Maria Bogucka
Dzieje kultury
polskiej
do 1918 roku
Wrocław • Warszawa Kraków • Gdańsk Łódź Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich Wydawnictwo 1987
Redaktor Teresa Wasowiczowa
Opracowanie typograficzne Maciej Szlapka
i Copyright for the Polish edition by Maria Bogucka, 1987 Printed in Poland
ISBN 83-04-02303-2
Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo Wrocław 1987
Wstęp
Zadaniem niniejszej pracy jest przedstawienie narodzin i naszkicowanie głównych elementów ewolucji kultury polskiej aż po rok 1918 na podstawie analizy rozwoju jej zbiorowego twórcy — społeczeństwa żyjącego na polskich ziemiach. Słowo “kultura" jest jednak wieloznaczne i dlatego należy się Czytelnikowi kilka wstępnych wyjaśnień.
Pojęcie kultury — podobnie jak ona sama — jest zjawiskiem historycznym i podlegało od starożytności poprzez renesans i oświecenie aż po wiek XX różnorakim przemianom. Obecnie istnieje ponad 160 definicji kultury, a spory toczone między reprezentantami szkół filozoficzno-historycznych, anglosaskiej, francuskiej i niemieckiej, koncentrują się w dużej mierze wokół pojęć: kultura a cywilizacja'. W polskiej historiografii nawiązuje się najczęściej do wypracowanej przez Stefana Czarnowskiego jeszcze w latach trzydziestych formuły, według której “kultura jest dobrem zbiorowym i zbiorowym dorobkiem, owocem twórczego i przetwórczego wysiłku niezliczonych pokoleń"2. W Wielkiej encyklopedii powszechnej PWN pod odpowiednim hasłem czytamy, iż kultura to “całokształt dorobku ludzkości, społecznie nagromadzony i utrwalony w ciągu jej dziejów, stale wzbogacany nowymi dziełami twórczymi i pracą wszystkich społeczeństw; również poziom rozwoju społeczeństw, grup i jednostek w danej epoce historycznej, uwarunkowany stopniem opanowania sił przyrody, osiągniętym stanem wiedzy i twórczości artystycznej oraz formami współżycia społecznego"3.
Na nieco inny aspekt zagadnienia, zawężając je znacznie, kładzie nacisk współczesny historyk amerykański Philip Bagby, mówiąc, że kultura to tyle, co “regularności w zachowaniu wewnętrznym i zewnętrznym członków społeczeństwa, wyjąwszy te regularności, których geneza jest na pewno dziedziczna"4. Tej rygorystycznej definicji można przeciwstawić nieco rozwichrzoną, mało precyzyjną, ale z pewnością bliższą bogatej rzeczywistości, definicję wielkiego historyka francuskiego Fernanda Braudela, który pisze: “Cywilizacja to przede wszystkim pewna przestrzeń, »obszar kulturowy« (aire culturelle), jak powiadają antropologowie, ramy pomieszczenia. W obrębie tego bardziej czy mniej obszernego, ale nigdy bardzo ciasnego
mieszkania wyobrazić sobie proszę bardzo różnorodną masę »dóbr«, rysów kulturowych, zarówno więc kształt, budulec domów, ich dach, jak i sposób wykonania strzały oblepionej piórami, jakiś dialekt lub grupę dialektów, a także upodobania kulinarne, jakąś szczególną technikę, sposób wierzenia, sposób kochania czy wreszcie busolę, papier, prasę drukarską. Pierwszymi oznakami spójności kulturowej jest regularne zgrupowanie lub częstotliwość pewnych rysów oraz wszechobecność ich na określonym obszarze. Jeżeli do tej spójności w przestrzeni dochodzi trwałość w czasie, to całą »sumę« repertuaru obdarzam mianem cywilizacji czy kultury. Owa »suma« stanowi »formę« cywilizacji"5.
Przytoczyliśmy te przykłady, aby zademonstrować bogactwo i różnorodność treści, zamykanych w pojęciu “kultura". W dalszych rozważaniach, nawiązując częściowo do powyższych sformułowań, przez “kulturę" rozumieć będziemy zarówno zespół (materialnych i niematerialnych) wytworów człowieka, jak społecznie uznane sposoby bycia i systemy wartości, typowe dla danej epoki i badanego terenu. Oznacza to w konsekwencji zakreślenie bardzo szerokiego pola analizy, postulat ogarnięcia niemal całokształtu życia społeczeństwa we wszystkich jego najistotniejszych przejawach. W dodatku mamy tu do czynienia z dwustronną, ścisłą zależnością. Społeczeństwo organizując swe istnienie w określone ramy i zaczynając funkcjonować jako świadomy swej tożsamości naród wytwarza specyficzną, oryginalną kulturę, która jest jednocześnie warunkiem sine qua non jego dalszej egzystencji. Unicestwienie kultury narodowej oznacza nieuchronną śmierć jego twórcy — narodu. Uświadomienie sobie tej prawdy skłania do pochylenia się ze specjalną troską i szacunkiem nad spuścizną kulturalną, przekazaną nam przez minione epoki i minione pokolenia.
Nasze studium ze względu na swe niewielkie rozmiary objętościowe dotknie jedynie najważniejszych faktów i procesów. Ukażemy w nim narodziny i rozwój kultury dawnej, przedrozbiorowej Polski, a następnie funkcjonowanie tej spuścizny i wzbogacanie jej nowymi elementami w niezwykle trudnych dla społeczeństwa okresach zaborów i niewoli narodowej w XIX w. Odzyskanie niepodległości w 1918 r. otworzyło nową kartę dziejów, zamykając jednocześnie w pewien sposób epoki poprzednie. Tak więc w książce znalazły się jako dwie zasadnicze cezury: lata 1795 i 1918, a więc daty z kręgu wydarzeń politycznych. Spełniają one oczywiście rolę jedynie umowną, porządkującą, gdyż dzieje kultury utkane są z procesów długofalowych, z całych łańcuchów wydarzeń, które zazębiając się wzajemnie tworzą wątki wędrujące poprzez stulecia. Niniejsze skromne opracowanie nie rości sobie oczywiście pretensji do współzawodniczenia Z dotychczasowymi syntezami historii kultury polskiej — powstałym przed ponad pół wiekiem, a więc choć fundamentalnym to jednak w wielu partiach już przestarzałym, dziełem Aleksandra Briicknera6 i niedawno opublikowanym przez Interpress zbiorem studiów pióra Bogdana Suchodolskiego7. Nasza książka różni się od obu wyżej wymienionych zarówno rozmiarami, jak konstrukcją, przede wszystkim zaś — przeznaczeniem. Pragnieniem autorki jest, by opracowanie
6
to służyło szerokiemu kręgowi Czytelników, zwłaszcza zaś by było pomocne w pracy nauczycieli i studentów. Stąd stosunkowo znaczne nasycenie treści konkretami — faktami, nazwiskami, datami. Natomiast przypisy w celu zwiększenia czytelności książki ograniczone zostały do bardzo skromnej liczby. Sygnalizują one jedynie źródła cytatów oraz dokumentują niektóre specjalnie godne uwagi, ewentualnie kontrowersyjne, fragmenty tekstu. Ponieważ odsyłają do ważniejszych bądź nowszych pozycji wydawniczych, stanowią pewnego rodzaju przewodnik bibliograficzny po literaturze przedmiotu, na pewno niekompletny, niemniej umożliwiający dotarcie do innych prac.
7
Początek dziejów
Ogromnie trudno ustalić początki występowania gatunku homo sapiens w Europie; podobnie niełatwo jest sprecyzować, jak dawno pojawiły się pierwsze grupy ludzkie na ziemiach polskich. Badacze sądzą, że były one pierwotnie bardzo nieliczne i dlatego pozostawiły po sobie wątłe, trudne do odszukania ślady, które dodatkowo zniszczyły nasuwające się i topniejące później lodowce.
“Liczniejsze dowody zamieszkiwania terenów Polski datują się dopiero od trzeciego zlodowacenia — pisze W. Hensel — tzw. środkowopolskiego (Riss) i grupują się w części południowej [kraju]"1. Hensel wylicza miejsca, gdzie natrafiono na pozostałości działania prapierwotnych myśliwych: Jaskinia Ciemna w Ojcowie, Racibórz-Studzienna, Pietrowice Wielkie, Piekary pod Krakowem, Konradówka pod Złotoryją, Maków pod Raciborzem. Odnaleziono tu ślady obozowisk powstałych w okresie między 250 000 a 180 000 r. p.n.e. oraz narzędzia krzemienne, m. in. tzw. pięściaki — tłuki kamienne w kształcie wielkiego migdała lub serca, używane do oprawiania zabitej zwierzyny i różnych innych prac gospodarczych. Pochodzą one ze starszej epoki kamiennej, zwanej paleolitem (z greckiego “palaios" — stary i “lithos" — kamień). Ludzie żyli wówczas w niewielkich, koczowniczych grupach, a podstawą ich utrzymania było zbieranie roślin oraz łowy. W tzw. młodszym paleolicie i w mezolicie (z greckiego “mezos" — średni, okres między starszą a młodszą epoką kamienną), które trwały w przybliżeniu od 115 000 do 4500 p.n.e., pojawiło się nowe, nie znane przedtem zajęcie: górnictwo odkrywkowe. Ślady jego oglądać dziś można w Orońsku pod Radomiem. Stopniowo zmieniał się tryb życia człowieka. Miejsce dawnego stada-hordy zajmować poczęła wspólnota rodowa. Obozowiska zakładano już na czas dłuższy. Niektóre z nich, np. te, które odkryto pod Warszawą, w okolicach Świdra i Płud, były dużymi, wyspecjalizowanymi ośrodkami produkcji narzędzi z krzemienia. Zapewne więc pojawiły się już też zaczątki wymiany.
Neolit (z greckiego “neos" — nowy), czyli młodsza epoka kamienna (około 4500 — około 1700 p.n.e.), przyniósł dalszy rozwój umiejętności ludzkich, a więc także gospodarki i kultury. Poczęto wypalać puszcze, aby
8
na tak oczyszczonym i użyźnionym za pomocą popiołu terenie zasiać jęczmień, pszenicę, bób, groch, soczewicę. Bardzo szybko pierwsi rolnicy nauczyli się także spulchniać ziemię — kijem, a wkrótce motyką wykonaną ze zgiętej gałęzi. Było to już tzw. rolnictwo kopieniackie, którego upowszechnienie przypada na ziemiach polskich na połowę III tysiąclecia p.n.e. Oswojenie zwierząt i rozwój pasterstwa (1800—1600 p.n.e.) zapewniły reguralniej-sze i obfitsze zaopatrzenie w żywność, a także cenny surowiec do wyrobu odzieży (skóry, wełna). Poczęto także staranniej obrabiać i doskonalić narzędzia krzemienne oraz wyrabiać naczynia gliniane. Właśnie na podstawie wyrobów glinianych klasyfikuje się wymarłych mieszkańców dawnej Polski, zwąc ich ludem “kultury ceramiki grzebykowej" lub “wstęgowej" albo ludem “kultury pucharów lejkowatych", zależnie od kształtów i sposobu zdobienia garnków i mis, dziś odnajdywanych przez archeologów w różnych punktach kraju2.
Jak żył człowiek w owych odległych wiekach, opowiadają nam groby. Ludzie neolitu wierzyli w jakieś formy życia pośmiertnego, dlatego wkładano zmarłym do grobu narzędzia, broń, ozdoby, naczynia, wszystko, co mogło się przydać w dalszym bytowaniu. Obrzędy pogrzebowe łączyły się z kultem przodków. Zapewne oddawano także cześć budzącym lęk i podziw zjawiskom przyrody — słońcu, ziemi, księżycowi. Odnalezione w grobowcach z okresu neolitu szkielety ze śladami krępowania ciała, trepanacji czaszek itp. zabiegów pozwalają się domyślać istnienia rozbudowanej magii. Amulety bursztynowe i gliniane w kształcie podwójnego topora świadczą o zagadkowym kulcie tego narzędzia; być może symbolizowało ono jakieś potężne bóstwo.
Ogromne znaczenie dla rozwoju kultury miały postępy zapoczątkowanej w okresie poprzednim wymiany handlowej. Pasiasty krzemień wydobywany w Krzemionkach Opatowskich oraz krzemień szary, biało nakrapiany ze Świeciechowa nad Wisłą wędrowały — jak świadczą wykopaliska — na odległe tereny. Zapewne w tym czasie zaczęto także handlować bursztynem. Na ziemiach późniejszej Polski pojawiają się wówczas pierwsze produkty odległych krain: ozdobne muszle z południowych mórz, wyroby miedziane z basenu Morza Śródziemnego, paciorki fajansowe znad Nilu itp. Świadczą one o pierwszym zetknięciu się neolitycznych mieszkańców nadwiślańskich ziem z wytworami kultury śródziemnomorskiej, co nie mogło pozostać bez wpływu na ich własny poziom kulturalny.
Już w końcu III tysiąclecia p.n.e. znano i użytkowano na ziemiach polskich metale: złoto i miedź, które służyły początkowo do wyrobu ozdób, a potem, gdy nauczono się sporządzać także brąz, do wyrobu broni i różnych narzędzi. Odrzucając służące mu w ciągu tysiącleci niezdarne narzędzia krzemienne i chwytając za metalowe człowiek wkroczył w nową epokę, zwaną epoką brązu (około 1700—1600 p.n.e.). Wędrując jego śladami stajemy przed reliktami kultury łużyckiej, zwanej tak od cmentarzyska odkrytego na Łużycach. Plemiona tej kultury, wykształconej na terenach zachodniej Polski, zajmowały w okresie od 1300 do 400 r. p.n.e. znaczne obszary.
9
Wykopaliska kultury łużyckiej rozpoznajemy po charakterystycznej ceramice (m. in. wyrobach naczyń o kanciastym profilu, zdobionych guzami), a także po ciałopalnym obrządku grzebalnym. Twórcy kultury łużyckiej wywarli ogromny wpływ na dalszy rozwój polskich ziem3.
U schyłku epoki brązu i we wczesnej epoce żelaza (650—400 p.n.e.) ludy kultury łużyckiej budowały dziesiątki obronnych osad. Jedną z nich jest szeroko znany z przeprowadzonych tam prac badawczych Biskupin, leżący w Wielkopolsce pod Żninem4. Była to duża, obronna osada wzniesiona około 550—400 p.n.e. na małej wysepce otoczonej wodami głębokiego jeziora. Mieszkańcy Biskupina uprawiali rolnictwo i hodowlę, rybołówstwo i różne rzemiosła. Pewnego dnia w wielkim pośpiechu opuścili swe domostwa, uciekając zapewne przed jakimś niebezpieczeństwem. Ucieczka ta, jak też gorączkowa budowa umocnień innych osad, nasuwa przypuszczenie, iż spokojnemu życiu “łużyczan" zagroził jakiś nieprzyjaciel. I znów kurhany i grobowce, rozkopywane przez archeologów, zdradzają nam tajemnicę niepokojów przeżywanych przez dawno zmarłych ludzi. Niektóre grobowce są bogato wyposażone w złote i brązowe przedmioty, inne zaopatrzone zostały skromnie. Wspólnota pierwotna rozpadała się. Gromadzone bogactwa musiały stanowić przedmiot pożądania, walka o nie była coraz częstszym zjawiskiem. Groby jeźdźców z mieczami, rysunki na ceramice itp. zabytki z tego okresu świadczą, iż wojna w celu zdobycia łupów oraz podboje sąsiadów stały się codziennym elementem bytowania ówczesnych ludzi.
Jednocześnie na ogromnych obszarach środkowej i wschodniej Europy dokonywały się ważne przemiany. Zapewne u schyłku ostatniego tysiąclecia p.n.e. nastąpił podział przybyłych ze stepów eurazyjskich plemion prasłowiańskich na dwie grupy: zachodnią i wschodnią. Tym grupom plemiennym odpowiadają dwa zespoły kultury, nazwane od sposobu chowania popiołów zmarłych po spaleniu ich zwłok kulturą grobów jamowych (na zachód od Wołynia i źródeł Dniestru) oraz kulturą pól grzebalnych (nad środkowym Dniestrem). Słowiańszczyzna zachodnia od pewnego czasu z jednej strony kształtowała się pod wpływem kultury Celtów, którzy w końcu IV i w III w. p.n.e. przeniknęli na ziemie Śląska i Małopolski, przynosząc tu udoskonalone metody obróbki żelaza i wynalazek koła garncarskiego. Z drugiej strony oddziaływała na nią silnie tzw. kultura pomorska, wytworzona w V w. p.n.e. przez plemiona żyjące na Pomorzu, które chowały prochy swoich zmarłych do charakterystycznych urn z wizerunkami twarzy. W wyniku tego podwójnego oddziaływania, a przede wszystkim żywego rozwoju samych Słowian zachodnich doszło do ukształtowania się w I w. p.n.e. na polskich ziemiach nowej kultury, zwanej niekiedy wenedzką. Objęła ona głównie ziemie dzisiejszej Polski zachodniej i środkowej, a także wschodnią część Niemiec. Pozostawiła po sobie charakterystyczne ślady w postaci grobów jamowych5.
W tych czasach ziemie późniejszej Polski stanowiły już teren wysoko rozwinięty. Rozwój rolnictwa ornego, potężne hutnictwo żelazne (m. in. na stokach Gór Świętokrzyskich, w Igołomi i na obszarze dzisiejszej Nowej Huty), wymiana z odległymi krajami, m. in. z cesarstwem rzymskim (słynny szlak
10
bursztynowy) — wszystko to czynniki stanowiące o szybkim podnoszeniu się poziomu życia, a także kultury i o jej wchodzeniu w orbitę wpływów śródziemnomorskich. W związku z tym stulecia I—IV n.e. noszą nawet nazwę “okresu rzymskiego". Uczeni i pisarze starożytni zaczęli, w wyniku tych kontaktów, zamieszczać wzmianki o Słowiańszczyźnie. W V w. p.n.e. historyk grecki Herodot pisał o Neurach żyjących nad środkowym Bugiem. W I w. p.n.e. na mapie rzymskiej widnieje już Wisła (Vistula), a wkrótce po wykreśleniu owej mapy uczony Rzymianin Pliniusz zamieścił informacje o mieszkającym nad brzegami owej rzeki ludzie, który zwie się Wenedami. W połowie II w. na mapach rzymskich pojawia się nazwa ważnego centrum plemiennego nad środkową Prosną, położonego na bursztynowym szlaku — Kalisia. Nazwa ta przetrwała jako określenie późniejszego miasta Kalisza. Od 1950 r. prowadzone są wokół Kalisza intensywne prace wykopaliskowe, które przyniosły poważny plon. Jak z nich wynika, był to teren już w II i I w. p.n.e. gęsto zasiedlony. Odkryto tu ponad 150 cmentarzysk i osad. Która z nich była ową Kalisia, praprzodkiem dzisiejszego miasta? Archeologowie sądzą, że nazwa na rzymskiej mapie dotyczy zapewne całej okolicy, znanej kupcom z wypraw handlowych. Większość osad odkrytych wokół Kalisza to niewielkie skupiska, liczące po kilkanaście gospodarstw. Wśród szczątków drewnianych domostw wyróżnić można z łatwością resztki glinianych pieców piekarskich oraz kamienne paleniska, które dawały ciepło i służyły do przyrządzania strawy. Wokół nich zbierali się wieczorami w porze posiłku mieszkańcy owych chat — rolnicy oraz hodowcy bydła. Nie brakło też rzemieślników, zwłaszcza kowali i metalowców trudniących się wyrobem przedmiotów z brązu.
Warsztaty rzemieślnicze musiały dobrze prosperować, skoro groby ich właścicieli (można je zidentyfikować po narzędziach, w które bliscy zaopatrywali zmarłego) są zazwyczaj bogato wyposażone. Najpiękniejsze jednak rzeczy znajdują się oczywiście w grobowcach starszyzny plemiennej, która utrzymywała najbardziej ożywione kontakty z przyjezdnymi z dalekiego Rzymu. Nic też dziwnego, że okoliczne cmentarzyska obfitują w całe złoża rzymskich denarów i drobne przedmioty pochodzenia śródziemnomorskiego. Wszak tędy wędrowały karawany handlarzy; w poszukiwaniu bursztynu i niewolnika szły wzdłuż Prosny, a potem Swędrni, ku przeprawie na Warcie. Cały ten odcinek “bursztynowego szlaku" jest dosłownie usiany rzymskimi monetami.
Wieki III i IV n.e. stanowiły apogeum pomyślności górnych warstw społeczeństwa rodowego ziem polskich. Niektóre z grobów późnego okresu rzymskiego zdumiewają różnorodnością i zbytkiem wyposażenia. Archeologowie znajdują w nich wiele cennych importów rzymskich, naczyń brązowych, srebrnych pucharów, kostek i kamyków do gry, posążków bóstw greckich oraz rzymskich itd. Znaleziska te dowodzą zarówno ostrego zróżnicowania społecznego na tych terenach, jak i ogólnego podniesienia poziomu życia możnych.
Wzrostowi potęgi możnych i rozkładowi wspólnoty pierwotnej, którą
11
powoli zastępowała wspólnota terytorialna, tzw. Opole, towarzyszyło kształtowanie się związków plemiennych — pierwszych prymitywnych organizacji politycznych na ziemiach późniejszej Polski. Pojawienie się ich zostało przyśpieszone przez nacisk plemion obcych — Gotów i Gepidów ze Skandynawii, którzy około początku naszej ery wylądowali u ujścia Wisły6. Opuścili oni północne ziemie Polski dopiero w II i III w. n.e., wędrując ku Morzu Czarnemu. Ale nie tylko obronne cele przyświecały związkom terytorialno-plemiennym ówczesnej Słowiańszczyzny. Szybki rozwój demograficzny sprawił, że stała się ona źródłem rozległych ruchów ludnościowych7. Zapewne już od I w. n.e. przez przełęcze karpackie i Bramę Morawską przenikali Słowianie na południe. W IV i V w. stało się to zjawiskiem masowym. Kryzys wewnętrzny cesarstwa rzymskiego oraz uderzenia Germanów na rzymskie prowincje sprzyjały wędrówkom Słowian na zachód i południe. W końcu IV w. uderzenie Hunów otworzyło ostatecznie Słowianom drogę na ziemie położone na południe od Karpat. Prawie jednocześnie ruszyły się plemiona germańskie osiadłe między Odrą a Łabą. Ich marsz na południowy zachód zadał, jak wiemy, śmiertelny cios upadającemu cesarstwu zachodniorzymskiemu.
W ciągu V i VI w. n.e. plemiona słowiańskie objęły Połabszczyznę, Morawy, Kotlinę Czeską i Panonię. W VI i VII w. Antowie, najznaczniejszy wscho-dniosłowiański związek plemienny, oraz Sklawinowie (znad Dunaju) dotarli na Półwysep Bałkański. Jednocześnie w łonie samej Słowiańszczyzny zachodziły procesy różnicujące jej strukturę. Obok istniejących już grup Słowian zachodnich i wschodnich powstawała w związku z zarysowanymi wyżej ruchami ludnościowymi grupa trzecia — Słowianie południowi. Wśród Słowian zachodnich około IV—V w. nastąpił również ważny podział. Wyodrębnił się mianowicie odłam południowo-zachpdni, który obejmuje Czechów, Słowaków i Łużyczan, oraz północno-zachodni, tak zwani Słowianie lechiccy, czyli plemiona połabskie oraz polskie.
Wielka burza dziejowa wędrówek ludów, zwłaszcza zaś ubytki ludności związane z rozprzestrzenianiem się Słowian na południe i na zachód nie mogły pozostać bez wpływu na sytuację ziem nadwiślańskich. Bogate obszary Polski południowej zostały spustoszone przez ludy uchodzące znad Morza Czarnego. Sami Hunowie otarli się zresztą także o południowo-zachodnie połacie polskich ziem. Upadek Rzymu przekreślił niedawne kontakty handlowe i wpływy kulturalne. Poziom życia możnych znacznie się obniżył. Nastąpił kryzys, będący zresztą częścią kryzysu ogólnoeuropejskiego, który na naszych ziemiach trwał zwłaszcza przez VI—VII stulecie. Jednak już przełom VII i VIII w. zapoczątkował okres nowego, szybkiego rozwoju. Jego podstawę stanowiły postępy rolnictwa (rozpowszechnienie się orki sprzężajnej, udoskonalenie narzędzi, upowszechnienie żyta), którym towarzyszyły znaczne zmiany także w innych dziedzinach gospodarki8.
Co wiosnę na rozległe pola ruszali oracze i siewcy. Miejsce prosa, przeważającego w okresie poprzednim, zajmowało teraz żyto. Uprawiano także jęczmień i owies. W czasie żniw używano żelaznych sierpów, które w tym okresie stały się większe i bardziej wygięte w porównaniu z dawniejszymi.
12
Umożliwiło to szybsze i wydajniejsze żęcie, a także zagarnianie części słomy, nie zaś samych kłosów, jak niegdyś.
Dużą rolę w gospodarstwie odgrywała hodowla. Poświadczają to obfite znaleziska kości zwierząt domowych. Wyzyskując naturalne pastwiska w dąbrowach i w lasach bukowych, hodowano świnie, krowy i woły, owce, a także konie, używane zresztą głównie nie do pracy na roli, lecz jako wierzchowce. Domy ówczesnych rolników otoczone były sadami, w których rosły jabłonie, wiśnie, śliwy, czereśnie, czasem grusze. Pod koniec X w. zawędrowała w te strony szlachetna winorośl, a także — ze wschodu — brzoskwinie i wiśniośliwy. Na ziemi pomiędzy drzewami owocowymi zakładano ogródki •warzywne. Sadzono w nich marchew, ogórki, cebulę, rzepę. Rybołówstwo i bartnictwo oraz zbierane w lesie grzyby i jagody pozwalały na większe urozmaicenie pożywienia.
W miarę upływających lat rosły plony z pól i ogrodów. Zbierano zazwyczaj dwa razy więcej ziarna, niż go wysiewano. Rozwój rolnictwa i hodowli
— a więc produkcji żywności — sprzyjał wzrostowi liczby ludności. Ostatnie obliczenia wskazują, że po osiągnięciu przewagi rolnictwa stałego można dla ziem późniejszej Polski przyjąć gęstość zaludnienia około 4—5 osób na l km2. Znaczna jak na owe czasy liczba mieszkańców była czynnikiem sprzyjającym rozwojowi kraju, przede wszystkim zaś umożliwiła powstanie obok rolniczych także ośrodków handlowo-przemysłowych.
Głównym eksploatowanym w tym czasie bogactwem kruszcowym była ruda darniowa, której pokłady, występujące dość obficie na ziemiach polskich, umożliwiły rozwój hutnictwa. W Kołobrzegu, a na nieco mniejszą skalę na Kujawach, warzono sól z wody morskiej lub ze słonych okolicznych źródeł. W miarę powstawania nadwyżek produkcyjnych w rolnictwie coraz więcej osób zajmowało się wyłącznie rzemiosłem; pojawili się liczni, wyspecjalizowani garncarze, kowale, garbarze, tokarze. Pod obronnymi grodami, które od VIII do X w. pokryły gęsto kraj, formowały się całe osiedla rzemieślnicze, stanowiące zalążek późniejszych miast9. Osiedla takie przyciągały także kupców, którzy coraz częściej wędrowali drogami biegnącymi przez puszcze. Okres pewnej izolacji, dającej się zauważyć w czasach przesilenia w VI—VII w., mijał. Już w VIII i IX w. ziemie późniejszej Polski utrzymywały stałe kontakty z wieloma krajami wczesnośredniowiecznej Europy, wyrastającej na gruzach rzymskiego imperium: z państwem Franków (mimo zakazów sprzedaży Słowianom broni wydawanych przez jego "władców), ze Skandynawią, z Rusią. Frankowie dostarczali broni, z kotliny naddunajskiej przywożono awarskie spinki i okucia brązowe. Płynęły z dalekich stron przedmioty zbytku, sukna, miecze, wyroby złotnicze, ruskie przęśliki z różowego łupku, pisanki oraz grzechotki z Kijowa itd. Na eksport składały się głównie futra, bursztyn, a także — podobnie jak w czasach starożytnych — niewolnicy.
Wieki VII—IX to okres szybkiego różnicowania się społeczeństwa ziem polskich. Na gruzach wspólnoty rodowej powstawała wspólnota terytorialna
— tzw. Opole — w ramach której natychmiast wytworzyła się grupa starszyzny:
13
możnych skupiających w swych rękach wpływy i bogactwa. To z ich rozkazu i dla ich ochrony zaczęto budować znowu osiedla warowne. Archeologowie naliczyli ich dla tej epoki przeszło dwa tysiące. Najlepiej dziś znane wczesne grodki z tego okresu znajdują się na Dolnym Śląsku (Gostynia, Popęszyce, Klenica) oraz na Górnym Śląsku (Lubomia); nieco większe grodziska odkryto w Małopolsce, w ziemi łęczyckiej itd. Wznoszone w miejscach obronnych, otoczone mocnymi wałami, różnią się one od umocnień “łużyczan". Tamte były obszerne, mieściły się w nich w razie potrzeby setki ludzi, przybyłych z całej okolicy. Te budowano najczęściej dla niewielkiej liczby osób — miały stanowić siedzibę możnych i wyrastających z ich grona książąt, którzy stąd wydawali rozkazy i urządzali wypady dla złamania oporu niezadowolonych, a w razie ataku wrogów bronili się przeciw nim spoza umocnień. Okoliczna ludność zobowiązana została stopniowo do udziału w budowie i naprawie grodów, a także do składania danin na utrzymanie księcia i jego drużyny.
Grody i grodki odgrywały więc rolę filarów podtrzymujących istnienie rodzących się w tym czasie na ziemiach polskich licznych państewek10. Znamy niestety jedynie nazwy najważniejszych. W połowie IX w. nieznany autor, mieszkaniec państwa Franków, nazwany później Geografem Bawarskim, spisał je, zaznaczając jednocześnie liczbę grodów. Uzupełniwszy jego wiadomości innymi jeszcze zachowanymi źródłami otrzymamy dość dokładny obraz rozmieszczenia organizacji terytorialno-plemiennych na naszych ziemiach w połowie IX w. Na Śląsku mieli swe “państewka" Dziadoszanie, Bobrzanie, Trzebowianie, Ślężanie i Opolanie. Na granicy Moraw i Małopolski mieścili się Gołęszyce. Na obszarach środkowej Polski wspomniani są Goplanie i Polanie, na Pomorzu — “państewka" Wieluńczan i Pyrzyczan. Musiały też istnieć tego rodzaju organizacje na Mazowszu. Polska południowa to obszar rozwoju “państewka" Lachów, zwanych także Lędzianami, oraz Wiślan, których książę, wedle źródła z początków X w., tzw. Żywota Metodego, “był bardzo potężny". Jego państwo obejmowało dorzecze górnego biegu Wisły; być może podlegali mu także Lędzianie. Byłaby to więc pierwsza próba większego zjednoczenia państwowego na tych terenach, dosyć jednak nietrwała. W latach 875—893 Świętopełk morawski podbił południową Polskę, a po katastrofie Wielkich Moraw kraj Wiślan wraz ze Śląskiem dostał się na jakiś czas pod panowanie czeskie.
Trwalszy ośrodek państwowy ukształtował się w tym samym mniej więcej czasie na obszarze Wielkopolski, zasiedlonej przez plemię rolniczych — jak sama nazwa wskazuje — Polan. Stolica Polan, Gniezno, zbudowana została zapewne w początkach VIII w. Był to mocny gród obronny, wzniesiony na stromym pagórku otoczonym wodami jezior. Tutaj władali znani z legend, spisanych potem przez pierwszego polskiego kronikarza , Galia, poprzednicy Mieszka I: jego pradziad — Siemowit, dziad — Leszek i ojciec — Ziemomysł. Ich imiona świadczą o rodzimości dynastii Piastów.
Zanim jeszcze Mieszko I wstąpił na tron, rozszerzyli Polanie znacznie swe dziedziny, podbijając kraj między górną Wartą a Pilicą oraz górną Bzurą,
14
a następnie przyłączając do swego państwa Mazowsze i Pomorze Gdańskie. W połowie X w. książę Polan władał już więc znacznym terytorium. Zjednoczenie wymienionych wyżej ziem we wspólnym organizmie państwowym ułatwiała wspólnota zasadniczych cech kulturalnych, etnicznych i językowych, ścisłe związki gospodarcze łączące dorzecza Odry i Wisły, a także fakt, iż miejscowym możnym odpowiadały cele realizowane przez książąt Polan. Stosunki gospodarczo-społeczne i kultura na tych terenach dojrzały już do powstania organizacji państwowej. Kształtowały się jej zalążki w VIII i IX w., a w połowie X stulecia okazała się tworem na tyle dojrzałym i silnym, aby na mapie politycznej i kulturalnej Europy odegrać niemałą rolę".
15
Pierwsi Piastowie
W 966 r. kupiec żydowski pochodzący z arabskiej wówczas części Hiszpanii, Ibrahim-ibn-Jakub, pisał: “Co zaś dotyczy ziemi Mieszka, to jest ona największą z ich ziem (tj. z opisanych przezeń czterech państw słowiańskich — polskiego, czeskiego, bułgarskiego i obodrzyckiego). Obfituje w zboże i mięso, i miód, i ryby. I ma on (Mieszko) trzy tysiące pancernych, a to są wojownicy, których secina równa się dziesięciu secinom u innych"'. Państwo Mieszka, zwanego przez Ibrahima z szacunkiem “królem północy", było więc już wysoko zorganizowanym tworem. Posiadało — jak wynika z jego relacji — rozwinięty system skarbowy i silny aparat wojskowy, liczną i dobrze uzbrojoną drużynę. Ibrahim nazywa wojów Mieszkowych pancernymi. Archeologowie pomagają nam odtworzyć ich uzbrojenie. Składało się ono z pancerza, często nie metalowego, lecz skórzanego, tarczy, topora i miecza, rzadziej hełmu. Groźną broń stanowiły potężne łuki. Koniom bojowym nakładano siodła z okuciami, strzemiona i uzdy o żelaznych wędzidłach. Kraj, nad którym władał Mieszko, liczył około 180 tyś. km2 i zamieszkany był przez jakieś 700 tyś. ludzi. W tym czasie ludność sąsiednich Niemiec przekraczała już zapewne 3 min2.
Członkowie drużyny książęcej rekrutowali się z różnych okolic. Młodzi, silni ludzie, pragnący życia pełnego przygód, porzucali swe Opola i zgłaszali się na dwór księcia, gdzie otrzymywali pełne utrzymanie i wyposażenie w zamian za rycerskie usługi. Nie brakło też zapewne w tym gronie przybyszów z dalszych stron — z sąsiednich Prus i Jaćwierzy, z Rusi czy kraju Wiś-lan, a może nawet ze Skandynawii. Tylko zresztą część drużynników przebywała stale przy księciu. Większość z nich uzyskiwała od •władcy majątki ziemskie w różnych punktach kraju, zapewne zwolnione z danin, i przybywała na dwór tylko w razie potrzeby, na wezwanie. Ci drużynnicy nie tylko żywili się sami (co w warunkach ówczesnej gospodarki było znaczną ulgą dla książęcego dworu), ale w dodatku silniej wiązali odległe Opola z organizacją państwową i kontrolowali skutecznie lokalnych możnych.
O sile militarnej kraju decydowała zresztą nie tylko drużyna książęca. W razie potrzeby na wyprawy wojenne ruszały także szersze masy wolnej
16
ludności. To “pospolite ruszenie" obejmowało w pewnych wypadkach, zwłaszcza w momentach szczególnego zagrożenia, także zależną ludność wiejską. Stale rozbudowywana sieć warowni podnosiła również obronność kraju. Liczne książęce grody miały bronić kraju przed napaścią z zewnątrz, a jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo wewnętrzne rosnącej w liczbę klasie możnych. Spełniały one również ważne funkcje administracyjne. Zarząd poszczególnymi ziemiami scentralizowany był w najważniejszych grodach, które stopniowo nabierały charakteru miejskiego (Wrocław, Kraków, Sandomierz, Poznań, Gniezno — stolica, Kruszwica, Płock, Łęczyca)3. Głównym ośrodkiem zarządu państwowego był oczywiście dwór książęcy. Książę wraz z dworem i grupą drużynników objeżdżał państwo, podejmując lokalne decyzje na miejscu i przebywając w poszczególnych grodach tak długo, jak długo pozwalały na to miejscowe zapasy żywności. Grody i grodki książęce ściągały daniny, do których obowiązana była ludność kraju. Składały się na nie różne naturalia, a po części także ówczesne środki płatnicze, jak sól czy wiązki skór oraz futer. Wiele grodów było jednocześnie ośrodkami administracji majątków książęcych, powstałych na ziemiach zagarniętych przez władcę do osobistego użytku. Kierowano stąd prowadzoną w tych dobrach gospodarką rolniczo-hodowlaną i leśną, której produkty, obok danin od ludności, zapewniały obfitość książęcemu stołowi.
Główną siedzibę władcy stanowiło nadal wielkopolskie Gniezno4. Coraz większe znaczenie zyskiwały jednak także, m.in. w związku z podróżami księcia po kraju, inne rezydencje. Na ich czoło wysuwał się gród rozbudowany w drugiej połowie X w. przez Mieszka — Poznań. U ujścia Wisły rozrastał się szybko dzięki ożywionym kontaktom handlowym portowy Gdańsk;
źródło z końca X w. określa go jako “bardzo ludne miasto". Sieć grodów i grodków gęstniała szybko, nie tylko wzmagając obronność kraju, ale także pomnażając liczbę rzemieślników, przyciągając kupców, słowem — aktywizując życie ekonomiczne i kulturalne młodego państwa.
Na zachodzie Europy jednym z głównych filarów organizacji państwowej był w tym czasie Kościół. Duchowni tworzyli trzon administracji i kancelarii królewskich, posłowali do obcych władców, umacniali autorytet panujących wewnątrz kraju i poza nim. Pogaństwo, które panowało w ówczesnej Polsce, nie mogło spełniać tych ważnych, rozlicznych funkcji. Nie posiadało ono ani rozwiniętego stanu kapłańskiego, ani systemu wierzeń odpowiadającego aktualnym potrzebom władzy świeckiej. Poddani Mieszka czcili słońce, matkę -ziemię, ogień i wodę. Dla odprawienia modłów, wróżb i biesiad zbierali się w lasach, przy starych drzewach lub potężnych głazach. Cześć przodkom oddawali w czasie malowniczych obrzędów, tzw. dziadów, paląc ognie na rozdrożach i urządzając uczty ofiarne na cmentarzach. Organizacja kultu miała charakter rodzinny, odziedziczony z doby rodowo-plemiennej. Ofiary składał zwykle gospodarz domu, a w imieniu szerszej wspólnoty opolnej — jeden ze starszyzny, cieszący się wyjątkowym autorytetem. Istnieli wprawdzie wieszczbiarze, zajmujący się wróżbą i rzucaniem czarów, ale do rozwinięcia się osobnej, zorganizowanej służby wobec jakiegoś upersonifikowa-
nego bóstwa naczelnego nie doszło, choć wykształciły się pewne ośrodki kultowe, związane zapewne z ugrupowaniami politycznymi i cieszące się specjalną powagą (Góra Ślęz — Sobótka, szczyt Łysica). Podobnie układały się stosunki w innych zakątkach Słowiańszczyzny; ośrodki kultowe Słowian połabskich w Radogoszczy i Arkonie rozwijały się najintensywniej, ale jednocześnie znajdowały się one w opozycji politycznej i ideowej wobec Polski piastowskiej.
W tych warunkach możni i władca Polski poszli za przykładem innych ludów słowiańskich — Chorwatów, Serbów, Bułgarów, mieszkańców Rusi, a także Węgrów i Skandynawów, przyjmujących w VIII—X w. kolejno chrześcijaństwo. Chrzest Polski (966) ułatwiony został dzięki uprzedniemu małżeństwu Mieszka z czeską księżniczką Dobrawą (965 )5. Za przykładem księcia poszli możni, a z czasem i lud. Oczywiście przywiązana do starych wierzeń ludność niechętnie przyjmowała nową religię. Akt chrztu był często aktem politycznym, symbolem uznania władcy i podporządkowania się jego woli, a nie aktem wiary. Proces prawdziwej chrystianizacji postępował bardzo powolnie, a obyczaje i obrzędy pogańskie przetrwać miały — zwłaszcza na wsi — jeszcze przez długie stulecia, wywierając swe piętno na kulturze ludowej.
A jednak rok 966 stanowi rzeczywiście moment przełomowy w dziejach Polski. Polityczne i kulturalne cele, jakie przyświecały budowniczym państwa polskiego, zostały przez akt chrztu — mimo iż formalny i początkowo powierzchowny — osiągnięte. Nowa wiara pozwoliła zneutralizować w pewnym stopniu partykularyzmy dzielnicowe, mające świetną pożywkę w pogaństwie, i stworzyć obok świeckiego, nie bardzo jeszcze sprawnego, aparatu zarządzania sprężysty, niezależny od czynników lokalnych, a związany mocno z władzą centralną, z władzą księcia, aparat kościelny. Pojawienie się nowej grupy o osobnych funkcjach społecznych — duchowieństwa — uważają niektórzy badacze za powstanie odłamu zbliżonego charakterem do późniejszej preinteligencji (przewaga kulturalna, zajmowanie się pracą umysłową, zdolności techniczno-organizacyjne, pośrednictwo w wymianie dóbr niematerialnych). Kler początkowo składał się z obcych przybyszów, ale — jak na to wskazuje pilna nauka języka polskiego — dopasowywał się szybko do potrzeb lokalnych i z energią włączał do programu działania, jaki mu stawiał obóz rządzący.
Przyjęcie chrześcijaństwa miało jednak obok wzmocnienia władzy także szerokie znaczenie kulturalne — włączało ono Polskę do kręgu cywilizacji powstałej w Europie na gruncie dziedzictwa szczytowych osiągnięć Grecji i Rzymu, umożliwiając partnerstwo w zakresie wymiany myśli i wzajemnych wpływów cywilizacyjnych. Przyswajanie chrześcijańskiego systemu wartości i norm etycznych wymagało wprawdzie znacznych przemian w mentalności ówczesnych ludzi, a więc nie mogło się dokonać szybko, niemniej zaczynał się proces gruntownej rewolucji w zakresie postaw i sposobu widzenia świata. Również od strony technicznej przed kulturą polską otworzyły się nowe możliwości. Przybywający nad Wisłę mnisi przynieśli kunszt wyrobu
18
pergaminu, a co ważniejsze — sztukę pisania i czytania. Wielkie znaczenie miało także wprowadzenie do polskiej kultury łaciny; ten międzynarodowy w owym czasie język stał się dla Polaków prawdziwym oknem na świat6.
Chrystianizacja umocniła międzynarodową pozycję Polski, silną zresztą także wskutek militarnych sukcesów Mieszka. Pod koniec jego rządów granice państwa piastowskiego objęły całość ziem zamieszkanych przez ludność należącą do polskiej grupy etnicznej, osiadłej w dorzeczu Odry i Wisły. Włączone zostały m.in. do jego dziedziny Pomorze Zachodnie, Mazowsze, Małopolska i Śląsk. Przypieczętowaniem tego procesu zbierania ziem polskich było pojawienie się jednej nazwy na oznaczenie całego kraju. W kronikach i dokumentach pochodzących ze schyłku X w. znajdujemy po raz pierwszy nową nazwę:
Polska.
W tym też czasie Piastowie podjęli próby ekspansji poza zespół terytoriów leżących w dorzeczu Odry i Wisły. Ekspansja ta, świadcząca o dużej żywotności młodego państwa, miała także obok politycznego duże znaczenie kulturalne. Szło mianowicie o podjętą przez syna i następcę Mieszka, Bolesława Chrobrego, akcję chrystianizacji ziemi Prusów, leżącej między Zalewem Wiślanym a Zalewem Kurońskim nad Bałtykiem. Na początku 997 r. ruszyła w tym kierunku polska misja chrystianizacyjna z wygnańcem z Czech, biskupem Wojciechem, na czele. W kwietniu misja stanęła w Gdańsku, gdzie Wojciech — jak pisze kronikarz — “ochrzcił wielkie tłumy ludzi"7. Stamtąd członkowie misji udali się morzem do Prus i wylądowali nieco na wschód od dzisiejszego Elbląga. Tutaj doszło do zatargu z miejscową ludnością: Wojciech zginął na miejscu, przebity włócznią przez jednego z Prusów. Bolesław i współpracujący z nim możni potrafili jednak to tragiczne niepowodzenie zamienić w sukces dyplomatyczny na skalę europejską. Wieść o śmierci Wojciecha, pochodzącego ze znakomitego rodu Sławniko-wiców i będącego bardzo znaną w ówczesnych kołach kościelnych osobistością, rozeszła się szybko po świecie. Zmarłego uznano za męczennika i świętego. Wykupienie przez Bolesława zwłok Wojciecha na wagę złota i uroczyste złożenie ich we wspaniałym grobowcu w Gnieźnie spotkało się z powszechnym uznaniem. Kult św. Wojciecha, umiejętnie podsycany przez propagandę piastowską, szerzył się szybko; opromieniał on specjalnym blaskiem władcę, z którym Wojciech jako misjonarz współpracował. Korzystając z takich nastrojów Bolesław zaczął zabiegać o założenie w Polsce arcybi-skupstwa oraz kilku biskupstw. Była to sprawa ogromnej wagi nie tylko politycznej, lecz także kulturalnej. Dotąd działał w Polsce, kraju należącym od niedawna do wspólnoty chrześcijańskiej, tylko biskup misyjny. Stworzenie odrębnej, własnej, zależnej jedynie od Rzymu prowincji kościelnej stanowiło w owych czasach ważny krok, umacniający jedność i suwerenność państwa oraz uniezależniający je od niepożądanych wpływów obcych. Otwierało ono jednocześnie nowe, specjalnie sprzyjające warunki do rozwoju kulturalnego. W 999 r. papież Sylwester II ogłosił bullę, na mocy której brat Wojciecha, Gaudenty, zostawał arcybiskupem gnieźnieńskim. W 1000 r. w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu powstały biskupstwa podległe gnieźnieńskiej
19
stolicy. Zaczynała się formować rodzima hierarchia kościelna, która w średniowieczu stanowiła trzon elity kulturalnej każdego społeczeństwa, oddziaływając w sposób bezpośredni na jego rozwój.
W marcu 1000 r. z pielgrzymką do grobu nowego świętego wybrał się ówczesny cesarz Otto III. Bolesław z licznym orszakiem oczekiwał dostojnego gościa na granicy państwa. Przyjęcie było wspaniałe, miało bowiem zademonstrować potęgę i bogactwo władcy Polski. Wedle świadectwa kronik Bolesław “przedziwne wprost cuda przygotował na przybycie cesarza; najpierw szyki przeróżne rycerstwa, następnie książąt rozstawił, jakoby chóry, na obszernej równinie, a poszczególne, z osobna stojące szyki wyróżniała odmienna barwa strojów. A nie była to tania pstrokacizna byle jakich ozdób, lecz wszystko cokolwiek kosztowniejszego można znaleźć u wszystkich ludów"8. Cesarz i jego świta otrzymali cenne podarki — szaty mieniące się srebrem i złotem, drogie naczynia, łańcuchy, znakomite wierzchowce; przy ucztach podawano im jadło na złotych i srebrnych misach, które po użyciu Bolesław rozdawał biesiadnikom. “Zważywszy jego (władcy Polski) chwałę i potęgę, i bogactwa, cesarz rzymski zawołał w podziwie: na koronę mego cesarstwa, to, co widzę, większe jest, niż wieści niosły!"9 — opowiada w sto lat później o tym wydarzeniu kronikarz Anonim zwany Gallem, znający je z tradycji żywej na polskim dworze.
Koronacja Bolesława zwanego Chrobrym (1025) zamknęła wieloletnie panowanie tego władcy, panowanie pełne chwały i zwycięstw •wojennych. O Polsce w owych latach głośno było w całej Europie. Koronacja stanowiła niewątpliwie zwieńczenie owych ewidentnych procesów wzrostu potęgi i symboliczny znak mocarstwowości młodej monarchii. Symbol ów okazał się niezwykle trwały. Pamięć o świetnych latach panowania Chrobrego miała żyć cale lata wśród potomnych, stanowiąc pokrzepienie w ciężkich późniejszych
20
momentach dziejowych. Weszła ona jako kamień węgielny do historycznej tradycji, z której utkana została więź jednocząca młode państwo.
Dorobek panowania obu pierwszych historycznych władców Polski przedstawia się więc imponująco zarówno w sferze polityki, jak kultury, a nawet mentalności społecznej, wówczas bowiem powstały w dorzeczu Wisły i Odry początki samowiedzy państwowo-narodowej10. Używamy tu pojęcia “naród" zamiast stosowanego niekiedy w odniesieniu do epoki średniowiecza terminu “narodowość"; B. Zientara wykazał przed kilku laty dowodnie, że rozróżnienie takie (“narodowość" dla feudalizmu, “naród" dopiero w dobie kapitalizmu) nie jest uzasadnione". Niemniej trzeba zdać sobie sprawę, że wykrystalizowana, dojrzała świadomość narodowa w tych latach ograniczona była do bardzo wąskiej grupy ludzi — budowniczych państwa12. Na innych, niższych piętrach drabiny społecznej funkcjonowały więzi węższe — regionalne i lokalne — i ich odbicia w świadomości, choć oczywiście istniało także pewne poczucie wspólnoty szerszej, etnicznej, wywodzące się jeszcze z okresu plemiennego, a wypływające głównie z tożsamości (mimo różnic gwarowych) języka, jakim się porozumiewał z łatwością mieszkaniec np. Mazowsza z Wielkopolaninem czy Małopolaninem. Okazji do takich spotkań i rozmów nie było jednak wiele. Trudno określić, jaki procent ludzi ówczesnych nie wyjrzał nigdy poza obręb swej rodzinnej osady i nie stykał się z dalszym światem — na pewno był on bardzo znaczny. Pole widzenia mieszkańca wczesnośredniowiecznego grodu, a jeszcze bardziej chłopa z zagubionej wśród puszcz osady było z konieczności ogromnie ograniczone. I jeden, i drugi całe swe życie obracał się w małej społeczności lokalnej, której członkowie znali się od dzieciństwa, która rządziła się "własnymi prawami i obyczajami, a każdy przybysz z zewnątrz uważany był za
21
“obcego". Pojawienie się i funkcjonowanie pewnych ogólnych, nadrzędnych instytucji państwowych (choćby takich, jak pobór danin, pociąganie do określonych robocizn, sprawowanie sądów) wywierało jednak coraz silniejszy wpływ na egzystencję w najdalszych nawet zakątkach kraju; w związku z tym z wolna budziło się poczucie przynależności do pewnej szerszej, po-nadlokalnej, a nawet ponadregionalnej zbiorowości. Oznaczało to ponoszenie pewnych ciężarów, ale dawało także poczucie bezpieczeństwa nie znanego dawniej. Wielką rolę w tym zakresie spełniały także podróże władcy i jego dworu po kraju, w czasie których przebywał on czas jakiś w poszczególnych ośrodkach, żyjąc z lokalnych zasobów, a także wymierzając sprawiedliwość i kontrolując stosunki lokalne i lojalność miejscowych wielmożów. Również momenty konfliktów militarnych sprzyjały rozwojowi poczucia narodowego: zarówno najazdy wroga, jak i wyprawy poza terytorium uważane za własne cementowały solidarności, które przeradzały się już w patriotyzm.
Tak więc dla narodu i dla rozwoju świadomości narodowej powstanie państwa i jego coraz sprawniejsze, coraz doskonalsze funkcjonowanie miało zasadnicze znaczenie. Organizacja państwowa stworzona przez pierwszych Piastów rolę tę potrafiła spełnić. Co więcej, w ciągu kilkudziesięciu zaledwie lat — a więc stosunkowo szybko — państwo Piastów nie tylko okrzepło od wewnątrz i poszerzyło krąg ludzi świadomie realizujących jego politykę, się i zdobyło sobie niepoślednią pozycję wśród europejskich potęg, a organizując misję pruską wysunęło się także kulturalnie na czoło grupy krajów świeżo włączonych do wspólnoty chrześcijańskiej. O międzynarodowym znaczeniu ówczesnej Polski świadczy rosnąca szybko od 963 r. liczba wzmianek o niej w kronikach, rocznikach, relacjach i innych źródłach pochodzących z tej epoki. Dynastia piastowska wchodzi w tym czasie w stosunki powinowactwa i pokrewieństwa z licznymi dworami i domami panującymi (co ożywiało wzajemne kontakty i przepływy kultury): z czeskimi Przemyślidami, węgierskimi Arpadami (małżeństwo siostry Mieszka, Adelajdy, z Gezą w 968 r. i poślubienie córki Gezy przez Bolesława Chrobrego w 984 r.), z niemieckimi Wettynami, ruskimi Rurykowiczami, z władcami Danii i Szwecji (siostra Bolesława Chrobrego wyszła około 988 r. za Eryka szwedzkiego), a nawet z domem cesarskim (synową Chrobrego została w 1013 r. Rycheza, siostrzenica Ottona III). Polska Mieszka i Chrobrego wydobywa się szybko z pierwotnej partykularnej izolacji. Łączą ją ożywione kontakty z potężnymi ośrodkami ówczesnej kultury — z klasztorami niemieckimi (Nowa Korbeja i Fulda), z opactwami włoskimi (Rawenna, Rzym) i francuskimi (Dijon). Wkrótce obok duchownych cudzoziemców przybywających nad Wisłę z zagranicy pojawił się kler rodzimego pochodzenia, wykształcony częściowo za granicą, częściowo zaś już na miejscu — w kraju. Wojowie Chrobrego dzięki wyprawom wojennym mieli okazję poznać obce kraje: Czechy, Węgry, Ruś, niektórzy z nich towarzyszyli swemu władcy w podróży do Akwizgranu. Tego typu wędrówki nie mogły pozostać bez wpływu na ich osobowość i horyzonty. Wracając do domu przynosili ze sobą znajomość wielkiego świata, nowe, nie znane dotąd nawyki. W oralnej głównie kulturze wczesnego
22
średniowiecza opowieści, jakimi raczyli niewątpliwie swych ciekawych ziomków, grały rolę pomostu prowadzącego z głębi nadwiślańskich puszcz i pól w odległe kraje.
Ogłada górnych warstw społecznych rosła w tych latach bardzo szybko. Zmieniały się zwłaszcza mentalność i sposób bycia tych kręgów, które utrzymywały żywsze kontakty z monarszym dworem. Ten ostatni pełnił w owych czasach funkcję ważnego ośrodka kulturalnego. Skupiało się tu grono ludzi niezwykle jak na owe lata wykształconych. Kapelani i spowiednicy służyli władcy jednocześnie jako lektorzy i sekretarze, rachmistrze, wychowawcy dzieci. O wychowanie tych ostatnich bardzo się na dworze piastowskim troszczono. Nie wiemy, jakie wykształcenie miał Mieszko I, jednakże jego znajomość ludzi i świata, umiejętność spożytkowania zdarzeń, orientacja w tajnikach dyplomacji świadczą o wybitnych zaletach umysłu. Wrodzone talenty Chrobrego uzupełniło i rozszerzyło staranne wychowanie. Pierwszy koronowany 'władca Polski znał łacinę, a zapewne i język niemiecki, a sam cesarz Otto III chwalił jego “podziwu godną umiejętność rządzenia". Syn Chrobrego, Mieszko II, był młodzieńcem bardzo uczonym nawet jak na zachodnie
5. Poznań,
katedra.
Fragment
Drzwi
Gnieźnieńskich,
ok. 1170 r.
23
stosunki; obok łaciny znał grekę i niemiecki, a może również inne języki. Jego zamiłowanie do ksiąg musiało być znane w Europie, skoro w 1027 r. Matylda, żona księcia lotaryńskiego Fryderyka, przesłała mu w darze egzemplarz Ordo Romanus, dzieła o liturgii Kościoła katolickiego, opatrzony pochlebną dedykacją.
Otoczenie władców musiało już także stać na dość wysokim poziomie kulturalnym. Zwłaszcza Chrobry dbał, aby dwór jego był godny wielkiego władcy potężnego mocarstwa. Otaczał się więc stale tłumem dworzan, a przepych, który zademonstrował Ottonowi w Gnieźnie, nie był czymś wyjątkowym; stanowił niezbędny element celebrowania codziennych czynności monarchy, przydając im niezwykłości i blasku. Była to propaganda wizualna, obliczona na wywarcie wrażenia nie tylko na cudzoziemcach, ale także na własnych poddanych, zwłaszcza możnych. “Za czasów Bolesława — stwierdza Gali — wszyscy rycerze i wszystkie damy dworskie ... nosiły płaszcze z delikatnych tkanin, a skór, nawet kosztownych, choćby były nowe, nie noszono na dworze bez podszycia cenną tkaniną i bez złotogłowia"13. Dalej zaś opowiada, iż damy tego dworu chodziły tak obciążone naszyjnikami, łańcuchami, naramiennikami i różnego rodzaju klejnotami, że musiano je podtrzymywać! Na pewno jest w tym opisie sporo przesady, kronikarz idealizował nieco epokę Chrobrego, którą przedstawiał jako “wiek złoty" dziejów Polski; niemniej jednak wydaje się, iż należy przyjąć, że dwór pierwszych Piastów nie ustępował otoczeniu innych władców owych czasów, a jego blask padał na cały kraj.
Oczywiście między poziomem kulturalnym władcy, grona najbliższych mu osób, grup związanych z dworem możnych, a nawet członków drużyny wojskowej a poziomem zwykłych mieszkańców kraju istniała przepaść ogromna. Znaczne różnice w zakresie ukształtowania horyzontów myślowych i światopoglądowych, poziomu życia, obyczajów — to cecha charakterystyczna kultury całej wczesnośredniowiecznej Europy. Lud nie znał tajników dyplomacji i wielkiej polityki, nie widział obcych krajów i miast; przeciętny mieszkaniec polskich ziem w X i XI w. nigdy nie miał w ręku skrawka pergaminu, nie wiedział nawet, jak wygląda książka. Ale Polska nie stanowi tu wyjątku. Tak ostre różnice kulturalne między wykształconą “górą" społeczną a masami istniały wtedy wszędzie. Podobnie w prymitywnych, ciężkich warunkach bytowych, na codziennych, najprostszych zajęciach upływało życie setek mieszkańców ówczesnych wsi i osad wszystkich krajów Europy. Niemniej i w tym zakresie dokonywał się w X i XI w. wyraźny postęp. Wykopaliska archeologiczne dowodzą, że w owym właśnie czasie doskonali się na ziemiach polskich poważnie budownictwo, zarówno domów mieszkalnych, jak i obwarowań. Były to oczywiście konstrukcje drewniane, ale wznoszone nad podziw mocno i estetycznie przez zręcznych cieśli. Mistrzostwo Słowian w tym zakresie chwalili zresztą nieraz obcy podróżnicy, m.in. cytowany już Ibrahim-ibn-Jakub.
Na wsi przeważały domy typu ziemianki lub półziemianki, ale znacznych rozmiarów, bardzo starannie wykończone i posiadające zrębową konstruk-
24
cję ścian. Tego typu konstrukcja występowała także w budownictwie naziemnym, choć częściej spotykamy tu domy o konstrukcji słupowej. Oprócz domów przeznaczonych do stałego zamieszkania wznoszono liczne lekkie szałasy, służące jako czasowe mieszkania letnie, zarówno w osadach, jak poza nimi. Oprócz budynków mieszkalnych we wszystkich osadach znajdowało się wiele pomieszczeń gospodarczych. Były to przede wszystkim różnego typu jamy służące za magazyny żywności; osobny typ pomieszczenia występującego w każdej osadzie stanowiły łaźnie. Ważny postęp w zakresie budownictwa mieszkaniowego polegał na zastępowaniu otwartych, prymitywnych palenisk wcześniejszego okresu przez bardziej ekonomiczne, a przede wszystkim nie zanieczyszczające powietrza dymem, kryte piece typu kopułkowego.
Budownictwo grodowo-miejskie było znacznie bardziej zróżnicowane. Najprymitywniejszym a jednocześnie najbardziej rozpowszechnionym typem był tu budynek o ścianach plecionych z gałęzi brzozowych i wierzbowych, a następnie oblepionych gliną. Budowla była wzmocniona grubymi słupami w narożnikach i stanowiła obszerne pomieszczenie (powierzchnia 25—35 m2). Pokrywał ją dach dwuspadowy. Otwór drzwiowy zaopatrzony w próg zamykano zapewne za pomocą przenośnej ścianki plecionej. Budowano także domy o konstrukcji słupowej, których ściany sporządzano z ułożonych ściśle, a nawet zachodzących na siebie połówek belek, tak iż tworzyły one zwarte powierzchnie pozbawione szpar. Półbelki owe wsparte były na konstrukcji nośnej z grubych słupów wkopywanych głęboko w ziemię. Znano już także technikę budownictwa “na zrąb"; podstawowym elementem były tu równej średnicy grube belki dębowe lub sosnowe, układane poziomo jedna na drugiej. W partiach narożnych belki te dzięki specjalnym nacięciom zahaczały się o siebie i wychodziły poza naroża budynku, tworząc charakterystyczne zręby. Ze względu na bardzo solidną konstrukcję były tego typu domy trwalsze i cieplejsze niż budynki słupowe i plecionkowe. Składały się zwykle z dwu, czasem trzech, a nawet czterech izb. Podłogę tworzyły belki lub ubita glina. Izby bielono wapnem, bardzo często pokrywano nim również zewnętrzne ściany domostw, co nadawało im schludny wygląd. Okna, prawdopodobnie bardzo małe, wycinano MV belkach, zasłaniając otwory pęcherzami rybimi. Domy zrębowe posiadały także drzwi zbite z desek i zamykane za pomocą haczyków, drewnianych zasuw oraz zamków otwieranych kluczami drewnianymi lub metalowymi. Bardzo często wchodziło się do domu po kilku wykonanych z grubych bali schodkach. Budowa domu zrębowego wymagała nie tylko dużych umiejętności, ale była także bardzo pracochłonna i kosztowna. Obliczono, iż do wzniesienia budynku o powierzchni 20 m2 potrzeba było około 9 m3 drewna, które ważyło od 4300 kg (sosna) do 6000 kg (dąb), a które należało przetransportować z dużej nieraz odległości na plac budowy.
Świadectwem wysokich umiejętności budowniczych tego okresu są także odsłaniane w czasie prac wykopaliskowych fragmenty umocnień obronnych, jakie grody posiadały już w X—XI w. Wykonane były one z drewna, kamieni i ziemi; ich szerokość u podstawy dochodzi do 20 m, wysokość do
25
10—20 m. Wzniesienie tak potężnych wałów wymagało planowania i nadzorowania całości robót przez bardzo dobrych fachowców. Szczególnie masywnymi umocnieniami otoczone były w X—XI w. centralne grody państwowe, jak Gniezno, Poznań, Wrocław, ale także mniejsze ośrodki (Libusza, Daleszyn, Łęczyca itd.) miały mocne obwarowania.
Przełom w dziejach polskiego budownictwa stanowiło zastosowanie w połowie X w. po raz pierwszy konstrukcji romańskiej w kamiennej architekturze monumentalnej, zarówno sakralnej, jak świeckiej. Wśród budowli świeckich na czoło wysuwają się wspaniałe palatia wznoszone przez pierwszych władców; tu koncentrowały się oficjalne funkcje państwowe, które musiały posiadać odpowiednią oprawę. Po przyjęciu chrztu palatium stawało się także miejscem kultu, co wyraziło się w dołączaniu do kompleksu pałacowego także niewielkiej kaplicy. Najlepiej zachowany i najlepiej znany jest zespół z Ostrowa Lednickiego. Palatium lednickie posiadało kształt prostokąta długiego ponad 30 m, szerokiego ponad 13 m. W części zachodniej znajdowała się obszerna sala wsparta na dwu słupach, zapewne mieszkalna, z przylegającą do niej sienią (pomieszczenie dla służby? dworzan?). We wschodniej części budynku mieściła się tu sala reprezentacyjna, obok kaplica o układzie
26
centralnym, stanowiącym połączenie krzyża greckiego z rotundą. Kaplica i sala były piętrowe i posiadały wewnętrzne schody; zbudowano je z kamienia polnego połączonego gipsową zaprawą. Ściany pokryto tynkami, a częściowo mozaiką; równie starannie wykonana była ozdobna wielobarwna posadzka. Dach kryty był ołowiem w postaci niewielkich łuskowatych płytek. Palatium lednickie stanowiło godne tło dla wspaniałego dworu Chrobrego, nie było jednak jedynym tego typu zespołem na ziemiach polskich. Podobne kompleksy architektoniczne odkryto także w Gieczu, Przemyślu, Wiślicy14. Z kamienia wznoszono również na rozkaz Mieszka i Chrobrego pierwsze
27
kościoły, m. in. przedromańską jeszcze, trójnawową bazylikę, mającą pełnić funkcje katedry, w Poznaniu (z lat siedemdziesiątych X w.) oraz nieco późniejszą od niej katedrę w Gnieźnie, w której pochowano św. Wojciecha. Obie świątynie miały potężne rozmiary (poznańska 23 m szerokości oraz 48 m długości), a budową ich musieli kierować dobrze znający rzemiosło architekci. Z innych przedromańskich budowli kamiennych powstałych w tym czasie wymienić należy niedużą trójnawową bazylikę w Trzemesznie, wzniesioną na potrzeby osadzonych tu benedyktynów (jej architektura wykazuje wyraźne wpływy północnowłoskie), oraz dość zagadkowy zespół w Tumie pod Łęczycą, składający się z trzech niewielkich prostokątnych pomieszczeń i apsydy (małe palatium? monasterium o nietypowej formie?). Oprócz wielkich budowli sakralnych typu bazylikowego wznoszono również mniejsze świątynie typu rotundy, jak np. zbudowany na ciekawym planie czwórliścia kościół pod wezwaniem Panny Marii (później, od XIV w., pod wezwaniem Feliksa i Adaukta) na Wawelu oraz kościół-rotunda w Płocku. Pracujący przy tych budowach rzemieślnicy, zapewne dość często kierowani przez cudzoziemców architektów, zapoznawali się z nowymi, nie znanymi przedtem na naszych ziemiach technikami budowlanymi. Świetność monumentalnej architektury państwowo-sakralnej umacniała autorytet władców, podkreślała ich wyższość nad zwykłymi możnymi, komentującymi się drewnianymi dworami, nie mówiąc już o masie przeciętnych mieszkańców ziem polskich. Wspaniałość wznoszonych w tym czasie kamiennych świątyń miała także wyrażać wyższość panującej od 966 r. oficjalnie religii — chrześcijaństwa — nad pogańskimi wierzeniami i umacniać pozycję duchowieństwa w nowym dla niego, często niechętnym lub wręcz wrogim otoczeniu.
Tak jak architektura owego okresu wyrażała ówczesne struktury społeczne, tak i strój stawał się w coraz większym stopniu nie tylko zwykłym zabezpieczeniem przed deszczem, śniegiem i zimnem, ale także wykładnikiem statusu społecznego. Ów proces zróżnicowania przebiegał oczywiście powoli ze względów technicznych. Szaty odznaczały się np. dość jednostajnym i stosunkowo prostym krojem, były bowiem najczęściej sporządzane w domu15. Strój męski składał się z koszuli, spodni i wierzchniej tuniki-blu-zy, z okrągłym obszernym wycięciem przy szyi lub rozcięciem z przodu, umożliwiającym wciąganie przez głowę. Jako odzieży wierzchniej używano kożuchów lub płaszczy z sukna, często o kroju peleryny, obszernych i pofałdowanych, a także dość długich. Kobiety nosiły koszulę-rubaszkę skrywającą całe ciało i suknię wierzchnią z długimi, najczęściej kimonowymi rękawami, rozszerzającymi się u dołu. W porach deszczu lub chłodu okrywały się kobiety lnianymi, wzorzystymi chustami, na wsi zakładały też zapaski — prostokątne kawałki materii, którymi okręcały się w biodrach wiążąc je w pasie, tak iż tworzyło to jakby spódnicę. Znano też już rodzaj pończoch, wykonywanych szydełkiem lub szytych z płótna. Bogatsi nosili szaty z drogich tkanin zagranicznych, przywożonych z daleka przez kupców. Ale i rodzime sukna oraz płótna, tkane na domowym warsztacie, stanowiącym nieodzowny
28
8. Wisiorek
i|p-' ,“li»s.;, : "iy bursztynowy,
Gdańsk X—XII w.
9. Wisiorek bursztynowy, Gdańsk X—XII w.
sprzęt w każdym gospodarstwie, były niepośledniego gatunku. Cechowały je piękne barwy — ulubionymi kolorami były żywa czerwień, zieleń, błękit i fiolet — oraz estetyczne wzory, często inspirowane przez kwiaty czy liście popularnych roślin. Odzież ozdabiano skomplikowanymi kolorowymi haftami, często wykonywano ją także z tkanin pasiastych, wykazujących dążenie do uzyskania efektu estetycznego przez komponowanie barw, a także różnej szerokości pasów. Ubiory wierzchnie zapinano na guzy wykonane, jak to pokazują znaleziska archeologiczne, z metali, drewna, kości lub skóry, którą obciągano drewniany krążek, bądź też zwijano rzemienny pasek tak, aby końce tworzyły nóżkę guzika. Mężczyźni okrywali głowy czapami z futra lub kapeluszami z wełny. Nakrycie głowy kobiet stanowiło ważny element ubioru, pozwalający odróżnić mężatkę od panny. Pierwsza nosiła głowę zakrytą białą chustką lnianą, tzw. zawojem, a włosy upięte, druga miała włosy rozpuszczone lub splecione w warkocze, przytrzymywane nad czołem wstążką, plecionką lub specjalnie sporządzonym z tkaniny lub skóry tzw. czół-kiem, niekiedy bogato zdobionym, a nawet wyposażonym w tzw. kabłączki skroniowe — małe wisiorki metalowe w kształcie nie zamkniętego koła. Nosiły także kobiety — w zależności od stanu majątkowego mniej lub bardziej kosztowne — metalowe kolczyki, różnego kształtu korale ze srebra, szkła, kryształu górskiego lub bursztynu oraz pierścionki. Mężczyźni również nie gardzili ozdobami, uważając je za niezbędną oznakę statusu społeczno-mająt-kowego. Szerokie skórzane pasy nabijane metalem zapinano na misterne klamry, płaszcze umocowywano za pomocą ozdobnych zapinek i guzów, na palce wsuwano liczne grube pierścienie. Bogatsi zawieszali na szyi ciężkie, kosztowne łańcuchy. Były to w większości wyroby miejscowych złotników, wśród których zdarzali się prawdziwi mistrzowie filigranu i granulacji. Do podobnie wysokiej wprawy doszli w owych czasach szewcy. Tylko najuboższa ludność chodziła latem boso, a zimą w łapciach z kory i łyka. Zamożniejsi przywdziewali, zwłaszcza w dni świąteczne, piękne obuwie zszywane z kolorowej skóry, zdobionej haftem, wytłaczaniem lub nacięciami, wykonane w warsztatach zawodowych rzemieślników.
Jak widać, odzież w tych czasach była już dość zróżnicowana w zależności od stopnia zamożności i pozycji społecznej. Można też przypuszczać, iż
29
ludność miast już w X i XI w. różniła się wyglądem zewnętrznym od wieśniaków, zwłaszcza w dni świąteczne. Już bowiem w X w. zaczyna się zdecydowany postęp tak w zakresie włókiennictwa, jak obróbki skóry, co wyraźnie musiało się zaznaczyć w wyglądzie odzieży wykonanej przez fachowców w miejskich warsztatach. Ich produkcja była oczywiście na razie niewielka i służyła zaspokajaniu potrzeb tylko nielicznych grup społeczeństwa, ale wzorce i przykłady idące z tych kręgów oddziaływały na szerokie masy ludności.
W zakresie pożywienia prawdziwą rewolucję16 wywołało wspomniane już wyżej upowszechnienie się pieców kopułkowych. Dzięki nim w IX—X w. wchodzi w codzienne użycie pieczywo przyrządzane na zakwasie lub na tzw. gęstym piwie, czyli fermentującej brasze. Nawet zresztą placki bez zakwasu, lecz pieczone w piecu, a nie na otwartym palenisku, okazywały się znacznie pulchniejsze i smaczniejsze. Pieczywo w interesującym nas okresie wypiekano głównie w postaci chlebków o okrągłych kształtach, sporządzanych z mąki mieszanej (żytniej, jęczmiennej i pszennej). Od X w. coraz popularniejszy był chleb żytni, razowy lub biały, często pszenny. Wypiekano również pieczywo obrzędowe, tzw. kołacze i korowaje, które uświetniały stół w czasie różnych świąt i uroczystości rodzinnych. Spożywano sporo kaszy tłuczonej w stępach lub mielonej w żarnach z prosa oraz jęczmienia i gotowanej z wodą na gęstą bryję, często dopiekaną na koniec w piecu. Dużej ilości białka dostarczały ziarna grochu, bobu i soczewicy. Spożywano też ogórki tak surowe, jak i kwaszone; na przełomie X i XI w. sprowadzono na nasze ziemie kapustę, która — gotowana lub kwaszona — stała się jedną z najbardziej rozpowszechnionych jarzyn. Sól zastępowano — zwłaszcza na wsi — niektórymi roślinami bogatymi w sole mineralne (babka — Plantago lanceolata, psianka czarna — Solarium nigrum).
Spożywano stosunkowo dużo mięsa — badacze przyjmują ostatnio, iż produkty mięsne we wczesnym średniowieczu stanowiły od 1/4 do 1/3 całości pożywienia. Oczywiście jest to średnia; w praktyce mięso najobficiej występowało w jadłospisie możnych, ludność uboższa spożywała go znacznie mniej. Znano już sposoby wędzenia i solenia szynek; wieprzowina to najbardziej popularny gatunek mięsa, konsumpcja wołowiny była znacznie mniejsza. Wbrew rozpowszechnionym poglądom mięso dzikich zwierząt nie stanowiło ważnej pozycji w jadłospisie ogółu ludności. Zorganizowanie łowów wymagało posiadania broni, koni, wozów i ludzi; w dodatku już w owych czasach polowanie na grubego zwierza stanowiło wyłączny przywilej panującego i nielicznych grup możnych. Toteż tylko na ich stołach pojawiała się dziczyzna w •większych ilościach, jak to zresztą wynika z opisu uczty na dworze Bolesława Chrobrego u Galia Anonima. Mięso spożywano gotowane w wodzie lub smażone, ewentualnie pieczone na rożnie; sporządzano też galarety i polewki z kości zwierzęcychi Za przysmak uchodził szpik kostny. Znano też różne sposoby przyrządzania ryb, jak solenie, wędzenie, suszenie; ryby świeże smażono na oleju Imanym lub konopnym, prawdopodobnie używając do tego glinianych rynienek. Umiano też sporządzać
30
rodzaj kiszonki z ryb, dającej się nieco dłużej przechowywać, a także cennej ze względu na pikantny smak. Konsumpcja ryb wzmogła się znacznie, zwłaszcza w środowisku dworskim i kościelnym, po wprowadzeniu chrześcijaństwa, które w owym czasie wymagało częstych postów (około 150 dni w roku).
Mleka pito niewiele, spożywano za to sporo sera. Jako podstawowy napój służyły różne gatunki piwa (wspominane m. in. przez Galla) oraz kwas chlebowy sporządzany z resztek pieczywa i fermentującej bryi, zalewanych wrzątkiem, być może także z dodatkiem miodu, a następnie odstawiany na kilka dni. Fermentujące napoje przyrządzano także z różnych dzikich roślin i owoców oraz z soków niektórych drzew (klon, brzoza). Miód pitny pojawiał się głównie na stołach możnych; wino weszło w szersze użycie po wprowadzeniu chrześcijaństwa, ale długo miało być podawane jedynie podczas posiłków najwyższych dostojników państwowych i duchowieństwa.
Przyrządzanie posiłków, a także magazynowanie żywności wymagały posiadania licznych naczyń i sprzętów domowych. W powszechnym użyciu były naczynia drewniane i gliniane, najczęściej pięknie zdobione wzorami geometrycznymi, liniami spiralnymi lub falistymi. Władca (a być może także część możnych) jadał wedle świadectwa Galia Anonima na zastawie srebrnej, a nawet złotej. Sprzętów domowych poza naczyniami, a także niezbędnymi urządzeniami produkcyjnymi, jak warsztaty tkackie, kołowrotki, żarna, stępy, było w owej epoce niewiele. Nieliczne ławy, stoły, skrzynie wykonywano z różnych gatunków drzewa, zdobiąc je chętnie wzorami geometrycznymi lub roślinnymi. Narzędzia pracy, takie jak noże, topory, dłuta, wyrabiano z żelaza, często również nadając im szlachetne, ozdobne kształty. Spano na obszernych pryczach lub ławach, stanowiących coś w rodzaju rozległych pomostów drewnianych pokrytych skórami. Łóżek indywidualnych nie było — nawet w pałacach władców i dworcach możnych. Jedynie niemowlęta w obawie przed uduszeniem lokowano na noc w plecionych z wikliny, wiszących u pułapu, kołyskach. W tych warunkach utrzymanie higieny osobistej było trudne. A jednak stała ona na dość wysokim poziomie dzięki wspominanym wyżej łaźniom parowym, które znajdowały się w każdym osiedlu. Korzystanie z nich co kilka przynajmniej dni stanowiło pradawny obyczaj, związany zresztą z ówczesnym życiem towarzyskim. Wśród drobnych przedmiotów wydobywanych w czasie prac wykopaliskowych nie brak pięknie zdobionych grzebieni, nożyc, kijanek do prania itp. przedmiotów świadczących o zamiłowaniu do czystości. Skądinąd wiemy, że pomieszczenia mieszkalne były często zamiatane; istniał też zwyczaj wysypywania podłogi pachnącymi ziołami i kwiatami.
Ciężka praca i walka z groźną, nieujarzmioną przyrodą wypełniały czas ówczesnych ludzi, niewiele go pozostawiając na rozrywki. Do tych ostatnich należała ulubiona we wszystkich kręgach społecznych i wykonywana przy różnych okazjach muzyka. Wykopaliska archeologiczne świadczą, że istniały różne instrumenty muzyczne w tych czasach: przypominające nieco dzisiejsze skrzypce cytry ijgesle, drewniane trąbki, rozmaitej budowy i kształtu fu-
31
jarki oraz piszczałki, trąby z rogów zwierzęcych, wreszcie bębny. Muzyka towarzyszyła ucztom wyprawianym w czasie uroczystości weselnych, zaręczynowych, postrzyżynowych (obyczaj “postrzyżyn" chłopca jako wprowadzenie w wiek męski). Również w karczmach — jak pisze Gali Anonim — grywano na cytrach dla zabawienia gromadzącej się tam okolicznej ludności, a także podróżnych: kupców, rycerzy i innych wędrowców. Trąby i bębny towarzyszyły manewrom militarnym, uświetniały uroczystości państwowe. Małe trąbki i fujarki nie tylko umilały czas, ale służyły celom praktycznym np. w pasterstwie. Używano również instrumentów muzycznych przy różnych rozpowszechnionych czynnościach magicznych.
Obok muzyki czas wolny od pracy skracały różnego rodzaju gry, a więc kości (często wyrabiane także z bursztynu) i szachy oraz warcaby. Znajdowane przez archeologów maski z drewna i skóry pozwalają przypuszczać, że uprawiano jakieś, być może obrzędowe, pantomimy, połączone ze śpiewem i pląsami. Te magiczne i kultowe zwyczaje nie są niczym innym niż zalążkiem teatru, przenoszącego człowieka w świat marzeń i baśni. Jako wspaniałe, choć niezupełnie zrozumiałe, widowisko magiczno-teatralne odbierane były niewątpliwie także przez widzów, a zarazem uczestników, pierwsze ceremonie i uroczystości kościelne na ziemiach polskich. Głębsze zrozumienie liturgii — i to głównie w kręgach wykształconych — przynieść miały dopiero stulecia następne.
Wśród wykopalisk liczne są drobne przedmioty wyobrażające sprzęt codziennego użytku (np. miniaturowe łódeczki, naczyńka) i zwierzątka. Czy były to zabawki dziecinne, takie jak np. równie licznie zachowane grzechotki, czy też służyły do jakichś obrzędów kultowo-magicznych, jak np. pisanki wywodzące się z pogańskich czasów, a "włączone następnie do obrzędowości chrześcijańskiej — trudno dziś rozstrzygnąć. Być może spełniały one podwójną funkcję, służąc, zależnie od potrzeby i okoliczności, zarówno dorosłym, jak dzieciom. Świat wyobrażeń dziecka i dorosłego nie był bowiem wówczas tak ściśle rozgraniczony, jak dziś, a magię i zabawę łączyły różnorakie powiązania idące w obu kierunkach.
32
W orbicie wpływów Zachodu
Głęboki kryzys polityczny i społeczny, który ogarnął ziemie polskie po śmierci Chrobrego, zadał ciężki cios młodej, łacińskiej, feudalno-rycerskiej kulturze, kiełkującej w Polsce po przyjęciu chrześcijaństwa i nawiązaniu kontaktów z Europą zachodnią. Ciężkie konsekwencje miało zwłaszcza powstanie “gminnej" ludności, protestującej przeciw nakładanym na nią feudalnym obciążeniom i pragnącej powrócić do dawnych obyczajów także w zakresie religii (1037). “I było zaburzenie wielkie na ziemiach Polski i powstawszy ludzie pozabijali biskupów i kapłanów i panów swoich" — powiada współczesny ruski kronikarz1. Rozruchy owe splotły się z niszczącymi najazdami wrogich sąsiadów. W rezultacie w ciągu kilku lat w gruzach legły wznoszone z takim nakładem pracy i kosztów przez Mieszka i Bolesława świątynie, spustoszone zostały królewskie palatia, klasztory i liczne siedziby możnych. W 100 lat potem tak pisał o tych wypadkach Gali: “Poddani powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc ... i zbrodniczo rozdrapali dostojeństwa". Powstanie było dziełem wspólnym obu grup “pospolitej" ludności: zarówno tej, która wskutek procesów feudalizacyjnych już popadła w zależność, jak i wolnej, lecz zagrożonej w swej starej swobodzie. Ruch skierował się przeciw wszelkim “panom", tak świeckim, jak — może jeszcze bardziej znienawidzonym, bo niosącym przymus nowej wiary i nowego obyczaju — duchownym. “Rozpoczęli bunt przeciw biskupom i kapłanom Boga, niektórych z nich, jakoby godniejszą śmiercią, mieczem zgładzili, innych, jakoby godnych lichszej śmierci, ukamienowali" — stwierdza Gali2. U Jana Długosza opis wydarzeń roku 1037 jest jeszcze barwniejszy i obszerniejszy; widocznie pamięć o nich długo nurtowała górne warstwy społeczeństwa. “ Nagromadziły się wielkie rzesze niewolników i chłopów, którzy porzucali pola i pługi, chwytali za broń i rzucali się z obranymi przez siebie wodzami tu i ówdzie na szlachetnie urodzonych i możniejszych ludzi. Tych, których zwyciężyli, zabijali, za-jąwszy, zniszczywszy i zrabowawszy ich dobra, innym zaś, których nie mogli
3 — M. Bpgucka, Dzieje kultury '*) ~)
pokonać, palili wsie, domy i wszelkie ich dobro i okrutnie nad nimi pastwili się". Długosz zamieszcza też przejmujący opis reakcji pogańskiej, która wiązała się z buntem, opis oparty zresztą w dużej mierze na przekazie Galia. “W czasie owym nie szczędzono ani świątyń, ani rzeczy poświęconych Bogu, ani sług Bożych, lecz drapieżnymi i zbrodniczymi rękami łupiono znaczniejsze i bogatsze kościoły i grabiono dobra kościelne ... Wiele także opuszczonych kościołów stało się legowiskiem dzikich zwierząt"3. Ścisłe powiązanie ruchu ludowego z odrodzeniem pogaństwa, poświadczone przez różne źródła, dowodzi, jak cienką warstwą powlokła chrystianizacja ziemie polskie, jak mocne było w masach prostej ludności przywiązanie do starych wierzeń. Walka przeciw kształtującemu się nad Wisłą feudalnemu ładowi łączyć się musiała z walką przeciw Kościołowi, który ten ustrój podpierał i umacniał Boskim autorytetem. Stąd — utopijne zresztą — hasło powrotu do pogaństwa jako symbolu starych, “dobrych" czasów, gdy społeczeństwo nie było jeszcze tak zróżnicowane i nie było w nim tak bezwzględnego i zorganizowanego na wielką skalę ucisku słabszych.
Odnowienie organizacji państwowej przez wnuka Chrobrego, Kazimierza, i rządy jego następców pełne dramatycznych konfliktów4 oznaczały jednocześnie nowy etap rozwoju polskiego państwa. Nadciągały lata rozdrobnienia feudalnego, epoka "władzy drobnych, skłóconych ze sobą książąt lokalnych, wzmożonego lęku przed najazdami już nie tylko starych, znajomych wrogów, ale nowych, poprzedzanych z daleka złowieszczą sławą:
Mongołów, a wkrótce także Krzyżaków.
Mimo owych zawieruch i katastrof rozwój ziem polskich nie uległ trwalszemu zahamowaniu. Z każdym dziesiątkiem lat XII—XIII w. rozszerzały się obszary wzięte pod uprawę, a kurczyły puszcze i nieużytki. Dawne osady rozbudowywały się i zaludniały. Gdzie do niedawna rozciągały się trudne do przebycia pustkowia, wyrastały nowe osiedla. W niektórych rejonach kraju w XII w. gęstość zaludnienia dochodziła już do 16—18 osób na l km2, co odpowiadałoby stosunkom panującym w tym czasie np. we Francji. Ludne i dobrze zagospodarowane było np. Mazowsze, zwłaszcza ziemia płocka, o której Gali pisze, że już w XI stuleciu “rolnikom pola, mieszkańcom sioła, trzodom pastwiska nie były tam dość przestronne"5. Wsie obsiadły również gęsto żyzne gleby kujawskie i sandomierskie czarnoziemy. Oczywiście inne części kraju nie osiągnęły takiego zaludnienia. Wielkie obszary pozostawały nadal pokryte lasami pełnymi wszelkiego zwierza. W puszczach żyły tury, żubry i niedźwiedzie, na które książęta i możni polowali całymi tygodniami. Toteż przeciętną gęstość zaludnienia Polski w owym czasie oblicza się na 4—5 osób na l km2. Niewiele to w porównaniu z krajami Europy zachodniej, takimi jak np. Włochy, gdzie gęstość zaludnienia dochodziła do 20 i więcej osób na l km2. Warto jednak przypomnieć, że np. na Rusi gęstość zaludnienia była o połowę mniejsza niż w Polsce, oraz podkreślić, iż potencjał demograficzny ziem nadwiślańskich szybko wzrastał, mając w niespełna 200 lat ulec podwojeniu: w pierwszej połowie XIV w. na l km2 przypadało już 8—9 mieszkańców6.
34
Ważny czynnik rozwoju stanowił postęp w zakresie rolnictwa. Stary dwupolowy system upraw, panujący w XI w., a polegający na pozostawianiu odłogiem połowy roli, wypierała nowa, wydajniejsza metoda, oparta na podziale uprawnego gruntu na trzy części. Na pierwszym polu rolnicy wysiewali oziminę, na drugim zboże jare, trzecie zostawiano odłogiem dla odpoczynku, przy czym kolejność ulegała co roku zmianie. System ten nie dopuszczał do zbytniego wyjałowienia gruntu, był więc w czasach, gdy rolnik rozporządzał jedynie skąpymi zasobami nawozu naturalnego, nie do zastąpienia. Był on jednocześnie bardziej ekonomiczny od dwupolówki, przy której co roku nie wyzyskane zostawały znaczne obszary.
W połowie XII w. dokonano także ulepszenia narzędzi rolniczych: w powszechny użytek weszły pługi i brony7. Plony zaczęły sięgać, a nawet przekraczać liczbę trzech ziaren z jednego użytego na zasiew. Zwiększona wydajność rolnictwa zachęcała możnych do popierania osadnictwa na nie zagospodarowanych jeszcze terenach. Ściągali oni do siebie osadników, tzw. gości, dając im różne ulgi i wolnizny, obiecując prawo odejścia w wypadku wywiązania się z powinności oraz dania zastępcy. Ustalały się w związku z tym pewne zwyczajowe normy regulujące prawa i obowiązki rolników:
powstawało tzw. prawo polskie, w odróżnieniu od niemieckiego, zapożyczonego z Niemiec w XIII w. Sytuacja nowych osadników na prawie polskim była znacznie lepsza od położenia z dawna osiadłych mieszkańców. Wśród tych ostatnich liczba swobodnych chłopów, tzw. dziedziców (heredes), szybko topniała; ziemie ich zagarniali urzędnicy książęcy lub możniejsi feudałowie. Szczególnie liczną grupę stanowili w tym czasie tzw. przypisańcy (ascripti-cii) — ludność pierwotnie wolna, która utraciła już jednak swobodę ruchów i część dawnych praw własnościowych, zbliżając się do położenia osadzonych na roli niewolnych. Przypisańcy i niewolili musieli składać panu znaczne daniny w naturze (zboże, drób, nabiał, skóry itp.), a nadto pracowali w jego gospodarstwie. Ze świadczeń odrobkowych najczęstsze były robocizny przy koszeniu siana, zwózce drzewa, grodzeniu płotów, stróży przy dworze itd. Osiągały one często bardzo duże rozmiary. Obowiązywała także dziesięcina na rzecz Kościoła oraz daniny na rzecz księcia. W rezultacie szerzyło się zbiegostwo chłopów, nie mogących podołać gniotącym ich ciężarom8.
Druga połowa XIII w. przyniosła znaczne zmiany w życiu wsi. Nowy etap osadnictwa splótł się z tzw. kolonizacją na prawie niemieckim. Różniła się ona od kolonizacji na prawie polskim. Osadzeni na tzw. prawie niemieckim chłopi pozostawali ludźmi osobiście wolnymi. Za użytkowanie ziemi mieli płacić panu określony czynsz, a wieś otrzymywała dość szeroki samorząd. Podstawą uposażenia jednego kmiecia był łan ornej ziemi, równy 30 morgom (około 16,8 ha). Niektórzy kmiecie otrzymywali nawet po kilka łanów. Zwalniano ich także na kilka lub kilkanaście lat od opłat. Po tym okresie świadczenia kmiecia polegały na płaceniu rocznego czynszu, który w początkach XIV w. wynosił, w zależności od wielkości gospodarstwa, od 12 do 15 groszy. Obok kmieci osadzano na wsi także zagrodników; otrzymywali oni
35
dom i niewielki kawałek ziemi i aby się utrzymać, wynajmowali się do pracy u kmieci oraz u sołtysa, który był głową samorządu wiejskiego.
Poza świadczeniami na rzecz pana chłopi lokowani na prawie niemieckim opłacali podatki państwowe i kościelne. Jednak wszystkie te świadczenia nie były zbyt wysokie. Kmieć wraz z rodziną mógł żyć całkiem dostatnio, a nawet bogacić się. Duże znaczenie dla jego sytuacji miał fakt, że jako człowiek wolny mógł odejść ze wsi po daniu zastępcy lub opłaceniu czynszu za lata wolnizny. Nieco gorsza była oczywiście dola zagrodników, zależnych i od kmieci, i od sołtysów, ale ich praca była ważnym czynnikiem, wzmagającym wydajność gospodarstwa kmiecego9. W rezultacie lokacje stanowiły świetny interes dla wszystkich. Bogacił się na nich właściciel ziemi, któremu najpierw zasadźca, tj. organizator całego przedsięwzięcia, wpłacał znaczną sumę pieniężną za udzielenie przywileju lokacyjnego, a który następnie, po upływie lat wolnizny, miał zapewnione coroczne wpływy z czynszów. Bogacił się też zasadźca, który z reguły zostawał sołtysem w nowo założonej osadzie, co oznaczało zajęcie w niej najlepszych pól i inne dodatkowe przywileje. Nieźle wychodzili na całym układzie także osadnicy, zwykle znacznie polepszający swe dotychczasowe warunki życiowe. Początkowo prawo niemieckie nadawano głównie ludności obcej, przybywającej z zatłoczonych Niemiec czy Flandrii i szukającej nowych terenów dla założenia gospodarstwa. Wkrótce jednak zaczęto je rozciągać także na osadników miejscowych, i to nie tylko wędrowców ściągających z innych okolic Polski i starających się o polepszenie swej kondycji socjalnej. Od połowy XIII i w XIV w. bardzo często całe istniejące z dawna wsie przenoszono na to nowe, wygodniejsze i dla pana, i dla chłopów prawo. Stopniowo chłop na prawie polskim uzyskiwał przywileje podobne do przywilejów rolnika osiadłego na prawie niemieckim, zaczynał płacić czynsze w pieniądzu i rozwijać swe gospodarstwo tak, aby sprzedając jego płody na targu mieć zawsze trochę grosza w zanadrzu. Wieś 'wkraczała w okres przyśpieszonego rozwoju i przemian.
Od początku XIII w. zaczęło się także lokowanie miast na prawie niemieckim. Lokacje te były w znacznej mierze przeorganizowaniem prawnym i przestrzennym istniejących już miast, miasteczek lub targów10. Otrzymywały one samorząd i tzw. prawa miejskie, przyznające obywatelom (cives) szczególne uprawnienia. Pewna część lokacji wiązała się jednak także z założeniem nowych centrów miejskich. Postępy urbanizacji oznaczały ożywienie wymiany lokalnej i wielkiego handlu, przed którymi stanęły zadania zaspokajania rosnących potrzeb bogacącego się i coraz bardziej zróżnicowanego społeczeństwa. Możni poszukiwali drogich tkanin, sprzętów i luksusowych artykułów żywnościowych, średnie i drobne rycerstwo także coraz częściej nabywało poza domem odzież, poszukiwało broni, rumaków bojowych, słowem — koniecznego przy wyprawach wojennych wyposażenia, które przygotowywać musieli fachowcy. Kmiecie sprzedający na targu zboże dla uzyskania pieniędzy potrzebnych na opłatę czynszu przy okazji nabywali pewne przedmioty przydatne w gospodarstwie: żelazne narzędzia, sól, lepsze obuwie i sukno. Popyt na owe niezbyt drogie artykuły stanowił ważny stymulator rozwoju — obok handlu — także
36
miejscowej produkcji, powodował wzrost liczby i bogacenie się miejskich rzemieślników. Niemałe znaczenie miał fakt, iż akcja lokacyjna łączyła się ze wzmożonym napływem do Polski obcych rzemieślników i kupców (Niemców, Flamandów, Włochów), którzy znajdowali tu doskonałe warunki zarobkowania. Wywołane przez fale imigrantów zróżnicowanie etniczne ludności miejskiej odbijało się z kolei bardzo silnie na rozwoju kultury ośrodków miejskich, których wpływ promieniował na okolicę.
Rosnąca zamożność różnych grup ludności i wzrost produkcji zarówno rolniczej, jak rzemieślniczej oraz ożywienie wymiany miały daleko sięgające konsekwencje w zakresie ukształtowania warunków bytu mieszkańców ziem polskich. Na przełomie XII i XIII w. zanikły ziemianki, zmniejszyła się też liczba chat plecionych z chrustu, ustępując budownictwu zrębowych domów, trwałych i cieplejszych, coraz częściej wznoszonych na fundamencie z calcu lub grubych dranic. Zapobiegało to deformacji budynków wskutek usuwania się gruntu, a także chroniło dodatkowo przed zimnem.
Odzież, którą dla bogatszych wykonywali już fachowcy rzemieślnicy, różnicowała się, wykazując wpływy mody niemieckiej i francuskiej11. I tak np. w XII—XIII w. można zaobserwować na podstawie przekazów archeologicznych i ikonografii coraz wyraźniejsze zwężanie się dotąd zaokrąglonych nosków obuwia, nawiązujące do charakterystycznej mody zachodnioeuropejskiej. Obuwie to jest już często sporządzane z kolorowych safianów, zdobione haftem z barwnych nici czy aplikacjami z metali (u możnych z metali szlachetnych), wytłoczeniami i ażurami. Postępy w zakresie garbowania i wyprawiania skór sprawiły, że wykonywane z nich kaftany czy tuniki były często prawdziwymi dziełami sztuki. I tak np. w pochodzącej z XIII w. warstwie osady rzemieślniczej na Nowym Targu we Wrocławiu odkryto fragment kaftana uszytego z kawałków skóry zachodzących na siebie na kształt łusek pancerza; inny odnaleziony fragment to kawałek szaty skórzanej z ornamentem w kształcie orła wyłożonego łuskami ze złotych blaszek na tle złotych punktów, wyobrażających zapewne gwiazdy. Tego typu odzież musiała być oczywiście sporządzona dla osobnika zamożnego, o wysokiej randze społecznej, może dla samego księcia. Właśnie bowiem odzież dworska najbardziej podatna była na wszelkie wpływy idące z zagranicy, tu też najszerzej wykorzystywane były wszelkie możliwości stwarzane przez postęp techniczny wytwórczości lokalnej, a także przez szybko rosnący import kosztownych zagranicznych surowców do sporządzania odzieży. Odzież władcy, jego dworu, a także możnych, stanowiąc wizytówkę ich statusu społecznego miała już z daleka wywołać wrażenie majestatu i bogactwa. Efekty te uzyskiwano drapując się w długie, o wiele dłuższe od pospolitych, płaszcze, w kolorze kontrastującym z szatami, na które je narzucano, spinając je na kształt togi na prawym ramieniu lub na karku ozdobną zapinką — tak odziany jest np. książę na palenie ufundowanej dla katedry płockiej przez Konrada Mazowieckiego w XIII w. Letnie płaszcze zdobiło podszycie z jedwabiu lub lamowanie złotolitą tkaniną czy kosztownym futrem, zimowe w całości podbijano futrem. Podobne płaszcze nosili zresztą panujący i możni w całej
37
ówczesnej Europie — od Bizancjum po Francję. Odzież męska składała się nadal z tuniki, rozszerzanej często dołem za pomocą klinów, z prostymi lub lekko zwężającymi się rękawami, bogato lamowanej, i spodniej koszuli oraz gaci. Kobiety ubierały się w suknie, których główną ozdobą były niezwykle długie, rozszerzające się rękawy. Niewiasty z górnych warstw społecznych nosiły rękawy długie (do kostek!) i przesadnie rozkloszowane; spod nich wyłaniały się wąskie rękawy koszuli z cienkiego płótna, zebrane lamów-ką w nadgarstku. W połowie XIII w. — jak można sądzić z licznych źródeł ikonograficznych — moda zmieniła się: rozkloszowane rękawy znikły, zaczęto nosić suknie o rękawach wyraźnie zwężających się w nadgarstkach. Tego typu rękawy spotykamy także wśród odzieży mieszczek, które podobnie jak żony i córki możnych ubierały się według mody zachodniej. Na wsi panował strój niewiele zmieniony od wczesnego średniowiecza, być może tylko częściej noszono tu skórzane, sporządzone przez zawodowego szewca obuwie; lepszą zaś, świąteczną odzież szyto już z tkanin nie tylko domowych, lecz zakupionych w pobliskim mieście.
Bogaciło się też i urozmaicało pożywienie. Wraz ze wzrostem liczby klasztorów, które otoczone były zwykle ogrodami, upowszechniały się nie znane przedtem warzywa; tak np. w XIII w. weszła do polskiej kuchni cebula. Ożywienie wymiany wprowadziło do codziennego użytku sól, a na bogatsze stoły także egzotyczne przyprawy. Zwiększenie wydajności rolnictwa i rozwój hodowli oznaczały obfitsze posiłki także dla szerokich mas ludności, choć przywilej pełnej sytości posiadali nadal przede wszystkim możni. Reszta mieszkańców ziem polskich cierpiała okresowe głody, związane z nieurodzajami, powodziami, zamieszkami wojennymi.
Jednym z podstawowych czynników kształtujących rozwój kultury w tej epoce był fakt znacznego zwiększenia się liczby ośrodków wzorcowych i pojawienia o wiele szerszego, niż to było dawniej, mecenatu społecznego. Wiązało się to z nowymi, rozbudowanymi możliwościami gospodarczymi i zmieniającymi się strukturami socjalnymi kraju; rozdrobnienie polityczne również odegrało tu swą rolę. Za pierwszych Piastów jedynym mecenasem był władca państwa, a jego dwór stanowił centralny i właściwie jedyny ośrodek życia kulturalnego. Począwszy od XII w. następuje przełamanie tego monopolu, a liczba mecenasów szybko wzrasta. Ambicje w tym zakresie szły w parze z rozwojem ambicji politycznych i społecznych. Akcję werbowania na swe usługi artystów kamieniarzy oraz budowniczych i uświetniania swego imienia przez wznoszenie imponujących gmachów oraz ozdabianie ich wnętrz podejmują w XII i XIII w. liczni dzielnicowi, konkurujący ze sobą i spierający się o prymat, książęta. Za ich przykładem szli coraz liczniejsi wysocy, wpływowi urzędnicy, biskupi, wzrastające w siłę klasztory, możniejsi przedstawiciele rycerstwa. Wielmoża ze Śląska, wojewoda Bolesława Krzywoustego, Piotr Włostowic, był wedle legendy fundatorem 77 świątyń, w tym 2 kościołów we Wrocławiu: pod wezwaniem Św. Wincentego na Ołbinie i Panny Marii na Piasku. Inni możni szli jego śladem. Budownictwo monumentalne zaczęło powstawać w całym kraju; w drugiej połowie
38
XI i w XII stuleciu jest już ono w pełni oparte na świetnych wzorach zachodnioeuropejskiej romańszczyzny. Z budowli świeckich na specjalną uwagę zasługują pochodzące z XII w. założenia pałacowe Krakowa, Wiślicy i Płocka: prostokątne kamienne palatia, nie mające już, jak dawniej, bezpośredniego połączenia z kaplicą, a więc wyspecjalizowane w funkcjach mieszkalno-reprezentacyjnych, których obszerne pomieszczenia służyły książętom i ich otoczeniu. Możni mieszkali w dworcach drewnianych, wprawdzie rozległych i obronnych, lecz najczęściej ustępujących wspaniałością siedzibom książąt.
Najintensywniej oczywiście rozwijało się w owych czasach budownictwo sakralne. W drugiej połowie XI w. odbudowano zniszczone w czasie katastrofy państwowej po śmierci Chrobrego katedry w Gnieźnie i Poznaniu. W związku z przeniesieniem przez Kazimierza Odnowiciela stolicy do Krakowa przystąpiono do szeroko zakrojonych prac na Wawelu. W drugiej połowie XI w. powstały tu dwa imponujące gmachy świątynne: trójnawowa bazylika z transeptem i wydzielonym prezbiterium, zdradzająca silne wpływy romańszczyzny nadreńskiej, oraz osobna katedra, ozdobiona dwiema dużymi kwadratowymi wieżami; tu znajdowała się do dziś zachowana krypta Św. Leonarda. W pierwszej połowie XII w. wzniesiono w Płocku wielką (szerokość nawy 25 m, długość 53 m) katedrę romańską, wzorowaną również na budowlach nadreńskich, oraz nie mniej imponującą trójnawowa katedrę we Włocławku. Mnożyły się też w związku z rozbudową hierarchii duchownej i sieci klasztornej kościoły kanonickie i klasztorne. Najstarszym kościołem kanonickim na ziemiach polskich jest wzniesiony w latach 1086—1098 kościół pod wezwaniem Św. Andrzeja w Krakowie, uważany za fundację możnego palatyna ówczesnego — Sieciecha. Jest to zachowana do dziś dość dobrze, trójnawowa romańska bazylika o dwu przęsłach. Z dwunastowiecz-nych kolegiat warto wymienić świątynie w Kruszwicy, Opatowie i w Tumie pod Łęczycą. Zwłaszcza kolegiata tumska świadczy o wysokim kunszcie budowniczych, a także o wielkim nagromadzeniu środków umożliwiających podjęcie i przeprowadzenie tak skomplikowanej budowy. Jest to zachowana do dziś trójnawowa bazylika bez transeptu, o długości około 50 m i szerokości naw około 20 m, o rozbudowanej i skomplikowanej części wschodniej, na którą złożyło się aż sześć absyd. Część zachodnia posiada imponującą dwukondygnacjową emporę i szerokie kwadratowe wieże. Budowla wzniesiona została z granitowej kostki; jej ogólna kubatura szacowana jest na blisko 20 000 m?.
Najstarszy z zachowanych do dziś zespołów klasztornych to opactwo benedyktyńskie w Tyńcu pod Krakowem, powstałe w drugiej połowie XI w. W jego skład wchodził trójnawowy kościół z przyległym wirydarzem, wokół którego rozmieszczono jednotraktowe pomieszczenia klasztorne. Niedawno stosunkowo, bo w 1946 r., dokonano znacznego odkrycia, które rozszerzyło naszą wiedzę o kulturze polskiej XII w. We wnętrzu bazyliki (ufundowanej w Strzelnic przez wojewodę kujawskiego, Piotra Wszeborowica, dla norbertanek około 1185 r.), przebudowanej w XVIII w., odkryto, po usunięciu
39
nawarstwień cztery wspaniałe kolumny 4-metrowej wysokości o średnicy 62 cm każda. Dwie z nich są wspaniale rzeźbione. W obramowaniu arkadek i roślinnego fryzu nieznany z imienia rzeźbiarz odtworzył 36 postaci ludzkich, których identyfikacja nie jest łatwa. Niektóre z nich trzymają w rękach przedmioty pozwalające przypuszczać, iż mamy do czynienia tu z personifikacją cnót i grzechów, takich jak sprawiedliwość, pobożność, gniew. Obok
10. Strzelno,
kościół
Św. Trójcy.
Kolumny
rzeźbione
z końca XII w.
40
11. Sulejów,
opactwo
Cystersów.
Głowica
kolumny
z początku
XIII w.
nich występują zagadkowe, trudne do rozszyfrowania postacie rycerzy, kobiet, świętych, przybrane w szaty o subtelnych liniach załamań, zastygłe w hieratycznym spokoju lub geście pełnym ekspresji (panny wyrywające sobie włosy z głowy). Niektórzy badacze przypuszczają, iż płaskorzeźby te stanowiły ilustracje do tekstu ułożonego przez ksienię Hildegardę z Bingen, poetkę, lekarkę, filozofkę, jedną z najciekawszych kobiet XII w. Przy tego typu interpretacji dekoracja kolumn strzeleńskich byłaby nie tylko dowodem wysokiego kunsztu kujawskiego warsztatu kamieniarsko-snycerskiego, ale także świadectwem poziomu intelektualnego żeńskich zgromadzeń klasztornych w ówczesnej Polsce i ich żywych kontaktów z centrami kultury w Europie zachodniej.
Z poczynaniami książąt i możnych świeckich konkurowały inicjatywy biskupów (liczne kościoły i kościółki wiejskie). Nie brakło również, choć były one w owym czasie znacznie skromniejsze, fundacji rycerskich, jak np. ów niezwykły w kształcie kościół pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela w Pran-docinie, który zbudował w pierwszej połowie XII w. komes Prandota Stary. Nieco później, na schyłku XII i w XIII w., zaczęły się mnożyć kościoły wiejskie, niewielkie, wznoszone przy siedzibach rodowych, np. w Michałowie, Bierzowie, Bąkowie, Starym Gostyniu, Głuszynie itd., świadcząc o dorabianiu się rycerstwa i jego rosnącej samowiedzy oraz ambicjach stanowo-rodowych.
Ogromną rolę w rozwoju budownictwa odegrał mecenat klasztorny. To cystersi zapoczątkowali nowy typ budownictwa nad Wisłą, wznosząc bazyliki w Jędrzejowie, Koprzywnicy i Wąchocku. Miejsce półokrągłych, szerokich sklepień romańskich zajęły sklepienia wydłużone, ostrołukowe. Zmie-
41
nią się także podstawowy materiał budowlany — kamień wyparty został przez ciemnoczerwoną, wypalaną z gliny cegłę. Druga połowa XIII w. stoi już na ziemiach polskich pod znakiem gotyku. W tym stuleciu i w następnych liczne kościoły gotyckie wzniesione zostały we Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku, Toruniu i innych miastach. Wysmukłe gotyckie wieże stają się od XIII w. elementem dominującym w panoramie większych ośrodków miejskich. Coraz bogatszy wystrój wnętrz kościołów, efekty świetlne uzyskiwane dzięki różnokolorowym witrażom, barwne malowidła i rzeźby — wszystko to świadczy o wyrabiającym się smaku artystycznym i rosnących umiejętnościach ówczesnych rzemieślników i artystów, a także o bogaceniu się miast i ich mieszkańców, którzy stopniowo sami zaczynają podejmować koszt pewnych fundacji.
Charakterystyczne zjawisko stanowił szybki wzrost rangi społecznej artystów, zapraszanych na dzielnicowe dwory książęce i suto opłacanych za wykonanie zleconych im prac. Rola artysty była tym ważniejsza, że walory artystyczne dzieł sztuki zostawały coraz wyraźniej wprzęgnięte w określone zadania ideologiczne czy polityczne i miały służyć konkretnym akcjom oraz celom propagandowym. Przykładem takiej propagandowej fundacji mogą być np. słynne Drzwi Gnieźnieńskie, wedle tradycji dar Krzywoustego dla katedry w Gnieźnie, niewątpliwie pochodzące jednak z drugiej połowy XII w.12 Na ogromnych, brązowych wrotach nieznany artysta wykonał 18 płaskorzeźb, przedstawiających sceny z legendarnego życia biskupa Wojciecha, patrona świątyni i pierwszego polskiego — mimo czeskiego w istocie pochodzenia — świętego. Zamknięte w ramkach z roślinnej ornamentacji, z wplecionymi w nie motywami figuralnymi, odtwarzają koleje życia pobożnego biskupa od narodzin aż do śmierci i wykupu jego zwłok przez Chrobrego. Zastygły w zręcznie podpatrzonych pozach korowód duchownych, rycerzy i Prusów spogląda od setek lat na zwiedzających, świadcząc o 'wielkim kunszcie anonimowego rzeźbiarza, a także o pomysłowości fundatora, który tak zaplanował dzieło, aby w dobie rozbicia dzielnicowego przypominało o wielkiej misji planowanej przez Chrobrego i o symbolicznym akcie odzyskania relikwii patrona Polski z rąk pogan-, skich nieprzyjaciół. Nie jest to zresztą jedyny przykład wyzyskania oręża sztuki do celów polityki. I tak np. wspaniały kościół Św. Krzyża we Wrocławiu, budowany w latach 1288—1295 z inspiracji śląskiego Piasta, księcia Henryka Probu-sa, wiązał się niewątpliwie z pomysłami tego władcy w zakresie zjednoczenia Polski i uzyskania dla siebie korony królewskiej. W początkach XIV w. spadkobiercy Probusa wznieśli mu "w tejże świątyni wspaniały grobowiec, wzorowany na królewskich grobach Kapetyngów francuskich, akcentując w ten sposób raz jeszcze roszczenia i marzenia zmarłego. Interesujące, iż wzór królewskiego grobowca Probusa naśladowany był przez styl nagrobków jego następców: Bolka I w Krzeszowie, Henryka ziębicidego w Henrykowie, Henryka żagańskiego w Żaganiu, świadcząc, iż ambitne aspiracje do korony długo żyły w gronie śląskich Piastów. Jednym z najwspanialszych przedsięwzięć, związanych z tymi aspiracjami, jest wspaniała kaplica grobowa na planie “treflowym", wzniesiona w początkach XIV w. przy kościele Cysterskim w Lubiążu. Fundator, książę Bolesław
42
legnicki, został tu pochowany w sarkofagu ustawionym w skrzyżowaniu naw, pod konsolami sklepiennymi pokrytymi rzeźbą ukazującą walkę dobrego ze złem. Zworniki polecił książę ozdobić swymi znakami heraldycznymi.
Wielka architektura monumentalna tej epoki pełniła rolę nie tylko wykładnika idei politycznych i środka propagandy. Była jednocześnie elementem umacniającym obronność kraju, mającym zabezpieczać możnych przed powstaniem ludowym, a ludność przed grozą wojenną. Potężne mury kościołów i klasztorów stanowiły kryjówkę, do której ściągano z całej okolicy na wieść o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Podobnie obwarowania miejskie chroniły podczas wojen i napadów tatarskich; sztuka oblężnicza była jeszcze tak słabo rozwinięta, że mocniejsze warownie można było w praktyce zdobyć jedynie głodem. Toteż wszystkie większe miasta starały się ulepszać otaczające je wały ziemno-drewniane, a niektóre zaczynały się już pod koniec XIII w. zdobywać na pierwsze odcinki murów i bramy ceglane (Kraków, Poznań, Sławków). Solidne, imponujące obwarowania stanowiły nie tylko gwarancję spokojnego bytu mieszkańców miasta, były one jednocześnie symbolem jedności rodzącej się właśnie autonomicznej gminy miejskiej, jej odrębności od otaczającej ją okolicy. Wzmagając poczucie bezpieczeństwa i podkreślając istnienie specjalnych, zagwarantowanych obwarowanemu terenowi uprawnień, tworzyły psychologiczne przesłanki narodzin myśli o stanowej odrębności i godności mieszczaństwa.
Nie były to jedyne zmiany w zakresie mentalności społecznej zachodzące w tym czasie. Reakcja pogańska, jaka w połowie XI w. przeszła jak burza nad polskimi ziemiami, zakończyła się ponownym triumfem młodego, ale prężnego chrześcijaństwa, popieranego przez władze państwowe, przez książąt i możnych. Nie oznaczało to jednak pełnego unicestwienia rozlicznych pogańskich obyczajów i przeżytków, które nadal żyły wśród niemal wszystkich grup społecznych. W całej Europie człowiek średniowiecza poszukując wyjaśnienia otaczających go zjawisk musiał się uciekać niejednokrotnie do ich magicznej interpretacji. Było to wynikiem znacznej jeszcze bezbronności wobec potęg przyrody, wykładnikiem skromnych zasobów ówczesnej wiedzy. Tym się tłumaczy żywotność przekazywanych z pietyzmem z pokolenia na pokolenie wierzeń, przesądów, zaklęć. Zresztą chrześcijaństwo również dostarczało możliwości magicznej interpretacji wielu zjawisk, często nawet w sposób bardziej sugestywny niż system pogański. Obrzędy chrztu, zaślubin, pogrzebu ujmowały życie ludzkie w uświęcone ramy, nadając mu walor pielgrzymki ku wiecznemu zbawieniu po śmierci. Relikwie, dewocjonalia, modlitwy służyły jako niezawodna tarcza przeciw złym potęgom losu: klęskom nieurodzaju, powodzi, moru, wojny. Gdy to zabezpieczenie zawodziło, Kościół tłumaczył nieszczęścia niezbadanymi wyrokami Opatrzności i karą za grzechy, nawoływał do pokuty, cierpliwości i wytrwania, obiecywał nagrody w życiu przyszłym. Zrządzeniem Bożym tłumaczono również przebieg rozwoju społecznego, niesprawiedliwości towarzyszące rozwojowi feudalnych stosunków i tworzeniu się stanów, pogłębiającej
43
się przepaści między “szlachetnie urodzonymi" a zwykłym ludem.
Mimo postępów w zakresie chrystianizacji stary słowiański obyczaj tkwił mocno na polskiej ziemi. W wielu wypadkach przenikał on do obrzędów chrześcijańskich i splatał się z nimi, przy cichej aprobacie duchowieństwa. Nowe, zagraniczne obyczaje szerzyły się natomiast głównie za pośrednictwem obcego duchowieństwa i dworów panujących; żony władców — cudzoziemki — i ich otoczenie przynosiły ze sobą różne nowinki, zarówno zachodnioeuropejskie, jak i rusko-bizantyjskie. Nowe obyczaje przynosili również ściągający do miast kupcy i rzemieślnicy z Niemiec, Włoch i innych krajów. Już jednak od czasów najdawniejszych kształtowała się na polskich ziemiach specyficzna, rodzima obyczajowość, inna niż u bliższych i dalszych sąsiadów.
Krytyczny okres rozbicia dzielnicowego nie przyniósł, mimo likwidacji jedności państwa, cofnięcia się w zakresie świadomości narodowej ludzi ży-
44
13. Patena Mieszka III tzw. kaliska z końca XII w.
jących na ziemiach polskich. Wprost przeciwnie — zagrożenie i kryzys polityczny poszerzyły wybitnie kręgi społeczne wyposażone w wyraźne już poczucie polskiej wspólnoty narodowej, ponadregionalnej i ponaddzielnico-wej. Rozwijały się także i różnicowały formy, w jakich się to poczucie manifestowało. W XIII w. już nie tylko dynasta i jego rodzina występuje jako widomy, namacalny znak narodowości (choć oczywiście nadal głównym symbolem kraju jest książę). Gali Anonim wprowadził do swojej Kroniki personifikację idei kraju — Polski w postaci owdowiałej po zgonie Chrobrego, zbolałej niewiasty, wzywającej do żałoby po wielkim •władcy ludzi wszelkiego stanu i kondycji, zamieszkujących polską ziemię. Pisze też Gali wielokrotnie o miłości ojczyzny (amor patriae) i o jej obrońcach (defensor patriae), na kartach jego Kroniki występuje zarówno pojęcie “natio" (w sensie zbiorowości ludzi wspólnego pochodzenia, wywodzących się z jednego korzenia), jak i znamienne określenie “gens Polonorum", co w średniowieczu o-znaczało ludzi jednego języka i jednej organizacji politycznej. Można by oczywiście sądzić, że Kronika Galia odzwierciedla w dużym stopniu konwenans i terminologię zachodnią, a więc import na naszym gruncie, ale inne źródła tego czasu również świadczą o krzepnięciu i rozszerzaniu się idei narodu właśnie w trudnej dobie rozbicia dzielnicowego.
Katalizatorem był tu z jednej strony napływ żywiołu obcego, przede wszystkim niemieckiego, bardzo intensywny w XIII i XIV w., powodujący ostre kontrasty obyczajowe, co sprzyjało samookreśleniu się dawnych mie-
45
szkańców wobec przybyszów. Z drugiej strony agresywne posunięcia Brandenburgii i Krzyżaków, wywołujące poczucie zagrożenia zwłaszcza w północnych i połnocno-zachodnich częściach kraju, grały poważną rolę. W licznych źródłach z tego okresu znajdujemy sformułowania świadczące o istnieniu w pełni dojrzałej samowiedzy narodowej licznych grup złożonych z kleru i rycerstwa. Zwłaszcza znamienne są tu protesty synodu łęczyckiego (1285 r.) wobec prób “zamienienia Polski w Saksonię" i uchwały tegoż synodu dotyczące nauki języka polskiego w szkołach katedralnych i klasztornych. Obrona języka polskiego odegrała wielką rolę w ruchu politycznym, zmierzającym w drugiej połowie XIII w. do zjednoczenia ziem polskich. Związki emocjonalne z polskim językiem i obyczajem cechują wyraźnie kroniki trzynastowieczne, a także występują w wypowiedziach działaczy tego okresu, np. arcybiskupa Jakuba Świnki. W aktach procesu kanonicznego wytoczonego w latach 1306—1308 zwalczającemu Łokietka zniemczonemu biskupowi Janowi Muskacie określa się go mianem “prześladowcy narodu polskiego". Znany bunt krakowskiego wójta Alberta w 1311 r. nosił wyraźne cechy ostrego konfliktu narodowego i właśnie jako walkę Niemców z Polakami uwieczniły go pieśni współczesne13. Z początków XIV w. pochodzi też wzmianka dowodząca, że polskie rycerstwo walczyło w tych latach nie tylko z obowiązku wierności wobec władcy, ale świadomie składało swe życie w ofierze ojczyźnie. W kalendarzu kapituły krakowskiej zanotowano pod rokiem 1318 o kasztelanie krakowskim Prandocie Warszowicu: “obiit... pugnando pro gente Polonica usque ad mortem" (“zginął walcząc za naród polski aż do śmierci")14. Rycerz Prandota jest więc pierwszym znanym z imienia bojownikiem o sprawę polską, otwierającym swą ofiarą życia tłumny aż po wiek XX pochód żołnierzy patriotów.
Przytoczone przykłady ugruntowują supozycję, iż właśnie w okresie rozbicia dzielnicowego kler wszystkich szczebli i rycerstwo — nawet szeregowe — stają się nosicielami w pełni już rozwiniętego poczucia narodowego. Świadomość tych właśnie grup odegrała wielką rolę w dziele zjednoczenia15. Bardziej skomplikowanie przedstawia się sprawa świadomości narodowej mieszczan w tym okresie; właściwie należałoby mówić o istnieniu dwu świadomości narodowych w miastach XIII—XIV w.: niemieckiej (w grupach pa-trycjuszowskich i zamożnego mieszczaństwa) i polskiej (część warstw średnich i biedota miejska). Ich ścieranie się zaostrzało konflikty społeczne i polityczne, jakie wybuchały w tym czasie w licznych miastach. Odrębności języka i obyczaju przyniesione przez przybyszów utrzymywać się miały w środowiskach mieszczańskich bardzo długo, pomniejszając rolę, jaką miasta mogłyby odegrać w dążeniu do politycznej jedności kraju. Najmniej wiemy o postawach ludności chłopskiej. J. Baszkiewicz dopatruje się rozwoju świadomości narodowej wśród najszerszych mas ludowych, podkreślając rolę tego faktu dla zjednoczenia16. Wydaje się jednak, że wśród chłopstwa nie tylko w średniowieczu, ale nawet jeszcze u progu czasów nowożytnych dominowały nie narodowe i nawet nie regionalne, lecz lokalne, miejscowe więzi (być może poza terenami pogranicza, zwłaszcza brandenbursko-krzy-
46
żackiego, gdzie częste starcia i state zagrożenie wywoływały szybkie przeobrażanie się zakodowanych jeszcze w epoce plemiennej pojęć “swój" — “obcy" w formę przeciwstawień narodowych).
Dla rozwoju myśli politycznej i narodowej ogromne znaczenie miała literatura oficjalna, stojąca na usługach władców i ich celów politycznych. W literaturze tej panował oczywiście niepodzielnie język łaciński. Przyjęcie chrześcijaństwa ułatwiło wprawdzie Polsce przez wprowadzenie tego międzynarodowego w średniowieczu języka kontakty z innymi krajami Europy, ale jednocześnie opóźniło rozwój własnego języka literackiego. Najstarsze zabytki piśmiennictwa ziem polskich to jak wszędzie: roczniki, żywoty świętych, teksty kazań, kroniki. Na czoło tych ostatnich wysuwa się cytowane już kilkakrotnie dzieło Galia Anonima — nieznanego duchownego przybyłego na dwór Krzywoustego z krajów romańskich. Mimo że był cudzoziemcem, Gali przepoił swą Kronikę duchem szczerego, polskiego patriotyzmu. Zwłaszcza czasy Chrobrego znalazły w nim gorliwego chwalcę. Zafascynowany niezwykłą osobowością tego władcy, o którym tradycja żyła jeszcze wśród możnych i ludu, stworzył Gali sugestywną wizję złotego wieku, jaki przeżywała Polska pod berłem wielkiego Bolesława.
W początkach XIII w. do pisania dziejów Polski od czasów bajecznych aż do 1202 r. zasiadł biskup krakowski Wincenty Kadłubek. Jego dzieło jest niezwykle interesującym świadectwem typu umysłowości i wykształcenia elity ówczesnego społeczeństwa polskiego. Kronika mistrza Wincentego pełna jest reminiscencji z historii starożytnej, której znajomość musiała się już widocznie upowszechnić nad Wisłą. Górnolotny styl i frazeologia, obniżające wartość dokumentalną pracy Kadłubka, pozwalają jednocześnie wnioskować o zamiłowaniu do retoryki i malowniczości, o dbałości o estetykę zgodną z ówczesnymi wzorcami, które nam dziś wydać się mogą zbyt wybujałe, ale odpowiadały impulsywnej naturze współczesnych Kadłubkowi. Mistrz Wincenty położył wielkie zasługi zwłaszcza dla rozpowszechnienia legend osnutych wokół jednego ze swych poprzedników na biskupim tronie, owego Stanisława, którego zabójstwo zemściło się tak srodze na Bolesławie Śmiałym. Biskup Stanisław stał się wkrótce nowym patronem Polski, usuwając w cień dawny kult św. Wojciecha. Życie tego nowego, tym razem już w pełni polskiego, męczennika odczytywano jako symboliczny wykład dziejów kraju, rozczłonkowanego jak ciało św. Stanisława. Wierzono też, iż zarówno Polska, jak rozproszone członki biskupa zostaną w cudowny sposób zjednoczone. Wierzenia te odegrały ważną rolę w XIII w., budząc tęsknoty do ponownej politycznej jedności ziem polskich i umacniając przekonanie, że jest ona możliwa do osiągnięcia17.
Szybko rozwijała się w Polsce wiedza i oświata. Oczywiście ich dobrodziejstwa docierały przede wszystkim do klasy panującej. Istniejące już w XI w. szkoły służyły głównie kształceniu kadr duchowieństwa. Obok nich ośrodkami znajomości sztuki pisarskiej były coraz liczniejsze klasztory. W XII i XIII w. sieć szkół w Polsce uległa rozbudowie. Początkowo zakładano je tylko przy katedrach, wkrótce jednak zaczęto organizować szkoły parafial-
47
14. Kraków,
klasztor
Klarysek.
Inicjał
antyfonarza
z pierwszej
połowy XIV w.
ne, zwłaszcza w większych ośrodkach administracyjnych i w miastach. Obok szkół rolę ośrodków kulturalnych i naukowych odgrywały istniejące u nas już w XI w. biblioteki, niektóre dość pokaźne jak na owe czasy. I tak np. biblioteka katedry krakowskiej posiadała w początkach XII w. - jak wynika
48
z inwentarza — 48 pozycji. Były to oczywiście wszystko dzieła przepisywane z mozołem ręcznie, często bogato iluminowane i oprawne w ozdobne skórzane, drewniane oraz metalowe okładki, a więc owoc niemałych trudów i kosztów. Kadra zawodowych kopistów była już w XII—XIII w. liczna:
w klasztornych skryptoriach cierpliwi mnisi całe życie, dzień po dniu, spędzali przy pulpitach. W XIII stuleciu w takim właśnie zaciszu klasztornym powstała słynna Księga ośmiu proroków — dzieło o specjalnie bogatej ornamentyce, budzące od setek lat podziw i żywe wzruszenia artystyczne, dziś przechowywane w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Nieco późniejsza, bo pochodząca z XIV w., jest wykonana dla kolegiaty w Brzegu wspaniała obrazowa Legenda o św. Jadwidze, pobożnej księżnej śląskiej, dzieło Mikołaja Pruzi z Lubina.
Nauka w omawianej epoce znajdowała się oczywiście przede wszystkim w rękach kleru i służyć miała feudałom duchownym oraz świeckim, co nadawało jej — jak w całej Europie — specyficzne piętno. Nie brakło zresztą wybitnych w skali międzynarodowej uczonych pochodzących z polskich ziem. Ślązak Witelon, filozof, przyrodnik i matematyk, zyskał w XIII w. międzynarodową sławę swym dziełem Perspectwa, traktującym m. in'. o rozchodzeniu się światła. Mikołaj z Polski, autor dwu głośnych traktatów medycznych, był w końcu tegoż stulecia profesorem uniwersytetu w Montpellier. Współczesny mu astronom Franko z Polski zasłynął jako autor znanego w całej Europie traktatu o przyrządzie astronomicznym, zwanym z łacińska torquetum.
