Kazimierz Tetmajer - Na skalnym podhalu
Przedmowa
Opowiadania Na skalnym Podhalu powstały w latach 1901-1912. Pierwszym luźnym opowiadaniem było Jak wzieni Wojtka Chrońca. Pomysł na cały cykl opowiadań zrodził się od drugiej opowiastki Halny gazda. Pierwszym w ogóle wydrukowanym utworem była góralska powiastka Rekrut, ale oczywiście Kasprowicz napisał także inne, ale nie chciano ich drukować. Autor podkreśla, że opowiadania to twór jedynie jego wyobraźni, a te które oparte są na tematach ludowych, mają dołączone odnośne wyszczególnienia (np. przy wtrąconych ustępach oryginalnej pieśni ludowej).Tetmajer dlatego podkreśla fakt, że utwory są jedynie jego inwencją, gdyż próbowano obalić jego Podhale twierdzenie, że są to przeważnie spisane słyszane przez autora góralskie powieści i legendy. Doszło wręcz do tego, że Tetmajer zażądał, by wytoczono mu proces o przywłaszczenie cudzej własności, ale takiegoż procesu się nie doczekał. Tetmajer przyznaje, że opowiadania celowo są pisane na wzór ludowych i z nimi kombinowane, doszło wręcz do tego, że niektórzy śpiewając marsz Hej idem w las, piórko się mi migoce! myślą, że jest to pieśń chłopska, a prawda jest taka, iż jest to początek wiersza Tetmajera. Poza tym podkreśla, że między Skalnym Podhalem a dzisiejszą góralszczyzną (zwłaszcza Zakopanem), nie ma żadnego związku. Opowiadania pisane są z wyobraźni o dzidach i pradziadach dzisiejszych górali. Nie ma także Podhale nic wspólnego z całą literaturą góralską, która wydała dotąd tak świetne i znakomite dzieła, jak Witkiewicza i Orkana. Kolejna informacja od autora opowiadań jest taka, że z początku dodawał on do poszczególnych tomów objaśnienia gwary, potem zaniechał tego, gdyż Podhale było prawie nieoczytane. Autor zachowuje także pierwotną czystość gwary, nie odrzucając jej dawnych naleciałości ze Słowacczyzny i niemieckiego, a to dlatego, że stanowi część jej charakteru. Pojawiają się także wyrazy łacińskie, rumuńskie i perskie. Przy tym wszystkim pisownia nie zostaje zachowana jednolita: Tetmajer często rządził się słuchem.
Popularyzacji Podhala podjął się „Związek Górali”, co sam Tetmajer uważa za przedsięwzięcie chybione. Poza tym zauważa, że nie miał nigdy intencji pisać z myślą o chłopach góralskich jako czytelnikach. Pisał sam dla siebie. Nie martwi się, że jego pisma góralskie są niezmiernie mało wzięte i znane wśród publiki. Czterech powinno być słuchaczy: Ojciec, Seweryn Goszczyński, pierwszego proboszcza zakopiańskiego - ks. Józefa Stolarczyka i doktora Tytusa Chałubińskiego.
