Popatrzcie na deszcz, który pada na świat z wysokiego nieba. On nie dzieli istot na dobre i złe, ładne i brzydkie, czy na pożyteczne i bezwartościowe. Deszcz nie ocenia i każdemu życiu, daje dokładnie tyle samo wody, bez żadnych wyjątków.
Przyjrzyjcie się słońcu, które nie wybiera sobie, kogo będzie grzać słabiej, kogo mocniej, a komu zupełnie odmówi swego blasku. Ono tak samo opromienia wszystkich, zarówno szlachetnych i dobrych, jak i największych zbrodniarzy. Dla słonecznego blasku nie ma znaczenia, jakim ktoś jest człowiekiem i do jakich modli się Bogów.
Przypomnijcie sobie wiosnę. Ona, gdy już przychodzi, to nie wybiera sobie, komu da swe ożywcze tchnienie, a komu nie.
Cały świat wokół nas działa właśnie w taki sposób i tak samo jest z Bogiem. Większość religii wydaje się rozumieć tę prawdę, bo twierdzi, że On kocha wszystkich jednakową miłością i nie robi żadnych wyjątków.
To prawda, ponieważ dla Niego nie ma znaczenia nawet to, czy ktoś w Niego wierzy. W Jego oczach wszyscy jesteśmy równi.
Żadna istniejąca wokoło rzecz, istota, czy siła, nie dzieli rzeczy i spraw na dobre i złe, czy lepsze i gorsze. Jedynymi istotami, które potrafią to robić, jesteśmy my - ludzie.
Od tysiącleci dzielimy przecież wszystko, na to, co lubimy, bo jest nam potrzebne i te inne, niepożądane dla nas rzeczy i sprawy. To, co nam się nie podoba, zawadza, albo jest dla nas groźne, eliminujemy wszelkimi dostępnymi środkami.
W taki sposób, zupełnie lub prawie zupełnie, wytępiliśmy już bardzo wiele całych gatunków, niechcianych przez nas stworzeń. Nie chodzi tu tylko o zwierzęta, bo roślin zniszczyliśmy nawet znacznie więcej. Wszystko tylko i wyłącznie dlatego, że coś nam przeszkadzało, utrudniało życie lub psuło plany.
Co najgorsze, to dokładnie tak samo postępujemy z innymi ludźmi. Oceniamy, krytykujemy, posądzamy, oskarżamy, wydajemy wyroki, a w ostateczności zaczynamy się uśmiercać.
Dobrze, że Bóg jest zupełnie niepodobny do nas i przypomina deszcz, słońce, czy wiosnę.
Gdyby zaczął On oceniać swoje dzieci w taki sam sposób, jak my to czynimy, to byłby bardzo samotny. Niebo byłoby przecież puste, bo wszyscy opalaliby się na ognistych plażach piekła.
Przebudzenie.
Mama, tata, brat, siostra, szef, nauczyciel, ksiądz, sąsiad Zieliński i spotykana na ulicy pani Kwiatkowska, oczekują od nas konkretnych zachowań, a my podświadomie, robimy dokładnie tak, jak oni tego chcą.
Programowanie i formatowanie naszego umysłu, rozpoczyna się właściwie zaraz po naszym urodzeniu:
"Bądź grzeczny, słuchaj mamy, nie rozrabiaj, uspokój się, nie bij Wojtka, zostaw to, odłóż na miejsce, ucz się, szanuj starszych, nie dyskutuj, odrób lekcje, przestań, chodź na religię... "
Potem trwa to dalej:
"Jesteś dorosły, więc musisz pracować. Jest niedziela i trzeba iść do kościoła. Jesteś Polakiem i musisz być patriotą. Są Święta, to trzeba się cieszyć. Masz urlop i musisz odpocząć. Ktoś umiera, to trzeba być smutnym. Siedząc przy obiedzie, nie wolno jeść palcami. Jesteś kobietą, to musisz rodzić dzieci. Trzeba pooglądać telewizję. Mężczyzna musi zarobić na utrzymanie rodziny, posadzić drzewo i spłodzić syna. Przestrzegaj prawa. Nie depcz trawników..."
... i nie kończy się nigdy, aż do ostatniego dnia naszego życia... no, chyba że sam przerwiesz ten zaklęty krąg, rozłożysz skrzydła i wyrwiesz się na wolność!
Jak to zrobić? To bardzo proste, bo właściwie... nie musisz robić nic.
............
Po pierwsze uświadom sobie, że praktycznie wszystkie Twoje przyzwyczajenia, poglądy, zwyczaje i zachowania, zostały w Ciebie wkodowane i odtwarzasz je w mechaniczny sposób.
Jesteś patriotą, bo ktoś Ci kiedyś powiedział, że Polak musi nim być. Traktujesz to jak coś „wrośniętego” w siebie, choć samo to, że jesteś Polakiem, jest dziełem przypadku.
Wystarczyłoby, by historia ludzkości lub Twej rodziny, potoczyła się inaczej, a być może mówiłbyś teraz po niemiecku, czy po rosyjsku. Być może także, byłbyś patriota, ale przynależnym do innego kraju i nawet nie wiedziałbyś o swych polskich korzeniach.
