Istnieje
substancja (i wraz z nią cała subkultura), która zogniskowała w
sobie, pewien spór, konflikt czy też kontrowersję.
Na
ewolucji podejścia do tej substancji, na różnych rozumieniach
tego co ona "powoduje" możemy prześledzić formowanie
się pewnego alternatywnego sposobu życia oraz podwalin nowej
duchowości.
Chodzi:
o
stosunek w naszej kulturze do tego co religijne i duchowe.
Dwa
filary naszej kultury mówią coś wręcz przeciwnego.
Tak
jak kiedyś religia autorytatywnie zawłaszczała przypadki, które
dzisiaj nazwalibyśmy psychopatologicznymi…
…tak
później, nauka z taką samą pewnością i gorliwością
traktowała przypadki przeżyć religijnych jako pozostające
wyłącznie w domenie psychiatrii.
pomiędzy
obłąkaniem a ekstazą: dementia
praecox czy
unio mystica?
Mistycy i
schizofrenicy są zanurzeni w tym samym oceanie, z
tym, że pierwsi toną a drudzy płyną
Ronald
D. Laing
rdzenna
psychodelia
W
wielu kulturach prymitywnych używano od wieków, w sposób
społecznie kontrolowany i najczęściej w celach religijnych,
substancji - o roślinnym zazwyczaj pochodzeniu - które przez
tradycyjną psychiatrię określane są jako środki halucynogenne.
Lophophora,
psilocybe, datura, amanita muscaria, sophora secundiphlora, etc.
Teonanacatl,
pipiltzintzintli, peyotl, ayahuasca.
teonanacatl
Cele
religijne: łowy na pejotl u Indian Huichol czy Yaqui.
Native
American Church
- nabożeństwa pejotlowe, przeżycie religijne, panaceum o
medycznym i mistycznym charakterze.
Maść
czarownic, Hieronymus Bosch; używane sporadycznie w naszej
kulturze: Balzac, Baudelaire.
polski
trop
Stanisław
Ignacy Witkiewicz:
Pejotl
Stefan
Szuman (1930):
Analiza
formalna i psychologiczna widzeń meskalinowych.
mistyka
instant
Gurdżijew
(1872-1949), tak charakteryzuje egzystencjalną sytuację człowieka:
Wszyscy
rodzimy się jako ludzie śmiertelni, także i w duchowym sensie.
Żeby
uniknąć wyroku przeznaczenia, trzeba
natrafić na jakąś drogę wiodącą do nieśmiertelności.
Istnieją
trzy podstawowe drogi prowadzące do tego celu.
Droga
fakira, droga mnicha i droga jogina.
Jednak większość ludzi - gdyby istniały tylko te drogi zyskania
nieśmiertelności - byłaby stracona na zawsze.
Drogi
te mają bowiem nieprzezwyciężalne wady: „są
trudne i tylko dla wybranych”,
a w dodatku: zaczynają
się od rzeczy najtrudniejszej, od całkowitej zmiany trybu życia,
od odrzucenia wszystkich rzeczy doczesnych.
Człowiek
musi porzucić swój dom, rodzinę - jeśli ją ma - musi odrzucić
wszystkie przyjemności, przywiązania i życiowe obowiązki, i
wyruszyć na pustynię albo do klasztoru, czy też do szkoły jogi.
W
życiu codziennym, nawet w życiu wypełnionym naukowymi,
filozoficznymi, religijnymi czy społecznymi zainteresowaniami, nie
istnieje nic i nie może istnieć nic, co dawałoby możliwości
takie jak te, które zawarte są w drogach. Drogi prowadzą - czy
też powinny prowadzić - człowieka do nieśmiertelności. Życie
codzienne, nawet w najlepszym wydaniu, prowadzi człowieka do
śmierci i do niczego innego prowadzić go nie może.
Sytuacja
byłaby doprawdy beznadziejna, gdyby nie fakt, że istnieje jeszcze
możliwość czwartej drogi. Czwarta
droga
nie wymaga odejścia na pustynię, nie wymaga od człowieka
opuszczenia i wyrzeczenia się wszystkiego, dzięki czemu do tej
pory żył.
