348
RozdziałXIII
Akt ostatni: Mishima
349
duchowym, ale była „równie brutalna jak bitwa ludzi"* — toteż potrzebował równie dużo odwagi, śmiałości i abnegacji, aby tę walkę przetrwać, gdyż mowa tu o pokonaniu samego życia oraz strachu przed nicością. Nie robił sobie żadnych złudzeń, nie oczekiwał żadnego zbawienia, pozostawił kłamliwą sztukę żywienia nadziei ideologom różnych obediencji. Co tu jest do rozumienia? Ocenił miarę ogólnego absurdu i zdecydował się odpowiedzieć jak należy, śmiercią z wyboru. Postąpi, jak ten licealista, który w 1903 r. rzucił się do wodospadu Kegon. Przesiąknięty rygorem dwudziestoletnich Saint-Justów, wyciągnął ze swoich myśli ekstremalne konsekwencje. Jednym wyraźnym gestem uciął kwestię całej problematyki współczesnego nihilizmu, z zimną krwią, której można by oczekiwać od adepta sztuk walki. Odmówił brania udziału, jak Syzyf, w okrutnej grze istnienia, skoro już przejrzał jej daremność. Kiryłow wydaje się przy nim rozwlekły, nerwowy, rozgorączkowany. Wydaje się sobie bliższy raczej Arthurowi Rimbaudowi — z powodu swojej niecierpliwości, lakoniczności, postawy buntu. Ale Rimbaud, choć stale przeklinał życie, w końcu na nie przystał, i to na jego najbardziej odrażającą formę: jako wzbogacony przemytnik. Takiej niekonsekwencji Haraguchi by sobie nie wybaczył. Być może, gdyby był mniej świadomy, ograniczyłby się do życia i do kochania — określa się zresztą jako „nieszczęśliwy kochanek życia". Ale niemożliwym jest, by życie nie zdradziło tych, którzy je kochają, i lepiej o tym wiedzieć, aby móc umknąć przed tą perfidią. Nie wystarczy kochać, ani nawet być szczęśliwym — trzeba postępować tak, jak trzeba, i chcieć tego, czego się chce9.
Konkluzja Haraguchiego była taka sama, co Dazaia: utonięcie. Ale nie sposób wyobrazić sobie bardziej skrajnych postaw. Dazai staje się wspólnikiem swojej klęski, na korzyść swojego dzieła. Haraguchi zaś odmawia sobie zarówno jednego, jak i drugiego. Wybiera samotność, czystość, milczenie — pozwala sobie jedynie na odrobinę słów, w których wyraża się przejrzystość jego decyzji, drwi zaś z uroków pisarstwa i wybiegów fikcji. Czujemy, że jest napięty, skupiony w najwyższym punkcie swojej woli, która odzwierciedla się, aż po nieskończoność, w nieugiętej woli pragnienia. Dazai natomiast, zmieszany i patetyczny, rezygnuje z wszelkiego zamiaru, karmi się nadzieją, zatraca się i rozpływa.
* Cytat pochodzi z Sezonu w piekle Artura Rimbauda.
9 Zeszyty pozostawione przez Haraguchiego Tózó zostały opublikowane w Tokio pod tytułem Nijusai no echudo (Etiuda dwudziestolatka).
W okresie Heian wraz z buddyzmem ezoterycznym z Indii przybyły mandale (buddyzm chciał związać z nimi swoje medytacje i praktyki religijne), metafizyczne diagramy przedstawiające porządek wszechświata w jego dwóch głównych aspektach: świata ziemskiego i świata transcendentnego. Później dualizm ten odżył w sektach Czystej Ziemi i zen. Ich ścieżki były przecierane w japońskiej wrażliwości na przestrzeni wieków, i nagle, spontanicznie, swoje kroki skierowali na nie współcześni. Nihilistyczna świadomość jest startem, śmierć z wyboru linią mety, ale sposoby dotarcia do niej różnią się od siebie, jakby oznaczały przemierzenie odmiennych od siebie światów.
Bardzo zdolny młody człowiek
Oszczędzeni przez wojnę młodzieńcy stanęli przed zagrożeniem fascynacji samobójstwem, która osiągnęła swój szczyt w latach pięćdziesiątych. Mishima był najsłynniejszym przedstawicielem tego pokolenia, jednak wcale nie spieszył z odpowiedzią na zew śmierci. Ten stary młody człowiek, który zmarł w wieku czterdziestu pięciu lat na ołtarzu swoich marzeń z młodości, był na tyle mądry, by zawiesić swoją decyzję na odpowiednio długi czas. Starszy o rok od Haraguchiego, był jego kolegą z Uniwersytetu Tokijskiego. Czy w chwili odebrania sobie życia pomyślał o tym jakże dyskretnym towarzyszu, który wyprzedził go o tyle lat? On również zawierzył tylko najbardziej bezkompromisowemu z czynów. Jego pogarda dla bezwstydnego i hałaśliwego życia rosła z roku na rok, aż wreszcie przeszedł od myśli do czynu. Ale w 1946 r. młody Mishima jest jeszcze bardzo daleki od wniosków Haraguchiego. Przeżył, a więc będzie żył, z gorliwością dodatkowo podsycaną przez śmierć, której właśnie uniknął. Jego już uznany talent zdawał się potęgować piękno życia. Tryskający inteligencją i energią Mishima odniósł w pokonanej Japonii zwycięstwo, którego może pragnąć każdy młody człowiek. Ten pisarz, którego cechowała wola osiągnięcia sukcesu oparta na bardzo surowej dyscyplinie pracy, nie omieszka skorzystać niedługo ze wszystkich dostępnych środków reklamy. Nie bez upodobania prowokuje bladolicych intelektualistów o tendencjach sartrowskich swoim cynicznym konformizmem oraz afiszowaniem się swoim sukcesem, gdy w wieku trzydziestu czterech lat buduje sobie rozległy „antyzenistyczny" dom, pełen przepychu aż do granic kiczu, ze schodami z kutego żelaza, żyrandolami i kandela-