Etyczne aspekty śmierci
22 05 2006 Katarzyna Cieślak
Człowiek od chwili narodzin nosi śmierć w sobie, każda chwila istnienia zbliża go do niej. Powiedzieć by można, że „życie ludzkie nosi stygmat śmierci, jej perspektywy”. Człowiek jest istotą śmiertelną, dlatego mówi się o „istnieniu ku śmierci”. Już Augustyn w swym dziele „De civitate Dei” życie określał mianem „biegu ku śmierci”
Współcześnie wielu ludzi myśl o śmierci spycha na margines świadomości. Kiedyś wyglądało to nieco inaczej. Ludzie umierali w domu, w atmosferze ciepła i rodzinnej miłości otoczeni bliskimi - zarówno dziećmi jak i wnukami. Na łożu śmierci mogli pożegnać się z całą rodziną, zostawić swoją ostatnią wolę, ostatni raz pobłogosławić wszystkich. Była to sytuacja, mimo że przykra i ciężka, dobra dla wszystkich. Umierający czuł miłość i bliskość osób, które były dla niego ważne, w tej trudnej chwili kiedy człowiek czuje się najbardziej samotny w życiu, nie czuł się opuszczony i osamotniony. Z drugiej strony zaś ludzie od dziecka obcowali z fenomenem śmierci, która nie była anonimowa, ale, jakkolwiek groźna, łagodzona była przez ten cały ceremoniał obyczajowy, jaki jej towarzyszył. Krótko mówiąc śmierć oswoiła człowieka.
Z biegiem czasu, wraz z rozwojem medycyny i promocją służby zdrowia, łoże śmiertelne znalazło swoje miejsce w szpitalach, klinikach i hospicjach, gdzie śmierć przychodziła do chorych w samotności lub ewentualnie w obecności personelu. Dziś w większości bliscy dowiadują się o zgonie po fakcie, nie towarzyszą w tych ostatnich chwilach życia konającego i rzadko mogą ulżyć umierającemu w cierpieniach przez swoją obecność, troskliwość, dobre słowo, pociechę czy wspólną modlitwę. Kontakt rodziny ze śmiercią ogranicza się do pogrzebu i załatwienia formalności związanych ze zgonem. Ostatnie pożegnanie nie jest już osobistym kontaktem lecz złożeniem wieńca na grobie zmarłego.
Zmiana ta doprowadziła do społecznego wypaczenia obrazu śmierci. Efektem tego są dwa skrajne podejścia do niej. Pierwszym z nich jest tanatofobia, czyli paniczny lęk przed śmiercią. Przeciętny człowiek myśli o umieraniu w pewnych szczególnych momentach, gdy odchodzi ktoś bliski, gdy sam staje ze śmiercią oko w oko. U tanatofobika natomiast myślenie to nabiera rozmiarów obsesji. Człowiek myśli o umieraniu ustawicznie, bez przerwy, towarzyszy temu chorobliwy lęk i odraza, które nie pozwalają mu swobodnie żyć, wychodzić z domu itd. Przeciwieństwem tanatofobii jest tanatofilia. Jest to rozmiłowanie w śmierci, którą spotykamy np. w egzaltacji religijno - mistycznej lub w poezji romantycznej i neoromantycznej. Tanatofilia może być wynikiem doznanych cierpień i klęsk, paroksyzmem rozpaczy, jak np. u biblijnego Hioba, może też być uważana za lęk przed życiem, starzeniem się, troskami i trudami, może mieć zatem te same źródła, co buddyjska tęsknota za nirwaną. Oba odniesienia do śmierci mogą występować jednocześnie, najściślej splecione ze sobą, jak to przedstawia Johan Huizing w „Jesieni Średniowiecza”. Tanatofobia i tanatofilia są skrajnymi postawami wobec śmierci, nie wolnymi od rysów patologicznych, które dziś często towarzyszą człowiekowi stającemu w jej obliczu.
Mimo, iż rolę powierników i towarzyszy ostatnich dni ludzkiego życia już dawno przejęły różne instytucje specjalnie do tego przygotowane, problemem nadal pozostaje dylemat mówienia prawdy. Nadal dyskutowanym jest pytanie: czy powiedzieć pacjentowi, że jest nieuleczalnie chory, że umiera?
Od strony etycznej, u podstaw zagadnienia znajdują się dwie fundamentalne zasady. Każdy człowiek ma obowiązek mówienia prawdy i każdy człowiek ma prawo do prawdy. Nasuwa się jednak pytanie, czy są to zasady naczelne, czy też są one podporządkowane godności człowieka? Udzielenie uniwersalnej odpowiedzi na wyżej postawione pytanie jest niemożliwe. Specjalistka od tanatologii Elisabeth Kübler - Ross twierdzi, iż nie wolno ukrywać przed umierającym prawdy o jego stanie zdrowia. Każdy przypadek ma jednak swoje własne racje i musi być w indywidualny sposób rozpatrywany. Dla jednego bowiem śmierć będzie tragedią, przeszkodą, która stanowi jedno z najważniejszych egzystencjalnych wyzwań życiowych. Dla innego będzie to ratunek, wyzwolenie od cierpień i boleści uciążliwej choroby. Jeszcze inny zaś z ufnością powie, że dla niego „życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem”. Innym istotnym czynnikiem przemawiającym za powiedzeniem prawdy jest obowiązek dania umierającemu czasu na przygotowanie - pożegnanie z rodziną, pojednanie z Bogiem i ludźmi czy tak przyziemną rzecz jak spisanie testamentu. Dla człowieka wierzącego istotnym jest argument stworzenia mu możliwości przygotowania wobec Boga w obliczu śmierci, a także wykorzystania czasu życia na przeżycie go zgodnie ze swoimi przekonaniami. Z drugiej strony jednak, czy wolno lekarzowi odbierać nadzieję? To trudna kwestia etyczna dotycząca stosunku lekarza do umierającego.