Czwarta
droga nie jest oparta na "wierze" lecz na rozumieniu.
Wiara
sprzeciwia się czwartej drodze.
Czwartą
drogę nazywa się czasem drogą człowieka przebiegłego.
‘Przebiegły
człowiek’ zna pewną tajemnicę, której ani fakir, ani mnich,
ani jogin nie znają.
W
jaki sposób ‘przebiegły człowiek’ poznał tę tajemnicę, nie
wiadomo. Może trafił na nią w starych księgach, może
oddziedziczył ją, może ją kupił, może wykradł ją komuś.
Człowiek
taki: wie
całkiem dobrze, jakiego rodzaju substancji potrzebuje on dla swoich
celów, i wie, że te substancje mogą zostać wytworzone w ciele po
miesiącu fizycznych cierpień, tygodniu emocjonalnego wysiłku czy
też dniu ćwiczeń umysłowych.
Wie
także, że mogą
zostać one wprowadzone do organizmu z zewnątrz, jeśli wiadomo,
jak to zrobić.
A zatem, zamiast spędzać cały dzień na ćwiczeniach, jak to robi
jogin, tydzień na modlitwie, tak jak mnich, czy też miesiąc na
torturowaniu siebie samego, tak jak fakir, on
po prostu przygotowuje i połyka małą pigułkę, która zawiera
wszystkie potrzebne mu substancje, i w ten sposób, bez straty
czasu, uzyskuje pożądane rezultaty.
gordon
wasson i
eva mendez (1953/1957)
lucy
in the sky
with diamonds
Albert
Hoffman,
szwajcarski chemik, związany z firmą farmaceutyczną "Sandoz"
w
1938 roku zsyntetyzował
pierwszy na świecie "sztuczny" halucynogen, a mianowice
Lyserg
Säure Diäthylamid
(dwuetyloamid kwasu lizerginowego – LSD).
W
1943 roku wypuszczono go na rynek, sugerując dwa cele:
terapia
psycholityczna: psycholiza
Miałby
pomagać pacjentom psychiatrycznym w przypominaniu sobie
zapomnianych zdarzeń z wczesnego dzieciństwa.
Sztuczne
wywołanie objawów choroby psychicznej.
Podawać
LSD personelowi szpitali psychiatrycznych po to, aby zapoznał się
on z wewnętrznym światem pacjentów psychotycznych.
Terminologia:
"Halucynogeny", "kognodysleptyki",
"psychotomimetyki" - stany psychotyczne.
Jednak
już w latach pięćdziesiątych zaczęły pojawiać się
doniesienia i relacje odrzucające "halucynogenny" model
działania LSD i proponujące inne teoretyczne ustalenia.
„Wrota
percepcji”
„Niebo
i piekło”:
"substancje
transportujące", które przenoszą człowieka w regiony
panowania "Boskiej Transcendencji".
Aldous
Huxley:
zawsze
wydawało mi się możliwe, za pośrednictwem hipnozy lub na
przykład autohipnozy, systematycznej medytacji, czy poprzez zażycie
odpowiedniego środka chemicznego, dokonanie takiej zmiany
normalnego stanu świadomości, by poznać, od wewnątrz, to o czym
mówi wizjoner, medium, a nawet mistyk.
Podobnie
jak ziemia setki lat temu, nasz umysł ciągle ma swoje najbardziej
mroczne Afryki, nie zaznaczone na mapach Bornea i dorzecza Amazonki.
Wobec fauny tych regionów nie jesteśmy jeszcze zoologami, jesteśmy
tylko przyrodnikami i zbieraczami okazów.
Podobnie
jak żyrafa czy dziobak, stworzenia zamieszkujące te odległe
obszary umysłu są nadzwyczaj nieprawdopodobne. Tym niemniej
istnieją, są przedmiotami obserwacji i jako takie nie mogą być
ignorowane przez kogokolwiek, kto szczerze usiłuje zrozumieć świat
w jakim żyje.
Pierwszym
i najważniejszym jest doświadczenie światła.
