Stworzenie sprawnego społeczeństwa wymaga od jednostek wykazania się odrobiną altruizmu. To mała cena w porównaniu z korzyściami, jakie każdy może osiągnąć. W społeczeństwie złożonym z samych dobrych obywateli wszystkim statystycznie żyje się lepiej niż w społeczeństwie w którym są również źli obywatele, a społeczeństwo złożone z samych złych obywateli w ogóle nie będzie w stanie funkcjonować. Dlaczego więc społeczeństwa nie tworzą sami dobrzy obywatele, skoro to się wszystkim opłaca? To proste: interes społeczeństwa jest zbieżny z interesem obywatela tylko pozornie, bowiem pojedynczemu złemu obywatelowi wiedzie się lepiej niż dobremu.
Należy wyjaśnić właściwie, co rozumiem pod pojęciem dobrego i złego obywatela. Dobry jest pracowity, uczciwy, płaci podatki i nie domaga się od ogółu specjalnych przywilejów. Zły wprost przeciwnie: źle pracuje, kradnie, nie płaci podatków, lub wymaga dodatkowych przywilejów.
W Polsce jest mało klasycznie dobrych obywateli. Źle pracuje większość Polaków. Złodziei jawnych też jest całkiem sporo, wyciągają radia z samochodów, czy opróżniają twoje mieszkanie, gdy jesteś na wakacjach. Podatki są obecnie tak wysokie, że większość ludzi wkłada sporo wysiłku w to, by płacić mniej. Wreszcie większość ludzi należy do jednej lub więcej grup dojących państwo w ten lub inny sposób, czyli kradnących zgodnie z prawem. Służy temu skomplikowany system dopłat, refundacji, czternastych pensji, ulg podatkowych, zakupów gwarantowanych etc.
Gdybyśmy teraz umówili się, że wszyscy lepiej pracują, nie kradną, płacą podatki nie szukając luk w prawie i nie wymagają od państwa żadnych extra pieniędzy to szybko wszystkim zaczęłoby się lepiej żyć. Jednak jest to niemożliwe - każdy powie "dobrze zróbmy to, ale mnie na razie nie ruszajcie." Działa to tak: ja boję się osłabić swoją pozycję przewidując, że inni też się będą bać osłabić swoją pozycję bo będą przewidywać, że inni też się będą bać osłabić swoją pozycję i tak dalej (do tych innych u innych zaliczam się również ja). W teorii gier nazywa się to dylematem więźnia - zdradzam, bo boję się, że zostanę zdradzony najpierw.
W rozwoju społeczeństwa ważna jest specjalizacja i współpraca. Polsce ciąży balast wsi - zacofanej i wiernej tradycji, czyli temuż zacofaniu. Weźmy więc przykładową wieś: dziesięć małych gospodarstw. W każdym dwie świnie, kilka kur, krowa. Jeden byk na całą wieś starczy, co by krowom od czasu do czasu zrobić dobrze. Do tego każde gospodarstwo ma ze dwa hektary a na nich trochę ziemniaków, żyto, marchewka. Wszystko oczywiście zależnie od pory roku. Nie ma znaczenia czy we wsi są dwa gospodarstwa, czy jest ich pięćdziesiąt - ludziom będzie się żyło tak samo, to znaczy ciężko. Wystarczy jednak, ze pozbędą się części swojej samowystarczalności i zaczną się specjalizować. Będzie to wymagało umowy: jeden sprzeda większą cześć ziemi i zacznie hodować same krowy (i jednego byka), drugi kupi ziemię i obsieje wszystko pszenicą etc. Każdy będzie dzielił po równo to co wypracuje i będzie oddawał innym w zamian za ich produkty. Zacznie im się lepiej żyć, choć stracą samowystarczalność. Im większa grupa i węższa specjalizacja tym lepiej będzie się żyło poszczególnym ludziom, ale tym większa będzie pokusa, by się wyłamać i brać co potrzebne nie dając w zamian nic, lub dając mniej. Oczywiście w niewielkiej wsi, gdzie wszyscy się znają będzie to raczej trudne, ale w państwie liczącym 38 milionów ludzi już nie.