Dokładnie tak samo jest z twoją wiarą. Jesteś Katolikiem, bo urodziłeś się i wychowałeś, dokładnie w tym miejscu i czasie. Wystarczyłoby, na przykład, by Turcy wygrali któraś z historycznych wojen, a modliłbyś się teraz do Allaha, będąc wiernym synem swej jedynej wiary.
Dokładnie tak samo, jak w tych wielkich sprawach, jest w tysiącu drobnych szczegółów, tworzących naszą codzienność. Twe przyzwyczajenia kulinarne, upodobania odnośnie ubioru i fryzury, sposób spędzania wolnego czasu i bardzo wiele innych spraw nie zostało wymyślone przez Ciebie. Ty to przejąłeś od otaczających cię ludzi.
To samo dotyczy poglądów politycznych, moralności, wiedzy o tym, co jest dobre, a co złe i praktycznie wszystkiego innego, co składa się na Ciebie.
Niestety człowieku, ale praktycznie nic, co uważasz za składnik Twej osobowości, nie należy do Ciebie. Prawie wszystko zostało Ci wszczepione przez społeczeństwo, a ty nawet nie zdawałeś sobie z tego sprawy.
Jeżeli mi nie wierzysz, to pomyśl, ale tak uczciwie, o wszystkim, co robisz, nawet o tych błahych sprawach i zastanów się; czemu robisz coś właśnie tak, a nie inaczej? Czemu chodzisz, tam gdzie chodzisz, robisz to, co robisz i myślisz to, co myślisz?
Pomyśl, czy inni w Twoim otoczeniu robią tak samo lub od kogo usłyszałeś po raz pierwszy to, co uważasz za swe własne poglądy? Popatrz również na świat, wokół Ciebie i na twych krewnych, sąsiadów, przyjaciół i wszystkich znajomych. Jak bardzo oni wszyscy są do siebie podobni?
Wiesz, czemu tak jest? Bo wkodowano im wszystkim dokładnie te same programy i to upodobniło ich tak bardzo. A czy Ty jesteś inny? Chyba nie, bo przecież ich doskonale rozumiesz, a to oznacza, że jesteś taki sam jak oni.
Przeanalizuj sobie, ale tak na zimno i bez emocji, każdy, nawet najmniejszy element własnych zachowań, poglądów i sposobów myślenia. Jeżeli zrobisz to w uczciwy i obiektywny sposób, to sam się zdziwisz tym, co uda ci się odkryć.
Skala tego, co znajdziesz, zależy tylko i wyłącznie od Twojej otwartości. Możesz nie znaleźć niczego i uznać, że cały ten post jest wielkim bredzeniem, lub odnaleźć tak wiele, że życia Ci nie wystarczy, by to choćby odkryć.
Ten pierwszy przypadek będzie oznaczał, że niestety, utkwiłeś w tym bagnie zbyt mocno i nie jesteś w stanie zachować obiektywizmu własnych ocen.
Ten drugi natomiast, że dorosłeś już do tego, by się wreszcie obudzić. To, co się nam wkodowuje staje się naszą rzeczywistością. Tak mocno się z tym zrastamy, że zupełnie zatracamy zdolność obiektywnego oceniania wielu spraw.
Robimy coś, bo tak się robi, myślimy, bo tak się myśli i nawet nam do głowy nie przyjdzie, by się nad tym zastanowić.
Jesteśmy jak kukiełki wyprodukowane na kształt i obraz naszego społeczeństwa i żyjemy tak, jak nas nauczono. Nas właściwie nie ma, bo prawie nic co nas stanowi nie pochodzi od nas.
Wszytko zostało w nas wkodowane, jak program do komputera, a my jedynie odtwarzamy zapisane treści.
Można tak żyć, bo zdecydowana większość ludzi nigdy się z tego snu nie budzi. Panie tylko czy warto przeżywać życie w ten sposób. Czy po to tu przyszliśmy, by żyć według nieswoich schematów i wierząc w nieswoje prawdy?
Ci, którzy są wierzący, powinni pamiętać, jak często Jezus powtarzał, że każdy, kto chce iść za nim, musi wszystko porzucić.
Zwykle tłumaczy się to mówiąc, że chodziło mu o sprawy materialne. To prawda, bo to również jest ważne. Tak naprawdę jednak miał on na myśli dokładnie takie sprawy, jak opisałem w tym poście.
On prosił, byśmy porzucili wszystko, co nas stanowi, oczyścili umysł z wkodowanych tam śmieci. Tylko wtedy zrobi się tam miejsce na nowe. Tym razem już nie cudze, ale stworzone przez nas prawdy. By móc je jednak zbudować, trzeba nauczyć się kwestionować i sprawdzać wszystko, co się na nas składa, nawet te najtrudniejsze sprawy.
Mamy być nieposłuszni, jak chcieli Wielcy Nauczyciele Ludzkości, a nie potulni jak owce, jak chcą nasi świeccy i duchowi władcy.
Cóż… każdy ma wolna wole i sam dokonuje wyborów. Kto ma jednak ochotę, to zapraszam na drogę, która sam staram się od dawna już kroczyć.
