owiac w prost….rozkocham i przelece. Uwarzala ona bowiem ze brakuje mu milosci a do tego jest sfrutrowany seksualnie i to dlatego ciagle sie obawia mezczyzn. Chlopak mi sie bardziej niz podobal wiec z chcecia przyjalem zadanie powierzone mi przez kobiete. Gdy uslyszalem pukanie do drzwi wyprostowalem sie i usmiechnalem starajac nie okazywac jaka radosc mnie ogarnia.
-Zapraszam…
***
James
Byłam cholernie zdenerwowany ta wizyta oraz chyba przede wszystkim moja mama i siostra. Obydwie uważają że mam zwidy ale ja mówię prawdę. Wszyscy dosłownie wszyscy faceci na mnie leca i czyhają na moja cnotę !
A te głupie baby mi nie wiesza!Scott
Siedzialem w swoim gabine z niecierpiliwoscia oczekujac mojego pacjeta. James mial sie tu pojawic za dziesiec minut. Jego matka postanowila go do mnie zapisac majac nadzieje ze go wylecze czy tez m
Idiotki.
Wszedłem do bloku i podszedłem do recepcji dopytać się gdzie mam iść na to "spotkanie" z lekarzem. Kiedy otrzymałem informacje skierowałem się do windy. Wcisnąłem przycisk z numerem 4 i czekałem na charakterystyczny dzwonek .
Wysiedlem , rozejrzałem się na około. Wkońcu znalazłem właściwy pokój. ,,Powinienem iść do okulisty” pomyslalem. A wiecie czemu? Bo pokój którego szukałem był...wprost naprzeciwko mnie !
Walnołem się otwarta ręką w czoło i podszedłem do drzwi. Poprawiłem ubranie , włosy a później zapukałem.
-Zapraszam...-odpowiedział na moje pukanie męski aksamitny i przyjemny dla ucha głos. Wszedłem do środka, a tam na wielkim fotelu na kółkach siedział młody bóg. Pfu! Znaczy się lekarz. Nie jaki Scott Nedel. Wysoki lekko umięśniony z miodowymi włosami modnie zciętymi i wielkimi ciemno granatowymi oczyma. Na jego przystojnej twarzy widniał radosny uśmiech. Uniósł rękę i wskazał mi jeden z dwóch dużych foteli stojących przed biurkiem.
- Witaj, to ty musisz być James Bater. Twoja matka i siostra cię tu zapisałyi tak więc-położył ręce na biurku, zgiął w łokciaci i z palców złożył piramidke.-co ci dolega? Nina mówiła że masz zwidy.
-Wcale ich nie mam! Tylko...-już chciałem dokończyć kiedy coś sobie uświadomiłem. Nazywał moja siostre po imieniu więc musi ja skądś znać.-chwila moment skąd znasz moja siostrę?
Scott wyglądał na zdumionego. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Założyłem ręce na piersi i czekałem na jego odpowiedz.
***
Scott
-Twoja siostre?- zapytalem.- Dos czesto jestem gosciem w jej restauracji poza tym lubie sobie popatrzec jak tam nieraz pomagasz.- powiedzialem bez ogrodek. Chlopak popatrzyl na mnie zdumiony po czym cofnal sie lekko speszony.- Spokojnie nic ci nie zrobie. Usiadz na kozetce i powiedz na czym polega twoj problem. James odetchnal gleboko i usiadl na kozetce by po chwili sie na niej polozyc.
-No bo...wydaje mi sie...ze..ze...szos czccykyf- wymamrotal pod nosem. Mimo ze wiedzialem na czym polega problem chcialem by powiedzial to na glos.
-Co tam mamroczesz? No mow o co chodzi a nie mówisz tak, że nie mogę zrozumieć.- powiedzialem z lagodnym usmiechem. Chlopak poczerwienial i powiedzial.
-Mam wrazenie , ze kazdy czycha na moja cnote i chce sobie zrobic ze mnie inkubator.- powiedzial i zamknal oczy zawstydzony,
***
James
Siedziałem tam czerwony jak stos cegieł. Nie miałam pojęcia co mam zrobić z rękami więc chwyciłem poduszkę i przytknołem ja do mojej czerwonej twarzy.
-Rozumiem rozumiem. Chyba wiem jak temu zaradzić.-powiedział spokojnie Scott. Opuściłem poduszkę na kolana, a mój wzrok spoczął na ciemnych oczach mężczyzny. Myślę że zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony.
