konspekty kl VI, Nagrania 6P, Paweł Wojcik


(nag. 1) - katecheza 1

„Następnego dnia Ula, przyszedłszy z rana od Pestki, znalazła na stole zaadresowaną do niej i zaklejoną kopertę. Znała już ten charakter pisma: pewnego wieczoru, który wydał jej się teraz niezmiernie dawny, były nim napisa­ne słowa: „Wyjdź, czekam”. Zabrała list i pobiegła w pole, chciała być te­raz sama. Przysiadłszy na pustej miedzy, otworzyła kopertę. Była w niej kartka i pięćdziesiąt złotych. Czytała:

Powiedziałem Ci kiedyś, że nie mogę przed Tobą wyjawić, jak ze mną było, bo byś tego nie zrozumiała. Ale teraz myślę, że moja miłość do Ciebie...

Ula zatrzymała się, serce zaczęło jej bić mocno i prędko, jak ze strachu. Ale to nie był strach, tylko szczęście. Wpatrywała się w litery, które złoży­ły się na śliczne słowa, nie mogąc oderwać od nich oczu: moja miłość do Ciebie... moja miłość do Ciebie...

Dopiero po dłuższej chwili zaczęła czytać dalej... to powinna być taka moja szczerość, dlatego dzisiaj, kiedy wiem, że niedługo wyjadę, postano­wiłem Ci napisać prawdę, choćbyś nawet nie wszystko mogła zrozumieć.

Uciekłem z domu, bo w domu miałem taką poniewierkę, że trudno to wy­razić. Dla mojego ojca tylko jedno ma znaczenie: wódka. Syn mu niepotrzeb­ny, bo syn kosztuje pieniądze. Dawniej, za życia mamy, także pił, ale mama mnie pilnowała, żeby się nade mną nie znęcał...

...Znęcał się?... Co to znaczy? Jak można znęcać się nad własnym dzieckiem?... Czuła grozę, ale na próżno usiłowała zrozumieć, jak takie rzeczy mogą się dziać.

W końcu stało się to nie do wytrzymania. Pomyślałem, że dla mnie jest tylko jedno miejsce na świecie: u wuja, i że jeśli go nie znajdę, to ze mną koniec.

Proszę Cię, nigdy nikomu nie mów, co tu napisałem, bo to jest straszne tak napisać o swoim ojcu, i spal ten list. Teraz, kiedy poznałem Twojego tatusia i jadę do wujka, zaczyna się dla mnie nowe życie i nie chcę, żeby z dawnego został jakiś ślad.

I Ty sama też o nim nie myśl.

Nie wiem, kiedy się zobaczymy, może nieprędko, ale ja Ciebie nigdy a nigdy nie zapomnę, i może kiedyś tak się stanie, że przyjadę i zapytam, czy mnie pamiętasz. Zenek.

Ula długo siedziała na opustoszałej miedzy między ścierniskami z listem na kolanach. W pewnej chwili zawiał łagodny wietrzyk i zapisana kartka pofrunęła w trawę. Dziewczyna podniosła ją i wzrok padł na słowa: zaczy­na się dla mnie nowe życie i nie chcę, żeby z dawnego został jakiś ślad. Ty sama też o nim nie myśl.

Wróciwszy do domu wrzuciła list w ogień”.

(nag. 2) - katecheza 1

„Nie bój się ni e lękaj się Bóg sam wystarczy”

(nag. 3) - katecheza 3 wpisz tekst pieśni do konspektu

„Chrystus, Chrystus to nadzieja cała nasza…”

(nag. 4) - katecheza 8

Duchu miłości wylewaj się na nas

z przebitego serca Jezusa, Jezusa.

(nag. 5) - katecheza 10

Pewien człowiek, który większość życia spędził na bakier z Bogiem i Kościołem, udał się na wycieczkę w góry. Jadąc swoim nowym samochodem wpadła w poślisk. W ułamkach sekundy jego maszyna, na którą pracował przez całe swoje życie zawisła nad przepaścią.

