Sobieski Kosciuszko i Pulawski Nieznany

WACŁAW SOBIESKI

KOŚCIUSZKO I PUŁASKI W AMERYCE

(Zjednoczenie ideałów Polski i Ameryki)

Wiadomo, że idee demokracyi XIX i XX wywodzą się z haseł wielkiej rewolucyi francuskiej.

Dziś mnoży się coraz to więcej wskazówek na to, że ta rewolucya wiele do swego programu

zaczerpnęła z wcześniejszej rewolucyi amerykańskiej a mianowicie że tam znalazła przykład

utworzenia formy republikańskiej rządów i stamtąd zaczerpnęła program demokratyczny,

wyrażony w głośnych »prawach człowieka i obywatela«). W tej ostatniej recepcyi czynną rolę

odgrywali tacy, jak Tomasz Paine albo ów mydlarz i drukarz. co »eripuit coelo fulmen

sceptrumque tyrannis« - Benjamin Franklin. Przedewszystkiem wielką rolę w apostołowaniu

tych idei odegrał we Francyi margrabia Lafayette, który brał udział tak w rewolucyi

amerykańskiej, jakoteż i francuskiej.

Zachodziłoby więc pytanie, czy Kościuszko, który wraz z Lafayettem walczył po stronie

Ameryki, nie przejął się tam temi hasłami nowoczesnemi. Czy je przez niego Polska nie

uzyskała wprost z Ameryki, «reszcie czy przez ten udział w walce o wolność amerykańską

nie zasłużył się Kościuszko sprawie ogólnej wolności świata.

Otóż, w istocie to samo co mówi się o zapożyczeniu ideałów przez Francuzów z Ameryki,

można pod pewnym względem powiedzieć i o naszej insurekcyi a przedewszystkiem o jej

wodzu, Kościuszce. Taką rolę propagatora idei amerykańskich, jaką w rewolucyi francuskiej

odegrał Lafayette, taką a nawet większą odegrał w Polsce Kościuszko. Podczas gdy następnie

Europa przyjęła wiele idei amerykańskich za pośrednictwem Francyi, Polska przyjmowała je

wcześniej i bezpośrednio z Ameryki przez Kościuszkę. Zamało się dotąd zwracało uwagi na

to, jak bardzo Kościuszko przesiąkł ideami »Nowego Swiata« w czasie swego współudziału

w rewolucyi amerykańskiej, jak zapalonym był ich zwolennikiem i apostołem. Podczas gdy

Pułaski w Ameryce pozostał nadal konfederatą barskim i poprzestawał na hasłach rokoszu

przeciw »królom «, to Kościuszko przeobraził się zupełnie, z szlachcica przedzierzgnął się w

wolnego obywatela o horyzontach bardzo rozległych.

Aby jednak zrozumieć, w jakim stopniu przeobraziła Kościuszkę Ameryka, musimy na

wstępie zadać sobie sprawę; jak był usposobiony Kościuszko, jadąc do Ameryki. Czy

przedstawiał zupełnie pustą tablicę, na której dopiero Ameryka wypisała nowe zasady, czy też

przeciwnie Kościuszko już wyjeżdżając do Ameryki wyniósł z domu ojczystego trochę

jakichś zadatków na przyszłego apostoła demokracyi. Czy bowiem w samej Polsce nie mógł

znaleźć do tego jakiejś podniety rodzimej?

Jeśli chodzi o formę państwa republikańską, nie trzeba zapominać, że ustrój Rzplitej polskiej

był nieco zbliżony do amerykańskiego, a republikanizm cechował szlachcica polskiego już

wówczas, kiedy o republice za Atlantykiem nikomu się jeszcze nie śniło.

Elekcyjność władzy, federacyjność ustroju wraz z sejmem zbliżonym do kongresu

amerykańskiego wraz z wojskiem - milicyą - wszystko to utrwaliło się na dobre nad Wisłą już

wówczas, kiedy dopiero na wybrzeżach amerykańskich zabierano się do założenia na cześć

królowej Elżbiety kolonii Virginia.

