WPROWADZENIE DO DZOGCZEN
Czym jest dzogczen? Prawdę powiedziawszy, dzogczen jest naszym stanem. Kiedy zbieramy się na odosobnieniu, zawsze mówię o tym jak zrozumieć swój własny stan. Nawet jeśli opisuję go na różne sposoby, to zawsze, to co nazywamy dzogczen - Wielką Doskonałością jest naszym własnym stanem. Jeżeli to zrozumiecie, wtedy uzyskujecie prawdziwą podstawę do rozwoju. Kiedy brakuje nam tej wiedzy, nazywa się to
marigpa - niewiedza.
W dzogczen, ignorancja nie jest tym co zwykle rozumie się przez ignorancję. Generalnie oznacza brak wykształcenia. Jednak w naukach dzogczen, bardzo wykształcony człowiek może być ignorantem, a pozbawiony wykształcenia wcale nim nie musi być.
Nie negujemy wartości edukacji ani nie sugerujemy, że jest ona podstawą ignorancji. Jeżeli wiemy jak wykorzystać edukację, może być ona bardzo użyteczna, ale zwykle stanowi przeszkodę.
W dzogczen nie powinniście stwarzać niczego sztucznego. Powinniście zrozumieć swój prawdziwy stan i to, co robicie. Kiedy mówimy o sposobie widzenia, dała, mamy na myśli odkrycie tego co naprawdę jest.
Sposób widzenia w dzogczen nie polega na patrzeniu na zewnątrz i osądzaniu. W dzogczen chodzi o znalezienie się w stanie wiedzy. Najczęściej używa się tu przykładu lustra i okularów. Okulary służące do patrzenia na zewnątrz, na przedmioty zewnętrzne, stanowią przykład dualizmu. Natomiast zasadą dzogczen jest zwierciadło - powinniśmy patrzeć w nie, żeby odkryć siebie.
Używamy intelektu od niepamiętnych czasów i niczego nie rozwiązaliśmy. Nie zatrzymamy procesu wcielania się w samsarze poprzez dalsze rozumowanie.
W dzogczen mówimy o „pierwotnym stanie”, ale także używamy innych nazw. Sama nazwa dzogczen (rdzogs chen) oznacza podstawę. Dzog (rdzog) oznacza „doskonały”, w tym sensie, że niczego tu nie brakuje, a wszystko w nim jest zawarte. Czen (chen), co zwykle tłumaczy się jako „wielki” lub „duży”, tutaj znaczy całkowity. Dzogczen oznacza, że w tym pierwotnym stanie niczego nie brakuje, a wszystko jest doskonałe.
Jednak niezależnie od nazwy, zawsze istnieje przekaz od mistrza, który otwiera ten stan wiedzy dla jednostki. Nie znaczy to, że wydarza się cud i wszystko staje się wspaniałe. Jest to stan wiedzy, który trzeba uczynić rzeczywistym, innymi słowy urzeczywistnić.
W idealnym przypadku, uczeń powinien starać się podążać za mistrzem, ponieważ posiada on żywy przekaz pochodzący od samego źródła nauk. Może wykorzystać ten przekaz do pracy z jednostką na poziomie ciała, głosu i umysłu. Wtedy jednostce dużo łatwiej znaleźć się w stanie wiedzy i nie pozostaje ona dłużej w zamęcie.
Mistrz nie stwarza dla ciebie nowych konstrukcji umysłowych. Tylko stara się przekazać ci metodę odkrycia siebie. Tylko od ciebie zależy, czy spróbujesz zrozumieć tę metodę i zastosujesz ją w praktyce. Oczywiście mistrz może przekazać ci wiele różnych rodzajów wskazówek, metod i praktyk, ale z pewnością nie dokona cudu zmiany ciebie i ofiarowania ci natychmiastowego oświecenia.
Jest takie sławne powiedzenie Buddy: „Daję ci ścieżkę, ale urzeczywistnienie zależy od ciebie.” Nauki dzogczen są żywą wiedzą, przekazywana i stosowaną.
