Praca z dzieckiem autystycznym - moje doświadczenia
"Do tych dzieci można dotrzeć. Ich własny zamknięty w sobie mały
świat można połączyć z radościami naszego świata."
B. i N. Kaufman
"Przebudzenie naszego syna"
Jako pierwszy użył terminu autyzm Leo Kanner, określając w ten sposób poważne zaburzenia rozwojowe występujące u dzieci, które nie potrafią nawiązać kontaktu z innymi i żyją w swoim własnym świecie. Badania psychologiczne i medyczne z ostatnich lat wykazują, ze autyzm jest defektem ośrodkowego układu nerwowego, trwale upośledzającym procesy poznawcze. Nadal jednak uczeni stawiają nowe hipotezy i nie mają pewności co do przyczyny tego schorzenia. Od razu po urodzeniu nie można postawić diagnozy. Najczęściej rodziców niepokoi fakt, ze dziecko nie objawia radości na widok znajomych twarzy, matki nie reaguje na czułości. Często pojawiają się obawy, że dziecko nie słyszy. I właśnie z takimi wątpliwościami pojawiają się u lekarza. Najczęściej zaburzenie jest rozpoznawane przed 30 miesiącem życia.
Autyzm występuje u ok. piętnaściorga dzieci na 10000 urodzeń. 3-4 razy częściej u chłopców niż u dziewczynek. Ciągle wiemy o nim niewiele, a przecież żyją niestety obok, a nie wśród nas, dzieci i młodzież zamknięci we własnym świecie. Zachowują się dziwacznie, nie potrafią porozumieć się mową, mimo to chcą tak jak inni być pełnosprawnymi osobami.
Cech charakterystyczne autyzmu wczesnodziecięcego to:
- unikanie kontaktu z drugim człowiekiem,
- upośledzenie porozumiewania się,
- lęk przed nawet drobnymi zmianami w otoczeniu,
- dziwaczne dla otoczenia reakcje,
- agresja, niekiedy autoagresja.
Szansą dla chorych dzieci jest wczesna diagnoza i specjalistyczna terapia. Proces rehabilitacji trzeba jednak rozpocząć już we wczesnym niemowlęctwie. Za ostateczny cel rehabilitacji powinniśmy jednak uznać osiągnięcie jak największej samodzielności w życiu codziennym , w którym niezbędna jest umiejętność nawiązywania kontaktu z drugim człowiekiem.
Jak wykazują badania 30% niemowląt podejmuje kontakt z rodzicami. Należy to wykorzystać. Właśnie te dzieci mają największą szansę na wyleczenie. Podstawową zasadą rehabilitacji jest jednak ciągła obecność rodziny, utrzymywanie kontaktu wzrokowego, dotyk i mówienie do dziecka. Leczenie jest bardzo długie i żmudne. Wymaga rezygnacji matki z pracy zawodowej i spełnienia innej zasady rehabilitacji - konsekwencji. Ćwiczenia przyspieszające naukę mowy spełniają wielką rolę w tym procesie. Należy do dziecka dużo mówić modelując głos, spokojnie, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Należy też w swojej pracy ciągle podnosić poprzeczkę.
Jestem nauczycielką kształcenia zintegrowanego. Dwa lata temu otrzymałam wychowawstwo klasy I. Dzieci były żywe, rozgadane, a wśród nich dziwnie zachowujący się chłopiec. Poinformowano mnie, że cierpi na autyzm wczesnodziecięcy. Na tym informacje o dziecku się skończyły. Moja wiedza na temat tej choroby była czysto teoretyczna. Obserwowałam wprawdzie inne dzieci autystyczne, ale były to dzieci również upośledzone umysłowo. W pracy z moim uczniem realizowałam ten sam program co z resztą klasy zmodyfikowany w niektórych przypadkach dla potrzeb dziecka.