Niektórym zdawałoby się, że przepaść dzieli »jezuicką« Polskę od Ameryki, a jednak i w

Rzptej obowiązywała talerancya i szerzyły się więcej niż gdzieindziej sekty tak zbliżone do

amerykańskich independentów i zanim jeszcze w Ameryce, w tem asylum duchów

niezależnych, w r. 1616 Roger Williams zakładał osadę »Providence« pod hasłem

równouprawnienia nawet Indyan, to już w Polsce, która też była schroniskiem

najskrajniejszych marzycieli, tworzyło się gniazdu o podobnych religijnych i społecznych

dążeniach. Zdawałoby się, że przepaść dzieli Polskę szlachecką« od demokratycznej

Ameryki, a jednak i tu i tam hasłem górującem jest równość; i tu i tam pod tą warstwą

demokratyczną stały warstwy upośledzone, że wspomnę o tak licznych w Ameryce zastępach

niewolników, których posiada i do końca życia nie wyswobadza sam Washington.

Jeden z najpoważniejszych badaczy, Adolf Pawiński wskazał już na analogię obu ustrojów

Polski i Stanów Zjedn. (Rządy sejmikowe 429), wspominając o podobnej tu i tam

»decentralizacyi i federacyi... bez wielkiej dbałości o Marsa potęgę«. Pawiński w tem

podobieństwie do Stanów amerykańskich a odróżnieniu od Europy, widzi nawet jakby

przyczynę upadku Polski, dodaje bowiem, że Polska nie miała tak »wyjątkowych warunków

gengraficznych« jak republika amerykańska i przestrzega: »Głęboki znawca i szczery

wielbiciel republikańskich Stanów Tocqueville (De la democratie en Amerique Paris 1850 I,

202, 206) uważał ich organizacyę ... za ponętną... formę swobody ludzkiej... a jednak nie

radził gdzieindziej naśladować tego przykładu i nie sądził, aby na lądzie stałym Europy mogła

wobec wielkich mocarstw militarnych długo ostać się podobna budowla«.

Dziś, kiedy czytamy te słowa śród krwawych zmagań się tych właśnie »wielkich mocarstw

militarnych; śród coraz większego wzmagania się ducha wojskowego, gotowi jesteśmy

przyznać, że Europa istotnie poszła inną drogą niż Ameryka i że na tę drogę inną wstąpiła w

chwili upadania Polski, której linia rozwoju odchyliła się od linii reszty Europy.

Toteż też za nim Kościuszko podążył do Ameryki, już w samej Polsce mógł znaleść podnietę

do znienawidzenia wszelkiego ucisku, już gorzał wielkim zapałem do sprawy wolności i dla

haseł wyzwolenia ludu.

Prawdopodobnie już z ojczystego dworku wyniósł nasz bohater jakieś zadatki na przyszłego

bohatera demokracyi. Sam Kościuszko później nieraz opowiadał, że już w »pierwszej swojej

młodości«) najbardziej ze wszystkich bohaterów starożytnych chwycił go za serce

republikanin Tymoleon, a szczególnie bezinteresowność, z jaką obalał tyranów, zakładał

republiki, a nigdy sam sobie władzy nie uzurpował.

Ale, ten bohater Plutarcha i Korneliusa Neposa, to ideał starożytny, przestarzały, a więc

tolerujący niewolnictwo, typ dobry dla szlachty polskiej, głoszącej hasła republiki i równości,

ale tylko szlacheckiej. I nikt też chyba nie może się spodziewać, żeby w dworku szlacheckim

w połowie XVIII wieku inne hasła kołysały w młodości Kościuszkę. Potem oddziałała szkoła

kadetów, którą właśnie król na to założył, aby synów, biednej szlachty odciągnąć od pałaców

magnackich a przywiązać do swego tronu; nawet w interesie króla było rozbudzać w tych

młodych sercach niechęć do arystokracyi. I w istocie katechizm kadecki zakazywał

służalczości, padania do nóg, ściskania za nogi, całowania w ręce, podpisywania się

podnóżkiem, zbyt niskich ukłonów. Toż Kościuszko wywodził się z tych warstw najszerszych

szlacheckich, a Kniaziewicz mówił o nim że wyglądał »na prostego zagrodowego szlachcica.

Rzeczą znamienną jest, że król zwrócił uwagę na Kościuszkę i zaczął bardziej się nim

interesować dopiero od tej chwili, gdy nasz młody bohater, oburzony na lekceważące

potraktowanie jednego z kadetów przez wojewodę podlaskiego, uknuł przeciw temu

magnatowi śród młodzieży plan zemsty, czem zmusił dumnego pana do przeprosin). Już tak

wcześnie w duszy tego młodzieniaszka zatliła się iskra buntu przeciw wojewodom i

arystokratom -pod znanem prastarem hasłem polskiem »szlachcic na zagrodzie równy

wojewodzie. Że to było jeszcze jednak tylko hasło równości szlacheckiej a nie nowoczesnej,

na to zdaje się Wskazywać wiadomość. że ciż sami kadeci burzyli się przeciwko swym

przełożonym oficerom nie tylko dlatego, że ci byli cudzoziemcami, ale i dlatego, że

pochodzili z gminu.

