Tomasz Zdanowicz
O odpowiedzialnym i o obywatelu
szkic
Fundamentem społeczeństwa obywatelskiego jest demokratyczna forma rządów! Bez władzy
każdego członka społeczeństwa niemożliwa jest realizacja obywatelstwa. Jednak aby móc
powiedzieć co znaczy być obywatelem należy zastanowić się, co to jest państwo!?
Liberalne podejście to tego problemu zakłada, iż państwo jest dzieckiem ludzkiej potrzeby
bezpieczeństwa i stabilności. John Lock zakłada, iż w czasach przedpaństwowych, wśród
ludzi panowała harmonia. Aczkolwiek skupienie wszystkich praw niezbywalnych (takich jak
prawo do zadośćuczynienia krzywdzie, prawo do zemsty, prawo do wolność itd.) na jednostce
nie pozwalało jej efektywnie skupić się na rzeczach interesujących ją najbardziej.
Thomas Hobbes natomiast uważał, iż czasy przedpaństwowe były czasem wojny i chaosu,
więc ludzie umówili się, iż część swoich praw scedują na Lewiatana - władcę, który ma
stanowić prawa ochraniające strony umowy i strzec egzekucji tych praw.
Tak czy inaczej państwo powstało po to, aby ulepszać, usprawniać i umacniać swoich
mieszkańców. Jednak państwo nie wyprodukowało społeczeństwa. Wszak coś na kształt
społeczeństwa było niezbędne do powstania umowy społecznej - aktu woli grupy ludzi
zgadzających się na oddanie części swoich praw jednostce bądź ciału kolegialnemu, aby
ten(to) zajął się skuteczniejszą obroną tych praw.
Społeczeństwo znaczy tyle, co grupa ludzi zarządzanych przez instytucje należące do tego
samego organizmu państwowego. Instytucje jednak - aby być zdolnymi do oddziaływania -
muszą wynikać i wyłaniać się ze wspólnej dla tej grupy ludzi tradycji. W tej sytuacji nie ma
znaczenia czy instytucją jest król, sejm, rada regencyjna czy dyktator.
Kiedy tę grupę zaczną tworzyć ludzie zainteresowani własnym losem i zdolni do jego
kreowania - zdolni poprzez instytucje powołane przez nich samych i przez nich samych
kontrolowane - powstaje wtedy społeczeństwo obywatelskie. Społeczeństwo, w którym nie
tylko sejm czy król sprawuje władzę, ale społeczeństwo charakteryzujące się mnogością tego,
co Alexis de Tocqueville nazwał ciałami pośredniczącymi. Tymi ciałami są wszelkie
organizacje, stowarzyszenia społeczne, związki zawodowe, organizacje młodzieżowe itp. To
właśnie one - w myśl zasady "w kupie raźniej" a raczej "w kupie skuteczniej" - pośredniczą w
relacjach "obywatel <--> państwo". Władza centralna w takim społeczeństwie staje się
jedynie kreślarzem polityki. Wyznacza pewien ogólny kierunek... kierunek zgodny z wolą
większości... wolą, która - jak to zakładali ojcowie konstytucji amerykańskiej - nie jest ani nie
musi być szlachetna, prawowierna czy mądra - jednak jest wolą zdolną do zabezpieczenia
własnych interesów. Każdy wszak człowiek wie co jest dla niego najlepsze i pragnie realizacji
tego czegoś a rolą państwa jest realizowanie tej woli w porozumieniu z ciałami
pośredniczącymi, które są zarówno źródłem informacji o tej woli jak i czujnym okiem.
Dodatkowo państwo powinno pilnować aby jednostki w dążeniu do realizacji tego co dla nich
najlepsze nie gwałciły praw innych jednostek - aby silniejszy nie zniewalał słabszego.
Jest jednak druga strona bycia obywatelem - odpowiedzialność. Jest to tym bardziej istotne, iż
każdy z nas jest obywatelem; zarówno ten co w sejmie ciężko pracuje na wrzody jak i ten co
spokojnym ręki ruchem sięga do kasownika tramwajowego.
Naczelną zasadą tej obywatelskiej odpowiedzialności jest świadomość wolności. Wolności
zarówno swojej jak i innych. I bynajmniej nie chodzi tutaj o jakąś ideę wolności, ale o
zwykłe, szare życie. O wolność podróżowania środkami komunikacji publicznej jak i wolność
czytania i oglądania tego co się chce - jednym słowem o wolność wyboru swojej drogi
życiowej.
