa偶y艂 si臋 unie艣膰 wzrok. Tu i 贸wdzie w wielkim pomieszczeniu pe艂ga艂y jeszcze drobne p艂omyki. Smok by艂 martwy 鈥 jego tors zosta艂 rozdarty przez 艣migaj膮ce w powietrzu be艂ty, ale czarnoksi臋偶nik znikn膮艂.

Cadderly zacz膮艂 si臋 podnosi膰, gdy nagle k膮tem oka ujrza艂 wielkiego w臋偶a wype艂zaj膮cego przez otw贸r w st艂uczonym szklanym pojemniku. Docisn膮艂 ko艅cem swojej laski 艂eb dusiciela i przytrzymuj膮c, omin膮艂 go szybkim krokiem.

B艂ysn臋艂o i metalowy s艂up na drugim ko艅cu komnaty przesta艂 istnie膰. Zaraz potem to samo sta艂o si臋 z drugim, a Cadderly domy艣li艂 si臋, 偶e mimowolnie zniszczy艂 r贸wnowag臋 mocy, z kt贸rych utkana by艂a ta pozaplanarna przestrze艅.

M艂ody kap艂an przebieg艂 przez komnat臋, min膮艂 znajduj膮ce si臋 na ko艅cu drzwi i znalaz艂 si臋 w drugim, szerszym korytarzu. Czarnoksi臋偶nik sta艂 czterdzie艣ci st贸p dalej, zjedna r臋k膮 zwisaj膮c膮 bezw艂adnie przy boku, okrwawionym ramieniem i twarz膮 czarn膮 od sadzy.

G艂upcze! 鈥 rykn膮艂 Aballister. 鈥 Niszcz膮c moj膮 domen臋, wyda艂e艣 na siebie wyrok 艣mierci!

Cadderly zda艂 sobie spraw臋, 偶e mag m贸wi prawd臋. Magiczne wi膮zania puszcza艂y jedno po drugim. Chcia艂 co艣 powiedzie膰, ale Aballister go nie s艂ucha艂 鈥 przemkn膮艂 przez znajduj膮ce si臋 nieopodal drzwi i znikn膮艂.

Cadderly podbieg艂 za nim i szarpn膮艂 za klamk臋, ale ci臋偶kie, twarde drewno nie ust膮pi艂o. Nast膮pi艂 kolejny wybuch i pod艂oga pod jego stopami zafalowa艂a, powalaj膮c go na jedno kolano. Rozejrza艂 si臋 pospiesznie, szukaj膮c w g艂臋bi korytarza jakiej艣 mo偶liwo艣ci ucieczki. Uni贸s艂 swoj膮 kusz臋 i w tej samej chwili przypomnia艂 sobie, 偶e nie ma ju偶 wybuchowych be艂t贸w.

Przez otwarte drzwi, kt贸re zostawi艂 za sob膮, zacz臋艂o przebija膰 ostre, migocz膮ce 艣wiat艂o 鈥 blask rozpraszanej materii 鈥 jak s艂usznie domy艣la艂 si臋 Cadderly. Usi艂owa艂 zatopi膰 si臋 w swojej magii, odnale藕膰 pie艣艅, kt贸ra pozwoli艂aby mu wydosta膰 si臋 z pu艂apki.

B艂ysk ostrego wy艂adowania przemkn膮艂 po suficie nad jego g艂ow膮, pozostawiaj膮c po sobie szerok膮 szczelin臋. Zda艂 sobie spraw臋, 偶e nie ma ju偶 czasu.

Uni贸s艂 adamantowe wiruj膮ce dyski i w艂o偶y艂 palec w p臋telk臋. Wykona艂 kilka szybkich ruch贸w, opuszczaj膮c je i 艣ci膮gaj膮c ostro do siebie, aby w艂a艣ciwie napi膮膰 szpagat.

Mam nadziej臋, 偶e zrobi艂e艣 je solidnie 鈥 mrukn膮艂 pod nosem, jakby Ivan Bouldershoulder sta艂 tu偶 obok niego.

Z pe艂nym determinacji chrz膮kni臋ciem cisn膮艂 kr膮偶kami w drzwi, 偶艂obi膮c w ich powierzchni g艂臋bok膮 bruzd臋. Szybki ruch nadgarstka i powr贸ci艂y do jego d艂oni, by natychmiast zn贸w wyprysn膮膰 do przodu i trafi膰 dok艂adnie w to samo miejsce na drzwiach.

Po trzecim rzucie w drzwiach pojawi艂a si臋 dziura, a Cadderly鈥檈go omi贸t艂 gwa艂towny podmuch wiatru nios膮cego ze sob膮 drobiny czerwonego py艂u. Nie straci艂 r贸wnowagi i raz jeszcze uderzy艂 w drzwi, a jego wiruj膮ce dyski powi臋kszy艂y otw贸r. Migocz膮ce 艣wiat艂o z boku sta艂o si臋 jednostajne, a Cadderly, ogl膮daj膮c si臋 przez rami臋, stwierdzi艂, 偶e cz臋艣膰 korytarza znikn臋艂a, za艣 silne wy艂adowania elektryczne przemieszcza si臋 wolno, acz nieub艂aganie w jego stron臋, rozszczepiaj膮c magiczn膮 moc膮 kamienie, by mog艂y zosta膰 poch艂oni臋te.

Zaledwie dwadzie艣cia st贸p dzieli艂o go od nico艣ci.

Cadderly smagn膮艂 kr膮偶kami w drzwi, wk艂adaj膮c w to uderzenie ca艂膮 swoj膮 si艂臋. Nie widzia艂 ju偶 nic z powodu dra偶ni膮cego oczy kurzu, ale mimo to nie poddawa艂 si臋.

Dziesi臋膰 st贸p od niego nie by艂o ju偶 korytarza.

Cadderly wyczu艂 to, po raz ostatni uderzy艂 swoimi dyskami i ca艂ym ci臋偶arem napar艂 na uszkodzone drzwi.


* * *


Danica i Dorigen mija艂y po drodze dziesi膮tki 偶o艂nierzy Zamczyska Tr贸jcy 鈥 tak ludzi jak i potwor贸w. Niejeden z zaciekawieniem spojrza艂 na przebiegaj膮c膮 obok niego mniszk臋, ale widz膮c przy niej Dorigen, tylko wzrusza艂 ramionami i pod膮偶a艂 dalej w swoj膮 stron臋.

Danica wiedzia艂a, 偶e Dorigen mog艂a w ka偶dej chwili obezw艂adni膰 j膮 jednym s艂owem, i cz臋艣ciej patrzy艂a na czarodziejk臋 ni偶 na mijanych 偶o艂nierzy, usi艂uj膮c stwierdzi膰, co by艂o jej g艂贸wn膮 motywacj膮.

Min膮wszy kolejny zakr臋t, us艂ysza艂y ryk Vandera, 艣wist jego wielkiego miecza i wrzaski uchylaj膮cych si臋 przed ciosami 偶o艂nierzy. Zza za艂omu korytarza wypad艂 goblin i zatrzyma艂 si臋 tu偶 przed Dorigen.

Troje z nich pad艂o! 鈥 wrzasn膮艂, wznosz膮c do g贸ry cztery s臋kate palce.

Troje z nich pad艂o!鈥 Danica poczu艂a na plecach ciarki. 鈥濼roje z nich pad艂o!鈥

U艣miech goblina prysn膮艂 podobnie jak jego z臋by, gdy pi臋艣膰 Daniki dosi臋g艂a jego twarzy.

Og艂osili艣my zawieszenie broni 鈥 upomnia艂a spokojnie porywcz膮 mniszk臋 Dorigen, ale Danica mia艂a wra偶enie, 偶e nie tylko si臋 nie przej臋艂a, lecz by艂a wr臋cz rozbawiona widokiem starego goblina wij膮cego si臋 na pod艂odze.

Danica w mgnieniu oka dopad艂a za艂omu korytarza i wyjrza艂a nie艣mia艂o, l臋kaj膮c si臋 tego, co mog艂a zobaczy膰. Ivan, Pikel i Shayleigh le偶eli bezradnie na ziemi, a Vander, brocz膮c krwi膮 z tuzina poka藕nych ran, sta艂 nad nimi okrakiem i zamaszystymi ruchami wielkiego miecza powstrzymywa艂 na dystans t艂um napieraj膮cych bez przerwy wrog贸w.

Jaki艣 ork krzykn膮艂 co艣, czego Danica nie zrozumia艂a, i 偶o艂nierze natychmiast przerwali natarcie, by po艣piesznie i og贸lnie rzecz bior膮c bez艂adnie wycofa膰 si臋 w g艂膮b korytarza za plecami Daniki. Mniszka zrozumia艂a przyczyn臋 ich odwrotu, gdy po wycofaniu si臋 z przej艣cia ostatniego 偶o艂nierza ujrza艂a ustawion膮 za firbolgiem formacj臋 kusznik贸w z broni膮 wymierzon膮 i gotow膮 do strza艂u.

Vander wyda艂 gro藕ny okrzyk protestu, najwyra藕niej wiedz膮c, 偶e jego chwile s膮 policzone. Nagle w powietrzu za nim pojawi艂a si臋 widmowa, 艣wiec膮ca d艂o艅 i dotkn臋艂a go, a kiedy si臋 odwr贸ci艂, jego miecz przeci膮艂 jedynie powietrze.

W pierwszej chwili Danica chcia艂a okr臋ci膰 si臋 na pi臋cie i zr臋cznym ciosem lub kopni臋ciem powali膰 czarodziejk臋, gdy偶, jak si臋 domy艣la艂a, to w艂a艣nie ona by艂a autork膮 widmowej d艂oni i nic spos贸b by艂o stwierdzi膰, co mog艂a zrobi膰 z Vanderem. Zanim jednak zd膮偶y艂a zrobi膰 pierwszy krok, bateria kusznik贸w odda艂a salw臋, posy艂aj膮c w kierunku firbolga dwadzie艣cia ci臋偶kich be艂t贸w.

Pociski odbi艂y si臋 od cia艂a olbrzyma, nie czyni膮c mu najmniejszej szkody. Niekt贸re dr偶膮c lekko, zawis艂y w powietrzu przed Vanderem, by wytraciwszy ca艂y impet, opa艣膰 ci臋偶ko na ziemi臋.