Wybrane opowiadania:
ŻELAZNE WROTA
Opowieść o chłopie z Zaskala - Tomku Wierchowiecu, który pokłócił się z sąsiadami o miedzę, co skończyło się procesem. Tomek zamiast pilnować gospodarstwa, włóczył się po sądach, a po wyroku został przez sąsiadów jeszcze pobity. Do tego wszystkiego przez pół roku chorował, co sprawiło, że całkowicie utracił majątek, łącznie z tym, że Żyd zabrał mu łóżko i musiał nocować na podłodze. Później przyszła burza i spalił się nie tylko dom, ale i stodoła i obora. Ostał się tylko płot na około zagrody. Postanowił więc Tomek iść w świat. Jak pomyślał tak zrobił, zostawiając żonę i dzieci. Przeszedł Tatrami do Węgier, bo widział tam lepsze perspektywy: więcej słońca, więcej zboża, dużo wina i pieniędzy. Zaczął służyć u jakiegoś pana na Liptowie, pasł u niego owce, rąbał drzewo, kopał w ogrodzie. Tak też spędził czterdzieści lat. Miał już osiemdziesiąt lat więc już nie pasł owiec, a woły, ale i to było ciężką dla niego pracą. Pewnej nocy zobaczył spadającą gwiazdę, zdał sobie wówczas sprawy, że nie będzie leżał na cmentarzu w Zaskale, gdzie jego przodkowie, ale tu - w Liptowie. Zrobiło mu się smutno więc postanowił wygnać od siebie pamięć o Polsce. Kiedy był już bardzo bliski śmierci, ojczysta ziemia zaczęła mu sama stawać przed oczami. Zaczęły mu się przypominać torfowiska, łąki, Lepietnica, skąd pochodziła jego żona, drewniany kościół z dzwonnicą. Wspominał także odpusty, tancerzy, śpiewaczki, chałupy, ale także matka, ojciec, dzieci, żona. Wtedy zaczął płakać i chciał wracać do Polski, ale było daleko…
Pomyślał, że chciałby jeszcze kiedyś zobaczyć rodzinną ziemię. Wstał i zaczął iść. Kosztowało go to dużo trudu, pokonywał przeszkody o głodzie, bolały go nogi, plecy i zalewał pot. Rano jednak ujrzał Polskę.
Osoby:
Tomek Wierchowiec
Plan:
Kłótnia z sąsiadami.
Proces.
Utrata majątku.
Emigracja do Węgier.
Praca w Liptowie.
Tęsknota za ojczyzną.
Powrót do Polski.
FRANEK SELIGA I PAN BÓG
Był sobie tytułowy Franek, który to pracował w kopalni w Magurze. Był bardzo przystojny, do tego stopnia, że jak szedł przez wieś to kobiety się za nim oglądały, a on był dumny ze swej urody, a także z faktu, że wywodził się ze szlachty (przynajmniej takie były opowieści). Ale ludzie się z tego śmiali.
W Kuźnicach mieszkał rachmistrz Walewski, który miał córkę Anielcię. Była ona śliczna jak żadna kobieta i spodobała się Frankowi, bo uważał, że skoro oboje są tacy urodziwi, to będą do siebie pasować. I zaczął się Franek stroić do kościoła, gdzie także chodziła Anielcia z ojcem. Przestał Franek pić, palić, zbierał pieniądze, żeby tylko się stroić. W kościele zawsze przepychał się do ławki, w której siedziała Aniela z ojcem. Tutaj też zawsze siedział z podniesioną głową, pokazując jaki to on jest cudowny. Patrzył też oczywiście na Aniele i ona czasem na niego zaglądała. Oczywiście przetłumaczył to sobie w ten sposób, że Aniela go polubiła i zaczął się tym faktem wszystkim chwalić. Gdy mówił to ludziom, to wszyscy się dziwili, bo przecież ona jest panną, a on chłopem, na co Franek oczywiście się burzył, bo przecież on jest ze szlachty! Wręcz jeden z rozmówców (nie jest napisane kto) zapytał go: „Cy cie odymiło?!” :D Franek jednak uważał, że jest piękny i to wystarcza.
Gdy Franek tylko chodził do Kuźnic, np. po wypłatę, zawsze szukał wzrokiem Anielci. Ona mimo, że była panną, to nie stroniła tak bardzo od Franka. Sama nie raz chodziła w chuście na głowie i boso. Jednak fakt, że ojciec jej był rotmistrzem zmuszał do tego, że trzeba do niej było mówić panno Anielo, a nie zwyczajnie - Anielciu.
Raz wybrała się Aniela do Olczyska na borówki i tam zakradł się na nią Franek. „Były już usta na ustach, ręce poza plecy - wydarła się”. Wtedy Franek się wściekł, bo dowiedział się do tego wszystkiego, że Aniela by za niego nawet wyszła za mąż, gdyby tylko ojciec pozwolił. Jednak ojciec upatrzył dla niej krawca z Sącza. Przestał więc Franek widywać Anielę, bo ją ojciec zamykał, wiedział tylko od służącej, że Aniela go kocha.
