Po śmierci Gustawa Herlinga-Grudzińskiego (4 lipca 2000) ukazało się w polskich czasopismach wiele artykułów na temat twórczości Wielkiego Pisarza. Z tych, które przeczytałem, najtrafniejszy wydał mi się szkic Jerzego Jarzębskiego, historyka literatury i krytyka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jerzy Jarzębski przysłał mi nie tylko ten swój tekst, ale i kilka zdjęć zrobionych przez niego Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu podczas spotkania z czytelnikami 17 maja 2000 w Krakowie. Są to jedne z ostatnich zdjęć Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.
Napisał mi o tym spotkaniu:
"Herling zdawał się być w doskonałej formie: uczestniczył w promocji książki [Najkrótszy przewodnik po samym sobie], odpowiadał na pytania, bardzo długo rozdawał autografy, a potem rozmawiał z ludźmi. Nie przyszło mi do głowy, że widzę go ostatni raz w życiu. Potem oczywiście żałowałem, że nie zadałem mu jakichś 'ostatnich pytań' - ale tak jest zawsze. Śmierć jest skandalem egzystencjalnym i z reguły nie bierze się jej pod uwagę." (JJ)
Serdecznie dziękuję Panu Profesorowi Jerzemu Jarzębskiemu za przesłanie mi tego znakomitego tekstu i fotografii Gustawa Herlinga-Grudzińskiego dla opublikowania ich w Zwojach. (AMK)
HERLING - CAŁOŚĆ I SENS
JERZY JARZĘBSKI
Zmarł Gustaw Herling-Grudziński. Rok temu, jadąc z Mediolanu do Lozanny, skręciłem w dolinę Aosty, wjazd w którą i dziś, jak przed półwieczem, "musi na każdym podróżnym robić wrażenie przeskoku z królestwa światła do królestwa półmroku, strzeżonego po obu stronach przez ciężkie cienie skał". Jechałem tam nie dla piękności miasta - niezwykłego istotnie - ale po to tylko, by odnaleźć Wieżę Trędowatego i to, co zostało z jego ogródka. Oto potęga literatury! Czy pojawi się kiedyś w Aoscie - obok ulicy Xaviera de Maistre'a, pierwszego z piewców wieży i jej więźnia - także ulica Herlinga-Grudzińskiego?
Ale uliczki, którym Herling mógłby nadać imię, widzę w wielu innych miejscach: na Capri i w Neapolu, w Londynie i w Rangunie, w Parmie i w Wenecji, a nawet w Pradze, gdzie przecież "nie był" i "był" jednocześnie - może bardziej intensywnie, bo poprzez literaturę, a wbrew politykom i policjantom, którzy go tam nie chcieli. Apoteozę Herlinga-twórcy i Herlinga-człowieka rad bym więc zacząć jakby od końca, od miejsc, w których odcisnęła się jego obecność. Może właśnie po tym rozpoznaje się pisarską wielkość - po śladzie, jaki zostawia na opisywanym świecie, który nie umie już potem istnieć tak jak wprzódy. Czy będziemy już mogli oglądać Zatokę Neapolitańską albo freski na sklepieniu parmeńskiej katedry tak, jakby ich Herling nie opisał? Czy - po drugiej, ponurej stronie Europy - resztki obozu w Jercewie mogą zarosnąć tajgą tak, by ich już nikt nie pamiętał? Dyktatorzy, nie zadzierajcie z pisarzami, bo siła ich zawsze większa niż zdołacie pojąć!
Być (niewygodnym) świadkiem epoki i jej nieprawości to zatem nie tylko: zeznawać przeciw mordercom i kłamcom, ale także - "przeciągać rzeczywistość na swoją stronę", nadawać jej własne piętno i aurę, obciążać prywatną pamięcią na przekór producentom prawd i obrazów oficjalnie aprobowanych. Trzeba w tym celu być kimś więcej niż zręcznym składaczem fabuł. W fabułach Herlinga on sam tkwił jak nieusuwalny cierń, bo choćby mówiły o postaciach historycznych lub całkowicie fikcyjnych, mówiły też - lub przede wszystkim - o nim. To pisarz przecie - nieprzytomny z bólu po stracie pierwszej żony - był właściwym bohaterem historii o trędowatym i innych postaciach Wieży, szukających odpowiedzi na pytanie, jak żyć po załamaniu się racji dalszej egzystencji. To Herling-emigrant, skazany w kraju na niepamięć i przeżywający nędze wygnańczego losu, był postacią centralną w Księciu Niezłomnym, choć w zdarzeniach akcji nie brał właściwie udziału.
