Kari coraz częściej chodziła do Aishy i bardzo ja polubiła. Aisha starała się być jak najlepsza dla małej. Wkrótce stały się najlepszymi przyjaciółkami.
-Co tam? -Pewnego dnia Kari z takim okrzykiem wpadła do śmietnika. Ale nikogo tam nie było.
-Źle się dzieje... -Martwił się Armeti. -Kari jest zbyt naiwna.
-Mam powtarzać jeszcze raz? -Niecierpliwiła się Aisha, machając postrzępionym ogonem raz w lewo, raz w prawo.
-Nie, nie musisz-powiedział jeden z ośmiorga psów, patrząc groźnie na towarzyszów.
-Jutro! -Przypomniała Aisha, i odeszła.
" Jeden dom, przyjaciół wiele, Dom, rodzina, przyjaciele"...
Kari czuła się winna. Może Aisha się obraziła na nią? Palnęła głupstwo, czy co?
Wychodząc ze śmietnika, natknęła się na szczura. Ten śmiał się głupkowato. Kari zlekceważyła go.
-Co, przyjaciółki szukasz? Nie ma jej, spiskuje.
Kari odwróciła głowę z wściekłością.
-Jak śmiesz tak mówić o cudownej Aishy?! Tyle, ile ona zrobiła dla mnie, nikt nie zrobił!!
-A pewien, biały kocurek z pieprzykiem obok nosa...
Kari podeszła do szczura. Serce zaczęło walić jak oszalałe, gdy zapytała:
-Junior? Co jest z nim?
-Aisha go widziała-odparł gryzoń. -Byłem tam wtedy. Miało to miejsce przy kotłowni-2 tygodnie temu może...
-Powiedz, powiedz co o tym wiesz! -Błagała Kari, a szczur zarechotał:
-Przyjaciółka ci nie mówiła, co?
Kari udawała, że tego nie usłyszała. Natomiast szczur zaczął gadać:
-Spotkali się przy murku, Junior pytał co u ciebie. Ona odrzekła, że się stąd WYNIEŚLIŚCIE.
-To nieprawda-krzyknęła Kari, ale szczur dodał:
-Tak jak ja zawsze kłamię, tym razem mówię prawdę! Przysięgam! A potem on sobie poszedł. Pewnie cię szukać... To twój chłopak?
-Nie-zaczerwieniła się koteczka. -Nie powinnam z tobą gadać, szczurom się nie ufa.
-Twoja sprawa. Ja tylko mówię co widziałem-odparło zwierzątko i poszło w krzaki.
Kari jeszcze przez jakiś czas tam stała, i myślała. Pierwsze nasionko nieufności zakiełkowało w jej sercu.
-Hej, kochana, co tu robisz? -Usłyszała Aishę wracającą do domu.
-Yyy... sorki, ale nie będę dziś u ciebie. Źle się czuję, pa -powiedziała Kari, i udając że ją mdli, pobiegła do domu. W domu wszystko było tak jak powinno. Łatka spojrzała na córeczkę, która zapomniała wyzbyć się miny, jakby miała wymiotować.
-Źle się czujesz, skarbie?
-Nie, nie -uśmiechnęła się blado Kari i poszła na stryszek. Siadła na dawnym legowisku Klary.
-Witaj Klaro... -Powiedziała cichutko. -Co mam robić?
Przymknęła oczy.
-Aisha! -Krzyczała na widok kotki, idącej blisko niej. Po pyszczku Kari spływały łzy. -Pomóż! Oni wszyscy umrą!!
-Spokojnie, mała... -Powiedziała Aisha. -Idę tam. Jack już tam jest...
-Jack? Twój chłopak? -Zapytała Kari.
-Tak... I ja z nim...
-Kari, budź się!!
Koteczka myślała, że zaraz Felek straci życie z jej własnych łap.
-Przerwałeś mi jakiś sen! Ciekawy...
-BlaaBlaaBlaa -Wydrzeźniał kocurek. -Przyniesiesz jeść?
-Wysługujecie się dzieckiem, świnie! -Roześmiała się Kari, ale z sercu czuła dziwną złość. Czemu zawsze ona musi wszystko robić za nich?
-Kari, wyniesiesz tą folię poza teren? Jacyś ludzie to wrzucili-poprosiła Łatka, a Puszek dodał:
-I przyniosłabyś trochę wody...
Kari zacisnęła zęby.
-Sam sobie przynieś! -Warknęła.
-Kari... -Ofuknęła ją matka, ale kotka była bardzo zła.
-Zawsze Kari zrób to, Kari zrób tamto!
-A my to nic? -Zagadnął Klusek, ale Kari popatrzyła na nich groźnie i wybiegła z domu. Nie słuchając tamtych głupich paplanin szczura pobiegła do Aishy. Przecież ktoś tak miły nie może być zły!