4 — M. Bogucka, Dzieje kultury
49
Nie była więc Polska, mimo iż kraj młody cywilizacyjnie, kulturalnym zaściankiem w owych latach. Obyczajowo musiała oczywiście różnić się znacznie zwłaszcza od krajów Europy zachodniej — Francji, Włoch czy Anglii — gdzie kultura rycerska, rozkwitła wspaniale w epoce wypraw krzyżowych, nadawała specyficzne piętno życiu społeczeństw, wpływy tej kultury docierały jednak nad Wisłę, ogarniając przede wszystkim dwory książąt i możnowładców, utrzymujących żywe kontakty z zagranicą. I tak np. w początkach XII w. palatyn Piotr Włostowic, ożeniony z ruską księżniczką Marią, znany był dobrze w Niemczech i Francji; nazwisko jego spotykamy w necro-logium opactwa St. Gilles w Prowansji i w Rocznikach magdeburskich. Świetny dwór Włostowica, konkurujący z książęcymi, przyciągał, jak się zdaje, licznych cudzoziemców. Bawił tu m. in. niejaki rycerz Roger, któremu za jakieś usługi magnat darował wieś na Śląsku; przybrała ona nazwę Rożerowo.
Tryb życia polskich możnych niewiele się różnił od życia wielkich feuda-łów w innych krajach Europy. Objazd włości, polowanie, uczty, gra w kości i szachy wypełniały wolno płynący w tej epoce czas pokoju. Wojnę traktowano jako główne zajęcie, godne szlachetnego rycerza, zwłaszcza zaś władcy. “Stale zajęty jest pracą, rzadko inną niż poważną, zawsze szlachetną — pisze o księciu Kazimierzu Sprawiedliwym, który w XII w. władał dzielnicami: sandomierską, krakowską, kujawską i mazowiecką, kronikarz. — Życie bowiem ludzi dzielnych jest zawsze czynne, gnuśne zaś lenistwo już przez samą bezczynność budzi odrazę. Ilekroć nie są zajęci zewnętrznymi wojnami, z zamiłowaniem oddają się polowaniom, ponieważ niemałą szkołą dzielności jest unikanie próżniactwa, a mąż silny z zabaw czerpie niekiedy nie mniejszą zaprawę do zajęć poważnych"18. Dalej zaś kronikarz podkreśla, iż zwłaszcza polowanie i gra w kości to zajęcia godne panującego, uczą one bowiem opanowania.
Ideały rycerskie kształtowały się podobnie w całej Europie. Wprawdzie rycerstwo polskie nie. przeszło w swojej masie wielkiej szkoły, jaką dla Zachodu stanowiły wyprawy krzyżowe, ale konieczność odpierania najazdów niemieckich, ruskich, czeskich, potem walki z Prusami, Jadżwingami, wreszcie Tatarami, położyły podwaliny pod kodeks cnót, wysuwający na czoło męstwo, wierność, wytrwałość, a więc mający walor międzynarodowego wzorca osobowego. Kościół, oddziaływając intensywnie na mentalność pozyskanych dla swego grona grup wyznawców, dorzucał ideały ascezy i samoumar-twienia, te jednak nie były do przyjęcia w bardziej masowej skali. Niemniej specjalnie predysponowane psychicznie jednostki podchwytywały je, wcielając gorliwie w życie. Otoczone legendą już przed śmiercią wielkie ascetki:
Jadwiga, księżna śląska, córka Bertolda, księcia Merami, a żona Henryka Brodatego, opiekunka cystersek trzebnickich, i Kinga, księżna krakowsko-sando-mierska, córka Beli węgierskiego, a żona Bolesława Wstydliwego, założycielka klasztoru klarysek w Starym Sączu, propagowały w ówczesnej Polsce praktyki samowyrzeczenia, ćwicząc się w cnocie czystości i pokory. Nie miały jednak zbyt wielu naśladowców, choć podziwiano je powszechnie19.
Natomiast ideały i obyczaje rycerskie trafiły na grunt podatny, ogarnia-
50
jąć i podporządkowując sobie całą górę ówczesnego społeczeństwa. Aby zostać rycerzem, trzeba się było poddać skomplikowanym, jednakowym w cale) Europie, obrzędom. Już Gali Anonim opisywał uroczyste pasowanie Bolesława Krzywoustego na rycerza w katedrze płockiej. Wraz z młodym księciem pasowana została wówczas pewna liczba młodzieńców z możnych rodów. W XII w. kroczenie po szczeblach kariery — od giermka do rycerza — przez szlachetnie urodzoną młodzież było już, jak się zdaje, w Polsce dość powszechne. Obrzęd pasowania poprzedzony przygotowaniami: postem, uroczystą kąpielą, medytacją, uważano za przypieczętowanie rozwoju szlachetnie urodzonego młodzieńca, za wprowadzenie go w męski świat dzielnych czynów i sławy. O młodym księciu Leszku, synu Kazimierza Sprawiedliwego, późniejszym władcy dzielnicy sandomierskiej i krakowskiej (na przełomie XII i XIII w.) pisze kronikarz: Jako młodzieniec ćwiczył się w polowaniu na miarę młodych sił. Rychło nabrał w tym sporej wprawy i rwał się do władania bronią. A chociaż nie był jeszcze giermkiem, a cóż dopiero pasowanym rycerzem, okazywał zawczasu chwalebne cechy rycerskie"20. I dalej, wprowadzając nas w krąg ówczesnych pojęć i mechanizmów mentalnych: “Prosi Lestko stryja [księcia Mieszka Starego, który zagarnął jego ojcowiznę — M. B.}, aby pasował go na rycerza; prosi, nalega, żeby stryj spełnił przyrzeczenie i ustanowił go stałym w Krakowie dziedzicem"21. Pasowanie jest tu wysuwane jako konieczny prolog do objęcia władzy; bez otrzymania upragnionego, symbolicznego rycerskiego pasa młody człowiek uchodził za niedojrzałego do pełnej, samodzielnej aktywności. Pasowanie na rycerza było w ówczesnej Polsce w tym czasie aktem już w pewnych kręgach niezbędnym. Za pośrednictwem rycerzy polskich zapewne obyczaj ten przedostał się w XII w. dalej, na Ruś. Kronikarze wspominają, iż Bolesław Kędzierzawy, •władca dzielnicy mazowiecko-kujawskiej i Krakowa (od 1146 r.), przebywając w Łucku jako sojusznik księcia włodzimierskiego Izjasława w 1149 r. pasował na rycerzy licznych synów ruskich bojarów.
Nie należy jednak sądzić, iż polscy książęta i możni, zajęci polowaniem i wojną, nie rozumieli potrzeby wykształcenia intelektualnego i nie zapewniali swym synom także pewnej wiedzy książkowej, jakże przydatnej w rozgrywkach politycznych. O znacznym wykształceniu i oczytaniu Mieszka II wspominaliśmy wyżej; liczni książęta epoki rozbicia dzielnicowego umieli czytać, pisać i znali łacinę, a czasem także inne języki, zwłaszcza gdy — jak to było najczęściej — ich matki i żony były cudzoziemkami pochodzącymi z Rusi, Węgier, Czech i Niemiec. Oczywiście poziom owego wykształcenia w dużej mierze zależał od predyspozycji samego młodzieńca — czy miał ochotę ślęczeć na księgami, czy też unikał ich, wymykając się na zabawy i ćwiczenia cielesne z towarzyszami. Toteż w epoce tej nie brakło i w Polsce, jak zresztą w całej Europie, władców analfabetów. Niemniej na wielu ambitniejszych dworach starano się chłopców, a nawet dziewczynki, zapoznać z alfabetem i podstawami dziejów ojczystych; nie brakło też księży i kleryków pełniących funkcje zaufanych wychowawców i nauczycieli. Bardzo często byli oni cudzoziemcami, propagującymi wiedzę i obyczaje zachodnie. Biografowie
51
biskupa niemieckiego, żyjącego na przełomie XI i XII w., Ottona bamber-skiego wspominają np., że jako młody duchowny bawił on w Polsce, ucząc dzieci możnych. Wynagradzano go za to hojnie, tak iż wyjeżdżając z Polski wywiózł znaczne bogactwa. Takich duchownych-nauczycieli było wówczas wielu; każdy niemal większy dwór skupiał ludzi pióra i artystów, pracujących dla uświetnienia sławy rodu swego protektora, a ich obecność wpływała niewątpliwie na szlifowanie umysłów i serc oraz kształtowanie obyczajów.
Dwory książąt i możnych stawały się zatem, w miarę upływu lat, ośrodkami kultury subtelniejącej, często w pewnym sensie wyrafinowanej. Uczty nie były już tu zwykłym środkiem zaspokojenia głodu, lecz stanowiły spotkania towarzyskie, wydarzenia socjalne, w czasie których obowiązywało określone ceremonialne zachowanie się. Gdy na stół podawano wymyślne potrawy, rozlegały się dźwięki lir i harf, wystąpowali nie tylko ucieszni, prymitywni linoskoczkowie czy niedźwiednicy, lecz także ćwiczeni w swej sztuce pieśniarze, skandujący poematy poświęcone życiu oraz czynom legendarnych herosów i sławnych rycerzy. Były to teksty przyniesione do Polski z zachodu Europy lub powstałe na rodzimym gruncie. Wielką popularność zyskała w owych czasach zwłaszcza malownicza postać Piotra Włostowica, wyrastająca ponad przeciętny pułap możnych; śpiewano o nim liczne pieśni, układano poematy. Jeden z owych utworów, pióra cudzoziemskiego poety imieniem Maurus, bawiącego na dworze tego wielmoży, we fragmentach zachował się do dziś (tzw. Carmen Mauri).
Recytowano i śpiewano pieśni nie tylko zresztą na dworach możnych. Obok literatury oficjalnej, stojącej na usługach władców i ich polityki, rozwijała się bogata, żywiołowa twórczość ludowa, powstająca zarówno na wsi, jak w miastach. Ludowe pieśni i przypowieści krążyły od grodu do grodu i z ziemi do ziemi. Zaledwie ich okruchy przetrwały do dziś. Przypuszcza się, że np. znana pieśń ludowa O pani, co zabiła pana pochodzi właśnie z głębi XIII w. Wędrowni grajkowie, śpiewacy i sztukmistrze, zwani z łacińska wa-gantami, a po polsku igrcami, występowali — jak w całej ówczesnej Europie — wszędzie, gdzie zbierało się trochę więcej ludzi, a więc przede wszystkim na jarmarkach lub po karczmach. Kościół najczęściej niechętnie spoglądał na te widowiska i zabawy, w których nierzadko dopatrzyć się można było śladów dawnego pogaństwa czy świeżych, heretyckich poglądów. Spełniały one jednak ważne zadanie w zakresie rozszerzania horyzontów myślowych, w ćwiczeniu imaginacji, pomagały w identyfikowaniu się mieszkańców miast i wsi, zaspokajały potrzebę nie tylko rozrywki, ale i informacji, pomagały w porządkowaniu percepcji świata: tego najbliższego, obejmującego dom i sąsiadów, i tego dalszego, będącego okolicą, ziemią, wreszcie — rodzinnym krajem.
Słowo odgrywało w owej epoce, gdy pismo było sztuką rzadką i znaną tylko wąskim kręgom edukowanych, ogromną rolę. Na każdym targu i jarmarku, w karczmach i zajazdach popisywali się wędrowni pieśniarze i recytatorzy, otaczani przez zasłuchane tłumy. W kościele ambona spełniała rolę przekaźnika zarówno prawd wiary, jak barwnych historyjek i anegdot o dziel-
52
nych, cnotliwych rycerzach, a przede wszystkim o licznych świętych pokonujących pokusy i wystawianych ustawicznie na próby pełnego przygód żywota. Miały one zbudować, ale jednocześnie także zabawić słuchaczy, przyciągnąć ich do obrzędów wciąż jeszcze obcych w odczuciu większości wiernych, wyrosłych w tradycjach resztek pogaństwa. Pieśni i kazania, docierając zarówno do możnych, jak i do ludu, niwelowały w pewnym stopniu ostre przedziały kulturalne, ujednolicały świat pojęć i horyzonty myślowe ówczesnych ludzi, choć oczywiście masy ludowe musiały znajdować się na znacznie niższym niż elita społeczna poziomie, już choćby przez fakt, że życie ich wypełniała od świtu do nocy ciężka, niewdzięczna praca na roli lub w warsztacie, nie pozostawiająca zbyt wiele wolnego czasu. W tej epoce tylko rycerz, którego jedynym zadaniem była walka, i duchowny, przeznaczony do modlitwy i kontemplacji, cieszyli się szerokim dostępem do skarbca wartości intelektualnych i artystycznych, stanowiących pełnię ówczesnej kultury.
53
Kultura monarchii stanowej
Rozległe procesy gospodarcze i społeczne legły u podstaw przezwyciężenia w Polsce, jak i w innych krajach Europy, rozbicia dzielnicowego. Potężnym stymulatorem były w tym zakresie jednak także zjawiska dokonujące się w sferze ideologii i mentalności1. Mimo podziału ziem polskich na odrębne księstwa utrzymywała się przez cały wiek XIII nazwa Królestwa Polskiego (Regnum Poloniae) dla oznaczenia wszystkich ziem polskich, bez względu na to, jaki książę nimi władał. Tęsknota do korony — tego symbolu mocy państwa ucieleśnionego w postaci króla, pomazańca Bożego, czerpiącego swą władzę z nadnaturalnych źródeł — trwała w zbiorowej pamięci mieszkańców poszczególnych dzielnic. Rozbicie polityczne nie mogło zresztą zniweczyć z dnia na dzień starych, a ulegających w czasie XIII w. dalszemu wzmocnieniu, więzi ekonomicznych. Wspierała je ukształtowana od stuleci jedność języka, obyczaju, tradycji wynikającej ze wspólnoty zbiorowych doświadczeń pokoleń. Wszystko to czyniło z ziem polskich nadal określoną całość, wprawdzie nie polityczną, lecz kulturalną. Nie uległa zniszczeniu pamięć o świetnym panowaniu Mieszka i Chrobrego, twórców potężnego, jednolitego państwa. Szerzył się międzydzielnicowy kult św. Wojciecha i św. Stanisława, patronów całej Polski. Zwłaszcza żywot Stanisława zapładniał wyobraźnię, gdyż w dziejach tego świętego męża upatrywano analogię do losów kraju, a legendę o cudownym zrośnięciu się członków biskupa męczennika tłumaczono jako przepowiednię, iż tak samo scalą się kiedyś odrębne księstwa polskie i odrodzi zjednoczone, silne państwo jak za pierwszych Piastów. Łokietek, a potem Kazimierz Wielki mieli więc w swym dziele oparcie w potężnej tradycji historycznej, która w procesach zjednoczeniowych odegrała poważną rolę.
Miano Wielkiego uzyskał Kazimierz niewątpliwie głównie w związku z sukcesami w zakresie swej polityki wewnętrznej. W XII i XIII w. wykształciły się w Polsce, podobnie jak w całej Europie, stany których istnienie określiło formę państwa w XIV-w.: monarchia stanowa. Stanem, który wykształcił
54
się nad Wisłą najwcześniej, było duchowieństwo. Okres rozbicia dzielnicowego wyzyskało ono do szybkiej emancypacji spod wpływów władzy książęcej. W początkach XIII w. spór między księciem wielkopolskim Władysławem Laskonogim a popędliwym arcybiskupem gnieźnieńskim Henrykiem Kietliczem zakończył się interwencją papieską na rzecz tego ostatniego. “Cóż cię opętało.— pisał papież Innocenty IV do polskiego księcia — że niesprawiedliwości popełniasz, nie boisz się powstawać przeciw Bogu, niby glina przeciw garncarzowi... Czyż na to cię Pan uczynił księciem, abyś wolność Kościoła poddawał w jarzmo niewoli?"2 Władcy niewielkich dzielnic, w dodatku skłóceni między sobą, nie byli w stanie podporządkować sobie duchownych potentatów. W 1210 r. Kościół polski w Borzykowie uzyskał od książąt Leszka Białego i Władysława Odonica potwierdzenie posiadanych już dawniej szerokich praw immunitetowych oraz zatwierdzenie zniesienia tzw. ius spolii, tzn. przestrzeganego niegdyś prawa księcia do zaboru ruchomości biskupa po jego śmierci. Jednocześnie Kościół uzyskał prawo wyboru biskupów przez kapituły; dawniej było to przywilejem książąt i świeckich władców. Wyposażone w odrębne sądownictwo i szerokie przywileje duchowieństwo przekształciło się w odrębny, potężny stan. Politykę Kościoła polskiego ustalano w XIII w. na synodach — specjalnych zjazdach wyższego kleru pod przewodnictwem arcybiskupa gnieźnieńskiego. Zjazdy te stanowiły oczywiście ważny element jednoczący rozbite na dzielnice ziemie polskie, ale w tym samym czasie budowały niezależność duchowieństwa i odgradzały go od reszty społeczeństwa.
Stan rycerski, zwany później szlacheckim, również ukształtował się jeszcze przed objęciem rządów Kazimierza Wielkiego. Powstał ów stan w wyniku masowego zdobywania przywilejów immunitetowych przez możnowład-ców, a także — zwykłych rycerzy. Członków tego stanu wyróżniała od reszty społeczeństwa zwierzchnia własność nad ziemią użytkowaną przez chłopów, co stanowiło podstawowy składnik prawa rycerskiego. Prawo feudalne przewidywało też w Polsce — jak w całej Europie — dla członków stanu szlacheckiego wyższą główszczyznę i wyższą nawiązkę oraz wiele innych przywilejów, uważanych za rekompensatę obowiązku przelewania krwi w obronie kraju.
Uformowany jeszcze w zasadzie w ciągu XIII w. stan rycerski nie był wszakże jednolity. Grupy możnowładców, rycerzy i “rycerzyków" różniły się między sobą bardzo znacznie majątkiem i pozycją społeczną. Dalszy rozwój społeczny różnice owe pogłębiał. Część ubogiego rycerstwa deklasowała się, przechodząc do miast lub w ogóle spadając do poziomu chłopstwa. Średnie rycerstwo zabiegało energicznie o zrównanie z możnymi i przeciwstawiało się próbom wyodrębnienia tych ostatnich w osobny stan.
Stan mieszczański powstał w rezultacie upowszechnienia się organizacji samorządowej miast i ich autonomii. O przynależności do tego stanu decydowało posiadanie praw obywatelskich w którymś mieście. Aby zostać takim miejskim obywatelem, trzeba było spełnić szereg warunków: przedstawić świadectwo wolnego i prawego urodzenia, wnieść pewne opłaty, wyka-
55
zać się posiadaniem określonego majątku, czasem także — zawrzeć związek małżeński. Mając obywatelstwo w danym mieście, na terenie innych ośrodków było się nadal człowiekiem obcym, pozbawionym przywilejów, każde bowiem miasto nadawało obywatelstwo samodzielnie i rządziło się własnymi prawami, wszystkich przybyszów uważając za obcych.
Członkowie stanu mieszczańskiego byli ludźmi osobiście wolnymi; średniowieczne przysłowie głosiło nawet: “Powietrze miejskie czyni wolnym". Podobnie jak stan rycerski byli mieszczanie jako stan mocno zróżnicowani. W skład tego stanu wchodzili zarówno kupcy trudniący się wielką wymianą, jak drobni handlarze i rzemieślnicy. Sytuacja gospodarcza i społeczna tych grup nie była jednakowa.
Na najniższym szczeblu drabiny feudalnej — jak wszędzie — znajdowali się chłopi. Większe lub mniejsze ograniczenie wolności osobistej i praw do ziemi, poddanie w wielu wypadkach sądownictwu pana — oto podstawowe cechy charakteryzujące sytuację licznych grup ludności chłopskiej, choć, jak mówiliśmy, w wyniku akcji kolonizacyjnej jej ogólne położenie nie było złe, a kmieci nawet dobre.
Kazimierz Wielki w swym dążeniu do scentralizowania i umocnienia władzy państwowej opierał się głównie na miastach i średnim rycerstwie, popadając często w zatargi z możnymi świeckimi i duchownymi3. Zatarg z biskupem krakowskim Janem Grotem doprowadził nawet do rzucenia na króla klątwy kościelnej, co zresztą nie dało spodziewanych rezultatów i nie osłabiło pozycji władcy. Sprężyste rządy za pośrednictwem sprawnych urzędników, tzw. starostów, łączących władzę policyjną, karno-sądowniczą i wojskową z zarządem nad grodami i majątkami króla, doprowadziły szybko do scentralizowania państwa i wzmocnienia autorytetu monarchy. Ważnym zjawiskiem w skali ogólnokrajowej była przemiana wywodzących się z dawnych stuleci wieców dzielnicowych, obradujących u boku książąt nad ważniejszymi sprawami dzielnicy, w zjazdy poszczególnych ziem; obok nich pojawił się zwyczaj odbywania zjazdów ogólnopaństwowych, na których pochodzący z różnych ziem dostojnicy i urzędnicy ziemscy, a także reprezentanci rycerstwa i miast wypowiadali się o najważniejszych kwestiach bieżącej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Funkcjonowanie owych zjazdów cementowało świeżo odbudowaną jedność kraju, a jednocześnie umożliwiało górnym warstwom społeczeństwa branie udziału w rządach. Udział ów realizował się także przez istnienie u boku króla rady królewskiej, na której rozpatrywano wszelkie ważniejsze bieżące sprawy publiczne. Trzeba podkreślić, iż w radzie tej zasiadało sporo bogatych mieszczan, zwłaszcza krakowskich, m. in. słynny z ogromnego majątku kupiec Wierzynek. Kazimierz Wielki cenił bardzo głos doradczy miast, głównie w sprawach polityki gospodarczej, która go szczególnie zaprzątała.
Funkcjonowanie zjazdów ziemskich, ogólnopaństwowych, a także rady królewskiej, wciągając do zarządzania dość szerokie grono osób sprzyjało rozwojowi i podnoszeniu się poziomu kultury politycznej górnych warstw społecznych, a rozwój urządzeń prawnych także kultury sądowniczo-praw-
56
nej, co miało ogromne znaczenie dla wykształcenia i ugruntowania państwowej praworządności. W tym kierunku szły też podejmowane przez króla reformy i innowacje. W zakresie sądownictwa miejskiego istotną reformą było utworzenie własnych polskich instancji odwoławczych od istniejących w miastach sądów ławniczych. Tak powstały tzw. wyższe sądy prawa niemieckiego, uniezależniające mieszczaństwo krajowe od obcego sądu apelacyjnego w Magdeburgu, do którego uprzednio kierowano sprawy dla ostatecznego werdyktu.
Wydarzeniem ogromnej wagi była, dokonana w latach 1346—1347, kodyfikacja praw, czyli sporządzenie tzw. statutów wiślicko-piotrkowskich. Obowiązujące dotąd różne zwyczaje ujęto w konsekwentne systemy norm prawnych, usuwając chaos i okazje do nadużyć. Oczywiście statuty były dzieckiem swej epoki, a więc podkreślały uprzywilejowanie rycerstwa, a ich przepisy dotyczące wsi zapoczątkowały wzmożoną akcję ograniczania wolności osobistej jej mieszkańców. Legenda o Kazimierzu — “królu chłopów" — inspirująca dziewiętnastowieczną historiografię jest więc tylko legendą. Niemniej w miarę swych możliwości .i w zgodzie z pojęciami epoki rządził on krajem sprawiedliwie, tępiąc wszelkie wynaturzenia i nadużycia. “Za jego czasów żaden z potężnych panów lub szlachty nie śmiał biednemu gwałtu czynić, wszystko się sądziło według szali sprawiedliwości" — stwierdza kronikarz4. Na pewno dokonał się w tym zakresie postęp w porównaniu do doby rozbicia feudalnego, gdy brutalna siła możnych i brak silnej władzy centralnej dawały się nieraz we znaki niższym kategoriom ludności.
Brzemienny w następstwa, nie tylko polityczne, ale i kulturalne, był zwrot w dotychczasowej polityce zagranicznej Polski, dokonany przez Kazimierza: rezygnacja — chwilowa być może w intencji króla, ale w istocie nieodwracalna na całe stulecia — z władztwa nad Śląskiem5 i nad Pomorzem na rzecz ekspansji w kierunku ważnej handlowo Rusi (opanowanie Rusi Halickiej w latach 1344—1349). Utworzono tu łacińskie arcybiskupstwa — najpierw halickie, w jakiś czas potem lwowskie — i kilka biskupstw. Wprowadzenie rzymskiej hierarchii kościelnej miało ogromne znaczenie dla zapoczątkowania polonizacji tych obszarów.'Przebiegała też ona dość szybko, zapewne zresztą właśnie dlatego, że władze odnosiły się tolerancyjnie zarówno do ludności ruskiej i jej obyczajów, jak do działającej na tych terenach od stuleci prawosławnej hierarchii duchownej.
Wiele uwagi poświęcił Kazimierz organizacji sił zbrojnych. Od czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego dużo się w tym zakresie zmieniło. Budowa warownych zamków, zabezpieczenie miast potężnymi murami — wszystko to zmuszało do ciągłego doskonalenia sztuki oblężniczej. Pojawiły się tzw. kata-pulty, czyli machiny miotające pociski kamienne i naczynia z palącą się smolą, tarany służące do kruszenia murów i bram, wieże oblężnicze, z których wdzierano się na wały i umocnienia wroga. Podstawę sił zbrojnych stanowiła jazda złożona ze “szlachetnie urodzonych" rycerzy i innych osób zobowiązanych do stawania na wojnę konno (obowiązek taki ciążył np. na sołtysach). Do boju rycerstwo ruszało zakute w blachy żelazne, chroniące całe ciało przed ciosa-
57
mi wroga. Oprócz mieczy, toporów i kopii używano także łuków, zwłaszcza ciężkich, tzw. kusz. Do obrony miast stawała cała ich ludność, która obowiązana była również posiadać broń. W razie większego napadu nieprzyjacielskiego powoływano do walki także chłopów w pospolitym ruszeniu (tzw. expeditio generalis). Chłopska piechota była szczególnie przydatna przy zdobywaniu zamków i umocnionych miast.
Na te właśnie czasy przypadają narodziny ustroju chorągwianego. Wojsko miało się odtąd składać z oddziałów, zwanych od znaków i proporców, które je od siebie odróżniały, chorągwiami. Obok tzw. chorągwi rodowych, w których skład wchodzili pod dowództwem możnych zależni od nich rycerze służebni, utworzone zostały chorągwie ziemskie. Służyła tu niezależna szlachta oraz sołtysi; ci ostatni pochodzący głównie z dóbr królewskich. Za czasów Kazimierza pojawiły się także w Polsce pierwsze oddziały zaciężne, w których zresztą często służyli miejscowi chłopi i lokalne drobne rycerstwo.
Budowa licznych zamków (53 wzniesiono za panowania Kazimierza) i fortyfikowanie miast stały się podstawą słynnego przysłowia o królu, który zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. W XIV w., głównie w latach rządów wielkiego króla, kamienno-ceglane mury otrzymały m. in. Będzin, Biecz, Bochnia, Bodzentyn, Brześć Kujawski, Dobczyce, Iłża, Inowłódź, Kazimierz Krakowski, Konin, Krosno, Lelów, Lublin, Lwów, Łęczyca, Olkusz, Opoczno, Piotrków Trybunalski, Płock, Pyzdry, Radom, Rypin, Sandomierz, Skawina, Słupca, Stawiszyn, Szydłów, Tarnów, Wieliczka, Wieluń, Wiślica, Żnin. Była to gigantyczna akcja budowlana, rewolucjonizująca krajobraz architektoniczny polskich ziem w ciągu dosłownie kilku dziesięcioleci. Fundusze na owe prace znaleziono reorganizując skarb i umacniając go przez rewindykację wielu zagarniętych dawniej przez moźnowładców dóbr panującego i ich sprawną administrację. W majątkach królewskich zaczęła się intensywna kolonizacja pustek; Kazimierz lokował dziesiątki nowych wsi i miast. “Za czasów tego króla w lasach, gajach i dąbrowach tyle założono miast i wsi, ile ich bodaj nie powstało kiedy indziej w Królestwie Polskim" — stwierdza kronikarz. Wielka akcja zakładania gospodarstw rybnych, budowy młynów, tartaków, cegielni i wapniarni przebiegała sprawnie dzięki umiejętnemu dobieraniu przez króla współpracowników gospodarczych i wykonawców poleceń. Kazimierz chętnie uczestniczył w różnych przedsięwzięciach przemysłowo-handlowych, wydawał przywileje na poszukiwanie metali, interesował się górnictwem olkuskim i wielicko-bocheńskim. W 1368 r. wydał specjalny statut, porządkujący stosunki w kopalniach soli, który stał się podstawą ich szybkiego rozwoju.
Polityka zagraniczna Kazimierza była obliczona na stworzenie jak najlepszych warunków handlu dla polskich kupców. Król zdawał sobie doskonale sprawę, iż bez rozwoju ekonomicznego suwerenność Polski będzie iluzoryczna. Tej suwerenności zaś bronił i przed cesarzem, i przed papieżem — dwoma potęgami, rywalizującymi w średniowieczu o władanie nad światem. Polski dyplomata. Spytek z Melsztyna, posłując pewnego razu na dwór cesarski dał wyraz odrodzonemu w Polsce poczuciu siły, oświadczając dwora-
58
kom: “Wasz cesarz jest niższy od papieża, składa mu przysięgę. Nasz król dzierży berło i miecz dane mu od Boga, a prawo i wzięte od przodków tradycje przenosi nad prawa cesarskie"7. Ciekawy to dowód na to, jak ważną rolę w kształtowaniu suwerenności grało nie tylko przekonanie, iż władza monarchy pochodzi wprost od Boga, ale także odwołanie się do tradycji historycznej i “prawa przodków" jako mocnego fundamentu państwowego gmachu.
Gdy w 1364 r. król gościł w Krakowie czterech panujących: króla Węgier Ludwika, króla Cypru Piotra, króla Danii Zygmunta i cesarza Karola IV, zasobność i poziom kulturalny Polski wywołały uznanie i szczere pochwały cudzoziemców, znających wszak dobrze całą Europę. Spotkanie odbywało się z okazji zaślubin wnuczki królewskiej, a córki księcia pomorskiego Bogusława V. Pannę krwi piastowskiej poślubiał pierwszy monarcha ówczesnego świata — cesarz Karol IV. Zawarcie tak błyskotliwego związku świadczy najlepiej o ówczesnej pozycji międzynarodowej Polski. Zjazd krakowski miał poważne znaczenie dyplomatyczne. Nie tylko wiązał on personalnie Kazimierza z Karolem, ale — podobnie jak niemal 400 lat temu wizyta Ottona III w Gnieźnie — rozsławiał bogactwo i potęgę Polski. “Chcąc zaś tenże król Kazimierz okazać swoje i królestwa swego bogactwa i dostatki, któremi wszystkich poprzedników swoich, królów polskich, przewyższył, przez cały czas trwającego wesela goszczących' u siebie królów, książąt i panów codziennie wytwornemi raczył biesiadami i z wielką podejmował 'wspaniałością. A na tem nie przestając, każdego dnia po skończonej biesiadzie wszystkim królom i gościom rozdawał mnogie i niezwykłej wartości upominki"8. Hojność — nieodzowny przymiot każdego wielkiego monarchy — przypieczętować miała układy przyjaźni, zawieranych, jak obyczaj każe, w czasie uczt i wspaniałych przyjęć; ich scenerię stanowił nie tylko królewski Wawel, rozbudowany przez Kazimierza jako obszerny ceglany gotycki zamek z takąż katedrą (wzniesioną w latach 1320—1364), ale cały, świetnie na ową okazję przyozdobiony Kraków. Niemałą w tym zasługę mieli mieszczanie krakowscy, radzi z okazji do zaprezentowania swej zamożności i wierności królowi. Na rynku — jak opowiada kronikarz — ustawiono beczki pełne wina i owsa, z których każdy mógł czerpać do woli. Nawet najskromniejsi członkowie orszaków cudzoziemskich gości zostali ugoszczeni i obdarowani. Czterech władców zaś pewnego wieczoru podjął w swym domu rajca krakowski Mikołaj Wierzynek ucztą tak wspaniałą, że przeszła ona do legendy.
Na ten sam rok 1364 przypada, stanowiące fakt przełomowy w dziejach polskiej kultury, założenie Akademii Krakowskiej. Powstała ona jako druga tego typu uczelnia w środkowej Europie (po uniwersytecie praskim, założonym w 1348 r.). Budowa nowej administracji państwowej i reformy sądownicze podejmowane przez Kazimierza wymagały kadr ludzi wykształconych, przede wszystkim prawników. Miała ich dostarczyć właśnie Akademia Krakowska. Wydając 12 maja 1364 r. akt erekcyjny uczelni Kazimierz Wielki wyrażał w nim pragnienie “aby tam (t j. na uniwersytecie) była potężnych nauk perła, w której wykształciliby się mężowie wyróżniający się dojrzałą
59
16. Odnowienie
Akademii
Krakowskiej.
Sztych
z XVII w.
wedle
nie istniejącego
obrazu z XV w.
rozwagą, uwieńczeni cnotami i biegli w różnych dziedzinach wiedzy, aby powstało tam obfite źródło nauki, z którego bogactwa mogliby czerpać wszyscy pragnący wtajemniczenia w arkana wiedzy"9. Postanawiał jednocześnie, że “wszyscy, nie tylko królestwa naszego i krajów okolicznych mieszkańcy, ale także inni, pochodzący z różnych stron świata, mogą bezpiecznie i swobodnie przybywać do tego miasta, pragnąc zdobyć wspaniałą ową perłę nauk". Tak więc od początku swego istnienia uniwersytet krakowski był pomyślany jako uczelnia oddziałująca na bardzo szerokie tereny, także leżące poza granicami państwa. Jakoż miał ośrodek krakowski w przyszłości odegrać niemałą rolę, zwłaszcza w zakresie kontynuowania kontaktów i więzi kulturalnych z ziemiami od Polski wówczas odpadłymi, jak Śląsk i Pomorze.
Fundację swą oparł król na wzorach włoskich, zapewniając uczelni dość szeroką autonomię. Środków materialnych dostarczył hojnie, ubezpieczając sumę 340 grzywien rocznie na kopalniach wielickich. Stąd co kwartał miała Akademia czerpać swe zaopatrzenie. Na początek powołano do życia jedenaście katedr, w tym osiem prawniczych (z naciskiem na prawo rzymskie),
60
dwie medyczne i jedną filozoficzną. Polacy, szukający dotąd wiedzy w Bolonii czy Padwie, otrzymali własną wyższą uczelnię, a jej poziom od samego początku nie ustępował poziomowi ośrodków zagranicznych. Warto podkreślić, iż wewnętrzna struktura uniwersytetu oparta była na samorządzie studenckim, z możliwością dość skutecznej ingerencji władzy państwowej w zakresie wyboru profesorów, nadawania stopni naukowych itd. Charakterystyczny jest także brak katedry teologii, stanowiący dodatkowy dowód na praktycyzm celów przyświecających twórcy uczelni.
Odrodzenie państwa polskiego po okresie rozbicia dzielnicowego i doprowadzenie go do rozkwitu przez Kazimierza Wielkiego wzmogło i przyśpieszyło rozwój świadomości narodowej na ziemiach polskich. Poważną rolę odegrał w tym zakresie zwłaszcza rozwój polskiego języka. Postępował on pomyślnie mimo wszechwładzy łaciny w piśmiennictwie. W elementarnej nauce, zwłaszcza religii, już od XIII stulecia posługiwano się, dla uzyskania lepszych wyników, językiem ojczystym. Uchwala synodu łęczyckiego z 1285 r. postanawiała wyraźnie: “nakazujemy dla pielęgnowania i rozwoju języka polskiego, aby przy szkołach katedralnych, klasztornych i jakichkolwiek innych tylko tacy byli stanowieni kierownikami szkół, którzy dobrze mówią językiem polskim, by mogli chłopcom objaśniać autorów po polsku"10. Zalecenie to świadczy, iż autorzy jego świadomie starali się popierać rozwój polszczyzny; jednocześnie stwarzało ono bodziec do rozwoju liczebnego miejscowej, rodzimej hierarchii duchownej, dając jej pierwszeństwo wobec cudzoziemców. Także zresztą księża, wygłaszający kazania do ludu, musieli posługiwać się zrozumiałym dla wszystkich, nie tylko dla elity, językiem. Po polsku śpiewano najczęściej psalmy i pieśni religijne. Zapewne gdzieś w XIII w. zrodziły się w związku z tym pierwsze zwrotki pieśni rycerskiej, słynnej Bogurodzicy, z którą zastępy polskiego rycerstwa ruszały do boju. Na koniec XIII lub początek XIV w. przypada wreszcie powstanie pierwszego zachowanego pomnika pisanej polszczyzny, tzw. Kazań świętokrzyskich, o mieszanym, łacińsko-polskim tekście.
Kronikarzem epoki był gorący wielbiciel Kazimierza Wielkiego, współczesny mu Janko z Czarnkowa. Osobistość to nader zajmująca, o burzliwych kolejach życia. Mieszczanin, syn wójta z Czarnkowa, wybitnym zdolnościom zawdzięczał błyskotliwą karierę dworską, którą ukoronowało w 1365 r. objęcie urzędu podkanclerzego. Po śmierci Kazimierza Wielkiego zaczął Janko działać jako stronnik pretendującego do tronu wnuka królewskiego, księcia Kazka słupskiego, i nawet wykradł dla niego insygnia królewskie. Intryga się nie powiodła. Pozbawiony przez stronnictwo andegaweńskie urzędów, przesiedział Janko jakiś czas w więzieniu; potem, po wielu perypetiach, osiadł z dala od dworu, na wygnaniu w Gnieźnie. Tu napisał swą Kronikę, poświęconą głównie dziejom XIV stulecia, a więc czasom, których był świadkiem. Dodało to niewątpliwie barwności wywodom, choć jednocześnie sprawiło, że są niejednokrotnie wyraźnie stronnicze.
Cechą charakterystyczną Polski Kazimierzowej był szybki, pomyślny rozwój miast i mieszczaństwa. Wielka epidemia “czarnej śmierci", która spustoszyła
62
w połowie stulecia Europę i wyludniła liczne osady, powodując ciężki kryzys demograficzno-gospodarczy na Zachodzie, szczęśliwie ominęła ziemie położone nad Wisłą11. Do największych polskich miast w XIV w. należały Kraków i poza granicami państwa leżące Wrocław i Gdańsk, które miały około 15 tyś. mieszkańców. Poznań liczył 4—5 tyś. mieszkańców. Miastami średnimi były ośrodki 2—3-tysięczne, jak małopolska Bochnia i Nowy Sącz czy wielkopolskie Gniezno. Miasta małe, których sieć gęstniała szybko, liczyły 1000—1500 osób. Ważnym czynnikiem w zakresie rozwoju kultury był stopniowo, lecz stale zmieniający się stosunek liczby ludności wiejskiej do mieszczan. Ci ostatni stanowili już w tym czasie zapewne około 15% ludności kraju — odsetek znaczny nawet w skali europejskiej.
Podstawę egzystencji przeważającej części ludności miejskiej stanowiło rzemiosło, które w XIV w. przeżywało w Polsce czasy rozkwitu12. W ciasnych uliczkach ówczesnych miast gnieździły się liczne warsztaty, w których produkowano najrozmaitsze przedmioty. Pomyślnie rozwijało się zwłaszcza sukiennictwo. Sukna produkowane na Śląsku naśladowały zręcznie wysokiej jakości tkaniny zagraniczne, zwłaszcza flandryjskie. W Wielkopolsce wyrabiano sukno grube i tanie, znajdujące za to masowy zbyt. Małopolska słynęła z wyrobu płócien lnianych i konopnych, białych lub barwionych (najczęściej na kolor niebieski lub czarny). Większe miasta, takie jak Kraków, Poznań, Gdańsk, stanowiły ośrodki dobrze rozwiniętych rzemiosł metalowych. Zajmowały się metalurgią różnorodne, wyspecjalizowane warsztaty: kowale przygotowywali już teraz wyłącznie grube i ciężkie przedmioty z żelaza, jak narzędzia rolnicze, podkowy, okucia itd. Oddzielne zakłady prowadzili ślusarze, blacharze, kotlarze, gwoździarze, specjalizujący się w wyrobie delikatniejszych przedmiotów. Inny rzemieślnik przygotowywał ostre noże, inny wyrabiał niezawodne miecze, jeszcze inny — misterne, a mocne pancerze i pasy. Produkcją różnorodnych naczyń z cyny zajmowali się kon-wisarze, mebli — różne grupy stolarzy, tokarzy i snycerzy. W większych miastach znajdowały się także warsztaty złotnicze. Tu wyrabiano złote i srebrne, zdobione kosztownymi kamieniami sprzęty kościelne, a także naczynia stołowe i różnorodną biżuterię.
Wzrost liczby ludności pociągał za sobą wzmożone zapotrzebowanie na wytwarzaną poza gospodarstwem domowym odzież i żywność. Zwiększała się więc liczba krawców szyjących płaszcze i suknie, szewców produkujących różne rodzaje obuwia, kuśnierzy dostarczających futer, paśników, rę-kawiczników i kaletników. Powstawały wielkie browary, zakłady piekarnicze, jatki mięsne. Nad jakością wyrobów rzemieślniczych czuwały władze miejskie, nie dopuszczając do sprzedaży towarów lichych i tandetnych. W wielu branżach technika stała już na wysokim poziomie, a produkty rzemiosła — dzieła znakomitych fachowców — odznaczały się z reguły dużym artyzmem. Podstawową rolę w wytwórczości spełniała praca ręczna, podobnie zresztą jak w całej Europie ówczesnej. I w Polsce jednak już od XIII w. używano coraz częściej energii rzek i strumieni oraz siły wiatru do przyspieszenia i usprawnienia procesów produkcyjnych. Różnego rodzaju młyny wodne
63
i wiatraki stosowane były przy przemiale zboża, przeróbce rud metali, do prac garbarskich, foluszniczych itd.
W warsztacie rzemieślniczym pracował właściciel-mistrz przy pomocy l lub 2 czeladników, czasem także ucznia. Często pomagały mu żona z córkami, choć w większości rzemiosł praca kobiet nie była dobrze widziana, a statuty formalnie jej zakazywały. Chodziło tu o utrącenie konkurencji tańszej kobiecej siły roboczej, a także o to, by warsztat nie rozrastał się zbytnio. Jego nieduże rozmiary skutecznie ograniczać miały możliwości wytwórcze, utrudniając wybijanie się i bogacenie pojedynczych, zbyt przedsiębiorczych rzemieślników. Już jednak w tym czasie niektórzy mistrzowie umieli mimo wszystko skupić więcej surowca, zatrudnić większą liczbę pomocników i produkować więcej niż ich koledzy po fachu. Temu zjawisku stawały na przeszkodzie, tak u nas, jak i w całej Europie, statuty cechowe. Już od końca XIII w. w miastach polskich powstawały liczne organizacje cechowe; zarówno ich cele, jak i sposób funkcjonowania nie odbiegał od modelu wytworzonego w miastach zachodnioeuropejskich13. Były to zrzeszenia jednej lub — w mniejszych ośrodkach — kilku specjalności, powstałe dla obrony interesów należących do nich producentów. Cechy dążyły do zapewnienia swym członkom monopolu produkcji w danym mieście i jego okolicy (zwykle w promieniu kilkudziesięciu mil). Wytwórcę nie należącego do cechu uważano za “przeszkodnika" lub “partacza" (z łacińskiego a parte — na stronie, tj. poza cechem) i zwalczano wszelkimi sposobami: od konfiskaty towaru i kar pieniężnych do demolowania warsztatu i osadzania w więzieniu włącznie.
W skład cechu wchodzili samodzielni rzemieślnicy — mistrzowie, tworzący górny, najwyższy szczebel cechowej hierarchii. Na najniższym znajdowali się uczniowie, przyjmowani na 2—3, czasem więcej lat do terminu i wykonujący w warsztacie bezpłatnie różne prace, często zatrudniani także jako pomoc domowa w gospodarstwie mistrza. Po kilku latach nauki terminator zostawał wyzwolony na czeladnika; w tej właśnie epoce powstały i rozwinęły się rozbudowane obrzędy towarzyszące temu wydarzeniu, które przetrwać miały aż do XX w. W licznych rzemiosłach obowiązywała następnie wędrówka do innych miast w celu zaznajomienia się tam z pracą w danej branży. Niektórzy czeladnicy wędrowali przy tej okazji daleko za granicę;
jednocześnie przybywali do polskich miast na tej samej zasadzie czeladnicy obcy, np. z Niemiec, Czech, Skandynawii. Te wędrówki stanowiły ważny element wykształcenia mieszczan nie tylko w zakresie zawodu: poszerzały horyzonty, umożliwiały poznanie i adaptację panujących w innych ośrodkach obyczajów, przyspieszały obieg informacji ustnej, tak ważnej w epoce nie znającej jeszcze druku. Czeladnik, który odbył wędrówkę, a także staż w warsztacie miejscowego mistrza, ubiegał się o zezwolenie na złożenie egzaminu, czyli wykonanie tzw. sztuki mistrzowskiej. W XIV w. obowiązek sztuki mistrzowskiej wprowadzony został do większości cechów w naszych miastach. Po egzaminie należało wnieść do kasy cechu przepisane, często dość wysokie jak na czeladniczą kieszeń, opłaty i urządzić sutą ucztę dla egzaminatorów oraz wszystkich mistrzów. W wielu statutach, regulujących
65
sprawy rzemiosła, istniały dodatkowe przepisy wymagające, aby kandydat na mistrza wykazał się posiadaniem pewnego majątku, zobowiązał się do zawarcia w ciągu roku związku małżeńskiego, nabył pancerz i broń — a więc spełnił warunki odpowiadające wzorcowi solidnego, osiadłego obywatela miejskiego.
Cechy wywierały w tej epoce przemożny wpływ na stosunki panujące nie tylko w rzemiośle; ich działalność wyciskała charakterystyczne piętno na całym życiu miasta. Władze cechowe starały się organizować zbiorowy zakup surowca, reglamentowały produkcję i zbyt, nadzorowały jakość wyrobów. Ich polityka, podobnie jak na zachodzie Europy, zmierzała do utrzymywania “równości" między mistrzami przez likwidowanie konkurencji, ograniczanie rozmiarów warsztatu, zakazy udzielania pożyczek surowca współbraciom, wchodzenie do spółki z “partaczami" itd. W praktyce te wysiłki nie mogły okazać się owocne. Już więc w XIV w. rzemiosło w miastach polskich było silnie zróżnicowane. Obok mistrzów ubogich istnieli zamożni, trudniący się często dodatkowo lichwą i handlem, uzależniający od siebie mniej zaradnych współtowarzyszy. Kierunki rozwoju rzemiosła w Polsce nie różniły się więc od dróg, jakimi rozwijała się w tym czasie produkcja na Zachodzie. Odmienne w tym zakresie były jedynie skala zjawisk i ich proporcje.
Oprócz funkcji zawodowych cechy spełniały także inne, szersze zadania. Ideałem średniowiecznego systemu korporacyjnego było ogarnięcie całokształtu życia swych członków. Każdy cech miał swego patrona, opiekował się jego ołtarzem w pobliskim kościele, fundował szaty i naczynia liturgiczne, świece woskowe i liczne uroczyste msze, brał gremialnie udział w obchodach religijnych, takich jak procesje czy solenne nabożeństwa. Uczestniczenie w tych wspólnych praktykach religijnych było obowiązkowe, każde spóźnienie czy nieobecność karano grzywnami jako złamanie solidarności kolektywu. Cechy oddziaływały także na obyczajowość i sposób spędzania wolnego czasu przez rzemieślników i ich rodziny, urządzając spotkania i wieczorki towarzyskie, bacząc przy tym pilnie, aby przestrzegano zasad dobrego tonu i zachowywano się “przystojnie". Kłótnie, pijatyki, rękoczyny były tępione surowo. Starał się też cech wyrobić w swych członkach poczucie solidarności i odpowiedzialności grupowej. 2 kasy cechowej wypłacano zapomogi chorym lub zubożałym członkom korporacji, troszczono się o wdowy i sieroty. W razie śmierci mistrza lub kogoś z jego rodziny cały cech brał udział w uroczystościach pogrzebowych, niosąc mary z trumną i śpiewając pieśni. Cechy spełniały również ważną rolę w systemie wojsko-wo-obronnym ówczesnych miast. Starsi cechowi winni byli dbać o to, aby każdy z mistrzów posiadał zdatną do użycia zbroję i broń. Co pewien czas organizowano specjalne zawody i ćwiczenia, podnoszące sprawność fizyczną rzemieślników i przygotowujące ich do walki w obronie miasta (strzelanie z kuszy i łuku, a wkrótce także z broni palnej). Mury miejskie podzielone były zazwyczaj na odcinki, których w razie potrzeby broniły poszczególne korporacje, mające też obowiązek stałej opieki konserwatorskiej nad tymi odcinkami. Tradycja tych powinności przetrwała aż do XX w. w nazwach
66
poszczególnych wież i bram (np. Baszta Pasamoników, Wieża Kaletników itd.).
Władza w miastach spoczywała jednak w rękach nie cechów, lecz bogatego kupiectwa. W XIV w. nastąpił szybki rozwój handlu polskiego i błyskawiczne mnożenie się fortun kupieckich, zwłaszcza w większych miastach, takich jak Kraków, Wrocław, Poznań, Toruń, Gdańsk, Sandomierz. Obok nich ważną rolę w wymianie spełniały także małe ośrodki. Na odbywające się w miastach co tydzień, a w niektórych ośrodkach dwa razy w tygodniu, targi ściągała tłumnie okoliczna ludność. Kupowała ona przede wszystkim sól i sukno, poza tym wyroby z żelaza i inne artykuły rzemieślnicze. Dwa lub trzy razy w roku w większych miastach odbywały się jarmarki. Przybywali na nie liczni bogaci kupcy z całego kraju i z zagranicy oraz dumy kramarzy detalistów. W czasie jarmarków feudałowie oraz bogaci mieszczanie mogli się zaopatrzyć w luksusowe towary importowane z Flandrii, Niemiec, Rusi i krajów Wschodu. Dokonywano tu także wielkich, hurtowych transakcji dla zaopatrzenia magazynów i składów miejskich na cały rok w sukno, płótno, zboże, śledzie, chmiel, ołów, barwniki itd. W kantorach maklerów odbywała się wymiana pieniędzy, jako iż krążyły wówczas po Europie i docierały do Polski różnorodne monety złote i srebrne, bardzo różnej w dodatku jakości stopu i zawartości czystego kruszcu. Często byty one także wytarte od długiego użytku lub rozmyślnie po-obrzynane, co zmniejszało ich wartość. Zwłaszcza dużo kursowało w Polsce w XIII w. czeskich srebrnych groszy; na ich wzór zaczął wybijać polskie grosze już Władysław Łokietek, kontynuował jego politykę menniczą Kazimierz Wielki. Grosz polski za jego czasów zawierał 2,6 g czystego srebra. Przy większych transakcjach posługiwano się jednostkami obrachunkowymi, tj. tzw. grzywną (krakowska liczyła 48 groszy, pruska — 20 groszy) lub kopą (60 groszy). W początkach XIV w. pojawiły się też w Polsce, używane głównie w wielkim handlu, monety złote bite we Florencji (floreny) i Wenecji (dukaty) — świadectwo zacieśniających się kontaktów z zagranicą. Wkrótce po koronacji Łokietek wypuścił z mennic krajowych pewną liczbę dukatów polskich. Była to jednak głównie demonstracja prestiżowo-propagandowa. Z polskich mennic w XIV w. wychodziło niewiele złotego pieniądza, tak iż potrzeby ówczesnego wielkiego polskiego handlu w tym zakresie zaspokajało użycie złotej monety 'węgierskiej, tzw. florenów węgierskich.
Duże znaczenie dla rozwoju handlu miały przecinające kraj wielkie szlaki, po których przewożono towary. Z południa na północ biegła droga z Węgier przez Kraków nad Bałtyk. Kursowały po niej wozy wyładowane węgierską miedzią i winem oraz tkaninami. Wisłą w górę rzeki transportowano sól i śledzie, w dół — drewno i zboże. Niestety rozwój wymiany na tej trasie utrudniało opanowanie Pomorza z jego wielkim portem Gdańskiem przez zakon krzyżacki. Szlak prowadzący ze wschodu na zachód miał kilka odgałęzień. Północne wiodło z opanowanej przez Kazimierza Wielkiego Rusi przez Kraków lub Sandomierz nad Bałtyk, południowe zaś — przez Kraków i Wrocław do Niemiec. Przewożono tędy z Zachodu sukna flandryjskie, wyroby metalowe,'galanterię, ze Wschodu korzenie, jedwabie, ozdobną broń, przedmioty zbytku. W zamian za importowane artykuły luksusowe, tkaniny,
67
broń itd. Polska eksportowała w XIV w. głównie produkty leśne: futra, wosk, miód, drewno. Wywóz wyrobów rzemieślniczych odgrywał tylko nieznaczną rolę, eksport zboża był nieduży, na większą skalę miał się rozwinąć nieco później.
Wśród kupców panowała zaciekła walka konkurencyjna. Już w XIII, zwłaszcza zaś w XIV w;, większe miasta zdobyły ważne, znane także na Zachodzie uprawnienia: prawo składu i przymus drogowy. Zwłaszcza połączenie przymusu drogowego z prawem składu stwarzało kupcom uprzywilejowanych miast bardzo dogodne warunki nabywania różnorodnych towarów. W 1274 r. prawo składu uzyskał Wrocław, w 1283 r. Szczecin, w 1306 r. Kraków. Kupiectwo wymienionych miast bogaciło się w związku z tym bardzo szybko, wchodząc do europejskiej elity handlowej tej epoki.
Ustrój większości miast polskich, zwłaszcza dużych, był ustrojem o cechach wybitnie oligarchicznych. Bogate mieszczaństwo zajmujące się handlem starało się odepchnąć od rządów resztę ludności i ograniczyć jej prawa. Miejsca w radach miejskich zostały szybko zmonopolizowane przez najbogatsze rodziny, tworzące tzw. patrycjat miejski. Na czele rady stał burmistrz, wywodzący się z reguły z tych kręgów. Kompetencje rady były —
•w myśl przywilejów lokacyjnych — bardzo szerokie. Należało do niej wydawanie wilkierzy i statutów cechowych, zarząd majątkiem miasta, kierowanie jego polityką itd. Większe miasta szybko zdołały wykupić stanowisko wójta
— którym początkowo zostawał zasadźca lokacyjny — z rąk prywatnych
68
i w ten sposób pozbyć się niewygodnego nadrzędnego czynnika. W tddch wypadkach rada stanowiła już w pełni właściwą władzę miasta. Ława (kilku — lub kilkunastoosobowy organ sądowniczy) była od niej zwykle dość silnie uzależniona.
Patrycjat nie tylko monopolizował władzę w mieście, ale korzystając z tego monopolu starał się dla swych członków przechwycić dochody miejskie (dzierżawę gruntów miejskich, młynów i innych zakładów przemysłowych) w ten sposób, że najmocniej obciążały one szerokie warstwy mieszkańców miast, tzw. pospólstwo i biedotę. Ostre antagonizmy społeczne rozdzierały społeczeństwo miejskie już w XIV w. Szczególnie sprzeczne interesy istniały w grupach kupieckich i rzemieślniczych. Kupcy starali się wcisnąć między producenta i konsumenta jako przymusowi pośrednicy, obniżyć ceny na wyroby rzemieślnicze, podwyższyć ceny surowca, związać rzemieślników systemem wysoko oprocentowanych pożyczek. Zjawiska te znane są dobrze z terenów całej ówczesnej Europy. W związku z tym cechy z reguły stawały na czele opozycji rodzącej się w miastach, skierowanej przeciw sprawującemu władzę w myśl swych egoistycznych interesów patry-cjatowi. Boje toczyły się głównie o wprowadzenie do rady miejskiej przedstawicieli pospólstwa. Tak np. w 1314 r. we Wrocławiu rzemieślnicy uzyskali połowę miejsc w radzie; było to jednak tylko krótkotrwale zwycięstwo, w kilka lat potem monopol kupieckiego patrycjatu został przywrócony. Bardzo często spory i tarcia w mieście przeradzały się w wybuch otwartego powstania. W 1333 r. np. wybuchł — znów we Wrocławiu — bunt tkaczy, do których przyłączyli się inni wyzyskiwani przez kupców reprezentanci biedoty miejskiej. W rozruchach wzięło udział kilkaset osób. W 1378 r. w Gdańsku powstali przeciw radzie browarnicy, pociągając za sobą innych rzemieślników, głównie bednarzy. W stuleciu następnym konflikty te miały ulec dalszemu zaostrzeniu.
Nie były to zresztą jedyne starcia, jakie miały miejsce na terenie miasta w XIV w. Najuboższe warstwy mieszkańców — czeladnicy, wyrobnicy, rzemieślnicy pozacechowi itp. elementy, nie posiadające nawet prawa miejskiego a spełniające w mieście najcięższe i najgorzej płatne prace — były wyzyskiwane zarówno przez patrycjat, jak przez pospólstwo. Biedota miejska często popierała pospólstwo w toczonych przez nie walkach, jednocześnie jednak występowała przeciw niemu. Szczególnie ostre starcia miały miejsce między czeladnikami a ich pracodawcami, mistrzami cechowymi. Już w XIV w. w większych ośrodkach miejskich, takich jak Wrocław czy Gdańsk, wybuchały strajki rzemieślniczej czeladzi. Statuty cechowe zawierają liczne sformułowania grożące buntowniczej czeladzi karami, zakazujące samowolnego porzucania pracy, opuszczania pracy w dni poświąteczne, obrzucania mistrzów i ich rodzin obelgami, a zwłaszcza dopuszczania się wobec nich rękoczynów. Częstotliwość tych zakazów pozwala przypuszczać, że zatargi nie wybuchały sporadycznie, a ich przebieg był gwałtowny.
Rozdzierające czternastowieczne miasto polskie konflikty społeczne zaostrzał antagonizm narodowościowy. Wśród zamożnych kupców i bogat-
69
21. Kraków,
katedra.
Nagrobek
Kazimierza
Wielkiego,
koniec XIV w.
szych rzemieślników w dużych miastach śląskich, pomorskich i małopolskich przeważał — zwłaszcza w dobie polokacyjnej — element obcy, głównie niemiecki. Plebs natomiast, a także częściowo pospólstwo rekrutowały się spośród rodzimej polskiej ludności. Zanim procesy polonizacji owe różnice języka, obyczaju, mentalności zatarły i zniwelowały, stanowiły one powód wzmożonej nienawiści i niechęci.
70
Życie w mieście średniowiecznym było więc bujne i pełne wydarzeń, rodziło gwałtowne często emocje, wymagało umiejętności obcowania z ludźmi, powodowało rozwój świadomości grupowych i solidarności, które jednak nie wybiegały poza mury jednego ośrodka. Uprawianie zajęć miejskich wymagało posiadania pewnego minimum wykształcenia. Samo zresztą obracanie się w środowisku miejskim dawało pewną sumę ogłady i wiedzy, jakiej nie osiągał przeciętny wieśniak. Podnoszeniu się poziomu kultury umysłowej sprzyjał postęp w zakresie materialnych warunków bytu ludności miejskiej. W XIII—XIV w. wykształcił się w Polsce typ domu mieszczańskiego jako jedno- lub dwupiętrowego budynku, o wąskiej fasadzie i wysokim szczycie, osłaniającym prostopadły do pierzei dach. Wprawdzie przewaga budynków miejskich tego okresu była nadal drewniana, ale w większych ośrodkach w centrum zaczynała przeważać cegła. Przyziemia kamienic otrzymywały już piękne, starannie wykończone sklepienia; tak m. in. wyglądały domy przy krakowskim Rynku. Izby wyższych pięter nakrywano drewnianymi stropami z masywnych, profilowanych belek. Na ścianach izb i sieni pojawiały się polichromie o tematyce ómamentacyjnej lub religijnej (Warszawa, Kraków). Ulice w centrach większych miast moszczono porządnie balami lub brukowano. Potężne mury obronne separowały gminę miejską od otaczającej ją okolicy, zapewniając bezpieczeństwo dobytkowi mieszczan i stanowiąc jednocześnie symbol miejskiej autonomii. Testamenty zamożnych mieszczan z tego okresu wyliczają wykwintne meble, bogate zastawy stołowe, kosztowności, duże
71
zapasy odzieży szytej wedle wzorów zbliżonych do mody ogólnoeuropejskiej, wiele pościeli, a także bielizny osobistej i pościelowej.
W życiu kulturalnym kraju miasta grały specjalną rolę14. Tu najłatwiejszy był dostęp do szkolnictwa i księgozbiorów, tutaj największy odsetek ludzi umiał czytać i pisać, a kontakty z obcymi w czasie targów i jarmarków sprzyjały poszerzaniu horyzontów myślowych. Nagromadzenie w miastach dzieł sztuki wysokiej nieraz wartości dawało okazję obcowania z nimi na co dzień,
72
umożliwiało wyrabianie gustu i wrażliwości estetycznej. Kapitały mieszczan płynęły hojnym strumieniem na rozwój kultury. Właśnie w XIV w. można mówić o pojawieniu się w Polsce masowych mieszczańskich inwestycji kulturalnych. Monumentalna architektura gotycka zdominowuje w tych latach budownictwo większych, bogatszych, ambitniejszych ośrodków. Obok kamienic mieszkalnych, o których wspominano wyżej, powstają świetne gotyckie ratusze (Wrocław, Kraków, Toruń), ozdobne hale targowe (słynne Sukiennice krakowskie) i spichrze towarowe (Gdańsk, Toruń, Warszawa, Sandomierz), wreszcie specjalne budynki przeznaczone na spotkania towarzyskie miejskich elit (toruńskie i gdańskie Dwory Artusa). Również budownictwo sakralne znalazło w ambitnym, wzbogaconym mieszczaninie potężnego opiekuna i inwestora, a liczne wieże gotyckich kościołów fundowanych i rozbudowywanych przez mieszczan zdominowały w XIV w. panoramę nawet mniejszych polskich miast.
Obok mecenatu mieszczańskiego, przewyższając go niewątpliwie rozmachem, choć może nie liczbą inicjatyw, kwitł mecenat monarszy, stanowiący nieodłączną część państwowej polityki Kazimierza i wydatnie wzmagający blask tronu ostatniego Piasta. Zostały po tej epoce liczne charakterystyczne, bo imponujące ogromem, dwunawowe królewskie kościoły (Niepołomice, Szydłów, Wiślica, Stopnica). W zamyśle fundatora służyć one miały nie tylko sakralnym, ale także świeckim, społeczno-publicznym celom, jako miejsca zgromadzeń sądowych i wieców ziemskich. Otrzymywały te budowle z reguły bardzo bogaty wystrój wnętrz: sklepienia gwiaździsto-przeskokowe, kolorowe
73
freski (zwłaszcza zasłynął nimi Ląd nad Wartą) i malowidła, bogato rzeźbione ołtarze i liczny sprzęt liturgiczny. Ta dbałość o świetność wyposażenia łączyła się również z określonym programem ideowo-politycznym monarchy15. Trzeba bowiem pamiętać, iż sztuki plastyczne grały niemałą rolę w życiu ówczesnego społeczeństwa, którego jedynie elita kontaktowała się na co dzień z książką. Malowidła i rzeźby zdobiące coraz wspanialej wnętrza kościołów stanowiły rodzaj ogromnej, barwnej w dosłownym znaczeniu literatury, dostępnej i łatwo czytelnej dla każdego. Był to jednocześnie czynnik oddziaływania na wyobraźnię ludu, narzędzie kształtowania jego postaw
— słowem, niezwykle ważny oręż propagandowo-ideologiczny.
Z monarchą na polu mecenatu konkurowali coraz liczniejsi możni duchowni i świeccy. Z inicjatywy biskupa Jarosława Bogorii ze Skotnik zaczęto około 1343 r. wznosić w Gnieźnie katedrę opartą wyraźnie na przykładzie wspaniałych świątyń francuskich. Na wzór wielkich kościołów fundowanych przez króla budują liczne świątynie możni rycerze małopolscy: Skotniccy
w Kurzelowie i Skotnikach, Śnieźkowscy w Chybicach, Michał ze Stróżysk w Stróżyskach itd. Powstają też liczne obronne murowane i kamienne rycerskie zamki i zameczki: w Melsztynie, Rudnie, Rytrze, Nidzicy, Mirowie, Ku-rozwękach. Mnożą się świetne rezydencje biskupie w Bodzentynie, Iłży, Siewierzu, Żninie, Łowiczu, Raciążu. Obok architektury sakralnej rozkwita więc w XIV stuleciu coraz bujniej, dzięki zapobiegliwym i hojnym fundatorom, architektura świecka różnych typów i różnym grupom społecznym służąca:
rycerstwu, mieszczanom, duchownym. Gotyk, mocno związany w tej epoce z wpływami czeskimi, francuskimi i włoskimi, a przecież wypracowujący nad Wisłą swe własne, nieco może surowsze, lecz oryginalne kształty i formy, stał się w drugiej połowie XIV stulecia nieodłączną częścią składową polskiego krajobrazu. Był to niemal symboliczny znak, że średniowiecze osiągnęło w Polsce swoje południe.
74
Nowe społeczeństwo, nowe formy państwa
Ze śmiercią Kazimierza Wielkiego wygasła w 1370 r. gałąź dynastii piastowskiej, władająca Polską od kilkuset lat. Kraj znalazł się na ostrym zakręcie dziejowym, zwłaszcza że siostrzeniec i następca Kazimierza, Ludwik król węgierski, zmarły rychło, bo już w 1382 r., nie miał męskich potomków. Uznanie praw córek do następstwa w Polsce kosztowało Ludwika przywilej koszycki (1374), który stworzył podwaliny pod przyszłe rozległe uprawnienia stanu rycersko-szlacheckiego i znacznie osłabił władzę królewską. W Polsce zaczynały się procesy społeczno-ustrojowe, których przebieg zaważyć miał silnie w przyszłości także na kształcie kultury. Również w dziedzinie polityki zachodziły w tych latach fakty o dalekosiężnych konsekwencjach. Małżeństwo Jadwigi, córki Ludwika, z księciem Litwy, Jagiełłą, zapoczątkowało unię dwu państw. Unia ta, zawarta w dużej mierze pod wpływem zagrożenia przez Krzyżaków obu partnerów, wywarła zasadniczy wpływ na dalszy rozwój społeczno-kulturalny nie tylko Litwy, ale także i Polski. Oddziaływania nie mogły być jednostronne, choć oczywiście ze względu na ówczesną wyższość kulturalną ziem polskich silniejsze prądy kierowały się z zachodu na wschód, odwrotne były słabsze. Wraz z chrystianizacją napływał na Litwę polski kler, niosący polski obyczaj. Niemałą rolę grało w tych procesach tworzenie się sieci szkół przykościelnych, organizowanych na wzór szkół polskich. Pierwsza taka szkoła powstała przy katedrze wileńskiej tuż po 1387 r., druga w Trokach po 1409 r. Na wzór polski zaczęły otrzymywać formy organizacyjne miasta litewskie: w 1387 r. samorząd nadano Wilnu, w 1408 r. — Kownu. Ożywiony handel polsko-litewski (zwłaszcza na szlaku Wilno—Lublin—Kraków) prowadził nie tylko do bogacenia się mieszczaństwa i wymiany towarów (wywóz na Litwę soli i wyrobów żelaznych, przywóz futer oraz wosku), ale także do osobistych kontaktów mieszkańców miast litewskich i polskich oraz podróży w obu kierunkach. Nie brakło też w Polsce już w pierwszych latach po zawarciu unii przybyszów z Litwy szlacheckiego pochodzenia. Młodzież litewska przyjeżdżała przede wszystkim
75
25. Kraków, katedra. Fragment nagrobka Władysława Jagiełły, 1430—1440
na wyższe studia do Krakowa; tylko w latach 1402-1440 studiowało tu 38 młodych Litwinów. W 1401 r. rektorem uniwersytetu krakowskiego został Litwin imieniem Jan, prawdopodobnie pochodzący z książęcego rodu Kiejstuta. Na dworze Jagiełły, a potem Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka spotkać można było wśród dworzan, służby i domowników licznych Rusi-nów i Litwinów.
Największa rolę w szybko postępującym zbliżeniu obu krajów odgrywało oczywiście zafascynowanie litewskiego bojarstwa aktywnością i przywilejami polskiej szlachty. W ostrej rywalizacji z możnowładztwem zdobywała ona właśnie w tych latach coraz to nowe prawa, wymuszając je na kolejnych, niezbyt pewnie czujących się na tronie władcach. Jagiełło, niedawny poganin, król jedynie dzięki małżeństwu z Jadwigą, myśląc o zabezpieczeniu tronu dla swych synów musiał wzorem Ludwika Węgierskiego poczynić znaczne koncesje na rzecz szlachty.
76
Do jeszcze większych ustępstw wobec szlachty zmusiły okoliczności syna i następcę Jagiełły — Kazimierza — choć starał się on wcielić w życie ogromnie ambitny program: uniezależnienia państwa polskiego od papie-stwa, poddania hierarchii kościelnej kontroli, złamania siły możnych panów, przekształcenia Polski w nowożytną, scentralizowaną, sprężyście zarządzaną monarchię1.
Dwór monarszy był w owych latach wylęgarnią śmiałych koncepcji politycznych; ich twórcy zmierzali do zbliżenia form polskiej państwowości do kształtów, jakie przybierała w owym czasie monarchia angielska (Henryk VII i VIII Tudor) i francuska (Ludwik XI). Do daleko idących reform nawoływał świetny pisarz Jan Ostroróg, autor głośnego dzieła Monumentum pro Rei-publicae ordinatione. Zawarte w tym traktacie wywody można traktować jako program całego obozu królewskiego, konsekwentnie rozwijany i uzupełniany w miarę rozwoju wypadków2. Szereg pomysłów zrodzonych wyraźnie z ducha zachodnioeuropejskiego absolutyzmu podsuwał królowi i jego doradcom Włoch Filip Buonaccorsi, zwany Kallimachem. Ścigany przez papieża za udział w spisku na terenie Rzymu, znalazł schronienie w Polsce; tu też rozwinął ożywioną działalność jako propagator humanizmu, nauczyciel dzieci królewskich, częsty poseł z ramienia Kazimierza do różnych władców.
Na pierwszy plan w programie reformy wysuwała się sprawa unifikacji i centralizacji państwa. Chodziło tu nie tylko o przezwyciężenie separaty-zmów ziem niedawno inkorporowanych, jak np. Prus, lecz także o wzmocnienie spójni między Małopolską a Wielkopolską, które tradycyjnie były do siebie niechętnie nastawione. Chodziło też o silniejsze zespolenie z resztą kraju Rusi, zdobytej jeszcze przez Kazimierza Wielkiego, ale wciąż różniącej się narodowością, wyznaniem, obyczajem od Korony, o likwidację wreszcie antagonizmów polsko-litewskich. Upłynąć miało jednak jeszcze dobrych parę dziesiątków lat, zanim stanowa solidarność szlachty silniej zespolić miała ową wielonarodowościową mozaikę, jaką w czasie XIV i XV w. stało się polskie państwo. Przed Kazimierzem Jagiellończykiem stały więc zadania znacznie przewyższające możliwości i środki, jakimi ten energiczny król dysponował. Mimo najszczerszych wysiłków Jagiellończyka jego następcy otrzymali w spadku wielkie terytorialnie3, lecz niespójne wewnętrznie państwo, nurtowane przez silne tendencje odśrodkowe.
Wiele miejsca w planach Kazimierza zajmowały sprawy skarbu i wojska, wymagające gruntownej reformy. Podstawą siły militarnej ówczesnej Polski było pospolite ruszenie szlachty. Służyć ono miało jednak głównie do obrony kraju; poza granicami król miał płacić żołd uczestnikom wyprawy. Było to wyraźne odstępstwo od średniowiecznej zasady, głoszącej, że podstawowym obowiązkiem “szlachetnie urodzonych" jest walka, a przelewana przez nich krew stanowi właśnie usprawiedliwienie wyjątkowego statusu społecznego. W dodatku przyjął się zwyczaj potwierdzony w połowie XV w. w przywilejach cerekwicko-nieszawskich, iż powołanie pospolitego ruszenia wymaga specjalnej zgody zjazdów szlacheckich. Było więc pospolite ruszenie machiną ciężką, niełatwą do uruchomienia, a w dodatku zawodziło coraz
77
częściej bojowo. Słabo wyćwiczona, niezdyscyplinowana szlachta okazywała się nieudolna — jak wykazały już pierwsze miesiące wojny trzynastoletniej — w starciu z zaciężnymi zawodowymi oddziałami, które stanowiły trzon armii innych krajów w tym okresie. Wodzem pospolitego ruszenia był dygnitarz ziemski — wojewoda — często człowiek zupełnie pozbawiony talentów wojskowych. Szlachta stawiała się na wyprawę źle uzbrojona, nierzadko w słomianych kapeluszach zamiast hełmów, z przestarzałym, odziedziczonym po dziadach orężem. Bardziej myślała o porzuconej gospodarce, o nie dokończonych żniwach czy nadchodzących siewach niż o nieprzyjacielu, którego należało pokonać. Nie byli to już średniowieczni, wojowniczy rycerze, lecz spokojni rolnicy, których niełatwo było zamienić w żołnierzy.
Jedynym wyjściem mógł być zaciąg najemników, których w XV w. nie brakło. Wykształcił się w owym czasie typ zawodowego żołnierza, odbiegający bardzo od wzorca osobowego rycerza średniowiecznego. Najemnik służył każdemu, kto miał tylko pieniądze i płacił regularnie żołd. Najemników werbowano setkami na terenie Śląska, Czech oraz Niemiec i posługiwano się nimi we wszystkich konfliktach wojennych epoki. Takich właśnie najemników rzucił Kazimierz Jagiellończyk na Krzyżaków po klęskach pospolitego ruszenia, odniesionych w początkach wojny o ujście Wisły. Posługiwanie się jednak najemnymi oddziałami na szerszą skalę wymagało znacznych pieniędzy. Najemnicy, jeśli nie otrzymali w porę żołdu, albo “odbierali" sobie sami należność rabując kraj, albo przerzucali się do obozu przeciwnika. Był to miecz ostry, ale obosieczny i należało operować nim z wielką przezornością.
Dochody zaś, jakimi rozporządzał Kazimierz, były bardzo niewielkie. Starostwa i tenuty, tj. dochody z dóbr królewskich, zadłużone, pozastawiane i obciążone różnymi spłatami, przynosiły niewiele. Wpływy z należących do króla żup solnych również były nieduże; zmniejszyły się one zwłaszcza po udzieleniu w połowie XV w. szlachcie prawa zakupu soli po zniżkowej cenie. Trochę pieniędzy przynosiły cła, ale już w tym czasie żądano zwolnienia od nich wszystkich “szlachetnie urodzonych", którzy też uchylali się w praktyce od ponoszenia tego typu opłat. Niewielkie sumy przynosiło poradine, ustalone przez przywilej koszycki na dwa grosze od łanu; w dodatku Kazimierz często musiał z góry je zastawiać, aby opędzić najpilniejsze potrzeby. Ratowała go trochę olbora z kopalń olkuskich (1/10 wydobywanego kruszcu), ale była to kropla w morzu potrzeb. Roczny dochód skarbu królewskiego wahał się w latach 1480—1490 od kilku do dwudziestu tysięcy dukatów. Tymczasem utrzymanie tysiąca jezdnych kosztowało w owym czasie około 24 tyś. dukatów rocznie.
Musiał więc król zabiegać o uchwalenie poborów nadzwyczajnych. Nie było to łatwe, gdyż szlachta niechętnie sięgała do kies, z trudem tylko dawała się namówić na dodatkowe świadczenia, żądając za nie znacznych ustępstw dla siebie. Okres rządów Kazimierza przyniósł w rezultacie — wbrew zamierzeniom króla — niezwykłe wzmocnienie stanu szlacheckiego. Decydującą rolę w tym procesie przekształcania się Polski w państwo szlacheckie odegrało ostateczne odepchnięcie od współrządów miast i mieszczaństwa.
78
Jeszcze za Kazimierza Wielkiego liczono się z mieszczanami i dopuszczano ich do współdecydowania w ważniejszych sprawach państwowych. Jak bardzo zmieniła się sytuacja w tym zakresie w ciągu niespełna 100 lat, dowiodły wypadki krakowskie, które rozegrały się w czasie wojny trzynastoletniej. 16 lipca 1461 r. “rycerz znakomity, Jędrzej z Tęczyna, rozgniewany na Klemensa, płatnerza, że mu wychodzącemu na wojnę nie wygotował na czas i w zupełności zbroi", złajał go i pobił — opowiada kronikarz4. Klemens pobiegł na ratusz ze skargą i rajcy ujęli się za pokrzywdzonym mieszczaninem. Delegacja krakowskiej rady udała się na zamek, aby prosić o sprawiedliwość żonę Kazimierza, królową Elżbietę, która obiecała rozsądzić sprawę nazajutrz.
Tymczasem wieść o zatargu obiegła miasto, które wzburzyło dodatkowo butne zachowanie się Tęczyńskiego, demonstracyjnie spacerującego ulicami. Doszło do rozruchów; w ostatniej chwili Tęczyński wraz z synem ukrył
79
się w zakrystii kościoła Franciszkanów. Ktoś jednak wskazał kryjówkę. Mieszczanie wyważyli ciężkie drzwi, wywlekli zza szaf magnata i zamordowali go. Młody Tęczyński uratował się dzięki temu, iż w zamieszaniu wypadł z kryjówki i schował w przyległym domu.
Cała szlachecka Polska powstała teraz przeciw krakowskim mieszczanom, żadne natomiast miasto nie odważyło się ująć za swymi współbraćmi
80
stanowymi. Król, który lubił i cenił Tęczyńskiego, a przy tym miał mu właśnie powierzyć ważne zadania militarne, stanął bez wahania po stronie szlachty. Już w drugiej rozprawie sądowej skazano rajców krakowskich na karę śmierci, nie biorąc pod uwagę ich protestów, wskazujących, iż winni być sądzeni przez sąd miejski, zgodnie z przywilejami miejskimi. Trzecia rozprawa, w styczniu 1462 r., wyrok “gardłowy" powtórzyła pod nieobecność zatrwożonych oskarżonych. Tego samego dnia straż zamkowa przybyła na ratusz i aresztowała tu 9 mieszczan, uważanych za głównych sprawców zabójstwa, w tym czterech rajców. “Dla ochronienia reszty mieszczan wydani zostali" — tak komentuje kronikarz brak oporu ze strony miasta. 6 z uwięzionych zostało jeszcze w styczniu 1462 r. straconych.
Przebieg wydarzeń wskazuje na szybkie zmiany w statusie społecznym Krakowa i na fakt niezwykle łatwej akceptacji tych zmian przez jego mieszkańców, a także przez mieszkańców innych miast. Znieważony rzemieślnik ujmuje się jeszcze honorem, jego współobywatele zdobywają się na zaatakowanie szlachcica. Już jednak w toku procesu zdają sobie sprawę z własnej słabości, przestają dochodzić swych praw i poddają się losowi. Decydujące znaczenie miała tu oczywiście postawa króla, który okazał się sojusznikiem szlachty. A przecież Kazimierz Jagiellończyk nie był wrogiem mieszczan. W czasie wojny trzynastoletniej bratał się z mieszkańcami Torunia i Gdańska, w samym Krakowie miał dobrych przyjaciół wśród bogatych kupców, którzy w potrzebie służyli mu znacznym kredytem. Popierał Kraków w sporach z Wrocławiem o prawo składu i przymus drogowy, starał się stworzyć dla kupców polskich pomyślne warunki działalności. Wydał wiele przywilejów nowych i potwierdzeń starych praw dla miast i miasteczek koronnych. Zwalczał szerzące się rozbójnictwo, które utrudniało kontakty handlowe pomiędzy miastami. Rozumiał potrzeby mieszczaństwa, popierał jego rozwój, o ile to tylko leżało w jego możliwościach. Równocześnie jednak zdawał sobie sprawę, iż w Polsce miasta i mieszczanie nie mają szans na odegranie takiej roli, jaka im przypadła w tym czasie w innych krajach, np. we Francji czy Anglii. Tam rola polityczna miast w związku z ich potęgą ekonomiczną wzrastała z każdym rokiem — u nas zaczynała właśnie maleć. Był to proces ewidentny i król, obserwując jego przebieg, zdecydował się oprzeć na silniejszej grupie społecznej, z większą inicjatywą niż mieszczanie. Taką grupą była w państwie polskim szlachta — liczna, bogata, energiczna, solidarna. Występowała ona wyraźnie przeciw mieszczanom, wypierając ich z różnych dziedzin życia, odbierając im nawet prawo głosu w sprawie nakładanych na miasta podatków (1456), starając się ograniczyć ich zarobki. W tym właśnie czasie pojawiły się cenniki na towary miejskie, wydawane przez wojewodów, a więc układane w myśl ochrony interesów szlachty. Zaczynała się już także szerzyć pogarda dla zajęć mieszczańskich. Przy różnych okazjach podkreślano niższość stanową mieszczaństwa i wyższość szlachty. Narastała atmosfera, która już 'wkrótce po śmierci Jagiellończyka doprowadzić miała — w 1496 r. — do uchwalenia konstytucji zakazującej mieszkańcom miast zakupu i posiadania dóbr ziemskich oraz zwalniającej szlachtę od opłaty ceł.
6 — M. Bogucka, Dzieje kultury O -Ł
Owe nieprzyjazne sygnały i posunięcia nie napotykały właściwie oporu miast. Wypierane ze zjazdów ogólnopaństwowych, a nawet prowincjonalnych, obojętnie przyglądające się najważniejszym wydarzeniom politycznym, miasta coraz wyraźniej schodziły z areny szerszej działalności. Bogaty patrycjat bardziej interesował się tłumieniem ruchów pospólstwa i biedoty (np. w Gdańsku w l4l6 r., w Gdańsku i Toruniu w 1456 r.) niż solidarną akcją na zewnątrz. Każde miasto stanowiło odrębną, zamkniętą całość gospodarczą, zazdrośnie strzegącą własnych przywilejów. Największe ośrodki, ta-
28. Kraków katedra. Grupa zbrojnych z tryptyku Św. Trójcy, ok. 1467 r.
82
kie jak Kraków, Lublin, Poznań itd., toczyły między sobą zacięte walki konkurencyjne i nie były zdolne do wspólnego działania. Potężne miasta pomorskie, które od pokoju toruńskiego weszły w skład Rzeczypospolitej, uważały, że antymiejska polityka szlachty ich nie dotyczy. Ten separatyzm grupy najpotężniejszych ośrodków zaszkodził bardzo sprawie miejskiej. W dodatku liczni najbogatsi mieszczanie skupowali dobra ziemskie mimo zakazów i przechodzili w szeregi szlachty. Było to wygodniejsze niż walka o prawa i przywileje mieszczańskie, a jednocześnie zaspokajało snobistyczne marzenia o wejściu do kręgu “szlachetnie urodzonych".
Sojusz króla i szlachty, zrodzony w ogniu wspólnej 'walki z magnaterią, a raczej z jej starym odłamem kierowanym przez biskupa krakowskiego, wkrótce kardynała, Zbigniewa Oleśnickiego, przypieczętowany został u progu wojny trzynastoletniej. We wrześniu 1454 r. zebrane w Cerekwicy, niewielkiej wsi koło Torunia, rycerstwo wielkopolskie, grożąc, iż nie pójdzie do boju, wymogło na władcy dokument obiecujący, że w przyszłości nie będzie powoływał pospolitego ruszenia ani nakładał nowych podatków bez zgody zjazdów ziemskich, tj. szerokich rzesz szlachty. W kilka tygodni później w podobny sposób wymogła na królu analogiczny dokument szlachta małopolska, zgromadzona we wsi Opoki w pobliżu Nieszawy. Tak doszło do narodzin statutów cerekwicko-nieszawskich, filaru wolności i wpływów szlacheckich w Polsce na długie stulecia5. Kazimierz Jagiellończyk, przyparty do muru, poczynił ustępstwa, które już wkrótce zemściły się na nim samym. Za szczególną ironię losu poczytać trzeba fakt, że król, którego ideałem była scentralizowana, silna monarchia absolutna, w praktyce własnymi rękami położył fundamenty po<J rządy demokracji szlacheckiej w Polsce i podciął korzenie siły tronu.
Y'Przedstawione wyżej zmiany w zakresie struktur społecznych i politycznych odbijać się musiały silnie na mentalności, kulturze, całym sposobie życia mieszkańców Polski schyłkowego średniowiecza. Była to epoka niezwykle ostrego przełomu we wszystkich dziedzinach. Zmieniał się w owych latach intensywnie nawet sam wygląd kraju: miast, wsi, pól uprawnych, których obszar rósł, lasów, które tu i ówdzie ulegały dalszemu znacznemu przetrzebieniu6. Oczywiście mimo postępów osadnictwa i szerokiej, prowadzonej od XIII w., intensywnej akcji kolonizacyjnej ogromne lasy i puszcze wciąż pokrywały większą część terytorium Polski. W źródłach występują niezwykle obrazowe określenia owych przepastnych borów: las ciemny (ni-gra silva), splątana gęstwina leśna (densus nemus); często wspominane są także gaje i zagajniki bukowe i leszczynowe, zielone dąbrowy i łęgi — zalesione tereny nadrzeczne, na których królowały wiązy, olchy, wierzby, topole, graby, jesiony. Dużo było lasów sosnowych, jodłowych i modrzewiowych, choć przeważały mieszane, liściasto-iglaste, o gęstym poszyciu i bogatym runie. W kniei pełno było grubego i drobniejszego zwierza: turów, żubrów, łosi, wilków, niedźwiedzi, jeleni i saren, dzików, nie licząc “pospólstwa" leśnego — zajęcy, wiewiórek, ptactwa różnych gatunków. Las budził lęk w podróżnym, ale miejscowym dostarczał kryjówki w czasie wojny i żywił
83
ich w czasie pokoju. Grzyby, orzechy, jagody, miód dzikich leśnych pszczół stanowiły cenne uzupełnienie wyżywienia najszerszych kręgów ludności, zwłaszcza wiejskiej. Chłop zastawiał wnyki na ptaszki i zające, możni z monarchą włącznie spędzali długie tygodnie na łowach, będących w owych czasach nie tylko rozrywką, ale i ekonomiczną koniecznością. Dziczyzna odgrywała dużą rolę w codziennym jadłospisie feudałów, a już tradycyjnie przed każdą większą wyprawą wojenną czy uroczystością (np. zaślubinami) wyruszano na polowanie dla zgromadzenia wielkich zapasów mięsa solonego i wędzonego. Tak przygotowywał się do wielkiej wojny z Krzyżakami Władysław Jagiełło w 1409 r., tak też na przełomie lat 1453 i 1454 całe miesiące spędził w litewskich kniejach młody Kazimierz Jagiellończyk, oficjalnie szykując zwierzynę na swój ślub z Elżbietą Habsburżanką, a być może myśląc także po cichu o zaopatrzeniu wojska na nadciągające starcie z Zakonem.
(TlMowa epoka wkraczała już jednak do puszczy, wprowadzając na jej teren różne “przemysły" drzewne. Na polanach wśród najgęstszych ostępów rozsiadały się coraz liczniejsze budy smolarzy i węglarzy, przygotowujących poszukiwane na rynkach miast towary leśne: smołę, popiół, węgiel drzewny. Najurodziwsze świerki i jodły padały teraz ofiarą topora drwali; spławiano je następnie rzekami aż do Gdańska oraz dalej, za morze, i sprzedawano na poszukiwane maszty okrętowe. 2 drwalem posuwał się coraz głębiej w gęstwinę leśną chłop karczownik i osadnik, rąbiący grube pnie siekierą, wydzierający uparcie pozostawione korzenie z gruntu, wypalający na dużych przestrzeniach drobniejsze zarośla. Kierunki penetrowania puszczy przez człowieka wyznaczane były głównie przez sieć wodną kraju, daleko gęstszą i obfitszą niż współczesna. Wisła, Odra i ich dopływy były szersze, nabrzmiałe zwłaszcza wiosną i jesienią wielkimi, rozlewającymi się wodami. Wpływała do nich masa drobniejszych rzek i rzeczułek, strumieni i strumyków. Między lasami ciągnęły się wielkie obszary bagien i rozlewisk, zarosłych bogatą roślinnością, zdradliwych dla jeźdźca i pieszego. Nie brakło też większych i mniejszych jezior, które zręcznym rybakom dostarczały ryb różnego gatunku. Nad brzegami wód, w dolinach rzek i nad łagodnymi zagłębieniami jezior rozsiadały się liczne osady, wsie i miasta. Obsiadły one przede wszystkim oczywiście brzegi głównych rzek, tj. Wisły i Odry, oraz ich dopływów. Najbardziej nasycone skupiskami ludzkimi były tereny nadodrzańskie, ócT Opola począwszy przez Wrocław aż po Głogów, a także obszary położone nad lewobrzeżnymi dopływami Odry: Ślężą, Kaczawą i Bobrem. Były to już jednak tereny zhołdowane przez Czechy, choć nadal władane przez książąt piastowskich. Podobnie gęsto zaludnione były okolice leżące nad średnią Wartą koło Poznania oraz dawna kolebka państwa polskiego: pojezierze wokół Gniezna, Mogilna i Kruszwicy, a także dolina Prosny koło Kalisza (gdzie w czasach rzymskich przebiegał słynny szlak bursztynowy) oraz dorzecze Warty koło Sieradza. Ludne było także lewobrzeżne dorzecze Wisły od Krakowa po Sandomierz oraz dorzecze mazowszańskie, gdzie rozsiadły się, otoczone licznymi wsiami, Płock, Włocławek, Sochaczew i Łęczyca. Im dalej zresztą "w dół Wisły, tym gęściej skupiały się nad nią wsie i miasta. Zwłaszcza
84
29. Kraków,
katedra.
Fragment
nagrobka
Władysława
Jagiełły
(1430—1440)
przedstawiający
płaczącego
chłopa
w dolnym odcinku rzeki, od Chełmna do Gdańska, kraj był zabudowany bardzo intensywnie.
Większość osad ludzkich stanowiły w owym czasie większe i mniejsze wsie, otoczone polami uprawnymi i łąkami, na których wypasano bydło. Obszar pól rozrastał się z roku na rok; szybki przyrost nastąpił zwłaszcza w XIV stuleciu.|Doskonaliły się też metody uprawy i używane przez rolników narzędzia. Upowszechniła się trójpolówka, polegająca na podziale areału uprawnego na trzy części, tzw. niwy. Niwy były najczęściej ogradzane płotami plecionymi z chrustu i gałęzi. Chroniło to cenne uprawy przed szkodnikami, zarówno zwierzętami gospodarskimi, jak leśnymi, a jednocześnie wyciskało charakterystyczne piętno na pejzażu najbliższej okolicy wsi. Grodzono również i pilnie strzeżono łąki, położone zwykle nad wodą, tak aby bydło łatwo było napoić. Poza układem niwowym znajdowały się dość liczne w owym czasie skrawki gruntów świeżo wziętych pod uprawę (tzw. kopaniny albo karczunki, zwane także klinami lub przymiarkami), często leżące dość dale-
85
ko od wsi i jej zabudowań. Ich liczba świadczyła o prężności osady i tendencjach do jej rozbudowy.
Wygląd i rozplanowanie wsi różniły się znacznie w zależności od dzielnicy i jej warunków terenowych oraz wytworzonych od wieków tradycji budowlanych. W Małopolsce i na Mazowszu np. zabudowania grupowały się zwykle wokół placu zwanego nawsiem, na którym najczęściej znajdował się wspólny zbiornik wodny; tu w porze letniej nocowało po napasieniu i napojeniu bydło należące do wieśniaków. Wokół nawsia leżały domy i zagrody bogatych gospodarzy, tzw. kmieci, nieco dalej, na skraju wsi, gnieździli się chłopi ubożsi i zagrodnicy. Karczma, niezbędny element każdej większej osady, leżała zwykle opodal, na skrzyżowaniu dróg, obsługując zarówno miejscową ludność, jak podróżnych. Inny typ wsi, bardziej może nawet malowniczy, występował na świeżo karczowanych obszarach, zwłaszcza w po-łudniowo-zachodniej Wielkopolsce lub na Podgórzu. Wzdłuż drogi przebiegającej środkiem wsi wytyczano tam po obu stronach pasy gruntu szerokości kilkudziesięciu metrów. Sama droga w falistym terenie podgórskim przebiegała najczęściej dołem, często wiła się wzdłuż strumienia czy rzeczki, niwy natomiast wznosiły się łagodnie ku górze. Zagrody kmieci budowano pośrodku owych wytyczonych pasów gruntu, stąd zabudowania często ciągnęły się wzdłuż drogi, czasem na przestrzeni kilku kilometrów. Ten typ wsi, zwany ulicówką, można do dziś spotkać na Podgórzu.
Zagrodę kmiecia, tzw. siedlisko, stanowiło w tym czasie kilka zabudowań wzniesionych najczęściej z drewna. Oprócz pomieszczenia mieszkalnego, składającego się pospolicie z jednej izby, czasem także przedsionka, były to (dobudowane zwykle pod jednym dachem do izby) komora, chlewik i obora, spichrz, stodoła. Tylko w uboższych zagrodach ludzie i zwierzęta gospodarskie mieścili się w tym samym pomieszczeniu. Ogrzewał izbę wielki gliniany piec z okapem, dym ulatniał się przez komin, zazwyczaj drewniany, ale oblepiony gliną dla ochrony przed pożarem; chat kurnych było już niewiele. Zagroda otoczona była płotem z chrustu, który ogradzał także położony koło domu sad i ogródek. Wielu kmieci rozporządzało wcale znacznym dobytkiem, a ich sytuacja prawno-społeczna nie była zła7.
Do uprawy pól używano żelaznych pługów, radeł i bron; były też one coraz liczniejsze i coraz lepiej wykonane. Jako zwierzęta sprzężajne nadal pracowały głównie woły. Chów koni był rzadszy; oszczędzano je przed ciężką pracą, gdyż były drogie. Służyły też przeważnie do transportu, a także jako konieczne wyposażenie oddziałów zbrojnych na wypadek wojny. Niemniej liczba wzmianek o koniach roboczych rośnie w źródłach na przełomie XIV i XV w., świadcząc o wzroście zamożności wsi. Używano koni roboczych zwłaszcza do bronowania — pracy nie tak ciężkiej, jak orka, a wymagającej szybszego i lżejszego poruszania się po zoranej roli. Od XIII w. znano już na polskiej wsi, a w XIV i XV w. szeroko stosowano żelazną kosę do ścinania trawy, a także do sieczenia jarego owsa. O rozpowszechnieniu kosy świadczy wczesne związanie jej — podobnie jak na zachodzie Europy — z wyobrażeniem śmierci. “Ma kosa wisz [sitowie —M.B.}, trawę siecze,
86
przed nie się nikt nie uciecze"8 — grozi śmierć Mistrzowi Polikarpowi w piętnastowiecznym poemacie, przypominającym o nieubłaganym kresie ludzkiego żywota. Zboża żęto sierpami, które miały szerokie, wykonane z dobrego żelaza ostrza. Inne jednak narzędzia rolnicze, np. grabie, widły itd., były najczęściej nadal drewniane, co najwyżej opatrywano je metalowymi okuciami. Drewniane były również, choć z okuciami, wozy i sanie służące do transportu towarów rolnych na rynek miejski, l
Praca wieśniaka była niezwykle ciężka9. TrudnaHbyła zwłaszcza obróbka ugoru, gdyż wbrew pozorom nie można go było pozostawić na cały rok bez kultywacji. Przeznaczony pod najbliższą uprawę ugór trzeba było zaorać już w czerwcu, najpóźniej w lipcu, i to dwukrotnie. Raz pługiem, który musiał poruszyć zbitą, zaskorupiałą ziemię, przerośniętą gęsto twardymi korzeniami licznych roślin, potem — w kierunku poprzecznym do skib — radłem. We wrześniu lub październiku, tuż przed siewem ozimin, orano ugór po raz trzeci. Na polach jarych, przeznaczonych pod owies, wystarczała jedna orka wraz z bronowaniem; odbywało się to w końcu marca lub w początkach kwietnia, gdy tylko ziemia rozmarzła. Tam jednak, gdzie miano zasiać rośliny strączkowe, włókniste lub jęczmień, trzeba było grunt orać dwukrotnie:
wiosną i jesienią, potem zaś jeszcze radlić i bronować. Siewy miały miejsce w różnych terminach. W początkach kwietnia wysiewano np. owies i rośliny strączkowe, w czerwcu — proso, tatarkę, rzepę i rzepnik, we wrześniu — oziminy. Odbywało się to oczywiście ręcznie: siewca ruszał w pole boso, przepasany płachtą, w której niósł ziarno, rozrzucane następnie szerokim, półkolistym ruchem na skiby. Po siewie trzeba było pole raz jeszcze zabro-nować, aby starannie pokryć cenne ziarno ziemią.
Siano najwięcej żyta, zwanego w owych latach rżą, obok owsa, pszenicy, jęczmienia. Mniejsze znaczenie miała uprawa bardzo popularnego we wczesnym średniowieczu prosa, a także orkiszu (gatunek pszenicy), gryki i przyniesionej do Polski ze Wschodu w XIV w. tatarki. Z roślin strączkowych źródła wymieniają najczęściej groch, soczewicę i wykę pastewną. Z jednego wysianego ziarna zbierano 3—4, a nawet 5 ziaren10. Wydajność rolnictwa polskiego ustępowała w zasadzie niewiele wydajności rolnictwa sąsiednich Niemiec czy Francji.
Sporą rolę w gospodarstwie wiejskim przełomu XIV i XV w. odgrywała hodowla, choć stała ona niżej niż na pewnych terenach zachodniej Europy (np. w Niderlandach, Francji). Główne pożywienie inwentarza stanowiła naturalna karma na pastwiskach, które w związku z tym musiały być bardzo rozległe, bo bydło pasąc się jednocześnie niszczyło i wydeptywało trawę. Na zimę trzeba było oczywiście przygotować odpowiednie zapasy paszy;
a więc skosić, wysuszyć i zmagazynować siano, zebrać buczynę i żołędzie dla nierogacizny (pamiętajmy, że nie znano jeszcze ziemniaka). Zima, a zwłaszcza przednówek stanowiły z reguły okres bardzo trudny dla zwierząt, a także dla ludzi — rzadko zapasy były tak znaczne, aby wystarczyły w obfitości do nowych zbiorów. Ale tego typu kłopoty przeżywała cała piętnastowieczna Europa. Wieś polska nie była zapewne dużo uboższa niż wieś
87
niemiecka czy francuska tejże epoki.
Rozwijało się w owych latach pomyślnie nie tylko rolnictwo i bogaciła się nie tylko wieś. Pomyślne zakończenie wojny trzynastoletniej i otwarcie drogi ku morzu zapoczątkowało fazę nowego ożywienia ekonomicznego dla polskich ziem. Mieszczaństwo odsuwane przez szlachtę na margines życia politycznego tym gorliwiej zajęło się handlem i produkcją. W poszczególnych miastach powiększa się w tym czasie liczba cechów i pojawiają nowe gałęzie wytwórczości. Kupcy polscy, zwłaszcza krakowscy i gdańscy, nawiązują kontakty z odległymi wielkimi rynkami ówczesnej Europy: Norymbergą i Augsburgiem, Antwerpią i Lyonem. Na Zachodzie zaczyna się właśnie powiększać popyt na polskie produkty leśne i hodowlane, co umożliwia wzmożenie importu poszukiwanych towarów luksusowych: korzeni, win, jedwabi, cienkich płócien. Rozwija się wydobycie kruszców i soli, postępy czyni akumulacja kapitału, nowe ożywienie powoduje upowszechnienie się rozma-
88
itych form kredytu (przelewy bezgotówkowe, czeki, zalążki weksla). Przyspieszony obrót rzutuje na rytm życia w wielkich ośrodkach miejskich, takich jak Kraków, Gdańsk, Poznań, Lublin. Na targach i jarmarkach spotykają się cudzoziemcy i Polacy, mieszczanie i szlachta, a nawet zamożniejsi chłopi, kupcząc, targując, wymieniając towary i pieniądze, zaciągając oraz spłacając pożyczki, podpisując kontrakty.
Ożywienie gospodarcze dawało się odczuć także w zakresie szybkiego rozwoju materialnej kultury. Rosnąca stopa życiowa zarówno mieszczan, jak szlachty wyrażała się w coraz wyższych wymaganiach w zakresie stroju, odżywiania się, wyposażania mieszkań, sposobu spędzania wolnego czasu. Popularyzowały się stopniowo w szerszych kręgach wykwintne materie, noszone we wczesnym średniowieczu tylko przez możnych: jedwabie, aksamity, atłasy. Używano coraz powszechniej bielizny z cienkiego płótna zdobionego koronkami. Na stołach pojawiały się zagraniczne produkty: węgierskie, włoskie, hiszpańskie i francuskie wina, cukier, pomarańcze, cytryny.
31. Lublin,
zamek,
kaplica
Św. Trójcy.
Fragment
polichromii
(1413—1418)
przedstawiaj acy
muzykantów
89
Mimo że podróżujący po Polsce w drugiej połowie XV w. cudzoziemcy narzekali na prymitywizm oferowanych warunków noclegowych, brak wina, nudę postojów? w małych miasteczkach11 (te same skargi słychać będzie zresztą także w następnych stuleciach!), to jednak była to ważna epoka zmian w zakresie kultury dnia codziennego i form międzyludzkich kontaktów. Znany wiersz Słoty O chlebowym stole12 świadczy o przykładaniu coraz większej wagi do umiejętności zachowania się w towarzystwie, prowadzenia gładkiej konwersacji, okazywania niezbędnego szacunku wobec niewiast, osób starszych lub wyższych rangą społeczną. Społeczeństwo ukazane przez autora wiersza to zbiorowość wyraźnie zhierarchizowana, rządząca się podobnymi jak na zachodzie Europy dość już subtelnymi regułami dobrego wychowania i rycerskości. Barbarzyństwo i prostactwo były natychmiast piętnowane i wyśmiewane. Wiersz Słoty jest także dodatkowym dowodem istnienia rozwiniętego już poczucia humoru i komizmu, którym potrafiono operować przy różnych towarzyskich okazjach; ślady tego typu postaw odkrywają zresztą także historycy sztuki w plastyce tego okresu, zwłaszcza w miniaturach, gdzie często przewija się motyw błaznów i głupców w groteskowych pozach lub małp parodiujących zachowania ludzkie13.
Przemiany w materialnych warunkach bytu łączyły się więc z przełomem w sferze mentalności, w świecie zachowań, idei oraz wyobrażeń, a także w sferze sztuki, będącej artystycznym wyrazem rozwoju duchowego epoki. Od tej strony oglądany wiek XV ukazuje nowe perspektywy i osiągnięcia, torujące drogę ku humanizmowi i zalążkom renesansu.
90
Zmierzch polskiego średniowiecza
Charakterystyczne zjawisko owych czasów stanowiło w Polsce — podobnie jak w całej zresztą Europie — rozlewanie się kultury szerszym w porównaniu do epok poprzednich strumieniem, jej pewnego rodzaju demokratyzacja. Z roku na rok postępy czyniła podstawowa oświata. Obok szkół katedralnych i przyklasztornych, służących do kształcenia duchowieństwa, gęstniała sieć dostępnych dla szerszych mas ludności szkół parafialnych. Synod diecezji krakowskiej z 1408 r. stwierdza, że tyle po miasteczkach i wsiach powstało ostatnio szkół, iż brakuje dla nich nauczycieli. W szkołach owych uczono czytania i pisania, rachunków, śpiewu kościelnego. Żacy rekrutowali się nie tylko ze stanu szlacheckiego, ale także z mieszczan i chłopów. Polska XV w. to kraj ludzi kształcących się. Gdy Kazimierz Wielki fundował Akademię Krakowską, mając na oku przygotowanie potrzebnych państwu kadr prawników i administratorów, w całym kraju mogło być najwyżej kilkadziesiąt osób z wyższym wykształceniem. W sto lat potem liczba ta wzrosła już do kilku tysięcy. Ogromny pęd do nauki poświadczają zapiski synodu gnieźnieńskiego z 1456 r., stwierdzające, iż tak wiele osób pragnie uczyć się i w miastach, i na wsi, że szkoły tylko z trudem mogą zapewnić wszystkim chętnym miejsce. Pod koniec XV w. działało już w Polsce prawie 600 szkół parafialnych, funkcjonujących dzięki temu, że Akademia Krakowska co roku wypuszczała dziesiątki magistrów i bakałarzy, podejmujących pracę pedagogiczną'.
Zbiegło się to z wielkim przełomem, jaki w zakresie możliwości upowszechnienia kultury stanowił wynalazek druku. Już w 1473 r. powstał w Krakowie najstarszy znany druk polski — kalendarz na rok 1474. Docierały też nad Wisłę książki drukowane za granicą. Około 1480 r. księgarze gdańscy mogli już swoim klientom oferować po pół setki tytułów na raz. Cóż za kolosalna różnica w stosunku do epoki, gdy pojedyncze egzemplarze przepisywanych ręcznie latami manuskryptów dostępne były tylko nielicznym wybranym! Powiększały się szybko księgozbiory przykatedralne i zakon-
91
32. Nauczyciel i uczniowie. Drzeworyt, ok 1497 r.
ne, powstawały też pierwsze biblioteki prywatne, laickie. Duży księgozbiór miał np. Piotr z Szamotuł (zm. 1473), rodzina Bażyńskich na Pomorzu, Mel-sztyńscy w Małopolsce. Korzenie “rewolucji kulturalnej", o jakiej się mówi w odniesieniu do Polski XVI wieku, tkwią niewątpliwie głęboko w poprzednim stuleciu.
f Oczywiście był to przełom ogromny w stosunku do okresów poprzednich, niemniej nadal, procentowo rzecz biorąc, zarówno dostęp do nauki, jak do nowych humanistycznych prądów i idei stanowił przywilej mniejszości społecznej. Jednocześnie jednak dokonywały się także zmiany szersze, uchwytne w skali masowej, a dotyczące ważnych cech światopoglądu, zwłaszcza religijności. Fale tzw. nowożytnej religijności (“devotio moderna") docierając do pięfhastowiecznej Polski powodowały tu ferment niewątpliwie głębszy niż prądy humanizmu; te ostatnie ograniczone były do elit szlachec-ko-mieszczańskich. Wpływ “nowożytnej religijności" polegał na przenikaniu chrystianizmu w głąb mas ludowych i jego adaptacji do potrzeb prostych wieśniaków oraz mieszkańców małych osad zagubionych wśród lasów i rozlewisk. Dużą rolę w tych procesach grało gęstnienie sieci parafialnej. Badacze szacują, iż u schyłku panowania Kazimierza Jagiellończyka istniało już
92
w Polsce okoto 6 tyś. parafii, z czego prawie połowa powstała właśnie w XV w.2 Ówczesna parafia ząsJo nie tylko podstawowa pod wieloma względami komórka administracji państwowo-kościelnej; spełniała ona również ważne funkcje kulturalne. W kościele parafialnym spotykano się co tydzień i już sam ten fakt miał znaczenie, zwłaszcza na wsi, w warunkach znacznego czasem rozproszenia domostw oraz rzadkich wskutek zaabsorbowania ciężką praca (chłopi) i trudności dojazdowych (szlachta) kontaktów towarzyskich. Kościół parafialny był miejscem intensywnego oddziaływania potężnych w skali ówczesnej środków audiowizualnych, jedynych zresztą, jakimi rozporządzały ówczesne władze. Oddziaływaniu temu byli poddawani — rzecz godna podkreślenia — wszyscy mieszkańcy danej okolicy, bez względu na ich przynależność społeczną, co w pewnym stopniu niwelowało ostrość różnic kulturalnych, charakterystycznych dla epoki. Tu, w parafii, egzystował ośrodek wychowania społecznego przez uczestnictwo we wspólnych liturgicznych obrzędach, tu z ambony sterowano przeżyciami zbiorowymi, kształtowano podstawowe pojęcia etyczno-moralne. Dużą rolę spełniały w tym zakresie także bractwa religijne, powstające w większych miastach i umożliwiające ludziom świeckim bardziej aktywne uczestnictwo w życiu Kościoła3. Powoli świat pogańskich wierzeń, żywy wciąż, mimo iż od chrztu Polski minęło kilka stuleci, a od chrztu Litwy ponad sto lat, zaczynał ustępować ludowemu kultowi Chrystusa i Marii, przede wszystkim zaś różnych świętych patronów chroniących od nieszczęść i pomagających w potrzebie. Upowszechniał się on w tych latach w różnych grupach społecznych, także na wsi, i kształtował w swej ostatecznej formie obchody Bożego Narodzenia, Wielkiejnocy, Bożego Ciała, czerpiąc zresztą wzory i zachowując liczne elementy z zakorzenionej głęboko tradycji pogańskich uroczystości i zwyczajów. Wzrostowi chrześcijańskiej pobożności nie towarzyszyło zresztą zerwanie z magią i przesądami; nabierały one jedynie innego zabarwienia, stapiały się w jedno z chrystiańizmem, kładąc podwaliny pod specyficzną ludową religijność, która z kolei oddziaływała na formy pobożności wśród elit społecznych. Magia uprawiana była zresztą wówczas nawet w kręgach intelektualnych, m. in. na uniwersytecie"krakowskim przez tamtejszych scholarów, a jeśli wierzyć zapiskom z archiwum diecezjalnego w w Płocku, sławny później czarnoksiężnik mistrz Twardowski, zwany polskim Faustem, był postacią historyczną i działał właśnie u schyłku XV w. w War- ' szawie4. Erupcja zainteresowania naukami tajemnymi, które ogarnęło całą Europę w XVI w., korzeniami swymi tkwi w poprzednim stuleciu; Polska nie stanowiła pod tym względem wyjątku.
Jednocześnie jednak i u nas, jak w innych krajach, rodził się krytycyzm i powstawały próby racjonalistycznego myślenia. Pewne wpływy zdobywała w Polsce nauka Husa z jej ostrzem skierowanym przeciw hierarchii kościelnej i śmiałą krytyką panujących w Kościele stosunków. W Krakowie działał jakiś czas namiętny zwolennik husytyzmu, a także angielskiego reformatora Wiklefa — Andrzej Gałka z Dobczyna, zanim około 1448 r. nie przeniósł się na Śląsk. We wszystkich środowiskach społecznych, tak na wsi, jak i w mia-
93
53. Lublin,
zamek,
kaplica
Św. Trójcy.
Fragment
polichromii
(1413—1418)
przedstawiający
duchownego
i giermka
stach, krążyły w owych latach liczne antyklerykalne wierszyki i piosenki. Ganiły one chciwość księży i zakłamanie zakonników, oburzały się na pobór dziesięcin przez Kościół i na rozległe przywileje duchowieństwa. W samych zresztą środowiskach duchownych powstawał ferment przeciw licznym, zakorzenionym od lat występkom i nadużyciom, drążącym Kościół od wewnątrz. Rosnący w tej epoce indywidualizm wyładowywał się także w sprze-
94
ciwach wobec zbyt ciężkich rygorów życia zakonnego i przesadnej ascezy, zrodzonych w poprzednich surowych stuleciach i nie zdających egzaminu w nowym, powstającym właśnie świecie. W powietrzu czuć już było wyraźnie powiewy zarówno humanizmu, jak reformacji.
g Ów tak charakterystyczny dla epoki wzrost indywidualizmu i przemożna potrzeba wyrażania jednostkowych emocji dały zapewne impuls do powstania w Polsce XV w. wiersza świeckiego, i to nie tylko epiki o zabarwieniu społecznym czy politycznym, upamiętniającej ważne wydarzenia, jak np. liczne pieśni o zabiciu Andrzeja Tęczyńskiego czy o grunwaldzkiej bitwie. Narodziła się obok nich subtelna, świadcząca o ogromnym wzbogaceniu skali pojęć i odczuć liryka miłosna. Jej kolebką było zapewne środowisko żaków, a może takze"wagahtów i igrców, przemierzających kraj w wesołej, nieustannej wędrówce, popasających raz w miejskiej gospodzie, raz w wiejskiej karczmie. W miarę upływających lat zajmowała coraz więcej miejsca obok pobożnych pieśni, podawanych z ust do ust legend i podań o ulubionych świętych, które, aby były zrozumiałe dla wszystkich, także dla chłopów, układano po polsku. Ale nie tylko potrzeby wieśniaków wpływały na rozwój polszczyzny w owych latach. Wiele tekstów pobożnych tłumaczono na język polski w celu udostępnienia ich np. kobietom, odciętym od gruntownie j szego wykształcenia nawet w grupach elitarnych. I tak np. w 1455 r. zamówiła dla siebie tłumaczenie Biblii królowa Zofia, matka Kazimierza Jagiellończyka. Bywały już zresztą także niewiasty uczone znające łacinę. Zmarła w 1478 r. Urszula z Kurozwęckich Odrowążowa czytywała podobno wydany w 1475 r. łaciński traktat Boccaccia O sławnych kobietach, będący jednym z bestsellerów epoki.
Największe zapotrzebowanie na teksty polskie panowało oczywiście w zakresie literatury religijnej. W związku z nim zapewne powstało tzw. Rozmyślanie przemyskie, dzieło kompilatorskie, ale jakże bogate, świadczące o dostępie autora do ogromnej łacińskiej biblioteki, o dobrej znajomości licznych autorów i tekstów. Znalazły się tu, przełożone na piękną, jędrną polszczyznę, wszystkie żywoty Marii i Jezusa, jakie znała ówczesna literatura europejska, cała Ewangelia wedle Mateusza, duże fragmenty dzieła Historia Ecciesiastica Piotra Comestora. Twórca Rozmyślania to zapewne duchowny, może zakonnik, wykształcony i oczytany, pragnący przyswoić swym rodakom teksty, z którymi ze względu na barierę językową obcować mogły dotąd tylko jednostki z elity intelektualnej.
Językiem urzędowym, językiem warstw uprzywilejowanych pozostawała jednak nadal łacina. Ona królowała w środowiskach literackich skupionych przy kancelarii królewskiej i Akademii Krakowskiej, w rozrzuconych po kraju skryptoriach klasztornych i katedralnych. Ale już w 1445 r. mistrz Jakub Par-kosz z Żurawicy pisze traktat o ortografii polskiej, usiłując uporządkować zasady ojczystego piśmiennictwa. Językoznawcy sądzą, iż właśnie w drugiej połowie XV w. ukształtował się ostatecznie ogólnopolski język literacki o bogatym zasobie słownictwa i dużej ekspresji5.
Jan Długosz (1415—1480), najsławniejszy polski kronikarz schyłkowego
95
średniowiecza, choć w jego dziele znaleźć można także już sporo elementów renesansowych, pisał jednak jeszcze po łacinie. Na roku 1480 urywają się jego księgi “sporządzone dla dobra powszechnego, dla pożytku i zaszczytu miłej ojczyzny"6. Cierpliwy zbieracz różnorodnych źródeł polskich i obcych, znawca kronik i legend, autor katalogów biskupów polskich, nie wahał się w pogoni za prawdą i dla wzbogacenia obrazu dziejów Polski poszukiwać świadków opisywanych wydarzeń lub ich synów, mogących tradycją ustną wesprzeć dokumenty i spisane świadectwa. Konstruując swe dzieje Polski starał się Długosz wiązać fakty w łańcuch przyczyn i skutków, a nawet próbował oświetlać je krytycznie, zestawiać i porównywać.
Surowy moralizator, władcom, których sylwetki upamiętniał na kartach swego dzieła, stawiał wysokie wymagania. Ideał Długosza to panujący szanujący Kościół i kler, mąż sprawiedliwy i pełen cnót, opiekun kraju i obrońca jego wolności; przeciwieństwem jest tyran i gwałtownik, nie szanujący praw Boskich i ludzkich. Religijność Długosza — a był człowiekiem głęboko wierzącym — oparta jest na niezachwianym przekonaniu o istnieniu Boga, czuwającego nieustannie nad losem ludzi i świata, karzącego zarówno jednostki, jak całe narody za występki, ale i nagradzającego za cnotliwość. Pobożność i umiłowanie ojczyzny sprawiły, że dzieło Długosza zdradza silne tendencje moralizatorsko-dydaktyczne, często z uszczerbkiem dla prawdy historycznej: powodowany zbożnymi intencjami przemilcza lub przekręca pewne wydarzenia, cieniuje oceny w zależności od kontekstu faktu. Niewątpliwie chodziło mu o przedstawienie dziejów Polski w optymalnym świetle; niektórzy badacze zarzucają mu nawet jawną tendencyjność lub szowinizm. A przecież nie brak w Długoszowej historii akcentów krytycznych zarówno wobec poszczególnych władców, jak i całego polskiego społeczeństwa. Zwłaszcza niepokoiło Długosza uleganie przez współczesnych “zniewieścia-łemu" stylowi życia, wzorowanemu na zachodnim, i odstępowanie — pod wpływem renesansowych już przemian — od starych, surowych obyczajów poprzednich stuleci. Głęboko więc ubolewa nad zanikiem dawnej prostoty i upadkiem cnót, które były udziałem przodków. Drugi niezwykle ważny wątek w jego dziele stanowi troska o podtrzymanie pamięci o niezbywalnych prawach Polski do ziem na północy i zachodzie, do Pomorza i Śląska, utraconych na rzecz nieprzyjaznych Polakom, podstępnych sąsiadów. Rewindykacja tych obszarów to wedle Długosza główne zadanie stojące przed władcami i społeczeństwem.
Owiane duchem szczerej, żarliwej pobożności i gorącego patriotyzmu, pisane barwnie i żywo, stanowi dzieło Długosza świetny zabytek polskiej historiografii, a jednocześnie pomnik pełnej chwały przeszłości7. Znakomity historyk działał także na niwie dyplomatycznej, zwłaszcza w latach wojny trzynastoletniej oraz podczas zabiegów o trony czeski i węgierski dla synów Kazimierza Jagiellończyka. O jego aktywności w charakterze mecenasa architektury i pedagoga piszemy na innym miejscu.
Skromny dwór zajętego wojnami Władysława Jagiełły, a następnie Kazimierza Jagiellończyka, na którym liczono się z każdym groszem, nie mógł
96
34. Matematycy w pracowni. Drzeworyt z publikacji Jana z Łańcuta, Algorithmus linearis, Kraków 1513 r.
rościć sobie pretensji do roli centrum kulturalnego na skalę epoki wielkich Piastów8. Niemniej sam fakt, iż np. kancelaria królewska skupiała licznych wykształconych ludzi, humanistów hołdujących nowym prądom i ideom (Uriel Górka, Jakub Dębna, Krzesław z Kurozwęk i inni), że wokół króla przebywali ludzie takiej miary, co Długosz, musiał wpływać na atmosferę panującą- na dworze. Oddziaływały też na nią wykształcone i kulturalne żony władców; duże zasługi miały w tym względzie zwłaszcza pierwsza żona Jagiełły, Jadwiga, a potem, w drugiej połowie XV w., Elżbieta Habsburżanka. Niemniej w XV w. Wawel musiał ustąpić pierwszeństwa w zakresie oddziaływania kulturalnego rozwijającej się u jego stóp i pod jego opieką Akademii Krakowskiej.
Akademia Krakowska, zaniedbana po śmierci Kazimierza Wielkiego, po-dźwignęła się do nowej świetności już w końcu XIV w. dzięki ofiarności kró-
7 — M. Bogucka, Dzieje kultury
97
Iowę] Jadwigi i mądrej działalności jej męża. Przed śmiercią (1399) Jadwiga zapisała na cele naukowe swe klejnoty, rozwiązując w ten sposób trudności materialne uniwersytetu, JagieHo zaś otoczył uczelnię staranną opieką. Obok katedr teologicznych i filozoficznych uruchomiono w odrodzonej Akademii Krakowskiej katedry gramatyki i retoryki, poetyki, prawa, matematyki i astronomii. Wkrótce uczelnia stała się potężnym centrum naukowym, ośrodkiem rozwoju i upowszechniania nowoczesnych, śmiałych idei9. Jedną z cech charakterystycznych schyłku średniowiecza w zakresie myśli filozoficznej była w całej Europie walka ze scholastyką. Owe antyscholastyczne koncepcje reprezentował na krakowskim uniwersytecie już Mateusz z Krakowa (zm. 1410), który choć krótko tu wykładał, to jednak wpłynął silnie na uformowanie się poglądów zgrupowanych wokół uczelni scholarów. W swym dziele Rationale operum dwinorum, ujętym w formę rozmowy ojca z synem, zawarł Mateusz nowatorskie rozważania, deklarując nieufność wobec starej spekulatywnej teologii i wobec uświęconej przez Arystotelesa wiedzy dedukcyjnej, stawiając znak zapytania wobec tradycyjnych rozstrzygnięć dylematów, takich jak sens istnienia świata, przeznaczenie człowieka, istota dobra i zła itd. Jako przeciwnik scholastyki zadeklarował się także w wykładzie inauguracyjnym w 1400 r. pierwszy rektor odnowionej uczelni — Stanisław ze Skalmierza, autor głośnego traktatu o wojnie sprawiedliwej. Wkrótce potem, w 1412 r., Łukasz z Wielkiego Koźmina zaprezentował w swym wykładzie sylwetkę modelową “prawdziwego uczonego", dowodząc, że mądrość polega na tym, by w nic nie wierzyć bez rozumowego uzasadnienia, by nie sądzić, iż naukowe poznanie polega tylko na wywodzie dialektycznym i spekulacji metafizycznej, by obok pism filozofów i tradycji uwzględniać w badaniach także doświadczenie i obserwację. Ten powiew krytycyzmu wobec autorytetów, a zaufania do rozumu i empirii wprowadza nas już w przedsionek nowej epoki. Następcy Mateusza, Stanisława, Łukasza poszli jeszcze dalej, odrzucając spekulatywny, średniowieczny charakter filozofii, a pojmując ją jako naukę o działaniu oraz historię moralności i kładąc niejako znak równości między teologią a historią (Benedykt Hesse, zm. 1456).
Rozkwit etyki uprawianej w ścisłym powiązaniu z nauką prawa zapewnił polskim uczonym świetne wystąpienie na soborze w Konstancji (l 414— 1418), a więc wkrótce po bitwie grunwaldzkiej. Pokonani Krzyżacy szerzyli właśnie potwarze przeciw Polsce i Litwie, wzywając Europę do krucjaty pod hasłem rzekomej obrony Kościoła. Odpowiedzią na te oszczerstwa była rozprawa polskiego uczonego, Pawła Włodkowica (ok. 1370—po 1435), urodzonego w Brudzeniu w ziemi dobrzyńskiej (a więc blisko granicy krzyżackiej), profesora i rektora uniwersytetu krakowskiego, pt. Traktat o władzy papieża i cesarza w stosunku do pogan. Przedstawiony na forum soborowym w 1415 r. traktat ten potępiał ostro wojny agresywne i podkreślał prawo wszystkich ludów do swobodnego życia na własnej ziemi. “Krzyżacy — dowodził Paweł Włodkowic — walcząc ze spokojnymi niewiernymi jako takimi nigdy nie mieli wojny sprawiedliwej. Jest to oczywiste, ponieważ wszelkie prawo przemawia przeciw napadającym na tych, którzy chcą żyć
98
w pokoju". Tu następowały argumenty zaczerpnięte z prawa cywilnego, kanonicznego, naturalnego i Boskiego, po których Włódkowic stwierdzał: “Ponadto takie napadanie niewiernych, zwłaszcza bez sprawiedliwej przyczyny, nie godzi się z miłością bliźniego, ponieważ we j ście, jednego przeciwieństwa powoduje wyjście drugiego, bliźnimi zaś naszymi są wedle prawdy zarówno wierni, jak niewierni, bez różnicy". Protestował też polski uczony przeciw zmuszaniu gwałtem do przyjęcia chrztu: “Nie jest dozwolone zmuszać niewiernych bronią albo uciskami do wiary chrześcijańskiej, ponieważ ten tryb jest z krzywdą bliźniego, a nie należy czynić złych rzeczy, aby wynikły dobre ... służby wymuszone nie podobają się Bogu". Hasła nawracania pogan na wiarę siłą są niesłychanie niebezpieczne, w istocie chodzi w nich o ludzkie interesy, przeprowadzane pod pokrywką troski o zbawienie dusz ludów niechrześcijańskich. “Gdzie bardziej działa moc niż miłość, tam ludzie szukają tego, co ich, nie tego, co Jezusa Chrystusa, i dlatego łatwo odchodzi się tam od reguły prawa Boskiego. Kiedy zaś bardziej pragnie się panować niż sprawować troskę, to zaszczyt rozdyma pychę i to, co było przewidziane dla zgody, prowadzi do szkody ... Z tego wynika błędna konkluzja, której w żaden sposób nie wolno tolerować, mianowicie że chrześcijanie gromadzą się tam celem napadania niewiernych z racji tego, że są niewiernymi. A nie należy jej tolerować niezależnie od tego, czy się mówi, że to w celu szerzenia wiary chrześcijańskiej, gdyż pod pretekstem pobożności nie należy popełniać bezbożności ... czy mówi się, że to w celu wykonywania zawodu rycerskiego itd. Wszyscy bowiem dobrowolnie udzielający pomocy Krzyżakom w napadaniu na spokojnych niewiernych nie mogą być uniewinnieni od śmiertelnego grzechu, czy są ich poddanymi, czy nie"10. Śmiała treść rozprawy Włodkowica uderza do dziś trwałymi, humanistycznymi akcentami i trafnością sądów.
Kontynuowali osiągnięcia Włodkowica inni wielcy krakowscy myśliciele XV w.: Paweł z Worczyna (zm. około 1430), wysuwający etykę na czoło filozofii, Jan z Ludziska (zm. około 1460), który zasłynął jako obrońca chłopów przed uciskiem, wreszcie najbardziej z nich znany w Europie Jakub z Paradyża (zm. 1464), rozważający wnikliwie społeczny charakter etyki i analizujący obszernie stosunek jednostki do zbiorowości. Jego wywody miały na owe czasy rewolucyjny posmak, uważał bowiem, że w społeczeństwie nie powinno być grup uprzywilejowanych. Kościół pojmował Jakub z Paradyża jako wspólnotę wiernych, posiadających jednakowe prawa i obowiązki. Podobne zasady równouprawnienia winny wedle niego obowiązywać także w innych zbiorowościach; współżycie jednostek, regulowane przez etykę, należy — jak twierdził — układać według jednakowych dla wszystkich, sprawiedliwych reguł.
O prężności ówczesnej nauki polskiej świadczy fakt, że jej reprezentanci brali aktywny udział w międzynarodowych dyskusjach toczących się w owym stuleciu na temat reformy Kościoła; skłaniali się oni przy tym do tezy wyższości soboru nad papieżem (Mateusz z Krakowa, Paweł Włódkowic, Jakub z Paradyża). Specjalny traktat w tej materii przedstawił na sobo-
99
35. Śpiewający
z nut.
Drzeworyt
z dzieła
S. Monetariusa,
Epitoma
utriwąne
musices,
Kraków
ok. 1515 r.
rżę w Bazylei (1431—1449) Polak Tomasz ze Strzępina.