Uwierzcie mi, ona jest wspaniała i naprawdę warto. Zapytajcie zresztą własnego serca, bo jestem pewien, że ono się ze mną zgodzi. W nim jest przecież zakodowana prawda i ono bardzo się cieszy, gdy ktoś porzuca fałszywe drogi.
Strach...
Boimy się dosłownie wszystkiego. Powodem naszego lęku może być przyszłość, teraźniejszość, inni ludzie, a nawet my sami. To strach sprawia, że jesteśmy zdolni do zła i najgorszych podłości, bo zabija on skutecznie wszystkie pozytywne uczucia.
Gdy się boimy, to nic nie może się nam udać, bo lęk pożera każdą radość i wszelką nadzieję. Strach jest mordercą duszy i nic tego nigdy nie zmieni.
Najgorsze jest to, że świat, w którym żyjemy, robi wszystko co w jego mocy, by utrzymać nas w strachu. Mamy się bać, że stracimy pracę, zachorujemy, co powiedzą o nas ludzie, a nawet tego, że nie zostaniemy zbawieni.
Smutne jest, że bardzo często nawet najbliższe sobie osoby posługują się strachem. On ma się bać, bo ona go zostawi. Ona, że on znajdzie sobie inną. Dzieci mają bać się rodziców, a szczególnie na starość; rodzice dzieci. Wszyscy razem z kolei, boimy się wszystkich innych, bo co oni o nas powiedzą!
Lęk rządzi naszym życiem, a inni tylko utrzymują nas w tym chorym stanie. Dzieje się tak, bo ktoś, kto jest opanowany przez lęk, daje się skuteczniej urabiać i łatwiej się nim kieruje. Strach w rękach władzy jest najskuteczniejszym narzędziem kontroli społecznej. Nie ma tu znaczenia, czy jest to władza świecka, czy duchowa.
Wszyscy chcą, byś się bał, lękał i obawiał. Jest to dla nich gwarancją, że będziesz robił tak, jak oni sobie życzą.
Jeżeli się nie wyzwolisz, to do końca życia będziesz niewolnikiem i marionetką, którą inni będą sterować. Ty sam również będziesz sterował innymi, nawet nie zdając sobie sprawy, jakie jest to podłe.
Strach, lęk, obawa...
"Nie lękajcie się!" - Tak wielokrotnie mówił Jan Paweł II. Chyba czas, by Go posłuchać, no nie?
Cały świat mówi Ci, co i jak masz robić. Nawet Twoi bliscy, a może szczególnie oni, oczekują od Ciebie określonych zachowań.
Do tego dochodzą szefowie, nauczyciele, politycy, kapłani... Masz postępować tak, jak ich zdaniem powinien zachować się syn, córka, rodzic, małżonek, pracownik, przyjaciel, katolik, czy obywatel danego kraju. Oczywiście każdy ma na względzie tylko i wyłącznie "Twoje dobro".
Przez całe swoje życie starasz się więc dostosować do oczekiwań innych ludzi, a to niemożliwa do wykonania sztuka. Oczekiwania innych, są często zupełnie ze sobą sprzeczne. Balansujesz więc pomiędzy nimi, starając się zadowolić wszystkich i wpadasz w coraz większe przygnębienie.
Robisz przecież wszystko, co w Twojej mocy, a i tak ciągle narażasz się na wymówki i wyrzuty, ze strony ludzi, z którymi jesteś związany, bo zrobiłeś coś, co jest niezgodne z ich oczekiwaniami. Słyszysz wtedy, że jesteś egoistą, że nie szanujesz innych ludzi, że jesteś bez serca i inne podobne uwagi. Czasem na Twoją biedną głowę sypią się prawdziwe gromy.
Pomału, niepostrzeżenie Twoje życie zamienia sią w klatkę. Żyjesz właściwie tylko po to, by spełniać oczekiwania innych. Przyzwyczajenie podpowiada Ci, że tak właśnie trzeba robić, choć serce mówi zupełnie co innego.
Buntujesz sią więc przeciwko temu, walczysz, ale zwykle nie masz sił, by się całkowicie wyzwolić. Konflikt wewnętrzny, z którym musisz się zmagać, rodzi stres i wywołuje depresję.
Gdy jednak zaczynasz się wyzwalać, otaczający Cię ludzie dostrzegają, że próbujesz wyrwać się spod ich kontroli i robią wszystko, co w ich mocy, by Ci to uniemożliwić.
Cały świat zaczyna Cię wtedy straszyć i szantażować, że jak nie wrócisz na właściwą drogę, to stracisz akceptację wszystkich. Staniesz się wyrzutkiem, dziwadłem i renegatem. Bliscy Tobie ludzie obarczą Cię również poczuciem winy, za to, że tak bardzo ich zawiodłeś.
Każdy z nich będzie miał własne, bardzo ważne powody, by tak, a nie inaczej Cię osądzać. Każdy będzie również pewien, że ma świętą rację. Wszystko przez to, że zrobiłeś coś niezgodnie z ich oczekiwaniami co do Twojej osoby.
Cóż... takie jest życie i nic tego nie zmieni.