Ja dotrzymuj臋 s艂owa 鈥 rzuci艂a oschle Dorigen, mijaj膮c Danic臋 i ruszaj膮c w g艂膮b korytarza. Krzykn臋艂a do Vandera, by zachowa艂 spok贸j, a 偶o艂nierzom nakaza艂a wstrzyma膰 ostrza艂. Kilku z nich 鈥 g艂贸wnie ork贸w, stoj膮cych blisko Daniki, gro藕nie zmierzy艂o mniszk臋 wzrokiem i mocniej 艣cisn臋艂o bro艅 w r臋kach, jakby nie pojmowali i nie wierzyli w rozgrywaj膮ce si臋 wok贸艂 nich osobliwe wypadki.

呕o艂nierze towarzysz膮cy mniszce i Dorigen od komnaty czarodziejki, ci, kt贸rzy widzieli, jak bezwzgl臋dnie Dorigen potraktowa艂a orka, kt贸ry o艣mieli艂 sprzeciwi膰 si臋 jej rozkazom, po cichu przekazali te wie艣ci pozosta艂ym i niebawem Danica rozlu藕ni艂a si臋, stwierdzaj膮c, 偶e to konkretne zagro偶enie zosta艂o skutecznie za偶egnane.

Wybieg艂a zza za艂omu muru, by ujrze膰, 偶e Vander, 艣miertelnie wyczerpany i powa偶nie ranny, ci臋偶ko opar艂 si臋 plecami o 艣cian臋.

Ju偶 po wszystkim? 鈥 spyta艂 zdyszany.

Walka sko艅czona 鈥 odpar艂a Danica.

Vander zamkn膮艂 oczy i osun膮艂 si臋 bezw艂adnie na ziemi臋. Danica mia艂a wra偶enie, 偶e firbolg umiera. Po chwili stwierdzi艂a, 偶e obaj bracia Bouldershoulderowie i Shayleigh 偶yj膮, a wojowniczka elf贸w zdo艂a艂a nawet usi膮艣膰 i pomacha膰 jej r臋k膮 na powitanie. Z ca艂ej tr贸jki Ivan by艂 w najgorszym stanie. Straci艂 wiele krwi, a Danica, cho膰 bardzo si臋 stara艂a, nie by艂a w stanie zatamowa膰 jej up艂ywu. Co gorsze, jego nogi by艂y kompletnie bezw艂adne i pozbawione czucia.

Macie tu jakich艣 uzdrowicieli? 鈥 zwr贸ci艂a si臋 Danica do stoj膮cej nad ni膮 Dorigen.

Wszyscy klerycy nie 偶yj膮 鈥 odpar艂 zamiast czarodziejki jeden z 偶o艂nierzy. M贸wi艂 podniesionym, ochryp艂ym g艂osem, opatruj膮c rany innego 偶o艂nierza, kt贸ry milowymi krokami zbli偶a艂 si臋 nieuchronnie ku krainie 艣mierci.

Danica skrzywi艂a si臋, przypominaj膮c sobie, jak brutalnie Cadderly potraktowa艂 kap艂an贸w sekty, i uzna艂a za okrutn膮 ironi臋 losu fakt, i偶 bezwzgl臋dna, acz konieczna rozprawa z klerykami Zamczyska Tr贸jcy mog艂a w rezultacie kosztowa膰 jego przyjaci贸艂 偶ycie.

Cadderly 鈥 to s艂owo ubod艂o Danic臋 r贸wnie bole艣nie jak ostrze wrogiej w艂贸czni. Gdzie on si臋 podzia艂? 鈥 powtarza艂a w my艣lach. Potencjalnie fatalne skutki pojedynku Cadderly鈥檈go z jego ojcem Aballisterem wydawa艂y si臋 jej jeszcze bardziej przera偶aj膮ce, gdy tuli艂a w ramionach bezw艂adne cia艂o rannego Ivana. Shayleigh z ka偶d膮 chwil膮 zdawa艂a si臋 odzyskiwa膰 si艂y; rany Vandera zasklepi艂y si臋 ju偶 i jakim艣 tajemnym sposobem zacz臋艂y si臋 goi膰. Pikel j臋kn膮艂, burkn膮艂, a偶 wreszcie przewr贸ci艂 si臋 na bok i g艂osem pe艂nym zdziwienia zapyta艂: H臋?

Ale Ivan... Danica wiedzia艂a, 偶e tylko wrodzona twardo艣膰 krasnolud贸w utrzymywa艂a go przy 偶yciu, lecz w g艂臋bi duszy czu艂a, i偶 tym razem nawet jego niepospolita si艂a oka偶e si臋 niewystarczaj膮ca. Ivan potrzebowa艂 kap艂ana maj膮cego dost臋p do pot臋偶nych si艂 uzdrawiaj膮cych 鈥 potrzebny by艂 mu Cadderly.

Dorigen nakaza艂a kilku 偶o艂nierzom, aby pomogli Danice, a paru innych wys艂a艂a do komnat kap艂an贸w po banda偶e, ma艣ci i uzdrawiaj膮ce mikstury. 呕aden z ludzi brodz膮cych po kostki we krwi swoich towarzyszy nie mia艂 specjalnie ochoty udziela膰 pomocy brutalnym i bezwzgl臋dnym intruzom, ale nikt nie o艣mieli艂 si臋 sprzeciwi膰 woli czarodziejki.

Danica, dociskaj膮c mocno d艂o艅 do krwawi膮cej rany na piersi Ivana, z r臋kami umazanymi posok膮, mog艂a jedynie czeka膰 i si臋 modli膰.


* * *


Niewielkie s艂o艅ce rzuca艂o czerwony blask. Powietrze by艂o przesycone wiruj膮cym py艂em, a niego艣cinny, skalisty krajobraz mieni艂 si臋 rozmaitymi odcieniami oran偶u, przechodz膮cymi gdzieniegdzie w ciemny szkar艂at. By艂o cicho, je艣li nie liczy膰 偶a艂obnego zawodzenia porywistego, zacinaj膮cego wiatru.

Cadderly nie dostrzeg艂 woko艂o 偶adnych oznak 偶ycia, zwierz膮t ani nawet wody; nie wyobra偶a艂 sobie, by cokolwiek mog艂o przetrwa膰 w tym odludnym miejscu. Zastanawia艂 si臋, gdzie trafi艂, i wiedzia艂 tylko, 偶e 贸w pos臋pny obszar nie m贸g艂 znajdowa膰 si臋 na powierzchni Torilu.

To miejsce nie ma konkretnej nazwy 鈥 rzuci艂 Aballister w odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie m艂odego kap艂ana. Wyszed艂 zza pobliskiej sterty g艂az贸w i stan膮艂 przed Cadderlym. 鈥 A w ka偶dym razie nic mi o tym nie wiadomo.

Cadderly uspokoi艂 si臋 nieco, stwierdzaj膮c, 偶e w dalszym ci膮gu s艂yszy rozbrzmiewaj膮c膮 w jego my艣lach pie艣艅 Deneira. Zacz膮艂 艣piewa膰, zaciskaj膮c przy boku d艂o艅, na palcu kt贸rej nosi艂 magiczny pier艣cie艅.

By艂bym ostro偶ny z rzucaniem tu jakichkolwiek zakl臋膰 鈥 ostrzeg艂 Aballister, domy艣laj膮c si臋 jego zamiar贸w. 鈥 W艂a艣ciwo艣ci magii s膮 tu nieco inne ni偶 w naszym 艣wiecie. Zwyk艂a struga ognia 鈥 m贸wi膮c te s艂owa, mag spojrza艂 na pier艣cie艅 鈥 mog艂aby sprawi膰, 偶e ca艂a ta planeta b艂yskawicznie stan臋艂aby w p艂omieniach. Widzisz, to kurz 鈥 ci膮gn膮艂, unosz膮c d艂o艅 na wiatr, po czym z艂膮czy艂 d艂ugie ko艣ciste palce, rozsypuj膮c czerwony proszek. 鈥 Jaki on lotny.

Szczery spok贸j Aballistera zaniepokoi艂 m艂odego kap艂ana.

Twoja pozaplanarna posesja przesta艂a istnie膰 鈥 rzek艂 Cadderly, usi艂uj膮c wytr膮ci膰 maga z r贸wnowagi.

Aballister zmarszczy艂 brwi.

Tak, m贸j drogi Cadderly, sta艂e艣 si臋 dla mnie prawdziwym utrapieniem. Wiele miesi臋cy zajmie mi odtworzenie tego wspania艂ego dzie艂a. By艂o wspania艂e, nieprawda偶?

Mamy k艂opoty? 鈥 Te s艂owa zabrzmia艂y jak stwierdzenie, ale Cadderly w obawie, i偶 oka偶膮 si臋 prawdziwe, wypowiedzia艂 je w formie pytania.

Na twarzy Aballistera pojawi艂 si臋 wyraz niedowierzania, jakby uzna艂 te s艂owa za absurdalne. Cadderly odetchn膮艂 z ulg膮, skoro bowiem czarnoksi臋偶nik zna艂 magiczne zakl臋cia, kt贸re mog艂y sprowadzi膰 ich do poprzedniego 艣wiata, uwierzy艂, 偶e i jemu Deneir wska偶e drog臋 powrotn膮.

Nie jeste艣 w臋drowcem 鈥 powiedzia艂 Aballister i niemal rozczarowany pokr臋ci艂 g艂ow膮. 鈥 Nigdy bym nie przypuszcza艂, 偶e a偶 do tego stopnia sparali偶uj膮 ci臋 warunki tej po偶a艂owania godnej biblioteki.

Tym razem to Cadderly zrobi艂 zdumion膮 min臋. O czym m贸wi ten cz艂owiek? Nigdy by nie przypuszcza艂? Jakie sekrety kry艂y si臋 w doborze s艂贸w maga i w czasie, jaki zosta艂 przeze艅 u偶yty?

Kim jeste艣? 鈥 zapyta艂 bez chwili zastanowienia, niemal nie zdaj膮c sobie sprawy, 偶e wypowiedzia艂 na g艂os swoj膮 my艣l.

Aballister odpowiedzia艂 drwi膮cym rechotem.

Jestem tym, kt贸ry prze偶y艂 du偶o wi臋cej lat ni偶 ty, kt贸ry wie o tobie wi臋cej, ni偶 ci si臋 wydaje, i kt贸ry pokonywa艂 pot臋偶niejszych od ciebie ludzi i potwory 鈥 rzuci艂 che艂pliwie, a w jego g艂osie ponownie zabrzmia艂a nuta absolutnej szczero艣ci. 鈥 Nie przecz臋, 偶e przez swoj膮 determinacj臋, up贸r i pomys艂owo艣膰 wyrz膮dzi艂e艣 mi niema艂膮 przys艂ug臋 鈥 ci膮gn膮艂. 鈥 To dzi臋ki tobie zgin臋li moi najpowa偶niejsi rywale, Barjin i Ragnor, a tak偶e, jak przypuszczam, Dorigen, skoro zjawi艂e艣 si臋 samotnie w mojej posesji.

