Komunistyczne państwo wg Tommaso Campanella, FILOZOFIA SPOŁECZNA


Majątki, domy i żony - wszystko wspólne, czyli komunistyczne państwo wg Tommaso Campanella.

Wtorek, 14 października 2003 00:00 | Autor: Eryk Kazanowski

Wszystko wspólne, a obywatele wolni, uczciwi, pracowici i szczęśliwi - to wizja państwa kolejnego utopisty średniowiecza, Tomasza Campanella. Przedstawił ją w swoim głównym dziele "Miasto Słońca", które poruszyło masy ludzi i odbiło się szerokim echem w całej Europie. Dziś "Miasto Słońca" także skłania do refleksji na temat istoty państwa i funkcjonowania gospodarki, choć równie często podczas lektury można płakać ze śmiechu. Należy jednak pamiętać, że powstało ponad 400 lat temu, a autor jest pełnym temperamentu Kalabryjczykiem. O położonej na czubku włoskiego "buta" Kalabrii (Półwysep Kalabryjski) można powiedzieć właściwie jedno - ziemia piękna. Oblana dwoma morzami - Tyrreńskim i Jońskim, a w głębi lądu mamy góry o krajobrazie podobnym do naszych Tatr i zbocza pokryte są dość gęstymi lasami. Wśród nich miasta i zamki, a w zasadzie ruiny pamiętające czasy średniowiecza - ziemia kalabryjska nasiąkła bowiem krwią jej mieszkańców równie obficie, co i winem przelewanym przez najeźdźców - najpierw Rzymian, a po upadku mocarstwa aż do XI w. znajdowała się pod rządami Bizancjum. W XII w. kraj najechali Wikingowie (Normanowie), którzy pozostawili po sobie twierdze oraz niebieskie oczy i rude lub blond włosy wśród późniejszej arystokracji. Potem władza przechodziła kolejno w ręce Niemców, Francuzów, a wreszcie pod koniec XV w. Hiszpanów - a dokładniej dynastii aragońskiej. A te ciągłe zmiany odbiły się na sytuacji wewnętrznej kraju. Okres bujnego rozwoju gospodarczego - rozkwitu handlu i cechu rzemiosł - Kalabria ma już za sobą, a kraj z początkiem XIV w. wkracza w głęboki kryzys ekonomiczny. Ciągłe zwiększanie ciężaru świadczeń sprawia, że swoje niezadowolenie od czasu do czasu głośno manifestuje szlachta i bogaci mieszczanie, ale najdotkliwiej odczuwają to najbiedniejsi. Dlatego też w wielu regionach i miastach dochodzi do buntów chłopów i ubogiego mieszczaństwa - obok jarzma najeźdźców i biedy Kalabryjczykom zaczyna doskwierać twarda ręka włoskich hrabiów i baronów. Nie brakowało także zatargów w Kościele między episkopatem a urzędnikami hiszpańskimi, a pod koniec XVI wieku konflikt był tak duży, że sypał się na nich grad ekskomunik. W takiej to sytuacji 5 września 1568 r. w mieście Stilo przychodzi na świat Giovanni Domenico Campanella. Ojciec chciał go wychować na jurystę (prawnika), ale rodzina była zbyt biedna. Dlatego mając 14 lat młody Giovanni wstąpił do zakonu dominikanów w Palcanica i przyjął imię Tomasso (Tomasz). Młody zakonnik zaczął zgłębiać teologię i filozofię starożytnych - Platona, Pliniusza oraz pism stoików, a z czasem zaczął podróżować po kraju. W 1588 w Cosenzie zetknął się z dziełami B. Telesia, a rok potem będąc w Neapolu zainteresował się filozofią Jana Baptysty della Porty (filozofa i maga). Wtedy też Campanella zainteresował się astrologią i wiedzą tajemną, od tego też czasu zaczęły się problemy Campanelli z Sanctum Officjum (Świętą Inkwizycją). Kilkukrotnie, oskarżany o herezję, był torturowany i trafiał do więzienia, ale nie na długo. W 1599 pisze dzieło Monarchia di Spagna (Monarchia hiszpańska) - ukazał w nim obraz społeczeństwa, w którym bogacze żyją kosztem biednych i trwonią ich pieniądze na psy, konie i kobiety. W tym samym roku podejmuje także próbę zorganizowania w Kalabrii powstania i wyzwolenia ludu spod władzy