Zjawisko, o którym piszę, nazywa się; "kontrola społeczna". To bardzo dziwny twór, bo nikt konkretny nim nie kieruje. To my wszyscy jesteśmy budowniczymi klatek, w których sami również jesteśmy zamknięci. Z jednej strony nie potrafimy się z nich wyzwolić, a z drugiej nie pozwalamy innym wydostać się na wolność. Doskonale wiemy przecież, co ktoś powinien w danej sytuacji zrobić i naciskamy na niego, by dokładnie tak postąpił.
Kontrola społeczna jest najskuteczniejszym sposobem zniewolenia jednostki. Ona sprawia, że zamiast żyć własnym życiem i realizować własne pragnienia, trwamy w zależności od oczekiwań innych ludzi i całego społeczeństwa.
Z takich kajdan najtrudniej jest się wyzwolić. Ta niewola jest również najbardziej niszcząca dla duszy człowieka. Zdecydowana większość znanych mi ludzi nigdy nie wyrywa się na wolność. Łatwiej jest przecież trwać w pozornej ułudzie samozadowolenia, niż wyruszyć w nieznane.
Droga, na którą się wówczas wchodzi, jest piękna i cudowna, ale usłana wieloma kolcami. Przede wszystkim oznacza ona samotność, a ludzie są jak owsiki i najlepiej czują się w... kupie. Za akceptację i szacunek innych są oni gotowi oddać bardzo wiele, a nawet zatracić samego siebie.
Tak właśnie działa kontrola społeczna i tylko wielcy duchem ludzie, są w stanie się z niej wyzwolić. To o tym mówili nam wszyscy Wielcy Nauczyciele Ludzkości, gdy uczyli nas, w jaki sposób można wyrwać się na wolność.
Kto nie znajdzie sposobu, by wyzwolić się spod kontroli społecznej, ten nigdy nie będzie w stanie odnaleźć tego wąskiego przejścia, za którym czeka to, co możny nazwać "Prawdziwym Celem", czyli mądrość, miłość i szczęście. Tam nie zajdzie się, idąc równym rytmem, wraz z otaczającym tłumem. To droga dla buntowników, pragnących wyrwać się na wolność.
Znałem wielu ludzi, często w bardzo podeszłym wieku, o których mogłem powiedzieć, że mieli łatwe życie. Nigdy nie zaznali oni głodu, ubóstwa, poważnej choroby, czy innych nieszczęść. Ich żywot biegł spokojnie i bez większych zawirowań.
Wielu z nich osiągnęło bardzo dużo w tym naszym, materialnym świecie i zdobyło powszechny szacunek. Nikt nie mógłby zakwestionować ich wiedzy, autorytetu, czy inteligencji.
Może was zdziwię, ale takich ludzi jest mi najbardziej żal, bo nie ma w nich zwykle ani odrobiny "Mądrości". Mówię tu o "Mądrości", która nie ma nic wspólnego z wiedzą i inteligencją, bo nabywa się jej, zaliczając trudne lekcje, które stawia przed nami życie.
Złe doświadczenia, trudne przeżycia i przeciwności losu, są dla człowieka tym samym, czym zimna woda dla stali.
Podkowa wykuta przez kowala staje się twarda i mocna dopiero wtedy, gdy zahartuje się ją w zimnej wodzie. Bez tego jest miękka i bezwartościowa. Podobnie jest z człowiekiem i nic tego nie zmieni.
Cieszmy się więc z przyjaciół, bo bez nich życie byłoby o wiele trudniejsze.
Dziękujmy jednak tym, którzy nas skrzywdzili, czy potraktowali w podły sposób, bo tylko dzięki nim możemy nabrać wewnętrznej mocy. Ta moc z kolei daje nam mądrość, konieczną do duchowego rozwoju.
Bez niej nikt nie jest w stanie odnaleźć drogi do tego, co Jezus nazywał Królestwem Niebieskim. To niemożliwe.
Dziękujmy więc za wszystkie cierpienia, które dostajemy w darze, bo to one są solą naszych ziemskich dni. To tu ukryty jest sens naszego cierpienia, o którym mówili nam Mistrzowie, Mędrcy i Prorocy.
Ono jest nawozem, niezbędnym dla naszego wzrostu. Bez niego, nikt nie jest w stanie osiągnąć zamierzonego celu.
Dawno, bardzo dawno temu, była sobie mała bryłka węgla.
Nie dane jej było jednak zalegać w spokoju, wraz z całą rodziną i przyjaciółmi, w jakimś przytulnym i miłym złożu, czy pokładzie. Jej przeznaczeniem było stać się diamentem.
Trudno wprost opisać, przez jakieś cierpienia musiała przejść nasza drobina, w trakcie tej bolesnej przemiany. Każdy atom jej jestestwa został powoli rozerwany i przekształcony przez grawitację, piekielny żar i tytaniczne ciśnienie.
W efekcie tego wszystkiego grudka węgla, na którą czekały płomienie, uzyskała piękno i niezniszczalność diamentu, czyli... życie wieczne. Jak pokazuje nasza historia, można do niego dotrzeć, tylko poprzez cierpienie.