-J-jaki?-spytałem dążącym głosem. Nie wiem czemu wydawało mi się że przy głębokim i przyjemnym głosie Scotta mój brzmiał...hmmm...kobieco?
Ogólnie patrząc i na mnie i na niego odrazu widać że to on jest tu góra...tu? To znaczy gdzie? W naszej relacji?
...James przestań bo wymyślisz głupoty. Chyba ci się mózg przegrzał.
-...mes? ...ames? James?! Słucharz mnie?! W ogóle?-niespodziewanie usłyszałem krzyk Scotta .
Podniosłem na niego wyrok. Mężczyzna widząc moje nie zrozumiałe spojrzenie, uśmiechnął się a jego ręką wylądowała na mojej głowie. Lekko głaszczac moje włosy powiedział:
-Mówiłem że...
***
Scott
-Mówiłem, że najlepiej będzie jak zamkniesz teraz oczy i opowiesz pokolei wszysto co się dzieje wokoło ciebie. Co powoduje, że mamż takie a nie inne odczucia wobec mężczyzn.- powiedziałem choć w mojej głowie kształtował się już całkiem inny pomysł. Chłopakowi tak jak mówiła jego siostra brakowało po prostu miłości. A ja….zamierzałem mu ją dac. Zarówno tą duchowną jak i cielesną. Kiedy James zamknął oczy usiadłem na krześle blisko kozetki czekając aż zacznie.
-Tak własciwie ja...sam nie wiem skąd mi się to wzieło ale często jeśli poznnawałem jakiegoś chłopaka to automatycznie byłem traktowany jak obiekt do przebzykania. Słyszałem niemiłe docinki czy podteksty. Poza tym miałem raz….chłopaka.- powiedział cicho.- Bardzo mi się podobał i zależalo mi na nim ale gdy on tylko usłyszał….ze moge urodzić dzieci chciał tylko ode mnie seksu….a ja….-chcąc dać mu do zrozumienia że go słucham a także że chcę do wspierać poglaskałem go lekko po….udzie (wiem mało profesjonalnie ale no coż wkońcu chcemu dać wsystko). Chłopak otworzył gwałtownie oczy a ja czym prędzej zabrałem dłoń. Czas zacząć działać.
***
James
Spojrzałem przestraszony na mężczyznę , ciągle czułem jego palący dotyk na udzie. Scott uśmiechał się do mnie tajemniczo ,a po moich plecach przeszedł dziwny dreszcz
...podniecenia czy też strachu. Jeden but to prawie to samo, przynajmiej ja nie widzę różnicy. Chociaż podniecenie jest przyjemniejsze od strachu...hmmm ale ja lubie być podniecony przez strach. Jestem dziwny...no ale cóż na tym polega bycie...
Nagle zostałem wyrwany z swoich przemyślni prze motyli dotyk na moich ustach. Otworzyłem oczy jeszcze szerzej jeżeli to możliwe, Scott pochylał się nade mną i delikatnie muskał moje usta. Po chwil pocałunek nabrał mocy a ja mimo wolnie zamknąłem oczy. Mężczyzna chwycił mnie w pasie, podniósł a następnie usadowił na swoich kolanach. Oderwał się od moich ust żeby zaczerpnać powietrza, lecz nie na długo. Chwilę wpatrywał się w moje zielone oczy a nastęPnie jego płynne złoto zostało przysłoniete powiekami . Wręcz pożerał moje usta w pełnym namiętności i sile pocałunku. Było mi gorąco, czułem że jeżeli mężczyzna by mnie nie trzymał to już dawno przywitał bym się z podłoga. Nagle Scott zaprzestał całowania moich już napuchnietych ust. Uniósł mnie i poradził na kozetce. Patrzyłem na niego otepiały nie za bardzo widziac co się dzieje. Mężczyzna podszedł do drzwi i z miły a zarazem tajemniczym uśmiechem powiedział.
-To koniec na teraz James. Zobaczmy się wieczorem. -posłał mi causa w powietrzu a następnie wyszedł zamykając drzwi. Jeszcze przez kilka minut patrzyłem w nie tępo. Co. To. Miało. Być. Nic nie rozumiałem kompletnie nic! Wściekły na siebie że mu się tak dałem wstałem i wyszedłem najpierw z gabinetu a następnie z budynku nie oglądając się za siebie.