Był więc zapewne Herling "realistą", czyli takim pisarzem, który z rzeczywistością nawiązuje bliski, intymny dialog, dialog zresztą oparty o mocne przeżycia natury etycznej. Tam. gdzie pisarz styka się z rzeczywistością, podwyższa się temperatura emocjonalna, feruje się oceny moralne, ale też sam człowiek także podlega nieuchronnej ocenie. Zapewne dlatego właśnie obrazy świata, jakie Herling przekazał w swoich książkach, pozostają "gorące" - bo się w nich wyzwala energia podmiotowa, krąży w nich krew, zadawane są zasadnicze pytania o sens i wartości. Dlatego Inny świat pozostaje dla mnie nie tyle dokumentalną relacją z obozu, ile raczej opisem batalii, jaki toczą więźniowie o zachowanie sensu życia w sytuacji, w której sens ów ulega zaprzeczeniu i zdruzgotaniu przez nowożytną tyranię.
Jakże ów sens odnaleźć? W opowieściach Herlinga najbardziej skuteczne wydaje się poszukiwanie zwierciadlanych odbić: przypadki bohaterów odbijają się w sobie wzajem, szukają też odbić w literaturze, w micie, w wielkich księgach ludzkości - albo też w zdarzeniach rzeczywistych, zanotowanych przez wieść gminną lub agencje prasowe. Odbite wielokrotnie, znajdują dla siebie jakąś wspólną strukturę, która zapewnia im kościec logiczny i moralną osnowę. Dziennik pisany nocą, który jest zapisem życia pisarza i jego potyczek z dziełami sztuki, ideami czy ludźmi, w literaturę przechodzi czasem niepostrzeżenie, bo też nie ma dla niej jakiegoś osobnego miejsca w pisaniu Herlinga, wynika ona po prostu z przeżycia dialogu ze światem, które tu czy ówdzie domaga się wyraźniejszego opracowania i spuentowania w postaci wyodrębnionej lokalnie fabuły. Wśród pisarzy polskich ostatnich dziesięcioleci Herling należy do tych, którzy wysoko cenią sobie spotkanie ze światem, dotknięcie rzeczywistości, zadawanie jej pytań.
Któż bardziej od niego byłby do tej roli - zadawania pytań światu - predestynowany? Biografia Herlinga to niejako los symboliczny pisarza w dwudziestym wieku. Przeszedł młodzieńczą fascynację socjalizmem - i mógł na własnej skórze przekonać się, jak łatwo ta piękna idea zwyrodniała w naszym stuleciu za sprawą komunistycznej władzy. Niebawem przeszedł doświadczenie więźnia obozu koncentracyjnego - najpotworniejszej może spośród instytucji, jakie stworzył totalitaryzm. Potem walczył na froncie o zduszenie tyranii, ale po wojnie czekał go los wygnańca, któremu władze polityczne własnej ojczyzny odmówiły prawa do istnienia w świadomości ziomków ? znów los wznoszący się w XX wieku do rangi symbolu.
