KOBIETA
Anioł, modliszka, puch marny... Kobieta zmienną jest jak piórko na wietrze - cenna ta myśl pojawia się w operze Wiktora Hugo Król się bawi, a pochodzi aż od Wergiliusza (Eneida). To zastanawiające, ale owej zmiennej i zagadkowej natury niewiasty nie próbowali skubnąć filozofowie, w końcu zawodowcy od dociekania istoty bytu. Może zawiniła tu Ksantypa, połowica ojca filozofii, kobieta o legendarnej wręcz swarliwości. W każdym razie ani Sokrates, ani nikt inny z wielkich mędrców ludzkości nic ciekawego na temat słabej płci nie powiedział.
Nic stąd dziwnego, że ten porzucony przez filozofów fenomen przejęli wyrobnicy pióra - ci z kolei analizowali go z wyraźnym upodobaniem, czyniąc kobietę jednym z podstawowych motywów literatury światowej. Zaczęto się oczywiście od Księgi nad księgami, czyli Biblii.
Hetery i nałożnice
Powiada się powszechnie, że w Biblii można znaleźć wszystko - także o kobietach. Rzeczywiście, zna Pismo obrazy niewiast rozmaitych: od Sary, żony Abrahama, tak wiernej mężowi, że na jego rozkaz poślubiła egipskiego faraona, cnotliwej Zuzanny, podglądanej w kąpieli przez lubieżnych starców, przez Judytę, ofiarną mieszczkę betulijską, z którą znajomość tak fatalnie zakończyła się dla niejakiego Holofernesa, wodza oblegających miasto Asyryjczyków, po białogłowy występne, w rodzaju żony Putyfara, dybiącej na niewinność Józefa czy Salome, która tak zwiodła swym erotycznym tańcem Heroda Antypasa, że omamiony żądzą tyran darował jej na tacy głowę proroka Jana Chrzciciela.
Podobnie u Homera - z jednej strony mamy wierną Penelopę, latami tkającą i prującą kilim w oczekiwaniu na Odyseusza, z drugiej czarodziejkę Kirke, z lubością przemieniającą mężczyzn w świnie. Nie brak też uległych łabędzic w rodzaju nimfy Kalipso, z gościny której śpieszący się do żony Odys korzystał przez lat siedem. Późniejsza literatura grecka upodobała sobie szczególnie kurtyzany.
Motyw idealnej miłości dworskiej o znajdujemy w Tristanie i Izoldzie - tytułowi kochankowie, za sprawą dziejskiego napoju, darzyli się miłością totalną, jedyną w swoim rodzaju aż po grób. Ta konwencja, idealizująca kobietę do granic rozsądku, najpełniejszy wyraz znajduje w Sonetach do Laury Francesco Petrarki. Miłość jego była żoną francuskiego szlachcica, matką jedenaściorga dzieci. Petrarka nie tylko nie był kochankiem matrony, ale chyba nawet nigdy w życiu jej nie dotknął, co nie przeszkadzało mu pisać fraz w rodzaju Widziałem wzniosłość schodząc ziemię, niebiańską piękność, jedyną na świecie. Ból oraz rozkosz niesie ich wspomnienie, bo to, co widzę jest snem o kobiecie. Na szczyt mistycznego uwielbienia wzniesie się Dante, czyniąc swą ubóstwianą Beatrycze przewodniczką po niebie w Boskiej komedii.
Niewolnica zmysłów
Na szczęście, nim co bardziej zaślepieni poeci na stałe pomieścili kobiety między aniołami, zjawił się Giovanni Boccaccio i w Decameronie sprowadził sprawy na ziemię. Dziesięć osób, ukrytych w wiejskiej posiadłości przed grasującą we Florencji zarazą, opowiada sobie przez dziesięć dni po dziesięć uciesznych lub pouczających historyjek. W tych opowieściach pojawia się typ kobiety jak najbardziej ziemskiej, sprytnej, zaniedbywanej często przez męża, a spragnionej miłosnej pieszczoty, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć upragniony cel. To już świt renesansu, czas uciech ciała -w przeszłość odchodzą eteryczne damy trubadurów. Zgodnie z renesansową zasadą carpe diem (chwytaj dzień) zaleca się paniom, by nie czekały z miłosnymi uciechami - Bierz ieno chłopców, szaley z niemi, bierz pilno, by pirszego z brzegu; bo starzy są tu, na ziemi, jak grosz, co wyszedł już z obiegu.
Po renesansie następuje barok, epoka pełna wahań i zwątpień. Miłość przestaje być radosną zabawą we dwoje). Jan Andrzej Morsztyn wątpi w stateczność niewiast, pisząc prędzej nam zginie rozum i ustaną stówa, niźli będzie stateczna która białogłowa.
Romantyczne anielice (podszyte diabłem)
Romantyzm przynosi z początku obrazy kobiet sentymentalnie wyidealizowanych. I tak Werter, bohater głośnej swego czasu powieści Johanna Wolfganga Goethego, tkliwie cierpi patrząc na swą Lottę, którą postrzega jako anielice, dziwnym zrządzeniem losu przebywającą wśród marnych śmiertelników. Prawie że mdleje od jej dotyku, ekscytuje się każdym jej spojrzeniem czy słowem. Podobnie poczyna sobie tragiczny kochanek z Giaura George'a Byrona - z miłości do Leili uczynił jedyny sens życia, gdy utracił ukochaną, postanowił umrzeć. Również kobiety są zdolne do podobnie ostatecznych czynów - weźmy choćby Mickiewiczowską Aldonę, która z miłości do Konrada Wallenroda zamurowuje się żywcem w kamiennej wieży, aby prowadzić stamtąd z ukochanym długie i tęskne rozmowy.