Nigdy więcej tu nie przyjdę!- pomyslalem i miałem zamiar tak uczynić. Niestety jak to zawsze ze mną bywa nic nie idzie po mojej myśli. Za niedługo miałem się o tym przekonać.
***
Scott
Szedłem zadowolony do domu. Byłem bardziej niż pewny, że plan się powiedzie i James jeszcze dziś będzie mój. W mieszkaniu od razu wziąłem sie za przygotowywania. Szybki prysznic i mogłem zacząć szykować sypialnie. Wszędie rozstawiłem świece, białe lilie ( jego ulubione kwity idealnie do niego pasowały* uczucie czyste, cnotliwość*). Wysprzątałem kuchnie na błysk i wziąłem się za ubieranie. Chciałęm przykuć jego wzrok. Wiedziałem że chłopak wręcz emanuje od siebie nieswiadomie chęcią zbliżenia się. Gdy już byłem gotowy pojechałem samochodem do restauracji jego siostry. James już tam był. Podawał do stolika zamuwienia. Usiadłem w dość dobrze widocznym miejsc na jednej z kanap i spojrzałem wyzywająco na chłopaka. Ten gdy mnie po chwili zauważył psłonął rumieńcem i czym prędzej poszedłna zaplecze. Usmiechnąłem się w duchu. Byłem prawie pewny że w tym momencie prosi siostre by mógł wrócić do domu. Gdy chwile później wyszedł z dość nadąsaną miną zachichotałem. james natomiast kierował się w moją stronę znie przyjazną miną.
-Co ty tu robisz doktorku od siedmiu boleści?- zapytał. Posłałem mu uwodziielski uśmiech.
-Przyszedłem się napić ddrinka i….- pochyliłem się lekko w jego stronę-....popatrzeć na ciebie.
***
James
Gwałtownie odsunołem się od niego , odwróciłem się i szybkim krokiem ruszyłem do baru z zamiarem zrobienia mu tego cholernego drinka. Sam nie wiem na co byłem bardziej wściekły na to że w ogóle się pokazał czy na to że większość kobiet w tym lokalu patrzyła na niego porzadliwie. Coś mi podpowiadało że raczej chodzi o to drugie ale ten irytujacy głosik zepchnąłem na samo dno moich myśli. Przelałem napój do wysokiej szklanki, dodałem kilka kostek lodu oraz postawiłem na tacy. Zaniosłem ja doktorowi od siedmiu boleści a następnie zająłem się nowo przybyłymi gośćmi. Najgorsze było to że nie ważne czego bym nie zrobił Scott wodził za mną wzrokiem ani na chwilę nie wypuszczając mnie z niewoli ciemno zielonych oczu. Czułem się dziwnie lecz było to również przyjemne. Mężczyzna siedział już dobre trzy godziny w knajpie mojej siostry. Ciekawilo mnie co było tego powodem bo napewno nie ja. Po zakończeniu pracy,poszedłem do baru po drinka lecz nie dla doktora tylko dla siebie. Miałem zamiar usiąść sobie na jednej z kanap i odsapnoąć. Niestety moje plany spaliły na panewce kiedy zostałem dosyć mocno pociagniety na sofe obok szeroko uśmiechniętego Scotta.
-Co ty robisz?!- warknołem zły. Mężczyzna nie wraził się moja nietega miną i nie miłym głosem.
-A nic chce tylko żebyś się ze mną napił nic więcej-odparł z słodkim uśmiechem. Prychnołem i za jednym zamachem wypiłem prawie cała szklankę wisky.-oj kocie tylko spokojnie przecież nim chce cię spić. - nie wiem czemu ale mu nie uwierzyłem.
~*~*~*~*~*~
-no i wiesz chyk... On mi powiedział chyk...-wymamrotałem opierając głowę na blacie stołu. Przede mną siedział uśmiechnięty od ucha do ucha Scott. Jego pięknie malinowe kusiły mnie i to bardzo. Czemu miałbym się powstrzymywać ? Przemkneło mi przez myśl. Kierowany jakimś dziwnym pragnieniem podniosłem się na miękkich nogach i chwiejnym krokiem podszedłem do Scotta. Mężczyzna patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma kiedy siadałem mu na kolanach. Obiołem go rękami za szyję, pochyliłem się i patrząc mu w oczy polizałem jego wargi. Raz. Drugi. Trzeci. Nagle mężczyzna chwycił mnie w pasie,samym językiem rozszerzł moje wargi a później pocałował bardzo mocno i namiętnie. Całowaliśmy się żarliwie , jego język był chyba dosłownie wszędzie. Niecierpliwe ręce starszego mężczyzny gładziły moje plecy i pośladki. Było mi bardzo przyjemnie tak bardzo że nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem mruczeć pod jego dotykiem. Wplatałem ręce w jego włosy kiedy on próbował zrobić mi malinke na szyji...
