Był luty. Słońce świeciło blado, jasno, a śniegu już nie było nigdzie...
Kari siedziała spokojnie na cmentarzyku, a w łapkach ściskała wstążeczkę Zyzia. To ona przypominała jej momenty i cudowne chwile spędzone z jej najlepszym przyjacielem Juniorem...
Junior, jak obiecał złączył wstążeczkę tak dokładnie, że była jak nowa! Zaraz potem oznajmił, że musi odejść.
"Dlaczego -zapytała wtedy Kari ze smutkiem.
-Ponieważ nie czuję się tu wolny. A w dodatku muszę poszukać mojej siostry, Lussi i porozmawiać z nią na temat rodziców.
-Ale wrócisz, prawda?
-Nie wiem, lecz postaram się"
Po tych słowach Junior uśmiechnął się słodko i odszedł. Mimo że Kari, urodzona końcem września była wciąż kociakiem, chyba zakochała się w tym zabawnym kocurku z roześmianymi oczami i umiejętnościami, jakimi nie powstydziłby się żaden kot!
Rozejrzała się spoglądając na twarze pozostałych kotów. Mama nie wyglądała źle, ale widać było że upadła ostatnio na zdrowiu. Ojciec przestał się smucić, choć nie chodził tak wesoły jak kiedyś. Strzałki w ogóle nie było, dalej szukała "swej drogi" . Kanis i Meg opiekowały się domem, rodzicami, a Felek z Kluskiem chodzili na polowania, i chyba tylko oni jeszcze zachowali wesołość.
-Kari, gdzie twoja mama żaba?
-Przechodziliśmy przez to-westchnęła Kari wywracając oczami. -Moją mama jest Łatka, a ojcem nie królik tylko Puszek. Wyrosłam z tych głupot, szkoda tylko że wy nie.
-Ale my lubimy żarty-wyszczerzył się Felek. -A ty już nie będziesz z nami chodzić na wyprawy, co?
-Nie wiem... Teraz czekam aż Junior wróci... Oby wrócił...
Felek i Klusek słysząc imię Juniora popatrzyli na siebie znacząco.
-Aaa.. Junior, twoja miłość!
-Będzie cmok-cmok!!
-Zakochana para...
-Zachowujecie się jak dzieci, a macie półtora roku! -Kari wstała i poszła na stryszek. Felek i Klusek stali ogłupieli i spoglądali na nią.
-Nawet zażartować nie można! -Oburzył się Felek i spojrzał na Kluska. -Masz plamę na szyi.
-To ŁATA, głupku-roześmiał się Klusek i wskoczył na brata. -A ty masz kłopoty, stary!
Zaczęli się okładać na żarty. Kari spoglądała na nich ze stryszku. Przynajmniej oni są tacy jak zawsze!
Kari przysiadła i zaczęła bawić się w swoją 'ulubioną zabawę' -co tu się wydarzyło. Polegała na tym, że myśli się o jakimś miejscu, i co tu się wydarzyło. Sama Kari to wymyśliła, żeby nie zapomnieć ważnych wydarzeń z historii jej rodziny.
-Hm... Tu na stryszku mieszkali Klara z Krakersem, tu rodziły się wszystkie koty... Poczynając od mojej matki. A tu... -Kari podeszła do krawędzi. -Tu odbyła się bitwa Meg, Strzałki i Kanis z psem!
-A tu zabili szczura... -Koteczka odsunęła jeden z płotów. -To musiało być fajne! A tam było legowisko Belli!
Kotka położyła się na sianie. Przymknęła oczy i po chwili zasnęła, tak jak to zwykle robiła Bella.
Miała sen. Śniło się jej, że czuje ogromną rozpacz. Jest też pewna, że jest winna... Tylko czemu?
Miała łzy na policzkach... Może śni się jej, że jest Bellą? Bo stoi na łące Armetiego, przy kocich grobach... Bardzo możliwe!
Spogląda na groby. Czyta napisy...
Nagle poczuła, że fala gorąca zalewa jej ciało. Widzi napisy, takie jak 'Felek' . 'Klusek' . 'Łatka' ... Przy każdym z imion napisane jest: Zabity z winy Kari....
Obudziła się przerażona. Co to za głupi sen! to przez legowisko Belli, bez urazy Bello...
Wstała i poszła na dół.
-Miała sen? -Zapytała Rita, gdy Armeti przymknął oczy próbując wyczuć to.
-Tak-odparł.
-Podziękujmy Mruczkowi za pomoc. Miejmy nadzieję, że Kari odpowiednio zinterpretuje tą senną wizję, co nie doprowadzi do tej katastrofy. -Powiedziała Szarka.
-Musi się jej udać-westchnęła cicho Mister.
-Nie chcemy stracić całego rodu... -Przytaknęła Zoja. -Ale bądźmy dobrej myśli. Armeti, możesz wyczuć uczucia Łatki, które nastąpią za równy miesiąc?
Armeti znów się skoncentrował. Wszystkie koty spojrzały na niego zaciekawione.
-I? -Zapytała Bella niecierpliwie.
-Nie mogę nic wyczuć-powiedział Armeti kiwając smętnie głową.