W efekcie statystyczny obywatel toczy ciągłą walkę ze społeczeństwem, by dać jak najmniej dostając w zamian jak najwięcej. Tym, którzy średnio mniej dają i średnio więcej biorą powodzi się lepiej, a dzieje się to zwielokrotnionym kosztem rozmytym na wszystkich.
Tak więc w interesie przeciętnego obywatela jest wspomaganie istnienia silnego państwa i jednoczesne poszukiwanie jego słabych punktów na własny użytek. Polska jest biednym krajem, gdyż Polacy zaczynają od tej drugiej rzeczy, pierwszą wykonując przy okazji.
Dowolną formę organizacji stworzonej przez ludzi, czy to jest plemię, państwo, czy firma, można przyrównać do ciała człowieka, w którym są współpracujące ze sobą narządy. Sprawnie funkcjonujące państwo to taki młody lekkoatleta.
Polska niestety przypomina raczej siedzącą w cukierni tłustą babę z zaawansowaną schizofrenią. Baba wiecznie się odchudza, ale odchudzić się nie może, bo w chwilach zamyślenia opłacana przez żołądek lewa ręka wpycha w usta kremówkę. Wtedy prawa ręka policzkuje lewą połowę za co tamta przypala ją papierosem. Wątroba zaczyna strajk w postaci kolki w boku mówiąc, że za dużo kalorii ma do przerobienia, na co lewe oko bez porozumienia z prawym zaczyna w proteście zezować. Trzeba jakoś wyjść z tej cukierni zanim serce nie trzaśnie z otłuszczenia. Niestety mały palec u lewej nogi w międzyczasie wywalczył sobie wolną sobotę, co oznacza, ze Polska chodzić tego dnia już nie może. Negocjacje z małym palcem nie zdają się na nic bo on świata nie widzi poza czubkiem swojego buta. Pozostaje siedzieć i się powstrzymywać. Jednak jakiś nerw-aferzysta powiązany z frakcją językowo-smakową porusza strunami głosowymi zamawiając kolejną kremówkę. Wspiera go potężne lobby tłuszczowe walczące o nowych członków. Mały kawałek mózgu z boku wie co trzeba zrobić: olać wszystkie żądania i postulaty i po prostu wyjść, choćby kosztem pacyfikacji protestów małego palca. Mały kawałek mózgu zostaje jednak pozbawiony głosu. W zamieszaniu następna kremówka trafia do ust a układ trawienny zaczyna protestować, że zakontraktowana ilość kalorii nie jest na czas odbierana przez krew. W międzyczasie coraz większe obszary mózgu zdają sobie sprawę z tego, że dalsze jedzenie doprowadzić może do śmierci całej grubej baby. Trzeba wyjść! Mały palec czując, że ktoś chce go pozbawić wolnej soboty zaczyna się organizować i tworzy związek zawodowy palców u nóg. Udaje im się wciągnąć do współpracy jedną łydkę, której nie w smak dźwiganie cielska, gdy to wstanie. Teraz już nic nie wyciągnie baby z cukierni. Praca mózgu w międzyczasie wszystkim przestaje się podobać i kolejne wybory wygrywa dupa.
Można by tak długo.
Socjalizm to taka hierarchia odwrócona, gdzie organizują się ręce, nogi, uszy i następuje walka klas pomiędzy rękoma a nogami, uszami a jelitamii etc. I chociaż finalnie nikomu się to nie opłaca to jednak stworzenie Związku Zawodowego Komórek Wyrostka Robaczkowego marzy się każdej komórce ślepej kiszki, bo wtedy wszyscy musieliby szanować ich niepotrzebną pracę.
Absurdy są oczywiste dla wszystkich jeśli przedstawi się je w powyższy, nieco przerysowany sposób. Takie same absurdy pozostają niezauważone, jeśli się jest w nich zanurzonym po szyję, lub nawet samemu się je współtworzy.
