Nowoczesne budownictwo ma jedną ogromną wadę - cienkie ściany, przez które słyszy się wszystko, nawet to, o czym nigdy nie chcielibyśmy usłyszeć.
Tak myślała Marta przyciskając mocno poduszkę do uszu, bezskutecznie starając się zagłuszyć dobiegającą z kuchni kłótnię rodziców. W ciągu swego dziewięcioletniego życia dziewczynka nieraz była świadkiem spięć pomiędzy mamą i tatą, ale jeszcze nigdy nie były one tak częste i intensywne, jak przez ostatnich kilka dni. Tata wracał do domu coraz później, mama miała wciąż zaczerwienione od płaczu oczy. W ogóle wszystko było nie tak jak powinno.
Kiedyś w domu panował zawsze radosny nastrój, mama po pracy krzątała się w kuchni, tata wymyślał fajne zabawy. Albo we trójkę szli do parku, albo nad jeziorko za laskiem obok osiedla. Grali w piłkę, ringo, albo zwyczajnie spacerowali rozmawiając o wszystkim i o niczym. Teraz w domu zazwyczaj panowała złowroga cisza, albo trwały niekończące się kłótnie. Mama spoglądała przez okno tak, jakby niczego nie widziała i błądziła myślami gdzieś bardzo daleko. Na skroniach taty pojawiły się srebrne włosy, przestał stroić śmieszne miny i rozśmieszać Martę za każdym razem, kiedy nie chciała zjeść kolacji. I też wydawał się jakiś taki nieobecny, zamyślony.
- Jak mogłeś mi coś takiego zrobić? - krzyczała mama - Po tylu latach... A ja tak ci ufałam...
- Nie planowałem tego, tak wyszło! - podniesionym głosem tłumaczył tata - Nie wszystko w życiu da się poukładać do odpowiednich szufladek!
- A pomyślałeś o Marcie?! - nie dawała za wygraną mama - Pomyślałeś, jak ona to zniesie?
Dziewczynka podniosła głowę i odrzuciła poduszkę na bok. Kiedy usłyszała, że rodzice mówią o niej ciekawie nadstawiła uszu. Może w końcu czegoś się dowie.
Tata przez chwilę milczał.
- Przecież rozwodzę się z tobą, a nie z Martą - wybąkał w końcu - I zrobię wszystko, żeby nasza córka jak najmniej odczuła, to co się teraz dzieje...
- Tak, tak, oczywiście - szydziła mama - Zrobisz to w białych rękawiczkach. Nasza córka będzie zachwycona patrząc, jak walczymy ze sobą na sprawach rozwodowych!
- Nie musimy walczyć - taty ton w pewnym momencie stał się jakby proszący - Załatwmy to w cywilizowany sposób, bez niepotrzebnego prania brudów.
- No tak, może zróbmy to z uśmiechem na ustach! - mama nakręcała się coraz bardziej, a jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy - Mój cudowny mężulek zostawia nas i wynosi się do jakiegoś babsztyla, a ja jako dobra żona spakuję mu jeszcze walizkę i nie zapomnę o świeżo uprasowanych koszulach! - tu mama zaniosła się szlochem - Nigdy nie wybaczę ci zdrady, nigdy!
W tej chwili Marta usłyszała jeszcze trzaśnięcie drzwi wejściowych, a potem w domu znowu zapanowała ta straszna cisza. Dziewczynce wydawało się, że jakaś straszna siła wbiła ją w materac i nie pozwala na żaden ruch. Rozwód, zdrada, babsztyl - te słowa brzmiały jej w uszach jak tępe uderzenie ogromnego młotka, świdrowały mózg i nie dawały spokoju.