- 1 -
Sławetny podręcznik Przysposobienie do życia w rodzinie wywołał, jak pamiętamy, w listopadzie ubiegłego roku szeroką dyskusję i spotkał się z uzasadnioną krytyką. Zrozumiana była na tym tle potrzeba omówienia takiego tematu na młodzieżowej katechezie. Niejednokrotnie wywołał on "burzę" w salkach katechetycznych. Niejeden katecheta mógł się przekonać, że stoi przed nim bardzo trudny problem. Miał bowiem podać młodym ludziom naukę o prawdziwej miłości. Miał z nią wyjść nie tylko do tych, którzy istotę miłości rozumieją, którzy na katechezie mówili otwarcie i szczerze: "Proszę księdza, my się z księdzem zgadzamy", lecz także i do tych, którzy obstają przy namiastkach miłości, którzy również otwarcie, acz nieco sarkastycznie, mówili: "My się z księdzem nie zgadzamy!" A ksiądz mówił wtedy jednoznacznie i zdecydowanie: Trzeba miłością nazwać to, co jest miłością i wyraźnie oddzielić od tego, co nią nie jest. Trzeba grzech nazwać grzechem. Nie można grzechu nazywać miłością! Tak mówi Bóg i taka jest Ewangelia. Nie na tu żadnych połowicznych rozwiązań, żadnych półśrodków.
Ks. Adam Kalbarczyk - MIŁOŚĆ MA NA IMIĘ SOLIDARNOŚĆ BK 88
- 2 -
Na bramie bardzo zniszczonego cmentarza Obrońców Lwowa zamieszczone są nader wymowne słowa: Mortui sunt ut liberi vivamus "Umarli, abyśmy żyli wolni". Niektórzy mieszkańcy tego miasta jesienią złożyli mu wielką ofiarę - swoje życie. Uczynili to tak ponieważ chcieli i pragnęli, aby ludzie w tym mieście cieszyli się wolnością. Dla tak wielkiej idei ginęli wtedy nawet bardzo młodzi. Ci, co ocaleli, przez prawie dwadzieścia lat żyli tutaj jako wolni - dzięki bohaterskim powstańcom, dzięki ich miłości i poświęceniu.
To, że tu jesteśmy, że żyjemy i cieszymy się wolnością zawdzięczamy czyjejś miłości - wielu ludziom, takie naszym bohaterom narodowym, oczywiście rodzicom, może już też nieżyjącym, a przede wszystkim Chrystusowi.
Żyjemy dzięki Jego nieskończonej i niekończącej się miłości i mamy świadomość, że jesteśmy wolni. W tym objawia się miłość Boga ku nam. że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu" (1 J 4,9). Dzięki Jego ofiarnej miłości jesteśmy wolni od grzechu, który prowadzi do śmierci. On nas z tej niewoli wybawił, lecz zapłacił wielką cenę - śmierć na krzyżu.
Ks. Edward Nawrot POWOŁANI DO MIŁOŚCI BK 91
- 3 -
Człowiek broni się przed tym, co trudne, szczególnie przed tym, co boli (czy to w fizycznym, czy duchowym sensie). Ale czasem przychodzi zrozumienie. "Cieszę się - wyznaje młoda maturzystka od lat dotknięta reumatyzmem - gdy Bóg zsyła mi jakieś cierpienia. Są bowiem dla mnie wskaźnikiem, że mnie kocha, że jestem na drodze prowadzącej do Niego. Szkoda tylko, że mimo usilnych starań nie zawsze potrafię je odpowiednio znosić i Bogu ofiarować".
Pamiętajmy: zbawienie przyszło przez Krzyż. Z odkupieniem człowieka wiąże się cierpienie. Każdy, kto chce uczestniczyć w chwale Chrystusa musi dźwigać swój krzyż. Lecz nie musi dźwigać go sam. W czasie minionego Światowego Dnia Chorych Ojciec Święty przypominał, że obok człowieka chorego i cierpiącego nie można przejść obojętnie, ale trzeba się nad nim pochylić. Po to, by ulżyć jego cierpieniu na ile potrafimy. Po to, by nie zostawić człowieka cierpiącego w samotnym przeżywaniu jego bólu.
Ks. Bogusław Seremet MATERIAŁY HOMILETYCZNE Rok B - Tarnów 2000
- 4 -
Wyobraź sobie taka paradoksalną sytuację: spotykasz u steru statku, który unosi cię na głębie oceanu w bezkresną dal - kapitana, u steru samolotu - pilota. Pytasz: a pan to właściwie skąd wypłynął, wystartował i dokąd podąża? Jaki jest pana port macierzysty? Gdybyś usłyszał odpowiedź: Nie wiem, jaki jest mój port macierzysty, nie wiem, skąd wyruszyłem, i dokąd zmierzam - to... Czy można by było takiemu kapitanowi, pilotowi powierzyć resztę załogi? Czy można by było powierzyć mu pasażerów? Czy chciałbyś z takim przewodnikiem wyruszyć w drogę, bodaj najkrótszą?? Czy chciałbyś z nim wyruszyć w swoją drogę życia? Czy mógłbyś takiemu szaleńcowi zawierzyć?