Wszystkie te przejścia natrafiły w Herlingu na umysł chłonny, nieskory do zanurzania się w odmęty emocji - prędzej do (auto)analizy. I tak do końca życia próbował określić i przeniknąć fenomen komunizmu ? nie tylko w jego ucieleśnieniach politycznych, w formie totalitarnych reżimów, ale również w postaci "opium dla intelektualistów", idei rozsnuwającej wokół siebie niezwykle skutecznie zasłonę kłamstw i zarazem powabów, którym nie umiały się oprzeć najtęższe umysły epoki. Równie celne były w wydaniu Herlinga rozważania nad emigracją. Jako współtwórca Kultury i jej programu, Herling jak mało kto przemyślał sens emigrowania - wraz z całym związanym z nim bagażem klęsk, cierpień i rozczarowań. Emigrant wie bowiem, że spada nań obowiązek przemyślenia do głębi idei organizujących narodową świadomość, skonfrontowania ich z myślą europejską i światową po to, by sprostać wyzwaniom nowych czasów, wie też jednak, że trud ów pozostanie przez dziesięciolecia nieznany ogółowi, niedoceniony, opluty przez pismaków na usługach władzy. Sceptyczne, pełne fatalizmu zakończenie Księcia Niezłomnego, w którym obnaża Herling nędzę losu emigranta, łatwo zestawić z podobnie pozbawionym złudzeń i rachub na czerpanie zysków z własnej przyzwoitości Przesłaniem Pana Cogito.
Życie Herlinga zakończyło się jak bajka. Miało być przecie zupełnie inaczej: miał autor Innego świata pozostać pisarzem nigdy w Polsce ? poza wąskimi kręgami uniwersyteckich badaczy - nie poznanym, nie znanym też Europie i światu, bo i któż wsłuchuje się w głos przegranych z wyroku historii? Miał, outsider do samego końca, w chwili śmierci rozmyślać gorzko nad straszliwą ceną wierności prawdzie i moralnym ideałom. Ten los niejako czekał na niego - gotowy, przewidziany i zapowiedziany przez literackie fabuły, przez fascynujące pisarza postacie samotników i nieszczęśliwców, w których tragedii przeglądał się przez wiele lat.
Skończyło się inaczej wskutek zaskakującej klęski systemu, dzięki czemu został Herling na dziesięć ostatnich lat swego życia jednym z największych w Polsce autorytetów ? moralnych, artystycznych, politycznych. Jego głos uległ niespodzianie amplifikacji, rozlegał się z siłą tysięcy głośników i setek tysięcy egzemplarzy książek czy gazet. Nie oswojony z nowym, potężnym rezonansem swych wypowiedzi, pisarz wyrażał często opinie bezkompromisowe, czasami może krzywdzące; zyskał też przyjaciół i wrogów, a także politycznych popleczników ? jednym słowem, stał się, mimo oddalenia, aktywnym uczestnikiem krajowego życia literackiego. Czy takim go zapamiętamy? Myślę, że jednak nie. Herlinga jako wielką, ważącą na literaturze i narodowej tradycji osobowość stworzyła sytuacja wygnania.
Wygnańcem był szczególnym, bo takim, który - inaczej niż Lechoń, Wierzyński, Wittlin, Gombrowicz czy Miłosz - niemal cały swój dorobek zawdzięczał emigracyjnej twórczości: w Polsce przed wojną nie zdążył jeszcze wyrobić sobie nazwiska. Za Herlingiem nie stała więc na obczyźnie miniona sława i pamięć czytelników. Jego dobytkiem były niezwykłe doświadczenia, ale takie - o paradoksie! - których nie chciano na Zachodzie przyjąć do wiadomości i zaakceptować. Herling wziął więc na siebie - z wszystkimi konsekwencjami - los "wołającego na puszczy", samotnego weredyka, którego nikt poza niewieloma towarzyszami niedoli nie chce słuchać. Podobnie było wcześniej z Józefem Mackiewiczem, ale ten ostatni pozostał niewolnikiem swych politycznych koncepcji, tak radykalnych, że i wśród emigracyjnych Polaków niewielu znalazł popleczników.