Każdy z nas jest taką bryłką węgla, której przeznaczeniem jest stać się diamentem. Nie da się tego jednak osiągnąć, idąc po gładkiej i równej drodze. Dobre i spokojne życie, jest co prawda miłe i przypomina kąpiel w letniej wodzie. W czymś takim nie da się niestety niczego zahartować.
Nie narzekaj więc na troski, nieszczęścia i przeciwności losu, których nie szczędzi Ci los. To właśnie dzięki nim możesz się uczyć i doskonalić, by stać się prawdziwym diamentem, którego nic nigdy nie zniszczy.
Szkoda, że tak niewielu ludzi potrafi to zrozumieć.
Czym są myśli?
Z pozoru niczym. Nie można ich przecież dotknąć, usłyszeć, ani zobaczyć. One przecież nie istnieją w realnym świecie.
Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, jak wielką mają one moc. To przecież właśnie myśli są początkiem każdego naszego działania. W nich również tkwi przyczyna wszelkiego dobra i zła, które kiedykolwiek powstało na tym świecie.
Myśli kształtują nas bardziej niż słowa lub czyny i właśnie w nich ukryta jest prawda o każdym z nas. One również tworzą naszą rzeczywistość i świat, w którym żyjemy. Ktoś musiał przecież kiedyś "pomyśleć" i "wymyślić" wszystkie wynalazki tworzące naszą cywilizację.
Skoro myśli są tak ważne, to trzeba nauczyć się je kontrolować. To one mają służyć człowiekowi, a nie na odwrót.
Gdy zapomnisz o tym i pozwolisz, by myśli opanował smutek, rozpacz lub rezygnacja, to nawet nie będziesz wiedział, kiedy Twe życie również takie się stanie. Potocznie zjawisko to określa się mówiąc, że można „nakręcić się” własnymi myślami i taka jest właśnie prawda.
Jeżeli uważasz się za nieudacznika i ofiarę, to nie dziw się, że świat będzie Cię w taki właśnie sposób traktował.
Gdy pozwoli się, by myśli opanowała ciemność, to życie również staje się czarne. To ciemność rozdaje się wówczas innym ludziom w prezencie, a nie miłość i światło. Oni, zgodnie z odwiecznym prawem, oddają nam wtedy dokładnie to samo. Takie życie może stać się piekłem.
Uważaj więc na to, o czym myślisz, choć nikt tego nie widzi, ani nie słyszy. Kontroluj swe myśli, bo one w niedostrzegalny sposób kształtują Twą duszę. Mają one również ogromny wpływ na naszą rzeczywistość, bo zamieniają się w słowa i czyny.
Lepiej więc zawczasu uważać, co i jak się myśli, niż kiedyś żałować popełnionych błędów.
Każdego z nas, każdego dnia spotykają zarówno miłe, jak i nieprzyjemne wydarzenia i sprawy. Takie jest przecież życie, które ciągle splata ze sobą zarówno błyszczące, jak i czarne nitki.
Tylko od nas zależy, na czym skoncentrujemy naszą uwagę. To my decydujemy, czy będziemy rozpamiętywać, rozmyślać i mówić o przykrościach, które nas spotkały, czy o tych miłych sprawach.
Każdy człowiek ma przecież moc, by kontrolować własne uczucia i myśli. To one mają nam służyć, a nigdy na odwrót.
Każdy ma wybór i może przeklinać zły los i innych ludzi, za dziesiątki świństw, głupot i podłości. Świat takiego człowieka wygląda wówczas jak pozbawiony liści, listopadowy las, utopiony we mgle połączonej z deszczem. Jest szary, ciemny i zimny.
Można również dziękować, za dobro, które nas danego dnia spotkało. Nie ma tu zupełnie znaczenia, czy były to małe, czy wielkie sprawy.
Każdy ma za co dziękować, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Większość wybiera niestety pretensje i narzekanie niż drogę prowadzącą do szczęścia.
Wszyscy żyjący na tej ziemi ludzie mają już swoje własne szczęście. Ono jest jak nasiono, ukryte w naszym wnętrzu.
Gdy zaczyna kiełkować, to trzeba otoczyć je delikatną opieką, by nie uschło i nie zwiędło. Trzeba je podlewać dobrymi myślami, wy wzrosło pod niebo i wydało wspaniale owoce.
Szczęście na nikogo nie spada jak grom z jasnego nieba, tylko jest wynikiem trudnej pracy, nad samym sobą. Ono nie pochodzi z zewnętrznego świata, tylko rodzi się w naszym wnętrzu.
- Synu, nigdy nie zapominaj, że zawsze w ciebie wierzyłem i nadal będę to robił. Jesteś wyjątkowym człowiekiem i od zawsze o tym wiedziałem. Masz do zrobienia w życiu coś wspaniałego i pięknego. Takie jest Twoje przeznaczenie i cokolwiek zrobisz, to ono i tak się spełni. - mówił ojciec do swego nastoletniego syna, który właśnie wyjeżdżał z domu.
- Teraz zaczynasz studia i to jest właśnie początek drogi, która zaprowadzi Cię bardzo daleko. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Jestem z ciebie dumny! - glos ojca zadżal, a w oczach pojawiły się łzy.
