Obraz wojny w kulturze
Temat wojny zawsze był i prawdopodobnie pozostanie tematem bardzo absorbującym ludzkość. Prawdopodobnie - bo zależeć to będzie w dużej mierze od nas samych, od tego, czy zdołamy wspiąć się na tak wysoki poziom cywilizacyjny, który pozwoliłby nam zapomnieć o wojnie. Tak, należę do tych, którzy uważają każdą przemoc za przejaw zacofania. Nie chciałbym, żeby zrozumiano mnie opatrznie, nie mogę podpisać się pod gotowymi sloganami w stylu „wojna jest złem, wynalazkiem szatana”. Takie słowa padające z czyichś ust każą mi zawsze zastanowić się nad tym, jak dalece człowiek jest w stanie stać się niewolnikiem religii i konwenansów. Być może, gdy powiem, że brzydzę się takim płytkim poglądem, nie będzie to z mojej strony przesada. Dlaczego? Otóż jedną z najbardziej mierzących mnie zachowań ludzkich jest brak własnego zdania i podpisywanie się pod czyimś, ślepo wierząc w jego ponadczasowość i niezachwianą rację. Oczywiście w niektórych wypadkach jest to całkiem uzasadnione ogólnie uznanym geniuszem twórcy pewnej myśli, z którą się zgadzamy i którą mamy prawo poprzeć. Ale czyż opinia mówiąca o podziale wszystkiego na ziemi na to, co szatańskie i to, co boskie nie zdaje się być śmieszna? Nie jest ona nawet poparta żadną poważną religią lecz tylko pewnym rodzajem „wierzeń ludowych”, które utworzyły na przestrzeni lat taki komiczny podział spraw naszego świata na złe - szatańskie i dobre - boskie.
Otóż wojna mimo, że jest często uważana za kwintesencję zła, nie powinna być jednak utożsamiana z szatanem i jego pomysłem zagłady ludzkości. Myślę, że jeśli przyjmiemy istnienie Boga, jako istoty doskonałej i posiadającej wielki plan dotyczący każdego człowieka, to sprawą jasną będzie, iż także i wojna jest elementem jego strategii. Przecież wedle tej wiary, to on tworząc nas, stworzył i to, co ludzkie - czyli myśl o wojnie jako środku zaradczym. Jeżeli zaś tak jest, to na pewno nie powinniśmy nazywać jej złem lecz tylko pewnym etapem, który Bóg postawił przed nami i z którym musimy się uporać. Jeśli zrozumiemy kiedyś, że wojny nie likwidują problemów, nie naprawiają żadnych krzywd i nie mogą służyć jako forma zemsty (gdyż wojna rodzi wojnę), będzie to znaczyło, że jest z nami już znacznie lepiej. Będziemy mogli z satysfakcją powiedzieć, że pokonaliśmy bardzo istotny etap na drodze do wyższej formy egzystencji. Dlatego nie powinniśmy się zgadzać ze wszystkimi opiniami dotyczącymi wojny, gdyż na przestrzeni lat zrodziło się ich bardzo wiele i często są one zupełnie infantylne. Niestety jest to temat należący do tych, które niezwykle łatwo zbyć podczas dyskusji banalnymi zdaniami o wielkim złu, bezsensownym cierpieniu. A może to cierpienie ma sens, jeśli miałoby przyczynić się do tego, że kiedyś ludzie oprzytomnieją i ze zdziwieniem zauważą głupotę swoich dotychczasowych poczynań? Byłby to krok we właściwym kierunku.
Apelowałbym więc do wszystkich myślących ludzi: Nie wydawajcie takich zdawkowych sądów o wojnie! Pomyślcie zanim zdecydujecie się zabrać głos w tej sprawie. Być może już czas (choć wątpię o tym, jeszcze nie dojrzeliśmy do tego), by dostrzec to, czego ludzie do tej pory nie zauważali. Aż boję się użyć tych słów z popularnej reklamy telewizyjnej - „zmieńmy świat na plus”.
Wojna była zawsze czymś bardzo istotnym, mającym znaczenie wręcz kluczowe w wielu sytuacjach. Przecież pozycja państw jako mocarstw, zawsze wiązała się z ich sytuacją militarną. Tak jest i teraz, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jeśli posiadasz liczną, bogato wyposażoną armię, doskonale wykwalifikowaną, znaczysz w świecie bardzo wiele. Zaczynają się z tobą liczyć. Wynika to najpewniej z psychologii człowieka. Wojna albo elementy świadczące o pełnej gotowości do niej powodują, że boimy się tych silniejszych od nas. Czujemy przed nimi pewien respekt. Na przestrzeni lat mieliśmy wystarczająco dużo przykładów na to, jak dzięki wojnom, najróżniejsze kraje „wyrabiały” sobie pozycję mocarstwa, by zaraz ją stracić na rzecz innego. Czy więc wojna jest jakimś rodzajem nieustającej gonitwy mającej na celu wyłonienie tego najlepszego? Jeśli się przyjrzeć historii naszej ziemi, można by tak właśnie stwierdzić.
Jak nam doskonale wiadomo, każdej dyskusji dotyczącej spraw wojny towarzyszą komentarze o straszliwym jej okrucieństwie, o mordowaniu niewinnych ludzi. Wcześniej już pisałem o bezcelowości takich rozważań, gdyż w rezultacie i tak nikt nie kiwnie nawet palcem, by coś zmienić. Usłyszymy tylko o jednostkach, które próbują pouczać walczących, żeby nie dokonywali zbrodni na cywilach, dzieciach i kobietach. To w gruncie rzeczy nic na dzień dzisiejszy nie zmienia, ale z pewnością coś zaczyna się dziać. Coś, co daje nadzieję na lepszą przyszłość. Dawniej, nawet w ustrojach demokratycznych, nikt nie przejmował się zdaniem szarych obywateli, nie chcących już więcej wojen. Ten optymizm może być jednak „hamowany” przez zwykłą świadomość ludzkiej głupoty, otaczającej nas niemiłosiernie. Wystarczy, że spojrzymy na obecne wojny. Czy ci ludzie zabijają się dla żartu, czy też naprawdę wierzą w przesłanki takie jak: „to święta wojna przeciw innowiercom”. Czy ci ludzie nie znają w ogóle historii? Czy nie wiedzą jak kończyły się krucjaty? Po raz kolejny wypada zapłakać tylko nad głupotą ludzką i spytać Stwórcy (jeśli oczywiście w niego wierzymy), dlaczego uczynił nas takimi, że nie jesteśmy w stanie rozumieć własnych błędów i uczyć się na nich. Odpowiedzi prędko nie otrzymamy, ale pewnie uznamy to za część boskiego planu, jak zwykliśmy to czynić do tej pory. A niewierzący? Cóż, pozostaje im tylko uwierzyć... uwierzyć, że kiedyś nadejdzie era zrozumienia, gdy wszyscy wreszcie równocześnie przejrzą na oczy i naprawią swe błędy. Wojna była od zarania dziejów czymś z założenia raczej głupim, niepotrzebnym nam wcale, a tylko w niektórych przypadkach walką o przetrwanie. I tylko w niektórych przypadkach jest usprawiedliwiona.
Żywię nadzieję, że może jeszcze ja zdążę dostrzec zmiany w dobrym kierunku. Myślę, że będzie to punkt zwrotny w dziejach ludzkości, krok na wyższy poziom cywilizacyjny i trudno będzie go nie dostrzec. Dlatego prawdopodobnie, jeśli dożyję, nie przegapię tego ciekawego momentu.