Przepuszczałem kiedyś na pasach Andrzeja Leppera. Mogłem go rozjechać i tym samym nie dopuścić do tego co ten człowiek robi teraz Polsce. Ale czy na pewno? Czy to by coś zmieniło? Myślę, że nie - istotny jest trend a nie konkretni ludzie. Brak dobrego wychowania, brak wartości wpojonych przez rodzinę - to są problemy dotyczące przeważającej części naszego społeczeństwa. Jeśli nie destruktor Lepper, to ktoś inny w jego miejsce pokierowałby nizinami społecznymi w walce przeciwko państwo polskiemu.
Oburzanie się na aspołeczne zachowania nic nie da. Nie znikną od tego kibice-chuligani, rolnicy-blokerzy, górnicy-wandale. Jednostka (tym bardziej zrzeszona w organizacji antyspołecznej zwanej związkiem zawodowym) zawsze stoi w konflikcie ze społeczeństwem. Inteligentna i dobrze wychowana jednostka potrafi wprawdzie pohamować w pewnym stopniu własny egoizm licząc na to, że inne jednostki uczynią to samo. Trzeba jednak spełnić jeszcze jeden warunek: społeczeństwo jako organizacja nadrzędna musi wspierać "dobrego obywatela". Jeśli zrozumiemy, że interes jednostki i interes społeczeństwa to zasadniczo dwie różne rzeczy to będziemy w stanie stworzyć mechanizmy, które będą nagradzały za współpracę ze społeczeństwem. W naturalny sposób ograniczy to liczbę "złych obywateli".
http://www.logonia.org/passwd/ed5/joga5-4.htm
Problem, przed którym staje większość z nas jest następujący: czy jednostka jest zaledwie instrumentem społeczeństwa, czy też jego "końcówką" - czyli na końcu struktury społecznej jest indywidualność? Czy Ty lub ja, jako jednostki jesteśmy używani, kierowani, kształceni, kontrolowani, dopasowywani do pewnych wzorców przez społeczeństwo i rząd; czy też społeczeństwo, Państwo istnieje dla jednostki?
Czy jednostka jest "uwieńczeniem społeczności; czy też zaledwie jest jej marionetką, która ma być wyuczona, wyeksploatowana i zarżnięta jak ofiara wojny? To jest problem, który dotyczy każdego z nas. To jest problem całego świata: czy jednostka jest dla społeczeństwa zaledwie narzędziem, igraszką jej wpływów, która ma być urabiana; czy też społeczeństwo służy jednostce?
Jak zamierzacie to odkryć? To poważny problem, nieprawdaż? Jeśli człowiek jest zaledwie instrumentem społeczeństwa, to społeczeństwo jest o wiele ważniejsze niż on sam. Jeśli tak jest, to musimy porzucić własną indywidualność i zacząć pracować dla społeczeństwa; cały nasz system wychowawczy musi być całkowicie zrewolucjonizowany, a jednostka przekształcona w instrument, którego się używa, niszczy, likwiduje, pozbywa.
Natomiast jeśli społeczeństwo służy jednostce, wówczas funkcją społeczeństwa nie jest zmuszenie jej do przystosowania się do jakichkolwiek wzorców ale danie jej bodźca w kierunku wolności. Zatem musimy odkryć, co tu jest prawdą.
Jak wniknęlibyście w ten problem? To bardzo istotny problem, czyż nie tak? I nie zależy to od jakiejkolwiek ideologii ani lewicowej ani prawicowej; a jeśli zależy od jakiejś ideologii, to jest to tylko sprawa opinii. Idee (wyobrażenia) niemal zawsze rodzą wrogość, pomieszanie, konflikty.
Jeśli uzależniasz się od książek, czy to prawicowych, czy lewicowych, czy świętych, to tym samym uzależniony jesteś zaledwie od czyichś opinii: czy to Buddy, czy Chrystusa, czy kapitalisty, komunisty, kogo tylko chcesz. To wszystko są pojęcia, a nie prawda. Faktowi nigdy nie można zaprzeczyć.