Oboje doszli do wniosku, że im to tylko Pan Bóg może pomóc. W pobliżu nie było żadnego kościoła, tylko kapliczka murowana z mosiężnym daszkiem, a w niej oko Opatrzności wyrobione z drewna i pomalowane. Klęknął Franek przy owej kapliczce, ściągnął kapelusz i zaczął się modlić. Obiecał Bogu, że jak mu pomoże, to przyniesie mnóstwo srebra do kościoła (jeszcze nie wie skąd je weźmie: może wykopie, a może ukradnie?). Zapewnił także Boga, że poczeka nawet tydzień.. Czekał, chodził do kopalni, ale nic się dobrego nie działo. Nawet Walewski raz tak się rozgniewał na Anielę, że zlał ją prętem. Minął tydzień i Franek Znów poszedł pod kaplicę. Znów zapewnił, że przyniesie srebro, obiecał poczekać tydzień i dodał, że wie o tym, że Bóg może wszystko i dlatego tak go nachodzi. Po tygodniu znowu nic się nie stało więc Franek trzeci raz poszedł pod kapliczkę. Powtórzył modlitwę, ale dalej nic się nie zmieniło. Poszedł czwarty raz. Tym razem już nie klęknął tylko ściągną kapelusz i powiedział Bogu, że ten chyba się na nim uwziął. Franek więc ułożył górkę z kamieni, wspiął się, podważył ciupagą daszek i strącił go z kapliczki na ziemię.
Osoby:
Franek Seliga
Rachmistrz Walewski
Anielcia - córka Walewskiego, spodobał się Frankowi.
Plan:
Franek zakochuje się w Anieli
Franek chodzi do kościoła, by oglądać Anielę.
Aniela odwzajemnia uczucie.
Ludzie śmieją się z miłości Franka do Anieli.
Ojciec Anieli znajduje dla niej innego kandydata na męża.
Franek chodzi modlić się do kaplicy trzy razy, czwartym razem nie zadowolony, zrzuca dach kaplicy na ziemię.
JAKIE JEST SERCE MATKI ALBO KIEDY ANIOŁ PŁAKAŁ
Była sobie Sobuśka, która miała syna Sobka, na którego wszyscy wołali Sobuś. Był on złym dzieckiem, gorszym od psa. Matce nigdy nie powiedział dobrego słowa, wręcz ją popychał, poszturchiwał, czasem nawet zbił na kwaśne jabłko i tylko wymagał od niej roboty, mimo że sam nic nie robił. Mimo wszystko syn był dla niej zawsze „jej Sobusiem”. Sobuś żony nie miał, bo jedne się go bały, a drugie nie szanowały go za to, że nie wykonuje żadnej pracy, a zmusza do tego starą matkę. On sam chciał mieć tylko kucharkę i nawet sobie upatrzył taką jedną. Wówczas postanowił wyrzucić matkę z domu, bo po co mu teraz ona taka stara, będzie musiał ją wykarmić.
