DINKS, czyli kto?
DINKS to skrót amerykańskiego wyrażenia Double Income, No Kids (podwójny dochód, żadnych dzieci). W Stanach Zjednoczonych termin ten wszedł do użycia w latach 80., a DINKS-ów traktowano jako pewien odłam yuppies. Do dziś w ten sposób określa się pary, które z własnego wyboru nie chcą mieć dzieci i dzięki temu mogą sobie pozwolić na bardziej konsumpcyjny styl życia. Być DINKS-em oznacza spełniać się zawodowo, realizować swoje pasje i marzenia, stale się rozwijać, być nastawionym na partnerski związek.
Jest wiele par, gdzie zarówno ludzie pracują, i gdy para nie ma dzieci. This doesn't always signify riches or affluence. Nie zawsze oznacza bogactwo lub dostatek. A couple working at low paying jobs may be barely able to make it with combined salaries. Para pracujących w niskich płatną pracę mogą być ledwie je w połączeniu z wynagrodzenia. DINKs are often thought of as separate, and usually represent the well-educated, higher earning folks who have chosen not to procreate, may not be able to have children, or are simply not ready for children yet. Dinks często są traktowane jako odrębne, a stanowią zazwyczaj dobrze wykształceni, wyższych zarabiają ludzie, którzy zdecydowali się nie rozmnażać, nie być w stanie mieć dzieci, albo po prostu nie są jeszcze gotowe do dzieci.
Yuppies (z angielskiego), określenie stosowane dla grupy młodych, dobrze wykształconych ludzi, których charakteryzuje wysoki profesjonalizm, indywidualizm, dążenie do osiągnięcia w krótkim czasie kariery zawodowej i sukcesów finansowych, zamiłowanie do luksusu. Pochodzi od skrótu słów young upwardly mobil professionals (młodzi pnący się do góry profesjonaliści) lub young urban professional (młodzi miejscy profesjonaliści), czyli yuppies to forma zdrobniała.
Przykład pary dinksów
Paweł i Iga są małżeństwem od siedmiu lat. Paweł prowadzi własną firmę, osiąga wielkie sukcesy - również na rynkach międzynarodowych. Iga jest dyrektorem filii jednego z dużych banków. Zna trzy języki. Hobbystycznie uczy się jeszcze japońskiego - bardzo podoba się jej tamtejsza kultura i styl życia. Oboje pracują do późna, ale kolację zawsze starają się jeść razem. W weekendy zazwyczaj gdzieś wyjeżdżają - Praga, Berlin, Rzym - przecież teraz to żaden problem. Ich stylu życia jak dotąd nie wytrzymało żadne żywe stworzenie - nawet kaktus pewnego dnia się poddał.
Plany na przyszłość? Paweł chce rozwinąć firmę, wprowadzić nowe produkty. Iga marzy o własnym domku w górach - koniecznie z kominkiem. W najbliższe wakacje lecą do Nowej Zelandii - bo tam jeszcze nie byli. No i może w końcu kupią psa - ale trzeba będzie zatrudnić kogoś, kto by go wyprowadzał i opiekował się nim podczas ich nieobecności.
Dzieci? Nie - Paweł i Iga siedem lat temu zdecydowali, że nie będą mieć dzieci - nigdy.
- Instynkt macierzyński? Nie jestem to końca pewna, że coś takiego istnieje - zastanawia się Iga. - To nie jest tak, że nie znoszę dzieci. Lubię maluchy - przecież większość moich znajomych od dawna ma dzieci. Ale nie uważam, że jedyną drogą prowadzącą do spełnienia się kobiety jest macierzyństwo. Ja w tej roli po prostu się nie odnajduję. I nie ma nic złego w tym, że bardziej cieszy mnie moja praca, podróże i sukcesy Pawła niż dwie kreski na teście ciążowym czy pierwszy uśmiech dziecka.
