Jajecznica
Szturchnął
jajecznicę końcem widelca. Nie wyglądała zachęcająco.
-
Wytłumacz mi, - za jego plecami rozległo się ciche mruczenie - co
tu tak niesamowicie pachnie i gdzie ja to mogę dostać? - czyjeś
blond włosy rozsypały się na jego ramieniu. Poczuł dotyk miękkich
warg na karku.
-
Lepiej mi wytłumacz, kto Ci tak spaczył podniebienie - przerzucił
dziwną paćkę na drugą stronę. - Daj spokój, jajecznica z serem?
-
Nie wiesz, co dobre -oburzony głos Draco zabrzmiał koło jego ucha.
Chwilę później poczuł ciepły, wilgotny język, pieszczący jego
szyję. Westchnął.
-
Cóż, czasem wydaje mi się, że masz rację - odwrócił się
buntowniczo w jego stronę i zmierzył go wzrokiem.
-
Gdzie się patrzysz?! - blondyn bezwiednie zakrył się rękami. -
Nieładnie molestować chłopców w ręcznikach!
-
Tak, tak Draco - powiedział wesoło. - Idź spać, obudzę Cię jak
skończę.
-
Ale ja nie zasnę - jęknął chłopak, bezwstydnie oplatając go
rękami w biodrach. - No wiesz, trudno jest się położyć spać,
gdy Raj czeka za progiem.
-
Och, oczywiście mówisz o mnie - posłał mu spojrzenie pełne
nadziei.
-
Oczywiście, że o jajecznicy! - krzyknął zadziornie Malfoy i
uciekł, zanim kuchenna ścierka zdołała go poważnie uszkodzić.
-
Ale tak szczerze, co się stało? - zapytał go później, gdy
popijali sok pomarańczowy. Harry oblał się rumieńcem.
-
E... No wiesz... - bąknął.
-
Nie wiem - Draco był bezlitosny.
-
Chciałem być miły, to wszystko - próbował się wykręcić, ale w
odpowiedzi zobaczył palec blondyna, machający mu przed nosem.
-
Nie wierzę Ci, co żeś narozrabiał?
-
Będziemy mieli dzieci - powiedział zły.
-
Och tak, rzeczywiście - blondyn zabrał się za bułkę z masłem,
jakby nic nie słyszał. - Adoptujemy małego, czarnowłosego
chłopczyka z blizną? - zielonooki posłał mu mordercze spojrzenie.
-
Nie, Draco, zupełnie nie nadajesz się na rodzica, tylko byśmy
skrzywdzili malucha.
-
Auć. Zabolało. Miałeś być miły - Ślizgon zarobił kolejne
pełne dezaprobaty spojrzenie z jego strony. Naprawdę, musi wziąć
się w garść.
-
Słuchaj... Porozmawiajmy - początki zawsze są trudne, każdy to
wie.
-
Rozmawiamy - Malfoy tylko wzruszył ramionami i napił się soku.
-
Draco, niczego mi nie ułatwiasz! - wstał z rozmachem od stołu.
Szare oczy wbiły się w niego z całą mocą.
-
Nawet się nie staram. Musisz przez to przejść, Harry -sięgnął
po kolejną bułkę.
-
Właśnie próbuję Ci coś powiedzieć, a Ty zachowujesz się jak
totalny dupek! - krzyknął. Zamilkł. No tak, to był błąd,
absolutnie tragiczne posunięcie, porażka, katastrofa.
Mężczyzna
posłał mu tylko spokojne spojrzenie, ale on już wiedział.
Wszystko stracone. Znowu dał się ponieść emocjom, zamiast
policzyć do dziesięciu. Do dziesięciu? Przy Malfoyu trzeba by
liczyć do siedemdziesięciu co najmniej.
-
O co Ci chodzi? - zapytał Harry'ego po prostu, jakby kłócili się
o kolację, a nie o... o ważną rzecz. Zdecydowanie ważną.
-
To nie jest łatwe, Draco - westchnął Harry cicho, grzebiąc
nerwowo w kieszeniach jeansów. - Zrozum, są dosyć ważne rzeczy,
no wiesz, w życiu i... eee... ludzie, którzy się kochają, ten...
robią różne rzeczy...
-
Owijają się papierem toaletowym i turlają z górki? - brew
blondyna uniosła się w górę.
-
Co? Och, przecież to było dawno - zaplątał się, a jego chłopak
wyraźnie miał z tego ubaw. - Draco! - krzyknął próbując
odzyskać władzę.
-
Jasne, już nic nie mówię - Ślizgon nalał sobie kolejną porcję
soku pomarańczowego, postawił szklankę przed sobą, oparł brodę
na dłoni i z całym skupieniem wpatrywał się w Pottera.
-
E... - któremu to nie służyło. - Chodzi o to, że gdy dwoje ludzi
się kocha, decydują się żyć wspólnie i... ech, nieważne -
zrezygnował. Był tak blisko.
-
Zrób to - powiedział Draco. Zielonooki zamrugał.
-
Co?
-
Och, no oświadcz mi się wreszcie kretynie, bo jajecznica stygnie! I
chodźmy już do łóżka, jeszcze chwila i zjem Cię na miejscu -
Malfoy posłał mu zalotne spojrzenie i zajął się swoimi bułkami.
Harry
stał w miejscu. Minęło dobre pięć minut, zanim potrząsnął
głową i usiadł na najbliższe krzesło. Blondyn otarł usta
serwetką i ruszył w jego kierunku.
-
Nie było tak źle - powiedział z nadzieją Potter.
-
Jesteś całkowicie beznadziejny w oświadczaniu się - zaśmiał się
jego kochanek i pociągnął za rękę w stronę sypialni.