Po wielkim trudzie udało mu się opuścić pojazd. Stanął nad przepaścią patrząc jak samochód posuwa się z wolna w dół. Po chwili zawiał lekki wiatr i cały majątek młodzieńca runął z wielkim hukiem w przepaści. Przerażony chłopak stał w milczeniu. Chwilę później zbiegło się zbiorowisko gapiów, którzy zaczęli komentować:

-co za nieszczęście, taki piękny samochód…

wtedy dopiero młodzieniec zaprotestował stanowczo:

-nieszczęście?! To wielki cud, przecież mogłem być w środku tego samochodu, a jednak Bóg pozwolił mi go opuścić. Odtąd nie będę już żył jak dotychczas.

(nag. 6) - katecheza 11

Matko, która nasz znasz…

(nag. 7) - katecheza 12

W kruszynie chleba Panie jesteś

(nag. 8) - katecheza 13/14

Dzieckiem Bożym jestem ja

(nag. 9) - katecheza 23

Jana Pawła II z roku 1979.

(nag. 10) - katecheza 26

Dawno temu w pewnym starym klasztorze dwóch mnichów bardzo chciało iść aż na krańce świata, aby głosić Ewangelię różnym narodom nie znającym jeszcze Pana Jezusa. Niewiele myśląc ruszyli w drogę. Szli wiele dni, miesięcy, lat, ale nigdzie nie mogli spotkać nikogo, kogo mogliby nawrócić. Czuli się już bardzo zniechęceni, kiedy dotarli do jakiejś dziwnie znajomej im krainy. Weszli do starej, opuszczonej budowli, myśląc, że wreszcie udało im się zrealizować cel wędrówki i będą mogli pomagać misjom. Jakież było ich zdumienie, kiedy uchylili drzwi, a ich oczom ukazała się ich własna cela klasztorna, którą opuścili wiele lat temu.

(nag. 11) - katecheza 26

Wiele jest serc

(nag. 12) - katecheza 27/28 napisz tekst do konspektu

Matka o wielu twarzach - Chociaż wiele nosisz imion …

(nag. 13) - katecheza 33

Stanisław Sojka - Na miły Bóg…

(nag. 14) - katecheza 33

O. Jan Beyzym urodził się 15 maja 1850 r. w Beyzymach Wielkich, na Wołyniu. Po ukończeniu gimnazjum w Kijowie wstąpił do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi pod Brzozowem. W roku 1881 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Przez wiele lat był wychowawcą i opiekunem młodzieży. Chłopcy dostrzegali w tym groźnie wyglądającym zakonniku dobre i tkliwe serce i dlatego chętnie garnęli się do niego, darzyli życzliwością i zaufaniem. Opiekując się młodzieżą, o. Beyzym coraz częściej myślał o pracy misyjnej. W 48 roku życia za zgodą przełożonych wyjechał na Madagaskar i włączył się w działalność ewangelizacyjną jezuitów francuskich. Pierwszą placówką, był przytułek dla trędowatych, gdzie przebywało ok. 150 chorych. Żyli w całkowitym opuszczeniu, na pustyni, z dala od zdrowych.

«Dziś się dowiedziałem — pisał o. Beyzym w jednym z pierwszych listów do Polski — że i rząd, i krajowcy nie uważają trędowatych za ludzi, tylko za jakieś wyrzutki społeczeństwa ludzkiego. Wypędzają ich z miast i wsi, niech idą, gdzie chcą, byleby nie byli między zdrowymi — u nich trędowaty to trędowaty, ale nie człowiek. Wielu nieszczęśliwych włóczy się po bezludnych miejscach, póki mogą, aż wreszcie wycieńczeni padają i giną z głodu» «Spłakałem się jak dziecko na widok takiej nędzy... Ci nieszczęśliwi gniją żywcem, wskutek czego nadzwyczaj są obrzydliwi, śmierdzą niemiłosiernie, jednak nie przestają być przez to naszymi braćmi i ratować ich trzeba. A co jeszcze bardziej mnie trapi, to nędza moralna, pochodząca przeważnie z tej nędzy materialnej»