Obok filozofii również krakowska szkoła fizyki, związana zresztą ściśle ze studiami matematycznymi i astronomicznymi, osiągnęła bardzo wysoki poziom. Początek rozkwitu studiów matematyczno-astronomicznych w Krakowie wiąże się z działalnością profesora Marcina Króla z Żurawicy. W połowie XV stulecia zreformował on program i metody nauczania w tym zakresie na krakowskim uniwersytecie. Był zresztą Król nie tylko wybitnym pedagogiem, lecz także dociekliwym teoretykiem. Spod jego pióra wyszedł traktat arytmetyczny Algorismus minutiarum, poświęcony wykładowi teorii ułamków, oraz książka zatytułowana Geometria, zawierająca zarys całej ówczesnej geometrii praktycznej. Były to na naszym terenie prace pionierskie i przez długi czas niezastąpione. Korzystały z nich całe pokolenia studentów i badaczy.
Marcin Król uważany jest, nie bez słuszności, za właściwego twórcę krakowskiej szkoły matematyczno-astronomicznej, która przerosła zresztą szyb-
100
ko swego mistrza. Cechował ją najwyższy europejski poziom, śmiałe poszukiwania nowych rozwiązań, szybkie przyswajanie osiągnięć zagranicznych, co nie było rzeczą prostą w epoce nie posiadającej regularnego serwisu informacyjnego. Sława wykładów, prowadzonych przez licznych świetnych matematyków i astronomów, przyciągała do Krakowa przez całą drugą połowę XV w. rzesze żądnej wiedzy młodzieży z całej Polski i innych krajów. Jednocześnie krakowscy uczeni zapraszani byli często na zagraniczne uniwersytety; o ich współpracę ubiegały się uczelnie w Pradze, Lipsku, Wiedniu, Padwie i Bolonii. W 1480 r. rektorem uniwersytetu paryskiego był Maciej Kolbe ze Świebodzina. Zwłaszcza wielką popularność zyskał za granicą wychowanek Akademii Krakowskiej, matematyk i astronom, Marcin Bylica z Olkusza. Działał on głównie w Austrii i na Węgrzech, a umierając zapisał Akademii Krakowskiej prawdziwy skarb gromadzony skrzętnie przez całe życie: bogatą kolekcję przyrządów i ksiąg astronomicznych, unikalną na owe czasy. W jej skład wchodziło ~m.ih. astrolabium arabskie, wykonane przez znakomitego konstruktora wiedeńskiego Jana Dorna, dzieła najsławniejszego astronoma XV w. Jerzego Peurbacha itd. Sprowadzono zbiór Bylicy do Krakowa w rok po jego śmierci, tj. w 1494 r. W dniu 14 października tego roku rektor uniwersytetu doceniając wagę otrzymanej spuścizny zawiesił wykłady, aby umożliwić studentom i profesorom obejrzenie kolekcji. Wśród młodzieży zapoznającej się tego dnia z instrumentarium i biblioteką Bylicy był niewątpliwie późniejszy światowej sławy astronom, Mikołaj Kopernik, wpisany do metryk uczelni zimą 1491/92 r.
Działalność Marcina Króla kontynuowali na krakowskim uniwersytecie jego uczniowie: dwukrotny rektor uczelni, autor dziełka traktującego o układaniu kalendarza astrologicznego na podstawie danych astronomicznych, Andrzej Grzymała z Poznania (zm. 1466), trzykrotny rektor, wybitny mówca oraz autor ciekawej rozprawy astrometeorologicznej, Piotr Gaszowiec z Łoźmierzy (zm. 1474), wreszcie zaś Jan ze śląskiego Głogowa (zm. 1507), matematyk, astronom i astrolog, “mąż przenikliwy we wszelakiej wiedzy", lansujący pionierskie badania w zakresie geografii regionalnej i klimatologii. Ten niezwykle pracowity badacz i pisarz zostawił po sobie liczne podręczniki, m. in. ciekawy komentarz do zarysu astronomii teoretycznej Gerarda z Cremony, pt. Wstęp do kosmografii, oraz liczne traktaty astronomiczne, m. in. godny specjalnej uwagi Tractatus de 48 imaginibus caelestibus, z astronomiczno-astrologicznym opisem konstelacji niebieskich. On to w 1475 r. zaczął wydawać, wzorem Marcina Króla, modne wówczas druki astronomiczno-astrologiczne, tzw. Almanachy krakowskie, zawierające horoskopy i prognostyki. Zyskały te druki ogromną poczytność w całej Europie.
Główne miejsce wśród gwiazd krakowskich tego okresu należy się bez wątpienia Wojciechowi z Brudzewa – uważanemu za mistrza samego Kopernika. W ostatnich latach XV w. wykładał jednak Wojciech w Krakowie już nie astronomię, lecz filozofię przyrody, komentując dzieła Arystotelesa i Ayerroesa, zwłaszcza słynne Arystotelesowskie De coelo i Metafizykę. Jako astronom pozostawił Wojciech po sobie pisma nawiązujące do nowych teorii
101
w zakresie objaśniania ruchów planet; opierał się w nich m. in. na lekturze dzieł Peurbacha, wnosząc jednak do rozważań własne, oryginalne pomysły.
Ze szkołą krakowską związany był także Mikołaj Wódka z Kwidzynia (zm. 1494), który w latach 1479 i 1480 zasłynął jako wykładowca astronomii w Bolonii. Po powrocie do Polski działał jako lekarz i astrolog w Poznaniu i Włocławku.
Uniwersytet krakowski stanowił również żywy ośrodek filologii i latyni-styki. Katedra gramatyki i retoryki, kórej byt finansowo zabezpieczył kanonik sandomierski Nowkon, powstała już w 1400 r. W 1449 r. uczelnia wzbogaciła się o drugą katedrę podobnego profilu. Ufundowała ją — rzecz godna podkreślenia — kobieta, żona wojewody ruskiego, Jana Mężyka z Dąbrowy. Czytano tu i objaśniano wielkich poetów starożytnych: Wergiliusza, Horacego, Owidiusza, Tybullusa. Pod koniec XV w. uniwersytet krakowski stanowił już bardzo żywy ośrodek zainteresowań antykiem. Poetów klasycznych czytali i objaśniali Stanisław Biel z Nowego Miasta pod Przemyślem, Jakub z Gostynina, Wawrzyniec Korwin ze Śląska, Jan Sacranus z Oświęcimia. Do ożywienia prądów humanistycznych przyczyniały się wykłady zagranicznych profesorów, którzy dość często bawili w Krakowie. Obok słynnego niemieckiego humanisty Konrada Celtesa przebywali tu m. in. w drugiej połowie XV w. dwaj znakomici włoscy grecyści: Jan Silvius Amatus i Constanzo Ciaretti de Cancelieri. Studenci krakowscy mieli więc okazję do zapoznawania się z pierwszej niejako ręki z najświeższymi nowościami naukowymi i literackimi.
Uniwersytet krakowski cieszył się w owych latach dużym rozgłosem i dobrą opinią za granicą. Słynny humanista Eneasz Silvius Piccolomini, późniejszy papież Pius II, choć Polsce na ogół niechętny, w pierwszych latach drugiej połowy XV w. zanotował, iż w stolicy Królestwa Polskiego “kwitnie ... szkoła nauk wyzwolonych"". Uczony norymberski Hartman Schedelius w swojej Kronice świata, powstałej między rokiem 1480 a 1492, tak pisał o Krakowie: “Obok kościoła Św. Anny znajduje się uniwersytet głośny z bardzo wielu sławnych i uczonych mężów, w którym uprawiane są wszelkie umiejętności: nauka wymowy, poetyka, filozofia i fizyka. Najbardziej jednak kwitnie tam astronomia, a pod tym względem, jak wiem to od wielu osób, w całych Niemczech nie masz szkoły sławniejszej"12.
Do Akademii garnęło się mieszczaństwo, szlachta, nawet synowie chłopscy docierali tu w poszukiwaniu wiedzy. W latach 1400—1499 zapisało się wabum studiosorum 17 937 studentów, w tym około 2/3 pochodziło z terenów państwa polskiego. Połowę polskich studentów stanowili synowie mieszczan, zwłaszcza z większych miast (Kraków, Poznań, Gdańsk), a także ze średnich ośrodków (Kościan, Gniezno)13. W końcu XV w. wzrasta wyraźnie liczba studentów pochodzących z Pomorza, Mazowsza i Rusi Czerwonej; ciągnęła też coraz liczniej do Krakowa młodzież z Litwy. W sumie integracyjno-kulturalna rola Akademii Krakowskiej musiała być w XV stuleciu ogromna, a jej autorytet zarówno w skali państwowej, jak międzynarodowej — bardzo poważny.
Kształcili się zresztą młodzi Polacy nie tylko w Krakowie. Już na przełomie XIV i XV w. zaczęły się wyjazdy młodzieży szlacheckiej i mieszczańskiej
102
nastudia za granicę, w drugiej połowie XV w. stało się to już ruchem masowym. Tezażóńo" do Pragi czeskiej, na uniwersytety niemieckie (Lipsk) i włoskie (Bolonia, Padwa). Prawdziwe pielgrzymki płynęły także, już w tym czasie, znad Wisły do Wiecznego Miasta. Rzym stanowił magnes dla podróżników i studentów z jednej strony jako stolica papiestwa, z drugiej jako miasto pełne wspaniałych, ocalałych od zagłady pomników starożytności. Przyciągała więc tu pobożność typu średniowiecznego jeszcze, spleciona z nowożytną żądzą wiedzy, chęć ujrzenia następcy Chrystusa na ziemi, przemieszana z zafascynowaniem artystyczną “pogańską" kulturą. W drugiej połowie XV w. powstała nad Tybrem cała kolonia przybyszów z Polski, duchownych i świeckich: byli wśród nich studenci, osoby załatwiające różne sprawy w kurii rzymskiej, wysłannicy polityczni, agenci handlowi, zwykli turyści wreszcie. Z grona tego coraz to ktoś ubywał, albo wracając do kraju, albo ruszając w dalszą podróż, nierzadko aż do Ziemi Świętej. Na opróżnione miejsca napływali jednak wciąż nowi przybysze. Ruchliwość sprzyjająca poznawaniu świata i przenoszeniu się nowych prądów? i idei, zapowiadająca renesansową “podróżomanię" narodziła się właśnie w tych czasach, obejmując w Polsce różne grupy społeczne: magnatów, szlachtę, kupców, ubogich rzemieślników nawet, ruszających z węzełkiem na plecach, aby w dalekich krajach poznawać inne obyczaje i doskonalić swe umiejętności.
Te podróże i kontakty, z Italią zwłaszcza, przyspieszyły zachodzące na skalę społeczną w tej epoce przemiany w zakresie światopoglądu i mentalności. Były to lata kształtowania się licznego już stosunkowo środowiska intelektualnego, rozmiłowanego w starożytności, dyskutującego coraz swobodniej o człowieku i jego roli w świecie, i to nie tylko w murach uniwersyteckich, ale i poza nimi. Ten właśnie okres wydał Grzegorza z Sanoka (1406—1477), pierwszego polskiego pisarza humanistę14. Pochodził z ubogiej mieszczańskiej rodziny; jako dwunastoletni chłopak uciekł z domu, jakiś czas wędrował od miasta do miasta, kręcił się po Krakowie, wreszcie ruszył za granicę. Zdobyte jeszcze w Polsce wykształcenie początkowe rozwinął i uzupełnił w Niemczech, zwłaszcza w zakresie muzycznym. W tym też zapewne czasie po raz pierwszy otarł się o humanistyczne idee. Po powrocie do Krakowa zarabiał na życie jako kantor, jednocześnie studiując na uniwersytecie, który ukończył w 1433 r. w stopniu bakałarza. Kiedy magnat Jan Tarnowski powierzył Grzegorzowi wychowanie swych synów, przed młodym humanistą stanęły wszystkie drzwi otworem wraz z wrotami na Wawel. Podróż do Włoch przyniosła Grzegorzowi dalsze sukcesy: uznanie na dworze papieża Eugeniusza TV, przyjaźnie z Horenckimi humanistami, dostęp do znakomitych bibliotek. Miłośnik ksiąg przywiezie do Polski z Florencji niemały księgozbiór, częściowo zakupiony, częściowo własnoręcznie pracowicie skopiowany; wśród licznych pozycji zwłaszcza cenny był znakomity kodeks Genealogia deorum Boccaccia, prawdziwe humanistyczne yademecum, które dzięki Grzegorzowi trafiło do Polski.
Powrót do Krakowa w 1439 r. był triumfalny. Podjęte przez Grzegorza wykłady Bukolik Wergiliusza na Akademii Krakowskiej stały się rewelacją;
103
36. Kraków, kościół
Dominikanów. Płyta nagrobna z postacią F. Kallimacha, wykonana wedle projektu Wita Stwosza po 1506 r,
w rezultacie humanista uzyskał tytuł magistra artium. Odtąd wokół Grzegorza grupuje się sprzyjające nowym ideom żywe środowisko intelektualne, najpierw w Wieliczce, gdzie był proboszczem, potem, po otrzymaniu w 1451 r. arcybi-skupstwa lwowskiego, w Dunajowie pod Lwowem, gdzie powstał pierwszy w Polsce humanistyczny dwór wzorowany na renesansowych dworach włoskich. Bogata biblioteka, wytworny tryb życia, codzienne dysputy przyciągały tu licznych ludzi pióra i nauki z całego kraju i zza granicy. Tutaj, w Dunajowie, schro-
104
nil się w 1470 r. przed zemstą papieża Kallimach, tutaj znalazł przystań inny zbieg, wenecjanin Marino Condulmero. Aż do śmierci Grzegorza w 1477 r. było to żywe centrum humanizmu o szerokim zasięgu oddziaływania.
Z górą ćwierć wieku (1470—1496) spędził w Polsce humanista włoskiego pochodzenia, Filip Buonaccorsi, zwany Kallimachem. Zamieszany w spisek przeciw papieżowi Pawłowi II musiał w 1468 r. uciekać z Rzymu. Po dwu latach tułaczki dotarł do Polski, gdzie przyjął go z otwartymi ramionami Grzegorz z Sanoka. Kallimach szybko zrobił karierę w Polsce. Już w 1472 r. powierzono mu wykłady na Akademii Krakowskiej, a następnie został wciągnięty w orbitę dworu królewskiego — został mianowicie, obok historyka Jana Długosza, wychowawcą synów królewskich. Powierzano mu też różne misje dyplomatyczne. Zasługi Kallimacha dla Polski jako polityka są często kwestionowane, za to jego rola w rozwoju polskiego humanizmu jest bezsporna. Zasłużył się specjalnie — obok Konrada Celtesa, który bawił w Polsce tylko dwa lata — jako założyciel w 1489 r. literackiego towarzystwa Sodalitas Utteraria Yistulana, gromadzącego grono twórców i miłośników literatury oraz nauki. Towarzystwo organizowało spotkania, dyskusje, wymianę myśli i poglądów. Działali w nim m. in. Wojciech z Brudzewa oraz Wawrzyniec Korwin, Ślązak z pochodzenia, autor słynnej Kosmografii, a także Pożegnania Prus — wierszowanej przedmowy łacińskiej do Kopernikowskiego przekładu Listów Teofila Symokatty (1508—1509). Sam Kallimach był autorem licznych wierszy okolicznościowych pisanych z typowo humanistyczną swadą: jemu właśnie zawdzięczamy powstanie pierwszej polskiej świeckiej biografii poświęconej Grzegorzowi z Sanoka. Skreślił w niej Kallimach panegiryczny wizerunek przyjaciela jako mędrca-humanisty, będący świetnym świadectwem ówczesnych tęsknot i ideałów.
Wokół Kallimacha skupiło się grono wielbicieli włoskiego odrodzenia i antyku. Należeli do tego grona liczni mistrzowie Krakowskiej Akademii, przesiąkniętej w owym czasie wpływami humanizmu: Jakub Bokszyca, Mikołaj Wódka z Kwidzyna, Mikołaj Tauchan (Mergus). Przyjaźnił się z nimi ówczesny notariusz miasta Krakowa, a wkrótce proboszcz w krakowskim kościele Panny Marii, Jan Heydecke (Mirica). Do grona tego wciągnął także Kallimach swego ulubionego ucznia Macieja Drzewickiego, późniejszego kanclerza i arcybiskupa gnieźnieńskiego. Miało kółko Kallimacha potężnego patrona w osobie wytwornego humanisty i mecenasa, biskupa kujawskiego Piotra z Bnina. Na wzór sympozjów urządzanych w Akademii Florenckiej organizował Kallimach ze swymi przyjaciółmi zebrania towarzyskie w ogrodach krakowskiej rezydencji Jana Hey-deckego lub w pałacach biskupa Piotra. Były to wytworne biesiady intelektualne, których treść stanowiło głośne czytanie klasyków, deklamacje, dyskusje naukowe, literackie i polityczne. Korespondencja, jaką Kallimach utrzymywał stale z luminarzami włoskiego humanizmu, takimi jak Wawrzyniec Wspaniały czy Pico delia Mirandola, sprawiała, że docierały doń szybko nowinki europejskie, nadając dysputom posmak aktualności.
Ale wpływa7 szły do nas w tym czasie nie tylko z Zachodu. Ważną cechę charakterystyczną omawianej epoki stanowiło wtargnięcie — wraz z Jagiellonami — silnych wpływów litewsko-ruskich do Polski. Istniały one
105
wprawdzie i dawniej, nasilając się w latach, gdy żony panujących były Ru-sinkami (częste były tego typu mariaże zwłaszcza w epoce rozbicia dzielnicowego) czy Litwinkami (warto tu przypomnieć zawarte w 1325 r. małżeństwo Kazimierza Wielkiego z księżniczką litewską, córką Gedymina, Aldoną), dopiero jednak teraz, po przyłączeniu rozległych ziem litewsko-ruskich i objęciu tronu przez litewską dynastię, specyfika owych obszarów zaczęła w sposób przemożny oddziaływać na rozwój polskiej kultury. Wyższość cywilizacyjna polskich ziem i ich atrakcyjność ustrojowa dla bojarstwa powodowały oczywiście szybkie upowszechnianie się polskiego obyczaju i kultury na rozległych terytoriach złączonych z Koroną Księstwa Litewskiego. Ale prądy szły także w kierunku przeciwnym. Zwłaszcza należące do Litwy ziemie ruskie, posiadające dawną metrykę rozwoju, a także przyłączona do Korony ostatecznie przez Jadwigę w 1387 r. Ruś Czerwona dostarczyły oryginalnego i niemałego wkładu w rozwój polskiej kultury, i to me tylko późnego średniowiecza, ale także epok następnych. Dużą rolę w XV w. odgrywał w przekazywaniu tych prądów dwór królewski. Pierwsza żona Jagiełły, Jadwiga, wychowana w kręgu obyczajów Zachodu, kształtowała jeszcze życie dworu i mecenat monarszy według płynących stamtąd idei i wzorców. Po jej śmierci Jagiełło, zwłaszcza zaś jego ruska żona, królowa Zofia (Sonka), a także wychowany przez nią Kazimierz Jagiellończyk coraz wyraźniej dają wyraz swym gustom związanym z tradycjami ruskiej sztuki. Świetna fundacja Jagiełły — kaplica Św. Trójcy na zamku w Lublinie, ozdobiona wspaniałymi freskami wzorowanymi na malarstwie ikonowym — to najlepszy przykład typowego dla epoki skrzyżowania wpływów i tradycji Wschodu z Zachodem. Ten sam typ malarstwa prezentuje dokonany na polecenie Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka wystrój licznych kościołów w Lublinie, Sandomierzu, Wiślicy, Gnieźnie. Elementy charakterystycznego malarstwa ikonowego i typowego dla Rusi zdobnictwa pojawiają się także w tym czasie w wystroju kaplic (Św. Trójcy, Św. Krzyża) i komnat na Wawelu. Tak pierwsza poważna — ale nie ostatnia — fala “orientalizacji" polskiej sztuki przeszła przez cały niemal kraj dzięki, w dużej mierze, upodobaniom i skłonnościom jagiellońskich władców.
Trzeba jednak silnie podkreślić, iż w XV w. dwór monarszy przestał już być jedynym ośrodkiem mecenatu i dyktatu kulturalnego. Postępująca decentralizacja życia kulturalnego Polski (wiążąca się zresztą ze wspominaną wyżej “demokratyzacją" kultury i jej rozlewaniem się szerszym niż dawniej strumieniem) wyrażała się zarazem w braku jednego dominującego centrum, a jednocześnie w istnieniu licznych ośrodków większych i mniejszych, zależnych od mecenasów należących do różnych grup i warstw społecznych15. Aktywnymi protektorami nauki i sztuki byli w owym czasie liczni moźnowładcy duchowni i świeccy, pragnący w ten sposób podkreślić swą rangę społeczną i prestiż. Prześcigają się w inicjatywach budowlanych biskupi: Władysław Oporowski, Jakub z Sienna, Wojciech Jastrzębiec (ciekawa próba przebudowy prezbiterium katedry poznańskiej na wzór wielkich świątyń nadbałtyckich). Zbigniew Oleśnicki w rodzinnym Pińczowie każe zburzyć stary, czternastowieczny zamek, a na jego miejsce wznosi z ciosanego kamienia nową, imponującą budowlę, fundu-
106
37. Kraków, katedra. Fragment tryptyku Św. Trójcy, przedstawiający kopijnika w pełnej zbroi, ok. 1467 r.
jąć obok kościół parafialny i klasztor Paulinów. W Goslawicach biskup Andrzej taskarz Gosławski wznosi świątynie — wierną kopię kościoła zbudowanego nad grobem Chrystusa w Jerozolimie — dając świadectwo kontaktom artystycznym i podróżniczym bardzo rozległym. Ze szczególnym zapałem wznoszą
107
38. Gniezno, katedra.
Płyta nagrobna Zbigniewa Oleśnickiego wykonana przez Wita Stwosza, 1495 r.
108
możni wspaniałe, obronne siedziby rodowe. Rosną więc zamki Gosławickich w Gosławicach i Borysławicach, Oporowskich w Oporowie, Herburtów w Felsztynie, Jakuba z Dębna w Dębnie.
Dwory biskupów: Zbigniewa Oleśnickiego, Władysława Oporowskiego, Jakuba z Sienna, Piotra z Bnina, Uriela Górki, gromadziły licznych artystów
39. Gniezno, katedra. |s| Płyta nagrobna Jakuba z Sienna. Warsztat flandryjski, po 1480 r.
109
i ludzi pióra. O dworze Grzegorza z Sanoka w Dunajowie pod Lwowem pisaliśmy już wyżej. Każdy taki dwór był jednocześnie wielkim centrum działalności mecenasowskiej. Stąd wychodziły zamówienia na bogate liturgiczne sprzęty i szaty, na obrazy zdobiące wnętrza kościołów, tu podejmowano decyzje przebudowy i przedekorowania świątyń wzniesionych w poprzednich latach, gdy królował jeszcze gotyk surowy i nie znane były ozdobne szczyty z formowanej lub glazurowanej cegły, bogactwo sklepień sieciowych i gwiaździstych, wymyślnych wiązań, przypominających skomplikowaną, delikatną koronkę. Są to lata, gdy złagodzenie surowości linii portali, okien i skarp zmienia radykalnie zarysy budowlanej bryły kościołów. W ich wnętrzach gra światłocień, bogactwo detali daje efekty wręcz malarskie. Świątynia schyłkowego średniowiecza nie tylko wzbudza nastrój strzelistego skupienia, ale także raduje oko uczestnika nabożeństw odprawianych pod jej dachem.
Z biskupimi szły o lepsze inicjatywy zakonów i niższego kleru. Kanonik krakowski Jan Długosz np. to jeden z ruchliwszych budowniczych czasów Kazimierza Jagiellończyka, fundator licznych kościołów (powstał w tym czasie w Małopolsce specjalny typ świątyni tzw. Długoszowej — niewielkiego kościoła wiejskiego kamienno-ceglanego, jednonawowego, z prostokątnym prezbiterium) i budynków świeckich (wikarówka w Wiślicy, Dom Psałterzystów w Krakowie, tzw. Dom Długosza w Sandomierzu)16. Najbardziej jednak charakterystyczny i zarazem najbardziej nowatorski był w tej epoce mecenat rycer-sko-szlachecki, świadczący o szybko rosnącej samowiedzy stanowej tego środowiska. Mnożą się więc fundacje kościołów wiejskich, związanych z siedzibami ambitniejszych rodzin. Z reguły nad portalami tych siedzib umieszcza się teraz tablice erekcyjne z imieniem, a nierzadko także podobizną fundatora. Szlacheccy mecenasi wyobrażeni w zmniejszonej skali wobec wielkich postaci Chrystusa, Marii czy świętych pojawiają się także na licznych obrazach zdobiących wnętrza kościołów, przede wszystkim na wchodzących coraz bardziej w modę epitafiach i obrazach wotywnych. Zworniki sklepień, wykusze, portale, okna świątyń ozdabiane są herbami rycerskimi. Zwiększa się też w drugiej połowie XV w. liczba nagrobków rycerskich, najczęściej w formie płyt kamiennych i metalowych, świadcząc dodatkowo o rosnących ambicjach i świadomości tego stanu, o staraniu jego członków, aby zapewnić sobie i swoim przodkom wieczystą pamięć. Na nagrobkach tego czasu znikają ulubione dawniej symbole moralizatorskie, ich miejsce zajmują akcesoria mające podkreślać rangę społeczną zmarłego: zbroja, miecz, tarcza herbowa, dla duchownych: pastorał i infuła (płyty arcybiskupa Jakuba z Sienna, Jana z Czeminy w Rydzynie, Koniecpolskich w Wielgomłynach itd.). Zdobywający coraz silniejszą pozycję w państwie ambitni przedstawiciele stanu rycersko-szlacheckiego wznoszą nierzadko całe kaplice nagrobkowe (np. kaplica Ścibora ze Ściborzyc przy kościele Św. Katarzyny w Krakowie) lub fundują kościoły “pochówkowe" (Gosławice, Mniszewo), w których mają spocząć sami lub w otoczeniu najbliższej rodziny.
Z mecenatem rycerskim konkurował rozkwitający wspaniale mecenat mieszczański. Spychane na margines, pozbawiane praw politycznych miasta manifestują tym gorliwiej swe bogactwo i znaczenie w innych sferach życia, przede
110
wszystkim zaś w kulturze. Inwestycje kulturalne mają służyć tu do podreperowania naruszonego wskutek agresywności szlachty prestiżu socjalnego mieszczanina i uchromć go od zbytniej frustracji. Nagromadzone w kantorach kupieckich ogromne kapitały pozwalały na prowadzenie intensywnych, różnorodnych prac architektonicznych, na zamawianie licznych świetnych dzieł, mających zdobić świątynie, gmachy publiczne, domy prywatne. W drugiej połowie XV w. następuje fala wielkiej przebudowy urbanistycznej polskich miast. Wiązała się ta akcja nie tylko zresztą z ambicjami mecenasowskimi ich mieszkańców, ale także z szybkim wzrostem ludności, zabudową pustych placów, dzieleniem parcel na mniejsze, wzrastającym w obrębie murów miejskich tłokiem i wylewaniem się zabudowy poza fortyfikacje — na przedmieścia. Domy w centrum większych miast stawiane są już najczęściej z cegły. Władze miejskie przebudowują lub wznoszą od nowa reprezentacyjne gmachy ratuszy (Kraków, Toruń, Gdańsk, Ometa, Wrocław, Tarnów, Sandomierz, Poznań, Lublin), zdobne wieżami, na których umieszczone zegary dzielą czas mieszczanina bardziej precyzyjnie niż dźwięk kościelnego dzwonu. Wnętrza ratuszy zapełniają coraz liczniejsze rzeźby i obrazy, gromadzi się tu księgi, wyroby złotnicze i konwisarskie o wysokiej wartości artystycznej. Zwłaszcza druga połowa XV w. stanowi okres świetnego rozkwitu rzemiosł artystycznych, w dużej mierze związany właśnie z mecenatem mieszczańskim. Przyozdabianie ratuszy miało
111
zresztą swoje głębsze uzasadnienie: tu koncentrował się zarząd miastem, tu funkcjonował wymiar sprawiedliwości, tu także odbywały się przyjęcia i zabawy patrycjatu, który pragnął stworzyć dla wszystkich tych czynności oprawę godną wielkości i bogactwa miasta. Z reguły występowały w tej oprawie także akcenty moralizatorsko-dydaktyczne: częste przedstawianie w formie scen malarskich czy rzeźb cnót obywatelskich, liczne upostaciowania sądów sprawiedliwych i niesprawiedliwych, scenki nawiązujące do pouczających mitów antycznych lub legend z życia świętych, wreszcie przedstawienia ważniejszych wydarzeń historycznych. Ta tematyka przewija się w wystroju wnętrz nie tylko zresztą ratuszy, ale także innych miejskich gmachów użyteczności publicznej (pomorskie Dwory Artusa, domy bractw miejskich, liczne gospody, zajazdy, szpitale itd.), a nawet prywatnych kamienic.
Kościoły stanowiły przedmiot szczególnej troski i zabiegów mieszczaństwa. Oddziaływała tu zarówno gorąca pobożność epoki, chęć zapewnienia sobie przez religijne fundacje odkupienia win i zapewnienia zbawienia wiecznego, jak i duma oraz patriotyzm lokalny; wspaniałość miejscowej świątyni była najlepszym wykładnikiem zamożności i znaczenia miasta. Wiele nowych okazałych świątyń powstało w tym czasie we wszystkich większych ośrodkach, stare z reguły niemal poddawane były większej lub mniejszej przebudowie, czyniącej z nich przykłady późnego, koronkowego gotyku. Charakterystyczne są zwłaszcza liczne kaplice przykościelne, fundowane przez bogatych patrycjuszy, przez cechy rzemieślnicze i gildie kupieckie. Wzrasta liczba ołtarzy fundowanych przez instytucje i osoby prywatne — w niektórych bardziej popularnych świątyniach jest ich już 30—40. W testamentach mnożą się legaty na ozdobę wnętrz kościelnych; nie do oszacowania jest liczba zamawianych przez cechy i bogatszych mieszczan szat liturgicznych, kielichów, monstrancji, ozdobnych mszałów. Podobnie jak rycerstwo fundują mieszczanie epitafia i płyty nagrobne, utrwalające pamięć i rysy zmarłych patrycjuszy dla przyszłych pokoleń. I w miastach następuje więc zerwanie z obowiązującą dawniej anonimowością, pojawia się chęć uwiecznienia rodowego, a nawet indywidualnego imienia, zapewnienia sobie przez dzieło sztuki pewnego rodzaju trwalszej, pośmiertnej egzystencji. Również artyści zaczynają się coraz częściej wychylać z mgły anonimowości, sygnując swe dzieła inicjałami lub nawet pełnym imieniem.
Człowiek schyłku średniowiecza coraz silniej zaczyna zdawać sobie sprawę ze swej jednostkowej, niepowtarzalnej, indywidualnej egzystencji, co w nowym dramatycznym, świetle ukazuje mu kres życia, nieubłaganie oczekujący każdego. Zachował się do dziś bardzo charakterystyczny dla mentalności tej epoki tekst dramatyczny, pochodzący zapewne z połowy XV w. Była to tzw. Skarga umierającego — w formę teatralną ujęty instruktarz, jak należy rozstawać się ze światem. Jest to znamienna bardzo, choć króciutka sztuka obrzędowa, w której świat doczesny miesza się co chwila z przybyszami “stamtąd". Ludzie, anioły, diabły, dusza chorego, święty Piotr obcują ze sobą i dyskutują ku zbudowaniu widzów, pouczając ich o podstawowych ostatnich obowiązkach dobrego chrześcijanina: sporządzeniu testamentu, spłaceniu należności, przeproszeniu osób, które się rozgniewało lub skrzywdziło17. Śmierć przygotowana
112
przez taką codzienną, dobrze znaną krzątaninę, wśród rozporządzania dobytkiem i podsumowywania ziemskich rachunków (tak jak co roku każdy dobry kupiec podsumowywał swe księgi i obliczał saldo), “obłaskawiona" przez przyjęcie sakramentów neutralizujących strach, miała w sposób łagodny, niemal naturalny przenosić człowieka ku wieczności. Sztukę grywano zapewne na cmentarzach czy w kościołach w dni zaduszne, aby zastąpić przez nowe obrzędy dawne pogańskie obyczaje przynoszenia na groby jadła i napitku oraz ucztowania wraz ze zmarłymi, tak jakby stanowili oni nadał część świata materialnego, niewiele się różniącego od świata żywych. Ten naiwny podręcznik dobrego “kupieckiego" rozstawania się z życiem świadczy o potrzebie zneutralizowania narastającego w tej epoce lęku przed zjawiskiem, które dawniej traktowano chyba bardziej naturalnie, a któremu w każdym razie poświęcano o wiele mniej uwagi i myśli, gdyż nie stanowiło "wedle pogańskich wyobrażeń tak ważnego progu wiodącego ku straszliwej karze lub wiecznemu szczęściu. Nie jest rzeczą przypadku, iż właśnie w połowie XV w. została spolszczona wcześniejsza łacińska Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią; w polskiej wersji obraz straszliwej Kostuchy ścinającej “wojewody i czestniki [dygnitarzy — M.B. ]" nabrał niespodziewanie lokalnych, niemal ludowych barw, zyskując także nie znaną dawniej popularność.
Fale “nowej pobożności" i przemiany w zakresie mentalności owocowały w sztukach plastycznych ciekawymi nowymi środkami wyrazu. Rzeźby i obrazy zamawiane przez rycerzy polskich i mieszczan w XV w. dla kaplic rodowych budowanych przy kościołach lub dla domowych kapliczek zaczynają w tym czasie przedstawiać Chrystusa i Marię jako zwykłych, uwikłanych w ziemskie radości i troski ludzi. Częstym motywem staje się teraz Matka Boża — kobieta w szatach mieszczki czy wieśniaczki, opłakująca zmarłego syna, albo Chrystus Boleściwy lub Frasobliwy — ukazany jako zmęczony całodzienną pracą, smutny mężczyzna, pogrążony w zadumie na de rodzimego pejzażu. Artyści podkreślali w ten sposób z jednej strony człowieczeństwo losów Świętej Rodziny, a z drugiej zachęcali wiernych do intymnego skupienia i indywidualnej, głębszej medytacji. Piękny przykład takiego stylu, zwanego przez historyków sztuki “psychologizującym", stanowi obraz Opłakiwanie Chrystusa z Chomranic, powstały w połowie XV w. Prostota i realizm, a jednocześnie dążenie do wykrycia i oddania psychologicznej prawdy czynią z licznych powstałych w tym czasie przedstawień scen Zwiastowania czy Bożego Narodzenia pełne liryzmu sugestywne kompozycje. Postacie z tych kompozycji ubrane są najczęściej w codzienne współczesne stroje, wydarzenia dzieją się na de przyrody lub architektury miejskiej, w których liczne elementy realistyczne, dobrze znane widzowi, mieszają się z fantastycznymi, a naiwna często kolorystyka podkreśla wdzięk całości (Ołtarz Jerozolimski z kościoła Mariackiego w Gdańsku, Zdjęcie z Krzyża u Św. Jana w Toruniu itd.). Jednocześnie w sztuce pojawia się nie znane dawniejszym twórcom zachwycenie ziemską urodą, stanowiące pierwszy powiew zbliżającego się renesansu. Pełne wdżTę&u figury tzw. Pięknych Madonn zdobią w tej epoce liczne polskie kościoły (najsławniejsze to Madonna z Wrocławia, z Krużlowej, z Kazimierza nad Wisłą, z Torunia). Były ich zape-
8 — M. Bogucka, Dzieje kultury
113
41. Piękna Madonna z Krużlowej, pow. Nowy Sącz, ok.1420—1430
114
proporcjami ciała, pięknym układem fałdzistych szat.
W tej atmosferze krzyżowania się nowych idei i pomysłów, zmagania starych, sztywnych konwencji i wyobrażeń z nowatorskimi, prądów płynących ze wschodu, z Zachodu i wyrastających z rodzimej społecznej gleby zrodziło się — jako rezultat mecenatu mieszczańskiego — najwspanialsze dzieło plastyczne owych czasów: wielki ołtarz w kościele Mariackim w Krakowie, powstały w latach 1477—1489. Twórcą jego był późniejszy autor nagrobka Kazimierza Jagiellończyka, Wit Stwosz z Norymbergi (1445—1533). Na słynny tryptyk składają się tak ulubione przez ówczesnych artystów sceny z życia Marii i jej Syna. Kompozycję centralną stanowi Zaśnięcie, gdzie wiotką postać umierającej podtrzymują brodaci, zatroskani apostołowie. Na wyrazistych, pełnych ekspresji twarzach postaci malują się różnorodne uczucia. Artysta tworząc scenę ewangeliczną myśli tu już o człowieku, o jego psychice i coraz bardziej skomplikowanych przeżyciach. Nieobce mu jest także poczucie humoru. Figury swych bohaterów wyrzeźbił Stwosz w nadnaturalnej wielkości, aby były dobrze widoczne z głębi wielkiego wnętrza kościoła, ale
42. Kraków, kościół NMP. Scena narodzin z Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza, koniec XV w.
uchwycił je w naturalnym, pełnym życia ruchu. Zdumiewa precyzja i staranność, z jaką odtworzono rysy twarzy, kształty dłoni, fałdy szat, elementy roślinne i architektoniczne. Modelem dla genialnego rzeźbiarza był niewątpliwie piętnastowieczny Kraków i jego ruchliwi, pełni energii mieszkańcy18.
U Horyzont umysłowy przeciętnego Polaka uległ w tym czasie znacznemu rozszerzeniu. Wpływały na to wspominane wyżej zwiększone możliwości zdobycia wykształcenia, a także ruchliwość związana z podróżami za granicę i zintensyfikowanym krążeniem ludności po kraju. Ruchliwy tryb życia cechował zwłaszcza szlachtę, coraz częściej podążającą na swe lokalne zjazdy zwane sejmikami, a także na zjazdy prowincjonalne, gromadzące mieszkańców całej ziemi, lub walne, obejmujące cały kraj (zalążek późniejszego sejmu). Bardzo często powoływano także w XV w. pospolite ruszenie. Poznawał przy tego typu okazjach szlachcic odleglejsze rejony niż najbliższa okolica, nabierał wyobrażenia o całości ziemi ojczystej, która go żywiła i której miał w razie potrzeby bronić. Jeździło również często mieszczaństwo — kupcy z towarem, rzemieślnicy dla doskonalenia się w zawodzie, młodzież na naukę do szkół. Powracający z podróży dalszych, zagranicznych — zarówno szlachta, jak mieszczanie
— wprowadzali do obiegowych pojęć obraz także innych krajów, ich pejzażu, architektury, obyczajów. Mogło to służyć upowszechnianiu obcych wzorców, mogło jednak także umacniać poczucie odrębności i specyfiki polskiej nacji. Na uniwersytety lub w celach turystyczno-poznawczych (“dla przetarcia się w świecie") wybierali się oczywiście głównie reprezentanci elit finansowych i społecznych, ale wyjazdy za granicę w ogóle nie były ich monopolem. Jeździli także w sprawach handlowych kupcy — do Włoch, Niemiec, Francji, Anglii, Holandii; pieszo wędrowali czeladnicy rzemieślniczy lub po prostu ubodzy pobożni pielgrzymi, pragnący odwiedzić różne słynne miejsca kultu; kręcili się po różnych krajach także przedsiębiorczy żacy (znany przykład Grzegorza z Sanoka!). Ich opowieści rozbrzmiewały po powrocie w miejskich gospodach i wiejskich karczmach, przekazując mieszaninę konkretnych informacji o świecie i legend najszerszym rzeszom mieszkańców Polski i budząc
•w nich świadomość regionalną, a także szerszą — krajową.
Tak więc wiek XV przynosi dalszy krok w kierunku umacniania polskiej świadomości narodowej i jej rozlewania się na szersze niż dawniej kręgi społeczeństwa. Obok konfrontacji “pokojowej", dokonywanej w miarę wzrostu ruchliwości różnych grup społecznych i coraz częstszych podróży po kraju (m. in. w związku z rozwojem szlacheckich organów przedstawicielskich) i za granicę, odegrała tu także niewątpliwie ogromną rolę konfrontacja z zakonem krzyżackim: najpierw procesy polsko-krzyżackie, będące okazją do prezentacji przed sądem polskiej racji stanu i krzywd doznanych przez Polaków ze strony niemieckiego zakonu, następnie zaś wielkie starcia zbrojne — Grunwald, a zwłaszcza wojna trzynastoletnia, wymagające mobilizacji nie tylko znacznych środków materialnych, ale również psychicznych: ofiarności, patriotyzmu, głębokiego przekonania o słuszności polskiej sprawy19.
Na umysłowość ówczesnego społeczeństwa oddziaływało również coraz gęstsze, przedstawione wyżej, nasycanie ziem polskich dziełami sztuki, sta-
116
43. Kraków, kościół NMP. Krucyfiks — dzieło Wita Stwosza, ok. 1491 r.
nowiącymi wyraz nowych prądów artystycznych. Obcowanie z nimi miało zasadnicze znaczenie dla kształtowania bardziej nowożytnych gustów, subtelniej-szego poczucia piękna, a nawet pewnej wiedzy o świecie, bo w czasach, gdy wynalazek druku dopiero zaczynał się upowszechniać, a analfabeci stanowili
117
około 90% społeczeństwa, rolę przekaźnika ideowo-umysłowego sprawowały głównie treści zawarte w malarstwie, rzeźbie i architekturze. Były to ówczesne “publikatory", przemawiające do wyobraźni i umysłów widzów, bardziej chyba uczulonych na ten typ przekazu, niż to jest obecnie. Największe i najłatwiej dostępne skupiska dzieł sztuki istniały oczywiście w miastach, dlatego też one spełniały szczególnie ważną kulturotwórczą rolę, zwłaszcza w zakresie kształtowania się zaczątków tzw. kultury masowej. Dla wsi tego typu zadania na znacznie jednak skromniejszą skalę spełniały wiejskie kościoły parafialne.
Rytm życia ludzkiego ulegał w tej epoce wyraźnemu przyspieszeniu, choć jego przeciętna długość (30—35 lat) nie uległa zmianie. Że jednak na ową niską przeciętną wpływała przede wszystkim znaczna śmiertelność położnic i noworodków, w odczuciu społecznym świadomość owego stanu rzeczy nie była zbyt ostra. Wiele osób dożywało sędziwego wieku, i to w dobrym wcale zdrowiu, zwłaszcza na wsi. W mieście częste zarazy i niski poziom higieny stanowiły dodatkowy czynnik zmniejszający szansę dłuższego życia jednostki, ale dotyczyło to głównie uboższych mieszkańców skupisk miejskich, a nie patry-cjatu, którego członkowie w czasie epidemii wyjeżdżali na wieś i mogli sobie pozwolić na większy luksus w zakresie higieny mieszkań, kuchni itd.
Zmieniało się i precyzowało poczucie czasu, mierzonego już nie tylko klepsydrą piaskową czy cieniem przesuwającym się na tarczy zegara słonecznego. I w tym zakresie przodowały duże miasta, gdzie pierwsze zegary mechaniczne pojawiły się już na wieżach kościołów i ratuszy. Mieszczanin musiał dokładnie kalkulować termin spłaty długów, czas transportu towarów, dotrzymywać przepisów dotyczących okresu “próby" przy najmie uczniów czy daty rozwiązywania umów z czeladnikami itd. Wieś regulowała swe zatrudnienia nadal wedle słońca i rytmu zmieniających się miesięcy, warunkujących cykl prac polowych.
Zmieniającemu się trybowi życia i wzrastającej roli rolnictwa produkującego na rynek krajowy, a także na eksport, odpowiadało powolne przekształcanie się ideałów i postaw życiowych. Dawna kultura rycerska przeżywała swe apogeum na przełomie XIV i XV w., wydając “rycerza bez skazy" — sławnego w całej Europie jako wzór cnót i zalet rycerskich Zawiszę z Garbo-wa. W drugiej połowie XV w. wszakże ideały rycerskie, wciąż żywe w elitarnych kręgach magnatem i w niektórych grupach szlachty, zaczęły zanikać w szerokich masach szlachty wraz ze wzrostem zainteresowania folwarkiem i produkowanym w jego ramach zbożem. Wprawdzie pełna zamiana ideału życiowego szlachty z rycerza na ziemianina i narzucenie tego wzorca także innym grupom ludności nastąpiło dopiero w XVI w., to jednak zalążki tych procesów zrodziły się już na schyłku średniowiecza. Jakże symptomatyczne jest dla tej epoki zajęcie się eksportem do Gdańska przez samego króla Kazimierza Jagiellończyka i grupę możnych małopolskich!
Tak więc schyłek XV w. stanowił dla Polski świt nowych czasów we wszystkich dziedzinach życia. To właśnie te lata położyły podwaliny pod kształt ekonomiczno-społeczny i kulturalny szesnastowiecznej, renesansowej Polski i przygotowały blaski i cienie nadciągającego właśnie “złotego wieku" nadwiślańskich ziem.
118
Rzeczpospolita szlachecka
<
] Dla całej Europy schyłek XV i początek XVI w. oznaczały zasadniczy przełom we wszystkich dziedzinach życia. Nastąpiła wówczas gwałtowna ewolucja struktur gospodarczych i społecznych, a powstanie nowych prądów i idei oraz gorączkowe poszukiwanie odmiennych środków wyrazu w twórczości łączyło się z narodzinami nowej grupowej i indywidualnej mentalności oraz z uformowaniem się człowieka doby renesansu. W Polsce epoka ta — złoty wiek rozwoju kultury, lata świetności i dobrobytu, do których wracać miano nieraz myślą w ciężkich stuleciach następnych — zaczynała się nie mniej burzliwie, mimo iż ominęły ziemie położone nad Wisłą niepokoje wojny chłopskiej i krwawych walk religijnych, jakie rozgorzały na zachodzie Europy. Ominęły — nie bez powodu zresztą.
Mapa polityczna Europy w początkach XVI w. wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Cały zachód, południe, wielkie obszary środkowe kontynentu pokrywała mozaika niewielkich państewek, wywodzących się jeszcze z okresu rozdrobnienia feudalnego. Poważniejsze bloki terytorialne zdołali skupić pod swoim berłem tylko władcy Kastylii, Francji i Anglii. Półwysep włoski, tereny Niemiec i Austrii to strefa największego rozczłonkowania politycznego; potęga Habsburgów i Brandenburgii znajdowała się dopiero w zalążku. Natomiast na wschód od granic ówczesnego cesarstwa niemieckiego widnieją na mapie zarysy większych organizmów: to królestwo Węgier i oblewające je od południa, jak groźne morze, zdobycze Turcji; niedawno (1453) podbiła ona Konstantynopol i opanowała całe Bałkany, grożąc coraz mocniej chrześcijańskiej, lecz skłóconej i podzielonej Europie. Przede wszystkim jednak rozpościera się tu ogromny, okrągławy kształt, sięgający od Bałtyku na północy aż po Morze Czarne na południu, na wschodzie zaś niemal po Wielkie Łuki, obejmując swym zasięgiem liczne miasta ruskie — Połock, Wiaźmę, Kursk. Ten obszar potężny to państwo polsko-litewskie, rozsiadłe w dorzeczach czterech wielkich rzek: Wisły, Niemna, Dniepru i Dniestru, jednoczące w swych granicach różne narodowości i różne typy kultury, ale tworzące
119
całość •wsparta, na tolerancji, rzadkiej gdzie indziej w ówczesnej Europie.
Pod koniec panowania Kazimierza Jagiellończyka terytorium związanych już przeszło od stulecia unią personalną krajów: Polski i Litwy, wynosiło około 111 500 km2, nie licząc ziem lennych; na północy były to resztki zakonu krzyżackiego, które w początkach XVI w. przekształcone miały zostać w świeckie Księstwo Pruskie, oraz Lębork z Bytowem i Mazowsze. Mazowsze było zresztą inkorporowane stopniowo, a ostatecznie po śmierci lokalnych książąt w 1526 r., co oznaczało dla państwa polskiego przyrost terytorialny o dalsze 32 tyś. km2. Na południu lenno Polski stanowiła Mołdawia, choć pretensje do niej wysuwali zarówno władcy Węgier, jak sułtani tureccy. Poza granicami ówczesnego państwa polskiego znajdował się natomiast stary piastowski Śląsk, zhołdowany od XIV w. przez Czechy, oraz Pomorze Zachodnie, rządzone przez miejscowych książąt.
Na tym ogromnym obszarze żyło ponad 7 min ludzi — przeciętna gęstość zaludnienia nie była więc wysoka, wynosiła zaledwie 6—7 osób na l km2, gdy np. Francja miała już wówczas 28 mieszkańców na l km2, Niemcy — 20, Anglia — 15. Ale w sąsiednim Księstwie Moskiewskim żyło zaledwie 2—3 osób na l km2, bardzo słabo zaludniona była także Norwegia i Szwecja, stosunkowo niewielki potencjał demograficzny reprezentowały Węgry1. Było zresztą zaludnienie ówczesnego państwa polskiego bardzo nierównomierne: obok krain kipiących życiem, nasyconych wielkimi miastami i bogatymi wsiami, jak Prusy, obok ludnej Małopolski i Wielkopolski, gdzie gęstość zaludnienia dochodziła do 15 i więcej osób na l km2, rozpościerały sią na wschodzie, na Litwie i na tzw. kresach (Podole, Wołyń, Ruś) ogromne obszary puszcz i pustek, gdzie dymy świadczące o istnieniu ludzkiej osady należały do rzadkości. Tereny te stanowiły zresztą magnes dla wszelkiego rodzaju awanturników, banitów, ludzi luźnych, zbiegłych chłopów, wreszcie przedsiębiorczych eksploatatorów, i rozrzedzały w ten sposób zaludnienie reszty kraju.
Jedną z charakterystycznych cech ówczesnego państwa polskiego była jego wielonarodowość. Obok Polaków znaczną część ludności stanowili od momentu zawarcia unii Litwini i Rusini. W XVI w. związek obu krajów uległ zacieśnieniu: unię personalną zastąpiono (1569) realną (tzw. unia lubelska), która ustanawiała wspólnotę władcy i sejmu, przy zachowaniu przez Litwę jedynie odrębnego skarbu i wojska. Miał to być związek “wolnych z wolnymi, równych z równymi" — wedle określenia samych współczesnych. Prócz Litwinów i Ru-sinów istniały liczne mniejszości narodowe, jak Niemcy, Żydzi, Ormianie, Fla-mandowie, Włosi itd. Zwłaszcza ludność miast stanowiła skomplikowaną mozaikę narodowościową, co w niektórych wypadkach zaostrzało różne konflikty, m.in. wyznaniowe i społeczne, typowe dla tej epoki. Nie doszło jednak na całym tym wielkim obszarze do ostrzejszych prześladowań religijnych, nie wybuchły tu też wojny wyznaniowe, jakie stanowiły codzienne zjawisko w innych krajach w XVI stuleciu. W większości wypadków różnorodne grupy etniczne i religijne współżyły ze sobą w państwie polsko-litewskim zgodnie, od katolików i wyznawców prawosławia aż do mahometan, karaimów i wyznawców judaizmu. W XVI w. ten wachlarz miał się powiększyć o kalwinów, luteranów
120
44. Wykład. Drzeworyt ze Zwierciadła M. Reja, Kraków 1562 r.
i arian. Asymilacja różnych grup narodowościowych następowała na terenie państwa polsko-litewskiego bardzo szybko; stapiając się ze sobą i polonizując, wnosiły one swój wkład do ogólnopolskiej kultury, która kształtowała się w tym czasie. Stąd w polskim budownictwie, sztuce, a także obyczaju, tyle wpływów włoskich, niemieckich, flamandzkich, ruskich, starolitewskich, które zespolone 2 rodzimymi, często ludowymi, pierwiastkami stanowią o specyfice polskiego gotyku i wczesnego renesansu, o jego bujnych, urzekających kształtach, nie znanych na innym terenie.
Nie byłoby to twórcze współżycie możliwe, gdyby nie tolerancyjność ówczesnej Polski, głośna i podziwiana w całej Europie. Wyraził znakomicie ową mądrą atmosferę liberalizmu i wolności myśli pisarz mieszczański, Bier-nat z Lublina, stwierdzając w 1515 r., iż żadne represje nie zdołają zabić twórczego intelektu, gdyż “rozum ludzki nie da się powstrzymać, aby wciąż nie dociekać prawdy"2. Reformacja, która w początkach XVI w. ogarnęła także polskie ziemie, stanowiła tu oręż w ostrej walce ideologicznej, politycznej, kulturalnej. Ale owe zmagania, choć burzliwe, nie wychodziły poza sferę idei, walka poglądów nie zamieniała się w walkę na miecze. Poza grupą przywódców? powstania ludowego ściętych w Gdańsku w 1526 r., z pobudek zresztą bardziej społeczno-politycznych niż religijnych, nie było w Polsce krwawych ofiar, nie zapłonęły stosy inkwizycyjne, których blask trwożył całą ówczesną Europę. Aby “wolność każdemu rozumieniu ostawić" — domagali się posłowie w czasie dyskusji sejmowych w 1556/57 r. Wiązała się
121
owa atmosfera oczywiście z panującym w Polsce modelem społeczno-ustrojo-wym i z szerokimi wolnościami szlachty, z jej uprzywilejowaną pozycją w państwie. Tolerancja wobec chłopskich przekonań, wolność sumień wieśniaczych była już bardziej problematyczna. I tak np. do dziś toczą się wśród historyków spory, czy słynna konfederacja warszawska z 1573 r., zezwalająca każdemu w państwie polskim na wyznawanie religii takiej, jaką mu jego własne sumienie dyktuje, obejmowała dobrodziejstwem owej swobody przekonań i wyboru także chłopów. Wielu badaczy sądzi, że dopuszczała ona przymus pana wsi w stosunku do poddanych w sprawach wiary. Ale nawet jeśli przyjąć taką interpretację niezbyt jasnych słów dokumentu, to należy przypomnieć, iż w owych latach w Europie zachodniej panowała jeszcze mniej tolerancyjna (bo dotykająca nie tylko chłopów) zasada: “cuius regio, eius religio". W Polsce natomiast znaczna bardzo część społeczeństwa — bo “dobrze urodzeni" byli niezwykle liczni i stanowili około 10% ludności — cieszyła się pełnią swobód osobistych i całkowitą wolności przekonań, zarówno wyznaniowych, jak politycznych. Aż do końca istnienia Rzeczypospolitej szlacheckiej — jak słusznie podkreślają badacze — żaden szlachcic nie został skazany na śmierć za wiarę (jedyny smutny wyjątek stanowi egzekucja domniemanego ateisty K- Łyszczyńskiego, dokonana zresztą u schyłku następnego, nie tak już tolerancyjnego stulecia, w 1689 r.), żadna szlachcianka nie stanęła przed sądem, by odpowiadać za rzekome uprawianie czarów, a i proste chłopki raczej rzadko padały ofiarą tego typu oskarżeń. Gdy to zestawimy ze straszliwym wzmożeniem się fali procesów przeciw heretykom i czarownicom w różnych krajach Europy — od Anglii i Skandynawii aż po Francję i Niemcy — w XVI—XVII w., to okaże się iż Polska była w owych latach istotnie wyjątkową oazą spokoju i wolności sumienia3.
Ciągnęli też do tej oazy uchodźcy różnych narodowości, członkowie sekt i bractw źle widzianych przez rządy, ludzie, którzy z tych czy innych powodów narazili się swym władcom lub hierarchii duchownej. Znajdowali nad Wisłą z reguły przychylne przyjęcie, pomoc materialną, życzliwych protektorów i opiekunów, możliwość pracy, uznanie. Byli wśród nich myśliciele, pisarze, działacze społeczni i wyznaniowi, artyści, ale także ludzie zwykli:
rzemieślnicy, kupcy, rolnicy, opuszczający wstrząsaną krwawymi zaburzeniami Europę zachodnią w poszukiwaniu spokojniejszych siedzib. Nie sposób oszacować liczebności owych ciągnących z Niemiec, Francji, Włoch, Niderlandów grup uchodźców, szły one jednak z pewnością w setki i tysiące ludzi. Już w latach trzydziestych XVI w. zaczęli przybywać do Polski prześladowani w Niemczech i Niderlandach anabaptyści; dotarli oni do Prus Królewskich, na Lubelszczyznę i Wołyń. W drugiej połowie XVI w. zaczęły napływać — głównie na Pomorze — fale niderlandzkich menonitów, którzy mieli w tym rejonie tak bardzo zasłużyć się dla rozwoju bankierstwa, handlu i rzemiosł tekstylnych (w tym rozwinięcia produkcji pasów i pasamonów potrzebnych do kształtującego się wówczas właśnie stroju polskiego szlachcica). Ich wiejscy rodacy osuszali Żuławy i warszawską (późniejszą Saską) Kępę, budowali wiatraki i zakładali przodujące gospodarstwa rolno-hodowlane w całej Polsce północno-zachodniej. Nie brakło też wśród przybyszów z Niderlandów
122
wybitnych intelektualistów i artystów. Holender Wilhelm Gnapheus, były rektor szkoły w Hadze, zasłużył się w pierwszej połowie XVI w. dla rozwoju pomorskiego renesansowego szkolnictwa. Niderlandczyk Comelis Floris ukształtował całą szkołę polską nagrobnej rzeźby. Malarze Izaak van dem Blocke i Jan Yredeman z Fryzji, architekci Wilhelm van dem Blocke i Antoni van Opbergen byli twórcami świetności późnorenesansowego i manierystycznego Gdańska, który dzięki nim w dużej mierze zyskał miano Wenecji Północy. Z drugiej strony w Niderlandach sława kraju użyczającego gościny prześladowanym rosła z roku na rok. Świetny poeta holenderski przełomu XVI i XVII w. Joost van den Vondel wprowadził nawet do swego poematu (1637) wizję szczęśliwej Nowej Holandii założonej przez wygnańców “w żyznej ziemi pruskiej nad Wisłą"4.
W latach siedemdziesiątych XVI w. chronią się w Polsce prześladowani w Niemczech antytrynitarze. Adama Neusera i Macieja Vehe-Gliriesa jedynie pośpieszny wyjazd z Palatynatu do Polski uchronił przed kolejnym procesem i ścięciem (taki los spotkał ich współwyznawcę Jakuba Sylwanusa). Na przełomie XVI i XVII w. przybyli do Polski Jan Crell z Frankonii, Walenty Szmale z Gothy, Marcin Ruar z Holsztynu. Również włoscy zwolennicy reformacji przybywali bardzo licznie nad Wisłę, wśród nich znani intelektualiści: Leliusz Socyn, Jerzy Blandrata, Walenty Gentiiis, Bernardo Ochino, Jan Paweł Alciato, Gianbattista Bovio, Giovanni Bernardino Bonifacio markiz d'0ria (fundator Miejskiej Biblioteki w Gdańsku), wreszcie najsłynniejszy z nich Faust Socyn, który wywarł tak znaczny wpływ na polskich działaczy reformacyjnych, iż cały ich odłam zaczęto nazywać socynianami5. Włoscy, tak jak i inni uchodźcy swobodnie prowadzili działalność konfesyjno-inte-lektualną i gospodarczą na terenie Krakowa oraz innych miast Rzeczypospolitej; niektórzy z nich dorabiali się majątków (np. bankier Gian Battista Cet-tis) i otrzymywali lukratywne stanowiska przy dworze królewskim. I tak np. Włoch Prosper Provana był poczmistrzem Zygmunta Augusta, włoscy leka-rze-heretycy pielęgnowali Stefana Batorego (N. Bucella, S. Simonius), sekretarzem tegoż króla był znany historyk włoskiego pochodzenia Michael Bruto.
Bardzo liczna była imigracja wyznaniowa z Czech, głównie na tereny Wielkopolski. Prześladowani przez Habsburgów bracia czescy (pierwsza grupa licząca około 400 osób przybyła w 1548 r. do Poznania) znaleźli tu możnych opiekunów wśród protestanckiej magnatem (Ostrorogów, Górków, Leszczyńskich). W XVII w., w okresie wojny trzydziestoletniej, szlachta wielkopolska planowo ściąga do swych dóbr prześladowanych w Niemczech protestantów, zapewniając im pełną swobodę wyznania. Dzięki tej polityce, uprawianej nie tylko zresztą przez zwolenników reformacji, ale i przez katolików, miasta wielkopolskie zostały zasilone liczną kadrą wysoko kwalifikowanych rzemieślników, co umożliwiło świetny rozwój tych ośrodków, oparty głównie na produkcji tekstyliów.
Wśród uchodźców nie brakło także innych narodowości: Francuzów, Szkotów, Irlandczyków. Schyłek XVI w. przyniósł imigrację do Polski katolików szwedzkich i angielskich, uciskanych przez protestanckich władców. Napływali też cały czas bardzo Uczni Żydzi, głównie z Niemiec, Czech i Pół-
123
wyspu Iberyjskiego. Była więc imigracja niezwykle różnorodna i narodowościowo, i wyznaniowe, a wlewała się do już wcześniej zróżnicowanego pod tymi względami tygla ludnościowego, powodując zagęszczenie zróżnicowania barw w mozaice struktur składających się na ówczesne polskie państwo.
Tolerancja i pokój zawsze sprzyjają rozwojowi kulturalno-cywilizacyjne-mu. A była to w Polsce epoka nie tylko tolerancji, lecz także spokoju, stanowiąc rzadki wyjątek w burzliwych, pełnych wojen dziejach kraju. Prawda, nie był to pokój absolutny. Jeszcze w końcu XV i w początkach XVI w. dochodziło do konfliktów zbrojnych z Krzyżakami; zakończyły się one dopiero w 1525 r. sekularyzacją państwa zakonnego i utworzeniem świeckiego Księstwa Pruskiego, którego pierwszy władca, były mistrz krzyżacki, zrzuciwszy habit złożył już jako książę pruski uroczysty hołd lenny na Rynku krakowskim polskiemu królowi. Niebezpieczeństwo z tej strony zostało więc na razie zażegnane. Niespokojne za to były ciągle kresy południowo-wschodnie, zagrożone nie tylko przez luźne napady tatarskie, ale także przez Turcję, roszczącą sobie pretensje do Mołdawii. Ze zmiennym szczęściem toczyły się również walki litewsko-ruskie, zapoczątkowane w 1507 r. Wszystkie te konflikty miały jednak charakter peryferyjny; pustoszyły wyłącznie ziemie pograniczne, a przez resztę mieszkańców państwa były odczuwane jedynie pośrednio, wskutek zwoływania pospolitego ruszenia szlachty pewnych powiatów czy województw lub w rezultacie uchwalania specjalnych podatków dla wzmożenia obronności granic. Wielkie połacie kraju zapominały szybko co to wojna; rozkwitając w poczuciu bezpieczeństwa i spokoju. Szlachcic odkładał miecz i szyszak, zamieniał zbroję na płócienny kitel i zabierał się do doglądania gospodarki. Kupiec bez lęku wyprawiał ładowne wozy z towarem w drogę, pewny, że nie napadną na nie obcy żołnierze lub zwykli, rozzuchwaleni wojną łotrzykowie. Miasto i wieś odbudowywały spalone domy, magazyny, spichlerze. Była to więc w niełatwych dziejach Polski epoka unikalna, czyniąca z niej także — w porównaniu z resztą pustoszonej przez wojny domowe i wyznaniowe, nie licząc konfliktów międzypaństwowych, Europy — obszar poza kresami wschodnimi wyjątkowo “sielankowy". Dopiero druga połowa XVI w. przyniosła dla Polski poważniejsze, wymagające znaczniejszego wysiłku militarnego zatargi: wybuch wojny (1560) o ulegające właśnie, podobnie jak Prusy Hohenzollernów, sekularyzacji Inflanty, przechodzące na status świeckiego lenna Polski, przewlekłą wojnę o tzw. dominium maris Baltici, której pierwszy etap rozegrał się w latach 1563—1570, a następnie wielkie starcia Batorego z Moskwą (1579—1582). I tu jednak działania •wojenne toczyć się miały daleko od Polski centralnej, w której szlachta bez przeszkód budowała swe demokratyczne, tak bardzo niepodobne do innych, państwo.
Granice owej demokracji były oczywiście ściśle określone i obejmowały jedynie rozrodzony liczebnie stan “szlachetnie urodzonych". Ograniczona klasowo była też walka toczona przez reprezentantów światłej szlachty o dalszą demokratyzację ustroju państwa, o utrwalenie w nim tolerancji wyznaniowej i praworządności, naruszanej nader często przez magnatów. Orężem ideologicznym w tych rozgrywkach była szerząca się właśnie na ziemiach
124
polskich reformacja, która znalazła dość słaby oddźwięk w miastach (poza Pomorzem i Wielkopolską), częściowo tylko zyskała zwolenników wśród magna-terii, przyjęła się natomiast dość szeroko w kręgach średniej szlachty, która przystosowała ją do swych aktualnych potrzeb, zyskując dzięki temu tak potrzebną dla swych postulatów argumentację i wyższą, bo religijna, sankcję6.
Zaczęło się od żądań, aby opodatkować Kościół na rzecz obrony państwa, zwłaszcza pilnej wobec zagrożenia turecko-tatarskiego na południowo-
-wschodnich kresach. Poszedł za tym postulat zniesienia uprawnień sądownictwa duchownego w stosunku do osób świeckich, a więc żądanie, aby władza świecka nie wykonywała wyroków sądów duchownych, zapadających za wykroczenia przeciw wierze, odmowę opłaty dziesięciny itd. Domagano się także odebrania Kościołowi wszystkich majątków nadanych po 1382 r. (zmniejszyłoby to dobra duchowne o 1/3). Prócz ostrza antykościelnego miała polska reformacja — mimo że była szlacheckim ruchem — także swój odłam o radykalnym społecznie zabarwieniu7. Chodzi tu o arianizm, który nazwę zapożyczył od teologa aleksandryjskiego z IV w., Ariusza, kwestionującego dogmat Trójcy Świętej. Arianizm dojrzewał początkowo w łonie Kościoła kalwińskiego, od którego się oddzielił w 1565 r. Arianie polscy znani byli pod różnymi nazwami: antytrynitarzy (jako że sprzeciwiali się dogmatowi Trójcy), nurków i nowochrzczeńców (bo wzywali do ponownego chrztu dorosłych), najczęściej jednak występowali jako tzw. bracia polscy. Znaczenie i rewolucyjność tego odłamu reformacji leżały nie w jego założeniach teologicznych, lecz w treści społecznej, arianie potępiali bowiem pańszczyznę i poddaństwo chłopów, głosili, iż “rzecz to jest pogańska panować nad swoim bratem" (ideolog ariański Paweł z Wizny). Podczas synodu w 1568 r. arianie wprost “szlachcie braciej mówili, że się wam nie godzi chleb jeść z potu ubogich poddanych swych, ale sami róbcie"8. Poglądy te budziły jednak ostre sprzeciwy wśród bardziej umiarkowanych zwolenników reformy
— kalwinów oraz luteranów; tych ostatnich zresztą wśród szlachty polskiej było niewielu, luteranizm zapuścił głębsze korzenie głównie w środowiskach mieszczańskich w Wielkopolsce i na Pomorzu9.
Znaczne konsekwencje dla rozwoju sytuacji w Polsce miał stosunek panującego do reformacji. Zygmunt I oficjalnie afiszował swą niechęć do protestantyzmu, wydając surowe ( często zresztą nie egzekwowane) edykty przeciw zwolennikom “nowinek religijnych". W istocie osobiście był dość chyba indy-ferentny wobec sporów religijnych. Nie dostrzegł także w reformacji szansy rozszerzenia i wzmocnienia swej władzy. Gdy rządy objął Zygmunt August, zwolennicy reformacji zaczęli się łudzić, że nowy władca wzorem panujących w Anglii, Danii czy Szwecji zerwie z Rzymem i ogłosi się głową narodowego Kościoła. Ale syn Zygmunta Starego me umiał się zdobyć na taki rewolucyjny krok. Co więcej, w grudniu 1550 r. z kancelarii królewskiej wyszedł nowy surowy edykt, w którym król oddawał sprawę walki z “herezją" w ręce biskupów i nakazywał starostom, a więc władzy świeckiej, współdziałać z nimi w tym zakresie.
W kraju zawrzało. Na sejmie piotrkowskim w 1552 r. szlachta zmusiła króla do zawieszenia tych postanowień aż do następnego sejmu. W trzy lata
125
później, na sejmie 1555 r., walka wybuchła ze zdwojoną siłą. Protestanci, wśród których rej wodzili Jakub Ostroróg, Mikołaj Sienicki, Hieronim Ossoliński i Rafał Leszczyński, domagali się od króla, aby ujął sprawy religii w swoje ręce i ogłosił tymczasowe wyznanie wiary, co byłoby pierszym krokiem do ustanowienia polskiego Kościoła narodowego. Posłowie domagali się zupełnej likwidacji sądownictwa duchownego nad osobami świeckimi, zniesienia bezżeństwa księży, wprowadzenia komunii pod dwiema postaciami, wreszcie wyboru kapłanów przez szlachtę. W celu załatwienia wszystkich spornych spraw wyznaniowych proponowano zwołanie soboru narodowego. Być może projektom tym sprzyjali nawet niektórzy biskupi.
Jednocześnie szlachta nie ustawała w próbach forsowania programu egzekucyjnego, który w toku dyskusji przybierał coraz bardziej konkretne kształty. Część szlachty wysuwała wraz z tym postulat wzmocnienia władzy centralnej przez silniejsze oparcie się króla na izbie poselskiej. Nieliczni opowiadali się także przeciw wzrastającemu uciskowi chłopa, zwłaszcza przeciw podwyższaniu pańszczyzny. Było to w pewnej mierze zasługą haseł głoszonych przez największego polskiego pisarza politycznego XVI w., zwolennika silnej władzy królewskiej i obrońcy chopów, Andrzeja Frycza-Mo-drzewskiego (1503—1572). Modrzewski, syn wójta z małego miasteczka Wolborza, już w 1543 r. wystąpił z głośnym protestem przeciw pogwałceniu zasad sprawiedliwości w ustawie o mężobójstwie, przewidującej niejednakowe kary za zabicie szlachcica, mieszczanina i chłopa. W 1551 r. ukazało się pierwsze wydanie jego znakomitego dzieła O naprawie Rzeczypospolitej (Commentariorum de Republica emendanda libri ąuinąue). Frycz postulował traktowanie chłopów i mieszczan jako wolnych obywateli kraju: “jest bowiem Rzeczpospolita niby ciało stworzenia żyjącego, którego żaden członek nie służy tylko sobie samemu, ale i oko, i ręce, i nogi, i inne członki pospólnie o siebie mają staranie i tak pełnią swe obowiązki, aby całe ciało miewało się dobrze; gdy ono mianowicie ma się dobrze, dobrze się mają i one; gdy ono zaś źle, muszą być upośledzone także członki"10.
Trzeba przyznać, iż szerokim masom szlachty bardziej od postępowego, wymagającego likwidacji stanowego egoizmu, programu Frycza odpowiadały poglądy głoszone przez innego pisarza tej epoki, księdza, który opowiedział się po stronie reformacji, Stanisława Orzechowskiego (1513—1566). Najważniejsze publikacje tego ostatniego: Rozmowa albo Dyjalog około egzekucyjęj Polskiej Korony oraz Quincunx, to jest wzór Korony Polskiej, J wywarły wielki wpływ na umysłowość współczesnych. Lansował w nich Orzechowski hasła “złotej wolności", kładąc egoistycznie i krótkowzrocznie znak równości między szlachtą a państwem.
Agresywność szlachty tak bardzo przeraziła króla i magnatów, że przez cztery lata (1559—1562) zaniechano zwoływania sejmu, obywając się bez niego. Ale rozpoczęta w 1560 r. wojna z Moskwą o Inflanty wymagała pieniędzy. Ponieważ dochody królewskie nie wystarczały do przygotowania kampanii, trzeba było zwrócić się do szlachty. Tak więc Zygmunt August musiał skapitulować przed szlachtą, podobnie jak jego poprzednicy. Na słyn-
126
127
nym sejmie piotrkowskim w latach 1562—1563, o którym kronikarz Marcin Bielski pisze, iż był “jako sądny dzień", zakazano ostatecznie starostom egzekwować wyroki sądów duchownych. Różnowiercy uzyskiwali pełną tolerancję, szlachta — całkowitą niezależność od potentatów duchownych. Zapadła też wreszcie uchwala w sprawie egzekucji dóbr — główny i najzacieklej przez magnatów zwalczany punkt szlacheckiego programu reformy. Uchwalono mianowicie zwrot wszystkich królewszczyzn rozdanych po 1504 r. Utworzono jednocześnie zalążek stałej armii, postanawiając, iż 1/4 dochodów królewskich ma iść na utrzymanie wojska. Była to bardzo skromna uchwała. Tzw. kwarta, wpłacana odtąd do skarbu w Rawie, pozwalała na zaciąg najwyżej 4000 ludzi, nie rozwiązała więc problemu obronności kraju.
Wygaśnięcie dynastii Jagiellonów w 1572 r. i przyjęcie zasady wyboru nowego władcy przez elekcję viritim (tj. przy czynnym udziale całej szlachty) zamyka okres formowania się państwa szlachty, tak bardzo niepodobnego do otaczających je organizmów państwowych., Podnosi się często w literaturze podobieństwa w zakresie ideologii, mentalności, obyczaju, łączące szlachtę polską z węgierską, chorwacką, hiszpańską. Państwo demokracji szlacheckiej, zbudowane w XVI w. nad Wisłą, było jednak dziełem unikalnym. Było też, mimo swego wyraźnego charakteru stanowego, najbardziej demokratycznym państwem ówczesnej Europy. Wystarczy przypomnieć, iż prawie 10% ludności posiadało tu już pełne czynne i bierne (każdy szlachcic teoretycznie mógł być nawet wybrany królem) prawo wyborcze. W Anglii takie prawo w 1832 r. uzyskiwało jedynie 3,2% ogółu mieszkańców, we Francji w latach 1831—1848 zaledwie 1,5%, we Włoszech w 1874 r. tylko 2,1%. Cała polska szlachta cieszyła się pełnią swobód osobistych, nie znanych gdzie indziej (przywilej neminem captivabimus, wolność słowa i druku, łącząca się z tym swoboda przekonań oraz ich głoszenia, równość wobec prawa). Nic dziwnego, iż spoglądała na to z zazdrością szlachta innych krajów, a Prusy Książęce i Inflanty zabiegały o łączność z Polską. Trze-} ba zresztą przyznać, iż wysokiemu rozwojowi swobód obywatelskich odpowiadał poziom uświadomienia politycznego ówczesnej polskiej szlachty. Sejm polski tego okresu był jednym z najlepiej działających w Europie organów reprezentacji stanowej. Stosowano w nim faktyczną (nie formalną) za-A sadę większościową przy równoczesnym uwzględnianiu opinii mniejszości, modus deliberandi polegał na uzgadnianiu stanowisk (tzw. ucieranie konstytucji) i poszukiwaniu rozstrzygnięć najbardziej słusznych, często kompromisowych, zadowalających większość sejmujących. Nawet tak drażliwa kwestia, jak egzekucja dóbr, została w ten sposób wreszcie uchwalona. Podejmowano też, w razie potrzeby, nawet znaczne uchwały podatkowe, gdy wymagały tego cele militarne państwa. “Złota wolność" szlachecka w XVI w. nie oznaczała jeszcze, iż szlachcie wszystko wolno, była raczej interpretowana jako ograniczenie władzy zwierzchniej, która musiała się liczyć z prawami obywatelskimi poddanych i nie mogła sobie pozwolić wobec nich na żadną samowolę11. Tego rodzaju stosunek władza—obywatel był nie do pomyślenia w tym czasie w innych krajach Europy, we Francji, Anglii czy krajach
128
habsburskich, nie mówiąc już o despotycznej Moskwie. Dzieło Wawrzyńca Goślickiego De optimo senatore (1568), wskazujące na odpowiedzialność władcy przed ludem (szlacheckim) i upatrujące źródła władzy nie w tronie, lecz właśnie w społeczeństwie (co prawda w jego elicie, bo w senacie), chwalące rządy parlamentarne, a ganiące absolutyzm, spotkało się ze znacznym zainteresowaniem na zachodzie Europy. Dwukrotnie wydana w języku angielskim (1598 i 1607) książka ta za każdym razem ulegała konfiskacie. Niemniej była znana w dążących do reformy kręgach, a zwłaszcza stała się popularna w dobie rewolucji angielskiej (powoływał się na wywody Goślickiego m. in. ówczesny działacz parlamentarny i pisarz William Prynne). Następny renesans przeżył Goślicki w XVIII w., kiedy to zawędrował na drugą półkulę, by dostarczyć argumentacji w polemikach toczących się w latach wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Tak więc już w XVI w. Polska zaczynała się kojarzyć z umiłowaniem wolności i potępieniem tyranii;
tradycja ta, jedna z najcenniejszych w spuściźnie polskiej kultury, miała następnie odegrać wielką rolę w stuleciu XIX — epoce walk o wyzwolenie narodowe i społeczne.
Polskie odrodzenie
Nie sposób analizując genezę i osiągnięcia polskiego “złotego wieku" nie dotknąć spornej kwestii rozwoju szlacheckiego folwarku. Budzi ta sprawa od lat ożywione dyskusje wśród historyków. Lista zarzutów jest długa i poważna. Oskarża się folwark o podcięcie gospodarki chłopskiej, przypisuje się winę za upadek miast, w rozwoju folwarku doszukują się niektórzy badacze praprzyczyny rozbiorów i upadku państwa polskiego w XVIII w. Ostatnie badania wskazują jednak, że początkowo folwark przyriióśrpewien postęp gospodarczy. Szlachta powiększała jego ziemie nie tylko zagarniając gospodarstwa chłopskie i mająteczki sołtysów, ale karczowała lasy, zaorywała nieużytki i łąki. Oczywiście czyniła to rękami chłopów, niemniej obszar pól uprawnych powiększał się:
w samej tylko Polsce centralnej (tzn. Koronie) pod koniec XVI w. przybytek ten wyniósł 15%. Następowała też intensyfikacja produkcji, polegająca na tro-skliwszej, bardziej przemyślanej gospodarce i dokonywaniu różnych inwestycji (zarybianie jezior lub urządzanie sztucznych stawów, rozbudowa ogrodów, zakładanie pasiek itd.). Właściciel folwarku, zwłaszcza niewielkiego, często osobiście dozorował prace, dbając, by nic się nie marnowało. Toteż folwark szlachecki był z reguły bardziej dochodowy niż duże, zarządzane przez wynajętych ekonomów lub wydzierżawione majątki magnatów'.
Przeciętny folwark szlachecki w XVI w. liczył 60—80 ha pól uprawnych, obok lasów, łąk itd. Zabudowania folwarczne były drewniane, w ich skład •wchodziły stajnie, obory, chlewy, stodoły, szopy na narzędzia oraz spichlerze przeznaczone do magazynowania ziarna. Z reguły trzymano na folwarku kilkanaście sztuk bydła (krowy, woły), trochę świń, owiec i drobiu. Własnych koni roboczych nie było dużo, na ogół dostarczali ich chłopi z okolicznych wsi w ramach przymusowego odrobku dla pana.
Każdy prawie folwark miał trochę czeladzi: najemnych parobków i dziewek, mieszkających w tzw. izbie czeladnej i pracujących za wikt, czasem odzież oraz niewielkie wynagrodzenie pieniężne. Większość prac polowych wykonywali jednak bezpłatnie okoliczni chłopi.
130
Plony szesnastowiecznego folwarku szacuje się na 7—9 kwintali żyta i pszenicy z l hektara, 8—9 kwintali jęczmienia i 5—7 kwintali owsa. Oznaczałoby to zbiór około 5 ziaren z jednego wysianego. Na ówczesne warunki gospodarki trójpolowej było to niemało i pozwalało na znaczny wzrost eksportu ziarna za granicę. Jeszcze pod koniec XV w. szło z Gdańska rocznie kilka tysięcy łasztów (1 łaszt = około 2 tony). W ciągu XVI w. wywóz wzrósł do kilkudziesięciu tysięcy łasztów rocznie. Sumy uzyskane ze sprzedaży tego zboża obcym szyprom, po potrąceniu zysku zagarnianego przez gdańskiego pośrednika, zasilały kieszenie właścicieli folwarków. Dochód ze średniego folwarku kształtował się w tym czasie rocznie w granicach 200—400 złotych, co było dużą sumą, zwłaszcza że mieszkanie, opał i podstawowy wikt szlachcic miał zapewnione w ramach folwarcznej gospodarki. —
Znaczne dochody uzyskiwane z folwarku łączyły się ze zmianą trybu życia szlachty, przekształcającej się w tym czasie z rycerstwa w ziemian. Miało to wpływ na budownictwo dworów i dworków szlacheckich, na sposób ubierania się, poziom konsumpcji żywnościowej — słowem całokształt tzw. życia codziennego tej warstwy społecznej. Folwark należy więc rozpatrywać nie tylko w kategoriach ekonomicznych, ale i kulturalnych. W tym właśnie czasie stal się on podstawową komórką bytowania szlachty i znacznej części chłopstwa, a więc i podstawową komórką kultury, nadającej cechę patriar-i chalnego rustykalizmu całej mentalności epoki. —
Dawny, średniowieczny dwór był jednocześnie ufortyfikowanym punktem oporu; zbudowany w czworobok, z wieżyczkami na rogach, otoczony palisadą, a często i fosą, pozwalał odeprzeć atak wroga. W XVI w. tego typu budownictwo występuje fuż tylko na kresach, w województwach ruskim, podolskim, wołyńskim, na ziemiach narażonych na najazdy tatarskie. Szlachta w głębi Polski zażywa pokoju; dwór z obronnej strażnicy staje się po prostu wygodnym mieszkaniem ziemianina. Zwykle drewniany (choć zdarzały się także murowane), kryty dachówką, u uboższej szlachty gontem czy nawet słomą, prezentuje się jako obszerny, parterowy lub jednopiętrowy budynek z gankiem, przecięty w połowie sienią, mieszczący sporo izb i alkierzy2. Okna miały już najczęściej szyby szklane, pokoje ogrzewano za pomocą kaflowych pieców. Meble u zamożniejszych były bogato rzeźbione, u uboższych proste, najwyżej malowane we wzory, jakie zdarzały się także w chatach bogatszych kmieci. W zależności od stopnia zamożności właściciela ściany dworu ozdabiały miejscowe kilimy lub wschodnie kobierce, broń ozdobna lub prosta, trofea myśliwskie, czasami także zwierciadła i obrazy.
Nie żałowała szlachta pieniędzy na stroje, szyte najchętniej z kosztownych, zagranicznych tkanin. Właśnie w wieku XVI rozliczne wpływy i prądy, od włoskich poprzez niemieckie, francuskie i hiszpańskie, oddziaływały na polską modę, by ostatecznie pod koniec tego stulecia ustąpić wschodnim, tatarsko-tureckim; tak ukształtował się pyszny, mieniący wspaniałymi barwami staropolski strój szlachecki, który z niewielkimi zmianami przetrwał aż po czasy oświecenia. Składały się nań obcisłe sukienne spodnie
131
46. Iwno, kościół parafialny. Renesansowa płyta
nagrobna Jana lwińskiego (zm.1549)
wpuszczane w buty, które sporządzano z kolorowej (czerwonej lub żółtej) skóry, i lniana koszula. Na to wkładano tzw. źupan: długą suknię z wąskimi rękawami, zapinaną z przodu na gęste haftki i guziki. Uboższa szlachta nosiła latem żupany lniane, białe, zimą wełniane, szare lub brunatne. Zamożni szyli źupany z barwnego brokatu i jedwabiu, zapinali je na kosztowne pozłociste guzy. Żupan opasywano kilkakrotnie szerokim, wzorzystym jedwabnym pasem. Latem służył szlachcicowi jako strój wierzchni krótki kontusz, z rękawami rozciętymi, które zarzucano na plecy; zimą wkładano szubę podbitą
132
futrem lub inne sute okrycie. Zamożniejsi obsypywali ów strój klejnotami, tak iż błyszczał i mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Futrem, piórami, biżuterią przybierano również czapki, które szlachta nosiła na mocno podgo-lonych (wedle mody z drugiej połowy XVI w.) głowach. Równie wspaniale prezentowała się broń szlachcica: nieodzowna zakrzywiona (na wzór tatarskiej) szabla, koncerz i pałasz. Jak kosztowne bywały to cacka, świadczą ceny dochodzące w XVI w. do kilkunastu tysięcy złotych za jedną sztukę broni. Obsypywano klejnotami zwłaszcza pochwy szabel i ich głowice, a także czekany (rodzaj laski, podobnej do góralskiej ciupagi), które w XVI w. stanowiły popularną, groźną broń polskiej szlachty.
W porównaniu do męskiego strój kobiecy był znacznie skromniejszy, choć w ogólnych zarysach na nim się wzorował. Na suknie, składające się z marszczonych spódnic, złączonych z obcisłym stanikiem, zarzucały szlachcianki jako okrycie wierzchnie kontusiki, delie i szuby. Rodzaj zwoju z lekkiej materii, tzw. podwika, okrywał głowę mężatek, osłaniając zarazem podbródek i szyję. Zimą nosiła szlachcianka kołpaczek, podobny do męskiej czapki3.
Kolorowy, egzotyczny, bo na wschodniej modzie oparty, polski strój szlachecki różnił się znacznie od typu odzieży noszonej na zachodzie Europy. Jedynie szlachta węgierska i chorwacka ubierała się podobnie. Przemiany, jakie w czasie XVI w. dokonały się w polskiej modzie, były najbardziej może widocznym i jaskrawym, ale nie jedynym przejawem początków procesu orientalizacji polskiej kultury. Do problemu tego jeszcze powrócimy.
Spore zmiany wykazuje sposób odżywiania się szlachty w XVI w. Oczywiście nadal podstawą wyżywienia były produkty własnego gospodarstwa:
mięso wołowe i wieprzowe, drób, ryby z pobliskiej rzeki czy stawu, nabiał, kasze i potrawy mączne, jarzyny z dworskiego warzywnika i owoce z własnego sadu. Za główny napój służyło piwo przygotowane w dworskim browarze, stanowiące także podstawę licznych zup i polewek. Jednocześnie jednak, dzięki ożywionemu handlowi z Zachodem, mogli właściciele folwarków sprowadzać na swe potrzeby różne luksusowe artykuły spożywcze z całego świata. Na szlacheckich stołach pojawiały się drogie wina francuskie i włoskie, pomarańcze, daktyle, rodzynki, ryż, migdały itd., do codziennego użycia wchodził cukier, można było także nie oszczędzać korzeni i przypraw4.
Dobrobyt szlachty łączył się oczywiście z wyzyskiem chłopa, z jego pracą pańszczyźnianą. Ale jeszcze przez cały wiek XVI chłopi mimo pogorszenia się ich sytuacji formalnoprawnej żyli raczej dostatnio. Większość chłopstwa stanowili nadal kmiecie, uprawiający role jedno- lub półłanowe, które nie tylko pozwalały wyżywić rodzinę, lecz dostarczały pewnych nadwyżek towarowych, korzystnie sprzedawanych na pobliskim targu. Niektórzy kmiecie byli tak zamożni, że wynajmowali do pomocy okresowo uboższych sąsiadów, a nawet na stałe parobka. Przeciętny dochód z łanowego gospodarstwa chłopskiego wynosił 20—30 złotych rocznie, co nie było małą sumą i pozwalało na zakup soli, narzędzi, odzieży itd. w pobliskim mieście. Pod-
153
stawowe wyżywienie było oczywiście zapewnione w ramach własnego gospodarstwa.
Inwentarze chłopskie z tego okresu wyliczają całkiem liczne i zróżnicowane, czasem zdobione, meble, sporo pościeli, naczyń i ubrań. Odzież szyto na wsi nie tylko z tkanin wykonanych w domu, ale także z sukna i płótna zakupionego w mieście. Mężczyźni nosili spodnie i wyrzucaną na nie koszulę, często zdobioną haftami, na to kaftan lub sukmanę sukienną, zimą kożuch. Najzamożniejsi naśladowali strój szlachecki. Kobiety ubierały się •w marszczone, kolorowe spódnice, bluzki i obcisłe staniki. Stroje odświętne ozdobione były haftem, koronkami, wstążkami, czasami także sznurem korali i srebrną biżuterią. Odżywiała się wieś polska w tym czasie jeszcze dość dostatnio; przeważały kasze i potrawy mączne, z napoi piwo; rośliny strączkowe i nabiał wyrównywały niedobór mięsa. Oczywiście zdarzały się okresy głodu w wypadku nieurodzaju, epidemii, powodzi i innego rodzaju klęsk, nie trwały one jednak zbyt długo. Systematyczne niedożywianie miały przynieść dopiero stulecia następne.
Tak więc zrozumiałym się staje, dlaczego nie doszło w Polsce w XVI w. do buntów chłopskich, mimo iż rozwijał się folwark i rozpoczynała era tzw. wtórnego poddaństwa: Przejawem walki klasowej na wsi było w tym czasie głównie zbiegostwo. Najczęściej zbieg spod zbyt bezwzględnego lub okrutnego pana wędrował na rozległe, słabo zaludnione obszary tzw. kresów, gdzie nie przyglądano się nadto dokładnie przybyszom. Rzadsze natomiast były w tym czasie migracje do miast, choć oczywiście, mimo prawnych barier, nie ustały one w zupełności.
Miasta polskie, odsunięte od wpływu na życie polityczne kraju, a także ograniczane w możliwościach prowadzenia handlu (szlachta wolała sama spławiać zboże do Gdańska i tam kupować zagraniczne towary, omijając krajowego kupca oraz producenta i obcinając w ten sposób ich zarobki), przeżywały w XVI w. ostatnie dziesięciolecia pomyślności. Mimo iż przypływ ludności ze wsi był już w tym czasie utrudniony (nie można go było jednak całkowicie zlikwidować, jak pragnęłaby szlachta), liczba mieszkańców miast rosła, i to nie tyle wskutek wewnętrznego przyrostu naturalnego, ile imigracji z zewnątrz. Poznań, liczący w końcu XV w. według dawniejszych szacunków około 4 tyś., a według nowszych (chyba zresztą zbyt optymistycznych) 8,5—10 tyś. mieszkańców5, w połowie stulecia XVI miał ich już około 15 tyś. Liczba mieszkańców Krakowa zbliżała się w tym czasie do 20 tyś., Gdańsk, w połowie XVI w. liczący około 30—40 tyś., pod koniec stulecia niemal podwoił swoją ludność. Ten wielki ośrodek portowy przyciągał zresztą przybyszy nie tylko z najbliższych okolic, lecz także z odleglejszych regionów, przede wszystkim zaś z zagranicy (w XVI w. chronili się tu m. in. tłumnie uchodźcy z Niderlandów), jego rozwój był więc znacznie szybszy niż innych miast. Podobnie szybko rozwijała się także Warszawa, awansująca do roli stolicy kraju; w połowie XVI stulecia liczyła kilka tysięcy mieszkańców, a pod koniec XVI w. zapewne już kilkanaście tysięcy.
Istniało w tym czasie na ziemiach polskich i ruskich tzw. Korony oraz
134
w Prusach Królewskich (a więc bez Litwy) około 700 miast i miasteczek;
Mieszczanie stanowili według niektórych badaczy 20 lub nawet 25% ludności kraju6, co świadczyłoby o znacznym stopniu umiastowienia ziem polskich nawet w skali europejskiej. Trzeba jednak pamiętać, iż nie było wówczas tak ostrego, jak dziś rozgraniczenia między miastem a wsią, a więc problem urbanizacji w związku z tymi liczbami wyglądał odmiennie, niż można sądzić na podstawie współczesnych nam pojęć. Ludność miejska, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach, z reguły zajmowała się obok handlu i rzemiosła także rolnictwem. Mieszczanie uprawiali, okoliczne pola, byli właścicielami sadów i ogrodów, hodowali bydło, świnie, drób. Niektórzy badacze sądzą, iż jeszcze w połowie XVI w. co drugi mieszczanin utrzymywał się głównie z zajęć rolniczych, uprawiając zawody miejskie tylko w niewielkim zakresie. Jednocześnie jednak na wsi siedziało bardzo wielu zdolnych rzemieślników, np. płócienników (Małopolska, Pomorze), sukienników (Wielkopolska, Pomorze), nie licząc stolarzy, kołodziejów, stelmachów, krawców, szewców, piwowarów itd. Pracowali oni na potrzeby dworu i własnej wsi, czasem także na odleglejsze rynki zbytu. Również hutnictwo i szklarstwo ówczesne (potężne ich centra znajdowały się zwłaszcza w Małopolsce) rozwijało się głównie na wsi7.
Liczni energiczni i zapobiegliwi mieszczanie dochodzili już w drugim czy trzecim pokoleniu do znacznych majątków (Bonerowie w Krakowie, Ba-ryczkowie w Warszawie, Ferberowie w Gdańsku itd.). Niestety wzbogacenie takie niemal z reguły kończyło staraniem o nobilitację i przejściem do szeregów szlachty. W ten sposób miasto traciło najzamożniejszych i najenergicz-niejszych pbywatelira kapitały przez nich zebrane odpływały na wieś. Najłatwiej bogacili się wielcy kupcy, uprawiający oprócz handlu także operacje kredytowe (bankierstwo, lichwę). Nieźle powodziło się jeszcze w tym czasie również rzemieślnikom, zwłaszcza niektórych branż. W sukiennictwie i wielu innych gałęziach produkcji pojawiał się nakład, wyrastali mali przedsiębiorcy rozdając surowiec uboższym majstrom. W hutach żelaza i szkła, w papierniach i drukarniach pracowało już po kilku, czasem po kilkunastu ludzi. Stosowana w tych wczesnokapitalistycznych manufakturach technika stała na wysokim poziomie. Liczni mieszczanie (a także szlachta) interesowali się górnictwem, lokowali kapitały w czynne kopalnie (Olkusz) lub prowadzili poszukiwania nowych złóż kruszcowych8.
Szczególnie pomyślnie rozwijały się miasta położone nad spławnymi rzekami. Ich dobrobyt wiązał się głównie z transportem zboża i innych płodów folwarcznych do portów morskich. Do ośrodków rozwijających się na głównym, wiślanym szlaku należały obok Warszawy m. in. Sandomierz, Kazimierz Dolny, Płock, Włocławek, Toruń. Stare spichrze i kamieniczki w pięknym renesansowym stylu świadczą do dziś o zamożności ich mieszkańców.
'! Najbogatsze miasto Rzeczypospolitej szlacheckiej to oczywiście główny (port eksportowo-importowy kraju — Gdańsk. Włoch Ruggieri, który tu za-f wędrował w drugiej połowie XVI w., tak pisał: “W miesiącu sierpniu odbywa się tu wielki jarmark, od św. Dominika 14 dni i dłużej trwający, na którym
135
47. Panorama Warszawy, druga polowa XVI w.
136
zbierają się Niemcy, Francuzi, Flamandowie, Anglicy, Hiszpanie, Portugal-czycy i wtedy zawija do portu przeszło 400 okrętów naładowanych winem francuskim i hiszpańskim, jedwabiem, oliwą, cytrynami, konfiturami i innymi płodami hiszpańskimi, korzeniami portugalskimi, cyną i suknem angielskim. Zastają w Gdańsku magazyny pełne pszenicy, żyta i innego zboża, lnu, konopi, wosku, miodu, potażu, drzewa do budowy, solonej wołowiny i innych drobniejszych rzeczy, którymi kupcy rozładowane swoje okręty na powrót ładują, co się odbywa w pierwszych 8 dniach jarmarku, a w ostatnich 8 i przez cały rok przybywają do tego miasta nie tylko kupcy krajowi, ale i wiele innych osób dla zaopatrzenia swych sklepów i domów w wino, sukna, korzenie i inne potrzebne rzeczy. Zboże zaś i inne płody zbywające od potrzeb krajowych spławiają do Gdańska na wiosnę i przedają hurtem kupcom gdańskim, którzy składają je w swych magazynach na następny jarmark, a że oni tylko sami mogą prowadzić ten handel, są niezmiernie bogaci i nie masz miasta, z którego by król polski mógł mieć więcej pieniędzy"9.
Patrycjat wielkich polskich miast chętnie naśladował tryb życia “szlachetnie urodzonych", a w każdym razie prześcigał się z nimi w zakresie standardu życiowego. Kamienice zamożnych kupców Gdańska, Warszawy, Krakowa, Lublina, Lwowa kryły w swych wnętrzach obszerne, wielopokojowe mieszkania, urządzone nierzadko ze znacznym przepychem. Bogate renesansowe meble, Obrazy na ścianach, naczynia z cyny i srebra, kilimy i dywany stanowiły z reguły wyposażenie komnat mieszkalnych. Inwentarze mieszczańskie wspominają także o kaflowych piecach i szklanych szybach w oknach, wymieniają dużo pościeli, bielizny osobistej (m. in. ręczniki, chustki do nosa, osobne nocne koszule, szlafmyce) i stołowej (serwety, obrusy). Odzież mieszczańska kształtowała się w niektórych ośrodkach pod silnymi wpływami strojów zachodnich (niemieckiego i hiszpańskiego na Pomorzu, niemieckiego i włoskiego w Krakowie i Warszawie itd.), w wielu jednak miastach mieszczanie naśladowali także — a nawet ze szczególnym upodobaniem — modę szlachecką. Mimo ustaw antyzbytkowych nawet pospólstwo miejskie stroiło się w kosztowne materie i biżuterię, tak iż było “trudno odróżnić pana od szaraka"10.
W kadrach owego szczególnego ożywienia gospodarczego i bogacenia się różnych grup ludności dokonywał się przełom renesansowy w zakresie mentalności i obyczaju, wykształcenia i światopoglądu,-, prądów naukowych i artystycznych. Narodziny humanizmu i jego szybki rozwój nad Wisłą przynosząc wzrost indywidualizmu sprawiły, iż przełom okazał się bardzo głęboki, dotykając podstawowych form życia społecznego i przynosząc przede wszystkim rozluźnianie się dawnych więzów spajających człowieka ze zbiorowością w średniowieczu. To zjawisko, niosące ze sobą nieuchronnie poczucie osamotnienia i nieprzystosowania, musiało zostać zrównoważone przez inne czynniki. -Tak więc wydaje się, iż od końca XV w. następować poczęło silniejsze scementowanie i wzrost roli podstawowej komórki społecznej, jaką była rodzina. Już nie cały wielki ród krewniaczy, ale niewielka grupa najbliższych (mąż — żona, rodzice — dzieci) stanowić zaczyna głów-
137
ne oparcie jednostki. Związane to było ze zmianami na odcinku stosunków emocjonalnych, łączących członków owej grupy. Wiek XVI przynosi w Polsce nowoczesny, w pełni już rozkwitły kształt miłości rodzicielskiej, przynajmniej w górnych, zamożniejszych, bardziej wykształconych warstwach społeczeństwa. Odbijało się to wyraźnie w sztuce ówczesnej i literaturze:
pojawienie się portretu dziecinnego, zarówno w kręgach mieszczańskich, jak szlacheckich, żałobne Treny Jana Kochanowskiego na śmierć córeczki to właśnie ślady owych procesów, o których świadczą także liczne źródła epistolograficzne, pamiętnikarskie itd. tego okresu.
Zmieniał się również, choć zapewne wolniej, stosunek między kobietą a mężczyzną, między mężem a żoną, zwłaszcza w górnych warstwach społecznych. Łączyło się to z szerszym procesem, który można by określić mianem swoistej “emancypacji", toutes proportions gardćes oczywiście. Wyrażało się to m. in. w większym niż dotąd zwracaniu uwagi na sposób wychowania i kształcenia dziewcząt. Kołowrotek i krosienka przestawały być jedynymi sposobami zatrudniania dziewczęcych rąk, świat kobiety poszerzał się o tereny leżące poza kuchnią i spiżarnią. Pisarz wielkopolski Andrzej Glaber w latach trzydziestych XVI w. wręcz żądał szerokiego dostępu kobiet do nauki. Oczywiście tego typu hasła nie mogły liczyć na praktyczną realizację, niemniej coraz częściej uczono dziewczęta czytać i pisać, zwłaszcza w dworach szlacheckich i w zamożnych domach mieszczańskich. Z potulnej siły roboczej i biernej rodzicielki potomstwa zamienia się kobieta górnych warstw społecznych w istotę coraz bardziej świadomą swej ludzkiej wartości, pragnącą być intelektualnie i moralnie partnerem mężczyzny. To w tej epoce rodzi się i utrwala kwitnący przez cały czas trwania Rzeczypospolitej szlacheckiej ideał żony-przyjaciela. Nie zawsze osiągalny w praktyce, jak każdy zresztą ideał, był popularyzowany przez mowy wygłaszane w czasie uroczystości ślubnych, przez wspomnienia o zmarłych matronach, wygłaszane w czasie pogrzebów, ryte na nagrobkach, wpisywane na puste strony modlitewników.
Głęboki przełom zaznaczył się w dziedzinie obyczajów. “Widziałem jakąś dziwną ruchliwość i skrzętność — pisał w połowie XVI w. polski pedagog Szymon Marycjusz z Pilzna — która ogarnęła wszystkie prawie zawody i stany. Umysły naszych rodaków nabrały jakiejś siły i wzmogła się ich czynność ... Jeżeli się naszą dawną Polskę porówna z tą naszą nową i ludzi dawnego wieku zestawi z dzisiejszymi, odnosi się wrażenie, że po jednej stronie ma się barbarzyństwo i brak kultury, a po drugiej życie na wskroś cywilizowane"11. Wprawdzie Łukasz Górnicki, wytworny i wymagający autor Dworza-nina polskiego (1566), stanowiącego przeróbkę słynnego włoskiego traktatu Cortegiano pióra B. Castiglione, wzdychał ze smutkiem, iż Polacy “delica-tum palatum", czyli smak wybredny, niedawno mieć poczęli, ale właśnie dawał w ten sposób najlepszy dowód dokonujących się w tym zakresie przemian. Zabawy w tej bujnej i bardzo zmysłowej epoce polegały oczywiście w dużej mierze na uciechach stołu i łoża, które jednakowoż ulegały w stosunku do poprzednich lat pewnemu uszlachetnieniu. Renesansowe uczty
138
służyły w Polsce — jak zresztą i w innych krajach Europy — nie tylko ku zaspokojeniu głodu, ale miały, łechcąc podniebienie wyszukanymi potrawami i napitkami, stwarzać okazję do towarzyskich kontaktów i wymiany myśli. Urządzano je teraz nie tylko, jak jeszcze niedawno, na dworze królewskim i w pałacach magnackich. Wytworne biesiady odbywają się coraz częściej w dworach szlacheckich i w kamienicach mieszczańskich, urządzają je gildie kupieckie i cechy rzemieślnicze dla swych członków. Przy ucztach rozbrzmiewa nieodzowna muzyka, wprowadzając nastrój świąteczny i uszlachetniając całe zgromadzenie. Baczono pilnie na zachowanie wykwintnych manier i dobrych obyczajów. Wydane w 1533 r. Wiersze o obyczajach chłopców, stanowiące swoisty podręcznik savoir-vivre'u owych lat, pouczają dokładnie swych czytelników, jak mają się zachować przy stole, jak wkładać do ust kąski, operować nożem itd. Jak wynika z tekstu, nadal jadano ze wspólnej misy i nie znano jeszcze widelców, ale stół zaścielony już był obrusem, starano się o zachowanie czystości palców, o nieplamienie odzieży, słowem — o powściągliwość i estetykę spożywania pokarmów.
Renesansowych ludzi cechowało znaczne poczucie humoru; czasem był to nawet humor filozoficzny, refleksyjny, którego upostaciowaniem stał się dla współczesnych i potomnych legendarny błazen Zygmunta Starego — Stańczyk. Liczne anegdoty związane z życiem tego monarchy i jego dworu (z bardziej znanych przypomnijmy zakład dwu dworzan o potłuczenie garnków przez podwawelską przekupkę czy dowcipne powiedzonko samego Zygmunta o czwartym królu przy grze w karty), a także analiza ciętych epi-gramatów i wierszyków układanych przez nadwornych poetów (wodził między nimi rej zjadliwy szyderca, Andrzej Krzycki) skłaniają do przypuszczenia, że ludziom ówczesnym nieobca była ironia czy nawet autoironia często zupełnie już nowożytnego typu.
Dużą rolę w upowszechnianiu nowych postaw i zręcznego, “gładkiego" obejścia grały dwory magnackie, na które ciągnęła młodzież szlachecka, trochę w celu nabrania “szlifu", trochę zaś dla uzyskania zatrudnienia, zdobycia protekcji, nawiązania korzystnych znajomości. Ta dworska edukacja miała swoje dobre i złe strony. Na dworach uczą się młodzi ludzie “zręcznie kłaniać, grzecznie ustępować z drogi, odważnie stawać w potrzebie, bezczelnie przemawiać, układnie schlebiać, hulać dzień i noc" — pisał w połowie XVI w. Szymon Marycjusz12. I dodawał z rozgoryczeniem: “wychowujemy nasze dzieci, aby umiały gromadzić dostatki, aby chodziły w purpurze, aby zagarniały zaszczyty nie na mocy zasługi i uczoności, lecz przez protekcję"13. Opinia ta, nie pozbawiona słuszności, jest jednak jednostronna. Nie można zaprzeczyć, że dwory możnych stanowiły w dużej mierze centra prawdziwej, humanistycznej kultury, która dzięki rozpowszechnianym tu wzorcom przyjmowała się szybko w szerokich kręgach średniej i uboższej szlachty.
Największe zaś znaczenie przełomu kulturalnego, dokonującego się w dobie renesansu, polegało na jego dużej stosunkowo masowości. Po raz pierwszy dzięki rozwojowi szkolnictwa, sztuki drukarskiej, upowszechnieniu kontaktów z zagranicą, narastającej fali polemik religijnych i politycznych, zwią-
159
48. Środa,
kościół
parafialny.
Fragment
kraty
renesansowej
do kaplicy
Gostomskich,
1548 r.
zanych z ruchem egzekucyjnym i reformacją, tak liczne grupy ludności ogarnięte zostały przez nie znane przedtem ożywienie umysłowe. Rosła liczba szkół parafialnych, a ich program rozbudowywano i częściowo przynajmniej zeświecczano. Przyjmuje się, iż w połowie XVI w. większość (prawie 90 % )
140
parafii w Polsce miała już szkoły; istniały więc one nie tylko w miastach i miasteczkach, ale również na wsi14. Szkoła podstawowa uczyła czytać i pisać (około 50% “szlachetnie urodzonych" umiało się podpisać, podobnie wyglądała sytuacja wśród zamożniejszego mieszczaństwa wielkich miast)15, dawała początki rachunków, kształciła umiejętność śpiewu. Szkoły w miastach większych realizowały często programy szersze, ambitniejsze.
Zwiększała się liczba szkół typu średniego i wyższego. Pierwszą próbę dostosowania wykształcenia do nowych, humanistycznych wymogów na szczeblu średnim podjęła szkoła założona w 1519 r. w Poznaniu przez biskupa Lubrańskiego. Ta tzw. Akademia Lubrańskiego miała w swym programie matematykę, astronomię, teologię, gramatykę, retorykę, poetykę. Młodzież zaznajamiała się tu z pismami starożytnych autorów, uczyła się sztuki dyskutowania, brała udział w szkolnych przedstawieniach teatralnych. W połowie XVI w. szeroką akcję propagandową w celu unowocześnienia szkolnictwa w Polsce podjęła grupa pisarzy humanistów (E. Gliczner, Sz. Marycjusz, A. Frycz-Modrzewski). Wysuwali oni postulaty zapewnienia całej młodzieży, bez względu na przynależność stanową, dostępu do oświaty, położenia nacisku na wychowanie w duchu patriotyczno-obywatelskim, silniejszego powiązania nauki z praktycznymi wymogami życia. Liczne szkoły dostosowywały się do tych założeń. Zwłaszcza dużą rolę odegrały w kształtowaniu umysłów młodzieży zakładane licznie w drugiej połowie XVI i w początkach XVII w. szkoły różnowiercze: kalwińskie (w Krakowie, Dubiecku, Bychawie, Turobi-nie, Łańcucie, na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego w Wilnie, Brześciu Litewskim, Nieświeżu, Siemiatyczach, Kiejdanach, Słucku), prowadzone przez braci czeskich (Poznań, Ostróg, Koźminek, Wieruszewo, Łobżenica, Barcin, Leszno), przez arian (Lewartów, Pińczów, Raków), i przez luteranów (Wschowa, Rawicz, Leszno, Zduny, Bojanowo). Wprowadzono do nich szeroki program nauk matematyczno-przyrodniczych, historii, ekonomii, etyki, języka polskiego. Organizatorami tych szkół i autorami wykorzystywanych tu podręczników byli wybitni pedagodzy (m. in. P. Statorius, Wojciech z Kalisza, M. Ruar, J. Crell, J. Pastorius, H. Stroband, J. A. Komeński); ich dziełem był stosowany w tych szkołach nowy system nauczania, polegający m. in. na organizacji klasowo-lekcyjnej.
Powiększała się także szybko liczba uczelni wyższych. Zaliczyć do nich trzeba przede wszystkim powstałe w połowie XVI w. jako szkoły średnie, szybko jednak uzyskujące poziom akademicki, gimnazja w Gdańsku, Toruniu i Elblągu oraz dwie nowe akademie założone na wschodnich terenach państwa: w Wilnie (1578) i Zamościu (1595). Pewien spadek poziomu nauczania wystąpił na uniwersytecie krakowskim, który jednak nie był pozbawiony dynamiki działania, skoro powołał do życia 17 tzw. kolonii akademickich — nadzorowanych przez uczelnię szkół średnich w różnych ośrodkach o nowoczesnym, z punktu widzenia praktycznych wymogów życia układanym programie. Kryzys Krakowa rekompensowany był bardzo licznymi w tych latach wyjazdami młodzieży, zarówno magnackiej, jak ze średniej szlachty i mieszczaństwa na studia za granicę: do Włoch, Niemiec, Francji, Niderlandów.
141
Ogromną rolę w podnoszeniu ogólnego poziomu umysłowego odgrywały polemiki religijne, toczące się w wyniku reformacji, oraz dyskusje, związane z ruchem egzekucyjnym. Dla udostępnienia argumentacji szerszemu ogółowi publikowano dziesiątki traktatów, broszur i pamfletów, i to nie po łacinie, lecz w języku polskurL.W 1534 r. na sejmiku w Środzie (Wielkopolska) zgromadzeni domagali się wydania także Biblii w języku polskim, aby była ona zrozumiała dla wszystkich. Były to więc lata żywiołowego rozwoju polszczyzny jako języka literackiego. Na potrzeby walk polemicznych powstały dziesiątki drukarń, w tym bardzo liczne różnowiercze — kalwińskie, luterańskie, ariańskie. Powstawały one nie tylko w wielkich miastach (Gdańsk, Kraków, Lublin, Poznań), ale także w mniejszych miasteczkach lub na wsi, w dobrach magnatów sprzyjających “religijnym nowinkom". W rezultacie tej rozbudowy książka w Polsce XVI w. przestaje być zjawiskiem rzadkim i luksusowym, a staje się przedmiotem codziennego użytku nie tylko na dworach możnych, lecz również w domach szlachty i mieszczan. Liczba bibliotek prywatnych rośnie, wiele z nich liczy' już dziesiątki i setki tomów. Wśród nich przeważały dzieła teologiczne i traktaty polemiczne, egzemplarze Pisma św., modlitewniki i śpiewniki, zbiory kazań i moralnych przypowiastek, ale obok tego kupowano także coraz częściej książki medyczne, przyrodnicze, historyczne, geograficzne, dzieła klasyków literatury starożytnej, zbiorki poezji.
Wraz z intensywnymi lekturami rosła wiedza o świecie. Świat ów, jeszcze niedawno odgrodzony od polskiej wioski i miasteczka nieprzebytymi, zdawałoby się, przestrzeniami, przybliżył się znacznie i nabrał realnych, konkretnych kształtów, przestała je bowiem kryć mgła oddalenia. Udoskonalało się przekazywanie informacji — list z Antwerpii, największego centrum życia gospodarczego Europy w XVI w., szedł do Gdańska przy sprzyjających okolicznościach niepełny tydzień. Zygmunt August rozwinął wcześniejsze i równoległe inicjatywy większych miast, organizując połączenia pocztowe między Polską a niektórymi wielkimi miastami Europy zachodniej. Europa konkretyzowała się w wyobraźni szesnastowiecznego mieszkańca Polski, a fakt ów znajdował odbicie w literaturze, która operuje już wyraźnym pojęciem kontynentu jako pewnej wspólnoty nie tylko wiary; średniowiecze widziało Europę przede wszystkim jako wspólnotę chrześcijaństwa, częściowo tylko jako pewną jedność polityczną wynikłą z uniwersalizmu cesarstwa — teraz zaczyna się ją pojmować jako wspólnotę kultury. Przekonanie o wyższości i “starszości" cywilizacyjnej Europy; nawiązującej wszak do antycznej spuścizny rzymskiego rodowodu, nakładało się na przeciwstawianie europejskiej tradycji wolnościowej despotyzmowi Azji; to przeciwstawienie występuje w XVI i XVII w. u wielu polskich pisarzy, takich jak M. Bielski, A. Gwagnin, Ł Opaliński.
Wiedziano już także w Polsce o dalekich, zamorskich lądach; dość szybko np. dotarły nad Wisłę informacje o odkryciu Ameryki i podbojach konkwistadorów. Świat, który jeszcze niedawno, w oczach człowieka średniowiecza, był poza najbliższą okolicą tajemniczy i niezbadany, wyłaniał się już
142
z mgławicy wyobrażeń w swych realnych, konkretnych kształtach. Miało to ważne następstwa nie tylko w zakresie psychologii jednostkowej, sprzyjając umacnianiu się kolektywnego poczucia przynależności do własnego kraju, pojmowanego już nie jako jedna wieś czy jedno miasto, okolica czy dzielnica, ale jako określone granicami politycznymi, odrębnym ustrojem (który wśród szlachty budził tyle dumy) i wspólnym losem historycznym zwarte terytorium.
Wiązały się owe procesy mentalne także ze wzmagającą się z dnia na dzień ruchliwością społeczną owych czasów. Najbardziej ruchliwą warstwą była oczywiście szlachta. Zarówno prywatne interesy gospodarskie, jak i rosnące zainteresowanie kwestiami publicznymi wyrywały jej przedstawicieli z gnuśnego życia w odosobnieniu rodzinnej wioski i zmuszały do obcowania z szerszym światem, co powodowało wyraźniejsze samookreślenie się. Rozwijający się folwark wiązał swego właściciela z rynkiem, skłaniając w konsekwencji do wyjazdów nie tylko w kierunku pobliskiego miasta, ale także dalej. Nadwiślańskie punkty spławu, wśród nich zwłaszcza rozbudowujące się szybko Sandomierz i Kazimierz, a w średnim biegu rzeki miasta mazowieckie, stanowiły punkty docelowe licznych peregrynacji szlacheckich. Na Pomorzu przyciągały szlachtę jak magnes potężne centra handlowe: Toruń i Gdańsk, gdzie można było szczególnie korzystnie sprzedać płody folwarku i nabyć poszukiwane towary zagraniczne. Przybywając do ruchliwych miast pomorskich, zwiedzając i podziwiając ich wspaniałe gmachy i porty (echa tego podziwu rozbrzmiewają wyraźnie w szesnastowiecznym poemacie Fabiana Sebastiana Klonowica pt. Flis), zachodząc do kantorów i mieszkań toruńskich i gdańskich kupców, nabywając wyroby pomorskiego rzemiosła, mniej lub bardziej świadomie ulegała szlachta szerzącym się na tym terenie nowoczesnym prądom. W tym czasie zaczyna się w całej Polsce popyt na gdańskie meble i zegary, bądź sprowadzone z Gdańska czy Torunia, bądź produkowane na wzór wyrobów pomorskiego rzemiosła. Wkrótce było ich wiele we wszystkich polskich dworach i dworkach. Na wzór gdański instalowano piece kaflowe, układano na półkach ceramikę z Delft lub jej kopie. Istniał w owych latach niewątpliwie snobizm na posiadanie w domu sprzętów i wyrobów gdańskich, od bursztynowych cacek począwszy, na przyborach do pisania czy szachach skończywszy.
Tak więc sprawy gospodarskie, troska o dostawę zboża do portów, o korzystne zakupy i wszechstronne wyposażenie domu, otwierały szlachcicowi oczy na problem piękna sprzętów użytkowych, uczyły go porównań i wyciągania wniosków, budziły pragnienie lepszego, bardziej wytwornego ułożenia sobie życia w rodzinnej wsi. Ale wyprawy do miasta i wpływy kulturalne, jakie się z owymi wyprawami łączyły, sięgać musiały głębiej, dotyczyć spraw bardziej istotnych. W wielkich portach można było kupić lub przynajmniej obejrzeć książki i wydawnictwa z całego świata, nie mówiąc już o obfitej produkcji miejscowych drukarń, zapoznać się — zwłaszcza w Krakowie, Gdańsku, Toruniu — z malowidłami znanych mistrzów włoskich, niderlandzkich, niemieckich. Miejskie ratusze i popularne na Pomorzu gospody kupieckie, tzw.
143
Dwory Artusa, spełniały m. in. funkcje podobne do tych, jakie dziś pełnią galerie malarstwa i rzeźby. Można tu było również posłuchać nowin z szerokiego świata, przekazywanych w listach napływających regularnie od faktorów większych kupców z Amsterdamu, Antwerpii, Londynu czy Lizbony lub wprost od przybyszów z obcych krajów. W toku handlowych i towarzyskich kontaktów zapoznawano się szybko z wydarzeniami europejskimi (świadczy o tym np. rychły pełen oburzenia odzew na krwawy terror księcia Alby w Niderlandach czy noc św. Bartłomieja we Francji), z nowymi prądami i modami, co niewątpliwie poszerzało horyzonty umysłowe przybyszy z zapadłej prowincji.
Możliwość tego typu kontaktów miała oczywiście przede wszystkim szlachta, na drugim miejscu także dość jeszcze ruchliwe w owych latach mieszczaństwo. Ale także chłopi wciągani byli w pewnym stopniu w orbitę wymiany kulturalnej, już choćby przez fakt, iż niektórzy z nich jeździli z towarami do miast, uczestniczyli w spławie wiślanym jako flisacy, stykali się w karczmie z podróżnymi i różnego typu ludźmi luźnymi, często zresztą zasilając szeregi tych ostatnich. Wieś ulegała także bezpośredniemu wpływowi kultury szlacheckiego dworu; zwłaszcza zamożniejsi gospodarze starali się naśladować szlachtę odzieżą, sposobem bycia, przejmowali niektóre jej poglądy, przyswajali sobie, choć z drugiej ręki, pewne informacje. Kościół wiejski i folwarczna izba czeladna to teren, na którym dokonywała się nieustannie wymiana impulsów kulturalnych, idących zresztą nie tylko z góry na dół, lecz i odwrotnie.
Stosunkowo szybka laicyzacja sztuki, wtargnięcie realizmu i ziemskich wartości do różnych jej dziedzin łączyły się z procesami ogólnego zeświecczenia, które choć w mniejszym może zakresie niż na zachodzie Europy dają się jednak zaobserwować w Polsce tego czasu. Oczywiście, wydobywając pierwiastki nowego, które ziemiom położonym nad Wisłą przyniósł renesans, i przeciwstawiając go średniowieczu nie można popadać w przesadę;
była to bardziej kontynuacja i rozwój niż zaprzeczenie. Tak więc obserwacja procesów zeświecczenia nie oznacza wcale tezy, iż człowiek przestał wierzyć w Boga. Wprost przeciwnie, ateizm w owych czasach nadal występował niesłychanie rzadko. Laicyzacja polegała nie na utracie wiary w Boga, lecz na fakcie, iż ów Bóg nie był już tak wszechobecny, nie dominował nad wszystkimi przejawami życia jak w średniowieczu. Humanistyczne zafascynowanie starożytnością łączyło się ze wzrostem zainteresowań egzystencją doczesną, ze zmianami postaw moralnych i wzorców życiowych. Już nie as-ceza i myśl o zbawieniu miały stanowić wyłączną, przewodnią nić postępowania. Człowiek pojął, że życie ziemskie posiada tysiące uroków, z których nie warto rezygnować. Upowszechniały się zresztą nie tylko ideały hedoni-styczne, choć były one może specjalnie jakiś czas w pewnych kręgach silne ze względu na reakcję w stosunku do średniowiecznych ascetycznych •wzorców. Jednocześnie jednak wzrost samowiedzy narodowej i społecznej sprawiał, iż jako model godny naśladowania i pochwały coraz częściej wysuwano postawy obywatelskie i patriotyczne, pojmowane zgodnie ze sformuło-
144
waniami poczytnych rzymskich i greckich pisarzy. Roztropny “homo politi-cus", ofiarny, czujny wobec potrzeb kraju jego syn, dobry gospodarz i mądry działacz sejmikowy oraz sejmowy — oto wzorce, które się ceni, pochwala i naśladuje, które wpaja się młodzieży i wystawia w czasie pogrzebów.
Laicyzacja nie oznaczała, jakoby człowiek tej epoki stał się materialistą. Wprost przeciwnie, kurczące się miejsce dawnej religijności oficjalnej zajmował nieraz zabobon i przesąd. Wiek XVI to lata rozkwitu astrologii i rosnącej — w całej zresztą Europie — wiary w czarną magię i czary. Nieprzypadkowo legenda umiejscawia w tym stuleciu zarówno polskiego pana Twardowskiego, jak międzynarodowego Fausta. Nie umiano jeszcze racjonalnie wyjaśnić wielu zjawisk, przyroda wciąż kryła swe tajemnice przed bezradnym wobec licznych zjawisk człowiekiem. Średniowiecze widziało rozwiązanie wszystkich zagadek w Bogu; wiek XVI, stawiając na rozum ludzki, zmuszony był uciekać się na razie w wielu przypadkach do okultyzmu i czarów. Polska stała jednak jakby nieco na uboczu tego nurtu, który na Zachodzie spowodował rozpalenie tysięcy stosów i rozpętał okrutne prześladowanie rzekomych “wiedźm". Egzekucje czarownic, jak już wspominano, zdarzały się w Polsce niesłychanie rzadko, i to raczej w XVII i XVIII niż w XVI w. Oczywiście w ich istnienie wierzono święcie, nie tak dalece jednak, by się np. posuwać do oskarżenia o czary szlachcianki. Ofiarą zabobonu padały wyłącznie mieszczki i chłopki, uprzywilejowanie warstwy szlacheckiej chroniło skutecznie kobiety tej grupy przed prześladowaniami.
Obok wiary w czarownice powszechna też była wiara w upiory i demony, w celowość pewnych magicznych czynności, w możliwość szkodzenia człowiekowi na odległość za pomocą praktyk ze ścinkami jego włosów, paznokci itd. Wierzenia te, z niewielkimi regionalnymi zabarwieniami, występowały w całej Europie i nie potrafili na nie kytycznie spojrzeć nawet ludzie wykształceni.
A przecież omawiana epoka była — w porównaniu ze średniowieczem — czasami zwiększonego krytycyzmu. Coraz częściej bowiem odwoływano się zarówno w nauce, jak i życiu codziennym do empiryzmu, do doświadczenia. Argument: “oculi testes sunt", pojawia się nieraz zwycięsko w różnych dysputach na przekór królującej w średniowieczu tezie o słabości i ułomności zmysłów człowieka. I choć empiryzm ów, oparty na zasadach zdrowego, chłopskiego rozsądku, mógł zawodzić w wielu wypadkach (tak było np. w sporze geocentrystów z heliocentrystami), to jednak stanowił na tym etapie podstawę szybkiego rozwoju licznych gałęzi nauk.
Nauka polska tej epoki ma na swoim koncie znaczne osiągnięcia. Najwybitniejszy jej sukces na skalę międzynarodową stanowiło bez wątpienia dzieło mieszczanina toruńskiego Mikołaja Kopernika (1473—1543). Swą rozprawą O obrotach sfer niebieskich ("l 543, De revolutionibus orbium coele-stium) wielki astronom dokonał rewolucji w dotychczasowych poglądach na wszechświat — “wstrzymał słońce i poruszył ziemię". Kopernik — wszechstronny humanista, wychowanek uniwersytetu krakowskiego i włoskich uczelni — interesował się też geografią i kartografią, prawem i medycy -
10—M. Bogucka, Dzieje kultury 145
49. Mikołaj
Kopernik.
Muzeum
we Fromborku
na, ekonomią (był autorem nowatorskich traktatów o monecie, dowodzących, że zły pieniądz wypiera dobry), filologią, poezją i malarstwem, na wszystkich tych dziedzinach wyciskając piętno swego talentu.
Obok astronomii rozkwitały inne nauki16. Wydawali liczne prace wybitni fizycy — Jan z Głogowa, Michał z Wrocławia, Jan ze Stobnicy, Grzegorz ze
146
Stawiszyna. Medycyna, stojąca pod znakiem uczonych lekarzy starożytnych — Hipokratesa i Galena — uprawiana była w kilku ośrodkach. W Krakowie działał sławny Józef Struś, autor dzieła o pulsie, wydanego w Bazylei w 1555 r., które wzbudziło zainteresowanie całej Europy. W Gdańsku Jan Bretschnei-der (Placatomus) opracował pierwszy podręcznik dietetyki: De tuenda sa-nitate (1559). Zaburzeniami nerwowymi zajmowali się jako pionierzy w skali europejskiej Maciej z Miechowa i Andrzej Grutinius; ten ostatni opublikował pod koniec XVI w. ciekawą rozprawkę o melancholii. Innym sławnym polskim lekarzem tej epoki był Wojciech Oczko z Lublina, zajmujący się m. in. dermatologią i wenerologią. Warto przypomnieć, iż już na przełomie XV i XVI w. władze większych miast przystąpiły do poważniejszych reform w zakresie lecznictwa praktycznego. Utworzono wówczas instytucję “miejskich fizyków" — lekarzy na etacie władz, których obowiązkiem miało być czuwanie nad stanem zdrowotnym miasta, zwalczanie zaraz, kontrola działalności lekarzy, aptek i chirurgów, polegająca m. in. na egzaminowaniu adeptów tych zawodów. Za postępem w zakresie teorii medycyny szło więc także podnoszenie poziomu lecznictwa.
Szybko rozwijała się botanika i zoologia. Jan Stanko, kanonik krakowski a Ślązak z pochodzenia, jeszcze na schyłku XV w. opracował wielki słownik przyrodniczo-medyczny, w którym zestawił 523 gatunki roślin i 219 gatunków zwierząt krajowych. W wieku XVI pojawiają się już dziesiątki katalogów i zielników; zwane najczęściej “herbarzami" (po łacinie herba = ziele) stanowiły swego rodzaju encyklopedie, niezastąpione w ówczesnej praktyce lekarskiej i aptekarskiej.
Geografię uprawiali wymienieni wyżej fizycy, m. in. Jan ze Stobnicy. Uniwersytet krakowski stanowił jeszcze na przełomie XV i XVI w. wybitny ośrodek naukowo-badawczy w tym zakresie. Pierwszą po polsku napisaną “kosmografię", czyli zarys geografii powszechnej, dał historyk kompilator — Marcin Bielski, pisząc Kronikę wszystkiego świata (1551). Najwybitniejszym geografem wczesnego polskiego odrodzenia był lekarz i historyk w jednej osobie Maciej z Miechowa (1457—1523), wieloletni profesor uniwersytetu krakowskiego. Obok niego wymienić trzeba biskupa Warmii, Marcina Kromera (1512—1589), który w 1577 r. opublikował książkę pt. Polonia swe de situ, populis, moribus, magistratibus et Republica Regni Polonici libri duo, zawierającą opis geografii, obyczaju i ustroju Polski. Trzecim wielkim geografem “złotego wieku" był Bernard Wapowski (zm. 1535), ojciec polskiej kartografii, autor wielkich map “Sarmacji" obejmujących obszary Europy od Tokaju po granicę żmudzko-kurlandzką i od Frankfurtu nad Odrą aż po południk Baru (Rowu) na Podolu.
