-Armeti, spokojnie... -Trisza próbowała uspokoić wściekłego Armetiego. Jednak bezskutecznie...
-Jak mam być spokojny? Jesteśmy tak daleko od naszego domu, że latami nam zejdzie do niego dotrzeć!
Rita znów wykazała się pogodą ducha.
-Coś wykombinujemy. Musisz tylko przestać się denerwować! Bo jak ja się zdenerwuję...
Trisza roześmiała się. Armetiemu ulżyło, ale ciągle czuł tęsknotę. Rita chyba też, bo zasmuciła się i zaczęła:
Rita: Nasz dom, jak marzenie...
Armeti: Jak powietrza świeże tchnienie
Rita: Jak woda na pustyni
Armeti: O, tak...
Rita: Jak cień w upalny dzień
Armeti: Jedyny taki dom, wiem
Rita: Jak wczasie burzy schron
Arrmeti: To dom
Armeti, Rita: Me serce i przyjaźń tam zrodziły się
Me serce i przyjaźń, tam zostały, wiem
A tutaj bez serca przyszło nam być
A przecież bez niego nie da się żyć
Pamiętam o domu, co noc go wspominam
Szczęśliwymi chwilami codzinność zakrywam
Bo zamiast być wśród łanów zboż, w biegu...
- Siedzimy w Kołobrzegu... -Dokończyła za nich Trisza z ambitną miną. Kociaki spojrzały na nią z uśmiechem. Rita orzekła:
-Ładnie, Trisza!
-Dzięki... -Padła odpowiedź.
-Kim wy jestescie?
Kociaki odwróciły się wystraszone, słysząc głos za nimi. Stała tam bura kotka ze zdziwioną miną.
-Nie znam was, a wszyscy w Kołobrzegu mówią, że "Kotka Lucia wszystkich zna, Dobrą pamięć ona ma".
Armeti zdobył się na odwagę i orzekł:
-Jesteśmy z Muszyny i nie wiemy, jak tam wrócić...
Lucia spojrzała na niego z rozbawieniem.
-A co wy, górskie kociska, robicie w nadmorskiej krainie? Opalać się przyszliście?
-Nieważne, co tu robimy. Ważne to, że ie wiemy jak wrócić...
Kotka Lucia wygladała na obruszoną słowami Rity.
-Musicie więc jechać do Warszawy. Stamtąd to prawie połowa drogi za wami już będzie!
-Jak się dostać do tej Warszawy? -Zapytała Trisza.
-Za budynkiem stoi tir. Przynajmniej powinien stać! -Uśmiechnęła się. -On was zawiezie. Ale pospieszcie się, lada chwila może odjechać.
-Dziękujemy -i pobiegli za owy budynek. Rzeczywiście, stał tam tir. Kociaki wbiegły na dach i przysiadły na nim. Tir w tym momencie ruszył. Jazda była miła i przyjemna, wiatr targał kocie futerko. Wolni jak ptaki... Tak sie czuli. I szczęśliwi. Do czasu...
-Już Bydgoszcz! -Usłyszeli głos Triszy. -Szybko nam to idzie!
-Jaka Bydgoszcz? Skąd wiesz?
-Przeczytałam na zielonej tablicy, którą przed chwilą mijaliśmy. -Odpowiedziała Ricie koteczka.
Nagle tir stanął. Kierowca uciekł. Armetiego też coś zaczęło niepokoić. Poczuł dziwny zapach. Jakby...
-Pali się! -Krzyknęła Trisza.
Zapalił się dach. Armetiego coś jeszcze przeraziło. Benzyna...
-Skaczcie i uciekamy jak najdalej od tira! -Polecił prędko.
Skoczyli. Upadli na trawę i odbiegli trochę dalej. W tym momencie tir wybuchnął. Rita odwróciła się i odetchnęła.
-Uf... W samą porę...
-Ale jesteśmy wciąż bardzo daleko! -Zmartwił się rudasek. -Bydgoszcz, to nawet nie jest ćwierć tego, co musimy przebyć!
-Teraz zajmijmy sie tym, co najważniejsze. -Rzekła Trisza spokojnie. -Znajdźmy miejsce, w którym możemy się przespać.
Miejscem, w którym mogą się przespać, okazał się snop siana. Było tam miękko i ciepło. Szybko zasnęli, po dniu pełnym wrażeń.
.......................
Zoja przechadzała się samotnie po łące. Tęskniła za Armetim. Za jego uśmiechem, oczami...
Rozpłakała się. Przyjrzała się odbiciu w źródełku. Dałaby głowę, że widziała w nim przez moment jej ukochanego...
Zoja: Tak cięzko zacząć kolejny dzień
Gdy nie ma przy mnie cię
W marzeniach, obejmujesz mnie znów
I mówisz znów kilka ciepłych slów.
Me serce płacze za tobą
Nie wierzy że nie ma cię tu
A teraz ja tylko płaczę
Nie umiem przeciwstawić się złu.
Kocham cię, całym sercem swym
Bo byłes zawsze kochaniem mym
A teraz tu stoję, tak ciebie mi brak
Brak...
Chce się znów poczuć jak wolny ptak,
I znowu poczuć miłości smak
Narazie mi jej brak
Bo nie ma cię już dlugo tak
I nie będzie, bo odeszleś
Niczego nie zostawiłeś, prócz rany
Wspomnień poszarpanych
I dziewczyny, która tęskni, i pamięta cię
Ja nią jestem, wiem...
Wiem