O. Beyzym zamieszkał na stałe wśród trędowatych, aby z nimi przebywać dniem i nocą, żywić ich, pielęgnować i leczyć. Łamał w ten sposób bariery strachu, przekleństwa, wzgardy i znieczulicy, odgradzające chorych od własnych rodzin i reszty społeczeństwa, skazujących zarażonych na powolną śmierć nie tylko z powodu trądu, ale i z głodu.

Opatrując rany ciała, leczył także dusze, zbliżając je do Boga i sakramentów świętych. Zorganizował stałe duszpasterstwo, prowadził systematyczne nauczanie religijne, krzewił wśród nich kulturę, głosił rekolekcje, propagował szkaplerz i modlitwę różańcową. Pragnął, aby trędowaci żyli i umierali jako dzieci Maryi.

Wyczerpany pracą ponad siły, o. Beyzym zmarł 2 października 1912 r., otoczony nimbem bohaterstwa i świętości. W sierpniu 2002 roku Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym.

(nag. 15) - katecheza 34/25

W jednym z wiejskich kościołów we Francji od ponad 20 lat zrodził się zwyczaj przychodzenia na niedzielne nabożeństwo z lampką oliwną. Każdy parafianin otrzymuje taką lampkę na chrzcie i ma ją zachować do śmierci. Zapaloną lampkę wierni przynoszą w każdą niedzielę i ustawiają na szerokich oparciach ławek. Dzięki temu wnętrze świątyni zostaje rozświetlone jasnością płonących lamp. Każdy zdaje sobie sprawę, że kiedy go zabraknie wtedy w kościele zrobi się trochę ciemniej.

(nag. 16) - katecheza 37/38

Zjednoczeni w Duchu

(nag. 17) - katecheza 39

Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie.

Ostatni znam jej przykład w Oszmiańskim powiecie.

Tam żył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek,

Z tych co to: gdzie ty, tam ja, - co moje to twoje,

Mówiono o nich, że gdy znaleźli orzeszek, ziarnko dzielili na dwoje;

Słowem, tacy przyjaciele,

Jakich wtenczas liczono niewiele.

Rzekłbyś: Dwóch duch w jednym ciele.

O tej swojej przyjaźni raz w cieniu dąbrowy

Kiedy gadali, łącząc swoje czułe mowy

Do kukań zozul i krakań gawronich, -

Alić ryknęło raptem coś koło nich,

Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciołek.

Mieszek tej sztuki nie umie,

Tylko wyciąga z dołu ręce: „Kumie!”

Kum już wlazł na wierzchołek

Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy,

Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy,

Trafia na ciało, maca: trup leży;

Wącha: a z tego zapachu

Który mógł być skutkiem strachu,

Wnosi, że to nieboszczyk, i że już nie świeży.

Więc mruknąwszy ze wzgardą, odwraca się w knieję,

Bo niedźwiedź i Litwin miąs nieświeżych nie je.

Dopieroż Mieszek odżył…

„Było z tobą krucho - woła kum - szczęście, Mieszku, że cię nie zadrapał!”

Ale co on nad tobą tak długo sapał,

Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?”

„Powiedział mi - rzekł Mieszek - przysłowie niedźwiedzie: że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.

