A czy pracuje teraz w którejś z tych dziedzin?
No,
raczej nie. Matka wysłała mu właśnie pieniądze, więc
pojechał
do Nowego Jorku, żeby tam się rozejrzeć za
jakimiś
możliwościami...
Głos Melanii załamał się leciutko. Zważywszy jej niezwykłą lojalność wobec Seana, powinna mówić o tej eskapadzie z większym entuzjazmem.
O co właściwie chodzi, Melanio?
Cały
problem to jego matka — powiedziała, po raz pierwszy
z
nutą skargi — wciąż wysyła mu pieniądze. Jak tylko Sean już,
już
gotów
się jest ustatkować, zaczepić przy czymś, przychodzi przekaz
i
Seana wymiata z domu. Wszystko by się ułożyło, gdyby z
tym
skończyła.
Ale ona nie potrafi mu niczego odmówić.
A jeśli nigdy z tym nie skończy?
No,
to Sean będzie się musiał zmienić. Zobaczyć, jak strasznie
nas
rani — na koniuszkach jej rzęs pojawiły się łzy — i
odmówić
matce...
Melanio,
to mało prawdopodobne. Na podstawie tego, co
mówisz...
Ona
nie może wszystkiego zniszczyć — podniosła głowę — a on
na
pewno się zmieni!
Znalazła sobie wyjątkowo duży liść sykomora i zaczęła go kopać. Odczekałam kilka minut i zapytałam:
Czy chodzi o coś jeszcze?
On
w kółko jeździ do Nowego Jorku — powróciła do
swego
rzeczowego
tonu — i ma tam kogoś, z kim się spotyka.
Kobietę?
Melania znów zapatrzyła się w jakiś odległy punkt i przytaknęła. Tym razem bez dumy.
A od jak dawna się to ciągnie?
Och,
już całe lata — wzruszyła ramionami — To się zaczęło,
kiedy
chodziłam w ciąży z pierwszym dzieckiem. Wcale go nie
winie.
Byłam
taka brzydka, wciąż wymiotowałam, a on przecież... mógł
czuć
się
samotny, z dala od domu...
Obarczyła siebie odpowiedzialnością za zdradę Seana równie łatwo co obowiązkiem zarabiania na niego i dzieci, by mógł swobodnie przymierzać się do coraz to nowych zajęć i pasji. Czy kiedykolwiek myślała o rozwodzie?
— Och, w gruncie rzeczy żyliśmy już kiedyś w separacji. To
śmiesznie brzmi... bo właściwie żyjemy tak stale, z tymi jego ciągłymi wyjazdami. Ale wtedy to ja powiedziałam, że tego żądam. Chciałam mu dać nauczkę i wysyłałam mu pieniądze na wszelki wypadek, gdyby coś mu tam nie wypaliło... Ale w zasadzie każde sobie skrobało własną rzepkę. Ja nawet poznałam dwóch mężczyzn!
Nie mogła się nadziwić, że wzbudziła w kimś zainteresowanie. Intrygowało ją coś jeszcze:
— Niech
pani sobie wyobrazi, obaj byli strasznie mili dla dzieci!
I
chcieli pomagać mi w domu! Naprawiali, co tylko potrzeba,
i
kupowali mi różne rzeczy. Nie powiem, całkiem przyjemnie.
Jednak
nie
miałam do żadnego z nich serca. Nadal ciągnęło mnie wyłącznie
do
Seana.
I w końcu do niego wróciłam — uśmiechnęła się od ucha
do
ucha
— musiałam tylko jakoś wytłumaczyć mu się z tego
idealnego
porządku
w każdym kącie...
Przeszłyśmy już ponad połowę terenu przy uczelni. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o życiu Melanii, o doświadczeniach, które tak „wspaniale" przysposobiły ją do obecnej sytuacji.
Co
pani zwykle widzi wspominając dzieciństwo? — spytałam,
a
Melania ściągnęła brwi i zaczęła przedzierać się przez
minione lata.
To
aż niesamowite! Widzę siebie, w fartuszku. Stoję na stołku
przed
płytą kuchenną i mieszam chochlą w garnku... Było nas
pięcioro.
Ja
urodziłam się trzecia z kolei. Miałam czternaście lat, gdy
matka się
powiesiła,
ale gotowałam i sprzątałam od niepamiętnych czasów.
Matka
właściwie nigdy nie wychodziła z sypialni. Dwaj starsi
bracia
chwytali
się różnych zajęć po szkole, żeby zarobić, a siostry były
ode
mnie
młodsze o trzy i pięć lat. Więc to ja robiłam za matkę.
Wszystko
w
domu na jednej głowie... Jednak dawaliśmy sobie radę.
Tatuś
przynosił
pieniądze i załatwiał zakupy; harował strasznie, żeby
związać
koniec
z końcem. Często brał dwie prace naraz, więc w domu
widywało
się
go rzadko... Myślę teraz, że wolał też trzymać się z dala od
matki.
Wszyscy
jej unikaliśmy...
Tatuś ożenił się znów, gdy kończyłam szkołę średnią. Macocha pracowała zarobkowo i miała córkę, dokładnie w wieku najmłodszej siostry. Pieniądze przestały być takim strasznym problemem. Ojciec wyglądał na zadowolonego. Jakoś stanęliśmy na nogach. Pierwszy raz odetchnęliśmy.
A
co pani czuła po śmierci matki?
Melania
zacisnęła zęby.
Ta osoba, która umarła, nie była już od dawna moją matką. Była
68
69