Hiszpanów - namawia chłopów na wspólnotę dóbr i walkę z kościołem. Niestety zakończyło się to dla niego katastrofą - oskarżony o herezję trafia do więzienia na 24 lata. Ale nie traci czasu nawet tam. W więzieniu napisał większość swoich dzieł: Atheismus triumphatus (1607), Philosophia rationalis (1613), Obrona Galileusza (1616), ale przede wszystkim dzieło życia, utopijny manifest - Citta del Sole (Miasto Słońca). W więzieniu także Campanella zawiązał wiele różnych ciekawych znajomości, m.in. z saksońskim szlachcicem wtrąconym tam przez pomyłkę, K. Pflugiem. To dzięki niemu i jego koneksjom wysyłał swoje pisma do Stolicy Apostolskiej, co skutkowało tym, że Campanella cieszył się pewnymi względami u samego papieża Urbana VIII. Nie wpłynęło to jednak na skrócenie pobytu mnicha w więzieniu, zaś z pomocą przyszedł mu dopiero ambasador Francji. Na skutek dość nieoczekiwanego splotu wydarzeń - pewnych niejasnych oskarżeń, niezdecydowanej postawy papieża oraz dyplomatycznego zamieszania - dyplomata umożliwił Campanelli ucieczkę do Paryża. Uniewinnienie przyszło dopiero potem, kiedy Campanella był już doradcą kardynała Richelieu. Przez kolejne lata wydawał swoje dzieła, ale nie opływał w dostatki. Schorowany i zmęczony życiem zmarł w wieku 71 lat w paryskim klasztorze dominikanów przy ulicy Saint Honore. Czy bał się śmierci? Z całą pewnością, jak wszyscy utopiści, obawiał się tego, co przyniesie przyszłość, ale czy jacyś rewolucjoniści boją się śmierci? Z pewnością Campanella nie był także rewolucjonistą tylko w działaniu - swoimi poglądami jeśli nie wyprzedza, to przynajmniej rozpoczyna Odrodzenie własną wizją królestwa ludzkiego (regnum hominis), zrównującą człowieka z bogami. Nie uznawał ślepo autorytetów, walczył o wyzwolenie i wielkość człowieka, burząc jednocześnie mit o bezwzględnej wyższości świata antycznego. Uważał bowiem, że pojawiając się później na świecie współcześni wiedzą więcej od starożytnych, są bardziej także doświadczeni znając błędy przodków, dlatego też poglądy starożytnych określał, jako dziecinne i domagał się rewizji całej dotychczasowej filozofii. Twierdził też, że człowiek poznaje świat zmysłami, dzięki doświadczeniu, a nie poprzez metafizyczne wywody - temu poglądowi dał, w dość lapidarnie brzmiącej tezie sentire est scire ('czuć to wiedzieć'). Z całą mocą także podkreślał wartość moralności i cnót, ale rozumianych nie naukowo, transcendentalnie czy religijnie. Cnotliwym - jak nauczał - być należy nie ze względu na życie pozagrobowe, ale dlatego, że cnota sama w sobie stanowi najwyższe dobro. W jednym z sonetów pisał: Świadomość prawdziwej doskonałości wystarcza, ażeby człowiek osiągnął szczęśliwość. Takie myślenie przenosił także na zagadnienia związane z gospodarką i ekonomią. Jak przystało na utopistę, Campanella był wrogiem własności prywatnej i gospodarki rynkowej. Uważał, że pieniądze są niepotrzebne, podobnie, jak i handel. Twierdził, że najlepszym systemem jest system społecznej własności środków produkcji, z centralnym planowaniem i zarządzaniem, którym zajmowałyby się odpowiednie osoby (mędrcy). Mechanizm działający na zasadzie "wszystko należy do wszystkich i każdy bierze według swoich potrzeb" - tak towary, jak i usługi, za darmo - z powodzeniem zastąpiłyby, jak uważał, mechanizmy rynkowe w gospodarce. Być może obywatele nie opływaliby w dostatki (chociaż to bardziej zależałoby już od nich samych), ale z całą pewnością potrzeby wszystkich zostałyby zaspokojone, a poza tym nie dochodziłoby do konfliktów, których większość ma