(nag. 18) - katecheza 41

Bajm - Przyjaciel

(nag. 19) - katecheza 42

    Nie chcę, aby ten dzień kiedykolwiek powtórzył się w moim życiu. To było straszne. Było, ale w sumie to jeszcze nie koniec. Aż się boję myśleć, co będzie dalej. Siedzę teraz w kościele. To już druga Msza święta na której dziś jestem. A nie miałbym nic przeciwko, gdyby było ich jeszcze pięć. Oby tylko jak najpóźniej wrócić do domu, spotkać się ze spojrzeniem mojego ojca i usłyszeć znowu to pytanie: „Jak ci dzisiaj poszło?” A zaczęło się tak normalnie. Jak zwykle poszedłem na ósmą do szkoły. Tam zaś dowiedziałem się, że Marcin i Paweł wpadli na genialny pomysł: „Urywamy się z lekcji”. Przyznam się szczerze, że ja jeszcze nigdy nie byłem na wagarach. Moi rodzice zawsze mi ufali i wiedzieli, że jeśli idę do szkoły, to na pewno tam będę. Nie chciałem więc ich zawieść. Opierałem się, ale... No właśnie. Chłopaki obiecali mi, że odwiedzimy Magdę. Kim jest Magda? Poznaliśmy się w ostatnią sobotę na dyskotece. Spostrzegłem ją stojącą w kącie, wraz ze swoimi koleżankami. Gdy nasze spojrzenia spotkały się, postanowiłem, że do niej podejdę. I tak oto przetańczyliśmy resztę dyskoteki razem. Nie ukrywam więc, że argument ponownego spotkania z Magdą szybko mnie przekonał. Poszliśmy więc, lecz zaraz po wyjściu ze szkoły kolegom przyszła do głowy nowa myśl. „Tomek - powiedzieli do mnie - przecież twój ojciec ma niezłą bryczkę. Pożyczymy ją na chwilę, zrobimy jakieś zakupy i urządzimy niezłą imprezę”. „Ale przecież mieliśmy pójść do Magdy” - powiedziałem. „Ją też zabierzemy” - odrzekli. Długo nie mogłem się zgodzić. Nie dość, że poszedłem na wagary, to jeszcze teraz mam wziąć od ojca samochód, który był dorobkiem jego całego życia. Wiele lat na niego pracował i wielu rzeczy musiał się wyrzec. A teraz ja bez jego zgody miałbym go sobie po prostu „pożyczyć”. Przecież jakby się dowiedział, to... „Na pewno nikt się nie dowie. Wyskoczymy tylko na zakupy i za godzinkę jesteśmy z powrotem. Nie pękaj. Przecież nie możesz pójść do Magdy z pustymi rękami”. Już sam nie wiedziałem, co mam zrobić. Nie chciałem wyjść na mięczaka. Poza tym presja kolegów była tak wielka, że zgodziłem się. Pojechaliśmy więc na zakupy samochodem mojego taty. Niestety, Paweł zagapił się i na jednym ze skrzyżowań zderzyliśmy się z innym samochodem. Co było dalej, nie trzeba opisywać: policja, przesłuchania, łzy rozpaczy. Dzięki Bogu nikomu nic się nie stało, ale samochód... szkoda gadać. Nie nadawał się już do jazdy.

    I co ja teraz mam zrobić? W jednej chwili straciłem nie tylko zaufanie ojca, ale i zniweczyłem dorobek całego jego życia. On mi tego nigdy nie wybaczy.

(nag. 20) - katecheza 46

„Chwała na wysokości Bogu”.

(nag. 21) - katecheza 49

Święty, święty, święty

(nag. 22) - katecheza 51

Wielbię Ciebie, w każdym momencie,

(nag. 23). - katecheza 54

Jana Pawła II Koszalin 1 czerwca 1991

(nag. 24) - katecheza 15

Przez chrztu świętego…



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
konspekty kl VI, 54-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 15-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 08-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 04-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 10-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 56-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 23-VIp, Paweł Wojcik
konspekty kl VI, 36-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 39-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 48-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 22-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 16-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 02-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 32-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 26-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 19-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 11-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 50-VIp, Paweł Witkowski
konspekty kl VI, 17-VIp, Paweł Witkowski

więcej podobnych podstron