Bellę obudził silny ból brzucha. Wstała, by porozmawiać z Mruczkiem. Także nie czuł się najlepiej. Rodzice jeszcze spali, była gdzieś piąta rano.
-Mam nudności, niedobrze mi, widzę podwójnie, boli mnie brzuch... To nie wróży nic dobrego... -Wyznała koteczka. Mruczek pokiwał głową i rzekł:
-Wiem, trzeba się zapytać mamy i taty. Może będą coś wiedzieć...
Pobiegli do legowiska Zoi. Mruczek zaczął trącać swoją mamę.
-Mamusiu! Obudź się, proszę!
Zoja otworzyła leniwie jedno oko.
-Co się dzieje? -Spytała sennie.
-Źle się czujemy... -Orzekła Bella.
Dorosła kotka zerwała się na równe nogi.
-Co wam dokucza? -Zapytała zaniepokojona.
Bella powtórzyła dolegliwości, nękające ją i Mruczka.
-Co wczoraj jedliście?
Kociaki zaczęły wyliczać:
-Trochę ptaka, którego mieliśmy na śniadanie...
-Jedną mysz...
-Brązową żabę...
-Jeszcze jedną mysz...
Zoja po słowach Mruczka wzdrygnęła się i krzyknęła:
-ŻABĘ? DZIECI, ZWARIOWAŁYŚCIE?!
Mruczek rozpłakał się. Bał się groźnego tonu mamy.
Kotka dostrzegła to i złagodniała.
-Ech... Przepraszam kochanie, wystraszyłam się. Żab jeść nie wolno. Wasze żołądki tego nie tolerują zbyt dobrze. Nie dziwcie się, że męczą was teraz bóle brzucha i nie tylko. Przyniosę wam jakieś zioła. Poczekajcie tutaj.
Kociaki patrzyły za mamą, aż zniknęła z pola widzenia. Wtedy zaczęły biegać po łące.
-Chodźmy gdzieś, nie myślmy o bólu.
-Racja... -Przytaknęła Bella.
Zdecydowały, że pójdą do lasu. Kiedy się tam znaleźli, Bella mimowolnie uśmiechnęła się szeroko.
-O, jak tu fajnie... Nie bywałam tu wcześniej...
-Ja także... -Dodał Mruczek, równie zaciekawiony jak ona. -Spójrz, tam jest jakiś krzyżyk!
Podbiegli do krzyża i zaczęli go dokładnie oglądać. Wtedy usłyszeli głos:
-Kim wy jesteście?
Malce odwróciły się przerażone.
-My... nic nie robimy, nie... -Jąkała się Bella. Kotka stojąca za nimi spojrzała na nią sympatycznie.
-Spokojnie. Jestem Malwina. Przychodzę tu czasem na grób mojego ojca, to ten wskazała na krzyż.
Mruczek i Bella spojrzeli na nią współczująco. Mruczek spytał:
-O... czemu umarł?
-W pożarze piwnicy. Zginęła tam moja matka i brat, ale ciała spłonęły. To co zostało z mojego ojca przeniosłam tu i zakopałam. To bardzo ładny teren. Zresztą tu nie jeden kotek pochowany...
Kociaki przeszły trochę dalej. Bella zauważyła:
-Tu jest jakiś kot, Franko -wyczytała. -Podobno nasz dziadek miał tak na imię...
Mruczek jej nie słuchał. Oglądał inne groby. Szarka, Zeta, Inez, Nepal... Tak, te imiona mu coś mówiły...
Nagle zaciekawił się grobem leżącym w oddali od pozostałych. Podszedł do niego ze zdziwieniem.
Napis Robinho... dziwne imię. A ten złowieszczy napis... "przyjdzie czas na każdego z was, na jednych cos wcześnie, na drugich boleśniej..."
Wzdrygnął się i wrócił do Belli czyszczącej łapkami krzyżyk kotki o imieniu Lennie.
-Co robisz? -Jęknął przerażony. -Całe łapki wybrudzisz... Błoto...
-Chce, żeby tu było ładniej... Wyczyszczę to, nazbieraj kwiatków. Będziemy "opiekunami cmentarza". -Wyjaśniła Bella z entuzjazmem.
Mruczek z niechęcią przystał na propozycję. Lecz potem mu się to spodobało i zaczął polerować ciemny krzyż jakiegoś Dinko. I to pomogło im zapomnieć o bólu, co było celem... A gdy wrócili do domu, Zoja uśmiechnięta orzekła:
-Mamy gości...