Ażeby okryć prawdziwy spokój, musisz mieć doświadczenie stanu wiedzy i wiedzieć jak się zrelaksować. Kiedy sam odkrywasz prawdziwy stan i rzeczywiście się w nim znajdujesz, odkrywasz prawdziwe znaczenie relaksacji, rozluźnienia. Aż do tej pory, nawet chociaż myślisz, że jesteś zrelaksowany, rozluźnienie pozostaje tylko konstrukcją twojego umysłu.
Zawsze używamy słowa „relaks”. Bardzo łatwo jest powiedzieć „Zrelaksuj się, rozluźnij się.
Nie bądź taki spięty!” Ale większość ludzi w ogóle nie wie jak się rozluźnić. Niektórzy potrafią rozluźnić trochę swoje ciało, kładąc się na łóżku, inni wiedzą jak rozluźnić energię ciała, wykonując pewne ćwiczenia oddechowe. Ale wszystko są to względne sposoby rozluźniania się, relaksowania się, ponieważ ten rodzaj relaksu na poziomie względnym jest związany z czasem, a czas wiąże się z drugorzędnymi warunkami.
Teraz jestem zrelaksowany. Wszyscy przychodzą do mnie i mówią, „Wesołych świąt”. Dają mi ciastka albo prezenty, więc dlaczego miałbym być spięty? Warunki są bardzo pozytywne. Ale jutro może zacząć padać śnieg i być może nie będę nawet mógł chodzić. Ktoś może przyjść do mnie i zamiast dać mi prezenty zacznie się ze mną kłócić. Oczywiste jest, że w takich warunkach dużo trudniej jest się zrelaksować. Warunki na poziomie względnym pozostają związane z czasem, więc wszystko się zmienia. Możesz być w stanie rozluźnić swoje ciało, mowę i umysł, ale to wciąż będzie tymczasowe. Dlatego też nauki są konieczne.
Kiedy mamy problemy jesteśmy podenerwowani i napięci, a wtedy proste rzeczy stają się skomplikowane. Możesz intelektualnie podchodzić do tego i mówić sobie: „Nie wolno mi się denerwować, muszę się zrelaksować” Ale nie jest to takie łatwe. Potrzebujesz pewnej wiedzy, którą da się praktycznie zastosować, a do tego trzeba podstawy. Możemy powiedzieć, że nauki dzogczen stanowią sposób na całkowite rozluźnienie się.
Namkhai Norbu Rinpoche, „Rigbai Kujyug; The Six Vajra Verses” (“Kukułka stanu obecności; Sześć wersów wadżry”)
ŚCIEŻKA SAMOWYZWOLENIA
Metoda praktykowana w dzogczen jest nazywana „samowyzwoleniem”, gdyż opiera się na wiedzy i zrozumieniu. Nie chodzi tu jednak o wiedzę, która odnosiłaby się do jakiegoś przedmiotu poznania, lecz o doświadczenie stanu poza rozumującym umysłem, stanu kontemplacji.
W stanie obecności, który jest indyferentny w stosunku do tysiąca różnych doświadczeń, cokolwiek powstaje, automatycznie samo się wyzwala. To właśnie nazywany „samowyzwoleniem”. Samozwyzwolenie jest dokładnie tym, co powinno być zastosowane w naszym codziennym życiu.
Ktoś, kto praktykuje dzogczen, w momencie gdy wpada w gniew, nie próbuje go blokować czy przekształcać, lecz obserwuje go bez osądu. W ten sposób, pozostawiony w swoim naturalnym stanie, gniew rozpuszcza się sam w siebie, tym samym pozwalając się samowyzwolić.
Ogólnie rzecz biorąc, w procesie powstawania myśli czy namiętności możemy wyróżnić dwie fazy. W pierwszej pojawia się ruch, który jest związany na przykład z gniewem, w drugiej sami pozwalamy się wciągnąć w osąd i działanie. By zastosować tu metodę samowyzwolenia, należy obserwować moment, w którym umysł nie wszedł jeszcze w fazę osądu. Gdy utrzymujemy stan obecności, jakąkolwiek myśl czy poruszenie umysłu można by porównać do chmury małej jak jajko, która się powiększa, by w końcu osiągnąć wielkość góry, a potem analogicznie do sposobu w jaki powstała, stopniowo się zmniejszać aż do całkowitego zaniku.