Według etyki chrześcijańskiej obowiązki wobec osoby leżącej na łożu śmierci ma również otoczenie - rodzina, przyjaciele. Ich etyczną powinnością jest bycie z chorym, odwiedzanie go w szpitalu nawet wtedy, gdy choroba wydaje się odrażająca. Podobnie jak poród jest zarówno dla matki jak i dla dziecka trudnym i ciężkim przeżyciem, tak jest i ze śmiercią, której cierpienie i trud są jednak niewymierne i niełatwe do sprecyzowania. Przy narodzinach normalnym i oczywistym jest pomoc akuszerki i lekarza. Pomoc przy śmierci natomiast nadal dla wielu pozostaje tylko pobożnym życzeniem. Zapomina się, że umieranie jest też wysiłkiem i cierpieniem. Umierający przede wszystkim doświadcza lęku i nawet sama obecność kogoś drugiego przy jego łożu może być ulgą. Konający potrzebuje kontaktu z kimś drugim, żywym, nie odmawiającym współczującej dłoni, choć dla towarzysza może to być niemiłe i straszne.
W końcu ostatnim obowiązkiem wobec umarłego jest obowiązek pogrzebu. Świadomość tego obowiązku występuje we wszystkich kulturach, mimo iż w każdej z nich posługiwano się inną techniką. Starożytni Persowie składali ciała zmarłych w tzw. wieżach milczenia, gdzie stawały się one żerem drapieżnego ptactwa. Egipcjanie z kolei stosowali balsamowanie i mumifikację zwłok, które składali w grobowcach, np. piramidach. Na innych obszarach starożytnego świata praktykowano bądź inhumację, czyli grzebanie zwłok, bądź kremację, czyli palenie. W kręgu kultury chrześcijańskiej przyjęła się inhumacja, ze względu na wiarę w zmartwychwstanie ciał. Dziś jednak tylko kościół katolicki obstaje przy grzebaniu zwłok tylko w szczególnych wypadkach zezwalając na kremację, która dla wielu nadal nosi piętno obozów koncentracyjnych.
Z punktu widzenia etyki technika usuwania ciał zmarłych jest obojętna, oczywisty jest jednak obowiązek ich chowania. Chodzi tutaj bowiem nie tyle o wierność formie czy zwyczajom, ale o odmówienie ostatniej postaci nadania śmierci ludzkiej, choćby po fakcie, jakiegoś znaczenia. W warunkach walk frontowych i partyzanckich żołnierze, nieraz z narażeniem życia, ewakuowali zwłoki żołnierzy, by zgotować im godny pogrzeb. Nie pochowanie zwłok, obchodzenie się z nimi, było od zawsze ostatecznym dowodem na to, że „człowiek był niczym. Kiedy więźniowie umierali, zwłoki wkładali do worka, przywiązywali do nart i wywozili na zewnątrz zony czyli obozu, a tam to już hieny wszystko rozszarpały” - czytamy w opisach radzieckich łagrów. Profanacja zwłok jest karalna. Człowiek ma poczucie majestatu śmierci i wzdryga się przed zbezczeszczeniem zwłok.
Poszanowanie dla zmarłych znajduje swój wyraz również w pielęgnowaniu grobów i w świętach zmarłych (np. dzień zaduszny). Innym przejawem szacunku dla zmarłych jest pielęgnowanie ich pamięci. Dotyczy to przede wszystkim wybitnych jednostek w życiu narodowym, kulturalnym czy politycznym, ale i przeciętny członek społeczeństwa powinien zostać w pamięci bliskich, przyjaciół, sąsiadów. Powszechną jest też zasada, że o zmarłych nie mówi się źle. Wszystko, co było w niej złe należy puścić w niepamięć. Każdy żyjący człowiek zasługuje na szacunek, tym bardziej więc szacunek winniśmy każdemu zmarłemu.
Śmierć jest najbardziej tajemniczym i niezbadanym, finalnym elementem ludzkiego życia. Jakichkolwiek rozważań nie podjęlibyśmy się w tej kwestii, ilu poglądów byśmy nie przeanalizowali, zawsze pozostanie ona dla nas wielką niewiadomą, która napawać będzie lękiem i niepewnością, która nasuwać będzie myśli co czeka mnie po śmierci? Pewne jest również to, że bez względu na to, jak daleko posunie się współczesna nauka, jak bardzo rozwinie się technika, tego co czeka człowieka po drugiej stronie nigdy nie będziemy w stanie zmienić. Pozostaje nam więc jedynie towarzyszenie tym, którzy stają u progu tego trudnego momentu i pamiętanie szczególnie o etycznych aspektach śmierci.