Dorigen pokaza艂a mi wej艣cie 鈥 poprawi艂 Cadderly, kt贸remu bardziej zale偶a艂o na upokorzeniu Aballistera ni偶 na uchronieniu przed nim czarodziejki. 鈥 Ona 偶yje i ma si臋 nie藕le.

Po raz pierwszy Aballister sprawia艂 wra偶enie naprawd臋 zak艂opotanego lub co najmniej zdenerwowanego.

Nie spodoba jej si臋, 偶e opowiedzia艂e艣 mi o jej zdradzie 鈥 stwierdzi艂. Chcia艂 co艣 doda膰, ale nagle umilk艂, czuj膮c, 偶e kto艣 wtargn膮艂 w g艂膮b jego my艣li, jaka艣 obca i zgo艂a niepo偶膮dana obecno艣膰.

Cadderly wykorzysta艂 przeciw niemu zakl臋cie dominacji, to samo, kt贸rego u偶y艂, aby 鈥瀙rzekona膰鈥 dziekana Thobicusa, by pozwoli艂 mu wyruszy膰 na wypraw臋 przeciwko Zamczysku Tr贸jcy. Skoncentrowa艂 si臋 na plamie ciemno艣ci, kt贸ra, jak wiedzia艂, by艂a ja藕ni膮 Aballistera, i wys艂a艂 艣wiec膮c膮 kul臋 energii, by zaatakowa膰 umys艂 maga.

Abal艂ister zatrzyma艂 艣wiec膮c膮 kul臋 i odepchn膮艂 j膮 z powrotem do m艂odego kap艂ana.

Z jak膮 艂atwo艣ci膮 dzia艂asz w miejscach, gdzie nie obowi膮zuj膮 nas 偶adne fizyczne ograniczenia 鈥 pogratulowa艂 mu telepatycznie czarnoksi臋偶nik 鈥 Aczkolwiek wyzwanie, jakie mi rzuci艂e艣, jest jawnym dowodem twojej g艂upoty!

Cadderly zignorowa艂 ten przekaz i napar艂, u偶ywaj膮c ca艂ej swej mentalnej si艂y. 艢wiec膮ca kula energii nie poruszy艂a si臋, ale pod wp艂ywem Aballistera zacz臋艂a si臋 sp艂aszcza膰 i deformowa膰.

Jeste艣 silny 鈥 zauwa偶y艂 czarnoksi臋偶nik.

Cadderly my艣la艂 to samo o swoim przeciwniku. Wiedzia艂, 偶e by艂 maksymalnie skoncentrowany na kuli, a mimo to Abal艂ister nie dopuszcza艂 go do siebie. M艂ody kap艂an odebra艂 synoptyczny tok my艣li Aballistera, czysty nurt jego rozumowania, rozpaczliw膮 ciekawo艣膰 i nagle odni贸s艂 wra偶enie, jakby mia艂 przed sob膮 co艣 w rodzaju mentalnego zwierciad艂a. Byli do siebie tak podobni 鈥 dwaj przeciwnicy 鈥 a zarazem tak si臋 r贸偶nili.

Cadderly zacz膮艂 b艂膮dzi膰 my艣lami, zastanawiaj膮c si臋, ilu ludzi w Faerunie mog艂o posiada膰 podobne mentalne moce i zbli偶ony spos贸b my艣lenia.

艢wiec膮ca kula, umys艂owa manifestacja czystego b贸lu, wystrzeli艂a w jego stron臋, a Cadderly odegna艂 od siebie strz臋pki my艣li, b艂yskawicznie odzyskuj膮c stan pe艂nego skupienia. Walka trwa艂a jeszcze d艂ugo, ale 偶aden z m臋偶czyzn nie zdo艂a艂 uzyska膰 w niej przewagi, 偶aden nawet na cal nic chcia艂 ust膮pi膰 drugiemu.

To bezcelowe 鈥 przekaza艂 mu w my艣lach Abal艂ister.

Tylko jeden z nas opu艣ci to miejsce 鈥 odpar艂 Cadderly. Napiera艂 dalej, ale nadal bez powodzenia. I nagle us艂ysza艂 melodi臋 pie艣ni Deneira przep艂ywaj膮c膮 opodal niego, wpadaj膮c膮 do jakiego艣 miejsca tu偶 przy nim, a w ko艅cu docieraj膮c膮 w g艂膮b niego. By艂y to d藕wi臋ki czystej harmonii, pozwalaj膮ce Cadderly鈥檈mu osi膮gn膮膰 poziom skupienia, jakiego nigdy nie zdo艂a艂by uzyska膰 czarnoksi臋偶nik. Abal艂ister m贸g艂 dor贸wnywa膰 Cadderly鈥檈mu pod wzgl臋dem umys艂owym, lecz brakowa艂o mu harmonii ducha, boskiego towarzystwa. Aballister nie zna艂 odpowiedzi na pytania dotycz膮ce ludzkiej egzystencji i to w艂a艣nie by艂o jego najwi臋ksz膮 s艂abo艣ci膮, jego s艂abym punktem.

艢wiec膮ca kula wolno, nieub艂aganie zacz臋艂a przesuwa膰 si臋 w stron臋 czarnoksi臋偶nika.

Cadderly wyczu艂 narastaj膮c膮 panik臋 Aballistera i to, 偶e jeszcze bardziej si臋 rozproszy艂.

Nie wiesz, kim jestem? 鈥 spyta艂 telepatycznie mag. Desperacja w jego my艣lach pozwoli艂a Cadderly鈥檈mu przypuszcza膰, 偶e mia艂 do czynienia z jeszcze jedn膮 czcz膮 przechwa艂k膮 cz艂owieka, kt贸ry nie chcia艂 pogodzi膰 si臋 ze 艣wiadomo艣ci膮, i偶 kto艣 jest w stanie pokona膰 go w mentalnym pojedynku. Nie da艂 si臋 zwie艣膰, zachowywa艂 pe艂n膮 koncentracj臋 鈥 i napiera艂 鈥 dop贸ki Aballister nie wyci膮gn膮艂 z r臋kawa ostatniego atutu.

Jestem twoim ojcem! 鈥 zawo艂a艂.

Te s艂owa uderzy艂y Cadderly鈥檈go silniej ni偶 najpot臋偶niejszy piorun. 艢wiec膮ca kula znikn臋艂a, a mentalny kontakt prysn膮艂 pod wp艂ywem wszechogarniaj膮cego zdumienia. Teraz wszystko zacz臋艂o by膰 dla m艂odego kap艂ana jasne i oczywiste. Przera偶aj膮co jasne i oczywiste, a po wejrzeniu w g艂膮b umys艂u czarnoksi臋偶nika, kt贸rego spos贸b rozumowania by艂 podobny 鈥 niemal identyczny jak jego w艂asny 鈥 Cadderly nie potrafi艂 odnale藕膰 w sobie do艣膰 si艂, by pow膮tpiewa膰 w prawdziwo艣膰 tych s艂贸w.

Jestem twoim ojcem! 鈥 te s艂owa rozbrzmiewa艂y w umy艣le Cadderly鈥檈go jak okrzyk pot臋pie艅ca, pe艂en dojmuj膮cej samotno艣ci i 偶alu, 偶e 偶ycie potoczy艂o si臋 w艂a艣nie takim torem.

Nie pami臋tasz? 鈥 spyta艂 czarnoksi臋偶nik, a jego g艂os wyda艂 si臋 oszo艂omionemu m艂odemu kap艂anowi nadzwyczaj s艂odki.

Cadderly zamruga艂 powiekami i spojrza艂 na czarnoksi臋偶nika stoj膮cego w niegro藕nej, pe艂nej rezygnacji pozycji.

Aballister z艂o偶y艂 r臋ce, jakby ko艂ysa艂 w nich dziecko.

Pami臋tasz, jak ci臋 tuli艂em 鈥 rzuci艂 mi臋kko 鈥 艣piewa艂em i jak wiele dla mnie znaczy艂e艣, odk膮d twoja matka umar艂a w po艂ogu!

Cadderly poczu艂, 偶e ca艂a moc odp艂ywa z jego n贸g.

Pami臋tasz to? 鈥 zapyta艂 艂agodnie czarnoksi臋偶nik. 鈥 Oczywi艣cie, 偶e tak. Pewne wspomnienia s膮 wryte g艂臋boko w twoich my艣lach i sercu. Nie mo偶esz zapomnie膰 chwil, kt贸re sp臋dzili艣my razem, ty i ja 鈥 ojciec i syn.

S艂owa Aballistera utka艂y w my艣lach Cadderly鈥檈go tysi膮ce obraz贸w, wspomnie艅 z wczesnego dzieci艅stwa, wra偶e艅 spokoju i bezpiecze艅stwa, jakie przepe艂nia艂y go w ramionach ojca. Jak偶e pi臋kny wydawa艂 mu si臋 w贸wczas 艣wiat! Jak偶e by艂 on przepe艂niony mi艂o艣ci膮 i perfekcyjn膮 harmoni膮!

Pami臋tam dzie艅, kiedy musia艂em ci臋 odda膰 鈥 zamrucza艂 Aballister. G艂os mu si臋 艂ama艂; po jego strudzonym starym obliczu sp艂yn臋艂a 艂za. 鈥 Pami臋tam to jak dzi艣. Czas nie st臋pi艂 ostrza tego b贸lu.

Dlaczego? 鈥 wykrztusi艂 Cadderly. Aballister pokr臋ci艂 g艂ow膮.

Ba艂em si臋 鈥 odrzek艂. 鈥 Ba艂em si臋, 偶e sam jeden nie b臋d臋 m贸g艂 zapewni膰 ci takiego 偶ycia, na jakie zas艂u偶y艂e艣.

Cadderly wsp贸艂czu艂 mu i wybaczy艂 Aballisterowi, zanim mag w og贸le poprosi艂 go o wybaczenie.

