Janusz Głowacki
Urodził się w roku 1938. Dramatopisarz, autor opowiadań, felietonista, scenarzysta filmowy. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. W 1960 opublikował swój pierwszy tekst prozatorski w "Almanachu Młodych". Cztery lata później znalazł się w zespole redakcyjnym opiniotwórczego czasopisma "Kultura". Tam między innymi ukazywały się jego felietony i opowiadania, które złożyły się na zbiory: W NOCY GORZEJ WIDAĆ, POWRÓT HRABIEGO MONTE CHRISTO, WIRÓWKA NONSENSU, NOWY TANIEC LA-BA-DA, POLOWANIE NA MUCHY I INNE OPOWIADANIA, OPOWIADANIA WYBRANE, MY SWEET RASKOLNIKOW, OBCIACH, SKRZEK, CORAZ TRUDNIEJ KOCHAĆ, czy MOC TRUCHLEJE.
Pod koniec lat sześćdziesiątych powstał pierwszy film na podstawie scenariusza Głowackiego - POLOWANIE NA MUCHY w reżyserii Andrzeja Wajdy. Jednak prawdziwym sukcesem scenarzysty stał się dopiero REJS przeniesiony na ekran przez Marka Piwowskiego. REJS, opowieść realistyczna i groteskowa zarazem o wyprawie parowcem po Wiśle, został uznany za jedną z najlepszych polskich komedii.
Debiut dramaturgiczny Głowackiego przypadł dopiero na rok 1972. Wówczas STUDENCKI TEATR SATYRYKÓW przeniósł na scenę jego CUDZOŁÓSTWO UKARANE. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych teksty Głowackiego były często obecne w polskich teatrach oraz teatrze telewizji
Emigracja Głowackiego do Nowego Jorku sprawiła, że jego teksty znikły z polskich scen. Wraz ze zmianą środowiska zmieniło się też nieco pole zainteresowań pisarza - zaczął on przyglądać się bliżej środowisku emigrantów w USA. Głowacki został zauważony za granicą za sprawą dwóch dramatów: POLOWANIA NA KARALUCHY (1986) oraz ANTYGONY W NOWYM JORKU (1992), które z powodzeniem grane były zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i - po roku 1989 - w Polsce. Drugi z nich, historia bezdomnej z nowojorskiego parku próbującej pochować swego towarzysza, krytycy literaccy i teatralni zaliczyli do najdoskonalszych utworów w dorobku Głowackiego. Znalazł się on nawet na liście 10 najlepszych tekstów dramatycznych 1993 roku, publikowanej przez tygodnik "Time". "To zabawna, smutna i wstrząsająca sztuka; cudownie potwierdza ona ekscentryczną wnikliwość autora, który dał nam wcześniej KOPCIUCHA i POLOWANIE NA KARALUCHY. (...) Bezdomność, wydaje się mówić Głowacki, jest czymś więcej niż brakiem dachu nad głową. To stan ducha" - pisał Clive Barnes ("New York Post").
W swych tekstach dla sceny Głowacki umiejętnie i wnikliwie obserwuje rzeczywistość, przedstawia ją wręcz realistycznie, nie ważne, czy będzie to komunistyczna Polska, Nowy Jork lat osiemdziesiątych, czy też Moskwa czasu przemian. W zasadzie jednak, obraz przez niego tworzony wykracza poza realizm ku grotesce, jest uniwersalny i przepełniony zgryźliwym humorem. Dramaty Głowackiego - wystarczy spojrzeć na ich tytuły - odwołują się także do literackich toposów, są osadzone w europejskiej tradycji i wadzą się z nią. Na uwagę zasługuje również zdolność Głowackiego do podchwytywania zwrotów, wyrażeń oraz rytmu mowy potocznej dopełniana niezwykłą słowną wynalazczością.
Antygona w Nowym Jorku, J. Głowacki
Sztuka w dwóch aktach, szesnastu scenach.
Obsada: trzy role męskie, jedna kobieca oraz zwłoki Johna i dwa głosy męskie.