O ile na polu dociekań w zakresie nauk ścisłych badacze pochodzenia mieszczańskiego wyraźnie dystansowali szlachtę, o tyle twórczość literacka i historiograficzna epoki stawała się w miarę posuwania się w głąb “złotego wieku" coraz wyraźniej domeną “szlachetnie urodzonych"17. Otwiera jeszcze jednak stulecie twórczość syna chłopskiego — Klemensa Janickiego (1516—1543), najwybitniejszego reprezentanta tzw. humanistycznej poezji
10*
147
łacińskiej w Polsce. W lirykach Janickiego, choć nie po polsku pisanych, rozkwita po raz pierwszy literacko ujęta miłość do polskiego krajobrazu i przyrody, melancholijna tęsknota do ojczyzny, wspominanej na •włoskim “wygnaniu" (w latach 1538—1540 poeta studiował, dzięki pomocy materialnej magnata Piotra Kmity, w Padwie; we Włoszech uzyskał, prócz doktoratu, wieniec laurowy, przyznawany najwybitniejszym twórcom). Cechowała Janickiego głęboka refleksja psychologiczna (elegia autobiograficzna De se ipso) typu nowożytnego, a także nowożytnego typu rozwinięty patriotyzm i poczucie obywatelskie (satyra na możnowładztwo Querela Rei Publicae Regni Poloniae, 1538, patriotyczne epitalamium na ślub Zygmunta Augusta, 1543, cykl wizerunków królów polskich Vitae Regum Polonorum..., 1563).
Literatura mieszczańska nawiązywała do europejskich, plebejskich prądów, typowych dla tego okresu. W 1521 r. wyszedł Marchołt w tłumaczeniu Jana z Koszyczek, rok później ukazała się przeróbka bajek pt. Żywot Ezopa Fryga pióra Biernata z Lublina, około 1530 r. polski Sowiźrzał. W 1535 r. Marcin Bielski opublikował Żywoty filozofów. Nie były to dzieła oryginalne. Operowały wątkami znanymi w starożytności i średniowieczu, przyswajając je polskiej kulturze. Ich rubaszna ludowość, moralizatorstwo połączone z ostrzem satyrycznego spojrzenia wyrastały jednak na gruncie tak typowej dla humanizmu pochwały ludzkiego rozumu, tutaj przybierającego formę zdrowego ludowego rozsądku. Zawierały radosną pochwałę życia z jego uciechami, szydziły z ascetyzmu i innych średniowiecznych przeżytków. Ich plebejskość miała ostry społeczny posmak: sprytny chłop wywodził w pole szlachcica, ubogi czeladnik kpił z zamożnego mieszczucha. Był to prawdziwy ładunek wywrotowy ukryty w atrakcyjnej formie przygód, komicznych awantur i bajek, zręcznie opowiedzianych biografii. Pod koniec XVI w. dojdzie do tego apoteoza pracy nierolniczej — odosobniona w coraz bardziej agraryzujących się postawach polskiej kultury — wyrażona w poemacie Officina ferraria (opublikowany 1612) pióra hutnika Walentego Roz-dzieńskiego, częściowo także w pochwale pracy flisaka, zawartej w poemacie Sebastiana Fabiana Klonowica (Flis, 1595).
Wyraźnie natomiast nie mieszczańskie, lecz szlacheckie ideały przepajają twórczość dwu największych reprezentantów literatury polskiego odrodzenia — Reja i Kochanowskiego18.
Mikołaj Rej z Nagłowić (1505—1569), “ojciec" polskiego języka literackiego (był autorem powiedzenia: “niechaj to narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają"), programowo zwalczający łacinę, typowy reprezentant średniej szlachty, otwiera długą listę piewców życia w szlacheckim dworku, uroków zajęć ogrodowo-rolniczych na łonie przyrody rodzącej obficie różne “dostatki" i “pożytki" (Żywot człowieka poczciwego, 1568). Jest więc Rej typowym przedstawicielem szlachty, która zdobywszy przodownictwo w państwie poczyna tworzyć oprawę ideową dla swych poglądów i trybu życia. W wielu swych utworach wybiegał jednak — trzeba to przyznać — poza ramy przeciętnego światopoglądu szesnasto-wiecznego polskiego ziemianina. Krótka rozprawa między panem, wójtem
148
50.Jan
Kochanowski. Nagrobek w Zwoleniu
a plebanem, jeden z najgłośniejszych utworów Reja (1543), to ostra satyra na stosunki społeczne panujące w Polsce. Pan z Nagłowić zarzuca w niej szlachcie i klerowi dbałość wyłącznie o własne korzyści, piętnuje chciwość i nadużycia, których ofiarą pada biedny chłop. Jako zwolennik reformacji pragnął Rej uderzyć w ten sposób w duchowieństwo katolickie, ale utwór
149
ugodził także w szlachtę, obnażając jej rosnący egoizm i bezwzględność wobec poddanych.
Szczytowe osiągnięcie literackie epoki stanowi twórczość Jana Kochanowskiego (1530—1584). Jego poezja uczyniła język polski, rubaszny i twardy chwilami jeszcze nawet u Reja, giętkim narzędziem wyrazu najsubtelniejszych uczuć (Treny opłakujące śmierć córeczki, 1580). Odprawa posłów greckich (1565—1566) i Satyr (około 1564) związane z walką o reformę państwa, którą śledził pilnie, świadczą o rozległych horyzontach politycznych i światopoglądowych poety wykształconego przez uniwersytet krakowski i królewiecki, a następnie uczelnie Włoch i Francji. Jako twórca Pieśni o Sobótce (1576 ?) chwalącej uroki wsi polskiej otwiera on wraz z Rejem nurt literatury idealizującej szlachecki dworek i reprezentowane przezeń wartości kulturowe. Nurt ten miał wkrótce zdominować twórczość polską, a jego trwałość sięgnęła aż po wiek XIX i początki XX.
Ten rys charakterystyczny polskiej literatury odrodzeniowej — słabość elementów mieszczańskich i splecenie się najwyższych osiągnięć językowo-artystycznych z ideologią szlachty — został zasilony poważnie przez kierunek rozwoju ówczesnej historiografii i zapładniających tę ostatnią koncepcji historiozoficznych. Już w XV w. obrastająca w potęgę szlachta pragnie uświetnić swój rodowód — stąd różne legendy herbowe, upatrujące w starożytności początków poszczególnych rodów. Zresztą nawet w XIII—XIV w. niektórzy kronikarze (m. in. Kadłubek, nieco później autor Kroniki wielkopolskiej) ze starożytności wywodzili przodków Polaków. Były to jednak koncepcje pojedynczych uczonych, nie grające większej roli w szerszych kręgach społeczeństwa. Wiedzieli o nich tylko nieliczni. Sytuacja zmieniła się natomiast radykalnie w stuleciu XVI, które stanęło pod znakiem intensywnego poszukiwania korzeni genealogicznych całego narodu (szlacheckiego); poczuwszy siłę, zapragnął on określić swe miejsce wśród innych narodów także w głębokiej przeszłości. W 1517 r. wyszło w Krakowie dzieło Macieja Miechowity pt. Tractatus de duabus Sarmatiis Asiannae et Euro-pianae et de contentis in eis (Traktat o dwu Sarmacjach, azjatyckiej i europejskiej, i ich zawartości), porządkujące pojęcia i wyobrażenia o Sar-macji. Odtąd wszystkie publikacje kronikarskie i dziejopisarskie tego okresu — a więc zarówno Marcina Kromera, jak Marcina Bielskiego, Josta Ludwika Decjusza, Bernarda Wapowskiego — dorabiają Polsce i szlachcie, jako reprezentantce (w jej własnym przekonaniu wyłącznej) narodowości polskiej, starożytny rodowód. Sarmata staje się synonimem Polaka, szlachcica, Sarmacja — synonimem Polski'9. “Poloniarum Regi et Magno Lithuaniae ac reliquae Sarmatiae Duci et Domino" (“Królowi Polaków, Księciu i Panu Wielkiej Litwy oraz reszty Sarmacji") — głosi dumny napis na nagrobku Zygmunta Augusta. Historiografia drugiej połowy XVI w. — Stanisław Sarnicki, Maciej Stryjkowski, Świętosław Orzelski, Reinhold Hei-denstein, Krzysztof Warszewicki — rozwijała dalej te motywy, nie będące zresztą specyfiką Polski. W tym samym czasie szlachta węgierska zaczyna wywodzić swe pochodzenie od starożytnych Scytów. Podchwyciła
150
51. Tarnów,
katedra.
Detal z
nagrobka
Tarnowskich
(1561—1573,
arch.
J. M. Padoyano)
z fragmentem
płaskorzeźby
przedstawiającej
bitwę pod Orszą
owe prądy także szlachta litewska, szybko się zresztą w owych czasach polonizująca. W dedykowanym jeszcze przed 1550 r. Zygmuntowi Augustowi traktacie De moribus Tartarorum, Litwanorum, Moschorum uczony Michalon lituanus głosił teorię rzymskiego pochodzenia Litwinów. Te sarmackie treści kultury XVI w. stanowią kładkę wiodącą z głębi “złotego wieku" prosto w stulecie XVII.
Sarmatyzacja kultury miała jeszcze jeden ważny aspekt, na który należy zwrócić uwagę. Świadomość narodowa, której rozwój śledzimy ze szczególną uwagą w naszym studium, wchodzi w XVI w., a zwłaszcza w jego drugiej połowie, w nowy etap. Nie tylko bowiem znowu, i to znacznie, zwiększył się krąg ludzi zdających sobie sprawę z faktu, że są Polakami; na ówczesnych pojęciach narodu zaważyło silne z jednej strony zdobycie przewagi w państwie przez szlachtę, z drugiej zaś unia lubelska. Powstałe na jej podstawie państwo szlachty stanowiło skomplikowaną mozaikę etniczną i wyznaniową. Kim czuli się ówcześni Rusini, Litwini, mieszkańcy Prus Królewskich? — mowa tu oczywiście o szlachcie tych terenów, a więc tej warstwie społecznej, która uczestniczyła w szerokich 'przywilejach polskiej szlachty, biorąc udział w sejmach, ucząc się polskiego języka, podróżując po kraju. W tych właśnie latach powstaje formuła (przypisywana przez niektórych S. Orze-chowskiemu): “gente Ruthenus, natione Polonus, gente Pruthenus, natione Polonus" — “z urodzenia Rusin (Prusak, Litwin), z przynależności państwowej i świadomości politycznej Polak". Tak powstało zjawisko “narodu politycznego" — według określenia zaproponowanego przez B. Zientarę20: pojęcie 'narodu zostało zawężone do jednego stanu, a jednocześnie rozszerzone na
151
i grupy pochodzeniowe, etnicznie niejednorodne, zamieszkujące jednak i wspólne terytorium państwowe i cieszące się tymi samymi wolnościami. Ideologia usuwająca poza nawias narodu członków stanów niższych umacniana była dodatkowo przez samozadowolenie szlachty i silnie w niej zakorzenione poczucie wyższości nie tylko wobec innych grup społecznych, ale także wobec innych narodów. Ciekawe, że w tym właśnie czasie wznosi się •w Polsce także fala samowiedzy słowiańskiej. Pojęcie wspólnoty słowiańskiej występowało we wczesnym średniowieczu zwłaszcza w latach panowania Chrobrego, ale w formie dość luźnej i mglistej21. W XVI w. natomiast często i wyraźnie utożsamia się Słowiańszczyznę z Sarmacją, nadając w ten sposób sarmackiej Polsce specjalne miejsce w obrębie wielkiej etnicznej wspólnoty Słowian. Idealizacji polskiego “sarmackiego" państwa i jego urządzeń społe-czno-ustrojowych towarzyszyło deprecjonowanie stylu życia i charakteru innych narodowości, nasilające się zwłaszcza w związku z rozczarowaniami, jakie przyniosło naszym przodkom małżeństwo Zygmunta Starego z ambitną ;
Włoszką Boną, a następnie krótkie, lecz do głębi nieudane panowanie Hen- ' ryka Walezego, wreszcie zaś rozdmuchujące stare antyniemieckie senty-menta próby opanowania tronu polskiego przez Habsburgów.
Teoretycznie Polakiem w XVI w. był więc każdy szlachcic mieszkaniec polskiego państwa, bez względu na swoje pochodzenie etniczne. Takimi “politycznymi Polakami" czuli się reprezentanci szlachty litewskiej, ruskiej, pruskiej, przyswajający sobie szybko polskie obyczaje i polski język. Wyraził to otwarcie w początkach XVII w. Janusz Radziwiłł pisząc do brata Krzysztofa, iż choć urodził się Litwinem i jako taki umrze, to jednak “idioma polskiego zażywać w ojczyźnie naszej musiemy"22.
Sprawa prosta i jednoznaczna dla szlachty staje się bardziej skomplikowana, gdy zechcemy spojrzeć na nią z punktu widzenia mieszczan. W teorii wykluczeni przez szlachtę ze wspólnoty narodowej, sami niewątpliwie już w tym czasie uważali się za Polaków. Świadczy o tym nie tylko szybka polo-nizacja językowa i kulturalna, przebiegająca właśnie bardzo intensywnie w XVI w., ale także szlacheckie aspiracje miejskich środowisk, których bogatsi reprezentanci dążą do wejścia w szeregi szlachty, wreszcie liczne wypowiedzi pisarzy mieszczańskich (czasem zresztą także i szlacheckich). Jak samookreślał się w tym czasie chłop? J. Tazbir twierdzi, że w XVI w., gdy dość liczni synowie chłopscy uczyli się nie tylko w szkołach podstawowych, ale nawet na uniwersytetach, wieś posiadała pewne poczucie przynależności narodowej. W wielu utworach literackich tego czasu wieśniak występuje jako pełnoprawny i nieźle zorientowany uczestnik dyskusji na tematy ogólnokrajowe. Liczni pisarze w XVI i w początkach XVII w. podkreślali (A. Frycz-Modrzewski, A. Wołań, P. Skarga, M. Paszkowski), i to często z naciskiem, że chłopi to “Polaki tegoż narodu"23. Oczywiście polska świadomość narodowa kiełkować mogła we wsiach Korony — inaczej wyglądała sytuacja na Litwie, Ukrainie, w Prusach Królewskich. Była to więc świadomość dość słabo rozwinięta, a przy tym ograniczona terytorialnie. W XVII w. sytuacja w tym zakresie musiała ulec pogorszeniu — wraz z pauperyzacją wsi
152
i regresem oświaty nastąpił zapewne regres w zakresie świadomości narodowej wsi polskiej. Znów, jak w wiekach średnich, zastępowało ją poczucie więzi lokalnej, co najwyżej regionalnej, poczucie związku z miejscem urodzenia i zamieszkania, z najbliższą okolicą, z parafią. Taką właśnie ograniczoną świadomość przekazał wiek XVII następnym stuleciom — wiekowi XVIII, a częściowo i XIX.
153
Renesansowi mecenasi
Na schyłku XV i w początkach XVI w. najszybsze postępy czyniły nowe humanistyczne i odrodzeniowe prądy na dworze królewskim i w środowiskach magnackich. Jednakże zarówno Jan Olbracht, jak Aleksander Jagiel-lończyk panowali zbyt krótko i w zbyt niekorzystnej znajdowali się sytuacji, aby odznaczyć się silniej na polu kultury. 2 fundacji Olbrachta wymienić można jedynie kilka bogato iluminowanych mszałów, zamówionych u krakowskich miniaturzystów i wykonanych w latach 1499—1506. Ukończone już po jego śmierci stanowią właściwie końcowy akord sztuki minionego wieku. Więcej w nich cech gotyku niż zapowiedzi nadchodzącej maniery renesansowej.
Tak więc dopiero długie i pomyślne — a w każdym razie spokojne — panowanie Zygmunta I stanowiło punkt zwrotny w dziejach polskiej kultury artystycznej. Za zygmuntowych czasów Wawel staje się już w pełni renesansowym ośrodkiem, jego blask nie ustępuje świetności innych najznakomitszych dworów ówczesnej Europy. Król jeszcze podczas pobytu na sąsiednich Węgrzech, na dworze swego brata Władysława, poznał nowe prądy architektoniczne i zachwycił się renesansową sztuką kiełkującą na tym terenie. Objąwszy tron począł realizować swe upodobania, ściągając do Krakowa co znamienitszych artystów cudzoziemskich i popierając hojną ręką talenty krajowe. Dzięki osobistej inicjatywie i inspiracji Zygmunta I powstały i zostały zrealizowane plany budowy dwu najświetniejszych pomników polskiego odrodzenia: zamku wawelskiego i związanej z nim Kaplicy Zygmun-towskiej. Przebudowa starej, gotyckiej siedziby królewskiej, dokonana w latach 1507—1537 pod kierunkiem włoskich .architektów, m. in. słynnego Bartolomea Berecciego, miała niemal symboliczny charakter. “W r. 1517 najjaśniejszy król polski Zygmunt — czytamy w Roczniku świętokrzyskim — zamek krakowski restaurując, w sposób niesłychany kolumnami, malowidłami, złoconymi kwiatami i lazurem ozdobił, w latach poprzednich wieże zamku i jego mur podniósł i pokrył dachówkami, komnaty od strony kościo-
154
ła i te, które są od strony miasta, wykończył"1. W rok po zacytowanym wyżej wpisie do Rocznika historyk ślubu królewskiego z księżniczka włoską Boną Sforza, krakowianin Jost Ludwik Decjusz (notabene przyjaciel sławnego Erazma z Rotterdamu, a więc humanista i człowiek idący z prądami stulecia), tak opisywał Wawel: “Król znakomity i w tym przewyższając sławę swoich poprzedników zamek zaczął przyozdabiać nowymi budynkami. Przez całe dziesięciolecie niesłychanym nakładem dwa pałace z fundamentu wystawił, z dziwną i sobie właściwą czyniąc to przemyślnością, tak że nie wiadomo, co trzeba więcej podziwiać, czy królewską wspaniałość budowniczego, czy architektoniczny i artystyczny zmysł króla". Tak oddawszy hołd wyobraźni i poczuciu piękna władcy — a mamy podstawy sądzić, że nie był to tylko czczy panegiryk, wedle humanistycznej mody sporządzony — przystępuje Decjusz do szczegółowego opisu: “Pod ziemią piwnice na wino umieścił, na poziomie [tj. na parterze —M. B.] sklepy, które Włosi volta nazywają, do różnych użytków najwłaściwiej zastosowano, osobliwie tam, gdzie przechowuje się skarbiec królewski i gdzie umieszczeni są jego strażnicy ... Te sklepy z przodu opasuje obejście piękne, zasklepione, oparte na wysokich kolumnach, z którego pierwszymi schodami idzie się do sali, a z tej do estuarium [izba ogrzana — M. B.] ... i do innych mieszkań, a ponadto do obejścia drugiego;
po drugich od ziemi schodach [tj. na drugim piętrze — M. B.] znajdują się komnaty domu królewskiego i pałac królowej, siedem pokoi, każdy właściwego kształtu i na sposób włoski rozrzuconymi wszędzie złotymi rozetami przyozdobiony; a trzecie obejście opatrzone jest kolumnami wysokimi i wyniosłymi, przyozdobione również w górze rozsianymi złotymi rozetami. Tak oba domy razem z oficynami na kuchnię tworzą połowę zamku. To wszystko wystawiono nadzwyczaj przemyślnie za obecnego panowania, a nie brak zapasów wszelkich materiałów potrzebnych do dokończenia dwóch pozostałych boków, by całemu zamkowi nadać kształt prostokąta"2.
Prace trwać miały jeszcze kilkanaście lat. W ich wyniku powstał okazały pomnik polskiej szesnastowiecznej architektury, jeden z najwspanialszych, jakie wzniesiono w całej Europie na północ od Alp. Szczególnie piękny jest dziedziniec pałacowy, otoczony lekkimi krużgankami o trzech kondygnacjach, wspartych na smukłych, wspominanych przez Decjusza, kolumnach. W cieniu arkad majaczą dziś subtelne, zblakłe w ciągu stuleci barwy malowideł ściennych: to drugie piętro (na którym mieszczą się dawne sale reprezentacyjne) ozdobione łańcuchem kwiecistych girland splecionych z kunsztownymi medalionami.
Obecnie na dziedzińcu wawelskim panują barwy szarokremowe i białe. Jedyny żywszy akcent stanowi czerwień dachówek. Ale wówczas, gdy kręcili się tu dworzanie Zygmunta Starego i Bony, pałac grał wspaniałymi kolorami. Dachy lśniły mozaiką wielobarwnych dachówek. Kolumny, odrzwia, ramy okien pociągnięte były ciemną czerwienią. Ich delikatne ornamenty i dekoracyjne rzeźby wyszły spod ręki artystów polskich i włoskich. Malowidła drugiego piętra mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Dziedziniec wysypany drobno tłuczoną czerwoną cegłą podnosił jeszcze barwność obrazu.
155
Wnętrze pałacu odpowiadało jego zewnętrznej wspaniałości. Zachwycał się nim już Włoch Carmignano, zapewniając w swym opisie, iż takich bogactw i świetności dwom, służby, ubiorów, mebli, sreber nigdy nie widział. I choć znów trzeba nieco z tych pochwał zaliczyć na rzecz humanistycznej elokwencji i szesnastowiecznej przesady, to jednak Wawel zaimponował bywałemu wszak w świecie cudzoziemcowi. W ciągu całego panowania Zygmunta Starego nad przyozdobieniem komnat pałacowych pracowali nieustannie liczni krajowi i obcy rzeźbiarze, malarze, złotnicy, hafciarze. Najwspanialszy wystrój otrzymała Sala Poselska ze swym kasetonowym stropem, z którego wychylają się rzeźbione głowy — portrety członków dworu królewskiego. Poniżej bogatych stropów, zwłaszcza w reprezentacyjnych komnatach pierwszego i drugiego piętra, ściany ozdobiono wspaniałymi malowidłami ściennymi; przedstawiają one turnieje, pochody wojsk, różne kompozycje ornamentalne, wśród których widnieją medaliony z popiersiami królewskimi. Wiele ścian pokryto kosztownymi brokatami, arrasami (kolekcję wawelskich arrasów uzupełnił i powiększył następnie wspaniale Zygmunt August), jedwabiem, skórą wytłaczaną
156
lub pozłacaną. W narożnikach komnat ustawiono bogato zdobione kominki i piece z kolorowych kafli. Rzeźbione renesansowe meble: stoły, ławy, skrzynie, karla i fotele, dopełniały wyposażenia wnętrz pałacu.
W tym luksusowym otoczeniu spędzał czas monarcha, będący jednym z wybitnych miłośników i znawców sztuki. Kolekcjoner ksiąg, rzeźb, obrazów i klejnotów (pasję tę odziedziczył po Zygmuncie I także Zygmunt August) hojną ręką rozdzielał pensje i zamówienia, popierał ówczesnych twórców. Pracowali dla niego znakomici malarze niemieccy: Hans Dtirer i Hans Sues, wybitny czeski portrecista Jakub z Kutnej Hory i inni mistrzowie. Podobną działalność prowadziła włoska żona Zygmunta — Bona. Wśród jej podopiecznych nie brakło artystów różnej profesji oraz literatów; między nimi znalazły się takie wschodzące gwiazdy humanizmu polskiego, jak poeci i pisarze (łacińskiego kręgu) Andrzej Krzycki, późniejszy biskup płocki, oraz Jan Dantyszek, późniejszy biskup warmiński. Turnieje i bale, uczty, muzyka, dysputy literackie — oto zabawy pary monarszej i jej otoczenia.
Wystawny tryb życia dworu naśladowali magnaci. Na wzór Wawelu powstawały renesansowe zamki i pałace w różnych punktach kraju. Prześcigano się we wznoszeniu wspaniałych budowli i luksusowym wyposażeniu wnętrz, w urządzaniu wystawnych uczt i przyjęć, w różnorodnych formach mecenatu. Każdy dwór magnacki zatrudniał licznych artystów: malarzy, rzeźbiarzy, murarzy i budowniczych, nie licząc złotników, krawców, szewców, hafciarzy itd. Przodował w działalności kulturalnej Krzysztof Szydłowiecki, kanclerz koronny w latach 1515—1532, postać szeroko znana na arenie międzynarodowej owych czasów, przyjaciel (niebezinteresowny zresztą) cesarza Maksymiliana, uczestnik zjazdów dyplomatycznych. Starannie wychowany na dworze królewskim wraz z synami Kazimierza Jagiellończyka, a więc przez znakomitego historyka Jana Długosza i humanistę Kallimacha, uzupełnił edukację w czasie licznych podróży, docierając aż do Ziemi Świętej i Jerozolimy. Urządził on rodzinny zamek w Ćmielowie z ogromnym przepychem i wzniósł kilka innych wspaniałych rezydencji. Pędził niezwykle wystawny tryb życia, wydając słynne biesiady, które zyskały mu przydomek polskiego Lukullusa. Oddawał się też bardziej uduchowionym pasjom. “Ego multum delector in pulcra et artificiosa pictura" (.Jestem wielbicielem wielkim pięknych i wykonanych z artyzmem obrazów") — pisał w liście do biskupa warmińskiego, omawiając kwestię zakupu pewnego obrazu we Flandrii3. Jakoż w jego rezydencjach znajdowały się bogate zbiory malowideł, rzeźb, a także książek. Wyposażał też hojnie kościoły — do Szydłowca np. sprowadził ze Śląska ciekawy tryptyk, zawierający sceny z życia św. Adriana, kościół Franciszkanów w Krakowie zawdzięcza mu aktualne politycznie malowidło, przedstawiające zwycięstwo polskie nad Tatarami pod Wiśniowcem (1512). W niewielkim miasteczku Opatowie (znacznie zresztą przez Szydłowiec-kiego rozbudowanym) pozostało jako pamiątka po nim przepyszne mauzoleum, zdobne płaskorzeźbami słynącymi do dziś pod nazwą Lamentu opatowskiego. Warto dodać iż przez jakiś czas malarzem nadwornym Szydłowiec-kiego był najświetniejszy kolorysta polskiego renesansu — Stanisław Samo-
157
53. Budowa
wieży Babel.
Arras
z kolekcji
Zygmunta
Augusta.
Bruksela,
potowa XVI w.,
wedle projektu
Michiela I
Coxcie
158
159
55. Kraków,
fragment
kaplicy
Zygmuntowskiej
z zewnątrz,
1519—1533
strzelnik (zm. 1541), autor znakomitych miniatur, a także polichromii zdobiących m. in. klasztor Cystersów w Mogile.
Z Szydłowieckim współzawodniczył podobnie bogaty i pragnący zyskać sławę mecenasa ówczesny marszałek wielki koronny Piotr Kmita, pan na Wi-śniczu. Rozbudował on zamek wiśnicki, ozdobił jego komnaty licznymi malowidłami i portretami, wyposażył w renesansowe meble, kosztowne kobierce, rzeźby, zegary. Utrzymywał niezwykle — nawet jak na owe czasy — li-
160
czny i bogaty dwór, na którym żyło się szczególnie wesoło i bujnie. Wrogowie zarzucali Kmicie rozpustę i pijaństwo, ganili za rzekomą płytkość humanistycznej oglądy. Historycy oddają jednak dziś sprawiedliwość zainteresowaniom naukowym i literackim (to on umożliwił studia włoskie Janickiemu), pasji kolekcjonerskiej, szerokości horyzontów umysłowych tego magnata.
Być może zresztą ustępował Kmita pod względem wyrafinowanej wy-
11 — M. Bogucka, Dzieje kultury
161
57. Opatów,
kolegiata.
Płaskorzeźba,
tzw. Lament
opatowski,
1533—1541
kwintności innym szesnastowiecznym panom, np. biskupowi krakowskiemu i podkanclerzemu Królestwa, prawnikowi wykształconemu w Bolonii, Piotrowi Tomickiemu. Kardynał Hozjusz powiedział o nim kiedyś z uznaniem, że “wszystko było u niego gładkie i wyborne, bo nade wszystko dbał o ochę-dostwo i wytworność"4. Znakomita to pochwała, świadcząca także, jak wówczas ceniono ów wykwint wywodzący się prosto z patrycjuszowskich obyczajów starożytnego Rzymu. Tomicki przeszedł zresztą do historii nie tylko jako polski Petroniusz i arbiter elegantiarum, lecz przede wszystkim jako niestrudzony dyplomata i świetny organizator kancelarii królewskiej, którą kierował wiele lat. On to zainicjował porządkowanie i kopiowanie wszystkich pism przechodzących przez ręce królewskich sekretarzy, dzięki czemu powstał bezcenny do dziś zbiór zwany Acta Tomiciana. Był protektorem utalentowanej młodzieży (popierał m. in. gorliwie karierę swego siostrzeńca, Andrzeja Krzyckiego) i starał się o podniesienie poziomu jej wykształcenia. Wśród rozlicznych zajęć znajdował czas na utrzymywanie stałych kontaktów z różnymi humanistami europejskimi, m. in. ze słynnym Erazmem z Rotterdamu.
Inni wysocy dostojnicy duchowni również nawiązywali do znakomitych tradycji Grzegorza z Sanoka. Pod koniec XV stulecia odznaczył się na polu mecenatu artystycznego biskup poznański Uriel Górka, fundator potęgi rodu. Łączyły go żywe kontakty z artystycznymi kręgami Norymbergi; sprowadzał do Polski cudowne srebra wykonane przez Albrechta Durera ojca, zlecał różne prace słynnemu rzeźbiarzowi Szymonowi Lainsbergerowi. Na jego zamówienie Szymon wyrzeźbił w 1490 r. dla katedry Poznania znakomitą kompozycję Ogrójca. Nagrobek Górki uświetniła płyta odlana przez znanego norymberczyka Piotra Yischera. Następcy Górki, biskupi poznańscy Jan Lubrański i Jan Latalski, utrzymywali dwory, które stanowiły ważne centrum życia kulturalnego, promieniując na całą Wielkopolskę. Jan Lubrański, wybitny prawnik, wykształcony na słynnym uniwersytecie bolońskim, jako jedyny chyba Polak dostąpił zaszczytu zaliczenia w poczet głośnej wówczas weneckiej Neoakademii. Poznań zawdzięcza mu przede wszystkim zorganizowanie uczelni humanistycznej na wysokim, europejskim poziomie. Zamiłowany bibliofil, zgromadził także ogromny księgozbiór, w którym obok pozycji z zakresu prawa znalazły się opracowania medyczne, geograficzne, historyczne, świadczące o szerokich horyzontach i rozległości zainteresowań właściciela. Miłośnik i znawca muzyki oraz teatru, patronował pierwszym na ziemiach polskich inscenizacjom klasyków, m. in. Terencjusza, popierał kompozytorów i śpiewaków. Jego działalność kontynuował biskup Latalski, znany zwłaszcza jako opiekun i protektor Andrzeja Frycza-Modrzewskiego.
Świeccy magnaci wielkopolscy nie pozostawali również w tyle. Szeroką działalność kulturalną prowadził np. w początkach XVI stulecia bratanek biskupa Uriela, wojewoda Łukasz Górka, dyplomata pełniący z ramienia Zygmunta I różne funkcje na arenie międzynarodowej; jemu zawdzięczają swą okazałą szatę świetne pałace w Szamotułach (1513) i Kórniku (około 1520). Założenia tych rezydencji nosiły jeszcze wprawdzie cechy późnego gotyku,
n"
163
58. Opatów,
kolegiata.
Nagrobek
Anny
Szydlowieckiej,
po 1536 r.
Arch.
B. de Gianotis
ale zdobiący je wystrój kamieniarski był już wczesnorenesansowy. Pierwszą natomiast w pełni związaną z nowym stylem budowlę zawdzięcza Wielkopolska prymasowi Janowi Łasidemu: w latach 1518—1522 wzniósł on w Gnieźnie wspaniałą kaplicę grobową w kształcie rotundy, wzorowaną na modnych zachodnich mauzoleach, jakie oglądał kilka lat wcześniej, w czasie swej podróży do Rzymu. Zapisał się zresztą Jan Łaski w dziejach polskiej kultury nie tylko jako fundator mauzoleum. Pochodził ze średniej szlachty i robił
164
karierę o własnych siłach, biorąc żywy udział w walkach szlachty wielkopolskiej z magnatami o egzekucję praw. Z jego to inicjatywy sporządzono w 1505 r. kodyfikację obowiązujących w Polsce praw i przywilejów, tzw. Statut Łaskiego ( wydany w 1506 r. pt. Commune incliti Poloniae Regni prwilegium). Warto tu także wspomnieć, iż bratankiem prymasa był znany działacz reformacyjny w Polsce i za granicą, noszący to samo imię i nazwisko. Jan Łaski młodszy był przyjacielem Erazma z Rotterdamu, wiele lat spędził na zachodzie Europy działając jako organizator Kościoła protestanckiego we Fryzji, a potem, po przejściu na kalwinizm, jako superintendent gmin reformowanych, skupiających uchodźców w Londynie, Emden i Frankfurcie. Po powrocie do Polski w 1556 r. starał się doprowadzić do zjednoczenia wszystkich wyznań i utworzenia polskiego kościoła narodowego.
Jan Łaski starszy budując dla siebie wspaniałe mauzoleum nie był odosobniony. Moda stawiania ozdobnych, monumentalnych nagrobków uświetniających miejsce spoczynku zmarłych wchodzi w XVI stuleciu w pełnię rozkwitu. Już nie tylko monarcha i możni upamiętniają w ten sposób swe nazwiska i czyny. Coraz więcej pojawia się w polskich kościołach w miastach, miasteczkach i na wsi nagrobków szlachty i mieszczan. Obok włoskich mistrzów tworzyli je także miejscowi artyści, np. wielki polski rzeźbiarz z połowy stulecia, nazywany często nadwiślańskim Praksytelesem, Jan Michałowicz z Urzędowa. Jego dziełem są m. in. wspaniałe rzeźby w kaplicy prymasa Uchańskiego w kolegiacie w Łowiczu, a także znakomite nagrobki biskupa Andrzeja Zebrzydowskiego w katedrze na Wawelu i Doroty Dzierz-gowskiej w Brzezinach (tzw. nagrobek damy herbu Ciołek). Powstało także w tym czasie mnóstwo dzieł tego typu stworzonych przez nieznanych, skromniejszego lotu mistrzów lokalnych. Wszystkie one świadczą o silnej, typowej dla renesansu, tęsknocie do nieśmiertelności, ogarniającej coraz szersze kręgi społeczeństwa.
Bardzo często popieranie twórczości i działalność kulturalna wiązały się w owych latach z dążnością do awansu społecznego, z pragnieniem wspięcia się na wyższy szczebel drabiny hierarchii socjalnej, ewentualnie z dążnością do afirmacji dokonanej już kariery. Szczególną sławę mecenasa zdobył np. biskup Płocka Erazm Ciołek, pragnący — jak twierdzą niektórzy — wysta-wnością życia zrekompensować swe skromne pochodzenie. Zatrudniał on na swym dworze dziesiątki malarzy, rzeźbiarzy, budowniczych, sowicie opłacanych, którzy wykonywali na jego zlecenie różnorodne prace. Dzięki pomysłowi i funduszom Ciołka wzniesiona została w Krakowie piękna wcze-snorenesansowa kamienica (1505), ochrzczona imieniem biskupa. W rezultacie jego zabiegów powstał ogromny zbiór bibliofilski, złożony nie tylko z druków, ale także z licznych rękopiśmiennych, bogato iluminowanych kodeksów. Największą z nich sławę zyskał tzw. Pontyfikat Ciołka z początków XVI w. To świetne dzieło krakowskich miniaturzystów nosi — w przeciwieństwie do wykonanych w tym samym kręgu twórczym, tylko starszych o kilka lat mszałów króla Olbrachta — wszystkie cechy bogatej sztuki wczesnego renesansu. Obok ewolucji artystycznej samych autorów odegrały tu
165
zapewne także rolę gusta fundatora, człowieka w pełni hołdującego już nowym prądom.
Przebudowę swej wielkiej dwunastowiecznej jeszcze katedry zawdzięcza jednak Płock nie Ciołkowi, lecz innemu biskupowi humaniście - Andrzejowi Krzyckiemu. Dworak Bony i sekretarz Zygmunta I, siostrzeniec To-mickiego, osiadłszy na stolcu biskupim okazał się gorliwym i pełnym inwencji mecenasem. Na jego to zlecenie w latach 1532—1534 dwaj współpracownicy mistrza Berecciego, rzymianin Bemardino Zanobi i sieneńczyk Jan Cini, wymienili w płockiej świątyni międzynawowe arkady romańskie na renesansowe oraz przesklepiwszy nawy krzyżową kolebką wznieśli na transep-cie kopułę. W ten sposób dawna romańska bazylika przekształciła się w budowlę rozplanowaną wzorem krzyża łacińskiego, z kopułą nad skrzyżowaniem. Taki model kościoła cieszył się szczególnym uznaniem wśród budowniczych renesansu. Widzieli oni w nim, zgodnie ze skłonnością do antro-pomorficznych spekulacji, tak modnych w kręgach humanistów, zarys ludzkiej sylwetki. Tak więc nawet tu człowiek stawał się centralnym zagadnieniem sztuki, mimo iż teoretycznie miała ona służyć wyłącznie chwale Bożej.
Ścieranie się starych, gotycko-średniowiecznych koncepcji estetycznych
59. Koronacja króla Aleksandra. Pontyfikat Erazma Ciołka, ok. 1515 r.
166
i filozoficznych z nowymi występuje mniej lub bardziej wyraźnie we wszystkich sztukach plastycznych i wielu dziełach tej przełomowej epoki5. Wprawdzie gotyk trwa jeszcze przez cały wiek XVI na polskich ziemiach, zwłaszcza w prowincjonalnym budownictwie sakralnymT" a także w wystroju wnętrz licznych kościołów (stalle, chrzcielnice, ambony itd.), ale jego surowe linie ulegają pewnemu złagodzeniu i modyfikacji. Jeszcze głębsze przemiany dokonywały się w zakresie tematyki dzieł sztuki. Problematyka, która pasjonowała rzeźbiarzy i malarzy tego okresu, przesiąknięta jest ludzkim, ziemskim ciepłem, nawet gdy prezentuje sceny eschatologiczne. Ewangelia inspirowała renesansowych twórców najchętniej wątkami z życia Świętej Rodziny i tematyką maryjną. Już późne średniowiecze przyniosło dziesiątki tzw. pięknych Madonn, uśmiechniętych i pełnych wdzięku. Renesans całkowicie jawnie prezentuje ideał kobiecego piękna pod pozorami religijnej tematyki. Liczne obrazy i rzeźby z tegeokresu stanowią w swym zamierzeniu subtelne studia radości macierzyństwa (Maria karmiąca, Maria igrająca z Dzieciątkiem) i macierzyńskiego bólu (Maria pod krzyżem, Złożenie do grobu). Renesansowy Chrystus — jak w całej zresztą Europie — nabiera coraz bardziej ludzkich rysów; już wkrótce boski męczennik na krzyżu, w średniowieczu symbol bóstwa spełniającego ofiarę odkupienia, zamieni się w realistyczne studium nagiego ciała młodego, cierpiącego mężczyzny.
Rosnący udział elementów renesansowych w polskiej sztuce wiązał się przede wszystkim z upodobaniami ówczesnych fundatorów. Warto tu przypomnieć choćby tryptyk z Bodzentyna, wykonany dla biskupa krakowskiego Jana Konarskiego około polowy 1508 r. To niezbyt znane, a zasługujące na uwagę dzieło krakowskiego malarza Marcina Czarnego zdradza wyraźne cechy wczesnorenesansowego potraktowania tematu, zwłaszcza indywidualizację przedstawianych postaci, ujęcie ich jako pełnych wyrazu portretów określonych osób. Twórca starał się oddać stan emocjonalny swych modeli i ich charakter psychiczny, delikatnie zaznaczając atmosferę ogólną odtwarzanego wydarzenia, którego centrum stanowiły dramatyczne sceny Zaśnięcia i Wniebowzięcia Marii. Ciekawe, iż szczególnie plastycznie przedstawił Marcin Czarny na swym tryptyku ręce. Są one tak pełne wymowy, iż historycy sztuki mówią o “rozmowie rąk" tego dzieła.
Rozrzucone po dziesiątkach klasztorów i kościołów Małopolski obrazy — zwłaszcza tryptyki — powstałe u schyłku XV i w XVI w. zawierają niezwykle ciekawe ujęcia zarówno w zakresie kolorystyki, jak rysunku. Ich twórcy, reprezentanci szkół krakowskiej i sądeckiej, manifestowali w nich nowy stosunek do życia, wzmożoną wrażliwość artystyczną na realia dnia codziennego, na otaczający człowieka świat zewnętrzny, a także na wewnętrzne przeżycia jednostki. Wybija się w tych obrazach liryzm, a nawet sentymentalizm, umiłowanie przyrody, pragnienie utrwalenia na płótnie wszelkich przejawów ziemskiego piękna.
Najbardziej chyba jednak znamienne dla tej epoki było malarstwo portretowe, wyodrębniające się już w pierwszej ćwierci XVI wieku z malarstwa epitafijnego w osobny kierunek. Człowiek renesansu, z jego budzącą się do
167
życia indywidualnością i pragnieniem przedłużenia życia ziemskiego poza grób, szczególnie silnie pragnął utrwalić swe rysy i przekazać je potomnym. Każe się więc portretować król, jego rodzina i otoczenie (znane portrety Hansa Suesa i Hansa Durera przedstawiające Zygmunta Starego, cykl portretowy Lucasa Cranacha poświęcony Bonie, Zygmuntowi Augustowi i jego siostrom itd.), biskupi i magnaci, a także zwykła szlachta i zamożniejsze mieszczaństwo. W dworach szlacheckich i kamienicach kupieckich pojawiają się liczne portrety mężczyzn, kobiet i dzieci. Nie zawsze były to dzieła wybitnych mistrzów, twory wysokiego lotu. Często wykonywał je cechowy malarz prowincjonalny, którego nazwiska nie znamy. Była to już jednak konkretna, wierna podobizna człowieka z krwi i kości, szlachcica czy szlachcianki we wspaniałym, mającym podkreślić dostojeństwo urodzenia, stroju, kupca w otoczeniu rodziny na tle bogatej panoramy miasta.
, Człowiek renesansu, wrażliwy na uroki świata, kochał także muzykę, i to nie tylko kościelną, służącą chwale Bożej, ale także świecką, rozweselającą uroczystości rodzinne, biesiady, towarzyskie spotkania. Słynął szeroko lutnista królewski Walenty Bekwark, naśladowali go w całym kraju liczni grajkowie posługujący się zręcznie gęślami lub wiolą, prototypem późniejszych skrzypiec. Wielką rolę w rozwoju muzyki polskiego odrodzenia grały ludowe, stare melodie, krążące na wsi i w miastach, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Do nich nawiązywała twórczość dwu wielkich polskich kompozytorów XVI w.: uszlachconego mieszczanina, protestanta Cypriana Bazylika, poety i zarazem autora melodii kancjonalnych, oraz również mieszczanina, członka kapeli dworu Zygmunta Augusta (a potem muzyka nadwornego magnatów:
biskupa P. Myszkowskiego i kanclerza J. Zamoyskiego), Mikołaja Gomółki, który zasłynął jako twórca pieśni nie tylko religijnych, lecz również świeckich.
Ambicje i możliwości uprawiania szerokiego mecenatu nie ograniczały się do kręgów dworsko-magnackich. Masowe zamawianie portretów, budowa nagrobków były powszechne także w kręgach średniej szlachty i mieszczan. W zakresie architektury i sztuk plastycznych mieszczaństwo jeszcze przez cały wiek XVI utrzymywało pozycję mecenasa i inspiratora niezwykle aktywnego, rekompensując w ten sposób frustracje, jakie w jego zamożniejszych kręgach wywoływała antymiejska polityka szlachty. Przodował pod tym względem Kraków, będący nadal nie tylko polityczną, ale i kulturalną stolicą Polski aż do schyłku XVI w., gdy ustąpił miejsca Warszawie. Nowe prądy artystyczne dotarły tu bardzo wcześnie i zostały szybko zaakceptowane przez bogaty patrycjat, którego wielu członków było z ojczyzną renesansu — Italią — związanych pochodzeniem. W kilkanaście lat zaledwie po ukończeniu prac nad słynnym Ołtarzem Mariackim pisarz i notariusz miejski Krakowa Baltazar Behem zdobył nieśmiertelność ofiarowując radzie iluminowany rękopis, zawierający odpisy przywilejów nadanych miastu w ciągu wieków jego istnienia, roty przysiąg składanych z okazji nadawania prawa miejskiego, obejmowania urzędów itd. oraz liczne ustawy regulujące życie rzemieślników krakowskich. Praca nad tą księgą trwała zapewne wiele lat. Dzieło własnoręczne samego Behema to tekst pięknie wykaligrafowany oraz
168
60. Kram uliczny.
Miniatura
z Kodeksu
Baltazara
Bohema,
1505 r.
malowane, barwne inicjały. Znakomite miniatury — wśród nich 18 pełnych wdzięku, a często i humoru scenek rodzajowych — wykonane zostały na jego zamówienie i koszt przez nieznanego z imienia malarza krakowskiego. W rezultacie powstała księga dająca nie tylko realistyczny, kolorowy obraz pracy, obyczajów, strojów i życia współczesnego mieszczaństwa w podwawelskim grodzie, ale stanowiąca także dowód jego renesansowych upodobań i gustów6.
Ogromną rolę w życiu artystycznym Krakowa odegrała w początkach XVI w. znana rodzina Bonerów7. Jan i Seweryn Bonerowie to nie tylko bankierzy Zygmunta I, kupcy utrzymujący kontakty z całą Europą, przedsiębiorcy organizujący wydobycie soli w kopalniach Wieliczki i Bochni. To także patrycjusze wykształceni i światli, korespondujący z humanistami niemieckimi i włoskimi, m. in. z Eobanem Hessem i Erazmem z Rotterdamu, ściągający do Polski znakomitych cudzoziemskich malarzy i rzeźbiarzy, popierający również krajowe talenty. Jako doradcy królewscy, finansowi i artystyczni zarazem, współdziałali aktywnie przy przebudowie Wawelu i przy pracach nad jego wyposażeniem. Janowi Bonerowi zawdzięcza Kraków sprowadzenie w 1514 r. znakomitego kolorysty Hansa Suesa z Kulmbachu, który na jego zlecenie przyozdobił cyklem malowideł kościół Mariacki. Seweryn Boner ściągnął z kolei do Polski brata Albrechta Durera — Hansa. Obaj ci malarze zostali następnie zatrudnieni przez Zygmunta I przy ozdabianiu pałacu wawelskiego renesansowymi malowidłami.
169
Bonerowie interesowali się także nauką i byli znanymi bibliofilami. Seweryna jeden z głośnych ówczesnych humanistów, Jan Arbiter, nazywał “pożeraczem książek", wspominając o jego lekturach przeciągających się do późna w noc; dedykował mu z tego powodu w 1528 r. swego Marcjalisa. Brat Seweryna, Franciszek, przez wiele lat burmistrz Krakowa, posiadał ogromną na owe czasy bibliotekę i stale otaczał się uczonymi, poetami i pisarzami. Jemu to w 1537 r. humanista Libanus poświęcił swego Arystotelesa, a w roku następnym pochwalny poemat.
Kamienica Bonerów w Krakowie, przede wszystkim zaś ich pyszne rezydencje w Balicach i Ogrodzieńcu były nie tylko urządzone wytwornie i ze smakiem, lecz także pełne dzieł sztuki, książek, rzadkich obrazów i sreber. Stanowiły także ośrodki wymiany myśli dla intelektualistów i artystów, przyjmowanych gościnnie przez światłych gospodarzy. Dyskutowano tu o sprawach polityki i kultury, o bieżących wydarzeniach wydawniczych i artystycznych. Dzieje Bonerów to jednocześnie klasyczny przykład typowej dla Polski XVI—XVII w. ucieczki ambitniejszych rodzin ze stanu mieszczańskiego. Już Jan, fundator potęgi rodziny, żonaty ze Szczęsną Morszty-nówną, a więc reprezentantką innego patrycjuszowskiego krakowskiego rodu, piastował prócz miejskich szereg ważnych państwowych urzędów (był m. in. burgrabią zamku krakowskiego i starostą ojcowskim i rabsztyń-skim). Gdy zmarł w 1523 r., większość tych stanowisk przeszła na jego syna Seweryna, który ponadto skupił w swym ręku trzy kasztelanie (żarnowską, sądecką i biecką) oraz liczne starostwa (m. in. oświęcimskie, zatorskie, czchowskie, osieckie). Nic dziwnego, że płyta nagrobna Seweryna i jego żony Zofii z bogatej mieszczańskiej rodziny Betmanów, wykonana dla kościoła Mariackiego w słynnej pracowni norymberskiej Vischerów (1538), ukazuje już nie parę kupiecką, lecz dostojne senatorskie małżeństwo. Seweryn przedstawiony jest na niej w renesansowej zbroi i ze sztandarem w ręce, Zofia sportretowana została jako dostojna szlachecka matrona w bogatej szacie i z różańcem w ręce. Warto przypomnieć, iż po śmierci pierwszej żony Seweryn ożenił się powtórnie — tym razem już z wojewodzianką Jadwigą Kościelecką, a córkę wydał za wojewodę krakowskiego Jana Firleja. Jego synowie także weszli w kręgi możnowładztwa.
Inni krakowscy mieszczanie mieli ambicje nie mniejsze, choć nie zawsze tak wspaniałymi sukcesami uwieńczone. Wszyscy też oni nie szczędzili grosza na fundacje artystyczne, widząc w tych inwestycjach ważną dźwignię swego prestiżu socjalnego. Członkowie rodzin Wierzynków, Turzonów, Betmanów, Morsztynów znaczne kapitały uzyskane z uprawiania rozległego handlu, z lichwy, dzierżawy mennic i ceł, eksploatacji kopalń, przeznaczali na rozbudowę rodzinnego miasta i wspaniałe wyposażenie jego kamienic. Po pożarze Sukiennic w 1555 r. odbudowano je w nowym stylu, opartym na wzorach włoskich. Twórcą koronkowej attyki i fantastycznych maszkaronów do dziś zdobiących budowlę był Włoch Giovanni Padovano, przybyły do Polski około 1530 r. Wcześnie znikły z Rynku krakowskiego drewniane domostwa, a ich miejsce zajęły piękne murowane kilkupiętrowe kamienice.
170
W ich wnętrzach kryły się nierzadko cale galerie obrazów, zasobne księgozbiory, szafy pełne wyrobów złotniczych i konwisarskich wysokiej artystycznej rangi, wykonanych zarówno w miejscowych warsztatach, jak sprowadzanych niemałym kosztem z zagranicy.
Testamenty mieszczańskie zawierały z reguły obfite nadania i legaty na cele fundacji religijnych. Kielichy, pateny, świeczniki, misternie haftowane ornaty i inne paramenta kościelne wykonane w tej epoce błyszczą nie tylko bogactwem, ale i pięknem linii, doskonałością formy, w której zwycięża już wyraźnie renesansowy typ ornamentu.
Drugim potężnym centrum artystycznym na ziemiach polskich był Gdańsk8. I tu przełom XV i XVI w. przyniósł wzmożony ruch budowlany, ożywienie środowisk twórczych, zwłaszcza malarsko-rzeźbiarskich, coraz wyraźniejsze występowanie nowych prądów w sztuce, jej humanizację i nasycanie elementami realizmu. Szybkie bogacenie się mieszczaństwa gdańskiego w związku z eksportem płodów folwarcznych na zachód umożliwiło wydatkowanie znacznych sum na cele artystyczne9. Ogromnym sumptem rada miejska przebudowała w drugiej połowie XVI w. gmach zebrań i spotkań kupiectwa, tzw. Dwór Artusa, oraz ratusz Głównego Miasta, utrzymując obie budowle w konwencji świetnego pomorskiego renesansu. Ich wnętrza, przyozdabiane z roku na rok coraz wspanialej rzeźbami i malowidłami, zaczęły stopniowo nabierać również renesansowego charakteru. Wykonany przez Hansa Brandta dla Dworu Artusa w latach osiemdziesiątych XV w. św. Jerzy był jeszcze rzeźbą gotycką, ale już św. Rajnold w bogatej fantastycznej zbroi, dłuta snycerza gdańskiego Adriana Karfycza z 1533 r., czy św. Krzysztof, dzieło mistrza Pawła z 1542 r., noszą wyraźne cechy nowego stylu. Zmieniał się również szybko charakter gdańskiego malarstwa. W drugiej połowie XV w. zamawiane dla Dworu obrazy, m. in. Oblężenie Malborka, nawiązujące do trudnych lat wojny trzynastoletniej i alegoryczny Okręt Kościoła, zdradzały realistyczne potraktowanie detalu, nawiązujące do współczesnego malarstwa flandryjskiego. Schyłek XV w. umocnił i rozwinął te tendencje. Słynna Tablica Dziesięciorga Przykazań jest właściwie zbiorem studiów z codziennego życia mieszczaństwa pomorskiego w latach osiemdziesiątych XV w. Ukazują one drobiazgowo różnorodne zajęcia i zabawy, stroje, urządzenia wnętrz. Tzw. Ołtarz Jerozolimski z kościoła Panny Marii, nieco tylko późniejszy (około 1500), rozszerza tę realistyczną tematykę na sceny z życia wsi, upamiętniając pracę żniwiarzy, podchwytując cechy pejzażu pomorskiego i przyrody. Początek XVI w. przynosi wreszcie — zgodnie z humanistyczną modą — falę zainteresowania starożytnością i mitologią. W tym właśnie czasie (lata trzydzieste) malarz Jerzy wykonał dla Dworu cykl swych charakterystycznych obrazów o tematyce zaczerpniętej ze starożytnych legend, m. in. pełną czaru kompozycję przedstawiającą Dianę i Akteona (obraz ten zaginął w czasie ostatniej wojny). Tematyka biblijna i mitologiczna króluje również w twórczości innych gdańskich malarzy XVI stulecia (Lorenza Lauensteina, anonimowych twórców); nawiązują też oni chętnie nadal do wydarzeń wojny trzynastoletniej (Oblężenie Malborka Marcina Schonincka,
171
61. Chełmno
ratusz,
1567—1570
Wjazd triumfalny Kazimierza Jagiellończyka Łukasza Ewerta), która stanowiła punkt zwrotny w dziejach miasta.
Rada miejska, bractwa Dworu Artusa i cechy rzemieślnicze to najzamo-żniejsi gdańscy mecenasi zbiorowi. Obok nich działali fundatorzy prywatni, nie mniej hojni i pomysłowi. Na czoło wysuwa się tu niewątpliwie ciekawa, mimo wielu antypatycznych rysów, postać Eberhardta Ferbera. Pupil Zygmunta I, zwycięzca rycerskich turniejów i wielki kupiec, gładki dworak i bezwzględny finansista, dyplomata i miłośnik nauki, wyróżniał się wśród gdań-
172
62. Tarnów, ratusz, Ig XIV w.,
przebudowany w drugiej połowie XVI w.
skiego patrycjatu licznymi przymiotami i przywarami. Wielokrotny burmistrz, znienawidzony przez uboższą ludność miasta, którą gniótł niemiłosiernie, musiał uciekać z Gdańska w czasie powstania w 1525 r. i zakończył życie w Tczewie w 1529 r. Ogromny majątek, zdobyty m. in. dzięki lichwie uprawianej nie tylko w mieście, ale i wśród okolicznych chłopów, lokował w dużej mierze w zakup dzieł sztuki, książek, sreber itd. Kamienica ferbe-rowska przy ul. Długiej 28 przewyższała pod względem wspaniałości wyposażenia niejeden magnacki pałac. Podobnie świetne dzieła sztuki znajdowały
173
63. Alegoria handlu gdańskiego. Obraz Izaaka van dcm Blocke, 1608 r.
174
64. Obozowisko flisaków nad Wista. Fragment obrazu Alegoria handlu gdańskiego pędzla Izaaka van dem Blocke, 1608 r.
się w rodzinnej kaplicy Ferberów, ufundowanej jeszcze w połowie XV w. przez protoplastę rodu w kościele Panny Marii. Ale Eberhardt wystawił sobie dodatkowy pomnik, wspanialszy i trwalszy niż najpiękniejsze nagrobki i fundowane ołtarze. 2 jego inicjatywy, a może także przy jego własnej współpracy, powstał znany zwód starych kronik tzw. Księga Eberhardta Fer-
175
bera, opowiadająca o dziejach Prus od początków aż do pierwszych lat XVI w.10.
Naśladowali mecenat ferberowski, kontynuowany po śmierci Eberhardta przez jego syna, nie mniej bogatego i ustosunkowanego burmistrza Konstantego Ferbera, także inni gdańscy patrycjusze. Kupcy Jerzy Giese i Jan Schwarz-wald w latach 1532 i 1543 zamówili swe portrety u takiej sławy europejskiej, jaką był Hans Holbein, nadworny malarz króla angielskiego Henryka VIII. Wielu sprowadzało płótna z Niderlandów, inni zadowalali się kupowaniem prac u licznych utalentowanych mistrzów miejscowych. W mieszkaniach bogatych gdańszczan podziwiać można było w tym czasie całe galerie malarskie: obok portretów ulubioną tematykę płócien stanowiły sceny zaczerpnięte z mitologii greckiej i rzymskiej lub Biblii, a także widoki miast i pejzaże. Niemałe sumy przeznaczali gdańszczanie na zakup książek i w wielu domach istniały już pokaźne prywatne biblioteki, liczące po kilkadziesiąt i więcej tomów. Gromadziła książki także rada miejska, a gdy pod koniec XVI stulecia uchodźca z Włoch markiz Bonifacio d'0ria przekazał miastu swoje zbiory, otwarto tu pierwszą publiczną bibliotekę (1596)11.
Prócz obrazów i książek kolekcjonowali mieszczanie gdańscy rzeźby, medale, monety, artystyczne wyroby ze złota i srebra, z bursztynu i kości słoniowej. Różnorodne rzemiosła artystyczne kwitły w mieście bardzo intensywnie, obsługując potrzeby nie tylko zresztą lokalnego rynku12.
Kraków i Gdańsk stanowiły największe i najpotężniejsze centra mecenatu, a więc i życia artystycznego w tym czasie. Tu napływali najliczniejsi wybitni artyści cudzoziemscy, tu najwcześniej przyjmowały się nowe koncepcje estetyczne, tutaj podejmowano roboty na prawdziwie imponującą skalę. Przez Kraków szły do Polski głównie wpływy włoskie i poludniowoniemiec-kie, przez Gdańsk — niderlandzkie i północnoniemieckie. Te dwa nurty splatając się z elementami rodzimej, miejscowej, często ludowej, tradycji i twórczości dały w efekcie wspaniały rozkwit polskiego odrodzenia.
Poza mieszczanami Krakowa i Gdańska również mieszkańcy innych miast polskich zasługują na miano renesansowych mecenasów. Okres renesansowej przebudowy i rozbudowy miast zaczął się w pełni w połowie XVI w. Przebudowano w tym czasie wspaniale ratusze w Tarnowie, Poznaniu (kierował poznańskimi pracami Włoch Battista Giovanni Ouadro), Sandomierzu, Chełmnie13. Liczne kamienice mieszczańskie otrzymały renesansowe fasady i attyki, kościoły — nowe ołtarze, kaplice i bogato zdobione paramenta. Ślady tej działalności przetrwały do dziś — mimo wojennych zawieruch, które wielokrotnie pustoszyły kraj — we wszystkich niemal polskich miastach.
176
Świat Sarmatów
Na przełomie XVI i XVII w. w wielu krajach Europy — jak wiadomo — doszło, wraz z rozwojem kapitalizmu i krzepnięciem sił mieszczaństwa, do ugruntowania się systemu rządów absolutnych, opartych na silnym wojsku i sprężystej biurokracji. W Polsce natomiast szlachta niczego się więcej nie lękała niż absolutom dominium. Stała armia prawie więc nie istniała, nie powstał też aparat biurokratyczny, wykonujący sprawnie zarządzenia władzy centralnej. Centralne organa władzy nie miały swych agend w terenie. Kanclerzemu, podskarbiemu, hetmanowi nie podlegali żadni urzędnicy terenowi. Jedynym wykonawcą dyspozycji centralnych był na prowincji starosta grodowy, jako reprezentant króla. Natomiast urzędy prowincjonalne, tzw. ziemskie, uniezależniały się spod przewagi władzy centralnej. W rezultacie prowincją zaczynali rządzić magnaci; wpływy, jakie zdobywali na sejmikach, wydatnie im w tym dopomagały1.
Umacnianiu się magnaterii towarzyszyło pogarszanie się położenia ekonomicznego mas szlacheckich. Już od lat Rzeczpospolita szlachecka znajdowała się w sytuacji kraju — jak określają niektórzy badacze — półkolonialne-go, wytwarzając jedynie towary rolnicze. W XVI w. ta jednostronność — w związku z ogromnym popytem na rynkach światowych właśnie na żywność — legła u podstaw szybkiego bogacenia się szlachty. Ale w XVII w. przyszło załamanie się zwyżki cen na towary rolnicze, do czego dołączył się kryzys monetarny i dewaluacja pieniądza na nie znaną przedtem skalę. Na te niepomyślne zjawiska szlachta, usiłując za wszelką cenę utrzymać dotychczasową stopę życiową, odpowiedziała wzmożoną eksploatacją chłopa. Wymiar pańszczyzny zaczął dochodzić w wielu rejonach kraju do 4—5 dni tygodniowo z łanu. Chłop reagował na to wolniejszą, mniej wydajną pracą. W rezultacie już w pierwszej ćwierci XVII w. notowano w wielu folwarkach plony niższe niż osiągane w “złotym wieku". Rolnictwo polskie znalazło się w przededniu kryzysu2.
Jednostronny rozwój folwarku i pańszczyzny doprowadził do wielu ujemnych zjawisk również w innych dziedzinach życia. Zamierała wymiana między miastem a wsią, tak żywa jeszcze w końcu XVI w. Zubożenie wsi i za-
65. Stefan Batory. Mai. M. Kober, 1583 r.
178
66.Anna Jagiellonka. Mai. M. Kober, po 1586 r.
miana czynszu na pańszczyznę spowodowały zanikanie z krajowego wewnętrznego rynku wiejskiego odbiorcy. Chłop pańszczyźniany, zaniedbujący własne gospodarstwo dla pracy na pańskim, nie miał za co kupować wyrobów rzemieślniczych. Odczuły to miasta, zwłaszcza iż szlachta, interesująca się głównie importowanymi towarami, nie zapewniała zbytu miejscowym rzemieślnikom. Ograniczenie swobody osobistej ludności wsi również ude-
179
rzyło w miasta: Kurczyło się źródło dopływu nowych rak do pracy, niezbędnych dla rozwoju produkcji i handlu3.
W dodatku kończył się okres pokoju. Nadchodziły lata zmagań nie znanych na taka skalę stuleciom poprzednim. Wojny z Moskwa, Szwecją i Turcją sprawiły, iż szlachcic, który w XVI w. przekształcił się w spokojnego rolnika, znów musiał sięgać po oręż i służbę wojskową zaliczyć do swych codziennych zajęć. W dodatku wojny, toczące się początkowo daleko poza granicami państwa lub pustoszące tylko obszary pograniczne, w pewnym momencie zwaliły się na ziemie polskie i zaczęły je nękać bezpośrednio. Nadchodziły lata gigantycznych zmagań, epoka, gdy groza najazdu oraz ciągnące za działaniami wojennymi klęski elementarne, zwłaszcza pożary i zarazy, stały się dniem powszednim kraju.
Lata walk ułatwiły jednak zapewne szlachcie — mimo iż już zdominowanej ekonomicznie i politycznie przez magnaterię — odniesienie świetnego zwycięstwa wewnętrznego w zakresie kultury i ostateczne przeforsowanie własnego modelu mentalności, wzorców osobowych, stylu życia, gustów jako modelu ogólnonarodowego, zaakceptowanego przez wszystkie grupy społeczeństwa. Dokonało się to właśnie w XVII w., a owa dominacja kultury szlacheckiej miała przetrwać aż po wiek XIX, nawet początki XX, kształtując wiele postaw polskiego społeczeństwa także w drugiej połowie bieżącego stulecia4. Świetne zwycięstwa polskich husarzy (Kircholm 1605, Chocim 1621, Wiedeń 1683) przeszły do skarbca narodowych legend. Nawet klęski — jak np. straszliwy pogrom pod Cecorą w 1620 r. — stanowiły powód do dumy, były bowiem świadectwem męstwa i ofiarności polskiego rycerstwa.
67. Baranów,
paląc.
Dziedziniec
arkadowy,
1579—1602
180
68. Szymbark, zamek, ok. 1585 r.
Zwłaszcza wojny z Półksiężycem dostarczały sarmatyzmowi doskonałej pożywki. Zaważyły one nie tylko na szybkiej orientalizacji polskiej kultury XVII w. ( ostateczne utwierdzenie się wzorowanego na wschodniej modzie stroju, moda na broń wschodnią, wschodnie kobierce, klejnoty, wschodnie motywy w zdobnictwie, wschodnie potrawy itd.)5, ale przede wszystkim ukształtowały zespół mitów czyniących z Polski kraj predestynowany na “przedmurze chrześcijaństwa", a ze szlachty — naród wybrany, mający do spełnienia wielką misję dziejową ochrony katolickiej Europy przed pogańskim zalewem i wskutek tego zażywający specjalnej opieki Boskiej. Ujął to już w początkach XVII w. obrazowo szlachecki pisarz (a jednocześnie kapelan wojskowy) Wojciech Dębołęcki, stwierdzając, iż Polską Bóg jak płotem “chrześcijaństwo od pogan zagrodził". Sarmacki poeta, Wespazjan Kochow-ski, przepowiadał nieco później, iż za sprawą Polaków zostanie oswobodzony spod jarzma tureckiego Półwysep Bałkański i Egipt, po czym “Pers i Murzyn, i odległa China poda swoje ręce Bogu"6. Takie poglądy rozkwitać musiały bujnie w kraju istotnie coraz silńlef zagrożonym ze strony muzułmańskiego Wschodu, gdzie w dodatku walki z Tatarami posiadały już swą wielowiekową, obrosłą mitami tradycję. Warto zauważyć, że inne starcia nie miały w XVII w. takiej mocy pobudzającej wyobraźnię i ekscytującej emocje. Jest rzeczą charakterystyczną, że podejmowane przez Zygmunta III i Władysława IV próby wzmocnienia sił na Bałtyku i budowy polskiej floty, obce płytko pojmowanym interesom mas szlacheckich, nie uzyskały szerszego społecznego poparcia7. Świetne zwycięstwo morskie pod Oliwą (1627), jako nie
181
mieszczące się w schemacie “przedmurza chrześcijaństwa", nie weszło do tworzącego się w tej epoce skarbca legend narodowych i nawiązano do j niego dopiero w wieku XX. )
Zagrożenie kraju przez wrogów zewnętrznych w połączeniu z rosnącym , lękiem szlachty o jego wewnętrzną strukturę, o “złotą źrenicę •wolności", i i z maniakalnym wprost doszukiwaniem się przez nią we wszystkich poczy- ( naniach podejmowanych przez kolejnych władców prób zaprowadzenia ' “absolutum dominium" spowodowały zmierzch nastrojów tolerancyjnych i postaw otwartych, cechujących polskie społeczeństwo w dobie renesansu. ' Innowiercy, oskarżani o współdziałanie z nieprzyjaciółmi Polski, nie mogli już liczyć na “cierpienie" ich w kraju; poszukując sprawców nieszczęść ! i klęsk, szlachta wolała nie widzieć ich w wadach ustrojowych Rzeczypospolitej, w braku silnego państwa przygotowanego do odparcia agresji, lecz za “kozła ofiarnego" obrała protestantów, oskarżonych m.in. o kumanie się ze Szwedami. Dowodzono także, iż to właśnie zbytnie dotychczasowe pobłaża- [ ',nie “heretykom" ściągnęło na Polskę gniew Opatrzności. Z każdym dniem niechętniej traktowano też cudzoziemców, w których widziano agentów absolutyzmu, tym bardziej wrogich, że różniących się coraz bardziej strojem, obyczajem, często także wiarą, od polskiego szlachcica. Wyszydzając obcych , i pogardzając nimi, utwierdzała się szlachta dodatkowo w przekonaniu o doskonałości Rzeczypospolitej, choć — zauważa słusznie J. Tazbir — ksenofobia i megalomania narodowa łączyły się także z narastającymi szybko w tych latach kompleksami niższości8.
Odstępowanie od tradycji tolerancji i wzrost ksenofobii musiały się łączyć z zahamowaniem rozwoju intelektualnego kraju, a jednocześnie owo zahamowanie pogłębiać. Jeszcze zresztą początki XVII w. nie zdradzały pod tym względem niepokojących objawów. Kwitły wspaniałe gimnazja akademickie Gdańska, Torunia i Elbląga, apogeum swego rozwoju przeżywało protestanckie gimnazjum w Lesznie, w 1602 r. założono słynne “Sarmackie Ateny" — akademię ariańską w Rakowie. Wysoki poziom nauczania cechował zrazu powstające licznie kolegia jezuickie, a potem pijarskie. Dobrze funkcjonowało szkolnictwo podstawowe, parafialne, i to nie tylko miejskie, ale i wiejskie. Liczba szkół parafialnych w pierwszej połowie XVII w. osiągnęła swe apogeum. Od nauczycieli wymagano posiadania stopnia naukowego. Byli nimi zwykle mieszczanie, którzy ukończyli studia na jednej ze szkół wyższych;
na przełomie XVI i XVII w. kadra tych mieszczańskich pedagogów liczyła około 5 tyś. osób9. Utrzymywał się także zwyczaj wysyłania młodzieży szlacheckiej, a również zamożniejszej mieszczańskiej, na studia zagraniczne. Wielu Polaków w początkach XVII w. odwiedzało zwłaszcza słynny uniwersytet w Lejdzie, a także inne uczelnie holenderskie.
Niekorzystne zjawiska w szkolnictwie zaczęły narastać w latach czterdziestych XVII w. Już w 1638 r. zamknięto słynną akademię w Rakowie. Wkrótce zaczął się kryzys w akademickich gimnazjach pomorskich (Gdańsk, Toruń, Elbląg), spadł także poziom nauczania w Zamościu. Zawieruchy wojenne, które ogarnęły kraj w połowie XVII w., zniszczyły sieć szkolną; w dru-
182
giej połowie stulecia nie została ona w pełni odbudowana. Miało to zaważyć na wykształceniu następnego pokolenia, zwłaszcza że jednocześnie zaczęty zanikać masowe wyjazdy na studia zagraniczne. Poziom szkolnictwa jezuickiego również uległ obniżeniu. Wykształcenie stawało się jednocześnie coraz wyraźniej przywilejem i monopolem “szlachetnie urodzonych". Wprawdzie dostęp młodzieży do szkół był nadal spory, ale miał tendencje malejące;
zupełnie odcięci zostali od wykształcenia chłopi.
Zmniejszała się też rola miast jako centrów rozwoju kultury, tak wybitna jeszcze w XVI w. 10 Oczywiście życie miejskie, zwłaszcza w dużych ośrodkach, nadal dostarczało szczególnych bodźców do rozwoju horyzontów myślowych i wrażliwości estetycznej, niemniej intelektualne elity mieszczańskie były coraz mniej liczne, a ich zasięg oddziaływania coraz węższy. Łączyło się to z inwazją szlachty na większe miasta i zamianą ich na ośrodki rezy-dencjonalne (typowy przykład stanowi Warszawa), a także z rozbudową miast prywatnych, których mieszkańcy byli silnie uzależnieni od właściciela. Najwspanialszy przykład tego typu ośrodków stanowi Zamość, perła polskiej późnorenesansowej architektury, wyczarowana u schyłku XVI stulecia przez fantazję magnata — był nim Jan Zamoyski, autor hasła elekcji yiritim, człowiek, który odegrał wielką rolę w dziejach Rzeczypospolitej szlacheckiej — i stojącego na jego usługach budowniczego włoskiego Bernarda Moranda. Nie jest to jedyny przykład tego rodzaju magnackich inicjatyw, długa lista miast-rezydencji tworzonych w XVII i XVIII wieku (Żółkiew, Nieśwież, Białystok, Rydzyna, Siedlce, Biała Podlaska) stanowi charakterystyczną cechę urbanizacji tej epoki, w której mieszczanin został wyraźnie zepchnięty na margines także kulturalnego życia.
Jedynie w zakresie rozwoju nauki utrzymało mieszczaństwo swe pozycje, mimo — a może właśnie dlatego — że epoka wojen nie sprzyjała postępom w tej dziedzinie11. To, co się tu dokonywało, było rezultatem z jednej strony aktywności pewnych elitarnych kręgów mieszczańskich, z drugiej — królewskiego mecenatu. Z nauk przyrodniczych przodowała medycyna, zwłaszcza uprawiana przez lekarzy pomorskich, gdańskich i toruńskich. Doskonaliły się m. in. metody chirurgii, pozwalające już na przełomie XVI i XVII w. przeprowadzać skomplikowane operacje (usuwanie kamieni z pęcherza moczowego, likwidacja zaćmy itd.). W początkach XVII w. pierwsze publiczne sekcje zwłok zwierzęcych i ludzkich (Gdańsk) pozwoliły pogłębić znajomość anatomii i fizjologii.
Botanika również żywo interesowała ludzi ówczesnych. W Warszawie aż dwa ogrody królewskie — na tyłach Pałacu Kazimierzowskiego (dziś uniwersytet) i Ujazdowski — słynęły z hodowli rzadkich i ciekawych roślin. Botaniką pasjonowała się siostra Zygmunta III, Anna Wazówna; ona to założyła ogród botaniczny w Golubiu na Pomorzu i łożyła na druk Zielnika Szymona Syreniusza. W miastach stanowiących ośrodki rozwoju medycyny (Gdańsk) lekarze i aptekarze pielęgnowali różne używane w lecznictwie rośliny w specjalnie w tym celu zakładanych ogródkach botanicznych. Uczony gdański Mikołaj Oelhaf opublikował w 1643 r. Elenchus plantarum —
183
69. Zamość, ratusz. Elewacja frontowa,
arch. B. Morando 1591—1600, J. Jaroszewicz i J. Wolff 1639—1651
pierwszy systematyczny katalog, obejmujący 350 roślin występujących na Pomorzu, zawierający także informacje o ich własnościach farmakologicznych. W drugiej połowie XVII w. Jakub Breyne, Brabantczyk osiadły nad Motławą, wydał dzieło poświęcone roślinom egzotycznym.
Geografia i kartografia, częściowo związane z potrzebami militarnymi, częściowo z chęcią odnalezienia praojczyzny Sarmatów, miały licznych zwo-
184
lenników i badaczy. Doceniali też znaczenie tych nauk królowie, zwłaszcza Władysław IV i Jan Kazimierz. Popularno-informacyjny zarys pióra Szymona Starowolskiego pt. Polonia swe status RP. descriptio (1627) na dwa stulecia stał się dla Europy przewodnikiem po Polsce. Znaczną poczytność zyskał także historyczno-geograficzny opis ziem polskich opracowany przez profesora gimnazjum w Toruniu, Jana Hartknocha (Respublica Polonica duobus
70. Zamość.
Fragment
ulicy
z podcieniami
z XVII w.
185
libris illtistrata, 1678). Liczne były osiągnięcia kartografii. W 1613 r. ukazała się anonimowo wydana w Amsterdamie mapa Wielkiego Księstwa Litewskiego (jej współautorem był szlachcic T. Makowski, pracujący dla Radziwiłłów; pierwsze wydanie mapy było prawdopodobnie opublikowane już w 1604 r.). Świetne mapy Ukrainy opracował inżynier francuski w służbie królewskiej, Wilhelm le Vasseur de Beauplan, przebywający w Polsce w latach trzydziestych i czterdziestych XVII w. Nad mapami Pomorza i wybrzeży Bałtyku pracował inny kartograf królewski, Fryderyk Getkant (zm. 1666). W połowie XVII w. mapę Polesia wykonał lekarz gdański Daniel Zwi-cker, mapę Wielkopolski — fizyk z Poznania J. Z. Freudenhammer. Plon tych lat był więc bardzo obfity.
Stosunkowo dobrze rozwijała się matematyka i astronomia. W pierwszej połowie XVII w. działał znakomity matematyk drobnomieszczańskiego pochodzenia, Jan Brożek z Kurzelowa, autor podręcznika arytmetyki, opracowanego z dużym talentem popularyzacyjnym. Brożek opublikował ponad 30 prac z zakresu matematyki, propagował odkrycie Kopernika, któremu poświęcił wiele publikacji. Utrzymywał rozległe kontakty z uczonymi w kraju i za granicą. Zmarł w 1652 r. jako rektor uniwersytetu krakowskiego. W drugiej połowie stulecia bibliotekarzem królewskim był świetny matematyk Adam Kochański (zm. 1700), jeden z nielicznych synów szlacheckich, którzy poświęcili się naukom ścisłym. Przez szereg lat wykładał na uczelniach zagranicznych, a i po powrocie do Polski utrzymywał żywe kontakty z uczonymi niemieckimi i włoskimi (m. in. z G. W. Leibnizem). Interesował się prócz matematyki także chemią i fizyką, pracował nad zasadami statyki, problemami magnetyzmu Ziemi, kwadratury koła, był konstruktorem wahadła sprężynowego i licznych zegarów mechanicznych.
Zarówno Kochański, jak i sławny ówczesny astronom gdańszczanin Jan Heweliusz byli protegowanymi Jana III. Ten król, znany powszechnie jako pogromca Turków i wielki wojownik, był jednocześnie wybitnym mecenasem nauki i sztuki. W podzięce za królewską opiekę Heweliusz nazwał odkrytą przez siebie konstelację 7 gwiazd Tarczą Sobieskiego. Był ponadto Heweliusz autorem opisu i rysunków księżyca (Selenograpbia, 1647), twórcą teorii wyjaśniającej pochodzenie plam na słońcu, a także odkrywcą satelitów Jowisza, które na cześć Władysława IV nazwał Stellae Yladislauiancie. Rozprawy Heweliusza były znane i cenione w całej Europie. Był on członkiem Londyńskiego Towarzystwa Naukowego, zapraszali go na swe dwory królowa szwedzka Krystyna, elektor Fryderyk Wilhelm, Karol II angielski. Uczony propozycje te odrzucił i aż do śmierci (1687) pozostał w rodzinnym Gdańsku.
Astronomią parał się także arianin Stanisław Lubieniecki (młodszy), który w 1668 r, wydał w Amsterdamie Theatrum cometicum — zestawienie i opis wszystkich komet zaobserwowanych aż po połowę XVII w. Polski badacz Jan Mikołaj Smogulecki (zm. 1656) dowiódł, iż plamy na słońcu są wytworem masy słonecznej, a nie odrębnymi planetami. Z innych dziedzin nauki warto przypomnieć, iż właśnie w owych latach polski szlachcic Kazimierz Siemienowicz (zm. po 1651) opublikował znakomitą rozprawę o artylerii
186
(Ąrtis magnae artiiieriae pars prima, 1650), która została przetłumaczona na język niemiecki, francuski, angielski, holenderski; zawarł w niej m. in. prekursorski pomysł konstrukcji rakiety wielostopniowej!
Humanistyka miała również osiągnięcia, choć specjalnego charakteru. Naukę historii pchnął na przełomie XVI i XVII w. na nowe tory uczony gdań-
187
72. Krasiczyn, zamek,
1598—1614, Arch. G. Appiani
ski Bartłomiej Keckerman, pierwszy definiując ją jako “badanie rzeczy i zjawisk jednostkowych w celu tworzenia uogólnień". Dziejopisarstwem parało się praktycznie wiele osób, także szlachty, a nawet senatorów i dostojników (Stanisław Żółkiewski, Jakub Sobieski, Łukasz Opaliński). Utworzone przez Wazów stanowisko historiografa królewsjflegopodniosło dodatkowo rangę profesji historyka. Historiografem królewskim był w połowie XVII w. znany pisarz i pedagog Joachim Pastorius. Opracowanie sarmackiego podręcznika dziejów Polski (Florus Polonicus, 1641), w którym mityczny pierwszy władca Polski — Lech — wyniesiony na tron przez poddanych o tyle jest groźny dla nieprzyjaciół, o ile dla swego ludu łagodny i uprzejmy12, przyniosło Pastoriusowi nobilitację. 2 innych syntez dziejów Polski powstałych w tym czasie wymienić trzeba Historiae rerum Polonicarum (l 611) Salomona Neugebauera oraz Polskiego Królestwa szczęście pióra Andrzeja Lu-bienieckiego (które pozostało zresztą w rękopisie). Najbujniej kwitła historia czasów współczesnych; tak powstały prace Pawła Piaseckiego o dziejach panowania Zygmunta III, studia Ewerhardta Wassenberga i Stanisława Kobie-rzyckiego poświęcone burzliwym latom rządów Władysława IV, Wawrzyńca Rudowskiego opis “potopu" szwedzkiego, wspomnianego wyżej Pastoriusa
188
dziełko o wojnach kozackich, Kazimierza Zawadzkiego “tajemna historia" rządów Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Wszystkie te opracowania przepojone były dogłębnie duchem sarmatyzmu i w mniejszym lub większym stopniu wyrażały typowe dla szlachty poglądy i postawy.
Z innych dziedzin humanistyki rozwijała się zwłaszcza dobrze filologia;
w 1621 r. ukazał się imponujących rozmiarów słownik polsko-łacińsko-grec-ki, owoc pracowitego żywota jezuity Grzegorza Knapiusa. Postępy czyniła teoria pedagogiki (Sebastian Petrycy, imigrant czeski Jan Amos Komeński).
73. Krasiczyn, zamek,
1598—1614. Portal i drzwi
189
Myśl teologiczną rozwijali działacze ariańscy, zwłaszcza należący do odłamu zwanego socynianami (spadkobiercy duchowi Fausta Soćyna). Ich poglądy różniły się od wczesnego unitaryzmu odrzuceniem pierwiastków irracjonalnych i mistyc2nych na rzecz racjonalizmu religijnego; po wygnaniu z Polski grupy ariańskich uchodźców działały na terenie Europy zachodniej, zwłaszcza na terenie Anglii i Holandii (S. Przypkowski, A. Wiszowaty, J. L. Wolzo-gen)13. W latach 1666—1668 wydali oni w Amsterdamie monumentalny zbiór pt. Bibliotheca Fratrum Polonorum, obejmujący pisma najwybitniejszych pisarzy socyniańskich. Poglądy tych polskich myślicieli zaważyły silnie na ukształtowaniu deistycznych i tolerancyjno-racjonalistycznych prądów w filozofii holenderskiej i angielskiej oraz przyczyniły się do rozwoju postaw prekursorskich wobec oświecenia.
Myśliciele socyniańscy stanowili nieliczną elitę intelektualną epoki. W skali masowej zestaw wzorców osobowych i ideałów szlachty polskiej formował sarmatyzm, odpowiadający zresztą potrzebom stulecia, w którym mało było spokojnych lat. Sielskość i rycerskość splatały się w sarmatyzmie nierozerwalnie, ewókując legendarne echa stylu życia antycznego Rzymu14. Ideałem sarmatyzmu bytroimkiwojQwnik,;zarazem, cnotliwy rzymski obywatel Cincinnatus, który w momencie niebezpieczeństwa grożącego ojczyźnie zamienia pług na miecz. Literatura XVII w. chwali uroki ziemiańskiego żywota, podnosi cnoty rycersko-obywatelskie jako główną ozdobę wzorowego Polaka-Sarmaty. Tkwił w tym zalążek niebezpiecznej afirmacji zamykania się w ciasnych granicach powiatu, a więc czynienia z parafiańszczyzny cnoty; życie w rytmie zajęć rolniczych, pochwała patriarchalnych układów w rodzinie i na folwarku prowadziły do konserwatyzmu, polegającego na przekonaniu, iż nic na polskiej wsi nie trzeba zmieniać ani ulepszać. Wzorowy obywatel to zwolennik niezmienności istniejącego w Polsce ustroju, wróg wszelkich prób reformy, mówca sejmikowy, który broni dzielnie “złotej wolności" i sprzeciwia się próbom wprowadzenia “absolutum dominium".
Głównym wyrazicielem tych postaw był w literaturze płodny poeta We-spazjan Kochowski (1633—1700), uczestnik rokoszu Lubomirskiego, żołnierz i piewca wyprawy wiedeńskiej (Commentarius belli adversum Turcas ad Yiennam, 1684), autor cyklu religijnych poezji pt. Psalmodia polska (1695) oraz licznych liryków i fraszek. Jego twórczość odbija znakomicie cechy mentalne polskiej szlachty; jest w niej chwalba “złotej wolności" i apoteoza dzielnego żołnierza walczącego z pogańską nawałą, gorliwego katolika, jest i mesjanistyczna wizja Polski jako wybranego narodu. Uroki życia wiejskiego, w którym szlachta coraz bardziej gustowała, podnosili w tym czasie twórcy idyllicznych sielanek: Szymon Szymonowie (1558—1629) i Szymon Zimorowic (około 1608—1629), obaj mieszczańskiego zresztą pochodzenia. Ich obraz polskiej wsi, choć cukierkowy i konwencjonalny, krył jednak w sobie także pewne elementy krytycyzmu społecznego, wyrażanego w formie żalu nad dolą wieśniaka.
Poezję bardziej intelektualną reprezentowała twórczość należącego jeszcze częściowo do “złotego wieku" Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego (zm. 1581)
190
i mniej od niego znanego Sebastiana Grabowieddego (zm. 1607), pierwszego w Polsce piewcy alienacji, otwierającego nurt literatury barokowej poświęcony tragicznemu poczuciu czasu i przemijania15. Nieuchronność śmierci miał wkrótce opłakiwać także Hieronim Morsztyn (około 1580-przed 1626), poeta tak przecież skądinąd czuły na uroki życia i zmysłowy. W tym samym czasie Piotr Kochanowski (1566—1620) polszczył słynną
191
Jerozolimę wyzwoloną Torquata Tassa oraz Orlanda szalonego Ariosta, wprowadzafąc do polskiej twórczości tak modny na zachodzie Europy prąd heroiczno-romansowy pisarstwa. Jego oryginalnym reprezentantem na polskiej niwie miał wkrótce zostać Samuel ze Skrzypny Twardowski (około 1595—1661), autor poematów historycznych Władysław IV i Wojna domowa oraz sielanki Daphnis drzewem bobkowym (1638), gdzie kunsztowna forma zawierała subtelnie wycieniowaną analizę uczuć. Wysoki poziom liryki osiągnął w drugiej połowie XVII w. magnat Jan Andrzej Morsztyn (około 1621—1693), piewca ziemskiej, zmysłowej miłości16. Niektóre wiersze tego wytwornego poety zyskały wielką popularność i były powtarzane przez całe pokolenia zakochanych jeszcze w XIX i początkach XX w. (Chłopcze nalej mi wina.... Do panny itd.). Był też Morsztyn zręcznym tłumaczem dziel obcych, m. in. przyswoił polskiej literaturze Corneille'a.
Poezję religijną uprawiali wszyscy właściwie twórcy tego pobożnego stulecia. Nie była to jednak na ogół poezja głęboka, raczej malarska niż refleksyjna (poza Szarzyńskim i Grabowieckim), niemniej pełna autentycznego lęku i tragizmu wypływających z rozdarcia typowego dla ludzi epoki baroku, przerzucających się, jak Kasper Twardowski (około 1592—przed 1641), od tworzenia frywolnych Lekcji Kupidynowych do ascetycznych poematów, jak Pochodnia miłości Bożej.
Bujny nurt w ówczesnym piśmiennictwie stanowiło pamiętnikarstwo — charakterystyczne dla okresu obfitującego w wypadki polityczne i kataklizmy wojenne. Pamiętniki szlachcica-żołnierza z połowy stulecia, Jana Chry-zostoma Paska, są nie tylko kopalnią wiedzy o epoce (korzystali z niej po-wieściopisarze XIX i XX w. z Sienkiewiczem włącznie); do dziś stanowią one pasjonującą lekturę, której wznowienia cieszą się popularnością. Dość realistyczny obraz owych lat przekazali nam także poeci związani z arianiz-mem, zwłaszcza Wacław Potocki (1621—1696), ganiący krzywdę chłopską i narastającą nietolerancję religijną17. Krytyczne zwierciadło epoki stanowi również literatura sowizdrzalska, mieszczańsko-plebejska, najczęściej anonimowa18. Do tego nurtu zaliczyć trzeba antyszlachecki dramat pt. Tragedia o bogaczu i Łazarzu (pióra Marcina Gremborzewskiego?). Z krytycyzmem wobec różnych stron życia i ustroju Rzeczypospolitej występowali zresztą także niektórzy pisarze szlacheccy, np. wspominany wyżej W. Potocki, Szymon Starowolski (zm. 1656), Krzysztof Opaliński (1609—1655) oraz jego młodszy brat Łukasz (1612—1662). Tak więc już w łonie siedemnastowiecznej literatury narastała opozycja przeciw hasłom sarmatyzmu i rodziły się zaczątki bardziej trzeźwego stosunku do rzeczywistości19.
Jaki zasięg oddziaływania miały dzieła siedemnastowiecznych pisarzy? Niektóre z nich — np. Wojna chocimska Potockiego czy zbiór fraszek pt. Niepróżnujace próżnowanie Kochowskiego — nie doczekały się wydania w tym stuleciu i krążyły jedynie w odpisach. Te utwory, które zostały wydane drukiem, docierały do dość szerokich kręgów społeczeństwa. Dużą popularnością cieszyły się zwłaszcza książki budujące moralnie a napisane atrakcyjnie, typu Żywotów świętych, sławnego kaznodziei z przełomu XVI i XVII w.,
192
“zlotoustego" ks. Piotra Skargi, które miały szereg wydań i stanowiły bestseller epoki.
Szlachta — wbrew obiegowym opiniom — wcale nie stroniła od książek. Jeśli kultura XVII w. nie osiąga poziomu z czasów “złotego wieku", to na pewno rozlewa się dość szeroko; zmiany niekorzystne w tym zakresie miała przynieść dopiero epoka saska. Wprawdzie zmniejszyła się, zwłaszcza od połowy stulecia, liczba wyjazdów za granicę, na studia czy w celu zwiedzenia obcych krajów, ale ci, którzy udają się w podróż, nierzadko notują swe wrażenia, a na pewno dzielą się nimi po powrocie z krajanami. W dworkach szlacheckich gromadziły się całkiem pokaźne zbiory ksiąg drukowanych, a także rękopiśmiennych, wśród nich zwłaszcza charakterystyczne dla epoki tzw. silva rerum. W długie zimowe wieczory niejeden szlachcic zasiadał do spisywania rzeczy i wydarzeń, które wydały mu się godne upamiętnienia. Są więc w silva rerum notatki na temat życia rodzinnego, informacje o urodzaju lub klęskach elementarnych, o wydarzeniach państwowej wagi, są wreszcie różne teksty, które właścicielowi tego swoistego pamiętnika wydawały się specjalnie warte zanotowania (modlitwy, porady gospodarskie, wiersze okolicznościowe, paszkwile, fragmenty lektur). Istna to kopalnia wiadomości o życiu mentalnym ówczesnych ludzi!
Niewątpliwie horyzont umysłowy przeciętnego szlachcica nie był rozległy, jego wiedza wyniesiona ze szkół topniała z każdym rokiem spędzonym na wojaczce lub doglądaniu zajęć gospodarskich. Cechę charakterystyczną stanowiło zainteresowanie życiem politycznym w skali województwa (notatki na temat obrad sejmików, odpisy instrukcji i mów poselskich itd.) i kraju (wywody służące apoteozie “złotej wolności", historie rokoszów, elekcji itd.). Na drugim miejscu uplasować należy gorąca .pobożność (w tym właśnie stuleciu pojęcie Polaka zaczyna się utożsamiać z pojęciem katolika), mało jednak refleksyjną, bardziej emocjonalną niż związaną z intelektem, przejawiającą się w licznych teatralnych gestach i powierzchownych a efektownych praktykach. Czas upływał w dużej mierze na odwiedzinach sąsiadów, na polowaniach i miłym próżnowaniu przy kielichu; stąd rozkwit życia towarzyskiego i przysłowiowa polska gościnność według zasady: “Gość w dom, Bóg w dom", ułatwiona przez fakt, że ów dom obfitował w żywność, był obszerny, a czasu szlachcic miał w nadmiarze; odnosi się to również do ma-gnatenL-.Dwory magnackie tej epoki stanowią bowiem w gruncie rzeczy zwielokrotnioną kopię dworu szlacheckiego — więcej w nich służby, dworaków i klienteli trzymającej się “pańskiej klamki", kosztowniejsze uczty i wymyślniejsze polowania, tok życia niewiele jednak odbiega od życia na folwarku średniego szlachcica. Jednakie również było w tych kręgach poczucie humoru, którego odbicie znajdujemy w żartach i facecjach staropolskich, powstałych jeszcze w połowie XVI w., ale rozkwitających właśnie naj-bujniej w dobie istnienia “Rzeczypospolitej Babińskiej". Humor uprawiany przez grono babińskich kpiarzy obracał się wprawdzie głównie w sferze jedzenia, picia i polowania, ale powstawały też koncepty o charakterze politycznym (nadawanie humorystycznych godności i urzędów, wykpiwających nieudol-
13 — M. Bogucka, Dzieje kultury l ~) J
75. Kazimierz nad Wista, spichrz
renesansowy, XVII w.
ność wybranych do ich sprawowania), świadczące o bystrym zmyśle obserwacji i zdolnościach do satyrycznego widzenia! świata21.
Życie rodzinne cementował wzmożony jeszcze w stosunku do epoki poprzedniej patriarchalizm. Teoretycznie żona i dzieci wraz z całą “czeladzią" pozostawali pod władzą ojca — pana domu. Ale energiczna kobieta (zwłaszcza kresowe tzw. herod-baby przeszły do legendy) potrafiła zdobyć sobie w tym światku silną pozycję niemal równego towarzysza i “dozgonnego przyjaciela". To kobieta rządziła folwarkiem w czasie częstych nieobecności męża spowodowanych wyjazdami na sejm, elekcję, sejmik, wyprawę wojenną, ona wychowywała dzieci, wszczepiając im od najmłodszych lat patriotyzm ukształtowany w myśl sarmackich ideałów, to ona wreszcie stanowiła główny łącznik między dworem a chłopską chatą jako ta, do której udawano się po porady medyczne i gospodarskie, a często także i życiowe. Tego typu stosunki ukształtowane w czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej i związana z nimi niemała rola kobiety utrzymały się także w XIX w.
Ciekawy bardzo i ważny problem stosunku kultury szlacheckiej do ludowej i vice versa czeka wciąż na swego badacza. Niemniej można postawić tezę, iż właśnie w XVII w. szlachecki dworek, sławiony przez poetów i pisarzy, staje się w pewnym sensie głównym centrum życia kulturalnego w Polsce — stąd szły wzorce postaw, obyczajów, nawet mody, akceptowane i naśla-
194
dowane przez wszystkie inne grupy społeczne. Chłopstwo, przygniecione pańszczyzną, nie miało w tej epoce sił na tworzenie samodzielnych wartości kulturowych na szerszą skalę. Cofnięcie się wsi zaobserwować można najwyraźniej w zakresie kultury materialnej. Coraz rzadsze staje się w tym czasie — posiadające bogate tradycje od średniowiecza — zdobnictwo odzieży, sprzętów, chat. Zaharowany wieśniak nie ma czasu na rzeźbienie czy malowanie okiennic i mebli, jego żona rzadziej myśli o haftowaniu ręczników czy bluzek.
Tylko bogatsze (Pomorze) lub bardziej niezależne (Podhale) regiony były w tym czasie zapewne terenem nadal ożywionej twórczości ludowej. Nie jest rzeczą przypadku, iż wiejski strój regionalny narodził się w Polsce dopiero w XIX w., i to pod silnym wpływem stroju szlacheckiego. Bogatsi chłopi kopiowali zresztą elementy tego stroju już wcześniej, w XVI—XVII w. Śpiewki i tańce w karczmie wiejskiej jakże często stanowiły naśladownictwo motywów zaobserwowanych we dworze, choć oczywiście zależności były tu wzajemne: piosenki i melodie zrodzone na wsi przedostawały się do repertuaru uprawianego we dworze i kamienicy mieszczańskiej. Wyodrębnienie korzeni pewnych zjawisk kulturalnych jest bardzo trudne, zwłaszcza gdy sobie uświadomimy, iż drobna szlachta, bardzo liczna (np. na Mazowszu), trybem życia prawie zupełnie nie różniła się od chłopstwa.
Procesom ujednolicenia kultury sprzyjał Kościół, którego rola w życiu kulturalnym kraju rosła w miarę rozwoju kontrreformacji. W nabożeństwach celebrowanych uroczyście w niedziele i święta w tej samej świątyni spotykali się pan, zasiadający w uprzywilejowanej, “kolatorskiej" ławce, i poddany, trzymający się w pobliżu kruchty. Wysłuchiwali tego samego kazania, operującego przykładami z życia św. Izydora Oracza, patrona rolników, który zyskał w tym czasie wielką popularność w Polsce, a był jednocześnie opiekunem i szlachcica, i chłopa. Poddany dowiadywał się z dziejów życia świętego, iż konieczna jest pokora wobec ludzi wyższego stanu, posłuszne wypełnianie obowiązków wobec dworu, modlitwa i cierpliwość. Szlachcic utwierdzał się w przekonaniu, iż obowiązkiem jego jest — obok uprawy roli — zwalczanie dysydentów i pogan oraz obrona Rzeczypospolitej, na której królową obrano w połowie XVII w. “Pannę z Niebieskiego Dwora" — pośredniczkę między wolnym narodem Sarmatów a dobrotliwym Bogiem, ukształtowanym na wzór patriarchalnych ideałów epoki jako ojcowski szlachcic, czuwający nad oddaną jego pieczy czeladką22. Ciekawe, iż strój szlachecki przywdziali w tej epoce nie tylko Bóg i święci, ale także diabeł, którego nierzadko wyobrażano sobie na podobieństwo awanturniczego szlachetki. Częste były również wyobrażenia diabła jako cudzoziemca, w stroju niemieckim lub francuskim — echo narastającej w kręgach szlachty ksenofobii.
Ideały i wyobrażenia uformowane przez szlachtę ciążyły nie tylko nad kulturą wsi, ale wkroczyły także do miast. Wiek XVII jest okresem szybkiej “sarmatyzacji" mieszczaństwa polskiego23. Mieszczańscy pisarze głoszą chwałę szlachetnie urodzonych i wychwalają zawód rolnika oraz żołnierza;
bogatsi mieszczanie przejmują styl życia i strój szlachecki (mimo licznych konstytucji zakazujących im noszenia drogich szat, kosztowności, a zwła-
195
szcza szabli), następnie starają się wejść do stanu szlacheckiego już to drogą nobilitacji, już to nielegalnie. Samodzielne elementy ideologii mieszczańskiej, kwitnące w średniowieczu i w epoce renesansu, ulegają zagładzie. Formująca się właśnie polska kultura ogólnonarodowa była kulturą wytworzoną przez szlachtę i jej legendzie służącą. Taki stan rzeczy przetrwał aż do wieku XIX, a nawet zaważył na rozwoju polskiej kultury w wieku XX.
196
Polski barok
O przemożnej roli kultury szlacheckiej w Polsce tego okresu świadczy m. in. fakt, iż w istocie na styl życia w dworku szlacheckim nie oddziaływał już silniej (jak to miało miejsce w epokach poprzednich) wzorzec dworu monarszego. Wprost przeciwnie — to szlachta stara się teraz narzucić królowi swój styl życia i obyczaj. Już za Zygmunta Wazy podnosiły się głosy przeciw “cudzoziemskim" manierom króla (był Jagiellonem po kądzieli, po mieczu pochodził ze szwedzkiej dynastii) i jego otoczenia. Brać szlachecka domagała się głośno usunięcia z dworu zagranicznej mody i języka, żądała, by król chodził w polskim kontuszu i zachowywał się jak polski szlachcic. Postulaty te zostały spełnione dopiero przez Władysława IV, który umiał i chciał zabiegać o popularność. Żywe centrum życia kulturalnego, jakim był dwór Wazów w pierwszej połowie XVII w., miało raczej ograniczony zasięg oddziaływania. A przecież zarówno Zygmunt III, jak Władysław IV byli miłośnikami i mecenasami sztuki na miarę ostatnich Jagiellonów, tylko że działali w zmienionych układach społecznych. Ich mecenat związany był najsilniej z Warszawą, dokąd na schyłku XVI w. przeniosła się siedziba dworu i gdzie skupiły się funkcje stołeczne (mimo iż formalnie Kraków nie utracił swej pozycji stolicy i na Wawelu odbywały się pogrzeby i koronacje królewskie). Moda i obyczaj dworski oddziaływały w tej epoce najsilniej na środowisko magnackie, zgromadzone wokół monarchy1.
Siedzibą królewską stał się teraz — tak jak uprzednio Wawel — Zamek Królewski w Warszawie. Stara gotycka budowla była już w XVI w. zbyt mała i skromna w stosunku do zadań, jakie miała spełniać. Od 1596 r. zaczęły się tu intensywne roboty budowlane, które specjalnego-rozmachu nabrały w latach 1598—1619. Gmach powiększono o trzy obszerne skrzydła; przedstawiał się on teraz jako nieregularny pięciobok, podwyższony o trzecie piętro i zwieńczony czterospadowym dachem. Dodano także dwie wieżyczki wyrastające z fasady zachodniej i wielką przelotową 60m wysoką wieżę pośrodku, zwieńczoną barokowym hełmem. W Zamku mogły się teraz pomieścić pokoje dla króla z rodziną oraz dworem i sale dla obrad sejmowych. Przebudowę prowadzili architekci warszawscy — Jakub Rodondo i Gerard Klein-pold2.
197
Wnętrze Zamku urządzone było z typowym dla epoki zamiłowaniem do przepychu. Wszystkie pokoje miały drewniane pułapy o rzeźbionym i polichromowanym belkowaniu. Po raz pierwszy w Polsce zastosowano tu także na sklepieniach dekoracje stiukowe, białe na złotym tle. Ściany były gładzone na połysk i malowane, zdobne “kawowego koloru marmurowymi portalami i kominkami". Posadzki sporządzono z dębowych tafli i ciemnych marmurów. W komnatach znajdowały się wielobarwne kaflowe piece i bogato rzeźbione barokowe meble, o których dyplomata francuski Le Laboureur wspomina, iż są “bardzo kosztowne". Na ścianach wisiały obrazy pędzla znakomitych mistrzów sprowadzane z zagranicy — Rubensa, Jordaensa, Rembrandta itd. — oraz wspaniałe arrasy i kobierce. Francuski podróżnik uważał, iż tutejsze “tapiserie królewskie są najpiękniejsze nie tylko w Europie, lecz i w Azji"?. Pokoje oświetlone były dzięki oknom “w krzyż dzielonym", oszklonym francuskimi szybami w ołowianej oprawie. O zmroku rozjaśniały je ciężkie brązowe i srebrne żyrandole oraz świeczniki. Najwspanialszą z komnat zamkowych była tzw. Senatorska, ogromna (28,20 x ll,20m), z dziesięcioma oknami wychodzącymi na Wisłę i główny dziedziniec. Jej ściany pomalowane były w różnokolorowe desenie, a ponadto obwieszone kobiercami i oponami. Na plafonie o bogato profilowanych belkach, ze złoconymi bączkami i rozetami, umieszczone zostały znakomite obrazy Tomasza Dolabelli: Zdobycie Smoleńska i Złożenie hołdu Zygmuntowi III przez Szujskich. Sławny był również tzw. Gabinet Marmurowy, zwany tak od flandryjskiego marmuru, którym wyłożono jego ściany. Wiodło do niego pięcioro kolorowym drewnem intarsjowanych dwuskrzydłowych drzwi, z czarnymi barokowymi marmurowymi portalami. Znajdował się w nim m. in. bogaty kominek, nad nim lustro w złoconych ramach oraz 22 portrety przedstawiające członków “familii Jagiellońskiej". Plafon malowany przez Dolabellę ukazywał koronację Zygmunta III; inny umieszczony w Gabinecie obraz tego malarza przypominał wzięcie do niewoli pod Byczyną Maksymiliana Habsburga, pechowego współzawodnika Wazy w staraniach o polski tron. Zamek Królewski w Warszawie, zniszczony w czasie drugiej wojny światowej, został w ostatnich latach odbudowany w swym pięknym barokowym kształcie.
W latach l6l9—1625 wzniósł Zygmunt III w pobliskim Ujazdowie (dziś dzielnica Warszawy) mniejszy pałac jako dodatkową, podmiejską rezydencję. Usytuowany w pięknym ogrodzie mieszczącym zwierzyniec (założony jeszcze przez Bonę, która miała tu drewniany pałacyk), został pałac Ujazdowski pomyślany jako czworoboczny, dwukondygnacjowy budynek, z czterema wieżami po bokach i loggią widokową od strony Wisły. Jego sylwetka była wielokrotnie naśladowana przez architektów wznoszących rezydencje magnackie w drugiej połowie XVII i w początkach XVIII w. I ten gmach, zniszczony przez wojny, został ostatnio odbudowany w postaci wiernej rekonstrukcji.
Zygmunt III był zapalonym kolekcjonerem4. Jego galeria malarska liczyła dziesiątki znakomitych płócien, "głównie włoskich i niderlandzkich. Agenci królewscy skupowali także obrazy dla zamkowej kaplicy i licznych kościo-
198
łów, którymi się opiekował pobożny monarcha. Król nawiązywał kontakty z najwybitniejszymi malarzami ówczesnymi, m. in. z Rubensem, który namalował jego konny portret (zrabowany w czasie “potopu"; obecnie w Grip-sholm, Szwecja). Uczeń Rubensa, świetny portrecista flamandzki, Pięter
199
Stoutman bawił jakiś czas na zaproszenie króla w Polsce, malując Zygmunta III oraz królową Konstancję w pysznych strojach koronacyjnych (obecnie Stara Pinakoteka, Monachium). Stałym malarzem nadwornym Wazów był wspomniany wyżej, przybyły do Polski pod koniec XVI w. z Włoch, Tomasz Dola-bella, autor pełnych rozmachu malowideł sakralnych i historycznych (w tym także galerii portretów królów polskich, zdobiącej warszawski Zamek Królewski). Większość z tych dzieł uległa jednak zniszczeniu w czasie wojen lub rozproszeniu. Podobny los spotkał zgromadzone przez Zygmunta III zbiory rzeźb, klejnotów, wyrobów ze złota, bursztynu itd.
Był też Waza, jako typowy człowiek baroku, wielkim miłośnikiem teatru. Do Warszawy docierały już w początkach XVII w. grupy angielskich aktorów, dzięki którym zapoznano się z utworami Szekspira. Wzorem królewskim organizowali przedstawienia teatralne na swych dworach magnaci, najpierw jako uświetnianie uroczystości rodzinnych (tak już w 1578 r. zaślubiny Jana Zamoyskiego z Gryzeldą Wiśniowiecką stały się okazją wystawienia dramatu politycznego Jana Kochanowskiego Odprawa posłów greckich), a wkrótce jako popularną rozrywkę. Nie żałowano również wydatków na kapele i muzykantów nadwornych. Zygmunt III utrzymywał w Warszawie 60 instrumentalistów i wokalistów; dyrygowali tym zespołem znakomici Włosi — Luca Marenzio, Asprilio Pacelli, Marco Sacchi. Wśród wybitnych muzyków nie brakło także Polaków (Bartłomiej Pękiel, Marcin Mielczewski, Piotr Elert, Adam Jarzębski). Mielczewski i Jarzębski byli znanymi swego czasu kompozytorami: pierwszy układał liczne koncerty, drugi zasłynął m. in. jako twórca okolicznościowej Kantaty smoleńskiej, sławiącej militarne zwycięstwo.
Na wzór dworu Zygmunta III także magnaci kompletowali własne zespoły instrumentalno-wokalne i urządzali w swych rezydencjach koncerty oraz popisy śpiewacze. Również średnia szlachta i mieszczanie posiadali dość wysoką kulturę muzyczną, m. in. dzięki programom szkół, dbałym o umuzykal-
77. Władysław IV na koniu. Warsztat T. DolabeUi
200
nienie młodzieży, licznym imprezom kościelnym połączonym z koncertami, zwyczajowi wplatania muzyki i śpiewu w obchody i uroczystości publiczne oraz prywatne. Gospody miejskie i wiejskie karczmy gromadziły z reguły muzyków i śpiewaków co wieczór mniej lub bardziej udatnie wykonujących popularne melodie dla zgromadzonych gości. W 1647 r. wyszedł przeznaczony dla mas podręcznik muzyki pióra Jana Aleksandra Gorczyna pt. Tabu-latura muzyki. Podróżni odwiedzający Polskę w XVII w. uważali, iż jest ona jednym z bardziej umuzykalnionych krajów w Europie.
Władysław IV kontynuował mecenat ojca. Za jego czasów królewska kapela, nieco zmniejszona liczebnie, stała się jednym z najlepszych w Europie zespołów tego typu. W czasie podróży do Włoch (1624—1625) oczarowały go powstałe tam właśnie pierwsze widowiska operowe, postanowił więc stworzyć w Warszawie nadworny teatr operowy5. Pierwsze widowisko tego typu odbyło się już w 1628 r.; w latach 1635—1648 miało miejsce w Warszawie 12 premier operowych i 3 baletowe (a więc więcej niż w Paryżu!). Pomysły królewskie w tym zakresie naśladowali magnaci (Lubomirski w Wiśni-czu, Zamoyski w Zamościu), a nawet bogatsza szlachta, urządzająca w swych dworach przedstawienia, często siłami pańszczyźnianych chłopów. Kwitł także teatr szkolny; imprezy teatralne organizowały zarówno gimnazja różno-wiercze, jak kolegia jezuickie, aktorami byli tu uczniowie, widzami zaś ich rodzice, a także okoliczna szlachta i mieszczanie. Również wszystkie uroczystości publiczne w tym czasie uświetniane były przez liczne, z wielkim przepychem realizowane, przedstawienia różnego typu (komedia dell'arte, żywe obrazy, widowiska pirotechniczne itd.), przemawiające do pobudliwej wyobraźni ludzi baroku.
Władysław TV interesował się, podobnie jak jego ojciec, także malarstwem i zebrał dużą galerię płócien w swojej ulubionej rezydencji warszawskiej, zwanej potem pałacem Kazimierzowskim (dziś część uniwersytetu). Kilkakrotnie pozował Rubensowi, skupował liczne dzieła innych mistrzów flamandzkich oraz włoskich, antyczne rzeźby, wyroby złotnicze i konwisar-skie. I te zbiory uległy jednak rozproszeniu. Przetrwał jako dowód zainteresowań artystycznych drugiego Wazy na polskim tronie wykonany na jego polecenie znany warszawski pomnik Zygmunta III. Model postaci króla zaprojektował bolończyk Clemento Molli, odlewu dokonał w 1644 r. mistrz gdański Daniel Tym. Kolumna Zygmunta tak zrosła się z panoramą miasta, że do dziś uważana jest za symbol Warszawy (obok Syrenki — jej herbu).
Z poczynaniami królewskimi rywalizowali magnaci zarówno duchowni, jak świeccy, kolekcjonując dzieła sławnych malarzy (kanclerz Jerzy Ossoliński posiadał np. oryginalne obrazy pędzla Rafaela, Tycjana, Durera, w Wi-śniczu Lubomirskich znajdowały się płótna Ribery, Albaniego, Voueta) i wznosząc liczne okazałe budowle barokowe. Polska (wraz z Italią, Hiszpanią, Czechami i Austrią) należy do grupy tych krajów europejskich, w których architektura barokowa rozkwitała specjalnie wspaniale, wyciskając specyficzne piętno na całym krajowym pejzażu6. Wiele rezydencji magnackich wzniesionych w tym czasie nawiązywało mniej lub bardziej bezpośrednio
201
78.Łańcut, paląc,
1629—1641. Arch. M. Trapola Przebudowany w XVIII i XIX w. m. in. przez Ch. P. Aignera
do wzoru ujazdowskiego (Kruszyna Denhoffów, Biała Podlaska Radziwiłłów, Łańcut Lubomirskich). O rozmiarach przedsięwzięć podejmowanych przez niezwykle potężne w dobie kontrreformacji duchowieństwo świadczy najlepiej, zbudowany w latach 1636—1642 wedle projektu Jana Trevana na polecenie biskupa krakowskiego Jana Zadzika, przepyszny pałac biskupi w Kielcach. Do najwspanialszych barokowych świeckich pałaców należą powstałe w połowie XVII w. na skarpie wiślanej w Warszawie bajkowe rezydencje Koniecpolskich i Kazanowskich, otoczone wspaniałymi ogrodami, spływającymi tarasowo ku rzece; wśród zieleni kryły się liczne rzeźby, altany i fontanny. W drugiej połowie XVII w. wzniesiono, wedle projektu spolszczonego Holendra, Tylmana z Gameren, warszawski pałac Krasińskich; Tylman z Gameren był też autorem wielu innych rezydencji magnackich powstałych w tym czasie w Polsce.
Pod koniec stulecia pojawiły się nowe ciekawe pomysły architektoniczne, wiążące cechy barokowe z tradycją dawnego budownictwa polskiego. Ich świetnym przykładem była okazała rezydencja Sobieskiego w Wilanowie pod Warszawą, dzieło Włocha Augustina Locciego. Ciekawy to przykład triumfu gustów szlacheckich i ich wpływu na dwór monarszy, dowód odwrócenia
202
kierunków oddziaływania kulturalnego. Także pod względem mody i obyczaju (rezygnacja z ceremoniału przestrzeganego jeszcze za Wazów, szlachecki strój króla i jego dworzan) dwór Sobieskiego przypominał żywo — nieco tylko powiększony — dworek zamożnego szlachcica, Sarmaty.
Ożywione budownictwo magnacko-szlacheckie na terenie Warszawy doprowadziło do charakterystycznych zmian w sylwetce miasta. Warszawa mieszczańska, skromna i uboga, zepchnięta zostaje na margines ogromnej aglomeracji miejskiej, rozrastającej się na terenie stolicy. Choć przebudowane i zdobione barokowo, kamieniczki mieszczańskie nie mogły się równać z przepychem pałaców magnackich i dworów szlacheckich. Wygląd stolicy dowodził dobitnie, że w starej konkurencji szlachta — mieszczaństwo ta pierwsza odniosła zwycięstwo ostateczne także na polu kultury.
Zwycięstwo to nie oznaczało oczywiście całkowitego zaniku aktywności mieszczaństwa na polu architektury. Początek XVII w. przyniósł ostatnie wspaniałe osiągnięcia budownictwa mieszczańskiego i mecenatu mieszczańskiego. W Gdańsku Antoni van Opbergen wznosi (1602—1605) Arsenał, Abraham van dem Blocke przebudowuje dawną Bramę Długouliczną w Bramę Złotą (1612—1614), przekształca fasadę Dworu Artusa (1616—1618) i projektuje słynną fontannę Neptuna (zrealizowana 1606—1633). Kamienica burmistrza Jana Speimanna przy gdańskim Długim Targu otrzymuje tak świetną fasadę, iż odtąd zwana będzie Złotą (1609—1617). Liczne kamienice
203
Warszawy (Baryczków 1629—1633, Falkiewiczów 1642), Krakowa, Lublina, Lwowa, Poznania i innych miast otrzymują w pierwszej połowie XVII w. mniej lub bardziej oryginalne, bogato zdobione elewacje. W Kazimierzu nad Wisłą w latach 1615—1635 powstają słynne kamienice: Przybyłowska i Celejowska. Lwów wzbogaca się w latach 1609—1617 o wspaniałą kaplicę Boimów. Powstają też w owym czasie liczne piękne epitafia i nagrobki mieszczańskie. Wypierane z handlu mieszczaństwo lokuje swe kapitały w tego typu przedsięwzięcia bardzo chętnie, gdyż rozładowywały one w pewnym sensie jego frustracje związane z upadkiem znaczenia społecznego i politycznego, miały dowodzić potęgi i znaczenia patrycjuszowskich rodzin8.
Ale polski barok to przede wszystkim kościoły. Epoka kontrreformacji manifestowała swą pobożność wznoszeniem dziesiątków nowych oraz przebudową i rozbudową większości starych świątyń. Wzniósł więc Tylman z Gameren bogato zdobiony, wielki kościół Św. Anny w Krakowie. W Warszawie pod jego kierunkiem zbudowano kościoły Bernardynów i Sakramentek. Liczne barokowe świątynie powstały w Poznaniu, Wilnie, Lublinie, we wszystkich miastach i miasteczkach całej ogromnej Rzeczypospolitej. Kapiące od złota, pełne rzeźb, obrazów i innych ozdób wnętrza, urządzone z iście magnackim przepychem, miały stanowić godną oprawę dla odbywających się tu coraz wspanialszych, coraz bardziej teatralnych nabożeństw, najskuteczniej przemawiających do pobożności ludzi baroku, rozmiłowanych w gestach i luksusie.
204
Jednym z charakterystycznych dla epoki przedsięwzięć było budownictwo “kalwarii", odtwarzające etapy męczeńskiej drogi Chrystusa, i stąd tak cenione przez teatralną dewocję ówczesną. Prototypem stała się Kalwaria Zebrzydowska, rozplanowana i wzniesiona w latach 1603—1609 przez wodza rokoszan Mikołaja Zebrzydowskiego. Początkowo zbudowano tu klasztor i kościół dla bernardynów; budowle te obrosły wkrótce w kilkadziesiąt
205
kaplic, mających obrazowo upamiętniać Pańską Mękę. Wokół religijnego centrum powstało miasteczko, specjalizujące się w obsłudze pobożnych pielgrzymów. Pomysł Zebrzydowskiego naśladowano w Wejherowie na Pomorzu, w Górze Kalwarii pod Warszawą i innych miejscowościach?
Epoka baroku stoi w Polsce, jak i w całej Europie, nie tylko pod znakiem gorliwej religijności, ale i nieustannej pamięci o śmierci. Było to powodem
206
powstania nad Wisłą specjalnych form twórczości plastycznej. Jedną z ważnych gałęzi polskiej sztuki barokowej stały się nagrobki i portret trumienny. Wspaniałe, marmurowe pomniki na cześć zmarłych (z postacią klęczącą lub leżącą, często piętrowe, z kombinacją podobizn kilku zmarłych) fundują w licznych kościołach duchowni (nagrobki Tylickiego w Krakowie, Cieleckiego w Płocku, Szołdrskiego w Poznaniu, Batorych w Barczewie), magnaci świeccy (Działyński w Nowym Mieście, Kazanowski w Warszawie), średnia szlachta (Skotnicki w Krośnie). Za ich przykładem szli zamożni mieszczanie. Fundowane przez patrycjuszy grobowe kaplice kopułowe (Kampinów i Boimów we Lwowie, Górskich w Kazimierzu Dolnym) stanowiły naśladownictwo niezmiernie popularnego wśród polskiej magnaterii pod koniec XVI i w pierwszej ćwierci XVII w. typu kaplic mauzoleów rodowych. Również nagrobki mieszczan wzorowane były na nagrobkach szlacheckich lub stanowiły ich redukcję (nagrobek Melchiora Walbacha w kościele w Karczewie, Mikołaja Przybyły w farze w Kazimierzu Dolnym, nagrobki Betma-nów, Montelupich, Cellarich w kościele Mariackim w Krakowie, Wojciecha Oczki w Lublinie, rodziny Bahrów w Gdańsku). W połowie XVII w. moda na nagrobki z całymi postaciami wygasa, ustępując miejsca popiersiom (krakowskie nagrobki biskupów Marcina Szyszkowskiego i Jakuba Zadzika). Rozpowszechniał się jednocześnie charakterystyczny dla polskiej obyczajowości szlachecki portret trumienny. Były to wykonywane na blasze lub drewnie kolorowe, realistyczne (nie zawsze zresztą reprezentujące wysoki poziom artystyczny) podobizny zmarłych szlachciców i szlachcianek, umieszczane
83. Warszawa, kościół
Bernardynów, 1690—1693. Aren. Tylman z Gameren. Dekoracja de la voute, ok. 1693 r.
207
84. Kalwaria Zebrzydowska. Kaplica Grobu Matki Boskiej, 1611—1615
na trumnie. W ten sposób obecni w czasie obrzędów pogrzebowych członkowie rodziny i przyjaciele mieli przed oczyma twarz żegnanej osoby. Ten rodzaj malarstwa, uprawiany przez cały wiek XVII i XVIII (aż do początków XIX), przysporzył polskiej sztuce wiele cennych dzieł. Portrety trumienne zawierały z reguły rezultaty wnikliwej obserwacji człowieka, jego ciekawą charakterystykę psychologiczną, wspartą na bardzo rzeczowej i wiernej próbie odtworzenia rysów, bez ich idealizacji (ukazywanie deformacji twarzy, ewentualnie nawet kalectwa), ale z nawiązaniem do charakteru modela, podkreśleniem jego wieku itd. (np. piękne przedstawienia młodych nie pozbawionych kokieterii kobiet, poważnych, pełnych godności matron i starców). Portret trumienny, przybliżający nam dawną “sarmacką" szlachtę, jest
208
zupełnie wyjątkowym przejawem polskiego obyczaju i specyficznej, wykształconej nad Wisłą kultury artystycznej10.
Malarstwo rozkwita w wieku XVII w sposób szczególny także poza portretem trumiennym. Kontrreformacja widziała w nim potężny środek propagandowy, przemawiający zarówno do wykształconych warstw społecznych, jak i analfabetów. Kościół popierał masową produkcję kultowych obrazów,
85. Kraków, kościół Św. Anny, 1689—1703. Arch. Tylman z Gameren
14 — M. Bogucka, Dzieje kultury
209
86. Tarnów,
katedra.
Fragment
nagrobka
Ostrogskich,
1612—1620.
Aren. J. Pfister
może nie zawsze najwyższego lotu artystycznego, ale za to zrozumiałych, wymownych i podporządkowanych w zakresie koncepcji oficjalnej potry-denckiej doktrynie. Tematy mistyczne, tak często podejmowane przez kontr-reformacyjne malarstwo na zachodzie Europy, w Polsce nie były zbyt popularne. Budujące motywy .czerpano z życiorysów świętych (zwłaszcza obu Stanisławów: biskupa męczennika i siedemnastowiecznego młodzieńca z rodu Kostków, a także Wojciecha, Jacka, Kazimierza) oraz z życia Świętej Rodziny. Zwłaszcza ulubiona stała się w tym czasie tematyka maryjna. Tło obrazów wyposażano najchętniej w swojskie realia — zarówno krajobraz, jak strój osób statystujących nawiązywał do codziennego życia w Rzeczypospolitej. Tępił natomiast Kościół zdecydowanie w malarstwie wszelką “nie-przystojną" nagość, zakazywał umieszczać w scenach religijnych postacie zwierząt itd. Adam i Ewa, półnaga Magdalena, te częste motywy malarstwa renesansu, zostały w XVII w. obłożone oficjalną anatemą, co nie znaczyło, że znikły one w istocie z płócien.
Wyróżniały się zwłaszcza dwa ośrodki malarstwa polskiego w tym czasie. Na Pomorzu, pod wyraźnymi wpływami flamandzko-holenderskimi (które
210
zdominowały także tamtejszą architekturę), kwitła twórczość portretowa i religijna. Z licznych artystów tego kręgu najwybitniejsi to Herman Hań, mistrz światłocienia, autor wielkich płócien zamawianych przez cystersów dla Oliwy oraz Pelplina (Adoracja Dzieciątka, Koronacja NMP) oraz Bartłomiej Strobel (Św. Anna Samotrzecia, Męczeństwo św. Szczepana).0bsi) uprawiali również sztukę portretową, Hań malując cykl konterfektów opatów i dobrodziejów klasztoru oliwskiego oraz podobizn magnatów pomorskich Wejherów, Strobel upamiętniając twarze pomorskich bogatych mieszczan oraz magnatów i szlachty z całej Polski. Wybitnymi portrecistami z tego ośrodka, pracującymi głównie dla królewskiego dworu i licznych magnackich odbiorców, byli także gdańszczanie: Adolf Boy (twórca znanego portretu Władysława IV w stroju koronacyjnym, autor licznych obrazów alegorycznych, a także wspaniałych dekoracji miasta w 1646 r. w czasie
211
powitania Ludwiki Marii w Gdańsku) i Daniel Schultz. Cykl wykonanych przez tego ostatniego konterfektów dostojników polskich (m. in. Karola Ferdynanda Wazy, Janusza i Bogusława Radziwiłłów, Lubomirskich) został następnie spopularyzowany przez znakomitego barokowego sztycharza, działającego w połowie XVII w. w Gdańsku — Wilhelma Hondiusza. Nieco młodszy od niego inny gdański sztycharz, Jeremiasz Faick, kontynuował ten kierunek twórczości w drugiej połowie XVII w. Do najlepszych jego prac należały wizerunki Łukasza Opalińskiego, Andrzeja Leszczyńskiego, Jerzego Lubomir-skiego, Bogusława Radziwiłła; wszystkie wykonane według portretów Schultza. Ośrodek pomorski, liczny i bardzo aktywny, oddziaływał na całą Polskę. Kwitło tu m. in. także malarstwo rodzajowe i widokowe (np. widoki Gdańska A. Moellera i J. Kriega), uprawiano pod wpływem Holandii martwą natu-
212
rę (A. Stech). Płótna pomorskich mistrzów oraz ich liczne naśladownictwa spotyka się nie tylko w sąsiedniej Wielkopolsce i na Kujawach, ale także w Malopolsce.
W Polsce południowej centrum życia artystycznego skupiło się w Krakowie, gdzie przez kilkadziesiąt lat tworzył pracowity i utalentowany Tomasz Dolabella, malarz nadworny Wazów. Nie przeniósł się on jednak z dworem do Warszawy, ale pozostał w Krakowie, pracując także dla licznych zakonów mających siedzibę w tym mieście i jego okolicy. Do najwybitniejszych prac Dolabelli należy wystrój malarski kościoła i klasztoru Dominikanów krakowskich. Żywy kolorystycznie, operujący tłumami postaci, przypomina w nastroju weneckiego mistrza Dolabelli — Yeronesa (Uczta w Kanie, Chrystus w domu faryzeusza Szymona). Pod wpływem Dolabelli pozostawali liczni małopolscy malarze tego okresu, tworzący dziesiątki obrazów dla kościołów i klasztorów tego terenu.
Dorobek plastyczny polskiego baroku rozkwita więc pełnią barw i blasków. Barok stanowił artystyczny odpowiednik sarmatyzmu, znakomitą
89. Jan Sobieski. Rys.
A. van Bloemen, ryt. B. Kilian, 1685 r.
213
90. Kraków,
klasztor
Dominikanów.
Cudowne
rozmnożenie
chleba..
Mai. T. Dolabella,
XVII w.