Wiedza o stanie samowyzwolenia stanowi fundament praktyki dzogczen. Powiada się, że „Ten, kto praktykuje dzogczen, medytuje bez medytowania”. Wydaje się to jedynie grą słów, ale rzeczywiście tak jest. Najważniejszą rzeczą jest to, aby w każdym momencie utrzymywać stan obecności bez popadania w rozproszenie.
Samowyzwolenie w stanie kontemplacji posiada trzy właściwości: czierdrol, sziardrol i rangdrol. Powtarzająca się w każdej z wymienionych nazw cząstka „drol” oznacza „wyzwolenie”, tak samo jak w tytule sławnej księgi „Bardo thodrol”, który tłumaczy się jako „Wyzwolenie przez słuchanie w stanie bardo”, ale która jest znana bardziej jako „Tybetańska księga umarłych”.
W czierdrol, pierwszej z tych trzech właściwości, proces samowyzwolenia jest wciąż zdolnością niższego typu. Czierdrol oznacza „obserwację, która wyzwala”. Jako przykład przytacza się sposób, w jaki znika kropla rosy, kiedy pada na nią światło słońca. Jednak słońce użyte w tym porównaniu nie reprezentuje antidotum, które powinno zostać zastosowane, ażeby zneutralizować truciznę dualizmu. Pomysł zastosowania antidotum jest niezgodny z duchem nauk dzogczen. Słońce reprezentuje tu raczej przejawienie pierwotnego stanu, który w naturalny i automatyczny sposób wyraża się w spontanicznym samowyzwoleniu wszystkiego, co tylko powstaje. Jeśli - za każdym razem, kiedy powstaje dualizm w wyniku ulegania wytrącającemu z kontemplacji rozproszeniu - obserwuje się rozpraszającą myśl, ażeby uchwycić jej prawdziwą naturę, to wtedy zaciemnienie dualizmu wyzwala się samo z siebie w tej samej chwili, w której myśl ta zostaje wyraźnie zauważona, a pierwotny stan ponownie zostaje w pełni odsłonięty.
Sziardrol jest średnią zdolnością. Ilustruje się ją obrazem śniegu, rozpuszczającego się dokładnie w tym samym momencie, kiedy wpada do morza. Sziardrol oznacza: „skoro tylko coś się pojawi, samo się wyzwala”, a śnieg reprezentuje tutaj wszelkiego rodzaju kontakt zmysłowy, czy też emocje oparte na dualizmie. Skoro tylko nastąpi jakiś kontakt zmysłowy, wyzwala się on samodzielnie, bez potrzeby zastosowania jakiegokolwiek wysiłku w celu utrzymania świadomości. Nawet namiętności, które czyniłyby uwarunkowanym kogoś, kto nie osiągnął tego poziomu praktyki, mogą być tutaj po prostu pozostawione takimi, jakimi są. Z tego powodu mówi się, że wszystkie namiętności i całe karmiczne widzenie świata upodabniają się w dzogczen do ozdób. Ponieważ nie przywiązując się do nich, ani nie będąc przez nie uwarunkowanymi, po prostu cieszymy się nimi jako grą własnej energii, czyli tym, czym one są. Dlatego właśnie pewne tantryczne bóstwa noszą jako ozdobę koronę z pięciu ludzkich czaszek, symbolizujących pięć namiętności, które zostały przezwyciężone.
Najwyższa z samowyzwalających zdolności nazywana jest rangdrol, co oznacza: „wyzwala się samo z siebie”. Przykładem, jaki podaje się tutaj, jest szybkość i swoboda, z jaką wąż wyplątuje się z własnych splotów. Jest to całkowicie niedualne, natychmiastowe i nagłe wyzwolenie, dokonane samo z siebie. Iluzoryczne oddzielenie podmiotu i przedmiotu załamuje się tutaj samo przez się, a klatka nawykowego, ograniczonego widzenia świata, pułapka ego, otwiera się w przestrzenną wizję tego, co jest. Ptak jest wolny i w końcu może latać bez przeszkód. Można wejść i bez ograniczeń cieszyć się tańcem i grą energii.