Opiniom na temat faktu - można. Gdybyśmy umieli odkryć prawdę danej treści lub rzeczy, bylibyśmy zdolni działać niezależnie od opinii. Czy nie jest zatem koniecznym wyzbyć się tego, co mówią inni? Opinie lewicujących czy innych przywódców pochodzą z ich uwarunkowań, więc jeśli uzależniasz się od tego, co znajduje się w książkach, to jesteś ograniczony przez opinie. To nie jest sprawa wiedzy.
Jak można odkryć prawdę tego? To chcemy rozpatrywać. Ażeby odnaleźć prawdę tego, musi zaistnieć wolność od wszelkiej propagandy, to znaczy, że jesteś w stanie patrzeć na problem niezależnie od opinii.
Celem wychowania jest obudzenie indywidualności. Ażeby zobaczyć prawdę tego, musisz być bardzo czysty, co oznacza, że nie możesz uzależniać się od prowadzących. Kiedy wybieracie liderów, robicie to, żeby wyjść z chaosu w jakim się znajdujecie, ale wasi liderzy żyją również w chaosie więc tak wygląda to wszystko, co dzieje się na świecie. A zatem, nie możecie szukać u swoich liderów przewodnictwa lub pomocy.
Dla umysłu, który chce zrozumieć problem, nie wystarczy to, że zrozumie go w całości; musi być zdolny do płynnego nadążania za tym problemem, ponieważ istotą problemu jest to, że nigdy nie jest statyczny. Problem jest zawsze nowy, czy to problem głodu, czy psychologiczny problem, czy jakikolwiek inny; każdy kryzys jest zawsze nowy; ażeby to pojąć umysł musi być świeży, jasny, bystry w swoim podążaniu za tym. Myślę, że większość z nas uświadamia sobie potrzebę wewnętrznej rewolucji, która sama może wywołać radykalną przemianę tego, co jest na zewnątrz, przemianę społeczności. To jest problem, który mnie i wszystkich ludzi o głębokich zamiarach zajmuje. Jak dokonać fundamentalnej, radykalnej przemiany w społeczeństwie - to jest nasz problem; taka przemiana tego, co na zewnątrz, nie zaistnieje bez wewnętrznej rewolucji.
Ponieważ społeczeństwo jest zjawiskiem statycznym, jakakolwiek akcja, jakakolwiek reforma dokonana bez wewnętrznej rewolucji staje się również statyczna: zatem nie ma nadziei na rozwój bez tej stałej wewnętrznej przemiany, ponieważ bez niej zewnętrzne działania stają się powtórzeniami, stają się nawykowe.
Wszelkie działania w związku pomiędzy tobą a kimś innym, pomiędzy tobą i mną tworzą społeczeństwo; i to społeczeństwo staje się statyczne, nie ma życia, które by dawało jakość tak długo, dopóki nie ma tej nieustającej wewnętrznej rewolucji, twórczej psychologicznej przemiany.
Czym jest ta relacja pomiędzy tobą a tym cierpieniem, tym pomieszaniem w tobie i wokół ciebie. Oczywiste jest, że to pomieszanie, to cierpienie nie powstało samo z siebie. Stworzone zostało przeze mnie i przez ciebie; żadne kapitalistyczne ani komunistyczne ani faszystowskie społeczeństwo tylko ty i ja stworzyliśmy to w naszych wzajemnych związkach.
To, kim jesteś wewnątrz siebie zostało wyświetlone na zewnątrz, na świat; tym kim jesteś, co myślisz, co czujesz, co czynisz w swoim codziennym życiu jest przenoszone i projektowane na zewnątrz i to konstytuuje świat.
Jeśli sami, wewnątrz siebie jesteśmy nieszczęśliwi, pogubieni, pełni chaosu, to przez projekcję tego, taki sam staje się świat, takie samo staje się społeczeństwo, z powodu relacji pomiędzy tobą i mną, pomiędzy mną i kimś innym powstaje społeczeństwo - społeczeństwo jest produktem naszych wzajemnych związków i relacji - a jeśli nasze relacje są pogmatwane, egocentryczne, ciasne, ograniczone, zawężone tylko do własnego narodu, to wszystko projektujemy, rzutujemy i wprowadzamy w ten sposób chaos do świata.