- Podjęcie decyzji o nieposiadaniu dzieci przyszło nam tak naturalnie, jak innym przychodzi decyzja o podjęciu starań - mówi Paweł. - To nie jest tak, że mamy za sobą nieprzespane noce, kiedy to staliśmy przed trudnym wyborem, nie wiedzieliśmy, co zrobić. Kiedy poznałem Igę, wiedziałem, że podobnie myślimy, podobnie patrzymy na świat i właśnie dlatego jesteśmy razem. Chyba najgorsze, co może być, to kiedy ludzie nie rozmawiają o takich sprawach przed ślubem, a potem okazuje się, że jedno z małżonków chce mieć dzieci, a drugie nie. To jest tragedia. Kiedy dwoje ludzi świadomie podejmuje decyzję o tym, że nie chcą mieć potomstwa - to żadna tragedia dla świata. A ja mam wrażenie, że wszyscy dookoła chcieliby uszczęśliwić nas dzieckiem - na siłę.
Babcia Halina - tak o swojej mamie mówi Paweł - chociaż dobrze wie, że babcią nigdy nie zostanie, chyba że jego młodszy brat zdecyduje się na dzieci. Tak więc babcia Halina na początku podpytywała delikatnie, żeby nie urazić. Niby mimochodem z zachwytem mówiła o wnukach cioci Teresy i że Ania - sąsiadka - po wielu latach starań nareszcie jest w ciąży. Potem wspominała o tym, że jak przejdzie na emeryturę, może bawić wnuki - bo przecież do obcych opiekunek nie można mieć zaufania.
Babcia Halina jednak nie wytrzymała i w pewne Boże Narodzenie zapytała wprost, czy mają jakiś problem. Bo przecież ona ma wiele znajomości, zna świetnych lekarzy i chce pomóc. Czytała, że teraz wiele par w Polsce długo stara się o dziecko. Przy ich zarobkach, wielkim domu nie mieliby przecież problemu z adopcją. A Lucyna - daleka kuzynka - zdecydowała się na in vitro.
Babcia Halina rozpłakała się, kiedy Paweł powiedział, że nie chcą mieć dzieci - że już dawno podjęli taką decyzję. Bo babcia Halina nie rozumie - jak można nie chcieć mieć dzieci. Od tamtego Bożego Narodzenia stosunki między Haliną i Igą oziębiły się. Mama Pawła jest pewna, że to synowa ma zły wpływ na jej ukochane dziecko i stawia karierę ponad szczęście rodzinne. Kiedy kolejne święta postanowili spędzić w ciepłych krajach, babcia Halina już nic nie powiedziała. Ale kupione siedem lat temu maleńkie, białe buciki z misterną koronką nadal trzyma w szufladzie - w razie czego.
Jesteś DIKNS-em? - pytam Pawła. - Tak, zgodnie z Twoją definicją jestem. Ale wolałbym, żeby ludzie postrzegali mnie raczej przez pryzmat tego, jakim przyjacielem jestem, jakim synem, jakim mężem czy pracodawcą. Słowo DINKS w żaden sposób mnie nie określa. Bo można być fantastycznym człowiekiem - DINKS-em, a można też być rodzicem i jednocześnie bardzo podłą, nieczułą osobą.
- A co, jeśli zostaniecie kiedyś rodzicami, nieplanowanymi? Przecież żadna antykoncepcja nie daje stuprocentowej pewności? - Iga patrzy z lekkim uśmiechem na Pawła. - Co będzie? Od razu zadzwonimy do babci Haliny…
O dinksach
Z marketingowe punktu widzenia zaś DINKS-y to świetna grupa docelowa, prawdziwa żyła złota. Wiedzą, czego chcą i mają na to środki. Sztaby specjalistów od PR-u specjalnie dla nich tworzą kampanie reklamowe promujące luksusowe usługi i produkty. To wymagający target - mówią - ale też bardzo pożądany i lojalny. W Polsce takich rodzin jest już ponad pół miliona i ich liczba stale rośnie.
