Miś z anielskimi skrzydełkami
Pani Jola pracowała od kilkunastu lat w fabryce pluszowych zabawek. Codziennie wraz z innymi paniami i panami szyli mnóstwo pluszaków dla dzieci w całym kraju, a może nawet i na świecie. Jednego dnia pani Jola przyszywała uszka mięciutkim zajączkom, innego doszywała nosek misiom, a jeszcze innym razem ogonki dla prosiaczków. I chociaż wydawać by się mogło, że praca jej jest nudna i monotonna, pani Jola bardzo ją lubiła. Trzymając w ręku każdą pluszową zabawkę wyobrażała sobie, jak dziecko, które ją dostanie będzie się z niej cieszyło i tuliło do siebie.
Pewnego dnia pani Jola doszywała misiom brązowe kubraczki z serduszkiem na brzuszku. Podśpiewywała sobie przy tym, bo przypomniały się jej czasy, kiedy sama była jeszcze małym dzieckiem i nie mogła zasnąć bez swego ulubionego misiaczka, który był zresztą o wiele brzydszy, niż te, które były szyte w fabryce zabawek, ale bardzo, ale to bardzo kochany. Właśnie w ręku pani Joli został ostatni miś i wtedy okazało się, że zostało za mało materiału na kubraczek dla niego. Ale pani Jola wcale się tym nie zmartwiła. Wyciągnęła małe skrzydełka aniołka, które szyte były w fabryce przed tygodniem i przyszyła je w miejscu, w którym kubraczek nie chciał się zejść na pleckach misia. Bardzo zadowolona spojrzała na swe dzieło i roześmiała się;
No, teraz jesteś prawdziwym misiowym aniołkiem! Przyniesiesz wielkie szczęście jakiemuś dziecku!
I tak oto nasz miś ze skrzydełkami aniołka wraz z innymi misiami, bez skrzydełek powędrował do magazynu, potem do hurtowni a wreszcie do sklepu z zabawkami. Pani sprzedawczyni, która układała zabawki na półkach w sklepie, długo przyglądał się dziwnemu misiaczkowi.
Hmmm! - mruknęła w końcu - Chyba zaplątałeś się do tego pudełka z jakiejś innej dostawy. Na fakturze mam napisane „misie w kubraczkach”, ale nie mu tu nigdzie „misia ze skrzydełkami”.
Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale potem doszła do wniosku, że może to i dobrze, że ma taką oryginalną zabawkę w swoim sklepie, bo powinna się szybko i dobrze sprzedać.
Ale niestety, mijały dni, a nikt nie był zainteresowany kupnem misia ze skrzydełkami. Wszyscy woleli tradycyjne pluszowe misiaki, a te w kubraczkach z serduszkiem po prostu „szły jak woda”. Biedny miś starał się zakryć plecami swoje nieszczęsne skrzydełka, ale prędzej czy później i tak prawda wychodziła na jaw.
Któregoś dnia jednej pani bardzo, ale to bardzo spodobał się miś ze skrzydełkami i chciała kupić go swojemu synkowi.
Jaki on śliczny! - zachwycała się obracając go w dłoniach - I jaki niespotykany, jeszcze nie widziałam takiej zabawki... Więc, Michałku, chcesz mieć takiego misia? - zapytała pokazując zabawkę nadąsanemu pięciolatkowi.
Ale malec tylko się skrzywił i odwrócił na pięcie:
E, taki misiek ze skrzydełkami to tylko dla dziewczyn. Ja chcę wielkiego, pluszowego niedźwiedzia, z którym mógłbym się poboksować!
I mimo najszczerszych chęci mamy chłopca, miś z powrotem wrócił na półeczkę.
Pewnego dnia, a był to bardzo wyjątkowy dzień, bo raz do roku w tym dniu aniołki czyszczą gwiazdki na niebie i pucują je, żeby lepiej i jaśniej świeciły, wydarzyło się coś niesamowitego. Jeden z aniołków tak mocno czyścił jedną z gwiazdek, że niechcący strącił ją na ziemię. Nie pozostało mu nic innego jak polecieć i jej poszukać. Biedny, zmartwiony aniołek, miotał się tu i tam, ale gwiazdki ani śladu.