Istota zawiera się zasadzie, iż "granicą wolności jednostki jest wolność innej jednostki". To
właśnie w tym miejscu państwo jest omnipotentnym władcą, który bezwzględnie i najszybciej
jak tylko można powinien realizować założenia umowy społecznej.
Ludzi, którzy w ewidentny sposób łamią tą zasadę nazywamy przestępcami (zakładając
oczywiście, iż nasza wolność jest zawarta w przepisach prawa państwa na terenie, którego
mieszkamy). Jednak o wiele częstsze przypadki łamania tej zasady są obecne na co dzień. Nie
są one tak jaskrawe jak zamach bombowy czy morderstwo, ale mają nieoceniony walor
edukacyjny. Wszak każdemu z nas zdarzyło się z większą bądź mniejszą premedytacją
popchnąć kogoś w tramwaju czy pociągu. Reakcja osoby popchniętej jest całkowicie
zrozumiała i oparta o zasadę "popchnąłeś mnie, przez co złamałeś moje prawo do nie bycia
popychanym a więc sam pozbawiłeś się tego prawa, co oznacza, iż ja nabyłem pełne prawo
do pchnięcia ciebie." Przykład ten - być może ciut infantylny - pokazuje umocowanie
opisanej wyżej zasady wolności w społeczeństwie obywatelskim. Obywatel poszkodowany
bynajmniej nie powinien sam egzekwować swojego prawa ale powinien być w pełni
świadomy kroków jakie może podjąć aby jego krzywdzie stało się zadośćuczynienie.
I tutaj pojawia się na scenie odpowiedzialność obywatelska. Pchnięty przez nas obywatel
będący odpowiedzialnym zastanowi się najpierw, dlaczego został popchnięty przez nas a
potem zareaguje. Nieodpowiedzialny natomiast obywatel, najprawdopodobniej - w
najlepszym dla nas przypadku - dokona wglądu ekspresis verbis w naszą metrykę wygłaszając
opinię na temat członków naszej rodziny bądź też - w najgorszym przypadku - postanowi
bliżej poznać anatomię naszej szczęki. I będziemy mieli szczęście, jeśli inni współtowarzysze
naszej podróży zareagują w sposób godny osób odpowiedzialnych.
Owszem, podróż pociągiem to nie to samo co życie, jednak zamieńmy pociąg na państwo, a
naszych współtowarzyszy podróży na współobywateli. Wtedy władza w lokomotywie
przestanie nas interesować i nie będzie miała szczególnego na nas wpływu (wszak nie
interesuje nas sposób w jaki maszynista kieruje pociągiem a jedynie to abyśmy bezpiecznie,
cało i na czas dotarli do celu naszej podróży). Taki sam stosunek będziemy mieli do
podróżnych w innych wagonach. Jednak tym, co nas będzie interesowało to czy konduktor
jest w pobliżu, czy istnieje jakakolwiek forma obrony i czy możliwe jest zrealizowanie naszej
podróż w sposób spokojny. Jeśli współobywatele będą odpowiedzialni - znaczy świadomi
swoich praw i głodni ich egzekucji - to nasza podróż przez życie w towarzystwie innych
przestanie być znakiem zapytania a stanie się dobrze oznaczonym traktem.
Zarówno maszynista, kierownik pociągu, konduktor i obsługa (czytaj władza) jak i sami
pasażerowie (czytaj obywatele) są podróżnymi w tym samym pociągu (czytaj państwie). Jeśli
choć jeden z tych elementów przestanie pamiętać o swoich prawach (zarówno tym
pozwalających na coś jak i tych zakazujących czegoś) to niebezpieczeństwo grozi wszystkim.
Dziwi mnie więc - a mówiąc szczerze przeraża - brak odpowiedzialności zarówno u
rządzących jak i rządzonych. Któż z nas - oprócz kilku specjalistów - jest w stanie wymienić
swoje prawa jako obywatela Rzeczypospolitej Polskiej? Któż z nas wie gdzie ich szukać...?
