-Suwaj tłusty tyłek! Ja chcę tu usiąść!
-Ale tego nie zrobisz, zapchlony debilu!
Roxi i Bazyl już milczeli, jeśli chodzi o kłótnie Felka z Kluskiem. Jeszcze tylko Rocky czasem ich potrafił utemperować, więc nawet to wpływało na jego pozycję wśród kociaków.
-Zamknijcie się! Myślicie że to takie ciekawe słuchać waszych wrzasków?
Kocurki milkły wtedy. Nie chcieli zadzierać z bratem, który był najmocniejszy z nich wszystkich.
-B..awimy się w ganianego? -Zaproponował Bazyl delikatnie.
-NIE!
-To co do cholery będziemy robić?! -Denerwowała się Roxi zrezygnowana. Nikt nie miał siły do dwójki nieznośnych braci.
-Nic.
-Nic, to będziecie wy robić. My się bawimy. -Stwierdził Rocky zaczepnie i zaczął biec za Bazylem. Klusek i Felek spojrzeli na siebie niechętnie.
-To przez ciebie, durniu-burknął Klusek.
-Najlepiej zwalić na mnie, matole-odpowiedział Felek.
-Bo to twoja wina.
-Nie moja, bo twoja.
Rozeszli się w gniewie. Jak zwykle zresztą.
-Dzieci, czemu jesteście takie smutne?
-Bo Felek i Klusek non stop się kłócą! To już takie denerwujące...
-Pogadam z nimi-westchnęła Kanis.
Meg tymczasem wciąż nosiła żałobę po Brandzie, więc nie pochłaniały ją sprawy najmłodszego pokolenia Kotów Od Tokarza. Kocura napadł pies w zimie. Został pochowany na łące, gdzie większość kotów.
Kanis usiadła na trawie.
-Felek, Klusek! Chodźcie tu!
Kotki podeszły do niej. Stali w dużej odległości od siebie, Kanis więc zagadnęła:
-Czemu stoicie tak daleko od siebie?
-Bo tak jakoś...
-Przybliżcie się.
-Nie. To bez sensu.
Kanis popatrzyła na Kluska.
-Jesteście skłóceni?
-Niee, skąd taka myśl?!
-To przytulcie się!
Kocurki roześmiały się.
-Jak miałbym tulić tego palanta? -Wyrwało się Felkowi. Kanis spojrzała na niego gniewnie.
-Czyli jednak jesteście skłóceni!
-Nie...
-Czyny mówią same za siebie. Słowa także. Mnie nie oszukacie, maluchy! Znam się na tym, wbrew pozorom!
Kocurki zrobiły głupie miny.
-Macie się pogodzić!
-Nigdy!
-Nie denerwujcie mnie. Jesteście braćmi!
-No i co z tego ?
-No i macie się kochać! Ja z Meg i Strzałką się kochamy nade wszystko!
-Wy to wy. My to my. Wasze stare czasy może były inne.
Stare czasy?
-Mówicie już od rzeczy. Nie wiem czy nie zauważyliście, ale ranicie tym rodzeństwo. Myślicie że Rocky Roxi i Bazyl nie chcieliby mieć kochających się braci? Ich także dotyka wasza nienawiść, mimo że nie kierujecie jej bezpośrednio na nich.
-Trudno.
Kanis popatrzyła na nich zwątpiona i odeszła. Gdy tylko oddaliła się...
-Nakablowali! -Syknął Klusek.
-Do kogo mówisz?! Do mnie!? Chyba coś ci się pomyliło!
-Jak dorwę tych...
-Żal mi cię. Będziesz bił Rocky'ego? Chyba chcesz mi ułatwić życie i sam z sobą skończyć w najprostszy sposób.
-Tobie? Nigdy. Będę żył tyle, żeby patrzeć na twoją śmierć!
-Chyba cię głowa boli? Grubasy wcześniej umierają!
-A takich jak ty lubią szczury i psy! Szybko ktoś cię dorwie!
-Kto nakablował Kanis o nas?!
Cisza.
-No, gadajcie!
Rocky wstał.
-Ja. Bo co?
Felek i Klusek zamilkli.
-Nic. -Mruknął Felek. Z Rocky'm nie warto zaczynać. Nawet, jeśli to nie on, nie warto się wdawać w głębsze dyskusje...