- Scena jak z wodewilowej farsy, niepoważna - mówiła w ” Dwójce” o obrazie Tintoretta ”Wulkan zaskakuje Wenus i Marsa” dr Grażyna Bastek, sugerując, że malowidło mogło zdobić ściany pałacu pewnej słynnej weneckiej kurtyzany. - Obraz jest bezecny - wtórował jej Michał Montowski.
- Romans Wenus i Marsa, znany z ”Odysei ” Homera i” Metamorfoz” Owidiusza, o którym Apollo doniósł mężowi bogini Wulkanowi, pokazany został przez Tintoretta niezbyt wiernie i prześmiewczo. Nie dość, że scena dzieje się w XVI-wiecznym, renesansowym pałacu, to roznegliżowaną, znudzoną i zarazem wściekłą Wenus zaskakuje mąż, najwyraźniej głuchy. Nie słyszy bowiem ujadania pieska, który właśnie odkrył kochanka leżącego spokojnie pod stołem w pełnym wojennym rynsztunku… Tymczasem obok spoczywa kupidyn, udając, że nie wie o co chodzi. Nie jest to poważny obraz, każdy tu jest wyśmiany - mówił gość audycji ”Jest taki obraz”.
Malowidło jest pełne zagadek. Niedawno historycy sztuki przesunęli datę jego powstania na około 1545 rok; wcześniej datowali je na rok 1555. Nadal jednak niczego nie wiadomo o okolicznościach jego powstania.
Na obrazie jest lustro albo wypolerowana tarcza, w której odbija się przedstawiana groteskowo scena. - Może to być tarcza Eneasza, w której było widać to, co wydarzy się za chwilę. W odbiciu pokazany został Wulkan. Pochyla się nad Wenus i ulega żądzy. A może tylko tak nam się wydaje? - zastanawiała się dr Grażyna Bastek. .
Tintoretto robił z pudełek makiety z figurkami. Oświetlając je, studiował rozkładanie się świateł. Potem dopiero powstawał szkic, do tego obrazu zachowany, a na końcu dzieło malarskie.
Autor, który całe życie konkurował z Tycjanem, mógł tym razem parafrazować któreś z jego poważnych dzieł. A może obraz był inspirowany rycinami tzw. gabinetowej pornografii, przeznaczonej dla wytrawnych kolekcjonerów? Odpowiedzi nie znamy.