ŚWIAT JEST TYM, CZYM TY JESTEŚ. Zatem twój problem jest problemem świata. To prosty i podstawowy fakt, nieprawdaż? Wydaje się jednak, że w naszych związkach dwu lub wieloosobowych przez cały czas zachowujemy się, jakbyśmy pomijali ten fakt. Chcemy dokonać zmiany za pomocą systemu lub za pomocą rewolucyjnych idei czy wartości opartych na systemie, zapominając o tym, że to ty i ja tworzymy społeczeństwo, które wprowadza chaos lub porządek przez sposób, w jaki żyje.
Więc musimy zacząć blisko, to znaczy musimy skupić się na naszej codziennej egzystencji, na naszych codziennych myślach i uczuciach i działaniach, które są ujawniane w sposobie w jaki zarabiamy na własne utrzymanie, i które uwidaczniają nasze ideały i wierzenia. To jest nasze codzienne bytowanie, czyż nie tak? Nasze wysiłki koncentrują się na szukaniu i utrzymywaniu pracy, na zarabianiu pieniędzy; nasze wysiłki koncentrują się wokół relacji z rodziną czy z sąsiadami; wreszcie nasze wysiłki koncentrują się na ideach i wierzeniach.
Teraz, jeśli zbadać nasze zatrudnienie, to okaże się, że opiera się na zawiści, a nie jest tylko środkiem zarabiania na życie. Społeczeństwo jest tak skonstruowane, że stało się procesem nieustannego konfliktu, nieustannego stawania się; opiera się na chciwości, na zazdrości, na zawiści waszego poczucia wyższości; pragnienie urzędnika, który chce zostać menedżerem pokazuje nam, że on nie jest tylko skoncentrowany na zarabianiu na swoje utrzymanie, na środki niezbędne mu do życia, ale również i na zdobyciu pozycji i prestiżu. Taka postawa naturalnie niesie spustoszenie w społeczeństwie i w związkach, ale gdybyśmy byli, ty i ja skupieni tylko na pracy na swoje utrzymanie, z pewnością znaleźlibyśmy odpowiednie środki na ten cel, środki nie oparte na zawiści. Zawiść jest jednym z najbardziej destruktywnych czynników w związkach, ponieważ zawiść wskazuje na pożądanie władzy, pożądanie mocy i nieuchronnie prowadzi do polityki; obydwie są blisko ze sobą powiązane. Urzędnik, który czeka, żeby zostać menedżerem, staje się czynnikiem w tworzeniu władzy-polityki co z kolei prowadzi do wojny; więc bezpośrednio jest odpowiedzialny za wojnę.
Na czym opierają się nasze związki? Związki pomiędzy tobą a mną, pomiędzy tobą a innymi - co stanowi społeczeństwo- na czym to się opiera? Z pewnością nie na miłości, ponieważ jeśli istniałaby tu miłość, byłby ład, byłby pokój, szczęście pomiędzy tobą i mną. Ale w takich związkach pomiędzy tobą a mną jest dużo złej woli, która zakłada dziwny rodzaj szacunku. Jeśli my oboje bylibyśmy sobie równi w myślach, w uczuciach, nie potrzebny byłby żaden szacunek, żadne poważanie, ponieważ spotkałyby się dwie indywidualności, nie jako uczeń i nauczyciel, ani jako mąż dominujący nad żoną, albo jako żona dominująca nad mężem. Tam gdzie jest zła wola, tam jest pragnienie dominacji, które urasta do zazdrości, gniewu, obsesji, tego wszystkiego, co w naszych związkach tworzy permanentne konflikty, od których próbujemy uciekać, a to wytwarza dalszy chaos, dalsze cierpienia.
Co się zaś tyczy idei, które są częścią naszej codziennej egzystencji, wierzeń, przekonań, czy to nie one wypaczają nasze umysły? ( Idea - w jęz. ang, prócz dosłownego znaczenia, oznacza również myśl, wyobrażenie, pomysł)
Bo czym jest głupota? Głupota jest nadawaniem błędnych wartości rzeczom tworzonym przez umysł, albo rzeczom wytwarzanym przez ręce człowieka. Większość naszych myśli wypływa z instynktu samozachowawczego, czyż nie ? (...)