Wszystko co jest widziane przez tych, którzy odwiedzają antypody
umysłu, jest wspaniale oświetlone i wydaje się świecić od
wewnątrz. Wszystkie barwy są intensywne […] a równocześnie
zdolność umysłu do rozróżniania delikatnych różnic tonów i
odcieni jest wyraźnie podwyższona.
Na
antypodach umysłu jesteśmy mniej lub bardziej wyzwoleni z języka,
przebywamy poza systemem myślenia pojęciowego.
W rezultacie nasza percepcja przedmiotów wizyjnych posiada […]
całą nagość intensywności doświadczenia, które nigdy nie było
werbalizowane…
Surowca
dla tej kreacji dostarcza wizualne doświadczenie codziennego życia,
ale przetworzenie materiału w kształty jest dziełem kogoś, kto z
pewnością nie jest tym, który pierwotnie doświadczał a później
przywołuje i odtwarza (por. Freud).
Są
to (J. R. Smythies, American Journal of Psychiatry):
"dokonania
wysoce zróżnicowanych przedziałów mentalnych, pozbawionych
jakichkolwiek powiązań, emocjonalnych czy wolicjonalnych, z
celami, zainteresowaniami czy uczuciami omawianej osoby".
Czytając
te relacje jesteśmy od razu zaskoczeni ścisłym podobieństwem
między spowodowanymi lub spontanicznymi doświadczeniami wizyjnymi
a niebami i krainami szczęśliwości znanymi z folkloru i religii.
Przedwiecznie naturalna światłość, przedwiecznie naturalna
intensywność barw, przedwiecznie naturalne znaczenie — są to
cechy wszystkich Innych Światów oraz Złotych Epok.
Wraz
z przedwiecznie naturalnymi światłami i barwami, klejnotami i
zmieniającymi się wzorami, odwiedzający antypody umysłu odkrywa
świat subtelnie pięknych krajobrazów, żywej architektury i
heroicznych figur.
"Transportująca"
moc wielu dzieł sztuki da się wyprowadzić z faktu, że ich twórcy
namalowali sceny, osoby lub obiekty, które przypominają wędrowcowi
to co on, świadomie lub nieświadomie, wie o Innym Świecie leżącym
na zapleczu umysłu.
Zacznijmy
od ludzkich, czy raczej więcej niż ludzkich mieszkańców tych
odległych regionów. Blake nazwał ich Cherubinami. I rzeczywiście
są nimi, bez wątpienia – psychologicznymi oryginałami tych
istot, które teologii każdej religii służą jako pośrednicy
między człowiekiem a Jasnym Światłem. Te więcej niż ludzkie
osobistości z wizyjnego doświadczenia nigdy "niczego nie
czynią". (Podobnie błogosławiony nigdy "niczego nie
czyni" w niebie). Zadowalają się wyłącznym istnieniem.
Podobnie
jak niebo, wizyjne piekło ma swe przedwiecznie naturalne światło
i swe przedwiecznie naturalne znaczenie.
Ale
znaczenie jego jest głęboko przerażające, zaś światło jest
"zadymionym światłem" z Tybetańskiej Księgi Umarłych,
"widzialną ciemnością" Miltona.
To
piekielna iluminacja, silny, elektryczny blask bez cienia,
wszechobecny i nieubłagany.
Wszystko co dla zdrowego wizjonera jest źródłem błogości, na
Renee sprowadza tylko strach i majaczące poczucie nierealności.
Letnie słońce jest gorączkowe; błysk gładkich powierzchni jest
sugestywny, lecz nie są to klejnoty lecz maszyneria i emaliowane
puszki; intensywność egzystencji ożywiającej wszystkie
przedmioty, widziana z bliska i poza ich użytkowym kontekstem,
odczuwana jest jako groźba.
Doświadczenie
wizyjne nie jest tym samym, co doświadczenie mistyczne.
Doświadczenie
mistyczne znajduje się poza dziedziną przeciwieństw.
Zaś
doświadczenie wizyjne ciągle w niej pozostaje.
Niebo
nie góruje nad piekłem i "pójść do nieba", oznacza
nie większe wyzwolenie niż zstąpienie w otchłań.
Niebo
jest tylko dogodniejszym punktem, z którego jaśniej widać boskie
terytorium niż z poziomu zwykłej, indywidualnej egzystencji.
