Wczoraj w Warszawskim teatrze W11-wydzial sledczy wygral telekamery jako najlepszy"serial fabularno-domkuentalny" GRATULUJEMY!!
Poznały się na planie serialu kryminalnego „W-11”. Dla obu aktorstwo to jedynie miły epizod. W rzeczywistości panie są policjantkami z krwi i kości. Tylko nam opowiadają o tym, jak radzą sobie w pracy i na ekranie. Anna, brunetka, jest miła, ciepła i otwarta, chętnie i dużo mówi. Joanna, blondynka, waży każde słowo, nigdy nie traci czujności. Różnią je nie tylko charaktery, ale i drogi zawodowe. Joanna Czechowska pracuje w policji od 14 lat. Zaczęła zaraz po ukończeniu szkoły oficerskiej w Szczytnie. Najpierw była posterunkowym. Potem ścigała > przestępców narkotykowych. Dziś jest nadkomisarzem i zastępcą naczelnika sekcji kryminalnej. Anna Potaczek ukończyła szkołę ekonomiczną, a potem studiowała prawo. Zmieniła jednak swoje plany i zamiast adwokackiej togi włożyła policyjny mundur. W służbie już od 20 lat. Ostatnio kierowała sekcją wydziału operacyjno-dochodzeniowego. Różna była też ich droga do filmu. Joanna na pracę w „W-11” decydowała się ze względów finansowych. Ania na casting przyjechała z koleżanką, jak mówi, towarzysko. Dopiero podczas zdjęć postanowiła spróbować się przed kamerę. I dostała rolę w filmie! Pogodzenie pracy w policji z nagrywaniem kolejnych odcinków „W-11” jest niemożliwe, dlatego i Joanna, i Anna na czas pracy w serialu dostały urlop bezpłatny.
Nie bałyście się, że nie poradzicie sobie przed kamerą? Że zagracie w filmie, który nie będzie miał wiele wspólnego z pracą w policji?
Anna: - Nie, przecież zatrudniono nas, prawdziwe policjantki, właśnie po to, aby pokazać, jak się pracuje w policji. Na planie mamy wiele swobody, możemy ingerować w scenariusz. Joanna: . To, co pokazuje serial, jest tylko esencją naszej codziennej pracy. Pokazanie całej prawdy byłoby śmiertelnie nudne: papierki, rutynowe działania, śledztwa, które czasem ciągną się latami. Przy kręceniu „W-11” zwracamy uwagę na szczegóły, >np. na to, jak mówimy. W innych serialach drażnią mnie, gdy słyszę, że policjant kogoś aresztował. Policja zatrzymuje, a nie aresztuje.
Co czułyście, kiedy pierwszy raz zobaczyłyście się na ekranie?
Joanna: Szczerze? Po prostu byłam przerażona. To nie ja - myślałam. W ogóle nie poznałam swojego głosu.
Anna: Masz rację, ja do tej pory nie mogę się do swojego przyzwyczaić. Po obejrzeniu pierwszych odcinków byłam zawstydzona. Do końca życia nie zapomnę stresu i strachu, co powiedzą znajomi i koledzy z pracy. (...)
Serial bije rekordy popularności. Co mówią wasi koledzy? Były gratulacje i szampan na komisariacie?
Anna: . Bez przesady! Ale chyba się podobało, bo mówili tylko komplementy. Podobno chwalą się, że jestem ich koleżanką z pracy. Czasem ich odwiedzam, kolegujemy się tak jak dawniej.
Joanna: . U mnie nie było pochwał, ale nikt też się nie śmiał. Choć na pewno jest tak, że moi wrogowie życzą mi potknięć. Wiem, że wielu zazdrości mi, że więcej zarabiam. Ale życzliwi trzymają kciuki. Widzowie serialu są chyba bardziej spontaniczni...
Anna: Po emisji kilku odcinków „W-11” przyszła do nas matka upośledzonego Kamilka. Powiedziała nam, że nauczyciele niepochlebnie mówią o naszym serialu, a niektórzy wręcz zakazują go oglądać. Ta kobieta była tak poruszona, że poszła do psychologa po opinię o naszym filmie. Pani doktor obejrzała kilka odcinków i powiedziała, że jest nawet wskazane, aby dzieci oglądały ten serial. Dlaczego? Bo jest w nim jasny podział na dobro i zło. Wtedy poczułam, że robimy coś dobrego, pożytecznego.