Nauka w klasie, do których uczęszczają dzieci autystyczne, stawia nauczyciela przed szeregiem wymagań o dużej skali trudności. Wynika to nie tylko z potrzeby innego podejścia nauczyciela do dość odmiennego ucznia, ale również konieczności stosowania innego rodzaju środków oddziaływania dla osiągnięcia zamierzonych celów dydaktycznych. Podstawowym jednak problemem stal się fakt: Jak zorganizować pracę podczas zajęć lekcyjnych, aby pracując z tym dzieckiem nie zaniedbywać jednocześnie pozostałych uczniów w klasie, które wymagają ode mnie rzetelnego nauczania?
Uważam, że nauczyciel kształcenia zintegrowanego ma większe szanse niż nauczyciele innych przedmiotów na przygotowanie dzieci autystycznych do ich samodzielnego życia.
Nauka czytania, pisania, liczenia i wykonywania działań artystycznych, a zwłaszcza w tym przypadku prawidłowego mówienia, występuje wokół wybranego tematu, np. jesień. Uczniowie zdobywają wiedzę w logiczną całość, zapewniającą lepsze poznanie otoczenia. Dzieci autystyczne dłużej niż dzieci zdrowe opanowują umiejętność spostrzegania świata, dlatego też odpowiednia organizacja zajęć w kształceniu zintegrowanym odpowiada potrzebom i w dużym stopniu ich możliwościom. Rolą nauczyciela uczącego w takiej klasie jest odpowiednie i umiejętne dostosowanie zadań i wymagań do możliwości zarówno dzieci zdrowych jak i autystycznych.
Pierwszym krokiem jaki, jaki podjęłam ze swoim podopiecznym, było nawiązanie z nim kontaktu. Chłopiec początkowo nie interesował się mną, nie zwracał na mnie uwagi. Powoli zaczął się do mnie zbliżać, spoglądał - po kilku dniach. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.
Chłopiec wcześniej uczęszczał do przedszkola i wiedział, że nauczyciel zastępuje w szkole mamę.
Dzieci autystyczne wykazują również objawy nadpobudliwości, np. bardzo długo potrafią biegać. Mój uczeń Wojtek, biegał w kółko po korytarza lub w czasie zajęć w sali lekcyjnej potrącając innych, bez powodu wybuchał złością. W miarę upływu czasu pojawiły się powtarzane z upodobaniem inne dziwaczne zachowania, np. powtarzanie zdań za nauczycielem, stukanie w ławkę. Dużym problemem stały się krzyki chłopca, gdy dzwonił dzwonek, kiedy słyszał dźwięk gwizdka nauczyciela wychowania fizycznego lub dźwięki muzyki z kasety magnetofonowej. Niektóre zachowania trzeba było więc "przeczekać".
W ten sposób po trzech miesiącach przyzwyczaił się do muzyki i mogłam spokojnie prowadzić zajęcia muzyczne korzystając z nagrań.
Chłopiec pracował na zajęciach z różnym zaangażowaniem. Niekiedy próbował stawiać swoje warunki, często miewał złe humory. Zastanawiałam się, co zrobić, aby wzmóc efekty swoich oddziaływań. Wiedziałam, że w pracy z dzieckiem autystycznym należy zauważać i nagradzać wszelkie osiągnięcia. Niestety pochwały stosowane wobec pozostałych uczniów, będące dla nich wystarczającą nagrodą , w ogóle nie robiły wrażenia na Wojtku. Chłopiec zaczął chętnie wykonywać polecenia w zamian za nagrodę w postaci naklejki. Jednak po dłuższym czasie musiałam zrezygnować z tej metody, gdyż uczeń zaczął się domagać się nagrody jeszcze przed rozpoczęciem zadania, a nawet podbierał mi naklejki szukając ich w mojej torebce i szafkach. Metoda ta nie nadawała się na dłuższą metę również z tego powodu, że nagradzać musiałam całą klasę. Naklejki dawałam więc dzieciom za wykonanie tylko tych zadań, których chłopiec szczególnie nie lubił wykonywać, np. śpiewanie. Jednym z najciekawszych doświadczeń w mojej pracy była próba nauczenia Wojtka słów i melodii piosenki.