Pewne nowe idee w tym okresie mógł Kościuszko zdobyć chyba przez lekturę książek, a

przedewszystkiem francuskich.

I tu szczególnie oddziałały zdaje się idee Roussa) i to szczególnie w czasie następnych jego

studyów w Paryżu. Po powrocie z nich bowiem wyraźnie sam Kościuszlro pisze w (niedawno

odkrytym) liście do Mniszcha).

»Sposobiłem się przez lat pięć bycia mego w cudzych krajach (aby) wydoskonalić się, co do

rządu trwałego z uszczęśliwieniem wszystkich należy, w ekonomice i w stanie żołnierskim...

usilnie się starałem tego nauczyć; ile że wrodzoną passyę do tych rzeczy miałem«.

Na pierwszem miejscu mówi, że uczył się teoryi politycznych co do »uszczęśliwienia

wszystkich«. Co to znaczy? Te słowa, znaczą, że kształcił się w teoryach demokratycznych,

znaczą, że myślał o rządzie, któryby uszczęśliwiał wszystkich, to jest nie samą warstwę

wybraną, ale wszystkich, a więc nie tylko wszystką szlachtę, ale i lud miejski i wiejski.

Po powrocie do kraju, po pierwszym rozbiorze, w wspomnianym liście do Mniszcha,

znajdujemy ciekawy zwrot: ale teraz w Polsce, chociaż chciano mnie zażyć, nie upatrowałem

dla niej żadnego uszczęśliwienia. »Teraz!« wynikałoby z tego, że Rada Nieustająca lub król

chcieli go pozyskać, ofiarując mu jakieś stanowisko, ale on odrzucił, bo nie chciał mieć nic

wspólnego z tymi zaprzedańcami, bo czuł; że oni nie dadzą Polsce »żadnego

uszczęśliwienia«. Nie przyjąwszy tego stanowiska postanowił z Polski wyjechać.

I w tej chwili ciężkiej tylu zawodów, gdy namyślał się jeszcze, dokąd zwrócić kroki tułacze,

nagle stara Europa zatrzęsła się od wrażenia, jakie na niej wywarł wybuch rewolucyi

amerykańskiej przeciw własnemu królowi angielskiemu skierowanej. Tam za Atlantykiem

wszystkie marzenia Roussa w czyn się oblekały!

W chwili gdy w Europie u szczytu swego był absolutyzm monarszy, kiedy luminarzami jej

byli tacy despoci jak Katarzyna II i Fryderyk II, odbierający hołdy od Woltera, Diderota,

encyklopedystów, despoci, którzy właśnie dopieroco dokonawszy pierwszego rozbioru Polski

udowodnili światu tym sukcesem, że ich system jest świetny, despoci, którzy samej Polsce,

narzucili »Radę nieustającą« i »ducha niewolniczego«, a w zamian otrzymywali uniżone

hołdy od polskich magnatów - w takiej chwili zrywał się w Ameryce rokosz przeciw

własnemu królowi angielskiemu, przeciw jego, jak głosili Amerykanie, »nieograniczonej

tyranii«. Oto w takich czasach Amerykanie »ośmielili się zwyciężać swych tyranów« jak

czytamy w książce później wydanej pod natchnieniem Kościuszki). Czy się dziwić, że Polacy

uwierzyli, że tam toczy się walka wogóle z wszelkim absolutyzmem, a więc i z absoutyzmem

Fryderyków) i Katarzyn, czy się dziwić, że tam popędził i wróg rosyjskiej tyranii Kazimierz

Pułaski, konfederat barski, a przed nim jeszcze pognał tam co żywo i sam Kościuszko!.)

Nie można zaprzeczyć, że w pobudkach Kościuszki odegrały tu rolę sympatye ogólnodemokratyczne,

ogólno-społeczne. Coś prawdy tkwi w słowach późniejszego zaufanego

Kościuszki, już cytowanego Pawlikowskiego, który zaprzecza, jakoby Kościuszko pojechał

do Ameryki z powodu nieszczęśliwej miłości do panny Sosnowskiej, a dowodzi, że to uczynił

dlatego, że sprawa uciśnionych podobała mu się«.)