Wszyscy sprzysi臋gli si臋 przeciwko mnie 鈥 ci膮gn膮艂 Aballister, a jego g艂os nabra艂 charakterystycznego brzmienia. Cadderly za艣, wyczuwaj膮c w tonie maga nut臋 narastaj膮cego gniewu, przyj膮艂 j膮 jako dow贸d prawdziwo艣ci jego s艂贸w. 鈥 Kap艂ani, oficjele z Carradoonu m贸wili: 鈥濼ak b臋dzie dla ch艂opca lepiej鈥 i teraz ju偶 wiem dlaczego. Zosta艂bym burmistrzem Carradoonu 鈥 wyja艣ni艂. 鈥 To by艂o nieuniknione. A ty, krew z mojej krwi, przej膮艂by艣 po mnie t臋 spu艣cizn臋. Moi rywale nie chcieli do tego dopu艣ci膰, nie mogliby znie艣膰 widoku rodziny Bonaduce osi膮gaj膮cej tak wielk膮 supremacj臋. Kierowa艂a nimi zazdro艣膰. Wszyscy mi zazdro艣cili.

Jego s艂owa przem贸wi艂y do oszo艂omionego m艂odego kap艂ana. Wydawa艂y mu si臋 jak najbardziej sensowne. Stwierdzi艂, 偶e w g艂臋bi duszy nienawidzi艂 Biblioteki Naukowej, nienawidzi艂 dziekana Thobicusa, starego k艂amcy, a nawet Prze艂o偶onego na Ksi臋gach Avery鈥檈go Schella, kt贸ry przez tyle lat by艂 dla niego kim艣 w rodzaju ojca. I Pertelopy r贸wnie偶! Ale偶 ona by艂a fa艂szywa! Hipokrytka!

I dlatego wyst膮pi艂em przeciwko nim 鈥 oznajmi艂 Aballister. 鈥 A potem odnalaz艂em ciebie. Zn贸w jeste艣my razem, m贸j synu.

Cadderly zamkn膮艂 oczy, pochyli艂 g艂ow臋 i wch艂on膮艂 te bezcenne s艂owa, s艂owa, kt贸re pragn膮艂 us艂ysze膰, odk膮d tylko si臋ga艂 pami臋ci膮. Aballister m贸wi艂 dalej, ale my艣li Cadderly鈥檈go skupione by艂y na tych pi臋ciu s艂odkich s艂owach: zn贸w jeste艣my razem, m贸j synu.

Jego matka nie umar艂a w po艂ogu.

Cadderly niezupe艂nie j膮 pami臋ta艂, ot po prostu wyrywkowe obrazy, wspomnienia jej u艣miechni臋tej twarzy. Ale z ca艂膮 pewno艣ci膮 wizje te nie pochodzi艂y z okresu narodzin Cadderly鈥檈go.

A potem odnalaz艂em ciebie.

Ale co z Nocnymi Maskami? 鈥 wo艂a艂 jaki艣 g艂os w my艣lach Cadderly鈥檈go. Aballister faktycznie go odnalaz艂 i wys艂a艂 zab贸jc贸w, aby go zlikwidowali, aby zamordowali jego i Danic臋.

Dopiero wtedy domy艣li艂 si臋, 偶e mag rzuci艂 na艅 jaki艣 urok, nasycaj膮c swoje s艂owa 艂agodn膮 czarodziejsk膮 moc膮. Serce m艂odego kap艂ana nie chcia艂o pogodzi膰 si臋 z t膮 ewentualno艣ci膮, walczy艂o z argumentami logiki, Cadderly nie chcia艂 bowiem uwierzy膰, 偶e pad艂 ofiar膮 oszustwa. Rozpaczliwie pragn膮艂 uwierzy膰 w szczero艣膰 swego ojca.

Ale przecie偶 jego matka nie umar艂a w po艂ogu!

Gobelin wok贸艂 Aballistera zacz膮艂 si臋 pru膰. Cadderly ponownie skoncentrowa艂 si臋 na wartkim potoku s艂贸w maga i stwierdzi艂, 偶e m臋偶czyzna nie tworzy ju偶 s艂odkich, czaruj膮cych obraz贸w, lecz 艣piewa.

Cadderly by艂 zupe艂nie nieprzygotowany i nie mia艂 szans obroni膰 si臋 przed rzuconym zakl臋ciem. Uni贸s艂 wzrok, by ujrze膰, jak Aballister ciska we艅 o艣lepiaj膮c膮, b艂臋kitn膮, skwiercz膮c膮 b艂yskawic臋, kt贸ra klucz膮c i lawiruj膮c, pomkn臋艂a przez tumany wiruj膮cego czerwonego py艂u.

Mag musia艂 najwyra藕niej zna膰 panuj膮ce w tym 艣wiecie prawa, bowiem piorun, pomimo i偶 okr臋偶n膮 drog膮, pomkn膮艂 bezb艂臋dnie w stron臋 Cadderly鈥檈go. M艂ody kap艂an uni贸s艂 obie r臋ce do g贸ry i poczu艂, jak pal膮ca, brutalna eksplozja targa jego my艣lami na wszystkie strony, by dosi臋gn膮膰 w ko艅cu jego serca i chwytaj膮c jak w kleszcze, 艣cisn膮膰 je z przera偶aj膮c膮 si艂膮.

Wydawa艂o mu si臋, 偶e leci, ale nic nie poczu艂. Wiedzia艂, 偶e uderzy艂 twardo o jakie艣 kamienie, ale znajdowa艂 si臋 ju偶 poza granic膮 b贸lu.

Teraz jeste艣 martwy 鈥 us艂ysza艂 dochodz膮cy z oddali g艂os Aballistera, jak gdyby on i czarnoksi臋偶nik nie stali ju偶 naprzeciw siebie ani nawet nie przebywali na tym samym planie istnienia.

Cadderly zda艂 sobie spraw臋, i偶 by艂a to prawda 鈥 poczu艂, jak jego 偶yciowa moc opuszcza 艣mierteln膮 pow艂ok臋, w艣lizguj膮c si臋 do 艣wiata duch贸w, krainy umar艂ych. Spogl膮daj膮c w d贸艂, ujrza艂 samego siebie, le偶膮cego na czerwonej ziemi, jego cia艂o spoczywa艂o w nieprawdopodobnej pozycji, a z ubrania unosi艂y si臋 smugi dymu i nagle jego dusz臋 sk膮pa艂y potoki boskiego 艣wiata, a wraz z nim i to samo niezwyk艂e doznanie, kt贸rego do艣wiadczy艂 kilka tygodni temu w ober偶y Dragon鈥檚 Codpiece, kiedy uda艂 si臋 na poszukiwanie ducha Prze艂o偶onego na Ksi臋gach Avery鈥檈go.

Jeden, dwa 鈥 rozbrzmiewa艂y d藕wi臋ki pie艣ni Deneira.

Zna艂 jedynie spok贸j i b艂ogo艣膰, nigdy jeszcze nie by艂o mu tak dobrze, i zrozumia艂, 偶e odnalaz艂 miejsce, w kt贸rym nareszcie m贸g艂 zazna膰 upragnionego odpoczynku.

Jeden, dwa...

My艣li o 艣wiecie materialnym zacz臋艂y zanika膰. Nawet wspomnienie Daniki, jego najwi臋kszej mi艂o艣ci, nie by艂o naznaczone smutkiem i 偶alem, bowiem Cadderly szczerze wierzy艂, 偶e pewnego dnia oboje si臋 po艂膮cz膮. Jego serce pragn臋艂o si臋 radowa膰. Dozna艂 niewiarygodnego duchowego uniesienia.

Jeden, dwa 鈥 rozleg艂y si臋 d藕wi臋ki pie艣ni. Jak rytm serca.

Cadderly zn贸w spostrzeg艂 swoje cia艂o le偶膮ce daleko w dole i ujrza艂, 偶e jeden jego palec nieznacznie zadr偶a艂.

Nie! 鈥 zaprotestowa艂.

Jeden, dwa 鈥 powtarza艂a uparcie pie艣艅. To nie by艂a pro艣ba, to by艂o 偶膮danie. Spojrza艂 na Aballistera, rzucaj膮cego kolejny czar, tworz膮cego w czerwonawym powietrzu migocz膮ce 艣wietlne wrota. Aballister wr贸ci do Zamczyska Tr贸jcy 鈥 stwierdzi艂 m艂ody kap艂an 鈥 i ca艂y region utonie w ciemno艣ciach.

Cadderly zrozumia艂 sens 偶膮dania Deneira i jego dusza nie opiera艂a si臋 d艂u偶ej.

Jeden, dwa 鈥 jego serce zacz臋艂o bi膰.

Kiedy otworzy艂 oczy i spojrza艂 na Aballistera, ponownie zala艂o go ciep艂e wra偶enie obraz贸w z dzieci艅stwa, stworzonych przez czarnoksi臋偶nika. Skarci艂 si臋, 偶e znajduje si臋 pod wp艂ywem silnego zakl臋cia, i zrozumia艂, 偶e prosta logika by艂a w stanie zdemaskowa膰 k艂amstwa Aballistera. Tyle tylko 偶e nie艂atwo by艂o oprze膰 si臋 czarowi tego, co mag mu pokaza艂.

I nagle m艂ody kap艂an zobaczy艂 co艣 zupe艂nie innego 鈥 by艂o to z dawna zapomniane wspomnienie, wci艣ni臋te wiele lat temu w najdalszy zakamarek jego pami臋ci. Czeka艂 przed wrotami Biblioteki Naukowej, a m艂ody i nie tak jeszcze gruby Prze艂o偶ony na Ksi臋gach Avery sta艂 naprzeciw jego ojca. Oblicze Avery鈥檈go by艂o czerwone z w艣ciek艂o艣ci. Krzycza艂 na Aballistera, nie wzbraniaj膮c si臋 przed u偶yciem obelg i przekle艅stw, na koniec za艣 stwierdzi艂, 偶e Aballister nigdy wi臋cej nie b臋dzie m贸g艂 przest膮pi膰 progu Biblioteki Naukowej.

Aballister nie okaza艂 ani cienia skruchy, wr臋cz przeciwnie, s艂owa kap艂ana skwitowa艂 rechotliwym 艣miechem.

No to bierz tego gnoja 鈥 burkn膮艂 i brutalnie pchn膮艂 Cadderly鈥檈go naprz贸d, wyrywaj膮c mu przy tym gar艣膰 w艂os贸w z ty艂u g艂owy.

B贸l by艂 dojmuj膮cy, zar贸wno ten fizyczny, jak i psychiczny, ale Cadderly nie uroni艂 wtedy ani teraz nawet jednej 艂zy. Wracaj膮c pami臋ci膮 do tamtego odleg艂ego okresu, zda艂 sobie spraw臋, 偶e nie zap艂aka艂, gdy偶 przywyk艂 do takiego traktowania ze strony ojca. A r臋k臋 mia艂 on ci臋偶k膮, oj ci臋偶k膮.

Ojciec wy偶ywa艂 si臋 na nim, tak jak na jego matce.

Jego matka!

