Donkiszot na polskich drogach, czyli literackie portrety idealistów i marzycieli.
Czasem zastanawiam się, czy Polak żyjący pod koniec XX wieku wierzy jeszcze w jakieś ideały, czy pragnie czegoś poza dobrami materialnymi. Czy potrafiłby, nie patrząc na osobiste zyski, poświęcić się realizacji jakiegoś marzenia? Bez względu na to, co o nim pomyślą, spełnić coś uważanego przez innych za niemożliwe czy nawet bzdurne?
A może nasze marzenia obracają się jedynie wokół pieniędzy, pragnienia posiadania coraz lepszego samochodu, sprzętu RTV, komfortowego mieszkania, zagranicznych wycieczek? Chcę wierzyć, że nie. Wiem, że jest wielu takich, którzy poświęcają się dla idei, bo zarobione pieniądze często wystarczają im tylko na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Postawa marzyciela i idealisty może się kojarzyć przede wszystkim z młodością. Świat stoi wtedy otworem, a człowiekowi się wydaje, że może dokonać czegoś wielkiego. Mimo że odczuwa jakiś lęk przed nieznanym, przed przyszłością, która różnie może się ułożyć, to jednak wierzy w swoje możliwości, w swoją siłę. Młody człowiek uważa, że może zmienić świat, poukładać go po swojemu. Taka postawa jest mi bliska podobnie jak moim kolegom, choć to, co widzimy dookoła siebie nie daje wielkich nadziei.
Z literatury znana jest postać Donkiszota - marzyciela, który uwierzył w książkowy świat, wyobraził sobie, że jest rycerzem i ruszył w poszukiwaniu przygód. Swoją postawą budził śmiech, określano go dziwakiem albo nawet jeszcze dosadniej. Scena walki z wiatrakami, którą stoczył, widząc przed sobą ogromne potwory, znana jest chyba każdemu dziecku, bo powstały o Donkiszocie filmy animowane. Ale przecież nie o to chodzi. Jego zachowanie symbolizuje ludzi, którzy często wbrew zdrowemu rozsądkowi dążą do realizacji obranego celu. Wierzą w swoją ideę i nie przejmują się reakcjami otoczenia. W przeszłości było wiele postaci niezrozumianych przez swoich współczesnych, spalonych na stosie za poglądy niezgodne z ogólnie przyjętymi - jak choćby Giordano Bruno, o którym wiadomo, że jego idee znalazły naukowe potwierdzenie. Bez takich osób i ich na pozór irracjonalnych pomysłów nie byłoby postępu i rozwoju świata.
W literaturze polskiej wiele jest postaci z kręgu marzycieli i idealistów. W większości to młodzi bohaterowie, pełni entuzjazmu dla sprawy, której realizacji się podjęli. Ale nie tylko oni mają swoje marzenia. Warto tu przypomnieć Rzeckiego i Stanisława Wokulskiego z "Lalki", Jacka Soplicę z "Pana Tadeusza", Anzelma Bohatyrowicza z "Nad Niemnem". Łatwo zauważyć, że postacie te pielęgnują ideały wyniesione jeszcze z czasów młodości.
Postawy, o których mowa, najbardziej kojarzą się z polskim romantyzmem, szczególnie z poetyckim manifestem epoki, jakim jest "Oda do młodości" Adama Mickiewicza. W tym podniosłym wierszu znalazło
się wezwanie do przekraczania granic poznania: Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie ,
kierowania się uczuciem, poddania się miłości, która ma siłę twórczą:
Oto miłość ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu świat ducha.
Właśnie młodość jest tym, co pozwala się wznieść ponad poziomy:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię.
W twórczości Adama Mickiewicza nie brakuje postaci idealistów. Jednym z nich jest Pielgrzym z "Sonetów krymskich", wędrowiec - tułacz pragnący poznać tajemnice natury, żywej i aktywnej:
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,(...)
Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzenka wschodzi?
To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu.
A. Mickiewicz: Stepy akermańskie
Konrad Wallenrod w imię miłości Ojczyzny zrezygnował z osobistego szczęścia, miłości kobiety, postąpił wbrew rycerskim wartościom - otwartej walki i szczerej postawy. Zamiast uczciwości i honoru pozostał mu podstęp i zdrada - tylko tak mógł osiągnąć swój cel, poświęcić się dla narodu. Tylko niezłomna wiara w sens samotnej walki z Krzyżakami pozwoliła mu wytrwać.
Konrad (III cz. "Dziadów") - bojownik narodowej sprawy, przeistoczony z kochanka Gustawa ( II cz. Dziadów") w "tego, który zbawia świat", utożsamił się z mitycznym Prometeuszem, biorąc na siebie całą odpowiedzialność za ludzkość. Pragnął poświęcić się ludziom, bo jako wrażliwa jednostka czuł w sobie ich cierpienie. Urzeczywistnienie idei przerosło jednak jego możliwości.
Reprezentujący podobne ideały, ale konkretny w działaniu, był Jacek Soplica. Szlachcic watażka przeobraził się w konspiratora, emisariusza politycznego, który swoimi czynami potwierdził gotowość poświęceń dla sprawy polskiej i dla narodu. Choć jego plany zostały pokrzyżowane, to zginął jak bohater, dopełnił swojego posłannictwa.
