Problemy rodzą się nad psią kołyską
Zofia Mrzewińska
W „Rodzinnym gnieździe” Vitusa Droschera, książce, która mogłaby być lekturą obowiązkową i dla rodziców, i właścicieli zwierząt, jeden z podrozdziałów nosi znamienny tytuł „Los przestępcy wyśpiewany nad kołyską”. Ogromna większość problemów, stwarzanych przez nasze dorosłe psy zaczyna się właśnie nad psią kołyską, wtedy, gdy wnosimy do domu czarujące, bezbronne, siedmiotygodniowe szczenię.
Wbrew pozorom, nawet wtedy nie mamy zbyt wiele czasu, aby bez jakichkolwiek konfliktów przystosować zwierzątko do życia pod wspólnym dachem. Najważniejsze są pierwsze cztery miesiące. Wprawdzie psy potrafią uczyć się do końca życia, ale doświadczenia, nabyte od chwili urodzenia do wejścia w okres dojrzewania, pozostawiają trwały ślad w zachowaniach dorosłego psa. W tym czasie żyjący na wolności wilczek czy likaon ma tylko dwie możliwości - albo dostosuje się do praw rządzących rodzinną grupą, albo zginie. Nie ma taryfy ulgowej ani odkładania na później elementarza obowiązujących zachowań. Nasz dwumiesięczny, odebrany z rodzinnego gniazda szczeniak czeka na nasze wskazówki, chłonie każdy, także niezamierzony przypadkowy sygnał - tylko od nas zależy, czy już w niedalekiej przyszłości będziemy zdolni kontrolować i korygować zachowanie zwierzaka, czy też potrzebna będzie pomoc trenerów czy behawiorystów. Dlatego warto od pierwszej chwili odwołać się do zrozumiałych dla szczeniaka instynktownych zachowań zwierzęcych rodziców; to najkrótsza droga, aby piesek sam pragnął bezkonfliktowo podporządkować się nowemu opiekunowi.
Ale właśnie w pierwszych dniach i miesiącach popełniamy najwięcej błędów wychowawczych, poczynając od codziennych powitań i pożegnań. W niektórych poradnikach można wyczytać zalecenia, aby ignorować entuzjastycznie witające nas szczenię. Tymczasem szczeniak, który nie potrafi zwrócić na siebie uwagi rodziców wracających z polowania, ignorowany przez nich przy powitaniu, nie miałby żadnych szans na otrzymanie jedzenia, byłby skazany na śmierć. Aby stać się dla szczeniaka powracającym z polowania rodzicem, niekwestionowanym, bo gwarantującym przetrwanie szefem grupy rodzinnej - zdecydowanie lepiej wchodząc do domu pochylić się nad psiakiem, podać mu bodaj najmniejszy smakołyk. Za to przy wychodzeniu lepiej unikać jakichkolwiek pożegnań połączonych z kontaktem dotykowym. Dzikie psy nawiązują w krótkiej zabawie kontakt dotykowy właśnie przed wspólną wyprawą - to wzmacnia solidarność grupy. Głaskanie i zabawa z psem bezpośrednio przed pozostawieniem go w domu będzie rozumiane jako zaproszenie do wyjścia razem - więc niech nie dziwi późniejszy protest za zamkniętymi drzwiami.
Siedmio- czy dziewięciotygodniowy szczeniak nie wymaga bezustannej opieki, ciągłej obecności matki. Krótka intensywna aktywność, dłuższy odpoczynek, kolejne przejawy aktywności - tak wygląda trzeci miesiąc życia i to jest najlepsza pora, aby uczyć pozostawania w samotności. Ale przecież nie na osiem godzin! Szczeniak pozostawiany na kilka minut, kwadrans, wreszcie godzinę w niewielkim pomieszczeniu, czy w domowej klatce imitującej psią norę, po prostu nie nauczy się w tym czasie samodzielnego badania mlecznymi zębami wszystkich mebli, wystarczy mu pozostawiona kość lub jedna zabawka. To samo dotyczy jazdy samochodem - piesek przewożony przez kilka tygodni w aucie w klatce transportowej zapamiętuje ograniczenia w ruchu w takiej sytuacji - czyli bez udziału naszych rąk uczy się spokojnej podróży. Domowy kennel i transporter szybko przestają być potrzebne; nauczony ich psi podrostek, zostawiany później w całym mieszkaniu, przedrzemie na swoim legowisku coraz dłuższą nieobecność właścicieli.
Naprawdę można darować sobie wszelkie symboliczne zjadanie czegokolwiek przed nakarmieniem szczeniaka. Dorosłe likaony nie odpędzają młodych, niezdolnych do samodzielnego polowania członków stada od upolowanej zdobyczy, potrafią stać obok i patrzeć na jedzące szczeniaki. To logiczne - gdyby dorosłe dzikie psy zawsze pierwsze miały się nasycić, nie czułyby potrzeby dalszego polowania, a więc nie zdołałyby wykarmić potomstwa. Psia matka, która przynosi jedzenie we własnym żołądku, też natychmiast po regurgitacji odskakuje na bok i pozwala jeść szczeniętom. Jeśli szczeniak ma widzieć w nas silniejszego od siebie, potężnego opiekuna, ani w żartach, ani w źle pojętym szkoleniu, nie wolno odbierać raz wydanego jedzenia. Karmienie szczeniaka z ręki, z miski trzymanej w rękach, dokładanie kolejnych kąsków do wylizanej już miski jest skutecznym sposobem zdobycia zaufania dorosłego psa przy pełnej misce. Można oczywiście zabronić podejścia do tego, czego nie zamierzamy dawać, nie pozwalamy niczego porywać samowolnie - to też potrafi zwierzęca matka, realizując zakaz w sposób oczywisty dla każdego psiego malucha. Powstrzymywanie już siedmiotygodniowego szczenięcia od sięgania po niedozwoloną zdobycz procentuje respektowaniem naszych poleceń przez dorosłego psa.