Miejsce akcji: Tompkins Square Park w Nowym Jorku
Akt I
W nowojorskim parku zamieszkałym przez bezdomnych, wśród kartonów, plastikowych toreb, łachmanów i śmieci, pojawia się policjant. Z ujmującym uśmiechem zwraca się do publiczności opowiadając o bezdomnych w tonie fałszywej tolerancji i politycznej poprawności. Przyznaje, że podejmowane przez wielu uczciwych ludzi, takich jak on sam, próby nakłonienia bezdomnych do pracy lub do zamieszkania w schroniskach, są skazane na niepowodzenie.
Kiedy policjant zaczyna rozmawiać przez radiotelefon, kupa łachmanów na stojącej nieopodal ławce zaczyna się ruszać. Sasza, pięćdziesięcioparoletni rosyjski Żyd ubrany w kilka warstw rozpadających się ubrań siada i włącza magnetofon, z którego rozlega się piosenka "Strangers in the Night". Policjant odchodzi.
Wchodzi Anita, Portorykanka, lat około czterdziestu, popychając przed sobą metalowy wózek z supermarketu zawierający cały jej dobytek. Pyta o Johna, któremu przyniosła kawę. Poprzedniej nocy chciała go nawet zabrać ze sobą na noc do kotłowni, ale odmówił. Dopytuje się, czy Sasza nie widział go z "tą rudą zdzirą". Sasza twierdzi, że John umarł i że zabrali go na Potter's Field, gdzie grzebią przestępców, nędzarzy i bezimiennych. Anita jest oburzona, bo John "był arystokratą, z Bostonu".
Na ławce Saszy przysiada się Pchełka, czterdziestoparoletni Polak. Próbuje nawiązać rozmowę z Saszą, który go ignoruje. Okazuje się, ze poprzedniego dnia Pchełka dostał od Saszy siedem dolarów na trzy butelki taniego wina. Pchełka wyjaśnia, że w wyniku ciężkiego ataku epilepsji znalazł się w szpitalu, a pieniądze mu ukradziono. Sasza mu nie wierzy, bo widziano Pchełkę, jak kupował trzy butelki za pięć dolarów, a za resztę poszedł nocować do kotłowni. Anita potwierdza, że widziała Pchełkę w kotłowni. Pchełka jest wściekły, że Sasza wierzy jej, a nie jemu. Udaje, że odchodzi na zawsze.
Kiedy po chwili wraca, widzi, że Sasza pakuje i porządkuje swoje rzeczy. Pchełka boi się, że Sasza chce wracać do Rosji, więc robi wszystko, żeby odwieść go od tego zamiaru. Oddaje mu nawet resztkę wina. Kiedy gdzieś w głębi parku ktoś zaczyna żałośnie wyć, Sasza opróżnia butelkę, odkłada pudło i odpręża się. Wspomina dzieciństwo w Leningradzie, które spędził w mieszkaniu sąsiadującym z lokalem KGB, gdzie przesłuchiwano ludzi. Żeby nie słyszeć ich krzyków, ojciec nastawiał na cały regulator muzykę.
Anita postanawia zająć się pogrzebem Johna. Prosi Saszę i Pchełkę o pomoc obiecując im dziewiętnaście pięćdziesiąt i buty narciarskie dla żony Pchełki w zamian za wykradzenie ciała Johna z Potter's Field, przywiezienie go i pogrzebanie w parku.
Akt II
Molo w Bronxie, gdzie zwozi się trumny bezdomnych z całego Nowego Jorku. Sasza i Pchełka po kolei otwierają trumny rozmawiając przy tym o Joli, żonie Pchełki. Po otwarciu kolejnej trumny, Pchełka uznaje, że znaleźli Johna. W chwilę potem dostaje ataku epilepsji.