tło materialistyczne, związane z nierównościami wśród społeczeństwa Oczywiście powszechny dobrobyt wymagałby tego, by każdy pracowałby niezbyt ciężko, ale przede wszystkim uczciwie i rzetelnie. Ale właśnie to Campanella uznawał za podstawę postępowania każdego człowieka: mówiąc o cnotach i że są one wartościami samymi w sobie (i to wszystkie). Nie ma mowy oczywiście o niewolnictwie, pracy pańszczyźnianej czy innej formie wyzysku: każdy byłby równy, kobiety i mężczyźni, każdy także mógłby podejmować taką pracę, jakiej się wyuczył. Oczywiście potrzebny byłby sprawnie działający system edukacji oraz organ nadzorujący kontrolę - ministerstwo sprawiedliwości. A jako to powinno wyglądać w szczegółach, opisał w swoim dziele życia Miasto Słońca (w języku łacińskim tytuł brzmiał Civitas Sole, a włoskim Citta della Sole). Pisząc je Campanella wzorował się na Utopii Tomasza More'a. O ile jednak More, według niektórych historyków, nie w pełni wierzył w możliwość realizacji zawartych w Utopii teorii, o tyle Campanella, podobnie zresztą jak i inny chrześcijański utopista, Francis Bacon, był o tym przekonany i traktował swoje dzieło, jako swego rodzaju program budowy nowej rzeczywistości społecznej i gospodarczej kraju. Zapewne walory artystyczne Miasta Słońca nie zachwycą czytelnika: język jest dość bezbarwny, a czasami nawet, jak podkreślają niektórzy z historyków, niepoprawny; nie wyróżnia się też oryginalnością konstrukcji i fabuły (w porównaniu z innymi tego typu dziełami). Za to treść z całą pewnością przykuje uwagę większości, jak wyborny kryminał. Książka ma bowiem formę pozornego dialogu - formalnie jest to rozmowa między przełożonym klasztoru a żeglarzem genueńskim. Bardziej przypomina to jednak opowiadanie żeglarza poprzeplatane sporadycznymi pytaniami mnicha. Podróżnik snuje swoją niezwykłą opowieść o tym, jak to zabłądził i znalazł się na nieznanym lądzie, na wyspie zwanej Taprobaną i znajdującym się na niej tajemniczym Mieście - Państwie, zbudowanym w oparciu o pewien model astrologiczny. Prawdopodobnie wzorcem były tutaj wyspy Cejlon lub Sumatra, ale nie to jest najważniejsze - takie umiejscowienie było nie tylko oddźwiękiem dalekich wypraw żeglarskich, nie tylko podcinało kościelny i ustalony porządek i pogląd na człowieka i świat, ale także pozwalało rozwijać koncepcję społeczeństwa idealnego, które w ogóle nie kieruje się zasadami chrystianizmu. Mieszkańcy Taprobany, Solariusze, żyją bowiem zupełnie inaczej niż mieszkańcy Europy - zgodnie, radośnie, dostatnio. Campanella głosi w swym dziele wolność, ale w jego wspólnocie panuje rygorystyczny porządek społeczny, daleko posunięta ksenofobia i podporządkowanie jednostki wszechobejmującemu państwu o budowie hierarchicznej. Panuje też zasada bezwzględnego posłuszeństwa dla teokratycznych organów władzy. Ustrój słonecznego Państwa jest arystokratyczno-demokratyczny. Istnieją różne zgromadzenia (ze zgromadzeniem ludowym na czele), ale władza spoczywa w rękach trzech współrządców pod przewodnictwem kapłana Wielkiego Metafizyka (w języku Solariuszy - HOH), powołanego spośród 24 kapłanów. Owi współrządcy to Moc, Mądrość i Miłość, a wybierani byli podczas bardzo precyzyjnego obrzędu mającego związek z kalendarzem i astrologią. Pierwszy ze współrządców odpowiadał za sprawy wojny i pokoju. Drugi miał bardzo szerokie uprawnienia, dlatego sprawował władzę za pośrednictwem tzw. funkcjonariuszy ściśle odpowiadających za różne dziedziny: medycynę (służbę zdrowia), politykę i moralność, sprawiedliwość (sądownictwo), budownictwo, astrologię