Jakim艣 cudem Cadderly zdo艂a艂 si臋 wreszcie podnie艣膰, a Aballister odwr贸ci艂 si臋 gwa艂townie i o ma艂o oczy nie wysz艂y mu z orbit, kiedy ujrza艂, 偶e w jego synu nadal tli si臋 偶ycie. Za plecami czarnoksi臋偶nika migota艂o i skrzy艂o si臋 mi臋dzyplanarne przej艣cie i co pewien czas mo偶na by艂o dostrzec w nim fragmenty holu rezydencji maga. Aballister opu艣ci go teraz, tak jak opu艣ci艂 go przed laty, zajmie si臋 swoimi sprawami, pozostawiaj膮c swego syna, 鈥瀏nojka鈥, jego w艂asnemu losowi.

Kolejne wspomnienia zaatakowa艂y m艂odego kap艂ana, jakby Cadderly otworzy艂 puszk臋, kt贸rej nie m贸g艂 ju偶 zamkn膮膰. Ujrza艂 oblicze Aballistera wykrzywione grymasem diabelskiej w艣ciek艂o艣ci, us艂ysza艂 偶a艂osne krzyki matki i w艂asne zduszone pochlipywanie.

W czerwonym powietrzu tu偶 przed nim pojawi艂 si臋 widmowy obraz wielkiego miecza.

Po艂贸偶 si臋 i zdechnij! 鈥 us艂ysza艂 g艂os czarnoksi臋偶nika.

Ten miecz! Aballister u偶y艂 go przeciwko matce Cadderly鈥檈go, u偶y艂 tego samego zakl臋cia, aby zabi膰 matk臋 Cadderly鈥檈go!

Och, m贸j drogi Deneirze! 鈥 z ust m艂odego kap艂ana, kt贸ry by艂 przekonany, 偶e mimo wszystko przyjdzie mu rozsta膰 si臋 z 偶yciem, doby艂 si臋 cichy j臋k. Pie艣艅 samorzutnie rozbrzmiewa艂a pod jego czaszk膮.

Cadderly nie zmusza艂 jej, by gra艂a w jego my艣lach, i prawie nie s艂ysza艂 harmonii zawartej w jej cudownych d藕wi臋kach. Wydawa艂o mu si臋, 偶e w艂a艣nie w tym momencie us艂ysza艂 g艂os Prze艂o偶onego na Ksi臋gach Avery鈥檈go, ale zapomnia艂 o tym, z chwil膮 gdy czarodziejski miecz opad艂 w d贸艂, mierz膮c w jego szyj臋. By艂 zbyt blisko, by Cadderly mia艂 szans臋 si臋 uchyli膰.

Miecz dosi臋gn膮艂 go i znikn膮艂 przy wt贸rze g艂o艣nego skwierczenia.

B膮d藕 przekl臋ty! 鈥 zakrzykn膮艂 jego ojciec, czarnoksi臋偶nik. Cadderly nie widzia艂 nic opr贸cz twarzy swojej matki i nie czu艂 nic opr贸cz pierwotnej niepohamowanej w艣ciek艂o艣ci, kt贸rej obiektem by艂 ten plugawy morderca, ten podst臋pny oszust.

Z jego ust doby艂 si臋 d藕wi臋k, odzwierciedlenie pal膮cej go w艣ciek艂o艣ci i magicznej energii, kt贸rej nie by艂 ju偶 w stanie w sobie utrzyma膰. D藕wi臋k ten by艂 najbardziej zniekszta艂con膮 nut膮 pie艣ni Deneira, jak膮 Cadderly kiedykolwiek s艂ysza艂, czysto niszczycielsk膮 mutacj膮 bezcennych ton贸w.

Ziemia tu偶 przed nim zadr偶a艂a, a Cadderly wci膮偶 krzycza艂. Niczym fala oceanu, czerwona ziemia ruszy艂a w stron臋 Aballistera, a jej 艣lad znaczy艂a ogromna i z ka偶d膮 chwil膮 poszerzaj膮ca si臋 rozpadlina.

Co ty robisz? 鈥 zaprotestowa艂 czarnoksi臋偶nik, a jego g艂os w por贸wnaniu z pierwotnym okrzykiem Cadderly鈥檈go przypomina艂 zduszony szept.

Uderzony przez fal臋 czarnoksi臋偶nik wylecia艂 na kilka st贸p w g贸r臋. Spadaj膮c, rozpaczliwie wymachiwa艂 r臋kami, usi艂uj膮c si臋 czego艣 schwyci膰, i run膮艂 w g艂膮b ziej膮cej w ziemi szczeliny. Fala, przetoczywszy si臋 dalej, mala艂a coraz bardziej, a偶 w ko艅cu znikn臋艂a, a ziemia zn贸w sta艂a si臋 spokojna i nieruchoma.

Jestem twoim ojcem! 鈥 rozleg艂 si臋 b艂agalny, przepe艂niony b贸lem krzyk dobiegaj膮cy z miejsca znajduj膮cego si臋 nie wi臋cej ni偶 kilkana艣cie st贸p poni偶ej brzegu rozpadliny.

Kolejny rozpaczliwy krzyk wyrwa艂 si臋 ze zbola艂ych p艂uc Cadderly鈥檈go i m艂ody kap艂an, uni贸s艂szy obie r臋ce przed sob膮, klasn膮艂 z ca艂ej si艂y.

W tej samej chwili, jak na komend臋, kraw臋dzie szczeliny w ziemi si臋 po艂膮czy艂y. Krzyki Aballistera umilk艂y na zawsze.



23

Koniec wojny


Wyczerpany Cadderly przeszed艂 przez drzwi tak wygodnie stworzone przez Aballistera, przez 艣cian臋, kt贸rej nie skrywa艂y ju偶 tumany mg艂y, i wszed艂 do komnaty, gdzie zostawi艂 Danic臋. Znajdowa艂 si臋 tam tuzin rozjuszonych i mamrocz膮cych do siebie wrogich 偶o艂nierzy, ale jakie zapanowa艂o w艣r贸d nich zamieszanie, kiedy nagle w komnacie pojawi艂 si臋 Cadderly! Zacz臋li krzycze膰 i walczy膰 mi臋dzy sob膮, usi艂uj膮c znale藕膰 si臋 jak najdalej od niebezpiecznego m臋偶czyzny. W kilka chwil w komnacie zosta艂o ich tylko sze艣ciu i ci zachowali do艣膰 przytomno艣ci umys艂u, by doby膰 broni i stan膮膰 w pozycjach bojowych naprzeciw Cadderly鈥檈go.

P臋d藕 po Dorigen! 鈥 warkn膮艂 jeden, a 偶o艂nierz, kt贸remu wyda艂 polecenie, w te p臋dy wybieg艂 z komnaty.

Nie podchod藕, ostrzegam ci臋! 鈥 burkn膮艂 do Cadderly鈥檈go inny z wrogich wojownik贸w, d藕gaj膮c gro藕nie powietrze trzyman膮 obur膮cz w艂贸czni膮.

Cadderly鈥檈go 艂upa艂o pod czaszk膮 鈥 nie chcia艂 walczy膰 z tymi lud藕mi ani w og贸le z nikim, ale w obecnej sytuacji po prostu nie mia艂 wyboru. Wszed艂 w nurt pie艣ni Deneira, pomimo i偶 wysi艂ek ten przysporzy艂 mu nowego b贸lu, a gdy m臋偶czyzna ponownie pchn膮艂 w艂贸czni膮 przed sob膮, stwierdzi艂, 偶e miast smuk艂ego drzewca trzyma teraz wij膮cego si臋 i wyra藕nie niezadowolonego w臋偶a. Wrzasn膮艂 i upu艣ci艂 stworzenie na pod艂og臋, odsuwaj膮c si臋 jak oparzony, mimo 偶e w膮偶 nie pr贸bowa艂 go uk膮si膰.

Mamy twoich przyjaci贸艂! 鈥 zawo艂a艂 ten sam 偶o艂nierz, kt贸ry pos艂a艂 swego kompana po Dorigen. 鈥 Je艣li nas zabijesz, oni r贸wnie偶 zgin膮!

Cadderly nawet nie s艂ysza艂 jego ostatniej kwestii 鈥 stwierdzenie, 偶e jego przyjaciele 偶yj膮, cho膰 s膮 je艅cami, przepe艂ni艂o jego serce now膮, orze藕wiaj膮c膮 nadziej膮. Opar艂 si臋 plecami o 艣cian臋 i usilnie stara艂 si臋 nie my艣le膰 o tym, 偶e zaledwie przed chwil膮 zniszczy艂 w艂asnego ojca.

W chwil臋 p贸藕niej do komnaty wbieg艂a Danica i przywar艂a mocno do Cadderly鈥檈go, obejmuj膮c go z ca艂ej si艂y ramionami.

Aballister nie 偶yje 鈥 rzek艂 m艂ody kap艂an do Dorigen ponad ramieniem Daniki.

Dorigen spojrza艂a na艅 przenikliwie, a po chwili r贸wnie偶 Danica cofn臋艂a si臋 od niego na odleg艂o艣膰 wyci膮gni臋tej r臋ki i zmierzy艂a ukochanego wzrokiem.

Wiem 鈥 rzuci艂 p贸艂g艂osem Cadderly.

By艂 twoim ojcem? 鈥 spyta艂a Danica z twarz膮 wykrzywion膮 b贸lem.

Cadderly pokiwa艂 g艂ow膮, a jego usta, gdy zacisn膮艂 z臋by, zmieni艂y si臋 w w膮sk膮 kresk臋.

Ivan ci臋 potrzebuje 鈥 przem贸wi艂a do艅 Danica. Ostro偶nie zlustrowa艂a go od st贸p do g艂贸w i stwierdzi艂a, 偶e jest straszliwie wyczerpany.

Dorigen zaprowadzi艂a Cadderly鈥檈go i Danic臋 do komnaty, kt贸r膮 przygotowano na przyj臋cie rannych. Byli tam czterej przyjaciele Cadderly鈥檈go 鈥 aczkolwiek Vander nie wygl膮da艂 ju偶 na rannego 鈥 oraz grupka 偶o艂nierzy Zamczyska Tr贸jcy. Orkowie i gobliny zgodnie ze swym zwyczajem dobijali ci臋偶ej rannych kompan贸w.

Pikel i Shayleigh znajdowali si臋 w pozycji siedz膮cej, cho膰 oboje wygl膮dali niewyra藕nie. Rozpromienili si臋 na widok Cadderly鈥檈go i dali znak, aby podszed艂 do Ivana, kt贸ry le偶a艂 blady jak 艣mier膰 na s膮siednim 艂贸偶ku.

