Bezdogmatowcy - Sienkiewicza i Orzeszkowej
Orzeszkowa i Sienkiewicz mieli w swym pisarstwie cechę wspólną: oboje chcieli „pokrzepiać serca” (mowa oczywiście nie o najwcześniejszych powieściach Orzeszkowej). Oboje mieli odwagę mówić o walce zbrojnej Polaków (Sienkiewicz o XVII wiecznej, orzeszkowa o tej niedawnej). Często przypominali Polskę wolną. To właśnie „trylogia” pchnęła Orzeszkową do „przemytu na wielką skalę” wartości narodowych i wspominania powstania 1863 roku w „Nad Niemnem”.
Oboje wypowiadali się na temat ludzi chorych na „chorobę wieku” - dekadentyzm.
„W powieściach Sienkiewicza i Orzeszkowej (...) współczesny dekadent potraktowany zostanie z całą odautorską surowością jako produkt chorego wieku wyrządzający krzywdę sobie i innym, wynaturzony, nieprzydatny ludziom, zatracający poczucie odpowiedzialności wobec społeczeństwa”
Jakie portrety budują nam pozytywiści? U Sienkiewicza mamy: Leona Płoszowskiego, Petroniusza, być może nawet Połanieckiego. Orzeszkowa daje nam przede wszystkim Zygmunta Korczyńskiego i Zdzisława Granowskiego.
Dwa portrety dekadenta: Płoszowski i Petroniusz
Petroniusz jest sceptykiem i estetą. Z Płoszowskim łączy go również fakt, że życie nie ma dla niego aż takiej wartości, by o nie walczyć. Obaj popełniają samobójstwo.
Różnią ich podstawowe sprawy. Płoszowski to pesymista, który „przefilozofował” swe życie. Petroniusz kocha zabawy: „Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję”. To wesoły sceptyk. Płoszowski zastrzelił się w samotności. Petroniusz chcąc ubiec Cezara podcina sobie żyły; odchodzi otoczony bawiącymi się przyjaciółmi i najpiękniejszą poezją, którą każe sobie czytać. Przed śmiercią pisze jednak list do Cezara, by wyznać mu, co tak naprawdę sądzi o jego marnej sztuce.
I o ile Płoszowski budzi we mnie zasadniczą niechęć, to Petroniusz zdaje się być bardzo sympatyczny. Nie jest człowiekiem bez woli, ani geniuszem bez teki. Nie wierzy ani w Bogów rzymskich, ani w naukę Chrystusa. Wie jednak, że ten ostatni to wielka siła, której moc jest większa od mocy rzymskich bogów. W nic nie może uwierzyć, bo jest za bardzo sceptykiem. Wie, że świat rzymski jest światem złym, który oprócz uciech nie daje nic więcej. Kocha więc sztukę i jest jej znawcą, lecz to nie nadaje celu jego życiu. Życie jest dla niego (tak jak dla Płoszowskiego) sztuką, w której gra i może oglądać samego siebie. Potrafi oceniać swoje postępowanie i zauważyć klęskę w grze życia: „Przegrałem. Przegrałem i zginąłem,”.
Petroniusz dąży do samopoznania, do samo analizy i do refleksji nad światem, w którym żyje. Wg niego świat jest okrutny i dąży do destrukcji, do samozagłady. Ale to nie doprowadza go do frustracji; nie daje mu poczucia pustki, zniecierpliwienia, gniewu czy rozdwojenia wewnętrznego, niemocy działania (jak u Leona Płoszowskiego). Wprost przeciwnie. On jeszcze bardziej się śmieje. Znajduje miłość przy boku Eunice. Potrafi kochać. Lecz ani miłość do Eunice, ani do sztuki, ani ta do bliskich (zawsze pomagał ich szczęściu, nawet kosztem własnego powodzenia - dla Marka stanął w obronie chrześcijan i pierwszy raz przegrał) nic nie zmieniła. Obaj umierają, tak jak żyli. Płoszowski z wątpliwością, bez wiary i bez dogmatu. Petroniusz wśród uczty, otoczony poezją, przy boku kobiety, która go kochał -jednocześnie ze śmiechem na ustach, bez wiary w przyszłość, w Boga, bez dogmatu. Dla obu sensem życia była teraźniejszość.
Zygmunt Korczyński „Nad Niemnem”
Absolutny egoista, nastawiony na zaspokajanie geniuszu, który nigdzie nie może się objawić. Człowiek, który nikogo nie kocha; który, w nic nie wierzy (ani w powstanie, ani w Ojczyznę, ani w uczucia rodzinne, ani w Boga. Jest zakochany w sobie; przekonany o własnej wielkości, geniuszu i wyższości. Nic poza nim nie jest ważne i nie powinno liczyć się dla świata. Cierpi jedynie na brak podniet życiowych i nudę. Kobiety są dla niego tylko jednym z możliwych wcieleń piękna. Egocentryk.
Zdzisław Granowski „Dwa bieguny”
Ta powieść została napisana przez Orzeszkową jako odpowiedź na „Bez dogmatu” Henryka Sienkiewicza.
Młody inteligent, należący do „towarzystwa” postępowej młodzieży, bywalec salonów zakochuje się w „buszmence”. Zupełnie różni. On - lekkoduch, niewierzący w nic dekadent (bo to modne), bezdogmatowiec i Ona - pełna „dogmatu”, wypełniająca wolę zmarłego w powstaniu brata, zakochana w ideałach pracy organicznej i pracy u podstaw. On nie potrafi uwierzyć i żyć z celem, ona tak bardzo wierzy w to, co robi, że za żadne skarby nie potrafi stać się dekadentką. Dzieli ich niemal wszystko; ich drogi rozejdą się.