Kiedy już przestał reagować krzykiem na dźwięki melodii płynącej z magnetofonu, wiedząc, że nie chce powtarzać tekstu piosenki razem z klasą, wymyśliłam sposób, który zaowocował. Zastosowałam inscenizację ruchową piosenki. Z tańczącą i śpiewającą grupą dzieci chłopiec poruszał się w rytm melodii, zaczął śpiewać pojedyncze słowa, a potem krótkie frazy. Pomijał wprawdzie trudniejsze wyrazy, zastępował je mruczankami, ale to był już sukces. Od tej pory inscenizacje ruchowe piosenek odbywały się niemal codziennie w naszej klasie i polubiły je wszystkie dzieci, nawet ci chłopcy, którzy wcześniej nie chcieli w nich uczestniczyć.
Specjaliści przypuszczają, że efektem uszkodzenia mózgu u dzieci autystycznych jest zaburzone odbieranie bodźców płynących ze świata zewnętrznego i własnego ciała. Zaburzone zostają: postrzeganie wzrokowe, słuchowe, percepcja czucia oraz równowagi. Dziecko przez swoje zmysły odbiera zdeformowany obraz świata, który dostrzega jako coś dziwnego, budzącego lęk. Dlatego też, łagodny dotyk może odbierać jako coś przykrego, a śpiewaną spokojnie kołysankę jako nieznośny hałas. Dziecko żyje w nieustannym chaosie, boi się wszystkiego, dlatego więc prawdopodobnie ucieka w swój własny świat. Jego rozwój zostaje zahamowany. Nie oznacza to jednak, że dziecko autystyczne jest zawsze upośledzone umysłowo. Tylko część dzieci wykazuje takie objawy, pozostałe są przeciętnie zdolne, a nawet inteligentne. Wojtek najlepiej liczy w całej klasie. W ogóle nie popełnia błędów pisząc z pamięci. Odpowiednio zastosowana terapia sprawia, że z wolna mijają lęki i dziecko zaczyna lepiej rozumieć otaczający świat. Często nawiązuje kontakt z innymi, nie za pomocą mowy, ale pisania. Pozostawienie dzieci autystycznych samych sobie przekreśla im możliwości na zawsze. Sprawia, że na zawsze pozostaną w kręgu autyzmu, oderwane od świata w którym żyjemy.
Szwajcarska psycholog i terapeutka F.Affoltern uważa, że dla rozwoju intelektu, a w konsekwencji także mowy, ważne jest sprawne posługiwanie się dłońmi. Czynności wykonywane dłońmi i mowa są ze sobą ściśle powiązane. Małe dziecko robiąc coś rękami mówi do siebie. Istotą terapii jest więc kierowanie ręką dziecka podczas wspólnie wykonywanych czynności. Musi być to jednak delikatne nakierunkowanie a nie wymuszanie.
Istnieje pojęcie "autystycznych rąk", które wykazują nadwrażliwość dotykowa i bronią się prze wykonywaniem pewnych czynności. Wojtuś nie każdemu podawał rękę. Podczas spaceru w bardzo specyficzny sposób pozwalał się prowadzić. Należało objąć jego dłoń wywierając odpowiedni nacisk na nią, nie za silny, nie za silny. Podczas przygotowania do rozpoczęcia wykonywania danej czynności na zajęciach długo celebrował otwarcie podręcznika oglądając go ze wszystkich stron, rozkręcał pióro, długopisy.