Z Herlingiem było inaczej. Jego wizja świata ogarniała nie tylko politykę, ale też sztukę, literaturę, filozofię i myśl społeczną. Zabierał głos w wielu sprawach, nie zapominając jednak nigdy, że kultura fundament ma etyczny i bez niego istnieć nie może. Nowym kierunkom myśli, ideologiom, a także dziełom sztuki, zadawał więc wciąż niewygodne pytania moralisty. Miał bowiem świadomość, że istnieją w przestrzeni wspólnej, w której wypowiedziane słowa, piękne obrazy, wzniosłe idee sąsiadują z ludzkim cierpieniem, upodleniem i nędzą. Więcej, są z tymi ostatnimi w nierozerwalnym związku, ponoszą za nie odpowiedzialność. Herling, ze swoim samotnym ceterum censeo pozostawał jednym z ostatnich pisarzy i myślicieli rozumujących i oceniających świat w kategoriach Całości i Sensu. Nie mógł pewnie oczekiwać entuzjazmu od ideologów dekonstrukcji, fragmentacji czy "śmierci człowieka" - jego teksty zbyt mocno ciążą ku (nie zawsze łatwej) puencie, a człowiek osobny, jednostka w pełni swego podmiotowego uposażenia zbyt mocną zajmuje pozycję w jego pisarstwie, aby mógł się odnaleźć na targowiskach postmodernizmu. Kto wie jednak - może to jego będzie za grobem zwycięstwo?
Tekst otrzymany od autora;
pierwodruk: Tygodnik Powszechny, Kraków, 16 lipca 2000
Teksty Gustawa Herlinga-Grudzińskiego lub z nim związane zamieszczone w Zwojach:
Gustaw Herling-Grudziński: Legenda o nawróconym pustelniku, Zwoje 2/2, 1997
Gustaw Herling-Grudziński: Dwa totalitaryzmy (Dziennik pisany nocą, 8 sierpnia 1997), Zwoje 3/3, 1997
Gustaw Herling-Grudziński: Dziennik pisany nocą, 17 października 1997, Zwoje 4/4, 1997
Gustaw Herling-Grudziński: Ofiarowanie, Zwoje 1/5, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Zima w zaświatach, Zwoje 2/6, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: O snach (Dziennik pisany nocą, 2 listopada 1985), 3/7, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Sny w pięknym Morodi, Zwoje 3/7, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Herling-Grudziński do Abp. Życińskiego, Zwoje 4/8, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Wariacje na temat Wielkiej Ucieczki, Zwoje 5/9, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Połączenie dwóch dróg, Zwoje 6/10,1998
Gustaw Herling-Grudziński: Siena i okolice, Zwoje 7/11, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Nagroda Nobla dla José Saramago, Zwoje 8/12, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Schronisko lunatyczne, Zwoje 8/12, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Inkwizytorzy (Dziennik pisany nocą), Zwoje 9/13, 1998
Gustaw Herling-Grudziński: Poezja Leśmiana, Zwoje 3/16, 1999
Gustaw Herling-Grudziński: Bl. Abp. Stepinac (Dziennik pisany nocą, 9 marca 1999), Zwoje 3/16, 1999
Gustaw Herling-Grudziński: Rosja (Dziennik pisany nocą, 10 stycznia 2000), Zwoje 2/22, 2000
Gustaw Herling-Grudziński: Moje "Podwójne życie pisarza," Zwoje 3/23, 2000
Gustaw Herling-Grudziński: Nadzieja / Samotność, Zwoje 3/23, 2000
Gustaw Herling-Grudziński: Być. I pisać., Zwoje 4/24, 2000
Józef Życiński: Abp. Życiński do Herlinga-Grudzińskiego, Zwoje 4/8, 1998
(Mieczysław Grydzewski): O książce Gustawa Herlinga-Grudzińskiego ["Inny świat"], Zwoje 4/24, 2000
Włodzimierz Bolecki: Krzyk człowieka XX wieku, Zwoje 4/24, 2000
Włodzimierz Bolecki: Dorobek Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Zwoje 4/24, 2000
Włodzimierz Bolecki: Wieczny debiutant, Zwoje 4/24, 2000
Włodzimierz Bolecki/Andrzej Kobos: Co zostanie po Gustawie Herlingu-Grudzińskim, Zwoje 4/24, 2000
Irena Grudzińska-Gross: Gustaw Herling-Grudziński - In Memoriam, Zwoje 4/24, 2000
Jerzy Jarzębski: Herling - Całość i sens, Zwoje 5/25, 2000
Andrzej Kobos: Moje dotknięcie Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Zwoje 4/24, 2000
4