Tak jest, oddawna wszelki ucisk był mu obmierzły i dlatego pod hasłem Tymoleona pójdzie

walczyć przeciw tyranowi londyńskiemu). Wszyscy ludzie wzdychający za wolnością, a więc

pewnie Kościuszko pomyśleli sobie wówczas to, co Anglik Tomasz Paine napisał (1776) w

swej głośnej broszurze »Common Sens«:

»Dziś kiedy wolność jest wypędzona zewsząd i ścigana naokoło globu ziemskiego, kiedy

nawet Anglia odpycha ją precz od siebie, o wy Amerykanie dajcież przynajmniej gościnność

tej tułaczce i na czas przygotujcie asylum dla ludzkości«.

Tam za Atlantykiem gotowało się oddawna schronienie dla ludzkości. Już w r. 1764

amerykański adwokat z Bostonu, Jakób Otis, »wielki podpalacz« w książce »The right of the

Colonies asserted and proved« tak pisał:

Bóg uczynił wszystkich ludzi z natury swej równymi... Świat stoi w przededniu wspaniałego

zjawiska... Kto zwycięży, Bóg wie, ale ludzka natura musi wyzwolić się i w istocie wyzwoli z

ogólnej niewoli, która tak długo ciążyła nad rodzajem ludzkim... Amerykańscy koloniści są

ludźmi; a zatem wolnymi z urodzenia, bo według prawa przyrodzonego wszyscy ludzie czarni

czy biali wolnymi się rodzą«...

Izba lordów w Londynie uznała, że autor tej książki musiał być - waryatem. - Co prawda nie

wszyscy Amerykanie wyznawali takie »szalone« idee jak Otis. Sam Washington i południowe

Stany posługiwały się około 1/2 milionem murzynów i były za utrzymaniem niewolnictwa,

podczas gdy mieszkańcy północnych, więcej przemysłowych stanów, zwani Yankesami, byli

tak jak i Otis temu przeciwni.

Do których Kościuszko przylgnie?

Początkowo zapewne Yankesi wcale nie spodziewali się, aby ten przybyły szlachcic polski

wyznawał równie daleko idące jak i oni programy demokratyczne. Wszak zapewne wiedzieli,

że w Polsce chłopi nie cieszą się zbytnią wolnością. Wszakże jedno z pism agitacyjnych, t.

zw. »Listy osadnika«, wydane przez kwakra adwokata Johna Dickinsona, pismo niezmiernie

w Ameryce popularne i swego czasu przez samego Franklina w Londynie rozrzucane,

nawoływało dlatego Amerykanów do rokoszu, że inaczej wszyscy koloniści amerykańscy

mogliby jeszcze zostać » równie podłymi niewolnikami jak ci, których widać w Polsce i

gdzieindziej z łapciami na nogach i z kołtunami nigdy nie czesanych włosów na głowie«. Nie

spodziewali się więc chyba Amerykanie, że ten przybyły właściciel - jak mówili -

»kołtuniastych chłopów« opowie się np. za emancypacyą murzynów? Niezawodnie przechyli-

się na stronę plantatorów południowych, właścicieli licznych gromad murzyńskich. Wszakże

dopiero co właśnie (w roku 1775) w Londynie zgryźliwie porównywano tych plantatorów i na

równi stawiano ze szlachtą polską. Tak głośny przewódca whigów, Edmund Burke, w

parlamencie angielskim 1775) dowodził, że buta zbuntowanych plantatorów ma podobne

źródło, co i buta polskiej szlachty i wołał:

Gdzie panuje niewolnictwo, tam wszyscy wolni ludzie są ze wszystkich wolnych

najdumniejszymi i w wolności najbardziej rozkochanymi. Wolność stanowi bowiem wówczas

rodzaj szlachectwa i przywileju... takimi za dni naszych są Polacy. Takimi będą zawsze

panowie niewolników, nie będący sami niewolnikami. U narodów takich duma panowania

łączy się z duchem wolności, wzmacnia go i czyni nieprzezwyciężonym«.