Cadderly ukl膮k艂 przy 偶贸艂tobrodym krasnoludzie, zdumiony, 偶e Ivan wci膮偶 oddycha, zwa偶ywszy na du偶膮 ilo艣膰 ziej膮cych ran, jakie widnia艂y na jego ciele. U艣wiadomi艂 sobie, 偶e Ivanowi, pomimo i偶 by艂 twardym krasnoludem, nie zosta艂o ju偶 wiele czasu, i zrozumia艂, 偶e musi znale藕膰 w sobie si艂y, aby pod膮偶y膰 艣ladem pie艣ni ku domenie uzdrowie艅, by sprowadzi膰 stamt膮d pot臋偶n膮 magiczn膮 moc.

Zacz膮艂 nuci膰 p贸艂g艂osem i us艂ysza艂 muzyk臋, lecz by艂a ona odleg艂a, bardzo odleg艂a. Si臋gn膮艂 po ni膮 mentalnie, poczu艂 ucisk w skroniach i zamkn膮艂 oczy, wchodz膮c w nurt pie艣ni, daj膮c si臋 jej ponie艣膰. P艂yn膮艂, mijaj膮c d藕wi臋ki pomniejszych zakl臋膰 uzdrawiaj膮cych, 艣wiadom, 偶e by艂y one bezu偶yteczne wobec najpowa偶niejszych ran krasnoluda. Pie艣艅 w jego my艣lach uros艂a do pulsuj膮cego crescendo, przechodz膮c zgodnie z 偶膮daniem Cadderly鈥檈go do krainy najwi臋kszych zakl臋膰 uzdrawiaj膮cych.

Nast臋pn膮 rzecz膮, jak膮 u艣wiadomi艂 sobie kap艂an, by艂o to, 偶e le偶y na pod艂odze, spogl膮daj膮c w g贸r臋 na zatroskane oblicze Daniki, kt贸ra pomog艂a mu usi膮艣膰. Zerkn膮艂 bezradnie na Ivana.

Cadderly? 鈥 spyta艂a Danica, a m艂ody kap艂an pomy艣la艂, 偶e w tym s艂owie zawartych by艂o kilka pyta艅.

Jest zbyt zm臋czony 鈥 odrzek艂a Dorigen, kl臋kaj膮c przy obojgu. Spojrza艂a w zapadni臋te szare oczy Cadderly鈥檈go, pokiwa艂a g艂ow膮 i zrozumia艂a.

Musz臋 odnale藕膰 dost臋p do tych zakl臋膰 鈥 rzek艂 z determinacj膮 w g艂osie m艂ody kap艂an i ponownie rzuci艂 si臋 w wir pie艣ni, walcz膮c za偶arcie, gdy偶 tym razem d藕wi臋ki wydawa艂y si臋 jeszcze odleglejsze.

Min臋艂o dwadzie艣cia minut, zanim ockn膮艂 si臋 tym razem, i zrozumia艂, 偶e b臋dzie potrzebowa艂 dobrych kilku godzin odpoczynku, zanim zdo艂a podj膮膰 kolejn膮 pr贸b臋 dostania si臋 na wy偶sze poziomy uzdrowicielskiej magii. Wiedzia艂 przy tym, a wystarczy艂o mu jedynie spojrze膰 na Ivana, 偶e krasnolud nie wytrzyma d艂ugo.

Dlaczego mi to robisz? 鈥 spyta艂 na g艂os, zwracaj膮c si臋 bezpo艣rednio do swego b贸stwa, i wszyscy, kt贸rzy znajdowali si臋 obok niego, spojrzeli na艅 z zaciekawieniem. 鈥 Deneir 鈥 wyja艣ni艂 Cadderly Danice. 鈥 Opu艣ci艂 mnie w chwili potrzeby. Nie mog臋 uwierzy膰, 偶e pozwoli Ivanowi umrze膰.

Tw贸j b贸g nie kontroluje pomniejszych los贸w zwyczajnych pionk贸w 鈥 powiedzia艂a Dorigen, podchodz膮c do nich.

Cadderly rzuci艂 jej drwi膮ce spojrzenie, otwarcie pytaj膮c w ten spos贸b, co czarodziejka mo偶e wiedzie膰 na ten temat.

Znam i rozumiem w艂asno艣ci magii 鈥 odpar艂a Dorigen, nie zwracaj膮c uwagi na jego kwa艣n膮 min臋. 鈥 Dost臋p do magii pozostaje otwarty, ale ty nie masz ju偶 si艂. To nie Deneir zawi贸d艂.

Danica wykona艂a ruch, jakby chcia艂a uderzy膰 czarodziejk臋, ale Cadderly natychmiast pochwyci艂 mniszk臋 i powstrzymawszy j膮, pokiwa艂 g艂ow膮 do Dorigen.

W ten w艂a艣nie spos贸b twoja magia zosta艂a zablokowana 鈥 rzuci艂a Dorigen. 鈥 Czy to wszystko, co mo偶esz zaproponowa膰 umieraj膮cemu krasnoludowi?

W pierwszej chwili Cadderly pomy艣la艂, i偶 tymi s艂owy przypomnia艂a mu, 偶e powinien po偶egna膰 si臋 z Ivanem, jak na przyjaciela przysta艂o, ale po namy艣le zacz膮艂 interpretowa膰 jej stwierdzenie w zgo艂a odmienny spos贸b. Gestem d艂oni odprawi艂 Danice, pogr膮偶aj膮c si臋 na minut臋 w g艂臋bokiej kontemplacji i poszukuj膮c mo偶liwych odpowiedzi.

Tw贸j pier艣cie艅 鈥 rzek艂 nagle do Vandera.

Firbolg po艣piesznie spojrza艂 na sw膮 d艂o艅, ale poruszenie, jakie przez moment ogarn臋艂o ca艂膮 ich grup臋, w mgnieniu oka wygas艂o.

To nie zadzia艂a 鈥 stwierdzi艂 Vander 鈥 trzeba mie膰 pier艣cie艅 na palcu w momencie, gdy odniesie si臋 ran臋.

Daj mi go, b艂agam 鈥 poprosi艂 Cadderly. Wzi膮艂 od firbolga pier艣cie艅 i na艂o偶y艂 go sobie na palec. 鈥 S膮 dwa rodzaje uzdrowicielskiej magii 鈥 wyja艣ni艂 Vanderowi i pozosta艂ym. 鈥 Dwa, cho膰 ja korzysta艂em do tej pory tylko z jednego, polegaj膮cego na b艂aganiu bog贸w o zakl臋cie zamykaj膮ce rany na ciele i 艂膮cz膮ce z艂amane ko艣ci.

Danica chcia艂a zada膰 pytanie, ale Cadderly ju偶 zamkn膮艂 oczy i ponownie zacz膮艂 艣piewa膰 sw膮 pie艣艅. Zag艂臋bienie si臋 po raz kolejny w jej nurt zaj臋艂o mu troch臋 czasu. Ponownie poczu艂 ucisk w skroniach, gdy pod膮偶y艂 z jej nu偶膮cym nurtem, ale nie poddawa艂 si臋, bowiem wiedzia艂, 偶e tym razem nie b臋dzie musia艂 udawa膰 si臋 zbyt daleko.

Czw贸rka przyjaci贸艂 i Dorigen zebrali si臋 wok贸艂 艂贸偶ka i j臋kn臋li, gdy rana ci臋ta na szyi Ivana zwyczajnie znikn臋艂a, po czym j臋kn臋li raz jeszcze, bowiem ta sama rana pojawi艂a si臋 na gardle Cadderly鈥檈go!

Krew tryska艂a z rozp艂atanej szyi m艂odego kap艂ana, gdy zmusza艂 si臋 do wypowiedzenia kolejnych zakl臋膰. Nast臋pne rany zosta艂y usuni臋te z cia艂a krasnoluda, by mog艂y pojawi膰 si臋 w tych samych miejscach na ciele Cadderly鈥檈go.

Danica z przera偶eniem spojrza艂a na swego ukochanego i rzuci艂a si臋 naprz贸d, ale Dorigen i Shayleigh powstrzyma艂y j膮, nakazuj膮c, by z ca艂ego serca wierzy艂a w m艂odego kap艂ana.

Niebawem Ivan le偶a艂 spokojnie ca艂y i zdrowy na 艂贸偶ku, a Cadderly, z cia艂em pokrytym ziej膮cymi ranami odniesionymi w walce przez krasnoluda, osun膮艂 si臋 na pod艂og臋.

Oooo 鈥 j臋kn膮艂 wyra藕nie nieszcz臋艣liwy Pikel.

Cadderly! 鈥 zawo艂a艂a ponownie Danica i wyrwa艂a si臋 Shayleigh i Dorigen, aby do niego podbiec. Przy艂o偶y艂a g艂ow臋 do piersi ukochanego, nas艂uchuj膮c bicia serca, odgarn臋艂a z jego twarzy kosmyki kr臋conych, br膮zowych w艂os贸w, po czym zbli偶y艂a usta do jego ust, szepcz膮c do艅 nieustannie i nakazuj膮c mu 偶y膰.

S艂ysz膮c 艣miech Vandera, rozgniewana odwr贸ci艂a si臋 w jego stron臋.

On ma na palcu pier艣cie艅! 鈥 rykn膮艂 firbolg. 鈥 Och, ten sprytny m艂ody kap艂an!

Oo, oi! 鈥 pisn膮艂 rado艣nie Pikel.

Kiedy Danica ponownie si臋 odwr贸ci艂a, Cadderly uni贸s艂 lekko g艂ow臋 i poca艂owa艂 jaz g艂o艣nym cmokni臋ciem.

To naprawd臋 boli 鈥 j臋kn膮艂, ale wypowiadaj膮c te s艂owa, zdo艂a艂 si臋 u艣miechn膮膰, po czym wolno opu艣ci艂 g艂ow臋 na posadzk臋 i zamkn膮艂 oczy.

Co mu si臋 sta艂o? 鈥 burkn膮艂 Ivan, siadaj膮c na 艂贸偶ku i z wyra藕nym zdumieniem rozgl膮daj膮c si臋 po pokoju.

W chwil臋 p贸藕niej przyjaciele bezceremonialnie zepchn臋li Ivana na pod艂og臋 i po艂o偶yli na 艂贸偶ku Cadderly鈥檈go; m艂ody kap艂an oddycha艂 du偶o swobodniej i nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e wiele z jego ran zacz臋艂o si臋 ju偶 zasklepia膰.