i wiele innych dziedzin. Bardzo ważne miejsce zajmuje w tym państwie - obok religii - nauka, która jest przedmiotem szczególnej troski ze strony państwa, a podstawą wykształcenia młodych obywateli jest znajomość różnych sztuk i rzemiosł: "Kto zajmuje się tylko jedną jakąś nauką, ani jej, ani innych nie zna należycie, a człowiek wykazujący zdolności tylko w jednej dziedzinie wiedzy, zaczerpniętej z ksiąg, śniedzieje w nieuctwie". W szkołach mniej ceni się naukę języków obcych, za to kładzie się nacisk na nauki przyrodnicze i historię oraz rozwój duchowy młodzieży. W parze z rozwojem umysłu u Solariuszy musi iść także sprawność fizyczna. Oczywiście po to by wieść życie spokojne i niezmącone troskami- byt doczesny dla mieszkańców wyspy nie stanowi przedsionka do wiekuistej rajskiej błogości. Dlatego też pozwalają sobie na szczęście za życia - obfitość za życia i dla wszystkich pełne zaspokojenie ludzkich potrzeb, począwszy od drobiazgów: "Cztery razy do roku zmieniają odzież (...) Zadziwia wprost, jakie mają zapasy odzieży - ciepłej i lekkiej (...) Noszą ubiory w białym kolorze i piorą je raz na miesiąc przy pomocy ługu i mydła (...) W dolnych pomieszczeniach znajdują się warsztaty, kuchnie, spiżarnie, składy żywności, zbrojownie refektarze i łaźnie, aczkolwiek myją się przy kolumnach perystylów, gdzie woda spływa rynsztokami do kanałów ściekowych". W społeczeństwie nie ma podziału na klasy i warstwy społeczne, zawody godne i niegodne, a kobiety i mężczyźni mają takie same prawa w dostępie do wszystkich zawodów, z wyjątkiem do prac wymagających dużego wysiłku fizycznego. Są wspólne domy, majątki i inne dobra. Ludność wyrzekła się własności, żyje skromnie i niezwykle sumiennie wykonuje swoje obowiązki i pracę - wszystko wyliczone i zaplanowane co do godziny: "Każdemu wypada pracować zaledwie cztery godziny dziennie (...) pozostały czas obywatele mogą obrócić na przyjemną naukę, dysputy, czytanie, opowiadanie, pisanie, spacery, rozwijanie ducha i ciała". Jak więc oni żyją, komu się chce pracować, skoro można żyć kosztem bliźnich - dziwi się w pewnym miejscu słuchający wędrowca. "(...) oni pałają tak wielką miłością do ojczyzny, że wprost trudno ją sobie wyobrazić; większą niż Rzymianie, którzy, jak głoszą podania, dobrowolnie umierali za swój kraj" - słyszy w odpowiedzi. No i dyscyplina w społeczeństwie: "Pozostawiwszy nielicznych obywateli w mieście, idą wszyscy zbrojnie na pola orać, siać, okopywać, pleć, żąć, sprzątać z pól, zbierać winogrona (...) Używają wozów zaopatrzonych w żagle, które mogą poruszać się nawet przeciw wiatrowi, a gdy wiatru nie ma, dzięki niezwykle kunsztownej przekładni kół jedno zwierzę ciągnie mały wóz. Co to za wspaniały widok! (...) Opływają we wszystko, gdyż każdy chce być pierwszy w pracy, która zajmuje im niewiele czasu i odpłaca bogatymi płodami, jak, że sami są zdolni". Umieją bowiem wydzierać ziemi jej bogactwa, sami konstruują wynalazki i zaprzęgają do tego także wrogie człowiekowi żywioły: poza wspomnianym wozem znają specjalne okręty, które potrafią poruszać się bez wioseł, sami wynaleźli sztukę latania, a w najbliższym czasie oczekują wynalezienia lunet do oglądania zjawisk na niebie. Zaiste futurologia godna Juliusza Verne Solariusze odżywiali się wszystkim, co przynosiła natura, chociaż niechętnie zabijali zwierzęta. Dożywali wieku 100 lat, ale było także wśród nich wielu dwustulatków. Nie znaczy to, że nie trapiły ich choroby - owszem chorowali, ale świetnie sobie z tym radzili: "Używają bardzo dużo wonności.

