„Ja” człowieka a milczenie
W dniu swoich imienin powinniśmy przypominać sobie stare katolickie powiedzenie powstałe w polemice z protestantami: „Urodziny ma każda świnia, imieniny — tylko człowiek”. Imieniny bowiem to dzieło naszego „ja”, gdyż nasze imię jest czymś jedynym i niepowtarzalnym (jeśli nawet nosi je wielu innych ludzi), i ono to wyróżnia nas spośród członków naszej rodziny, czy rodu, noszących to samo nazwisko,
Czym jednak jest nasze „ja”?
„Ja” to zarazem noumenon i phainomenon, podmiot i (przede wszystkim dla siebie samego) przedmiot.
„Ja” to ośrodek naszej świadomości, jak chce C.G. Jung, lub naszej duszy (według Rudolfa Steinera) — jako reprezentant naszej Wyższej Jaźni.
„Ja” jako centrum świadomości — w ujęciu statycznym — jest punktem, z którego wyznaczamy naszą „górę” i „dół”, „przód” i „tył”, stronę „prawą” i „lewą” (1 plus 6), zarazem jednak — tak u Junga — ośrodkiem, w którym przecina się nasza ekstrawersja i introwersja, z którego pada światło na nasze cztery funkcje psychiczne: myślenie, uczucie, percepcję i intuicję. „Ja” jako centrum świadomości opiera się na fundamencie podświadomości (marzenia senne), nieświadomości i (sen bez marzeń sennych), jednocześnie zwracając się ku swej „matce” — nadświadomości (Duchowi).
W aspekcie dynamicznym „ja” jest instrumentem wyższej Jaźni jako źródła przemiany człowieka. (Najpełniejszą prezentację tej przemiany znajdujemy w antropozofii Rudolfa Steinera.) W opisie najbardziej kwintesencjonalnym przemiana ta przebiega następująco: Istoty boskie przemieniły ciało astralne człowieka w jego duszę doznaniową, ciało eteryczne — w duszę intelektualno-uczuciową, a ciało fizyczne — w duszę samoświadomą, natomiast zadaniem i rolą „ja” samego człowieka (żyjącego przede wszystkim w jego duszy samoświadomej) jest, we współpracy z Istotami Boskimi (przede wszystkim: Aniołem Opiekuńczym), przemienić swe ciało astralne w Ducha-Jaźń, ciało eteryczne — w Ducha-Życie, a ciało fizyczne — w Ducha-Człowieka.
„Ja” jako „oko cyklonu”, punkt spokoju w burzliwym życiu duszy, jest jedynym „miejscem” tożsamości człowieka. Tylko w swym „ja” człowiek jest tożsamy z samym sobą: wszystkie inne jego rzekome tożsamości to tylko wtórne i fałszywe, czy częściowe utożsamienia (identyfikacje) „ja” z Bogiem, Naturą, Ziemią, własnym krajem, narodem, warstwą czy klasą społeczno-ekonomiczną, zawodem lub też własnym ciałem fizycznym, witalnością, popędami, uczuciami, intelektem, rozumem, świadomością. „Ja” jest tożsame tylko ze sobą samym („ja” = „ja”); tożsamość ta ekstrawertycznie manifestuje się jako wola, introwertycznie zaś jako intuicja.
Dlatego „ja” jest fundamentem wolności człowieka na wszystkich jej etapach: jako poczucia jako wolności negatywnej, wolności do posiadania, wolności ekspansji (władzy), wolności pozytywnej, wolności jako samowiedzy, wolności jako samosterowania i wolności tworzenia.
„Ja” wolne może odkryć w sobie jako swój rdzeń prawdę, Piękno i Dobro, jak też Mądrość, Życie i Byt, czyli czyste człowieczeństwo tożsame z „iskrą Bożą”. (Są to aspekty Ducha człowieka.)
Ale w naszym „ja” — czy raczej w naszej Wyższej Jaźni — żyje także Sigé (termin gnostycki), czyli Cisza, Milczenie i Spokój. W starożytnym gnostycyzmie tak (m.in.) określano Boga Niepoznawalnego; był to przykład teologii apofatycznej.
Zauważmy: w języku polskim Cisza to fem., Milczenie — neutr. Spokój — masc.
Jak — przebiwszy się przez „wrzask świata” (jak mówili starożytni manichejczycy) i „wrzask naszej duszy” — dotrzeć do rdzenia naszego „ja”, do naszej Wyższej Jaźni? Przez medytację — tylko w niej możemy, paradoksalnie, zarazem odkryć, jak i stworzyć w nas samych — Ciszę, Milczenie i Spokój (w Naturze, w samym „ja” i w Duchu).
W drodze tej niech wspomoże nas medytacja podana przez Rudolfa Steinera:
„Niosę w sobie spokój,
w sobie samym noszę siły,
które dają mi moc.
Pragnę, by wypełniło mnie
ciepło tych sił,
chcę, by przeniknęła mnie
moc mojej woli,
i chcę czuć,
jak spokój rozlewa się
w całej mej istocie,
kiedy zbieram się,
by znaleźć w sobie
spokój jako moc –
przez potęgę mojego dążenia”.