Nie ma we mnie nienawiści ani żalu, jest tylko świadomość własnej bezużyteczności. -Paulo Coelho.
Było tak jak przewidzieli Armeti z Zoją-2007 nie przyniósł nic dobrego dla Kotów od Tokarza. Łatka i Puszek znów mieli wiosną dzieci. Będzie to przedostatni miot, ale oni o tym jeszcze nie wiedzą.
Tym razem Puszek znów się cieszył. Urodziła się tylko jedna koteczka, ale aż cztery kocurki! Każdy kociak był inny. Największy był Rocky - biały w czarne łaty. Pchał się wszędzie i miał duszę dominatora! Roxi, nazwana tak ślicznie przez Łatkę też była nawet silna. Kolor futerka miała biały z gdzieniegdzie burymi łatami. Bazyl był podobny do Puszka. Miał tylko bledszy odcień czerni. Ale biała łata ciągnęła się w tych samych miejscach, gdzie u ojca-od nosa po brzuch.
Tylko Klusek i Felek nie byli zbyt duzi, ale jak podrosną to dorównają reszcie. Klusek był podobny do Roxi, ale miał bure łaty w innych miejscach niż siostra. Felek za to był szarobiały.
-Są wspaniali -uśmiechnęła się Łatka. -Oby tym razem choć jeden powiększył nasze grono...
Mister wdrapała się na stryszek.
-Malce! -ucieszyła się. -Ale słodkie! Ten jest jak ty, tato! Serio! A ten drugi...
Tak, nie ma większej radości niż nowe dzieci...
Kociaki podrosły i wszystkie były podobnych już rozmiarów. Ale Rocky wciąż chciał dowodzić.
Tymczasem źle się powodziło z Felkiem i Kluskiem. Nie wiadomo czemu, NIENAWIDZILI SIĘ.
-Ale... Jesteśmy rodzeństwem! Mamy się kochać! -Martwiła się Roxi, lecz kocurki się tym nie przejmowały.
A zaczęło się od czasu, gdy wszyscy bawili się w berka. Rocky gonił, wszystko przebiegało znakomicie. Ale już od tego czasu kocurki spoglądały na siebie z wściekłością. Nie wiadomo dlaczego...
Tymczasem u Tokarza było pięknie! Kociaki biegały między grobami, był wesoły i przyjemny czas-maj. Nie dość, że kotki miały duży teren u Tokarza, chodziły też za płot, ku niezadowoleniu mieszkających tam ludzi. Ale kociaki śmiały się z tego i dalej wędrowały w tamto miejsce.
-Ciekawe... Tamta dwójka się nie cierpi, widzę to wyraźnie-orzekła Szarka.
-Nie przejmuj się, siostro. Problem się niedługo sam rozwiąże... -Powiedziała Zoja z kamienną twarzą.
-Ile kotów tu jeszcze dołączy w przyszłości, do czasu kiedy będziemy już mogli zacząć...?
-Yh... Jeszcze sporo. Z około dwudziestu najbliższych lat!
-O, matulu... -Jęknęła Szarka, ale Zoja dodała:
-Szybko nam to zleci, zobaczysz. A kiedy dołączy ostatni kot, wszystko się zacznie!