Mówi się, że rozwój tej wizji podobny jest do rozprzestrzeniania się ognia w lesie, aż w końcu poczucie podmiotowości zanika samo z siebie. Doświadcza się wtedy pierwotnej mądrości, w której - skoro tylko pojawi się jakiś obiekt - rozpoznaje się jego pustkę, jako tożsamą z pustką własnego stanu. Nierozdzielność pustki i wizji oraz obecność naturalnego stanu i pustki - są doświadczane równocześnie. O wszystkim można wówczas powiedzieć, że ma „jeden smak”, którym jest pustka zarówno podmiotu, jak i przedmiotu. Dualizm zostaje całkowicie przezwyciężony. Chociaż z jednej strony ciągle istnieje przejawienie gry energii, które w dualistycznym stanie bierzemy za przedmioty, a z drugiej istnieją zdolności poznawcze, które w dualistycznym stanie bierzemy za oddzielną podmiotową jaźń, to dzięki nieprzerwanej obecności kontemplacji już dłużej nie doświadczamy złudzenia dualizmu pomiędzy jednym a drugim.
Namkhai Norbu Rinpocze, „Dzogczen stan doskonałości samej w sobie” oraz „Kryształ i ścieżka światła; Sutra, tantra i dzogczen”
RIGPA
Rig, generalnie oznacza wiedzę albo zrozumienie. Ale w tym przypadku nie chodzi tu o intelektualne zrozumienie, ale o empiryczny czy też żywy stan wiedzy. Dlatego zwykle tłumaczę rig jako „natychmiastową obecność”. Kiedy stan wiedzy jest obecny w sposób charakterystyczny dla dzogczen, to właśnie ta obecność zostaje wprowadzona. A kiedy mówimy o kontemplacji, chodzi o bycie w stanie natychmiastowej obecności. To właśnie
zwykle nazywa się rigpą.
Terminu rigpa używa się obecnie w różnych aspektach, czasami w znaczeniu inteligencji. Ale słowo rigpa w naukach dzogczen nie oznacza jedynie zwykłej wiedzy czy inteligencji. Chodzi tutaj o doświadczenie. Kiedy ktoś sam uzyskuje doświadczenie natychmiastowej obecności, wtedy ją rozpoznaje i rzeczywiście wie co znaczy rigpa.
Jak można odkryć i rozpoznać ten stan? Robi się to praktykując odkrywanie stanu rigpy, kiedy powstaje on razem z doświadczeniami związanymi z trzema aspektami naszego stanu: doświadczeniem pustki, doświadczeniem przejrzystości (ruchu myśli, emocji, czyli energii) albo doświadczeniem wrażeń czy odczuć fizycznego ciała. Trzeba mieć trochę takich doświadczeń, ażeby uzyskać wiedzę stanu rigpy i ją rozwijać.
Jak więc widać, po to ażeby nauczyć się lub stosować praktykę dzogczen, albo pozostawać w prawdziwym stanie dzogczen, nie wystarczy cicho siedzieć praktykując szine. Szine jest użyteczna i przydatna, ale nie jest najważniejsza. Szine, czyli stan spokoju, stan pustki jest w ostateczności tylko pewnego rodzaju doświadczeniem. A w naukach dzogczen istnieją metody, które są dużo ważniejsze od zwyczajnej szine. Ludzie zwykle nie rozumieją tego i kiedy mówią o szine, uważają ją za najwyższą praktykę. Ale to nie jest prawda. Praktyka pojedynczego semzin jest dużo ważniejsza od szine. Dwadzieścia jeden głównych semzin, działa wykorzystując całą gamę metod obejmujących koncentrację, oddech, różne postawy ciała, dźwięki. itp., aby doprowadzić praktykującego do stanu kontemplacji.