...............
Jak myślicie, czy synowi, który dostał od ojca takie wsparcie, mogło się w życiu nie udać? To niemożliwe!
Ktoś z taką, wpajaną już od dziecka wiarą w siebie, jest skazany na sukces i nic tego nie zmieni.
Mam tu na myśli, nie tylko materialne, ale również duchowe sprawy. Bez wiary we własne siły, nie da się osiągnąć niczego, na żadnym dostępnym nam polu. Kto nie potrafi w siebie uwierzyć, ten nigdy nie będzie szczęśliwy.
Zastanów się więc dwa razy co mówisz do bliskich ci dzieci i czego ich uczysz.
Jeżeli rzeczywiście chcesz ich dobra, to musisz nauczyć ich wiary we własne siły. Dokładnie tak, jak ojciec, opisany na początku tego tekstu.
Pamiętaj, że jeżeli ty tego nie zrobisz i nikt inny również nie zdoła, to ten młody człowiek będzie skazany na klęskę. Zupełnie tak samo, jak większość jego opiekunów, rodziców, krewnych, znajomych, czy nauczycieli.
Bardzo niewielu dorosłych przecież wie, co oznacza wiara w samego siebie. Tym nielicznym się udaje, a reszta ponosi klęskę.
Lepiej o tym pamiętać, by nie skrzywdzić dzieci, które los dal nam pod opiekę.
Jakże bym chciał cofnąć czas, by moc powiedzieć Ojcu, jak bardzo Go kochałem. Gdy jeszcze żył na tym świecie, to jakoś nie było okazji, by to zrobić.
Ile bym oddal, by przytulić Mamę i podziękować Jej, za wszystko, co dla mnie zrobiła. Cóż, zawsze były jednak jakieś ważniejsze sprawy.
Tak bardzo pragnąłbym powiedzieć tak wiele, tym wszystkim, których już nie ma, bo odeszli, by nigdy nie wrócić. Niestety, jest już na to zbyt późno.
Spieszmy się kochać ludzi i okazujmy im to przy każdej okazji. Oni potrafią zniknąć w najmniej spodziewanych momentach, a wówczas, niczego już nie da się zrobić.
Każdy niby to wie i zgadza się z prawdą zawartą w tych słowach. Szkoda jedynie, że tak niewielu z nas, potrafi to robić w praktyce.
Zawsze są przecież jakieś ważniejsze sprawy, które sprawiają, że odkłada się spotkanie na inny termin. Zagonieni w labiryncie codziennych spraw mamy tak mało wolnego czasu. Ważne rozmowy i spotkania muszą więc czekać, aż przyjdzie na nie właściwa pora.
Jakże często pojawia się ona dopiero wtedy, gdy tej drugiej osoby już nie ma, bo odeszła, by nigdy nie wrócić. Wtedy zaczyna się rozumieć, że wcale nie musieliśmy czekać, bo zawsze mieliśmy czas, choćby na krótkie spotkanie. Wybieraliśmy jednak inaczej, a teraz nie da się już niczego zmienić.
Najbardziej bolesne są takie sytuacje, gdy pomiędzy ludźmi stanął gniew, wstyd, żal, czy jakieś inne podobne uczucie. Spotkanie i rozmowa w takich bolesnych sprawach bywają szczególnie trudne. Jakże często obie strony bardzo go pragną, ale nikt pierwszy nie wyciąga ręki.
Taki stan zawieszenia potrafi trwać latami. Ludzie tęsknią, myślą, czekają, aż do momentu, gdy bywa już za późno, bo ten drugi człowiek zdążył już przekroczyć bramy śmierci. Pozostaje żal i wkurzenie na samego siebie, za swój idiotyczny, pozbawiony podstaw upór.
Niestety, znam gorzki smak tego owocu i wiem, że wielu z Was musiało go również próbować. Nie sądzę, by istniał na świecie, choć jeden człowiek, który chciałby takie doświadczenie powtórzyć.
Jeżeli masz więc do odbycia jakieś ważne rozmowy i spotkania, to nie zwlekaj, tylko działaj, by nie było za późno.
Niech każdy z nas, od dziś, od zaraz, od tej sekundy, mówi wszystkim dzieciom, które spotka na swej drodze, że są piękne, wspaniałe, doskonałe, niepowtarzalne i dobre. Ono Ci uwierzy i do końca życia będzie przekonane o własnej wielkiej wartości.
Niech każde z nich słyszy, że może wszystko i że wszelkie jego marzenia mogą zostać zrealizowane. Dla takiego dziecka nie będzie wówczas rzeczy niemożliwych i nawet najtrudniejsze wyzwania będą mu się wydawały proste.
Niech wreszcie żadne dziecko nie zostanie pozostawione w pustce, w której nie ma Miłości. Miłość jest dla dziecka tym samym, czym woda dla spragnionych deszczu kwiatów. Bez niej, serce dziecka usycha i zamienia się w twardy kamień. Wówczas, gdy ono dorośnie, jest zdolne do największych podłości.
Uważaj wiec, co robisz, bo każdy twój gest, słowo i czyn, mają wpływ na przyszłe życie każdego dziecka, z którym los, choć na chwile cię złączył.