Niemal każdy szczeniak z radością używa mlecznych zębów podczas potyczek z rodzeństwem, w zabawie z dorosłymi także. Ale tylko szczenięta, zbyt mocno złapane przez braciszka, reagują piskiem - dorosłe psy tego nie robią. Nie muszą - szczeniak nie jest w stanie zranić swojego rodzica. Jeśli natomiast malec przypadkiem trafi w wyjątkowo wrażliwe, zakazane miejsce, zostanie natychmiast skarcony warknięciem, przytrzymaniem, uderzeniem zamkniętego pyska; równie szybko sprawa ulegnie przedawnieniu. Psy nie obrażają się na siebie, nie ma też w psich obyczajach karcenia szczeniaka izolacją w zamkniętym pokoju, wypędzaniem na chwilę ze stada. Można i naprawdę trzeba skutecznie uniemożliwić szczeniakowi obgryzanie naszych rąk, jednak bez pisku; natychmiast, w tej samej sekundzie należy wskazać to, na czym zwierzątku wolno ćwiczyć zęby.
Żadna psia matka nie klepie swoich szczeniąt po głowie, żadna nie przenosi ich za łapy w bezpieczne miejsce. Przednie łapy są wyjątkowo wrażliwe na dotyk; można nauczyć psa, aby łapę podawał sam, lecz chwytanie i ciągnięcie za łapę na pewno nie spotka się od razu z życzliwą akceptacją. Dostępne i zrozumiałe dla psów formy pielęgnacji oraz wyrażania serdeczności dotykiem to dotknięcie nosem, lizanie lub czyszczenie zębami szczenięcego futerka. Nasze palce mogą doskonale naśladować iskające zęby - taki gest jest dla szczeniaka czymś bliskim, serdecznym i odczuwanym zgodnie z naszą intencją; poklepać po głowie możemy się sami, jeśli przyjdzie nam na to ochota.
Warto poświecić trochę czasu na obserwacje kontaktów i zabaw dorosłych psów ze szczeniakami - dorosłe nie gonią maluchów, one im uciekają. W grupie młodych psich podrostków tylko ten najpewniejszy siebie ucieka z symboliczną zdobyczą w pysku, zachęcając pozostałe do pościgu. Szczenię samo chętnie podąża za dorosłym psem, powtarza jego zachowania; bliskość silniejszego członka stada to nie tylko gwarancja bezpieczeństwa, ale także perspektywa otrzymania prędzej czy później posiłku. Natomiast żadna psia matka nie stoi cierpliwie ze smyczą w zębach, czekając aż jej szczenię wreszcie upora się z fizjologią! Wyprowadzanie szczeniaka tylko po to, aby zachowywał czystość w domu, to także jeden z częstych, podstawowych błędów. Wilki nie chodzą na spacer ani do toalety ze swoimi dziećmi - każde wyjście ze szczenięciem musi uczyć malucha czegoś więcej niż załatwiania się poza domem. Na przykład pościgu za uciekającym właścicielem, łapania tego, co uwiązane i poruszane na sznurku stanowi wskazaną cenną zdobycz, ignorowania wszystkiego, co niedozwolone - a przy okazji wymuszony przez nas ruch przyspieszy wypróżnienie się szczeniaka.
I wreszcie na sam koniec słów parę o najgorszym z możliwych grzechów, chyba najczęściej popełnianym przez początkujących właścicieli - to drażnienie się w źle pomyślanej zabawie ze szczenięciem. Żadna psia matka, żaden dorosły pies nie prowokuje szczeniaka do warczących czy piskliwych wybuchów złości. To szczeniaki mogą przepychać się, ciągnąć za uszy i ogony, szarpać z entuzjastycznym warczeniem futerko przewróconego brata. To szczeniaki wydzierają sobie zabawki, rywalizując zaciekle. Dorosły pies albo spokojnie wytrzymuje szczenięce szaleństwa, albo równie spokojnie kładzie im kres. Matka dwuletniego dziecka też nie sypie berbeciowi w piaskownicy piasku na głowę, nie wyrywa podanej przed chwilą foremki, ale pokazuje, czym i jak się bawić. Autorytet można budować obok piaskownicy - pod warunkiem, że nie zachowujemy się jak drugie dziecko. Jeśli szczeniak odkryje w nas zachowania dorosłego, opiekuńczego psa - wszelkie dalsze nauki będą akceptowane jako korzystne i oczywiste. Bez krzyku, przymusu i bicia.
Zofia Mrzewińska