Tak samo mówiła Kaśka - jego wybranka. Jednej nocy kiedy matka spała pod piecem, Sobek powiedział matce żeby poszła po wodę. Ona powiedziała, że przecież jest woda w konewce, a wtedy Sobuś ze śmiechem kopnął w ową konewkę i stwierdził, że wody nie ma. Więc matka poszła po tą wodę, mimo że było zimno i ślisko. Gdy ja przyniosła, Sobuś znowu kopnął w konewkę i wodę wylał, bo stwierdził, że woda była brudna. Wysłał ją po raz drugi. On powtórzył swoją sztuczkę, a przez to w domu strasznie mokro się zrobiło. Sobuś znowu wysłał matkę po wodę, ale ona powiedziała, że jest bardzo zimno, a ona jest boso. Kazał jej ubrać buty, ale ona nie miała żadnych, poza tymi, które już przemokły. Prosiła go, by nie kazał jej iść, a wtedy ona zaczął na nią krzyczeć, że jeść by chciała, a robić jej się nie chce. Matka zapytała, czy tym razem jej synek nie wyleje wody z konewki. Poszła po raz kolejny, a synek po raz kolejny rozlał wodę. Wtedy Sobuśka nie zważając na to, że w izbie mokro uklęknęła przed synem i zapytała o co chodzi. Wtedy Sobuś powiedział, że jak jej się robić nie chce to niech idzie precz w pole, bo teraz tu będzie Kaśka urzędować. Matka zapytała, czy jutro ją przyjmie z powrotem, a on odpowiedział, że nigdy już jej nie przyjmie, bo nie potrzebuje darmozjadów. A do tego wszystkiego jeszcze ją kopnął tak, że pewnie by zemdlała gdyby nie to, że upadła na tą zimną wodę. Chciała go jeszcze matka ucałować, ale nie dał się i jeszcze nakrzyczał na Sobuśkową. Kazał jej się wynosić i grożąc złapał odrutowany garnek, który stał na stole.
Sobuśkowa nie wiedziała, gdzie się podziać. Stwierdziła, że będzie chodzić od domu do domu i może gdzieś ją wpuszczą. Nie chciała jednak nikomu mówić, że ją syn z domu wygnał, bp by go znienawidzili. Martwiła się jeszcze, że Sobuś nie będzie miał się czego napić, a przecież sam sobie nie pójdzie. Postanowiła więc ładnie opłukać konewkę, wlać wody i zanieść synkowi, a potem dalej iść w świat. Przyniosła mu czystą wodę i zaraz przy niej padła i umarła. Przyszedł po nią anioł i płakał.
Osoby:
Sobuśka - wdowa
Sobuś - jej syn
Kaśka - żona Sobusia.
Plan:
Żyje Sobucka z synem, wszystko robi za niego, on żadnych prac nie wykonuje
Sobuś postanowił znaleźć sobie żonę do gotowania.
Sobuś i Kaśka postanawiają wyrzucić matkę z domu.
Matka chodzi po wodę do konewki, a Sobuś ja wylewa.
Sobuśkowa zostaje wyrzucona, postanawia jednak przynieść jeszcze synkowi czystą wodę.
Sobuśka umiera.
BABSKI WYBÓR
Byli sobie raz bogaci gazdowie, którzy chcieli dobrze ożenić swojego syna. Dziewki się pchały do tego i każda przedstawiała swoje cnoty. Więc rodzice obmyślili inny plan. Ojciec Wojciech przebrał się za dziada i poszedł między domy, która dziołszka przyjmie go najlepiej, z tą ożenią ich syna Kubę. Chodził Wojtek cały dzień, wrócił wieczorem i usiadł zmartwiony na ławie, miał opuchniętą twarz. Żona zapytała co się stało. W odpowiedzi usłyszała, że pierwsza dziewczyna dała mu spyrki (nie wiem co to jest, nie było też wyjaśnione). Druga dziewczyna dała mu święcony obrazek, trzecia wyprała mu koszulę. Wszystkie były dobre: jedna szczodra, druga nabożna, a trzecia robotna. Żona zapytała dlaczego więc Wojtek ma gębę spuchniętą. Chłop odpowiedział, że to nic, bo nawet gwary nie jest wart. Poszedł do czwartej dziewczyny i dała mu w pysk. Baba na to powiedziała, że to w takim razie sam Pan Jezus wyznaczył, która będzie najlepsza. (czyli ta czwarta, od której dostał :D)
CO POWINNIŚCIE WIEDZIEĆ:
opowiadania pisane są gwarą
zawarte są przypisy, a także specjalny słownik gwary (jednak wiele słów niejasnych nie znalazło się w tym słowniku)
najwięcej opowiadań dotyczy bohaterów, których imiona zawarte są w tytułach.
3