P贸藕niej tej samej nocy Cadderly, wci膮偶 jeszcze okropnie znu偶ony i wyczerpany, podni贸s艂 si臋 z 艂贸偶ka i zacz膮艂 w臋drowa膰 po komnacie pe艂ni膮cej rol臋 izby chorych, uzdrawiaj膮c swoich przyjaci贸艂, jak r贸wnie偶 rannych 偶o艂nierzy z Zamczyska Tr贸jcy.


* * *


By艂 moim ojcem 鈥 rzek艂 oschle Cadderly. Przetar艂 d艂oni膮 wilgotne oczy, usi艂uj膮c powstrzyma膰 gwa艂town膮 lawin臋 wspomnie艅, kt贸ra si臋 na niego zwali艂a, wspomnie艅, kt贸re pogrzeba艂 przed wielu laty.

Danica przysun臋艂a si臋 do niego i obj臋艂a ramieniem.

Dorigen mi powiedzia艂a 鈥 wyja艣ni艂a.

Przez wiele minut siedzieli obok siebie pogr膮偶eni w ciemno艣ci i milczeniu.

Zabi艂 moj膮 matk臋 鈥 rzuci艂 nagle Cadderly.

Danica unios艂a wzrok, spogl膮daj膮c na niego, a na jej obliczu pojawi艂 si臋 grymas przera偶enia.

To by艂 wypadek 鈥 ci膮gn膮艂 Cadderly, wpatrzony przed siebie. 鈥 Ale by艂a te偶 w tym jego wina. M贸j oj... Aballister stale eksperymentowa艂 z nowymi czarami, stale wykorzystywa艂 energi臋 do granic jej mo偶liwo艣ci i do tego stopnia, 偶e ledwie m贸g艂 nad ni膮 panowa膰. Kt贸rego艣 dnia wytworzy艂 miecz, wspania艂y, l艣ni膮cy miecz, kt贸ry unosi艂 si臋 w powietrzu i sam zadawa艂 rany.

Cadderly nie m贸g艂 powstrzyma膰 delikatnego chichotu.

By艂 taki dumny 鈥 podj膮艂, kr臋c膮c g艂ow膮, a jego niesforne piaskowobr膮zowe loki przesun臋艂y si臋 na bok. 鈥 Tak bardzo dumny. Ale nie potrafi艂 kontrolowa膰 dweomeru. Przekroczy艂 magiczn膮 granic臋, z艂ama艂 zasad臋 i zanim zdo艂a艂 zniszczy膰 miecz, moja matka umar艂a.

Danica wyszepta艂a pod nosem imi臋 ukochanego, przytuli艂a go mocniej do siebie i po艂o偶y艂a g艂ow臋 na jego ramieniu. M艂ody kap艂an odsun膮艂 si臋 jednak, by m贸c spojrze膰 jej w oczy.

Nawet nie pami臋tam jej imienia 鈥 powiedzia艂 dr偶膮cym g艂osem. 鈥 Zn贸w widz臋 wyra藕nie jej twarz, twarz, kt贸r膮 ujrza艂em, przychodz膮c na ten 艣wiat, ale nawet nie pami臋tam jej imienia!

Przez chwil臋 siedzieli w milczeniu; Danica my艣la艂a o swoich nie偶yj膮cych rodzicach, a Cadderly boryka艂 si臋 z mrowiem otaczaj膮cych go bezlito艣nie obraz贸w, usi艂uj膮c odnale藕膰 w艣r贸d nich wspomnienia z najwcze艣niejszych lat swego 偶ycia. Przypomnia艂 sobie r贸wnie偶, jak Prze艂o偶ony na Ksi臋gach Avery, 艂aja膰 go kt贸rego艣 dnia, nazwa艂 go Gondyjczykiem, nawi膮zuj膮c do pewnej sekty kap艂an贸w s艂yn膮cych z tego, i偶 tworzyli pomys艂owe, acz cz臋stokro膰 s艂u偶膮ce zniszczeniu narz臋dzia oraz bro艅 i nie przejmowali si臋 konsekwencjami wynikaj膮cymi z powstania tych dzie艂. Teraz, wiedz膮c o Aballisterze, przypominaj膮c sobie, co si臋 sta艂o z jego w艂asn膮 matk膮, Cadderly potrafi艂 lepiej poj膮膰 l臋ki trawi膮ce drogiego Avery鈥檈go.

Tyle tylko 偶e on nie by艂 taki jak ojciec 鈥 skarci艂 sam siebie w duchu. Odnalaz艂 Deneira, odnalaz艂 prawd臋 i zew w艂asnego sumienia, i doprowadzi艂 wojn臋 鈥 wojn臋 wywo艂an膮 przez Aballistera 鈥 do jedynego mo偶liwego ko艅ca.

Cadderly siedzia艂 pogr膮偶ony w zadumie, atakowany nawa艂膮 z dawna pogrzebanych k艂opotliwych wspomnie艅, pr贸偶nych 偶ycze艅 o to, jak mog艂oby by膰, i wspomnie艅 znacznie 艣wie偶szych, na kt贸re patrzy艂 teraz z zupe艂nie innej perspektywy. Ogarn臋艂a go fala ogromnego, dojmuj膮cego smutku, 偶alu, kt贸rego nigdy dot膮d nie odczuwa艂 鈥 za Averym, matk膮 i Aballisterem.

Je偶eli chodzi艂o o ojca, nie op艂akiwa艂 jego 艣mierci, lecz jego 偶ycie. Raz po raz widzia艂 w my艣lach czerwon膮 ziemi臋 tamtego odleg艂ego 艣wiata, zamykaj膮c膮 si臋 nad powalonym czarnoksi臋偶nikiem, by sko艅czy膰 ostatni rozdzia艂 smutnego, zmarnowanego, niew艂a艣ciwie wykorzystanego 偶ycia.

Musia艂e艣 to zrobi膰 鈥 powiedzia艂a niespodziewanie Danica. Cadderly mrugn膮艂 do niej z niedowierzaniem, kt贸re niebawem zmieni艂o si臋 w rozbawienie. Jak dobrze go zna艂a!

Odpowiedzia艂 skinieniem g艂owy i szczerym, cho膰 nieco zrezygnowanym u艣miechem. Nie mia艂 wyrzut贸w sumienia z powodu tego, co zrobi艂; odnalaz艂 prawd臋, co nie by艂o dane jego ojcu. To Aballister, a nie Cadderly, wymusi艂 takie zako艅czenie.

W niewielkim pomieszczeniu poja艣nia艂o, gdy do 艣rodka wesz艂a nios膮ca kandelabr Dorigen.

Wojska Zamczyska Tr贸jcy rozpierzch艂y si臋 na cztery wiatry 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Wszyscy dow贸dcy nie 偶yj膮, za wyj膮tkiem mnie, a je偶eli o mnie chodzi, nie zamierzam kontynuowa膰 tego, co rozpocz膮艂 Aballister.

Danica pokiwa艂a g艂ow膮, ale Cadderly si臋 skrzywi艂.

Co si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂a zdziwiona mniszka.

Mamy pozwoli膰 im uciec, pu艣ci膰 wolno, aby mogli dalej szerzy膰 z艂o i zniszczenie? 鈥 zapyta艂.

Zosta艂o ich trzy tysi膮ce 鈥 upomnia艂a go Dorigen. 鈥 W tej kwestii naprawd臋 nie masz wi臋kszego wyboru. Nie l臋kaj si臋 jednak, m艂ody kap艂anie, bowiem zagro偶enie dla Carradoonu, biblioteki i tutejszego regionu z ca艂膮 pewno艣ci膮 przesta艂o istnie膰. Co do mnie, wr贸c臋 z tob膮 do biblioteki, aby twoi zwierzchnicy mogli mnie os膮dzi膰.

Moi zwierzchnicy? 鈥 pomy艣la艂 z niedowierzaniem Cadderly. Dziekan Thobicus? Te s艂owa przypomnia艂y mu, 偶e pozosta艂o mu jeszcze sporo spraw do za艂atwienia, nim b臋dzie m贸g艂 pod膮偶y膰 dalej drog膮 wytyczon膮 dla艅 przez Deneira. Jedna bitwa dobieg艂a ko艅ca, a ju偶 mia艂 przed sob膮 nast臋pn膮.

Kara b臋dzie surowa 鈥 odpar艂a Danica, a z tonu jej g艂osu wynika艂o, 偶e nie pragnie, by skruszona czarodziejka otrzyma艂a surowy wyrok. 鈥 Mog膮 skaza膰 ci臋 na 艣m... 鈥 urwa艂a, gdy Dorigen, godz膮c si臋 z t膮 mo偶liwo艣ci膮, wolno pokiwa艂a g艂ow膮.

Nie, tego nie zrobi膮 鈥 zapewni艂 p贸艂g艂osem Cadderly. 鈥 Wr贸cisz, Dorigen, i odprawisz swoj膮 pokut臋. Masz wielk膮 moc i szczere ch臋ci, a zatem mo偶esz okaza膰 si臋 dla nas nad wyraz przydatna. Pomo偶esz zaleczy膰 rany, jakie poczyni艂a ta wojna, i doprowadzi膰 ten region do rozkwitu. To najw艂a艣ciwsza decyzja i tak膮 w艂a艣nie podejm膮 w艂adze biblioteki.

Danica spojrza艂a z pow膮tpiewaniem na Cadderly鈥檈go, ale odwr贸ci艂a wzrok, ujrzawszy wyraz determinacji na jego obliczu. Wiedzia艂a, co Cadderly zrobi艂 z dziekanem Thobicusem, aby m贸c wyruszy膰 na t臋 wypraw臋, i podejrzewa艂a, 偶e po powrocie do biblioteki m艂ody kap艂an zamierza powt贸rzy膰 sw贸j wyczyn.

Dorigen ponownie pokiwa艂a g艂ow膮 i u艣miechn臋艂a si臋 ciep艂o do Cadderly鈥檈go, m臋偶czyzny, kt贸ry darowa艂 jej 偶ycie w Shilmi艣cie i najwyra藕niej zamierza艂 ponownie j膮 oszcz臋dzi膰.

Opowiedz mi o mi艂osierdziu, roztropny Cadderly 鈥 poprosi艂a. 鈥 Czy jest ono si艂膮, czy s艂abo艣ci膮?

Si艂膮 鈥 odrzek艂 bez wahania m艂ody kap艂an.


* * *


Cadderly sta艂 na kamienistym zboczu nad Zamczyskiem Tr贸jcy w otoczeniu pi膮tki swoich przyjaci贸艂.

Rozkaza艂a艣 im, by opu艣cili twierdz臋? 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do Dorigen id膮cej w ich stron臋 po stoku.