Ten, kto od samego początku przebywa w stanie natychmiastowej obecności i nigdy nie jest rozproszony, posiada wiedzę i zrozumienie. To pierwotne zrozumienie jest nazywane Samanthabhadrą, który jest symbolem Ati Buddy, pierwotnego Buddy, od samego początku nie uwarunkowanego dualistyczną wizją.
Albo posiadamy tę wiedzę i zrozumienie, albo nie. Dlatego też istnieją dwie drogi, dwie ścieżki. Te dwie ścieżki stwarzają samsarę i nirwanę.
Co stanowi przyczynę tych dwóch ścieżek? Dochodzimy teraz do głównego punktu: rigpy i marigpy. Rigpa oznacza wiedzę albo bycie w stanie tej wiedzy i zrozumienia, a marigpa ignorancję dotyczącą prawdziwej wiedzy i zrozumienia. Kiedy pozostajemy w ignorancji, całkowicie popadamy w dualistyczną wizję. Sposób, w jaki się to dzieje jest bardzo prosty. Na przykład: rozluźnijmy się i obserwujmy swoje myśli i otoczenie. Nasze oczy widzą, uszy słyszą, wszystkie organy funkcjonują, kontaktujemy się poprzez zmysły, myślimy i osądzamy. Widzimy coś bardzo przyjemnego, otrzymujemy informację poprzez wzrok i natychmiast osądzamy: „O, jakie piękne, podoba mi się to”. Oznacza to, że coś akceptujemy i stwarzamy przywiązanie. Następnie walczymy o to, żeby dostać ten przedmiot przywiązania. Kiedy nie możemy go uzyskać, cierpimy. W ten sposób popadamy w cierpienie.
A kiedy widzimy coś, co się nam nie podoba, mówimy: „O, nie lubię tego, nie pokazuj mi tego, bo się zdenerwuję.” Oznacza to, że odrzucamy ten przedmiot i złościmy się na niego. Są to dwie główne emocje: przywiązanie i gniew. W ten sposób, bezustannie coś akceptujemy i odrzucamy, popadając w dualistyczną wizję i gromadząc negatywny potencjał karmy. Kiedy stwarzamy negatywna karmę, powstaje potencjał samsary. Przeszkody negatywnej karmy stają się coraz większe i większe i coraz bardziej pogrążamy się w ignorancji swojego stanu.
Namkhai Norbu Rinpoche from „The Mirror”
KONTEMPLACJA
Ścieżką atijogi (dzogczen) jest ścieżka rigpy, a nie umysłu. Dlatego też od samego początku musimy znajdować się w stanie kontemplacji. Nawet jeżeli ktoś nauczy się tysięcy różnych metod, to wszystkie one są drugorzędne, służą jedynie do zrozumienia i rozwijania mądrości.
Nie powinieneś opierać się na słowach, ale na prawdziwym znaczeniu. Na poziomie dzogczen musisz poznać prawdziwe znaczenie.
Kiedy odkrywasz, że w różnych rodzajach doświadczenia i manifestacji istnieje unikalny i jedyny stan obecności, wtedy ostatecznie odkrywasz niedualistyczną naturę rzeczywistości. W dzogczen jest to sławny stan kontemplacji.
Kiedy ktoś zrozumie czym jest kontemplacja, wie także czym jest relaksacja. Nie jest to jakiś rodzaj intencji czy zobowiązania, takiego jak: „Chcę się rozluźnić”. Zasada ta polega na tym, że przekracza się każdy rodzaj napięcia. Dzięki temu można wszystko rozluźnić. Jest to całkowite rozluźnienie. Nie oznacza jednak, że praktykujący musi się zrelaksować, ale że natura kontemplacji jest rozluźnieniem. Dlatego też o dzogczen mówi się, że jest bez wysiłku albo bez żadnego zobowiązywania się do robienia czegokolwiek.