91. Powroźnik, cerkiew. XVII w.
oprawę dla tego prądu, kochającego się w ekspresji, kolorach, bogactwie". Wschodni przepych, tworzący nieodłączny element życia kulturalnego Polski w XVII w., nadawał nadwiślańskiemu barokowi specyficzny, niepowtarzalny charakter. Od strony społecznej był barok tworem mecenatu królew-sko-magnackiego i kościelno-szlacheckiego i tym grupom służył jako oprawa ich statusu socjalnego oraz wykładnik ich ideologii. Udział mieszczaństwa był znacznie skromniejszy i polegał już w większej mierze na dostarczaniu twórców niż mecenasów i konsumentów dóbr kulturalnych (choć oczywiś-
215
92. Św. Lipka,
pow. olsztyński,
kościół
parafialny.
Fragment
polichromowanego
barokowego
sklepienia,
XVIII w.
cię nie należy zapominać w tym kontekście o nielicznych grupach patrycja-tu dużych bogatych miast i ich aktywności). Tak więc w sferze życia artystycznego odbijały się wyraźnie przemiany zachodzące w stosunkach społecznych i politycznych kraju. I w tym zakresie zwycięstwo “szlachetnie urodzonych" miało daleko idące konsekwencje.
216
Między Sasami a odnową
Wojny połowy XVII w. spustoszyły straszliwie całą Polskę. Za działaniami wojennymi szły w trop głód i zaraza. Już w 1652 r. mór nawiedził ziemie polskie, zabijając — jak z pewną przesadą obliczali współcześni — kilkaset tysięcy osób. W drugiej połowie XVII w. liczba ludności spadła o 25%;
około 1725 r. mieszkało na terenach Rzeczypospolitej niewiele więcej niż 6 min ludzi. Ucierpiały zwłaszcza miasta — tutaj ubytek mieszkańców dochodził po szwedzkim “potopie" do 70%, straty w budynkach wynosiły nierzadko 70—80%. Również setki wsi zo& iło zrównanych z ziemią. Lustratorzy dóbr królewskich określają w Wielkopolsce w 1661 r. 50—70% gruntów chłopskich jako “opustoszałe". Na Mazowszu obsiewano w latach 1660—1661 zaledwie 15% łanów. Uprawne dawniej pola zarastały lasem i chaszczami, katastrofalnie spadło pogłowie bydła, trzody chlewnej, koni1.
Dźwiganie się po zniszczeniach wojennych następowało powoli i bardzo nierównomiernie. Najszybciej odbudowała się Warszawa, dzięki inicjatywom jednak nie mieszczaństwa, lecz magnatów i bogatej szlachty, nabierając wskutek tego ostatecznie charakteru wielkiej aglomeracji rezydencjo-nalnej. Znacznie gorzej wyglądała sytuacja innych miast. W takim np. Krakowie odbudowa i rozbudowa dotyczyła niemal wyłącznie budowli sakralnych (reformaci, wizytki, kapucyni, kościół Św. Anny). Kamienice mieszczańskie straszyły wszędzie popękanymi murami, sypiącym się tynkiem, pustymi oczodołami okien. Mniejsze miasta zamieniały się w półwsie. Znaczna część ich mieszkańców nie mogąc utrzymać się z rzemiosła czy handlu uprawiała pólka i ogrody, hodowała świnie i drób, powracała niemal do gospodarki samowystarczalnej.
Na wsi zapobiegliwie dźwigał z ruin swój folwark szlachcic, bezwzględnie zwiększając w tym celu eksploatację chłopa; gospodarstwo tego ostatniego tylko bardzo powoli mogło się odrestaurować. Brakowało wszystkiego: narzędzi, inwentarza, ziarna na zasiew, nawet czasu do pracy na własnej roli w związku ze zwiększonym wymiarem pańszczyzny, a także energii
217
93. Warszawa,
paląc
Krasińskich.
Budowa
rozpoczęta
w 1676 r.,
arch. G. Belotti
rekonstrukcja
1688—1689,
arch. Tylman
z Gameren
i inicjatywy, stłamszonej od dziesięcioleci przez nadmierny wyzysk wsi2.
Ale folwark szlachecki też miał swoje kłopoty. W związku ze zmienioną sytuacją na rynkach światowych (rozwój rolnictwa na zachodzie Europy, początki eksportu zboża rosyjskiego) Polska straciła w drugiej połowie XVII w. pozycję monopolistycznego spichlerza międzynarodowego. Eksport spadł do 30—45 tyś. łasztów ziarna rocznie, skurczył się więc o ponad połowę, a ceny, jakie teraz za zboże uzyskiwano, nie mogły zadowolić producentów3. Zmniejszył się również popyt na rynku krajowym wskutek spadku liczby ludności miast i jej zubożenia4. Zaczął się więc niefortunny w konsekwencji przerób nadmiaru ziarna na napoje — piwo i gorzałkę; aby zapewnić zbyt takiej ilości trunków, wprowadzała szlachta do swoich dóbr monopol propinacyjny, tzn. zakaz pędzenia alkoholu przez chłopów, połączony z przymusem zakupu określonej ilości napojów dworskich. Miało to, znane dobrze, zgubne następstwa dla zdrowia i kultury wsi.
Najszybciej odbudowały się po zniszczeniach i najłatwiej osiągały równowagę gospodarczą majątki magnackie. Rezultatem tego były zmiany w strukturze własności ziemskiej i koncentracja ziemi w rękach wielkich właścicieli, a także — ubożenie drobnej szlachty i jej wzrastające uzależnienie od wielkich panów. Otoczeni własnymi pocztami zbrojnymi, chmarami dworzan, hajduków, czeladzi, magnaci już otwarcie rządzili województwami5.
Życie polityczne kraju ulegało szybkiemu rozkładowi. Wskutek zwycięstwa zasady liberum veto wiele sejmów kończyło się zerwaniem i rozjechaniem się posłów do domów bez podjęcia uchwał6. Toteż coraz więcej decyzji — zwłaszcza podatkowych — podejmowano na sejmikach. Rezultatem
218
tego była nierównomierność opodatkowania poszczególnych województw, przypadkowość i chaos utrudniający gospodarkę finansową państwa.
Sytuacja stawała się groźna, zwłaszcza że były to lata kształtowania się u granic Polski mocnych a nieprzyjaznych państw: Rosji zreformowanej właśnie przez Piotra I, Austrii, w której podwaliny pod światły absolutyzm kładli kolejno cesarze: Leopold I, Józef I i Karol VI, Prus, gdzie w 1701 r. dawny lennik Polski, elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm, koronował się na króla. Otoczona przez silne, sprężyście rządzone, posiadające sprawny aparat biurokratyczny i liczną armię państwa, Rzeczpospolita znalazła się w trudnym położeniu. Jej niewydolność obnażyć miała w sposób drastyczny nadciągająca właśnie wojna północna (1700—1721). Zaangażowanie się w tym konflikcie przez Augusta II spowodowało — jak wiemy — zalanie Polski przez obce wojska i kolejne straszliwe spustoszenie. Wieloletnie działania wojenne, przemarsze wojsk, grabieże, gwałty, kontrybucje zniszczyły do gruntu liczne miasta i wsie. Stan klęski pogłębiały nieszczęścia elementarne, które nasiliły się w początkach XVIII w., występując niemal co roku (susze, powodzie, grady, pożary, plagi szarańczy, zarazy)7.
Panowanie drugiego Sasa na polskim tronie, Augusta III, przeszło do tradycji jako okres najgłębszego upadku dawnej Rzeczypospolitej. Między rokiem 1736 a 1763 nie zdołano doprowadzić ani jednego sejmu do końca! Poziom kulturalny szlachty obniżył się do katastrofalnego stanu. Główne rozrywki stanowiły hałaśliwe uczty i pijaństwo. Humor zdegenerował się do prostackich grubiaństw, zainteresowania skurczyły do granic powiatu; potrzeby intelektualne prawie nie istniały. Zaspokajało je w pełni charakterystyczne dla tego okresu ubogie piśmiennictwo, a więc broszurki o treści religijnej, kalendarze pełne sensacyjnych “osobliwych" wiadomości o karłach, dziwolągach itp. wybrykach natury, silva rerum, w których przeważały coraz częściej recepty, niewybredne wierszyki i nieskomplikowane porady domowe.
Świat pojęć i wyobrażeń szlachcica żyjącego w tej epoce był naiwny i prostacki; brakowało także szlachcie wyrobienia politycznego. W 1764 r. jezuita Szymon Majchrowicz wydał traktat pt. Trwałość szczęśliwa królestw albo ich smutny upadek, w którym pomyślność i potęgę państw albo ich katastrofę uzależniał bezpośrednio od woli Bożej i gorliwości religijnej ich mieszkańców, czyniąc przejrzyste aluzje do sytuacji Polski. Jakoż szlachta była przekonana, że dopóki tylko wierzy i spełnia dość gorliwie formalne obowiązki nakładane przez Kościół, ojczyźnie nic zagrozić nie może. Postawy takie miały okazać się niesłychanie niebezpieczne, zwłaszcza w ówczesnej trudnej sytuacji międzynarodowej.
Literatura piękna, która docierała zresztą tylko do nielicznych, składała się w dużej mierze z licho wierszowanych, pełnych makaronizmów legend i opowieści o świętych. Poważniejsze dzieła należały do rzadkości (np. A. Jabłonowskiego Pamiętne uprowadzenie wojska z cieśniny bukowiń-skięj w r. 1685, opublikowany w 1745 r. poemat o pewnych walorach artystycznych i patriotycznych). Na tym tle dobrze wypada twórczość “Safony polskiej", Elżbiety Drużbackiej, autorki sentymentalnych romansów i robią-
219
94. Lament różnego stanu ludzi nad umarłym kredytem. Drzeworyt, 1655 r.
cych duże wrażenie wierszy (Opisanie czterech części roku, Cztery elementy), zawierających sugestywne opisy przyrody. Uroda polskiego krajobrazu, pogodny urok wsi, kaprysy zmiennej pogody przewijają się przez pełne wdzięku wiersze Drużbackiej. Składali też hołd poetce liczni współcześni, sławiąc ją słowem i piórem. Inna kobieta, literatka tego czasu, Franciszka Urszula Radziwiłłowa, autorka wierszowanych Listów do męża. Przestróg córce, a także kilku sztuk teatralnych, nie osiągnęła takich jak Drużbacka sukcesów. Zresztą — jak już wspominano — literatura miała w tych latach wyjątkowo wąski zakres oddziaływania.
Obraz malowany zbyt jednostajną, ciemną farbą byłby jednak fałszywy. Już w tych latach, które przeszły do społecznej świadomości historycznej jako epoka ciemnoty i zwyrodnienia, pojawiały się jaskółki nowego. W niektórych majątkach właściciele, widząc jak mało pożytku przynosi przymusowa praca zabiedzonych chłopów, zamieniali pańszczyznę na daniny i czynsze.
220
Stopniowo odbudowywały się więzi towarowo-pieniężne, formował rynek, powstawały manufaktury, zakładane głównie przez magnatów, rzadziej przez mieszczan. Wraz z ożywieniem ekonomicznym zaczynała się budzić reformatorska myśl społeczno-polityczna. Duże znaczenie w tych procesach miało zapoczątkowanie reformy nauczania. Podjęli się tego zadania pijarzy, m. in. wprowadzając do swoich szkół nauki przyrodnicze i rozpoczynając walkę z rozplenioną ciemnotą oraz zabobonem. Reformę szkół pijarskich przeprowadził jeden z najwybitniejszych działaczy tego okresu, ksiądz Stanisław Konarski (1700-1773 ). Z założonego przezeń w 1740 r. Collegium Nobilium wyszedł zastęp patriotycznej młodzieży, rozbudzonej naukowo i politycznie.
Powoli odradzało się społeczne zainteresowanie nauką i literaturą. Biskup Józef Andrzej Załuski, który zgromadził ogromną bibliotekę, liczącą ponad 300 tys. druków i rękopisów, przekazał ją w 1748 r. na własność Rzeczypospolitej, udostępniając w ten sposób do użytku publicznego. S. Konarski przystąpił do wydawania pomników ustawodawstwa sejmowego (Volumina legum, służące do dziś badaczom prawa i historii), inny pijar, Maciej Dogiel, przygotował do druku zbiór traktatów międzynarodowych Rzeczypospolitej. Mieszkający w Warszawie Saksończyk Lorenz Christian Mitzler de Kolof zapoczątkował czasopiśmiennictwo naukowe, publikując “Nowe Wiadomości Ekonomiczne i Uczone".
Niektórzy pisarze i myśliciele zaczynali coraz śmielej podkreślać konieczność reform społecznych i politycznych. Konkurent Sasów do tronu, Stanisław Leszczyński, osiadłszy we Francji zainspirował napisanie traktatu pod znamiennym tytułem: Głos wolny wolność ubezpieczający, w którym żądał obdarzenia chłopów wolnością osobistą, zamiany pańszczyzny na czynsze,
221
polepszenia doli mieszczan i opieki nad rozwojem handlu oraz przemysłu. W dziedzinie politycznej postulował ograniczenie liberum veto, usprawnienie obrad sejmowych przez przedłużenie czasu ich trwania, powołanie stałych form rządu w postaci rad ministerialnych, powiększenie wreszcie stałej armii do 100 tyś. żołnierzy. Jeszcze dalej idący program reform rozwijał Ko-
222
narski w dziele O skutecznym rad sposobie (1763), domagając się zniesienia liberum veto, reformy sejmu, zmniejszenia roli sejmików. Wojewoda poznański Stefan Garczyński w wydanej w 1749 r. Anatomii Rzeczypospolitej Polskiej podkreślał rolę miast i przemysłu, wysuwał hasła bicia dróg, budowy kanałów i manufaktur, ulżenia doli chłopa, wzorem angielskich ekonomistów uznających pracę za główne źródło bogactwa. Podobne poglądy głosił wspominany już Mitzler de Kolof w wydawanym przez siebie czasopiśmie, rozwijając program ograniczenia importu wyrobów obcych do Polski i snując plany rozbudowy produkcji krajowej, która nie tylko zaspokoiłaby potrzeby rynku, ale i dała pracę setkom ludzi wegetującym w miastach. Po-dźwignięcie handlu polskiego widział Mitzler w utworzeniu kompanii kupieckiej na wzór istniejących w Holandii i Anglii; proponował też powołanie do życia Kolegium Kupieckiego — organu złożonego z fachowców, którzy by czuwali nad stanem krajowego handlu i przemysłu8.
Pomysły Konarskiego i Leszczyńskiego, Garczyńskiego i Mitzlera de Kolof nie miały oczywiście szans realizacji w dobie saskiej. Do tłumów szlacheckich nowe, śmiałe myśli przesiąkały bardzo powoli, u wielu budziły one
97. Karol Radziwiłł
Panie Kochanku. Sztych XVIII w.
223
98. Kraków, kościół
00. Pijarów, 1714—1761
duże opory. Konserwatywny szlachcic prowincjonalny nie widział potrzeby rezygnowania z ustalonego od dziesiątków lat trybu życia, nie rozumiał, że nowe czasy niosły nowe wymagania, nie zdawał sobie sprawy z nieuchronności pewnych procesów i niebezpieczeństw grożących coraz wyraźniej polskiej państwowości w jej archaicznej na tle ówczesnej Europy formie. A jednak coś się zaczynało zmieniać w tym inercyjnym, sennym społeczeń-
224
stwie. Ziarno rzucone w pierwszej połowie XVIII w. przez śmielszych i ro-zumniejszych synów epoki miało już wkrótce zakiełkować. Śmierć Augusta III otworzyła okres ostrych walk nie tylko o władzę, lecz także o zreformowanie ustroju Rzeczypospolitej. Obiór na króla kandydata “Familii", Stanisława Augusta Poniatowskiego, otwiera burzliwą epokę heroicznych zmagań o gruntowną reformę Rzeczypospolitej, utrzymanie niepodległości, rozbicie szkodliwych układów społecznych, o zwycięstwo wreszcie idei oświecenia. Pierwszy rozbiór (1773) nie oznaczał jeszcze katastrofy państwowej. Terytorium państwa skurczyło się wprawdzie o 200 tyś. km2, tj. o 50%, ubytek liczby ludności wyniósł 35%, jednak wskutek żywego przyrostu naturalnego od połowy XVIII w. średnia zaludnienia z 19,6 w 1720 r. wzrasta w Polsce centralnej do 27,5 osoby — oznaczało to pozostanie w granicach Rzeczypospolitej ponad 7 min ludzi, a więc o l min więcej niż w czasach saskich. W dodatku klęska pierwszego rozbioru miała ogromne znaczenie psycholo-giczno-moralne: szok spowodowany tym wydarzeniem wstrząsnął opinią publiczną szlachty i wyrwał ją z marazmu.
Mimo niekorzystnej sytuacji wewnętrznej lata po pierwszym rozbiorze stanowiły okres pomyślnego, przyspieszonego rozwoju gospodarczego i kulturalnego. Dźwigało się ze stuletniego przeszło zacofania rolnictwo, wchodziły w użycie nowe, udoskonalone narzędzia, sprowadzano dla poprawienia rasy bydła wysokomleczne krowy z zagranicy, podobnie jak dające więcej wełny gatunki owiec. Rozwój hodowli sprzyjał intensyfikacji rolnictwa (nawozy!). W niektórych okolicach trójpolówka ustępowała systemom wielopolowym i próbom wprowadzenia płodozmianu. Na polach pojawiały się nowe, nie znane dotąd gatunki roślin, które wkrótce miały zrewolucjonizować produkcję rolniczą: lucerna, koniczyna (ważne jako pasza dla bydła), przede wszystkim zaś kartofle, oznaczające przewrót w dziedzinie konsumpcji. Rozpowszechniała się fachowa literatura rolnicza, docierając pod dachy licznych szlacheckich dworków. Niektórzy właściciele folwarków zmniejszali lub w ogóle znosili pańszczyznę, zastępując ją czynszami i posługując się robotnikami wolnonajemnymi. Ci pracowali lepiej i wydajniej niż zabiedzony i obojętny na wyniki chłop pańszczyźniany9.
Innym przejawem ożywienia gospodarczego w Polsce stanisławowskiej był rozwój manufaktur10. Popierał je sam król, który zakładał liczne wytwórnie fajansów, broni, wyrobów marmurowych, budował mennice i lud-wisarnie. Za jego przykładem w dzierżawionych przez siebie dobrach na Litwie organizował produkcję podskarbi nadworny litewski Antoni Tyzen-haus. W manufakturach Tyzenhausa w Grodnie wyrabiano sukna, dywany, pasy, kapelusze, igły, szpilki, koronki, pończochy i inne towary sprowadzane przedtem niemal wyłącznie z zagranicy. Nastawała wśród magnatów moda na budowę manufaktur. W Końskiem i w Białaczowie Małachowscy wznieśli wytwórnię żelaza, w Nieświeżu, Nalibokach i Urzeczu Radziwiłłowie produkowali sukno, płótno, fajanse i szkło, Potoccy w Machnówce, Niemirowie, Brodach/Buczaczu zakładali fabryki naczyń fajansowych, czyli tzw. farfurnie, oraz manufaktury sukienno-kapelusznicze. W manufakturach tych wyzyski-
15 — M. Bogucka, Dzieje kultury 225
99. Stanisław Konarski. Portret pędzla nieznanego malarza z polowy XVIII w.
wano w szerokim zakresie pracę pańszczyźnianych chłopów, stąd różniły się one znacznie od kapitalistycznych zakładów Europy zachodniej.
Oprócz magnackich powstawały także manufaktury mieszczańskie, oparte na pracy biedoty miejskiej i różnych “ludzi luźnych", często zresztą zatrudnionych przymusowo. Skupiały się te zakłady głównie po większych miastach, takich jak Warszawa (słynna fabryka powozów Dangla, manufaktura sukienna Rehana), Kraków (Frystacki i jego warsztaty sukiennicze), Poznań (fabryka jedwabi Kluga). Dźwigało się także podupadłe w czasach saskich górnictwo i hutnictwo. Niestety, największy ośrodek wydobycia minerałów — Śląsk — nie wchodził już w granice państwa polskiego. W pierwszym rozbiorze utracono także na rzecz Austrii kopalnie soli w Wieliczce i Bochni. Rozbudowa kopalń skoncentrowała się więc na terenach Zagłębia Staropolskiego (rudy i węgiel); wydobywano także miedź w królewskich ko-
226
palmach pod Kielcami i marmury w Dębniku. W całym kraju poszukiwano energicznie nowych złóż minerałów, m. in. w tym czasie odkryto słone źródła w Busku.
100. Czerwieńsk,
kolegiata.
Epitafium
Piotra Włosta
Dunina,
ok. 1750 r.
227
15*
101. Zagroda we wsi Dacki pod Korsuniem. Akwarela H. Miintza z 1781 r.
Niemało uwagi poświęcano handlowi zagranicznemu, który po pierwszym rozbiorze znalazł się w szczególnie trudnej sytuacji. Wprawdzie Gdańsk nadal pozostawał w rękach Rzeczypospolitej, ale dostęp do niego został utrudniony przez Prusy. Zaczęto w związku z tym szukać innych dróg wywozu: drogami lądowymi na Cieszyn i do Austrii oraz przez Morze Czarne — stąd budowa kanałów łączących Niemen z Prypecią oraz Prypeć z Bugiem, podjęta przez hetmana wielkiego litewskiego Michała Kazimierza Ogińskiego.
Wyrazem ożywienia gospodarczego Polski stanisławowskiej był szybki rozwój bankowości. Banki powstawały w tym czasie nie tylko w Warszawie, ale i w innych miastach (Kraków, Poznań, Lublin). Zakładali je wzbogaceni kupcy, wśród których rej •wodzili warszawscy Tepperowie. Błyskawiczny wzrost fortuny Tepperów, od małego kramiku na warszawskim Starym Mieście do rozległego przedsiębiorstwa bankowego, handlowego, kamienic w mieście i willi pod miastem, jest bardzo charakterystyczny dla tej epoki, dającej szansę wybicia się przedsiębiorczym jednostkom także z mieszczańskiego stanu.
Przykładem zbiorowej kariery mieszczańskiej tego czasu jest Warszawa". Z niespełna trzydziestotysięcznego ośrodka w pierwszych latach panowania Stanisława Augusta rozwinęła się do 1792 r. w ponad stutysięczne miasto, w którym kilkanaście procent ludności stanowiła szlachta. Właścicie-
228
lami nieruchomości było tylko 2% mieszkańców; na drugim biegunie miejskiej społeczności znajdowali się nędzarze “bez środków do życia", coraz liczniejsi w tej epoce. Była więc Warszawa miastem ogromnych kontrastów społecznych, podobnie jak inne stolice Europy w tym czasie — Paryż, Londyn czy Rzym. O kontrastach świadczy m. in. także fakt, że około 20% ludności miasta stanowiła służba różnego rodzaju — kamerdynerzy, hajducy, strzelcy, stangreci, lokaje, forysie, masztalerze itd., zaludniający przedpokoje i oficyny magnackich pałaców. Obok Warszawy “pałacowej" rozwijała się Warszawa przemysłowo-handlowa (dziesiątki manufaktur większych i mniejszych, liczne banki i domy handlowe), związana z rodzącą się klasą burźuazji, a także Warszawa “inteligencka", na którą składały się coraz liczniejsze grupy wolnych zawodów (lekarze, prawnicy, dziennikarze), rekrutujących się zarówno z mieszczaństwa, jak ze zdeklasowanej szlachty. Odgrywały one niemałą rolę w rozwoju ruchu umysłowego i politycznego, którego centrum stała się w tym czasie stolica. Poniżej tych wszystkich grup znajdowały się “doły" ludności miejskiej, przekształcające się właśnie w zalążki proletariatu.
Struktury miejskie Warszawy rozwijały się więc szybko w kierunku układów cechujących stosunki w nowożytnym mieście kapitalistycznym, a odpowiadały
229
tym przemianom także rozległe procesy zachodzące w sferze kultury i mentalności mieszkańców stolicy. Powoli zacierały się różnice stanowe i życie miasta ulegało demokratyzacji, szokującej w porównaniu do niedawnych — i wciąż jeszcze panujących na prowincji — feudalnych obyczajów. Narastały wprawdzie podziały nowe, które tworzył pieniądz, ale nie były one tak głębokie, jak poprzednie. Na zabawach karnawałowych i balach maskowych (tzw. redutach) szlachcic ocierał się o mieszczanina, obaj korzystali ze wstępu do założonych niedawno publicznych parków, do królewskiej “Operami" (pierwsze publiczne przedstawienia od 1748 r.). “Szewc,
231
104. Warszawa, kościół Wizytek, 1755—1761. Arch. J. Fontana
krawiec i inny jakikolwiek rzemieślnik, okryty maską [redutową —M.B.}, hulał sobie zarówno z panami" — stwierdza współczesne źródło12. Były to zjawiska nie znane stuleciom poprzednim, świadczące o nadciąganiu nowych czasów, które swe charakterystyczne odbicie znaleźć miały w literaturze i sztuce tego okresu.
232
Oświecenie nad Wisłą
Jednym z fundamentalnych czynników rozwoju kultury polskiej drugiej połowy XVIII w. było przełamanie postaw ksenofobiLi ponowne otwarcie się na wpływy Jolituralne Zachodu. Dzieła wielkich filozofów angielskich i francuskich: Bacona, Locke'a, Woltera, Monteskiusza, Rousseau, napływając nad Wisłę nakładały się na własne przemyślenia rodzimych intelektualistów, . inspirując do głębszych refleksji. Zetknięcie się katolickiego, szlacheckiego kraju z materialistyczną, mieszczańską filozofią wydało nieoczekiwanie bogate owoce w różnych dziedzinach życia1. W świetle konfrontacji z Zachodem sarmatyzm jawił się jako zbiór absurdalnych poglądów i prostacki styl życia, nie do przyjęcia dla ludzi wykształconych i nowoczesnych, wśród których nie brakło nawet libertynów.
Nowe idee docierały do Polski głównie za pośrednictwem Francji, z którą ścisłe związki dały w rezultacie zjawisko określane mianem “mody na francuszczyznę", wypierającej skutecznie wcześniejsze •włoskie oraz turecko-tatarskie upodobania (co nie oznaczało kresu zafascynowania orientem i chińszczyzną, kontynuowanego w stylu już jednak zachodnioeuropejskiego oświecenia). Język francuski zastępując łacinę stał się teraz językiem warstw wykształconych. Każdy, komu tylko pozwalały dochody, wojażował do Paryża. Magnaci, zamożna szlachta, duchowni, bogaci mieszczanie — wszyscy ciągnęli nad Sekwanę. Stamtąd przywożono stroje, tamtejszy sposób bycia wypierał sarmackie obyczaje. Wyjazdy do Anglii, Holandii i Włoch były w tym czasie stosunkowo rzadkie, toteż mniejsze znaczenie należy przypisać wpływom idącym z tych krajów.
Zafascynowanie Francją nie ograniczało się do naśladownictwa w zakresie ubioru (modne fraki) i fryzury (pudrowane peruki) czy nawet stylu życia. Dla grupy ludzi podejmujących krytykę zacofanych, feudalnych porządków w Polsce wzorce mieszczańskiej, rewolucyjnej Francji były kopalnią pomysłów, rozwiązań, pouczeń. Sceptycyzm francuskich pisarzy zarażał polskie koła oświecone, dając im do ręki gotową broń przeciw fanatyzmowi,
233
ciemnocie, uprzedzeniom stanowym. Na łamach licznych powstających właśnie czasopism, jak “Monitor", redagowany przez rzutkiego publicystę, byłego jezuitę Franciszka Bohomolca, jak “Zabawy Przyjemne i Pożyteczne", “Pamiętnik Historyczno-Polityczny", toczyły się ożywione dyskusje na tematy światopoglądowe i polityczne. Ważną rolę wychowawczą i propagandową spełniał także istniejący w Warszawie od 1765 r. stały teatr, kierowany przez świetnego aktora, dramatopisarza i reżysera w jednej osobie — Wojciecha Bogusławskiego. Scena była ważnym ośrodkiem postępowej i patriotycznej agitacji, hasła z niej głoszone przyjmowały się szczególnie szybko i łatwo.
Tej samej sprawie służyła ówczesna literatura, przeżywająca po czasach upadku nagły świetny rozkwit. Była ona całkowicie zaangażowana po stronie oświeceniowych idei i w związku z tym zbliżona do publicystyki, a w wielu wypadkach wprost z nią spleciona2. Łączyło się to z niezwykle symptomatycznym zjawiskiem przywrócenia literaturze jej szerokiej, społecznej roli,
234
w odróżnieniu od czasów saskich, gdy stanowiła w istocie rozrywkę prywatną jednostek lub małych środowisk dworskich czy szkolnych. Przełom w tym zakresie dokonał się równolegle z odrzuceniem ciążących jeszcze do niedawna nad twórczością sarmackich stereotypów i z silnym zaangażowaniem pisarzy w bieżące życie społeczno-polityczne, co oznaczało opowiedzenie się za potrzebą reform. Bohater literatury oświeceniowej to człowiek pojmowany jako jednostka społeczna z wszystkimi obowiązkami i uprawnieniami w stosunku do zbiorowości. Towarzyszyło temu zaczerpnięte z filozofii oświeceniowej przekonanie o wrodzonej harmonii i ładzie, rządzących naturą zgodnie z zasadami rozumu. Zasady te — jak sądzono za Janem Jakubem Rousseau — odnosiły się także do ludzkich społeczeństw, w tym więc kierunku należało przebudować również polskie społeczeństwo.
Na czele licznego grona twórców stoi niewątpliwie kpiarz w biskupiej szacie, wyszydzający bezlitośnie głupotę, religianctwo i inne przywary czasów saskich, rozbijający mity i konwencje sarmatyzmu — Ignacy Krasicki (1735—1801). Głównym celem jego znakomitych klasycystycznych Satyr, Listów, Bajek jest walka z wadami wyrosłymi w społeczeństwie szlacheckim i doprowadzenie do naprawy “zepsutego świata"; w Monachomachii (1778) zaatakował plagę rozrosłych nadmiernie zakonów, które skupiały próżniaków i nieuków żyjących na koszt zacofanego ubogiego kraju. Ostrą satyrę na ówczesne stosunki stanowiła także Myszeida, w sposób typowy dla epoki ujmująca aktualne pouczenie moralne w odziedziczoną z antyku i rozpowszechnioną w klasycystycznej literaturze francuskiej formę bajki o zwierzętach; sam Krasicki nazwał ją “igraszką wesołego dowcipu". Był też ksiądz biskup ojcem polskiej powieści obyczajowej: w 1776 r. wydał Mikołaja Do-świadczyńskiego przypadki, w zbeletryzowanej formie krytykując płytki system wychowawczy i modne wojaże młodych paniczów do Paryża, z których przywożą oni jedynie powierzchowne wyobrażenie o kulturze Zachodu oraz snobistyczne ciągoty. Powieść ta prezentowała jednocześnie czytelnikowi sielankowy wzorzec “szczęśliwego kraju" — tak popularnej wówczas idealnej utopii. W innej powieści pt. PanPodstoli (1778) stworzył Krasicki model pozytywnego bohatera — patriotę oświeconego i szlachetnego, żyjącego dla dobra rodziny i ludu, rozumiejącego konieczność przeprowadzenia reform, deliberującego, jak rozprawić się z ciemnotą i podnieść poziom oświaty, aby potem tak uszlachetnione masy ludowe obdarować wolnością.
106. Pole elekcyjne na Woli. Rys. wedle B. Canaletta
235
Lublina. Akwarela H. Miintza
107. Kareta Znamienna jest tu kolejność postępowania — najpierw oświata, potem znie-podrozna sienie poddaństwa — świadcząca o tak zakorzenionej w oświeceniu wierze
w wąwozie ... . , ,
w okolicach w rozum 1 wykształcenie, traktowanych jako podstawowy warunek wszelkich działań reformatorskich.
Mimo moralizatorskiej maniery i nie ukrywanego dydaktyzmu dzieła Krasickiego, napisane barwnym i sugestywnym językiem, pełne dowcipu i bystrej obserwacji, stanowiły i za jego czasów, i niemal do dziś popularną rozrywkową lekturę. Sławił go wytrawny esteta, a wielki wielbiciel talentów, zaprzyjaźniony z biskupem osobiście król Stanisław August, pisząc: Jeśli gust do czytania po wsiach rozszerzył się, przyznać trzeba sprawiedliwie, że Waszej Książęcej Mości dziełom ledwie nie najbardziej dziękować za to potrzeba"3. Obok hołdu Krasickiemu jest to jednocześnie świadectwo szerokiego odbioru jego utworów, i to nie tylko w kręgach elity umysłowej, ale w masach szlacheckich (nie chłopskich!), gdyż tak trzeba ów “gust do czytania po wsiach" interpretować.
Prócz Krasickiego tworzyła cała plejada satyryków i poetów: płodny satyryk Tomasz Kajetan Węgierski (1756—1787), komediopisarz Franciszek Za-błocki (1752—1821), autor do dziś grywanych sztuk Fircyk w zalotach i Sarmatyzm, poeta Stanisław Trembecki (1739—1812), pisarz, publicysta i historyk Julian Ursyn Niemcewicz (1758—1841), późniejszy autor słynne-
236
go Poivrotu posła, sztuki wystawionej przez Bogusławskiego, a nawiązującej do obrad sejmu Czteroletniego; ze -względu na swe patriotyczne treści wywołała ona bardzo szeroki społeczny odzew. Od satyrycznego genre'u odbijał styl dwu “sentymentalnych" poetów: Franciszka Dionizego Kniaźnina (1750—1807) i Franciszka Karpińskiego (1741—1825), znanego jako autor do dziś popularnego wiersza Laura i Filon. I u nich jednak pewna idealiza-cja stosunków panujących na wsi polskiej, wywodząca się po części z baro-kowo-sarmackiego nurtu poetycznego, po części zaś z modnych na Zachodzie wówczas prądów tzw. sentymentalizmu, głoszącego powrót do natury, łączyła się z potępieniem wyzysku chłopa, a twórczość była przepojona typowym dla polskiej oświeceniowej literatury patriotyzmem (Matka Spartan-ka Kniaźnina)4.
Prądy rokokowe, odrzucające klasycystyczny dydaktyzm i głoszące kameralną “sztukę dla sztuki", pełne delikatności oraz wyrafinowanej “czułoś-
108. Gidle,
kościół
parafialny.
Fragment
barokowego
malowidła
przedstawiający
grupę szlachty,
XVIII w.
237
109. Sandomierz, katedra.
Dzban cynowy, XVIII w.
ci", w polskiej literaturze oświeceniowej pojawiały się sporadycznie ze względu na aktualne położenie kraju; konieczność reform i ratowanie zagrożonego bytu państwowego stawiały przed ówczesnym twórcą szczególne zadania. Toteż rokoko w Polsce występowało głównie w sztukach plastycznych, a także w pewnej manierze życia towarzyskiego (zabawy w salonach i buduarach, wznoszone w ogrodach “świątynie dumania" itd.) ograniczonego do sfer arystokratycznych.
Głównym ośrodkiem życia literackiego była Warszawa i dwór ostatniego króla. W latach osiemdziesiątych pojawił się drugi, konkurencyjny ośrodek — Puławy — skłóconych już z Poniatowskim Czartoryskich, gdzie ostentacyjnie pielęgnowano sarmacką modę i starano się — w opozycji do sfrancu-ziałego otoczenia króla — nawiązywać do staropolskich wzorów obyczajowych, choć w zmodernizowanym wydaniu. Akcentowano w ten sposób “patriotyzm" Puław w przeciwstawieniu do “kosmopolityzmu", a nawet francuskiego “jakobinizmu" radykałów politycznych i społecznych, nadających ton Warszawie.
Równolegle do bujnego życia literackiego postępował proces odradzania się badań i twórczości naukowej. W tym zakresie istniało kilka centrów i ośrodków. Już w pierwszej połowie XVIII w. dało się zauważyć ożywienie nauk przyrodniczych na terenie Gdańska i innych miast pomorskich (Toruń,
238
Elbląg), gdzie bogate mieszczaństwo pielęgnowało stare tradycje intelektualne. W 1720 r. powstała gdańska Societas Utteraria, a zimą 1742 r. Naturfor-schende Gesellschaft; oba towarzystwa cieszyły się protekcją królewską. Skupiały one uczonych lokalnych o europejskiej sławie — do ich grona zaliczał się Michał Krzysztof Hanow, autor ciekawych prac z zakresu filozofii przyrody, Daniel Gralath, zajmujący się badaniem elektryczności, Jan Adam Kul-mus, wsławiony studiami nad anatomią ciała ludzkiego (wydal m. in. podręcznik Tabulae anatomicae, który w latach 1722—1789 miał 12 wydań w. różnych językach, w tym także w japońskim!). W 1767 r. powstało Warszawskie Towarzystwo Fizyczno-Chemiczne (istniało do 1769 r.), potem krakowski Związek Filantropów (1787—1789), wreszcie warszawskie Towarzystwo Krytyczne (1788).
W tym czasie pojawiły się próby zreorganizowania podupadłej Akademii Krakowskiej. Już w 1721 r. z inicjatywy Augusta II uruchomiono tu katedry jeżyków niemieckiego i francuskiego. Próbował następnie ożywić życie naukowe Krakowa biskup Andrzej Stanisław Załuski, organizując w latach czterdziestych i pięćdziesiątych cykl wykładów prawniczych i tworząc katedrę nauk matematyczno-flzycznych. Wszystkie te inicjatywy stanowiły wstęp do ożywienia, jakie zapanowało w nauce polskiej w drugiej połowie XVIII w.
Na pierwszy plan wysunęła się historia, gałąź studiów uprzywilejowana już w XVI i XVII w., a obecnie, wobec zagrożenia państwowego bytu Polski oraz dążeń do reformy ustroju, nabierająca szczególnej aktualności. W gabinecie biskupa smoleńskiego i łuckiego, bliskiego współpracownika króla, Adama Naruszewicza (1733—1796), powstawała księga dziejów Polski, która miała wykazać, czym była Polska za Piastów i Jagiellonów, a do czego doszła w następnych stuleciach skutkiem wolnych elekcji i anarchii. Opiewając pełną chwały przeszłość Naruszewicz odrzucał charakterystyczne dla jego poprzedników teologiczne wyjaśnianie zdarzeń dziejowych interwencją Boską, zalecał badaczom przeszłości swoim przykładem studiowanie źródeł (także z zakresu historii gospodarczej i ustrojowej). Historię narodu polskiego doprowadził tylko do 1386 r., zgromadził jednak przy okazji bogaty zbiór źródeł do dziejów Polski, złożony z wypisów z archiwów krajowych i obcych — tzw. Teki Naruszewicza, z których historycy korzystają do dziś.
Działali obok Naruszewicza liczni autorzy podręcznikowych zarysów historii powszechnej: Kajetan Skrzetuski, Wincenty Skrzetuski, Karol Wyrwicz. Główne zainteresowanie budziła jednak historia Polski, w której szukano wyjaśnienia bieżących wydarzeń oraz prognoz i wskazań na przyszłość. Uczony pijar Maciej Dogiel (1715—1760) dokonał w tym czasie ogromnej pracy, przygotowując zbiór dokumentów do dziejów Polski i Litwy (Codex diplomaticus Re-gniPoloniae et Magni Ducatus Lithuaniae, 1758—1764). Wybitnym dziełem z pogranicza historii i prawa była praca gdańszczanina Gotfryda Lengnicha. iMs publicum Regni Poloniae (1742—1746), przetłumaczona w 1761 r. na język polski. Był też Lengnich autorem fundamentalnego dzieła Geschichte derpreus-sischen Lande Kóniglich-Polnischen Anteils (1722—1725), wydawcą najstarszych kronik polskich Galia i Kadłubka oraz licznych opracowań historycznych
259
110. Radzyń
Podlaski,
paląc,
1760 r.
Fragment
centralny
fasady,
Arch. J. Fontana
dziejów Polski {Historia Polona a Lecho ad Augusti II mortem i inne). Na uwagę zasługuje także działalność Feliksa Łojka; szukał on w dziejach Polski argumentów przeciw pierwszemu rozbiorowi, a w swych pracach opublikowanych po 1772 r. uzasadniał prawa Rzeczypospolitej do Pomorza i Galicji, do Zatora i Oświęcimia.
240
Rezultatem tych prac i ujęć było pojawienie się odmiennego od tradycyjnego, sarmackiego, spojrzenia na dzieje Polski5. Cechował je krytycyzm wobec szlachty, zwłaszcza zaś wobec magnatem, zrozumienie niekorzystnych rezultatów zachwiania równowagi stanów wskutek upośledzenia mieszczan i chłopów, wzmożone zainteresowanie problematyką gospodarki i kultury, usiłowanie umieszczenia historii Polski w kontekście europejskim przy zdecydowanym odrzuceniu “opatrznościowej" eksplikacji mechanizmów dziejowych, podnoszenie walorów “rządnej", sprawnej monarchii, takiej, jaką była za Piastów i Jagiellonów, w wielkich “złotych" epokach przeszłości Polski. Nowe ujęcia wiązały się wyraźnie z aktualnymi potrzebami kraju. Historia urastała w związku z tym do rangi wielkiej mistrzyni życia, a historyk — według określenia samego Naruszewicza — zostawał pasowany na przewodnika narodu, na tego, kto “z okazałej wieków ludzi mogiły głos podnosi do obecnych i przyszłych"6.
Niemałe znaczenie miał w tych procesach fakt, iż oświecenie stanowiło ważny etap rozwoju polskiego języka, zarówno literackiego i naukowego, jak potocznego. Oczyścił się on z makaronizmów udziwniających i gmatwających mowę epoki baroku i czasów saskich, a jednocześnie wzbogacił szeregiem terminów naukowych oraz licznymi zwrotami, przysłowiami, powiedzeniami, zrodzonymi poza stanem szlacheckim, w kręgach mieszczań-sko-ludowych. Było to rezultatem demokratyzacji stosunków międzyludzkich, a także świadomych zapożyczeń dokonywanych w tym czasie przez pisarzy i dramaturgów. Przezwyciężano także w coraz szerszym stopniu regionalne różnice gwarowe, język ulegał więc nie tylko wzbogaceniu, ale i ujednoliceniu. Procesy te miały głębokie konsekwencje w sferze rozwoju kontaktów międzyludzkich, wpływały też na kierunki przekształceń mentalności społecznej.
Nauki matematyczno-przyrodnicze, choć presja potrzeb społecznych i politycznych była w tym zakresie mniejsza, odradzały się również szybko. Ożywioną działalność badawczą i nie mniej może ważną popularyzatorską rozwijali dwaj bracia Śniadeccy: Jan, matematyk i astronom, rzecznik empi-ryzmu i metody indukcyjnej, twórca polskiej terminologii matematycznej, oraz Jędrzej, chemik i lekarz, a zarazem znakomity pedagog i świetny pisarz. Jan był autorem pierwszego polskiego podręcznika algebry (1783), Jędrzej — pierwszego podręcznika nowoczesnej chemii (1800). Astronomię wileńską postawił na poziomie światowym protegowany Czartoryskich i Stanisława Augusta — Marcin Poczobutt-Odlanicki. Znanym fizykiem był toruńczyk Michał Jan Hubę, autor wielu wartościowych prac z tej dziedziny. Również botanika i zoologia doczekały się nowych, interesujących publikacji. Jan Krzysztof Kluk wydał w latach 1786—1788 trzytomowy Dykcjonarz roślinny, opisując i klasyfikując polską florę wedle wprowadzonego niedawno systemu Linneusza. Niemałe znaczenie miało dzieło tegoż autora poświęcone zoologii, pt. Zwierząt domowych i dzikich, osobliwie krajowych, historii naturalnej początki i gospodarstwo (1779). Na Litwie botanikę uprawiał Jan Emanuel Gilibert, autor pierwszego opisu tamtejszej flory (Flora Lithua-nica incholata, 1781—1782), założyciel ogrodów botanicznych w Grod-
16 — M. Bogucka, Dzieje kultur, 241
111. Żniwa.
Rys.
D. Chodowiecki,
ok. 1770 r.
nie i Wilnie. Geografię (w powiązaniu z ekonomią) uprawiali Karol Wyrwicz i Franciszek Siarczyński.
Duże znaczenie, nie tylko teoretyczne, ale także praktyczne, miało pojawienie się w Polsce tak modnych na Zachodzie prądów fizjokratyzmu. Pierwszy traktat fizjokratyczny pt. Zbiór niektórych materii politycznych, opublikował w 1774 r. Antoni Popławski, profesor warszawskiego Colle-gium Nobilium, a od 1780 r. uniwersytetu krakowskiego. Za klasycznego reprezentanta tego prądu uchodzi Hieronim Stroynowski, profesor, a potem rektor Akademii Wileńskiej, ze swym podręcznikiem pt. Nauka prawa przyrodzonego, politycznego, ekonomiki politycznej i prawa narodów (1785). W 1776' r. Kołłątaj wystąpił z projektem zorganizowania katedry rolnictwa w Akademii Krakowskiej, do realizacji tego pomysłu jednak nie doszło. Z fizjokratyzmem wiązał się ożywiony ruch wydawniczy w zakresie literatury rolniczej, poświęconej praktycznym zasadom gospodarowania. Wydano w drugiej połowie XVIII w. tego typu prac ponad 100 (w XVII w.—25), wśród nich pierwszy poradnik dla chłopów pióra Pawła Brzostowskiego. Oczywiście nie należy przeceniać zasięgu oddziaływania tych wydawnictw — był to zaledwie początek, ale stwarzał on realną szansę dokonywania się zmian w nawykach szerokich kręgów społeczeństwa. Zasygnalizowane wyżej inicjatywy wiązały się zresztą z ogólnym nastawieniem epoki, która w nauce i oświacie widziała panaceum na wszelkie trudności gospodarczej, ustrojowej i państwowej natury. Za główny oręż w walce o postęp uważali
242
zwolennicy haseł oświecenia wychowanie i nauczanie — stąd szeroka kampania o reformę szkolnictwa.
Przełom w tym zakresie zaczął się w momencie powołania do życia Komisji Edukacji Narodowej (1773) — pierwszego w Europie Ministerstwa Oświaty7. Jej główni działacze to Ignacy Potocki, Joachim Chreptowicz, Hugo Kołłątaj, Grzegorz Piramowicz. Ujęcie szkół w nową, jednolitą organizację, opracowanie nowego programu i nowych podręczników, położenie nacisku na nauczanie języka polskiego, matematyki, przyrody z wprowadzeniem nowych przedmiotów: historii, prawa, rolnictwa, a także przepojenie całego procesu dydaktycznego duchem obywatelskim i patriotycznym — to wielkie osiągnięcia tej epoki.
Głównym centrum polskiego oświecenia była Warszawa, gdzie wokół dworu królewskiego skupiali się pisarze, działacze, artyści, gdzie najszybciej docierały i najskwapliwiej były wchłaniane wieści płynące znad Sekwany, gdzie na nastrój mieszczaństwa oddziaływały hasła propagowane przez grupy radykalnej inteligencji8. Była Warszawa "w tych latach terenem ożywienia nie tylko intelektualnego, ale także artystycznego, które temu pierwszemu stwarzało nowe, wspaniałe ramy. Już za Sasów zaczęły się wielkie przeobrażenia miasta; podjęto budowę nowej świetnej rezydencji monarszej (pałac Saski), opartej na rozległej perspektywie Osi Saskiej, i przystąpiono do akcji regulowania oraz porządkowania sieci ulicznej i bruków. Czasy Stanisława Augusta, wielkiego konesera i miłośnika sztuki, który na swych czwartkowych obiadach, otoczony elitą intelektualną i artystyczną ówczesnej Polski, snuł plany uczynienia z Warszawy jednego z najpiękniejszych miast Europy, przyniosły wzmożoną działalność w tym zakresie. Król przystąpił przede wszystkim do akcji odrestaurowania i wyposażenia na nowo Zamku, który już za Augusta III podległ pewnym przeróbkom zaplanowanym przez architekta Gaetana Chiaveriego9. 2 grupy komnat położonych od strony Wisły utworzono teraz wspaniałą amfiladę (w jej skład wchodziły sale: Tronowa, Rycerska, Wielka Asamblowa, jadalnia i kaplica). Przy projektowaniu wnętrz czynni byli znakomici artyści: Victor Louis, Dominik Merlini, Jan Chrystian Kamsetzer. Przebudowany został także słynny siedemnastowieczny Gabinet Marmurowy (który w 1769 r. był całkowicie zrujnowany). Zawisły tu portrety królów polskich pędzla znakomitego Włocha w służbie Stanisława Augusta — Marcellego Bacciarellego. Głównym akcentem Gabinetu stał się ogromny portret Stanisława Augusta w stroju koronacyjnym, namalowany przez włoskiego mistrza. Usunięto (jeszcze za Augusta II) stary plafon Dolabelli, zastępując go plafonem malowanym przez Bacciarellego, przedstawiającym Sławę otoczoną amorkami, z których dwa dzierżyły medalion z podobizną królewską. Przy styku ścian z plafonem inny malarz królewski, Jan Bogumił Plersch, namalował cztery orły wśród emblematów rycerskich — pancerzy, hełmów, sztandarów. Z okazji otwarcia odrestaurowanego Gabinetu jesienią 1771 r. Adam Naruszewicz napisał okazjonalną odę panegiryczną.
W sali zwanej Prospektową znalazła miejsce galeria dzieł znakomitego malarza włoskiego pochodzenia, Bernarda Belotta zwanego Canalettem;
16*
243
244
112. B. Canaletto,
Widok
Warszawy
od strony Pragi,
1770 r.
113. B. Canaletto, Pałac
Mniszchów, przed 1780 r.
zwłaszcza znane są jego widoki Warszawy. Obok znajdowała się kaplica ma jąca kształt rotundy, z obrazem Rembrandta w ołtarzu, i tzw. Sala Audiencyj na. Po przebudowie w 1777 r. ściany tej ostatniej podzielono na szereg pól i obito amarantowym adamaszkiem. Piękny kominek z żółtego i czerwonego marmuru zdobiła maska Herkulesa. Nad drzwiami zawisły supraporty Bac-ciarellego, wyobrażające Męstwo, Mądrość, Religię i Sprawiedliwość. Okrągły plafon przedstawiał Apoteozę Sztuki; harmonizowała z nim subtelna w rysunku posadzka, skomponowana z egzotycznego drzewa.
Świetny wystrój otrzymał wielki ciąg sal reprezentacyjnych, wśród nich Sala Tronowa (wystrój w latach 1783—1786) ze ścianami obitymi adamaszkiem i pokrytymi wielkimi zwierciadłami. Na podium stanął tron z herbami Polski, Litwy i Poniatowskich; plafon zdobiło malowidło ukazujące pogodne niebo z lekkimi obłoczkami. Posadzkę ułożono z kolorowego drewna w geometryczny wzór. Obok Sali Tronowej mieścił się niewielki gabinet tzw. Konferencyjny, przeznaczony do rozmów dyplomatycznych; zdobiły go portrety władców: Rosji (Katarzyny II), Anglii (Jerzego III), Francji (Ludwika XVI), Austrii (Józefa II) i innych państw europejskich.
Jednym z najwspanialszych pomieszczeń Zamku była Sala Rycerska, poświęcona pamięci znakomitych mężów polskich, których portrety i popiersia się tu znalazły. Byli wśród nich uczeni, jak Kromer i Kopernik, wodzowie, jak Chodkiewicz i Czamiecki, poeci, jak Maciej Sarbiewski i Adam Naru-szewicz, politycy, jak Jan Zamoyski i Jerzy Ossoliński. Tu też zawisły słynne obrazy Bacciarellego, nawiązujące do wielkich wydarzeń w historii Polski (Kazimierz Wielki słuchający próśb chłopów. Wznowienie uniwersytetu w Krakowie przez Władysława Jagiełłę, Hołd pruski. Unia lubelska, Traktat chocimski,Jan Sobieski pod Wiedniem). Tematyka ta miała krzepić widza i podsycać jego patriotyzm. Rzeźba z białego marmuru, słynny Chronos z kosą, symbolizowała upływający czas. I to dzieło sztuki kryło więc w sobie głębokie treści, nie tylko dostarczało wzruszeń estetycznych, ale także inspirowało do refleksji.
Największa z sal Zamku, Balowa, otoczona została podwójnymi kolumnami na cokołach z bloków kararyjskiego marmuru. Najświetniejszy fragment tej sali stanowiła wnęka wejściowa, zwieńczona półkopułą z rozetami w ośmiu kasetonach, z bogatym portalem z białego marmuru. Obok wejścia stanęły posągi Apollina i Minerwy, wykonane przez rzeźbiarza francuskiego Andrć Le Brune'a. Plafon, przedstawiający Jowisza wyprowadzającego świat z chaosu, był dziełem Bacciarellego. Zatriumfował tu już w pełni klasycyzm, nawiązujący tak chętnie do wzorów i tradycji antyku.
Restaurując Zamek myślał król uczynić ze świetności tego gmachu symbol Polski “rozkwitającej na nowo" (Polonia reflorescens), odradzającej się z upadku do nowego życia, nawiązującej do największych osiągnięć swych dziejów. Tym symbolem pozostał Zamek Królewski w Warszawie aż do dnia dzisiejszego; jako ów symbol był zniszczony w czasie drugiej wojny światowej i jako ów symbol został obecnie odbudowany.
W słabszym zakresie związana była z polityką inna inicjatywa Stanisława
246
Augusta, jego ulubiona letnia rezydencja — Łazienki10. Dzieło włoskiego architekta Dominika Merliniego i wykształconego we Włoszech Saksończyka Jana Chrystiana Kamsetzera, łączą Łazienki elementy włoskiego baroku i rokoka z cechami nowego, zwyciężającego 'właśnie w Europie stylu — klasy-cyzmu. Jednak osobowość króla wywarła tak silny wpływ na architekturę
114. Stanisław August
Poniatowski. Mai. J. Ch. Lampi
247
115. Warszawa, Pałac na Wodzie w Łazienkach, 1775—1795. Arch. D. Merlini
tego obiektu, iż uważa się Łazienki za przykład specjalnego, odrębnego i niepowtarzalnego stylu, zwanego stylem Stanisława Augusta. Położona w sercu malowniczego parku, tuż nad jeziorem, główna budowla, tzw. Pałac na Wodzie, wraz z rozrzuconymi wśród drzew i krzewów pawilonami mniejszymi, o różnym przeznaczeniu (Pomarańczarnia, Biały Domek, Pałac Myślewicki, Kordegarda, Ermitaż), stanowią zespół o niewypowiedzianym uroku. Napis nad drzwiami do Pałacu na Wodzie ogłasza gościom, iż dom ten “nienawidzi smutku". Jakoż atmosfera wnętrz, pełnych zwierciadeł, rzeźb oraz obrazów o tematyce mitologicznej i historycznej, skomponowanych niezwykle harmonijnie, stwarza nastrój pełen pogody. Najpiękniejszy chyba wystrój otrzymał teatr umieszczony w adaptowanej w tym celu Pomarańczami. Plafon pędzla Plerscha przedstawiał tu Apollina na kwadrydze; w narożnikach sufitu znalazły się medaliony z podobiznami głów wielkich dramatopisarzy — So-foklesa, Szekspira, Racine'a i Moliera. Prócz tego teatru urządził król w Łazienkach scenę i widownię na wolnym powietrzu (Teatr na Wyspie). W Łazienkach odbywały się słynne obiady czwartkowe, na których dowcip zgromadzonych poetów rywalizował z perorami polityków; tu wieczorami oglądano przedstawienia teatralne i słuchano koncertów. W Łazienkach udręczony sprawami państwowymi Stanisław August znajdował spokój i radość związaną z kontemplacją dzieł sztuki i krajobrazu, uciekał od coraz bardziej niepokojącej rzeczywistości.
Działalność króla wpłynęła bez wątpienia na ogólne ożywienie ruchu
248
116. Warszawa,
widok
ul. Miodowej.
Akwarela
Z. Vogla,
koniec XVIII w.
budowlanego w stolicy i reszcie kraju. Bujne kształty architektury XVII i początków XVIII w. ustępować właśnie zaczęły klasycystycznemu dążeniu do prostoty, nawiązującej do wzorów antycznych. Godny podkreślenia jest fakt, iż w tych latach obok kościołów i pałaców magnackich zaczyna się także coraz częściej projektować i wznosić reprezentacyjne gmachy świeckiej użyteczności publicznej. Należał do nich m. in. tzw. Pałac Rzeczypospolitej — przebudowany na siedzibę centralnych urzędów państwowych dawny barokowy pałac Krasińskich — oraz wspaniały budynek Teatru Narodowego w Warszawie. Rozwijało się również po latach zastoju budownictwo mieszczańskie. W Warszawie przy ulicy Miodowej bankier Tepper wzniósł imponujący Dom Handlowy, na rogu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Miodowej powstał drugi podobny gmach, należący do spółki Róssier i Hurtig. Na zlecenie bogatych warszawskich mieszczan wykonywał różne prace wybitny architekt Szymon Zug. W tych latach opracowano pełne rozmachu plany zabudowy terenów między ul. Senatorską a Arsenałem (ul. Długa). Ruch budowlany ogarniał także stopniowo niektóre miasta prowincjonalne (Poznań, Lublin, Kraków). Było to widomym znakiem ekonomicznego dźwigania się polskiego mieszczaństwa.
Przodowało jednak oczywiście nadal budownictwo magnackie. Przy ul. Senatorskiej w Warszawie wzniesiono tak bardzo charakterystyczny dla polskiego klasycyzmu Pałac Prymasowski. W miejscowościach podwarszawskich pojawiło sią wiele uroczych pałacyków, oscylujących między włoskim
249
117. Stanisław
Małachowski.
Mai.
M. Bacciarelli
barokiem a francuskim idasycyzmem (Natolin, Jabłonna, Królikarnia). Fantazja możnej protektorki sztuki, księżnej Izabeli Czartoryskiej, wyczarowała sentymentalne ogrody powązkowskie; w podobnym stylu urządzili swą nieborow-ską Arkadię Radziwiłłowie. Nawet na dalekich kresach szerzył się nowy styl — powstawały klasycystyczne pałace w Dubnie, Humaniu, Tulczynie11.
Obok architektury rozkwitało malarstwo. Dwór Stanisława Augusta skupiał wielu znakomitych ludzi pędzla. Zasłynęli wśród nich zwłaszcza wspominani już wyżej Włosi: subtelny portrecista Marcello Bacciarelli (1731-1818) oraz malarz Warszawy Canaletto (1720—1780). Obok działała plejada pomniejszych artystów, jak Włoch Giovanni Battista Lampi, wiedeńczyk Josef Grassi, Francuzka Elisabeth Yigee-Lebrun. Ich obrazy utrwaliły plastycznie Polskę tej epoki: króla i działaczy stronnictwa patriotycznego, wybitne osobistości z okresu Sejmu Czteroletniego, targowiczan.
Sztuka oświecenia nie była jednak związana wyłącznie z górnymi warstwami społeczeństwa. Nadworny malarz Czartoryskich, spolszczony Francuz
250
118. Izabella
z Czartoryskich
Lubomirska.
Mai.
M. Bacciarelli
Jan Piotr Norblin (1745—1830), w dziesiątkach szkiców i rysunków zostawił niezwykle barwny i różnorodny obraz drugiej połowy XVIII w. Można na nich oglądać nie arystokrację, lecz zwykłą szlachtę, mieszczan i chłopów, sceny sejmikowe, obrazki z karczem i małych miasteczek. Jego uczniem i kontynuatorem był wybitny malarz i rysownik, którego twórczość przypada naprzełom XVIII i XIX w. — Aleksander Orłowski (1777—1832). Obu tym malarzom zawdzięczamy także wiele rysunków i szkiców przedstawiających różne wydarzenia z czasów powstania kościuszkowskiego. Ciekawe odbicie życia polskiego u schyłku XVIII w. znajduje się również w spuściźnie malarskiej i graficznej gdańszczanina Daniela Chodowieckiego (1726-1801), który karierę kupca zbożowego zamienił na pędzel i szkicownik.
Świat, który oglądamy na rycinach Norblina, Orłowskiego, Chodowieckiego, to skomplikowana rzeczywistość Polski schyłku XVIII w. Przemiany w układach społecznych i umysłowych przebiegały bardzo nierównomiernie, kraj i jego mieszkańcy różnicowali się. Obok rozpolitykowanej i zradykalizowa-nęj Warszawy istniała rozległa, senna prowincja; o libertynów, wyfraczo-
251
119. Wnętrze
sklepu.
Rys.
D. Chodowiecki,
ok. 1770 r.
120. Hugo KoHątaj. Mai. J. Peszka
252
nych kosmopolitów i rokokowe damy ocierał się szlachcic w tradycyjnym kontuszu, żyjący i myślący jak za Sasów; obok gorących patriotów, gotowych wszystko poświęcić dla ojczyzny, nie brakło obojętnych egoistów, zamykających się w kręgu własnych spraw i interesów. Błędem byłoby również mniemać, że oświeceniowe idee dotarły w Polsce do całego społeczeństwa, a nawet że zostały zaakceptowane przez wszystkich patriotów. Konfederacja barska z roku 1768 głosząc hasła ratowania niepodległości łączyła się wszak jednocześnie z oporem staroszlachetczyzny wobec społecznych i kultural
ni.
Zaprzysiężenie Konstytucji 3 maja przez
Stanisława Augusta. Mai. J. Peszka
nych prądów, jakie niosły nowe czasy. Przewrót umysłowy dokonujący się w latach 1740—1788 ogarnął tylko część szlachty, nieznacznie musnął mieszczaństwo, nie dotknął nawet mas chłopskich. Niemniej na tej właśnie fali podjęta została próba wielkiej reformy i ratowania kraju.
W początkach października 1788 r. zebrał się w Warszawie sejm, któremu potomność nadała miano Wielkiego. Aby zniweczyć groźbę rozerwania przez liberum veto, sejm zawiązał się w konfederację, przy której obowiązywała wedle tradycji zasada głosowania większością. Publicyści gorączkowo urabiali opinię społeczną. Już w 1787 r. Stanisław Staszic (1755-1826), jeden z przywódców obozu patriotycznego, wybitny uczony i filozof, opublikował słynne Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, w których sugestywnie przedstawił groźne znamiona rozkładu Rzeczypospolitej i jej osłabioną pozycję międzynarodową, ostro potępiając liberum veto, wolną elekcję, niedopuszczenie mieszczan do sejmu. Książka wywołała prawdziwą burzę polemik, dyskusji, protestów. Na krótko przed rozpoczęciem obrad
253
122. Książę Józef
Poniatowski. Mai. J. Grassi, koniec lat osiemdziesiątych XVIII w.
Sejmu Wielkiego zaczął drukować swe znakomite dzieło inny przywódca obozu reformatorskiego — Hugo Kołłątaj (1750—1812). W pracy pt. Do Stanisława Małachowskiego [był to marszałek sejmu —M.B. ] Anonima listów kilka, która wyszła spod prasy właśnie w toku najgorętszych debat sejmowych, rozwinął Kołłątaj pełny program stronnictwa patriotycznego: zniesienie poddaństwa i przeistoczenie chłopa w wolnego robotnika najemnego (co stworzyłoby podstawy rozwoju kapitalizmu), zrównanie mieszczan w prawach ze szlachtą, stworzenie silnego, nowoczesnego państwa. W styczniu 1790 r. ukazały się wreszcie drukiem Przestrogi dla Polski Staszica, wywołując ogromne wrażenie dzięki sugestywnemu powiązaniu przyczyn upadku politycznego Polski z upośledzeniem chłopa i samowolą magnatów.
Starciom na sejmie towarzyszyła ożywiona walka w łonie opinii publicznej12. Od lipca 1789 r. na nastroje w Polsce oddziaływały odgłosy Wielkiej Rewolucji Francuskiej. “Pamiętnik Historyczno-Polityczny", redagowany
254
255
przez postępowego publicystę Piotra Świtkowskiego, witał radośnie zburzenie Bastylii. Grupa postępowych działaczy, literatów i dziennikarzy skupionych wokół Kołłątaja (tzw. Kuźnica Kołłątajowska) urabiała nastroje za pomocą dziesiątków broszur, pism i głosów polemicznych. Działały także różne kluby zakładane w Warszawie na wzór paryski, szerzące mniej lub bardziej radykalne hasła. Bardziej konserwatywnie nastawiona prowincja ze zgorszeniem i niepokojem śledziła radykalizowanie się stolicy.
W tej burzliwej atmosferze sejm powziął szereg znamiennych postanowień. Uchwalono powołanie stutysięcznej armii, przedłużono kadencję obrad na czas nieograniczony, wydano — pod wrażeniem manifestacji mieszczańskiej z 1789 r., tzw. czarnej procesji — prawo o miastach (1791), nadające mieszkańcom miast przywilej neminem captivabimus, prawo nabywania dóbr ziemskich, dostęp do urzędów cywilnych i godności wojskowych, wprowadzające wreszcie do sejmu tzw. plenipotentów miast, co prawda z głosem jedynie doradczym.
Główne prace sejmowe skupiały się wokół reformy władz państwowych. Od września 1789 r. obradowała nad tym zagadnieniem specjalna komisja sejmowa. Rezultatem jej narad było ogłoszenie wstępnych Zasad do poprawy formy rzędu. Wreszcie wiosną 1791 r. słynna Konstytucja 3 maja była gotowa. Znosiła ona liberum veto i wolną elekcję, ustanawiała stały rząd (król z pięcioosobowym gremium tzw. Strażą Praw i wykonawczymi komisjami rządowymi), sejm o kadencji dwuletniej i wyodrębnione (w myśl zasady podziału władz) sądownictwo. Włączono też do konstytucji niedawno uchwalone prawo o miastach; chłopom poświęcony został osobny artykuł, w którym podkreślono, iż z ich “ręki płynie najobfitsze bogactw krajowych źródło", i obiecano opiekę prawa. Ważne punkty dotyczyły spraw obronności kraju. “Naród winien jest sobie samemu obronę od napaści i dla przestrzegania całości swojej. Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód narodowych. Wojsko nic innego nie jest, tylko wyciągnięta siła obronna i porządna z ogólnej siły narodu"13. Po raz pierwszy w oficjalnym, państwowym akcie użyto słowa “naród" w znaczeniu szerszym niż dotychczasowe, odnoszone wyłącznie do szlachty. Było to sformułowanie uwieńczeniem procesów zachodzących w świadomości społecznej już od dłuższego czasu14. Naród szlachecki, który uformował się na przełomie wieków średnich i ery nowożytnej, a apogeum swego rozkwitu osiągnął w XVII stuleciu, okazał się kategorią przestarzałą, strukturą zbyt wąską, a przez to niezdolną do udźwignięcia aktualnych problemów kraju. Stopniowo umacniało się poczucie konieczności pełnego współuczestnictwa wszystkich mieszkańców Rzeczypospolitej, bez względu na urodzenie i przywileje, w życiu społecznym i politycznym, rosło też przekonanie, że współwłaścicielem państwa i spadkobiercą funkcjonującej w jego ramach tradycji historycznej jest nie tylko szlachcic, ale także mieszczanin, a nawet chłop. Najradykalniejsi reprezentanci polskiego oświecenia wręcz identyfikowali lud, a nie szlachtę, z narodem. “Bogactwa i moc państw pospólstwo składa i pospólstwo utrzymuje charakter narodów" — pisał S. F. Jezierski. Powstanie kościuszkowskie,
256
które wprowadziło do panteonu bohaterów narodowych odzianego w szarą sukmanę chłopskiego kosyniera, zamykając te procesy stanowiło jednocześnie wydarzenie otwierające nową epokę. Przebudzony do życia u schyłku XVIII w. naród mimo katastrofy rozbiorów okazał się zdolny do podjęcia walki o dalszą egzystencję, a w perspektywie — o wyzwolenie z nałożonych nań pęt niewoli.
Z bronią w ręku czy pracą?
Wkrótce po trzecim rozbiorze gorący republikański patriota, wyjątkowego talentu oficer, który miał niedługo zginąć tragicznie w egipskiej ekspedycji Napoleona, Józef Sułkowski, pisał: “Kraj nasz nie traktatami, nie negocjacjami będzie ocalony, lecz bronią w ręku". Te słowa uznać można za motto historii Polski całego XIX, a częściowo i XX w. Wysiłek zbrojny w celu odzyskania niepodległości, podejmowany uporczywie mimo kolejnych niepowodzeń, wycisnął niezatarte znamię na tej epoce, kształtując w sposób specyficzny mentalność Polaków i całą polską kulturę. Ocalenie i rozwój tej ostatniej stały się przedmiotem szczególnej troski, jako warunek przetrwania i zachowania tożsamości pozbawionego wolności narodu.
Szok utraty niepodległości (mimo iż groźba narastała od lat i uświadamiano ją sobie w dość szerokich kręgach) w pierwszej chwili sparaliżował społeczeństwo. Brutalnie wtłoczone w granice trzech zaborów, odarte z dawnych uprawnień i przywilejów, poddane zostało upokarzającej przemocy ze strony obcej biurokracji i wrogiego wojska. Franciszek Karpiński, składający w Żalach Sarmaty wraz z lutnią także szablę i nadzieję, dawał wyraz powszechnym w tych dniach uczuciom rozpaczy i beznadziejności. Polska, która jeszcze nie tak dawno “od morza do morza władła", nie mając teraz “nawet kawałka ziemi na mogiłę" wydawała się patriotom martwa na wieki. ł Z wolnych obywateli zdegradowani do statusu poddanych obcej, absolutnej władzy z przygnębieniem spoglądali Polacy w ciemną — jak się •wydawało
— przyszłość. Szczególny tragizm chwili polegał m. in. na tym, że przekraczał on krąg dotychczasowych doświadczeń polskiego społeczeństwa. A że ówcześnie utożsamiano na ogół naród z państwem, więc zdawać się istotnie mogło, że nadszedł oto kres polskości w ogóle.
To, co działo się w kraju, potwierdzało nastroje rozpaczy i pogłębiało upadek ducha. Wiele tysięcy osób najbardziej zaangażowanych i czynnych
•w okresie powstania kościuszkowskiego zostało po jego upadku wywiezionych na Sybir. Nikt nie był pewien swej przyszłości. Najcięższe ciosy spadły
258
na szlachtę, ale nie tylko ona odczuwała dotkliwie utratę własnego państwa. Okres Sejmu Wielkiego i kościuszkowskiego zrywu zjednoczył pewne pozaszla-checkie grupy społeczeństwa wokół sprawy niepodległości. Mieszczanom, którzy u schyłku Rzeczypospolitej obejmowali już sporo eksponowanych stanowisk i włączali się aktywnie do życia publicznego, szczególnie silnie dając wyraz swemu patriotyzmowi w czasie insurekcji, trudno było pogodzić się z rzeczywistością. Niechętnie, choć nie tak świadomie, reagowali na widok obcego żołnierza i żandarma chłopi, zwłaszcza te ich grupy, do których dotarł przykład racławickich kosynierów; już wkrótce zaś przymusowy pobór do obcych armii na wieloletnią służbę we wrogim środowisku zaważyć miał na nastrojach wsi, wywołując — gdzieniegdzie na razie — tęsknotę za starymi, “polskimi" czasami. Badacze dość sceptycznie oceniają zresztą istotny zasięg porozbiorowego wstrząsu. “Załamanie duchowe po upadku powstania kościuszkowskiego było dość krótkotrwałe i społecznie ograniczone do części szlachty i warszawskiego mieszczaństwa oraz drobnego odsetka chłopów" — stwierdza T. Łepkowski1. “Postawa szlachty wobec faktu zmiany przynależności państwowej była rozmaita. Część, zwłaszcza pośród arystokracji i wyższego duchowieństwa, od razu przejawiła pełną gotowość do współpracy z zaborcą. Część, zwłaszcza szlachty średniozamożnej o starych tradycjach rycerskich, nie umiała pogodzić się z klęską Rzeczypospolitej i opierała się temu z bronią w ręku ... Najliczniejsza część szlachty zachowała się biernie, nie pochwalając biegu wydarzeń, ale i nie przeciwstawiając się mu" — wtóruje S. Grodziski2.
Wachlarz nastrojów był więc szeroki — od rozpaczy do (ponurej jednak) bierności. Ale życie toczyło się dalej i wymagało od społeczeństwa przystosowania się do nowej sytuacji wraz ze wszystkimi jej konsekwencjami. Część magnatów i szlachty wyjechała za granicę, manifestując w ten sposób niemożność konformistycznej rezygnacji. Exodus całego narodu nie był jednak możliwy. Miliony, które pozostały w kraju, musiały tak czy inaczej adaptować się do zaistniałych ciężkich warunków. Słabi i tchórzliwi, których nigdy i nigdzie nie brakuje, akomodowali się, manifestowali nowym władcom swą lojalność, aby zdobyć łaski i stanowiska lub po prostu utrzymać majątki i dotychczasową pozycję. Większość zamykała się w kręgu rodziny i przyjaciół, rezygnując z szerszej, politycznej aktywności na rzecz krzątania się wokół •własnych, codziennych spraw, rozrywek i kłopotów. Było to często tym bardziej naglące, że rozbiory stanowiły cios nie tylko polityczny, ale i gospodarczy dla ziem polskich, kładąc kres fali ożywienia, jaka miała miejsce pod koniec XVIII w. Ludność Warszawy, pozbawionej funkcji stołecznych, spadła do 65 tyś., tj. zmniejszyła się o 1/3. Zawiesiły działalność banki warszawskie, zamknięto liczne zakłady produkcyjne i manufaktury, na wsi zaprzestano zamieniać powinności odrobkowe i naturalne na czynsze. Tysiące ludzi utraciło podstawy dotychczasowej egzystencji lub zubożało gwałtownie. Szerzyła się drożyzna i nędza w najdrastyczniejszych formach. Poprawiła się wprawdzie nieco koniunktura dla średnich szlacheckich folwarków w związku z ponownym otwarciem starych szlaków ekspor-
259
125. Na ślizgawce.
Rys.
D. Chodowiecki,
ok. 1770 r.
towych przez Gdańsk i Szczecin, a także nowej drogi przez Odessę i Morze Czarne, ważnej zwłaszcza dla ziemiaństwa Ukrainy, ale latyftmdia magnatów rozpadały się jednak wskutek zmuszania do wyprzedaży rozrzuconych dóbr i osiedlania się pod jednym zaborcą, szlachcie ubogiej zaś już wkrótce zaczęło zagrażać zepchnięcie do rzędu chłopstwa z wszystkimi tej deklasacji konsekwencjami, włącznie z przymusem 25-letniej służby wojskowej.
Gdy minął pierwszy szok, a z nim próby zamykania oczu na rzeczywistość przez “emigrację wewnętrzną", nastąpiło nieuchronne kiełkowanie nastrojów buntu. Ich wyrazem były kolejne spiski w kraju oraz szeroko zakrojona działalność polityczna na emigracji. Już w lipcu 1797 r., a więc zaledwie w pół roku po podpisaniu międzynarodowej konwencji przypieczęto-wującej rozbiory i głoszącej “konieczność zniesienia wszystkiego, co by przypominało istnienie Królestwa Polskiego", Józef Wybicki we włoskiej kwaterze formującego legiony polskie Henryka Dąbrowskiego układał strofy pieśni' zapewniające, iż: .Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy". Jednocześnie rodziło się żywiołowe przekonanie, że do przetrwania konieczne jest obok walki zbrojnej, a może nawet bardziej niż ona, zachowanie kultury polskiej, ocalenie tradycji historycznej i związanych z nią narodowych pamiątek, przekazanie całej bogatej spuścizny dawnych wieków następnym pokoleniom, takie wreszcie ukształtowanie serc i umysłów Polaków, aby przetrwali ciężkie czekające ich próby. Było to tym ważniejsze, że utrata państwowego bytu odbiła się nie tylko na sytuacji majątkowej i społeczno-
260
iej poszkodowaną okazała się tu, zwłaszcza w początkowym okresie nie-)li, szlachta. Pozbawiona bujnego życia politycznego, udziału w sejmikach ejmach, samorządu ziemskiego, okazji do karier wojskowo-urzędniczych )gła ulec szybkiemu zwyrodnieniu. Pozostawała praca na roli i życie towarzyskie, sprowadzone do ściśle prywatnych kontaktów. Szło za tym zmniej-;nie się ruchliwości — możliwości pdróży uległy znacznej redukcji. Wszy-:o to sprzyjało zacieśnianiu horyzontów umysłowych, płodziło postawy styczne lub prymitywnie konsumpcyjne.
126. Wjazd
Henryka
Dąbrowskiego
w 1798 r.
do Rzymu.
Mai. J. Suchodolski
Tym ważniejsza była akcja mająca na celu ratowanie pamięci narodowej. Podjęli tę akcję ludzie pióra, intelektualiści, twórcy, a także patriotycznym duchem ożywieni mecenasi. Zaczynała się żmudna, cierpliwa, wytężona praca na różnorakich polach. Puławy Czartoryskich zamienione zostały w wielkie muzeum pamiątek; przez szereg lat było to sanktuarium narodowe uczące patriotyzmu, budzące wiedzę o przeszłości. Liczni kolekcjonerzy (Tadeusz Czacki, Józef Maksymilian Ossoliński, Ambroży Grabowski) z pasją gromadzili dawne księgi i dokumenty, skupując je i przejmując z likwidowanych bibliotek prywatnych i klasztornych. Ocalało dzięki temu wiele cennych manuskryptów i starodruków. W listopadzie 1800 r. z inicjatywy magnata patrioty Stanisława Sołtyka powołane zostało do życia w Warszawie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Organizacja ponadzaborowa, skupiająca licznych uczonych oraz miłośników wiedzy z całego kraju, samym swym istnieniem świadczyła o jedności ziem polskich i o zdolności zamieszkującego je społeczeństwa do bogatego życia umysłowego, służącego patriotycznym celom. W statucie z 1802 r. czytamy, że dążeniem Towarzystwa jest “utrzymywać język polski w swej czystości, upowszechniać środki oświecenia przez wykład nauk i umiejętności w polskim języku, wydawać rozprawy w przedmiotach, które albo pożytek krajowi, albo wyjaśnienie jakiej wątpliwości w naukach przynoszą"3. W grudniu 1805 r. na posiedzeniu towarzystwa Staszic tak formułował ówczesny program patriotów: .Jeżeli wam już nie wolno z innymi ludy wchodzić w zawód o narodową sławę bohaterstwa ... połóżcie, mówię, na tym wszystkim, pracy, dowcipu, wynalazku, umiejętności, pierwsze imię Polaka"4. Tak więc praca na polu kultury miała być zarazem namiastką działalności politycznej i formą ocalenia idei polskości w warunkach niewoli. Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk działało aż do 1832 r. i odegrało w życiu kraju znaczną rolę, podobnie zresztą jak towarzystwa naukowe powołane kolejno do życia w Krakowie (1816), Lublinie (1818), Płocku (1820), Poznaniu wreszcie (1857). Wieloletnim prezesem Warszawskiego Towarzystwa był Staszic, który ufundował dlań siedzibę przy Krakowskim Przedmieściu (tzw. Pałac Staszica, gdzie obecnie mieszczą się instytuty PAN i Warszawskie Towarzystwo Naukowe). W dziejach polskiej nauki towarzystwa naukowe zapisały imponującą kartę, w nadzwyczaj trudnych warunkach inspirując liczne badania i umożliwiając ich prowadzenie, organizując konkursy, dyskusje, podejmując cenne akcje wydawnicze itd. Tu m. in. powstała inicjatywa opracowania monumentalnej historii narodowej, pomyślanej jako kontynuacja niedokończonego dzieła Adama Narusze-wicza, pomnika wielkiej przeszłości Polski.
Mimo ciężkiej sytuacji, pozbawiona mecenatu państwowego, nauka polska rozwijała się nadal dzięki ofiarności społecznej i patriotycznemu zapałowi badaczy. Pijar Onufl-y Kópczyński, autor wydanego w latach 1778—1783 podręcznika, przeświadczony, że mowa ojczysta jest “znakiem życia ojczyzny", kontynuował prace nad polską gramatyką. Jan Śniadecki opracowywał polskie słownictwo matematyczne, fizyczne i chemiczne. Dzięki pomocy Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, działacza politycznego epoki stanisławow-
262
127. Stanisław
Staszic.
Rys. S. Sawiczewski
skiej, a następnie fundatora słynnej biblioteki (1817), zbieracza i historyka, Samuel Bogumił Linde doprowadził do końca pomnikowy Słownik języka polskiego (6 tomów w latach 1807—1814). Sam Ossoliński opracował w tych latach zbiór erudycyjnych szkiców monograficznych pt. Wiadomości historyczno-krytyczne do dziejów literatury polskiej (t. I-III, 1819-1822, t. IV, 1851), a Stanisław Staszic zapoczątkował polską nowożytną geologię książką O ziemiorództwie Karpatów (1815).
Obok Warszawy ważnym ośrodkiem ówczesnego polskiego życia umysłowego było Wilno, gdzie działało kilka towarzystw naukowych, a dawna uczelnia wyższa została (1803) ostatecznie przekształcona w uniwersytet. Rektorat objął energiczny Jan Śniadecki (1756—1830), który wraz z bratem Jędrzejem (1768—1838) położył ogromne zasługi w zakresie rozwoju nauk ścisłych. Warto pamiętać, że do wychowanków uniwersytetu w Wilnie zaliczał się Joachim Lelewel, od 1815 r. wykładający tu przez jakiś czas z ogromnym
265
sukcesem historię. Miał mu potem złożyć hołd Adam Mickiewicz w wierszu Do Joachima Lelewela, chwaląc go za przedziwną umiejętność wywoływania z grobu wielkich mężów i uczenia młodzieży podziwu nie tylko dla głośnych czynów, ale i potęgi myśli. Także Krzemieniec na Wołyniu dzięki stworzonemu w 1805 r. przez Tadeusza Czackiego i Hugona Kołłątaja liceum rozrósł się w nowoczesny ośrodek pedagogiczny, kształcący młodzież z całej Polski w duchu obywatelskim i patriotycznym. Było to tym ważniejsze, że Akademia Krakowska, zgermanizowana po trzecim rozbiorze, nie mogła spełniać podobnej roli5.
Dla dalszych losów kraju ogromne znaczenie miała — mimo iż krótkotrwała — epopeja napoleońska, otoczona niezwykle sugestywną i żywotną legendą6, przede wszystkim zaś sześcioletnie istnienie Księstwa Warszawskiego. Przy tym nie Kodeks Napoleoński, mimo że położył podstawy pod nowożytną świadomość prawną Polaków, a nawet nie imponujący rozwój szkolnictwa, jaki dokonał się w Księstwie (stworzenie sieci złożonej z 1300 szkół elementarnych szerzących oświatę ludową oraz 46 szkół tzw. departamentowych, powołanie do życia w Warszawie szkół: Prawa i Nauk Administracyjnych oraz Lekarskiej), stanowiły zjawiska najważniejsze. Najistotniejszym wkładem tych lat w przyszłość było odrodzenie się nadziei w możliwość niepodległości i nowa erupcja patriotyzmu o wielkim stopniu nasilenia i szerokim społecznym zasięgu. Jej odbicie stanowił prawdziwy “wybuch" poezji wojskowej i polityczno-okolicznościowej — w tych latach właśnie
264
tworzyli Cyprian Godebski, Ludwik Osiński, Kajetan Koźmian, Franciszek Wężyk. Wśród bohaterów panteonu narodowego pojawił się “wierny do końca", mężny książę Józef Poniatowski. Niemcewicz w Śpiewach historycznych (1816) nawiązywał do wielkiej przeszłości Polski. Patriotyczny repertuar nadal kierowanego przez Wojciecha Bogusławskiego Teatru Narodowego (wznawiano Krakowiaków i górali tegoż Bogusławskiego, grano Barbarę Radziwiłłównę Alojzego Felińskiego) krzepił widzów i utrwalał w nich wiarę w nieśmiertelność idei narodowej.
Klęska Napoleona i związanych z nim nadziei, konieczność przystosowania się do “porządku" narzuconego Europie przez kongres wiedeński wystawiły polskie społeczeństwo na nową, ciężką próbę. Rozwiewanie się złudzeń w stosunku do utworzonego przez carat Królestwa Polskiego zapoczątkowało kolejny etap konspiracji i spisków. Rodziły się one w tych latach głównie w dwu środowiskach: młodzieży akademickiej (Panta Koina, Filomaci i Filareci) i w kołach wojskowych (Wolnomularstwo Narodowe Waleriana Łukasińskiego). Represje, które spadły na spiskowców, zamiast tłumić ducha oporu tylko go podniecały. Wokół aresztowanych i prześladowanych narastała legenda, krzepiąca zapał tych, którzy wstępowali w ich ślady. W wielkie demonstracje patriotyczne przeradzały się takie wydarzenia, jak złożenie na Wawelu prochów księcia Poniatowskiego i Tadeusza Kościuszki (1819, 1820) czy usypanie w Krakowie kopca Kościuszki (1820—23).
Tylko część arystokracji i bogatej szlachty prowadziła życie bezmyślne i próżniacze, pozbawione aspiracji umysłowych. Nie brakowało za to postaw ofiarnych i przykładów różnorodnych akcji patriotycznych. W latach 1815—1840 wzniesiono ze składek społecznych (i dotacji E. Raczyńskiego) tzw. Złotą Kaplicę w katedrze poznańskiej, pomyślaną jako mauzoleum pierwszych Piastów, Mieszka I i Bolesława Chrobrego (posąg Chrobrego otrzymał rysy księcia Józefa Poniatowskiego; w ten symboliczny sposób twórcy łączyli historię odległą z niedawnymi bohaterskimi zmaganiami). Nawiązując do pełnej chwały epoki piastowskiej starano się w Złotej Kaplicy “jak najwięcej wspomnień narodowych umieścić, a tym sposobem przeszłość wiązać z przyszłością"7. Na wzór Puław powoływano do życia fundacje mające gromadzić i chronić pamiątki narodowe: Dzików Tarnowskich (zbiory militariów), Rogalin Raczyńskich (zbiór tarcz herbowych szlachty polskiej), Kórnik Działyńskich (militaria, meble, obrazy, książki). Rezydencji gromadzących z pietyzmem zabytki przeszłości było zresztą 'więcej — każdy prawie dwór szlachecki w XIX w. miał tego typu zbiory i był swoistym muzeum polskości8. W licznych rezydencjach magnackich i dworach szlacheckich powstawały także prywatne ośrodki wiedzy i kultury — prócz zbiorów pamiątek narodowych urządzano tu biblioteki, laboratoria, w przyrodniczych gabinetach prowadzono cenne nieraz badania (Kuropatniccy, Lubomirscy, Dzieduszyccy, Pawlikowscy).
Ruch konspiracyjny i patriotyczny łączył się więc z intensywnym ruchem umysłowym, żywił go i odwrotnie — był przezeń żywiony i animowany. W 1816 r. powstał — w oparciu o istniejącą od 1808 r. Szkołę Prawa
265
i Administracji, a od 1809 r. Szkołę Lekarską - Uniwersytet Warszawski9; miał on odegrać ważną rolę w kształtowaniu kadr polskiej inteligencji. Było to tym ważniejsze, że właśnie ta warstwa zaczynała zajmować miejsce szlachty w dziedzinie “rządu dusz" i przywództwa w walce narodowo-wyzwoleńczej. Nadal rozwijało się pomyślnie Towarzystwo Przyjaciół Nauk; po śmierci Staszica (1826) przewodniczył mu inny znany' działacz polityczny epoki stanisławowskiej - poeta, pisarz i historyk Julian Ursyn Niemcewicz. Wydział Umiejętności Towarzystwa skupiał licznych wybitnych teoretyków i praktyków z zakresu nauk ścisłych, medycyny, górnictwa, inżynierii. Wydział Nauk, czyli Humanistyczny, kontynuował prace nad historią narodową, pomyślaną jako “nauka Polaków", a więc lekcja dziejów pozwalająca społeczeństwu lepiej zrozumieć jego położenie, jego genezę, a także dalsze perspektywy i związane z nimi najpilniejsze zadania aktualne. We Lwowie w 1817 r. z fundacji niestrudzonego Ossolińskiego powołany został do życia (istniejący do dziś) Zakład im. Ossolińskich, który wkrótce rozrósł się w poważną instytucję naukową i wydawniczą o różnorodnym zakresie działania. Dzięki gromadzeniu materiałów rękopiśmiennych i druków dotyczących dziejów Polski powstał tu także cenny warsztat pracy dla licznych uczonych.
Cała plejada wybitnych badaczy działała w tych latach na różnych polach. Kontynuowali swe prace ruchliwi bracia Śniadeccy. Rozwijała się ekonomia polityczna - w 1829 r. Fryderyk Skarbek wydał w Paryżu teorię bogactwa społecznego (Theorie des richesses sociales) w której sformułował zasady modne) w całej Europie ekonomii liberalnej. Podwaliny historii prawa budował
266
Jan Wincenty Bandtkie, Feliks Bentkowski pierwszy opracował historię literatury polskiej. Wysoki poziom osiągnęła polska slawistyka, skierowana ku odtwarzaniu przeszłości narodów słowiańskich (Samuel Bogumił Linde, Wawrzyniec Surowiecki, Ignacy Rakowiecki). Zwłaszcza ciekawe badania prowadził w tym zakresie Adam Czarnooki (1784—1825), piszący pod pseudonimem Zoriana Dołęgi Chodakowskiego, zasłużony etnograf Białorusi i Ukrainy. Lansował on tezę o wysokim bardzo poziomie kultury Prasłowian. Badania nad dziejami Słowiańszczyzny, prowadzone także przez uczonych rosyjskich i czeskich, były zresztą w owym czasie inspirowane w dużej mierze przez panslawistyczne tendencje polityczne, zmierzające ku stworzeniu naukowej podbudowy dla idei zjednoczenia wszystkich ludów słowiańskich pod władzą caratu. Dolega Chodakowski położył również znaczne zasługi jako badacz folkloru i zbieracz pieśni ludowych. Zafascynowany wsią i jej życiem pisał: ,Jest szczęście na ziemi — tułać się między ludem, żyć całą siłą życia poetycznego wieśniaków. Jakżem szczęśliwy w mojej siermiędze, z moją nędzną strawą, gdy mi wspomnienia swoje, życzenia swoje opowiadają! Między ludem cnota mieszka, między ludem poezja mieszka! Pokażcie mi choć jednego rolnika chłopa, co by z własnego popędu źle robił?"10
W atmosferze narastającego uwielbienia ludu i ludowości, tak charakterystycznego dla całego XIX stulecia, specjalne znaczenie przywiązywano do kwestii oświaty. Powstawały zalążki popularyzacji historii: księżna Izabela Czar-toryska wpadła na pomysł, by przystępnie opowiedzieć dzieje ojczyste chło-
130. Domek
gotycki
w Puławach,
po 1800—1809.
Arch.
Ch. P. Aigner
267
pom (Pielgrzym w Dobromilu, 1817). Zapoczątkowana tak dobrze w Księstwie Warszawskim działalność Komisji Oświecenia rozwijała się nadal. Niestety kierujący nią Stanisław Potocki naraził się władzom przez opublikowanie (zresztą anonimowo) antyklerykalnej książki pt. Podróż do Ciemnogrodu. Stało się to w rezultacie pretekstem do dymisjonowania Potockiego, a następnie zahamowania rozwoju oświaty i szkolnictwa w Królestwie. Następcą Potockiego został Stanisław Grabowski, konserwatysta, zwolennik likwidacji przyznanych początkowo społeczeństwu Królestwa wolności. Grabowski ograniczył szkolnictwo elementarne, wprowadzając zasadę dobrowolności składek przeznaczonych na utrzymanie szkół; ze stopniałych wskutek tego wpływów trudno było utrzymać dawną sieć w jej dotychczasowym rozmiarze. W czasie urzędowania Grabowskiego zwiększono także opłaty za naukę w szkołach średnich, co pogłębiło ich elitaryzm, utrudniając dostęp do wiedzy mniej zamożnym. Wkrótce surowa cenzura podręczników miała obniżyć ich wartość, zmniejszenie zaś liczby godzin nauki oraz likwidacja niektórych przedmiotów zaciążyły niekorzystnie na kształceniu młodzieży.
Zwłaszcza silne rozgoryczenie wywołało wśród społeczeństwa ograniczenie wolności słowa i wprowadzenie w 1819 r. ostrej cenzury publikacji. Utrudniła ona funkcjonowanie szybko się rozwijającej prasy codziennej i periodycznej. Stale wychodziły w tym czasie w Warszawie “Gazeta Warszaw-
131. Puławy,
Świątynia
Sybilli,
1798—1809.
Arch.
Ch. P. Aigncr
268
132.
P. Michalowski,
Pocztylion.
Rysunek sepią
ska", a po zamknięciu patriotycznego “Orła Białego" — “Kurier Warszawski". Od 1818 r. ukazywać się zaczął “Tygodnik Warszawski", poświęcony literaturze. W 1826 r. pojawiła się “Gazeta Polska", a w trzy lata potem “Kurier Polski". Codzienna lektura gazet stawała się powoli nawykiem w pewnych grupach społecznych. Oprócz dzienników i tygodników wychodziło także kilka fachowych, na wysokim poziomie redagowanych czasopism naukowych, przeznaczonych dla specjalistów z różnych dziedzin.
Literatura kontynuowała początkowo wątki i formy oświeceniowej epoki. Kolorowy, odchodzący w przeszłość świat szlachty odzwierciedlała twórczość dramatyczna Aleksandra Fredry (1793—1876), byłego kapitana wojsk napoleońskich, zamożnego ziemianina z Galicji (Pan Geldhab, 1821, Mąż i Sona, 1822). Rozwijała się powieść; najciekawsze jednak dzieło tego ga-
269
133.
P. Michatowski,
Scena z życia
towarzyskiego,
1829 r.
tunku, Rękopis znaleziony w Saragossie, Jana Potockiego (1805), opublikowane w języku francuskim, było mało znane polskim czytelnikom. Dużą popularność zyskała natomiast Malwina (1816) księżny Marii Wirtemberskiej, zapoczątkowująca nurt polskiej powieści sentymentalnej, a także obrazki obyczajowe pióra pionierki emancypacji kobiet, Klementyny z Tańskich Hoffmanowej (Dziennik Franciszki Krasińskiej, 1825). Historyczno-społe-czny gatunek powieści rozkwitł dzięki Niemcewiczowi. Dwaj panowie Sie-ciechowie jego pióra (1815) to ostra krytyka starej, “saskiej" szlachty, przeciwstawianej ludziom nowej, światłej epoki — wyraźnie idealizowanych czasów Księstwa Warszawskiego.
Nie ci jednak pisarze, jakkolwiek zasłużeni, położyć mieli podwaliny pod wielki przełom w dziejach kultury polskiej. Rola ta przypadła Kazimierzowi Brodzińskiemu (1791—1835), którego liryczno-ludowe, przepojone mesja-nizmem utwory odbiegły daleko od chłodnego kanonu oficjalnej literatury klasycystycznej11. W 1818 r. zaledwie dwudziestoparoletni Brodziński — poeta, profesor literatury na uniwersytecie warszawskim i członek Towarzystwa Przyjaciół Nauk — opublikował znamienną rozprawę: O klasyczności i romantyczności, w której wołając o nawrót do wspaniałej przeszłości Polski stwierdzał: “Cudowne losy naszej ojczyzny są wielkim polem dla poezji". Poezja bowiem, wedle Brodzińskiego, “być powinna zwierciadłem języka, czucia i obyczajów każdego narodu"12. Brodziński zdecydowanie odrzucał oświeceniowy krytycyzm wobec przeszłości; wedle niego to zalety Polaków, a nie ich wady spowodowały cierpienia narodu, tragiczny los Polski jest wyróżnieniem, a nie klęską, albowiem: *
270
Palmą Chrystus obdarzył narody zbawione, Nam, Polakom, cierniową przekazał koronę;
Pańska to jest korona i nośmy ją radzi, Krew pod nią zlana nowe zbawienie sprowadzi13.
Tak zaczynał się wielki spór spadkobierców epoki oświecenia, tzw. klasyków, z romantykami, reprezentantami nowej, światoburczej postawy życiowej i filozoficznej. Liberalna i “sielankowa", choć mesjanistyczna, filozofia Brodzińskiego, głoszącego solidaryzm społeczny i poszukującego pokojowych, “umiarkowanych" sposobów przezwyciężenia kryzysu epoki, przestała wkrótce wystarczać. Do życia kulturalnego •włączało się coraz aktywniej pokolenie, którego buntowniczym manifestem była Oda do młodości (1820), pióra nie znanego dotąd szerszemu ogółowi wileńskiego poety — Adama Mickiewicza.
Ludziom epoki, w której dominować miały walki niepodległościowe i społeczne na nie znaną dotąd skalę, nie odpowiadał zimny, rzeczowy racjonalizm oświecenia. Na łamach “Tygodnika Warszawskiego" pojawiały się publikacje młodych gniewnych krytyków (Maurycego Mochnackiego, Ksawe-rego Bronikowskiego), entuzjastycznie lansujących twórczość poetów nowej fali, m. in. Seweryna Goszczyńskiego (Zamek Kaniowski, 1828), Antoniego Malczewskiego (Maria, 1825). W salonach literackich Warszawy toczyły się burzliwe dyskusje. Uczucie zwyciężało w starciu z rozumem. Romantycy zafascynowani byli wszystkim, co zagadkowe, niecodzienne, wielbili średniowieczny gotyk, nieujarzmioną, dziką naturę (podobnie jak niegdyś sarmacka szlachta z nieufnością spoglądali na cywilizację miejską), entuzjazmowali się ludem i jego tajemniczymi, pełnymi ukrytej symboliki obrzędami. “Rozumni szałem" odrzucali kompromis z otaczającą ich przygnębiającą rzeczywistością, z trywialnym konformizmem, głosili bunt przeciw normom obowiązującym w ówczesnym życiu społecznym, politycznym, w literaturze i sztuce. Malarstwo (Brodowski, Smuglewicz, Peszka) od chłodnych i dalekich tematów antycznych przechodziło coraz wyraźniej do przedstawiania heroicznych scen z dziejów narodowych lub do psychologi-zujących studiów portretowych. Przeobrażenia dokonywały się także w muzyce. Karol Kurpiński (1810—1840 dyrektor opery warszawskiej) stworzył w tych latach podkład muzyczny do Śpiewów historycznych Niemcewicza oraz napisał liczne opery o bohaterskiej tematyce, zaczerpniętej z wątków historii ojczystej i biografii wielkich Polaków (Kazimierz Wielki, Jadwiga, Cień księcia Józefa); wkrótce miał on także stać się twórcą hymnu powstania listopadowego — Warszawianki, zapoczątkowanej dramatycznym wezwaniem: “Oto dziś dzień krwi i chwały..."
Główna rola przypaść miała w tej epoce literaturze, a ściślej poezji, wobec której wysunięto szczególne wymagania. Maurycy Mochnacki wyraził najlepiej przekonania swych współczesnych , głosząc, iż “naród pojmuje sam siebie za pośrednictwem literatury", a w rozprawie O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym (ogłoszona w 1830 r.) jako główne kryterium oceny utworu literackiego przyjmując obecność w nim tematyki narodowej.
271
134. Adam
Mickiewicz
w młodym wieku.
Portret kredką
W ten sposób poezja stawała się wielką służebnicą, a jednocześnie przywódczynią narodu. Głównym zadaniem poetów miało być krzewienie treści patriotycznych i niepodległościowych. Za tą niemałą zresztą cenę stawała się twórczość poetycka prawdziwą królową nowej epoki — epoki romantyzmu.
Nadchodziły bowiem czasy, które Niemcy trafnie narwali dobą “burzy i naporu", czasy tak bardzo odmienne od chłodnej, spekulatywnej atmosfery klasycyzmu. Szły dni, gdy siły miało się mierzyć na zamiary, a nie zamiary wedle sił, gdy żywiołowy entuzjazm i wiara uznane zostały za główne dźwignie postępu. Punkt zwrotny stanowiło opublikowanie w Wilnie dwu niewielkich tomików autora Ody do młodości. Były to, nawiązujące do folkloru tak pociągającego wszystkich romantyków, Ballady i romanse (1822) oraz Dziady (tzw. wileńskie, 1823) Adama Mickiewicza. Te ostatnie — poety -cko-ludowe widowisko utrzymane w konwencji romantycznej tajemniczości i fantastyki, w którym świat żywych i umarłach przenikają się wzajemnie — eksponując wątek nieszczęśliwej miłości poety zawierały jednak liczne i głębokie odniesienia do ogólnej sytuacji społeczeństwa i narodu. Wkrótce
272
(1828) ukazał się Konrad Wallenrod tegoż pióra — apoteoza patriotyzmu tak ofiarnego, tak samospalającego, że nie cofającego się nawet przed zdradą, a jednocześnie wielka pochwała romantycznej poezji — pieśni, która “dawne opowiada czasy" i dzięki temu pozwala przetrwać. Znaczenie ideowe Konrada Wallenroda rozszyfrował natychmiast bezbłędnie Nowosil-cow, nie bez podstaw oskarżając ten utwór o szerzenie “piekielnych treści wywrotowych".
Tak więc społeczeństwo dojrzewało stopniowo do wielkiego dramatu, jaki miał się rozpocząć w noc listopadową roku 1831. Powstaniu, przygotowanemu w dużej mierze piórem, towarzyszyć miała ogromna erupcja entuzjastycznej poezji, zagrzewającej do boju, apoteozującej nowych bohaterów narodowych (gen. J. Sowińskiego, E. Plater, J. K. Ordona), szydzącej z nieu-
135. Maurycy
Mochnacki.
Sztych
18 — M. Bogucka, Dzieje kultury
275
dolnych wodzów (gen. J. Chłopickiego). W sprzyjających warunkach odżywała siedemnastowieczna, zakodowana głęboko w pamięci narodowej wiara w specjalną misję dziejową Polski i Polaków. Była ona potrzebna społeczeństwu zdobywającemu się na kolosalny wysiłek zerwania nałożonych nań pęt niewoli. Wielu poetów (R. Suchodolski, S. Goszczyński, A. Słowaczyński, M. Gosławski, W. Poi, J. B. Zaleski) stanęło w szeregach walczących, ważniejsze jeszcze niż osobisty udział było wsparcie akcji zbrojnej twórczością. Hymn i Kulik Juliusza Słowackiego uznane zostały za sztandarowe niemal utwory ruchu; ich popularność przewyższał jedynie Mazurek Dąbrowskiego, który właśnie w tych latach uzyskał rangę polskiego hymnu narodowego.
Powstanie listopadowe, zamykając pewien etap egzystencji społeczno-narodowej, stanowiło ukoronowanie zrodzonych na tym etapie marzeń i aspiracji, a jednocześnie dostarczyło nowego, bogatego tworzywa narodowej legendzie, którą żywić się będzie polska kultura i świadomość historyczna przez następne dziesięciolecia. Niemniej bezpośrednie następstwa klęski uderzyły w społeczeństwo bardzo silnie. Represje powstańcze były ostre. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy polskich deportowano na Kaukaz i na Sybir oraz wcielono do armii carskiej. Na mieszkańców Królestwa sypały się kontrybucje i aresztowania — drogi wiodące na Sybir zaroiły się od zesłańców. Cytadela wzniesiona w Warszawie na rozkaz cara stała się na wiele dziesięcioleci miejscem kaźni wszystkich występujących przeciw reżimowi. Specjalne ciosy wymierzone były w kulturę. Uniwersytety warszawski i wileński oraz Towarzystwo Przyjaciół Nauk zostały zamknięte. Wkrótce miała się zacząć systematyczna, szeroka akcja rusyfikacyjna.
W innych zaborach sytuacja była także trudna. W Wielkim Księstwie Poznańskim namiestnik Edward Flottwell prowadził rozległą akcję germaniza-cyjną. Rząd pruski wyasygnował milion talarów na wykup majątków z rąk polskich, organizując jednocześnie na wsi szeroką kolonizację elementem niemieckim. Na Mazurach i Warmii wprowadzono do szkół przymusowe nauczanie w języku niemieckim. Za odezwanie się po polsku dzieci były surowo karane. Germanizację kościoła i kleru przeprowadzał biskup chełmiński Antoni Sedlag. Protesty mieszkańców Pomorza i ziemi mazursko-warmiń-skiej, gdzie działali tacy patrioci, jak Krzysztof Mrongowiusz czy Gustaw Gi-zewiusz, pozostawały bez rezultatu. Podobnie było na Śląsku, gdzie władze pruskie wzmogły wydatnie walkę z polskością, stale żywotną wśród ludu. Kurs antypolski pojawił się także w Galicji (aresztowania, rewizje, obławy na emisariuszy).
Klęska powstania listopadowego, tym bardziej gorzka, że odpowiedzialność za nią spadała w dużej mierze na samych przywódców, wywołała falę zniechęcenia do czynu zbrojnego w ogóle. W pewnych kręgach, rozczarowanych przegraną, zaczęto powstańczym hasłom przeciwstawiać program legalnej “pracy organicznej"14, zbliżony do programu lansowanego swego czasu przez Staszica i innych działaczy gospodarczych z okresu bezpośrednio po trzecim rozbiorze. Hasła “pracy organicznej" rozpowszechniały się zwłaszcza wśród praktycznych i trzeźwych Poznaniaków w czterdziestych
274
latach XIX w. Program “pracy organicznej" był szeroki i niejednoznaczny. Mieściły się w nim postulaty oświaty rolniczej i popierania kapitalistycznej organizacji produkcji, hasła wzmocnienia mieszczaństwa, wychowania kadr inteligencji zawodowej. “Organicznicy" uważali, że zamiast zajmować się “nierealnymi" i “niebezpiecznymi" akcjami politycznymi, lepiej myśleć o wzbogaceniu kraju, o podniesieniu oświaty, rozbudowie przemysłu i rolnictwa, w tym widząc drogę wzmocnienia i zachowania polskości. Nie wszyscy bowiem “organicznicy" byli ugodowcami, wielu z nich miało po prostu inną niż powstańcza koncepcję ruchu oporu przeciw władzom zaborczym.
W duchu “organicznikowskim" działał m. in. w Poznaniu były uczestnik powstania listopadowego, dr Karol Marcinkowski, założyciel jednego z pierwszych na ziemiach polskich wielkiego domu towarowego, połączonego z hotelem i kasynem dla ziemian, tzw. Bazaru Polskiego, który w życiu wielkopolski odegrał niemałą rolę. W 1841 r. zorganizowano z inspiracji Marcinkowskiego, a według pomysłu Karola Libelta Towarzystwo Naukowej Pomocy. Miało ono wyszukiwać zdolną, niezamożną młodzież na wsi oraz w miastach i kształcić ją w pożytecznych dla kraju zawodach. Na Śląsku i w Poznańskiem organizowano tzw. bractwa trzeźwości, zwalczające pijaństwo, zgubne dla stanu zdrowotnego i umysłowego społeczeństwa. W Królestwie rodziły się pokrewne idee. Grupa ziemiańskich liberałów, tzw. kle-mensowczyków, do których należał m. in. hr. Andrzej Zamoyski, właściciel
18*
275
Klemensowa, snuła plany podniesienia rolnictwa i przekształcenia go na wzór angielski, zalecając w tym celu oczynszowanie chłopów. Ośrodkiem postępowej wiedzy rolniczej stał się Instytut Agronomiczny, utworzony w Marymoncie pod Warszawą, gdzie powstał folwark doświadczalny dla kształcenia fachowców. W 1842 r. zaczęły się ukazywać “Roczniki Gospodarstwa Krajowego", w których podjęto usiłowania pogłębienia wiedzy rolniczej i lansowano sprawę reformy ustroju rolnego. W Galicji krzewiły wiedzę rolniczą Towarzystwo Kredytowe Ziemskie oraz Towarzystwo Gospodarki, istniały też liczne, aktywne bractwa trzeźwości.
Nie wszyscy jednak decydowali się pozostać w poddanym represjom, zniewolonym kraju i prowadzić skromną działalność “organiczną". Około 10 tyś. osób — polityków, generałów, artystów, poetów, zwykłych wreszcie powstańców szlacheckiego, rzemieślniczego i chłopskiego pochodzenia — udało się po klęsce na zachód, do Niemiec, Belgii, Francji, tworząc fenomen znany pod nazwą Wielkiej Emigracji15. Wielkiej, gdyż już •wkrótce zaowocowała ona szeroką działalnością polityczną i propagandową, przede wszystkim zaś stworzyła w •warunkach wolności słowa i druku przesłanki dla niezwykle bujnego rozkwitu polskiej literatury. Na obczyźnie powstały największe arcydzieła romantycznej poezji, a zwłaszcza Mickiewicza III część Dziadów (1832), związana z Dziadami •wileńskimi przez scenę obrzędową i postać Guślarza, ale wysuwająca na czoło wątek nowy: nie miłosne perypetie i nie rozprawę z oświeceniowym “mędrca szkiełkiem", lecz problem narodowy. Metamorfozę treści ideowych podkreślała przemiana imienia bohatera poematu (obiit Gustavus, natus est Conradus). Nad Sekwaną Mickiewicz naszkicował też natchnione religijnym patriotyzmem Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego (1832), w których najwyższy wyraz znalazła wiara w szczególne powołanie Polski, predestynowanej do walki nie tylko o własną wolność, ale o wolność wszystkich uciemiężonych narodów. “Na paryskim bruku" powstał wreszcie, zrodzony z głębokiej nostalgii, poemat o utraconej ojczyźnie —Pan Tadeusz (1834), nazywany później przez historyków literatury “polonezem wyobraźni narodowej"16. Słowacki na emigracji opiewa antycarskich spiskowców (Kordian, 1834), powraca do tragedii konfederacji barskiej (Ksiądz Marek,l844), oplata legendą prehistorię Polski (Balladyna, Lilia Weneda), przywołuje widma wielkich przywódców narodu w Królu Duchu (1847). Na emigracji także Zygmunt Krasiński w Irydionie (1836) i Nie-Boskiej komedii (1835) — dramatach pisanych prozą, lecz dogłębnie poetyckich — zmaga się z oceną rewolucyjnej walki i prorokuje o drogach męczeństwa rodaków.
Zrodzona z bólu i rozpaczy — ale także z nadziei — twórczość ta stanowiła — jak nigdy dotąd ani potem — formę służby narodowi, mając krzepić go mesjanistyczną ideą odkupicielskiej wartości polskich poświęceń i nieszczęść. I choć uchodźcy zapłacili za emigrację najwyższą cenę nostalgii, prowadzącej często aż do bolesnych samooskarżeń (“Biada nam, zbiegi, żeśmy w czas morowy lękliwie nieśli za granicę głowy"), to jednak ich wybór w ówczesnych warunkach okazał się słuszny. Dzieła emigrantów docie-
276
137. Dyliżans. Rys. H. Pillati, 1870 r.
rały do kraju, gdzie srożyli się Paskiewicz i Flottwell; mimo że za ich kolportaż groziło więzienie i zesłanie, były czytane, zwłaszcza w kręgach patriotycznej inteligencji i młodzieży, były przepisywane, recytowane z pamięci, powtarzane. Bez ich oddziaływania trudno sobie wyobrazić przetrwanie narodowej świadomości Polaków. I choć miało upłynąć sporo dziesięcioleci, zanim Pan Tadeusz zgodnie z życzeniem poety istotnie dotarł pod strzechy, to jednak patriotyczne posłanie romantyków funkcjonowało w społeczeństwie; echa tych lektur można znaleźć np. w wielu listach czy pamiętnikach uczestników powstania styczniowego.
Wydarzenia lat 1846—1848 podsyciły raz jeszcze płomień twórczości romantyków, wywołując zarazem dalsze, głębsze zróżnicowanie ich postaw. Przejęty grozą na myśl o antyszlacheckiej rewolucji ludowej Krasiński w Psalmach przyszłości głosił hasło pojednania i solidaryzmu: “jeden tylko, jeden cud, z szlachtą polską polski lud", powtarzane następnie przez wielu poetów i pisarzy. Odpowiedzią na tę próbę małodusznego zahamowania wzbierającej fali rewolucyjnej był płomienny wiersz Słowackiego Do autora trzech psalmów, w którym zafascynowany wydarzeniami poeta podkreślał reakcyjność magnatem i niezdolność “otrząśnięcia się z wieków pleśni" przez jej reprezentantów.
Wiosna Ludów była więc dla romantyków wielką próbą psychologiczno-ideową. Entuzjazmował się nią przebywający właśnie w Paryżu najwybitniejszy — choć nie doceniony przez współczesnych — polski malarz tej epoki Piotr Michałowski (1800—1855), piewca napoleońskiej epopei, świetny twórca scen batalistycznych (Somosierra) i rodzajowych, przedstawiających zwłaszcza sugestywnie wieś i małe miasteczko, a także realistycznych,
277
pełnych wyjątkowego nastroju portretów (m. in. Portret córki, Głowa chłopa). Ważny nurt w jego twórczości stanowiły także obrazy gloryfikujące dzieje polskiego oręża (Wjazd Chrobrego do Kijowa, portrety wielkich wodzów, np. Stefana Czamieckiego), oraz cykl związany z niedawnymi wydarzeniami powstania listopadowego. Mickiewicz pod wpływem wypadków Wiosny Ludów otrząsnął się z obezwładniających i pętających jego energię wpływów towiańszczyzny i rozpoczął ożywioną działalność publicystyczną oraz wojskową. Słowacki przybyły do Poznania z uniesieniem witał chłopskich kosynierów. Nawet ostrożnego i zachowawczego Krasińskiego powstanie wiedeńskie skłoniło do napisania ironicznego wiersza: “Na dziś, o Wiedniu, So-bieskiego nie ma!" Norwidowska Pieśń o ziemi, powstała w tym czasie, stanowiła jeszcze jeden przejaw tak typowego dla romantyków mesjanistycz-nego traktowania dziejów Polski. Był to już jednak akord ostatni. W budującej się po wielkim porywie Wiosny Ludów nowej rzeczywistości dojść miały do głosu odmienne poglądy i kierunki także w literaturze i sztuce.
Ocena kultury doby romantyzmu, kultury rozwijającej się u nas w specyficznych bardzo warunkach i stanowiącej w dziejach Polski pod wieloma względami apogeum twórcze, nie jest łatwa17. Naród pozbawiony samodzielnego bytu państwowego, w którego łonie zlikwidowano ośrodki życia umysłowego i naukowego i podcięto publiczny mecenat kulturalny, zdobył się właśnie w tych latach na wspaniały wybuch twórczości najwyższego lotu, twórczości powstałej wprawdzie na emigracji, ale związanej jak najściślej z losami kraju. Stanowiło to odpowiedź na niewolę, na podejmowane przez zaborców próby wynarodowienia. Przepojona patriotyzmem, oddana bez reszty sprawie narodowej kultura spełniała w życiu ówczesnego polskiego społeczeństwa wyjątkową rolę, a trzej wielcy poeci romantyczni, nazwani później “wieszczami" — Adam Mickiewicz (1798—1855), Juliusz Słowacki (1809—1849) i Zygmunt Krasiński (1812—1859) — współzawodniczyli o tytuł duchowego wodza narodu. 2 głębokiej troski o los ojczyzny powstały najwspanialsze, choć jakże różnorodne utwory polskiego romantyzmu: Mickiewiczowskie wizje Polski w “szlacheckim" Panu Tadeuszu i w natchnionych mesjanistycznie Dziadach różnią się znacznie od równie sugestywnych, choć odmiennych ideowo, bardziej gorzkich, obrazów rozsnuwanych przez Słowackiego w jego historycznych dramatach (Sen srebrny Salomei, Mazepa) i poematach (Beniowski). Na zupełnie zaś już odmiennych biegunach historiozofii uplasował się konserwatywny Krasiński, z jakże typową wizją rewolucji społecznej, ukazaną w krzywym zwierciadle Nie-Boskiej komedii. Czwarty nasz wielki romantyk, Cyprian Kamil Norwid (1821—1883), nie zdobył za życia większej popularności, a jego poezje, uznane przez współczesnych za zbyt niezrozumiałe, odkryło dopiero pokolenie Młodej Polski.
Wielcy poeci romantyczni działali i pisali na emigracji. W kraju powstawały utwory mniejszego kalibru, choć również związane z aktualną chwilą (G. Ehrenberg, Gdy naród do boju, K. Ujejski, Chorał). Szeroką popularność zdobywały łatwe w odbiorze, przemawiające do serca, sentymentalno-pa-
278
triotyczne wiersze Wincentego Pola. Kontynuował “sarmacką" twórczość Aleksander Fredro pisząc Pana Jowialskiego (1832), Śluby panieńskie (1833), Zemstę (1834) — komedie, które do dziś stanowią żelazny repertuar teatrów. Rozwijała się powieść. Pierwsze wydanie uroczej opowieści historycznej, nawiązującej do staroszlacheckiego gawędziarstwa, Pamiątek Soplicy Henryka Rzewuskiego (1791—1866) wyszło w 1839 r., barwna panorama epoki stanisławowskiej pt. Listopad tegoż autora w 1845 r. Życie szlachty odtwarzały liczne powieści Józefa Korzeniowskiego (1797—1863): Kol-lokacja. Spekulant, Krewni. Obyczajowi staropolskiemu poświęcił swą poetycką opowieść pt. Urodzony Jan Dęboróg (1854) Władysław? Syrokomla (właściwie Ludwik Kondratowicz, 1823—1862), poeta, autor gawęd i utworów rodzajowych, bardzo emocjonalnie reagujących na krzywdę ludu i podnoszących rozliczne cnoty w nim tkwiące. Na te lata przypada też pierwszy etap twórczości niezwykłego tytana pracy —Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812—1887). W latach 1839—1863 opublikował on cały cykl powieści spo-łeczno-obyczajowych, ukazujących z jednej strony los chłopa kresowego, z drugiej — w sposób krytyczny — życie szlachty (Historia Sawki, 1842, Ulana, 1843 i inne). Była więc powieść tego okresu bardzo uczulona na
279
139. Fryderyk
Chopin.
Rys. E. Delacroix,
ok. 1849 r.
dolę ludu, często idealizując go. 2 drugiej jednak strony pisarze wciąż jeszcze znajdowali się pod urokiem obyczaju i tradycji szlacheckiej, sarmac-kiej, nadal utożsamianych z polskością w ogóle.
Muzykę polską rozsławił w owych latach na cały świat Fryderyk Chopin (1810—1849), urodzony w skromnym dworku w Żelazowej Woli pod Warszawą, wychowany na mazowieckich równinach poprzecinanych strumykami obrosłymi wierzbiną. Tworząc w Paryżu, myślą i wspomnieniem powracał do kraju dzieciństwa; jego utwory nawiązywały do polskiej muzyki ludowej, z którą był zżyty jako chłopiec i która aż do końca jego życia stanowiła dlań ważne źródło inspiracyjne twórczości. Był Chopin pianistą światowej sławy, przede wszystkim jednak znakomitym twórcą muzyki fortepianowej (mazurki, polonezy, ballady i in.) romantycznego genre'u. Swój emocjonalny stosunek do sprawy polskiej przypieczętował porywającą Etiudę rewolucyjną, powstałą na wieść o upadku powstania listopadowego.
W kraju świetne opery narodowe Stanisława Moniuszki (1819—1872) —
280
140.Joachim Lelewel. litografia francuska
Halka, Straszny dwór, Yerbum nobile. Hrabina — stanowiły pretekst do pokazania na scenie staropolskich strojów, obyczajów i tańców, co publiczność odbierała jako jeszcze jedną patriotyczną aluzję. Stworzył też Moniuszko liczne pieśni liryczne, które opublikował w tzw. Śpieimikach domowych (Wilno 1844—1859). Wiele z tych pieśni zyskało ogromną popularność, która nie osłabła do dziś {Dziad i baba, Przaśniczka, Znaszli ten kraj).
Mimo niesprzyjającej atmosfery politycznej wychodziły dość liczne periodyki i czasopisma: “Biblioteka Warszawska" i “Roczniki Gospodarstwa Krajowego" w Warszawie, “Ziemianin" w Poznaniu. Krótko egzystował “Przegląd Naukowy" (1842—1848), korzystający m. in. z gorących piór tzw. entuzjas ck, zabieg (ących gorliwie o zmianę sytuacji kobiet i poprawę doli ludu (N- rcyza Żrr chowska). W zaborze pruskim, na Warmii i Mazurach G. Gizewiusz i K. C. trongowiusz wydawali pismo “Przyjaciel Ludu" (1842-1845), na Śląsku wychodził “Dziennik Górnośląski" (1848—1849). Liczba i nakład gazet codziennych rosły zwłaszcza od lat pięćdziesiątych.
281
Łączyło się to z upowszechnianiem oświaty, które czyniło pewne postępy mimo niesprzyjającej sytuacji politycznej. Szkolnictwo ludowe najbardziej rozwinięte było w zaborze pruskim, gdzie obejmowało aż 80% młodzieży. Jego poziom był jednak niski, spełniało przy tym niestety rolę germa-nizacyjną. W Galicji oświata ludowa ruszyła na dobre po uwłaszczeniu, liczba szkół była tu jednak niewielka, uczyło się w nich zaledwie około 30% młodzieży. Niedobrze też działo się w Królestwie, gdzie osławiony Mucha-now, dyrektor Okręgu Naukowego, zamykał szkoły już istniejące i nie dopuszczał do powstawania nowych.
Szkolnictwo wyższe rozwijało się po powstaniu listopadowym głównie w Galicji, gdzie istniały dwa uniwersytety: w Krakowie i Lwowie, ale z językiem niemieckim jako wykładowym. W Warszawie po likwidacji uniwersytetu działały wyłącznie przyrodniczo-techniczne szkoły wyższe. Obok Instytutu Agronomicznego w Marymoncie powstał w 1852 r. Wydział Architektury przy Szkole Sztuk Pięknych, w 1857 r. zaś Akademia Medyko-Chirurgi-czna. W Poznaniu władze pruskie nie chciały się zgodzić na otwarcie uniwersytetu. Rozwój uczelni krajowych, hamowany z premedytacją przez władze zaborcze, nie nadążał za potrzebami kraju, toteż młodzież polska coraz częściej szukała dostępu do wiedzy za granicą.
W niezwykle trudnej sytuacji znajdowała się nauka polska, pozbawiona zaplecza instytucjonalnego i mecenatu państwowego. Najlepsi polscy fachowcy musieli szukać pracy za granicą (jak np. geolog i inżynier górnik Ignacy Domeyko, który oddał swą wiedzę na usługi Chile). Emigracja naukowców “drenowała" kraj z wybitnych mózgów, ale jednocześnie popularyzowała imię Polski w świecie. W kraju zdziałać można było niewiele, niemniej nie zaprzestawano usiłowań. Po 1850 r., gdy zreorganizowane zostało Towarzystwo Naukowe Krakowskie, a w Poznaniu założone Towarzystwo Przyjaciół Nauk, przyrodoznawstwo polskie (fizjologia, geologia, medycyna) otrzymało pewne możliwości rozwojowe. W 1852 r. miał miejsce typowo polski “cud" wynalazczy: w oderwaniu od kontaktów z ośrodkami badawczymi samotny entuzjasta wiedzy aptekarz lwowski Ignacy Łukasiewicz skonstruował lampę naftową i wydestylował pierwszą próbka ropy. Ten niezwykły człowiek próbował następnie rozwinąć w zacofanej Galicji wydobycie i przemysłowe oczyszczanie ropy, organizując w tym celu Towarzystwo Naftowe. Jednocześnie prowadził działalność wśród górników, m. in. pomagając im założyć samopomocową kasę bracką. Dzięki jego pomysłowości szpital lwowski otrzymał cenne urządzenie w postaci naftowego oświetlenia. Był to ostatni krzyk nowoczesności w owych latach! Oczywiście takich osiągnięć nie mogło być na polskich ziemiach wiele, przykład Łukasiewicza rzuca jednak światło na możliwości, jakie istniały w tym zakresie, możliwości niestety nie wyzyskane.
Symbolem historiografii polskiej tych lat jest Joachim Lelewel (1786-1861), który po klęsce powstania listopadowego osiadł w Brukseli i tu poświęcił się bez reszty intensywnej pracy naukowej. W rezultacie ten wielki patriota, czynny wielostronnie polityk i demokrata, pozostawił po sobie
282
ogromną spuściznę, m. in. w zakresie nauk pomocniczych historii (numizmatyka, kartografia). Spod jego znakomitego pióra wyszedł też syntetyczny zarys polskiej historii (Uwagi nad dziejami Polski i ludu jej, I wyd. 1844). . , Wielki “samotnik brukselski" położył podwaliny pod nowożytną historiografię polską, ujmując przebieg dziejów Polski w jednolity tok wykładu z wysunięciem na czoło roli mas ludowych i urządzeń demokratycznych. Specjalnie łatwo napisany zarys (Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, I wyd. już w 1829) uprzystępniał jego wywody młodzieży szkolnej i szerokim kręgom czytelników. Podobne cele popularyzatorskie przyświecały Klementynie z Tańskich Hoffmanowej, stawiającej matkom i dziewczętom polskim patriotyczne wzorce do naśladowania w Biografiach znakomitych Polaków i Polek (1833).
Cenne edycje zapoczątkowali w tym czasie A. Bielowski, A. Z. Helcel i T. Działyński, przystępując do pierwszych krytycznych opracowań podstawowych źródeł do dziejów ojczystych; tworzyli w ten sposób warsztat badawczy, z którego korzystać miały całe pokolenia historyków. Rozwijała się etnografia, dzięki mrówczej pracy niestrudzonego Oskara Kolberga (1814—1890), który w 40 tomach wydawnictwa Lud zgromadził bogate materiały z terenów całej Polski. Istniała także polska myśl filozoficzna o silnym narodowo-mesjanistycznym zabarwieniu, i to zarówno na emigracji (Andrzej Towiański, Józef Hoene-Wroński, Bronisław Trentowski), jak w kraju (August
283
Cieszkowski, Karol Libelt, Józef Kremer). Trentowski l Libelt zajmowali się również teorią pedagogiki i estetyki.
Rozbiory i kolejne klęski nie tylko nie zdławiły więc życia kulturalnego Polski, ale otworzyły wręcz nowy etap jego rozwoju. Bogata w formie, głęboko patriotyczna w treści kultura polska tych lat spełniała niezwykle ważne zadania społeczne i polityczne. Można oczywiście zadać pytanie, jak szeroka była recepcja dzieł powstających w kręgach intelektualno-literackich krajowych i emigracyjnych, ilu było uczestników spisków i ruchów zbrojnych, jaki procent społeczeństwa uważał się za Polaków i o polskość gotów był walczyć — i statystyka taka nie wypadłaby imponująco z matematycznego punktu widzenia. Przez armię kościuszkowską przewinęło się być może około 150 tyś. ludzi, w dobie wojen napoleońskich (1806—1814) udział Polaków w wojskach polskich i francuskich szacują badacze na około 200 tyś., tyluż mężczyzn walczyło zapewne w powstaniu listopadowym18. Lokalne powstania nie przekraczały kilkudziesięciu tysięcy uczestników (np. w Poznańskiem w 1848 r. 40 tyś.). Obok walczących należałoby jednak podliczyć szeregi represjonowanych i emigrantów, a także ich rodziny. Otrzymane liczby nie okażą się już tak małe, choć zapewne w sumie oznaczają tylko kilka procent ogółu mieszkańców ziem polskich. Ten krąg trzeba by jednak poszerzyć o tysiące ludzi udzielających walczącym pomocy — a więc rzemieślników pracujących na potrzeby uzbrojenia powstańców, kobiety pielęgnujące rannych, chłopów dostarczających żywności, przenoszących rozkazy, służących jako przewodnicy itd. A przecież i ci, którzy nie brali osobiście udziału w niepodległościowych zrywach i nie należeli do wspomagających, obojętnie czy z tchórzostwa, czy wygodnictwa, czy innych powodów, jednak owe ruchy oglądając z bliska, ocierając się o walczących (choćby nawet jak owi mieszkańcy Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia zatrzaskujący drzwi i okiennice w czasie przemarszu podchorążych), musieli pod tchnieniem dziejowej zawieruchy uświadamiać sobie z nie spotykaną dotąd jasnością, czym jest idea ojczyzny.