Zatem kiedy wierzymy w jakąś formę, czy to religijną, ekonomiczną, czy społeczną, kiedy wierzymy w Boga, w idee, w społeczny system, który oddziela człowieka od człowieka, w nacjonalizm i tak dalej, z pewnością nadajemy błędne znaczenie tej wierze, która pokazuje głupotę, ponieważ wiara dzieli ludzi, nie łączy ! Więc widzimy, że przez sposób w jaki żyjemy możemy tworzyć ład lub chaos, pokój lub niezgodę, szczęście lub cierpienie.
Tak więc rozważamy, czy może istnieć społeczność, która jest statyczna i jednocześnie jednostka - indywidualność, w której zachodzi nieprzerwana rewolucja. Co oznacza, że rewolucja w społeczeństwie musi zacząć się od wewnętrznej, psychologicznej przemiany jednostki. Większość z nas najchętniej widziałaby radykalną przemianę w układzie społecznym. A to właśnie jest ta cała bitwa jaka toczy się w świecie - wywołać zmiany społeczne za pomocą komunistycznych bądź innych środków. Jeśli jest jakaś rewolucja społeczna, to jest to działanie odnoszące się do zewnętrznej struktury człowieka, jakkolwiek radykalna by była taka rewolucja, sama w sobie jest nieruchoma, jeśli wraz z nią nie idą w parze ani wewnętrzna rewolucja jednostki, ani psychologiczna przemiana. Zatem, ażeby powstało społeczeństwo, które nie naśladuje, nie jest statyczne, nie rozpada się, społeczeństwo, które jest stale żywe, to koniecznością jest, by zaistniała rewolucja w psychologicznej strukturze jednostki, ponieważ bez takiej wewnętrznej, psychologicznej rewolucji, sama transformacja na zewnątrz ma niewielkie znaczenie. Oznacza to, że społeczeństwo zawsze staje się skrystalizowane, statyczne, a zatem zawsze ulega rozpadowi. Bez względu na to, jak mądre ustawodawstwo byłoby podawane do publicznej wiadomości, społeczeństwo zawsze podlega procesowi rozkładu ponieważ rewolucja musi zaistnieć od wewnątrz.
Myślę, że ważne jest aby to pojąć, i nie prześliznąć się przez to. Zewnętrzne działania, kiedy zostaną już dokonane są skończone, stają się unieruchomione; gdyby związki między poszczególnymi ludźmi, którzy tworzą społeczność, nie były wynikiem wewnętrznej rewolucji, wtedy układ społeczny, będący statycznym, wchłaniałby jednostkę czyniąc ją w ten sposób równie statyczną i naśladującą.
Uświadamiając sobie to, uświadamiając sobie nadzwyczajność tego faktu, nie ma mowy o kwestii słuszności, czy niesłuszności. To jest fakt, że społeczeństwo zawsze się krystalizuje i zawsze wchłania jednostkę, a ta nieustanna, twórcza rewolucja może powstać tylko w pojedynczym człowieku, nie w społeczeństwie i nie na zewnątrz.
Oznacza to, że twórcza rewolucja może zaistnieć tylko w poszczególnym związku, który jest społeczeństwem. Widzimy jak struktura obecnych społeczeństw w Indiach, Europie, Ameryce, w każdej części świata gwałtownie rozpada się. Możemy to zaobserwować idąc ulicami . Nie potrzeba
wielkich historyków do tego, by stwierdzili fakt, że społeczeństwo kuleje; i muszą się znaleźć nowi architekci, nowi budowniczy, którzy stworzą nowe społeczeństwo. Jego struktura musi być zbudowana na nowym fundamencie, na nowo odkrytych faktach i wartościach. Tacy architekci jeszcze nie istnieją. Nie ma budowniczych, którzy obserwując, stając się świadomym faktu, że tamta struktura upada, przemienialiby się w architektów. I to jest problem. Widzimy społeczeństwo dezintegrujące się, rozpadające; a to właśnie my, ty i ja, którzy muszą zostać architektami. Ty i ja musimy na nowo odkryć wartości i na nich budować bardziej trwały fundament; ponieważ, jeśli popatrzymy na profesjonalnych architektów, na politycznych i religijnych budowniczych, to znajdziemy się dokładnie w tej samej pozycji, co poprzednio.