Chęć realizacji ideałów doprowadziła niektórych bohaterów do samobójstwa (Konrad Wallenrod), innych do szpitali dla umysłowo chorych. Na przykład Kordian, postać z dramatu Juliusza Słowackiego, chciał poświęcić życie jakiejś idei, pragnął zrobić coś niezwykłego, prosił:
"Niech grom we mnie wali!
Boże! Zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,
Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj..."
J. Słowacki: Kordian
W końcu postanowił zburzyć stary porządek, walczyć z konserwatystami hamującymi działania. Spisek na życie cara nie przyniósł jednak spodziewanych efektów: Kordian nie uzyskał poparcia i samotnie postanowił dokończyć dzieła. Okazał się na to jednak zbyt słaby psychicznie. W szpitalu Doktor - szatan nękał go
i uzmysławiał mu, że ta idea była tylko mrzonką.
Romantyczne ideały mieściły się w kręgu Ojczyzny, poświęcenia w walce, oddania dla narodu przy zupełnej rezygnacji z tego, co osobiste. Te same wartości - naród i Ojczyzna - znalazły się w centrum zainteresowania ludzi kolejnej epoki, pozytywizmu. Tym razem jednak nie walka, ale praca miała prowadzić do osiągnięcia nadrzędnego celu - wolności.
Jeden z bohaterów "Nad Niemnem", Witold Korczyński, to młody zapaleniec, idealista, postać mogąca stanowić wzór dla młodzieży. Połączył w sobie szacunek dla tradycji z otwartością na nowe trendy i jednocześnie gotowy był stanąć w obronie ideałów, dla których zginął jego stryj powstaniec - Andrzej Korczyński.
W tej samej powieści występuje również Anzelm, potomek legendarnych założycieli rodu Bohatyrowiczów, Jana i Cecylii, uczestnik powstania styczniowego, dla którego ideały patriotyczne i braterstwo krwi stanowiły nadrzędną wartość, niezmienną mimo upływu lat.
Wspomniany już wcześniej Rzecki, stary subiekt z "Lalki", to człowiek jakby z poprzedniej epoki: marzyciel, romantyk, patriota, który na różnych frontach walczył o wolność kraju. Na starość samotny i uważany za dziwaka, budził jednak szacunek i sympatię. Wielkiej wagi są jego słowa "nie wszystek umrę" - wyraz wiary w swoje dokonania i poglądy.
Przyjaciel Rzeckiego, Stanisław Wokulski, to również postać nie przystająca do czasu, w którym przyszło mu żyć. Galanteryjny kupiec z bohaterską wojenną przeszłością nie do końca umiał się odnaleźć w otoczeniu. Niezrozumiany i samotny, nie znajdując spełnienia ani w pracy, ani w miłości, część swoich zysków przeznaczył na działalność naukową Ochockiego - utopisty i idealisty, wynalazcy pracującego nad projektem maszyny latającej.
Czas końca XIX wieku, przełomu wieków i tak zwanego międzywojnia to okres weryfikacji wielu idei, podobnie jak okres wojny i późniejszy. Postacie literackie tej epoki, mimo że przepełnione różnego rodzaju pomysłami, przekonane o sensie ideałów, w które wierzą, spotyka rozczarowanie, by nie powiedzieć klęska.
Doktor Judym ("Ludzie bezdomni" S. Żeromskiego) odrzucił szczęście osobiste poświęcając czas i energię wyższemu celowi, za który uważał polepszenie bytu biedoty. Zawiódł się, nie osiągnął niczego.
Cezary Baryka ("Przedwiośnie" S. Żeromskiego), zapalony rewolucjonista z Baku, w pewnym momencie zaczął mieć wątpliwości, czy zło można zwalczać złem i czy rewolucja jest potrzebna.
Również tacy, którzy zapragnęli zmienić rzeczywistość przy pomocy reform, nie osiągnęli celu. Działania Zenona Ziembiewicza ("Granica" Z. Nałkowskiej) zakończyły się fiaskiem. Nie powiodło się mu się również w życiu rodzinnym. Przegrany popełnił samobójstwo.
Pisanie tego eseju skłoniło mnie do wielu przemyśleń i wniosków, o których istnieniu nie miałbym pewnie pojęcia. Przede wszystkim zauważyłem, że realizacja ideałów, dochodzenie do obranego celu związane jest z cierpieniem. Trzeba z czegoś zrezygnować, poświecić jakąś część siebie i życia osobistego. Zdarza się, że obrana droga prowadzi donikąd, albo - jeszcze gorzej - do klęski. Poza tym człowiek wierzący w swoje ideały pozostaje zazwyczaj samotny, chyba, że trafi na podobnego sobie zapaleńca, a i to nie gwarantuje powodzenia. Stąd pytanie: Czy warto? Czy warto marzyć, stawiać sobie cele, wierzyć w ideały?
Najprościej byłoby odpowiedzieć: Nie! Ale kto powiedział, że życie ma być proste? I jaki byłby jego sens, gdyby nie wiara, że gdzieś za zakrętem czeka coś niecodziennego, że właśnie tam spełnią się nasze marzenia?