Wtem przez szybę sklepu z zabawkami dostrzegł bardzo smutną mordkę misia z anielskimi skrzydełkami.
O! - pomyślał sobie - Ktoś tutaj jest jeszcze bardziej zmartwiony ode mnie! Chyba przyjrzę mu się z bliska.
A kiedy przytknął swój mały nosek do zimnej szyby, ze zdziwieniem stwierdził, że miś jest bardzo do niego podobny nie tylko z powodu nurtującego go zmartwienia, ale ma tak piękne, białe i śliczne skrzydełka jak on sam. Nie namyślając się, wleciał do sklepu przez lufcik, który pani sprzedawczyni zapomniała zamknąć na noc i usiadł tuż obok misia.
Hej! - zawołał, potrząsając na powitanie jego pluszową łapką - Czym się tak martwisz, kolego? Powiedz, może razem coś wymyślimy.
Aniołek wyglądał tak miło i sympatycznie, a uśmiechał się tak przyjaźnie, że miś bez wahania opowiedział mu o swoim kłopocie i samotności. Aniołek kiwał tylko główką, ale na koniec opowieści pogłaskał go po pluszowej łepetynce i powiedział:
Nie martw się, przyjacielu, zaraz zabiorę cię ze sobą i wspólnie znajdziemy dla ciebie miły i przytulny domek!
Miś z początku trochę się ociągał, bo nie bardzo wiedział, jak to małe niepozorne stworzenie może mu pomóc w znalezieniu domu i kogoś, kto go pokocha.
Zresztą, jak możesz zabrać mnie ze sobą? Przecież ty latasz, a ja... - machnął zrezygnowany łapką.
Ty też możesz latać - roześmiał się aniołek - Zapomniałeś już, przecież masz skrzydełka, a one do tego właśnie służą!
Miś do tej pory zupełnie zdawał sobie sprawy, że może w ten sposób wykorzystać ten swój nieszczęsny dodatek. Spróbował poruszać skrzydełkami - udało się! Spróbował jeszcze raz, mocniej i poczuł jak delikatnie unosi się w powietrzu.
Hura! - krzyknął - Ja latam!
I przez otwarty lufcik obaj wraz z aniołkiem wylecieli ze sklepu i poszybowali przed siebie. Długo krążyli nad miastem ,w którym coraz mniej okien oświetlonych było światełkami. Zapadała noc, ludzie kładli się spać. W jednym, drewnianym domku na poddaszu zobaczyli nagle małe światełko lampki - więc ktoś tam jeszcze czuwał. To mały Jacuś, który nie mógł zasnąć, bo był bardzo smutny. Jego tatuś dawno temu wyjechał do pracy i nie wiadomo było kiedy wróci do domu, do chłopca i jego mamy. Jacuś bardzo za nim tęsknił i oddałby wszystko, byleby tylko móc spędzić chociaż parę chwil ze swoim ukochanym tatusiem. Chłopczyk postanowił podejść do okna i przyjrzeć się rozgwieżdżonemu niebu. Może któraś z tych gwiazdek przyniesie mu jakąś wiadomość od tatusia. Otworzył szeroko okno. W tej właśnie chwili aniołek ujrzał na samym szczycie ratusza gwiazdkę, która przez niego spadła z nieba i nie namyślając się ani chwili ruszył w jej stronę, niefortunnie potrącając misia tak, że ten fiknął koziołka i zaczął spadać w dół. Ale nie spadał długo, bo złapały go troskliwe dłonie Jacusia. Chłopiec zaskoczony ale jednocześnie niesamowicie uradowany przycisnął misia do serduszka i szepnął :
Dziękuję, tatusiu...
Szybciutko wrócił do łóżeczka i teraz już spokojnie, tuląc misia do siebie, usnął.
Tymczasem nasz aniołek odniósł zagubioną gwiazdkę na swoje miejsce, trochę ją wypolerował, otarł rączką czoło i wysapał:
To była naprawdę męcząca noc...
Elżbieta Janikowska