Chocim, 10.10.1621r.
Żoneczko moja najśliczniejsza i kochane dziateczki.
Bardzo mi przykro, że tyle czasu nie pisałem, ale ledwo czasu na dwa pacierze starczało. Dzięki Bogu nasz hostibus został pokonany i znalazłem trochę czasu, aby do Was napisać. Ogólnie to zdrów jestem jak ryba, ale chciałem Wam pokrótce opisać jakie to miałem problemy z własną szlachtą.
Kiedy przyszło nam się gotować do boju, nasi kawalerowie nie kwapili się do walki. Postanowiłem im wygłosić pewne oracyje, chociaż dobrze wiecie, że natura nie formowała ust moich z miodu. Może to i dobrze, bo chłopcy wiedzieli, że jestem zwykłym człowiekiem jak oni. Stało przede mną bardzo trudne zadanie, żeby wzbudzić wojenne humory. Do każdego z nich mówiłem, że jest Defensor Patriae oraz, że nasza matka, Rzeczpospolita potrzebuje nas. Wszyscy statyści i nasz pan pokładają w nas swoje nadzieje. To nam, w nasze bandolety i halabardy oddaja losy naszej Matki. Gadałem im, żeby się nie bali zbiesić się na wroga. Przecież to święte i prawe bojowanie. W niektórych jednostkach pojawiły się już słowa: „Pereant hostes!”, ale nie wszystkich jeszcze przekonałem. Frasowały ich jeszcze bardzo banalne rzeczy, exemplum: martwili się, ze Turcy maja lepszą watachę oraz oraz przystojniejsze ornamenty. Ja, w tym przypadku tak zacząłem dworować z wroga, że lepiej dzieci by od nich wojowały. Tak naprawdę wiedziałem, że to przeciwnik exquisitissimi i in rebus adversis nieuniknione będzie extrema necessitas extremis nifitur rationibus. W końcu musiałem ich jakoś tych setnych chłopów jakos przekonać. Myślę, że dając im te słowa, stałem się dla nich wielkim exemplum do naśladowania.
A co poczynają nasze dziateczki? Pewnie z nich wielkie chłopy? Tęskno mi za Wami. Ani o jedzeniu, ani o spaniu i pomyśleć nie podobna, bo tylko myślę o Was. Urodzajne tego roku plony były? Je vous admine oraz nasze pociechy. Dlatego pro memoria wysyłam Wam kamień z tej ziemi z zapewnieniem, że niedługo wrócę. Ma foi! Tymczasem bądźcie zdrowi i niech Bóg ma Was w swojej opiece.
Adieu!
CHODKIEWICZ