Anglik Tomasz Burke, niepohamowany w swem oburzeniu na zbuntowanych Amerykanów,

chcąc ich zohydzić wobec świata, przesadził tu i nazbyt swe porównania uogólnił i to tak co

do Amerykanów, jako też i co do Polaków. Zapewne może taki np. przybyły do Ameryki

Polak starej daty, konfederat barski, Kazimierz Pułaski, wyrosły w bojach szlachty z

hajdamaczyzną wierzył tylko w szlachecką wolność i równość i mógł być porównany z

Washingtonem i plantatorami południa, ale jednak obok nich były już typy bardziej

nowoczesne, bo Yankesi - i Kościuszko.

Ten ostatni uratował w Ameryce sławę Polaków. zohydzoną przez Dickinsona i Burkego i

nawet samych Yankesów zadziwił. Wszak on właśnie w tym samym roku (1775), w którym

Burke pomstował na »niewolnictwo« w Polsce, myślał o reformach, któreby »uszczęśliwiały

wszystkich«). Ten przybyły szlachcic zaimponował nawet Yankesom szerokością swych

horyzontów demokratycznych. Dostrzegli w nim swego współwyznawcę. Dnia 3. III. 1779

pisze Kościuszko do jenerała Gates'a: »Muszę Cię prosić, abyś łaskawie popierał interesa

yankesów na ybrzeżach. Prośba ta jest oparta na zasadach sprawiedliwości, jak również i na

tem, że uważam siebie w tej chwili za yankesa więcej niż w połowie«.

Z radością też wielką jeden z przewódców demokratów amerykańskich, Jefferson, donosił

swemu współwyznawcy jenerałowi Gates, że Kościuszko, to jest »najczystszy ze znanych mu

synów wolności i to tej wolności, która ogarnia wszystkich, nietylko garstkę wybraną lub

samych zamożnych«).

»Wszystkich!« Nie omylił się Jefferson. Kościuszko obejmie swymi dążeniami ogólnohumanitarnymi

także murzynów, a nawet, jak wiadomo, tak się zapalił do ich emancypacyi,

że w czasie drugiego swego pobytu w Ameryce (27 stycznia 1798 r.) zostawił w ręku tegoż

Jeffersona w testamencie cały fundusz na wykup dzieci murzyńskich z niewoli i także na ich

wychowanie, aby mogły stać się kiedyś »obrońcami swej wolności i swej ojczyzny.

Z wszystkich yankesów najbardziej Kościuszko polubił Jeffersona. Jefferson - to był jeden z

najwybitniejszych teoretyków nowej demokracyi amerykańskiej, twórca tekstu sławnej

»Deklaracyi niepodległości«, wódz partyi republikańskiej i przyszły prezydent Stanów

Zjednoczonych. Między tymi dwoma przyszłymi naczelnikami obu narodów zawiązała się

gorąca przyjaźń. Polubili się tak, że Kościuszko wyrysował jego portret ołówkiem) i

prowadził z nim aż do swej śmierci ożywioną korespondencyę, w której, jak czytamy,

Jefferson chwali przyjaciela »za bezinteresowne przywiązanie do wolności i szczęścia ludu«).

Niezawodnie zresztą wielu z tych wybitnych demokratów polubiło Kościuszkę dla jego

wybitnych zalet charakteru, któremi brał ich za serce, a to szczególnie swą humanitarnością i

ludzkością. Tak np. gdy wojna bratobójcza między ludźmi tego samego języka, bo Anglikami

i Amerykanami, stawała się niebywale zaciekłą i okrutną, ten cudzoziemiec przybyły z

dalekich krajów wkraczał łagodząco między strony walczące i uśmierzał krwiożerczość. Dziś

więcej niż kiedykolwiek umiemy ocenić tę szlachetną stronę jego charakteru. Tak gdy

Amerykanie raz napadłszy na patrol śpiących Anglików mordowali wszystkich bez litości i

wedle rozkazu wodza nikomu nie dawali pardonu, Kościuszko sprzeciwił się temu i uratował

życie 40 szeregowcom i oficerowi. Kiedy indziej ze swego żołdu zasilał zgłodniałych jeńców

angielskich, a ci nie zapomną o tym dobrym uczynku Polaka. Kiedy w pół wieku później w

Australii Sygurd Wiśniowski zachoruje na febrę, zaopiekuje się nim czule pewien sklepikarz

dlatego, że dziadek jego jako żołnierz angielski byłby w niewoli zmarniał z głodu, gdyby go

własnym chlebem nie żywił jakiś »jenerał Koskeusko«.