-Ekhem...- usłyszeliśmy nagle. Oderwałem się od tych pysznych ust i z checia mordu w oczach spojrzałem na młoda , całą czerwoną kelnerke. Przycisnołem się mocniej do Scotta.
-Czego?- prawie warknołem. Usłyszałem cichy śmiech a następnie ciepłe usta na moim policzku.
-Pani chyba chce mam powiedzieć że już zamykają. - powiedziała mężczyzna, uśmiechając się lekko.- teraz może iść do mnie mój ty...mrrr-wyszeptał Scott wprost do mojego ucha. Zadrżałem i bardzo , bardzo nie chętnie zszedłem z jego kolan.
***
Scott
Widząc roztargnienie pomieszane z zawstydzeniem na twrzy Jamesa nie mogłem przestać się uśmiechać. Chłoapk pozwolił mi wstać by po chwili wyjść ze mną z resgtauracji. Wsiedliśmy do mojego samochodu.
-Zawieś mnie le..lepiej....chik do mojego domu. Będzie tak lepiej...chika...na pewno...- powiedziął ale w jego oczch co innego było widać. Wcale nie chciał wracać do PUSTEGO mieszkania. Nie zamierzałem mu a to nawet pozwolic. Beż żadnej krępacji ruszyłem do swojego mieszkania. James mimo, że nie mówił zbyt wiraźnie to jednak rozumiał świetnie co się dzieję wokoło niego.Gddy zatrzymałem samochód nie wyglądał na zbyt zadowolonego tym że go tu przywiozłem. Wysidłem z auta by po chwili otworzy c drzwi.
-Poradził bym sobie. Poza tym prosiłem że chcę do domu.- powiedział ale nie zatrzymał się i pozwolił się poprowadzić na klatkę schodową. Ja nqtomiast szłem z lekkim uśmichem na ustch wiedząc że gdy zobaczy co dla niego przygotowałem jego mury opadną. BO wreszcie ktoś będzie z nim spędzał z nim czas oraz wypełniał jego zachcianki. Ju nie będzie potencjalna zabawka. Oj nie.
***
James
Wlokłem
się za dziwnie uśmiechającm się Scottem. Nagle mężczyzna
zatrzymał się przed jednym z mieszkań i otworzył drzwi, gestem
dłoni zaprosił mnie do środka. Jak wchodziłem do środka
widziałem kątem oka jego uśmiech. Nie miałam pojęcia o co mu
chodzi dopóki nie wyszedłem do...
Pięknego
dużego i przede wszystkim nowoczesnego salonu. Wszędzie
chyba w każdym pomieszczeniu znajdowały się ciemno czerwone świece
które idealnie pasowały do ciemnych mebli i jasno żółtych ścian.
Nie mogłem zrozumieć jak , skąd on widział że to lubie.
Odwróciłem się chcąc się go o to spytać lecz nie było mi to
dane po raz kolejny. Scott zakrył mi oczy i zaczął gdzieś
prowadzić.
-Nie
bój się kochanie. Nic ci się nie stanie-wyszeptał do mojego ucha
, delikatnie przedgryzając jego płatek. Doktorek zaprowadził mnie
gdzieś do jakiegoś pokoju jak tylko tam weszliśmy puścił mnie i
stanął z tyłu. Otworzyłem oczy a nim ukazała się...piękna
sypialnia. Na podłodze , łóżku i szafakach leżały płatki lili
, na małych stolikach przy posłaniu paliły się wysokie , duże i
grube białe świece, które świetnie pasowały do szarych ścian i
czerwonej pościeli. Bajka. Taka o której zawsze marzyłem. Bajka
której pora rozpocząć nowy rozdział. Odwróciłem się i
praktycznie skoczyłem na Scotta , mocno go całujac ,jednocześnie
oplatając go nogami w pasie.