W poprzednich rozdziałach śledząc rozwój świadomości narodowej obserwowaliśmy powolny, ale stały proces poszerzania się kręgów w ową świadomość wyposażonych. Pierwsza połowa XIX w. przynosi niewątpliwie dalszy wielki krok w tym zakresie, właśnie — choć może się to wydać paradoksalne — wskutek utraty państwowego bytu. Ten cios zmusił naród do pełniejszego niż kiedykolwiek przedtem samookreślenia się. Represje i akcje wynaradawiania miast stłumić świadomość narodową rozpalały ją wielkim, szerzej niż kiedykolwiek przedtem rozlewającym się płomieniem.
284
U progu nowoczesności
Mimo niekorzystnej sytuacji politycznej wiek XIX przyniósł ziemiom polskim wiele zasadniczych przemian, które zadecydowały o nowym kształcie struktur społecznych i o gruntownych, różnorodnych przeobrażeniach warunków życia. To właśnie stulecie ukształtowało w sposób przemożny formy bytowania stanowiące bazę dnia dzisiejszego. Nie zawsze zresztą zdajemy sobie sprawę, jak bardzo zostaliśmy “zaprogramowani" przez ubiegły wiek, jak silnie jego spuścizna warunkuje i określa współczesność.
Zacznijmy od układów demograficznych, czynnika o podstawowym znaczeniu dla rozwoju społeczeństwa jako całości, a także dla możliwości i warunków egzystencji pojedynczego człowieka, a nawet jego samopoczucia. Otóż w prawdziwym tłumie, ze wszystkimi — materialnymi, społecznymi, psychologicznymi — konsekwencjami tego zjawiska, znalazł się człowiek dopiero w XIX w. Dziewiętnastowieczna eksplozja ludnościowa, która wystąpiła w całej Europie w związku z pewnymi postępami w zakresie higieny i medycyny oraz likwidacją w wyniku uprawy ziemniaka częstych wcześniej ostrych głodów, nie ominęła Polski. W Wielkopolsce w latach 1816—1856 przyrost ludności wyniósł 73%, w Galicji w latach 1816—1870 równy był 60%, w Królestwie w latach 1816—1870 liczba ludności podwoiła się1. Procesy te trwały także na schyłku XIX i w początkach XX w. W latach 1868—
—1910 ludność Królestwa Polskiego, Galicji (ze Śląskiem Cieszyńskim), Wielkopolski, Pomorza Zachodniego i Gdańskiego oraz Warmii i Mazur wzrosła z 21 min do 33,7 min, tj. około 60,5%. Było to bardzo dobre tempo przyrostu w skali europejskiej, ze wskaźnikiem wyższym nawet od średniego. Rezultaty jego uległy jednak pewnemu osłabieniu przez znacznych rozmiarów emigrację zarobkową, kierującą się z polskich ziem do różnych krajów europejskich, a także poza Europę (USA, Brazylia). Wychodźstwo to nasiliło się zwłaszcza w końcu XIX i w początkach XX w. W latach 1880—1900 tylko z zaboru pruskiego wyjechały prawie 2 min ludzi; z Galicji w latach 1880—
—1910 wywędrowały setki tysięcy osób2. Był to zresztą nie tylko zna-
285
142. Most
żelazny
w Kaliszu.
Według
fotografii
K. Brandla
rys. K. Przykorski,
1866 r.
czny “upust krwi" dla kraju, ale także dowód mobilności i energii grup najuboższych, upośledzonych, gdyż ich właśnie reprezentanci ruszali masowo na obczyznę w poszukiwaniu chleba. Niemałe znaczenie miało także zadzierzgnięcie wskutek owych ruchów kontaktów i więzów z krajami wyżej rozwiniętymi (Niemcami, Francją, Belgią, USA), a nawet z odległymi, egzotycznymi rejonami kuli ziemskiej. Emigranci, korespondujący z rodzinną wsią czy miasteczkiem, często powracający do swych stron po dłuższym lub krótszym pobycie za granicą, przywozili ze sobą prócz uciułanego grosza również odmienne wzorce obyczajowe i kulturowe, powodowali ferment mentalny, pobudzali wyobraźnię, mobilizowali ambicję i poszerzali horyzonty pozostałych w ojczyźnie współziomków. Emigracja zarobkowa miała więc także swój, i to niemały, pozytywny wymiar kulturalny. “
O podstawowych zmianach w życiu gospodarcżó-społecznym i formach bytowania decydowały jednak w tym czasie głównie postępy krajowego uprzemysłowienia. Dokonywały się one zwłaszcza w Królestwie, gdzie rozwijał się przemysł włókienniczy (okręg łódzki i żyrardowski, po powstaniu listopadowym także białostocki) i maszynowy (Warszawa), a także górnictwo oraz hutnictwo (istniało wciąż Zagłębie Staropolskie, rozwijało się Za-
286
głębie Dąbrowskie). W zaborze pruskim przodował Śląsk górniczo-hutniczy. W Wielkopolsce poza fabryką maszyn rolniczych Cegielskiego (powstała w 1846 r. ) nie było większych zakładów; rozpościerał się tu teren ekspansji silnego przemysłu niemieckiego, podobnie jak na Pomorzu, gdzie większą rolę grały jedynie stocznie. Słabo wyglądał także rozwój przemysłu Galicji, która w ramach monarchii Habsburgów pozostawała raczej obszarem zacofanym3.
Mimo tych nierównomierności można przyjąć, że na ziemiach polskich w XIX w. przebiegała jednak rewolucja przemysłowa, której rezultaty miały ogromne znaczenie dla warunków życia ludności. Powstawały setki nowych, dużych zakładów, początkowo typu jeszcze manufakturowego, wkrótce zaś już fabrycznego, zatrudniających pod jednym dachem tysiące robotników. Jeśli w 1869 r. było w Królestwie Polskim 38 fabryk, to w 1910 liczba ich wynosiła już 386; zatrudniały one w 1869 r. niespełna 1500 ludzi, w 1910 r. — prawie 45 tyś.4 Największe skupisko zakładów wytwórczych
143. Hala fabryczna, 1869 r.
287
stanowiła Łódź z wielkimi fabrykami L. Geyera, L. Grohmanna, L. Landego, K. Scheiblera. Obok wytwórni włókienniczych powstawały fabryki odzieży, obuwia itp., rujnujące stare, tradycyjne rzemiosło. Na Śląsku wyrastały dziesiątki nowych kopalń, a ich rozmiary rosły; liczba robotników zatrudnionych przeciętnie w l kopalni wzrosła ze 193 w 1867 r. do 2130 w 1911 r.5 Praca w tak wielkich zakładach stwarzała poważne problemy adaptacyjne — fizyczne i psychiczne — dla ludzi w nich zatrudnionych. Wszak większość dnia spędzali oni w miejscu pracy, której warunki i charakter wywierały wpływ na obyczajowość, mentalność, strukturę dnia codziennego. Człowiek, będący dawniej twórcą określonego produktu, zostawał zdegradowany do roli elementu w procesie wytwórczym, procesie przebiegającym w całości poza zasięgiem rąk i wzroku pojedynczego robotnika. Praca stawała się monotonna, dawała znacznie mniej satysfakcji, niż dostarczała niegdyś drobnemu indywidualnemu wytwórcy. Pracownik fabryki był też z jednej strony coraz silniej uzależniony od pracodawcy, z drugiej — wyobcowany i sfrustrowany. W dużych zakładach nie było miejsca na patriarchalne, typowe dla małych warsztatów stosunki, decydujące o specyficznym klimacie pracy w ubiegłych wiekach. Tworzyły się nowe typy powiązań i zależności, powstawały nowe hierarchie z właścicielem na szczycie drabiny fabrycznej, majstrami i brygadzistami na szczeblach pośrednich, a wielotysięcznym tłumem robotników u dołu. Rzucony w ten bezimienny tłum pracownik — często przybysz ze wsi — czuł się osamotniony, pozbawiony jakiegokolwiek oparcia, bezbronny w nie znanym mu środowisku. Musiało upłynąć nieco czasu, zanim zaczęły powstawać w większych zakładach więzi nowych solidaryz-mów. Pogłębiać się one miały w miarę uświadamiania sobie wspólnoty interesów i wzrostu poczucia siły grup robotniczych, poczucia płynącego właśnie z szybko rosnącej liczebności załóg poszczególnych zakładów i kopalń.
Rytm życia w osiedlu przyfabrycznym czy przykopalnianym różnił się diametralnie od rytmu tradycyjnego, ugruntowanego egzystencją typową dla wieków poprzednich. Praca w fabryce wymagała innej dyscypliny i innych nawyków niż praca na roli czy nawet w małym warsztacie rzemieślniczym. Nie istniała tu możliwość indywidualnego układania sobie zajęć, nie było miejsca na poczucie swobodnego luzu czasowego; każdy pracownik musiał wyrobić w sobie dokładność i szybkość oraz podporządkować się narzuconemu odgórnie rozkładowi czynności. Dokonujący się przewrót w technice produkcji wymagał przystosowania się i zdobywania nowych nawyków oraz niełatwych umiejętności. Szok musiał być ogromny, skoro w ciągu niewielu lat, za życia jednej generacji, rękodzielniczy sposób wytwarzania został wyparty przez coraz doskonalsze, coraz wydajniejsze maszyny. Nie zawsze były one witane przez robotników jako ułatwienie pracy, często oznaczały przede wszystkim konkurencję dla działalności człowieka. W 1840 r. Geyer uruchomił w swych zakładach 180 mechanicznych krosien; 14 lat później powstała w Łodzi całkowicie już zmechanizowana fabryka tkanin bawełnianych K. Scheiblera. Za nimi poszli inni fabrykanci. W rezultacie tysiące tkaczy straciło , jak wiadomo, pracę. Rozruchy i niszczenie przez zrozpa-
288
144. Stacja kolejowa we Włocławku, 1863 r.
Rys. z fotografii J. Cegliński
czonych robotników “diabelskich" urządzeń (1861) nie mogło oczywiście zahamować dokonującego się procesu mechanizacji produkcji tekstyliów. Kolejny etap postępu technicznego stanowiło zastosowanie w przemyśle maszyny parowej, a następnie, w miarę elektryfikacji na przełomie XIX i XX w., silników elektrycznych i spalinowych6.1 ten krok nie był bezbolesny. Obsługa nowych maszyn powodowała w początkowym okresie ogromny wzrost wypadków przy pracy. Jednocześnie jednak wymagała wyższego poziomu kwalifikacji zawodowych robotników, a co za tym idzie — sprzyjała podnoszeniu ogólnego poziomu umysłowego. Tworzyła się — nie bez frustracji i cierpień — czołówka klasy robotniczej: lepiej wykształcona, lepiej płatna, ale także wysuwająca coraz bardziej świadomie nowe postulaty dotyczące warunków pracy i życia.
Obok postępów uprzemysłowienia dokonywał się przewrót w dziedzinie transportu i łączności. Na Wiśle pojawiły się parowce już w 1828 r., a przedsiębiorstwo założone w latach czterdziestych zapewniło systematyczną, sprawną i wygodną żeglugę na tej rzece7. Pasażerska poczta konna — dyli-żansy — została zastąpiona przez kolej żelazną (1844 r. początek rozbudowy kolejnictwa w Galicji, lata 1845—1848 budowa kolei warszawsko-wiedeń-skiej, 1862 r. otwarcie kolei warszawsko-petersburskiej). Umożliwiło to szybki i tani masowy przewóz ludzi oraz towarów na terenie całego kraju, łącząc go jednocześnie w wygodny sposób z zagranicą8. Wzrastała również długość dróg bitych i szos, choć oczywiście w tej dziedzinie pozostawaliśmy daleko poza krajami Zachodu. Czas podróży skurczył się z miesięcy i tygodni do dni, niewygody z nią związane zmalały, odległość przestawała mieć
19 — M. Bogucka, Dzieje kultury
289
145. Aparat telefoniczny, 1882 r.
tak zasadnicze, jak niegdyś znaczenie. Taka szybkość krążenia dóbr i ludzi, jaką osiągnął wiek XIX, nie znana była poprzednim stuleciom. Zwiększało się jednocześnie tempo obiegu informacji, wywołane udoskonalaniem urządzeń pocztowych. Pierwsze telegraficzne przekazy przesłano na naszych ziemiach w 1830 r. Nieco wcześniej wprowadzono w miastach skrzynki pocz-towe; w połowie wieku pojawił się znaczek pocztowy, kupowany i naklejany przez nadawcę (przedtem za przesyłkę płacił zwykle odbiorca). Obok odbioru listów na poczcie upowszechniał się bardziej wygodny dla ludności zwyczaj dostarczania korespondencji do domów przez listonoszy; pod koniec XIX w. stało się to już regułą. Usprawniono obieg przesyłek pieniężnych i paczek. Pojawiły się koperty i kartki pocztowe. Dzięki tym wszystkim udogodnieniom druga połowa XIX i początek wieku XX stanowią apogeum w historii epistolografii — pisano w tych latach i otrzymywano ogromną liczbę listów. Korespondencja stała się na lat kilkadziesiąt niezwykle ważną
290
formą kontaktów międzyludzkich. Pod koniec stulecia pojawił się zresztą konkurent w tym zakresie, początkowo niegroźny ze względu na swą rzadkość: pierwsze telefony zainstalowano w 1881 'r. w Warszawie, w 1884 r. w Łodzi, w 1885 r. w Poznaniu. Wynalazek upowszechniał się powoli, niemniej sam fakt możliwości przesyłania głosu ludzkiego na odległość umacniał typową dla XIX w. entuzjastyczną wiarę w nieograniczoność i błogosławione rezultaty postępu technicznego.
Ogromne znaczenie dla zmian warunków życia znacznych grup ludności miały postępy urbanizacji. Rozbiory, wojny okresu napoleońskiego, niekorzystne układy gospodarcze i fiskalne zahamowały w pierwszej połowie XIX w. zapoczątkowane przez oświecenie odradzanie się miast polskich. Losy ich były zresztą bardzo zróżnicowane. Nieliczne centra przemysłowo-handlowe i administracyjne prosperowały mimo wszystko; w drugiej połowie XIX w. uprzemysłowienie, a zwłaszcza przewrót w zakresie komunikacji i budowa linii kolejowych przyniosły wręcz karierę niektórym ośrodkom. Większość miasteczek wegetowała jednak, a podstawy ich egzystencji wiązały się głównie z rolnictwem. W 1869 r. władze Królestwa zdecydowały się na krok drastyczny i odebrały prawa miejskie 333 osadom, które w istocie już dawno miastami nie były. Po tej akcji pozostało w Królestwie formalnie 116 miast, w których zamieszkiwało tylko około 16% ludności kraju9. 2 nich jedynie Warszawa miała charakter prawdziwie wielkomiejski, licząc w połowie XIX w. ponad 150 tyś., a w 1870 r. już około 276 tyś. mieszkańców. W skali europejskiej oznaczało to zaledwie 16 miejsce! Ponad 10 tyś. osiągnęły w tym czasie miasta przemysłowe, jak Łódź i Zgierz, handlowo-przemysłowe, jak Kalisz i Radom, ośrodki administracji oraz centra handlowo-przemysłowe, jak Płock, Lublin, Suwałki, Piotrków, Łomża, Częstochowa, Siedlce. 41 innych miast miało zaledwie po około 5 tyś. mieszkańców.
W zaborze pruskim liczbę miast zredukowano na przełomie XVIII i XIX w. do 145. Ich sytuacja była trudna z powodu odcięcia od Polski centralnej i konkurencji przemysłu niemieckiego.' Najlepiej rozwijały się Poznań (42 tyś. mieszkańców w 1870 r.) i ośrodki górniczo-hutnicze, jak Bytom (w 1871 r. miał 15 tyś. mieszkańców), Gliwice (12 tyś. mieszkańców), awansowana w 1868 r. do rangi miasta Królewska Huta, późniejszy Chorzów (w 1871 r. prawie 20 tyś. mieszkańców), Zabrze, Siemianowice, Katowice. Potężne niegdyś miasta pomorskie nie odzyskały dawnej świetności przez cały wiek XIX: Gdańsk liczył niewiele ponad 50 tyś., Elbląg około 20 tyś., Toruń około 10 tyś., co oznaczało zdystansowanie go przez Bydgoszcz (13 tyś. mieszkańców).
W Galicji po odebraniu praw miejskich 49 miejscowościom w 1807 r. pozostało 279 miast, z których tylko 80 posiadało istotnie miejski charakter, a zaledwie 9 przekroczyło (w 1857 r.) próg 10 tyś. mieszkańców. Pomyślniej rozwijały się tu stołeczny Lwów (w 1870 r. ponad 80 tyś. mieszkańców), Kraków (w połowie XIX w. 54 tyś.), leżące na szlaku handlowym z Rosją Brody (w 1851 r. 18 tyś.) oraz niewielkie, ale prężne ośrodki tkackie: Andrychów, Biała, Wilamowice, Dukla, Krosno. Na Śląsku Cieszyńskim
291
146. Jarmark w małym miasteczku. Kopia obrazu W. Szemera, 1880 r.
prosperowały ośrodki przemysłu włókienniczego i górniczo-hutniczego.
W sumie w 1871 r. na ziemiach polskich tylko 11 miast miało powyżej 20 tyś. mieszkańców; w 1910 r. liczba ta wzrosła do 36 tyś. Ponad 10 tyś. mieszkańców w 1910 r. liczyło 61 miast. Przeważały miasta małe, chociaż w 1910 r. średnio na jedno miasto przypadało około 11 tyś. mieszkańców. Ta wysoka średnia była rezultatem szybkiego rozwoju kilku przodujących miast. I tak ludność Warszawy wzrosła w latach 1872—1913 z 276 tyś. do 845 tyś. mieszkańców, Łodzi z 50 tyś. do 459 tyś. Sosnowiec w 1910 r. osiągnął 100 tyś., 5 innych ośrodków przekroczyło 50 tyś. Głównymi czynnikami tego szybkiego rozwoju były przemysł i układy sieci kolejowej. Wokół wielkich fabryk i dworców powstawały osiedla mieszkaniowe, sklepy i sklepiki, warsztaty usługowe; miasta położone z dala od zagłębi przemysłowych i przebiegu dróg żelaznych zastygały w martwocie10. Tak więc różnice w wyglądzie i warunkach życia w miastach dużych i małych pogłębiały się. Przede wszystkim zaś rósł dystans między miastem a wsią.
Oczywiście w początkach XIX w. większość miast nadal przypominała wieś z nie brukowanym rynkiem i piaszczystymi ulicami, z drewnianą zabudową nierzadko pokrytą tradycyjnymi strzechami, na których bociany wiły swe gniazda. Do połowy XIX w. w niewielkich ośrodkach wciąż dominowały drewniane domki parterowe, ustawione do ulicy szczytem; w drugiej połowie stulecia zastępowały je murowane kamieniczki, często l- lub 2-pięt-rowe, zwykle dwutraktowe, stawiane frontem do ulicy. Miewały one po dwie oficyny boczne i zawierały po kilka niewielkich mieszkań. W latach czterdziestych XIX w. w większych ośrodkach powstał typ domu zwany “kamie-
292
nicą warszawską", mieszczący na parterze sklepy, na piętrze i w oficynach mieszkania. Mieszkania “od frontu" były oczywiście większe i paradniejsze, trzy- i więcej pokojowe, miały też podwójne wejścia: od frontowej klatki schodowej i od kuchni. Przeważnie były to kamienice 2-piętrowe, od lat sześćdziesiątych także 3-piętrowe. Te, które wznoszono na przełomie XIX i XX w., otrzymywały charakterystyczne secesyjne fasady. Od tyłu mieściło się ciemne, otoczone oficynami podwórko “studnia" z nieodzownym trzepa-kiem. W “lepszych" dzielnicach dozorca bronił wstępu na podwórze domokrążnym handlarzom, grajkom i żebrakom. W domach mniej ekskluzywnych podwórko było terenem gwarnego życia, oazą dziewiętnastowiecznego folkloru miejskiego: bawiły się tu w klasy, berka i chowanego dzieci mniej zamożnych rodziców (bogatsi posyłali swe pociechy z boną lub nianią na pobliski skwer lub do parku), plotkowały służące, z okien wychodzących na podwórze można było posłuchać występów wokalnych ulicznych śpiewaków i obejrzeć popisy wędrownych sztukmistrzów.
Przy bocznych ulicach i na przedmieściach nawet większych miast przeważały nadal małe, parterowe domki, często ze specjalnymi pomieszczeniami na warsztaty rzemieślnicze. Przed takim domkiem rosło zwykle drzewo — kasztan lub akacja — stała ławeczka, na której wieczorami, niby na wiejskiej przyzbie, zasiadali gwarząc mieszkańcy. Zupełnie inaczej wyglądały ośrodki przemysłowe. Tu przy kopalniach lub hutach powstawały osiedla domków robotniczych, przede wszystkim jednak koszarowe, brzydkie i deprymujące “czynszówki". Każda taka “czynszówka" liczyła zwykle kilkadziesiąt małych, prymitywnych (pozbawionych urządzeń sanitarnych, często dopływu bieżącej wody) mieszkań (np. w Warszawie przy ul. Czerniakowskiej, Pańskiej, w Łodzi w okolicach fabryki Scheiblera, w Żyrardowie, w miastach Górnego Śląska i Zagłębia Staropolskiego). Głód mieszkaniowy powodował zagospodarowywanie na cele mieszkalne poddaszy oraz suteryn i zagęszczenie wszystkich pomieszczeń. Nierzadko w jednej izbie gnieździły się po dwie rodziny; wynajmowano też łóżka na dzień robotnikom pracującym na nocnej zmianie. Z nędznymi warunkami mieszkaniowymi robotników i ubogich rzemieślników, zwłaszcza przybyszów ze wsi, “dorabiających się" dopiero w mieście, kontrastowały rezydencje mieszkalne typu pałacowego, budowane przez fabrykantów (zwłaszcza Łódź i Warszawa). Bogate ziemiań-stwo, przenoszące się do miast na stałe lub na pobyty czasowe, wynajmowało obszerne mieszkania “frontowe" w kamienicach znajdujących się w centrum i w tzw. lepszych dzielnicach miast". W ten sposób strefy zamieszkania były dość rygorystycznie od siebie oddzielone; adres świadczył o pozycji materialnej i socjalnej.
Na układ przestrzenny niektórych miast oddziaływało niekorzystnie rozbudowywanie przez zaborców systemu fortyfikacji (Warszawa, Poznań, Kraków). Fortyfikacje odcinały miasta od ich naturalnych zapleczy, zmuszały do nadmiernej intensyfikacji zabudowy, niekorzystnej ze względów estetycznych i sanitarnych, utrudniały podejmowanie i przeprowadzanie właściwych rozwiązań urbanistycznych, pogarszały — i tak na ogół nieświetne —
293
147. Warszawa dawna resursa ziemiańska przy ul. Krakowskie Przedmieście, 1860—1862
warunki mieszkaniowe i zdrowotne. Oczywiście w wielu większych ośrodkach podejmowano w toku XIX stulecia liczne próby sanacji i regulacji zabudowy: rozbierano stare mury miejskie, wytyczano nowe, szerokie ulice wyburzano budynki grożące zawaleniem; intensywnie porządkowano zwłaszcza. centrum miast, zabraniając m. in. w jego obrębie budowy parterowych drewniaków. Liczne przepisy budowlane ponawiały nakazy ciągłej i porządne, zabudowy ulic. W rezultacie tych akcji pogłębiały się różnice między dzielnicami centralnymi, o które szczególnie dbano, a rozrastającymi się chaotycznie ubogimi peryferiami.
Godny wspomnienia wyjątek wśród rozwijających się żywiołowo miast i osiedli przemysłowych stanowi powstały w latach trzydziestych a osiągający rozkwit w drugiej połowie stulecia Żyrardów. Osiedle zostało zaplanowane w sposób konsekwentny i ambitny, z wyraźnym uwypukleniem hierarchii takich elementów, jak zakład przemysłowy i związany z nim kompozycyjnie rynek z kościołem, osobna zabudowa mieszkaniowa dla robotników i dzielnica urzędników fabrycznych, wreszcie pałacyk fabrykanta. Miał to być w zamyśle twórców “dziewiętnastowieczny Zamość", idealne miasto przemysłowe, tak jak Zamość szesnastowieczny pomyślany był ponad dwieście lat wcześniej jako idealne miasto renesansowe.
W zakresie stylu budownictwa w pierwszym okresie porozbiorowym nadal panował klasycyzm. Wybitne dzieła tworzył w tych latach w Warszawie A. Corazzi (Pałac Staszica, budynek Komisji Rządowej, Przychodów i Skarbu,
294
148. Kraków,
ul. Barska 24.
Wejście
do secesyjnej
willi,
1909 r.
Arch. R. Bandurski
Teatr Wielki). Wkrótce potem przyszła moda na neogotyk (Kórnik Działyń-skich), a następnie na neorenesans i wreszcie secesję. W tych właśnie stylach wznoszono w całym kraju dziesiątki dworców kolejowych, kamienic mieszkalnych, kościołów i pałacyków bogacącej się burżuazji.
Na zmiany w zakresie architektury i wygląd budynków znaczny wpływ miało stosowanie innych niż dawniej materiałów budowlanych: zanikł kamień, obok cegły i drewna pojawiały się coraz częściej elementy konstrukcji z żelaza i dekoracji z żelaza; rozpowszechniało się użycie cementu, a pod koniec okresu także betonu i żelazobetonu.
Dość żywa akcja wznoszenia gmachów użyteczności publicznej wyciskała charakterystyczne piętno na wielu miastach. Powstawały neorenesan-sowe i neogotyckie, a pod koniec stulecia secesyjne ratusze (Lwów, Radom,
295
Wschowa, Głogów), budynki przeznaczone na pomieszczenia władz i urzędów (często w tym celu adaptowano stare klasztory i pałace), gmachy sądów, banków, szkoły, teatry, muzea, biblioteki, szpitale, koszary, więzienia (np. warszawski Pawiak, zbudowany w latach 1830—1835 według projektu H. Marconiego). Od lat czterdziestych wznoszono liczne dworce i stacje ko-
151.Łódź
ul. Sienkiewicza 6.
Kamienica
secesyjna,
1911 r.
Aren. A. Furhjelm
lejowe, często w neogotyckim lub neorenesansowym stylu. Powstawały budynki pocztowe, w związku z rozwojem usług pocztowych, hotelowe, dla wygody coraz liczniejszych i bardziej wymagających podróżnych (np. zbudowany w Warszawie w połowie stulecia wedle projektu H. Marconiego gmach Hotelu Europejskiego oraz pod koniec XIX w. secesyjny hotel Bristol, Grand Hotel w Łodzi i Krakowie), gmachy handlowe (Bazar w Pozna-
297
niu 1838, tzw. Gościnny Dwór w Warszawie 1841). Burzliwie rozwijało się budownictwo przemysłowe; wiele fabryk, zwłaszcza wznoszonych w pierwszej połowie XIX w., miało fasady klasycystyczne lub gotyzujące; w drugiej połowie wieku budownictwo fabryczne uprościło się: zaczęły wyrastać dość podobne do siebie, ponure, koszarowe hale o niewielkich oknach. Wnętrza ciemne, zatłoczone, hałaśliwe stwarzały wyjątkowo trudne warunki pracy. Dziesiątki tysięcy ludzi spędzało w nich jednak większą część swego życia.
Ciasne, zadymione, brudne nie były miasta owych lat z pewnością miłym terenem egzystencji. W dodatku miejskie środowisko społeczne stwarzało specyficzne problemy, utrudniające i komplikujące życie. Tylko w miasteczkach i małych miastach utrzymywały się nadal (typowe także dla wsi) więzi sąsiedzkie, ograniczające wprawdzie swobodę działania jednostki (liczenie się z opinią, powielanie tradycyjnych wzorców zachowań), ale stwarzające klimat bezpieczeństwa i jak gdyby pewnego komfortu psychicznego (pomoc w potrzebie, afirmacja posiadanego statusu socjalnego). Pękały one za to w większych, zwłaszcza przemysłowych ośrodkach, gdzie mieszkańców było zbyt wielu, aby mogli znać się wzajemnie, a trudne warunki egzystencji powodowały ostrą konkurencję indywidualną i grupową. Pewna wspólnota, obejmująca dom czy ulicę (rzadziej i w znacznie słabszym stopniu całą dzielnicę), wykształcała się bardzo powoli, przy czym stały napływ nowych przybyszów osłabiał ją i rozbijał. Na tym tle m. in. rozwijała się znaczna krymino-genność miast, która w XIX stuleciu przybierała w wielu ośrodkach ostre formy (rozbudowany liczebnie margines społeczny, szybki wzrost liczby przestępstw i ich znaczne zróżnicowanie)12.
Mieszkańcy miast płacili więc określoną, raczej dość wysoką cenę za udogodnienia, jakie im “nowoczesny" i “postępowy" wiek XIX oferował. Było tych udogodnień zresztą sporo i budziły one entuzjazm ludzi nawykłych od stuleci do trudnych warunków bytowania. Wśród tych nowinek cywilizacyjnych na czoło wysuwa się bezsprzecznie komunikacja.miejska — innowacja nie znana stuleciom poprzednim. Pierwszą jaskółkę stanowili dorożkarze, którzy pojawili się najwcześniej w Warszawie, bo już pod koniec XVIII w. Oferowali oni swe usługi osobom nie posiadającym własnych powozów, a gotowym zapłacić za przewóz na określonej trasie. Dla lepszego porządku i kontroli dorożkarze otrzymali mundury i numery; oczekiwali na klientów na postojach wyznaczonych w różnych punktach miasta. W połowie XIX w. po Warszawie jeździło już 500 dorożek, w Poznaniu było ich 40, w Łodzi — 4. Obok dorożek na pewnych stałych trasach zaczęły wkrótce kursować tańsze od dorożek pojazdy, tzw. omnibusy, zabierające po kilku czy kilkunastu pasażerów naraz. Wreszcie w 1866 r. pojawił się na ulicach Warszawy pierwszy tramwaj konny, łącząc Dworzec Warszawsko-Peters-burski z Dworcem Warszawsko-Wiedeńskim. Możliwość jazdy takim tramwajem stanowiła duże ułatwienie dla podróżnych, wybierających się w podróż koleją. Wkrótce sieć tramwajowa uległa rozbudowie, a na przełomie XIX i XX w. znacznej transformacji i udoskonaleniu w związku z wprowadzeniem trakcji elektrycznej. Tramwaj elektryczny miał oczywiście swych entuzjastów,
298
ale i przeciwników, obawiających się skutków “nadmiernej" szybkości, mającej rzekomo szkodzić zdrowiu pasażerów, a także powodować wypadki. Mimo polemik i gorących dyskusji nowy środek lokomocji upowszechnił się szybko nie tylko w stolicy.
Powstawały także inne liczne urządzenia, ułatwiające życie mieszkańcom miast, zwłaszcza miast dużych. W drugiej połowie XIX w. pojawili się posłańcy, podobnie jak dorożkarze zaopatrzeni w mundury i numery. Powierzano im szybkie dostarczanie listów oraz przesyłek pod wskazany adres. Specjalna służba medyczna miała nieść pomoc w nagłych wypadkach, mnożących się w dużych zbiorowiskach ludzkich. Pogotowie Ratunkowe zorganizowane zostało najpierw w Krakowie (1891), potem w Warszawie (1897), następnie w Łodzi (1899). Ciekawe, iż początkowo korzystano z niego z pewnymi oporami. Karetka Pogotowia była długi czas w sferach drobnomieszczańskich synonimem skandalu, ludzie prości lękali się jej, gdyż oznaczała transport do szpitala, przed którym rodziny chciały ochronić swych chorych. I tu jednak zwyciężyły potrzeby praktycznego życia i Pogotowie Ratunkowe stało się po pewnym czasie niezbędnym elementem wielkomiejskiego pejzażu.
299
Duże znaczenie dla codziennego bytowania miały zmiany w zakresie metod i form zaopatrywania ludności miast w towary. Obok dawniej egzystujących kramów, sukiennic i punktów sprzedaży bezpośrednio w warsztatach rzemieślniczych poszczególnych branż pojawiać się zaczęły nowoczesne sklepy. Początkowo handlowały one artykułami mieszanymi, potem dopiero zaczął się wykształcać podział na branże i specjalizacja. Właściciele dbali coraz bardziej o atrakcyjne urządzenie wnętrz sklepowych i dekorację wystaw, które miały przyciągać klientów. Wiązało się to z rosnącą rolą reklamy handlowej, m. in. przez regularne ogłoszenia w prasie codziennej i periodycznej. Świetny opis wyglądu oraz funkcjonowania takiego dziewiętnastowiecznego sklepu dał Prus w Lalce. Na przełomie XIX i XX w. powstały także pierwsze — oczywiście nieliczne — nowoczesne domy towarowe (słynny magazyn firmy Braci Jabłkowskich w Warszawie przy ul. Brackiej).
153. Dorożka
warszawska.
Rys.
W. Dmochowski, 8111
1869 r.
Dawna karczma przekształcała się stopniowo w szynk, gęsto występujący zwłaszcza w dużych ośrodkach (w Warszawie w 1829 r. były aż 1193 szynki, w 1870 r. — 523, w Łodzi na samej ul. Piotrkowskiej w drugiej połowie XIX w. można było naliczyć 22 szynki). Obok szynków, oferujących głównie alkohole, zwłaszcza wódkę, wyrastały zakłady gastronomiczne — traktiernie i garkuchnie, w których żywili się robotnicy, studenci, drobni urzędnicy, oraz restauracje, często z bardzo dobrą kuchnią, w których jadali ludzie zamożni. Coraz popularniejszymi lokalami stawały się kawiarnie — w Warszawie w latach dwudziestych XIX w. było ich około 90 (w tym słynne Hono-
300
l 154. Tramwaj j konny | w Warszawie. "j Rys. W. Gerson, 1867 r.
155. Wnętrze taniej
“garkuchni" przy ul. Freta w Warszawie. Rys. H. Pillati, 1869 r.
301
ratka i Lours na Miodowej), w 1909 r. już 167. Tłumnie odwiedzano również cukiernie; niektóre z nich uzyskały duży rozgłos (w Poznaniu cukiernia w Bazarze, liczne cukiernie w Krakowie, w Warszawie zakład B. Semadenie-go). W Warszawie w 1909 r. było 130 cukierni, których wyroby stanowiły poważną konkurencję dla wypieków domowych. Na schyłku stulecia i w początkach XX w. modne stały się tzw. ogródki,, stanowiące połączenie teatrzyku z lokalem gastronomicznym. Wszystkie te zakłady spełniały rolę nie tylko kulinarną — były ośrodkami intensywnego życia towarzyskiego na skalę nie znaną poprzednim stuleciom.
Higiena w miastach nadal utrzymywała się na niskim poziomie, zależąc w dużej mierze od zaopatrzenia w wodę. Przez cały wiek XIX korzystano głównie ze starych urządzeń wodociągowych, nie wystarczających już wobec znacznie wzrastających potrzeb. Beczkowozy w większych ośrodkach, nosiwoda w mniejszych stanowili więc zwykły element pejzażu osiedla. Korzystano też ze studzien, źródeł i strumyków, jakie znajdowały się na terenie miast. Jakość tak uzyskiwanej wody pitnej pogarszała się jednak szybko wskutek zatruwania rzek i rzeczek ściekami fabrycznymi. Zbudowanie nowoczesnej sieci wodociągowej, wyposażonej w filtry, było kosztowne, niewiele więc miast mogło sobie na to pozwolić. Najwcześniej taki nowoczesny wodociąg powstał w Warszawie (1851) wedle projektu H. Marconiego. W 1888 r. było podłączonych do tego wodociągu zaledwie 1250 domów, obsługiwał więc nieliczną grupę mieszkańców. Także w niektórych innych miastach budowano wodociągi (Płock 1896, Ciechocinek 1895, Lublin 1899, Olkusz 1903), choć w większości ośrodków miejskich Królestwa ludność nadal korzystała z wody rzecznej lub studziennej. W Galicji do 1918 r. wodociągi założono tylko w 30 miastach. Nieco lepiej przedstawiała się sieć wodociągów w zaborze pruskim — na przełomie XIX i XX w. prawie wszystkie większe miasta już ją tu posiadały, co nie oznaczało oczywiście podłączenia ogółu budynków. Tak więc nie wszyscy mieszkańcy miast byli pod względem zaopatrzenia w wodę uprzywilejowani w stosunku do ludności wsi.
System kanalizacji i oczyszczania miast także nie nadążał za potrzebami. Odziedziczona po XVIII w. wątła sieć kanałów znajdowała się w zdecydowanie złym stanie. Rynsztoki biegnące wzdłuż ulic wypełnione były po brzegi ściekami, uprzątanie i wywózka śmieci, organizowane częściowo przez magistraty, częściowo przez właścicieli posesji, pozostawiały wiele do życzenia. Powietrze miejskie, przesiąknięte fetorem, było więc ceną, jaką należało płacić za przywilej zamieszkiwania w dużym, ludnym ośrodku. Skanalizowanie, i to tylko częściowe większych miast polskich — poza jak zwykle uprzywilejowaną Warszawą — przypada dopiero na koniec XIX w.
Pewną poprawę higieny i wyglądu miast przyniosła akcja brukowania ulic, prowadzona energicznie w drugiej połowie XIX w. Najczęściej używano w tym celu zwykłych polnych kamieni, rzadziej klocków drewnianych, zlepianych smołą (dziedziniec zamkowy i Krakowskie Przedmieście w Warszawie), lub kostki kamiennej. Ułatwiało to poruszanie się po ulicach w słotne dni jesieni. Postęp dokonał się także w zakresie oświetlania ulic dzięki
302
wprowadzeniu latarń olejnych, zawieszanych początkowo na łańcuchach, a potem na słupach. W połowie XIX w. Warszawa miała już takich latarń 800, Poznań 233, Łódź ponad 30. W licznych mniejszych ośrodkach musiała wystarczać jedna latarnia zainstalowana w rynku. Prawdziwie jednak rozjaśniło mroki miast dopiero zastosowanie gazu — w latach sześćdziesiątych Warszawa posiadała już 1000 latarń gazowych, Łódź w początkach lat siedemdziesiątych 200. Współczesnym wydawało się, że ulice są jasne jak w dzień, obok zachwytów padały jednak także słowa obawy, czy aby światło gazowe nie okaże się, jako zbyt jaskrawe, szkodliwe dla oczu przechodniów13.
Wraz z zagęszczaniem się zabudowy znikała z miast, zwłaszcza większych, zieleń. Próbowano temu przeciwdziałać wysadzając drzewami niektóre ulice i aleje. W Krakowie w latach 1820—1830 na terenie wyburzonych murów miejskich założono Planty. W wielu miastach powstawały parki publiczne (Radom, Lublin, Sieradz, Konin, Sandomierz, Płock, Częstochowa), Umożliwiało to kontakt z przyrodą także mniej zamożnym mieszkańcom miast, którzy nie mieli środków na letnie wyjazdy na wieś. W Warszawie
303
udostępniono publiczności Ogród Saski i Łazienki jeszcze w końcu XVIII w. W latach 1865—1871 założono na szybko się rozbudowującej Pradze trzeci rozległy park, zwany Aleksandryjskim (dziś park Praski i część terenów Ogrodu Zoologicznego). Obok parków powstawały pierwsze nowoczesne ogrody zoologiczne (w Poznaniu w 1870 r.) i botaniczne (Warszawa, Kraków)14. Niemniej życie w dużym mieście oznaczało zerwanie bezpośrednich związków z przyrodą, co odbijać się musiało na zdrowiu i psychice mieszczuchów.
Wiek XIX w pewnej mierze w związku z eksplozją demograficzną przynosi bardzo charakterystyczne przemiany w zakresie stosunku do śmierci i zmarłych. Jeszcze w końcu XVIII w. zwłoki grzebano w kryptach kościołów i na cmentarzykach przykościelnych, które stanowiły jednocześnie małe oazy zieleni w samym centrum wielu miast. Żywi ocierali się wciąż o groby, ci, którzy odeszli, przez swą pośmiertną bliskość uczestniczyli w pewien sposób nadal w życiu. W XIX w., w związku z szybkim przyrostem ludności, a co za tym idzie — zwiększeniem liczby zmarłych, zaczęto ze względu na wymogi higieny chować zwłoki w pewnym oddaleniu od miast, zakładając w tym celu obszerne cmentarze (warszawskie Powązki powstały już w 1790 r.). Budowano na ich terenie ozdobne mauzolea, wznoszono obeliski, zdobiono mogiły posągami. Ten kult zmarłych — przy jednoczesnym lękliwym stosunku do wyznaczonych dla nich terenów spoczynku i “trzymaniu grobów na odległość" — stanowią specyficzny rys mentalności i obyczajowości XIX w., odziedziczony także przez wiek XX. Łączyło się to ze zmianą stosunku do śmierci, która właśnie chyba w XIX w. przestaje być widowiskiem rozryw-
304
kowym (egzekucje publiczne stają się rzadkością), przestaje też być traktowana jako element codzienności, gromadzący licznych widzów. W XIX w. następuje zjawisko, które można nazwać “uprywatnieniem" śmierci: umiera się dyskretnie, w gronie rodziny, bez zbiegowiska sąsiadów, jak to niialo miejsce w wiekach poprzednich. Od tego już tylko krok (ale jakże znaczący!) do samotnej śmierci w szpitalu, wśród obcych, typowej dla wieku XX. Jedynie pogrzeb zachował dawne cechy rozbudowanej ceremonii towarzyskiej (dalekie echa barokowej “pompa funebris"), gromadzącej licznych uczestników z grona bliskich, przyjaciół, znajomych, a nawet przypadkowych gapiów.
Na zmianę stosunku do śmierci wpłynął niewątpliwie fakt, że klęski elementarne, które w poprzednich epokach tak często nawiedzały zwłaszcza duże miasta i tak głęboko zakłócały rytm życia ich mieszkańców, uległy złagodzeniu. Zanikły wielkie zarazy, dręczące centra miejskie, nadal obawiano się jednak powodzi (specjalnie dokuczliwe były w latach 1813, 1838, 1844, 1903) i pożarów, które potrafiły wciąż rujnować całe kwartały miejskie (w Poznaniu w 1803 r. spłonęło 276 domów, w Krakowie w 1850 r. — l60 budynków śródmieścia). Jednakże akcje ratunkowe przebiegały teraz spraw-
158. Wystawa
maszyn
rolniczych.
Rys.
M. E. AndrioUi,
1874 r.
20 — M. Bogucka, Dzieje kultury
305
niej. W większych miastach powstawały ochotnicze (Kraków 1865, Poznań 1845) i zawodowe (Kraków 1873, Warszawa 1834) straże pożarne, które działając energicznie i fachowo zapobiegały większym stratom. Klęski elementarne wyzwalały z reguły piękne odruchy szerokiej społecznej solidarności i ofiarności (pomoc dla pogorzelców, zbiórki na powodzian).
W rezultacie więc życie w miastach — zwłaszcza większych — uległo znacznym zmianom w stosunku do wieków poprzednich. Z jednej strony pod wpływem różnych urządzeń i wynalazków stało się niewątpliwie ła-' twiejsze i wygodniejsze. Z drugiej strony różnice w poziomie i warunkach egzystencji grup bogatszych i uboższych pozostawały nadal tak samo ostre, jak niegdyś, a w związku ze wzrostem aspiracji społecznych były trudniejsze do akceptacji. Dochodziły do tego frustracje typowo nowoczesne, nie znane stuleciom poprzednim. W wielkich ośrodkach, oferujących wygodniejsze warunki egzystencji, szersze możliwości zarobkowe, szybki wzrost demograficzny doprowadził do zaniku dawnych ważnych więzi sąsiedzko-korpora-cyjnych. Mieszkaniec miasta tracił oparcie, jakie mu niegdyś oferował cech, gildia, bractwo. Powstawał typowy dla nowoczesnych centrów urbanistycznych problem adaptacji do życia w hałaśliwej, zdezintegrowanej zbiorowości, dylemat wyobcowania i samotności w tłumie. Gwarne, oświetlone ulice, kuszące wystawy sklepowe, wypełnione kawiarnie i ogródki stanowiły tylko jedną stronę medalu nowoczesności.
Warunki życia na wsi zmieniały się również, choć nie tak radykalnie i znacznie wolniej. Rolnictwo wkraczało w nowoczesność na wielu odcinkach. Pojawiły się nowe uprawy: prócz tradycyjnych zbóż hodowano coraz więcej ziemniaków, buraków, koniczyny. W okolicach dużych miast następował rozwój ogrodnictwa i sadownictwa. Intensywniejsze nawożenie (naturalne i chemiczne), a także przejście na system płodozmianu spowodowały zwiększenie wydajności i wzrost plonów. W Wielkopolsce w początkach XIX w. zbierano z jednego wysianego 3—4 ziarna, potem już 5—8 ziaren, w Królestwie do połowy XIX w. z jednego 'wysianego zbierano przeciętnie 4—5 ziaren żyta, nieco mniej pszenicy15. Na wzrost plonów, a także pewne ułatwienie pracy rolnika oddziaływało udoskonalanie narzędzi produkcji (ulepszenie pługa, zastępowanie narzędzi drewnianych żelaznymi) i początki mechanizacji (młocarnie, siewniki, żniwiarki). Na tego typu nowości mogły sobie pozwolić jednak głównie niektóre majątki ziemiańskie i nieliczni bogaci chłopi. W większości chłopskich gospodarstw długo jeszcze utrzymywały się stare narzędzia i prymitywne metody gospodarowania. Tylko też małe grupy rolników korzystały z ukazujących się coraz liczniejszych fachowych czasopism rolniczych, podręczników i poradników. Oświatę rolniczą szerzyły zakładane tu i ówdzie szkoły rolnicze i towarzystwa rolnicze (te ostatnie skupiały jednak niemal wyłącznie ziemian), organizujące pokazy i wystawy agronomiczne, popierające doświadczalne gospodarstwa, propagujące osiągnięcia wzorowych majątków.
Na przełomie XIX i XX w. nastąpił dalszy skok w rozwoju upraw okopowych (zwłaszcza ziemniaków i buraków cukrowych) oraz roślin pastew-
306
nych, choć nadal miała przewagę produkcja zbożowa. Bezkoleśny pług fabryczny zaczął wypierać koleśne pługi drewniane, pojawiły się nowe typy radeł, przeznaczone do obradlania ziemniaków, wzrosła liczba bron żelaznych, pojawiły się snopowiazałki i konne młocarnie. W połączeniu z intensyfikacją nawożenia spowodowało to wzrost plonów zbóż w początkach XX w. (w porównaniu do lat siedemdziesiątych XIX w.) dwukrotny, a ziemniaków o przeszło 160%. Znaczne postępy poczyniło sadownictwo (pojawienie się szkółek, upowszechnienie zwyczaju bielenia pni drzew owocowych) i warzywnictwo (obok upraw tradycyjnych popularyzowanie się hodowli kalafiorów, selerów, porów, sałaty, brukselki, pomidorów). Wokół dużych miast rozwijało się przynoszące znaczne dochody kwiaciarstwo. Przemiany zaszły w zakresie hodowli bydła — zmniejszyła się liczba wołów, zastępowanych w pracach polowych przez tańsze teraz i pracujące bardziej wydajnie konie, spadło pogłowie owiec (konkurencja wełny importowanej), wzrosła natomiast liczba krów, koni i trzody chlewnej16.
Wprowadzanie do rolnictwa nowych metod oraz przeobrażanie organizacji pracy (likwidacja pańszczyzny spowodowała oparcie rolnictwa na zasadach wolnego najmu) oddziaływały na zmiany wyglądu wsi. Ogromne znaczenie miało tu także uwłaszczenie chłopów. Przemieszane dawniej grunty chłopskie i folwarczne rozdzielano i starano się komasować; w rezultacie wiele zagród chłopskich przenoszono w całkiem nowe miejsce. Dawna zwarta zabudowa wsi ulegała często rozbiciu — powstawały małe kolonie lub typ wsi ulicówki. Pojawiały się także pojedyncze samotne gospodarstwa17. Na największą skalę przebudowywała się wieś w Wielkopolsce (co czwarta wieś), w innych regionach nasilenie tych procesów było nieco słabsze. Bogatsi chłopi wznosili nowe budynki gospodarcze (obora, stajnia, stodoła, chlewnia), najczęściej metodą szachulcową, wypełniając drewnianą konstrukcję gliną zmieszaną ze słomą; stawiali je wokół prostokątnego podwórza. Poza Wielkopolską często występowało jednak jeszcze łączenie pomieszczeń gospodarczych z chatą jednym dachem. Folwarki i dwory wznoszono coraz częściej murowane. Zabudowania gospodarcze — długie parterowe budynki, w których mieściły się stajnie, obory, spichrze — lokowano w pewnej odległości od dworu czy pałacu, ustawiając je z reguły wokół prostokątnego podwórza.
Chata chłopska, budowana przeważnie, jak przed wiekami, przez samego gospodarza przy pomocy rodziny, rzadziej przez wiejskich cieśli, najczęściej nadal wznoszona była głównie na zasadzie konstrukcji wieńcowej. Domy z ociosanych bali lub przepiłowanych pni drzew nie posiadały zwykle fundamentów ani podmurówki. Dopiero w drugiej połowie XIX w. rozpowszechnił się przetrwały do dziś obyczaj bielenia chałup; czasem dodawano do wapna niebieskiej farbki, a w niektórych rejonach (Łowickie, Rzeszowskie) zdobiono ściany malowaną dekoracją z wzorów roślinnych czy geometrycznych. Zabiegi te zmieniły radykalnie koloryt polskich wsi, dotąd szarobrunatnych.
Warunki mieszkaniowe na wsi zmieniały się na lepsze bardzo powoli.
307
Przeważały nadal chaty małe, jednoizbowe, pozbawione kominów, kryte słomą, rzadziej gontem. Dopiero w drugiej połowie XIX w. wzrosła nieco liczba chat z kominami, większych, przedzielonych sienią, z kilku izbami i komorami. Jedna izba była zazwyczaj tzw. izbą paradną — pomieszczeniem, w którym ustawiano najlepsze sprzęty, zawieszano makatki i wycinanki i z którego bardzo rzadko korzystano (odpowiednik dworskiego salonu). Drzwi i małych rozmiarów okna umieszczone były w chacie chłopskiej zwykle na ścianie frontowej, komory pozostawały ciemne. Chłopska chata — dom rodzinny przytłaczającej większości mieszkańców ziem polskich — przez cały wiek XIX pozostawała źle oświetlana, z niewielkim dostępem świeżego powietrza, bez najprostszych wygód. Jeszcze w początkach XX w. mieszkał chłop niesłychanie prymitywnie. “Mój tata opowiadali — czytamy w chłopskim pamiętniku — jak przychodzili do gospodarki. Najprzód postawili se chałupę z drzewa nie ciesanego, pieca w izbie nie było, była tako nalepa na środku, a po jednej stronie stało bydło i drobiazg, a po drugi stało wyro, na którem wszyscy spali, cało famielijo"18.
Służba folwarczna mieszkała oczywiście jeszcze gorzej, bo w tzw. czworakach — budynkach na planie wydłużonego prostokąta, z centralną sienią w środku, z której wiodły wejścia do mieszkań składających się z pojedynczej izby, czasem z izby z komorą19. Domy oficjalistów dworskich, a także uboższe dworki ziemiańskie przypominały chałupy bogatszych chłopów:
parterowe, drewniane, kryte gontem, posiadały jednak nieco większe okna i dwuskrzydłowe drzwi wejściowe oraz ganek z trójkątnym daszkiem, wspartym na 4 słupach lub kolumienkach. Rozplanowanie wnętrza powtarzało ten sam motyw: prostokąt z centralną sienią pośrodku, 4, 6 lub 8 pokoi, kilka alkie-rzyków i nieodzowne jedno większe pomieszczenie paradne — salon — rzadko na ogół używane, ale świadczące o ambicjach społecznych właścicieli.
Bogate ziemiaństwo wznosiło pałacyki murowane, najczęściej piętrowe, zaraz po rozbiorach klasycystyczne, potem w stylu neoklasycznym lub neo-gotyckim; zameczki neogotyckie powstawały zwłaszcza licznie w wielkopolsce i na kresach. Pałacyki posiadały często boczne skrzydła połączone z głównym korpusem galeriami. Okna były duże, prostokątne, pokoje wysokie, niektóre z nich (balowe, salony) znacznych rozmiarów. Sposób mieszkania bogatego ziemiaństwa długo jeszcze miał stanowić model dla innych grup społecznych, a życie toczące się w dworach, pałacykach i zameczkach dostarczać wzorców obyczajowych naśladowanych w różnych kręgach społeczeństwa.
Oglądane “z lotu ptaka" ziemie polskie ulegały w XIX w. charakterystycznym przeobrażeniom. Powstawał nowy krajobraz, kształtowany przez wzrost liczby ludności, rozwój techniki, uprzemysłowienie, procesy urbanizacyjne i rozwój rolnictwa, o których mówiliśmy wyżej. Dawne układy w obrębie środowiska geograficznego ulegały zachwianiu. Na obszary, gdzie jeszcze niedawno rozciągały się bory, moczary i nieużytki, wkraczała cywilizacja; pojawiały się ślady wzmożonej aktywności ludzkiej w postaci nowych pól ornych, osiedli wiejskich i miejskich, dróg, szlaków kolejowych20. Zwła-
310
szcza szybko kurczył się, m. in. na skutek rabunkowej gospodarki, obszar lasów. Jeszcze w początkach XIX w. lasy stanowiły 30% obszaru Królestwa, w 1909 r. już tylko 18%21. Nie były to już też dawne puszcze mieszane, powstałe w sposób naturalny — wskutek nie przemyślanej ingerencji człowieka pojawiła się przewaga lasów iglastych, jednogatunkowych, co ułatwiło szerzenie się chorób leśnych i pasożytów. Prowadzone na dużą skalę akcje osuszania bagien doprowadziły do zbytniego wysuszania całych okolic (zwłaszcza rejony północno-zachodnie i centralne Królestwa). Następowało również — głównie wskutek ekstensywnej gospodarki rolnej — jałowienie żyznych niegdyś gleb ornych. Nowoczesność przyniosła ziemiom polskim znaczną dewastację środowiska naturalnego, zapoczątkowując, na nie znaną dawniej skalę, procesy zagrożenia ekologicznego. I w tej dziedzinie wiek XIX był więc prekursorem naszej doby.
311
Ludzie XIX stulecia
Wiek XIX niósł nie tylko szybkę zmiany techniczne i cywilizacyjne, stał on także pod znakiem głębokich przemian społecznych. Już współcześni zdawali sobie z tego sprawę. W 1854 r. Lucjan Siemieński, znany popularyzator historii (autor Wieczorów pod lipę) i publicysta, pisał: “Ruch społeczny jest dziś tak szybki, jak wóz parowy, dziwaczny, jak moda paryska"', dając w tym jednym króciutkim zdaniu wyraz swemu uznaniu, jak i pewnej niechęci wobec dokonujących się na jego oczach procesów socjalnych.
Oczywiście Polska XIX w. nadal pozostawała krajem rolniczym. Mimo przegrupowań związanych z industrializacją ziem polskich większość mieszkańców wciąż utrzymywała się z rolnictwa (w latach 1795—1870 blisko 80% ). Dopiero pod koniec stulecia i w początkach XX w. zaszły w tym zakresie pewne przesunięcia: w zaborze pruskim, jak stwierdzają ówczesne statystyki, z rolnictwa żyło w 1882 r. 55% ludności, w 1907 r. już tylko 42%. W Królestwie w 1897 r. rolnictwo stanowiło podstawę utrzymania ponad połowy mieszkańców (56,7% ). Najbardziej rolniczy charakter zachowywała Galicja, gdzie jeszcze w 1900 r. statystyki notowały 76,6% zatrudnionych w rolnictwie2. Jednocześnie profil socjalny wsi ulegał zmianom. W rezultacie dokonanego w latach 1848—1870 uwłaszczenia nastąpiło początkowo wzmocnienie się stanu posiadania ziemiaństwa: liczne grunty dotąd uprawiane przez chłopów przeszły w wyniku reformy na rzecz wielkiej własności. I tak w Księstwie Poznańskim po uwłaszczeniu w ramach wielkich majątków znalazło się ponad 57% wszystkich gruntów. W Królestwie, gdzie jeszcze w początkach XIX w. około 59% ziemi uprawnej znajdowało się w użytkowaniu chłopów, w 1859 r. — a więc jeszcze przed uwłaszczeniem — areał chłopski spadł do 38% 3. Sytuacja ziemian była zresztą , w zależności od regionu, dość zróżnicowana. Jak dowodzą badacze, przewaga największych dóbr ziemskich znajdowała się na wschód od Wisły, ale przeciętny majątek był bardziej dochodowy w zachodniej części kraju, gdzie lepiej umiano gospodarować4. W drugiej połowie XIX w. (zwłaszcza w latach bez-
312
pośrednio po powstaniu styczniowym) nastąpiło kurczenie się wielkiej własności ziemskiej. Powody były złożone. Ziemianie często nie potrafili przystosować się do pouwłaszczeniowych reguł gospodarowania, nie zawsze też umieli wybrnąć z trudności wywołanych ówczesnymi niekorzystnymi, niskimi cenami na zboże. Ważny czynnik stanowiły represje i naciski władz zaborczych (liczne konfiskaty majątków uczestników powstań w Królestwie, zmuszanie do sprzedaży lub parcelacji w zaborze pruskim). W rezultacie tych procesów w Poznańskiem wielkie majątki zajmowały w 1907 r. już tylko 46%, w zachodniej Galicji — 29% powierzchni uprawnej; w Królestwie udział własności folwarcznej w ciągu 40 lat po uwłaszczeniu obniżył się o 14%. Polska w drugiej połowie XIX w. zamieniała się z kraju szlacheckiego, jakim pozostawała przez całe stulecia, w kraj chłopski, a właściwie drobno-chłopski. W Królestwie przeważały wyraźnie gospodarstwa mało- i średniorolne: w 1877 r. ponad 40% stanowiły gospodarstwa do 10 ha, z tendencją wzrostu odsetka małorolnych w wyniku podziałów majątkowych, ubożenia itd. W Galicji aż 80% gospodarstw nie osiągało nawet 5 ha. Tylko zabór pruski miał większy odsetek zamożnych, stosunkowo rozległych gospodarstw chłopskich5. Główną drogę indywidualnego awansu materialnego i kulturalnego dla chłopa stanowiła więc ucieczka z przeludnionej wsi i albo emigracja za granicę (wyjazdy sezonowe na tzw. saksy, ewentualnie wyjazdy na stałe), albo imigracja do pobliskiego miasta, gdzie można było zostać służącym (zwłaszcza kobiety), wyrobnikiem, wreszcie zaś pracownikiem fabrycznym; to ostatnie często oznaczało nie tylko polepszenie warunków życia, ale dawało także różne szansę rozwoju osobowości6.
Nie należy jednak sądzić, że w sytuacji wsi nic się nie zmieniało. Najbardziej stabilne były tu tylko pierwsze dziesięciolecia XIX w. Badacz pańszczyźnianego gospodarstwa chłopskiego Królestwa J. Kochanowicz pisze: “Gdy więc spojrzeć na gospodarstwo chłopskie w drugiej i trzeciej dekadzie stulecia, rysuje się następujący jego obraz: podstawowym celem jego działania nadal jest, jak w w. XVIII, zaspokojenie potrzeb gospodarującej rodziny. Nadal stosunek między liczbą osób do wyżywienia a liczbą rąk do pracy i dostępnym aparatem wytwórczym określa z jednej strony poziom wysiłku gospodarczego, a z drugiej poziom zaspokojenia potrzeb. Stopa życiowa i swoboda działań gospodarczych nadal, a może w jeszcze większym stopniu, są ograniczone istnieniem przymusu feudalnego. Pojawia się jednak nowy czynnik: presja fiskalna państwa. Zmusza ona chłopów do przeznaczania znacznej części wysiłku na produkcję na sprzedaż lub na zajęcia poza-rolnicze ... Chłopska stopa życiowa zależna już jest nie tylko — jak w XVIII w. — od wahań produkcji globalnej i wahań nadwyżki, ale i od zmian w poziomie cen oraz od odległości od rynku zbytu na towary i siłę roboczą. Jednakże wzrost towarowości nie wpływa ani na modernizację gospodarki, ani na polepszenie się poziomki życia. Przeciwnie, dokonuje się poprzez zwiększenie eksploatacji chłopów ... Tego rodzaju wzorzec rozwojowy nie sprzyja również emancypacji kulturowej mas chłopskich oraz ich szerszemu włączaniu się w życie polityczne, a więc demokratyzacji społeczeństwa"7. Wymo-
315
163. Chłopi krakowscy w karczmie. Rys. wedle obrazu W. Eliasza E. Gorazdowski, 1875 r.
wną ilustrację tej sytuacji znajdujemy w pamiętnikach chłopskich. Oto charakterystyczny fragment wspomnień chłopa z Krakowskiego, urodzonego wprawdzie już w 1900 r., ale opowiadającego znane mu z tradycji rodzinnej życie dziada: “Mój dziadek się urodzioł w roku 1810. Dziadek był bezrolny, chodziuł na zarobek i jeździuł na flis, gdzie z flisu chodziuł piechoto i wstępował na Podole, gdzie poznał się z ludźmi i ożeniuł w roku 1832. Pola mieli 5 morgów, ale jem ciężko było wyżyć przez to, że nie umieli uprawiać gron-tów, tylko rodziły się ciernie i zapyzone, bo nie mieli cem łorać, tylko pługiem drewnianym łorali... a ze zbożem jeździli do Bochni, Tarnowy, Wojnie, po tygodniu ich nie było, zacem jako ćwierć zboża zdobyli... Pieniodze mie-
314
li, bo zarobek się trafił to na flis, to na rybołóstwie, bo się tem trudnili ... Zapamiętałem, jak mi mój tata opowiadali, ze dawni była pajscyzna i chłopy, i baby, i dorosłe, i dzieci chodzili na robotę i jak się chto spóźnioł, to go bili panowie ekunomowie ... Jak trza było iść piechoto do Krakowa, bo nie było pociągów ... Jako służyli przy wojsku, jako wielko mieli bidę, ze musieli chodzić na pajscyznę, musieli wstawać do dnia i przyczynić dzieciom, a sami się spieszyć, żeby nie dostał batem. Przed schodem słońca musiał być na polu, jo se myślołem, co to ta pajscyzna jest, jak byłem jesce mały"8.
Dopiero zniesienie poddaństwa i pańszczyzny stworzyło w drugiej połowie XIX w. warunki do szybkiego rozwoju na wsi specyficznej, po raz pierwszy samodzielnej (choć oczywiście nadal oddziaływała na nią kultura pobliskiego dworu) kultury chłopskiej. “Wyzwolenie z poddaństwa i uposażenie własnością podniosło w chłopie pęd życiowy i wydajność pracy, za czym poszedł wzrost kultury i silny wzrost liczebny. Te zbawienne skutki wystąpiły w Królestwie i Poznańskim między r. 1870 a 1880, a w Galicji o jakie 10 lat później" — pisał znawca dziejów wsi polskiej F. Bujak9. W istocie musiało odejść pokolenie chłopów pańszczyźnianych, przywykłych do pracy niedbałej, bo przymusowej, otępiałych w ciemnocie, z niewyrobioną wolą i przezornością, brakiem poczucia odpowiedzialności, aby na wsi poczęło się coś na szerszą skalę zmieniać. Pokolenie wyzwolone, pracujące już na własnym, cechuje odmienne spojrzenie na świat; wraz z nowymi metodami gospodarowania rodzi się nowa chłopska mentalność. Jej naczelne cechy to przywiązanie do ziemi, która nareszcie należy do tego, kto ją uprawia, umiłowanie wolności, którą ceni się tym bardziej, im żywsze są wspomnienia upokarzającej zależności osobistej. Nauka gospodarowania na własnym była trudna, ale przebiegała szybko; chłop gospodarz stawał się przewidujący, uczył się zaradności i przezorności, coraz trafniej kalkulował koszty i zyski, coraz wyżej cenił fachowość i starał się wiedzę rolniczą zdobywać w miarę swych możliwości. Praca na własnej roli rozwijała indywidualizm, rodziła poczucie godności, wzmagała upór i ambicje, aby gospodarować coraz mądrzej, aby polepszać los własny i rodziny.
Nieodzownym warunkiem rozwoju kulturalnego wsi były postępy oświaty ludowej. Najlepiej rozwijała się ona w zaborze pruskim, co w początkach XX w. doprowadziło do pełnej likwidacji analfabetyzmu na tych terenach. Jednocześnie jednak szkoła pruska była narzędziem coraz bardziej intensywnej germanizacji. W latach 1872—1874, wprowadzono język niemiecki jako wykładowy w szkołach ludowych na Śląsku, a następnie także na Pomorzu, w Prusach i w Wielkopolsce. W 1887 r. usunięto naukę języka polskiego ze szkół ludowych całego zaboru pruskiego. Również w Królestwie polityka popowstaniowa caratu miała na celu przekształcenie szkoły w narzędzie wynaradawiania: szkolnictwo elementarne zostało tu zrusyfikowane w pełni w 1885 r. Prócz tego "władze w tym zaborze świadomie hamowały rozwój sieci szkolnej, utrudniając dzieciom polskim dostęp do oświaty. W 1861 r. w Królestwie w ponad 22 tyś. wsi były zaledwie 554 szkoły! W tych warunkach nic dziwnego, że stale utrzymywał się znaczny odsetek analfabetów.
315
W Galicji nie tyle zaborca, co rodzimi konserwatyści starali się ograniczać oświatę ludową. Działacze powstałej w 1866 r. Rady Szkolnej Krajowej głosili otwarcie, że “nie trzeba wdrażać w serca młodzieży wiejskiej wiedzy, gdyż ta oświecona ma coraz większe wymagania i pragnienia"10. Niemniej między rokiem 1891 a 1914 liczba szkól ludowych w Galicji wzrosła z 3814 do 6151, a liczba uczniów z 550 tyś. do 1,3 min. Szkoły te jednak podzielono na dwa typy — miejskie, o wyższym poziomie i wiejskie, głównie jednoklasowe.
Uczęszczanie na lekcje nie było proste dla dzieci chłopskich. W lecie pasanie bydła, pomoc w gospodarstwie rodziców czy u bogatszego sąsiada okazywały się ważniejsze od szkoły, w zimie utrudniał dotarcie do niej brak np. obuwia. Mimo to tysiące dzieci z uporem walczyło o zdobycie podstawowego wykształcenia. Uczyły się sztuki czytania i pisania nie tylko zresztą w szkole; często nauczanie organizował ksiądz na plebanii (czasem za posługę czy odrobek) lub panienka z dworu czy leśniczówki. Młodzież wiejska garnęła się do nauki bardzo gorliwie, rodzice kosztem wielkich nieraz wyrzeczeń posyłali synów po szkole elementarnej do gimnazjum, a nawet na studia wyższe; ambicją wielu chłopów stało się wykształcenie syna na księdza, nauczyciela, lekarza. Chłopak ze wsi, umieszczony na stancji, żywiący się głównie chlebem i słoniną przysyłanymi z rodzicielskiego gospodarstwa, uczący się zawzięcie, często dorabiający korepetycjami, to postać typowa zwłaszcza dla Galicji tego okresu. Inteligencja na przełomie XIX i XX w. otrzymała w rezultacie potężny zastrzyk ze wsi; pojawili się medycy, prawnicy, nauczyciele, duchowni wywodzący się z chłopów. Również wśród artystów i literatów można spotkać w tych latach twórców pochodzenia chłopskiego (powieściopisarz i dramaturg z Podhala Władysław Orkan, rzeźbiarz z mazowieckiej wsi Konstanty Laszczka, historyk urodzony na wsi galicyjskiej Franciszek Bujak).
Duże znaczenie dla podniesienia poziomu społeczności wiejskiej miał rozwój czytelnictwa gazet i książek. Tylko bogatsi chłopi zdobywali się na abo-nowanie prasy czy kupno książek, ale każdy egzemplarz był czytany przez wiele osób. Wieczorami zbierano się w tym celu w niektórych domach — u zamożniejszych gospodarzy, czasem u nauczyciela czy u sekretarza gminy. W Królestwie wśród chłopów największą popularnością cieszyła się “Gazeta Świąteczna", założona przez niezmordowanego Konrada Prószyńskiego w 1881 r. Jej nakład wzrósł w ciągu kilkunastu lat do 13 tyś. egzemplarzy (1904), potem podniósł się do 32 tyś. Artykuły “Gazety Świątecznej", dobrze i ciekawie napisane, rozwijały wiedzę o świecie, uczyły racjonalnego gospodarowania. W zaborze pruskim założona w 1894 r. przez Wiktora Ku-lerskiego “Gazeta Grudziądzka" pozyskała do wybuchu pierwszej wojny światowej 124 tyś. abonentów. W Galicji najpopularniejszy był dwutygodnik, a od 1900 r. tygodnik “Przyjaciel Ludu", wydawany od 1889 r. we Lwowie przez Bolesława Wysłoucha. W 1901 r. “Przyjaciela Ludu" przejął syn chłopski, Jan Stapiński; nakład gazety z 1380 egzemplarzy wzrósł do 10 tyś. w 1907 r. i 17 tyś. w latach następnych. Pokolenie chłopów wyrosłe w na-
316
wyku czytania gazet różniło się od poprzedniego zakresem wiedzy i umiejętnością formułowania samodzielnego sądu w wielu sprawach.
Ważne zjawisko stanowiło pojawienie się obok parafii i karczmy, jarmarków i odpustów nowych ośrodków życia kulturalnego na wsi. Powstawały kółka samokształceniowe, kółka śpiewacze, kółka gospodyń wiejskich (organizujące kursy kroju i szycia, gospodarstwa domowego, racjonalnego żywienia). Pod koniec stulecia poważne wyniki osiągnęła propaganda antyalkoholowa, obniżając wydatnie plagę pijaństwa wśród chłopów. Wyzwolona z ucisku pańszczyźnianego wieś stawała się terenem rozwoju barwnego folkloru. Wydarzenia z życia indywidualnego, rodzinnego i gromadzkiego obrastały w kolorową obrzędowość. Powstawały tańce, pieśni, melodie, często oparte na dawnych tradycyjnych przekazach, ale teraz dopiero intensywnie rozwijane, ubarwiane, rozbudowywane, przekazywane ze wsi do wsi, a także ze wsi do miasteczek i miast poszczególnych regionów w związku z dokonującymi się migracjami.
Postępy laicyzacji wsi były niewielkie, choć często chłopi zdradzali nastawienie antyklerykalne, spowodowane wysokimi opłatami za różne posługi duchowne (śluby, chrzty, pogrzeby), czy też podejrzewaniem plebanii o sojusz z dworem. Jednocześnie jednak w wielu wsiach ksiądz był autorytetem i doradcą nie tylko w sprawach duchowych, ale i świeckich, pomagał w kształceniu dzieci, łagodził spory, nawoływał do trzeźwości. Głęboka wiara pomagała chłopom znosić trudny los, wypełniony bardzo ciężką pracą od świtu do nocy; zwłaszcza kobiety wiejskie, obarczone obowiązkami domowymi, rodzeniem oraz wychowywaniem dzieci, a jednocześnie pomagające mężowi w pracach polowych, nie miały czasu na niezbędny odpoczynek i regenerację sił poza chwilami spędzonymi w kościele i na modlitwie. Wiara wyjaśniała im w sposób prosty i przekonywający tajniki przyrody, o które ludzie na wsi ocierali się co dzień, łagodziła lęki i niepewności, ułatwiała wychowanie dzieci, stanowiła kamień węgielny etyki i obyczajowości przestrzeganych w małych wiejskich społecznościach, gdzie wszyscy się znali, bardzo surowo. Toteż wieś żyła życiem skoncentrowanym nadal wokół kościoła, a święta kościelne, obchodzone solennie i uroczyście, stanowiły ważny element wiejskiego obyczaju i kultury.
Jednocześnie rosła ruchliwość chłopów, a związki wsi ze światem pogłębiały się. Wpływały na to i częste odwiedziny miasta dla sprzedaży produktów rolnych oraz zakupu różnych towarów, i kształcenie dzieci w tymże mieście, wreszcie wspominane wyżej wyjazdy, krótsze i dłuższe, na zarobek, często do odległych krajów. Przy tej ruchliwości i nawiązywaniu różnorodnych kontaktów społeczność wiejska pozostawała zwartą, jednolitą całością. Jej tkankę łączną stanowiło nie tylko tradycyjne poczucie miejscowej wspólnoty, ale także elementy organizacji formalnoprawnej, takie jak zebranie gminne i gromadzkie, wybory sołtysa, wójta, często podejmowanie wspólnych prac ( sypanie wałów przeciwpowodziowych, budowa drogi, kościoła itp). Cementowało wiejską wspólnotę także przestrzeganie starego zwyczaju i silny nacisk opinii publicznej, stojącej na straży dawnych wytycznych oby-
317
czajowych i moralnych. Trudne życie na wsi zmuszało jednostkę do podporządkowania się woli ogółu, do liczenia się z normami postępowania, przyjętymi za obowiązujące w tej zbiorowości. Normy te określały dość drobiazgowo formy stosunków międzyludzkich, zwłaszcza międzysąsiedzkich i we-wnątrzrodzinnych, przestrzeganych na wsi. Wprawdzie bliskie sąsiedztwo miasta, szczególnie dużego, zakłócało egzystencję wiejskiej wspólnoty, niemniej solidaryzmy wieśniacze (m. in. różne formy pomocy sąsiedzkiej) przetrwać miały aż do końca interesującego nas okresu, a nawet dłużej".
Ważnym zjawiskiem, które wystąpiło w drugiej połowie XIX w., byt na •wsi rozwój nowoczesnej, pełnej godności i poczucia własnej mocy, świadomości społecznej i narodowej. Z przywiązania do ziemi, do języka i wiary ojców rodziło się stopniowo poczucie polskości (pojmowanej początkowo jako pewna tradycja historyczna), z czasem przekształcające się w tęsknotę za własnym państwem. Zaostrzający się konflikt z zaborcą (ucisk podatkowy, pobór do wieloletniej służby wojskowej, dyskryminacja religijna i językowa) powoli zaczynał przesłaniać stary konflikt między wsią a dworem, dostarczając pożywki do kiełkowania różnych form solidaryzmu społecznego. Jeszcze pierwsza połowa XIX w. stała na wsi pod znakiem rabacji i Szeli, druga połowa stulecia, a zwłaszcza przełom XIX i XX w. rozbrzmiewać już miały hasłem “z polską szlachtą polski lud". “Unarodowienie" chłopa stało się faktem, który utorować miał drogę do niepodległości.
Równolegle przebiegała aktywizacja polityczna i społeczna mas chłopskich. Po raz pierwszy chłopi poszli do urn wyborczych w Galicji w 1861 r. Do sejmu weszło wówczas 35 posłów chłopskich. Był to w dotychczasowej polskiej tradycji parlamentarnej ewenement o posmaku rewolucyjnym. Od 1875 r. działał w Galicji ksiądz Stanisław Stojałowski, wydając czasopisma “Wieniec" i “Pszczółka" oraz organizując kółka rolnicze, w których chłopi nie tylko zdobywali wiedzę fachową, ale także krystalizowali i poszerzali swe horyzonty polityczne. W latach 1886—1887 były powstaniec 1863 r., Bolesław Wysłouch, w “Przeglądzie Społecznym" dokonał powiązania idei patriotycznej z rodzącym się właśnie ruchem chłopskim. Od 1889 r. “Przyjaciel Ludu" Jana Stapińskiego uświadamiał wieś o jej potrzebach i sile, jaką może reprezentować. Stąd 'wiodła już bardzo krótka droga do powstania PSL (1895) i do ruchów chłopskich w czasie rewolucji 1905 roku (strajki robotników rolnych, walka o serwituty). A ponieważ ruch społeczny wiązał się na wsi bardzo ściśle z ruchem niepodległościowym, kwestia polska stawała się sprawą kilkunastu milionów chłopów, dla których pojęcie ojczyzny nabierało z każdym dniem coraz wyrazistszych barw.
Wiek XIX to również lata formowania się nowoczesnych środowisk miejskich z burżuazją, w dużej mierze obcego, niemieckiego i żydowskiego pochodzenia, na jednym biegunie i żyjącym z pracy w nowo powstających fabrykach, kopalniach, warsztatach różnego typu proletariatem, po części żydowskim i niemieckim na drugim biegunie. Między nimi znajdowały się grupy pośrednie, stanowiące trzon mieszkańców wielu miast: drobni i średni kupcy, rzemieślnicy walczący z konkurencją wielkich zakładów, służba
318
164. Sala Giełdy w Banku Polskim. Drzeworyt z pracowni J. Miinchheimera, 1869 r.
domowa, ludzie świadczący różnego rodzaju usługi, jak dorożkarze, posłańcy, sprzedawcy gazet, nosiwody, przekupnie itd. Burżuazja, zwłaszcza wielka, była nieliczna, a ze względu na obce przeważnie pochodzenie swa obecność w kulturze narodowej zaznaczyła raczej słabo. Badający obyczaj wielkiej burżuazji warszawskiej XIX w. I. Ihnatowicz pisze: “Cała kształtująca się burżuazja zbyt nieliczna była i słaba, by przekreślić stary obyczaj i samodzielnie stworzyć nowy"12. Przejmowała więc polszcząc się wzorce szla-checko-arystokratyczne i zabiegała o nobilitację jak niegdyś, w dawnej Rzeczypospolitej, mieszczaństwo. Zarzuca się często burżuazji zły smak i brak gustu. Jakoż walory estetyczne jej pałaców można bardzo łatwo kwestionować, choć do ich budowy angażowani byli najlepsi architekci. Dla Blocha pracował Bolesław Paweł Podczaszyński i Władysław Marconi, dla Kronen-berga — Jerzy Fryderyk Hitzig, Józef Huss, Leonard Marconi i Bolesław Paweł Podczaszyński, dla Szlenkerów — Witold Lanci, dla Lilpopów — Józef Pius Dziekoński. 2 reguły budowle te wyposażano we wszelkie modne nowości techniczne: kolumny z lanego żelaza, centralne ogrzewanie i oświetlenie gazowe, stosowano w nich nowe konstrukcje stropów itp. Wnętrza cechował zazwyczaj ogromny przepych i nagromadzenie wielu drogich sprzętów i ozdób, często w złym guście. Tylko nieliczni z tej warstwy żyli skrom-
319
nie epatując współczesnych nie wystawnością, lecz surowością urządzenia mieszkania i stroju.
Wykształcenie burżuazji cechowało znaczne zróżnicowanie poziomów. W początkach XIX w. przeważała wiedza praktyczna, zdobyta w czasie zajmowania się interesami w samym kraju lub podczas wyjazdów zagranicznych. W drugiej połowie XIX w. natomiast synowie z rodzin burżuazyjnych coraz częściej otrzymują staranne wykształcenie uniwersyteckie i politechniczne bądź za granicą, bądź w krajowych uczelniach. Zainteresowania w tej grupie koncentrowały się wokół prawa i kierunków handlowo-techni-cznych, były więc związane z praktycznymi potrzebami kierowania firmą. Od połowy XIX w. w domach burżuazji coraz częściej pojawiały się, czasem nawet spore, biblioteki; tu i ówdzie gromadzono hobbistyczne zbiory, np. archeologiczne lub przyrodnicze. Panowała także moda na muzykowanie w gronie rodziny (synowie Kronenberga bawili się nawet komponowaniem), czasem sprowadzano do salonów znanych artystów, aby dali koncert dla grona znajomych.
Powoli rozwijały się także zainteresowania sztuką, a co za tym idzie — mecenat w tym zakresie. Urządzano różne imprezy dla popierania sztuk plastycznych, modne stało się zamawianie portretów. W drugiej połowie XIX w. i w początkach XX w. można już też mówić o burżuazyjnym mecenacie lite-racko-naukowym. Wydawnictwa Glucksberga, Gebethnera, Orgelbranda, Le-wentala wspierały autorów i inicjowały różnorodne imprezy naukowe i literackie. Leopold Kronenberg podpierał finansowo takie czcigodne przedsięwzięcia, jak “Biblioteka Warszawska" czy Kasa im. J. Mianowskiego, dopłacał do “Gazety Polskiej". Zatrudniał wielu urzędników zredukowanych po reformie administracyjnej Królestwa Polskiego, po wprowadzeniu urzędów rosyjskich dał pracę znajdującym się w krytycznej sytuacji literatom i uczonym, m. in. Władysławowi Bogusławskiemu, Tadeuszowi Korzonowi, Kazimierzowi Kraszewskiemu. Bronisław Natanson zasilał finansowo zgrupowanych wokół jego wydawnictwa młodych, obiecujących pisarzy i intelektualistów. Podobne akcje zdarzały się także na prowincji, np. kaliski drukarz i wydawca Hindemith dopłacał do “Kaliszanina", umożliwiając regularne ukazywanie się tego pisma. Zdarzało się też fundowanie stypendiów — czyniła to np. wdowa po Szmulu Zbytkowerze, bankier Jakub Flatau, Hipolit Wawelberg, Matias Berson. Warto tu wspomnieć nieco szerzej o bardzo ciekawej i wybitnej postaci, jaką był Jan Gottiieb Bloch13, bankier i przemysłowiec warszawski (1856—1902), który zbiwszy fortunę na budowie kolei żelaznej w Królestwie i Rosji został uszlachcony (1883); jego zainteresowania naukowe nie stanowiły tylko hobby, lecz zaowocowały pracami na temat gospodarki i wojskowości; służył też pomocą finansową różnym badaczom.
Działalność mecenasowska burżuazji nie była w sumie zbyt rozległa ani jej rezultaty zbyt imponujące, niemniej w polskich skromnych warunkach XIX w. znaczyła sporo. Często mecenat rodził się zresztą z czystego snobizmu, który cechował burżuazję bardzo silnie. Przejawiał się ów snobizm zresztą także w mniej szlachetny sposób, m. in. w pogoni za orderami i tytułami
320
(także nadawanymi przez zaborców!), we wznoszeniu pretensjonalnych nagrobków na cmentarzach, w paradzie strojów i klejnotów podczas licznych balów, loterii fantowych, kiermaszy, koncertów, kwest, w których fabrykantom i wielkim kupcom, a także ich żonom “wypadało" brać udział.
Mało produktywną w zakresie kultury grupą było także drobnomieszczań-stwo. Nastawione na kopiowanie i powielanie (często w strywializowanej formie) wzorów idących z góry, ze środowisk burżuazyjnych, rzadziej ziemiańskich, na życiu kulturalnym kraju ważyło raczej negatywnie swą pasywnością i niskim poziomem potrzeb. Wiązało się to zresztą w dużej mierze z niezbyt wysokim standardem życiowym, trudnościami materialnymi, z jakimi borykali się reprezentanci tych warstw, warunkującymi ich konserwatyzm i apatię umysłową.
Wiek XIX przynosi jeszcze jedno ważne zjawisko — początki rozwoju kultury robotniczej “na. naszych ziemiach. Robotnicy, nieliczni jeszcze w XVIII w., a nawet w początkach XIX w., w drugiej połowie tego stulecia tworzą już środowiska imponujących rozmiarów. W Królestwie w latach 1864 i 1880 liczba robotników wzrosła z 78 tyś. do 120 tyś., osiągając w 1913 r., a więc w przeddzień wybuchu pierwszej wojny światowej, 317 tyś. Na Śląsku w początkach XX w. mieszkało już około pół miliona robotników. W Wielkopolsce w 1875 r. robotników było zaledwie 31 tyś., za to w 1907 r. już 162 tyś.14 Pojawienie się i rozwój nowoczesnej klasy robotniczej na ziemiach polskich świadczy o zgodności ich trendu rozwojowego — mimo zahamowań i opóźnień wywołanych zaborami — z procesami zachodzącymi w tym czasie w całej Europie.
Czy można jednak dla tego okresu mówić o kulturze (a •właściwie subkulturze) robotniczej, wyodrębnionej z całości kultury narodowej? Czy można ją traktować jako osobne, a zarazem integralne zjawisko na wzór choćby kultury chłopskiej tych lat? A jeśli tak, to jaki był społeczny zasięg tego zjawiska? Ostrożni badacze sądzą, że jeśli chodzi o okres narodzin klasy robotniczej, należy raczej mówić o kulturze robotników (kształtującej się odrębnie w różnych ośrodkach i regionach) niż o prawdziwej, autonomicznej kulturze robotniczej sensu stricto, zwłaszcza że w warunkach podziału na trzy zabory jej powstanie i rozwój były szczególnie utrudnione. Tę kulturę robotników XIX i początków XX w. cechowało przede wszystkim ogromne zróżnicowanie, wiążące się ż genezą samej klasy robotniczej, ze źródłami jej rekrutacji z różnych środowisk: chłopskich, rzemieślniczych, drobnoszla-checkich, żydowskiej biedoty, wreszcie napływowych (niemieckich). Bagaż kulturalny tych środowisk ważył silnie na wzorcach postępowania, sposobie życia i mentalności ludzi, którzy podejmowali wprawdzie pracę w większych i mniejszych zakładach przemysłowych, ale długo jeszcze zachowywać mieli w swym sposobie postępowania i myślenia stare nawyki i obyczaje. Właściwie dopiero ich dzieci w pełni wtapiały się w nowe środowisko i adaptowały bez reszty do nowych wymagań bytowych; pierwsze pokolenie, tkwiące mocno w starym życiu, z trudem przyzwyczajające się do nowych warunków, stanowiło zawsze grupę pośrednią. Bardzo dużo zależało
21 — M. Bogucka, Dzieje kultury 321
165. Podróżni w wagonach kolejowych I i II klasy, 1875 r.
K lassa pierwsza.
Klassa trzecia.
166. Podróżni w wagonach kolejowych III i IV klasy, 1875 r.
też od regionu z jego specyficznymi, lokalnymi tradycjami kultury ludowej, oddziaływającej na kulturę robotniczą, a także od typu i stopnia rozwoju przemysłu, wokół którego koncentrowało się życie robotników. Inne wymogi miała i inną tradycję oraz obyczajowość wytwarzała praca w kopalniach Śląska, Zagłębia Krakowskiego, Zagłębia Dąbrowskiego, inny model życia powstawał wokół wielkich zakładów włókienniczych Łodzi czy fabryk metalowych okręgu warszawskiego, jeszcze inny wokół egzystujących w licznych miastach i miasteczkach niewielkich warsztatów, zatrudniających małe grupki robotników. Praca w zakładach wielkoprzemysłowych, a także •w niektórych typach zakładów mniejszych (drukarnie) wymagała kwalifikacji, zmuszała więc do zdobywania wykształcenia i do samokształcenia, uczyła też solidarności grupowej, odpowiedzialności, rzetelności i punktualności, koniecznych przy kolektywnych zajęciach. Wielkoprzemysłowy robotnik przechodził w trybie przyspieszonym edukację bardzo trudną; przybysz ze wsi lub z małego miasteczka, przyzwyczajony do regulowania swych zajęć według słońca i pór roku, musiał z dnia na dzień wdrożyć się do wielogodzinnego przebywania w mrocznej i hałaśliwej hali fabrycznej, wyuczyć niewielu, za to często bardzo precyzyjnych i monotonnych, czynności, podporządkować rytmowi pracy grupowej. Nie mogło to nie prowadzić do głębokich przemian osobowości i charakteru, wyrabiając m. in. upór, zaciętość, zdolność przystosowywania się do trudnych warunków, umiejętność zorganizowanego, zbiorowego działania. W miarę krzepnięcia środowisk robotniczych rodziły się w nich nowe tradycje i nowe wzorce awansu i postępowania, powstawały określone aspiracje kulturalne, wyrażające się m. in. w staraniach, by zapewnić swym dzieciom choćby elementarne wykształcenie. Aspiracje tego typu najwcześniej i najsilniej występowały zresztą w rodzinach kolejarzy, drukarzy, metalowców oraz w rodzinach najemnych rzemieślników i chałupników (krawcy, szewcy), a więc w grupach o znacznej stabilizacji zawodowej. Jednocześnie silne są ślady kultywowania przez robotników wzorców tradycyjnych, wyniesionych z kultury ludowej, wiejskiej, zwłaszcza w zakresie obyczaju i życia codziennego (sposób odżywiania się, normy życia rodzinnego, religijność). Oddziaływały też na środowiska robotnicze wzorce drobnomieszczańskie (sposób meblowania się i urządzania mieszkań, typ ubioru). O sprawach tych będziemy jeszcze mówić dalej.
Dla robotniczej kultury ogromne znaczenie miał rozwój ruchu robotniczego, datujący się od lat siedemdziesiątych XIX w. Organizacje robotnicze najwcześniej powstawać zaczęły w Królestwie (1879 r. Kasy Oporu, 1881 r. Lud Polski, 1882 r. Proletariat, 1893 r. PPS, 1894 r. SDKPL, 1897 r. żydowski Bund) i Galicji (1879 r. “Praca" we Lwowie, 1892 r. PPSD Galicji), najpóźniej w zaborze pruskim (od 1893 r. “Gazeta Robotnicza" w Berlinie, PPS wiązana z socjaldemokratyczną partią Niemiec, od 1893 r. biorąca udział w jej kongresach). Organizacje te obejmowały oczywiście tylko czołówkę klasy robotniczej, zwłaszcza ludzi zatrudnionych w wielkich zakładach przemysłowych. Tu też, w wielkich zakładach, najwcześniej zaczęła się rozwijać klasowa świadość robotników. Ze względu na specyficzną sytuację ziem
324
polskich i ucisk zaborców świadomość ta była w dużej mierze podporządkowana świadomości narodowej, rozwijającej się w tym środowisku pomimo jego zróżnicowania etnicznego, a także obcości etnicznej znacznej części burżuazji (obcość mogła zresztą przyśpieszać samookreślanie się).
Dla kształtowania się kultury robotniczej miała także znaczenie rywalizacja o wpływy w tym środowisku między Kościołem (model kultury religijnej) a ugrupowaniami socjalistycznymi (model kultury laickiej, lansowany przez socjalistyczne organizacje kulturalno-oświatowe), rywalizacja zwłaszcza silna od przełomu XIX i XX w. W rezultacie robotnicy tych lat stanowili środowisko bardzo zróżnicowane pod wszystkimi względami — poziomu umysłowego, obyczajowości, poglądów oraz postaw życiowych i politycznych. Również tryb życia, kształtowany przez wymogi fabryczne, różnił się znacznie, zależąc od zawodu, regionu, a nawet liczebności samych robotników.
Analizując rozwój kultury ziem polskich nie sposób pominąć kultury żydowskiej. Od stuleci Polacy i Żydzi ocierali się o siebie, współżyjąc w tych samych miasteczkach i osadach, ale tworząc dwa odrębne światy, sąsiadujące ze sobą, lecz mimo to obce i nie przenikające się wzajemnie. Problem nie jest błahy, zważywszy że Żydzi stanowili około 10% społeczeństwa ziem polskich, a na kresach wiele miasteczek w 80, a nawet 90% zasiedlonych było przez Żydów15. Stopień odosobnienia Żydów był tak znaczny, że zdumiewał cudzoziemców podróżujących po Polsce16. Gminy żydowskie cechował indyferentyzm wobec otoczenia i szczelne zamknięcie się w sobie; jednostki wychodzące poza granice tych zbiorowości, surowo potępiane przez współplemieńców, musiały się liczyć z pełnym ostracyzmem. Zwłaszcza ubogie drobnomieszczaństwo żydowskie w większych miastach żyło w skupiskach noszących wszelkie cechy zamkniętych, choć nieformalnych gett. Na wsi kontakty były wprawdzie żywsze, choćby dlatego, że karczma żydowska stanowiła przecież często ważny ośrodek życia towarzyskiego okolicy, okazywały się jednak z reguły bardzo powierzchowne. Tylko w grupach najbogatszych, a także pośród inteligencji następowała pewna niwelacja różnic kulturalnych, a nawet rozwijały się wzajemne stosunki towarzyskie. Asymilacja miała jednak i tu dość ograniczone rozmiary, choć oczywiście grupy żydowskiej młodzieży inteligenckiej zaczynały tu i ówdzie porzucać strój żydowski, zaniedbywać dawną, tradycyjną obrzędowość i miast językiem jidysz posługiwać się w coraz szerszym stopniu polskim. Procesy asymilacyjne rozwijały się także w żydowskich środowiskach robotniczych.
Skomplikowanie struktur społecznych ziem polskich spowodowało, jak widzimy, narodziny w XIX w. przynajmniej kilku szybko się rozwijających subkultur środowiskowo-klasowych, wchodzących jednak (z pominięciem oczywiście subkultury żydowskiej) w skład kultury ogólnonarodowej i integrujących się z nią głównie przez język i świadomość wspólnoty historycznej, częściowo także przez wiarę. Procesy te ułatwiał fakt utraty przez szlachtę “monopolu kulturalnego", jaki posiadała ona w poprzednich stuleciach. Jeszcze w latach trzydziestych XIX w. Seweryn Goszczyński oceniał szlachtę jako “klasę głównie nękaną przez nieprzyjacielskie rządy", co miało spra-
325
167. Przy stole
bilardowym.
Rys.
F. Kostrzewski,
1866 r.
wiać, że występuje ona jako “jedyna przechowywaczka świętego ognia przeszłego życia i narodowości polskiej ... władająca pośrednio i bezpośrednio wszystkimi środkami materialnymi, umysłowymi i moralnymi narodu ... długo jeszcze najsilniejszy żywioł demokracji, najzdolniejszy wszystko pojąć, przyjąć, poświęcić własny swój interes i zrobić powstanie"17. Były to jednak już ostatnie lata szlacheckich “rządów dusz" — w drugiej połowie XIX w. miejsce przywódczyni narodu w zakresie tak politycznym, jak i kulturalnym przypada inteligencji.
j Warstwa ta, coraz liczniejsza i coraz bardziej ruchliwa, stanowi specyfikę polskich struktur społecznych XIX w. Geneza jej nie jest tak prosta, jak sądzą ci, którzy wiążą ją jednoznacznie ze “szlachetnie urodzonymi". Zalążki inteligencji formowały się już w XVIII w.; niektórzy badacze przesuwają zresztą jej rodowód jeszcze głębiej, do średniowiecznych i renesansowych środowisk intelektualnych. W początkach XIX w. inteligencja polska — coraz liczniejsi studenci, pisarze, artyści, oficerowie, uczeni — we wszystkich trzech zaborach istotnie wywodziła się głównie ze zdeklasowanej szlachty;
ludzi ze środowisk chłopskich i mieszczańskich mało było w tym gronie. Potem nastąpiła jednak zmiana struktur wewnętrznych inteligencji (m. in. wzrost roli zawodów technicznych) i przeobrażenia źródeł jej rekrutacji:
w zaborze pruskim spory odsetek wywodził się teraz z chłopstwa i drobno-mieszczaństwa, w Galicji znaczny udział zdobyło pochodzenie chłopskie18.
Niejednorodna genetycznie inteligencja nie stanowiła monolitu. Składały się na nią grupy zróżnicowane bardzo mocno zawodowo i materialnie — mamy tu do czynienia z całą drabiną majątkową, u której podstaw znajdowali się często bezrobotni, żyjący z głodowych pensyjek kancelaryjni gryzipiór-kowie, a na szczycie świetnie zarabiający, przyjmowani w salonach burżu-azji, a nawet arystokracji, wzięci prawnicy czy lekarze. Nierówny był także poziom umysłowy członków tej warstwy; warto tu przypomnieć, że aż do 1876 r. objęcie posady urzędnika, nauczyciela czy prawnika nie wymagało
326
w Królestwie posiadania cenzusu uniwersyteckiego. Definicja inteligencji jako warstwy społecznej (“klassa umysłowa", jak chce R. Czepulis?), a także jej ostre wyodrębnienie z grup pozostałych nie są więc sprawą prostą i nie podejmiemy tu tego typu zabiegów, zbędnych zresztą dla naszych wywodów. To, co należy natomiast podkreślić, to rola i funkcje spełniane przez inteligencję w interesującym nas okresie, a zwłaszcza przejęcie przez nią w spuściźnie po szlachcie patriotycznego zaangażowania i wiary w specjalną misję dziejową do spełnienia. Cechowały inteligencję potrzeba pełnienia służby społecznej, pracy dla ludu (model Siłaczki i Judyma), za czym szedł aktywny udział jej reprezentantów w ruchu ludowym i robotniczym. Jedno-
168. W kuchni przed wigilią. Rys. J. Konopacki, 1884 r.
327
169. Gra
w krokieta.
Mai.
L. Wyczółkowski
cześnie przejście w szeregi inteligencji stanowiło w tych latach (czy tylko w tych latach?) swoistą nobilitację; dążenia w tym kierunku nie tylko więc kształtowały wewnętrzne struktury inteligencji celem zwiększenia w nich udziału ludzi pochodzenia chłopskiego, drobnomieszczańskiego czy robotniczego, ale także wzmagały ogólną mobilność społeczną na ziemiach polskich.
w kulturze polskiej XIX w. rola inteligencji okazała się przemożna, zarówno w aspekcie tworzenia dóbr kulturalnymi, jak i ich odbioru, a także — co zresztą łączy się ściśle z poprzednim — w zakresie stworzenia substytutu
528
własnego państwa, unicestwionego w wyniku rozbiorów i zastąpionego przez państwo obce, zaborcze. Tym substytutem miało być zorganizowane społeczeństwo, naród podtrzymywany w swej świadomości i sterowany w rozwoju właśnie przez inteligencję, naród żyjący własnym życiem mimo narzuconej mu siłą podległości państwu zaborczemu. Do spraw tych jeszcze powrócimy.
Jak w nowych, dziewiętnastowiecznych warunkach funkcjonowała podstawowa od wieków komórka społeczna — rodzina? Zagadnienie to trudne, wymagające rozległych badań; tu można jedynie zaryzykować parę hipotez. 2 jednej strony w warunkach utraty niepodległości rola rodziny, zwłaszcza w kręgach ziemiańsko-inteligenckich — jako “szańca polskości" — musiała wzrosnąć. Silną konstrukcję posiadała również rodzina chłopska, będąca nadal w dużej mierze zespołem gospodarczo-produkcyjnym, o słabym rozwoju więzów emocjonalnych wśród jej członków (duża liczba i znaczna śmiertelność dzieci, obyczaj “wycugu" wobec starych, nieproduktywnych już rodziców). Niemniej w drugiej połowie XIX w., w związku z ogólnymi przemianami kulturalnymi wsi, zmieniało się także wiejskie życie rodzinne, oscylując w kierunku wzrostu poczucia odpowiedzialności za los starych i chorych oraz zacieśniania się więzi uczuciowej, zwłaszcza między rodzicami a dziećmi (czego dowodzą m. in. liczne wyrzeczenia w celu wykształcenia potomstwa i zapewnienia mu lepszego losu). Patriarchalny model rodziny, o przewadze motywacji ekonomicznej w stosunkach wewnętrznych (małżeństwa skalkulowane według potrzeb firmy, rola posagów), dominował w sferach burżuazyjnych. W tych kręgach, podobnie zresztą jak wśród drobnomiesz-czaństwa, w dużej mierze pod wpływem religii (zarówno katolickiej, jak protestanckiej) więzi rodzinne były bardzo intensywne, stanowiąc dla jednostki silne oparcie, choć jednocześnie ograniczając znacznie jej swobodę (przynajmniej z pozoru, “od frontu", nie wykluczało to oczywiście ani zdrady małżeńskiej, ani licznych “trójkątów" i nielegalnych związków na uboczu). Niemniej nowe warunki życia prowadziły nieuchronnie do rozkładu pewnych starych struktur rodzinnych, osłabiając je lub wręcz niwecząc. Wraz z rozwojem przemysłu fabrycznego nieodzowna okazywała się praca zawodowa kobiet, które zaczynały awansować w niektórych środowiskach do roli równorzędnego partnera mężczyzny w utrzymaniu rodziny. W kręgach inteligenckich dużą rolę odgrywał ruch emancypacyjny, polegający m. in. na zdobywaniu przez kobiety dostępu do wykształcenia. W 1871 r. pierwsza Polka została studentką w Zurychu. W latach osiemdziesiątych już ponad 100 kobiet studiowało na uczelniach zagranicznych (krajowe były dla kobiet wciąż niedostępne).
Praca zawodowa kobiet miała ogromny wpływ na przekształcenie modelu rodziny, zadając cios jego tradycyjnej, patriarchalnej strukturze. Dla tych zmian ważne były także przesunięcia z zakresu demografii rodziny, obejmującej teraz coraz częściej tylko grono osób najbliższych (rodzice-dzieci); dawny typ rodziny rozbudowanej (“szerokiej", jak nazywają ją socjologowie), o dalszych krewnych, powinowatych, a nawet nie związanych pokrewieństwem rezydentów, zaginął najpierw w mieście, potem stał się rzadki także
329
na wsi. W Królestwie Polskim w 1897 r. przeciętnie przypadało około 10 osób na 3 rodziny, w Galicji rodziny były nieco liczniejsze i średnia wynosiła 5 osób, pod zaborem pruskim w 1910 r. statystyczna rodzina liczyła 4,6 osoby. Za cechę charakterystyczną okresu można uznać szybki wzrost liczby osób samotnych (zwłaszcza kobiet); w zaborze pruskim np. w 1871 r. było samotnych ponad 100 tyś., w 1910 r. już 234 tyś.19 Zjawisko to łączyło się niewątpliwie z zanikiem rodziny “szerokiej": kobiety żyjące dawniej w domu krewnych mieszkały teraz osobno i musiały organizować swą egzystencję samodzielnie. Stwarzało to oczywiście wiele problemów natury zarówno ekonomicznej, jak socjalnej, a nawet psychologicznej.
Czy żyło się w XIX w. lżej i lepiej niż dawniej? Trudno na to pytanie znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Praca, podstawowe zajęcie człowieka, jeszcze w początkach XIX w. przebiegała w znacznej mierze w ramach przymusu (pańszczyzna), w drugiej połowie stulecia została oparta w pełni na wolnym najmie. Krąg swobody osobistej poszerzył się więc dla milionów ludzi. Postęp techniczny zapewniał liczne udogodnienia w różnych dziedzinach życia, jakkolwiek dostęp do tych udogodnień nie był na razie masowy. Ale cena płacona za “nowoczesność", nawet skromną, w polskim wydaniu, była wysoka. Mówiliśmy wyżej o trudnościach adaptacyjnych do pracy w wielkich fabrykach i przy maszynach. Zmiany w zakresie stosunków międzyludzkich burząc dawny ład stwarzały nowe problemy. Przemiany w modelu rodziny obok zjawisk pozytywnych niosły za sobą trudności w opiece nad dziećmi i ludźmi starymi, frustracje i uciążliwości w organizowaniu egzystencji ludzi samotnych. Za emancypację płaciły kobiety zwielokrotnionymi obowiązkami. Przymus ekonomiczny, równie bezwzględny, jak siła pozaekonomiczna, zmuszał bezrolnych chłopów do wędrówki do miast i sprzedawania się na 8—16 godzin dziennie (tyle wynosił czas pracy w różnych branżach) fabrykantom i właścicielom kopalń za bardzo liche z reguły wynagrodzenie. Urlopów na ogół nie znano w tej epoce. Niezmiernie ciężka była również praca na roli (mimo że własnej) za pomocą starych, prymitywnych narzędzi; postępy mechanizacji w większych gospodarstwach i w majątkach ziemskich, które ulżyć miały pracownikom, opłacano haraczem licznych nieszczęśliwych wypadków, zanim nastąpiło przyswojenie sobie zasad użytkowania maszyn20. W dodatku zarobki w rolnictwie były znacznie niższe od zarobków uzyskiwanych w innych działach gospodarki. Ale i w fabrykach, i w kopalniach praca najemna opłacana była nisko. Zwłaszcza zaś wyzyskiwane i narażone na utratę zdrowia przy pracy były coraz bardziej masowo zatrudniane kobiety i dzieci; ich ochronę ustawodawstwo podejmowało dorywczo i niekonsekwentnie. Poziom życia -większości społeczeństwa był niski. Budżety robotnicze i chłopskie z przełomu XIX i XX w., analizowane dziś przez badaczy, zawierają dane o ciężkich warunkach egzystencji większości zatrudnionych. Wydatki na żywność sięgały u robotników i chłopów 72% zarobków (w tym samym czasie urzędnicy wydawali na nią średnio 36% );
robotnicy rolni znajdowali się z reguły poniżej tzw. minimum socjalnego21.
Tak więc dyferencjacja materialna społeczeństwa nie zmniejszyła się lub
330
zmniejszyła niewiele w stosunku do epok poprzednich. Arystokracja, bogate ziemiaństwo, zbijająca wielkie fortuny burżuazja — oto grupy znajdujące się na szczycie hierarchii majątkowej, prosperujące mimo zacofania gospodarczego kraju (choć i dla nich warunki zaborowe nie stwarzały pełnego komfortu ekonomicznego). Koszty zbyt powolnego uprzemysłowienia i spóźnionej przebudowy wsi ponosiły jednak głównie średnie i niższe warstwy społeczeństwa. “Nowoczesność" nie zniwelowała różnic materialnych, natomiast wzmogła chyba nawet dysproporcje w poziomie i warunkach życia;
zwłaszcza dystans między miastem a wsią pogłębił się, podobnie jak zaostrzyły różnice między kulturą elit a kulturą masową.
W rezultacie między “górą" społeczeństwa a jego “dołami" panowała przepaść socjalna nie mniej głęboka niż w stuleciach poprzednich. Na wsi kręgi zamożnego ziemiaństwa odgrodzone były zdecydowanie od drobnej szlachty, oficjalistów wiejskich i chłopów. W mieście burżuazja i oscylujące ku niej średnie mieszczaństwo wynosiło się pogardliwie nad drobnomie-szczaństwo i “wyrobników" wszelkiego rodzaju. Jedyny właściwie pomost między wyższymi a niższymi warstwami społecznymi stanowiła inteligencja, i to od początku swego istnienia. W tych kręgach nikt na ogół nie pytał, kto kogo rodzi — każdy, kto trudnił się pracą umysłową, wchodził do tej grupy, choć oczywiście pewne snobizmy pochodzeniowe i tu się utrzymywały, zwłaszcza na prowincji. Spełniała więc inteligencja ważną rolę asymilacyjną, a rozsadzając bariery na drodze ku demokratyzacji stwarzała konieczny obszar kontaktów międzygrupowych. Często zresztą jej własna pozycja stanowiła etap na drodze do awansu społecznego22.
Pewne procesy demokratyzacji przebiegały także w górnych warstwach społecznych, polegając głównie na zbliżeniu wzajemnym grup w skład ich wchodzących. I tak np. ziemiaństwo dość szybko zaczęło tracić dawną rezerwę i uprzedzenia w stosunku do burżuazji. Do arystokratycznego Towarzystwa Rolniczego w Królestwie Polskim rychło zostali dopuszczeni Kro-nenbergowie, Toeplitzowie, Natansonowie. Bawiono się wspólnie na różnych imprezach, w rodzaju obiadu wydanego w Resursie Kupieckiej na cześć Kraszewskiego czy uroczystości otwarcia Żeglugi Parowej na Wiśle, w czasie loterii fantowych w Ogrodzie Saskim itd. “Arystokraci rodu ujmują pozłacane klamki naszych Rotszildów, aby się, jak to mówią, popularyzować, aby zacierały się uprzedzenia rozdzielające towarzystwa, podczas gdy zamykają szczelnie podwoje swoich salonów przed ... szlachcicem w wytartej kapocie" — zauważał nie bez goryczy współczesny obserwator23. Stanowa solidarność szlachecka należała już do przeszłości. Małżeństwa przedstawicieli arystokracji z córkami bankierskimi, zwłaszcza po powstaniu styczniowym, nie należały do rzadkości. Ratowano w ten sposób zagrożone fortuny. Nie zawsze to się zresztą udawało. Niemniej, mimo szerokiej kampanii przeciw lekkomyślnemu trwonieniu majątków, osoby, które utraciły “zagon ojczysty", otaczane były nie pogardą, lecz współczuciem. Tak często obecnie w dyskusjach nad charakterem Polaków wyciągany “kult nieudacznika" miał zresztą swoje podłoże w represjach władz wobec patriotów — nierzadko utrata
331
170. Koncert w kawiarni -ogródku w Dolinie Szwajcarskiej w Warszawie. Drzeworyt z pracowni J. Miinchheimera, 1866 r.
majątku była rezultatem działalności politycznej, co spowodowało powstanie przychylnej aury dla wszystkich bankrutów.
Ważne zjawisko stanowiła również powolna likwidacja dystansu między ziemiaństwem a inteligencją. Na niedzielnych kawach i podwieczorkach w pałacyku "'eay-aaaaeżnym dworze pojawiał się w drugiej połowie XIX w. coraz częściej inżynier czy lekarz z pobliskiego miasteczka. W salonach arystokratycznych zaczynał bywać wzięty adwokat, pisarz lub uczony. Niemniej małżeństwo córki “obywatelskiej" z nauczycielem długo jeszcze miało uchodzić za mezalians. Jak bardzo żywotne były przez cały wiek XIX bariery stanowe i snobizmy pochodzeniowe, przekonuje lektura nekrologów zamieszczanych w ówczesnej prasie. Eksponowanie statusu społecznego i materialnego przez określenia: “obywatel ziemski", “kupiec i finansista", “właściciel cukrowni", “właściciel fabryki", jest w nich regułą, przy czym widać, jak snobizmy szlacheckie mieszały się coraz wyraźniej ze snobizmami nowego typu, powiązanymi z kultem bogactwa i pieniądza.
332
W tym czasie, gdy bariery psychologiczne przełamywały się powoli i z oporami, szybsza okazywała się demokratyzacja powierzchowna, leżąca bardziej w sferze kultury materialnej niż umysłowej. Polegała ona przede wszystkim na ujednolicaniu się odzieży, w wiekach poprzednich związanej ściśle ze statusem społecznym, częściowo także przejawiała się w dążności do uniformizacji wyposażenia wnętrz mieszkalnych. Jeśli idzie o odzież, to ogromną rolę odegrały tu zresztą takie czynniki, jak praktyczne potrzeby pracy i życia w dużych miastach, rozpowszechnienie tkanin fabrycznych, a wkrótce także standardowej, fabrycznej odzieży, znacznie tańszej od szytej na zamówienie czy w domu. W modzie męskiej zginął szybko barwny strój francuski z przełomu XVIII i XIX w. Nieco dłużej tylko utrzymał się w pewnych kręgach dawny strój szlachecki, wkładany pod zaborami dla zamanifestowania patriotycznych uczuć. Rozpowszechnieniu się ciemnego fraka sprzyjało wprowadzenie w Królestwie tzw. munduru obywatelskiego, noszonego przez ziemian w czasie oficjalnych uroczystości. Frak stał się szybko obowiązującym mundurem coraz liczniejszych zastępów urzędników państwowych.
333
Z kolei został on wyparty przez surdut — długi, sukienny, najczęściej czarny — oraz przez także czarne tużurki (od fr. toujours — zawsze). Popularne przez wiele lat były obszerne, malownicze, “romantyczne" peleryny lub palta z krótką pelerynką. Kapelusz, czapka lub cylinder, a także rękawiczki uzupełniały strój męski; w latach sześćdziesiątych mężczyźni zaczęli prócz tego nosić praktyczne, czarne, duże parasole, służące zarazem jako laska i ochrona przed deszczem. Na przełomie XIX i XX w. odzież męska jeszcze bardziej się uprościła i zuniformizowała; na strój składały się teraz długi żakiet lub marynarka oraz spodnie (często w paski) bez mankietów. Noszono w tych latach także chętnie sportowy strój angielski w charakterystyczną kratę24.
Panie po krótkiej modzie “empirowej" w okresie Księstwa Warszawskiego (jasne, powiewne suknie z charakterystycznym wysokim stanem) przywdziały obszerne krynoliny, które u schyłku lat sześćdziesiątych zastąpiono sukniami węższymi nieco z przodu, za to spiętrzonymi z tyłu (turniury). Uzupełnienie tego stroju stanowiły szale, chusty, mantyle (rodzaj krótkiej
334
pelerynki obszytej falbankami), kapelusze obładowane piórami, wstążkami, sztucznymi kwiatami, zalotne parasolki z jedwabiu i koronki, rękawiczki lub tzw. mitenki (dziergane rękawiczki okrywające dłoń oraz kciuk), haftowane woreczki na drobiazgi, na większe okazje także wachlarze z jedwabiu, koronek i piór. Modnisie nosiły ściśnięte w pasie gorsety i sznurówki, zapewniające talię “osy", spod ich sukien ukazywały się zdobione koronkami halki i długie koronkowe pantalony. Zimą na suknię nakładano salopę, pelerynę lub płaszcz, ręce chowano w bogate mufki. Dopiero w końcu XIX w. upowszechnił się praktyczny strój nieodzowny dla kobiety pracującej: zbliżony krojem do męskiego ubrania kostium, złożony z długiej, prostej spódnicy, gładkiej bluzki z męskim kołnierzykiem i żakietu. W początkach XX w. pojawiły się jaskółki nowej, awangardowej mody: jedwabne pończochy, które początkowo gorszyły wiele osób jako “wyzywające" (dotąd noszono pończochy bawełniane lub wełniane), dzienne koszule bez rękawów, trzymające się jedynie na cienkich ramiączkach oraz biustonosze z miseczkami, a więc podobne do dzisiejszych, podkreślające zarys piersi.
Do stroju przywiązywano znaczną wagę. Ci, którzy nie mogli wydawać na odzież dużo pieniędzy, starali się dotrzymać jednak kroku bogatszym. Zubożali eleganci korzystali więc z wypożyczalni fraków, nie mając grosza na drogą koszulę i na praczkę używali przypinanych kołnierzyków i mankietów. Kobiety nicowały i przerabiały stare suknie (zadanie ułatwione wskutek trwałości i solidności ówczesnych materiałów, które służyły wiele lat, czasem przechodziły z matki na córkę), farbowały spódnice i mantylki, przefa-sonowywały kapelusze. Wygląd odzieży był więc nadal, mimo jej uniformi-zowania się, oznaką pozycji socjalnej. Ubóstwo traktowano jako sprawę wstydliwą.
Odzież robotników i reprezentantów drobnomieszczaństwa musiała być oczywiście prostsza i tańsza, choć naśladowała wyraźnie styl “lepszych sfer". Przenoszący się ze wsi do miasta z reguły za pierwsze zarobione pieniądze sprawiał sobie miejski strój25; “wsiowy przyodziewek", zdradzający świeżego przybysza na miejskim bruku, odczuwano jako upokorzenie. Mężczyźni nosili spodnie lniane lub tzw. nankinowe (tj. z grubej bawełny), także wełniane, barwione na czarno lub szaro, wpuszczane w buty lub zakrywające cholewy. Koszula lniana lub perkalowa, wpuszczona była w spodnie, na nią zakładano kamizelkę i surdut lub kaftan (zwany często spencerkiem). Kolorowa chustka wiązana pod szyją, a następnie krawat uzupełniały ten strój. W zimie przed wilgocią i chłodem chroniły długie, luźne kapoty sukienne, szare, brązowe lub czarne, i czapki różnego kształtu. Kobiety nosiły bluzki perkalowe lub płócienne, długie marszczone spódnice i staniki z perkalu lub wełny, czasem suknie jednoczęściowe. Okrycie wierzchnie stanowiła salopa (obszerna peleryna), krótki płaszczyk lub po prostu gruba chusta.
Na wsi obok zgrzebnych portek i szarych, wełnianych sukman rozpowszechnił się, zwłaszcza w drugiej połowie XIX w., kolorowy, bogato zdobiony regionalny strój ludowy, noszony od święta: góralski, łowicki, krakowski. Największą karierę zrobił strój krakowski, niezwykle barwny, zdobny ha-
335
ftami, piórami pawimi i koralami, który, splótłszy się z legendą kosynierów racławickich i sukmany Kościuszki, urósł na przełomie stuleci do symbolu nie tylko ludowości, ale i polskości, zajmując miejsce kontusza. Rozkwit stroju ludowego nie trwał jednak długo. Już w początkach XX w. zaczęła go wypierać standardowa, szyta z tkanin fabrycznych, a więc znacznie tańsza, odzież wzorowana na miejskiej, produkowana masowo przez wiejskich krawców, a także przez fabryki odzieżowe26.
Obok stroju ludowego rozwijały się w drugiej połowie XIX w. różne rodzaje strojów zawodowych: od górniczego poprzez rozmaite formy mundurów żołnierskich, strażackich, dorożkarskich, kolejarskich aż do szkolno-stu-denckich i urzędniczych. Osobne miejsce zajmował noszony przez całe gminy strój żydowski, złożony z chałata, jarmułki, białych pończoch. Ogólny trend rozwojowy XIX w., polegający na praktycyzmie i dążności do zuniformizowania odzieży, bez względu na sytuację materialną i społeczną noszącej ją osoby, stykał się więc ze stale żywymi tendencjami do czynienia z odzieży nadal wyróżnika statusu socjalno-zawodowego, a nawet etniczno-wyznaniowego.
Podobnie wyglądała sprawa z wyposażeniem wnętrz mieszkalnych — i tu różnice były wciąż poważne mimo przechwytywania wzorów idących z góry przez szersze kręgi ludności. Obszerne, wielopokojowe pałace sfer zamożnych — arystokracji, bogatego ziemiaństwa, burżuazji — zdobiły sztukaterie, boazerie, lustra, kobierce, galerie obrazów. Wypełniały je kosztowne, stylowe sprzęty, w początkach XIX w. empirowe, potem biedermeierowskie i w stylu Ludwika Filipa. Pokoje ogrzewane były przez ozdobne kominki lub piece kaflowe, oświetlały je kolejno świece, lampy olejne i naftowe. Sposób urządzenia wnętrz przez średnie mieszczaństwo i uboższych ziemian nawiązywał do tych wzorów. W kamienicach czynszowych instalowano ozdoby z gipsu, aby upodobnić je do pałaców. I tu pokoje zastawiano stylowymi (często zgrabnie podrabianymi) meblami; w końcu XIX w. królowała w nich secesja, a w początkach XX w. zaczęto nawiązywać do sztuki ludowej (tzw. styl zakopiański). Niezbędnym sprzętem w każdym zamożnym domu był fortepian, komplet stołowy złożony z ciężkiego, często rozsuwanego stołu, 12 krzeseł i masywnego kredensu z kolumienkami. Znajdował się tu też stojący zegar szafkowy. U mniej zamożnych meble te wykonywano z drzewa tańszego, ale “podrobionego" na gatunek szlachetny, np. dąb czy brzozę. W sypialni stały łóżka tzw. meblowe, zaścielane na dzień kapami, szafki nocne, umywalnia (była to szafka z kompletem naczyń fajansowych), przede wszystkim zaś ozdobiona lustrem toaletka pani domu. Saloniki meblowano kompletem złożonym z kanapy i foteli. Modne były konsolki i etażerki; liczne haftowane i dziergane serwetki i patarafki zdobiły sprzęty. U okien i drzwi zawieszano ciężkie portiery i firanki. Kogo nie stać było na obicie ścian drogimi tkaninami, zastępował je kretonem imitującym jedwab; kreton zastępowano z kolei papierową tapetą imitującą materiał.
W podobnym stylu urządzało swe, skromniejsze oczywiście, mieszkania drobnomieszczaństwo. Mieszkania robotnicze, złożone przeważnie z jednej
336
izby, czasem z pokoju z kuchnią, wyposażone były najczęściej -w niezbędne sprzęty, choć i tu starano się naśladować obyczaj sfer zamożniejszych (meblowe łóżka, szafy z lustrami, kredensy). W chatach chłopskich również znajdowało się niewiele mebli, ustawianych zwykle pod ścianami (zwyczaj stawiania stołu pośrodku izby pojawił się dopiero pod koniec XIX w.). Spano tu nadal na zapiecku lub ławach, rzadziej na łóżkach, rezerwowanych zwykle dla gospodarzy. Dobytek chowano w skrzyniach; szafy pojawiły się dopiero w drugiej połowie XIX w. Na ścianach wieszano dużo świętych obrazów (szeroko dostępnych dzięki nowym technikom reprodukcji). U bogatszych gospodarzy na łóżkach piętrzyło się mnóstwo pierzyn i poduszek. W drugiej połowie stulecia XIX u najzamożniejszych gospodarzy pojawiły się zegary bijące z kukułką. Oświetlano chaty łuczywem lub kagankami, zapalanymi za pomocą krzesiwa lub żaru z pieca; zapałki wieś ujrzała dopiero pod koniec XIX w.27
Wyżywienie zrewolucjonizowane zostało dzięki upowszechnieniu się ziemniaka, który wkrótce stał się głównym daniem stołu polskiego. Spożycie ziemniaków z ponad 100 kg rocznie na osobę w pierwszej połowie XIX w. wzrosło w 1870 r. do 234 kg, a w latach 1911—1913 osiągnęło 420 kg (dane z Królestwa). Odpowiednio zmalało spożycie kasz, brukwi, rzepy. Nadal jadano stosunkowo niewiele owoców (głównie w formie przetworów i kompotów) krajowych; zamożniejsi korzystali z importu cytryn, pomarańcz, winogron. Również cukier importowany był drogi, toteż stosowano go oszczędnie (cukierniczki zamykane były na klucz!), zastępując często melasą z buraków cukrowych lub miodem. Większa produkcja przemysłowa cukru z buraków zaczęła się w drugiej połowie XIX w., wówczas też wzrosło jego spożycie, osiągając w 1870 r. 2, a w 1918 r. już 11 kg rocznie na osobę. Zwiększyło się spożycie mięsa z 13 kg rocznie w 1858 r. do 21 w 1899 r. (dane z terenów Królestwa), ale rozłożone ono było bardzo nierównomierne: ludzie bogaci jadali mięso kilka razy dziennie, ubodzy — kilka razy w roku. Rosło spożycie ryb (śledzi, ryb słodkowodnych), serów (pojawił się ser tzw. żółty), mleka (w końcu XIX w. na l mieszkańca w zaborze pruskim rocznie przypadało 320 l, w Galicji 227 l, w Królestwie 200 l). W sumie więc wyżywienie wzbogacało się. Z napojów prawdziwą karierę zrobiły kawa i herbata, mniejszą kakao i czekolada. Konkurowały z tradycyjnym piwem wody gazowane, które zaczęto produkować w drugiej połowie XIX w. Ważne społecznie zjawisko stanowił spadek spożycia alkoholu. W Królestwie z 6 l rocznie czystego alkoholu w połowie XIX w. spożycie spadło do 2 l w 1910 r., w Galicji w 1893 r. wynosiło 4,85 l, a w 1909 r. już tylko 3,75 l na głowę. Był to niewątpliwie rezultat świadomych wysiłków i akcji propagandowych w tym kierunku (zwłaszcza tzw. bractw trzeźwości). Oczywiście statystyka wyżej przytoczona nie dotyczy spożycia •wszystkich gatunków alkoholu. Zamożniejsi pijali sporo wina importowanego (francuskiego i węgierskiego); w wielu domach robiono także łagodne wina owocowe. Modne były arak oraz rum, na balach i przyjęciach podawano poncz, przygotowany z mieszanki różnych alkoholi z dodatkiem wody, cy-
2S — M. Bogucka, Dzieje kultury J~)l
tryny i cukru. Z używek zanikała tabaka, rozpowszechniał się natomiast tytoń palony w formie fajek i cygar, a od połowy XIX w. także w postaci papierosów28.
Posiłki przyrządzano częściej (zwykle 3 razy dziennie) i jadano je chyba bardziej regularnie niż w wiekach poprzednich, choć nie wszyscy wstawali od stołu z uczuciem sytości. W mieście i na wsi ubodzy spożywali ziemniaki z mlekiem, różne rodzaje klusek, pierogów i kasz oraz zup z chlebem. Nie zawsze było to wyżywienie ilościowo i jakościowo wystarczające. I tak np. zaraza ziemniaczana wywołała w latach 1845—1855 głód niepamiętny od wielu już lat. Do syta najadali się ubodzy najczęściej w czasie wielkich świąt, zwłaszcza na Boże Narodzenie (tradycyjne potrawy podawane na Wilię to kluski z makiem, barszcz, ryby, strucle) i Wielkanoc (tradycyjne prosię z chrzanem, malowane jaja, baby, mazurki). Szczególnie skromnie odżywiała się uboga ludność żydowska — podstawę wyżywienia stanowiły tu ziemniaki, groch, kasze, ryby, cebula, jako tłuszcze olej i smalec gęsi. Bardzo dobrze, zbyt chyba nawet kalorycznie, odżywiało się ziemiaństwo i bogate mieszczaństwo. Do ulubionych potraw, propagowanych przez książki kucharskie (słynny podręcznik Lucyny Ćwierciakiewiczowej wydano po raz pierwszy w 1860 r.), należały: barszcz, krupnik, rosół, zupa piwna, zrazy z kaszą, bigos, sztuka mięsa, kołduny, pieczeń husarska, szczupak z szafranem, karp z migdałami i rodzynkami. Śniadanie w bogatych domach podawano zwykle gorące: polewka, jajecznica, czasem jakaś potrawa mięsna, wędliny. Obiad
173. Wydawanie
bezpłatnych
posiłków
robotnikom
fabryki
B. Handke.
Rys.
F. Kostrzewski,
1884 r.
338
174. Zakład
Hydroterapii
w Nowym
Mieście
nad Pilicą.
Rys.
M. E. AndrioUi,
1879 r.
składał się z zupy, potrawy mięsnej i deserów; podobnie gotowane, gorące potrawy zjawiały się na stole w czasie kolacji. W wielu domach zasiadano prócz tego także do drugiego śniadania (pieczywo, masło, wędliny) i podwieczorku (kawa, herbata, czekolada, słodkie ciasta, konfitury). Pod wpływem kuchni francuskiej od lat dwudziestych XIX w. spopularyzowały się różnego rodzaju pasztety i paszteciki, spożywano także więcej niż niegdyś jarzyn, sałat, kompotów.
Jak widać z tego, we wszystkich grupach społecznych wyżywienie było jeśli nawet dostateczne, a nawet obfite, to jednak jednostronne i niezbyt zdrowe. W połączeniu z niezadowalającym nadal stanem higieny (fatalny stan kloak, rzadkość zażywania kąpieli, m. in. wskutek trudności z wodą, ale także braku nawyku, plagi insektów, takich jak pluskwy, u uboższych także wszy) i złymi warunkami mieszkaniowymi, w jakich wegetowały niezamożne grupy ludności, powodowało to ogólny raczej zły stan zdrowotny społeczeństwa. Wprawdzie zmniejszyła się liczba zachorowań na ospę, tyfus i czerwonka występowały epidemicznie jeszcze w czasie wojen napoleońskich, potem ich nasilenie przygasło, szerzyły się jednak coraz gwałtowniej choroby wielkich miast — gruźlica i schorzenia weneryczne. Zbierały też plon choroby raczej rzadkie w stuleciach poprzednich — pylica, reumatyzm, przepukliny. Dzieci zapadały na krzywicę, odrę, krup, kobiety kosiła
339
175. Restauracja
-ogródek
na Saskiej
Kępie
w Warszawie.
Mai.
