„Zmiana”
(napisana w VI klasie)
Wrzesień
- Mamo! Mamo!
Kiedy to będzie? Czy to już dzisiaj?
Tak bardzo chcę pójść wreszcie do szkoły… Moje koleżanki się boją, ale ja nie. Ja lubię dzieci, a tam przecież będzie ich dużo!
Mama tyle mi opowiadała o swoich koleżankach i kolegach ze szkoły. Wiem, że wszystkich wujków i ciocie poznała właśnie tam.
Może jednak trochę się boję… ale tego, że tyle godzin będę bez mojej mamy. Ale ona już mi o tym mówiła. I o tym, że jak nauczę się czytać, to będę mogła sama przeczytać w końcu te piękne, kolorowe książki, które dostałam z okazji pójścia do szkoły.
Nareszcie!
Idę. Idę z mamą za rękę. Na boisku stoi bardzo dużo dzieci. A na środku jakaś pani mówi do mikrofonu. Nagle moja mama popycha mnie do przodu - ktoś wyczytał moje nazwisko, więc podchodzę do grupki dzieci. Teraz już wiem, jak będą wyglądały moje koleżanki.
2 września
Dzisiaj mam zacząć naukę w szkole, dlatego mam na plecach nowy tornister. Myślę, że to najprzyjemniejszy dzień w moim życiu.
Do naszej klasy wprowadziła mnie młoda, wysoka nauczycielka. Jest ładna, ma jasne włosy spite w kok. Każe nam usiąść i mówi nam parę słów o sobie i o tym, żebyśmy z każdym problemem zgłaszali się do niej. Rozglądam się i podobają mi się te nowe koleżanki i koledzy.
Uśmiecham się, bo cały dzień jest tak miły…
Na dzwonku wybiegamy na przerwę i razem się bawiliśmy. Mam nowe koleżanki: Alicję, Maritę, Lilkę, Martę, Małgosię, Agnieszkę i Klaudię.
Po lekcjach wracam dumna do domu.
- Mamo, mamo! - wołam w drzwiach - W szkole jest cudownie! Cieszę się, że jestem uczennicą!
- Ja też się cieszę i jestem z ciebie dumna! - Słyszę w odpowiedzi
Październik
Siedzę w pierwszej ławce, bo jestem mała. Marta też i pomyślałam, że mogłabym z nią siedzieć bo jest bardzo fajna, ale nie wiem, jak jej to powiedzieć. Za mną siedzą Klaudia i Agnieszka.
Lubię swoją klasę, i jestem taka zadowolona, że tu jestem. Trochę się już nauczyłam i potrafię odczytać wiele liter. Pani mnie chwali i mówi, że jestem jej najlepszą uczennicą.
Styczeń
Nie wiem.
Nie wiem, jak powiedzieć mamie, ale pani chyba mnie już nie lubi. Wczoraj pochwaliła Agnieszkę i Klaudię, że ładnie czytają, a przecież ja też umiałam! Trzymałam rękę wysoko w górze ale…
Pani mnie nie wybrała.
Tak ostatnio mi się wydaje, że Pani chwali ostatnio tylko je, jakby nikogo innego w klasie nie było. Klaudia i Agnieszka nie są tak fajne jak kiedyś, ciągle się chwalą… i wyśmiewają się z koleżanek.
Mówią, że tylko je pani lubi, i że tylko one będą wybierane do konkursów i wierszy.
Marzec
Dlaczego?
Co ja takiego jej zrobiłam?
Mama założyła mi dzisiaj te nowe, śliczne rajstopki, a Agnieszka cały czas kopała mnie pod ławką. Nawet nie mogłam nic powiedzieć, bo robiła to tak, żeby pani nie zauważyła. Dopiero na przerwie je pokazałam i wtedy pani pomogła mi wyczyścić te plamy. Ale jej nawet nie wyzwała…
Wczoraj Agnieszka przy wszystkich powiedziała, że mój rysunek jest brzydki i pani na pewno nie powiesi go na ścianie. Schowałam go do tornistra… ale co powiem mamie, jeśli go zobaczy i spyta, dlaczego nie oddałam go pani?
Wrzesień III klasa
Tak jak mama mówiła, szybko nauczyłam się czytać i pisać. Dowiedziałam się też od pani wielu ciekawych rzeczy. Ale do szkoły już nie lubię chodzić.
Na wakacjach było tak fajnie… Kiedy nawet powiedziałam babci o tym, co się dzieje w szkole. Zmartwiła się i poradziła, żebym przeniosła się do innej szkoły, na przykład u niej - w Poznaniu.
Nawet chwilę o tym myślałam, ale czy to coś zmieni? Tam pewnie będą takie same dwie koleżanki, jak tutaj. A musiałabym rozstać się z Alicją i Martą…
Ale chyba one miały rację gdy mówiły, że jestem brzydka i nikt mnie nie lubi. Gdyby było inaczej, to pani przecież wyzwałaby je za to, że wyśmiewały się z moich kręconych włosów i czapki.