Kiedy wchodzimy w kontemplację, opisuje to tybetańskie słowo: „dzogszag” (cog-bzag), oznaczające nie tworzenie niczego, pozostawienie wszystkiego tak jak jest. Jedną ze specyficznych praktyk dzogczen jest „trekcze” (khregs-chod). Wiele ludzi myśli, że trekcze odnosi się do ukierunkowanej ścieżki, jak na przykład lot samolotu czy rakiety. Rakieta startuje, opuszcza ziemię i leci na inną planetę. W ten sposób uzyskujemy ograniczone wyobrażenie o tym miejscu, które opuszcza i tym, do którego leci. W dzogczen nie ma takiej zasady. Jest tylko zasada stanu wiedzy.
jak powiedział sam Budda Śakjamuni:
„Wejście w kontemplację na czas,
jaki mrówka potrzebuje, aby przejść od podstawy nosa po jego koniec,
przyniesie większy postęp w dążeniu ku urzeczywistnieniu,
niż całe życie spędzone na gromadzeniu pozytywnych czynów [zasługi].”
Ścieżkę kontemplacji wyjaśnia się używając słowa: „dzogszag”. „Riło dzogszag” odnosi się do góry i związane jest z aspektem naszego ciała. Dlaczego odnosi się to do kontemplacji? Ponieważ trzeba po prostu znaleźć się w swoim własnym stanie „takim jakim jest”, rozluźnionym bez jakiegokolwiek poprawiania.
Góra nie ma żadnego pojęcia o tym czy jest wysoka, czy niska. Jej kształt jest uzależniony od obecności drugorzędnych warunków. Ludzie zwykle żyją w drugorzędnych warunkach. Jeżeli jest północ, to zwykle leżę w łóżku, a o jedenastej rano, prawdopodobnie będę ubrany i na nogach. Jest to uzależnione od drugorzędnych przyczyn zwanych dniem i nocą. W naszej egzystencji są setki tysięcy drugorzędnych przyczyn. Kiedy jesteśmy w stanie kontemplacji nie wiemy jakie są drugorzędne przyczyny.
Jedną z najważniejszych praktyk dnia codziennego jest relaksacja. Bardzo istotne jest rozluźnienie, wyzwolenie, uwolnienie napięć. Czasami napięcie powstaje wtedy, kiedy do czegoś przywiązujemy zbyt wiele uwagi i myślimy: „O, powinienem to zrobić”, wtedy stajemy się bardzo napięci. Dlatego obserwujcie siebie. Praktyka prawdziwej kontemplacji oznacza całkowite rozluźnienie. To właśnie nazywa się trekcze po tybetańsku. Trek to skrót od trekpo oznaczającego coś związanego sznurkiem albo jakiś inny rodzaj związania. Cze oznacza przecinanie, rozcięcie tego co jest związane. Kiedy rozcinamy to co jest związane, pozostaje relaksacja. Nie ma już więcej niczego uwarunkowanego ani wiążącego i jesteśmy wolni.
Trekcze to rozluźnienie się w natychmiastowej obecności, czyli prawdziwa relaksacja. Zwykle naprawdę nie wiemy jak się zrelaksować. Na przykład, kiedy idziemy do lekarza, mówi nam: „proszę się położyć!”, a później „Proszę się rozluźnić”. Ale my nie mamy pojęcia o tym co to znaczy się rozluźnić”. Kiedy próbujemy się zrelaksować, dużo ważniejsze jest rozluźnienie naszej energii niż ciała. Najpierw musimy rozluźnić swoją energię, a później umysł. Jednak jest to bardzo trudne, ponieważ nie wiemy jak to zrobić. Pełna relaksacja występuje wtedy, kiedy znajdujemy się w stanie natychmiastowej obecności, jesteśmy rozluźnieni w tym stanie. Z tego powodu w codziennym życiu jest to bardzo, bardzo ważne.
Zawsze kiedy wykonujecie jakąkolwiek praktykę, obserwujcie się często i relaksujcie. W przeciwnym przypadku, zamiast urzeczywistnić bóstwa albo mądrość, urzeczywistnicie nerwowość i niepokój, z czego nie będzie żadnego pożytku. Dlatego też relaksujcie się, relaksujecie, relaksujcie. Jest to bardzo ważna praktyka.