rana, gdy wstaną, czeszą włosy, myją ręce w zimnej wodzie, po czym żują albo rozcierają miętę, pietruszkę czy koper (...) Nie trapią ich ani podagra, ani chiraga, ani katar, ani ischias, ani kolki, ani wzdęcie, ani wiatry, albowiem te choroby od zbytniej ilości płynów i gazów się biorą,oni zaś umiarkowanym trybem życia i ćwiczeniami rozpędzają wszelką wilgotność i wiatry (...) Gorączkę trawiącą leczą przyjemnymi kąpielami i mleczną strawą (...) Choroby weneryczne są u nich mało rozpowszechnione, gdyż często obmywają ciało winem i obmywają wonnymi olejkami. Jednodniowe febry - korzennymi przyprawami, snem lub głośną wesołością. Trzeciaczki - upustem krwi albo też wywarem z korzeni roślin przeczyszczających. Lecz na przeczyszczenie biorą rzadko. Kwarantannę leczą łatwo, wywołując nagły przestrach". Tutaj należy wyjaśnić, że trzeciaczki i kwarantanny były formami malarii, powracającymi co kilka dni. O ile można to wszystko odbierać za większą lub mniejszą utopię, o tyle można by zapytać gdzież te wszystkie prawdziwe "herezje", za które był skazywany Campanella Dotyczą one m.in. modelu rodziny. W Mieście - Państwie Słońca nie ma rodziny, a obraz współżycia seksualnego, prokreacji i wychowania daleki jest od nauki chrześcijańskiej: "Żadna kobieta nie może mieć stosunku z mężczyzną przed ukończeniem dziewiętnastu lat; mężczyzny natomiast nie wyznaczają do płodzenia dzieci przed ukończeniem dwudziestego pierwszego roku życia. Niektórym zezwala się i przed tą granicą na obcowanie z kobietami, ale tylko bezpłodnymi i ciężarnymi (...) Sędziwi kierownicy i kierowniczki dbają o zaspokajanie potrzeb bardziej zmysłowym i pobudliwym. Tych zaś, którzy wstrzymują się do dwudziestego pierwszego roku życia, a tym bardziej dwudziestego siódmego, otaczają szacunkiem i sławią w pieśniach na ogólnych zgromadzeniach". Do aktu małżeństwa oraz pełnienia małżeńskich powinności podchodzili Solariusze w zgodzie ze swoją religią, odprawiali odpowiednia ceremonie i modlili się, ale o wszystkim decydowali tzw,. kierownicy i kierowniczki do spraw prokreacji. Co więcej, zasada "wszystko wspólne" dotyczyła także żon: "Jeżeli, któraś kobieta nie pocznie od jednego mężczyzny, to kojarzą ją z innym, jeżeli jednak okaże się bezpłodną przechodzi na wspólny użytek (...). Przychwycony na sodomii spotyka się z naganą i przez dwa dni musi nosić na szyi trzewik na znak, że zakłócił porządek. Jeżeli powtórnie zawini, czeka go kara surowsza, niekiedy nawet śmierć" - w ten sposób dbano o to, aby w państwie nie zabrakło rąk do pracy i ludzi do obrony granic. System zakazów, nakazów i kar był zresztą dużo bardziej rozbudowany - od nagany, wygnania i chłosty, a na śmierci właśnie skończywszy - i obok jednolitego sposobu wychowania i