Joanna: Ludzie nas rozpoznają. Dzięki temu udało się zebrać więcej pieniędzy na leczenie chłopca z porażeniem mózgowym. Wtedy odkryłam, że popularność ma swoje dobre strony. To dla mnie ważne, bo wcześniej nie znosiłam szumu wokół siebie i całego tego zamieszania. Chcesz powiedzieć, że popularność to sama przyjemność?
Anna: To miłe, kiedy ludzie mówią, że nas oglądają i że nasz serial im się podoba. Nie spotkało mnie nic niemiłego. Joanna: A mnie tak. Zawodowa para aktorów powiedziała, że nie rozumieją, dlaczego jesteśmy takie popularne, przecież wcale nie potrafimy grać... Zdarza się, że jakieś bandziory mnie rozpoznają i odgrażają się. Jak widzisz, popularność ma też swoje minusy... (...)
Praca policjanta jest trudna. Jak sobie radzicie z problemami? Rozmawiacie o nich w domu, analizujecie...
Joanna: Nauczyłam się zostawiać pracę za drzwiami mieszkania. Inaczej chyba bym zwariowała.
Anna: Ja tak nie potrafię. Do tej pory nie mogę zapomnieć zabójstwa zgwałconej małej dziewczynki... Jestem najpierw kobietą, dopiero potem policjantką. Kiedy mam trudną sprawę, nie umiem przestać o niej myśleć. Siedzi to we mnie. Chociaż staram się nie przenosić moich >problemów na rodzinę, nie zawsze mi się to udaje. Odczuwają to moi synowie, za często ich upominam, ostrzegam. Mam męża i trzech synów. Chłopaki są moim oparciem, zawsze na nich mogę liczyć. Wiem, że nie zawsze jest im ze mną lekko. Powiedzcie mi, ale tak szczerze, czy policjantki czasem płaczą?
Anna: Nie kryję łez, jeżeli coś złego dotyka młodych ludzi. Jestem policjantką i przygotowano mnie na wiele. Jednak czasem nie potrafię być aż tak twarda.
Joanna: Ja nigdy nie płaczę. Czuję się bezsilna. Jest we mnie złość, a czasem nawet wściekłość!
Zapewne praca was zmieniła?
Joanna: Mam nadzieję, że nie stałam się mniej wrażliwa. Choć kiedyś nie przeszłoby mi przez gardło powiadomienie rodziny, że zmarł ktoś z ich bliskich. Ale z czasem stało się to rutyną. Nie ukrywam, że boję się, że kiedyś coś we > mnie pęknie, że odezwą się nerwy. Wiem, nie ucieknę od lat stresu, ciągłego duszenia w sobie tak wielu emocji.
Praca w wydziale kryminalnym jest anonimowa. Czy będziecie mogły wrócić do poprzednich zajęć?
Joanna: Na pewno nie wrócę do wydziału kryminalnego. To niemożliwe.Teraz wszyscy, także przestępcy, znają moją twarz, nie mogłabym pracować. To byłoby niebezpieczne. Ale mam nadzieję, że szefowie znajdą dla mnie jakąś pracę w policji.
Anna: . Pracuję już ponad 20 lat i mam prawo do wcześniejszej emerytury. Ale żal będzie odchodzić, bo nie czuję się jeszcze emerytką! Może spróbuję pracy z młodzieżą, poza tym w policji powstają nowe wydziały, mam nadzieję, że ktoś zechce wykorzystać moje doświadczenie. Asiu, może założymy biuro detektywistyczne? (śmiech)
Joanna: Na pewno będę musiała pracować. Jestem sama i mogę liczyć tylko na siebie. Mam marzenia, także takie o domku z ogródkiem. Ale nie mam bogatego męża, by razem z nim wspominać, jak było fajnie w policji czy w serialu. Aniu, może masz rację i ten pomysł z biurem nie jest wcale > taki zły? (...)