Namkhai Norbu Rinpoche, „Rigbai Kujyug; The Six Vajra Verses” (“Kukułka stanu obecności; Sześć wersów wadżry”)
INTEGRACJA
Postawa jest bardzo ważna w dzogczen. Nie dlatego, że są reguły dotyczące tego co powinno się robić i czego nie powinno. Uczenie się nauk dzogczen oznacza przejęcie odpowiedzialności za siebie. Nikt nie mówi ci co masz robić. Nauczyciel doprowadza cię do zrozumienia, że musisz być odpowiedzialny za siebie. Jest to aspekt świadomości i obecności świadomości. Dzięki temu możemy zintegrować naszą wiedzę kontemplacji z codziennym życiem. Dlatego postawa jest ważna.
Zasada dzogczen polega na „nie poprawianiu niczego, nie pozostawaniu uwarunkowanym” oraz na byciu w „tym co jest” Ale wiele ludzi błędnie to interpretuje. Zamiast pozostawać zrelaksowanym w stanie obecności, oddają się lenistwu. Wydaje im się, że skoro praktykują dzogczen, to po to, żeby nie być uwarunkowanym, nie wolno im nic robić.
W dzogczen nie trzeba porzucać namiętności ani odmawiać im wartości. Jeżeli zna się naturę namiętności, można ją zintegrować z praktyką. W tantrze, namiętności są przekształcane w mądrość. Podobnie w dzogczen, jeżeli wie się jak być w stanie „dżi szin ła”, czyli w „tym co jest”, wtedy obecność związana jest ze wszystkimi doświadczeniami. Wszystkie nasze odczucia i okoliczności związane z namiętnościami są doświadczeniami. Nie trzeba negować namiętności, a praktykujący nie musi wcale być nieczułym jak skała. Wręcz przeciwnie - praktykujący musi doświadczyć wszystkich manifestacji tej energii, dostrzec je i zintegrować z kontemplacją. Cała sztuka polega na tym, żeby nie być rozproszonym. Jeżeli chodzi o postawę, integracja kontemplacji z codziennym życiem opiera się na tej obecności. Dlatego tez staramy się być obecnymi w życiu „takim jakie ono jest”.
Bardzo ważne powiedzenie w dzogczen mówi: „Staraj się pomóc sobie i współpracuj ze sobą”. Można tego dokonać tylko wtedy, kiedy zna się swój własny stan. Jeżeli brakuje mi jakiejś zdolności, staram się ją rozwijać. Kiedy jestem w zamęcie, staram się odnaleźć dla siebie więcej przestrzeni, Kiedy jestem głodny, powinienem jeść. Kiedy jestem zmęczony i podenerwowany, muszę się zrelaksować, odpocząć albo przespać. Oznacza to, że znam swój stan. Nie staram się niczego robić na siłę. W ten sposób rozwijamy odpowiedzialność za siebie, zamiast pozwalać komuś mówić nam co mamy robić.
Powinniśmy obserwować swoją egzystencję i odkrywać jaki jest nasz stan. Kiedy odkrywamy ograniczenia i cechy charakterystyczne swojego stanu, wtedy naprawdę możemy być świadomi swojej egzystencji. Uświadamiamy sobie też jak przez cały czas fałszujemy swoją sytuację oraz to, jak wygląda nasz prawdziwy stan. Ma to największe znaczenie dla praktykującego dzogczen, ponieważ nawet wtedy kiedy ktoś wykonuje formalną praktykę, bez tej świadomości nie jest ona prawdziwa. Mówienie wtedy o integracji nie ma sensu. Wtedy umysł tylko myśli: „Chcę to zintegrować, wydaje się, że wszystko posiada taką sama naturę”. Ale to nie odpowiada rzeczywistości.
