MASŁO KLAROWANE
Składniki podstawowe: masło extra 82% tłuszczu (najlepiej 2 lub 3 kostki)
W garnku o grubym dnie lub postawionym na płytce, rozpuścić masło. Ponieważ masło się pieni, garnek musi być odpowiednio większy. Gotować na małym ogniu pozwalając, by masło pyrkało, ale nie kipiało i nie paliło się. Gotuje się około godziny (nie znam dokładnego czasu, bo w trakcie robię co innego); co kilka minut przemieszać, ściągnąć zbierającą się pianę. Kiedy piana już się nie robi, zlać tłuszcz do słoików. Na dnie garnka pozostanie osad, trochę przypalony, jeśli chce się uzyskać masło nieco ciemniejsze, orzechowe. Ale nie przypalamy całego tłuszczu!
Jeśli ktoś piecze ciasto, zdjętą pianę może do niego dodać. Ja nigdy tego nie robiłam, bo nie piekę; wiem od znajomych.
Takie masło pozostaje świeże bardzo długo! Nie jełczeje nawet wtedy, gdy nie trzymamy go w lodówce. A kiedy używamy go do smażenia, nie przypala się i nie śmierdzi. To jest naprawdę czysty tłuszcz!
A jak smakuje! Choć uprzedzam, nie wszystkim!
Można używać go do smażenia, do maszczenia. Pysznie smakuje na twarożku, posypanym prażonym siemieniem z sezamem, na słono lub na słodko, z konfiturą. Ze świeżym obwarzankiem krakowskim też jest SUPER!
Jeśli ktoś chce dopiero spróbować, niech zrobi z jednej kostki masła. Szybko zużyje, np. do tartej bułki do polania kalafiora czy fasoli szparagowej. Albo do omasty pierogów na słodko!
Jeśli zrobi się z 2, albo 3 kostek, to ma się na dłużej spokój.
Jest też inna szkoła: garnek z masłem wstawić do drugiego z wodą i tak gotować, aż się sklaruje. Raz próbowałam, ale mi nie wyszło tak dobrze, było rzadkie i chyba nie całkiem oczyszczone.
Ale na pewno tak jest bezpieczniej, bo się nie przypali!
SMACZNEGO!
MASŁO CZOSNKOWE I KAŻDE INNE
Masło zmiksować z czosnkiem (można też użyć innego dodatku: natki pietruszki, albo bazylii, albo zmielonego pieprzu czy papryki, co fantazja podsunie), w dowolnej proporcji, i z solą. Przełożyć do miseczki, a jeszcze lepiej - do zamykanego słoika, żeby zbyt szybko nie znikło!
Smarować nim kromki, ale najlepiej smakuje na grzankach! I na kromkach chleba pieczonych w ognisku, w grupie przyjaciół! Przynajmniej wszyscy jednakowo chuchają!
Pyszne także do ziemniaków w mundurkach, czy pieczonych w ognisku.
PÓŁPRODUKTY SOJOWE
Używam najchętniej produktów firmy Sante.
Kotlety sojowe, czy kostkę sojową zawsze robię w inny sposób, nie według przepisu na opakowaniu. Wtedy nie czuje się tego specyficznego smaku suchej soji.
Pierwszy raz zalewam wodą, gotuję i odciskam po wystygnięciu. Zalewam ponownie i gotuję drugi raz. Czasem ten drugi raz gotuję w rosołku wegetariańskim, żeby nabrało lepszego smaku. Można dodać sosu sojowo-grzybowego.
Kostkę sojową można użyć do bigosu warzywnego, zamiast mięsa. Zazwyczaj po ugotowaniu kroję każdą kostkę na pół, bo robi się duża.
Używam ją także do sosu, gdy robię „placki ziemniaczane po węgiersku”.
Kotlety sojowe po ugotowaniu też można przekroić w poprzek, na cieńsze. Można panierować lub zrobić w sosie, jako „bitki”.
Robiąc „Kotlety mielone” - są też z dodatkiem grzybów czy koperku - też dodaję coś od siebie. Do proszku wlewam gorącą wodę. Dodaję przysmażoną (według podanego niżej sposobu) cebulę. Można dodać przysmażone pieczarki. Jak przestygnie, wbijam jajko.
Panierować można tradycyjnie, w bułce tartej, ale można do tej bułki wsypać prażone ziarno sezamu, siemienia lnianego, a można panierować tylko w ziarnie, bez bułki.
Granulat sojowy używam na skwarki, do smalcu, jako omastę, np. do klusek czy do żurku, lub do jajecznicy. Wystarczy na rozgrzaną oliwę wrzucić garść granulatu i chwilę smażyć na małym ogniu mieszając, żeby się nie przypaliło!
Czas: kilka minut, ale eksperymentujcie, bo ja robię „na wyczucie”!
Można wykorzystać granulat do farszu, zamiast mięsa, np. przy faszerowaniu papryki, kabaczka, do gołąbków.
Smażenie cebuli
Najpierw duszę pokrojoną cebulę na suchej patelni, bez dodatku tłuszczu, żeby odparować związki ciężkostrawne, potem dopiero dodaję oliwę, czy masło (nie ma obawy, nie przypali się, tylko trzeba od czasu do czasu przemieszać).
Oliwa-baza
Na rozgrzaną oliwę wrzucam obrany, pokrojony czosnek i kawałek ostrej papryczki. Kiedy się przysmażą, wyciągam je z oliwy, żeby się nie przypaliły.
Czosnek można dać w łusce, jeśli ktoś nie go nie jada, smak i tak przejdzie do oliwy.
Na takiej oliwie smażę warzywa - paprykę lub pomidory, czy brokuły, cukinię, bakłażany albo fasolę, itd.
Brokuł czy kalafior wymagają przed smażeniem krótkiego gotowania, fasola długiego, oczywiście, pozostałe warzywa wrzuca się bezpośrednio na oliwę. Nie smażę zbyt długo, poza marchwią czy pietruszką (korzeń), żeby były „aldente”.
Warzywo tak przyrządzone jem wymieszane z ryżem, makaronem, kaszą gryczaną czy kuskusem.
Nawet zestaw zwykłych warzyw mrożonych z torebki, np. Hortex, przyrządzony na takiej oliwie, smakuje.
Pycha, a takie proste!
Ponieważ lubię czosnek, to po usmażeniu warzyw dodaję go ponownie (lub zjadam, zanim warzywa się przysmażą).
Można też sporządzić sobie oliwę o różnych smakach, przez zalanie oliwą na kilka dni kompozycji pożądanych przypraw w jakichś buteleczkach.
Po kilku dniach można użyć ją do sałatek lub smażenia!
To wszystko, życzę udanych eksperymentów! SMACZNEGO!