"Co
to jest ciało Dharmy Buddy?" (Ciało Dharmy Buddy to inny
sposób określenia Umysłu, Istotowości, Pustki, Bóstwa.)
W
klasztorze zen pewien gorliwy i zdezorientowany nowicjusz zadaje to
pytanie. I z podobnym jak u braci Marx natychmiastowym
zdystansowaniem się wobec tematu, Mistrz odpowiada: "Żywopłot
w głębi ogrodu."
"Kim zaś, jeśli wolno mi spytać, jest człowiek, który
urzeczywistnia w sobie tę prawdę?", indaguje niepewnie
nowicjusz. Groucho uderza go kijem w ramię i odpowiada: "Złotoskórym
lwem."
Przy
pierwszej lekturze zdawało mi się to tylko dającym mgliście do
myślenia nonsensem. Teraz było to jasne jak słońce, nieodparte
jak system Euklidesa.
Każdy
człowiek jest w każdym momencie zdolny pamiętać wszystko, co mu
się przydarzyło i spostrzegać wszystko, co się dzieje
gdziekolwiek we wszechświecie.
Funkcją
mózgu oraz układu nerwowego jest chronienie nas przed
przytłaczającym, mogącym przyprawić o dezorientację wpływem
tej masy w głównej mierze bezużytecznej i nieistotnej wiedzy
poprzez wyłączenie większości z tego, co w przeciwnym razie
nieustannie spostrzegalibyśmy i zapamiętywali oraz pozostawienie
tylko bardzo małego i szczególnego wycinka, który miałby
praktyczne znaczenie.
Zgodnie
z tą teorią, każdy z nas jest potencjalnie Wolnym Umysłem.
Ale w tym stopniu, w jakim jesteśmy zwierzętami, naszym celem jest
przetrwanie za każdą cenę.
Aby
umożliwić przetrwanie biologiczne, Wolny Umysł musi ulec
transformacji za pośrednictwem redukującego zaworu mózgu i układu
nerwowego.
Skutkiem
tej redukcji jest ledwie sączący się bezwartościowy strumyczek
takiej świadomości, która pozwala zachować życie na powierzchni
danej nam planety.
W
celu formułowania i wyrażania treści zredukowanej świadomości,
człowiek wynalazł oraz nieskończenie rozbudował owe systemy
symboli i zawarte w nich filozofie, które nazywamy językiem.
Każda
jednostka jest zarazem beneficjentem i ofiarą tradycji językowej,
w jakiej się rodzi
- beneficjentem o tyle, o ile język otwiera dostęp do
nagromadzonych zapisów doświadczeń innych ludzi, ofiarą o tyle,
o ile utwierdza ją w przekonaniu, że zredukowana świadomość
jest jedyną świadomością - i zniekształca jej poczucie
rzeczywistości, tak iż jest aż nazbyt skłonna brać swe
koncepcje za dane, swe słowa za rzeczywiste zjawiska.
Termin
psychedeliczny
utworzył Humphry
Osmond:
To
fathom hell or soar angelic just take a pinch of psychedelic…
Na
początku lat 60. powstaje "Przegląd Psychodeliczny"
(Psychedelic
Revue)
Pojawia
się alternatywny ruch młodzieżowy znany - zgodnie z propozycją
Thedore Roszaka - jako kontrkultura.
Timothy
Leary przeprowadza tzw. „Eksperyment Wielkopiątkowy”
powoduje
to usunięcie go z Harvard University
publikuje
The
Psychedelic Experience. A Manual Based On The Tibetan Book Of The
Dead.
Powstaje
termin
entheogenic.
ken
kesey & furthur & acid tests
the
beatles i inni
the
grateful dead
Drugs
can show many different worlds, but they are nothing more than a
guide.
Now,
we are able to reach those various worlds very easily without using
drugs. And we have also been able to reach the next stage - a stage
I believe it is impossible to arrive at through using the power of
drugs.
If
you need some clue or a map to other worlds, then drugs can provide
you with it but they are no more than a hint.
But
if you stop there then it's as if you'd never seen those other
worlds.