Oczywiście przez 8 lat pobytu w Ameryce mógł przejąć się wielu cechami, których by nie

nabył ani w Polsce ani we Francyi, mógł słowem po części się zamerykanizować).

Współpracując z yankesami około obrony nowej republiki, przylgnął do niej, przywiązał się

do nowego dzieła, stał się sam na pół Amerykaninem i za takiego mieli go inni współtwórcy

nowej republiki..

Dali temu niebawem wyraz. Gdy po skończonej walce założyli wraz z Washingtonem

»Towarzystwo Cyncynnata« (w r. 1783) pod imieniem owego wodza starej repubłiki

rzymskiej, co umiał po walce oręż na lemiesz zamieniać, wówczas przyjęli także do grona i

Kościuszkę. Z odznaką tego towarzystwa), którego celem było »krzewić wolność śród łudzi«

puścił się Kościuszko (VII 1784) z powrotem do kraju.

Zaczął od tego; że powróciwszy do swego dworku »w szczupłej wiosce (swojej) starał się

poprawiać rolnictwo i uszczęśliwiać włościan«).

Szczególnie bowiem przywiązywał wagę do amerykańskiej zasady równości, którą budował

tak, jak i Amerykanie, na podstawie sprawa natury«.

Tak kiedy w r. 1792 w liście do siostry swej Estkowej zrzekał się na nią rodzinnej wsi

Siednowicz, robił to pod warunkiem, że uczyni chłopom jak największe ulgi w pańszczyźnie i

wówczas napomniał ją, że należy pamiętać zawsze, że w naturze wszyscy równi jesteśmy, że

cnoty i wiadomości (inteligencya) czynią tylko różnice, że powinniśmy mieć wzgląd na

ubogich i oświecać nieświadomość, prowadząc do dobrych obyczajów«.

Słowa te tak przeciwne polskiemu przestarzałemu pojęciu o »dobrem urodzeniu« i

przywilejach tylko tego, kto jest bene natus, przypominają wprawdzie zasady Rewolucyi

francuskiej »Droits de l’homme« z r. 1789, ale raczej wywodzą się z pierwszego artykułu

amerykańskich deklaracyi z r. 1776, bo Kościuszko wcześniej usłyszał to w Ameryce.

Te słowa, »że w naturze wszyscy równi jesteśmy« - Kościuszko uświęci niedługo, gdy

wdzieje po bitwie pod Racławicami na siebie chłopską sukmanę. Zdaje się, że i do tego

pomysłu znalazł podnietę nie w czapce frygijskiej i pikach francuskich, ale w Ameryce.

Trzeba wiedzieć, że każdy przybyły w tych czasach do Ameryki Europejczyk był uderzony

tem, że już w ubraniu nie mógł tam dostrzedz różnic stanowych. Hr. Segure w swym

pamiętniku podnosi ze zdumieniem, że wszyscy tam noszą jednakową odzież i to dosyć

grubą, prostą, co tłómaczy się tem, że Amerykanie bojkotowali wówczas wykwintne sukna

angielskie i sami sobie materyały sporządzali. Za tym przykładem demokratycznym poszedł i

Kościuszko i stanął na pobojowisku pod Racławicami jako opiewany przez poetów »hetman

w siermiędze«.

Nie chcę pozatem wyliczać, ile to jeszcze innych rzeczy chciał Kościuszko przeszczepić z za

Atlantyku do Polski, jak i u nas sadził w Krakowie »drzewa wolności i wraz z nimi jak

prawdziwy »syn wolności« chciał przenieść nad Wisłę i całą swobodę z Nowego Świata. Już

w memoryale, jaki przedłożył wobec sejmu czteroletniego (1789) w sprawie armii, widać, że

wzoruje się na Ameryce. Gdy mocarstwa sąsiednie utrzymują stałe armie, Kościuszko ku

naszemu zdumieniu występuje w tym memoryale przeciw stałej armii, gdyż wciąż świeci mu

przykładem milicya amerykańska, tak podobna do dawnego polskiego »pospolitego

ruszenia«. Tylko to dawne »szlacheckie« pospolite ruszenie chce Kościuszko

zamerykanizować, a więc powołać i chłopów i mieszczan. Nie chce jednak ustanawiać

stałego wojska, bo toby »kajdany kładło na obywateli«). Podobnież cały akt insurekcyi

wzorował stylowo na amerykańskiej deklaracyi niepodległości. Gdy w końcu pod naporem

przemagających sił runął pod Maciejowicami i jak pisze Alojzy Feliński »Do Frane.