A. Gierymski,
1884 r.
jak dawniej gorączka połogowa. Kilkakrotnie występowały groźne epidemie cholery (1838, 1846—1854). Szpitali i lekarzy było mało. W 1862 r. działało w Królestwie tylko 408 lekarzy, z czego aż 200 w Warszawie; jeden lekarz przypadał w skali krajowej na 12 tyś. mieszkańców. W Galicji było jeszcze gorzej — jeden lekarz leczył tu 17 500 mieszkańców. Dużą rolę spełniali w tych warunkach felczerzy i akuszerki, a także tradycyjna medycyna domowa, znajdująca się w rękach doświadczonych kobiet. Budowa szpitali postępowała powoli. W 1862 r. w Królestwie istniało 69 szpitali — każdy z nich obsługiwał 72 tyś. mieszkańców. Że o miejsce nie było łatwo, nie trzeba tłumaczyć. Zresztą chorzy niechętnie udawali się do szpitali, woląc pielęgnację — jak niegdyś — w domu. Warunki po temu mieli jednak oczywiście jedynie bogatsi ludzie. Należy podkreślić, że szpitale ówczesne były już zakładami leczniczymi w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie zakładami opiekuńczymi, jak jeszcze w XVII czy XVIII w.
Mimo braku łóżek szpitalnych i małej liczby lekarzy postępy medycyny dawały się odczuć. W połowie XIX w. podjęto akcję szczepienia noworodków przeciw ospie; pod koniec stulecia zaczęły powstawać “kasy chorych",
340
tworzące sieć opartej na składkach pracowniczych masowej opieki zdrowotnej. Stosowano nowe metody lecznicze, m. in. rozwijała się dobrze balneologia dzięki ofiarnej działalności Józefa Dietla. W kręgach zamożnych powstała moda na wyjazdy “do wód" — do Krynicy, Szczawnicy, Ciechocinka, Buska, gdzie szybko rozbudowywały się popularne wkrótce uzdrowiska. Tytus Chałubiński propagował leczenie klimatyczne gruźlicy w Zakopanem. Oczywiście na tego typu kuracje mogli sobie pozwolić tylko ludzie dobrze usytuowani, podobnie jak tylko oni byli w stanie wyjeżdżać latem z rodzinami z zatłoczonych, niezdrowych miast “na letnisko". Warto przypomnieć, iż w latach 1871—1911 nastąpiło jednak obniżenie się wskaźników śmiertelności na polskich ziemiach29.
W powiązaniu ze zmianami techniki, form pracy i bytowania zmieniały się także formy odpoczynku i zabawy. W sferach zamożnych, ziemiańsko-mieszczańskich, a także w kręgach inteligencji kwitło życie towarzyskie. Obok balów (często na cele dobroczynne) i wielkich przyjęć polegało ono na częstym tzw. bywaniu i odwiedzinach bardziej kameralnych. W niektórych domach były nawet w tym celu wyznaczane specjalne dni, tzw. jour
341
fixe'y, kiedy gospodarze przyjmowali gości bez zaproszenia czy uprzedniego zamówienia. Kręgi odwiedzających się były na ogół ograniczone do ludzi “własnej sfery" — a więc arystokracja bywała u siebie, finansjera i wielka burżuazja u siebie, średnie mieszczaństwo strzegło się pilnie, by nie przyjąć kogoś “z nizin" itd. Przełamywanie tej izolacji grupowej było bardzo powolne, jedynie inteligencja, jak już podkreślaliśmy, cechowała się większą ruchliwością w tym zakresie. Warto tytułem ciekawostki podać, że podręczniki i poradniki salonowe z pierwszej połowy XIX w. dzielą gry i zabawy towarzyskie według stanów (gry wyższych klas, zabawy klas średnich, zabawy dla kupiectwa i mieszczaństwa — w tym np. popularna “gra w kupca"!). Członkowie górnych warstw burżuazji — jak twierdzi I. Ihnatowicz — grywali nawet w inne karty niż średnie mieszczaństwo30. Oczywiście stopniowo te bariery ulegać musiały osłabieniu, a życie towarzyskie demokratyzacji; pod koniec XIX i w początkach XX w. zdarzały się już znaczne wyłomy
342
w tym zakresie, zwłaszcza że ambicją licznych reprezentantów grup “niższych" było dostanie się na salony “sfer wyższych". We wszystkich trzech zaborach wydawano w związku z tym mnóstwo (J. Szymczak-Hoff naliczyła ich ostatnio aż 340) podręczników, zawierających reguły właściwego zachowania się, savoir-vivre'u i sztuki podobania się, dla osób różnego wieku i kondycji, m. in. także dla wieśniaków, robotników, sług, pragnących zdobyć umiejętność obracania się w “lepszym" towarzystwie. Osobno wydawano podręczniki dla podróżnych, kodeksy honorowe, zbiory okolicznościowych toastów i powinszować, poradniki pisania listów, podręczniki gier oraz zabaw itp. — wszystko służące jednemu celowi: ułatwieniu osobom “niższej" kondycji naśladownictwa zachowania się warstw uprzywilejowanych31.
Życie towarzyskie spełniało również ważne funkcje pozarozrywkowe. W licznych salonach i salonikach kwitły dyskusje literackie i polityczne, kojarzyły się pary, młodzież grywała nie tylko w loteryjki i domino, ale również w różne zabawy ruchowe (ważne dla epoki, która nie odkryła jeszcze zalet uprawiania regularnej gimnastyki). Wysłuchiwano mniej lub bardziej udanych koncertów gry na fortepianie i popisów wokalnych. W końcu XIX w. modne stały się seanse spirytystyczne. Mniej za to czasu spędzano na świeżym powietrzu, choć zażywano spacerów w ulubionych ogrodach (w Kra-178. Wyścigi
rowerowe
w Ogrodzie
Krasińskich
w Warszawie.
Rys.
H. Pillati,
ryt.
F. Szymborski,
1869 r.
343
kowie Ogród Krzyźanowskiego i Planty, we Lwowie Wały Hetmańskie, w Warszawie Ogród Krasińskich, Ogród Saski, gdzie w 1847 r. otwarto pijalnię wód mineralnych, i Łazienki, dokąd zamożniejsi jeździli powozem lub dorożką). Odwiedzano wystawy i muzea, thimnie uczęszczano do kawiarń, cukierni, do teatrów i na koncerty. Drobnomieszczaństwo i robotnicy bawili się na popularnych ludowych zabawach32 (w tym czasie karierę zrobiły warszawskie Bielany), organizowali majówki, uczęszczali do pierwszych objazdowych cyrków (była to także ulubiona rozrywka dzieci).
Wzrastała liczba osób spędzających wolny czas na czytaniu książek i gazet, których publikowano coraz więcej i w coraz większych nakładach. W latach 1867—1907 nastąpił kilkakrotny wzrost liczby drukarń, księgarń i ludzi związanych z tymi instytucjami33. Powodem było rozbudzenie potrzeb czytelniczych społeczeństwa na skalę nie znaną epokom poprzednim. W latach 1860—1870 ukazywało się rocznie na ziemiach polskich przeciętnie około 1250 tytułów, w początkach XX w. już około 2750. W 1882 r. wychodziło 200 czasopism, w 1914 r. zaś — 1000, przy czym przeciętny nakład wzrósł z około 2 tyś. egzemplarzy w końcu XIX w. do około 2700 tyś. egzemplarzy w latach 1909—1911. Do najpopularniejszych periodyków należały “Tygodnik Ilustrowany" (wychodził od 1859 r., jako ilustratorzy pracowali tu Gerson, Pillati, Kostrzewski, Korsak, poruszano zagadnienia sztuki, literatury, problemy społeczne) i “Kłosy" (był to w latach 1865—1890 tygodnik poświęcony literaturze, nauce, sztuce, pisywali w nim Kraszewski, Orzeszkowa, Jeż, ilustrowali Kostrzewski i Pillati). Upodobania kobiet zaspokajał “Bluszcz" (wychodził w latach 1865—1939, zawierał obok działu literackiego i wiadomości zagranicznych obszerny dział mody i poradnictwa domowego).
Również na wsi obok dawnych form wypoczynku (zabawy w karczmie, udział w życiu parafii, przyjęcia świąteczne i rodzinne) pojawiły się nowe formy spędzania wolnego czasu: w kółkach samokształceniowych różnego typu, na zbiórkach chórów i orkiestr, przy czytaniu gazet i książek. Jesienią i zimą przetrwał zwyczaj gromadzenia się, głównie kobiet, kolejno u poszczególnych gospodarzy przy darciu pierza, przędzeniu i haftach. Śpiewano przy tym piosenki, opowiadano stare legendy, czasem ktoś czytał na głos zebranym.
W drugiej połowie XIX w., a zwłaszcza w początkach XX w. zaczęły powstawać zalążki turystyki pieszej i rowerowej, uprawianej jednak na razie przez bardzo nielicznych. Pojawiały się także zalążki rozwoju sportu, zarówno wyczynowego, z imprezami przyciągającymi setki kibiców, jak i masowego, mającego na celu wzmocnienie sprawności fizycznej całego społeczeństwa (m. in. organizacja Sokoła, towarzystwa wioślarskie itd.).
Prawdziwą rewolucję w zakresie form relaksu miało przynieść zorganizowanie u schyłku XIX w. pierwszych pokazów kinowych (Lwów 1896). Nowa rozrywka — a także ważne narzędzie kształtowania kultury masowej — robiła błyskawiczną karierę. W 1911 r. było już w Warszawie kilkadziesiąt kin! Trzy lata wcześniej nakręcony został pierwszy polski film fabularny pt. Antoś pierwszy raz w Warszawie z popularnym aktorem Antonim Fertne-
344
rem w roli głównej. W 1911 r. zekranizowano powieść Dzieje grzechu S. Żeromskiego, a w dwa. lata potem, tuż przed wybuchem wojny, nakręcono patriotyczny film pt. Kościuszko pod Racławicami. Dostęp do kina miała oczywiście na razie ludność dużych miast, nadal znacznie uprzywilejowana w zakresie możliwości rozrywkowych w stosunku do wsi. Pokazy filmowe, bez względu na treść, jako rozrywka tania i powszechna silnie oddziaływały w kierunku demokratyzacji społeczeństwa i jego kulturalnej integracji. Przez dobrych kilkadziesiąt lat — w istocie aż do wynalazku telewizji — kino miało być najbardziej sugestywnym i potężnym środkiem masowego przekazu, konkurującym w zakresie “rządu dusz" z wszechwładną do niedawna literaturą.
345
Obrachunki z klęską
Lata 1860—1865 — czasy demonstracji patriotycznych, a następnie powstania styczniowego — stanowiły specjalny okres w duchowych dziejach polskiego społeczeństwa, stojąc pod znakiem wyjątkowego nasilenia egzaltacji narodowej i masowych uniesień. Terenem szczególnie wzburzonym była Warszawa, gdzie w czerwcu 1860 r. pogrzeb wdowy po generale Sowińskim rozpoczął szereg kolejnych wystąpień, w czasie których nierzadko padały krwawe ofiary (29 XI 1860 manifestacja na Krakowskim Przedmieściu w rocznicę powstania listopadowego, 25 II 1861 manifestacja w rocznicę bitwy pod Grochowem, 27 II 1861 manifestacja dla wymuszenia zwolnienia aresztowanych, 8 IV 1861 manifestacja, w której padło 100 osób, a około 200 poniosło rany, 15 X 1861 nabożeństwa w kościołach w rocznicę śmierci Kościuszki, przerwane wtargnięciem wojska i policji, masowe aresztowania — 2600 osób? — i zamknięcie przez władze kościelne sprofanowanych kościołów). Cały kraj miał oczy zwrócone na Warszawę. “Widząc masy ludu rozentuzjazmowanego szlachetnym uczuciem miłości ojczyzny i pragnieniem wolności, zdawało się, że nie ma zapory, której by lud ten nie przełamał, zapał ten, pełen powagi i rezygnacji, był wyrazem bólu i rozpaczy bezbronnych mas, które szukały sposobności, aby zamanifestować swą gotowość do czynu, choćby ofiarą życia własnego. Takie chwile w życiu narodu, jak manifestacje warszawskie, nie dadzą się opisać, nie takie pióro jak moje siliło się na to. Naród, który potrafi duchem podnieść się tak wysoko we wszystkich swych warstwach, że da się bezbronny mordować, aby dać wyraz miłości idei, za którą się poświęca, nie może przypuścić, aby kiedykolwiek upadł pod najstraszniejszymi ciosami wroga. Trzeba było być świadkiem podobnej chwili, aby ją odczuć głęboko" — czytamy w pamiętniku późniejszego uczestnika powstania styczniowego, Bronisława Deskura1. I dalej: “Ktoś może nazwać postępowanie warszawian szaleństwem, omyli się jednak bardzo: lud to, co robił, robił z przeświadczeniem wewnętrznym, że ofiarą z siebie rozpali płomień, który ogarnie kraj cały, zagrzeje go do walki z roz-
346
bojem. Podniesiony duch ludu warszawskiego wytworzył jedną całość niewidomej siły, która nim kierowała"2. Jakoż wydarzenia warszawskie odbiły się echem po całym kraju, manifestacje, a potem żałoba narodowa ogarnęły cały obszar ziem polskich. Zwłaszcza tłumne były uroczystości zorganizowane w kwietniu i październiku 1861 r. w Maciejowicach i na polach wsi Krępy, gdzie został ranny i wzięty do niewoli Tadeusz Kościuszko. Pamięć poległych w czasie manifestacji czczono stawiając dziesiątki krzyży dębowych w różnych zakątkach kraju.
Był to niewątpliwie okres najbardziej “romantyczny" w dziejach Polski. Badacze od wielu lat stawiają sobie pytanie, w jakim stopniu zaważyła na nim twórczość Mickiewicza i innych poetów romantyzmu. Nie przeceniając tych wpływów, trzeba jednak za badaczami okresu stwierdzić, że powstańcze pokolenie inteligentów i ziemian karmiło się poezją romantyczną; wybitny poeta tej generacji, Mieczysław Romanowski (zginął w bitwie pod Jó-zefowem 24 IV 1863 r.), pisał w 1855 r. na wieść o śmierci Mickiewicza:
. Wieszcz nam zanucił — Litewka żyje! I serc już milion sercem jej bije... Och, i tak kocha kraj, jak ona! Jak ofiarnicy tysiąc nas kona:
W płomienie lecim pieśnią ogrzani, Bo tak rozkazał wieszcz, co hetmani! I przy ołtarzach pachołcy wierni Stoim słowami jego pancerni. Ostyga serce, gdy pieśń nie grzeje!5
Entuzjazm poetów zaraził tysiące ludzi. “Wszyscy owiani byli duchem zapału i garnęli się do roboty. Mieszczaństwo po miasteczkach, szlachta zaściankowa, czeladź dworska — wszystko to stanowiło jedną zwartą falangę. Lud jedynie był opornym, nie okazywał zapału i wyczekiwał dalszych wypadków" — wspomina Roman Rogiński o okresie przygotowań do powstania na Podlasiu4. Jest to opinia zbyt egzaltowana i jednostronna. Do ruchu garnęła się oczywiście przede wszystkim młodzież — jak zawsze zapalna, skora do uniesień i ofiar, nienawidząca kompromisu. Wielu zwolenników powstania było także wśród szlachty i średniego mieszczaństwa. Duchowieństwo natomiast było podzielone, wielka burżuazja zaś zajmowała stanowisko wyraźnie nie popierające lub wręcz wrogie. Źródła okresu odbijają również bardzo różnorodne postawy wsi w stosunku do powstania — od bezpośredniego udziału lub lojalnej pomocy do nieufnej odmowy, a nawet współpracy z carskim żandarmem. Połowa XIX w. to okres, gdy świadomość narodowa chłopa znajduje się jeszcze pod silnym naciskiem goryczy wielowiekowej krzywdy. Współczesny pamiętnikarz wspomina, że refren z pieśni Boże, coś Polskę, brzmiący: “Naszą ojczyznę racz nam wrócić, Panie", wieśniacy tłumaczyli sobie często jako; “Naszą pańszczyznę racz nam wrócić, Panie"5. W rezultacie prawdziwych entuzjastów walki zbrojnej była garstka w stosunku do mas społeczeństwa — biernych lub wyczekujących6. Niemniej, gdy dziś badacze (S. Kieniewicz, T. Łepkowski) zadają sobie pytanie, w jakim stopniu wydarzenia poprzedzające powstanie styczniowe, a potem
347
179. A. Grottger, Pierwsza ofiara. 2 cyklu Warszawa I
samo powstanie, zakłóciły życie przeciętnego mieszkańca ziem polskich to odpowiedź winna wskazywać na bardzo szeroki zasięg — zwłaszcza w sensie emocjonamo-psychologicznym — napięć i znaczna głębokość przeżywanego wstrząsu. Na pewno zaś oddziaływań tych nie można ograniczać do bez-
348
Czy nikłe szansę powodzenia, jakie miało powstanie, wzniecone w myśl romantycznego hasła: “mierz siły na zamiary", nie oddziaływały ochładzająco na nastroje? Wydaje się, że przewidywania nie hamowały ofiarności i nie mroziły niezwykłej atmosfery tych lat, mimo iż nie brakło osób pesymistycznie nastrojonych, zdających sobie sprawę z powagi sytuacji. “Ludzie, którzy wystąpili z bronią do powstania, byli to rzeczywiście ludzie poświęcenia, gdyż każdy więcej zastanawiający się przewidywał, że ono dobrych skutków ostatecznie mieć nie może" — wyznaje w swym pamiętniku Józef Seweryn Liniewski7.
180. A. Grottger, Przejście przez granicę, ok. 1863 r.
Klęska stanowiła jednak — mimo owych złych przeczuć — ogromny szok dla społeczeństwa, zwłaszcza że jej konsekwencje były nad wyraz poważne. Wprawdzie umierając w 1863 r. Cyprian Kamil Norwid pisał: “Upadek, który pozostawia po sobie następstwa żywotne, jest zwycięstwem" — ale dla potwierdzenia tej prawdy musiały upłynąć całe dziesięciolecia. Natychmiastowy odwet popowstańczy uderzył w ziemie polskie ogromnie boleśnie. “Bilans przegranej obejmuje dziesiątki tysięcy poległych i straconych, dziesiątki tysięcy zesłanych na Sybir, milionowe straty materialne. Obejmuje utratę wąskiej autonomii przyznanej Wielopolskiemu, rusyfikację szkół i administracji, duże ubytki polskości na Litwie i Rusi, a także kryzys moralny społeczeństwa, które na dłuższy czas przestało wierzyć w możliwość wyrwania się z obcego jarzma" — pisze Stefan Kieniewicz8. Fale uniesienia i patriotycznego entuzjazmu opadły; trzeba było spojrzeć w oczy gorzkiej przegranej. Nadciągały nieuchronne obrachunki z klęską, które wycisnąć miały swe piętno na psychice społeczeństwa, jednocześnie kształtując charakter twórczości kilku najbliższych dziesięcioleci. “Wybuchem serc przeciw zdrowemu rozsądkowi" nazwał powstanie styczniowe w 1864 r. konserwatywny publicysta galicyjski Paweł Popiel. To zdanie w owym czasie podzielało wielu. Wraz z klęską powstańców zakończyła się era romantycznych, często lekkomyślnych porywów. Rozwijane jeszcze w latach trzydziestych na terenie praktycznego i trzeźwego Poznańskiego hasło “pracy organicznej" zatriumfować miało teraz w całej Polsce. Nie spiski, nie powstania, wyniszczające substancję narodu, lecz “pracę u podstaw" uznano za pierwszy obowiązek patrioty. Wiek rewolucji przemysłowej i wielkich wynalazków technicznych sprzyjał takim postawom. Zafascynowani Europą zachodnią, jej rozwojem i blichtrem, publicyści podjęli propagandę idei “cywilizacji przemysłowej";
gromadzenie kapitałów i obracanie nimi, stawianie fabryk, uprawianie handlu, bogacenie się jednostek miało być niezawodnym sposobem osiągnięcia ogólnego dobrobytu i społecznej satysfakcji i zastąpić marzenia o rychłym wywalczeniu własnego państwa. Pozytywiści, wśród których rozróżnić trzeba nurt ugodowy, idący na dość rozległą współpracę z zaborcą, i nurt niepodległościowy, widzący przyszłość Polski w mozolnej i długiej pracy “u podstaw", wysuwali hasła podniesienia oświaty, zwłaszcza technicznej, żądali równouprawnienia kobiet, zeświecczenia kultury, likwidacji wciąż żywych przesądów stanowych. Do romantyzmu odnosili się z gwałtowną niechęcią, oskarżając, iż “pomiatał rozumem, a zwłaszcza zdrowym rozsądkiem, który uważał za pachołka ludzi niskich, nie wiedzących, co to polot duszy ... Nauki obrywały skrzydła fantazji, nie dozwalały rozwijać się przyrodzonemu geniuszowi — zostawiano je molom. Uczuciowość pod wpływem romantyzmu przemienia się w sentymentalizm, w mistycyzm i zabobon"9.
Wychowankowie pozytywistycznej warszawskiej Szkoły Głównej przyswajali krajowi liberalną i postępową literaturę Zachodu — tłumaczenia dzieł Comte'a, Spencera, Buckle'a, Buchnera, Drapera, Darwina wyżłobić miały już wkrótce trwałe ślady w polskim sposobie myślenia, zwłaszcza w kręgach inteligencji, żywo reagującej na wszelkie nowości. Odrzucano nie-
350
181. Powstaniec 1863 r. na koniu. Malarz nieznany
dawne ideały emisariusza i powstańca; kształtował się inny etos i typ odmiennego bohatera, a zostawał nim inżynier, naukowiec, przemysłowiec, kupiec. Bohater romantyczny wydawał się pozytywistom szaleńcem, “który pragnąłby świat wysadzić z zawias ... który nie rachuje się z rzeczywistością, z faktami, w którego mózgu plączą się najrozmaitsze i najsprzeczniejsze uczucia ... to karykatura człowieka"10. Oskarżenia były tym surowsze, im głębsza rodziła je gorycz i zawód bardziej bolesny. Na czoło wartości uznawanych społecznie przed poświęceniem i ofiarnością wysuwać zaczęto pracę (Aleksander Świętochowski). Interesująca może tu być ewolucja poglądów inżyniera górniczego, Jana Hempla. W atmosferze rozpaczy bezpośrednio po klęsce powstania głosił on, że praca jest ciosem dla ludzkich pragnień, rozwiewa iluzje i zmusza do patrzenia w oczy twardej rzeczywistości;
z biegiem lat przyłączył się jednak do pozytywistów i stał się gorliwym chwalcą pracy, przypominając, iż prowadzi ona do dobrobytu społecznego oraz uszlachetnia człowieka. Wysoko cenili pracę także inni myśliciele, zwłaszcza schyłku XIX i początków XX w. (Józef Supiński, Wacław Nałkowski). Sztandarowe pismo pozytywistów, w którym pisywał Prus, “Przegląd Tygodniowy", ukazujący się w latach 1866—1905, podkreślał, że tylko praca jest źródłem bogactwa i cywilizacji, że od niej zależą przyszłe losy kraju11.
Do programu pozytywizmu włączyła swe rozważania także historiografia. Myśl rzuconą przez Popielą po klęsce rozwijali intensywnie zwłaszcza liczni krakowscy i lwowscy historycy i pisarze (J. Szujski, S. Tarnowski, M. Bo-brzyński, S. Koźmian, L. Wodzicki). Ich organ, konserwatywny społecznie “Czas", obok wydanej w 1869 r. Teki Stańczyka (stąd wzięło nazwę całe ugrupowanie Stańczyków) wzywał społeczeństwo do wejścia na drogę “rzeczywistości" i realizmu, zwalczając jednocześnie ostro pozostałości “roman-
351
tycznych mrzonek" i mesjanistycznego ujmowania dziejów. Krytycznej, wręcz pesymistycznej nawet, ocenie dotychczasowej historii Polski (nacisk na wewnętrzne przyczyny rozbiorów) towarzyszyło przekonanie o konieczności wyrzeczenia się prób walki z zaborcą i skoncentrowania na legalnej i lojalistycznej działalności12. Miała to być pokojowa droga ocalenia bytu narodowego, zachowania go poprzez codzienny trud w świadomości społecznej i w kulturze, droga podnoszenia poziomu cywilizacyjnego kraju.
Pozytywistą trzeba być koniecznie, Jeżeli kajdan nie chcesz dźwigać wiecznie,
twierdził anonimowy wierszokleta z Kalisza w 1882 r. 13 Bo też liczni pozy-tywiści marzyli o niepodległości, ale zdobytej nie z bronią w ręku, lecz w trudzie pracy. Nawet Wskazania polityczne A. Świętochowskiego (1883), krytykowane wielokrotnie za ugodowość wobec władz, nie zwierały — mimo że niektórzy zarzucali to autorowi — negatywnego stosunku do sprawy niepodległości. “Przyprawcie skrzydła pracy organicznej, którymi niech leci do niepodległości" — pisał w 1887 r. Stefan Żeromski14. Ugodow-ców jawnych, rezygnujących z marzeń o wolności, takich, jacy skupieni byli wokół Zygmunta Wielopolskiego (małe grono ziemian i reprezentantów bur-żuazji), nie mogło być w Polsce wielu. Całkowita rezygnacja nie cieszyła się popularnością nawet w społeczeństwie rzuconym na kolana po klęsce. Bardzo trafną ocenę pozytywistów dała kilka lat temu B. Skarga, stwierdzając:
“Nastrojem, duchem ci bojownicy rozsądku i trzeźwości niedaleko odbiegli od krytykowanych przez siebie przodków [tj. romantyków — M. B. ]. Walcząc z uczuciem i wiarą sami wierzyli i kochali, tylko przedmiot ich wiary się zmienił. Wierzyli więc w naukę i w pracę, wierzyli w postęp, i ich młodzieńcze wyobrażenia były również pełne iluzji i mrzonek, którymi gardzili ... Jeżeli tę atmosferę walki, zapału, marzeń i iluzji uznamy za romantyczną, to musimy powiedzieć, że duch romantyczny nie wygasł zupełnie, że ciągle wyciskał swe piętno na ideach Polaków i w każdej chwili mógł się odrodzić z nową siłą, w nowej formie"15.
Rolę poezji, królującej wszechwładnie w dobie romantyzmu, przejęła •w tej epoce, pragnącej być trzeźwą i rzeczową, proza — przede wszystkim zaś rozwijająca się imponująco ilościowo i jakościowo powieść pozytywistyczna16. Uprawiana ona była zresztą często przez ludzi, którzy w młodości przeszli przez “romantyczną burzę" i byli albo bezpośrednimi uczestnikami powstania styczniowego, albo wspierali go pośrednio (Prus, Miłkowski, Dy-gasiński, Maciejowski, Orzeszkowa). Mniej lub bardziej konsekwentnie przekreślając swą dawną działalność, to pokolenie powstańcze rozczarowane do walki zbrojnej poszukuje nowych, bardziej jego zdaniem efektywnych dróg ocalenia polskości. Najpełniej chyba wystąpiło to w twórczości Bolesława Prusa (właściwie Aleksander Głowacki, 1847—1912), którego Placówka (1885—86) apoteozuje postać chłopa bez broni walczącego o swą ziemię, a Lalka (1887—1889), dokonując obrachunku (nie pozbawionego zresztą sentymentu!) z legendą napoleońską i powstańczą, czyniąc bohaterem kup-
352
ca oraz przemysłowca Wokulskiego, postuluje jako główne zadanie patrioty unowocześnienie kraju przez rozwój gospodarczy i wynalazczość. Powieść Emancypantki (1891—1893), w zamierzeniu mająca ośmieszyć wynaturzenia ruchu wyzwolenia kobiet, którego Prus, choć patrzył krytycznie, nie był jednak zupełnym przeciwnikiem (prawdziwą “emancypantką" jest przecież w powieści pani Latter, postać tragiczna, lecz potraktowana przez autora z sympatią), jest już mniej klarowna ideowo i artystycznie. I tu jednak można znaleźć przesłanie myślowe podobne do zawartego w Lalce. Był też Prus autorem znakomitej powieści historycznej (Faraon, 1897). Chłodna, zinte-lektualizowana, poświęcona analizie mechanizmów władzy, nie zyskała ona nigdy takiej popularności, jaką cieszyły się płytsze, ale uczuciowe i najczęściej bezpośrednio z losami Polski związane powieści Sienkiewicza. A przecież nawet Faraon, pozornie poświęcony problemom starożytnego Egiptu, jest w istocie głosem w dyskusji nad sprawą polską. Z sympatią kreśląc postać wojowniczego Ramzesa XIII, głównym bohaterem książki kreuje autor przezornego, mądrego Pentuera, rzecznika reform i opiekuna ludu, dążącego nie do walki, lecz do unowocześnienia Egiptu i podniesienia dobrobytu jego mieszkańców.
Prus był nie tylko powieściopisarzem, ale także zaangażowanym i płodnym publicystą i dziennikarzem. Zwłaszcza jego świetne felietony, dzięki bystremu zmysłowi obserwacyjnemu oraz poczuciu humoru, stanowiły i stanowią do dziś pasjonującą lekturę, a jednocześnie kopalnię wiedzy o epoce marzącej o przezwyciężeniu zacofania Polski. W nich może najpełniej, a w każdym razie najbardziej otwarcie, znalazły wyraz głoszone przez Prusa hasła legalizmu, pracy organicznej i solidaryzmu społecznego; uważał je on za niezbędne czynniki rozwoju i postępu17. Wielu współczesnych miało zresztą pisarzowi za złe zbytnią lojalność wobec władz (bliskie kontakty z Z. Wielopolskim i jego gronem ugodowców, udział w powitaniu cara przybywającego do Warszawy na Dworcu Petersburskim). W powieści pamfle-cie pt. Ugodowcy Wacław Gąsiorowski malując sarkastycznym piórem postać literata Niteckiego miał na myśli Prusa; tak też rozszyfrowywali ją czytelnicy.
O kilka lat starsza od Prusa Eliza Orzeszkowa (1841—1910) jest drugim bardzo charakterystycznym reprezentantem polskiego pozytywizmu. Obdarzona łatwością pisania, wyczulona na problemy społeczne, reagowała na nie całymi cyklami opowiadań i powieści o silnym, dydaktycznym zabarwieniu. Gorąca zwolenniczka równouprawnienia kobiet, walczyła — w dużej mierze zresztą pod wpływem własnych, osobistych, trudnych przeżyć — o ich dostęp do wykształcenia i o partnerstwo w małżeństwie, z prawem do rozwodu włącznie (Ostatnia miłość, 1868, Pamiętnik Wactawy, 1871, Pan Graba, 1872, Marta 1873). Dużo uwagi poświęcała kwestiom mniejszości narodowych, występując zdecydowanie przeciw dyskryminacji Żydów (Eli Ma-kower, 1875, Meir Ezofowicz, 1879). Zgodnie z duchem czasu szerzyła kult zawodów inteligenckich, kreując na swych bohaterów lekarzy i inżynierów (W klatce, 1870, Na prowincji, 1870, Rodzina Brochwiczów, 1885). Jednocześnie jednak cechowało ją niechętne spojrzenie na miasto, tak typowe
23.
- M. Bogucka, Dzieje kultury J J J
182.Józef Ignacy Kraszewski. Dagerotyp, ok. 1850 r.
dla tradycyjnej kultury szlacheckiej, przy wyraźnej idealizacji życia wiejskiego, w pobliżu natury, i idącej za tym chłopomanii (Dziurdziowie, 1888, Nad Niemnem, 1888, Cham, 1889). Mimo swego krytycyzmu wobec arystokracji głosiła Orzeszkowa z naciskiem hasła solidaryzmu społecznego, widząc w nim — podobnie jak Prus — główny warunek przetrwania polskości. Problematyka narodowa stanowiła stały wątek w jej twórczości, owocując pod koniec życia pisarki apoteozą — mimo wszystko — powstania styczniowego (Gloria victis, 1910). Dystans czasu, jaki dzielił ukazanie się tej książki od klęski 1863 r., pozwolił autorce przewartościować pozytywistyczną negację i dokonać nowej oceny powstańczego zrywu18. Orzeszkowa nigdy nie wzięła udziału w żadnych wiernopoddańczych manifestacjach wobec zaborców (choć bezkompromisowi krytycy mieli jej za złe współpracę z petersburskim pismem “Kraj"). Mimo bardzo atrakcyjnych propozycji zrezygno-
354
wała też z publikowania w “Kurierze Polskim", piśmie założonym -w 1898 r. m. in. dla szerzenia polityki ugodowej wobec caratu.
Dzieła Prusa i Orzeszkowej, jakkolwiek cieszące się znaczną poczytnoś-cią, nie zdobyły jednak tak wielkiej popularności w pozbawionym niepodległości społeczeństwie, jak powieść historyczna, karmiąca czytelników wizją bohaterskiej przeszłości Polski, a więc przynosząca rozładowanie najgłębszych frustracji epoki niewoli. W 1883 r. zaczęła ukazywać się jako powieść odcinkowa w gazecie Trylogia — dzieło niemal już czterdziestoletniego, a więc dojrzałego człowieka i pisarza, Henryka Sienkiewicza (1846—1916). Trylogia z miejsca zdobyła niezwykłą poczytność, stając się niemal Biblia narodową. Lucjan Rudnicki wspomina: “Po przyjściu z fabryki i zaspokojeniu głodu od godziny ósmej do jedenastej czytaliśmy całą rodziną przy kuchennej lampce, co kto miał pod ręką, oczekując w kolejce na dalsze losy Skrze-
183. Eliza
Orzeszkowa.
Fotografia
23*
355
niskiego, Heleny, Zagłoby"19. Żeromski notuje w Dziennikach, jak w urzędzie pocztowym w Staszowie około 20 szewców, czeladników i sklepikarzy czekało za każdym razem po kilka czasem godzin na nadejście “Słowa" z kolejnym odcinkiem Potopu. Gdy poczta nadeszła, urzędnik pocztowy na głos czytał zebranym wydrukowany w gazecie fragment20. Dzieło Sienkiewicza, pisane “ku pokrzepieniu serc", idealizujące bez skrupułów przeszłość i postacie siedemnastowiecznych żołnierzy obrońców ojczyzny, było dla szerokich rzesz czytelników w warunkach .zaborów czymś znacznie więcej niż przygodą z fascynującą lekturą: przywracało i umacniało poczucie godności narodowej, budziło wiarę w przyszłość. Mniejszy rezonans uzyskała powieść Krzyżacy (1900), przedstawiająca fragment wielkich dziejów zmagań z niemczyzną, może dlatego, że Sienkiewicz gorzej “rozumiał" średniowiecze niż barokowe stulecie siedemnaste. Właśnie owo znakomite wyczucie epoki, częściowo intuicyjne, częściowo związane z wyzyskaniem przez Sienkiewicza studiów historyka L. Kubali oraz świetnych pamiętników J. Ch. Paska, sprawiło, że mimo tylu uwag krytycznych Trylogia oparła się próbie czasu i kształtując wiedzę historyczną całych pokoleń do dziś stanowi bestseller21. Nagrodę Nobla (1905) zdobył jednak ten podziwiany przez jednych, a lekceważony przez innych pisarz (do dziś jego ocena budzi gwałtowne spory) dzięki książce poświęconej szerszej, niepolskiej problematyce: Quo vadis, ukazującej początki chrześcijaństwa. Przetłumaczona na dziesiątki języków (włącznie z japońskim) zapewniła ona autorowi z miejsca wielki, międzynarodowy rozgłos, jaki nieczęsto jest udziałem polskich twórców.
Z poczytnością Sienkiewicza w kraju konkurować może jedynie Józef Ignacy Kraszewski, działający już także w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe. Stara baśnią (1876) rozpoczął Kraszewski cykl zbeletryzowanych kronik, obejmujących dzieje Polski od czasów pogańskich aż po wiek XVIII; zamknęły ów cykl wydane już pośmiertnie Saskie ostatki (1889). W powieściach tych Kraszewski zawarł polemikę z tezami historycznej szkoły krakowskiej, eksponując (przy krytycznej ocenie roli możnowładztwa) przykłady postaw obywatelskich, męstwa, patriotycznej ofiarności, politycznej rozwagi dawnych Polaków. Do dziś jest ten pisarz chętnie czytany, co sprawiło, że jego wizja dziejów wywarła znaczny wpływ na świadomość historyczną społeczeństwa polskiego także naszych czasów.
U schyłku XIX w. wystąpiły w polskiej literaturze wpływy naturalizmu, modnego właśnie (Emil Zola) na zachodzie Europy. Nie wolny był od nich jeden z najwybitniejszych twórców okresu — Władysław Reymont (1867-1925). W swych powieściach historycznych (trylogia Rok 1794) odtwarzał dzieje zmagań o niepodległość u schyłku Rzeczypospolitej szlacheckiej, ale nie one zapewniły mu sławę. Również Ziemia obiecana (1899), ukazująca na przykładzie Łodzi wielki dramat społeczny wczesnokapitalistycznego miasta, dziś przypomniana dzięki filmowi A. Wajdy, przeszła niegdyś bez szerszego echa, na jakie niewątpliwie zasługiwała. Uznanie temu synowi organisty wiejskiego przyniósł dopiero cykl epicki Chłopi (Ł I—IV, 1902—1909), apoteozujący (choć nie bez naturalistycznych naleciałości) egzystencję wiej-
356
skiej społeczności w jej codziennym rytmie pracy, pór roku, obrzędów, obyczajów, namiętności, ukazanych na tle niezwykle sugestywnie przedstawionej przyrody. Przetłumaczona na wiele języków powieść ta zdobyła dla autora nagrodę Nobla (1924).
Obok tej “wielkiej piątki" działała cała plejada innych pisarzy. Sporą popularność zyskał swego czasu były powstaniec 63 roku, pisarz o demokratycznych przekonaniach, Zygmunt Milkowski (1824—1915). Pod pseudonimem Teodor Tomasz Jeż publikował on powieści sławiące heroizm walk wolnościowych na ziemiach południowej Słowiańszczyzny i Albanii (Narzeczona Harambaszy, 1882), nacechowane krytycznym spojrzeniem na stosunki społeczne książki o historii Polski (Za króla Olbrachta, 1876), a także współczesne powieści obyczajowe, poruszające sprawy emancypacji kobiet (Emancypowana, 1873) i analizujące dolę ludu (Handzia Zahomicka, 1860). Nawiązywał też Jeż bezpośrednio do problematyki Wiosny Ludów i powstania 1863 r. (Szandor Kowacz, 1861, Ci i tamci, 1899). Twórczość ta, dziś mało znana, odegrała w swoim czasie sporą rolę, przyciągając czytelników zarówno egzotyką, jak swojskością poruszanych problemów.
Za konsekwentniejszego niż Reymont reprezentanta naturalizmu uchodzi Adolf Dygasiński (1839—1902), w swych powieściach podkreślający silnie związki człowieka z przyrodą i ilustrujący na licznych przykładach dar-winowskie prawo walki o byt — temat modny w ówczesnych kręgach litera-cko-intelektualnych. Dużą popularność zdobyły zwłaszcza jego utwory poświęcone życiu zwierząt (m. in. Zajęć), istotnie zręcznie i ze znawstwem napisane.
Od końca lat osiemdziesiątych problematyka społeczno-polityczna zdobywała coraz więcej miejsca w powieści. Publikował w tym czasie Wacław Sieroszewski (1858—1945), łącząc naturalistyczny opis życia na Syberii z apoteozą heroizmu zesłańców. Pochodzący z ubogiej rodziny góralskiej władysław Orkan (właśc. Franciszek Smreczyński, 1875—1930) prezentował w swych utworach głębokie konflikty klasowe wsi podhalańskiej na tle barwnej panoramy folkloru. Ignacy Maciejowski (Sewer, 1839—1901) sławił pionierów przemysłu, krytykował przeżytki szlacheckiego stylu życia i utracjuszostwa, ukazywał pogłębiające się rozwarstwienie wsi i narastające w związku z tym nowe problemy społeczne. Do najbardziej poczytnych jego powieści należy Bajecznie kolorowa (1897), zawierająca zręczną analizę chłopomańskiego środowiska artystycznego i “cyganerii" Krakowa z przełomu stuleci. Wielką popularność w początkach XX w. zyskały poświęcone epoce •wojen napoleońskich powieści Wacława Gąsiorowskiego (pseud. Wiesław Sclavus, 1869—1939), zwłaszcza Huragan (w latach 1902—1959 łącznie 23 wydania!). Powieść ta była rozchwytywana przez młodzież, a także przez dorosłych wielbicieli cesarza Francuzów, którego legenda przetrwała w Polsce bardzo długo, podsycana zwłaszcza intensywnie przez tęsknoty niepodległościowe. Gąsiorowski zyskał zresztą uznanie także poza granicami — według jego romansu Pani Walewska nakręcono w USA w 1937 r. film z Gretą Garbo w roli tytułowej.
357
184. Aleksander Głowacki (B. Prus). Rys.
S. Witkiewicz z fotografii K. Brandla, 1885 r.
Powieść pozytywistyczna prezentuje się więc okazale i różnorodnie. Zaangażowana społecznie i politycznie poruszała najbardziej palące problemy swej epoki: zagadnienia barier i uprzedzeń stanowych, doli ludu, emancypacji kobiet. Odbijały się w niej jak w zwierciadle ważkie zachodzące w tym czasie przemiany: słabnięcie roli urodzenia na rzecz pieniądza, a także wykształcenia, zacieśniające się związki między burźuazją a ziemiaństwem, powstawanie nowych konfliktów społecznych, pogłębiające się przekonanie o konieczności podniesienia cywilizacyjnego kraju jako drogi do jego dobrobytu, a nawet wyzwolenia. Sprawa narodowa powracała w tej powieści raz po raz w sposób mniej lub bardziej otwarty (głównie ze względu na cenzurę), zawsze naglący. Cechowały ją bogactwo środków wyrazu, wysoki poziom artystyczny, niezwykła sugestywność w kreśleniu postaci bohaterów pozytywnych i negatywnych, często pasjonująca fabuła, prawie zawsze doskonała konstrukcja. Specyfika polskiej sytuacji politycznej sprawiła chyba,
358
185. Henryk
Sienkiewicz.
Rys.
S. Witkiewicz,
1887 r.
że na rynki zagraniczne trafiły tylko nieliczne tytuły z tej bardzo przecież różnorodnej świetnej twórczości i zaledwie kilku polskich pisarzy (Sienkiewicz, Reymont) zyskało rozgłos za granicą. Przypadek Teodora Józefa Korze-niowskiego —Josepha Conrada — stanowi problem osobny; zaliczyć go zresztą trzeba raczej, mimo polskiego pochodzenia, do kręgu literatury anglosaskiej.
Zdetronizowana przez pozytywizm poezja znalazła jednak kontynuatorów, którym nie wystarczała trzeźwa twórczość powieściopisarska i publicystyczna. Do najlepszych wątków epoki romantycznej nawiązywała Maria Ko-nopnicka (1842—1910) w licznych cyklach pełnej uroku liryki ludowej (Na fujarce, Z tak i pól. Łzy i pieśni), a także w wierszach o tematyce społecznej (Wolny najmita, A jak poszedł król na wojnę. Pan Balcer w Brazylii) i patriotycznej (Śpiewnik historyczny, wydany w 1904 r. pod pseud. Jana Sawy), której ukoronowaniem był tekst Roty (1908, muzyka Feliksa Nowo-
359
186. Władysław Reymont. Mai. M. Muter, 1925 r.
wiejskiego 1910). Zwolennikiem romantycznego programu wyzwolenia narodowego mimo rozczarowania klęską powstania styczniowego był również Adam Asnyk (1838—1897). Poeta refleksyjny (cykl Nad głębiami) i bardzo wrażliwy na piękno przyrody ojczystej (liryki opiewające przyrodę Tatr), skarżył się jednocześnie na “oziębłość" epoki, w której przyszło mu żyć i tworzyć:
Jesteśmy dzieci wieku bez miłości, Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu, Obojętnego na widok piękności, A więdnącego z nudy i przesytu22.
Wtórowała mu Konopnicka:
Skarżycie się na wiek, co ideały Odziera z szat i wazy je, i mierzy...23
Zarówno Asnyk, jak Konopnicka bronili z głębokim przekonaniem prawa poetów do przekształcania rzeczywistości, do walki o lepszy wolny świat, na przekór chłodnym kalkulacjom trzeźwych racjonalistów. Na obchód Słowackiego Asnyk pisał:
Jeśli to twoją winą, że pchany rozpaczą Naród zerwać chciał więzy, to możesz być dumny!24
360
Konopnicka zaś stwierdzała, iż “w pieśni są tajemne siły", które
Posiew czynu rzucają w zarzewie serc i świat żyje pieśnią, chociaż nie wie25.
Była więc poezja przez cały czas schronieniem dla myśli niepodległościowej i rewolucyjnej. Niemal symboliczne znaczenie mają tu przekształcenia, jakie przechodził popularny hymn Boże, coś Polskę. Napisany w początkach istnienia Królestwa Polskiego przez Alojzego Felińskiego z myślą o carze Aleksandrze jako odrodzicielu Polski, w latach powstania styczniowego i po jego klęsce uległ znamiennej metamorfozie — dzięki spontanicznie dodanemu refrenowi: “Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie", zrodziła się często śpiewana w latach następnych pieśń patriotycznej nadziei. Lata osiemdzies4te XIX w. przyniosły rozkwit poezji rewolucyjnej, powstały wówczas Czerwony sztandar Bolesława Czerwieńskiego (1881), Warszawianka Wacława Święcickiego (1883), Mazur kajdaniarski Ludwika Waryńskiego (1884). Odcięcie się od tego niezwykle silnego zafascynowania rewolu-cyjno-politycznego daje się zaobserwować w poezji dopiero na samym przełomie stuleci, w twórczości poetów Młodej Polski. Jan Kasprowicz (1860 —1926) szybko przechodzi etap twórczości zaangażowanej społecznie i staje się poetą liryki osobistej, zabarwionej metafizycznie, kontemplującej przyrodę tatrzańską, by wreszcie oddać się analizie katastroficznych przeczuć apo-
187. Adam Asnyk z muzą. Mai.
J. Malczewski, 1895—1897
361
kaliptycznej wizji zagłady świata; na tym etapie jego utwory nabierają silnych akcentów błagalno-pokutniczych i religijnych (Księga ubogich, 1916, Hymny, wydane łącznie w 1921 r.). Nastroje pesymizmu, znużenia, przeczucia nadchodzącego schyłku wyrażała również twórczość Kazimierza Przer-wy-Tetmajera (1865—1940), zafascynowanego jednocześnie dziką przyrodą Tatr i tatrzańskimi legendami (cykl stylizowanych na gwarę opowiadań Na skalnym Podhalu, 1903—1910). Najmłodszy z tej trójki Leopold Staff(1878 —1957) zaprezentował w swej twórczości — w przeciwstawieniu do nastrojów pesymistyczno-dekadenckich — odmienną filozofię poetycką, której nić przewodnią stanowił kult życia oraz afirmacja stałego dążenia człowieka do szczęścia i prawdy (Gałąź kwitnąca, 1908).
,,,•-' O ile modernistyczną poezję liryczną cechuje pewne zobojętnienie wobec sprawy narodowej, o tyle cały prąd szermujący przecież na Zachodzie ''1 hasłem “sztuka dla sztuki" i wzywający do zajęcia się “nagą duszą człowieka" w polskich warunkach oddaje się, jak jego poprzednicy i następcy, w służbę patriotycznych aspiracji. W twórczości tzw. Młodej Polski (neoromantyz-mu) występowały wprawdzie charakterystyczne dla całej Europy akcenty irracjonalizmu i pesymizmu, wywarli na tę twórczość niezaprzeczony wpływ Fryderyk Nietzsche i Henri Bergson, Artur Schopenhauer i Edward von Hart-mann, na literaturę zaś także wielcy Skandynawowie, zwłaszcza Henryk Ibsen, mimo to jednak neoromantycy polscy, odwracając się od pozytywizmu, nawiązywali przede wszystkim do ojczystej tradycji i do zaangażowanej poezji Mickiewicza i Słowackiego. Wbrew programowym potępieniom utylitarnych postaw w sztuce (wystąpienie Zenona Przesmyckiego w “Życiu" w 1887 r. i Confiteor Stanisława Przybyszewskiego w 1899 r.) pisarze i artyści tego pokolenia równie mocno, jak poprzednia generacja twórców wiązali się ze sprawą niepodległości i na jej rzecz oddawali swe pióra. Zastrzeżenia wobec hasła “sztuka dla sztuki", trudnego do przyjęcia w polskich warunkach rozwoju kultury, formułowali oficjalni krytycy młodopolscy — Karol Irzykowski i Stanisław Brzozowski (Legenda Młodej Polski, 1909). Problematyka narodowa narastała w twórczości neoromantyków polskich stopniowo, wiodąc aż do odrodzenia się idei mesjanistycznych. Był to jednak mesja-nizm przetworzony, odmienny od romantycznego, na czoło wysuwał wartość nie cierpienia i ofiary, lecz tworzenia. Warunkiem odrodzenia politycznego Polski miało być odrodzenie moralne. “Kilka dziesiątków lat narastającego rozczarowania do realizmu politycznego, do budowania ekonomicznych podstaw? życia narodu wywołało reakcję — przyjęcie romantycznej tezy, że Polska zanim narodzi się z ciała, musi wpierw narodzić się z ducha, jako idea w sercu każdego członka narodu" — stwierdza badaczka epoki26. Misję ostateczną polskości stanowiła według myślicieli Młodej Polski zresztą realizacja celów szerszych, ponadnarodowych — doskonalszego człowieka i doskonałej organizacji społecznej, organizacji zapewniającej pełną swobodę samorealizacji jednostki. W polemice z pozytywistyczną i naturalistyczną interpretacją człowieka podnosili bowiem moderniści ostro kwestię lekceważenia indywidualności, tj. swoistych cech jednostki i pomniejszania roli
362
osobowości, traktowania indywiduum wyłącznie jako uczestnika rozwoju ludzkości. Misję narodową pojmowali więc w rezultacie neoromantycy jako trwały wkład w kulturę ludzkości; realizować się ona miała przez dzieła geniuszy narodowych, artystów. Szło za tym uznanie tworzenia kultury za główne źródło wartości, przekonanie o wyjątkowej roli artysty w życiu i historii, uznanie stosunków zachodzących w dziedzinie sztuki za model więzi społecznej i narodowej27.
Za kwintesencję młodopolszczyzny uznać można wyjątkowo bogatą i różnorodną twórczość Stanisława Wyspiańskiego (1869—1907), dramatopisa-rza, poety, malarza, rzeźbiarza, architekta, wszechstronnością talentów i zainteresowań przypominającego sławnych tytanów odrodzenia. Wyspiański we wszystkich dziedzinach, którymi się zajmował, burzył dotychczasowe reguły, choć jednocześnie nawiązywał do rodzimej tradycji romantycznej i do ogólnoeuropejskiego symbolizmu28. W wielu dramatach podjął on przewartościowanie i nową interpretację polskich walk narodowowyzwoleńczych, zwłaszcza powstania listopadowego (Warszawianka, 1898, Noc listopadowa, 1904), nawiązywał też do dawniejszej przeszłości Polski w epicko-wi-zyjnych rapsodach historycznych (Bolesław Śmiały, 1900, Kazimierz Wielki, 1900, Skałka, 1907). Olbrzymim sukcesem, który spowodował postawienie Wyspiańskiego w rzędzie wieszczów narodowych, stało się Wesele (1901), ogromne widowisko wizyjno-symboliczne, zawierające obok obrachunku z przeszłością bolesną wiwisekcję współczesnych poecie czasów i analizę szans polskiego społeczeństwa na odzyskanie niepodległości. Ekranizacja Wesela w przeszło pół wieku później przez A. Wajdę wykazała nieprzemijającą aktualność tego dzieła — najlepszy dowód prawdziwej wielkości jego twórcy. Wkrótce po Weselu w Wyzwoleniu (1903) Wyspiański raz jeszcze podjął problem odpowiedzialności poezji za naród, przeprowadzając jednocześnie polemikę z romantyczną wizją odrodzenia Polski przez ofiarę i cierpienie. Niezwykle szeroka wyobraźnia Wyspiańskiego, z jednej strony zakorzeniona mocno w polskiej tradycji historycznej, z drugiej znajdująca się pod silną presją erudycyjnej znajomości antyku, przydała niektórym zwłaszcza jego dziełom wyjątkowej sugestywności. Do swych dramatów sam opracowywał projekty dekoracji, kostiumów, rozwiązań reżyserskich, wyciskając w ten sposób własne, silne piętno na charakterze polskiego teatru.
Do obrachunku z przeszłością i współczesnością stanął w swej twórczości także starszy o kilka lat od Wyspiańskiego Stefan Żeromski (1864-1925), urodzony w roku klęski. W jednym ze swych pierwszych opublikowanych zbiorów nowel pt. Rozdziobię nas kruki, wrony (1895) nawiązał do problematyki powstania styczniowego; powrócił do niej raz jeszcze po latach w powieści Wierna rzeka (1912). W autobiograficznej opowieści Syzyfowe prace (1898) dał obraz zmagań z rusyfikacyjnymi działaniami carskiej szkoły, -w Ludziach bezdomnych (1900) stworzył ideał pozytywnego bohatera społecznika, poświęcającego dla swej pracy szczęście osobiste. Wielkim zamysłem twórczym były Popioły (1902—1903), zawierające nie tylko rozległą panoramę wojen napoleońskich i epopei niepodległościowej
363
188. Stanisław Wyspiański. Autoportret, 1894 r.
Polaków, ale także, a może nawet przede •wszystkim, analizę dojrzewania nowoczesnego narodu z jego patriotyczno-obywatelską świadomością. Warto przypomnieć, że ekranizacja Popiołów przez A. Wajdę wywołała w latach sześćdziesiątych burzliwe dyskusje nie tylko nad przeszłością Polski, ale także nad postawami współczesnymi. I to dzieło więc nie straciło na aktualności mimo upływu kilku dziesięcioleci, choć ze względu na barokowy, za-wikłany styl jego bezpośredni odbiór sprawia trudność dzisiejszemu czytelnikowi.
Żeromski, zwolennik orężnej walki o niepodległość, pisał także poematy historyczne o alegorycznym często charakterze (Duma o hetmanie, 1908). Na jego twórczość wywarła znaczny wpływ rewolucja 1905 r., której poświęcił poetyckó-publicystyczny dramat Róża29. W społeczno-radykalizują-cym nurcie pisarstwa był Żeromski bliski innemu pisarzowi początków XX -w., Andrzejowi Strugowi (Ludzie podziemni, 1908, Dzieje jednego pocisku, 1910), który swe pióro bez reszty oddał ideom socjalizmu.
364
Sztuki plastyczna odgrywały w XIX w. mniejsza rolę w kształtowaniu świadomości .społecznej niż literatura (proporcje uległy więc odwróceniu w stosunku do wieków ubiegłych), niemniej nie można całkowicie pomijać ich znaczenia. Nowa epoka znajdowała wyraziste odbicie w świetnie się rozwijającym realistycznym malarstwie, tematycznie skoncentrowanym zwłaszcza na polskim pejzażu i życiu codziennym polskiego ludu (Wojciech Gerson, Józef Szermentowski, Józef Chełmoński, bracia Maksymilian i Aleksander Gierymscy). Dwaj popularni ilustratorzy, Franciszek Kostrzewski (1826—1911) i Henryk Pillati (1832—1894) ukazywali ludzi na tle epoki, odtwarzali życie codzienne mieszkańców miast, zwłaszcza Warszawy. Rozkwitał również psychologizujący portret — szczytowe osiągnięcie w tym zakresie przyniosła twórczość Henryka Rodakowskiego (1823—1894), który w serii obrazów uwiecznił swych wielkopańskich i burżuazyjnych klientów, ale m. in. także rewolucjonistę, generała Henryka Dembińskiego.
Drugi nurt malarstwa stanowiło malarstwo historyczne. Ogromną popu-
189. S. Wyspiański, Portret dziecka, przed 1907 r.
365
190. S. Wyspiański projekt witraża Bóg Ojciec dla kościoła Franciszkanów w Krakowie, 1897—1902
367
larność zyskał batalista Józef Brandt ('1841—1915) dzięki swym kompozycjom osnutym na tle walk kozacko-tatarskich i wojen szwedzkich XVII w., wpływając na świadomość historyczną nie tylko szerokich kręgów społeczeństwa, ale i twórców (zafascynowany był nimi Sienkiewicz pisząc Trylogię). Do tradycji Rzeczypospolitej szlacheckiej nawiązywali obok Brandta Juliusz (1824—1899) i Wojciech (1857—1942) Kossakowie, sięgający również do tematyki napoleońskiej i powstańczej (powstanie listopadowe). Wojciech Kossak w latach 1892—1894 wraz z Janem Styka namalował słynną Panoramę Racławicka w związku ze stuleciem powstania kościuszkowskiego. Jej odsłonięcie i udostępnienie publiczności stało się wielkim ewenementem politycznym.
Zwłaszcza jednak dwa nazwiska: Grottger i Matejko, można uznać za symbol twórczości patriotycznej, podporządkowanej bez reszty idei narodowej. Artur Grottger (1837—1867) zapewnia sobie nieśmiertelność wyłącznie kilkoma cyklami rysunkowymi (Polonia, Lithuania), w przejmujący sposób odtwarzającymi wydarzeniami lat sześćdziesiątych. Zmarł przedwcześnie, mając zaledwie 30 lat, niewiele tylko przeżywszy klęskę powsta-•nia. O rok od niego młodszy Jan Matejko (1838—1893) dłuższe o lat kilkadziesiąt życie poświęcił mrówczej pracy: pędzlem, jak Kraszewski piórem, w długim szeregu ogromnych płócien wskrzeszał wielkość dziejów Polski i jej klęski {Hołd pruski, Grunwald, Ręjtan), dokonywał obrachunku z narodowym sumieniem (Stańczyk, Kazanie Skargi), polemizując z pesymistyczną, jednostronną oceną historii szkoły krakowskiej. Jego obrazy, które na trwałe weszły do skarbnicy wielkich dzieł narodowych, nie zawsze budziły entuzjazm współczesnych. Zwłaszcza Ręjtan, odczytany jako akt oskarżenia magnatów, wywołał całą burzę i spowodował ostre ataki na malarza (“Policzkować trupa matki nie godzi się" — pisał Józef Ignacy Kraszewski). Wysuwano też zarzuty artystyczne, jak lekceważenie prawideł perspektywy, zbyt dosadne odtwarzanie natury, gromadzenie na płótnie przesadnie wielkiej liczby figur i przedmiotów z pogwałceniem prawdopodobieństwa sytuacji przestrzennej. Tzw. styl matejkowski polega na traktowaniu wszystkich postaci tak, jakby stały na pierwszym planie (co pozwala malarzowi na ukazanie ich z jednakową wyrazistością i siłą ekspresji), i używaniu żywych, zdecydowanych kolorów. Łamiąc akademickie przyjęte powszechnie reguły uzyskiwał jednak Matejko w swych obrazach niezwykłą siłę i bogactwo wymowy uczuciowej. Zresztą dzieło jego, choć oskarżane niekiedy (podobnie jak pisarstwo Sienkiewicza, z którym ma istotnie wiele cech wspólnych, a przede wszystkim pokrewieństwo nastroju) o płytkość artystyczną, wymyka się przecież ocenom wyłącznie estetycznym, “zawodowym", ze względu na .olbrzymią rolę, jaką odegrało w utrwalaniu polskiej tradycji historycznej i w budzeniu oraz podtrzymywaniu świadomości narodowej.
Początek XX w. przyniósł pewną reakcję wobec twórczości tak jednoznacznie zaangażowanej, wyraźnie podporządkowanej celom politycznym. Już w 1897 r. powstało w Krakowie Stowarzyszenie Artystów Polskich “Sztuka", skupiające wybitnych malarzy nowej epoki (Julian Fałat, Leon Wyczółkowski,
368
Jan Stanisławski). Rozlegały się hasła głoszące nieskrępowaną swobodę artystyczną; wpływy ekspresjonizmu i symbolizmu (znakomite płótna Jacka Malczewskiego i Józefa Mehoffera) przekreślały dziewiętnastowieczny realizm jako prąd naiwny i staromodny. Ale w warunkach polskich niemożliwy był całkowity rozbrat z tematyką historyczno-narodową. Znalazła ona swego świetnego kontynuatora w twórczości plastycznej Stanisława Wyspiańskiego (witraże katedry wawelskiej, kartony witrażowe dla katedry lwowskiej). W zakresie rzeźby ekspresjonista i kubista Xawery Dunikowski (uczeń znakomitego symbolisty, Konstantego Laszczki z Krakowa) tworzy w Paryżu (1916—1917) Grobowiec Bolesława Śmiałego. Z drugiej strony rozwijał się ponownie nurt realistyczny, związany z przemianami społecznymi niesionymi przez nowe stulecie; jego najpełniejszym wyrazem było płótno Strajk, namalowane przez Stanisława Lentza w 1910 r. Nie wygasło również, lecz odrodziło się w nieco innej formie hasło “ludowości" w plastyce. Pod znakiem sztuki użytkowej (grafika, zdobnictwo) powstawał cały prąd nawiązujący do twórczości ludowej, zwłaszcza zakopiańskiej (W. Skoczyłaś).
Dużą rolę w upowszechnieniu osiągnięć artystycznych grały tworzone od połowy XIX w. Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych (Kraków 1854, Warszawa 1860, Lwów 1867), organizujące wystawy, wernisaże itd. Nie-
24 — M. Bogucka, Dzieje kultury 369
zwykle ważnym wydarzeniem było powstanie w 1879 r. w krakowskich Sukiennicach Muzeum Narodowego ze stałą galerią polskiej sztuki współczesnej. Tak kształtowały się nowoczesne formy obcowania społeczeństwa ze sztuką, rodził się nowy związek między twórcami a odbiorcami kultury.
Żyło się owym twórcom zresztą nie zawsze najlepiej. Tylko najwybitniejsi malarze czy rzeźbiarze nie cierpieli niedostatku, co nie znaczy, że nie mieli kłopotów finansowych. Świetny warszawski rysownik Franciszek Kostrzew-ski, co prawda obarczony liczną rodziną, tonął stale w długach. Antoni Sygie-tyński żalił się w 1884 r., że szkice olejne Maksymiliana Gierymskiego sprzedaje się zaledwie “po pięć, po trzy, po dwa ruble, i to z trudnością"31. Indywidualny mecenat był niewystarczający i zbyt dorywczy, aby zlikwidować nędzę szerzącą się w kołach artystycznej cyganerii, brak państwa jako protektora sztuki dawał się odczuć bardzo silnie.
Ważną rolę polityczną spełniał w tych latach teatr, który miał akurat do
194. J. Malczewski, Uskrzydlona, 1908 r.
370
195. J. Malczewski. Autoportret, ok. 1905 r.
dyspozycji pióra dwojga wybitnych twórców, zresztą odmiennego genre'u. Michał Bałucki (1837—1901) zdobył trwającą do dziś popularność dzięki licznym komediom obyczajowym (Radcy pana radcy, 1869, Polowanie na męża, 1869, Grube ryby, 1881, Dom otwarty, 1883, Klub kawalerów, 1890), dobrotliwie wyśmiewającym wady i snobizmy swych współczesnych. Ten autor pogodnych sztuk był zresztą pełnym kompleksów melan-cholikiem, który skończył samobójczą śmiercią, załamany krytyką jego twórczości przez młodych awangardystów. Bardziej drapieżne i bezwzględne pióro, a także twardość charakteru cechowały Gabrielę Zapolską (1857-1921), aktorkę, powieściopisarkę, przede wszystkim jednak dramatopisarkę.
371
Całe jej życie i twórczość otaczała atmosfera sensacji i plotek, z których niewiele sobie robiła. Już jej pierwsze drastycznie naturalistyczne nowele i powieści (Kaśka Kariatyda, 1885/6, Przedpiekle, 1889) pruderyjna krytyka literacka uznała za skandal. Pogłębiły niechętne autorce opinie dalsze komedie satyryczne jej pióra, w sposób bezkompromisowy piętnujące drobno-mieszczańską obłudę i moralną zgniliznę (Żabusia, 1897, Ich czworo, 1907, Panna Maliczewska, 1910, Moralność pani Dulskiej, 1906). Osadzone mocno w epoce, okazały się przecież trwalsze niż czas, w którym powstały. Są grane do dziś z niezmiennym powodzeniem; zawdzięczają je nie tylko świetnie podpatrzonym charakterom bohaterów i zręcznym zarysowaniem sytuacji, ale także różnorodnym przebłyskom aktualności, jakie w nich wciąż na nowo odkrywamy.
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX w. wysoki poziom osiągnął zwłaszcza teatr krakowski pod dyrekcją Stanisława Koźmiana. Występowali na jego deskach tacy wybitni aktorzy jak Helena Modrzejewska, sławna wkrótce na obu półkulach, Wincenty Rapacki, Bolesław Leszczyński. Wystawiano Szekspira, Fredrę, Słowackiego, Mickiewicza, popularnością cieszyli się Bałucki i Zapolska. Na przełomie XIX i XX w. nastąpił dalszy świetny rozwój krakowskiej sceny za dyrektury Tadeusza Pawlikowskiego, Józefa Kotarbińskiego, Ludwika Solskiego. Z wybitnych aktorów tego okresu wymienić trzeba Kazimierza Kamińskiego, Ludwika i Irenę Solskich. Repertuar był bardzo bogaty i zróżnicowany — obok modernistycznych sztuk Maeter-lincka i Przybyszewskiego wystawiano patriotyczne sztuki Norwida i Wyspiańskiego. Powstały w 1905 r. kabaret literacki Zielony Balonik, z którym
372
od początku związał się Tadeusz Boy-Żeleński, wywierał również niemały, choć innego rodzaju, wpływ na atmosferę Krakowa.
W Królestwie natomiast działalność teatru była ograniczona przez władze zaborcze, zakazany był np. Wyspiański, Słowackiego przemycano z trudem i najczęściej anonimowo, Mickiewicz bardzo późno wszedł na tutejszą scenę. Po raz pierwszy w 1906 r. wystawiono Dziady w Nałęczowie, dopiero w trzy lata potem w Warszawie. Grywano za to liczne komedie francuskie, a także Fredrę, Ibsena, Przybyszewskiego. Liczba teatrów w Warszawie rosła; obok Wielkiego (opery i baletu) powstała scena Rozmaitości, Letni, Mały, Nowy, Ludowy. Zastęp znakomitych aktorów (Alojzy Żółkowski, Jan Królikowski, Mieczysław Frenkiel) ściągał do teatrów warszawskich publiczność także spoza stolicy. Dopiero jednak powstanie w 1913 r. Teatru Polskiego pod dyrekcją Arnolda Szyfmana spowodowało wybicie się Warszawy pod względem życia teatralnego na czoło wszystkich trzech zaborów.
Odbiór przedstawień teatralnych był niezwykle żywy i gorący. Kasy biletowe przed występami znanych i lubianych aktorów przeżywały prawdziwe oblężenia. W skład publiczności wchodziła nie tylko inteligencja. Drogie loże zajmowała arystokracja i burżuazja z rodzinami, na galerii tłoczyło się obok młodzieży akademickiej drobnomieszczaństwo, czeladź rzemieślnicza, panny sklepowe itd. Wybitnych aktorów nagradzano burzliwymi owacjami, fetowano, obsypywano kwiatami i podarunkami, podejmowano wspaniale w restauracjach i w najbardziej ekskluzywnych salonach. Zdarzało się, że rozgorączkowani entuzjaści Melpomeny wyprzęgali konie z powozów wiozących
373
ulubione aktorki i ciągnęli te powozy sami. Zwłaszcza występy sławnej Heleny Modrzejewskiej wywoływały nieodmiennie burze entuzjazmu; zdobycie biletów na jej spektakle było szczególnie trudne. “Zdarza się - czytamy we wspomnieniach z tych lat - że jakiś pan ... ofiaruje sto rubli za lożę ... jakiś drugi pan nie mogąc dostać loży, a zaledwie bilet na galerię, pyta się, czy mu wolno zbudować w tym miejscu lożę" 32. Koszty nie grały roli. Było w tym oczywiście sporo snobizmu i chęci pokazania się, ale także dużo szczerego zainteresowania wielką sztuką. Do teatru ciągnął zresztą, prócz miłości sztuki także patriotyzm. Spektakle bardzo często przeradzały się w manifestacje uczuć narodowych, budziły tęsknoty za niepodległością, utwierdzały w przekonaniu, iż “jeszcze Polska nie umarła". Przeżywanie ta kich uczuć grupowo, na widowni, gdzie spotykali się reprezentanci różnych klas i grup społecznych, miało duże znaczenie psychologiczne, wzmacniając spójnię narodową.
Obok spektakli teatralnych na najwyższym poziomie artystycznym i intelektualnym nie brakło oczywiście, zwłaszcza na małych scenkach, w ogródkach
374
kawiarnianych i w teatrzykach, występów mniej ambitnych, czasem stojących na pograniczu tandetnej szmiry. Prócz aktorów drugiej czy trzeciej klasy popisywali się tu także różni magicy, szarlatani, sztukmistrze, śpiewacy i śpiewaczki małego kalibru, prezentujący teksty sentymentalne lub sensacyjne, mniej lub bardziej liche, ale wywołujące dreszczyk emocji w wi-
375
uzacn. i e ieairzyKi cieszyły się znacznym powodzeniem wśród mniej wyrobionej (i mniej snobistycznej) publiczności. Obok tandetnych szlagierów francuskich i krajowych wystawiano tu zresztą także popularne operetki i wodewile, a nawet sztuki ludowe z tańcami i przyśpiewkami (m. in. pióra W. L. Anczyca, J. Korzeniowskiego i in.), które popularyzowały melodie i piosenki. I tak np. do dziś śpiewany bardzo często Czerwony pas pochodzi właśnie ze sztuki Józefa Korzeniowskiego pt. Karpaccy górale. W rezultacie więc teatrzyki dzięki obsługiwaniu bardzo szerokiej publiczności spełniały pozytywną rolę, budząc w kręgach uboższej inteligencji, drobnomieszczań-stwa i robotników nawyk obcowania z Melpomeną, ucząc melodii i tekstów łatwych, ale nie zawsze pozbawionych wartości.
Jeszcze większą rolę w zakresie rozwijania wrażliwości artystycznej szerokich kręgów społeczeństwa odegrał dość żywy na przełomie XIX i XX w. ruch teatrów amatorskich. Wiele takich teatrów i zespołów istniało np. na Śląsku, dając odpór germanizacji, chroniąc język polski i poczucie narodowe. We Lwowie socjalista Karol Adwentowicz zorganizował w początkach
200. Kataryniarz
uliczny.
Rys. H. Pillati,
1867 r.
376
XX w. amatorską Scenę Robotniczą, na której wystawiano m. in. Tkaczy Hauptmanna, Podpory społeczeństwa Ibsena i inne sztuki o problematyce społecznej. Liczne teatralne zespoły robotnicze powstały po 1905 r. Był to więc ruch nie tylko narodowy, ale i klasowy, wiążący się z rozprzestrzenianiem idei socjalizmu na polskich ziemiach.
Zastanawia rozkwit muzyki polskiej na przełomie XIX i XX w. Nigdy chyba krąg wybitnych kompozytorów nie był tak liczny — należeli doń Henryk Wieniawski, Zygmunt Noskowski, Mieczysław Karłowicz, Ludomir Różycki, Karol Szymanowski. Wirtuozeria Ignacego Paderewskiego rozsławiła imię Polski na obu kontynentach. Wzrost społecznego zainteresowania muzyką wyraził się m. in. w powstaniu w 1901 r. Filharmonii w Warszawie. Służyła ona oczywiście głównie elitarnym kręgom społeczeństwa. Jednocześnie jednak w całym kraju rodziły się i działały różne towarzystwa muzyczne i śpiewacze, zwykle ludowego charakteru (robotnicze, rzemieślnicze, górnicze itd.), spełniające najczęściej także dodatkową rolę krzewiciela polskości. Muzyka i pieśń odgrywały ogromną rolę w ówczesnej kulturze ludowej — zarówno wiejskiej, jak i miejskiej (ta ostatnia czerpała zresztą obficie z folkloru wiejskiego). Nierzadko poezja romantyczna i rewolucyjna kolportowana była jako pieśń, trafiając w ten sposób do szerokich mas.
W miastach pieśni uczyła ulica. Z akt policyjnych, pamiętników itp. źródeł wynika, że lud znał i przy różnych okazjach (manifestacje uliczne w okresach powstań, a potem rewolucji 1905—1907) śpiewał Jeszcze Polska nie zginęła i inne pieśni patriotyczne33. Swoistą demokratyczną “salę koncertową" stanowiły również podwórza Warszawy, Krakowa i innych miast i miasteczek, gdzie występowali z bogatym repertuarem pieśni patriotycznych, rewolucyjnych, a także ludowych ballad, arii z oper, operetek oraz wodewilowych kupletów, często przetworzonych lub zniekształconych, liczni żebracy, kataryniarze, harfiarki. Tych muzyków i śpiewaków podwórzowych były setki, w samej Warszawie zanotowano ich w 1889 r. aż 78234. Teren upowszechniania muzyki stanowiły także szynki, knajpy i wspominane już wyżej ogródki. Niemałą rolę spełniały powstające od końca XIX w. liczne robotnicze i rzemieślnicze towarzystwa śpiewacze, chóry kościelne i świeckie (bardzo znana była zwłaszcza warszawsko-łódzka Lira oraz skupiająca inteligencję i drobnomieszczan Lutnia) oraz orkiestry zakładane przy fabrykach i kopalniach. Ponadlokalną rolę odegrała orkiestra "włościańska Karola Namysłowskiego, która przez wiele lat koncertowała po ogrodach i parkach miast Królestwa, upowszechniając w środowiskach miejskich melodie ludowe. Piosenka miejska korzystała zresztą od początku w bardzo szerokim zakresie ze skarbnicy folkloru wiejskiego, pojawiały się w niej też wątki staropolskie, szlacheckie (Idzie żołnierz borem, lasem; Siedzi zając pod miedza) i sowizdrzalskie. Przewijała się w niej tematyka sensacyjna (czasem oparta na autentycznych wydarzeniach, jak np. ballada o panu Wiśniewskim), miłosna (Janek i Helena), więzienna (m. in. piosenki o warszawskiej Cytadeli), o doli żołnierskiej itp. Popularyzowały ją tanie wydania zbiorków tekstów i melodii. I tak wydany na przełomie stuleci przez firmę Feitzinge-
377
rów Polski śpiewnik (czyli zbiór 486 nowych arii i dumek narodowych, krakowiaków, kujawiaków, pieśni weselnych, miłosnych, patriotycznych i historycznych) kosztował zaledwie 45 kopiejek. Nakłady tych książeczek były bardzo wysokie, zdarzało się, że przekraczały 100 tyś. egzemplarzy.
L. Karwacki stwierdza, że w środowisku robotniczym śpiewano utwory Mickiewicza, Asnyka, Konopnickiej. Popularnością cieszyła się charakterystyczna przeróbka Mazurka Dąbrowskiego5. W czasie rewolucji 1905 r. strawestowano starą szlachecką pieśń myśliwską z XVII w.:
Pojedziemy na łów, na łów, Towarzyszu mój!
Po cichutku w noc wpadniemy I rewizję urządzimy, Towarzyszu mój!36
Inny przykład trawestacji to przeróbka pieśni żołnierskiej z XVIII w., śpiewanej przez konfederatów barskich, a potem także często w okresie powstania styczniowego, Kto chce rozkoszy użyć, niech do wojska idzie służyć, w następujący sposób:
A kto chce rozkoszy użyć, W rewolucji idzie służyć, W rewolucji jak to ładnie, Kiedy patrol na cię spadnie37.
Nie minęło wiele lat, gdy ten sam tekst odrodził się w piosence ułańskiej, legionowej. Towarzysząc walczącym o sprawiedliwość społeczną i o niepodległość, melodia i piosenka wiązała mocną klamrą oddalone od siebie w czasie i jakże różne generacje. Na tym zresztą właśnie polega między innymi funkcja kultury narodowej.
378
Czas Siłaczek i Judymów
W szczególnie trudnej sytuacji znajdowała się w drugiej połowie XIX w. Polska nauka, nadal pozbawiona potężnego mecenasa, jakim w innych krajach było państwo1. Również od strony instytucjonalnej stale brakowało jej oparcia — zwłaszcza w Królestwie, gdzie wciąż rwała się ciągłość egzystencji szkolnictwa wyższego. Z trzech zaborów w najlepszej i pod tym względem sytuacji znajdowała się Galicja, gdzie działały dwa uniwersytety, w Krakowie (z językiem polskim jako wykładowym od 1870 r.) i Lwowie — jedyne polskie uniwersytety w latach 1869—1915, w dodatku o wysokim, europejskim poziomie, gromadzące młodzież ze wszystkich zaborów. Ważne wydarzenie stanowiło powołanie do życia w Krakowie w 1872 r. Akademii Umiejętności (przymiotnik Polska otrzymać miała dopiero po odzyskaniu niepodległości)2. Jej członkami zostawali uczeni z całego kraju, nie tylko z Galicji, co podkreślało jedność nauki polskiej; działalność Akademii wykraczała nawet poza kraj (założenie stacji naukowej w Paryżu, pomoc w wyjazdach badawczych). Rozwijało się również w Galicji wyższe szkolnictwo techniczne: wyższa uczelnia rolnicza w Dublanach pod Lwowem przekształciła się w 1901 r. w Akademię Rolniczą, w samym Lwowie z dawnej Akademii Technicznej powstała w 1877 r. Szkoła Politechniczna, która rozwijała się tak dobrze, iż w początkach XX "w. uzyskała prawo nadawania doktoratów. Ogromne znaczenie dla rozwoju polskiej kultury miało także założenie w Krakowie Szkoły Sztuk Pięknych, która w 1900 r. przyjęła nazwę Akademii Sztuk Pięknych.
Gorzej, jak już mówiono, wyglądała sytuacja w Królestwie. W Warszawie po zlikwidowaniu w 1869 r. Szkoły Głównej powstał Cesarski Uniwersytet Warszawski z rosyjskim jako językiem wykładowym i gronem profesorskim złożonym głównie z Rosjan. “Funkcjonował on ... jako jedno podrzędne wśród wielu innych narzędzie pomocnicze ogólnopaństwowej akcji unifikacyjnej oraz jako zwyczajna machina biurokratyczno-egzaminacyjna" — tak swego czasu określił rolę tej uczelni Szymon Askenazy3. Ze względu na rusyfikatorskie tendencje, jak i na niski poziom była ona bojkotowana
379
201. Stacja kolejowa w Ciechocinku, Rys. H. Pillati, 1866 r.
przez młodzież, która wybierała się coraz częściej po wiedzę do Galicji lub poza granice kraju. Inne szkoły wyższe również nosiły rusyfikatorski charakter. Na miejscu dawniejszej polski uczelni rolniczej w Puławach wyrósł rosyjski Instytut Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa (od 1893 r. prawa akademickie). W 1898 r. powstał, również rosyjski, Instytut Politechniczny;
trzy lata wcześniej zorganizowana została prywatna Szkoła Mechaniczno-Techniczna Wawelberga i Rotwanda; prawa rządowe otrzymała po 8 latach, przełamując w ten sposób po raz pierwszy od lat monopol szkolnictwa państwowego. Jednocześnie swoistą formą zastępczą polskiego mecenatu naukowego stało się utworzenie w 1881 r. społecznej instytucji tzw. Kasy Mia-nowskiego (były rektor Szkoły Głównej), która wspomagała finansowo naukowców i różne prowadzone przez nich badania, rozwijała działalność wydawniczą itd.
Dopiero jednak początek XX w. przynieść miał pewne szersze zmiany na lepsze. W 1904 r. powstała w Warszawie Szkoła Sztuk Pięknych, w roku następnym zorganizowano namiastkę polskiego uniwersytetu w postaci tzw. Towarzystwa Kursów Naukowych. W 1906 r. powstały prywatne Kursy Handlowe im. Zielińskiego, które w latach pierwszej wojny światowej rozwinęły się w Wyższą Szkołę Handlową. W 1911 r. zorganizowano Kursy Przemy -słowo-Rolnicze przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, które w czasie wojny
380
przekształcone zostały w Wyższą Szkołę Rolniczą. W 1915 r. otwarto także (już pod okupacją niemiecką) uniwersytet i politechnikę z polskim językiem wykładowym.
Duże znaczenie dla rozwoju nauki w Królestwie miał fakt, że od 1903 r. członkowie Akademii Umiejętności spotykali się na zebraniach naukowych także w Warszawie; w 1907 r. powołano prócz tego ponownie do życia Warszawskie Towarzystwo Naukowe. Istniało więc forum do dyskusji naukowych, wymiany zdań i informacji.
Zupełny brak szkolnictwa wyższego — mimo wielokrotnie ponawianych starań o założenie uniwersytetu w Poznaniu — cechował zabór pruski. Był to rezultat świadomej polityki dyskryminacyjnej zaborcy. Jedynie w Żabiko-wie pod Poznaniem działała w latach siedemdziesiątych Wyższa Szkoła Rolnicza, która w ciągu kilku lat istnienia zdołała wykształcić wielu dobrych specjalistów. Dopiero w 1913 r. udało się w Poznaniu powołać do życia Towarzystwo Wykładów Naukowych. Tej pustki nie mogła wypełnić, jakkolwiek cenna i żywa, działalność Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu (od 1857 r.) i Towarzystwa Naukowego w Toruniu (od 1875 r.).
Nauka Polska rozwijała się więc w niezwykle trudnych warunkach, zależąc jedynie od indywidualnych wysiłków i ofiarności samych badaczy. Wszystkie ówczesne osiągnięcia posiadają w związku z tym szczególny walor, jako że dokonane zostały wbrew sytuacji narzuconej przez zabory. Nie można też się dziwić, że uczeni często wybierali emigrację, widząc, że w kraju nie będą w stanie rozwijać interesujących ich badań. W rezultacie działalność polskich badaczy wzbogacała potencjał naukowy innych krajów, nawet jeśli zachowywali nadal związki z ojczyzną. Długa lista emigrantów naukowców zawiera m. in. takie znakomite nazwiska, jak: odkrywczym radu Marii Curie-Skłodowskiej, sławnego inżyniera konstruktora Gabriela Narutowicza, wybitnego medyka Józefa Babińskiego, pedagoga i psychologa Józefa Joteyki, biochemika Marcelego Nenckiego, filozofa i prawnika Leona Petrażyckiego, językoznawcy Jana Baudouin de Courtenay, slawisty i historyka Aleksandra Brucknera, budowniczego kolei peruwiańskiej inżyniera Ernesta Malinow-skiego. Liczni Polacy znacznie przyczynili się do rozwoju cywilizacyjnego świata, a ślady ich różnorodnej działalności rozsiane są od Syberii po Brazylię.
Niemniej i w kraju podejmowano i realizowano inicjatywy naukowe. Zwłaszcza schyłek XIX i początki XX w. przyniosły w tym zakresie fakty godne uwagi. I tak jeden z fundatorów polskiego czasopiśmiennictwa naukowego, Samuel Dickstein, zorganizował w 1905 r. w Warszawie Koło Mate-matyczno-Fizyczne, które odegrało pewną rolę w rozwoju nauk ścisłych. W Paryżu, na emigracji, działało Polskie Towarzystwo Nauk Ścisłych; jeden z jego współpracowników, Władysław Gosiewski, wyróżnił się w pracach nad rachunkiem prawdopodobieństwa. Polską szkołę matematyczną zapoczątkował jednak z rozmachem dopiero Wacław Sierpiński, prowadzący od 1909 r. wykłady we Lwowie na temat teorii mnogości.
W zakresie fizyki i chemii Maria Curie-Skłodowska pomogła w zorganizowaniu Pracowni Radiologicznej Warszawskiego Towarzystwa Naukowego;
381
dzięki temu "w dużej mierze Kazimierz Fajans mógł dokonać pewnych odkryć z dziedziny rozpadu promieniotwórczego. W Galicji Marian Smolu-chowski pracował z powodzeniem nad teorią kinetyczną Browna i interpretacją kinetyczną drugiej zasady termodynamiki. Duże osiągnięcia miały miejsce w latach osiemdziesiątych w Krakowie: dwaj badacze, Zygmunt Wró-blewski i Karol Olszewski, skroplili tlen i azot; jakiś czas potem Olszewski doprowadził do skroplenia argonu. Chemię organiczną w tym samym czasie postawił na wysokim poziomie we Lwowie Bronisław Radziszewski. Juliusz Briihl prowadził pionierskie badania w zakresie spektrochemii. Prace Leona Marchlewskiego i Marcelego Nenckiego doprowadziły do wykrycia ważnego podobieństwa między chlorofilem a hemoglobiną, otwierając w ten sposób nowe drogi do dalszych badań w zakresie biochemii.
Liczne było grono wybitnych biologów, do których należeli m. in. B. Strasburger, Z. Wójcicki, E. Godlewski, H. Noyer, W. Mayzel. Z nauk medycznych doskonaliła się zwłaszcza bakteriologia; chirurgia ogólna i klinicy-styka czyniły znaczne postępy. Nowe perspektywy w zakresie lecznictwa stwarzało odkrycie adrenaliny (N. N. Cybulski) i dziedziczenia grup krwi (współodkrywcą był wybitny serolog L. Hirszfeid). Rozwijały się geografia i kartografia. Wacław Nałkowski zyskał rozgłos jako autor pierwszej syntetycznej geografii ziem polskich. Jego kolega, Eugeniusz Romer, zapisał się jako twórca nowych metod kartograficznych. Geolog Rudolf Zuber prowadził owocne badania nad galicyjskimi złożami ropy naftowej. Pionierską mapę gleboznawczą Królestwa Polskiego opublikował w 1907 r. Sławomir Miklaszewski.
Lista osiągnięć nauk ścisłych jest więc mimo wszystko spora. Sytuacja humanistyki, nie wymagającej kosztownych urządzeń czy laboratoriów, była łatwiejsza. Stąd i rezultaty badań bardziej wszechstronne, często nie ustępujące europejskiemu poziomowi. Myśl pozytywistyczną uprawiał Julian Ochorowicz, popularyzował filozofię jako teorię poznania naukowego Adam Mahrburg (Warszawa), Władysław Heinrich zapoczątkował w Krakowie polską psychologię eksperymentalną. Na Uniwersytecie Jagiellońskim zwłaszcza intensywnie rozwijała się filozofia katolicka z nurtami neotomizmu (Stefan Pawlicki) i mesjanizmu (Wincenty Lutosławski). Duży wpływ na dalsze pokolenia badaczy wywarł filozof, psycholog i pedagog Kazimierz Twardowski, nawiązujący do austriackiej szkoły Brentana, założyciel szkoły Iwowsko-war-szawskiej.
Odbiciem rozwoju ruchu robotniczego było pojawienie się socjologii marksistowskiej i materializmu dialektycznego (Ludwik Krzywicki, Kazimierz Kelles-Kraus). Znaczne osiągnięcia miało językoznawstwo. Badania nad gwarami polskimi prowadził Jan Karłowicz w Warszawie; w Krakowie dialekty Pomorza i Śląska studiował Kazimierz Nitsch. Twórcą polskiej szkoły filologicznej był w Krakowie Kazimierz Morawski, badacz literatury rzymskiej i polskiego humanizmu. Wybitnym papirologiem okazał się Stanisław Witkowski, literaturze greckiej i łacińskiej poświęcił się Tadeusz Zieliński. Historia literatury polskiej rozwinęła się dzięki wybitnej trójce: Aleksandro-
382
wi Brucknerowi (od 1881 r. wykładał na uniwersytecie w Berlinie), Piotrowi Chmielewskiemu i Stanisławowi Tarnowskiemu. W 1870 r. ówczesny dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, Karol Estreicher, podjął cenną inicjatywę wydawania Bibliografii polskiej, do dziś niezastąpionej pomocy naukowej licznych badaczy.
Ogromną rolę już tradycyjnie grała w życiu polskiego społeczeństwa historia. W drugiej połowie XIX w. została ona zdominowana przez wielki spór na temat przyczyn upadku niepodległego państwa polskiego. Tzw. szkoła krakowska — Walerian Kalinka, Józef Szujski, Michał Bobrzyński, autor niezwykle popularnych Dziejów Polski w zarysie (pierwsze wyd. 1887) — rozwijała daleko idący krytycyzm wobec przeszłości, winiąc za rozbiory samych Polaków. Przeciwko tym jednostronnym poglądom wystąpili badacze szkoły warszawskiej, zwłaszcza Tadeusz Korzon i Władysław Smoleński. Nie zadowalając się analizą dziejów politycznych, zajęli się oni studiami nad rozwojem gospodarczym i kulturą, co doprowadziło do uwypuklenia świetnych osiągnięć polskiego oświecenia i bardziej optymistycznego spojrzenia na polski wiek XVIII. Rozwijała się też mediewistyka (Tadeusz Wojciechow-ski, Stanisław Smółka, Karol Potkański). Szerokie badania nad historią ustroju prowadził Oswald Balzer. W początkach XX w. zaczęto coraz częściej nawiązywać do okresów świetności i potęgi państwa polskiego (Wacław Sobieski i Adam Szelągowski), pojawiały się liczne akcenty niepodległościowe w publikacjach (m. in. Szymona Askenazego). Jednocześnie Franciszek Bujak i Jan Rutkowski kładli podwaliny pod historię gospodarczą; szeroko zakrojone nowatorskie badania w tym zakresie miały pogłębić i w wielu wypadkach skorygować dotychczasowe spojrzenie na przeszłość kraju.
Ocena przedstawionych wyżej w skrócie osiągnięć nauki polskiej musi mimo wszystko wypaść pozytywnie. Oczywiście było to bardzo niewiele w porównaniu do dokonującego się w tym czasie w Europie wielkiego skoku naukowego. Trzeba jednak wziąć pod uwagę niezwykle trudne warunki, w jakich pracowali polscy uczeni — pozbawieni nowoczesnych warsztatów, koniecznych środków materialnych, swobodnych regularnych kontaktów z ośrodkami pokrewnymi za granicą. To, że mimo ogromnych trudności potrafili osiągać różnorakie interesujące rezultaty w rozmaitych dziedzinach, świadczy z jednej strony o ich osobistej ofiarności i uporze równym talentowi, z drugiej — o zdolności polskiego społeczeństwa jako całości do uczestniczenia w ogólnoeuropejskim życiu intelektualnym pomimo braku własnego państwa. To są pozytywy. Niemniej trzeba pamiętać, że dystans dzielący naukę polską od szybko się rozwijającej, rozporządzającej wszelkimi możliwościami nauki europejskiej musiał w ciągu tych lat ulegać stałemu powiększeniu. W wyścigu naukowym musieliśmy przegrywać, choć była to niewątpliwie przegrana z honorem.
Przetrwanie narodu w warunkach niewoli zależało w dużej mierze od umasowienia oświaty i uczynienia z niej narzędzia krzewienia polskości. Działalność władz szła — jak wiadomo — w kierunku przeciwnym: nie tylko starały się one hamować na ziemiach polskich rozwój szkół wszystkich
383
202.Łódź,
Elektryczne
Zakłady
Karola
Scheiblera,
1910 r.
Arch. A. Frisch
szczebli, ale także wyzyskiwały je do germanizacji i rusyfikacji młodzieży. W tej sytuacji niezwykle ważna okazała się czynna postawa społeczeństwa, wyrażająca się w akcjach tajnego nauczania, podejmowanych w całym kraju. Z inicjatyw w tym zakresie wspomnieć zwłaszcza należy działalność studenta prawa Konrada Prószyńskiego, który pod pseudonimem Kazimierza Promyka wydal w 1875 r. Elementarz ścienny (w 5 tyś. egzemplarzy!), przeznaczony głównie dla wsi. Do 1900 r. ukazały się aż 32 wydania tej książeczki, dzięki której tysiące mieszkańców wsi nauczyło się czytać. Mimo to jednak jeszcze w 1897 r. niemal 70% ludności Królestwa stanowili analfabeci, w Galicji ponad 50%. W początkach XX w. sami chłopi organizowali dla swych dzieci nauczanie, rozumiejąc coraz lepiej potrzebę oświaty. W 1904 r. władze carskie wykryły kilkaset tajnych szkółek na wsi4. Niemniej analfabetyzm skutecznie został zlikwidowany do pierwszej wojny światowej jedynie w zaborze pruskim i na Śląsku Cieszyńskim.
Jeszcze większy rozmach cechował tajne nauczanie młodzieży miast na poziomie średnim (historia ojczysta, historia literatury polskiej, język polski itd.). W licznych szkołach państwowych powstawały kółka samokształceniowe, uzupełniające oficjalny program. Istniał też system tajnego nauczania typu uniwersyteckiego. Na warszawskim tzw. Latającym Uniwersytecie wy-
584
kładali historycy W. Smoleński i T. Korzon, historycy literatury P. Chmie-Iowski i I. Chrzanowski, socjolog L. Krzywicki, geograf W. Nałkowski. Liczba słuchaczy dochodziła do tysiąca. Ten właśnie Uniwersytet Latający przekształcił się w 1905 r. w Towarzystwo Kursów Naukowych, będące legalną namiastką polskiej szkoły wyższej.
Narastanie sytuacji rewolucyjnej w Królestwie wyraziło się m. in. strajkiem szkolnym w 1905 r. Strajkujący żądali wprowadzenia polskiej szkoły, demokratyzacji systemu nauczania, likwidacji policyjnego nadzoru nad szkolnictwem, zniesienia ograniczeń wyznaniowych i narodowościowych, dyskryminacji kobiet w dostępie do wiedzy. Jednocześnie chłopi w większości wsi Królestwa zaczęli domagać się wprowadzenia do szkół języka polskiego. Zdecydowana postawa społeczeństwa zmusiła władze do pewnych ustępstw: wprowadzono mianowicie nauczanie w języku polskim w szkołach podstawowych i prywatnych średnich, zachowując jednak rosyjski jako wykładowy w gimnazjach państwowych i na Uniwersytecie Warszawskim.
Po 1905 r. nastąpił żywiołowy rozwój szkolnictwa polskiego (w dużej mierze tajnego) na terenie Królestwa. W 1906 r. powstała Polska Macierz Szkolna, która w ciągu jednego roku utworzyła około 700 szkół i 300 ochronek, nie licząc kursów i tajnych kompletów. Wprawdzie zaniepokojony zaborca rychło zlikwidował Macierz, ale aż do wybuchu pierwszej wojny światowej przetrwało w Królestwie około 800 prywatnych szkół podstawowych. Ogromnie szybkie postępy czyniła w tym czasie także oświata dla dorosłych. Duże zasługi miało ruchliwe Stowarzyszenie Kursów dla Analfabetów Doro-
203.Łódź,
Targowa 46,
brama
do fabryki
Grohmana,
1896 r.
Arch.
F. Chełmiński
25 — M. Bogucka, Dzieje kultury
385
204.Łódź, Przędzalnia firmy A. Dombe, ok.1914 r.
słych, kierowane przez Stefanię Sempołowską, Julię Unszlicht i Władysławę Weychert (zamknięte przez władze w 1908 r.). W latach 1905—1908 działał Uniwersytet dla Wszystkich, kierowany przez Ludwika Krzywickiego i Tadeusza Rechniewskiego (w roku szkolnym 1906/07 miał ponad 20 tyś. słuchaczy). Zasłużone w akcji popularyzatorskiej Towarzystwo Kultury Polskiej władze zamknęły dopiero w 1913 r., przetrwało natomiast równie czynne Towarzystwo Biblioteki Publicznej, ułatwiające dostęp do polskiej książki. Dla środowisk robotniczych duże znaczenie miała sieć bibliotek partyjnych, zakładanych przez PPS i SDKPilA
Równolegle toczyła się zażarta walka o polską oświatę w zaborze prus-
386
kim, prowadzona przez ogniwa zorganizowanego przy Lidze Narodowej “Zetu" i zbliżonego do niej Towarzystwa im. Tomasza Zana. W 1910 r. skupiały one przeszło tysiąc uczniów. Pracę oświatową wśród młodzieży i dorosłych prowadziło także Towarzystwo Czytelni Ludowych. Tajne nauczanie języka polskiego i historii ojczystej odbywało się podczas lekcji katechizmu w kościołach. W początkach XX w. władze pruskie wyrugowały resztki języka polskiego ze szkół, zarządzając, że nawet nauka religii w szkołach początkowych ma się odtąd odbywać po niemiecku. Doprowadziło to do szerokich akcji protestacyjnych rodziców i dzieci w latach 1901—1904, których najbardziej znanym przejawem, a następnie symbolem, stał się konflikt we Wrześni. Strajk szkolny w latach 1906—1907 objął w zaborze pruskim około 100 tyś. dzieci, zanim został przez władze brutalnie stłumiony.
Tak więc jedynie w Galicji nie było problemu walki o polską szkołę. Pod koniec XIX w. zastąpiono tu podręczniki drukowane w Wiedniu krajowymi, dostosowanymi do lokalnych warunków. Wydany w 1878 r. pierwszy elementarz dla szkół ludowych uczył prócz liternictwa także schludności, posłuszeństwa, uczciwości, podawał tekst modlitwy Ojcze nasz, którą miano rozpoczynać i kończyć naukę. Elementarz opublikowany w 1880 r. (układu Hipolita Seredyńskiego) zawierał już nawet elementy wychowania politycznego, wyjaśniał takie pojęcia, jak swoi, ojcowizna, ojczyzna, opowiadał legendę o Wandzie, co nie chciała Niemca, ale przy tym uczył pokory i słu-żalstwa wobec Habsburgów (czytanka pt. Zwierzchność)6. Szkoła stwarzała więc i w Galicji problemy, choć nie językowe, ale społeczne i narodowe. Postępowi działacze oświatowi w tym zaborze słusznie wskazywali, że w szkołach dzieci uczy się serwilizmu wobec władz, upowszechnia postawy kon-formistyczne (m. in. zniekształcanie niektórych tekstów literackich, zbyt patriotycznych i nawiązujących do myśli niepodległościowej, jak choćby usuwanie z Pana Tadeusza — fragment koncertu Jankiela — słów: .Jeszcze Polska nie zginęła"), co prowadzi do cynizmu lub obojętności i paczy charakter młodzieży. Walka z tego rodzaju zjawiskami była równie chyba trudna, jak z otwartym wynaradawianiem, jakie przeprowadzano w innych zaborach.
Duże znaczenie dla podnoszenia poziomu oświaty szerokich mas miał rozwój szkolnictwa zawodowego (szkoły i kursy techniczne, handlowo-przemysłowe, rzemieślnicze, rolnicze, górnicze, kolejarskie itd.), dokonujący się zwłaszcza na przełomie XIX i XX w. Nowe techniki wymagały doskonalenia kwalifikacji pracowników na wszystkich szczeblach, zarówno w mieście, jak na wsi. Szkolnictwo zawodowe ułatwiało także adaptację setek ludzi do nowych warunków życia i pracy, uczyło dumy i solidarności zawodowej, przyspieszało przemiany mentalne, nieuchronne przy postępach rewolucji przemysłowej i szybkiej urbanizacji kraju.
Ogromną rolę grało w tych procesach także umasowienie czytelnictwa w skali nie znanej poprzednim stuleciom. W dużej mierze było to zasługą rozwoju prasy7 — pierwszego z “mass mediów", jakie w naszym stuleciu stały się potężnym instrumentem nie tylko informacji, ale i formowania umysłów oraz postaw społecznych. W 1870 r. wychodziło na ziemiach pol-
25. 387
skich tylko 113 czasopism, w 1910 r. już 1100 (nie licząc gazet i druków nielegalnych). Obok gazet codziennych (od końca XIX w. wiele z nich posiadało także wydania popołudniowe), przynoszących serwis informacji bieżących z kraju i ze świata, wychodziły liczne czasopisma naukowe i fachowe, poświęcone technice, przemysłowi, rolnictwu, poradnictwu domowemu itd. (“Izys Polska", “Tygodnik Rolniczo-Technologiczny", “Piast" itd.). Wspominany już Konrad Prószyński wydał w 1881 r. pierwszy numer “Gazety Świątecznej" (12 tyś. nakładu!), która przeznaczona była dla ludzi świeżo wyrwanych analfabetyzmowi. W końcu XIX w. powstała specjalna prasa ludowa, omawiająca szeroko problematykę wsi (galicyjski “Przyjaciel Ludu", wydawane od 1875 r. przez księdza Stanisława Stojałowskiego “Wieniec" i “Pszczółka", od 1879 r. “Gospodarz Wiejski"), oraz prasa robotnicza, związana z narodzinami fabrycznego proletariatu i postępami ruchu robotniczego (“Rękodzielnik", “Czcionka", “Praca", po 1894 r. “Robotnik").
W Królestwie w latach 1886—1905 specjalną rolę odegrał skupiający wokół siebie różnorodnych publicystów — od narodowców do socjalistów — tygodnik literacko-społeczny “Głos". Pisywali w nim m. in. Roman Dmo-wski i Ludwik Krzywicki. Na łamach “Głosu" w latach 1903—1904 rozegrała się głośna kampania przeciw poglądom społecznym Henryka Sienkiewicza;
“Głos" atakował także “estetyzm" ideologa modernizmu — Zenona Prze-smyckiego. Coraz wyraźniej lewicujące pismo zostało pod koniec 1905 r. zamknięte przez władze carskie. Jego linię kontynuował powstały kilka miesięcy po likwidacji “Głosu" tygodnik “Przegląd Społeczny", a po zamknięciu i tego pisma w 1907 r. nowy tygodnik “Społeczeństwo" (1907—1910). Ogromną rolę w budzeniu i utrwalaniu świadomości narodowej miała prasa wychodząca na terenie Warmii, Mazur i Śląska (warmijski “Przyjaciel Ludu", “Dziennik Górnośląski", “Gazeta Grudziądzka" itd.). Znaczną poczytnością cieszyła się prasa katolicka, zwłaszcza wydawany w Królestwie Polskim od 1863 r. “Przegląd Katolicki", a na Pomorzu “Głos Wiary", “Gazeta Niedzielna", “Słowo Kujawskie".
Działalność oświatowa i kulturalna były pilnie i niechętnie obserwowane przez władze zaborcze, zwłaszcza w Królestwie i w zaborze pruskim. Wiele czasopism i wydawnictw galicyjskich nie uzyskiwało debitu w Królestwie. Raporty żandarmerii pełne są wzmianek o działaczach kulturalnych, podejrzewanych o “nieprawomyślność". Starano się też utrudniać pracę na tym polu, zwłaszcza zaś hamowano zakładanie towarzystw społecznych, mogących wyzwalać i organizować oddolne inicjatywy. Poufny okólnik namiestnika Berga z 1872 r. wyraża zaniepokojenie z powodu otrzymywanych przez władze licznych podań o zezwolenie na zakładanie różnego rodzaju stowarzyszeń — dobroczynnych, przemysłowych, sportowych itd. — i przestrzega, że mogą one stanowić przykrywkę oraz ułatwienie akcji politycznych. Toteż liczne z tych podań otrzymywały negatywną odpowiedź. I tak np. nie wyrażono zgody na powstanie w Sieradzu Towarzystwa Wioślarskiego (1887) i nie zezwolono na wydawanie w Kaliszu drugiego, obok “Kaliszani-na", czasopisma (1878). Przewlekanie akceptacji statutów stanowiło także
588
sposób zniechęcania do działalności. I tak np. Kaliskie Towarzystwo Dobroczynności czekało na taką akceptację 3 lata, Towarzystwo Muzyczne w Sieradzu aż 11 lat. Często też zdarzała się ingerencja w tekst owych statutów, mająca na celu zmniejszenie aktywności organizacyjnej. Bardzo wymowne było również zakazywanie tworzenia ochotniczych straży pożarnych w miastach nie będących stolicą powiatu lub guberni. Wyrażała się w ten sposób obawa władz Królestwa przed wykształceniem się społecznych form działania o typie zbliżonym do militarnego, a więc specjalnie groźnym dla zaborcy.
Mimo tych utrudnień społeczeństwo organizowało się. Powstawały liczne stowarzyszenia, nierzadko przy użyciu pochlebstw czy wręcz przekupstwa uzyskując zgodę władz lokalnych na rozpoczęcie działalności. Szczególnie licznie funkcjonowały towarzystwa dobroczynności (Lublin, Radom itd.), skupiające ludzi ze sfer zamożnych i prowadzące akcje filantropijne często połączone z organizowaniem życia towarzyskiego dla ofiarodawców (bale, festyny, loterie, zbiórki darów). Aktywizowały się także różne stowarzyszenia robotnicze, powstające na bazie zawodowej, zrzeszające robotników i rzemieślników określonej branży, np. stolarzy, drukarzy itp. Działały one głównie w Galicji. Szczególnie ważne było zrzeszanie się młodzieży;
i tak jeszcze w 1856 r. powstało we Lwowie Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Rękodzielniczej “Skala", w 1868 r. Stowarzyszenie Młodzieży Czeladniczej “Gwiazda". Grupowały one młodych ludzi pracy, zajmując się ich do-
205. Regaty na Wiśle.
Rys. J. Konopacki, 1884 r.
389
kształcaniem, organizując rozrywki zbiorowe, teatry amatorskie, obchody patriotycznych rocznic. Ożywioną działalność prowadziło w latach osiemdziesiątych lwowskie Ognisko (samopomoc, tworzenie zespołów amatorskich, organizacja chórów, prelekcji popularnonaukowych, występów dekla-matorskich itd.).
Jeśli dodamy do tego wspominany wyżej rozwój na wsi ruchu ludowego, a w miastach socjalistycznego, to okaże się, że ostatnie dwudziestolecie XIX w. stanowiły lata ogromnej aktywizacji społeczeństwa, zwłaszcza ludzi młodych, lata dojrzewania i rozprzestrzeniania się nowych idei, wśród których najwięcej miejsca zajmowały mniej lub bardziej radykalne hasła wyzwolenia społecznego i narodowego. Przodującą rolę w głoszeniu i popularyzowaniu tych haseł miała młodzież inteligencka, pokolenie Siłaczek i Judymów, o zapalnych sercach i głowach, często dość jeszcze mgliście wyobrażająca sobie przyszłość, ale pragnąca gorąco, aby była ona inna, lepsza od teraźniejszości. Atmosferę tych lat dobrze scharakteryzował Ludwik Krzywicki, pisząc o Uniwersytecie Warszawskim (a więc uczelni zrusyfikowanej!) u schyłku 1880 r.: “Był to ferment, który w różnych kierunkach zaczął oddziaływać na życie młodzieży uniwersyteckiej, podważając powoli ideologię pracy organicznej. Właściwie nie było żadnego jednolitego planu działania ani jednolitej ideologii ... A przede wszystkim była wielka moc kolegów dobrych do wypitki i do wybitki, którzy tworzyli rdzeń młodzieży radykalnej, hołdowali poglądom opozycyjnym dlatego, że te dawały ujście ich energii czynu, pozwalały przy okazji wykłócić się, a nawet poawanturować się. I w umysłach wszystkie te różne nastroje wiązały się niekiedy w niedorzeczną jednię, ludowiec współżył z socjalistą, patriota kumał się z międzynarodowcem. W każdym razie różne nastroje kłębiły się i przelewały wśród młodzieży niby mgły poranne nad łąkami. Jedno było wszystkim tym nastrojom wspólne: wszystkie odbiegały od ścieżek pracy organicznej, wszystkie uznawały konieczność walki z caratem o prawa polityczne, wszystkie uważały lud za podstawę przyszłości, a pracę uświadamiającą nad nim za pierwszy obowiązek obywatelski. Może w wysuwaniu radykalizmu dużo było pozy, tak jak w kapeluszach o dużych rondach lub w maciejówkach, ale poza była składnikiem podrzędnym, w głębi gorzał wielki entuzjazm, pałała wielka żądza czynów, a pośród czynów poczesne miejsce zajmowała rozprawa z caratem"8.
Tak więc ucisk zaborczy zamiast zahamować wydatnie pogłębił i rozszerzył procesy rozwoju świadomości narodowej; najważniejsze zaś było, że ogarniały one już teraz całe społeczeństwo. Wedle szacunków T. Łepkowskiego około 1870 r. zapewne 1/3 Polaków “językowych", a także pewna liczba tych, co po polsku mówili słabo, myślała o sobie jako o członkach narodu polskiego9. Ostatnia ćwierć XIX i początek XX w. przyniosły dalszy, chciałoby się rzec obrazowo: geometryczny, postęp w tym zakresie. Było to z jednej strony rezultatem coraz ostrzejszych, a więc budzących wzmożony opór usiłowań i akcji rusyfikacyjnych i germanizacyjnych, z drugiej — wynikiem dojrzewania samego narodu i współuczestnictwa coraz nowych grup społecznych w wykształcającej się wspaniale kulturze narodowej. Badacz
390
epoki J. Żarnowski stwierdza: “Brzmi to na pewno paradoksalnie, a jednak jest prawda, bowiem właśnie w tym okresie [tj. w okresie zaborów —M.B. ] szerokie masy ludności, masy ludowe, powiązały się bliżej z ogólnonarodową kulturą, która zresztą dzięki temu rozwinęła się wspaniale, a jednocześnie nabyły bądź ugruntowały swą świadomość narodową"10. Zwłaszcza ważne było uświadomienie sobie polskości przez wieś. “Mój tata mi opowiadali, że była Polska — wspomina chłop urodzony w 1900 r. — tylko jo rozebrali inne pajstwa i my tyz przyśli pod zabór austryjacki, jo se myślołem, co to jest ta Polska. Wtencas byłem małem chłopcem, to tata mię naucyli hymn narodowy, choć to było pod zaborem aastryckim.Jesce Polska nie zginęła, a jo se śpiwoł, jak pasem krowy na pastwisku i myślałem, co to jest ta Polska"". Ten mały wiejski pastuszek śpiewający na łące Jeszcze Polska nie zginęła, tak jak go tego nauczył ojciec, może być symbolem dokonujących się w tych latach procesów w świadomości mieszkańców wsi. Dojrzewanie narodowe chłopów przyspieszał rozwój ruchu ludowego, który od swego zarania wiązał się mocno ze sprawą niepodległości. Pierwsza korespondencja późniejszego przywódcy chłopskiego Wincentego Witosa, wówczas 22-let-niego młodego chłopca, do galicyjskiego “Przyjaciela Ludu" zakończona była tym oto patriotycznym wierszem:
Kiedy wzniesiona pochodnia oświaty, Nie zagasi jej żaden wróg zażarty, Bo my jej wszyscy od strony nawały Murem staniemy, polski naród cały.
391
Wtenczas się skończy obcych panowanie, “Ojczyznę, wolność Ty nam wrócisz, Panie"12.
Również lud miejski — robotnicy, rzemieślnicy, drobnomieszczanie — ugruntowuje w XIX w. swą świadomość narodową. “Patriotyzm — pisze E. Kaczyńska zajmująca się ruchami społecznymi w miastach Królestwa — był tą ideologią, która formowała świadomość plebsu i kierunkowała jego dążenia. Jeszcze w końcu XIX w. kult pierwszych działaczy socjalistycznych, straconych na stokach Cytadeli, miał wśród robotników Warszawy specyficzne podłoże. Byli oni bohaterami nie dlatego, że walczyli o wcielenie określonych idei, ale przede wszystkim dlatego, że byli Polakami, którzy zginęli z rąk carskich siepaczy"13.
Patriotyzm karmił się pogłębiającą się i rozszerzającą z każdym rokiem świadomością historyczną społeczeństwa. Rolę grała tu nie tyle historiografia, ile literatura piękna, zwłaszcza wspominana wyżej powieść historyczna, trafiająca do bardzo różnych kręgów, także do ludowego czytelnika. W sprawozdaniu Bezpłatnej Biblioteki dla Niezamożnych Mieszkańców Miasta Radomia z 1892 r. czytamy: “Większość czytelników (a zwłaszcza rzemieślnicy) lubuje się w dziełach historycznych. Każdy niemal z nowo zapisujących się czytelników zaczyna od stereotypowego żądania: Ogniem i mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski lub Stara baśń. Bracia Zmartwychwstańcy itp."14 Ogromną popularnością cieszyli się w środowisku rzemieślniczym i robotniczym: Sienkiewicz, Kraszewski, Jeż, Kaczkowski, Przyborowski, Maciejowski (Sewer). Ludowe teatry amatorskie wystawiały sztuki historyczne. Publikowano dziesiątki książeczek i broszurek z życiorysami sławnych Polaków i Polek — były one rozchwytywane i czytane przez dorosłych i przez młodzież. Podobną rolę — zbliżania ludziom wielkiej przeszłości Polski — spełniały poczty królów polskich (album wydany w Łodzi w 1899 r.) i zasłużonych postaci historycznych (Trzysta portretów zasłużonych w narodzie Polaków i Polek, z dodaniem krótkich wspomnień ich życiorysów, Warszawa 1860). Bardzo poczytne były popularne historie Polski, zwłaszcza J. Chociszewskiego Dzieje narodu polskiego dla ludu polskiego i młodzieży, które w latach 1869—1907 wydano aż 9 razy (z tego 7 wydań miało łączny nakład 60 tyś. egzemplarzy)15. W wielu domach, także robotniczych i chłopskich, wisiały obrazy przedstawiające Kościuszkę, Kilińskiego, księcia Józefa, mimo iż w 1867 r. policja rosyjska wydała zarządzenie zabraniające posiadania portretów i szkiców o tematyce związanej z historią Polski. We wszystkich kręgach społecznych krążyły przepowiednie i proroctwa dotyczące wskrzeszenia polskiego państwa. Literacką karierę zrobiła góralska legenda o śpiących rycerzach, którzy się przebudzą w dzień odrodzenia Polski. Popularyzujące się w początkach XX w. karty pocztowe stały się jeszcze jednym, nowym środkiem rozbudzania świadomości historycznej; umieszczano na nich reprodukcje dzieł Grottgera, Matejki, Kossaka lub innych, anonimowych twórców, przedstawiano popularne przygody Zagłoby i Wo-łodyjowskiego, przypominano sylwetki ułanów, szarżę pod Somosierrą itp. W mieście i na wsi słuchano opowiadań uczestników powstań, powtarzano
392
207. W. Gerson,
Góral
wędrujący
zimą,
1857 r.
opowieści o cierpieniach zesłańców i więźniów. Historia, ta dawna, wspaniała, i ta bliższa, brzemienna bólem i ofiarą, przenikała jak nigdy dotąd całą codzienną egzystencję mieszkańców ziem polskich, mieszkańców należących do wszystkich grup społecznych, nie tylko do klas uprzywilejowanych.
Ostateczne ukształtowanie nowoczesnego, obejmującego wszystkie klasy i warstwy narodu polskiego zbiegło się z odrodzeniem polskości ziem dawno od Polski odpadłych i usilnie germanizowanych. Na Śląsku Górnym i Cieszyńskim wyrastali tacy działacze, jak Paweł Stelmach, Józef Lompa czy Karol Miarka. Na Mazurach krzewił polskość Wojciech Kętrzyński. Kaszuby były terenem ożywionej działalności Franciszka Ceynowy. Wszędzie patrioci występowali w obronie ojczystej mowy i polskiego obyczaju, zdając sobie sprawę, że walka z nimi ma na celu zepchnięcie Polaków do pozycji istot dwujęzycznych, które aby uczestniczyć w życiu politycznym, winny posługiwać się “lepszym" językiem władców i przejmować pokornie ich zwycza-
393
208. Projekt
pomnika
A. Mickiewicza.
Rys. J. Matejko,
1885 r.
je. Obrona polskiego języka, kultywowanie polskiego obyczaju świadczyły, że polskość, mimo braku własnego państwa, mimo prześladowań ze strony zaborców, posiada wciąż niezwykle mocną żywotność i ogromną siłę przyciągania.
Przyczynkiem do tego zagadnienia może być sprawa zasięgu powstań narodowych, analizowana obszernie przez T. Łepkowskiego16. Dochodzi on mianowicie do wniosku, że najaktywniej uczestniczyły w nich Mazowsze, Podlasie, Kujawy, północna Małopolska (dodajmy, że od stuleci tereny gęstego osadnictwa drobnej i średniej szlachty), w mniejszym stopniu Wielko-
594
polska (gdzie dużo zwolenników miała “trzeźwa" praca organiczna), rzadziej angażowały się także Galicja i Pomorze Gdańskie. Ciekawe jednak, że terytoria powstańcze przekraczały wyraźnie obszar ziem etnicznie polskich — aktywnie występowały Litwa, Żmudź, a także tzw. kresy wschodnie. W powstaniach brali udział prócz Polaków także Litwini (na Żmudzi czy na Wileńszczyźnie większość oddziałów powstańczych stanowili niepolscy chłopi), rzadziej Białorusini, najrzadziej Ukraińcy. Także Niemców i Żydów znajdujemy w szeregach powstańców. Dowodzi to, że dawna, zrodzona jeszcze w XVI—XVII w., atrakcyjność polskości nie zamarła w wyniku zaborów. Kultura polska posiadała nadal przedziwną siłę fascynacji i przyciągania licznych reprezentantów innych narodowości, mimo iż spolszczenie się nie dawało teraz żadnych korzyści, wręcz przeciwnie, ściągało prześladowania. Posiadamy jednak liczne przykłady polonizowania się np. urzędników władz zaborczych, zwłaszcza Austriaków i Czechów w Galicji. Czechem z pochodzenia był m. in. wybitny historyk, gorący patriota, który polskość przypieczętował pobytem w więzieniu — Karol Szajnocha. W Prusach Wschodnich ze zniemczonej niegdyś całkowicie rodziny wywodził się Adalbert von Winkler, który
209. M. E. Andriolli, Obchód jubileuszowy
J l
Kraszewskiego w Krakowie, 1879 r.
395
w 1856 r. zaczął podpisywać się Wojciech Kętrzyński i jako historyk oraz działacz mazurski położył znaczne zasługi w dziele krzewienia polskości na tamtych terenach. Te trudne do wyjaśnienia zjawiska świadczą najlepiej, że w XIX w. polskość na przekór nie sprzyjającym realiom politycznym przeżywała fazę szczególnego rozkwitu.
Życie narodu pozbawionego własnej państwowości pulsowało w jego kulturze. J. Żarnowski słusznie podkreśla, że ogromne przy tym znaczenie miało przenoszenie się centrum polskiego życia kulturalnego z zaboru do zaboru, a nawet na emigrację (w okresie tzw. Wielkiej Emigracji)17. Kolejno Warszawa, Poznań, następnie Kraków, Lwów i znów Warszawa wysuwały się na czoło i spełniały wiodącą rolę w kulturze polskiej. Uniemożliwiało to pojawienie się zbyt głębokich odrębności poszczególnych dzielnic i umacniało fenomen jedności społeczeństwa, żyjącego wszak przez ponad 100 lat w trzech odrębnych państwach.
Od początku lat siedemdziesiątych aż po pierwsze lata XX w. centrum polskiego życia duchowego znajdowało się niezaprzeczalnie w Galicji, rozporządzającej wówczas znaczną autonomią (Galicja posiadała rodzaj samorządu krajowego, choć z ograniczonymi kompetencjami). Nastąpiło tu wówczas szybkie spolszczenie administracji i szkolnictwa, rozwijały się uczelnie wyższe jako ośrodki dydaktyki i badań naukowych, kwitło bujne życie artystyczne i teatralne. Kraków — miasto uczonych i studentów, malarzy i artystów, poetów i pisarzy, wypełniony niepowtarzalną atmosferą młodopolskiej “cyganerii" — stal się na kilka dziesiątków lat stolicą kulturalną Polski. Dopiero zelżenie nacisków rusyfikacyjnych i złagodzenie ograniczeń wobec polskiej literatury i prasy w Królestwie, jakie nastąpiło w wyniku rewolucji 1905 roku, spowodowało stopniowe reaktywowanie wiodącej roli Warszawy w życiu kulturalnym ziem polskich. Ziem formalnie podzielonych między trzech zaborców, lecz w istocie dzięki wspólnej kulturze i zbiorowej pamięci historycznej, stanowiących jedność, gotową w sprzyjającym momencie do podjęcia samodzielnego bytu.
Umacnianiu tej jedności i samowiedzy historyczno-narodowej służyły, a zarazem były jej wyrazem, uroczyste obchody wielkich patriotycznych rocznic. Były to: trzechsetlecie unii lubelskiej (1869) uświetnione inicjatywą usypania kopca unii lubelskiej we Lwowie, jubileusz kopernikowski (1873), dwóchsetlecie odsieczy wiedeńskiej (1883), stulecie Konstytucji 3 maja (1891), stulecie powstania kościuszkowskiego (1894), stulecie urodzin Mickiewicza (1898), którego zwłoki w 1890 r. uroczyście złożono na Wawelu, uznając w nim duchowego króla narodu, pięćsetlecie Grunwaldu (1910). W 1900 r. obchodzono pięćsetlecie odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obradujący jednocześnie III Zjazd Historyków Polskich stał pod znakiem zdecydowanej rewizji poglądów szkoły krakowskiej i rozwijał pozytywną ocenę powstań, umacniając w ten sposób rodzący się ponownie zapał ijlową atmosferę wokół idei zbrojnej walki narodowowyzwoleńczej.
1 Specyficzną rolę w życiu polskiego społeczeństwa w epoce rozbiorów odgrywał Kościół katolicki. Oczywiście ocena postaw duchowieństwa wo-
396
bęc zaborców nie jest prosta, często spotykamy się tu z poglądami uproszczonymi i tendencyjnymi. Ostatnio problem podjęła H. Dylągowa, w obszernym studium analizując to zagadnienie drobiazgowo w ramach poszczególnych grup (episkopat, zakony, kler niższy), przytaczając dziesiątki przykładów: od zdrady poprzez postawy ostrożne do aktywnego udziału w spiskach i powstaniach. Autorka konkluduje, że “duchowieństwo nie stało na uboczu wielkich wydarzeń narodowych", przy czym, “o ile biskupi zmuszani byli często przez różne czynniki do zajęcia przychylnego sprawie narodowej stanowiska", to “ta część kleru niższego, która sprawę narodową popierała, robiła to na ogół spontanicznie, bez oglądania się na konsekwencje i bez liczenia na korzyści własne"18. Bardzo liczny był udział kleru w powstaniu listopadowym, wielkopolskim 1848 roku, styczniowym. Zaborcy karali księży ze
210. Okładka
programu
uroczystości
•w setną rocznicę
urodzin
Adama
Mickiewicza,
1898 r.
397
specjalną surowością ze względu właśnie na ich duże możliwości oddziaływania społecznego. Toteż represje popowstaniowe uderzały w kler szczególnie ostro; konfiskowano majątki kościelne, kasowano klasztory (na terenie Królestwa na 197 klasztorów rozwiązano w 1864 r. 114), pędzono księży i zakonników na zsyłkę. Uciążliwe były także ograniczenia swobody poruszania się dla duchownych, trudności w uzyskiwaniu zgody na procesje i pielgrzymki, stały nadzór policyjny. W tych warunkach często cierpieć musiała praca duszpasterska; niewątpliwym faktem był też pogłębiający się upadek intelektualny kleru, związany z pogarszającym się stanem seminariów duchownych, niemożnością wyjazdów za granicę, prześladowaniami. Liczni księża ograniczeni do spraw parafii na wsi, uzależnieni od ziemiaństwa, w miastach powiązani z drobnomieszczaństwem pojmowali swe obowiązki w sposób prymitywny i powierzchowny.
Kryzys duchowieństwa zbiegł się z kryzysem światopoglądowym, występującym w drugiej połowie XIX w. w łonie tzw. góry społeczeństwa. Nie wystarczała tu dawna religijność, oparta na uczuciu, skoncentrowana na kolorowej obrzędowości. Z jednej strony wypierała ją moralność mieszczańska, mierząca wszystko wartością pieniądza i uprawiająca kult pozorów, ż drugiej — atakował ją aktywny choć ograniczony do nielicznych sfer wykształconych, ateizm, sceptyczny, szermujący wynikami postępu w zakresie nauk przyrodniczych. Tylko w nielicznych, bardzo elitarnych grupach zaznaczał się nowy etap rozwoju katolicyzmu — pogłębionego, mniej emocjonalnego, za to bardziej refleksyjnego.
Odrodzenie życia religijnego następowało w dużej mierze w wyniku odradzania się życia zakonnego i jego rozwoju, częściowo zresztą w formach nielegalnych, w ukryciu przed władzami (tzw. skrytki). W drugiej połowie XIX w. powstało na ziemiach polskich kilkanaście różnych zgromadzeń zakonnych, głównie żeńskich (m. in. sercanki, niepokalanki, felicjanki, urszulanki), prowadzących szeroko zakrojoną działalność społeczną, oświatową, charytatywną, szpitalną. Włączały się one do rozwijającej się na ziemiach polskich pracy organicznej (służebniczki Bojanowskiego w Wielkopolsce, felicjanki wiążące się z Towarzystwem Rolniczym w Królestwie), służyły odnowie katolicyzmu, a jednocześnie podejmowały różnorakie działania wspierające poczucie narodowe. 2 zakonów męskich podobną rolę spełniali w tym czasie zwłaszcza franciszkanie i zmartwychwstańcy.
Widomym znakiem dźwigania się Kościoła katolickiego z kryzysu był ruch budowy świątyń — od powstania styczniowego do wybuchu pierwszej wojny światowej powstało ich na ziemiach polskich kilkaset, przeważnie murowanych, neogotyckich. Wznoszono je staraniem kleru, ale siłami społecznymi (składki pieniężne, praca przy budowie); zwłaszcza chłopi uczestniczyli w tej akcji żywiołowo. Prócz kościołów powstawały dziesiątki kaplic i kapliczek, krzyży przydrożnych i rozstajnych, często upamiętniających mogiły partyzanckie lub zaznaczających pola powstańczych potyczek. Umajone kwiatami i zielenią stały się one charakterystycznym elementem polskiego pejzażu.
398
Na postawy polskiego kleru miała niemały wpływ encyklika Serum No-varum (1891), animując przedsięwzięcia związane z pracą organiczną, z zakładaniem spółdzielni wiejskich, bractw trzeźwości, kółek samopomocowych i samokształceniowych na wsi i w miastach itd. Autorytet Kościoła i kleru był bardzo duży; wiązał się on na ziemiach polskich z faktem, ze przez całe lata świątynia bywała jedynym miejscem, gdzie publicznie używano polskiego języka, a wokół plebanii koncentrowały się różne akcje legalne, a czasem także nielegalne, podejmowane przez siły patriotyczne. W kościołach obchodzono uroczyście narodowe rocznice, słuchano patriotycznych kazań, nierzadko otwarcie wzywających do walki o polskość, podtrzymujących na duchu w dniach klęski. Represje władz wobec księży i zakonników za ich udział w ruchu niepodległościowym uniemożliwiały zrodzenie się na ziemiach polskich antyklerykalizmu o szerszym zasięgu. Nieszczęścia i prześladowania dawały pożywkę stale żywotnemu mesjanizmowi, widzącemu w Polsce umęczonej Chrystusa narodów. Kościół był jedyną masową instytucją polską działającą równocześnie w trzech zaborach przez cały okres niewoli; wiara scalała rozdarty naród, stając się znów, jak w XVII w. integralną częścią polskiej kultury. Prześladowania Kościoła (przymusowa likwidacja unii na kresach w 1839 r., a na Podlasiu i Chełmszczyźnie w 1875 r., Kulturkampf w zaborze pruskim w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych), stanowiące jednocześnie prześladowanie polskości, owe związki tylko zacieśniały. Rozkwitał kult maryjny, mający w Polsce długą tradycję historyczną uciekania się do szczególnej protekcji Matki Bożej. W każdym prawie domu wisiał obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej, z całego kraju płynęły coraz bardziej liczne pielgrzymki na Jasną Górę. Od 1886 r. obchodzono solennie rocznicę ślubów Jana Kazimierza; w 1891 r. powstało bractwo Najświętszej Maryi Panny Królowej Polskiej. Były to zjawiska jednoczące społeczeństwo ze wszystkich trzech zaborów. Obok Częstochowy wyrastały inne
miejsca pielgrzymkowe, zamieniając się rychło w sanktuaria narodowe: A Piekary na Śląsku, Lipka, Stoczek, Gietrzwałd na Warmii. Kult maryjny wy- ' pływający z tradycji historycznej Polski łączył się także ze specjalną rolą kobiety w życiu społeczeństwa pozbawionego wolności. To matka—Polka uczyła dzieci wraz z pacierzem ojczystej mowy i wszczepiała w nie miłość do utraconej ojczyzny, wysyłała mężów i synów do powstania, przewoziła i ukrywała emisariuszy, a na przełomie XIX i XX w. także coraz częściej rozprowadzała propagandową “bibułę", przygotowującą rewolucję i walkę o niepodległość.