Któż z nas wie, że nie ma obowiązku noszenia ze sobą dowodu tożsamości (chyba, że
ogłoszono stan wojny) a tym bardziej pokazywać go kontrolerom w środkach komunikacji
miejskiej? Któż z nas wie, że może odmówić okazania dowodu tożsamości policjantowi jeśli
ten nie jest w stanie uzasadnić dlaczego żąda okazania tego dokumentu? Któż z nas wie co
robić jeśli lokalna policja nie reaguje na nasze monity? Któż z nas wie co robić kiedy politycy
stoją ponad prawem? Któż z nas wie co zrobić kiedy list przyniesiony przez listonosza jest
otwarty? Któż z nas wie że nie ma obowiązku wpuszczać do swojego domu lub mieszkania
policjanta jeśli ten nie posiada nakazu wystawionego tylko przez sąd? Któż z nas wie jak
uchronić się przed niekompetencją i gnuśnością urzędników? Któż z nas wie, że prawo do
założenia rodziny jest chronione przez Powszechną Deklarację Praw Człowieka? Któż z nas
wie, że równy dostęp do służb publicznych a więc i do służby zdrowia jest takim samym
prawem jak wolność słowa czy wyznania? Któż z nas wie, że płacowa dyskryminacja kobiet
jest takim samym bandyckim łamaniem prawa jak rabunek czy rozbój...?
Któż z nas liczy na to, że jego dochodzenie prawa zostanie rozpatrzone szybko i rzetelnie?
Wszyscy wiedzą, że sądy w Polsce przestają być skuteczne ale nie wielu wie, iż jest to
złamaniem prawa!
POST SCRIPTUM
W państwie istnieje jeszcze jeden - bardziej codzienny - przypadek odpowiedzialności.
Chodzi mi o odpowiedzialność za to co się robi. W moim przekonaniu sam system polityczny
nie zachęca do brania odpowiedzialności za swoje czyny. I bynajmniej, pomimo iż przypadek
komputeryzacji ZUS-u jest jednym z jaskrawszych, sądzę, że problem tkwi znacznie głębiej.
W systemie polityczny III RP mandat poselski jest mandatem niezawisłym. Oznacza to, iż
żaden poseł nie ponosi odpowiedzialności osobistej za niedotrzymanie obietnic wyborczych.
W najbardziej skrajnym przypadku może oznaczać to, iż w kampanię wyborczą można
przeprowadzić pod liberalnymi i lewicowymi (nie mylić z komunistycznymi) hasłami tylko
po to aby po otrzymaniu mandatu zamienić je na skrajnie prawicową, nacjonalistyczną
retorykę. I nikt nie posiada środków prawnych pozwalających pozbawić takiego posła
mandatu. Jednym słowem politycy - ci, którzy jeszcze sto lat temu mieli świecić przykładem,
sami nie ponoszą i nie chcą ponosić (takie jest moje wrażenie) odpowiedzialności. Dlaczego
więc my, malutcy mielibyśmy chcieć ponosić odpowiedzialność?!
Przykładów na braki w tej dziedzinie dostarcza nam codzienne życie: oświadczenie
Prezydenta o skończeniu wyższych studiów (nikt nie ponosi odpowiedzialności),
komputeryzacja ZUS (nikt nie ponosi odpowiedzialności), budowa osiedla domków
jednorodzinnych na terenie nie przeznaczonym do tego (nikt nie ponosi odpowiedzialności),
nieudolna i wręcz uwłaczająca godności ludzkiej praca sądów polskich (nikt nie ponosi
odpowiedzialności), sprawa zbierania świadectw udziałowych na wykupienie Stoczni
Gdańskiej, którą teraz wykupuje bynajmniej nie ten, co zbierał na ten cel (nikt nie ponosi
odpowiedzialności), itd., itd.
Być może naiwnie w swym przekonaniu sądzę, iż częściowym lekarstwem na tą, naprawdę
groźną przypadłość - jest zmiana stosunku do szkolnych lekcji z Wychowania
Obywatelskiego. To właśnie jest czas, kiedy młodzi ludzie, jako przyszli obywatele
Rzeczypospolitej, powinni poznawać swoje prawa. A jeśli sami nauczyciele nie są
zainteresowani w przekazywaniu tej pożytecznej wiedzy (być może dlatego, iż sami nie są
świadomi swych praw) to z całego serca zachęcam młodych ludzi do tego aby domagali się
od swoich mistrzów takiej wiedzy. Wszak ona pozwoli im samym żyć bezpieczniej i
wygodniej.