Z ekonomicznego punktu widzenia, Dinks są często traktowane jako złoto obrotu. When advertisers create ads for luxury items or services, they frequently try to attract the attention of couples in this economic group, who are thought to have more disposable income . Kiedy reklamodawcom tworzenie reklam na artykuły luksusowe lub usług, które często starają się przyciągnąć uwagę w tej pary gospodarczej grupy, która uważa się mieć więcej dochodów do dyspozycji . Additionally, investment agencies and banks may market to these double income partners because they have more money to save or invest as well as to spend. Ponadto, agencje inwestycyjne i banki mogą wprowadzać do obrotu na te podwójne partnerów dochodów, ponieważ mają więcej pieniędzy oszczędzać lub inwestować, jak również wydać.
Jedna grupa wcześniej nie uwzględnione w strategii marketingowych dla Dinks zawiera pary tej samej płci. Though it is an overgeneralization to say that no same-sex couples have kids, there can be more likelihood that they don't. Choć jest zbytnim uogólnieniem powiedzieć, że nie tej samej płci mają dzieci, nie może być większe prawdopodobieństwo, że nie. Given that, some marketing companies now try to include dual income same sex couples in marketing and advertising strategies, though to do so may be counter-productive when marketing to hetero couples at the same time. Biorąc pod uwagę, że niektóre firmy marketingowe starają się jak dwa dochodu pary tej samej płci w strategii marketingu i reklamy, ale do tego może być odwrotny do zamierzonego, gdy do obrotu na hetero pary w tym samym czasie.
O ile na Zachodzie wyrażenie DINKS wyznacza po prostu pewien styl życia, a bezdzietni z wyboru funkcjonują jak inne grupy społeczne - single, rodzice, osoby w związkach homoseksualnych - to w Polsce często czekają na nich niezrozumienia, ciągłe niewygodne pytania o dziecko, a czasem nawet agresja czy potępienie. Można zauważyć pewnego rodzaju nagonkę na DINKS-ów - bardzo przypominającą wciąż niezakończoną dyskusję na temat homoseksualizmu.
Psychologowie zwracają też uwagę na to, że tak naprawdę bardzo niewiele par świadomie nie chce mieć dzieci. Dla wielu z nich bycie DINKS-em to stan tymczasowy - żeby jak najdłużej prowadzić beztroskie życie, robić karierę, poznawać świat. Przecież jeszcze do niedawna za DINKS-ów uważano Brada Pitta i Jennifer Aniston czy też Radosława Pazurę i Dorotę Chotecką.
Przykładowe wypowiedzi dinksów
Ważna jest kariera, dom, dobry samochód, wakacje na Majorce i... Dzieci? Nie, na dzieci miejsca tu nie ma.
I nie chodzi tu o samotne kobiety, tak zwane singielki, które dobrze czują się w wolnych związkach, czy mężczyzn, którzy do końca życia chcą być małymi chłopcami. Tu chodzi o małżeństwa, pary, które nie chcą przedłużać swojego rodu. Świadomie. Z wyboru. I na dodatek mówią o tym głośno, bez wstydu i zażenowania. Przyznają, że nie chcą, nie czują potrzeby. Mówią: nasz sposób na życie to być dinks. Albo: żyjemy a' la dinks, jesteśmy dinksami.
- Dinks to skrót z angielskiego: double income no kids, czyli podwójny dochód - zero dzieci. To związek dwóch osób, które żyją razem, zarabiają, lecz z własnego wyboru nie mają potomstwa - mówi Magda.
- Taki styl życia, sposób na życie - uzupełnia Anna.
- Coraz bardziej popularny dodajmy. W Stanach już od wielu lat, u nas od niedawna - wyjaśnia Katarzyna.
- Pary dinks nastawione są na siebie, na swój rozwój i swoją karierę. Mają czas na swoje pasje, realizację marzeń - kończy Dorota.
Katarzyna, Magda, Anna i Dorota są dinksami.
,b>Szepty za plecami
Anna Konarska. Lat 38, grafik komputerowy; mąż Jarek projektuje strony www. Magda Fąfara - lat 41, architekt wnętrz; mąż Daniel ma w małym palcu PR. Katarzyna Grab - 36 lat, z przyjacielem, z którym mieszka, prowadzi firmę (branża odzieżowa). Dorota Grzybowska - 35 lat, pracuje w reklamie. Partner Doroty jest lekarzem, ale rzucił pracę w przychodni na rzecz przedstawicielstwa medycznego.