Procesy dokonujące się w XIX w. powodowały więc umocnienie religijności Polaków. “Wstępne badania upoważniają do sformułowania tezy — czytamy w syntetycznym zarysie pt. Chrześcijaństwo w Polsce19 — iż w Polsce drugiej połowy XIX w. dechrystianizacja miała rozmiary bez porównania mniejsze niż w krajach Europy zachodniej (np. "we Francji). W środowiskach miejskich objęła ona kilka procent ludności, wyjątkowo sięgając do kilkunastu procent (w środowiskach fabrycznych). Do wyjątkowych zatem przypadków należy zaliczyć parafię Sosnowiec w Zagłębiu Dąbrowskim,
399
gdzie w początkach XX w. — według oświadczenia miejscowego proboszcza — trzecia część parafian okazywała niechęć lub obojętność dla spraw religii i Kościoła". Warto przypomnieć, iż silne akcenty religijne towarzyszyły m. in. rewolucji 1905 roku, a powstałe w tych właśnie latach Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich wybrało jako swój hymn pieśń My chcemy Boga. Postawy ateistyczne najczęstsze były w kręgach intelektualistów i inteligencji; masy ludowe, chłopi i robotnicy podtrzymywali w większości tradycyjne związki z katolicyzmem.
W związku z tym zapewne polski katolicyzm zachował charakter wiary naiwnej, bardziej emocjonalnej niż refleksyjnej. Była to religijność sensuali-styczna, przesiąknięta magicznym rytualizmem. Stąd rola rozbudowanej obrzędowości (procesje, odpusty, pielgrzymki), rozkwit zwyczajów towarzyszących wielkim świętom, takim jak Boże Narodzenie (kolędy, ubieranie choinek, słoma zaścielana pod obrusem, opłatek) czy Wielkanoc (groby w kościołach, święcone z kraszankami w domach, zachowywanie starych ludowych magicznych obrzędów, jak np. polewanie się wodą w “lany poniedziałek"). Mieszały się tu pradawne zwyczaje krajowe z łatwo przyjmowanymi wpływami zagranicznymi, byle były one łatwo zrozumiałe i kolorowe (np. zwyczaj ubierania choinki ugruntował się dopiero w XIX w., przybywając w XVIII w. z Niemiec, w tym też czasie przyjęło się w Polsce nabożeństwo majowe, stając się wkrótce jednym z najbardziej popularnych ludowych nabożeństw maryjnych). Dopiero w początkach XX w. rozpoczęła się akcja “unowocześniania" polskiego katolicyzmu (Związek Katolicki 1907 r., formowanie się pierwszych katolickich organizacji młodzieżowych i inteligenckich nowego typu, jak np. Towarzystwo Przyjaciół Młodzieży, 1906 r.). W przededniu pierwszej wojny światowej skupiała się ta akcja wokół czasopisma katolickiego “Prąd".
Jeżeli przywiązanie do katolicyzmu i szczególna rola kobiety wiążą się silnie z dawniejszą tradycją kulturalną ziem polskich, to jednocześnie trzeba stwierdzić zachodzenie w XIX w. w mentalności społecznej głębokich przemian prowadzących do powstania jakościowo nowych postaw. Wynalazki techniczne, takie jak zastosowanie pary i telegraf, radykalnie zmieniły poczucie czasu i przestrzeni. Następowała, jak już wspominaliśmy, demokratyzacja społeczeństwa (jej odbicie stanowiło tzw. chłopomaństwo inteligencji przełomu stuleci), rodziły się nowe hierarchie wartości, oparte bardziej na pieniądzu niż na urodzeniu, zacierały dawne ostre przedziały stanowe. Jeszcze rodzina Kilińskiego starała się zatrzeć pamięć o tym, że był on szewcem. Już jednak ci Polacy, którzy przeszli przez legiony Dąbrowskiego (prawda, że nieliczni), wychowani zostali w szkole równości, wzorowanej na obyczaju rewolucji francuskiej. Najtrudniej było oczywiście o zniwelowanie różnic między ziemiaństwem a chłopami, świadczy o tym m. in. bardzo drastycznie “rabacja galicyjska", a także spory wśród polistopadowej emigracji. Trudne było również, zwłaszcza początkowo, “zżycie się" formującej się na ziemiach polskich kapitalistycznej burżuazji (w dużej mierze obcego, niemieckiego i żydowskiego, pochodzenia), ze szlachtą. Deklasacja tej ostatniej
400
211. Żony Lucjana Rydla i Kazimierza Przerwy -Tetmajera w krakowskich strojach ludowych. Fotografia
(ubożenie, konfiskaty majątków po powstaniach) przyspieszała jednak procesy powodujące, że już nie tyle urodzenie, ile pieniądze i wykształcenie miały decydować o miejscu zajmowanym w społeczeństwie. Oczywiście snobizmy pochodzeniowe trwać miały w swej formie szczątkowej jeszcze bardzo długo. Liczne ich przejawy spotkać można zarówno w dwudziestole-
26 — M. Bogucka, Dzieje kultury 401
ciu międzywojennym, jak i w Polsce Ludowej (!), niemniej proces demokratyzacji społeczeństwa polskiego posuwał się naprzód. Ważna w tym procesie była stopniowa utrata roli przywódczej w skali narodowej przez szlachtę i wysunięcie się na czoło ruchów narodowowyzwoleńczych inteligencji;
wprawdzie nawiązywała ona w kulturze bardzo wyraźnie do licznych nurtów kultury szlacheckiej i w wielu wypadkach wręcz identyfikowała się ze szlachtą, niemniej cechował ją horyzont szerszy i etos odmienny, zdradzający cechy ogólnospołeczne.
Towarzyszyło tym przemianom rozpadanie się dawnych stosunków pa-triarchalnych zarówno na wsi (uwłaszczenie zerwało tradycyjne więzi między dworem a wsią), jak "w mieście (wypieranie rzemiosła przez wielkie fabryki). Musiało to prowadzić do alienacji i frustracji całych rzesz ludzkich, zmuszonych uczyć się życia w zupełnie nowych, często niełatwych warunkach. Wieś dostarczała do miast co roku setki ludzi wykorzenionych ze swego starego środowiska; dziesiątki tysięcy ruszało na emigrację, do obcych, często zamorskich krajów. Dawny ład i porządek cechujący wizję świata feudalnego rozpadał się, rodziły się nowe wartości, związane m. in. z uzyskiwanym wykształceniem, udziałem w ruchu ludowym, robotniczym, niepodległościowym. Rodziły się jednocześnie nowe, ostre przeciwieństwa klasowe. Ich wyrazem były ruchy rewolucyjne lat 1905—1907, które ogarnęły Królestwo, wywołując także żywy oddźwięk w zaborach pruskim i austriackim. Poruszyły się nie tylko miasta (Warszawa, Łódź, ośrodki Zagłębia Dąbrowskiego), również na wsi szerzyły się strajki, zaostrzała się walka o język polski w szkole i w gminie. Hasła o wyzwolenie społeczne splatały się więc — i to silnie — z hasłami narodowowyzwoleńczymi. Rewolucja wpłynęła radykalizująco na postawy inteligencji i odbiła się wielorako w kulturze, wywołując echa w literaturze (Żeromski, Strug i in.) i sztukach plastycznych (Lentz)20. Niemniej wskutek wspólnej całemu społeczeństwu niedoli — braku wolności i własnego państwa — przeciwieństwa klasowe ulegały chwilowemu zacieraniu. Nie zmieniało to oczywiście faktu krzepnięcia nowych grup społecznych. Obok proletariatu, przekształcającego się w dojrzałą klasę robotniczą, rodziło się nowoczesne chłopstwo, widzące w ziemi najwyższą wartość, a w niepodległości gwaranta posiadania tej ziemi. Te dwie grupy wysuwały się wraz z inteligencją coraz wyraźniej na czoło społeczeństwa. One też miały ostatecznie wywalczyć dla niego odrodzenie polskiego państwa w 1918 r.
402
Zakończenie
Powyższe rozważania są bardzo skrótowe. Na kilkuset stronach książki zamknięto ponad 1000 lat procesów rozwojowych, pomieszczono dziesiątki faktów i zdarzeń, starano się ukazać całe generacje ludzi w ich życiu codziennym, ich pracę i walkę, ich marzenia i ideały. Losem każdej syntezy jest pewne uproszczenie — nie wolna od niego jest również i ta książka. Uproszczeniem nieuniknionym będzie także jej podsumowanie.
Refleksja ogólna, jaka się nasuwa z dokonanego tu przeglądu, który można porównać do krajobrazu widzianego z okna pospiesznego pociągu, dotyczy przede wszystkim niejednolitości rozwoju polskiej kultury. Składa się ów rozwój jak gdyby z trzech wyraźnie zarysowanych, odrębnych etapów, nacechowanych znacznymi różnicami. Etap pierwszy to czasy najdawniejsze, epoka średniowiecza, charakteryzująca się procesem normalnym, zdrowym, analogicznym do tych, które zachodziły w innych krajach Europy, z którymi zresztą, mimo pewnej młodszości kulturalnej, utrzymywały ziemie polskie żywe kontakty. Na tym etapie wszystkie grupy i warstwy społeczne • były jeszcze w pełni kulturotwórcze; rozwijali kulturę kraju panujący, ich dwór, kler, możni, rycerstwo, mieszczanie (bardzo aktywny i owocny wkład). Również chłopi mieli tu swój udział, choć problem to najmniej zbadany; wskazać jednak można choćby na rolę wieśniaków w zachowywaniu licznych reliktów obyczajowo-kulturowych z czasów? pogańskich i ich wprowadzaniu do tworzącej się, nie okrzepłej jeszcze kultury chrześcijańskiej (liczne obyczaje świąteczne, stopniowo przyswajane i akceptowane przez Kościół, elementy obrzędowości związane z kultem zmarłych, z funkcjonowaniem małżeństwa i rodziny itd.). Była więc kultura polska tworzona przez wszystkie grupy i służąca (choć w różnym zakresie) całemu społeczeństwu;
powstawała spontanicznie, a jednocześnie wielokierunkowo, była skrępowana ogólnymi ramami ładu feudalnego, ale jednak różnorodna w całym bogatym wachlarzu jej przejawów.
V~Etap drugi, chronologiczna obejmujący XVI—XVIII w., to epoka, gdy wskutek zachwiania równowagi społecznej i wytworzenia miażdżącej przewagi szlachty we wszystkich dziedzinach życia następuje zdominowanie
26*
403
212. L. Wyczółkowski,
Siewca,
1896 r.
przez nią także kultury, powodujące w rezultacie jednostronny rozwój tej ostatniej, jej sarmatyzację. Oznaczało to pojawienie się odmiennych mechanizmów rozwoju kulturalnego w Polsce w porównaniu do innych krajów, zwłaszcza Europy zachodniej, gdzie nadal w dziele tworzenia wartości kulturalnych czynne były różne grupy społeczne, a szczególnie aktywne okazywało się mieszczaństwo. Odmienność to zarazem oryginalność, stworzenie pewnych wartości niewątpliwie niepowtarzalnych, zwłaszcza na tle ówczesnej Europy, jak choćby w dziedzinie mentalności społecznej, uwielbienia wolności połączonego z rozkwitem tolerancji i poszanowania praw jednost-
404
ki (oczywiście jednostki “szlachetnie" urodzonej!), w dziedzinie sztuki — powstania sarmackiego baroku z jego stopieniem w jedną świetną całość elementów okcydentalnych z orientalnymi. Ale za oryginalność trzeba było zapłacić wysoką cenę. Odmienność bowiem oznaczała także ksenofobiczne zamknięcie się na wpływy obce, zwłaszcza zachodnie, wzrost megalomanii, od której już tylko krok prowadził do mesjanizmu “przedmurza" i pełnej pychy, a zarazem lekkomyślnej wiary w Opatrzność, czuwającą nad “wybranym" narodem i jego ojczyzną. Jednocześnie nastąpiło odepchnięcie od udziału w kulturze w charakterze równoprawnych jej twórców i konsumentów pozaszlacheckich grup społeczeństwa, co musiało tę kulturę zubożyć, pozbawić bogactwa i różnorodności, a także spontaniczności, możliwej tylko w warunkach istnienia różnych modeli i wzorców kulturalnych oraz różnych czynników stymulujących. Kultura “jednokierunkowa", stworzona przez jedną grupę i narzucona przez tę grupę całemu społeczeństwu jako kultura narodowa, musiała być tworem jednostronnym, ograniczonym i w stopniu niepełnym.
Etap trzeci rozwoju następuje w XIX w. Zdawałoby się, że powstanie u schyłku XVIII w. podstaw ukształtowania nowoczesnego narodu polskiego, w którym obok szlachty tak mieszczanin, jak chłop znaleźć mieli swe miejsce, zapoczątkuje “normalizację" rozwoju polskiej kultury. Jednakże klęska rozbiorów stworzyła nową, szczególną sytuację, która uniemożliwiła działanie w tym zakresie zwykłych, powszechnych mechanizmów, wprowadzając na ich miejsce specjalne. Kultura narodu pozbawionego bytu państwowego nie mogła rozwijać się spontanicznie i znów została podporządkowana jednej naczelnej idei. W XVI—XVIII w. tą naczelną ideą była gloryfikacja szlachty, w XIX stuleciu stało się nią odzyskanie niepodległości. W okresie wielkiej próby, jaką były lata niewoli, właśnie kultura stała się czynnikiem, który ocalił życie narodu, umożliwił jego dalsze trwanie. Stąd nieporównanie większa, specyficzna rola kultury w życiu społecznym Polaków niż tych narodów, które nieprzerwanie cieszyły się posiadaniem własnej państwowości'. W pewnym sensie musiała ona być namiastką państwa, tworzyć więzi jednoczące trzy zabory, organizować do solidarnej akcji różne grupy społeczne, tworzyć dla nich wartości nadrzędne, wspólne. Obrona tej kultury, zagrożonej przez niszczące działania zaborców, była jednym z ważnych fragmentów walki narodowowyzwoleńczej, a nawet więcej — była warunkiem sine qua non podejmowania i prowadzenia takiej walki. Kultura jako służebnica walki o wolność — jakkolwiek wielka w swym tragizmie i nadziei oraz godna podziwu — jest jednak kulturą monotematyczną, obsesyjną, a w oczach Europy często także zaściankową i nie zawsze zrozumiałą. Za swą kapłańską misję, za rolę gwaranta przetrwania narodu musiała więc kultura polska pod zaborami zapłacić rachityzmem jednostronności, eliminacją licznych wybitnych jednostek, zaniechaniem wielu ważnych tematów.
Klęska rozbiorów, wstrząsając w końcu XVIII w. szerokimi kręgami społeczeństwa i wyrywając je brutalnie z odrętwienia, postawiła jednocześnie
405
niezwykle ostro problem winy za utratę niepodległości. Dyskusje i spory zaczęły się niemal nazajutrz po katastrofie. Czy Rzeczpospolita upadła wskutek złośliwości i podstępnej przemocy sąsiadów, czy też wewnętrzny rozkład, zawiniony przez samych Polaków, spowodował katastrofę polityczną? Przy przyjęciu tej drugiej koncepcji ciężar odpowiedzialności spada na szlachtę, która podporządkowując sobie państwo przyjęła jednocześnie odpowiedzialność za jego losy.
Pierwszy, zaraz po rozbiorach, wskazał oskarźycielsko na demoralizację warstwy szlacheckiej i na straszliwy bezrząd jako przyczyny klęski Julian Ur-syn Niemcewicz w Śpiewach historycznych (1816). Następnie ów wątek rozwinął “ojciec" polskiej historiografii — Joachim Lelewel. Przez cały wiek XIX i XX liczni historycy i pisarze kontynuowali ów nurt, zaostrzając jeszcze sąd nad szlachtą. Nie brakło jednak i przeciwstawnych koncepcji. Ich najbardziej charakterystyczny a zarazem sugestywny wyraz stanowiła stworzona przez Henryka Sienkiewicza u schyłku XIX w. wizja idealna “rycerstwa bez skazy", owych “żołnierzy Bożych" wyzbytych myśli o prywacie, broniących ojczyzny i całej Europy (zgodnie z hasłem “przedmurza") do ostatniej kropli krwi. Ten schemat, który zresztą u Sienkiewicza nie obejmuje całej szlachty, powieliły bezkrytycznie dziesiątki słabych często artystycznie, płytkich powieści historycznych, powstałych w XIX i XX w. pod hasłem “pokrzepienia serc". Z drugiej strony trwała “czarna legenda", zrodzona z krytycznych, pesymistycznych koncepcji historiograficznych, które w XIX stuleciu reprezentowali konserwatywni historycy tzw. szkoły krakowskiej. Spór nie wygasł w XX w., a nawet nabrał, można powiedzieć, nowych rumieńców.
Problem odpowiedzialności grupy sprawującej przewodnictwo w kraju za jego losy wiąże się z drugim ważnym zagadnieniem — zdumiewająco silnej ciągłości kultury polskiej mimo wspomnianego wyżej rozczłonkowania na etapy. Zwłaszcza trzysta lat panowania szlachty wytworzyło specyficzną, bujnie rozrosłą nadbudowę, której liczne elementy przetrwały przez XIX w. aż do dnia dzisiejszego2. Szlachta polska odegrała szczególną rolę nie tylko na terenie Polski; domaga się uznania jej wielki udział w ruchach narodowowyzwoleńczych i społecznych, jakie przeszły przez Europę w XIX i początkach XX w., a poprzedzone zostały u schyłku XVIII w. walką o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, w której odznaczyli się Polacy:
Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski. Nie sposób zapomnieć o udziale Polski w walce o wolność. Wielu historyków twierdzi, iż już powstanie kościuszkowskie ocaliło w pewnym sensie Rewolucję Francuską, odciągając uwagę interwencyjnych reakcyjnych potęg, zwłaszcza Prus, od wydarzeń nad Sekwaną. Jakoż istotnie część armii pruskiej została wówczas wycofana z frontu wojny z Francją i przerzucona do Polski. Polscy działacze szlacheckiego pochodzenia występowali następnie we wszystkich postępowych ruchach, z robotniczymi włącznie, na terenie całej Europy. Nazwiska Jarosława Dąbrowskiego, Józefa Bema, Ludwika Waryńskiego weszły chlubnie do powszechnej historii, stanowiąc jednocześnie kartę z dziejów polskiej szlachty.
406
213. J. Matejko, Stańczyk, 1862 r.
Umiłowanie wolności — ta główna cnota i wada sarmatyzmu zarazem — przetrwało próbę czasu i przetworzone odegrało w nowych warunkach wielką rolę dziejową, pobudzając do czynu naród polski w najcięższych dlań chwilach. Historia dawnej Polski, wspomnienia jej świetności krzepiły polskie społeczeństwo w okresie niewoli. Bogata spuścizna kulturalna, pełna odrębnych, niepowtarzalnych cech, wysoko rozwinięta świadomość narodowa oraz patriotyzm, wykształcone w ciągu dziejów, sprawiły, że utrata samodzielnego bytu państwowego nie oznaczała zagłady narodu. Wiek XIX przynosi dalszy wspaniały rozkwit kultury polskiej, czerpiącej soki żywotne z dorobku minionych stuleci. Wielka poezja romantyzmu, twórczość tzw. Młodej Polski, literatura, malarstwo i sztuka XIX i XX w. wciąż nawiązują do bogatej tradycji staropolskiej, wykorzystują motywy powstałe w okresie renesansu czy oświecenia, powracają w tematyce (a często i w formie) do tego, co stworzyła dawna Rzeczpospolita. Na tej kanwie zrodziła się i roz-
407
kwitła wspaniale poezja wieszczów romantyzmu: Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego, znajdująca swój odpowiednik w malarstwie historycznym Jana Matejki czy bardziej kameralnej, ale nie mniej patriotycznej twórczości Artura Grottgera.
W początkach XX w. ów nurt historyczno-patriotycznych obrachunków z przeszłością podejmuje poeta i malarz Stanisław Wyspiański oraz powie-ściopisarz Stefan Żeromski, nie licząc dziesiątków innych, mniejszego formatu twórców, szukających w przeszłości nie tylko tworzywa, ale także inspiracji, a jeszcze częściej może wyjaśnienia współczesności. Trudno znaleźć w Europie przykład literatury i sztuki XX w. bardziej niż polska związanej z historią. Zmagania pierwszej i drugiej wojny światowej zadając ciężkie, niepowetowane straty materialnej substancji polskiej kultury (straszliwe zniszczenia zabytków architektury, licznych dzieł sztuki, archiwów, księgozbiorów) jednocześnie zacieśniły jeszcze bardziej więzy społeczeństwa z przeszłością. Nie jest przypadkiem, że właśnie w okresie okupacji hitlerowskiej powstały powieści-rzeki Antoniego Gołubiewa i Karola Bunscha, wskrzeszające Polskę pierwszych Piastów, a liczni żołnierze podziemia przybierali jako pseudonimy imiona bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii i Krzyżaków. Pełna pietyzmu odbudowa zabytków Warszawy, Gdańska, Wrocławia i innych miast zniszczonych w czasie ostatniej wojny, a przywróconych do życia w pełnym blasku swej starej architektury, jest wymownym dowodem owej więzi z przeszłością, żywej dziś nie mniej niż w XIX w.
Powieść, dramat i film okresu Polski Ludowej podejmują z upodobaniem wątki z dawnych wieków, często w kostiumie historycznym prezentując współczesne problemy. Charakterystyczny przykład może tu stanowić twórczość znakomitego reżysera Andrzeja Wajdy. Poeci (np. Jerzy Harasymo-wicz, Stanisław Grochowiak, Tadeusz Nowak, Jerzy S. Sito) nawiązują do poezji barokowej, zarówno od strony formy, jak treści; fascynują ich w niej problemy metafizyki i charakter refleksji, zdumiewająco chwilami aktualny, a także barwny, barokowy folklor i ludowy prymityw, utrwalony w kolędach, pastorałkach, popularnych piosenkach. Również muzyka współczesna czerpie z bogatej skarbnicy dorobku muzyki renesansu i baroku. W prozie odżył sarmatyzm i gawęda szlachecka w znakomitej twórczości — krańcowo zresztą różnej — Witolda Gombrowicza i Melchiora Wańkowicza. To zafascynowanie historią nie jest jakąś ucieczką od teraźniejszości, lecz tylko głębszym, rozumniejszym i pełniejszym sposobem jej przeżywania.
Zagadnienie to posiada zresztą inny jeszcze aspekt. Dość często spotyka się pogląd, iż charakter narodowy Polaków wywodzi się w prostej linii z nawyków i obyczajów powstałych w przedrozbiorowych epokach. Nierzadko w sposób uproszczony traktuje się współczesne wady, np. skłonność do “szerokiego gestu", wybujały indywidualizm, nadmiernie drażliwe poczucie godności osobistej, skłonności do anarchizmu, jako “bagaż historyczny" szla-chetczyzny, odrywając w ten sposób te zjawiska zbyt pochopnie od kontekstu współczesnych realiów i współczesnej gleby. Nie oznacza to oczywiście, że przeszłość nie ciąży na obyczajowości i psychice współczesnej, tylko
408
że te zależności nie są tak proste i bezpośrednie, jak by się zdawać mogło. Niemniej rodowód narodowej mentalności niewątpliwie sięga głęboko. Obok wad na “listę spadkową" należy wciągnąć zresztą także zalety przekazane przez tradycję, urobione przez wielowiekową praktykę, jak męstwo,
409
ofiarność, patriotyzm, przywiązanie do wolności, tolerancyjność wobec obcych przekonań. To te właśnie cechy pozwoliły polskiemu narodowi przetrwać najcięższe dla niego chwile. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że predyspozycje do takich czy innych postaw i cech charakterystycznych zostały przez przeszłość jedynie zakodowane w mentalności społecznej i że dopiero odpowiednie układy współczesności uaktywniają je i wydobywają na powierzchnię.
Prześledzenie toku dziejów dawnej Rzeczypospolitej wykazuje, że miejsce Polski w kulturze europejskiej oscylowało przez wieki między koncepcją “pomostu" a “przedmurza". Położenie geograficzne sprawiło, że Polska, leżąca na styku dwu kręgów kulturowych, już w średniowieczu odgrywała specjalną rolę w przekazywaniu idei i symbiozie różnorodnych prądów, zachodnioeuropejskich i rusko-bizantyjskich. Polska średniowieczna, wchodząc przez chrzest do rodziny krajów łacińsko-katolickich, nie zrywa przecież kontaktów z prawosławną Rusią; na dworach polskich władców krzyżowały się przez całe wieki wpływy francusko-niemieckie, a potem także włoskie, z rusko-bizantyjskimi; historycy twierdzą np. ostatnio, że ceremoniał przyjęcia Ottona III w Gnieźnie wzorowany był na bizantyjskiej dworskiej ceremonii. Ruski język i obyczaj panowały w otoczeniu polskich książąt dzielnicowych, którzy żenili się z ruskimi księżniczkami. Z drugiej strony na Rusi szerzyły się wpływy polskiej kultury i za pośrednictwem Polski przedostawały się tam pewne obyczaje zachodnie (np. pasowanie na rycerza). W XVI w. umocnieniu więzów kulturalnych Polski z zachodem Europy sprzyjał triumf odrodzenia i humanizmu, niosących nad Wisłę nowe koncepcje intelektualne i światopoglądowe, w zakresie zaś sztuki — wzmożone wpływy świetnych wzorów niderlandzko-włoskich. Jednocześnie jednak zacieśniająca się unia z Litwą kierowała uwagę społeczeństwa na Wschód, a narastająca groźba turecka prowadziła — choć wygląda to z pozoru na paradoks — do przyspieszonej orientalizacji gustów i stylu życia Sarmatów. Zdobywane w wyniku licznych starć militarnych łupy, w postaci wschodniej broni, tkanin, ozdób, trafiały do domów polskiej szlachty; moda i ceremoniał dworu tureckiego brane były za wzór przez polski dwór królewski (Jan So-bieski żądał od swych wysłańców na Krym informacji o tych sprawach!). Równolegle w XVI i XVII w. płynęły przez polskie ziemie prądy renesansu i baroku na Litwę i Ruś. Także państwo moskiewskie wciągnięte było bardzo silnie w orbitę wpływów polskiej kultury; język, strój i obyczaje polskie przenikały do warstw bojarskich wraz z niektórymi dziełami literackimi. W tym samym czasie, już chyba w początkach XVII w., na zachodzie Europy zainteresowanie Polską z punktu widzenia jej osiągnięć społeczno-ustrojowych i intelektualnych (szerokie swobody obywatelskie, ograniczenie samowładz-twa, tolerancja wyznaniowa), tak silne jeszcze w czasach Erazma z Rotterda-mu, przeradzało się w bardziej powierzchowne zafascynowanie egzotyczną Sarmacją. Ślady tej fascynacji spotykamy np. w siedemnastowiecznym malarstwie niderlandzkim, gdzie pojawia się strój polski, m. in. jako odzież Trzech Króli i ich orszaku, niosących hołd Dzieciątku. Sławny Rembrandt poświęcił
410
jedno ze swoich płócien “Polskiemu Jeźdźcowi" (tzw. Lisowczyk) na tej właśnie fali. Były to oczywiście zainteresowania kruche i powierzchowne. Zaczynała się epoka, gdy idea “pomostu" spychana miała być w cień przez hasło “przedmurza", w myśl którego Polska winna była jak wał odgradzać Europę zachodnia przed groźnym pogańskim, turecko-tatarskim Wschodem. Łączyło się z tym narastanie postaw ksenofobicznych i “zamykanie się" polskiej kultury na wpływy z zewnątrz, zwłaszcza te, które szły z absolutystycz-nych krajów europejskich. Oświecenie przecięło szczęśliwie ten splot mitów społeczno-kulturalnych i politycznych haseł, ale przyszło zbyt późno, aby uratować niepodległość. Jego wielki sukces polega jednak na odrodzeniu kulturalnym, które umożliwiło narodowi polskiemu przetrwanie lat niewoli. Dzięki temu wiek XIX, rozpięty między romantycznymi porywami a rozsądną pracą organiczną, wprowadzający polskie społeczeństwo — mimo wszystko — w nowoczesność, był w stanie stworzyć kulturę o skali wielkości prawdziwie imponującej, co ważniejsze jeszcze — obejmującą cały naród. Stanowiła ona dowód dojrzałości tego narodu, a jednocześnie sposób jego egzystencji "w warunkach rozbiorów. Bez niej niemożliwa byłaby odbudowa polskiego państwa w 1918 r. i jego dalsze istnienie.
411
Przypisy
Wstęp
' Z bogatej literatury zacytujemy przykładowo: A. L. Kroeber,C. Kluckhohn, Cultu-re. A Criticat Rwiew ofConcepts and Defmitwns, Cambridge (Mass.) 1952; A. L. Kroeber, The Naturę of Culture, Chicago 1952; C. Leyi-Strauss, Antropologie structurale, Paris 1958; B. Malinowski, Szkice z teorii kultury. Warszawa 1958.
2 Zob. S. Czarnowski, Kultura, wyd. 4, Warszawa 1958, s. 5.
3 Wydanie z 1965 r.
4 Ph. Bagby, Kultura i historia. Warszawa 1975, s. 131. 'F. Braudel, Historia i trwanie. Warszawa 1971, s. 291. 6 Dzieje kultury polskiej, t. I—IV, Warszawa 1930—1933, wznowienie t. I—III, Warszawa 1957.
''Dzieje kultury polskiej. Warszawa 1980.
Początek dziejów
'W. Hensel, Polska starożytna, wyd. 2, Wrocław 1980.
2 Tamże, s. 45 i nast.
3 Tamże, s. 185 i nast.
4 E. Lubicz-Niezabitowski, B. Jaroń, Osada bagienna w Biskupinie w pow. źnińskim, Poznań 1936; Gród prasłowiański w Biskupinie w pow. źnińskim, praca zbiór. pod red. J. Kostrzewskiego, Poznań 1938; Sprawozdanie z prac wykopaliskowych w grodzie kultury łużyckiej w Biskupinie w pow. źnińskim za lata 1938—39 i 1946—48, praca zbiór, pod red. J. Kostrzewskiego, Poznań 1950; Z. Rajewski, Biskupińskie wykopaliska Osiedle obronne sprzed 2500 lat, wyd. 2, Warszawa 1960.
5 Dyskusyjne problemy związane z pochodzeniem Słowian, ich praojczyzną, osiedleniem się w Europie środkowo-wschodniej i południowej przedstawia wyczerpująco znakomite dzieło H. Łowmiańskiego, Początki Polski, t. I, Warszawa 1963, s. 33 i nast.
6 Por. H. Łowmiański, op. cit., s. 184 i nast.; W. Hensel, op. cit, s. 363 i nast.
7 Por. H. Łowmiański, op. cit., t. II, Warszawa 1964,passim.
8 Tamże, t. III, Warszawa 1967, s. 223 i nast.
9 W. Hensel, Podstauy rozwoju kultury wczesnopolskiej, “Kwart. Hist.", 1960, nr 4, s.911.
10 H. Łowmiański, op. cit., t. IV, Warszawa 1970, s. 445 i nast.
'' Jw. Por. także S. Trawkowski, Nad Wista i Odra w VIII i K w., w: Polska pierwszych Piastów. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. T. Manteuffla, Warszawa 1968, s. 42 i nast. Tamże dalsze wskazówki bibliograficzne.
412
Pierwsi Piastowie
' Relacja Ibrahima-ibn-Jakuba z podróży do krajów słowiańskich w przekazie al-Be-kriego, w: Monumentu Poloniae historica, nowa seria, t. I, Kraków 1946, s. 50.
2 H. Łowmiański, Początki Polski, t. V, Warszawa 1973, s. 509.
3 Tamże, s. 441 i nast. Por. także T. Lal i k, Kształtowanie się miast za pierwszych Piastów, w: Księga tysiąclecia. Początki państwa polskiego, pod red. K. Tymienieckiego, G. La-budy i H. Łowmiańskiego, Poznań 1962; H. Łowmiański, Zagadnienia gospodarcze wcze-snofeudalnego państwa polskiego, tamże.
4 W. H e n s e l, Najdawniejsze stolice Polski, Warszawa 1960, s. 10 i nast.
5 J. D o wiat, Chrzest Polski, wyd. 5, Warszawa 1966; t e n ż e, Metryka chrztu Mieszkał i jej geneza. Warszawa 1961.
6 A. Gieysztor, Ideowe wartości kultury polskiej w X—XI w. Przyjęcie chrześcijaństwa, “Kwart. Hist.", 1960, nr 4, s. 922 i nast.
7 Monumentu Poloniae historica, wyd. A. Bielowski, t. I, Warszawa 1960, s. 180.
8 Tamże, s. 400—401. 9Jw. 10 H. Łowmiański, Elementy pojęcia narodu w polskim procesie historycznym, w:
Pierwsza konferencja metodologiczna historyków polskich, t. II, Warszawa 1953, s. 250 i nast. Por. także R. Gródecki, Powstanie polskiej świadomości narodowej. Katowice 1946.
" B. Zientara, Struktury narodowe średniowiecza. Próba analizy terminologii przed-kapitalistycznych, “Kwart. Hist.", 1977, nr 2, s. 287—309.
12 A. Gieysztor, Wieź narodowa i regionalna w polskim średniowieczu, w. Polska dzielnicowa t zjednoczona Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Gieysztora, Warszawa 1972, s. 18 i nast.
13 Monumentu Poloniae historica, t. I, s. 408.
14 Odsyłamy tu Czytelnika do monumentalnego opracowania pióra A. Gieysztora, M. Walickiego i J. Zachwatowicza, Sztuka polska przedromańska i romańska do schyłku XIII w.. Warszawa 1971.
15 Obszernie omawia odzież wczesnośredniowieczną M. Dąbrowska w Historii kultury materialnej Polski w zarysie, t. I, pod red. M. Dembińskiej i Z. Podwińskiej, Wrocław
1978. s. 300 i nast.
16 Pożywienie ludzi tej epoki omawia obszernie M. Dembińskaw Historii kultury materialnej Polski w zarysie, t. I, s. 289 i nast.; taż, Konsumpcja żywnościowa w Polsce średniowiecznej, Wrocław 1963. Porównawcze dane z terenu Europy, bardzo instruktywne, znaleźć można w artykule tejże autorki, Dzienne racje żywnościowe w Europie w IX—XVI w., “Studia i Materiały z Historii Kultury Materialnej", pod red. Z. Kamieńskiej, t. LII, Wrocław
1979.s. 7—114.
W orbicie wpływów Zachodu
* Monumenta Poloniae historica, wyd. A. Bielowski, t. I, Warszawa 1960, s. 697—698.
2 Tamże, s. 415—416.
3 J. Długosz, Roczniki, czyli kroniki stawnego Królestwa Polskiego (Annales seu cro-nicae incliti Regni Poloniae), t. I, Warszawa 1961, s. 395.
4 G. L a b u d a, Piastowie twórcami państwa polskiego, w: Piastowie w dziejach Polski, pod red. R- Hecka, Wrocław 1975, s. 10—48.
5 Monumenta Poloniae historica, t. I, s. 417.
6 E. Vielrose, Ludność Polski od X do XVIII w., “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1957, z. l,s. 3—49.
7 Por. Z. Podwińska, Technika uprawy roli w Polsce średniowiecznej, Wrocław 1962;
413
taż, Gospodarstwo wiejskie w okresie wczesnofeudalnym (V w.—-początek XII wieku) w:
Zarys historii gospodarstwa wiejskiego w Polsce, t. I, Warszawa 1964, s. 183—263.
8 O sytuacji wsi w tym okresie obszernie K. Tymieniecki, Technika rolna i organizacja społeczna w początkach doby feudalnej, “Roczniki Historyczne", t. XXVIII, 1962, s. 57—67.
9 Por. S. Trawkowski, Przemiany społeczne i gospodarcze w XII—XIII wieku, w: Polska dzielnicowa i zjednoczona. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Gieyszto-ra, Warszawa 1972, s. 62—118.
10 Por. T. L a li k, Geneza sieci miasteczek w Polsce średniowiecznej, w. Miasta doby feudalnej w Europie środkowo-wschodniej, pod red. A. Gieysztora i T. Roslanowskiego, Toruń 1976, s. 113—136; B. Zientara, Przemiany spoteczno-gospodarcze i przestrzenne miast w dobie lokacji, tamże, s. 67—98.
"A. Samsonowicz.Ze studiów nad odzieżą, ludności zamieszkującej ziemie polskie we wczesnym średniowieczu, “Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Archeologiczna", nr 24, 1977, s. 5—40.
12 Por. A. Gieysztor, Drzwi Gnieźnieńskie jako wyraz polskiej świadomości narodowościowej XII wieku, w: Drzwi Gnieźnieńskie, t. I, Wrocław 1956, s. l i nast.
'3 Przykłady za: A. Gieysztor, Więź narodowa i regionalna w polskim średniowieczu, w: Polska dzielnicowa..., s. 34—35.
14 Monumenta Poloniae historica, wyd. A. Bielowski, t. II, Warszawa 1961, s. 919.
15 Zob. J. Baszkiewicz, Powstanie zjednoczonego państwa polskiego na przełomie XIII i XIV w.. Warszawa 1954, s. 448 i nast.
16 Tamże, s. 456 i nast.
17 Literaturę na ten temat zestawił J. Wyrozumski w komentarzu bibliograficznym do rozprawy R. Gródeckiego, Sprawa św. Stanisława, w: tenże, Polska piastowska. Warszawa 1969,s. 754—756.
18 Mistrza Wincentego Kronika polska, tłum. K. Abgarowicz i B. Klirbis, wstęp i komentarz B. Klirbis, Warszawa 1974, s. 187.
19 Por. Cz. Deptuła, A. Witkowska, Wzorce ideowe zachowań ludzkich w XII i XIII w., w: Polska dzielnicowa..., s. 119—158.
20 Mistrza Wincentego Kronika..., s. 222.
21 Tamże, s. 227.
Kultura monarchii stanowej
'J. Baszkiewicz, Powstanie zjednoczonego państwa polskiego (na przełomie XIII i XIV wieku). Warszawa 1954, s. 448 i nast.
2 Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski (Codex diplomaticus Maioris Poloniae), t. I, wyd. I. Zakrzewski i F. Piekosiński, Poznań 1878, nr 42, s. 58.
3 Por. Z. Kaczmarczyk, Polska czasów Kazimierza Wielkiego, Kraków 1964, passim.
4 Monumenta Poloniae historica, wyd. A. Bielowski, t. II, Warszawa 1961, s. 624.
5 Zerwanie więzów politycznych Śląska z macierzą nie oznaczało początkowo odcięcia kulturalnego tych terenów od reszty kraju. Rzecz znamienna: aż do XVII stulecia Śląsk podlegał jurysdykcji archidiecezji gnieźnieńskiej. Liczne śląskie zakony, m. in. dominikanie, należały nadal do polskich prowincji tych zgromadzeń. Nie ustawała wymiana idei i ludzi, żywa jeszcze nawet w XVI i początkach XVII w.
6 Monumentu Poloniae historica, t. II, s. 627—628.
7 J. Dąbrowski, Ostatnie lata Kazimierza Wielkiego, Kraków 1918, s. 3—4.
8 J. Długosz, Opera omnia, wyd. A. Przeździecki, t. IV, Kraków 1868, s. 276.
9 Codex diplomaticus Unwersitatis Studii Generalis Cracoviensis, 1.1, wyd. Ż. Pauli, Cra-coviae 1870, s. l.
10 Starodawne polskiego prawa pomniki, wyd. A. Z. Helcel, t. I, Kraków 1856, s. 383. n Zaludnienie Polski w tym czasie przedstawia na podstawie rachunków świętopietrza T. Ładogórski, Studia nad zaludnieniem Polski w XIV w., Wrocław 1958; zarówno pod-
414
stawa źródłowa, jak i metody pracy doczekały się jednak ostrych uwag dyskusyjnych (K. B u -czek, Rachunki świętopietrza jako podstawa badań nad zaludnieniem Polski XIV w., w: Mediaeyalia. W 50 rocznicę pracy naukowej Jana Dąbrowskiego, Warszawa 1960, s. 77-102, oraz tenże, O wiarygodności rachunków świętopietrza i metodach polemiki naukowej, “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1963, z. l, s. 83—100).
12 Por. T. L a li k, Funkcje miast i miasteczek w Polsce późniejszego średniowiecza, “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1975, z. 4, s. 551—565.
13 Por. H. S a. m so no wic z. Życie miasta średniowiecznego, Wwszscwa 1970, s. 64 i nast.
14 H. Samsonowicz, Nowe wartości w kulturze średniowiecznych miast polskich, “Zapiski Historyczne", 1974/2; tenże, Ideologia mieszczańska w Polsce XIII w., w: Sztuka i ideologia XIII w., Wrocław 1975; S. Trawkowski, Miasta Polski średniowieczne jako ośrodki kultury, w: IX Powszechny Zjazd Historyków Polskich. Historia kultury średniowiecznej w Polsce, Warszawa 1963.
15 Por. J. Gadomski, Funkcja kościołów fundacji Kazimierza Wielkiego w świetle heraldycznej rzeźby architektonicznej, w: Funkcja dzieła sztuki. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki Szczecin, listopad 1970, Warszawa 1972, s. 103 i nast.
Nowe społeczeństwo, nowe formy państwa
' Por. M. Bogucka, Kazimierz Jagiellończyk i jego czasy. Warszawa l9SO,passim.
2 J. Wiesiołowski kwestionując autorstwo Ostroroga wysunął niedawno supozycję, że Monumentum powstało dopiero w XVI w., w związku z ruchem egzekucyjnym. Przytaczane argumenty, oparte głównie na zestawieniu proponowanych dotąd lat powstania dzieła (1455—1459 lub 1475—1477) z curriculum vitae Ostroroga (1453—1455 pobyt w Erfurcie, 1458—1460 w Bolonii, 1476—1477 uwięzienie w Saksonii), nie są jednak w pełni przekonywające. Por. Wielkopolski słownik biograficzny, Poznań 1981.
3 W pierwszych latach panowania Kazimierza jądro jego władztwa, tj. obszar tzw. Korony (Polska Centralna) wraz z lennym Mazowszem (władali tu lokalni książęta z rodu Piastów), wynosiło około 235 tyś. km2, po przyłączeniu Prus Królewskich i Warmii powiększyło się do około 260 tyś. km2. A nie liczymy tu przecież rozległych terytoriów wchodzących w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, które pozostawało pod osobistą władzą króla i w którym dość często on w związku z tym przebywał.
4 J. Długosz, Opera omnia, wyd. A. Przeździecki, t. VI, Kraków 1870, s. 316 i nast.
5 Por. S. Roman, Przywileje nieszawskie, Wrocław 1957.
6 M. Dobrowolska, Przemiany środowiska geograficznego Polski do XV w.. Warszawa 1961.
7 Por. K. Tymieniecki, Historia chłopów polskich, t. II: Schyłek średniowiecza. Warszawa 1966.
8 Tekst polski poematu, który powstał przed 1480 r. na Mazowszu opublikował S. Vrtel-Wierczyński, Wybór tekstów staropolskich. Czasy najdawniejsze do roku 1543, Warszawa 1963, s. 195—209; cytowany fragment znajduje się na 197 s. Tekst łaciński, stanowiący pierwowzór polskiej wersji, publikuje wraz z szeroką analizą treściowo-formalną Cz. P i róży ń s k a, Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią — Dialogus Magistri Polycarpi cum Morte, w: Średniowieczne studia o kulturze, pod red. J. Lewańskiego, t. III, Wrocław 1966, s. 75—190.
9 Por. Z. Podwińska, Technika uprawy roli w Polsce średniowiecznej, Wrocław 1962.
"S. Chmielewski, Gospodarka rolna i hodowlana w Polsce w XIV i XV w. Technika i rozmiary produkcji, “Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego", t. V, z. 2, Warszawa 1962, zwłaszcza s. 110 i nast.
n Por. A. F. G rabski, Zapomniana relacja z podróży do Polski w latach 1474—1475, w: Europa — Słowiańszczyzna — Polska. Studia ku uczczeniu profesora Kazimierza Ty-mienieckiego, Poznań 1970, s. 447 i nast.
12 Ostatnio autorstwo przypisywane jest domorosłemu poecie, szlachcicowi Przecławowi
415
Słocie z Goslawic, zob. J. Wiesiołowski, Kim był Słota, autor wiersza “O chlebowym stole", w: Europa — Słowiańszczyzna —Polska..., s. 483 i nast.
13 M. Gutowski, Komizm w polskiej sztuce gotyckiej, Warszawa 1973, passim.
Zmierzch polskiego średniowiecza
' E. Wiśniewski, Sieć szkół parafialnych w Wielkopolsce iMatopolsce w początkach XVI w., “Roczniki Humanistyczne", t. XV, 196;. 2, s. 43 i nast.; tenże, Uwagi o liczebności wiejskiego szkolnictwa parafialnego w Polsce i w Czechach u schyłku średniowiecza, w:
Kultura elitarna a kultura masowa w Polsce późnego średniowiecza, pod red. B. Geremka, Wrocław 1979, s. 207 i nast.
2 Kościół w Polsce, pod red. J. Kloczowskiego, t. I: Średniowiecze, Kraków 1967, s. 237 i nast.
3 H. Zaremska, Bractwa w średniowiecznym Krakowie, Wrocław 1977.
4 B. N o wiek a, Wyszogród. Zarys dziejów, Wyszogród 1971, s. 31.
5 Wiele interesujących studiów z tego zakresu znajduje się w pracy zbiorowej pt. Pochodzenie polskiego języka literackiego, Wrocław 1956. Por. także J. Lewański, Polska pi-szaca w XIV i XV w., w: Polska dzielnicowa i zjednoczona. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Gieysztora, Warszawa 1972, s. 504 i nast.
6 J. Długosz, Opera omnia, wyd. A. Przeździecki, t. XIV, Kraków 1878, s. 700.
7 Por. S. Gawęda, Ocena niektórych problemów historii ojczystej w rocznikach" Jana Długosza, w: Diugossiana. Studia historyczne w piećsetlecie śmierci Jana Długosza, pod red. S. Gawędy, Warszawa 1980, s. 181 i nast., oraz M. Koczerska, Mentalność fana Długosza w świetle jego twórczości, “Studia Źródłoznawcze", t. XV, 1971, s. 109—140.
8 Por. M. Bogucka, KazimierzJagiellończyk i jego czasy. Warszawa 1980, zwłaszcza s. 213 i nast.
9 Wszechstronny zarys rozwoju myśli naukowej w tym okresie por. Historia nauki polskiej, pod red. B. Suchodolskiego, t. I, Warszawa 1970; szkic bardziej popularny daje W. Seńko, Kultura naukowa w Polsce w XIV i XV w., w. Polska dzielnicowa..., s. 429—459.
10 Cyt. za Filozofia i myśl społeczna XIII—XV w., wybrał, opracował, wstępem i przypisami opatrzył J. Domański, Warszawa 1978, s. 202—204.
u De Europa. A S. Opera geographica et historica, Francoforti et Lipsiae 1707, caput XXV: De Polonia, p. 272.
12 H. Schedę l, Liber cronicarum, Norimbergae 1493, p. mb. 9.
13 B. Kii r bis, Mieszczanie na Uniwersytecie Jagiellońskim i ich udział w kształtowaniu się świadomości narodowościowej w XV w., “Studia Staropolskie", t. V, Wrocław 1957, s. 7 i nast., a także Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1364—1764, pod red. K. Lepszego, Kraków 1964. •
14 Por. 500-lecie Grzegorza z Sanoka, Lublin 1979.
15 Por. M. Kutzner, Sztuka polska późnego średniowiecza, w: Polska dzielnicowa..., s. 539 i nast.
16 A. Buczek, Mecenat artystyczny Jana Długosza w dziedzinie architektury, w: Diugossiana..., s. 108 i nast.
17 J. Lewański, op. cit, s. 521.
"T. Dobrowolski, Wit Stwosz. Ołtarz Mariacki, Kraków 1980, passim. 19 Por. J. K.l o c z o w s k i, Polska w kulturze europejskiej XIV i XV w., w: Polska dzielnicowa..., s. 460 i nast.
Rzeczpospolita szlachecka
' Dane z E. Vielrose, Ludność Polski od X do XVIII w., “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1957, z. l, s. 3—49; B. U r lani s, Wojny a zaludnienie Europy, Warszawa 1962.
416
2 Biernat z Lublina, Wybór pism, oprać. J. Ziomek, Wrocław 1954. Biblioteka Narodowa, Seria l, nr 149, s. XXVIII.
ł Por. J. T a z b i r, Państwo bez stosów, Warszawa 1967; tenże. Dzieje polskiej tolerancji, Warszawa 1975.
4 M. Bogucka, Rzeczpospolita szlachecka a Niderlandy w XVI—pierwsza połowa XVII w., w: Rubens, Niderlandy i Polska, Łódź 1978, s. 14 i nast.
"' Por. Z. Ogonowski, Z zagadnień tolerancji w Polsce XVII w., Warszawa 1958, zwłaszcza s. 101 i nast.
6 J. T a zbir, Świt i zmierzch polskiej reformacji, Warszawa 1956; tenże, Społeczeństwo wobec reformacji, w: Polska w epoce odrodzenia. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1970, s. 197 i nast.
7 Por. klasyczny już dziś zbiór studiów L. C h m a j a, Bracia polscy. Ludzie, idee, wpływy, Warszawa 1957.
" Akta synodów różnowierczych w Polsce, t. II: 1560—1570, opr. M. Sipayłło, Warszawa 1972,s. 221.
9 M. Bogucka, Miasta w Polsce a reformacja. Analogie i różnice w stosunku do innych krajów, “Odrodzenie i Reformacja w Polsce", t. 24, 1979, s. 5—20.
10 A. Fryc z-Modrzewski, Dzieła wszystkie, t. I: O naprawie Rzeczypospolitej', Warszawa 1953, s. 97.
"J. Maciszewski, Szlachta polska i jej państwo. Warszawa 1969, s. 149.
Polskie odrodzenie
' A. Wyczański, Studia nad folwarkiem szlacheckim w Polsce w latach 1500—1580, Warszawa 1960. Por. także A. Wawrzyńczyk, Gospodarstwo dworskie w dobrach Pabianice 1559—1570, Wrocław 1967.
2 T. Jakimowicz, Dwór murowany w Polsce w wieku XVI, Warszawa 1979, omawia głównie rezydencje bogatszej szlachty, ale zawarte w książce dane faktograficzne są szersze.
ł Zestaw literatury dotyczącej wyposażenia domów oraz odzieży znaleźć można w III tomie Historii kultury materialnej Polski w zarysie, pod red. A. Keckowej i D. Molendy, Wrocław 1978, s. 459—460.
4 Tamże, s. 460.
5 J. Wiesiołowski, Socjotopografla późnośredniowiecznego Poznania, Warszawa 1982, s. 232. Oznaczałoby to podwojenie liczby mieszkańców w ciągu niespełna 70 lat, gdyż dla 1430 r. Wiesiołowski szacuje Poznań na około 5 tyś. mieszkańców.
'' Por. M. Bogucka, H. Samsonowicz, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986, s. 353 i nast.
7 H. Samsonowicz, Rzemiosło wiejskie w Polsce XIV—XVII w., Warszawa 1954. "D. Molenda, Kopalnie rud ołowiu na terenie złóż śląsko-krakowskich w XVI-XVIII w., Wrocław 1972.
9 Relacje nuncjuszów apostolskich i innych osób o Polsce od r. 1548 do 1690, wyd. E. Rykaczewski, Berlin 1864, s. 211.
i" M. Bogucka, Miejsce mieszczanina w społeczeństwie szlacheckim. Atrakcyjność wzorców życia szlacheckiego w Polsce XVII w., w: Społeczeństwo staropolskie, pod red. A. Wyczańskiego, t. I, Warszawa 1976, s. 185 i nast.
" S. Maricius, O szkołach, czyli akademiach ksiąg dwoje, w: J. Skoczek, Wybór pism pedagogicznych polskiego odrodzenia, Wrocław 1956, s. 135. i2 Tamże, s. 86. 'Vw.
14 Kościół w Polsce, pod red. J. Kłoczowskiego, t. II: Wiek XVI—XVIII, Kraków 1969, s. 379 i nast.
15 W. Urban, Umiejętność pisania w Małopolsce u' drugiej połowie XVI w., “Przegląd
27 — M. Bogucka, Dzieje kultury 41-7
Historyczny", 1977, z. 1 s. 231 i nast.; A. Wyczański, Oświata a pozycja społeczna w Polsce XVI stulecia. Próba oceny umiejętności pisania szlachty woj. krakowskiego w drugiej połowie XVI w., w: Społeczeństwo staropolskie, t. I, s. 27 i nast.
16 Najnowsze syntetyczne ujęcia w tym zakresie prezentuje Historia nauki polskie), pod red. B. Suchodolskiego, t. I, Wrocław 1970.
17 Wszechstronny obraz literatury renesansowej dał ostatnio J. Ziomek, Renesans, Warszawa 1973; wart jest uwagi także bardziej popularny szkic pióra tegoż autora, Z dziejów myśli i literatury renesansu, w: Polska w epoce odrodzenia. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1970, s. 283—303.
18 W związku z niedawną rocznicą Jan Kochanowski doczekał się licznych opracowań, z których odnotować należy: J. P e l c, Jan Kochanowski, Warszawa 1980, oraz Kochanowski Z dziejów badań i recepcji twórczości, wybór tekstów, opracowanie i wstęp M. Korolko, Warszawa 1980. Rejem zajmował się niedawno T. W i teza k, Studia nad twórczością Mikołaja Reja, Warszawa 1975.
'"Por. T. Ulcwicz.Sarmacja. Studia z problematyki słowiańskiej XV i XVI w., Kraków 1950.
20 B. Zientara, Struktury narodowe średniowiecza. Próba analizy terminologii przedkapitalistycznych form świadomości narodowej, “Kwart. Hist.", 1977, nr 2, s.307—308.
21 A. Gieysztor, Więź narodowa i regionalna w polskim średniowieczu, w: Polska zjednoczona i dzielnicowa Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Gieysztora, Warszawa 1972, s. 15.
22 S. Kot, Świadomość narodowa w Polsce w XV—XVII w., “Kwart. Hist.", 1938, s. 25.
»J. Tazbir, Rzeczpospolita i świat, Wrocław 1971, s. 35.
Renesansowi mecenasi
* Monumenta Poloniae historica, wyd. A. Bielowski, t. III, Warszawa 1961, s. 91.
2 S. Tomkowicz, Wawel, t. I, Kraków 1908, s. 239.
3 Cyt. za B. Dębówna, Warsztat malarza cechowego w Polsce, w: Studia renesansowe, t. IV, Wrocław 1964, s. 369.
4 K Morawski, Czasy zygmuntowskie na tle prądów odrodzenia, Warszawa 1922, s. 39.
5 Wszechstronnie problematyka późnego gotyku i jego styków z renesansem omówiona jest w studiach zawartych w zbiorowym opracowaniu Późny gotyk. Warszawa 1965. W zakresie architektury por. A. Miłobędzki, Architektura i społeczeństwo, w: Polska w epoce odrodzenia Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. A. Wyczańskiego, Warszawa 1970, s. 224 i nast.
6 Por. K Estreicher, Miniatury Kodeksu Behema oraz ich treść obyczajowa, “Rocznik Krakowski", t. XXIV, 1933.
i Nadal niezastąpiona jest monografia J. Ptaśnika, Bonerowie, “Rocznik Krakowski", t. VII, 1905, s. 1—134.
8 Por. praca zbiorowa Gdańsk, jego dzieje i kultura. Warszawa 1969.
9 L.'Krzyżanowski, Rozwój nowożytnego mecenatu mieszczańskiego w Gdańsku w XVI w., w: Funkcja dzieła sztuki. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Szczecin, listopad 1970, Warszawa 1972, s. 185—192.
10 H. Z i n s, Ród Ferberów w dziejach Gdańska XV—XVI w., Lublin 1951. "M. Bogucka, Życie codzienne Gdańska XV—XVII w.. Warszawa 1967. "M. Bogucka, Gdańsk jako centrum produkcyjne od XIV do potowy XVII w., Warszawa 1962.
13 A. Miłobędzki, Zarys dziejów architektury w Polsce, Warszawa 1968, s. 89
i nast.
418
Świat Sarmatów
' Por, Z. Kaczmarczyk, Oligarchia magnacka w Polsce jako forma państwa, w: VIII Powszechny Zjazd Historyków Polskich w Krakowie, t. l, referaty, cz. l, Warszawa 1958.
2 Problematyka tego kryzysu, jego geneza i datacja to sprawy wciąż dyskusyjne. Obszernie na ten temat J.. T o p o l s k i, Narodziny kapitalizmu w Europie XIV—XVII w., Warszawa 1965, s. 141 i nast. Por. także L. Żytkowicz, Plony zbóż w Polsce, Czechach, na Węgrzech i Słowacji w XVI—XVIII w., “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1970, z. 2, s. 227—251. Licznych przykładów dostarczają także W. Szczygielski, Produkcja rolnicza gospodarstwa folwarcznego w Wieluńskiem od XVI do XVIII w.. Łódź 1963, oraz A. Wawrzyńczyk, Gospodarstwo chłopskie na Mazowszu w XVI i początkach XVII w.. Warszawa 1962, oraz taż, Studia nad wydajnością produkcji rolnej dóbr królewskich w drugiej połowie XVI w., Wrocław 1974.
5 Na temat kryzysu miast por. M. Bogucka,H. Samsonowicz, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986, s. 451 i nast.
4 J. T a zbir. Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit, upadek, relikty, wyd. 2, Warszawa W), passim.
'']. Kieniewicz, Orientalność polska, w; Sąsiedzi i inni. Warszawa 1978, s. 76 i nast.
6 W. Kochowski, Psalmodia polska oraz wyhór liryków i fraszek, wyd. J. Krzyża-nowski, Kraków 1926, s. 180.
7 Por. W. Czapliński, Polityka morska Polski w XVI i XVII w., “Zeszyty Naukowe Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Gdańskiego", nr 2, Historia, 1973, s. 25 i nast.
"J. T a z b i r, Kultura szlachecka..., s. 134 i nast.; tenże, Rzeczpospolita i świat. Studia z dziejów kultury XVII w., Wrocław 1971, s. 23 i nast.; tenże, Tradycje tolerancji religijnej w Polsce, Warszawa 1980, s. 137 i nast.
9 S. Kot, Szkolnictwo parafialne w Matopolsce w XVI—XVIII w.. Lwów 1912; E. Wiśni o w s k i, Sieć szkół parafialnych w Wielkopolsce i w Matopolsce w początkach XVI w., “Roczniki Humanistyczne", t. XV, 1967, z. 2, s. 85—127; Kościół w Polsce, pod red. J. Kło-czowskiego, t. II: Wiek XVI—XVIII, Kraków 1969, s. 380 i nast.; Historia wychowania, pod red. Ł. Kurdybachy, t. I, Warszawa 1967, s. 437 i nast.
i" M. Bogucka, H. Samsonowicz, op. cit., s. 547 i nast.
" Syntetyczny zarys rozwoju badań w tej epoce zawiera Historia nauki polskiej, pod red. B. Suchodolskiego, t. II, Warszawa 1970.
12 J. Malicki, Mity narodowe. Lechiada, Wrocław 1982, s. 114.
13 J. T a zbir, Bracia polscy na wygnaniu. Studia z dziejów emigracji ariańskiej, Warszawa 1977.
14 Por. S. Cynarski, Sarmatyzm — ideologia i styl życia, w: Polska XVII wieku. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. J. Tazbira, Warszawa 1969, s. 220 i nast.
15 Por. J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku, Kraków 1967, oraz A. Litwornia, Sebastian Grabowiecki. Zarys biograficzny, “Prace Literackie", t. IX, Wrocław 1967, s. 31—81.
16 J. Sokołowska,y«w Andrzej Morszty n. Warszawa 1965.
17 Ostatnio poświęcił mu obszerną rozprawę J. Malicki, Słowa i rzeczy. Twórczość Wacława Potockiego wobec polskiej tradycji literackiej. Katowice 1980.
18 Obok dawniejszej pracy K. Badeckiego, Literatura mieszczańska w Polsce XVII w., Lwów 1925, warto wskazać Antologie literatury sowizdrzalskiej XVI i XVII w., oprać. S. Grzeszczak, Wrocław 1966.
19 Pełny obraz rozwoju literatury polskiej doby baroku dał ostatnio Cz. H e mas, Rarok, Warszawa 1973, tam też obszerna literatura przedmiotu. Zarys tego samego zagadnienia zob. t e n ż e w: Polska XVII wieku..., s. 279 i nast. Z najnowszych prac zob. Wśród zagadnień polskiej literatury barokowej, cz. I: Światopogląd, genologia, topika; cz. II: Motywy, inspiracje, recepcja, pod red. J. Nowaka, Katowice 1980.
20 Por. M. Z a c h a r a, Sylwy — dokument szlacheckiej kultury umysłowej w XVII w., w:
Z dziejów życia literackiego w Polsce XVI i XVII w., Wrocław 1980, s. 197 i nast.
27*
419
21 J. T azb ir, Rzeczpospolita Babińska, w: Spotkania z historię. Warszawa 1979, s. 211 i nast. Ludyzmem w kulturze szlacheckiej zajmuje się ostatnio H. Dziechcińska, Zabawa jako komponent życia literackiego w dawnej Polsce, -w: Z dziejów życia literackiego..., s. 71 i nast.; taż, Literatura jako zabawa. Warszawa 1981.
22 Por. J. T a zbir, Polonizacja potrydenckiego katolicyzmu, w: Rzeczpospolita i świat, Wrocław 1971, s. 99 i nast.
23 Por. M. B o g u c k a, Miejsce mieszczanina w społeczeństwie szlacheckim. Atrakcyjność wzorców życia szlacheckiego w Polsce XVII w., w: Społeczeństwo staropolskie, pod red. A. Wyczańskiego, t. I, Warszawa 1979, passim.
Polski barok
' W. Tomkiewicz, Kultura artystyczna, w: Polska XVII wieku. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. J. Tazbira, Warszawa 1969, s. 244—277.
2 A. Król, Zamek Królewski w Warszawie, Warszawa 1970.
3 Relation d'un voyage de Pologne fait dans les annees 1688 par Monsieur l'Abbe F. D. S., Paris 1858.
4 W. Tomkiewicz, Z dziejów mecenatu artystycznego w w. XVII, Wrocław 1952.
5 K. Targosz-Kretowa, Teatr dworski Władysława IV, Kraków 1965.
6 Por. A. Miłobędzka, Architektura polska XVII w., Warszawa 1980.
7 Por. M. Karpowicz, Sztuka oświeconego sarmatyzmu. Antykizacfa i klasycyzacja w środowisku warszawskim czasów Jana III, Warszawa 1970.
8 Dla Krakowa problemy te omówił ostatnio wyczerpująco M. Rożek, Mecenat artystyczny mieszczaństwa krakowskiego w XVII w., Kraków 1977. Syntetyczny i problemowy obraz mecenatu mieszczańskiego dała M. Bogucka, Das burgerliche Mdzenat in Polen in derZeitdes 16. und 17.Jhr., ,Jahrbuch fur Geschichte", t. 23, 1981, s. 151-166.
9 T. Zarębska, Przemiany przestrzenne miast polskich w dobie renesansu i baroku, w: Miasta doby feudalnej w Europie srodkowo-wschodnięj, pod red. A. Gieysztora i T. Rosła-nowskiego, Toruń 1976, s. 245 i nast.
10 S. Wiliński, U źródeł portretu staropolskiego. Warszawa 1958; Portret Polski XVII i XVIII w. Katalog wystawy z wstępem J. Ruszczycówny, Warszawa 1977; L. I. Tanajewa, Sarmatskij portriet, Moskwa 1979.
" Z ważniejszych studiów szczegółowych dotyczących spuścizny artystycznej baroku por. M. Gębarowicz, Szkice z historii sztuki XVII w., Toruń 1966; Sarmatia artistica. Księga pamiątkowa ku czci profesora Władysława Tomkiewicza, Warszawa 196.8; Sztuka około roku 1600. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Lublin listopad 1972, Warszawa 1974.
Między Sasami a odnową
1 Por. pracę zbiorową Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655—1660, t. I, II, Warszawa 1957.
2 Por. Studia do dziejów wsi polskiej XVI—XVIII w.. Warszawa 1956; Studia a daiejów wsi małopolskiej w drugiej połowie XVIII w., pod red. C. Bobińskiej, Warszawa 1957.
3 J. Topolski, Gospodarka polska a europejska w XVI—XVII w., Poznań 1977, passim;
tenże, Gospodarka, w: Polska w epoce oświecenia. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. B. Leśnodorskiego, Warszawa 1971, s. 171 i nast.
4 W. Rusiński,0 rynku wewnętrznym w Polsce w drugiej połowie XVIII w., “Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych", t. XVI, 1954.
5 T. Z i e l i ń s k a, Magnatem polska epoki saskiej, Wrocław 1977.
6 H. Olszewski, Sejm Rzeczypospolitej okresu oligarchii 1652—1763, Warszawa 1966.
420
7 J. Gierowski, Między saskim absolutyzmem a złota wolnością, Wrocław 1953, s. 9 i nast.
8 E. Lipiński, Historia polskie} myśli ekonomicznej do końca XVIII w., Wrocław 1975, s. 261 i nast.
9 Syntetyczny zarys rozwoju rolnictwa i wsi w tym okresie zawiera Historia kultury materialnej Polski w zarysie, t. IV, pod red. Z. Kamieńskiej i B. Baranowskiego, Wrocław 1978, tamże obszerna bibliografia.
10 Por. W. Kula, Szkice o manufakturach w Polsce XVIII w., Warszawa 1956. n A. Zahorski, Warszawa za Sasów i Stanisława Augusta, Warszawa 1970. 12 J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, oprać. R. Pollak, wyd. 3, Wrocław 1970, s. 569.
Oświecenie nad Wisłą
' Syntetyczny obraz przełomu filozoficznego w tej epoce zawiera Historia nauki polskiej, pod red. B. Suchodolskiego, t. II, Warszawa 1970. Por. także interesujący zarys pióra K. Opałka, Nauka w Polsce okresu oświecenia, w: Polska w epoce oświecenia. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. B. Leśnodorskiego, Warszawa 1971, s. 241 i nast.
2 Por. M. Klimowicz, Oświecenie, Warszawa 1972; tenże, Problemy literatury, w: Polska w epoce oświecenia..., s. 274 i nast.
3 Cyt. za: A. Bruckner, Dzieje kultury polskiej, t. III, Warszawa 1958, s. 332.
4 Szersza charakterystyka literatury tej epoki por. T. Kostkiewiczowa, Klasy cyzm, sentymentalizm, rokoko. Warszawa 1979, oraz Z. L i b e r a, Problemy polskiego oświecenia. Kultura t styl. Warszawa 1969.
5 Por. K. Bartkiewicz, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w Polsce doby oświecenia, Poznań 1979, a także A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia. Warszawa 1976.
6 Cyt. za: Z. Libera, Oświecenie, Warszawa 1974, s. 91.
7 Niedawna dwusetna rocznica powstania KEN zaowocowała licznymi pracami z tej dziedziny, por. m. in. K. Bartnicka, Wychowanie patriotyczne, w szkołach Komisji Edukacji Narodowej, Warszawa 1973; K. Dutkowa, Komisja Edukacji Narodowej, Wrocław 1973.
8 Wiele cennych rozpraw z tego zakresu zawiera wydawnictwo Warszawa XVIII w., z. 1—3, Warszawa 1972, 1973, 1975 (“Studia Warszawskie", t. XII, XVI, XXII). Por. także A. Berdecka,!. Turnau, Życie codzienne w Warszawie wieku oświecenia. Warszawa 1967; B. Leśnodorski, Miasto i jego ludzie, w: tegoż, Historia i współczesność. Warszawa 1967, oraz A. Zahorski, Kultura umysłowa Warszawy w epoce oświecenia, w. Kultura Warszawy, Warszawa 1979, s. 55—78.
9 Obszernie na ten temat A. Król, Zamek Królewski w Warszawie, Warszawa 1970.
10 W. Tatarkiewicz, Łazienki Warszawskie, wyd. 2, Warszawa 1968.
n Por. S. L o rent z, Architektura w kulturze polskiego oświecenia, w: Polska w epoce oświecenia..., s. 307 i nast.; A. Miłobędzki, Zarys dziejów architektury w Polsce, Warszawa 1968, s. 245 i nast.; W. Tatarkiewicz, O sztuce polskiej XVII i XVIII w., Warszawa 1966, passim.
12 Całokształt przemian społeczno-ideologicznych schyłku XVIII w. przedstawia studium B. Leśnodorskiego, Polscy jakobini Karta z dziejów insurekcji 1794, Warszawa 1960.
» Konstytucja 3 maja 1791, oprać. J. Kowecki, Warszawa 1981, s. 99.
14 Por. T. Łepkowski, Polska — narodziny nowoczesnego narodu. Warszawa 1967, passim;]. Kowecki, U początków nowoczesnego narodu, w. Polska w epoce oświecenia..., s. 106 i nast.
15 F. S. Jezierski, Niektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane..., w: Wybór pism, Warszawa 1952, s. 244.
421
Z bronią w ręku czy pracą?
* T. Łepkowski,Pote&«—narodziny nowoczesnego narodu, 1764—1870,'Warszawa. 1967, s. 309—310.
2 S. Grodziski, Uwagi o elicie społecznej Galicji 1772—1848 r. w: Społeczeństwo polskie w XVIII i XIX w. Studia o grupach elitarnych, pod~red. J. Leskiewiczowej, t. VI, Warszawa 1982, s. 149.
3 Cyt. za: S. Kieniewicz, Dramat trzeźwych entuzjastów. Warszawa 1964, s. 19.
4 Cyt. za: J. Żarnowski, Ojczyzna był jeżyk i mowa. Warszawa 1978, s. 129.
5 Ostatnio temat rozwoju kultury o epoce porozbiorowej poruszali zwłaszcza A. Z i e liński, Początek wieku. Przemiany kultury narodowej w latach 1807—1831, Łódź 1973, oraz cytowany wyżej J. Żamowski. Dotyczy tego tematu również kilka studiów zawartych w tomie Polska XIX w. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. S. Kieniewicza, wyd. 2, Warszawa 1982, a zwłaszcza B. Suchodolski, Nauka, s. 404—465, oraz J. Kulczycka- Salon i, Geografia literacka Polski pod zaborami, s. 466—503.
6 Nadal aktualne jest dzieło S. Askenazego, Napoleon a Polska, t. I—III, Warszawa 1918—1919, z nowszych praca A. Zahorskiego, Spór o Napoleona weFrancji i wPolsce, Warszawa 1974.
7 Por. I. Danielewicz, Wydarzenia współczesne a idea narodu w sztuce, w: Tematy, tradycje i teorie w sztuce doby romantyzmu. Idee i sztuka. Studia z dziejów sztuki i doktryn artystycznych, pod red. J. Białostockiego, Warszawa 1981, s. 64.
8 Tamże, s. 61.
9 Por. Dzieje uniwersytetu warszawskiego 1807—1915, pod red. S. Kieniewicza, Warszawa 1981.
10 Z. Dołęga-Chodakowski, Af)js;.2-r. 1816, cyt. Tai: O Stawiańszczyźnie przed chrześcijaństwem oraz inne pisma i listy, oprać. J. Maślanka, Warszawa 1967, s. 401. " I. Bittner, Brodziński — historiozof, Wrocław 1981.
12 T. Kostkiewiczowa, Klasycyzm, sentymentalizm, rokoko. Warszawa 1979, s. 227.
13 Cyt. za: I. Bittner, op. cit, s. 137.
14 Por. S. Kieniewicz, Dramat trzeźwych entuzjastów..., passim
15 Por. zwłaszcza S. Kalembka, Wielka Emigracja. Polskie wychodźstwo polityczne w latach 1831—1862, Warszawa 1971.
16 J. Przyboś, Czytając Mickiewicza, Warszawa 1956, s. 64.
17 Z nowszych publikacji poświęconych romantyzmowi należy wskazać M. J anion, Gorączka romantyczna. Warszawa 1975, oraz tomy zbiorowe: Problemy polskiego romantyzmu, pod red. M. Żmigrodzkiej, Wrocław 1981, Romantyzm. Studia nad sztuką 2 potowy wieku XVIII i wieku XIX, Warszawa 1967, oraz Ikonografia romantyczna. Warszawa 1978. Odniesienia europejskie prezentuje tom pt. Tematy, tradycje i teorie w sztuce doby romantyzmu....
18 T. Łepkowski, op. cit., s. 301—302.
U progu nowoczesności
' Por. J. B u z e k. Pogląd na wzrost ludności ziem polskich w wieku XIX, Kraków 1915;
I. Gieysztorowa, Badania nad historią zaludnienia Polski, “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1963, z. 4; S. S z ul c, Ruch naturalny ludności w Polsce w latach 1895—1935, Warszawa 1936; por. także Historia kultury materialnej Polski w zarysie, t. V, pod red. E. Kowe-ckiej, Wrocław 1978, s. 20 i nast., oraz t. VI, pod red. B. Baranowskiego, J. Bartysia i T. Sobcza-ka, Wrocław 1979, s. 19.
2 Historia kultury materialnej..., t. VI, s. 27, 31.
3 K. Bajer, Przemysł włókienniczy na ziemiach polskich od początku XIX w. do 1939, Łódź 1958; I. Ihnatowicz, Przemysł łódzki w latach 1860—1900, Wrocław 1965; J. Jaros, Historia górnictwa węglowego w Zagłębiu Górnośląskim do 1914, Wro-
422
cław 1965; tenże, Dzieje hutnictwa żelaza w rejonie Gliwic i Zabrza (do 1945), “Kwart. Hist. Nauki i Techniki", 1973, z. 4; A. Jezierski, S. M. Zawadzki, Dwa wieki przemysłu w Polsce, Warszawa 1966; A. Jezierski, E. Kaczyńska, S. Kowalska, K Piesowicz, Ekonomika górnictwa i hutnictwa w Królestwie Polskim, 1840—1910, Warszawa 1961;
I. Kostrowicka, Z. Landau,J. Tomaszewski, Historia gospodarcza Polski XIX i XX w.. Warszawa 1966; Uprzemysłowienie ziem polskich w XIX i XX w. Studia i materiały, pod red. I. Pietrzak-Pawłowskiej, Wrocław 1970; Zakłady przemysłowe w Polsce XIX i XX w. Studia i materiały, pod red. I. Pietrzak-Pawłowskiej, Wrocław 1967.
4 Historia kultury materialnej..., t. VI, s. 152.
5 Według J. Jarosa, zob. także Historia kultury materialnej..., t. VI, s. 100.
6 Tamże, s. 63. Por. także J. Łukasiewicz, Przewrót techniczny w przemyśle Królestwa Polskiego 1852—1886, Warszawa 1963.
7 Ciekawy przyczynek do historii rozwoju żeglugi parowej na Wiśle stanowi książeczka O. Flatta, Brzegi Wisły, Warszawa 1854.
8 T. L i j e w s k i, Rozwój sieci kolejowej Polski, Warszawa 1959.
9 Historia kultury materialnej..., t. V, s. 24 i nast., t. VI, s. 22
"K. Dumała, Przemiany przestrzenne miast i rozwój osiedli przemysłowych w Królestwie Polskim w latach 1831—1869, Wrocław 1974; tenże, Z badań nad rozwojem przestrzennym i budowlanym Warszawy w latach 1831—1867, w. Warszawa XIX w., z. 3, Warszawa 1974; W. Kalinowski,S. Trawkowski, Uwagi o urbanistyce i architekturze miejskiej Królestwa Kongresowego w pierwszej połowie XIX w. Studia i materiały do teorii i historii architektury i urbanistyki, t. I, Warszawa 1956, s. 59—154.
12 E. Kaczyńska, Człowiek przed sadem Społeczne aspekty przestępczości w Królestwie Polskim 1815—1914, Warszawa 1982, omawia te problemy bardzo obszernie.
13 Historia kultury materialnej..., t. V, s. 323 i nast.
14 L. Majdecki, Historia ogrodów. Warszawa 1972.
15 Historia kultury materialnej..., t. V, s. 191; B. Baranowski, Próba obliczenia rozmiarów produkcji rolniczej i jej konsumpcji w czasach Ks. Warszawskiego i Królestwa Polskiego (1807—183,0), “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1960, z. 2, s. 20?—227; tenże, Kształtowanie się produkcji rolnej w dobie rozwoju stosunków kapitalistycznych w rolnictwie (1795—1939), “Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego", t. VIII, 1966, s. 20—23.
16 Historia kultury materialnej..., t. VI, s. 80 i nast.
17 Por. K Groniowski, Przymusowe scalanie ziemi w Królestwie Polskim, “Kwart. Hist. Kultury Materialnej", 1961, z. 2, s. 213—234.
18 Pamiętniki chłopów, wybrała E. Stróźecka, Warszawa 1954, s. 267.
19 Por. Historia chłopów polskich, pod red. S. Inglota, t. II: Okres zaborów. Warszawa 1972, a także M. Trawińska, Zagroda chłopska w Polsce na przełomie XIX iXX w., cz. I:
Budownictwo tradycyjne, Wrocław 1968.
20 K. Hładyłowicz, Zmiany krajobrazu i rozwój osadnictwa w Wielkopolsce od XVI do XIX MI, Lwów 1932; M. Kiełczewska-Zaleska, Geografia osadnictwa. Warszawa 1972; H. Maruszczak,5tó»i i zmiany lesistości woj. lubelskiego~f830—1930, Lublin 1951.
21 Historia kultury materialnej..., t. V, s. 17. "
Ludzie XIX stulecia
' L. Siemieński, Wieczornice. Powiastki Charaktery. Życiorysy i podróże, Wilno 1854,s. 193.
2 Historia kultury materialnej Polski w zarysie, t. VI, pod red. B. Baranowskiego, J. Bar-tysia i T. Sobczaka, Wrocław 1979, s. 33.
3 Tamże, s. 309—311.
4 I. Rychlikowa, Ziemiaństwo polskie 1789—1864. Zróżnicowanie społeczne. Warszawa 1983.
423
5 Historia kultury materialnej..., t. VI, s. 309—311.
6 Pamiętniki chłopów, wybrała L. Stróżecka, Warszawa. 1954, s. 75, zamieszczają ciekawy życiorys chłopa, który ucieka z domu do Dąbrowy Górniczej, podejmuje pracę w kopalni, zostaje wykwalifikowanym robotnikiem, a jednocześnie uczy się muzyki na kilku instrumentach, osiąga w tym znaczne sukcesy i dyryguje wieloma orkiestrami.
7 J. Kochanowicz, Pańszczyźniane gospodarstwo chłopskie w Królewstwie Polskim w pierwszej połowie XIX w.. Warszawa 1981, s. 185.
8 Pamiętniki chłopów, s. 268.
9 F. Bujak, Rozwój gospodarczy Polski w krótkim zarysie, Kraków 1915, s. 33.
10 Historia chłopów polskich, pod red. S. Inglota, t. II, Warszawa 1972, s. 272. n Interesujące badania na ten temat prowadzili T. Siwoń, Z. Sokolewicz, J. Płatek.
12 I. Ihnatowicz, Obyczaj wielkiej burźuazji warszawskiej w XIX w.. Warszawa 1971, s. 44.
13 Ostatnio otrzymał biografię pióra J. Kołodziejczyka, fan Bloch (1836—1902). Szkic do portretu .JCróla polskich kolei", Warszawa 1983.
14 Obszernie na ten temat Polska klasa robotnicza. Zarys dziejów, pod red. S. Kalabiń-skiego, t. I, cz. I i II, Warszawa 1974.
"A. Eisenbach,Z dziejów ludności żydowskiej w Polsce w XVIII i XIX w., Warszawa 1983.
16 Por. R. Czepulis, Uwarstwienie społeczne Królestwa w świadomości współczesnych, w: Społeczeństwo Królestwa Polskiego, pod red. W. Kuli, t. I, Warszawa 1965, s. 377.
17 Tamże, s. 344—345.
18 Por. J. Borzyszkowski, Rodowód społeczny duchowieństwa polskiego diecezji chełmińskiej drugiej połowy XIX w., w: Inteligencja polska XIX i XX w. Studia, pod red. R. Czepulis-Rastenis, t. III, Warszawa 1983, s. 131—168; W. Molik, Wokół przeglądu Poznańskiego". Próby politycznego usamodzielnienia się inteligencji polskiej w Poznańskim w końcu XIX w., tamże, s. 209—242; H. Florkowska-Franćić, T. Gąssowski,M. Kul-czykowski, Ze studiów nad inteligencja galicyjski} na przełomie wieków XVIII—XIX oraz XIX—XX, w: Społeczeństwo polskie XVIII i XIX w. Studia o grupach elitarnych, pod red. J. Leskiewiczowej, t. VII, Warszawa 1982, s. 93 i nast.
" Historia kultury materialnej..., t. VI, s. 397—398.
20 Tamże, t. V, Wrocław 1978, s. 247 i nast., t. VI, s. 308 i nast.
21 Tamże, t. VI, s. 303 i nast., s. 309 i nast., a także E. Kaczyńska, Dzieje robotników przemysłowych w Polsce pod zaborami. Warszawa 1970; W. S z u l c, Położenie klasy robotniczej w Wielkopolsce w latach 1871—1914, Poznań 1974.
22 R. Czepulis, op. cit., s. 367—368.
23 A. Wieniarski, Warszawa i warszawianie. Szkice towarzyskie i obyczajowe. Warszawa 1857, s. 20.
24 Por. M. Gutkowska-Rychlewska, Historia ubiorów, Wrocław 1968; M. Gut-kowska-Rychlewska, M. Taszycka, Ubiory i akcesoria mody wieku XIX, Kraków 1967.
25 Por. G. Woźniczko-Baranowska, Przemiany w sposobie ubierania się robotników większych ośrodków miejskich Królestwa Polskiego w latach 1864—1900, w: Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, pod red. S. Kalabińskiego, t. VI, Warszawa 1974, s.119—133.
26 M. Gutkowska-Rychlewska, M. Taszycka, op. cit., s. 85.
27 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe na ziemiach polskich w wieku XIX i na po-czatku XX, Warszawa 1957; tenże, Rozwój stosunków mieszkaniowych w Warszawie w latach 1864—1918, Warszawa 1966; I. Ihnatowicz, Obyczaj wielkiej burźuazji warszawskiej w XIX w.. Warszawa 1971; E. Kowecka, Mieszkanie warszawskie w XIX w. (do 1870), “Studia i Materiały z Historii Kultury Materialnej Polski", t. LVI, Wrocław 1983, s.7—132.
28 Por. Historia kultury materialnej..., t. V, s. 343 i nast., t. VI, s. 405 i nast., a także T. Sobczak, Przełom w konsumpcji spożywczej w Królestwie Polskim w XIX w., Wrocław 1968. Problemy alkoholizmu por. J. Burszta, Społeczeństwo i karczma. Propinacja, kar-
424
czma i sprawy alkoholizmu w społeczeństwie polskim XIX w. Warszawa 1951, oraz H. Rożeno-wa, Produkcja wódki i sprawa pijaństwa w Królestwie Polskim 1815—1863, Warszawa 1961.
29 Historia kultury materialnej..., t. V, s. 460 i nast., t. VI, s. 368 i nast.
3° I. Ihnatowicz, op. cit., s. 120.
31 J. Szymczak-Hoff, Drukowane kodeksy obyczajowe na ziemiach polskich w XIX w., Rzeszów 1982.
32 Por. W. L. Karwacki, Zabawy na Bielanach, Warszawa 1978.
33 Por. M. J. Lech, Ludzie druku i książki w Królestwie Polskim 1867—1907, Warszawa 1983.
Obrachunki z klęską
' Cyt. za Powstanie styczniowe na Lubelszczyźnie. Pamiętniki, pod red. T. Mencla, Lublin 1966,s. 80. 2Jw.
3 M. Romanowski, Poezje, t. I, Lwów 1883, s. 107.
4 Cyt. za: Powstanie styczniowe..., s. 44.
5 Tamże, s. 142—143.
6 Według S. Kieniewicza przez szeregi powstańcze przeszło w lecie 1863 r. 20—30tys. ludzi, w październiku tegoż roku już tylko 10—11 tyś. Przed sadami polowymi stanęło około 20 tyś. oskarżonych.
7 Cyt. za: Powstanie styczniowe..., s. 169.
8 S. K i e n i e wic z, Historia Polski 1795—1918, Warszawa 1968, s. 268.
9 P. Chmielowski, Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego, Warszawa 1873, s. 18, 20.
10 F. Krupiński, Romantyzm i jego skutki, “Ateneum", 1876, t. III, s. 111—141. " B. S k a r g a, Narodziny pozytywizmu polskiego 1831—1864, Warszawa 1964.
12 H. Markiewicz, Pozytywizm a realizm krytyczny, Wrocław 1955.
13 Poemat pt. Kaliszaniada, “Kaliszanin", 1882, nr 19.
14 S. Żeromski, Dzienniki, t. IV, oprać. J. Kądzielą, Warszawa 1965, s. 220.
15 B. Skarga, O kilku problemach pozytywizmu polskiego, W.Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II, pod red. B. Skargi, Warszawa 1975, s. 20.
16 K. Wojciechowski, Przewrót w umystowości i literaturze polskiej po roku 1863, Warszawa 1928.
17 J. Kulczycka-Saloni, Bolesław Prus, wyd. 2, Warszawa 1964. "E. Jankowski, Eliza Orzeszkowa, Warszawa 1964; J. Dętko, Eliza Orzeszkowa wobec tradycji narodowowyzwoleńczych. Warszawa 1965.
19 L. Rudnicki, Stare i nowe, t. I, Warszawa 1949, s. 140
20 S. Ż e r o m s k i, Dzienniki, t. II, Warszawa 1964, s. 216.
21 Ciekawe studium na temat stosunku powieściopisarstwa Sienkiewicza do nauki historii opublikował A. Kersten, Sienkiewicz, .Potop", historia. Warszawa 1966.
22 A. A sny k, Poezje, wstępem poprzedził S. Lichański, Warszawa 1974, s. 3.
23 M. Konopnicka, Poezje, oprać. J. Czubek, t. I, Warszawa 1915, s. 60.
24 Cyt. za: H. Markiewicz, Pozytywiści wobec romantyzmu polskiego, w: Problemy polskiego romantyzmu, seria III, pod red. M. Żmigrodzkiej, Wrocław 1981, s. 275.
26 H. Floryńska, Modernizm i neoromantyzm, seria III, pod red. M. Żmigrodzkiej, Wrocław 1981, s. 315.
27 Por. K. W y ku, Modernizm polski, Kraków 1958, oraz Z. Kuderowicz,Artysc» i historia. Koncepcje historiozoficzne polskiego modernizmu, Wrocław 1980; J. Krzyżanow-ski, Neoromantyzm polski 1890—1918, Wrocław 1973; T. W e i s s, Przełom antypozytywi-styczny w Polsce w latach 1880—1890 (Przemiany postaw światopoglądowych i teorii artystycznych), Kraków 1966.
425
28 Z obfitej literatury wskazać tu trzeba: W. Natanson, Stanisław Wyspiański. Próba nowego spojrzenia, Poznań 1966, oraz K. Wyka, Legenda i prawda “Wesela", Warszawa 1950. Por. także A. O końska, Scenografia Wyspiańskiego, Wrocław 1962.
29 H. Markiewicz, Prus i Żeromskf, wyd. 2, Warszawa 1964; W. Borowy, O Żerom-skim Rozprawy i szkice, wyd. 2, Warszawa 1964.
30 T. Dobrowolski, Sztuka Młodej Polski, Warszawa 1963. 3' I. Ihnatowicz, Obyczaj wielkiej burżuazji warszawskie/ w XIX w., Warszawa 1971, s. 168.
32 Tamże, s. 177.
33 W. L. K a r w a c k i, Piosenka w środowisku robotniczym, cz.I, w: Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, pod red. S. Kalabińskiego, t. V, Warszawa 1973, s. 98—179.
34 Tamże, s. 101.
35 Tamże, s. 128.
36 Tamże, s. 131.
37 Tamże, s. 132.
Czas Siłaczek i Judymów
' Por. szkic B. Suchodolskiego, Nauka, w: Polska XIX w. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. S. Kieniewicza, Warszawa 1982, a także Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego 1807—1915, pod red. S. Kieniewicza, Warszawa 1981.
2 J. Hulewicz, Akademia Umiejętności w Krakowie 1873—1918, Wrocław 1958.
3 S. Askenazy, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 1905, s. 24—25.
4 H. Brodowska, Ruch chłopski po uwłaszczeniu w Królestwie Polskim, 1864—1904, Warszawa 1967, s. 235.
5 Z. Kraj ewska, Z dziejów oświaty robotniczej. Biblioteki Robotnicze w Królestwie Polskim w latach 1870—1914, w: Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, t. V, pod red. S. Kalabińskiego, Warszawa 1973, s. 180—208.
6 W. Najdus, Oświata robotnicza w Galicji w dobie autonomicznej, w: Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, t. X, pod red. E. Kaczyńskiej, Warszawa 1983, s. 65—100.
7 Prasa polska w latach 1660—1864, Warszawa 1976, oraz Prasa polska w latach 1864—1918, Warszawa 1976, prace zbiorowe pod red. J. Łojka.
8 L. Krzywicki, Wspomnienia, t. I, Warszawa 1947, s. 163 i nast.
9 T. Łepkowski, Polska — narodziny nowoczesnego narodu. 1764—1870, Warszawa 1967,s. 508.
10 J. Żarnowski, Ojczyzna byt im język i mowa. Warszawa 1978, s. 200. " Pamiętniki chłopów, wybrała E. Stróźecka, Warszawa 1954, s. 268.
12 W. Witos, Wybór pism i mów. Lwów 1939, s. 5.
13 E. Kaczy ńska, Pierwotne formy ruchu społecznego w miastach Królestwa Polskiego, w: Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, t. X, s. 62; por. także J. Koliński, Kształtowanie się świadomości narodowej klasy robotniczej Warszawy na przełomie XIX i XX w., w: Wielkie zakłady przemysłowe Warszawy, Warszawa 1978, s. 343—354.
14 L. W. Karwacki, Wiedza historyczna robotników polskich w latach zaborów, w:
Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, t. IX, pod red. S. Kalabińskiego, Warszawa 1980, s.183.
15 Tamże, s. 180.
16 T. Łepkowski, op. cit., s. 292 i nast.
17 J. Żarnowski, op. cit., s. 60—61.
18 H. Dylągowa, Duchowieństwo katolickie wobec sprawy narodowej 1764—1864, Lublin 1981, s. 149.
19 Chrześcijaństwo w Polsce. Zarys przemian 966—1945, praca zespołowa pod red. J. Ktoczowskiego, Lublin 1980, s. 259.
20 Por. T. Burek, 1905, nie 1918, -w: Problemy literatury polskiej lat 1890—1939, Seria
426
I, Wrocław 1972, s. 77—105, oraz S. Żółkiewski, Kultura literacka (1918—1932), Wrocław 1973.
Zakończenie
'J. Chlebowczyk, Procesy narodotwórcze we wschodniej Europie środkowej w dobie kapitalizmu. Warszawa 1975.
2 J. T a z b i r, Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit, upadek, relikty, wyd. 2, Warszawa 1979, zwłaszcza s. 214 i nast.
427
Spis ilustracji*
1. Światowid ze Zbrucza, IX w. IHKM, 3363 / 12
2. Krzyżyk bursztynowy, Gdańsk, XI w. Muzeum Archeologiczne w Gdańsku. IHKM, 7106. Fot. T. Biniewski / 20
3. Wisiorek bursztynowy, Gdańsk, X—XII w. Muzeum Archeologiczne w Gdańsku. IHKM, 5966. Fot. T. Biniewski / 20
4. Denar Bolesława Chrobrego. IHKM, 10917/21
5. Poznań, katedra. Fragment Drzwi Gnieźnieńskich, ok. 1170. ZIS, 48162. Fot. E. Ko-ztowska / 23
6. Tum pod Łęczyca. Kolegiata NMP i Św. Aleksego, połowa XII w. ZIS, 63936. Pot. T. Kaź-mierski / 26
7. Kraków, kościół Bożego Ciała. Krzyż romański. ZIS, 64228. Fot. E. Kozłowska-Tom-czyk / 27
8. Wisiorek bursztynowy, Gdańsk, X—XII w. Muzeum Archeologiczne w Gdańsku. IHKM, 6938. Fot. T. Biniewski / 29
9. Wisiorek bursztynowy, Gdańsk, X—XII w. Muzeum Archeologiczne w Gdańsku. IHKM, 6965. Fot. T. Biniewski / 29
10. Strzelno, kościół Św. Trójcy. Kolumny rzeźbione z końca XII w. ZIS,'36965. Fot. M. Mo-raczewska / 40
11. Sulejów, opactwo Cystersów. Głowica kolumny z początku XIII w. ZIS, 41387. Fot. M. Kopydtowski / 41
12. Kielich z Trzemeszna, XII w. Skarbiec Bazyliki Prymasowskiej w Gnieźnie. ZIS, 96371, Fot. J. Langda / 44
13. Patena Mieszka III tzw. kaliska z końca XII w. Kalisz, kolegiata pod wezwaniem Wniebowzięcia Panny Marii. ZIS, 65859. Fot. T. Kaźmierski / 45
14. Kraków, klasztor Klarysek. Inicjał antyfonarza z pierwszej połowy XIV w. ZIS, 69602. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 48
15. Zabawa ludowa z okazji koronacji św. Jadwigi. Kodeks tzw. ostrowski Mikołaja Pruzi, 1353. ZIS, 12100 PL. Fot. S. Deptuszewski / 49
16. Odnowienie Akademii Krakowskiej. Sztych z XVII w. wedle nie istniejącego obrazu z XV w. MNK. ZIS, 4729 PL. Fot. Prac. PIS / 60
17. Fragment tekstu Kazań świętokrzyskich, XIV w. Biblioteka Narodowa, Warszawa. ZIS, 40241. Fot. Prac. Fot. GVK / 61
18. Psałterz floriański, fragment strony, XIV w. Biblioteka Narodowa w Warszawie. ZIS, 40240. Fot. Prac. Fot. GVK / 61
19. Toruń, kościół Św. Jakuba. Miasto średniowieczne. Fragment obrazu pasyjnego z XV w. ZIS, 68692. Fot. J. Lipka / 64
20. Wóz kupiecki. Fragment tryptyku z Mikuszowic pod Bielskiem Białą, ok. 1470. MNK. ZIS, 18610. Fot. S. Kolowca / 68
21. Kraków, katedra. Nagrobek Kazimierza Wielkiego, koniec XIV w. ZIS, 18485. Fot. M. Moraczewska / 70
22. Lidzbark Warmiński, dziedziniec zamku, XIV w. ZIS, 56705. Fot. Krauth / 71
23. Frombork, katedra. Nawa główna, XIV w. ZIS, 86745. Fot. W. Górski / 72
428
24. Barczewo, kościół parafialny. Sklepienie gotyckie nawy głównej, XIV w. 2IS, 55048. Fot. M. Miiller / 73
25. Kraków, katedra. Fragment nagrobka Władysława Jagiełły, 1430—1440. 2IS, 48194. Fot. S. Kolowca / 76
26. Lublin, zamek, kaplica Św. Trójcy. Fragment polichromii (1413—1418) przedstawiający rycerzy. ZIS, 66095. Fot. J. Langda / 79
27. Kraków, katedra. Glowa Kazimierza Jagiellończyka z nagrobka dłuta Wita Stwosza, koniec XV w. ZIS, 59544. Fot. T. Przypkowski / 80
28. Kraków, katedra. Grupa zbrojnych z tryptyku Św. Trójcy, ok. 1467. ZIS, 19886. Fot. S. Kolowca / 82
29. Kraków, katedra. Fragment nagrobka Władysława Jagiełły (1430—1440) przedstawiający płaczącego chłopa. ZIS, 48205. Fot. S. Kolowca / 85
30. Kraków, baszta pasamoników, XV w. ZIS, 72086. Fot. J. Szandomirski / 88
31. Lublin, zamek, kaplica Św. Trójcy. Fragment polichromii (1413—1418) przedstawiający muzykantów. ZIS, 66126. Fot. J. Langda / 89
32. Nauczyciel i uczniowie. Drzeworyt, ok. 1497. Muzeum Pomorskie w Gdańsku. ZIS, 14500 PL. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 92
33. Lublin, zamek, kaplica Św. Trójcy. Fragment polichromii (1413—1418) przedstawiający duchownego i giermka. ZIS, 70361. Fot. J. Szandomirski / 94
34. Matematycy w pracowni. Drzeworyt z publikacji Jana z Łańcuta, Algorithmus linearis, Kraków 1513. ZIS, 19667 PL / 97
35. Śpiewający z nut. Drzeworyt z dzielą S. Monetariusa, Epitoma utriusąue musices, Kraków ok. 1515. ZIS, 19828 PL. / 100
36. Kraków, kościół Dominikanów. Płyta nagrobna z postacią F. Kallimacha wykonana wedle projektu Wita Stwosza po 1506. ZIS, 85381. Fot. J. Langda / 104
37. Kraków, katedra. Fragment tryptyku Św. Trójcy przedstawiający kopijnika w pełnej zbroi, ok. 1467. ZIS, 64273. Fot. E. Koztowska-Tomczyk / 107
38. Gniezno, katedra. Płyta nagrobna Zbigniewa Oleśnickiego wykonana przez Wita Stwosza, 1495. ZIS, 59277. Fot. M. Kopydłowski / 108
39. Gniezno, katedra. Płyta nagrobna Jakuba z Sienna. Warsztat flandryjski, po 1480. ZIS, 76107.Fot. Kappel /109
40. Kraków, Barbakan, koniec XV w. ZIS, 70093 /Ul
41. Piękna Madonna z Krużlowej, pow. Nowy Sącz, ok. 1420—1430. MNK. ZIS, 70815. Fot. M. Kopydłowski / 114
42. Kraków, kościół NMP. Scena narodzin z Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza, koniec XV w. ZIS, 1663. Fot. Przeworska / 115
43. Kraków, kościół NMP. Krucyfiks — dzieło Wita Stwosza, ok. 1491. ZIS 85621. Fot. J. Langda/ 117
44. Wykład. Drzeworyt ze Zwierciadła M. Reja, Kraków 1562.ZIS4l40PL.FotJ. Langda/ 121
45. Zygmunt August. Sztych z dzieła M. Kromera, De origine et rebus gestis Polonorum UbriXXX, Basileae 1555. ZIS, 10210B. Fot. J. Jaworski / 127
46. Iwno, kościół parafialny. Renesansowa płyta nagrobna Jana lwińskiego (zm. 1549). ZIS, 75474. Fot. J. Langda / 132
47. Panorama Warszawy, druga połowa XVI w. Gabinet Rycin UW. ZIS, 45410. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 136
48. Środa, kościół parafialny. Fragment kraty renesansowej do kaplicy Gostomskich, 1548. ZIS, 75540. Fot. J. Langda / 140
49. Mikołaj Kopernik. Muzeum we Fromborku. ZIS, 37769. Fot. E. Koztowska-Tomczyk / 146
50. Jak Kochanowski. Nagrobek w Zwoleniu. ZIS, 61349. Fot. M. Kopydłowski / 149
51. Tarnów, katedra. Detal z nagrobka Tarnowskich (1561—1573, arch. J. M. Padovano) z fragmentem płaskorzeźby przedstawiającej bitwę pod Orszą. ZIS, 66176. Fot. J. Langda, S. Deptuszewski / 151
52. Kraków, dziedziniec Wawelu. Arch. Franciszek Florentczyk i B. Berrecci, 1502—1536. ZIS, 18482. Fot. M. Moraczewska / 156
429
53. Budowa wieży Babel. Arras z kolekcji Zygmunta Augusta. Bruksela, polowa XVI w. Wedle projektu Michiela I. Coxcie. Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu. ZIS, 42155. Fot. J. Jaworski / 158
54. Arrasy wawelskie, XVI w. Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu. ZIS, 42094. Fot. J. Jaworski / 159
55. Kraków, katedra. Fragment kaplicy Zygmuntowskiej z zewnątrz, 1519—1533. ZIS, 18490. Fot. M. Moraczewska / 160
56. Kraków, katedra. Fragment wnętrza kaplicy Zygmuntowskiej, 1519—1533. ZIS, 18486. Fot. M. Moraczewska / 161
57. Opatów, kolegiata. Płaskorzeźba, tzw. Lament opatowski, 1533—1541. Twór.ca nieznany. ZIS, 59285. Fot. M. Kopydlowski / 162
58. Opatów, kolegiata. Nagrobek Anny Szydlowieckiej, po 1536. Aren. B. de Gianotis. ZIS, 59284. Fot. M. Kopydiowski / 164
59. Koronacja króla Aleksandra. Pontyfikat Erazma Ciotka, ok. 1515. MNK, Zbiory Czar-toryskich. ZIS, 3783 PL. Fot. S. Deptuszewski / 166
60. Kram uliczny. Miniatura z Kodeksu Baltazara B-ehema, 1505. Kraków, Biblioteka Jagiellońska. ZIS, 4768 PL. Fot. E. Koztowska-Tomczyk / 169
61. Chełmno, ratusz, 1567—1570. ZIS, 68654. Fot. J. Lipka / 172
62. Tarnów, ratusz, XIV w., przebudowany w drugiej połowie XVI w. ZIS, 54090. Fot. W. Gumula / 173
63. Alegoria handlu gdańskiego. Obraz Izaaka van dem Blocke, 1608. Gdańsk, Ratusz Głównego Miasta. ZIS, 18246 PL. Fot. J. Langda / 174
64. Obozowisko flisaków nad Wisłą. Fragment obrazu Alegoria handlu gdańskiego pędzla Izaaka van dem Blocke, 1608. Gdańsk, Ratusz Głównego Miasta. ZIS, 18250 PL. Fot. J. Langda / 175
65. Stefan Batory. Mai. M. Kober, 1583. Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu. ZIS, 3697 PL./178
66. Anna Jagiellonka. Mai. M. Kober, po 1586. Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu. ZIS, 914 PL. Fot. S. Deptuszewski / 179
67. Baranów, pałac. Dziedziniec arkadowy, 1579—1602. ZIS, 18392. Fot. M. Moraczewska / 180
68. Szymbark, zamek, ok. 1585. ZIS, 5706. Fot. S. Komornicki / 181
69. Zamość, ratusz. Elewacja frontowa. Aren. B. Morando (1591—1600), J. Jaroszewicz i J. Wolff(l639—1651). ZIS, 76819..Fot. J. Szandomirski / 184
70. Zamość. Fragment ulicy z podcieniami, XVII w. ZIS, 13677 / 185
71. Jan Heweliusz. Mai. D. Schultz, 1677. Muzeum Pomorskie w Gdańsku. ZIS, 18357 PL. Fot.J. Langda / 187
72. Krasiczyn, zamek, 1598—1614. Arch. G. AppianL ZIS, 65648. Fot. J. Langda/ 188
73. Krasiczyn, zamek, 1598—l6l4. Portal i drzwi. Arch. G. Appiani. ZIS, 48292. Fot. Prac. GVK / 189
74. Kielce, pałac biskupi, 1637—1641. ZIS, 23304. Fot. H. Poddębski / 191
75. Kazimierz nad Wisłą, spichrz renesansowy, XVII w. ZIS, 62861. Fot. J. Szandomirski / 194
76. Zygmunt III Waza. Miedzioryt P. Soutman, mai. i ryt. J. Suyderhof, XVII w. ZIS, 10218 B. Fot. J. Jaworski / 199
77. Władysław IV na koniu. Warsztat T. Dolabelli. Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu. ZIS, 35455 PL. Fot. J. Langda / 200
78. Łańcut, pałac, 1629—1641. Arch. M. Trapola. Przebudowany w XVIII i XIX w., m.in. przez Ch. P. Aignera. ZIS, 25605. Fot. H. Poddębski / 202
79. Wilanów, pałac. Widok ogólny, XVII—XVIII w. ZIS, 24654. Fot. H. Poddębski / 203
80. Wilanów, pałac. Plafon barokowy, koniec XVII w. ZIS, 4524 B. Fot. Sowiński / 204
81. Kazimierz nad Wisłą. Fasada renesansowej kamienicy Celejowskiej przy ul. Senatorskiej, ok. 1635 ZIS, 61427. Fot. M. Kopydłowski / 205
82. Poznań, katedra. Nagrobek biskupa A. Konarskiego, po 1576. Arch. H. Canavesi. ZIS, 42611 / 206
430
83. Warszawa, kościół Bernardynów, 1690—1693. Arch. Tylman z Gameren. Dekoracja de la voute, ok. 1693. ZIS, 24112. Fot. H. Poddębski / 207
84. Kalwaria Zebrzydowska. Kaplica Grobu Matki Boskiej, 1611—1615. ZIS, 9697 / 208
85. Kraków, kościół Św. Anny, 1689—1703. Arch. Tylman z Gameren. ZIS, 14614 / 209
86. Tarnów, katedra. Fragment nagrobka Ostrogskich, 1612—1620. Arch. J. Pfister. ZIS, 20390. Fot. W. Demetrykiewicz / 210
87. Gniezno, katedra. Portret trumienny młodego szlachcica, przełom XVII i XVIII w. ZIS, 76163. Fot. W. Wolny / 211
88. Jan Kazimierz. Sztych W. Hondiusza wedle portretu D. Schultza, 1667/68. Gabinet Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, ZIS, 10225 B / 212
89. Jan Sobieski. Rys. A. van Bloemen, ryt. B. Kilian, 1685 MNW. ZIS, 5780 B / 213
90. Kraków, klasztor Dominikanów. Cudowne rozmnożenie chleba. Mai. T. Dolabella, XVII w. ZIS, 85470. Fot. W. Wolny / 214
91. Powroźnik, cerkiew, XVII w. ZIS, 26312 / 215
92. Św. Lipka, pow. olsztyński, kościół parafialny. Fragment polichromowanego barokowego sklepienia, XVIII w. ZIS, 58638. Fot. Strauss / 216
93. Warszawa, pałac Krasińskich. Budowa rozpoczęta w 1676 r., arch. G. Belotti, rekonstrukcja 1688—1689, arch. Tylman z Gameren. ZIS, 24041. Fot. H. Poddębski / 218
94. Lament różnego stanu ludzi nad umarłym kredytem. Drzeworyt, 1655. ZIS, 10340 PL. Fot. S. Deptuszewski / 220
95. Sandomierz, katedra. Oprawa mszału, koniec XVII w. ZIS, 72889. Fot. W. Wolny / 221
96. Nieborów, pałac. Piec gdański, XVII w. ZIS, 59647. Fot. E. Kozlowska-Tomczyk / 222
97. Karol Radziwiłł Panie Kochanku. Sztych, XVIII w. ZIS, 3596 B / 223
98. Kraków, kościół 00. Pijarów, 1714—1761. ZIS, 65403. Fot. W. Gumuła / 224
99. Stanisław Konarski. Portret pędzla nieznanego malarza z potowy XVIII w. MNW, Galeria w Wilanowie. ZIS, 3747 B / 226
100. Czerwieńsk, kolegiata. Epitafium Piotra Włosta Dunina, ok. 1750. ZIS, 75336. Fot. E. Koztowska-Tomczyk / 227
101. Zagroda we wsi Dacki pod Korsuniem. Akwarela H. Miintza, 1781. Album Muntza, tabl. 25. Gabinet Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. IHKM, 10118. Repr. A. Skarźyńska / 228
102. Kuźnia z dymarka we wsi Lubaczów między Stepaniem a Horyniem. Widok z 1783 r. Akwarela H. Miintza. Album Muntza, karta 79/80. Gabinet Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. IHKM, 10126. Repr. A. Skarźyńska / 229
103. Pas słucki, XVIII w. ZIS, 10350 B. Fot. J. Jaworski / 230
104. Warszawa, kościół Wizytek, 1755—176l.Arch.J.Fontana.ZIS,7211.Fot.L.Koziński/231
105. Koło, kościół Bernardynów. Portret trumienny Rozalii Gurowskiej, zm. 1792. ZIS, 68449. Fot. W. Wolny / 234
106. Pole elekcyjne na Woli. Rys. wedle Canaletta. ZIS, 5017 B. Fot. J. Kłos / 235
107. Kareta podróżna w wąwozie w okolicach Lublina. Akwarela H. Miintza. Album Muntza, tabl. 2. Gabinet Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. IHKM, 10121. Repr. A. Skarźyńska / 236
108. Gidle, kościół parafialny. Fragment barokowego malowidła przedstawiający grupę
szlachty, XVIII w. ZIS, 76947. Fot. J. Langda / 237 109; Sandomierz, katedra. Dzban cynowy, XVIII w. ZIS, 72871. Fot. W. Wolny / 238
110. Radzyń Podlaski; pałac, 1760. Fragment centralny fasady. Arch. J. Fontana. ZIS, 13086 / 240 .
111. Żniwa. Rys. D. Chodowiecki, ok. 1770, w: J. B. Basedow, Elementarbuch, 1774. IHKM, 6247. Repr. A. Skarźyńska / 242
112. B. Canaletto, Widok Warszawy od strony Pragi, 1770. MNW. ZIS, 29225 PL. Fot. J. Langda / 244
113. B. Canaletto, Pałac Mniszchów, przed 1780. MNW. ZIS, 7530 / 245
114. Stanisław August Poniatowski. Mai. J. Ch. Lampi. MNW. ZIS, 5676 B / 247
115. Warszawa, Pałac na Wodzie w Łazienkach, 1775—1795. Arch. D. Merlini. ZIS, 24193. Fot. H. Poddębski / 248
431
116. Warszawa, widok ul. Miodowej. Akwarela Z. Vogla, koniec XVIII w. MNW. ZIS, 47056. Fot. Prac. Fot. GVK / 249
117. Stanisław Matachowski. Mai. M. Bacciarelli. MNW. ZIS 10392. Fot. J. Jaworski / 250
118. Izabella z Czartoryskich Lubomirska. Mai. M. Bacciarelli. MNW, Galeria w Wilanowie. ZIS, 9857 B. Fot. J. Jaworski / 251
119. Wnętrze sklepu. Rys. D. Chodowiecki, ok. 1770, w: J. B. Basedow, Elementarbuch, 1774, s. 114. IHKM 6242. Repr. A. Skarżyńska / 252
120. Hugo Kołłataj. Mai. J. Peszka. MNW, Galeria w Wilanowie. ZIS, 3495 B / 252
121. Zaprzysiężenie Konstytucji 3 maja przez Stanisława Augusta. Mai. J. Peszka. MNW. ZIS, 7279 PL. Fot. L. Perz, repr. P. Maćkowiak / 253
122. Książę Józef Poniatowski. Mai. J. Grassi, koniec lat osiemdziesiątych XVIII w. MNW. ZIS, 8879 B/254
123. Powstanie 1794, walki przed pałacem Igelstróma w Warszawie. Drzeworyt. ZIS, 3289 / 255
124. Tadeusz Kościuszko. Mai. F. Jóhn wedle J. Grassiego, ok. 1792. ZIS, 32572 PL. Fot. S. Deptuszewski / 255
125. Na ślizgawce. Rys. D. Chodowiecki, ok. 1770, w: J. B. Basedow, Elementarbuch, 1774. IHKM, 6829. Repr. A. Skarżyńska / 260
126. Wjazd Henryka Dąbrowskiego w 1798 r. do Rzymu. Mai. J. Suchodolski. MNW. ZIS, 7689 B / 261
127. Stanisław Staszic. Rys. S. Sawiczewski. ZIS, 3608 B / 263
128. Tężnie w Ciechocinku, zbudowane 1824—1834, według projektu S. Staszica. ZIS, 88388. Fot. M. Kornecki / 264
129. miałów, pow. Jarocin, pałac klasycystyczny, 1797. ZIS, 63369. Fot. L. Perz, repr. F. Maćkowiak / 266
130. Domek gotycki w Puławach, po 1800—1809, Arch. Ch. P. Aigner. ZIS, 25894 PL. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 267
131. Puławy, Świątynia Sybilli, 1798—1809. Arch. Ch. P. Aigner. ZIS, 89338. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 268
132. P. Michałowski. Pocztylion. Rysunek sepia. MNW. ZIS, 7202 PL. Fot. F. Maćkowiak, L. Perz / 269
133. P. Michałowski, Scena z życia towarzyskiego, 1829. ZIS, 29898 PL. Fot. S. Deptuszewski / 270
134. Adam Mickiewicz w młodym wieku. Portret kredką. Warszawa, Biblioteka Narodowa. ZIS, 10139 B. Fot. J. Jaworski / 272
135. Maurycy Mochnacki. Sztych. ZIS, 4736 PL / 273
136. Przystań na Solcu. Drzeworyt wedle rys. A. Gierymskiego. ZIS, 53199. Fot. J. Mie-rzecka/275
137. Dyliżans. Rys. H. Pillati. “Kłosy", 1870, nr 254, s. 284. Fot. A. Skarżyńska / 277
138. Cyprian Kamil Norwid. Autoportret. MNW. ZIS, 51702. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 279
139. Fryderyk Chopin. Rys. E. Delacroix ok. 1849. Paryż, Luwr, Gabinet des Dessins. ZIS, 34198 PL. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 280
140. Joachim Lelewel. Litografia francuska. ZIS, 35584 PL. Fot. T. Kaźmierski / 281
141. Generał Józef Dwernicki na czele 2. pułku ułanów. Mai. P. Michałowski przed 1840. MNW. ZIS, 15663 PL. Fot. S. Deptuszewski / 283
142. Most żelazny w Kaliszu. Według fotografii K. Brandla rys. K. Przykorski. “Tygodnik Ilustrowany", 1866, nr 375, s. 253. Fot. A. Skarżyńska / 286
143. Hala fabryczna. “Kłosy", 1869, nr 220, s. l6l. Fot. A. Skarżyńska / 287
144. Stacja kolejowa we Włocławku. Rys. z fotografii J. Cegliński. “Kłosy", 1863, nr 174, s. 32. Fot. A. Skarżyńska / 289
145. Aparat telefoniczny. “Kłosy", 1882, nr 906, s. 300. Fot. A. Skarżyńska / 290
146. Jarmark w małym miasteczku. Kopia obrazu W. Szernera. “Kłosy", 1880, t. 31, s.8—9. Fot. A. Skarżyńska / 292
432
147. Warszawa, dawna resursa ziemiańska przy ul. Krakowskie Przedmieście, 1860—1862. ZIS, 24571. Fot. H. Poddębski / 294
148. Kraków, ul. Barska 24. Wejście do secesyjnej willi, 1909. Arch. R. Bandurski. ZIS, 105564. Fot. T. Kaźmierski / 295
149. Łódź, ul.Jaracza 62. Pałacyk przemysłowca J. Kestenberga, 1902. Arch. F. Chełmiński. ZIS, 105640. Fot. T. Kaźmierski / 296
150. Łódź, ul. Warecka 10/12. Willa neorenesansowa, początek XX w. ZIS, 105643. Fot. T. Kaźmierski / 296
151. Łódź, ul. Sienkiewicza 6. Kamienica secesyjna, 1911. Arch. A. Furhjelm. ZIS, 105622. Fot. T. Kaźmierski / 297
152. Kalisz, sad okręgowy, 1820. Arch. S. Szpilkowski. ZIS, 23309. Fot. H. Poddębski / 299
153. Dorożka warszawska. Rys. W. Dmochowski. “Kłosy", 1869, nr 205, s. 293. Fot. A. Skar-żyńska / 300
154. Tramwaj konny w Warszawie. Rys. W. Gerson. “Kłosy", 1867, nr 88, s. 116. Fot. A. Skarżyńska / 301
155. Wnętrze taniej “garkuchni" przy ul. Freta w Warszawie. Rys. H. Pillati. “Tygodnik Ilustrowany", 1869, nr 58, s. 61. Fot. A. Skarżyńska / 301
156. Ogrody publiczne w Warszawie. Rys. H. Pillati. “Kłosy", 1884, t. 39 nr 994, s. 33. Fot. A. Skarżyńska / 303
157. Sikawka przeciwpożarowa. “Kłosy", 1878, t. 27, nr 700, s. 352. Fot. A. Skarżyńska / 304
158. Wystawa maszyn rolniczych. Rys. M. E. Andriolli. “Kłosy", 1874, t. 19, s. 232. Fot. A. Skarżyńska / 305
159. Goczałkowice pod Pszczyna na Górnym Śląsku. Chata chłopska, początek XIX w. ZIS, 71995. Fot. M. Kornecki / 308
160. Dębowa Wola, woj. krakowskie. Chata chłopska, początek XIX w. ZIS, 48088. Fot. Kwiczała / 308
161. Prymusowa Wola. Dwór szlachecki, XVIII/XIX w. ZIS, 41096. Fot. M. Moraczewska / 309
162. Dworek szlachecki. Rys. F. K. “Kłosy", 1865, nr 14, s. 160. Fot. A. Skarżyńska / 309
163. Chłopi krakowscy w karczmie. Rys. E. Gorazdowski wedle obrazu W. Eliasza. “Kłosy", 1875, nr 439, s. 276. Fot. A. Skarżyńska / 314
164. Sala Giełdy w Banku Polskim. Drzeworyfz pracowni J. Miinchheimera. “Kłosy", 1869, nr 217, s. 116. Fot. A. Skarżyńska / 319
165. Podróżni w wagonach kolejowych I i II klasy. “Kłosy", 1875, t. XXI, nr 537, s. 252. Pot. A. Skarżyńska / 322
166. Podróżni w wagonach kolejowych III i IV klasy. “Kłosy", 1875, t. XXI, nr 537, s. 253. Fot. A. Skarżyńska / 323
167. Przy stole bilardowym. Rys. F. Kostrzewski. “Kłosy", 1866, nr 42, s. 496. Fot. A. Skarżyńska / 326
168. W kuchni przed wigilią. Rys. J. Konopacki. “Kłosy", 1884, t. XXXIX, nr 1017, s. 412. Fot. A. Skarżyńska / 327
169. Gra w krokieta. Mai. L. Wyczółkowski. MNK. ZIS, 4728 PL / 328
170. Koncert w kawiarni-ogródku w Dolinie Szwajcarskiej w Warszawie. Drzeworyt z pracowni J. Miinchheimera. “Kłosy", 1866, nr 51, s. 572. Fot. A. Skarżyńska / 332
171. Sala balowa. Rys. H. Pillati. “Kłosy", 1886, t. 43, nr 1107, s. 192. Fot. A. Skarżyńska / 333
172. Na tarasie w Łazienkach. Mai. A. Gierymski, drzeworyt B. Puc i W. Berg. “Tygodnik Powszechny", 1884, nr 37, s. 585. ZIS, 29349 PL. Fot. W. Mądroszkiewicz / 334
173. Wydawanie bezpłatnych posiłków robotnikom fabryki B. Handke. Rys. F. Kostrzewski. “Kłosy", 1884, t. 39, nr 1015, s. 377. Fot. A. Skarżyńska / 338
174. Zakład Hydroterapii w Nowym Mieście nad Pilicą. Rys. M. E. Andriolli. “Kłosy", 1879, t. 28, nr 724, s. 308. Fot. A. Skarżyńska / 339
175. Restauracja-ogródek na Saskiej Kępie w Warszawie. Mai. A. Gierymski. “Tygodnik Powszechny", 1884, nr 40, s. 633. ZIS, 53201. Fot. J. Mierzecka / 340
176. Zakład gimnastyczny S. Majewskiego w Warszawie. Ryt. K. Krzyżanowski. “Tygodnik Ilustrowany", 1864, nr 267, s. 409. Fot. A. Skarżyńska / 341
28 — M. Bogucka, Dzieje kultury J J
177. Publiczna sala tańca przy ul. Waliców w Warszawie. Drzeworyt I. Zabłocki. “Kłosy", 1870, t. 8, nr 240, s. 72. Fot. A. Skarżyńska / 342
178. Wyścigi rowerowe w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie. Rys. H. Pillati, ryt. F. Szym-borski. “Kłosy", 1869, nr 207, s. 324. Fot. A. Skarżyńska / 343
179. A. Grottger, Pierwsza ofiara. Z cyklu Warszawa I. MNW. ZIS, 6958 PL. Fot. T. Kaź-mierski, J. Langda / 348
180. A. Grottger, Przejście przez granicę, ok. 1863, MNK. ZIS, 998 PL. Fot. S. Deptu-szewski / 349
181. Powstaniec 1863 r. na koniu. Malarz nieznany, własność prywatna. ZIS, 28436 PL. Fot. T. Kaźmierski / 351
182. Józef Ignacy Kraszewski. Dagerotyp, ok. 1850, MNW. ZIS, 11148 PL / 354
183. Eliza Orzeszkowa. Fotografia. ZIS, 3194 PL. Pot. Prac. PIS / 355
184. Aleksander Głowacki (B. Prus). Rys. S. Witkiewicz z fotografii K. Brandla. “Wędrowiec", nr 12, 7 (19) III 1885. ZIS, 17011 PL. Fot. S. Deptuszewski / 358
185. Henryk Sienkiewicz. Rys. S. Witkiewicz. “Tygodnik Ilustrowany", nr 255, 19 XI 1887, s. 316. ZIS, 14993 PL. Fot. S. Deptuszewski / 359
186. Władysław Reymont. Mai. M. Muter. Repr. “Wiadomości Literackie". 1925. ZIS, 11379 , PL. Fot. W. Wolny / 360
187. Adam Asnyk z muzą. Mai. J. Malczewski, 1895—1897. MNP. ZIS, 105445. Fot. J. Chodyna/ 361
188. Stanisław Wyspiański. Autoportret, 1894. MNW. ZIS, 21839 PL. Fot. W. Wolny / 364
189. S. Wyspiański. Portret dziecka, przed 1907. ZIS, 4968 PL / 365
190. S. Wyspiański, projekt witraża Bóg Ojciec dla kościoła Franciszkanów w Krakowie, 1897—1902. ZIS, 22210 / 366
191. Stefan Żeromski. Rzeźba Z. Trzcińskiej-Kamińskiej. ZIS, 5079. Repr. E. Ciechomska / 367
192. Józef Chełmoński. Rys. L. Wyczółkowski, 1900. ZIS, 23512 PL / 367
193. J. Matejko, Zjazd wiedeński w 1515 r., mai. 1879. MNW. ZIS, 4074. Repr. E. Ciechomska / 369
194. J. Malczewski, Uskrzydlona, 1908. MNP. ZIS, 105486. Fot. J. Chodyna / 370
195. J. Malczewski. Autoportret, ok. 1905. ZIS, 80640. Fot. J. Langda / 371
196. J. Mehoffer, Europa jubilans, 1905. ZIS, 32111 PL. Fot. S. Deptuszewski / 372
197. L. Wyczółkowski, portret własny z rzeźbiarzem Konstantym Laszczką, 1895. MNK. ZIS, 23514 PL. Fot. T. Kaźmierski / 373
198. Widownia w Teatrze Nowym w Warszawie. Rys. H. Pillati. “Kłosy", 1881, t. 33, nr 846, s. 161. Fot. A. Skarżyńska / 374
199. Helena Modrzejewska jako Barbara Radziwiłłówna w sztuce Felińskiego.. Fot. W. Rzewuski 1862—1867. ZIS, 120061. Repr. J. Langda / 375
200. Kataryniarz uliczny. Rys. H. Pillati, “Kłosy", 1867, nr 85, s. 80 / 376
201. Stacja kolejowa w Ciechocinku. Rys. H. Pillati. “Kłosy", t. 43, 1866, nr 1107, s. 177. Fot. A. Skarżyńska / 380
202. Łódź, Elektryczne Zakłady Karola Scheiblera, 1910. Arch. A. Frisch. ZIS, 105656. Fot. T. Kaźmierski / 384
203. Łódź, Targowa 46, brama do fabryki Grohmana, 1896. Arch. F. Chełmiński. ZIS, 105654. Fol. T. Kaźmierski / 385
204. Łódź, Przędzalnia firmy A. Dombe, ok. 1914. ZIS, 105655. Fot. T. Kaźmierski / 386
205. Regaty na Wiśle. Rys. J. Konopacki. “Kłosy", 1884, t. 39, nr 99, s. 33. Fot. A. Skarżyńska / 389
206. W. Gerson, Dzieci wiejskie, 1858. ZIS, 28344 PL. Fot. T. Kaźmierski / 391
207. W. Gerson, Góral wędrujący zimą, 1857. ZIS, 12046 PL. Fot. T. Kaźmierski / 393
208. Projekt pomnika A. Mickiewicza. Rys. J. Matejko, 1885. MNK. ZIS, 11163 PL / 394
209. M. E. Andriolli, Obchód jubileuszowy J. I. Kraszewskiego w Krakowie, 1879. MNW. ZIS, 9865 PL / 395
210. Okładka programu uroczystości w setną rocznicę urodzin Adama Mickiewicza, 1898. Muzeum Hist. M. Warszawy. ZIS, 34302 PL. Fot. Prac. Fot. PAN / 397
434
211. Żony Lucjana Rydla i Kazimierza Przerwy -Tetmajera w krakowskich strojach ludo-t wych. Zdjęcie z papierów po W. Wojtkiewiczu. ZIS, 20986 PL. Pot. W. Wolny / 401
212. L. Wyczolkowski, Siewca. 1896. Muzeum Górnośląskie w Bytomiu. ZIS, 3363 PL / 404
213. J. Matejko, Stańczyk, 1862. MNW. ZIS, 29279 PL. Fot. E. Kozłowska-Tomczyk / 407
214. J. Fałat, Krajobraz, 1885. MNW. ZIS, 1894. Repr. E. Ciechomska / 409
•Stosowane skróty: IHKM — Archiwum Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN;
MNK — Muzeum Narodowe w Krakowie; MNP — Muzeum Narodowe w Poznaniu;
MNW — Muzeum Narodowe w Warszawie; ZIS — Zbiory Instytutu Sztuki.
435
f
Spis rzeczy
Wstęp / 5 Początek dziejów / 8 Pierwsi Piastowie / 16 W orbicie wpływów Zachodu / 33 Kultura monarchii stanowej / 54 Nowe społeczeństwo, nowe formy państwa / 75 Zmierzch polskiego średniowiecza / 91 Rzeczpospolita szlachecka / 119 Polskie odrodzenie / 130 Renesansowi mecenasi / 154 Świat Sarmatów / 177 Polski barok / 197 Między Sasami a odnową / 217 Oświecenie nad Wisłą / 233 Z bronią w ręku czy pracą? / 258 U progu nowoczesności / 285 Ludzie XIX stulecia / 312 Obrachunki z klęską / 346 Czas Siłaczek i Judymów / 379 Zakończenie / 403 Przypisy / 412 Spis ilustracji / 428