wykształcenia obywateli od najmłodszych lat młodych obywateli, wspólnego systemu wartości i dóbr wszelkich, praw i przekonań, miał sprawić, że państwo będzie idealnie funkcjonującym mechanizmem. A to wszystko oparte na głębokiej wierze i religii. Bo to właśnie religia i wychowanie, jak pisał Leszek Kołakowski, jeden z naszych najwybitniejszych filozofów, są najważniejszymi czynnikami w państwie utopijnym i najistotniejszym celem utopistów w realizacji swojego modelu państwa: aby w państwie doskonałym mieszkali doskonali ludzie. "Utopiści obiecywali wszelako, iż wychowają ludzkość w braterstwie, dzięki czemu owe nieszczęsne namiętności, które rozdzierają społeczeństwo - chciwość, agresja, żądza władzy - znikną (...) Przedstawiają najbardziej złowieszczy projekt, jaki kiedykolwiek wymyślono: chcą zinstytucjonalizować braterstwo, co jest najpewniejszą drogą do totalitarnego despotyzmu". Dlatego także, m.in. utopiści byli uważani za prekursorów socjalizmu. Z całą pewnością jednak Citta della Sole, podobnie jak inne tego typu dzieła i poglądy Tomasza Campanella, były z jednej strony krytyką panujących stosunków ekonomicznych w średniowiecznej Europie, zaś z drugiej - odpowiedzią na potrzeby społeczeństwa, które czuje się osamotnione, wyalienowane i chciałoby, aby władza naprawdę była władzą dla ludzi, dla ich bezpieczeństwa, dobra i szczęśliwości

Autor: Eryk Kazanowski

Tekst pochodzi z portalu edukacji ekonomicznej - www.nbportal.pl © NBP

2007-09-08 18:09

2



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Platon - Państwo, Filozofia społeczna
Umowa społeczna wg Thomasa Hobbesa, Filozofia, Filozofia, Filozofia
PSYCHOLOGICZNE ASPEKTY KOMUNIKACJI INTERPERSONALNEJ(2), Technik Administracji, SOCJOL I PSYCH SPOŁEC
filozofia społeczna BPQK4HK7SO6XIT5366J6LWN7WD6MEPLLSLJCYPQ
filozofia społeczna, Robert Nozick, Robert Nozick: libertariańska koncepcja sprawiedliwości
Państwa wg kontynentów, ¶ wiat2010-Azja, Jednostka polityczno-terytorialna
Scholastyka, Dziennikarsttwo i komunikacjaspołeczna, Notatki itp, NOTATKI ALL, Filozofia
komunikacja literacja wg Okopien-Slawinskiej, Poetyka
Zagadnienia do testu z filozofii spolecznej, Filozofia społeczna - skrypt
Państwa wg kontynentów, ¶ wiat2010-Afryka, Jednostka polityczno-terytorialna
Filozofia społeczna pytania z wyjaśnieniami
FilozofiaSPOŁECZNA W 2, SWPS SOCJOLOGIA, FILOZOFIA SPOŁECZNA
Filozofia społeczna wyk.1, filozofia, Filozofia
Państwa świata według wskaźnika rozwoju społecznego
Filozofia społeczna ćwiczenia 2 (19.10.2007), filozofia, Filozofia
Moc i wartość człowieka wg Thomasa Hobbesa, Filozofia, Filozofia, Filozofia
Niszczenie państw wg, Polska dla Polaków, Afery
Opracowanie Filozofia Społeczna, Nauka, socjologia

więcej podobnych podstron