Ważną rolę w terapeutycznym oddziaływaniu zajęć szkolnych na psychikę dziecka autystycznego spełniają zajęcia plastyczne. Dzieci te, jak ich koledzy, odczuwają potrzebę ekspresji plastycznej. Często są wśród nich osoby obdarzone zdolnościami plastycznymi. Ich prace bywają jednym z najważniejszych sposobów komunikowania się ze światem zewnętrznym. Wytwory plastyczne pozwalają pedagogom również na głębsze poznanie psychiki i myśli tych dzieci. Dla uważnego obserwatora prace te są wprost skarbnicą wiedzy o nich. Można je analizować w różny sposób, np. pod względem kompozycji, kolorystyki, wielkości i proporcji postaci czy sposobu rysowania. Rysunek spełnia więc także funkcję diagnostyczną. Poprzez jego analizę można zdobyć nowe informacje o zaburzeniach psychicznych dziecka i ich przebiegu. Niestety Wojtek nie lubi rysować. Jedyny temat, który porusza to dom. Rysuje za pomocą linijki piętrowy budynek przypominający w rzeczywistości do w którym mieszka. Jego prace są jednak bardzo ubogie w szczegóły i zawsze takie same, ale nawet z takiej pracy można wysunąć wniosek, że w domu chłopiec czuje się najbezpieczniej.
W pracy z Wojtkiem stosuję metodę wzmocnienia pozytywnego. Często pozwalam mu wybierać temat i sposób wykonania zadania. Staram się nie dawać gotowych wzorów do naśladowania. Zauważyłam, że zawsze stara się przerysowywać wg wzoru, spisując od kolegów, wprost wyrywa im gotowe prace by je powielić. Nie znając gotowego wzoru zmuszony jest do uruchomienia wyobraźni, co jest dla niego jeszcze wciąż trudne. Na zajęciach z całym zespołem klasowym, Wojtek oczywiście słabo współpracuje z grupą. Sukcesem jest tu zapamiętanie imion kolegów z klasy czy umiejętność poproszenia o pożyczenie potrzebnego przyboru na zajęcia. Wielką radość sprawił klasie, gdy po raz pierwszy wziął udział w zabawie ruchowej z całą grupą na zajęciach wychowania fizycznego. Niestety do tej pory zdarzyło się to tylko raz.
Dla przybliżenia problemu chcę polecić książki, które dla mnie samej stały się pierwszymi przewodnikami do "autystycznej samotności" mojego ucznia. Są to pozycje "Gdybym mógł z wami rozmawiać" D.Zollera, "Przebudzenie naszego syna" oraz "Uwierzyć w cud" B. i N.Kaufman.
Pierwsza z wymienionych książek została napisana prze autystycznego chłopca. Porozumiewa się on z innymi wyłącznie na piśmie. Jego niezwykle osobista poezja, listy, pozwalają poznać bliżej ten świat. Chłopcu udało się częściowo zapanować nad swoją psychiką dzięki matce.
Następne dwie pozycje napisali rodzice chłopca chorego na autyzm. Opisali swoją walkę o syna Rauna, a także o meksykańskiego chłopca Robertita, którego rodzice poprosili autorów o pomoc.
Choroba zwana autyzmem sprawia dzieciom nim dotkniętym cierpienie. Autyzm polega na odczuwaniu świata jako bolesnego, przerażającego chaosu. Jest to ogrom wrażeń wprost nie do zniesienia prze nich. Autyzm uniemożliwia komunikowanie się z otoczeniem i prawidłowy rozwój. Dzieci są jednak świadome swojej choroby, inności. Chcą się zmienić! Ich jedyną szansą jest wcześnie podjęta terapia, długotrwałe ćwiczenia. Dzieci autystyczne muszą pozbyć się w jakiś sposób nadmiaru energii, a nie umieją jak zdrowe dzieci bawić się z rówieśnikami, śmiać się. Zachowują się dziwnie, inaczej niż pozostałe dzieci w szkole.
Naszym zadaniem jest te niespołeczne zachowania przekształcić w społeczne. Należy pozbyć się jednak najpierw poczucia beznadziejności, przestać się bać dziecka i zacząć je rozumieć. Dopiero wtedy podjęta terapia ma sens.
Życzę wszystkim nauczycielom pracującym z dziećmi autystycznym satysfakcji i zadowolenia, jakich sama doznałam pracują z Wojtkiem przez te lata.
mgr Ewa Mikołajczyk