Ludziom powiedzia艂am, 偶e zostan膮 przyj臋ci w Carradoonie 鈥 odrzek艂a. 鈥 Cho膰 w膮tpi臋, aby wielu z nich zdecydowa艂o si臋 tam uda膰. A ogrom, orkom i goblinom poleci艂am, aby znalaz艂y sobie pieczary w g贸rach, uciek艂y jak najdalej st膮d i nie czyni艂y wi臋cej szk贸d.

Ale wiele z nich pozostanie w fortecy? 鈥 bardziej o艣wiadczy艂, ni偶 zapyta艂 Cadderly.

Dorigen spojrza艂a na niedoko艅czone mury zamczyska i wzruszy艂a ramionami.

Ogry, orkowie i gobliny to uparte stworzenia.

Cadderly z pogard膮 popatrywa艂 na twierdz臋. Przypomnia艂 sobie inny plan, trz臋sienie ziemi, kt贸re wywo艂a艂, by pogrzeba膰 Aballistera, i przysz艂o mu na my艣l, aby to powt贸rzy膰, zniszczy膰 Zamczysko Tr贸jcy i oczy艣ci膰 ze艅 g贸rskie zbocze. U艣miechaj膮c si臋 z艂owrogo, m艂ody kap艂an zanurzy艂 si臋 w pie艣ni Deneira w poszukiwaniu pot臋偶nej magii.

Nie znalaz艂 niczego, co wywo艂ywa艂oby trz臋sienie ziemi. Zak艂opotany, przeszukiwa艂 d藕wi臋ki, mentalnie domagaj膮c si臋 wskaz贸wek. I nagle zrozumia艂. Uwolnienie przez niego mocy w pozaplanarnej przestrzeni by艂o reakcj膮 na pierwotne emocje, nie wywo艂ane w spos贸b 艣wiadomy, lecz wymuszone przez rozgrywaj膮ce si臋 wok贸艂 niego wypadki.

Cadderly roze艣mia艂 si臋 w g艂os i otworzywszy oczy, ujrza艂, 偶e otaczaj膮ca go sz贸stka towarzyszy przygl膮da mu si臋 z zaciekawieniem.

Co si臋 sta艂o? 鈥 zapyta艂a Danica.

My艣la艂e艣 o zniszczeniu fortecy 鈥 stwierdzi艂a Dorigen.

Au, zr贸b to! 鈥 rykn膮艂 Ivan. 鈥 Roztw贸rz ziemie i wrzu膰 do 艣rodka te wielgom twierdze!

Cadderly powi贸d艂 wzrokiem po twarzach swych towarzyszy, przyjaci贸艂, kt贸rzy wierzyli, 偶e by艂 niezwyci臋偶ony, nieomal r贸wny bogom. Kiedy jednak jego wzrok pad艂 na Shayleigh, stwierdzi艂, 偶e wojowniczka wolno kr臋ci g艂ow膮. Zrozumia艂a.

Podobnie jak Danica.

Otw贸rz ziemi臋 i wrzu膰 t臋 wielk膮 twierdz臋 do 艣rodka? 鈥 spyta艂a z niedowierzaniem, zwracaj膮c si臋 do Ivana. 鈥 Gdyby Cadderly by艂 do tego zdolny, to w og贸le nie musieliby艣my zapuszcza膰 si臋 do wn臋trza tej przekl臋tej budowli.

Dosz艂o do tego, 偶e zbyt wiele oczekujemy 鈥 doda艂a Shayleigh.

Oo 鈥 powiedzia艂 Pikel i zarazem idealnie odda艂 obecne odczucia Ivana.

Dobrze, no to ruszajmy w drogie 鈥 rzek艂 Ivan po d艂u偶szej chwili milczenia. Po艂o偶y艂 r臋k臋 na plecach Cadderly鈥檈go i popchn膮艂 go delikatnie, zmuszaj膮c do uczynienia pierwszego kroku. 鈥 Czeka nas miesiunc marszu, ale nie martw si臋, ja i m贸j brat doprowadzim was wszystkich ca艂ych i zdrowych na mniejsce!

To 艣wietny pocz膮tek 鈥 pomy艣la艂 Cadderly. Ivan przejmowa艂 dowodzenie, a tym samym bra艂 na siebie cz臋艣膰 odpowiedzialno艣ci.

By艂 to doskona艂y pocz膮tek d艂ugiej w臋dr贸wki.



Epilog


Fala dojmuj膮cego b贸lu przeszy艂a Druzila, w chwili gdy Aballister wyzion膮艂 ducha; by艂 to b贸l znany jedynie chowa艅cowi, kt贸ry traci swego pana czarnoksi臋偶nika. W przeciwie艅stwie do wielu chowa艅c贸w Druzil zdo艂a艂 jednak prze偶y膰 atak, a gdy b贸l min膮艂, utykaj膮c, podrepta艂 dalej w d贸艂 szlaku biegn膮cego przez wschodnie pasmo G贸r 艢nie偶nych.

Bene tellemara, Aballisterze 鈥 mamrota艂 pod nosem niczym litani臋 maj膮c膮 uchroni膰 go przed narastaj膮cymi l臋kami. Inteligentny imp bez trudu domy艣li艂 si臋, kto zabi艂 Aballistera, i z 艂atwo艣ci膮 skonstatowa艂, 偶e bez czarnoksi臋偶nika, nawet gdyby Zamczysko Tr贸jcy przetrwa艂o, jego rola w planie podboju okolicznych ziem dobieg艂a ko艅ca. Przez chwil臋 rozwa偶a艂 mo偶liwo艣膰 powrotu do fortecy, aby sprawdzi膰, czy Dorigen ocala艂a. Szybko jednak zmieni艂 zdanie, uznawszy, 偶e czarodziejka bynajmniej za nim nie przepada艂a.

Ale dok膮d mam i艣膰? 鈥 zastanawia艂 si臋 imp. Czarnoksi臋偶nik贸w nadaj膮cych si臋 na pan贸w i do tego renegat贸w nie spotyka si臋 na ka偶dym kroku, podobnie jak wr贸t mi臋dzyplanarnych, przez kt贸re imp m贸g艂 powr贸ci膰 do mrocznych, cienistych krain, sk膮d si臋 wywodzi艂.

Poza tym Druzil stwierdzi艂, 偶e jego zadanie na tym planie jeszcze nie dobieg艂o ko艅ca, gdy偶 w katakumbach Biblioteki Naukowej nadal spoczywa drogocenna butelka zawieraj膮ca kl膮tw臋, chaosu. Druzil chcia艂 j膮 odzyska膰; musia艂 znale藕膰 jaki艣 spos贸b, by dosta膰 j膮 w swoje r臋ce, zanim ten przekl臋ty Cadderly wr贸ci do biblioteki. Zak艂adaj膮c, 偶e Cadderly jeszcze 偶yje.

P贸ki co, potrzeby impa by艂y bardziej przyziemne. Chcia艂 opu艣ci膰 labirynt G贸r 艢nie偶nych, znale藕膰 si臋 w jakim艣 przytulnym i ciep艂ym miejscu, gdzie nie by艂oby zacinaj膮cego wiatru i siarczystego mrozu, tote偶 kontynuowa艂 偶mudn膮 w臋dr贸wk臋 poprzez prze艂臋cze ku le偶膮cemu nad jeziorem Impresk Carradoonowi.

Po kilku dniach i unikni臋ciu paru bli偶szych spotka艅 z czujnymi wie艣niakami, zamieszkuj膮cymi na obrze偶ach dzikich g贸r, Druzil, przycupn膮wszy na jednej z podsufitowych belek w oborze, pods艂ucha艂 rozmow臋, kt贸rej tre艣膰 natchn臋艂a go now膮 nadziej膮.

Niedaleko st膮d, poza terenem okolicznych term, w starym sza艂asie zamieszkiwa艂 pustelnik 鈥 odludek pozbawiony przyjaci贸艂 i rodziny.

呕adnych 艣wiadk贸w 鈥 wychrypia艂 imp, a jego ogon zako艅czony ociekaj膮cym trucizn膮 kolcem 偶wawo przeci膮艂 powietrze. Po zmierzchu odlecia艂 w kierunku sza艂asu, zamierzaj膮c zabi膰 pustelnika i zaj膮膰 jego lokum, a przez reszt臋 zimy 偶ywi膰 si臋 cia艂em trupa.

Jego plany uleg艂y jednak zmianie, gdy z bliska przyjrza艂 si臋 pustelnikowi i ujrza艂 pi臋tno wypalone na czole m臋偶czyzny! Nagle zacz膮艂 zastanawia膰 si臋 nad wszelkimi mo偶liwymi sposobami utrzymania go przy 偶yciu. Ponownie powr贸ci艂 my艣lami do Biblioteki Naukowej i pot臋偶nej butelki z kl膮tw膮 chaosu, zamkni臋tej w katakumbach. Uzna艂, 偶e musi j膮 mie膰, a wszystko wskazywa艂o na to, 偶e jakim艣 zrz膮dzeniem losu jego pragnienie mo偶e si臋 zi艣ci膰.

Nisko pochylony, d藕wigaj膮c poka藕ne nar臋cze chrustu, Kierkan Rufo 鈥 wolno, jakby przygn臋biony 鈥 wraca艂, pow艂贸cz膮c nogami, do swego sza艂asu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Salvatore R A Pi臋cioksi膮g Cadderlyego 4 Zdobyta Forteca
Piecioksiag?dderly'ego T3 Nocne Maski
Piecioksiag?dderly'ego T1 Kantyczka
Piecioksiag?dderly'ego T5 Klatwa Chaosu
Piecioksiag?dderly'ego T2 Mroki Puszczy
T4 SEGMENTACJA RYNKU pokaz[1]
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1998 t4 n1 s79 101
Piecioksiag skrypt id 356244
Piecioksiag, teologia WT US
Test butelki Luthy'ego, biomechanika kliniczna testy
EGO MAASA wer2 zapowied藕
PODSTAWY ZARZ膭DZANIA WYK T4
BADANIA MARKETINGOWE WYK T4
118 Model poliarchii wg R Dahla i ego implikacje pragmatyczne w nauce o polityceid033
RACHUNKOWO艢膯 FINANSOWA 膯W T4
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1998 t4 n2 s167 170
cwiczenie 5 Funkcja napr脛鈩⒛鼓絜墓鈥 Airy'ego dla plaskiego stanu napr脛鈩⒛鼓絜nia
pi臋ciolatek cz1 Moje przedszkole
5 Krzywe 2 ego stopnia