Janusz Korczak powiedział:
"Dobry wychowawca, który nie wtłacza a wyzwala, nie ciągnie a wznosi, nie ugniata a kształtuje, nie dyktuje a uczy, nie żąda a zapytuje - przeżyje wraz z dziećmi wiele natchnionych chwil."
Zapamiętaj te słowa, bo tylko tak wychowany młody człowiek będzie mógł, jak orzeł wzlecieć pod niebiosa, a nie patrzeć na świat zza krat swej własnej klatki, zbudowanej z: "nie dam rady", "nie potrafię", "nie umiem", nie mogę"...
Bardzo Was o to proszę
Każdy z nas wie, że w życiu prawie niczego nie dostaje się za darmo. Napisałem „prawie”, bo od tej reguły bywają wyjątki. Czasami, jak to zwykliśmy mówić; ”los jest łaskawy” i ktoś dostaje coś od życia w prezencie. W takich sytuacjach uważamy, że ”miał on szczęście”.
Podobne przypadki nie są jednak częste i większość ludzi musi ciężko pracować, dosłownie na wszystko. Tak właśnie skonstruowany jest nasz świat i nic tego nie zmieni. Tak było, jest i będzie, i zupełnie nie ma znaczenia, czy to się komuś podoba, czy nie.
To nie my przecież ustaliliśmy prawa rządzące naszym życiem. Ten, kto to zrobił, jest dużo mądrzejszy od nas i niczego nie robi bez powodu. Wszystko ma sens i cel, i tylko my - ludzie nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Mówiąc w wielkim uproszczeniu, celem naszego życia jest doskonalenie samego siebie. Jeżeli ktoś się do tego odpowiednio przyłoży, to będzie w stanie osiągnąć to, co w naszej kulturze nazywa się zbawieniem. Nie odnajdzie tego jednak nikt, kto przez całe życie siedzi na tyłku, bo wszystko dostaje w prezencie.
Myślę, że prawie każdy zgodzi się z tym, co powyżej napisałem.
Znana wszystkim mądrość minionych pokoleń mówi przecież, że nie szanuje się tego, co łatwo do nas przyszło. Prawdziwą wartość wszystkiego poznaje się dopiero wtedy, gdy musimy napracować się, by to coś osiągnąć.
Dokładnie tak samo, jak w materialnych, jest i w duchowych sprawach. By zrozumieć i pojąć jakąkolwiek „Prawdę”, trzeba zebrać bagaż własnych doświadczeń. Nie tylko przyjemnych i słodkich, ale również tych ponurych i gorzkich.
By móc wspinać się po drabinie prowadzącej do celu, trzeba samego siebie kształtować. Gdybyśmy wszystko dostawali w prezencie, to umieralibyśmy tak samo głupi, jak w dniu narodzin.
Jestem przekonany, że prawie każdy z nas, doskonale pamięta, jak bardzo musiał się napracować, by "jakoś" sobie w życiu radzić. Wszyscy wiemy, jak niewiele prezentów dostaliśmy za darmo i jak słoną cenę musieliśmy czasem zapłacić.
Tak skonstruowany jest właśnie świat i każdy z nas poznał to na własnej skórze. Mówiąc religijnym językiem; takie jest Boskie Prawo i żaden człowiek nie ma mocy, by je zmienić. Doskonale więc wiemy, że niczego nie dostajemy od życia w prezencie.
Gdy modlimy się jednak do Boga, to prosimy Go właśnie o prezenty. On ma nam "dać"; miłość, zdrowie, bogactwo, pomyślność, powodzenie, spokój, radość i tysiąc innych podarków.
Miliony ust i serc wysyła codziennie do nieba swe prośby, w których dominuje jedno słowo; „daj, daj, daj!”
Biedni są tacy ludzie, bo zupełnie nie zdają sobie sprawy, że wszystko, o co proszą, dawno już dostali. Każdy człowiek przychodzi przecież na ten świat wyposażony we wszystko, co jest mu potrzebne do szczęścia i zbawienia.
Byłoby absurdem, gdyby Bóg ponownie dawał nam to, cośmy już dawno dostali.
Prosząc o to, zachowujemy się jak głupcy, siedzący po szyję w krystalicznie czystej rzece i błagający Boga o szklankę wody. Nie zdają oni sobie sprawy, że wystarczy jedynie obudzić się, przejrzeć na oczy i zmądrzeć, by móc zanurzyć się w tej wodzie i już nigdy nie być spragnionym.
Nie proś więc Boga o rozmaite, ważne dla Ciebie sprawy, bo Twe prośby prawdopodobnie nigdy nie zostaną wysłuchane. Masz wszystko, co tylko jest Ci potrzebne i musisz jedynie wziąć się do pracy nad samym sobą i wreszcie się obudzić.
Wtedy i tylko wtedy nauczysz się wykorzystywać dary, które kiedyś od Boga dostałeś.
Nie licz na to, że On cokolwiek za Ciebie zrobi. Dobry rodzic przecież wie, że jego dzieci muszą nauczyć się samodzielnego życia. Stara się im w tym pomóc, co oznacza, że nie wolno mu ich w niczym wyręczać
Czy wiecie, czym jest szczęście?
