Awantura o Basię
Matka małej Basi w trakcie podróży do Warszawy wpadła pod pociąg. Przed śmiercią zdążyła jeszcze powiedzieć adres, gdzie trzeba było skierować dziewczynkę. Basia miała jedynie pięć lat i stała się sierotą, ponieważ jej tata zaginął podczas naukowej wyprawy w Ameryce Południowej.
Dziewczynką zaopiekowali się nieznajomi na kolejowym dworcu. Przygarnęła ją pani doktorowa. Bardzo polubiła Basię, ale musiała ją wysłać do Warszawy. Wypisała Basi adres na tabliczce, która powiesiła następnie jej na szyi. Doktora posądziła ją w pociągu. Zwróciła się z prośbą o zaopiekowanie się do dwóch kobiet, bowiem trzeci pasażer w przedziale nie wzbudził jej zaufania. Robił ciągle groźne miny.
W czasie podróży kobiety kupiły Basi kubeczek mleka. Mleko wylało się i rozmazało adres zapisany na tabliczce.
W Warszawie na dziewczynkę nikt nie czekał. Kobiety sobie poszły. Basia została sama z dziwnym mężczyzną, którego od razu bardzo polubiła.
Człowiek z pociągu nazywał się Walicki i był aktorem. Mieszkał wspólnie ze swoim młodszym znajomym z teatru, Szotem. Obaj panowie myśleli, co teraz należałoby zrobić z Basią. Z wielkim trudem udało im się odczytać litery na zamazanej tabliczce. Doszli do wniosku, że jest to adres Stanisława Olszewskiego, sławnego pisarza, który mieszka przy ulicy Chmielnej 15.
Następnego dnia aktor zaprowadził Basię do literata. Olszewski strasznie się zdziwił, ponieważ nic go z dziewczynką nie łączyło. Basia bardzo szybko zdobyła jego serce. Po kilku dniach pisarz uwielbiał ją, a dziewczynka nie wyobrażała sobie życia bez nowego wujka.
Pewnego dnia pan Olszewski przeczytał ogłoszenie w gazecie dotyczące poszukiwań Basi. Na zdjęciu było widać jej postać. Pan Olszewski zdecydował jednak, że nikomu nie odda ukochanej dziewczynki.
Wyszło na jaw, że Basia miała pojechać do panny Stanisławy Olszańskiej, koleżanki jej mamy. Aktorzy niepoprawnie odszyfrowali adres. Również list, który zawiadamiał o przyjeździe dziewczynki przyszedł za późno i dlatego nikogo nie było na dworcu. Rozpoczęły się poszukiwania Basi. Do Warszawy przyjechała nawet sama pani doktorowa.
Spotkała ona przypadkowo na ulicy pana Walickiego. Ten opowiedział jej dalsze losy Basi. Niedługo potem razem z panną Olszańską przyszły do mieszkania pana Olszewskiego. Konflikt dotyczący dziewczynki rozstrzygnął się polubownie dopiero w sądzie. Od tamtej chwili Basia miała mieszkać przez miesiąc u literata, a przez następny taki sam okres miała być u panny Stanisławy Olszańskiej. I tak na zmianę.
Jednak pan Olszewski i panna Olszańska bardzo się polubili i wzięli ślub, a Basia została ich przybraną córką. Dziesięć lat później Basia była już nastoletnią panienką. Wszystkie dziewczynki z jej klasy kochały się w panu Olszewskim, ponieważ tylko on jeden potrafił w taki piękny sposób pisać o miłości.
Słynny geograf, profesor Somer opowiedział Basi, gdzie i w jaki sposób zaginął jej ojciec. Dziewczyna dostała również list z francuskiej ambasady. Okazało się, że babcia Basi była Francuzką i dziewczyna odziedziczyła po niej duży spadek. Basia razem z panem Olszewskim pojechali do Francji. Przyszedł także telegram, informujący, że prawdopodobnie ojciec Basi żyje.
Basia pożegnała się ze swoją klasą i pojechała ponownie do Francji. Wyszło na jaw, że jej tatę w czasie wyprawy przysypały kamienie w górach. Mężczyzna został poważnie ranny w głowę, ale na szczęście się uratował, stracił tylko pamięć. Zdołał dotrzeć do indiańskiej wioski i przeżył tam długie lata.
Ojciec Basi został przywieziony do portu Hawr. Basia postanowiła, że sama zajmie się chorym ojcem. Zatrzymali się w małym i cichym miasteczku niedaleko portu. Basia cały czas spędzała z ojcem. Mężczyzna pomału powracał do zdrowia. Wypowiadał nawet już pojedyncze słowa.
W końcu powrócili do Warszawy. Basia wspólnie z ojcem złożyli wizytę profesorowi Somerowi, który w przeszłości był nauczycielem jej taty. Dzięki temu spotkaniu pan Bozowski ostatecznie doszedł do zdrowia. Basia połowę majątku, jaki odziedziczyła, podarowała bezdomnym i biednym dzieciom, a sama żyła bardzo szczęśliwie razem z ojcem.