Katarzyna, Magda, Dorota, Anna. Nie przejmują się szeptami koleżanek za plecami, nie reagują na współczujące spojrzenia ciotek, wujków, babć. Żyją tak jak chcą, dobrze zarabiają. Od poniedziałku do piątku pracują do późnego wieczoru, w weekendy chodzą do klubów fitness, grają w brydża, lecą na zakupy do Berlina. Zimą jeżdżą na narty, latem na surfing lub na skałki.
Dorota maluje na szkle, Katarzyna pisze opowiadania. Anna jest molem książkowym, a Magda uczy się szermierki. Ich mężowie planują wyprawę do Albanii. Na motorach.
Anna: - Może to zabrzmi patetycznie, ale ja tak kocham swojego męża, że nie potrzebuję kochać jeszcze kogoś innego. Jarek mówi to samo. Nie chcemy dzielić się sobą, dobrze jest nam tak, jak jest i to już od 12 lat. Że z dzieckiem byłoby jeszcze piękniej? Z moich obserwacji wynika, że byłoby wręcz przeciwnie. Pieniądze? To rzecz poboczna, choć nie bez znaczenia.
Bez zobowiązań
Magda: - Jest tyle rzeczy do zrobienia, tyle miejsc do zobaczenia, a życie jest krótkie, niestety. Chcemy zwiedzać świat, na podróże odkładamy każdą wolną złotówkę. Z dzieckiem nie byłoby nas na to stać i nie bylibyśmy już panami swojego czasu. Nie czuję się z tym źle, bo kto powiedział, że każdy musi mieć dziecko?
Dorota: - Niektórzy mówią, że jesteśmy wygodni, leniwi, niedojrzali. Być może. Ale ja przynajmniej zdaję sobie sprawę z tego, że dziecko samo się nie wychowa, że trzeba wyjątkowej mądrości i rozsądku, aby wychować dziecko na wartościowego człowieka. Ja nie czuję się na siłach, nie chcę wyprodukować kolejnej nieszczęśliwej istoty. I wbrew temu, co sadzą niektórzy, myślę o starości. Ale rodzić dziecko tylko z powodu strachu przed samotnością u schyłku życia albo przed domem opieki społecznej? Bez sensu. Zresztą, większość pensjonariuszy w takich ośrodkach ma synów, córki, wnuki. I co? Są samotni.
Katarzyna: - A mnie nie stać na wychowanie dziecka. Że mam firmę? Co z tego, kiedy wszystkie pieniądze ładujemy w firmę i na spłatę kredytu. Oczywiście, można byłoby żyć nijako. Odkładać, oszczędzać, nie mieć na bilet do kina, mówić dziecku: "nie kupię ci lalki, bo mamusi na to nie stać”. Ale po co? Po co żyć z dnia na dzień, kiedy można oddychać pełną piers
Katarzyna twierdzi, że par żyjących w związkach dinks jest coraz więcej i że coraz więcej młodych ludzi chce żyć właśnie tak - bez dzieci. Dwudziesto - i trzydziestoparoletnie kobiety nie czują instynktu macierzyńskiego, a ich partnerzy wy chodzą z założenia, że czasy, w których obowiązkiem każdego mężczyzny było spłodzić potomka, już dawno minęły.
Dorota: - Wystarczy zajrzeć do sieci, na fora internetowe. Tu głos zabierają nawet ci, którzy boją się otwarcie przyznać, że dziecko nie jest im potrzebne do szczęścia.
Magda: - Większą odwagą wykazują się też nasi przeciwnicy...
Anna: - Odwagą? Ja bym tego nie nazwała odwagą lecz chamstwem. Kiedy pierwszy raz weszłam na takie forum byłam przerażona, bo nie przypuszczałam, że bezdzietność z wyboru może budzić aż takie emocje i że ludzie są tak mało tolerancyjni! Nie wierzysz? Zajrzyj do netu.