Sasza i Pchełka siedzą na ławce w parku trzymając między sobą trupa brodatego mężczyzny. Wiedzą już, że policja szykuje w parku jakąś akcję mającą na celu "rozwiązanie problemu bezdomnych". Przyglądając się trupowi dochodzą do wniosku, że nie jest to jednak John. Sasza zirytowany pomyłką i bezustannym gadaniem Pchełki o Joli rąbie mu prawdę w oczy o tym, jak Jola przyjechała do niego z Polski, a on wstydził się pokazać jej na oczy, bo pisał do niej wcześniej, że ma "pięć pokojów, portiera i samochód". Pchełka rzuca się na Saszę z pięściami, a potem śmiertelnie dotknięty odchodzi.
Przychodzi Anita, która nie spostrzega pomyłki. Wraz z Saszą zaczynają przygotowywać miejsce pod pochówek. Ziemia jest zmarznięta. Anita improwizuje malutki ołtarz na ławce i przygotowuje poczęstunek. Opowiada, jak pracowała z matką w szwalni, jak marzyły o założeniu małego sklepiku w Puerto Rico, jak matka zachorowała na płuca i umarła, a ją wyrzucili z pracy i z mieszkania. Świeczka, którą Anita umieściła w złożonych dłoniach Johna zapala mu ubranie. Ogień udaje się szczęśliwie ugasić. Anita wspomina, jak siedziała kiedyś z Johnem nad East River i przyszli policjanci, którzy oskarżyli ich o uprawianie seksu w miejscu publicznym i chcieli, żeby Anita pokazała majtki, a John jej na to nie pozwolił.
Policja zarządza uwieńczone pewnym powodzeniem poszukiwania zaginionego z Potter's Field ciała. Przy okazji znajduje się jeszcze sześć innych ciał bez dokumentów. Wszystko wskazuje na to, że w Tompkins Square Park planowana jest jakaś akcja.
Anita i Sasza ubijają nogami ziemię na grobie Johna. Anita dopytuje się, czy Sasza jest żonaty. Sasza opowiada więc Anicie o tym, jak w Rosji był malarzem, dopóki na pewnej wystawie Breżniew nie napluł na jego obraz, jak w Nowym Jorku zarabiał remontowaniem mieszkań, jak porzuciła go żona dla pewnego profesora, który udowodnił, że Szekspir był kobietą, a on Sasza z tego powodu podpalił się w remontowanym właśnie mieszkaniu, ale nie wytrzymał gorąca i wyskoczył przez okno. Sasza zastanawia się, czy nie mógłby teraz wrócić do Rosji i pracować w Akademii Sztuk Pięknych. Anita daje mu więc grzebień, buty i białą koszulę. Sasza bardzo dobrze czuje się w nowym ubraniu, tylko ręce wciąż mu się trzęsą. Zamierza pójść do ambasady, żeby dali mu bilet powrotny na kredyt. Proponuje Anicie wspólny wyjazd do Moskwy.
Wraca Pchełka, który podsłuchiwał w krzakach i robi Saszy scenę zazdrości o Anitę. Wyciąga butelkę i pije, a Sasza patrzy na to jak zahipnotyzowany. Pchełka daje mu butelkę, w której jest denaturat. Sasza pije go jak wodę, po czym dostaje straszliwego bólu głowy. Kiedy zza sceny dobiegają krzyki Anity, odgłosy gwałtu i szamotaniny, nie jest w stanie ruszyć jej na pomoc. Pchełka nie rusza się z miejsca, Sasza krzyczy rozdzierająco.
Kilka minut później wchodzi Anita, poraniona i poszarpana. Sasza usiłuje jej coś powiedzieć, Anita go odpycha. Na scenie zaczynają migotać czerwono-niebieskie światła policyjne - zaczyna się obława, nazwana "akcją oczyszczania parku".
Na proscenium wchodzi policjant i zwracając się do publiczności zdaje relację z przebiegu akcji. Dementuje pogłoski rozsiewane przez psychicznie chorą Portorykankę o rzekomym grobie jakiegoś bezdomnego, którego podobno tam pochowano. Park otoczono trzymetrowym żelaznym ogrodzeniem. Portorykanka, która za wszelką cenę chciała przedostać się z powrotem do parku, powiesiła się na głównej bramie.