W IV części „Dziadów” Adama Mickiewicza, odepchnięty przez ukochaną, która wybrała sobie na męża utytułowanego i bogatego arystokratę, wypowiada słynną frazę: Kobieto! puchu marny! Ty wietrzna istoto! Postaci twej zazdroszcą anieli, a duszę gorszą masz, gorszą niżeli!... Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto! Dla Gustawa kobieta to istota sprzedajna, chciwa złota i zaszczytów, za nic mająca prawdziwą miłość. Nie ma uczuć i serca, to Gustaw kocha za nich oboje i to doprowadza go do szaleństwa i zguby.
Czas modliszki
Druga połowa wieku XIX to w literaturze polskiej czasy dwóch dziewic: Izabeli Łęckiej - perwersyjnej kokietki z Lalki Bolesława Prusa oraz patriotycznej Oleńki z Potopu Henryka Sienkiewicza.
Panujący u schyłku stulecia modernizm można nazwać epoką strachu przed kobietami, przed ich animalną, biologiczną siłą. Fryderyk Nietzsche wzywa, aby idąc do nich brać ze sobą bicz. Charles Baudelaire ostrzega, że u kobiet trudno odróżnić duszę od ciała Są nieskomplikowane jak zwierzęta. Malarz Edward Munch tworzy cykl obrazów o wampirzycach, wysysających krew z nieświadomych mężczyzn. Jego kumpel z berlińskiej knajpy Pod trzema prosiakami (gdzie zbierała się śmietanka europejskich dekadentów), August Strindberg, głosi w swych dramatach teorię walki płci: życie człowieka to nieustanna walka o zdobycie przewagi nad przeciwną płcią. Sam niemalże padł jej ofiarą, ponieważ o mało nie zwariował z powodu wiarołomstwa własnej żony, o czym szczegółowo opowiedział we wstrząsającej Spowiedzi szaleńca. Być może sprawy potoczyłyby się inaczej, gdyby uważniej słuchał swego kompana z Prosiaków, Stanisława Przybyszewskiego, który nie żywił zbędnych złudzeń, głosząc odważnie, że kobieta nigdy nie kocha, wystarcza jej tylko rodzenie dzieci -można go tu uznać za autorytet, jako że miał z trzema partnerkami bodaj pół tuzina potomstwa. Karty książek pisarzy modernistycznych zalewają legiony kobiet fatalnych, demonów najrozmaitszej klasy, czyniących sobie z uwodzonych mężczyzn igraszkę rozpraszającą nudy codzienności. Działają wedle zasady „trzech p.”: posiąść, pobawić się, porzucić.
Tylko seks?
Stanisław Przybyszewski jest autorem głośnego stwierdzenia: Na początku była chuć. W literaturze pojawiają się kobiety szukające wyłącznie seksualnego zaspokojenia, redukujące mężczyznę tylko do jednej funkcji, sprawnego kopulatora. Zamanifestowało się to dobitnie w powieści Davi-da Herberta Lawrence'a Kochanek Lady Chatterley - młoda żona zdradza swego męża, przykutego do fotela inwalidę, z będącym w pełni sił męskich gajowym, zafascynowana jego witalną, niespożytą seksualnością. Zakochuje się we własnych doznaniach, których dostarcza sprawny i niezmordowany kochanek. To zredukowanie mężczyzny do jednego właściwie organu znajduje swoje apogeum w Ulissesie Jamesa Joyce'a - żona głównego bohatera, Leopolda Blooma, Molly, po wizycie kochanka, niejakiego Bujnego Boylana, jest w stanie myśleć tylko o jego penisie: chyba musiał spuścić się ze 3 albo 4 razy tym swoim wielkim czerwonym bydlakiem (...)a to sterczało jak kawał drutu lub gruby łom przez cały czas w moją stronę. Cała reszta mężczyzny to tylko organiczne oprzyrządowanie owego bydlaka. Kto go nie posiada w stanie dostatecznej używalności - jak np. jej mąż, Leopold - jest w oczach Molly zerem niewartym splunięcia.
Literatura na przestrzeni wieków zaprezentowała nam wszystkie możliwe odmiany spojrzenia na kobietę - od bujającej między aniołami bogini po puste, złowrogie miejsce między nogami. Czy jednak mozolący się w trudzie i znoju tłum literatów odpowiedział na to sakramentalne pytanie, czym w istocie jest kobieta? Wygląda na to, że nie - ze stu tysięcy rozproszonych definicji nie wyłania się ani jedna, która w pełni ujęłaby istotę zjawiska - chyba, że za taką uznamy twierdzenie jednego z surrealistów, zwięźle oznajmiające, że kobieta jest kombinacją tlenu, żelaza, azotu i amoniaku. Ładnie brzmi, ale co znaczy? Gdyby chociaż ustalono, czy kobieta to stwór człowiekowi przyjazny czy wrogi? Tu przynajmniej można coś rozstrzygnąć na drodze głosowania - niewątpliwie większość wypowiadających się na temat kobiet rzemieślników pióra uznaje ją za istotę mężczyźnie wrogą, wyzbytą uczuć i cynicznie dybiącą na jego całość cielesną i majątkową. Uroczą formą aniołom pokrewna,/ Drogą szatana wiedziesz ludzkie plemię:/ Ty główne źródło człowieka niedoli - podsumowuje romantyk Goszczyński.
Płynące z tego stwierdzenia wnioski są jednakowoż koszmarne, bo cóż w takim razie powinien biedny człek czynić? Zapomnieć o kobietach? To chyba, niestety, niemożliwe.
1