Nie powiem mamie o tym, bo byłoby jej strasznie przykro -to ona zrobiła mi tą fajną czapkę. Tak bardzo lubiłam patrzeć jak śmiesznie ruszała drutami, gdy ją robiła…
Październik
Dziś poszłam z mamą na egzamin do szkoły tańca. Strasznie się bałam, co chwilę było mi zimno, a potem gorąco. Mama już się bała, że musimy wrócić żeby leczyć grypę.
W tamtym pokoju było dużo dziewczynek i pianino. Przyszła jakaś pani, zaczęła grać na pianinie i kazała nam tańczyć. Tak się denerwowałam, czy mi wychodzi, czy się uda…
Ale udało się! Pani wybrała kilka dziewczynek i mnie też. Mama siedziała uśmiechnięta i była taka dumna. Od razu poczułam, że dużo to dla niej znaczyło.
Nawet wydawało mi się, że trochę płakała. Ale podobno można też płakać ze szczęścia. Zawsze, gdy wygrywam jakiś konkurs w szkole, to ona się cieszy i ma mokre oczy. A potem ściska mnie, całuje i gratuluje. Więc to chyba prawda z tym płakaniem.
Cieszę się razem z nią, ale dziewczynom z klasy chyba nic nie powiem. Pewnie znów by się śmiały ze mnie, tak jak wtedy, gdy zobaczyły że śpiewam w szkolnym chórze.
Nie. Nie powiem. Nie pozwolę sobie popsuć przyjemności. Będziemy się cieszyły razem z mamą.
Grudzień
Jak ja nie lubię szkoły!
Agnieszka i Klaudia ciągle mi dokuczają i namawiają innych, żeby też tak robili. Dziś namówiły chłopaków, żeby mnie zbili. Po lekcjach czekali na mnie w szatni i gdy mnie dogonili, to zaczęli kopać. Czułam się strasznie… tak mi było wstyd, że nawet nie potrafiłam uciec… Długo potem ukrywałam się w łazience w szkole, żeby mama nie zauważyła, że płakałam.
Nie powiedziałam jej o niczym. Bardzo by się martwiła. Pani też nie powiem, bo ona mi nie uwierzy. Myśli, że Agnieszka i Klaudia są tak samo miłe dla wszystkich jak dla niej.
Może po prostu przestanę się uczyć? Jeśli będę dostawać złe oceny, to może w końcu odczepią się ode mnie.
Dlaczego oni nie dadzą mi spokoju?!
Wrzesień IV klasa
Dostaliśmy nową, bardzo fajną wychowawczynię. Zauważyłam, że do niej koledzy mają większy szacunek i trochę się powstrzymują. Przynajmniej na początek. Dobre i to, przynajmniej podczas lekcji na razie będę miała spokój.
Ja wiem, że oni tylko udają. Jak nowa pani określiłaby - zakładają maski.
Lipiec
Wakacje!
W końcu się doczekałam… Wyjeżdżam na obóz sportowy do Polanicy Zdrój. Tak bardzo się cieszę, że jadą ze mną koledzy i koleżanki z klubu. Wszyscy bardzo się lubimy, nikt nikomu nie zazdrości. Wszyscy wiemy, że wyniki zależą tylko od tego, jak bardzo każdy z nas się przyłoży. A liczą się nie tylko miejsca na podium, ale też to, że ktoś nowy robi postępy. Albo nauczył się czegoś, czego wcześniej bał się robić.
Wsiadam do autobusu i po chwili robi mi się ciemno przed oczami.
Nie wiem, jak to jest możliwe. To jest przecież obóz klubu sportowego, dla zawodników, którzy najbardziej się starali się poprawić wyniki podczas treningów przez cały rok.
A z przodu autobusu siedzi Agnieszka.
Nie rozumiem, jak to możliwe, że ona jedzie z nami.
Dzień po przyjeździe do Polanicy poszliśmy całym obozem zwiedza miasto. Wędrowaliśmy nowym, kolorowym deptakiem i podziwialiśmy płynący niedaleko potok. Gdy już zaczęło się ściemnieć ktoś powiedział, że woda się chyba podnosi. Niewiele było widać, bo chwilę wcześniej zaczęło strasznie lać. Ale to była prawda - woda się bardzo szybko podnosiła.
Wszyscy zaczęliśmy biec po zboczu w górę, tam, gdzie woda nie mogła nas dosięgnąć.
I nagle… krzyk.
Agnieszka poślizgnęła się na mokrej trawie i zaczęła staczać się w dół. Widziałam, jak próbowała się czegoś chwycić, ale wszystko było tak mokre, że nie dała rady. Po chwili wpadła do wody.