Wiśniowskiego«

A na ręce, co były pogromem tyranów.

Co dźwigały gnębionych los Amerykanów

Na te szanowne ręce włożono kajdany,

mimo to Kościuszko nie porzucił myśli dalszej propagandy haseł amerykańskich.

I kiedy po upadku insurekcyi, nieugięty entuzyasta naradzał się jeszcze w r. 1800 w Paryżu z

towarzyszami i przyjaciółmi, aby znów wywołać powstanie, wówczas ponownie wracał do

wspomnień amerykańskich, chciał zeelektryzować ziomków przykładem amerykańskiej

rewolucyi i przedstawiał jej dzieje w pisemku pt. »Czy Polacy się mogą wybić na

niepodległość«, podając jako wzór ich »reduty«, ich »papierowe pieniądze«, wczesne

żenienie się i szybkie pomnożenie ludności i radził »Radę najwyższą« nazwać za ich

przykładem »Kongresem«.

Wszystkie te jego wysiłki przenikać się zdaje jedna myśl: jeśli się udało Amerykanom i jeśli

udało się Francuzom, naśladującym Amerykanów, to czemuż niema się udać - i Polakom!

Dopiero kiedy wszystkie te wysiłki spełzły ma niczem, Kościuszko dostrzegł, że inne jest

położenie Ameryki, leżącej za oceanem, a inne Polski, leżącej w środku pomiędzy

przygniatającymi ją kolosami. To też w jednym z ostatnich listów pisze tak do Jeffersona:

»Znam Twoich współziomków i widziałem ich wielkimi we wszystkiem. Jesteście

szczęśliwsi niż Europejczycy, przez rząd wasz bliższy naturze i przez oddalenie innych

mocarstw«.

Ale choć tamten kraj »przez oddalenie mocarstw« mógł się wybić, a jego biedna ojczyzna

wskutek tak bliskiego sąsiedztwa tych mocarstw legła w gruzach i ruinie, to jednak wolał tę

starą swoją ojczyznę. Pomimo całe swe uwielbienie dla »wielkich« Amerykanów, Kościuszko

wyżej stawiał Polskę niż tamtą republikę i bardziej kochał tę naszą krainę mogił i krzyżów.

Dla niej to wywoził z Ameryki wzory urządzeń i pod tym względem był wzorem dla całej

polskiej masy ludu emigracyjnego, który z powrotem wiezie swe oszczędności do kraju.

Żaden z nich nie przywozi tyle zdobyczy do kraju, co ten pierwszy i największy polski

emigrant.

Reasumując więc - dostrzegamy, że właśnie ten bohater co po raz ostatni bronił sprawy Polski

upadającej i padł wraz z nią pod Maciejowicami, jest uosobieniem zjednoczenia ideałów

Polski i Ameryki. Nietylko stał na szańcach starej polskiej Rzptej. ale też sypał szańce dla

obrony nowej powstającej za Atlantykiem republiki. Ten »pierwszy« emigrant polski

przywiózł do swej ojczyzny nowe idee z tamtej półkuli ziemskiej i starał się nawiązać do

dawnych polskich, usiłował te ostatnie nawet na przekór Europie utwierdzić. Na nim,

zdaniem Korzona, »mamy przykład skojarzenia widzianych w Ameryce urządzeń z

polskimi«.

W zakończeniu nie można pominąć, że obok Kościuszki w rewolucyi amerykańskiej brało

udział jeszcze kilku Polaków, jak Katkowski, Zieliński itd., a przedewszystkiem Kazimierz

Pułaski. I jego też pociągnęła sprawa wolności, w imię której walczył jako konfederat barski.

Ustrój Rzptej, jak wskazałem, tak był zbliżony do dążeń powstania amerykańskiego, że nawet

taki szlachcic starej daty jak Pułaski nie tak trudno przystosował się do gruntu

amerykańskiego i odrazu po przybyciu napisał do Kongresu (17 IX) te słowa: I am a

republican. Jestem republikaninem, którego miłość sławy i honor (zaszczyt ratowania

wolności Unii (federacyi Stanów) tutaj zwabiły« (N. Griffin, General Count Casimir Pułaski

the father of the American Cavalry, The American Catholic Hist. Restarches 1910).