Ks. Kazimierz Kotlarz TChr - PRAWDA, DROGA I ŻYCIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 5 -
Jeszcze nigdy w dziejach ludzkości nie poświęcano tyle uwagi, starania, poszukiwań, by uwolnić człowieka od chorób, przedłużyć jego życie... "Ubezpiecz się na życie", "Jedz taką margarynę", "tykaj takie lekarstwa" - a będziesz żył, żył, żył...
Jest sztuka teatralna, której bohaterką jest młoda lekarka. Po żmudnych badaniach odkrywa specyfik, który przedłuża życie ludzkie do 150 lat. Jego nazwa: "Antimor". Ludzie czynią wszystko, by ten lek zdobyć.
Przy takim tempie badań, postępie medycyny - kiedyś to, co jest osnową sztuki, może stać się rzeczywistością. Postęp nauki, ekologia, higieniczny tryb życia może przedłużą ludzkie życie... Ale marzenie, że człowiek będzie tu na ziemi żył wiecznie - trzeba włożyć głęboko między bajki. Mimo wszystko, nie gniewaj się. Nie chcę ci odbierać radości i chęci życia myślą o śmierci. Sergiusz Riabinin pisze w swoim Notatniku:
"Zastanów się
ile marnujesz czasu zdrowia
życia tylko po to,
by kilku gapiów przystanąwszy na moment przed twoją klepsydrą przeczytało
jakie miałeś stanowisko, tytuły, medale...
Nosimy w sobie pragnienie życia i nieśmiertelności. Kto nam je wszczepił?
- Naprzeciw naszym ludzkim lękom, niepokojom, pragnieniom - wychodzi Zmartwychwstały Chrystus...
Ks. Kazimierz Kotlarz TChr - PRAWDA, DROGA I ŻYCIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 6 -
Jest wiele opowiadań o Rzymie. To, którą chcę wam dziś opowiedzieć, pochodzi z VIII wieku.
Zmęczony pielgrzym wędrował samotnie do Rzymu. Zbliżał się wieczór i robiło się ciemno. Nie było wówczas takich dróg, jak obecnie. Okolica była równinna i bardzo bagnista. Szybko zapadła ciemna noc. W pobliżu nie było domów ani ludzi, których by można było spytać o drogę. Dlatego pielgrzym nie wiedział, czy ma iść do przodu, czy w lewo, czy też w prawo. Od czasu do czasu dostrzegał jakieś migające światełka na bagnach, które zdawały się go wabić, by szedł w ich stronę. On jednak wiedział, że to są błędne ogniki. Zdawał sobie sprawę, że idąc za nimi mógł utonąć.
Gdy tak stał bezradny i bliski rozpaczy, nagle do jego uszu doszły dalekie dźwięki dzwonów. Wskazywały mu kierunek drogi - niosły ratunek. Idzie szybkim krokiem w kierunku tych dźwięków. Po paru godzinach jest w Rzymie, przy kościele, w którym znajdowały się dzwony. Była to bazylika Matki Boskiej Większej - największy kościół rzymski. Klęka przed ołtarzem i gorąco dziękuje za ocalenie... W życiu Chrystus zawsze jest Drogą!
Ks. Henryk Gościniak - PRAWDA, DROGA I ŻYCIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 7 -
Alias Canetti (laureat literackiej nagrody Nobla) opowiada w swojej Autobiografii, jak w dzieciństwie ciężko poparzony, nie umarł tylko dzięki obecności ojca.
"Ojciec był wówczas w Anglii i to było dla mnie najgorsze. Myślałem, że będę musiał umrzeć i wołałem go głośno, lamentowałem, że już go nie zobaczę, było to gorsze niż ból. (...). W końcu usłyszałem jego głos, podszedł do mnie od tyłu, cicho wymówił moje imię. (...) To byt on i nic mnie już nie bolało. Cierpienie przeobraziło się w cud, zacząłem wracać do zdrowia, ojciec obiecuje już nie odjeżdżać i zostać ze mną podczas najbliższych tygodni. Lekarz był zdania, że umarłbym bez jego powrotu i dalszej obecności. Położył już na mnie kreskę, nalegał jednak na powrót ojca, była to jego jedyna, niezbyt pewna nadzieja". (Ocalony język, Warszawa 1981, s. 58).
Ks. Alfred Wierzbicki - ABYŚCIE SIĘ WZAJEMNIE MIŁOWALI Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2
- 8 -
Pięknie wyraża to poetka pisząc o Schweitzerze:
Aby odchodzić z twarzą piękną trzeba żyć bardzo długo
mocno kochać i porzucać to co kochane
jechać daleko
choćby się było gdziekolwiek,
brać na ręce małe dzieci
iść samotnie
po to by innym było mniej samotnie (A. Kamieńska)
Miłość wzajemna, to wejście we wspólnotę z innymi w coraz to szerszych kręgach.