Stałam już na moście i uśmiechałam się… Nareszcie spotkała ją kara za to, jak mnie traktowała! Za to, że całą klasę zbuntowała przeciwko mnie.
Zaczęło do mnie docierać, że to chyba nie tak… Nie tak powinno to wyglądać. Mama uczyła mnie czegoś innego. Przecież zawsze należy wybaczać, i zło naprawiać dobrem!
Spojrzałam na potok, w którym było coraz więcej wody. Teraz raczej przypominał szalejącą rzekę nić malowniczy potok. Dookoła wszyscy biegali i krzyczeli „Powódź, powódź!”.
Zobaczyłam, że Agnieszka nie może dopłynąć do brzegu. Powstał już chyba zbyt silny prąd. Skoczyłam, chciałam do niej dopłynąć i jakoś pomóc. Woda była tak strasznie zimna… płynęła bardzo szybko i strasznie huczała w uszach. Widziałam Agnieszkę, ale ona oddalała się coraz bardziej. Ręce i nogi miałam jak z waty, było mi tak zimno, że dziwiłam się, że w ogóle jeszcze mogę się ruszać.
W końcu udało mi się złapać jakąś płynącą belkę i z nią dopłynęłam do ciała Agnieszki, której bluzka zahaczyła o gałęzie drzewa. Wtoczyłam kłodę pod nią, chwyciłam jej ręce i pozwoliłam wodzie, żeby nas poniosła. Modliłam się, żeby prąd zniósł nas w bezpieczne miejsce i aby to zimno skończyło się wreszcie.
Wtedy poczułam, że pod sobą mam piasek. Znalazłyśmy się na lądzie. Spojrzałam tylko, czy Agnieszka leży bezpiecznie obok mnie. Potem nie czułam już nawet zimna. Podobno straciłam przytomność.
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą białą postać. Dookoła też było biało i czuć było taki niespotykany zapach. Zaczęłam myśleć, czy mam jakieś halucynacje…
Ale okazało się, że to tylko pani doktor.
Powiedzieli mi potem, że przez trzy dni byłam nieprzytomna. Agnieszka miała złamaną nogę, a ja ostre zapalenie płuc. Zasnęłam zaraz po usłyszeniu tych wiadomości i spałam bardzo długo. Gdy się obudziłam, powiedzieli mi, że Agnieszkę wysłano już do domu..
Obok łóżka siedziała mama. Widziałam ślady łez na jej policzkach. Mimo tego uśmiechała się do mnie i mówiła, że najgorsze już minęło. A potem dodała, że jest strasznie dumna ze mnie.
- Dumna? Nie wiedziałam, o co chodzi.
Po wyjściu ze szpitala miałam najlepsze wakacje, jakie do tej pory spędziłam. Mama cały czas była ze mną, i nawet tacie udało się załatwić dłuższy urlop.
Kiedy wakacje się kończyły, zaczęłam się bać. Bałam się powrotu do klasy.
Pocieszałam się tym, że pod koniec wakacji tata wrócił do Polski już na stałe. Powiedział, że do pracy będzie teraz jeździł do Poznania i możemy się tam przeprowadzić, jeśli będę się źle czuła w Śremie.
Wiedziałam już, że ten rok lub dwa wytrzymam. W klasie mam przecież też kilka koleżanek, które bardzo lubię i żal mi będzie rozstać się z nimi. Lubię swoich nauczycieli i wiem, że lubią mnie taką, jaka jestem. Nie słuchają kłamstw na mój temat.
Wrzesień
Spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam dziwnie - blada cera, duże oczy o włosy, które znów zaczęły skręcać się w koreczki. Podobają mi się bardzo. Żałuję tylko, że z powodu choroby musieli mi je ściąć. Były już takie długie… mogłam je czesać w tyle fryzur! Podpinałam je pod górę lub czesałam koczek. Wtedy chłopacy nie mieli powodu, żeby wołać do mnie Chopin, pudel, albo lokówka.
W tych krótkich było mi ładnie i wygodnie, ale wiedziałam co mnie czeka.
Znowu będą wołać…
Weszłam do klasy i zasmuciłam się, bo nie przyszła moja najlepsza koleżanka - Marta.
Usiadłam w ławce. Chwila ciszy, a potem - trudno to opisać. Ten straszny śmiech. Przekrzykiwali się, wytykali palcami i wyzywali. I nagle tuż nad moją głową usłyszałam:
- Ale świetnie ścięłaś włosy! Wyglądasz w nich rewelacyjnie. Może po lekcjach pójdziemy razem na lody?
To była Agnieszka.
Dotarło do mnie, że wszyscy przestali się śmiać i gapili się na nas tak, jakby widzieli nas pierwszy raz w życiu.
Uśmiechnęłam się.
Teraz już wiem - nie chcę opuszcza tego miasta. Gdy przyjdzie pora na przeprowadzkę, będzie mi bardzo trudno.