On republikanin, co walczył przeciw moskiewskiemu samowładztwu i powstawał przeciw

konszachtom króla z Katarzyną II, po upadku konfederacyi barskiej i tułaczce; skarany (za

plan porwania Stanisława Augusta) dekretem sejmowym na śmierć i uważany w Europie jako

»królobójca«, otrzymał list polecający od Benj. Franklina i pojechał do Ameryki.

Wówczas w Anglii śród otoczenia Jerzego III rozeszła się szybko wieść, że jedzie do

Ameryki »jeden z zabójców króla polskiego«.

To też Washington, proponując 27 VIII 1777 kongresowi amerykańskiemu, aby zamianować

Pułaskiego dowódcą konnicy, pisze: »Zacny ten człowiek bronił podobnie jak i my wolności i

niepodległości swego kraju i poświęcił dla tej idei swój majątek. Zasługuje zatem z naszej

strony na tytuł...« Dnia 15 IX I777 dostał też Pułaski nominacyę na »generała brygady«.

Pułaski niebawem odznaczył się w głównej szarży w bitwie pod Brandywine, a potem w

bitwie pod Germantown i zajął się organizacyą kawaleryi amerykańskiej, zrezygnował jednak

19 III 1778 i utworzył osobny partyzancki »legion«.

W tym celu zamówił chorągiew u morawskich sióstr miłosierdzia (na cześć jej napisał wiersz

poeta Longfellow), na którym to sztandarze zjawił się republikański napis »Non alius regit«

(tj. nad 13 gwiazdami (Stanami) panuje nikt, (jak tylko Bóg, nie król),

Wskutek sukcesów 15 XI 1778 Washington w liście do Pułaskiego gratulował mu i cieszył

się, że przyczynił się do zbudowania nowej republiki.

Kiedy Pułaski natrafił na pewne szykany, wówczas 19 VIII 1779 wystosował memoryał do

Kongresu w 2 miesiące przed śmiercią, gdzie śród tonu rozgoryczenia można jednak odczuć

zapał dla sprawy wolności. Pisał: »Entuzyastyczny zapał dla szlachetnej sprawy, ożywiającej

Amerykę i pogarda śmierci pobudziły mnie do przyjęcia służby wojskowej u was. Czy

istnieje jakikolwiek akt z mojej strony od bitwy pod Brandywine aż do chwili obecnej,

któryby nie dowodził mego bezinteresownego zapału dla sprawy publicznej. Jak nie mogłem

uchylić czoła przed monarchami Europy, tak też przybyłem tu, aby poświęcić wszystko dla

wolności amerykańskiej i pragnę spędzić resztę życia w kraju naprawdę wolnym, a zanim

osiądę w nim jako obywatel, walczyć o jego wolność. Ale dostrzegając, że niektórzy usiłują

zniechęcić mnie i uważają plany me za urojenie, zaczynam posądzać, że entuzyazm dla

wolności nie jest podstawową cnotą Ameryki dzisiejszej«.

W dwa miesiące później Pułaski swój zapał zatwierdził życiem. W ataku na czele kawaleryi

pod Savannah 9 X 1779 otrzymał śmiertelną ranę i umarł w kilka dni. Już następnego

miesiąca kongres uchwalił wystawić pomnik na cześć jego.

Tekst "Kościuszko i Pułaski w Ameryce" pochodzi z publikacji "Polska w kulturze

powszechnej", Kraków 1918 r., ss 90-103



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
18 wiek insurekcja kosciuszkows Nieznany
Gor±czka o nieznanej etiologii
02 VIC 10 Days Cumulative A D O Nieznany (2)
Abolicja podatkowa id 50334 Nieznany (2)
45 sekundowa prezentacja w 4 ro Nieznany (2)
4 LIDER MENEDZER id 37733 Nieznany (2)
Mechanika Plynow Lab, Sitka Pro Nieznany
katechezy MB id 233498 Nieznany
2012 styczen OPEXid 27724 Nieznany
metro sciaga id 296943 Nieznany
Mazowieckie Studia Humanistyczn Nieznany (11)
cw 16 odpowiedzi do pytan id 1 Nieznany
perf id 354744 Nieznany
DO TEL! 5= Genetyka nadci nieni Nieznany
Opracowanie FINAL miniaturka id Nieznany
3 Podstawy fizyki polprzewodnik Nieznany (2)
interbase id 92028 Nieznany
Mbaku id 289860 Nieznany