Ks. Alfred Wierzbicki - ABYŚCIE SIĘ WZAJEMNIE MIŁOWALI Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2
- 9 -
Było to kilka lat temu. Do Polski przyjechał staruszek Misjonarz z dalekiej Japonii. To Brat Zenon Żebrowski, zwany przez dzieci japońskie Królem gałganiarzy lub po prostu - ZENO.
Rozmawiał z nami krótko, nie chciał o sobie wiele opowiadać, jakby to było nie istotne. Widziałem Jego wielkie zmęczenie, a przy tym na Jego twarzy rysował się jakiś tajemniczy uśmiech.
Tu trzeba powiedzieć, że Brat Zeno przywiózł z Japonii do Swej przyczyny wielki i święty dar. Zapewne wszyscy chcieliby wiedzieć i to za dar, ile kosztował i komu go podaruje?
Najpierw powiem, że dar ten kosztował ponad pięćdziesiąt lat ciężkiej pracy wśród najbiedniejszych i bezdomnych dzieci. Właśnie Zeno żebrał o wsparcie dla dzieci, niejeden raz otrzymał w policzek od złych ludzi, kupował ryż i ryby, by tym ratować umierających z głodu.
On też organizował dla kalekich dzieci - ofiar choroby popromiennej - domy specjalnej opieki.
W Polsce pierwsze kroki Brat Zeno skierował do Niepokalanowa. W tutejszym klasztorze przed laty usłyszał wezwanie Pana Jezusa: "Nie tyś mnie wybrał, ale Ja ciebie! Pojedziesz do Japonii i powiesz ludziom, że Ja ich bardzo kocham. Zabierz ze sobą Moją Matkę - Niepokalaną. Ona pragnie ze Mną królować w tym kraju".
Pochylił się nisko przed Bogiem Brat Zeno, a w cichej modlitwie składał w ofierze swój wielki i święty dar - czyli wszystkie lata pracy i posługi misyjnej. Zapewne mówił Jezusowi: - Posłałeś mnie mój Mistrzu - Ja wypełniłem zlecone zadanie. Przyjmij wszystko, co uczyniłem. Dzieci nie umarły z głodu, kaleki mają Dom Opieki oraz Dobre Serca sióstr zakonnych, ...i tylko Sam Pan wie, co jeszcze mówił staruszek misjonarz.
W podzięce za dobroć, otrzymał od władz Japonii najwyższe odznaczenie przyznane przez samego cesarza. Po powrocie do Japonii brat Zeno - otrzymał jeszcze piękniejszy medal. Sam Ojciec święty Jan Paweł II przyjechał do niego - już do szpitala, by objąć Go Miłością i ucałować.
A ja widziałem w Ojcu św. jakby samego Jezusa, Który pochylił nad staruszkiem i powiedział Mu: - Dziękuję Ci ZENO! Przysłałeś mi piękny dar.
Ks. Józef Musiał - OWOC Z DALEKIEGO KRAJU Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2
- 10 -
Tatuś Zenka pracuje w wojsku. Chodzi ubrany w elegancki zielony mundur. Ten strój bardzo podoba się Zenkowi. Marzy o tym, że i on kiedyś zostanie żołnierzem. Dumnie chodzi z tatusiem, któremu inni żołnierze salutują. Przecież tatuś jest porucznikiem - ma trzy gwiazdki. Pewnego dnia Zenek zauważył, że na jego czapce pojawiła się jeszcze jedna gwiazdka. Tato oznajmił z radością: "Otrzymałem awans!"
Dziś słyszeliśmy o awansie apostołów. Pan Jezus nazwał ich przyjaciółmi.
Ks. Roman Froń - PRZYJAŹŃ Z JEZUSEM ZOBOWIĄZUJE Współczesna Ambona 1997
- 11 -
Miłość nie jedno ma imię.
W jednym ze szpitali w Gdyni leżał chory marynarz. Był niewierzący. Odwiedzała go dziewczyna, która opiekowała się chorymi na terenie parafii, gdzie ów szpital się znajdował. Po kilku odwiedzinach chory spostrzegł, że jest dobra, miła i pobożna. Pewnego dnia zapytał ją „a co ty masz za to, że tutaj przychodzisz?”. Odpowiedziała, że nic, że robi to bezinteresownie. Postawił jej następne pytanie: „a d1a kogo ty to robisz?” Dla Chrystusa, który mnie i pana także kocha - odpowiedziała. Marynarz zmieszał się trochę, zaskoczyła go taka odpowiedź. Dziewczyna odwiedziła go jeszcze kilka razy. Kiedy chory powrócił do zdrowia i opuszczał szpital, kupił jej piękne róże i powiedział, dziękując za opiekę: „Zanieś te róże twojemu Chrystusowi”.
Ks. Świątczak A., Miłujmy się wzajemnie, BK 3-12 -