Zaglądamy. Razem. Następnego dnia, w pracy u Magdy. Dyskusja toczy się wokół tekstu internautki (nazwijmy ją Klaudią), która przyznaje się do tego, że jest dinksem, a na dodatek otwartym tekstem mówi, że ona i jej mąż nie lubią dzieci oraz że...
Moja sprawa
"Mówi się, że jesteśmy materialistami, bo chcemy wydawać pieniądze tylko na siebie” - pisze Klaudia. "Tylko że są to nasze pieniądze i chcemy nimi gospodarować po swojemu. Może dla kogoś ważniejszy jest uśmiech malucha, ale my wolimy patrzeć na nasze nowe, pięknie urządzone mieszkanie. I przykro mi, ale nie wiedzę w tym nic złego”.
- I ja też! Bo co to kogo obchodzi jak żyję? I czy mam kota, psa czy dziecko? No kogo? Naprawdę robię coś tak strasznego, że zasługuję na potępienie? - Magda mówi szybko, głośno i podniesionym tonem. - I dlaczego każdemu wydaje się, że ma prawo mnie pouczać?
Katarzyna i Dorota przytakują, a Anna stojąc za plecami Magdy i zaglądając jej przez ramię czyta dalej:
"Z niewiadomych przyczyn nasz kraj demonizuje bezdzietność. Dzieci nie rodzi się wcale mniej niż kiedyś. Bywają wahania przyrostu naturalnego, ale są one zawsze marginalne. Większość ludzi zawsze chciała i będzie chciała mieć dzieci. Coś jednak sprawia, że w Polsce łatwiej toleruje się seks przed ślubem i polityczne oszustwa niż ludzi, którzy świadomie nie chcą mieć dzieci” - Anna kończy czytać, a Magda robi miejsce przed monitorem, żebyśmy mogły lepiej przyjrzeć się opiniom internautów, które zamieścili tuż pod zwierzeniami Klaudii.
Forsa na botox
Artek z Gdyni pisze, że wszyscy bezdzietni to egoiści, Klaudia nie potrafi kochać i to co napisała jest "durne”. No i że najgorsze w tym wszystkim jest to, że w przyszłości Klaudia będzie żerować na pracy jego i jego dzieci. "Sama ze swoich dochodów kupisz mieszkanko i odłożysz kupkę na starość” - pisze Artek. "Będzie cię stać na wyjazdy zagraniczne i botox. Ale jak przyjdzie do leczenia nowotworu, to będziesz na utrzymaniu całej społeczności”. Ale na tym nie koniec...
Ktoś kto podpisuje się nickiem "Doctor” stwierdza, że geny Klaudii nie nadają się do powielania, a kto inny, że powinna zrobić sobie doktorat, kupić cztery koty i siedem psów. "Jesteś żałosna” - ocenia z kolei Dorota, żeby zaraz dodać: "Pracuję z takimi kretynkami jak ty. Mniej więcej w wieku 40 lat obudzisz się z ręką w nocniku i może zachcesz mieć swoje dziecko ale będzie to late.” A "Starsza Pani"? "Starsza Pani” pisze: "w twoim wieku też nie chciałam mieć dzieci, ale tak sobie myślę, że z czasem zmienisz zdanie.”
Są jednak na forum i tacy, którzy bronią dinksów. "Guendo” zastanawia się, dlaczego ludzie nie rozumieją, że ktoś może mieć inne priorytety niż "zaglądanie do os...nych pampersów"; "Jaw” stwierdza, że jeśli ktoś nie chce płodzenia, to obcym nic do tego, a "Mr Twist” przypomina, że natura jest na tyle sprytna, że nie musimy martwić się o przyszłość naszego gatunku, nawet jeśli moda na bycie dinks rozpowszechni się jeszcze bardziej.
Pustka i stare żony
- Nie boicie się, że za pięć, dziesięć lat stwierdzicie, że jednak fajnie byłoby mieć dziecko? - pytam.
Magda: - Tylko już będzie za późno, a ja będę czuła wokół siebie pustkę? Nie sądzę.
- A wasi mężowie? Oni też nie zmienią zdania?