Ponieważ ty i ja nie jesteśmy twórczy, zredukowaliśmy społeczeństwo do takiego chaosu; więc ty i ja musimy być twórczy, ponieważ problem jest palący; ty i ja musimy być świadomi przyczyn upadku społeczeństwa i stworzyć nową strukturę opartą nie zaledwie na imitacji ale na twórczym rozumieniu. To nasuwa pojęcie negatywnego myślenia. Negatywne myślenie jest najwyższą formą rozumienia. Oznacza to, że aby zrozumieć czym jest twórcze myślenie, musimy zbliżyć się do problemu wątpiąco, ponieważ pozytywne zbliżenie się do problemu - czyli, że ty i ja musimy stać się twórczy, ażeby zbudować nowy układ społeczeństwa - będzie naśladownictwem. Aby pojąć naprawdę to, co kuleje, musimy dokładnie to prześledzić, zbadać to "z zimną krwią" - bez pozytywnej analizy, pozytywnego układu i pozytywnych wniosków.
Dlaczego społeczeństwo utyka, upada, co z pewnością się dzieje?
Jedną z fundamentalnych przyczyn jest to, że jednostka, ty, zatrzymałeś w sobie stan bycia twórczym. Wyjaśnię co mam na myśli. Ty i ja zaczęliśmy naśladować, kopiujemy, na zewnątrz i duchowo. Na zewnątrz, kiedy uczymy się jakiejś techniki, kiedy komunikujemy się z innymi na poziomie werbalnym, oczywiste jest, że musi być jakaś imitacja, naśladowanie. Ja powtarzam słowa. Ażeby zostać inżynierem, muszę się najpierw zdobyć wiedzę techniczną, następnie zastosować ją do zbudowania mostu. Istnieją dziedziny życia, w których konieczne jest zastosowanie pewnej ilości imitacji, naśladowania, wzorów, ale kiedy pojawia się naśladowanie wewnątrz nas, z pewnością przestajemy być twórczy. Nasza edukacja, nasza społeczna struktura, nasze , tak zwane, życie religijne wszystko to opiera się na naśladowaniu; tak, żebym pasował do poszczególnego społecznego lub religijnego obrazu. Przestałem być prawdziwą indywidualnością; psychologicznie stałem się jedynie maszyną do naśladowania z pewnymi uwarunkowanymi reakcjami, w zależności od tego czy jestem Hindusem, Chrześcijaninem, Buddystą, Niemcem czy Anglikiem.
Nasze reakcje są uwarunkowane zgodnie z wzorcami społecznymi, czy to zachodnimi czy wschodnimi, czy to religijnymi czy materialistycznymi. Więc jedną z fundamentalnych przyczyn rozpadu społeczeństwa jest naśladowanie, a jednym z czynników tego rozpadu jest przywódca, którego podstawową siłą jest imitacja.
Ażeby pojąć, ogarnąć naturę rozpadającego się społeczeństwa, nie ważne jest pytanie czy ty i ja możemy być twórczy.
Widzimy, że tam gdzie jest naśladowanie, tam musi nastąpić rozpad; tam gdzie jest autorytet tam musi być powielanie, powtarzanie. A ponieważ cała nasza mentalna, psychologiczna natura opiera się na autorytecie, musi zaistnieć wolność od autorytetu, żeby być twórczym.
Czy nie zauważyliście, że w momentach tych najbardziej twórczych, tych szczęśliwych momentach życiowego rozkwitu, powtarzanie nie ma sensu i nie ma potrzeby naśladowania? Takie momenty są zawsze nowe, świeże, twórcze, szczęśliwe.
Widzimy więc, że jedną z podstawowych przyczyn rozpadu społeczeństwa jest naśladowanie, co wyraża się w czczeniu i wielbieniu autorytetów.