Wszystkie chwile, wszystkie aspekty naszego ciała, głosu i umysłu powinny zostać zintegrowane z kontemplacją. Spanie, chodzenie, jedzenie, cokolwiek robimy w każdym momencie, powinno zostać zintegrowane z kontemplacją. W ten sposób powinien rozwijać się praktykujący. Udanie się na długie odosobnienie albo zamieszkanie gdzieś w cichym miejscu na dłuższy czas, nie jest ważną rzeczą. Możesz to zrobić, jeżeli odczuwasz taką potrzebę albo szczególnie wtedy, kiedy nie jesteś w stanie zintegrować praktyki z swoim codziennym życiem, ponieważ musisz robić wszystko żeby osiągnąć tę integrację. Ale najważniejszą rzeczą jest uzyskanie bardzo precyzyjnego doświadczenia kontemplacji. Z tego powodu musisz obserwować siebie.
Namkhai Norbu Rinpoche, „Rigbai Kujyug; The Six Vajra Verses” (“Kukułka stanu obecności; Sześć wersów wadżry”)
ŹRÓDŁA DZOGCZEN
Na samym początku czasu, Wadżrasattwa otrzymał przekaz dzogczen (skt. ati joga) bezpośrednio od Adhibuddy, Pierwotnego Buddy Samanthabhadry (tyb. Kuntuzangpo), który jest ostatecznym aspektem dharmakaji stanu buddy. Jako taki, znajduje się on poza koncepcjami ograniczonego intelektu oraz opisem poprzez słowa czy symbole, jest pozbawiony jakichkolwiek ograniczeń jak nieskończona przestrzeń.
Wadżrasattwa otrzymał nauki bezpośrednio od Samanthabhadry, z umysłu w umysł, to znaczy natychmiastowo bez użycia słów. Jest to bezpośredni przekaz nauk buddów. W ten wspaniały i cudowny sposób, nauki spontanicznie wyłoniły się z niezamanifestowanego poziomu dharmakaji i zamanifestowały się na poziomie sambhogakaji.
Wadżrasattwa bezczasowy, wieczny aspekt stanu buddy, przekazał nauki dzogczen poprzez symbole, przy użyciu jedynie kilku słów, pewnym jednostkom, zarówno ludziom jak i bóstwom, którzy znani są jako Widjadharowie (tyb. rigdzin), czyli ci „którzy urzeczywistnili wiedzę pierwotnego stanu”. Najpierw nastąpiło to w różnych światach i wymiarach znajdujących się poza światem ludzi. Wśród tych Widjadharów nie będących ludźmi, był Garab Dordże w swojej poprzedniej boskiej inkarnacji. Ten proces reprezentuje symboliczny przekaz nauk dla Widjadharów.
Garab Dordże odrodził się na ziemi w krainie Uddijana (tyb. Urgjen). Narodziny te reprezentują nirmanakaję, czyli historyczny aspekt stanu buddy. Chociaż zasada stanu buddy sama w sobie znajduje się poza czasem i przestrzenią, buddowie sambhoghakaji ze swojej nieograniczonej potencjalności nieustannie emanują niezliczonych buddów nirmanakaji, którzy wcielają się na ziemi jako ludzie, w historycznym czasie, po to ażeby dzięki naukom dharmy wyzwolić ludzkość z więzienia samsary i doprowadzić ją do oświecenia.
W czasie swojej ziemskiej inkarnacji, Garab Dordże przekazał nauki dzogczen różnym dakiniom (zarówno istotom ludzkim jak i nie), a przede wszystkim swojemu głównemu uczniowi Mańdziuśramitrze. Nastąpiło to z umysłu w umysł oraz symbolicznie, ale głównie poprzez ustne wyjaśnienia. Mańdziuśrimitra z kolei przekazał je swojemu uczniowi Srisimhie, a później także Padmasambhawie, również pochodzącemu z Uddijany, Wimalamitrze, Dżnianasutrze i tybetańskiemu tłumaczowi Wairoczanie. Ten proces, postępujący od Garab Dordże, reprezentuje ustny przekaz.
Oprócz tego przekazu nauk dzogczen w tradycji szkoły njingma, istnieje druga linia przekazu w tradycji bon, wywodząca się od Tapihritsy i Gjerpunga, ze starożytnego tybetańskiego królestwa Szang Szung.
John Renolds, „The Golden Letters”