Mam na myśli taki stan uczuć i emocji, w którym niczego się nie chce i niczym nie przejmuje. Ma się wtedy wszystko, co jest nam potrzebne i nie ma niczego, czego moglibyśmy jeszcze pragnąc. Wszystkie nasze problemy przestają wówczas istnieć, tak jakby ich nigdy nie było.
To jest właśnie prawdziwe szczęście, gdy ma się wszystko, a w naszym sercu nie ma żadnych pragnień i tęsknot. Każdy człowiek zna taki stan, bo kiedyś go przeżył i doskonale o tym pamięta. Bardzo niewielu z nas zdaje sobie jednak sprawę z tego, że było to prawdziwe szczęście.
Pamiętacie takie chwile, gdy świat zamarł w oczarowaniu i chłonęliście go każdą drobinką duszy? Pamiętacie takie perły pamięci, gdy czuliście się szczęśliwi, choćby przez mgnienie oka?
Choć często minęły już od nich nawet długie lata, to czas nie zatarł niczego i nawet najdrobniejsze szczegóły są nadal jasne i wyraźne. Zwykle w tych wspomnieniach wracają do nas miejsca i osoby, które najbardziej kochamy.
To, co wtedy czuliśmy, było spokojem, radością i spełnieniem, choć bardzo trudno opisać ten stan słowami. Było nam tak wspaniale, że wspomnienie tego pozostaje z nami już do końca życia, by rozświetlić mrok, w tych najsmutniejszych momentach.
To jest właśnie prawdziwe szczęście, czyli stan, do którego każdy z nas został powołany.
Nie przyszliśmy na ten świat, by cierpieć, tylko po to, by odnaleźć drogę do własnego szczęścia. To o tym mówili nam wszyscy prorocy, nauczyciele, mistrzowie i mistycy. To tego starali się nas nauczyć tacy ludzie jak Jezus, Mahomet, czy Budda.
Pamiętacie te zawieszone w czasie ulotne chwile prawdziwego szczęścia?
Jeżeli tak, to przywołajcie wspomnienia uczuć, które w was wówczas były. Potem postarajcie się je ponownie poczuć i trwajcie w tym tak długo, jak tylko się da. Następnie spróbujcie rozciągnąć te sekundy w czasie, w minuty, dni, lata.
Jeżeli to zrobicie, to odnajdziecie drogę do samego siebie i do tego, co w naszej chrześcijańskiej kulturze nazywamy zbawieniem.
Zawsze pamiętajcie o takich zatrzymanych w pamięci chwilach. Przypominajcie je sobie i rozpamiętujcie, tak często, jak tylko się da. One nie pozwolą Wam zapomnieć, czym jest prawdziwe szczęście i do jakiego celu człowiek powinien podążać.
Szczęście jest dobrem dostępnym dla każdego. To stan duszy, niemający nic wspólnego z materialnymi sprawami. Nie można go więc zdobyć, podbijając świat, tylko zaglądając, wgłąb samego siebie.
Każdy z nas żyje, je, śpi, pracuje, odpoczywa, rozmawia, oraz robi tysiące innych rzeczy.
Jesteśmy tak zaabsorbowani rzeczywistością, że nasz umysł jest również w ustawicznym galopie. Ciągle się nad czymś zastanawia, planuje, wspomina i produkuje miliony rozmaitych myśli.
Pomimo tego, że nasz mózg jest ustawicznie tak bardzo zajęty, to ma to niewiele wspólnego z myśleniem. Mam tu na myśli, analizowanie i wyciąganie wniosków.
Większość ludzi zupełnie nie wie, jak to się robi. Myślenie jest dla nich strasznym wysiłkiem, który przerasta ich intelektualne możliwości. W żadnym razie nie jest to ich winą, bo właśnie w taki sposób, ukształtowało ich społeczeństwo. Ono preferuje niemyślących obywateli, a więc stara się produkować ich, na masową skalę.
Bezmyślność jest korzystna ze społecznego punktu wiedzenia. Ludzi, którzy nie potrafią myśleć, jest łatwiej kontrolować. Nikt nie wie przecież, do jakich wniosków może dojść ktoś, kto potrafi w odpowiedni sposób używać swoich szarych komórek.
Mogą one być przecież zupełnie niezgodne z tym, co "normalny człowiek" powinien na dany temat sądzić.
Każde społeczeństwo preferuje ludzi, którzy są dobrze zaprogramowani i nie myślą, tylko przyjmują "na wiarę" to, co mówi autorytet. Użyteczny dla władzy człowiek, powinien jedynie słuchać i wykonywać polecenia, bo wówczas kontroluje się go najłatwiej.
Niestety, prym w zachęcaniu do bezmyślności, wiodą wszelakie religie. Nie przypadkiem w chrześcijańskim języku ludzi nazywa się "bożą owczarnią". Owce, jak każdy wie, nie są zbyt mądre i dają się prowadzić wszędzie, nawet ku przepaści.
Gwarantuję Wam, że samodzielne myślenie jest od tego znacznie lepsze. Emotikon smile Uwierzcie mi, warto