Dorota: - No, tego już nie jestem tak pewna...
Anna: - Oni są w lepszej sytuacji. Jeśli facetowi się odwidzi, a żona już będzie za stara, żeby urodzić, może wymienić kobitkę na młodszy model. Mój Jarek jednak twierdzi, że taki scenariusz nie wchodzi w grę.
- I jesteś go pewna.
Anna: - Nie mam innego wyjścia.
Yuppies - młodzi, wykształceni i dobrze zarabiający
26.04.2006, 09:45
Yuppies - młodzi, wykształceni i dobrze zarabiający
Acxiom Polska przygotował bazę tematyczną pod kątem jednej z najbardziej atrakcyjnych i ekskluzywnych grup docelowych - zestaw informacji oraz dotarcie do tzw. aktywnych, młodych i "ustawionych", czyli polskich Yuppies.
Ukuty na zachodzie termin yuppie (young urban professional - młodzi, wielkomiejscy fachowcy) znajduje także swoje odzwierciedlenie wśród młodego pokolenia polskich konsumentów. Jest to grupa szczególnie atrakcyjna ze względu na swój potencjał zakupowy, ale zarazem bardzo wymagająca i trudno osiągalna poprzez tradycyjne media. Z bazy Acxiom udało się wyodrębnić 50 000 konsumentów, których moglibyśmy zaliczyć właśnie do tej grupy.
Są to w przeważającej większości osoby po 30-tce (76% z nich znajduje się w wieku 30-39 lat), zamieszkałe w większych miastach (60% żyje w miastach o liczbie mieszkańców większej niż 100 tys.), mogące pochwalić się stabilną i dużo lepszą niż przeciętna sytuacją finansową. Praktycznie wszyscy (92%) są zatrudnieni na pełen etat na stanowiskach biurowych (40%), specjalistycznych (17%) czy też menedżerskich i kierowniczych (20%). Wśród nich znajdziemy także sporo biznesmenów, prowadzących własne firmy (14%).
Mieszkają już na swoim (82%), z czego jedna czwarta to właściciele domów. Co ciekawe, z kredytów hipotecznych korzysta zaledwie 16% z nich - większą popularnością cieszą się w tej grupie karty kredytowe (43%) czy kredyty konsumpcyjne (18%). Stawiają na nowoczesne instrumenty finansowe - bankowość internetową, akcje i fundusze inwestycyjne, aczkolwiek 26% z nich swoje pieniądze trzyma także na lokatach bankowych.
Swoją sytuację finansową określają raczej skromnie, są ambitni i twierdzą, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie może być lepiej - 30% przyznało, że starcza im na wszystko bez żadnego oszczędzania, a 51% stwierdziło, że starcza im na wszystko, ale żyją oszczędnie. Ich zachowania zakupowe wskazują jednakże, iż lubią i mają z czego wydawać. Ponad jedna czwarta z nich na tygodniowe zakupy przeznacza więcej niż 250 zł, nie wyobrażają sobie życia bez samochodu (co najmniej jedno auto posiada 83% z nich, z czego 39% klasy C, a 15% klasy D), urlopu nigdy nie spędzają w domu - podróżują zarówno po Europie (38%), jak i po świecie (ponad 10%), inwestują w gadżety elektroniczne i sprzęt rtv/agd (komputery - 64%, aparaty cyfrowe - 20%, kino domowe - 17%).
Nie poświęcają zbyt wiele czasu na oglądanie telewizji (41% przed szklanym ekranem spędza nie dłużej niż 2 godziny dziennie). Preferują bardziej aktywne formy spędzania wolnego czasu - dbają o kondycję fizyczną (67%), wychodzą do pubów i dyskotek (54%) czy też do kina (55%).
KULTURA ALTERNATYWNA - typ kultury pozostający w opozycji do kultury oficjalnej, popularnej. Nie walczy z kulturą tradycyjną. Skupia się głównie na innym spojrzeniu na sztukę, muzykę, medycynę, sposób odżywiania i inne dziedziny życia. Tworzy własne wzorce i normy. Np. Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, Pomarańczowa Alternatywa.